37
BŁĘKITNA BIELIZNA NA SZCZĘŚCIE Przesądy piłkarskie, jakich nie znacie KRYM Ukraina zaprasza na wakacje Gwiazda numeru: Robert Lewandowski czerwiec – wrzesień 2012 Egzemplarz promocyjny Numer: 09 Łukasz Zagrobelny Zawsze chciałem zostać pilotem Kasia Glinka Mama z Hollywood Magda Gessler Przegląd kuchni piłkarskiej

SI Magazyn Czasu Wolnego nr9

Embed Size (px)

DESCRIPTION

SI Magazyn Czasu Wolnego nr9

Citation preview

BŁĘKITNA BIELIZNANA SZCZĘŚCIEPrzesądy piłkarskie,jakich nie znacie

KRYMUkraina zapraszana wakacje

Gwiazda numeru:

RobertLewandowski

czerwiec – wrzesień 2012Egzemplarz promocyjny

Numer: 09

Łukasz ZagrobelnyZawsze chciałem zostać pilotem

Kasia GlinkaMama z Hollywood

Magda GesslerPrzegląd kuchni piłkarskiej

SI edytorial

/03

SI 9 / 2012

sizeer.com

e-sizeer.com facebook.com/Sizeercomfacebook.com/sklepsizeercom

SPIS TREŚCI

WSTĘPNIAK

03. Wstępniak04. Stay Tuned06. Przegląd piłek 08. Robert Lewandowski10. Katarzyna Glinka12. Lato w modzie14. Krym18. Sesja zdjęciowa30. OSA osobista stylistka32. Łukasz Zagrobelny 36. Lookbook40. Kultura przede wszystkim

46. Baskijskie piłki w grze50. Euro od kuchni – Magda Gessler poleca 54. Letnie drinki58. Pływając z krokodylami60. Czytelnia62. Letnie granie64. Powiew ekstremalnej wolności66. Rzeczowo68. Niezobowiązujący raport z kina69. Coming soon70. Lista sklepów

Długo zastanawiałyśmy się, jak powinien wyglądać ten numer „SI Magazynu”: czy ulec piłkarskiej gorączce i zadedykować całe wydanie Euro 2012, czy też może połączyć sport z wakacyjnym przewodnikiem dla naszych Czytelników? Po burzliwych dyskusjach powstała makietai wydanie, który trzymacie w rękach. Numer na lato, który z pewnością nie jest letni. Pękamy z dumy, bo w ferworze przygotowań do mistrzostw, mimo ogromnego zainteresowania ze strony wszystkich dziennikarzy udało nam się porozmawiać z Robertem Lewandowskim, napastnikiem Borussi Dortmund i najlepszym piłkarzem Bundesligi minionego sezonu. Nic więcej dodawać nie trzeba, a Robertowi życzymy, by hat-tricka rodem z meczu o Puchar Niemiec zaserwował Grekom 8 czerwca.W duchu Euro o narodowych potrawach różnych reprezentacji opowiedziała nam Magda Gessler. Wszyscy maniacy futbolu dowiedzą się także o tym, dlaczego przy wchodzeniu na murawę warto najpierw postawić prawą nogę i jakie piłki przed Tango przynosiły szczęście lub pecha w poprzednich mistrzostwach. Nie pomijamy tych, którzy na wieść o kibicach, korkach i śpiewach na ulicy najchętniej uciekliby za miasto. W numerze znajdziecie prze-pisy na letnie drinki, które schłodzą Wasze skołatane nerwy. W chilloutowy klimat wprowadzi Was muzyka Łukasza Zagrobelnego. Nagrańz jego najnowszej płyty możecie posłuchać w drodze na Krym, który pięknie sfotografowany i opisany znajdziecie w środku numeru. Po dro- dze możecie zahaczyć o jeden z festiwali – oj, będzie się działo w najbliższych miesiącach, będzie ambitnie i głośno. Nie zapominajcie teżo dobrej książce – specjalnie dla Was typujemy wydawnicze hity na lato. Poziom testosteronu w „SI” równoważymy kobiecym akcentem – przeczytajcie, jak piękna Kasia Glinka czuje się w roli mamy!

W patriotycznym duchu witamy się z Wami po raz drugi. Do boju, Polsko!

SI style

/04

SI 9 / 2012

Euro 2012 to zdecydowanie największe wydarzenie w historii polskiego sportu.Pisząc ten tekst, mamy wciąż nadzieję, że naszym Orłom uda się dokonać rzeczy spe-ktakularnych (w przeciwieństwie do wszyst-kich, którzy polegli przy budowie autostrad). Niezależnie od sukcesów czy porażek repre-zentacji, warto obudzić w sobie patriotyzm i wzbogacić swoją szafę o pamiątkę na całeżycie. W ramach specjalnej kampanii pod-czas Euro 2012 znajdziemy w salonach Sizeer niezbędnik kibica: koszulki, piłki i gadżety, których wartość jest ponadczasowa. To dlafanów futbolu. Dla pań, które w tym czasiebędą się musiały uzbroić w anielską cierpli-wość, Sizeer przygotował kosmetyczną niespodziankę…

Zagorzałym kibicom polecamy zestawy Nike:osławioną wielomiesięczną batalią o orzełka koszulkę reprezentacji Polski (w wersji domo-wej i wyjazdowej) plus szorty i klasyczne modele butów – Cortez lub Kill Shot 2. To idealna stylizacja do dopingowania naszych na trybunach i w strefach kibica, a także do paradowania gdziekolwiek w czasie trwania Euro. Panie, które nie wiedzą, jak zabrać sięza stylizację z koszulką reprezentacji, odsyła-my do tekstu OSY w dalszej części numeru. Tylko dla formalności dodamy, że Nike

stworzył jedną z najnowocześniejszychkoszulek w historii polskiej reprezen-tacji – waży zaledwie 149 g i jest przyjazna dla środowiska! Do jej produkcji wykorzy-stano osiem butelek PET. Tyle o techno-logiach. Wiadomo, że biel i czerwień będą królować na ulicach tego lata. Piłka Tango 12 wyprodukowana przez firmę adidas nawiązuje do kultowych wzo-rów Mistrzostw Świata i Europy z lat 80. W Sizeer dostępna jest w kilku rozmiarach, klejona lub szyta, oryginalna bądź w wersji replika. Idealny pomysł na prezent dla ma-niaków futbolu. Więcej o piłkach także w dalszej części „SI Magazynu”. Pastele… projektanci oszaleli na ich pun-kcie i w tym sezonie królują na światowych

wybiegach. Również marka Lacoste nie mogła się im oprzeć i stworzyła kolekcję japonek w najmodniejszych kolorach tego lata. Tylko w Sizeer do wybranych modeli dodawany jest wyjątkowy prezent – komplet czterech lakierów. Miętowy, mandarynkowy, różowy i śliwkowy – każdy kolor na inny dzień tygodnia. Japonki to obowiązkowe buty na upalne dni i wakacyjne wypady, a wyjątkowa oferta Sizeer pozwoli cieszyć się ich zakupem jeszcze bardziej niż zwykle.

SI around

/06

SI 9 / 2012

Zaczęło się od biedronki, później był argentyński taniec oraz wielkietestowanie w laboratoriach i w kos-mosie. Co roku pragną ją mieć miliony kibiców, a piłkarze z nie-cierpliwością i lekkim zdenerwo-waniem czekają na kolejną. adidas od 40 lat przygotowuje piłki na Euro. W najbliższym turnieju postawił na Tango 12.

Pierwsza specjalna piłka mistrzostw Europy zadebiutowała w 1972 r. w Belgii. Była to najbardziej klasyczna futbolówka, składająca się z białych i czarnych łat, czyli tzw. „biedronka”. Widniał na niej napis„Telstar”, taką bowiem nazwę nadano jejdwa lata wcześniej na mistrzostwach świataw Meksyku. Był to pierwszy mundial, z któ-rego przeprowadzono transmisję telewizyjną, a miano „Telestar” (ang. gwiazda telewizji) nosił pionierski satelita komunikacyjny. Na Euro 1980 r. we Włoszech grano już starszym bratem piłki, którą będą kopalizawodnicy w Polsce i na Ukrainie. Tangoniemal zrewolucjonizowało świat futboló-wek, bo wzór „biedronki” zastąpiono specy-ficznymi okręgami, dzięki czemu piłka wydała się dużo ciekawszym i bardziej eks-kluzywnym towarem. adidas jednak cały czas zmagał się ze słabą wodoodpornością. Testowano różne materiały i technologie, ale piłki wciąż wchłaniały wodę i z czasem stawały się twarde jak kamień. Cel udało się osiągnąć w drugiej połowie lat 80. Skóra odeszła do lamusa i postawiono na materiały sztuczne, dzięki czemu dało się grać nawet na boisku przypominającym wielką kałużę, a po przetarciu szmatką piłka była jak nowa. To był przełom. Zawodnicyodetchnęli z ulgą, podania przestały przypo-minać przesuwanie nogą głazu, a uderzenie głową już nie groziło kontuzją. Pierwszy mistrzostwa Europy taką piłką rozegrano w 1988 r. w RFN. Milowy krok został wykonany, więc później futbolówki już tylko ulepszano. Miały być szybsze i spra-wiać, by wpadało jak najwięcej goli. Cieszyli się więc napastnicy, a rozpaczali bramkarze. Piłki zyskiwały coraz ciekawsze wzory, co doceniali kibice, kupujący je w milionach sztuk.

Kolejną innowacją było wprowadzenie żywych kolorów (wcześniej piłki były czarno--białe, co zapewniało ich lepszą widoczność przy niskiej jakości obrazu telewizyjnego). W 1996 r. na Euro w Anglii wypuszczono piłkę Questra Europa, która miała już granatowo-czerwone wzory. Świat zaczął przykładać coraz większą wagę do futbolówek, więc poprzeczka dla adidasa poszła mocno w górę. W 2000 r. zatrzymała się dopiero w... kosmosie, gdzie testowano Terrestra Silverstream na Eurow Belgii i Holandii. Później na ponad deka-dę zerwano ze wzorem piłki Tango – zastą-piły ją futbolówki składające się z łat o róż-nych kształtach. Do wcześniejszej stylistyki adidas wróci w Polsce i na Ukrainie, gdzie zawodnicy będą grali piłką Tango 12. – Jest bardzo ład-na. Czuć, że to produkt najwyższej jakości.Już nie mogę się doczekać, kiedy nią zagramy – mówił podczas prezentacji Rafał Murawski, pomocnik reprezentacji Polski. Nad tą piłką adidas pracował ponad dwalata w specjalnych, w pełni zautomatyzowa-nych laboratoriach. Sprawdzana była wodo-odporność, kształt, plastyczność oraz tzw. tra-jektoria lotu. Długie, zmechanizowaneramię zakończone piłkarskim butem uderzałow piłkę, a komputer sprawdzał tor jej lotu. Ale najważniejszy był i tak test zawodni-ków. Piłkę przekazano do ośmiu państw, w których grali nią zarówno profesjonaliści, jak i amatorzy. – Piłka Tango 12 to połącze-nie wieloletniej tradycji futbolu oraz szerokich badań praktycznych i laboratoryjnych, dzięki czemu jest to najdokładniej przetestowana piłka adidasa – zapewnia Herbert Hainer, szef Grupy adidas.

TekstPiotr Nowik

Według legendy pierwszą piłką była… głowaWikinga. Podczas bitwy została odrąbana przez jednego z Anglików, a rozradowanewojsko zaczęło ją kopać. Tak miała się naro-dzić piłka nożna. Kolejne futbolówki swoim kształtem coraz bardziej przypominały kulę,choć do dzisiejszych były podobne jak Pusty-nia Błędowska do Sahary. Co prawda pęcherzkrowy czy świni nadawał się do kopania, ale gra stała się zdecydowanie przyjemniejsza, od kiedy przerzucono się na piłki z gumowychdętek obleczonych skórą. Wcześniej i później wymyślono jeszcze kilka produktów piłko-podobnych, które u dzisiejszych zawodników wywołałyby salwy śmiechu. Futbolówki na najważniejsze turnieje od lat produkuje adidas. Od 1970 r. firma przed każdymi mistrzostwami światai Europy głowi się nad ulepszeniem produk-tu. Za najnowszym piłkarze będą biegali podczas Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie.

PRZEGLĄD PIŁEK

SI star SI star

/08 /09

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

go także Włosi czy Hiszpanie. Przepustką do największych piłkarskich klubów może być dla niego właśnie Euro w Polsce i na Ukrainie. Podczas turnieju będzie musiał stawić czoła słynnym piłkarzom, ale niedawno pokazał, że wielkie nazwiska nie robią na nim wrażenia i strzelił decydującego o mis-trzostwie gola Bayernowi Monachium, którego piłkarze łącznie zarabiają ponad100 mln euro rocznie! Lewandowskiemu nie powinna też przeszkodzić presja kibiców, bo w Dortmundzie na mecze chodzi ok. 80 tys. widzów. Ale życie utalentowanego Polaka to nie tylko piłka. Interesuje się motoryzacją i siatkówką. Nie jest jednak typem piłkarza rozrywkowego, który w wolnym czasie wyciąga kolegów na miasto. Woli rozsiąść się w domu, obejrzeć dobry film (sensacyjny albo dramat) lub mecz siatkówki. Zdarza mu się też grać na komputerze i czasem nawet być... Robertem Lewandowskim. Albo z Bo-russi Dortmund, albo z reprezentacji Polski.

Wyobraźmy sobie, że Robert Lewandow-ski jest kibicem i nie ma biletu na Euro. Co wtedy?Na pewno oglądałbym mecze ze swoimi bliskimi i znajomymi. Gdzie? To już zdecy-dowanie sprawa drugorzędna.

Jakimś cudem Lewandowskiemu udaje się jednak zdobyć bilet. Które miejsce wybiera?Chyba zdecydowałbym się na krzesełkow spokojniejszej części stadionu, a nie wśród najzagorzalszych kibiców. Liczyłaby się dla mnie widoczność, żebym mógł spokojnie obejrzeć spotkanie.

Masz w domu jakieś kibicowskie atrybuty: szaliki, flagi lub koszulki reprezentacji?Ostatnio dostałem flagę. No, i mam też ko-szulki, w których grałem spotkania w kadrze (śmiech).

Euro jest przełomowe dla Polski pod względem stadionów. Który podobaCi się najbardziej?Obiekty w Warszawie i w Gdańsku mogą śmiało kandydować do grupy najładniejszych nie tylko w Europie, lecz także na świecie.

Wyobraźmy sobie, że już za kilka godzin mecz mistrzostw Europy. Jak się do niego przygotowujesz?Na początku najważniejsza jest koncentracja. Później w ramach rozluźnienia słucham muzyki. Najczęściej jest to rap, hip-hop lub

R&B. Przedmeczowe przesądy? To raczej nie w moim stylu. Jedynym rytuałem jest zakładanie butów. Najpierw na nodze znaj-duje się lewy, a później prawy.

Dbasz o to, jak wyglądasz przed pierw-szym gwizdkiem?W jakimś stopniu na pewno. Tym bardziej, że mogą mnie zobaczyć miliony widzów.

A w co jest ubrany Robert Lewandowski, gdy idzie np. rano po bułki?Najczęściej zakładam dres, to już taki trady-cyjny ubiór (śmiech). Ale jakiegoś szczegól-nego znaczenia to dla mnie nie ma.

A gdy musisz założyć garnitur?Raz na jakiś czas mi się zdarza i wtedy też chętnie go noszę. Ale jednak zdecydowanie bardziej lubię styl sportowy.

Masz dla kogo o siebie dbać, bo Niemcy zachwyceni są Twoją narzeczoną. To bardzo miłe. Ania też jest sportowcem, trenuje karate tradycyjne i w wielu kwestiach mnie rozumie. Na każdym kroku wzajemnie się wspieramy. Też sporo jeździ, ale jakoś da-jemy sobie radę. Choć czasem nie jest łatwo.

Dziewczyna ćwicząca karate? Strach się bać. A przed którym przeciwnikiem naj-mocniej zadrżały Ci nogi?To mi się raczej nie zdarza. Odczuwam jedynie przypływ adrenaliny i w pewnym stopniu podekscytowanie.

Przed Euro Twoja twarz będzie wszędzie. Popularność jest męcząca? Raczej nie. Nie jest dla mnie problemem,by stanąć z fanami i zrobić sobie zdjęcie czy dać autograf. To dla mnie żadne wyzwaniei zawsze chętnie to robię.

W który zakątek Polski zabrałbyś zagrani-cznych kibiców, by jak najlepiej zarekla-mować nasz kraj?Mamy wiele bardzo fajnych miejsc. Zawsze można pokazać góry, morze czy Mazury. Ale Warszawa też jest bardzo fajnym miastem, do którego warto przyjechać.

Czy choć raz przeszło Ci przez głowę, że Euro w Polsce to nie jest dobry pomysł?Nigdy.

Kto z rodziny będzie na trybunach pod-czas Euro? Dużo osób prosiło Cię o załatwienie biletu?Będzie sporo znajomych i bliskich. O bilety

pytało mnie wiele osób, ale wbrew pozorom zawodnicy wcale nie mają ich tak wiele. Na pewno mniej, niż myślą niektórzy.

Euro to wielkie wydarzenie, które jednak skróci Ci wakacje. W tych kwestiach najbliżsi są pobłażliwi?Tak, bo wszyscy wiedzą, że jestem podpo-rządkowany piłce nożnej. Jeśli jednak czas pozwoli, to, oczywiście, gdzieś się wybiorę, bo odpoczynek jest dla nas bardzo ważny.W końcu jakoś musimy nabrać sił na kolejny sezon. Czasem na wakacjach lubię się trochę poruszać, ale znajduję też czas na odpoczy-nek na leżaku.

Lubisz podróżować?Tak, choć nie jestem specjalistą w zbyt długim zwiedzaniu. Ostatnio byłem jednak na Kubie, w Hawanie. To miejscu zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Klimat, który tam panuje, jest niezwykły.

Lubisz sporty ekstremalne?Niestety, nie mogę ich uprawiać, bo taki zapis znajduje się moim kontrakcie.

A gdybyś już dostał zgodę klubu, to jest coś takiego, czego na pewno byś nie zrobił?Na pewno nie zdecydowałbym się skoczyć na bungee.

Całą Polskę obiegły Wasze zdjęcia ze świętowania mistrzostwa Niemiec. Nie bolała Cię ręka od trzymania tych wiel-kich kufli z piwem?Euforia była tak ogromna, że ich rozmiar się nie liczył. Nieważne było również, jakie piwo znajdowało się w środku, bo najlepszy smak to było zdobycie mistrzostwa.

Skoro przy smakach jesteśmy, czy odpo-wiada Ci pasuje niemieckie jedzenie?Bardzo przypomina polskie, więc nie mogę narzekać. Ale jem również w domu, a jakAni nie ma, to czasem nawet sam coś ugotuję. Jem dużo makaronów, bo są łatwo strawne. Jeśli już jednak mam zjeść jakieś mięso, to na ogół jest to pierś z indyka, ale w małych porcjach. Lubię też gotowane warzywa.

dowskiego jest bardziej opłacalna niż zakup najlepszych udziałów giełdowych, bo dwa lata później Borussia Dortmund zapłaciła za niego już 20 mln złotych! „Człowiek dnia, meczu i sezonu”, „Złota pięta Polaka”, „Ten chłopak potrafi wiele”, „LewanGOLski” – tak komplementują Nie-mcy polskiego napastnika, który dla Borussi strzela bramki jak na zawołanie i niedawno wraz z Kubą Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem poprowadził drużynę z Dort-mundu do drugiego mistrzostwa Niemiec z rzędu. Bez Lewandowskiego kadry nie wyobraża sobie także Franciszek Smuda. Selekcjoner prawdopodobnie oddałby wszy-stkich napastników w kraju, byle tylko Le-wandowski na Euro był zdrowy i w formie. Obok bramkarza Wojciecha Szczęsnego jest to jedyny Polak, który ma szansę na gręw najlepszych klubach świata. Sam chciałby spróbować sił w Anglii, ale chętnie wzięliby

Według ekspertów zdolniejszego specjalistyod strzelania bramek nie mieliśmy od czasów Zbigniewa Bońka, choć jeszcze kilka lat temuna wykupienie Lewandowskiego stać byłoprzeciętnego Polaka. Dziś o 24-letniego za-wodnika rywalizować mogą tylko najpotęż-niejsze kluby na świecie, ale bez co najmniej kilkunastu milionów euro nie mają szans na powodzenie. Piłkę zaczynał kopać w Partyzancie Leszno, choć... nie był jego zawodnikiem. Mógł jednak trenować, bo zatrudnionyw tym klubie był jego ojciec (dziś wicepre-zesem Partyzanta jest matka Roberta). Później trafił do Legii Warszawa, która od-dała go do Znicza Pruszków za... 5 tys. zł. Lewandowski szybko został królem trzeciej, a następnie drugiej ligi i wtedy na jego wykupienie mogło sobie pozwolić niewielu, bo Lech Poznań wyłożył blisko dwa miliony złotych. Okazało się, że inwestycja w Lewan-

– Euforia była tak ogromna, że nawet rozmiar kufla się nie liczył. Nieważne było również, jakie piwo znajduje się w środku, bo najlepszy smak to zdobycie mis-trzostwa – o triumfie w lidze nie-mieckiej z Borussią Dortmund,szansach na Euro 2012 oraz na-rzeczonej, która... trenuje karate, opowiada Robert Lewandowski, najlepszy polski napastnik.

