21
Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich Wywiad Adam Bartosz nr 12/3 Romano Waśt Pomocna Dłoń ISSN 2082-4378 WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK LISTOPAD 2013 Kwartalnik dystrybuowany bezpłatnie

Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki

Historie Romskich RodówRo dzina Dębickich

Wywiad Adam Bartosz

nr 12/3

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

ISSN 2082-4378

WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK LISTOPAD 2013

Kwartalnik dystrybuowany bezpłatnie

Page 2: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Od redakcji

Redakcja kwartalnika z niepokojem obserwuje ostatnie donie-sienia mediów o brutalnych atakach, których ofiarami jest spo-łeczność romska. Andrychów, Łódź, Wrocław o tych miejscach mówi się najczęściej. Wśród niektórych internautów szerzy się nagonka na Romów w postaci upokarzających filmików i komen-tarzy. W wielu sytuacjach próba przeciwdziałania takim treściom doprowadza do jeszcze ostrzejszych reakcji. Staramy się dowie-dzieć gdzie leży przyczyna takich zachowań i często używanej

„mowy nienawiści”, czy winny jest kryzys i to, że żyje się gorzej? Czy budzi on w ludziach coraz większą frustracje? Czy powody są całkiem inne? Z tą refleksją pozostawiamy naszych czytelników, zapraszając do lektury dwunastego numeru kwartalnika.

Jame redakcja kwartalnikoskry dykhas so pes kereł, śunas so doligiren ke jamare kana medii. Śunas kaj sy ataki pe romendyr. Andrychów, Łódźia, Wrocław, dre dała fory najbutedyr sy chyria. Internauty skharen pes pe romendyr, keren chyria filmiki i chy-ria ćhynen. Jamaro rakiryben nałen peske ke dźij. Zadas peske pućiben, karyg dźał da nienawiść. Kon sy bango?... Czy da bida sawy jaweł pe manuśiendyr, nani buća, brakinen łowe i gadźie, odmaren pe skry frustracja?... Roden bakres sawo sy odphendło. A może, powody sy wawyrćhane? Mekhas tumen dałesa so na-ćhyndźam dre dawa numero kwartalnikoskro i den apre.

Redaktoro naczelno

Agnieszka Mirosława Caban

W numerze

Spis treści

Aktualności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

Wydarzenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9

Tematy numeru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13

Historie Romskich Rodów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15

Wywiad . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22

Recenzje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24

Romskie profesje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26

Romanipen . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30

Młodzież romska pisze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31

Praktyczne porady . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32

Z życia wzięte . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34

Paramisi romane . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36

Cygański humor . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 39

Galeria . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40

Stopka redakcyjnaWłasność i wydawca:Radomskie Stowarzyszenie Romówul. Twarda 13, 26-600 Radomwww.romowieradom.plwww.romanowast.plZespół redakcyjny:Redaktor naczelny: Agnieszka M. CabanRedaktor działu publicystycznego: dr Justyna GarczyńskaRedaktor działu poradniczo-informacyjnego: Magdalena NowakWspółpraca:Jan Adamowski, Adam Bartosz, Agnieszka J. Kowarska, Grzegorz Kondrasiuk, Jacek Milewski, Stanisław Stankiewicz, Marcin WosikPublikowane w Kwartalniku Romskim artykuły są recenzowaneRecenzent numeru 12/3 2013: prof. dr hab. Jan AdamowskiProjekt i skład: Mariusz MalczewskiDruk: PRINTY POLAND Tadeusz Porzyczka, ul. M.C. Skłodowskiej 5, 26-600 Radom.Na okładce: Rodzina romska z Radomia, lata 60. XX wiekNakład: 500 egz.

Historie Romskich RodówRo dzina Dębickich

Wywiad Adam Bartosz

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

Tematy NumeruDaduś – Zbigniew Bilicki

KAPITAŁ LUDZKINARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI

Domy srebrne jak namioty

Przez dwa miesiące, od 15.10-15.12.2013 roku, w warszawskiej Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta” dostępna jest wystawa „Domy srebr-ne jak namioty”. To dosyć rzadkie i nietypowe wydarzenie ma przede wszystkim przybliżyć sztukę romską, ale i wyprowadzić romską te-matykę z marginesów do głównego dyskursu społecznego, politycznego, ekonomicznego i  estetycznego. Dzięki temu problemy, które dotyczą Romów zostaną zauważone. Wysta-wa jest zbiorem sztychów, fotografii i obrazów (powstałych od XIX do XX wieku). Tematyka jest różnorodna, w pracach starszych artystów widoczny jest stereotypowy obraz Cyganów, natomiast współcześni artyści wprowadzają w dyskurs swoich prac, m.in. integrację, ko-mentarz do zagłady Romów, nomadyzm jako alternatywny sposób na życie. Oprócz prac znanych artystów są również prace anonimo-we. Wystawa została zrealizowana przy wspar-ciu Mondriaan Fund i  Ambasady Królestwa Niderlandów w Warszawie. Partnerem progra-mu edukacyjnego jest British Council i Dialog Pheniben. Sponsorami wernisażu są DeLon-ghi, Kenwood, Freixenet. Patronat medialny sprawują: Polskie Radio, The Warsaw Voice, Stolica, Artinfo.pl

Wieczór poezji polsko – romskiej w Łaźni

W dniu 19 września w Radomiu w „Łaźni” przy ulicy Żeromskiego w Radomiu odbył się wieczór poezji polsko-romskiej. Spotkanie za-

inicjowała grupa poetycka „Eliksir”, do której należą Anna Łęcka i Andrzej Mędrzycki. Spo-tkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem i zgromadziło sporą publiczność. Wiersze au-torstwa grupy Eliksir recytowane były w języku romskim przez Marzenę Kwiatkowską oraz jej córkę Lawinię. Dodatkowo została stworzona oprawa filmowa o tematyce romskiej, która do-skonale komponowała się z utworami. Prowa-

Aktualności

Zdjęcie udostępnione przez grupę poetycką “Eliksir”

Zdjęcie udostępnione przez grupę poetycką “Eliksir”

2 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 3

AKTUALNOŚCI OD REDAKCJI / SPIS TREŚCI / STOPKA

Czasopismo współf inansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego

Page 3: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

dzący wieczór na sam koniec przeczytali wier-sze najsłynniejszej, romskiej poetki Papuszy, Andrzej Mędrzycki przeczytał wiersze w  ję-zyku romskim, a Pani Marzena Kwiatkowska przeczytała wiersze po polsku. Była to kolejna forma przybliżenia kultury romskiej Rado-mianom i jak się okazuje takich okazji będzie więcej.

Radomski Festiwal Muzyki i Kultury Romów

14 września przy ulicy Kozienickiej w Ra-domiu, Stowarzyszenie „Romano Waśt” orga-nizowało Festiwal Muzyki i Kultury Romów. Miejsce festiwalowe nie zostało wybrane bez powodu, to tutaj ma powstać Europejskie Centrum Kultury i Edukacji Romów „Roma-

no Kher” (Cygański Dom). Tegoroczne wyda-rzenie zgromadziło dużą liczbę publiczności, która pamięta o prawie corocznej muzycznej imprezie końca lata w naszym mieście. Festi-wal był okazją do wysłuchania jednych z naj-lepszych romskich zespołów grających obecnie w Polsce, m.in. Teresa Mirga & Kałe Bała, ČaČi Vorba, Artysta Cygański „Makso”, Romen, Pa-trycja & Gypsy Stars. Imprezę poprowadziła radomska animatorka, Beata Domaszewicz, a w trakcie przerwy widzów przywitał również wiceprezydent Radomia Ryszard Fałek oraz Małgorzata Różycka z Ministerstwa Admini-stracji i Cyfryzacji. Na festiwalu prócz muzyki i wspólnej zabawy pod sceną można było rów-nież posmakować specjałów kuchni romskiej przygotowanych specjalnie dla przybyłych go-ści. A już po koncertach, tuż po zmroku naj-wytrwalsi uczestnicy mogli obejrzeć, m.in.: ”Be Roma or Die Tryin, prod. Roma Support Group, „I chociaż raz zobacz jak się kręcą tylne koła wozu”, reż. Piotr Wójcik oraz „Dwie Gita-ry. Michaj Burano”. Festiwal był współfinanso-wany w ramach Unii Europejskiej ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.

Antyromskie demonstracje w Czechach

Pod koniec sierpnia ponad tysiąc osób uczestniczyło w antyromskich demonstracjach w aż ośmiu czeskich miastach. W niektórych miastach w Romów rzucano kamieniami. Jak podają media, podobne nastroje są też na Węgrzech. W Ostrawie władze pomimo ostrzeżeń Amnesty International pozwoli-ły na przemarsz, choć skierowały pochód z dala od osiedli romskich. Wbrew ustaleniom tłum skierował się w stronę dzielnicy Přivoz zamieszkanej przez Romów. Po atakach na domy należące do miejscowych wkroczyła po-licja, która skierowała gaz łzawiący w stronę zgromadzenia. W  większości miast protesty odbywały się z  udziałem skrajnie nacjonali-stycznych ugrupowań nie tylko z Czech (Ro-

botnicza Partia Społecznej Sprawiedliwości), ale i z Polski (Narodowe Odrodzenie Polski). Antyromskie demonstracje zorganizowano też w innych miastach m.in., w Brnie, Czeskich Budziejowicach, Pilznie, Varnsdorfie, Jiczinie i Duchcowie. W tych miastach nie użyto jed-nak przemocy. Równocześnie odbywały się kontrdemonstracje.

Wzmożona niechęć do Romów w Polsce

Od pewnego czasu obserwujemy niepo-kojące sytuacje mające miejsce w różnych częściach kraju. W październiku w Łodzi po-licjanci zatrzymali czterech mężczyzn, którzy napadali na rodzinę Romów. Wykorzystali po-chodnie, mieli przy sobie kije i metalowe pręty. Wykorzystali gaz łzawiący i pobili jedną z ko-biet, ze względu na szybką reakcję policji i stra-ży pożarnej nie doszło do podpalenia mieszka-nia. Podejrzanym, którzy użyli przemocy grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Podłożem napaści była narodowość ofiar.

W niewielkim Andrychowie, miejscowy aktywiści urządzają akcję „oczyszczania mia-sta z Cyganów”. Profil na portalu społeczno-ściowym Facebook nawołujący do usunięcia Romów miał ok. 2 tysięcy „lajków”. Około 140 Romów mieszka w centrum miasta, w zanie-dbanych kamienicach. Strona nawołująca do nienawiści została zamknięta po wielu prote-stach. Pretekstem do wirtualnych ataków na Romów był incydent z udziałem romskiego nastolatka, który zaatakował polskiego chłop-ca, pobił go i zabrał mu rower.

W Poznaniu lekarz odmówił przyjęcia 9-let-niego romskiego chłopca, gdyż ten nie posia-dał ubezpieczenia.

Wciąż nierozwiązana zostaje sprawa Ro-mów z wrocławskiego koczowiska. Rumuńscy Romowie od kilku lat zajmują koczowisko przy Kamieńskiego. Wywołują niechęć mieszkań-ców, miasto nakazuje koczownikom opuścić

nielegalnie zajmowany teren. Większości po-byt jest nielegalny, aby miasto mogło pomóc Romom i przekazać im mieszkania socjalne. Romowie muszą zalegalizować swój pobyt. Dla większości jest to mur nie do przebrnięcia.

Wiele takich i jeszcze innych przypadków budzi niepokój społeczności romskiej w całej Polsce.

Odszedł Nicolae Gheorge

8 sierpnia zmarł Nicolae Gheorge. Od wie-lu lat był aktywnym działaczem na rzecz praw człowieka, walczył głównie o prawa Romów. Gheorge pochodził z Rumunii, w początkach swojej działalności był doradcą rządu ds. mniejszości narodowych, następnie działał przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współ-pracy w Europie gdzie był doradcą w sprawie Romów i Sinti. Przy Biurze Instytucji Demo-kratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) zało-żył punkt kontaktowy dla Romów i Sinti oraz stworzył szerszy plan działania na rzecz popra-wy ich sytuacji na obszarze OBWE.

Źródło: European Roma Cultural Foundation

Zespół „Romen” fot. Agnieszka Caban

fot. Z. Gierała

4 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 5

AKTUALNOŚCI AKTUALNOŚCI

Page 4: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Front Narodowy we Francji rośnie w siłę

Marine Le Pen przewodnicząca Frontu Na-rodowego w jednej ze swoich ostatnich kontro-wersyjnych wypowiedzi porównała Unię Euro-pejską do Związku Radzieckiego. Uważa, iż za sprawą Unii narody europejskie zostały pozba-wione suwerenności. Wypowiedź ta w sposób niebezpośredni uderza również w społeczność romską, która liczy sobie we Francji około 20 tysięcy osób. Szef francuskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych stwierdził, iż „Większość Romów powinna być deportowana za granicę, nie mamy obowiązku przyjmowania tej spo-łeczności”. Wypowiedzi w podobnym tonie jest więcej, choć Komisja Europejska od dekad wzywa do walki z dyskryminacją społeczności romskiej. We Francji na bieżąco likwidowane są romskie koczowiska. W odpowiedzi na ataki prawicy, zrzeszenia lewicowe zaproponowały by w Paryżu stworzyć dla mniejszości specjal-ne osiedle. Na tę propozycję oburzają się me-dia, które zaczynają obawiać się nowego getta. W świetle rozgrywek politycznych problemy społeczności romskiej nie maleją, a propono-wana przez wielu polityków deportacja z pew-nością nie rozwiąże większości z nich.

Papusza - cygańska poetka XX wieku w literaturze i filmieAgnieszka Caban, Małgorzata Cimek

14 sierpnia odbyła się premiera książki au-torstwa Angeliki Kuźniak pod tytułem „Pa-pusza”. Jest to kolejna publikacja dotycząca fascynującej poetki. Autorka książki z poświę-ceniem dotarła do materiałów mających rzucić nowe światło na znane nam do tej pory losy Bronisławy Wajs. Dzięki uprzejmości Elżbiety Ficowskiej miała możliwość studiować mate-riały z prywatnego archiwum Jerzego Ficow-skiego, m.in., nagrania wypowiedzi, jak i pry-watną korespondencję.

Obraz poetki wykreowany przez autorkę to obraz kobiety skromnej i pokornej zawieszonej w próżni pomiędzy dwiema kulturami, kobiety wyjątkowej, utalentowanej i zagubionej. Losy Papuszy pozwalają nam zbliżyć się do świa-ta minionych lat, jej historia ukazana jest na tle wydarzeń II wojny światowej oraz okresu przed i po wojennego. Opisy Kuźniak zawarte w książce pozwalają czytelnikowi poznać ży-cie poetki, ukazują unikalny prospekt zdarzeń z  tamtych lat. Przy okazji tej książki warto za-poznać się z wydaną dwa lata wcześniej książką Magdaleny Machowskiej „Bronisława Wajs – Papusza. Między biografią a legendą”, która jest świetnym, naukowym studium życia poetki.

Na temat poetki oprócz wielu publikacji, powstają również filmy, m.in., dokument Gre-ga Kowalskiego. W stworzonym w latach 90 filmie autor próbował bardzo wyraźnie ukazać własną wizję jej historii. Tym bardziej czeka-my na premierę filmu fabularnego autorstwa Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze i ich interpretacji biografii poetki. Premiera filmu zapowiedziana jest na 15 listopada 2013 r., po tym wydarzeniu film będzie dostępny w ki-nach w  całej Polsce.

W czym kryje się fenomen, który powoduje że losy poetki tak nas frapują? Odpowiedz jest zaskakująco prosta. Choć twórczość Bronisła-wy Wajs jest z pewnością wyjątkowa i godna zainteresowania, to właśnie jej życiorys i cena jaką zapłaciła za swoją twórczość to temat, któ-ry powoduje, że twórcy wracają do niego wciąż na nowo. Z drugiej strony w jej biografii jest wiele zawiłości i niedopowiedzeń, które auto-rzy chcą ponownie interpretować na swój spo-sób i szukać odpowiedzi na wiele pytań, które jak dotąd jeszcze ich nie odnalazły.

Bronisława Wajs to postać, którą warto bli-żej poznać, tym samym zachęcamy do lektury rozlicznych publikacji, obejrzenia produkcji filmowych, ale też pochylenia się nad obszer-nymi materiałami zgromadzonymi w Muzeum Okręgowym w Tarnowie, gdzie odbywał się festiwal poetycki „O złote pióro Papuszy”. War-

szawskie wydawnictwo Nisza przygotowało wznowienie tomiku poezji „Lesie, ojcze mój”, a także książek Jerzego Ficowskiego „Cyga-nie na polskich drogach” i „Demony cudzego strachu”. Wątków Papuszy we współczesnej kulturze, możemy szukać więcej chociażby w  twórczości Edwarda Dębickiego, a jest do tego odpowiednia okazja, rok 2013 jest w jakiś sposób niepisanym rokiem Bronisławy Wajs.

Zmiany w Komisji Wspólnej Rządu Mniejszości Narodowych i Etnicznych

W dniu 9 lipca 2013 roku Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji w imieniu Stanisła-wa Huskowskiego, Współprzewodniczącego Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Naro-dowych i Etnicznych wystosowało pisma do 96 zarejestrowanych stowarzyszeń romskich w Polsce, w których informowano o konsul-tacjach, które mają na celu odwołanie Pana Romana Chojnackiego i Roberta Bladycza ze składu Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Większość organi-zacji mogła przedstawić swoje stanowisko li-stownie. We wrześniu ponownie do wszystkich stowarzyszeń została wystosowana informacja z ministerstwa o tym, iż większość organiza-cji romskich uczestniczących w konsultacjach opowiedziała się za odwołaniem wymienio-nych osób ze składu komisji. W związku z tym na podstawie art. 24 ust. 5 z dnia 6 stycznia 2005 r., o mniejszościach narodowych i etnicz-nych oraz o języku regionalnym zwrócono się o wybór dwóch kandydatów na przedstawicie-li społeczności romskiej w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Termin zgłoszeń upływa 24 grudnia 2013 roku. Wszelkie informacje powinny zostać skiero-wane na adres Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji.

