5
Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013 W Bramie Grodzkiej jeszcze cicho, tu też nic nie wróży póź- niejszych wybuchów i nawałnic poezji. Nieśmiałe próby czytania wierszy, kilka rozrzuconych książek. Zaczynają niespiesznie podchodzić pierwsze osoby, sięgać po program festiwalu, gazetę. Niektórzy pytają, co tu się wydarzy, szero- kim uśmiechem i porozumiewawczym kiwnięciem głowy reagują na wieść, że to przecież Miasto Poezji. Znają festi- wal, ale zajęci są zmaganiami z poniedziałkiem. Jeszcze cicho, jeszcze niepoetycko. Zastany pejzaż zaczyna wypełniać się krzykiem, śmiechem, śmigają kolorowe koszulki, w górze wymachują ubrudzone tuszem, farbą małe łapki. To dzieci ruszyły na pierwsze warsztaty- kaligrafii, czerpania papieru. Zaś z Placu po Fa- rze Kapelusznik zmajstrował prawdziwą Krainę Czarów, gdzie Alicja śniada wespół z Królikiem. Dzieci szaleją z radości, zupełnie niepotrzebne im przepiękne liściaste podu- chy, bo tu się nie siedzi – tu się biega i rozwiązuje zagadki, wpisuje hasła do krzyżówki, walczy w bitwie na najlepszy rysunek magiczną kredą. I nawet można nic sobie nie robić z narzekających pań nauczycielek – że brudne ręce i tyłki, że ciszej, że słuchajcie z uwagą. W Krainie Czarów można, a nawet trzeba szaleć! W II LO, zwanym Zamoyem, choć dzieci trochę starsze, to ruch, szaleństwo i harmider podobne. Trwają przecież przy- gotowania do Majówki Filareckiej imprezy, z której szkoła słynie od kilku lat. W tym roku wydarzenie otworzy- ło festiwal uroczystym polonezem wijącym się całą szeroko- ścią ulicy – od Ogrodowej do Placu Litewskiego. Ubrani w biel młodzi, zakochani w poezji romantycznej uczniowie pokazali, że Słowacki, Mickiewicz, Norwid nie są nudzia- Wywiad z organizatorami rzami z kart podręcznika. Były rusałki, nimfy, śpiew, teatr, performance, natchnieni młodzieńcy i litry wypitego mleka. Papierosek w oknie sali czarnej Ośrodka „Brama Grodzka Teatr NN” wypalony przez Marcina Świetlickiego zatlił się czerwonym światełkiem kończąc dzień. I w takim mieście można się przeprowadzać. Jak w wierszu Świetlickiego, który niech ukołysze miasto do snu poezją – Przeprowadzka z ło do bro Okazuje się, że moje wczorajsze wątpliwości mogą nie być słuszne. Może to miasto nadal żyje poezją? To się okaże – czeka nas przecież jeszcze cały tydzień. Szkoda tylko, że Dom Słów powitał mnie dziś jednym słowem – zamknięte. Ale mo- że jutro będzie bardziej przychylny. KK Miasto budzi się Miasto budzi się powoli i przygotowuje do poetyckiego śniadania. Dziesiąta rano, jeszcze znośnie i cicho, dzień zapowiada się zwyczajnie. Pogoda pochmurna, jeszcze nic nie zwiastuje późniejszego wybuchu upału, a tym bardziej wściekłości nawałnicy. Trzeba wydłubać z oczu śpiochy prozy co- dzienności, zebrać siły, by aż do zmierzchu stawiać opór poniedziałkowi.

Gazeta Miasta Poezji nr 2

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Gazeta Miasta Poezji nr 2, 4 czerwca 2013

Citation preview

Page 1: Gazeta Miasta Poezji nr 2

Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013

W Bramie Grodzkiej jeszcze cicho, tu też nic nie wróży póź-

niejszych wybuchów i nawałnic poezji. Nieśmiałe próby

czytania wierszy, kilka rozrzuconych książek. Zaczynają

niespiesznie podchodzić pierwsze osoby, sięgać po program

festiwalu, gazetę. Niektórzy pytają, co tu się wydarzy, szero-

kim uśmiechem i porozumiewawczym kiwnięciem głowy

reagują na wieść, że to przecież Miasto Poezji. Znają festi-

wal, ale zajęci są zmaganiami z poniedziałkiem. Jeszcze

cicho, jeszcze niepoetycko.

