Herbert, Frank - Zielony Mózg

Embed Size (px)

Citation preview

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    1/153

    FRANKHERBERT

    ZIELONYMZG

    SCAN-DAL

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    2/153

    I

    Wyglda niczym bkarci potomek Indianina ze szczepu Guarami i crki farmera zgbi kraju, jak jaki zbieracz kauczuku, starajcy si zapomnie o swym zarzdcy i zjadaniu

    elaza, czyli uprawianiu mioci przez krat w bramie hacjendy.

    Jego wygld odpowiada temu typowi czowieka bardzo dokadnie z wyjtkiem chwil,

    gdy zapamitywa si brnc z uporem przez dungl.

    Jego skra stawaa si wtedy zielona, w wyniku czego gin na tle zaroli. To z kolei

    upodobniao go do niewidzialnego upiora w szarej jak mu koszuli i zachmaniaych

    spodniach, oraz postrzpionym somkowym kapeluszu i sandaach z niewyprawionychrzemieni o podeszwach wycitych z kawakw zuytych opon.

    Tego rodzaju wpadki byy coraz rzadsze w miar jak oddala si od rde Parany,

    idc w gb interioru. Tu pospolici byli ludzie tacy jak on, o przycitych rwno nad czoem

    czarnych wosach i byszczcych ciemnych oczach.

    Gdy dotar do terenw bandeirantes, jego kontrola nad odruchowym efektem

    kameleona bya ju prawie doskonaa.

    Teraz wynurzy si z dzikich ostpw dungli i ruszy ku zaboconym ciekom

    oddzielajcym rozparcelowane planowo gospodarstwa. Na swj sposb wyczu, e zblia si

    do jednego z posterunkw bandeirantes i prawie ludzkim gestem namaca cedula de gracias al

    sacar -wiadectwo biaej krwi, wetknite bezpiecznie pod koszul. Do czsto, gdy w

    pobliu nie byo ludzkich istot, na gos wiczy wymawianie imienia, ktre dla wybrano -

    Antonio Raposo Tavares.

    Dwik dobywa si z niego nieco piskliwy, zwaszcza pod koniec, ale wiedzia, e

    ujdzie. Ju wczeniej uchodzi. Indianie Goyaz byli powszechnie znani ze swojej dziwacznej

    wymowy. Czowiek z farmy, w ktrej dzie wczeniej nocowa, tak si wanie wyrazi.

    Gdy pytania stay si zbyt natarczywe, przykucn na progu i zagra na flecie quena,

    ktry nosi w skrzanej torbie przewieszonej przez rami. Gest wycignicia instrumentu by

    symbolem w jego regionie. Gdy Guarani przykada flet do ust i zaczyna gra, by to znak, e

    skoczy si czas sw.

    Gospodarz wzruszy wtedy ramionami i ustpi.

    Mczcy marsz i trudne do osignicia, ale starannie opanowane wspdziaanie

    staww ng doprowadziy go teraz do terenu gsto zaludnionego. Widzia przed sob

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    3/153

    czerwonobrzowe dachy i bia, krystalicznie lnic wie posterunku bandeirantes, nad

    ktr unosiy si powietrzne ciarwki. Scena ta dziwnie przypominaa ul...

    Na chwil opanoway go instynkty, o ktrych wiedzia, e musi je pokona. Mogy

    one spowodowa klsk jego misji . Zszed na bok z botnistej cieki i zniknwszy z oczu

    przechodzcym ludziom powtrzy sobie regulamin, ktry jednoczy jego umys. Impuls woli

    przenikn do najodleglejszych elementw jego istoty: Jestemy niewolnikami podlegymi

    wikszej caoci.

    Ponownie podj marsz ku posterunkowi bandeirantes. Jednoczca myl uyczya mu

    sualczego wygldu bdcego tarcz wobec spojrze istot ludzkich mijajcych go

    nieustannie. Jego rodzaj wiedzia o wielu sposobach ludzkiego zachowania. Nauczyli si, e

    serwilizm to forma kamuflau.

    Zabocona cieka ustpia miejsca dwupasmowej, brukowanej drodze ze ciekami w

    rowach po obu stronach. Ta z kolei doprowadzia go do czteropoziomowej autostrady, gdzie

    nawet chodniki byy wyoone pytkami. Samochodw byo tu znacznie wicej.

    Jak dotd nie przycigazbytnio niczyjej uwagi. Przypadkowe, szydercze spojrzenia

    mieszkacw tego terenu mona byo spokojnie zignorowa. Wypatrywa spojrze

    badawczych. To one mogy nie zagroenie, ale nie wykry adnego takiego.

    Osaniaa go sualczo.

    Soce przesuno si wyej, ku poowie przedpoudnia i ziemi zacz ugniata ar

    dnia, unoszc z bota obok chodnika wilgotny, cieplarniany odr, mieszajcy si ze smrodem

    ludzkiego potu. W zapachu tym bya cierpko, ktra kad cz jego istoty przyprawiaa o

    tsknot za znajomymi, sodkimi woniami gbi kraju. Zapach nizin nis w sobie jeszcze

    jedn skadow, ktra napeniaa go niesyszalnym brzczeniem niepokoju. Byo to coraz

    wiksze stenie trucizn przeciw owadom.

    Ludzkie istoty otaczay go teraz ze wszystkich stron, zbliajc si i naciskajc.

    Zwalniali coraz bardziej w miar zbliania si do zwenia przy punkcie kontroli.

    Ruch do przodu prawie usta.

    Dalsza wdrwka zamienia si w powolne szuranie stopami i przystawanie.

    Szurnicie i zatrzymanie.

    To bya krytyczna prba, ktrej nie mona byo unikn. Wyczekiwa jej z czym

    zblionym do indiaskiej cierpliwoci. Jego oddech pogbi si, by zrwnoway upa.

    Przystosowa go tak, by by zgodny z rytmem oddechw ludzi stojcych dookoa. Jak

    najstaranniej wtopi si w otoczenie. Indianie andyjscy nie oddychali tak gboko tu, nanizinach.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    4/153

    Szurnicie, przystanicie.

    Szurnicie, przystanicie.

    Teraz mg dojrze posterunek.

    Bandeirantes w plastykowych hemach i zapitych na suwaki biaych paszczach, stali

    w zacienionym, ceglanym korytarzu prowadzcym do miasta. Widzia ar sonecznego

    wiata na ulicy za korytarzem oraz ludzi spiesznie tam znikajcych po przedostaniu si przez

    to zwenie.

    Widok wolnego terenu za korytarzem wywoa we wszystkich jego czciach nagy

    bl tsknoty. W umyle natychmiast bysno ostrzeenie.

    Tutaj nie mona byo pozwoli sobie na adne rozproszenie uwagi. Kady element

    jego istoty musia pozosta czujny, by znie bl.

    Szurnicie i ... by ju przed pierwszym bandeirante, zwalistym blondynem o rowej

    skrze i niebieskich oczach.

    - Podejd tu! -powiedzia blondyn. -ywiej! Do w rkawicy popchna go ku dwm

    innym bandeirantes stojcym nieco dalej po prawej stronie.

    - Nazwisko? - rozleg si gos za jego plecami.

    - Antonio Raposo Tavares -powiedzia skrzekliwie.

    - Stan?

    - Goyaz.

    - Dajcie mu dodatkowe odkaanie! - zawoa blondyn. -Na pewno jest z gbi stanu.

    Dwch bandeirantes schwycio go za ramiona. Jeden wcisn mask przeciwgazow

    nad jego twarz, a drugi narzuci mu na gow plastykowy worek, od ktrego odchodzia rura

    biegnca ku maszynerii pracujcej haaliwie gdzie na ulicy za korytarzem.

    - Podwjn dawk - poleci jeden z bandeirantes. Skbiony bkitny gaz wyd wr

    wok niego. Wcign przez mask gboki, spazmatyczny oddech obezwadniony

    jednomylnym pragnieniem wolnego od trucizny powietrza.

    Konanie!

    Gaz przenikn igami blu kade z tysicy pocze jego istoty.

    Nie wolno nam osabn -pomyla - Wytrzyma!

    Ale bl by zabjczy, miertelny. Poczenia zaczynay sabn.

    - Z tym w porzdku - oznajmi bandeirante. Worek zelizgn si, maska uwolnia

    usta. Rce popchny go korytarzem ku wiatu soca.

    - Rusz si! Nie zatrzymuj kolejki!

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    5/153

    Dookoa unosi si smrd trujcego gazu. To by nowy rodek. Nie przygotowano go

    na t trucizn. By gotw na promieniowanie i ultradwiki, na stare chemikalia, ale nie na

    to...

    wiato soca zalao go, gdy wynurzy si z korytarza na ulic. Spojrza w lewo na

    pasa zastawiony stoiskami z owocami, peny handlarzy artujcych z klientami, lub

    strzegcych czujnie swych towarw.

    Owoce wabiy obietnic azylu dla kilku z jego czci, ale wiadomo integrujca

    jego istot wiedziaa, jak niebezpieczna jest ta myl. Zwalczy pokus i ruszy szurajc

    stopami tak szybko jak mg, omijajc klientw oraz grupy obibokw.

    - Chcesz kupi wieych pomaraczy?

    Oliwkowo ciemna do machna mu przed nosem dwoma owocami.

    - wiee pomaracze z zielonej strefy. Nigdy nie byo koo nich ani jednego robala.

    Unikn doni, lecz zapach pomaraczy przyprawi go o zawrt gowy.

    W kocu min stoiska i skrci w boczn uliczk. Jeszcze jeden zakrt i daleko po

    lewej stronie ujrza wabic ziele otwartego terenu, wolnej strefy poza miastem.

    Skierowa si w tamt stron i przyspieszy kroku, mierzc czas, ktry mu jeszcze

    pozosta. Wiedzia, e zdy. Trucizna przywara do jego ubrania, lecz przez tkanin

    filtrowao si czyste powietrze, a myl o moliwym zwycistwie dziaaa jak antidotum.

    Moemy to zrobi!

    Drzewa i paprocie nad brzegiem rzeki zbliay si coraz bardziej. Sysza pync

    wod, wchem czu wilgotn gleb. Przed nim by most, rojcy si od ludzi wychodzcych ze

    zbiegajcych si ulic.

    Nie byo rady, wczy si w tum, w miar moliwoci unikajc fizycznego kontaktu.

    Poczenia w jego nogach i plecach zaczy puszcza i wiedzia, e nieszczliwe otarcie si,

    albo przypadkowe zderzenie doprowadzioby do rozpadu caych segmentw.

    Most skoczy si wreszcie i ujrza ilast ciek odchodzc od drogi w d ku rzece.Ruszy tdy, potkn si i wpad na jednego z dwch mczyzn nioscych przywizan do

    drga wini. Cz imitacji skry na prawym udzie nie wytrzymaa. Poczu, e wewntrz

    nogawki zacz si ruch. Potrcony mczyzna cofn si dwa kroki i prawie upuci wini.

    - Ostronie! - wykrzykn.

    - Cholerni pijacy - warkn jego towarzysz. winia wydaa z siebie przecigy kwik i

    zacza si miota.

    W tej samej chwili on przelizgn si obok mczyzn, wszed z powrotem na cieki powczc nogami ruszy ku rzece. Widzia ju wod w dole wrzc w wyniku

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    6/153

    napowietrzania przez filtry w zaporze oraz pian na powierzchni wywoan przez

    ultradwiki.

    Za jego plecami jeden z mczyzn nioscych wini powiedzia:

    -Nie sdz, eby on by pijany, Carlos. Mia gorc i such skr.Moe by chory?

    Usysza to i sprbowa zwikszy szybko. Rozerwany fragment imitacji skry

    obsun si poniej kolana. Dezintegrujce rozlunienie mini barku i grzbietu zagraao

    jego rwnowadze.

    cieka zakrcia przy brzegu ciemnobrzowym od wilgotnego bota i zanurzya si w

    tunel utworzony przez paprocie i krzewy. Mczyni ze wini nie mogli go ju widzie,

    wiedzia o tym. Uchwyci mocno spodnie w miejscu, w ktrym zelizgna si powierzchnia

    nogi i popdzi przez zielony tunel.

    Gdy znalaz sina jego kocu, zauway pierwsz zmutowan pszczo. Bya martwa.

    Widocznie natkna si na barier wibracyjn nie majc adnej ochrony. Pszczoa naleaa do

    typu motylopodobnych. Miaa opalizujce topomaraczowe skrzydeka. Leaa na kupce

    zielonych lici owietlona smug sonecznego blasku.

    Z tyu dobiegy go odgosy kogo spieszcego w d cieki. Cikie kroki zadudniy

    o ziemi.

    ,,Pocig?

    Dlaczego mieliby mnie ciga? Wykryli mnie?

    Zatrzepotao w nim wraenie zblione do paniki, dostarczajc jego czciom nowej

    energii. Jednak musia ograniczy si do powolnego stpania, a wkrtce mg ju tylko si

    czoga. Kade oko, ktrego mg uy, przeszukiwao ziele w poszukiwaniu kryjwki.

    Wrd paproci ciemniaa wska przerwa. Prowadziy ku niej drobne ludzkie lady

    stp dzieci. Z mozoem przedar si w t stron przez paprocie i stwierdzi, e znalaz si na

    wskiej ciece biegncej z powrotem w kierunku brzegu. Dwa helikoptery - zabawki,

    czerwony i niebieski, leay porzucone nieco dalej. Jego okcie i stopy zagbiy si w boto.

    Ta droga doprowadzia go do ciany czarnego iu, ozdobionej festonami pnczy.

    Nieco dalej zobaczy wylot pytkiej jaskini. U jej wejcia, w zielonym mroku, leao wicej

    zabawek.

    Przepez nad nimi ku bogosawionej ciemnoci, gdzie pooy si by zebra siy.