Dziecko niczyje Agnieszka Caban

Grecka policja szukając broni i narkotyków znalazła dziewczynkę w romskim obozie nie-opodal miasta Farsala. Zdziwienie funkcjona-riuszy wywołała wyjątkowo jasna, jak na rom-ską urodę skóra, jasne oczy oraz blond włosy czteroletniej dziewczynki o imieniu Maria. Policjanci zwrócili również uwagę na brak ja-kiegokolwiek podobieństwa z parą, która po-dawała się za rodziców dziewczynki. Po kilku dniach poszukiwań policji greckiej na terenie państwa, zwrócili się oni o pomoc do Interpo-lu, aby ustalić tożsamość Marii. Polska policja aktywnie włączyła się w poszukiwanie rodzi-ny dziewczynki. W międzyczasie greckie wła-dze postanowiły wykonać testy DNA w celu potwierdzenia lub wykluczenia rodzicielstwa pary podającej się za jej właściwych rodziców. Testy jednoznacznie wykluczyły biologiczne rodzicielstwo. Po tym jak w internecie opu-blikowano zdjęcie dziewczynki, nawet policja w Polsce odebrała około ośmiu tysięcy telefo-nów w tej sprawie.

W międzyczasie Romowie, którzy począt-kowo podawali się za jej rodziców nieustannie zmieniali wersję dotyczącą pobytu dziewczyn-ki w obozie. Pomimo wielu odpowiedzi na apel policji w związku z ustaleniem tożsamo-ści dziecka, wciąż nie było wiadomo, kim jest 4-letnia dziewczynka. Po kilku tygodniach od rozpoczęcia sprawy brytyjska telewizja BBC podała informacje, że Romka Sasha Ruseva twierdzi, że jest biologiczną matką Marii, a oj-ciec dziewczynki był albinosem, stąd jasna skó-ra dziewczynki.

Kobieta została sfilmowana przez bułgar-skich reporterów wspólnie z dziećmi, które są niezaprzeczalnie podobne do dziewczynki o imieniu Maria. Sasha Ruseva wyznała dzien-nikarzom, że ona i jej mąż pracowali w  grec-kiej miejscowości Larisa cztery lata temu, kiedy urodziła się Maria. Po siedmiu miesią-cach musieli wrócić do Bułgarii, ale w związ-

6 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 7

AKTUALNOŚCI AKTUALNOŚCI

Page 5: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Wrześniowe obchody dnia pamięci o zagładzie w Treblince

Treblinka, współcześnie mała wieś licząca 330 mieszkańców, leżąca w powiecie ostrow-skim w gminie Małkinia Górna, w odległo-ści blisko 100 kilometrów od Warszawy. Na pierwszy rzut oka trudno sobie wyobrazić, że to właśnie tutaj, w spokojnej miejscowości na obrzeżach Mazowsza niemieccy naziści dopuszczali się straszliwych zbrodni i maso-wej grabieży.

Obóz podzielony był na dwie części, pierwszą stanowił obóz przymusowej pra-cy - Treblinka I, założony latem 1941 roku. To tutaj ci, którzy byli użyteczni dla nazi-stów pracowali w skrajnie ciężkich warun-kach, którym większość więźniów, zwłaszcza tych słabszych fizycznie nie mogła podołać. Wśród więźniów dominowali Żydzi i Pola-cy, choć jest także poświadczona obecność Romów. Trudno jednak w pełni oszaco-wać dokładną ilość ofiar tutejszego obozu ze względu na brak skrupulatnej ewidencji osób przybywających do obozu. Niemcy nie prowadzili jej w ogóle lub prowadzili tylko częściowo. Liczbę romskich ofiar obozu we-dług najostrożniejszych szacunków podaje się w  liczbie 3 tysięcy osób. Ostatnie badania i wykopaliska prowadzone na terenie obozu wykazały istnienie specjalnej mogiły rom-skiej. Z relacji świadków i osób, które przeby-wały w obozie wynika, że w odróżnieniu od innych miejsc masowej kaźni w czasie II woj-ny światowej nie utworzono tutaj osobnych miejsc dla społeczności romskiej. Wszyscy przebywający na terenie obozu pracy żyli

z  innymi na jednym terenie. Według relacji bezpośrednich świadków, którzy przebywali na terenie obozu relacje pomiędzy ludnością romską, a pozostałą układały się bardzo do-brze i na ile było to możliwe w  warunkach obozowej rzeczywistości dominowały relacje koleżeńskie i przyjacielskie.

Według relacji jednej z więźniarek przy-byłej na wrześniowe uroczystości Ireny Jace-wicz Ziółkowskiej, przybycie grupy romskiej na teren obozu na trwałe utkwiło w jej pa-mięci:

,,Był piękny słoneczny dzień. Grupa rom-ska liczyła od 50 do 100 osób. Była zróżni-cowana pod względem płci, wieku, złożona zarówno z kobiet jak i mężczyzn. Wyglądali skromnie, wręcz ubogo, inni współwięźnio-wie mówili później, że ukrywali się po lasach. Dominowała wśród nich niepewność i strach przed tym co ma nastąpić”.

Andrzej Łuczak

Przemawia Andrzej Łuczak

ku ze złą sytuacją finansową nie mogli zabrać dziewczynki ze sobą. Para jednak początkowo zaprzeczała, jakoby sprzedała dziewczynkę.

Ruseva twierdziła, że zostawiła córkę pod opieką innej kobiety, która obiecała jej, że może po nią wrócić kiedy tylko będzie chcia-ła. „Miałam inne dzieci, którymi musiałam się zająć… Nie mogłam jej wziąć… I nigdy nie do-stałam za nią żadnych pieniędzy” – powiedzia-ła kobieta tłumacząc się. Bułgarscy urzędnicy powiedzieli mediom, że podczas przesłuchania

Ruseva rozpoznała Christosa Salisa i Elefthe-rię Dimopoulou, jako ludzi, którym zostawiła dziewczynkę. Mimo tłumaczenia się kobiety, która twierdziła, że to jedynie kłopoty finanso-we nie pozwoliły na zabranie jej ze sobą dziec-ka i, że absolutnie nie zostało ono sprzedane, prokuratorzy zarzucają kobiecie, że świadomie sprzedała ona córkę.

Po kilku dniach przesłuchiwania kobiety i jej męża Rusewa przyznała, że kilka lat temu urodziła dziecko w Grecji i sprzedała je, gdyż nie miała pieniędzy na powrót do swojego kraju. W chwili sprzedaży dziewczynka miała siedem miesięcy. Według sąsiadów rodzice po powrocie z Grecji twierdzili, że otrzymali za dziecko około 500 lewów, czyli jakieś 250 euro. Francuski portal leparisienne.fr., podał, że wy-

nik testów DNA jednoznacznie potwierdziły, że rodzicami małej blond dziewczynki, którą znaleziono w obozie Romów w Grecji, to Ro-mowie pochodzący z Bułgarii.

W całej historii zastanawia jednak fakt dość łatwego obarczenia Romów, jako winnych po-rwania i wyrokowania na podstawie wyglądu dziewczynki. Historia ta powinna nauczyć media, że podchwycenie łatwego tematu może zaszkodzić i utwierdzić złe schematy myślenia w społeczeństwie. Natomiast sama historia dziewczynki pokazuje w jak trudnym położe-niu żyje wiele rodzin romskich w Europie.

Źródło AFP

8 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 9

WYDARZENIA / WrześnioWe obchody dnia pamięci o zagładzie W TreblinceAKTUALNOŚCI

Page 6: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Obecność Romów w obozie w Treblince jest faktem. Nie jest natomiast do końca oszacowa-na i opisana w sposób zwięzły i wyczerpujący. Najostrożniejsze szacunki mówią o liczbie co najmniej 3 tysięcy zabitych, chociaż liczba ta może być o wiele większa.

Ważne jest aby pielęgnować pamięć o tam-tych wydarzeniach, aby historia była najlep-sza nauczycielką życia, a przyszłe pokolenia wyciągały wnioski z tego, co miało miejsce w przeszłości. Służyć temu mają spotkania or-ganizowane przez miejscowe Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince.

We wrześniowych uroczystościach w Kar-nym Obozie Pracy uczestniczyło blisko 400 osób. Wśród nich można było dostrzec wiele młodych twarzy, uczniów miejscowych szkół, którzy przybyli na uroczystości wraz ze swoimi opiekunami. Wśród uczestników było także wielu mieszkańców okolicznych miejscowości. Ponadto swoją obecnością uroczystości wzbo-gacili więźniowie obozu Irena Jacewicz – Ziół-kowska i Zygmunt Chłopek, przedstawiciele władz samorządowych, instytucji publicznych

i organizacji pozarządowych: Jacek Kozłowski – wojewoda mazowiecki, Krzysztof Bukow-ski – prokurator delegatury IPN w Koszalinie, Andrzej Łuczak – dyrektor Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Romów oraz Ofiar Holokaustu, Maria Koc – radna sejmiku mazowieckiego Andrzej Silny – kierownik delegatury mazo-wieckiego urzędu wojewódzkiego w Siedlcach, Sławomir Kordaczuk – zastępca dyrektora Mu-zeum Regionalnego w Siedlcach, Juliusz Pie-trachowicz – profesor Akademii Muzycznej, kompozytor, Jan Słomiak – burmistrz gminy Kosów Łacki, Leonard Domański – prezes Związku Kombatantów w gminie Kosów Lacki.

W uroczystościach wzięli udział także licz-nie uczniowie szkół wszystkich szczebli z wo-jewództwa mazowieckiego, harcerze. Straż honorową pełnili żołnierze z Jednostki Woj-ska Polskiego z Komorowa pod dowództwem plutonowego Dariusza Michalaka wraz z har-cerzami. Po oficjalnym powitaniu wszystkich zebranych gości przez kierownika Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince Zdzisława Ko-pówkę odprawiona została msza święta przez księdza Ryszarda Zaleskiego, proboszcza para-fii Trójcy Przenajświętszej w Prostyni.

Okazję przemawiania miała także była więźniarka obozu Irena Jacewicz Ziółkowska

,,Warunki były okrutne – mówiła Irena Jace-wicz. – Brakowało jedzenia, koców i wody. Pra-ca tak mnie wyczerpała, że nie pamiętam już nawet, gdzie stał mój barak. Pamiętne są jednak dni, kiedy katowano i zabijano ludzi. Nigdy też nie zapomnę mojego pięciodniowego karceru w  bunkrze, do którego trafiłam wraz z dwoma, innymi kobietami za pomoc jednemu więźnio-wi. Ledwo wyszłyśmy z tego zajścia z życiem. Nie wszystkim to jednak było dane, wielokrotnie byłam świadkiem morderstw, tortur i grabieży. W obozie zostałam do końca, do pierwszego sierpnia 1944 roku. Wtedy to pozwolono nam

opuścić obóz. Jeszcze teraz widzę siebie biegnącą do bliskich, do domu…”

Andrzej Łuczak - Dyrektor Instytutu Pa-mięci i Dziedzictwa Romów oraz ofiar Holo-kaustu działającego przy Związku Romów Pol-skich również przemówił do zgromadzonych również w imieniu prezesa organizacji:

(…)Nasza zwykła obecność dzisiaj, w miej-scu śmierci i kaźni setek tysięcy ludzi jest hoł-dem dla wszystkich ofiar nazistowskiego ter-roru. Wśród ofiar tutejszego obozu byli także Romowie, którzy obok Żydów, Polaków i innych narodowości byli mordowani w sposób bestial-ski, masowy i zaplanowany. Nikt dokładnie nie wie ilu Romów tak naprawdę zginęło w cza-sie drugiej wojny światowej. Najostrożniejsze szacunki mówią o  śmierci 500 tysięcy Romów z  różnych krajów europejskich, co stanowiło około 70% ówczesnej populacji romskiej. Wśród ofiar, więźniów tutejszego obozu był także mój dziadek, któremu udało się uciec, zbiec. Wycień-czony morderczą pracą obozową umarł dwa ty-godnie później w  jednym z warszawskich szpi-tali. Taki był niestety los tysięcy ofiar  w czasie ostatniego konfliktu światowego. Taki też był los tysięcy Romów, mordowanych często anonimo-wo, bez ewidencji, bez pamięci i w zapomnieniu. Niech historia będzie najlepszą nauczycielką życia. Aby to, co działo się tutaj oraz w innych miejscach hitlerowskiej kaźni nigdy się nie po-wtórzyło. A następne pokolenia ludzi różnych narodowości wyciągną wnioski z tego, co działo się w Treblince.

Po oficjalnych przemówieniach nastąpiło uroczyste złożenie kwiatów i zniczy, a po za-kończeniu obchodów niektórzy z gości prze-nieśli się na teren Treblinki II, gdzie po chwili zadumy i modlitwy zostały zapalone symbo-liczne znicze pod pomnikiem żydowskich ofiar obozu.

W rozmowach z kierownikiem placów-ki muzealnej i pozostałymi zaproszonymi na uroczystości gośćmi została przedstawiona propozycja upamiętnienia romskich ofiar obo-zu przez stworzenie pomnika, monumentu, który według wstępnych planów miałby stanąć w części Treblinka II niedaleko pomnika głów-nego. Projekt monumentu ma nawiązywać do godła i flagi romskiej mający mieć kształt koła, o wysokości 120-150 cm.

Oby było więcej takich inicjatyw inspirują-cych ludzi do podtrzymywania i pielęgnowa-nia pamięci o przeszłości. W dobie globalizacji ważna jest także pamięć historyczna jak i też polityka prowadzona w obszarze historycz-nym. Historia może być nauczycielką ale także ogromnym orężem i narzędziem kształtowania nie tylko pamięci ale także narodów, postaw, zachowań międzyludzkich, które mogą później przekładać się na codzienność. Ważne jest aby pamięć o romskich ofiarach zabitych w Tre-blince także trwała, zabitych może w mniejszej skali niż w przypadku przedstawicieli innych narodów, ale mordu przez to bardziej tragicz-nego bo anonimowego i wiele lat nieodkrytego.

Od lewej Andrzej Łuczak - prokurator IPN w Koszalinie, Krzysztof Bukowski, Sła-womir Kordaczuk - wicedyrektor Muzeum Regionalnego w Siedlcach, Jacek Ko-złowski - wojewoda mazowiecki, Jan Słomiak - burmistrz miasta i gminy Kosów Lacki

Od lewej A. Łuczak, K. Bukowski, S. Kordaczuk, J. Słomiak

10 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 11

WYDARZENIA / WrześnioWe obchody dnia pamięci o zagładzie W TreblinceWYDARZENIA / WrześnioWe obchody dnia pamięci o zagładzie W Treblince

11

Page 7: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Kiedy w 1979 r. zorganizowałem w tarnowskim mu-zeum wielką wystawę o Romach, pierwszą taką w świecie „Cyganie w kulturze polskiej”, któregoś dnia przyjechał nieznany mi wcześniej Rom. Przedstawił się – nazywa-ją mnie Daduś. Tak poznaliśmy się, i – pewnie sam by to przyznał – zaprzyjaźniliśmy się. Bywał potem u mnie w  Tarnowie, ja odwiedzałem go na Kolonii Mazurskiej w Olsztynie.

Zachwycony ideą budowania cyganologicznej kolekcji w muzeum, postanowił kolekcje tę wzbogacić i któregoś dnia przyjechał z prezentem – długą drewnianą, rzeź-bioną laską, wykonaną przez jego kuzyna. To jest desto – powiedział – starzy Cyganie nosili zawsze przy sobie taką laskę, zawsze mieli w wozie pod ręką na wypadek jakiejś bójki. Takie ozdobne desto robili sobie starsi, ważniejsi Cy-ganie, mój ojciec, jako wójt taboru zawsze siadał do rozmo-wy trzymając desto w rękach.

Desto od Dadusia trafiło do muzealnej kolekcji i stało się ważnym eksponatem, dokumentem dawnej tradycji.

Kiedy później oglądałem na starych fotografiach srebrem okuwane laski kelderaskich przywódców taborowych, po-równywałem z tą skromną laską wykonaną przez Roma z grupy Polskich Cyganów. Od 1990 r. desto otrzymane od Zbyszka Bilickiego jest elementem stałej wystawy mu-zealnej „Romowie. Historia i kultura”.

Daduś to często spotykane wśród Romów romskie imię, znaczy Tatuś, Ojczulek. I był Daduś ojczulkiem dla olsztyńskich Romów. Urodzony w 1924 r. już był niemal dorosłym, kiedy, jako „niepotrzebny rasowo” trafił do niemieckich obozów. Przeżył tak 4 lata, a kiedy nastała wolność, wrócił do życia w drodze. Okazał się jednak jed-nym z niewielu, którzy wtedy w polityce osiedlania wę-drownych Romów dostrzegł pozytywna stronę – uznał, że warto porzucić wędrówkę, osiąść na miejscu, dzieci po-słać do szkół. Za miejsce odpowiednie do życia osiadłego uznał Olsztyn i tam w roku 1955 postawił swój wóz na stałe. Zachęcał innych do osiedlenia, mimo wielkiej nie-chęci większości. Opowiadał kiedyś, że oburzeni na jego namowy Romowie pobili go, a nawet chcieli utopić w sta-wie. Z roku na rok jednak kolejne rodziny zatrzymywały się w Olsztynie i zanim oficjalnie zaczęto stosować akcje osiedleńcza na siłę, w  mieście tym mieszkało już kilka-dziesiąt rodzin romskich.

