Wąż w Ogrodzie

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Przygoda nieznajomego zaczyna się

Citation preview

W w ogrodziePrologObudzi si... mimo i wcale nie ni. Wsta, mimo i wcale nie spoczywa. Otaczajcy rok domaga si jednak uwagi. Gdzie by? Doskonale zna odpowied na to pytanie. Trafia tu zawsze gdy powina mu si noga. Gdy stan przeciwko komu silniejszemu od siebie. Albo nadepn na odcisk komu wpywowemu... Bd po prostu dozna ukucia tej czci losu zwanej peche wane co go spotkao - wynik by zawsze ten sam. Wizyta w dolinie cieni.Rozejrza si, wiadom, e nie zobaczy wiele... Gsta niczym mleko mga rozmywaa poszarpane skay, a jej brunatno-szary odcie pokrywa resztki niewyranych ksztatw. Gdzie w oddali zauway ruch. Nie poruszyo go to jednak.Dobrze zna to miejsce. Dobrze wiedzia wic, e nie by tu sam. Mimo to nie czu strachu przed cieniami ukrytymi we mgle. Nie dlatego, e nic nie mogy mu zrobi. Wrcz przeciwnie - monstra te byy chyba jedynym stworzeniem pod socem, ktre mogo ostatecznie zakoczy jego egzystencj. y ju jednak dugo i mier utracia dla niego aur grozy przed nieznanym.Moe nawet z radoci zalegby w jej ucisku?Odegna nag myl, po czym spojrza pod nogi. Szara, wysuszona trawa strzelaa amici z kadym jego krokiem. Kady ruch nis ze sob rozlegy echem szmer, niczym szept martwych gazw zanurzonych w gstej mgle. Mrok przyspiesza bicie jego zmylonego serca. Szybszy stukot wymaga wikszej iloci tlenu, dlatego po chwili otworzy usta by zaczerpn wikszego oddechu. Natychmiast tego poaowa. Cierpki, metaliczny posmak zeschego osocza zaatakowa ca jam ustn. Czu si tak jakby wla sobie do ust kielich starej, bydlcej krwi. Gdybyczym, mgby wtedy zwymiotowa. Powstrzyma jednak odruch i wzi kolejny wdech. A potem szed.Kroczy przed siebie nie znajc celu. Szed w towarzystwie szelestu wasnych krokw, tylko momentami rozgldajc si odruchowo zauwaywszy cienist sylwetk. Wszystkie cienie, ktre mija zatrzymyway swj chybotliwy, obkany chd by spojrze w jego kierunku. On jedn stara si ignorowa to zainteresowanie. Szed przed siebie - tyle si liczyo.Zamknity z wiecie cieni, skpanym w krwawej mgle. Nie wane, e nie mia przeznaczenia. Wiedzia, e musi i. Inaczej nie znajdzie wyjcia. Zostanie tu na zawsze. Sama myl o tym mrozia mu krew w yach. Zamiast wyzwolenia - wieczno w ciemnoci.Uznawszy rozumowanie za kompletnie nieproduktywne, postanowi skupi si na drodze. Wtedy wanie zauway, e szelest jego krokw straci swj rytm. Przystan, nasuchujzosta. Teraz jednak wydawa si by pewny i rytmiczny. I dobiega zza jego plecw. Wykona nagy obrt i skupi spojrzenie na ciemnoci za nim. Mga przemykaa midzy gazami wijc si nianny w. Ten ruch wystarcza by ukry kroczc za nim posta. Pewien by jednak, e kto tam Sysza szelest amanej trawy, ciki, tumiony oddech. Wiedzia, e musi i przed siebie. Wio, ale co trzymao go w miejscu. Strach? Nie ba si mierci. Moe wic jej szuka? Moe wres by to moment, w ktrym zakoczy si jego podr? Nie to te nie to. Mia jeszcze tyle do zrienia...Ciekawo? Tak. Mimo swej mocy nad nim, cienie nigdy si do nie zbliay. By dla nich interesujc nowin w mrocznej krainie, ale to wszystko. Teraz jednak najwyraniej mordercza posta przemykaa midzy gazami w jego kierunku. Kroczc w gstej mgle, szeleszczc z kadym ruchem. Oddech przyspieszy mu z biciem serca. Gardo uderzyy szorstkie igieki blu.Poirytowany organ zaskrzecza w kaszlu. Echo zadudnio w mroku. Jednak oprcz haasu swojej produkcji, oraz rytmicznych krokw rozpozna co jeszcze. Co delikatnego i wiotkiego niczym wietrzyk. Gos.Mino kilka chwil zanim, z pomidzy krokw i szmeru, wyapa cokolwiek zrozumiaego. Jednak pewien by, e to cie do niego przemawia. - Nie... gr..- wyapa z niewyranego szeptu.Zanim zauway co robi, przekn resztki liny i zaskrzecza w mroku:- Czego pragniesz zjawo?Szept powtrzy si kilkakrotnie, ale on nie mg wychwyci nic wicej. Po ostatnim wyszeptanym sowie nastaa kompletna cisza. Zamilky nawet, odlege o kilkaset metrw, kroki widm. Wszystko stano. Ugrzzo w mierdzcej krwi mgle.- Czego pragniesz.. - Nie patrz w gr! - usysza nagle zza siebie.Odwrciwszy si zauway widmo, owleczone czarn mgiek, z dwoma ognikami zamiast oczu, stoj stop od niego.- Co? Jak?- Nie patrz w gr! - usysza ponownie gos przypominajcy dwa piaskowe gazy trce o siebie.No tak. Zapomnia. Nie wolno mu byo patrze w gr. Nie zrobi tego jeszcze. Jeszcze nie wiedzia jak wygldao niebo. Nie patrz w gr.Spjrz - oto soce zgino z rk Seta.Zanim zda sobie spraw z tego co robi, jego widok wypeniao zamroone w zamieniu, ogromne soce. Czarne. Pene alu i nienawici. To wtedy umar kto, kto powinien y a ycie odzyskto powinien by umrze.Nie patrz w gr.- Cholera... zapomniaem - wyszepta zanim ogarna go ciemno...---Zajczek odskoczy nagle ginc w gszczu wysuszonej trawy. Rudowosa nie daa za wygran. Podnisszy si pospiesznie, chwycia zrobion naprdce siatk z kamiennymi odwanikami gnaa w kierunku odgosu uciekajcego zwierzcia. Wykonaa szybkie ogldziny pola, starajc siwychwyci nawet najmniejsze poruszenie dbe trawy. Jej kroki byy pewne i szerokie. Musiaa dogna zajca zanim ten umknie jej z oczu. Wielkimi susami zbliaa si do celu. Zwierze, wyranie spanikowane, bez przerwy zmieniao pozycj, nadal jednak utrzymujc stay kierunek. Widzc, e zajc zblia si do sterczcego z brunatnej ki ogromnego gazu, postanowioczy ich ma gr. Pewnie chwycia siatk i wykonaa gwatowny zamach. Ciar odwanikw zawWykonaa kilka obrotw, po czym, bdc pewna swego, wypucia z ucisku swoj puapk, nie zat si ani na moment. Ustrojstwo poszybowao nad k, chwiejc si w locie i starajc si rozwig swego projektu. Los jednak znw oszczdzi zwierze. Odwaniki stukny o gaz i pozwijay czo rozwinit siatk. Przestraszony zajc odbi w lewo, kierujc si w stron wejcia do lasu.Dziewczynka widzc to zmienia kurs, kompletnie ignorujc zwinit puapk. Nie miaa asu przygotowa kolejnego rzutu. Skupiwszy ca uwag na wymarzonym niadaniu, zmusia zmczone nogi do biegu. Po chwili zajc wyskoczy spord gstwiny traw na ciek biegnc do lasu. ogonek pomachiwa jej lekcewaco. Nie ud si... - pomylaa - Nie dam Ci umkn!Od ofiary dzielio j dobre dziesi stp. Nie bya to spora odlego, ale dla jej modych, kng stanowia wyzwanie.Pospiesznie woya do pod lnian bluzk. Manipulujc skrzan pochw porzdnie schoiepodanym obserwatorem, wydobya niewielki kordzik. Nie wyglda na ostry, ale w tej sytuacji by wystarczajcy. Zacisna do na zimnej rkojeci i napia minie. Odlego od zd ale za to las zblia si nieubaganie. Jeli pozwoli zwierztku wbi si w gszcze lasu, bd koniec jej polowania. I kolejny poranek spdzi jedzc ogryzki i zeschy chleb. A na to nie miaa ochoty.Przypyw motywacji wymusi na jej ciele mobilizacje resztek si. Teraz go chwyci. Zajc bdzie jej. Zanim zdya zauway co robi, bya ju w powietrzu z ostrzem skierowaw przeraone zwierztko. Ju czua przebijane miso, smak pieczeni i zapach ogniska. Ju jej usta zaczy wypenia si lin. Przynajmniej zanim gruchna bolenie o podoe wbijajc nZajc nawet si nie obejrza, tylko gna przed siebie. Jeszcze tylko kilka susw. Jeszcze tylko...Syk citego powietrza i uderzenie grotu o kamie. Zanim poczu bl, jego wiadomo ju ginale. Takiego ataku si nie spodziewa.Dziewczynka z niedowierzaniem przygldaa si przebitemu na wylot zwierzciu. Zanim jednak pozbieraa si z ziemi, aby zagarn up, zza drzew wychyli si owczy. Grymas wykywi usta rudowosej. - Nic z tego wita - powiedzia nieco przygarbiony mczyzna. - Maluszek jest mj.W odpowiedzi zakla cicho. Dzie nie zaczyna si dobrze. Zawistnym wzrokiem przygldaa si zybyszowi, ktry wyoni si z lasu niczym zjawa. Chudy. Odziany w maria przernych skr zwizcych, w tym rwnie gadzich. Na plecy zarzucony mia stary uk i podarty koczan. Tuste wo koloru czerni przykrywaa rogata czaszka jelenia.Dziwak wyszczerzy zby w szyderczym umiechu. Gadkim ruchem chwyci sterczc z ziemi strzapodnis nadzian zwierzyn do poziomu oczu.- Maluszek wystarczy do wieczorka. - zaskrzecza z zadowoleniem, po czym obrci si na picie kierujc si z powrotem midzy drzewa.Tak skoczya si historia wielkiej owczyni. Otrzsnwszy si z poraki, skierowaa stron gazu, by zebra bezuyteczn sie. Potem, westchnwszy ciko, ruszya ciek przez wz stron ledwie widocznej w tle, niewielkiej wioski. Dzi mieli rozstawi si handlarze z przejezdnej karawany. Moe dzie nie bdzie taki zy?---Jestem biedny - pomyla spogldajc na rozpocierajcy si przed nim obraz ndzy i roaczy. Wz rozupany, najprawdopodobniej podczas prby wyrwania skrzyni z obj elaznych acu. Ciao wonicy siedziao, ju kompletnie chodne, z domi wypenionymi poszarpanymi wntrzno. Krew sczerniaa zlepiajc niewinn ofiar zbjw z siedziskiem. Po koniu pozostay jedynie dy niepodkutych kopyt otoczone gromadk innych. Najwyraniej dobrzy ludzie, ktrzy zatrzymali si by spyta ich o drog, zabrali rwnie biedn szkap.- Cholera - wymamrota starajc si znale siy by podnie si z kamienistego szlakuNie miaem wiele, a i tak mnie ogoocili. Gdy tylko podnis si na nogi i otrzepa si z pyu, wykona szybkie ogldziny swojegciaa. W paru miejscach wisiay wyranie odcite rzemyki, ktre wczeniej trzymay sakwie z walut. Domi omaca wszystkie miejsca gdzie trzyma kosztownoci. Wszystkie sprawdzili. Fakt, e nie mia na sobie swoich skrzanych butw wiadczy, e nie oszczdzili nawet obuwia. Sky kaftan, ktry nosi nie mia dla nich adnej wartoci. Przecie sami go podziurawili. Doni przejecha po pomalowanym zasch krwi otworze w swej odziey. W tym miejscu przebi go sztylet. Na pocztku nawet nie bolao. Wtedy krew i zo szumiay mu w gowie. Nie a czasu na przejmowanie si ranami. Nawet miertelnymi. Wtedy szala wymachujc tasakiem na lewo i prawo. Przynajmniej do czasu a ucieko mu do krwi bu pozbawi go przytomnoci... i nie tylko. Na myl o walce, ktr stoczy jaki czas wczeniej, sprawdzi pochw przy swoiprawym boku. Pusta. Poczu zimny pot na plecach. Myl, e zosta praktycznie bezbronny na rodku drogi donikd nie napawaa go optymizmem. Rozbiegane oczy przeglday makabryczny obraz w poszukiwaniu czegokolwiek do swojej obrony. Nagle spostrzeg metaliczny bysk pod drewnianym koem wozu. Chwiejnym krokiem dokutyka do pojazdu i opad na kolana, by lepiej przyjrze si obiektowi.Gdy tylko rozpozna w nim swj or westchn z ulg. Podczas walki tasak musia opuci jego a ciek. Ko musia by jeszcze przypity do wozu, ktrego koa przetoczyy si na or, blostp. A poniewa noszca lady rdzy bro nie wygldaa okazale, doszli zapewne do wniosku, e waek zomu nie jest wart zachodu.Nie zastanawiajc si nawet sekundy, chwyci najwikszy kamie jaki mg znale i zacrzebywa powierzchni przycinit przez wz. Nie mia siy, by przesun monstrum. Moe i zb zawarto skrzyni, ale wikszo adunku, ktry wonica mia ze sob, nadal by na wozie.- Moje szczcie - wymamrota. Czekaa go duga droga, pena ostrych kamieni i koskiego ajna. A on nie mia butw.Rozdzia 1Dziewczynka wodzia wzrokiem po ustawionych rzdami kramach. Zbite z patykw i przykryte szarymi od wieku i podziurawionymi przez myszy tkaninami, miay chroni kupcw przed trudami zmiennej pogody. Szczcie sprawio, e by to typowy letni dzie - ciepy bezchmurny. Moe i handlarze spdzali spor cz swego czasu wachlujc si tym co tylko im ado w rce, ale poza gorcem nie grozio im nic. Nic, ze strony aury przynajmniej. Najbliej niej, pod kamiennym murem stao stoisko z narzdziami. Sprzedawca znudzonym wzrokiem podnosi swoje dobra, czasem tylko tsknym spojrzeniem odprowadzajc potencjalnych klientw. Biedak nie mia szczcia. W wiosce stay dwie kunie. Jedn prowadzitary, utykajcy, brodaty Kowal. Natomiast drug - syn poprzedniego. Spraw wic oczywist by fakt, i we wsi narzdzia metalowe byy w obficie. Ba, byy rwnie nieco tasze od tych orowanych przez kupca. Dlatego te dziewczynka postanowia zostawi handlarza w spokoju.Jakie cztery stopy od niego leay rozoone na lnianej macie rnorakie ozdoby. Rze z drewna i kamienia, piercionki elazne i miedziane wypolerowane tak, e wydaway si mieni srebrem i zotem. Oprcz tego leay tam rwnie drobne figurki rzebione z koci i pir.Kupiec odpowiedzialny za ten ciekawy zlepek lea sobie wygodnie w cieniu rzucanym przez inn mat rozcignit na naprdce przygotowanych kijach. On rwnie nie wyglda na zadogo. W wiosce ludzie starali si wydawa walut tylko na rzeczy niezbdne. Rzadko kogo byo sta na tego typu drobne dziwactwa.Ju miaa przerzuci spojrzenie na kolejny kramik, gdy jej wzrok zapa podejrzan posta. Odziany w szary, przypominajcy raczej pacht wozu ni szat, paszcz przykrywa prawica jego sylwetk. Spod brudnego odzienia wystawaa tylko gowa. Przykryta gstwin brzowychrwnie niedomytych, wosw. Twarz nieznajomy mia blad kompletnie i wyglda na chwiejnego nnogach.Handlarze spogldali na niego niechtnie, ale jako jeden z nielicznych wypytywa ich o prezentowany towar, wic Ci starali si nie zraa klienta. Z tymi typami nigdy nie wiadomo. Moe syn jakiego wielmonego Pana, ktry w ramach protestu wyruszy w wiat. Albo jaki inny obieyd.Tak czy inaczej poczua, e szczcie jej sprzyja. Nietypowy jegomo ciga uwag wiupcw. Dokadnie tego jej byo trzeba. Nie zastanawiajc si nawet przez chwile, pocza jeszcze intensywniejsze ogldziny rozoonych towarw.Gdzie za kramem z drobiazgami, przykryty o wiele lepiej zadban, ciemn pacht, sta niewielki namiocik, zasiedlony przez tustego, brodatego kupca. Jak monaby przypuszcza, to nie kupiec przycign jej uwag.