Zastany pejzaż zaczyna wypełniać się krzykiem, śmiechem,

śmigają kolorowe koszulki, w górze wymachują ubrudzone

tuszem, farbą małe łapki. To dzieci ruszyły na pierwsze

warsztaty- kaligrafii, czerpania papieru. Zaś z Placu po Fa-

rze Kapelusznik zmajstrował prawdziwą Krainę Czarów,

gdzie Alicja śniada wespół z Królikiem. Dzieci szaleją z

radości, zupełnie niepotrzebne im przepiękne liściaste podu-

chy, bo tu się nie siedzi – tu się biega i rozwiązuje zagadki,

wpisuje hasła do krzyżówki, walczy w bitwie na najlepszy

rysunek magiczną kredą. I nawet można nic sobie nie robić z

narzekających pań nauczycielek – że brudne ręce i tyłki, że

ciszej, że słuchajcie z uwagą. W Krainie Czarów można, a

nawet trzeba szaleć!

W II LO, zwanym Zamoyem, choć dzieci trochę starsze, to

ruch, szaleństwo i harmider podobne. Trwają przecież przy-

gotowania do Majówki Filareckiej – imprezy, z której

szkoła słynie od kilku lat. W tym roku wydarzenie otworzy-

ło festiwal uroczystym polonezem wijącym się całą szeroko-

ścią ulicy – od Ogrodowej do Placu Litewskiego. Ubrani w

biel młodzi, zakochani w poezji romantycznej uczniowie

pokazali, że Słowacki, Mickiewicz, Norwid nie są nudzia-

Wywiad z organizatorami

rzami z kart podręcznika. Były rusałki, nimfy, śpiew, teatr,

performance, natchnieni młodzieńcy i litry wypitego mleka.

Papierosek w oknie sali czarnej Ośrodka „Brama Grodzka

Teatr NN” wypalony przez Marcina Świetlickiego zatlił się

czerwonym światełkiem kończąc dzień.

I w takim mieście można się przeprowadzać. Jak w wierszu

Świetlickiego, który niech ukołysze miasto do snu poezją –

Przeprowadzka

z ło

do bro

Okazuje się, że moje wczorajsze wątpliwości mogą nie być

słuszne. Może to miasto nadal żyje poezją? To się okaże –

czeka nas przecież jeszcze cały tydzień. Szkoda tylko, że Dom

Słów powitał mnie dziś jednym słowem – zamknięte. Ale mo-

że jutro będzie bardziej przychylny.

KK

Miasto budzi się

Miasto budzi się powoli i przygotowuje do poetyckiego śniadania. Dziesiąta rano, jeszcze znośnie i

cicho, dzień zapowiada się zwyczajnie. Pogoda pochmurna, jeszcze nic nie zwiastuje późniejszego

wybuchu upału, a tym bardziej wściekłości nawałnicy. Trzeba wydłubać z oczu śpiochy prozy co-

dzienności, zebrać siły, by aż do zmierzchu stawiać opór poniedziałkowi.

Page 2: Gazeta Miasta Poezji nr 2

2

Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013

Miasto Poezji czas zacząć! Wczesnym rankiem, tuż po

godzinie 9 rozpoczęły się wydarzenia w ramach Małego

Miasta Poezji, skierowanego do najmłodszych pasjona-

tów słowa. Na ulicach Starego Miasta, zaczynając od Bra-

my Grodzkiej można było dostrzec wiele grup z lubelskich

przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjalnych pod

opieką nauczycielek oraz rodziców.

Jedną z bardziej ciekawych atrakcji przygotowanych spe-

cjalnie na tę okazję było Śniadanie z Alicją w Krainie

Czarów, czyli krótkie przedstawienie, połączone z grami i

zabawami animującymi wszystkich jego małych uczestni-

ków. Wolontariusze ubrani w kolorowe stroje, wielkie

drzewo poezji i otoczenie Placu po Farze wydawało się

idealnie wpasowywać w klimat starych bajkowych opo-

wieści. Młodzi aktorzy na podstawie znanej dobrze dzie-

ciom Alicji w Krainie Czarów stworzyli swoją własną,

nieco wzbogaconą interpretację, dzięki czemu mogli za-

prosić do zabawy nawet najbardziej opornych odbiorców.