    Po chwili spieszne kroki zabrzmiay kilka metrw poniej niego i ucichy. Dotary do

    gosy.

    - Szed ku rzece. Mylisz, e chcia skoczy?- Kto wie? Ale co mi si widzi, e on na pewno by chory.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    7/153

    - Tutaj! Doem, tdy kto szed!

    Gosy stay si niewyrane i zlay si z bulgoczcym dwikiem rzeki.

    Mczyni schodzili ciek w d. Ominli jego kryjwk. Ale dlaczego go tropili?

    Przecie nie uderzy mocno tego czowieka. Na pewno go nie podejrzewali.

    Ale spekulacje musiay zaczeka.

    Powoli zaczai robi to, co musiao zosta zrobione. Uruchomi swoje

    wyspecjalizowane czci i pocz wkopywa si w ziemi pieczary. Zakopywa si coraz

    gbiej, wyrzucajc nadmiar iu na zewntrz, by sprawi wraenie, e jaskinia si zawalia.

    Posun si o dziesi metrw i znieruchomia. Jego zapas energii by zaledwie

    wystarczajcy na nastpny krok. Odwrci si na plecy, rozrzucajc wok siebie martwe

    elementy ng i grzbietu, oraz uwalniajc spod chitynowego krgosupa krlow i strzegcy j

    rj. Na jego udach utworzyy si otwory wydzielajce pian kokonu - kojc, zielon

    pokryw, ktra niebawem stwardniaa w ochronn upin.

    To byo zwycistwo. Najwaniejsze czci przeyy.

    Teraz istotny by czas; jakie dwadziecia dni, by zgromadzi nowy zapas energii,

    przej przez metamorfoz i rozproszy si. Wkrtce bdzie go kilkanacie, kady ze

    starannie skopiowan odzie, dokumentami i wygldem ludzkiej istoty. Kady z nich

    identyczny.

    Bd i inne punkty kontrolne, ale ju nie tak ostrej. Bd i inne bariery, lecz sabsze.

    Ta ludzka kopia okazaa si dobra. Najwysze zintegrowanie jego rodzaju dokonao

    susznego wyboru. Wiele si nauczyli badajc jecw schwytanych w sertao. Ale tak trudno

    jest zrozumie czowieka. Nawet gdy pozwalano im na ograniczon swobod, porozumienie

    si z nimi na gruncie rozsdku byo prawie niemoliwe. Ich najwysze zintegrowanie

    wymykao si wszelkim prbom kontaktu.

    I cigle najwaniejsze pytanie pozostawao bez odpowiedzi: Jak takie najwysze

    zintegrowanie mogo dopuci do katastrofy ogarniajcej ca planet?

    Kopotliwe ludzkie istoty. Ich niewolnictwo wobec natury zostanie im wkrtce

    udowodnione. By moe w dramatyczny sposb...

    Krlowa zacza si wierci w zimnym ile, pobudzona do dziaania przez swoje

    straniczki. Jednoczca komunikacja ogarna i przenikna wszystkie czci ciaa, szukajc

    tych co przeyli i szacujc siy. Tym razem nauczyli si nowych rzeczy o unikaniu zwracania

    na siebie uwagi istot ludzkich. Wszystkie nastpne roje podziel t wiedz. Przynajmniej

    jeden z nich przedostanie si przez Amazonk Rzek Morze, do miasta, z ktregowydawaa si bra pocztek mier-Dla-Wszystkich.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    8/153

    Jeden z nich musi si przedosta.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    9/153

    II

    W sali kabaretu unosiy si pastelowe dymy. Kady obok oznaczajcy stolik,wydobywa si z otworu na rodku blatu. Tu dym barwy bladych fiokw, naprzeciw r tak

    delikatny jak dziecica skra, gdzie indziej ziele, przywodzca na myl indiask gaz tkan

    z trawy pampasw. Wanie mina dziewita wieczr i Cabaret AChigua, najdroszy w

    Bahii, rozpocz nocn dziaalno rozrywkow. Dwiczna muzyka cymbaw narzucaa

    ruchom tancerek ustrojonych w stylizowane kostiumy mrwek zmysow rytmiczno. Ich

    faszywe czuki i uwaczki koysay si w kbach dymu.

    Klienci AChiguy siedzieli na niskich otomanach. Kobiety w papuziokolorowych

    sukniach miay za to mczyzn ubranych w biay len przetykany tu i wdzie, niczym

    znakami przestankowymi, lnicobiaymi uniformami bandeirantes. Tu bya Zielona Strefa, tu

    bandeirantes mogli si odpry i zabawi po pracy w dungli w Czerwonej Strefie bd przy

    barierach. Sal wypeniaa gadanina o interesach i towarzyskie pogawdki w tuzinie jzykw.

    - Dzi wieczr wybraem rowy stolik. To kolor kobiecej piersi. Dobry znak, no nie?

    - ... wic zalaem wszystko foamalem. Potem poszlimy tam i wyczycilimy cae

    gniazdo. To byy zmutowane mrwki, takie jakie maj w Piratinindze. Musiao ich tam by

    dziesi, albo i dwadziecia milionw.

    Doktor Rhin Kelly przysuchiwaa sikonwersacjom na sali ju od dwudziestu minut.

    Jej uwag przykuway pene napicia podteksty rozmw.

    - Te nowe trucizny dziaaj, owszem - cign bandeirante przy stoliku za ni - ale

    przeywaj odporne szczepy, wic czyszczenie do koca bdzie najpewniejbrudn, rczn,

    robot, dokadnie tak jak w Chinach. Musieli si tam wzi do kupy i rcznie wytuc ostatnie

    robaki.

    Rhin wyczua, e poruszy si jej towarzysz i pomylaa Usysza. Przebia

    wzrokiem bursztynowy dym nad ich stolikiem i natkna si naspojrzenie migdaowych oczu.

    Umiechna si i pomylaa jak dystyngowan osobistoci jest w doktor Travis Huntington

    Chen-Lhu. By wysoki i mia gbokie, kwadratowe oblicze Chiczyka z pnocy swego

    kraju, zwieczone krtko przycitymi wosami, wci smolistymi, mimo i mia ju

    szedziesitk. Nachyli si ku niej i szepn:

    - Nigdzie nie umkniemy przed plotkami, prawda? Potrzsna gow, zastanawiajc

    si po raz moe

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    10/153

    dziesity, dlaczego dystyngowany doktor Chen-Lhu, dyrektor Midzynarodowej

    Organizacji Ekologicznej nalega, by zjawia si tu dzi wieczr, od razu pierwszego dnia jej

    pobytu w Bahii. Nie miaa adnych zudze, dlaczego wezwa j tu z Dublina. Z pewnoci

    mia kopot, ktry wymaga uruchomienia wywiadowczego pionu MOE. Jak zwykle

    zapewne, okae si, e problem wymaga wcignicia w gr tego, ktrym miano

    manipulowa. Chen-Lhu napomkn o tym dzisiaj podczas oglnego wprowadzenia. Ale

    musia jeszcze poda nazwisko czowieka, wobec ktrego miaa uy swych sztuczek.

    - Mwi, e pewne roliny gin, bo nie ma ich kto zapyla - powiedziaa to kobieta

    przy stoliku obok i Rhin zesztywniaa. Niebezpieczna rozmowa.

    - Zejd z tego tematu, laleczko. - odrzek bandeirante siedzcy z tyu - Gadasz jak ta

    dama, co j zwinli w Itabuna.

    - Co za jedna?

    - Rozprowadzaa carsonick literatur w wioskach za barier. Policja zgarna j gdy

    sprzedaa ju dwadziecia sztuk. Odzyskali wikszo, ale wiesz, jak jest z tym towarem,

    zwaszcza tam pod Czerwon.

    Przy wejciu do AChiguy zaczo si jakie zamieszanie. Rozlegy si woania:

    - Johny! To ty Johny? Ty farbowany draniu, Joao! Rhin, cznie z reszt klientw

    AChigui. zwrcia wzrok w tamta stron, spostrzegajc zarazem, e Chen -Lhu udaje

    obojtno. Zobaczya siedmiu bandeirantes. ktrzy zatrzymali si na rodku sali jak by

    zostali zablokowani zaporowym ogniem sw.

    Na czele sta bandeirante z odznak przywdcy grupy - przebitym motylem w klapie.

    Rhin ogarno nage przeczucie. By to mczyzna redniego wzrostu, o niadej skrze,

    falistych wosach, krpy, ale gdy si porusza, robi to z gracj. Jego ciao promieniowao si.

    Twarz dla kontrastu bya wska i patrycjuszowska, zdominowana przez smuky nos z

    wyranym garbkiem. Pord jego przodkw na pewno byli plantatorzy trzciny cukrowej.

    Rhin okrelia go na swj uytek jako brutalnie przystojnego. Znowu zauwaya uChen-Lhu wymuszony brak zainteresowania i pomylaa: Wic to dlatego tu jestemy.

    Ta myl nieoczekiwanie zmusia j by pomylaa o wasnym ciele. Ulega chwilowej

    odrazie do swej roli. Zrobiam wiele rzeczy i wiele z siebie wyprzedaam, by by tu w tej

    chwili. I co zostao dla mnie samej? - przemkno jej. Nikt nie pragn usug doktor Rhin

    Kelly, entomologa. Ale Rhin Kelly, irlandzka pikno, kobieta, ktra odnajdywaa

    przyjemno w swych innych obowizkach, ta Rhin Kelly cieszya si duym wziciem.

    Gdyby nie zachwycaa mnie ta praca, to zapewne nie nienawidziabym jej jak nikt -pomylaa.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    11/153

    Wiedziaa, jak musi wyglda tu, na tej sali penej bujnych, ciemnoskrych kobiet.

    Miaa czerwone wosy, zielone oczy, delikatn budow i piegi na ramionach, czole i grzbiecie

    nosa. W tym lokalu, ubrana w wycit gboko sukni o kolorze odpowiadajcym jej oczom,

    z maym zotym godem MOE zawieszonym na szyi -bya egzotycznym okazem.

    - Kim jest, ten mczyzna w drzwiach? - zapytaa.

    Umiech jak pojedyncza zmarszczka na wodzie przenikn po rzebionych rysach

    Chen-Lhu. Zwrci wzrok ku wejciu.

    - Ktry, moja droga? Jest ich tam siedmiu... jak sdz. - Daruj sobie t poz, Travis.

    Migdaowe oczy spojrzay na ni badawczo i znw zawrciy ku grupie przy

    drzwiach.

    - Joao Martinho, szef bandeirantes z Bractwa i syn Gabriela Martinho.

    - Joao Martinho -powiedziaa. - To ten, o ktrym mwie, e powinna mu przypa

    caa zasuga za oczyszczenie Piratiningi?

    - Dosta za to pienidze, moja droga. Dla Johnyego Martinho to zupenie

    wystarczajce.

    - Ile?

    - Ach, ty praktyczna kobieto - rozemia si. - Podzielili si piciuset tysicami

    cruzados - Chen-Lhu opar si plecami o otoman i zacign si woni ostrego kadzida

    unoszc si wraz z dymem nad stoem.

    - Piset tysicy! -pomyla - To wystarczyoby, eby zniszczy Johnyego Martinho

    - - gdybym mg wytoczy przeciw niemu spraw. Ale z Rhin jak moe mi si nie uda? Ten

    przeklty mulat bdzie szczliwy jak diabli mogc dosta kobiet tak bia jak ona. Tak.

    Wkrtce bdziemy mieli naszego koza ofiarnego: Johny Martinho, przemysowiec i wielki

    pan wyszkolony przez Jankesw.

    - Ci, ktrzy handluj plotkami w Dublinie, wspominali o Joao Martinho - powiedziaa

    Rhin.

    - Ach, kaczki dziennikarskie - odpar - Co o nim mwiono?

    - Wspominano nazwiska jego i jego ojca w zwizku z kopotami w Piratinindze.

    - Ach tak, rozumiem.

    - To dziwne pogoski - rzeka.

    - I uwaasz, e s wypaczone.

    - Nie, po prostu dziwne.

    Dziwne pomyla. To sowo zrobio na nim wraenie. Byo jakby echem kurierskiejwiadomoci z jego ojczyzny, ktra skonia go do wezwania Rhin. Wasza dziwna

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    12/153

    opieszao w rozwizywaniu naszego problemu jest przyczyn wielu niepokojcych pyta.

    To zdanie i to sowo utkwio mu w wiadomoci. Chen-Lhu rozumia niecierpliwo kryjc

    si pod nim. Katastrofa, ktra zawisa nad Chinami moga zosta odkryta w kadej chwili.

    Wiedzia, e s tacy, ktrzy nie ufaj mu ze wzgldu na przekltych biaych ludzi wrd jego

    przodkw. Zniy gos i powiedzia:

    - Dziwne nie jest odpowiednim sowem dla opisania dziaa bandeirantes powtrnie

    zakaajcych owadami Stref Zielon.

    - Syszaam kilka niepowanych historii na ten temat - mrukna Rhin - O tajnych

    laboratoriach bandeirantes i nielegalnych eksperymentach z mutacjami.

    - Zauwa moja droga, e wikszo doniesie o niezwykych, gigantycznych owadach

    jest skadana przez bandeirantes.

    - To logiczne - odpara -bandeirantes s tam, na linii frontu gdzie takie rzeczy mog

    si zdarzy.

    -Na pewno ty, entomolog, nie wierzysz w takie niedorzeczne opowieci -powiedzia.

    Wzruszya ramionami, czujc dziwn przekor. Mia racj, oczywicie, e nie

    wierzya.

    - Logika... - westchn Chen-Lhu. - Wykorzystuj najdziksze plotki do rozniecania

    przesdw i strachu wrd kmiotkw. Dyletanctwo to jedyna logika, jak w tym dostrzegam.

    - Zatem yczysz sobie, bym popracowaa nad tym szefem bandeirantes? - odrzeka. -

    Czego mam si dowiedzie?

