40

Gazeta Uliczna 3/2005

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Gazeta Uliczna 3/2005
Page 2: Gazeta Uliczna 3/2005

W ramach Inicjatywy Wspólnotowej EQUAL, Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka prowadzi projekt „Eko-nomia Społeczna w Praktyce”, wspierający integrację społeczno-zawodową bezrobotnych w środowiskach wiejskich i miejskich. Ogłaszamy konkurs na stanowiska:

MANAGER EKONOMICZNY (region: Wielkopolska nr ref. ME/I/01)Od kandydatów oczekujemy: * wykształcenie wyższe * doświadczenie w zakresie tworzenia i prowadze-

nia projektów inwestycyjnych (m.in. w rolnictwie ekologicznym, przetwórstwie, sprzedaży, nieruchomo-ściach) * doświadczenie ekonomiczo-finansowe w zakresie obszarów wiejskich i miejskich * doświadczenie w kierowaniu zespołami pracowników min. 5 letnie; pożądane cechy: kreatywność * dyspozycyjność * mobilność

MANAGER PODPROJEKTU – CENTRUM EKONOMII SPOŁECZNEJ(lokalizacje: Poznań nr ref. MP/CES/I/02, Kwilcz nr ref. MP/CES/I/03, Bogatynia nr ref. MP/CES/I/04)

MANAGER PROGRAMU – CENTRUM EKONOMII SPOŁECZNEJ(lokalizacje: Poznań nr ref. M/CES/I/05, Kwilcz nr ref. M/CES/I/06, Bogatynia nr ref. M/CES/I/07) Od kandydatów oczekujemy: * wykształcenie wyższe * doświadczenie w zakresie prowadzenia małych

i średnich przedsiębiorstw w obszarach miejskich lub wiejskich * doświadczenie w zakresie doradztwa i innowacji biznesowych * umiejętności w zakresie organizowania i prowadzenia działań ekonomicznych, promocyjnych i edukacyjnych * wiedza z zakresu Ekonomii Społecznej;

pożądane cechy: komunikatywność * kreatywność * dyspozycyjność ASYSTENCI BIURA PROJEKTU (lokalizacja: Poznań nr ref. A/BP/I/08) 3 stanowiska

ASYSTENCI CENTRUM EKONOMII SPOŁECZNEJ(lokalizacje: Poznań nr ref. A/CES/I/09, Kwilcz nr ref. A/CES/I/10, Bogatynia nr ref. A/CES/I/11) 10 stanowisk

KOORDYNATORZY OPERACYJNI ODDZIAŁÓW nr ref. KOO/I/12 10 stanowisk Od kandydatów oczekujemy: * wykształcenie wyższe * biegłej znajomości obsługi komputera i innych

urządzeń biurowych * doświadczenie ekonomiczno-finansowe (mile widziane umiejętności księgowo-po-datkowe) * doświadczenie w zakresie administracji i przedsiębiorczości * zdolności analityczne i organiza-cyjne * wiedza z zakresu ISO * umiejętności w zakresie prowadzenia administracji projektów oraz pozyski-wania dotacji * predyspozycje do animacji społecznej * wiedza z zakresu Ekonomii Społecznej;

pożądane cechy: komunikatywność * dyspozycyjność * kreatywność * mobilność OFERUJEMY: * PEŁNĄ WYZWAŃ PRACĘ W DYNAMICZNIE ROZWIJAJĄCYCH SIĘ ZESPOŁACH *MOŻ-

LIWOŚĆ STAŁEGO PODWYŻSZANIA SWOICH KWALIFIKACJI ZAWODOWYCH A W SZCZEGÓLNOŚCI WIEDZY Z ZAKRESU NOWEJ EKONOMII SPOŁECZNEJ* ATRAKCYJNE WYNAGRODZENIE

Osoby zainteresowane prosimy o przesyłanie listu motywacyjnego i CV wraz z klauzulą o ochronie danych

osobowych na adres:

Fundacja Pomocy Wzajemnej Barkaul. Św. Wincentego 6/7 , 61-003 Poznań

tel./fax: (061) 872 02 86

Zapraszamy na stronę internetową: www.barka.org.pl e-mail: [email protected]

Page 3: Gazeta Uliczna 3/2005

3

wrzesień/październik200503 nu

mer

Drodzy Czytelnicy Gazety Ulicznej,Oddajemy w Państwa ręce 5 numer Gazety Ulicznej. Minęło 10 miesięcy naszych dzia-łań i zdążyliśmy się już trochę zaprzyjaźnić. Sprzedawcy sygnalizują, że Gazetę sprzedaje się coraz lepiej. Mają już nawet swoich stałych czytelników. Gazeta Uliczna mówi o tzw. ekonomii społecz-nej czyli o tym, jak „zabrać” w działania eko-nomiczne osoby słabiej przygotowane.Numer ten poświęcony jest też rozważaniom o roli mediów w Polsce. Na tym tle nasza Ga-zeta pokazuje Polskę na „TAK”, chce inspiro-wać do brania spraw w swoje ręce, do aktyw-ności obywatelskiej.Zachęcamy Państwa do pisania do nas. Życzymy ciekawej lektury.

REDAKCJA

Redaktor prowadzący numer:Barbara Sadowska + 48 505 833 [email protected]: Dagmara Walczyk, Ewa Sadowska, Leszek Bór, Maria Sadowska, Gina Leś[email protected]; [email protected]: Brygida Jałowa, Jadzia SadowskaSzef dystrybucji: Krystyna Mieszkowicz-AdamowiczSzef sprzedawców: Mirek Zaczyński

Reklama: Przemysław Sołenczew + 48 505 560 [email protected] Skład: Daniel MajchrzakDruk: Graphus PachWydawca: Fundacja Pomocy Wzajemnej BARKAul. Św. Wincentego 6/9 Poznań, www.barka.org.plKontakt z Redakcją: 61 872 02 86, [email protected] z Fundacją: 61 872 02 [email protected]

4 Przyjaciele Gazety Ulicznej

6-7 To więcej niż wicemistrzostwo świata!

8 Jacy będziemy?

9-11 Szkoła życia

12-13„Świadectwa są potrzebne”

14-15 FOTO Mazury: Widziane oczami żeglarza

16-17 Znani urzędnicy:Wojewoda Wielkopolski

18-19polemika! polemika! polemika! polemika!O etyce dziennikarskiej

20-21 Nasza twórczość: anonim, Henryk Gutowski

Wydanie gazety było możliwe dzięki wsparciu:

W następnym numerze:

> Co to jest „EQUAL” > Włochy – ojczyzna spółdzielni

socjalnych > Polska po wyborach> O tym, jak biznesmeni w świecie

włączają się w rozwiązywanie spraw społecznych

> O Jednomandatowych Okręgach Wy-borczych (JOW)

> Jak rośnie osiedle Darzybór> Korzenie myśli filozoficznej Jana Pawła II

EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIA

22-24 Jak realizowana jest w Kiełczewie społeczna odpowiedzialność przedsiębiorcy

25-27 Wzmocnienie aktywności obywateli i działań na rzecz ekonomii społecznej

28-29 Dlaczego ważny jest w Polsce rozwój spółdzielni socjalnych?

30-31 Dyskusja studentki z ekonomistą

32-33 „Media mogą odegrać ważną rolę w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego w Polsce”

34-35 GALERIA Wolontariusze

36 WAŻNE WYDARZENIA – ZAPROSZENIA

Page 4: Gazeta Uliczna 3/2005

4

Przyjaciele Gazety Ulicznej

Stopniowo GU zyskuje nowych sprzy-mierzeńców. Należy do nich Victor Ashe, Ambasador Stanów Zjednoczo-nych w Polsce, który odwiedził Szkołę Barki z okazji 227 rocznicy proklamo-wania niepodległości Stanów Zjedno-czonych. Spotkał się też z zespołem redakcyjnym i sprzedawcami Gazety Ulicznej. Interesował się tematyką Ga-zety, perspektywami rozwoju, zasadami sprzedaży i dzielił się doświadczeniami amerykańskiej Gazety Ulicznej wyda-wanej w Chicago.

Gazetę Uliczną odwiedziła też Sarah Powell-Pisareva z Międzynarodowej Sieci Gazet Ulicznych z Edynburga. Przez kilka dni towarzyszyła sprzedaw-com w ich miejscach pracy. Obliczy-ła, że w Szkocji sprzedawca sprzedaje Gazetę średnio co 5 min, w Polsce co 8 min. Oceniła, że to jest dobry wynik, biorąc pod uwagę pierwsze 8 miesięcy działań Gazety. Podobało się Sarah, że sprzedawcy są aktywni, dynamiczni, a przede wszystkim, że znają treść Ga-zety i prowadzą rozmowy z klientami.

Sarah Powell nie tylko podobali się sprzedawcy GU, ale i riksze produkowane w warsztacie ślusarskim Szkoły Barki

W kwietniu przyszłego roku 3ch. pol-skich sprzedawców zostało zaproszonych do Brazylii i Argentyny, by tam szkolić kolejnych bezrobotnych do sprzedaży Gazety Ulicznej w krajach Ameryki Po-łudniowej.

We wrześniu na ulicach Poznania sprzedawcy GU i studenci będą prowa-dzili badania rynku dotyczące preferencji prasowych Poznaniaków.

Barbara Gorczyńska

< Ambasador USA ze sprzedawcami GU

Page 5: Gazeta Uliczna 3/2005

Chcesz zarobić!Chcesz dorobić!

SPOŁECZNA KAMPANIA NA RZECZ TWORZENIA

MIEJSC PRACY

GAZETA ULICZNA DAJE PRACĘ

ZAPRASZAMY OSOBY BEZROBOTNE, POSZUKUJĄCE PRACY NA CYKL SZKOLEŃ DLA AUTORYZOWANYCH DYSTRYBUTORÓW

GAZETY ULICZNEJ

SPOTKANIA ODBYWAJĄ SIĘ W KAŻDY PONIEDZIAŁEK O GODZ. 12:00

W ŚWIETLICY SZKOŁY „BARKI” PRZY UL. ŚW. WINCENTEGO 6/9 W POZNANIU.

PRZYJDŹ! REDAKCJA GAZETY ULICZNEJ

Page 6: Gazeta Uliczna 3/2005

6

TO WIĘCEJ NIŻ WICEMISTRZOSTWO ŚWIATA!OD 19 DO 24 LIPCA W EDYNBURGU ODBYŁY SIĘ MISTRZOSTWA ŚWIATA BEZDOMNYCH W PIŁCE NOŻNEJ ULICZNEJ. ORGANIZATOREM WYDARZENIA BYŁA MIĘDZYNARODOWA SIEĆ GAZET ULICZNYCH, DO KTÓREJ W TYM ROKU PRZYJĘTA ZOSTAŁA POLSKA GAZETA ULICZNA. SPOŚRÓD 28 DRUŻYN BIORĄCYCH UDZIAŁ W ROZGRYWKACH, POLSKA ZAJĘŁA DRUGIE MIEJSCE. UPLASOWAŁA SIĘ W TEN SPOSÓB PRZED UKRAINĄ I TUŻ ZA ZWYCIĘSKIMI WŁOCHAMI.

Srebrny medal to powód do wielkiej dumy, tym większej że zwycięstwa następowały tuż po sobie. Najpierw Polacy odnosili sukcesy w eliminacjach: Polska – Argentyna (3:0), Polska – Na-mibia (9:0) potem zajęli pierw-sze miejsce w grupie, wygrywając z Portugalią (4:1), z Rosją (7:0), a odnosząc tylko porażkę z Au-stralią (2:1). Kolejnym sukcesem był mecz z Holandią o półfinał (5:1), a następnie wygrany mecz z Ukrainą (4:3) i zremisowany re-wanż. O drugim miejscu zadecy-dowała finałowa gra z Włochami, zakończona wynikiem 2:3.

W skład reprezentacji weszli piłkarze wyselekcjonowani przez trenera Artura Hyżyka, w trakcie rozgrywek między polskimi dru-żynami, które odbyły się w maju na terenie Szkoły Barki. Ostatecz-nie w drużynie grali:

Page 7: Gazeta Uliczna 3/2005

7

• Rafał Bełtowski• Roman Bogusławski• Sebastian Fabiś• Jarosław Jaworski• Grzegorz Kowalski• Tomasz Krzyżaniak• Łukasz Zdych (kapitan)• Sylwester Zwoliński.Warto podkreślić, że jest to

pierwsza w historii, reprezentująca Polskę drużyna piłki nożnej, która zdobyła wicemistrzostwo świata. Piłkarze jednogłośnie twierdzą, że nie spodziewali się tak wspaniałe-go wyniku. Przyznają, że wytrwa-le trenowali na zgrupowaniach

w Nowolipsku i Poznaniu, ćwi-cząc nie tylko swoje umiejętno-ści, ale i cierpliwość konieczną na drodze do każdego zwycięstwa. Jacek Czapliński opiekun drużyny, kiedyś marzył o tym, żeby zostać piłkarzem. Miał nawet talent, ale wszystko pokrzyżował alkohol. Jak się pozbierał to młodość minęła. Został terapeutą ds. uzależnień. Jednak uczestniczenie z drużyną w treningach, rozgrywkach krajo-

wych i wreszcie przygotowaniach do wyjazdu na mistrzostwa świata są dla niego jakimś spełnieniem młodzieńczych marzeń, a nawet je przerastają.

Roman Bogusławski, bramkarz, uważa, że ten sukces był jednym z największych w jego życiu. W czasie treningów wielokrotnie był kontuzjowany, rodzina miała pretensje, że prawie wcale go nie widzi. Dzisiaj ten wysiłek okupio-ny ciężką pracą przyniósł ogrom-ną satysfakcję. „Wysłuchanie na-szego Mazurka Dąbrowskiego jest wielkim przeżyciem, kiedy stojąc

na podium reprezentuje się nasz kraj. Zdałem sobie wtedy spra-wę, że gramy nie tylko dla siebie lecz dla wszystkich Polaków”- tak

o największym przeżyciu z dni mistrzostw mówi kapitan Łukasz Zdych. Piłkarze cieszyli się z po-stawy kibiców, którzy znacznie przekraczając 1,5-tysięczną licz-bę miejsc siedzących kibicowali w trakcie meczów. „W finale było tak dużo polskich kibiców, że wy-dawało nam się jak byśmy byli w Polsce choć byliśmy przecież 2000km od domu”- opowiada kapitan drużyny. „Nie tylko Po-lacy, ale też Szkoci podchodzili do nas z gratulacjami, a potem dzwonili piłkarze z reprezentacji Polski…”–mówią z rozrzewnie-niem. Zaangażowanie, entuzjazm i optymizm, z jakimi grali polscy piłkarze słusznie wzbudzały sym-patię i poparcie kibiców. Jednak niezwykłość tego wydarzenia tkwi nie tylko w wywalczonym wi-cemistrzostwie świata, a przede wszystkim w wygranej, jaką jest zdobyta pewność siebie, wiara we własne siły i wkroczenie w obszar zainteresowania publicznego.