Daduś widząc możliwości wykorzystania istniejących tendencji do pomocy ówczesnych władz dla adaptują-cych się do życia w mieście Romów, zainicjował powsta-nie spółdzielni kotlarskiej Metalowiec, która przetrwała do końca lat 70. Założył też jeden z pierwszych w Polsce zespołów folklorystycznych Baro Drom (Długa Droga), a potem Cierhań (Gwiazda). Kontynuatorem jego idei jest jego syn Roland, prowadzący zespół cygański Romanca.

Całe życie poświęcił sprawie romskiej, starał się pilno-wać, aby romskie dzieci chodziły do szkół – kiedy na po-czątku lat 90. pojawiła się idea utworzenia romskich klas dla dzieci, które miały problemy szkolne, lub w ogóle do

Daduś – Zbigniew BilickiAdam Batosz

Zbigniew Bilicki, Daduś, Tarnów 1979r.

22 września po raz dwudziesty ósmy odby-ła się pielgrzymka Romów do Limanowej. Jest to największa tego typu pielgrzymka w Polsce.

Jej organizatorem jest ks. Stanisław Opocki, krajowy duszpasterz Romów. Romowie z całej Polski i z zagranicy przyjeżdżają co roku do położonego w Beskidzie Wyspowym miasta, aby wziąć udział w tym szczególnym wydarze-

niu. W tym roku w pielgrzymce udział wzięli miedzy innymi Romowie z Krakowa, Nowe-go Sącza, Czarnej Góry, Prudnika, Zawiercia, Stalowej Woli, Mielca, Ochotnicy oraz Krośni-cy. Przyjechali również Romowie ze Słowacji. Krakowskiej grupie przewodniczyli ojcowie Je-zuici prowadzący w Nowej Hucie duszpaster-stwo Romów. Na pielgrzymce był także obecny prezes oświęcimskiego Stowarzyszenia Romów w  Polsce, Roman Kwiatkowski. Pielgrzymi wyruszyli pieszo pięć kilometrów z Łososiny Górnej do Limanowej. Towarzyszył im śpiew i modlitwa, a w barwnym korowodzie jechały też cygańskie wozy. Główne uroczystości od-były się w Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w centrum Limanowej. Przewodniczył im Abp Józef Kowalczyk, metropolita gnieźnieński i prymas Polski. Podczas mszy tradycyjnie już, jak co roku, udzielono Romom sakramentów chrztu oraz ślubu. Modlitwa wiernych wygło-szona została w języku romskim oraz polskim. Mszę uświetniła swoim występem znakomita romska pieśniarka – Teresa Mirga z Czarnej Góry, wystąpił także romski zespół ze Słowa-cji. Po nabożeństwie uczestnicy mieli okazję podziwiać występy artystyczne zespołów rom-skich z Prudnika oraz ze Słowacji. Nie zabrakło tańców, radości i dobrej zabawy. Wszystkich Romów oraz osoby zainteresowane duszpa-sterstwem i kulturą romską zapraszam za rok na kolejną pielgrzymkę do Limanowej. Wcze-śniej, w grudniu odbędzie się romska piel-grzymka na Jasną Górę.

Pielgrzymka Romów do LimanowejMałgorzata Czyżowska

fot. M. Czyżowska

fot. M. Czyżowska

KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 1312 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013

TEMATY NUMERU / dadUś - zbignieW bilicKiWYDARZENIA / pielgrzymKa romóW do limanoWej

KWarTalniK romSKi / nr 12/3 2013 13

Page 8: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Ro dzina DębickichJustyna Garczyńska, Zenon Gierała

PRZYMUSOWE OSIEDLENIE

Pierwsze tabory na Ziemi Lubuskiej, czyli ziemiach odzyska-nych po II wojnie światowej, zatrzymały się już na przełomie 1945-46 roku. Także i w Gorzowie. Cyganie pobyli tu trochę i pojechali szukać szczęścia dalej. Ale jednak coś ich ciągnęło, zwłaszcza z taboru Wajsów, Dębickich i Krzyżanowskich, że jednak znów wrócili do Gorzowa. Było to na początku lat 50. minionego wieku. Zamieszkali najpierw w kamienicy przy ul. Młyńskiej. Warunki były dość prymitywne, ale wyjścia nie mieli.

Właśnie w tym czasie władze państwowe zaczęły Cyganów przymusowo osiedlać. W 1952 r. wyszło oficjalne rozporządzenie o osiedlaniu Romów. I jak mówi Edward Dębicki, były to strasz-ne chwile dla Romów, zwłaszcza dla tych starszych wiekiem.

Cyganie cały czas mieli nadzieję, że pomysł z osiedleniem jakoś władzy przejdzie i znów będą mogli ruszyć na szlaki. Tak się jednak nie stało i w 1964 r. zaczęły się ostateczne osiedlenia, nawet pod groźbą kary. To był okropny moment dla Romów, którzy zwyczajnie nie byli przyzwyczajeni do mieszkania w sta-łych budynkach. Jak piszą cyganolodzy, próby osiedlenia ich napotykały na sprzeciw między innymi z powodu zwyczajowego prawa, które zabraniało mieszkać w blokach z piętrami. Jak tłumaczono – nie może być tak, że Cygan mężczyzna będzie siedział pod spódnicą kobiety. Ale żadna władza argumentów zwyczajowych nie słuchała, i Romowie zaczęli mieszkać w mia-stach i miasteczkach, jak Polska długa i szeroka.

Od początku zarabiali tak, jak umieli. Stale usiłowali handlo-wać końmi, pobielali czy też cynowali garnki i patelnie. Kobiety wróżyły. Jak tłumaczy Lech Bończuk, przyjaciel Cyganów

Cyganie w malarstwie, Tabor. Wydawca i rok wydania nieznany.Źródło: Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicza. Sejny.

szkoły nie chodziły, poparł ja i przyczynił się do utwo-rzenia takiej klasy w szkole nr 17. Z czasem część dzieci trafia do „normalnych” integracyjnych klas i tamto roz-wiązanie przestało być potrzebne.

Za zasługi dla krzewienia romskiej kultury Zbigniew Daduś Bilicki został w 2010 r. udekorowany przez prezy-denta Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi

Zbyszek Bilicki zmarł 10 kwietnia 2013 r. w wieku 89 lat. Pochowany z wielkimi honorami, z udziałem licznej rodziny i przyjaciół z wielu krajów, spoczął na olsztyń-skim cmentarzu przy ul. Poprzecznej. Łoki phuw amaro phraleske!

Moja historiaEdyta Barwińska

Jestem Romką w średnim wieku. Moją historię chcia-łam rozpocząć od wczesnych lat szkolnych. Pochodzę z  bardzo pięknego i zabytkowego miasta, Krakowa. Miałam, to szczęście w życiu, że jako mała dziewczynka w szkole nigdy nie byłam prześladowana z powodu rom-skiego pochodzenia. Byłam zawsze zadbana i przygoto-wana do zajęć lekcyjnych. A to za sprawą mojej mamusi, która wyprzedzała myśleniem swoje czasy i wiedziała, że nauka to podstawa nawet w życiu romskiej dziewczynki. Wspaniała i mądra kobieta. W przeszłości wędrowała ta-borami i nie miała możliwości uczenia się, w życiu zawsze miała pod górkę.

Miałam wspaniałych nauczycieli i rówieśników. Bar-dzo się z nimi przyjaźniłam i dużo mi pomogli w eduka-cji. Jako, że byłam najmłodsza spośród sześciorga rodzeń-stwa wszyscy bardzo mi pobłażali.

Romskie dziewczynki od najmłodszych lat muszą po-znawać tradycyjne potrawy, ubiory, zachowania wobec starszyzny i wiele innych zasad. Ja natomiast uwielbia-łam się uczyć czytać, chodziłam na zbiórki harcerstwa polskiego. Moim marzeniem natomiast było ukończenie studiów, po których chciałam zostać stewardessą i podró-żować po całym świecie. Niestety moje marzenia prysły ponieważ po ukończeniu przeze mnie 8 klas szkoły pod-

stawowej rodzice zdecydowali, abym wyszła za mąż za młodzieńca z bardzo szanowanej rodziny.

Takie małżeństwa to nasza romska tradycja. Rodzice kojarzą pary, a młoda para często się nie zna i nie widzi do dnia zaślubin. Należy się podporządkowywać woli starszyzny. I tak też się stało. Patrząc wstecz to dobrze, że Romowie na całym świecie mają swoją kulturę i tra-dycję, którą młode pokolenie musi kontynuować. Dzięki temu zwyczajowi wkraczania w dorosłe życie i posiadania swojej własnej rodziny w młodym wieku 42 lat jestem te-ściową i babcią. Przekazuje swoim dzieciom i wnukom obyczaje i kulturę romską.

W moim życiu jest wiele pasji takich jak gotowanie tradycyjnych potraw, szycie tradycyjnych strojów, robie-nie wszelkiego rodzaju marynat, przetworów, nalewek według przepisów mojej ś.p. babci.

„Kwartalnik Romski” i Stowarzyszenie Romów daje mi tą możliwość, że spełni się moje marzenie opisania i pod-sumowania myśli zwykłej i prostej Romki, tak po prostu.

Zbigniew Bilicki, Daduś w towarzystwie A. Bartosza i P. Lechowskiego, Tarnów 1979r.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 1514 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / ro dzina dębicKichTEMATY NUMERU / moja hiSToria

KWarTalniK romSKi / nr 12/3 2013 15

Page 9: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

RODZINNE WSPOMNIENIA

Mój ojciec, Władysław, urodził się 15 maja 1901 roku w  Łucku. Jego rodzicami byli Jan i Bronisława Krzyżanowscy – właśnie Krzyżanowski to prawdziwe nasze rodowe nazwisko. Od matki pochodził z Bosaków, a od ojca z rosyjsko–niemieckich Cyganów. Wychowywał się w wielodzietnej rodzi-nie. Miał cztery siostry: Naćkę, Józefę, Bronkę nazywaną Muchą i Babulkę oraz czterech braci: Wańkę, Andruszkę (zmarł

na tyfus jeszcze przed wojną, mając zaledwie osiemnaście lat), Kreco i  Filipkę. Ojca po cygańsku nazywali Niunia. Na pewno wzięło się to z pieszczotliwego słowa kierowanego do dziecka. Był wesoły, żartobliwy, z wielkim poczuciem humoru, lecz w poważnych sprawach stanowczy. Cyganie go szanowali i lubili. (….) Był uzdolniony muzycznie, grał na harmonii guzikowej, umiał dobrze tańczyć i śpiewać.

Rodzice ojca posiadali w Aleksandrii na Wołyniu ładny dom i kilka hektarów ziemi. Uważani byli przez miejscową ludność i  Cyganów za bogaczy. Mieli trzech parobków, którzy uprawiali ziemię, doglądali czterech koni i inwentarza. Dziadkowie więcej przebywali w swoim majątku niż na wędrówkach. Wszystko było dobrze, dopóki nie wybuchła I wojna światowa. Wtedy dziadka zabrali do wojska, skąd już nie wrócił, zginął na wojnie. Od tego momentu majątek zaczął podupadać, a w końcu bolszewicy wygonili babcię z dziećmi i zabrali wszystkie dobra. Mówili, że Cyganie nie mogą być kułakami, bo przecież, gdyby nawet wzbogacili się, to na pewno poprzez nieczyste interesy. Jako „dobre” dusze pozwolili zabrać jednego konia, wóz, pierzyny, poduszki i okrycia. Babcia z dziećmi i innymi Cyganami ruszyła w odwieczną wędrówkę.

Matka moja miała odmienny charakter, niż ojciec. Jej przyjaźń zdobyć było bardzo trudno. Była stanowczą i mądrą kobietą. Co komu miała powie-dzieć, to mówiła prosto w oczy i dlatego nie znajdowała poklasku i nie miała zbyt wielu koleżanek. Była prawdomówna i skromna, unikała konfliktów. Dzieci kochała bardzo, ale w przeciwieństwie do ojca nie umiała tego okazać. Była wrażliwa na każdą krzywdę. Nawet jak ktoś opowiadał o swoich kłopotach, to

potrafiła płakać. Była opiekuńcza, wychowała nas siedmioro, pomogła wychować wszystkie wnuczęta. Życie oddałaby za nas.

Nie umiała tańczyć po cygańsku, umiała za to śpiewać, miała nawet przyjemny głos. Była ładną kobietą, drobnej budowy. Umiała dobrze wróżyć, w czym pomagał jej dar przekonywania. Kiedyś zapytałem mamę czy to, co mówi podczas wróżby jest prawdą i skąd jej się to bierze, że wszystko zgaduje, co było i co będzie?

– Trudno to tak po prostu wyjaśnić – odpowiedziała – coś takiego jest na tej ziemi, czego człowiek nie umie jeszcze sprawdzić i wytłumaczyć. Kiedy zaczynam przygotowywać się do wróżby, to wiem co będę mówić, ale jak rozłożę karty i zaczynam wróżyć to jakby ktoś mi podpowiadał, a język jakby sam sobą kierował i wymawiał słowa bez mojej kontroli. Ja czuję to i wiem jak się dostosować do tego, ale nie umiem wytłumaczyć. Widocznie jest w tym jakaś boska siła.

Miała siostrę Paraskiewię, nazywaną Parańką i jednego brata, którego w dzieciństwie rzadko widywała. Wzięty do wojska rosyjskiego już z niego nie wrócił, zginął.2

WYCHOWAŁEM SIĘ W TABORZE

Urodziłem się 4 marca 1935 roku w Kałuszu (woj. stanisła-wowskie), choć nie jestem pewien, czy data moich urodzin jest prawdziwa? Romowie, którzy zakosztowali wędrownego życia, często na pytanie o datę urodzin odpowiadali np.: „Było to wtedy, gdy nasz tabor stał koło Ołyki, a miejscowi siali w tym czasie zboże...”

Nazwisko Krzyżanowski rodzina nosiła do 1945 r. Gdy skoń-czyła się wojna, musieliśmy opuścić tereny dzisiejszej Ukrainy i wyruszyć na poszukiwanie naszego rodowego taboru, który rozpierzchł się w czasie wojny w różne krańce Polski. Miałem wówczas 10 lat.

Ojciec za kilka koni kupił dokumenty od człowieka, który nazywał się Dębicki. Dzięki temu mogliśmy wrócić do Polski. Chodziliśmy do szkół i nosiliśmy nazwisko Dębiccy. Po jakimś czasie chciałem wrócić do rodowitego nazwiska, jednak urzęd-nicy mnie od tego odwiedli.

Dzieciństwo i lata młodości spędziłem w taborze. Był to wyjątkowy, wołyńsko – artystyczny tabor Romów polskich z rodu: Korzeniowskich, Krzyżanowskich, Zielińskich, Siwaków, Jaworskich i innych.

Nasz tabor był taborem muzyków, od pokoleń była w nim kultywowana tradycja artystyczna. Wujowie, dziadowie i pra-dziadowie od pokoleń grali na skrzypcach, akordeonach, perkusji,

2 Fragmenty z książki E. Dębickiego „Ptak umarłych” – Rodzice, s. 10.

Mama E. Dębickiego

Franciszka

Ojciec E. DębickiegoWładysław– Weres

i jednocześnie znawca obyczaju, starali się żyć po swojemu. Asymilowali się na tyle, ile było trzeba. Między sobą mówili i mówią po cygańsku. Z sąsiadami się nie wadzą, ale też i nie za bardzo przyjaźnią.

Wśród romskiej społeczności w Gorzowie jest kilka nie-tuzinkowych postaci. Nikomu raczej nie trzeba przedstawiać Edwarda Dębickiego – wybitnego twórcy romskiego, który od 1955 roku prowadzi zespół Terno, dziś Cygański Teatr Muzyczny. I aż trudno uwierzyć, że on sam ma 78 lat.11

Edward Dębicki urodził się w 1935 r. w Kałuszu (woj. stanisła-wowskie). Jest synem Władysława Krzyżanowskiego ur. w 1901r. w Łucku i Franciszki Raczkowskiej ur. 1912 r. w Wyżogródku. Po wojnie rodzina przybrała nowe nazwisko – Dębicki.

Dzieciństwo i młodość upływa Edwardowi Dębickiemu w taborze (tym samym, w którym przebywała cygańska poetka, Bronisława Wajs, zwana Papuszą. (Bronisława Wajs - Papusza, była jego ciocią).

W 1955 r. założył w Gorzowie Wielkopol skim Cygański Teatr Muzyczny „Kham”, którego nazwę po roku zmieniono na „Terno”, a w 1995 roku powołał Stowarzyszenie Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im. Bronisławy Wajs-Papuszy.

Dzięki E. Dębickiemu od 1989 r. w Gorzowie Wielkopolskim są organizowane Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cy gańskich „Romane Dyvesa”.

1 Fragmenty art. Zieliński M.: >  Mieszkają u nas szczęśliwi Cyganie. Echo Go-rzowa, Wyd.: Agencja MEDIA-PRESS. 2013.WW

W 1993 r. został wydany tomik jego poezji „Teł nango boliben – Pod gołym niebem”, oraz dwa tomy wspomnień ”Ptak umarłych”, w których wspomina miejsca kiedy był małym chłopcem, opisuje tamte czasy i zwyczaje cygańskie. Prezentuje też swoją rodzinę: bardzo wyjątkowych Cyganów, znakomitych muzyków, mistrzów gry na harfach, a potem tragedię rodzin cygańskich na Wołyniu podczas II wojny światowej. Książka kończy się na wspomnie-niach z zakończenia drugiej wojny światowej. „Ptak Umarłych II. Wczorajszy ogień” to kontynuacja książki od 1945 r. do dziś.

– To nie tylko biografia moja i mojej rodziny. Książki te są świadectwem o prawdziwym życiu Cyganów – mówi Edward Dębicki.

Książki te są kopalnią wiedzy o kulturze cygańskiej. Autor pisze o zwyczajach romskich, o porwaniach, o rytuałach cygańskich oraz o prawach jakimi rządzi się świat Cyganów. W jednym z rozdziałów czytamy o pierwszej miłości autora, która okazała się przykra w skutkach. Autor wspomina przełomowy moment w życiu Cyganów czyli przymusowe osiedlenia i koniec epoki taborów.