    Masz si dowiedzie tego, co ja ci powiem pomyla Chen-Lhu i powiedzia:

    - Dlaczego jeste taka pewna, e to Martinho ma by twoim celem? Czy wanie to

    podpowiedziao ci twoje rdo cynkw?

    Przez moment zastanowia si nad czajcym si w jej wntrzu gniewem

    -Nie miae innych powodw posyajc po mnie. Mj czar by jedyn przyczyn.

    - Nie potrafibym uj tego lepiej - odpar z umiechem. Odwrci si, skin nakelnera, ktry zbliy si i nachyli pilnie nasuchujc. Po chwili wyprostowa si, utorowa

    sobie drog do grupy przy wejciu i powiedzia co Joao Martinhof

    Bandeirante krtkim przelotnym spojrzeniem zbada Rhin, po czym przenis wzrok,

    by spojrze w oczy Chen-Lhu. Chiczyk skin gow.

    Kilka kobiet kryo wok grupy Martinho. Makija wok ich oczu sprawia, e

    zdaway si spoglda z wielociennych jamek. Martinho odczy od reszty i skierowa ku

    stoowi Chen-Lhu.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    13/153

    - Doktor Chen-Lhu, jak mniemam - powiedzia. - C za przyjemno pozna pana.

    Jak MOE moe pozwoli swojemu dyrektorowi na tak rozpust? - machniciem rki ogarn

    klientel AChigui, i pomyla: Tak, wypowiedziaem swoj myl w sposb zrozumiay

    dla tego krtacza.

    - Folguj tu sobie - odpar niedbale Chen-Lhu. - Taka odrobina relaksu z okazji

    powitania nowej twarzy w naszym personelu - wsta z otomany i spojrza z gry na Rhin.

    - Rhin, pozwl, e przedstawi ci Joao Martinho. Johny, to doktor Rhin Kelly z

    Dublina, nowy entomolog w naszym urzdzie. To wrg. - doda w mylach - Nie popenij

    omyki. To wrg. Wrg.

    Martinho ukoni si caym tuowiem.

    - Jestem oczarowany.

    - To zaszczyt pozna pana, Senhor Martinho - odpara. - Syszaam o paskich

    wyczynach nawet w Dublinie.

    - Nawet w Dublinie - zamrucza - Czasem czuem si dumny, ale nigdy tak, jak w tej

    chwili - wpatrzy si w ni ze zbijajc z tropu intensywnoci, zastanawiajc si, przy tym

    jakiego rodzaju specjalne obowizki moga mie ta kobieta. Czy bya kochank Chen-Lhu?

    W zapadej nagle ciszy rozleg si gos kobiety ze stolika za plecami Rhin:

    - We i gryzonie wanie teraz wzmagaj swj napr na nasz cywilizacj. Mwi si,

    e w...

    Kto j uciszy.

    - Panie Travis, nie rozumiem tego - odezwa si Martinho. - Jak ktokolwiek moe

    mwi do tak piknej kobiety: doktorze?

    Chen-Lhu zdoby si na umiech:

    - Ostronie, Johny. Doktor Kelly jest moim nowym dyrektorem w terenie.

    - Podrujcym dyrektorem, mam nadziej -powiedzia Martinho.

    Rhin popatrzya na niego chodno, ale by to chd udawany. Stwierdzia, e jegobezporednio jest podniecajca i napawajca lkiem

    - Ostrzeono mnie przed latynoskimi zalotami - odpara. - Powiedziano mi, e

    wszyscy macie w swoich drzewach rodowych ukryty korze pochlebstwa.

    Jej gos nabra gbszego odcienia, ktry sprawi, e Chen-Lhu umiechn si do

    siebie. Pamitaj, to wrg pomyla.

    - Przyczysz si donas, Johny? - zapyta.

    - Oszczdzi mi pan wymuszenia tego na was - odrzek Martinho. - Ale wie pan, eprzyszedem tu z paroma chopakami z Bractwa?

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    14/153

    - Wydaje mi si, e s zajci - odpar Chen-Lhu. Skin gow ku wejciu, gdzie

    wianek odzianych w przejrzyste suknie kobiet otoczy wszystkich, oprcz jednego towarzysza

    Martinho. Kobiety i bandeirantes sadowili si dookoa wielkiego stou w rogu, nad ktrym

    unosi si niebieski dym.

    Jedyny, ktry pozosta, przenis spojrzenie z Martinho na jego wsptowarzyszy przy

    stole i z powrotem na Martinho.

    Rhin badawczo przyjrzaa si temu mczynie: popielatosiwe wosy, duga modo -

    stara twarz, oszpecona blizn od kwasu na lewym policzku. Przypomina jej zakrystianina w

    kociele w Wexford.

    - Ach, to Yierho - stwierdzi Martinho. - Nazywamy go Padre. W tej chwili nie

    zdecydowa si jeszcze, kogo strzec; chopakw z Bractwa, czy mnie samego. Co do mnie,

    sdz, e potrzebuj go bardziej ni oni -- skin Vierhowi, po czym odwrci si i usiad

    obok Rhin.

    Zjawi si kelner. Posuwistym ruchem postawi na stole przejrzyst kul zawierajc

    zoty koktajl. Z kuli wystawaa szklana rurka. Martinho zignorowa j wpatrujc si w Rhin.

    - Czy Irlandia gotowa jest przyczy si do nas? - zapyta.

    - Przyczy si do was?

    - W rozprawieniu si z owadami na wiecie? Zerkna na Chen-Lhu, ktrego twarz

    pozostaa nieruchoma, a nastpnie skierowaa wzrok na Martinho

    - Irlandczycy podzielaj niechtne nastawienie Kanadyjczykw i Pnocnych

    Amerykanw -powiedziaa. - Irlandia jeszcze troch zaczeka.

    Ta odpowied zbia go z tropu

    - Ale... - zajkn si - sdz, e Irlandia z pewnoci docenia korzyci... Tutaj nie ma

    wy. To musi...

    - To co, czego Bg dokona u nas rk witego Patryka - odpara. -Nie sdz, eby

    bandeirantes byli odlani z tej samej formy - powiedziaa to z gniewem i natychmiast tegopoaowaa.

    - Powinienem by ci ostrzec, Johny - odezwa si Chen-Lhu. Ona ma irlandzki

    temperament. I pomyla: Odgrywa komedi na mj benefis, may kanciarz.

    - Rozumiem - odpar Martinho. - Jeeli Bg nie uwaa za stosowne uwolni nas od

    insektw, to my nie mamy racji starajc si zrobi to sami.

    Rhin spojrzaa na niego z niesmakiem.

    Chen-Lhu stumi przypyw wciekoci. Ten faszywy Latynos chce wmanewrowaRhin w puapk! wiadomie!

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    15/153

    - Mj rzd nie uznaje istnienia Boga - rzek gono - By moe gdyby Bg zainicjowa

    wymian ambasadorw... -poklepa Rhin po ramieniu, stwierdzajc, e dry. Jednake MOE

    wierzy, e w cigu dziesiciu lat rozcigniemy teren dziaania na pnoc od linii Rio Grand.

    - MOE w to wierzy? A moe to wiara Chin?

    - Obojga - rzek Chen-Lhu.

    - A jeeli Amerykanie si sprzeciwi?

    - Oczekujemy, e ich rozsdek zwyciy.

    - A Irlandczycy?

    Rhin zdobya si na umiech:

    - Irlandczycy - powiedziaa - zawsze byli uodpornieni na rozsdek - signa po

    koktajl i zawahaa si, spostrzegajc ubranego na biao bandeirante stojcego po drugiej

    stronie stolika. By to Yierho.

    Martinho skoczy na rwne nogi i ukoni si Rhin raz jeszcze.

    - Doktorze Kelly, prosz mi pozwoli przedstawi sobie jednego z moich braci. Oto

    Padre Yierho - odwrci si ku Rhin - Ta licznotka, szanowny ojcze, to dyrektor polowy

    MOE.

    Vierho skoni si ledwo dostrzegalnie i usiad sztywno na brzegu otomany obok

    Chen-Lhu. - Bardzo mi mio - mrukn.

    - Moi chopcy s niemiali - powiedzia Martinho. Zaj z powrotem miejsce obok

    Rhin. - Woleliby raczej zabija mrwki.

    - Johny, jak si miewa twj ojciec?

    Martinho odpowiedzia nie odrywajc wzroku od Rhin:

    - Sprawy Mato Grosso sprawiaj, e jest bardzo zajty - zrobi pauz. - Ma pani

    liczne oczy.

    Rhin znowu stwierdzia, e dezorientuje j ta bezporednio. Podniosa zot bak z

    koktajlem i spytaa:

    - Co to jest?

    - Ach, to flierce, brazylijski mid. Prosz go sobie wzi. W pani oczach s mae

    punkciki wiata odpowiadajce jego zotej barwie.

    Rhin przekna cisnc si jej na usta zoliwo i podniosa szko, naprawd

    zaciekawiona. Zatrzymaa ten gest nieruchomiejc z rurk tu przy ustach, gdy spostrzega, e

    Yierho intensywnie wpatruje si w jej wosy.

    - One s naprawd tej barwy? - zapyta. Martinho rozemia si zaskoczony.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    16/153

    - Aach, Padre - machn rk. Rhin upia trunku, by ukry zakopotanie i stwierdzia,

    e jest on delikatnie sodki, wypeniony wspomnieniem wielu kwiatw, z ostrym posmakiem

    zagodzonym cukrem.

    - Ale to prawdziwy kolor? - nalega Yierho.

    Chen-Lhu pochyli si ku niemu.

    - Wiele irlandzkich dziewczyn ma takie rude wosy, Yierho. Uwaa si, e jest to

    oznak dzikiego temperamentu.

    Rhin odstawia mid na st, zastanawiajc si nad wasnymi uczuciami. Wyczua

    koleestwo midzy Yierho i jego szefem i irytowa j fakt, e nie moga go podziela.

    - Dokd teraz, Johny? - zapyta Chen-Lhu. Martinho rzuci spojrzenie na swego

    ziomka z Bractwa,

    po czym zwrci twardy wzrok ku Chen-Lhu. Dlaczego ten urzdnik zadaje tu i teraz

    to pytanie? - zastanowi si. Chen-Lhu musi wiedzie, dokd teraz. Nie moe by inaczej.

    - Jestem zaskoczony, e nie syszae - odpowiedzia powoli - Tego popoudnia

    zaatwiem kontrakt na Serra Dos Parecis.

    - Na wielkie uki z Mambuca - doda Yierho. Gniew Martinho objawi si nagym

    pociemnieniem

    jego twarzy

    - Yierho! - warkn ostro.

    Rhin popatrzya uwanie na nich obu. Dziwne milczenie zapado nad stolikiem. Miaa

    wraenie jakby ta cisza osiada na jej ramionach i barkach. Byo w tym co napawajcego

    lkiem, i ...seksownego. Rozpoznaa reakcj swojego ciaa, nienawidzc jej i spostrzegajc, e

    tym razem nie potrafi sprecyzowa jej rda. Wszystko, co moga sobie powiedzie

    zawierao si wsowach: To dlatego Chen-Lhu mnie wezwa. eby zainteresowa mn tego

    Martinho, by nim manipulowa. Zrobi to, ale najbardziej bd nienawidzia tego, e to mnie

    zachwyca.

    - Ale, Szefie-powiedzia Yierho - Sam wiesz, co mwiono o...

    - Tak! - zgrzytnzbami Martinho - Wiem! Yierho pokiwa gow z wyrazem blu na

    twarzy:

    - Mwi, e to...

    - Mutanci, wiemy o tym - uci Martinho i pomyla: Dlaczego Chen-Lhu wymusi t

    niedyskrecj wanie teraz? eby zobaczy jak sprzeczam si z jednym z moich ludzi?

    - Mutanci? - zapyta Chen-Lhu.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    17/153

    - Widzielimy to, widzielimy, a jake -potwierdzi Yierho.

    - Ale sdzc po opisie tego czego, jest to biologiczna niemoliwo - powiedzia

    Martinho. - To musi by przesd.

    -Naprawd, szefie?

    - Cokolwiek tam jest, moemy si z tym zmierzy - odpar Joao.

    - O czym waciwie mwicie? - zapytaa Rhin. Chen-Lhu chrzkn. Niech teraz

    zobaczy, dokd

    moe si posun nasz wrg - pomyla. Niech ujrzy perfidi tych bandeirantes, a

    wtedy, gdy powiem jej, co musi zrobi, wykona to z chci.

    - Jest taka opowie, Rhin -powiedzia Chen-Lhu.

    - Opowie! - zaszydzi Martinho.

    - Zatem plotka - odpar Chen-Lhu. -Niektrzy bandeirantes Diego Alvareza twierdz,

    e widzieli w Serra Dos Parecis trzymetrowe modliszki.

    Yierho obrci si ku Chen-Lhu z napit twarz. Blizna od kwasu zaznaczya si na

    niej blad plam.

    - Alavarez straci szeciu ludzi zanim odda Serr. Wiesz o tym Senhor? Szeciu ludzi.

    A on...

    Yierho przerwa na widok przysadzistego mczyzny w poplamionym kombinezonie

    bandeirantes. Przybysz mia okrg twarz z indiaskimi oczami. Zatrzyma si tu przy

    Martinho, po czym nachyli si ku jego uchu i zacz co szepta.

    Rhin zdoaa wyowi tylko kilka sw. Byy wymawiane bardzo cicho w jakim

    dialekcie z gbi kraju. Pindianin powiedzia co o placu, w rodku miasta... i o tumach...

    Martinho zacisn wargi.

    - Kiedy? - rzuci krtko.

    Przybysz wyprostowa si i przemwi nieco goniej:

    - Przed chwil, szefie.

    - Na placu?