Dagmara Walczyk

P.S. Po powrocie z mistrzostw ka-pitan drużyny Łukasz Zdych otrzy-mał propozycję pracy jako piłkarz w Klubie IV Ligi. Gratulujemy!

WYTRWALE TRENOWALI NA ZGRUPOWANIACH W NOWOLIPSKU I POZNANIU, ĆWICZĄC NIE TYLKO SWOJE UMIEJĘTNOŚCI, ALE I CIERPLIWOŚĆ KONIECZNĄ NA DRODZE DO KAŻDEGO ZWYCIĘSTWA

Page 8: Gazeta Uliczna 3/2005

8

?

Dzieło życia i śmierci Jana Pawła II to przenikliwy krzyk przedzierający się przez ściany ludzkiego egoizmu, słabości, relatywizmu moralnego. To krzyk z apelem o miłość, o dobroć, o podsta-

wowe zasady chrześcijańskiego pojmowania człowieczeń-stwa. Wołanie to trwało przez wszystkie lata Pontyfikatu, a okres cierpienia i śmierci Ojca Świętego był jak gdyby ostatnim dźwiękiem, zapisującym się tak silnie w naszej pamięci. Szukając echa, odpowiedzi na jego głos nie moż-na poprzestać na ochrzczonych imieniem Jana Pawła II uli-cach, czy szkołach. O ileż ważniejsze są choćby najmniej-sze czyny, przemiany serc, sposobu myślenia, czy chwila zastanowienia nad własnym życiem. Ludzkość nie stała się lepsza, nie milkną doniesienia o kolejnych zamachach,

Jacy będziemy? ?REDAKCJA „GAZETY ULICZNEJ” W POPRZEDNIM NUMERZE ZWRÓCIŁA SIĘ DO CZYTELNIKÓW O NADSYŁANIE REFLEKSJI DOTYCZĄCYCH NASZYCH POSTAW I ZACHOWAŃ PO ŚMIERCI JANA PAWŁA II.OTO JEDNA Z WYPOWIEDZI:

podłożonych bombach, nie zapano-wał pokój. Świat nie chciał dosłyszeć wszystkich słów. Wciąż jednak obok aktów nienawiści mnożą się drobne akty miłości, które choć nie nazywane imieniem papieża wyrastają z Jego du-chowości, z Jego nauki. Choć umilkły katedralne dzwony, a rzesze manife-stujących swoją miłość i wdzięczność wobec Jana Pawła II rozeszły się, to można jednak sądzić, że w niejednej z tych osób uniesienie i łzy przemieni-ły głuchy łomot w nowe dźwięki…

Dagmara Walczyk

CZYTAJ!

Page 9: Gazeta Uliczna 3/2005

9

? SZKOŁA ŻYCIAPRZEZ 10 MIESIĘCY PRZEBYWAŁAM W STANACH ZJEDNOCZONYCH, W COLORADO SPRINGS JAKO TZW. STUDENT ROCZNEJ WYMIANY (POBYT UFUNDOWANY PRZEZ ORGANIZACJĘ YOUNG LIFE) I POMYŚLAŁAM, ŻE WARTO PODZIELIĆ SIĘ MOIMI DOŚWIADCZENIAMI Z DRUGIEGO KOŃCA ŚWIATA, GŁÓWNIE DOŚWIADCZENIAMI Z AMERYKAŃSKIEJ SZKOŁY.

Każdy z nas był, jest lub będzie w szkole, dlatego może to być in-teresujący dla wszystkich wątek amerykańskiego życia. Gdy my-ślę o Palmer High School, szkole w Colorado Springs, to pierwsza sprawa, która zaskakuje to moż-liwość wyboru. Dotyczy to nie tylko wyboru profilu liceum, jak jest w polskim szkolnictwie, ale także wyboru każdej pojedyn-czej lekcji. A wybór jest ogromny, 150 różnych przedmiotów! Poza przedmiotami obowiązkowymi jak angielski, historia czy algebra można uczestniczyć w zajęciach z fotografii, dziennikarstwa a na-wet... gotowania! Amerykańscy uczniowie sami wybierają pona-dobowiązkowe zajęcia oraz sami decydują o poziomie zaawan-sowania tych zajęć i czują się za ten wybór odpowiedzialni. Tym bardziej, że zależy od tego zarów-no rozwój ich osobowości oraz możliwość dostania się na dobry uniwersytet.

W szkole spędza się codziennie osiem godzin, w tym jest lunch i czas na pracę indywidualną (study hall). W czasie całej nauki w high school liczba przedmiotów obo-wiązkowych jest ściśle określona np. w ciągu czterech lat trzeba ukoń-czyć cztery kursy języka angielskiego i dwa kursy języków obcych.

W Europie panuje opinia, że szkoły amerykańskie mają raczej

niski poziom, ale jest to opinia nieprawdziwa. Wobec możliwo-ści wyboru, zarówno zajęć jak

i ich stopnia zaawansowania, ist-nieją dużo większe szanse rozwo-ju i twórczego myślenia, a poziom

Page 10: Gazeta Uliczna 3/2005

10

wykształcenia zależy w dużym stopniu od indywidualnego wy-boru ucznia, od tego na ile się zaangażuje i jak wysoko postawi sobie poprzeczkę.

Szkoła, do której uczęszczałam była dużo większa i (co nie dzi-wi w amerykańskich warunkach) nieporównanie lepiej wyposażo-na niż znane mi szkoły w Polsce. Ale najważniejsze jest to, że szko-ła amerykańska nie jest symbolem strachu i stresu. Jest to raczej ro-dzaj „social place”, miejsca gdzie można pożytecznie i twórczo spę-dzić większą część dnia a eduka-cja niesie ze sobą wiele elemen-tów zabawy.

Różnica między szkołą w Polsce a szkołą w Colorado Springs pole-ga na tym, że tutaj każdego dnia chce się iść do szkoły! Nie moż-na się nawet tego doczekać. Nie jest nam obce przeżywanie stresu w naszej polskiej szkole. Ucznio-wie nie mogą spać, niepokoją się czekającym ich dniem – spraw-dzianami, odpytywaniami, kart-kówkami.

Innym ważnym aspektem szko-ły amerykańskiej jest relacja uczeń – nauczyciel.

Mr Grantz, nauczyciel historii, sprawił, że historia jest jednym z moich ulubionych zajęć. Każdy dzień zaczynałam od lekcji histo-rii, które są bardzo urozmaicone, rzadko prowadzone w formie wy-

kładu. Lekcje są przeplatane fil-mem, dyskusją, pracą w grupach albo scenkami teatralnymi czy pi-saniem listów z uwzględnieniem stylu używanego w danym okresie historycznym.

Mr Grantz, chcąc urozmaicić zajęcia i utrzymać naszą uwa-

gę, opowiadał o wydarzeniach I Wojny Światowej zmieniając ak-cent z brytyjskiego na francuski, niemiecki czy szkocki. Elementy poważne przeplatane były hu-morystycznymi a napisane póź-niej przez nas kartkówki wypadły świetnie.

Uwielbialiśmy sposób w jaki Mr Grantz naprowadzał nas na właściwą odpowiedź, jak doda-wał odwagi i wiary w siebie, jak bardzo potrafił się cieszyć gdy od-powiedź była prawidłowa. Pod-chodził wówczas do ucznia, żeby „ przybić piątkę”. On próbuje zatrzeć często nieprzekraczalną granicę, barierę dzielącą ucznia od nauczyciela. W Polsce takie zachowania ciągle jeszcze uznane mogłyby być za brak szacunku do nauczyciela a nie za wyraz przy-jaźni lub dobrego kontaktu.

Nauczyciel od chóru, Bob, uwielbiał gdy mówiliśmy do niego

Page 11: Gazeta Uliczna 3/2005

11

po imieniu. Bob ma ponad pięć-dziesiąt lat i zachowuje świetny kontakt z młodzieżą. Każda lekcja z nim jest nie tylko przygotowa-niem nas do kolejnego konkursu piosenki czy koncertu w filhar-monii (chór szkolny koncertował z orkiestrą w filharmonii), ale tak-że taką małą „lekcją życia”. Bob zachowuje się jak najlepszy przy-jaciel, jak ojciec. Interesuje się nie tylko naszą postawą na lekcji, ale tym jacy będziemy jako doro-śli ludzie. I chociaż czasami jego wywody mogą wydawać się zbyt długie a niektórzy mieli dosyć jego „kazań”, to jednak wszyscy wiedzieliśmy, że te lekcje będzie-my z utęsknieniem wspominać i wyciągać z nich wnioski przez całe życie.

Te dwa przykłady ukazują jak ina-czej spostrzega się w szkole amery-kańskiej relację uczeń – nauczyciel. Jest to współpraca, partnerstwo, przyjaźń. Oczywiście w Polsce ze-tknęłam się także z nauczycielami z powołania, ale mogłabym po-liczyć ich na palcach jednej ręki. Moim zdaniem brakuje nam tego, co tutaj określa się jako „school spi-rit” (duch szkoły) a co jest budowa-ne ciężką pracą nie tylko nauczy-cieli i uczniów ale także rodziców i całego personelu szkoły.

Ciągle niewielu jest nauczycieli w Polsce, którzy angażowaliby się nie tylko na lekcji (tu i teraz), ale z perspektywą co dalej z uczniem, jak będzie sobie radził w dorosłym życiu. Szkoła polska jest jednak bardziej bierna.. Bierni są rodzi-ce, którzy nie uczestniczą w życiu szkoły, nauczyciele, którzy wy-kładają głównie to co jest napi-sane w podręcznikach i bierni są uczniowie, którzy „wkuwają” ma-teriał często nie rozumiejąc i nie łącząc faktów i wydarzeń. W szko-le amerykańskiej wszyscy czynnie włączają się w zajęcia, dzięki cze-mu dużo więcej z niech wynoszą. Wiele zajęć jest z pogranicza róż-nych dziedzin, co prowadzi czasa-mi do zaskakujących odkryć.

Do szkoły w Colorado uczęsz-czają ludzie z całego świata – kul-turowo i religijnie bardzo zróżnico-wani. Ta różnorodność wzbogaca każdego z nas. Są tu uczniowie nie tylko z Polski ale i z Niemiec, Irlandii, Wietnamu, Korei, Chin, Brazylii, Kolumbii, Meksyku... Wszyscy wnoszą cząstkę swojego kraju, swojej kultury i dodają kolo-rytu naszemu codziennemu, szkol-nemu życiu. Wzajemnie uczymy się rozumieć różnice i przekraczać ograniczenia czy stereotypy.

Pobyt w amerykańskiej szkole uważam za jedno z moich najlep-

szych doświadczeń. Już zaczynam za tą szkołą tęsknić! Ale spróbuję przenieść niektóre doświadczenia na polski grunt, nie poddać się stresowi, prowadzić ciekawe dys-kusje, zachować poczucie humo-ru, przełamać „sztywne” relacje i mniej wkuwać a więcej myśleć.

Palmer High School jest świet-nym przykładem szkoły życia, która nie tylko uczy ale także po-maga w kształtowaniu charakteru i przygotowuje do dorosłego i od-powiedzialnego życia.

Marysia Sadowska, lat 18

Page 12: Gazeta Uliczna 3/2005

12

„Świadectwa są potrzebne”

Podczas Ceremonii Otwarcia IV Europejskiego Zjazdu Osób Do-świadczonych Ubóstwem w Bruk-seli, przemówienie wygłosił przed-stawiciel Portugalii, Bruno Gonça-lves. Niczym motto rozbrzmiały jego słowa: „Ludzie doświadczeni ubóstwem są pierwszymi, którzy powinni zacząć przemawiać. To

oni najlepiej potrafią zrozumieć innych i dzielić się przyczynami, które doprowadziły ich do biedy, demistyfikując w ten sposób ste-reotypy...”

Przedstawiciele Polski wydele-gowani do Brukseli, mieli przed sobą niełatwe zadanie – jechali, aby dać świadectwo, że nawet

z największej biedy jest możliwy powrót do samodzielnego życia społecznego. To szczególnie waż-ne teraz, kiedy toczą się dyskusje nad europejskim modelem socjal-nym. W wielu krajach dostrzega się kryzys związany z dotych-czasową formułą tzw. „państwa opiekuńczego”. Trwają poszuki-wania nowych rozwiązań. Specja-liści dokonują analiz „najlepszych praktyk”, które pozwoliłyby na nowo zastanowić się nad formułą pomagania.

Pełne autentyzmu wystąpie-nia delegacji polskiej pokazywa-ły obraz „drogi człowieka”, który potrzebuje wielu zintegrowanych działań, aby wyjść z ubóstwa i pogubienia. Potrzebuje bliskości innych, włączenia w grupy edu-kacyjne, wydarzeń kulturalnych i sportowych, kształtowania po-staw przedsiębiorczych i wreszcie perspektywy godniejszych warun-ków życia. „My przecież jesteśmy ekspertami w tej dziedzinie” – mówi Leszek, który był w zeszłym roku w Brukseli, a tym razem brał udział w wyborze grupy delega-tów. „W czasie przygotowań do

EUROPEJSKA SIEĆ PRZECIWDZIAŁANIA UBÓSTWU (EAPN) ZNANA JEST W EUROPIE Z TEGO, ŻE JEDNOCZY ORGANIZACJE OBYWATELSKIE Z KRAJÓW CZŁONKOWSKICH UE. ZARÓWNO ORGANIZACJE USŁUGOWE, KTÓRE SKŁADAJĄ SIĘ ZE SPECJALISTÓW DZIAŁAJĄCYCH NA RZECZ OSÓB W TRUDNYCH SYTUACJACH ŻYCIOWYCH, JAK I SAMOPOMOCOWE, KTÓRYCH CZŁONKAMI SĄ OSOBY DOŚWIADCZAJĄCE UBÓSTWA. JEST JUŻ TRADYCJĄ, ŻE CO ROKU DO BRUKSELI, OBOK MINISTRÓW, SPECJALISTÓW, TWÓRCÓW USTAW, JADĄ TEŻ OSOBY, KTÓRE DOŚWIADCZYŁY WYKLUCZENIA SPOŁECZNEGO. FINTAN FARRELL, DYREKTOR BIURA W BRUKSELI MÓWI: „NIE JESTEŚMY WTEDY TACY ABSTRAKCYJNI, A TO CO WYMYŚLAMY NATYCHMIAST JEST WERYFIKOWANE PRZEZ EKSPERTÓW, JAKIMI SĄ OSOBY PO PRZEJŚCIACH”.