U schyłku taborów do klanu zawitał Władysław Ślesicki, który stworzył film o taborze Dębickiego „Zanim opadną liście”. Barwna opowieść o cygańskim życiu. Ale życie to nie bajka. Z radością przeplata się również dyskryminacja, ból i łzy. (…)

– Nie chcemy stracić swojej tożsamości. Jesteśmy Cyganami – mówi Edward Dębicki. – Moje książki to dokument niełatwego życia Cyganów w powojennej Polsce.

Edward Dębicki jest laureatem wielu nagród i wyróżnień: 1986 – Srebrny Krzyż Zasługi, 2003 – odznaka Zasłużony dla Kultury Polskiej, 2005 – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, 2005 – Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, w 2012 r. Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. W 2001 roku został wybrany Lubuszaninem XX wieku, w 2007 otrzymał Honorowe Obywatelstwo Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.

Podobnie jak jego ciocia Bronisława Wajs – Papusza, Edward Dębicki jest poetą, a ponadto: akordeonistą, autorem i kompozy-torem widowisk muzycznych, współtwórcą scenariuszy filmowych i muzyki filmowej oraz autorem ponad 200 pieśni.

Edward Dębicki ur. 1935

16 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 17

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / ro dzina dębicKichHISTORIE ROMSKICH RODÓW / ro dzina dębicKich

Page 10: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

na instrument. W końcu z mamą uzgodnili, że sprzedadzą konia i kupią akordeon, a wiosną jakoś sobie dadzą radę. Konie więc ojciec sprzedał i kupił mi akordeon. W szkole przydzielono mnie do działu młodzieżowego.

Pierwsza lekcja nie była dla mnie przyjemna, wręcz upoka-rzająca. Pani profesor zaczęła wyczytywać nazwiska i kiedy doszła do mojego, zapytała:

– To ten sławny Cygan w naszej szkole? Wszyscy o tobie mówią.

Wstałem i zaczerwieniłem się i pomyślałem, że jeżeli tak ma wyglądać ta moja wymarzona szkoła, to ja dziękuję. Wolę żyć w przyrodzie, która mnie nie obraża i poniża.

– Ja nie wiem, na czym polega ta moja sława – odparłem.

– Widzisz Edziu, ty jesteś Cyganem i po raz pierwszy w naszej szkole jest ktoś taki.

– To dobrze czy źle? – zapytałem.

– Dobrze, nie obrażaj się – usłyszałem.

Wszyscy patrzyli na mnie i coś tam poszeptywali. Zrozumiałem, że po raz pierwszy siedzą w jednej klasie z Cyganem.

– Teraz wam przedstawię Edwarda Dębickiego – ciągnęła upo-karzająco pani profesor. – Przed wojną nazywał się Krzyżanowski. Jak wiecie, bardzo wielu Cyganów zginęło w obozach i gettach. Edziu jest dzieckiem wojny. Będzie się z nami uczył przez 5 lat. Czy boicie się Cyganów? – zapytała na koniec.

Do domu wracałem jak zbity pies. Moje wyobrażenie o szkole było zupełnie inne. Myślałem, że będę miał kolegów, a tu ode mnie stronią. Ojciec widząc moją kwaśną minę, zapytał:

– Jak tam w szkole?

Opowiedziałem, że wolę chodzić na prywatne lekcje.

– Co ty pleciesz? Konia sprzedałem, akordeon ci kupiłem. A ty nie chcesz się uczyć – denerwował się tata.

– Chcę, ale w szkole jestem obcy i wszyscy mnie wyśmiewają!

– A co ty myślałeś, że na rękach będą cię nosić? Przecież wiesz, jak traktują Cyganów w Polsce. Nie zważaj na nich, tylko skup się na muzyce i udowodnij im, że jesteś wartościowym człowiekiem – mówił ojciec.

Wróciłem do szkoły. Po upływie pół roku wszystko się zmieniło. Miałem kolegów, koleżanki i byłem lubiany przez nauczycieli. Powstał taki program dla najzdolniejszych uczniów, polegający na przyspieszeniu przerabiania programu, w którym w rok przerabiało się dwie klasy i tak w przeciągu trzech lat skończyłem pięcioletnią szkołę muzyczną”.4

CO PŁYNIE W KRWI CYGANA?

Lubię pojechać do lasu, zasłuchać się w jego szum, jeziora, śpiew ptaków. Przychodzą mi wtedy wspomnienia życia tabo-rowego – czasów głodu, zapachu dymu, moknięcia w deszczu.

Podróżowanie przez świat. Ono jest we krwi Cygana. Gdy zabroniono nam życia koczowniczego, bardzo źle się z tym czuliśmy. Zawsze lubiłem podróżować. Zwiedziłem pół świata. Dzięki temu poznałem wspaniałych artystów, wspaniałą muzykę.

Muzyka w moim życiu pojawiła się bardzo wcześnie. Była już ze mną, gdy tylko zacząłem chodzić po świecie. Pewnego razu przyszli do nas wujkowie z instrumentami, usiadłem za perkusją i zacząłem bębnić. Już wtedy rodzina widziała we mnie muzyka.

Najpiękniej grają zespoły romskie, te z Rumunii oraz kra-jów bałkańskich. Tamten folklor jest piękny sam w sobie. To prawdziwa kopalnia dla wielu twórców. Słucham tej muzyki, gdy odpoczywam.

Rody cygańskie. W Polsce są cztery. Ja należę do rodu Cyganów nizinnych, czyli Polska Roma. Nazewnictwo rodów bierze się też od nazwisk najstarszej osoby, a także nazw miejscowości. Można więc mówić o rodzie Dębickich, rodzie gorzowiaków. W Gorzowie i okolicach żyje około czterdziestu rodzin. Ponieważ nasze rodziny są coraz mniej liczne – niekiedy dwójka dzieci to już jest dużo. Jest nas tu około dwustu.

Martwi mnie, (język romski – przyp. aut.) że jest w nim dużo naleciałości. Cyganie czerpią z języka państwa, w którym mieszkają, dlatego też w Polsce co dziesiąte słowo jest polskie.

4 Wg Paula Rola: Cygański świat Edwarda Dębickiego. gorzow.gazeta.pl/go-rzow/. 07.11.2011

Edward Dębicki podczas występu zespołu “Terno” w szczecińskiej “Różance” Źródło: Wikipedia.

harfach. Było w nim sześć harf, kilka skrzypiec, kontrabas, kilka gitar, a nie było akordeonu. A ponieważ czas pędził do przodu i zmieniała się instrumentacja, inni muzykujący Cyganie na-mówili ojca, by nauczył mnie grać na akordeonie.

Początkowo nie lubiłem tego instrumentu, chciałem grać na skrzypcach. Niestety z racji obciętego palca nie było to możli-we, zacząłem więc uczyć się gry na akordeonie. W wieku 10 lat otrzymałem swój pierwszy akordeon guzikowy, który stał się moim nieodłącznym towarzyszem po dziś dzień.

Nie byłem zadowolony z tego, że gram ze słuchu, to mi nie wystarczało, chciałem tak jak Papusza uczyć się, więc ojciec sprzedał konia i kupił dobry instrument. Gdy koledzy kopali piłkę, ja siedziałem w cieniu wozów i grałem.

W naszym taborze żyła i tworzyła najsławniejsza cygańska poetka, Bronisława Wajs-Papusza, która była moją ciocią. To ona często zapowiadała program zespołu z ową poetycką melodyką cygańskiego języka. którą zachwycał się jej odkrywca – Jerzy Ficowski, który latem 1949 roku przybył do taboru stojącego w lasach k. Stargardu Szczecińskiego.

Nasza orkiestra taborowa grała po restauracjach, przy różnych imprezach okolicznościowych i z tego się utrzymywała cała rodzina. W 1955 roku założyliśmy pierwszy zespół artystyczny.

Pewnego razu kierownictwo kasyna oficerskiego zaprosiło nas – Romów, żebyśmy zagrali na akademii. Pozbierałem z całego Gorzowa wszystkich, którzy umieli śpiewać, tańczyć lub grać. Zapytano nas, jaką dekorację przygotować, a myśmy uznali, że dla nas jedyną dekoracją może być las. Wyrąbali

trochę drzew, ustawili na scenie, ozdobili księżycem i ogniskiem. Zapomnieliśmy tylko, że przez te gałęzie trzeba będzie wejść na scenę. Gdy zabrzmiała muzyka, moje artystki nie mogły przedrzeć się przez gąszcze, podarły fartuszki. Przyjęto nas bardzo gorąco.

Po tym występie postanowiliśmy założyć pierwszy romski zespół o nazwie „KCHAM”, co znaczy „Słońce”, bo chcieliśmy błyszczeć. Potem zmieniliśmy na „TERNO” – „Młodzi”... I tak jest do dziś.3

CYGAŃSKI ŚWIAT

EDWARDA DĘBICKIEGO

W 1952 roku po raz kolejny przyjechaliśmy do Gorzowa. Rozłożyliśmy tabor na Zawarciu przy kanale, niedaleko mostu kolejowego. Nikt wówczas nie wiedział, że to już nasz ostatni tabor. W taborze żyliśmy szczęśliwi i radośni, chociaż nieraz dokuczał nam niedostatek. My do tego przywykliśmy. Nasza wolność była prawdziwa...

Letnie miesiące już się kończyły, a starszyzna naradzała się, gdzie wybrać się na przetrwanie zimy. Ja cały czas marudziłem, że chcę się uczyć w szkole, a nie tylko grać ze słuchu.

– Jeżeli wy nie chcecie w Gorzowie zimować, to możecie jechać tam, gdzie chcą wszyscy. Ja zostanę w internacie – prze-konywałem rodziców.

Ojciec powiedział, że zostanie w Gorzowie, bo chce syna uczyć w szkole muzycznej. To podzieliło tabor. Niektórzy się zbuntowali i wyjechali do Nowej Soli i do Żar. My dostaliśmy mieszkanie w Gorzowie przy ul. Obrońców Stalingradu. (…)

Pewnego dnia nastąpiło dla mnie wielkie święto, moje ma-rzenie się spełniło. Ojciec zapisał mnie do szkoły muzycznej. Dyrektor zapytał ojca, czy będę chodził do szkoły, bo jak wiado-mo z nastaniem wiosny Cyganów trzeba szukać w lesie. Ojciec zapewnił, że będę chodził do szkoły. W czasie wakacji będą wędrówki, ale do rozpoczęcia roku szkolnego zdążymy wrócić.

Kiedy pojawiłem się na egzaminie wstępnym, byłem prze-straszony i stremowany, dodając sobie otuchy, pamiętając, że jestem Cyganem, a Cygan musi być odważny.

– No Cyganiaszku, przyjęliśmy cię do naszej szkoły, tylko ucz się dobrze i nie spraw zawodu – usłyszałem od komisji.

Z radości wybiegłem na ulicę, w domu ze szczegółami opo-wiedziałem o przyjęciu. Ojciec głowił się, skąd wziąć pieniądze

3 Wg Bończuk L: Spadkobierca artystycznego taboru Romano Atmo, 2007 s. 22.

Siostry E. Dębickiego. Od lewej: Adela, Genowefa, Janina i Regina.

Cygański Teatr Muzyczny TERNO.

18 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 19

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / ro dzina dębicKich HISTORIE ROMSKICH RODÓW / ro dzina dębicKich

Page 11: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

ZAWSZE BĘDĘ CYGANEM

Z Edwardem Dębickim rozmawia Paula Rola.6

– Wasza książka, wujku, „Ptak Umarłych”, po cygańsku „muło cirykało”, (Cirykało – chyba: ćirykło lub ćirikło – przyp. aut.), to według naszych cygańskich wierzeń zły znak, dlaczego nadaliście taki tytuł?

– Książka to wspomnienia piekła i gehenny wołyńskiej, mojej i mojej rodziny. Dawniej, kiedy żyliśmy w taborze, gdy sowa usiadła na drzewie i krzyczała, to wszyscy wiedzieli, że ktoś umrze. To był zły znak. Cyganie to nazywali i nazywają „mulo cirykało”, czyli po polsku „ptak umarłych”.

Podczas wojny zginęła prawie cała moja rodzina i bardzo wielu Cyganów. Stąd tytuł. W książce opisuję swoje życie i mojej rodziny. Cyganie podczas II wojny światowej byli prześladowani i mordowani. Przeszli przez piekło. Takie zapisane świadectwa, opowieści z naszego życia są bardzo cenne. One podnoszą poziom kultury cygańskiej. Świat Cyganów, którzy przez stulecia żyli w taborze, przetrwa dzięki takim wspomnieniom. (…)

– Bardzo tęsknię za taborami i tymi wędrówkami. To tak jakby człowiek miał całe życie wakacje. To było beztroskie życie. To już nie wróci.

–„...W tamtych czasach obowiązywały rygorystyczne zasady, aż do przesady” – to, wujku, cytat z waszej książki. – A co dzisiaj znaczy być Cyganem?

– W czasach taborów żyliśmy w zamkniętej grupie, a kiedy nas osiedlono, wszystko popękało, wszystko się po-rozłaziło. Dzisiaj być Cyganem to być dobrym człowiekiem, znać swoją kulturę i ją pielęgnować, ale zarazem znać kulturę i zasady pań-stwa, w którym się mieszka. Nie chcemy stracić tożsamości…

– A czy dzisiaj są prawdziwi Cyganie?

– Są i będą. Choć nie ma już Cyganów taborowych, bo te czasy minęły. Kiedyś Cyganie żyli swoim życiem. Nie uznawali takiej instytucji jak szkoła państwowa. Mieliśmy swoją szkołę cygańską, taborową, działającą według naszych prawideł. Kiedy ja byłem w taborze i poszedłem do szkoły powszechnej, to mówili: „O, to już nie będzie prawdziwy Cygan, to będzie pan”. Uważali, że ja już się wyłamuję i będę kimś innym.

6 Pełny wywiad z Edwardem Dębickim przeprowadzony przez Paulę Rolę, rodowitą Cygankę ze szczepu „Polska Roma” zamieszcza: Gazeta.pl.Gorzów Wlkp. Rozmowa z Edwardem Dębickim.

Taborowych Cyganów do takiego hermetyzmu skłoniło życie. Od zawsze wędrowali taborami i prowadzili koczowniczy tryb życia. Kiedy tak podróżowali, to musieli stworzyć swój pewien kodeks zachowań i obyczajów. To, co nas wyróżniało. Co dzień tabory zmieniały miejsce postoju, to było nasze życie. Żyliśmy z wróżby, handlowania, muzykowania. Beztrosko. (…)7

7 W opracowanej publikacji „Historia rodu Dębickich” przytoczone zostały fragmenty z książek E. Dębickiego oraz materiały zawarte w artykułach poda-nych w przypisach poszczególnych rozdziałów. Autorom, za ich udostępnienie, Redakcja Kwartalnika Romskiego składa serdeczne podziękowania. Całość „Historii rodu Dębickich” autoryzował i do druku zatwierdził Edward Dębicki.

Prawdziwy język cygański był całkiem inny, zbliżony do języka hinduskiego. Była próba standaryzacji języka cygańskiego, starano się wprowadzić elementarz, ale Romowie posługujący się różnymi dialektami nie chcieli na to się zgodzić. Sam byłem zdania, by pozostać przy poszczególnych dialektach. Mimo różnic Cygan z Cyganem porozumie się na całym świecie.

Mocno bronię nie tylko tego, by nie szargano miana Cyganów, ale też, by nie utrwalano stereotypów, że Cygan to zły człowiek. Chcę, by szanowano nas jak zwykłych ludzi. Za to, co robię, zasłużyłem na poszanowanie, jednak wielu moich rodaków ma przykrości i są oni źle traktowani przez innych.

Kocham ludzi mądrych, przy których można się czegoś nauczyć. Sam przy takich dorastałem. Cenię też ludzi niezakłamanych, którzy przyjdą i w oczy powiedzą mi, co źle zrobiłem.

Za sprawą domów stawianych przez Cyganów architektura w Polsce jest zróżnicowana. Kształt domów Romowie często zapożyczają z krajów arabskich. Powstają duże budowle, często przypominające nawet meczety. Jest to dostrzegalne zwłaszcza w okolicach Łodzi. Wielkość cygańskich domów wynika chyba z genów. Sam chciałem zbudować mały domek, a wyszedł mi całkiem duży. W naszych domach ważna jest też gościnność. Polacy, gdy przyjmują gości, to pytają, czy oni coś zjedzą lub wypiją, natomiast my, Cyganie, nie pytamy, tylko od razu stawiamy na stół, a jeśli z jedzenia się nie skorzysta, Cyganka, która je przygotowała, poczuje się urażona.

Ewa, moja żona wyręcza mnie z kłopotów organizacyjnych przy Romane Dyvesa (to nazwa dorocznych Międzynarodowych Spotkań Zespołów Cygańskich; (w tym roku odbędzie się 24. edycja – dop. red.). Ewa wspiera mnie też w twórczości, jest wyrozumiała i doskonale się rozumiemy. Pewnie po kryjomu stoperami zatyka uszy, gdy wiele godzin ćwiczę na instrumencie

– dlatego jest wspaniała. Na spotkaniach autorskich często mnie pytają, czy można się żenić z Romką, wychodzić za Roma. Od wieków nie było to zakazane, choć Cyganie oczywiście woleliby, żeby ten ród nie zaginął i żebyśmy wiązali się między sobą.

Brygida – moja ukochana córka po pierwszej żonie, też ma twórcze zacięcie. Pisze wiersze, na razie tylko do szuflady, ale – jak mówi – przyjdzie taki czas, że je wyda artysta.

