Upload
piotr-zabielski
View
230
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
1/153
FRANKHERBERT
ZIELONYMZG
SCAN-DAL
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
2/153
I
Wyglda niczym bkarci potomek Indianina ze szczepu Guarami i crki farmera zgbi kraju, jak jaki zbieracz kauczuku, starajcy si zapomnie o swym zarzdcy i zjadaniu
elaza, czyli uprawianiu mioci przez krat w bramie hacjendy.
Jego wygld odpowiada temu typowi czowieka bardzo dokadnie z wyjtkiem chwil,
gdy zapamitywa si brnc z uporem przez dungl.
Jego skra stawaa si wtedy zielona, w wyniku czego gin na tle zaroli. To z kolei
upodobniao go do niewidzialnego upiora w szarej jak mu koszuli i zachmaniaych
spodniach, oraz postrzpionym somkowym kapeluszu i sandaach z niewyprawionychrzemieni o podeszwach wycitych z kawakw zuytych opon.
Tego rodzaju wpadki byy coraz rzadsze w miar jak oddala si od rde Parany,
idc w gb interioru. Tu pospolici byli ludzie tacy jak on, o przycitych rwno nad czoem
czarnych wosach i byszczcych ciemnych oczach.
Gdy dotar do terenw bandeirantes, jego kontrola nad odruchowym efektem
kameleona bya ju prawie doskonaa.
Teraz wynurzy si z dzikich ostpw dungli i ruszy ku zaboconym ciekom
oddzielajcym rozparcelowane planowo gospodarstwa. Na swj sposb wyczu, e zblia si
do jednego z posterunkw bandeirantes i prawie ludzkim gestem namaca cedula de gracias al
sacar -wiadectwo biaej krwi, wetknite bezpiecznie pod koszul. Do czsto, gdy w
pobliu nie byo ludzkich istot, na gos wiczy wymawianie imienia, ktre dla wybrano -
Antonio Raposo Tavares.
Dwik dobywa si z niego nieco piskliwy, zwaszcza pod koniec, ale wiedzia, e
ujdzie. Ju wczeniej uchodzi. Indianie Goyaz byli powszechnie znani ze swojej dziwacznej
wymowy. Czowiek z farmy, w ktrej dzie wczeniej nocowa, tak si wanie wyrazi.
Gdy pytania stay si zbyt natarczywe, przykucn na progu i zagra na flecie quena,
ktry nosi w skrzanej torbie przewieszonej przez rami. Gest wycignicia instrumentu by
symbolem w jego regionie. Gdy Guarani przykada flet do ust i zaczyna gra, by to znak, e
skoczy si czas sw.
Gospodarz wzruszy wtedy ramionami i ustpi.
Mczcy marsz i trudne do osignicia, ale starannie opanowane wspdziaanie
staww ng doprowadziy go teraz do terenu gsto zaludnionego. Widzia przed sob
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
3/153
czerwonobrzowe dachy i bia, krystalicznie lnic wie posterunku bandeirantes, nad
ktr unosiy si powietrzne ciarwki. Scena ta dziwnie przypominaa ul...
Na chwil opanoway go instynkty, o ktrych wiedzia, e musi je pokona. Mogy
one spowodowa klsk jego misji . Zszed na bok z botnistej cieki i zniknwszy z oczu
przechodzcym ludziom powtrzy sobie regulamin, ktry jednoczy jego umys. Impuls woli
przenikn do najodleglejszych elementw jego istoty: Jestemy niewolnikami podlegymi
wikszej caoci.
Ponownie podj marsz ku posterunkowi bandeirantes. Jednoczca myl uyczya mu
sualczego wygldu bdcego tarcz wobec spojrze istot ludzkich mijajcych go
nieustannie. Jego rodzaj wiedzia o wielu sposobach ludzkiego zachowania. Nauczyli si, e
serwilizm to forma kamuflau.
Zabocona cieka ustpia miejsca dwupasmowej, brukowanej drodze ze ciekami w
rowach po obu stronach. Ta z kolei doprowadzia go do czteropoziomowej autostrady, gdzie
nawet chodniki byy wyoone pytkami. Samochodw byo tu znacznie wicej.
Jak dotd nie przycigazbytnio niczyjej uwagi. Przypadkowe, szydercze spojrzenia
mieszkacw tego terenu mona byo spokojnie zignorowa. Wypatrywa spojrze
badawczych. To one mogy nie zagroenie, ale nie wykry adnego takiego.
Osaniaa go sualczo.
Soce przesuno si wyej, ku poowie przedpoudnia i ziemi zacz ugniata ar
dnia, unoszc z bota obok chodnika wilgotny, cieplarniany odr, mieszajcy si ze smrodem
ludzkiego potu. W zapachu tym bya cierpko, ktra kad cz jego istoty przyprawiaa o
tsknot za znajomymi, sodkimi woniami gbi kraju. Zapach nizin nis w sobie jeszcze
jedn skadow, ktra napeniaa go niesyszalnym brzczeniem niepokoju. Byo to coraz
wiksze stenie trucizn przeciw owadom.
Ludzkie istoty otaczay go teraz ze wszystkich stron, zbliajc si i naciskajc.
Zwalniali coraz bardziej w miar zbliania si do zwenia przy punkcie kontroli.
Ruch do przodu prawie usta.
Dalsza wdrwka zamienia si w powolne szuranie stopami i przystawanie.
Szurnicie i zatrzymanie.
To bya krytyczna prba, ktrej nie mona byo unikn. Wyczekiwa jej z czym
zblionym do indiaskiej cierpliwoci. Jego oddech pogbi si, by zrwnoway upa.
Przystosowa go tak, by by zgodny z rytmem oddechw ludzi stojcych dookoa. Jak
najstaranniej wtopi si w otoczenie. Indianie andyjscy nie oddychali tak gboko tu, nanizinach.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
4/153
Szurnicie, przystanicie.
Szurnicie, przystanicie.
Teraz mg dojrze posterunek.
Bandeirantes w plastykowych hemach i zapitych na suwaki biaych paszczach, stali
w zacienionym, ceglanym korytarzu prowadzcym do miasta. Widzia ar sonecznego
wiata na ulicy za korytarzem oraz ludzi spiesznie tam znikajcych po przedostaniu si przez
to zwenie.
Widok wolnego terenu za korytarzem wywoa we wszystkich jego czciach nagy
bl tsknoty. W umyle natychmiast bysno ostrzeenie.
Tutaj nie mona byo pozwoli sobie na adne rozproszenie uwagi. Kady element
jego istoty musia pozosta czujny, by znie bl.
Szurnicie i ... by ju przed pierwszym bandeirante, zwalistym blondynem o rowej
skrze i niebieskich oczach.
- Podejd tu! -powiedzia blondyn. -ywiej! Do w rkawicy popchna go ku dwm
innym bandeirantes stojcym nieco dalej po prawej stronie.
- Nazwisko? - rozleg si gos za jego plecami.
- Antonio Raposo Tavares -powiedzia skrzekliwie.
- Stan?
- Goyaz.
- Dajcie mu dodatkowe odkaanie! - zawoa blondyn. -Na pewno jest z gbi stanu.
Dwch bandeirantes schwycio go za ramiona. Jeden wcisn mask przeciwgazow
nad jego twarz, a drugi narzuci mu na gow plastykowy worek, od ktrego odchodzia rura
biegnca ku maszynerii pracujcej haaliwie gdzie na ulicy za korytarzem.
- Podwjn dawk - poleci jeden z bandeirantes. Skbiony bkitny gaz wyd wr
wok niego. Wcign przez mask gboki, spazmatyczny oddech obezwadniony
jednomylnym pragnieniem wolnego od trucizny powietrza.
Konanie!
Gaz przenikn igami blu kade z tysicy pocze jego istoty.
Nie wolno nam osabn -pomyla - Wytrzyma!
Ale bl by zabjczy, miertelny. Poczenia zaczynay sabn.
- Z tym w porzdku - oznajmi bandeirante. Worek zelizgn si, maska uwolnia
usta. Rce popchny go korytarzem ku wiatu soca.
- Rusz si! Nie zatrzymuj kolejki!
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
5/153
Dookoa unosi si smrd trujcego gazu. To by nowy rodek. Nie przygotowano go
na t trucizn. By gotw na promieniowanie i ultradwiki, na stare chemikalia, ale nie na
to...
wiato soca zalao go, gdy wynurzy si z korytarza na ulic. Spojrza w lewo na
pasa zastawiony stoiskami z owocami, peny handlarzy artujcych z klientami, lub
strzegcych czujnie swych towarw.
Owoce wabiy obietnic azylu dla kilku z jego czci, ale wiadomo integrujca
jego istot wiedziaa, jak niebezpieczna jest ta myl. Zwalczy pokus i ruszy szurajc
stopami tak szybko jak mg, omijajc klientw oraz grupy obibokw.
- Chcesz kupi wieych pomaraczy?
Oliwkowo ciemna do machna mu przed nosem dwoma owocami.
- wiee pomaracze z zielonej strefy. Nigdy nie byo koo nich ani jednego robala.
Unikn doni, lecz zapach pomaraczy przyprawi go o zawrt gowy.
W kocu min stoiska i skrci w boczn uliczk. Jeszcze jeden zakrt i daleko po
lewej stronie ujrza wabic ziele otwartego terenu, wolnej strefy poza miastem.
Skierowa si w tamt stron i przyspieszy kroku, mierzc czas, ktry mu jeszcze
pozosta. Wiedzia, e zdy. Trucizna przywara do jego ubrania, lecz przez tkanin
filtrowao si czyste powietrze, a myl o moliwym zwycistwie dziaaa jak antidotum.
Moemy to zrobi!
Drzewa i paprocie nad brzegiem rzeki zbliay si coraz bardziej. Sysza pync
wod, wchem czu wilgotn gleb. Przed nim by most, rojcy si od ludzi wychodzcych ze
zbiegajcych si ulic.
Nie byo rady, wczy si w tum, w miar moliwoci unikajc fizycznego kontaktu.
Poczenia w jego nogach i plecach zaczy puszcza i wiedzia, e nieszczliwe otarcie si,
albo przypadkowe zderzenie doprowadzioby do rozpadu caych segmentw.
Most skoczy si wreszcie i ujrza ilast ciek odchodzc od drogi w d ku rzece.Ruszy tdy, potkn si i wpad na jednego z dwch mczyzn nioscych przywizan do
drga wini. Cz imitacji skry na prawym udzie nie wytrzymaa. Poczu, e wewntrz
nogawki zacz si ruch. Potrcony mczyzna cofn si dwa kroki i prawie upuci wini.
- Ostronie! - wykrzykn.
- Cholerni pijacy - warkn jego towarzysz. winia wydaa z siebie przecigy kwik i
zacza si miota.
W tej samej chwili on przelizgn si obok mczyzn, wszed z powrotem na cieki powczc nogami ruszy ku rzece. Widzia ju wod w dole wrzc w wyniku
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
6/153
napowietrzania przez filtry w zaporze oraz pian na powierzchni wywoan przez
ultradwiki.
Za jego plecami jeden z mczyzn nioscych wini powiedzia:
-Nie sdz, eby on by pijany, Carlos. Mia gorc i such skr.Moe by chory?
Usysza to i sprbowa zwikszy szybko. Rozerwany fragment imitacji skry
obsun si poniej kolana. Dezintegrujce rozlunienie mini barku i grzbietu zagraao
jego rwnowadze.
cieka zakrcia przy brzegu ciemnobrzowym od wilgotnego bota i zanurzya si w
tunel utworzony przez paprocie i krzewy. Mczyni ze wini nie mogli go ju widzie,
wiedzia o tym. Uchwyci mocno spodnie w miejscu, w ktrym zelizgna si powierzchnia
nogi i popdzi przez zielony tunel.
Gdy znalaz sina jego kocu, zauway pierwsz zmutowan pszczo. Bya martwa.
Widocznie natkna si na barier wibracyjn nie majc adnej ochrony. Pszczoa naleaa do
typu motylopodobnych. Miaa opalizujce topomaraczowe skrzydeka. Leaa na kupce
zielonych lici owietlona smug sonecznego blasku.
Z tyu dobiegy go odgosy kogo spieszcego w d cieki. Cikie kroki zadudniy
o ziemi.
,,Pocig?
Dlaczego mieliby mnie ciga? Wykryli mnie?
Zatrzepotao w nim wraenie zblione do paniki, dostarczajc jego czciom nowej
energii. Jednak musia ograniczy si do powolnego stpania, a wkrtce mg ju tylko si
czoga. Kade oko, ktrego mg uy, przeszukiwao ziele w poszukiwaniu kryjwki.
Wrd paproci ciemniaa wska przerwa. Prowadziy ku niej drobne ludzkie lady
stp dzieci. Z mozoem przedar si w t stron przez paprocie i stwierdzi, e znalaz si na
wskiej ciece biegncej z powrotem w kierunku brzegu. Dwa helikoptery - zabawki,
czerwony i niebieski, leay porzucone nieco dalej. Jego okcie i stopy zagbiy si w boto.
Ta droga doprowadzia go do ciany czarnego iu, ozdobionej festonami pnczy.
Nieco dalej zobaczy wylot pytkiej jaskini. U jej wejcia, w zielonym mroku, leao wicej
zabawek.
Przepez nad nimi ku bogosawionej ciemnoci, gdzie pooy si by zebra siy.