Spacer po Brukseli z przyjaciółmi z Czech

Page 13: Gazeta Uliczna 3/2005

13

wyjazdu każdy uczestniczył we wstępnym kursie o Unii Europej-skiej, omawialiśmy też Narodowy Plan Rozwoju na lata 2007-2013 oraz jak postrzegają nas inni i co możemy zrobić, aby zmienić ne-gatywny obraz istniejący w wielu środowiskach” – mówi.

„Ważne jest też, aby z doświad-czeń życiowych wyciągać właści-we wnioski – dodaje Marek.

Od 30 lat nadużywał alkoholu, stracił nie tylko mieszkanie, ale też rodzinę i przyjaciół, na końcu znalazł się w zakładzie karnym. „Od przybycia do Barki, staram się wyjść z kryzysu, co mi się udaje, zwłaszcza przez to, że nie piję”- przyznaje. „Nauczyłem się uczci-wego życia, pracy odpowiedniej do moich możliwości, pomagania innym i zdołałem odzyskać kon-takt z rodziną”.

Maria straciła pracę i dom. Pod-niosła się dzięki licznym kursom, dokształcaniu się i poszerzaniu kwalifikacji. Zdała sobie sprawę, że powinna wymagać od siebie jak najwięcej, dlatego swoim mottem życiowym uczyniła słowa: „poma-gać innym w trudnych sytuacjach, ponieważ żaden człowiek nie za-sługuje na ciężki los”.

Jacek wymienia dwie główne przyczyny wykluczenia społeczne-go: hazard i alkohol. One pocią-gnęły za sobą zaniedbywanie rodzi-

ny, utratę sensu życia . „Zacząłem jeździć po kraju. To był początek mojej tułaczki i włóczęgi. Spałem na dworcach i działkach – wspomi-na –To były lata poniżenia i strasz-liwego głodu. Opieka społeczna nie dbała o wyrzutka społecznego, jakim się stałem, dla ludzi byłem niepotrzebnym złem. Ale wszystko uległo zmianie. Trafiłem do Barki, podjąłem edukacje i pracę, zaczą-łem rozmawiać z innymi ludźmi i zwalczać swoje problemy”.

Polacy po raz kolejny zaskoczy-li Europejczyków. Ich wystąpie-nia sfinalizowało sprawozdanie z pracy w trakcie trwania zjaz-du. Zwrócono szczególną uwagę na lekceważenie problematyki ubóstwa przez środki masowego przekazu. „Przeważnie media nie

tłumaczą, jakie są przyczyny ubó-stwa, ani nie wskazują rozwiązań problemu. Poszukiwanie sensacji daje obraz przeważnie negatywny. W okresie zimy szczególnie wraca temat ubóstwa, ale prezentowany jest w taki sposób, jakby samo za-bezpieczenie noclegu miało roz-wiązać problem zaległości eduka-cyjnych i świadomościowych grup wykluczonych. Osoby doświad-czające ubóstwa mogą i powin-ny kształtować własny obraz, nie jako ofiary ubóstwa, ale jako lu-dzie aktywni w działaniach różno-rodnych fundacji, stowarzyszeń, klubów, wspólnot czy spółdzielni socjalnych. Te osoby mogą stać się również przekaźnikami obra-zu, jaki chcą kreować zakładając, redagując i dystrybuując swoją gazetę (tu wykorzystano przykład polskiej Gazety Ulicznej)”.

W sprawie problemu partycypa-cji społeczeństwa zaapelowano do rządów o zwiększenie liczby kon-sultacji społecznych dotyczących Narodowych Planów Rozwoju, a także o ich większą przystęp-ność dla środowisk ludzi ubogich.

Sześcioosobowa grupa wyłonio-na spośród 30 kandydatów mówi-ła o Polsce i o polskim problemie ubóstwa, i o polskiej drodze wy-chodzenia z ubóstwa. A ta, widać było, że wzbudziła wśród Euro-pejczyków zainteresowanie.

Dagmara Walczyk

6-osobowa delegacja polska w czasie warsztatów

Uczestnicy IV Zjazdu Osób Doświadczonych Ubóstwem w Brukseli podczs sesji zamykającej

zdjęcia: Dagmar Kocmanova

Page 14: Gazeta Uliczna 3/2005

14

Widziane oczami żeglarza

FOTOmazury

W czasie tegorocznych wakacji już III grupa żeglarzy skupionych wokół klubu żeglarskiego Barki wypły-

nęła na Mazury. Jest to rodzaj „szkoły pod żaglami”, „uniwersytetu ludowego”. Zajęcia, które odbywają się na co dzień w budynkach Szkoły Barki, zostały przeniesione wraz z na-uczycielem w plener, na Mazury.

Port w Mikołajkach

„Biegnąca po Falach”, jeden z najpiękniejszych jachtów na Mazurach

Page 15: Gazeta Uliczna 3/2005

15

Tarpany żyjące dziko

w Puszczy Piskiej

7-osobowy jacht Barki klasy „Necko” należy do najstarszych na Mazurach

Page 16: Gazeta Uliczna 3/2005

16

URZĘDNICY TYM RAZEM O WOJEWODZIE WIELKOPOLSKIM, KTÓRY SPOTKAŁ SIĘ ZE SPRZEDAWCAMI GAZETY ULICZNEJ

WRACA DO DOMU PÓŹNO. RODZINA ŻARTUJE, ŻE WNUK SEBASTIAN NAJCZĘŚCIEJ WIDUJE DZIADKA W TELEWIZJI. CZASEM MARZY, ŻEBY WRESZCIE UWOLNIĆ SIĘ OD GARNITURU…… ANDRZEJ NOWAKOWSKI OPOWIADA „GAZECIE ULICZNEJ” O SWOIM ŻYCIU, RODZINIE I PRACY.

„Ostatnie 4 lata to trudny okres w polityce i gospodarce. Dużo było wyzwań, sytuacji zapalnych, protestów różnych grup zawodo-wych. Z racji pełnionej funkcji przypadała mi często rola media-tora, stąd wiem, jak trudno godzić interesy pracodawców, pracow-ników oraz dobra publicznego” – opowiada. „Staram się rozmawiać z każdą grupą, konsultować, nie podejmować decyzji zza biurka”.

Powołana przez niego Komisja Dialogu Społecznego zaangażo-wała się w rozwiązywanie trudnej sytuacji społeczno-ekonomicznej w Fabryce „Wagon” w Ostrowie Wielkopolskim oraz w „Tonsi-lu” we Wrześni. Uczestniczył też w mediacjach z lekarzami Poro-zumienia Zielonogórskiego, które zakończyło się otwarciem gabine-tów lekarskich w całej Polsce. In-nym poważnym wyzwaniem były protesty pielęgniarek, które oku-powały Urząd Wojewódzki przez 46 godzin. „W tak trudnych sy-tuacjach trzeba zachować otwar-tość na argumenty każdej strony, analizować je z różnych punk-tów widzenia. Wtedy można się dogadać”.

Dużą wagę przywiązuje do budowania płaszczyzny dialogu różnych instytucji działających w określonym obszarze. Zainicjo-wał cykliczne spotkania z udziałem związków i organizacji rolniczych, instytucji pracujących na rzecz rol-nictwa oraz samorządów. „Często takie spotkania zapobiegają nie-porozumieniom i nieprawidłowo-ściom, pozwalają łagodzić wystę-pujące napięcia np. blokady dróg przez rolników wiosną 2003 r.

„Niejednokrotnie proszony je-stem o interwencję w sprawach, które nie leżą w obszarze moich zadań. Ludzie uznali, ze dobrze jest rozmawiać z wojewodą. Pro-szą, żebym interweniował w spra-wie dróg. Co ja mam do dróg ? Po-wiatowe są starosty, wojewódzkie marszałka, a gminne –burmistrza. Można by powiedzieć, co mnie to obchodzi ( ustawa, paragraf). Za-wsze jednak budzi się refleksja, że to jest nasze wspólne, więc podej-muję zadanie”.

Innowacyjnym pomysłem było powołanie Konwentu Rektorów Wyższych Uczelni. „Proszę sobie wyobrazić współdziałających ze sobą rektorów uczelni publicznych

i prywatnych. A to funkcjonuje! Ze mną jako przewodniczącym oraz dwoma wiceprzewodniczącym: jednym z uczelni publicznej, dru-gim z niepublicznej. Zastanawia-my się jakie inicjatywy legislacyj-ne powinny być podjęte na rzecz szkolnictwa wyższego oraz jak wykorzystać potencjał uczelni do promocji i rozwoju regionu”.

„W życiu trzeba szanować ludzi”

Regularnie spotyka się z ludźmi w sprawie skarg i wniosków. „Cza-sem przychodzi ktoś z dwiema torbami papierów. Zawsze staram się wyjaśnić punkt po punkcie, gdzie się udać, jak sformułować pismo, a nawet proszę dyrekto-rów wydziałów o napisanie pro-pozycji pisma. Często zachowuję się jak ojciec, bo ludzie są pogu-bieni. Denerwują mnie urzędnicy, którzy za wszelką cenę starają się udowodnić, że woda może pły-nąć pod górę”.

Przywiązuje dużą wagę do kształcenia pracowników admi-nistracji, uważa, że trzeba likwi-dować zbędne bariery biurokra-

ZNANI

Page 17: Gazeta Uliczna 3/2005

17

tyczne. Odwołuje się do tradycji wielkopolskiej administracji. „Jest mi bardzo bliska postać pierw-szego Wojewody Poznańskiego w odrodzonej Polsce Witolda Ce-lichowskiego, który na ziemiach byłej Dzielnicy Pruskiej tworzył na nowo polskie urzędy. Był od-ważny i zaangażowany. To musiał być duży wysiłek, wyeliminować z urzędów j. niemiecki i przygoto-wać nowe kadry.”

Wyrazem szacunku dla do-konań Wojewody działającego w okresie 1919-1923 jest ustano-wiony przez Andrzeja Nowakow-skiego Medal „Homo Mensura” (Miarą wszystkich rzeczy jest czło-wiek) z wizerunkiem Celichow-skiego na awersie. „Wyróżnienie to przyznaję tym pracownikom administracji publicznej, którzy w największym stopniu wcielają w życie ideały związane z posza-

nowaniem prawa, odpowiedzial-nością za dobro wspólne, region i mieszkańców.”

„Żeby poświęcić się służbie społecznej trzeba mieć wyrozumiałą rodzinę”

Ojciec Andrzeja Nowakow-skiego był z zawodu energety-kiem. Uczestniczył w budowie kopalni węgla brunatnego w Ko-ninie. Tutaj Andrzej Nowakow-ski ukończył szkołę podstawową i liceum. Po studiach na wydziale prawa i administracji w Pozna-niu stażował w Urzędzie woje-wódzkim. „Myślałem sobie, jak ja tu wytrzymam, to takie nud-ne być urzędnikiem”. Urzędni-kiem administracji pozostał do tej pory, przechodząc wszystkie szczeble drabiny urzędniczej aż po wojewodę.

Żona Henryka jest biegłym są-dowym i grafologiem. Mieszkają w szeregowcu na Podolanach. Je-dyny Syn Michał ma 30 lat. „W wol-nych chwilach uzupełniam kolekcję wiecznych piór, zbieram znaczki. Lubię też czytać biografie znanych ludzi i pamiętniki. Czasem udaje mi się latem spędzać trochę czasu na działce rekreacyjnej pod Tarnowem Podgórnym. To są jednak rzadkie chwile. Mam takie dni, że wracam do domu po 21 godzinach.”

„Henryka, moja żona często mnie pyta, jak Ty to wszystko wytrzymujesz, a ja odpowiadam: wytrzymuję, bo mam wyrozumia-łą rodzinę”.

Wśród otrzymanych wyróżnień Wojewoda Andrzej Nowakowski ceni tytuł Lidera Pracy Organicz-nej i statuetkę Hipolita.

Redakcja

Page 18: Gazeta Uliczna 3/2005

18

polemika! polemika! polemika! polemika!

Oprócz wielu kwestii, z którymi się zgadzam jest kilka, z którymi chciałabym polemizować. W po-nad dwustu stronnicowej pracy skrupulatnie poszukującej odpo-wiedzi na pytania o społeczną od-powiedzialność dziennikarzy, nie brak jednak pewnych uproszczeń. Szczególnie nakłaniają do zasta-nowienia fragmenty dotyczące postawy autora wobec „misyjno-ści dziennikarzy”. Autor, redaktor z ogromnym doświadczeniem za-wodowym, twierdzi, że poczucie misji i dziennikarstwo wykluczają się. „Obowiązkiem dziennikarza jest przede wszystkim informo-wać i tłumaczyć fakty, obiektyw-nie, bez narzucania czytelnikom swoich poglądów i ocen”. A po-nieważ misja wiąże się z ideowo-ścią, a nawet ideologią, z wyzna-czonymi priorytetami moralnymi, czy tzw. dziennikarstwem zaanga-żowanym, to istnieje groźba, że omami ona dziennikarza, utrud-niając mu w ten sposób odda-wanie się swojej pracy w sposób bezosobowy. Słowami autora: „misja zakłada wiarę w pewien system poglądów, które człowiek stara się potem przenieść na teren swojej działalności. Księża to ro-bią, rabini to robią, ideolodzy też.

Ale dziennikarzowi tego robić nie wolno”. Poczucie misji utrudnia bycie obiektywnym.

Po pierwsze: dziennikarz to człowiek z krwi i kości, więc zu-pełnie bezstronna relacja, bez ingerencji w opisywany świat jest niemożliwa. Otaczająca nas rzeczywistość jest przetwarzana przez pryzmat postaw moralnych, wiedzy, osobowości dziennikarza. Ingeruje on w sprawy, problemy, afery, nawet jeśli robi to możliwie najbardziej obiektywnie. Może wyzwolić w nas chęć działania, aktywności, potrzebę zmian albo malkontenctwo. Dziennikarz nie może być jedynie „robotem do przekazu”!

Po drugie: dziennikarz nie jest do końca obiektywny, bo nie jest do końca niezależny (zależy od czytelnika, redaktora naczelne-go, wydawcy, reklamodawcy, po-lityka itp.)