    - Tak, mniej ni przecznic std.

    - O co chodzi? - zapyta Chen-Lhu.

    - Pojawi si imiennik tego kabaretu - oznajmi Martinho.

    - Pluskwiak?

    - Tak mwi.

    - Ale to terytorium Zielone -powiedziaa Rhin i zdziwia si wasnym przestrachem.Martinho wsta z otomany.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    18/153

    Twarz Chen-Lhu, gdy spojrza na szefa bandeirantes, zdradzaa napit czujno.

    - Wybaczy mi pani, Rhin Kelly? - zapyta Martinho.

    - Dokd pan idzie? - spytaa.

    - Jest robota.

    - Jeden pluskwiak? -- zapyta Chen-Lhu. -- Jeste pewny, e to nie omyka?

    - Na pewno nie, Senhor - rzek pindianin.

    - Czy nie ma adnych prostszych sposobw radzenia sobie z takimi przypadkami? -

    zapytaa Rhin. - To oczywiste, e mamy jakiego pasaera na gap, ktry dosta si do

    Zielonej Strefy przewieziony z jakim towarem, albo...

    - By moe nie - uci Martinho i skin gow Yierhowi. - Zbierz ludzi. Bd

    potrzebowa zwaszcza Thomego do ciarwki i ona do operowania wiatami.

    - Ju, Szefie -Yierho poderwa si i ruszy przez sal ku reszcie bandeirantes.

    - Co miae na myli mwic by moe nie? - zapytaChen-Lhu.

    - To jeden z tych nowych, w ktre nie chcecie wierzy - odpar Martinho. Odwrci

    si do posaca:

    - Id z Yierhem, Ramon.

    - Tak, szefie.

    Ramon odwrci si z prawie wojskow precyzj i odszed eskortowany przez Yierha.

    - Przepraszam, czy mgby to wyjani? -powiedzia Chen-Lhu.

    - Opisywano je jako tryskajce kwasem. Maj p metra dugoci - rzek Martinho.

    -Niemoliwe! -parskn Chen-Lhu.

    Rhin potrzsna gow

    - adna larwa pluskwiaka nie mogaby...

    - To dowcip bandeirantes - stwierdzi Chen-Lhu.

    - Jak pan sobie yczy, senhor - odpar Martinho. - A widzia pan t blizn po kwasie

    na policzku Yierha? Ma to po takim wanie dowcipie - odwrci si i ukoni Rhin:

    - Wybaczy mi pani, senhorita?

    Rhin wstaa. Larwa pluskwiaka majca prawie p metra! Dziwne pogoski, ktre

    syszaa p wiata std, dosigy jej teraz, napeniajc j poczuciem nierzeczywisto-ci.

    Istniay przecie fizyczne ograniczenia, takie stworzenie nie mogo istnie. A moe mogo?

    Bya w tej chwili wycznie entomologiem, logika i szkolenie wzio gr. Bya to jednak

    kwestia, ktra moga zosta dowiedziona bd obalona w cigu kilku zaledwie minut. Mniej

    ni przecznic std, jak powiedzia tamten czowiek. Na placu. A Chen-Lhu z pewnoci niechciaby, eby rozstawaa si zJoao Martinho tak wczenie.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    19/153

    - Idziemy z panem! -powiedziaa.

    - Oczywicie - rzek Chen-Lhu wstajc. Rhin wsuna do pod rami Martinha

    - Prosz mi pokaza t fantastyczn larw, jeeli pan tak askaw, senhor Martinho.

    Martinho pooy swoj do na jejdoni i poczu elektryzujce wraenie ciepa. C

    za niepokojca kobieta!

    - Prosz -powiedzia. Jest pani tak liczna, a myl, co ten kwas mgby...

    - Jestem pewien, e nic nam nie grozi ze strony plotek ~ rzek Chen-Lhu. - Moe pan

    poprowadzi, Johny?

    Martinho westchn. Niedowiarkowie byli uparci, ale to bya szansa by przedstawi

    niezbity dowd na to, o czym wiedzieli ju wszyscy bandeirantes. Tak. Dyrektor stanowy

    Chen-Lhu powinien tam pj. Nawet musi i. Z niechci Martinho przenis rk Rhin pod

    rami Chen-Lhu

    - Oczywicie, e pastwo pjd - stwierdzi. - Ale Prosz, niech pan trzyma liczn

    Rhin Kelly z dala, senhor. U plotek rozwijaj si czasem okropnie dugie da.

    - Zachowamy wszelkie niezbdne rodki ostronoci - zapewni Chen-Lhu. Ironia w

    jego gosie bya zupenie wyrana.

    Ludzie Martinho ju kierowali si ku drzwiom. On sam odwrci si i pody za

    nimi, ignorujc nag cisz, ktra zapada na sali.

    Rhin, wychodzc z Chen-Lhu na ulic zostaa zaskoczona wraeniem penej celowoci

    dziaa bandeirantes. Nie wydawali si by ludmi planujcymi oszustwo, ale tak wanie

    musiao by. To nie mogo wyglda inaczej...

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    20/153

    III

    Noc bya bkitnobiaym blaskiem tryskajcym z elektrycznych lamp sterczcych nadulic. Wielobarwna ludzka rzeka pyna obok AChigui w kierunku placu.

    Martinho przyspieszy i wraz ze swymi bandeirantes wszed w tum. Ludzie

    rozstpowali si przed nimi, a za nimi poday sowa rozpoznania.

    - To Joao Martinho i paru jego Braci. -... Piratininga i Benito Alvarez.

    - Joao Martinho...

    Na placu wiata reflektorw zainstalowanych na ciarwce bandeirantes z

    Hermosillo bdziy po cokole fontanny. Wzdu ulicy stay inne ciarwki oraz pojazdy

    oficjeli. Ciarwka z Hermosillo bya przeznaczona do akcji w terenie i sdzc po wygldzie

    niedawno wrcia z wntrza kraju. Drzwi szoferki i boki skrzyni byy pokryte bryzgami bota.

    atwo mona byo wypatrze lini defektorow przedniego luku - wyran szczelin biegnc

    dookoa pojazdu. Dwie kapsuy startowe nosiy lady dokonywanych w terenie napraw.

    Martinho ledzi uwanie smugi reflektorw. Podszed ku kordonowi policjantw

    powstrzymujcych tum i przeszed przez niego razem ze swoimi ludmi.

    - Gdzie Ramon? - zapyta Martinho.

    Yierho przecisn si ku niemu i powiedzia:

    - Poszed z Thomem i onem po ciarwk. Nie widz tej larwy.

    - Popatrz tam - Martinho wskaza palcem. Dookoa caego placu, powstrzymywany

    przez policjantw tum sta w odlegoci okoo pidziesiciu metrw od znajdujcej si w

    centrum fontanny. Dookoa niej znajdowa si mozaikowy krg, na ktrym przedstawiono

    rne rodzaje brazylijskich ptakw. Wewntrz tego okrgu znajdowa si trawnik majcy

    mniej wicej dwadziecia metrw rednicy, z ktrego rodka wyrasta cok fontanny.

    Midzy mozaik a fontann, na trawniku widoczne byy te plamy martwej trawy. Palec

    Martinha wskazywa je po kolei.

    - Kwas - szepn Yierho.

    Reflektory na ciarwce skupiy cae nagle wiato na czym przy brzegu fontanny

    zasonitym czciowo skbionym, wodnym pyem. Przez tum przebieg szmer.

    - Tu jest! - zawoa Martinho. -No, moe teraz uwierz nam wreszcie te podejrzliwe

    urzdasy z MOE!

    Gdy to mwi, ze stworzenia przy fontannie trysn na traw roziskrzony strumie.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    21/153

    - Eeee- aachch - rozlego si westchnienie tumu. Do Martinho powoli dotar niski

    pomruk gdzie z lewej.

    Odwrci i zobaczy lekarza, ktremu pokazywano drog wzdu zewntrznego

    brzegu ludzkiego piercienia. Po chwili lekarz wszed w cib unoszc torb nad gow.

    - Kto jest ranny? - zapyta Martinho.

    Jeden z policjantw za jego plecami odpowiedzia:

    - To Alvarez. Stara si dorwa to co, ale wzi ze sob tylko rczn tarcz i

    rozpylacz. Tarcza nie wystarczya, by go obroni przed szybkoci tej achigui. Dosta w

    rami.

    Yierho pocign Martinho za rkaw wskazujc na tum za policjantem. Rhin Kelly i

    Chen-Lhu przechodzili Wanie midzy gapiami rozstpujcymi si przed nimi na widok

    insygniw MOE.

    Rhin zamachaa rk i zawoaa:

    - Senhor Martinho! To co nie moe istnie! Ma conajmniej siedemdziesit pi

    centymetrw dugoci. Musi way trzy, lub cztery kilogramy.

    - Nie wierz wasnym oczom? - zapyta Yierho. Chen-Lhu podszed do policjanta,

    ktry mwi o rannym Alvarezie. - Prosz nas przepuci -powiedzia.

    - H? Och, tak... oczywicie - kordon przerwa si na moment.

    Chen-Lhu stan obok przywdcy bandeirantes. Spojrza na Rhin i znowu na

    Martinho.

    - Ja rwnie w to nie wierz - stwierdzi. - Sporo bym da, eby dosta to co w swoje

    rce.

    - W co pan nie wierzy?! -prychn Martinho.

    - Myl, e to jakirodzaj automatu. Czy nie tak, Rhin?

    - To musi by automat - odpara.

    - Jak wiele by pan da? - zapyta Martinho.

    - Dziesi tysicy cruzados.

    - Prosz trzyma urocz doktor Kelly tu, poza zasigiem poczwarki -poleci Martinho

    i odwrci si do Yierha:

    - Co zatrzymao Ramona z ciarwk? Znajd go. Potrzebuj tarczy z magnaszka i

    zmodyfikowanego rozpylacza.

    - Szefie!

    -Natychmiast. Ach, prawda, przynie te du butl na okazy.Yierho westchn ciko i odwrci si, by wypeni polecenie.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    22/153

    - Twierdzisz, e to co jest owadem? - zapyta Chen-Lhu.

    -Nie musz mwi.

    - Sugerujesz, e to jedna z tych rzeczy, ktrych nikt oprcz bandeirantes nie widzia w

    gbi kraju?

    -Nie bd przeczy temu, co widz na wasne oczy.

    - Zastanawiam si tylko, dlaczego my nigdy nie widzielimy takich okazw? -

    zamyli si Chen-Lhu.

    Martinho zme w ustach przeklestwo starajc si stumi wybuch gniewu. Ten

    gupiec jest bezpieczny tu, w Zielonej Strefie i omiela si kwestionowa to, o czym

    bandeirantes wiedzieli z ca pewnoci!

    - Czy to nie ciekawe pytanie? - zapyta Chen-Lhu.

    - Mielicie szczcie, e uszlimy z yciem - warkn Martinho.

    - Kady entomolog powie panu, e co takiego jest fizyczn i biologiczn

    niemoliwoci -powiedziaa Rhin.

    - Ich metabolizm uniemoliwiaistnienie tak wielkiej struktury - rzek Chen-Lhu.

    - Widz, e entomolodzy musz mie racj - odpar Martinho.

    Rhin podniosa na niego wzrok. Zaskoczy j jego gniewny cynizm. Martinho

    atakowa, nie pozwalajc zepchn si do obrony. Zachowywa si zupenie jak czowiek,

    ktry wierzy, e ta niemoliwo tam przy fontannie jest w istocie gigantycznym owadem.

    Ale w nocnym klubie wysuwa argumenty na korzy przeciwnego zdania.

    - Widziae ju co takiego w dungli? - zapyta Chen-Lhu.

    -Nie zauway pan blizny na twarzy Yierha?

    - A czego moe ona dowodzi?

    - Widzielimy to, co widzielimy!

    - Ale owad nie moe urosn do takich rozmiarw! - zaprotestowaa Rhin. Zwrcia

    gow ku ciemnemu stworzeniu balansujcemu na krawdzi fontanny za kurtyn wody.

    - Tak mi mwiono - stwierdzi sucho Martinho. Zastanowi si przez chwil nad

    doniesieniami z Serra Dos Parecis. Modliszki o wysokoci trzech metrw. Zna na pami

    argumentacj przeciw istnieniu takich stworze. Rhin i wszyscy entomolodzy mieli racj.

    Owady nie mogy wyda na wiat tak duych, ywych struktur. Czy to moliwe, e byy to

    automaty? Kto zbudowaby co takiego? Po co?

    - To musi by jaka imitacja -powiedziaa Rhin.

    - Jednak kwas jest prawdziwy - odpar Chen-Lhu. ~ Popatrz na plamy na trawniku.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    23/153

    Martinho przypomnia sobie wasn, podstawow wiedz, ktra nakazywaa mu

    zgodzi si z Rhin i Chen-Lhu. Zaprzeczy nawet Yierhowi, e mog istnie wielkie

    modliszki. Wiedzia te, w jaki sposb plotki urastaj do piramidalnych rozmiarw. W tym

    czasie w Czerwonej Strefie oprcz bandeirantes znajdowao si niewielu innych ludzi. Nie

    mona zaprzeczy, e wielu bandeirantes to w duej mierze niedouczeni, przesdni ludzie

    zwabieni jedynie przygod i pienidzmi.

    Martinho potrzsn gow. Tego dnia, kiedy Yierho ucierpia od kwasu, on znajdowa

    si w drodze do Goyaz. Widzia, co widzia... A teraz to stworzenie przy fontannie.

    Grzmicy ryk silnikw ciarwki wtargn w jego wiadomo. Dwik stawa si

    coraz goniejszy. Tum rozstpi si dajc pole do ldowania i Ramon posadzi ciarwk

    obok pojazdu z Hermosillo. Otworzyy si tylne drzwi i gdy silniki ucichy, wyskoczy z niej

    Yierho.