Po chwili spieszne kroki zabrzmiay kilka metrw poniej niego i ucichy. Dotary do
gosy.
- Szed ku rzece. Mylisz, e chcia skoczy?- Kto wie? Ale co mi si widzi, e on na pewno by chory.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
7/153
- Tutaj! Doem, tdy kto szed!
Gosy stay si niewyrane i zlay si z bulgoczcym dwikiem rzeki.
Mczyni schodzili ciek w d. Ominli jego kryjwk. Ale dlaczego go tropili?
Przecie nie uderzy mocno tego czowieka. Na pewno go nie podejrzewali.
Ale spekulacje musiay zaczeka.
Powoli zaczai robi to, co musiao zosta zrobione. Uruchomi swoje
wyspecjalizowane czci i pocz wkopywa si w ziemi pieczary. Zakopywa si coraz
gbiej, wyrzucajc nadmiar iu na zewntrz, by sprawi wraenie, e jaskinia si zawalia.
Posun si o dziesi metrw i znieruchomia. Jego zapas energii by zaledwie
wystarczajcy na nastpny krok. Odwrci si na plecy, rozrzucajc wok siebie martwe
elementy ng i grzbietu, oraz uwalniajc spod chitynowego krgosupa krlow i strzegcy j
rj. Na jego udach utworzyy si otwory wydzielajce pian kokonu - kojc, zielon
pokryw, ktra niebawem stwardniaa w ochronn upin.
To byo zwycistwo. Najwaniejsze czci przeyy.
Teraz istotny by czas; jakie dwadziecia dni, by zgromadzi nowy zapas energii,
przej przez metamorfoz i rozproszy si. Wkrtce bdzie go kilkanacie, kady ze
starannie skopiowan odzie, dokumentami i wygldem ludzkiej istoty. Kady z nich
identyczny.
Bd i inne punkty kontrolne, ale ju nie tak ostrej. Bd i inne bariery, lecz sabsze.
Ta ludzka kopia okazaa si dobra. Najwysze zintegrowanie jego rodzaju dokonao
susznego wyboru. Wiele si nauczyli badajc jecw schwytanych w sertao. Ale tak trudno
jest zrozumie czowieka. Nawet gdy pozwalano im na ograniczon swobod, porozumienie
si z nimi na gruncie rozsdku byo prawie niemoliwe. Ich najwysze zintegrowanie
wymykao si wszelkim prbom kontaktu.
I cigle najwaniejsze pytanie pozostawao bez odpowiedzi: Jak takie najwysze
zintegrowanie mogo dopuci do katastrofy ogarniajcej ca planet?
Kopotliwe ludzkie istoty. Ich niewolnictwo wobec natury zostanie im wkrtce
udowodnione. By moe w dramatyczny sposb...
Krlowa zacza si wierci w zimnym ile, pobudzona do dziaania przez swoje
straniczki. Jednoczca komunikacja ogarna i przenikna wszystkie czci ciaa, szukajc
tych co przeyli i szacujc siy. Tym razem nauczyli si nowych rzeczy o unikaniu zwracania
na siebie uwagi istot ludzkich. Wszystkie nastpne roje podziel t wiedz. Przynajmniej
jeden z nich przedostanie si przez Amazonk Rzek Morze, do miasta, z ktregowydawaa si bra pocztek mier-Dla-Wszystkich.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
8/153
Jeden z nich musi si przedosta.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
9/153
II
W sali kabaretu unosiy si pastelowe dymy. Kady obok oznaczajcy stolik,wydobywa si z otworu na rodku blatu. Tu dym barwy bladych fiokw, naprzeciw r tak
delikatny jak dziecica skra, gdzie indziej ziele, przywodzca na myl indiask gaz tkan
z trawy pampasw. Wanie mina dziewita wieczr i Cabaret AChigua, najdroszy w
Bahii, rozpocz nocn dziaalno rozrywkow. Dwiczna muzyka cymbaw narzucaa
ruchom tancerek ustrojonych w stylizowane kostiumy mrwek zmysow rytmiczno. Ich
faszywe czuki i uwaczki koysay si w kbach dymu.
Klienci AChiguy siedzieli na niskich otomanach. Kobiety w papuziokolorowych
sukniach miay za to mczyzn ubranych w biay len przetykany tu i wdzie, niczym
znakami przestankowymi, lnicobiaymi uniformami bandeirantes. Tu bya Zielona Strefa, tu
bandeirantes mogli si odpry i zabawi po pracy w dungli w Czerwonej Strefie bd przy
barierach. Sal wypeniaa gadanina o interesach i towarzyskie pogawdki w tuzinie jzykw.
- Dzi wieczr wybraem rowy stolik. To kolor kobiecej piersi. Dobry znak, no nie?
- ... wic zalaem wszystko foamalem. Potem poszlimy tam i wyczycilimy cae
gniazdo. To byy zmutowane mrwki, takie jakie maj w Piratinindze. Musiao ich tam by
dziesi, albo i dwadziecia milionw.
Doktor Rhin Kelly przysuchiwaa sikonwersacjom na sali ju od dwudziestu minut.
Jej uwag przykuway pene napicia podteksty rozmw.
- Te nowe trucizny dziaaj, owszem - cign bandeirante przy stoliku za ni - ale
przeywaj odporne szczepy, wic czyszczenie do koca bdzie najpewniejbrudn, rczn,
robot, dokadnie tak jak w Chinach. Musieli si tam wzi do kupy i rcznie wytuc ostatnie
robaki.
Rhin wyczua, e poruszy si jej towarzysz i pomylaa Usysza. Przebia
wzrokiem bursztynowy dym nad ich stolikiem i natkna si naspojrzenie migdaowych oczu.
Umiechna si i pomylaa jak dystyngowan osobistoci jest w doktor Travis Huntington
Chen-Lhu. By wysoki i mia gbokie, kwadratowe oblicze Chiczyka z pnocy swego
kraju, zwieczone krtko przycitymi wosami, wci smolistymi, mimo i mia ju
szedziesitk. Nachyli si ku niej i szepn:
- Nigdzie nie umkniemy przed plotkami, prawda? Potrzsna gow, zastanawiajc
si po raz moe
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
10/153
dziesity, dlaczego dystyngowany doktor Chen-Lhu, dyrektor Midzynarodowej
Organizacji Ekologicznej nalega, by zjawia si tu dzi wieczr, od razu pierwszego dnia jej
pobytu w Bahii. Nie miaa adnych zudze, dlaczego wezwa j tu z Dublina. Z pewnoci
mia kopot, ktry wymaga uruchomienia wywiadowczego pionu MOE. Jak zwykle
zapewne, okae si, e problem wymaga wcignicia w gr tego, ktrym miano
manipulowa. Chen-Lhu napomkn o tym dzisiaj podczas oglnego wprowadzenia. Ale
musia jeszcze poda nazwisko czowieka, wobec ktrego miaa uy swych sztuczek.
- Mwi, e pewne roliny gin, bo nie ma ich kto zapyla - powiedziaa to kobieta
przy stoliku obok i Rhin zesztywniaa. Niebezpieczna rozmowa.
- Zejd z tego tematu, laleczko. - odrzek bandeirante siedzcy z tyu - Gadasz jak ta
dama, co j zwinli w Itabuna.
- Co za jedna?
- Rozprowadzaa carsonick literatur w wioskach za barier. Policja zgarna j gdy
sprzedaa ju dwadziecia sztuk. Odzyskali wikszo, ale wiesz, jak jest z tym towarem,
zwaszcza tam pod Czerwon.
Przy wejciu do AChiguy zaczo si jakie zamieszanie. Rozlegy si woania:
- Johny! To ty Johny? Ty farbowany draniu, Joao! Rhin, cznie z reszt klientw
AChigui. zwrcia wzrok w tamta stron, spostrzegajc zarazem, e Chen -Lhu udaje
obojtno. Zobaczya siedmiu bandeirantes. ktrzy zatrzymali si na rodku sali jak by
zostali zablokowani zaporowym ogniem sw.
Na czele sta bandeirante z odznak przywdcy grupy - przebitym motylem w klapie.
Rhin ogarno nage przeczucie. By to mczyzna redniego wzrostu, o niadej skrze,
falistych wosach, krpy, ale gdy si porusza, robi to z gracj. Jego ciao promieniowao si.
Twarz dla kontrastu bya wska i patrycjuszowska, zdominowana przez smuky nos z
wyranym garbkiem. Pord jego przodkw na pewno byli plantatorzy trzciny cukrowej.
Rhin okrelia go na swj uytek jako brutalnie przystojnego. Znowu zauwaya uChen-Lhu wymuszony brak zainteresowania i pomylaa: Wic to dlatego tu jestemy.
Ta myl nieoczekiwanie zmusia j by pomylaa o wasnym ciele. Ulega chwilowej
odrazie do swej roli. Zrobiam wiele rzeczy i wiele z siebie wyprzedaam, by by tu w tej
chwili. I co zostao dla mnie samej? - przemkno jej. Nikt nie pragn usug doktor Rhin
Kelly, entomologa. Ale Rhin Kelly, irlandzka pikno, kobieta, ktra odnajdywaa
przyjemno w swych innych obowizkach, ta Rhin Kelly cieszya si duym wziciem.
Gdyby nie zachwycaa mnie ta praca, to zapewne nie nienawidziabym jej jak nikt -pomylaa.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
11/153
Wiedziaa, jak musi wyglda tu, na tej sali penej bujnych, ciemnoskrych kobiet.
Miaa czerwone wosy, zielone oczy, delikatn budow i piegi na ramionach, czole i grzbiecie
nosa. W tym lokalu, ubrana w wycit gboko sukni o kolorze odpowiadajcym jej oczom,
z maym zotym godem MOE zawieszonym na szyi -bya egzotycznym okazem.
- Kim jest, ten mczyzna w drzwiach? - zapytaa.
Umiech jak pojedyncza zmarszczka na wodzie przenikn po rzebionych rysach
Chen-Lhu. Zwrci wzrok ku wejciu.
- Ktry, moja droga? Jest ich tam siedmiu... jak sdz. - Daruj sobie t poz, Travis.
Migdaowe oczy spojrzay na ni badawczo i znw zawrciy ku grupie przy
drzwiach.
- Joao Martinho, szef bandeirantes z Bractwa i syn Gabriela Martinho.
- Joao Martinho -powiedziaa. - To ten, o ktrym mwie, e powinna mu przypa
caa zasuga za oczyszczenie Piratiningi?
- Dosta za to pienidze, moja droga. Dla Johnyego Martinho to zupenie
wystarczajce.
- Ile?
- Ach, ty praktyczna kobieto - rozemia si. - Podzielili si piciuset tysicami
cruzados - Chen-Lhu opar si plecami o otoman i zacign si woni ostrego kadzida
unoszc si wraz z dymem nad stoem.
- Piset tysicy! -pomyla - To wystarczyoby, eby zniszczy Johnyego Martinho
- - gdybym mg wytoczy przeciw niemu spraw. Ale z Rhin jak moe mi si nie uda? Ten
przeklty mulat bdzie szczliwy jak diabli mogc dosta kobiet tak bia jak ona. Tak.
Wkrtce bdziemy mieli naszego koza ofiarnego: Johny Martinho, przemysowiec i wielki
pan wyszkolony przez Jankesw.
- Ci, ktrzy handluj plotkami w Dublinie, wspominali o Joao Martinho - powiedziaa
Rhin.
- Ach, kaczki dziennikarskie - odpar - Co o nim mwiono?
- Wspominano nazwiska jego i jego ojca w zwizku z kopotami w Piratinindze.
- Ach tak, rozumiem.
- To dziwne pogoski - rzeka.
- I uwaasz, e s wypaczone.
- Nie, po prostu dziwne.
Dziwne pomyla. To sowo zrobio na nim wraenie. Byo jakby echem kurierskiejwiadomoci z jego ojczyzny, ktra skonia go do wezwania Rhin. Wasza dziwna
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
12/153
opieszao w rozwizywaniu naszego problemu jest przyczyn wielu niepokojcych pyta.
To zdanie i to sowo utkwio mu w wiadomoci. Chen-Lhu rozumia niecierpliwo kryjc
si pod nim. Katastrofa, ktra zawisa nad Chinami moga zosta odkryta w kadej chwili.
Wiedzia, e s tacy, ktrzy nie ufaj mu ze wzgldu na przekltych biaych ludzi wrd jego
przodkw. Zniy gos i powiedzia:
- Dziwne nie jest odpowiednim sowem dla opisania dziaa bandeirantes powtrnie
zakaajcych owadami Stref Zielon.
- Syszaam kilka niepowanych historii na ten temat - mrukna Rhin - O tajnych
laboratoriach bandeirantes i nielegalnych eksperymentach z mutacjami.
- Zauwa moja droga, e wikszo doniesie o niezwykych, gigantycznych owadach
jest skadana przez bandeirantes.
- To logiczne - odpara -bandeirantes s tam, na linii frontu gdzie takie rzeczy mog
si zdarzy.
-Na pewno ty, entomolog, nie wierzysz w takie niedorzeczne opowieci -powiedzia.
Wzruszya ramionami, czujc dziwn przekor. Mia racj, oczywicie, e nie
wierzya.
- Logika... - westchn Chen-Lhu. - Wykorzystuj najdziksze plotki do rozniecania
przesdw i strachu wrd kmiotkw. Dyletanctwo to jedyna logika, jak w tym dostrzegam.
- Zatem yczysz sobie, bym popracowaa nad tym szefem bandeirantes? - odrzeka. -
Czego mam si dowiedzie?
Masz si dowiedzie tego, co ja ci powiem pomyla Chen-Lhu i powiedzia:
- Dlaczego jeste taka pewna, e to Martinho ma by twoim celem? Czy wanie to
podpowiedziao ci twoje rdo cynkw?
Przez moment zastanowia si nad czajcym si w jej wntrzu gniewem
-Nie miae innych powodw posyajc po mnie. Mj czar by jedyn przyczyn.
- Nie potrafibym uj tego lepiej - odpar z umiechem. Odwrci si, skin nakelnera, ktry zbliy si i nachyli pilnie nasuchujc. Po chwili wyprostowa si, utorowa
sobie drog do grupy przy wejciu i powiedzia co Joao Martinhof
Bandeirante krtkim przelotnym spojrzeniem zbada Rhin, po czym przenis wzrok,
by spojrze w oczy Chen-Lhu. Chiczyk skin gow.
Kilka kobiet kryo wok grupy Martinho. Makija wok ich oczu sprawia, e
zdaway si spoglda z wielociennych jamek. Martinho odczy od reszty i skierowa ku
stoowi Chen-Lhu.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
13/153
- Doktor Chen-Lhu, jak mniemam - powiedzia. - C za przyjemno pozna pana.
Jak MOE moe pozwoli swojemu dyrektorowi na tak rozpust? - machniciem rki ogarn
klientel AChigui, i pomyla: Tak, wypowiedziaem swoj myl w sposb zrozumiay
dla tego krtacza.
- Folguj tu sobie - odpar niedbale Chen-Lhu. - Taka odrobina relaksu z okazji
powitania nowej twarzy w naszym personelu - wsta z otomany i spojrza z gry na Rhin.
- Rhin, pozwl, e przedstawi ci Joao Martinho. Johny, to doktor Rhin Kelly z
Dublina, nowy entomolog w naszym urzdzie. To wrg. - doda w mylach - Nie popenij
omyki. To wrg. Wrg.
Martinho ukoni si caym tuowiem.
- Jestem oczarowany.
- To zaszczyt pozna pana, Senhor Martinho - odpara. - Syszaam o paskich
wyczynach nawet w Dublinie.
- Nawet w Dublinie - zamrucza - Czasem czuem si dumny, ale nigdy tak, jak w tej
chwili - wpatrzy si w ni ze zbijajc z tropu intensywnoci, zastanawiajc si, przy tym
jakiego rodzaju specjalne obowizki moga mie ta kobieta. Czy bya kochank Chen-Lhu?
W zapadej nagle ciszy rozleg si gos kobiety ze stolika za plecami Rhin:
- We i gryzonie wanie teraz wzmagaj swj napr na nasz cywilizacj. Mwi si,
e w...
Kto j uciszy.
- Panie Travis, nie rozumiem tego - odezwa si Martinho. - Jak ktokolwiek moe
mwi do tak piknej kobiety: doktorze?
Chen-Lhu zdoby si na umiech:
- Ostronie, Johny. Doktor Kelly jest moim nowym dyrektorem w terenie.
- Podrujcym dyrektorem, mam nadziej -powiedzia Martinho.
Rhin popatrzya na niego chodno, ale by to chd udawany. Stwierdzia, e jegobezporednio jest podniecajca i napawajca lkiem
- Ostrzeono mnie przed latynoskimi zalotami - odpara. - Powiedziano mi, e
wszyscy macie w swoich drzewach rodowych ukryty korze pochlebstwa.
Jej gos nabra gbszego odcienia, ktry sprawi, e Chen-Lhu umiechn si do
siebie. Pamitaj, to wrg pomyla.
- Przyczysz si donas, Johny? - zapyta.
- Oszczdzi mi pan wymuszenia tego na was - odrzek Martinho. - Ale wie pan, eprzyszedem tu z paroma chopakami z Bractwa?
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
14/153
- Wydaje mi si, e s zajci - odpar Chen-Lhu. Skin gow ku wejciu, gdzie
wianek odzianych w przejrzyste suknie kobiet otoczy wszystkich, oprcz jednego towarzysza
Martinho. Kobiety i bandeirantes sadowili si dookoa wielkiego stou w rogu, nad ktrym
unosi si niebieski dym.
Jedyny, ktry pozosta, przenis spojrzenie z Martinho na jego wsptowarzyszy przy
stole i z powrotem na Martinho.
Rhin badawczo przyjrzaa si temu mczynie: popielatosiwe wosy, duga modo -
stara twarz, oszpecona blizn od kwasu na lewym policzku. Przypomina jej zakrystianina w
kociele w Wexford.
- Ach, to Yierho - stwierdzi Martinho. - Nazywamy go Padre. W tej chwili nie
zdecydowa si jeszcze, kogo strzec; chopakw z Bractwa, czy mnie samego. Co do mnie,
sdz, e potrzebuj go bardziej ni oni -- skin Vierhowi, po czym odwrci si i usiad
obok Rhin.
Zjawi si kelner. Posuwistym ruchem postawi na stole przejrzyst kul zawierajc
zoty koktajl. Z kuli wystawaa szklana rurka. Martinho zignorowa j wpatrujc si w Rhin.
- Czy Irlandia gotowa jest przyczy si do nas? - zapyta.
- Przyczy si do was?
- W rozprawieniu si z owadami na wiecie? Zerkna na Chen-Lhu, ktrego twarz
pozostaa nieruchoma, a nastpnie skierowaa wzrok na Martinho
- Irlandczycy podzielaj niechtne nastawienie Kanadyjczykw i Pnocnych
Amerykanw -powiedziaa. - Irlandia jeszcze troch zaczeka.
Ta odpowied zbia go z tropu
- Ale... - zajkn si - sdz, e Irlandia z pewnoci docenia korzyci... Tutaj nie ma
wy. To musi...
- To co, czego Bg dokona u nas rk witego Patryka - odpara. -Nie sdz, eby
bandeirantes byli odlani z tej samej formy - powiedziaa to z gniewem i natychmiast tegopoaowaa.
- Powinienem by ci ostrzec, Johny - odezwa si Chen-Lhu. Ona ma irlandzki
temperament. I pomyla: Odgrywa komedi na mj benefis, may kanciarz.
- Rozumiem - odpar Martinho. - Jeeli Bg nie uwaa za stosowne uwolni nas od
insektw, to my nie mamy racji starajc si zrobi to sami.
Rhin spojrzaa na niego z niesmakiem.
Chen-Lhu stumi przypyw wciekoci. Ten faszywy Latynos chce wmanewrowaRhin w puapk! wiadomie!
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
15/153
- Mj rzd nie uznaje istnienia Boga - rzek gono - By moe gdyby Bg zainicjowa
wymian ambasadorw... -poklepa Rhin po ramieniu, stwierdzajc, e dry. Jednake MOE
wierzy, e w cigu dziesiciu lat rozcigniemy teren dziaania na pnoc od linii Rio Grand.
- MOE w to wierzy? A moe to wiara Chin?
- Obojga - rzek Chen-Lhu.
- A jeeli Amerykanie si sprzeciwi?
- Oczekujemy, e ich rozsdek zwyciy.
- A Irlandczycy?
Rhin zdobya si na umiech:
- Irlandczycy - powiedziaa - zawsze byli uodpornieni na rozsdek - signa po
koktajl i zawahaa si, spostrzegajc ubranego na biao bandeirante stojcego po drugiej
stronie stolika. By to Yierho.
Martinho skoczy na rwne nogi i ukoni si Rhin raz jeszcze.
- Doktorze Kelly, prosz mi pozwoli przedstawi sobie jednego z moich braci. Oto
Padre Yierho - odwrci si ku Rhin - Ta licznotka, szanowny ojcze, to dyrektor polowy
MOE.
Vierho skoni si ledwo dostrzegalnie i usiad sztywno na brzegu otomany obok
Chen-Lhu. - Bardzo mi mio - mrukn.
- Moi chopcy s niemiali - powiedzia Martinho. Zaj z powrotem miejsce obok
Rhin. - Woleliby raczej zabija mrwki.
- Johny, jak si miewa twj ojciec?
Martinho odpowiedzia nie odrywajc wzroku od Rhin:
- Sprawy Mato Grosso sprawiaj, e jest bardzo zajty - zrobi pauz. - Ma pani
liczne oczy.
Rhin znowu stwierdzia, e dezorientuje j ta bezporednio. Podniosa zot bak z
koktajlem i spytaa:
- Co to jest?
- Ach, to flierce, brazylijski mid. Prosz go sobie wzi. W pani oczach s mae
punkciki wiata odpowiadajce jego zotej barwie.
Rhin przekna cisnc si jej na usta zoliwo i podniosa szko, naprawd
zaciekawiona. Zatrzymaa ten gest nieruchomiejc z rurk tu przy ustach, gdy spostrzega, e
Yierho intensywnie wpatruje si w jej wosy.
- One s naprawd tej barwy? - zapyta. Martinho rozemia si zaskoczony.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
16/153
- Aach, Padre - machn rk. Rhin upia trunku, by ukry zakopotanie i stwierdzia,
e jest on delikatnie sodki, wypeniony wspomnieniem wielu kwiatw, z ostrym posmakiem
zagodzonym cukrem.
- Ale to prawdziwy kolor? - nalega Yierho.
Chen-Lhu pochyli si ku niemu.
- Wiele irlandzkich dziewczyn ma takie rude wosy, Yierho. Uwaa si, e jest to
oznak dzikiego temperamentu.
Rhin odstawia mid na st, zastanawiajc si nad wasnymi uczuciami. Wyczua
koleestwo midzy Yierho i jego szefem i irytowa j fakt, e nie moga go podziela.
- Dokd teraz, Johny? - zapyta Chen-Lhu. Martinho rzuci spojrzenie na swego
ziomka z Bractwa,
po czym zwrci twardy wzrok ku Chen-Lhu. Dlaczego ten urzdnik zadaje tu i teraz
to pytanie? - zastanowi si. Chen-Lhu musi wiedzie, dokd teraz. Nie moe by inaczej.
- Jestem zaskoczony, e nie syszae - odpowiedzia powoli - Tego popoudnia
zaatwiem kontrakt na Serra Dos Parecis.
- Na wielkie uki z Mambuca - doda Yierho. Gniew Martinho objawi si nagym
pociemnieniem
jego twarzy
- Yierho! - warkn ostro.
Rhin popatrzya uwanie na nich obu. Dziwne milczenie zapado nad stolikiem. Miaa
wraenie jakby ta cisza osiada na jej ramionach i barkach. Byo w tym co napawajcego
lkiem, i ...seksownego. Rozpoznaa reakcj swojego ciaa, nienawidzc jej i spostrzegajc, e
tym razem nie potrafi sprecyzowa jej rda. Wszystko, co moga sobie powiedzie
zawierao si wsowach: To dlatego Chen-Lhu mnie wezwa. eby zainteresowa mn tego
Martinho, by nim manipulowa. Zrobi to, ale najbardziej bd nienawidzia tego, e to mnie
zachwyca.
- Ale, Szefie-powiedzia Yierho - Sam wiesz, co mwiono o...
- Tak! - zgrzytnzbami Martinho - Wiem! Yierho pokiwa gow z wyrazem blu na
twarzy:
- Mwi, e to...
- Mutanci, wiemy o tym - uci Martinho i pomyla: Dlaczego Chen-Lhu wymusi t
niedyskrecj wanie teraz? eby zobaczy jak sprzeczam si z jednym z moich ludzi?
- Mutanci? - zapyta Chen-Lhu.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
17/153
- Widzielimy to, widzielimy, a jake -potwierdzi Yierho.
- Ale sdzc po opisie tego czego, jest to biologiczna niemoliwo - powiedzia
Martinho. - To musi by przesd.
-Naprawd, szefie?
- Cokolwiek tam jest, moemy si z tym zmierzy - odpar Joao.
- O czym waciwie mwicie? - zapytaa Rhin. Chen-Lhu chrzkn. Niech teraz
zobaczy, dokd
moe si posun nasz wrg - pomyla. Niech ujrzy perfidi tych bandeirantes, a
wtedy, gdy powiem jej, co musi zrobi, wykona to z chci.
- Jest taka opowie, Rhin -powiedzia Chen-Lhu.
- Opowie! - zaszydzi Martinho.
- Zatem plotka - odpar Chen-Lhu. -Niektrzy bandeirantes Diego Alvareza twierdz,
e widzieli w Serra Dos Parecis trzymetrowe modliszki.
Yierho obrci si ku Chen-Lhu z napit twarz. Blizna od kwasu zaznaczya si na
niej blad plam.
- Alavarez straci szeciu ludzi zanim odda Serr. Wiesz o tym Senhor? Szeciu ludzi.
A on...
Yierho przerwa na widok przysadzistego mczyzny w poplamionym kombinezonie
bandeirantes. Przybysz mia okrg twarz z indiaskimi oczami. Zatrzyma si tu przy
Martinho, po czym nachyli si ku jego uchu i zacz co szepta.
Rhin zdoaa wyowi tylko kilka sw. Byy wymawiane bardzo cicho w jakim
dialekcie z gbi kraju. Pindianin powiedzia co o placu, w rodku miasta... i o tumach...
Martinho zacisn wargi.
- Kiedy? - rzuci krtko.
Przybysz wyprostowa si i przemwi nieco goniej:
- Przed chwil, szefie.
