12
Andrzej Janeczko Trzeci Oddech Kaczuchy O życiu i scenie

ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

  • Upload
    others

  • View
    4

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

Andrzej Janeczko

Trzeci Oddech

Kaczuchy

O życiu i scenie

Page 2: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

Redakcja:Magdalena Jarnotowska

Projekt okładki, opracowanie graficzne, skład: Alicja Pukaczewska

© Copyright by Andrzej Janeczko i Księży Młyn Dom Wydawniczy, Łódź 2017

Autor i Wydawca dołożyli wszelkich starań, by dotrzeć do wszyst-

kich właścicieli i dysponentów praw autorskich do ilustracji za-

mieszczonych w książce. Osoby, których nie udało nam się ustalić,

prosimy o kontakt z Wydawnictwem.

Drogi Czytelniku

Książka, którą trzymasz w dłoni, jest efektem pracy m.in. autora,

zespołu redakcyjnego, grafików i wydawcy. Prosimy, abyś uszano-

wał ich pracę.

Nie kopiuj większych fragmentów, nie publikuj ich w internecie.

Cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści i podawaj źródło ich po-

chodzenia.

Dziękujemy.

ISBN 978-83-7729-380-5

W książce zostały opublikowane zdjęcia pochodzące ze zbiorów: Tadeusza Gidzińskie-

go, Anny Bobrowskiej-Ekiert, Karola Strasburgera, Patryka Hana, Pawła Kowalskiego,

Stowarzyszenia „Granie bez granic”, Elżbiety Majzner (fot. na I stronie okładki), Autora

i Archiwum zespołu.

Archiwalne zdjęcia Wysokiego Mazowieckiego zostały zamieszczone dzięki uprzejmości

dr. Tomasza Śmiegielskiego.

KSIĘŻY MŁYN Dom Wydawniczy Michał Koliński 90-345 Łódź, ul. Księży Młyn 14tel./faks: 42 632 78 61, 42 630 71 17, 602 34 98 02infolinia: 604 600 800 (codziennie 8-22, także SMS), gg 414 79 54www.km.com.pl; e-mail: [email protected]

Łódź 2017. Wydanie 1

Page 3: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

Książki, które potrafią się pięknie starzeć 9

IA więc do rzeczy 11

IIAkademik nr 4 w Kortowie 25

IIIWakacje i obozy żeglarskie 45

IVByłem „Cybuchem” w Wysokiem Mazowieckiem 65

VNa swojej scenie zapowiadał nas Mistrz Fogg 83

VIZima stulecia, radio i Olsztyn 95

VIIEkspresowe życie 1981 111

VIIIKwa, kwa, kwa jak rząd da 125

IXLennon, Lemon i PÓŁ LITRA ŻYTNIEJ 135

SPIS TREŚCI

Page 4: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami
Page 5: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

XOpole i Piwnica pod Baranami 165

XIMałgośka, Wesoły autobus i kocie łby 171

XIIŁugi, czyli puszcza za oknem 195

XIIISzwecja i szczekający milicjant 217

XIVZa Wielką Wodą 225

XVAlpy, Freddie i Strawiński 233

XVIUSA, Okęcie i Wiesław Gołas 259

XVIIKabareciarz w Akademii Sztuk Pięknych 271

XVIIIKolory domu i syn 287

XIXGorąca Łódź, Kraków i my 299

Epilog– głupie jest życie, ale kocham je 305

Lunapart – czyli ludzie nam przyjaźni artystycznie 315

Indeks osób 335

Page 6: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

KSIĄŻKI, KTÓRE POTRAFIĄ SIĘ

PIĘKNIE STARZEĆ

Akwaforta Maja tańczy

Page 7: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

9

Prawdopodobnie co piąty, a może nawet co drugi człowiek na ziemi mógł-

by napisać książkę. Globalnie zagonieni we współczesnym świecie, bombar-

dowani tysiącami okrutnych newsów nie mamy ochoty na pisanie i czytanie.

Wkroczyliśmy w cywilizację obrazkową, w której bliższy jest nam wideoklip

Rihanny niż opowiadanie Umberto Eco, co nie jest niczyją winą, bo świat po

prostu ewoluował w takim właśnie kierunku. Gdzie w takim razie jesteśmy ja

i Maja? Gdzie były i są nasze piosenki, które czasem bliższe były felietonom

i publicystyce?