Po trzecie: jeżeli dziennikarz służy szczytnej misji, to „zysku-je” jako człowiek, a jego praca nabiera szerszego znaczenia. Świadomość, że bierze on udział w „przedsięwzięciu” o długoter-minowych skutkach rozwojowych dla jakieś regionu, czy nawet kra-ju, stopniowo znajdzie odzwier-

ciedlenie w jego działalności. Jest to swoiste „perpetum mobile”.

„Mediom potrzebny jest zimny prysznic”

Warto ukonkretnić znaczenie słowa „misja”, o której mówimy.

Jan Nowak Jeziorański, twórca Radia Wolna Europa mówi: „moim zdaniem misją dziennikarzy teraz powinno być wychowanie oby-watelskie, świadome wychowa-nie społeczeństwa (…)”. Dalej podkreśla: „ w dzisiejszym świe-cie, instrumentem, który może zmieniać postawy jest telewizja. Telewizja w Polsce to największa potęga. Nawet gazety, które mają najszerszy obieg, nie wychodzą poza krąg inteligencji. Nie widzia-łem jeszcze na wsi gospodarza czytającego „Rzeczpospolitą” czy „Gazetę Wyborczą”, ale wszę-dzie, nawet w najbiedniejszych chałupach chłopskich, widziałem telewizor”. Telewizja publiczna mogłaby odegrać ogromną rolę podejmując obowiązek wycho-wania obywatelskiego.

Roman Kwiatkowski przyzna-je, że takie pojmowanie misji go dziwi. Podejrzewa, że w realizacji tej propozycji „natrafimy na nie-

„Wśród różnych wad ludzkich jest i taka: zaćmienie umysłu, tj. nie tylko konieczność błądzenia, lecz także

miłość błędu”. (L. A. Seneka)

dziennikarskiejNIEŁATWO DZIŚ O WARTOŚCIOWĄ KSIĄŻKĘ. TAKĄ, KTÓRA NIE BUDZI POCZUCIA STRACONEGO CZASU. KTÓRA WYRASTA PONAD ZASADY POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI I NIE PODDAJE SIĘ ZASZUFLADKOWANIU, KTÓRA PROWOKUJE DO POLEMIKI.„PRZEDSIĘBIORSTWO APOKALIPSA. O ETYCE DZIENNIKARSKIEJ” ROMANA KWIATKOWSKIEGO POKAZUJE JAK BRAK PRZESTRZEGANIA ZASAD ETYKI DZIENNIKARSKIEJ MOŻE DOPROWADZIĆ DO NADUŻYĆ. OPISUJE MECHANIZMY FUNKCJONOWANIA MEDIÓW – „CZWARTEJ WŁADZY”.

O etyce

Page 19: Gazeta Uliczna 3/2005

19

zliczone rafy”. I dalej uważa, że jednak media nie są od edukowa-nia. Oczekuje się od nich rzetel-nego (obiektywnego) informowa-nia i (ewentualnie) zadawalania społeczeństwa, ale na pewno nie edukowania. Poza tym eduka-cja obywateli jest zadaniem zbyt ogólnym i „każdy dziennikarz in-aczej zrozumie ten nakaz”. Tak więc wygodniej będzie w ogóle się za to nie brać. Autor zgadza się z publicystą Leopoldem Unge-rem, że dziennikarstwo to „scep-tycyzm a nawet nieufność wobec wszelkich prób ideologicznego ratowania ludzkości”.

Szkoda, bo ludzkość potrzebuje ratunku. Szczególnie potrzebuje go teraz „nasze podwórko”, które-go przyszłość i dobrobyt zależą od przebudzenia się nas jako obywa-teli i realizacji celów służących ca-łemu społeczeństwu, a nie jedynie pojedynczym grupom czy osobom. Jan Nowak Jeziorański swoją misję manifestuje poprzez świadectwo życia. Ciekawe, czy jakiekolwiek zadania można realizować bez ta-kiego zaangażowania.

Poziom świadomości odgrywa istotne znaczenie. Dostrzeganie i rozumienie szerszej perspekty-wy (nie tylko: „tu i teraz”) nakłada na środowiska zobowiązanie do podjęcia odpowiedzialności, edu-kowania, inspirowania i pobudza-nia społeczności do działań na rzecz zmian społecznych. Szcze-gólnie ważne jest to dzisiaj w Pol-sce. Jerzy Osiatyński mówi, że nasze media są pomocne w kon-trolowaniu władzy, ale odgrywają znikomą rolę we wzmacnianiu rozwoju społeczeństwa obywatel-skiego. Stąd „stwierdzenie, że me-

dia są elementem społeczeństwa jest tezą mocno na wyrost. Media same kreują autorytety, zwłaszcza polityczne, a że politycy stanowią dla telewizji atrakcyjny materiał na antenę, to w efekcie, świadomie lub nie, media przyczyniają się do

wypierania w społeczeństwie au-torytetów pozapolitycznych, tak przecież potrzebnych”.

„Cóż to jest prawda?” – zapytał Herod Chrystusa, a ten, odpowie-dział, że przyszedł na ziemię, by dać jej świadectwo. Herod otrzy-mał odpowiedź jasną i klarowną, ale jej nie zrozumiał.

Problem prawdy poruszany jest w „Etyce dziennikarskiej” niejed-nokrotnie, bo odgrywa znaczą-cą rolę w profesji dziennikarskiej (i każdej innej). Zresztą pytanie o prawdę zawsze jest pytaniem na miejscu. Tyle, że właściwych od-powiedzi nie znajduje się łatwo. Autor „Etyki dziennikarskiej” pi-sze: „mówienie prawdy jest pierw-szym i jedynym przykazaniem dziennikarskim”. Podaje przykłady potwierdzające tą tezę. Przyznaje też, że dziennikarzowi nie zawsze udaje się powiedzieć prawdę, ale liczy się przynajmniej samo do niej dążenie. Z wypowiedzi wynika, że postępowanie dziennikarza zgod-ne z sumieniem, czyli rzetelne opi-sywanie tego, co widzi i słyszy, jest

najwyższym wobec niego ocze-kiwaniem. „Prawda – pisze autor - nierozerwalnie wiąże się z nie-zależnością”. A niezależność to nie łamanie się pod naporem na-cisków, nie uleganie lukratywnym propozycjom albo kosztownym

upominkom, których dziennikarz otrzymuje podobno wiele. Na ko-niec autor radzi: „edukujmy się sami, a od dziennikarzy oczekujmy prawdy, czyli profesjonalizmu”.

Pytanie Heroda padło na „żyzną glebę”, czyli poziom świadomości Chrystusa. Herod, w tamtym eta-pie rozwoju i momencie swojego życia, nie zrozumiał odpowiedzi.

Dziennikarze mają obowiązek odwzorowywania tego, co widzą i słyszą („prawdy”). Problem w tym, że to, co widzą i słyszą będą odczy-tywać według dojrzałości i przygo-towania, bo zróżnicowany jest etap rozwoju człowieka. Każdy odczytu-je prawdę według swojej miary (np. Herod w ogóle jej nie odczytał). Re-ceptą na manipulacje i stronniczość jest nieustanny rozwój duchowy i moralny dziennikarzy, ich zaan-gażowanie w sprawy ważne. Nie wystarczy szkolenie umiejętności obiektywnego odwzorowywania rzeczywistości. Dziennikarstwo to coś więcej niż rzemiosło.

Ewa Sadowska

OGŁOSZENIE O BEZPŁATNYCH PORADACH PRAWNYCHUPRZEJMIE INFORMUJEMY, ŻE W SIEDZIBIE SZKOŁY BARKI PRZY UL. ŚW. WINCENTEGO 6/9 MOŻNA UZYSKAĆ BEZPŁATNE PORADY PRAWNE, ŚWIADCZONE PRZEZ PRACOWNIKÓW WSPÓŁPRACUJĄCEJ OD LAT Z „BARKĄ” KANCELARII MECENASA TOMASZA GRZYBKOWSKIEGO I MECENASA GUZKA. DYŻURY PRAWNIKA ODBYWAJĄ SIĘ CO DRUGĄ ŚRODĘ, W GODZINACH PRZEDPOŁUDNIOWYCH.INFORMACJA DOTYCZĄCA NAJBLIŻSZEGO DYŻURU DOSTĘPNA POD NUMEREM TELEFONU: (61) 877-22-65 W. 27

DZIENNIKARZE MAJĄ OBOWIĄZEK ODWZOROWYWANIA TEGO, CO WIDZĄ I SŁYSZĄ („PRAWDY”). PROBLEM W TYM, ŻE TO, CO WIDZĄ I SŁYSZĄ BĘDĄ ODCZYTYWAĆ WEDŁUG DOJRZAŁOŚCI I PRZYGOTOWANIA.

1 Wydanie: DOM WYDAWNICZY REBIS, POZNAŃ 2003

Page 20: Gazeta Uliczna 3/2005

2020

nasza twórczość

20

Człowiek wyszeptał:

– Boże, przemów do mnie!

I oto słowik zaśpiewał. Ale człowiek

tego nie usłyszał, więc krzyknął:

– Boże, przemów do mnie!

I oto błyskawica przeszyła nie-

bo... Ale człowiek tego nie dostrzegł,

rzekł:

– Boże, pozwól mi się zobaczyć.

I oto gwiazda zamigotała jaśniej.

Ale człowiek jej nie zauważył, więc

zawołał:

– Boże, uczyń cud!

I oto urodziło się dziecko. Ale czło-

wiek tego nie spostrzegł.

Płacząc w rozpaczy, powiedział:

– Dotknij mnie, Boże, niech wiem,

że jesteś tu.

Bóg schylił się więc i dotknął czło-

wieka. Ale człowiek strzepnął motyla

ze swego ramienia i poszedł dalej.

I płakał:

– Boże, potrzebuję Twojej pomocy!

I oto dostał list z dobrym słowem

i słowami zachęty. Ale człowiek po-

darł go i kontynuował płacz....

ANONIMOWY TWÓRCA

Page 21: Gazeta Uliczna 3/2005

21

nasza twórczość

21

Dziewczyna. To słowo tak brzmi,jak srebrny dzwoneczek u drzwi.Gdy wchodzisz w sukience w kwiaty,to świat staje się bogaty – bogaty w kolory, w obrazy. Ty jesteś jak perła – bez skazy. A tak dobroci spragniona, Że świat chcesz utulić w ramionach.To słowo tak brzmi, jak strunagdy muzyk ją trąca lekko.Jak ciepła, wieczorna łuna,a dom już niedaleko I widzę jak lampa się pali w oknie bielonej chaty. I Ciebie widzę z oddali na progu, w sukience w kwiaty.Jesteś warta kochaniaMiłością jak niebo błękitną –i warta wszystkich kwiatówco wiosną i latem kwitną i mimoz, i drzew jesiennych, ubranych w złote ornaty. I proszę, bądź dobra dla ludzi dzwoneczku, w sukience w kwiaty

kwiecień 2005 WIE

RSZ

E

HEN

RYK

A

GU

TOW

SKIE

WG

O

Wiosną jesteś jak zieleńi fiolet zmierzchów cieplejszych.Jak wiatr we włosach niesfornychi dotyk dłoni chętniejszych. Jesteś jak niebo majowe, gdy ciepła zbliża się burza. A czasem tak romantyczna jak Ania Shirley ze Wzgórza. Latem jesteś brzoskwinią dojrzałą i pełną soku – gdy czekasz na swoją miłość i czujesz słodki niepokój.Jesienią jesteś z wrzosamii z liśćmi złotymi na drzewach.I z mimozami w parku,i z wiatrem, co nocą śpiewa. Z długim porankiem niedzielnym, gdy budzisz się, nocy syta. A ciepła tak i przytulna, cała miłością okryta. Zimą jesteś jak jodła przykryta białym puchem. Jak sanna z chłodnego nieba, gdy konie ruszają – duchem.Jesteś jak grecka amforapełna słodkiego wina.Jak obraz Nikifora,jak lekka poezja Tuwima. Ten wiersz masz w upominku na cały, dobry rok. Patrz – ogień płonie w kominku, a miłość jest o krok.

styczeń 2004

Dziewczyna w sukience w kwiaty

Jesteś

Page 22: Gazeta Uliczna 3/2005

22

EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIAW POPRZEDNIM NUMERZE GAZETY ULICZNEJ ROZPOCZĘLIŚMY DYSKUSJĘ WOKÓŁ NOWEJ DZIEDZINY, KTÓRĄ OKREŚLONO MIANEM EKONOMII SPOŁECZNEJ LUB SOLIDARNEJ. LICZNE ŚRODOWISKA, W TYM ORGANIZACJE POZARZĄDOWE W ROZWOJU RÓŻNYCH FORM EKONOMII SPOŁECZNEJ WIDZĄ SZANSĘ NA WŁĄCZENIE OSÓB DŁUGOTRWALE BEZROBOTNYCH W KRĄG WYMIANY DÓBR I USŁUG. SĄ TEŻ JEDNAK OPONENCI NOWYCH ROZWIĄZAŃ PRAWNYCH. O TYM W ARTYKULE „DLACZEGO W POLSCE POWINNA ROZWIJAĆ SIĘ SPÓŁDZIELCZOŚĆ SOCJALNA”. PRZEDSTAWIAMY TEŻ HISTORIĘ PRZEDSIĘBIORCZEJ RODZINY WIELKOPOLSKIEJ Z KIEŁCZEWA, KTÓRA KROK PO KROKU BUDUJE FIRMĘ W SPOŁECZNOŚCI WIEJSKIEJ, BIORĄC JEDNOCZEŚNIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA ROZWÓJ SPOŁECZNY OBSZARU, W KTÓRYM DZIAŁA. POLECAMY TEŻ CIEKAWĄ DYSKUSJĘ STUDENTKI Z EKONOMISTĄ ORAZ ARTYKUŁ NA TEMAT WZMOCNIENIA SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO. (REDAKCJA)

Jak realizowana jest w Kiełczewie społeczna odpowiedzialność przedsiębiorcy

Przedsiębiorczość to umiejętność podejmowania inicjatyw, realizo-wania innowacyjnych pomysłów. W połączeniu z zaangażowaniem w sprawy społeczności lokalnej i wrażliwością na potrzeby regio-nu jest bodźcem do stworzenia zakładu produkcyjnego i miejsc pracy. „Piekarnia – Ciastkarnia Maria, Paweł Walenciak Spółka Jawna z Kiełczewa” stanowi od-powiedź na dostrzeganą potrzebę tworzenia miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Przedsiębiorstwo znajdujące się w powiecie kościań-skim zostało nagrodzone w ogólno-polskim konkursie „Sposób na Suk-ces” zorganizowanym m.in. przez Centrum Doradztwa Rolniczego i Agencję Restrukturyzacji i Mo-

dernizacji Rolnictwa. Początkowo niewielka firma stanowi dowód na to, jak dzięki współpracy kilku osób i ogromnej pasji można stwo-rzyć jedno z najlepszych w Polsce przedsiębiorstw.