– To nie pierwszy raz kiedy staramy się dotrzeć do mło-

dych widzów. Czujemy wielką przyjemność, kiedy na

twarzach dzieci pojawia się uśmiech i zaangażowanie –

mówi jedna z aktorek – Ilona Kędrocka.

Alicja w Krainie Poezji

Krzyżówki z odgadywaniem haseł, pomoc Kapelusznikowi w

układaniu alfabetu, rysowanie ulubionych postaci – to wszyst-

ko czekało na tych, którzy pojawili się na Śniadaniu z Alicją.

A jak reagowali sami uczestnicy?

– Jest fajnie. Super. Rysowałem Pana Kapelusznika. Królika

też. Miał duże białe uszy – mówi Dominik, pokazując nam

jedną ze swoich prac.

Małe Miasto Poezji to więc nie tylko szansa na chwilę ode-

rwania się od „szkolnej nudy”. To również możliwość spotka-

nia ciekawych ludzi, spędzenia czasu w miłym gronie, jedno-

cześnie rozwijając wyobraźnię i poznając poezję z tej bardziej

barwnej i przyjemnej strony.

Tomasz Ślusarski

Page 3: Gazeta Miasta Poezji nr 2

3

Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013

W murach DK Skarpa poezja połączyła pokolenia.

Wspólne odśpiewanie piosenek z repertuaru dla najmłod-

szych, gra na instrumentach, wreszcie zabawy angażowały

tych dużych i tych małych. Wszystko za sprawą Katarzyny

i Tomasza Szczepaniaków, muzyków, którzy im towarzy-

szyli oraz Teatrzyku Dziecięcego i Dziecięcego Zespołu

Muzycznego (obydwa pod nazwą „Skarpa”).

Kiedy myślę o reklamach promujących czytelnictwo wśród

dzieci, śledząc postępującą modę na spędzanie czasu z

książką sądzę, że te akcje społeczne nie dorastają do pięt

wydarzeniom takim jak dzisiejsza „Poezja koncertowa”

na ulicy Przytulnej.

Rodzina w komplecie, która ze sceny potrafi zaprosić do

wspólnej aktywności poprzez piosenki i poezję dla dzieci

nie tylko maluchy, ale dziadków, przypadkowych gości

jest dowodem na to, że młode pokolenie bierze przykład z

opiekunów i widząc ich zapał sama chętnie przełamuje

strach przed sceną. Wierzę, że obserwując zaangażowanie

mamy i taty nie sposób samemu nie być w przyszłości ak-

tywnym kulturalnie mieszkańcem Lubina.

Czuję się podbudowana, że mogłam wyjechać z centrum i

w dzielnicowym domu kultury zobaczyć, jak Miasto Poezji

tego pierwszego dnia festiwalu włącza przedstawicieli każ-

dego pokolenia do namysłu nad słowem i do umiejętnego

podawania go w lekkiej dla widza formie.

DK Skarpa jest jednym z tym bardziej widocznych domów

kultury, które animują życie społeczności lokalnej, jedno-

cześnie przenosząc w swoje ściany część większych festi-

wali miejskich.

e.j.

Poezja łączy pokolenia

Jak interpretować prozę i poezję ? W jaki sposób pozbyć

się tremy przed przemówieniami ? Jak mówić ,żeby zostać

wysłuchanym ? To tylko część pytań , na które we wtorek

o godzinie 16.00 odpowie Ewelina Jurasz, znana anima-

torka kultury i recytatorka z dużym doświadczeniem.

Warsztaty słowa to szybki kurs z kreowania wizerunku

scenicznego, analizy poezji oraz poprawnego mówienia -

od ćwiczeń oddechowych po intonację głosu.

W warsztatach mogą wziąć udział wszyscy zainteresowa-

ni , którzy nie boją się konfrontacji z utworami literackimi

i chcą poznać walory perfekcyjnego wysławiania się.

Warsztaty odbędą się w siedzibie Fundacji Teatrikon na

ul. Peowiaków 8/4 .

Przyjdź i zostań mistrzem malowania słowem!