RozmawiałPiotr Nowik

JESTEM PODPORZĄDKOWANY PIŁCE NOŻNEJ

ROBERTLEWANDOWSKI

wyłącznie dlaSI Magazynu

SI star SI star

/10 /11

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

Wszystko układa się wspanialeRozmawiałaHubert SieniackiFotoAgencja Gazeta

Wstajesz rano i… Biorę orzeźwiający, letni prysznic, wypijam filiżankę mocnej czarnej herbaty z cytryną oraz miodem i mogę ruszać w świat.

Ale niedawno zostałaś mamą, więc chyba coś się zmieniło w Twoim życiu?Moje życie niemal zupełnie podporządkowa-łam Filipowi. Wydaje mi się to zupełnie naturalne. Syn jest jeszcze bardzo mały. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że mam poczucie, że po urodzeniu Filipa życie wywróciło się do góry nogami. Absolu-tnie nie. Jest inaczej, ale równie dobrze. Ja i mąż powoli wypracowujemy rytm życia naszej rodziny.

A co z życia przed macierzyństwem nie pasuje do tego, które prowadzisz teraz?Na pewno musieliśmy ograniczyć niemal do minimum te drobne przyjemności, które są tak charakterystyczne dla młodych par mieszkających w dużym mieście, a także tewiążące się z moim zawodem. Na razie ko-niec z bankietami. Nie mamy czasu odwie-

dzać przyjaciół. Z lekkim żalem zrezygnowa-liśmy też z tak lubianych i częstych wypa-dów do kina czy teatru. To jednak kwestia czasu. Filip podrośnie i znowu będziemy mieć więcej swobody. Na razie czerpię satysfakcję z odmienności sytuacji, w którejjestem: korzystam ze spokoju, nieco zwolni-łam, odpoczywam.

Twój synek miał zaledwie dwa miesiące, kiedy wróciłaś na plan „Barw szczęścia”. Nie za wcześnie?Można to pewnie różnie oceniać. Wtedy czułam, że podejmuję dobrą decyzję. I nadal tak sądzę. Rodzina popierała mnie odpoczątku, więc może dlatego nie miałam wiele wątpliwości. Teraz wszyscy mnie wspa-niale wspierają. A praca jest dla mnie ważna. Dla każdej młodej kobiety powinna się liczyć możliwość samorealizacji. Macierzyństwo nie oznacza przecież rezygnacji z siebie, prawda? Nie jestem zwolenniczką mówienia, że szyb-ki powrót do pracy jest super, a pozostanie z dzieckiem w domu nie. To indywidualny wybór. I tak powinno zostać. Choć muszę przyznać, że twórcy serialu też mi pomogli, stwarzając bardzo komfortowe warunki. Zdjęcia potrafią się ciągnąć godzinami. Ja nie pracuję więcej niż trzy, cztery godziny dzien-nie. Mam więc taryfę ulgową. W przeciw-nym wypadku byłoby mi na pewno trudniej pogodzić obowiązki mamy i aktorki.

Postać, którą grasz, jest świetnie wystyli-zowana. Czyja to zasługa? Kasi Gajewskiej. To ona odpowiada za moje kostiumy w „Barwach szczęścia”. Stroje, które noszę na ekranie, mają oczywiście oddawać gust i charakter mojej bohaterki, też zresztą Kasi. Kasia jest instruktorką fitness, uroczą, ale dość skomplikowaną dziewczyną, z jednej strony marzącą o nieza-leżności, z drugiej – silnie uzależnioną od opinii mamy. Ta dziewczyna ma własny, określony styl. Ale kiedy ja nie czuję się dobrze w którymś z zestawów, bez problemu próbujemy z Kasią Gajewską znaleźć coś innego, spójnego z wizerunkiem postaci, ale też zapewniającego mi dobre samopoczucie. Zatem w pewnym sensie coś ze mnie jest w stroju mojej bohaterki.

A prywatnie co wybierasz: szpilki czy balerinki? Na co dzień zdecydowanie balerinki! Zwłaszcza odkąd jestem mamą – bardziej pasują do dziecięcego wózka. Ale na specjal-ne okazje zawsze szpilki. Kobieca szafa bez szpilek nie ma sensu!

Twoja bohaterka jest też bardzo wyspor-towana. Ma to coś wspólnego z Twoim życiem poza planem?Czasami jest tak, że postaci, które gramy, to ktoś zupełnie inny niż aktor prywatnie. W wypadku mojej bohaterki z „Barw szczę-ścia” dzielimy niektóre pasje. Tak jest między innymi ze sportem. Nie stanowi tajemnicy, że to jedno z moich ulubionych zajęć. I to dys-cypliny nie tylko typowo kobiece. Bo gram w tenisa i jeżdżę na nartach, ale też na przy-kład uprawiam windsurfing. Przyznaję, że teraz, gdy tyle uwagi poświęcam Filipowi, trochę brakuje mi aktywności. Lubię się zmęczyć, potrzebuję adrenaliny. Jestem zde-cydowanie typem sportowym i zamierzam jak najszybciej do tego wrócić.

Czy są jakieś sporty, których chciałabyś spróbować? Kitesurfing wydaje mi się na tyle pociągający, że muszę spróbować. Ale to niełatwy sport, trzeba mu poświęcić trochę czasu. Nie wiem, co na to Filip (śmiech).

Kolorowe magazyny emocjonują się tem-pem, w którym gwiazdy odzyskują figury po urodzeniu dziecka. Ty też masz w tym doskonałe wyniki…Serio? Nie zależało mi na szybkim powrociedo formy z powodu środowiska. Nie odczu-łam tutaj żadnej specjalnej presji. Zawsze byłam dość szczupła i dobrze czuję się sama ze sobą, gdy mam taką figurę. Zresztą natura mi sprzyja i nie muszę się jakoś szczególnie katować, by zachować figurę. Niemniej – jak każda kobieta – miałam kilka dodatkowych kilogramów po ciąży. Planując zgubienie ich,nie kierowałam się tym, że zawód aktorki tego wymaga, że w show-biznesie te kilogra-my to kłopot, że będą nieżyczliwe komenta-rze. Robiłam to tylko dla siebie, żeby się dobrze czuć.

Mimo nieprzespanych nocy na planie musisz być skoncentrowana. Twój sposób na relaks?To prawda, że praca aktorki wymaga świet-nej formy. Szczególnie na planie serialu,gdzie zdjęcia potrafią być bardzo wyczerpujące. Złotego środka jeszcze nie znalazłam, ale mam jeszcze chwilę na zastanowienie. Na razie ratują mnie dwie rzeczy. Pierwsza jest dość prozaiczna: to sen. Drugą jest gorąca kąpiel z książką. To drobne rozrywki, które w tej chwili mnie relaksują. Na wiele więcej nie mogę sobie pozwolić (śmiech).

A wakacje? Czy udało Ci się je już zaplanować?Zwykle spędzaliśmy je bardzo aktywnie. Z oczywistych powodów, jeśli chcemy poje-chać w tym roku na urlop, to musimy w naszych planach uwzględniać Filipa. A to sprawia, że sposób, w jaki spędzaliśmy wakacje dotychczas, zupełnie nie wchodzi w grę (śmiech). Będzie zupełnie inaczej, czyli bardzo rodzinnie. Na wakacje zabieramy nasze rodziny, bo na co dzień wszyscy mie-szkamy w innych miastach. Musi być ciepło i słonecznie. Może uda mi się nawet kilka razy wyskoczyć na windsurfing? Po cichuna to liczę (śmiech).

Idealne to wakacje to…Sport plus piękna pogoda. Do tej pory z ekipą znajomych tak właśnie spędzaliśmy wakacje. W Hiszpanii, Tunezji, Grecjiczy na Wyspach Kanaryjskich.

A Twoje zawodowe plany na najbliższy czas?Przed ciążą nie mogłam narzekać na brak zajęć. Dlatego szukając pozytywów bycia młodą mamą, śmiało mogę powiedzieć, że to zwolnienie tempa, również zawodowo, jest dla mnie niezwykłą frajdą. Staram się z tego korzystać. Nie mam kłopotu, że to, co robię teraz na co dzień, nie jest tak spektakularne. Czuję, że to,wyciszenie jest mi potrzebne i dobrze na mnie wpływa. Co do konkret-nych planów zawodowych, myślę, że uda mi się zagrać kilka ciekawych ról podczas nowego sezonu w Teatrze Kwadrat. Pierwsza z premier już jesienią.

Magazyn „Forbes” uznał Cię za jedną z najcenniejszych gwiazd polskiego show-biznesu… To coś zmienia w pozycji zawodowej Katarzyny Glinki?Oczywiście było mi niezwykle miło, gdy dowiedziałam się, że trafiłam na tę listę. To nobilitujące. I tym bardziej wartościowe, że pojawiło się ze strony środowiska finan-sowego. Być może ułatwiło mi to nawiązanie kilku kontraktów reklamowych i komer-cyjnych projektów. Na pewno jest jednak tak, że teraz dużo uważniej podchodzę do propozycji, które dostaję. Staram się wybierać projekty, które mnie interesują i rozwijają. Nie muszę już się decydowaćna wszystko.

Czyli wszystko układa się wspaniale?To prawda. Mam teraz dobry moment w moim życiu – i zawodowym, i prywatnym. Jestem zadowolona.

Kasia Glinka, wzorem mam z Hollywood, nie brała długiego urlopu macierzyńskiego – wróciła na plan serialu, gdy synek miał dwa miesiące. Ale urodzenie dziecka wiele zmieniło w jej życiu. Choćby to, że dziś częściej widuje się ją w balerinkach i z dziecięcym wózkiem niż w szpilkach na bankietach. Nam gwiazda „Barw szczęścia” mówi: – Jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

SI style SI style

/12 /13

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

Gdzie szukać inspiracji?

Uważam, że człowiek nie dorównał jeszcze nigdy wytworom natury. Radzę wybrać się na targ warzywno-owocowy i podpatrzyć zestawienia kolorystyczne. Taki na przykład rabarbar: koralowa łodyga + soczysta zieleń = genialne i bardzo modne! Jeśli boisz się moc-nych zestawień, ośmielą Cię szaleństwa ku-linarne. Nic nie smakuje w upalne dni lepiej niż mrożone koktajle, miksuj więc ciuchy jak owoce w blenderze: truskawka z listkami mięty, siostry limonka i cytryna czy dojrzałe mango! Twoja w tym głowa, czy wybierzesz top, spodnie i marynarkę, czy spódnicę… a może szorty i odblaskowe sandały?

Wszystko kwitnie…

Rozejrzyj się: wokoło kwitnące jabłonie i magnolie. Zakochaj się w kwiatach. Toteraz jeden ze wzorów obowiązkowych. Strzałem w dziesiątkę okażą się pokryte kwiatostanami koszule, spódnice, sukienki, chusty i torebki. Możesz ubrać się tak od stóp do głów, możesz postawić jedynie na kwieciste akcesoria lub, jeżeli wolisz delikat-niejsze zestawienia, połącz koszulę w kwiaty z dżinsami bądź wielobarwną spódnicę z gładkim topem.

Maxi lub mini

W poprzednich sezonach drażniły Cię tegotypu dylematy? Teraz nie musisz się przejmo-wać – obie długości są jak najbardziej dozwo-lone. Do moich faworytów należą modelezwiewne i plisowane. Uwaga, trzeba mieć na względzie materiał. Zbyt ciężki i sztywny przytłoczy nawet najzgrabniejszą sylwetkę. Ważne, by spódnica poruszała się razem z nami! Jeśli masz traumę z czasów szkolnych i plisów nie znosisz wręcz organicznie, mo-żesz spokojnie wybrać gładkie tkaniny. Odważniejsze niech zaszaleją z solidnym rozpierakiem!

Perfekcyjna pani domu – lata 50.

Eksponujemy na maksa wszystkie atuty kobiecej sylwetki za sprawą szykownych kro-jów, podkreślonej talii i dekoltu. Górne par-tie sukienek dopasowane do ciała, dół roz-kloszowany – oto esencja kobiecości. Kolory, oczywiście, pastelowe. Do wersji bardziej glamour można dołączyć sznur pereł.Na szczęście my te sukienki zakładamy wyłą-cznie dla własnej przyjemności, na spacer lubimprezę. Nasze poprzedniczki nie miały tak

dobrze. Zgodnie ze wskazówkami poradnikaThe Good Wife’s Guide z 1955 r. w nienagan-nej fryzurze i pełnym makijażu witały tak swoich mężów, trzymając w dłoniach ledwie co wyjęte z piekarnika apple pie.

Zrób to sama!

Dostojny wisior i delikatne koraliki to już przeżytek. Nosimy się na bogato. Na dekol-cie prezentujemy całe pęki korali, nieważne, czy jednolitych, czy złożonych z niepowta-rzalnych elementów. Możemy postawić za-równo na etno, handmade, jak i na solidne sznury pereł. Liczy się jedynie, by nie były toubogie jedna, dwie pętelki… Myślę, że pięć sznurów to absolutne minimum. Na aukcjach

No, i doczekałyśmy się, chociaż wiele z nas traciło już nadzieję. Soczyście zieleniące się drzewa, coraz cieplejsze promienie słońca – już są! Mimo ogromnej radości w pierwsze upalne dni często wpa-damy w panikę. W co mam się ubrać? Czy ja w ogóle mam się w co ubrać? Tak samo jak rośli-nom, wiosenne przymrozki szko-dzą naszej garderobie. Jeśli dobie-rałyśmy nasze ubrania w amoku, by jak najszybciej cieszyć się uro-kami wolnego czasu na powietrzu, teraz odkryjemy, że spodnie mamyzupełnie nie takie, jakie być po-winny, wszystkie bluzki i sukienki są jednak zbyt ciepłe, do tego do-chodzi brak odpowiednich butów, a na samym końcu dociera do nas,że zeszłoroczne torebki nie ciesząjuż oka. Spokojnie, lato to czas relaksu i swobody. Możemy po-dejść do codziennych strojówz przymrużeniem oka. Najważ-niejsze, by w swoich ciuchach czuć się sobą – to już połowa suk-cesu. A jeśli okrasimy to szczyptą aktualnych trendów, skazane będziemy na sukces!

TekstMarta Szymonik

internetowych i w pasmanteriach można kupić koraliki na wagę lub na sztuki. Żyłkę podkradniecie tacie wędkarzowi. Gorąco polecam stworzenie własnego, niepowtarzal-nego naszyjnika! Takie projekty zawsze oka-zują się najmodniejsze!--

Pamiętajcie, że garderoba to nie wszystko. Warto zainwestować w dobry olejek i natu-ralną opaleniznę. Piękne ciało obroni się zawsze samo, nawet w zwyczajnym T-shircie.Zachęcam do maszerowania, spacerowania, biegania, do jakiejkolwiek aktywności fizy-cznej. Czerpcie z lata garściami. O pięknie duszy chyba nie muszę wspominać:). Udanych wakacji!

SI podróże SI podróże

/14 /15

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

Nagie ciała kłębią się w wodzie. W dłoniach butelki, we włosach kwiaty, w głośnikach ogłuszające techno. Tańczą, a właściwie snują się zmęczone nocą, raz po raz lądując w chłodnym Morzu Azowskim. Świeży sier-pniowy poranek, miejscowość Popowka koło Mirnyj na zachodnim brzegu ukraińskiego półwyspu Krym. Właśnie z piaszczystego i wodnego „parkietu” schodzą ostatni ucze-stnicy kolejnej odsłony festiwalu Kazantip, kultowego święta muzyki elektronicznej, które na południu Ukrainy organizuje sięco roku dla tysięcy uczestników. Na Kazantip masz wszystko. Uznanych didżejów, świetne nagłośnienie, pozytywną atmosferę, możliwość spotkania zakochanych w elektronicznych beatach fanów z Rosji, Ukrainy, Francji, USA, a nawet krajów azjatyckich. Publiczność popija milkszejki, tańczy w rytm 24-godzinnych imprez, śpi pokotem na plaży, przegryza sprzedawane przez okoliczną ludność przysmaki. Kazantip jest tak popularny, że kiedy dojeżdżamy na Krym wielkim, ospałym pociągiem ze Lwowa do Symferopola, pierwsze pytanie, jakie pada, to czy jedziemy na Kazantip. Na punkcie krymskiego festiwalu młoda publika z krajów byłego ZSRR oszalała jeszcze w la-tach 90. Jego sława rozniosła się tak bardzo, że obecnie każdą większą imprezę czy dysko-tekę w Rosji zwie się potocznie „kazantipą”. Ale to nie wyłącznie Kazantip przygnał nas na Krym, wspaniały subtropikalny pół-wysep, o którym słuchaliśmy przez całe życie bajkowych opowieści. Głównie tych, że roz-sławiony w wierszach i na płótnach Krym chcieliby mieć wszyscy. I ledwo oswojeni z niepodległością Ukraińcy, i tęskniący za czasami dawnego imperium Rosjanie, i uważający się za rdzenną ludność Tatarzy, a pewnie i kraje NATO, które najchętniej zbudowałyby na Krymie jedną ze swych baz, aby trzymać w ryzach tzw. neoimperializm rosyjski. Na razie Krym jest ukraiński, choć w przepięknym porcie Sewastopol stacjonuje i stacjonować będzie jeszcze przez kilkanaście lat marynarka rosyjska. Krym jest ukraiński, choć pozbawieni własnej państwowości Tata-rzy (głównie w okolicach Jałty i na wscho-dzie) coraz mocniej upominają się o swoje prawa. Oddalony od Polski o niemal dobęjazdy pociągiem, dwie godziny lotu czartero-wym lub rejsowym samolotem z Kijowa, staje się teraz coraz bardziej dostępny. Dzikie, niezapomniane krajobrazy co prawda pozostały, wysepki luksusu nadal odgrodzo-ne są dla zwykłych śmiertelników, ale miejsc, gdzie można smacznie zjeść, wyspać się

Jedź i sprawdź, jak Krym smakuje naprawdę.To smak owoców, alkoholu, zabawy, kurzu, słońca.Nie do zapomnienia. Zwłaszcza w porównaniuz wakacyjną komercją zachodniej Europy.

Tekst i fotoRafał Romanowski

SI podróże SI podróże

/16 /17

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

w dobrych warunkach, odpocząć, podziwiać piękno krymskiej przyrody i historii, jest coraz więcej. Krym nadgryzamy od strony Kazantipu, ale dość szybko wywiewa nas (dosłownie) dopobliskiej Eupatorii, pełnej islamskich świą-tyń, starych cerkwi, kamiennych bań na oliwę i pięknych promenad nad morzem, na których wylegują się przeszczęśliwi urlopo-wicze i mieszkańcy. Wszystko skąpane słoń-cem, z mnóstwem owocowych targów, gdzie ogromne, ciepłe od promieni słońca melony, arbuzy, pomidory i kukurydza plątają się między dorodnymi ogórkami, brzoskwiniami i winogronami. To prawda, krymskie owoce, jedne z najdorodniejszych w świecie, plasują się chyba też wśród najsmaczniejszych. Słodkie winogrona rozpływają się w ustach, pomidory zalewają sokiem gardło, a w złoci-stych ziarnach kukurydzy znajdziesz trzy razywięcej smaku niż w najlepszych kolbach „made in Poland”. Koniec jedzenia. Trzęsącym się busem (tzw. ukraińską marszrutką) jedziemy do Ałupki, która wraz z Ałusztą wygląda jak wielkie, oplecione winoroślami schody prowadzące do morza. Uroku tutejszych terenów nie przesłoni nawet pseudokomfort nocowania w rozpadającej się komórce na drewno, którą za symboliczne pięć dolarów zgadza się nam odstąpić urocza staruszka. Nasza gospodyni pochodzi z Murmańska na mroźnej północy Rosji (w kierunku na bie-gun północny). Na Krym trafiła kilkadziesiąt lat temu za... miłością poznaną w wojsku. Krymianka od dawna, zakochana w tym miejscu podobnie jak my, choć od momentu naszego wjechania na krymskie stepy minęło ledwie kilka dni. Ałupka z Ałusztą żyją też nocami. Podmuchy gorącego, wieczornego powietrza, ogromny, przyklejony do nieba księżyc, kolejne łyki słodkiego wina o niesamowitymaromacie i zaskakującej nazwie Ciornyj pulkownik, lanego do plastikowej butelki wprost z beczki – wszystko to sprzyja nieskrępowanej zabawie wśród krętych uli-czek nadmorskich kurortów. Nie inaczej jest w Jałcie, gdzie dyskotek i nocnych klubów ulokowało się wyjątkowo wiele, a kolacja w portowej restauracji należy do jednych z najdroższych atrakcji tego pięknego skra-wka ziemi. W Jałcie próbujemy jeszcze tatar-skich specjałów na chłodnym i kamienistym szczycie góry Aj-Petri z największymiw Europie asfaltowymi serpentynami scho-dzącymi w dół do miasta. Widoki na Morze Czarne zapierają dech w piersiach, wieczo-rem szlachetne krymskie wino w porcie sma-

kuje jeszcze intensywniej niż tani, acz uroczy Ciornyj pulkownik. Jeszcze tylko skok promem do Gurzuf, najdroższego i najbardziej ekskluzywnego miasteczka na Krymie, gdzie limuzyny na moskiewskich blachach i ukraińskie rządowe cadillaki potrafią parkować w poprzek ulicy. W Gurzuf nie pojawiaj się, jeśli nie masz mocno wypchanego portfela. My płyniemy stąd do Sewastopola, portowej perły w koro-nie czarnomorskich nabrzeży, gdzie wzrok ukraińskich milicjantów ścina się z zawadiac-kim spojrzeniem rosyjskich, odpicowanych w mundury marynarzy. Za dnia pełnią słu-żbę we flocie pamiętającej czasy świetności cara, wieczorami tańczą w nadmorskich dys-kotekach z ukraińskimi dziewczętami i przy-

byszkami z różnych stron świata. Imprezy tu najgłośniejsze, alkohol leje się strumieniami. Nam czas oderwać się od morskich atrakcji i ruszyć w głąb lądu, znów do stolicy, Sym-feropola i tatarskich posiadłości w słynnym Bakczysaraju, gdzie wśród szarozielonych gór ma się wrażenie totalnego zatrzymania czasu. Arbuzy, melony, pomidory wprost z ulicy, kwas chlebowy z wielkiej beczki, senny lot zapładniających kwiaty pszczół... Kiedy ujeżdżasz starą ładą dróżki z su-chego błota na przylądku Tarchankut na północy Krymu, dociera do Ciebie, że rów-nie pięknego, dzikiego, a także zabawnego i relaksującego miejsca ze świecą szukać w promieniu tysięcy kilometrów. Głośno graukraiński hip-hop, silnik łady kaszle, ale cią-

gnie ją dzielnie przez kolejne ostępy, a Ty gryziesz słodką kukurydzę i zerkasz na spienione w dole morze... Wieczorem wpa-trujesz się w gwiazdy na wyciągnięcie ręki i wykładasz się... właśnie, gdzie? Na piasku Popowki? Ziemi Tarchankut? Kamieniach Ałuszty? A może na suchej od słońca i wiatru trawie krymskiego stepu, o którym wspomi-nano Ci kiedyś na języku polskim, prawda? Jedź i sprawdź, jak Krym smakuje naprawdę. Warto.