- Na placu?
- Tak, mniej ni przecznic std.
- O co chodzi? - zapyta Chen-Lhu.
- Pojawi si imiennik tego kabaretu - oznajmi Martinho.
- Pluskwiak?
- Tak mwi.
- Ale to terytorium Zielone -powiedziaa Rhin i zdziwia si wasnym przestrachem.Martinho wsta z otomany.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
18/153
Twarz Chen-Lhu, gdy spojrza na szefa bandeirantes, zdradzaa napit czujno.
- Wybaczy mi pani, Rhin Kelly? - zapyta Martinho.
- Dokd pan idzie? - spytaa.
- Jest robota.
- Jeden pluskwiak? -- zapyta Chen-Lhu. -- Jeste pewny, e to nie omyka?
- Na pewno nie, Senhor - rzek pindianin.
- Czy nie ma adnych prostszych sposobw radzenia sobie z takimi przypadkami? -
zapytaa Rhin. - To oczywiste, e mamy jakiego pasaera na gap, ktry dosta si do
Zielonej Strefy przewieziony z jakim towarem, albo...
- By moe nie - uci Martinho i skin gow Yierhowi. - Zbierz ludzi. Bd
potrzebowa zwaszcza Thomego do ciarwki i ona do operowania wiatami.
- Ju, Szefie -Yierho poderwa si i ruszy przez sal ku reszcie bandeirantes.
- Co miae na myli mwic by moe nie? - zapytaChen-Lhu.
- To jeden z tych nowych, w ktre nie chcecie wierzy - odpar Martinho. Odwrci
si do posaca:
- Id z Yierhem, Ramon.
- Tak, szefie.
Ramon odwrci si z prawie wojskow precyzj i odszed eskortowany przez Yierha.
- Przepraszam, czy mgby to wyjani? -powiedzia Chen-Lhu.
- Opisywano je jako tryskajce kwasem. Maj p metra dugoci - rzek Martinho.
-Niemoliwe! -parskn Chen-Lhu.
Rhin potrzsna gow
- adna larwa pluskwiaka nie mogaby...
- To dowcip bandeirantes - stwierdzi Chen-Lhu.
- Jak pan sobie yczy, senhor - odpar Martinho. - A widzia pan t blizn po kwasie
na policzku Yierha? Ma to po takim wanie dowcipie - odwrci si i ukoni Rhin:
- Wybaczy mi pani, senhorita?
Rhin wstaa. Larwa pluskwiaka majca prawie p metra! Dziwne pogoski, ktre
syszaa p wiata std, dosigy jej teraz, napeniajc j poczuciem nierzeczywisto-ci.
Istniay przecie fizyczne ograniczenia, takie stworzenie nie mogo istnie. A moe mogo?
Bya w tej chwili wycznie entomologiem, logika i szkolenie wzio gr. Bya to jednak
kwestia, ktra moga zosta dowiedziona bd obalona w cigu kilku zaledwie minut. Mniej
ni przecznic std, jak powiedzia tamten czowiek. Na placu. A Chen-Lhu z pewnoci niechciaby, eby rozstawaa si zJoao Martinho tak wczenie.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
19/153
- Idziemy z panem! -powiedziaa.
- Oczywicie - rzek Chen-Lhu wstajc. Rhin wsuna do pod rami Martinha
- Prosz mi pokaza t fantastyczn larw, jeeli pan tak askaw, senhor Martinho.
Martinho pooy swoj do na jejdoni i poczu elektryzujce wraenie ciepa. C
za niepokojca kobieta!
- Prosz -powiedzia. Jest pani tak liczna, a myl, co ten kwas mgby...
- Jestem pewien, e nic nam nie grozi ze strony plotek ~ rzek Chen-Lhu. - Moe pan
poprowadzi, Johny?
Martinho westchn. Niedowiarkowie byli uparci, ale to bya szansa by przedstawi
niezbity dowd na to, o czym wiedzieli ju wszyscy bandeirantes. Tak. Dyrektor stanowy
Chen-Lhu powinien tam pj. Nawet musi i. Z niechci Martinho przenis rk Rhin pod
rami Chen-Lhu
- Oczywicie, e pastwo pjd - stwierdzi. - Ale Prosz, niech pan trzyma liczn
Rhin Kelly z dala, senhor. U plotek rozwijaj si czasem okropnie dugie da.
- Zachowamy wszelkie niezbdne rodki ostronoci - zapewni Chen-Lhu. Ironia w
jego gosie bya zupenie wyrana.
Ludzie Martinho ju kierowali si ku drzwiom. On sam odwrci si i pody za
nimi, ignorujc nag cisz, ktra zapada na sali.
Rhin, wychodzc z Chen-Lhu na ulic zostaa zaskoczona wraeniem penej celowoci
dziaa bandeirantes. Nie wydawali si by ludmi planujcymi oszustwo, ale tak wanie
musiao by. To nie mogo wyglda inaczej...
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
20/153
III
Noc bya bkitnobiaym blaskiem tryskajcym z elektrycznych lamp sterczcych nadulic. Wielobarwna ludzka rzeka pyna obok AChigui w kierunku placu.
Martinho przyspieszy i wraz ze swymi bandeirantes wszed w tum. Ludzie
rozstpowali si przed nimi, a za nimi poday sowa rozpoznania.
- To Joao Martinho i paru jego Braci. -... Piratininga i Benito Alvarez.
- Joao Martinho...
Na placu wiata reflektorw zainstalowanych na ciarwce bandeirantes z
Hermosillo bdziy po cokole fontanny. Wzdu ulicy stay inne ciarwki oraz pojazdy
oficjeli. Ciarwka z Hermosillo bya przeznaczona do akcji w terenie i sdzc po wygldzie
niedawno wrcia z wntrza kraju. Drzwi szoferki i boki skrzyni byy pokryte bryzgami bota.
atwo mona byo wypatrze lini defektorow przedniego luku - wyran szczelin biegnc
dookoa pojazdu. Dwie kapsuy startowe nosiy lady dokonywanych w terenie napraw.
Martinho ledzi uwanie smugi reflektorw. Podszed ku kordonowi policjantw
powstrzymujcych tum i przeszed przez niego razem ze swoimi ludmi.
- Gdzie Ramon? - zapyta Martinho.
Yierho przecisn si ku niemu i powiedzia:
- Poszed z Thomem i onem po ciarwk. Nie widz tej larwy.
- Popatrz tam - Martinho wskaza palcem. Dookoa caego placu, powstrzymywany
przez policjantw tum sta w odlegoci okoo pidziesiciu metrw od znajdujcej si w
centrum fontanny. Dookoa niej znajdowa si mozaikowy krg, na ktrym przedstawiono
rne rodzaje brazylijskich ptakw. Wewntrz tego okrgu znajdowa si trawnik majcy
mniej wicej dwadziecia metrw rednicy, z ktrego rodka wyrasta cok fontanny.
Midzy mozaik a fontann, na trawniku widoczne byy te plamy martwej trawy. Palec
Martinha wskazywa je po kolei.
- Kwas - szepn Yierho.
Reflektory na ciarwce skupiy cae nagle wiato na czym przy brzegu fontanny
zasonitym czciowo skbionym, wodnym pyem. Przez tum przebieg szmer.
- Tu jest! - zawoa Martinho. -No, moe teraz uwierz nam wreszcie te podejrzliwe
urzdasy z MOE!
Gdy to mwi, ze stworzenia przy fontannie trysn na traw roziskrzony strumie.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
21/153
- Eeee- aachch - rozlego si westchnienie tumu. Do Martinho powoli dotar niski
pomruk gdzie z lewej.
Odwrci i zobaczy lekarza, ktremu pokazywano drog wzdu zewntrznego
brzegu ludzkiego piercienia. Po chwili lekarz wszed w cib unoszc torb nad gow.
- Kto jest ranny? - zapyta Martinho.
Jeden z policjantw za jego plecami odpowiedzia:
- To Alvarez. Stara si dorwa to co, ale wzi ze sob tylko rczn tarcz i
rozpylacz. Tarcza nie wystarczya, by go obroni przed szybkoci tej achigui. Dosta w
rami.
Yierho pocign Martinho za rkaw wskazujc na tum za policjantem. Rhin Kelly i
Chen-Lhu przechodzili Wanie midzy gapiami rozstpujcymi si przed nimi na widok
insygniw MOE.
Rhin zamachaa rk i zawoaa:
- Senhor Martinho! To co nie moe istnie! Ma conajmniej siedemdziesit pi
centymetrw dugoci. Musi way trzy, lub cztery kilogramy.
- Nie wierz wasnym oczom? - zapyta Yierho. Chen-Lhu podszed do policjanta,
ktry mwi o rannym Alvarezie. - Prosz nas przepuci -powiedzia.
- H? Och, tak... oczywicie - kordon przerwa si na moment.
Chen-Lhu stan obok przywdcy bandeirantes. Spojrza na Rhin i znowu na
Martinho.
- Ja rwnie w to nie wierz - stwierdzi. - Sporo bym da, eby dosta to co w swoje
rce.
- W co pan nie wierzy?! -prychn Martinho.
- Myl, e to jakirodzaj automatu. Czy nie tak, Rhin?
- To musi by automat - odpara.
- Jak wiele by pan da? - zapyta Martinho.
- Dziesi tysicy cruzados.
- Prosz trzyma urocz doktor Kelly tu, poza zasigiem poczwarki -poleci Martinho
i odwrci si do Yierha:
- Co zatrzymao Ramona z ciarwk? Znajd go. Potrzebuj tarczy z magnaszka i
zmodyfikowanego rozpylacza.
- Szefie!
-Natychmiast. Ach, prawda, przynie te du butl na okazy.Yierho westchn ciko i odwrci si, by wypeni polecenie.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
22/153
- Twierdzisz, e to co jest owadem? - zapyta Chen-Lhu.
-Nie musz mwi.
- Sugerujesz, e to jedna z tych rzeczy, ktrych nikt oprcz bandeirantes nie widzia w
gbi kraju?
-Nie bd przeczy temu, co widz na wasne oczy.
- Zastanawiam si tylko, dlaczego my nigdy nie widzielimy takich okazw? -
zamyli si Chen-Lhu.
Martinho zme w ustach przeklestwo starajc si stumi wybuch gniewu. Ten
gupiec jest bezpieczny tu, w Zielonej Strefie i omiela si kwestionowa to, o czym
bandeirantes wiedzieli z ca pewnoci!
- Czy to nie ciekawe pytanie? - zapyta Chen-Lhu.
- Mielicie szczcie, e uszlimy z yciem - warkn Martinho.
- Kady entomolog powie panu, e co takiego jest fizyczn i biologiczn
niemoliwoci -powiedziaa Rhin.
- Ich metabolizm uniemoliwiaistnienie tak wielkiej struktury - rzek Chen-Lhu.
- Widz, e entomolodzy musz mie racj - odpar Martinho.
Rhin podniosa na niego wzrok. Zaskoczy j jego gniewny cynizm. Martinho
atakowa, nie pozwalajc zepchn si do obrony. Zachowywa si zupenie jak czowiek,
ktry wierzy, e ta niemoliwo tam przy fontannie jest w istocie gigantycznym owadem.
Ale w nocnym klubie wysuwa argumenty na korzy przeciwnego zdania.
- Widziae ju co takiego w dungli? - zapyta Chen-Lhu.
-Nie zauway pan blizny na twarzy Yierha?
- A czego moe ona dowodzi?
- Widzielimy to, co widzielimy!
- Ale owad nie moe urosn do takich rozmiarw! - zaprotestowaa Rhin. Zwrcia
gow ku ciemnemu stworzeniu balansujcemu na krawdzi fontanny za kurtyn wody.
- Tak mi mwiono - stwierdzi sucho Martinho. Zastanowi si przez chwil nad
doniesieniami z Serra Dos Parecis. Modliszki o wysokoci trzech metrw. Zna na pami
argumentacj przeciw istnieniu takich stworze. Rhin i wszyscy entomolodzy mieli racj.
Owady nie mogy wyda na wiat tak duych, ywych struktur. Czy to moliwe, e byy to
automaty? Kto zbudowaby co takiego? Po co?
- To musi by jaka imitacja -powiedziaa Rhin.
- Jednak kwas jest prawdziwy - odpar Chen-Lhu. ~ Popatrz na plamy na trawniku.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
23/153
Martinho przypomnia sobie wasn, podstawow wiedz, ktra nakazywaa mu
zgodzi si z Rhin i Chen-Lhu. Zaprzeczy nawet Yierhowi, e mog istnie wielkie
modliszki. Wiedzia te, w jaki sposb plotki urastaj do piramidalnych rozmiarw. W tym
czasie w Czerwonej Strefie oprcz bandeirantes znajdowao si niewielu innych ludzi. Nie
mona zaprzeczy, e wielu bandeirantes to w duej mierze niedouczeni, przesdni ludzie
zwabieni jedynie przygod i pienidzmi.
Martinho potrzsn gow. Tego dnia, kiedy Yierho ucierpia od kwasu, on znajdowa
si w drodze do Goyaz. Widzia, co widzia... A teraz to stworzenie przy fontannie.
Grzmicy ryk silnikw ciarwki wtargn w jego wiadomo. Dwik stawa si
coraz goniejszy. Tum rozstpi si dajc pole do ldowania i Ramon posadzi ciarwk
obok pojazdu z Hermosillo. Otworzyy si tylne drzwi i gdy silniki ucichy, wyskoczy z niej
Yierho.