Aleksandra Stefanek

,,Aby język giętki powiedział wszyst-

ko co pomyśli głowa” - Warsztaty

słowa!

Page 4: Gazeta Miasta Poezji nr 2

4

Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013

Spotkanie z Marcinem Świetlickim promujące jego najnow-

szy tom poezji zatytułowany Jeden przyciągnęło do Ośrodka

„Brama Grodzka Teatr NN” tłum osób. Nie ma się co dziwić,

bo Świetlicki to nie tylko utalentowany człowiek, ale rów-

nież obdarzony ciekawą osobowością.

Świetlicki to autor prozy, członek zespołu Świetliki, odtwór-

ca kilka epizodycznych ról filmowych, ale przede wszystkim

poeta. Dodajmy, że urodzony w Lublinie. Większość spotka-

nia poświęcona została jego najnowszemu tomowi poezji

Jeden, który można było przy okazji zakupić i poprosić o

autograf poety po zakończeniu wieczoru autorskiego. Roz-

mowę prowadził profesor Paweł Próchniak oraz wydawca

poezji Marcina, Irek Grin. Przestrzenią dla spotkania stała się

Sala Czarna, gdzie godzinę wcześnie odbył się wernisaż prac

Ewy Mańkowskiej, więc ze ścian spoglądały na zgromadzo-

nych podobizny współczesnych poetów, między innymi

głównego bohatera wieczoru.

Nie obyło się bez pytań o tytuł czy okładkę tomu, na które

autor nieco znudzony opowiadaniem o tym na każdym ze

swoich spotkań, najpierw poprosił o ciekawszy zestaw pytań,

w końcu jednak udzielił odwiedzi. Tytuł wziął się stąd, że

jest to pierwsza wydana książka od jakiegoś czasu, która nie

jest zbiorem starszych, wybranych tekstów, ale w dużej mie-

rze zawiera nowe wiersze powstałe w 2012 roku. W pewien

sposób jest więc pierwsza, otwiera coś nowego. Zawiera 88

tekstów – ich liczba bierze się stąd, że Chińczycy uważają

liczbę 8 za oznaczającą nieskończoność, dwie ósemki to jesz-

cze więcej niż nieskończoność. Z ciekawostek poeta wyznał

także, że tom jest swego rodzaju plagiatem Arytmii Jacka

Podsiadło, poety także obecnego na sali. Podobnie jak tamten

tom, opowiada o depresji. I o „bolesnych szczelinach”, jak

kiedyś powiedziała jedna z byłych studentek Pawła Próchnia-

ka.

Natomiast okładka zbioru nie jest wcale depresyjna – jest

pełna kolorów, a nie czarno-biała jak zazwyczaj u Świetlic-

kiego. Po prostu poeta pewnego dnia idąc ulicą zauważył

zaproszenie na wystawę plakatów i pomyślał, że mógłby taki

„plakat” mieć u siebie na okładce. W ten sposób autorem

okładki stał się Piotr Młodożeniec.

Całe spotkanie przebiegało w bardzo swobodnej atmosferze

pełnej żartów i anegdot, przerywanych czytaniem wierszy

przez poetę, który tylko do czytania zdejmował ciemne oku-

lary, chroniące go przed nadmierną ilością światła.

Rozmowy dotyczyły nie tylko poezji. Świetlicki opowiadał o

płycie nagrywanej przez Świetliki po 8 latach przerwy. Zapo-

wiada już teraz, że jesienią ukaże się około 30 piosenek na

trzech płytach – każda nich utrzymana ma być w nieco in-

„Jeden” Świetlickiego

Wieczorem było, wieczorem,

Gdy zorza gasła nad borem.

Dzienny ulatniał się skwar,

Rosa nam spadła na głowy

I zmierzchem dymił się jar,

Jar kalinowy.