EWA:

T-s

hirt

Nik

e: 1

19,9

9 zł

szor

ty B

ench

.: w

zór

słuch

awki

: Sku

llcan

dy: 3

9,99

złbu

ty C

onve

rse:

249

,99

JUST

YNA:

blu

za a

dida

s: 29

9,99

złT-

shirt

Nik

e: 1

29,9

9 zł

spod

nie

Nik

e: 1

49,9

9 zł

buty

Pum

a: 2

49,9

9 zł

MAT

EUSZ

: blu

za a

dida

s: 29

9,99

złT-

shirt

Ben

ch.:

99,9

9 zł

; piłk

a N

ike:

39,

99 zł

szor

ty B

ench

.: 18

9,99

złbu

ty L

acos

te S

hore

: 249

,99

DAR

EK: b

luza

Ben

ch.:

239,

99 zł

T-sh

irt B

ench

.: 99

,99

złsz

orty

Ben

ch: 3

29,9

9 zł

buty

Nik

e: 3

49,9

9 złzobacz film zobacz film

MAT

EUSZ

: blu

za a

dida

s.: 2

99,9

9 zł

T-sh

irt B

ench

.: 99

,99

złsp

odni

e N

ike:

149

,99

złbu

ty N

ike:

379

,99

JUST

YNA:

blu

za N

ike:

139

,99

złto

rba

Benc

h.: 1

19,9

9 zł

szor

ty U

mbr

o: 1

19,9

9 zł

buty

Lac

oste

Fab

ian

Espa

: 269

,99

EWA:

kur

tka

Nik

e: 2

49,9

9 zł

T-sh

irt N

ike:

109

,99

złsz

orty

Um

bro:

wzó

r; to

rba

Nik

e: 7

9,99

złbu

ty L

acos

te L

auris

ton:

279

,99

DAR

EK: k

urtk

a N

ike:

299

,99

złT-

shirt

adi

das:

129,

99 zł

; piłk

a U

mbr

o: 5

4,99

złsp

odni

e N

ike:

149

,99

złbu

ty L

acos

te N

ewto

n: 3

99,9

9 zł

zobacz film zobacz film

JUST

YNA:

tram

pki C

onve

rse:

249

,99

złsz

orty

Um

bro:

wzó

rku

rtka

Nik

e: 2

39,9

9 zł

piłk

a ad

idas

: 55,

99 zł

EWA:

słuc

haw

ki S

kullc

andy

: 269

,99

złT-

shirt

Nik

e: 1

09,9

9 zł

spod

nie

Nik

e: 2

69,9

9 zł

buty

Nik

e: 3

19,9

9 zł

MAT

EUSZ

: piłk

a ad

idas

Tan

go: 1

29,9

9 zł

bluz

a N

ike:

179

,99

złsz

orty

Um

bro:

wzó

rbu

ty L

acos

te N

ewto

n H

i: 39

9,99

DAR

EK: s

podn

ie a

dida

s: 26

9,99

złT-

shirt

: wzó

rsłu

chaw

ki S

cullc

andy

: 319

,99

złbu

ty N

ike:

379

,99

zobacz film

MAT

EUSZ

: T-s

hirt

Nik

e: 7

9,99

złku

rtka

Ben

ch.:

339,

99 zł

spod

nie

Nik

e: 1

49,9

9 zł

buty

adi

das:

329,

99 zł

EWA:

słuc

haw

ki S

cullc

andy

: 269

,99

złT-

shirt

Nik

e: 1

09,9

9 zł

spod

nie

Nik

e: 2

69,9

9 zł

buty

Nik

e: 3

19,9

9 zł

DAR

EK: T

-shi

rt a

dida

s: 12

9,99

złsz

orty

Um

bro:

wzó

rbu

ty R

eebo

k: 2

19,9

9 zł

JUST

YNA:

blu

za N

ike:

169

,99

złku

rtka

Ben

ch.:

279,

99 zł

szor

ty N

ike:

75,

99 zł

buty

Nik

e: 3

29,9

9 zł

EWA:

kur

tka

Nik

e: 2

39,9

9 zł

tank

top

Nik

e: 4

9,99

złbu

ty a

dida

s: 32

9,99

JUST

YNA:

kur

tka

Benc

h.: 2

79,9

9 zł

T-sh

irt a

dida

s: 12

9,99

złsp

odni

e N

ike:

329

,99

złsłu

chaw

ki S

kullc

andy

: 179

,99

EWA:

T-s

hirt

Nik

e: 1

29,9

9 zł

bluz

a ad

idas

: 299

,99

złsp

odni

e U

mbr

o: w

zór

buty

Lac

oste

Imat

ra: 2

69,9

9 zł

DAR

EK: b

luza

adi

das:

299,

99 zł

T-sh

irt B

ench

.: w

zór

piłk

a ad

idas

Tan

go: 1

29,9

9 zł

buty

Nik

e: 3

49,9

9 zł

MAT

EUSZ

: T-s

hirt

Ben

ch.:

99,9

9 zł

spod

nie

Nik

e: 1

49,9

9 zł

buty

adi

das:

329,

99 zł

zobacz film

DAR

EK: T

-shi

rt a

dida

s: 12

9,99

złsz

orty

Um

bro:

wzó

rbu

ty R

eebo

k: 2

19,9

9 zł

Wszystkie produkty są dostępne w salonach Sizeer, Timberland oraz w Internecie na e-sizeer.com, Timberland.pl i GaleriaMarek.pl

FotoMichał Massa Mąsior

StylizacjaGosia Kuniewicz / OSA Osobista Stylistka

Make-upPaulina Tomasik

FryzuryD&D Davi Studio

ModeleEwa Wójcik, Justyna Rusnak, Mateusz Kurdziel, Bożydar Sule

Dziękujemy restauracji Stylowa przy Alei Róż w Krakowie oraz Crazy Guides za pomoc w realizacji sesji.D

AREK

: blu

za a

dida

s: 29

9,99

złT-

shirt

Ben

ch.:

wzó

rpi

łka

adid

as T

ango

: 129

,99

złbu

ty N

ike:

349

,99

JUST

YNA:

kur

tka

Benc

h.: 2

79,9

9 zł

T-sh

irt a

dida

s: 12

9,99

złsp

odni

e N

ike:

329

,99

złsłu

chaw

ki S

kullc

andy

: 179

,99

SI style

/30

SI 9 / 2012

Euro. Uniesienia, rywalizacja, emocje. Nietylko pozytywne. W wielu polskich domachuniesienia sprowadzą się głównie do podnie-sionego głosu (ona: – Miałeś pójść do sklepu,on: – Kochanie, jest mecz, ona: – Zapomniałeś odebrać dziecko z przedszkola, on: – Kochanie, jest mecz, ona: – Co z naszą randką?,on: – Kochanie, jest mecz…).Rywalizacja będzie zacięta, bo kto pierwszy do pilota po powrocie z pracy, ten lepszy.A emocje? Każdy wie, jak silne mogą być,kiedy ona zechce iść na spacer, a on? Oczy-wiście, na mecz. Jednak nie generalizujmy. Część kobiet też da się ponieść tym razem piłkarskim, a nie zrzędliwym emocjom. Część kobiet będzie chciała wyjść do pubu, aby zobaczyć, jak grają polskie chłopaki, lub włączy telewizor i tym razem nie wybierze „Na dobre i na złe”. Ale (bo zawsze musi być jakieś „ale”)w co się do tego ubrać? Niecodzienna okazja wymaga przecież odpowiedniej stylizacji.I o ile te z dziewczyn, które interesują się sportem, pewnie nie będą miały z tym pro-blemu, o tyle tym, które do tej pory nie wiedziały, kim jest Ronaldo (to piłkarz, prawda? tak się tylko upewniam…), będzie nieco trudniej. Przynajmniej wybór kolorystyki wydaje się prosty. Obowiązuje biało-czerwony dress code. Tylko jak nie wyglądać w tym banalnie lub komicznie? Jak nie przypominać flagi? Łatwo jednak nie będzie. Weźmy koszulkę reprezentacji. Nie jest sexy, zaryzykuję stwierdzenie, że nie jest nawet ładna. Ale przecież „ładnemu we wszystkim ładnie”, poza tym – od czego mamy stylizację? Oto kilka propozycji zestawów:1. Koszulka reprezentacji włożona w środek seksownych krótkich szortów, czerwony pa-sek, w wersji sportowej biało-czerwone

trampki, dla tych, które nie chodzą napłaskim obcasie – koturny (ostatnio widziałam nawet takie w biało-czerwone paski, ale mogłaby to być lekka przesada).2. Koszulka reprezentacji, dżinsy i na to modna, wytaliowana dżinsowa kurtka.3. Koszulka reprezentacji w wersji XXXL, legginsy i słodkie baletki. Jeśli jednak nie chcesz inwestowaćw coś tak sezonowego, jak specjalnakoszulka na Euro 2012, możesz kupić czer-wone rurki i białą koszulę. Albo czerwoną sukienkę i na to biały płaszcz. A może tak modną wśród blogerek koszulkę z orzełkiem od polskiego projektanta? Wszystkie chwytydozwolone. Nie łudź się jednak, że stroisz sięw barwy narodowe dla swojego mężczyzny. On i tak nie zauważy. Natomiast współtowa-rzyszki niedoli na pewno docenią starania.

Modne Euro 2012TekstMonika OSA Jurczyk

RozmawiałaEwa Maciejewska

SI star SI star

/32 /33

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

Jest pracoholikiem, ale czasem – choć na krótko – budzi się w nim natura lenia. Otaczają go ludzie, ale najbardziej ceni zaufanych przyjaciół. Kocha Wrocław, ale marzy o niewielkim domku nad Morzem Śródziemnym w Grecji. Jego pasją jest muzyka, ale chce zostać pilotem. Dwoista natura ŁUKASZA ZAGROBELNEGO, który właśnie wydał trzecią płytę Ja tu zostaję.

Wydał Pan nową, trzecią już płytę Ja tu zostaję i rozpoczął intensywny czas pro-mocji, koncertów. Czy znajduje Pan czas tylko dla siebie?Bycie wokalistą, piosenkarzem nieodzownie wiąże się z nieregularnym trybem życia. To oznacza, że czasem, kiedy skumulują się mojezajęcia – koncerty, praca w teatrze, inne pro-jekty – całymi miesiącami nie mam ani jednego dnia wolnego. Wtedy nie ma mowy o czasie dla siebie. Ale bywa też tak, że nie mam żadnych zajęć, na przykład przez cały tydzień.

I co wtedy?Po dwóch dniach totalnego lenistwa i odpo-czynku zaczyna mnie nosić i już bym coś ze sobą zrobił. Nadrabiam wszelkie zaległości, najczęściej kinowe. Uwielbiam chodzić do kina sam, nikt z widowni mi nie przeszkadza i mogę skoncentrować się na filmie. Bywa tak, że na sali jestem tylko ja, bo najchętniej wybieram ostatnie lub poranne seanse.

Prawdziwy z Pana kinomaniak.I do tego serialomaniak. Ostatnio wsiąkłem w „Bitwę o tron”. Kiedy kupuję DVD z całym sezonem serialu, potrafię siedzieć i oglądać prawie bez przerwy przez kilka dni i nocy. To są te chwile, kiedy kompletnie znikam dla świata.

Jest Pan laureatem konkursu Profesjonali-ści Forbesa 2012. To dla Pana znaczące wyróżnienie?To bardzo ważna nagroda. Byłem komple-tnie zaskoczony tą nominacją. Zostałem wyróżniony, a przecież jest bardzo wielu wspaniałych artystów: aktorów, wokalistów, którzy o wiele dłużej są obecni na rynku i robią wspaniałe rzeczy. Bardzo się cieszę,że dostrzeżono to, co i jak robię.

W konkursie bierze się pod uwagę działal-ność artystyczną, ale też pozasceniczną, między innymi zaangażowanie w akcje charytatywne czy postawę fair play... Tym bardziej ma to dla mnie znaczenie. Zwłaszcza, że zostałem wyróżniony jako aktormusicalowy, a nie stricte wokalista. A to oznacza, że jestem pierwszym człowiekiem z teatru Roma, który został zauważony przez tak zacne grono.

Profesjonalista to człowiek, który ciągle pracuje i wszystko co robi, robi precyzyj-nie. Czy jest Pan pracoholikiem?Tak, jestem pracoholikiem. Kiedy mam coś

do zrobienia to oddaję się temu w stu pro-centach i nawet w chwilach przerwy myślę o danym projekcie bardzo intensywnie. Alekiedy już zakończę pracę, odzywa się we mnie leń. Staję się leżącym na kanapie czło-wiekiem, którego nic nie obchodzi. Telewi-zor, gazety i ja. Taki stan nie trwa jednak długo, bo po kilku dniach już mi się to nu-dzi. Z tego powodu mam też problem z dłu-gimi wakacjami. Nie mogą trwać na przy-kład dwa tygodnie, bo po tygodniu już mibrakuje jakiegoś zajęcia, zadania do wykona-nia. Znów budzi się we mnie pracoholik.

Znajduje Pan czas na pasje?Mam to szczęście, że moja największa pasjastała się moim zawodem. Nieustannie się jejoddaję, realizując się i rozwijając. Chcę byćcoraz lepszy. Ale tak naprawdę zawsze chcia-łem zostać pilotem. I zamierzam to zrealizo-wać. Chcę zrobić licencję pilota. Lotnictwo zawsze mnie fascynowało, fascynuje i będzie fascynować. Często bawię się na symulatorze komputerowym w domu, lubię przebywać na lotnisku, patrzeć na to, co dzieje się na płycie, a kiedy zdarzy mi się wejść do kok-pitu, zachowuję się jak mały chłopiec, który zobaczył ulubioną zabawkę. Oczywiście doj-ście to etapu pilota liniowego to długa droga, myślę raczej o licencji pilota turystycznego. I myślę o tym bardzo poważnie – w kategor-iach drugiego zawodu. Nigdy nie wiadomo,co życie przyniesie. A jest już paru muzyków-pilotów na świecie.

To rzeczywiście brzmi bardzo poważnie. Czy zainteresowanie lotnictwem jest silniejsze niż motoryzacją? O lataniu myślę serio, a motoryzację traktuję jako hobby. Obsesyjnie wręcz śledzę nowości na rynku motoryzacyjnym. Regularnie kupu-ję pisma specjalistyczne. Nie ma chyba oso-by, która zagięłaby mnie w temacie nowych modeli samochodów, parametrów techni-cznych czy gadżetów. I choć nie zmieniam często aut, to jednak wiem o nich dużo.

A co z akordeonem? Czy fascynacja tym instrumentem już Panu minęła?Granie na akordeonie nigdy nie było moją pasją. Lubiłem grać na tym instrumencie, ale nie kochałem tego. Gdyby tak było, pewnie zostałbym akordeonistą. W pewnym mo-mencie miłość do sceny, estrady zdecydowa-nie zwyciężyła sympatię do tego instrumen-tu. Od 6 lat nie mam akordeonu. Instru-ment, na którym ćwiczyłem przez wiele lat, oddałem do Muzeum Piosenki w Opolu.

Jest Pan wokalistą, który lubi śpiewać w duetach m.in. z Eweliną Flintą, Hanią Stach, Grażyną Łobaszewską. Dlaczego?Przede wszystkim lubię żeńskie głosy, poza tym uważam, że w duetach wytwarza się szczególny rodzaj emocji, który przekłada się na jakość przekazu. Uwielbiam te współ-brzmienia, podczas których uwalnia się nie-zwykła energia. To jest niesamowite przeży-cie. Szczęśliwie mi się poukładało, że współ-pracowałem z wokalistkami, które bardzo cenię. Praca z nimi to przede wszystkim wyróżnienie, ale i inspiracja. Poza tym, przy-jemnie jest występować na scenie u boku pięknych kobiet.

Nowa płyta to lekka stylizacja retro, nawią-zanie do stylistyki polskiej muzyki big-beatowej z lat 60. i 70. ubiegłego wieku.Tak, ale to tylko delikatne nawiązanie, mrugnięcie okiem do tamtych czasów, bo brzmieniowo płyta jest bardzo współczesna. I na pewno najpogodniejsza ze wszystkich, które nagrałem. Jak zostanie odebrana? Ocena należy do słuchaczy. Przede mną trasa koncertowa.

Czy należy Pan do osób wiernych starym przyjaźniom, czy też szuka nowych kon-taktów z ludźmi?Jestem bardzo ostrożny w nawiązywaniu nowych znajomości. Nie mam wielkiej rzeszy znajomych, nie otacza mnie tłum przyjaciół, mam swoje grono zaufanych sześciu osóbi z nimi doskonale się czuję. Sprawdzają się na każdym polu i nie tęsknię do nowych bardziej zażyłych kontaktów. Oczywiście otaczają mnie sympatyczni ludzie, których bardzo lubię i cenię, ale nie mam potrzeby wchodzić ze wszystkimi w bliskie relacje.

Jest Pan ciekawy świata. Będąc w nowychmiejscach, co najchętniej lubi Pan pozna-wać: okolicę, ludzi, kulturę?Przede wszystkim kuchnię. Zawsze, ilekroć jestem za granicą lub różnych regionach Polski, próbuję miejscowych potraw, czegoś charakterystycznego dla danego miejsca, rejonu.

Jest Pan kochającym swoje miasto wrocławianinem. Czy ten region ma charakterystyczną kuchnię?Wrocław nie ma jakieś typowej dla siebie tradycji kulinarnej. Widać tu wpływy nie-mieckie, bo przecież kiedyś było to niemie-ckie miasto, ale na pewno można tu zjeść typowo polskie dania. W moim rodzinnym

i to, co uwielbiałem –pampuchy czyli kluski na parze.

Ma Pan ulubione miejsca w swoim rodzin-nym mieście?Oczywiście Rynek, okolice Hali Ludowej, Jatki i Ostrów Tumski. W ciągu ostatnich lat Wrocław bardzo się zmienił, rozbudował. Stał się nowoczesnym, prawdziwie europej-skim miastem. I bardzo mi się to podoba.

A ulubiony kraj?Uwielbiam Grecję – jej atmosferę, klimat, ludzi zakochanych w swojej kulturze do tegostopnia, że na przykład w radio nie ma w zasadzie piosenek w języku angielskim. Grecy słuchają swojej muzyki i dobrze się przy niej bawią. To jest fascynujący kraj. Chciałbym tam kiedyś zamieszkać. Kupić kawałek ziemi nad morzem, wybudować niewielki domek i tam osiąść.

