Upload
rzeszow
View
0
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
2
Copyright © by Joanna Kuruçaylıoğlu
All rights reserved
Fotografie na okładce
© https://www.flickr.com/photos/40280724@N06/4717995031
© https://www.pinterest.com/grannypat72548/%CF%9F-%CF%9F-
heinrich-himmler-%CF%9F-%CF%9F-if-you-only-knew/
Wydanie I
Stambuł 2015
e-mail: [email protected]
3
Spis treści
Rozdział 1: 8 listopad 1939 roku – Monachium. Początek……...4 – 10
Rozdział 2: Miejsce zdarzenia. Korbinian Reindl…………..….10 – 14
Rozdział 3: Jezioro Bodeńskie. Granica niemiecka – szwajcarska.
Ucieczka………………………….……………………….……15 – 17
Rozdział 4: Rozmowa. Mieszkanie Heinricha Himmlera…...…18 – 19
Rozdział 5: Deus ex machina…………………………………..20 – 22
Zakończenie…………………………………………………..……..23
Wykaz fotografii……………………………………………...……..24
4
Rozdział 1: 8 listopad 1939 roku – Monachium. Początek
Joachim Brontz siedział w fotelu popijając kawę. Na zewnątrz padał deszcz,
więc pogoda nie zachęcała do spacerów.
Joachim od trzech miesięcy pracował w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa
Rzeszy (Reichssicherheitshauptamt – RSHA) przy Printz-Albrecht-Strasse 8.
Ukończył prawo na Uniwersytecie w Monachium. Zawsze pociągał go urok
czarnego munduru elitarnej formacji Heinrichia Himmlera, ale ze względu na
braki w urodzie aryjskiej nie został przyjęty w szeregi wybrańców.
Pochodził z arystokratycznej rodziny o pruskich korzeniach. Wpływy
rodziny Bronztów sięgały bardzo wysoko. Jego ojciec, Herman, służył na
froncie zachodnim podczas I wojny światowej. Był dobrym przyjacielem
dotychczas mało znanego Erwina Rommela. Matka Joachima, Jeanette była
Francuską. 14 września 1914 roku Herman, podczas jednego ze zwiadów, na
który został wysłany wraz z Rommelem, w pobliżu lasu Aragońskiego, został
postrzelony w ramię. Rommel był ranny w udo, udało mu się jednak przedostać
do jednostki niemieckiej stacjonującej w pobliżu. Po 3 miesięcznym leczeniu
wrócił na linię frontu. Jednakże losy Hermana potoczyły się inaczej. Po
postrzale stracił przytomność. Leżał przez kilka godzin nieprzytomny, gdy
grupa sanitariuszek znalazła go w rowie. Jeanette była jedną ze sanitariuszek
Międzynarodowego Ruchu Czerwonego Krzyża. Przy pomocy pozostałych
dziewczyn postanowiła pomóc niemieckiemu żołnierzowi. Zabrała go do
swojego domu i opiekowałam się chorym. Herman przechodził
rekonwalescencję, a z poprawą zdrowia między młodymi rozwijała się miłość.
Tuż po zakończeniu wojny pobrali się.
Sytuacja Niemiec pobitych i upokorzonych w traktacie kończącym I
wojnę światową była katastrofalna w skutkach. Konsekwencje ekonomiczne,
gospodarcze, militarne oraz znaczne straty terytorialne postawiły Niemcy w
impasie. Zobowiązania polityczne wobec Polski i Czechosłowacji mające na
celu uznanie niepodległości tych państw oraz poszanowanie suwerenności
5
Austrii i zaniechanie Anschlussu były hamulcem ekspansyjnego dążenia
Niemiec do osiągnięcia hegemoni w Europie. Niemieckie społeczeństwo było
podzielone, a gospodarka wskutek galopującej hiperinflacji w błyskawicznym
tempie chyliła się ku upadkowi. W 1918 roku wartość marki niemieckiej
zmalała z ok. 4.2 marek do ok. 4.2 biliona marek za dolara. Produkcja pieniędzy
stawała się bardziej kosztowa niż wartość papieru, na którym je drukowano.
Herman jak i znaczna część Niemców, w tym przemysłowców, którzy widzieli
nadarzającą się okazję do zrobienia interesu i podniesienia się z bankructwa,
została oczarowana wizją Wielkich Niemiec głoszonej przez ekscentrycznego a
zarazem hipnotyzującego mężczyznę z wąsikiem. Herman wstąpił do
nowopowstałej Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników. Nie
był bezmyślnie zapatrzonym w wodza, który pomiędzy postulatami rewizji
traktatu wersalskiego głosił stopniowo poglądy antysemickie.
- Czas najwyższy wziąć się do pracy. – Powiedział do siebie Joachim. Wstał z
fotela i skierował się do biurka, na którym leżała sterta nowo dostarczonych akt
procesowych. Usiadł, zapalił lampkę i otworzył pierwsze z brzegu, gdy
zadzwonił telefon.
- Halo, czy rozmawiam z Joachimem Brontzem? – Zapytał zdyszany głos w
słuchawce.
- Tak.