- Szefie! - zawoa - dlaczego nie uyjemy ciarwki? Ramon mgby zawiesi j
prawie nad...
Martinho machn rk, by go uciszy iodwrci si do Chen-Lhu.
- Ciarwka nie ma wystarczajcej manewrowoci. Widzia pan, jakie to jest szybkie.
-Nie powiedziae, co to jest, wedug ciebie - rzek Chen-Lhu.
- Powiem, kiedy zobacz to w butli na okazy - odpar Martinho.
- Ale ciarwka daaby nam... - wtrci Yierho.
- Nie! Doktor Chen-Lhu chce mie nieuszkodzony okaz. Przynie kilka bomb
pianowych. Pjdziemy zapa j wasnorcznie.
Yierho westchn, wzruszy ramionami, wrci do rufy ciarwki i powiedzia co do
kogo wewntrz. Bandeirante w ciarwce zacz podawa wyposaenie.
Martinho odwrci si do policjanta pomagajcego powstrzyma napr tumu.
- Czy moe pan przekaza wiadomo dla pojazdw stojcych tam na drodze? -
zapyta.
- Oczywicie, prosz pana.
- Chc, eby wyczono w nich wiata. Nie chc ryzykowa, e zostan olepiony
wiatem prosto w oczy. Rozumie pan?
- Zaraz otrzymaj polecenia -policjant pobieg i przekaza wiadomo oficerowi.
Martinho podszed do ciarwki, wzi rozpylacz, sprawdzi cylinder z adunkiem,
wyj go i wzi nastpny z przegrdki przy drzwiach. Umieci adunek w komorze i znowu
sprawdzi.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
24/153
- Trzymajcie tu butl, dopki nie unieruchomimy tego stwora -poleci - Potem o ni
zawoam.
Yierho wytoczy tarcz. Bya to dwucentymetrowej gruboci pyta z kwasoodpornego
magnaszka zamocowana na dwukoowym, rcznym wzku. Rozpylacz zosta umieszczony w
wskim wyciciu po prawej.
Bandeirante w ciarwce poda na zewntrz dwa srebrnoszare kombinezony
ochronne z tkaniny pokrytej lisk, kwasoodporn warstw.
Martinho wlizgn si w jeden z nich i sprawdzi zapicia. Yierho wzi drugi.
- Do tarczy moesz uy Thomego -powiedzia Martinho.
- Thome nie ma do dowiadczenia, szefie. Martinho skin gow i zacz sprawdza
bomby z foamalem oraz pozostae wyposaenie. W siatce na tarczy zawiesi dodatkowe
cylindry z adunkami.
Wszystko to zostao wykonane szybko i w milczeniu, ze zrcznoci wiadczc o
duej wprawie. Tum za ciarwk ucich. Wszyscy czekali w napiciu.
- Wci siedzi na fontannie, Szefie - zameldowa Vierho.
Uj dwigni kontrolujc ruchy tarczy i wjecha na ozdobny bruk. Prawe koo
zatrzymao si na bkitnym hiskowatym karku mozaikowego kondora. Martinho zamocowa
rozpylacz w przeznaczonej na szczelinie i rzek:
- Byoby atwiej, gdybymy mieli to tylko zabi.
- Te skurczybyki s szybkie jak sam Diabe - odpar Yierho. -Nie podoba mi si to,
szefie. Gdyby to obiego dookoa tarczy... wymownie przesun palcem po rkawie swego
ochronnego kombinezonu. - To tak, jakby kawakiem gazy prbowa zatrzyma rzek.
-No wic, niech si to nie stanie.
- Bd si stara, szefie.
Yierho zablokowa tarcz i pobieg do ciarwki. Za chwil wrci z latark
zwisajc mu u pasa.
- Chodmy - rzek Martinho.
Yierho zwolni blokad wzka i uruchomi silniczki. Rozleg si saby szum.
Przesun o dwa zbki dwigni regulacji szybkoci. Tarcza popeza naprzd, wspinajc si
na krawnik opasujcy trawnik.
Ze stworzenia przy fontannie wytrysn ukiem strumie kwasu skrapiajc traw metr
przed nimi. Oleisty, biay dym zawrza na trawniku i rozproszy si zwiewany na bok przez
lekki wiatr. Martinho zanotowa w myli jego kierunek i da znak, by tarcz zwrci pod
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
25/153
wiatr. Zatoczyli uk w prawo. Kolejny strumie kwasu polecia prosto w ich stron, padajc w
identycznej odlegoci.
- Ono chce nam co powiedzie, Szefie - zaartowa Yierho.
Powoli zbliali si, przecinajc jedn z plam zkej trawy.
Od fontanny znw bryzgn strumie opalizujcej cieczy. Yierho pochyli tarcz do
tyu. Kwas rozprysn si na trawie i spyn po szkle. Ich nozdrza wypeni gryzcy zapach.
Mrukliwe Aaaachchchch rozlego si wok placu.
- Pan wie, Szefie, e ci idioci stoj za blisko - mrukn Yierho. - Gdyby to co miao
strzeli...
- Wtedy kto powinien strzeli gumow kul - odpar Martinho - Fin i a chigua.
- Fini okaz doktora Chen-Lhu - rzek Yierho - Fini dziesi tysicy cruzados.
- Tak - stwierdzi Martinho. - Nie wolno nam zapomina, dlaczego podejmujemy to
ryzyko.
- Mam nadziej, e nie wierzy pan, e robi to dla idei - odpar Yierho. Przesun
tarcz o nastpny metr do przodu.
Tam gdzie trafi kwas zaczo si tworzy mgliste pole.
-Nadaro magnaszko! - zawoa ze zdumieniem Vierho.
- Pachnie podobnie do kwasu szczawiowego - rzek Martinho. - Musi by jednak duo
mocniejszy. Zwolnij teraz. Chc mie pewny strza.
- Dlaczego nie sprbuje pan z bomb pianow?
- Yierho do jasnej cholery!
- Ach prawda; woda. Zapomniaem szefie. Stworzenie zaczo pezn wzdu
fontanny w prawo.
Yierho obrci tarcz, by osoniich przed tym manewrem. Stworzenie zatrzymao si
i wrcio na poprzednie miejsce.
- Poczekaj chwil -poleci Martinho. Znalaz na szkle czyste miejsce i przyglda sipoczwarce.
Ona przesuwaa si w ty i przd, wyranie widoczna na tle fontanny. Przypominaa
swojego miniaturowego imiennika niczym rozdta karykatura. Posegmentowane ciao byo
podtrzymywane przez wielostawowe nogi, wygite ukowato na zewntrz i zakoczone
mocnymi, chwytnymi pazurkami. Czuki byy krciutkie i byszczay na kocach wilgoci.
Nagle poczwarka podniosa rurkowaty ryjek i pluna silnym strumieniem prosto w
tarcz.Martinho mimowolnie przykucn
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
26/153
- Musimy dotrze bliej -powiedzia. -Nie moe mie czasu na pozbieranie si, gdy
j ogusz.
- Czym naadowa pan rozpylacz, szefie?
-Nasz specjaln mieszank, roztworem siarki w dwusiarczku wgla i sublimatem na
koagulujcym w powietrzu noniku butylowym. Chc, eby nogi si jej zapltay.
- Wolabym, aby pan wzi te co do zatkania tego Jej nochala.
- Daj spokj, staruszku - mrukn Martinho. Yierho podprowadzi tarcz bliej i
nachyli si by spojrze pod spowodowanym przez kwas zmtnieniem. Gigantyczna
poczwarka pluskwiaka zakoysaa si na boki, odwrcia i pognaa w prawo, wzdu brzegu
fontanny. Nagle zakrcia si wok swej osi, wyrzucajc ku nim strumie kwasu. Pyn
zamigota w wietle reflektorw jak sznur klejnotw. Yierho ledwie zdy zakrci tarcz,
by sprosta temu atakowi.
-Na krew dziesiciu tysicy witych - westchn Yierho. -Nie podoba mi si robota
tak blisko tego stwora, szefie. Nigdy nie walczylimy z bykami.
- To nie byk, bracie. Nie ma rogw.
- Myl, e wolabym rogi.
- Za duo gadamy - sykn Martinho. - Podjed bliej!
Yierho ruszy tarcz do przodu i zatrzyma si zaledwie dwa metry od poczwarki. -
Strzelaj Szefie- sykn nerwowo.
- Mam tylko jeden strza -powiedzia Martinho. -Nie wolno mi uszkodzi tego okazu.
Doktor yczy sobie mie go w caoci.
I ja rwnie -pomyla.
Poruszy rozpylaczem w stron stworzenia, ktre w tym momencie zeskoczyo na
trawnik, po czym znowu wdrapao si na brzeg fontanny. Z tumu dobieg czyj krzyk.
Martinho i Yierho przykucnli, czekajc i patrzc, jak ich ofiara taczy w przd i w
ty.
- Dlaczego nawet na sekund nie stanie nieruchomo? - zapyta Martinho
- Szefie, jeeli wlezie pod tarcz, jestemy ugotowani. Na co pan czeka? Wal pan do
niej.
- Musz mie pewno - odpar Martinho.
Zakoysa rozpylaczem zgodnie z ruchami taczcego owada. Ten za kadym razem
znika z pola widzenia, przesuwajc si coraz dalej w prawo. Nagle odwrci si i pomkn na
przeciwn stron fontanny. Oddzielaa ich teraz od siebie caa kurtyna wody, ale reflektoryledziy odwrt stwora i wci trzymay go w swoim wietle.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
27/153
Martinho dozna dziwnego podejrzenia, e to co starao si wmanewrowa ich w
jak specjaln pozycj. Podnis oson twarzy i otar czoo. Poci si obficie. To bya gorca
noc, a tu, przy fontannie w powietrzu wisiaa mga i gorzki zapach kwasu.
- Myl, e mamy kopot - stwierdzi Yierho. - Jeeli to drastwo bdzie trzymao si
cigle przeciwnej strony fontanny, to jak je zapiemy?
- Daj spokj - odrzek Martinho. - Jeeli zostanie naprzeciw nas, wyl drug ekip.
Nie moe wykiwa obu naraz.
Yierho zacz jecha dookoa fontanny
- Wci sdz, e powinnimy uy ciarwki -powiedzia.
- Za dua i niezgrabna - uci Martinho. - Poza tym myl, e ciarwka mogaby to
wystraszy tak bardzo, e sprbowaby przedrze si przez tum. Teraz moe czu, e ma
szans z nami wygra.
- Ja czuj to samo, szefie.
Gigantyczna poczwarka rzucia si ku nim, zatrzymaa i popeza z powrotem. Jej
ryjek, czy te nos by wci wycelowany w tarcz. Ze wzgldu na cian wody Martinho nie
by pewny swego strzau.
- Mamy wiatr od tyu - oznajmi Yierho.
- Wiem. Miejmy nadziej, e ten stwr nie wykombinuje, e moe splun nad
naszymi gowami. Wiatr rzuciby nam kwas na plecy.
Poczwarka pluskwiaka wycofaa si w cie rzucany przez grn nadbudow fontanny
i przystana koyszc si w przd i w ty.
- Szefie, to co nie zamierza tam dugo zosta. Czuj to.
- Potrzymaj tak tarcz przez chwil - powiedzia Martinho. -- Myl, e masz racj.
Powinnimy oczyci plac. Jakby to wpado w tum, byliby ranni.
- Prawd mwisz, szefie.
- Yierho, we latark. Sprbuj j olepi. Wyjd zza tarczy w prawo i sprbuj strzauz rki.
- Szefie!
- Masz lepszy pomys?
- Przynajmniej pozwl mi cofn tarcz dalej na tra \vnik. Nie bdzie pan tak blisko,
jeeli...
Bdc wci w cieniu larwa zeskoczya z brzegu fontanny na trawnik. Yierho
poderwa latark, skpa stworzenie w bkitnobiaym blasku.- Szefie strzelaj!
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
28/153
Martinho zatoczy wylotem rozpylacza krtki uk skadajc si do strzau. Szczelina w
tarczy przeszkodzia mu w wykonaniu tego ruchu do koca. Zakl, wycign do do
dwigni sterowania, lecz zanim zdoa obrci tarcz, za poczwark co si poruszyo. Poa
trawnika wielkoci ulicznego wazu uniosa si w gr jak klapa. Z otworu wyoni si czarny
ksztat przypominajcy gow o trzech rogach i wyda z siebie skrzekliwy zew.
Poczwark skoczya ku przybyszowi i znikna w otworze.
Tum zawy z gniewu, strachu i dzikiego podniecenia. Ten krzyk wypeni cay plac.
Mimo to Martinho dobrze usysza modlitw Yierha: wita Mario, Matko Boska...
Martinho sprbowa obrci tarcz i pchn j w kierunku nowego przeciwnika, ale
zosta powstrzymany przez Yierha usiujcego odcign oson do tyu. W efekcie tarcza
przekrcia si zupenie bez sensu, wystawiajc ich ku czarnemu ksztatowi, ktry wysun si
z otworu o nastpne p metra. Martinho widzia go teraz wyranie. Skpany w ostrym
wiate latarki, stwr wyglda jak gigantyczny jelonek z potrjnymi rkami.
Martinho desperacko wyszarpn rozpylacz ze szczeliny i skierowa go w stron
rogatego potwora.
- Szefie, szefie, szefie! - jcza bagalnie Yierho. Martinho zoy si i wystrzeli
dwusekundowy adunek, szepcc do siebie:
- Jeden motylek, dwa motylki...
Trujca butylowa mieszanina uderzya w stworzenie, okrywajc je cakowicie.
Owad, zalany grub warstw mieszanki, zawaha si, po czym wydwign z dziury w
trawniku ze skrzypicym, mrukliwym dwikiem, syszalnym wyranie mimo krzykw
tumu. Ten ostatni zamilk nagle, gdy stwr unis si na ca wysoko. By zielony, czarny,
lnicy i co najmniej o metr wyszy od czowieka.
Martinho usysza sscy, chrapliwy gos stwora, zlewajcy si w jedno ze szmerem
fontanny. Raz jeszcze wycelowa rozpylacz w rogat gow. Dystans wyklucza pudo.
Spokojnie oprni cylinder z adunkiem dziesiciosekundowym. Stworzenie wydawao sirozpuszcza zalewane potokami z lepkiego butylu.
- Szefie, wydostamy si std -baga Yierho. - Prosz, Szefie - obrci tarcz, tak aby
znalaza si znowu midzy nimi i gigantycznym owadem
- Prosz! -jkn, cofaniem tarczy zmuszajc Martinho do ustpienia.
Martinho schwyci kolejny cylinder i zaadowa go z trzaskiem. W lew do chwyci
bomb pianow. Czu si pozbawiony ze wszystkich uczu z wyjtkiem pragnienia
zaatakowania tej bestii i zabicia jej. Zanim jednak zdoa unie rami i cisn bomb poczu,
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
29/153
jak tarcza podskakuje. Podnis wzrok i ujrza gsty strumie pynu tryskajcy na tarcz od
strony czarnego stwora.
- Wiejmy! - zawy Yierho.
Tym razem Martinho nie da si prosi. Rzucili si do ucieczki cignc za sob tarcz.
Kwas przesta tryska, gdy wycofali si z jego zasigu. Martinho zatrzyma si i
obejrza. Zobaczy, e Yierho dry. Ciemna istota cofna si do otworu i osuna powoli z
powrotem. By to najgroniejszy odwrt, jaki Martinho kiedykolwiek widzia. Ten ruch wrcz
promieniowa dz ataku. Gdy stworzenie znikno z pola widzenia, poa trawnika
zamkna si nad nim.
Na ten znak wok caego placu buchn przecigy wrzask. Pocztkowo Joao nie
mg rozrni znacze. Sysza tylko strach.
Wyszed zza tarczy. Dopiero teraz zaczy do niego dociera pojedyncze krzyki i
urywki zda: Jaki potworny uk!, Syszae wiadomoci z nadbrzea?, Cay region moe
by zakaony, ...klasztorze Monte Ochoa..., ...sierociniec.
Nad tym wszystkim growao pytanie powtarzane ze wszystkich stron placu Co to
byo?, Coto byo?, Co to byo?
Martinho poczu za sob czyj obecno. Odwrci si gwatownie i ujrza Chen-Lhu
stojcego ze wzrokiem utkwionym w miejscu, gdzie znikn gigantyczny owad. Nigdzie nie
byo wida Rhin Kelly.
- Tak, Johny - mrukn Chen-Lhu. - Co to byo?
- Wygldao jak olbrzymi jelonek - odpar Martinho zdziwiony, jak spokojnie
zabrzmia jego gos.
- Byo o poow wysze od czowieka - mrukn Yierho - Szefie... te historie o Serra
Dos Parecis...
- Syszaem, jak tum mwi o Monte Ochoa, nadbrzeu i o jakim sierocicu -
powiedzia Martinho. - O co tu chodzi?
- Rhin posza to zbada - odrzek Chen-Lhu. - Przyszo stamtd troch niepokojcych
wiadomoci. Poleciem oczyci plac z tumu. Ludziom kazano rozej si do domw.
- Co to za niepokojce wiadomoci?
-Na nadbrzeu wydarzya si jaka tragedia, to samo w klasztorze na Monte Ochoa i
w sierocicu.
- Jaka tragedia?
- To wanie ma wybada Rhin.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
30/153
- Widzia pan to, tam na trawniku -powiedzia Martinho. - Czy teraz uwierzy pan w
to, o czym donosilimy od tylu miesicy?
- Widziaem automat z miotaczem kwasu i czowieka w kostiumie jelonka - odpar
Chen-Lhu. - Pragnbym wierzy, e nie bye wspuczestnikiem tego oszustwa.
Yierho zakl pod nosem.
Martinho odczeka chwil, by stumi wcieko, ipowiedzia:
-Nie wygldao mi to na czowieka w kostiumie -potrzsn gow. Nie by to czas,
by pozwoli emocjom zami rozsdek. Niemoliwe, eby owady mogy urosn do takich
rozmiarw. Metabolizm i grawitacja... Znowu potrzsn gow. W takim razie, co to
byo?
- Powinnimy przynajmniej pobra prbki kwasu z trawnika -powiedzia Martinho. -
Ta dziura te powinna zosta zbadana.
- Posaem ju po nasz Sekcj Bezpieczestwa - odrzek Chen-Lhu i odwrci si,
mylc o tym, jak powinien sformuowa raporty dotyczce tego wydarzenia - jeden dla
zwierzchnikw z MOE i drugi dla swojego rzdu.
- Widzia pan, jak to si zachowao gdy dooyem mu z rozpylacza? - zapyta
Martinho.- Ta trucizna atakuje najpierw zakoczenia nerwowe. Czowiek wyby od tego.
- Czowiek w stroju ochronnym nie - odrzek Chen-Lhu nie odwracajc si.
Zastanowi si nad Martinho. Ten facet wydawa si naprawd zaskoczony. Niewane. Cay
ten incydent powinien okaza si uyteczny. Chen-Lhu poj to wanie teraz.
- Ale to wrcio do dziury - odezwa si Yierho. - Widzielicie. Wlazo do dziury.
Nagy mrukliwy dwik rozleg si wrd ludzi wypychanych z placu i zacz
narasta.
Martinho odwrci si i popatrzy uwanie.
- Yierho -powiedzia.
- Tak szefie?
- We karabinki pneumatyczne z ciarwki.
- Ju, szefie.
Yierho potruchta przez trawnik ku ciarwce stojcej teraz na otwartym terenie,
otoczonej jedynie rozproszon grupk bandeirantes. Martinho rozpozna niektrych z
mczyzn. Najliczniejsi wydawali si ci od Alvareza. Byli tam rwnie bandeirantes z
Hermosillo i Junitza.
- Co chcesz zrobi z tymi karabinkami? - zapyta Chen-Lhu.- Mam zamiar zajrze do tej dziury.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
31/153
- Moi ludzie z Bezpieczestwa bd tu wkrtce. Zaczekamy na nich.
- Id tam teraz.
- Martinho, powiadam ci, e...
- Nie jest pan rzdem Brazylii, doktorze. Otrzymaem od swojego rzdu licencj na
wykonywanie specjalnych zada. Zostaem te zaprzysiony do wypeniania tych zada,
cokolwiek by to byo.
- Martinho, jeeli zniszczysz dowody...
-Nie byo tam pana. Nie walczy pan z tymi stworami, doktorze. By pan bezpieczny
tu na brzegu placu, podczas gdy ja zarabiaem sobie na prawo zajrzenia do tej dziury.
Twarz Chen-Lhu zesztywniaa z gniewu, ale zachowa milczenie dopki nie by
pewny, e jest w stanie kontrolowa swj gos. Wtedy powiedzia:
- W takim razie ja pjd z panem.
- Jak pan sobie yczy.
Martinho spojrza przez plac. Z rufy ciarwki wyadowywano wanie karabinki.
Yierho odbiera je i ukada na trawniku. Wysoki, ysy Murzyn z prawym ramieniem na
temblaku wsppracowa z Yierhem. Murzyn mia na sobie zupenie biay mundur
bandeirante ze zotym emblematem motyla na lewym ramieniu wiadczcym, e jest dowdc
grupy. Jego twarz przypominaa wyciosane w kamieniu oblicze Maura.
- To Alvarez -powiedzia Chen-Lhu.
- Widz.
Chen-Lhu odwrci si do Martinho i umiechn si zoliwie.
- Johny - powiedzia - lepiej nie walczmy ze sob. Wie pan przecie dlaczego MOE
wysaa mnie do Brazylii.
- Wiem. Chiny zakoczyy ju porzdkowanie problemu swoich owadw.
Odnielicie wielki sukces.
- Nie mamy teraz ju nic oprcz zmutowanych pszcz, Johny. Ani jednego insektamogcego szerzy choroby, czy zera ywno przeznaczon dla ludzi.
- Wiem o tym. I jest pan tu, aby uatwi nam nasze zadanie.
Chen-Lhu zmarszczy si syszc ton drwiny w gosie Martinho.
- Wanie - odpowiedzia zimno.
- Zatem dlaczego nie pozwolicie na wjazd obserwatorom naszym, lub tym z ONZ, by
sami to zobaczyli, doktorze?
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
32/153
- Johny! Musisz przecie wiedzie, jak dugo nasz kraj cierpia od biaych
imperialistw. Niektrzy z nas cigle wierz, e nadal stanowicie dla nas zagroenie.
Wszdzie widz szpiegw.
- Ale pan jest obywatelem wiata, o szerszych horyzontach, prawda doktorze Travis?
- Oczywicie. Moja prababka bya Angielk, jedn z tych Travis - Huntingtonw. W
naszej rodzinie mamy tradycj szerszego rozumienia spraw.
- To zdumiewajce, e paski kraj ufa panu -powiedzia Martinho - Jest pan w czci
biaym imperialist
- odwrci si, by przywita si z Alvarezem, ktry wanie zatrzyma si przed nimi.
- Cze, Benito. Przykro mi z powodu twojego ramienia.
- Halo, Johny - gos Alvareza by gboki i grzmicy
- Bg mnie uchroni. Wyzdrowiej - zerkn na karabinki w rkach Yierha i powrci
wzrokiem do twarzy Martinho.
- Syszaem jak Padre prosi o pneumatyki. Moesz ich chcie z tylko jednego
powodu.
- Musz zajrze w t dziur, Benito.
Alvarez odwrci si i ukoni sztywno Chen-Lhu. - A pan, doktorze, nie ma nic
przeciwko temu?
- Mam sporo przeciw, ale nie mam wadzy - odpar Chen-Lhu. - To rami, powanie
zranione? Ka moim lekarzom je obejrze.
- Jako si zagoi - mrugn Alvarez.
- Tak naprawd to on chce wiedzie, czy rzeczywicie zostae ranny - powiedzia
Martinho.
Chen-Lhu rzuci zaskoczone spojrzenie na Martinho i szybko przybra
nieprzenikniony wyraz twarzy.
Yierho poda jeden z karabinkw swojemu szefowi.
- Szefie - westchn - musimy to robi?
- Dlaczego doktor miaby wtpi, e jestem ranny w rami? - zapyta Alvarez.
- Sysza opowieci - rzek Martinho.
- Jakie opowieci?
- e my bandeirantes nie chcemy koca dobrej fuchy, wic z powrotem zakaamy
Zielone Strefy i hodujemy nowe owady w tajnych laboratoriach.
- To brednie! - mrukn Alvarez.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
33/153
- Ktrzy bandeirantes maj to niby robi? - zapyta Yierho z naciskiem. Zmarszczy
si i ruszy w stron Chen-Lhu. Karabinek trzyma tak, e lufa w kadej chwili moga si
zwrci przeciw urzdnikowi MOE.
- Spokojnie, Padre - powiedzia Alvarez. - Tego te historie nigdy nie mwi. To
zawsze s oni, albo ich. Nigdy nie ma nazwisk.
Martinho spojrza na miejsce na trawniku, w ktrym znikn gigantyczny uk.
Stwierdzi, e ta ktnia jest o wiele bardziej pocigajca ni spacer ku temu miejscu. Nocne
powietrze nioso ze sob powiew nadcigajcego zagroenia i histerii. Ale najdziwniejsz
rzecz w tym wszystkim bya niech do podjcia jakiegokolwiek dziaania, ktr czu
wok siebie. Byo to niczym chwila ciszy po straszliwej bitwie.
C, to przecie jest swego rodzaju wojna -powiedzia sobie.
Ta wojna tu, w Brazylii toczya si ju osiem lat. Chiczykom zaja ona dwadziecia
dwa lata, ale twierdzili, e tutaj mona tego dokona w dziesi. Myl, e i tu mogoby to
potrwa dwadziecia dwa lata, czyli jeszcze czternacie lat, przez chwil przytoczya Joao.
Poczu potworne zmczenie.
- Musicieprzyzna, e dziej si dziwne rzeczy -powiedzia Chen-Lhu.
- To przyznajemy.
- Dlaczego nikt nie podejrzewa carsonitw? - zapyta Yierho.
- Dobre pytanie, Padre - odpar Alvarez. - Oni maj wielkie poparcie. Zwaszcza tych
narodw, ktre si wstrzymay: Stanw Zjednoczonych Ameryki, Kanady, Zjednoczonego
Krlestwa i Wsplnoty Europejskiej.
- Wszdzie tam, gdzie nigdy nie byo prawdziwych kopotw z owadami -
skomentowa Yierho.
O dziwo, to wanie Chen-Lhu zaprotestowa.
- Nie - powiedzia - pastwom, ktre si powstrzymay, tak naprawd na tym nie
zaley, oprcz tego, e s szczliwe widzc nas uwikanych w t walk.
Martinho pokiwa gow. Tak, to byo to, co mwili wszyscy jego towarzysze z lat
nauki w Ameryce Pnocnej. Im byo to rzeczywicie obojtne.
- Id tam teraz i zajrz w t dziur -powiedzia Martinho.
Alvarez wycign rk i wzi od Yierha karabinek. Przewiesi go na pasie przez swe
zdrowe rami, a nastpnie chwyci dwigni kontroli tarczy.
- Pjd z tob, Johny - oznajmi.
Martinho popatrzy na Yierha, i ujrzawszy na jego twarzy wyraz lkliwej ulgi, zwrcisi ku Alvarezowi:
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
34/153
- Jak twoje rami?
- Wci mam jedn zdrow rk. Czego mi wicej potrzeba?
- Travis, niech pan si trzyma blisko za nami.
- Wanie dotarli moi ludzie z Bezpieczestwa - powiedzia Chen-Lhu. - Prosz
poczeka chwil, a otoczymy to miejsce. Powiem im, eby przynieli tarcze.
- To rozsdne, Johny - stwierdzi Alvarez.
- Pjdziemy powoli - rzek Martinho - Padre, wracaj do ciarwki. Powiedz
Ramonowi, aby okry placi wyldowa, na skraju trawnika. Niech ciarwka z Hermosillo
skoncentruje tam wszystkie wiata - skin gow w kierunku trawnika.
- Ju, szefie.
Yierho pobieg ku ciarwce.
- Chyba nie zniszczycie tego? - zapyta Chen-Lhu.
- Tak samo jak pan pragniemy dowiedzie si, co to jest -powiedzia Alvarez.
- Chodmy - rzek Martinho.
Chen-Lhu pobieg na spotkanie ciarwki MOE torujcej sobie drog przez boczn
uliczk. Tum sprawia tam spore kopoty, opierajc si prbom usunicia go z terenu placu.
Alvarez pchn dwigni regulacji i tarcza zacza Pezn przez trawnik.
- Johny, dlaczego doktor nie podejrzewa carsonitw? - spyta Alvarez pgosem.
- Ma siatk najlepszych szpiegw na wiecie -- powiedzia Martinho. - Musi
wiedzie... jego wzrok by cigle skupiony na poruszonej poaci trawnika przed nimi.
- Czy mona wymyli lepszy, sabota, ni zdyskredytowanie bandeirantes?
- To prawda, ale nie wierz, aby Travis-Huntington Chen-Lhu mgby popeni tak
omyk - odpar Martinho i pomyla: To dziwne, jak ta poa trawnika jednoczenie
przyciga i odpycha.
- Wiele razy zakadalimy si ze sob, Johny. By moe jednak czasami zapominamy,
e mamy wsplnego wroga.
- Moesz go nazwa?
- To wrg kryjcy si w dunglach, w trawie sawann i pod ziemi. Chiczykom walka
z nimi zaja dwadziecia dwa lata...
- Podejrzewasz ich? - Martinho spojrza na swego towarzysza, zauwaajc w oczach
Alvareza gbok koncentracj -Nie pozwalaj nam zbada swoich osigni.
- Chiczycy to paranoicy.Odbio im jeszcze zanim zderzyli si ze wiatem Zachodu.
To za utrzymao ich jedynie w tej chorobie. Podejrzewasz Chiczykw? Nie sdz, aby tomiao sens.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
35/153
- A ja tak - odpar Martinho - Podejrzewam wszystkich.
Na dwik wasnych sw zwyciyo w nim uczucie alu. To bya prawda,
podejrzewa wszystkich, nawet Benita, Chen-Lhu i... urocz Rhin Kelly. - Czsto myl o
dawnych insektycydach -powiedzia - o tym, jak owady staway si coraz silniejsze pomimo
tych trucizn, a moe nawet dziki nim.
oskot za nimi zwrci uwag Martinho, pooy do na ramieniu Alvareza, ktry
zatrzyma tarcz i odwrci si.
To Yierho poda za nimi z samobienym wzkiem zawalonym sprztem. Martinho
rozpozna dugi lewar, wielk peleryn przeznaczon chyba dla Alvareza oraz paczki
wybuchowego plastyku.
- Szefie... pomylaem, e przydadz si wam te rzeczy. Martinho przenikno
poczucie oddania dla Padre.
Mimo to powiedzia szorstko:
- Trzymaj si blisko z tyu i zejd z drogi, syszysz?
- Oczywicie, Szefie. Czy nie sucham ci zawsze? - wycign peleryn w stron
Alvareza. - To przyniosem dla pana, ucierpia pan od nastpnej rany.
- Dzikuj, Padre - odpar Alvarez. - Ale wol swobod ruchw. Poza tym to stare
ciao nosi tak wiele ran, e jedna wicej nie zrobi wikszej rnicy.
Martinho rozejrza si dookoa i zobaczy, e w kierunku trawnika sun nastpne
tarcze.
- Szybko! - zawoa - Musimy tam by pierwsi. Alvarez przesun rczk kontroli.
Tarcza ryszya. Yierho podszed bliej do Martinho i powiedzia cicho:
- Szefie, tam w ciarwce opowiadaj rne historie. Mwi, e jakie stworzenia
zary pale pod magazynem na nadbrzeu. Wszystko si zawalio. Byli zabici i ranni. Panuje
wielki niepokj.
- Chen-Lhu wspomnia o tym.
- Czy to nie to miejsce? - zapyta Alvarez.
- Zatrzymaj tarcz -poleci Martinho. Popatrzy na traw przed nimi, szukajc ladw
poprzedniego przetaczania ich tarczy.
- To tam -pokaza. Odda Yierhowi karabinek i rzek:
- Podaj mi lewar i adunek guszcy.
Yierho wrczy mu may pakiet plastyku z detonatorem. adunkw tego rodzaju
uywali na czerwonych terytoriach, do zniszczenia podziemnych gniazd insektw. Martinhoopuci i uszczelni oson twarzy, po czym wzi lewar.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
36/153
- Yierho, kryj mnie std. - rozkaza - Benito, moesz posugiwa si latark?
- Oczywicie, Johny.
- Szefie... nie zamierza pan uy tarczy?
- Nie mam czasu - wyszed zza tarczy, zanim Yierho zdy odpowiedzie. Wizka
wiata z latarki jak sztylet cia grunt pod jego stopami. Przykucn, wbi koniec lewara w
traw i pchn. Lewar zary si, nastpnie wpad w pustk. Co w dole dotkno go i
elektryzujcy impuls przenikn cae ciao Martinha.
- Padre, tam, w dole - szepn. Yierho unis karabinek.
- Szefie?
- Prosto tak jak lewar, w ziemi. Yierho wycelowa i nacisn spust dwa razy.
Gwatowny haas buchn spod trawnika przed nimi.
W owadziej norze zakotowao si.
Yierho znowu wystrzeli. Pneumatyczne pociski wydaway dziwne dudnice odgosy
eksplodujc pod ziemi.
Po chwili dobieg ich oskot furiackiej miotaniny, jakbypod nimi znajdowao si stado
wielkich ryb, ktrym rzucano karm.
Ucicho nagle.
Wicej wiata pado na trawnik przed nimi. Martinho podnis gow i zobaczy
stojcych wok kilkudziesiciu ludzi w mundurach MOE i bandeirantes.
Znw skupi uwag na poaci trawy. - Padre, zamierzam to podway. Bd gotw.
- Oczywicie, szefie.
Martinho podoy stop pod lewar jako punkt podparcia, po czym nacisn na drugi
koniec. Klapa uniosa si z wolna. Bya przyklejona do otworu jak gumowat substancj
tworzc cigliwe nici. Zapach siarki i korozyjnego sublimatu w nozdrzach powiedzia
Martinho, czym byo to szczeliwo - nonikiem butylowym, ktrego uywa w swoim
rozpylaczu. Z nagym klaniciem klapa odskoczya i potoczya si na trawnik.
Latarki byy teraz obok Martinho, badawczymi wizkami macajc poyskujc w dole
oleist, czarn wod. Miaa ona zapach rzecznego muu.
- One wyszy z rzeki - rzek Alvarez. Chen-Lhu podszed do Martinho i powiedzia:
- Wydaje si, e przebieracy si wymknli. Jakie to dogodne.. . - doda i pomyla:
Miaem racj, kiedy wydawaem Rhin rozkazy. Musimy mie wtyczk w ich organizacji.
Ten przywdca bandeirantes wyksztacony wrd jankeskich imperialistw, to wrg. Jest
jednym z tych, ktrzy staraj si nas zniszczy. Nie moe by innej odpowiedzi.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
37/153
Martinho zignorowa uszczypliwo Chen-Lhu. By zbyt zmczony, by by zym na
tego starego durnia. Wsta i rozejrza si po placu. W powietrzu wisiaa cisza jak gdyby cae
niebo oczekiwao jakiego nieszczcia. Za rozszerzonym piercieniem stranikw pozostao
tylko kilku widzw, prawdopodobnie uprzywilejowanych urzdnikw. Tum zosta
zepchnity na przylege ulice.
May, czerwony samochd zjeda w d alei prowadzcej do placu. Jego okna
poyskiway w wietle ulicznych lamp; Stranicy rozstpili si przed nim, a gdy podjecha
bliej Martinho rozpozna umieszczone na masce insygnia MOE. Samochd stan z piskiem
opon przy brzegu trawnika i wyskoczya z niego Rhin Kelly.
Bya teraz ubrana w roboczy, dwuczciowy kostium MOE. Mia on t sam barw co
spowiaa trawa.
Przesza przez trawnik patrzc na Martinho i mylc: Naley go wykorzysta i
pozby si go. Jest wrogiem. Teraz to oczywiste.
Martinho obserwowa j podziwiajc jej wdzik i kobieco, ktre prosty uniform
tylko podkrela.
Zatrzymaa si przez nim i przemwia gardowym, przynaglajcym gosem:
- Senhor Martinho, przyszam ocali paskie ycie. Potrzsn gow, nie wierzc, e
dobrze j usysza.
- Co...?
- Zaraz rozpta si tutaj pieko.
Do Martinha dotary odlege okrzyki.
- To tum -powiedziaa. - Uzbrojony.
- Co si dzieje, u diaba? - zapyta z naciskiem.
- Dzi wieczr byo kilkanacie ofiar miertelnych - rzeka. - Wrd nich kobiety i
dzieci. Za Monte Ochoa zawalia si cz budynkw. Cae wzgrze jest poprzebijane
korytarzami.
- Sierociniec... - mrukn Yierho.
- Tak - odpara - sierociniec i klasztor na Monte Ochoa zostay zniszczone. Obwinia
si bandeirantes. Wie pan, co mwiono...
- Pomwi z tymi ludmi! - wykrzykn Martinho. Czu wcieko na myl, e jest
zagroony przez tych, ktrym suy! - To nonsens! Nie zrobilimy nic, co...
- Szefie -powiedzia Yierho. --Nie przekona pan tumu.
- Zlinczowano ju dwch ludzi z grupy Lifcada - cigna Rhin. - Jeszcze ma panszans uciec. Wasze ciarwki s tutaj i jest ich do dla wszystkich.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
38/153
Yierho wzi go za rami.
- Szefie, musimy zrobi, co ona mwi.
Martinho sta w milczeniu, syszc jak wiadomo jest przekazywana wrd
bandeirantes stojcych wok nich: Tum... wina na nas... sierociniec...
- Dokd moemy si uda? - zapyta
- Wydaje mi si, e s to zamieszki lokalne - powiedzia Chen-Lhu. Przerwa,
nasuchujc. Wrzaski staway si coraz goniejsze. - Prosz lecie do swojego ojca w Cuiabie
i zabra ze sob swoj grup. Inni mog si uda do waszych ba z w Strefie Czerwonej.
- Dlaczego mam...
- Wyl do pana Rhin, kiedy opracujemy plan dziaania.
- Musz wiedzie, gdzie pana szuka - powiedziaa Rhin, wczajc si znw do
rozmowy i mylc: Tak. Siedziba ojca. To musi by centrum... To, albo Goyaz, jak
podejrzewa Travis.
- Ale my nic nie zrobilimy - rzek Martinho.
- Prosz - powiedziaa. Yierho pocign go za rami. Martinho gboko wcign
powietrze.
- Padre, id z ludmi. Tam w Czerwonej bdziemy bezpieczniejsi. Wezm ma
ciarwk i polecdo Cuiaby. Musz przedyskutowa to z moim ojcem. Kto musi wle na
stoek i zmusi tych ludzi, eby suchali.
- Suchali czego? - zapyta Alvarez.
- Praca... musi by czasowo wstrzymana -powiedzia Martinho - musi by ledztwo.
- To gupota! - wykrzykn Alvarez. - Kto bdzie sucha takiego gadania?
Martinho sprbowa przekn lin, mimo e mia zupenie suche gardo. Noc
dookoa niego bya zimna i przytaczajca. Gosy tumu zbliay si coraz bardziej. Policja
oraz wojsko dugo nie bd w stanie powstrzymywa tego rozwcieczonego molocha.
-Nie bd ci sucha - mrukn Alvarez. -Nawet jeeli masz racj.
Wycie tumu punktowao prawd tych sw. Martinho wiedzia o tym. Ludzie u
wadzy nie mogli przyzna si do poraki. Byli u wadzy ze wzgldu na pewne obietnice.
Jeeli te obietnice nie byy dotrzymywane, to trzeba byo znale kogo, kto przyjby win
na siebie.
By moe ju kogo znaleziono... -pomyla.
Pozwoli Yierhowi poprowadzi si ku ciarwkom.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
39/153
IV
To bya jaskinia, znajdujca si wysoko ponad mokrymi, czarnymi skaami rzecznegowwozu w Goyaz. Wewntrz jaskini, w Mzgu suchajcym radia myli pulsoway coraz
intensywniej, w miar jak spiker- czowiek donosi o wiadomociach dnia, zamieszkach w
Bahii, zlinczowanych bandeirantes, i komandosach, ktrzy dokonali desantu dla przywrcenia
porzdku.
Radio, may przenony odbiornik zasilany bateriami, wytwarzao w jaskini nieznony
haas, ktry drani receptory Mzgu, ale ludzkich wiadomoci trzeba byo sucha tak dugo,
dopki wytrzymaj baterie. Teorii pochodzcej z filmoksiek z bibliotek porzuconych w
Czerwonej Strefie Mzg posiada pod dostatkiem, ale wiedza praktyczna bya zupenie inn
spraw.
Przez pewien czas Mzg dysponowa przenonym telewizorem, ale zasig jego
odbioru by ograniczony, a teraz ju nie dziaa.
Wiadomoci skoczyy si i z gonika buchna muzyka. Mzg da sygna, by
wyczy odbiornik, a nastpnie pogry si w wyczekiwaniu, mylc i pulsujc.
Mzg stanowi soczewkowat bry o promieniu okoo czterech metrw i wysokoci
p metra, identyfikujc si jako Najwysze Zintegrowanie.
Ruchoma maska zmysowa mogca wedle woli Mzgu zmienia swj ksztat, tworzc
to dysk, to wachlarz, a nawet podobizn ludzkiego oblicza, jak kaptur spoczywaa na jego
powierzchni, swymi receptorami ustawiona ku szaremu wiatu poranka wpadajcemu do
wntrza pieczary.
Rytmiczne pulsowanie tego worka w gbi jaskini toczyo do Mzgu lepki, ciemny
pyn. Bonkoskrzyde owady pezy po jego powierzchniowych bonach i bruzdach
bezustannie nadzorujc, naprawiajc oraz dawkujc dodatkowe poywienie.
Roje wyspecjalizowanych insektw kbiy si u wylotu jaskini. Jedne wytwarzay
najrozmaitsze substancje organiczne, inne rozkaday je, lub dostarczay Mzgowi tlen,
jeszcze inne zajmoway siminiami pompujcymi.
Czysty, cierpki zapach kwasu mrwkowego przenika ca jaskini.
W powiacie witu owady wlatyway i wylatyway z jaskini. Niektre zawisay w
powietrzu, taczc, koyszc si i brzczc nad receptorami Mzgu, inne do skadania
raportw uyway modulacji wydawanego przez siebie gosu. Byy te takie, ktre pojawiay
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
40/153
si grupami w szykach o okrelonym ksztacie, albo tworzyy skomplikowane wzory o
zmiennym ukadzie barw, lub te w skomplikowany sposb wymachiway czukami.
W tej chwili przekazywana bya relacja z Bahii: Wiele deszczu, wilgotny grunt,
korytarze naszych posterunkw nasuchowych zapaday si. Obserwator zosta zauwaony i
zaatakowany, ale nadzorca obroni go i uniemoliwi ucieczk. Tunele znad rzeki
spowodoway zerwanie si tamtejszych struktur. Nie pozostawiono adnego dowodu poza
tym, ile zdoay zobaczy istoty ludzkie. Ci z nas, ktrzy nie zdoali uciec, zostali zniszczeni.
Pord istot ludzkich zdarzyy si ofiary miertelne.
Ofiary miertelne wrd istot ludzkich pomyla Mzg Zatem doniesienia radiowe
byy prawdziwe.
To bya katastrofa.
Zapotrzebowanie Mzgu na tlen wzroso. Suebne owady dostosoway szybko
poday i przyspieszyy rytm pompowania.
Ludzie bd wierzy, e zostali zaatakowani - pomyla Mzg -Zostanie
uruchomiona zoona struktura obronna ludzkoci. Przeama to nastawienie spokojnym
rozumowaniem bdzie w najwyszym stopniu trudne, jeeli nie niemoliwe. Kto moe
prbowa rozumowa z tymi, ktrzy nie rozumuj?
Bardzo ciko byo poj istoty ludzkie z ich bogami i sposobami akumulacji dbr.
Interes - tak ksiki nazyway ich wzorzec akumulacji, ale znaczenie tego terminu
wymykao si Mzgowi. Pienidze nie nadaway si do zjedzenia, nie gromadziy w sobie
widocznej energii i byy kiepskim materiaem budowlanym. Domy taipa z plecionki
oblicowanej tynkiem zamieszkiwane przez najbiedniejsze istoty ludzkie byy bardziej trwae.
A mimo to ludzie dyli do ich posiadania. Materia ten musia by zatem wany.
Musia by co najmniej rwnie wany jak ich koncepcje boga, ktry wydawa si by czym
w rodzaju najwyszego zintegrowania, ktrego pooenia i substancjalnoci nie mona byo
okreli. Zupenie niezrozumiae.
Mzg czu, e gdzie musi istnie sposb mylenia, ktry uczyniby te rzeczy bardziej
jasnymi, ale jego zarys bez przerwy mu si wymyka.
Mzg pomyla nastpnie, jak dziwny by ludzki sposb mylenia o egzystencji, owo
przeniesienie wewntrznej energii w celu wytworzenia w wyobrani wizji, ktre w
rzeczywistoci byy planami i reguami, nie podporzdkowanymi regule przetrwania. Jak
ciekawe, jak subtelne i pikne byo owo ludzkie odkrycie, ktre zostao teraz skopiowane i
przystosowane do uytku innych stworze. Jak bardzo godne podziwu i wysublimowane byoto manipulowanie Wszechwiatem, odbywajce si tylko wewntrz granic wyobrani.
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
41/153
Przez chwil Mzg bada sam siebie, starajc si dokona symulacji ludzkich emocji.
Lk i poczucie jednoci roju - to jeszcze mg poj. Ale odmiany uczucia strachu zwane
nienawici oraz odruchy zalepienia - to byo o wiele trudniejsze.
Mzg nigdy nie pozwala sobie na przypominanie tego, e kiedy by czci ludzkiej
istoty i podlega tym samym uczuciom. Nawroty takich myli uwaa za dranice.
Wyeliminowa je na wasne yczenie. Teraz Mzg tylko odlege przypomina swj ludzki
odpowiednik. By wikszy i bardziej skomplikowany. aden ludzki system krenia nie
mgby zaspokoi jego potrzeb odywczych. aden ograniczony ludzki ukad zmysw nie
mgby nasyci jego arocznego apetytu na informacje.
By to po prostu Mzg - funkcjonalny skadnik systemu superroju, waniejszy nawet
od krlowej. Jakie klasy istot ludzkich zginy? - zapyta. Odpowied nadesza w postaci
niskiego brzczenia: Pracownicy, istoty eskie, osobniki niedojrzae i kilka jaowych
krlowych.
Istoty eskie i osobniki niedojrzae - pomyla Mzg. Uformowao to w jego
wiadomoci indiaskie przeklestwo, ktrego rdo zostao wycite. Przy takich ofiarach
ludzka reakcja obronna bdzie o wiele bardziej gwatowna. Szybkie dziaanie stawao si
niezbdne.
Jakie s wiadomoci od naszych posacw, ktrzy przeniknli przez barier? -
zapyta Mzg.
Miejsce ukrycia grupy posacw jest nieznane Naley ich odnale. Musz
pozosta w ukryciu a do bardziej dogodnej chwili. Przekaza topolecenie natychmiast.
Wyspecjalizowane robotnice od razu opuciy jaskini, by wykona rozkaz.
Musimy schwyta zrnicowan ludzk prb poleci Mzg Musimy mie pord
nich co najmniej jednego przywdc. Wysa obserwatorw, posacw i jednostki
wykonawcze. Informowa tak szybko, jak to moliwe.
Mzg przestawi si na suchanie, stwierdzajc, e jego rozkazy s wykonywane.Pomyla o wiadomociach przenoszonych przez odlegoci dzielce roje. Wewntrz Mzgu
czaiy si nieokrelone niepokoje, na ktre nie mia odpowiedzi. Podnis mask receptorow
wyksztaci oczy i skupi je na wylocie jaskini. Pene wiato dnia. Teraz mg tylko czeka.
Czekanie byo najtrudniejsz czci istnienia. Mzg pocz bada t myl, formuujc
wnioski i koncepcje moliwych alternatyw przeplatajcych proces czekania, wyobraajc
sobie projekcje przyszego fizycznego wzrostu, ktry mgby skrci oczekiwanie.
Myli te wywoay swego rodzaju intelektualn nie- strawno, ktra zaalarmowaaobsugujce Mzg roje. Zaczy one brzcze gniewnie wok niego, osania go, ywi i
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
42/153
formowa falangi wojownikw u wylotu jaskini. Dziaanie to wywoao w Mzgu
zmartwienie. Mzg wiedzia, co pobudzio jego kohorty do dziaania. Strzeenie cennego
rdzenia roju byo instynktem przetrwania zakorzenionym u wszystkich gatunkw suebnych.
Mzg uwiadomi sobie, e prymitywne roje nie potrafiy zmieni tego wzorca zachowania.
Jednak musiay go zmieni. Musiay si nauczy szybkiego dostosowywania si do potrzeb,
oceny wydarze i pojmowania kadej sytuacji jako wyjtkowej
Musz kontynuowa nauczanie - pomyla Mzg, a nastpnie zayczy sobie
wiadomoci od drobnych obserwatorw, ktrych wysa na wschd. Zapotrzebowanie na
informacj z tamtego terenu byo bardzo due. Potrzebowa uzupenienia okruchw
uzbieranych od posterunkw podsuchu. Stamtd mg nadej dowd o najywotniejszym
znaczeniu, ktry wytrciby ludzko ze lepego pogrania si w mierci dla wszystkich.
W miar jak wycofywa si z obszaru bolesnych myli, roje opiekucze osabiay
swoj aktywno.
Na razie czekajmy - powiedzia Mzg sam do siebie i zacz rozmyla o maej
zmianie genetycznej u bezkrzydych pszcz, ktra ulepszyaby system produkcji tlenu.
Senhor Gabriel Martinho, prefekt Konwencji Bariery Mato Grosso, spacerowa po
swoim gabinecie mruczc co do siebie. Przystawa co jaki czas, by spojrze na swojego
syna, Joao, ktry siedzia na sofie obitej skr tapira, stojcej przed jedn z okalajcych pokj
biblioteczek.
Martinho - senior by niadym, drobnym mczyzn o cienkich koczynach, siwych
wosach i gboko osadzonych brzowych oczach. Mia orli nos, usta jak szpara i podbrdek
przypominajcy szpic buta. Nosi staromodne, czarne ubranie odpowiadajce swemu
stanowisku. Jego koszula lnia idealn biel. Gdy wymachiwa ramionami, byskay zote
spinki do mankietw.
- Staem si po prostu obiektem kpin -burkn opryskliwie.
Joao w milczeniu przyj to owiadczenie. Po caym tygodniu wysuchiwania
wybuchw swojego ojca nauczy si wartoci milczenia. Spuci wzrok i spojrza na swoje
biae spodnie mundurowe, wetknite w wysokie po ydki buty do chodzenia po dungli.
Wszystko to byo nieskazitelnie lnice i czyste, podczas gdy jego ludzie pocili si nad
wstpnym przebadaniem Serra Dos Parecis.
W pokoju zaczo si robi ciemno. Zapada szybki, tropikalny mrok ponaglany
grzmotami dobiegajcymi zza horyzontu. Zanikajce wiato dnia rzucao bkitn, zamglonpowiat. Byskawica rozdara nagle obszar nieba widoczny przez wysokie wskie okno i
7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg
43/153
wypenia gabinet olepiajcym blaskiem. Potem nastpi dudnicy grzmot. Czujniki domu
zareagoway na to wczeniem wiate wszdzie tam, gdzie byli ludzie. Gabinet wypeni
ty blask. Prefekt zatrzyma si naprzeciw swojego syna.
- Dlaczego mj wasny syn, sawny szef bandeirantes z Bractwa, wyci tak
carsonick gupot?
Joao popatrzy na podog midzy swymi butami. Walka na placu w Bahii i ucieczka
przed tumem, cho miay miejsce zaledwie tydzie temu, wydaway mu si odleg o
wieczno czci przeszoci kogo innego. Ten dzie by wiadkiem szeregu wanych
politycznych osobistoci paradujcych przez gabinet jego ojca. Uprzejmych pozdrowie
wymienianych ze sawnym Joao Martinho i cichymi gosami toczonych konferencji z jego
ojcem.
Stary czowiek walczy o swojego syna.Joao wiedzia o tym. Ale stary Martinho mg
walczy tylko w sposb, ktry zna najlepiej: poprzez zrytualizowane ukady, wizi
pokrewiestwa, poruszanie nitek protekcji, manewrami za scen, wymienianiem obietnic
wadzy i zjednywaniem sobie siy politycznej tam, gdzie si ona liczya. Ani razu nie wzi
pod uwag podejrze i wtpliwoci syna. Alvarez, Joa