Leśmian

Na KULu jest tzw. kanciapa. W tejże kanciapie, która tak na-

prawdę jest dość przytulną i nieźle wyposażoną salą, spotykają

się studenci MISH – na kawę, odpoczynek między zajęciami,

na zebranie ich koła naukowego. Dziś spotkali się tam, by

czytać wiersze Leśmiana. I niby nic wyjątkowego – jedno z

wielu Mieszkań Poezji, które można znaleźć w programie

Miasta Poezji. Ale wyjątkowe z uwagi na nastrój, jaki pano-

wał podczas dzisiejszego spotkania. A wszystko za sprawą

organizatorki – Weroniki Puszyk – recytatorki, która już

pierwszym przeczytanym wierszem przeniosła nas w inny

świat. Piękna Weronika, jak porcelanowa lala w chabrowej

sukience wierszem Lalka przeniosła nas w krainę magii Le-

śmiana – łąk, strumieni, zieleni. Świat lepki od uczuć, gęsty od

splatających się słów.

Za chwilę każdy z uczestników spotkania mógł wybrać swój

ulubiony wiersz Leśmiana, odnaleźć taki, którym chciałby się

podzielić. Początek nieśmiały – wstydzimy się czytać na głos.

Zaraz jednak wybuchamy Leśmianem i nie możemy skończyć

go czytać i przypominać sobie i poznawać i znajdować nowe i

nowe znaczenia.

Chyba zapomnieliśmy, jak piękny jest Leśmian. Dobrze, że

komuś chce się o tym przypominać.

KK

nym tonie. Wielbiciele poezji Marcina już teraz mogą więc

czytać jego nowe wiersze, a fani muzyki - cieszyć się na nad-

chodzący album.

Wioleta Rybak

Leśmian wieczorem

Page 5: Gazeta Miasta Poezji nr 2

5

Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013

GAZETA MIASTA POEZJI Redakcja: Gabriela Bogaczyk, Agata Chwedoruk, Aleksandra

Stefanek, Tomasz Ślusarski, e.j, KK

Redaktor Naczelna: Wioleta Rybak: [email protected]

online: http://issuu.com/edukacjatnn

www.facebook.com/miasto.poezji www.miastopoezji.pl

Jednym z wydarzeń otwierających Miasto Poezji w tym

roku był wernisaż wystawy prac Ewy Mańkowskiej-

Grin. Na cykl obrazów, wiszących w Sali Czarnej Ośrod-

ka „Brama Grodzka – Teatr NN” składa się piętnaście

portretów, w głównej mierze przedstawiających poetów,

pisarzy, ludzi słowa. Wśród nich między innymi: Ryszard

Krynicki, w podwójnej dawce Marcin Baran, Edward Pa-

sewicz oraz również gość wczorajszego spotkania Marcin

Świetlicki. Jedyną wśród nich kobietą jest Beata Aleksan-

drowicz.

– Płótna te robią duże wrażenie. To co umknęło oku, uka-

zuje tutaj swe enigmatyczne oblicze. Postaci na obrazach

zostały odmienione przez sztukę. Obrazy same są formą

namysłu, który jest rodzajem medytacji. Wydaje mi się, że

jego przedmiotem jest fenomen, jakim jest tajemnica i dar

obecności artysty. Ich autorka uobecnia w nich także swo-

je istnienie. Trzeba sporo odwagi, żeby spojrzeć istnieniu

w oczy – powiedział na wstępie prof. Paweł Próchniak.

– Dziękuję za tak podbudowujące słowa, tym bardziej, że

nie mówił tego krytyk sztuki, a płynęły one prosto z serca

– odpowiedziała malarka.

Publiczność ciekawa była doboru artystów przez Ewę

Mańkowską-Grin. – To był przypadek, że namalowałam te

akurat osoby. Maluję nie tylko artystów pióra. Jednocze-

śnie portret jest najtrudniejszą formą i bardzo mnie intere-

suje. Najtrudniej malowało mi się Michała Sobelmana –

przyznała artystka.

Poeci jak z obrazka

Obecny wczoraj na wernisażu Marcin Świetlicki został

sportretowany przez Mańkowską-Grin w 2005 roku. Ob-

raz przedstawia poetę, podpierającego podbródek o rękę.

– Ja miałem problem z tą ręką. Myślałem, że pozowanie

będzie przyjemne. A musiałem w tej pozie wytrzymać jak

najdłużej – śmiał się Marcin Świetlicki.

Jednak trzeba przyznać, że było warto wytrzymać i zasty-

gnąć w bezruchu. Dzięki temu od wczoraj w Sali Czarnej

możemy oglądać artystów słowa z bliska, w wymiarze

portretowym.

Gabriela Bogaczyk