- Proszę natychmiast przyjechać do Bürgerbräukeller. Miał miejsce zamach na
Adolfa Hitlera. Zbada pan miejsce zamachu. Proszę o nic więcej nie pytać,
wszystkiego dowie się pan na miejscu.
Joachim usłyszał trzask w słuchawce. Spojrzał na zegar wiszący na
przeciwko biurka. Była godzina 21.40. Joachim nie był pewny czy to jeden z
tych zamachów, które nie dochodziły do skutku dzięki wcześniejszej interwencji
Tajnej Policji Państwowej (Gestapo) lub niemieckiego wywiadu i kontrwywiadu
wojskowego (Abwera) kierowanego po 1935 roku przez kontradmirała
Wilhelma Canarisa. Nie miał ochoty brać udziału w kolejnych brutalnych
6
przesłuchaniach, które musiał protokółować. Pamiętał swoje pierwsze
przesłuchanie. Oskarżonym był niemiecki komunista Albert Neumann.
Neumann rozwieszał plakaty i ulotki propagujące idea socjalistyczne, tworzenie
komitetów robotniczych i ścisłą współpracę z innymi krajami socjalistycznymi,
na czele z Rosją Radziecką. Neumann został złapany przez gestapo i siłą
zaciągnięty na Printz-Albrecht-Strasse 8. W piwnicy siedziby gestapo było tajne
więzienie. Ściany były celowo wygłuszone, aby jęki katowanych i zabijanych
wrogów politycznych nie były słyszalne przez osoby postronne. Neumann
oczekiwał na przesłuchanie 28 dni, podczas których miał „zmięknąć”.
Przetrzymywany był w spartańskich warunkach. W celi przebywał sam. W celi
nie było okna, panowało przenikliwe zimno i wilgoć. Ściany były pokryte
ciemnooliwkowym kolorem. Prycza a raczej coś, co ją przypominało składało
się z kilkunastu sprężyn. W tych warunkach jedynym elementem
humanitaryzmu były dwa koce z włosia końskiego. Racje żywnościowe były
głodowe, 300 gram suchego chleba oraz szklanka wody. 29 dnia po
zatrzymaniu, około 2: 30 rano, Albert usłyszał kroki na korytarzu, a za chwilę
szczęk kluczy otwierających jego cele. W drzwiach pojawiła się sylwetka
zwalistego SS-mana.
- Wstawaj ścierwo czerwone! – Krzyknął SS-man. Teraz się tobą odpowiednio
zaopiekujemy.
Albert wstał. Żołnierz asystujący SS-manowi skuł go i wyprowadził z
celi. Szli długim korytarzem. Lampy migotały przeraźliwe. Początkowo Albert
pomyślał, iż jest to celowy zabieg, aby zastraszyć i przerazić więźniów
doprowadzanych na przesłuchanie. W oddali było słychać odgłosy ludzi
błagających o litość oraz swąd palonego prądem ciała. Skręcili w lewo na końcu
korytarza. SS-man otworzył metalowe drzwi z wielkim wysiłkiem. Albert
zauważył w środku siedzącego przy stole protokolanta. Był nim Joachim Brontz.
Młody, około 28 letni chłopak o ciemno–kręconych włosach, nie pasował co
scenerii, w której przyszło mu pracować.
7
- Przesłuchanie, to dobry znak. – Pomyślał Albert. Jeżeli chcą coś ode mnie
wyciągnąć to nie chcą zabić. – Utwierdzał się w przekonaniu.
Został wprowadzonych do pomieszczenia, które niczym nie odbiegało
wyglądem, od tego w którym go przetrzymywano poza dwoma sprzętami
napawającymi Alberta lękiem. W lewym rogu znajdowała się wanna napełniona
po brzegi wodą, na której unosiły się duże kawałki lodu. Albert zastanawiał się,
dlaczego woda ma czerwone zabarwienie. Obok wanny na metalowym stoliku
stało małe urządzenie przypominające agregat z prądem, do którego były
podłączone dwa długie na około 30 centymetrów metalowe pręty o obłych
kształtach.
Więzień został posadzony na metalowym stołku. Rosły SS-man podniósł
kartkę ze stolika. Przeleciał wzrokiem treść dokumentu. Po chwili można było
zauważyć na jego twarzy uśmiech. Przyjął postawę żołnierza, który za chwilę
ma otrzymać zasłużony medal od samego Fuhrera.
- Mam przyjemność ogłosić panu, Panie Komunisto, iż decyzją admirała
Wilhelma Canarisa został pan skazany na… - SS-man spojrzał na Alberta i
zapytał go. Na co zdaniem pana zdaniem, czerwona zaraza Europy zasługuje w
narodowosocjalistycznym państwie?
Albert ze spuszczoną głową nic nie odpowiadał. SS-man poprawił
kołnierzyk, który go uciskał i odczytał:
- Albert Neumann, urodzony 11 października 1894 roku w Wiesbaden,
oskarżony o sabotaż, polityczną agitację mającą na celu zaszczepienie w
niemieckich umysłach idei komunistycznych, oskarżony o sianie defetyzmu
oraz pogardy do Führera. Zgodnie z niemieckim prawem zostałeś skazany na
śmierć przez powieszenie. Jako że my, naród niemiecki, uznajemy, a raczej nie
uznajemy komunistów, wschodnią hordę za nację ludzką, pozwolę sobie
wprowadzić małą korektę do wyroku.
8
Żołnierz asystujący SS-manowi uruchomił agregat z prądem, jak się
później okazało, służący do przypalania ciała. SS-man przyłożył dwa końce
metalowych prętów do siebie, z którym po chwili zaczęły powstawać iskry.
- Umarłeś. Nie istniejesz już dla świata. Teraz możesz wyjawić mi swoje
wszystkie sekrety. Mogę zrobić z tobą wszystko, co ze chce, a ty będziesz z
nami współpracować, aby w końcu umrzeć…
Dzwonek do drzwi oderwał Joachima pod przykrych wspomnień.
- Herr Brontz samochód już czeka.
- Daj mi pięć minut – oznajmił Joachim. Zabrał aktówkę z przedpokoju,
tweedowy kapelusz stylizowany na chicagowskiego gangstera, koloru czarnego
oraz przerzucił przez ramię płaszcz. Na zewnątrz czekał już Martin z parasolem.
- Dobry wieczór Martin. Nie ma czasu do stracenia, jedziemy na Rosenheimer
Straße.
- Tak jest, Herr Brontz – odpowiedział Martin.
Osobisty szofer Joachima wiedział, że w takich sytuacjach nie należy o
nic pytać Joachima. Martin nie pierwszy raz został wezwany, aby dostarczyć na
wyznaczone miejsce młodego acz niezwykle zdolnego Joachima Brontza.
Polecenia zwykle pochodził od wysoko postawionych urzędników aparatu
bezpieczeństwa. Tym razem informacja o wykonaniu zadania została
dostarczona w dość nietypowy sposób. Kiedy Martin przebywał w domu,
nastrajając radio, do drzwi jego mieszkania ktoś zapukał. Martin wstał, aby
sprawdzić kim jest tajemniczy nieznajomy. Otworzył drzwi, jednakże nikogo nie
ujrzał. Na ziemi zobaczył kopertę zaadresowaną na jego imię i nazwisko.
Podnosił ją, rozejrzał się jeszcze wraz po korytarzu, ale nikogo nie było.
Zamknął drzwi na podwójny zamek. Usiadł na krześle i zaczął czytać: Martin
Schulmann ma czekać pod domem J.Brontza o godzinie 21:35. Maximilianstraße
4. Wolf. Kim był Wolf? Czy to był jakiś żart? Rozmyślania nad możliwością
zbagatelizowania rozkazu, jakkolwiek nieznanego pochodzenia, rozwiały jego
wahania, gdy wyobraził sobie konsekwencje niesubordynacji.
9
Jechali opustoszałymi ulicami Monachium. Joachim usiadł z tyłu.
Spoglądając na zewnątrz rozmyślał nad wydarzeniami, które powoli docierały
do jego świadomości. Tego ranka na ulicach Monachium Niemcy świętowali
przyjazd swojego Wodza. Okiennice kamienic były ozdobione czerwonymi
flagami z swastyką, choć padający deszcz odebrał im majestatyczny wygląd.
Adolf Hitler, który 8 listopada 1923 roku z piwiarnia Bürgerbräukeller wraz z
grupą swoich zwolenników rozpoczął pucz monachijski, przybył do tego miasta,
które według propagandy, skrupulatnie tworzonej przez Josepha Goebbelsa,
stało się kolebką ruchu narodowosocjalistycznego. Nic nie zapowiadało
zamachu. Wszystkie ulice zostały obstawione przez Gwardię Przyboczną –
Leibstandarte SS Adolf Hitler. Nie było mowy o zdradzie, któregokolwiek z
członów tej elitarnej dywizji. Ochotników do dywizji przyjmowano po bardzo
starannej selekcji. Sam wygląd fizyczny, odpowiadający ideałowi rasy aryjskiej
nie wystarczał. Ochotnik musiał być wierny, wierny swojemu Führerowi.
Hasłem Gwardia Przybocznej było: „Meine Ehre heisst Treue” (Mój honor
nazywa się wierność).
Joachim zastanawiał się czy zamach na życie Hitlera mógł mieć związek z
tajnymi negocjacjami prowadzącymi już od dłuższego czasu przez jego
przyjaciela SS-Brigadeführer, wyższego funkcjonariusza SS, szefa
wywiadu Sicherheitsdienst Waltera Schellenberga. Schellenberg podając się za
członka antyhitlerowskiej organizacji, nawiązał kontakt z brytyjskimi agentami
Secret Intelligence Service, majorem Richardem Stevensem i kapitanem
Sigismundem Paynem Bestem. Rozmowy prowadzone przez quasi-spiskowców
miały na celu uzyskanie nazwisk wysoko postawionych Niemców, którzy
usiłowali odsunąć Hitlera od władzy oraz rozpracować siatki szpiegowskie
rozlokowane na terenie Niemiec i Holandii.
- Herr Brontz, zbliżamy się do dzielnicy Haidhausen. Za dwie minuty
powinniśmy być na miejscu.
10
Joachim nie odpowiedział. Instynkt podpowiadał mu, że sprawa, w którą
został wplątany, zaważy na jego karierze, a może i życiu.
11
Rozdział 2: Miejsce zdarzenia. Korbinian Reindl.
Dojechali na Rosenheimer Straße. Joachim wysiadł z samochodu i w tym
samym momencie jego oczom ujrzał się ogrom zniszczeń jakie dokonał
prawdopodobnie wybuch pocisku dużego kalibru trafiony, jak wynikało z
pobieżnej analizy, w najważniejszy punkt konstrukcyjny budowli. Piwiarnia
Bürgerbräukeller, która została założona w 1885 roku już w czasie trwania
Republiki Weimarskiej była miejscem spotkań wpływowych polityków i mężów
stanu, a następnie żądnych odwetu za krzywdzący naród niemiecki traktat
wersalski członków nowo formującej się Narodowosocjalistycznej Niemieckiej
Partii Robotników (NSDAP). Niski budynek z dwoma kolumnami
podpierającymi niewielki dach przed głównym wejściem był doszczętnie
zniszczony. W skutek wybuchu wszędzie walały się elementy konstrukcyjne.
Dookoła panował zgiełk wywołany wciąż to rozprzestrzeniającym się pożarem.
Joachim zakrył usta mokrą chusteczką, gdyż dym z płonącej piwiarni był tak
gesty, iż uniemożliwiał oddychanie.
- Joachim! – zawołał go z daleka znajomy mu głos. Joachim odwrócił się i
zobaczył podbiegającego do niego przyjaciela.
- Walter, witaj. Co się tutaj stało? Czy Hitler żyje? Kto był jeszcze w środku?
Jak mogło do tego dojść? Czy nikt nie przeszukiwał wcześniej tego miejsca? –
Joachim z wyraźnym zdenerwowaniem i złością w głosie oczekiwał na jakieś
informacje.
- Przyjacielu, teraz jedynie co jest najważniejsze to fakt, iż nasz Wódz przeżył.
Hitler wcześniej skończył swoje przemówienie do towarzyszy partyjnych i
musiał się udać na stację kolejową, gdyż tego samego wieczoru musiał wracać
do Monachium. Nie ma innych informacji. Wszystko jest zbyt świeże. Dostałeś
pozwolenie podpisane przez samego Heinricha Himmlera o przyłączeniu się do
śledztwa.
Schellenberg wręczył Joachimowi kopertę, w której były podpisane dokumenty
zawierające wszelkie pozwolenia na prowadzenie śledztwa.
12
- Joachim, pospiesz się. To sprawa priorytetowa. Himmlerowi zależy, aby jak
najszybciej ująć tego kto jest za to odpowiedzialny. Według niego zamach mógł
być sfinansowany i zorganizowany przez tych przeklętych Angoli. Zacznij od
przesłuchania właściciela piwiarni Reindlla. Jest przy punkcie opatrunkowym.
Powodzenia przyjacielu, skontaktuje się z tobą później.
Joachim widział jak Schellenber szybko oddala się z miejsca zdarzenia i
wchodzi do czarnego mercedesa, który stał tuż na skrzyżowaniu. Po kilku
sekundach odjechał. Brontz analizował każdy szczegół, każdą informację
uzyskaną od Waltera, a nie było ich wiele. Wybuch, zamach, Hitler wcześniej
niż zwykle kończy przemówienie, sabotaż Brytyjczyków i to co najbardziej go
zaciekawiło, samo polecenie Heinricha Himmlera, prawej ręki Adolfa Hitlera,
Reichsführera-SS, znakomitego organizatora bojówek Schutz-Staffeln. Czyżby
w otoczeniu Himmlera nie było bardziej kompetentnej osoby do poprowadzenia
sprawy? Dlaczego Himmler powierzył śledztwo niedoświadczonemu
śledczemu? Pytania te nie dawały mu spokoju.
Joachim rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu punktu opatrunkowego, w
którym miał znajdować się jego pierwszy świadek. Brontz w gęstwinie dymu,
popiołu, jęków poszkodowanych i wszech obecnie unoszącego się swądu
spalonych ciał odnalazł drogę. W punkcie opatrunkowym zorganizowanym
naprędce panował zgiełk. Ochotnicy z Hiterjugend przygotowywali miejsca na
ziemi dla rannych, inni przynosili na noszach kolejnych okaleczony. Każdy
domagał się natychmiastowej pomocy. Każdy pomagał jak mógł.
- Przepraszam, czy znajdę tu Korbiniana Reindla? – zapytał młodego chłopaka,
który sprawiał wrażenie, że czuwa nad przebiegiem udzielania pierwszej
pomocy i na tyle orientuje się z tym pobojowisku, iż będzie znał odpowiedz na
jego pytanie.
- Kogo? – zapytał ze zdziwieniem chłopak.
- Korbiniana Reindla, właściciela piwiarni.
13
Chłopak, po krótkim namyśle, wskazał palcem na niewysokiego, krępego
mężczyznę w obszarpanym ciemnobeżowym mundurze NSDAP. Właściciel
Bürgerbräukeller najwidoczniej nie odniósł większych obrażeń, gdyż
przytrzymywał tylko niewielki opatrunek nad lewą skronią.