W bibliotece mam „starszych” pisarzy, których lubię. I wydaje mi się chwila-

mi, że moje książki z pokoju bibliotecznego pełnego drobiazgów przywiezio-

nych z całego świata nie pasują do tych dzisiejszych, pięknie, komputerowo

wydanych. Zresztą sama biblioteka jest nietypowa. Nie ma tu pustych prze-

strzeni, płyt gipsowych z lampkami wmontowanymi w sufit i pustymi półkami,

na których nawet kurz nie chce zamieszkać. Oto ogromny, prawie półmetrowy

album o Beatlesach sąsiaduje z czarnym skarabeuszem i popiersiem królowej

Nefretete. Hełm angielskiego policjanta kupiony na pamiątkach w Londynie

z dziesiątkami samouczków do angielskiego, hiszpańskiego i włoskiego, obok

których stoją na drewnianej, sosnowej podłodze moje olejne i akrylowe obrazy

oraz duże grafiki. Akwaforty, odbite z blach, sponiewieranych podczas proce-

su trawienia w kwasie azotowym. Mój ulubiony album z obrazami i grafikami

Rembrandta i Dürera obok kilku gitar na stojakach, tak jakby były wystawione na

sprzedaż w sklepie. Stare skrzypce, które kupiłem w latach dziewięćdziesiątych

KSIĄŻKI, KTÓRE POTRAFIĄ SIĘ

PIĘKNIE STARZEĆ

Page 8: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

KSIĄŻKI, KTÓRE POTRAFIĄ SIĘ PIĘKNIE STARZEĆ

10

w Łodzi w sklepie muzycznym Dzikowskiego, w bramie, naprzeciwko Teatru

Wielkiego. Próbowałem na nich grać, ale bez powodzenia, tak jak z hiszpań-

skim. Nauczyłem się tylko jednego zdania: „Dónde está el restaurante Cuatro

Gatos?”1. Kolekcja drewnianych słoni z podniesionymi trąbami i sztalugi ze

schnącym obrazem, jakimś portretem na zamówienie. Stojące na szafie w dzba-

nach i flakonach pędzle i stary akordeon kupiony kiedyś na Bałuckim Rynku.

Piękna rzeźba przedstawiająca Matkę Boską, którą otrzymaliśmy po jednym

z koncertów od organizatorów, i popiersie Szopena, i Sokratesa. Obok nich na

półce Uczta Platona, która zawieruszyła się tu z czasów studenckich z Olszty-

na, i na arabskim kilimie z wysokimi minaretami przypięta plakieta z napisem:

„TVP Łódź. Sołtys”. I między tymi wszystkimi rupieciami, które kocham i nie

wyobrażam sobie bez nich życia, pełno książek, które potrafią się pięknie sta-

rzeć, razem z jego właścicielami. W dodatku w takim miejscu jak nasze. Z wy-

stającą zza drzew małą, z kremowymi ścianami stajnią na dwa konie. Z niebie-

skimi oknami jak w Grecji i kamienną podmurówką z kieleckiego piaskowca.

Z teatrem dwóch ogromnych ścian grających swe spektakle w świetle zacho-

dzącego słońca: liściastej ściany lasu na wprost naszego domu i sosnowej ścia-

ny z boku. Z setkami gwiżdżących, kraczących, kwaczących, śpiewających

i Bóg wie co jeszcze wyprawiających ptaków, które wychowały u nas już kolej-

ne pokolenia i chodzą dumnie wokół domu, niespecjalnie przed nami ucieka-

jąc. Z setkami różnych zasadzonych przez nas roślin oraz jedynym dziedzicem

tego miejsca – ogromnym zielonym dębem z wielką liściastą koroną, przed

którym człowiek bezwiednie chyli czoła.

1 „Gdzie znajduje się restauracja Cztery Koty?” (wszystkie przypisy pochodzą od redakcji).

I A WIĘC DO RZECZY

Page 9: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

11

Witamy Państwa serdecznie. Kłaniamy się nisko: Maja Piwońska i Andrzej

Janeczko, czyli Trzeci Oddech Kaczuchy. Większość Polaków w „odpowied-

nim” wieku pamięta ten sławetny Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opo-

lu w 1981 roku, w czasie którego na scenie, pod skromnym drzewkiem Jan

Pietrzak śpiewał Żeby Polska była Polską, Krystyna Prońko – Psalm stojących

w kolejce, a Trzeci Oddech Kaczuchy – Kombajnistę i Wodza. Sławetny, bo po

raz pierwszy w naszym życiu poczuliśmy ogromny powiew wolności. Wtedy

śpiewaliśmy w trójkę, razem ze Zbyszkiem Rojkiem.

I A WIĘC DO RZECZY

Odpoczywamy na trawie, w czasie drogi do Opola. Od lewej: ja z psem Lemonem, Maja i Zbyszek, 1981 r.

Page 10: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

12

I A WIĘC DO RZECZY

W noc poprzedzającą występ w opolskim amfiteatrze to nam – studenckiej,

nieopierzonej, śpiewającej trójce z Olsztyna – Piotr Prońko robił aranżację „na

sucho”, bez jakiegokolwiek instrumentu (Brat Krysi, wspaniały jazzman i sak-

sofonista). Byliśmy wdzięczni losowi, że zesłał nam takiego świetnego muzyka

i człowieka. Tego dnia w Opolu Maja miała atak kolki nerkowej. Zwijała się

z bólu i płakała w amfiteatrze. Piotr zawiózł nas swoim samochodem na pogo-

towie, gdzie udzielono jej pierwszej pomocy. Dostała silne zastrzyki przeciw-

bólowe. I gdy już wracaliśmy, od słowa do słowa, jakoś tak wyszło, że zapropo-

nował nam pomoc przy aranżacji. Zresztą zrobił to świetnie.

– Narysujemy na dużym bristolu klawiaturę fortepianu – powiedział z szel-

mowskim uśmiechem w pokoju hotelowym. – Położymy ją na stole, a wy bę-

dziecie parzyć dużo kawy i herbaty. Ja rozpiszę wybraną przez was piosenkę…

Zaraz… Co wy tam...

– Piosenkę o okularnikach Agnieszki Osieckiej – szybko podpowiedziałem.

– No właśnie. Zrobimy Okularników na orkiestrę opolską i wszystko będzie

grało – dodał brodaty i wielki Piotr.

– No, nie tak wszystko, bo nie chcesz pieniędzy – wtrącił się Zbyszek. – Tro-

chę nam głupio.

– Będzie dobrze. Jak kogoś lubię, to nie ma sprawy – zakończył Piotr

i w oparach papierosowego dymu i kawy, w atmos-

ferze nasączonej jarzębiakiem zabrał się

dziarsko do roboty.

A wyglądało to tak. My śpiewaliśmy frag-

ment piosenki z gitarą Zbyszka, a on udając

grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał

nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-

tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam

mruczał pod nosem, a czasami po prostu na-

śladował instrumenty muzyczne, które miały

zagrać w naszej piosence, i którą na drugi dzień

My w roku 1981

Page 11: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

13

I A WIĘC DO RZECZY

raz przećwiczyliśmy z orkiestrą Pawła Rozmusa. Dyrektor Spyrka, odpowia-

dający za oprawę muzyczną Opola ‘81 był zadowolony. Nasza kapela, grupa

„Winda”, która razem z nami przyjechała z Olsztyna: Rysiek Szmidt (pianista),

Seba (basista), Wojtek Cichocki (perkusista), Zbyszek Seroka (gitarzysta) i Alek

(klarnecista), też ogólnie była zadowolona, że odpowiedzialność, ciążąca na

nich, przeniosła się w ogromnym stopniu na festiwalową orkiestrę.

JA, CZYLI Andrzej Janeczko W SKRÓCIE

Jestem sześć lat starszy od mojej żony.

Urodziłem się pod znakiem Strzelca

w Wysokiem Mazowieckiem, na pogra-

niczu Podlasia i Mazowsza. Chciałbym

szczególnie podkreślić nazwę mojego

miejsca urodzenia. I nie wynika to z ja-

kiejś niezbadanej klinicznie manii wiel-

kości. Nie. Jestem to winny mieszkań-

com Wysokiego.

W 2002 roku na naszym koncercie

benefisowym dla TVP2 w Teatrze STU

w Krakowie Krzysztofowi Jasińskiemu

powiedziałem „na skróty”, że urodzi-

łem się w Łomży, by ewentualnie nie

tłumaczyć, gdzie jest położony Ma-

zowieck. Potem gdy w całym kra-

ju była znana Mlekovita, wszyscy

mniej więcej już wiedzieli, gdzie

leży nasze miasteczko. Ale ja cza-

sami budzę się rano i przypomi-

nam sobie sen, który cyklicznie

się powtarza. Jestem przywiązany do pala męczar-

ni na Rynku Piłsudskiego. Wokół mnie tańczą Indianie,

których twarze doskonale znam z Mazowiecka. W unie-

sionych do góry rękach trzymają tomahawki, noże rzeź-

nickie i zwykłe siekiery. Co chwila podchodzi do mnie

To jestem ja– razem z naszym psem Jackiem pod stajnią, 2015 r.

Page 12: ciu i scenie...grę na narysowanej klawiaturze, zapisywał nuty poszczególnych instrumentów: basu, gi-tary i perkusji oraz sekcji dęciaków. Coś tam mruczał pod nosem, a czasami

14

I A WIĘC DO RZECZY

w tanecznym pląsie, z długimi czarnymi włosami na głowie, w skórzanej kurtce

i skórzanych mokasynach Wódz i pyta:

– To gdzie się urodziłeś blada twarzo, w Łomży?

– Nie, Wodzu, w Wysokiem Mazowieckiem.

– Ale na wszelki wypadek, żebyś o tym pamiętał, trochę cię jeszcze podsma-

żymy – i dokładał drewno do palącego się tuż u mych stóp ogniska.

Gitarę dostałem w piątej klasie szkoły podstawowej. Ale w pierwszym zespo-

le szkolnym w podstawówce grałem na perkusji Ever Play. Z pełnym zestawem

kotłów, półkotłów i prawdziwą break-maszyną. Perkusję kupiła nam dyrektorka

szkoły i moja wspaniała wychowawczyni pani Helena Bruszewska. Zespół na-

zywał się Sztubacy.

Z pędzlami w zębach rozmyślam o dziadku. W naszej bibliotece, podczas malowania pejzażu, 2016 r.

Dziadek Władysław Janeczko, po którym podobno mam smykałkę do rzeźbienia i malowania