„Czas goi rany”, „czas to pieniądz”… Czym dla Pana jest czas?Przede wszystkim czas szybko biegnie. Pamiętam, jakby to było wczoraj: moje początki w teatrze Roma, przygotowania do spektaklu „Nędznicy”. Minęły 2 lata, po300 przedstawieniach musical zszedł z afisza.Mam 36 lat i im jestem starszy, tym wyraź-niej widzę, w jakim tempie czas umyka.

Uprawia Pan jakiś sport? No tak, z wiekiem warto zadbać o kondycję (śmiech). Powoli skłaniam się do tego, żeby zacząć regularnie chodzić na siłownię. Jak na razie zdarza mi się pójść raz na tydzień lub dwa, ale po takiej wizycie mam potworne zakwasy więc od razu nie mam siły wybrać się tam ponownie. W ten sposób powstaje błędne koło: po przerwie idę i znów mam zakwasy.

Jak wyglądałby Pana wymarzony, wolny dzień?Bez zakwasów (śmiech). To musiałby być ciepły, słoneczny, letni dzień, bo jesień i zima nie nastrajają mnie najlepiej. Wstaję o 8 rano. Piję poranną kawę. Wychodzę na spacer ze swoim psem Kafarem. Potem wyprawa rowerowa, dobry obiad. A wieczo-rem spotkanie z przyjaciółmi, najchętniej przy dobrym winie. I możliwe, że taki dzień zakończyłby się bardzo późno, a wtedy… następny dzień też musiałbym mieć wolny.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

/34 /35

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

domu mama robiła doskonałe pierogi, ciasta i to, co uwielbiałem – pampuchy, czyli kluski na parze.

Ma Pan ulubione miejsca w swoim rodzin-nym mieście?Oczywiście Rynek, okolice Hali Ludowej, Jatki i Ostrów Tumski. W ciągu ostatnich lat Wrocław bardzo się zmienił, rozbudował. Stał się nowoczesnym, prawdziwie europej-skim miastem. I bardzo mi się to podoba.

A ulubiony kraj?Uwielbiam Grecję – jej atmosferę, klimat, ludzi zakochanych w swojej kulturze do tegostopnia, że na przykład w radio nie ma w zasadzie piosenek w języku angielskim. Grecy słuchają swojej muzyki i dobrze się przy niej bawią. To jest fascynujący kraj. Chciałbym tam kiedyś zamieszkać. Kupić kawałek ziemi nad morzem, wybudować niewielki domek i tam osiąść.

„Czas goi rany”, „czas to pieniądz”… Czym dla Pana jest czas?Przede wszystkim czas szybko biegnie. Pamiętam, jakby to było wczoraj: moje początki w teatrze Roma, przygotowania do spektaklu Nędznicy. Minęły dwa lata, po 300 przedstawieniach musical zszedł z afisza.Mam 36 lat i im jestem starszy, tym wyraź-niej widzę, w jakim tempie czas umyka.

Uprawia Pan jakiś sport? No tak, z wiekiem warto zadbać o kondycję (śmiech). Powoli skłaniam się do tego, żeby zacząć regularnie chodzić na siłownię. Jak na razie zdarza mi się pójść raz na tydzień lub dwa, ale po takiej wizycie mam potworne zakwasy, więc od razu nie mam siły wybrać się tam ponownie. W ten sposób powstaje błędne koło: po przerwie idę i znów mam zakwasy.

Jak wyglądałby Pana wymarzony wolny dzień?Bez zakwasów (śmiech). To musiałby być ciepły, słoneczny, letni dzień, bo jesień i zima nie nastrajają mnie najlepiej. Wstaję o 8.00 rano. Piję poranną kawę. Wychodzę na spacer ze swoim psem Kafarem. Potem wyprawa rowerowa, dobry obiad. A wieczo-rem spotkanie z przyjaciółmi, najchętniej przy dobrym winie. I możliwe, że taki dzień zakończyłby się bardzo późno, a wtedy… następny dzień też musiałbym mieć wolny.

SI star SI star

Sprawdź aktualne ceny na: www.e-sizeer.com/SI

dsf

dsf

Japonki męskie od 89,99 zł

Converse 249,99 zł

Puma 219,99 zł

Reebok od 229,99 zł

Japonki damskie od 79,99 zł

Lacoste 269,99 zł

Timberland 279,99 zładidas 349,99 zł

adidas 329,99 zł

adidas 299,99 zł

adidas 299,99 zł

adidas 329,99 zł

Lacoste 249,99 zł

Puma 299,99 złLacoste 269,99 zł

Reebok 629,99 zł

Nike 519,99 zł

Reebok 559,99 zł

Converse 249,99 zł

Nike 429,99 zł

Sprawdź aktualne ceny na: www.e-sizeer.com/SI

Puma 299,99 zł

Lacoste od 249,99 zł

Nike 519,99 zł

Reebok 629,99 zł

Nike 429,99 zł

Sandały od 99,99 zł

SI around

/40

SI 9 / 2012

Jak co roku o tej porze na horyz-oncie zaczyna majaczyć festiwalo-we szaleństwo. Muzyka? Film? Teatr? Proszę bardzo! Propozycji jest cała masa, do wyboru, do koloru, a liczba i atrakcyjność imprez nadal niebezpiecznie wzra-stają. Warto już zatem teraz zapo-znać się z tym, co nas czeka, choć-by po to, by ciekawe wydarzenianie przemknęły nam niepostrzeże-nie koło nosa. A okazja ku temu jest doskonała, bo chyba mało kto w dzisiejszych czasach potrafi so-bie wyobrazić letni wypoczynek bez odrobiny kultury. Prezentuje-my mały i z oczywistych względów niekompletny przewodnik po festiwalach odbywających się w najbliższym czasie na terenie naszego kraju.

TekstBartosz Leśniewski

Letnia inwazja dźwięków

O tym, że oferta festiwali muzycznych w na-szym kraju z roku na rok staje się coraz atrak-cyjniejsza, nikogo nie musimy przekonywać, tym bardziej, że wspominaliśmy o tym w siódmym numerze „SI Magazynu” Potwierdzają to zarówno badania marketin-gowe, jak i same festiwale, które w tym roku również nie zawodzą. Przegląd wypada zacząć od tych najwię-kszych. Heineken Open’er, odbywający się w tym roku na lotnisku Gdynia-Kosakowo w dniach od 4 do 7 lipca, jak zwykle przyno-si moc pokus muzycznych. Doznania najwy-ższej próby zapewni w tym roku Björk, Franz Ferdinand i Bloc Party. Jak łatwo się domyślić, to tylko wierzchołek góry lodowej. Gdyński festiwal od lat przyzwyczaja słucha-czy do wysokiego poziomu, a tegoroczny lineup świadczy o tym, że organizatorzy na tym polu nie zamierzają odpuszczać. Festiwal Woodstock to wydarzenie nierozerwalnie związane z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, a zarazem największy darmowy festiwal w Europie. Każdego roku interesujący program ściąga do Kostrzyna nad Odrą rzesze słuchaczy. Dominuje muzy-ka rockowa wszystkich możliwych odmian,

nie brakuje też artystów folkowych. W tym roku siłą napędową imprezy odbywającej sięod 2 do 4 sierpnia będzie reaktywowana legenda industrialu, czyli Ministry, młodzi klasycy metalu z Machine Head oraz humo-rystycznie rockowi The Darkness. Rzecz jasna nie zabraknie artystów z naszego podwórka. Nie zawiedzie również katowicki Off Festival, który odbywa się właściwie w tym samym terminie, co Woodstock. Trzebabędzie zatem wybierać: Kostrzyn czy Kato-wice? Ci, którzy postawią na stolicę Górne-go Śląska, mogą liczyć na nieco bardziej ni-szową, choć artystycznie oszałamiającą ofer-tę. Wielbicieli alternatywnej muzyki czeka prawdziwe święto. Będą mogli uczestniczyć w koncercie Iggy’ego Popa i jego zespołu The Stooges, wystąpi również kultowe Swans, a jedną ze scen zajmie magik muzyki elektro-nicznej Christian Fennesz. Na czterech estra-dach będzie się działo naprawdę wiele i nie-jednokrotnie trzeba będzie podjąć heroiczną decyzję, kogo bardziej chcemy usłyszeć. I jak tu mówić, że od nadmiaru głowa nie boli? Krakowski Coke Live Festival odbywa się w tym roku równo tydzień po Off Festivalu. Placebo, The Killers oraz The Roots są w tym roku głównymi magnesami, które

SI around SI around

/42 /43

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

Football Film FestivalGdynia, 1.06–5.06

www.footballfilm.pl

Heineken Open’erGdynia-Kosakowo, 4.07–7.07

www.opener.plWarsaw Summer Jazz DaysWarszawa, 9.07–16.07www.adamiakjazz.pl

Międzynarodowy Festiwal Teatralny KontaktToruń, 19.05–25.05

www.teatr.torun.pl

Malta FestiwalPoznań, 3.07–7.07www.malta-festival.pl

Krakowski Festiwal FilmowyKraków, 28.05–03.06www.krakowfilmfestival.pl

Ważniejsze imprezy festiwalowe latem 2012 roku:

— Muzyka — Film — Teatr

Seven Festival Music & More w WęgorzewieWęgorzewo, 12.07–15.07

www.sevenfestival.comFestiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETAGdańsk, 12.07–15.07www.feta.pl

Sopot Film FestivalSopot, 14.07–22.07

www.sopotfilmfestival.pl

T-Mobile Nowe HoryzontyWrocław, 19.07–29.07www.nowehoryzonty.pl

XVI Festiwal Szekspirowski 2012 Gdańsk, 17.07–5.08www.festiwalszekspirowski.pl

Jarocin FestivalJarocin, 20.07–22.07www.jarocinfestiwal.pl

Woodstock FestiwalKostrzyn nad Odrą, 2.08–4.08

www.wosp.org.pl/woodstockOff FestivalKatowice, 3.08–5.08www.off-festival.pl

Coke Live FestivalKraków, 11.08–12.08

www.livefestival.plTauron Nowa MuzykaKatowice, 23.08–26.08www.festiwalnowamuzyka.pl

Off Festival. Prawdziwe święto wielbicieli muzyki alternatywnej. Fot. Jacek Poremba

mają ściągnąć fanów muzyki do krakowskie-go Muzeum Lotnictwa. Już teraz można obstawiać, że będzie to ważne wydarzenie. Oprócz wymienionej „wielkiej czwórki” na terenie naszego kraju odbywać się będzie cała masa festiwali muzycznych różnej maści.Z kronikarskiego obowiązku wypada wymie-nić legendarny festiwal w Jarocinie, który w tym roku odbywa się od 20 do 22 lipca. Tydzień wcześniej będzie miał miejsce Seven Festival Music & More w Węgorzewie, a w dniach od 23 do 26 sierpnia w Katowi-cach szykujmy się na Tauron Nową Muzykę, czyli imprezę prezentującą najnowsze trendy we współczesnej muzyce. A co z jazzem? Jego wielbiciele od dawna mają na swojej liście niezawodny Warsaw Summer Jazz Days. W tym roku ten organizowany przez Mariu-sza Adamiaka festiwal trwać będzie od 9 do 16 lipca. Zapowiedziano m.in. Herbiego Hancocka, Joe Lovano, Dave’a Douglasa i Tima Berne’a. Jest w czym wybierać.

Ruchome obrazy

Miłośnicy X Muzy wcale nie muszą zazdro-ścić melomanom. Ich letni harmonogram

wydaje się równie napięty i, co chyba waż-niejsze, niezwykle atrakcyjny. Wytypujmy zatem kluczowe imprezy filmowe. Na przełomie maja i czerwca odbędzie się 52. Krakowski Festiwal Filmowy. Jest on jedną z najstarszych imprez na świecie po-święconych filmom dokumentalnym, ani-mowanym oraz krótkim fabułom. Podczas siedmiu festiwalowych dni widzowie mają okazję obejrzeć około 250 filmów z Polski i świata. Obok pokazów konkursowych do programu na stałe wpisały się także imprezy towarzyszące i pozakonkursowe. KFF z im-petem rozpoczyna naszą listę imprez. Początek czerwca to również odbywający się w Klubie Filmowym w Gdyni Football Film Festival. W tym roku to propozycja wyjątkowo na czasie, która rozgrzeje nas przed rozgrywkami Euro 2012. Festiwal skierowany jest nie tylko do pasjonatów piłki nożnej i kina, lecz także do tych, którzy chcą poznać piłkę nożną od nieco innej strony niż ta powszechnie prezentowana. Od 12 do 22 lipca również w Sopocieodbywać się będzie dwunasty Międzynaro-dowy Festiwal Filmowy Sopot Film Festival. Wykiełkował on z niewielkiej jesiennej im-

prezy, by od kilku lat nieprzerwanie pojawiać się w ścisłej czołówce krajowych imprez kul-turalnych. W tym roku zasadniczą osią imprezy będą konkursy filmowe. Można się spodziewać przekroju kina światowego, nowych i ciekawych realizacji z najwyższej półki oraz intrygujących powrotów do historii kina. Nie można także pominąć projekcji filmów, które nigdy nie znalazły się w oficjalnej dystrybucji. Później przychodzi pora na wrocławski T-Mobile Nowe Horyzonty, który odbędzie się w dniach od 19 do 29 lipca. Zmieniona nazwa nie oznacza modyfikacji jakościowych. Koneserzy ambitnego kina nie powinni czuć się zawiedzeni. Podczas festiwalu zaprezento-wanych zostanie podobno 440 filmów z ponad 40 krajów. Widzowie mogą być pewni, że pokazane zostaną obrazy innowa-cyjne i oryginalne. W trakcie imprezy odbędzie się też Międzynarodowy Konkurs Nowe Horyzonty. Będzie to wybór premie-rowych, osobistych, często prowokacyjnych filmów z całego świata. Nagrodzone tytuły zyskają gwarancję dystrybucji na terenie naszego kraju. Nie sposób choćby w małym stopniu przybliżyć wszystkich atrakcji, jakie przygotowali organizatorzy T-Mobile Nowe Horyzonty, ale jednego możemy być pewni: niespodzianek nie zabraknie.

Na deskach teatrów, na scenach ulic

Muzyka, film… dobrze, ale co grają w tea-trze? Co prawda okres wakacyjny oznacza zamknięcie większości scen na terenie nasze-go kraju, życie teatralne nadal funkcjonuje, choć, oczywiście, w nieco odmienny sposób. Dowodów na to jest co najmniej kilka. Co dwa lata w ostatnim tygodniu maja w Toruniu odbywa się Międzynarodowy Festiwal Teatralny Kontakt, organizowany przez Teatr im. Wilama Horzycy. Na ten festiwal zapraszane są przede wszystkim teatry z państw sąsiadujących z Polską, choć organizatorzy coraz częściej odstępują od tej zasady, kierując się chęcią uatrakcyjnienia swojej propozycji. Z kolei organizatorzy poznańskiego Malta Festival odważnie poszerzyli zakres swoich zainteresowań. Teatr swoją drogą, ale widza przyciągają także atrakcje muzyczne. Oprócz sztandarowego w tym roku projektu „Idiom: Akcje Azjatyckie” będziemy mogli wziąć udział w koncercie Faith No More.Za taką inicjatywę należą się duże brawa, bo

SI around

/44

SI 9 / 2012

Pogorzelisko, fot. Leo van Velzen

Wściekła krew, fot. Lutz Knospe

W imię Jakuba Szeli, fot. Bartłomiej Sowa Na dnie, fot. Dmitrij Matvejev

Organizowany co dwa lata przez Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu Międzynarodowy Festiwal Teatralny Kontakt jest gwarantem artystycznych doznań najwyższej jakości.

łączenie odległych terenów kultury z pewno-ścią zasługuje na pochwałę. Latem teatr wychodzi też na ulicę, a jegoserce zaczyna bić wśród przechodniów. Jednoz miejsc, gdzie będzie można tego doświad-czyć, to Gdańsk. Właśnie tam od 12 do 15 lipca odbywać się będzie Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA, który po razczwarty przyciągnie widzów na tereny bastio-nów, Starego Przedmieścia i Dolnego Miasta. W przypadku teatru nie możemy zapo-mnieć o jego wielkim reformatorze sprzed czterech wieków. Czym wszakże byłby ta dziedzina sztuki bez Szekspira? Już nawet wyartykułowanie takiego pytania jest trudne.Bardzo łatwo natomiast dowiedzieć się, jakie notowania ma Szekspir dzisiaj. Wydatniepomaga w tym odbywający się na przełomie lipca i sierpnia szesnasty Festiwal Szekspiro-wski w Gdańsku. Organizatorzy zapowiada-ją, że jednym z najważniejszych punktów imprezy będzie spektakl Luka Percevala Hamlet, przygotowany przez Thalia Theater z Hamburga.

SI podróże SI podróże

/46 /47

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

– Chcecie pieprzyć nasze dziewczyny? Wyklu-czone. Choć, oczywiście, są bardzo ładne, ale to my decydujemy, kto, gdzie i kiedy pieprzy dumne Baskijki – młody, zadziorny chłopak, spotkany przypadkowo w jednym z barów, niby żartuje, ale spod jego wysoko uniesio-nych brwi bije pewność słów, przekonanie o niezaprzeczalnej racji. Centrum baskijskiego Bilbao, na ulicach mnóstwo ludzi, mnóstwo słodkiego calimo-cho w ustach, mnóstwo biało-czerwonych pasów, chorągwi, szali zwisających wszędzie, wznoszących się wszędzie, przecinających percepcję gościa baskijskiego kraju wszędzie tam, gdzie istnieje ryzyko, że mógłby zapo-mnieć o tym, że znajduje się w sercu Kraju Basków. Basque Country (Kraj Basków) to nale-żący obecnie do Hiszpanii górzysto-zielony region na jej północy, opanowany przez bas-kijskich nacjonalistów walczących o prawo do samodzielności dumnego, góralskiego narodu. Mówiący swoim przedziwnym języ-kiem euskadi Baskowie są dla reszty obywa-teli państwa równie egzotyczni, jak dla Pola-ków np. Kaszubi, z tym że w przeciwieństwie do Kaszubów zdarzało się im zakładać para-terrorystyczne organizacje (słynna ETA),

podkładać bomby, likwidować w zamachach niewygodnych ludzi i generalnie odróżniać się w hiszpańskiej mozaice narodowościowej zdecydowanie mocno, a często krwawo. Euskadi to wszystko, co nosi metkę „Bask”, wspomniane zaś już calimocho (w baskijskim „kalimotxo”) to charakterysty-czny baskijski napój alkoholowy powstały na bazie czerwonego wina (przeważnie typu sangria) i coca-coli w proporcjach 1:1. Ser-wuje się go w szklanych kubkach z wieloma kostkami lodu, przed podaniem mocno wstrząsa, często dodaje likier jeżynowy lub sok z cytryny. – Jeszcze szklaneczkę? – pyta z przekąsem Pello, który jeszcze chwilę temuostrzegał nas przed podrywaniem baskijskichdziewcząt, a teraz wyraźnie chce się zaprzyja-źnić. – Żartowałem z tymi dziewczynami. Możecie z nimi robić, co chcecie. Podeślę wamkilka fajnych koleżanek. Zobaczycie, są najlep-sze w świecie – krzyczy seksistowskie teksty, podając rozlewające się z kubków, zimne calimocho. – Nie przyjechaliśmy tu po dziew-czyny – protestujemy. Ale to na nic, po chwili stoją już koło nas koleżanki Pella, a temat – co oczywiste w Bilbao – zbacza natychmiast w kierunku futbolu i polityki.– Nie jesteśmy terrorystami. Walczymy pokojo-wymi metodami. Czy jestem obwieszona granatami albo noszę karabin? – śmieje się Maialen (baskijska Magdalena) i po chwili obwieszcza: – Nigdzie indziej w świecie nie zobaczysz takiej dumy z bycia sobą. Musisz iść na mecz naszej drużyny. Athletic Bilbao to nasz symbol. Symbol trwania Basków, nasza reklamówka w świecie... Aha, stąd te biało-czerwone pasy – barwyAthletiku. Stąd biało-czerwone chorągiewki, biało-czerwone gadżety, witryny, szaliki. Stądto biało-czerwone wszystko, co ma się

kojarzyć z największą dumą Basków – dru-żyną ze stołecznego Bilbao, wyjątkowym w skali światowej klubem, w którym mogą grać wyłącznie Baskowie, w którym swoje piłkarskie nogi mogą stawiać wyłącznie ci, którzy od urodzenia oddychają srogim po-wietrzem pobliskich gór, łowią ryby w Zato-ce Biskajskiej między Hiszpanią a Francją,

Tekst i fotoRafał Romanowski

Xabi Alonso i inni. Gwiazdy baskijskiej piłki. Na meczach Athletiku Bilbao wreszcie czujesz, co znaczy miłość wiernego narodu do własnej, niepowtarzalnej drużyny.

spoglądają na ośnieżone szczyty Pirenejów, gdzie po drugiej stronie mieszkają francuscy Baskowie. Równie dumni, równie swojscy, a jednak niewynoszący sprawy baskijskiego nacjonalizmu na tak emocjonalne sztandary, jak ich południowi bracia. Athletic Bilbao to legenda. Baskowie za-łożyli go w 1898 r. Nieprzerwanie od 1928 r.

gra w rozgrywkach założonej wówczas hisz-pańskiej ligi Primera División, jest jedynym klubem (oprócz słynnych Realu Madryt i FC Barcelona), który nigdy z tego zestawienia nie wypadł, i czwartą pod względem liczby zdobytych tytułów drużyną w Hiszpanii (więcej tytułów mają Real, Barca i madryckie Atlético). Słynna dewiza, której rządzący

SI podróże

/48

SI 9 / 2012

Athletikiem baskijscy działacze trzymają sięod ponad stu lat z żelazną konsekwencją, brzmi: con cantera y afición, no hace falta importación, co znaczy: z wychowankami i lokalnym wsparciem nie potrzeba obcokra-jowców. A za obcokrajowców uważa się tu zarów-no Hiszpanów z stołecznego Madrytu, jaki pobliskich Katalończyków z Barcelony(również mocno nacjonalistycznych), miesz-kańców południowej Andaluzji i... resztę świata, bo w Bilbao zakazano grać talentom z Portugalii, Francji, krajów Afryki, Polski i jakiegokolwiek innego kraju. – Takie mamyzasady, rozumiesz? Gdyby nie one, stracili-byśmy swoją tożsamość. Owszem, piłka łączyróżne kraje czy kontynenty, ale my tego nie potrzebujemy. Jesteśmy Baskami, gramy bas-kijską piłkę, przychodzą nas oglądać Basko-wie. Czegóż chcieć więcej? – pytają nasi rozmówcy w hucznym od popołudniowej fiesty Bilbao.

