Kornel Makuszynski - Szatan z Siodmej Klasy(1)

  • Upload
    tumlar

  • View
    542

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Kornel Makuszyski

Szatan z sidmej klasy

1

I. Diabe wyskakuje z pudeka .............................................................................................................................3 II. Dwie awantury, a jedna gorsza od drugiej.....................................................................................................12 III. Pikne s oczy fiokowe, ale kto ukrad drzwi? ...........................................................................................21 IV. Dwie brody i czowiekwidmo ....................................................................................................................28 V. Po rozbitej gowie chodzi Francuz ................................................................................................................34 VI. W mrokach tli si wiateko .........................................................................................................................40 VII. Malarz co ukrad, mwi, e znalaz....................................................................................................46 VIII. Umarli pisz listy.......................................................................................................................................53 IX. Nie pchaj palcw midzy drzwi! ..............................................................................................................62 X. Na dnie piwnicy i rozpaczy ...........................................................................................................................69 XI. Cho burza huczy wkoo nas ................................................................................................................76 XII. Puk, puk, w okieneczko.......................................................................................................................82 XIII. Kt to z paskiego nie chce je talerza? .................................................................................................87

2

I. Diabe wyskakuje z pudekaPan profesor Gsowski naucza historii wedle wasnej, nieco rozwichrzonej metody. Niektre wielkie postacie, bkajce si po elizejskich polach albo krce pord gwiazd, bardzo miowa, o niektrych rozprawia z drwicym lekcewaeniem, a w licznym, niemiertelnym tumie byy i takie, o ktrych nie chcia mwi wcale. Omija je przy spotkaniu, udawa, e ich nie dostrzega, nie kania im si. O ukochanych osobistociach mwi z gorcym zapaem, piejc na ich cze grne hymny, po kadym zdaniu zasadzajc wykrzyknik jak cyprys na grobie. O Napoleonie, z ukochanych najukochaszym, rozprawia jak natchniony poeta. Zdawao si, e kadej chwili zakrzyknie gromko: Niech yje Cesarz! i rzuci si w bj, krwawy szatan. Napoleon, siedzc okrakiem na komecie jak na ognistym koniu, z wielk przyjemnoci przysuchiwa si panu profesorowi Gsowskiemu. Gdyby mg sign z nieba, przypiby na jego piersi Krzy Legii Honorowej. Mniej zadowolony z tych wykadw by pikny Alcybiades, o ktrym pan profesor mwi z lekcewaeniem, e by to fircyk, elegancik i w ogle wydmuchana osobisto. Nie mona byo doj, czym sobie szlachetny Ateczyk zasuy na t opini. To go jedynie mogo pocieszy, e o innych niemiertelnych pan profesor szerzy zgoa oszczerstwa. Cezar mia zamazan hipotek i, gdyby to zaleao od pana profesora Gsowskiego, niemiertelno pozbawiaby go prawa korzystania z niezmiernej chway. Tym o ktrym pan profesor wcale nie chcia mwi, ktremu by si nie ukoni i ktremu nie podaby rki, by Hannibal. Dlaczego? O tym wiedz jedynie kartagiscy bogowie, jeeli w ogle o czym wiedz, bawany opase. Hannibal mia wielu wrogw, straszliwych wrogw, miertelnych wrogw, ale nigdy i przenigdy nie mia takiego, jakim by twardy, zawzity i nieustpliwy pan profesor Gsowski. Od wielu lat mieli ze sob na pieku. Nieszczsny Hannibal ypic jedynym okiem chwyta si za gow i jcza: Co ja takiego mogem uczyni, e mnie pan profesor Gsowski tak nie znosi? Nikt tego nie wiedzia. Wiedzia tylko pan profesor. Mia on due, jasne oczy i taki w nich wyraz, jak gdyby zawsz by zdziwiony. Czasem z naga przerywa wykad, patrzy daleka przed siebie i dugo si czemu przyglda. Caa sidma klasa wpatrywaa si w to samo miejsce, lecz nikt niczego nie mg dojrze, bo nie byo w tym miejscu nawet mizernej muchy, podrygujcej w wiosennym socu. Co jednak musiao by Moe to wanie Perykles, cieszcy si do du sympati pana profesora, stpa przez ateski rynek? Moe si tam toczya bitwa? Moe krzyowcy zdobywaj Antiochi? Kiedy widma przesiay si przez blask, pan profesor wzdycha i patrzy na trzydzieci rumianych gb z takim zdumieniem, jak gdyby je ujrza po raz pierwszy w yciu. Trzydzieci gb patrzyo w niego ciepym spojrzeniem, bo pan profesor by wielce miowany. Klasa sidma, w ktrej wanie naucza wzniosych dziejw, znajc dobrze jego serce, zachynite pobonym podziwem dla Napoleona, oddawaa Cesarzowi przy kadej sposobnoci takie honory, e pani profesor Gsowski promienia. Gdyby Napoleon mg wrci na ziemi, choby na nowe sto dni, on byby pochwyci sztandar, a klasa sidma pobiegaby za nim. Nie samym jednak Napoleonem yje czowiek, czasem musi te zajmowa si tym opryszkiem Hannibalem. Trudno Historia jest bigosem, ciko strawn zbieranin nie tylko z caego tygodnia, lecz z lat wielu tysicy. Pan Profesor Gsowski wasajc si przez dugie swoje ycie po nieogarnionych dziedzinach, przeskakujc przez tysiclecia jak przez przepacie, biorc ywy i namitny udzia w wojnach, zawierajc sojusze i podjudzajc rewolucje sta si niezwykle roztargniony. Nie jest to dziwne, skoro si way, e po nieszczsnej jego gowie cwaoway wieki jak konie, a daty skakay jako te pchy. Pan profesor mia w gowie huczcy myn. Twierdzili niektrzy, e atwo byby sobie da rad z kilku tysicami lat, zamt jednak w jego szlachetnej duszy spowodowao zmaganie si z kilku tysicami urwipociw i mapoludw, ktrych naucza przez tyle czasw. Twierdzenie to jest wielce do prawdy podobne. Roztargnienie pana profesora Gsowskiego byo zdumiewajce. Opowiadaj o pewnym uczonym, e smarowa masem do, gboko przekonany, e smaruje trzyman na doni buk. Takie doskonae pomysy byyby drobnostk dla pana profesora Gsowskiego. Nie jest natomiast prawd, e to jemu wanie zdarzya si koszmarna historia, chocia byli tacy co chcieli przysiga, e nikt inny nie mg jej urzdzi. Stwierdzilimy niezbicie, e bohaterem jej by pewien gony aktor, ktry razu jednego zapyta na scenie: Jak ci na imi, Judyto? Ot aktor ten (a nie profesor) kaza si obudzi w hotelu wczenie rano. Przez pomyk sucy powiesi na jego drzwiach ksi sutann. Roztargniony aktor, na p jeszcze senny, wdzia sutann, a stanwszy przed lustrem wykrzykn: A c za bawan ten sucy! Zamiast mnie, obudzi jakiego ksidza! Pan profesor Gsowski nigdy by tak nie krzykn, lecz byby wyszed w sutannie na ulic o niczym nie wiedzc, zamiast w lustrze bowiem byby si przejrza albo w szafie, albo we drzwiach, albo w cianie. Zawsze roztargniony, nie zna dobrze dwicznych nazwisk swoich uczniw i miesza je, nigdy nie wiedzc, ktre z nich do ktrej naley gby. Przy egzaminowaniu odczytywa je z notesu. Operacja ta odbywaa si dwa razy tygodniowo, a na kade danie wybiera trzech, nigdy wicej, nigdy mniej. Wywoany wychodzi z awki, stawa tu przy profesorskiej katedrze i tam brany by na mki. Dlatego, cho z niechci, uywamy tego bolesnego sowa, e mody pawian bredzi smtnie jak Piekarski na mkach. Zdarzao si to jednak nad podziw rzadko. W innych klasach bywao rozmaicie, w klasie sidmej jednake historia staa na wysokim poziomie. Zdawa si mogo, e trzydziestu wyjcych derwiszw zapaao niesychan do tej nauki namitnoci. Dziwy, dziwy. Jeden z drugim recytowa ze zdumiewajc lotnoci. Gada dobrze jeden, gada wybornie drugi i trzeci wietnie gada. Pan profesor Gsowski

3

kiwa z uznaniem szlachetn swoj, bardzo ju srebrzyst gow, rad w duszy, e modzi Lechici, o ktrych inni profesorowie wyraali si z czarnym powtpiewaniem, z takim entuzjazmem su muzie historii; aby okaza swoje zadowolenie, chwyta czasem modziana za ucho, gest ten przejwszy od Napoleona. Dumny by ze swojej rozkrzyczanej haastry, nazywanej klas sidm, jak Cesarz ze swojej gwardii. Zdaje si jednak, e gwardia cesarska mniej czynia wrzawy w bitewnym toku nili klasa sidma w czasie pokoju. Bardzo pyskata bya ta spoeczno, bujna, rozbrykana i ponad ludzk miar wesoa. Stado mustangw na prerii nie ry tak radonie na widok wody, jak umiaa re rozgonym miechem klasa sidma. Okoo trzydziestu dryblasw umiao wyprz pogod z najczarniejszych dni. W klasie sidmej, jak w pastwie hiszpaskiego krla, nigdy nie zachodzio soce. miay si radonie mode oczy, miay si pyzate gby i miay si usta, napenione niepoliczon iloci zdrowych zbw. Gdy si ktremu z klasy sidmej wykrzywi smutkiem modzieczy miy pysk, wierni towarzysze taki dugo zamawiali t nag i nieprzyjemn chorob i tak dugo pocieszali zasmucone koleeskie osierdzie, e smutek odlatywa z wrzaskliwym krakaniem wrony. Nie bardzo bdziemy skceni z prawd ogosiwszy, e klasa sidma przypominaa tajny jaki zwizek, w ktrym wszyscy pomieniali si na serca. Jest to handel zamienny poczony z najmniejszym prawdopodobiestwem cygastwa. Pomienianie si na gowy byoby interesem ryzykownym, mona by bowiem otrzyma barani za jako tako ludzk. Klasa sidma zoona bya z dobrych chopcw, z serdecznych chopcw, gowy jednak byy w niej rozmaite, rnorakiego kalibru, rnorakiej trwaoci i pojemnoci. Tym bardziej musiao to zastanowi kadego bystrego czowieka, e wszystkie szlachetne by tej klasy promieniay wyborn znajomoci historii. Panu profesorowi Gsowskiemu wystarczao to w zupenoci do zadowolonego szczcia. Wcale go to nie obchodzio, co si dzieje z matematyk, acin i innymi gaziami drzewa wiadomoci zego i dobrego. Wiedzia o tym, e sidmoklasista, wywoany przed) katedr, aby zda spraw z historycznych mdroci, bdzie piewaa jako ten sowik. Na pocztku roku szkolnego szo z tym jako kulawo, od pewnego jednak czasu kady egzamin by koncertem. Najwikszy tpak w klasie, ktry lotnoci inteligencji niewiele przewysza dbow szaf, historykiem by pierwszorzdnym. Pan profesor, by dumny, puszy si jak paw i nadyma w dobrej duszy. Nie miao granic jego zdumienie, kiedy z pocztkiem czerwca, wic ju ku kocowi szkolnego roku, wywoany jako pierwszy baszybuzuk, zwcy si Kaczanowski, nie zerwa si jak zwykle z miejsca, nie zbliy si jak zwykle tanecznym krokiem do katedry, lecz zgoa osupia. Kaczanowski! wezwa go profesor po raz drugi. Tamten spojrza na pana profesora zdumionym wzrokiem. Ja, prosz pana profesora? zapyta jakby z wyrzutem. Czy nazywasz si Kaczanowski? Tak, prosz pana profesora Ale to jaka pomyka Jaka pomyka? Ja przecie nie miaem by dzisiaj pytany to znaczy Chcia cofn te sowa, ale nie mg ju schwyta ich w locie. To musi by pomyka! doda ju z rozpacz. Pan profesor Gsowski spojrza na niego z niewymownym zdumieniem. Prosz wyj w tej chwili z awki! Dobrze, panie profesorze rzek Kaczanowski z gorycz. Ale z tego i tak nic nie bdzie. Po klasie przebieg zatrwoony szmer, jakby wicher poruszy pice sitowie. Skazaniec zbliy si do katedry i sta, zamieniony w sup soli, znkany, pobity, nieszczsny, zdziwiony, rozalony, poblady, gotowy na mier. Klasa zacza dawa mu dziwaczne znaki, zachca go szeptami, ruchami rk i mruganiem oczw. Siedzcy w pierwszej awce dobry kolega Cisowski krzykn zduszonym szeptem brzuchomwcy: Zawr do Napoleona! Bya to rada dobra. Mona byo czasem, omijajc zbyt trudne zawioci, miaym przeskokiem w stron Cesarza ocali stracon pozycj. Naleao rozprawiajc o edykcie nantejskim rzec ni z tego, ni z owego: Napoleon byby z tego wybrn Tak mylisz? wtrca wtedy pan profesor. A jak? Dalej szo ju gadko, a czas mija. W tej chwili jednak zbawienna rada nie warta bya funta kakw. W zacnym profesorze obudzia si niezwyka czujno. Zawsze zdumione jego oczy byy jeszcze wicej zdumione. Patrzy dugo na zbuntowanego modzieca i dziwnie krci gow. Co znacz twoje sowa, e z tego dzisiaj nic nie bdzie? zapyta ponuro. Bo ja nie jestem przygotowany rzek Kaczanowski z determinacj. Nie moe by! zakrzykn pan profesor. To niesychane Nic nie umiesz? Nic, panie profesorze Uczciwie si przyznajesz? Najuczciwiej. Dlaczego? Bardzo prosz Dlaczego? Bo ja Przesta! krzykn brzuchomwca z pierwszej awki. Bo co ty? Aha! Powiedziae, e nie miae by pytany. Na jakiej podstawie moesz tak twierdzi? Kaczanowski milcza. Zaci usta i pochyli gow.

4

Nadzwyczajne mrucza profesor. Nadzwyczajne Zegnam pana. Pan Kaczanowski szed do swojej awki takim posuwistym i leniwym krokiem, jak gdyby tam mia kupi wasn trumn, a do tego na kredyt. Na klas spada cisza. Wszyscy patrzyli na pohabionego koleg ze strwoonym wspczuciem. Pan profesor nie mg poj, co si stao. W roztargnieniu rozgrabi siw, bogat czupryn chudymi palcami i wpatrzy si w cian, jak gdyby na niej miao si za chwil ukaza ognistymi zgoskami wypisane tumaczenie, dlaczego miy modzian Kaczanowski, chopiec rozsdny i rozgarnity historyk, nagle i niespodziewanie w bawana przemienion. Poniewa na cianie nic si nie ukazao, staruszek spojrza bagajcym spojrzeniem na piec. (Piec te pochodzi z rodzina dziedzicznych idiotw). Przymkn przeto oczy i spojrza w gb roztropnego ducha, z ktrym musia pogada na rozum: roztropny duch wyjani mu pokrtce, e jak jedna jaskka wiosny nie czyni, tak jeden Kaczanowski nie zburzy jego radoci i dumy. Kaczanowskiemu musiao uderzy co na rozum. Moe upad? A moe boli go zb? Moe si najad niedojrzaych jabek, co wobec tajemnych zwizkw odka z gow mogo osabi zwyczajn jej sprawno. Niech przeto inny naprawi to, co zburzy Kaczanowski: historyczn saw sidmej klasy Pan profesor obudzi si z mtnej zadumy, zajrza do swego notesu i nerwowym ruchem przerzuci dziewi, wyranie dziewi kartek. Ostrowicki! zakrzykn zduszonym gosem. Caa klasa odwrcia si jak na komend, modzian bowiem tak zadzierycie nazwany siedzia w przedostatniej awce. A Ostrowicki omal nie zemdla. Podnis si wprawdzie, lecz nie mg uczyni kroku, jak gdyby pod jego nogami rozwara si przepa. Mwiono pniej, e wyszepta straszne sowa: Raz kozie mier! ale to nie jest pewne. Pewne jest natomiast, e wobec jego zamanej i zgruchotanej postawy Kaczanowski wyglda jak bohater. Czy mam na ciebie trbi? zawoa znowu zdumiony profesor. Wesoe przypuszczenie, e zacny profesor wzywa bdzie na egzamin gosem archanielskiej trby, nikogo jednak nie rozweselio. Nikt nigdy nie oglda wesoej sidmej klasy w takiej topieli mroku i smtku. Ostrowicki zblia si ku katedrze krokiem idcego na cicie. Przechodzc kiwa gow na dwie strony, jak gdyby si egna na wieki z kolegami, z dobrymi moojcami. Idc kania si damom, starcom i modziey jak Podkomorzy w Panu Tadeuszu. Gdyby w klasie sidmej zasiaday damy, porwnanie byoby zgoa znakomite: by tam natomiast jeden starzec bardzo zdumiony, i modzie z takim na obliczach wyrazem, ktry nauka cisa nazywa zbaraniaym. Ratuj, kto w Boga wierzy! szepn nieszcznik pierwszym awkom. Pierwsze awki jednake naga rozpacz pozbawia czucia. Serca w nich struchlay. Ostrowicki, miy chopcze mwi agodnie profesor Gsowski. Spotkaa mnie dzisiaj wielka przykro Bardzo wielka przykro Co tobie jest, czemu si chwiejesz? Sabo mi, panie profesorze jkn modzian. Ha! zdumia si profesor. Sabo ci? Ale odpowiada bdziesz? Nie mog, prosz pana profesora Dlaczego? Po rk na sercu i powiedz dlaczego? Bo nie jestem przygotowany Nie umiem Nie spodziewaem si I ty? I ty, Brutusie? krzykn staruszek. Czy wycie dzisiaj poszaleli? Nie, panie profesorze miesi Ostrowicki sowa jak ciasto. Pojutrze, w sobot umiabym wietnie A dzisiaj nie aska? Dzisiaj jest przecie czwartek! rzek Ostrowicki z rozpacz. To nie mj dzie Pan profesor patrzy na niego jak na agodnego wariata. Zamyka oczy, jakby go razio soce, znowu je otwiera, aby nie utraci niezwykego widoku, zblia si i oddala. Aha mwi dziwnym gosem. We czwartek jeste bawan A w sobot bdziesz geniusz Czy kpisz, modziecze? Niech Bg broni! zakrzykn chopiec gorco. Ale tak jest naprawd. Pan profesor nie moe o tym wiedzie, ale tak jest Odejd! Odejd prdko! zawoa staruszek. Ostrowicki, wrd miertelnej ciszy caej klasy, powlk si do awki, jak gdyby by naprawd ciko chory. Blady by, a na czole mia grube krople potu. Opad na awk i dysza. Klasa spojrzaa z niepokojem na pana profesora Gsowskiego. Siwy czowiek, dobry czowiek, usiad za katedr i splecionymi rkami zasoni twarz. Wyglda jak ten, co pacze i pragnie przed gawiedzi ukry zy. Musiao mu si co popsu w poczciwym sercu bo wszystkim si wydao, e staruszek dry. Panie profesorze ozwa si ciszony gos z pierwszej awki. Profesor rozplt rce i niecierpliwym ruchem jednej z nich da znak, aby mu nie mcono ciszy. Drug zasania sobie oczy. Chocia dzie by promienicie soneczny i bkit la si z nieba ogromn rzek, w szkolnej sali uczynio si mroczno. A tak byo przeraliwie cicho, e a w ostatnich awkach sycha byo zmczony i nierwny oddech

5

profesora. Zapad w udrczone milczenie jak w trzsawisko. Nie odsania oczw, jakby nie chcia widzie zoliwego wiata. Trzydziestu chopcw wpatrywao si w niego spojrzeniem, w ktrym zawi si ogromny smutek. Wszystko mona znie, tego jednak znie nie mona, aby dobry, och, jak dobry czowiek drczy si. Ten i w zacz naradza si najcichszym szeptem. Nagle znieruchomieli wszyscy, bo pan profesor Gsowski co mwi Mwi urywanym gosem, a sowa zataczaj si, jakby byy bezsilne: Nauczam od trzydziestu kilku lat Jestem bardzo zmczony i tego roku ju na pewno odejd ze szkoy Ale nie skaryem si nigdy Zdawao mi si, e kochali mnie zawsze ci, ktrych nauczaem. Nie byem nigdy srogi, moe nawet byem zbyt mikki Wic mnie nigdy nie spotkao to, co mnie dzisiaj spotkao Byem dumny sidmej klasy i oto mam nagrod: w sidmej klasie zakpiono sobie ze starego czowieka Panie profesorze! ozwa si jaki gos z tylnych awek. Nie przerywaj mi! Tak, dobrze mwi: zakpiono sobie ze mnie. Moi chopcy naigrawaj si ze starego czowieka Jeden mwi, e nie na niego przypada kolej, drugi nie chce odpowiada, bo jest czwartek Trudno. Mgbym i jednego, i drugiego Ale ja nie bd si mci Nie, moje dzieci Jest mi tylko bardzo, bardzo smutno Moecie si ze mnie mia Bardzo prosz Mci si nie bd Zbyt was kochaem To moja wina A teraz do! Dzisiaj nie bd ju pyta nikogo. Za chwil rozpoczn wykad Przepraszam was, e si rozaliem Panie profesorze! Sucham! W pierwszej awce podnis si Cisowski. By to nieforemny chopak, nieco pkaty, z rozmierzwion czupryn; sdzc po jego budowie musia by sprysty i silny. Spojrzenie mia miae i dziwnie przenikliwe. W tej chwili by blady i wzruszony. Przemawia gosem mikkim i melodyjnym. Panie profesorze rzek z czuoci. Ja wszystko wytumacz. Przede wszystkim: kto ty jeste? Twarz oczywicie znam, lecz twoje nazwisko wymkno mi si z pamici. Nazywam si Adam Cisowski. By moe Wszystko by moe. Takie si dzisiaj midzy wami dziej historie, e ju zwtpiem o wszystkim. Wic dobrze jeste Cisowski i chcesz mi co wyjani. Bardzo prosz Ju jestem spokojny i mog sucha. Co mi masz do powiedzenia? To tylko, panie profesorze, e ja jestem winien wszystkiemu. Nikt inny, tylko ja. Ani Kaczanowski, ani Ostrowicki. Pan profesor Gsowski podnis si i powoli zbliy si do pierwszej awki. Spojrza gboko w rozumne oczy chopca i dugo si w nie wpatrywa. Czy to maj by nowe kpiny? zapyta cicho. Nie, panie profesorze. Ani dotd nikt nie kpi, ani ja bym si nie way. Pan profesor moe nawet o tym nie wie, e kochamy pana profesora uczciwie i serdecznie. I ty? I ja Tylko e ja jestem zbrodniarz! Ja jestem winien wielkiego szachrajstwa, a nie mog patrze na to, jak pan profesor Gos mu si zaama i uwiz w gardle. Caa klasa patrzya na niego z oszoomionym zdumieniem. Staruszek pooy mu rk na ramieniu i rzek szybko: Jeste wzruszony Przesta! Moesz powiedzie co, czego bdziesz aowa. Ja o niczym nie chc wiedzie. Ale ja musz powiedzie! Pan profesor ma al w sercu. Niech mnie pan profesor zechce posucha Jak gdyby si tego obawia, e staruszek przerwie mu niesychane wyznanie, zacz mwi szybko, zdyszanym oddechem poganiajc sowa pdzce na zamanie karku. Dzisiaj jest nasze Waterloo. Napoleon nie dojrza gbokiego rowu na polu bitwy, a ja nie przewidziaem pomyki pana profesora. Std pochodzi nasza sromotna klapa Co std pochodzi? Klapa, czyli nieszczcie Nie udao si, bo pan profesor si pomyli. Ja! zdumia si staruszek. Niestety! Wedle najcilejszych oblicze mia dzisiaj by pytany Napirkowski, Stankiewicz i Wilczek. Tymczasem pan profesor zacz szuka przez roztargnienie o jedn kartk bliej, ni naleao, i zacz od Kaczanowskiego, wskutek czego automatycznie wylaz potem Ostrowicki, a jako trzeci mia wypa Wnuk. To trjka z nadchodzcej soboty. Pan profesor zacz szybko mruga oczami i patrzy na Cisowskiego z nie ukrywanym strachem. Modziecze! zawoa. Czy ty jeste przy zdrowych zmysach? Co to wszystko znaczy? To znaczy, panie profesorze, e pan profesor ma swoj metod Ja? Metod? Tak jest Odkryem j ju bardzo dawno. Prawie kady z panw profesorw ma jaki swj sposb i porzdek egzaminowania. Pan profesor egzaminuje kadego razu trzech, a tych trzech wybiera z notesu wedle niezmiennego porzdku. Najpierw pierwszego z kolei, dziesitego i dwudziestego, nastpnym razem drugiego,

6

jedenastego i dwudziestego pierwszego i tak dalej. Poniewa jest nas tu rwno trzydziestu, a kady w notesie pana profesora ma swj numer, wic atwo byo obliczy, kto i kiedy bdzie pytany. Pan profesor cofn si nagle i patrzy na Cisowskiego jak na czarownika. To przecie byo najgbsz tajemnic! zakrzykn gromko. Z pewnoci mwi Cisowski. Nie ma jednak na wiecie takiej tajemnicy, ktrej by nie mona odgadn. Czekaj! Ani sowa wicej Zaraz sprawdzimy! Wydoby z kieszeni notes, zamknity siedmioma pieczciami tajemnicy, i pocz go przeglda z niebywaym popiechem. Tak, tak mwi jakby przeraony. Kartki mi si zlepiy Istotnie Pomyliem si Jak to odkrye?! krzykn nagle, wielkim gosem. To nie jest zbyt trudne odrzek skromnie Cisowski. Byo to w miesic po rozpoczciu roku. Patrzyem, ile kartek pan profesor odwraca, a poniewa nazwiska nasze spisane s w porzdku alfabetycznym Metoda pana profesora bya zbyt przejrzysta Diable! Szatanie! zawoa staruszek. Sam diabe byby wprawdzie wystarczy, lecz zdumienie ponad ludzk miar podparo go szatanem. Bardzo, bardzo przepraszam pana profesora Caa klasa przeprasza pana profesora Ale zawiniem tylko ja Pasy z ciebie zedr! woa pan profesor. Poniewa trudna ta operacja wymaga czasu i osobliwych narzdzi, ktrych nie byo pod rk, wic bystry modzian, odkrywajcy potne tajemnice, nie okaza zbytniego przeraenia. Sta skruszony i smtny jak ten jawor, co w piosence Tam na polu stoi, i czeka na potworne mki albo na krtki, zwarty, treciwy piorun, ten, co ukatrupi niecn Balladyn i wiele innych grzesznych postaci. Pan profesor jednake serce gobie nie by zdolny do zbrodni. Wszystkie muchy harcoway bezkarnie na jego srebrnej gowie wiedzc, e straszliwy ten pasjonat, co grozi darciem pasw, nie ukrzywdziby adnej. Unis si jedynie gniewem potnym i krwistym. Niemal przez lat czterdzieci ukrywa swoj wietn, nieporwnan metod egzaminowania, opart na przemylnym dowcipie: trzeci trzynasty i dwudziesty trzeci, dziesity dwudziesty trzydziesty i znowu z powrotem od pieca. W ten sposb aden z urwipociw nie unikn egzaminu, aden nie wykpi si od dnia sdu, ale te nie by pokrzywdzony powtrnym pytaniem. Nikomu nigdy nie przyszo do gowy, bo i jake mogo przyj? Trzeba szataskiego sprytu, aby odkry szataski pomys, a przecie pomys pana profesora Gsowskiego by najsprytniejszym wybiegiem, godnym wielkiego dyplomaty. Chocia tedy gniew go zalewa jak czerwone morze, chocia rce dygotay mu z nadmiernego wzruszenia, spoziera z chmurnym podziwem na tego obwiesia z pierwszej awki. Obwie, bo obwie, ale ma odwag. Przyzna si, aby go nie smuci. Co z nim zrobi? Zabi? O tym bdzie czas pomyle, w tej chwili bowiem panu profesorowi zamigotaa w gosie myl tak jaskrawa jak rozarzona byskawica. Znowu si zbliy do zoczycy i mwi zduszonym gosem: Czy moj tajemnic wyjawie wszystkim? Tak, panie profesorze Aha! Objawie Oczywicie: dobry kolega! W ten sposb kady wiedzia z ca pewnoci z gry, kiedy bdzie pytany i na ten dzie by doskonale przygotowany? Odpowiadaj! Niestety, panie profesorze westchn bolenie najwikszy opryszek nowych czasw. Dlatego Kaczanowski i ten drugi ani w zb? Tak, bo to nie by ich dzie Czowieku! krzykn pan Gsowski. Przecie w ten sposb nie umiecie nic! Odkrycie tej smutnej prawdy byo tak piorunujce, e obstupuerunt omnes. Zacny profesor zaama rce i wznis je rozpaczliwym ruchem ku milczcym ze zgrozy niebiosom. Muza historii, tak niecnie oszukiwana, chwycia najblisz, bardzo kanciast gwiazd i tuka si ni po gowie. Czort z pierwszej awki, w Cisowski miano to bdzie w historii przeklte! otworzy usta ze zdumienia, e jako ten szczeg uszed dotd jego uwagi, rwnoczenie jednak zmarszczy czoo na znak, e gwatownie mylc szuka pociechy i dla swojego robaczywego sumienia, i dla pana profesora. Po chwili zacz cign za wosy opierajce mu si sowa, bardzo blade i bynajmniej nie odznaczajce si zuchwa pewnoci. Tak le nie jest, prosz pana profesora. My wszyscy wcale dobrze znamy histori. Swoj lekcj zna kady znakomicie, a inne tematy moe nie tak dokadnie, ale wystarczajco. Pan Gsowski jkn cicho, lecz przejmujco. Za to epok napoleosk znamy tak jak nikt dokoczy gorco diabe i szatan w jednej bezczelnej osobie. Tak, tak! wytrysno kilka gosw w klasie. Zbiorowa ta deklaracja caej spoecznoci chytrych mapoludw mogaby by promykiem pociechy dla zasmuconej siwej duszy, ktra jednake bardziej bya wstrznita z tego powodu, e zostaa okradziona z mrocznej tajemnicy. Pan profesor gboko by przekonany, e trzydziestu zbjcw chocia po kwiecistej ce historii skakao z kpy na kp, ze rody na pitek, wiele umie; chocia bardzo roztargniony, nie zauway w klasie sidmej zbyt wielkiej iloci zawodowych i upartych kretynw. Tak ich teraz zreszt przycinie, e bd jczeli jak pod pras toczc wino.

7

Bdzie ich przypieka na ronie, szybko obracajc. Bdzie jadowity, zy, kliwy, przykry, drczcy, sowem Herodes. Metod, oczywicie, zmieni. Wynajdzie now tak piekielnie zawi, tak przeraliwie zagmatwan, e nie jeden mizerny diabe, lecz caa ich czereda nigdy jej nie wyledzi. Szkoda tej, wedle ktrej egzaminowa przez dziesitki lat, bya bowiem wygodna i tak si w niej wywiczy, e dziaa bez omyki. Szkoda, wielka szkoda. W tej chwili przyszo mu na myl, e moe ten sprytny urwipoe pyszni si tylko i chepi; moe wpad przypadkiem jedynie na lad, ale nie zna istoty tajemnicy. O tym naley si przekona. Mj panie rzek gucho. Czy nigdy si nie pomylie? Nigdy, panie profesorze Czy zawsze pytaem tych, ktrych niecnie uprzedzie? Niestety, zawsze, panie profesorze. Zdarzao si czasem, e jeden z trzech by chory, i wtedy Co ja robiem wtedy? zapyta szybko pan Gsowski. Wtedy pan profesor egzaminowa tylko dwch, aby sobie nie popsu porzdku. Lis, chytry lis! pomyla ze zdumieniem staruszek. Wie o wszystkim Potar rk mdre czoo i rzek gronie: Stao si! Ufno moja zostaa ugodzona w samo serce Trudno Ale, moi mili kawalerowie, skoczyy si dobre czasy. Caa klasa westchna bolenie na znak, e podziela to zdanie, cho jej to sprawia wiele blu. Ju nikt nie bdzie wiedzia, co go czeka. Zrozumiano? Podobny do jku szmer klasy oznajmi pokornie, e zrozumiano. Nie bdziecie wiedzieli ani dnia, ani godziny. Chytro za chytro Uprzedzam, e bd bez litoci. Klasa sidma opucia gowy albo kiepskie ich imitacje na znak, e nie moe si spodziewa przebaczenia. Ten i w umiecha si jednak nieznacznie, nie dowierzajc katowskim zapowiedziom. Chmurny, ciki, burzliwy nastrj przemija powoli, ani bowiem pan profesor nie umia dugo way w doni piorunw, ani te trzydziestu matow nie umiao zbyt dugo trwa w przygnbieniu. Pan profesor Gsowski wysunwszy wskazujcy palec i mierzc nim w oko Cisowskiego, jak gdyby na nie dyba i w ten sposb mia rozpocz czarn seri zapowiedzianych mczarni, mwi z urganiem: Ju ci si nie uda, potworny chopcze, ocygani mnie po raz drugi. Przypadek wyda mnie w twoje rce, a moje rce mog ci zmiady. Ju ci si nie uda! Ostrzeony uzbrojony. Rozumiesz? Twj cay spryt nie jest wart funta kakw, bo na sposoby s sposoby. Na niego nie ma, panie profesorze! zawoa kto z gbi sceny. Tak mylisz? mwi pan Gsowski drwico, nie raczywszy nawet spojrze na bezczelnego miaka. Taki on jest chytry? Eje? Zje diaba, jeli zdoa odgadn to, co ja teraz na was wymyl. Czy pan syszy, panie Cisowski? Zje pan diaba z buraczkami! Gdyby pan profesor pozwoli sprbowa bkn Cisowski niemiao. Staruszek cofn morderczo wysunity palec, usiowa natomiast zamieni zdumione swoje oczy we dwa sztylety. Takim okropnym spojrzeniem, sigajcym dna serca, umia Napoleon przewierca na wylot swoich marszakw. Gdyby nieszczsny Cisowski mia w sobie poczucie przyzwoitoci, powinien by w tej chwili zakwili krtkim, cichym jkiem, za czym wykopyrtn si i wypuci z siebie omdlaego ducha, aby ju wicej nie wsta. Pan profesor zdumia si niepomiernie, e jeszcze przed nim nie ley smtny kadawer, lecz wci stoi krpy i zuchway dryblas, ktry si nazywa Cisowskim. Jeszcze yje! I nie tylko yje, lecz si agodnie umiecha Z tym naley uczyni koniec! Pragniesz prby? zawoa staruszek wielkim gosem. Okpie mnie i mylisz, e ci si uda po raz drugi? A wic dobrze Sprbujemy si Zapowiadam ci jednak, a wszystkich tu obecnych wzywam, aby byli wiadkami, e marny bdzie twj los. Moe jestem saby, moe jestem nawet agodny, ale dla ciebie nie bd ani saby ani agodny. Pasy z ciebie nie, to na nic! Nie bd ci zna, imi twoje bdzie dla mnie przeklte. Wyrzuc ci za drzwi z mojego serca. Syszysz? Precz z mojego serca I ca klas razem z tob, bo te twoi wsplnicy. No i jake bdzie? Zgodzisz si na prb? Chopiec zawaha si. Poza sob usysza szmer, jakby ciche brzczenie pszczoy: to szemraa trwoga caej klasy, wida bowiem byo, e przezacny staruszek, ktrego mona byo przyoy do rany. tym razem nie artuje, a musi by pewny swego, gdy dojrzawszy cie zwtpienia na bladej twarzy Cisowskiego zamia si jadowicie, oczywicie w granicach moliwoci, jak kiepski aktor, ktry straszliwca udaje. Ha, ha! Tchrz ci oblecia, co?! wykrzykn wielce z siebie rad. Fugas chrustas! Trafio si lepej kurze ziarno, wic myli, e wszystkie pojady rozumy Szatan z Kaczego Dou, czarnoksinik z teatru dla dzieci. Siadaj, panie Cisowski, zakryj rkami bezczeln twarz i wstyd si! Sprbuj, panie profesorze rzek chopak. Niech pan profesor powie, jak mam to zrobi? Szmer klasy zmieni si w trwony pomruk. Staruszek, cokolwiek stropiony, myla przez chwil, potem mwi gosem tak zimnym, e sowa wyglday jak lodowe sople.

8

Zuchwao twoja przekracza wszelkie granice rozumu, ale chccemu nie dzieje si krzywda. Dobrze. Ot w sobot wywoam trzech z waszej bandy. Jak dotd Przedtem ja napisz ich nazwiska na karteczce i ty napiszesz trzy. Jeli nie odgadniesz, ktrych ja wybraem, wiesz, co ci czeka. A gdybym odgadn? Gdyby odgadn? Tego nie bior w rachub. al mi ci, modziecze Bdziesz starty na proch Mam zaszczyt poegna panw! Umiechn si drwico i zszed z tragicznej sceny mocno trzasnwszy drzwiami, aby struchleli. Dawiony gwar wybuchn, jak gdyby wrza w garnku jak ukrop, a kto nagle podnis pokryw. Korzystajc z dziesiciominutowej pauzy klasa sidma rozpocza burzliwy wiec. Poniewa zgiek by spltany, a jeden okrzyk usiowa stumi drugi, nie mona byo doj, czy spltanymi gosy gada trwoga i niepokj, czy te butna zuchwao i pewno, e si Cisowski wydobdzie z toni. Posiada on zasuon saw najbystrzejszego chopca w caej szkole. I ja jestem mistrzem w logice rzek sobie szatan. Pan profesor mianujc Cisowskiego szatanem bardzo by bliski prawdy. Rozumujc z chodnym spokojem chopak ten umia rozwika najtrudniejsze zagadki. Nie tylko patrzy bystrze, lecz i widzia bystrze. Ze spokojn, cierpliw namitnoci obserwowa wszystko i wszystkich. Skleja z przedziwn zrcznoci nie dopowiedziane sowo, uamki zdarze, okruchy i szcztki i umia skleci z tego znikomego materiau prawdopodobn cao. Posiada wyobrani yw, lotn i zataczajc ogromne koa; wybiegaa ona daleko naprzd, umiaa cofn si w zapadajcy i gstniejcy mrok przeszoci i widziaa tam to, czego zwyczajne, krtkowzroczne oczy ju dojrze nie mogy. W nauce te wyprzedza wszystkich, ponad podziw pojtny, pami przy tym mia znakomit. Powolny z natury, myla zawsze rozwanie, bez popiechu, z cierpliwoci, niezgodn z jego wiekiem, mia bowiem lat siedemnacie. Nigdy nie traci spokoju ani nie unosi si gniewem. Pogodny i serdeczny kolega, wesoy i umiechnity, uczynny i wspczujcy, zdoby sobie bez wielkiego trudu mio u wszystkie! Klasa sidma dumna bya z Cisowskiego, tote straszliwe zapowiedzi profesora Gsowskiego dudniy jak dalekie grzmoty. Profesor jest najzacniejszym czowiekiem pod socem, krzywdy nikomu nie uczyni, lecz moe dotrzyma pdnej groby: nie z zemsty, lecz z alu odsunie si od nich i wypowie im przyja. To byoby smutne, wicej ni smutne. Tak bardzo kochali tego cudownego, siwego, penego ufnoci czowieka z dusz jasn i sercem licznym, e utrata jego przyjani byaby klsk sromotn i nie do odrobienia. Cisowski uciszy zgiek przez podniesienie rki. Nie krzyczcie wszyscy razem! zawoa. Czy to sztuba, czy klasa sidma? Suchajcie! Zrobilimy staruszkowi przykro Musiaem si przyzna ajdactwo jest ajdactwem i na ten temat wszelkie rozwaania s zbdne. Teraz trzeba bdzie odrobi to szybko i uczciwie Susznie! zakrzykn kto z gbokim przekonaniem. przerobi cay materia i zaproponowa staruszkowi, aby pyta, jak chce i kiedy chce. Zrobione? Zrobione, zrobione! zakrzyknito. Doskonale. O reszt niech was gowa nie boli. Ale co bdzie w sobot? zapyta drobny chopczyna, jeszcze bardzo wstrznity. Nie wiem odrzek Cisowski cicho. Namyl si Moe byem gupi, e si wayem na to wszystko. Jeli mi si nie uda, ubagam staruszka, aby tylko mnie wyla na eb i szyj. Wy nie jestecie winni. O jedno tylko prosz: na sobot ma by przygotowany kady bez wyjtku. Niech tucze bem o cian, ale umie musi. Skoczyy si dobre czasy I tak musi by do koca roku. Bdzie tak? Bdzie! Bdzie! Teraz na miejsca. Szekspir powiada: Palec mnie wierzbi, co dowodzi, e jaki potwr tu nadchodzi. Matematyka jest ju za drzwiami. Mina godzina cyframi najeona jak madejowe oe kolcami miny inne godziny, smace si w upale. Min czwartek i pitek przez nieszczsne ryby oczekiwany z rozpacz, a nadesza wedle powszechnej umowy kalendarzowej grona sobota, dzie sdu, dies irae pana profesora i calamitatis Cisowskiego. Cisowski by bardzo skupiony i milczcy. Caa klasa sidma bya na odmian milczca i skupiona. Wszed ranym krokiem pan profesor Gsowski, skupiony i milczcy. Zdawao si, e cay wiat jest w tym samym nastroju. Jeli na gwiazdach mieszkaj jakie mylce istoty, musiay te skupione i mylce patrze przez teleskopy na pogron w odmcie zwtpienia klas sidm. I bya chwila ciszy. I powietrze stao guche, milczce, jakby z trwogi oniemiao. Jak w Panu Tadeuszu. Staruszek patrzy na klas, klasa patrzya na staruszka. Nagle ozwa si gos Cisowskiego. Zdawao si, e sowa jego tak zabrzczay, jakby kto nagle rozbi szyb, a rozprynita cisza rozleciaa si w tysic kawakw. Panie profesorze, chciabym co powiedzie Cofasz si? zawoa z nie tajon radoci pan Gsowski. Nie. Chciabym tylko najserdeczniej prosi pana profesora, aby w razie mego niepowodzenia pan profesor ukara tylko mnie. Oni nie s winni. Pomyl o tym Widz z przyjemnoci, e zachowae resztki sumienia. Czy to wszystko?

9

Nie wszystko, panie profesorze Pragn jeszcze zapewni pana profesora, e wedle jednomylnej uchway caej klasy, wszystkie zaniedbania bd odrobione i nikt panu profesorowi nie przyniesie wstydu. I tak bdzie odtd zawsze. Blade oblicze staruszka pokraniao i usta mu zadrgay. Chcia co rzec, ale nie rzek. Musia sobie jednake powtrzy w myli woskie porzekado: Non c'e sabbato senza sole! Nie ma soboty bez promyczka soca! bo si agodnie umiechn, a wanie bya sobota. A teraz jestem gotw, panie profesorze dokoczy Cisowski. Staruszek jeszcze rozmyla, potem zacz mwi powoli: Po takim owiadczeniu mog da spokj wszystkiemu i o wszystkim zapomnie. Skrucha mae grzech. Ostatecznie jestecie dobre chopaki, chocia wisielec Jeeli jednak pragniesz prby, zrobimy j, aby ci przekona, modziecze, e ze mn nie tak atwo. Zabawimy si. No? Jestem gotw, panie profesorze. Dobrze! rzek staruszek z moc. Kto z nas ma pierwszy napisa trzy nazwiska? Ja mam je ju napisane. Oho! Masz ju napisane?! Wybornie Wic teraz ja je napisz. Wida byo od razu, e pan profesor ma je te przygotowane i zapisane w pamici. Chytrze jednak udawa, e si gboko namyla i rozwaa. Przewraca kartki w notesie, po dwie, po trzy, po dziesi. Potem niby utwierdziwszy si w wyborze chwyci piro i pisa. Cisowski nie odejmowa wzroku z posuwajcego si szybko pira, kiedy za staruszek napisa trzecie nazwisko odetchn. Gotowe! rzek staruszek. Po swoj kartk na katedrze, a ty z drugiej awki jak si nazywasz? zreszt wszystko jedno! masz uczciw twarz we moj kartk. Nie czytaj. Trzymaj w rku zwinit Tak, dobrze. Panowie, zaczyna si przedstawienie! Caa klasa siedziaa zmartwiaa w oczekiwaniu. Panie Cisowski! zawoa staruszek uroczycie. Kto ma by pytany dzisiaj wedug twego proroctwa, ty faszywy proroku? Kaczanowski, Ostrowicki i Wnuk odrzek chopiec gono. Staruszek skoczy jak oparzony. Przeczytaj kartk pana profesora doda Cisowski. Kolega dziercy dokument profesorski odczyta wrd straszliwej ciszy: Kaczanowski Ostrowicki Wnuk. Ogromny kamie stoczy si z hukiem z trzydziestokrotnego serca ajdackiej klasy sidmej. Staruszek by tak zdumiony, jak gdyby by wiadkiem czarnoksistwa. Patrzy na Cisowskiego z wyranym strachem. Powolnym ruchem wzi z katedry kartk Cisowskiego i stwierdzi, e jak trzy byki, stercz na niej owe trzy nazwiska. Spojrza na klas: klasa miaa na gbach umiech od ucha do ucha. Jedni od lewego ku prawemu, inni od prawego ku lewemu. Spojrza na Cisowskiego: ten si umiecha, ale nieznacznie, jak gdyby wcale nie chepi si zdumiewajcym zwycistwem. Zna byo jednak, e jest szczliwy. Pan profesor si nie gniewa? zapyta bardzo ciepym gosem. Czowieku! wybuchn staruszek. To jest zdumiewajce! Bynajmniej, panie profesorze. Trzeba byo tylko pomyle Ale przecie i ja mylaem! Caa sztuka w tym, e i pan profesor, i ja wymylilimy to samo. Jestem z tego dumny. Ale ja nie jestem dumny, piekielny chopcze. Ja mylaem przez dwa dni. Niech mi pan profesor przebaczy, ale ja tylko przez jeden dzie, i to tylko po poudniu, bo rano byem w szkole. Powiedz mi natychmiast, jak to wymylie? Odkryj swoje czartowskie sposoby! Bardzo chtnie, panie profesorze. Przede wszystkim staraem si wle w skr pana profesora Nie zazdroszcz Ale co to znaczy? To znaczy, zaczem myle tak, jak by wedle wszelkiego prawdopodobiestwa powinien myle pan profesor. Pan profesor myla tak: Ten chystek, ten smarkacz albo ten kretyn Cisowski Chystek, chystek! Pomylaem: chystek jkn staruszek. Bardzo susznie, panie profesorze Ot ten chystek Cisowski bdzie robi sto tysicy kombinacji na sto tysicy sposobw. A ja go urzdz. Postpi jak najprociej, a to bdzie najmniej spodziewane. Poniewa w sobot mieli by egzaminowani: Kaczanowski, Ostrowicki i Wnuk, czyli sidmy, siedemnasty i dwudziesty sidmy, na myl nie przyjdzie temu idiocie Czy pan profesor pomyla o idiocie? Zapomniaem. Dzikuj serdecznie. Ot: na myl nie przyjdzie temu chystkowi, e mona zostawi sytuacj tak, jak miaa by. On bdzie szuka daleko, a ja go dopadn z bliska. Na to nie wpadnie nigdy! Na kad inn kombinacj mgby wpa przez otrowski przypadek, ale najprostszej nie odgadnie. Czy pan profesor tak myla? doda z niewinn min. Sowo w sowo. To jest zdumiewajce!

10

Troch te mwi skromnie zuchwalec liczyem na to, e jeli pan profesor ukada swoj list niezmiennie od wielu lat, to te tak atwo jej nie zmieni. Zreszt musz przyzna, e pomys pana profesora by nieskoczenie chytry. Naprawd? Czy mwisz uczciwie? ucieszy si staruszek. Najuczciwiej mwi! Najprostsze zagadnienia s najtrudniejsze do rozwikania. Przywyklimy szuka daleko na widnokrgu tego, co ley u naszych stp. Wic jednak nie tak atwo ze mn? Co? Wcale nieatwo, panie profesorze. Przyznam si, e mnie strach oblecia, gdy pan profesor zacz szybko przeglda nazwiska w notesie. Pomylaem sobie: A nu staruszek O, bardzo przepraszam pana profesora Wal dalej! Mody nie jestem, a staruszek to pieszczotliwe sowo Wic czemu ci strach oblecia? A nu pan profesor mylaem wyrwie z notesu trzy nazwiska byle jakie, na chybitrafi. Choby pierwsze, drugie, trzecie z kolei. Byoby po mnie Ale si prdko uspokoiem. Poznaem od razu, e pan profesor ma list gotow. Skd wiedziae? Bo pan profesor wprawdzie przewraca szybko kartki, ale adnego nazwiska nie czyta. Wu! zawoa staruszek niemal ze zgroz. Czytae we mnie jak w ksice? Potem patrzyem pilnie, gdy pan profesor pisa, i odetchnem. Jeszcze mogem si myli, ale ju miaem poow pewnoci. I c z tego, e patrzye na piro? To, e pierwsze dwa nazwiska pisa pan profesor dugo, stawiajc wiele liter, a trzecie napisa jednym niemal pocigniciem. Trzecie nazwisko musiao by Wnuk. Macte! zawoa pan profesor Gsowski. Wygrae, szatanie! Jeli ci nie powiesz za zbytek sprytu, moesz okaza si poytecznym czowiekiem. Czy uprzedzie tych trzech urwipociw? Nie, panie profesorze. To przecie honorowa walka. Ju odtd, jak powiedziaem, wszyscy bd zawsze przygotowani. miem jednak poradzi panu profesorowi, aby mimo wszystko zmieni metod, bo natura ludzka jest saba i grzeszna. A ty t metod znowu odkryjesz? Nie opaci si, panie profesorze, bo rok si ju koczy zamia si wesoo piekielnik. Pan profesor chodzi po klasie i nad czym duma. Wida, e walczy ze sob, lecz nie zdziery. Z niepewnym umiechem zbliy si do Cisowskiego i rzek: Skoro jeste taki ananas, rozwikaj mi jedno zagadnienie Z najwiksz przyjemnoci, jeli tylko potrafi Sprawa jest taka: ubiegej soboty napisaem trzy listy do trzech moich przyjaci, z prob, aby przyszli do mnie w niedziel zagra w preferansa. To taka niewinna gra No i aden nie przyszed. Nie tylko nie przyszed, ale nawet nie odpisa. Czy jest jakakolwiek moliwo wytumaczenia tego postpku? Rozumiabym, gdyby nie odpisa jeden, ale dlaczego a trzech? Jak to wyjani? Cisowski rozmyla przez dug chwil, potem rzek: aden z tych panw nie mg przyj ani odpisa. Na Boga, dlaczego?! Gdy, wedle mego mniemania, aden z nich nie otrzyma listu. Poczta zbankrutowaa? Bredzisz, modziecze! Dlaczego aden z nich nie otrzyma listu? Bo pan profesor ma te listy przy sobie W ktrej kieszeni Staruszek ypn oczami i zacz niespokojnie i szybko przetrzsa kieszenie. Wydoby z nich papiery, wycinki ze starych gazet, trzy chustki do nosa i trzy listy. Sidma klasa buchna niepowstrzymanym miechem, a zacny pan profesor trzyma listy w rce i przyglda si im zdumionym wzrokiem.

11

II. Dwie awantury, a jedna gorsza od drugiejAda Cisowski, brat diaba i bliski kuzyn czarownicy wedle podejrze profesora Gsowskiego, by jednake najcilej spokrewniony z uczciwym rodzajem ludzkim. Ojcem jego by szanowany lekarz, dzielny wrg mierci i tysica jej dziatek: chorb wewntrznych i zewntrznych, lekkich i cikich; matk przedobra kobieta, ktra tak jak inni kapelusz miaa na gowie cay dom. Srogi i kopotliwy by to ciar, w domu tym bowiem chowao si, oprcz dorastajcego Adasia, jeszcze czworo pdrakw rnego wieku i pci. Banda ta odznaczaa si przedziwn waciwoci wywracania do gry nogami tego domu, co spoczywa na nieszczsnej gowie matki, i trzeba byo nie lada zrcznej cierpliwoci, aby nie spad. Czworo straszliwych istot obawiajc si zapewne, e nie zostan przez ludzko zauwaone, dawao zna o sobie wiatu dononym krzykiem o kadej porze dnia, co powoduje u starszych takie mieszne i dziwaczne ruchy, jak podnoszenie oczw ku niebu, zaamywanie rk lub chwytanie si nimi za gow. Gdyby przypadkiem zgoa niepojtym lub przez zrzdzenie boe w optanym domu, w ktrym czasem tynk opada ze cian, zapadaa cisza, udrczona pani Cisowska biega czym prdzej, przeraona, czy si czasem nie stao jakie nieszczcie? Tak mynarz budzi si niespokojny, skoro myn przestanie dygota i wydawa gosy. Czworo wy j w nie krzyczao nigdy rwnoczenie, zabawa bowiem szybko by si skoczya, gdyby caa orkiestra ochrypa. Zwykle dar si jeden na byle jaki temat, a inni suchali, po czym zaczyna drugi. W ten sposb przyjemno trwaa duej i mona j byo uprawia bez koca, a do wieczora. Adam, uczcy si w ssiednim pokoju, zatyka uszy rk lub wsadza w nie wat. Mia uczucie, e si uczy z akompaniamentem janczarskiej orkiestry. Czasem wpada na dzikie pola, do pokoju brzdcw i gromi je potnie, co byo sposobem zawodowym, pohabione bowiem, a czasem pobite wyjce rozpoczynay now oper. Taatajstwo bao si brata w pojedynk, w gromadzie jednak byo zdolne do zuchwalstwa. Adam lubi spokj i cisz, artykuy te jednak nie byy znane w ojcowskim domu. Poza tym trzeba byo chowa wszystko i zamyka, gdy szaracza z ssiedniego pokoju niszczya wszystko, co napotykaa po drodze: do osobliwych zabiegw uywaa atramentu, pir i owkw, a jedn chytrze zdobyt ksik ze zbioru starszego brata dzielia zwykle sprawiedliwie na cztery czci, pomidzy dwie dziewczynki i dwch chopcw. Jeden z nich, Janek, zdradza niezwyke zdolnoci, gdy szo o zbrodni. Umia wydosta czerwony atrament, ukryty nawet w piecu, i uy go w przedziwnym celu: do pomazania biaych drzwi w wesoe wzory. Zaprzg czterech tych straszliwych osobistoci czyni zazwyczaj wszystko solidarnie, wedle zawoania: Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Zdarzyo si jednak pewnego razu, e jeden z czonkw zbjeckiej bandy dziaa na wasn korzy. Pani Cisowska obdzielia lodami ca szajk, cz za, wielce obfit, postawia na stole Adasia. Byo to o zmroku, a w pokoju Adasia byo najciemniej. W tej chwili zawoano go do telefonu, przy ktrym z drugiej strony wisia gadatliwy kolega. Gdzie moje lody?! wrzasn Ada powrciwszy. Nec locus ubi lody. Nie ma lodw. Nie ma wspomnienia o lodach. W takich tajemniczych wypadkach skada si zwykle win na psa, lecz w tym domu nie byo psa. Oszczerstwo nie zdaoby si na nic. Gdzie moje lody? pyta Ada gosem z brzucha, gbokim i gronym. Cztery gby przybray wyraz obraonej i ciko dotknitej niewinnoci. Niech si natychmiast przyzna ten, co zjad moje lody, bo inaczej spior wszystkich! Wrzask, jakiego dawno nie syszano nawet w tym domu, obwieci wiatu i ssiednim ulicom, e Ada obraa czworo uczciwych, sprawiedliwych i gardzcych cudzymi lodami. Uczyni si zgiek, wrzawa, rejwach, harmider i biadanie. Pan doktor wybieg przeraony z gabinetu, pacjenci za, ktrzy przyszli do lekarza chorb sercowych,, przekonani byli, e przez pomyk trafili do dentysty. Pani Cisowska opada na krzeso i siedziaa w tragicznym bezruchu. Nie chcecie gada? woa Ada . Dobrze! Ja sam znajd zoczyc! Spojrza pilnie w cztery pary oczw, ale nic z nich nie wyczyta: wszystkie patrzyy w niego z zuchwa pewnoci ludzi potwornie a niesusznie oczernionych. Moesz sobie szuka do jutra pisna jedna z sistr. Sam zjade, zapomniae, a teraz skadasz na nas. Ty tak zawsze! Cicho, sroko! Zaraz zrobimy dowiadczenie. Wyjce ucichy jak na komend, zapowiadaa si bowiem zabawa pierwszej klasy. Ada nala wody do miednicy i postawi j w ciemnym pokoju. Macie wej wszyscy razem i zanurzy w wodzie obie rce! rozkaza gronie jak czarownik. I co z tego bdzie? zapyta bystry Ja. Co bdzie, dowiesz si o tym pniej. Jest to sposb, ktry niezawodnie odkryje t map, co zjada lody. Jazda, wchodzi! Straszliwy zastp wsikn w mrok, a po chwili sycha byo plusk wody. Ju! Wyazi! Podnie rce do wiata! Osiem rk podnioso si posusznie, Ada za pilnie si im przyglda. Mokre rce mrucza mijajc siostr. Mokre rzek mijajc drug. I twoje mokre Ha! Jasiu! Ty masz rce suche Ty zjade lody, opryszku!

12

Jan Nepomucen Cisowski zala si rumiecem od wschodu do zachodu pyzatej gby. Tak, ja rzek gucho, ale z wikszym zdumieniem ni ze skruch. Jak moge?! krzykna pani Cisowska. Sposobu jedzenia nie potrzeba go uczy, to jest turku podjadek. Teraz sprawi mu lanie! Jan Nepomucen podnis jednak wrzask tak piekielny, e zwisajca z puapu lampa zacza dre, wic Ada machn rk i rzuci mu na rozmierzwiony eb ogromn gr pogardy. Dlaczego on mia suche rce? zapyta wieczorem ojciec. W jaki sposb wpade na ten sposb z wod? To nie mj sposb, lecz arabski odrzek miejc si Ada . Jaki mdry sdzia w Bagdadzie wykry zodzieja w ten sposb, e dziesiciu podejrzanym kaza dotkn zaboconego brzucha osa. Kady niewinny czyni to miao i bez zastanowienia si, opryszek jednak pomyla: To jaka puapka i uda tylko, e dotyka olego brzucha. W ten sposb ten, co mia nieczyste rce mia czyste rce. Zdradzia go zbytnia chytro. Poniewa nie miaem osa na zawoanie, uyem wody. Janek te usiowa by sprytny, wic si zdradzi. Zapowiadam mamusi, e dzisiaj daem mu spokj, lecz go spior przy najbliszej sposobnoci. Najlepiej wtedy, kiedy w domu bdzie pranie, aby nie zwraca uwagi. Historia ta zdarzya si przed trzema laty. Od tego czasu nikt ze zbjeckiej czeredy nie way si na pozbawienie nazbyt przenikliwego brata jadalnych dbr doczesnych. Przed nim nic si ukry nie mogo. Zdawao si, e ma jak mucha niepoliczon ilo oczw: e syszy, jak ronie trawa i jak akomy Jan Nepomucen skrada si ku spiarni, konfiturami pachncej. Tego samego mniemania bya klasa sidma, po synnej za awanturze z profesorem Gsowskim sawa Adama niepomiernie wzrosa. Adam bawi si t atwoci w rozwizywaniu zagadek, raz jeden tylko uywszy swoich szataskich zdolnoci do okpienia pani Clio, statecznej muzy historii. Nie przypuszcza nawet, e ju w najbliszej przyszoci, jeszcze przed kocem roku, co omdlewajcym i grzzncym w upale krokiem brn ku pocztkowi wakacji, bdzie musia uy ich dwa razy. Zdarzyy si dwie awantury, awantury niemie jedna gorsza od drugiej. Pierwsza z nich bya nieznonie przykra i na krtko zatrua mu serce, niezmiernie jednak uradowaa go druga, udao mu si bowiem wydoby z nieszczcia uczciwego koleg. Zaledwie w kilka dni po synnej rozprawie z profesorem Gsowskim, ktry wci patrzy na niego z podejrzliwym podziwem, Adam zjawi si w szkole wesoy jak szczygie. Na familijnej naradzie ubiegego wieczora zapado w domu postanowienie wyjazdu nad morze, co si ju od dawna naleao znuonej i wrzaskiem pobitej pani Cisowskiej. Mona byo ywi bog nadziej, e straszliwa czwrka nie zdoa przekrzycze burzliwego morza i moe wreszcie na jaki czas ucichnie; Ada obiecywa sobie przy tym, e pragn zdoby dla matki odrobin spokoju, kadego wyjca rozpoczynajcego koncert zanurzy eb we wodzie i bdzie go pawi tak dugo, a tamten ucichnie albo go ryby nadgryz. Pani Cisowska wyraaa wprawdzie pgosem obawy, e awanturnicze pokolenie modych Cisowskich, puszczone samopas na morski brzeg i nie upilnowane, moe w znacznym procencie z miejsca si utopi. Ada jednak uspokoi j szybko wiadomoci, e brzeg jest pilnowany i dzielni rybacy czasem zgoa niepotrzebnie wycigaj z wody takie rozkoszne indywidua jak jego rodzestwo; w razie niebezpieczestwa zreszt donony krzyk modych Cisowskich bdzie prawdopodobnie syszany nawet w Szwecji. Bdzie na polskim morzu o cztery bawany wicej rzek z gbokim przekonaniem. Sam cieszy si niezmiernie nadziej spdzenia wakacji nad morzem. Mia wanie podzieli si swoj sono morsk radoci z koleg siedzcym obok niego w pierwszej awce, gdy przypadkiem rzuci okiem na rozoony przed koleg kajet. Wsplokator szkolnej awy nazywa si Burski. By to chopiec zdolny i pracowity, wysoki i szczupy; popdliwy cokolwiek i lekkomylny, czyni wszystko w nerwowym popiechu. Objawiao si to nawet i w charakterze jego pisma, nieporzdnym i rozrzuconym; przypominao ono ywopot, wprawdzie wycignity w szpaler, lecz wypuszczajcy niesforne i nie przycite odrole na wszystkie strony. Adam patrzy ciekawie i z umiechem na jego zapisany kajet i chcia wanie zagada, lecz w tej chwili wszed profesor literatury przyjanie witajc zgromadzenie. Poniewa przez godzin gadali wzniosym jzykiem poeci i pikne sowa sypay si jak kwiaty opadajce w winiowym sadzie, przyziemne istoty ludzkie przestay mle otrby. Skoro tylko zamilka poezja, zagotowaa si ukropem zwyczajna wrzawa pauzy. Z gwaru trzydziestu spltanych gosw wytryska czasem huczny miech jak jaskrawy kwiat spord zielska. Dzisiaj jednak dziao si co niezwykego, gdy w ostatnich awkach ucich z naga gwar jakby zalky, a tylko dwa podniesione gosy skakay sobie do oczw. Adam obejrza si, zaciekawiony, bo chocia gwatowne rozprawy odbyway si czsto i temperamenty gray przy lada sposobnoci, jednake ktliwe gosy nie szczkay o siebie jako krwi spragnione miecze. Awantura w okolicy ostatnich awek musiaa by wcale grona, gdy paday sowa szybkie, czerwone od gniewu, nastroszone i gotowe do bitwy. Dobry rycerz Jasiski, zwykle cichy i agodny, sta naprzeciwko rwnie dobrego rycerza elskiego i bi w niego sowem, rozpalonym do biaoci: Nikt inny, tylko ty! Kamiesz! Na oczy nie widziaem! Wczoraj jeszcze byo! Mwi ci: oddaj, bo ci eb rozwal! Gupi jeste! wrzasn dobry rycerz elski. A jeli powiesz jeszcze jedno sowo, poleci kilka zbw! Poniewa rozwalenie ba i wyrywanie kilku zbw byoby widowiskiem gorszcym, nie mwic ju o tym, e oboplna operacja mogaby bezpowrotnie zniszczy wybitn urod dwch miych modziankw, klasa usiowaa la

13

oliw na wzburzone morze rozgorzaych namitnoci. Zaczto ich uspokaja i przemawia agodnie do gotujcych si jak lawa rozumw. Na wspaniale rozumy pad jednake czerwony tuman. Gdyby w pobliu znajdowa si dynamit, szkoa byaby niechybnie wyleciaa w powietrze, tyle iskier padao z oczw dwch rozsroonych mw. Nie zwaajc na proby i zaklcia poczli ciska w siebie wyrazy cikie jak kamienie. Jeszcze chwila, a zwada przypomni grube ktnie krlw greckich u Homera, co si moe skoczy homeryck bijatyk. Nigdy za nie mona przewidzie, co si z tego wyoni na terenie klasy. May poar moe wywoa wojn europejsk, kady bowiem z powanionych ma przecie swoich przyjaci i przyjaciele moich przyjaci mog zacz pra przyjaci tamtego przyjaciela. Ilo zagroonych zbw moga si zwielokrotni. Adam widzc, e to nie przelewki, a pauza niebawem si skoczy, skoczy na bojowisko. Silnym ramieniem oddzieli od siebie awanturnikw i zakrzykn: Gadajcie, do stu piorunw, o co idzie?! Zbyszek, czego chcesz od niego? Chc go zabi! wrzasn Zbyszek krtko. Osobliwe to pragnienie wydao si wszystkim zbyt prostym i poczonym z odrobin przesady. Za co? woa Adam. Bo jest winia! Tamten, tak szpetnie mianowany, zawy i chcc okaza, e jest lwem, rzuci si z piciami na przeciwnika. Adam odtrci go jednake i rzek zdawionym gosem: Zastanw si nad tym, co mwisz. Moesz go zabi, ale bd grubianinem. Gadaj prdko, o co idzie? Prdzej, bo nie ma czasu! Ukrad mi piro, moje wieczne piro bulgota Zbyszek. Niemoliwe! esz! krzykn kto z przyjacielskiego koa. Cicho bdcie! woa Adam. Skd wiesz, e to on? Nikt inny zabra nie mg. Wczoraj na ostatniej lekcji piro leao midzy nami I zniko jak kamfora On je zabra! Adam zwrci si do elskiego: Jzek, zabrae mu piro? Nie zabraem adnego pira Jasiski wciek si chyba! Dajesz sowo, e nie wzie pira? Daj sowo! odrzek tamten z powag. Zbyszek, syszysz? Jzek da sowo. Czy ci to wystarczy? Zbyszek mocowa si z wasn dusz. Uczciwe sowo wielka rzecz. Nie mg nie wierzy. Spojrza dokoa siebie jak gdyby szukajc poparcia, lecz spotka oczy grone i niezwykle powane. Niebezpiecznie byo poda w wtpliwo sowo dobrego kolegi gniew w nim jednak wrza i bulgota i nie mg si ukoi. Czy ci to wystarczy? zapyta Adam po raz drugi. Jeszcze tamten nie zdy odpowiedzie, gdy wtem Adam, jakby niespodzianie ujrza co dziwnego przed sob, podnis rk jak kto, co nakazuje milczenie. Patrzono na niego ze zdumieniem. A on rozmyla przez chwil w zatroskanym milczeniu, co piknego czoo poorao zmarszczkami; co w sobie rozwaa, co sobie przypomina. Po chwili, jak gdyby obudzony z przykrego snu, zacz mwi powoli i ciszonym gosem: Suchaj, Zbyszek I ja ci mog da sowo, e to nie Jzek zabra ci piro Skd wiesz? zapyta hardo Zbyszek. Skd wiem, to wiem. Moja rzecz Moe jeszcze dzisiaj, a moe dopiero jutro znajdzie si twoje piro. Zapewniam ci, e je wydostan spod ziemi Ty jednak musisz od razu, w tej chwili przeprosi Jzka i za niemdre posdzenie, i za obelg. Ja ci zarczam, e Jzek jest niewinny. Czy mi wierzysz? Tobie wierz bkn Zbyszek. Podajcie sobie rce. Jzek, przebacz Zbyszkowi Zbyszek by rozdraniony. Prdko, bo zaraz zadzwoni! Jasiski, dobry chopak uwielbiajcy przy tym Adama, wycign rk ku chmurnemu elskiemu i rzek cicho: Pal diabli piro! Przepraszam ci, Jzek Uniosem si elski, bardzo jeszcze czerwony i dyszcy ostatnim podmuchem gniewu, usiowa przypomnie sobie, jak wyglda umiech, co mu si wreszcie udao po kilku paralitycznych skrzywieniach poczciwej gby. Jutro bdziesz mia piro! doda Adam patrzc przenikliwie na Zbyszka. Do jutra o tym ani sowa. Klasa patrzya na Adama podejrzliwie. On ju wie, kto cign to nieszczsne piro! szepn przyjaciel do przyjaciela. Wic czemu nie powie od razu? Musi mie jakie powody Ale dobrze, e ci si nie pobili. Przykra ta sprawa zostaa zawieszona w powietrzu; udawano, e zostaa zapomniana; do koca lekcji nikt o niej nie mwi. Po co? Adam zaj si ni, wic zostanie wyjaniona. Cisowski, potny jasnowidz umiecha si niefrasobliwie, jak gdyby nic si nie stao. Rozmawia uprzejmie z siedzcym obok niego Burskim, dziwnie dzisiaj milczcym. Po ostatniej godzinie Adam rzek do niego wesoo: Burski! Czy wracasz prosto do domu?

14

Albo co? zapyta tamten cicho. Nic. Odprowadz ci. Jak chcesz! rzek Burski niechtnie. Wyszli ze szkoy razem, nic do siebie nie mwic. Adam mieszka w przeciwnej stronie miasta, uparcie jednak towarzyszy mrukliwemu koledze, ktry zacz okazywa zniecierpliwienie. Dokd ty waciwie idziesz? zapyta szorstko, przystanwszy. Do ciebie. Och! Po co? Mam ci co do powiedzenia. A teraz teraz nie moesz mi tego powiedzie? Nie, bo to zawia sprawa. Jak ci si podoba Burski przypieszy kroku, jak gdyby go gna niezrozumiay niepokj. Na bladej jego twarzy ukazay si rumiece. Wbieg szybko na schody obejrzawszy si, czy Adam poda za nim. Adam szed jak milczcy cie. No i co? Czego chcesz? zapyta Burski z udan hardoci, gdy znaleli si w pokoju. Pira Tego pira, ktre zabrae Jasiskiemu Nie gadajmy dugo! Wzie, oddaj i tumacz si sam przed sob. Jak miesz! krzykn kolega zdawionym gosem. Nie krzycz mwi Adam. Po co maj sysze wszyscy w domu? Porozmawiajmy spokojnie Dlaczego to zrobie, nie wiem. By moe dlatego, e najpierw robisz, potem dopiero mylisz. Jest mi to obojtne. Piro Zbyszka masz ty, a Zbyszek pohabi niesusznie elskiego. Historia jest paskudna. Burski oddycha szybko i unikajc wzroku straszliwego inkwizytora mwi zrozpaczonym gosem: Na jakiej podstawie miesz mnie oskara? To niesychane! Widziaem dzisiaj rano twj kajet. Pisae dotd jak tpym pazurem, a ja znam twoje pismo od czterech lat. Takim pismem jak twoje powinno si pisa wyroki mierci, aby ich nikt nie mg odczyta. Musiae uywa do takiego pisania zadzierystych gwodzi, od wczoraj jednak twoje pismo dziwnie si zmienio: wypikniao, stao si niemal ozdobne. Musiae te zmieni i atrament, bo czarna ma o, ta, co tutaj na twoim stole czerni si w plugawym kaamarzu! przybraa przyjemn zielonkaw barw takiego atramentu, ktrym si napenia amerykaskie wieczne pira. Zauwayem poza tym, e zawsze w pisaniu nieporzdny, wczoraj oddae si zajmujcej tej pracy z zastanawiajc bogoci. Musiao ci niezwyk rado sprawi uywanie misternego narzdzia. Czy mam mwi jeszcze? Nieszczsny chopak jkn i gwatownie usiad na krzele. Pooy na stole rce, a na nich opar gow. Ciao jego drgno lekko, jak gdyby cicho paka. Adam zbliy si szybko i pooy mu rk na ramieniu. Uspokj si mwi szybkim szeptem. Stao si nieszczcie Ani ci nie chc dokuczy, ani adnej nie chc wyrzdza ci przykroci Ach, przestae u Boga Ojca! Co ty robisz? Burski przytuli gow do jego piersi i mwi rwc wyrazy na strzpy: Adasiu Ja nie ukradem Przysigam, e nie Znalazem Ukryem nie zdajc sobie sprawy, co robi Skusio mnie Byem gupi Piro jest liczne, a ja zawsze Ja zawsze marzyem O, mody kretynie! rzek Adam udajc pogod. Rozumiem, rozumiem Kto tak pisze jak ty, dlatego nawet zaostrzony patyk byby pokus Dobrze, jak dobrze Tylko nie pacz, bo nie warto. Co za wstyd, co za wstyd! Nikt o tym wiedzie nie bdzie. ajdactwa bym ci nie przebaczy, gupot mog, bo sam nie jestem wiele mdrzejszy. Naprawd nie powiesz nikomu? Nie jestem trb jerychosk. Dawaj to nieszczsne narzdzie i bd zdrw. Pira nie masz oczywicie przy sobie, lecz ukrye je gboko, aby taki zbytkowny przedmiot nie zwrci uwagi w domu. Jest ono albo gdzie za obrazem, albo na piecu. W samym piecu szepn Burski. Adam zamia si gono. Widzisz, ole berberyjski, jakim kiepskim jeste zoczyc Nie bdziesz ju nigdy urzdza takich kawaw? Moesz mi nie odpowiada, bo ja za ciebie przysign i gow dam, e na widok wiecznego pira bdziesz ucieka. Pozwalam ci natomiast spoglda podliwie na gsie ogony. Gadajc z przesadn, faszywie pokrzykujc radoci, nieznacznie zbliy si do pieca i signwszy rk w jego paszcz, bezzbn na letni sezon, sprawnym ruchem wydoby pirokatastrof i ukry je w kieszeni. Poklepa po ramieniu zrozpaczonego koleg, odwracajcego twarz, i rzek cicho: Bd zdrw! I zapomnij o tym. Adasiu! szepn Burski. Uratowae mnie Jeste najlepszym koleg. I najlepszy kolega ma czasem koleg idiot! zamia si Adam. No, do widzenia Trzymaj si ciepo, bo to pomaga na gow.

15

Nazajutrz dziay si dziwaczne historie. Pierwszy wykada matematyk, wspaniaa profesorska gowa, duch mocny, tylko ciao niecierpliwe, czemu si dziwi nie naley, albowiem adnych wiadomoci nie wbija si w zakute by z wiksz trudnoci ni wzniose wiadomoci matematyczne. W klasie jest zawsze wicej kandydatw na kiepskich poetw ni na wybitnych matematykw, co wzmaga niecierpliwo u mistrzw tej nauki. Znakomity matematyk nie moe tego poj, e inni nie mog poj wspaniaych zawioci, dlatego patrzy na ludzi jak na nieznone bdy w mdrym rachunku. Moe dlatego znakomity pewien m powiedzia: Najlepsze pojcie nieskoczonoci daje ludzka gupota. Klasa sidma, mocna w historii, nie mogaby gorzkiego tego powiedzenia obali mizernym zasobem matematycznej wiedzy. Pan profesor matematyki susznie przeto spoziera chmurnie na klas sidm. Wykadajc mia zwyczaj chwyta rk wszystko, co leao przed nim, potrzsa tym gronie, wznosi w gr, stuka w katedr, aby wreszcie odrzuci owek, bo kolej przysza na ksik lub na klucz. Nigdy nie wykada z pustymi rkami. Tak do tego przywyk, e gdyby przed nim pooono bomb, chwyciby j nerwowo, potrzsn, a potem uderzy z moc o katedr i w ten sposb zmieniby klas sidm w jedn niewiadom, co zaoszczdzioby wiatu wielu utrapie. Poniewa niestety, niestety! nie byo pod rk bomby, zacz codzienne swoje operacje z kawakiem kredy, kiedy za kreda nie mogc znie tortur rozsypaa si w proch, chwyci naturalnego wroga kredy gbk, istot cich, wyschnit i podziurawion. Gbka, marna kreatura, nie wydawaa adnego odgosu, gdy ni usiowa stukn w katedr, wic j odrzuci ruchem pogardy i porwa inny lecy przed nim przedmiot. Unis go w gr jak magik lask i potrzsa nim zapalczywie. Moje piro! szepn Jasiski. Zdyszany szept pobieg po caej klasie. Zdumiona ponad wszelkie pojcie spoeczno wygldaa jakby zahipnotyzowana i nie moga oderwa spojrzenia od tajemniczego pira. Zwrcio to wreszcie uwag matematyka, wic zakrzykn: Czemu patrzycie na mnie jak na malowane wrota? Wiadomo, e na wieo malowane wrota nie patrz filozofowie, przeto jasnym byo, e w sowach pana profesora tkwio ziarno goryczy. Poniewa pytanie byo retoryczne, bo ani pan profesor nie oczekiwa na nie odpowiedzi, ani te nikt z zapytanych z odpowiedzi si nie kwapi, wic matematyk, uwaajc spraw za wyczerpan, chwyci w rk lini, a piro schowa do kieszeni. O, rany! krzykn pgosem, ale dotkliwym pgosem waciciel pira. Adam, opryszek siedmiokrotny, ktry tego dnia zjawi si w szkole przed wszystkimi, opar swj diabelski eb na rkach i trzs si ze miechu. miali si wszyscy prcz Burskiego, ktry patrzy na to wszystko jak gdyby z trosk, i Jasiskiego, ktrego oblicze przybrao wyraz niebotycznego zdumienia. Adasiu! krzykn, zaledwie drzwi zamkny si za matematykiem. To byo moje piro. Istotnie. Obiecaem, e je dzisiaj zobaczysz, a reszta mnie nie obchodzi mwi Ada wesoo. Biegnije za nim. Jasiski wypad z klasy, a po chwili powrci, zwycisko dzierc w rce zdobycz. Ale ty jeste magik, niech ci wszyscy diabli! rzek z uznaniem. Nie pytam, jak i co, bo i tak nie powiesz, ale ciebie powinni spali na stosie. Klasa sidma byaby przenigdy nie dopucia do takiej zbrodni. Uwielbiaa swojego czorta, ktry chodzi w czarnej sawie umiechajc si przyjanie do caego, penego zagadek wiata do szumicej nadziei, e maluczko, a ujrzy morze bursztyn rodzce. Czort jednak, cho czort, nie umia przewidzie najbliszej przyszoci, wlokcej si ku niemu wim krokiem umczonych w upale dni. Nie wiedzia te i o tym, e sawa jego rozbrzmiewaa po caym gimnazjum jak dugie, szerokie, wysokie i krzykliwe. W szkole wiedz, skd przyleciaa ta mucha, co wanie azi po szybie, w jakim jest wieku i jakie s jej rodzinne stosunki. W szkole wszystko gada i plotkuje: awka, tablica, wieszado i bawan piec. W szkole dziaa nieustannie telegraf bez drutu, telewizja, telepatia i licho wie, co jeszcze. Anioowie nie zdyli zapisa w ksidze niebieskiej, co si stao w klasie szstej w Jednym zaktku gmachu, a ju wie o tym klasa pita, najbardziej od niej oddalona. Najsynniejszych podrnikw zdumiewa nieodgadniony sposb, ktrym na olbrzymie odlegoci porozumiewaj si Murzyni; godne zastanowienia s sposoby mapoludw w szkole. Nic w tym przeto nie byo dziwnego, e najpierw gona historia z profesorem Gsowskim, nastpnie facecja z wiecznym pirem, porwanym przez matematyka, znane byy i pdrakom, i dryblasom z klas wyszych. Panowie profesorowie te wiedzieli o tym, e sidmoklasista Adam Cisowski jest wyjtkowym ananasem w szkolnym ogrodzie. Cisowskiego mao to wszystko obchodzio, gdy wybiera si nad morze, wic czasem pomrukiwa z radoci. Wybiera wanie ksiki, ktre naleao przeczyta lec na piasku jak foka, gdy wesza do jego pokoju siostra z oznajmieniem, e przyszo do niego dwch bardzo przystojnych modziecw. Dobrze! rzek Adam. Zachowujcie si cicho, wyjce afrykaskie. A podsuchiwa mona? zapytao przymilnie dziewcztko. Za podsuchiwanie bdzie ksim! ostrzeg Adam. Dwaj modziecy byli istotnie przystojni, lecz tak uroczyci jak dwaj pielgrzymi, co przybyli do Piasta Koszyczka, ma Rzepichy i ojca nie chrzczonego Ziemowita. Adam zna ich dobrze z widzenia, byli to bowiem szstkoklasici tego samego gimnazjum. Prezentacja odbya si wedle wszelkich nakazanych przez wytworno przepisw, za czym modziecy usiedli i obaj zmarszczyli czoa. Za pomoc bardzo okrnego wnioskowania Adam pozna atwo, e sympatyczni koledzy maj cikie myli i kamie na sercu, wobec czego zagadn ich z miejsca

16

owiadczywszy z wdzikiem jak Rejent w Zemcie, e nie znana mu przyczyna, co w nikczemne jego progi marsowego wiedzie syna. Cytata ta, poza iloci marsowych synw, bya bliska prawdy, bo mars na ich czoach wieci Marsa boga wojny. Adasiowi przyszo na myl, e te dwie uroczyste postacie poprzedzaj mier, co nie moga zdy rwnoczenie z nimi, oni bowiem przybyli tramwajem, a mier czapie piechot. Moe to sekundanci, co przyszli, aby go wyzwa na udeptan ziemi? Nie mg sobie wprawdzie przypomnie, czy kogo obrazi, lecz szkoa ma honor tak czuy, e jaki rycerz mg si poczu dotknity z lada jakiego powodu. Czeka przeto niecierpliwie, aby pucili z siebie gos. Wida byo, e im jako nieswojo; jeden spoziera na drugiego zachcajc si w ten sposb do mwienia, tymczasem jednak obaj chrzkali, jak gdyby to by egzamin; a nie wytworna wizyta. Wszystko jednak ma swj koniec, a kij, w, cygaro i kiebasa maj wedle gbokich spostrzee nawet dwa koce, wic wreszcie jeden z nich yknwszy powietrza rzek uroczycie: My, prosz kolegi, jestemy delegacj O! zdumia si Adam krtko i okrgo. W smutnej sprawie doda szybko drugi. Teraz ju rusz z kopyta pomyla Adam, a gono doda: Kto kolegw przysa? Klasa! odrzekli obaj. Adam skoni z szacunkiem gow przed tym sowem dostojnym i zapyta rozciekawionym spojrzeniem, czego da od niego ssiednie mocarstwo? Wiemy o tym mwi jeden z posw e kolega posiada niepospolity umys Adam podnis rk na znak, e musi przerwa oracj, albowiem wrodzona skromno nie pozwala mu sucha podobnych hymnw, mwca jednak powtrzy uparcie, e niepospolity umys janieje przed nim w caej okazaoci i nic ich nie przekona, e jest lub moe by inaczej. Zwracaj si do tego umysu po pomoc i rad. Sprawa jest piekielnie przykra, zawia, niejasna, niewytumaczona i przypomina takie oszalae kaprysy przyrody jak piorun z jasnego nieba. Na Boga, co si stao? Nieszczcie! odrzek pose. Opowiemy to koledze w najwikszym zaufaniu i prosimy o gbok tajemnic. Ot Za pozwoleniem! szepn Ada . Posowie patrzyli ze zdziwieniem, jak czowiek wzniosego umysu wykonuje ruchy dziwaczne; wzi w rk przedmiot niepospolicie ciki, potem stpajc na palcach, zblia si podstpnie do drzwi, za czym skoczy jak pantera i rozwar je szeroko. Umiechn si zadowolony i rzek: Ju mona mwi. Koledzy rozumiej: rodzestwo! Oni skinli powanie gowami na znak, e ta niewymownie przykra strona ycia nie jest im obca. Po czym przemawiajc na przemiany, uzupeniajc relacj koniecznymi objanieniami, wyjawili pilnie suchajcemu Adamowi cikie strapienie caej klasy. Byo to zmartwienie niepospolite i drczce. Gospodarna klasa szsta posiadaa znakomicie urzdzon spdzielni. Zaoy j jaki handlowy geniusz, majcy doskona gow do interesw, zapewne przyszy dyrektor banku, i zmusi klas do wsplnego wysiku. Wszystko, co byo potrzebne w szkole i w domowym ywocie, musiao by nabyte we wasnej spdzielni. Nie starczyoby, oczywicie, grubego tomu encyklopedii do wyliczenia przedmiotw nieodzownych w uczniowskim yciu, spdzielnia miaa przeto wcale pokane obroty, a tuste i nadte liczby napaway wszystkich jej czonkw suszn dum i radoci. Adam pochyli gow, by odda cze rozsdnym poczynaniom zaprzyjanionego mocarstwa, dotd jednak nie mg zwietrzy nieszczcia. Sdzc jednak z rumiecw, co wanie rozkwity na poselskich obliczach, wie o nim zaraz odezwie si stumionym krzykiem. Prowadzenie spdzielni rzecz cik i wymagajc nieustannej, czujnej pracy powierzono bardzo biednemu chopcu i zacnemu koledze. Biedaczyna, z upartym, czsto zrozpaczonym trudem przepychajc si przez szko, podj si niewdzicznej roboty i spenia j bez zarzutu. Wdziczna spoeczno szkolna znajc jego godne ycie, zgodzia si na to z gorc skwapliwoci, aby spdzielnia zaopatrywaa go we wszystko potrzebne, w cakowity sprzt szkolny. By to dar klasy dla ciko pracujcego kolegi, ktry nie mg si nigdy zdoby na cae buty. Chopiec by szczliwy i pracowa z zapaem. Przed kilku dniami skada rachunki. Wtedy stao si nieszczcie. Koledzy majcy sprawdzi obroty spdzielni nie wiedzieli, co pocz? Chopiec wyzna z rozpacz, e brak mu przy zamkniciu rachunkw ogromnej sumy: stu zotych. W jaki sposb tego doj nie moe. Caymi nocami sprawdza cyfr przy cyfrze, z gry na d i z dou do gry rachunki si nie zgadzaj. Sto zotych zgino bez ladu. A wycie sprawdzali? spyta zaniepokojony Adam. Kilkakrotnie i z najwiksz pilnoci. Obroty byy wielkie, idce w tysice, bo kupuje u nas niemal caa szkoa. O sto zotych wpacono wicej, ni wydano, a tych stu zotych nie ma. Co o tym myli klasa? Klasa si podzielia. Jedni wierz mu bez zastrzee, jest to bowiem kolega skrupulatny i krysztaowo uczciwy, znaleli si jednak i tacy, co krc gowami, i tacy, ktrzy gono woaj, e ich to nic nie obchodzi i sto zotych znale si musi. A wy?

17

My mu wierzymy, z caego serca mu wierzymy. To uczciwy, kochany chopak! Damy gow, e zdarzya si nieprawdopodobna, tragiczna pomyka. Przecie mg zapomnie wpisa jaki wikszy wydatek. Istniaby rachunek. Rachunki przejrzane? Wszystkie I wszystkie wpisane Kolego zoty, niech go kolega ratuje! Nie idzie o pienidze, bo ci, ktrzy mu ufaj, zbior je i wydobd choby spod ziemi, ale o jego dobr saw. Biedaczysko kochane! Kolega nie ma pojcia, jak ten chopiec cierpi i co si z nim dzieje! Wyglda jak trup i zalewa si zami. To naprawd wielkie nieszczcie mwi Adam trc czoo. Ale c ja mog poradzi, skoro tylu was sprawdzao? My nie wiemy jak, ale to wiemy, e kolega poradzi. Kolego drogi. Adasiu! Ratuj czowieka! Nas tutaj po ostatni ratunek wysaa wprawdzie klasa, ale bylibymy przyszli sami, bo go kochamy To nasz przyjaciel, dobry, wierny, a taki nieszczliwy przyjaciel. Jeden z posw przemawia arem sw, a drugi mia zy w oczach. Adam sucha wzruszony. Sprawa jest mtna i trudna do rozwikania. I on wierzy temu nieznanemu chopcu, lecz jak go wyratuje? Moe zawodowy ksigowiec wykryby bd bez trudu. To bdzie jedyne wyjcie! Struchla jednak dowiedziawszy si, e ojciec jednego z kolegw, urzdnik bankowy, sprawdza rachunki Wici to zawiodo? Biedny chopiec! Wobec tego i ja nic nie poradz mwi smutno. Bardzo, bardzo mi al. Posowie porwali si z krzese i poczli baga. Zaklinali go na dobro serca i szlachetno duszy, polewajc sowa zami, aby zakwity jak kwiaty. Kto on taki? zapyta Adam. Syn wdowy, biednej krawcowej Bylimy dzisiaj u niego. Matka nie wie, co si z nim dzieje, i widzc jego zgryzot te si gryzie. Serce si kraje. Adam myla przez chwil, niemal e bolenie. Sprbuj! rzek wreszcie. Nie obiecuj oczywicie niczego To wam si jedynie zdaje, e jestem cudotwrc. Jestem bawan, nie cudotwrca. Czasem jednak i na bawana spywa natchnienie. Daj to, Panie Boe, aby mona pomc temu biedaczynie. Gdzie s ksigi? U niego. Nie rozstaje si z nimi i szuka, wci szuka Obdu dostanie od szukania Albo si utopi Jutro jest wito mwi Adam zamylony. Niech on jutro przyjdzie tutaj do mnie, z ksikami O drogi, o kochany! zakrzyknli posowie. Pojutrze dam wam zna, ale uczciwie obawiam si, e nie bd mia dla was wesoych wiadomoci. Poselstwo wybiego z niezwykym popiechem, cho nie przystoi posom gna z wywieszonymi jzykami. Wolno to jednak uczyni z radoci, a ich pdzia rado. Wielki Cisowski raczy si zaj tajemnicz spraw! Soce, zoty ptak, nie przeleciao jeszcze z jednego drzewa na drugie, a ju sprzymierzona klasa szsta wiedziaa o tym, e potne oko Cisowskiego wbije si jak sztylet w mrok i czarno. Adam oczekiwa nowej wizyty ze cinitym sercem. Myli latay po jego roztropnej gowie jak nietoperze. Butem, rzuconym celnie z naleyt wpraw, uspokoi rozwrzeszczane modsze pokolenie Cisowskich, ktre wybierao si na witeczn wycieczk z wikszym haasem ni hordy Attyli wybierajc si na przechadzk po Europie. Wreszcie jednak ucicho w domu, meble odetchny, uspokoi si przeladowane muchy i Adam odetchn. Dzwonek brzkn niemiao i krtko. Po chwili Adam wpatrywa si pilnie w zaczerwienione, znuone oczy i wyblad twarz niepozornego, biednie odzianego chopca. Oczy patrzyy na niego ze wzruszajc ufnoci, tak bagalnie, ta proszco i tak tkliwie, e Adam poczu ucisk w sercu. Bezwiednie obj chopca ramieniem, ucisn go i umiechn si do niego rozrzewniajcym umiechem. Podoba mu si niezmiernie ten mizerny chopczyna, na ktrego zwalio si nieszczcie. Wierzy mu. Sam nie wiedzia dlaczego, lecz wierzy mu od razu. Przemwi do niego gosem mikkim i dobrym: Bdziemy szukali Odwagi, mj drogi! Wszyscy ci wierz, kady wie, e jaka gupia zdarzya si pomyka. To straszne! jkn chopak. Przecie ja Spokojnie, spokojnie! Po co zy? Dawaj ksiki! Ile tego jest? Trzy ale ja szukaem przez tydzie To le szuka! I przez zy kiepsko si widzi. Kiedy ja ju nie mog Jestem strasznie, strasznie nieszczliwy Trzymaj si! Jeszcze raz ci mwi, mapiszonie, otrzyj oczy. Umiechnij si! Nie potrafi Umiechnij si, mwi A widzisz, e potrafisz. Wszystko to jest porzdnie zapisane? Tak, kady grosz Do kwietnia zgadzao si wszystko W maju nie chce si zgodzi. Przyroda szaleje, wic i cyfry oszalay. W maju byo najwicej wpyww i wydatkw sdzc tak na oko Sprawdzaem cay rok, ale w maju O Boe! Zwariowa mona Szkoda by byo takiej tgiej gowy! Zostaw mi te ksiki i id do azienek. A co bdzie jutro?

18

Jutro? Ach, nic wielkiego. Poniewa dzisiaj jest niedziela, wiec prawdopodobnie bdzie poniedziaek, jeli nic si nie zdarzy innego. Bd zdrw, chopie, i pij spokojnie! Po wyjciu udrczonego chopca umiech odlecia z oczw Adasia jak motyl, co przysiad na nich tylko na chwil. Udawa wesoo, aby doda odwagi zatrwoonemu mizeractwu. Podj si niebacznie trudnej sprawy. Ha, trudno! Moe zdoa dojrze co w gszczu cyfr, czego nie zauwayli inni. Wierzy, nieco zuchwale, i w swoje szczcie i w bystro oczw. Pocz liczy. Dodawa dugie kolumny, przyglda si podejrzliwie wojsku cyfr, rozsypanych w tyralierk. Brak byo stu zotych. Wsiky w papier. Na nic, na nic duga, mudna robota. Trzeba rozpocz od nowa. Mnstwo pienidzy przewalio si w maju; jedni pacili dugi, inni zakupywali sprzt wodny na wakacje. W kolumnie gsto ukazyway si liczby trzycyfrowe. Tym liczbom przyglda si Adam najpilniej. Wprawdzie owe zaginione sto zotych mogo powsta z uamkw, wicej jednak byo prawdopodobne, e pyszna setka stana w kolumnie we wasnej osobie. Ktra z tych kilku w grubej ksidze jest t, co znikna jak sen jaki zoty? Adam wzi lup i bada kad skrupulatnie. Mino kilka godzin, a on, jak zegarmistrz badajcy przez szko powikszajce wntrze zegarka, siedzia nieruchomy i zatopiony w badaniu. Wydzwonia pnoc, duchy poczy wasa si po picym wiecie, a on czuwa. Okoo godziny pierwszej zabrzmia wrd nocnej ciszy zdrowy, radosny i odpowiednio przeraliwy miech Adama. Musimy powiedzie z odrobin niesmaku, e miech ten przypomina rozgone koskie renie. W picym gboko domu uczyni si ruch i po chwili stan we drzwiach ojciec Adama w pasiastej pidamie, mocno zatroskany, albowiem by przekonany gboko, e jego pierworodny syn zwariowa. Co ci si stao? zapyta z trwog. Znalazem sto zotych! wrzasn pierworodny. Znalaze sto zotych? W tym domu? U lekarza? O pierwszej po pnocy? Zmocz rcznik w zimnej wodzie, po go sobie na potylicy i id spa, obkany chopcze! Pierworodny i pomylony syn nie mg jednak usn tej nocy. Chcia biec do owego zrozpaczonego biedaka, zapuka w jego okno i bzykn: pij spokojnie! Znalazem! Dlatego tylko tego nie uczyni e i tamten nie byby mg usn z nadmiernej radoci. Nazajutrz jednak, jeszcze przed pierwsz lekcj, szepn Burskiemu: Skocz no, przyjacielu, do szstej, wywoaj byle ktrego pdraka i powiedz, e wszyscy maj czeka na mnie po nauce. Burski, rozmiowany w Adamie, uczyni trzy jelenie susy i powrci zadyszany. Zrobione! szepn. Ten, ktremu to powiedziaem, omal e nie usiad na ziemi. Zdaje si, e mu lewe oko zbielao. Klasa szsta oczekiwaa Adama z biciem wielu serc. Chopaczek, prowadzcy spdzielni, blady by jak ziemia po pierwszym niegu. Wpar wzrok we drzwi i czeka w bolesnej udrce. Milczeli wszyscy milczeniem wielkim. O tym, e ycie niezupenie zamaro, wiadczya jedynie gono brzczca mucha, daleka od zawiych ludzkich spraw. Adam nie wszed uroczycie, lecz wbieg w radosnych podskokach, niosc ksigi. Umiechn si do klasy szstej, klasa szsta umiechna si do niego. Nastpnie znalazszy spojrzeniem bladego chopaka, stan przy nim jak adwokat przy boku oskaronego i wygosi krtkie przemwienie, ktrego suchao akomie kilkanacie szeroko otwartych gb. Otoczono go ciasnym koem, a on prawi: Jestem szczliwy, e zjawiam si tu z weso nowin Wasz najmilszy kolega niepotrzebnie si gryz i smuci Jest to zacny kolega, uczciwy kolega! Niech si wstydzi kady, ktry go mg podejrzewa (Znowu paczesz, szympansie?) Nie, nie, to nie naley do rzeczy (Otrzyj nos, bo ci kopn!) Prosz panw! Z tej caej sprawy bd nici, i to bez adnej przenoni! Prosz patrze! Otworzy ksig handlow i wskazujc palcem na jej stronic mwi podniesionym gosem: Oto tu sterczy cyfra: 126 zotych 30 groszy. Widzicie? Z dnia 24 maja. Do tych 26 zotych i 30 groszy nie mam najmniejszych pretensji. Stoj jak mur! Ta paka jednake udajca setk budzi pewne zastrzeenia. Odkryjemy otrostwo tej pysznej pay, obalimy j i zetrzemy na proch. Ta setka jest oszukacz setk. Czy ma ktry z Was scyzoryk albo sztylet, albo inne ostre narzdzie? Dzikuj, jeden wystarczy Po co mi a dwadziecia? Dziesitki oczw usiowao wypa z naturalnego swego siedliska. Z zapartym oddechem patrzyli wszyscy, jak Adam ostrzem scyzoryka podwaa z niezmiern ostronoci czarn pak. Ale to nie atrament! krzykn kto ze zdumieniem. Oczywicie, e nie atrament zamia si Adam. Zdj czarn paeczk z papieru i posun j na czyst biel papieru. Co to jest? zawoano. Nic nadzwyczajnego: czarna nitka? Uamek czarnej nitki Przez jaki diabelski przypadek przyczepia si wanie przed inn cyfr, przylgna do papieru i udawaa setk. Rzecz martwa umie by tak zoliwa jak mapa. Gdyby bya utkna o dwa milimetry niej lub wyej, atwo by kady odkry to ponure oszustwo. Raz na tysic lat moe si zdarzy taka historia, a zdarzy si musiaa wanie u was i omal nie pogrya uczciwego chopca. winia nie nitka! A moga atwo skorzysta ze sposobnoci, bo matka tego modzieca (przestaniesz becze, czy nie?) zajmuje si szyciem. Syszaem o takim wypadku, e zoliwa mucha

19

pozostawiwszy zamane odne na dokumencie sfaszowaa dat, nigdy jednak nie przypuszczaem, aby czarna, gupia nitka moga sfaszowa uczciwe rachunki. Czy rozumiej teraz wszyscy, skd ta upiorna setka? Straszny wrzask, wyrzucony z potnych gardzieli, przerazi cay wiat. Sycha te byo turkot kamieni, spadajcych z zatroskanych serc. Mocne dryblasy chwyciy Adama Cisowskiego i uniosy go w gr jak rzymscy legionici nowego Cezara. Inni otoczyli ledwie ywego ze szczcia bladego chopaczka i przysigli mu mio i dozgonn przyja. On za nie widzia nic, bo w oczach mia wielkie zy. Strasznie mieszny chopak, ktry paka ze zgryzoty i nie znalazszy innego dowcipniejszego sposobu na przywitanie szczcia, oblewa je tymi samymi zami. Uczeni mwi jednake, e zy zgryzoty s gorzkie, a zy szczliwe s pene sodyczy. Czasem i uczeni s mdrzy.