Gdy byłem młody, chciałem stworzyć zespół, który będzie najlepszy na całym świecie. Wymyśliliśmy nazwę Kham, czyli słońce. Ponieważ ludzie odczytywali to jako „cham”, zmieniliśmy nazwę na Terno, czyli młodzi. Zespół działa od 1955 r. Przez ten czas przewinęło się ok. 200 artystów. Aktualnie gra w nim 15 osób. Liczebność się jednak zmienia. Gdy zainteresowanie występami jest duże, zdarza się dzielić zespół na kilka mniejszych grup, natomiast na festiwalu występuje nawet ponad 20 osób.

Jestem bardzo uczuciowy. Jeśli widzę łzy, to i ja płaczę. Jeśli ktoś opowiada o swojej niedoli, to i ja przeżywam to tak samo, jak ta osoba. Nigdy nie jestem wściekły. Czasem sprawiano mi przykrości, ale to wybaczam. Jeśli ktoś jest zły, nie muszę odpłacać tym samym.

Moja twórczość nie należy tylko do mnie, ale do wszystkich, którzy jej słuchają. Moje kompozycje grane są na całym świecie. Szkoda tylko, że są wykonawcy, którzy nie podpisują utworów, jakie skomponowałem.

Całokształt kultury romskiej, która jest pożywką dla całego świata. Wiele wniosła ona do kultury polskiej, z czego jestem bardzo dumny. Kultura romska to nie tylko muzyka, taniec, poezja. To także stroje. Dziś są jednak inne od tych z czasów, gdy jeździły tabory.5

5 Wg art. Miłkowski J.: Co płynie w krwi Cygana? Muzyka i chęć podróży. [email protected]

Edward Dębicki(Fot. D. Adamski / Agencja Gazeta).

Cygański Teatr Muzyczny – TERNO.

20 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 21

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / ro dzina dębicKich HISTORIE ROMSKICH RODÓW / ro dzina dębicKich

Page 12: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Wiemy, że Romowie są narodem spontanicznym i czasem łatwo do swojego środowiska przyjmują nie-Romów, podob-nie jak Papusza, nieraz są ufni i otwarci. Jakie jest Pana zda-nie na temat publikowania i wykorzystywania wiadomości?

Zawsze z tym miałem kłopot, jako etnograf, badacz. Zwłasz-cza, że nigdy nie prowadziłem klasycznych badań, to znaczy z kwestionariuszem. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem to środowisko traktować jako naturalny kontekst, w którym się znalazłem, nie jako „obiekt badań”. Jako poczatkujący etnograf prowadziłem dyskretnie codzienne zapiski, zawierające co-dzienne spostrzeżenia, opisy wydarzeń itp. To bardzo dziś cie-kawy materiał, a jednak nie potrafiłbym ich jeszcze teraz, bez korekty, publikować. Ale oczywiście, uważam, że po to się pro-wadzi badania, po to się jest naukowcem, by rezultaty badań publikować. Choć wiem, że niekiedy te rezultaty mogą być dla „badanych” przykre. Zwłaszcza dla tych mniej wykształconych, żyjących tradycyjną obawą przed „odkrywaniem cygańskich tajemnic”. Jakby jakieś „tajemnice” jeszcze istniały.

Niedawno ukazała się książka Jacka Milewskiego „Chyba za nami nie traficie”. Jaka jest Pana osobista refleksja na te-mat tej książki?

Mistrzostwo obserwacji. Świetna narracja. Balansowanie na linie, pod którą wygrzewają się uśpione krokodyle.

Jak Pana zdaniem książkę mogą odebrać Romowie?

Może to zbyt ostre: uważam, że nijak! Ogromna większość Romów bowiem nie czyta co się o nich pisze, jeśli to nie są na-paści, zniewagi, antycygańskie ekscesy. Nie czytają, a nawet go-rzej – nie czytając, dają posłuch uproszczonym ocenom publi-kacji. Wiekowe doświadczenia uczuliły Romów na to, że każda publikacja może być dla nich nieżyczliwa, szkodliwa. Nawet czytając, doszukują się treści, których autor tam nie umieścił. Milewski zna to środowisko, jak rzadko który gadzio, wśród tych, którzy go znają zyskał sobie ogromny szacunek. Ale kilku liderów romskich może się poczuć dotkniętych opisami ich syl-wetek. I chyba głównie oni do niej sięgną.

Czy Pana plany i dalsza działalność nadal będą związane z tematyką romską?

Tematyka romska, to ważna, choć jednak w ostatnich la-tach nie dominująca w moich zainteresowaniach. Co najmniej tyle samo uwagi poświęcam tematyce żydowskiej, zwłaszcza zaś obyczajowości współczesnych chasydów, ortodoksyjnego odłamu judaizmu. A także innym drobnym marginesom na-szej historii i kultury. Jednak ogrom zebranego materiału na te-maty romskie, rozwijające się kontakty, zaproszenia do udziału w rozmaitych projektach – to wszystko z obszarem romskiej

kultury bardzo mocno wiąże moje codzienne profesjonalne działania.

Czy w przyszłości możemy liczyć na Pana wiedzę i do-świadczenie w prowadzeniu Europejskiego Centrum Kultu-ry i Edukacji Romów „Romano Kher”?

Oczywiście. Chyba od początku, chciałoby się powiedzieć „od momentu poczęcia”, bom miał okazję z Adelą w różnych sytuacjach o jej wspaniałym, odważnym pomyśle rozmawiać, śledziłem kolejne etapy tego śmiałego projektu. Z wielkim niepokojem odbierałem sygnały o trudnościach, sam prze-cież, jako dyrektor poważnej instytucji kulturalnej miałem do czynienia z milionowymi inwestycjami, i wiem, ile to trudu, desperacji i wysiłku trzeba włożyć, by dzieło doprowadzić do oczekiwanego rezultatu. Z całego serca życzę więc przebrnię-cia przez niezmierzone pola biurokracji i… jak najrychlejszego uruchomienia tego projektu! But bacht!!!

fot.Natalia Gancarz

Wywiad przeprowadziła Agnieszka Caban

wtedy nie odważył pójść. A żem w czasie technikum przez rok praktykował w szkolnej kuźni, wiedziałem jak się wali młotem, jak trzymać kleszcze i co to znaczy szwajsowanie. Nająłem się więc na pomocnika kowala, najpierw w Czarnej Górze, potem w Jurgowie i tak poszło. Ze wsi do wsi, od rodziny do rodziny. Kolejne kontakty przyszły coraz łatwiej.

Jak został Pan przyjęty przez Romów?

To był przez długi czas wielki dystans. Ja się bałem Cyganów, oni byli nieufni. Tam, gdzie trafiłem jako student, na Spiszu, była ponadto strefa przygraniczna, i o każdym obcym nale-żało meldować straży granicznej. A ja starałem się nocować w osadzie cygańskiej. Gospodarze więc musieli zgłaszać intru-za, co było w ich odczuciu wielkim nietaktem wobec gościa, kimkolwiek by był. Przychodziła straż graniczna, kontrolowała dokumenty, i to właśnie niespodziewanie legitymizowało moje zainteresowania, wopiści potwierdzali, żem student i jestem oficjalnie delegowany z uczelni. I że chodzi istotnie o stare techniki kowalskie a nie jakieś niecne cele przeciw Romom skierowane. To trochę łagodziło początkowe napięcia.

Czy w trakcie kontaktów z Romami nawiązał Pan jakieś głębokie przyjaźnie?

No jakże! Do dziś wspominam z rozrzewnieniem, jak to matka Andrzeja Mirgi, do którego rodziny przylgnąłem, nazy-wała mnie „szóstym synem”. Faktycznie zawsze się tam czułem jak w rodzinie, a i dziś, kiedy jadę na Spisz, to jak do najbliż-szych. Potem były i inne przyjaźnie, wśród Romów Polskich. Ja jednak zawsze mówiąc o Cyganach Górskich, mówię „nasi Cyganie, nasi Romowie”. Z tą grupa najbardziej się identyfikuję.

Zdajemy sobie sprawę, że przyjaźń jest na dobre i na złe i tym różni się od zwykłej znajomości, że staramy się akcep-tować zachowania naszych przyjaciół. Czy po wielu latach znajomości z Romami nazwałby Pan wielu z nich swoimi przyjaciółmi?

Ważniejsze dla mnie jest, czy po tamtej stronie jestem trak-towany jako przyjaciel. A jeśli chodzi o relacje, to przecież moje obecne przyjaźnie są niejako kontynuacja tych, zadzierzgnię-tych przed laty, za osoby bardzo mi bliskie uważam wszak mło-dych z trzeciego już pokolenia tych, których poznałem przed 40 laty.

Rozmowa z Adamem Bartoszem - cyganologiem, twórcą stałej ekspozycji cyganologicznej w Muzeum Etnograficznym w Tarnowie

Obok Lecha Mroza jest Pan jednym z najlepszych cyga-nologów w Polsce. Wśród jakiej grupy Romów zrealizował Pan najwięcej swoich badań, gdzie czerpał Pan najwięcej wiadomości?

Moja pierwsza publikacja na temat Romów ma datę 1974 r. Istotnie wówczas w Polsce poza Mrozem i oczywiście Jerzym Ficowskim (miałem zaszczyt wielokrotnie u niego bywać) był jeszcze tylko prof. Tadeusz Pobożniak – orientalista. Nietrudno więc wtedy było być „wielkim autorytetem cyganologicznym”. W ciągu kolejnej dekady udało mi się poznać osobiście chyba wszystkich specjalistów z tej dziedziny na świecie. Dziś tą te-matyką zajmują się w Polsce dziesiątki osób, niektórzy wielce wyspecjalizowani w określonych zagadnieniach. Istnieją wszak studia podyplomowe, kształcące w „temacie romologicznym” kolejne dziesiątki absolwentów. Istnieje bogata literatura, cza-sopismo romologiczne, którego jestem redaktorem, a w końcu sami Romowie przemogli tradycyjne zakazy „nieujawniania tajemnicy cygańskich sekretów” czyli zaczynają się swa kultu-ra i historią interesować od strony naukowej. A ja zaczynałem w jesieni roku 1968, kiedy to po raz pierwszy wkroczyłem z lę-kiem do cygańskiej osady w Czarnej Górze pod Tatrami. Byłem studentem etnografii UJ. Wysłano mnie „do Cyganów” aby, jak się to mówiło „badać kowalstwo cygańskie”. Nikt inny się tam

fot.Natalia Gancarz

22 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 23

WYWIAD / ADAM BARTOSZ WYWIAD / ADAM BARTOSZ

Page 13: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

czona kobieta, po przekroczeniu czterdziestego roku życia. Reportażystka przywołuje pogłoski i wspomnienia samej Papuszy świadczące o jej nadzwyczajnej wrażliwości, zwraca uwagę, że ucieczka w chorobę psychiczną zdarzyła się już wcześniej, w okresie przedwojennym, w związ-ku z nieszczęśliwą miłością i przymusem mał-żeńskim. Kolejny ciemny moment w historii tego życia to trauma przeżytego na wołyńskich bagnach czasu holocaustu. Obrazy okropieństw wojny, i porażenie śmiercią powrócą potem w zapisywanych przez Papuszę linijkach poema-tu „Krwawe łzy co za Niemców przeszliśmy na Wołyniu w 1943 i 44 roku”...

Wreszcie – ostatnia część życia poetki. An-gelika Kuźniak w tym fragmencie książki nieco zmienia sposób narracji, bardziej chowając się za suche relacje i dokumenty, jakby uchylając się od zrozumienia, jaka wewnętrzna przemiana zaszła w Papuszy pomiedzy czasem radości i nadziei, gdy stopniowo dochodziła do niej świadomość, że jest wartościową artystką, kiedy w swojej dumie nie chciała przyjmować honorariów – a długimi smutnymi latami wypełnionymi zma-ganiami z biedą, opieką nad chorym mężem, udrękami z dorastającym synem, latami wizyt w szpitalach psychiatrycznych, rozpraw sądo-wych i ubiegania się o zapomogi od Związku Li-teratów Polskich.

Jedno jest pewne – narastająca sława nie przełożyła się na szczęśliwe, a nawet godne życie, przeszła obok, albo za późno, nie w czas. Z wy-korzystanych w książce fragmentów nagrań słów Papuszy wyłania się obraz osoby inteligentnej, przenkliwej, bardzo świadomej własnej warto-ści – i własnego nieszczęścia. „Prawdę powiem, chcieli mnie podnieść wysoko, a ja bardzo ma-lutka” – wyznaje, by za chwilę dodać „Gdybym nauki miała, wielkim człowiekiem byłabym.” „Mówią, że ja chora. Ja nie chora, ja bardzo zła na całe moje życie.”

Na szczęście trudno rozstrzygnąć, czy Papu-sza – tak jak ją widzimy dziś – jest symbliczną figurą odwiecznego przeklętego cygańskiego losu, czy może to po prostu indywidualna hi-storia artysty, nie poddająca się żadnym inter-pretacjom i schematom. Współczesna kultura

i medialny przekaz sprawiają, że widzimy ją jak w zwielokrotnionym lustrze, przekształcającym swój pierwowzór. Każdy ma na poetkę własny pomysł, wpisuje jej los we własne sposoby czy-tania kultury. Najwymowniej widzimy ten me-chanizm w działalności przemysłu filmowego, czy choćby w zacytowanej przez wydawnictwo Czarne opinii Julii Hartwig, poetki i tłumaczki rozkochanej w francuskiej poezji, w tradycji Ar-thura Rimbauda i Paula Varlaina, która głosi że „Papusza to nasza poetka przeklęta”. A Papusza mówiła i pisała o sobie: „Jestem zwykła Cygan-ka, dziki zając z lasu”. Przewidziała jednak, że pozostaną po niej gila, które na zawsze zagosz-czą w wyobraźni czytelników, nie tylko w Polsce (jej wiersze przełożono na najważniejsze świa-towe języki). Dziś już wiemy, że dołączyła do światowej wspólnoty artystów słowa, połączonej poetyckim zdziwieniem nad fenomenami świata i ludzkiego języka.

„Moja piosenka to jest cicha łza. Ja śpiewam sobie, nie komuś. Ze mną od dziecka coś było nie tak. Bałam się, bo nie wiedziałam co, skąd się takie słowa biorą, kto nauczył mnie. My mó-wimy „liść”, „ptak”, „trawa”, a czy to prawda, co mówimy? Może to Bóg sprawił, że my się do takiego mówienia umówili?” – powiedziała Pa-pusza Jerzemu Ficowskiemu (według jego prze-kazu), przy pierwszym spotkaniu w 1949 roku. Marcel Proust, francuski subtelny intelektualista z wyższych sfer, na kartkach któregoś z tomów „W poszukiwaniu straconego czasu” zanotował jakże podobną myśl: „Słowa zmieniają nam rzeczy w jasny i praktyczny obrazek w rodza-ju tych, które się wiesza na ścianach w szkole, aby dać dzieciom wyobrażenie o tym, co jest warsztat, ptak, mrowisko – rzeczy podobne do wszystkich innych tego rodzaju”. Artyści to jed-na rodzina, nie uznająca podziałów społecznych ani rasowych, społeczność wrażliwców, których przenikliwy ale jednocześnie i oniryczny sposób patrzenia na świat możemy dziś podziwiać, ża-łując, że wciąż brakuje mechanizmów ochrony najsłabszych spośród nich.

Co jakiś czas powraca w Polsce zaintereso-wanie postacią Bronisławy Wajs, czyli słynnej Papuszy. W tym roku, za sprawą premiery filmu Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego, nale-ży spodziewać się kolejnej fali popularności tej najbardziej znanej cygańskiej poetki, a pewnie i – najbardziej znanej polskiej Cyganki. Z marke-tingowego punktu widzenia jest to więc idealny moment na wydanie książki poświęconej Papu-szy, mierzącej się z jej legendą i z mrokami tego tragicznego życiorysu. „Papusza” Angeliki Kuź-niak, właśnie wydana w ramach znakomitej serii reportażowej Wydawnictwa Czarne, nie ma jed-nak wiele wspólnego z koniunkturalizmem, czy nawet ze zwykłym, zbierającym sensacyjne fakty biografizmem. To reportaż biograficzny w swej szlachetnej postaci, poruszający się na subtelnej granicy pomiędzy literaturą a historią osobistą. Autorka podejmuje próbę odzyskania dla współ-czesnego czytelnika niezwykłej osoby, artystki –

w całej złożoności jej losu. Próba tym bardziej autentyczna, że portret Papuszy, jaki wyłania się po lekturze książki jest niczym rozsypane na sto-le puzzle, że pozostajemy z pytaniami, bez osta-tecznych odpowiedzi.

Sławna Papusza, żyjąca przez całe dziesięcio-lecia w biedzie, pacjentka szpitali psychiatrycz-nych, po tym jak spaliła swoje rękopisy i została odrzucona przez własną społeczność po uka-zaniu się w prasie artykułów jej poświęconych oraz książki Jerzego Ficowskiego zawierającego pierwszy w polskim języku słowniczek roma-ni – bywa porównywana do postaci z greckiej tragedii. „Śpiewająca” swoje wspaniałe gile jak niepiśmienny ptak, bezwiednie i swobodnie w momencie przypadkowego zetknięcia się z poetą Jerzym Ficowskim wyszła na spotkanie z nieuchronnym losem. Surowe w latach pięć-dziesiątych rozumienie romanipen i zasady nie-zdradzania tajemnic, rosnąca presja państwa PRL zmierzająca do osiedlenia wszystkich Cy-ganów z jednej strony – oraz otwarta postawa Papuszy, jej, jak dziś powiedzielibyśmy „me-dialność” i jednocześnie nadwrażliwość, stały w oczywistej sprzeczności. Jednak reporter nie jest sędzią, nie pisze po to, by ostatecznie roz-strzygać, kto i w jakich proporcjach zawinił cier-pieniom tego pojedynczego człowieka.