Co ciekawe, najlepsi Baskowie, którzy dostąpią zaszczytu gry w Athletic Bilbao, mogą być później sprzedani do innych dru-żyn na kuli ziemskiej. Nigdy odwrotnie. Jako najlepsi zawodnicy w Kraju Basków mają rozsławiać dobre imię baskijskich górali na całym, rozkochanym w piłce nożnej świecie. To najlepsza reklamówka, oczywiście obok wyników stołecznego klubu, który w obec-nym sezonie znowu gra porywającą piłkę, regularnie zajmując miejsca w pierwszej

siódemce hiszpańskiej ekstraklasy. Drugi z baskijskich klubów – Real Sociedad z San Sebastian – nie ma aż takiej legendy jak Ath-letic, ale przez lata stosował podobną zasadę naboru młodych zawodników. Zarówno Athletic, jak i Real Sociedad wyłuskują naj-zdolniejszych juniorów z baskijskich regio-nów: Real z prowincji Guipuzkoa, a Athletic z Bizkai. Kilka lat temu klub z San Sebastian postanowił skończyć z tym – zdaniem mło-dych właścicieli klubu – anachronicznym

zwyczajem. Skończyło się wielką awanturą i oskarżeniami ze strony radykalnych Basków o szarganie tożsamości i zdradę narodowych interesów. Na szczęście tego typu kłótnie (jak i kłótnie między Bilbao a San Sebastian o to,który klub ma lepszych wychowanków) nieodbijają się szerokim echem w świecie. Znacznie mocniej fani światowego futbolu kojarzą grę baskijskich gwiazd, z których naj-jaśniej świeci obecnie talent Xabiego Alonso, rozgrywającego Realu Madryt. Xabiego zobaczymy na Euro 2012 napolskich boiskach. Podobnie jak innych bas-kijskich graczy i działaczy, którzy regularnie udzielają się w – na co dzień nielubianej – hiszpańskiej reprezentacji. Może nie będą wymachiwać czerwono-biało-zieloną flagą baskijską (tzw. ikkuriną) ani skandować separatystycznych haseł, z pewnością przy-wiozą ze sobą jednak cząstkę tej niezwykłej dumy, która uderza każdego, kto choć raz odwiedzi piękne Bilbao. Choćby tylko z wizytą w słynnym Muzeum Guggenheima. Jak twierdzą Baskowie „pokręconym jak bas-kijskie marzenia”...

SI na euro

/50

SI 9 / 2012 SI na euro

/51

SI 9 / 2012

Piętnaście narodowych drużyn, które wezmą udział w mistrzostwach Europy w piłce nożnej, pozna polską kuchnię. A co my wiemy o ich narodowych potrawach? O tym, czym mógłby nas poczęstować Iker

Casillas, kapitan drużyny Hiszpanii i dlaczego z piłkarzami z Holandii lepiej umawiać się w... Belgii, mówi najsłynniejsza restauratorka

w Polsce – Magda Gessler.

RozmawiałaAmelia Zaleska

Wycieczkę po kuchniach Europy zacznij-my od Ukrainy...Dla Polaków Ukraina to barszcz ukraiński. Ale mnie ta kuchnia kojarzy się z czeremszą,czyli pędami młodego, dzikiego czosnku. Fantastycznie smakują kiszone. Na Ukrainie kisi się niemal wszystko: nie tylko ogórki czykapustę, ale buraki, pomidory, nawet jabłka.Je się potrawy zabielane dużą ilością śmieta-ny i zaciągane mąką. Potrawy z mąki, moim zdaniem, są świetne – choćby wareniki, czylipierożki. Ukraińska kuchnia z całą pewno-ścią nie jest dietetyczna. Ukraińcy lubią wie-przowinę, w wielu potrawach jest słonina, ma być tłusto.

Goście z zagranicy dostrzegą różnicę między kuchniami organizatorów mis-trzostw?...Ja powiedziałabym, że kuchnia ukraińska jest podobna do polskiej, choć mocniej przyprawiona.

Krótka wizyta w Rosji?...O, to kraj rozpasany. Nigdzie nie je się tak dobrze i tak drogo. Jestem zakochana w ku-chniach byłych republik, na przykład gruziń-

skiej, w ich cudownych mięsach z rusztu, w ich musace. Typowa kuchnia rosyjska to dużo ryb, sałatek – podobnych do naszej jarzynowej. W Rosji wspaniale pieką chleb, w ich narodowej kuchni jest dużo kaszy. Robią świetne lody i produkują najlepszą na świecie wódkę. A jeśli wódka, to i kawior, choć trzeba wiedzieć, gdzie go jeść. Ale trzeba również wiedzieć, że dzisiaj w Mos-kwie pracują najlepsi kucharze na świecie w restauracjach tak urządzonych, że zapiera dech. Odchodzi się w nich od tradycyjnych, ciężkich potraw, kuchnia jest nowoczesna. Jeśli na przykład ryby – to, jak wszędzie, najchętniej sushi.

Co można powiedzieć o kuchni niemieckiej?...Na pewno, że brak jej smaku kwaśnego. Tam, gdzie jest potrzebny, pojawia się ocet,bąbelki z wody mineralnej. Potrawy zakwa-sza się piwem. Zresztą piwo jest podstawo-wym napojem Niemców. Mimo że reńskie wina są bardzo cenione.

Kartofle?Niemcy jedzą dużo ziemniaków i mają je w doskonałym gatunku. Robią najlepszą na świecie kartoffelsalat, dodając do niej wołowy rosół.

A co jest niemiecką specjalnością?Wieprzowina. Dobre żeberka, surowa, wędzona na zimno szynka szwarcwaldzka, golonki w piwie, parówki. I bardzo popular-ne zapiekanki, bo Niemcy nie lubią jedzeniamarnować. To, co zostaje, mieszają z jajkiem, dodają śmietanę lub jogurt, zapiekają. Z su-chej bułki robią knedle. Nic nie trafia do kosza. Bo bogaci najczęściej są oszczędni. Ale tak naprawdę w Niemczech jest mnóstwo restauracji z pretensjami do gwiazdek Miche-lin. Zasłużoną renomą cieszy się też ich nou-velle cuisine, w której rządzi Heinz Winkler. Z Niemiec już niedaleko do Francji...O, to skomplikowane. Są najlepsi na świecie. Ale to kuchnia droga, pracochłonna, kuch-nia dla elit. Wybitna, ale właściwie nie da sięjej odtworzyć nigdzie poza Francją. Na świe-cie jest coraz mniej francuskich restauracji, wszyscy poddajemy się modzie na sushi. Zresztą w tradycyjnych francuskich daniach jest tak dużo śmietany i masła, że jedna taka kolacja w miesiącu w zupełności wystarczy. Sama uwielbiam wizyty w Paryżu, który moim zdaniem znalazł się dzisiaj gdzieś obok głównego europejskiego nurtu i ma dla mnie nieodparty urok. Bardzo doceniam, że Fran-cuzi dbają o swoje narodowe produkty, nie dając się porwać globalistycznemu nurtowi.

Mają swoje malutkie winnice, które produ-kują lokalne wino. Hodują najlepszy na świecie drób, rozróżniają jego gatunki, a kiedy trafi na stół, potrafią odpowiednio pokroić. Szkoda, że ten francuski kulinarny styl odchodzi w zapomnienie, bo wszędzie liczy się szybkość i zysk. Świat z pewnością podbiły francuskie sery. Ich sery są po prostuobłędne, to prawda. Jestem od nich uzależniona.

Pora na Włochy. Gdyby Francuzi mieli handlowy talent Wło-chów, losy ich kuchni mogłyby wyglądać inaczej. Tymczasem to włoska kuchnia jest najpopularniejsza na świecie. Ja ją uwielbiam za antipasti. Włosi robią najlepsze przekąski na świecie. Ponieważ kiedyś byli po prostu biedni, dzisiaj nie są rozrzutni. Pieniądze wolą wydawać na buty i ciuchy. Ich kuchnia

była kuchnią biedaków, którzy potrafili zro-bić zupę z resztek chleba i warzyw – tak powstała ribollita.

Dla większości ludzi na świecie Włochy to pizza i pasta, czyli makaron.Makaron we Włoszech ma zawsze niewielką ilość sosu. Jest go jednak dokładnie tyle, ile trzeba. Włoska kuchnia jest prosta, ale geni-alna. Włosi wykorzystują proste produkty, łącząc je z wyobraźnią i ze smakiem. Z każdej kropli produktu dzięki swym zdolnościom wydobędą to, co najlepsze. A ich fenickie talenty pomogą to świetnie sprzedać. Znam ludzi, którzy twierdzą, że najlepszą włoską pizzę można zjeść w Nowym Jorku, ja się z nimi nie zgadzam.

Skoro jesteśmy w krajach, które chętnie odwiedzamy w wakacje, to może Grecja?

To jedna z moich ulubionych kuchni. Genialny jest grecki jogurt. Ich produkty są bardzo ekologiczne – pomidory, papryka (uwielbiam pieczoną), nie ma wspanialszych owoców niż te w Grecji. Świat najlepiej zna grecki gyros, choć ten, który kupuje się poza Grecją, ma z tym daniem niewiele wspólne-go. Grecka kuchnia traci jednak popularność – nie broni się w świecie, gdzie każdy chce być slim.

Czego koniecznie trzeba spróbować, będąc w Grecji?Owoców morza i ryb. Tam w ogóle najlepiej je się w restauracjach, knajpkach i barach przy brzegu. Zresztą dotyczy to wszystkich miejsc, gdzie ryba drogę z morza na talerz pokonuje w najkrótszym czasie: tak jest w Chorwacji, Portugalii. Najszybciej, bo zaledwie w dwie godziny od wyłowienia, zaserwują ją nam w Hiszpanii.

Co jeszcze dobrego ma Hiszpania?Ta kuchnia jest niedoceniana. Teraz na pewno świat podbijają bary tapas. Znamy paellę, która może być wspaniała i całkiem niejadalna. Wszystko zależy od tego, kto ją przyrządza. W Hiszpanii podaje się dobrą jagnięcinę. To zawsze sztuka. Szynka Jabugo jest wytwarzana z mięsa świń karmionych żołędziami. W regionie Navarra rosną naj-grubsze na świecie szparagi. Wspaniała jest też hiszpańska chałwa. Hiszpańska kuchnia jest ciekawa. Chciałabym mocniej czuć obecność Hiszpanów w kuchni europejskiej. A tak egzotyczne dla nas kuchnie, jak szwedzka, holenderska, angielska?Z Anglią nie jest tak źle, jak było. Przyjeżdża tam coraz więcej emigrantów, którzy „przywożą“ Anglikom swoje smaki. W Londynie w wielu restauracjach szefami są Polacy. O Szwecji mogę powiedzieć, że ich światowy przebój to śledź na słodko. Tradycyjnego śledzia kiszonego w puszce nie polecam. Na świętego Jana Szwedzi jedzą raki. To ostatnie miejsce, gdzie jeszcze są. Poza tym w Szwecji wszystko popija się mlekiem.

Holandia?Nie ma chyba gorszej kuchni na świecie.To, co tam podają, mogą zjeść tylko bywalcy słynnych coffee shopów. I to tylko wtedy, kiedy są bardzo głodni. Wszyscy, którzy mają odrobinę rozumu, pojadą jeść do Francji albo Belgii. Chociaż w piłce idzie im chyba lepiej?

Dziękujemy za rozmowę

/52 /53

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

Magda GesslerReastauratorka z temperamentem, skuteczna

bizneswomen, gwiazda telewizji. Jej ojcemchrzestnym był Ryszard Kapuściński. Dzieciństwo

spędziła w Sofii, mieszkała w Hawanie. W Madrycie ukończyła malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych. Jednak jej największą pasją jest

kuchnia. Dzisiaj swoim nazwiskiem firmuje:od niedawna krakowskiego Wentzla oraz Marcello,

a w Warszawie AleGlorię, Cukiernię i Delikatesy Embassy, Gar Ristorante, Tratorrię Pizzerię Bellini, Ristorante Venezia, Restaurację Polka, Słodkiego Słonego, Dom Restauracyjny Krokodyl i wreszcie

Fukiera – uznawanego za najlepszą restauracjęw Polsce. Magda Gessler prowadzi na antenie TVN program „Kuchenne rewolucje“, w którym pomaga

restauratorom ratować upadające lokale. Za program została nagrodzona Wiktorem

i Telekamerą.

SI na euro SI na euro

POLSKA

W Polsce na stole znajdziemy kluski, kasze, pierogi. A także to, co pochodzi z lasu, czyli grzyby, leśne owoce, zioła. Zasłużoną sławą cieszy się polska dzi-czyzna. Potrawy doprawiamy czosn-kiem, chrzanem, jałowcem, majer-ankiem, koperkiem. Mamy wspaniałe wędzone wędliny i doskonale przyrządzamy pieczenie. Kisimy ogórki i kapustę, z której przyrządzamy nasze narodowe danie – bigos.

UKRAINA

Podstawą kuchni ukraińskiej są chleby oraz potrawy z mąki i kaszy. Istotną rolę odgrywają także mięso, warzywa i ryby. Daniem narodowym jest barszczukraiński z burakami, kapustą, warzy-wami, słoniną oraz znaczącą ilością śmietany. Ulubioną potrawą narodową jest słonina wieprzowa, występująca w każdej możliwej postaci – słonej, wędzonej, duszonej, słodkiej (desery). Z napojów warto wymienić kwas, czasami podawany z jagodami czy dodatkiem soku brzozowego, oraz dziesiątki gatunków win, piw, wódek.

NIEMCY

Kuchnia niemiecka wbrew obiegowym opiniom jest dość bogata. Na zacho-dzie, w Schwarzwaldzie i Badenii--Wirtembergii, dostrzega się wpływy sąsiadów: Szwajcarii, Francji. W tamtej-szej kuchni dużą rolę odgrywają warzy-wa. Na południu jada się o wiele tłu-ściej, czego przykład stanowi Bawaria. Do narodowych potraw niemieckich zaliczamy: zupę z węgorza na rosole wołowym i golonkę z kapustą lub grochem purée.

ROSJA

Z czym zazwyczaj kojarzy się nam kuchnia rosyjska? Z kawiorem, blinami, mrożoną wódką, może z szampanem?

WŁOCHY

Kuchnia włoska to warzywa i przypra-wy: oregano, bazylia, pieprz, estragon, tymianek, rozmaryn, i oczywiście, parmezan. Tradycyjny posiłek włoski składa się z antipasto (przystawka), pasta (danie mączne albo zupa); głównedanie to ryby, mięso albo drób, wzbo-gacone risotto lub sałatką. Taki posiłek zakończony jest deserem.

FRANCJA

Uważana jest często za jedną z najlep-szych na świecie, wywarła przez wieki duży wpływ na inne kuchnie, zwłaszcza zachodniej Europy. Najczęściej kojarzy sie ją (choć nie zawsze słusznie) z żabi-mi udkami, ślimakami, bagietką, sera-mi i winem. W rzeczywistości kuchnia francuska nie jest jednolita. Oprócz dużych różnic pomiędzy poszczególny-mi regionami, można wyróżnić także tzw. haute cuisine (wysoką kuchnię) – drogie, tradycyjne dania, przygotowy-wane przez znanych często kucharzy – oraz nouvelle cuisine (nową kuchnię), która narodziła się w opozycji wobec tej pierwszej. Nouvelle cuisine opiera się na lekkich, zdrowych i krótko przyrzą-dzanych potrawach.

HOLANDIA

Słynne specjalności kuchni holender-skiej to surowy śledź, wędzony węgorz i zupa grochowa oraz, oczywiście, słynneholenderskie sery, jak Edam czy Gouda.

GRECJA

Kuchnia grecka zazwyczaj postrzegana jest jako zdrowa i prosta. Charakteryzu-je się m.in. popularnym w kuchniach śródziemnomorskich i bałkańskichczęstym stosowaniem czosnku, oliwy z oliwek, liści winorośli, dużej ilości warzyw (zwłaszcza pomidorów, papry-ki, świeżych ziół), baraniny i ryb. Wina greckie są znane i cenione już od czasów starożytności.

ANGLIA

Do najbardziej tradycyjnych potraw tej kuchni zalicza się pieczone mięso (szczególnie wołowinę lub jagnięcinę), stanowiące podstawę tzw. sunday roast,puddingów oraz placków (pies). Inny-mi charakterystycznymi daniami są ryba z frytkami (fish and chips) oraz śniadanie angielskie (full English breakfast).

DANIA i SZWECJA

W kuchni skandynawskiej królują rybymórz północnych. Już Wikingowie w dalekie wyprawy drakkarami zabieralisuszone sztokfisze, Szwedzi od stuleci zajadają się kiszonymi śledziami, mary-nowanymi makrelami i omletami z ikrą dorsza. Natomiast Norwegowie przyrządzają z łososia nawet budyń.

HISZPANIA

Wbrew rozpowszechnionej opinii nieistnieje zestaw cech wspólnych obejmu-jących wszystkie regiony Półwyspu Ibe-ryjskiego. W skład kuchni hiszpańskiej wchodzą zarówno potrawy o typowo śródziemnomorskim rodowodzie z południowego wybrzeża (kuchnia an-daluzyjska), potrawy ludów pasterskich, jak i kuchnia wywodząca się z tradycji morskich (Galicja).

CHORWACJA

Kuchnia chorwacka jest bardzo różno-rodna, a na jej obecny kształt miała wpływ przede wszystkim barwna histo-ria tego państwa. Na tym niewielkim terytorium od wieków ścierały się inte-resy mocarstw europejskich i azjatyc-kich. Nic więc dziwnego, że w tutej-szym jadłospisie znajdziemy zarówno różne odmiany musaki, sarmę i cevapc-ici, jak również różnorodne risotta oraz typową dla kuchni śródziemnomorskiej obfitość ryb i owoców morza.

IRLANDIA

Śniadanie irlandzkie (irl. Bricfeasta Éireannach, po angielsku full Irish breakfast) – typowy posiłek serwowany w Irlandii w godzinach rannych i przedpołudniowych.

CZECHY

Istotę swojej kuchni Czesi streszczają w trzech słowach opisujących najpopu-larniejsze czeskie danie: wieprzowina, knedle, kapusta (vepřo, knedlo, zelo).

PORTUGALIA

Kuchnia portugalska jest zróżnicowana. W rolniczych prowincjach Alentejo i Ribatejo popularne jest mięso (zwłaszcza bycze), a na kulinarne przy-smaki Algarve duży wpływ miało długoletnie panowanie muzułmańskich Maurów. Ogromnym powodzeniem cieszą się portugalskie wina – Porto czyMadera swoją sławą i uznaniem wybie-gły już dawno poza granice kraju. Przeważają dość proste i pożywne dania, najczęściej gotowane.

SI fresh SI freshSI 9 / 2012 SI 9 / 2012

• Kruszony lód• Pół limonki• 2 łyżki cukru trzcinowego• 6–12 listków mięty• Absolut Pears 40 ml• Wódka 40 ml• Mus jabłkowy (syrop jabłkowy) 40 ml

Propozycja na letnie, upalne dni to orzeźwia-jące Mojito jabłkowe. Przyrządzisz je w pro-sty sposób. Limonkę pokrój w półksiężycei wrzuć do wysokiej szklanki. Następniedosyp dwie łyżki cukru trzcinowego i wrzućlistki mięty. Wszystkie składniki dokładnie ugnieć. Dodaj kruszony lód (jeśli nie maszkruszarki, wystarczy zawinąć kostkiw szmatkę i rozbić je tłuczkiem do mięsa).Na koniec dolej alkohol i dopełnij szklankę musem jabłkowym, opcjonalnie syropem jabłkowym. Zawartość przykryj kolejną warstwą kruszonego lodu, przystrój kawałka-mi jabłka i mięty. A teraz już tylko delektuj się tą odświeżającą miksturą!