20

III. Pikne s oczy fiokowe, ale kto ukrad drzwi?Sprawa zbrodniczej nitki, ktr Adasiowi udao si zszy pknite serce dobrego chopczyny, narobia wiele haasu; gdy wiadomo o niej dotara do pana profesora Gsowskiego, zacny ten m zaduma si gboko i znieruchomia w pozie, w jakiej zwykle Mickiewicz kamienieje na posgach: kamienn rk przyciska kamienn ksik do kamiennej piersi, jak gdyby zatrwoony, e mu j chc przemoc odebra. Tym si jednak odrnia od wieszcza, e chocia zakrzepy w kamiennej zadumie, westchn gboko w pewnej chwili, czego jako ywo wieszcz nie moe czyni, a co uczyniby chtnie, gorzkimi tknity mylami i przepeniony rozaleniem nad losem wywieconej z ycia poezji. Pan profesor powrciwszy do ycia wyrzek sam do siebie tajemnicze sowa: Tak tak trzeba by sprbowa Dugo rozwaa jak upart myl, ktra nie dawaa mu spokoju. Czyta wanie ksik, kiedy znowu zacza mu bzyka nad gow jak mucha. Zamkn ksik i pocz szybko chodzi po pokoju. Potem, e tego dnia niebo byo lazurowe, chwyci potny parasol, a e w powietrzu wisia ciki, zawiesisty upa, wdzia kalosze, obszerne jak gumowe odzie; poniewa nikogo nie byo w pobliu, zakrzykn gromko: Niedugo powrc! skin przyjanie rk, jak gdyby chcia wdzicznie poegna szaf, i szybkim krokiem wyszed z domu. Zdumia si Ada , gdy mu oznajmiono szeptem, e profesor Gsowski czeka w ssiednim pokoju. Pomyla w pierwszej chwili, e staruszek zjawi si jako pacjent u jego ojca; ojciec jednake by nieobecny, a pan profesor da natychmiastowej rozmowy ze swym uczniem. Modziecze! mwi staruszek po uroczystym przywitaniu rozumiem twoje zdumienie. Nie obawiaj si Nie masz niczego na sumieniu, zreszt dzisiaj jest pierwszy dzie wakacji i nie posiadam nad tob adnej wadzy. Przede wszystkim zechciej mi przebaczy, e ci publicznie nazwaem szatanem! Ach, panie profesorze umiechn si Ada to tylko zaszczyt dla mnie Skoro tak, nie bd ukrywa, e postpki twoje budz niepokj w ludziach prostego ducha. Zdumiewajca twoja przenikliwo napenia mnie przeraeniem. Okazuje si jednak, e uczyniwszy wiele zego ale nie mwmy o tym! uczynia te i wiele dobrego. piekielne twoje talenty, waciwie uyte, mog si sta poyteczne. Rozmylaem nad tym i przyszedem do ciebie prosi o rad i o pomoc Nie otwieraj oczw tak szeroko, bo mnie oniemielasz Tak jest drogi chopcze! Potrzeba mi gwatownie twojej pomocy Znalazem si w srogich tarapatach Nie tyle ja osobicie, co moja rodzina. Dowiesz si o wszystkim w swoim czasie, przedtem jednak zechciej mi powiedzie, jak i gdzie masz zamiar spdzi wakacje? Nad morzem odpar stropiony Ada . Mamy wyjecha pojutrze. W takim razie wszystko przepado! zawoa staruszek smutno. Dla mnie nie wyrzekniesz si morza. Ada spojrza na niego bystro i widzc wielkie zmartwienie w poczciwych oczach rzek szybko: Gdybym wiedzia, o co idzie, panie profesorze Czy pan profesor naprawd ma jak wielk zgryzot? Bardzo wielk, bardzo wielk! odrzek staruszek trc rk czoo. Gdyby mi jednak chcia pomc, musiaby pojecha na wie Przepraszam, jak ci na imi? Adam. Prawda, ju mi to mwie parokrotnie Ot, kochany Adamie, przyjechaa do mnie onegdaj moja bratanica, koza To znaczy: nie koza we waciwym znaczeniu tego sowa, lecz usposobieniem ywo przypominajca koz. Zawsze po mnie przyjeda, aby mnie zabra na wie, raz mi si bowiem zdarzyo, do dzi nie wiem dlaczego, e zamiast do mojego brata, zajechaem do jakich obcych ludzi o sto kilometrw na wschd od ojczystej siedziby mego rodu. Zwyczajna ludzka pomyka Ot ta moja bratanica przywioza smutne wieci Jakie tajemnicze niebezpieczestwo zawiso nad moim rodem. Pomylaem sobie: pjd do tego piekielnika nie gniewaj si, ale tak mi si jako pomylao! a on jeden mi poradzi. I dlatego tutaj jestem Dziwnego zaufania nabraem do ciebie, kochany Piotrusiu Adamie, panie profesorze Prawda! Adamie Skoro jednak wzywa ci morze, odejd z rozpacz. Ada patrzc na beznadziejnie smutne oblicze najzacniejszego profesora rozmyla gwatownie. Serdecznie byo mu al starowiny. By moe, e bratanicakoza jakie urojenie uwaa za nieszczcie, z wszelk jednake pewnoci zmartwienie profesora nie jest urojeniem. Wprawdzie Adasia wzywa morze, jak szumnie powiada profesor, ale morze nie zajc. Nie ucieknie. Naley si zastanowi. Nad morzem, poza doskona sposobnoci do utonicia, nie zdarzy adna awantura, tymczasem ta nie znana mu jeszcze historia pachnie awantur jak ka sianem. Dzisiaj jest wtorek, a do czwartku ma czas do namysu. Miuje tego uroczego staruszka, nie mwic nawet o tym, e omal wielkiej nie wyrzdzi mu przykroci. Trzeba by si zastanowi, pomwi z ojcem, zapozna si ze szczegami nieszczcia. Panie profesorze! mwi Ada sczc powoli sowa. Bardzo wtpi, czy mgbym si na co przyda, ale strasznie bym nie chcia, aby pan profesor odszed smutny. W tej chwili nie mog niczego obieca, ale kto wie, czy po rozmowie z rodzicami

21

Adamie! zakrzykn pan profesor ujrzawszy skrawek nadziei jak rbek ksiyca na niebie. Czy pan profesor pozwoli mi odwiedzi si dzisiaj po poudniu? We dnie i w nocy, kiedy zechcesz. A koza? ze szczerym zdumieniem zapyta profesor. Bratanica pana profesora Aha! Bdzie, bdzie. W tej chwili lata po miecie jak kot z pcherzem i oglda fataaszki. Nie rozumiem tej namitnoci, kto jednak zdoa kiedykolwiek poj kobiet? Napoleon by geniusz, a z babami nie umia sobie da rady. Wic mog mie nadziej? Wszystko uczyni, panie profesorze, i jeli tylko bdzie moliwe Staruszek, bardzo rozradowany, chcia wej w szaf zamiast drzwi, chwyci lask doktora zamiast swojego parasola i zapomnia kaloszw. Niczego wicej nie doka! w wielkim oszoomieniu. Usiowa wprawdzie wpa na ulicy pod automobil, ale to mu si przypadkiem nie udao. Ada odwiedzi go o czwartej po poudniu. Przyja go panienka wysoka i smuka. Miaa takie fiokowe oczy, e powinny wydawa fiokow wo; z drobnych jej ust nie schodzi umiech. Aha! mwia wesoo. Pan zapewne jest szatan? Stryjek tak pana nazywa Ada chcia rzec, e j stryjaszek nazywa koz, nie wypadao jednak tak kosmatej prawdy wyznawa osobie, co ma fiokowe oczy. Umiechn si przeto nieporadnie i zapyta: Czy pana profesora nie ma? Na wiecie jest, ale nieobecny duchem, bo pi. Ada nastawi uszu, wyranie bowiem usysza gos Gsowskiego w przylegym pokoju. Zdaje mi si, e ju nie pi, bo rozmawia rzek niepewnie. Rozmawia, ale przez sen zamiaa si panienka. Zaraz go obudz, bo bardzo niecierpliwie czeka na pana. Ada patrzy z radosnym zdumieniem na liczn dziewczyn. Jasnym byo, e nie spodziewa si w rodzinie profesora, nie odznaczajcego si wybitn urod, tak rozkosznego zjawiska. A i to byo jeszcze janiejszym, e grom w niego uderzy!. Gromy z jasnego nieba s zjawiskiem do rzadkim, w tej chwili za nie ulegao wtpliwoci, e siarczysty piorun strzeli z fiokowych oczw wprost w serce Adasia i wywoa w nim przedziwne kataklizmy. Z naga oszoomione serce zaczyna plsa w nieszczsnej piersi, podnosi si ku grze, opada w d jak kamie, wreszcie zaczynu taczy zgoa nieprzytomnie. Gowa moojecka odczuwszy trzsienie ziemi w piersiach nie chce by gorsza i od razu traci przyrodzon jej chodn rozwag; siarczysty pomie ogarnia j jak suche badyle, od pomienia zajmuje si rozum i zaczyna dymi. Pomienistym takim wzruszeniom nie ulegaj jedynie gowy stale napenione wod jak beczka deszczwk. Poniewa potny rozum Adasia przypomnia skad dynamitu, spraw przeto byo oczywist, e musia w nim wybuchn poar. Aby niczemu nie dziaa si krzywda, zaczy pod nim dre nogi. Nauka cisa od lat wielu tysicy zgbiajc t mroczn tajemnic nie moe doszuka si zwizku pomidzy organami tak odlegymi jak serce i nogi, a jednak prawd jest niezbit, e poruszone czym serce przyprawia tylne ludzkie odna o niepomiarkowane drgawki. Nie mog te poj najwybitniejsi psychologowie wiata, dlaczego mody czowiek, z naga poraony spojrzeniem bkitnym, lazurowym, piwnym, zielonkawym, fiokowym, orzechowozocistym, szarym lub czarnym jak piekielna smoa, przybiera pozr zatwardziaego idioty? Najciszy wrg (gdyby Ada mia wrogw) nie mg mu odmwi zgoa niepowszedniej inteligencji, tryskajcej jasnym strumieniem z jego oczw, a oto po chwili oszoomionego zdumienia na miej gbie nieszczsnego Adama ukaza si wyraz, jaki zwyk przybiera ciemny kmiotek na widok czego ponad ludzkie pojcie cudownego. Co si na niego zwalio, OQS GO stamsio, jak burza tamsi zboe; tak si czu jak czowiek, ktrego kto tward i skat pici zdzieli przez mdry eb. Zamroczyo go. wiat mu si straci jak mwi jeden gral, ktremu gaz zlecia na ciemi. Z caego wiata pozostao jedynie to, co byo na nim najpikniejsze: dwoje fiokowych oczw. Jaka mizerna reszta wiata nie bya godna najmniejszej uwagi. Zdumiao go przeto, e jeszcze po tym fiokowym wiecie tua si jaki gos, bardzo cichutki i niby bardzo zatroskany: Czy panu sabo? Gos ten, cieniutki jak nitka, musiaa wyda istota przyczepiona do fiokowych oczw, wic Ada pojwszy to znikom resztk ocalonego rozsdku uczyni taki spazmatyczny ruch, jaki czyni topielec usiujcy wychyn na powierzchni wody. Zmruy oczy, aby nie patrze na uwodzce zjawisko, otrzsn si, jak gdyby usiowa wydoby si z zaczarowanego krgu, wreszcie spojrza jako tako przytomnie. Wzio mnie! powiedzia Adam do Adama. Panu naprawd jest sabo! szepna panienka, ktrej cakowita i dorodna posta, waca okoo pidziesiciu kilogramw, wysza z fiokowej mgy. Nie nic mi nie jest, prosz pani garstwo byo oczywiste, a gos Adasia nalea do tak zwanych gosw konajcych, jaki czasem wydaje baran egnajcy si z tym ponury wiatem; ale i serdeczne wspczucie damy byo szachrajstwem. Dama widziaa doskonale, e Ada jest trup na amen i jeeli jeszcze dycha, to tylko z przyzwyczajenia. Zrobia zatroskan min, co miao oznacza, e niewypowiedzianie jest jej przykro, i sieje takie zniszczenie i e ten poczciwina zosta poraony. Mina miaa oznacza: Ach, taki ju mj nieszczsny los! Na kogo spojrz, ten umiera! Ada wprawdzie porusza jeszcze oczami i ustami, nawet z lekka macha rk, lecz nikogo by nie zdziwi