Upload
nguyentu
View
213
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
1
UROCZYSTOŚĆ 90-LECIA „RODŁA”
Obchody 90. rocznicy powołania I Dzielnicy Związku Polaków w
Niemczech z siedzibą w Opolu, 23 lutego 2013 roku*
„Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a
nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A ja wam powiadam: Miłujcie waszych
nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5, 43n).
Ekscelencjo! Najdostojniejszy Księże Biskupie Pawle!
Szanowny Panie Marszałku!
Szanowny Panie Prezydencie Ryszardzie, z którym łączy mnie prawie
dwudziestopięcioletnia znajomość. Na pana ręce składam słowa serdecznego
pozdrowienia dla wszystkich włodarzy i gości tego piastowskiego grodu.
Czcigodni Bracia w Chrystusowym kapłaństwie, na czele z Braćmi
Mniejszymi, gospodarzami tej świątyni, która jest miejscem spoczynku tylu Piastów
Śląskich.
Czcigodni Bracia i Siostry! Zgromadzeni na uroczystości 90. rocznicy I
Dzielnicy Związku Polaków w Niemczech z siedzibą w Opolu.
Rodło jest to hasło, które mówi: „Jesteśmy Polakami, należymy do narodu
polskiego, którego kultury kolebką jest Kraków, wierną rzeką Wisła. Te dwie siły to
Zdjęcie 1 – Sygnowany znaczek Rodła wydany z okazji 90. rocznicy Powstania I Dzielnicy Związku Polaków w Niemczech z siedzibą w Opolu. 23 lutego 2013 roku.
2
rodło, które nie jest ani herbem, ani godłem, ale symbolem naszego pochodzenia i
łączności naszej z całym narodem polskim i jego duszą”.
Zdjęcie 2 – Sztandar Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech, 1938 rok – awers i rewers. Replika zdjęć w: „Po plebiscycie na Górnym Śląsku” -wydano staraniem Muzeum Śląska Opolskiego, przy pomocy Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej, Opole 2013. Foto: ze zbiorów MŚO.
Tak zaczyna wyjaśnienie czytelnikowi znaczenie tego słowa Stanisław
Wasylewski, autor publikacji „Na Śląsku Opolskim”, wydanej w 1937 roku,
staraniem Instytutu Śląskiego w Katowicach 1.
To była bardzo dobra myśl – podkreśla autor wspomnianej monografii -
zjednoczyć wszystkich Polaków, żyjących w państwie niemieckim pod jednym
zawołaniem, jak pierwotni rycerze polscy w zgiełku bitewnym jednoczyli się na
zawołanie półkozy, czy jastrzębca.
Takim zawołaniem stało się RODŁO. Nowy wyraz, wszedłszy nagle do
języka potocznego, zadziwił ludzi swoim doskonale antycznym dźwiękiem. Byli
nawet tacy, którzy studiowali słowniki, aby koniecznie znaleźć jego genealogię i
stare znaczenia. Tymczasem żadnego rodła nigdy nie było, zostało świeżo i celnie
ukute, m.in. przez wielkiego syna tej ziemi – Edmunda Osmańczyka.
Jeśli się teraz wpatrzyć w rysunek emblematu, który w biało-czerwonej
emalii zdobi każdą pierś Polaka w Niemczech, każdą salę i występ publiczny,
rozpoznamy stylizowaną linię biegu Wisły. I odróżnia się tym na pierwszy rzut oka
od swastyki. Pierwsi ozdobieni tym zawołaniem członkowie organizacji polskich
nie budzili nawet wśród brunatnych koszul protestu, raczej kiwano głowami, że to
owszem artverwandt2, podobne do naszego znaku.
1 Stanisław Wasylewski, Na Śląsku Opolskim, Wydawnictwo Instytutu Śląskiego w Katowicach, Katowice 1937,
s.264-268. 2 pokrewnego gatunku
3
Rodło objaśnia się dalej i legitymuje pieśnią, która od niedawna
wprowadzona, zdołała już wkorzenić się w masach najszerszych; od niej zaczyna
się każda uroczystość i zebranie:
Od wieków wszystko zwyklim kłaść w ofierze,
Od wieków walczyć co dnia wciąż na nowo
O okruch prawa polskie „W Boga wierzę”,
O polską duszę, każde polskie słowo.
Jesteśmy Polakami!
I tego żadna moc nie zmieni.
Bóg z nami! Sprawa z nami!
Bóg nam wiarą serca rozpłomieni!
Rodło królewskie mamy!
Jesteśmy Polakami!3
Rodło i stojący za nim Związek Polaków w Niemczech ma szczególnie
doniosłe znaczenie dla rozwoju uświadomienia w najstarszej (i najmłodszej
zarazem) warstwie polskości: na obu brzegach Odry, w puszczach oleskich, na
ogrodach raciborskich. Włącza bowiem pańskich Ślązaków do wielkiej rodziny,
jaką stanowi Polonia w Niemczech, stawia w jednym szeregu z rodakami
Pogranicza złotowskiego, z Westfalii. Ślązacy nie byliby nieodrodnymi Lechitami,
gdyby na dnie ich duszy nie kryła się chętka do niekarności organizacyjnej. Lubią
chodzić luzem, każdy na swej zagrodzie równy wojewodzie, jak szlachcic
siedemnastowieczny. Stają często bezradni w walce z rzeczywistością i nie wiedzą
którędy? („ze wszystkimi nie możemy na raz wojny wieść, bo mych są pogrzebani
w butach”). Wtedy bierze ich w opiekę Związek Polaków w Niemczech (…).
A wypadło zmagać się od pierwszych chwil o osiągnięcia najskromniejsze.
O wolność oddychania po polsku w ogóle!
„Walczyć musimy – słowa sprawozdania z 10-lecia prac Związku – o każdą
literę prawa. Walczyć muszą nasze dzieci o pacierz do Boga, o polską pieśń
kościelną, o każde słowo z elementarza. Walczyć musimy o lokale do zebrań, lekcji,
3 Stanisław Wasylewski, Na Śląsku Opolskim, Wydawnictwo Instytutu Śląskiego w Katowicach, Katowice 1937,
s.265.
Zdjęcie 3 – Program uroczystości
4
przedstawień teatralnych. Walczyć muszą rodzice o zarejestrowanie imienia dla
nowonarodzonego dziecka”.
Wiedziony nieomylnym instynktem rasy odczuł Śląsk jeszcze wcześnie, że
uratować go może jedynie kontakt, czyli stała łączność duchowa, z krainą ojców,
od której go oderwano. I sam się w ciągu całego ubiegłego (XIX) stulecia o ten
kontakt dopraszał, nalegał, sam go mimo wszelkiej przeszkody szukał.
Przeszkodą był mur twardy i nieprzebyty, zdawałoby się. Budowali go bowiem
przez ciąg wieków nie tylko polscy nietroskliwi o Śląsk królowie, nie tylko władcy
tego kraju, Austriacy naprzód, Prusacy potem – ale budowała go również własna,
uśpiona i sycona pokoleniami obojętność narodowa. Jakaś typowo śląska a-
narodowość. Gdy jednak senny wał runął, gdy kmiecie śląscy garnąć się zaczęli
sami i dopraszać sami: a to żeby na pąć do Jasnej Góry, to żeby do grobu
Kościuszki na Wawelu, a to żeby na zamek królewski w Warszawie, na Kopiec
Unii Lubelskiej we Lwowie – wtedy wynikło zjawisko piękne i rzadkie, raz na sto
lat spotykane w naszym społeczeństwie. Była nim harmonijna współpraca
wszystkich dzielnic, aby temu Śląskowi do wydźwignięcia się z topieli dopomóc
Jak gdyby w odpłacie czy w
pokucie za tylowiekową
niepamięć i obojętność, za
inercję, za boleśnie
pokarane opieszalstwo –
Polska, bijąc się w piersi,
okazała Śląskowi cnotę,
wyjątkowo tylko u nas
spotykaną: oto Królewiacy,
Małopolanie i Poznaniacy
(…) w drugiej połowie XIX
wieku zjeżdżają na Śląsk.
Mają na celu podtrzymać,
umocnić, rozszerzyć ruch narodowy. Masy najszersze, to znaczy: gospodarz
Zdjęcie 4 – ZPwN w Wilanowie, 1930 r. Foto: ze zbiorów MŚO
5
małorolny, chałupnik i robociarz, bo innych sfer społecznych już nie ma.
Skończyło się mieszczaństwo, wynarodowiła się szlachta. Die hatten sich glatt
eingedeutsch – stwierdzają z radosnym obiektywizmem historycy niemieccy.
Został tylko chłop. I do tego chłopa przyjechali misjonarze (świeccy) z
Krakowa, Poznania i Warszawy (…).
Każda z dzielnic budziła ducha narodowego w Ślązakach na swój sposób:
Królewiacy, ogarniając szerokie horyzonty, organizowali akcję oświatową i robili
dobrą propagandę w barwnym, przekonywującym słowie. Krakowianie nieśli
powiew romantyzmu, oparty o stare naukowe tradycje wszechnicy Jagiellońskiej,
Poznaniacy wreszcie wskazywali im praktyczne na co dzień cele. Radzili walczyć
tak, jak sami walczą, uczyli wymowy cyfr, bilansu, tłumacząc wagę organizacji
gospodarczej.
Pokwitowaniem, że tak powiem, tej roboty może być podzięka rymowana
kowala poety z Królewskiej Huty (dziś Chorzowa) - Juliusza Ligonia pt. „Bratnia
życzliwość”, napisana w 50. rocznicę powstania listopadowego, w ręce weteranów
złożona. Kończy Ligoń tak:
Upraszam przyjąć od Górnoślązaka
Tych uczuć kilka ze serca płynących
Które tchnie duchem prawego Polaka
W modłach za zmarłych przy uczcie żyjących
Którym usta dzisiaj wykrzykują:
Wiwat Wam bracia – Sarmaci niech żyją!4
W tym naszkicowanym tle historycznym, jak tylko potrafiłem, pragnąłem
ukazać całe piękno dzieła naszych przodków, którzy umiłowali tę ziemię.
Historycy dodają, że Słowianie zamieszkiwali niegdyś tereny aż po Berlin, na co
też wskazują polskie nazwy miast i wsi na obszarze dzisiejszych wschodnich
landów5. Polacy więc nie przybyli do Niemiec z „Orbisem”. Początek migracji
Polaków w Niemczech nastąpił za króla Augusta II Mocnego, po zawarciu unii
4 Tamże, s.259.
5 Piotr Cywiński, 68 lat po wojnie polska mniejszość w RFN nie może doprosić się przywrócenia praw odebranych jej
przez niemieckich nazistów, W Sieci – opinie, 31.12 - 6.01.2013, s.54-57.
6
personalnej Polski z Saksonią. Takiej samej unii, jaką mieliśmy z Litwą. Nie
dziwmy się zatem, że poczęli tęsknić za rodzinnymi stronami6.
Pięknie oddał to uczucie, opisując już dwieście lat temu, bardzo precyzyjnie
pewien niemiecki poeta, zaś uwiecznił w swej pieśni Franciszek Schubert. To
pieśń o wędrowcu, który tęskni za domem, za ojczyzną:
Wo bist du, mein geliebtes Land (…) Gdzie jesteś ukochany Kraju
Wo eine Toten auferstehn, Gdzie moi zmarli zmartwychwstają
Das Land, das eine Sprache spricht, Kraju, gdzie mówi się moim językiem
O Land, wo bist du? O gdzie jesteś Kraju?
W 90. rocznicę powołania I Dzielnicy Związku Polaków w
Niemczech, spod znaku RODŁA, trudno nie zadumać się nad zasadniczym
pytaniem:
PO CO JEST POLSKA?
Jaka jest jej rola dzisiaj – obok, wciąż odnawiających się imperiów,
rosyjskiego ze wschodu, niemieckiego z zachodu, w słabnącej duchowo już od
wieków Europie?
Jakaż to musi być miłość, że tak ją ukochali nasi przodkowie?
Historia Polski nie skończyła się jeszcze, a wtedy dopiero, kiedy zostanie
postawiona kropka w tym dziejowym zdaniu, jakie pisze polska wspólnota, jego
sens ujawni się do końca.
Teraz jednak, jestem tego pewien, że Polska jest, a w każdym razie bywa często w
swej historii po to, żeby przeszkadzać imperiom. Potężne siły zła, jakie skupiają
się w imperialnej ambicji panowania nad innymi, poniewierania słabszymi, od
ponad 300 lat potykają się o Polskę7. Tak pisze prof. Andrzej Nowak,
wykładowca historii na Uniwersytecie Jagiellońskim, redaktor naczelny
miesięcznika „Arcana”.
6 Tamże: Autor tej analizy historyk Sebastian Negal zwrócił uwagę, że przodkowie ok. 1,5-2 mln obywateli Niemiec,
którzy z „powodu pochodzenia mają szczególny stosunek do języka polskiego, kultury i tradycji”, wywodzą się z okresu rozbiorów Polski, począwszy od 1772 roku. Wtedy nazywano ich „preussische Polen”. (…). Według ekspertyzy sporządzonej dla polskiego MSZ, liczba ludności polskiej w granicach Rzeszy Niemieckiej wynosiła przed I wojną światową aż 4 mln. 7 Prof. Andrzej Nowak, Imperia potykają się o Polskę, Nasz Dziennik, 20.01.2011, s.13.
7
Tak było pod Wiedniem w 1683 roku, kiedy imperialna pycha
zaprowadziła tam zielony sztandar padyszacha. Tak stało się również ostatecznie z
imperium Katarzyny i Mikołajów. Przez ponad 140 lat starało się ono wchłonąć
ogromną większość (dokładnie 82 procent) Rzeczypospolitej – i zadławiło się
ostatecznie tym kąskiem. Przykład polskiej niezgody na zniewolenie, polskiej
walki o narodową wolność, przykład, którego symbolami byli konfederaci barscy,
Kościuszko, powstańcy styczniowi – którego to zrywu obchodzimy 150 rocznicę,
aż do Piłsudskiego – rozsadził w końcu państwo carów, cesarzy eksplozją ruchów
odśrodkowych w I wojnie światowej8.
Bez porównania gorsze od Rosji carów, imperium sowieckie chciało nad
trupem II Rzeczypospolitej podać rękę równemu sobie partnerowi III Rzeszy.
Porozumiały się tylko na chwilę – której symbolem stały się Katyń i niemiecka
akcja AB, a potem, raz jeszcze los Powstania Warszawskiego. Zwycięskie
imperium sowieckie rozciągnęło swoje panowanie po Berlin, Pragę, Budapeszt i
Sofię. Za zgodą imperiów Zachodu wydaną w Jałcie.
Polska niezgoda na zniewolenie znów jednak dawała o sobie znać: w
1956, 1966, 1968, 1970, 1976 w końcu 1979, w czasie pierwszej pielgrzymki Jana
Pawła II do Ojczyzny i w zasianym przez nią , a wzrosłym rok później, wielkim
ruchu Solidarności. Namiestnik imperium mógł jeszcze narzucić stan wojny w
polskiej prowincji, ale imperium było już nieodwołalnie podważone przez ruch
polskiej niezgody. I runęło9.
W tym kontekście historycznym lepiej rozumiem słowa sprawozdania z 10-
lecia prac Związku: „Walczyć musimy(…), walczyć muszą nasze dzieci”.
Żadne zwycięstwo nie jest tutaj ostateczne. Imperialna arogancja odradza się
i zaprasza do przyjęcia jej logiki – logiki siły dyktującej swą wolę słabszym.
Zaprasza do przyjęcia tej logiki swoich tradycyjnych partnerów – na Zachodzie,
8 Tamże.
9 Tamże. Fragmenty teksu zaznaczonego innym kolorem nie zostały wygłoszone w czasie kazania ze względu na
szczupłość czasu. Objaśnia to uwaga końcowa.
8
który raz jeszcze wycofuje się ze swych moralnych deklaracji i zasad. Znów na
Polsce ujawnia się ta arogancja, ta pycha ze szczególną brutalnością10
.
Po co jest Polska? Polska jest po to, żeby tę pychę obnażyć i ostatecznie ukarać –
wezwaniem do sprzeciwu, wezwaniem do prawdy. To bardzo ambitna rola. Rola
dla tych, którzy nie chcą tylko płynąć z prądem. Szukajmy ich wśród tych, którzy
tęsknią dziś za swoją ojczyzną.
68 lat po wojnie polska mniejszość w RFN nie może doprosić się
przywrócenia praw odebranych jej przez niemieckich nazistów.
Arcybiskup Metropolita Szczecińsko-Kamieński Andrzej Dzięga, który
był obecny w Berlinie na niedawnych obchodach 90-lecia Związku Polaków w
Niemczech, wezwał do corocznych pielgrzymek do Częstochowy i modłów w
intencji przywrócenia należnych im praw.
Jeśli oprzeć się na zapisie w polsko-niemieckim „Traktacie o dobrym sąsiedztwie i
przyjaznej współpracy” z 1991 r,. Polaków w Niemczech po prostu nie ma. Istnieją
jedynie jakieś „osoby posiadające niemieckie obywatelstwo, które są polskiego
pochodzenia” z, jak się okazuje, wybujałymi aspiracjami i zakłócające dobre
sąsiedztwo właśnie. Takie w każdym razie można odnieść wrażenie po traktowaniu
niemieckich Polaków przez władze w Berlinie.
Obecna sytuacja niemieckiej Polonii, która wedle oficjalnych szacunków liczy ok.
2 mln obywateli RFN, jest de facto prolongatą polityki uprawianej w czasach III
Rzeszy. Dla przypomnienia, status mniejszości narodowej odebrany został
Polakom dopiero rok po napaści Niemiec na Polskę. Stanowiło o tym
rozporządzenie 1940 r., podpisane przez trzech hitlerowskich notabli,
feldmarszałka Hermanna Göringa, generalnego pełnomocnika administracji
Rzeszy Wilhelma Fricka i szefa Kancelarii Rzeszy ministra Hansa Lammersa.
Zgodnie z tym edyktem, wszelkie polskie struktury w III Rzeszy zostały
zdelegalizowane, od gospodarczych, finansowych, przez szkolnictwo, po
organizacje kulturalne i kluby sportowe, zlikwidowano liczne polskie gazety i
10
Tamże.
9
drukarnie, odebrano cały majątek, depozyty bankowe i nieruchomości, zaś
działaczy polskiej mniejszości, nauczycieli czy księży skazano na zagładę w
obozach koncentracyjnych (…).
W efekcie, podczas gdy uznani za mniejszość narodową polscy Niemcy są
szczodrze dofinasowani i dzięki zniesieniu dla nich progu wyborczego mają
swojego przedstawiciela w Sejmie , niemieccy Polacy mogą tylko prosić, a raczej
żebrać o pieniądze (…).
Jak utrzymują Niemcy, prawa mniejszości obywatelom polskiego pochodzenia się
nie należą, bo przedwojenna Polonia w większości wymarła, a ci, którzy przeżyli,
ulegli „asymilacji”, znaczy: germanizacji. Gdy w marcu 1938 r. zwołano w
berlińskim Teatrze Ludowym Kongres Polaków, który był gigantyczną
manifestacją jedności przeszło półtoramilionowej polskiej mniejszości w Rzeszy,
uczestniczyło w nim aż 5 tys. delegatów. Wychodzi więc na to, że niemieccy
Polonusi byli bezpotomni, w odróżnieniu od polskich Niemców, którzy nie tylko
otrzymali prawa mniejszości, lecz także niemieckie paszporty i prawo wyborcze w
RFN.
Rząd w Berlinie stosuje w tym przypadku dwie miary: dla przykładu,
„wypędzenie” jest dziedziczne, gdyż do Związku Wypędzonych przyjmowane są
nawet wnuki wysiedleńców, a pochodzenie Polaków w RFN – nie11
.
Spokój, zgoda z sąsiadami powinny być ważnym celem polityki
zagranicznej. Tu zgoda. Ale jest pytanie, za jaką cenę się to odbywa. Bo spokój
jest wartością ważną, ale interes narodowy, interes państwa stoi wyżej. Jeżeli zaś
spojrzymy za fasadę, to ten rachunek nie wygląda tak korzystnie. Traktowanie
mniejszości polskiej w Niemczech, rażąco nierówne w stosunku do mniejszości
niemieckiej w Polsce, jest tego najjaskrawszym dowodem. W mojej ocenie – pisze
socjolog z Uniwersytetu w Bremie i UKSW, komentator i analityk spraw polskich
oraz międzynarodowych, profesor Zdzisław Krasnodębski – przy konsekwentnej
11
Piotr Cywiński, 68 lat po wojnie polska mniejszość w RFN nie może doprosić się przywrócenia praw odebranych jej przez niemieckich nazistów, W Sieci – opinie, 31.12-6.01.2013, s.54-57.
10
polityce był możliwy jakiś kompromis. Ale polskie władze, choć podjęły temat,
wycofały się, gdy usłyszały pierwsze „nein”(…).
Nadal więc obowiązują wobec mniejszości polskiej tzw. dekrety Göringa, a
majątek wtedy zabrany nadal nie może być zwrócony.
Pan mecenas Stefan Hambura odnalazł ostatnio pismo Göringa likwidujące
mniejszość polską, którego rzekomo nie można było nigdzie znaleźć. To pewna
szansa, bo gdyby okazało się, że to jest dokument nieważny z mocy prawa, to
mniejszość polska automatycznie nadal istnieje. Zresztą teza, że jej nie ma, jest nie
do utrzymania. Polacy w Niemczech nie są, jak na przykład Turcy, grupą
imigrantów, ale zawsze byli mieszkańcami państwa niemieckiego od czasów
saskich. I nie jest prawdą, że w latach 20. ubiegłego wieku ta obecność Polaków
jako mniejszości w Niemczech się kończy12
.
Przedstawiciele Polonii wystosowali za pośrednictwem kancelarii mecenasa
Stefana Hambury oficjalny apel do kanclerz Angeli Merkel o stwierdzenie
nieważności rozporządzenia Göringa z 1940 r. Rząd RFN został postawiony pod
ścianą; formalne uchylenie tego dokumentu oznaczałoby w sensie prawnym
przywrócenie stanu poprzedzającego ( restitutio integrum)13
.
„Państwo polskie w ciągu ostatnich lat nie radziło sobie w ogóle z załatwieniem
tzw. spraw trudnych w stosunkach dwustronnych”14
.
Działacze ZPwN „Rodła” sami zwrócili się do Komisji Ramowej Rady
Europy, która w odpowiedzi przyznała, że Polakom w RFN powinny być
przywrócone nielegalnie odebrane prawa mniejszości. Jednak jedynym skutkiem
wszystkich tych ekspertyz było zalecenie urzędnikom przez jednego z dyrektorów
w kancelarii premiera, aby nie stosowali określenia „polska mniejszość w
Niemczech”15
.
12
Jacek i Michał Karnowscy, Choroba zdziecinnienia, UważamRze, 16-22.05.2011, s.16-19. 13
Piotr Cywiński, 68 lat po wojnie polska mniejszość w RFN nie może doprosić się przywrócenia praw odebranych jej przez niemieckich nazistów, W Sieci – opinie, 31.12-6.01.2013, s.54-57. 14
Tamże. 15
Tamże.
11
Prawa mniejszości Polakom nie należą się, gdyż jest to „młoda emigracja” i
takie żądanie stawia Niemcy w kłopotliwej sytuacji, bo…podobny postulat
mogliby wysunąć np. niemieccy Turcy.
Zestawienie Polaków w RFN z imigrantami z kraju Atatürka jest o tyle absurdalne,
ze ci ostatni nigdy wcześniej nie mieszkali na terenie Niemiec i nigdy nie mieli
statusu mniejszości narodowej. Mają go dziś w RFN tylko cztery grupy etniczne:
Duńczycy, Serbołużyczanie, Fryzowie oraz pochodzący z Półwyspu Indyjskiego i
uznani za mniejszość dopiero kilkanaście lat temu Sinti i Romowie16
.
Polacy potwierdzali swe istnienie nie tylko w ramach stowarzyszeń. W 1946
roku utworzyli np. Westfalski Związek Byłych Więźniów Politycznych
Mniejszości Polskiej w Niemczech, który także daremnie ubiegał się o restytucję
stanu rzeczy sprzed wówczas zaledwie siedmiu lat. Co więcej „Rodło” jest
współzałożycielem Federacji Europejskich Mniejszości Narodowych, czego
odmawia mu się w kraju z którego się wywodzi17
.
Gołym okiem widać asymetrię w traktowaniu Polaków w Niemczech i
Niemców w Polsce. Teraz dopiero rozumiemy histerię, gdy postulowano: „tyle
praw dla Niemców w Polsce, ile w Niemczech dla Polaków”18
.
Zmieniają się także nasi sąsiedzi. Widzę to z bliska w Niemczech –
podkreśla profesor Krasnodębski – które gdzieś tak od końca lat 90. prowadzą
politykę dużo bardziej egoistyczną, w dużej mierze narodową, I o tym piszą także
niektórzy publicyści i intelektualiści niemieccy, ostatnio Jürgen Habermas. To
trzeba dostrzegać. Niemcy definiują się coraz częściej jako mocarstwo. Gazety
konserwatywne piszą to wprost: jesteśmy przywódcą Europy, mocarstwem
regionalnym, musimy nadawać kierunek, przewodzić. Niemcy starają się o stałe
miejsce w Radzie Bezpieczeństwa w ONZ. Niemcy już nie twierdzą, że może to
powinno być miejsce dla całej Unii Europejskiej19
.
16
Tamże. 17
Tamże. 18
Tamze 19
Jacek i Michał Karnowscy, Choroba zdziecinnienia, UważamRze, 16-22.05.2011, s.16-19.
12
Niemcy ciągle się jednoczą, a nam każą się dzielić. Myśmy to już przerabiali
za Bolesława Krzywoustego w 1138 roku, kiedy dokonało się rozbicie
dzielnicowe. Ile trzeba było przelać krwi, by znów się zjednoczyć za króla
Władysława Łokietka w 1320 roku?
Wspomniany wyżej Jürgen Habermas nie pozostawia cienia złudzeń, jak
powinna wyglądać konstytucja wspólnej, ponadnarodowej struktury
demokratycznej, która nie byłaby państwem federalnym. Państwo federalne jest
bowiem dla Europy nie do przyjęcia. Nie ukrywa też, że tym „jądrem Europy”
mają być Niemcy20
. A Polska ma być czym? Polandem?
Wiele światła rzuca na to zagadnienie wykładowca Uniwersytetu im.
Humbolta w Berlinie - prof. Heinrich August Winkler w swojej najnowszej
książce „Długa droga na Zachód”:
20
Jürgen Habermas, Peter Bofinger, Julian Nida-Rümelin, Habermas: uratujemy EUropę! Gazeta Wyborcza, 18-19.08.2012, s.18n.
Zdjęcie 5 – Obraz Antona von Wernera „Proklamacja Cesarstwa Niemieckiego” z 1877 r. przedstawia ogłoszenie Rzeszy Niemieckiej 18 stycznia 1871 r. w Wersalu. Na podwyższeniu król Prus, przyszły cesarz, Wilhelm I, w białym mundurze kanclerz Otto von Bismarck, po jego prawej szef sztabu feldmarszałek Helmut von Moltke. Foto: Forum
13
„To, że Niemcy zrujnowali swoje państwo narodowe, nie dawało im jeszcze
prawa domagać się od innych narodów, by wyrzekły się własnych, niekiedy dużo
starszych państw narodowych, zastępując je tożsamością postnarodową”21
„Historyk Herman Heimpel powiedział kiedyś, że europejską cechą Europy
jest istnienie w niej narodów. Błędem było mówienie o „konstelacji
postnarodowej”, jak gdyby Europa już zamknęła narodowy rozdział swej
przeszłości. Pod tym względem intelektualiści z dawnej RFN przesadzili”22
.
Kiedy lider Ruchu Autonomii Śląska podkreśla atrakcyjność kultury
niemieckiej i kiedy robi to w przeciwieństwie do kultury polskiej, spotyka się z
dużym zainteresowaniem w Niemczech, z dużą empatią. Ideologia tego ruchu jest
nośna, bo głosi się przecież, że w Europie nie powinno być już właściwie państw i
narodów, ale tylko regiony, autonomiczne prowincje. Tak więc to ci, którzy
krytykują Ruch Autonomii są niebezpiecznymi nacjonalistami, a nie odwrotnie23
.
Wobec tego, widać wyraźnie, że autonomiści i ci, co za nimi stoją, nie biorą
pod uwagę rozważnych głosów wyżej cytowanych naukowców.
Powstaje pytanie: jaką przyjdzie nam zapłacić cenę za polityczną
nieodpowiedzialność, za rozkład państwa? Za zaniechanie podstawowych
obowiązków? Historia pokazuje, że Polacy, dla których niepodległość na serio
była ważna, była istotą polskości, zawsze byli w mniejszości. Ale ceną tej
dzisiejszej nieodpowiedzialności może być to, że się rozpłyniemy jako państwo.
Mówił o tym na kongresie Polska Wielki Projekt profesor Ryszard Legutko. Nie
będzie tym razem tak, że pod kinem Moskwa będzie stał czołg. Ale będzie nas
coraz mniej, z coraz słabszą tożsamością i wolą polityczną. Zostanie jakaś lokalna
administracja. To nie będzie żaden twardy kolonializm, nikt nam nie zabroni
mówić po polsku, ale nie będziemy podmiotem międzynarodowej gry. Będziemy
21
Adam Krzemiński, Niemcy od Bismarcka do zjednoczenia, Gazeta Wyborcza, 1-2.09.2007, s.25. 22
Tamże. 23
Jacek i Michał Karnowscy, Choroba zdziecinnienia, UważamRze, 16-22.05.2011, s.16-19.
14
mieli wolność osobistą, ale jako wspólnota, jako państwo, nie będziemy się
liczyli24
.
„Nie trzeba Palmir i Katynia, by skutecznie panować nad Wisłą. Wystarczy
by Polska stopniowo wymiękała dzięki skutecznemu przeprogramowaniu
kulturowemu Polaków” – twierdzi profesor uniwersytetu w Bremie – Zdzisław
Krasnodębski”25
.
Bardzo często w Polsce można usłyszeć, że państwo, Polska, nie są nam
potrzebne. Tacy ludzie, „ludzie zabawy”, a ja bym powiedział „agenci wpływu” są
wszędzie.
„Agent wpływu jest groźniejszy dla państwa niż zwykły szpieg. Wykradanie
tajemnic państwowych, technologii można jakoś ograniczyć i ukarać. Agent
wpływu, który masakruje tysiące umysłów, przypomina nowotwór zżerający
zdrowe tkanki. Najczęściej jest osobą cieszącą się ogromnym autorytetem i
uznaniem społecznym. System przewodników moralnych to typowy produkt
agentury wpływu. Nazywam tych ludzi autorytetami oralnymi, bo z moralnością
nie mają nic wspólnego. Nominowaniem na autorytety od lat zajmują się „Gazeta
Wyborcza” z TVN, tworząc niebywały kombinat formatowania umysłów Polaków”
26 - tyle Marek Król
27.
Nigdy bym nie pomyślał, że w kapłańskim przepowiadaniu będę cytował
opinię sekretarza KC PZPR ds. propagandy, późniejszego wieloletniego redaktora
naczelnego tygodnika „Wprost” – Marka Króla, który wyjaśnia to słowami:
„Odpowiedź jest banalnie prosta - nie mamy żadnego wpływu na kształtowanie
opinii publicznej. Poza nielicznym gazetami, tygodnikami, jedną telewizją i jedną
stacją radiową, dominują media zajmujące się kształtowaniem opinii obywateli
zgodnie z dyspozycjami ośrodków władzy, często niepolskiej. A te ośrodki od rana
24
Tamże. 25
Prof. Zdzisław Krasnodębski, Polska wymięka, Gazeta Polska Codziennie, 5.03.2012, s.11. 26
Marek Król, Jak informacyjny pavulon powoli zabija opinię publiczną, W Sieci, 4-10.03.2013, s.26-28. 27
Marek Król od 1979 r. był członkiem PZPR. Od lipca 1989 do stycznia 1990 pełnił funkcję sekretarza KC PZPR ds. propagandy. Od 1984 związany z tygodnikiem „WPROST”, gdzie od 1989-2006 był redaktorem naczelnym. Aleksander Kwaśniewski nazwał ten tygodnik SB-eckim. IPN twierdzi, że Marek Król to - TW „Adam”.
15
do wieczora wstrzykują informacyjny pavulon28
do mózgów telewidzów,
radiosłuchaczy i czytelników gazet. (…). Wygląda to, jakby w Polsce działało
orwellowskie Ministerstwo Szczęścia, zatrudniające na dziennikarskich etatach
policjantów myśli”29
. To niezwykle celna i prawdziwa ocena rzeczywistości.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że chodzi o Radio Maryja i TW TRWAM.
Dzisiaj szerzy się w Polsce wśród tzw. elit zdziecinnienie, mamy do
czynienia z szybko postępującą infantylizacją. To kuriozalne, że w Polsce wpływ
na państwo mają redaktorzy „Playboya”, muzycy rockowi, którymi posługują się
media30
, a ten, który powiedział, że „Polska to nienormalność” kieruje dziś tym
państwem31
.
Kiedyś reklamowano Unię jako związek równorzędnych państw, w którym
głos mniejszych liczy się tyle, co głos dużych. Państwa małe miały być nawet
nadreprezentowane, bo przypadało im proporcjonalnie więcej głosów w
Parlamencie Europejskim, na co często skarżyły się głęboko pokrzywdzone tym
faktem Niemcy. Nikt już nie pamięta o tamtych skargach. Jeszcze parę lat temu
teza o hegemonii Niemiec w Europie uchodziła za bajdurzenie. Dzisiaj trudno ją
negować, bo fakty są zbyt oczywiste32
.
„W trakcie ostatniego, VI marszu dla autonomii zorganizowanego przez
Ruch Autonomii Śląska zwracał uwagę wielki transparent głoszący:
„GÓRNY ŚLĄSK W EUROPIE REGIONÓW”
28
Pavulon to środek zwiotczający mięśnie, który stosowali tzw. „łowcy skór” z Łodzi, uśmiercając w ten sposób chorych pacjentów. 29
Marek Król, Jak informacyjny pavulon powoli zabija opinię publiczną, W Sieci, 4-10.03.2013, s.26-28. 30
Jacek i Michał Karnowscy, Choroba zdziecinnienia, UważamRze, 16-22.05.2011, s.16-19. 31
Chodzi o premiera Donalda Tuska, który taką opinię odważył się opublikować ćwierć wieku temu na łamach miesięcznika „Znak” (por. Filip Memches, Choroba zwana polskością, Rzeczpospolita, 17-18.11.2012, s.P7). (Tekst wygłoszony w kazaniu o Gawlinie, w 120 rocznicę urodzin). 32
Prof. Zdzisław Krasnodębski, Polska w najdalszym kręgu, Rzeczpospolita, 26.08.2011, s.A11.
16
Przypomnijmy, że po raz pierwszy wariant „Europa Regionów” zastosowano
wobec Jugosławii z powszechnie znanymi skutkami.
Generał Pierre-Marie Gallois, swego czasu doradca generała Charles’a de
Gaulle’a i wybitny francuski geopolityk, twierdził, że za krwawym rozbiorem
Jugosławii kryły się niemieckie tajne służby, niemieckie pieniądze, niemiecka
dyplomacja i niemieckie dostawy broni. Potwierdzają to zresztą niektórzy autorzy
niemieccy”33
.
Ale nie tylko w działaniach wobec byłej Jugosławii opierano się na nazistowskich
doświadczeniach. Kiedy na przełomie XX i XXI wieku przystąpiono w Polsce do
tworzenia niemieckiej mniejszości narodowej, wychodzący w Opolu tygodnik
„Schlesische Wochenpost” instruował swych czytelników w grudniu 2004 roku, że
za Niemców mogą być uznani ci, którzy urodzili się w Rzeszy w granicach z 1937
roku oraz ci, których rodzice albo oni sami zostali wciągnięci na tzw. Deutsche
Volksliste wprowadzoną przez Niemców na terenach okupowanej Polski w 1940
roku.
Do czego zmierzają te działania? Wyjaśnia je francuski badacz Pierre
Hillard, który w 2001 roku opublikował książkę pod tytułem „Mniejszości i
regionalizmy. Europa federalna regionów. Badania nad planem niemieckim, który
wywróci Europę”.
Autor stawia tezę – dobrze ją dokumentuje – że mamy do czynienia z głęboko
przemyślną i konsekwentnie realizowaną akcją niemiecką, której celem jest
dekompozycja narodów europejskich, cofnięcie ich do stadium plemiennego
poprzez wykorzystanie i sztuczne wyolbrzymienie różnic regionalnych i
odmienności gwar i dialektów, którym na siłę i w sposób sztuczny chce się nadać
charakter różnic narodowych.
„Naród Śląski” i „język śląski” są dobrą ilustracją kierunku tych działań.
Podobnego zdania jest dwójka autorów niemieckich Walter von Goldendach i
33
Prof. Tadeusz Marczak, Niemiecki cień nad RAŚ, Nasz Dziennik, 26-27.01.2013, s. M3.
17
Hans-Ruediger Minow stwierdzających, że istotą polityki Niemiec od czasów
Bismarcka jest etniczna parcelacja Europy.
Jak ma wyglądać Europa według tych planów? W 2002 roku ukazała się pod
auspicjami Parlamentu Europejskiego firmowana przez „Demokratische Partei der
Voelker Europas” mapa, która ma ilustrować kierunek zmian.
Według tej mapy Wielka Brytania zostanie podzielona na cztery jednostki
„plemienne”: Anglię Szkocję, Walię i Kornwalię34
. Silnej redukcji terytorialnej
ulegnie Francja. Pozbawiona Bretanii i Korsyki utraci także dostęp do Morza
Śródziemnego, gdyż powstanie tam twór o nazwie Okcytania. Podobnie z
terytorium Hiszpanii wyodrębniony będzie Kraj Basków, a także Galicja i
Katalonia35
.
Jedynie Niemcy nie ulegną jakimkolwiek przekształceniom terytorialnym a
nawet więcej, ich obszar wzrośnie poprzez włączenie doń Szwajcarii i Austrii. Cel
więc jest jasny - zapewnienie Niemcom dominacji nad etnicznie rozparcelowaną
Europą.
Wspomniana mapa nie ilustrowała przekształceń terytorialnych Polski. Już w 1991
roku poseł do Bundestagu Hartmut Koschyk ogłosił: „Dyskusja nad
regionalizacją Polski według niemieckiego wzoru właśnie się toczy”. W
pierwszym etapie miała ona objąć Śląsk , a następnie inne regiony naszego kraju36
.
Zwolennicy autonomizmu próbują wywabić z dziejów Śląska etniczny i
cywilizacyjny spór polsko-niemiecki. Próbują sami uwierzyć i wmówić innym że
Śląsk to było kiedyś takie mityczne miejsce, gdzie uzupełniają się tożsamości
polska, niemiecka i czeska. To nieprawda. Śląsk był obszarem, gdzie prowadzono
34
Marek Magierowski, Liga separatystów, UważamRze, 19.03-25.03.2012, s.23-25: „W dzisiejszej Europie silna władza państwowa jest pojęciem skompromitowanym, popularna jest za to decentralizacja Za rządów Tony’ego Blaira powstały regionalne parlamenty Szkocji, Walii i Irlandii Północnej. Dawid Cameron jest już najwyraźniej pogodzony z faktem, iż 300 lat po zjednoczeniu z Królestwem Anglii Szkocja ponownie się oderwie. 35
Javier Rupérez Rubio, Nie rozwalajcie nam Hiszpanii, Gazeta Wyborcza, 23.02.2013, s.30n. Warto wsłuchać się w głos byłego ambasador a Hiszpanii w Polsce, pisarza i polityka: „Nacjonalizm podkopuje dziś Hiszpanię (…). Musimy poskromić nacjonalizmy. Społeczeństwo hiszpańskie jest zdemoralizowane, nie tylko udręczone kryzysem. Panują cynizm i strach. Jestem chrześcijaninem i chrześcijańskim demokratą i mnie obchodzi sprawiedliwość. Inaczej społeczeństwo staje się polem kolonialnej eksploatacji. Tego się boję” – widać, że wie co mówi. A my? 36
Prof. Tadeusz Marczak, Niemiecki cień nad RAŚ, Nasz Dziennik, 26-27.01.2013, s. M3.
18
konsekwentną germanizację wobec Polaków. A XIX-wieczne polskie odrodzenie
narodowe na Śląsku bardzo przypominało np. odrodzenie Czechów – wyjście ze
ślepego zaułka germanizacji.
Problem ze „ślązakowcami” jest jednak znacznie głębszy. To intelektualna
konstrukcja oparta na swoistej utopii śląskości nastawionej na pełne odcięcie od
polskości. Nowi regionaliści śląscy tworzą wizję dziejową tej ziemi jako terenu
wyabstrahowanego od polsko-niemieckiej rywalizacji etnicznej i kulturowej.
W tym celu opublikowano kanon literatury górnośląskiej. W pierwszej dziesiątce
kanonu jest aż sześć książek pisarzy niemieckich (…) i tylko cztery książki pisarzy
polskich37
.
Co jest celem takiego regionalizmu? To retoryczne pytanie stawia wybitny
polski publicysta Piotr Semka na łamach tygodnika „UważamRze” i przestrzega:
„Ślazakowcy zmieniają świadomość społeczną na Śląsku równie sprawnie i
metodycznie jak niegdyś na zachodzie zwolennicy rewolucji obyczajowej. Nie jest
ich wielu, ale dobrze wiedzą, czego chcą, nie mają skrupułów i grają na postulacie
równouprawnienia wszystkich opinii. Na naszych oczach rozkwita rewizjonistyczna
historia ślązakowska zachęcająca do tworzenia mentalnej przepaści między
wymyślonym narodem śląskim a Polską. Zwolennicy poprawności politycznej
akurat ślązakowski nacjonalizm akceptują, bo przyświeca im wyższy cel – walka z
„polskim szowinizmem”. Zbudowana na prowokacyjnych tezach, które mają
zaboleć i dzielić. Tworzyć urazy i podziały. A gdy ktoś próbuje z nią polemizować,
ślazakowcy chowają się za wygodną tarczą, ogłaszają, że to atak na wszystkich
Ślązaków”38
.
„Prawdziwi Ślązacy” próbują narzucić w całym województwie swoje
niechętne Polsce wzorce śląskości. Znów odnawia się i zyskuje na sile próba
wzmacniania podziału na tych, „którzy są tu u siebie” i „przybłędów z Polski”,
którym radzi się, by pamiętali, kto jest prawdziwym gospodarzem, a kto tylko
37
Piotr Semka, Nasz mały śląski kulturkampf, UważamRze, 6-12.08.2012, s.48-51. 38
Piotr Semka, Polska przeciw Śląskowi? (tytuł pochodzi od kaznodziei), UważamRze, 19-25.03.2012, s.19-22.
19
niechętnie tolerowanym gościem. Czyżby Wojciech Kilar był zaledwie
tolerowany?
Zwolennicy autonomii odgrzewają pełen nienawiści i
pogardy podział na rdzennych Ślązaków i „goroli”. To
nastroje, których symbolem są koszulki z napisem „Gorole
raus”, reklamowane na jednym z portali internetowych. Ta
nienawiść emanuje z wpisów o „polskich okupantach” i
„przybłędach”, o „biało-czerwonych szmatach”
wywieszonych na Śląsku w dniach świąt narodowych, czy
o „dziczy ze wschodu”. Objawia się wpisami chwalącymi
się jak to „mój opa z Wehrmachtu palił w 1944 r. Warszawę”. Tych przykładów
jest wiele, i trzeba je tu przytoczyć, żeby wiedzieć, z jakim szowinizmem mamy do
czynienia.
Tu na Śląsku RAŚ zahipnotyzował większość elit sporego, ponad
czteromilionowego województwa. Widać wyraźnie jakie to „elyty”, skoro tak
łatwo dały się ogłupić?
Pamiętam, jak światowej sławy kompozytor, Ślązak z krwi i kości – Henryk
Mikołaj Górecki z dumą wszędzie podkreślał, że jest Polakiem i twórcą polskiej
muzyki, która uczyniła go najwybitniejszym kompozytorem czasów
współczesnych. Niech pamiętają o tym wszyscy szowiniści.
Polskość Śląska wydawała się jeszcze niedawno wszystkim tak oczywista,
że dziś mało kto poczuwa się, aby jej bronić przed ideologią Ruchu Autonomii
Śląska.
Nie dziwmy się więc, że takie stanowisko spotkało się z ostrą reakcją
„rasiowców”. W maju ubiegłego roku publicystyczny sojusznik RAŚ Michał
Smolorz (dziś już śp.)na łamach lokalnej edycji „Gazety Wyborczej” zaatakował
śląski Kościół za to, że górnośląskiemu regionalizmowi stanowczo się
przeciwstawia, a „nawet atakuje go z nacjonalistycznej flanki”. Smolorz ogłosił,
Zdjęcie 6 – Koszulki z napisem „Gorole raus!” można kupić w internecie.
20
ze „wobec wielopokoleniowych autochtonów (Kościół) przybiera postawę
aroganckiego misjonarza, pouczając, co jest dla nich dobre i dziejowo słuszne”39
Te nowe niepokojące procesy skłoniły metropolitę katowickiego do
wypowiedzenia słów przestrogi, aby pewnych demonów nie wypuszczać z butelek,
jak pisze redaktor Piotr Semka.
Arcybiskup zdecydował się na ten apel, mimo że od ponad roku obrażany jest na
forach internetowych przez fanatyków autonomii.
Na spotkaniu księży archidiecezji katowickiej 1 września ubiegłego roku, na
Mszy św. z okazji dnia modlitw o uświęcenie duchowieństwa, abp Wiktor
Skworc skierował do 550 księży zdecydowany apel:
„Kościół na Śląsku nie opuścił Ślązaków, jak to niektórzy sugerują; nie
opuścił Polaków, nie opuścił migrantów, którzy na Śląsku budowali tu od lat 60.
swoją nową, małą ojczyznę. Kościół jest ojczyzną wszystkich i nie jest na usługach
nacjonalistów, autonomistów, czy też bieżącej polityki; nie identyfikuje się z żadną
partią polityczną, a wobec państwa i jego instytucji oraz społeczeństwa pełni
funkcję krytyczno – profetyczną. Wszyscy cierpimy z powodu atomizacji – rozbicia
naszego społeczeństwa; także na Śląsku działają siły podgrzewające podziały i
prowokujące nowe. Niech nas nie dzieli przeszłość, ale jednoczy teraźniejszość i
troska o przyszłość. Nie chcemy pielęgnacji „kompleksów” i reanimacji
społecznych oraz etnicznych konfliktów; nie możemy się godzić na marginalizację
polskiego dziedzictwa kulturowego na językowe manipulacje, a ca tym idzie – na
„strukturalne legitymizowanie „prawdziwych” Ślązaków – naszych w odróżnieniu
od obcych”40
.
Metropolita Katowicki nazwał po imieniu szowinistyczne tendencje, jakie od
ponad dekady zatruwają życie publiczne na tym terenie. Od momentu wejścia
Ruchu Autonomii Śląska do koalicji rządzącej województwem śląskim ideologia
„nowego śląskiego regionalizmu” zaczyna aspirować do jedynej ideologii
39
Piotr Semka, Znów biskupi zastępują państwo, UważamRze, 10-16.09.2012, s. 56n. 40
Tamże.
21
górnośląskich instytucji kultury. Czy metropolita katowicki mówił o jakimś
wydumanym zjawisku?
W Polsce, jak w czasach saskich, Platforma toleruje, a nawet wynagradza
koalicją promotorów rozdzielania śląskości od polskości.
Czyżby order Karola Wielkiego dla jej lidera aż tyle kosztował?
Czy efekty takiego dzielenia Ślązaków muszą przyjąć drastyczne formy, by
wielu osobom otworzyły się oczy? Na razie zabawa z ogniem trwa. I tylko abp
Skworc ma odwagę mówić o zagrożeniach donośnym głosem. Posłuchajmy
uważnie jego apelu41
.
Słowa zapisane z okazji 10-lecia prac Związku, a więc sprzed 80 laty, że:
„Walczyć musimy(…), walczyć muszą nasze dzieci”, wziął sobie głęboko do
serca prof. Franciszek Marek, pierwszy rektor Uniwersytetu Opolskiego, który w
rozmowie sprzed roku z braćmi Karnowskimi, w tygodniku antysalonowym,
wprost
demaskuje krecią
robotę tych,
którzy krzyczą za
liderem RAŚ:
41
Tamże.
Zdjęcie 7 – Prof. dr hab. Franciszek Marek w rozmowie z Michałem i Jackiem Karnowskimi. Foto: Tomasz Jodłowski
22
MOJĄ OJCZYZNĄ NIE JEST POLSKA” i z lubością powtarzają słowa
Lloyda Georg’a z 1918 roku, że „oddać Polsce Śląsk, to tak jak dać małpie
zegarek”42
.
Inny tytuł z „Gościa Niedzielnego” krzyczy: „My som stąd”.
„Jestem Ślązakiem, nie Polakiem,
nic Polsce nie przyrzekałem”43
.
„Młodzi, wykształceni z wielkiego
miasta”, czyli współcześni
„jaśniacy” – w przeciwieństwie
do ciemnogrodu - kompletnie
zmanipulowani dają się nabrać na
te hasełka o „narodzie śląskim”, o
„języku śląskim”. Trzeba dopiero
głosu patriarchy tej śląskiej ziemi,
a do takich mam prawo zaliczyć
pierwszego rektora Uniwersytetu
Opolskiego, wielkiego humanistę,
Polaka, wiernego syna Kościoła –
profesora Franciszka Marka.
Właściwie kładzie ich na łopatki
jednym śląskim słowem – huncwoty. Lepszego określenia nie sposób wymyślić.
Na pytanie redaktorów: Panie profesorze, w Pana ocenie coś złego dzieje się
wokół polskości Śląska? Profesor odpowiedzią trafia w sedno!
„Pojawiły się niebezpieczne dla kraju rodzime huncwoty, które próbują rozbijać
naszą jedność narodową „heimatową” regionalizacją. Nie mówią prawdy o naszej
historii. Dlatego nie mogę milczeć i muszę twardo bronić prawdy”.
42
Robert Mazurek, Moją ojczyzną nie jest Polska, Rozmowa z Jerzym Gorzelikiem, przewodniczącym Ruchu Autonomii Śląska, Rzeczpospolita – Plus Minus, 7-8.05.2011. s.P8n. 43
Jacek Dziedzina, My som stond, Gość Niedzielny, 12.12.2010, s.20-23.
Zdjęcie 8 Gość Niedzielny z 12 grudnia 2010 r. Foto: Agencja Gazeta/Bartłomiej Barczyk
23
Odpowiednika słowa „heimat” nie mamy w śląskich gwarach. To
podrzuciły nam rewizjonistyczne organizacje niemieckie w obliczu utraty Śląska, a
wcisnęli i wprowadzili do obiegu inspirowani z zewnątrz liderzy „mniejszości
niemieckiej”. Obecnie rozpowszechnia to pojęcie antypolska opozycja ośrodka
katowicko –rybnickiego, z którego wywodzi się RAŚ. Wiadomo, że pod polską
władzą nie mogą za bardzo podskakiwać, więc zależy im, żeby rozbijać Polskę na
jakieś tam „heimaty” czyli regiony44
.
Regionalizacja to niezwykle popierana dziś w Unii Europejskiej tendencja.
Przyjrzymy się co robią Niemcy - od czasów wojny francusko – pruskiej z 1870-
1871r., kiedy to były cztery królestwa niemieckie, kilkanaście księstw, państwa-
miasta hanzeatyckie – nieustannie się jednoczą Na zewnątrz mają federację ,
landtagi, ale przecież dzisiaj ich landy są jak nasze województwa45
.
RAŚ, eskalując swoje
żądania, powołuje się na historię II
Rzeczypospolitej, gdy Śląsk miał
autonomię. Miał, ale to wcale nie znaczy,
że ma mieć ją teraz i że to jest dla Polski
dobre rozwiązanie. Zresztą wtedy, u
zarania Polski niepodległej była
podpisana w Genewie przez
Polskę i Niemcy konwencja
górnośląska, mówiąca o tym, że
miały powstać dwie autonomie na części
polskiej i niemieckiej Śląska .
Oczywiście, jak zawsze Polacy wypełnili swoje zobowiązanie, a Niemcy, które
dbały o własne interesy – nie46
.
44
Adam Kruczek, Tu jest Polska, Rozmowa z prof. dr hab. Franciszkiem Markiem, historykiem, pierwszym rektorem Uniwersytetu Opolskiego. 45
Tamże. 46
Tamże.
Zdjęcie 9 – RAŚ używa żółtego orła na niebieskim tle jako herbu Górnego Śląska
24
Doskonale to rozumiał I marszałek Sejmu Śląskiego Konstanty Wolny, który
wraz z Romanem Dmowskim negocjował w Genewie granice II Rzeczypospolitej.
To była elita, która Polsce przywróciła Śląsk, a co robi spora część współczesnych
śląskich „elyt” pokazuje
to zdjęcie47
.
Dodać należy, że
robią to przy całkowitej
cichej aprobacie
„warszawki”.
Otrząśnijmy się zanim
będzie za późno, bo plany
mają wyraźnie
sprecyzowane.
Coraz lepiej rozumiemy słowa sprzed 80 laty:
„Walczyć musimy(…),
walczyć muszą nasze
dzieci”.
Z co dopiero usłyszanej
Ewangelii zaś płynie
nakaz: „Bądźcie więc wy
doskonali, jak doskonały
jest wasz Ojciec
Niebieski” (Mt 5, 48).
47
Rafał Geremek, Precz z warszawskim kolonializmem, Newsweek, 5.12.2010, s.30.
Zdjęcie 11 Młodzież szkolna z ze sztandarami swoich organizacji spieszy na Mszę św. do kościoła Franciszkanów w Opolu, by uczestniczyć w modlitwie z okazji 90. rocznicy Rodła. Foto: Jerzy Stemplewski
Zdjęcie 10 – RAŚ z jego przywódcą Jerzym Gorzelikiem.
25
Te słowa w szczególny sposób odnoszą się do pokolenia, które dziś tutaj stoi ze
sztandarami szkolnych i patriotycznych organizacji.
Droga Młodzieży! Pamiętajcie, co powiedział
dawno temu George Orwell:
„Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość.
Kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje
przeszłość”. Jego słowa jak ulał pasują do systemu
III RP i sposobu w jaki jej warszawski salon
postrzega naszą najnowszą historię48
.
Tak was uczą, ale słuchajcie, co ma wam do
powiedzenia profesor Marek, kochający Polskę,
kochający młodzież. Ten, który jej służył całym
życiem osobistym i naukowym, który już z racji
sędziwego wieku, a więc siwizny na skroniach, nie
musi zabiegać o uznanie tzw. salonu, daje
świadectwo prawdzie. Dlatego jego słowa są tak cenne, bo niezależne, a to dzisiaj
rzadki przypadek.
Skąd się to bierze – dopytują
Profesora dziennikarze? Skąd te
koncepcje próbujące ustawić
śląskość przeciw polskości?
W przeciwieństwie do „młodych
wykształconych z wielkich
miast”, stary, ale za to świetnie
wykształcony, z małej wioski
Bełk, na trasie Rybnik – Orzesze
prof. Marek odpowiada:
48
Sławomir Cenckiewicz, Cień Orwella nad Wisłą (…), W Sieci, 31.12.2012 - 6.01.2013, s.71-73.
Zdjęcie 13 – Profesor Franciszek Marek w otoczeniu Rodłaków podczas uroczystości 90. rocznicy ZPwN. Foto: Jerzy Stemplewski
Zdjęcie 12 – Poczty Sztandarowe szkół i organizacji młodzieżowych. Kościół Franciszkanów. Msza św. z okazji 90-lecia Rodła. Foto: Jerzy Stemplewski
26
„Tu nigdy tego nie było. Coś takiego zrodziło się w czasach Bismarcka na Śląsku.
(…) Tak, już wtedy. Bo wiecie Panowie, kiedy Niemcy zaczęli mówić o śląskości
jako odrębnym bycie narodowym? Wtedy, kiedy widzieli, że część tego Śląska tracą
na rzecz polskości. Kiedy widzieli, że niemieckość jest nie do uratowania,
postanowili stworzyć śląskość jako coś odrębnego. Żeby nie było polskości.
Dzisiaj, w moim przekonaniu, jest dokładnie tak samo. Za tym głośnym ruchem
separatystycznym teraz też kryje się antypolskość. Dokładnie tak, jak wtedy.(…)
Odnoszę wrażenie, że państwo polskie zachowuje się irracjonalnie i chwilami
wspiera ten ruch.
Tymczasem nie ma i nigdy nie było żadnego narodu śląskiego!”49
– z mocą
stwierdza syn tej ziemi – prof. Franciszek Marek. Spotyka go za to ironizacja
salonowej gazety, która wiedzie prym w nagonce na tych, co bronią polskiej
tożsamości i polskiej mowy. Świadczy o tym chociażby prasowy tytuł:
Zdjęcie 14 – Gazeta Wyborcza. 1 marca 2013 roku.
Ktoś może posądzić mnie o stronniczość, gdy przytaczam argumenty jednej
strony. W tym momencie faktem bezdyskusyjnym jest sprawozdanie biskupa
wrocławskiego Henryka Förstera, skierowane do Rzymu 2 marca 1858 r., w
którym stwierdza, że ma prawie 700 tysięcy wiernych „władających tylko
językiem słowiańskim” i dlatego musiał mu pomagać w duszpasterstwie biskup
sufragan, znający język polski. Przytaczający to zdanie biskup Wincenty Urban,
wielki historyk, nie wspomina tu o jakimś języku śląskim, jakby chcieli
49
Jacek i Michał Karnowscy, Polska Śląsk podniosła, Wywiad z profesorem Franciszkiem Markiem, Ślązakiem i znawcą Śląska, pierwszym rektorem Uniwersytetu Opolskiego, Uważam Rze, 19-25.03.2012, s. 14-17.
27
autonomiści, żerujący na niewiedzy tzw. elit, ale mówi wyraźnie o języku
polskim50
.
Biskup Förster doświadczył
straszliwego ciosu ze strony
Bismarcka, który w czasie
„Kulturkampfu” zdjął go z
urzędu, więc tym bardziej jego
świadectwo o polskości części
swoich diecezjan ma
fundamentalne znaczenie
historyczne. Chciałbym, aby te elity
śląskie, tak optujące za autonomią,
zapoznały się ze źródłami. Fakty
świadczą o tym, że historia tej
ziemi nie zaczęła się przed 200. laty wraz z industrializacją i germanizacją Śląska,
ale ponad 1000 temu, gdy biskupstwo wrocławskie zostało poddane jako
biskupstwo sufragalne Metropolii w Gnieźnie51
.
Dzisiejsze słowo
Boże mówi nam:
„Miłujcie waszych
nieprzyjaciół i módlcie
się za tych, którzy was
prześladują” (Mt 5, 43-
48).
50
Bp Wincenty Urban, Zarys dziejów diecezji wrocławskiej, Wydawnictwo Diecezjalne św. Krzyża w Opolu, Wrocław 1962, s.78. 51
Tamże, s.18.
Zdjęcie 15 – Z lewej: bp Paweł Stobrawa z Opola – gość Rodłaków, z prawej Ryszard Zembaczyński, prezydent Opola – gospodarz uroczystości. W tle kaznodzieja ks. Stanisław Juraszek, były proboszcz Parafii św. Barbary w Chorzowie, gdzie przed 80 laty został konsekrowany abp Józef Gawlina, Biskup Polowy Wojsk Polskich, pochodzący ze Strzybnika spod Raciborza. Foto: Jerzy Stemplewski
Zdjęcie 16 Kościół Franciszkanów w Opolu. Uroczysta Msza św. którą celebruje bp pomocniczy z Opola – Paweł Stobrawa. Od lewej: gwardian o. Hubert Zabłocki OFM, ks. kan. Stanisław Draguła – kapelan Fundacji „Polskie Gniazdo” z Wrocławia, ks. prałat Zygmunt Nabzdyk z Opola, kaznodzieja ks. Stanisław Juraszek z Rydułtów. Foto: Jerzy Stemplewski
28
Nasi ojcowie 90 lat temu byli wierni tej nauce, gdy wyznawali:
1. Jesteśmy Polakami
2. Wiara ojców naszych jest wiarą naszych dzieci
3. Polak Polakowi bratem
4. Co dzień Polak narodowi służy
5. Polska matką naszą – nie wolno mówić o matce źle!
Kto ma rację: RAŚ-owcy, czy RODŁACY? Nie ma dwóch prawd, ktoś się
tu myli. My nie mamy wątpliwości.
Szanowny Panie Profesorze!
Trzeba wielkiej odwagi cywilnej, mocy ducha, umiłowania bez reszty tej
śląskiej ziemi. Trzeba wielkiej wiedzy, by demaskować fałsz i obłudę. Swoją
postawą nas uczysz, że trzeba żyć według Pięciu Prawd Polaków tak, jak według
10 przykazań Bożych, by z wewnętrznym przekonaniem zaśpiewać, tak jak czynili
to dzielni Rodłacy, a naśladują odważni potomkowie:
Zdjęcie 17 - Spotkanie Rodłaków i ich rodzin w Sali Karola Musioła w ratuszu na uroczystej akademii, którą przygotował dr Zbigniew Ciszek z Raciborza – Markowic, a uświetnił śpiewem chór Parafii śśw. Mateusza i Macieja z Brzezia k/Raciborza, pod dyrekcją dr Aleksandry Gamrat. Foto: Jerzy Stemplewski
29
I nie ustaniem w walce
Siłę słuszności mamy
I mocą tej słuszności
Wytrwamy i wygramy! Amen!
*Uwaga:
Zamierzeniem kaznodziejskim było to, by tekstów zaznaczonych kolorem
nie wygłaszać w trakcie kazania, nie tylko z racji ograniczonego czasu, lecz w
trosce o duchowe przeżycie i percepcję słuchaczy.
Dla szerszego naszkicowania tematu wersja pisemna stała się przez to raczej
przemówieniem, czymś w rodzaju wykładu, stąd pozwoliłem sobie kazanie
uzupełnić nowymi treściami i zdjęciami, by lepiej oddać złożoność zagadnienia.
ks. Stanisław Juraszek