    - Szefie! - zawoa - dlaczego nie uyjemy ciarwki? Ramon mgby zawiesi j

    prawie nad...

    Martinho machn rk, by go uciszy iodwrci si do Chen-Lhu.

    - Ciarwka nie ma wystarczajcej manewrowoci. Widzia pan, jakie to jest szybkie.

    -Nie powiedziae, co to jest, wedug ciebie - rzek Chen-Lhu.

    - Powiem, kiedy zobacz to w butli na okazy - odpar Martinho.

    - Ale ciarwka daaby nam... - wtrci Yierho.

    - Nie! Doktor Chen-Lhu chce mie nieuszkodzony okaz. Przynie kilka bomb

    pianowych. Pjdziemy zapa j wasnorcznie.

    Yierho westchn, wzruszy ramionami, wrci do rufy ciarwki i powiedzia co do

    kogo wewntrz. Bandeirante w ciarwce zacz podawa wyposaenie.

    Martinho odwrci si do policjanta pomagajcego powstrzyma napr tumu.

    - Czy moe pan przekaza wiadomo dla pojazdw stojcych tam na drodze? -

    zapyta.

    - Oczywicie, prosz pana.

    - Chc, eby wyczono w nich wiata. Nie chc ryzykowa, e zostan olepiony

    wiatem prosto w oczy. Rozumie pan?

    - Zaraz otrzymaj polecenia -policjant pobieg i przekaza wiadomo oficerowi.

    Martinho podszed do ciarwki, wzi rozpylacz, sprawdzi cylinder z adunkiem,

    wyj go i wzi nastpny z przegrdki przy drzwiach. Umieci adunek w komorze i znowu

    sprawdzi.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    24/153

    - Trzymajcie tu butl, dopki nie unieruchomimy tego stwora -poleci - Potem o ni

    zawoam.

    Yierho wytoczy tarcz. Bya to dwucentymetrowej gruboci pyta z kwasoodpornego

    magnaszka zamocowana na dwukoowym, rcznym wzku. Rozpylacz zosta umieszczony w

    wskim wyciciu po prawej.

    Bandeirante w ciarwce poda na zewntrz dwa srebrnoszare kombinezony

    ochronne z tkaniny pokrytej lisk, kwasoodporn warstw.

    Martinho wlizgn si w jeden z nich i sprawdzi zapicia. Yierho wzi drugi.

    - Do tarczy moesz uy Thomego -powiedzia Martinho.

    - Thome nie ma do dowiadczenia, szefie. Martinho skin gow i zacz sprawdza

    bomby z foamalem oraz pozostae wyposaenie. W siatce na tarczy zawiesi dodatkowe

    cylindry z adunkami.

    Wszystko to zostao wykonane szybko i w milczeniu, ze zrcznoci wiadczc o

    duej wprawie. Tum za ciarwk ucich. Wszyscy czekali w napiciu.

    - Wci siedzi na fontannie, Szefie - zameldowa Vierho.

    Uj dwigni kontrolujc ruchy tarczy i wjecha na ozdobny bruk. Prawe koo

    zatrzymao si na bkitnym hiskowatym karku mozaikowego kondora. Martinho zamocowa

    rozpylacz w przeznaczonej na szczelinie i rzek:

    - Byoby atwiej, gdybymy mieli to tylko zabi.

    - Te skurczybyki s szybkie jak sam Diabe - odpar Yierho. -Nie podoba mi si to,

    szefie. Gdyby to obiego dookoa tarczy... wymownie przesun palcem po rkawie swego

    ochronnego kombinezonu. - To tak, jakby kawakiem gazy prbowa zatrzyma rzek.

    -No wic, niech si to nie stanie.

    - Bd si stara, szefie.

    Yierho zablokowa tarcz i pobieg do ciarwki. Za chwil wrci z latark

    zwisajc mu u pasa.

    - Chodmy - rzek Martinho.

    Yierho zwolni blokad wzka i uruchomi silniczki. Rozleg si saby szum.

    Przesun o dwa zbki dwigni regulacji szybkoci. Tarcza popeza naprzd, wspinajc si

    na krawnik opasujcy trawnik.

    Ze stworzenia przy fontannie wytrysn ukiem strumie kwasu skrapiajc traw metr

    przed nimi. Oleisty, biay dym zawrza na trawniku i rozproszy si zwiewany na bok przez

    lekki wiatr. Martinho zanotowa w myli jego kierunek i da znak, by tarcz zwrci pod

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    25/153

    wiatr. Zatoczyli uk w prawo. Kolejny strumie kwasu polecia prosto w ich stron, padajc w

    identycznej odlegoci.

    - Ono chce nam co powiedzie, Szefie - zaartowa Yierho.

    Powoli zbliali si, przecinajc jedn z plam zkej trawy.

    Od fontanny znw bryzgn strumie opalizujcej cieczy. Yierho pochyli tarcz do

    tyu. Kwas rozprysn si na trawie i spyn po szkle. Ich nozdrza wypeni gryzcy zapach.

    Mrukliwe Aaaachchchch rozlego si wok placu.

    - Pan wie, Szefie, e ci idioci stoj za blisko - mrukn Yierho. - Gdyby to co miao

    strzeli...

    - Wtedy kto powinien strzeli gumow kul - odpar Martinho - Fin i a chigua.

    - Fini okaz doktora Chen-Lhu - rzek Yierho - Fini dziesi tysicy cruzados.

    - Tak - stwierdzi Martinho. - Nie wolno nam zapomina, dlaczego podejmujemy to

    ryzyko.

    - Mam nadziej, e nie wierzy pan, e robi to dla idei - odpar Yierho. Przesun

    tarcz o nastpny metr do przodu.

    Tam gdzie trafi kwas zaczo si tworzy mgliste pole.

    -Nadaro magnaszko! - zawoa ze zdumieniem Vierho.

    - Pachnie podobnie do kwasu szczawiowego - rzek Martinho. - Musi by jednak duo

    mocniejszy. Zwolnij teraz. Chc mie pewny strza.

    - Dlaczego nie sprbuje pan z bomb pianow?

    - Yierho do jasnej cholery!

    - Ach prawda; woda. Zapomniaem szefie. Stworzenie zaczo pezn wzdu

    fontanny w prawo.

    Yierho obrci tarcz, by osoniich przed tym manewrem. Stworzenie zatrzymao si

    i wrcio na poprzednie miejsce.

    - Poczekaj chwil -poleci Martinho. Znalaz na szkle czyste miejsce i przyglda sipoczwarce.

    Ona przesuwaa si w ty i przd, wyranie widoczna na tle fontanny. Przypominaa

    swojego miniaturowego imiennika niczym rozdta karykatura. Posegmentowane ciao byo

    podtrzymywane przez wielostawowe nogi, wygite ukowato na zewntrz i zakoczone

    mocnymi, chwytnymi pazurkami. Czuki byy krciutkie i byszczay na kocach wilgoci.

    Nagle poczwarka podniosa rurkowaty ryjek i pluna silnym strumieniem prosto w

    tarcz.Martinho mimowolnie przykucn

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    26/153

    - Musimy dotrze bliej -powiedzia. -Nie moe mie czasu na pozbieranie si, gdy

    j ogusz.

    - Czym naadowa pan rozpylacz, szefie?

    -Nasz specjaln mieszank, roztworem siarki w dwusiarczku wgla i sublimatem na

    koagulujcym w powietrzu noniku butylowym. Chc, eby nogi si jej zapltay.

    - Wolabym, aby pan wzi te co do zatkania tego Jej nochala.

    - Daj spokj, staruszku - mrukn Martinho. Yierho podprowadzi tarcz bliej i

    nachyli si by spojrze pod spowodowanym przez kwas zmtnieniem. Gigantyczna

    poczwarka pluskwiaka zakoysaa si na boki, odwrcia i pognaa w prawo, wzdu brzegu

    fontanny. Nagle zakrcia si wok swej osi, wyrzucajc ku nim strumie kwasu. Pyn

    zamigota w wietle reflektorw jak sznur klejnotw. Yierho ledwie zdy zakrci tarcz,

    by sprosta temu atakowi.

    -Na krew dziesiciu tysicy witych - westchn Yierho. -Nie podoba mi si robota

    tak blisko tego stwora, szefie. Nigdy nie walczylimy z bykami.

    - To nie byk, bracie. Nie ma rogw.

    - Myl, e wolabym rogi.

    - Za duo gadamy - sykn Martinho. - Podjed bliej!

    Yierho ruszy tarcz do przodu i zatrzyma si zaledwie dwa metry od poczwarki. -

    Strzelaj Szefie- sykn nerwowo.

    - Mam tylko jeden strza -powiedzia Martinho. -Nie wolno mi uszkodzi tego okazu.

    Doktor yczy sobie mie go w caoci.

    I ja rwnie -pomyla.

    Poruszy rozpylaczem w stron stworzenia, ktre w tym momencie zeskoczyo na

    trawnik, po czym znowu wdrapao si na brzeg fontanny. Z tumu dobieg czyj krzyk.

    Martinho i Yierho przykucnli, czekajc i patrzc, jak ich ofiara taczy w przd i w

    ty.

    - Dlaczego nawet na sekund nie stanie nieruchomo? - zapyta Martinho

    - Szefie, jeeli wlezie pod tarcz, jestemy ugotowani. Na co pan czeka? Wal pan do

    niej.

    - Musz mie pewno - odpar Martinho.

    Zakoysa rozpylaczem zgodnie z ruchami taczcego owada. Ten za kadym razem

    znika z pola widzenia, przesuwajc si coraz dalej w prawo. Nagle odwrci si i pomkn na

    przeciwn stron fontanny. Oddzielaa ich teraz od siebie caa kurtyna wody, ale reflektoryledziy odwrt stwora i wci trzymay go w swoim wietle.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    27/153

    Martinho dozna dziwnego podejrzenia, e to co starao si wmanewrowa ich w

    jak specjaln pozycj. Podnis oson twarzy i otar czoo. Poci si obficie. To bya gorca

    noc, a tu, przy fontannie w powietrzu wisiaa mga i gorzki zapach kwasu.

    - Myl, e mamy kopot - stwierdzi Yierho. - Jeeli to drastwo bdzie trzymao si

    cigle przeciwnej strony fontanny, to jak je zapiemy?

    - Daj spokj - odrzek Martinho. - Jeeli zostanie naprzeciw nas, wyl drug ekip.

    Nie moe wykiwa obu naraz.

    Yierho zacz jecha dookoa fontanny

    - Wci sdz, e powinnimy uy ciarwki -powiedzia.

    - Za dua i niezgrabna - uci Martinho. - Poza tym myl, e ciarwka mogaby to

    wystraszy tak bardzo, e sprbowaby przedrze si przez tum. Teraz moe czu, e ma

    szans z nami wygra.

    - Ja czuj to samo, szefie.

    Gigantyczna poczwarka rzucia si ku nim, zatrzymaa i popeza z powrotem. Jej

    ryjek, czy te nos by wci wycelowany w tarcz. Ze wzgldu na cian wody Martinho nie

    by pewny swego strzau.

    - Mamy wiatr od tyu - oznajmi Yierho.

    - Wiem. Miejmy nadziej, e ten stwr nie wykombinuje, e moe splun nad

    naszymi gowami. Wiatr rzuciby nam kwas na plecy.

    Poczwarka pluskwiaka wycofaa si w cie rzucany przez grn nadbudow fontanny

    i przystana koyszc si w przd i w ty.

    - Szefie, to co nie zamierza tam dugo zosta. Czuj to.

    - Potrzymaj tak tarcz przez chwil - powiedzia Martinho. -- Myl, e masz racj.

    Powinnimy oczyci plac. Jakby to wpado w tum, byliby ranni.

    - Prawd mwisz, szefie.

    - Yierho, we latark. Sprbuj j olepi. Wyjd zza tarczy w prawo i sprbuj strzauz rki.

    - Szefie!

    - Masz lepszy pomys?

    - Przynajmniej pozwl mi cofn tarcz dalej na tra \vnik. Nie bdzie pan tak blisko,

    jeeli...

    Bdc wci w cieniu larwa zeskoczya z brzegu fontanny na trawnik. Yierho

    poderwa latark, skpa stworzenie w bkitnobiaym blasku.- Szefie strzelaj!

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    28/153

    Martinho zatoczy wylotem rozpylacza krtki uk skadajc si do strzau. Szczelina w

    tarczy przeszkodzia mu w wykonaniu tego ruchu do koca. Zakl, wycign do do

    dwigni sterowania, lecz zanim zdoa obrci tarcz, za poczwark co si poruszyo. Poa

    trawnika wielkoci ulicznego wazu uniosa si w gr jak klapa. Z otworu wyoni si czarny

    ksztat przypominajcy gow o trzech rogach i wyda z siebie skrzekliwy zew.

    Poczwark skoczya ku przybyszowi i znikna w otworze.

    Tum zawy z gniewu, strachu i dzikiego podniecenia. Ten krzyk wypeni cay plac.

    Mimo to Martinho dobrze usysza modlitw Yierha: wita Mario, Matko Boska...

    Martinho sprbowa obrci tarcz i pchn j w kierunku nowego przeciwnika, ale

    zosta powstrzymany przez Yierha usiujcego odcign oson do tyu. W efekcie tarcza

    przekrcia si zupenie bez sensu, wystawiajc ich ku czarnemu ksztatowi, ktry wysun si

    z otworu o nastpne p metra. Martinho widzia go teraz wyranie. Skpany w ostrym

    wiate latarki, stwr wyglda jak gigantyczny jelonek z potrjnymi rkami.

    Martinho desperacko wyszarpn rozpylacz ze szczeliny i skierowa go w stron

    rogatego potwora.

    - Szefie, szefie, szefie! - jcza bagalnie Yierho. Martinho zoy si i wystrzeli

    dwusekundowy adunek, szepcc do siebie:

    - Jeden motylek, dwa motylki...