Joachim nie spodziewał się otrzymać od Reindla żadnych istotnych
informacji, gdyż był on tylko właścicielem piwiarni, ponadto zwykłym, jednym
z wielu, członków partii narodowo – socjalistycznej. Brontz zastanawiał się, czy
tak samo jak jego ojciec, Reindl został zaślepiony czy wręcz oczarowany Herr
Hitlerem i z tego powodu przyjął legitymację partyjną, czy przeciwnie, został do
tego zmuszony. Członkostwo w partii nie było obowiązkowe, ale każdy
Niemiec, każdy lojalny obywatel Trzeciej Rzeszy, uważał za swój święty
obowiązek uczestniczyć we wszelakich formach wspólnego spędzania czasu, w
których kreowano od nowa poczucie wspólnoty, braterstwa, jedności krwi, i co
najważniejsze wyższości nad innymi rasami.
- Dobry wieczór Herr Reindl, nazywam się Joachim Brontz. Pracuje w
Pierwszym Departamencie Głównego Urzędu bezpieczeństwa Rzeszy. Działam
z upoważnienia Reichführera –SS. Mam do pana kilka pytań. Czy jest pan teraz
ze mną w stanie rozmawiać?
- Tak, oczywiście – Reindl spojrzał na młodego funkcjonariusza RSHA, który
pomimo chłopięcego wyglądu sprawiał wrażenie osoby o dużym doświadczeniu
i kompetencji.
- Czy dzień przed przemową Führera do towarzyszy partyjnych wdział pan w
pobliżu piwiarni coś dziwnego, coś, co mogło przykuć pańską uwagę, jakieś
zdarzenia, które mógł pan uznać za błahe?
Reindl powoli zaczął się zastanawiać nad przebiegiem kilku ostatnich dni,
jednakże nic szczególnego nie przychodziło mu do głowy.
- Herr Brontz, ja jest tylko prostym właścicielem kawiarni. Co ja mogę
wiedzieć? Przed przyjazdem Führera były organizowane w piwiarni małe
14
przygotowania. Wie pan, znoszono stoły, krzesła, ozdabiano sale flagami,
swastykami. Jak kazali mi zostawić klucz od piwiarni na noc to zostawiałem?
- Kto panu kazał – zapytał zdziwiony Brontz.
- Nie wiem jak się nazywali. Tydzień przed przyjazdem Führera przyszło do
mnie dwóch funkcjonariuszy SS. Wie pan jak wyglądają ci z SS, wszyscy tacy
sami, wysocy blondyni. Poza tym było ciemno Powiedzieli, że muszą
zabezpieczyć salę, przygotować ją i tak dalej. Co miałem zrobić. Oddałem
klucz. Bezpieczeństwo Herr Hitlera leży przecież w naszym interesie. Nie
miałem powodów do podejrzeń. Klucz oddali mi nazajutrz i tyle ich
widziałem…
- Tak – przeciągnął Joachim.
- Chociaż nie, widziałem ich jeszcze raz, to znaczy z 5 na 6 listopada tuż przed
kawiarnią. Moje mieszkanie znajduje się naprzeciwko Bürgerbräukeller.
Czasami mam problemy ze snem, więc zwykle wypatruje snu przez okno –
zaśmiał się ochryple Reindl. To był środek nocy. Był z nimi niski mężczyzna,
miał kręcone włosy. Wydawał mi się trochę przestraszony… otumaniony.
- Dlaczego wydało się to panu dziwne?
- To była 2-2:30 w nocy. Tych dwóch SS-manów pokazywało palcem temu
niskiemu mężczyźnie jakieś punkty na piwiarni. Chodzili wokół budynku, jakby
coś sprawdzali, a ten niski tylko kiwał głową. Nic nie mówił. Pomyślałem, że
sprawdzają jeszcze raz wszystko przez przyjazdem wodza. To by było
normalne, tylko ten niski człowiek wydał mi się jakiś dziwny.
- Rozumiem Herr Reindl. Czy ma pan jeszcze coś do dodania?
- Nie, powiedziałem wszystko. Przyrzekam.
- Dziękuje bardzo. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Joachim odwrócił się
naprędce i szybkim krokiem skierował się do samochodu, przed którym czekał
na niego już Martin.
15
Rozdział 3: Jezioro Bodeńskie. Granica niemiecka – szwajcarska.
Ucieczka.
Zastanawiał się czy wytrzyma to psychicznie, czy jest gotowy.
Dokumenty miał przygotowanie przez najlepszych berlińskich fałszerzy. Tak
mu powiedziano. Nie miał powodów do obaw, jednakże wewnętrzne czuł, że
nadciąga nieuniknione. Wstał z ławki, na której odpoczął kilka godzin po
wyczerpującym marszu z Monachium. Skierował się do budki strażniczej, która
była punktem kontrolnym na granicy niemieckiej – szwajcarskiej. Powiedziano
mu, że nikt nie będzie go kontrolował, tym bardziej, że niewielki punkt
graniczny w Konstancji był obsadzony przez dwóch strażników, których
jedynym problemem, w ich monotonnej pracy, były przerwy w audycjach
radiowych oraz słabe zaopatrzenie w kawę i cukier. Kilkadziesiąt metrów
dzieliły go od nowego życia, bogatego życia w szwajcarskich kurortach.
- Dobry wieczór, dokumenty do kontroli – powiedział stanowczo wysoki
strażnik, który najwyraźniej nie był zadowolony, że o tak później porze musi
wychodzi na zewnątrz, gdzie nieprzyjemny deszcz padał już od rana. Z wnętrza
pomieszczenia, gdzie znajdowała się jeszcze jedna osoba, dobiegały dzięki
muzyki. Georg znał tą melodię, Marlene Dietrich swym ujmującym głosem
śpiewała Moi J’m Ennuie. Georg uwielbiał tą piosenkę.
Strażnik uważnie przeglądał dokumenty Johanna Georga Elsera,
niewysokiego, szczupłego mężczyzny o lekko kręconych, brązowych włosach i
wysokim czole. Georg urodził 4 stycznia 1903 roku w Hermaringer w biednej
rodzinie chłopskiej. Był socjalistą, który głęboko wierzył w swoje przekonania,
iż nazizm w wykonaniu Hitlera doprowadzi Wielkie Niemcy do zguby. Czy
dlatego przystał na propozycję dwóch SS-manów, którzy pojawili się w jego
mieszkaniu pewnego popołudnia z propozycją, która miała uratować jego
Rzeszę z rąk szaleńca?
- W jakim celu udaje się pan do Szwajcarii?
- Do rodziny – wymamrotał niepewnie Georg. Strażnik spojrzał na niego.
16
- Dlaczego się pan tak bardzo denerwuje – zapytał zaciekawiony strażnik. Czy
ma pan coś do ukrycia?
- Nie, oczywiście, że nie. Jestem po prostu bardzo zmęczony.
- Proszę okazać walizkę do kontroli – rozkazał strażnik. Przecież obiecali mu, że
nie będzie żadnej kontroli. Strażnik wyszarpał z ręki Georga niewielką skórzaną
walizkę, której tak kurczowo się trzymał. Delikatnie ją otworzył. To co ujrzał na
oczy bardzo go zastanowiło.
Na samym wierzchu znajdowała się niewielka pocztówka. Strażnik
podniósł zdjęcie przedstawiające wnętrze Piwnicy Mieszczańskiej, na której
czerwonym krzyżykiem zaznaczono niektóre elementy konstrukcji budynku.
Dziwna pamiątka – pomyślał i odłożył na bok widokówkę. Podejrzenia
strażnika, co do dziwnego zachowania przybysza, nasiliły się, gdy spod
niewielkiej ilości koszul i spodni wydobył metalowe elementy służące
prawdopodobnie do zbudowania jakiegoś prostego urządzenia. Wśród licznych
kabli, przełączników i małego metalowego zegarka, strażnik wydobył czarny
notes. Otworzył go, starannie przewertował kilka kolejnych kartek i spojrzał na
Georga.
- Jest pan inżynierem – zapytał.
- Ja? Nie, ja jestem stolarzem – odpowiedział coraz bardziej przerażony Georg.
- W takim razie, na co panu wiedza i elementy potrzebne do budowy małej
zegarowej bomby, panie Elser?
- Jakie elementy … - przerwał w połowie Georg. Sam, przed pośpiesznym
wyjazdem z Monachium, pakował najpotrzebniejsze rzeczy do walizki: trzy
koszule, dwie pary spodni, bielizna, przybory do higieny osobistej oraz dwie
niewielkie sztabki ze złotem, nic poza tym nie wkładał, pamiętałby o tym. W
domu dokładnie zamknął walizkę na dwa skórzane paski, wyszedł na ulicę,
gdzie przed czarnym samochodem, czekało na niego dwóch SS-manów, tych
samych SS-manów, którzy pomagali mu w ciągu poprzednich tygodni. Tak
właściwe gdzie ich poznał, czym się zajmował w ostatnich dniach? Cała ta
17
sytuacja napawała Georga przerażeniem, gdyż za każdym razem, gdy próbował
odtworzyć ostanie wydarzenia, przypominał sobie tylko jedno, ciągle
powtarzające się zdarzenie i spotkania z niskim mężczyzną o wątłej budowie
ciała, którego czarny mundur nadawał mu niezwykłego poczucia wyższości i
animuszu, okrągłych drucianych okularach i niezwykle niepewnym głosie. O
czym rozmawiali? Niczego nie pamiętał. To odczucie niezwykle go męczyło.
Dźwięk telefonu przerwał trwającą od kilku minut ciszę. Strażnik
przeszukujący walizkę, spojrzał na kolegę stojącego obok i ruchem głowy
skierował go w stronę telefonu.
- Rozumiem…Tak jest Herr Jens. Proszę w takim razie przysłać kogoś z
Gestapo – strażnik energicznie odpowiedział na głos w słuchawce i spoglądając
na przybysza z lekkim uśmiechem odłożył słuchawkę na widełki.
- Frank – rozkazał do kolegi stojącym przy Elserze - zakuj tego komunistę. 40
minut temu w na wiecu w Monachium, gdzie przemawiał Führer, wybuchła
bomba. Hitlerowi na szczęście nic się nie stało, a ten tu rote schwein brał w tym
udział. Do dwóch godzin mają się pojawić chłopcy z gestapo, oni się już nim
zajmą.
- Ale ja… - Georg próbował się bronić, ale pięść Franka powaliła go na podłogę.
Frank skuł leżącego Georga, który w odruchu obronnym skulił się i nakrój
rękami głowę. Strażnik podniósł zakrwawionego Elsera i zaciągnął go do
niewielkiej pustej celi bez okna.
18
Rozdział 4: Rozmowa. Mieszkanie Heinricha Himmlera.
Walter zaraz po odjeździe Hitlera z Monachium wrócił do swojego
mieszkania na Sternstraße 7. Właśnie kład się spać, gdy zadzwonił telefon.
- Wszystko poszło nie tak. 20 minut opóźnienia. Obiekt został skierowany do
przejścia granicznego w K. Przejąć go, sprowadzić do mnie. Przerwij negocjacje
z S. i B. To jest rozkaz Hitlera. Masz ich aresztować. To koniec – rozmowa
została zakończona.
Walter wiedział, że nie było mowy o jakiejkolwiek niesubordynacji
wobec szefa. Starannie od kilku miesięcy przygotowywane negocjacje z
Brytyjczykami w przyholenderskim miasteczku Venlo musiały zostać zerwane.
Anglicy zaczęli nabierać coraz większego zaufania do podających się za
opozycję antyhitlerowskich przedstawicieli, niezadowolonych z rządów
szaleńca, generałów. Faktycznie mieli przed sobą dobrze maskujących się
Waltera Schellenberga i profesora Maxa de Crinisa.
Himmler odłożył słuchawkę. Zaczął niespokojnie krążyć po pokoju,
nerwowo obracając sygnet z trupią czaszką na palcu serdecznym lewej ręki.
- Wolff! – krzyknął Himmler po swojego adiutanta, który po kilku sekundach
stał na baczność przed swoim szefem.
- Zlikwiduj tych dwóch, którzy prowadzili Elsera. Zadbaj, żeby z nikim nie
rozmawiał przed mną. Trzeba wszytko posprzątać, zanim ktokolwiek się o tym
dowie. Moja i zarazem twoja głowa spadnie jak coś pójdzie nie tak, chyba nie
muszę ci tego przypominać. Spiesz się Wolff. Spiesz!
Wolff kiwnął głową i wyszedł. Himmler nalał, do stojącego na wielkim,
wykonanym z ciemnego drewna biurku, brandy; wziął kieliszek do ręki i
skierował się w stronę kominka. Usiadł na skórzanym fotelu. Niecierpliwie
oczekiwał na wiadomości od Wolffa. Jego kariera mogła, jak za machnięciem
czarodziejskiej różdżki, prysnąć. Sam nie potrafił wskazać momentu, kiedy
stopniowo Hitler przestawała być dla niego ideałem, kiedy w miejsce jego
charyzmy i wibrującego wzroku, miał wstąpić On, nowe wcielenie Henryka I
19
Ptasznika, wybawcy Rzeszy. Tymczasem, patrząc w płomienie wydobywające
się kominka, nie wiedział co przyniesie przyszłość.
20
Rozdział 5: Deus ex machina.
Joachim wrócił do swojego mieszkania. Zapalił światło w przedpokoju,
powiesił kapelusz i płaszcz na wieszaku. Kierując się do sypialni, zauważył na
biurku pod oknem szarą kopertę. Podniósł ją zaciekawiony, gdyż nie
przypominał sobie, aby cokolwiek wcześniej pozostawiał w tym miejscu. List
nadany był z kancelarii Reichsführera-SS. Powoli otworzył zawartość i zaczął
czytać:
Herr Brontz,
Bardzo dziękuję za pańskie zaangażowanie w tak bulwersujący nas wszystkich
czynu jak zamach na naszego Führera. Sprawca został ujęty na przyjść
granicznym w Konstancji. Nazywa się Georg Elser i nie ma wątpliwości, co do
jego udziału w zamachu. Działał sam. Przyznał się do winy. Osobiście go
przesłuchuje. Pańska praca dobiegła końca. Mam nadzieję, że jako narodowy
socjalista przysłuży się Pan w walce z wrogami Narodu. Życzę dalszy sukcesów
w pracy.
Z wyrazami szacunku,
Reichsführer-SS
Heinrich Himmler
Wszystkie elementy układanki zaczęły powoli docierać do świadomości
Joachima. Został pośpiesznie odsunięty od sprawy, która coraz bardziej
wydawała mu się podejrzana. Jak nagle został wciągnięty w wir wydarzeń tak
szybko został z niego wyłączony. Najbardziej nie dawały mu spokoju zeznania
Reindla. Czy możliwe było kilka godzin po zamachu ująć zamachowca? Jak
daleko sięgały wypływy SS? Kim byli ludzie zauważeni przez Reindla tuż przed
zamachem? Pytania mnożył się, a nasuwające się odpowiedzi i przebieg
wydarzeń pozwalały mu stwierdzić, że zatrzymany zamachowiec może być
jedynie kozłem ofiarnym. Ale kogo? Czy w najwyższych szeregach
21
administracji nazistowskiej był zdrajca, pragnący skrytobójczo pozbawić życia
Hitlera? Joachim zrozumiał, iż dla własnego bezpieczeństwa będzie musiał jak
najszybciej zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
- Łatwiej być obserwatorem. Wtedy stoi się z boku. Nie przegrywa się.
Ale wygrać też nie można – pomyślał Joachim i skierował się w stronę sypialni.
W niewielkim, pomalowanym na jasno szary kolor pokoju, Georg Elser
siedział, a raczej próbował utrzymać się na metalowym stołku. Został
przewieziony do siedziby Gestapo w Monachium zaraz po tym jak strażnicy na
przyjściu graniczmy w Konstancji zatrzymali go pod zarzutem jakiegoś
zamachu. Od kilku godzin był brutalnie bity. Gdy stopniowo tracił przytomność,
ktoś robił mu zastrzyk, po którym całe otoczenie stawało się jeszcze bardziej
nierealne. Został postawiony mu zarzut zamachu na życie Adolfa Hitlera.
Absurd! Niczego nie pamiętał. Faktycznie przez ostatnie tygodnie wykonywał
jakąś pracę, ale nie pamiętał szczegółów. Rozmowy i ludzie, których
odnajdował z wielkim trudem w swojej świadomości sprawiały wrażenie
nierzeczywistych postaci. Jedyne czego pragnął to zakończyć te męki. Był w
stanie przyznać się do wszystkiego, byle ból ustał. I tak też się stało.
- Reichsführer, Elser przyznał się do winy. Wskazał również na swoich
mocodawców. Dwóch Anglików Richard Stevensa i Sigismund Payne Besta,
którzy kazali mu zabić Führera – zameldował Albrecht Böhme, szef
monachijskiej policji.
- Führer, w telefonicznej rozmowie ze mną, zadecydował, że po zwycięskim
zakończeniu wojny przeprowadzimy proces Elsera i Anglików. Do tego czasu
zostanie umieszczony w obozie koncentracyjnym z Sachsenhausen – stwierdził
ze spokojem na twarzy Himmler. Herr Böhme, prosze zająć się technicznym
wykonaniem rozkazu.
- Tak jest Herr Reichsführer!
Himmler odprowadził wzrokiem wychodzącego Böhme do drzwi. Został
sam z Elserem w pokoju. Patrzył na człowieka, który mógł być jego przepustką
22
do władzy. Niestety nie udało się. Może rzeczywiście opatrzność czuwała nad
Hitlerem. Wierzył jednak, że nadarzy się kolejna okazja, a On, Heinrich
Himmler, Reichsführer-SS będzie gotowy…gotowy do przejęcia władzy.
23
Zakończenie
Georga Elsera osadzono bez procesu w obozach
koncentracyjnych w Sachsenhausen i Dachau. Elsera
przetrzymywano w godziwych warunkach w specjalnym
oddziale dla uprzywilejowanych więźniów. Został
zastrzelony 9 kwietnia 1945 roku.
9 listopada 1939 roku w Venlo miało
dojść do porozumienia pomiędzy SS a
brytyjskim wywiadem. Zamach na Hitlera
udaremnił pertraktacje. Richard Stevens
i Sigismund Payne Best zostali zatrzymani i
osadzeni w Sachsenhausen, w którym
przebywali do końca wojny. Zostali uwolnieni
przez Amerykanów.
23 maja 1945 roku Heinrich Himmler
prawdopodobnie popełnił samobójstwo po zażyciu cyjanku
potasu podczas przesłuchania w głównej kwaterze 2. Armii
Brytyjskiej w Lüneburgu. Istnieją hipotezy, iż samobójstwo
popełnił jego sobowtór (wyniki sekcji zwłok zostały
utajnione przez brytyjski wywiad do 2045 roku). Możliwą
wersją wydarzeń pozostaje również zamordowanie Himmlera na rozkaz
Winstona Churchilla ze względu na potajemne prowadzone pertraktacje
pokojowe z Brytyjczykami.
Rysunek 2: Sigiamund Payne Best (od
lewej) i Richard M. Stevens
Rysunek 1: Georg
Elser
Rysunek 3: Heinrich
Himmler
24
Wykaz fotografii
1. Rysunek 4: Georg Elser
http://warfarehistorynetwork.com/daily/wwii/johann-georg-elsers-
treasonous-plot-to-prevent-world-war-ii/ (data pobrania: 15 czerwca 2015
rok).
2. Rysunek 5: Sigiamund Payne Best (od lewej) i Richard M. Stevens
http://www.corbisimages.com/stock-photo/rights-
managed/U534456ACME/portrait-of-sigmund-payne-best-and-captain
(data pobrania: 15 czerwca 2015 rok).
3. Rysunek 6: Heinrich Himmler
https://en.wikipedia.org/?title=Heinrich_Himmler (data pobrania: 15
czerwca 2015 rok).