1. „Trzeba znaleźć swoją pasję, bo każdy ma ją w sobie”

Paweł Walenciak z satysfakcją stwierdza, że robi to, co lubi. To, czym się zajmuje wynika zarówno z pasji, jak i z rodzinnej tradycji. Od trzech pokoleń rodzina zwią-zana jest z piekarnictwem. Taki jest jego wyuczony zawód. Dziadek miał młyn, ojciec był piekarzem, bracia też związali się z tą branżą. Nie od razu istniało własne przed-

siębiorstwo. Paweł Walenciak pra-cował w zakładzie GS w Mosinie, potem dzierżawił zakład. Związa-ne to było jednak ze zbyt wysoki-mi kosztami i niską opłacalnością. Z tych przyczyn państwo Walen-ciakowie założyli własną piekarnię. Zamysłem ich było stworzenie za-kładu zatrudniającego do 20 osób, zaopatrującego okoliczny rynek. Nie mieli wątpliwości, że ich pro-dukcja znajdzie zapotrzebowanie, ponieważ w Kiełczewie istniała już kiedyś piekarnia znajdująca w re-gionie klientów. Było warto, choć jak mówią właściciele, początki nie były proste. Najwięcej trudno-ści przysporzyły im liczne proce-dury, konieczne do złożenia do-kumenty i szereg przepisów, które

Page 23: Gazeta Uliczna 3/2005

23

wcześniej były im nieznane. Po zapoznaniu się z warunkami stwo-rzenia własnej firmy i przejściu przez trudy formalności pozostał jeszcze problem finansowy. Paweł Walenciak uważa, że wymagało to przemyślanych decyzji, które po-zwoliły na stopniowy rozwój i roz-łożenie kosztów rozbudowy na kolejne lata. Piekarnia rozpoczę-ła swoją działalność w 1995 roku i początkowo, zatrudniając 9 osób była typowo rodzinną firmą. Maria Walenciak po przekwalifikowaniu się z krawiectwa zajęła się księ-gowością firmy, Paweł Walenciak opracowywał tradycyjne receptury, jednocześnie do 2002 roku pracu-jąc przy produkcji, syn ich zaś od-powiadał za transport. Tak z pasji i tradycji wyrósł zakład rodzinny mający w planach ciągły rozwój.

2. „Kiedy człowiek zacznie- nie wolno się zatrzymywać!”

Z upływem czasu, z niewiel-kiej, rodzinnej firmy, zakład staje się coraz większym przedsiębior-stwem, rozszerzając swój asor-tyment, rynek zbytu oraz liczbę zatrudnianych osób. Pierwotnie

produkowano na potrzeby Kieł-czewa i okolic, obecnie zaś zakład prowadzi 19 punktów firmowych, znajdujących się na terenie całe-go województwa: w Kościanie, Gostyniu, Granowie, Lesznie, Lu-boniu, Buku i w Poznaniu. Licz-ba zatrudnianych osób znacznie przekracza już stan pierwotny, z 9 wzrosła do 125. Warto zauważyć, że 80% to ludność miejscowa, która dzięki przedsiębiorczości Walenciaków znalazła możliwość zarobku poza rolnictwem.

Ideą właścicieli jest stopniowy, na miarę własnych możliwości rozwój firmy. Podejmują szereg działań inwestycyjnych, które wpływają na modernizację za-kładu i podnoszenie jakości pro-dukcji i warunków pracy. Z dumą opowiadają o rozbudowie parku maszynowego, użyciu silosów do magazynowania mąki, zastosowa-niu nowoczesnych standardów w części socjalnej. „Do wszystkie-go doszliśmy sami, dzięki przemy-ślanym decyzjom i pozytywnemu myśleniu” – zgodnie podkreślają. W 2002 roku poszerzyli zakres produkcji o wyroby cukiernicze. Wiązało się to z koniecznością

rozbudowy zakładu. W tej części stworzono chłodnię półproduk-tów, klimatyzowaną deserownię, pomieszczenia myjni, pakowal-nię, magazyn ekspedycyjny, a tak-że rozbudowano dział transpor-tu. W 2003 roku firma wdrożyła system HACCP, uzyskał certyfikat Systemu Zarządzania Jakością ISO 9001:2000 i ku zadowoleniu właścicieli i pracowników spełnia międzynarodowe standardy.

3. „Nasz sukces to przede wszystkim zadowoleni pracownicy i klienci”

Kiedy w 1995 Walenciakowie zakładali firmę wszyscy pracow-nicy znali się bardzo dobrze i byli grupą przyjaciół. Mimo upływu czasu i rozbudowy zakładu oraz znacznego poszerzenia liczby pracowników, ten stosunek mię-dzy pracodawcą a pracownikiem nie zmienił się. Paweł Walenciak podkreśla, że aby piekarnia mogła prężnie działać każdy z zatrudnio-nych musiał poczuć się współod-powiedzialnym za część zakładu. Dlatego brali czynny udział w roz-budowie, a decyzje podejmowane

Page 24: Gazeta Uliczna 3/2005

24

są w szerokim gronie brygadzistów, właściciele spotykają się z pracow-nikami, z ekspedientkami firmo-wych sklepów. Wszystko to prowa-dzi do podniesienia jakości pracy. Piekarnia-Ciastkarnia to najwięk-szy w okolicy zakład pracy. Właści-ciele zatrudniając ponad 100 osób czują się za nich odpowiedzialni, zdają sobie sprawę z nierzadko trudnych sytuacji rodzinnych, któ-

re pomagają rozwiązywać. Każ-dy może liczyć na rozmowę, czy stosowną formę pomocy. W celu zintegrowania społeczności wła-ściciele zakładu organizują kilka-krotnie w ciągu roku różnego typu imprezy, w których biorą udział wszyscy pracownicy wraz z rodzi-nami. Ostatnim takim przedsię-wzięciem był tzw. Dzień Piekarza, który odbył się 16 lipca. Gry, za-bawy, mecze, loteria z nagrodami ufundowanymi przez właścicieli, zaowocowały pogłębieniem za-ufania i podkreśleniem otwarcia się pracodawcy na potrzeby pra-cowników. Za pozyskane z loterii pieniądze zamierzają przygotować upominki świąteczne dla dzieci z okolicy. Wychodzenie praco-dawcy w kierunku zatrudnionych i ich rodzin sprawia, że to niemałe

już, w gruncie rzeczy przedsiębior-stwo, nadal można nazwać firmą rodzinną. Paweł Walenciak poka-zując albumy ze zdjęciami przed-stawiającymi pracę w piekarni i wspominając rozmaite festyny podkreśla, jak ważne jest stworze-nie więzi i zaufania. Dzięki temu niezmiennie panuje tu rodzinna atmosfera. Odwiedzając różne części piekarni spotkać można

pracowników, którzy w białych ki-tlach, z białymi od mąki twarzami serdecznie pozdrawiają swojego szefa. „Zatrudniamy głównie mło-dych ludzi – mówi – gdyż, po przy-uczeniu do zawodu znamy dobrze ich charakter, a przy tym nie zmu-szamy ich do bezowocnego często, bo niełatwego dla absolwentów poszukiwania pracy. Średnia wie-ku to 27 lat, ale – jak dodaje – są to ludzie dobrze wyszkoleni”. Firma współpracuje z niemiecką piekarnią, organizując wymianę pracowników i dzieląc się doświadczeniami, stale podnosi kwalifikacje personelu szko-ląc ich i organizując pokazy i kursy branżowe.

Zadowolenie klientów pozyski-wane jest przez ulepszanie recep-tur i urozmaicanie asortymentu. To sprawia, że wciąż rozszerza się

rynek zbytu. „Naszą reklamą jest produkt –mówi Paweł Walenciak, prawdę mówiąc nie stać nas na drogie reklamy” – dodaje.

4. „ Nie szukamy oszczędności w ludziach”

Nikt nie zaprzecza, że bywają trudne chwile, zniechęcenie, czy bezradne rozkładanie rąk. Kiedy rentowność spada i niespodzie-wanie psują się maszyny, trudno jest zachować spokój. Piekarnia Walenciaków jednak musi bro-nić się przed kryzysami. Dlatego poszukuje się najlepszych rozwią-zań, możliwości oszczędności we wszystkich działach. „Nie chcemy zwalniać pracowników, ani zmniej-szać ich wynagrodzenia, więc uciekamy się do innych metod” – mówią właściciele. Wśród spo-sobów na oszczędność można wy-mienić: zawory mieszające (dzięki temu woda w natryskach posiada odpowiednią temperaturę), bate-rie dotykowe (zabezpieczają przed niedokręceniem kranów), system wykorzystania ciepła emitowanego do atmosfery (pozwala to na wy-eliminowanie pieców gazowych), wykorzystanie wody gromadzącej się na dachach, a także rozsądek w kierowaniu transportem. W pla-nie jest stworzenie elektrowni wia-trowej, która będzie kolejnym spo-sobem na oszczędność.

Te przedsiębiorcze inicjatywy i troska o bezpieczeństwo pracy przyniosły Marii i Pawłowi Walen-ciak liczne wyróżnienia. Najważ-niejsze dla nich to drugie miejsca w ogólnopolskich konkursach: „Pracodawca- Organizator Pracy Bezpiecznej”, a także „Sposób na Sukces” za najlepsze działania kreujące przedsiębiorczość i two-rzenie nowych miejsc pracy na terenach wiejskich.

Wyróżnienia te potwierdzają, że kreatywność i innowacyjność po-łączone z przemyślanym planem rozwoju są gwarantem sukcesu.

Dagmara Walczyk

Page 25: Gazeta Uliczna 3/2005

25

WZMOCNIENIE AKTYWNOŚCI OBYWATELI I DZIAŁAŃ NA RZECZ EKONOMII SPOŁECZNEJNIE MA WĄTPLIWOŚCI, ŻE NARASTAJĄCE PROBLEMY (ZAPOCZĄTKOWANE W OKRESIE TRANSFORMACJI) WYNIKAJĄ W DUŻEJ MIERZE Z ZANIEDBAŃ W BUDOWANIU SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO I ODEJŚCIA OD IDEI SOLIDARNOŚCI. DLATEGO WZMACNIANIE AKTYWNOŚCI OBYWATELI I ICH UCZESTNICTWA W ŻYCIU PUBLICZNYM POWINNO BYC WIODĄCĄ CZĘŚCIA PROGRAMU NAPRAWY PAŃSTWA.

Chcemy Polski, w której to oby-watele, a nie urzędnicy przyjmu-ją główny ciężar rozwoju. Bu-dowanie wolności i demokracji jest możliwe, tylko w warunkach przestrzegania konstytucyjnej za-sady pomocniczości. Jan Paweł II podkreśla, że społeczność wyż-szego rzędu nie powinna inge-rować w działania społeczności niższego rzędu, pozbawiając ją kompetencji, lecz raczej winna ją wspierać w razie konieczności i pomóc w koordynacji jej dzia-łań z działaniami innych grup spo-łecznych dla dobra wspólnego.

Potrzebne jest nam Państwo, które dzieli się obowiązkami i pra-cą z obywatelami, reguluje i mo-tywuje do działań. Państwo, któ-re mediuje tam, gdzie występują konflikty, które nie monopolizuje własnych działań i uznaje pierw-szeństwo interesów obywateli.

Nie wystarczy mówić, że pań-stwo dzieli przestrzeń publiczną

ze społeczeństwem obywatel-skim. Jedynym usprawiedliwie-niem istnienia państwa jest fakt, że służy ono rozwojowi społe-czeństwa.

Aktywni i świadomi obywatele

Aktywni i świadomi obywatele zaangażowani w działania dla do-bra wspólnego, zdolni są do odpo-wiedzialności nie tylko za los wła-sny i najbliższych, ale także za los wspólnot lokalnych. Tworzą oni zorganizowane grupy, organizacje i instytucje działające we wszyst-kich obszarach życia społecznego.

Brak rozwiniętych działań spo-łeczeństwa obywatelskiego po-woduje, że państwo zaczyna koncentrować się na formalnych procedurach, staje się coraz mniej wydolne, coraz bardziej obce obywatelom.

W wielu dziedzinach zastę-powane są relacje międzyludz-

kie instrumentalnymi działania-mi administracji. „Dostarczanie usług” to zwrot, który wywodzi się z ekonomicznego modelu po-pytu i podaży. Tymczasem istnieje wiele potrzeb wymykających się myśleniu rynkowemu jak eduka-cja nieformalna, samoorganiza-cja, wspomaganie osób starszych i niezaradnych, osób bez oparcia społecznego. Zadania te wyma-gają osobistego doświadczenia wzbogacającej relacji z drugim człowiekiem.

Wraz z rozwojem społeczeń-stwa obywatelskiego kształtuje się postawa partycypacji, która jest przeciwieństwem postaw rosz-czeniowych, biernych, „klienty-stycznych”.

W Polsce tylko co piąty obywa-tel deklaruje przynależność do or-ganizacji pozarządowej. Badania wskazują, że większa część człon-ków organizacji jest całkowicie bierna, a udział wolontariuszy jest

Page 26: Gazeta Uliczna 3/2005

26

znikomy. W wyborach, zarówno krajowych, jak i lokalnych, mamy zaledwie 20% frekwencję. Ka-tastrofalnie niski jest też poziom zaufania do instytucji publicznych i do prawa. Aktualnie wynosi on 6% i jest najniższy w Europie.

Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia w Polsce z obywatel-ską apatią i depresją.

Tak więc z jednej strony spra-wą najistotniejszą jest tworzenie warunków dla rozwoju postaw obywatelskich, wspieranie ich w podejmowaniu nowych zadań, umożliwianie doświadczania soli-darności i współdziałania. Lepiej zna potrzeby ten, kto styka się z osobami z bliska i kto czuje się z nimi związany. Rodzi się wtedy poczucie odpowiedzialności za drugiego i determinacja w dzia-łaniu. Z drugiej strony należy rozpocząć proces powszechnej edukacji obywatelskiej, rozwijać idee kształcenia ustawicznego, uniwersytetów ludowych. Cho-dzi o udzielenie ludziom pomocy w zdobywaniu wiedzy, we włącza-niu w system wzajemnych powią-zań, w rozwinięciu odpowiednich nawyków, które pozwolą im lepiej wykorzystać własne zdolności i za-soby. Takie działania wymagają czasu, ale z pewnością odniosą skutek.