Podejmując decyzję zmierzenia się z mitem Papuszy, Kuźniak znalazła się w dość trudnej sy-tuacji. Wszystkie fakty z nią związane które były możliwe do ustalenia, są dziś znane, przekazywa-no je wielokrotnie, w mowie i piśmie. Autorce, młodszej o całe pokolenia od swojej bohaterki, pozostało zebranie w jednej książce i zestawianie ze sobą tych świadectw – nagrań licznych roz-mów z poetką, artykułów, wreszcie – pogłosek i opowieści. Prześwietlając je po raz kolejny, zwraca uwagę nie tylko na okoliczności znane i teksty wielokrotnie cytowane, ale na fakty zmi-tyzowane lub zupełnie okryte tajemnicą. Tak jest z pierwszą częścią życia poetki, która przecież zdobyła rozgłos już jako dojrzała i doświad-

Papusza znana - nieznanaGrzegorz Kondrasiuk

24 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 25

RECENZJE / papusza znana - nieznanaRECENZJE / papusza znana - nieznana

Page 14: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

WRÓŻKA LODZIA Z GARBATKI

Wywiad z Leokadią Paszkowską z męża Tyburczy.

Leokadia Paszkowska jest Cyganką. Wróżką. Wróżka Lodzia ma 68 lat. Urodziła się w Garbatce i mieszka w niej do dziś. Wyszła za mąż za Polaka Janka Tyburczego. Przychodzą do niej ludzie po radę, przygnębieni, zrozpaczeni przykrymi życiowymi wydarzeniami. Są i tacy, których przyprowadza zwykła ciekawość skuszenia losu, zajrzenia w przyszłość. Wróżka Lodzia twier-dzi, że los człowieka jest mieszaniną ludzkiego przeznaczenia i naszych wyborów. A przepowiadanie jest tylko prognozą i ostrzeżeniem. Wcale nie musi się sprawdzić.

– Ile miała pani lat, gdy samodzielnie zaczęła wróżyć? – pytam.

– Szesnaście. Na wróżenie wyjeżdżałyśmy do Zwolenia, Kozienic, Dęblina i na przysłowiowe odpusty. Trzeba powiedzieć, że wróżenie to nasz sposób na życie.

– Czy są dni w tygodniu, w których nie należy wróżyć?

– Wróżyć można codziennie od poniedziałku do niedzieli. Chociaż utarło się, że piątek jest najlepszym dniem na wróżenie.

– Czy są osoby, którym zawahałaby się pani powróżyć?

– Każdej osobie mogę powróżyć, nawet jeśliby przyszedł do mnie ksiądz. Nikogo nie namawiam. Ale jeżeli osoba zadałaby mi pytanie, czy ja wierzę w to, co powróżę, to powiedziałabym,

że wierzę w jednego Boga. A wróżby są dla ciekawości i towa-rzystwa. A trzeba powiedzieć, że w każdej wróżbie jest część prawdy, która się potem sprawdza.

– Z jakich kart pani wróży?

– Z normalnych. Tylko od dziewiątek. I każda jedna karta coś oznacza. Po prostu z każdej jednej karty trzeba umieć coś odczytać. Dla jednej osoby wyjdzie wesele, dla drugiej pogrzeb. Dla innej wyjazd… Zależy jak się karty układają.

– Z czego jeszcze potrafi pani wróżyć?

– Z ręki. Ale jest to już krótsza wróżba. Natomiast, jeśli wróżę z kart, to mam ich 24 i trzeba z każdej wszystko wypowiedzieć, nawet, gdy komuś wychodzi coś złego.

– A jeśli patrzy pani na twarz i widzi człowieka wrażliwego, który mógłby załamać się po usłyszeniu złej wiadomości, czy te wróżebne wieści mówi mu pani wprost?

– Ja nie jestem Bogiem. Ja tylko daje ostrzeżenia przed wy-padkiem, przed nieszczęściem, jakie może się wkrótce zdarzyć.

– Może posiada pani jeszcze inny dar wróżenia, jasnowidztwo?

– Tak. Odczytuję zawiłość ludzkiego losu ze zdjęcia. Miałam takie przypadki, że przyjeżdżała do mnie po pomoc rodzina poszukująca zaginionego. Przywiozła ze sobą zdjęcie. Lecz o żadnym zaginięciu nic nie mówiły. Jak im odpowiedziałam, żeby się nie martwiły, że ta osoba żyje, lecz za granicą. Po pew-nym czasie przyjechały do mnie i podziękowały za wróżby..

– Jakie jeszcze wywróżone zdarzenia sprawdziły się w życiu przychodzących do pani osób?

– Był przypadek, że przyszła do mnie zrozpaczona matka z córką, która porzucił chłopak. Dziecko było już w drodze. Płakały obydwie. Ja rozłożyłam karty i powiedziałam, żeby się nie martwiły, że on powróci i wszystko się dobrze skończy. Tak też potem było.

– Czy sama sobie pani wróży?

– Nie. Nigdy. Jeśli mam jakiś kłopot, modlę się do Pana Boga i Matki Boskiej. I myślę, że moje modlitwy są wysłuchane. Ja tylko staram się pomagać i pocieszać ludzi.

– Czy to prawda, że trzeba położyć pieniądz, żeby się spraw-dziła wróżba?

– Są wróżby zwykłe i krzyżowe. One określają los: przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. Można wróżyć na męża, rodzinę,

CYGAŃSKIE WRÓŻBY

O cygańskich wróżbach z kart pisaliśmy w numerze 2/1 Kwartalnika Romskiego w 2010 r. jako jednej z wielu profesji romskich. Do takich profesji należy również wróżenie z ręki (chiromancja), która choć wydaje się trudniejsza cieszy się nie mniejszą popularnością i jest równie stara, a może nawet starsze, niż wróżenie z kart.

Dziś chiromancję często degraduje się do rangi przesądu i łączy ze zwykłym wróżbiarstwem, czyli jedną z najstarszych profesji romskich – wróżenia z ręki. Aby zatem z okazji zbliżających się andrzejek i związanych z nimi wróżb przybliżyć i tę dziedzinę romskiej wiedzy (zresztą nie tylko romskiej, znane są bowiem równie popularne wróżki nie–Romki) dla zainteresowanych, którzy chcą bliżej poznać tę dziedzinę, podaję kilka tajemnic ukrytych na naszych dłoniach i… interesujący wywiad ze słynną wróżką Lodzią z Garbatki.

OGÓLNE TAJEMNICE RĘKI

Opis wg sennika z XIX wieku.1

Przyznajmy – ludzie lubią wróżyć sobie z rąk. Sławne są także wróżące Cyganki, które z ręki przepowiadają przyszłość, przekonując, że każda ręka posiada specjalne znamiona, z któ-rych można wnioskować o charakterze i usposobieniu danego człowieka. A oto ogólna charakterystyka naszych dłoni:

– dobry ojciec rodziny – palce równo zakończone, wskazujący zwężony na końcu. Linia przeznaczenia (losu) długa i równa, pod palcem wskazującym krzyż. Linia ze wzgórza Wenery przecina linię życia. Linie pod małym palcem oznaczają liczbę dzieci.

– człowiek, który będzie bogatym – widełki pod palcem Apollina (czwartym), na płaszczyźnie Marsa gwiazda. Palec serdeczny zwężony na końcu, wskazujący równo zakończony, środkowy łopatkowaty. Krzyż na wielkim palcu – majątek zdobyty silną ręką.

– nieszczęśliwy małżonek – palce wąskie na końcach. Gwiazdy pod palcem wskazującym (Jowisza), na palcu wielkim i wzgórzu Wenery. Kresa podłużna na małym palcu (Merkurego). Krzyż na linii losu i pod palcem czwartym (Apollina). Ręka długa.

– zły człowiek – wszystkie palce łopatkowate. Pod palcem piątym (Merkurego) i na wzgórzu Wenery sieć przecinających się wzajemnie linii. Linia głowy głęboka i czerwona, linia serca przecięta przez inną pionową. Ręka gruba.

Każda dłoń rozpatrywana jest oddzielnie:

– lewa dłoń ukazuje to z czym przyszliśmy na świat i ma związek z przeznaczeniem człowieka, czyli z tym co się w jego życiu wydarza, a na co nie ma wpływu. Na podstawie lewej dłoni określany jest charakter człowieka, jego osobowość, uzdolnienia, wady i zalety.

– prawa dłoń została nazwana dłonią wolnej woli i służy do ustalenia tego co sami stworzymy.

Linie dłoni kształtują się mniej więcej do 25 roku życia.

1 Oryginalny egzemplarz dostępny w prywatnych zbiorach autorki artykułu.

Justyna Garczyńska, Zenon Gierała

Cygańskie wróżby

Piękne jest cygańskie życie. Pocz. malarska. Wyd.: Emil Köhn, Monachium..

Źródło: Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicza.

26 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 27

ROMSKIE PROFESJE / cygańSKie WróżbyROMSKIE PROFESJE / cygańSKie Wróżby

Page 15: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

To tak jakbym powiedziała jedno słowo… Tymczasem, aby wyrazić całą myśl należy powiedzieć całe zdanie. Pan rozumie?

– To aż nazbyt jasne!

– Toteż, aby wróżyć z dłoni trzeba umieć czytać z całego układu linii, a nie mówić o ich pojedynczym znaczeniu.

– A jak jest na mojej dłoni?

– Zacznę od zdrowia w rodzinie… były choroby lub są – pani Lodzia patrzy uważnie na dłoń.

– I były i są… – potwierdza gość.

– W pracy masz poważanie u wielu osób, ale musisz uważać, gdyż jest wielu takich, którzy cię krytykują i przeszkadzają. Twoje plany mogły być przez to nieraz pokrzyżowane i powi-kłane. Jesteś zbyt łatwowierny… Nie ufaj ludziom i za dużo im nie mów o swojej pracy i rodzinie. Wówczas wszystko będzie dobrze. Wtedy poradzisz sobie!

Masz żonę i dzieci, ale wasze charaktery zupełnie inne, nie dobrane, jeden charakter szybszy drugi wolniejszy. Twój albo żony?

– …? Niestety, żony! – zgadza się gość. – Może to i lepiej?

– O tym powiedzieć nie mogę, za dużo tu osób, chyba że będziemy sami…

– Mam dobrą żonę!

– Nie powiedziałam, że masz złą. Powiedziałam o różnicy charakterów. Może pan powinien być…. Ale zostawmy to – kończy nieoczekiwanie pani Lodzia. – Co mogę ci jeszcze powiedzieć?

Z układu linii widać, że czekają cię długie lata życia i na starość wszystko będzie dobrze, nie zaznasz biedy, a nawet się zbogacisz i będziesz żył w rodzinie… I nigdy nie wróż sobie z Tarota3 – ostrzega. – Z tych kart niedobre wróżby dla ciebie, związane ze złem….

Nieoczekiwane wejście gości sprawia, że musimy kończyć naszą rozmowę. Żegnamy się więc z obietnicą odwiedzin, gdy tylko w najbliższych dniach ukaże się Kwartalnik Romski, który solennie obiecują przywieźć pani Lodzi na pamiątkę dzisiejszego spotkania.

– A ja przywiozę pani kurę – obiecuje nieoczekiwanie gość.

3 Tarot (lub tarok) – talia kart do gry, wróżenia bądź medytacji.

– Za wróżbę? To już wolę kopę jajek – pani Lodzia uśmiecha się.

– Najlepiej jedno i drugie, święta blisko – podpowiadam. – Jawen saste, bachtałe! – żegnam naszą wróżkę cygańskim pozdrowieniem.

Wychodzimy. Mąż pani Lodzi odprowadza nas do samo-chodu. Czas wracać.

Linie dłoni należącej do osoby, której wróżyła pani Lodzia podajemy za zgodą zainteresowanego.

dom, dziecko… Takie karty dzieli się na trzy części. Na jakie z trzech części położy się pieniądz, to na tę się wróży. Każdy kto przychodzi do mnie, to ma już z góry określoną intencję. Zwykłe karty są krótsze i można się dowiedzieć coś o sobie, co było w przeszłości i co w najbliższym czasie wydarzy…2

Przytoczona rozmowa odbyła się 10 lat temu (jak ten czas leci – osobiście znam panią Lodzię od 1984 roku (przyp. aut.). Dziś (2013r.) przyjeżdżam do jej domu i z ciekawości i po wróż-bę – tym razem z ręki.

Jak się okazuje pani Lodzia ma się całkiem dobrze, a widząc mnie zajeżdżającego razem z jej bratem Tadkiem nie ukrywa zadowolenia i starym cygańskim zwyczajem na początek czę-stuje nas przepyszną zupą, jaką tylko Romni potrafi ugotować.

Od słowa do słowa zaczynam wyjawiać z czym i po co przy-jechałem. Chodzi oczywiście o wróżbę, ale tym razem z ręki.

– Z twojej ręki? – pyta zaciekawiona.

– Niezupełnie. Jest ze mną człowiek, który zgodził się abym wszystko, co usłyszę opublikował, a nawet umieścił zdjęcie jego dłoni w Kwartalniku Romskim.

– I po co to robisz?

– Jesteś znaną w okolicy wróżką, która potrafi wróżyć nie tylko z kart, ale także z dłoni – przypominam. – To jedna z mniej znanych umiejętności wróżenia. Tymczasem zbliżają się andrzejki – wieczór wróżb i przepowiedni. Ten sposób wróżenie na pewno zainteresuje naszych czytelników…

– Nie pytasz tylko, czy mnie zainteresuje twoja propozycja..?

– Mam nadzieję, że się dogadamy?

– Lodzia lubi się przekomarzać – zapewnia Tadek. – Przyprowadź gościa…

Gość, którego imienia i nazwiska z wiadomych przyczyn nie mogę tu zdradzić, na wiadomość, że wróżka Lodzia wyraziła zgodę, ma minę niepewną.

– Ja się rozmyśliłem – słyszę.

– Jak to, rozmyśliłeś się? To po co tyle kilometrów tutaj jechałem. Sam mówiłeś, że we wróżby nie wierzysz…

2 Fragment wywiadu M. Dziedzickiej z KWARTALNIKA SPOŁECZNO–KUL-TURALNEGO STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ GARBATKI „MOJA GARBATKA” Nr 3(12) 2003 r. s.18, zamieszczony za przyzwoleniem wróżki Lodzi.

– Bo nie wierzę…

– Więc czego się boisz?

Przyparty do muru gość w końcu decyduje się i rusza za mną do mieszkania pani Lodzi.

PRZEPOWIEDNIA PANI LODZI

Pomijając słowa powitania i wzajemne uprzejmości przejdźmy do wspomnianej wróżby z obiecanym załączeniem wizerunku dłoni, z której czytała Lodzia wróżka.

– Wróżę tylko z jednej ręki – lewej, bo z tej najwięcej można wyczytać. – zastrzegła, gdy usiedliśmy. – Nigdy nie wróżę przy innych osobach, ale pan na to się zgodził? – spojrzała na gościa.

– Tak!

– Wróżbę postaram się ująć krótko, tak aby powiedzieć tylko o najważniejszych sprawach. Na początku musi pan wiedzieć, że wróżenie z pojedynczych linii nie ma żadnego znaczenia. Np. widzę u pana – wskazała na dłoń – długą linię życia, ale to wcale nie oznacza, że będzie pan żył długo, to tylko informuje o dużej sile życia. Dlatego wróżba z ręki polega nie na odczytywaniu znaczenia pojedynczych linii, a na odgadywaniu znaczenia wszystkich linii razem i dopiero w zależności od tego, jak są one ułożone względem siebie mogę z tego wnioskować o pana przeszłości czy przyszłości.

Ludzie często pytają mnie, co oznaczają poszczególne linie? I po co to im, skoro osobno objaśnione i tak niewiele znaczą.

28 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 29

ROMSKIE PROFESJE /cygańSKie WróżbyROMSKIE PROFESJE /cygańSKie Wróżby

Page 16: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Przedwczesne rodzicielstwo Malwina Giza

Nie założyłam jeszcze rodziny, jestem Rom-ką. Przekroczyłam magiczne 15 lat, uważane przez wielu za wiek kiedy dziewczynki romskie wychodzą za mąż, są porywane. Może kiedyś tak było, że dziewczęta nie miały nic do powie-dzenia i musiały poddać się zwyczajom jakie panowały. Teraz to się zmieniło. Wiemy z hi-storii, że zamążpójścia w tak młodym wieku nie występowały tylko u Romów. Swaty i wszel-kiego rodzaju aranżacje ożenku młodych były i w rodach arystokratycznych i wśród chłopów.

Mijały lata, ludzie mieli większy dostęp do wiedzy i nauki. Edukowała się młodzież i nie tylko chłopcy, coraz większa liczba dziewcząt chciała się uczyć. Kobiety zaczęły walczyć o  swoje prawa, nie chciały młodo wychodzić za mąż i rodzić dzieci. Zapragnęły się uczyć, a  dzisiaj także realizować swoje kariery. Ko-bieta się wyzwoliła, kobiety romskie także szły z postępem, ale zostawały bliżej ogniska domowego. Romki nie stawiają na pierwszym miejscu kariery, gdyż nawet nie mają wyso-kiego wykształcenia, ale mają rozum. I tak jak jej prababka często w wieku 15 lat wychodzi za mąż i rodzi dzieci. Jest duża grupa dziew-czyn, która chce się uczyć i osiągnąć stabiliza-cję finansową, żeby zabezpieczyć byt rodzinie. Młode kobiety romskie chcą iść z postępem i dotrzymać kroku pędzącej, szybko zmienia-jącej się cywilizacji. Kobiety romskie nie miały łatwego życia, to nie znaczy, że niczego dobre-go nie zaznały. Kobieta wg opowiadań mojej babci, była przede wszystkim matką. Jeżeli tak się stało, że matką została dziewczynka 14 lub 15-letnia a często się zdarzała i młodsza, ota-czano ją opieką.