Mojito jabłkowe• Grenadyna 30 ml• Sok pomarańczowy 70 ml• Sok ananasowy 70 ml• Likier blue curaçao 20 ml• Wódka 20 ml

Summer brise, czyli letnia bryza, przyniesie ukojenie w gorące dni. Do wysokiej szklankiwlej grenadynę. Po ściankach (możesz po-magać sobie łyżeczką) powoli wlewaj sok pomarańczowy, a następnie sok grejpfruto-wy, starając się ich nie zmieszać. Do shakera wlej likier blue curaçao oraz wódkę i ener-gicznie wstrząśnij. Po ściankach szklanki wlej w ten sposób sporządzoną miksturę. Udekoruj świeżymi owocami. Delektuj się smacznym i kolorowym drinkiem!

Summer brise• Sok ananasowy 80 ml• Syrop kokosowy 40 ml• Sok z cytryny 10 ml• Mleko 100 ml• Grenadyna 10 ml

Każdy lubi podziwiać zachodzące słońce. Namiastką tego doznania będzie bezalkoho-lowy drink, który ucieszy niejedno podnie-bienie. Do shakera wlej sok ananasowy, syrop kokosowy, sok z cytryny i mleko. Wrzuć kilka kostek lodu. Wszystkie składni-ki porządnie wymieszaj. Całość przelej do wysokiej szklanki. Po małej łyżeczce wlej grenadynę tak, by delikatnie osiadła na drinku. Voilà, zachód słońca gotowy!

• Likier blue curaçao 50 ml• Sok z cytryny 20 ml• Syrop cukrowy 20 ml• Sprite

Niebieskie niebo – niebiański drink! Likier, sok i syrop zmieszaj w shakerze, wlej doszklanki lub pucharka wypełnionego kostka-mi lodu. Na koniec dopełnij zawartość Spritem. Skosztuj i poczuj się jak w niebie.

• Sok bananowy 100 ml• Mleko 60 ml• Syrop brzoskwiniowy 40 ml• Sok z cytryny 10 ml

Prosty i szybki w przygotowaniu drink dlawielbicieli bananowych rozkoszy. Wlej do shakera wszystkie składniki, wsyp kilka ko-stek lodu i mocno potrząśnij. Przelej wszy-stko do szklanki long drink i obowiązkowo ozdób kawałkami banana. Smacznego!

Drinki zostały przygotowane w Atmosfera Club, pl. Szczepański 7, Kraków.

• Malibu 20 ml• Likier brzoskwiniowy 20 ml• Sok pomarańczowy 120 ml• Wódka o smaku żurawiny 40 ml

Popularny Sex on the beach to drink, które-go nie może zabraknąć podczas wakacyjnych imprez. Kolorowe warstwy uzyskamy po-przez powolne wlewanie kolejnych składników po ściankach wysokiej szklanki wypełnionej kostkami lodu. Poczuj smak lata i przyrządź sobie oraz znajomym ten grzeszny napój!

Zachodzące słońce Blue sky Banana boatSex on the beach

/54 /55

TekstDorota StrzałkowskaFotoTomasz Wizner

/58

SI 9 / 2012

Zdarza Ci się złapać za guzik, gdy zobaczyszkominiarza? Albo przestraszyć się, gdy czarnykot przebiegnie Ci drogę? W takich sytuac-jach przesądni zawodnicy prawdopodobnie z przerażeniem chwyciliby za guzik kilka osób znajdujących się w pobliżu i nie potra-filiby spokojnie zasnąć, dopóki nie odnaleźli-by wrednego kocura. – Tak, jestem przesądny.Sądzę, że przed meczem odprawiam nawetok. 50 rytuałów – miał kiedyś powiedzieć John Terry. Kapitan Chelsea Londynw swoich poczynaniach nie jest odosobniony.

Maskotka zobaczyła dwa długie noże

Zwyczajny człowiek czasem zwraca uwagę, którą nogą wstaje, ale dla piłkarza ważniejsze jest to, która kończyna pierwsza przekroczy linię boiska. Wielu z nich wierzy, że posta-wienie na murawie lewej skazuje na kiepski występ. W trakcie meczu zawodnik zamiast o strzeleniu gola myśli o fatum, które nad nim zawisło i będzie prześladować aż do na-stępnego wejścia na boisko. Niektórzy z nas mają ulubione wisiorki czy amulety. Nie inaczej jest z zawodnikami. Tyle że w biżuterii typu łańcuszek czy kolczyk grać nie mogą (zabraniają tego przepisy),

więc gimnastykują się, w jaki sposób przemy-cić amulet na murawę. Chowają go w dłoni, zakrywają koszulką, a jeśli to nie pomaga, występują z kolczykiem zaklejony przylepcem. Niesamowicie zaczyna się robić wtedy, gdy przyjrzymy się bardziej wyszukanym przesądom. Bo czy ktoś przed pracą wpadłby na pomysł... zabicia jagnięcia? Taka historia przytrafiła się Kamilowi Grosickiemu, którygra w tureckim Sivassporze. Przed meczem działacze i kilku zawodników z jego zespołuudali się na boisko. Mieli ze sobą jagniątko. Rywale z Red Belgrad myśleli, że to maskot-ka zespołu, ale zorientowali się, co się święci, gdy w rękach Turków zabłysnęły długie noże. Zwierzę zostało zabite na środku murawy, część zawodników Sivassporu zanurzyła we krwi dłonie, które chwilę później podawa-ła na przywitanie rywalom. Turcy tłumaczyli później, że ta makabryczna ofiara miała ochronić zawodników przed kontuzjamii przynieść pomyślność w nowym sezonie. Rywale z boiska schodzili wstrząśnięci. W przesądach związanych ze zwierzętami lubują się Afrykanie. Tam niemal każdy zes-pół miał swojego szamana lub czarnoksięż-nika, który tuż przed meczem staje się waż-niejszy niż trener. Wychodzi na boisko

i np. posypuje pole karne prochem ze spalo-nych kur, który ma chronić jego zespół przed przeciwnikami. Część afrykańskich zawod-ników wierzy również, że zwęglone szczątki tych zwierząt zapobiegają kontuzjom, więc smarują sobie nimi nogi. Szaman może jednak nie tylko pomóc swojej drużynie, lecz także zaszkodzić przeci-wnikowi. Z takiego założenia wychodził jeden z senegalskich szkoleniowców i na sta-dion rywali kazał wchodzić swoim zawodni-kom przez płot, bo był przekonany, że czar-noksiężnik przeciwnej drużyny zaczarował bramę, którą do obiektu dostawał się każdy cywilizowany zespół. Na jeszcze ciekawszy, ale przerażający pomysł wpadł szkoleniowiec jednego z klu-bów ligi z Zimbabwe, który przed każdym meczem wyjazdowym kazał się kąpać swoimzawodnikom w rzece Zambezi pełnej żarło-cznych krokodyli. Niestety, ten rytuał dla jednego z piłkarzy podobno skończył się tragicznie.

Zespół w błękitnej bieliźnie

A jak może wyglądać dzień przeciętnego przesądnego zawodnika z Europy? Zawsze zajmie to samo miejsce w autokarze i do pojazdu na pewno nie wpuści kobiety, bo według sportowców przedstawicielka płci pięknej w szatni i autobusie to niemal gwa-rancja przegranej. Może się także zdarzyć, że piłkarz na stadion przyjedzie swoim samo-chodem, ale wówczas zawsze zaparkujew tym samym miejscu i biada temu, kto ośmieliłby się je zająć. Następnie próg klubu przekroczy prawą nogą, a w szatni zajmie wyznaczone przed laty miejsce. W tym momencie wyobraźnia i pomy-słowość zawodników zatacza coraz szersze kręgi. Kolejność zakładania poszczególnych części stroju to norma, podobnie jak szczęśli-we buty, ochraniacze czy opaski. Komplika-cje zaczynają się np. przy... oddawaniu mo-czu. Pewien piłkarz polskiej ekstraklasy wolałczekać na swoją kolej przy najbardziej skraj-nym pisuarze niż skorzystać z któregokolwiek z wolnych. Każdy inny przynosił mu bowiempecha. A skoro już jesteśmy przy rzeczach intymnych, to warto wspomnieć Rumuna Adriana Mutu, który zawsze nosił pod spo-denkami niebieską bieliznę. W podobnych kolorach gustował Rene Higuita. Za namową wróżki wyposażył nawet w błękitną bieliznę cały zespół. Podobno poskutkowało, bo drużyna wygrywała mecz za meczem. Po kilku rytuałach przychodzi czas na opuszczenie szatni. Pobyt na murawie

zawodnik zaczyna od rozgrzewki. Trochę biegania, gimnastyki, kilkadziesiąt podań. Zdarzali się jednak napastnicy, którzy do meczu przygotowywali się... nie oddając ani jednego strzału na bramkę. Należał do nich Gary Lineker, który głęboko wierzył, że może wys i wówczas nie zostanie mu nic na mecz. Zresztą Anglik swoją formę uzależniał też od koszulki. Gdy w pierwszej części spot-kania nie udawało mu się trafić do siatki, w przerwie zmieniał trykot na świeży. A gdy przerwa w zdobywaniu bramek trwała dłużej, przeciwnie do biblijnego Samsona uznawał, że to fryzura jest powodem niepowodzeń. Każda dłuższa seria bez gola kończyła się więc wizytą u fryzjera. Lepiej chyba jednak zmieniać w przerwie koszulkę niż wierzyć w przesąd Kolo Toure’a. Zawodnik Wybrzeża Kości Słoniowej przez lata wychodził z szatni ostatni i o innym rozwiązaniu nie chciał nawet słyszeć, więc kiedyś zarobił za to żółtą kartkę. Podczas jednego z meczów niemal wszyscy zawod-nicy Arsenalu wyszli już na drugą połowę. Został tylko jeden, bo dłużej musiał się nim zająć rehabilitant. Mimo to Toure nie chciał opuścić szatni, a na murawę wpadł już po rozpoczęciu drugiej części. Zrobił to bez pozwolenia, więc arbiter musiał go ukarać. Do rytuałów można zaliczyć też wykonywa-nie znaku krzyża zaraz po wejściu na boisko. Niektórzy – jak np. Didier Drogba po strze-leniu bramki – robią to nawet kilkakrotnie. Z kolei tysiące kibiców na całym świecie wyje i gwiżdże, gdy Cristiano Ronaldo przedwykonaniem rzutu wolnego robi kilka rytualnych kroków w tył, a następnie staje w rozkroku. Dopiero wtedy jest gotowy do rozbiegu i kopnięcia piłki z całej siły.

Sposób na rywala? Oddawanie moczu na środku boiska

Ciekawe pomysły mają też bramkarze, którzynp. przed rozpoczęciem meczu całują słupki. Wyjątkiem od tej reguły był Fabien Barthez,który nie całował, a... był całowany. Przed każdym meczem reprezentacji Francji pod-chodził do niego obrońca Laurent Blanc i z namaszczeniem składał pocałunek na samym środku łysej głowy bramkarza. Swój pomysł na zaczarowanie bramki miał też Radosław Majdan, który grając w Pogoni Szczecin, wieszał na siatce szalik tego klubu. Z kolei Ricardo podczas rzutów karnych hipnotyzował rywali, ściągając rękawicei odbijając nawet najmocniejsze strzały gołymi rękami. Wszystko to jednak nic przy Sergio Goycoche’i, który przed rzutami

karnymi podobno... oddawał mocz na środ-ku boiska, by odpędzić złe duchy. Z czasem Argentyńczyk stawał się coraz bardziej nie-pocieszony, bo mecze zaczęła transmitować telewizja, więc musiał ukrywać swój rytuał, a później zupełnie z niego zrezygnować. Przyzwyczajenia i przesądy dotyczą także trenerów. Często jako talizman traktują podarunek od żony, koszulę lub marynarkę. Jeszcze inni całują na szczęście swoje sygnety lub prezentują się przed kamerami ze stope-rami zwisającymi z szyi. Pod tym względem za jednego z największych oryginałów ucho-dzi Govianni Trappatoni, który na ławce nie siada bez butelki wody święconej. Ciekawe, ilu jeszcze pozostało zawodni-ków, dla których istotny jest jedynie szczęśliwy numer na koszulce?

Zwracają uwagę na kolejnośćstawiania nóg, mają ulubionepisuary, a przed niektórymi me-czami składają krwawe ofiary ze zwierząt. Latami potrafią graćw jednym komplecie bieliznyi z powodu maniakalnej prze-sądności otrzymują żółte kartki. Piłkarze jak mało którzy spor-towcy oddają się rytuałom,w które aż trudno uwierzyć.

TekstPiotr Nowik

/59

SI 9 / 2012SI na euro SI na euro

PŁYWAJĄCZ KROKODYLAMI!Jakie przesądy mają piłkarze?

SI around SI around

/60 /61

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

Grzegorz Wysocki – krytyk literacki,redaktor działu książki w Wirtualnej Polsce, felietonista „Dwutygodnika”.Publikuje m.in. w „Gazecie Wyborczej”i „Tygodniku Powszechnym”. Uzależniony od dobrych seriali, coca-coli i niezdrowej żywności. Walczy w ruchu oporu przeciw-ko dyktaturze skowronków.

i „zwierzęcego seksu” wyjdą po tym rozdziale na ulice!) wydaje się jednak niewinna, jeśli skonfrontujemy ją z tomem poświęconym temu, co dotyczy nas wszystkich, a więc za-gadkom naszych ciał. Czy w uchu człowieka może zamieszkać pająk? Czy w męskim członku może utknąć ryba? Czy głowa może żyć po odcięciu? Czy można zarobić na puszczaniu bąków? Czy ludzie mieli kiedyś ogony i czym podcierali zadki na długo przed wynalezieniem (dopiero w XIX w.!) papieru toaletowego? Już same pytania mogą przyprawić nas o gęsią skórkę, ale nie oszu-kujmy się – silniejsza od wstrętu i strachu przed zabrnięciem w tak niebezpieczne re-jony jest nasza (jakże ludzka!) ciekawość i głód wiedzy. À propos głodu – czy wiecie jak smakuje ludzkie mięso oraz kto i dlacze-go zjadł serce króla Ludwika XIV? Francesca Gould, oczywiście, wie i z wielką wprawą nam o tym wszystkim opowiada. Francesca Gould, Dlaczego mrówkojady boją się mrówek?, przeł. Iwona Sumera, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011Francesca Gould, Dlaczego ziewanie jest zaraźliwe?, przeł. Iwona Sumera, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011

A może preferujecie wakacje z duchami i jednocześnie klasyką światowej literatury? W takim razie podpowiadam lekturę prze-pełnionego grozą arcydzieła Henry’ego Jamesa, autora m.in. Portretu damy i Złotej czary. Narratorką powieści jest guwernantka, która zajmuje się dwojgiem, jak jej się początkowo wydaje, uroczych i niewinnych sierot. Wkrótce okazuje się, że dzieci przy-jaźnią się z duchami swoich nieżyjących opiekunów. Czy zjawy naprawdę istnieją? Czy dzieci prowadzą perwersyjną grę ze swoją nową opiekunką? Czy młoda guwernantka cierpi na zaburzenia psychiczne, a przeraża-jąca historia, którą się z nami dzieli, to

wymysł jej chorej wyobraźni? Od premiery W kleszczach lęku upłynęło już ponad 110 lat(!), ale wciąż mamy do czynienia z horrorem,który naprawdę przeraża i inspiruje kolejne pokolenia twórców (najlepszym przykładem Inni w reżyserii Alejandra Amanebara). Oczywiście, że nie wierzę w duchy, ale gdy sąsiad z góry przerwał mi w pewnym mo-mencie lekturę zbyt głośnym przesunięciem krzesła, byłem święcie przekonany, że to wcale nie on buszuje na piętrze, lecz tajem-niczy przyjaciele powieściowych sierot…Henry James, W kleszczach lęku, przeł. Witold Pospieszała,Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2012

Śledztwo Claudela nie jest horrorem, ale wizja świata przedstawiona przez francuskie-ego prozaika poraża w nie mniejszym stop-niu niż powieść Jamesa. Głównym bohate-rem jest niejaki Śledczy, który przybył do Miasta, by przeprowadzić dochodzenie w związku z falą samobójstw, które miały miejsce w potężnej Korporacji. Książka roz-poczyna się tak, jak by miała to być jeszcze jedna nudna, realistyczna powieść wymierz-ona w bezduszne korporacje, ale pierwsze strony Śledztwa to sprytna zmyłka. Zapom-nijcie o świecie, który znacie – tutaj nic nie będzie takie, jakie być powinno. Realizm szybko ustępuje miejsca surrealizmowi, grotesce i piętrzącym się absurdom. Duch Kafki unosi się nad każdą stroną Śledztwa, ale mimo licznych nawiązań i długów wdzięczności zaciągniętych u autora Zamku powieść Claudela jest utworem bez dwóch zdań znakomitym, poruszającym, niezwykle aktualnym i zostawiającym czytelnika z setkami ważnych pytań. Uwaga, nie jest to proza nastrajająca optymistycznie, więc jako „lekturę wakacyjną” polecam ją przede wszystkim tym, którzy od dobrego samopo-czucia wolą jeszcze lepszą literaturę.

Philippe Claudel, Śledztwo, przeł. Krystyna Sławińska, Wyd. Czytelnik, Warszawa 2011

Jednymi z największych wydarzeń literackich ostatnich miesięcy były u nas publikacje dzienników intymnych Sławomira Mrożka i Mirona Białoszewskiego, ale jako że są to tomy wielkich gabarytów, niekoniecznie znajdziecie dla nich miejsce w turystycznej walizce. Łatwiej powinno pójść z niespełna 500-stronicowym Dziennikiem Jerzego Pilcha, jednego z naszych największych mistrzów we władaniu piórem, wybitnego prozaika, felietonisty, a od niedawna także diarysty. Autor Spisu cudzołożnic swoje zapiski prowadził dwa lata, od grudnia 2009 do listopada 2011 roku, i udało mu się tutaj pomieścić cały tematyczny wszechświat. Od piłki nożnej i wypowiedzenia wojnie Cracovii, której pisarz kibicował od dekad (Dochodzę jednak do wniosku, że upór stania przy Cracovii jest uporem debila) przez kapcieSaddama Husajna, spór o Jaruzelskiego czykatastrofę smoleńską aż po uwagi i rozmyśla-nia literackie, filozoficzne, teologiczne i egzy-stencjalne. Błyskotliwie, ostro, ironicznie. Nawet jeśli o bzdurach (rzadko), i tak z wiel-kim talentem (zawsze). Jerzy Pilch, Dziennik, Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2012

TekstGrzegorz Wysocki

„Lektury wakacyjne” mogą być wyłącznie miłe, łatwe i przyjemne, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by jednocześnie były niegłupie i mówiły także o rzeczach ważnych. Udanym przykładem takiego połączenia są Spadkobiercy Kaui Hemmings, debiutancka powieść młodej hawajskiej pisarki (w 2011 r. do kin trafiła jej doskonała ekranizacja w re-żyserii Alexandra Payne’a). Głównym boha-terem Spadkobierców jest Matt King (w fil-mie grany przez George’a Clooneya, który, jakżeby inaczej, wylądował także na okładce

książki), bogaty prawnik, który za kilka dni musi zdecydować o dalszych losach rodzin-nego majątku – niezagospodarowanego jesz-cze i wartego gigantyczne pieniądze kawałka hawajskiego raju. Decyzja w sprawie ziemi należącej do przodków Matta od XIX w. schodzi jednak na dalszy plan w obliczu tragedii. Joanie, żona Matta, uległa wypadko-wi w czasie wyścigu motorówek i od 23 dnijest pogrążona w śpiączce. Wkrótce odłączo-na zostanie aparatura podtrzymująca ją przy życiu, a Matt musi pozwolić jej umrzeć, gdyż jego żona, jak zawsze, sama decyduje o sobie, także teraz, gdy nie może powiedzieć już ani słowa (na długo przed wypadkiem sporządziła tzw. testament życia). – Słońce świeci, majny ćwierkają, palmy się kołyszą, wielka mi rzecz – pierwsze zdanie książki zdaje się doskonałym zaproszeniem do tej, jak to określam, trupiarni w raju.Tak, w tropikach ludzie także bywają smutni, choć wielu turystom trudno w to uwierzyć. Tak, mieszkańcy Hawajów nie tylko pływają na desce i wylegują się na plaży, lecz także kłócą się i zdradzają, nie potrafią ze sobą roz-mawiać, nie znajdują dla siebie czasu, starzeją się, ulegają wypadkom, chorują i umierają. Wszyscy i wszędzie bywamy nieszczęśliwi, wszystkim parom zdarzają się kryzysy,wszystkie rodziny są do jakiegoś stopnia dys-funkcyjne. Spadkobiercy stawiają nas w obliczu fun-damentalnych kwestii, zadają pytania z puli tych egzystencjalnych, prezentują całą paletę emocji (od radości i miłości do wściekłości i nienawiści), a jednak czytelnik/widz nie czuje się przygnieciony tym ciężarem i co rusz w trakcie lektury wybucha śmiechem. Jakkolwiek to brzmi – oswaja się nas ze śmiercią, zachęca do dyskusji na temat euta-nazji i prowokuje do innych „życiowych przemyśleń”, ale w taki sposób, że wciąż mamy świadomość obcowania z literaturą

rozrywkową. Powieść Hemmings i film Payne’a to dzieła tak bardzo poruszającei ujmujące przede wszystkim dlatego, że bez-pretensjonalne. Mówią o tym, co (w życiu, śmierci, miłości, rodzinie itd.) najważniejsze, ale nie pretendują do miana filozoficznego traktatu, nie mądrzą się przesadnie i nie obiecują, że są czymś więcej niż w istocie pozostają, tj. mądrą opowieścią czasówpopkultury, co to i rozbawić, i wzruszyćdo łez potrafi.Kaui Hart Hemmings, Spadkobiercy, przeł. Hanna de Broekere, Wyd. Znak, Kraków 2012

Zbiorów najróżniejszych ciekawostek, faktów i danych znajdziemy na półkach na-szych księgarń tysiące, a skoro prawie wszy-stkie reklamowane są jako „wspaniałe”, „zaskakujące” i „niecodzienne”, w jaki spo-sób wybrać te rzeczywiście najlepsze? Dobraksiążka z ciekawostkami musi być przede wszystkim dziełem ze wszech miar fascynu-jącym, przemyślanym i wciągającym od pierwszego zdania do ostatniej kropki, a jeśli dodatkowo napisana jest błyskotliwie i z hu-morem, mamy do czynienia z produktem wzorcowym. Książki Franceski Gould spełniają te wszystkie warunki. Składają się z krótkich, choć treściwych, dowcipnych i pouczających odpowiedzi na najbardziej dziwaczne, intrygujące, a często także – lojal-nie trzeba ostrzec najbardziej wrażliwych czytelników – szokujące i odrażające pytania dotyczące świata zwierząt czy tajemnic ludzkiego ciała. To właśnie od angielskiej specjalistki od anatomii i fizjologii wiem, które zwierzęta gustują w pornografii, które uprawiają prostytucję, a które popełniają samobójstwa. Wiedza o tym, dlaczego dzięcioła nie boli głowa, po co sowy kolek-cjonują kupy oraz w jaki sposób uprawiają seks ślimaki (przeciwnicy pornografii

Ponad połowa Polaków (56 proc.) nie zagląda do ani jednej książki rocznie, a 46 proc. nie czyta nawettekstów dłuższych niż trzy strony maszynopisu. To prawda, ale pesy-mistyczne statystyki nie zmieniają faktu, że tysiące osób czas wolny od pracy wciąż traktuje jako do-skonałą okazję do nadrobienia lekturowych zaległości i nie wyo-braża sobie urlopu bez książek. Wszystkim, którym zdarzyło się pakowanie turystycznej walizki rozpocząć od sporządzenia listy lektur idealnych na plażę, do ho-telu czy schroniska górskiego, podpowiadam kilka tytułów, które warto uwzględnić podczas tegorocznego wypoczynku.

SI man SI man

/62 /63

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

W grze naszym towarzyszem będzie Erline – kotka o niezwykle długim ogonie.

Mistrzostwa poszły nie tak? Zrób korektę i odpal UEFA EURO 2012!

TekstSebastian Żyrkowski

Wakacje to gorący okres, w któ-rym ma miejsce wiele bardzo inte-resujących wydarzeń. Nie dotyczy to, niestety, zwykle branży gier – wkraczamy w tak zwany sezon ogórkowy, ciekawych premier bę-dzie jak na lekarstwo, mimo orga-nizowanych w czerwcu targówE3 w Los Angeles i sierpniowych gamescom w Kolonii. Biorąc jed-nak pod uwagę nasilenie plotek na temat konsol nowej generacji i zaskakujące zapowiedzi nowych tytułów, lato wcale nie musi być takie ciche. Ja dałem się ostatnio porwać SfxT, crossoverowi przedstawione-mu w zeszłym numerze. W mie-siąc od zakupu licznik gry wska-zywał ponad 100 godzin – nie przypominam sobie, żebym się tak mocno wciągnął w bijatykę. Końca nie widać, reszta tytułów sukcesywnie się kurzy... Euro 2012 to temat przewodni tego kwartału. Z tego powodu zagrać wypada w oficjalny doda-tek do gry FIFA 12. W przerwie między meczami prawdziwymi i wirtualnymi warto też sprawdzić tytuł tworzony od samego począ-tku z myślą o Playstation Move, czyli Sorcery: Świat Magii.

SORCERY: ŚWIAT MAGIIPlatforma: PS3 (Playstation Move)Premiera: maj 2012

wiołach – przeciwnicy mogą zostać zamroże-ni, podpaleni, a nawet porwani przez trąbępowietrzną. Tę ostatnią wywołujemy, oczy-wiście, odpowiednim ruchem kontrolerem. Co ciekawe, zaklęcia da się ze sobą łączyć! Dla przykładu, stawiamy przed sobą barierę ognia, a następnie wytwarzamy podmuch wiatru, który niesie ze sobą płomienie! Cool!Jest również biała magia, w tym telekineza, za sprawą której podnosimy i przenosimyróżnego rodzaju przedmioty. Warto wspo-mnieć o interakcji z otoczeniem – strumień płynącej wody możemy zamienić w lodowy most, przez który przedostaniemy się na drugą stronę przepaści. W takim świecie nie można zapomnieć o magicznych eliksirach, posiadających właściwości zarówno leczące, jak i transfor-mujące naszego bohatera np. w szczura, byw takiej formie był się w stanie przecisnąć przez szparę w niedostępne wcześniej

Można powiedzieć: nareszcie! W końcu oczy-ścimy nasze kontrolery Move z kurzu, chwy-cimy je w dłonie i przeniesiemy się do rze-czywistości pełnej magii! Oto bowiem po mniejszych i większych turbulencjach ląduje w czytnikach gra od początku tworzona pod „różdżkę”, czyli Sorcery. Wcielamy się w niej w rolę Finna, ucznia czarnoksiężnika, który przez swoją niesforność łamie tajemnicze za-klęcie i od tej pory ścigany jest przez Królo-wą Koszmarów, przed którą, rzecz jasna, musi uratować swój świat. Brzmi oklepanie, prawda? Ale jeśli dorzu-cimy do tego fakt, że magiczną różdżką wła-damy za pomocą kontrolera Move, całość nabiera zupełnie innego kształtu. Do dyspo-zycji otrzymujemy czary oparte m.in na ży-

miejsce. Wszystko to osiągamy za pomocą naszej „różdżki”, co pozwala wczuć się w kli-mat i sprawia, że fabuła przestaje już być taka banalna. Co ważne, przy Sorcery dobrze bawić powinien się każdy, choć gra skierowana jest głównie do młodszych odbiorców. Przygoda osadzona w klimatach irlandzkiej mitologii przypadnie do gustu tym, którzy mają już kontroler Playstation Move i czekają na coś innego niż kolejna minipopierdółka. Tymz kolei, którzy jeszcze rozważają zakup kon-trolera, tytuł powinien ułatwić zadanie, a dla wszystkich fanów Harry’ego Pottera niechaj Sorcery będzie taką małą ucieczką od świata Hogwartu. Różdżki w dłoń!

UEFA EURO 2012 (DLC do FIFA 12)Platforma: PS3/X360/PCPremiera: kwiecień 2012

w życiu, a możesz skończyć z ekipą bois-kowych idoli, z naszym Robertem Lewando-wskim czele. Wraz z postępem odsłaniać

– Co robi kibic, kiedy Polska zdobywa Mistrzostwo Europy? – wszyscy znają to py-tanie i każdy zaciska kciuki, by w tym roku odpowiedź na nie była inna niż kultowe: – Wyłącza Playstation i kładzie się spać. W razie gdyby chłopakom się jednak nie udało, dzięki łatce do tegorocznej edycji gry FIFA przygotowanej przez EA Sports będziemy mogli sami poprowadzić polską drużynę do zwycięstwa. Jeśli jesteś kibicem – a zakładam, że przezcały czerwiec będzie nim każdy – to na pewno kojarzysz serię gier FIFA. Mało tego, wiesz również, że z okazji każdej wielkiej im-prezy sportowej publikowane są jej specjal-ne, poświęcone wydarzeniu edycje. Nie inaczej jest tym razem – od 26 kwietnia można kupić UEFA Euro 2012, tyle że nie jest to płyta jak w przypadku poprzedniczek. Świat idzie do przodu, a i nasze mistrzostwa zapowiadają się na wyjątkowe w wielu aspek-tach, więc EA Sports zdecydowało się na cy-frową dystrybucję tytułu. Dzięki temu zapła-cimy nie za nową grę, lecz za sam dodatek do FIFA 12, który pozwoli nam jeszcze moc-niej odczuć atmosferę polsko-ukraińskiego czempionatu. Do dyspozycji otrzymujemy osiem sta-dionów, na których najlepsza szesnastka Europy stoczy bój o tytuł numeru jeden.Zupełną nowością jest tryb „Wyzwanie”, w którym możemy zbudować własną drużynę marzeń. Zawodników pozyskujemy, podróżując z teamem po Starym Kontynen-cie i pokonując kolejne reprezentacje. Zaczynasz z drużyną rezerwowych, których nazwiska usłyszysz zapewne pierwszy raz

będziemy mozaikę, którą w pełnej krasie ujrzymy dopiero po pokonaniu w tym trybie wszystkich 53 reprezentacji. I to aż trzykrot-nie! Zadanie może być trudne, zwłaszcza że porażka może odciąć drogę do niektórych reprezentacji i wędrować do nich trzeba bę-dzie naokoło. Grania jest więc od groma, z pewnością „Wyzwanie” nie powinno się szybko znudzić. W dodatku dla stworzenia jeszcze lepszego klimatu zachowana została otoczka Euro 2012, a nasze mecze – jak już od ładnych paru lat – skomentują legendy sportowego mikrofonu, czyli Dariusz Szpa-kowski wespół z Włodzimierzem Szaranowiczem. Warto sięgnąć po ten DLC z kilku względów. Po pierwsze, podczas Euro 2012 odbędą się 32 mecze. Ci, którzy uważają, że to za mało, mogą rozegrać kolejne, własneMistrzostwa Europy, w dodatku ze znajomy-mi u boku. Po drugie, taka impreza jest jak zaćmienie Słońca – drugiej w naszym życiu możemy już nie doczekać. Warto więc grać,a później raz na jakiś czas wracać wspomnie-niami. Po trzecie, zawsze istnieje ryzyko, że odpowiedź na zadane na początku pytanie znów będzie taka sama...

COMING SOON

LITTLEBIGPLANET KARTINGPlatforma: PS3Premiera: 2012?

Sackboy na kółkach! Ekipa Sony, zadowolo-na z ciepłego przyjęcia dwóch tytułów z obszernymi edytorami – platformowego

LittleBigPlanet i wyścigowego ModNation Racers – postanowiła zabrać się za połączenie tych gatunków. W ten sposób rozpoczęły się prace nad LittleBigPlanet Karting. Szczegółów wciąż brak, ale jedno jest pewne: po raz kolejny ograniczać nas będzie tylko wyobraźnia! Nie jest wciąż pewne, kiedy stworzymy gokart i trasę naszych marzeń... Może być tak, że tytuł otrzymamy dopiero w przyszłym roku.

GTA VPlatforma: PS3, X360Premiera: 2012?

Zapowiedź tej gry była tylko kwestią czasu, nikt przecież nie zabija kury znoszącej złote jaja, prawda? Wiadomo na razie tyle, że akcja toczyć się będzie w fikcyjnym mieście Los Santos. Reszta okaże się najprawdopodobniej tym, co tygryski lubią najbardziej: pościgi, ucieczki, otwarty świat, a wszystko to poda-ne jeszcze piękniej niż ostatnio. Zagadką jest termin premiery – mówi się o końcówce obecnego lub początku przyszłego roku. Alex O’Dwyer, animator w ekipie Rockstar, w swoim CV podał nawet konkretną datę: październik 2012. Biorąc jednak pod uwagę majową premierę gry Max Payne 3, wydaje się to mało prawdopodobne. A szkoda...

THE LAST GUARDIANPlatforma: PS3Premiera: oby w ogóle...

Na koniec aktualny rekordzista w dziedzinie opóźnionego terminu wydania. Bez wątpie-nia jest to najbardziej wyczekiwany tytuł na konsole stacjonarne tego roku. Problem w tym, że w ubiegłym również znalazł się na najwyższej pozycji w tej kategorii... Opowieść o przygodach małego chłopca i jego towarzysza – ogromnego pierzastego zwierzaka imieniem Torico – przechodzi trudne chwile... Pod koniec zeszłego roku Fumito Ueda, główny producent gry, rozstał się z firmą Sony. I choć od dłuższego czasu nie otrzymujemy ani nowych informacji, ani trailerów TLG, jednego możemy być pewni – będzie przepięknie, urzekająco i na pewno wzruszająco. Tylko czy w tym roku? Czyw ogóle? Zerknijcie na zwiastuny gry w sieci – The Last Guardian MUSI się pojawić. Koniec, kropka.

SI sport SI sport

/64 /65

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

Możesz jechać na wakacje all inclusive i wzdy-chać z wysiłku, pokonując drogę z pokoju do restauracji, a następnie ocierać pot z czoła, przemieszczając się na plażę i z powrotem nad talerz. Czasem może zdecydujesz się wskoczyć do wody, bo tam łatwiej złapać opaleniznę i ochłodzić ciało przed kolejnym wymarszem do restauracji. Później z ulgą wrócisz na leżak. W takim spędzaniu wakacji nie ma nic złego. Wręcz przeciwnie, dla za-pracowanych to czasem jedyny sposób na naładowanie akumulatorów, zanim ichobiad znów zastąpi szybki hot-dog, a odpo-czynek będzie się ograniczał do pięciogodzin-nego snu. Ale są też tacy, dla których największą męką jest bezczynne leżenie. Dlatego pod-czas wakacji szukają piłki, roweru czy kawał-ka miejsca do biegania. Ale gdyby basenową wodę zamienić w rwącą rzekę lub morze,

a bieżnię w najdziwniejsze zakamarki miasta? Do tego dołożyć spadochron, deskę surfingową czy ponton, a do szybkich uderzeń serca – adrenalinę?

Opalone mięśnie i 90-60-90 już nie obowiązują

Ludzie aktywnie spędzający czas latem chętnie zerkają w stronę wody. Kiedyś Pola-kom deski surfingowe czy windsurfingowe kojarzyły się głównie z serialem "Słoneczny patrol", dziś chętnych do walki z falami jest zdecydowanie więcej. – Nienawidzimy nudy i stagnacji. Rzygamy nijakością i beznadzieją. Gonitwą za pieniądzem i stabilnym życiem. Szukamy nowych pasji. Surfing to nie tylko sport. To styl życia. Droga, którą wybiera człowiek. Mówią, że gdy pierwszy raz poniesie Cię fala, nigdy już nie będziesz tym samym

kach wymaga sporej odwagi, sprawności, siły i doświadczenia. Najlepsi już nawet nie spływają, tylko rozbijają się o rwące fale. Załogę co chwilę zalewa strumień spienionej ze złości wody. Czasem trzeba się też zmie-rzyć się z wodospadami, na które samo już patrzenie wywołuje skurcze żołądka. Instruktorzy dostosowują jednak warun-ki do poziomu zaawansowania, więc tego sportu może spróbować niemal każdy (w Pol-sce najbardziej nadają się do tego rzeki Dunajec i Białka). – Wróciłam lekko potłu-czona, trochę podtopiona, choć nadal w do-brym stanie i „zdatna do użytku”. Zresztąpozostali uczestnicy eskapady też nie mieli z górki – dzieli się w Internecie wrażeniami ze swojego pierwszego raftingu Nika. Coraz więcej osób próbuje też nurkowa-nia, a biura podróży prześcigają się ofertach. Kurs w Jastarni, safari nurkowe w Tajlandii, nauka w Egipcie to jedne z tysięcy ogłoszeń. Chętni się znajdują, kuszeni niezapomniany-mi widokami zatopionych wraków statków oraz niepowtarzalnymi zwierzętami i roślina-mi morskimi. Możliwości i technik nurkow-ania jest wiele, ale profesjonalne kursy trwają nawet kilkanaście godzin.

Paralotnią z Warszawy do Szczecina

Wakacje to nie tylko woda, bo niektórzy prawdziwy zastrzyk adrenaliny dostają dopie-ro w powietrzu. W Polsce już kilka tysięcy osób lata na paralotni. Najczęstsze są starty ze zbocza góry, coraz chętniej jednak zawod-nicy korzystają z wyciągarek (zamontowa-nych na samochodach lub łodziach motoro-wych), które pozwalają wzbić się w powiet-rze. Lot może być krótki, można też zafun-dować sobie paralotniową podróż jak z War-szawy do Szczecina. Zrobiła to zawodniczka z RPA, która w linii prostej przeleciała ponad 500 km. Zabawa do tanich nie należy (podstawowy kurs kosztuje ok. tysiąc zł), wrażenia są jednak niezapomniane. Można krążyć na miastami, oglądać przyrodę lub poczuć się jak ptak, zostawiając na ziemi wszystkie problemy i zmartwienia. Jeśli ktoś nie lubi rozkoszowania się widokami i woli mocne uderzenie strachu, powinien zastanowić się nad skokiem z bun-gee. Najdłuższe loty trwają kilka, czasem kilkanaście sekund, a niektóre skoki odda-wane są z ponad 300 metrów (np. z mostu Royal Gorge w Stanach Zjednoczonych). To jednak nic w porównaniu ze skokami spadochronowymi, które wykonuje się nawysokości... kilku kilometrów! Na początku jest to tylko zabawa i walka z własną

słabością, z czasem zawodnicy zaczynają wykonywać akrobacje, a także próbują pre-cyzyjnego lądowania. Jeszcze inni celująw biciu rekordów wysokości. Np. ponad pół wieku temu kapitan Joseph Kittinger oddał skok z... 31,3 km! W czasie jego trwania zetknął się z temperaturą -70°C i osiągnął prędkość ponad 1100 km/h. Za loty spadochronowe trzeba słono zapłacić, choć sport ekstremalny nie zawsze musi się wiązać z dużymi kosztami. Aby na przykład uprawiać le parkour, wystarczą tylko spodenki, koszulka i wygodne buty. Ten stosunkowo młody sport polega po prostu na jak najszybszym pokonywaniu przeszkód, które znajdują się na naszej trasie. Można skakać przez ogrodzenia, forsować kosze na śmieci, a w ekstremalnych przypad-kach ze zwinnością pantery przemieszczać się między dachami budynków. W Internecie można zobaczyć, że parkourowcy potrafią wejść bez niczyjej pomocy na ścianę, która ma sporo ponad trzy metry. Często też trenują na placach zabaw lub po prostu na ulicy. Dla nich zwykły spacer to nuda, wolą więc zrobić salto, podciągnąć się na jakieś podwyższenie czy przeskoczyć wysoką barierkę. Lubią też odkrywać dziwne, opu-szczone miejsca. Ten sport wymaga jednak niesłychanej sprawności i ponadprzeciętnej siły. Amatorom wielkiej radości raczej nie przyniesie, a może okazać się dość bolesny.

człowiekiem. Ocean odmieni Cię na zawsze– w taki oto sposób reklamuje się warszawski Surf Club. Deska też ma urozmaicenia, więc fana-tycy walki z falami mogą wybierać między windsurfingiem (deska z przymocowanym tzw. pędnikiem żaglowym) i kitesurfingiem (zamiast żagla kitesurfer trzyma coś, co przy-pomina latawiec). – Ostatnio zgłasza się donas sporo osób, które chcą potrenować kite-surfing. To nie jest trudny sport, po ok. 10 go-dzinach z instruktorem można już próbowaćswoich sił na otwartej wodzie.Z kolei by nauczyć się poprawnie windurfin-gu, trzeba na to poświęcić jakieś 3–4 tygodnie. Największa frajda zaczyna się, gdy próbu-jemy pływać w ślizgu. Trudno to opisać, ale człowiek czuje, jakby latał – opisuje Marta Zygmunt z Surfpoint.pl. Klienci tej szkoły nie dali się zwieść stereotypom surfera z amerykańskiego filmu, który miał góra 30 lat, był umięśniony, opa-lony i otaczał się tylko pięknymi kobietami o wymiarach 90-60-90. Do kitesurfingu najchętniej garną się bowiem osoby w wieku od 30 do 50 lat, a w windsurfingu raczej nie ma reguły, bo zgłaszają się zarówno rodzice z pięcioletnimi dziećmi, jak i emeryci. – Trudno wyznaczyć jakiś dokładny przedział wiekowy czy profil społeczny. To sport dla każdego. Mamy np. biznesmenów, którzy w taki sposób chcą się wyluzować, ale zjawia się również młodzież. Nie mam jednak wątpliwości, że z roku na rok chętnych jest coraz więcej. I nie ma się co dziwić, bo to poczucie wolności i lekkości daje niesamowitą radość – podkreśla Marta Zygmunt. Jedyną barierą może być cena – podsta-wowy kurs kitesurfingu kosztuje ok. 1000 zł, a windsurfingu – 400 zł (wraz z wypożycze-niem sprzętu). Z kolei zakup nowej deski z osprzętem to wydatek rzędu pięciu tys. zł. Ale bakcyla połknąć bardzo łatwo. W Surfpoint.pl nie pamiętają, by ktokolwiek zrezygnował w trakcie kursu windsurfingu, a w przypadku kitesurfingu było to góra pięć procent osób. Do tego sezon surfingowy jest dość długi – trwa nawet pół roku.

Lekko potłuczona, trochę podtopiona

Woda daje jednak wiele innych możliwości. I choć część surferów z wielką zaciekłością zapewne broniłaby swojego sportu jako naj-bardziej ekstremalnego, to mocne argumen-ty mają też ludzie lubujący się w spływach. Walka kajakiem (np. river running) lub pon-tonem (rafting) z rwącą górską rzeką między kamieniami, skałami i po niemałych spad-

FotoFernando Weberich, Jason Weeks

Kilkanaście lat temu wakacje przy-kuwały leniwych do leżaka i grilla,a aktywnych wysyłały w góry lub nad wodę. Dziś wachlarz możli-wości stał się ogromnie szeroki – ograniczeniem mogą być tylko zasoby portfela i... strach.Kajakiem na wodospady, z deskąi wielkim latawcem w morze czyz liną przywiązaną do kostek kilka-set metrów nad ziemią? Niekonwen-cjonalne spędzanie letniego czasuz roku na rok zdobywa coraz więcej zwolenników.

TekstPiotr Nowik

SI gadget SI gadget

/66 /67

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

TekstJarosław Pawłowski

Nowy telewizor musi być!

W płynnej nowoczesności, w której z dnia na dzień w perzynę obracają się całe gospo-darki, a śnieg pada w Wielkanoc, niewiele już się ostało rzeczy pewnych. Ot, może tyle, że Polak ponarzekać przy różnych płynach lubi, grilla chętnie rozpali, a przed wielką imprezą sportową telewizor nowy kupi, choćby nawet miał przez rok wyjadać kit z okien. Tym razem pretekst do zakupu jest podwójny, bo oprócz Euro 2012 czekają nasjeszcze Letnie Igrzyska Olimpijskie w Londy-nie. Warto zatem sprawić sobie urządzenie na miarę tych wydarzeń, plazmę z salonu wynieść do sypialni, LED-a z sypialni wsta-wić do kuchni, kuchenną „bańkę” umieścić w garażu, a stojącego tam rubina oddać teś-ciowej! Pytanie tylko, jaki telewizor godzien będzie dwóch wydarzeń tak wielkiego forma-tu? Mimo braku pewności, czy produkt trafido sklepów przed mistrzostwami, stawiałbymSamsunga Super OLED TV, który z pewno-ścią zada szyku nawet za dwa lata, podczas mundialu w Brazylii. 55-calowy ekran nowego Samsunga ba-zuje na technologii diód organicznych, które zapewniają nieprzeciętny kontrast i odwzoro-wanie kolorów lepsze o 30–40% od urządzeń typu LCD. Co niezmiernie istotne dla kibica,wyświetlająca obraz 2D i 3D matryca cha-rakteryzuje się ponad tysiąckrotnie krótszymczasem reakcji niż dotychczasowe rozwiąza-nia. Dzięki temu spektakularne gole Orłów Smudy (a także innego rodzaju dynamiczne sceny) nie zamienią się w niewyraźne smugi. Fakt, że indywidualnie sterowane piksele OLED same emitują światło, przekłada się nie tylko na precyzję wyświetlania, lecz także na gabaryty urządzenia, w którym nie trzeba było instalować podświetlenia. Wykonanyz jednej tafli szklanej odbiornik ma zaledwie 7,6 mm grubości i wygląda jak dzieło sztuki nowoczesnej. Co oprócz obrazu i wzornictwa? Jak każdy nowoczesny telewizor Samsung Super OLED TV jest tak naprawdę komputerem z dostępem do sieci. Szybkie działanie

aplikacji gwarantuje dwurdzeniowy procesor, a za możliwość jednoczesnego przeglądania różnych treści odpowiada nawigacja Smart Hub. Najciekawsze zostawiłem jednak na koniec. Wszyscy słyszeli pewnie o lęku użytkowników pierwszych telewizorów, czy przekazywanie obrazu nie działa przypad-kiem w obie strony. Otóż zaczęło działać: Super OLED podgląda i słyszy telewidza! Nie obawiajmy się jednak o prywatność, technologia Smart Interaction ma jedynie za zadanie rozpoznawać nasze gesty i poleceniagłosowe, aby uczynić obsługę telewizora łat-wiejszą i bardziej intuicyjną. Głosem można np. uruchomić przeglądarkę i wprowadzić hasła do wyszukiwania. Obraz z kamery HD

da się też przesyłać przez Internet. To jeszczenie Rok 1984, ale już na pewno bliżej (technologicznie) do Raportu mniejszości. Ciekawe, jak cacko od Samsunga zareagujena bojowe okrzyki i dzikie skoki pod żyrandol...

Okiem twardziela

Wierzę, że kieruję te słowa również do kilkuszczęśliwców, którzy w kluczowych momen-tach znajdą się na trybunach. A ponieważ warto byłoby te chwile uwiecznić, przyda-łoby się mieć ze sobą aparat. Hola, hola, powiedzą niektórzy, przecież na stadiony nie można ich wnosić! Owszem, ale tylko

sprzętu, który wygląda na zawodowy, czyli lustrzanek z teleobiektywami. Kompakt, choćby nawet najbardziej pro, nie powinien wzbudzić zastrzeżeń. Tylko czy ma jeszcze sens inwestowanie w kategorię, która lada moment zostanie przepędzona do lamusa przez smartfony? Przecież chwilę temu Nokiazaprezentowała komórkę z aparatem (lub na odwrót) o matrycy liczącej, bagatela, 41 me-gapikseli! Cóż, wszystko zależy od produktu.Jeśli wyróżnia się trwałą konstrukcją i fun-kcjonalnością, a nadto zyskał status kultowe-go, lepiej niż inne oprze się procesowi przyspieszonej degradacji moralnej gadżetów. I takie właśnie są aparaty Olympus z serii Tough, które jeszcze do niedawna sygnowane były literką μ (mju). Miłośnikom fotografii nie trzeba przypominać, co ten symbol oznaczał – dość powiedzieć, że jesz-cze w czasach analogowych każdy szanujący się fotoreporter nosił w kieszeni mju jako niezawodny sprzęt zapasowy. Flagowy model linii Tough – TG-820 – zniesie każdy przypływ euforii kibica. Pro-ducent deklaruje, że urządzenie wytrzyma upadek z wysokości 2 m i nacisk rzędu 100 kg. Poza tym cechuje się odpornością na wodę do głębokości 10 m i nie jest to wcale...

marketingowe lanie wody, lecz właściwość, którą można wykorzystać podczas nurkowa-nia. Żeby się w fotografowaniu wielkiego błękitu zanadto nie zapędzić, producent wyposażył nawet aparat w manometr. Ponieważ wyróżnikiem TG-820 jestniesamowita wytrzymałość, trochę nie fair byłoby oczekiwać od niego równie imponu-jących parametrów „fotograficznych”, chociażrównież na tym polu twardziel Tough pola nie oddaje. Serce aparatu stanowi 12-mega-pikselowa matryca BSI CMOS, obsługiwana przez procesor TruePic VI, który poz-woli nam zrobić zdjęcia seryjne, a nawet zarejestrować film w Full HD. Kibica usatys-fakcjonuje także szerokokątny (odpowiednik28 mm) obiektyw z pięciokrotnym (140 mm)zoomem optycznym. Na uwagę zasługuje również ekran o rozmiarze 3 cali i rozdziel-czości aż miliona pikseli. Za w pełni efekty-wne można uznać czułości do ISO 800, coraczej nie czyni z TG-820 aparatu do fotografii nocnych. Osoby z obsesją kontroli nie poszaleją z ręcznymi ustawieniami, ale automatyka urządzenia sprawuje się świetnie i nie zawodzi tam, gdzie najważniejsze jest,by znaleźć się we właściwym czasie na wła-ściwym miejscu. Taki kompakt okaże się

nieodzowny nie tylko na stadionie i w stre-fie kibica, lecz także podczas aktywnego urlopu, zwłaszcza jeśli damy się namówić Piotrowi Nowikowi na uprawianie sportów ekstremalnych.

Do zobaczenia na Euro!

Kiedy redaktor naczelna zasugerowała, bym w swoich poszukiwaniach zwrócił się w stro-nę przedmiotów dla miłośników futbolu, poczułem się niepewnie. Przecież Euro 2012 to nie jest czas dla technomaniaków! Fakt, sklepowe półki uginają się od rozmaitych biało-czerwonych gadżetów, ale w tym wszy-stkim nie uświadczysz ani krztyny pysznego, krzemowego wafelka. No, i w sumie słusznie, bo nie o wystu-diowany lans tu chodzi, nie o wyśrubowane do granic wytrzymałości parametry tech-niczne, nie o dizajn, który sprawia, że kolegaz prehistorycznym telefonem myśli: „cóż, przynajmniej jestem lepiej ubrany”. Liczy się wspólna radość, podniosła atmosfera i bezmiar sportowych emocji! Co prawda można by je było nieco podkręcić np. za pomocą jakiegoś megafonu lub zainstalowa-nego w samochodzie displaya, ale bądźmy realistami... Dlatego moja trzecia propozycja stanowi wyraz pewnego rodzaju kapitulacji przed duchem mistrzostw. W trosce o to, aby pro-mienie słońca nie przeszkodziły kibicomw oglądaniu wyczynów gwiazd futbolu, radzę wyposażyć się w okulary markiBrewsees 12’oz’er. Stylowe, świetnie wykoń-czone, zawierają polaryzowane szkła, które zabezpieczą nasze oczy przed szkodliwym promieniowaniem UV. W odróżnieniu od delikatnych modeli dla hipsterów są solidne niczym Olympus Tough. Przebłysk wynalazczego geniuszu kryje się jednak dopiero w ich zausznikach, które pełnią funkcję... otwieraczy do butelek z supertrwałego aluminium 6061. Ech, wolałbym po prawdzie zapowiadać Project Glass Google’a, wszak wyrafinowanej myśli technologicznej tyle w Brewsees, co w kon-strukcji młotka, powtarzam jednak, że teraz ważny jest wyłącznie dobry odbiór plus atmosfera, a z okazji świetnego gola wypada pewnie coś sobie golnąć. Czego więcej może chcieć kibic? Oczywiście tego, aby wygrali nasi!

SI around SI in future

/68 /69

SI 9 / 2012 SI 9 / 2012

COMING SOONW SIZEER

MUZYCZNAJESIEŃ W SISALE

Gdy opadną emocje po Euro 2012, zapra-szamy na szaleństwo zakupowe w Sizeer. W trakcie wyprzedaży można ustrzelić prawdziwą okazję, choć – jak to zwykle na wyprzedażach bywa – z topowych modeli pozostaną pojedyncze egzemplarze. Tu ważna informacja dla wszystkich, którzy należą do SizeerClub – rabat wyprzedażowy łączy sięz rabatem dostępnym na Karcie Klubo-wicza (5,7 lub 10%). A to oznacza naprawdęwysokie zniżki w porównaniu z cenami nametkach. Aby dołączyć do SizeerClub,wystarczy zrobić zakupy za minimum 200 zł i wypełnić formularz zgłoszeniowy uzyskany od Doradcy Sizeer. Aktywną Kartę Klubo-wicza otrzymuje się na miejscu.

BACK TOSCHOOLDla tych, którzy czytają te słowa przed waka-cjami lub w ich trakcie, zapewne nie do po-myślenia jest fakt, że już planujemy powrót do szkoły. Następne wydanie ukaże się jednakw okolicach października, więc słowo o je-siennej kampanii pojawić się musi. A wszy-stko dlatego, że jesień w Sizeer obfitować będzie w niezwykłe nowości, które zaskoczą wszystkich. Wraz z marką Reebok szykujemy superakcję dla miłośników niezwykłych butów-ikon, które spędzają sen z powiek. Kolekcja ukaże markę od nowej, modowej strony. Niektóre z nich już można zobaczyć na zdjęciach z sesji do bieżącego numeru „SI”. Metalowe ćwieki w butach sporto-wych? Dlaczego nie!

W tym miejscu żegnamy się z Wami, nie do końca jeszcze pewni, co wydarzy się jesienią w „SI Magazynie” i sieci Sizeer. Choć na razie nie możemy zdradzać szczegółów, wiedzcie, że się dzieje i organizuje w rejonie muzyki. Szykujemy dla Was mnóstwo nie-spodzianek w związku z nową erą, w którą wkracza Sizeer. Hasło „Uwolnij swój czas” wybrzmiewać będzie bardzo głośno w całej Polsce. A ponadto jak zawsze w „SI Maga-zynie” dużo mody, jesienna sesja zdjęciowa, wywiady z top gwiazdami, kącik czytelnika i miłośnika kinematografii – czyli wszystko, co dobre i zawsze dostępne w naszej gazecie. Do zobaczenia!

TekstBartosz Leśniewski

Nietykalni(reż. Olivier Nakache, Eric Toledanko)

Francuskie kino raz na jakiś czas zaskakuje widzów na całym świecie filmem, który pragną zobaczyć wszyscy, a po seansie próżno szukać zawiedzionych. Tak stało się w przy-padku Nietykalnych (Intouchables). Historia opowiedziana w Nietykalnych należy do banalnie prostych, choć raczej mało prawdopodobnych. To jednak pozór, ponieważ producent informuje, że film opar-ty został na faktach. Ja mu wierzę. Oto milioner sparaliżowany na skutek wypadku zatrudnia do pomocy młodego, czarnoskóre-go mężczyznę. Wszystko jest zatem w nor-mie. A co, gdy ów chłopak właśnie wyszedł z więzienia? To trochę komplikuje sytuację, prawda? Połączenie dwóch kompletnie od-miennych światów, doświadczeń, perspektyw i życiowych postaw jest idealnym punktem do wprowadzenia całej gamy humorystycz-nych sytuacji, których w filmie pojawia się masa. Łatwo popaść w tanią błazenadę, ale artystom szczęśliwie udało się jej uniknąć. Historia tej filmowej przyjaźni sprawia, że uśmiech nie znika z naszej twarzy. I stąd pewnie hasło reklamujące film: „Komedia, która zachwyciła 25 milionów widzów”. W tym wypadku warto wejść w poczet tych zachwyconych.

Połów szczęścia w Jemenie(reż. Lasse Hallström)

Nieco ponad pół roku temu na łamach „SI Magazynu” recenzowany był film Debiutanci z Ewanem McGregorem w roli głównej. Niewiele wody upłynęło w Wiśle, a wspo-mniany aktor znów pojawia się jako pozyty-wny bohater tej rubryki. Dobrze, że liczba produkcji, w których gra, idzie w parze z ich jakością, bo w przypadku Połowu szczęścia w Jemenie (Salmon Fishing in the Yemen) na-rzekać nie można. Oczywiście, przy zastrze-żeniu, że lubimy komedie romantyczne. Jeśli widzowi ten gatunek odpowiada, może oddać się rozkoszy oglądania. Marzenia pewnych ludzi często mogą być początkiem szczęścia innych. Tak jestw przypadku Freda i Harriet, którzy spoty-kają się przy okazji dość nietypowego projek-tu. On pracuje w ministerstwie rybołówstwa, ona jest rzutką pracownicą korporacji. Oboje zostają zaangażowani w szaloną inwestycję jemeńskiego szejka, który chce mieć w swo-im kraju rzekę pełną łososi. Nawet bez rozległej wiedzę geograficznej pamiętamy, że Jemen jest krajem w całości pustynnym.Nie ma jednak rzeczy niemożliwych, kiedy stoją za nimi pieniądze. Wspólna praca nad przedsięwzięciem nieoczekiwanie zbliża do siebie głównych bohaterów… Za słodko? Może i tak. Czasem jednak ochota na słodycze przychodzi sama. Zwłaszcza na takie, które nie tuczą.

Avengers 3D(reż. Joss Whedon)

O ile Połów szczęścia w Jemenie bardziejprzypadnie do gustu żeńskiej publiczności,o tyle grupą docelową Avengers (The Aven-gers) są zdecydowanie mężczyźni. Zaraz, mężczyźni? A może lepiej napisać: chłopcy? Niech kwestię rozstrzygną sami widzowie. Parafrazując dowcip z brodą, zadajmy pytanie: co jest lepsze od filmu o superbo-haterze? Film o dwóch superbohaterach?A może film z samymi superbohaterami?Z takiego właśnie założenia wyszli producen-ci tego tytułu i postanowili umieścić w nim Iron Mana, Hulka, Thora, Kapitana Amery-kę, Sokole Oko i Czarną Wdowę. Imponu-jące zgromadzenie ikon amerykańskiego komiksu. Po co jednak zbierać w jednym miejscu taką liczbę postaci o ponadludzkich zdolnościach? Odpowiedź jest banalna. Tym razem zagrożenie świata jest naprawdę wielkie. Zapobiec może mu tylko sojusz herosów na najwyższym szczeblu. Avengers nie przynosi zatem żadnych niespodzianek. Nikt jednak nie potrzebuje niespodzianek, kiedy trzeba ratować świat.

Foto: Kat Kotrla

/70

Redaktor naczelnaJoanna Zając-Cekiera

Redaktor wydaniaKatarzyna Zima-Bodziony

TekstyRafał Romanowski, Piotr Nowik,Grzegorz Wysocki, Bartosz Leśniewski, Marta Szymonik, Monika OSA Jurczyk, Jarosław Pawłowski, Sebastian Żyrkowski, Hubert Sieniacki, Amelia Zaleska, Ewa Maciejewska

Projekt/SkładGrzegorz Sołowiński, Dawid Świątek

FotoMichał Massa Mąsior, Piotr Fic, Tomasz Wizner, Rafał Romanowski

[email protected]

WydawcaMarketing Investment Group Sp. z o.o.os. Dywizjonu 303 paw. 1 31-871 Kraków

Adres korespondencyjnyRONDO BUSINESS PARKul. Lublańska 38, 31-476 Krakówbudynek A3, III piętro

Sizeer.come-sizeer.comSizeerClub.comUwolnijswojczas.pl

TYLNA OKŁADKA:DAREK: koszulka Nike: 279,99 złszorty Bench.: 189,99 złbuty Puma: 299,99 zł

MATEUSZ: koszulka Nike: 279,99 złszorty Umbro: wzórbuty Timberland: 279,99 zł

OKŁADKA:JUSTYNA: trampki Converse: 249,99 złszorty Umbro: wzórkurtka Nike: 239,99 zł

Salony SIZEER

BIAŁYSTOK: Galeria Biała, CH Auchan, BIELSKO-BIAŁA: CH Sarni Stok, Gemini Park, BYDGOSZCZ: CH Rondo, CH Auchan, Focus Mall, GaleriaPomorska, BYTOM: CH Plejada, CH Agora, CZELADŹ: CH M1, CZĘSTOCHOWA: Galeria Jurajska, DĄBROWA GÓRNICZA: CH Pogoria, GDAŃSK: Galeria Bałtycka GORZÓW WIELKOPOLSKI: Galeria Askana, KATOWICE: 3 Stawy King Kross, Silesia City Center, KIELCE: Galeria Echo, KŁODZKO: Galeria Twierdza, KOSZALIN: Atrium, KRAKÓW: ul. Szewska 20, CH Krokus, Galeria Kazimierz, CH M1, Galeria Krakowska, Bonarka City Center, KROSNO: Galeria Eljot, LEGNICA: Galeria Piastów, LUBIN: Cu-prum Arena, LUBLIN: Galeria Olimp, ŁÓDŹ: Pasaż Łódzki, Galeria Łódzka,Manufaktura, Port Łódź, MIKOŁÓW: CH Auchan, NOWY SĄCZ: CH San-decja, OPOLE: CH Karolinka, PIOTRKÓW TRYBUNALSKI: Focus Mall, PIŁA: Galeria Kasztanowa, PŁOCK: CH Auchan, Galeria Wisła, POZNAŃ: CH Marcelin, CH M1, CH Plaza, RADOM: CH M1, Galeria Słoneczna,RUMIA: CH Auchan, RZESZÓW: CH Plaza, SŁUPSK: CH Jantar,SZCZECIN: Galeria Kaskada, TARNÓW: Galeria Tarnovia, TORUŃ:CH Kometa, Galeria Copernicus, WARSZAWA: Real Janki, CH Targówek – Carrefour, CH Wola Park, WŁOCŁAWEK: Wzorcownia, WROCŁAW: Pasaż Grunwaldzki, Galeria Dominikańska, CH Korona, ZIELONA GÓRA: Focus Park

Lista salonów dostępna na [salony.sizeer.com]

zobacz więcej

Kibicuj z nami!UWOLNIJ SWÓJ CZAS!