Wzmocnienie społeczeństwa obywatelskiego.

Potrzebna jest debata ustrojowa o ukształtowaniu modelu w rela-cjach państwo a instytucje obywa-telskie. Uporządkowania wymaga określenie ról i podziału obowiąz-ków. Ważne jest zawarcie umów społecznych pomiędzy wieloma

środowiskami, w szczególności pomiędzy sektorem pozarządo-wym i rządem. Porozumienia takie powinny być zawierane za-równo na poziomie krajowym, lokalnym, jak i branżowym. Po-dobne umowy zostały zawarte w Wielkiej Brytanii, a ostatnio w Estonii, Słowenii oraz Chorwacji. Pierwsze też przykłady tworzone są w Polsce. Proponuje się w nich konkretne programowe rozwiąza-nia w zakresie ochrony zdrowia, edukacji, pomocy społecznej, mieszkalnictwa czy nawet w kwe-stiach bezpieczeństwa publiczne-go (na szczeblu lokalnym).

Trzeba szukać takich propozy-cji, które wymagają mobilizowa-nia samych obywateli.

Ich edukacja powinna odbywać się w miejscach spotkań obywa-telskich, gdzie można rozmawiać, skorzystać z dostępu do Interne-tu, w niektórych przypadkach skorzystać z pomocy osób mają-

cych pojęcie o aktywizacji lokal-nej oraz skorzystać z poradnictwa prawnego. Należy rozważyć po-trzebę tworzenia zasiłków celo-wych na pomoc prawną (instru-menty takie są stosowane w wielu krajach).

Uważam za konieczne powoła-nie instytucji wspierających dzia-łania obywatelskie na poziomie regionalnym i ogólnopolskim, oraz wykształcenie odpowiednich mechanizmów kolegialnego dzia-łania. Takie mechanizmy działają już w Wielkiej Brytanii.

Powyższa instytucja mogłaby być częścią ośrodka zorientowa-nego na innowacje w dziedzinie dobrego zarządzania.

Inne istotne kwestie to potrze-ba wspierania niezależnej pra-sy lokalnej i lokalnych instytucji monitorujących funkcjonowanie władz, co prowadzi do kształ-towania mechanizmów kontroli społecznej.

Radykalnej modernizacji z punk-tu widzenia partycypacji wymaga system pomocy społecznej. Jego mechanizmy nie rozwiązują, a wręcz utrwalają problemy so-cjalne. Konieczna jest zmiana polityki społecznej: z pasywnych form pomocy na formy aktywne, gdzie nie ma podziału na świad-czących usługi i je przyjmujących, ale powstaje system wzajemnych oddziaływań w kierunku aktyw-ności i zatrudnienia. Również w krajach zachodnich koncepcja państwa opiekuńczego się wy-czerpała i mówi się coraz częściej o przejściu do różnych form za-trudnienia wspieranego.

Głęboka zmiana jest też po-trzebna w środowisku pracow-ników socjalnych, doradców za-wodowych itp. System edukacji powinien ulec zmianie tak, aby kształtował w pracownikach so-cjalnych umiejętności z zakresu samo-organizacji i animowania do współpracy osób, wspólnot i instytucji, zarówno obywatel-skich, samorządowych jak i go-spodarczych.

POTRZEBNA JEST DEBATA USTROJOWA O UKSZTAŁTOWANIU MODELU W RELACJACH PAŃSTWO A INSTYTUCJE OBYWATELSKIE. UPORZĄDKOWANIA WYMAGA OKREŚLENIE RÓL I PODZIAŁU OBOWIĄZKÓW.

Page 27: Gazeta Uliczna 3/2005

27

Ekonomia społeczna

Ogromnie ważnym dla niwelo-wania podziałów społecznych jest przestrzeń ekonomii społecznej. W tej przestrzeni mieszczą się podmioty, które realizują działa-nia ekonomiczne zorientowane na zaspokojenie potrzeb osób tworzących podmioty ekonomii społecznej. Wypracowane zyski inwestowane są ponownie w roz-wój zasobów ludzkich i rozwój wspólnoty. Użytkownicy sprawują kontrolę nad funkcjonowaniem instytucji oraz uczestniczą w jej zarządzaniu. Instytucje ekonomii społecznej stawiają na pierwszym miejscu pracę – według zasady: „praca przed kapitałem”.

Jan Paweł II w encyklice Cente-simus Annus mówi o kształtowa-niu ładu społecznego w oparciu o zasadę solidarności: „Zasada solidarności wymaga, by bo-gaci i biedni zrozumieli, iż roz-wój ekonomiczny dokonywany jest dla wspólnego dobra i we wspólnym interesie. Odsunię-ci na margines nie tylko nie są wrogami, ale potencjalnymi współpracownikami w budowa-niu bardziej sprawiedliwego po-rządku świata”.

Do instytucji ekonomii społecz-nej zaliczane są spółdzielnie i ich związki, kasy i fundusze pożycz-kowe, ubezpieczenia wzajemne, przedsiębiorstwa społeczne, spół-dzielnie socjalne (mające nie tylko zadania gospodarcze, ale i reinte-gracyjne), jak również organizacje i instytucje obywatelskie, itp.

W ostatnich dwóch latach Pol-ska uczyniła poważny krok w kie-runku ekonomii społecznej. Wy-pracowała spójny, kompleksowy i nowatorski system prawny, który tworzy nowe perspektywy dla powstawania instytucji eko-nomii społecznej w dziedzinie intergacji społecznej i interga-cji z rynkiem pracy. System ten powinien być mocno wspierany i rozwijany. Na system ten skła-dają się:

• Ustawa o Działalności Pożyt-ku Publicznego i Wolontariacie z dnia 24 kwietnia 2003 roku,

• Ustawa o Zatrudnieniu Socjalnym z dnia 13 czerwca 2003 roku

• Ustawa o Promocji Zatrudnie-nia i Instrumentach Rynku Pra-cy (w tym zapis o spółdzielniach socjalnych) dnia 2 kwietnia 2004 roku

• projekt Ustawy o Spółdzielniach Socjalnych 17 listopada 2004 r.

• Ustawa o Finansowym Wspar-ciu Budowy Schronień i Miesz-kań SocjalnychNależy dążyć do uznania ekono-

mii społecznej przez środowiska

organizacji pozarządowych, ad-ministracji publicznej i sektor biz-nesu, ze względu na pobudzanie rynków lokalnych, aktywizację i współpracę środowisk.

Konieczne jest też jednoznacz-ne określenie ram prawnych i za-sad dla pomocy publicznej w ob-szarze ekonomii społecznej.

Rozwój różnorodnych form ekonomii społecznej może po-

ważnie wesprzeć proces budo-wania „przejścia” od promowa-nej przez dziesięciolecia idei pań-stwa opiekuńczego do tworzenia nowych zasad pomocy, idących w kierunku rozwoju aktywności, samoorganizacji, edukacji i pracy (często zamiast zasiłku). Dotyczy to w szczególności grup zagro-żonych wykluczeniem społecz-nym, poprzez skrócenie okresów bezrobocia, izolacji społecznej, a także zmniejszenia zagrożeń związaniem z uzależnieniem. Zgodnie z postulatami II Euro-pejskiej Konferencji Ekonomii Społecznej należy zmierzać do

utworzenia Ministerstwa Ekono-mii Społecznej.

W obliczu zbliżających się wy-borów do Parlamentu żywię na-dzieję, że zarysowane tu obszary, istotne z punktu widzenia aktyw-nych obywateli, zostaną wzięte pod uwagę przez przedstawicieli różnych opcji politycznych.

Tomasz Sadowski

W OSTATNICH DWÓCH LATACH POLSKA UCZYNIŁA POWAŻNY KROK W KIERUNKU EKONOMII SPOŁECZNEJ. WYPRACOWAŁA SPÓJNY, KOMPLEKSOWY I NOWATORSKI SYSTEM PRAWNY, KTÓRY TWORZY NOWE PERSPEKTYWY DLA POWSTAWANIA INSTYTUCJI EKONOMII SPOŁECZNEJ W DZIEDZINIE INTERGACJI SPOŁECZNEJ I INTERGACJI Z RYNKIEM PRACY.

Page 28: Gazeta Uliczna 3/2005

28

Dlaczego ważny jest w Polsce rozwój spółdzielni socjalnych?

Organizacje obywatelskie wiązały z projektem ustawy o spółdzielniach so-cjalnych ogromne nadzieje. Ich przed-stawiciele zaangażowali się w społeczne konsultacje nad projektem. Nawiązali kontakty z włoskimi spółdzielniami so-cjalnymi i przywieźli do Polski włoską ustawę z 1991 roku. Wcześniej przez lata realizowali programy edukacyjne i przedsiębiorcze, by przygotować oso-by znajdujące się w krytycznych sytu-acjach życiowych do nowych aktywno-ści. Działacze organizacji obywatelskich mówią, że ustawa ta nie tylko dawała szansę na realną poprawę sytuacji osób długotrwale bezrobotnych, ale wpływała też na kształtowanie nowej polityki spo-łecznej w Polsce. Projekt nie został przy-jęty przez Sejm z powodu jego blokady przez posłów Platformy Obywatelskiej.

Wprawdzie spółdzielnie socjalne funkcjonują już w Polsce w oparciu o zapisy zawarte w ustawie Prawo Spółdzielcze. Przepisy te do prawa spółdzielczego wprowadziła w 2004 roku Ustawa o Promocji Zatrudnie-nia i Instytucjach Rynku Pracy. Jed-nak dziś spółdzielnie nie mają upraw-nień, jakie starano się wprowadzić w projekcie Ustawy o Spółdzielniach Socjalnych i jakie są konieczne, aby osoby o niskich kwalifikacjach i ma-łych doświadczeniach zawodowych mogły utrzymać się na rynku. Mogą jedynie liczyć na pomoc (dofinanso-wanie) z urzędu pracy, ale zapis ten nie jest obligatoryjny.

Jaki jest związek pomiędzy insty-tucjami ekonomii społecznej, w tym spółdzielniami socjalnymi a istnie-jącymi instytucjami pomocy?

Przedstawiciele organizacji poza-rządowych skupionych w Ogólno-polskim Związku Organizacji na

rzecz Zatrudnienia Socjalnego od lat pracują w obszarze wykluczenia społecznego. Wiedzą, ile szkody dla „duszy człowieka”, który powinien się „podnieść” przynosi tzw. „świad-czenie na jego rzecz usług”. Dotych-czasowy model polityki społecznej opierał się na podziale na dwie gru-py: pracowników socjalnych, którzy dostarczają usługi i odbiorców usług – osoby wykluczone lub zagrożone wykluczeniem. Interes grupy za-wodowej z samej definicji przed-kłada interes własny przed „dobro wspólne”. Każda grupa zawodowa okopuje się w swoich poglądach, formalizuje swoje działania, walczy o przywileje przy jak najmniejszych kosztach. Wyrzuca ze swojego słow-nika takie pojęcia jak zaangażowa-nie, bezinteresowność, misja. Ta fi-lozofia doprowadziła do degradacji wielu środowisk i dziedzin naszego życia – mówi Tomasz Sadowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Organizacji na rzecz Za-trudnienia Socjalnego.

Filozofia ekonomii społecznej za-kłada aktywny udział w wytwarzaniu potrzebnych dóbr samych zaintere-sowanych. W przypadku spółdzielni socjalnych oznacza to, że osoby dłu-gotrwale bezrobotne mają możliwość (po odpowiednim przygotowaniu) założyć swoją wspólną firmę (naj-mniej 5 osób- najwięcej 50) i wy-pracowywać środki potrzebne im do życia. To zupełnie inna filozofia niż otrzymywanie zasiłków, bez osobiste-go zaangażowania – mówią uczestni-cy programów z Barki, Markotu czy Wspólnoty Chleb Życia.

Wprowadzenie rozwiązań praw-nych sankcjonujących tego typu filo-zofię zmusza nas, osoby pomagają-ce, do dużo głębszej pracy. Musimy

najpierw zaprzyjaźnić się z osobami, które znalazły się w krytycznych sy-tuacjach życiowych, zmotywować do aktywności, nauczyć współpra-cować ze sobą, nauczyć jak zakładać spółdzielnię, w jakiej dziedzinie, jak opracować biznes-plan, jak pozyskać pomoc z PUP na zakup maszyn i na-rzędzi potrzebnych w prowadzeniu działalności. Dużo prościej jest dać komuś zasiłek, czy wskazać miejsce w schronisku czy jadłodajni – mówi Anna Machalica ze Stowarzyszenia Otwarte Drzwi z Warszawy, z którego inicjatywy założona została na bazie dotychczasowych przepisów jedna z pierwszych spółdzielni socjalnych.

Tomasz Sadowski podkreśla, że w przypadku pasywnego modelu pomocy człowiek z reguły zosta-je klientem pomocy społecznej do końca życia. Nie ma postępu, nie ma rozwoju. Spółdzielczość socjalna to droga do uwłaszczenia tych, którzy nic nie mają, do całkowitej zmiany ich pozycji społecznej i zawodowej. To jest też ogromne wyzwanie stoją-ce przed kadrą pomocy społecznej, organizacji pozarządowych, samo-rządów rządu.

Adam Rymsza w kwartalniku „III Sektor” (2/2005) określa ekono-mię społeczną jako działalność pro-wadzoną na pograniczu sektora pu-blicznego, prywatnego i społecznego. Jest to wyodrębniony sektor gospo-darki, w którym w sposób unikatowy kojarzona jest działalność gospodar-cza i społeczna. Tradycyjny sektor biznesu i tradycyjna koncepcja III sektora (organizacji obywatelskich) zakłada rozdział działalności gospo-darczej i społeczno-charytatywnej. Coraz częściej jednak obserwuje się tendencję do przekraczania tra-dycyjnych podziałów sektorowych.

Page 29: Gazeta Uliczna 3/2005

29

Ekonomia społeczna a sektor biznesu

Instytucje ekonomii społecznej re-alizują zarówno cele ekonomiczne, jak społeczne. Prowadzona dzia-łalność powinna być ekonomicz-nie rentowna, przy jednoczesnym wmontowaniu mechanizmów ogra-niczających dążenie do maksyma-lizacji zysku oraz określeniu sposo-bów jego dystrybucji i wykorzysta-nia. Podmioty ekonomii społecznej określa się mianem „not-for-private--profit” (nie dla prywatnego zysku). To wyróżnia je od funkcjonujących na rynku komercyjnych podmiotów gospodarczych.

W ostatnich miesiącach trwa oży-wiona dyskusja na temat ekonomii społecznej wśród zwolenników li-beralnej myśli gospodarczej i kryty-ków nurtu liberalnego w ekonomii. W rozmowie z liberałami często sły-szy się, że dla nich najważniejszy jest człowiek, jego wolność i swoboda działania, że każdy jest w stanie za-robić na swoje utrzymanie jeśli nikt mu nie będzie w tym przeszkadzał, nie stwarzał barier podatkowych itp. Uważają oni, że instytucje ekonomii społecznej mogą „popsuć rynek” ze względu na pewne przywileje, ulgi podatkowe, co prowadzi do zjawiska nieuczciwej konkurencji.

Przeciwnicy podkreślają, że nie wszyscy członkowie społeczności mają równe szanse na rynku, bo różny był wkład w ich rozwój i wa-runki, w których wzrastali. Dotyczy to w wielu przypadkach ponad po-łowy członków danego społeczeń-stwa. Są to osoby o niskim wykształ-ceniu i niskich kwalifikacjach, mało przedsiębiorczy, słabo ukształtowani społecznie. Z natury wolnego rynku wynika, że wyrzuca on takie osoby na margines życia społecznego. In-stytucje ekonomii społecznej podej-mują wysiłek przywrócenia ich na rynek.

Włosi walczyli o ustawę o spół-dzielniach socjalnych prawie 20 lat. Sektor biznesu przez lata był w cią-głej opozycji do projektu ustawy. W 1991 roku została przyjęta przez

włoski Parlament. We Włoszech spółdzielnie socjalną mogą założyć osoby bezrobotne na podstawie za-świadczenia z urzędu pracy (co naj-mniej 12 miesięcy bezrobocia), oso-by uzależnione po odbytej terapii, osoby opuszczające zakłady karne po odpowiednich kursach eduka-cyjnych. Ustawa określa, że 40% stanowią osoby z grup ryzyka, 30% to specjaliści, osoby wykształcone, zarządzające spółdzielnią, 30% to wolontariusze, przyuczający się do pracy. Włoskie spółdzielnie wywal-czyły też zwolnienie spółdzielni z po-datków i składek na ubezpieczenie społeczne, uzyskały pierwszeństwo w przetargach. Zostały zaakcepto-wane przez sektor biznesu, który postrzega spółdzielnie socjalne jako komplementarne wobec gospodar-ki rynkowej. Spółdzielnie wchodzą w obszary mało atrakcyjne dla sekto-ra biznesu, często wykonują podzle-cenia dla dużych firm, rozwijają róż-nego typu usługi na rzecz lokalnych społeczności.

Polskie rozwiązanie ani w części nie mają takich uprawnień i ulg jak włoskie spółdzielnie socjalne, a jed-nak wzbudzają dużo emocji w polity-kach o poglądach liberalnych.

Poseł Platformy Obywatelskiej Adam Szejnfeld, który zablokował projekt Ustawy o Spółdzielniach Socjalnych mówi (Gazeta Prawna, 20 lipca 2005): „nie można dać się zwieść nazewnictwu. Spółdzielnie socjalne byłyby niczym innym jak przedsiębiorstwami, tylko zwolniony-mi z płacenia podatku. Gdyby ustawa o spółdzielniach socjalnych weszła w życie w proponowanym kształcie, za rok lub półtora przez Polskę prze-szłaby fala przekształceń działających dziś na rynku firm w uprzywilejo-wane spółdzielnie socjalne. Nie bez znaczenia byłoby przy tym, czy by-liby zarejestrowani w urzędzie pracy jeden dzień czy 10 lat”.

Organizacje pozarządowe w obro-nie ustawy zwróciły się z apelem do Marszałka Sejmu. Głos w tej sprawie zabrała też Europejska Sieć Prze-ciwdziałania Wykluczeniu Społecz-nemu (EAPN) skupiająca przedsta-

wicieli organizacji pozarządowych ze wszystkich prawie krajów człon-kowskich UE. Fitan Farrell, dyrektor biura w Brukseli w liście do Marszał-ka Sejmu Włodzimierza Cimoszewi-cza pisze m.in.: „Od kilku lat EAPN współpracuje z polskimi organiza-cjami pozarządowymi działającymi w obszarze ubóstwa, by promować społeczną Europę opartą o idee soli-darności. (…)

Prawo o spółdzielniach socjalnych jest ważnym komponentem polskie-go Narodowego Planu Rozwoju (NPR) na lata 2007-2013. Plan ten wzmacnia polski model ekonomii społecznej w zakresie tworzenie Centrów Integracji Społecznej i spół-dzielni socjalnych (…)

EAPN wyraża zaniepokojenie, że wspomniane założenia zapisane w NPR nie będą wdrażane w obszarze spółdzielczości socjalnej, ponieważ polski Parlament nie przyjął prawa o spółdzielniach socjalnych w kształ-cie jaki jest konieczny dla integracji społeczno- zawodowej wszystkich członków społeczeństwa (…)

W wielu przypadkach polskie orga-nizacje pozarządowe wdrażają inno-wacyjne programy z ogromnym zaan-gażowaniem. Programy te mogą być także przykładem dla Europy. Prawo o spółdzielniach socjalnych umożli-wia organizacjom polskim wprowa-dzenie na rynek osób i rodzin, z któ-rymi pracowały od lat. Unia Europej-ska wspiera tego typu programy, gdyż są one zgodne z europejską strategią integracji społecznej. Dlatego polskie organizacje pozarządowe zwracają się do Parlamentu o przyjęcie pro-jektu Ustawy o spółdzielniach Socjal-nych, gdyż jest to szansa na zmate-rializowanie się idei solidarności i po-koju społecznego oraz zmniejszenie bezrobocia”.

Barbara Sadowska – Centrum Integracji Społecznej w Poznaniu

Przemysław Piechocki – Stowarzyszenie na rzecz tworzenia

Spółdzielni SocjalnychWojciech Zarzycki – Ogólnopolski

Związek Organizacji Integracji Społecznej

Page 30: Gazeta Uliczna 3/2005

30

Dyskusja studentki z ekonomistąJAKO CZŁONEK ZESPOŁU REDAKCYJNEGO „GAZETY ULICZNEJ” JESTEM GORĄCYM ORĘDOWNIKIEM PRZEDSIĘWZIĘĆ Z DZIEDZINY EKONOMII SPOŁECZNEJ. GAZETA ULICZNA REALIZOWANA JEST W RAMACH SPOŁECZNEJ KAMPANII NA RZECZ TWORZENIA MIEJSC PRACY, SPRZEDAWANA JEST NA ULICACH POZNANIA PRZEZ OSOBY DŁUGOTRWALE BEZROBOTNE. ZARABIAJĄ ONE 50% Z CENY GAZETY. GAZETA REDAGOWANA JEST PRZEZ ZESPÓŁ DZIENNIKARZY, POLONISTÓW, STUDENTÓW, SPOŁECZNIKÓW. PORUSZA TEMATYKĘ NIE ISTNIEJĄCĄ DOTYCHCZAS W OBSZARZE ZAINTERESOWANIA MEDIÓW. UWAŻAM, ŻE JEST TO PRODUKT DOBREJ JAKOŚCI. W RÓŻNYCH ŚRODOWISKACH PROMUJĘ GAZETĘ, ZACHĘCAM FIRMY, BY ZAMAWIAŁY REKLAMY W GU LUB JĄ KUPOWAŁY. PRZEKONUJĘ, ŻE JEST TO WYRAZ ODPOWIEDZIALNOŚCI BIZNESU ZA ROZWÓJ SPOŁECZNY. OSTATNIO PROWADZIŁAM DYSKUSJĘ Z EKONOMISTĄ, KTÓRY NA MÓJ APEL ZACHĘCAJĄCY DO KUPOWANIA GAZETY PODJĄŁ ZE MNĄ INTERESUJĄCĄ DYSKUSJĘ.

Ekonomista„kupując Gazetę Uliczną wca-

le nie tworzymy nowych miejsc pracy. Jak zapewne Pani wiadomo decyzje konsumenta z nieliczny-mi wyjątkami dotyczą wyborów w obszarze ograniczonych zaso-bów. Mówiąc po ludzku nikt z nas nie ma wszystkiego, co można ku-pić. Kupując jedną rzecz musimy zrezygnować z innej. W tym przy-padku kupując gazetę rezygnuję z kupna np. drożdżówki. W ten sposób przyczyniam się do tworze-nia miejsc pracy w wydawnictwie a ograniczam miejsca pracy w lo-kalnym przemyśle cukrowniczym.

Budowanie biznesu oparte-go na litości nie jest najlepszym wyjściem. Od tego jest Orkiestra Świątecznej Pomocy. Osobiście wolę budować miejsca pracy wy-łącznie w firmach, które mają do-bry produkt. Bogactwo narodów zależy wyłącznie od wydajności pracy. Bardzo ciekawie napisał

o tym Adam Smith w dziele” The Wealth of Nations” (O bogactwie narodów). Jedyną naszą możli-wością zwiększenia miejsc pracy w regionie i kraju jest usprawnie-nie funkcjonowania firm, którym doradzamy.”

Studentka„problemem nie jest fakt, że ja-

kieś przedsiębiorstwo czy biznes radzi sobie lepiej lub gorzej (przy-kład z wydawnictwem i przemy-słem cukrowniczym). Problemem jest natomiast fakt, że 2/3 polskiego społeczeństwa w ogóle sobie nie radzi na wolnym rynku. Z danych GUS wynika, że stopa bezrobocia w Polsce wynosi grubo ponad 20%, a w niektórych regionach kraju do-chodzi do 40%. Zasiłki pobiera tyl-ko 19,7 % obywateli pozostających bez pracy. 80 % spośród bezrobot-nych nie ma środków na życie.

Akcje Świątecznej Pomocy i in-nych organizacji są bardzo po-

trzebne, ale i tak nie stanowią wy-starczającej oferty.

Gazeta Uliczna nie jest akcją podyktowaną litością, ale odpo-wiedzialnością za tych, którzy mieli gorszy start. Firmy, o których Pan wspomina nigdy ich nie za-trudnią, bo już ich wykluczyły ze swoich struktur. Krótko mówiąc są oni pozostawieni na marginesie, a rozwój części obywateli doko-nuje się ponad ich głowami.

Niestety rozwój gospodarczy nie wiąże się automatycznie z two-rzeniem miejsc pracy. Gdyby tak było, to nie wzrastałaby liczba osób bezrobotnych w najbogat-szych krajach Europy.

PS. Na marginesie pragnę do-dać, że sprzedaż gazety ulicznej ustawicznie rośnie.

Ekonomista„Muszę kilka rzeczy sprosto-

wać. Przedtem jednak muszę wyrazić słowa uznania dla Pani

Page 31: Gazeta Uliczna 3/2005

31

wrażliwości na sprawy społeczne. W tym kontekście przypomniały mi się słowa, które często powta-rzał Winston Churchill a brzmia-ły mniej więcej tak: kto w wieku 20 lat nie jest socjalistą – nie ma serca, a kto w wieku 40 lat nie jest liberałem – nie ma rozumu.

Wracając jednak do sedna spra-wy, przykład z drożdżówką był oczywiście pierwszym z brzegu. Równie dobrze mógłbym napisać, aby delikwent w ogóle nie kupo-wał Gazety Ulicznej, a po roku albo dwóch za zaoszczędzone pieniądze podwyższył swoje kwa-lifikacje zawodowe.

Gratuluję wzrostu sprzedaży Gazety, ale musi Pani mieć świa-domość, że gdzie indziej spadła sprzedaż innych towarów. Gospo-darka to system naczyń połączo-nych. Ilość miejsc pracy zależy od wielkości produkcji a nie liczby etatów!!!

Najlepszym przykładem niezro-zumienia mechanizmów rynko-wych jest coroczne przeznaczanie środków Ministrowi Pracy na tzw. aktywną walkę z bezrobociem. Nic bardziej głupiego Zabiera się pieniądze przedsiębiorcom ( w postaci podatków) po to by urzędnicy tworzyli miejsca pracy. Przecież urzędnicy z definicji tego nie potrafią, bo nie mają ani kwa-lifikacji ani umiejętności. Gdyby to potrafili to byliby przedsiębior-cami a nie urzędnikami”.

StudentkaZ Pana wypowiedzi wynika, że

celem jest maksymalizacja zysku, że jest to droga do rozwoju i cy-wilizacyjnego postępu. W swoich wypowiedziach powołuje się Pan na prawa ekonomiczne. Biorąc pod uwagę tylko prawa ekono-miczne nie ma się pełnego oglądu sytuacji. W rzeczywistości bowiem prawa ekonomiczne nie obej-mują rozwoju człowieka. Prawa maksymalizacji zysku mają rację bytu, ale trzeba się zastanowić do czego takie postawy mogą dopro-wadzić. Jak uczy historia, dążenie

ludzi do ciągłego powiększania zysku w dalszej perspektywie nie przyniesie postępu, a wręcz prze-ciwnie doprowadzi do załamania pokoju społecznego. Przykła-dem mogą być liczne rewolucje, w tym październikowa. Kiedyś moi przodkowie posiadali mająt-ki wypracowane przez pokolenia i utracili je w tej rewolucji. Rewo-lucja była odpowiedzią na nad-mierną eksploatację najniższych warstw społecznych. Ludzie bez pracy i środków do życia wyszli na ulice, wszczęli bunt, zaczęli palić domy swoich panów i robić inne straszne rzeczy.

Próbowałam zastanowić się nad rozwiązaniem, które pozwo-liłoby uniknąć takiego dramatu. W moich poszukiwaniach poja-wiło się wtedy pojęcie „ekonomia społeczna” i „dobro wspólne” rozumiane jako suma warunków życia społecznego umożliwiająca poszczególnym członkom społe-czeństwa pełniej się rozwijać.

Zgodnie ze społeczną naturą człowieka dobro każdego pozo-staje w sposób konieczny w rela-cji z dobrem wspólnym. Dobro wspólne zakłada poszanowanie podstawowych praw każdej osoby, jest ukierunkowane na rozwój, sta-nowi o pokoju i bezpieczeństwie.

Problemy społeczno- gospodar-cze powinny być rozwiązywane za pomocą różnych form solidar-ności, solidarności biednych z bo-gatymi, solidarności pomiędzy pracodawcami a pracownikami, solidarności między narodami. Jan Paweł II mówi, że „zasada solidar-ności wymaga, by biedni i bogaci zrozumieli, że rozwój ekonomicz-ny dokonywany jest dla wspólne-go dobra i we wspólnym interesie. Odsunięci na margines nie tylko nie są wrogami, ale nawet po-tencjalnymi współpracownikami w budowaniu bardziej sprawie-dliwego porządku świata”.