Dziewczyna cygańska w błogosławionym stanie była pod czujnym okiem swojej mamy i  teściowej. Młodym pomagano w wycho-waniu maleństwa, które pojawiło się w życiu dwojga niedojrzałych życiowo, młodych ludzi. Opieka i wszelka pomoc na jaką było stać ro-

dziców otrzymywali młodzi do czasu, aż sami byli gotowi podjąć odpowiedzialność za swoje życie. W dzisiejszych czasach też tak jest. Nie wszystkie ale są dziewczynki, które same nie zmuszane przez rodziców chcą wyjść za mąż, mieć dzieci. Ale są i takie, które nie chcą szyb-kiego zamążpójścia, chcą żyć, tak jak sobie za-planowały. Dzisiaj, tak jak i dawniej jest nie do pomyślenia, żeby młoda matka została zosta-wiona sama sobie bez opieki najbliższych. Czę-sto słyszymy czytamy w różnych publikacjach na tematy dziewczynek romskich porywanych i gwałconych (jakby to była reguła). Jeżeli tak się wydarzy, młody ponosi konsekwencje we-dług naszego prawa (które ostatnio często jest wyśmiewane). Cygan i Cyganka to są ludzie z krwi i kości, poza zasadami, które powinni przestrzegać, niczym się nie różnią od swoich nierobskich rówieśników. W świecie współ-czesnym, w świecie „gadźiów” gdzie tak dużo się mówi o sprawach intymnych, młodzi nie mają większych zahamowań. Podejmują życie seksualne bardzo często poniżej piętnastego roku życia. Najczęściej wynika to z chęci przy-podobania się koleżankom i kolegom, gdyż nie na czasie jest zachowanie wstrzemięźliwości. Rodzice najczęściej zajęci pracą nie wycho-wują swoich dzieci, a młodzi nie kontrolowa-ni podejmują decyzje, które często kończą się problemami, którym rodzice nie potrafią sta-wić czoła. Dziewczyna, często nie wie co z sobą począć. Jeśli jej odmienny stan jest widoczny, rodzice rozkładają ręce i dziewczyna zostaje sama z dzieckiem. Dobrze jak ma pomoc ze strony rodziców, ale często musi szukać miej-sca dla siebie i dziecka w placówkach do takiej pomocy przysposobionych. Sytuacja nielet-nich matek w rodzinie cygańskiej jest o niebo lepsza. Młoda matka jest żoną, której pomaga rodzina. Nieletnie romskie matki nie idą do domu samotnej matki, są wśród swoich, którzy się cieszą z nowo narodzonego dziecka i służą pomocą w każdej chwili.

Czekałam na film o Papuszy niecierpliwie. Czekałam na film prawdziwy o nas, Cyganach zrobiony przez znanych i cenio-nych polskich reżyserów. Ogromna była radość wśród Romów, na wieść, że w filmie o cygańskiej poetce zagrają Romowie, a kwestie wygłoszą w języku swoich przodków. Ciekawi byli-śmy jak wypadną. Kto zagra Papuszę? Jowita Budnik, znana z filmu „Plac Zbawiciela”, której nie można nic zarzucić, gdyż swoją rolę odegrała dobrze. Nie zmienia to jednak faktu, że nie widziałam w niej Cyganki. Jej zbyt słowiańska uroda była za-uważalna pomimo charakteryzacji.

Nie krytykuje tego filmu i nie roszczę sobie do tego preten-sji. Oglądałam ten film jako Cyganka. Film oparty na faktach, a jednak prawda zawarta w nim była inna.

Nie wiem, jakie zamierzenie kierowało filmowcami, ale na pewno udało im się pokazać biedę, brud a nawet czuło się wiel-ki chłód bijący od tego dzieła.

Podczas projekcji filmu na sali zaległa cisza, można było usłyszeć swój oddech. Była to martwa cisza, która towarzyszyła nam po zakończeniu filmu. Było mi niezmiernie smutno. Nie wiedziałam o co mam zapytać osobę towarzyszącą. Słyszałam jak jedna kobieta mówiła: „Przecież Cyganie byli bardziej we-seli”. Owszem Cyganie byli weseli, ale nie zawsze, musieli być bardzo czujni w tych trudnych dla siebie czasach. Wyjątkowo dbali o to, aby chronić swoje rodziny przed niebezpieczeń-stwem, jakie groziło podczas wojny. Film to opowieść o dra-macie Papuszy. My, Romowie wiemy, że to był także dramat rodziny, jej najbliższych a także całej społeczności cygańskiej. Wszyscy wiemy, że wtedy i obecnie kodeks Romanipen obo-wiązuje każdego Roma. Bronisława Wajs – Papusza pochodziła z grupy Polska Roma, gdzie te zasady obowiązywały. My, Ro-mowie z tej grupy wiemy i pamiętamy jak Papusza była trakto-wana. Często słyszymy, co na ten temat mówią „gadźe”. A mó-wią, że Cyganie ją wyklęli, że została wyrzucona z Romanipen,

że ją opluwano i to wszystko przysporzyło jej tyle bólu, że jej biedna głowa nie zniosła tylu przykrości.

Ale nic nie mówią o najbliższych, którzy stawali w obronie ich siostry, ciotki, żony a także matki. Papusza od zawsze była osobą bardzo wrażliwą, nieodporną na złe traktowanie. Wy-mówki czy wyzwiska, które ją spotykały zostawiały ślad na jej psychice. Pamiętam jak pierwszy raz widziałam Papuszę. Było to na chrzcinach w Inowrocławiu w latach siedemdziesiątych. Wśród Cyganek zwróciła moją uwagę bardzo subtelna Romni, spytałam: „Kto to jest ?” W odpowiedzi usłyszałam: „To Papu-sza, ta co pisze wiersze”. Nie zaprzątnęłam sobie wtedy zbytnio tym głowy, gdyż w tym momencie Romowie z poszczególnych miast tańczyli „kozaka”.

Czytałam wszystkie książki Ficowskiego. Uważałam i nadal uważam, że to najdokładniejszy obserwator życia cygańskiego i najlepiej przekazał naszą romską rzeczywistość. Papuszę i jej wiersze poznałam w jego książkach. Myślę, że my, Cyganie nie opluwaliśmy jej za to, że pisała wiersze, ale było nam nieswojo, że przy tym ukazał się słownik, który tłumaczył język cygański. Język to nasza tajemnica, a za zdradę tajemnic oskarżają nie tylko Romowie. Za zdradę narody skazują na wielkie kary. Ro-mowie zostali obnażeni ze wszystkich tajemnic. Nie wiele już możemy zachować dla siebie. Po obejrzeniu filmu „Papusza” czuję niedosyt, czegoś zabrakło, ale zapamiętam piękne obrazy. Piękny i jakże charakterystyczny dla zachowania Cyganów jest obraz, kiedy to Romowie przebywają w areszcie i denerwują milicjantów swoją grą i tańcem.

Bardzo mało śpiewu i muzyki tak charakterystycznej dla tej mniejszości. My, Romowie ale i nie- Romowie czekaliśmy na takie sceny w filmie. Myślę, że nie tylko ja chciałam zoba-czyć Bronisławę Wajs, ubogą Cygankę jako schludną, subtelną Romni, jaką zapamiętałam. Papusza zawsze mówiła śpiewnym, cygańskim akcentem jakby recytowała wiersze. Była kobietą wrażliwą nad wyraz, którą krzyk chłopa ze wsi potrafił zwa-lić z nóg. Była Cyganką prostą, a zarazem inteligentną, którą z przyjemnością oglądałam i słuchałam w filmach dokumen-talnych, gdzie rozmawiała ze swoim przyjacielem, ‘pszałoro” Ficowskim. Zabrakło mi w filmie tej poetki, osoby z talentem od Boga, a widziałam przerażające mieszkanko, a w nim Papu-szę palącą papierosy, siedzącą przy stole, na którym stoi wódka. Wyszłam z filmu wzruszona, w uszach brzmiała mi przejmują-ca muzyka, a przed oczami pozostał odjeżdżający w różne stro-ny tabor. Łza zakręciła mi się w oku. To jednak nie my, Polska Roma.

Romanipen

Jek ław ke Roma;Dźan Romałe pe da filmo. Podykhen syr jamaro dźipen wydy-

ćhołys. Sy śiukar bilty. Roma rakiren romanes ceło filmo. Aktory miśto baśawen. Dźan dykhena syr sykado sy dźipen Papuszakro i romengro dre dola ćiry. Kana keren łatyr fimy ćhynen cejgi. Jame Roma powinno te frejdźuwas. Rakhas romanipen, ale so sykluwas i sy dasawe talenty, to frejdźuwas. Dawa nani chyria.

B.N.

Bibi Niunia

KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 3130 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013

MŁODZIEŻ ROMSKA PISZE / przedWczeSne rodzicielSTWoROMANIPEN

Page 17: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

ców, którzy np. wyjechali za granicę do pracy sezonowej. W przypadku wystąpienia o przy-sposobienie więcej niż jednego dziecka lub urodzenia więcej niż jednego dziecka podczas jednego porodu dodatek przysługuje na każde dziecko. Zatem rodzina z bliźniakami otrzyma dwa dodatki - na każde z dzieci po 1000 zł. Aby uzyskać dodatek z tytułu urodzenia dziecka, należy być uprawnionym do zasiłku rodzin-nego. Nie ma możliwości otrzymania samego dodatku bez zasiłku rodzinnego. Dlatego trze-ba najpierw złożyć wniosek o zasiłek rodzinny wraz z dodatkami, w którym należy zaznaczyć: dodatek z tytułu urodzenia dziecka.

Otrzymanie zasiłku rodzinnego uzależnio-ne jest od spełnienia kryterium dochodowego, które obecnie wynosi 539 zł, a gdy członkiem rodziny jest dziecko legitymujące się orzecze-niem o niepełnosprawności - 623 zł. Dzięki temu rodzina może się starać także o dodatki do zasiłku rodzinnego - w naszym przypadku dodatek z tytułu urodzenia dziecka. Wniosek o dodatek do zasiłku rodzinnego złożyć można w urzędzie gminy lub w upoważnionym do re-alizacji świadczeń rodzinnych ośrodku pomo-cy społecznej

Do wniosku o zasiłek rodzinny należy dołą-czyć przede wszystkim:

• uwierzytelnioną kopię dokumentu stwierdzającego tożsamość osoby ubie-gającej się o zasiłek rodzinny

• skrócony odpis aktu urodzenia dziecka lub inny dokument urzędowy potwier-dzający wiek dziecka

• orzeczenie o niepełnosprawności albo o umiarkowanym lub znacznym stop-niu niepełnosprawności, w przypadku, gdy w rodzinie wychowuje się dziecko niepełnosprawne

• zaświadczenia lub oświadczenia stwier-dzające wysokość dochodu rodziny.

W zależności od sytuacji rodzinny mogą być też wymagane inne dokumenty, o których mowa w rozporządzeniu Ministra Polityki Społecznej w sprawie sposobu i trybu postę-powania w sprawach o świadczenia rodzinne (Dz. U. z 2005r., Nr 105, poz. 881, z późn. zm.).

Wniosek o ustalenie uprawnienia do oma-wianego dodatku należy złożyć najpóźniej do dnia, w którym dziecko kończy 1 rok życia.

Trzecim rodzajem „becikowego” jest „be-cikowe gminne”. gmina może przyznać z wła-snych środków dodatkowe świadczenie, tzw. gminne becikowe. O tym, komu i na jakich zasadach przyznawać to świadczenie, decy-duje rada gminy. Te środki finansowe płacone są z budżetu gminy, zazwyczaj niezależnie od dochodu. Każdorazowo jednak należy pytać bezpośrednio we właściwych urzędach gminy czy wprowadzono taką formę pomocy na ich teren czy też nie, a także jakiego rodzaju doku-menty są potrzebne by móc ubiegać się o tego typu pomoc.

Przyjście na świat nowego członka rodziny to jeden z najpiękniejszych momentów w życiu każdej rodziny. Niejednokrotnie wiąże się on z dodatkowymi wydatkami i kosztami pono-szonymi w celu utrzymania maleństwa, opieki nad nim. „Becikowe” jest znakiem życzliwo-ści, uśmiechem społeczeństwa dla rodzące-go się życia, uznanie dla narodzin, a dla wie-lu, zwłaszcza uboższych, ważny i cenny gest. Stanowi ono wsparcie finansowe dla familii, w  których na świat przyszło dziecko. Należy pamiętać, że istnieje kilka jego rodzajów.

Pierwszym jest „becikowe”, przysługujące jeżeli dochód rodziny w przeliczeniu na oso-bę nie przekracza kwoty 1922 zł. Jest to tzw. jednorazowa zapomoga z tytułu urodzenia się dziecka. Becikowe to przysługuje wszystkim, niezależnie od uprawnień do dodatku z  ty-tułu urodzenia dziecka, w wysokości 1000zł na dziecko. Wprowadzone ustawą z dnia 29 grudnia 2005 r. o zmianie ustawy o świadcze-niach rodzinnych (Dz. U. Nr 12, poz. 67). Jest świadczeniem rodzinnym. Ustawa z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (Dz. U. Nr 14, poz. 176, z późn. zm.) w art. 21 ust. 1 pkt 8 stanowi, iż świadczenia rodzinne są wolne od podatku dochodowego. Becikowe przysługuje:

• matce,

• ojcu lub

• opiekunowi prawnemu dziecka.

Pisemny wniosek o becikowe można zło-żyć w urzędzie gminy lub w ośrodku pomo-cy społecznej (w miejscu, gdzie wypłacane są świadczenia rodzinne) w terminie 12 miesięcy od dnia narodzin dziecka. Wniosek złożony po terminie będzie pozostawiony bez rozpozna-

nia. Do wniosku o becikowe dołączyć należy następujące dokumenty:

• dokument stwierdzający tożsamość osoby ubiegającej się o becikowe

• skrócony odpis aktu urodzenia dziecka lub inny dokument urzędowy potwier-dzający datę urodzenia dziecka;

• pisemne oświadczenie, że na dziecko nie zostało wcześniej pobrane beciko-we np. przez drugiego z rodziców).

• zaświadczenie lekarskie o opiece me-dycznej od 10 tygodnia ciąży

Od 1 stycznia 2012 r. do otrzymania beciko-wego ponownie wymagane jest przedstawienie zaświadczenia lekarskiego o pozostawaniu pod opieką medyczną przez okres co najmniej od 10 tygodnia ciąży - do porodu. Zaświadczenie potwierdza fakt odbycia co najmniej trzech wi-zyt u ginekologa - w każdym trymestrze ciąży. Musi zostać wypisane na specjalnym formu-larzu , które wyda lekarz prowadzący matkę w ciąży.

Drugim rodzajem „becikowego” jest doda-tek do zasiłku rodzinnego z tytułu urodzenia dziecka. Przysługuje on matce lub ojcu albo opiekunowi prawnemu dziecka, a także opie-kunowi faktycznemu dziecka - do ukończenia przez to dziecko pierwszego roku życia, jeżeli nie został on przyznany rodzicom lub opieku-nowi prawnemu dziecka. Należy pamiętać, że ustawa o świadczeniach rodzinnych podaje na-stępującą definicję opiekuna faktycznego - jest to osoba sprawująca opiekę nad dzieckiem, która wystąpiła do sądu rodzinnego z wnio-skiem o przysposobienie tego dziecka. Nie jest, zatem opiekunem faktycznym babcia dziecka pozostawionego pod jej opieką przez rodzi-

„Becikowe”- wszystko o środkach finansowych z tytułu urodzenia się dziecka.Karol Kowalski

32 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 33

PRAKTYCZNE PORADY /BECIKOWEPRAKTYCZNE PORADY /BECIKOWE

Page 18: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

nas ludzi bez państwa i  w takich sytuacjach odrzucenia, jest sposobem życia w zgodzie ze swoimi bliskimi. Romowie nie chcą wiele, korzystają z pomocy społecznej - nagminnie wypominanej, bo sami z powodu braku edu-kacji niechętnie przyjmowani są do pracy. Ci wyedukowani, których wygląd zewnętrzny nie wskazuje na pochodzenia, pracują i bardzo dobrze wypadają przed większością społe-czeństwa. Ciągle się mówi o integracji, wydaje mi się, że to społeczeństwa większościowe po-winny się zastanowić nad tym jak ta integracja ma wyglądać? Czy Cyganie ciągle odrzucani, uważani za winnych, innych, niepotrzebnych i oskarżanych za czyn jednego nastolatka rom-skiego, mogą czuć się bezpiecznie i integrować się z resztą społeczeństwa?!!!

Jek ław ke Roma;

Śunas so pes kereł pe sweto. A to dre Francja romen wyćhurden, a kana dre foro Andrychów gadźie kamenys romen te wyćhurdeł forostyr. Ćhawo terno, dy-nało bakro, rakłoreske załeł rowero i jesz-cze łes mareł. Pe so dawa keren jamare ćhawore.? Jame Roma powinno terakhas jamen i tesyklakiras ćhaworen, kaj nani frej dasawe buća tekereł. Jame nasam ke pe, jame sam zdyne pe gadźiendyr. Nani saro jamenge frej. Ternipen kana pes na kandeł, keren so kamen. Pe so jamenge kaj gadźie men tewykharen „mełałendyr”, kaj buća nakeras, kaj tewyligiras pes forostyr. Dada i phure Roma powinno tezakazynen ternenge chyria zachowanio. Dre doła ćiry jamare dada jamenge but rakirenys,sykla-kirenys jamen syr sam tedźidźoł maśkir gadźiendyr.Te nazadas pes gadźienca, te na maras rakłoren. Saro tekeras adźa kaj tejaweł miśto, bo jame sam Roma i nani jamen jamaro them Sawo terdźoła pał ja-mendyr. Najbaredyr ćiro kaj tełas pes pał peskro dźipen.

B.N.

Rom zawsze winnyBibi Niunia

Rom musi się boksować całe życie - to słowa, które wypowiedział po nagonce na Romów z Andrychowa Gerard Linder, Rom z Andry-chowa, mistrz świata w kick-boxingu, społecz-nik i prezes Małopolskiego Stowarzyszenia Romów „Jamaro”.