    Trujca butylowa mieszanina uderzya w stworzenie, okrywajc je cakowicie.

    Owad, zalany grub warstw mieszanki, zawaha si, po czym wydwign z dziury w

    trawniku ze skrzypicym, mrukliwym dwikiem, syszalnym wyranie mimo krzykw

    tumu. Ten ostatni zamilk nagle, gdy stwr unis si na ca wysoko. By zielony, czarny,

    lnicy i co najmniej o metr wyszy od czowieka.

    Martinho usysza sscy, chrapliwy gos stwora, zlewajcy si w jedno ze szmerem

    fontanny. Raz jeszcze wycelowa rozpylacz w rogat gow. Dystans wyklucza pudo.

    Spokojnie oprni cylinder z adunkiem dziesiciosekundowym. Stworzenie wydawao sirozpuszcza zalewane potokami z lepkiego butylu.

    - Szefie, wydostamy si std -baga Yierho. - Prosz, Szefie - obrci tarcz, tak aby

    znalaza si znowu midzy nimi i gigantycznym owadem

    - Prosz! -jkn, cofaniem tarczy zmuszajc Martinho do ustpienia.

    Martinho schwyci kolejny cylinder i zaadowa go z trzaskiem. W lew do chwyci

    bomb pianow. Czu si pozbawiony ze wszystkich uczu z wyjtkiem pragnienia

    zaatakowania tej bestii i zabicia jej. Zanim jednak zdoa unie rami i cisn bomb poczu,

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    29/153

    jak tarcza podskakuje. Podnis wzrok i ujrza gsty strumie pynu tryskajcy na tarcz od

    strony czarnego stwora.

    - Wiejmy! - zawy Yierho.

    Tym razem Martinho nie da si prosi. Rzucili si do ucieczki cignc za sob tarcz.

    Kwas przesta tryska, gdy wycofali si z jego zasigu. Martinho zatrzyma si i

    obejrza. Zobaczy, e Yierho dry. Ciemna istota cofna si do otworu i osuna powoli z

    powrotem. By to najgroniejszy odwrt, jaki Martinho kiedykolwiek widzia. Ten ruch wrcz

    promieniowa dz ataku. Gdy stworzenie znikno z pola widzenia, poa trawnika

    zamkna si nad nim.

    Na ten znak wok caego placu buchn przecigy wrzask. Pocztkowo Joao nie

    mg rozrni znacze. Sysza tylko strach.

    Wyszed zza tarczy. Dopiero teraz zaczy do niego dociera pojedyncze krzyki i

    urywki zda: Jaki potworny uk!, Syszae wiadomoci z nadbrzea?, Cay region moe

    by zakaony, ...klasztorze Monte Ochoa..., ...sierociniec.

    Nad tym wszystkim growao pytanie powtarzane ze wszystkich stron placu Co to

    byo?, Coto byo?, Co to byo?

    Martinho poczu za sob czyj obecno. Odwrci si gwatownie i ujrza Chen-Lhu

    stojcego ze wzrokiem utkwionym w miejscu, gdzie znikn gigantyczny owad. Nigdzie nie

    byo wida Rhin Kelly.

    - Tak, Johny - mrukn Chen-Lhu. - Co to byo?

    - Wygldao jak olbrzymi jelonek - odpar Martinho zdziwiony, jak spokojnie

    zabrzmia jego gos.

    - Byo o poow wysze od czowieka - mrukn Yierho - Szefie... te historie o Serra

    Dos Parecis...

    - Syszaem, jak tum mwi o Monte Ochoa, nadbrzeu i o jakim sierocicu -

    powiedzia Martinho. - O co tu chodzi?

    - Rhin posza to zbada - odrzek Chen-Lhu. - Przyszo stamtd troch niepokojcych

    wiadomoci. Poleciem oczyci plac z tumu. Ludziom kazano rozej si do domw.

    - Co to za niepokojce wiadomoci?

    -Na nadbrzeu wydarzya si jaka tragedia, to samo w klasztorze na Monte Ochoa i

    w sierocicu.

    - Jaka tragedia?

    - To wanie ma wybada Rhin.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    30/153

    - Widzia pan to, tam na trawniku -powiedzia Martinho. - Czy teraz uwierzy pan w

    to, o czym donosilimy od tylu miesicy?

    - Widziaem automat z miotaczem kwasu i czowieka w kostiumie jelonka - odpar

    Chen-Lhu. - Pragnbym wierzy, e nie bye wspuczestnikiem tego oszustwa.

    Yierho zakl pod nosem.

    Martinho odczeka chwil, by stumi wcieko, ipowiedzia:

    -Nie wygldao mi to na czowieka w kostiumie -potrzsn gow. Nie by to czas,

    by pozwoli emocjom zami rozsdek. Niemoliwe, eby owady mogy urosn do takich

    rozmiarw. Metabolizm i grawitacja... Znowu potrzsn gow. W takim razie, co to

    byo?

    - Powinnimy przynajmniej pobra prbki kwasu z trawnika -powiedzia Martinho. -

    Ta dziura te powinna zosta zbadana.

    - Posaem ju po nasz Sekcj Bezpieczestwa - odrzek Chen-Lhu i odwrci si,

    mylc o tym, jak powinien sformuowa raporty dotyczce tego wydarzenia - jeden dla

    zwierzchnikw z MOE i drugi dla swojego rzdu.

    - Widzia pan, jak to si zachowao gdy dooyem mu z rozpylacza? - zapyta

    Martinho.- Ta trucizna atakuje najpierw zakoczenia nerwowe. Czowiek wyby od tego.

    - Czowiek w stroju ochronnym nie - odrzek Chen-Lhu nie odwracajc si.

    Zastanowi si nad Martinho. Ten facet wydawa si naprawd zaskoczony. Niewane. Cay

    ten incydent powinien okaza si uyteczny. Chen-Lhu poj to wanie teraz.

    - Ale to wrcio do dziury - odezwa si Yierho. - Widzielicie. Wlazo do dziury.

    Nagy mrukliwy dwik rozleg si wrd ludzi wypychanych z placu i zacz

    narasta.

    Martinho odwrci si i popatrzy uwanie.

    - Yierho -powiedzia.

    - Tak szefie?

    - We karabinki pneumatyczne z ciarwki.

    - Ju, szefie.

    Yierho potruchta przez trawnik ku ciarwce stojcej teraz na otwartym terenie,

    otoczonej jedynie rozproszon grupk bandeirantes. Martinho rozpozna niektrych z

    mczyzn. Najliczniejsi wydawali si ci od Alvareza. Byli tam rwnie bandeirantes z

    Hermosillo i Junitza.

    - Co chcesz zrobi z tymi karabinkami? - zapyta Chen-Lhu.- Mam zamiar zajrze do tej dziury.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    31/153

    - Moi ludzie z Bezpieczestwa bd tu wkrtce. Zaczekamy na nich.

    - Id tam teraz.

    - Martinho, powiadam ci, e...

    - Nie jest pan rzdem Brazylii, doktorze. Otrzymaem od swojego rzdu licencj na

    wykonywanie specjalnych zada. Zostaem te zaprzysiony do wypeniania tych zada,

    cokolwiek by to byo.

    - Martinho, jeeli zniszczysz dowody...

    -Nie byo tam pana. Nie walczy pan z tymi stworami, doktorze. By pan bezpieczny

    tu na brzegu placu, podczas gdy ja zarabiaem sobie na prawo zajrzenia do tej dziury.

    Twarz Chen-Lhu zesztywniaa z gniewu, ale zachowa milczenie dopki nie by

    pewny, e jest w stanie kontrolowa swj gos. Wtedy powiedzia:

    - W takim razie ja pjd z panem.

    - Jak pan sobie yczy.

    Martinho spojrza przez plac. Z rufy ciarwki wyadowywano wanie karabinki.

    Yierho odbiera je i ukada na trawniku. Wysoki, ysy Murzyn z prawym ramieniem na

    temblaku wsppracowa z Yierhem. Murzyn mia na sobie zupenie biay mundur

    bandeirante ze zotym emblematem motyla na lewym ramieniu wiadczcym, e jest dowdc

    grupy. Jego twarz przypominaa wyciosane w kamieniu oblicze Maura.

    - To Alvarez -powiedzia Chen-Lhu.

    - Widz.

    Chen-Lhu odwrci si do Martinho i umiechn si zoliwie.

    - Johny - powiedzia - lepiej nie walczmy ze sob. Wie pan przecie dlaczego MOE

    wysaa mnie do Brazylii.

    - Wiem. Chiny zakoczyy ju porzdkowanie problemu swoich owadw.

    Odnielicie wielki sukces.

    - Nie mamy teraz ju nic oprcz zmutowanych pszcz, Johny. Ani jednego insektamogcego szerzy choroby, czy zera ywno przeznaczon dla ludzi.

    - Wiem o tym. I jest pan tu, aby uatwi nam nasze zadanie.

    Chen-Lhu zmarszczy si syszc ton drwiny w gosie Martinho.

    - Wanie - odpowiedzia zimno.

    - Zatem dlaczego nie pozwolicie na wjazd obserwatorom naszym, lub tym z ONZ, by

    sami to zobaczyli, doktorze?

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    32/153

    - Johny! Musisz przecie wiedzie, jak dugo nasz kraj cierpia od biaych

    imperialistw. Niektrzy z nas cigle wierz, e nadal stanowicie dla nas zagroenie.

    Wszdzie widz szpiegw.

    - Ale pan jest obywatelem wiata, o szerszych horyzontach, prawda doktorze Travis?

    - Oczywicie. Moja prababka bya Angielk, jedn z tych Travis - Huntingtonw. W

    naszej rodzinie mamy tradycj szerszego rozumienia spraw.

    - To zdumiewajce, e paski kraj ufa panu -powiedzia Martinho - Jest pan w czci

    biaym imperialist

    - odwrci si, by przywita si z Alvarezem, ktry wanie zatrzyma si przed nimi.

    - Cze, Benito. Przykro mi z powodu twojego ramienia.

    - Halo, Johny - gos Alvareza by gboki i grzmicy

    - Bg mnie uchroni. Wyzdrowiej - zerkn na karabinki w rkach Yierha i powrci

    wzrokiem do twarzy Martinho.

    - Syszaem jak Padre prosi o pneumatyki. Moesz ich chcie z tylko jednego

    powodu.

    - Musz zajrze w t dziur, Benito.

    Alvarez odwrci si i ukoni sztywno Chen-Lhu. - A pan, doktorze, nie ma nic

    przeciwko temu?

    - Mam sporo przeciw, ale nie mam wadzy - odpar Chen-Lhu. - To rami, powanie

    zranione? Ka moim lekarzom je obejrze.

    - Jako si zagoi - mrugn Alvarez.

    - Tak naprawd to on chce wiedzie, czy rzeczywicie zostae ranny - powiedzia

    Martinho.

    Chen-Lhu rzuci zaskoczone spojrzenie na Martinho i szybko przybra

    nieprzenikniony wyraz twarzy.

    Yierho poda jeden z karabinkw swojemu szefowi.

    - Szefie - westchn - musimy to robi?

    - Dlaczego doktor miaby wtpi, e jestem ranny w rami? - zapyta Alvarez.

    - Sysza opowieci - rzek Martinho.

    - Jakie opowieci?

    - e my bandeirantes nie chcemy koca dobrej fuchy, wic z powrotem zakaamy

    Zielone Strefy i hodujemy nowe owady w tajnych laboratoriach.

    - To brednie! - mrukn Alvarez.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    33/153

    - Ktrzy bandeirantes maj to niby robi? - zapyta Yierho z naciskiem. Zmarszczy

    si i ruszy w stron Chen-Lhu. Karabinek trzyma tak, e lufa w kadej chwili moga si

    zwrci przeciw urzdnikowi MOE.

    - Spokojnie, Padre - powiedzia Alvarez. - Tego te historie nigdy nie mwi. To

    zawsze s oni, albo ich. Nigdy nie ma nazwisk.

    Martinho spojrza na miejsce na trawniku, w ktrym znikn gigantyczny uk.

    Stwierdzi, e ta ktnia jest o wiele bardziej pocigajca ni spacer ku temu miejscu. Nocne

    powietrze nioso ze sob powiew nadcigajcego zagroenia i histerii. Ale najdziwniejsz

    rzecz w tym wszystkim bya niech do podjcia jakiegokolwiek dziaania, ktr czu

    wok siebie. Byo to niczym chwila ciszy po straszliwej bitwie.

    C, to przecie jest swego rodzaju wojna -powiedzia sobie.

    Ta wojna tu, w Brazylii toczya si ju osiem lat. Chiczykom zaja ona dwadziecia

    dwa lata, ale twierdzili, e tutaj mona tego dokona w dziesi. Myl, e i tu mogoby to

    potrwa dwadziecia dwa lata, czyli jeszcze czternacie lat, przez chwil przytoczya Joao.

    Poczu potworne zmczenie.

    - Musicieprzyzna, e dziej si dziwne rzeczy -powiedzia Chen-Lhu.

    - To przyznajemy.

    - Dlaczego nikt nie podejrzewa carsonitw? - zapyta Yierho.

    - Dobre pytanie, Padre - odpar Alvarez. - Oni maj wielkie poparcie. Zwaszcza tych

    narodw, ktre si wstrzymay: Stanw Zjednoczonych Ameryki, Kanady, Zjednoczonego

    Krlestwa i Wsplnoty Europejskiej.

    - Wszdzie tam, gdzie nigdy nie byo prawdziwych kopotw z owadami -

    skomentowa Yierho.

    O dziwo, to wanie Chen-Lhu zaprotestowa.

    - Nie - powiedzia - pastwom, ktre si powstrzymay, tak naprawd na tym nie

    zaley, oprcz tego, e s szczliwe widzc nas uwikanych w t walk.

    Martinho pokiwa gow. Tak, to byo to, co mwili wszyscy jego towarzysze z lat

    nauki w Ameryce Pnocnej. Im byo to rzeczywicie obojtne.

    - Id tam teraz i zajrz w t dziur -powiedzia Martinho.

    Alvarez wycign rk i wzi od Yierha karabinek. Przewiesi go na pasie przez swe

    zdrowe rami, a nastpnie chwyci dwigni kontroli tarczy.

    - Pjd z tob, Johny - oznajmi.

    Martinho popatrzy na Yierha, i ujrzawszy na jego twarzy wyraz lkliwej ulgi, zwrcisi ku Alvarezowi:

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    34/153

    - Jak twoje rami?

    - Wci mam jedn zdrow rk. Czego mi wicej potrzeba?

    - Travis, niech pan si trzyma blisko za nami.

    - Wanie dotarli moi ludzie z Bezpieczestwa - powiedzia Chen-Lhu. - Prosz

    poczeka chwil, a otoczymy to miejsce. Powiem im, eby przynieli tarcze.

    - To rozsdne, Johny - stwierdzi Alvarez.

    - Pjdziemy powoli - rzek Martinho - Padre, wracaj do ciarwki. Powiedz

    Ramonowi, aby okry placi wyldowa, na skraju trawnika. Niech ciarwka z Hermosillo

    skoncentruje tam wszystkie wiata - skin gow w kierunku trawnika.

    - Ju, szefie.

    Yierho pobieg ku ciarwce.

    - Chyba nie zniszczycie tego? - zapyta Chen-Lhu.

    - Tak samo jak pan pragniemy dowiedzie si, co to jest -powiedzia Alvarez.

    - Chodmy - rzek Martinho.

    Chen-Lhu pobieg na spotkanie ciarwki MOE torujcej sobie drog przez boczn

    uliczk. Tum sprawia tam spore kopoty, opierajc si prbom usunicia go z terenu placu.

    Alvarez pchn dwigni regulacji i tarcza zacza Pezn przez trawnik.

    - Johny, dlaczego doktor nie podejrzewa carsonitw? - spyta Alvarez pgosem.

    - Ma siatk najlepszych szpiegw na wiecie -- powiedzia Martinho. - Musi

    wiedzie... jego wzrok by cigle skupiony na poruszonej poaci trawnika przed nimi.

    - Czy mona wymyli lepszy, sabota, ni zdyskredytowanie bandeirantes?

    - To prawda, ale nie wierz, aby Travis-Huntington Chen-Lhu mgby popeni tak

    omyk - odpar Martinho i pomyla: To dziwne, jak ta poa trawnika jednoczenie

    przyciga i odpycha.

    - Wiele razy zakadalimy si ze sob, Johny. By moe jednak czasami zapominamy,

    e mamy wsplnego wroga.

    - Moesz go nazwa?

    - To wrg kryjcy si w dunglach, w trawie sawann i pod ziemi. Chiczykom walka

    z nimi zaja dwadziecia dwa lata...

    - Podejrzewasz ich? - Martinho spojrza na swego towarzysza, zauwaajc w oczach

    Alvareza gbok koncentracj -Nie pozwalaj nam zbada swoich osigni.

    - Chiczycy to paranoicy.Odbio im jeszcze zanim zderzyli si ze wiatem Zachodu.

    To za utrzymao ich jedynie w tej chorobie. Podejrzewasz Chiczykw? Nie sdz, aby tomiao sens.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    35/153

    - A ja tak - odpar Martinho - Podejrzewam wszystkich.

    Na dwik wasnych sw zwyciyo w nim uczucie alu. To bya prawda,

    podejrzewa wszystkich, nawet Benita, Chen-Lhu i... urocz Rhin Kelly. - Czsto myl o

    dawnych insektycydach -powiedzia - o tym, jak owady staway si coraz silniejsze pomimo

    tych trucizn, a moe nawet dziki nim.

    oskot za nimi zwrci uwag Martinho, pooy do na ramieniu Alvareza, ktry

    zatrzyma tarcz i odwrci si.

    To Yierho poda za nimi z samobienym wzkiem zawalonym sprztem. Martinho

    rozpozna dugi lewar, wielk peleryn przeznaczon chyba dla Alvareza oraz paczki

    wybuchowego plastyku.

    - Szefie... pomylaem, e przydadz si wam te rzeczy. Martinho przenikno

    poczucie oddania dla Padre.

    Mimo to powiedzia szorstko:

    - Trzymaj si blisko z tyu i zejd z drogi, syszysz?

    - Oczywicie, Szefie. Czy nie sucham ci zawsze? - wycign peleryn w stron

    Alvareza. - To przyniosem dla pana, ucierpia pan od nastpnej rany.

    - Dzikuj, Padre - odpar Alvarez. - Ale wol swobod ruchw. Poza tym to stare

    ciao nosi tak wiele ran, e jedna wicej nie zrobi wikszej rnicy.

    Martinho rozejrza si dookoa i zobaczy, e w kierunku trawnika sun nastpne

    tarcze.

    - Szybko! - zawoa - Musimy tam by pierwsi. Alvarez przesun rczk kontroli.

    Tarcza ryszya. Yierho podszed bliej do Martinho i powiedzia cicho:

    - Szefie, tam w ciarwce opowiadaj rne historie. Mwi, e jakie stworzenia

    zary pale pod magazynem na nadbrzeu. Wszystko si zawalio. Byli zabici i ranni. Panuje

    wielki niepokj.

    - Chen-Lhu wspomnia o tym.

    - Czy to nie to miejsce? - zapyta Alvarez.

    - Zatrzymaj tarcz -poleci Martinho. Popatrzy na traw przed nimi, szukajc ladw

    poprzedniego przetaczania ich tarczy.

    - To tam -pokaza. Odda Yierhowi karabinek i rzek:

    - Podaj mi lewar i adunek guszcy.

    Yierho wrczy mu may pakiet plastyku z detonatorem. adunkw tego rodzaju

    uywali na czerwonych terytoriach, do zniszczenia podziemnych gniazd insektw. Martinhoopuci i uszczelni oson twarzy, po czym wzi lewar.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    36/153

    - Yierho, kryj mnie std. - rozkaza - Benito, moesz posugiwa si latark?

    - Oczywicie, Johny.

    - Szefie... nie zamierza pan uy tarczy?

    - Nie mam czasu - wyszed zza tarczy, zanim Yierho zdy odpowiedzie. Wizka

    wiata z latarki jak sztylet cia grunt pod jego stopami. Przykucn, wbi koniec lewara w

    traw i pchn. Lewar zary si, nastpnie wpad w pustk. Co w dole dotkno go i

    elektryzujcy impuls przenikn cae ciao Martinha.

    - Padre, tam, w dole - szepn. Yierho unis karabinek.

    - Szefie?

    - Prosto tak jak lewar, w ziemi. Yierho wycelowa i nacisn spust dwa razy.

    Gwatowny haas buchn spod trawnika przed nimi.

    W owadziej norze zakotowao si.

    Yierho znowu wystrzeli. Pneumatyczne pociski wydaway dziwne dudnice odgosy

    eksplodujc pod ziemi.

    Po chwili dobieg ich oskot furiackiej miotaniny, jakbypod nimi znajdowao si stado

    wielkich ryb, ktrym rzucano karm.

    Ucicho nagle.

    Wicej wiata pado na trawnik przed nimi. Martinho podnis gow i zobaczy

    stojcych wok kilkudziesiciu ludzi w mundurach MOE i bandeirantes.

    Znw skupi uwag na poaci trawy. - Padre, zamierzam to podway. Bd gotw.

    - Oczywicie, szefie.

    Martinho podoy stop pod lewar jako punkt podparcia, po czym nacisn na drugi

    koniec. Klapa uniosa si z wolna. Bya przyklejona do otworu jak gumowat substancj

    tworzc cigliwe nici. Zapach siarki i korozyjnego sublimatu w nozdrzach powiedzia

    Martinho, czym byo to szczeliwo - nonikiem butylowym, ktrego uywa w swoim

    rozpylaczu. Z nagym klaniciem klapa odskoczya i potoczya si na trawnik.

    Latarki byy teraz obok Martinho, badawczymi wizkami macajc poyskujc w dole

    oleist, czarn wod. Miaa ona zapach rzecznego muu.

    - One wyszy z rzeki - rzek Alvarez. Chen-Lhu podszed do Martinho i powiedzia:

    - Wydaje si, e przebieracy si wymknli. Jakie to dogodne.. . - doda i pomyla:

    Miaem racj, kiedy wydawaem Rhin rozkazy. Musimy mie wtyczk w ich organizacji.

    Ten przywdca bandeirantes wyksztacony wrd jankeskich imperialistw, to wrg. Jest

    jednym z tych, ktrzy staraj si nas zniszczy. Nie moe by innej odpowiedzi.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    37/153

    Martinho zignorowa uszczypliwo Chen-Lhu. By zbyt zmczony, by by zym na

    tego starego durnia. Wsta i rozejrza si po placu. W powietrzu wisiaa cisza jak gdyby cae

    niebo oczekiwao jakiego nieszczcia. Za rozszerzonym piercieniem stranikw pozostao

    tylko kilku widzw, prawdopodobnie uprzywilejowanych urzdnikw. Tum zosta

    zepchnity na przylege ulice.

    May, czerwony samochd zjeda w d alei prowadzcej do placu. Jego okna

    poyskiway w wietle ulicznych lamp; Stranicy rozstpili si przed nim, a gdy podjecha

    bliej Martinho rozpozna umieszczone na masce insygnia MOE. Samochd stan z piskiem

    opon przy brzegu trawnika i wyskoczya z niego Rhin Kelly.

    Bya teraz ubrana w roboczy, dwuczciowy kostium MOE. Mia on t sam barw co

    spowiaa trawa.

    Przesza przez trawnik patrzc na Martinho i mylc: Naley go wykorzysta i

    pozby si go. Jest wrogiem. Teraz to oczywiste.

    Martinho obserwowa j podziwiajc jej wdzik i kobieco, ktre prosty uniform

    tylko podkrela.

    Zatrzymaa si przez nim i przemwia gardowym, przynaglajcym gosem:

    - Senhor Martinho, przyszam ocali paskie ycie. Potrzsn gow, nie wierzc, e

    dobrze j usysza.

    - Co...?

    - Zaraz rozpta si tutaj pieko.

    Do Martinha dotary odlege okrzyki.

    - To tum -powiedziaa. - Uzbrojony.

    - Co si dzieje, u diaba? - zapyta z naciskiem.

    - Dzi wieczr byo kilkanacie ofiar miertelnych - rzeka. - Wrd nich kobiety i

    dzieci. Za Monte Ochoa zawalia si cz budynkw. Cae wzgrze jest poprzebijane

    korytarzami.

    - Sierociniec... - mrukn Yierho.

    - Tak - odpara - sierociniec i klasztor na Monte Ochoa zostay zniszczone. Obwinia

    si bandeirantes. Wie pan, co mwiono...

    - Pomwi z tymi ludmi! - wykrzykn Martinho. Czu wcieko na myl, e jest

    zagroony przez tych, ktrym suy! - To nonsens! Nie zrobilimy nic, co...

    - Szefie -powiedzia Yierho. --Nie przekona pan tumu.

    - Zlinczowano ju dwch ludzi z grupy Lifcada - cigna Rhin. - Jeszcze ma panszans uciec. Wasze ciarwki s tutaj i jest ich do dla wszystkich.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    38/153

    Yierho wzi go za rami.

    - Szefie, musimy zrobi, co ona mwi.

    Martinho sta w milczeniu, syszc jak wiadomo jest przekazywana wrd

    bandeirantes stojcych wok nich: Tum... wina na nas... sierociniec...

    - Dokd moemy si uda? - zapyta

    - Wydaje mi si, e s to zamieszki lokalne - powiedzia Chen-Lhu. Przerwa,

    nasuchujc. Wrzaski staway si coraz goniejsze. - Prosz lecie do swojego ojca w Cuiabie

    i zabra ze sob swoj grup. Inni mog si uda do waszych ba z w Strefie Czerwonej.

    - Dlaczego mam...

    - Wyl do pana Rhin, kiedy opracujemy plan dziaania.

    - Musz wiedzie, gdzie pana szuka - powiedziaa Rhin, wczajc si znw do

    rozmowy i mylc: Tak. Siedziba ojca. To musi by centrum... To, albo Goyaz, jak

    podejrzewa Travis.

    - Ale my nic nie zrobilimy - rzek Martinho.

    - Prosz - powiedziaa. Yierho pocign go za rami. Martinho gboko wcign

    powietrze.

    - Padre, id z ludmi. Tam w Czerwonej bdziemy bezpieczniejsi. Wezm ma

    ciarwk i polecdo Cuiaby. Musz przedyskutowa to z moim ojcem. Kto musi wle na

    stoek i zmusi tych ludzi, eby suchali.

    - Suchali czego? - zapyta Alvarez.

    - Praca... musi by czasowo wstrzymana -powiedzia Martinho - musi by ledztwo.

    - To gupota! - wykrzykn Alvarez. - Kto bdzie sucha takiego gadania?

    Martinho sprbowa przekn lin, mimo e mia zupenie suche gardo. Noc

    dookoa niego bya zimna i przytaczajca. Gosy tumu zbliay si coraz bardziej. Policja

    oraz wojsko dugo nie bd w stanie powstrzymywa tego rozwcieczonego molocha.

    -Nie bd ci sucha - mrukn Alvarez. -Nawet jeeli masz racj.

    Wycie tumu punktowao prawd tych sw. Martinho wiedzia o tym. Ludzie u

    wadzy nie mogli przyzna si do poraki. Byli u wadzy ze wzgldu na pewne obietnice.

    Jeeli te obietnice nie byy dotrzymywane, to trzeba byo znale kogo, kto przyjby win

    na siebie.

    By moe ju kogo znaleziono... -pomyla.

    Pozwoli Yierhowi poprowadzi si ku ciarwkom.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    39/153

    IV

    To bya jaskinia, znajdujca si wysoko ponad mokrymi, czarnymi skaami rzecznegowwozu w Goyaz. Wewntrz jaskini, w Mzgu suchajcym radia myli pulsoway coraz

    intensywniej, w miar jak spiker- czowiek donosi o wiadomociach dnia, zamieszkach w

    Bahii, zlinczowanych bandeirantes, i komandosach, ktrzy dokonali desantu dla przywrcenia

    porzdku.

    Radio, may przenony odbiornik zasilany bateriami, wytwarzao w jaskini nieznony

    haas, ktry drani receptory Mzgu, ale ludzkich wiadomoci trzeba byo sucha tak dugo,

    dopki wytrzymaj baterie. Teorii pochodzcej z filmoksiek z bibliotek porzuconych w

    Czerwonej Strefie Mzg posiada pod dostatkiem, ale wiedza praktyczna bya zupenie inn

    spraw.

    Przez pewien czas Mzg dysponowa przenonym telewizorem, ale zasig jego

    odbioru by ograniczony, a teraz ju nie dziaa.

    Wiadomoci skoczyy si i z gonika buchna muzyka. Mzg da sygna, by

    wyczy odbiornik, a nastpnie pogry si w wyczekiwaniu, mylc i pulsujc.

    Mzg stanowi soczewkowat bry o promieniu okoo czterech metrw i wysokoci

    p metra, identyfikujc si jako Najwysze Zintegrowanie.

    Ruchoma maska zmysowa mogca wedle woli Mzgu zmienia swj ksztat, tworzc

    to dysk, to wachlarz, a nawet podobizn ludzkiego oblicza, jak kaptur spoczywaa na jego

    powierzchni, swymi receptorami ustawiona ku szaremu wiatu poranka wpadajcemu do

    wntrza pieczary.

    Rytmiczne pulsowanie tego worka w gbi jaskini toczyo do Mzgu lepki, ciemny

    pyn. Bonkoskrzyde owady pezy po jego powierzchniowych bonach i bruzdach

    bezustannie nadzorujc, naprawiajc oraz dawkujc dodatkowe poywienie.

    Roje wyspecjalizowanych insektw kbiy si u wylotu jaskini. Jedne wytwarzay

    najrozmaitsze substancje organiczne, inne rozkaday je, lub dostarczay Mzgowi tlen,

    jeszcze inne zajmoway siminiami pompujcymi.

    Czysty, cierpki zapach kwasu mrwkowego przenika ca jaskini.

    W powiacie witu owady wlatyway i wylatyway z jaskini. Niektre zawisay w

    powietrzu, taczc, koyszc si i brzczc nad receptorami Mzgu, inne do skadania

    raportw uyway modulacji wydawanego przez siebie gosu. Byy te takie, ktre pojawiay

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    40/153

    si grupami w szykach o okrelonym ksztacie, albo tworzyy skomplikowane wzory o

    zmiennym ukadzie barw, lub te w skomplikowany sposb wymachiway czukami.

    W tej chwili przekazywana bya relacja z Bahii: Wiele deszczu, wilgotny grunt,

    korytarze naszych posterunkw nasuchowych zapaday si. Obserwator zosta zauwaony i

    zaatakowany, ale nadzorca obroni go i uniemoliwi ucieczk. Tunele znad rzeki

    spowodoway zerwanie si tamtejszych struktur. Nie pozostawiono adnego dowodu poza

    tym, ile zdoay zobaczy istoty ludzkie. Ci z nas, ktrzy nie zdoali uciec, zostali zniszczeni.

    Pord istot ludzkich zdarzyy si ofiary miertelne.

    Ofiary miertelne wrd istot ludzkich pomyla Mzg Zatem doniesienia radiowe

    byy prawdziwe.

    To bya katastrofa.

    Zapotrzebowanie Mzgu na tlen wzroso. Suebne owady dostosoway szybko

    poday i przyspieszyy rytm pompowania.

    Ludzie bd wierzy, e zostali zaatakowani - pomyla Mzg -Zostanie

    uruchomiona zoona struktura obronna ludzkoci. Przeama to nastawienie spokojnym

    rozumowaniem bdzie w najwyszym stopniu trudne, jeeli nie niemoliwe. Kto moe

    prbowa rozumowa z tymi, ktrzy nie rozumuj?

    Bardzo ciko byo poj istoty ludzkie z ich bogami i sposobami akumulacji dbr.

    Interes - tak ksiki nazyway ich wzorzec akumulacji, ale znaczenie tego terminu

    wymykao si Mzgowi. Pienidze nie nadaway si do zjedzenia, nie gromadziy w sobie

    widocznej energii i byy kiepskim materiaem budowlanym. Domy taipa z plecionki

    oblicowanej tynkiem zamieszkiwane przez najbiedniejsze istoty ludzkie byy bardziej trwae.

    A mimo to ludzie dyli do ich posiadania. Materia ten musia by zatem wany.

    Musia by co najmniej rwnie wany jak ich koncepcje boga, ktry wydawa si by czym

    w rodzaju najwyszego zintegrowania, ktrego pooenia i substancjalnoci nie mona byo

    okreli. Zupenie niezrozumiae.

    Mzg czu, e gdzie musi istnie sposb mylenia, ktry uczyniby te rzeczy bardziej

    jasnymi, ale jego zarys bez przerwy mu si wymyka.

    Mzg pomyla nastpnie, jak dziwny by ludzki sposb mylenia o egzystencji, owo

    przeniesienie wewntrznej energii w celu wytworzenia w wyobrani wizji, ktre w

    rzeczywistoci byy planami i reguami, nie podporzdkowanymi regule przetrwania. Jak

    ciekawe, jak subtelne i pikne byo owo ludzkie odkrycie, ktre zostao teraz skopiowane i

    przystosowane do uytku innych stworze. Jak bardzo godne podziwu i wysublimowane byoto manipulowanie Wszechwiatem, odbywajce si tylko wewntrz granic wyobrani.

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    41/153

    Przez chwil Mzg bada sam siebie, starajc si dokona symulacji ludzkich emocji.

    Lk i poczucie jednoci roju - to jeszcze mg poj. Ale odmiany uczucia strachu zwane

    nienawici oraz odruchy zalepienia - to byo o wiele trudniejsze.

    Mzg nigdy nie pozwala sobie na przypominanie tego, e kiedy by czci ludzkiej

    istoty i podlega tym samym uczuciom. Nawroty takich myli uwaa za dranice.

    Wyeliminowa je na wasne yczenie. Teraz Mzg tylko odlege przypomina swj ludzki

    odpowiednik. By wikszy i bardziej skomplikowany. aden ludzki system krenia nie

    mgby zaspokoi jego potrzeb odywczych. aden ograniczony ludzki ukad zmysw nie

    mgby nasyci jego arocznego apetytu na informacje.

    By to po prostu Mzg - funkcjonalny skadnik systemu superroju, waniejszy nawet

    od krlowej. Jakie klasy istot ludzkich zginy? - zapyta. Odpowied nadesza w postaci

    niskiego brzczenia: Pracownicy, istoty eskie, osobniki niedojrzae i kilka jaowych

    krlowych.

    Istoty eskie i osobniki niedojrzae - pomyla Mzg. Uformowao to w jego

    wiadomoci indiaskie przeklestwo, ktrego rdo zostao wycite. Przy takich ofiarach

    ludzka reakcja obronna bdzie o wiele bardziej gwatowna. Szybkie dziaanie stawao si

    niezbdne.

    Jakie s wiadomoci od naszych posacw, ktrzy przeniknli przez barier? -

    zapyta Mzg.

    Miejsce ukrycia grupy posacw jest nieznane Naley ich odnale. Musz

    pozosta w ukryciu a do bardziej dogodnej chwili. Przekaza topolecenie natychmiast.

    Wyspecjalizowane robotnice od razu opuciy jaskini, by wykona rozkaz.

    Musimy schwyta zrnicowan ludzk prb poleci Mzg Musimy mie pord

    nich co najmniej jednego przywdc. Wysa obserwatorw, posacw i jednostki

    wykonawcze. Informowa tak szybko, jak to moliwe.

    Mzg przestawi si na suchanie, stwierdzajc, e jego rozkazy s wykonywane.Pomyla o wiadomociach przenoszonych przez odlegoci dzielce roje. Wewntrz Mzgu

    czaiy si nieokrelone niepokoje, na ktre nie mia odpowiedzi. Podnis mask receptorow

    wyksztaci oczy i skupi je na wylocie jaskini. Pene wiato dnia. Teraz mg tylko czeka.

    Czekanie byo najtrudniejsz czci istnienia. Mzg pocz bada t myl, formuujc

    wnioski i koncepcje moliwych alternatyw przeplatajcych proces czekania, wyobraajc

    sobie projekcje przyszego fizycznego wzrostu, ktry mgby skrci oczekiwanie.

    Myli te wywoay swego rodzaju intelektualn nie- strawno, ktra zaalarmowaaobsugujce Mzg roje. Zaczy one brzcze gniewnie wok niego, osania go, ywi i

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    42/153

    formowa falangi wojownikw u wylotu jaskini. Dziaanie to wywoao w Mzgu

    zmartwienie. Mzg wiedzia, co pobudzio jego kohorty do dziaania. Strzeenie cennego

    rdzenia roju byo instynktem przetrwania zakorzenionym u wszystkich gatunkw suebnych.

    Mzg uwiadomi sobie, e prymitywne roje nie potrafiy zmieni tego wzorca zachowania.

    Jednak musiay go zmieni. Musiay si nauczy szybkiego dostosowywania si do potrzeb,

    oceny wydarze i pojmowania kadej sytuacji jako wyjtkowej

    Musz kontynuowa nauczanie - pomyla Mzg, a nastpnie zayczy sobie

    wiadomoci od drobnych obserwatorw, ktrych wysa na wschd. Zapotrzebowanie na

    informacj z tamtego terenu byo bardzo due. Potrzebowa uzupenienia okruchw

    uzbieranych od posterunkw podsuchu. Stamtd mg nadej dowd o najywotniejszym

    znaczeniu, ktry wytrciby ludzko ze lepego pogrania si w mierci dla wszystkich.

    W miar jak wycofywa si z obszaru bolesnych myli, roje opiekucze osabiay

    swoj aktywno.

    Na razie czekajmy - powiedzia Mzg sam do siebie i zacz rozmyla o maej

    zmianie genetycznej u bezkrzydych pszcz, ktra ulepszyaby system produkcji tlenu.

    Senhor Gabriel Martinho, prefekt Konwencji Bariery Mato Grosso, spacerowa po

    swoim gabinecie mruczc co do siebie. Przystawa co jaki czas, by spojrze na swojego

    syna, Joao, ktry siedzia na sofie obitej skr tapira, stojcej przed jedn z okalajcych pokj

    biblioteczek.

    Martinho - senior by niadym, drobnym mczyzn o cienkich koczynach, siwych

    wosach i gboko osadzonych brzowych oczach. Mia orli nos, usta jak szpara i podbrdek

    przypominajcy szpic buta. Nosi staromodne, czarne ubranie odpowiadajce swemu

    stanowisku. Jego koszula lnia idealn biel. Gdy wymachiwa ramionami, byskay zote

    spinki do mankietw.

    - Staem si po prostu obiektem kpin -burkn opryskliwie.

    Joao w milczeniu przyj to owiadczenie. Po caym tygodniu wysuchiwania

    wybuchw swojego ojca nauczy si wartoci milczenia. Spuci wzrok i spojrza na swoje

    biae spodnie mundurowe, wetknite w wysokie po ydki buty do chodzenia po dungli.

    Wszystko to byo nieskazitelnie lnice i czyste, podczas gdy jego ludzie pocili si nad

    wstpnym przebadaniem Serra Dos Parecis.

    W pokoju zaczo si robi ciemno. Zapada szybki, tropikalny mrok ponaglany

    grzmotami dobiegajcymi zza horyzontu. Zanikajce wiato dnia rzucao bkitn, zamglonpowiat. Byskawica rozdara nagle obszar nieba widoczny przez wysokie wskie okno i

  • 7/25/2019 Herbert, Frank - Zielony Mzg

    43/153

    wypenia gabinet olepiajcym blaskiem. Potem nastpi dudnicy grzmot. Czujniki domu

    zareagoway na to wczeniem wiate wszdzie tam, gdzie byli ludzie. Gabinet wypeni

    ty blask. Prefekt zatrzyma si naprzeciw swojego syna.

    - Dlaczego mj wasny syn, sawny szef bandeirantes z Bractwa, wyci tak

    carsonick gupot?

    Joao popatrzy na podog midzy swymi butami. Walka na placu w Bahii i ucieczka

    przed tumem, cho miay miejsce zaledwie tydzie temu, wydaway mu si odleg o

    wieczno czci przeszoci kogo innego. Ten dzie by wiadkiem szeregu wanych

    politycznych osobistoci paradujcych przez gabinet jego ojca. Uprzejmych pozdrowie

    wymienianych ze sawnym Joao Martinho i cichymi gosami toczonych konferencji z jego

    ojcem.

    Stary czowiek walczy o swojego syna.Joao wiedzia o tym. Ale stary Martinho mg

    walczy tylko w sposb, ktry zna najlepiej: poprzez zrytualizowane ukady, wizi

    pokrewiestwa, poruszanie nitek protekcji, manewrami za scen, wymienianiem obietnic

    wadzy i zjednywaniem sobie siy politycznej tam, gdzie si ona liczya. Ani razu nie wzi

    pod uwag podejrze i wtpliwoci syna. Alvarez, Joa