Ludzka solidarność wykracza poza obszar dóbr materialnych. W mojej rodzinie już trzecie po-kolenie próbuje budować warun-

ki rozwoju nie tylko dla siebie. W związku z tym nauczyłam się mierzyć zysk nie tylko ilością po-siadanych dóbr materialnych czy pieniędzy.

Dziękuję za wszystkie Pana wy-powiedzi i chęć dzielenia się uwa-gami, bo o mało co pomyślałabym, że wszyscy uważają tak jak ja.

Pana argumenty sprowadzają mnie na ziemię.

Ekonomista„Wracając do pani wypowiedzi.

Ekonomia nie jest nauką ścisłą jak np. nauki techniczne, gdzie moż-na precyzyjnie policzyć czy most się zawali czy nie. Ekonomia jest po części nauką ścisłą a po części społeczną. Tutaj jesteśmy zgodni.

Solidarność biednych czy soli-darność między biednymi a bo-gatymi pozostanie w sferze teorii i pobożnych życzeń. A my mó-wimy o prawdziwym życiu, Gdy pojawia się kilka miejsc pracy i znacznie więcej chętnych do jej podjęcia, natychmiast solidarność zamienia się w rywalizację. Soli-darność między bogatymi a bied-nymi i całą rzeszą stanów średnich nie istnieje. Z kilku powodów. Najprostszy to chęć zapewnienia swoim dzieciom i wnukom bez-pieczeństwa finansowego. Choć-by z tego powodu nikt nie będzie dobrowolnie dzielił się z biedniej-szymi, poza jednorazowymi akta-mi miłosierdzia.

Zwracam też Pani uwagę, że na-pięcia i strajki występują znacznie częściej w „przesocjalizowanej” Europie niż w liberalnych Stanach Zjednoczonych”.

Proszę mnie krytykować, ja się łatwo nie obrażam.

cdn.dyskusję prowadziła:

Ewa Sadowska

CZYTAJ!

Page 32: Gazeta Uliczna 3/2005

32

„Media mogą odegrać ważną rolę w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego w Polsce”TYMI SŁOWAMI PRZYWITAŁ UCZESTNIKÓW KONFERENCJI „PRASA REGIONALNA A SPOŁECZEŃSTWO OBYWATELSKIE” PROF. ANDRZEJ ZOLL, RZECZNIK PRAW OBYWATELSKICH. SPOTKANIE POŚWIĘCONE BYŁO PODSUMOWANIU AKCJI „MASZ PRAWO WIEDZIEĆ” ORGANIZOWANEJ PRZEZ POLSKAPRESSE, JEDNĄ Z NAJWIĘKSZYCH W POLSCE GRUP WYDAWNICZYCH PRASY REGIONALNEJ. W AKCJI WZIĘŁO UDZIAŁ 8 DZIENNIKÓW REGIONALNYCH: „GŁOS WIELKOPOLSKI”, „GAZETA POZNAŃSKA”, „DZIENNIK BAŁTYCKI”, „SŁOWO POLSKIE GAZETA WROCŁAWSKA”, „DZIENNIK ZACHODNI”, „DZIENNIK ŁÓDZKI”, „EKSPRES ILUSTROWANY” I „GAZETA KRAKOWSKA”.

Impulsem do uruchomienia akcji była Ustawa o Dostępie do Infor-macji Publicznej, która weszła w ży-cie 6 września 2001 roku. Ustawa mówi o swobodzie dostępu do in-formacji i zapewnia obywatelom prawa domagania się od urzędów lub osób publicznych każdej infor-macji o charakterze publicznym. In-stytucja, do której zwraca się wnio-skodawca, musi odpowiedzieć, czy posiada żądaną informację, a jeśli tak- udostępnić ją. W rzeczywisto-ści, pomimo 3 lat funkcjonowania ustawy, większość obywateli nie wie, że przysługuje im takie prawo. Co więcej czasami sami urzędnicy nie wiedzą, że muszą informować, a jeśli nie udostępniają informacji – łamią prawo.

Poprzez akcję „Masz Prawo Wie-dzieć” Polskapresse pragnie uświa-domić swoim czytelnikom, że w obecnym świecie wartość infor-macji w gospodarce i życiu społecz-nym gwałtownie rośnie. Musimy

nauczyć administrację, aby nie tworzyła przewagi nad obywate-lem z powodu posiadania wiedzy, której nie posiada obywatel. To jest miernik państwa przyjaznego dla obywateli – powiedział prof. Zoll.

Każdy obywatel, który ma kłopoty ze zdobyciem informacji publicznej lub styka się z biernością urzędni-ków może skontaktować się z re-dakcjami dzienników regionalnych. W ramach akcji „Masz Prawo Wie-dzieć” dzienniki regionalne promują przyjazne urzędy i wpływają na nie-przyjazne. Regularnie we wszystkich dziennikach publikowane są infor-macje dotyczące lokalnej problema-tyki w zakresie dostępu do planów zagospodarowania przestrzennego, umorzenia podatków lokalnych w gminach, wglądu do dokumenta-cji przetargowej, wstępu mieszkań-ców na posiedzenia Rady Miasta i dostępu do protokołów. Czytelni-ków interesowały też kwestie do-tyczące sposobu wykorzystania sa-

mochodów i komórek służbowych, wysokość diet i zeznania majątkowe radnych, zarobki urzędników i dy-rektorów szpitali itp.

Dziennikarze przytaczali niepra-widłowości, które zostały wykryte dzięki ich zainteresowaniu. Dzien-nik Łódzki poruszył sprawę starosty powiatu łódzkiego, który przyznawał dotacje na zalesienie nieużytków rol-nych głównie swoim kolegom z PSL. Inny przykład dotyczył prezydenta miasta Radomska, który sprzedał willę pewnemu przedsiębiorcy, po czym sam w niej zamieszkał. Tym-czasem, jak odkryli dziennikarze, firma tego przedsiębiorcy wygrała przetarg na konserwację oświetlenia w Radomsku. Mówiono też, że bar-dzo często urzędnicy nie udzielając informacji zasłaniają się koniecz-nością ochrony danych, tajemnicy handlowej. Ujawnienie niektórych informacji publicznych wymagało wyroków sądów. Uznano, ze jeśli firmy startują do przetargu (środki

Page 33: Gazeta Uliczna 3/2005

3333

publiczne) to muszą się zgodzić, aby po przetargu ujawniano na jakich warunkach przetarg został przepro-wadzony.

Prof. Andrzej Zoll powiedział, że przy całym uznaniu dla mediów za ich wkład w zwalczaniu korup-cji i śledzeniu nieprawidłowości w funkcjonowaniu urzędów róż-nych szczebli, media mają jednak wiele jeszcze do zrobienia:

– Mam żal, że nie pokazujecie Państwo Polski na „tak”, a dobry przykład powinien być pokazany. W Polsce udało się bardzo dużo zrobić. Wystarczy zobaczyć niektóre małe gminy uczestniczące w pro-gramie „Przejrzysta Gmina” (kilkaset gmin spełnia standardy, które wa-runkują przystąpienie do programu). Istnieje ruch na prowincji, gdzie małe wiejskie szkoły przekazywane są organizacjom pozarządowym. Funkcjonują one nie tylko jako miej-sce nauczania dzieci ale jako małe centra cywilizacyjne dla mieszkań-ców wsi. Innym wydarzeniem war-tym promowania jest konkurs „PRO PUBLICO BONO”, do którego zgła-szane są dobre obywatelskie inicja-tywy. Istnieje dokumentacja efektów pracy ok. 1000 organizacji. To są gotowe scenariusze do audycji te-lewizyjnych. Niestety, media nie są tą tematyką zainteresowane. Trudno o informacje w prasie, że taki kon-kurs został ogłoszony, nie mówiąc już o transmisji telewizyjnej z uro-czystości wręczania nagród.

Krzysztof Burnetko, dziennikarz „Polityki” powiedział, że media też mają swoje interesy polityczne, za-leżą od reklam, głównie firm pali-

wowych i browarów. Ponad 50% dochodu telewizji publicznej pocho-dzi z reklam, a to oznacza, że nie do końca dziennikarz może zdecydować kogo prezentuje i jak prezentuje.

– Media psuje rynek – mówił Grzegorz Miecugow z TVN – pre-zentuje się to, co kupią odbiorcy. Przytoczył też przykład konfron-tacji, jaką jego stacja telewizyjna podjęła z siecią sklepów „Biedron-ka” wykazując nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu. To spowo-dowało straty dla TVN w wysokości 1 mln zł (Biedronka przestała się reklamować w TVN). Inni riposto-wali: TVN to bogata stacja i mogła sobie na to pozwolić. Nasze dzien-niki straciły poważną część zysków gdy podjęły wojnę z Grzegorzem K.

Wycofał on reklamy swojego re-sortu ze wszystkich pism, które go skrytykowały.

Inni uczestnicy dyskusji podkre-ślali, że podstawowym zadaniem mediów jest odbudowa więzi spo-łecznych i edukacja obywateli. Polacy są społeczeństwem słabo wykształconym. Prawie 50% ma za-ledwie podstawowe wykształcenie. Wprawdzie 2 mln młodzieży stu-diuje ale wiele uczelni nie spełnia wymogów i standardów. Nierówne są szanse edukacyjne Polaków. Ist-nieje zbieżność obszarów bezrobo-cia z obszarami o niskim poziomie wykształcenia.

– Musimy szukać rozwiązań, ale nie przez administrację tylko przez organizacje. Budowanie zaufania pomiędzy obywatelem a samorzą-dem jest ciągle bardzo ważne, gdyż zasada subsydiarności (pomocniczo-ści) jest słabo uświadomiona. Samo-rządność nie może kończyć się na wójcie, prezydencie, zarządzie czy radzie – mówił prof. Zoll – to oby-watele powinni wykonywać zadania zlecone samorządom. Chodzi o to, aby ich uaktywnić, a będą to robić taniej i kompetentniej.

Relacja Barbary Gorczyńskiej

Page 34: Gazeta Uliczna 3/2005

34

GALERIA

Page 35: Gazeta Uliczna 3/2005

35

WOLONTARIUSZE

Sadowskafot. Jadzia

Przyjaźń polsko-tajska

Fundacja Redemptoris Missio przygotowuje wolontariuszy do pracy w różnych zakątkach świata

Page 36: Gazeta Uliczna 3/2005

36

WAŻNE WYDARZENIA – ZAPROSZENIA

Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego nadało godność Lidera Pracy Organicznej i Statuetkę Hipolita To-maszowi Sadowskiemu, znanemu Wielkopolaninowi.

Redakcja GU patronuje temu wydarzeniu. Uroczystość wręczenia Statuetki Hipolita odbędzie się w dniu 2 wrze-śnia br. w Poznaniu w „Szkole Barki”, przy ul. św. Wincentego 6/9. W imieniu organizatorów zapraszamy!

Prezes Fundacji Barka jest laureatem wielu międzynarodowych wyróżnień i tytułów m.in. „European Hero” w Time Magazine, Innowatora dla Dobra Ogółu – tytułu nadanego przez Amerykańskie Stowarzyszenie Inno-watorów Społecznych oraz „Przedsiębiorcy Społecznego” – tytułu nadanego przez Fundację Klausa Schwaba ze Szwajcarii. Tomasz Sadowski od trzech lat uczestniczy w spotkaniach Światowego Forum Ekonomicznego w Davos (World Economic Forum).

Tomasz Sadowski, dziękując Prezydentowi Towarzystwa, Marianowi Królowi, powiedział: „To wielki za-szczyt, przyjmuję to wyróżnienie z radością, jako wyraz uznania nie tylko dla mnie i moich współpracowni-ków, ale dla środowisk ogólnopolskich organizacji obywatelskich, które w wolnej ojczyźnie podjęły wysiłek włączania wszystkich obywateli w struktury społeczne i ekonomiczne”.

Klaus Schwab (w centrum), organizator Światowego Forum Ekonomicznego w Davos wśród ekspertów działających na rzecz wzmocnienia społeczeństwa obywatelskiego

Page 37: Gazeta Uliczna 3/2005

37

Gazeta Uliczna czeka na reklamodawców!

POWIERZCHNIA REKLAMOWA WEDŁUG POTRZEBARTYKUŁY SPONSOROWANEKRÓTKIE OGŁOSZENIA PRASOWE

Jednym z podstawowych celów Gazety jest rozwój świadomości i uwrażliwienie czytelników na proble-my społeczne w ich mieście oraz powołanie zespołu sprzedawców spośród długotrwale bezrobotnych. Redakcja stara się pozyskać do tego przedsięwzięcia reklamodawców, by móc kontynuować wydawanie Gazety Ulicznej, rozwijać jej struktury, tworzyć nowe miejsca pracy i kształtować treści, które umożli-wiają odbiorcy zaangażowanie w przedsięwzięcia społeczne. Jako nowe wydawnictwo zdajemy się na Państwa uwagi i propozycje, a każda sugestia będzie skrupulatnie rozważona przez zespół redakcyjny.

• Udział Państwa Firmy w działaniach Gazety Ulicznej może znacząco wpłynąć na proces tworzenia nowych miejsc pracy. Osoby, dotąd marginalizowane i wykluczone ze społeczeństwa, mogą dzięki Państwa pomocy wrócić na rynek pracy i funkcjonować na takich samych zasadach, jak inni ludzie, aktywnie uczestniczący w życiu miasta.• Wspieranie Gazety Ulicznej świadczy o wzroście społecznej odpowiedzialności biznesu i znacznie podnosi prestiż firmy. Wszystkie istniejące dotąd na świecie gazety uliczne budują płaszczyznę współdziałania po-między przedsięwzięciami społecznymi i przedsięwzięciami czysto komercyjnymi, przynosząc obu stronom znaczące korzyści.• Chcielibyśmy, aby tak rozumiana współpraca miała miejsce także za pośrednictwem naszego wydawnic-twa. W związku z tym gorąco zachęcamy do korzystania z naszych powierzchni reklamowych lub innej formy wspierania naszej działalności.

Kontakt z działem reklamy: [email protected] Przemysław Sołenczew 0505 56 08 67

Zapraszamy wszystkie firmy i instytucje!

Page 38: Gazeta Uliczna 3/2005
Page 39: Gazeta Uliczna 3/2005
Page 40: Gazeta Uliczna 3/2005

„Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie.A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu”. Jan Paweł II