Wydarzenie, które przyczyniło się do na-woływań, żeby wyrzucić Romów z miasta co-dziennie ma miejsce w innych częściach Pol-ski i świata. Tym razem szesnastoletni chłopak pochodzenia romskiego pobił i zabrał rower dwunastoletniemu chłopcu z polskiej rodziny. Czyn jest naganny! My Romowie nie jesteśmy zadowoleni, że ktoś z nas zachowuje się źle i tym samym daje powód do oskarżenia całej społeczności romskiej. Nie chcemy i nie po-winniśmy być oskarżani jako społeczeństwo. Codziennie słyszymy o tym, że jakaś matka czy konkubent pobili, często zabili swoje bezbron-ne dziecko. Ktoś inny molestuje seksualnie chłopca czy dziewczynkę. W świecie jakiś sza-leniec z karabinem w ręku strzela do bezbron-nych ludzi, czy do dzieci w szkole. Czy ktoś wtedy oskarża daną rodzinę czy państwo …? Nie, bo to nie jest normalne! Każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny i zachowa-nia. Żyjemy w czasach, w których codziennie słyszymy o dewiacjach i zachowaniach często niegodnych człowieka. Cygan-Rom to dobry przykład winnego. Cygan nie pracuje, niszczy mieszkania, zrywa podłogi i pali nimi w piecu, porywa dzieci, kradnie, brudas, nędza niech wynosi się do Rumunii – to opinia wielu ludzi, a także mera miasta Cholet we Francji, który stwierdził mając na myśli Romów, że Hitler nie wybił was wystarczająco dużo. Podobnie

Minister Spraw Wewnętrznych Francji, który chciał się pozbyć Romów ze swojego państwa. Jak można w ten sposób traktować ludzi? Cała seria nienawiści, brutalnych słów i czynów ja-kie się ostatnio wydarzyły upewniają Romów w tym, że zawsze za zły czyn jednego z  nas odpowiadają wszyscy. Nieustannie chcą nas wyrzucać poza granice miasta, państwa a naj-lepiej jakby po nas ślad zaginął. A przecież ta ziemia nie jest niczyją własnością. Jest dana nam ludziom po to, żebyśmy żyli i szanowali się nawzajem. Człowiek, który sam postępuje przynajmniej poprawnie nigdy nie pozwoli sobie na oskarżenia całej grupy ludzi, którzy często nie wiedzą o złych zachowaniach swo-ich dzieci, braci, sióstr, matek czy ojców. Dla-czego tak się dzieje, że ludzie, którzy skazani byli na całkowitą zagładę ciągle doświadczają odrzucenia?

To co spotyka nas Cyganów, wykształciło w  nas mechanizm obronny. Ale to nie ozna-cza, że musimy się godzić z takim traktowa-niem, jak ten w Andrychowie czy we Fran-cji. Świat nie jest wolny od zła. Są ludzie źli i dobrzy. W każdej społeczności lokalnej, czy mniejszości etnicznej są tacy, których zacho-wanie jest naganne. Nie chcemy ponosić zbio-rowej odpowiedzialności, bo tak nie dzieje się nigdzie. Nie chcemy być zawsze winni. Nie chcemy, żeby porównywano nas do najgor-szych. Instynkt samozachowawczy pozwolił nam przetrwać setki lat prześladowań i wro-giego stosunku większości dlatego, żyjemy zgodnie ze swoimi przekonaniami. Mamy nasz kodeks postępowania, który często wy-śmiewany, nazywany „jaskiniowym” ale dla

34 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 35

Z ŻYCIA WZIĘTE / rom zaWSze WinnyZ ŻYCIA WZIĘTE / rom zaWSze Winny

Page 19: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Maćho dźngadźja, śero łeskro sys dasawo pha-ro syr gono giwesa. Zdykhća pał pestyr. Pe do śteto kaj taśa sys bagipen nani nikon. Na ćhyja ani jek śpera!

– So, pes mange przethodźa? – podu-mindźa. Geja ke weś. Dykheł graja, sy terde pe peskro śteto, doj kaj łen phandzia i chaciołys kuty jag. – Suno…? Dawa sys suno! – dumin-dźa ćhy dałestyr nahalo łys.

Ke kher ryśija raty, cholinakro, kaj ceło dy-wes przepeja. Ke dowa ceło ćiro geł jakha sys łes do ćhaj. Syr kham zageja whtyja pe grestyr i pałe tradyja ke dowa weś.

Belwel wydełys pe łeske da korkory syr doja, ćiro łeske działys potyknes. Maćho, pośli doja rat naśty beśełys. Kamełys pe łeske tesoweł. O ke...? Zasuća, czy pes łeske dźa wydeł, dykheł pałe jag chaćioł. Adźa! Dre weś chaćioł jag.

Dźij łeske zamardźa zorałes. So doj sy do Roma, to i Siuki sy łenca. Na odtradyne daryg. Geja ke jone.

Roma syr taśa beśtłe sys paś jag, bage nys gily, sawy jow na dźinełys. Dźa bagen dźasyr te jaweł łen warysawy bibacht.

Rozdykća pes. Pe śteto pośli śćhyndło rukh beśtło sys warykon, podymen ke dźiukeł. Pod-geja paś jag. Phuro, rupune bałenca manuś zdykhća pe łestyr banges.

– Dźiukeł dawa,.. manuś? – narozhalołys Maćho.

Jakhenca rodełys ćha Siukja. Dykheł sy wa-wyr ćhajenca, khełen.

Warykon podyja łeske khoro pibnasa.

– Pi pe sastypen! – śuneł.

Maćho zasandźa. Siuki sys nadur łestyr! Śu-kar sys i khełełys adźa dźasyr bałwał ła teligi-reł, khełełys purano romano kheliben.

Chtyłdzia khoro kaj łeske podyne i wypija saro so doj sys.

– Eej! Eej! – śundło sys syr weś łeske od-pheneł. Kałe jakha Śiukiakre dykhełys i łakro kheliben, a dre śero łeskro ceło sweto pirełys. Sygedyr…sygedyr…

– So dawa! So,dawa! – Maćhesa ceło sweto pireł. Weś…belwel… saro zadźał!

Dźngadźija pałe pe wawyr dywes. Śero łes dukhałys, a dre kana śunełys bagipen. Pałe dy-kheł do korkoro śteto, sćhyndło ruk pe sawo sys beśtło phuro manuś. A pośli saro nasys śpera!

– Dawa na sys suno, Siuki daj sys! – cholina-kro sys pe pestyr kaj pałe dyja pes temaćkireł i naśadźa ćha. – Poźakiren! – odpheneł korko-ro peske. – Ke tryn moły, dykhasam!

Pe tryto moło, syr zapeja rat, lija pesa bra-inta, chabena i przytra dyja ke do weś. Nikon nasys, roz dykhełys pes pośli nikonestyr nasys śpera. Pe boliben wydźanys ćerchenia, duredyr dyćło sys syr zageja kham. Maśkir rukha dyćło sys syr pes kereł belwel.

Ćiro naśełys łeske potyknes. Dur dre gaw śundło sys syr dre khangery wymareł śtondy śtondegro.

– Sy phaś rat! – hadyja, pharo dźij. – Ćiro mange teryśoł!

– Maćho!

Obdykhća pes. Pał łestyr terdy sys Siuki i sa-łys ke jow.

– Jawjan!

– Sam! – sykadzia waśtesa pał pestyr.

Ćaćio. Pał łestyr sys Roma. Jekh kerenys jag, wawyr zaline pes kaj te keren warysawo cha-ben.

– Dadywes me tumenge dawa te chał i te pieł! – Maćho sykadźa pe wur den sawesa jawja. – Pien i chan, kicy tumaro dźij kameła. Dawa saro jandźom tumenge!

– Dźiestyr pszała des, dźiesa łas! – odphen-dźa łeske rom.

ywes sys h a ć k i r d o ,

sys but ga-dźie sawe kine-

nys i bikinenys, Maćho belwele

wygeja forostyr. Kham zageja, syr jow do geja i zarykirdźa pes paś Romano Weś. Dźa da weś kharde gadźie gawendyr rakirenys, kaj doj straśakiren mułe romengre.

Nadarełys Maćho, jow ćhy peske nakerełys dasawe rakirybnedyr. Sys zorało i paćełys kaj saresa peske deła rada. Dykheł, so geł belwel khere nadodźała, podumindźa kaj daj soweła.

Rat kerdźa pes sygo. Dre weś nasys dyćło kham, sare rygendyr zadźałys belwel. Na kam-dźa raty tedźał, sys doj bary ćar, sys kindo i dar sys pes wdźał duredyr. Najbarydyr śteto pe ćar sys kindo, sys śił. Pe bacht syr rozhaćkirdźa jag, kerdźa pes tatedyr, nasys dźa śił. Maćho skhńi-ja pał ceło dywes i syr thodzia pes dźa zasuća.

Sys phaś dywes, syr dźingadźa łes saben i rakiryben.

– So za beng?! – przekhośćia jakha choli-nakro, kaj łes dźingade. – Daj na som korkoro suto!

Chadyja pes i geja dre ryg sawuniatyr śune-łys rakiryben, karyg dodźałys saben i baśaiben.

– A kana, o ke! – phendzia teł nakh, ufrej-dźja syr dykhća jag a paś łatyr khełenys Roma. – Jawjom ke myre...!

Roma dźa sys zaline dałesa so keren, kaj na-dykhte syr jow dogeja. Maćho nasys źakirdo kaj łes te zamangen. Lija khoro pibnasa i do-ćhudźa ke muj i wypija saro so doj sys.

Wydyja pes łeske, so dykhća maśkir rukha syr przenaśća ćhaj.

– Siuki! – khardzia pe łatyr.

Ćhaj zarykirdźa pes i podykhća pe łestyr. Maćho wypija panii khorestyr, przekhośća ja-kha i dykhełys pe łatyr. Dre dut jagatyr ćhaj wydyćhołys dźasyr te jaweł na da phuwiatyr. Chadyja pharo dźij, zadreindźa pes łeske dre śero i peja syr baro, pe ćar.

Kerdźa pes śukar dywes, pe rukha sys be-śłe ćirykłe i bagen, pe ćar dyćło sys kin dypen.

Paramisi Romane

36 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 37

PARAMISI ROMANE PARAMISI ROMANE

Page 20: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Było nie było, wczesnym świtem ksiądz po porannej modli-twie sięgnął swoim zwyczajem po fuzję i ruszył w stronę łanu zielonej kapusty, co to gosposia na wiosnę posadziła. Na zająca tam było trafić najłatwiej, o czym dobrze wiedział, bo nieraz już dorodnego szaraka ustrzelił. Tym razem też długo nie szukał, bo zając jakby sam na niego cze kał.

Podniósł ksiądz fuzję, zmierzył, strzelił, zając ino fajtnął!

– Ot, pieczyste na obiad łaskawie Bóg zesłał – myśli i do le-żącego bez ducha szaraka podchodzi, aby go do torby wrzucić, gdy nagle z lasu wyskakuje Cygan i powiada:

– Przepraszam jegomości, ale zając jest mój!

– Jak to twój, skoro to ja przed chwilą zmierzyłem i strzeli-łem! – powiada zaskoczony ksiądz – A u ciebie nijakiej strzelby nie widzę! Z czego więc strzelałeś?

– A, ot, z kija – mówi Cygan.

– Widzicie ludzie głupiego – woła ksiądz. – Twierdzi, że z kija do zająca strzelał?

Na to Cygan z uśmiechem:

– Toć nie dalej jak w niedzielę gadaliście jegomość na kaza-niu, że jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści.

– Tak mówiłem tylko, że Cygana w kościele nie widziałem!

– Cygan ma lico ciemne, a pod bocznym ołtarzem, gdzie modliłem się o zająca, ledwie widać. Pan Bóg musiał jednak mnie usłyszeć skoro teraz go zesłał…

Widzi proboszcz, że trafił na prawdziwego franta, powiada więc:

– Skoro tak, zgoda! Pójdziemy na plebanię, kucharka zająca upiecze, a zje go rano ten, kto będzie miał ładniejszy sen.

– Zgoda! – Cygan na to.

Ksiądz, że to osoba duchowna, której obowiązkiem było do mówienia prawdy Cygana przyuczyć, jak rzekł, tak uczynił. Nakazał kucharce zająca przyrządzić, po czym zgodnie z umo-wą legli spać.

Rankiem, ledwie świt niebo zabielił, kazał ksiądz wołać Cy-gana i o sen pyta.

– Sen miałem piękny – Cygan na to – ale jegomość śnił pew-nie jeszcze piękniej?

– O, tak! – ksiądz na to. – Śniło mi się, że byłem w niebie, jadłem tłusto i piłem węgierskie wino. Musisz przyznać, że to piękny sen? A co śniło się tobie?

– Prawdę, mój jegomość mówicie, bo mnie również śniło się, że jestem w niebie i widzę was przy pełnej misie. Właśnie chciałem do jegomości podejść, gdy nagle święty Piotr łaps mnie za kark i powiada: „Co ty Cyganie tutaj robisz, zmykaj szybko na ziemię i ciesz się z tego, co ci Pan Bóg dał. No to poszedłem na plebanię i zjadłem tego zająca.

– Ha! – krzyknie ksiądz na te słowa i do piekarnika zagląda. Ale gdzie tam! Po zającu śladu nie ma!

„Bo nad przebiegłość plebana, większa jest przebiegłość Cyga-na” – mówi stare cygańskie przysłowie. (przp. aut.)1.

W wersji literackiej opracował:

Zenon Gierała

1 J. Krzyżanowski: Morfologia bajki, „Lud”. XXXVII. Kraków 1947. Patrz też: Ficowski J.: Cyganie polscy. PIW, 1953, s.93. Także: Płatek P.: Sennik Współ-czesny, Opowieść o trzech wędrowcach, s.6.

JAK KSIĄDZ Z CYGANEM ZAJĄCA UPOLOWALIGadka wg Józefa Wawrytko–Krzeptowskiego z 1934 r

Warykaj śuneł baśaweł gajga, duredyr śun-dło sy baśady. Sare chtyne i gene tekhełeł.

Maćho na zmekhełys jakhendyr Siukja. Pe saro dykhełys, rakhełys kaj pałe łeske ke nana-śiadźon.

Roztyrdełys łengro kheliben teł weś, doj kaj sys terde graja. Nadur sys rukhendyr i…

Maćho chtyłdzia Siukunia, joj na dyja godli i pe wurden whtyja i sygo odtradyja. Tradełys dźa sygo, kaj jaga naśenys teł grengre chera, a bałwał baśawełys cełe zorjatyr.

Zdryja phuw, rukha–bare dźasyr kon te kameł łen phuwiatyr tewyreskireł, kerdźa pes bałwał, dasawo baro kaj dar sys bary!

– Terdźuw! So keres? Terdźuw! – warykon pał łestyr kharełys.

Maćho ćhy naśiunełys. Nahara weś przetra-deła, gaw dyćło, daryg nadur ke łeskre manuśa.

Wydźałys kham, dyćło sys kaj naddźał newo dywes. Maćho na paćełys dre dawa so kerdźa, frejdźołys. Udyja pes łeske..! Dre dowa Siuki zdykhća pe łestyr, dre jakha sys ła jaswa i phe-neł ke jow:

– Chara dałeske, geł but berśa chyrja ducho, Ruw, jawja ke jame ke weś. Roma łes wytrady-ne, jow rozcholisyja i mekća pe jamendyr ko-śiben, kaj keterdźuwas dre do jek śteto. Dołe ćirostyr frej jamenge warykicy moły dre berś, dre phaśrat tejawas doj, tekhełas i tefrejdźuwas. Dadywes, parykiraw tuke, wygejom do prze-kośte śtetostyr, myre manuśia doj ćhyne!

– Wytyrdawa łen doryg! – phendzia Maćho. – Taśa tradasam sare, myre manuśenca i chyrie du chose wytradasam.

– Dawa pes pe ćhy zdeła! – odphendźa Siu-ki. – So kames jamenge tepomogineł, dźa i dre phaśrat do śteto kaj sys beśło phuro manuś chande phuw. Chande dźa chara, kaj te rakhes

kokały ruweskre. So rakhesa, skende do kokały ke gono i wyćhurde pe do śteto kaj samys, jone rozperena pes pe tykne. Adźa men wyligiresa da kośibnatyr.

Kerdźa Maćho saro so phendzia łeske Siuki, pe wawyr dywes geja dre do śteto i chandełys phuw. Dźasyr rakirełys Siuki rakća kokały ru-weskre. Skendyja sare so ke jekh ke gono, roz-ćhurdyja pe ćar, a jone rozpene.

Zreśćija bałwał, chtyłdzia saro so jow wy-ćhudźa gonestyr i rozli girdźa łen dre śtar ryga swetoskre, a paś Maćhestyr terdźine sare do Roma. Terde sys wurdena, zachaćija jag…

– Siuki ćhyja Maćhesa khetane?...

– A, dźa! Maćho lija śukar Siukja. Jone duj bare semency khetane tradenys pe weśa. Chara pesa sys, chara…

Baśń wg: Zenon Gierała: Cygańskie srebro.

Wyd. PTTK „KRAJ” Warszawa 1991 r.

Na język romski tłumaczyła Bibi Niunia.

Il. wg Mirosława Siary

38 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 39

CYGAŃSKI HUMOR /jaK KSiĄdz z cyganem zajĄca UpoloWaliparamiSi romane

Page 21: Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK …romowieradom.pl/psd/12kwartalnik_romski_12.pdf · Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich

Galeria

Michelangelo Merisi da Caravaggio (1571 – 1610) – „Wróżenie z ręki”, (Cyganka wróżąca), olej na płótnie – (1595).

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

KAPITAŁ LUDZKINARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI

Czasopismo współf inansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego