157

Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

  • Upload
    others

  • View
    1

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo
Page 2: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Przedmowa

W pracy niniejszej przedstawiłem jeden z najciekawszych i zarazem najbardziej tajemniczych problemów współczesnej psychotroniki – problem eksterioryzacji.

Fenomen ten – znany już w starożytności i manifestujący się. we wszystkich systemach kulturowych – dopiero w czasach obecnych stał się przedmiotem intensywnych badań. Powstała olbrzymia literatura przedmiotu, która nieustannie powiększa się o nowe prace eksperymentalne.

W książce dokonałem przeglądu najważniejszych pozycji tej literatury, opracowałem terminologię i klasyfikację zjawisk, a zagadnienie przedstawiłem w sposób systematyczny.

Zdaję sobie sprawę z faktu, że praca moja wywoła liczne i gorące spory. Temat jej jest bardzo kontrowersyjny, tym bardziej, że do 1900 roku zajmowała się nim jedynie parapsychologia. W nowszych czasach zebrano jednak wiele faktów i dokonano wielu obserwacji, które spowodowały, że fenomen wędrówki świadomości, traktowany dotąd w kategoriach spekulatywnych, został przeniesiony do normalnych pracowni badawczych.

Mechanizm eksterioryzacji jest bardzo interesujący, choć nie poznany. Prawdopodobnie mamy tu do czynienia z migracją tzw. bioplazmy – nosicielki świadomości. Rzeczą przyszłych badań eksperymentalnych będzie ostateczne naukowe wyjaśnienie tej kwestii. Ze swej strony czułem się w obowiązku przedstawić możliwie dokładnie i wyczerpująco wszystko to, co do chwili obecnej na tym polu zrobiono.

Za autentycznością i rzeczywistością tajemniczego fenomenu przemawiają dwie ważne okoliczności:

1. Niezwykle duża ilość relacji historycznych oraz współczesnych. 2. Bardzo zachęcające wyniki badań eksperymentalnych. Oba te fakty uwzględniam w swej pracy.

Oczywiście relacje historyczne same w sobie nie posiadają wartości dowodowej, ale zyskują ją po potwierdzeniu przez badania laboratoryjne. Należy podkreślić, że angażowali w nie swój autorytet naukowy różni wybitni uczeni, a wśród nich: Maria Skłodowska-Curie, Karol Richet, Cesar Lombroso, William Grookes, a ze współczesnych Harold Puthoff, Russell Targ i Celia Green.

W Polsce naukowcy odnoszą się do tej sprawy na ogół ze sceptycyzmem. Z historii nauki wiemy jednak, że apriorystyczna spekulatywna negacja nigdy nie prowadziła do konstruktywnych wyników.

Byłbym zadowolony, gdyby krytycy mojej pracy zaznajomili się z przytoczonymi w niej dowodami eksperymentalnymi.

Te i inne przesłanki spowodowały, że w książce całkowicie pominąłem i w ogóle nie zajmowałem się działaniem środków halucynogennych oraz odnośną problematyką medyczną, uważałem bowiem, że sprawy te nie mają żadnego związku z omawianym przeze mnie tematem.

Pracę tę przekazuję tym badaczom i czytelnikom, dla których decydujące znaczenie mają jedynie fakty, nawet jeśli przeczą one panującym i "obowiązującym" opiniom.

Page 3: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Wstęp

Znakomity uczony, laureat Nagrody Nobla, prof. Charles Richet (1850–1935) podał następującą definicję parapsychologii:

Parapsychologia jest nauką badającą zjawiska mechaniczne lub psychiczne, które zostały wywołane przez siły zdające się posiadać charakter inteligentny lub przez nieznane moce utajone w umyśle ludzkim1.

Od czasu, kiedy definicja ta została wygłoszona, tj. od 1923 roku, minęło wiele lat, a parapsychologia dokonała dużego postępu przekształcając się w naukę zwaną dziś psychotroniką2.

Znamienne jest, że definicja prof. Richeta wcale nie zdezaktualizowała się, a przedmiot badań nowej nauki został jedynie określony współczesną terminologią naukową. Przed podaniem tej najnowszej definicji przedstawię zwięźle dzieje parapsychologu.

Powstanie omawianej dyscypliny nastąpiło u schyłku XIX wieku. Zwykle wymienia się tu 1872 rok, w którym rozpoczął swoje głośne badania na tym polu znakomity uczony angielski, prof. William Crookes (1832–1919).

Wystąpienie prof. Crookesa poprzedziła działalność tzw. Towarzystwa Dialektycznego, powołanego w Londynie w styczniu 1869 roku na wniosek dr. J.W. Edmondsa. Towarzystwo liczyło trzydziestu sześciu członków, przeważnie znanych uczonych, i miało na celu naukowe badanie nie wyjaśnionych fenomenów mediumicznych. Wśród członków Towarzystwa znajdowali się tacy wybitni przedstawiciele nauki, jak: fizyk inżynier Gromwell Fleetwod Varley, Alfred Russel Wallace, John Tyndall i Edward Carpenter. Funkcję prezydenta pełnił Sir John Lubbock, a wicce-prezydenta Thomas Henry Huxley.

Komisja licząca trzydzieści trzy osoby, wyłoniona na posiedzeniu Towarzystwa Dialektycznego w dniu 6 stycznia 1869 roku, odbyła 15 posiedzeń ze znanym wówczas medium, Szkotem Danielem Dunglasem Humem (1833–1886). Zostały zachowane warunki ścisłej kontroli. Wyniki swych badań Komisja opublikowała w sprawozdaniu, którego najważniejsze ustalenia są następujące:

1. Głosy i rozmaitej natury szelesty, wywoływane bez udziału jakiejkolwiek siły mięśniowej lub mechanicznej.

2. Ruchy ciał ciężkich, występujące bez udziału siły mięśniowej lub mechanicznej, a często nawet nie dotykanych przez nikogo.

3. Dźwięki, które za pomocą umówionych znaków udzielają stosownej odpowiedzi na stawiane pytania.

4. Fakt, że odpowiedzi w ten sposób dawane, choć w znacznej części są banalne, niekiedy zawierają szczegóły znane wyłącznie tylko jednej z osób obecnych.

5. Ten fakt w końcu, że są istotnie osoby, których obecność sprzyja występowaniu zjawisk paranormalnych, gdy tymczasem obecność innych, występowaniu temu staje na przeszkodzie, lecz że różnica ta nie pozostaje w związku z przekonaniem, jakie osoby te względem danych zjawisk wyznają.

Komisja uznała wyżej wymienione zjawiska jako rzeczywiste. Druga część sprawozdania Komisji potwierdziła rzeczywistość takich faktów, jak samoistne

podnoszenie się w powietrzu przedmiotów, a w pewnych wypadkach i ludzi; zjawianie się rąk i całych postaci nie należących do żadnej z widzianych istot ludzkich, lecz które zdają się być ożywione i dają się dotykać uczestnikom; wykonywanie melodii na instrumentach muzycznych, których nikt nie dotykał; rysunki i malowidła, które występowały samorzutnie i w tej samej chwili3.

Sprawozdanie Komisji podpisało wielu wybitnych uczonych, rn.in.: prof. August Morgan (prezes Towarzystwa Matematycznego w Londynie i sekretarz Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego), inż. C.F. Varley, prof. G. Damiani, prof. S. Percival, prof. T.H. Huxley, prof. E. Carpenter, prof. J. Tyndall, prof. C. Bradlaugh, prof. C. Flammarion, prof. A. Lewis oraz Lord Lytton Bulwer 4.

Szczęśliwym trafem członkowie Towarzystwa Dialektycznego zalecili dalsze badanie owych niezwykłych fenomenów prof. Williamowi Crookesowi, który zaakceptował tę decyzję. William Crookes po zakończeniu swych badań stwierdził stanowczo: "Nie mówię, że fenomeny te są możliwe, mówię, że one są rzeczywiste".

Odwaga prof. Crookesa spotkała się z ironią i szyderstwem wielu uczonych. Jednak bezsporne wyniki osiągnięte przez niego zachęciły innych niezależnych badaczy do podjęcia dalszych prac.

Page 4: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Profesor Ch. Richet stwierdził: "Eksperymenty Williama Crookesa są z granitu i żadna krytyka niczego nie zdołała im zarzucić"5.

W omawianym okresie w Ameryce i Europie nastąpił niezwykły rozwój spirytyzmu. Powstawały hojnie finansowane towarzystwa zrzeszające tysiące członków, rozpowszechniały się praktyki seansowe. Wszędzie toczyły się zaciekłe spory o naturę zjawisk spirytystycznych, w wyniku czego nastąpiła wyraźna polaryzacja poglądów. Zdezorientowana publiczność oczekiwała niecierpliwie na werdykt uczonych. Deklaracja prof. Williama Crookesa wzbudziła duże zainteresowanie.

W tym czasie należy zanotować dwa wymowne wydarzenia. Sławny filozof, lekarz i fizjolog niemiecki Ludwik Biichner (1824–1899), autor głośnej książki Siła i materia (1855), do którego zwrócono się o zajęcie stanowiska w omawianej sprawie, musiał w Nowym Jorku zrzec się nagrody 10 000 dolarów, wyznaczonej przez pewne towarzystwo amerykańskie, ponieważ nie zdołał, choć usiłował, wykazać i dowieść nieprawdziwości fenomenów spirytystycznych.

Dnia l października 1868 roku, prof. G. Damiani w Clinton wyznaczył J. Tyndallowi i G.H. Lewesowi nagrodę 30 000 franków francuskich, jeśli wykażą oszustwo dokonywane podczas manifestowania się zjawisk spirytystycznych. Tutaj także obaj przeciwnicy J. Damianiego ustąpili z pola, uznali bowiem za niemożliwe przyjęcie wyzwania. Jest oczywiste, że gdyby fenomeny te były tylko wynikiem oszustwa lub złudzenia, ani Biichner, ani Tyndall i Lcwes nie zrzekliby się łatwo tak poważnych sum6.

W roku 1875 prof. Charles Richet rozpoczął systematyczne badania nad hipnotyzmem. W kilka lat' później opublikował swe pierwsze prace na temat rozdwojenia osobowości, którego istnienie przeczuwali badacze Philips i Azam7. Stwierdzenie rodzaju "zmiany osobowości" rzuciło niespodziewanie światło na niewytłumaczone fenomeny spirytystyczne.

W dniu 20 lutego 1882 roku na wniosek profesora fizyki Williama F. Barretta, zostało zorganizowane w Londynie Towarzystwo Badań Psychicznych8. Celem Towarzystwa było przede wszystkim "badanie niektórych niejasnych zjawisk określanych pospolicie jako psychiczne". W swoich szeregach skupiło ono dużą liczbę znakomitych uczonych. Wśród członków założycieli figurowały nazwiska profesorów: Balfoura Stewarta, Edmunda Gurneya i Fredericka W.H. Myersa, a prezesura spoczywała kolejno w rękach wybitnych uczonych, przeważnie profesorów uniwersytetów, z których wymienię: Henry Sidgwicka, Williama Jamesa, Williama Crookesa, Olivera Lodge'a, Charlesa Richeta, Henri Bergsona, F.C. Schillera, Johna Williama Strutta, Lorda Rayleigha, Camille Flammariona i Hansa Driescha. Była to elita ówczesnej nauki. Zaraz po powstaniu Towarzystwa rozpoczęło wydawanie sprawozdań z doświadczeń i rozpraw członków pt. "Proceedings" ("Rozprawy").

W roku 1889 Towarzystwo to otworzyło w Stanach Zjednoczonych swój oddział, który po śmierci dr. Richarda Hodgsona w 1906 roku przekształcił się w niezależne Amerykańskie Towarzystwo Badań Psychicznych wydające własne pismo, "Proceedings".

Ścisłe eksperymentalne badania w dziedzinie parapsychologii podjęło wielu znakomitych uczonych nie bacząc na nieprzychylne stanowisko licznych przedstawicieli nauki. Niemożliwe jest wymienienie tu ich nazwisk, wspomnę więc jedynie najwybitniejszych. We Francji działał na tym polu, obok prof. Charlesa Richeta, Renę Sudre oraz prawnik i lekarz dr J. Maxwell. Z badaczy włoskich zasługuje na wymienienie psychiatra prof. Cesare Lombroso oraz neurolog prof. F. Cazzarnalli; z niemieckich – lekarz neurolog dr Albert von Sohrenck-Notizing, prof. Johann Kaii Friedrich Zóllner i inż. Grunewald, wreszcie z rosyjskich – Aleksander Nikołajewicz Aksakow, prof. Aleksander M. Butlerow, A.N. Chowrin i dr Naum Kotik. Profesor Dimitrij Iwanowicz Mendelejew jest autorem książki Materiały do wydania opinii na temat spirytyzmu (1876), w której min. napisał:

Zjawisk tych nie można ignorować, a przeciwnie, trzeba je dokładnie zbadać, to znaczy stwierdzić, co spośród nich należy do dziedziny znanych wszystkim zjawisk naturalnych, co należy do rzeczy zmyślonych i halucynacji, co zaś do haniebnych oszustw, i wreszcie stwierdzić, czy któreś z nich nie należą do kategorii zjawisk dotychczas nie wyjaśnionych i wynikających z nieznanych jeszcze praw przyrody. Po takim zbadaniu zjawiska te utracą znamię tajemniczości pociągającej tak wielu ludzi i w ten sposób mistycyzm zostanie pozbawiony wszelkich podstaw9.

Z badaczy polskich wymienię jedynie najbardziej znanych i zasłużonych: dr. Juliana Ochorowicza (1850–1917), inż. Piotra Lebiedzińskiego (1860–1934), Józefa Świtkowskiego (1876–1942) i prof. Stefana Manczarskiego (1899–1978). Wszyscy oni cieszyli się międzynarodową sławą.

Dla ścisłości należy zauważyć, że zarówno Maria Skłodowska-Curie, jak i jej małżonek Piotr Curie (zm. 1906) żywo interesowali się parapyschologią, a nawet przez kilka lat (1905–1908) uczestniczyli w posiedzeniach mediumicznych. Ta strona ich działalności jest wstydliwie ukrywana przez dotychczasowych biografów wielkich uczonych. Maria Skłodowska-Curie wraz z mężem i prof.

Page 5: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Charlesem Richetem oraz innymi badaczami wielokrotnie seansowała z głośnym medium włoskim Eusapią Paladino10. Oto, co pisze Maria Curie:

Brałam udział w seansach, widziałam nieraz objawy, które mogą być objawami sił psychicznych, jak podnoszące się. stoły itd., lecz byłam zawsze tylko zwykłym widzem. Spotykałam na tych seansach Eusapię Paladino i w danej chwili interesowały mnie jej doświadczenia, ale – powtarzam – jak każdego innego widza11.

Piotr Curie, który publicznie wyraził swój zachwyt z powodu lewitacji stołu, mającej miejsce w obecności Eusapii, skonstruował szereg aparatów służących do kontroli mediów i badania zjawisk mediumicznych.

W roku 1919 został założony we Francji Międzynarodowy Instytut Badań Metapsychicznych z siedzibą w Paryżu. Pierwszym dyrektorem był dr Gustaw Geley, a po jego śmierci (1924) stanowisko to objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawał cieszące się dużym zainteresowaniem czasopismo "Revue Metapsychique" ("Przegląd Metapsychiczny").

Omawiany ruch okazał się bardzo prężny. W wielu krajach powstawały odrębne towarzystwa naukowe skupiające dużą liczbę członków, wydawały swoje czasopisma i wymieniały doświadczenia. Nieustannie gromadzono nowe fakty, opracowywano metodologię badań oraz klasyfikację i terminologię zjawisk. Światowa literatura parapsychologiczna do czasów drugiej wojny liczyła już kilka tysięcy tomów.

W okresie międzywojennym odbyło się pięć międzynarodowych kongresów poświęconych parapsychologii, skupiających wielu wybitnych uczonych: w Kopenhadze (1921), w Warszawie (1923), w Paryżu (1927), w Atenach (1930) i w Oslo (1935).

Po wojnie zainteresowanie omawianą problematyką nie tylko nie wygasło, ale znacznie wzrosło. W roku 1973 powstało Międzynarodowe Stowarzyszenie Badań Psychotronicznych wydające w języku niemieckim czasopismo "Psychotronik". Odbyło się sześć dalszych międzynarodowych kongresów psychotronicznych: w Pradze (1973), w Monte Carlo (1975), w Tokio (1977), w Saó Paulo (1979), w Bratysławie (1983) oraz w Zagrzebiu (1986). Rozpoczęło się systematyczne badanie fenomenów paranormalnych.

Rada Naukowa wymienionego Stowarzyszenia definiuje psychotronikę roboczo w sposób następujący:

Psychotronika jest nauką interdyscyplinarną, która bada (powiązane ze świadomością, nieświadomością i procesami uświadomionej i nieuświadomionej percepcji) interakcje zachodzące na odległość między organizmami żywymi a otaczającym je środowiskiem (wewnętrznym i zewnętrznym) oraz energetyczne i informacyjne manifestacje tych interakcji, umożliwiając ich obiektywizację oraz poznanie tych zdolności człowieka, które dotąd nie zostały zweryfikowane, co pozwala głębiej pojąć żywą materię i otaczający świat.

Przedmiot badania tej nowej nauki, jej zasady, cele, fenomenologię i klasyfikację zjawisk omówił dokładnie prezydent Międzynarodowego Stowarzyszenia Badań Psychotromicznych, doktor filozofii Zdenek Rejdak (Praga). Przedstawię tu omówienie ważniejszych fragmentów jego wypowiedzi.

Od dawna znane są uczonym zjawiska, które W pewnym .stopniu wkraczają w zakres istniejących dziedzin nauki, ale nie mogą być wyjaśnione .stosowanymi przez nie środkami i metodami. Są to tzw. zjawiska paranormalne. Wielu uczonych nie mogąc wyjaśnić mechanizmu tych zjawisk po prostu neguje ich istnienie. Problematyka ta pozostaje – jak dotychczas – poza badaniami nauki oficjalnej. Zajmowała się nią wprawdzie parapsychologia, ale ze względu na koncepcje filozoficzno-psychologiczne stosowane przez nią metody rozwiązywania zagadnień nie doprowadziły do naukowego ich wyjaśnienia.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat nastąpiły w tej dziedzinie istotne zmiany. Dawna generacja badaczy przede wszystkim starała się udowodnić istnienie zjawisk paranormalnych i obronić prawo obywatelstwa parapsychologii. Natomiast młodsza generacja jest przekonana o jednostronności tego poglądu, przyjmuje istnienie tych zjawisk i zaczyna po prostu opisywać je, tworzyć modele i obliczać. Do koncepcji filozoficzno-psychologicznej dawnej parapsychologii dodano ujęcie biologiczno-fizykalne. W systemie psychotronicznym dają się prawidłowo umieścić wszystkie opisywane zjawiska i konstruować modele. Fakty przekonują bezspornie, że mamy do czynienia ze zjawiskami realnymi. Amerykańska Akademia Nauk podjęła decyzję o włączeniu parapsychologii do szeregu innych badanych dziedzin nauki. W Związku Radzieckim decyzja taka nie została wprawdzie podjęta, ale zjawiska parapsychologiczne badane są intensywnie w instytutach psychologicznych, fizjologicznych, biofizycznych i innych. W różnych krajach sprawa wygląda podobnie.

Page 6: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

"Wydaje się – mówi Z. Rejdak – że przy rozpatrywaniu tych zjawisk jest potrzebne całkowicie nowe jakościowo postępowanie badawcze. ... Na tym etapie decydujące staje się nowe podejście metodologiczne". Nie wolno także zakładać z góry, że problematyka ta ma być wyjaśniona za pomocą istniejących dziedzin nauki. Dziedzinę tę trzeba badać integralnie.

Psychotronika jest niezależną interdyscyplinarną częścią nauki, podobnie jak cybernetyka i bionika. Zbyt wąskie i jednostronne traktowanie zjawisk paranormalnych nie stwarza możliwości zrozumienia ich specyficznego charakteru i objaśnienia ich nazbyt skomplikowanego mechanizmu.

"Poglądem jednoczącym jest fakt, że przedmiotem tych zjawisk jest przede wszystkim człowiek, mówiąc dokładniej jego aktywność neuropsychiczna, szczególnie nieznane jeszcze strony energetyczne tej aktywności". W badaniach występuje aspekt socjologiczny, zjawiska badane przez psychotronikę mają charakter społeczny. Ich synteza będzie istotnym wkładem do filozofii.

Zostało stwierdzone, że interakcje występujące między organizmami żywymi i ich środowiskiem, dokonywane są za pośrednictwem sił lub czynników, które nie zawsze dają się wyjaśnić teoriami współczesnej wiedzy. Prawdopodobnie chodzi tu o nowe, nieznane dotychczas rodzaje energii. Badanie tych energii musi być przeprowadzone w oparciu o pogląd, że energia i materia tworzą jedność.

Jednostronność stanowiska badawczego parapsychologii polegała na tym, że dawni eksperymentatorzy zajmowali się przede wszystkim zjawiskami wywołanymi przez media, pomijając ścisły związek tych zjawisk z organicznym ustrojem samych mediów. Psychotronika natomiast stara się zbadać występujące w fenomenach paranormalnych składniki energetyczne, które towarzyszą tym zjawiskom. Stwierdza się bezsporną zależność omawianych zjawisk od psychiki człowieka. Na czoło wysuwają się tu badania różnych stanów jego świadomości.

"Głównym zadaniem psychotroniki – mówi Z. Rejdak – jest skompletowanie prawidłowości, jakie występują w świecie ożywionym i nieożywionym za pomocą nowych psychologicznych, fizykalnych i biologicznych rozpoznań człowieka i materii żywej".

Podstawowym zadaniem staje się rozwiązanie problemu psychofizycznego i dokładne zbadanie interakcji zachodzącej między zjawiskami psychicznymi i fizycznymi. Oba składniki należy badać łącznie, a nie rozdzielać je, jak to często czyniła parapsychologia. Aspekty psychofizyczne winny być traktowane jako pewna specyfika organizmu ludzkiego.

Dotychczasowe klasyfikowanie zjawisk polegało przede wszystkim na zaszeregowaniu ich do dwóch grup: jedna obejmowała zjawiska pozazmysłowe, a druga zjawiska psychokinetyczne. Współczesna psychotronika proponuje inny podział. We wszystkich tego rodzaju zjawiskach występują pewne wspólne cechy, mianowicie oddziaływania zdalne, związane z określoną postacią energetyczną, właściwą dla organizmu (wymienia się tu fale elektromagnetyczne o różnej długości, np. promieniowanie nadfioletowe jądra komórkowego, promieniowanie podczerwone, promieniowanie wewnątrzplazmowej struktury komórkowej, promieniowanie cieplne organizmu, promieniowanie procesów elektrycznych organizmu; składniki ultradźwiękowe oraz hydrodynamiczne itd.).

Fakty powyższe wskazują, że zdalne interakcje mogą występować w trzech następujących układach (zróżnicowanych w dalszym podziale):

1. Między organizmami żywymi: a) między istotami żywymi – między ludźmi (telepatia, bioenergoterapia), – między człowiekiem a zwierzęciem, – między zwierzętami, b) między istotami żywymi a roślinami – między ludźmi a roślinami, – między zwierzętami a roślinami, c) między roślinami d) interakcje wśród niżej zorganizowanej materii żywej. 2. Między materią ożywioną i nieożywioną: a) psychokineza, czyli uaktywnienie materii (magnetyczny rezonans jądrowy?),

Page 7: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

b) spostrzeganie dermooptyczne, c) radiestezja (zjawisko biofizykalne). 3. Między materią nieożywioną a polem informacyjnym środowiska zewnętrznego: a) telegnozja (rozpoznanie na odległość – jasnowidzenie), b) prekognicja (przepowiadanie przyszłości). Podział powyższy uznany za najbardziej nowoczesny i racjonalny obejmuje większość zjawisk

paranormalnych. Oto, co mówi Z. Rejdak: Parapsychologia pracowała przeważnie za pomocą modelu: niezwykłe indywiduum –> dokonanie. Psychotronika natomiast zakłada model: żywy organizm (człowiek) –> opracowanie energetyczne –> dokonanie. [...l Psychotronika stawia nas na progu nowej rewolucji w nauce, a mianowicie rewolucji naukowo-

ludzkiej, którą przeciwstawić musimy rewolucji naukowo-technicznej, jeżeli nie chcemy w następnym stuleciu znaleźć się w powodzi robotów mechanicznych i ludzkich przy jeszcze większym wzroście wyobcowania i dezintegracji12.

Do przedstawionego wyżej systemu klasyfikacji zjawisk paranormalnych, zaproponowanego przez dr. Zdenka Rejdaka, trudno wprowadzić dwa niezwykłe i zagadkowe, niemniej jak najbardziej rzeczywiste, fenomeny stwarzające wiele trudności zarówno parapsychologii, jak psychotronice, mianowicie fenomeny – materializacji i eksterioryzacji.

W pierwszym przypadku chodzi, jak wiadomo, o manifestowanie się na posiedzeniach mediumicznych częściowo lub całkowicie zmaterializowanych zjaw, posiadających najczęściej postać ludzką (rzadziej zwierzęcą), charakteryzujących się objawami życia i mniejszą lub większą inteligencją. Tego rodzaju fenomeny zostały stwierdzone niezliczoną ilość razy w warunkach najściślejszej kontroli i utrwalone na zdjęciach fotograficznych. Obserwowali je badacze tej miary, co William Crookes, Cesare Lotn-broso, Karol Richet, Maria Skłodowska-Curie, Piotr Curie i inni.

Problemowi eksterioryzacji poświęcona jest niniejsza praca. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że oba te tajemnicze zjawiska pozostają ze sobą w ścisłym związku, mają wiele wspólnych cech i – jak można sądzić na podstawie dotychczasowych badań – mechanizm ich generowania i przebiegu jest zbliżony. Do spraw tych powrócę w dalszej części.

Jeden z krytyków parapsychologii i psychotroniki, Zbigniew Musiał, zadaje pytanie – gdzie tkwią przyczyny rzeczywistej i bezspornej popularności wiary w istnienie zjawisk paranormalnych, wiary starej i występującej w ciągu wszystkich epok i we wszystkich kręgach kulturowych. Na pytanie to udziela on szokującej i wprost absurdalnej odpowiedzi. Oto, jego zdaniem, "człowiek jest istotą o umyśle wybitnie irracjonalnym [!]. Nie Homo rationalis, lecz Homo irrationalis stanowiłby o specyfice gatunkowej człowieka"13. Ta właśnie i tylko ta teza "dobrze tłumaczy źródła fascynacji niesamowitością, magią i w ogóle źródłami wszelkich wierzeń w zjawiska nadprzyrodzone, w tym również żywotność i popularność wiary w zjawiska paranormalne"14.

Inaczej mówiąc większa część ludzkości dlatego powszechnie uznaje istnienie zjawisk paranormalnych, ponieważ z natury jest "irracjonalna". Odpowiem autorowi w sposób prosty. Przyczyny żywotności i zainteresowania parapsychologią, a ostatnio psychotroniką, nie tkwią w zupełnie, bezpodstawnie i naiwnie, inkryminowanej przez autora irracjonalnej naturze ludzkiej. Źródłami tej ustawicznej żywotności są jedynie bezspornie stwierdzone i nieustannie stwierdzane fakty i tylko one wywołują żywotność owego ruchu umysłowego i nowej gałęzi nauki, uznanej już w różnych krajach, która będzie istnieć i twórczo rozwijać się nadal, niezależnie od tego, czy to się komu podoba, czy nie.

Page 8: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ I Definicja eksterioryzacji, terminologia i klasyfikacja zjawisk. Literatura przedmiotu

Zagadnienie eksterioryzacji nie jest wcale zagadnieniem nowym: wprawdzie głucho o nim w podręcznikach psychologii, ale od dawna występuje ono w literaturze parapsychologicznej. Należy obiektywnie stwierdzić, że zarówno w kwestiach terminologicznych, jak i klasyfikacji odnośnych zjawisk, panuje w tej literaturze duży chaos i jedynie jeden z późniejszych badaczy tego problemu, dr Emil Mattiesen, usiłował wprowadzić tu pewien porządek, ale tylko w sprawach terminologicznych1. Sprawy klasyfikacji leżą nadal odłogiem.

Najpierw poświęcimy uwagę opisowi i definicji samego zjawiska. Eksterioryzacja oznacza pewien stan o szczególnych cechach i symptomach. W parapsychologii stan ten określa się zwykle sformułowaniem: wyłanianie świadomości poza obręb organizmu fizycznego lub stosownie do okoliczności i przebiegu zjawiska nadaje mu różne nazwy specjalne, jak: eksterioryzacja, ekskursja, bilokacja, autofania, telefania, autoskopia i ekstaza. Stosowane jest też określenie: wydzielanie sobowtóra względnie fluidala lub fantoma.

Wszystkie te nazwy, względnie sformułowania, używane przez różnych autorów zamiennie, mają jednak różne znaczenia. Ścisłe i zgodne z rzeczywistością określenie zakresu stosowania tych terminów wydaje się konieczne, stanowi podstawowy warunek dla stworzenia prawidłowej i jednoznacznej terminologii naukowej. Poniżej przedstawiam własną próbę uporządkowania tego chaosu.

Omawiane zjawisko możemy zdefiniować w sposób następujący: Eksterioryzacja (franc. exteriorisation = uzewnętrznienie) oznacza stan, w którym następuje

migracja świadomości poza obręb organizmu fizycznego. Migracja ta może zachodzić spontanicznie lub wolicjonalnie (celowo), względnie może być wywołana różnymi przyczynami. (Przyczyny te zostaną później wymienione.)

Przemieszczona w czasoprzestrzeni świadomość osoby znajdującej się w stanie eksterioryzacji umożliwia jej obserwowanie własnego ciała fizycznego z innego punktu obserwacyjnego niż przed eksterioryzacją.

W pewnych przypadkach świadomość ta przemieszcza się do odległych miejsc. Zjawisko nosi wówczas nazwę ekskursji (łac. excursio = wybieganie, wycieczka).

Niekiedy eksterioryzacji towarzyszy wydzielanie tzw. sobowtóra (gr. eidolon, ang. wraith, fr. double, niem. Doppelganger, wł. doppio), nazywanego w literaturze również fluidalem względnie fantomem (są jeszcze inne nazwy: sanskr. Majavi Rupa, Linga sharira oraz astrosom = ciało gwiezdne, ciało astralne itd.). Mamy wówczas do czynienia ze zjawiskiem bilokacji (łac. bis = dwa razy, locatio = umieszczenie). Wymieniony sobowtór jest całkowicie izomorficzny z ciałem fizycznym osoby, która uległa bilokacji, jest mniej lub więcej zmaterializowany, wykazuje autonomię psychiczną i intelektualną, może wykonywać działania mechaniczne, w pewnych warunkach daje się fotografować.

We współczesnej literaturze zachodniej i amerykańskiej zjawisko eksterioryzacji określa się nazwą OOBE. Jest to skrót słów angielskich: Out of the Body Experiences, co oznacza "doświadczenia z pobytu poza ciałem". Określenie to jest oczywiście bardzo szerokie i nieprecyzyjne. Można nim posługiwać się mając jedynie na myśli wszystkie niuanse i odmiany fenomenu eksterioryzacji.

Stosowane również w literaturze określenia: "wysyłanie ciała astralnego" (niem. Die Aussendung des Astralkorpers) względnie "projekcja astralna" (ang. astral projection) wynikają z okultystycznej i teozoficznej interpretacji omawianego zjawiska.

Badaczka angielska, Celia Green, dyrektor Instytutu Psychofizycznego w Oksfordzie, ujmuje kwestię w kategoriach współczesnej psychologii i nadaje eksterioryzacji nazwę "stanu egzosomatycznego" (gr. ekso = na zewnątrz, soma = ciało), który określa następująco:

Doznaniem egzosomatycznyrn jest stan, w którym przedmioty postrzegane zdają się podlegać takiej organizacji przestrzennej, że obserwator obserwuje je z miejsca innego niż miejsce, w którym znajduje się jego ciało fizyczne.

Ponadto osoba doznająca stanu egzosomatycznego albo wyraźnie kojarzy się z istotą przestrzenną, względem której odczuwa ten sam rodzaj stosunku, jaki ma w stanie normalnym względem swojego oiała fizycznego ("stan parasomatyczny", gr. para = przy, obok, poza czym; soma

Page 9: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

= ciało), albo też osoba odnosi przejściowo wrażenie, że nie .kojarzy się wcale z żadnym ciałem ani istotą przestrzenną ("stan asomatyczny", gr. asomatos – bezcielesny).

[...] Jeżeli jest odnoszone wrażenie, że osoba obserwuje swoje ciało z miejsca zewnętrznego względem ciała, będziemy określać to ciało, jakie jest przedmiotem jej obserwacji i jest przez osobą określane jako jej ciało normalne – ciałem fizycznym. Jeżeli osoba kojarzy się z ciałem innym niż jej ciało fizyczne, będziemy nazywali to dodatkowe jej ciało – ciałem parasomatycznym. Terminologia ta została przyjęta dla uniknięcia nieporozumień przy odwoływaniu się do tych dwóch "ciał" i nie stanowi żadnej implikacji o charakterze założeń teoretycznych, które miałyby dotyczyć istoty zagadnienia lub związków między tymi ciałami2.

Porównując terminologię wprowadzoną przez Celie Green z terminologią wyjaśnioną przeze mnie łatwo stwierdzimy, że określenia "stan egzosomatyczny" oraz "asomatyczny" pokrywają się całkowicie z określeniem "eksterioryzacja", natomiast "stan parasomatyczny" należy zidentyfikować z terminem "bilokacja", przy czym "ciało parasomatyczne" staje się identyczne z pojęciem sobowtóra, fantoma, fluidala oraz tzw. ciała astralnego (termin okultystyczny). Stan asomatyczny stanowi pierwszą fazę zjawiska, natomiast stan parasomatyczny – drugą. W pierwszej z nich następuje wydzielenie tzw. Drugiego Ciała3.

W pracy niniejszej będą posługiwać się zarówno terminologia własną, wprowadzoną konsekwentnie z nazewnictwa stosowanego w literaturze parapsychologicznej, jak też terminologią wprowadzoną przez Celię Green. Należy podkreślić, że terminologia badaczki angielskiej nie obejmuje wszystkich odmian eksterioryzacji.

Pozostało jeszcze do wyjaśnienia kilka wymienionych uprzednio terminów. Dokładna analiza poszczególnych przypadków omawianego fenomenu wskazuje, że migrująca w czasoprzestrzeni świadomość może manifestować się tak w ciele fizycznym, jak i w ciele parasomatycznym, względnie układzie bezcielesnym (asoma-tycanym) iw najrozmaitszy sposób. Biorąc pod uwagę opisy stanu rozszczepienia i oznaczając ciało fizyczne literą A, a ciało parasomatyczne lub układ bezcielesny literą B, możemy wyróżnić następujące możliwości:

1. A i B mają jednocześnie tę samą świadomość (podmiot czuje się jednocześnie w A i B). Jest to eksterioryzacja wolicjonalna:

2. Świadomość wygasa w A, pojawia się natomiast w B (podmiot czuje się tylko w B i może

dostrzegać A). Eksterioryzacja spontaniczna:

3. A zachowuje świadomość normalną, natomiast w B manifestuje się świadomość nowa, nieznana

A (podmiot czując się w A może jednocześnie obserwować widzialną postać B, tj. swego sobowtóra) i niezależnie, inteligentne, odmienne od własnych działania B, na które nie ma żadnego wpływu:

Doktor Paul Sollier nazwał ten przypadek w 1903 roku – autoskopią (gr. autós – sam, skopeo =

oglądam; oglądanie samego siebie)4. Niekiedy występują jeszcze inne możliwości, ale obecnie nie będziemy ich rozważać. W pierwszym przypadku nie występuje żadna sprzeczność z podaną wcześniej definicją

eksterioryzacji, jako "wyjściem świadomości poza ciało fizyczne". Świadomość ulega tutaj pewnego rodzaju "rozszczepieniu" (dysocjacji) albo "podwojeniu" (duplikacji), przy czym nie jest to zjawisko patologiczne. Istnienie takiego Stanu zostało stwierdzone eksperymentalnie a twierdzenie, że jaźń albo świadomość ex definitione nie mogą ulegać rozszczepieniu względnie podwojeniu, jest – jak się zdaje – nie udowodnione.

Mamy jeszcze termin ekstaza. Ekstaza (gr. ekstasis – oddalenie z miejsca, szaleństwo, zachwyt) oznacza w psychologii stan zachwytu lub uniesienia emocjonalnego o podłożu mistycznym, religijnym lub estetycznym. Zwykle ekstazę kojarzy się z subiektywnym przekonaniem ekstatyka o zupełnym zjednoczeniu duszy z bóstwem. Tak przynajmniej opisuje się ją w przeżyciach różnych mistyków5, tak

Page 10: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

charakteryzuje się ją w koncepcjach neoplatońskich6. Ekstaza stanowi szczególny rodzaj eksterioryzacji, niestety zupełnie niezbadany.

Ponadto występują jeszcze terminy "autofania" (ang. autophany, czyli "pojawienie się samemu sobie") i "telefania" (gr. tele = daleko; pojawienie się w innym miejscu"), zostały wprowadzone po raz pierwszy przez Aleksandra Nikołajewicza Aksako-va w 1893 roku7. Ich znaczenie jest identyczne ze znaczeniem terminu "bilokacja" i oznacza "widzenie samego siebie", tj. swego sobowtóra.

Kwestią klasyfikacji fenomenów wyłaniania świadomości poza obręb organizmu fizycznego zajmował się pierwszy – jak już wspomniałem – Emil Mattiesen. Brał on pod uwagę przeżycia osoby (podmiotu) doznającej wspomnianych stanów. Klasyfikację Mattiesena przedstawię tutaj z pewnymi zmianami.

1. Podmiot czuje, że jego świadomość przesunięta jest w ciele nienormalnie (świadomość nie jest już "w głowie").

2. Podmiot czuje się poza ciałem, ale w bezpośrednim jego pobliżu: patrzy z zewnątrz na swe ciało i na otoczenie najbliższe (stan egzosomatyczny – eksterioryzacja).

3. Podmiot czuje się przeniesiony w jakąś przestrzennie odległą okolicę rzeczywistości zmysłowej (ekskursja).

4a. W przypadku 2. i 3. podmiot posiada świadomość, ale odnosi wrażenie, że jest istotą bezcielesna (stan asomatyczny).

4b. W przypadku 2. i 3. podmiot czuje się w posiadaniu jakiegoś odrębnego "ciała" lub widzi się w ciele innym od fizycznego (stan parasomatyczny – bilokacja). Dzięki temu odrębnemu "ciału" podmiot niekiedy czuje się uzdolniony do działalności pozornie rzeczywistej w układzie materialnym.

5. Podmiot "czuje się w ciele", ale poza obrębem jego ustroju kształtuje się jego sobowtór (fantom, fluidal) o identycznej budowie cielesnej i często mający tę samą odzież; sobowtór jest mniej lub bardziej zmaterializowany; dla podmiotu na ogół jest niewidoczny – choć nie jest to regułą – (widoczny jest dopiero w jego stanie tzw. somnambulicznym), ale mogą go widzieć osoby trzecie i daje się on fotografować; posiada własną świadomość i wolę oraz zdolność poruszania się i przemieszczania.

Powyższy podział obrazuje fazy zjawiska, które początkowo zupełnie niedostrzegalne i odczuwane jedynie subiektywnie, niekiedy przekształca się w obiektywną, widzialną i materialną postać sobowtóra (fantoma, fluidala).

Jak już wspomniałem, stany egzosomatyczne mogą powstawać samorzutnie lub też mogą być wywołane świadomie i celowo, albo też zachodzą w wyniku występowania innych przyczyn. Uwzględniając te fakty przytoczę jeszcze inną ich klasyfikację:

1. Eksterioryzacja nieświadoma (samorzutna, spontaniczna) a) bez wydzielenia sobowtóra (stan asomatyczny), b) z wydzieleniem materialnego sobowtóra (stan parasomatyczny częściowy lub całkowity –

bilokacja). 2. Eksterioryzacja świadoma (wolicjonalna) a) bez wydzielenia sobowtóra (stan asomatyczny), b) z wydzieleniem materialnego sobowtóra (stan parasomatyczny częściowy lub całkowity –

bilokacja). 3. Eksterioryzacja zachodząca w wyniku występowania innych przyczyn (środki chemiczne,

oddziaływania mechaniczne itd.) – bez wydzielenia sobowtóra (stan asomatyczny). W przypadku 3. bilokacja na ogół nie występuje, względnie zdarza się niezmiernie rzadko. Przedstawiłem powyżej problemy terminologii i klasyfikacji stanów egzosomatycznych. Krytyczny

czytelnik tych wywodów zaznajomiwszy się z powyższą problematyką wstępną niewątpliwie sformułuje podstawowe i główne pytanie: czy zdefiniowane wyżej fenomeny są w ogóle możliwe i rzeczywiste, czy istnieją metody pozwalające obecnie wykrywać je i badać w sposób nie budzący zastrzeżeń, t j. w sposób naukowy?

Kwestię tę można przedstawić jeszcze w inny sposób i zapytać, czy stany egzosomatyczne są stanami normalnymi, czy też nienormalnymi, patologicznymi, subiektywnymi (chorobą psychiczną, np. schizofrenią) i jako takie, czy mogą być przedmiotem badań psychologii i psychotroniki, czy też raczej psychiatrii?

Page 11: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Udzielenie właściwej i ścisłej odpowiedzi na te pytania i poparcie jej konkretnymi i przekonywającymi dowodami, umożliwi prawidłowe przedstawienie całego zagadnienia i ujęcie go w kategoriach naukowych. To z kolei – w przypadku odpowiedzi pozytywnej – ułatwi eksperymentalne badanie stanów egzosomatycznych i opracowanie z czasem teorii tych fenomenów, później zaś wyłoni się problem praktycznego ich wykorzystania. Przedstawię dalej próbę refleksji odnoszącej się do tych spraw w aspekcie metodologicznym. Szczególnie interesujące wydają się interpretacje odnoszące się do wiarygodności opisów podawanych przez cytowanych autorów. Wyciągnięcie wniosków z obserwowanych zjawisk, próba syntezy i ukazanie perspektywy metodologicznej są zadaniem pierwszoplanowym.

Obecny stan wiedzy o mechanizmach biopsychicznych oraz relacjach fizjologicznych i psychicznych z uwzględnieniem odpowiednich poziomów stratyfikacji w organizacji biologicznej zapewnia właśnie takie niezbędne ujęcie problematyki, którą zajmiemy się w tej książce. W tym celu sięgnę do różnych źródeł i przedstawię zagadnienie syntetycznie, podejmując próbę udzielenia odpowiedzi na postawione pytania.

Zupełnie dobrze fenomenologicznie udokumentowane materiały zawarte w cytowanej literaturze przedmiotu pozwalają na stwierdzenie, że fenomeny wyłaniania świadomości poza obręb organizmu fizycznego i jej migracji czasoprzestrzennej są prawdziwe i autentyczne, i że zostały one zarejestrowane statystycznie znaczącą liczbę .razy w warunkach ścisłej intersubiektywnej kontroli badaczy weryfikujących te fenomeny, stanowiącej zadowalającą obiektywizację uzyskiwanych wyników doświadczeń. Sprawę tę omówię w dalszym ciągu.

Wyżej sformułowana ocena wyników badań jest jednak według "redukcji fenomenologicznej", uprawianej przez współczesna naukę, niezupełnie zgodna ze wszystkimi kryteriami uznanymi z przekonaniem przez oficjalną biolopię, fizjologię i psychologię. Nauki te – jak wiadomo – przyjmują jedność psychofizyczną człowieka i wszelkie funkcje psychiczne lokalizują wewnątrz jego organizmu fizycznego, wiążąc je z działaniem mózgu i strukturą układu nerwowego. W tym ujęciu eksterioryzacja jest po prostu niemożliwością. Tam gdzie nie ma mózgu nie ma świadomości! Należy jednak podkreślić, że ostatnie słowo w tej sprawie zależy od wyników badań eksperymentalnych, a fakty nie boją się żadnych konfrontacji. Jeżeli wyniki okażą się prawdziwe i bezsporne, a przede wszystkim powtarzalne, nauka rnusi uznać je, włączyć do swego systemu, zbadać i wyjaśnić. Wszak nie ma wiedzy bez doświadczenia, natomiast w autentycznym uprawianiu nauki trzeba uznawać wielość doświadczenia oraz mnogość typów bezpośredniego poznania 8.

Kolejne fazy eksterioryzacji (Sylvan J. Muldoon and Hereward Carrington, The projection of the Astral Body, Rider and Co. London 1929). a) Ciało parasomatyczne częściowo oddziela się od ciała fizycznego.

Ciało parasomatyczne unosi się. w pozycji poziomej nad ciałem fizycznym; oba ciała łączy "srebrny sznur".

Page 12: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Strzałki wskazują drogę, którą w czasie oddzielania przebywa ciało parasomatyczne.

Ciało parasomatyczne po zajęciu postawy pionowej przebywa w obszarze tzw. żywego zasięgu "srebrnego sznura"

Interioryzacja – powrót ciała parasomatycznego do ciała fizycznego.

Zagadnienie eksterioryzacji ma już dość obszerną literaturę. Omówienie wszystkich publikacji jest oczywiście niemożliwe. Przedstawię tu chronologicznie najważniejsze prace, zatrzymując się głównie przy pozycjach książkowych. Literatura ta jest na ogół niejednorodna i można sklasyfikować ją w kilku grupach, z których jedna obejmuje prace ściśle naukowe, inna quasi-naukowe, jeszcze inna zaś prace typowo okultystyczne .Oczywiście obiektywną wartość każdej z publikacji zaszeregowanej do wymienionych grup autor tej pracy ocenia w sposób odmienny.

Na pierwszym miejscu wymienię tu niezwykle cenną naukową publikację Edmunda Gurneya, Fredericka W.H. Myersa i Franka Podmore'a Phantasms oj the Living (Zjawy żywych), która ukazała się w Londynie w latach 1886–18879.

Celem pracy było udowodnienie istnienia tzw. halucynacji rzeczywistych, tj. takich halucynacji, które miały ścisły związek z wypadkami rzeczywistymi. Książka została napisana na żądanie Rady Towarzystwa Badań Psychicznych. W przedmowie książki autorzy mówią:

Zamiarem naszym jest zajęcie się w dziele niniejszym wszelkiego rodzaju zjawiskami, które mogłyby dać nam jakąś podstawę do przypuszczenia, że duch [umysł] jednego człowieka oddziałał na ducha [umysł] jednostki innej – bez uciekania się do mowy ustnej lub pisemnej, bądź do jakiegokolwiek znaku.

Ale nie chodziło im o zjawiska telepatii. W pracy swej autorzy zamieścili obszerny zbiór faktów, które bardzo różnią się od prostego przenoszenia myśli, a w których występują "widziadła" (apparitions) osób żyjących. Zbadali oni wypadki, "w których dana osoba w przeddzień śmierci albo też w chwili jakiegoś poważnego niebezpieczeństwa ukazuje się osobie innej".

Obszerne, dwutomowe dzieło, powstało w wyniku ogromnej pracy: w latach 1882–1887 zebrano głównie w Anglii ponad 700 relacji osób, które doznały "halucynacji rzeczywistych", tj. "widziały na

Page 13: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

własne oczy zjawy", oraz zgromadzono jak najbardziej dokładne dane o wydarzeniach będących przyczyną owych halucynacji. W przedmowie prof. Charles Richet mówi:

Długa a wytrwała praca Gurneya, Myersa i Podmore'a polegała właśnie na zbieraniu świadectw, sprawdzaniu faktów, stwierdzaniu dat, godzin i miejscowości przy pomocy dowodów urzędowych. Domyślamy się, jak olbrzymiej korespondencji wymagała owa ścisłość. Jednakże nie należy żałować tylu wysiłków, gdyż wynik ich był wyborny. Zgromadzono fakty dokładne, nie podlegające zaprzeczeniu.

Autorzy udowodnili w sposób przekonywający istnienie "halucynacji rzeczywistych", czyli – stosując obecną terminologię – wykazali rzeczywistość zjawiska bilokacji.

Podobny charakter ma obszerna praca Gabriela Delanne'a, w której autor zgromadził również ogromny materiał dowodowy10.

W roku 1894 ukazała się sensacyjna publikacja słynnego badacza francuskiego, pułkownika Alberta de Rochasa11, który dokonał niezwykłego odkrycia: na podstawie przeprowadzonych doświadczeń stwierdził, że władza czucia skórnego człowieka może w pewnych wypadkach wydobyć się z ciała, umiejscowić w określonej od niego odległości, a nawet przenieść się na przedmioty! Badanie owej eksterioryzacji czucia doprowadziło do eksperymentalnego stwierdzenia istnienia sobowtóra. Książka doczekała się kilku wydań i przekładów na obce języki.

Problematyką ta zajął się inny znany badacz francuski, Hector Durville, autor pracy Zjawy ludzi żyjących, wydanej w Paryżu w 1909 roku12.

Do roku 1910 zgromadzono już tak dużą liczbę opisów fenomenów eksterioryzacji, że zaistniała konieczność teoretycznego wyjaśnienia tego niezwykłego zjawiska. Z próbą taką wystąpił uczony włoski, Ernest Bozzano13. Wkrótce po nim obszerną pracę eksperymentalną o eksterioryzacji opublikował Charles Lancelin14. Bardzo ciekawe były również publikacje Olivera Foxa15.

W omawianej problematyce wymienione prace H. Durville'a, O. Foxa i Ch. Lancelina miały znaczenie przełomowe. Autorzy ci pierwsi podjęli próbę eksperymentalnego wywołania "rozszczepienia" przy zachowaniu pełnej świadomości. Natomiast ich poprzednicy starali się jedynie zarejestrować tajemniczy fenomen, występujący na ogół spontanicznie, nie usiłując odtworzyć go w warunkach laboratoryjnych. Jak zobaczymy, wyniki uzyskane przez wspomnianych autorów były zachęcające, ale nie udało się im wyjaśnić wszystkich problemów.

Autorem, który odniósł na tym polu jeszcze większe sukcesy, był Anglik, Sylvan J. Muldoon (ur. 1902), "międzynarodowy mistrz eksterioryzacji", jak go nie bez słuszności nazywa Emil Mattiesen, a jego praca16 o tym przedmiocie zasługuje na szczególną uwagę, tym bardziej, że napisał ją na podstawie własnych wieloletnich doświadczeń, i że sam potrafił dokonywać "wędrówek astralnych" (jak pisał) z zachowaniem pełnej świadomości. W książce autor używał okultystycznej terminologii, która wynikała z jego osobistych przekonań.

Historia powstania tej niezwykłej książki jest następująca. Hereward Carrington w swej pracy Modern Psychical Phenomena poświęcił jeden z rozdziałów eksperymentalnym "wędrówkom astralnym". Omówił tam wypomnianą publikacją Ch. Lancelina. Nowe, znacznie rozszerzone ujęcie problematyki przedstawił on w pracy Higher Psychical Dewlopment. Książka ta omawiała jednak osiągnięcia innych osób i autor odnosił wciąż wrażenie, że taki opis nie jest zadowalający.

W listopadzie 1927 roku Carrington otrzymał od 25-letniego wówczas Sylvana J. Muldoona list, w którym donosił mu on, że niedawno przeczytał jego książkę Occult and Psychical Sciences, w której najbardziej zaciekawił go fragment pt. Astral Projection, tym bardziej, że od dwunastego roku życia (tj. od 1914) sam jest "wędrowcem astralnym". Najbardziej zdziwiła go uwaga autora, że Charles Lancelin przekazał w tej sprawie wszystko, co było do przekazania. Sam wprawdzie książki Lancelina me czytał, jeśli jednak autor przedstawił istotną jej treść, to on, Muldoon, może napisać książkę o rzeczach, które nie są znane Lancelinowi. Zastanawiał go fakt, czy Lancelin sam przeżył opisane "wędrówki astralne". Z tego, co donosi Carrington o jego wiedzy w tym przedmiocie, wnioskuje on, że Lancelin sam nie doświadczył żadnej takiej "wędrówki" lub też, że w czasie jej trwania nie miał pełnej świadomości. Gdyby ją miał, na pewno opisałby dokładnie każdy szczegół owego fenomenu; jednak nie zrobił tego. On sam, Muldoon, przeżył to wszystko i zna każde odczucie, każdy ruch, każdy ważny szczegół tego zjawiska, posiadał normalną świadomość zarówno w ciele fizycznym, jak w ciele astralnym i dysponował nią podczas powrotu do ciała fizycznego. Jednak najbardziej dziwi go okoliczność, że tak mało powiedziano o "wstędze astralnej", o owym podstawowym "organie" tego zjawiska. Jest możliwe, że od czasu "wędrówek" Lancelina nikt już prób takich nie podejmował i nikt tej wstęgi nie widział. Również nikt nie powiedział niczego o tym, jak ta "wstęga" działa, w jaki sposób

Page 14: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

wprowadza ciało astralne w stan spoczynku lub wprawia w ruch; jaką posiada grubość, gdy oba ciała tj. fizyczne i astralne są połączone.

Lancelin mówi, że ciało astralne zachowuje się tak, jak gdyby było poruszane przez wiatr, ale nie informuje, co jest tego rzeczywistą przyczyna. Nie podaje on, jak można kierować "wstęgą astralną", to jest "organem", który stanowi najważniejszy czynnik w "wędrówkach astralnych". Mówi on, że ciało astralne wychodzi z okolicy splotu słonecznego, co nie jest słuszne. Oba ciała, fizyczne i astralne, oddzielają się na całej powierzchni jednocześnie. Muldoon przeciwstawia się poglądowi Lancelina, który twierdzi, że do wydzielenia ciała astralnego niezbędny jest dobry stan zdrowia. Wręcz przeciwnie, im bliższy jest kres życia, tym łatwiej można wysłać to "ciało".

Otrzymawszy lak .szczegółowy wywód od młodego człowieka Carrington odpowiedział mu -również obszernie. Po wymianie korespondencji została między nimi nawiązana znajomość i Carrington zorientował się, że ma do czynienia z osobą o niezwykłych uzdolnieniach, które zasługują na dokładne zbadanie. Zachęcił on Muldoona do spisania swych doświadczeń, zobowiązał się do skontrolowania tekstu i wydania go drukiem.

O eksterioryzacji pisało ciągle wielu autorów. Z teoretycznego punktu widzenia rozpatrzył tę kwestię cytowany dr Emil Mattiesen17. Zebrał on obszerny materiał dowodowy.

Na pracy Mattiesena oparł szereg swoich artykułów Józei Świtkowski18, który przedstawił w nich własne koncepcje i opisał własne doświadczenia. Są to chyba jedyne publikacje polskie okresu międzywojennego na ten temat.

Zainteresowanie problematyka eksterioryzacji znacznie wzrosło po drugiej wojnie światowej. W Ameryce i Europie Zachodniej ukazało się na ten temat kilkaset prac o zróżnicowanej wartości. Wymienię tu cenne publikacje: dr. Roberta Crookalla i Fredericka C. Sculthorpa19, G.M. Glaskina20, Roberta A. Monroe'go21 oraz Celii Greon22. Inne podam w tekście książki. Ważniejsze z tych prac omówię szczegółowo w dalszym ciągu.

Page 15: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ II Fenomenologia i faktografia

Fenomen eksterioryzacji znany jest od niepamiętnych czasów. Opisy "wyjścia jaźni z ciała" występują w różnych czasach, w różnych miejscach i w różnych systemach kulturowych. W ścisłym związku pozostają z nimi opowiadania o sobowtórach. Niemożliwe i przekraczające ramy tej pracy wydaje się systematyczne zestawienie wszystkich tych relacji w powiązaniu z koncepcjami religijnymi, filozoficznymi itp., należy więc dokonać wyboru i przedstawić jedynie najważniejsze z nich. Wybór ten został podzielony na dwie części: pierwsza z nich obejmuje materiały historyczne pochodzące z czasów starożytności aż do początku XIX wieku, druga zaś – usystematyzowane relacje z lat 1834–1966.

W wierzeniach ludów starożytnych, jak również w kulturze zachodniej, znajdujemy wyobrażenia poparte wiarą w możliwość wyjścia "duszy" z ciała. Starożytni posiadali określone poglądy na konstytucję człowieka. Według nich konstytucja ta nie jest jednorodna, lecz tworzy ją kilka zespolonych ze sobą odrębnych zasad.

Zgodnie z wyobrażeniami staroegipskimi, ciało fizyczne człowieka stanowi tylko wehikuł, narzędzie dla niematerialnej duszy. Niewidzialne "ciała" tej duszy były zwykle zjednoczone w "Ka", fluidalu, który odpowiada wprowadzonemu później przez Paracelsusa pojęciu "ciała astralnego". Na różnych starożytnych pomnikach, (jak np. na pięciu reliefach grobowych przedstawiających sceny narodzenia Amenofisa III) ów sobowtór "Ka" jest przedstawiony z tyłu ciała fizycznego. Niekiedy znajduje się z przodu, prawdopodobnie wskutek działań magicznych (tzw. pociągnięć, głasków albo passów).

Podczas śmierci oddzielają się elementy zjednoczone w danej osobowości, ale z nich tylko ciało traci życie. Dusza "Ba", przedstawiana zwykle w postaci jaskółki nad głową ludzką, odlatuje w górę do regionu szczęśliwości. Zasada witałnośd, "Ka", promień .zesłany przez słońce, wraca z powrotem do swego źródła. Sobowtór "Ka" opuszcza kraj niebiański, królestwo Athora, będący jego obszarem, celem .założenia w grobie swej siedziby i ponownego zjednoczenia się ze swym dawnym nosicielem, aby wzbudzić w nim nowe życie. [...] Ceremonia pogrzebu i kult zmarłych dowodzą przekonania o związku między sobowtórem i jego mumią, związku ponad grobem, który to związek dzięki mistycznemu rytuałowi zachowuje się nieskończenie długo. Egipcjanie wierzyli, że pomimo pozornej śmierci dusza żyje nadal i głównie chodziło im o zakonserwowanie ciała, celem zachowania eterycznego fluidala pozostającego z nim w związku, co według ich wyobrażeń zapewniało ciału życie nieśmiertelne...1

Najpierw zmumifikowane ciało umieszczano w kaplicy, później zaś przeprowadzano je do podziemnej krypty. Los fluidycznego sobowtóra był ściśle związany z zabalsamowaną mumia. Jej zbeszczeszczenie, poddanie gniciu powodowało całkowite unicestwienie fantoma.

Siedząc przy małym .stoliku przykrytym obrusem kapłan wzywał dwukrotnie duszą zmarłego: "Mieszkańcu grobu! Mieszkańcu grobu!" Sobowtór zjawiał się przy ścianie albo na ekranie sukiennym. Wówczas zostawał zawinięty w chustę, a następnie kładziono go na mumii będącej jogo nosicielom. Odtąd "Ka" mieszkał w groblo, ale aby uchronić go przed zagłada w wypadku zaistnienia niebezpieczeństwa dla ciała, układano w krypcie grobowej pewną liczbę "Suppositoriów" (tj. nosicieli) w postaci dziesięciu, dwudziestu, stu posążków, w których "Ka" mógł się schronić. Były one tak małe, że dawały się ukryć w jakimś zakątku krypty. Czasami umieszczano w niej olbrzymi posąg, którego nie można było wynieść, i który służy! do tego samego celu. Posagi te uważane za żywe, ożywione przez fluidycznego "Ka", mogły być zapytywane przez prorokinie i odpowiadały słowami lub gestami. Pytano je o wszystkie ważne sprawy życiowe, dotyczące przezwyciężenia losu, czy toż zaklinania wrogich mocy2.

Egipcjanie traktowali stan po śmierci ciała jako przebywanie w pewnego rodzaju przestrzeni wstępnej, z której dusza przenosi się do regionu wiecznej egzystencji w stanie intensywnej szczęśliwości.

W jednym z papirusów pochodzących z okresu ok. 3000 lat p.n.e. czytamy: "Istota twoja jest w niebie, a ciało twoje leży w ziemi". A oto inny fragment: ..Mężczyzna o imieniu Nu żyje dalej chociaż umarł – podobnie jak Ra staje się dzień po dniu. Tak jak Ra został zrodzony w wieczności, to samo stanie się z Nu". Ra – jak wiadomo – był bogiem słońca, a ono oznaczało u Egipcjan, tak jak u innych narodów – Celtów, Germanów itd. – prawdziwy symbol umierania i zmartwychwstania. W innym miejscu cytowanego dokumentu czytamy: "Wypełniam zadanie kapłana w wyższych sferach i zapisuję, że dary (rzeczy) są tu całkiem inne i wzmacniają wiarę serca. Pokonałem sam siebie, zebrałem siebie [w całość]. Zachowałem swoja młodzieńczą świeżość. Obecnie jestem ciałom

Page 16: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

duchowym. Otacza mnie nieskończony czas nie mający początku i końca. Życie trwa zawsze i wiecznie, a dusza znajduje się w niebie"3.

Ostatni urywek wskazuje, że możliwość połączenia stanów cielesnych i pozacielesnych staje się jak najbardziej realna. Na uwagi: zasługuje również informacja, że zmarły oczekuje bytowania podobnego do ziemskiego, tylko bardziej intensywnego, piękniejszego i długotrwałego.

Wiele szczegółów dotyczących omawianej kwestii możemy również znaleźć w staroegipskiej Księdze Zmarłych. Opisano tam m.in. szczegółowy rytuał pogrzebowy i zamieszczono litanię Tot-ha, dzięki której zmarły może "ujrzeć światło", przywracające mu świadomość po śmierci4.

Również Biblia podaje informacje o życiu pozagrobowym. W Księdze Izajusza (26, 19) czytamy: "Ożyją twoi umarli, twoje ciała wstaną, obudzą się i będą radośnie śpiewać ci, którzy leżą w prochu, gdyż twoja rosa jest rosą światłości, a ziemia wyda zmarłych". Prorok Daniel (12, 2) natomiast podaje: "A wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi, obudzą się, jedni do żywota wiecznego, a drudzy na hańbę i wieczne potępienie". Zmartwychwstanie przyrównane jest tu do obudzenia się ze snu.

W Biblii znajduje się pierwsza wzmianka o tzw. srebrnym sznurze łączącym duszę z ciałem. Sznur ten – jak zobaczymy – ma odgrywać dużą rolę w zjawisku eksterioryzacji. Wspomniany werset Biblii brzmi następująco:

"5. Gdy nawet pagórka bać się będą i strachy czyhać będą na drodze, gdy drzewo migdałowe zakwitnie i szarańcza z trudem wlec się będzie, a kapar wyda swój owoc, bo człowiek zbliża się do swojego wiecznego domu, a płaczący snują się po ulicy.

6. Zanim zerwie się srebrny sznur i stłucze złota czasza, i rozbije się dzban nad zdrojem, a pęknięte koło wpadnie do studni.

7. Wróci się proch do ziemi, tak jak nim był, duch zaś wróci do Boga, który go dał" (Księga Kaznodziei Salomona 12 5, 6, 7).

Mędrcy chaldejscy, jak również zwolennicy Zoroastra dowodzili istnienia rozumnej wyższej duszy niebiańskiej oraz istnienia niskiej zwierzęcej duszy o naturze ziemskiej; często dusze te pragnąc pokazać się ludziom przybierają postacie fantomów i zwierząt.

Grecy wierzyli w egzystencję dwóch rozmaitych dusz, jednej, inteligentnej i drugiej podatnej na uczucia. Ta ostatnia, którą traktowali jako odbicie wyższej duszy, zajmowała pozycję pośrednia pomiędzy pierwszą i ciałem fizycznym. Odbicie to posiadało nazwę "ejdolon"; zjawiało się ono podczas zaklęć, a po śmierci człowieka mieszkało w Acheronie.

Poetycki, przykład tej wiary w istnienie duszy przedstawia Homer w Iliadzie. Patrokles zostaje zabity przez Hektora, a mimo to zjawia się Achillesowi w takiej postaci, jaką posiadał w chwili śmierci: blady z raną, z której sączy się krew i jest nie tylko widzialny, ale mówi, jak żywy człowiek5.

"Ennius – mówi Lukrecjusz – naszkicował nam obraz bramy piekła (wejście do Acheronu), sadzie po śmierci zatrzymują się nasze cienie. Wśród nich zjawił się mu także fluidyczny sobowtór Homera skąpany we łzach".

Herodot opowiada o upadku ze skały Greka, który dość długo leżał bez przytomności. Po odzyskaniu świadomości twierdził, że przez cały czas nie czuł bólu, ponieważ unosił się w powietrzu z dala od ciała, które widział leżące na ziemi złączone z nim ciemną wstęgą; gdy wstęga ta zaczęła się kurczyć zmuszony był do powrotu do ciała.

Również Herodot i Maksym z Tyru zapewniają, że duch Aristaeosa opuszczał ciało i wędrował po rozmaitych miejscach; Epimenides i Hermotinus z Klazomeny potrafili będąc w stanie ekstazy udawać się do odlgełych miejscowości, podczas gdy ich ciało spoczywało w domu6.

Platon uważał fizyczne ciało człowieka za tymczasowy wehikuł (nosiciela) niematerialnej duszy. W księdze X Państwa przytacza on mit o greckim żołnierzu imieniem Er, synie Armeniosa. Poległ on w bitwie wraz z wieloma Grekami. Gdy później ciało jego wraz z innymi miało zostać spalone, Er ożył i opowiedział o swojej wędrówce w zaświatach. Dusza jego po odłączeniu się od ciała wraz z duszami innych poległych podążyła do królestwa przyszłego życia. Tutaj odbył się sąd w obecności bogów. Jednak Er został odesłany na ziemię z nakazem opowiedzenia ludziom o przyszłym świecie, który mu było dane oglądać. Ziemska świadomość odzyskał dopiero na stosie pogrzebowym.

Znana jest powszechnie, niezwykle dziwna historia tzw. demona Sokratesa. Dwaj znakomici uczniowie tego filozofa, Platon i Ksenofont informują, że Sokrates utrzymywał, iż posiada zaufanego geniusza, demona, który wskazuje mu przyszłość i niekiedy nakazuje mu, jak ma się zachowywać i postępować. Filozof sądził nawet, że istota ta jest niezależna i odrębna od niego, ponieważ objawia

Page 17: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

całkowicie nieznane mu sprawy7. O owym demonie Sokratesa pisali: wspomniany Platon i Ksenofont, Plutarch, Maksym z Tyru, Cyceron, Apulejusz i inni. Sam Sokrates, który wierzył w wyrocznie i sny prorocze, ów "głos wewnętrzny" określał jako "zwyczajny znak boski", "proroczy głos bóstwa" lub mówił o głosie "zesłanym mu przez opatrzność"8.

Według Plutarcha nieodzownym warunkiem, dzięki któremu może objawiać się demon jest umysł spokojny i pełen harmonii. Ojciec Sokratesa otrzymał od wyroczni w Delfach radę, aby nie troszczył się o syna i pozostawił go samemu sobie, gdyż posiada on drogowskaz w życiu lepszy od wszelkich rad nauczycieli i wychowawców9.

W Theages przytacza Platon słowa Sokratesa: Od czasów dzieciństwa towarzyszy mi z zrządzenia nieba pewna prawie boska istota, której glos

niekiedy odwodzi od różnych przedsięwzięć, ale nigdy nie doradza mi, abym wykonał to, lub owo. Znacie przecież Charmidesa, syna Glaukona. Pewnego dnia rzekł mi, że chce wziąć udział w igrzyskach neinejskich w wyścigach pieszych. Usiłowałem mu to odradzić i powiedziałem mu: Prowadząc z tobą rozmowę usłyszałem boski głos... Nie idź do Nemei! Nie chciał mnie jednak słuchać. Wiec dobrze! Wiecie, że zginął.

W Obronie Sokratesa Ksenofont przytacza inne jego wypowiedzi: Ów proroczy głos słyszałem podczas całego mego życia, jest on na pewno bardziej niezawodny,

aniżeli znaki uzyskane [przez augurów] z lotu lub wnętrzności ptaków. Nazywam go bogiem albo demonem. Przyjaciołom moim przekazałem otrzymane iv ten sposób oznajmienia i do dziś głos ów nie objawił mi nigdy niczego nieprawdziwego. (Wg M. Perty'ego, dzieło cytowane).

Na fakt ten Sokrates niejednokrotnie z naciskiem zwracał uwagę10. Przepowiednie jego demona okazywały się zawsze trafne. Kiedyś idąc i rozmawiając z Eutyfronem i innymi, zatrzymał się nagle i rzekł do swych przyjaciół, że powinni zawrócić. Nie posłuchali go jednak, na swą szkodę, gdyż na drodze napotkali trzodę dzików, które potratowały ich i powaliły na ziemię.

Jeden z autorów, Frederick W.H. Myers przyrównuje wypadek Sokratesa do historii dziewicy Orleańskiej, która już w dzieciństwie przeżyła podobny fenomen. Owo dziwne rozszczepienie jaźni filozofa od dawna stanowiło przedmiot zainteresowania różnych badaczy11.

Plutarch przytoczył ciekawa opowieść o pouczeniu, jakie otrzymał Timarch, gdy udał się do podziemnej pieczary Trofoniosa, by tamtejszą wyrocznie zapytać o Sokratesowego demona:

W ciemności uczuł nagle, jakby cios w głowę i u wejścia do pieczary runął na ziemię. Wydawało mu się, że dusza jego opuściła ciało i udała się do królestwa Prozerpiny. Tam od niewidzialnego przewodnika otrzymał wyjaśnienie o stosunku duszy do demona: otóż ta część duszy, która miesza się z ciałem, traci rozum wskutek rozkoszy i bólu; lecz nie każda dusza w ten sam sposób miesza się z ciałem. Jedne pogrążają się zupełnie w ciele i ulegają zepsuciu wskutek namiętności życia. Inne zaś mieszają się z ciałem tylko niektórymi częściami; co zaś jest w nich najczystsze, to pozostaje poza ciałem. Otóż część pogrążona w ciele nazywa się duszą, ów zaś szlachetniejszy żywioł bytujący poza nim zwie się demonem. "O wszystkim tym – powiedział przewodnik – Timarch dowie się w przeciągu trzech miesięcy o wiele dokładniej; obecnie niechaj powróci na ziemię". Gdy po tych słowach Timarch chciał się odwrócić, aby ujrzeć, kto z nim rozmawiał, uczuł znowu dotkliwy ból w głowie i stracił przytomność. Po pewnym czasie przyszedł do siebie i ujrzał się u wejścia do pieczary, tam właśnie, gdzie zaraz na początku upadł12. Wrócił potem do Atun i w trzy miesiące później – jak mu wyrocznia przepowiedziała -- umarł. Sokrates dowiedziawszy się o tym od swych uczniów czynił im wyrzuty, że nie opowiedzieli mu tego za życia Timarcha, wolał bowiem usłyszeć tę opowieść od niego samego i pragnął go dokładniej w tej sprawie wybadać13.

Page 18: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

a) "Gromadzenie światła" b) "Źródło nowej egzystencji w miejscu siły"

c) "Oddzielenie ciała duchowego do samodzielnej egzystencji"

d) "Całkowite uwolnienie ciała duchowego"

Ryciny pochodzące z Tajemnicy Złotego Kwiatu, chińskiej Księgi Życia, przedstawiające cztery stadia medytacji prowadzącej do "wyjścia z ciała" (Wyd.: Gerhard Ad!er. Michael Fordham, Herbert Read i William Mc Guire, The Collected Works of C.G. Jung, ubersetzt von R.T.C. Hall. Bollingcn Serio XX, Vol. 13. Alchemical Studies, 1967 Bollingcn Fundations)

Profesor Karl Du Prol rozważając tę relacje stwierdza, że "w grocie Trofoniosa Timarch otrzymał rozwiązanie zagadki, mianowicie, że demonem Sokratesa była jego własna dusza, czyli – mówiąc językiem bardziej nowożytnym – jego jaźń transcendentalna"14

Koncepcja duszy ludzkiej w emancyjnym systemie Plotyna (ok. 204-265) dopuszczała możliwość eksterioryzacji, a więc wychodzenia "duszy" i świadomości poza organizm fizyczny:

Oczyszczenie biernej części duszy jest jej ocknięciem się z mar urojonych i nieoglądaniem ich więcej, a owo "oddzielenie" na tym polega, że już nie tak bardzo "się skłania" i nie hołduje wyobrażeniom o rzeczach dolnych15.

Pogląd ten ma swe źródło w starej nauce egipskiej, a głosił go między innymi również założyciel neoplatonizmu Ammonios Sakkas (ok. 175–242), który uważał, że dusza może oddzielać się od ciała podczas snu, albo też podczas kontemplacji. Podobną myśl wyraził nieco wcześniej Józef Flawiusz (ok. 37–103):

Najlepszym dowodem na poparcie prawdziwości tych słów jest sen, w czasie którego dusze, przez ciała nie udręczone, zażywają najsłodszego spoczynku, obcują z Bogiem, one, pokrewne mu. unoszą się wszędzie i mają jasnowidzenie wielu przyszłych zdarzeń16.

Filozofowie neoplatońscy ze szkoły aleksandryjskiej, których nauki podzielali Orygenes i inni Ojcowie Kościoła, rozprawiali o "duszach pośrednich" nazywając je "Agoeide", a także "Astroeide", co znaczy "świecące jak gwiazdy". Nazwa ta łączy się z jasnym światłem, fluorescencją, jakie wydaje fantom manifestujący się ludziom.

Owe "dusze pośrednie", nazywane jeszcze "Corpora siderea", co można przetłumaczyć "obrazem", "widmem", "cieniem" (imago, simuiacurum spectrum), o istnieniu których byli przekonani iudzie czasów starożytnych, wykonywały według ogólnych poglądów te same działania, te same gesty, co ciało fizyczne, do którego należały. Ich pojawieniem się wyjaśniali magowie wszystkich czasów

Page 19: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ukazywanie się widm i fantomów. Ciało fluidyczne człowieka żyjącego mogło manifestować się w postaci "sobowtóra" zarówno jemu samemu, jak również innym ludziom. Najczęściej jednak fenomen ten występował po śmierci człowieka, któremu podczas pogrzebu, nie okazano należnej czci, lub gdy dusza życzyła sobie przekazać jakąś wiadomość.

Z wiary tej wywodzą się wszystkie późniejsze opowiadania o sobowtórach, którym kabaliści nadali nazwę "Nephesch", a których Paracelsus później określił mianem "Evestrum". Wypadki pojawiania się owych sobowtórów były nadzwyczaj liczne, co znajduje wyraz w niezliczonych opowieściach17.

O procesie eksterioryzacji wspomina Hermes Trismegistos, autor Corpus Hermelicum (Pisma Hermetyczne), który sam praktykował "wyjście z ciała". W traktacie trzynastym, zatytułowanym "Tajemna, mowa (logos) Hermesa Trzykroć Wielkiego do syna Tata (objawiona) na górze na temat odrodzenia i nakazu milczenia" znajdujemy fragment, w którym Tat prosi Hermesa o pouczenie, w jaki sposób można osiągnąć odrodzenie. Hermes wyjaśnia mu alegorycznie, że matką człowieka jest mądrość, ojcem – wola boża, nasieniem zaś – dobro. Tego rodzaju odpowiedź Tat uznaje za zagadkową i niezrozumiałą i prosi mistagoga o bardziej szczegółowe informacje. Po czym następuje ciekawy wywód Hermesa:

Cóż mam powiedzieć, mój synu? Nie mam nic do powiedzenia prócz tego (co następuje). Dostrzegając w sobie nie dający się. ukształtować widok powstały ze zmiłowania Boga, wyszedłem z samego siebie do ciała nieśmiertelnego i nie jestem teraz tym, co dawniej, lecz zrodziłem się w umyśle. Tego jednak nie uczy się ani nie ogląda przy pomocy stworzonego tu znaku. Dlatego obchodziła mnie pierwsza zestawiona moja postać. Nie miałem już barwy, ani zmysłu dotyku, ani wymiaru. Jestem wobec tych spraw obcym. Teraz zaś, mój synu, widzisz mnie wprawdzie oczyma, nie rozumiesz jednak, kim jestem (naprawdę) wpatrując się w moje ciało. To nie oczyma można mnie teraz oglądać, mój synu18.

Fragment ten stanowi dla wszystkich autorów zajmujących się badaniem Pism Hermetycznych prawdziwą zagadkę. Ani W. Scott, ani A.-J. Festugiere oraz K.W. Troger i W. Myszor nie potrafili go właściwie wyjaśnić. Natomiast autor niniejszej pracy pierwszy stwierdził, że Hermes Trismegistos wyraźnie mówi tu o eksterioryzacji. Znamienne jest jego wyznanie: "Nie miałem już barwy, ani zmysłu dotyku, ani wymiaru". Wierny dziś na podstawie licznych obserwacji, że Drugie Ciało w pierwszej fazie powstawania jest niewidoczne, i że osoba ulegająca eksterioryzacji traci zdolność dotykania przedmiotów, ręce jej "przechodzą" przez ciała materialne. W ten sposób, dzięki psychotronice, możemy wyjaśnić tajemnice niektórych dawnych pism mówiących o fenomenach paranormalnych.

Zdolnością eksterioryzacji miał odznaczać się jeden z głośnych przedstawicieli neopitagoreizmu i zarazem jeden z najgłośniejszych magów żyjących w czasach Nerona, Apolloniusz z Tiany. Przesiąknięty wpływami wschodnimi, wierzył on, że Platon i Pitagoras głosili jedynie starą mądrość braminów (indyjskich kapłanów), magów perskich, Egipcjan i Żydów. Przypisywał sobie boskość, a jego wyznawcy czcili go jako Boga. Cudowne życie Apolloniusza opisał na polecenie cesarzowej Julii Domny, żony Septymiusza Sewerusa, retor Filostrat Flawiusz (Philótratos Fla-vius ok. 178-248). W dziele Filostrata znajdujemy opis wydarzenia mającego miejsce wówczas, gdy w Rzymie w 96 roku został zamordowany przez spiskowców cesarz Domiejan, zdecydowany wróg filozofów.

W czasie, kiedy wypadki te zachodziły w Rzymie, widział je Apolloniusz w Efezie. Domicjan został napadnięty przez Klemensa [wyzwoleńca żony Domicjana] około południa; tego samego dnia i w tej samej chwili nauczał Apolloniusz w ogrodach, przylegających do ksyst, czyli kolumnad, gdzie odbywały się ćwiczenia. Nagle jego glos przycichł, jakby zdjęło go nagłe przerażenie. Nie przerwał swojej rozprawy, jednak mowa jego nie miała zwykłej siły, juk to sit; zdarza tyj n, którzy mówiąc myślą o czym innym. Magle zamilkł, jak człowiek, który zgubił wątek swoich myśli, spojrzał na ziemię strasznym wzrokiem, postąpił o trzy czy cztery kroki naprzód i zawołał: "Przebij tyrana!" Efezyjczycy (bowiem wszyscy mieszkańcy Efezu byli obecni aa wykładzie Apolloniusza) byli zdumieni i przerażeni. Apolloniusz .znieruchomiał, jak człowiek, który czeka na wynik niepewnego faktu. Po chwili znów zawołał: "Efezyjczycy, bądźcie dobrej myśli, tyran został zabity dzisiaj. Co mówię, dzisiaj? Na Miaerwę, zabity został w tej samej chwili, kiedy przestałem mówić". Efezyjczycy przypuszczali, że Apolloniusz postradał zmysły; pragnęli gorąco, aby to, co powiedział było prawdą, bali się wszakże, aby jakieś niebezpieczeństwo nie wyniknęło dla nich z jego słów. Wszakże wkrótce przybyli gońcy, którzy oznajmili im radosną wieść i potwierdzili prawdziwość widzenia Apolloniusza. Bowiem zamordowanie tyrana, dzień, w którym zostało ono dokonane, godzina południa, sprawca zabójstwa, którego Apolloniusz zagrzewał do czynu – wszystkie te szczegóły okazały się najzupełniej zgodne z tymi, jakie bogowie ukazali mu w dniu jego przemówienia do Efezyjczyków19.

Page 20: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Interesujące źródło dla naszego tematu przedstawia pochodząca z VIII wieku p.n.e. Tybetańska Księga Zmarlych (Bardo Thodol) zajmująca się tym samym przedmiotem, jak starsza od niej Księga Egipska. W istocie księga ta zawiera szczegółowy opis ceremonii i reguł, jakie powinny być realizowane podczas procesu umierania, a więc wskazań zarówno dla umierającego, jak jego bliskich. W oparciu o dane Herewarda Carringtona przedstawię tu najważniejsze jej fragmenty:

Gdy jakiś człowiek staje w obliczu śmierci, zostaje wezwany do niego kapłan-lama, do którego obowiązków należy niesienie pomocy umierającemu i pomaganie mu we wkroczeniu do innego świata. Kapłan uciska mu tętnice szyjne celem zachowania świadomości umierającego i prawidłowego kierowania nią, gdyż rodzaj świadomości w momencie śmierci określa przyszły stan "kompleksu duszy", życie bowiem istnieje przy ciągłej przemianie jednego stanu świadomości w drugi. Uciskanie tętnic wyznacza drogę, którą podąża wypływający strumień życia (prana). Prawidłową drogą jest ta, która prowadzi przez otwór Monro20. Z chwilą, gdy oddychanie ustaje, umierającego odwraca się na prawy bok. Pozycja ta została nazwana "pozycją leżącego lwa". Pulsujące tętnice (po prawej i lewej stronie szyi) są nadal uciskane. Gdy umierający ma skłonność do zaśnięcia, albo gdy sen staje się głębszy, przeciwdziała się temu ostrożnym, ale silnym uciskaniem tętnic. Dzięki temu sile życiowej umożliwia się płynąć z powrotom z nerwów pośrednich i z pewnością będzie ona wypływać z otworu Brahrny. Wtedy należy troszczyć się o to, aby twarze obu ciał [tj. fizycznego i fluidycznego] w tym położeniu wzajemne sobie odpowiadały. Wtedy nastąpi pierwszy błysk Bardo, to jest jasnego "światła rzeczywistości", dostrzeganego przez wszystkie istoty wrażliwe. Przez cały czas kapłan – lama napomina umierającego, by zachował swego ducha i równowagę, dzięki czemu będzie mógł dostrzec jasne światło rzeczywistości i zanurzyć się w nim; złudzenia zmysłowe i "myślaki" nie mające żadnej obiektywnej egzystencji nie sprowadzą go z właściwej drogi. Kapłan-lama czuwa nad przebiegiem oddzielenia ciała astralnego od ciała fizycznego podczas śmierci. Przyjmuje się powszechnie, że proces [oddzielania] trwa trzy i pół do czterech dni w wypadku, gdy pomagający kapłan nie jest obecny. Gdy kapłanowi temu, nazwanemu hpho-bo (wymawia się fo-o) albo wyzwalaczem świadomości, uda się odłączenie świadomości od ciała fizycznego, to sam zmarły przed upływem wymienionego okresu nie rozpoznaje tego faktu.

Jeśli świadomość umierającego nie jest wystarczająco nakierowana na "jasne światło", wtedy staje się możliwe, że dostrzeże on tuzin diabłów i demonów wszelkiego rodzaju. Ale w księdze tej kładzie się ponownie nacisk na to, że demony nie posiadają żadnej rzeczywistej, obiektywnej egzystencji; są one tylko złudzeniem zmysłów lub "myślaków" i w rzeczywistości nie istnieją, powstają jedynie w świadomości umierającego. Wszystkie te zjawy są tylko symboliczne. Świadomość jest w stanie je wytwarzać albo stworzyć, tak jak dzieje się to w naszych snach każdej nocy. Umierający musi przebyć przez, nie drogę do jasnego światła przestrzeni. Im szybciej zdoła to uczynić, tym rychlej zostanie dokonane jego "wyzwolenie".

Nauki o ciele astralnym są bardzo jasne i zwięzłe: "Gdy obudzisz się z nieprzytomności śmierci, twoje prawdziwe Ja musi pokazać się w pierwotnej postaci, a ciało promieniujące podobne do pierwotnego ciała, powinno stać się widzialne... Nazywa się je ciałem pragnienia. O ciele – Bardo powiedziano, że jest nosicielem uczuć zmysłowych. Jego niezakłócony ruch postępowy oznacza, że twoje obecne ciało, które jest tylko ciałem pragnienia, nie może być ciałem z grubej materii... W rzeczywistości masz dar cudownej swobody w poruszaniu się... Będziesz nieustannie i mimo woli wędrował w koło. Wszystkim tym, którzy płaczą nad tobą, powinieneś powiedzieć: "Jestem tutaj. Nie płaczcie!" Jeśli zaś nie usłyszą cię pomyślisz: "Umarłem". Wówczas będziesz czuł się znowu źle. Ale nie rozpaczaj! Będzie to szary mrok, tak w dzień, jak i w nocy i zawsze... I chociaż będziesz szukał swego ciała, nagrodą pozostanie jedynie trud. Powstrzymaj pragnienie posiadania ciała [fizycznego] ! zezwól swemu duchowi pozostać w stanie wyrzeczenia i traktuj go tak, jakbyś pragnął w nim pozostać. Oto wskazania dla wędrującego w ciele duchowym, w Sidpa Bardo. Szczęście i niedola są przy tym zależne od Karmy21.

W literaturze bollandystów (autorów hagiografii świętych katolickich) znajdujemy wiele opisów wypadków eksterioryzacji. Święta Liduina często zwiedzała w ten sposób Ziemię Świętą, a opowiadania jej miały być zgodne z rzeczywistością. Raz w czasie takiej "wycieczki astralnej" skaleczyła sobie fluidyczną nogę o cierń, a rana przeniosła się natychmiast na nogę materialną. Maria d'Agreda (od dzieciątka Jezusa) "podróżowała" w podobny sposób po Nowym Meksyku sama przebywając wtedy w Hiszpanii22.

Analogiczne stany przeżywali również mistycy. Hennę Hayen, mistyk niemiecki XVII wieku opowiada:

Leżałem rano w łóżku; był dzień biały i czuwałem już zupełnie jasno. W zachwyceniu, którego doznałem oddzielił się mój nowy człowiek od dawnego i stał obok łóżka zostawiając tamtego

Page 21: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

martwego jak kłoda. Odwróciwszy się ujrzałem tamto ciało martwe, a sam wszedłem w jasność niebiańską23.

Gerolamo Cardano (1501–1576), włoski matematyk, lekarz i filozof, opowiada, że pewnego razu podczas snu miał wrażenie, że siedział na krześle koło swego łóżka i patrzył na swe ciało leżące na nim jak nieżywe.

Heinrich Heine opisał widzenie samego siebie w wierszu pt. Sobowtór z taką zadziwiającą plastycznością i pod względem psychologicznym tak poprawnie, że można byłoby przyjąć, iż on sam przeżył ten fenomen.

Zdolnością eksterioryzacji odznaczał się słynny szwedzki myśliciel religijny i mistyk, Emanuel Swedenborg (1688–1772). Przytoczę tu jedno wydarzenie z jego życia zrelacjonowane prze?; Immanuela Kanta:

Moim zdaniem, następujące zdarzenie jest najbardziej wiarygodne i prawdziwe. Było to w 1756 roku, gdy pan Swedenborg w pewną sobotę przy końcu września o godzinie czwartej po południu przybył z Anglii i wyładował w. Gothenburgu. Pan William Castel zaprosił go do siebie wraz z towarzystwem składającym się z piętnastu osób. Wieczorem o godzinie szóstej pan Swedenborg wyszedł na chwilę, po czym powrócił do towarzystwa blady i przerażony. Oznajmił, że właśnie w tej chwili wybuchł straszliwy pożar w Sudermalm w Sztokholmie, (Gothenburg leży ponad 80,5 km od Sztokholmu), i że .ogień szaleje wokół. Swedenborg był niespokojny i często wychodził z pokoju. Powiedział, że dom jego przyjaciela, którego nazwisko wymienił, został już zamieniony w popiół, i że jego własny dom jest \v niebezpieczeństwie. O godzinie ósmej znowu wyszedł, a po powrocie powiedział wesoło: Bogu dzięki pożar został ugaszany, o trzecie drzwi od mego domu! Wiadomość ta wprowadziła całe miasto, a szczególnie towarzystwo pana Castela w silne podniecenie i jeszcze tego samego wieczoru powiadomiono o tym gubernatora. W niedzielę rano .Swedenborg został wezwany do gubernatora, który zapytał go o szczegóły sprawy. Swedenborg opisał dokładnie pożar, porę jego wybuchu i wygaśnięcia oraz czas jego trwania. Tego samego dnia obiegła wieść całe miasto i spowodowała jeszcze większe poruszenie tym bardziej, że gubernator przejął się relacja, a wielu mieszkańców było zatroskanych o swych przyjaciół i ich dobro. W poniedziałek wieczorem przybyła do Gothenburga sztafeta wysiana przez kupców ze Sztokholmu w czasie trwania pożaru. W przywiezionych listach opis pożaru zgadzał się z podaną relacją. We wtorek rano przybył do gubernatora kurier królewski z informacją o pożarze, stratach przez niego .spowodowanych i domach, które zniszczył, przy czym jego relacja w niczym nie różniła się od tej, jaką Swedenborg podał w tym czasie, gdy pożar wybuchł i u godzinie ósmej został ugaszony.

Cóż można podać przeciwko wiarygodności tego wydarzenia? Przyjaciel, .który mi je opisał, zbadał osobiście wszystko nie tylko w Sztokholmie, ale również przed około dwoma miesiącami w Gothenburgu, gdzie zna on bardzo dobrze najbardziej szanowanych obywateli i gdzie mógł dokładnie poinformować się u mieszkańców miasta, w którym niedługo po 1756 roku wielu naocznych świadków pozostawało przecież jeszcze przy życiu24.

Przedstawię teraz usystematyzowany zbiór różnych opisów eksterioryzacji pochodzących z okresu lat 1834–1966 i zaczerpniętych z literatury psychologicznej, medycznej, parapsychologicznej i okultystycznej. Wykorzystałem głównie materiały zebrane przez doktora Emila Mattiesena25, Józefa Świtkowskiego26 i innych autorów, do których dołączyłem materiały własne. Pewna część zebranych tu relacji przedstawia niewątpliwie wartość nie tylko dla psychotroniki, ale również dla psychologii.

Mówię wyraźnie "pewna cześć", gdyż pragnę z naciskiem podkreślić, że nie przykładam jednakowej wagi do każdego z podanych tu opisów i nie uważam ich wszystkich za jednakowo wiarygodne. Ogólnie mówiąc, obiektywna wartość tego rodzaju, informacji jest oczywiście względna. Nie możemy wykluczyć, że niektórzy respondenci mogli nieco koloryzować lub po prostu puszczać wodze fantazji. Ponadto nie zawsze wiemy, czy w danym wypadku mamy do czynienia z rzeczywistą eksterioryzacją, czy też z guasi-eksterioryzacją. Żadne opisy tego rodzaju zjawisk zachodzących spontanicznie nie zastąpią systematycznych i kontrolowanych badań laboratoryjnych, pozwalających rejestrować i stymulować ich przebieg, względnie dowolnie zmieniać warunki, w których one występują. Dlatego też poniższa prezentacja faktów eksterioryzacji, podobnie jak przytoczonych poprzednio, dostarczona przez cytowanych respondentów posiada jedynie charakter wstępny i informacyjny, natomiast nabiera ona znaczenia dopiero po konfrontacji z wynikami badań eksperymentalnych. Nie mniej zastanawiająca jest i budząca poważną refleksję obfitość tego rodzaju doniesień.

Ponieważ eksterioryzację mogą wywoływać różne czynniki, wszystkie doniesienia ująłem w kilku odrębnych grupach, w których uwzględniłem ten właśnie aspekt zagadnienia. Relacje zaszeregowane

Page 22: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

do poszczególnych grup również odpowiednio poklasyfikowałem, przedstawiając najpierw te z nich, które opisują wypadki najprostsze, krótkotrwałe. Następnie podałem opisy przypadków bardziej skomplikowanych, trwających dłużej i omówionych dokładniej. W miarę możności wybrałem sprawozdawców wykształconych i inteligentnych, którzy potrafią opisać swe wewnętrzne przeżycia i doznania, przedstawić wiernie przebieg zjawisk.

I. Najpierw zajmę się wypadkami eksterioryzacji spontanicznej, która zachodzi przy pełnej świadomości podmiotu w układzie asomatyczriym lub w ciele parasomatycznym, a w czasie trwania której świadomość ta migruje i przemieszcza się poza jego pogrążone niekiedy jak gdyby we śnie ciało fizyczne. Opisane poniżej fenomeny trwały na ogół krótko, co z kolei uniemożliwiało wykonanie szczegółowych spostrzeżeń i zarazem determinowało ich zakres i liczbę. Wypadki tego rodzaju tworzą naturalną grupę, która – według E. Mattiesena – może okazać się przydatna przy opracowywaniu przyszłej teorii tych zjawisk.

1. Ernest Bozzano przytacza podane mu. przez profesora Jamesa H. Hyslopa opowiadanie jego przyjaciółki, pani Quentin:

Cztery lub pięć razy miałam, leżąc w łóżku, niewysłowione wrażenia unoszenia się w powietrzu ponad moim ciałem, od którego Byłam odłączona. Patrzyłam na to ciało i miałam pełną świadomość otoczenia. Doznawałam wtedy zawsze uczucia absolutnej wolności; aby je przedłużyć, potrzeba było lekkiego wysiłku z mej strony. Po chwili owładało mną osobliwe uczucie, zmuszające mnie pomyśleć, że oto muszę na powrót wejść w ciało. Jestem pewna, że udawało mi się przedłużać ten okres wolności, ale tylko na krótko, gdyż zachodziło coś we mnie, co mnie zmuszało wracać do ciała27.

2. Jeden z respondentów Celii Green opowiada: Poszybowałem w kierunku dużego lustra (Psyche) i aczkolwiek odczuwałem lekką niechęć

zobaczenia samego siebie, spojrzałem i stwierdziłem, że mogłem spoglądać zupełnie bez specjalnego wrażenia. Z pewnością to co zobaczyłem było nadal "mną"28.

3. A oto zeznanie innego respondenta: Poszedłem do pokoju i położyłem się do łóżka. [...] Po chwili odczułem w całym ciele wielką

ociężałość i zagłębiłem się w łóżku. Próbowałem wstać, lecz nie mogłem. Nagle stwierdziłem, że stoję przed lustrem toalety meblowej. Spojrzałem, lecz nie stwierdziłem żadnego odbicia obrazu mojej osoby. Dotknąłem lustra dla upewnienia się, czy było ono na swoim miejscu. Było, lecz mnie nie było; jednakże mogłem spoglądać poprzez pokój patrząc w lustro. Nadal leżałem w łóżku. W tym momencie odczułem przerażenie. W panice zastanawiałem się. jak z powrotem znaleźć się wewnątrz! [...] Powróciłem do łóżka, połączyłem się z moim ciałem [...]29.

4. Karolina D. Larsen podaje co następuje: Nagle doświadczyłam bardzo szczególnego uczucia: uczucia głębokiego ucisku i -obawy, stanu

takiego, jak przed omdleniem. Próbowałam zebrać się w sobie, ale na próżno. Przytłaczająca niemoc wzmogła się i wkrótce owładnęło mną jakieś odrętwienia, które sparaliżowało każdy muskuł. W tym stanie pozostawałam przez pewien czas. Mój duch natomiast pracował jeszcze tak jasno, jak poprzednio. Najpierw słyszałam nadal muzykę z dolnego piętra, ale z upływem czasu dźwięki zaczęły cichnąć, aż w końcu wszystko stało się próżnia, a w niej – ja całkowicie pozbawiona świadomości. Jak długo trwał ten stan, nie mogę powiedzieć. [...] Następnie stwierdziłam, że stałam, tak, właśnie ja, na podłodze obok łóżka, i że przyglądałam się swemu własnemu ciału leżącemu na nim. [...] Ramiona i ręce pozbawione życia spoczywały obok ciała. [...] Odwróciłam się i podeszłam powoli do drzwi, przeszłam przez nie do przedpokoju prowadzącego do łazienki. Siła przyzwyczajenia nakazała mi wykonanie ruchu włączenia światła, co naturalnie nie udało się Ale nie było to potrzebne, gdyż z mego ciała i twarzy promieniowało silne białe światło, które promieniście oświetlało pokój30.

5. W kolejnym przykładzie podmiot opisuje dokładnie swe przeżycia i usiłuje dotykiem przekonać się o swej cielesności. Autorem jest M. Rene C., absolwent politechniki i doktor nauk przyrodniczych. Świadome "występowanie z ciała" zdarzyło mu się kilka razy; jeden taki wypadek opisał następująco:

Uczucie zawrotu wzmogło się; świadomość zmąciła się iv chwilę, ale rozjaśniła się szybko. Stałem w pokoju i wiedziałem, że jestem oddzielony [od swego ciała]. Myślenie zyskało jasność niezwykła. Zdawałem sobie kompletnie sprawę z mojego stanu: analizowałem starannie mc uczucia i myśli, i byłem świadomy tego faktu, że jo analizuję, nawet świadomy tej świadomości31. Chociaż wtedy była noc, widziałem wszystko dokładnie, ale nie całkiem tak, jak widzi się w świetle dziennym na jawie. Nie miałem żadnej odzieży na ciele fluidycznym. Stałem prosto i mogłem poruszać się idąc lub unosząc się ponad ppodłogą32. Widziałem wyraźnie moje ciało fizyczne leżące na łóżku bez życia, jak trup, leżący na plecach, [...] Nie mogłem jednak zdziałać, aby to ciało poruszyło się. Ręką fluidyczną

Page 23: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

przekręciłem kilka razy kontakt elektryczny, ale lamp nie zaświeciłem. Za pomocą autosugestii zbudziłem się "powoli i bez wstrząsów", spisałem swoje wrażenia i zasnąłem potem mi dwie godziny głęboko i krzepiąco33.

6 Oto podany przez Józefa Świtkowskiego przykład "telestezji mimowolnej, czyli postrzegania na odległość". "Postrzeganie to – mówi on – może być nie tylko wzrokowe, lecz także słuchowe, dotykowe, węchowe etc."

Leżę wieczkiem w łóżku i czytam książkę przed zaśnięciem. Nagle znajduję się nad halą peronową dworca lwowskiego [autor mieszkał wówczas we Lwowie] i z góry patrzę na parowóz. przetaczający puste wagony przez peron. Słyszę gwizdki zwrotniczych i widzę ich, jak machają latarkami sygnałowymi. Gwizdana i sygnały są coraz niecierpliwsze: nagle słyszę szczęk żelaza, widzę kłęby białej pary, słyszę jej syk i łoskot walącego się muru. Wszystko znika i mam na powrót książkę przed sobą. Nazajutrz dowiaduję się z dzienników, że poprzedniego wieczora parowóz manewrujący wjechał na ścianę hali dworcowej i zburzył ją w znacznej części34.

7. W pracy dr. Karola Kuchynki mieści się opowiedziany mu przez profesora M.B. w Ledeczu (Czechosłowacja) następujący wypadek:

Podczas malowania wpadła im w rękę jakaś broszura o jogizmie, zawierająca wskazówki, jak "wychodzić z ciała". Mimo całego sceptycyzmu poddałem się "szalonemu pomysłowi" i z całą sumiennością spróbowałem wskazanych ćwiczeń, naturalnie bez żadnego wyniku. Odłożyłem zatem książkę, przeszedłem do sypialni i prawdopodobnie zasnąłem nad jakąś nudną lekturą. W pewnej chwili obudziłem się jak ze złego snu, ale oczy miałem zamknięte. Czułem jednak, że nie leżę w poprzedniej pozycji na wznak, lecz że unoszę się poziomo z twarzą w dół zwróconą. Jako malarz mam wyrobioną zdolność dokładnego zapamiętywania wrażeń wzrokowych. Otóż przypominam sobie taki obraz, jakbym go dziś widział. Pokój skromny, jasno oświetlony, przy łóżku stolik, na nim szklanka wody i zegarek tykający, dywan na podłodze, a na łóżku moja twarz z oczami zamkniętymi, o rysach trupa i zębach zaciśniętych w walce przedśmiertnej. Pierwszą mą myślą było. że z nieskończonego nurtu życia i śmierci wysunąłem się tak, jak przy zwichnięciu nogi wysuwa się staw. Albo też, jak gdyby wszelkie życie, rodzenie się i umieranie, przepływało w grubej rurze szklanej, a ja byłem na zewnątrz tej rury. To uczucie, że ja nigdy nie mogą umrzeć, budziło we mnie strach tak bezgraniczny, że podobnego nigdy przedtem ani potem nie doświadczyłem. Przyszła mi myśl, że znajdą moje ciało i pogrzebią, a ja przecież nie umarłem i nie mogę tego nikomu wyjaśnić. Wytężyłem nadludzko wolę i doznałem uczucia, jak gdyby zwichnięta noga na powrót weszła w swój staw: ujrzałem znowu znajomą mi kołdrę i leżałem w łóżku.

Stosownie do zwyczaju starałem się wyjaśnić sobie wszystko logicznie: oto zapewne zasnąłem i miałem przykry sen. Ale trzy przesłanki przekonywają mnie. że tak nie było. 1) Nigdy przedtem nie zdołałem wyobrazić sobie siebie z oczami zamkniętymi. 2) Nie ruszywszy się jeszcze po obudzeniu byłem świadomy tego, że z góry widziałem książkę leżącą obok łóżka z kartką zagiętą. Spadła na ziemię, gdy straciłem przytomność. Ze swego położenia w łóżku nic mogłem jej widzieć; dopiero w tej nowej pozycji, wyżej opisanej. Otóż ta książka, jak następnie stwierdziłem. leżała rzeczywiście m wiadomym miejscu i miała kartkę zagiętą. Prócz tego usiłowałem znaleźć taki widok łóżka i całej sypialni, jaki widziałem w tym dziwnym stanie, ale znalazłem, że jest to w zupełności możliwe tylko wtedy, gdybym na wysokości około trzech czwartych metra nad łóżkiem położył się poziomo na desce. 3) W obawie, żeby znowu nie zasnąć, narysowałem sam siebie z pamięci, a przy tym przypomniałem sobie, że na jednym z zaciśniętych zębów zauważyłem małą plamkę. Pomyślałem sobie: nie wiem nic o jakimś uszkodzeniu w zębach lub o wypadnięciu plomby; przed zaśnięciem tego nie widziałem. Spojrzałem teraz w lusterko: plamka była rzeczywiście. Ale nie była to dziurka w zębie, lecz ziarnko maku z ciastka, które zjadłem przed spaniem. – Ani przedtem ani potem nie zdarzyło się mnie lub komuś z naszej rodziny nic nadnaturalnego; nie było do tego skłonności, ani chorób nerwowych35.

8. Znany badacz hipnozy Ferenczi, który w latach dwudziestych zajmował się określeniem wpływu deprywacji sensorycznej na psychikę człowieka tak opisuje epizod ze swojego pobytu na Grenlandii, gdzie brał udział w polowaniu na foki:

[...] Tuż przed południem myśliwi wypływają na swoich łódkach po foki. Następnie zamierają bez ruchu, aby ich nie płoszyć. Oślepia ich wtedy ostry blask słońca odbitego od lustra nieruchomej wody. Wokół panuje niczym niezmącona cisza. Podczas, gdy cierpliwie czekają na wypłynięcie fok, chwyta ich paraliż uniemożliwiający poruszanie mięśniami. Siedzą tak skamieniali i doznają uczucia, że woda podnosi się, zatapia ich a oni nie mogą poruszyć nawet ręką. Stopniowo ogarniają ich barwne wizje. Ja sam doznałem transu lub choroby łódkowej. Siedziałem w mojej łódce już od paru godzin. Ostre słońce, bezchmurne niebo, zupełna cisza i bezruch spowodowały, że mój umysł jakby zwariował.

Page 24: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Śniłem bez spania, zmartwychwstały zapomniane epizody z mojego dzieciństwa. Nagle wielkie tajemnice stały się dla mnie jasne na moment. Później uświadomiłem sobie, że znajdowałem się w nienormalnym stanie zbliżonym do hipnozy. Nie mogę opisać dokładnie uczucia, jakie wtedy przeżywałem. Wyglądało to, jakby dusza została zwolniona z ciała, życia, obowiązków i wzbiła się w górę. Mogłem oglądać siebie samego siedzącego nieruchomo w łódce. Zbliżyłem się wtedy do zrozumienia tajemnic niedostępnych dla mnie w normalnym życiu36.

W przytoczonych wyżej przypadkach – jeśli uznamy je za prawdziwe – eksterioryzacja nie była – jak się zdaje – spowodowana żadną określoną przyczyną, lub taka przyczyna nie dawała się wyraźnie i ściśle sprecyzować.

II. Obecnie rozpatrzymy przypadki, które wywołane zostały konkretnymi przyczynami. Jedną z nich było silne zmęczenie osoby przechodzącej w stan egzosomatyczny.

1. Znany literat, H. von Gumppenberg, opisuje eksterioryzację, która nastąpiła w stanie "snu czuwającego" spowodowanego pozornie przez zmęczenie:

Młoda osoba, moja najbliższa krewna, siedziała koło łóżka ciężko chorej przyjaciółki, zatopiona w myślach, bez ruchu. Nagle zauważyła, że jej świadome "ja" znajduje się wysoko u sufitu, gdyż sufit widziała tuż przed oczami, a pod sobą dostrzegała z zupełną wyrazistością normalną swą własną postać ludzką siedzącą koło łóżka, a nadto widziała z góry chorą w łóżku. Zdarzenie to podziałało na nią przygnębiająco i zatrważająco, trwało jednak ledwie przez chwilę37.

2. Następstwom znużenia przypisuje swe zdarzenie panna D. B., autorka doniesienia, które zanotował E. Mattiesen. Panna D.B. była osobą energiczną, inteligenta i samodzielną życiowo, prowadziła (1936) pensjonat w nadmorskiej miejscowości.

Po całodziennym zmęczeniu, niewyspana położyłam się wreszcie około godziny dwunastej w sukni do łóżka, byłam bowiem zbyt wyczerpana, aby móc się rozebrać. Nerwy uspokajały się bardzo powoli, ale potem ogarnęło mnie przyjemne uczucie spokoju i nagle moje "ja" uniosło się wysoko pod sufit, a ciało ujrzałam leżące spokojnie na łóżku pode mną. Jak przedtem byłam zmęczona, tak teraz czułam się żwawa, lekka i wesoła [!]. Ze zdumieniem spoglądałam wciąż na moje ciało, leżące tam na dole. Stan ten nie trwał jednak długo i czułam formalnie, że jakaś siła pociągnęła mnie w dół z powrotem. Pozostał mi tylko pewien spokój; wstałam i jak zwykle rozebrałam się do snu. Stanu takiego doznałam jeszcze dwukrotnie, ale już bez tej wyrazistości, a zawsze po wielkim wyczerpaniu fizycznym38.

3. Następujący opis podał, w kilka dni po zdarzeniu, pacjent dr. Paula Gibiera, z prośbą o radę. Pan H., utalentowany rysownik, syn medialnie uzdolnionych rodziców, wrócił do domu niezwykle wyczerpany i położył się na sofie. Odczuł zawrót głowy i pustkę, a wszystko zaczęło wirować wokół niego.

Nagle znalazłem się na środku pokoju. Najpierw zobaczyłem siebie (drugiego) leżącego na sofie bez sztywności, tylko lewa ręka była wzniesiona, oparta na łokciu i trzymająca żarzące się cygaro, którego czerwony żar widoczny był w półcieniu abażura na lampie. Sądziłem, że umarłem i, że jestem duchem, tylko żal mi było prac zaczętych, które zostawiłem. Zbliżyłem się do ciała i widziałem, że oddycha, ale co więcej, widziałem całe jego wnętrze z sercem, bijącym wprawdzie powoli, lecz regularnie, widziałem krew płynąca w żyłach39. Chciałem zgasić lampę, gdyż stała za blisko łóżka; czułem dokładnie w palcach kółko zębate, ale moje palce nie mogły go obrócić. Stanąłem potem przed lustrem i zauważyłem, że mój wzrok przechodzi przez ścianę, i że mogę widzieć tył obrazów i mebli w mieszkaniu sąsiada i całe wnętrze pokoju. Zapragnąwszy tam wejść – od razu znalazłem się wewnątrz, po raz pierwszy w życiu. Zapamiętałem sobie dobrze wygląd mieszkania, tytuły kilku książek na półce itp., dalej jednak nie pamiętam już nic wyraźnie. Zdawało mi się, że byłem we Włoszech, ale co tam robiłem, nie wiem. Samą myślą przeniosłam się tam i wróciłem... O godzinie piątej rano obudziłem się na sofie, sztywny i zimny. Tego samego dnia pod jakimś pozorem wszedłem do mieszkania sąsiada i przekonałem się, że moje spostrzeżenia nocne były zgodne .z prawdą we wszystkich szczegółach40.

III. Następną grupę stanowią fenomeny eksterioryzacji zachodzące podczas snu, który najczęściej w momencie wystąpienia zjawiska zostaje przerwany, przy czym świadomość manifestuje się w układzie bezcielesnym (asomatycznym). Spostrzeżenia dokonane przez podmiot stają się tak wyraźne, że utrwalają się plastycznie w jego pamięci i później mogą zostać dokładnie opisane.

1. Doktor Karol Kuchynka opowiada o pannie Amelii B. z Moraw, posiadającej jak mówi autor – wprawdzie lekkie uzdolnienia medialne, ale spokojnej, inteligentnej i zupełnie normalnej umysłowo – nie miewała nawet nigdy halucynacji. Pewnego razu zbudziła się nagle z głębokiego snu i ze zdumieniem zobaczyła swe ciało leżące spokojnie w łóżku, przy czym zdawała sobie trzeźwo sprawę

Page 25: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

z tego, że ona jest widzem tego wszystkiego z pełną świadomością. Widzenie to trwało tylko krótka chwilę, po czym, jakby dopiero się obudziwszy stwierdziła, że leży w łóżku dokładnie w tej pozycji, jaką przedtem widziała41.

2. Do podobnych zdarzeń przeżywanych we śnie należy przypadek opisany przez panią H. L. 18 stycznia 1908 roku, a miał on miejsce we wrześniu 1907 roku.

Położyłam się do łóżka o zwykłej porze i zasnęłam, gdy nagle około północy ujrzałam siebie stojącą w nogach łóżka. Tam, to była moja jaźń myśląca i czująca, która nie spała i z podziwem patrzyła na swe ciało, leżące w łóżku na lewym boku i oddychające ciężko, jak po wyczerpującym biegu. Nagle przerwał się ten stan i znalazłam się obudzona znowu w łóżku, ale dokładnie, jak widziałam, leżąca na lewym boku i oddychająca z trudnością42.

3. Znany religioznawca z uniwersytetu wiedeńskiego, prof. D. Beth, przekazał E. Mattiesenowi swoje opisy przeżycia eksterioryzacji podczas snu.

Zdarzyło mi się dwa razy, że miałem wyraźne uczucie wyjścia mojej jaźni z ciała, a następnie powrotu do niego. Oba przeżycia zdarzyły mi się w nocy, gdy spałem w swoim własnym mieszkaniu w Wiedniu. W obu przypadkach po krótkim okresie pierwszego snu znalazłem się w stanie czuwania przed ponownym zaśnięciem, przy czym posiadałem pełną świadomość. W życiu moim nie zaszło wtedy nic godnego uwagi i o jakichkolwiek czynnych lub biernych przygotowaniach do tych przeżyć nie może być mowy; nadeszły one raczej całkiem niespodziewanie i nagle. Było to juk gdyby obudzenie przed nowym zaśnięciem i uzyskanie pełnej świadomości: wówczas zauważyłem dokładnie, że coś, co wyszło z mego ciała i w tym stanie świadomego czuwania znajdowało się rzeczywiście poza ciałem, przestrzennie rozdzieliło się z nim i oddaliło od niego. W każdym razie jeszcze wyraźniejsza była dokonana przeze mnie, po pozornie długim czasie, obserwacja powrotu. Jednak nastąpiło to w taki sposób, że ciało nie miało jakiegokolwiek odczucia, ani nie dokonało żadnego spostrzeżenia. Natomiast wszystkie obserwacje pochodziły od oddzielonej części, te także, których doznawało ciało. Było ono traktowane z uczuciem pożałowania względnie lekceważenia z powodu swej bezsilności i małoważności. Znaczyło to, że ciało było zupełnie nieczynne i okazało się nieczynne we wszystkim, co było związane z tym fenomenem.

Swoiście poruszył mnie, to jest moją powracającą cześć, przebieg procesu powrotu do ciała fizycznego. Powracając widziałem siebie. ?. więc moje ciało leżące w łóżku, całkowicie zbliżyłem się do niego, trwało to chwilę, po czym wsunęło się powracające "ja" przez jakąś szczelinę w głowie do wnętrza ciała. Wyczułem i "widziałem" szczelinę dokładnie na środku czaszki biegnącą parę centymetrów od tyłu do przodu. Przy drugim mym przeżyciu to wejście do wnętrza ciała było połączone z kilkoma trudnościami, wejście nie było tak proste i nie stanowiło procesu jednorazowego, raczej dały się odczuć trzy szarpnięcia, po których nastąpił całkowity powrót "ja" do ciała. Po tym leżałem przez pewien czas nie śpiąc, a następnie zasnąłem, aby obudzić się rano w wesołym nastroju. Pierwszy wypadek zdarzył się przy końcu września 1927 roku, drugi 12 maja 1929 roku. – Muszę dodać, że nie posiadałem żadnej świadomości tego, co zaszło w czasie owego rozdzielenia. Nio posiadałem więc żadnych dalszych świadomych informacji z obu eksterioryzacji, oprócz momentu wyjścia z ciała i powrotu do niego43.

IV. W kolejnej grupie przedstawiam przypadki eksterioryzacji spowodowanej chorobą, chorobowymi stanami wyczerpania, względnie silnym bólem głowy.

1. Panna Sophie Swoboda przenosi swoje przeżycie niedwuznacznie poza ściany mieszkania (ekskursja). Oto jej relacja:

Pewnego dnia zasnęłam na sofie z powodu gwałtownego bólu głowy i zdawało mi się, że matka po cichu opuściła pokój. To mnie zbudziło pozornie, uczułam się lekka i bez bólu, wstałam i poszłam za matką, aby jej powiedzieć, że mi się polepszyło. Zastałam matkę siedzącą przy ojcu nad robótką, ale oni mnie nie spostrzegli. Nawet, gdy matka wstała po chwili, aby zajrzeć do chorej córki leżącej na sofie w trzecim pokoju, nie mogłam zwrócić jej uwagi na siebie, natomiast ujrzałam siebie trupio bladą, leżącą na sofie z zamkniętymi oczami. Poczułam się wtedy jak uderzeniem rzucona na sofę i z trudem otworzyłam oczy. Wprawiłam potem w zdumienie rodziców, gdy przytoczyłam im treść, czytanej przez ojca, książki i rozmowy prowadzonej przez nich, częściowo nawet dosłownie, chociaż leżałam trzy pokoja dalej, za drzwiami zamkniętymi, znużona migreną44.

2. Profesor J. Kasnacich przytacza wypadek następujący. Generał austriacki, znany przeciwnik parapsychologii, opisał pod słowem honoru takie swoje przeżycie:

Leżałem ciężko chory i cierpiałem niewymownie; zdawało się, że już zaczęła się agonia. Nagle spostrzegłem, że stoję na środku pokoju, a obok łóżka, na którym było moje ciało, siedział brat i

Page 26: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

opiekujący się mną lekarz. Nie to jednak mnie dziwiło, lecz uczucie niezwykłego szczęścia, gdyż byłem zupełnie zdrowy, silny i młodszy niż kiedykolwiek. Niespodziewanie jednak doznałem strasznego bólu i znalazłem się na powrót w łóżku ze wszystkimi mymi cierpieniami. Lekarz dał mi iniekcję kamfory wprost do serca45.

3. Inna obserwacja tego rodzaju została przekazana prof. Ch. Richetowi 4 czerwca 1908 roku przez L.L. Hymansa:

Dwa razy oglądałem moje ciało pozbawione życia przy pełnej świadomości z uczuciem, że jest to dla mnie obiekt zewnętrzny. Nie chcą szukać wyjaśnienia, jak widziałem bez oczu; stwierdzam tylko bezsporny fakt. – Wypadek [wyjścia z ciała] miałem będąc w Londynie w hotelu. Zbudziłem się runo niezbyt zdrowy imam słabe serce) i zaraz po obudzeniu wpadłem w omdlenie. Ku memu największemu zdumieniu znalazłem się wkrótce w górnej części pokoju, skąd z przerażeniem patrzyłem na moje ciało, leżące w łóżku bezwładnie z zamkniętymi oczami. Próbowałem bezskutecznie wejść na powrót w ciało i z tego wnosiłem, że umarłem. Począłem rozmyślać, co powiedzą ludzie w hotelu, przyjaciele i znajomi. Zadawałem sobie pytanie, czy nastąpi śledztwo sądowe i co stanie się z moimi sprawami; na pewno zatem nie straciłem ani pamięci, ani świadomości. Oto widziałem swe martwe ciało jako przedmiot odrębny; czułem się jak przygwożdżony, przykuty do kąta, w którym byłem. Po godzinie czy dwóch usłyszałem kilkakrotnie pukanie do zamkniętych drzwi, a nie mogłem dać żadnego znaku życia. Wkrótce potem portier hotelu pojawił się na balkonie, na który wszedł po przystawionej drabinie. Widziałem, jak wszedł do pokoju, jak trwożnie oglądał moje ciało i wreszcie otworzył drzwi na korytarz. Rychło weszła zarządczyni hotelu i inni ludzie. Pojawił się lekarz; widziałem, jak kiwał głową badając mi serce, a potem wetknął łyżkę między moje wargi. Straciłem świadomość i obudziłem się w łóżku. Wszystko to trwało co najmniej dwie godziny46.

4. Skrajne wyczerpanie na krótko przed śmiercią wywołało pewne przeżycie, które zostało przekazane pisemnie pannie H. A. Dallas przez przyjaciółkę. Ciężko chora kuzynka tej respondentki przyjęła ostatnie namaszczenie i lekarz sądził, że nie przeżyje ona nocy, ponieważ ciało przy słabym oddechu zaczynało stygnąć. Po spokojnym śnie nieco wzmocniona przyszła do siebie i zażądała posiłku, dzięki czemu zyskała siły na tyle, że mogła przekazać niezmiernie ważną wiadomość. Poinformowała, że "stała się martwa"; odczuwała, jak powiedziała, stopniowe oddalanie się od swego ciała, przy czym oddalanie to zaczęło się w okolicy nóg. Następnie stała w końcu łóżka, patrzyła na swe ciało w dole i widziała w nim wewnątrz swoje serce w postaci małego migotliwego płomyka. Siebie samą dostrzegła w postaci błyszczącego światła. Czuła się wzmocniona szczęśliwa i wiedziała, że wszystko jest "w całkowitym" porządku i nikt nie będzie po niej płakać, gdyż była zadowolona, że oddaliła się od swego ciała... [Ponownie powtórzyła z naciskiem], że to była ona sama, będąca na zewnątrz ciała, a nie jej żadna część. "To byłam rzeczywiście ja sama, moja własna postać, właśnie ja''. Po 24 godzinach chora zmarła47.

5. Podmiot kolejnego przykładu, doktor A. S. Wiltse, Dyl lekarzem w Skiddy w stanie Cansas w USA, opisał swoje przeżycie w roczniku medycznym miasta St. Louis. W najgroźniejszej fazie tyfusu leżał przez godzinę bez pulsu i bez wyczuwalnego bicia serca, uważany przez otoczenie za zmarłego. Był przez pewien czas nieprzytomny, jak sądzi, po czym przyszedł do siebie, ale już jako "prawdziwa jaźń", chociaż jeszcze w obrębie ciała normalnego, którego budowę anatomiczną podziwiał jako fachowiec48. Z całym spokojem rozmyślał w ten sposób:

Oto umarłem, a przecież jestem takim samym człowiekiem jak przedtem. Przyglądałem się osobliwemu procesowi odłączania się duszy od ciała. Kiedy odłączyłem się, ujrzałem dwie panie siedzące obok łóżka. Oceniłem odległość od mego łóżka do kolan jednej z. nich i uznałem, że mogę stanąć w tym miejscu. Wydawałem się sobie przejrzysty, barwy niebieskawej i nagi zupełnie. Idąc za wzrokiem jednej z pań ujrzałem swego trupa i zdumiałem się bladością jego twarzy. Od kilku dni nie patrzyłem w lustro i nie przypuszczałem, że jestem tak blady, jak większość ciężko chorych. Potem widziałem kilka osób siedzących koło łóżka i stojących obok, a dokładniej obserwowałem dwie panie, klęczące po lewej stronie trupa [...]. Później mi mówiono, że to była moja żona i siostra. Starałem się zwrócić na siebie uwagę obecnych, ale bez skutku, co mnie pobudziło do głośnego śmiechu, którego jednak ku memu zdziwieniu obecni nie słyszeli. One widzą tylko oczami cielesnymi mówiłem sobie – patrzą na to, za co "mnie" uważają. Ale są w błędzie. "Tamtym" nie jestem. Jestem tym tutaj i jestem tak żywy, jak nigdy. Potem wyszedłem przez drzwi, zszedłem po schodach i udałem się na ulicę [ekskursja]. Nigdy nie widziałem ulicy wyraźniej jak wtedy. Oglądałem zwłaszcza czerwoną barwę bruku i rowki deszczem wyżłobione [podczas niej choroby]...49

W dalszej części tego opisu zawarte są widzenia raczej symboliczne; jednak spostrzeżenia dr. A.S. Wiltse'a poczynione w pokoju i na ulicy okazały się później zgodne z prawdą.

Page 27: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

V. Przyczyną stanu egzosornatycznego może być także nagły wypadek (uderzenie, porażenie prądem elektrycznym, topienie się itd.) lub gwałtowny szok spowodowany wypadkiem.

1. Panna Nora Aleksander, która była bliska utonięcia, miała uczucie, jak gdyby kąpała się we wspaniałej toni światła złotego [...l, a w następnej chwili popłynęła w powietrze w gorę ; obserwowała swoje ciało, rzucane tam na dole falami z miejsca na miejsce, ale nie miała dla niego współczucia50.

2. Sylvan J. Muldoon zauważa, że "silne uderzenie albo pchnięcie często wywołuje szybkie i przemijające rozdzielenie ciała fizycznego i parasomatycznego, niezależnie od tego, czy ofiara jest tego świadoma, czy nie". Pewien sąsiad poinformował go o następującym przeżyciu:

Pewnego zimowego dnia, podczas gdy powracał na swych saniach załadowanych drewnem, jakiś myśliwy strzelił z fuzji do zająca. Konie skoczyły, szarpnęły gwałtownie sanie i zrzuciły woźnicę na ziemię głową na dół. Powiedział on, że będąc na ziemi uświadomił sobie natychmiast, iż znajduje się w postawie stojącej, i że widzi swoje drugie ciało leżące bez ruchu koło ulicy, z twarzą zwróconą na dół, do śniegu. Obejrzał upadek ze wszystkich stron, zobaczył parę unoszącą się z koni i dostrzegł strzelca podążającego do niego. Wszystko to było zgodne z prawdą, ale najbardziej zmieszało go to, że był przekonany, iż całe wydarzenie równocześnie oglądał z innego rzeczywistego ciała. Gdy nadszedł myśliwy wszystko okryła ciemność. Następne świadome wrażenie było takie, że leżał na ziemi, i że myśliwy starał się doprowadzić go do przytomności. Wszystko, co zobaczył ze "swego ciała fluidycznego" było tak rzeczywiste, że nie mógł uwierzyć, iż nie było tam dwóch ciał fizycznych poczuł się nawet zmuszony do szukania w tym miejscu, gdzie stał, swych śladów na śniegu51.

3. Kolejne doniesienie pochodzi od dr. J. Marcinowskiego, znanego lekarza chorób nerwowych. Dotyczy ono jego własnego przeżycia. Opisał on wrażenia podczas wypadku na rowerze, gdy dopiero w ostatnim momencie zauważył przeszkodę, o którą nieuchronnie musiał się rozbić.

Otóż wtedy zauważyłem coś szczególnego. Moja świadomość znajdowała się poza obrębem ciała i trzymała się w oddaleniu około 60 cm od miejsca, w którym się w tej chwili znajdowałem, gdy opanował mnie strach przed nieuchronnym rozbiciem. Jasno, wyraźnie i stosunkowo spokojnie patrzyłem z tyłu na siebie, widziałem swe plecy i tył głowy, widziałem cały upadek, nawet tylne koło roweru. Przy tym wiedziałem, że ciężkie złamanie (pęknięcie) czaszki jest nieuniknione. Zarazem jednak tkwiło w mej świadomości, tam wewnątrz wyobrażenie, że to nie powinno nastąpić, i że nie nastąpi. Ta właśnie instancja świadomości, jak mi się zdawało, pokierowała upadkiem tak, że skończyło się tylko na złamaniu kości miednicowej52.

VI. Opiszę teraz przypadki eksterioryzacji wywołanej w sposób eksperymentalny, tzn. świadomie wolą eksperymentatora.

1. Panna Haemmerle, z którą eksperymentował pułkownik Albert de Rochas, 26 sierpnia 1902 roku napisała: "Udając się wieczorem na spoczynek czułam się nastrojona do wydzielenia sobowtóra. Spróbowałam tego i ujrzałam z odległości sześciu kroków moje ciało leżące w łóżku"53.

2. W tym zdarzeniu ciało opuszczone ma inny wygląd niż normalne, co jednak, zdaniem E. Mattiesena, nie umniejsza wartości dowodowej doniesienia.

Pewnego dnia około godziny czwartej rano w styczniu albo w lutym, leżałem w ciemnym pokoju nie śpiąc i czułem, że zdołam świadomie opuścić ciało. Czynność ta podobna jest do nagłego rozciągania się wzdłuż poza ciało54. Znalazłem się w pełnym świetle dziennym55 obok mego łóżka i zacząłem oglądać wnętrze pokoju. Wszystko było tam jak zwykle. Potem przyszła mi myśl, że byłoby ciekawe oglądać swe ciało fizyczne. Liczyłem, że ujrzę je na pewno leżące w łóżku, i bez wątpienia zobaczyłbym je tam rzeczywiście, gdyby całe to doświadczenie miał.) naturę autohipnotyczną; tak jednak nie było. Wszystko, co widziałem było tylko mglistą jasnością o przybliżonych zarysach ciała. Nagle zatonąłem w ciemność i znalazłem się na powrót w ciele fizycznym56.

3. Innym podmiotem przeżycia jest panna Finch, która opowiada: Udałam się nocą na spoczynek ze stanowczym zamiarem dowiedzenia się nazwiska osoby, które

prof. Charles Richet na próżno usiłował podać mi telepatycznie. Ledwie położyłam głowę na poduszce, uczułam, że jestem poza ciałem. Widziałam je leżące w łóżku bez ruchu, a ja odeszłam od łóżka i spotkałam się z prof. Richetem, od którego odebrałam skomplikowane polecenie, niemożliwe do uzyskania drogą normalną57.

4. Józef Świtkowski powtórzył w 1937 roku we Lwowie, z pomyślnym rezultatem, eksperyment Czesława Czyńskiego polegający na dowolnym wysyłaniu swego sobowtóra w określone miejsce.

Próba z 6 lutego 1937 roku. Zamierzam wziąć (myślowo) udział w seansie [mediumicznym] w Wilnie. Nie byłem tam nigdy, nie znam żadnego z uczestników, wiem tylko, o której godzinie zaczyna

Page 28: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

się seans. Widzę cztery osoby i "wiem", że naprzeciw mnie siedzi medium. Usiłuję skłonić je telepatycznie, aby każdej z nich podało rękę. Za kilka dni otrzymuję wiadomość listowną, że tego dnia były na seansie cztery osoby, i że medium wyciągało rękę do każdego z obecnych.

Próba z 20 lutego 1937 roku. Na innym seansie tamże ponawiam próbę telepatyczną, podania ręki obecnym przez medium; widzę jedną osobę uśpioną prócz medium i próbuję ją (telepatycznie) obudzić. List potwierdza fakt podawania ręki obecnym i fakt zaśnięcia, a potem obudzenia się jednej uczestniczki. Próby mojego wmieszania się czynnie w objawy na tych seansach nie należą tu do rzeczy; świadczą tylko, że zdawałem sobie sprawę z tego, co "widzę"58. Prawdopodobnie zatem byłem przecież w jakiś sposób "obecny" w Wilnie, chociaż równocześnie wiedziałem, że jestem we Lwowie i zdawałem sobie sprawę z otoczenia59.

VII. Ostatnia grupa rozpatrywana w tym rozdziale obejmuje przypadki eksterioryzacji manifestującej się w transie względnie wstanie hipnozy. Niekiedy następuje tu wydzielenie widzialnego sobowtóra.

1. Na Międzynarodowej Konferencji Parapsychologów, która odbyła się w dniach 7–12 czerwca 1966 roku w Konstancji, jeden z uczestników, hipnotyzer, opowiedział następujące wydarzenie.

W czasie otwartego pokazu odbywającego się na scenie pewna dama, znajdująca się w głębokiej hipnozie, uległa eksterioryzacji. Nagle wydała głośny okrzyk przerażenia, straciła całkowicie przytomność i upadła za kulisy. Po odzyskaniu przytomności opowiedziała, że dostrzegła przed sobą swoją siostrę, która właśnie przyłożyła sobie rewolwer do skroni. Pomyślała, że pragnie popełnić samobójstwo. Natychmiastowe zbadanie sprawy wykazało całkowitą prawdziwość zdarzenia dostrzeżonego w stanie hipnozy. Rzeczywiście osoba ta pragnęła pozbawić się życia, ale w momencie naciśnięcia spustu dostrzegła nagle przed sobą siostrę i z przestrachu straciła przytomność, co uratowało jej życie. Po tym wypadku całkowicie pozbyła się myśli o samobójstwie60.

2. Ingeborga Dahl, córka sędziego, znane medium norweskie (1938), miewała nieraz podczas transu lub w chwili budzenia się z niego, objawy rozdwojenia. Na podstawie protokółów seansów przeprowadzonych z nią, pand M. Naumann z Kilonii przytacza następujące słowa Ingeborgi w chwili budzenia się z transu:

Nie, nie dotykaj mnie. Wiesz, co mi się śniło? Widziałam samą siebie siedzącą z rękami przed oczami, a potem weszłam w siebie. To było wstrętne, widzieć samą siebie. Pociągnięto za wstęgę [srebrny sznur?] i zeszłam w dół, ujrzawszy siebie siedzącą w uśpieniu. Ale która była mną? Ja, czy ta, którą widziałam siedzącą? Nie było to miłe i nie chciałabym tego widzieć ponownie. Jak ja to mogłam widzieć? Czy ja jestem podwójna? Czy i wy jesteście podwójni?

Innym razem mówi Ingeborga w sposób bardzo podobny: Widziałam coś osobliwego. Ujrzałam samą siebie siedzącą w uśpieniu. Ktoś był przy mnie. Nie był

to obraz odbity (w lustrze), gdyż stałam sama, a widziałam siebie siedzącą. Powiedziałam do wuja Lorenca [jej tzw. ."inteligencja kontrolna"], a on rzekł, że ja jestem podwójna. To było wstrętne. Podeszłam do siebie i wstąpiłam w tę drugą. Mogę przysiąc, że to tak się odbywało, a miałam wolę przypomnieć to sobie, więc tak postanowiłam61.

Na tym zakończę przegląd wybranych relacji odnoszących się do stanów egzosomatycznych. Podsumowując ogólnie przedstawione zeznania stwierdzam, że przyczyny wywołujące eksteriory-zację mogą być różne, a niekiedy – szczególnie w przypadkach eksterioryzacji spontanicznej – w ogóle nie można ich sprecyzować. Do najczęściej występujących należą: zmęczenie, sen, sen hipnotyczny, trans, choroba, chorobowe stany wyczerpania, ból głowy, migrena, wypadek, szok spowodowany wypadkiem, wola eksperymentatora, środki chemiczne, oddziaływania mechaniczne.

Przypadki eksterioryzacji wywołane środkami chemicznymi zostaną omówione w jednym z następnych rozdziałów.

Literatura parapsychologiczna przytacza bardzo wiele opisów fenomenu eksterioryzacji. Jeśli wypadki takie zachodziły dawniej, byłoby bardzo podejrzane, gdyby nie zdarzały się dzisiaj. Doktor Celia Green, dyrektor Instytutu Badań Psychofizycznych w Oksfordzie i autorka wspomnianej pracy Out-of-the-Body Experiences (Doświadczenia z pobytu poza ciałem) wykazała, że jednak mają one również miejsce i w naszych czasach. Do tej cennej i jedynej w swoim rodzaju pracy odsyłam też czytelników. Omówiłem ją szczegółowo w jednym ze swych artykułów62.

Page 29: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ III Bilokacja – eksterioryzacja zachodząca z wydzieleniem sobowtóra

Do najbardziej zagadkowych i niezwykłych rodzajów eksterioryzacji, rodzajów występujących jednak bardzo rzadko, należy bilokacja, zachodząca z wydzieleniem mniej lub bardziej zmaterializowanego sobowtóra (fluidala, fantoma). Ciało parasomatyczne fantoma, posiadającego niekiedy autonomię psychiczną i zdolność wykonywania czynności mechanicznych jest widzialne, a w sprzyjających warunkach może być sfotografowane.

Na wstępie należy stwierdzić, że większość doniesień o tym fenomenie nie spełnia wymogów krytycznej obserwacji naukowej, zarejestrowano je przypadkowo, w momencie nagłego pojawienia się dwojnika, i gdy nie było odpowiednich warunków ani narzędzi niezbędnych do przeprowadzenia ścisłych badań. Naukowe udowodnienie istnienia tego rodzaju zjawisk nie jest łatwe tym bardziej, że powszechnie traktuje się je jako produkt halucynacji. Sprawa ta jest w najwyższym stopniu kontrowersyjna.

Pomimo to posiadamy pewną liczbę zarejestrowanych relacji, w których w opisie zjawiska występują identyczne elementy. Podobieństwa te są znamienne. Tutaj rozpatrzymy jedynie wybrane wypadki uwzględniając przedstawione wyżej zastrzeżenia.

Pierwsze z tych doniesień, posiadające przede wszystkim znaczenie historyczne, pochodzi z XVII wieku i prawdopodobnie stanowi najdawniejszy zapisany fenomen bilokacji. Wydarzył się on w chwili największego kryzysu, mającego miejsce u wspomnianej niżej osoby.

Ciężko chora Maria Goffe, zamieszkała w Rochesterze, została przewieziona do miasteczka Westmulling i tam zmarła w dniu 4 czerwca 1691 roku. Dzień przed śmiercią pragnęła zobaczyć dwoje swych dzieci pozostawionych w domu pod opieką ochmistrzyni. Było to niemożliwe, ponieważ nie mogła opuścić łóżka, a tym bardziej utrzymać się na koniu. Po północy, między godziną pierwszą i drugą, wpadła w stan określony w odnośnym dokumencie jako "zachwycenie", czyli rodzaj transu. Według relacji oczy jej były "postawione w słup", a usta zamknięte. Pielęgniarka nie wyczuwała jej oddechu i nie wiedziała, czy chora żyje nadal, czy umarła. Nazajutrz rano po odzyskaniu świadomości Maria Coffe zapewniła, że była w domu u swych dzieci. Wyjaśniono jej niemożliwość tego faktu podkreślając, że przez całą noc nie opuściła łóżka, ale nie dała się przekonać. Ochmistrzyni w Rochesterze, zapewniła następnego dnia, że tegoż poranka nieco przed godziną drugą widziała, jak postać Marii Goffe wyszła z pokoju, w którym spało jej starsze dziecko, potem zaś stała przez kwadrans przy łóżku młodszego dziecka. Stwierdziła, że oczy tej postaci skierowane na dziecko wyrażały zachwyt, i że jej usta poruszały się, jak gdyby coś mówiła, ale nie było słychać głosu. Ochmistrzyni podała dalej, że wówczas już nie spała, gdyż robił się dzień (był to okres najdłuższych dni) i podniosła się na łóżku, przez długi czas przyglądając się zjawie. Usłyszała przy tym wyraźnie, jak zegar na wieży wybił godzinę drugą. Wówczas rzekła do fantoma: "W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, powiedz mi, kim jesteś". W tym momencie zjawa zniknęła. Tomasz Tilson, pastor w Aylesworth w Kenty (Cantium) mówi:

Całą tę historię opowiedział mi nazajutrz po pogrzebie Jan Carpentes, ojciec zmarłej; potem zaś mówiłem o tej sprawie nie tylko z ochmistrzynią, ale i z owym sąsiadem, którego ona rano odwiedziła. W parę dni po tym opowiedziała mi znowu to wydarzenie matka zmarłej, pastor, który tegoż wieczora był u niej oraz kobieta, która ostatniej nocy pełniła u niej dyżur. Opowiadania wszystkich zgadzały się i twierdzenia jednych wzmacniały świadectwo innych1.

Tomasz Tilson opisał tę historię Ryszardowi Barter jeszcze w 1691 roku, ten zaś zamieścił ją w jednym ze swych dzieł. W literaturze parapsychologicznej często przytaczany jest klasyczny przypadek wydzielenia sobowtóra opisany przez Roberta Dale Owena w 1875 roku2. Niezależnie od braku jego potwierdzenia wciąż (budzi on największe zainteresowanie. Informacje o nim uzyskał Owen od baronowej Julii von Guldenstubbe, koronnego świadka owego fenomenu. Druga bardziej obszerna relacja oparta również na doniesieniu baronowej ukazała się w londyńskim czasopiśmie "Light" w 1883 roku. Przytaczam ją tu z pewnymi skrótami.

Opisane wydarzenia rozegrały się w latach 1845–1846 w małym mieście Wolmar położonym koło Rygi. Znajdował się tam Instytut Wychowawczy dla dziewcząt, nazwany Pensjonatem Neuwelcke. W wymienionym okresie w pensjonacie mieszkały czterdzieści dwie pensjonarki, głównie córki szlacheckich rodzin litewskich. Jedną z wychowawczyń była francuska dama z Dijon, panna Emilia Sagee. Była ona wysoką blondynką o niebieskich oczach. Cechowała ją uprzejmość, opanowanie i pogodne usposobienie. Była jednak bojaźliwa. Na ogół cieszyła się. dobrym zdrowiem i podczas półtorarocznej pracy na stanowisku nauczycielki w Neuwelcke tylko dwa razy lekko chorowała. Była

Page 30: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

inteligentna i wykształcona, a dyrektorzy wyrażali zadowolenie z jej pracy, pilności i doświadczenia. Miała wówczas 32 lata. W kilka tygodni po przybyciu panny Sagee między wychowankami zaczęły krążyć dziwne pogłoski i relacje o jednoczesnym przebywaniu wychowawczyni w kilku miejscach. Tak np. kiedyś panna Sagee prowadziła lekcję z trzynastoma dziewczętami. Wśród nich znajdowała się baronówna Julia von Giildenstubbe mająca wówczas 13 lat. Podczas wykładu, gdy nauczycielka pisała kredą na tablicy, dziewczęta zauważyły z przerażeniem dwie panny Sagee, stojące obok siebie. Były one identyczne i wykonywały te same ruchy z tym, że osoba rzeczywista trzymała w ręku kawałek kredy i pisała nim, podczas gdy sobowtór jedynie naśladował czynność pisania.

Wypadek ten wywołał naturalnie w zakładzie wielką sensację. Każda z dziewcząt widziała drugą postać, a wszystkie były zgodne w opisie jej wyglądu i ruchów. Wkrótce potem, gdy jedna z wychowanek, Antonina von Wrangel, otrzymała wraz z kilkoma innymi dziewczętami zezwolenie na odwiedzenie "wiejskiej warowni" i ubierała się, panna Sagee pomagała jej w tym zajęciu. W pewnym momencie Antonina dostrzegła w lustrze dwie panny Sagee, które zapinały jej ubranie. Dziewczyna z przerażenia zemdlała. Upływały miesiące, a podobne fenomeny wciąż się mnożyły. Niekiedy podczas obiadu sobowtór nauczycielki zjawiał się z tyłu jej krzesła i powtarzał jej ruchy, jednak nie miał ani noża ani widelca, a także spożywanego pokarmu. Świadkami tych wydarzeń były wszystkie pensjonarki oraz pracownicy zakładu. Jednak tylko przypadkowo zdarzało się, że sobowtór powtarzał ruchy osoby rzeczywistej. Czasami, gdy podniosła się ona z krzesła, postać fantoma pojawiała się na nim w pozycji siedzącej. Kiedyś panna Sagee leżała chora, a panna von Wrangel czytała jej książkę. Nagle wychowawczyni znieruchomiała i zbladła. Na pytanie przerażonej dziewczyny odpowiedziała niezwykle słabym, gasnącym głosem. Chwilę potem pensjonarka dostrzegała zupełnie wyraźnie postać wychowawczyni przechadzającą się po pokoju. Tym razem dziewczyna opanowała się i spokojnie obserwowała niezwykły fenomen, później zaś opowiedziała innym osobom swe spostrzeżenia.

Widzenie Andrew'a Jackson'a Davis'a: oddzielenie Drugiego Ciała w chwili zgonu (Sylvan J. Muldoon, dz. cyt.)

Inny wypadek, w którym obie postacie działały niezależnie od siebie miał następujący przebieg. Pewnego wieczoru wszystkie pensjonarki (42) zebrały się w jednym pokoju i zajęły się

haftowaniem. Była to obszerna sala na pierwszym piętrze, z czterema dużymi oknami i z oszklonymi drzwiami, otwierającymi się na dziedziniec i umożliwiającymi wyjście po schodach do dużego ogrodu przed domem. Dziewczęta siedziały przy dużym stole, skąd mogły dobrze widzieć wszystko, co działo się w ogrodzie. Zajęte haftowaniem, w pewnej chwili dostrzegły niedaleko domu pannę Sagee zajętą jej ulubioną pracą – pielęgnacją kwiatów. Tymczasem przy stole siedziała na fotelu druga panna Sagee pilnująca wychowanek. Po chwili dama opuściła pokój i fotel został pusty, ale tylko na krótki czas, gdyż nagle znowu pojawiła się na nim panna Sagee. Dziewczęta spojrzały natychmiast na ogród i dostrzegły ją tam nadal wykonującą swą pracę. Zauważyły jednak, że porusza się bardzo powoli i ospale, podobnie jak osoba śpiąca lub wyczerpana. W fotelu siedziała postać milcząca i nieruchoma,

Page 31: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ale tak rzeczywista, że gdyby dziewczęta nie widziały jej aktualnie w ogrodzie i gdyby nie zjawiła się na fotelu nagle, choć przedtem opuściła pokój byłyby przeświadczone, że jest to właśnie ona. Będąc przekonanymi, że nie jest to osoba rzeczywista oraz będąc w pewnym stopniu już oswojonymi z tym dziwnym fenomenem, dwie najodważniejsze dziewczyny zbliżyły się do nauczycielki i dotknęły jej. Oznajmiły, że napotkały niewielki opór, który porównały do dotknięcia tkaniny przypominającej muślin lub krepę. Jedna z nich zbliżyła się do fotela i przeszła istotnie przez część postaci, zjawisko jednak pozostało niezmienione, jak przedtem. W końcu zniknęło stopniowo: wtedy zauważono, że panna Sagee z właściwym jej ożywieniem podjęła znowu swą pracę przy kwiatach. Wszystkie obecne dziewczęta widziały tę postać w opisanych warunkach. Niektóre z nich zapytały później pannę Sagee, czy podczas pracy nie przydarzyło się jej coś szczególnego. Odpowiedziała, że przypomina sobie, gdy przypadkowo spojrzała na pokój i dostrzegła swój fotel pusty pomyślała: "Byłoby dobrze, gdyby nie wychodziła; dziewczęta na pewno wykorzystają okazję i spłatają jakiegoś figla".

Te fenomeny pojawiały się z różnymi modyfikacjami przez cały czas sprawowania funkcji przez pannę Sagee, tj. przez półtora roku. Były jednak przerwy – czasem tygodniowe, to znów kilkutygodniowe. Stwierdzono, że w swej pracy nauczycielka była bardzo czynna i zaangażowana. Zauważono przy tym, że im bardziej jej sobowtór był materialny i widzialny, tym więcej żywa osoba stawała się odrętwiała i osłabiona; i odwrotnie, gdy sobowtór znikał, rzeczywista osoba miała więcej sił.

Emilia Sagee była nieświadoma swego sobowtóra. Widocznie podczas jego wydzielania sukcesywnie traciła świadomość, która migrowała do fantoma. Dowiedziała się o jego istnieniu dopiero od innych osób. Odkrywała go zwykle ze spojrzeń osób obecnych. Sama nigdy nie widziała zjawiska i świadomie nie czuła apatycznego odrętwienia, w jakie popadała wówczas, gdy sobowtór był zauważany przez innych.

Podczas osiemnastu miesięcy, w których baronówna von Gtildenstubbe oraz inni świadkowie mieli okazję obserwowania owego fenomenu i zdawania o nim relacji, nie zdarzył się ani jeden wypadek zjawienia się fantoma w znacznej odległości, np. kilku kilometrów od rzeczywistej osoby. Czasami pojawiał się on, ale w niedużym oddaleniu podczas spacerów panny Sagśe po okolicy, częściej jednak wewnątrz domu. Był widzialny dla wszystkich osób niezależnie od wieku i płci.

"Zrozumiałe jest – mówi Julia von Guldenstiubbe – że taki niezwykły fenomen nie mógł manifestować się dłużej niż przeszło rok w tego rodzaju zakładzie bez uszczerbku dla jego istnienia". Zaniepokojeni rodzice zabierali swe dzieci do domu. Dyrektorzy oceniając pracę i zaangażowanie Emilii Sagee i traktując jej "przypadłość" jako pozostającą całkowicie poza jej świadomością – jako wypadek a nie wadę – nie zwolnili jej. Ale, gdy po osiemnastu miesiącach liczba wychowanek znacznie zmalała stało się jasne, że albo nauczycielka, albo zakład muszą stać się ofiarą. W końcu, z dużym ubolewaniem i wieloma wyrazami współczucia, Emilia Sagee dostała wymówienie. Jak świadczy Julia von Guldenistubbe skarżyła się ona, że już po raz dziewiętnasty dostała wypowiedzenie z pracy. Wyjaśniła, że przed swym zatrudnieniem w Neuwelcke pracowała jako nauczycielka w osiemnastu różnych szkołach, do których została 'Wprowadzona mając zaledwie 16 lat, i że po ujawnieniu się owego niezwykłego i irytującego fenomenu, który się do niej "przyczepił", zawsze po stosunkowo krótkim pobycie traciła jedno miejsce po drugim. Ponieważ jednak dyrektorzy byli zawsze z niej zadowoleni, w każdym wypadku otrzymywała dobre świadectwa. Posługiwała się nimi wszędzie tam, gdzie nie znano jej "przypadłości". Po opuszczeniu Neuwelcke panna Sagee wyjechała do Rosji i Julia von Giildenstubbe straciła z nią kontakt. Nauczycielka nie była w stanie wyjaśnić, czy zjawisko owo ujawniło się u niej przed ukończeniem szesnastu lat, albo czy ową osobliwą właściwość objawiał ktoś z jej krewnych lub przodków. W zakończeniu artykułu Robert Dale Owen mówi:

Wszystkie powyższe informacje otrzymałem osobiście od panny von Guldenstubbe. Uzyskałem od niej życzliwą zgodę na opublikowanie wszystkich szczegółów odnośnie nazwisk, miejsc i dat. Była ona uczennicą w Neuwelcke przez cały czas, gdy Emilia Sagee pracowała tam jako nauczycielka. Nikt nie miałby lepszej okazji obserwowania wszystkich szczegółów owego fenomenu:

Podczas długotrwałych mych studiów o tym przedmiocie – a przeczytałem nie mało – nigdy nie zetknąłem się z wypadkiem istnienia sobowtóra żywego człowieka, który byłby tak bezspornie autentyczny, jak ten. Instytut w Neuwelcke isnieje jeszcze [1875], gdyż po odejściu panny Sagee stopniowo wywalczył sobie poprzednią dobrą pozycję; świadectwa potwierdzające prawdziwość podanych faktów mogą być łatwo uzyskane, wystarczy tylko zwrócić się o nie do dyrektorów Instytutu3.

Page 32: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Wiarygodność opisanych wydarzeń zbadał skrupulatnie w 1918 roku profesor doktor Richard Hennig, który m.in. stwierdził, że "zakład położony koło Rygi nie został zamknięty z powodu sobowtóra panny Sagee, rzeczywiście manifestującego się w Neuwelcke, lecz z powodu braku sił nauczycielskich"4.

Na uwagę zasługuje także wypadek, tym razem świadomego wysyłania zmaterializowanego sobowtóra, który przemawiał i odpowiadał logicznie na zadawane pytania. Wypadek ten został opisany w książce Zjawy żywych Gurneya, Myersa i Podmore'a. Osobą działającą był tu wspomniany już Reverend William Stainton-Moses (1839–1892), pastor anglikański, profesor i autor kilkunastu książek. Myers cenił Mosesa jako badacza parapsychologii i medium w jednej osobie, z którym zresztą był zaprzyjaźniony. Poniższe sprawozdanie zostało napisane w Londynie w lutym 1879 roku, zaś w 1883 roku dokonano w nim tylko kilku zmian słownych, po uprzednim przedstawieniu go Mosesowi, który uznał je za dokładne:

Pewnego wieczoru, na początku roku zeszłego [1878] postanowiłem ukazać się panu Z., który mieszkał w odległości kilku mil. Nie uprzedziłem go o doświadczeniu, jakie miałem przedsięwziąć, a położyłem się spać przed samą północą, ześrodkowując moją myśl na Z. Nie znałem zupełnie ani jego pokoju, ani domu. Zasnąłem rychło i obudziłem się nazajutrz z rana bez żadnej świadomości, żeby cokolwiek się przytrafiło. Zobaczywszy się z Z. w kilka dni później, zapytałem go: "Czy nic się nie przytrafiło u pana w sobotę wieczorem? – A jakże, przytrafiło się. Siedziałem z M. przy kominku, paliliśmy i gawędziliśmy. Około pół do pierwszej powstał on, chcąc odejść, ja zaś sam go odprowadziłem. Kiedy powróciłem na miejsce przed kominek dla dokończenia fajki, zobaczyłem pana [tj. W. Staintona-Mosesa] siedzącego w fotelu, który właśnie on opuścił. Utkwiłem wzrok w panu i wziąłem dziennik, aby się upewnić, że nie śnię, ale kiedy go odkładałem, widziałem pana jeszcze na tym samym miejscu. Kiedy tak patrzyłam, nic nie mówiąc, pan się rozwiałeś. Oczami wyobraźni widziałem pana leżącego na łóżku, jak zwykle o owej godzinie, a jednak ukazywałeś mi się pan ubrany w zwyczajny swój ubiór. Zdaje się więc, że doświadczenie moje powiodło się – odrzekłem. Kiedy się przyszłym razem panu ukażę – zapytaj mnie pan, czego chcę; miałem w umyśle parę zapytań, ale oczekiwałem prawdopodobnie zachęty". W kilka tygodni później wznowiłem doświadczenie z takim samym powodzeniem. Owym razem tak samo nie uprzedziłem Z. o swoim zamiarze. Nie tylko wypytywał mnie w pewnym przedmiocie, który był podówczas powodem gorącego pomiędzy nami sporu, ale wysiłkiem woli zatrzymał mnie przez jakiś czas, kiedy wyraziłem chęć odejścia. Kiedy oznajmiono mi o tym, zdawało mi się, że znalazłem wytłumaczenie silnego i dziwnego trochę bólu głowy, jaki czułem nazajutrz po doświadczeniu. Zauważyłem przynajmniej wtedy, iż nie było żadnej widocznej przyczyny tego niezwykłego bólu głowy. Tak samo jak i za pierwszym razem, nie zachowałem żadnego wspomnienia o tym, co wydarzyło się nocy poprzedzającej, a przynajmniej co, jak się zdaje, wydarzyć się miało5.

Z cytowanego źródła przytoczę jeszcze jeden wypadek przedstawiając jednocześnie, ze wszystkimi szczegółami, metodę weryfikacji zeznania respondenta, zastosowaną przez autorów.

Zdaniem Gurneya, Myersa i Podmore'a relacja ta jest jeszcze bardziej godna uwagi, gdyż dwie osoby jednocześnie doznały tu "halucynacji prawdziwej" (hallucinations veridique). Opowiadanie zostało zaczerpnięte z rękopisu pana S.H.B., on sam przepisał je z dziennika, który potem zaginął.

Pewnej niedzieli w listopadzie 1881 roku, wieczorem przeczytałem właśnie książkę, gdzie była mowa o wielkiej potędze woli ludzkiej. Całą siłą mojej istoty postanowiłem ukazać się w sypialnym pokoju frontowym, na drugim piętrze pewnego domu, 22 Hogarth Road Kensington. W pokoju tym spały dwie moje znajome panny, L.S.V. oraz E.C.V., lat dwudziestu pięciu i jedenastu. Mieszkałem wówczas 23 Kildare Gardens w odległości niemal trzech mil angielskich od Hogarth Road i żadnej z owych dwu młodych osób nie mówiłem o doświadczeniu, jakie przedsięwziąć miałem zamiar po prostu dlatego, iż pomysł ów przyszedł mi do głowy owej niedzieli, kiedy szedłem spać. Chciałem ukazać się im o godzinie pierwszej po północy i mocno postanowiłem oznajmić im jakoś o mojej obecności. Następnego czwartku odwiedziłem te panie, a w ciągu rozmowy, bez żadnego z mojej strony napomknienia, starsza powiedziała mi, co następuje:

Ostatniej niedzieli, w nocy spostrzegła mnie stojącego przy jej łóżku i była bardzo przestraszona; kiedy zaś widziadło posunęło się ku niej, krzyknęła i obudziła siostrę, która ujrzała mnie również.

Pytałem się jej, czy była całkiem przytomna w owej chwili, odpowiedziała twierdząco. Kiedy zapytałem o godzinę –. odrzekła, iż było to około pierwszej. Na moją prośbę pani ta napisała i podpisała opowiadanie o tym wypadku. Po raz pierwszy próbowałem wówczas tego rodzaju doświadczenia; zupełnie i całkowite powodzenie jego uderzyło mnie bardzo.

Page 33: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Nie tylko wolę mą wytężałem wówczas; dokonywałem też jakiegoś całkiem szczególnego wysiłku, którego w żaden sposób nie mógłbym opisać. Miałem świadomość jakiegoś tajemniczego, a krążącego w mym ciele wpływu, doznawałem wyraźnego wrażenia wytwarzania jakiejś siły, której od owego czasu nie doznałem, lecz którą mogę obecnie, gdy chcę, wprawić w działanie.

S.H.B. S.H.B. dodaje: – Przypominam sobie, że zrobiłem notatkę – figurującą w moim dzienniku – mniej więcej w tydzień

po wydarzeniu, kiedy pamięć o nim była jeszcze bardzo świeża. Oto w jaki sposób panna Verity opowiada o wypadku: dn. 18 stycznia 1883 – Przed rokiem mniej więcej, pewnej niedzieli, w naszym domu 22 Hogarth R o ad Kensington,

widziałam wyraźnie pana B. w moim pokoju, o godzinie pierwszej po północy. Byłam zupełnie obudzona i przestraszyłam się bardzo; krzyki moje obudziły siostrę, która również widziała zjawisko. W trzy dni później, spotkawszy się z panem B., opowiedziałam mu, co mi się przytrafiło. Zaledwie w jakiś czas po wypadku przyszłam do siebie i zachowują o nim wspomnienie tak żywe, iż nie może ono zatrzeć się w moim umyśle.

L.S. Verity W odpowiedzi na moje [tj. Gurneya] pytanie panna V. dodaje: – Nigdy nie miałam żadnych

halucynacji. Panna E.C. Verity powiada: – Przypominam sobie wypadek, o jakim mówi moja siostra. Opowiadanie jej jest całkiem dokładne.

Widziałam zjawisko w tej samej chwili i okolicznościach, co i ona. E.C. Verity

Panna A.S. Verity mówi: – Przypominam sobie bardzo wyraźnie, iż pewnego wieczora siostra obudziła mnie, przywołując z

pokoju sąsiedniego. Poszłam do łóżka, na którym spała ona z młodszą siostrzyczką i abie opowiedziały mi, że widziały S.H.B., stojącego w pokoju. Było to około godziny pierwszej. S.H.B. był, jak mówiły, w stroju wieczorowym.

A.S. Verity S.H.B. nie pamięta już, jak był ubrany owej nocy: – Panna E.C. Verity spała, kiedy siostra jej spostrzegła widziadło, zbudził ją okrzyk tejże: "patrz S.".

Słyszała więc imię, zanim spostrzegła widziadło i halucynację jej można by też przypisać poddaniu. Ale zauważyć trzeba, że nie miewała ona nigdy halucynacji, oraz że tym samym nie można jej uważać za skłonną do wrażeń tego rodzaju. Obie siostry są jednakowo pewne, że widziadło było w stroju wieczorowym, zgadzają się również co do miejsca, na którym stało. Gaz był tylko przyćmiony i widziano też zjawisko tak wyraźnie, jak można byłoby zobaczyć jakąś osobę rzeczywistą.

Zbadaliśmy świadków jak najstaranniej, zadając im pytania sprzeczne. Pewne jest, że panny V. opowiadały panu B. z własnego popędu całe to wydarzenie. Zrazu nie miały one zamiaru mówić, lecz kiedy go zobaczyły, niezwykłość tej sprawy popchnęła je do mówienia. Panna Verity jest świadkiem bardzo ścisłym i sumiennym, nie lubi ona bynajmniej cudowności, nade wszystko zaś boi się i brzydzi tą szczególną jej postacią.

S.H.B.: Opowiadanie to wzięte jest z rękopisu, o jakim mówiliśmy wyżej. W piątek dnia l grudnia 1882 roku o godzinie 9 minut 30 udałem się .sam do mego pokoju i

usiadłszy w kącie przy ogniu, usiłowałem ześrodkować moją myśl na wnętrzu pewnego domu w Kew (Clearence Road), gdzie mieszkała panna V. oraz dwie jej siostry – ześrodkować z siłą tak wielką, iż wydawało mi się, że tam jestem w istocie. Podczas tego doświadczenia musiałem zasnąć snem magnetycznym, gdyż nie postradałem świadomości, ale nie mogłem poruszyć żadnym z członków. Nie zdawało mi się, abym utracił zdolność poruszania nimi, ale nie mogłem podjąć niezbędnego ku temu wysiłku. Doznawałem uczucia, iż ręce moje złożone na kolanach, mniej więcej w odległości sześciu cali, miały się połączyć mimowolnie, zdawało mi się też, że spotkały się one, chociaż miałem świadomość, że się nie poruszają.

Page 34: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

O godzinie 10 wysiłek woli przyprowadził mnie do stanu zwykłego. Wziąłem ołówek i na kartce papieru zaznaczyłem to, co tutaj opowiedziałem.

Tej samej nocy, idąc spać, powziąłem postanowienie ukazania się o północy w frontowej sypialni domu, o jakim mówiliśmy przed chwilą, oraz pozostawania tam dopóty, dopóki nie dam odczuć mojej obecności mieszkankom pokoju.

Nazajutrz, w sobotę, udałem się do Kew, chcąc spędzić wieczór, i spotkałem się tam z zamężną siostrą panny V. (panią L.). Widziałem tę panią raz tylko przed dwoma laty, na jakimś balu maskowym i zamieniliśmy ze sobą nie więcej nad słów parę. Musiała ona postradać wszelką żywszą pamięć mojej powierzchowności, jeżeli w ogóle zauważyła ją kiedykolwiek.

Ani przez chwilę nie pomyślałem o zadawaniu jej pytań co do przedsiębranego przeze mnie doświadczenia, ale w toku naszej rozmowy opowiedziała mi, że mnie dwa razy widziała bardzo wyraźnie nocy uprzedniej. Spędziła noc przy Clarence Road i spała w pokoju frontowym. Około godziny pół do dziesiątej może widziała mnie, jak przechodziłem przez korytarz z jednego pokoju do drugiego, ku północy zaś, będąc najzupełniej rozbudzona, ujrzała jak wszedłem do pokoju, w którym spała ona i jak, zbliżywszy się do niej, brałem w rękę jej włosy – bardzo długie. Mówiła mi również, że widziadło schwyciło ją za rękę, na którą patrzyło bardzo uważnie, tak iż opowiadająca rzekła: "nie powinieneś pan przyglądać się liniom (ręki), gdyż nigdy nie miałam żadnego nieszczęścia". Później obudziła siostrę swą, pannę V., której opowiedziała, co się jej przytrafiło. Wysłuchawszy jej opowiadania, wyjąłem z kieszeni notatkę wczorajszą; pokazałem ją kilku z osób obecnych, które przeczytały ją z wielkim zdziwieniem, pomimo niedowiarstwa.

Pytałem się panią L., czy nie marzyła czasem we śnie podczas widzenia drugiego, ale odrzekła mi w sposób najbardziej stanowczy, że była całkiem rozbudzona. Powiedziała mi, że nie pamiętała wcale mojej powierzchowności, lecz że mnie poznała natychmiast, zobaczywszy mnie.

Pani L. ma wyobraźnię bardzo żywą. Powiedziała mi, że od dziecka podlega różnym wrażeniom, przeczuciom itp. [Przypis autorów: Kiedy proszono p. B., aby zwrot ten wytłumaczył – odpowiedział nam: nie słyszałem nigdy, aby p. L. miewała halucynacje. Zjawiska, o jakich napomykani, są to po prostu wypadki, które można wytłumaczyć stosunkiem telepatycznym pomiędzy nią a p. L. Tak np. doznawała ona wrażenia, że on powróci niespodzianie, podczas kiedy bawił w północnej Anglii. Kilka razy to się sprawdzało.]. Ale dziwny, cudowny zbieg godzin przekonał mnie, że to, co opowiedziała ta pani, nie było następstwem li tylko jej wyobraźni. Na prośbę moją opisała pokrótce swoje wrażenia i podpisała opowieść.

S.H.B. Pan B. znajdował się w Southall, w chwili wykonywania próby; opowiadał mi, że opis powyższy

sporządzony był mniej więcej w dziesięć dni po doświadczeniu oraz, że zawiera on w sobie no-itatkę, którą napisał w dzienniku tejże nocy.

A oto opowiadanie pani L., doręczone panu B. "w kilka tygodni po wydarzeniu": 8. Wordsworth Road, Harrow

W piątek w dniu l grudnia byłam w gościnie u sioistry mojej, 21 Clarence Road, Kew. O godzinie pół do dziesiątej wyszłam z sypialni mej po wodę do łazienki i zobaczyłam wówczas wyraźnie pana B., którego dawniej widziałam tylko raz, przed dworna laty. Szedł przede mną, zmierzając do sypialni na końcu korytarza. Około godziny 11 poszliśmy spać, zaś o północy byłam jeszcze całkiem przytomna. Wówczas otworzyły się drzwi, wszedł pan S.B., skierował się ku mnie i stanął, wsparłszy się kolanem o krzesło. Wziął później w rękę moje włosy, a potem pochwyciwszy moją dłoń, przyglądał się jej bardzo uważnie. "Ach! (rzekłam, zwracając się do niego), nie powinieneś pan przyglądać się liniom, gdyż nigdy nie miałam żadnego nieszczęścia". Później obudziłam siostrę. Nie byłam nerwowa, lecz podniecona. Bałam się, aby nie zachorowała poważnie, gdyż w owym czasie była bardzo słabego zdrowia, ale obecnie miewa się lepiej.

H.L. (Imię wypisano całkowicie.) Panna Verity popiera opowieść tę w sposób następujący: – Przypominam sobie bardzo dobrze, iż

pani L. przed pobytem pana S.H.B. opowiadała o swoich dwu widzeniach, z których jedno przytrafiło się o pół do dziesiątej, drugie o północy. Kiedy pan S.B. przyszedł do nas, sio-stra opowiedziała mu co zaszło; natychmiast wyjął z kieszeni kartę (czy papier – już nie pamiętam), która zawierała opowieść o wydarzeniu dnia poprzedzającego. Uważam świadectwo moje za równoznaczne ze świadectwem pani L., gdyż przypominam sobie bardzo dokładnie, co działo się w ciągu owych dwu dni.

Siostra powiedziała mi, że nigdy nie doznawała halucynacji – z wyjątkiem tej okoliczności jedynej.

Page 35: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

L.S. Verity Poprosiliśmy pana B. – mówią autorzy cytowanej książki – aby nas uprzedził, kiedy zapragnie

przedsięwziąć nowe doświadczenie. W poniedziałek dnia 24 marca – otrzymaliśmy pocztą list następujący:

Drogi Panie Gurney! Nocy dzisiejszej około godziny 12 będę usiłował ukazać się pod Nr. 44 Norland Square; o

wynikach zawiadomią Pana za kilka dni. Szczerze itd.

H.S.B. W ciągu następnego tygodnia otrzymałem list poniższy:

dn. 3 kwietnia 1834 Drogi Panie Gurney! Mam przesłać Panu dziwną opowieść z powodu doświadczenia, jakie przedsięwziąłem na pańskie

żądanie, zachowując ściśle wszystkie, przepisane przez Pana warunki. Ponieważ zupełnie zapomniałem, której mianowicie nocy robiłem doświadczenie, więc nie mogę

powiedzieć Panu, czy świetnie, czy też umiarkowanie mi się powiodło – a to dopóty, dopóki nie zobaczę listu wysłanego do Pana owego wieczora.

Posławszy Panu list, uważałem za zbyteczne robienie notatki w dzienniku, a stąd nie pamiętam dokładnie daty.

Jeżeli daty zgadzają się – powodzenie jest zupełne. Pokażę Panu wręczone mi, podpisane przez świadków, opowiadanie.

Wczoraj wieczorem widziałem się z panią, która właśnie była pacjentką (podmiotem) – a widziałem się po raz pierwszy od chwili doświadczenia. Sama ona z własnej inicjatywy opowiedziała mi, co następuje, a co ja spisałem podług jej dyktanda i z jej podpisem. Dzień i godzina "ukazania się" wymienione są w opowiadaniu. Do Pana należy sprawdzenie – czy zgadzają się one z tymi, jakie podałem Panu w liście. Zapomniałem o nich zupełnie, ale sądzę, że są te same.

Oto jest opowiadanie: 44, Norland Square, W.

W sobotę wieczorem, dnia 22 marca, około północy doznałam jasnego wrażenia, że pan B. był w moim pokoju. Widziałam go wyraźnie, będąc zupełnie rozbudzoną. Zbliżył się do mnie i pieścił moje włosy. Sama udzieliłam mu tej wiadomości, gdy przyszedł do nas w środę dn. 2 kwietnia, i opowiedziałam mu o godzinie, oraz innych szczegółach zjawienia się bez żadnych z jego strony napomknień. Postać, jaka mi się ukazała, zdawała się być żywa. Niepodobna w niej było nie poznać pana B.

L.S. Verity Panna A.S. Verity potwierdza to opowiadanie w słowach następujących: – Pamiętam, iż siostra mówiła mi, że widziała pana S.H.B., oraz, że dotykał jej włosów. Opowiadała

mi o tym, zanim jeszcze on przyszedł do nas dnia 2 kwietnia. A.S. Verity

Oto opowiadanie samego pana B.: – W sobotę, dnia 22 marca, powziąłem postanowienie ukazać się o północy pannie V., która

mieszkała pod Nr. 44 Norland Square, Notting Hill; umówiłem się wcześniej z panem Gurneyem, że mu poślę list tegoż wieczora, kiedy będę chciał przedsięwziąć próbę – list z oznaczeniem godziny i szczegółów doświadczenia. Posłałem mu więc notatkę podług obietnicy.

Mniej więcej w 10 dni po tym poszedłem do panny Verity. Opowiedziała mi ona wówczas, że dnia 22 marca, o północy, widziała mnie bardzo wyraźnie w swoim pokoju (będąc zupełnie rozbudzona), że nerwy jej doznały stąd gwatłownego wstrząśnienia. Zmuszona była nawet przywołać z rana lekarza.

S.H.B. Na nieszczęście w opowiadaniu pana B. nie ma wzmianki o jego zamiarze wywołania w pannie V.

wrażenia, że się bawiono jej włosami, ale dnia 21 sierpnia 1885 roku napisał on do mnie:

Page 36: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

"przypominam sobie, że miałem ten zamiar". Ja sam (autor) przypominam, że rychło po wypadku powiedział mi on, iż to właśnie nade wszystko uważał za dowód zupełnego udania się doświadczenia. Doradziłem mu wtedy, aby w przyszłości usiłował obudzić w pacjentach swych wrażenie, iż słyszą jakieś słowa, wrażenie mowy, zamiast wrażeń dotyku.

Zauważmy, iż we wszystkich tych różnorodnych wypadkach działacz ześrodkowywał myśl na przedmiocie, jaki miał na widoku w chwili zaśnięcia. Panu B. nigdy nie udawało się wywołać podobnego działania, gdy czuwał. Utrudnia to bardzo, nakreślenie takiego planu doświadczeń, który by pozwalał obserwatorowi pozostawać przy pacjencie. Powtarzanie owych doświadczeń nie jest również: rzeczą łatwą: są one nieprzyjemne dla pacjenta i pociągają za sobą częstokroć znaczne osłabienie nerwowe. Wartość doświadczeń zmniejsza się, gdy się ich dokonuje na tym samym podmiocie; to też prosiliśmy pana B., aby spróbował ich na nas, jakkolwiek wszakże kusił się o to kilkakrotnie, nigdy mu się nie powiodło6.

Warto podkreślić, że cała książka Myersa, Gurneya i Podmore'a udokumentowana jest w sposób podany wyżej.

Kolejny wypadek, który przytoczę, jest jeszcze bardziej niezwykły (oczywiście, jeśli był prawdziwy), a to z następującego powodu. Jak już wspomniałem, podmiot wysyłający sobowtóra zwykle wpada w specyficzny stan psychosomatyczny, w którym świadomość w ciele fizycznym jest częściowo lub całkowicie wyłączona. Wszystko, co czyni sobowtór poza ciałem osoby rzeczywistej pozostaje jej albo nieznane, albo też po obudzeniu uświadamia sobie ona to z najwyższym trudem. W poniższym wypadku zjawisko ma przebieg całkiem inny: osoba rzeczywista, jak i jej sobowtór zachowują pełną świadomość i władze intelektualne, wykonują równocześnie działania celowe zupełnie od siebie niezależne. Fantom zajęty jest określoną pracą umysłową i oddziaływuje w sposób fizyczny na przedmioty, człowiek natomiast obserwuje go w świetle dziennym, a zatem manifestują się tu dwie odrębne inteligencje, podczas gdy osoby fizyczne są całkowicie izomorficzne.

Doniesienie o swym niezwykłym przeżyciu z sobowtórem przekazał pisarzowi i historykowi kultury, dr. Maxowi Kemmericho-wi inżynier doktor Karl Sch. z gotowością podania każdemu zainteresowanemu adresu swego zamieszkania. Należy podkreślić, że Max Kemmerich w opisany wypadek, który wydaje się całkiem nieprawdopodobny, zaangażował cały swój autorytet naukowy i stanowczo potwierdził jego prawdziwość.

W latach dwudziestych dr Karl Sch. mieszkał w Berlinie i był pochłonięty konstrukcją budowy teatru. Pewnego dnia, pomimo intensywnych rozważań i prac obliczeniowych, nie mógł rozwiązać problemu wiązania dachowego i poszedł trochę zirytowany na obiad. W powrotnej drodze wstąpił jeszcze do sklepu z cygarami, gdzie rozmawiał przez chwilę ze sprzedawcą nie zajmując się świadomie swoją pracą i przed godziną drugą wrócił do swego pokoju z zamiarem kontynuowania obliczeń. Wszedłszy do pokoju zauważył przy stole do pisania jakiegoś mężczyznę pochylonego nad deską kreślarską i żarliwie kreślącego. W pierwszym momencie zdenerwował się, że gospodyni w czasie jego nieobecności wpuściła do pokoju jakiegoś obcego, zwłaszcza, że jego prace nie zostały jeszcze złożone w urzędzie patentowym. Zamierzając obserwować intruza niepostrzeżenie zajął bezszelestnie stanowisko przy drzwiach nie zamykając ich. Wówczas ku swemu najwyższemu .zdumieniu rozpoznał w nieznanym mężczyźnie siebie samego! Obserwował jak najdokładniej w jasnym świetle sobowtóra stojącego przy oknie. Posiadał on takie samo ubranie, jakie nosił on sam, brązowy hawelok, rozpoznał również rozdartą kieszeń, która była uszkodzona dokładnie tak, jak kieszeń jego płaszcza. Sobowtór zdjął kapelusz, ale on sam uczynił to samo po wejściu do pokoju! Inżynier dziwił się, że fantom nie zdjął płaszcza, który przeszkadzał mu przy kreśleniu.

Przez około dziesięć minut, w każdym razie przez względnie długi czas, obserwował doktor Sch. zjawisko, nie tylko zainteresowany, ale zdumiony. Fantom pracował skrzętnie kreśląc coś ołówkiem. .Stopniowo obniżał się on pod stół i inżynier zauważył – nie stwierdzając najmniejszej zmiany w swym własnym ciele – jak jego nogi, jak gdyby rozpuszczając się, uległy stopieniu, aż wreszcie fantom znikł całkowicie. Inżynier zbliżył się do deski kreślarskiej, na której ku swemu najwyższemu .zdumieniu znalazł graficzne rozwiązanie zadania. Podczas, gdy on sam kreślił przy pomocy żółtego Kohinora wąskie kreski, to znaki wykonane przez fantoma były szerokie, ale sporządzone słabo, tak że dawały się łatwo wyskrobać. Rozwiązanie znalazł fantom w dającej się prawidłowo 'Skonstruować, i o ile to było możliwe w odręcznym wykonaniu, w także prawidłowo narysowanej kopule, o której sam inżynier nie myślał. Rysunek ten, który zresztą później z innych powodów nie został zrealizowany, posłał doktor Sch. w oryginale firmie Wilke w Hannowerze, gdzie prawdopodobnie jeszcze do dziś-spoczywa w archiwum7.

Page 37: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Inżynier Sch. przeżył bilokację jeszcze jeden raz, gdy po wejściu do pokoju zobaczył siebie samego siedzącego na sofie. W tym wypadku zgęszczenie fantoma było mniejsze i "rozpuścił się"' on szybko nie wykonując żadnych czynności. Zjawisko miało miejsce również w świetle dziennym.

A oto szereg innych wypadków wysyłania sobowtóra opisanych w literaturze i przytoczonych przez znakomitego parapsychologa polskiego Józefa Świtkowskiego:

Zdolność ta jednak nie jest przywiązana wyłącznie do właściwości medialnych, a przynajmniej do niewątpliwie stwierdzonych. Eksperymentator Harrison dowiedział się na seansie [12 września 1863] za pomocą pukań, że to puka duch jego własny; gdy nie uwierzył i przeszedł do drugiego (ciemnego) pokoju, ujrzał tam "kilka obłoków jaśniejszych jak komety, na jednym końcu zaokrąglanych, na drugim zaś spiczastych, a głos koło ucha rzekł mu: Jestem tobą samym"8.

Córka pani J. wyszła w zimie do miasta, a zmarzłszy dotkliwie" .zatęskniła żywo za domem. W tej chwili dwie pomocnice domowe pani J. ujrzały córkę wchodzącą do domu, otwierającą drzwi i grzejącą przy kominku ręce w zielonych rękawiczkach, jakich ta panna nie miała. Nagle zniknęła im z oczu, a przerażone tym pracownice pobiegły opowiedzieć pani J. o zdarzeniu, obawiając się, że to zła wróżba. Po godzinie wróciła do domu córka, zdrowa i cała, ale ... w zielonych rękawiczkach, które kupiła po drodze, aby uchronić ręce od przemrożenia9.

W nocy "uczucie lodowatego zimna budzi równocześnie dwóch braci: spostrzegają obaj postać ojca, stojącego między ich łóżkami i wzniesioną ręką wskazującego na swe oczy".

O innym podobnym wypadku wspomina dr M. Thilo: Sobowtóra widziała także kotka, siedząca prosto z sierścią zjeżoną i mrucząca groźnie. Drzwi

zatrzasnęły się i weszła postać, odziana w jakąś mglistą masę; podeszła do dr. Thilo wywołując wrażenie lodowatego chłodu po czym zgęściła się, poznał w niej swego zmarłego właśnie przyjaciela10.

Znany w USA prelegent wędrowny, Thomas Benning, wysłał do .miejscowości Troy list z zawiadomieniem, że z powodu bólu gardła nie będzie miał tam wykładu następnego dnia. Wieczorem po wysłaniu listu doszedł do wniosku, że list na czas nie dojdzie, a myśląc o tym mimowolnym zawodzie, jaki sprawi w Troy jego nieobecność, był tym bardzo zmartwiony, aż wreszcie usnął. Nazajutrz rano list do Troy rzeczywiście nie doszedł; gdy jednak zebrani czekali na próżno, rozległo się znane im pukanie do drzwi, a po otwarciu stanął w nich Benning, jak gdyby nieprzytomny, mrucząc coś niskim głosem >o przeszkodach w wygłoszeniu wykładu. Dwaj obecni, zamknąwszy drzwi wejściowe na klucz, ujęli go pod ręce, aby go wprowadzić do sali, ale roztrącił ich, zbiegł szybko po schodach i zatrzasnął drzwi za sobą. Pobiegli za nim i spostrzegli, że drzwi są nadal na klucz zamknięte, a Benning zniknął. Niebawem nadszedł list Benninga donoszący, że jest chory i domyślono się, że przed chwilą był to tylko jego sobowtór11.

Pan Primavesi opowiada: Miałem właśnie udać się na spoczynek, gdy nagle wydało mi się, że jestem u znajomej pani za miastem i widzę w jej pokoju jasną lampę po prawej stronie. Ocknąwszy się zauważyłem, że jest godzina 23, minut 47, po czym położyłem się i zasnąłem. Nazajutrz odwiedziłem tę panią, a nim wspomniałem o mym widzeniu, znajoma rzekła: Widziałam pana tu wczoraj wieczorem patrzącego na mnie w milczeniu; a na zapytanie, dlaczego tak późno, nic pan nie odrzekł i zniknął powoli, jakby stopniał. Zegarek wskazywał godzinę 23 minut 45, a lampa (o którą Pronia-vesi zapytał) stała nie na zwykłym miejscu, lecz rzeczywiście po prawej stronie12.

Pani Zofia siedzi na kanapie obok pani N., której córka gra właśnie na fortepianie. Zofia opiera się wygodnie, zamyka oczy i w myślach idzie do fortepianu, przy czym spostrzega, że pani N. ze zdumieniem spogląda to na nią, to na miejsce obok fortepianu. Wraca wtedy do ciała, otwiera oczy i dowiaduje się, że pani N. widziała ją w dwóch miejscach naraz: na kanapie i koło fortepianu13.

Pani M. widzi swego znajomego, Alberta, wchodzącego; zrywa się, przysuwa mu stołek do ognia, bo zimno i śnieg pada, zarzucając mu, że przyszedł bez płaszcza. Albert idzie przez pokój i siada przy kominku, ale nic nie mówi; chwieje tylko głową, a ręką wskazuje na pierś. Myśląc, że on nie może wydobyć głosu z powodu przeziębienia, pani M. nie zadaje mu dalszych pytań, tylko powtarza wyrzuty o brak płaszcza. Obecny w pokoju dr G. zapytuje z przerażeniem, do kogo ona mówi, i dopiero od niego pani M. dowiaduje się, że Albert umarł przed godziną14.

A oto kolejne zdarzenie: Dobrze poświadczony wypadek bilokacji podaje J. S. Jensen, prezes towarzystwa duńskiego

Psykisk Oplysningferening. Żona pana Jensena, fińskiego pochodzenia, ma niewątpliwe uzdolnienia medialne, chociaż one rzadko się objawiają. Przed kilku laty przebywała na wyspie Bornholm na

Page 38: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

rekonwalescencji po chorobie, a mąż podróżował w interesach, jako wydawca książek. Pewnej nocy zbudziła ją gwałtowna burza i wywołała w niej taką obawę, że pani Jensen zapragnęła nawiązać łączność z mężem. Nie wiedząc, w jakiej miejscowości on w danej chwili przebywa, skupiła się tylko wewnętrznie na jego osobie szukając go z wytężeniem. Nagle ujrzała go przed nieznanym jej domem, wchodzącego do jakiegoś pokoju. Widziała, jak rozebrał się i położył do łóżka, przy czym zauważyła, że zapomniał nasmarować się maścią, którą mu dała przed wyjazdem. Pomyślała sobie z niezadowoleniem: "No, jednak zapomniał o tym naprawdę; tak to jest zawsze, gdy mnie przy nim nie ma". Uspokojona wewnętrznie ujrzeniem go, wróciła do ciała i zaraz rano w liście do niego opisała dokładnie, co widziała w nocy.

Tej samej nocy mąż jej znajdował się w miejscowości Randers, w której żona nigdy nie była. Zmęczony położył się spać w pokoju hotelowym, lecz nagle obudził się i ujrzał przed sobą postać żony. Była ubrana tak jak zwykle, ale młodsza, piękniejsza, i wydała mu się jakby uduchowiona. Przeraził się tym zjawiskiem, nie wiedząc, co ono ma oznaczać, ale uspokoił go trochę pogodny wyraz twarzy u żony, która nie mówiła zresztą ani słowa i po chwili zniknęła. Wczesnym rankiem wysłał do niej telegram umyślnie błahej treści, aby nie niepokoić rodziny. Na drugi dzień odesłano mu z Kopenhagi list żony, który wyjaśnił mu przyczynę zjawiska i zawierał tak dokładny opis domu i sytuacji, że stwierdzał prawdziwość jej widzenia ponad wszelką wątpliwość15.

Zdolnością bilokacji całkowitej odznaczał się Teofil Modrzejewski, najsłynniejsze polskie medium. Kilkakrotnie obserwował u niego ten fenomen Norbert Okołowicz, który opisał go dokładnie w swej książce16. Oto jego relacja:

Kilkakrotnie zdarzało się osobom (pozostającym z nim w bliższych stosunkach) obserwować mglistą postać medium najczęściej wieczorem lub w nocy u siebie w mieszkaniu. Pojawienie się jej było krótkotrwałe, a porozumieć się z nią można było tylko czasami, szeptem albo pukaniem. Robiła na ogół wrażenie mglistej i powiewnej, jakkolwiek chwilami nie różniła się niczym od żyjącego człowieka. Czasami znów rozwiewała się szybko, a z miejsca, gdzie zniknęła, odzywały się porozumiewawcze stukania. Prawie zawsze po zniknięciu tego zjawiska telefonowano do Modrzejewskiego do domu, najczęściej budząc go wtedy ze snu. Obecność jego w domu sprawdzić można było zawsze, o ile Modrzejewski był w Warszawie, zdarzały się bowiem takie wypadki także i wtedy, gdy przebywał za granicą. Stwierdzono przy tym, że postać ta odziana była w ubranie podobne do tego, jakie w danej chwili miało medium na sobie. Raz nawet dr Gustaw Geley (listopad 1920) widział Modrzejewskiego w pobliżu jego dawnego mieszkania w Paryżu i to wtedy, kiedy Modrzejewski był w Warszawie, co po powrocie do Paryża udowodnił za pomocą paszportu.

Modrzejewski interpelowany w tej sprawie pamiętał zazwyczaj szczegóły swojej "wizyty" i przyznawał, że może to robić świadomie, podczas kiedy dawniej podobne wycieczki przytrafiały mu się często bez jego świadomej woli.

Podobny proces zdaje się zachodzić i w czasie seansów materia-lizacyjnych i trwa tym silniej, w im głębszy stan zapada medium. Często widziano Modrzejewskiego ukazującego się u znajomych. w tym czasie, kiedy odbywał się seans. – Przypuszczenie, iż medium najczęściej eksterioryzuje się w czasie seansów dałoby się poprzeć też i wrażeniem jego psychicznej nieobecności [tj. wrażeniem przemieszczenia świadomości gdzieś poza miejsce obserwowane].

Bywały też wypadki, kiedy na seansie stwierdzono oświetlającą się i robiącą wrażenie żyjącej, postać Modrzejewskiego, obok drugiej jego postaci, siedzącej na miejscu medium i robiącej wrażenie zupełnie pozbawionej życia (seans w dniu 2 sierpnia 1923 roku). Oto dosłowny fragment protokółu z wymienionego posiedzenia:

W drugiej połowie seansu ukazała się zjawa zupełnie podobna do medium [tj. Teofila Modrzejewskiego] tylko młodsza, i oświetlała się własnym niebieskawym światłem, trzymanym w lewej dłoni. Równocześnie obok tej zjawy ukazała się zjawa młodej dziewczyny, widocznej w świetle emanowanym przez pierwszą zjawę. Po chwili obie zjawy przysunęły się do medium i wtedy można było dokładnie zaobserwować, jedną postać Modrzejewskiego, siedzącą bez ruchu i wyglądającą jak martwa, drugą zaś żywą, stojącą obok wraz z postacią młodej dziewczyny.

W pierwszym okresie medialności stwierdzono podobny wypadek, lecz w nieco odmiennych warunkach. – Otóż jedna z osób, trzymająca [fosforyzujący] ekran w ręku, po oświetleniu jednej z ciemnych zjaw, stwierdziła ze zdziwieniem, że jest to twarz medium [Teofila Modrzejewskiego], lecz z długą brodą, taką samą, jaką Modrzejewski nosił dawniej i zgolił na parę dni przed seansem.

Page 39: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Twarz ta zbliżyła się do głowy medium (będącego wówczas w pół-transie) po czym w świetle ekranu obecni mieli możność stwierdzenia, że obie twarze są zupełnie podobne i posiadające cechy życia, a tylko długą brodą odróżniają się od siebie (seans w dniu 17 marca 1920 roku w Warszawie).

Fenomen ten widziały następujące osoby: Juliusz German (literat), Ludomira Grzelichowska, Norbert Okołowicz (podpułkownik), Stanisław Rembski i Wanda Rydzewska. Osoby te podpisały powyższy protokół.

Autor podaje kilka informacji dotyczących warunków, w jakich odbywał się ostatni seans: Temperatura w pokoju seansowym wynosiła 15°C. Siła lampki elektrycznej (osłoniętej czerwonym

kloszem), stojącej na kominku, wysokim 1 m 50 cm od środka stołu, przy którym siedzieli uczestnicy seansu, była taka, że można było przy jej świetle odczytać godzinę na małym zegarku na odległość 50 cm od lampy. Drzwi pokoju podczas seansu były stale zamknięte na klucz. Uczestnicy siedząc dokoła stołu trzymali się za ręce, kontrolując medium bez przerwy przez cały czas trwania seansu. – Puls medium przed seansem wykazywał około 80 uderzeń na minutę; po saansie puls osłabiony, lecz za to przyspieszony, do 120 uderzeń na minutę17.

Oprócz opisanych fenomenów eksterioryzacji i bilokacji Modrzejewskiego zostały zarejestrowane przez Norberta Okołowicza, na jego seansach, bilokacje innych osób znajdujących się wówczas w bardzo dużym oddaleniu:

W czasie seansu, w dniu 22 marca 1924 roku, jedna z uczestniczek, pani Janina Czuprykowska, przelękła się bardzo, ujrzawszy zjawę podobną do jej ojca, stale mieszkającego na Kujawach [seans odbywał się w Warszawie w gabinecie pułkownika Okołowicza]. Zjawa (przedstawiająca popiersie starszego mężczyzny z brodą) widoczna była i dla reszty uczestników, ukazała się dwukrotnie w świetle ekranu i robiła wrażenie, jak gdyby miała błędny i nieprzytomny wyraz oczu. Po seansie, uczestniczka ta w obawie, czy jej ojcu coś nie grozi, zwróciła się telegraficznie, a potem listownie o wiadomości. Po pewnym czasie okazało się, że ojciec pani Janiny Czuprykowskiej żyje, przebywa jednak na rekonwalescencji po ciężkiej i nagłej chorobie. Jak potem stwierdzono, akurat w chwili, gdy odbywał się omawiany seans, leżał on nieprzytomny w dużej gorączce.

W dwu innych wypadkach nie sprawdzano, co się działo w danej chwili z osobami, do których podobne zjawy pojawiły się na seansie.

Niezwykłe uzdolnienia Teofila Modrzejewskiego nie należały w Polsce do wyjątkowych. Zdolnością wydzielania, w sposób całkiem świadomy, widzialnego, zmaterializowanego sobowtóra i przesyłania go na dość duże odległości odznaczał się także słynny jasnowidz polski okresu międzywojennego, inż. Stefan Ossowiecki (1877–1944). Zachowało się kilka interesujących relacji o jego osobie. Jest opis jednego z eksperymentów, sporządzony przez samego Ossowieckiego (i zweryfikowany przez naocznego świadka), zamieszczony w jego pracy pt. Świat mego ducha i wizje przyszłości. Oczywiście należy żałować, że ta niezwykła próba nie została wykonana na przykład w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego w obecności poważnego ciała naukowego i przy zastosowaniu choćby aparatu filmowego i fotograficznego. Niestety, poważnych uczonych nie interesowały tego rodzaju zagadnienia...

W części eksperymentalnego działu mojej książki muszę jeszcze wspomnieć o kilku doświadczeniach niezmiernie ciekawych i doniosłych, a bardzo niebezpiecznych dla zdrowia i życia.

Jest to mianowicie ukazywanie się w astralu, przy nie traceniu kontaktu z ciałem fizycznym. Takich eksperymentów w Polsce dokonałem siedem. [...]

Pierwszy zrobiłem w obecności dr. Gustawa Geleya, który namówił mnie do tego rodzaju doświadczeń.

Dla zrobienia tego eksperymentu wybrałem panią Jerzową Leszczyńską, artystkę Teatru Polskiego, obecnie panią Jackowską. Zaprosiłem się do pani Leszczyńskiej na wieczór i przez cały czas wpatrywałem się w szczegóły mieszkania, wchłaniając, o ile tylko mogłem, otaczającą mnie atmosferę. Zaznaczyć muszę, że nie uprzedzałem wcale pani Leszczyńskiej, że zamierzam zrobić z nią doświadczenie. Między godziną 10 a 11 wieczorem powróciłem do domu, gdzie na mnie czekali już pani W. i dr Geley. Na stole zauważyłem przygotowaną strzykawkę z kamforą, co, muszę przyznać, nie zrobiło na mnie przyjemnego wrażenia. Mieszkałem wtedy [w Warszawie] przy ul. Trębackiej Nr 11, pani Leszczyńska przy ul. Smolnej Nr 34.

Usiadłem wygodnie w głębokim fotelu i zacząłem sugestionować swoją świadomość, trzymając przed oczami kryształową kulę. W tej chwili z całej mocy starałem się odtworzyć wnętrze mieszkania

Page 40: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

pani Leszczyńskiej oraz jej właścicielkę. Zrobiłem to z takim wysiłkiem, że zupełnie straciłem świadomość swego "ja" i w tej samej chwili już byłem w pokoju pani Leszczyńskiej.

Pani Leszczyńska zaczęła krzyczeć: "Ossowiecki! Ossowiecki! Ossowiecki!" Krzyknęła, o ile pamiętam, trzy razy, zerwała się ze snu, oprzytomniała i zapaliła światło. Trwało to kilka dobrych chwil. Cała moja postać jakby płynęła w powietrzu, nie czułem rąk, ni nóg. Ani słowa nie mogłem przemówić, a strach śmierci mnie ogarnął na myśl, jak ja powrócę i czy w ogóle powrócę. Zupełnie •wyraźnie, wyraźniej, niż byłoby to w rzeczywistości, widziałem panią Leszczyńską i cały jej pokój. Po chwili z wolna zacząłem się budzić. Geley miał już .strzykawkę z kamforą w ręce, gdyż serce moje przestawało bić. Ocknąłem się nareszcie i zacząłem opowiadać wszystko, co widziałem i odczuwałem.

Zatelefonowaliśmy nazajutrz z rana do pani Leszczyńskiej. Pan Geley zaprosił ją i mnie na godzinę 12 do restauracji. Pani Leszczyńska była pod wielkim wrażeniem nieoczekiwanego zjawiska. Opowiedziała w szczegółach wszystko, jak było, a co zgadzało się najzupełniej z moją relacją, jaką zdałem dr. Geleyowi bezpośrednio po eksperymencie.

Pojechaliśmy zaraz do mieszkania pani Leszczyńskiej, gdzie wskazałem najdokładniej, przez jaką ścianę tu wchodziłem, gdzie stałem, co również odpowiadało rzeczywistości. Doświadczenie to przypłaciłem dwutygodniową chorobą, bo wskutek wyjścia w astralu straciłem dużo fosforu, bolały mnie kości i głowa, cierpiałem również na serce18.

Istnieje również dokładna relacja z tego wydarzenia Anny Jackowskiej, primo voto Jerzowej Leszczyńskiej, zanotowana przez Adama Grzymałę-Siedleckiego. Oto jej zeznanie:

W roku 1921 czy 1922 (nie jestem pewna daty) na herbacie u nas na Smolnej opowiadał Ossowiecki przedziwne historie swego rozdwojenia i zjawiania się u kogoś o naznaczonej godzinie. Ponieważ absolutnie w to nie wierzyłam, twierdziłam, że ze mną nie udałoby się takie doświadczenie; zapowiedział, że dziś w nocy zjawi się w oknie mojego pokoju, budząc mnie. Zapomniałam o tej rozmowie i najspokojnie zasnęłam. Nagle (później zobaczyłam, że było po pierwszej w nocy) obudziło mnie coś, niesamowite uczucie, obecność jakby kogoś i blask w oknie, a noc była bezksiężycowa; zwróciłam głowę ku oknu i z przerażeniem zobaczyłam Ossowieckiego, siedzącego jakby w fotelu, głowa naturalnej wielkości, patrzącego ku mnie w natężeniu. Okropnie się zlękłam, zdrętwiałam, a nie mogąc przetrzymać tego widoku, ukryłam głowę w poduszkę. Wszystko musiało trwać krótko, z wolna zwróciłam znowu oczy ku oknu, widziadło blakło; wyraźnie widziałam u Ossowieckiego bolesny wyraz, a nawet jakby lęk. Postanowiłam nie dzwonić pierwsza, a czekać, co powie sam Ossowiecki. Zadzwonił rano, mówiąc, że nigdy już takiej próby z sobą nie zrobi; twierdził, że bardzo się męczył i z trudem i bólem wrócił z tej wędrówki do siebie. Ciekawe, że nie znając mojego pokoju [tj. sypialni], najdokładniej go opisał – jeszcze ciekawsze, że drobiazgowo opowiedział, co się ze mną działo: mój lęk, chowanie się itd.19

Przedstawione relacje Ossowieckiego i Leszczyńskiej są bardzo ciekawe, niemniej należy podkreślić, że występuje w nich sprzeczność. Oto Ossowiecki pisze, że nie uprzedzał pani Leszczyńskiej o swym "przyjściu", podczas gdy pani Leszczyńska podaje, że zapowiedział on swą "nocną wizytę", będąc przedtem u niej "ma herbacie". Może niezgodności te wyniknęły z zapomnienia lub pomieszania faktów, które miały miejsce w różnym czasie.

W związku z powyższym wydarzeniem A. Grzymała-Siedlecki stwierdza, co następuje: Zachodzi ważne pytanie: czy i w jakim stopniu wyczerpywały go nerwowo dokonywane

eksperymenty? Jeżeli chodzi o jego własne zaświadczenie w tej sprawie, to przyznawał, że kosztują go psychiczne

próby (a i osiągnięcia), w zakresie tzw. rozdwojenia jaźni20. [...] W kilkanaście lat później o tym samym fakcie słyszałem z ust Ossowieckiego, gdy przyznawał się, że rozdwojenie osobowości nie jest dla niego rzeczą tak łatwą, jak doprowadzenie się do stanu nadwidzenia. [...] Gdy do tamtych eksperymentów przystępuje bez żadnych "rekwizytów" I bez specjalnego nastroju, to tu, na przykład przed "wizytą" metapsychiczną u pani Jerzowej Leszczyńskiej, musiał mieć zapewnienie zupełnego odosobnienia, wysiłkiem i to dużym wysiłkiem woli wprowadzał się w stan somnambuliczny, wpatrywał się uporczywie w jeden i ten sam punkt: w wodę wypełniającą wazon z opalizującego szkła etc., słowem przejść przez okres psychonerwowy, który go post factum doprowadził do znacznego wyczerpania sił, tak że postanowił raz na zawsze dać pokój próbom rozdwajania jaźni21.

Stefan Ossowiecki nie dotrzymał tego przyrzeczenia. Oto jeszcze jedna relacja z podobnego eksperymentu przeprowadzonego w obecności wielu osób w kilka lat później:

Działo się ito w roku 1924 czy 1925. Pewnego popołudnia na werandzie kawiarni Europejskiej spotkało się towarzystwo w osobach: popularnej w tym czasie aktorki Sulimy, jej koleżanki, pułkownika

Page 41: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Pasellego i Mazarakiego, potem dołączyli do nich inżynier Ossowiecki i Aleksander Olszakowski. Rozmowa potoczyła się w kierunku eksperymentów Ossowieckiego [dotyczących esteriaryzacji], o których w Warszawie było głośno. [...]

Ustalono dzień i godzinę eksperymentu. Kulminacyjny moment doświadczenia miał nastąpić w mieszkaniu aktorki, przy ul. Hożej (na trzecim piętrze), dokładnie o godzinie pierwszej po północy, kiedy ruch uliczny zamiera, w obecności świadków pod przewodnictwem płk. Pasellego.

Natomiast Ossowiecki z inną grupą świadków pod przewodnictwem Mazarakiego, miał tymczasem znajdować się w gabinecie w restauracji hotelu Bristol na Krakowskim Przedmieściu. [...] Zbliżała się pierwsza po północy. Pilnie obserwowano Ossowieckiego. Zachowanie się jego nie zdradzało ani specjalnego .skupienia, ani zdenerwowania. Na pięć minut przed pierwszą, wstał od stołu I zamknął na klucz drzwi wejściowe do gabinetu. Mazaraki wyłączył telefon i zasłonił okno kotarą.

Następnie Ossowiecki zwrócił się do obecnych, a specjalnie do lekarza, uczestniczącego w seansie, aby nikt, gdy zapadnie w trans nie zbliżał się, a tym bardziej nie dotykał, bo wówczas "mogę już nie wrócić". Usiadł w kącie gabinetu. Zgaszono górne światła żyrandoli. Zapadła cisza. Panował półmrok.

– Byliśmy – jak mi opowiadał Mazaraki [mówi autor niniejszego opowiadania, Anatol Wroński] – wpatrzeni w Ossowieckiego. Stawał się coraz bledszy. Prawie nie oddychał. Gdzieś wybiła godzina pierwsza. Ossowiecki jakby zesztywniał. Wyglądał na śpiącego. Wtem cera Ossowieckiego nabrała koloru szarego. To zaniepokoiło doktora. Cicho stąpając po dywanie podszedł i dotknął ręki inżyniera. Był przerażony. Wyszeptał: – Proszę państwa, on nie żyje! nie ma tętna!

– Wszyscy zdrętwieliśmy – relacjonował Mazaraki. – Postanowiliśmy jednak czekać, w myśl zarządzenia Ossowieckiego. Była pierwsza minut cztery, kiedy Ossowiecki ku naszej radości obudził się. Głęboko westchnął. Półprzytomnymi oczyma rozejrzał się. Powoli wstał i zapytał:

– Co się stało? dlaczego jesteście tak przestraszeni? – Zwracając się do lekarza powiedział: – Miałem dużo szczęścia, że pan mnie dotknął dopiero wtedy, kiedy już wróciłem z Hożej, bo inaczej byłoby po mnie. A uprzedzałem żeby nie dotykać mnie.

Teraz wszyscy zrozumieli dlaczego Ossowiecki unikał takich doświadczeń: zagrażały jego życiu. Przenieśmy się teraz na Hożą do aktorki Sulirny, gdzie miał nastąpić kulminacyjny moment

doświadczenia. W całości zacytuję relację bezpośredniego świadka seansu, płk. Pasellego: Noc była bezksiężycowa i wyjątkowo pochmurna. Na piętnaście minut przed pierwszą

zakończyliśmy ostatniego robra. Zgodnie z poleceniem Ossowieekiego, ustawiliśmy krzesła rzędem tak, aby siedzący byli zwróceni twarzą do okna wychodzącego na słabo oświetloną ulicę Hożą. W salonie przygaszono światła, pozostawiając tylko jedną, stojącą lampę, nakrytą niebieskim abażurem. Telefonicznie sprawdziliśmy z Ossowieckim nasze zegarki. Jako przewodniczący jurorów zamknąłem drzwi do -salonu i wyłączyłem telefon. Nakazałem bezwzględną ciszę, jak sobie tego życzył Ossowiecki. Byliśmy podekscytowani, zwłaszcza gospodyni. W sąsiednim pokoju wybiła godzina pierwsza po północy.

Nagle zauważyliśmy w oknie jakiś daleki, nikły, a potem coraz intensywniejszy świetlny punkt, o zielonkawym zabarwieniu. Powiększał się, zbliżał fosforyzując, wypełniając sobą prawie połowę okna. Stopniowo zaczęła wyłaniać się jakby wyrzeźbiona przezroczysta, ale wyraźna, uśmiechnięta twarz Ossowieckiego. Pozdrowił nas ręką i posłał całusa. Powoli widmo zaczęło blednąc, gasnąć, aż zupełnie rozpłynęło się w ciemnościach nocy. Oszołomieni, w milczeniu patrzyliśmy to na siebie, to w okno.

Spojrzałem na zegarek. Były dokładnie cztery minuty po pierwszej. Wstałem i włączyłem telefon, a potem wszystkie światła w salonie22.

Obok Teofila Modrzejewskiego i Stefana Ossowieckiego należy jeszcze wymienić Czesława Czyńskiego (1859–1932), o pseudonimie "Punar Bhava", "mistrza" Zakonu Martynistów, a będziemy mieli trzech Polaków, którzy wsławili się opisanymi doświadczeniami w dziedzinie praktyk bilokacyjnych. Czesław Czyński również potrafił świadomie – jak twierdzą świadkowie tych doświadczeń – wysyłać swego zmaterializowanego sobowtóra. O jednej z takich jego "wycieczek" opowiedział autorowi niniejszej pracy dr Włodzimierz Tarło-Maziński, który osobiście znał Czyńskiego. Według tej relacji niezwykły gość zmaterializował się w sposób niespodziewany w mieszkaniu Tarło-Mazińskiego, rankiem, gdy przebywał on jeszcze w łóżku. "Wizyta" trwała krótko, sobowtór dobrze widzialny wyszeptał kilka słów powitania, po czym zniknął. Tarło-Maziński był przerażony tym spotkaniem.

Page 42: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Inny eksperyment Czyńskiego, w którym sobowtór również przemawiał – wypadek spotykany niezmiernie rzadko – miał według słów redaktora Bolesława Wójcickiego – przebieg następujący:

Zaproszony byłem raz na seans ze [znanym medium warszawskim], Janem Guzikiem, z którym oczywiście seansowałem już nieraz i przedtem. Wiedząc o zdolnościach Czyńskiego dowolnego wysyłania swego sobowtóra i pragnąc urozmaicić seans, udałem się do niego i zaproponowałem jakiś objaw, po którym moglibyśmy przekonać się o jego obecności.

– Dobrze – odpowiedział Czyński – postaram się zjawić o godzinie 9.30 wieczorem. Ale niech Pan weźmie ze sobą jabłko i położy na szafie lub komodzie. Może uda mi się podzielić je na części i rozdać obecnym.

W dniu seansu kupiłem ładne jabłko, pokazałem je wszystkim zebranym, że jest nietknięte i położyłem na kredensie w głębi pokoju. Zgaszono światło, zaczęły się pukania, dotknięcia światełka... nagle wszystkie objawy ustały, a rozległ się głos Czyńskiego: "Dobry wieczór; przyszedłem nieco wcześniej" – (Była godzina 9.22). Usłyszeliśmy głuchy stuk spadającego jabłka, po chwili zaś poczuliśmy jego zapach, nawet srnak, gdyż niewidzialna ręka wsunęła w usta uczestników seansu po kawałeczku pokrajanego jabłka23.

Pragnę nadmienić, że wymieniony wyżej Jan Guzik w młodym wieku również ulegał bilokacji. Jeden z eksperymentatorów, pan S., ziemianin, który urządzał seanse z tym medium, podówczas zatrudnionym w jego kolonii w charakterze ogrodnika, opowiada co następuje:

Pewnego wieczoru urządziliśmy seans, który odznaczył się bardzo poważnymi objawami. Medium, wbrew swemu usposobieniu, zapadło tym razem w głęboki trans, trwający przez całe prawie posiedzenie. Gdy dość późno w nocy skończyliśmy seans i Janek wrócił do swego domu o jakie pół wiorstwy odległego od miejsca zebrania, zaraz na progu matka go zapytała, jak ma sobie wytłumaczyć dziwne jego, przed paru godzinami, zachowanie.

– Co chcesz matka przez to powiedzieć? – pyta zdziwiony chłopak. – Och, nie udawaj, a przecież była może dziewiąta; gdy zapukałeś do drzwi, otworzyłam je, bo

jeszcze nie spałam. Wszedłszy, nic do mnie nie mówiąc, począłeś zrzucać z siebie ubranie, kładłeś je mrucząc coś do siebie, na zwykłym miejscu, a ukląkłszy następnie do pacierza i odmówiwszy go, jak gdyby nigdy nic wszedłeś do łóżka i kołdrą się okryłeś. Raptem ni z tego ni z owego, jakby coś sobie przypomniawszy, zerwałeś się z pościeli na równe nogi, ubrałeś się na nowo i słowa nie rzekłszy, wypadłeś z izby.

Janek z szeroko otwartymi oczyma słuchał swej matki, a następnie wzruszywszy ramionami i uśmiechnąwszy się, bo bajania owe brał za senne marzenie opowiadającej, padł znużony na łóżko, które w istocie było posłane, jakby je ktoś przed chwilą opuścił. Nazajutrz zapytywani sąsiedzi stwierdzali, iż rzeczywiście matka Janka wypytywała ich wczoraj około godziny dziewiątej wieczorem, czy nie wiedzieliby, co mogło stać się z jej jedynakiem, który tak nagle z izby wybiegłszy, gdzieś się zapodział24.

Wróćmy jeszcze do Czyńskiego. Duży rozgłos przyniosła mu sprawa kryminalna inżyniera Andrzeja Gilewicza. Opisał on ją w oddzielnie wydanej broszurze25.

W roku 1909 w jednym z hotelików, w Lesztukowym Pereułku w Petersburgu zostały znalezione zmasakrowane zwłoki. Z zapisów w księdze hotelowej oraz z dokumentów znajdujących się w ubraniu ofiary wynikało, że jest to trup wymienionego wyżej inżyniera Gilewicza. Śledztwo wykazało jednak, że zwłoki nie są zwłokami Gilewicza, natomiast że on sam popełnił to morderstwo, symulując w ten sposób własną śmierć celem otrzymania polisy na 250 000 rubli. Morderca znikł bez śladu. Aresztowano jego matkę i brata, Konstantego, który w więzieniu z rozpaczy popełnił samobójstwo. Czas mijał, a śledztwo utknęło w martwym punkcie; ustalono jedynie, że zamordowanym był jakiś Andrejew.

Dnia 24 października 1909 roku w numerze 293 "Gazety Petersbuskiej" został opublikowany ironiczny artykuł, którego autor zwrócił się do petersburskich magów, hipnotyzerów i jasnowidzów o wyjaśnienie krymianalnej zagadki. Wezwanie nie pozostało bez odpowiedzi.

W kilka dni później do redakcji nadszedł list polecony (kwit pocztowy Nr 16) podpisany przez "Okultystę". Autor zarezerwował sobie prawo ujawnienia się w redakcji za okazaniem banknotu trzyrublowego Nr 568495. "Gazeta Petersburska" w Nr. 295 z dnia 27 października 1909 roku wydrukowała część tego listu o następującej treści:

Powiedzcie zainteresowanym sprawą Gilewicza, że żywy on do Rosji nie wróci, nie ma go w Kijowie, ani w Odessie, ani w Konstantynopolu, ani w Serbii, niedawno przybył on do Niemiec, kierując

Page 43: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

się do Francji, gdzie w Hawrze wsiądzie na statek odpływający do Ameryki Południowej; towarzyszy mu kobieta. [...] Powiedzcie również, że brat Gilewicza – Konstanty jest zupełnie

niewinny i nie ma nic wspólnego z tą sprawą brata; że trup ofiary nie przynależy do żadnej z przypuszczalnych osób (to znaczy osób przypuszczalnych przed 26 października), ale będzie rozpoznany po dwóch miesiącach i okaże się, że będzie to zupełnie nowa osoba.

Inżynier Gilewicz został aresztowany 16 grudnia 1909 roku w Paryżu. Według doniesień prasowych i świadectwa urzędnika policji Kuncewicza miał on zamiar udać się statkiem do Ameryki, ale mu coś przeszkodziło w realizacji tego. W przeddzień aresztowania podejrzanego, tj. 15 grudnia 1909 roku ujawnił się w redakcji "Gazety Petersburskiej" autor przytoczonego wyżej listu. Był nim Czesław Czyński. Oprócz banknotu okazał on brudnopis listu i kwit pocztowy. Jednocześnie wysłał artykuły do gazet: "Wiadomości giełdowe", "Herold", "Journal de St. Peterburg" i polskiego "Dziennika Petersburga".

"Obwieszczenie mego magicznego doświadczenia – mówi Czyński – miało na celu wskazanie wszystkim na istnienie nowej nauki, która namacalnymi faktami obala niewiarę i sceptycyzm pozytywistów". Odnalezienie Gilewicza odbyło się w wyniku eksterioryzacji Czyńskiego. Szczegóły owej "wędrówki astralnej" i poszukiwania Gilewicza zostały dokładnie opisane przez autora w jego cytowanej książce.

"Gazeta Peresbuska" w następujący sposób podsumowała omawianą sprawę: W tej chwili odebraliśmy wiadomość o aresztowaniu inżyniera Gilewicza w Paryżu i o jego

samobójstwie (Gilewicz widząc, że nie ma wyjścia, poprosił o zezwolenie udania się do toalety i tam zażył truciznę). Więc fakty podane przez naszego okultystę dnia 27 października zgadzają się z rzeczywistością i dowiódł on,

1. że Gilewicz żywy do Rosji nie wróci; 2. że jechał przez Aleksandrów do Niemiec; 3. że przebywa we Francji; 4. że towarzyszy mu mężczyzna przebrany za kobietę; 5. że ofiara z Lesztukowego Zaułka nie jest Andrejewem; 6. że w przeciągu dwóch miesięcy znane będzie nazwisko ofiary; 7. że poszukiwania czynione przez władze policyjne, w Konstantynopolu, Serbii, Bułgarii itd.

kierowały się złym tropem; 8. że Gilewicz zamierzał udać się do Brazylii, 9. że Gilewicz, dla zmylenia śladów, ucharakteryzowany był na bruneta; tj. stwierdzamy, że wszystkie podane przez dr. Czyńskiego punkty zgadzają się z rzeczywistością! Czyż jeszcze potrzeba komentarzy? – pyta redakcja "Gazety Petersburskiej". Tak więc eksterioryzacja została po raz pierwszy z powodzeniem zastosowana przez Czesława

Czyńskiego do rozwikłania zagadki kryminalnej. Na tym kończę przegląd przykładów bilokacji. Pomimo że zjawisko biłokacji manifestuje się

niezmiernie rzadko istnieje dużo przypadków podobnych do opisanych wyżej. Jak wspomniałem, nie wszystkie z nich są we właściwy sposób udokumentowane i wiarygodne. Z przytoczonych względnie zamieszczonych w cytowanym piśmiennictwie relacji, wynika jeden niezaprzeczalny wniosek: sprawa warta jest badania. Sceptycy winni ustosunkować się do relacji naocznych świadków, którzy często grupowo widzieli ten fenomen.

W literaturze poświęconej temu przedmiotowi od dawna toczy się żywa dyskusja nad naturą tego niezwykłego zjawiska. Przedstawię tu poglądy niektórych znanych autorów.

Pierwszy z informatorów donoszący o sobowtórze Emilii Sagee, Robert Dale Oven, w zakończeniu swego cytowanego już artykułu mówi co następuje:

Opowiadanie to dowodzi ponad wszelką wątpliwość lub wszelkie zaprzeczenie, że w określonych warunkach może pojawić się widzialne zjawisko lub sobowtór żywej osoby w pewnym od niej oddaleniu, a mianowicie .sobowtór całkowicie materialny, tak że nie da się odróżnić od ciał rzeczywistych; dalej, że zjawisko to może odbijać się w zwierciadle. Gdy młode, wystarczająco

Page 44: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

odważne damy spróbowały dotknąć fantoma, nie doznały zawodu w swym odczuciu, co z kolei dowodzi, że tego rodzaju fenomen posiada niewielką. ale określoną gęstość.

Zdaje się być także dowiedzione, że kłopoty lub gorliwość (zapał) żywej osoby mogą rzutować fantoma w określone miejsce. Jednakże był on czasami także widoczny wtedy, gdy żaden taki powód w ogóle nie występował.

Dowodzi to dalej, że gdy fantom oddzielił się od ciała naturalnego (o ile takie wyrażenie jest właściwe), pobrał od tego ciała "życie" i "dążenie". Nie wydaje się, żeby w tym wypadku w wyniku tego rozdzielenia występująca słabość osiągnęła kiedykolwiek stan transu (zachwycenia) lub koma (głębokiego snu), albo żeby obserwowane w tym czasie zesztywnienie (zdrętwienie) doszło do stanu katalepsji (Starrsucht); jednakże jest oczywiste, że skłonność kończy się na tych dwóch stanach, i że ta skłonność była stosunkowo duża, skoro tylko zjawisko stawało się bardziej wyraźne.

Dwie dziwne właściwości cechują ten fenomen: jedna polega na tym, że zjawisko widoczne bez wyjątku dla wszystkich, pozostaje niewidoczne dla samego podmiotu26; następna, że chociaż widzi się drugą postać równą obrazowi odbitemu w zwierciadle, naśladującą czasami ruch i działania osoby rzeczywistej, to jednak w innych okolicznościach druga postać zdaje się działać całkowicie niezależnie od pierwszej, ponieważ zdaje się przechadzać tu i tam; podczas gdy pierwsza osoba [np.] znajduje się w domu i leży w łóżku, to jej część przeciwna (albo rzeczywiste ciało) porusza się wokoło w ogrodzie.

Fenomen ten odróżnia się od innych zarejestrowanych wypadków następującymi elementami: sobowtór zdaje się nie pokazywać w znacznej odległości od rzeczywistej osoby. Jest możliwe – kończy swe uwagi Owen – (ale tylko w teorii), że gdyby to uczynił [tj. znacznie oddalił się], oddziałałoby to na pannę Sagee w taki sposób, że zapadłaby ona w stan [głębokiego] transu27.

Przytoczę teraz opinię Józefa Świtkowskiego: Zjawiska tego rodzaju nazwał dr Frederick W.H. Myers halucynacjami telepatycznymi (a inni

"prawdomównymi"), klasyfikując je przez to a priori i stawiając w jednym rzędzie z zaburzeniami umysłu, jeżeli zgodnie z Charlesem Richetem uważa się halucynacje za takie zaburzenia. Pogląd ten wydaje mi się mylny, wtedy bowiem wszystkie osoby, które w przykładach wyżej przytoczonych widziały "zjawę", tym samym należałoby uznać za psychopatów, jako podlegających halucynacjom.

Charles Richet28 stawia te zjawiska na granicy między podmiotowymi a przedmiotowymi, zaliczając je bądź to do jednej bądź to do drugiej grupy, stosownie do okoliczności towarzyszących, i tak: "gdy pani Bagot widzi swego pieska przebiegającego przez pokój, i to właśnie w chwili, gdy piesek kończy życie w Anglii, to mamy zjawisko podmiotowe; nie będziemy twierdzili, że była to widoma materializacja pieska, ani też, że ukazało się jego ciało astralne. Gdy natomiast pani Telechoff wraz z pięciorgiem swych dzieci i psem widzi unoszącego ,się w powietrzu chłopczyka, który w tej chwili umiera w domu sąsiednim, to mamy zjawisko przedmiotowe, gdyż jest tu działanie zewnętrzne, zjawa z prawdziwymi rysami, jakie miał umierający".

Przyznaje jednak dalej Ch. Richet, że "wszystkie takie zjawiska są właściwie przedmiotowe, tylko że jest to przedmiotowość szczególna, nie mająca związku z tym, co zwykle nazywamy przedmiotowością". Można się na to zgodzić bez zastrzeżeń, że wszystkie są przedmiotowe, ale nie widzę powodu do przyjmowania, że jest to jakaś przedmiotowość szczególna. Wszak obrazy na ekranie kinowym są także przedmiotowe, chociaż nie zostały namalowane farbami i z chwilą zgaszenia światła przez operatora "przestają istnieć". Obrazy na ekranie można fotografować, a podobnie można fotografować zjawy ukazujące się na seansach i sobowtóry ukazujące się bez seansów; różnic zasadniczych tu nie ma.

Nie stanowi to również różnicy, czy ukazująca się zjawa jest sobowtórem kogoś żyjącego czy zmarłego. W przykładach powyższych pomieściłem wypadki zjaw ludzi żywych i ludzi zmarłych, nawet zjawę pieska. Sobowtóry ludzi nie różnią się niczym od siebie w wyglądzie zewnętrznym; niektóre są zmaterializowane słabiej od innych, przeważnie nie wydobywają z siebie głosu i najczęściej widzialne są przez krótki czas.

Cechą charakterystyczną bywa prawie zawsze pewne omroczenie świadomości sobowtóra, który zachowuje się jak człowiek we śnie lub somnambuliźmie (przykład panny Zofii zawiera za mało szczegółów). Na pytania nie odpowiada, a jeżeli w rzadkich wypadkach mówi, to tylko mruczy jak przez sen (Thomas Benning)29. Wydaje się zajęty tylko jedną ideą (córka pani J. grzejąca ręce, E. Sagee zrywająca kwiaty, Albert wskazujący na pierś ręką, ojciec wskazujący na oczy).

Do najciekawszych cech należy różny stopień widzialności sobowtóra dla różnych świadków. Widzą go bądź to wszyscy, bądź to tylko niektórzy z obecnych (osoba grająca nie widzi pani Zofii, Alberta nie widzi lekarz dr G.), jak gdyby sobowtór wybierał sobie ludzi, dla których ma być widzialny;

Page 45: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

możliwe jest także, że nie wszyscy ludzie mają jednakową zdolność widzenia sobowtóra (chociaż pannę E. Sagee widywały wszystkie uczennice i nauczycielki).

W niektórych wypadkach cel wyłonienia sobowtóra jest jasny, lub przynajmniej można o nim wnioskować z łatwością; w innych zaś cel trudniej wykryć, jeżeli w ogóle był taki. Franek Kluski ukazywał się celowo i świadomie; pani Zofia "w myślach poszła do fortepianu"; zmarli zazwyczaj zamierzają zawiadomić kogoś bliskiego o swej śmierci, a nawet podać jej przyczynę i wskazywanie na oczy i na piersi), a Primavesi ukazywał się swej znajomej zapewne pod wpływem sympatii. Natomiast córka pani J. chciała zapewne być rychło w domu, ale nie zamierzała pojawić się tam w postaci sobowtóra, panna E. Sagee na pewno nie pragnęła wcale wyłaniać swego sobowtóra.

Stwierdzone u panny E. Sagee zanikanie jej ruchliwości w miarę, jak jej .sobowtór nabierał życia, jest dalszym dowodem identyczności sobowtórów ze zjawami medialnym i; na to samo wskazuje wrażenie "zimna lodowatego", jakie nieraz w pobliżu nich stwierdzono (ojciec u dwóch synów). Ektoplazma do utworzenia sobowtóra pochodzi bowiem bądź to od osoby, która go wysyła, bądź od osób, którym on się pojawia. Ani jedne ani drugie w przykładach powyższych nie są stwierdzonymi mediami, uzdolnienia medialne zatem nie są tu niezbędne.

Prawdopodobne jest nawet, że wszyscy normalni ludzie mają. zdolność wysyłania sobowtóra; potrzebne są do tego tylko odpowiednie warunki. Warunków tych dotychczas nie znamy nawet w małej części; wiemy np. tylko, że usilne pragnienie, a może w ogóle każdy silniejszy afekt zdoła czasem pomóc w wyśnieniu sobowtóra, podobnie jak afekt (lub autosugestia zabarwiona afektem) jest okolicznością sprzyjającą wyłanianiu ektoplazmy przez media30.

Przedstawiona wypowiedź znakomitego parapsychologa polskiego przedstawiająca jego osobiste poglądy na omawiane kwestie, rzuca trochę światła na tajemniczy fenomen powstawania sobowtórów i ukazuje szereg ważnych problemów, które winny być rozwiązane przy badaniu tych niezwykłych zjawisk.

Mechanizm tworzenia się sobowtóra – jeśli założymy autentyczność zjawiska – jest arcytajemniczy. Powstaje tu niekończąca się plejada pytań z zakresu biologii, fizjologii, psychologii, fizyki jądrowej itd.

Przede wszystkim zastanawiający jest fakt, że we wszystkich zarejestrowanych wypadkach, w których eksterioryści zmaterializowali jednocześnie swego sobowtóra następowało olbrzymie wydatkowanie z ich ustroju energii, przy czym osoby te traciły normalne cechy życia, czemu zwykle towarzyszyła częściowa lub całkowita utrata świadomości. Emilia Sagee stawała się wówczas ospała i otępiała, Teofil Modrzejewski oraz Stefan Os-sowiecki zapadali w trans kataleptyczny, a po eksperymencie tracili wiele sił i czuli się bardzo osłabieni, a nawet chorzy. Musiał upłynąć pewien czas zanim dochodzili do pełnej sprawności psychicznej oraz fizycznej. Podobnie zachowywały się też inne osoby.

Dowodzi to, że opisany proces powstawania sobowtórów jest bez wątpienia procesem energetyczno-materialny m, w którym w całej rozciągłości obowiązuje zasada zachowania materii i energii: tyle ile traci medium, tyle też zyskuje sobowtór. Innej alternatywy nie ma i być nie może. Dotychczasowe obserwacje i badania wskazują, że każde zjawisko eksterioryzacji i bilokacji przebiega zgodnie z tym bilansem.

Zagadką pozostaje nadal (obok wielu innych zagadek związanych z tym fenomenem) fakt materializowania się ubioru sobowtóra, często identycznego z ubiorem osoby rzeczywistej. Ta sprawa rzeczywiście jest bardzo tajemnicza i zawiła, i wątpliwe jest, czy prędko będzie rozwiązana. Jakie czynniki wpływają na mechanizm kształtowania się tego zjawiska, dlaczego w ogóle wpływają, jaka siła je do tego zmusza? Pytań jest wiele, sprawa należy do przyszłych badań.

Naukowe badania prowadzone nad tą problematyką oraz fotografie fantomów omówię w dalszej części.

Page 46: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ IV Środki chemiczne wywołujące stany egzosomatyczne

Do praktyk czarodziejskich uprawianych zarówno w starożytności, jak w okresie średniowiecza i Odrodzenia, często używano różnych środków odurzających i wywołujących halucynacje oraz fenomeny obiektywne. Miały one powodować trans umożliwiający wykonanie działań magicznych i ułatwiać łączność z siłami nadprzyrodzonymi. W dawnym piśmiennictwie magicznym znajdujemy wiele wzmianek o maściach czarodziejskich, którymi nacierały się czarownice, o narkotycznych kadzidłach palonych podczas różnych ceremonii itp.1. Tym chyba głównie należy tłumaczyć opowieści przekazywane przez czarownice, a dotyczące ich lotów w ciele astralnym w powietrzu, lewitacji, uczestnictwa w sabatach i innych magicznych ceremoniach2.

Starożytni Egipcjanie znali haszysz, żywiczną substancję otrzymywany z kwiatów konopi indyjskich (Cannabis indica) i wykazującą silne właściwości narkotyczne. Czynnym jej składnikiem jest kannabinol i jego pochodne.

Palenie haszyszu w specjalnych fajkach wywołuje charakterystyczne stany euforii, halucynacje wzrokowe i słuchowe. O stosowaniu podobnych substancji wspomina także Homer w Odysei (IV, 219 n.). Wiele informacji dotyczących sporządzania i składu maści czarodziejskich znajdujemy u nowszych autorów, m.in. u Hieronima Cardana, Corneliusa Agrippy von Nettesheim, Giambattisty delia Porty i innych3.

Dawne doniesienia znajdują pewne potwierdzenie w badaniach współczesnych. Okazało się, że niektóre związki chemiczne wywołują również stany egzosomatyczne. Znamy szereg takich substancji pochodzenia zarówno nieorganicznego, jak i organicznego. Poza niektórymi, nie mają one żadnych wspólnych chemicznych względnie farmakologicznych cech, które pozwoliłyby zaliczyć je do jednej grupy.

Spośród związków nieorganicznych jest ich zaledwie kilka, a rozpoczyna je podtlenek azot u, N2O, zwany także gazem rozweselającym. Jest on bezbarwnym gazem o słodkawym smaku i zapachu, 1,5 raza cięższym od powietrza. Rozpuszcza się łatwo w wodzie, alkoholu etylowym, eterze etylowym i kwasie siarkowym. Mieszanina jego z wodorem lub amoniakiem po podgrzaniu gwałtownie wybucha. Gaz rozweselający powstaje podczas termicznego rozkładu suchego azotanu amonowego w temperaturze 170°C. Wdychany w większych ilościach wraz z powietrzem powoduje u człowieka stany podniecenia i oszołomienia, działa także znieczulająco. Gaz rozweselający po raz pierwszy otrzymał w 1772 roku angielski chemik Joseph Priestley (1733–1804) i on nadał mu właśnie tę nazwę. Właściwości tego gazu zbadał dokładnie w latach 1799–1800 inny chemik angielski, Humphry Bartholomew Davy (1778–1829). Uczony ten zalecał go jako środek do "operacji chirurgicznych, w których nie ma dużego ubytku krwi". W roku 1844 angielski dentysta Horace Wells (1815–1848) zastosował podtlenek azotu w dentystyce do narkozy. Zdarzające się jednak poważne zatrucia tym gazem spowodowały ograniczenia w stosowaniu go. Uśpienie nie zawsze było zbyt głębokie, a chory często siniał i znieczulenie musiano przerywać. Pomimo to od 1868 roku podtlenek azotu w mieszaninie z tlenem stosowano powszechnie do znieczulenia4.

Profesor Humphry B. Davy pierwszy zwrócił uwagę na inną niezwykłą właściwość tego gazu. Oto donosi on, że raz znajdując się pod działaniem gazu rozweselającego doznał nagle takiego uczucia, jak gdyby duch jego znajdował się poza ciałem. "Stałem – mówi – obok niego i patrzyłem na to ciało leżące na łóżku, które opuściłem"5.

Należy podkreślić, że opisana przez H.B. Davy'ego właściwość podtlenku azotu, wywoływania eksterioryzacji nie jest powszechna, i że u różnych osób substancja ta nie zawsze powoduje taką reakcję.

Na ten temat wypowiada się również znany filozof i psycholog amerykański, prof. William James (1842–1910), w sposób następujący:

Podtlenek azotu i eter etylowy, a szczególnie podtlenek azotu, gdy jest dostatecznie rozcieńczony powietrzem, nadzwyczajnie podnieca świadomość mistyczną. Przed wdychającym zdają się otwierać całe otchłanie prawdy. Prawda ta jednak blednie i niknie, gdy podejdziemy do niej, i jeśli pozostaje z niej kilka słów, w których zdawała się ona zawierać, słowa te okazują się najzupełniej pozbawione znaczenia. Pomimo to pozostaje wrażenie, że było tam coś głęboko rozumnego, i znam nie jedną osobę, przekonaną, że podczas odurzenia podtlenkiem azotu doznajemy istotnie objawienia metafizycznego.

Page 47: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Przed kilku laty sarn robiłem spostrzeżenia nad zatruciem podtlenkiem azotu i podałem je do druku. Umysł mój znalazł się wówczas pod naporem wniosku, robiącego na mnie aż dotychczas niewzruszone wrażenie prawdy. Zasadza się ona na tym, że nasza zwykła świadomość na jawie, nasza – że tak powiem – świadomość rozumowa, jest tylko pewnym szczególnym typem świadomości, poza którym, oddzielone odeń tylko cieniutka błonką, leżą formy potencjalne świadomości zgoła odmiennych. Możemy przejść przez życie nie podejrzewając nawet ich istnienia; dość jednak zastosować właściwy środek podniecający, aby po jednym dotknięciu zjawiły się one w całej pełni; odpowiadają one określonym typom umysłowym, zapewne gdzieś znajdującym dla siebie warunki użyteczności i przystosowania. Żaden opis całokształtu wszechświata nie może być zupełny, jeśli pomija te inne formy świadomości. Pytanie tylko, jak patrzeć na nie, skoro tak widoczny jest brak ciągłości pomiędzy nimi i świadomością zwykłą. Mogą one określać stanowiska, chociaż nie dostarczają formuł; otwierają widok na całe dziedziny, jakkolwiek nie podają ich zarysu. W każdym razie nie pozwalają na przedwczesne zamknięcie nowych porachunków z rzeczywistością6.

Profesor James dopuszcza więc na podstawie własnych doświadczeń istnienie nowych, nieznanych rodzajów świadomości, które mogą być wywołane określonymi środkami chemicznymi. Temat ten jest niezwykle interesujący i bez wątpienia wymaga dalszych ścisłych badań.

W literaturze zarejestrowanych jest szereg wypadków eksterioryzacji spowodowanych zatruciem czadem węglowym, tlenkiem węgla, CO, względnie gazem świetlnym, w (którym tlenek węgla występuje jako jeden ze składników.

Opisano na przykład przeżycia porucznika, który uległ zaczadzeniu tlenkiem węgla podczas snu, przy czym nastąpiła eksterioryzacja. Ujrzał się nagle stojący na środku pokoju, począł czytać książkę otwartą na stole, ale nie mógł obrócić kartki, przeszedł przez ścianę do sąsiedniego pokoju, przemówił do kolegi zajętego tam rysowaniem, i dmuchnął na niego, ale bez zwrócenia jego uwagi na siebie, wrócił do swego pokoju, zobaczył ciało leżące nadal na łóżku, wyszedł na ulicę, poszedł na dworzec, oglądał ruch pociągów, wszedł do tunelu, którego nie znał przedtem, i przyglądał się robotnikom, wreszcie ujrzał, że jego służący potrząsa jego ciałem i otwiera okna. Wszystkie te spostrzeżenia badano na drugi dzień i sprawdzono ich zgodność z rzeczywistością7.

Jeden z respondentów, wiedeńczyk, opisuje następujące wydarzenie, które miało miejsce przed pierwszą wojną światowa. Miał on wówczas dwadzieścia lat i mieszkał wraz z rodzicami w Wiedniu przy ul. Gisela, niedaleko Opery:

Pewnego dnia w naszym domu zainstalowano urządzenie gazowe i dotychczas używane lampy naftowe miały być zastąpione lampami gazowymi. Tego samego dnia wieczorem wróciłem do domu i znalazłem w swym pokoju właśnie podłączone urządzenie gazowe. Jednak moje usiłowania zapalenia nowej lampy okazały się bezskuteczne; widocznie przewód był zatkany.

Ponieważ zamierzałem jeszcze trochę poczytać zapaliłem stojącą lampę naftową i zasiadłem z książką na kanapie. To, co nastąpiło, utkwiło mi wyraźnie w pamięci tak, że mogę jeszcze dziś przysiąc, że rzeczywiście przeżyłem wszystko, co właśnie zamierzam opowiedzieć.

Czytałem przez chwilę. Potem położyłem książkę i przeszedłem w sposób całkiem naturalny, jak gdyby nie mogło być inaczej, przez ścianę, która oddzielała mój pokój od domu sąsiada. Znalazłem się w całkowicie obcym mi mieszkaniu, przeszedłem bez przeszkody przez kilka pomieszczeń i zatrzymałem się nagle w pokoju, w którym nieznany mi starszy pan siedział przy stole czytając książkę. Nosił on często używane wtedy zielone tekturowe osłony na oczy. Czytający zdawał się mnie wcale nie dostrzegać, więc przeszedłem obok niego i przez zamknięte drzwi, bez otwierania ich, wyszedłem do przedpokoju, po czym po schodach dostałem się do zamkniętych również drzwi wejściowych, przez które przedostałem się na ulicę.

Następnie znalazłem się znów w swoim pokoju, wziąłem książkę do. ręki z zamiarem czytania, ale szybko zasnąłem.

Nagle obudziłem się i zobaczyłem swego ojca pełnego przerażenia, który otwierając okna krzyczał na mnie, abym szybko opuścił pokój. Wyjaśnił mi, że z przewodów wydziela się gaz, i że groziło mi wielkie niebezpieczeństwo.

Gdy po pewnym czasie doszedłem do pełnej świadomości opowiedziałem ojcu zagadkowe przeżycie minionej nocy. Ojciec śmiał się jednak z tego i sądził, że były to jedynie fantazje spowodowane zaczynającym się zatruciem gazem świetlnym8.

Ponieważ wyjaśnienie to wydawało się respondentowi nieprzekonywające postanowił wyjaśnić sprawę. Sąsiedzi podali mu nazwisko osoby mieszkającej obok niego, profesora, który był już w starszym wieku. Respondent złożył mu wizytę i stwierdził, że wszystko zgadzało się całkowicie z tym,

Page 48: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

co widział w nocy. W osobie profesora rozpoznał człowieka siedzącego przy stole i czytającego, nie brakowało nawet owych zielonych osłon na oczy. Na zapytanie zdziwionego gospodarza o powód wizyty respondent powiedział mu szczegółowo nocne wydarzenie. Opowiadanie zostało wysłuchane cierpliwie, ale z małą dozą wiary. Również profesor sądził, że owe widzenia nocne zostały wywołane zatruciem gazem świetlnym9.

Omówię teraz związki organiczne mogące wywołać stany egzosomatyczne. Wiele osób donosi o tego rodzaju przeżyciach spowodowanych narkozą chloroformową i są one również godne odnotowania.

Chloroform, trójchlorometan, CHCl3, jest niepalną, lotną i bezbarwną cieczą o słodkawym zapachu. Po raz pierwszy został otrzymany w 1831 roku, niezależnie przez trzech uczonych – Samuela Guthrie, Eugene Soubeirana i Justusa von Liebiga. Skład chemiczny tego związku ustalił w 1834 roku Jean Baptiste Andre Dumas. W roku 1846 lekarz amerykański, William Thomas Green Morton zastosował narkozę eterową, w roku następnym w Edynburgu profesor James Young Simpson wprowadził znieczulenie ogólne chloroformowe. W kilkanaście lat później, w 1862 roku G. Harley, inny pionier narkozy, zastosował do tego samego celu tzw. mieszaniną A.C.E., tj. mieszaninę składającą się z jednej części alkoholu etylowego, dwóch części chloroformu i trzech części eteru etylowego. Zastosowanie chloroformu w narkozie z czasem uległo znacznemu ograniczeniu, ustąpił on miejsca mniej toksycznemu eterowi, a później innym, bardziej skutecznym środkom.

Jak już wspomniałem, narkoza chloroformowa niejednokrotnie była przyczyną eksterioryzacji. Znamienne jest, że eksterioryzacja taka nigdy nie objawiała się w postaci widzialnej.

Przedstawię teraz szereg relacji osób, które w opisanych warunkach doznały stanów egzosomatycznych.

Pan J.A. Hill opowiada o pewnej siedemnastoletniej pannie Hinton, która w celu wyrwania zęba została zachloroformowana. Odzyskanie świadomości przeciągało się, co wzbudziło duży niepokój. Gdy wreszcie obudziła się, podała, że znajdowała się ponad swym ciałem, które otaczali obecni i bezskutecznie próbowała rozmawiać z nimi. Przypuszczając, że umarła dziwiła się, że nie stanęła przed sądem bożym!10

Panna Edith Archdale, podróżniczka po Afryce i literatka, poddała się w Johannesburgu operacji zęba, przed którą kilkakrotnie żądała nowych dawek chloroformu, gdyż "jeszcze nie śpi". "Nagle –pisze – ujrzałam się stojącą obok krzesła, na którym spoczywało moje ciało i czułam żywe pragnienie nie wchodzenia w nie z powrotem". Początkowo lekarz odmawiał jej dalszych dawek chloroformu, lecz ona obudziła się, wtedy położono ją na szezlongu, dano nową dawkę i dokonano ekstrakcji. "Podczas operacji – mówi ona – bawiłam znowu poza obrębem mego ciała, unosząc się w powietrzu zupełnie świadoma tej wielkiej przemiany, jaka zaszła w mej istocie"11.

Bardzo szczegółowe jest doniesienie dr. G. Wylda z Londynu. Opowiada on, że gdy pewnego dnia w 1874 roku nad ranem wdychał chloroform, "ujrzał nagle ze zdumieniem, że stoi w ubraniu o dwa metry od swego ciała i patrzy na nie, leżące w łóżku nieruchomo"12.

Niemniej jednoznaczne jest doniesienie kapitana Volpi, które przytacza pułkownik Albert Rochas. "W roku 1883 wdychałem chloroform celem uśmierzenia cierpień po operacji kamieni. Wtedy zauważyłem ze zdumieniem, że moje «ja», tj. moja dusza I mój rozum myślący stoi o dwa metry oddalony od mego ciała i ma odrębną postać. Moje «ja» widziało wtedy moje ciało leżące na wznak na łóżku"13.

Wspomniany już dr J. Marcinowski opowiada o pacjentce przykutej do łoża, której miano usunąć dwa zęby. Tchórzliwa pacjentka zniosła wbrew przypuszczeniom całą operację bez jęku i bez wzdrygnięcia; dopiero potem zaczęła narzekać. Okazało się, że pacjentka od dzieciństwa obdarzona zdolnością wydzielania sobowtóra, "wyszła z ciała" podczas operacji i przyglądała się jej z zewnątrz. Dopiero, gdy wróciła do ciała, pojawiło się niedoświadczane poprzednio uczucie bólu. Sobowtór wydzielony przez nią posiadał całkowitą świadomość14.

Doktor Franz Hartmann pisze, że pod wpływem działania chloroformu u dentysty ujrzał siebie, stojącego obok krzesła [operacyjnego], na którym było jego ciało. Uważał się za osobę identyczną z osobą występującą w stanie normalnym. Widział wszystkie przedmioty w pokoju, słyszał wszystko, co mówiono, gdy jednak usiłował podnieść jeden z małych przyrządów ze stolika obok krzesła, nie mógł tego dokonać, gdyż palce przechodziły przez przedmiot. Podobne zdarzenie przeżywał wielokrotnie, jak stwierdza w swych dziełach15.

Pan L.L. Hymans doniósł 4 czerwca 1908 roku prof. Charlesowi Richetowi o następujących zdarzeniach ze swego życia:

Page 49: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Dwa razy z pełną świadomością patrzyłem na swe ciało leżące bez życia, przy czym miałem uczucie, że jest to dla mnie przedmiot obcy, zewnętrzny. Nie próbuję wyjaśnić jak mogłem widzieć przez zamknięte oczy; stwierdzam tylko fakt. Pierwszy raz było to, gdy siedziałem na krześle operacyjnym u dentysty. Podczas narkozy miałem uczucie, że się obudziłem i że unoszę się w górze w pokoju, skąd z największym zdziwieniem przyglądałem się prowadzącemu narkozę dentyście i stojącemu obok asystentowi. Swe bezwładne ciało widziałem tak samo wyraźnie jak każdy inny przedmiot w pokoju. Wszystko to wywierało wrażenie żyjącego obrazu ale trwało tylko kilka sekund. Straciłem na nowo świadomość i zbudziłem się w fotelu z zupełnie wyraźną pamięcią tego, co widziałem16.

Doktor Hermanm Wolf, radca uczelni w Amsterdamie przekazał Emilowi Mattiesenowi informację o przeżyciu pracownika szkolnego o nazwisku B. Landa, który około 1935 roku przechodził operację po wypadku i przytacza jego słowa:

Byłem w stanie strasznego zdenerwowania, nim mnie pogrążono w narkozie po operacji. Przez pewien czas, nie wiem jak długi, nie miałem świadomości. Potem nastąpiła reakcja z powodu gwałtownego oporu wewnętrznego, jakbym musiał być rozerwany na dwoje. Po tej krótkiej reakcji nastąpił spokój: ujrzałem siebie samego leżącego. Był to wyraźnie zakreślony obraz stołu operacyjnego, na którym unosząc się swobodnie widziałem z góry siebie leżącego; widziałem raną operowaną na prawym boku ciała, widziałem lekarza z jakimś nieznanym instrumentem w ręku. To wszystko oglądałem bardzo wyraźnie. Usiłowałem przeszkodzić temu, co się działo. Jeszcze słyszę słowa, które podobno wtedy wykrzykiwałem: "Co robicie? Przestańcie!" Równie nagle, jak to wszystko mi się poją-wiło, zniknęło znowu, ale pozostało mi jako obraz niezapomniany17.

Podobnego rodzaju wypadek podała prof. Jamesowi H. Hyslopowi pani J.P., dyplomowana absolwentka Uniwersytetu Kalifornijskiego:

Gdy miałam 24 lata podano mi raz przy zabiegu chirurgicznym środek znieczulający. W chwili, gdy miałam wrócić do przytomności, czułam się tak, jakbym znajdowała się wolna w pokoju, ale bez niego ciała. Czułam się przekształcona w ducha i sądziłam, że przez przebyte cierpienia uzyskałam upragniony spokój. Przyglądałam się memu ciału rozciągniętemu na łóżku. W pokoju widziałam dwie siostry mej świekry, z których jedna siedziała na łóżku i trzymała mnie za ręce, a druga stała po stronie przeciwnej patrząc na mnie. Nie miałam żadnej ochoty wracać do ciała, czułam się jednak wbrew woli zmuszona do powrotu. Najciekawsze w tym przeżyciu było to, że zaledwie obudziwszy się zapytałam, gdzie jest pani K. W rzeczywistości pani K. nie była obecna w chwili, gdy zasypiałam, a weszła dopiero, gdy już całkiem zamknęłam oczy. Na pytanie świekry odrzekłam: "Widziałam, że ona tam stoi"18.

Wspomniany już Fleetwood Cromwell Varley leżąc kiedyś w łóżku przyłożył sobie do ust gąbkę z chloroformem, jako środek na bóle kurczowe w karku. "Po krótkim zamroczeniu odzyskałem znowu świadomość i ujrzałem moją żonę wysoko na schodach (co rzeczywiście miało miejsce), a siebie leżącego na wznak z gąbką przy ustach, nie byłem jednak w stanie się poruszyć"19.

Roger von G. opowiada, że narkotyzowany podczas operacji widział salę, krajobraz za oknem, światło słońca na liściach drzew, przy czym poruszał się "w ciele unoszącym się swobodnie". Potem widział lekarzy operujących, ciało swe operowane, głowę swą przykrytą ręcznikiem, słyszał rozmowy lekarza operującego i jego pomocników. Ręka chirurga przenikała przez niego, czuł się pociągnięty do obejrzenia twarzy operowanego i wydała mu się bardzo znajoma. Potem przyszła mu myśl, że to ciało należy do niego, że jest jego własnością, a to wyobrażenie przeszło w stanowcze przeświadczenie. Ciało przychodziło stopniowo do siebie, a on miał niepohamowaną chęć wziąć je znowu w posiadanie. Miał takie uczucie, jak gdyby ciało stawało się na powrót częścią jego samego. Nagle stracił świadomość, ludzie z sali zniknęli mu z oczu. Gdy obudził się, leżał znów w łóżku i cierpiał z powodu boli po operacji20.

Jeden z respondentów, J.A. Symonds, opisuje następujące mistyczne doświadczenie przeżyte w narkozie chloroformowej:

Kiedy przeminęły drżenia i duszność, wydało mi się, jakbym pogrążony był w bladości bezbarwnej; potem przyszły błyski światła silnego, przerywane czarnością, z .mocnym widzeniem wszystkiego, co działo się wokół mnie w pokoju; lecz bez wrażeń dotykowych. Zdawało mi się, że jestem bliski śmierci; nagle dusza moja poczuła się w obecności Boga, rozmawiającego ze mną i odnoszącego się do mnie tak, jak odnosić się może ktoś silny i niezawodnie rzeczywisty. Czułem, że płynie on nade mną, jakby światłem. Niepodobna opisać uniesienia, którego doznałem. Później zacząłem budzić się powolnie spod wpływu narkotyku i dawne poczucie mego stosunku do świata jęło powracać, a nowe poczucie stosunku do Boga blednąc. Niespodziewanie wskoczyłem obu nogami na krzesło, na którym

Page 50: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

siedziałem, krzycząc głośno: "To zbyt okropne, zbyt okropne, zbyt okropne!" A rozumiałem przez to, że nie mogę znieść tego rozczarowania. Potem rzuciłem się na podłogę i wreszcie obudziłem się zakrwawiony, wołając do dwóch przerażonych lekarzy: "Czemu żeście mnie nie zabili, czemu nie daliście mi umrzeć?" Bo pomyślcie tylko, doznać w długim, bezterminowym uniesieniu wizji Boga prawdziwego, w całej jego czystości, miłosierdziu, prawdzie i miłości doskonałej, a później przekonać się, że wszystko to nie było objawieniem, jeno złudą nienormalnego podniecenia mózgowego.

Przecież pozostaje pytanie: czy możliwe jest, aby to wewnętrzne poczucie rzeczywistości, które zjawiło się wówczas, gdy moje ciało umarło dla wrażeń zewnętrznych, gdy umarło dla zwykłego poczucia stosunków fizycznych, było nie tylko złudzeniem, lecz doświadczeniem rzeczywistym? Czy możliwe jest, abym czuł w owej chwili to, o czym święci mówią, że czują je zawsze, czyli nie dającą się wykazać, lecz najniezawodniejszą pewność istnienia Boga?21.

Przytoczę jeszcze znamienne oświadczenie prof. Humphry B. Davy'ego. Mówi on, że będąc pod działaniem chloroformu "zrozumiał ideę platońską, iż materia jest tylko złudzeniem, rzeczywisty zaś byt posiada jedynie istota duchowa"22.

Podobne w następstwach do chloroformu może być działanie wspomnianego wyżej haszyszu, które tak dokładnie opisał pisarz amerykański Fitzhugh Ludlow w swej książce pt. The hasheesh eater. Jako narkotyzujący się nałogowo zauważył pewnego dnia podczas delirium coś niezwykłego:

Oto dusza opuściła ciało... Z wyżyny w powietrzu, gdzie się unosiłem, patrzyłem w dół na me cielesne mieszkanie, którego pierś podnosiła się, .skronie pulsowały, a policzki były zaróżowione. Przyglądałem się ciału badawczo i ze zdumieniem, wydawało mi się nie więcej interesujące niż ciało obcego... Duch mój był świadomy tego, że posiada wszystkie zdolności ludzkie, rozum, czucie i wolę, a jednak stał niezależnie na uboczu. W tym uprzywilejowanym stanie duchowym nie krępował mnie żaden przedmiot ze świata materialnego. Byłem dla siebie widzialny i wyczuwalny, a przecież wiedziałem, że żadne ludzkie oko nie jest w stanie mnie ujrzeć. Mogłem wychodzić i wracać przez ściany mieszkania, a przez sufit oglądać gwiazdy przyćmione. Nie było to ani halucynacją ani snem... Jakiś głos wezwał mnie do wrócenia do ciała mówiąc: "Czas jeszcze nie nadszedł". Wtedy posłusznie powróciłem23.

Stosunkowo wcześnie, bo już w XVI wieku dotarła do Europy wieść o cudownych właściwościach peyotlu, "świętego kaktusa" (Lophophora williamsii), rozpowszechnionego w Meksyku i w południowej części Ameryki Północnej. Roślina ta zawierająca czternaście alkaloidów (strychnino-podobnych – o działaniu pobudzającym oraz morfino-podobnych – o działaniu uspokajającym), wywołuje olśniewająco barwne halucynacje wzrokowe, od najdawniejszych czasów odgrywała dużą rolę w indiańskich obrzędach religijnych i stała się rośliną sakralną w religii Indian Ameryki Północnej. Pierwszą wiadomość o peyotlu podał w Europie mnich franciszkański Bernardino de Sahagun (1500–1590) w pracy Historia generał de las cosas de Nueve Espana, która została wydana w Meksyku w latach 1829–1830.

W skład peyotlu wchodzą m.in.: anhalina, anhalamina, meskalina, anhalonidyna, anhalonina, lophophorina, pellotina, anhalinina i anhalidyna24.

Podstawowym składnikiem peyotlu jest meskalina, alkaloid wywierający na ośrodkowy układ nerwowy niezwykle silne działanie fizjologiczne, wywołujący zanik oceny czasu i wspomniane barwne wizje, a także rozdwojenie jaźni oraz pewne asocjacje zmysłów ("słyszenie" kolorów, "dotykanie" zapachów i "wąchanie'' czuć). Działanie meskaliny na organizm człowieka stało się przedmiotem licznych badań:

Szczególną uwagę zwrócono na działanie meskaliny podanej schizofrenikom i epileptykom. Podkreślano bowiem często terapeutyczne działanie etanów, w jakich znajduje się człowiek pod działaniem tego preparatu. W latach trzydziestych naszego stulecia w londyńskim szpitalu Maudsley przeprowadzono liczne doświadczenia nad tzw. depersonalizacją meskalinową. Jak się okazało, jest ona identyczna z symptomami pewnych stanów chorobowych, dzięki czemu stosowana być może jako swego rodzaju "model" do eksperymentów terapeutycznych25.

Pomimo swego niezwykłego działania terapeutycznego peyotl nie został zaliczony do narkotyków, pozostawia bowiem nienaruszoną świadomość, nie wpływa ujemnie na organizm ludzki i nie powoduje – tak jak inne narkotyki – przyzwyczajenia. Najbardziej interesują nas tu stany egzosomatyczne, które on również niekiedy wywołuje. Badacz peyotlu, Amerykanin E.B. Putt w następujący sposób opisuje swe przeżycia:

Zdawało mi się, że ciało moje jest przezroczyste. Widziałem w swym przełyku połkniętą przed godziną pigułkę. Z małej gałeczki tryskały tysiące iskier. Następnie zauważyłem, iż me rzęsy

Page 51: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

zaczynają wydłużać się raptownie, padają na kołowrotek, który bez niczyjej pomocy kręci się z zawrotną szybkością. Nie odczuwam bólu, ani żadnego szarpania. Rzęsy omotały już oś kołowrotka. Stop, kolej na inne wizje. Widzę deszcz różnobarwnych kamyków. Spadają dokoła wywołując szmer podobny do gradu26.

A oto relacja innego autora: Zjawisko zaczęło się od defilady kolorów. Ujrzałem potop zielonej wody, silnie fosforyzującej, przy

czym rozróżniałem pęcherzyki powietrza. Znienacka woda stała się błękitna, po chwili żółta. Poczułem, że jedna kropla padła mi na gałkę oczną, jakkolwiek powieki miałem opuszczone. Podniosłem rękę do czoła, a wtedy palce me wydłużyły się w nieskończoność. Po całej serii najdziwaczniejszych wizji, stwierdziłem z przerażeniem, że moja lewa noga jest bezwładna i pokryta jakby szronem barwy lila. Przykre uczucie szybko ustąpiło miejsca innym, nie mniej godnym zapamiętania. Ujrzałem siebie samego w fotelu. Nie był to jednak mój fotel, lecz jakiś antyk średniowieczny. Byłem ubrany w czarny strój z białymi koronkami. Epoki ani bliższych szczegółów dotyczących tego ubrania nie mogę określić. Zresztą scena trwała krótko. Gdy poruszyłem ręką, natychmiast barwa stroju uległa zmianie, zupełnie też zmienił się fotel i otoczenie. Zauważyłem, że najmniejszy gest, rozmyślny lub mimowolny, wywołuje raptowne warianty.

– Pewnego razu, będąc w transie pod wpływem peyotlu, sięgnąłem po omacku po szklankę. I oto ręka oddzieliła się od tułowia. Promieniując jak tęcza, ujęła szklankę i przyniosła ją do mych ust. Pijąc kawę widziałem iskry wytryskujące z płynu.

– Podobny wypadek zdarzył się podczas innego seansu. Błądząc po pokoju z zamkniętymi oczyma chciałem znaleźć talerzyk z biszkoptami. Nagle ujrzałem samego siebie. Mój sobowtór uprzejmym gestem zaprosił mnie do zajęcia miejsca w fotelu, następnie zbliżył się, podał mi talerzyk [!] i znikł, otoczony snopem wielobarwnych promieni.

– Nie wiem z jakich pobudek, dość, że dotknąłem biszkoptem lewego kolana. To wystarczyło, by wywołać zjawisko świetlna. Kolano, a następnie cała lewa strona ciała stanęła w ogniu. Na szczęście płomyk był zimny i nie wzbudzał uczucia lęku. Gdy ugryzłem kawałek biszkoptu, z mych ust buchnęły płomienie koloru ultramaryny. Błękit podziwiany przez turystów w grocie na wyspie Capri porównać :się nie da do barwy, która promieniowała z mego ciała. Seans ten obfitował w epizody rozdwojenia osobowości. Na chwilę przed zniknięciem objawów miałem jeszcze jedną emocję. Ujrzałem się w papierowej latarni chińskiej. Rolę świecy odgrywała moja osoba, skulona, ale jaśniejąca wszystkimi barwami tęczy. Żal mi się zrobiło samego siebie. Powstałem, by zbliżyć się do latarni i rozerwać bibułkę. Nim doszedłem, zjawisko rozwiało się we mgle, poczułem, że znów jestem niepodzielną istotą, a w halucynacjach nastąpiła przerwa27.

Artysta malarz Hawelock-Ellis z Londynu z największym entuzjazmem wyraża się o "świętym kaktusie".

Widziałem wschodnie dywany pokryte stosami klejnotów. Z drogich kamieni tryskały snopy iskier. Znienacka pieścidełka przeistoczyły się w kwiaty, nad którymi krążył rój wspaniałych motyli o skrzydłach połyskujących tysiącem świateł. To znów na kobiercu zjawiały się olbrzymie wazony wschodnie, pokryte rysunkami tak subtelnymi, iż z niczym porównać ich nie mogę. Bez wysiłku mogłem zaglądać do wnętrza tych naczyń, gdzie czekały mnie nowe niespodzianki. Powierzchnia wewnętrzna lśniła wszystkimi barwami tęczy, wykraczała poza zwykłą gamę kolorów. Widziałem niedostrzegalne dla oka ludzkiego, odcienie ultrafioletu i podczerwieni.

Zdumiewała mnie nie tylko obfitość wizji, raczej szybkość, z jaką przewijały się przed mymi zamkniętymi oczyma. Co chwila w polu widzenia rodził się nowy obraz, niespodziewany, radosny, oszałamiający. A wszystko żyło, poruszało się z tak nieprawdopodobnym impetem, iż moja myśl nie mogła nadążyć za bezustanną zmianą tematu.

Wszystkie barwy, wszystkie kwiaty oglądałem po zażyciu peyotlu. Zdumiewało mnie zwłaszcza niesłychane drobiazgowe wniknięcie w szczegóły obrazów. Na przykład w tkaninach rozróżniałem najdrobniejsze nici jedwabiu, skręcone włókna, krzyżujące się pasemka. Na skrzydłach bujających motyli widziałem wyraźne żyłki i pyłek subtelny. Klejnoty mogłem podziwiać jak przez lupę, oglądając cuda łamiącego się światła na ściankach szlifowanych diamentów.

Wszystkie te wizje płynęły z przestrzeni, zmieniały się z zawrotną szybkością, nigdy jednak nie były podobne do rzeczy już widzianych, ani z kształtu, ani z barwy. Niejednokrotnie próbowałem nadać halucynacjom określony kierunek i przyznać muszę, że mimo wysiłków woli, wyniki zawiodły me oczekiwania. Program ułożony zawczasu, jest niczym w porównaniu z samorzutną wizją.

Page 52: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Streszczając się, mógłbym nazwać to co dotychczas widziałem pod wpływem peyotlu – żywymi arabeskami. Uderzyła mnie tendencja do symetrii, jak gdyby jakiś reżyser niewidzialny kierował widowiskiem. Niejednokrotnie ten sam motyw powtarzał się jednocześnie w niezliczonej ilości planów coraz dalszych i coraz mniej •wyraźnych, aż wreszcie zlewał się z nieskończonością. A nad wszystkimi wrażeniami górowały barwy, niesamowite, zdumiewające i tak bogate, iż ten tylko może mieć o nich wyobrażenie, kto miał szczęście zdobycia kilku okruszyn cudownego ziela28.

W roku 1919 w Uniwersytecie Lugduńskim (Lyon) dokonano szeregu doświadczeń z peyotlem. Korzystam z ogłoszonych drukiem sprawozdań, by podać w streszczeniu opis seansu z 25-let-nią studentką medycyny, panną Alicją Dex.

Jest to osoba zdrowa, normalnie zbudowana. Nie pali papierosów, nie pije kawy. Zastosowano pigułki z wyciągu chloroformowego peyotlu. Ogółem 8 dawek po 0,25 grama, zawierających około 0,33 procent substancji stałych.

O godzinie 3 minut 45 po południu pierwsza dawka – puls 80. Druga dawka o godzinie 4 minut 5 – puls 78. Trzecia o godzinie 4 minut 30 – puls 75. Można już zauważyć lekkie podniecenie. Twarz i oczy bardzo ruchliwe. Niezwykła łatwość konwersacji.

Godzina 4 minut 55 – puls 62. Następna dawka peyotlu. Medium z łatwością reaguje na wszelkie czynniki zewnętrzne. Po upływie kilku minut kładzie się na otomanie.

Godzina 5 minut 5. Oczy zamknięte. Studentka zauważyła pierwsze oznaki mających nastąpić wizji. Barwne punkty, smugi światła, falowanie kolorowej atmosfery. Halucynacje są jeszcze niewyraźne.

Godzina 5 minut 20. Wizja obrazu, następnie medalika, który należał do siostry medium. Rozmawiamy głośno. Panna D. jest zupełnie przytomna. Śmieje się słuchając naszych uwag.

Nagle oświadcza, że widzi obcą osobę. Powstaje i robi kilka kroków z zamkniętymi oczyma. Na pytanie, czy nie jest głodna odpowiada przecząco ruchem głowy. Godzina 5 minut 30 – puls 64. Medium zdradza żywe zadowolenie, żadnych objawów ubocznych.

Otrzymuje nową dawką peyotlu. Widzi kwiaty ułożone w girlandę, fioletowe chmury, wschód słońca, młodą kobietę, do której uśmiecha się życzliwie.

O godzinie 5 minut 45 następuje dość rzadko spotykany objaw rozdwojenia osobowości. Jest nas dwie! – woła studentka – Ja i "ona". Ta druga – to też ja. Widzę ją, wyłoniła się z mego

ciała... siedzi na brzegu kanapy... jest wesoła, śmieje ,się bez powodu... Głos medium zmienia się stopniowo, staje się chrapliwy, nieprzyjemny. Świadkowie słyszą

rozmowę studentki z jej sobowtórem. Dialogu bynajmniej nie można zaliczyć do uprzejmych. Leżąca na otomanie kobieta nie jest życzliwie usposobiona do drugiego "ja"

To miernota! – wykrzykuje – całe szczęście, że w życiu nie ona mną rządzi, lecz ja narzucam jej swą wolę! Możecie zadawać mi pytania. Jestem przecież sobą. "Ona" też chciałaby wmieszać się do rozmowy, ale jest zbyt ograniczona. Mogę robić, co chcę. Nie zwracajcie na nią uwagi!

Godzina 6 minut 15. Panna D. zaczyna określać siebie w trzeciej osobie. Alicja jest teraz spokojna... O, już wkrótce znów stanie się jedną osobą. "Tamta" zrezygnowała.

Ale, słyszycie? Dlaczego Alicja ma taki głos zmieniony? Biedna, słów jej brak. Nie umie określać swoich myśli...

Po chwili: – Wiecie, "tamta druga" też nie jest złą dziewczyną, tylko ograniczoną... jak dziecko. Pauza. ... Godzina 8. Panna D. monologuje w dalszym ciągu. Chwilami rozmawia sama z sobą, to

z sobowtórem, to znów woła na siebie po imieniu. Zdumiewająca jest szybkość, z jaką następuje ta "zmiana ról".

– Ile masz lat? – zapytuje pani S. – O, jestem stara, bardzo stara – odpowiada medium. – Ja dawniej długo żyłam... Musiałam

pięknie śpiewać, podczas gdy Alicja umie tylko tańczyć. ... Aż do północy studentka ma halucynacje wzrokowe. Chwilami otwiera oczy, to znów monologuje

na tematy wzniosłe, lecz niezbyt zrozumiałe.

Page 53: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

– Powszechne prawo przyciągania wpływa nie tylko na gwiazdy, lecz i na ludzi. Wszyscy ulegamy tej potędze, która przyciąga lub odpycha, tworząc "wielką jedność..." Święci, uczeni, asceci kroczą różnymi drogami ku wspólnemu celowi.

Co pewien czas medium wydaje okrzyki podziwu na widok halucynacji świetlnych. Natrętne widziadła, częstokroć bardzo przykre, nie wywołują trwogi.

– O, jeszcze jeden przyszedł! Zbliż się, zbliż, Alicja .nie lęka się takich jak ty! Tamta "druga" jest w strachu... powinna oczyścić się z grzechów... A ty, czego chcesz? Czarny jesteś, odejdź!

Przed oczyma medium przesuwają się roje barwnych motyl:, drzewa kwitnące, to znowu tłum kobiet o złoconych zębach.

– Mam nową myśl! – woła. – Dwie istoty mogą po śmierci utworzyć jedną przez połączenie dusz. Trzeba wierzyć w cuda. a wtedy cuda, staną się dla nas dostępne. Wiara przyciąga jak magnes.

O godzinie 12 minut 30 w nocy następuje ostatnia wizja – głowa żołnierza z profilu, a po niej – powrót do stanu normalnego29.

Na zakończenie rozdziału przytoczę jeszcze jeden eksperyment nazywany przez jego wykonawcę "psychofizycznym", podczas którego również nastąpiła eksterioryzacja.

Autorem doniesienia jest doktor medycyny Ernst Wilhelm Beck z Wiednia; ogłosił je w 1954 roku w znanym, w akademickich kręgach, czasopiśmie naukowym "Zeitschrift fur alle Gebieter der Forschung". Doktor E.W. Beck zastosował kultową "truciznę Inków", identyczną ze związkiem chemicznym noszącym nazwę: 3-,4-,5-trójmetoksyfenyloetyloamina, zwanym krótko meskaliną lub tri-α-A. Jest to alkaloid, obecnie otrzymywany syntetycznie.

Według E.W. Becka substancja ta zażyta w ilości l grama w dwóch równych dawkach w odstępie 45 minut wywołuje eksterioryzację trwającą od 12 do 14 godzin. Przytaczam tu ważniejsze fragmenty obszernego sprawozdania dr. Becka:

Próbę swoją rozpocząłem o godzinie 8 rano. Zażyłem pół grama syntetycznego tri-a-A rozpuszczonego w ciepłej wodzie. Smak substancji jest intensywnie gorzki, zapach małych białych kryształków tak charakterystyczny, że podczas pisania i zastanawiania się nad tą sprawą natychmiast zjawia się jako żywe wspomnienie. Po 30 minutach połknąłem jeszcze raz pół grama specyfiku.

Po 45 minutach od rozpoczęcia próby pojawiły się pierwsze fizjologiczne objawy towarzyszące, po mniej więcej dalszych 20 minutach – pierwsze przesunięcia świadomości.

Dopiero o godzinie 23, a więc po pełnych 15 godzinach [!] działanie substancji zakończyło się. Najpierw "życie" zdawało się usuwać z rąk i nóg, które w końcu stały się zimne i pozbawione

czucia, a zagęściło się w okolicy serca. Za pomocą wszystkich środków usiłowałem spowodować sobie ulgę. Chwytałem piersi w okolicy .serca rękami, jak gdyby tam znajdowała się plastyczna, przygniatająca i kształtująca masa pragnąca wyrwać się z przeciążonego organu.

Żona moja siedziała w odległości około trzech metrów ode mnie przy stole i zapisywała swoje obserwacje. Szmer piszącego pióra dźwięczał tak, jak -szum dużego wodospadu.

Podczas tego ataku serca leżałem na .swym łóżku i poddałem się zjawiającym się przy tym objawom halucynacyjnym i wizjonerskim, obserwując jak gdyby rewię.

Przez błękitną samooświecającą się scenę przepływały abstrakcyjne obrazy wyobraźni w głębie przestrzeni świata, z jednej i drugiej strony ukazywały się nigdy nie widziane kształty zwierząt o konturach płynnych i ruchomych, posiadające zdolność łączenia się w pewien rodzaj przekształceń figur geometrycznych.

Równocześnie byłem całkowicie przekonany o tym, że chodzi tu o czysto subiektywne przeżycia, od wizji biblijnych poprzez gamę wszystkich wymyślonych i wymuszonych wyobrażeń erotycznych, a kończąc na próbie ukształtowania przy pomocy klucza naśrubowego urojonej jedności z czterowymiarowych ciągów geometrii Minkowskiego; wszystko to ujawniło się w tym wzbudzonym halucyinacyjno-wizjonerskim międzypaństwie.

Nagle cała ta sceneria zakończyła się i przyszła śmierć. Z okolicy mego pustego żołądka poczęły wydzielać się promienie niebiesko-czerwonego światła i pojawiła się świadomość nieubłaganej konieczności opuszczenia tego ciała. Potem nastąpiła ciemność i utrata świadomości.

Moja żona poinformowała mnie później, że ,po "oderwaniu się" popadłem w głębokie omdlenie, w którym po około 20 minutach zacząłem mówić cichym głosem. Później prosiłem o zapisanie niektórych podanych informacji, przekazywanych w formie dyktatów trwających całe godziny.

Page 54: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Nagle obudziłem się z tego omdlenia wyzwolony całkowicie ze wszystkich dolegliwości fizjologicznych minionych minut. Stałem prosto w środku pokoju oddalony około dwóch metrów od łóżka, na którym ujrzałem siebie leżącego w ubraniu. Żona siedziała na brzegu łóżka i obserwowała mój oddech, wracający powoli do normy.

Uświadomiłem sobie natychmiast, że musi jeszcze istnieć jakieś połączenie między mną a moim ciałem, rodzaj siły przyciągania (atrakcji), mogłem przeciwstawić się jej stosownie do upodobania. Byłem dla siebie całkowicie niewidzialny, jednak posiadałem całkowite poczucie życia i narządów. Znajdowałem się w odległości około dwóch metrów od swego ciała fizycznego. Ale zmieniłem się – przynajmniej w swoim odczuciu – bardzo na korzyść. Stałem się bardziej dojrzały, mądrzejszy, bardziej doświadczony, bardziej opanowany, a to wszystko w wymiarze trudnym do opisania. Moja całkowita pamięć zagadkowo rozszerzona przez niezliczone, dawno zapomniane detale, dała mi wyraziście do dyspozycji pełne życia obrazy [!]. Spróbowałem przeprowadzić "w głowie" proste zestawienie; udało mi się to bez trudu.

Przypomniałem sobie w streszczeniu treść książki Głupiec i śmierć Hugona von Hofmannsthala w celu upewnienia się o zdolności do kompletnej reprodukcji przeczytanych kiedyś tekstów, przeszedłem "w duchu" ustęp symfonii Antona Brucknera i także na tym polu znalazłem swoją pamięć w całkowitym porządku.

Podczas swoich prób nie znałem jeszcze pism Karla Jaspersa i innych egzystencjalistów, – ale przekonanie, że sam stałem się nowym podmiotem, w przeżyciu mym okazało się bezspornie pewne. To nowe Ja zamknęło całkowicie stare empiryczne Ja, jednakże pomimo wszystkich wysiłków nie udało mi się zredukować granic świadomości do normalnego, codziennego, zwyczajnego wymiaru. Owa normalna empiryczna świadomość stała się całkowicie zrozumiała dopiero w stanie nowej świadomości, podobnie jak część maszyny pojmuje się wtedy, gdy obejmie się i zrozumie budowę i sposób działania całej maszyny.

Ale – i to wydaje mi się istotne – specyficzne podmiotowe pojawia się w każdym stanie świadomości odsunięte w niezmierzoną dal i w żadnym wypadku nie jako conditio sine quo. nań (warunek nieodzowny) poznania. Przeciwieństwo pomiędzy poznającym podmiotem i poznawanym przedmiotem, ta podstawa wszelkiego poznania w myśleniu dyskursywnym, zostało całkowicie usunięte bez wyłączenia wiedzy i poznania.

Do tego wszystko było bardzo zrozumiałe i naturalne, tak pewne jak głęboka szczęśliwość egzystencji pozbawionej ciała, której nie można porównać z żadną euforią. Wszystkie codzienne troski uświadamiane sobie stają się całkowicie bezprzedmiotowe, cały strach zostaje unicestwiony wobec bezpieczeństwa własnego jestestwa, giną wszystkie znane sprężyny poruszające takie sprawy, jak życie osobiste lub błahostki, przenikające w swej istocie głęboko i obniżające wartość, ucieka wszystko co polityczne, groteskowe i śmieszne, a cały ból cielesny jest obecny jedynie jako wspomnienie. Nie chce się nigdy więcej wracać do tego ciała! A pomimo to istnieje pewność, że musi się znowu powrócić bez żadnego rzeczywistego strachu. Pewien rodzaj świętej czułości dla każdego stworzenia, czy jest ono teraz dobre czy złe, wypełnia cały duchowy horyzont...30.

Na zakończenie tego niekompletnego przeglądu substancji chemicznych wywołujących eksterioryzację, wspomnę jeszcze krótko o jednej z nich, mianowicie o cykloheksanonie, C6H10O, ketonie, pochodnej cykloheksanu. Jest to bezbarwna, gęsta ciecz o zapachu mięty, stosowana jako dożylnie wstrzykiwany środek usypiający. Powoduje ona uboczne skutki, podobne niekiedy do przeżyć związanych z oderwaniem się od ciała. Substancja la została określona jako "dysocjacyjny" środek znieczulający, ponieważ w czasie jego działania pacjent przestaje reagować nie tylko na ból, ale również na otoczenie. Czuje się "oderwany" od rzeczywistości i od poszczególnych części swego ciała – rąk, nóg itd., czuje się całkowicie "rozkojarzony"31.

Page 55: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ V Profesor William Crookes i Katie King

Przedstawię teraz, mało znane w Polsce, głośne badania para-psychologiczne profesora Williama Crookesa, które ściśle łączą się z omawianym przez nas tematem. Czytelnik polski był o nich poinformowany cząstkowo i niedokładnie, wskutek czego uzyskał całkiem wypaczony i fałszywy ich obraz. Poniżej przedstawią jedynie autentyczne i zweryfikowane materiały źródłowe.

Profesor William Crookes (1832–1919) był jednym z najwybitniejszych fizyków i chemików. Studiował chemię w Królewskim Towarzystwie w Londynie. W dwudziestym roku życia ogłosił znakomite prace o świetle spolaryzowanym; w rok później został przyjęty do Królewskiego Towarzystwa Matematycznego w Londynie. Wkrótce potem wyróżniono go, powierzając mu urząd przewodniczącego sekcji meteorologicznej Królewskiego Towarzystwa w Oksfordzie. Mając dwadzieścia siedem lat rozpoczął wydawanie czasopisma chemicznego "Chemical News", które redagował prawie do końca życia. Wydawał również "Quarterly Journal of Science". Opublikował wiele książek z Ziaikresu chemii, m.in. o analizie chemicznej, o fabrykacji cukru z buraków, a także z innych dziedzin, jak np. rozprawę o widmach świetlnych ciał niebieskich. Crookes jest wynalazcą fotometru polaryzacyjnego, mikrospektroskopu oraz radiometru. Odznaczył się w astronomii, przyczyniając się do postępów w fotografowaniu gwiazd, napisał słynne rozprawy o fotografii księżyca (1855), za co uzyskał nagrodę Królewskiego Towarzystwa w Londynie. Odkrył nowy pierwiastek zwany talem (1861), a zastosowana przez niego metoda analizy widmowej umożliwiła innym badaczom odkrycie cezu, rubidu i indu. Rząd angielski w 1871 roku wysłał Crookesa do Oranu, aby tam wraz z innymi uczonymi badał zaćmienie Słońca. Crookes był również wybitnym autorytetem w dziedzinie medycyny i higieny; dowodzą tego prace o zarazach bydła. W roku 1863 wynalazł metodę analitycznego amalgamowania za pomocą sodu. Sposób ten stosowany był przez długi czas przy eksploatacji złota w Australii, Kalifornii i Ameryce Południowej. Znakomite prace Crookesa nad promieniowaniem materii (1878) przygotowały grunt do odkrycia promieni Roentgena. Crookes zbadał zjawiska występujące podczas przepływu prądu elektrycznego przez silnie rozrzedzone gazy, w 1879 roku zaobserwował odchylenie strumienia elektronów i jonów przez pole magnetyczne w zbudowanej przez siebie rurze wyładowczej. Badanie promieniowania katodowego pozwoliło mu stwierdzić występowanie koło katody słabo świecącego obszaru, nazwanego potem "ciemnią Crookesa". Odkrył scyntylacje siarczku cynkowego pod wpływem cząstek alfa (spinitaryskop Crookesa). W roku 1990 odkrył uran X (tor 234), co umożliwiło opracowanie teorii rozpadu promieniotwórczego. Naukowe zasługi Crookesa wprowadziły go do Królewskiego Towarzystwa wraz z nagrodą i złotym medalem. W roku 1880 francuska Akademia Nauk przyznała mu drugi złoty medal oraz nagrodę 3000 franków1.

W roku 1870 William Crookes zainteresował się metapsychiką. Stało się to za sprawą wspomnianego już Towarzystwa Dialektycznego działającego w Londynie, które po uzyskaniu pozytywnych wyników w wymienionej dziedzinie zwróciło się do znakomitego uczonego z prośbą o przeprowadzenie dalszych ścisłych badań. Crookes wyraził na to zgodę.

Należy podkreślić, że w tym czasie, wskutek niezwykłego rozwoju spirytyzmu, opinia publiczna wielu krajów Europy i Ameryki domagała się wyjaśnienia przyczyny i mechanizmu zjawisk paranormalnych i oczekiwała w tej kwestii autorytatywnej oceny ludzi nauki.

Nie będę tu omawiać badań Crookesa nad fenomenami medialnymi występującymi u słynnego medium Daniela Dunglasa Home'a (1833–1886)2, natomiast przedstawię szczegółowo tzw. sprawę Katie King, która w 1871 roku stała się głośna na całym świecie3.

Pierwsze doniesienia o tej sprawie są niezbyt jasne i noszą piętno mało krytycznych sprawozdań spirytystycznych. Z chwilą włączenia się do niej profesora Williama Crookesa sytuacja uległa całkowitej zmianie.

Jednym z mediów tzw. materializacyjnych demonstrujących najbardziej zadziwiające fenomeny paranormalne – zmaterializowane zjawy – była w owym czasie młoda, 15-letnia pensjonarka, Florencja Cook, mieszkająca wraz z rodziną w dzielnicy Londynu zwanej Hackney.

Pierwsza zaobserwowana u niej materializacja "zjawy duchowej" nastąpiła w maju 1871 roku i miała, według relacji spirystycznej, przebieg następujący. Pewnego dnia jakiś głos nie-, wiadomego pochodzenia zapowiedział pani domu, pani Cook, zademonstrowanie domownikom niezwykłego eksperymentu.

Page 56: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Profesor William Crookes Florencja Cook

Mieli oni umocować na drzwiach pokoju gościnnego zasłonę, zaciemnić go całkowicie przez; zamknięcie okiennic, posadzić tam na krześle Florencję Cook, a sami zgromadzić się na korytarzu. Wszystkie czynności zostały wykonane zgodnie z tymi wskazówkami, przy czym na korytarzu zapalono słabe światło. Po pewnym czasie przed zasłoną przygotowanego w ten sposób gabinetu dla medium pokazało się jakieś oblicze, jak gdyby zmarłego, które wkrótce zniknęło4. Była to pierwsza materializacja słynnej zjawy, materializacja niecałkowita, gdyż fantom składał się jedynie z głowy i górnej części tułowia osadzonych na "nieokreślonej świecącej chmurze". Zjawa zamierzała powiedzieć coś obecnym, ale nie zdołała wydać żadnego głosu, zaobserwowano jedynie poruszające się jej wargi.

Panna Cook (medium) znajdująca się podczas tej manifestacji w zaciemnionym gabinecie zachowała pełną świadomość, przyglądała się zjawisku, przez szczelinę w zasłonie, a następnie opisała przebieg posiedzenia i przesłała opis znanemu badaczowi, Williamowi H. Harrisonowi5.

Następne posiedzenie odbyło się w trzy dni później, brał w nim również udział W.H. Harrison. Zrelacjonował on dłuższą rozmowę zjawy z medium przeprowadzoną w jego obecności, przy czym panna Cook sprzeciwiła się żądaniu zjawy – potarcia jej kawałkiem swej sukni.

Odtąd seanse stały się coraz częstsze, a manifestacje przybierały na sile. W końcu widmo ukazało się w pełnym świetle, a im bardziej zjawisko materializacji rozwijało się, tym bardziej wzrastała skłonność medium do równoczesnego zapadania w trans (oczywiście w zaciemnionym gabinecie).

Doktor J.E. Purdon był pierwszym uczestnikiem seansów, który widział twarz zjawy w świetle dziennym, i który odkrył uderzające podobieństwo jej rysów do rysów twarzy Florencji Cook.

Już na początku swego pojawienia się zjawa oświadczyła obecnym, że nazywa się Katie King, że będzie manifestować się jedynie przez okres trzech lat (maj 1871 – maj 1874), że po upływie tego czasu "jej misja będzie skończona, i że nie będzie miała więcej siły ukazywać się fizycznie, widzialnie i dotykalnie, że przechodząc do wyższej sfery utraci moc kontaktowania się ze swym medium w tak materialny sposób"6.

Posiedzenia z medium odbywały się w domu państwa Cook w Hackney, gdzie gromadziła się grupka zaprzyjaźnionych osób lub w innych miejscach. W pierwszym przypadku zaciemniony pokój sypialny Florencji Cook służył jako gabinet dla medium. Wobec tego wprowadzono surowe środki ostrożności, uniemożliwiające ewentualne oszustwo. Przed każdym seansem medium było dokładnie wiązane, węzły pieczętowano, a niekiedy damy przeszukiwały w sypialni jej ubiór. Uczestnicy posiedzeń, Beniamin Coleman i doktorzy James M. Gully i George Sexton wprowadzili "bardzo ostry nadzór", a także sporządzili zdjęcia fotograficzne fantoma i wypowiedzieli się za prawdziwością fenomenów7.

Page 57: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Dość szczegółowe, a także bardzo wymowne relacje o manifestowaniu się Katie podał badacz rosyjski, Aleksander N. Aksakow, autor dzieła Animizm czy spirytyzm (Petersburg 1893) stanowiącego podsumowanie naukowej polemiki na temat spirytyzmu przeprowadzonej z filozofem niemieckim Edwardem Hartmannem. Aksakow pisze:

Zakończę ten rozdział moją osobistą znajomością z Katie. [...] Było to w 1873 roku. W tym czasie Crookes zajmował się już badaniem zjawisk mediumicznych i ogłosił swe artykuły, które zostały opublikowane w mej pracy zbiorowej pt. Spirytualizm i wiedza, wydanej w 1872 roku. Jednak w materializację dotychczas nie wierzył i twierdził, że uwierzy w nią wówczas, gdy zobaczy jednocześnie medium i [zmaterializowaną] osobę – co jak już wiemy także osiągnął. O ile się nie mylę, Katie King była pierwszą całkowicie zmaterializowaną zjawą, a doszło to do skutku właśnie w 1873 roku w gronie rodzinnym państwa Cook. Przebywając w tym roku za granicą umyślnie udałem się do Londynu, aby na własne oczy ujrzeć ten jedyny w tym czasie fenomen. Zaznajomiłem się z rodziną państwa Cook i zostałem uprzejmie zaproszony na seans, który miał się odbyć dnia 22 października (1873).

Seans odbył się w maleńkim pokoju służącym jako jadalnia. W kącie utworzonym z wystającej części pieca była zawieszona zasłona poruszająca się na kółkach, za nią na niskim stołku usiadła panna Cook; seansem kierował pan J.C. Luxmoore, który od początku brał szczególny udział w rozwoju mediumicznym panny Cook. Wezwał mnie, abym dokładnie przeszukał całe mieszkanie i przyjrzał się, w jaki sposób będzie związywane medium, ponieważ chcąc uniknąć wszelkich podejrzeń uważa to za niezbędną gwarancję. Każdą rękę medium na nadgarstku owiązał dość mocno białą wstęgą, a węzły opieczętował; potem tą samą taśmą związał na plecach obie ręce medium i węzły tak samo opieczętował; drugi koniec wstęgi przeciągnął przez zawleczkę przyśrubowaną do podłogi koło stołka, na którym usiadło medium, a następnie przeprowadził ją pod zasłoną do pokoju i przywiązał do stołu, przy którym usiadł. Wskutek tego medium nie mogło wstać nie pociągając za wstęgę. Pokój był oświetlony lampką postawioną za książkami.

Katie King. Fotografia profesora Williama Crookesa Nie upłynął kwadrans, gdy zasłona od strony pieca odchyliła się na pół łokcia: stała tam w całej

swej okazałości ludzka postać w białym stroju, z odkrytą twarzą, ale głową .osłoniętą białym materiałem; strój ten przypominał koszulę, z której szerokich rękawów wychodziły gole ręce; była to Katie. W prawej ręce coś trzymała; szeptem poprosiła pana Luxmoore'a i oddała mu ten przedmiot celem wręczenia go mnie. Było to pudełko z cukierkami. Ogólny śmiech! Jak widać, naszej znajomości nie można uznać za mistyczną. "Skąd jest to pudełko?" – zapytałem ją. "Z kuchni" – odpowiedziała Katie. Jak widzicie, wyjaśnienie było bardzo prozaiczne.

Aczkolwiek siedziałem prawie naprzeciw Katie, w odległości tylko pięciu kroków od niej, częściowo w półciemności, nie nijgłem dobrze widzieć rysów jej twarzy. W ogóle zdawała się być pełniejsza i wyższa, aniżeli medium, aczkolwiek miała bose nogi; twarz i ręce także wydawały się większe – co później potwierdziła obserwacja Crookesa. Przez cały ten czas rozmawiała z członkami kółka jakby półgłosem, szeptem. Nieraz powtarzała: "Zadawajcie mi pytania – rzeczowe pytania". Zapytałem ją: "Czy mogę odciąć sobie kawałek ubrania, które macie na sobie?" Odpowiedziała, że tym razem jest to niemożliwe, ale że było to już wykonane przez innych. Wtedy zapytałem ją, czy może pokazać mi swe medium. Odpowiedziała: "Tak, podejdźcie szybko i zobaczcie je". Natychmiast byłem koło zasłony, siedziałem od niej w odległości pięciu kroków; odsłoniłem ją – biała postać zniknęła; przede mną był ciemny kąt i ciemna postać medium siedzącego na stołku: miało ono na sobie czarną jedwabną

Page 58: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

suknię, wskutek czego nie mogłem go wyraźnie rozpoznać. Zaledwie usiadłam na swoim miejscu, zza zasłony wyjrzała biała postać Katie i zapytała mnie: "Czy dobrze widzieliście?" Odpowiedziałem, że nie całkiem dobrze. "A więc weźcie lampę i zobaczcie możliwie szybko" – odpowiedziała Katie. W okamgnieniu byłem E lampą za zasłoną – ale po Katie nie było ani śladu; przede mną siedziało tylko medium pogrążone w głębokim transie z rękoma związanymi z tyłu... Zaledwie usiadłem, Katie znowu wyjrzała zza zasłony.

Tymczasem światło oświetliwszy śpiące medium wywarło swój efekt. Medium jęknęło i obudziło się; wtedy nastąpiła za zasłoną zajmująca rozmowa między Katie a panną Cook, która chciała w końcu przyjść do siebie, podczas gdy Katie usiłowała ponownie ją uśpić, co się jej wszakże nie udało; Katie pożegnała się i umilkła.

Natychmiast po tym pan Luxmoore wezwał mnie, abym obejrzał wiązania i węzły na rękach medium; wszystkie były całe, a gdy poproszono mnie, abym przeciął wstęgę, z trudnością wsunąłem pod nią nożyczki, gdyż tak mocno ręce były nią obwiązane.

Gdy panna Cook wyszła ze swego pomieszczenia, zbadałem je ponownie: było tylko półtora łokcia szerokie i ponad pół łokcia głębokie. Wokół była kamienna ściana. Że -wszystko to nie mogło być sztuczką panny Cook – było dla mnie oczywiste. Skąd wszakże przyszła i gdzie zniknęła biała postać, żywa, rozmawiająca, na pół ubrana – krótko, całkowicie normalna kobieta? Pamiętam swoje ówczesne wrażenie. Chociaż byłem jak najbardziej przygotowany na to, co przyszedłem zobaczyć, przecież nie mogłem w to uwierzyć. Świadectwo moich zmysłów i logika zmuszały mnie do uwierzenia, ale rozum opierał się. Przyzwyczajenie potrzebne i tutaj: ono zmusza nas do myślenia, że rozumiemy to do czego przywykliśmy.

Człowiek nie wtajemniczony całkiem naturalnie przypuszczałby. że rolę Katie grała inna osoba przychodząca sztucznie wykonanym wejściem. Jednak posiedzenia te nie zawsze odbywały się w domu rodziny Cook. Mnie samemu poszczęściło się jeszcze raiz zobaczyć Katie na seansie, który odbył się 28 października (1873) w domu pana J.C. Luxmoore, bogatego obywatela i byłego sędziego rozjemczego.

Przybyło piętnastu gości; czekając na przyjazd panny Coor: obejrzeliśmy pokój znajdujący się obok salonu, który miał służyć jako ciemne pomieszczenie dla medium. Były w nim jeszcze jedne drzwi; w naszej obecności zostały one zamknięte przez pana Henry M. Dunphy'ego, jednego z redaktorów gazety "Morning Post", który wziął klucz od nich ze sobą. Wkrótce przybyła panna Florencja iż rodzicami. Została ona posadzona na krześle koło salonu, a następnie związana przez pana Luxmoore'a, tylko nieco inaczej: ręce osobno i ciało także osobno; wstęga łącząca ciało została przeciągnięta przez zawleczkę przyśrubowaną do podłogi koło krzesła panny Cook i przeprowadzona do salonu; węzły wstęgi opieczętowane pieczęcią pana Luxmoore'a. Wszyscy goście przyglądali się tej operacji, a po jej wykonaniu przeszliśmy do salonu, po czym zasłona na drzwiach została opuszczona; zajęliśmy miejsca przed nią w półkolu, oświetlenie było dostateczne.

Wkrótce zasłona odchyliła się na pół łokcia, w drzwiach ukazała się Katie w swym zwykłym stroju i zaczęła swoją zwykłą rozmowę; wstęga leżąca na podłodze pozostawała nieporuszona. Katie prosiła o rzeczowe pytania. Wyraziłem życzenie, aby podeszła do nas bliżej, albo aby przynajmniej na krok weszła do naszego pokoju, jak to bywało na innych seansach. Odpowiedziała, że tego wieczoru nie może tego uczynić. Zniknąwszy na kilka minut pojawiła się znowu trzymając w ręku wielki japoński puchar stojący w tym pokoju, w którym znajdowała się panna Cook, ale z dala od jej krzesła; gdy puchar ten został wzięty z rąk Katie, ona stojąc na tym samym miejscu szybko trzykrotnie się obróciła; ruchami tymi chciała nam widocznie pokazać, że ręce jej i ciało nie są związane, i że w wyniku tego przed nami nie znajduje się medium [Florencja Cook].

Seans trwał około godziny, a Katie to pojawiała się, to znów znikała; w końcu panna Cook zaczęła się budaić, po czyni nastąpiła jej rozmowa z Katie itd.; jeden z uczestników obejrzał pieczęcie, przeciął wiązania wstęgi i zabrał je ze sobą.

W swoim notatniku z tamtych lat znajduję następujący zapis: Jestem zmuszony wyznać, że seanse z panną Cook bardzo mnie zaskoczyły; w istocie oczy nie

chciały wierzyć, podczas gdy rozum i znajomość wszystkich okoliczności zmuszały do wierzenia. Pomimo to nie mogę nie nadmienić, że wszystkie te wiązania w żaden sposób nie wzbudzały pełnego zaufania, a zarazem były nie do zniesienia i uwłaczające dla samego medium. Wydaje się, ze byłoby najprościej, gdyby panna Cook siedząc na swym krześle wystawiła na zewnątrz, za zasłonę, jedną ze swych rąk, położywszy ją przypuśćmy na innym krześle, tak aby obserwator mógł widzieć jednocześnie rękę medium i zjawiającą się postać; albo jeszcze prościej – jeśli, jak się mówi, żadna

Page 59: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

część ciała medium nie znosi światła – sama Katie powinna odsunąć zasłonę swoją widoczną dla innych ręką i pokazywać swe medium przypuśćmy przez jedną minutę – jak ją o to prosiłem. Podobno obiecała, iż nadejdzie czas, gdy będzie fotografowana ze swym medium.

Przepowiednia ta spełniła się, a nikt wtedy nie mógł przewidzieć, że właśnie Crookesowi jest sądzone wypełnienie jej.

Jak już wcześniej wspomniałem, w tym czasie Crookes nie wierzył jeszcze w materializację. Gdy spotkałem się z nim po wyżej opisanych seansach, zapytał mnie, co sądzę o tych zjawiskach. Odpowiedziałem mu, że jestem zmuszony uważać je za prawdziwe. "Żadne wiązanie – zaoponował on – nie zmusi mnie do uwierzenia w to zjawisko; tyle już wiem, że dla działającej tu siły wiązania nic nie znaczą; uwierzę dopiero wtedy, kiedy zobaczę postać zjawy i medium jednocześnie".

Wkrótce po moim wyjeździe z Londynu nastąpił ten wypadek "zdemaskowania" panny Cook, który wydał ją w ręce Crookesa. Jakiś "spirytysta" [William Volckman], który był bardzo podejrzliwy, postanowił sobie, że wyjaśni rzecz całkowicie i pewnego razu [9 grudnia 1873], gdy postać Katie wyszła przed zasłonę, chwycił ją... Powstało zamieszanie, ale sceptyk twierdził, że osoba, którą chwycił, nie była nikim innym tylko samym medium [Florencją Cook]8. Wówczas rodzice zwrócili się do Crookesa z prośbą, aby wziął ich córkę całkowicie pod swą opiekę i wyjaśnił prawdę.

I oto przy następnym spotkaniu z Crookesem w 1975 roku pokazywał mi on już cały szereg swych zdjęć Katie. Fototypie dwu podobnych fotografii Crookesa i dwu wyżej wymienionych fotografii W.H. Harrisona opublikowane zostały w książce N. Peterowa Mediumiczeskija materializacja.

Możemy przeto przeciw twierdzeniu Hartmanna zaświadczyć, że na fotografiach Katie King "okrywająca medium iluzja była rzeczywistym zdjęciem fotograficznym", i że "wykonane fotografie były zupełnie podobne do zjawy", którą sam widziałem dwukrotnie, a inni wielokrotnie9.

Tak sprawy wyglądały do chwili, gdy niezwykłymi fenomenami manifestującymi się w obecności medium Florencji Cook zajął się Crookes. Śledził on uważnie wszystkie fazy sprawy Katie King przez cały czas jej trwania, to znaczy od maja 1871 roku. Jego osobiste badania i prace eksperymentalne w tej dziedzinie rozpoczęły się w grudniu 1873 roku, a zakończyły 21 maja 1874 roku, z chwilą ostatecznego zniknięcia Katie10.

Pragnąc wyjaśnić naturę owych zagadkowych zjawisk uczony zastosował cały arsenał środków, jakimi dysponowała ówczesna nauka, wykluczających jakiekolwiek oszustwo. Przede wszystkim przeniósł większość posiedzeń z Florencją do swego domu, mianowicie do swego laboratorium i biblioteki, gdzie miał pełny wgląd w najdrobniejsze szczegóły zachodzących zjawisk. Żaden z oponentów opisywanych wydarzeń nie podkreślił tego doniosłego faktu, wręcz przeciwnie, pominął go całkowitym milczeniem.

Z Williamem Crookesem współpracował, w wymienionym okresie, inny wybitny angielski fizyk i członek Królewskiego Towarzystwa, inżynier Cromwell Fleetwood Varley (1828–1883). Wsławił się on badaniami nad wyładowaniami w gazach i w 1871 roku stwierdził, że promienie katodowe niosą ujemny ładunek elektryczny. Varleyowi zawdzięcza ludzkość pomysł podmorskiego połączenia telegraficznego między Paryżem i Nowym Jorkiem dzięki zastosowaniu dużego kabla transatlantyckiego, jak również wynalezienie gigantycznego kondensatora nazwanego jego imieniem11.

W omawianych badaniach Crookesa, inżynier Varley był autorem i twórcą większości zastosowanych przez obu uczonych przyrządów pomiarowych. Przebieg swych badań Crookes zrelacjonował w trzech listach skierowanych do Williama H. Harrisona, wydawcy czasopisma "The Spiritualist", który później ogłosił je drukiem. Jak wiemy Harrison uczestniczył w wielu posiedzeniach z Florencją Cook i pozostawił z nich również kilka sprawozdań. Ponadto posiadamy doniesienie inżyniera Varleya oraz relacje szeregu innych naocznych świadków manifestacji Katie King. Wszystkie te materiały przedstawię poniżej. Umożliwi to przeprowadzenie dokładnej rekonstrukcji sprawy Katie King i pozwoli obalić istniejące w literaturze zniekształcenia lub świadome fałszerstwa.

Oto treść pierwszego listu prof. Williama Crookesa: Panie, Pisząc lub mówiąc o przedmiocie tak zapalnym, jakim są fenomeny nazywane spirytystycznymi

usiłowałem we wszelki możliwy sposób przezwyciężyć się celem uniknięcia jakichkolwiek sporów. Z wyjątkiem małej ilości wypadków, w których wyjątkowa pozycja moich przeciwników dodawała do mego milczenia inne motywy, aniżeli sama prawda, nigdy nie odpierałem ataków i przypisywanych mi fałszywych interpretacji, które w tym wypadku kierowano przeciwko mnie.

Page 60: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Rzecz jednak przedstawia się inaczej, gdy jakiekolwiek działania z mojej strony mogłyby oddalić niesprawiedliwe podejrzenia rzucone na kogokolwiek, o ile tym kimś jest kobieta młoda, wrażliwa i niewinna. W tym wypadku dla mnie stanowi to specjalne zadanie i pragnę podjąć trud dostarczenia poważnego dowodu jedynie przez wzgląd na osobę, która jak wierzę, została niesłuszna oskarżona.

Wśród wszystkich argumentów, przytoczonych z obu stron, mediumizmu Panny Cook ja widzę bardzo mało faktów stwierdzonych w taki sposób, aby nieuprzedzony czytelnik mógł powiedzieć: "Oto nareszcie dowód absolutny!"

Widzę wiele silnych stwierdzeń, wiele niezamierzonej przesady, (założeń i nieudowodnionych przypuszczeń, niemniej nie mało insynuacji oszukańczych, trochę zwykłego błaznowania, ale nie widzę nikogo prezentującego pozytywne nastawienie oparte na ewidentnie czystym rozumie, kto by stwierdził, że wtedy, kiedy ta postać, która sama sobie nadała imię Katie, jest w pokoju, w tym samym momencie ciało Panny Cook znajduje się albo nie znajduje się w gabinecie.

Myślę, że cała kwestia sprowadza się do tej prostej alternatywy. Jeżeli wykaże się, że jedna lub druga możliwość jest faktem, wszystkie pozostałe uboczne kwestie mogą być tymczasem odłożone; jednak dowód musi być absolutny i nie może opierać się na rozumowym wnioskowaniu albo na domniemanej nienaruszalności pieczęci, węzłów i wiązań, ponieważ mam powody do przekonania, że w postępowaniu z tego rodzaju fenomenami jest podobnie jak z miłością, która "śmieje się z zamków".

Miałem nadzieję, że któryś z przyjaciół Panny Cook, którzy uczęszczali na te seanse prawie od samego początku, i którzy wydawali się być wysoce uprzywilejowani w przeprowadzanych próbach, będzie mógł dzięki swej przychylności, przedstawić mi swoje świadectwo. Niestety, takich świadków śledzących te fenomeny od chwili ich powstania nie było i minęło około trzech lat, gdy pozwolono mi włączyć się do tej sprawy, w istocie w godzinie jedenastej [czyli tuż przed godziną dwunastą] i przedstawić wydarzenie sprawdzone w czasie seansu, w którym uczestniczyłem na prośbę Panny Cook, a który miał miejsce w kilka dni po nieprzyjemnej aferze inicjującej początek tej kontrowersji [Crookes ma tu na myśli wystąpienie Williama Volckmana].

Posiedzenie odbyło się w domu Pana Luxmoore, a jako gabinet służył mały salonik oddzielony od pokoju zasłoną, w którym znajdowali się uczestnicy seansu.

Po załatwieniu zwykłej formalności przeszukania pokoju i obejrzeniu zamków, Panna Cook weszła do gabinetu.

Po krótkiej chwili przed zasłoną zjawiła się postać Katie, lecz zaraz cofnęła się mówiąc, że medium jej nie dość dobrze się czuje i nie może dość głęboko zasnąć, ażeby mogła je samo zostawić.

Zajmowałem miejsce o kilka stóp od zasłony, tuż za którą siedziała Panna Cook i mogłem słyszeć jej częste westchnienia i łkania, jak gdyby wskutek cierpienia. Z przerwami ponawiało się to przez cały czas posiedzenia, a raz, gdy postać Katie stała przede mną w głównym pokoju, słyszałem wyraźnie żałosne łkanie, jakie przez cały czas z przerwami wydawała, i które dochodziło z poza zasłony, gdzie Panna Cook powinna się znajdować.

Postać objawiała uderzające cechy życia i rzeczywistości, i o ile mogłem widzieć przy nie dość wyraźnym świetle, rysy jej podobne były do rysów twarzy Panny Cook; a jednak pozytywne świadectwo jednego z mych zmysłów, że łkanie dochodziło od Panny Cook z gabinetu, gdy tymczasem postać była przed zasłoną, świadectwo to jest zbyt silne, ażeby obalić je mogły pozory przeciwne.

Czytelnicy Pana znają mnie i mam nadzieję, zechcą wierzyć, że nie narzucałbym swego zdania bez dostatecznych dowodów. Być może, drobna okoliczność, którą wzmiankowałem, nie będzie miała dla nich takiego znaczenia, jak dla mnie. Lecz żądam tego, ażeby ci, którzy byliby skłonni zbyt surowo sądzić Pannę Cook, wstrzymali się ze zdaniem, dopóki nie dostarczę dowodu, który jak sądzę, kwestią rozstrzygnie.

Obecnie Panna Cook poświęca się wyłącznie posiedzeniom prywatnym, w których oprócz mnie bierze udział jeden albo dwóch moich przyjaciół. Posiedzenia te potrwają zapewne jeszcze kilka miesięcy i przyrzeczone mi, że dozwolone mi będą wszelkie próby, jakich zażądam. Posiedzenia te ustały chwilowo od paru tygodni, lecz i poprzednie przekonały mnie dostatecznie o zupełnej szczerości i dobrej wierze Panny Cook i pozwoliły mi uwierzyć, że obietnice, które otwarcie uczyniła mi Katie będą dotrzymane.

Teraz tylko proszę, ażeby czytelnicy zbyt pospiesznie nie wnioskowali, że wszystko, co na pierwszy rzut oka wydaje się wątpliwe, opiera się koniecznie na oszustwie, i ażeby sąd swój raczyli zawiesić, dopóki nie dostarczę im dalszych szczegółów o tych fenomenach.

Page 61: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

William Crookes 20,

Mornington Road, London. 3 luty 187412. Najważniejszy problem, jaki wysunął się w badaniach opisanych zjawisk sprowadzał się do kontroli

medium oraz do przeprowadzenia manifestacji Katie King w warunkach ściśle laboratoryjnych. Crookes skorzystał tutaj z pomocy swego przyjaciela, inżyniera Varleya.

W artykule opublikowanym w czasopiśmie "The Spiritualist" Varley opisał ze wszystkimi szczegółami zastosowaną metodę elektrycznej kontroli medium Florencji Cook13.

Podczas trwania seansu przez ciało medium został przepuszczony słaby prąd elektryczny czerpany z dwóch ogniw Daniella. Wyniki obserwowano przy pomocy wskazań galwanometru zwier-ciadłowego znajdującego się w oświetlonym pokoju poza gabinetem dla medium. W wymienionym artykule C.F. Varley informuje:

Doświadczenie, o którym mówimy, odbyło się w domu sędziego J.C. Luxmoore'a w Londynie. Pokój znajdujący się z tyłu był oddzielony od poprzedniego ciężką zasłoną, a miał służyć jako ciemny gabinet. Przed rozpoczęciem seansu pokój ten obejrzano, po czym wiodące do niego drzwi zostały zamknięte. Pierwszy pokój oświetlała lampa parafinowa z abażurem. Na kominie w odległości dziesięciu do jedenastu stóp od zasłony był postawiony galwanometr. Obecni byli: pan Luxmoore, pan Crookes, pani Crookes, pani Cook z córką, pan G.R. Tapp, pan Harrison i ja (Varley).

Pannę Cook posadziliśmy na krześle w tylnym pokoju; do rąk medium, nieco ponad nadgarstkami, zostały przymocowane za pomocą elastycznych gumowych pierścieni dwa złote guldeny z przy-lutowanymi do nich drutami platynowymi. Między monetami a ciałem umieszczono potrójną warstwę białej bibuły namoczonej w roztworze azotanu amonowego. Druty platynowe zostały przeprowadzone pod rękami aż do ramion i przymocowane do rąk paskami, wskutek czego nie krępowały ruchów rąk. Do każdego drutu platynowego został przytwierdzony za pomocą bawełnianych nici cienki drut miedziany doprowadzony następnie do pierwszego pokoju, w którym znajdowali się uczestnicy seansu. Druty te połączono z dwoma ogniwami Daniella i kablowym aparatem kontrolnym. Gdy wszystko było gotowe, zasłony zostały spuszczone, medium (panna Cook) pozostało w ciemni, a słaby elektryczny prąd przechodził przez jego ciało przez cały czas trwania seansu. Prąd z obu ogniw przepływał przez galwanoimetr, elementy oporu i ciało panny Cook, a następnie powracał do baterii.

Przed wprowadzeniem Panny Cook w obwód prądu przy połączeniu guldenów, które tworzyły bieguny baterii, wskazówka galwanometru wskazywała wychylenie 300 stopni. Z chwilą wprowadzenia panny Cook do obwodu, gdy złote guldeny zostały przymocowane do jej rąk ponad nadgarstkami, wychylenie wskazówki wyniosło 220 stopni. Tak więc opór ciała medium wprowadzonego do obwodu stanowił dla prądu elektrycznego opór równy ściśle 80 działkom skali galwanometru. Cały sens tego doświadczenia opierał się właśnie na rejestrowaniu natężenia prądu i pośrednio – oporu prądu elektrycznego wywołanego przez ciało medium. Najmniejsza zmiana miejsca biegunów baterii przymocowanych do rąk panny Cook wywołałaby zmianę wielkości oporu spowodowanego ciałem medium. Przez cały czas trwania seansu odczyty na skali galwanometru były skrupulatnie notowane. Okazało się, że przepływ prądu ani razu nie został przerwany. Najmniejszy ruch Florencji Cook był natychmiast rejestrowany za pomocą wychyleń wskazówki galwanometru.

W tych warunkach postać Katie King zjawiła się wkrótce przed zasłoną w oświetlonym pokoju seansowym, pokazując swe obie ręce odsłonięte do łokci, zażądała ołówka i papieru i pisała na nim w obecności wszystkich uczestników seansu. O godzinie 7 minut 45 Katie powtórzyła jeszcze jedno doświadczenie z pisaniem, przy czym odsłoniętą jej rękę można było widzieć przed zasłoną, a o godzinie 7 minut 48 Katie uścisnęła rękę pana Varleya i seans był zakończony.

"W czasie tych trzech minut – mówi Aksakow – galwanometr wskazywał nieznaczne wahania między 146 a 150 stopni. Skutkiem tego medium nie mogło w żaden sposób wykonać wszystkich niezbędnych ruchów celem odnowienia swego [ewentualnego] dawniejszego położenia"14.

Varley informuje tu, że prawdopodobnie panna Cook zmieniła położenie i spowodowała nieznaczne przesunięcie monet złotych. "Wskazania galwanometru – mówi on – spadły szybko ze 191 do 155. W minutę potem zjawiła się Katie". Oznaczało to, że opór medium w czasie jednej minuty wzrósł o tyle samo, to jest o 36 jednostek.

Fakt ten nie może nam wydać się ani dziwny, ani podejrzany. W chwili pojawienia się Katie King opór ciała medium wzrósł, ponieważ utraciło ono część swej materialnej substancji na korzyść

Page 62: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

materializującego się fantoma. Ciało Florencji Cook pozostające w transie "rozrzedziło się" i jego opór elektryczny musiał natychmiast wzrosnąć.

Jeden z autorów, filozof Edward Hartmann, usiłował dowodzić, że opisany wyżej fenomen manifestacji Katie King był spowodowany przez samo medium, to jest Florencję Cook, przy czym "monety i wilgotna bibuła mogły być ściągnięte do tyłu albo do góry i nie przeszkodziły medium w jego manipulacjach"15.

Zarzut ten zbił Aksakow: Gdyby monety równocześnie z mokrą bibułą były ściągnięte do tyłu aż ku samym ramionom celem

odsłonięcia rąk medium, to obszar, przez który przepływał prąd elektryczny zmniejszyłby się przynajmniej o połowę, w wyniku czego opór spowodowany przez ciało medium zmniejszyłby się także do połowy, tj. do 40 stopni, a wskazówka galwanometru przesunęłaby się z 220 do 260 stopni. Zamiast tego widzimy rzeczywistą sprzeczność: od samego początku seansu nie tylko nie było żadnego zwiększenia w zakresie wychyleń, ale na odwrót, zmniejszenie ich, które zostało wywołane wysychaniem namoczonej bibuły. ... Właśnie ta okoliczność spowodowała zwiększenie oporu dla prądu elektrycznego i wywołała zmniejszenie w zakresie wychylenia wskazówki galwanometru z 220 do 146.

W ten sposób wykazano całkowicie bezspornie, że monety przymocowane do rak medium nie zostały przesunięte, i że ręce, które ukazały się przed zasłoną i które pisały, nie były rakami medium. W wyniku tego kontrola medium przy pomocy prądu elektrycznego celem udowodnienia jego obecności za zasłoną jest metodą absolutnie pewną; przytoczone przez Edwarda Hartmanna objaśnienie sygnalizujące niedostateczność tego sposobu kontroli wykazuje tylko niedostateczne zrozumienie sensu omawianej metody eksperymentalnej16.

Tak więc w jednym z dwóch zamkniętych i dokładnie przeszukanych i skontrolowanych przed seansem pokojów, w których przebywało ogółem osiem osób zjawiła się osoba dziewiąta, a była nią Katie King! Zostało to potwierdzone przy zastosowaniu najbardziej czułej elektrycznej kontroli medium. Katie zjawiła się jak zwykle w swym białym powiewnym stroju, podczas gdy Florencja Cook miała ciemną suknię.

Crookes nie był jednak usatysfakcjonowany tym eksperymentem. Wszak odbył się on w mieszkaniu sędziego Luxmoore'a, gdzie trudno było skontrolować, czy ktoś nie wśliznął się do ciemnego gabinetu. Zamknięcie drzwi na klucz nie stanowiło tu żadnej gwarancji. W przypadku posiadania takiego klucza przez inną osobę sens eksperymentu ulegał całkowitej zmianie.

Uczony wykonał więc (w nieobecności Varleya) drugie podobne doświadczenie, ale przeniósł je do własnego domu. Jest o nim informacja Williama H. Harrisona, który brał udział w posiedzeniu:

Przy powtórzeniu tego doświadczenia z powodu nieobecności Varleya kierował nim Crookes. Uzyskał on takie same rezultaty, przy tym skrócił drut tak znacznie, że gdyby medium poruszyło się, mogło ukazać się tylko w otworze zasłony. Katie wyszła przed zasłonę na odległość sześciu albo ośmiu stóp; na ręku nie miała żadnych drutów, a przez cały ten czas wskazania galwanometru były doskonałe. Oprócz tego pan Crookes poprosił Katie, aby zanurzyła ręce w naczyniu z roztworem jodku potasowego, co też uczyniła, wszak nie wywołało to żadnych ruchów wskazówki galwanometru; gdyby druty były przymocowane gdzieś do Katie roztwór skróciłby drogę prądu a wychylenie igły zwiększyłoby się17.

W związku z powyższymi posiedzeniami Harrison wysłał dodatkowo do czasopisma "Medium" wydawanego przez J. Burnsa następujący list skontrolowany przez Crookesa i Varleya:

Panie Redaktorze! Ponieważ niedawno byłem obecny na kilku seansach, na których PP. Varley i Crookes przepuścili

słaby prąd elektryczny przez ciało Panny Cook przez cały ten czas, kiedy znajdowała się w gabinecie, a Katie obok niej, niektórzy z

obecnych prosili mnie, abym Warn przekazał wiadomość o osiągniętych wynikach; przyczyni się to chyba do obalenia niesłusznych zarzutów, na które narażone jest dobre i poczciwe imię medium. Gdy Katie wyszła z gabinetu, nie miała na sobie żadnych drutów. Dopóki znajdowała się obok niego, prąd elektryczny nie był przerwany, co nastąpiłoby, gdyby druty były usunięte z rąk Panny Cook i gdyby końce zdjętych drutów nie były znowu złączone. Jednak w ostatnim wypadku na wskaźniku przyrządu natychmiast ukazałoby się zmniejszenie oporu elektrycznego. Doświadczenia te wykazały, że Panna Cook rzeczywiście znajdowała się w tym czasie w gabinecie, gdy Katie była koło niego. Doświadczenia zostały przeprowadzone częściowo w mieszkaniu Pana Luxmoore'a, częściowo w

Page 63: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

mieszkaniu Pana Crookesa. List ten był przedstawiony PP. Crookesowi i Varleyowi i przesyłam go Warn za ich zgodą.

William H. Harrison Dnia 17 marca 187418. Profesor William Crookes jeszcze w inny sposób zbadał fenomen materializacji fantoma Katie King

i udowodnił jej realno-obiektywne istnienie. Metodę tę Varley zalecił Crookesowi, który zastosował ją z powodzeniem. Należy żałować, że Harrison napisał o niej zaledwie kilka słów:

Przeciwne bieguny baterii łączy się z dwoma naczyniami napełnionymi rtęcią, po czym galwanometr i medium włącza się w obieg prądu; gdy Katie King zanurzyła swe palce w tych naczyniach z rtęcią, opór elektryczny nie zmniejszył się a natężenie prądu w żaden sposób nie wzrosło; gdy natomiast Panna Cook wyszła z gabinetu i zanurzyła swe palce w rtęci, wywołało to silne wychylenie igły galwanometru. [W innym doświadczeniu] Katie King okazała pięciokrotnie większy opór przewodzenia prądu niż Panna Cook19.

"Z doświadczenia tego – mówi Aksakow – możemy sądzić, że przewodnictwo elektryczne ciała ludzkiego jest pięciokrotnie większe niż przewodnictwo ciała ludzkiego zmaterializowanego"20. Wniosek Aksakowa jest całkiem uzasadniony; "ciało" fantoma w początkowej fazie materializacji i formowania jest zwykle bardzo rozrzedzone i stawia prądowi opór większy, niż normalne, bardziej zagęszczone, a więc zawierające więcej atomów, ciało ludzkie.

Chciałbym jeszcze przedstawić dwa ciekawe doświadczenia z fantomem Katie King, świadczące o jego niezwykłej zdolności przenoszenia ze swego ciała określonej substancji chemicznej na ciało medium bez fizycznego kontaktu:

Pewnego razu Pan Crookes umieścił trochę barwnika anilinowego na powierzchni rtęci przygotowanej w naczyniu do doświadczenia; plamy spowodowane barwnikiem anilinowym nie dają się łatwo usunąć i palce Crookesa przez długi czas nosiły po nim ślady. Katie King umoczyła swe palce w tym barwniku anilinowym, ale palce Panny Gook okazały się potem zupełnie czyste, jedynie ślady barwnika znalazły się potem na łokciu jej ręki [!]21.

William H. Harrison zanotował to doświadczenie w następujący sposób: Na jednym seansie z Panną Cook powierzchnia części zmaterializowanej ręki została pomazana

dla celów doświadczalnych fioletowym atramentem. Później plamę wielkości rubla znaleziono na ręku medium [Florencji Cook] w okolicy łokcia22.

Ostatnie próby wskazują na istnienie jakiegoś "przewodu" służącego do transmisji substancji od fantoma do medium. W zestawieniu opisanych faktów materializacji z fenomenem eksterioryzacji "przewodem" takim mógłby być "srebrny sznur" ("sznur astralny") manifestujący się również i tutaj.

Opisane wyżej wyniki badań osiągnięte przez W. Crookesa posiadają swoją naukową wymowę i dowodzą po pierwsze, że fenomen materializacji zjawy Katie King manifestował się w warunkach laboratoryjnych, po wtóre, że Katie King i Florencja Cook były dwiema całkowicie odrębnymi osobami, działającymi od siebie zupełnie niezależnie. Zresztą ten ostatni fakt, angielski uczony, udowodnił jeszcze w inny sposób. Przeprowadzony przez mego dowód został opisany w jego następnym liście skierowanym do Williama H. Harrisona. Oto treść listu:

W liście, który zamieściłem w początkach lutego b.r. [1874] w tym piśmie, podałem wiadomość o zjawianiu się fantomów, manifestujących się za pośrednictwem medium Panny Cook i stwierdziłem, że "ażeby ci, którzy byliby skłonni zbyt surowo osądzać Pannę Cook, wstrzymali się ze zdaniem, dopóki nie dostarczę dowodu, który, jak sądzę, kwestię rozstrzygnie".

"Obecnie panna Cook poświęca się wyłącznie posiedzeniom prywatnym, w których oprócz mnie bierze udział tylko jeden lub dwóch moich przyjaciół. [...] Widziałem dosyć, aby być całkowicie przekonanym o zupełnej szczerości i dobrej wierze Panny Cook, co pozwoliło mi wierzyć, że obietnice, które otwarcie uczyniła mi Katie będą dotrzymane".

W liście tym opisałem wypadek, z którego, jak sądzę, mogłem nabrać przekonania, że Katie i Panna Cook, były to dwie różne istoty materialne. Gdy Katie znajdowała się zewnątrz gabinetu i stała przede mną, słyszałem jednocześnie łkanie, wychodzące z gabinetu, w którym była Panna Cook. Jestem teraz w szczęśliwym położeniu, iż mogę podać dowód absolutny, którego dostarczenie obiecywałem w swym poprzednim liście.

Tymczasem pominę większą część dowodów, jakie dała mi Katie podczas licznych posiedzeń Panny Cook w moim mieszkaniu, opiszę tylko parę ostatnio osiągniętych. Od pewnego czasu

Page 64: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

używałem do doświadczeń lampy fosforowej, która składała się ze szczelnie zakorkowanej butelki zawierającej olej i [biały] fosfor. Przypuszczałem, że przy świetle tego rodzaju lampy, dadzą się lepiej dostrzec niektóre z tajemniczych zjawisk, zachodzących w gabinecie i Katie także miała nadzieję na uzyskanie takiego rezultatu.

Dnia 12 marca [1874] na seansie odbytym w moim mieszkaniu Katie chodziła między nami i rozmawiała przez jakiś czas; po czym skryła się za zasłoną, która oddzielała moje laboratorium, gdzie właśnie się znajdowaliśmy, od mojej biblioteki, służącej tym razem za gabinet dla medium. Po chwili znów stanęła przed zasłoną i zwróciła się do mnie: "Niech Pan przyjdzie i podniesie głowę medium, zsunęła się na ziemię". Katie mówiąc to stała przede mną w swej zwykłej białej sukni i w turbanie na głowie. Udałem się w tej chwili do biblioteki, ażeby pomóc Pannie Cook, Katie usunęła się parę kroków na bok, aby mi zrobić przejście. W samej rzeczy Panna Cook zsunęła się z kanapy i głowa jej zwieszona była w bardzo niewygodnym położeniu. Podniosłem ją na kanapę, a jednocześnie, pomimo że było ciemno, z zadowoleniem stwierdziłem, że Panna Cook nie miała na sobie kostiumu Katie, lecz że była ubrana, jak zwykle, w czarną aksamitną suknię, a przy tym znajdowała się w głębokim transie. Między chwilą, gdy widziałem przed sobą Katie w białej sukni, a chwilą gdy usadzałem Pannę Cook na kanapie, nie upłynęło więcej nad trzy sekundy.

Wróciwszy na moje stanowisko obserwacyjne ujrzałem znowu Katie, która oświadczyła, że może mi pokazać się jednocześnie ze swoim medium. Gaz zastał przyćmiony, Katie wzięła ode mnie lampę fosforową. Pozwoliwszy się widzieć przy jej świetle w ciągu kilku sekund zwróciła mi lampę i rzekła: "Niech pan wejdzie teraz i zobaczy moje medium". Wszedłem za nią do biblioteki i przy świetle mojej lampy zobaczyłem Pannę Cook, leżącą na kanapie w położeniu, w jakim ją zostawiłem. Obejrzałem się, lecz Katie już znikła. Zawołałem ją, ale nie otrzymałem odpowiedzi.

Gdy wróciłem na swoje miejsce, Katie wkrótce się zjawiła i powiedziała, że przez cały ten czas stała przy Pannie Cook. Wyraziła życzenie, iż chciałaby teraz sama zrobić pewne doświadczenie; wziąwszy z moich rąk lampę fosforową i wchodząc za zasłonę poprosiła, bym przez chwilę nie zaglądał do gabinetu. Po kilku minutach oddała mi lampę mówiąc, że próba jej się nie udała, że cały fluid medium jest wyczerpany, i że próbę powtórzy innym razem. Mój najstarszy syn, chłopiec czternastoletni, który siedział na wprost mnie w takim położeniu, iż mógł widzieć, co dzieje się za zasłoną, powiedział, że wyraźnie widział lampę fosforową jakby unoszącą się w przestrzeni nad Panną Cook, która leżała nieruchomo na kanapie, lecz nie dostrzegł nikogo, kto trzymałby lampę.

Przechodzę teraz do seansu, który odbył się w Hackney [tzn. w domu Cooków]. Nigdy Katie nie zjawiła się w tak przyjaznych warunkach, jak wtedy. Przez blisko dwie godziny przechadzała się po pokoju i swobodnie rozmawiała z obecnymi osobami. Kilkakrotnie przechodząc brała mnie pod rękę. Wrażenie, jakiego doznawałem wówczas, że istota, którą czułem przy sobie, była to żywa kobieta, a nie zjawisko z jakiegoś innego świata, wrażenie to było tak silne, że nie mogłem oprzeć się chęci zrobienia nowego a ciekawego doświadczenia.

Wychodząc więc z przypuszczenia, że jeśli nie było to widmo, to w każdym razie była dania, poprosiłem ażeby pozwoliła mi objąć się i sprawdzić w ten sposób pewne interesujące spostrzeżenia, jakie niedawno obszernie ogłosił pewien odważny eksperymentator. Otrzymawszy pozwolenie skorzystałem z niego – z wszelką delikatnością, jakby to uczynił w tych okolicznościach każdy dobrze wychowany człowiek. Otóż Pan Volckrnan z przyjemnością może przyjąć do wiadomości, że jestem w możności potwierdzić jego 'twierdzenie, że "fantom", (który zresztą wcale nie opierał się) był istotą tak materialną, jak sama Panna Cook. Ale dalszy ciąg okaże, jak niesłuszne jest ze strony eksperymentatora, niezależnie od tego jak dalece dokładne mogłyby być jego obserwacje, gdy odważy się wyciągnąć ważny wniosek z niewystarczającej liczby dowodów rzeczowych.

Katie oświadczyła mi, że jak sądzi, tym razem może być widziana jednocześnie z Panną Cook. Przyćmiwszy gaz wszedłem z lampą fosforową w ręku do gabinetu [medium]. Najpierw jednak uprzedziłem jednego z obecnych, biegłego stenografa, ażeby był gotów do zapisania spostrzeżeń, jakie znajdę sposobność zrobić w gabinecie; wiedząc bowiem, jak ważne jest pierwsze wrażenie, nie chciałem opierać się na mojej pamięci więcej, niż to było konieczne. Jego notatki mam w tej chwili przed sobą.

Do gabinetu wszedłem powoli, było w nim zupełnie ciemno, i macając tylko wkoło siebie, odnalazłem Pannę Cook, która siedziała skurczona na podłodze.

Przyklęknąwszy, wpuściłem do mej lampy powietrze, i przy jej świetle ujrzałem młodą kobietę, w czarnej sukni aksamitnej, jak na początku seansu, i jak się zdawało, zupełnie nieprzytomną. Nie drgnęła nawet, gdy ująłem ją za rękę i przysunąłem lampę tuż do jej twarzy, wciąż tylko oddychała spokojnie.

Page 65: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Podniósłszy lampę spojrzałem wokół siebie i zobaczyłem Katie, która stała bardzo blisko za Panną Cook. Miała na sobie powiewne białe okrycie, w jakim widzieliśmy ją podczas całego seansu. Trzymając wciąż rękę Panny Cook i klęcząc przy niej podnosiłem i zniżałem lampę, aby oświetlić lepiej całą postać Katie, jak również, aby przekonać się, iż rzeczywiście miałem przed sobą tę samą Katie, którą przed chwilą czułem w mych ramionach, a nie jakiś twór chorego mózgu. Nic nie mówiła, tylko poruszała głowę i uśmiechała się do mnie wdzięcznie. Trzy razy badałem starannie Pannę Cook, siedzącą przede mną, ażeby przekonać się, że ręka, którą trzymam, należy istotnie do rzeczywistej kobiety; trzy razy podnosiłem lampę ku Katie, ażeby stwierdzić bez żadnej wątpliwości, że w samej rzeczy stała przede mną. W końcu Panna Cook poruszyła się z lekka, a Katie dała mi znak, abym natychmiast odszedł. Odszedłem więc na drugi koniec gabinetu, Katie już nie widziałem, lecz nie wyszedłem z pokoju, dopóki Panna Cook nie przebudziła się, a dwie z obecnych osób wniosły światło.

Zanim zakończę ten artykuł, zaznaczę tu niektóre z różnic, jakie zauważyłem między Panna Cook a Katie. Figura Katie okazuje się zmienna; u siebie znalazłem ją 6 cali wyższą od Panny Cook, wczoraj zaś wieczorem, gdy była boso i nie stawała na palcach, miała tylko 4,5 cali więcej, niż Panna Cooik. Tego wieczoru miała Katie szyję zupełnie odsłoniętą; skóra jej jest delikatna i miękka, gdy tymczasem Panna Cook ma na szyi bliznę, którą w tych samych warunkach można wyraźnie widzieć; skóra jej w dotknięciu jest twarda. Uszy Katie nie są przedziurawione, Panna Cook zaś nosi zwykle kolczyki. Cera Katie jest bardzo biała, cera Panny Cook mocno brunatna. Palce Katie są o wiele dłuższe, niż u Panny Cook, twarz jej jest większa. Również występują dość uderzające różnice w ruchach i sposobie wyrażania się.

Zdrowie Panny Cook nie pozwala jej przed upływem paru tygodni na rozpoczęcie nowych doświadczeń takich jak powyższe i wskutek tego zmuszeni byliśmy skierować ją na całkowity wypoczynek przed podjęciem nowych eksperymentów, których zarys, przez wzgląd na nią, wkrótce podam i mam nadzieję, że będę mógł ogłosić ich wyniki23.

Ponieważ wszystko, co w omawianej sprawie wyszło spod pióra prof. Crookesa jest bardzo cenne, przytoczę dwa listy stanowiące uzupełnienie do podanego wyżej "dowodu absolutnego" odnośnie odrębności osoby Katie King. Pierwszy list został skierowany do Phennela w odpowiedzi na wyrażone przez niego wątpliwości:

W czasie tego doświadczenia bardzo dobrze uświadamiałem sobie całe jego znaczenie i nie mogłem wzgardzić żadnym dowodem, który wydawałby się niezbędny do jego kompletności. Ponieważ przez cały ten czas trzymałem jedną z rąk Panny Cook klęcząc koło niej, przysuwając lampę do jej twarzy i obserwując jej oddech, mam dosyć podstaw do przeświadczenia, że nie zostałem oszukany wypchaną kukłą albo porzuconym ubraniem. Co się tyczy osoby Katie, mam takie samo przeświadczenie. Wzrost, postawa, rysy, ułożenie stroju i uprzejmy uśmiech – wszystko było takie same, jak to, co tak często widziałem przedtem; a ponieważ nieraz przez, okres kilku miesięcy stałem w odległości kilku cali od jej twarzy przy dobrym oświetleniu, wygląd Katie jest mi tak dobrze znany, jak wygląd Panny Cook24.

Drugi list Crookesa został skierowany do Ditsona mieszkającego w Alabamie w Stanach Zjednoczonych. Pierwsza jego część jest uzupełnieniem listu skierowanego do Phennela, druga zaś przedstawia szereg nowych szczegółów. Oto treść listu:

Szanowny Panie! Cytat, który przytoczył Phennel w swym liście, opublikowanym w "The Spiritualist" wzięty jest

dosłownie z listu, który napisałem do niego. W odpowiedzi na Pana prośbę mam zaszczyt oznajmić Panu, że widziałem obie – Pannę Cook i Katie jednocześnie przy świetle lampy fosforowej, które zupełnie wystarczało, abym mógł widzieć jasno wszystko, co opisałem. Oko ludzkie ogarnia, jak wiadomo, szeroki kąt i dlatego obie postacie są jednocześnie w polu mego widzenia, ponieważ jednak światło było słabe a twarze były w odległości tylko kilku stóp, zupełnie naturalnie obracałem swoją lampę i oczy na przemian od jednej twarzy do drugiej, ponieważ chciałem, aby twarz Panny Cook albo Katie znajdowała się w najbardziej oświetlonym polu mego wzroku. Widziałem Katie i Pannę Cook jednocześnie, i to nie ja sam, ale osiem innych osób w moim domu, w pełnym blasku światła elektrycznego [łukowego]. W tym przypadku twarzy Panny Cook nie było widać, ponieważ głowa jej była przykryta gęstym szalem, ja wszakże osobno przekonałem się, że ona rzeczywiście tam była. Usiłowaniu oświetlenia jej twarzy, kiedy znajduje się w transie, towarzyszą poważne następstwa. Zainteresuje Pana chyba, że wcześniej, zanim Katie rozłączyła się z nami, udało mi się kilkakrotnie dobrze ją sfotografować przy świetle elektrycznym [łukowym].

Wiłliam Crookes

Page 66: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Londyn 28, 18725. Przytoczę teraz trzecią, ostatnią relację prof. Crookesa, w której opisał on sposób fotografowania

zjawy Katie King oraz jej ostatnie pojawienie się: W ostatnich seansach Panny Cook brałem czynny udział, przy czym udało mi się otrzymać przy

świetle elektrycznym [łukowym] kilka fotografii Katie King; sądzę, że ogłoszenie odnośnych szczegółów będzie interesujące dla spirytystów.

W ciągu tygodnia prawie co dzień odbywały się seanse w moim mieszkaniu; przygotowanych było pięć aparatów fotograficznych do zdjęć przy świetle sztucznym [tj. elektrycznym łukowym]. Składało się na nie pięć sztuk camera-obscura, jedna wielkości całkowitej kliszy, jedna – pół kliszy, jedna – ćwierć kliszy i dwie kamery stereoskopowe dwuokularowe; wszystkie te aparaty miały być jednocześnie skierowane na Katie za każdym razem, gdyby zechciała pozować. Pięć wanien do wywoływania i utrwalania oraz zapas szkieł były zawczasu przygotowane i gotowe do użytku, a to ażeby w chwili stanowczej nie tracić czasu; zdjęć fotograficznych dokonałem sam przy udziale jednego pomocnika.

I teraz biblioteka moja służyła jako gabinet; prowadziły do niej drzwi o dwóch skrzydłach, z których jedno zostało wyjęte, a zamiast nich zawieszono zasłonę, co ułatwiało Katie wchodzenie i wychodzenie. Nasi przyjaciele, którzy uczestniczyli w doświadczeniach, siedzieli w laboratorium na wprost zasłony; za nimi nieco były ustawione aparaty gotowe do zdjęcia Katie w chwili, gdy ukaże się; oraz wnętrza gabinetu po uchyleniu zasłony. Każdego wieczoru klisze były zakładane 3–4 razy w pięciu aparatach, co dawało najmniej 15 zdjęć. Niektóre nie udały się, mimo to otrzymałem 44 negatywy, z których kilka było miernej jakości, kilka średniej, reszta zupełnie dobrej26.

Katie postawiła wszystkim warunek, ażeby siedzieli wciąż na swoich miejscach; tylko ja stanowiłem wyjątek, od pewnego bowiem czasu otrzymałem pozwolenie robienia co zechcę, mogłem więc dotykać ją, wchodzić i wychodzić z gabinetu prawie zawsze, kiedy chciałem. Wchodziłem też za nią często do gabinetu i niekiedy widziałem ją jednocześnie z medium; lecz najczęściej było tafe, iż znajdowałem tylko medium leżące na podłodze w transie, natomiast Katie w białym swym kostiumie w jednej chwili znikała.

W ciągu ostatnich sześciu miesięcy Panna Cook odwiedzała mnie bardzo często i niekiedy spędzała w moim domu całe tygodnie. Przynosiła z sobą tylko małą torebkę podróżną, nie zamykaną nawet na klucz; przez dzień była bez przerwy w towarzystwie Pani Crookes, mojej żony, moim lub paru innych członków rodziny; a ponieważ i nie spała sama, absolutnie więc nie miała możności przygotowania czegokolwiek, co nawet w sposób mniej doskonały pozwoliłoby jej odgrywać rolę Katie King. Sam przygotowywałem i zarządzałem swoją biblioteką i urządzałem gabinet do doświadczeń, i zwykle Panna Cook po obiedzie i krótkiej pogawędce szła prosto do gabinetu; na żądanie jej zamykałem drugie drzwi na klucz, który trzymałem przy sobie w ciągu całego seansu. Wtedy dopiero przyćmiewano światło gazowe i Pannę Cook zostawiano w ciemności.

Profesor William Crookes i Katie King

Wszedłszy do gabinetu Panna Cook kładła się na podłodze podkładając poduszkę pod głowę i wkrótce zapadała w trans. Podczas seansów fotograficznych Katie okrywała głowę swego medium

Page 67: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

szalem, ażeby zasłonić ją przed światłem. Często podnosiłem brzeg zasłony i wtedy zdarzało się, iż 7-8 osób znajdujących się w laboratorium jednocześnie widziało przy pełnym oświetleniu elektrycznym Katie i Pannę Cook. Nie mogliśmy wówczas dojrzeć twarzy Cook zasłoniętej szalem, ale widzieliśmy jej ręce i nogi; widzieliśmy, jak ociężale poruszała się pod wpływem intensywnego światła, chwilami słyszeliśmy jej wzdychanie. Mam jedną fotografię Katie i medium, zdjętych jednocześnie, ale Katie na niej zakrywa sobą głowę Panny Cook.

W ciągu tych seansów zaufanie Katie do mnie wzrastało stopniowo, tak iż w końcu nie chciała brać udziału w posiedzeniu, jeśli sam wszystkim nie kierowałem, gdyż, jak mówiła, życzy sobie zawsze mleć mnie blisko siebie i blisko gabinetu. Odkąd ustaliło się to zaufanie i odkąd nabrała pewności, że dotrzymuję swych przyrzeczeń siła zjawisk wzmogła się i otrzymywałem, wówczas fakty, jakich nigdy nie osiągnąłbym przy innym sposobie postępowania.

Katie zapytywała mnie często o osoby uczestniczące w posiedzeniach i o miejsce, jakie będą zajmowały, gdyż w ostatnim czasie stała się bardzo nerwowa z powodu błędnie pojętych uwag, że zostanie użyta siła jako środek pomocniczy w badaniach naukowych. Jedna z najbardziej interesujących fotografii przedstawia mnie stojącego obok Katie; później ubrałem Pannę Cook w kostium taki, jaki miała Katie i pozowaliśmy oboje z nią w położeniu identycznym; również aparaty były ustawione jak przedtem, oświetlenie takie samo. Gdy te dwie fotografie zostaną nałożone na siebie, moje podobizny zgadzają się w zupełności co do wzrostu etc., lecz Katie o pół głowy jest wyższa od Panny Cook i w ogóle wydaje się przy niej kobietą dużą. Na niektórych zdjęciach szerokość jej twarzy i objętość figury wykazują widoczne różnice między nią a medium i fotografie pozwalają zauważyć jeszcze inne odróżniające szczegóły.

Zresztą fotografia równie słabo może oddać doskonałą piękność twarzy Katie, jak słowa wyrazić wdzięk jej obejścia. Wprawdzie fotografia odbija rysunek jej figury, lecz ginie na niej czysty połysk jej cery, wciąż zmieniający się wyraz jej twarzy, to przesłoniętej smutkiem, gdy opowiada jakieś smutne zdarzenie ze swego życia, to jaśniejącej niewinnym uśmiechem młodego dziewczęcia, gdy zebrawszy koło siebie moje dzieci zabawia je opowieścią o swych przygodach w Indiach.

Tworzyła wokół siebie atmosferę życia, Oczy jej płonęły jeszcze silniejszym blaskiem,

Były tak słodkie, tak piękne i tak pełne Wszystkiego, co wiemy o niebie!

Jej obecność sprawiała, że nie byłoby Pogaństwem – paść przed nią na kolana.

(Przekład Józefa Wasowskiego). Ostatnio przy świetle elektrycznym tak dobrze przyjrzałem się Katie, iż różnice, jakie wymieniłem w

poprzednim artykule między nią a Panną Cook mogę teraz uzupełnić paroma nowymi szczegółami. Jestem absolutnie pewny, że Panna Cook i Katie są to dwie różne osoby, przynajmniej co do ciała. Na twarzy Panny Cook znajduje się parę wyraźnych muszek, których nie ma ani śladu u Katie. Włosy Panny Cook są ciemne, prawie czarne; pukiel włosów Katie, który mam przed sobą, jest koloru szatynowego ze złotawym połyskiem; otrzymawszy od niej pozwolenie sam go uciąłem z bogatych jej splotów, po których przesunąłem rękę aż do wierzchołka głowy i przekonałem się, że są naturalne.

Jednego wieczoru mierzyłem puls Katie: uderza on 75 razy, gdy tymczasem puls Panny Cook, zmierzony natychmiast potem, wynosił, jak zwykle, 90 uderzeń na minutę. Przyłożywszy ucho do piersi Katie czułem serce bijące wewnątrz, a ruchy jego były jeszcze bardziej regularnie, aniżeli serca Panny Cook, na której po seansie zrobiłem tę samą obserwację. Przy podobnym badaniu płuca Katie okazały się zdrowsze, aniżeli u jej medium, bo w czasie doświadczeń Panna Cook leczyła się właśnie na katar oskrzeli. [...] Gdy przyszła chwila naszego ostatecznego rozstania się z Katie [21 maja 1874], prosiłem abym mógł być ostatni, który będzie ją widzieć. Przywołała więc po kolei osoby należące do towarzystwa i do każdej przemówiwszy kilka słów, dała ogólne wskazówki co do naszego przyszłego postępowania i opieki nad Panną Cook. Z instrukcji tych zapisanych stenograficznie przytoczę następującą: "Pan Crookes postępował 'zawsze bardzo stosownie, z zupełną też ufnością zostawiam Florencję jego opiece pewna, iż zaufania tego nie zawiedzie. W nieprzewidzianych wypadkach poradzi sobie lepiej ode mnie, gdyż ma więcej siły".

Skończywszy swe przemówienie Katie pociągnęła mnie za sobą do gabinetu i pozwoliła zostać tam do końca.

Zapuściwszy zasłonę przez jakiś czas rozmawiała jeszcze ze mną, potem podeszła do Panny Cook, która jak nieżywa leżała na podłodze. Schyliwszy się Katie dotknęła ją i rzekła: "Obudź się, Florencjo, obudź się! Muszę cię już opuścić!"

Page 68: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Panna Cook zbudziła się i cała we łzach zaczęła prosić Katie, aby jeszcze choć jakiś czas została. "Nie mogę, moja droga; misja moja skończona. Niech was Bóg błogosławi!" – odrzekła Katie. Przez kilka minut rozmawiały jeszcze ze sobą, w końcu łzy przeszkodziły Pannie Cook mówić. Stosownie do zaleceń Katie przyskoczyłem celem podtrzymania Panny Cook, która o mało nie upadła na podłogę i łkała konwulsyjnie. Gdy obejrzałem się Katie w białej sukni już nie było. Wniesiono światło, Panna Cook powoli uspokoiła się, po czym wyprowadzono ją z gabinetu.

Codzienne niemal seanse, jakich raczyła udzielać mi Panna Cook, mocno wyczerpały jej siły; muszę też wyrazić jej największą wdzięczność za gotowość, z jaką zechciała poddać się moim doświadczeniom. Wszelkie próby, jakich tylko zażądałem, przyjmowała z najlepszą wolą; mowa jej była otwarta i prosta i nie dostrzegłem w niej nigdy niczego, co zdradzałoby najmniejszą chęć oszukiwania. Istotnie nie sądzę nawet, żeby zdolna była doprowadzić do skutku podstęp, choćby go zamierzyła; zdradziłaby się prędko, gdyż taki sposób postępowania zupełnie obcy jest jej naturze. Zresztą przypuszczenie, że niewinna 15-letnia pensjonarka zdolna jest obmyślić i w ciągu trzech lat z powodzeniem wprowadzać w czyn tak gigantyczne oszustwo; że w ciągu tego czasu gotowa będzie w każdym dowolnym momencie podlegać najbardziej drobiazgowej kontroli przed lub po seansie; że mistyfikacja ta będzie jeszcze lepiej udawać się jej w moim własnym domu, aniżeli w domu jej rodziców, przy czym wiedziała ona, że przechodziła do mnie w szczególnym celu, mianowicie w celu poddawania się badaniu według najsurowszych naukowych reguł i wymogów – słowem przypuszczenie, że Katie King, jaką w ciągu ostatnich trzech lat widzieliśmy, jest dziełem jakiegoś oszustwa, jest to większy jeszcze gwałt zadawać rozumowi i zdrowemu rozsądkowi, aniżeli uwierzyć, że jest tym za co się sama podaje.

W końcu na tym miejscu muszę wyrazić podziękowanie Pani i Panu Cook za ułatwienia i przysługi, jakie mi w doświadczeniach mych okazali; niemniej jak i Panu Charlesowi Blackburn, dzięki któremu Panna Cook mogła cały swój czas poświęcić na rozwijanie tych manifestacji i ostateczne ich wyjaśnienie naukowe27.

Tyle profesor William Crookes. Seans pożegnalny Katie King został opisany, niezależnie od powyższej relacji, również przez W.H. Harrisona, którego sprawozdanie przynosi kilka dodatkowych informacji. Harrison wymienił ponadto nazwiska wszystkich uczestników i uczestniczek posiedzenia, a jedna z nich, Florence Marryat (Ross-Church) miała sposobność osobistego przekonania się o odrębności osób Florencji Cook i Katie King. Seans odbył się w dniu 21 maja 1874 roku. Obecni byli: Florencja Cook, Florence Marryat (Ross-Church), William Crookes, R. Tapp, W.H. Harrison. Oto najważniejsze fragmenty relacji Harrisona:

Przez cały czas tego posiedzenia Katie przebywała wśród uczestników; zasłona gabinetu była odciągnięta na bok i wszyscy obecni mogli dokładnie widzieć śpiące medium, którego twarz, dla ochrony przed jasnym światłem, była przykryta czerwonym szalem. [...] Na pożegnanie Katie otrzymała kwiaty od Panów Tappa i Crookesa, usiadła z podkurczonymi nogami [na podłodze] prosząc obecnych, aby usiedli w krąg tak samo i uwiła z otrzymanych kwiatów wieniec.

Napisała również kilka listów pożegnalnych do kilku ze swych przyjaciół, które podpisała – Annie Owen Morgan – miało to być jej nazwisko za czasów jej ziemskiego życia – podobnie do swego medium, któremu podarowała na pożegnanie pączek róży. Następnie Katie wzięła nożyczki, ucięła kosmyki swych włosów i przekazała każdemu długi splot. W końcu ujęła pod ramię Pana Crookesa, przeszła z nim wokół pokoju i uścisnęła każdemu rękę. Następnie usiadła ponownie, ucięła kilka kawałków ze swej sukni i swego welonu, które rozdała. Pan Crookes i Pan Tapp zapytali ją, czy mogłaby zlikwidować uszkodzenia stroju, jak to uczyniła wcześniej

przy innych okazjach. W odpowiedzi wystawiła ona części z wycięciami na światło, uderzyła je lekko ręką i w okamgnieniu część ta stała się gładka i nieuszkodzona jak przedtem. Osoby siedzące najbliżej Katie zbadały i dotknęły za jej zgodą materiału; zapewniały one, że nie znalazły ani otworu ani szwu lub też czegokolwiek dosztukowanego w tych miejscach, gdzie przed kilkoma minutami widziały otwory o średnicy kilku cali.

Następnie Katie dała P. Crookesowi i innym przyjaciołom swoje ostatnie polecenie odnośnie medium i jej manifestacji przez to medium, oświadczyła z ubolewaniem, że czuje, iż uciekają jej siły i zniknęła w gabinecie.

Usłyszano, że obudziła ona medium, które we łzach prosiło ją, ażeby jeszcze pozostała przez chwilę; ale Katie rzekła do niej: "Moja droga, nie mogę. Moja misja jest skończona, niech cię Bóg błogosławi". Usłyszeliśmy odgłos jej pocałunku pożegnalnego. Medium wyszło [z gabinetu] do nas całkowicie wyczerpane i głęboko wstrząśnięte.

Page 69: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Katie powiedziała, że nigdy więcej nie będzie miała siły ani mówić, ani ukazywać swej twarzy; że te trzy lata, w ciągu których manifestowała się fizycznie były dla niej ciężkim i smutnym okresem pokuty za grzechy. Obecnie przygotowuje się do wstąpienia na wyższy stopień życia duchowego i tylko rzadko będzie miała siłę porozumiewania się ze swym medium pisemnie, wszakże będzie ono miało moc widzieć ją w jasnowidzeniu, gdy będzie magnety-zowane28.

Niezwykle interesująco przedstawiają się doniesienia jednej z uczestniczek seansów z Florencją, wspomnianej Florence Marryat (Ross-Church).

Podczas posiedzenia pożegnalnego Katie życzyła sobie, aby Florence Marryat wsunęła w gabinecie ręce pod jej powiewne okrycie i dotknęła jej ciała. "Uczyniłam to istotnie – pisze Marryat – poczułam jej serce bijące silnie pod moją ręką; przeciągnęłam palce przez jej długie włosy pragnąc upewnić się, że wyrastają z jej głowy i mogłam przekonać się, że jeśli ona utworzona jest z siły psychicznej, to siła ta w zupełności manifestuje się jako normalna kobieta".

Florence Marryat informuje również o swych spostrzeżeniach i wrażeniach z innych posiedzeń z Katie:

Pewnego bardzo ciepłego wieczoru siedziała ona w środku towarzystwa koło mnie i poczułam, że jej ręka była wilgotna, co zdziwiło mnie. Zapytałam, czy ona także posiada żyły, przewody nerwowe i wydzielanie, tak jak inni ludzie, czy w jej ciele krąży krew i czy ma także serce i płuca. Jej odpowiedź brzmiała: "Mam wszystko to, co ma Florencja!" Przy tej okazji zaprosiła mnie do siebie do pokoju w głębi i zrzuciwszy swe okrycie stanęła przede mną naga. "Tutaj – rzekła – możesz przekonać się, że jestem kobietą". Była nią w istocie i to bardzo piękną kobietą. Zbadałam ją-dokładnie, podczas, gdy panna Cook (medium) leżała obok nas na podłodze29.

Szereg fenomenów zaobserwowanych i potwierdzonych przez uczestników posiedzeń wskazywał na paranormalną osobowość Katie King. Wymienię tu następujące:

1. Zdolność natychmiastowego materializowania się i demateterializowania. Pojawiała się ona i znikała natychmiast w zamkniętych i kontrolowanych pomieszczeniach, w których (względnie koło których) przebywali badacze.

2. Polimorfizm i transfiguracje osoby Katie. 3. Zdolność oświetlania się własnym ciałem. 4. Wspomnianą już umiejętność błyskawicznego usuwania defektów własnego stroju. Florence Marryat w sposób dramatyczny opisała zaobserwowany przez nią proces

dematerializowania się zjawy Katie: Poproszono Katie King, aby wyjaśniła, dlaczego nie może zjawiać się przy świetle

intensywniejszym niż jednego płomienia gazowego. Pytanie to zdawało się ją denerwować i odpowiedziała (tylko: "Mówiłam Warn wszystkim wielokrotnie, że nie mogę przebywać w zbyt jasnym świetle; dlaczego, sama nie wiem; jest to dla mnie niemożliwe i jeśli chcecie sprawdzić prawdziwość tych słów, zapalcie wszystkie płomienie gazowe, a zobaczycie, co się ze mną .stanie".

Postanowiono przeprowadzić tę próbę, m.in. w obecności S.C. Halla, wybitnego badacza tego czasu. Katie poddała się jej, chociaż później wyjaśniła, że przygotowaliśmy jej wskutek tego niewypowiedzianą męczarnię.

Stanęła pod ścianą salonu o powierzchni około 16 stóp kwadratowych i skrzyżowała ręce na piersiach. Następnie zostały odkręcone wszystkie krany i płomienie gazowe zapłonęły do pełnej wysokości. Działanie światła na Katie rzeczywiście było zdumiewające. Tylko przez . sekundę zachowała ona normalny wygląd, po czym zaczęła stopniowo rozpływać się. Dematerializowanie się jej postaci mogą porównać ze stapianiem się woskowej lalki na silnym ogniu. Najpierw zaczęły zacierać się rysy twarzy, które stały się niewyraźne i zdawały się zbiegać jedne w drugie. Oczy zapadły się; w oczodołach, nos zniknął, czoło [również] zapadło się. Następnie zadawały się znikać kończyny dolne, a postać Katie osuwała się coraz niżej i niżej na dywan, jak pokruszona budowla. W końcu pozostała nad podłogą jeszcze tylko głowa, następnie stos białego okrycia, który szeleszcząc nagle zniknął, jakby szarpnięty jakąś niewidzialną ręką – a my staliśmy przy świetle trzech płomieni gazowych i wytrzeszczaliśmy oczy na miejsce, gdzie przedtem stała Katie King 30.

Należy tu podkreślić, że powyższa relacja Florencji Marryat pozostaje w sprzeczności z tym doniesieni Crookesa, w którym opisał on proces fotografowania Katie. W tym czasie zjawa oświetlona była światłem łukowym (łuku Volty), które jest zdecydowanie silniejsze od wspomnianego światła gazowego, i które znosiła doskonale, bez wymienionych sensacji.

Page 70: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Niemniej interesujący był polimorfizm i transfiguracje osoby Katie King. Na podstawie przytoczonych relacji mogliśmy stwierdzić, że w początkowej fazie swych manifestacji tak dalece przypominała ona pannę Cook (medium), że zarówno Crookes, jak i inni uczestnicy brali ją po prostu za tę ostatnią i sądzili, że mają do czynienia ze zwykłym oszustwem, to znaczy że rolę zjawy grało medium. W rzeczywistości materializacji fantoma Crookes uwierzył dopiero wtedy, gdy zobaczył obie postacie obok siebie, mianowicie medium pogrążone w transie i zjawę Katie stojącą obok niego.

"Później – pokreślą słusznie Julian Ohorowicz – wystąpiły różnice większe we wzroście, włosach, uszach, paznokciach itp., a nawet jak się okazało, Katie King umiała całkiem przeobrażać swą postać. «Mogła ona w jednej chwili zmienić barwę swej twarzy i rąk z białej na czarną i odwrotnie», niekiedy «wyglądała jak manekin... albo jak lalka gutaperkowa...», «bez kości w rękach», a «w jednej chwili ukazywała się znowu z całkiem uformowanymi kośćmi». Albo nawet «twarz jej bywała jakby trupio kościana i o połowę mniejsza od głowy medium, chociaż cokolwiek podobna»"31.

Analogiczne transfiguracje manifestującej się zjawy były wielokrotnie obserwowane przez różnych uczestników seansów, którzy pozostawili o nich swe relacje. Oto, co mówi Aksakow:

Badanie zjawisk materializacji wykazuje, że początkom tego zjawiska przewodniczy ogólne prawo. [...] Prawo to polega na tym, że pierwsze fazy materializacji odznaczają się uderzającym podobieństwem do pojedynczych części lub nawet całej figury medium. W następstwie, w miarę rozwoju własności mediumicznych, podobieństwo to może, nie znikając całkowicie, dać miejsce materializacji figur najróżnorodniejszych: niektóre jednak media nie przekraczają tej granicy. [...] W klasycznych wypadkach Katie King i Johna Kinga, które miały miejsce w Anglii i były badane we wszelki sposób, trzeba było przyznać w ogóle, większe lub mniejsze, a niekiedy nawet całkowite podobieństwo do mediów32.

Jeden z uczestników posiedzeń z Florencją Cook, Beniamin Coleman utrzymywał, że Katie jest sobowtórem medium Florencji. Stwierdził on wspomniane wyżej całkowite podobieństwo ich twarzy, zachowania i sposobu wypowiadania się. Dotykał także tkaniny ubioru zjawy: sprawiała ona wrażenie mocnego białego kalikotu (gatunek perkalu).

Podobieństwo Katie do medium w pierwszej fazie objawów potwierdził również sędzia Edward W. Cox, nastawiony sceptycznie do obserwowanych manifestacji. Niemniej podał, że widział obie jednocześnie:

Widząc je stwierdziłem, że nie tylko były podobne do siebie, lecz że były wiernymi wizerunkami. Dokładnie zaobserwowałem kształt brwi, które nie mogły być zmienione, i które wyglądały identycznie u medium i u fantoma. Również ręce posiadały takie same33.

Inny ciekawy fenomen zaobserwowany u Katie – to oświetlanie się własnym światłem. Zarejestrowany został przypadek, w którym widziano Katie trzymającą jakąś kulę w ręku o wielkości dziecięcej piłki. Kula ta była świecąca i świeciła najjaśniej w pobliżu biustu zjawy. Niestety, nie zachował się żaden bliższy opis tego niezwykłego zjawiska34.

Profesor Crookes – jak sam podaje – sporządził Katie King 44 zdjęcia przy świetle elektrycznym łukowym, z których pewna część była bardzo udana. Oczywiście najbardziej reprezentatywne z nich jest to, na którym występuje on wraz ze zjawą. Jeszcze za życia uczonego obiegło ono, wraz z innymi fotografiami Katie, cały świat i wywołało niezwykłe poruszenie. Na szczególne podkreślenie zasługuje tu cywilna odwaga badacza angielskiego.

Niezależnie od Crookesa inną partię zdjęć fantoma wykonał przy świetle magnezjowym William H. Harrison. Cztery z nich uzyskał w dniu 7 maja 1873 roku. W czasie seansu zachowano zwykłe środki ostrożności, a medium – Florencja Cook było dokładnie związane, zaś obydwa pomieszczenia (tj. ciemny gabinet i pokój dla uczestników) – starannie przeszukane.

Katie zjawiła się w swym zwykłym, białym stroju. Przy końcu seansu, już po wykonaniu zdjęć, oświadczyła ona, że jej "siła" ucieka, że po prostu "topnieje". Światło wpadające do gabinetu w widoczny sposób zniszczyło dolną część jej postaci, co spowodowało zapadanie się jej, tak że tył ciała dotykał podłogi, a samo ciało nagle zniknęło. Ostatnie słowa, jakie wygłosiła zaleciły uczestnikom śpiewanie, a potem zachowanie przez kilka minut ciszy. Gdy zostało to wykonane, Katie ukazała się znowu w poprzedniej postaci i zrobiono jej jeszcze jedno zdjęcie.

Pan J.C. Luxmoore ze swej strony oświadczył, że: Wkrótce po wykonaniu jednej z fotografii Katie uchyliwszy zasłonę powiedziała, żebyśmy spojrzeli

na nią, przy czym okazało się, że całe jej ciało zniknęło! Wygląd jej był bardzo osobliwy: [postać] jakby

Page 71: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

utrzymywała się tylko na szyi, podczas gdy głowa znajdowała się na podłodze, a jej biała szata leżała poza nią35.

Obie te obserwacje w zupełności potwierdzają przedstawioną wyżej kontrowersyjną relację Florencji Marryat.

Następne cztery fotografie zostały wykonane w pięć dni później, tj. 12 maja 1873 roku również przy świetle magnezjowym. W seansie brali udział: Amelia Corner, Caroline Corner, J.C. Luxmoore, William H. Harrison i G.R. Tapp. Podczas fotografowania fantoma, medium (Florencja Cook) było całkowicie widoczne.

Szereg fotografii zjawy Katie King wykonali również J.C. Luxmoore i doktor Gully. Wszyscy ci badacze zrobili zdjęcia niezależnie od siebie. Należy podkreślić, że przedstawiają one fotografie jednej i tej samej osoby. Wiele z tych zdjąć zostało opublikowanych w ówczesnych czasopismach, a także w wydanych drukiem pracach książkowych. Autentyczność ich została poświadczona przez różnych uczestników posiedzeń.

Jak można się było spodziewać, przedstawione publikacje Crookesa w wielu krajach wywołały istną burzę. Zarówno dziennikarze, jak uczeni oraz przedstawiciele różnych środowisk wysunęli przeciwko angielskiemu uczonemu szereg poważnych zarzutów. Oskarżono go o brak krytycyzmu, o naiwność, o bezwolne podporządkowanie się sprytnej oszustce. Sądzono powszechnie, że rolę zjawy Katie King początkowo odegrała sama Florencja Cook, później zaś jakaś inna osoba pozostająca z nią w zmowie, Crookesowi jednak nie udało się zdemaskować tej mistyfikacji. Zacięta polemika toczyła się w różnych kręgach przez wiele lat, a jeszcze w 1962 roku Trevor Hall wydał w Londynie obszerną źródłową książkę o tej sprawie36.

Krytycy i oponenci Crookesa nie potrafili wszakże – i dziś także nie potrafią – wyjaśnić dwóch podstawowych kwestii.

Po pierwsze, nikt nigdy nie odnalazł i nie zidentyfikował kobiety, która byłaby podobna do Katie King, i która mogłaby odgrywać rolę manifestującej się zjawy. A przecież nie byłoby to trudne, gdyby w środowisku londyńskim taka kobieta istniała, jeśli zważymy, że już w latach 1873–1875 na całym świecie opublikowano szereg doskonałych fotografii Katie King, na których przedstawia się ona jako kobieta niezwykle piękna. Ta cecha zjawy jest również znamienna. Czy kobieta o takiej urodzie mogłaby tak łatwo ukryć się i pozostać niedostrzeżona? Przypuszczenie takie wydaje się całkiem absurdalne.

Po wtóre, żaden z krytyków Crookesa nie wyjaśnił, w jaki sposób wykonawczyni hipotetycznej mistyfikacji – trwającej trzy lata! – przedostawała się do domu sędziego J.C. Luxmoore'a i do laboratorium Crookesa, gdzie zastosowane zostały najsurowsze i najostrzejsze rygory naukowe (np. takie, jak elektryczna kontrola medium, maczanie rąk w trudno zmywalnym barwniku anilinowym i in.), i gdzie musiałaby podporządkować się im przez okres przeszło sześciu miesięcy. W jaki sposób – gdyby była normalną kobietą – mogłaby pojawiać się i znikać w dowolnej chwili? Przecież wszystkie pomieszczenia w domu Crookesa, a szczególnie laboratorium i biblioteka przez cały czas badań "sprawy Katie King" pozostawały pod jego najściślejszą kontrolą.

Niektórzy autorzy zarzucają Crookesowi, że doniesienia jego nie mają charakteru ścisłych sprawozdań naukowych, że brakuje w nich dat, nazwisk uczestników itd., oraz że zostały opublikowane nie w czasopiśmie naukowym lecz spirytystycznym. Zarzuty te można zbić bardzo łatwo. Przede wszystkim literacki •charakter listów Crookesa może stanowić uszczerbek formy, ale w żadnym wypadku nie dowodzi, że ich treść jest nieprawdziwa. Wszak opisane tam fenomeny zostały potwierdzone przez innych wiarygodnych świadków (wymienię choćby inż. F.C. Varleya). Po wtóre Crookes początkowo w ogóle nie zamierzał ogłaszać drukiem swych listów, gdyż miał smutne doświadczenie z poprzednich swych publikacji dotyczących badań właściwości medialnych Daniela Dunglasa Hume'a. Po prostu nie zamierzał tracić czasu i sił na jałowe polemiki z ludźmi, którzy eksperymentować nie chcą, i którzy programowo nigdy nie chcą dać się przekonać, gdyż w każdej sprawie mają własne gotowe teorie. Ludzie ci nie chcieli uczestniczyć w jego badaniach! Crookes mówi:

[...] Prosiłem o współdziałanie kilku uczonych, którzy są moimi przyjaciółmi, w celu przedsięwzięcia badań systematycznych; wkrótce jednak spostrzegłem, że nie mogło być mowy o założeniu komitetu badań dla tego rodzaju zjawisk, i że powinienem liczyć jedynie na moje własne usiłowania. [...] Odmowa ze strony ludzi uczonych dokonania badań naukowych odnośnie istnienia i natury fakktów stwierdzonych przez mnóstwo świadków kompetentnych i godnych wiary, a którzy kierowali się własnym popędem sądzenia kwestii, kiedy i gdzie im się podobało, nie przemawia na korzyść

Page 72: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

swobody sądu, tak sławionej między uczonymi. Jeśli chodzi o mnie, zbyt cenię dochodzenie prawdy i odkrycie kilku faktów nowych, abym miał unikać przedsiębrania badań nad tym przedmiotem, pod pozorem, że jest on w sprzeczności z pojęciami panującymi37.

W zakończeniu swego sprawozdania Crookes stwierdził co następuje: Lud wciąż głodny rzeczy nadprzyrodzonych pyta nas: wierzycie, czy nie wierzycie? Odpowiadamy:

jesteśmy chemikami i fizykami, naszym zadaniem nie jest wierzyć lub nie wierzyć, lecz zbadać pozytywnie, czy jakieś zjawisko jest rzeczywiste, czy. nie. Wszystko inne wychodzi poza granice naszych zabiegów. Co się tyczy rzeczywistości zjawisk, to musimy ją potwierdzić, gdyż zmusza nas do tego ich oczywistość. Przypominamy czytelnikom, że nie stawiamy żadnych hipotez ani teorii na niepewne. Stwierdzamy pewne fakty jedynie dlatego, że są prawdziwe. Całe nasze długie życie poświęciliśmy badaniom prawdy. Komitety uczonych, sławni mężowie, praktycy wszystkich narodowości, którzy wespół z nami czuwali nad dokładnością eksperymentów doszli do tego samego wniosku, co i my. Nie mówimy już nawet, że te fakty są prawdopodobne: mówimy, że one istnieją. Zamiast wątpić lub wierzyć w przypadek, co wychodzi na jedno, zamiast sobie wyobrażać, że zabawiamy się kuglarskimi sztuczkami, zadajcie sobie nieco trudu i zbadajcie te zjawiska. I my wzięliśmy się do tego z nieufnością... Dowiedźcie nam ściśle, krytycznie, w których punktach przy eksperymentowaniu pomyliliśmy się, podajcie lepsze i pewniejsze środki badania: wynajdźcie większe i więcej skomplikowane trudności od tych, które my stawaliśmy naszym mediom bez ich wiedzy i niespodzianie. Lecz nie obwiniajcie nas na ślepo o to, że kłamiemy, lub że idziemy kłamcom na lep. Nie obwiniajcie nas o głupotę dlatego, że zbadane przez nas fakty nie zgadzają się z waszymi przesądami. I my mieliśmy dawniej podobne przesądy. Trudno już więcej zachować sceptycyzmu i być więcej pozytywnym od nas, gdy chodzi o eksperymenty. Wobec pewnych zjawisk, których prawdziwość i realny byt zostały dowiedzione w naszych laboratoriach, muszą wszelka przemądrzałość i wszelkie powierzchowne sądy zwinąć żagle. Nie wywyższajcie więc waszych zmysłów i waszego sceptycyzmu ponad nasze zmysły i nasz sceptycyzm.

Jak się zdaje, prof. William Crookes ani jednemu z krytyków "sprawy Katie King" nie udzielił pisemnej odpowiedzi. Pomimo to do końca życia nie odwołał żadnego ze swoich sprawozdań i pozostał wierny wynikom przeprowadzonych badań. Rzeczywistość fenomenów manifestowania się zjawy Katie King Crookes-potwierdził jeszcze dwukrotnie.

W liście z dnia 27 lipca 1883 roku skierowanym do profesora filozofii i medycyny, Elliota Covesa, pisał on m.in.:

Jeśli powiedzą Panu, że czułem się zawiedziony w związku z badaniami tych fenomenów psychicznych, i że zdezawuowałem swe doświadczenia, upoważniam i proszę Pana o złożenie jak najbardziej "oficjalnego dernenti"38.

Po raz drugi Crookes zabrał głos w tej sprawie w 1898 roku na Kongresie Brytyjskiego Towarzystwa Naukowego wygłaszając wykład "O postępach nauk fizycznych". Powiedział tam m.in.:

Chciałbym teraz pomówić o przedmiocie, który jest dla mnie najważniejszy i najbardziej płodny w następstwa. Żaden wypadek z mojej kariery naukowej nie jest tak znany, jak mój udział, od wielu już lat, w pewnych badaniach psychicznych. Trzydzieści lat upływa od czasu, gdy ogłosiłem sprawozdanie z moich doświadczeń, zmierzających do wykazania, że poza naszymi wiadomościami naukowymi istnieje siła, wprawiana w ruch przez inteligencję, różną od tej, którą zwykle tak nazywamy i która jest wspólna wszystkim śmiertelnym. [...]

Nie mam nic do odwołania; utrzymuję to, co już ogłosiłem, mógłbym nawet dużo jeszcze dodać39. Przedstawione stanowisko prof. W. Crookesa spowodowało powstanie mniemania, że stał się on

zdecydowanym spirytystą. Pogląd ten był jednak całkiem mylny. Słynna rosyjska teozofka, Helena Petrowna Bławatska, która miała okazję spotkania się z

Crookesem, zabrała głos w tej sprawie: Przez pewien czas, póki nie znałam osobiście Pana Crookesa, te legendy wywoływały we mnie

wątpliwości. Lecz w kwietniu 1834 roku, w jego domu, w Londynie postawiłam mu przy wielu świadkach, a potem i bez świadków, to proste pytanie. Crookes odparł bez wahania, że w opisane przezeń zjawiska z mediami wierzy równie silnie, jak w swoją "materię promienistą", którą nam wtedy pokazywał i objaśniał; lecz że w pośrednictwo duchów nie wierzy od dawna, choć przez pewien czas skłaniał się ku temu.

– Więc kim była Katie King? – zapytaliśmy.

Page 73: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

– Nie wiem, najpewniej sobowtórem Panny Florencji Cook (medium) odparł i dodał, że jest poważna nadzieja iż filozofia i biologia w krótkim czasie przekonają się o istnieniu w ustroju człowieka takiego na wpół materialnego sobowtóra40.

Na zakończenie należy dodać, że po śmierci Williama Crookesa członkowie jego rodziny ulegając i podporządkowując się ogólnej euforii zniszczyli wykonane przez niego 44 negatywy zdjęć Katie King41. Piękna Katie zniknęła pozostawiając po sobie jedynie podobiznę i niewyjaśnioną tajemnicę...

Z dyskusji toczącej się na temat "sprawy Katie King" przytoczę kilka charakterystycznych opinii. Sprague de Camp i Catherine C. de Camp w książce Duchy, gwiazdy i czary piszą: William Crookes, uczony spirytysta, który przeanalizował zdolności Home'a za pomocą baterii

przyrządów naukowych, okazał się bardzo kiepskim obserwatorem. Chociaż to największe medium nie spowodowało żadnych zjawisk, póki nie stworzono mu warunków, jakich pragnął, Crookes mniemał, że zdobył dowody nadnaturalnych mocy Home'a. Rezultaty swoich badań opublikował w "Quarterly Journal of Science" i został jawnie zelżony przez swoich bardzie] przyziemnych kolegów, choć trzeba przyznać [!], że niektóre ich sądy były może nieudokumentowane lub niesprawiedliwe [!]. Mimo to, w kilka lat później Crookes dał dowód swej nieudolności jako obserwator zjawisk parapsychicznych; pozwolił się bowiem bezlitośnie nabrać siostrom Fox i innemu medium, Florence Cook [i]42.

Ale o szczegółach rzekomego zdemaskowania Florencji Cook autorzy nie napisali już ani słowa. Podobny sąd wygłosił również Krzysztof Wolicki. Uznał on Crookesa za "zaciekłego spirytystę, ...

który miewał nawet guwernantki do dzieci zmaterializowane z zaświatów wprost do jadalni"43. Profesor Andrzej Wierciński w swej nie podpisanej recenzji mojej pracy (nazwisko jego zostało

usunięte!) po wielu rozmyślaniach doszedł m.in. do finalnego wniosku, że "na pewno należy odrzucić obserwacje Grookes'a, skoro zniszczone zostały negatywy fotografii fantomu [Katie King]", natomiast inny recenzent, Maciej Iłowiecki stwierdził apodyktycznie, że "nawet laicy wiedzą, jak np. powszechnie swego czasu krytykowano naiwność Crookes'a i jak wielu opisywanym w książce mediom nie tylko zarzucano, ale i w niektórych przypadkach udowodniono oszustwa (np. Eusapii Paladino albo Katie, której tak ufał Crookes. Owa Kate sama wyznała potem, że oszukiwała uczonego! Również F. Kluskiego nie raz podejrzewano o «poprawianie» niektórych zjawisk na seansach)".

Tego rodzaju demagogiczne opinie wciąż powtarzają się w literaturze, recenzjach (często anonimowych) itd., a ich autorzy nie zadają sobie najmniejszego trudu przeprowadzenia drobiazgowej naukowej analizy badanej sprawy, zgromadzenia dowodów i sformułowania o niej prawidłowych wniosków. Do tego zupełnie nie znają źródeł! Tendencyjnie przemilczają metody zastosowane przez Crookesa i Varleya. Gaiwanometr zwierciadłowy – ten niezwykle czuły przyrząd czy barwnik anilinowy nie dający się zmyć zwykłymi środkami z powierzchni ciała nawet przez kilka dni – wszystkie te i inne akcesoria nie mają dla nich żadnego znaczenia! Gdyby Florencja Cook grała rolę Katie King, to po zanurzeniu rąk tej ostatniej w roztworze wodnym wymienionego barwnika, miałaby przez długi czas zabrudzone i pomazane nim dłonie, a stwierdzono tylko jego obecność w okolicach łokci! Ponadto każdy najmniejszy ruch Florencji sygnalizował natychmiast galwanometr zwierciadłowy! Jeśli zaś chodzi o zniszczenie negatywów zdjęć sporządzonych przez Crookesa, to Andrzej Wierciński winien wiedzieć z recenzowanej książki, że za życia uczonego angielskiego większość tych zdjęć została opublikowana na całym świecie za jego wiedzą i zgodą, i że były one autentyczne. Ponadto zgadzały się całkowicie ze zdjęciami wykonanymi niezależnie przez innych badaczy. Zniszczenie negatywów nie ma więc w tej sprawie żadnego znaczenia. Cóż, lepiej pisać tego rodzaju recenzje i zatajać w nich własne nazwisko...

Jak widać, demagogii, zwykłych przeinaczeń i złośliwości mamy w tej sprawie bardzo wiele. Pana Macieja Iłowieckiego chciałbym poprosić o podanie źródła, na podstawie którego stwierdził on, że "owa Kate sama wyznała potem, że oszukiwała uczonego!" Moim zdaniem, a zaznajomiłem się z wieloma materiałami dotyczącymi tej sprawy – twierdzenie to jest zwykłym wymysłem. Ponadto, jeśli już "oszukiwała" – to istniała, a przecież Maciej Iłowiecki twierdzi, że Katie King była fikcją!

W przeciwieństwie do przytoczonych wyżej negatywnych opinii przytoczę tu jeszcze sąd znakomitego polskiego fizyka, prof. Czesława Białobrzeskiego (1878–1953). W swej pracy pt. Czym jest materiał mówiąc o promieniach katodowych pisze on co następuje:

Na pytanie co do ich natury różnie odpowiadano. Wybitny angielski uczony Crookes, który wykonał z nimi wiele ciekawych doświadczeń, trafnie uważał je za rój cząstek niezmiernie subtelnych i upatrywał w nich czwarty stan materii, obok stanu stałego, ciekłego i gazowego.

Page 74: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Był to ten sam Crookes, który zyskał rozgłos w szerokich kołach publiczności dzięki doświadczeniom spirystycznym z medium Florence Cook w siedemdziesiątych latach ubiegłego wieku. Gdy medium wpadało w głęboki sen (trans), pojawiała się zjawa w postaci pięknej kobiety odzianej w białe szaty, nazywającej siebie Katie King, która rozmawiała z Crookesem i zaproszonymi na seansie gośćmi, bawiła się z jego dziećmi i dawała się fotografować. W końcu każdego seansu znikała bez śladu. Wśród analogicznych doświadczeń późniejszych, wymienimy nader uderzające doświadczenia wykonywane w Warszawie z medium Frankiem Kluskim (Modrzejewskim) oraz w Brazylii z medium Mirabellim.

Zjawisko materializacji form ludzkich niewątpliwie wprowadza do zagadnienia materii nową i zagadkową komplikacje.. Wielki fizyk Rayleigh, jeden z najtrzeźwiejszych umysłów swego czasu, uważał badania w tym kierunku za bardziej doniosłe, aniżeli jakiekolwiek inne44.

Opinie w "sprawie Katie King" są zróżnicowane i wybitni łączeni zajmują tu niezależne stanowiska. Doświadczenia i obserwacje Williama Crookesa znajdują całkowite potwierdzenie m.in. w manifestacjach mediumicznych Teofila Modrzejewskiego, które omówię w następnym rozdziale.

Page 75: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ VI Teofil Modrzejewski – medium materializacyjne

W latach 1875–1925 zyskały sławę różne media takie, jak: Daniel Dunglas Home, Florence Cook, Eusapia Paladino, Elisabeth d'Esperance, William Eglinton, Linda Gazerra, Henry Slade, Marthe Beraud (pseudonim Eva Carriere), Kathleen Goligher, Carłos Mirabelli, Stanisława Tomczykówna, Stanisława Popielsika i Jan Guzik. Ale chyba największym z nich i demonstrującym wszechstronne zjawiska paranormalne był wspomniany już Teofil Modrzejewski, słynne medium materializacyjne występujące pod pseudonimem Franka Kluskiego.

Literatura o fenomenologii mediumicznej Modrzejewskiego nie jest zbyt bogata, ale liczy kilka interesujących pozycji. Jego nazwisko stało się głośne na całym świecie w 1921 roku, w którym to dyrektor Międzynarodowego Instytutu Badań Metapsychicznych w Paryżu, dr Gustaw Geley, ogłosił sprawozdanie z zakończonych sukcesem seansów materializacyjnych przeprowadzonych z Modrzejewskim w latach 1920 i 1921 w tym Instytucie, a potem także w Warszawie. Artykuły opublikowane przez niego w kilku zeszytach organu Instytutu "Revue Metapsychique"1, a następnie przełożone na język niemiecki2, podała do wiadomości z obszernymi komentarzami prasa codzienna Europy i Ameryki. Cały swój dorobek przedstawiający wyniki badań nad medialnością Modrzejewskiego opublikował Geley w obszernej książce pt. Ektoplazmia i jasnowidzenie, wydanej w Paryżu w 1924 roku3. Oprócz Geleya w omawianych seansach z Modrzejewskim brali udział inni wybitni uczeni, m.in.: wspomniany prof. Charles Richet, prof. Camille Flammarion, fizyk inż. Arnaud Gramont. prof. Tadeusz Urbański, a także Polak osiadły stale we Francji, hrabia Juliusz Potocki.

Podstawową pracę o produkcjach mediumicznych słynnego medium stanowi publikacja pułkownika Norberta Okołowicza, zatytułowana: Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Kluskim, wydana w Warszawie w 1926 roku nakładem "Książnicy Atlas" stanowiącej wówczas najpoważniejszą firmę wydawniczą w Polsce4.

Kilka ciekawych szczegółów dotyczących omawianej książki ogłosił Andrzej Niemojewski, uczestnik seansów z Modrzejewskim, w swej książce Dawność a Mickiewicz5, a następnie Ludwik Szczepański w pracy Mediumizm współczesny i wielkie media polskie6.

Zwięzły życiorys Modrzejewskiego pióra Jana J. Lipskiego ukazał się w Polskim Słowniku Biograficznym7. Ponadto mniej lub bardziej szczegółowe informacje o produkcjach tego medium wraz z komentarzami zostały zamieszczone w wielu książkach traktujących o parapsychologii8.

Teofil Modrzejewski urodził się 13 lutego 1873 roku w Warszawie, gdzie ukończył szkołę realną. Był poetą, dziennikarzem i urzędnikiem bankowym. Podstawowym środkiem jego utrzymania była praca w bankach warszawskich, m.in. w banku handlowym Rotwanda. Od roku 1897 związał się z "Kurierem Polskim", a następnie z "Kurierem Porannym", pełniąc początkowo funkcję referenta działu ekonomicznego. W tym ostatnim czasopiśmie w latach 1911–1914 i 1920–1932 opublikował, pełne lirycznego wdzięku, gawędy wierszowane; nadto od 1926 roku prowadził felieton pt. Z dymem papierosa (obocznie: Dymek papierosa).

Modrzejewski opublikował szereg wierszy i humoresek w różnych kalendarzach ukazujących się w latach 1900–1930, takich jak: "Wioślarz", "Łyżwiarz", "Kolarz" oraz w czasopismach "Kurier Świąteczny", "Tygodnik Ilustrowany" (1908–1910), "Gazeta Policji Państwowej" (1919–1921), "Trubadur Polski" (1923–1924), "Przegląd Wieczorny" (1926–1930), "Ognisko" (Paryż 1927–1929) oraz w kalendarzach "Kuriera Polskiego" w latach dwudziestych i w szeregu innych wydawnictwach. Przed 1914 rokiem i podczas pierwszej wojny światowej współpracował z kabaretami: "Momus" i "Czarny Kot".

Modrzejewski wiele podróżował. Znał doskonale język włoski i rosyjski, słabo zaś niemiecki i francuski. Wydał drukiem kilka pozycji książkowych: zbiór Z repertuaru "Momusa", Piosenki i satyry (Warszawa 1910), Poezje (Warszawa 1912), Strzępy życia. Poezje, 2 tomy (Warszawa 1913) oraz przekład prozą fabularną z języka włoskiego powieści historycznej Giovanniego Pazzi Hugo i Parisina (Warszawa 1921). Jest także autorem słownika poprzedzonego wstępem, zatytułowanego Wyrazy, które umarły i które umierają, wydanego w Warszawie w 1936 (1935) roku.

Zgodnie z opinią znawców Modrzejewski był utalentowanym literatem modernistycznym. Jego poezję, w większej części satyryczną, rzadziej liryczną i okolicznościową, cechuje duża zręczność wersyfikacyjna i stylistyczna, poczucie humoru i bystra obserwacja. Formalnie i treściowo nawiązuje ona do tradycji pozytywistycznych. W latach dwudziestych należał on do najbardziej utalentowanych poetów estradowych Warszawy. Modrzejewski zmarł 21 stycznia 1943 roku w Warszawie na gruźlicę i

Page 76: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

został pochowany na cmentarzu Powązkowskim (cywilnym). Nekrolog zamieszczony w "Nowym Kurierze Warszawskim" (1943, nr 22) podpisały córka i siostry9. Obecnie (1988) grób Modrzejewskiego jest całkiem zaniedbany, nie ma na nim nawet żadnej tablicy (137-4-9).

Przedstawię teraz krótką charakterystykę osoby medium. Niestety, nie ma jego fotografii, a jedynie są zdjęcia grupowe. Był szczupły, niskiego wzrostu. Posiadał słaby wzrok i słaby organ głosowy, mówił cicho i niewyraźnie. Niemniej jako literat wyrażał się ściśle, rzeczowo i dysponował dużym zasobem określeń.

Gustaw Geley przeprowadził w Międzynarodowym Instytucie Badań Metapsychicznych w Paryżu ścisłe badania lekarskie Modrzejewskiego. Nie stwierdził u niego żadnej wady organicznej. Natomiast "badania systemu nerwowego wykazały wielką nadwrażliwość i przeczulenie raczej w systemie psychicznym jak fizycznym" (N.O. s. 285) [oznaczenie w tekście N.O. – patrz póz. 4 w przypisach do rozdz. VI].

A oto dalsze informacje podane przez pułkownika Norberta Okołowicza: Obserwując z bliska życie Modrzejewskiego wiedziałem, że różni się ono bardziej od życia

człowieka przeciętnego. Olbrzymia wrażliwość z jednej strony, a częstsze zmiany stanu, raz jakby oszołomienia, drugi raz znów jasnej trzeźwości, stwarzały bezustannie dziwny splot sytuacji, w których nie zawsze nawet jego najbliżsi byli w możności orientować się należycie.

Modrzejewski na ogół ożywiał się dopiero wieczorem, dnie przepędzał zwyczajnie jakby w stanie lekkiej apatii, machinalnie wykonując swe obowiązki.

Cała jego twórczość nie tylko jako medium, lecz jako poety i dziennikarza uzewnętrzniała się dopiero w czasie nocnych godzin.

Życie nocne prowadził zresztą od najmłodszych lat zmuszony do tego pracą zarobkową, niezależną od dziennych obowiązków. Tu występuje dziwna właściwość jego organizmu, pozwalająca mu na poświęcenie przeciętnie trzech godzin na dobą, na sen, po którym czuł się zupełnie wypoczęty, tak jak inny człowiek po przespaniu całej nocy.

Wyjątkowe właściwości jego organizmu przejawiały się w wielkiej ilości ciężkich chorób, które przechodził w życiu. Zapadał nagle, a rozwój choroby po paru godzinach zdawał się dochodzić do kulminacyjnego punktu. W krótkim czasie gorączka raptem ustępowała, Modrzejewski wstawał z łóżka i ku zdziwieniu lekarzy zabierał się do codziennej pracy. Bywały wypadki, że w kilka godzin dochodził do stanu kwitnącego zdrowia, ażeby znów ponownie bez zwyczajnych wstępnych objawów, wpaść w inną ciężką chorobę (N.O. s. 291).

Warto tu wspomnieć o niezwykłym wydarzeniu z życia Modrzejewskiego. Około 1900 roku, kiedy miał 27 lat, stoczył on pojedynek, w wyniku którego jego serce zostało przestrzelone kulą, pistoletową. Od tej pory cierpiał na serce wskutek pozostawania w klatce piersiowej owej kuli.

Właściwości i uzdolnienia medialne Modrzejewskiego ujawniły się stosunkowo późno, gdyż dopiero w 1918 roku, kiedy miał 43 lat. Wprawdzie już w dzieciństwie miewał on różne wizje i miał zdolność przewidywania różnych wydarzeń, a także ulegał stanom egzosomatycznym, ale fakty te nie odegrały w jego życiu ważniejszej roli. Dopiero we wspomnianym 1918 roku sytuacja uległa diametralnej zmianie. Z końcem zimy Modrzejewski został zaproszony na seans, z jakimś nie wymienionym z nazwiska medium, który prowadził prezes Polskiego Towarzystwa Badań Psychicznych, dr med. Tadeusz Sokołowski. Wkrótce po zgaszeniu światła stwierdzono, że objawy takie, jak pukania, szmery i dotykania przez niewidzialne ręce wystąpiły nie w pobliżu medium, lecz koło Modrzejewskiego. Na następnych seansach przeprowadzonych już bez owego medium, ale w obecności Modrzejewskiego, wymienione objawy wraz ze zjawiskami świetlnymi wystąpiły w stopniu znacznie silniejszym i grupowały się głównie w pobliżu osoby nowo kreowanego medium. W ten sposób dzięki dr. Tadeuszowi Sokołowskiemu rozpoczęła się wielka kariera medialna Teofila Modrzejewskiego.

Rozpoczęły się systematyczne seanse z Modrzejewskim, na co wyraził on zgodę. Trwały one nieprzerwanie sześć lat, od grudnia 1918 roku do marca 1925 roku. Osobą prowadzącą posiedzenia był przyjaciel Modrzejewskiego, pułkownik Norbert Okolowicz, autor wspomnianej książki. Zarówno on, jak Gustaw Geley sporządzili systematyczną dokumentację w postaci szczegółowych protokółów z posiedzeń, których było około pięćdziesięciu.

Norbert Okołowicz podzielił materiał dowodowy na trzy okresy. Pierwszy obejmuje materiał zebrany w pierwszym okresie badań oficjalnych medialności Teofila Modrzejewskiego od grudnia 1918 roku aż do listopada 1920 roku, tzn. do chwili wyjazdu tegoż za granicę.

Page 77: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Drugi okres obejmuje streszczenie dowodów zebranych przez badaczy zagranicznych w czasie seansów, które Teofil Modrzejewski odbył bezinteresownie w Międzynarodowym Instytucie Badań Metapsychicznych w Paryżu, od listopada 1920 roku do lutego 1921 roku.

Trzeci okres obejmuje materiał dowodowy zebrany na seansach od lutego 1921 roku aż do końca marca 1925 roku (N.O. rozdz. III).

W rozdziale tym przedstawiam wszystkie te kwestie w sposób problemowy rezygnując z ujęcia chronologicznego.

Podczas doświadczeń przeprowadzonych z Teofilem Modrzejewskim w Międzynarodowym Instytucie Badań Metapsychicznych w Paryżu, badacze: prof. Charles Richet, dr Gustaw Geley, inż. Arnaud Gramont i inni, zastosowali ścisłą kontrolę medium.

Pomieszczenie seansowe, specjalna sala laboratoryjna Instytutu o szczelnie zasłoniętych oknach, było oświetlone światłem czerwonej lampki elektrycznej o mocy 50 watów, której światło można było regulować za pomocą opornika. Eksperymentatorzy posługiwali się ponadto wielkimi ekranami fosforyzującymi w ciemności, pokrytymi warstwą siarczku cynkowego (tzw. masą Balmain'a). Niekiedy stosowano także kolby z kolonią świecących bakterii. Światło lampy oświetlało słabo sylwetki medium i uczestników.

"Swietlność ekranów posiada tę cenną i zbawienną cechę, że zmaterializowane formy znoszą ją nieskończenie lepiej od czerwonego światła. Fosforescencja przypomina bardzo to światło, które zjawy emanują same z siebie" – mówi Gustaw Geley10.

Medium siedziało na zwykłym krześle przed tzw. czarnym gabinetem, do którego firanki były zwykle rozsunięte, tzn. że czarny gabinet w doświadczeniach z Modrzejewskim był zbyteczny. Kontrola w tych warunkach była bardzo łatwa. Polegała głównie na tym, że dwóch kontrolerów, z których jeden siedział po prawej, drugi zaś po lewej stronie medium, trzymali je za ręce. Kontakt ich z medium był tak ścisły, za pomocą rąk i nóg, w ten sposób, że medium nie mogło uczynić żadnego ruchu, który nie byłby przez kontrolerów zauważony. Medium zachowywało podczas całego seansu absolutną nieruchomość. Jedynym poruszeniem podczas seansu, było niekiedy złożenie przez medium głowy na blacie stołu, znajdującego .się przed nim lub 'Oparcie jej na ramieniu któregoś z (kontrolerów. Ręce natomiast pozostawały nieruchome. [...] Nigdy nie zauważyłem nic podejrzanego. Zresztą Modrzejewski miał zwyczaj przed seansami opróżniać dla wygody wnętrze swych kieszeni i ubranie jego przylegało do ciała bez żadnych podejrzanych wypukłości. [...] Podczas seansów robiliśmy zawsze łańcuch z rąk i nikt z uczestników nie znajdował się poza obrębem koła11.

W analogiczny sposób medium było kontrolowane na wszystkich posiedzeniach w Warszawie przeprowadzonych pod kierunkiem pułkownika Norberta Okołowicza.

Należy tu z naciskiem podkreślić dwa fakty: 1. Teofil Modrzejewski – w przeciwieństwie do wielu innych mediów – nigdy nie pobierał za swe

produkcje mediumiczne wynagrodzenia. 2. Żaden z badaczy nigdy nie przyłapał go na jakimkolwiek oszustwie. Dziennikarz francuski Paweł Heuze w książce pt. Czy umarli żyją!12 zrobił Modrzejewskiemu

zarzut, że nie zgodził się on na udział w seansie iluzjonisty Dicksona, czy innego prestidigitatora. Nie jest to zgodne z prawdą, gdyż wymieniony Dickson nigdy nie zgłosił się do Modrzejewskiego. Natomiast w jego trzech seansach brał udział prestidigitator francuski, inż. Geo Lange, który przyjechał do Warszawy w kwietniu 1921 roku wraz z prof. K. Richetem i dr. G. Geleyem. Jego rola jako eksperta w zakresie prestidigitatorstwa została początkowo zatajona. Dopiero przed powrotem do Paryża sprawa wyjaśniła się, a inż. Geo Lange stwierdził autorytatywnie, "że na żadnym z trzech seansów z Modrzejewskim nie zaobserwował nigdy nic takiego, co można byłoby zrobić przy pomocy sztuczek prestidigitatorskich".

Przejdę teraz do mediumicznej fenomenologii Teofila Modrzejewskiego. Ogólny porządek przebiegu posiedzeń był następujący. Jak już wspomniałem, po dokładnym przeszukaniu pokoju seansowego a następnie po zaciemnieniu go, zamykano drzwi na klucz i zapalano czerwoną lampkę. Na stole umieszczano ekrany fosforyzujące. Medium i uczestnicy zasiadali na swoich miejscach ujmując się za ręce. Osoby siedzące po obu stronach medium pełniły funkcje kontrolerów. Zjawiska paranormalne występowały zwykle po kilku lub kilkunastu minutach po utworzeniu łańcucha. Najpierw manifestowały się światła, potem wonie i zapachy występujące łącznie ze światłami. Obu tym zjawiskom towarzyszyły szmery i hałasy, niekiedy głosy ludzkie lub zwierzęce. Ostatnim stadium

Page 78: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

manifestacji były materializacje zjaw postaci ludzkich albo zwierzęcych częściowe lub całkowite trwające na ogół do końca seansu. 1. Objawy świetlne

Prawie na wszystkich seansach z Modrzejewskim manifestowały się objawy świetlne. Przebieg fenomenu sprawiał niekiedy wrażenie, jak gdyby był uzależniony od indywidualności medium. Pułkownik Norbert Okołowicz, który niejednokrotnie obserwował te zjawiska ujął je w pewne charakterystyczne grupy. We wszystkich posiedzeniach brała również udział żona pułkownika, Zofia Okołowiczowa, z którą autor niniejszej pracy miał okazję przeprowadzenia szeregu szczegółowych rozmów, i która potwierdziła wszystkie opisane niżej fenomeny świetlne i materializacyjne.

Do pierwszej grupy należy zaliczyć objawy świetlne o postaci kulistej, średnicy nie większej od jednego centymetra i kolorze zielonkawym. Tego rodzaju światełka pojawiały się zwykle zaraz na początku seansu prowadzonego w ciemności, w pobliżu medium i zdawały się przypominać świecące bańki mydlane unoszące się lekko w powietrzu. Niekiedy zatrzymywały się one w jednym miejscu, skupiały zapoczątkowując proces właściwej materializacji. Światełka te ukazywały się nagle, najpierw były słabe i mgliste, następnie środek każdego z nich ulegał rozjaśnieniu. Każde światełko otaczała promienna aureola. Było rzeczą bardzo dziwną, że tego rodzaju objawy świetlne manifestowały się również po zakończeniu seansów w pobliżu medium, a niekiedy ukazywały się w jego otwartych ustach.

Drugą grupę tworzyły światełka większe o kształtach trójkątnych lub eliptycznych. Podstawa trójkąta była zwrócona ku dołowi, a oś dłuższa elipsy zajmowała położenie poziome. Tu także światło miało barwę zielonkawą, a ognisko otoczone było trzykrotnie większą mgławicą tejże barwy. Zjawisko pojawiało się nagie, znikało a następnie zjawiało się w innym miejscu. Ruch tego rodzaju świateł był szybszy od ruchu świateł zaliczonych do pierwszej grupy.

Wymienione wyżej światełka dotykały niekiedy ciała obecnych osób pozostawiając w miejscu dotknięcia ślad świecący nieraz dość długo. Przechodziły one niekiedy swobodnie przez ciało medium, a czasami przez osoby uczestników oraz przez blat stołu, krzesła, ławki itd. Uczestnicy seansu, którzy doświadczyli tych zjawisk, sygnalizowali jedynie lekkie dotknięcie w miejscu wejścia i wyjścia światełka.

Do trzeciej grupy N. Okołowicz zaliczył objawy silnej fosforescencji pozostawiającej po sobie orzeźwiający zapach ozonu. Zapach ten, występujący bardzo często na seansach z Modrzejewskim, rozpoznał po raz pierwszy w 1919 roku dr chemii Kazimierz Nencki, następnie w listopadzie 1920 roku prof. Charles Richet, dr Gustaw Geley, inż. Arnaud Gramont i inne osoby.

Warto tu przypomnieć, że przemiana tlenu w ozon zachodzi pod wpływem wyładowań elektrycznych lub promieniowania krótkofalowego (np. promieni nadfioletowych lampy kwarcowej), albo też podczas wielu przemian chemicznych. Jaki czynnik działał w przypadku medialnych manifestacji Modrzejewskiego – tego dotychczas nie udało się ustalić.

Fenomeny świetlne zaliczone do trzeciej grupy były zwykle zapowiedzią dalszych objawów, mianowicie materializacji poszczególnych członków fantoma albo całej jego postaci. Uczestnicy seansu odczuwali wtedy dotknięcia rąk fluidycznych, najczęściej niewidzialnych. Objawy te robiły wrażenie, jak gdyby były wydłużoną czy oderwaną ręką medium, choć ręce fluidyczne były zwykle niepodobne do dłoni medium (N.O. s. 455).

Fenomeny świetlne manifestowały się tak, "jak gdyby były przyczepione i rozwijały się na kończynach rąk i na twarzach ludzkich. Ruchy wykonywane przez te światełka były zbliżone bardzo do ruchów ludzkich i najczęściej pojawiały się w pobliżu medium. Ponieważ składały się z większej ilości ogników [...], które skupiały się i rozszczepiały, czasami nawet przy odgłosie, jakby tarcia, lekkiego klaśnięcia lub stukotu" (N.O. s. 378).

Podobne fenomeny świetlne obserwował Julian Ochorowicz prowadząc swe badania nad rękami fluidycznymi. Badaniami tymi żywo interesowała się Maria Skłodowska-Curie. Brała ona czynny udział w seansach ze słynnym medium neapolitańskim, Eusapią Paladino, u którego zjawiska świetlne manifestowały się bardzo często. Maria Curie doskonale oswojona ze świeceniem w ciemności preparatów radu i innych pierwiastków promieniotwórczych, zafascynowała się fosforescencją rąk fluidycznych materializujących się wokół Eusapii i uczestników seansów. Prawdopodobnie intrygował ją problem, czy istnieje jakiś pomost łączący te dwie grupy niezwykłych zjawisk. Uczestnictwo Marii Skłodowskiej-Curie w pracach Juliana Ochorowicza nad rękami fluidycznymi jest w Polsce zupełnie nieznane. Ale to inny temat, który omówię szerzej w dalszym rozdziale tej pracy.

Page 79: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Produkcje objawów świetlnych zawsze bardzo wyczerpywały medium. Po seansie odczuwało ono jałowość mózgową i nie było zdolne do zebrania myśli. Niekiedy podczas głębokiego transu Modrzejewskiego na jego ciele występowały plamy fosforescencyjne. Były one ruchome, wielkości dłoni ludzkiej i sprawiały wrażenie przelewającego się płynu świetlnego. Prawdopodobnie zjawisko to manifestowała tworząca się ektoplazma, a towarzyszyła jej silna woń ozonu.

Do czwartej grupy Około wieź zaliczył objawy świetlne służące do oświetlania zjaw. Robiły one wrażenie pewnego rodzaju lampek elektrycznych ukrytych w czymś, co przypominało muślin lub gazę. Oświetlały one twarze zjaw najczęściej z boku, rzadziej z góry lub z dołu.

Innym rodzajem był objaw świetlny występujący jak gdyby na końcach palców dłoni, będącej w ruchu. Zjawa poruszając dłońmi emitowała fosforyzujące dymy wydzielające silną woń ozonu. Czasami trzymała w ręku przedmiot podobny do świecącego szlachetnego kamienia. Światło miało barwę błękitną i mleczna, a w przypadku fosforyzujących dymów – żółto-zielonkawą. Autor zrobił tu pewne spostrzeżenie. Otóż stwierdził on, że palce zjawy trzymające świecący kryształ, choć sprawiały wrażenie palców istoty żyjącej, nie przepuszczały światła o barwie czerwonej tak jak dzieje się to w przypadku ręki człowieka żywego, podświetlonej światłem elektrycznym. Należy sądzić, że to spostrzeżenie Okołowicza nie jest słuszne, gdyż w opisanym wypadku nie było światła elektrycznego, a jedynie pewien rodzaj światła luminescencyjnego, które nie mogło dać tego efektu.

Na koniec autor omówił objawy świetlne przypominające świecące kule. Ponadto pojawiały się świecące smugi, kolumienki, trójkąty itp., a także światła przypominające miniaturowe błyskawice. Na uwagę zasługiwały objawy świetlne w kształcie małego krzyża lub tarczy księżyca o średnicy około dziesięciu centymetrów. Zdarzył się także objaw przypominający wybuch miniaturowego wulkanu, wyrzucającego obok fosforyzujących dymów – światełka podobne do rozżarzonych kamyków. Wszystkie te zjawiska zostały szczegółowo opisane w książce Okołowicza.

Charakterystyczne jest, że omówione wyżej fenomeny świetlne powodowały niekiedy obniżenie temperatury o 10°C w pokoju seansowym. Autor podkreśla, że w miarę rozwoju objawów świetlnych znikały wszystkie objawy ruchowe. Jest to całkiem zgodne z dawniejszą obserwacją Juliana Ochorowicza, który zwrócił uwagę na fakt, że energia mechaniczna przekształcała się wtedy w energię świetlną13.

"Objawy świetlne – mówi N. Okołowicz – należą do najpiękniejszych, najefektowniejszych, oraz o ile można by je tak nazwać – do najszlachetniejszych objawów na seansach materializacyjnych z medium Teofilem Modrzejewskim" (N.O. s. 385). Oponenci mogliby tu zaraz stwierdzić, że wszystkie opisane wyżej zjawiska świetlne mogły być wywołane w sposób oszukańczy przy użyciu białego fosforu, którym pocierano tkaniny lub tekturę, wywołując świecenie tych materiałów.

Jako chemik wyjaśniam, że białego fosforu do tego celu nie można było zastosować z trzech powodów.

1. Biały fosfor w stanie suchym jest substancją bardzo łatwo zapalną (w powietrzu względnie tlenie zapala się w temperaturze 25-35°C!). Pocierany o wymienione materiały natychmiast wywołałby płomień (pożar na seansie!) Nie wspominam o innych poważnych kłopotach, takich jak przechowywanie fosforu w butelce z wodą, wyjmowanie po ciemku – przy unieruchomionych rękach – z wody i z naczynia, osuszanie, pocieranie, ponowne chowanie, zamykanie butelki.

2. Biały fosfor jest substancją silnie trującą: dawka śmiertelna dla człowieka wynosi 0,1 g. Nie mógł być zatem ukryty i przechowywany w ustach i stąd wypuszczany na pokój seansowy.

3. Barwy światełek manifestujących się na seansach bywały rozmaite, niebieskawe, zielonkawe i białe, natomiast podczas chemiluminescencji białego fosforu następuje emisja światła o barwie zielonkawo-żółtej.

Jest zatem rzeczą nieprawdopodobną, aby Teofil Modrzejewski w opisanych przypadkach posługiwał się tak niebezpieczną substancją i powyższe wytłumaczenie omówionych zjawisk świetlnych nie wytrzymuje krytyki. 2. Materializacje

Najdoskonalszą manifestacją medialności Modrzejewskiego były materializacje. Jak wiemy, ten niezwykły i zagadkowy fenomen nie uznawany dotychczas przez naukę, został zaobserwowany i potwierdzony przez wielu wybitnych badaczy.

Istnieje duża trudność w opisaniu tego rodzaju objawów ze względu na ich bogactwo i różnorodność. Dominują tutaj pełne i całkowite zjawy postaci ludzkich. Wszystkie inne objawy

Page 80: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

zatracają wtedy swój odrębny charakter stając się czynnościami wykonywanymi przez zjawy lub efektem tych czynności.

Na pierwszym miejscu należy wymienić występującą bezustanna zmianę stanów materializacji, co z kolei w znacznym stopniu utrudnia ich opis i charakterystykę. Na seansach z Modrzejewskim manifestowały się najróżnorodniejsze osobowości, niekiedy posiadające wybitną indywidualność i wykazujące całkowitą autonomie psychiczną i intelektualną.

Stwierdzono występowanie zjaw powiewnych i przenikliwych, jak gdyby przezroczystych obok postaci sformowanych w sposób doskonały i całkowity, przypominających normalnych, żyjących ludzi. Widziano również oderwane i niekompletne materializacje głów, twarzy, rąk i nóg ludzkich, a także części ubrań i innych akcesoriów. Niektóre zjawy nie występowały w harmonijnej akcji i manifestowały między sobą jakieś nieporozumienia, jak gdyby z powodu materializowania się w niewłaściwej, nie zaakceptowanej przez nie kolejności.

W pierwszym okresie swej ewolucji medialnej Modrzejewski zawsze zachowywał podczas seansów całkowitą świadomość i był bardzo aktywny tak przed samymi posiedzeniami, jak i w czasie ich trwania. W drugim okresie nastąpiło ujednolicenie objawów przy równoczesnym wygaszeniu aktywności medium. W trzecim natomiast powróciła różnorodność materializacji pierwszego okresu, zjawiska manifestowały się dłużej i w sposób doskonalszy, natomiast medium prawie zawsze traciło świadomość i zapadało w głęboki trans. Na seansach tych stosowano zwykle typ koła zamkniętego, tzn. wszyscy uczestnicy trzymali się za ręce. Ten sposób seansowania znacznie ułatwiał dokonywanie obserwacji, a także w pewnym stopniu zabezpieczał przed jakimkolwiek oszustwem, o ile byłoby ono planowane.

Jednym z najbardziej typowych objawów poprzedzających właściwe materializacje było dotykanie uczestników przez niewidzialne ręce, stukanie we wskazane przedmioty, względnie wyłączanie lub włączanie czerwonej lampy elektrycznej. Tego typu objawy zostały stwierdzone u wszystkich mediów materializacyjnych.

Na podstawie przeprowadzonych obserwacji i analiz można wysunąć przypuszczenie, że wstępne dotykanie uczestników miało na celu jak gdyby pobieranie od nich i kondensowanie, przez niewidzialną i nieznaną inteligencję, energii i materii, niezbędnych do produkcji zmaterializowanych postaci. Charakterystyczne jest, że w pierwszych chwilach objawy dotykania sprawiały wrażenie jakby wykonywanych wydłużoną fluidyczną ręką medium, w późniejszych zaś minutach manifestowały się dotknięcia rąk dziecięcych lub kobiecych, a więc niepodobnych do rąk medium. Niektórzy uczestnicy sygnalizowali również wrażenie dotknięcia ręką sztywną i zimną, to znów niepełną, albo drewnianą czy sztuczną. Produkcje te zdawały się być pierwszymi wyczuwalnymi łącznikami między zjawami a uczestnikami.

Na jednym z seansów zaobserwowano ciekawe zjawisko. Medium pogrążonemu w pełnym transie i trzymanemu przez kontrolerów za obie ręce polecono zgasić czerwone światło.

Zaraz potem medium poruszyła się usiłując powstać, a my wyraźnie [w świetle palącej się czerwonej lampy] zauważyliśmy trzecią rękę, jakby wyrastającą z prawego ramienia medium i szybko wysuwającą się w kierunku lampy. Ręka ta od palców po łokcie robiła wrażenie zupełnie materialnej, a dalej rozpływała się w rodzaj smugi mgławicowej, zdającej się zanikać w pobliżu medium. Ręka ta zgasiła lampę w sposób zupełnie widoczny... przez przekręcenie włącznika (N.O. s. 457).

Powtórzenie tego fenomenu eksterioryzacji i bilokacji udało się o tyle, że lampa została zgaszona, ale tym razem uczestnicy zupełnie nie dostrzegli ręki fluidycznej.

Stałą formą materializacji były u Modrzejewskiego tzw. ciemne postacie. Wykazywały one całkowitą żywotność, oddychały, posiadały bijące serce i ciepłe członki. Czasami robiły wrażenie "dwojnika" medium. Im bardziej były aktywne, tym większą martwotę okazywało medium. Przypomnę tu słowa Juliana Ochorowicza, który stwierdza co następuje: "Im silniejsze objawy, tym większa bezwładność ciała medium. Przy kompletnej materializacji, medium leży, jak bez życia"14.

Page 81: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Zjawa manifestująca się na seansie z medium Carlosem Mirabellim. Academia Brasileira de Metapsychica – Rio ("Die andere Welt", 1966)

Opisany objaw charakteryzuje się nadzwyczajnymi właściwościami: jedna ciemna postać może rozszczepiać się na dwie, trzy albo i więcej innych postaci, przy czym nie wszystkie z nich w jednakowym stopniu są zmaterializowane. Wykonują one różne czynności: chodzą po pokoju, dotykają uczestników, piszą na maszynie albo ołówkiem ma kartkach, przy czym objawy te występują w całkowitej ciemności, a zdradza je szmer, poruszania przedmiotów lub penetracja pokoju po seansie. Niektóre z tych zjaw zdają się być zainteresowane przebiegiem seansu, inne zaś zupełnie nie wykazują takiego zainteresowania. Jedna z takich zjaw, mały chłopiec nazwany przez uczestników "Taziem", stale zabawiała się stukaniem w klosz starej lampy i nie reagowała na słowa uczestników seansu, którym uporczywie przeszkadzała w obserwowaniu innych objawów. Zdaniem Okołowicza większość ciemnych postaci stanowi jak gdyby fazę przejściową transformacji w inne zjawy, mianowicie takie, które oświetlają się albo własnym światłem, albo światłem ekranu fosforescencyjnego. Proces tego przekształcenia był jednak całkowicie nieuchwytny. Autor zauważył jedynie, że proces skupiania się i materializacji zjaw zawsze trwał dłużej od procesu dematerializacji, który następował prawie momentalnie. Obserwacje czynił on za pomocą dużego ekranu fosforyzującego (80x100 cm), który oświecał prawie dwa metry sześcienne przestrzeni przed medium, drugi zaś ekran oświetlał inną część pomieszczenia. Z tyłu za medium paliła się ponadto czerwona lampka. W ten sposób Okołowicz zaobserwował tworzenie się zjawy tzw. "pierwotnego człowieka". Na głowie medium "pojawiła się duża czupryna, pod dolną szczęką ukazała się długa broda, a całe ciało przyoblekło się jakby w mgławicę. Wszystko "to trwało bardzo krótko, po czym rodzaj szarej mgławicy oderwał się od medium i zachowując kształty ludzkie, przepłynął przez smugę poświaty, idącej od dużego ekranu, następnie zniknął w ciemnym miejscu przy oknie, kierując się jakby ku podłodze" (N.O. s. 465). Następnie dochodzące od okna stukania, szmery i mlaskania wskazywały wyraźnie na obecność w pokoju owego "pierwotnego człowieka", choć pozostawał on niewidoczny. Próbując powtórzyć to doświadczenie autor nie potrafił zaobserwować opisanych faz materializacji, co doprowadziło go do wniosku, że "procesy materializacji nie zdają się odbywać według jakiejś zasady możliwej do podpatrzenia oraz w czasie możliwym do stwierdzenia i ustalenia" (N.O. s. 465).

Dalszym objawem procesu emanowania medium były chłodne powiewy, czyli tzw. "wianie". Zjawisko to manifestowało się u wszystkich mediów materializacyjnych i w literaturze parapsychologicznej było wielokrotnie opisywane. U Modrzejewskiego zimne powiewy występujące falami dawały się wyczuć jeszcze przed pierwszymi objawami świetlnymi i szelestami. Wychodziły one zawsze od medium, przemieszczały się wzdłuż łańcucha rąk i najsilniej dawały się wyczuć w tym miejscu, gdzie następowała materializacja. Zjawisku temu towarzyszyła woń ozonu.

Jednocześnie medium wpadało w drgawki, objawiało jakiś wysiłek w postaci napięcia muskułów i ciężkiego oddechu.

Page 82: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Następną fazę materializacji pojawiającą się u Modrzejewskiego stanowiły mgławice mające związek z objawami świetlnymi i objawami woni. Mgławice wydzielały samoistne światło, dzięki czemu można było obserwować je w całkowitej ciemności. Odrywały się zwykle od medium i w postaci dymnych obłoków, ulegających nieustannemu przetwarzaniu się, przemieszczały się w różne miejsca. Zabarwienie ich było różne, raz szarozielone, rzadziej żółte, a bardzo rzadko niebieskawe.

Na jednym z seansów zaobserwowano w świetle czerwonej; lampy w łkacie pokoju mglistą postać o kształcie ludzkim. Była powiewna i swobodnie przepływała przez meble nie potrącając ich. W pewnej chwili zatrzymała się przy jednym z uczestników, który poczuł dotknięcie ciepłej ręki wsuwającej mu kartkę papieru. Po chwili zjawisko zniknęło.

Nie wszystkie materializacje manifestujące się na seansach z Modrzejewskim robiły wrażenie pełnych. Często zdarzało się, że ukazywały się tylko fragmenty ciała ludzkiego, np. sama głowa z torsem i jedną ręką, głowa i ręka itd. Zarys zjaw na tle fosforyzującego ekranu wskazywał często na ich niepełny kształt. Część postaci była przezroczysta. Takie fragmentaryczne i niepełne materializacje występowały przeważnie w pierwszym okresie ewolucji medialnej Modrzejewskiego, czasami zaś występowały i w okresach późniejszych. Raz zaobserwowano "dokładnie zmaterializowane popiersie mężczyzny, pojawiające się kilkakrotnie na środku stołu w ten sposób, jakby zjawa nie posiadała zupełnie nóg" (N.O. s. 437).

Manifestowały się również zjawy jak gdyby utworzone z tektury i szmat, mimo to wykazujące cechy życia i doskonalące swe członki na oczach uczestników. Tego rodzaju zjawiska zaobserwował również badacz niemiecki, dr. med. Albert Freihern von Schrenck-Notzing eksperymentujący m.in. ze słynnym medium Martą Beraud (Ewą Carriere), a zdjęcia fotograficzne zjaw opublikowane przez niego naraziły go na zarzut, że padł ofiarą mistyfikacji15.

Charakterystyczne jest, że na seansach z Modrzejewskim niekiedy materializowały się zjawy ludzkie o wymiarach mniejszych, aniżeli u ludzi normalnych, manifestujące całkowitą żywotność, przy czym wszystkie proporcje ciała były całkowicie zachowane. Otrzymano również szereg odcisków parafinowych podobnych do miniaturowej ręki medium oraz odcisk, który był większy o jedną trzecią długości dłoni Modrzejewskiego. "Wielkość zaś mniejszych twarzy od twarzy normalnych, oraz foremek parafinowych do rąk medium, wykazywała mniej więcej stosunek jak 1:2 lub 2:3" (N.O. s. 437). 3. Akcesoria

Wszystkie zjawy manifestujące się na seansach z Modrzejewskim były zawsze ubrane i operowały różnymi akcesoriami materialnymi. Z łatwością wytwarzały one sobie ubrania, ozdoby i inne przedmioty. Mówimy "wytwarzały", gdyż uczestnicy seansów stwierdzali często, że większość zjaw w pierwszej fazie ukazania się miała na sobie część ubrania medium, które to ubranie przekształcało się w inny ubiór. Na przykład "zjawa oficera posiadała tylko wyraźnie rysującą się czapkę wojskową, zamiast munduru widniało coś na kształt jakby ubrania, jakie w danej chwili miało medium na sobie" (N.O. s. 475). Czasami mundur ten stanowił kombinację munduru z ubraniem cywilnym. Zjawa włoskiego wojskowego Cesara Battisti w oczach uczestników "tworzyła" palcem gwiazdkę metalową, w którą następnie stukała paznokciem pragnąc w ten sposób uwidocznić jej materialność. Gwiazdka ta znikała, żeby za chwilę znów się pojawić. Niekiedy zjawy użytkowały, w wyraźny sposób, tkaniny znajdujące się w pokoju seansowym, a także ubrania uczestników, do produkcji własnych strojów i własnych ozdób. Wykorzystanie owych "surowców" odbywało się w szczególny sposób. Uczestnicy wyczuwali, że jakieś ciemne i nieoświetlone postacie kolejno przystępowały do nich i pocierały szybko ręką po ich ubraniach, guzikach itp., a następnie ukazywały się w świetle ekranu fosforyzującego już w kompletnym stroju. Gdy pewnego razu ktoś stwierdził głośno, że zjawa jakiegoś wojskowego ma słabo błyszczące guziki metalowe, wtedy odłożyła ona trzymany w ręku ekran, a obecni wojskowi odczuli pocieranie jakichś rąk po srebrnych naszywkach i guzikach na swoich mundurach. Po chwili zjawa ukazała się ponownie w świetle ekranu, ale teraz epolety i guziki na jej mundurze błyszczały o wiele silniej.

Na innym seansie zjawa kobiety o egzotycznej urodzie pocierała ręką sznur pereł znajdujący się na szyi jednej z uczestniczek. Po chwili zauważono zjawę oświetloną własnym światłem z długim sznurem pereł na szyi. Znamienne jest, że sznur ten był dwukrotnie dłuższy od sznura pereł owej uczestniczki, a także to, że zjawa ukazała się z perłami na seansie następnego dnia, kiedy wspomnianej uczestniczki już nie było. Tego rodzaju manifestacje stwierdzano -bardzo często w czasie seansów z Modrzejewskim. Zadziwiające jest owo "rozdwajanie", i jak gdyby powielanie materialnych akcesoriów oraz szybkość, z jaką zjawiska te występowały. Kto tworzył plan i strukturę przedmiotu, kto wypełnił ją określoną materią?

Page 83: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

W literaturze parapsychologicznej często znajdujemy opisy tego rodzaju manifestacji zaobserwowanych przez różnych badaczy. Wymienię tu choćby pracę E.A. Bracketta Materializacje16.

Okołowicz podaje, że "ubrania uczestników seansu, a zwłaszcza ubranie medium niszczy się podczas posiedzeń. Zniszczenie to niejednokrotnie stwierdzałem na własnym ubraniu. Wygląda to tak, jakby ktoś tkaninę poddawał silnemu czyszczeniu ostrą szczotką i silnemu trzepaniu. Tkanina na ubraniu staje się coraz bardziej przezroczysta, jakby była przetlała lub wytarta" (N.O. s. 478).

Uwagi powyższe zdają się dowodzić, że zjawiska materializacji podlegają w całej rozciągłości prawu zachowania masy i energii, tzn. że ogólny bilans materii i energii ulegających transformacji w układzie, jaki stanowi .pomieszczenie seansowe, jest stały.

Niekiedy zjawy wykorzystywały do swych celów różne przedmioty znajdujące się w pokoju. Raz jedna ze zjaw założyła sobie okulary medium i pozostawała w nich przez cały czas manifestacji. "Innym razem jedna ze zjaw włożyła drugiej na głowę czapkę oficerską, znajdującą się w pokoju seansowym; powtarzało się to kilka razy, aż wreszcie zjawa, której nakładano czapkę (zdaje się wbrew jej woli) odrzuciła ją w drugi kąt pokoju" (N.O. s. 480).

Jeszcze inna zjawa "posiadająca bujne sploty włosów, wyjęła z toaletki grzebień medium i zaczęła rozczesywać nim włosy. Stało się to po uwadze jednej z uczestniczących osób, że włosy wydają się być skołtunione i jakby sztuczne" (N.O. s. 480).

Na. omawianych seansach zaobserwowano również zjawiska aportów. Pewnego razu do pokoju seansowego zostały przyniesione kwiaty, które potem powróciły do wazonów z wodą znajdujących się w innych pomieszczeniach. Zgubione płatki i krople wody zaznaczyły drogę ich wędrówki. Innym razem stwierdzono aport jabłka wraz z gałązką, choć w całym pomieszczeniu w ogóle nie było jabłek.

W sierpniu 1919 roku miał miejsce (jedyny) wypadek zniknięcia osoby medium z pokoju seansowego. W czasie seansu zauważono, że objawy zaczynają słabnąć. Medium <wtedy siedziało na krześle, na środku pokoju, a dookoła niego uczestnicy tworzyli łańcuch rąk. W chwili zanikania objawów stwierdzono, że krzesło medium jest puste, zaświecono światło i przekonano się, że nie ma go w pokoju. Zaniepokojeni tym uczestnicy wyszli i dopiero w trzecim, .słabo oświetlonym, pokoju znaleźli medium, leżące na kanapie i pogrążone we śnie. Gdy je obudzono, stwierdzono, że nie zdaje ono .sobie sprawy z tego, co .się z nim dzieje, a po przyjściu do świadomości opowiadało, iż zostały mu jedynie wspomnienia seansu i zapadania w trans.

W czasie opuszczania pokoju wszyscy stwierdzili, że drzwi prowadzące do pokoju .seansowego były niewątpliwie zamknięte na klucz, który tkwił w zamku od wewnątrz (N.O. s. 308-309).

Bardzo interesujące jest inne zjawisko opisane przez Okołowicza. Oto "zjawy oświetlające się własnym światłem używały [.niekiedy] małych pustych butelek (znajdujących się w jednej z szaf w pokoju medium) do chwilowego przechowywania «substancji» świetlnej, którą wytwarzały przez pocieranie rąk" (N.O. s. 481). Po seansie autor stwierdził, że oprócz woni manifestującej się na danym posiedzeniu buteleczki te niczego nie zawierały. 4. Zjawy zwierząt

Na omawianych seansach czasami manifestowały się zjawy zwierząt. Na przykład: antropoidalna małpa o niezwykłej sile, nazwana przez uczestników "człowiekiem pierwotnym"; ptak drapieżny przypominający sokoła; pies liżący uczestników oraz ichneumon indyjski. Zwierzęta były żywe a niektóre z nich występowały wraz z ich właścicielami. Zjawę ptaka siedzącego na ramionach Modrzejewskiego udało się sfotografować. Jak podaje Okołowicz owa małpa nazwana "człowiekiem pierwotnym", która wzbudziła tak duże zainteresowanie zagranicznych uczestników seansów w Międzynarodowym Instytucie Badań Metapsychicznych w Paryżu (tam bowiem również się manifestowała):

Posiadała tak wielką siłę fizyczną, iż z łatwością przesuwała po-pokoju ciężką szafę z książkami, przenosiła kanapę ponad głowami uczestników albo unosiła najcięższe osoby wraz z krzesłami na wysokość wzrostu dorosłego człowieka. Zachowanie się jej, jakikolwiek nieraz wzbudzające strach u obecnych, nie było nigdy złośliwe i świadczyło tylko o bardzo jakby niskiej inteligencji tej zjawy ukazującej bądź co bądź dużo dobrej woli, łagodności i ochoty do posłuchu (N.O. s. 485). 5. Zjawy oświetlające się ekranem

Już na początku manifestacji mediumicznych Modrzejewskiego' najliczniejszą grupę zjaw stanowiły fantomy ludzkie występujące-w świetle ekranu fosforyzującego. Przedstawiały one typy bardzo zróżnicowane, niepodobne do siebie, a często podawały się za osoby zmarłe w ostatnich dziesiątkach lat. Manifestowały się albo pojedynczo, albo grupowo, po dwie, trzy lub więcej jednocześnie.

Page 84: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Okołowicz odróżnił wśród nich przeszło 50 odrębnych typów. Niektóre zjawy posługiwały się pismem, bardzo rzadko przemawiały.

Stosunek uczuciowy uczestników seansów do zjaw był zróżnicowany. Jedne z nich znajdowały wśród osób obecnych sympatyków, inne zaś wywoływały swym zachowaniem lub wyglądem wstręt lub obrzydzenie. Tak np. zjawa Afganistańczyka zwana "Hirkilem", występująca wraz ze zjawą drapieżnego zwierzęcia przypominającego bezgrzywego lwa, zawsze wzbudzała zdenerwowanie i przestrach uczestników z powodu brutalnego i agresywnego zachowania, tak osoby jak zwierzęcia. Inne zjawy sprawiały wrażenie, jak gdyby przychodziły nie w celu nawiązania kontaktu z uczestnikami, lecz raczej z ciekawości. Jeszcze inne okazywały lęk i znikały zaraz po nieudanych próbach nawiązania kontaktu z obecnymi. Były także wypadki bójek zjaw, jak np. zjawy "rosyjskiego żandarma" z "robotnikem-rewolucjonistą", którzy w 1905 roku mieli stoczyć ze sobą śmiertelną walkę na ulicach Warszawy. Obie zjawy niezależnie od siebie udzieliły później takiego wyjaśnienia.

Okołowicz podaje, że im "dłużej zjawy pozostawały wśród uczestników w stanie materialnym, tym więcej zdawały się wykazywać cech upodobniających je, a czasami w niczym pozornie nie odróżniających ich od ludzi żywych" (N.O. s. 490). To samo potwierdziła żona Okołowicza w osobistej rozmowie z autorem niniejszej książki.

Ogólna ilość zjaw oświetlających się ekranem wynosiła we wszystkich okresach prawie 200 w około 650 manifestacjach. "Człowiek pierwotny" był podziwiany przez inne zjawy, jako niespotykany "tam" dziwoląg.

Powszechne zainteresowanie wzbudziły zjawy podające się za osoby zmarłe. "Zastanawiające jest – mówi N. Okołowicz –. zachowanie się tych zjaw, manifestujących się w sposób charakterystyczny i dający się łatwo zróżnicować. Robią wrażenie ludzi mniej lub więcej inteligentnych i wykształconych, i mniej lub więcej zdających sobie z tego sprawę po co przyszły" (N.O. s. 493).

Zjawy ukazujące się uczestnikom po raz pierwszy zawsze wykazywały pewną niezaradność i brak orientacji, natomiast na następnych manifestacjach (nawet w innym gronie uczestników) zachowywały się już całkiem swobodnie i naturalnie. Wskazywałoby to na konieczność asymilowania i przystosowywania do nowych dla nich warunków. Niektóre ze zjaw "bardzo często robiły wrażenie, że nie tylko nie wiedzą czego chcą lub po co przyszły, ale nie zdają sobie sprawy z własnego istnienia" (N.O. s. 493). U innych znów manifestowały się różne temperamenty, ujawniane pretensje, żale, płacze, to znów wyrazy radości, dobry humor, jowialność. Dla ilustracji przytoczę tu fragment protokółu z seansu z dnia 30 czerwca 1924 roku pióra dr. Gustawa Geleya:

Ukazuje się istota nowa, równie doskonale zmaterializowana jak poprzednie. Idzie wpierw do pana Sabina Przybylskiego. Ten ostatni czuje się całowany, ściskany niewidzialnymi ramionami. Pizy świetle ekranu twierdzi, że pomna je swego syna [zmarłego w CŁO się wojny w 1920 roku]. Zjawa całuje go w czoło, w policzki i pa rękach; jeszcze raz się pokazuje. Potem idzie do pani Przybylskiej, która wydaje okrzyk i okazuje takie wzruszenie, że zjawa na chwilę znika. Potem rozpoczyna się na nowo. Rozeznaję twarz wyrostka blondyna, bez zarostu. Twarz jest zupełnie żywa. Zjawa wraca do pana Przybylskiego i dość długo przy nim pozostaje. Słyszę niewyraźny szept. Potem ekran zostaje odstawiony na stół17.

Zjawa ta ukazała się po raz drugi na seansie w dniu 11 lipca 1924 roku i od razu podeszła do miejsca, na którym siedział jej ojciec w czasie poprzedniego seansu, teraz jednak nieobecny. Następnie ucałowała rękę siedzącego na tym miejscu dr. Gustawa Geleya, a uświadomiwszy sobie swoją pomyłkę wyrzekła głośnym szeptem, jakby z żalem: "nie ma ojca".

Okołowicz stwierdza, że zmysły, którymi dysponowały zjawy pozwalały im dokładnie orientować się w ciemności, wyczuwać nastroje uczestników, a nawet odczytywać ich myśli. Wszakże zdarzały się również pomyłki, jak opisana wyżej.

Andrzej Niemojewski wypowiada się na ten temat jeszcze bardziej szczegółowo: Gdy seansowaliśmy w domu pewnego sławnego artysty dramatycznego, u którego miewaliśmy

zawsze najwięcej objawów wokalnych, autor tych słów niekiedy toczył ze zjawami rozmowy, trwające po pół godziny. Jedna zjawa urządziła mu formalny wykład o przenikaniu przedmiotów przez; przedmioty, ilustrując ten wykład przeprowadzeniem swego świecącego palca przez stół tam i z powrotem, a następnie przyniesieniem mu z drugiego pokoju przez drzwi zamknięte czegoś "łatwo rozpuszczalnego". Były to dwa kawałki cukru.

Aby mieć pewność, że nie zachodzi fakt mistyfikacji, autor niniejszego studium obierał nieraz tak wyszukane tematy, jak z zakresu swych badań astralnych, gnostycznych, astrologii greckiej, stylizacji astralnej tekstów i fresków, słowem rzeczy, o których nikt w Warszawie nie ma pojęcia, tym bardziej,

Page 85: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

że tego rodzaju kwestie wymagały specjalnego słownictwa, zupełnie niezrozumiałego dla laików. Tymczasem zjawa tak odpowiadała, jak gdyby studia te były jej specjalnością. Miałem wrażenie, że rozmawiam sam z sobą, ale z jakimś innym sobą, słowem, że świadomość moja rozmawiała z moją podświadomością18.

Znamienne były reakcje uczestników na dotknięcia zjaw. Pierwsze dotknięcie przez nie wzbudzało pewien lęk, wywoływało dreszcze i sprawiało wrażenie jakby dotknięcia elektrycznego. Występowały i inne bardzo dziwne zjawiska. Pułkownik Okołowicz pisał:

[...] W początkach trzeciego okresu trzykrotnie stwierdzano występowanie zjawy robiącej wrażenie, jak gdyby jej jeden kształt wypełniało kilka różnych postaci. Zjawa ta wywoływała dość niesamowite wrażenie. Przesuwała się bardzo ociężale i oświetlała wyraźnie ekranem. Specjalnie zwracano uwagą na rysy jej twarzy, która stawała się raz kobiecą, inny raz męską, ani na chwilę jednak nie tracąc podwójnego charakteru. Były to jakby dwie, a czasami trzy twarze nasunięte jedna na drugą i przezroczyste jak ze szkła, mimo, iż robiły wrażenie cielesnych. Najmniej ruchome były głębokie oczodoły, będące jakby wspólnymi dla poszczególnych rysów. Postać ta robiła na uczestnikach niepokojące i przykre wrażenie (N.O. s. 498).

Okołowicz wspomina tu o "ekonomii", jaka daje się wyczuć we wszystkich przejawach mediumicznych, a polegającej na bardzo oszczędnym posługiwaniu się i gospodarowaniu "materiałem" i "surowcem" zebranym przez pierwszą zjawę i wykorzystywanym przez następne zjawy. Autor wypowiada się za hipotezą ideoplastii i przypuszcza, że tak medium, jak uczestnicy seansu "stanowią czynnik, który wpływa, częściowo i w pewnych warunkach, na formowanie się, czy też wyłącznie tylko ukazywanie się, pewnych określonych zjaw" (N.O. s. 501).

I dalej Okołowicz pisał: Opisując trzykrotnie warunki seansów wspomniałem o szkodliwych skutkach (tak dla medium, jak i

dla przebiegu samego seansu), jakie powoduje przerwanie łańcucha rąk w pobliżu medium, zwłaszcza wtedy, gdy seanse odbywa się według systemu koła zamkniętego. Kilkakrotnie zdarzyło się, że niektóre ze zjaw same rozrywały łańcuch rąk i włączywszy się weń odgrywały przez pewien czas rolę uczestników, co zdawałoby się świadczyć, że stanowią one równy a bodaj czy nie lepszy czynnik od przeciętnego uczestnika (N.O. s. 503). 6. Zjawy osób zmarłych

Wiele zjaw manifestujących się na seansach z Teofilem Modrzejewskim zostało przez uczestników rozpoznanych jako zjawy osób znanych, im za życia. Dotyczyło to zarówno zjaw oświetlających się ekranem fosforyzującym jak i własnym światłem. Problematyka ta jest niezmiernie ciekawa, ale zarazem nadzwyczaj kontrowersyjna nie tylko z punktu widzenia psychotroniki, ale również filozofii. Oczywiście natychmiast powstaje kwestia ścisłości, wiarygodności i prawdziwości obserwacji dokonanych przez uczestników. Kwestia ta wobec niemożliwości powtórzenia i szczegółowego zbadania opisanych doświadczeń materializacyjnych z konieczności musi pozostać otwarta. Poniższe wywody traktuję wiec jako specjalne kuriozum fenomenologii parapsychologicznej.

Norbert Okołowicz dysponował wprawdzie wieloma protokółami z posiedzeń, podpisanymi przez owe osoby wraz z oświadczeniami głoszącym, że "niewątpliwie rozpoznały zjawy osób, które znały za życia". Niestety, nie wykonano żadnych zdjęć fotograficznych, które stanowiłyby wprost bezcenny materiał dowodowy dla tych zeznań. Zjawy rozpoznane przez niektóre osoby uczestniczące w seansach prawie zawsze zyskiwały na wyrazistości i materializacja ich postaci stawała się doskonalsza. Zwykle ukazywały się one obok tej osoby, która sygnalizowała rozpoznanie zjawy. Niektóre z rozpoznanych fantomów manifestowały się na kolejnych seansach i w odmiennych pod względem składu zespołach. Typową była zjawa włoskiego wojskowego, Cesare Battistiego ukazująca się 88 razy. Okołowicz zanotował:

W czasie wszystkich trzech okresów 84 osoby stwierdziły pojawienie się 88 zjaw osób zmarłych, przy czym w wielu wypadkach kilka osób uczestniczących rozpoznawało jedną i tę samą zjawę. Obliczono tu tylko ilość stwierdzonych faktów, a nie ilość wypadków następnego manifestowania się zjaw tej kategorii, wynoszących około 260 manifestacji, czyli przeszło jedną czwartą ogólnej liczby manifestacji zjaw, stwierdzonych w czasie seansów z Modrzejewskim od grudnia 1918 roku do końca marca 1925 roku (N.O. s. 505).

Autor miał szereg trudności przy opisywaniu zjaw osób zmarłych. Pewna ilość uczestników, którzy rozpoznali w zjawach swych krewnych i bliskich często nie życzyła sobie ani publikowania swych nazwisk, ani nazwisk rozpoznanych zjaw. Wprawdzie stanowią one czwartą część ogólnej liczby osób, które rozpoznały zjawy zmarłych, ale utrudnia to szczegółowe opisanie i analizowanie faktów.

Page 86: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Rozpoznawaniu zjaw towarzyszyły ciekawe momenty psychiczne i psychologiczne. Manifestowała się często wyraźna sympatia zjaw do pewnych osób, natomiast całkowita obojętność lub nawet antypatia do innych. Podobne cechy uwidoczniały się także w stosunku uczestników do zjaw. Oświetlenie zjawy ekranem lub ukazanie się jej we własnym świetle stanowiło moment kulminacyjny. Niektórzy uczestnicy niekiedy nie mogli opanować powstałego napięcia psychicznego, doznawali ataku nerwowego, co z konieczności powodowało przerwanie seansu i ustanie manifestacji. Zjawy występowały najczęściej w takiej postaci, w jakiej znano je za życia. Czasami ukazywały się całkowicie odmłodzone. Bardzo rzadko przemawiały, najczęściej porozumiewano się z nimi za pomocą odczytywanego głośno alfabetu. Przy określonej literze zjawa dawała znak pukając jakimś przedmiotem w stół lub w inny mebel. Otrzymane komunikaty miały treść bardzo różnorodną, zawierały na ogół dane personalne lub krótkie informacje. Jeśli zaś zjawy posługiwały się pismem, notatki były bardziej szczegółowe. Okołowicz przytoczył tylko zapiski o treści ogólnej, pomijając treść osobistą. Jedna ze zjaw napisała na papierze ołówkiem zdanie: "Dziecko wyciągające rękę do księżyca jest bliższe celu niż wy". Inna wystukała na maszynie do pisania: "Instynkt zwierzęcy lepiej odczuwa prawdę niż ludzki", zaś jeszcze inna oświadczyła enigmatycznie: "Ja jestem uśmiechem- równowagi, mój poemat miłości i życia przetrwał epoki".

Należy podkreślić, że wiele osób przychodziło na seanse do Modrzejewskiego jedynie w celu zobaczenia swych bliskich, którzy zmarli w ostatnich dziesiątkach lat. Modrzejewski nigdy nie odmawiał tym ludziom pomocy, choć częste przeprowadzanie seansów dezorganizowało jego życie osobiste, a nawet rujnowało zdrowie. Tę ostatnią kwestię zilustruję kilkoma przykładami.

Seanse materializacyjne na ogół bardzo wyczerpywały medium, ale później wracało ono szybko do normy. Od reguły tej były jednak wyjątki. Tak np. nieumiejętnie przeprowadzony seans w dniu 10 października 1921 roku doprowadził medium do rozpaczliwego stanu psychicznego graniczącego z obłędem. W dniu 23 czerwca 1922 roku po skończonym seansie do pokoju weszła nagle pomoc domowa i zapaliła światło. Półprzytomne medium. leżąca na kanapie spadło na podłogę i dostało ataku serca, po którym jeszcze przez kilka dni nie mogło przyjść do siebie (N.O. s. 88). Po seansie w dniu 3 lipca 1924 roku medium miało kilkakrotnie krwotoki.

Za praktyki swe medium płaciło zdrowiem. Po kilku latach intensywnego seansowania Modrzejewski wycofał się całkowicie z tego rodzaju eksperymentów. 7. Stosunek i podobieństwo zjaw do medium

Już Aleksander Aksakow na początku tego wieku dokonał spostrzeżenia, że zjawy w pierwszej fazie manifestacji wykazują

duże podobieństwo do medium. Dopiero w miarę rozwoju mediumicznych właściwości tego ostatniego podobieństwo to znika całkowicie i powstają osobowości całkiem odrębne. Zjawa Katie King, jak już wiemy, w początkowych manifestacjach była tak bardzo podobna do medium Florencji Cook, że prof. Willliam Crookes uwierzył i udowodnił naukowo jej odrębność dopiero po sfotografowaniu obu osób jednocześnie.

Opisane zjawiska podobieństwa medium i zjawy występowały również u Modrzejewskiego. Zależność fizyczna manifestowała się najczęściej w ruchach i głosie, a niekiedy w pewnym podobieństwie sylwetki i rysów twarzy. Nie wszystkie zjawy ukazujące się na seansach wykazywały takie podobieństwo. Najczęściej było ono widoczne w pierwszych fazach materializacji, potem zanikało całkowicie. Wszelkie fizyczne obrażenia zjawy natychmiast przenosiły się na medium, co dowodziło ścisłej łączności obydwu, choć łączność ta nie zawsze dawała się wykryć. Przytoczę tu następujący przykład:

W czasie seansu w dniu 27 maja 1923 roku miał miejsce taki wypadek. Dwie spośród osób uczestniczących w seansie, zaciekawione wyrazistością postaci [zjawy] postanowiły sprawdzić, czy objawy te nie są tylko złudzeniem. W chwili, gdy zjawa młodej, drobnej kobiety oświetlała się w pobliżu (w odległości około dwóch metrów od medium), osoby te, nie rozrywając łańcucha rąk, wysunęły raptem dłonie, ażeby zjawę dotknąć lub uchwycić. Niespodziewanie ręce ich trafiły na opór, uderzając zjawę głośno w piersi; równocześnie medium zadrgało, wydało głuchy jęk i przez chwilę kurczowo ściskało ręce kontrolerów. Osoby te, sprawdziwszy realność zjawy, nie starały się już więcej powtórzyć doświadczenia. Postać kobiety pozostawała potem chwilę na miejscu i lekko groziła im palcem w świetle trzymanego ekranu, po czym ukazawszy się jeszcze kilka razy bardzo dokładnie – zniknęła.

Na drugi dzień po seansie stwierdzono na piersiach medium, w pobliżu mostka piersiowego, silny ślad pochodzący jakby z uderzenia (N.O. s. 116).

Page 87: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Podobnie niekorzystnie działało na medium światło. Nagłe skierowanie światła ekranu fosforyzującego w oczy zjawy powodowało natychmiastowe niespokojne ruchy medium. Natomiast, jeśli zjawy same manipulowały ekranem, zawsze było widać, że czyniły to tak, aby nie oświetlić oczu medium. Jeśli zaś jakaś zjawa ukazująca się przed Modrzejewskim oświetlała się silnie własnym światłem, wówczas inne zjawy troskliwie zasłaniały głowę medium albo wiszącą w pobliżu kotarą, albo jakąś inną tkaniną, lub gdy jej zabrakło, pochylały medium i opierały jego głowę o blat stołu.

Zjawa kobiety manifestująca się w obecności medium Lindy Gazzery bądącej w transie. Według dr. Enrico Imody (Turin) ("Annales des Sciences Psychiques", 1912)

Bardzo ciekawy jest następujący fakt kilkakrotnie stwierdzony przez uczestników seansów. Osoba medium nigdy nie stanowiła materialnej przeszkody dla zjaw i o ile one poruszając się swobodnie w pokoju seansowym zawsze omijały uczestników, to znajdując się w pobliżu medium przenikały przez nie bez trudu, a niekiedy wrastały w nie stając się jak gdyby przedłużeniem jego osoby.

Zjawy podobne do medium ukazywały się najczęściej i zdawały się podlegać jego woli, szczególnie wtedy, gdy zachowywało świadomość i interesowało się przebiegiem seansu. Niekiedy Modrzejewski gniewnie i arbitralnie pokrzykiwał na zjawy wydając im różne polecenia i nakazy, te zaś reagowały manifestowaniem pretensji, próśb, czułości lub uległości.

8. Zjawy oświetlające się własnym światłem Najciekawszą grupę zjaw manifestujących się na seansach z Modrzejewskim stanowiły zjawy

oświetlające się własnym światłem, a więc całkowicie widoczne. Dokładną ich charakterystykę podano w protokółach z posiedzeń zarówno w cytowanej książce Gustawa Geleya jak i Norberta Okołowicza.

W czasie wszystkich trzech okresów dostrzeżono 45 zjaw oświetlających się światłem własnych emancji. Niektóre z nich manifestowały się również w świetle ekranów. Po silnych objawach świetlnych Modrzejewski zawsze był wyczerpany fizycznie i psychicznie, co dowodziło utraty dużej ilości energii.

Wśród 45 zjaw przeważały typy egzotyczne, których naliczono 36, a pozostałe przedstawiały typy europejskie. Każdej postaci oświetlającej się własnym światłem uczestnicy nadali odrębną nazwę. Wśród nich cztery rozpoznano jako zjawy osób zmarłych. Ogółem zjawy oświetlające się własnym światłem ukazały się 182 razy. Dla ilustracji przytoczę przykłady zanotowane przez Okołowicza:

Na seansie w dniu 26 października 1922 roku ukazało się kilka zjaw bardzo wyraźnych i pięknych. "Jedna z nich była postacią kobiety o -wielkiej piękności i widoczną aż do pasa. Zjawa ta oświetlała się jakby drogocennym klejnotem trzymanym w lewej dłoni nad głową. Światło miało barwę księżycową i wyglądało jakby zjawa trzymała w ręku kawałek księżyca. Ręka zjawy była naga i ubrana tylko w pięknie udrapowany muślin, w który zdawała się być też ubrana cała postać zjawy" (N.O. s. 90-91).

Podczas seansu w dniu 9 maja 1924 roku ukazała się twarz młodzieńca oświetlająca się, niewidzialnym dotąd, intensywnym światłem błękitnego koloru, które zjawa trzymała w palcach.

Page 88: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Przypominało to duży szafir wydzielający migotliwe i silne promienie. Postać ta, przed zniknięciem, miała szepnąć najbliższym uczestnikom jakoby swoje imię i nazwisko: Nino Bixio. Nino Bixio był jak wiadomo adiutantem Giuseppe Garibaldiego (N.O. s. 190).

Tego rodzaju fenomeny stanowiły niezwykłą atrakcję seansów Modrzejewskiego, tworzyły o nim famę i pozostawiły u uczestników niezatarte wrażenia:

Ich świetlany i dostojny wygląd, poważne zachowanie i najczęściej oryginalny strój, olśniewały uczestników. Wszystkie te zjawy wnosiły wyraźnie jakiś bardzo niezwykły nastrój, a odnoszenie się ich do uczestników było jakby jakieś ojcowskie, z pewnym wyróżnieniem niektórych osób (N.O. s. 514).

Podczas tych manifestacji medium było pogrążone w pełnym transie, natomiast zjawy demonstrowały nadzwyczajną żywotność i podobieństwo do normalnych żyjących ludzi. Ukazując się sprawiały one wrażenie, "jak gdyby spływały z góry, a w chwili znikania znów unosiły się w górę rozpływając się w świetlnej mgle najczęściej wyemanowanej przez siebie" (N.O. s. 515). Manifestacjom tego rodzaju towarzyszyły często różne charakterystyczne wonie wypełniające pokój seansowy, jak woń ozonu, kwiatów migdałowych, dymu kadzielnego, drzewa sandałowego, ambry i mięty.

Przedstawię tu jeszcze fragment seansu z Teofilem Modrzejewskim odbytego 11 lipca 1924 roku w Warszawie, w którym uczestniczył m.in. Gustaw Geley, i na którym, manifestowała się zjawa tzw. "kapłana asyryjskiego". Seans prowadził podpułkownik Norbert Okołowicz i oto co zanotował w protokóle:

Pamiętam jego [tj. Gustawa Geleya] radość, gdy po wytworzeniu się foremek parafinowych i po ukazaniu się zjaw w słabszym świetle, wystąpiła zjawa "arcykapłana asyryjskiego" w pełni swojej wspaniałości i wyrazu (N.O. s. 207). [...]

W parę chwil później usłyszano odgłosy kroków na środku pokoju, zaraz potem rozbłysło jasne światło, a obecni ujrzeli bardzo wyraźnie zjawę o typie wschodnim, biało ubraną, z białym przykryciem głowy, jakby chustę spadającą na ramiona i okrywającą do połowy obnażone ręce. Postać ta oświetlała się migocącą świetlaną masą koloru zielono-żółtego rozpostartą na palcach i dłoniach. Siła tego światła była nieporównywalnie większa od światła [fosforyzującego] ekranu, emanowała z łebka fosforyzujące dymy o typowym zapachu ozonu, pomieszanego jak gdyby z zapachem mięty i palonego bursztynu. Zjawa oświetlała swoją twarz kilka razy przysuwaniem do niej emanujących dłoni, przy czym rysy twarzy były tak dokładnie widoczne, iż obecni tez trudu mogli je określić. Była to postać ascetycznego mężczyzny w sile wieku, szczupła o jasnych oczach i kasztanowej długiej brodzie, opadającej ku dołowi w dwóch kosmykach, wąsy prawie niewidoczne pod nosem, występowały silnie nad kątami ust w pobliżu miejsca, gdzie łączyły się z brodą. Postać ta robiła wrażenie dostojne i uroczyste i jakby onieśmielała obecnych, którzy zachwyceni tym tak żywym i wspaniałym wystąpieniem nie żądali od zjawy przysuwania i ukazywania się poszczególnym uczestnikom. Zjawa ta, oprócz oświetlenia twarzy, czyniła rękami wysoko przed sobą a nad głowami uczestników znaki świetlanego trójkąta. Uczestnicy seansu poznali w niej często występującą zjawę "arcykapłana asyryjskiego". [Zjawa zniknęła nagle tak, jak się pojawiła] (N.O. s. 212).

Jak podaje Norbert Okołowicz, manifestowała się ona na różnych seansach z Teofilem Modrzejewskim i wśród różnych uczestników 29 razy (N.O. s. 212). 9. Foremki parafinowe

Na posiedzeniach z Teofilem Modrzejewskim została zastosowana metoda pozwalająca w sposób bezsporny stwierdzić autentyczność zjawisk materializacji i dematerializacji. Polegała ona na wykonywaniu odlewów parafinowych zmaterializowanych członków zjaw i doskonale sprawdziła się w praktyce seansowej. Sposób ten stosowany na seansach materializacyjnych został wprowadzony w 1876 roku w Stanach Zjednoczonych przez profesora geologii Dentona. Najpierw stosował go Reimer w Manchesterze i Oxley w Londynie, później rozpowszechnił się wśród innych badaczy. Metodę tę opisał Okołowicz:

Naczynie zawiera roztopioną parafinę [temperatura topnienia – w zależności od zawartości poszczególnych węglowodorów – wynosi od 51 do 55°C] pływającą w gorącej wodzie. Podczas seansu stoi ono w pobliżu medium. Zmaterializowana zjawa proszona jest o pogrążenie ręki, nogi, a nawet części twarzy w parafinie, po kilka razy. Prawie natychmiast tworzy się dokładna forma tej części ciała. Forma ta tężeje szybko na powietrzu lub przez zanurzenie w zimnej wodzie, znajdującej się w pobliżu wanienki z parafiną. Następnie część organiczna, o którą chodzi, dematerializuje się zostawiając foremkę eksperymentatorom. Później można w odlew ten wlać gips; parafiny pozbywa się

Page 89: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

zanurzając wszystko we wrzącej wodzie. W ten sposób pozostaje gips reprodukujący wszystkie szczegóły zmaterializowanej części (N.O. s. 409).

W Międzynarodowym Instytucie Badań Metapsychicznych w Paryżu wykonano z Teofilem Modrzejewskim kilka prób, podczas których otrzymano dziewięć foremek.

Wystarczy zobaczyć fotografie otrzymanych w ten sposób rąk i nóg, aby przekonać się, że nie mogły one być wykonane przy pomocy normalnych rąk czy nóg ludzkich: wyjęcie takiej ręki czy nogi z ostudzonego odlewu parafinowego, którego ścianki mają grubość 2-3 mm, bez zniszczenia go, jest całkowicie niemożliwe.

Odlew gipsowy foremki parafinowej otrzymanej na seansie z medium Teofilem Modrzejewskim (N. Okolowicz, dz. cyt.)

Badacze francuscy, Charles Richet i Gustaw Geley, eksperymentujący z Modrzejewskim zastosowali sposób uniemożliwiający oszustwo polegające na wcześniejszym wykonaniu foremki i przyniesieniu jej na seans z pominięciem kontroli. Na posiedzeniu 27 grudnia 1920 roku w Warszawie dorzucili oni w największym sekrecie do parafiny barwnik niebieski, który nadał jej błękitnawy kolor. Otrzymane foremki były również zabarwione na niebiesko. Inna metoda zastosowana przez wymienionych badaczy polegała na wprowadzeniu do parafiny zabarwionej na kolor błękitny cholesterolu (5 g na około 1200 g gorącej parafiny). Substancja ta rozpuszcza się w parafinie i nie zabarwia jej. ale daje się wykryć za pomocą klasycznej reakcji chemicznej. Reakcja ta polega na rozpuszczeniu próbki parafiny w chloroformie i dodaniu niewielkiej ilości kwasu siarkowego, w wyniku czego powoli i stopniowo pojawia się w parafinie najpierw zabarwienie czerwone, później zaś brunatne. Zwykła parafina nie daje takiej reakcji. Sposób ten również uniemożliwiał ewentualne przemycenie (gdyby takie było planowane) na seans gotowych foremek. Podczas posiedzenia otrzymano dwie foremki (nogę dziecka i część twarzy młodego człowieka), a wykonana później reakcja chemiczna z użyciem kwasu siarkowego wykazała, że foremki nie były przyniesione na seans, lecz że zostały sporządzone podczas seansu, z parafiny spreparowanej przez Ch. Richeta i G. Geleya. A zatem uzyskano dowód absolutny! Na seansie nie było ani dziecka, ani też innej osoby o rysach twarzy odbitej w parafinie.

Francuscy eksperci, odlewnicy gipsowi, Karol Gabrielli, Rafael Gabrielli, Victor Gabrielii, Guido Marchetti i Barettini po szczegółowym zbadaniu foremek parafinowych i sporządzonych z nich odlewów gipsowych dostarczonych im przez Gustawa Geleya, w końcowym fragmencie swej obszernej ekspertyzy oświadczyli co następuje:

"Stwierdzamy, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć, jakim sposobem zostały otrzymane formy parafinowe dr. Geleya i jest to dla nas prawdziwa tajemnica".

Page 90: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Tak w największym skrócie przedstawia się fenomenologia zjawisk manifestujących się na seansach z Teofilem Modrzejewskim przedstawiona w obszernych pracach Gustawa Geleya i Norberta Okołowicza. Ale wiele z nich miało miejsce również poza seansami. Psychiczne życie Modrzejewskiego było otoczone nieprzeniknioną tajemnicą. Na ten temat nigdy nie chciał on z nikim rozmawiać. Takie samo stanowisko zachowywał w kwestii uzdolnień mediumicznych. Jak już wiemy zapytywany odpowiadał krótko i niechętnie: "Nie wiem, co to jest". "Nie był też pewny, czy popularyzowanie zjawisk metapsychicznych nie przyniesie na ogół więcej szkody aniżeli pożytku" (N.O. s. 290). Zjawiska mediumiczne występowały u niego ciągle i uporczywie poza seansami, zdając się być wynikiem .działania samego medium. Sprawy te otaczał jednak całkowitą tajemnicą. Pomimo to kapitalne obserwacje zdołał uczynić niezmordowany pułkownik Norbert Okołowicz. Oto jego relacja:

Bardzo często osoby, wchodzące do pokoju Modrzejewskiego, zastawały go leżącego na otomanie i otoczonego kłębami świetlanych mgieł i świateł zaczynających znikać w chwili ich przyjścia, dopiero jakby pod wpływem obecności tych osób. Zjawiska takie występowały często i po seansach, i zdawały się zyskiwać na sile w chwili, gdy pozostawiwszy medium samo sobie, opuszczano pokój.

Kilkakrotnie zdarzało się, że znajomi Modrzejewskiego przychodząc doń w odwiedziny dowiedziawszy się, że medium jest u siebie zaglądali najpierw cicho przez szpary w drzwiach, ażeby go przypadkowo nie obudzić, wiedziano bowiem, że noce spędza bezsennie na pracy, każda więc chwila snu wieczornego bywa dlań bardzo pokrzepiająca. W takich wypadkach spostrzegano czasami jedną lub kilka zjaw, a między nimi medium, poruszające się z ożywieniem. Niektóre z tych postaci widywano kilka razy, inne zaś rzadziej, wszystkie jednak były doskonale zmaterializowane i robiły wrażenie, jakby ich kontakt z medium miał charakter wyłącznie osobisty (N.O. s. 310-311).

Co można do tego dodać? Są to rzeczy niesłychane i zadziwiające. Ileż kryje się w nich problemów, ile nie rozwiązanych tajemnic...

A oto inna obserwacja N. Okołowicza. Po seansie w dniu 23 marca stwierdził on fakt zmiany ciężaru medium, które ponownie wpadło w trans, tym razem kataleptyczny, objawiający się zesztywnieniem całego ciała. Chcąc je ułożyć wygodnie na kanapie Okołowicz stwierdził ze zdziwieniem, że stało się ono nadzwyczaj lekkie. Naciśnięcie nóg wystających poza brzeg kanapy wystarczało, żeby całe ciało przybrało od razu pozycję pionową. Autor powtórzył tę próbę kilkakrotnie, następnie z łatwością uniósł Modrzejewskiego do góry odnosząc przy tym wrażenie, że ciało jego straciło przynajmniej 2/3 swego normalnego ciężaru (ważył około 66 kg). W końcu po zgięciu kurczowo zaciśniętych dłoni ciało medium, tak jak i on sam, odzyskało normalny stan, a jego ciężar wrócił do normy.

Przytoczę jeszcze inną ciekawą relację. Na seansach z Modrzejewskim była kilkakrotnie Romana Dalborowa, znająca medium osobiście. Raz miała ona okazję przeprowadzenia z nim krótkiej rozmowy na temat jego właściwości mediumicznych, o której pisze co następuje:

Redaktor odprowadzał mnie po seansie do domu. Powiedziałam, iż żałuję, że on sam nie może widzieć i nic wiedzieć, co się dzieje na jego seansie. Odpowiedział: "A skąd pani wie, co ja przeżywam!" Potem nagle dodał, że dwa lata po jego śmierci mogą odkopać trumnę i przekonać się, że leży w stanie niezmienionym. Umarł w czasie okupacji, więc nie było to możliwe. To był jedyny raz, że rozmawiał na te tematy. Nigdy nie chciał, aby przy nim mówiono o tych sprawach, aby zadawano pytania. Zbywał niechętnie ciekawych albo odpowiadał żartem. Jego koledzy z banku opowiadali, że gdy Modrzejewski przechodził przez aleję np. akacjową, to potem nie mogli wytrzymać z nim w jednym pokoju, dusząc się od zapachu akacji19.

Doktor Tadeusz Sokołowski przytoczył następujące opowiadanie Modrzejewskiego: Służąc jako ochotnik w pewnym pułku dragońskim musiał obowiązkowo wziąć udział w uczcie,

wydanej przez oficerów na cześć delegacji innego pułku, w której znajdowało się kilku Tatarów. Po obfitej libacji Modrzejewski nieco podchmielony usiadł przy Tatarach i pamięta, że wiódł z nimi ożywioną rozmowę. Na drugi dzień przy obiedzie porucznik, bezpośredni przełożony Modrzejewskiego powiedział mu, że nie przypuszczał u niego takiej znajomości języka tatarskiego, czemu się dziwili owi tatarscy oficerowie. Modrzejewski niemniej zdziwiony przyznał fakt rozmowy, ale zaznaczył, że języka tatarskiego absolutnie nie zna. Na to porucznik i inni oficerowie, z których jeden studiował języki orientalne, zgodnie zaprzeczyli Modrzejewskiemu, gdyż pamiętają doskonale, jak nawet dowódca pułku zwrócił uwagę na pewien nietakt, wyrażający się używaniem przez grupę, w której znajdował się Modrzejewski, języka niezrozumiałego dla całego towarzystwa bankietowego20. 10. Opinie uczestników seansów

Page 91: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Teofil Modrzejewski cieszył się międzynarodową sławą. Seansował w Warszawie, Paryżu, Florencji, Mediolanie i Wiedniu. Jego mediumiczne manifestacje widziało ogółem trzysta pięćdziesiąt osób. Wśród nich było siedmiu generałów, sześciu profesorów wyższych uczelni, dwudziestu doktorów medycyny, trzech doktorów chemii, ośmiu doktorów prawa, trzech doktorów filozofii, dwunastu inżynierów i dziewięciu studentów. Modrzejewskiego – powtarzam – nigdy nie przyłapano na żadnym oszustwie. Nigdy nie brał on za swe produkcje honorariów. Wykonano 15 zdjęć z jego manifestacji materializacyjnych oraz 42 fotografie odlewów gipsowych otrzymanych z foremek parafinowych. Wszystkie te fakty świadczą niezbicie o tym, że opisane wyżej i inne mediumiczne produkcje Teofila Modrzejewskiego były prawdziwe.

Pułkownik Norbert Okołowicz przeprowadził wśród uczestników seansów ankietę, w której prosił ich o wypowiedzenie się na temat widzianych przez nich manifestacji. Na jego apel odpowiedziało wiele osób, wśród nich różne ówczesne znakomitości życia naukowego, kulturalnego i wojskowego. Przytoczę tu szereg najciekawszych wypowiedzi.

Prof. Charles Richet: Niniejszym stwierdzam, że kilkakrotnie w Paryżu i w Warszawie uczestniczyłem w seansach z

medium, panem Teofilem Modrzejewskim z Warszawy, i że stwierdziłem w dobrych warunkach kontroli następujące charakterystyczne zjawiska bardzo wielkiej siły mediumicznej: zjawiska świetlne od punktów świetlnych, aż do dość silnych świateł różnych kształtów i barw; dotykanie przez zmaterializowane członki; szelesty i szmery oraz odgłosy kroków; przesuwanie się, lewitacje, poruszanie się różnych przedmiotów, wielkich i małych, jak również aportów przedmiotów, znajdujących się w pokoju seansowym, poza granicą dosięgalności medium; tworzenie się foremek parafinowych, które po odlaniu w gipsie dają doskonały kształt rąk i nóg ludzkich; materializacje rąk, twarzy, głów i postaci ludzkich, oświetlających się własnym światłem lub przy pomocy ekranu.

Hewat McKenzie, honorowy dyrektor The British College of Psychic Science w Londynie stwierdził co następuje:

Niniejszym zaświadczam, że w maju 1922 roku brałem udział w jednym posiedzeniu z medium Frankiem Kluskim w Warszawie i byłem świadkiem, w warunkach niewątpliwej kontroli, objawów, które świadczą o bardzo silnych właściwościach medialnych F. Kluskiego. W czasie seansów tych stwierdziłem: szelesty i szmery, a także stąpania; tworzenie isię foremek parafinowych dających po odlaniu w gipsie doskonały odcisk rąk ludzkich; zupełnie wyraźnie zmaterializowane głowy, oświetlone światłem własnym. Zjawiska te zrobiły na mnie wrażenie, że Franek Kluski ma niewątpliwie psychiczną moc wytwarzania materializacji wysokiego gatunku i doskonałości, co jest widoczne w wytworach parafinowych, które uzyskałem w ilości pięciu egzemplarzy – na pierwszym i jedynym seansie, na którym byłem, w warunkach, które nie zostawiły w moim umyśle żadnej wątpliwości, co do prawdziwości tych objawów.

Następne oświadczenie złożył filozof i historyk, Adam, Żółtowski, profesor Uniwersytetu Poznańskiego:

Zaświadczam, że w 1924 roku brałem udział w dwóch seansach z medium Frankiem Kluskim w Warszawie i stwierdziłem w warunkach normalnej kontroli objawy, świadczące o bardzo silnych właściwościach medialnych pana Kluskiego. W czasie tych seansów stwierdziłem: występowanie objawów świetlnych, począwszy od małych ogników i mgławic; dotknięcie zmaterializowanych rąk ludzkich oraz bardzo silne naciski i uderzenia takichże rąk; szelesty i szmery oraz odgłosy stąpania; zapachy ozonu oraz perfum, których nikt z obecnych nie miał przy sobie; przenoszenie się, wznoszenie, opadanie i przesuwanie wielkich i małych przedmiotów; automatycznie poruszającą się maszynę do pisania; szepty; zupełnie wyraźne materializacje rąk, twarzy, głów i całych postaci ludzkich, oświetlających się bądź sztucznym ekranem bądź własnym światłem. Z postaci tych żadna nie była mi znana osobiście z wyjątkiem zjawy, noszącej rysy, znane mi z fotografii, włoskiego bohatera Cezara Battisty. Objawy te zrobiły na mnie wrażenie bezwzględnej autentyczności i wielkiej siły. Szczególnie dobre warunki kontroli przedstawiało krążenie po pokoju w powietrzu ekranu natartego świetlną masą. Uwagę moją zwrócił stan oszołomienia, w jakimi znajdowało się medium po zakończeniu seansu. Stan trudniejszy do symulowania przy pełnym świetle, niż niejeden objawy czysto zewnętrzny.:

Profesor Henryk Breuil z Paryża stwierdził m.in.: Materializacje rąk, twarzy, głów albo częściej osób lub popiersi l ludzkich, świecących własnym

światłem, albo też zwykle oświetlanych przy pomocy ekranów świetlnych. Między twarzami tymi mogłem doskonale rozeznać raz jeden, dnia 29 (kwietnia 1923 roku, osobę zmarłej synowej medium,

Page 92: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

której fotografię widziałem po seansie. [...] Zjawiska te wywarły na mnie wrażenie istot niemożliwych do naśladowania przy pomocy metod oszukańczych. Ustawienie stołu było tego rodzaju, że uniemożliwiało poruszanie się medium i dwóch osób, siedzących po jego prawej stronie, a pozostałe dwie były pod moją bezpośrednią kontrolą.

Doktor Gustaw Geley wypowiedział się m.in. następująco: Według wszelkiego prawdopodobieństwa inicjatywa zjawisk nie pochodzi od medium ani od

uczestników. Objawiona jest tu wola obca. [...] Przebieg zjawiska, Inicjatywa, zasadnicza dyrektywa kierująca, pochodzi od istot niezależnych i samodzielnych. Ta psychiczna, zasadnicza dyrektywa składa się z czegoś nie dającego się zanalizować i nie do rozwikłania, i z pierwiastków umysłowych świadomych i podświadomych przejętych od medium i otoczenia.

Doktor chemii, Kazimierz Nencki stwierdził: Wśród postaci tych (zmaterializowanych) rozpoznałem niewątpliwie kilkanaście razy zjawy Jadzi M.

(12 razy) i Franciszka M. (4 razy) i innych, zmarłe – pierwsza w 1921 roku, druga w 1896 roku czy też 1897. Objawy te zrobiły na mnie wrażenie zupełnej materializacji osób znanych mi za życia – co najdokładniej mogłem stwierdzić wszystkimi zmysłami.

Inżynier Teodor Jakobsen: Wśród postaci (zmaterializowanych) rozpoznałem niewątpliwie dwa razy zjawę ś.p. Mieczysława

Arnda, zmarłego 15 grudnia 1922 roku. Objawy te zrobiły na mnie wrażenie zjawisk, których możliwości nie można pogodzić ze znanymi mi prawami przyrody, które zatem niewątpliwie trzeba przypisać właściwościom mediumicznym Teofila Modrzejewskiego. Po seansie pozostało mi głębokie wrażenie zetknięcia się z tajemniczą dla mnie potęgą.

Przemysłowiec Tadeusz Osiński stwierdził co następuje: Wśród postaci tych rozpoznałem niewątpliwie dwa razy zjawy zmarłego przyjaciela mego inż. L.

Nowakowskiego, zmarłego w 1912 roku. Objawy te zrobiły na mnie wielkie wrażenie, więcej powiem, wyrobiły we mnie przekonanie, że stoją na progu wielkiej wiedzy lub tajemnicy, do badania której powinien poczuwać się każdy człowiek inteligentny.

Doktor medycyny, Tadeusz Boy-Żeleński uczestniczył w seansie w dniu 17 lutego 1924 roku. Stwierdził on m.in.:

Oglądam z ciekawością odlew, który zostawiła nam zjawa. Jest to cienki i bardzo delikatny odlew ręki aż do przegubu; dwa palce wyprostowane, trzy zgięte. Jest to tak, jakby ktoś rękę zanurzył w parafinie i wyjął ją powleczoną cienką jej warstewką; ale fizycznym niepodobieństwem jest, aby żywą rękę można było wyjąć z takiego odlewu. Jest to ręka zjawy, ręka "astralna". [...] Wraca do salonu kolega mój obdarzony tym zdumiewającym darem; przykro na niego patrzeć; oczy wpółbłędne, twarz obrzękła. Kaszle, w chustce pełno 'krwi. (Nie jest to, objaśnia mnie jeden z obecnych lekarzy, poważny krwotok, ale raczej wynik .chwilowego przekrwienia). Kto widziałby go w tym stanie, temu z pewnością w głowie nie powstałaby myśl, aby ten człowiek zapraszał nas po to, aby urządzać naszym kosztem jakąś mistyfikację! Nie można ani chwili wątpić; jesteśmy w obliczu cudownej własności. [...]

Wiele osób odnosi się sceptycznie do wszelkich takich relacji, dlatego, iż od czasu do czasu gdzieś złapano jakieś medium na oszustwie; ale to, że jakieś zawodowe i wyczerpane medium dopomaga sobie w końcu sztuczkami, tak samo nie wyklucza istnienia tych objawów, jak fakt fałszowania pieniędzy istnienia prawdziwych. Wyjątkowy zaś zupełnie stosunek Kluskiego do własnego daru nadaje jego seansom charakter dokumentu.

Wszystkie dalsze liczne opinie sformułowane są w podobnym duchu. Ani jeden z respondentów nie zakwestionował żadnego z opisywanych objawów. Zakończę ten przegląd wybranych wypowiedzi uczestników seansów z Modrzejewskim oświadczeniem znakomitego, niedawno zmarłego, uczonego polskiego, chemika– –organika, prof. dr. hab. Tadeusza Urbańskiego. Oświadczenie to zostało zamieszczone przez niego na początku 1984 roku w jednej z publikacji Polskiej Akademii Nauk oraz poświadczone osobiście podczas przeprowadzonej ze mną rozmowy telefonicznej.

Z czasu mojej pracy u prof. Józefa Jerzego Boguskiego pewien fakt – nie związany z chemią – jest wart zanotowania. Pewnego dnia mój kolega z laboratorium – Janek Modrzejewski – zwrócił się do mnie z propozycją, żebym przyszedł na seans spirytystyczny. Mój pierwszy odruch był negatywny, gdyż wiele słyszałem o szarlatanach, którzy za pieniądze urządzali seanse, ale wkrótce Modrzejewski – widząc moje opory – wtajemniczył mnie w sekrecie, że "medium" spirytystyczne – to jego Ojciec, Teofil Modrzejewski, członek Zarządu jednego z banków warszawskich, występujący na seansach pod pseudonimem "Franek Kluski", a przewodnictwo na seansach obejmuje ówczesny adiutant prezydenta

Page 93: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Wojciechowskiego generał Zaruski, żeglarz d zasłużony działacz w harcerstwie żeglarskim. Seanse odbywają się tylko dla rodziny i bliskich znajomych.

Podniecony takim wyjaśnieniem przybyłem na jeden z seansów, które odbywały się w mieszkaniu Teofila Modrzejewskiego, przy ul. Królewskiej. Było to niezwykłe przeżycie. W ciemnym pokoju, znajdującym się pośrodku mieszkania, a Więc z dala od zgiełku ulicznego, jedynym oświetleniem był ekran fosforyzujący, leżący na stole, dookoła którego uczestnicy seansu siedzieli trzymając się za ręce, tworząc "łańcuch". Medium zasnęło; na początku promienie świetlne, ukazujące się na chwilę, powiewy wiatru z zapachem kwiatów pomarańczy, a ichneumon biegł dookoła "łańcucha" uczestników, następnie ukazał się kapłan asyryjski, który podniósł mnie na chwilę z krzesłem. Pojawiały się postacie bohaterów, np. Włoch – Battisti, stracony przez Austriaków w czasie okupacji Północnych Włoch w latach sześćdziesiątych XIX wieku. Ekran świetlny wylatywał w powietrze i oświetlał zjawy. Następnie efekty zaczynały słabnąć, znów pokazywały się promienie świetlne, powiew wiatru, wreszcie medium się obudziło.

Teofil Modrzejewski poszedł odpocząć, wszyscy uczestnicy rozeszli się odczuwając osłabienie, szczególnie następnego dnia. Była to reakcja po seansie, w którym każdy z uczestników dawał z siebie część energii.

Było to duże przeżycie.21

Autor tej pracy przeprowadził rozmowy z pięcioma uczestnikami seansów z Teofilem Modrzejewskim, a mianowicie z dr. Antonim Czubryńskim, Zofią Okołowiczową (żoną podpułkownika Norberta Okołowicza), Prosperem Szmurłą, Tadeuszem Urbańskim i Robertem Walterem. Wszyscy oni udzielili obszernych informacji i w całej rozciągłości potwierdzili prawdziwość i autentyczność fenomenów materializacji zjaw, fenomenów, których byli naocznymi świadkami. Szczególnie cenne były wypowiedzi żony podpułkownika Okołowicza, Zofii, uczestniczki wszystkich posiedzeń. Niestety, brak miejsca nie pozwala mi tu na przytoczenie odnośnych szczegółów.

Page 94: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ VII Maria Skłodowska-Curie i medium – Eusapia Paladino

Eusapia Paladino (1854–1918) była słynnym włoskim medium podróżującym po wielu miastach Europy, Anglii i Stanów Zjednoczonych, z którym eksperymentowali wybitni uczeni i badacze m.in.: sławny kryminolog i psychiatra Cesare Lombroso, fizjolog Charles Richet, Sir Oliyer Lodge, Julian Ochorowicz, fizycy i chemicy Piotr Curie i Maria Skłodowska-Curie, Jacques Arsene d'Arsonval, Andre Louis Debierne, filozof i psycholog Henri Bergson.

W Paryżu w Instytucie Psychologii Ogólnej przeprowadzono z nią przez cztery lata (1905–1908) szereg szczegółowych badań. Ogółem odbyły się 43 seanse, a ich koszt wynosił 25000 franków. Długotrwałość tych badań i ich zakres świadczy o ich doniosłości, a liczne z zachodzących zjawisk wprawiły członków komisji w najwyższe zdumienie. Szczegółowe raporty komisji zostały opublikowane drukiem1.

Marię Skłodowska-Curie i Piotra Curie interesowały przede wszystkim fenomeny materializacji i eksterioryzacji oraz działania rąk fluidycznych, które często manifestowały się na seansach z Eusapia. Sprawa ta zasługuje na szczegółowe opracowanie, tym bardziej, że posiadamy do niej wiele materiałów. Omówię tutaj tylko wybrane zagadnienia.

Maria Skłodowska nie uważała Eusapii za oszustkę i nigdy nie złożyła oświadczenia potępiającego jej produkcje mediumiczne. Podobnie jak Piotr Curie uważała demonstrowane przez nią fenomeny za niezwykłe i zasługujące na szczegółowe badanie i naukowe wyjaśnienie. Jak już wspomniałem Piotr Curie projektował i budował specjalne urządzenia służące do kontroli mediów i badania zjawisk mediumicznych.

Ciekawym zjawiskiem manifestującym się na seansach mediumicznych były fenomeny świetlne. Kwestią tą zajmował się w 19-07 roku Julian Ochorowicz, który prowadził wtedy badania nad rękami fluidycznymi. Badaniami tymi żywo interesowała się Maria Skłodowska-Curie.

Poniżej przytoczę in extenso protokół z posiedzenia, w którym oprócz naszej Wielkiej Rodaczki, Juliana Ochorowicza i innych osób, brał także udział długoletni współpracownik Marii Skłodowskiej-Curie, znakomity chemik francuski, odkrywca aktynu, Andre Louis Debierne.

Eusapia Paladino w 1897 roku

(Fanny Moser, Der Okkultismus, Tauschungen und Tatschen, Munchen 1935) Fenomeny świetlne u Eusapii Paladino. Przed dalszym omawianiem doświadczeń z Panną Tomczykówną przez chwilę zajmę się innymi

grupami zjawisk świetlnych częściej spotykanymi i lepiej znanymi. Oprócz wzmiankowanej obserwacji Siemiradzkiego, który widział w obecności Eusapii rozległe światło rozjaśniające część ściany, nie znam innych analogicznych obserwacji. W każdym razie w moich studziesięciu seansach z tym medium w Rzymie, w Warszawie, na wyspie Ribaud, a wreszcie w Paryżu w ciągu czternastu lat nigdy nic podobnego nie widziałem. Natomiast często obserwowałem "lucioli", to jest świetlne punkty. Najczęściej pojawiają się one nad głową medium, rzadziej z dala od niego, poruszają się zarysowując łuk albo linię zygzakowatą mało rozległą i nigdy dłużej nie trwającą. Przypominają robaczki świecące o

Page 95: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

tym samym lekko fioletowym albo zielonkawym zabarwieniu, ale mają mniejszą moc świecenia. Niczego albo prawie niczego nie oświetlają, ponieważ są całkowicie skoncentrowane w jednym punkcie. Zdarzało mi się również widywać "lucioli" o innym zabarwieniu : złocisto-żółtym.

Jeśli chodzi o zależności fizjologiczne tych zjawisk, oto co znajduję w moich notatkach zapisanych bezpośrednio po seansach w Warszawie w 1893 roku.

"Podczas seansu 11 grudnia widzieliśmy wiele świetlnych punktów. Pojawiały się one pojedynczo albo parami, nawet kilka na raz zakreślając linie krzywe w przestrzeni i nagle zanikały. W pewnej chwili utworzyły one dwie grupy złożone z pięciu świecących punktów, które oddalały się względnie zbliżały. Zjawisko trwało ledwie kilka sekund, ale jego całość sprawiała na mnie wrażenie niewidzialnych dwóch rąk, których końce palców były zaopatrzone w świecące małe gwiazdki. Obejrzawszy następnie barwne rysunki «promieniowań odycznych» w książce pułkownika Rochasa dostrzegłem doskonałe podobieństwo. To prawda, że w moich badaniach te smugi jako zjawiska normalne nie mogły zostać potwierdzone obiektywnie ani subiektywnie przez ludzi wrażliwych [sensytywów]; ale zjawisko anormalne, mediumiczne i krótkotrwałe u Eusapii Paladino przedstawiało taki sam wygląd oprócz przedłużenia smug świetlnych, tych świecących punktów, których nie można było stwierdzić. Jedna z tych przypuszczalnych rąk zbliżyła się do Bolesława Prusa, zdjęła mu okulary i oddała je mojej żonie; ale wówczas ręka ta nie była świecąca; sądzę, albo wydaje mi się, co zaobserwowałem w wielu okolicznościach, że ich świecenie jest całkowicie albo częściowo zmienne z ich działaniem mechanicznym: aby móc świecić przestają wykonywać pracę mechaniczną, a kiedy wykonują tę pracę jest im trudno świecić. Podobnie podczas pojawiania się głosów jednocześnie znikają zjawiska świetlne i mechaniczne". (Analogiczne stwierdzenie podaje Pan Fontenay).

Wysunąłem więc hipotezę, że punkty świetlne są związane z końcami palców sobowtóra. Pogląd ten utrzymuję nadal jednakże z zastrzeżeniem, że nie obejmuje on wszystkich zjawisk

świetlnych. Już podczas seansów w Warszawie generał Starynkiewicz odróżnił wśród zjawisk świetlnych mały

dysk szerszy niż małe gwiazdki i wydało mu się, że jest to "oko" świecące w ciemności. (Ta obserwacja jest analogiczna do obserwacji D. Mac-Naba, którą później zacytuję).

Można przypuszczać, że było to rzeczywiście oko ciała eterycznego medium. Nie powinno jednak nas dziwić pojawienie się jednego oka, bo często ta świetlistość manifestuje się z jednej strony ciała. Różne zjawiska świetlne zostały stwierdzone w ostatnim szeregu seansów z Eusapią Paladino w Instytucie Psychologii Ogólnej w Paryżu. Miało to zwłaszcza miejsce podczas dziesiątego i trzynastego seansu w 1907 roku. Ze względu na wagę zjawiska najpierw moje osobiste notatki, a następnie sprawozdanie stenograficzne.

"Po ukazaniu się kilku punktów świetlnych Eusapią prosi o przyniesienie maszyny elektrycznej i wydobycie trzech iskier. Wykonał to Pan Courtier. Wówczas ona wytworzyła trzy punkty świetlne wydłużone w kształcie iskierek, którym towarzyszył analogiczny trzask. Wygląda to na imitację. Iskierki były słabsze, niezupełne i opóźnione. Szmer, który im towarzyszył, był również opóźniony i przypominał raczej trzask wykonany za pomocą paznokci. Na moje pytanie, czy to są zjawiska elektryczne, John2 odpowiedział, że nie, ale że obecność elektryczności w powietrzu sprzyja zjawisku".

Oto teraz szczegóły zawarte w sprawozdaniu oficjalnym nie opublikowanym: "Pan Juriewicz: Widzę świetlny punkt na wysokości mego kolana. Jednocześnie wszyscy obecni

widzą bardzo wyraźnie nieco ponad głową Eusapii dwa świecące punkty bardzo błyszczące, które pojawiają się trzykrotnie, ale za drugim i trzecim razem blask ich słabnie. (Przygotowuje się zmiana zjawiska świetlnego na mechaniczne). Firanka porusza się.

Pan Juriewicz: Taśma, która łączy mój rękaw z jej [Eusapii] rękawem została mocno szarpnięta i zerwana. Tym razem odczułem jakby prawdziwą rękę na prawym ramieniu. Ta ręka ścisnęła mi przyjaźnie ramię.

Kontrola [medium] jest zapewniona. Na prośbę Eusapii Pan Juriewicz kładzie jej rękę na karku. Eusapią prosi, aby pójść po maszynę elektryczną i wydobyć trzy iskry. (Maszyna elektrostatyczna

Wimshursta zastała przyniesiona ostatnio do mieszkania pana Juriewicza. Widok pięknych iskier podziałał na wyobraźnię Eusapii i wzbudził w niej pragnienie naśladowania ich).

Page 96: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Pan Courtier poszedł do sąsiedniego pokoju, wziął maszynę elektryczną i wydobył trzy iskry zająwszy miejsce na przeciwko Eusapii w odległości około dwóch metrów.

Na wysokości głowy Eusapii i na firance pojawiły się kolejno trzy małe punkty świecące, naśladujące iskry elektryczne, a jednocześnie usłyszano (z małym opóźnieniem) cichy trzask, jaki powoduje iskra elektryczna, lecz blask tych punktów świecących i towarzyszący im trzask były nieco słabsze, niż blask i trzask iskier wytworzonych przez maszynę.

Pan Ochorowicz: To bardzo ciekawe doświadczenie. To jest naśladownictwo. Eusapia prosi o powtórzenie doświadczenia. Pan Courtier wywołuje trzy nowe iskry z maszyny. (W jej ręku iskry są słabsze). Widać trzy punkty świecące, występujące kolejno i słychać trzask iskier, lecz tym razem blask

punktów świecących był o wiele słabszy, a trzask ujawnił się po kilku minutach zamiast jednocześnie. Pan Ochorowicz: Było to naśladownictwo nieco dowolne". Przerywam tu sprawozdanie z seansu, aby przedstawić opis takiego samego zjawiska wywołanego

przez Pana Branly'ego na podstawie dyskusji nad sprawozdaniem Pana Courtiera: "Pan Branly: Dorzucę do tego punktu kilka szczegółów dotyczących relacji Pana Courtiera. Oto jak

wytworzyło się zjawisko: Eusapia poprosiła, aby przyniesiono maszynę elektrostatyczną. Pan Courtier ją przyniósł i wytworzył trzy iskry. Po pięciu, czy sześciu sekundach (byliśmy pogrążeni w całkowitych ciemnościach) zobaczyliśmy w powietrzu na wysokości około jednego metra nad głową Eusapii, poziomo, z dala od maszyny elektrycznej trzy inne iskierki wyraźnie następujące kolejno po sobie z tą samą przerwą, co iskry pierwotne i towarzyszył im ten sam trzask, lecz nieco złagodzony.

Pan Przewodniczący: Czy było to poza zasięgiem ręki Eusapii? Pan Branly: Och tak! To jedno z najciekawszych zjawisk, jakie widziałem. Trzy iskierki pojawiły się

samorzutnie poza jakimkolwiek aparatem na wysokości jednego metra nad jej głową. Widzieli to i słyszeli wszyscy obecni. Doświadczenie zostało powtórzone po raz drugi, ale tym razem iskierki były o wiele słabsze.

Na innym seansie obserwowałem jakby małe świecące kulki, niesłychanie subtelne, które toczyły się pod palcami Pani Curie. Wyraźnie widziałem te świecące kuleczki".

W dalszym ciągu przedstawię sprawozdanie z seansu z 16 grudnia 1907 roku według nie wydanych notatek stenograficznych:

"Widać bardzo wyraźnie dwa punkty świecące. Pani Curie: tym razem były od niej [Eusapii] dość daleko. Pan Dębienie: Jej ręka jest chłodniejsza, kiedy występuje zjawisko. Pan Juriewicz zapytał Eusapię co uczyniła, aby móc odtworzyć iskry elektryczne. Eusapia odpowiada, że przywłaszczyła sobie elektryczność i że ją oddała (?) Mówi, że może

wytworzyć te zjawiska jedynie wtedy, kiedy w powietrzu jest elektryczność. (Teoria ta nie może być brana dosłownie, jak to uczynił Pan Courtier w swym sprawozdaniu, s. 78).

Od tej chwili zjawiska świetlne ustąpiły miejsca bardziej kompletnej materializacji rąk i ich czynności mechanicznej.

Pan Juriewicz: Naprawdę miałem wrażenie, że duża dłoń naciskała moje kolana. Na prośbę Eusapii oświetla się nieco pokój. Pan Branly: Wciąż ją trzymam za rękę, ale to jest dziwne, że jej ręka wydawała mi się o wiele

większa, niż teraz, a byłem pewien, że nie trzymam ręki żadnego spośród Was. (Zdarza się, że kiedy następuje rozdwojenie i materializacja ręki fluidycznej, ręka medium wydaje się większa. Zwiększenie światła sprawia, że ta miejscowa materializacja znika natychmiast).

Pan Juriewicz zapytał Eusapię, co należy zrobić, aby zjawiska były wyraźniejsze. Eusapia odpowiada, że trzeba wprowadzić trochę elektryczności do powietrza, bowiem to ułatwia pojawienie się fenomenu".

Jednakże następny seans był raczej gorszy pomimo elektryzacji. Podczas trzynastego seansu, 30 czerwca [1908] uzyskano nową modyfikację tych zjawisk.

Najpierw przytaczam moje notatki osobiste:

Page 97: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Widząc, że seans opóźnia się (zresztą jak zwykle), że .medium denerwuje się, że Pan Juriewicz jest całkiem pochłonięty bardzo skomplikowanymi przygotowaniami do analizy chemicznej powietrza za Eusapia ... proponuję tym panom rozpoczęcie seansu i proszę o pozwolenie kierowania nim. Zamierzałem przede wszystkim wyjaśnić problem świecących punktów i dowolnie, wedle swego życzenia, pytać Johna. Prosiłem go, aby nas obdarzył zjawiskami nielicznymi, ale .prawidłowymi i usiłował wytłumaczyć je nam, o ile to jest możliwe. Przede wszystkim pojawiły się dotykania i światła. Pierwsze nie były całkowicie prawidłowe. Natychmiast zauważyłem głośno oświadczając, że medium pozwoliło sobie na zmianę rąk. Ono nie obraziło się i natychmiast poprawiło kontrolą. Stół trzykrotnie mocno uderzył na znak potwierdzenia. Lewa stopa medium, która kilkakrotnie próbowała odsunąć się, teraz mocno i całkowicie oparła się na mojej prawie stopie, tak mocno, że sprawiła mi ból, lecz bohatersko zniosłem ten ból, aby być pewnym tej kontroli. Wówczas po kilku dotknięciach nienagannych pojawiły się światła. Było ich około dwudziestu. Najpierw nad głową medium, później pośrodku stołu i w końcu na naszych kolanach, lecz zjawiska najważniejsze były następujące:

1. Zgodnie ze wskazówkami Johna, Pani Curie nie przerywając łańcucha potarła swoje ręce i uzyskała bardzo wyraźne światełka w okolicach palców, lecz dopiero wtedy, kiedy zwróciła się ku środkowi koła nie nastąpiło nic, kiedy trzymając ręce sąsiadów obróciła się plecami do stołu.

2. Tak samo na polecenie Johna, wyszedłem z łańcucha i lekko potarłem palcem wskazującym prawej ręki bliznę na lewej stronie kości ciemieniowej medium i za każdym razem pojawiały się świecące krople nie w miejscu nacierania, ale prawie o dziesięć centymetrów na lewo, koło prawej strony czoła Eusapii.

Spytałem Johna (Eusapia była pogrążona w całkowitym transie), od czego zależą te zjawiska. A oto punkty przezeń wskazane (ta rozmowa w języku włoskim nie została zarejestrowana przez stenografa).

1. Od suchości powietrza. (Nie była ona zbyt duża dzisiaj). 2. Od bliskości medium. 3. Od niektórych cech rąk osób obecnych, których nie można sprecyzować. (Eusapia próbowała

dotykając mojej prawej ręki, lecz nie uznała jej za dobrą. Dłoń Pani Curie jest "lepsza". A jednak uważała na ogół, że moja obecność była bardziej korzystna dla seansów, gdyż uznała Panią Curie za zawsze zmęczoną. W pomiarach dynamometrycznych, które robiłem przed i po kilku iseansach, Pani Curie najczęściej zyskiwała, podczas kiedy my z wyjątkiem może Pana Juriewicza, który przychodził zwykle zmęczony, traciliśmy mniej lub więcej. Z drugiej strony moje włosy były bardziej naelektryzowane od włosów Eusapii i zdaje się, że włosy Pani Curie elektryzują się z wyjątkową łatwością. Więc w rozróżniających argumentach Johna brak konsekwencji).

4. Od obecności elektryczności w otaczającym powietrzu (do sprawdzenia). 5. Od pocierania rąk jednej osoby albo dwóch osób w kole. 6. Od łańcucha. (– Dlaczego? – "A kiedy ty magnetyzujesz, nie włączasz się do kręgu?..." Oznacza

to, że trzeba wziąć dwie dłonie tej osoby – ale to nie jest niezbędne, a zresztą sam John rozkazał mi wyjść z łańcucha, aby potrzeć głowę medium).

W swoich notatkach z tego dnia znajduję jeszcze następujące uwagi ogólne: 1. Ręka fluidyczna, która zostaje niewidzialna, i która nie ma tyle siły, aby podnieść stół, może

jednak wytworzyć światło. 2. Te światła mediumiczne nie zawsze zależą od rąk medium. 3. One zależą zawsze od jego wyobraźni. 4. Wydaje się prawdopodobne, że niektóre światła mogą być niezależne od rąk sobowtóra. Doświadczenie zaproponowane przez Johna, aby wytworzyć iskrę-w miejscu wskazanym przez

Panią Curie myślowo, nie dało dokładnego rezultatu. Światło pojawiło się o kilka cali wyżej i bardziej na lewo od punktu wybranego przez Panią Curie, choć zawsze na tle firanki i o wiele wyżej od głowy medium. Wydawało mi się nawet, że na tej wysokości nie mogły go dosięgnąć ręce medium, którego kontrola była bardzo dokładna w czasie trwania manifestacji świetlnych.

Oto teraz kilka wyjątków ze sprawozdania stenografowanego: "Pan Branly: Wydaje mi się, że idzie lepiej, kiedy powietrze jest chłodniejsze.

..................................

Page 98: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Pan Ochorowicz skrobie stół i prosi, aby odtworzyć szmer. Nic nie słychać. Skrobie drugi raz stół i słychać bardzo słabe skrobanie. (Chciałem wywołać zjawisko echolalii, które dla słuchu jest tym samym, czym iskry dla słuchu i wzroku jednocześnie).

Pan Debierne: Za pierwszym razem poruszyła kolanami i nic się nie stało; za drugim razem, kiedy usłyszeliśmy skrobanie była całkiem nieruchoma. Położyła swoją lewą nogę na moim kolanie.

Stół stuka trzy razy (potwierdzenie), później cztery razy (mówcie!) nogami, które są przed Eusapią. ..................................

Pan Ochorowicz: Dotyka mnie ręka. Pan Debierne: Mnie także dotyka ręka. Jestem pewny, z lewej strony. Pan Ochorowicz: Nastąpiła w tej chwili zmiana rąk; nastąpiło podstawienie. Pan Debierne: Jej lewa ręka nie opuszczała mojej. Pani Curie: Czy możecie zapewnić kontrolę w ciemności? Pan Ochorowicz: Och tak! Pan Juriewicz: Dotknęła mnie ręka i w chwili, kiedy mnie dotknęła otworzyłem aspirator. Pan Ochorowicz: Mogę zapewnić, że Eusapia mnie nie opuściła. To dotknięcie jest prawidłowe, tak

jak poprzednio Pan Debierne był uderzony rejką prawą. Zresztą ona nie obraziła się, gdy powiedziałem, że nastąpiło podstawienie.

Pan Debierne: Ze swej strony mogę zapewnić, że kontrola nie może być lepsza niż w tej chwili. Eusapia wydaje jęk. Pan Ochorowicz: Odczułem dotknięcie. Miałem bardzo wyraźne odczucie ręki z pięcioma palcami,

która mnie uścisnęła, a następnie pociągnęła za rękaw. Jednocześnie Eusapia ściskała mi prawą rejką i naciskała prawą stopę.

Pan Debierne: Kontrola z lewej strony jest nadal dobra. (Było jeszcze wiele dotknięć całkiem, prawidłowych).

.................................. Eusapia mówi, że otaczające ją osoby nie mają dość woli. Pani Curie: Ależ tak, my bardzo chcemy

zobaczyć małe świecące punkty. Widać punkt świecący. (Wyobraźnia medium może niezwłocznie zrealizować wyobrażenie światła

za pomocą ideoplastii fizycznej). Pani Curie: To mignęło jak spadająca gwiazda. Większość obecnych widzi drugi punkt świecący.

Pan Branly nie widział ani jednego, ani drugiego. Pan Ochorowcz: Proszę spojrzeć nad jej głowę, Panie Branly, widać nowy punkt. Pan Branly: Tym razem widzę go. Widać jeszcze jeden punkt świecący. Pani Curie: To wyglądało jak robaczek świętojański. Ukazał się on bardzo blisko jej głowy. Czy

mógłby być cokolwiek wyżej? Eusapia mówi Pani Curie, aby pomyślała, w jakim miejscu chce zobaczyć gwiazdkę, lecz aby o tym

nie mówiła. Pani Curie: Patrzę na to miejsce, gdzie chciałam ją zobaczyć (w ciemności). Stół stuka cztery razy. (Oznacza to prośbę Johna o rozmowę – ale warunki, których wymaga John

wciąż ulegały zaniedbaniu, a doświadczenie bardzo pouczające, które mogło się udać, dało wynik tylko niezupełny. John chciał odwrócić uwagę wszystkich osób obecnych z wyjątkiem Pani Curie, aby lepiej wyizolować jej myśl).

Pani Curie: Pojawił się świecący punkt, lecz wyżej i bardziej na lewo, niż miejsce, które wybrałam. Był dość błyszczący, nie patrzyłam uważnie, ponieważ szukałam go gdzie indziej. Inne osoby nie widziały tego świecącego punktu. Stół uderza cztery razy.

Widać świecący punkt bardzo wysoko na firance. Pani Curie: Chcielibyśmy bardzo, umieć tak samo go wytworzyć! Eusapia pociera ręce Pana Debierne.

Wytryska jakby światło, jakby projekcja świetlna. Powtarza to i znowu widać światło.

Page 99: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Pan Branly: Ja ich nie widziałem. Pan Debierne: Widziałem oba [punkty]. Drugi był o wiele słabszy. Pan Debierne: Eusapia naciera moje ręce. Wyskakuje jakby iskra. (To nie były prawdziwe iskry i

Pan Debierne za takie ich nie uważa). Przed chwilą Eusapia natarła moje ręce, a na firance, która jest na stole widzieliśmy świecące

punkty. Eusapia mówi Pani Curie, aby potarła swoje-ręce jedna o drugą, Pani Curie potarła ręce i widać

tryskające iskry. Ukazują się cztery. Pani Curie: To wszystko dzieje się przed moimi rękami. Wszystkie Osoby wokół stołu nadal nie

widzą iskier. (Nie można jednak powiedzieć, że zjawisko było subiektywne. Widzialność świetlnych punktów nie zależy od wrażliwości obserwatorów).

Eusapia mówi, ażeby patrzeć na Panią Curie celem sprawdzenia, czy jest ona najbardziej oświetlona.

Pan Ochorowicz: Wydaje mi się, że na Pani biuście znajduje się jakby obłoczek, jakby świetlistość, Pani Curie pociera ręce. Widać iskierkę. Pani Curie: Jeszcze jedna, prawie w moich palcach... Jeszcze jedna... Pan Debierne: Nie widziałem... Pan Ochorowicz: Jakie jest położenie światełek w stosunku do Pani rąk? Pani Curie: One są oddalone prawie dziesięć centymetrów; ale ostatnia zdaje się pojawiła się jakby

z mojej ręki i odłączyła się od niej. Eusapia mówi Panu Ochorowiczowi, że wywoła światełka pocierając lekko swój chory palec (?). Pan Ochorowicz pociera lekko i widać światło. (To jest całkiem niedokładne. Potarłem swoim

palcem wskazującym chore miejsce na głowie medium. Pomimo moich sprzeciwów nigdy nas nie zwołano, aby poprawić błędy w stenografowanych notatkach, i aby je uzupełnić, jak to robię obecnie. W ten sposób gruby tom notatek, bardzo ważnych, zbiór jedyny w swoim rodzaju, pozostaje trochę bezwartościowy.)

Pan Ochorowicz: Jeszcze jedna... jeszcze... jeszcze. Tworzą się wciąż w tym samym miejscu, na lewo od miejsca, które pocieram i w odległości około

dziesięciu centymetrów, to znaczy, że iskra pojawia się nie na palcu, którym się pociera, ale na palcu drugiej rejki i zawsze w tym samym miejscu. (To wszystko jest niedokładne: nie było iskier, żaden palec nie był pocierany i na żadnym palcu drugiej ręki nie pojawiły się świecące punkty. Te punkty ukazywały się zawsze po prawej stronie czoła medium w odległości około dziesięciu centymetrów od blizny pocieranej moim palcem wskazującym. Muszę dodać, że pocieranie to było tak lekkie, że nie można go uważać za przyczynę mechaniczną fenomenu. Należy raczej traktować je jako zwykłe pobudzenie nerwowe).

Eusapia kładzie na swej głowie rękę Pani Curie. Pani Curie pociera lekko głowę i widać iskrę. (Punkt świecący.)

Pani Curie pociera znowu i pojawia się iskra. (W sprawozdaniu Pana Courtiera jest rozdział poświęcony iskrom i punktom świetlnym. Wiać prawdziwe iskry nie były zaobserwowane u Eusapii, jak np. u Angeliki Cottin).

Pani Curie pyta, czy odwracając plecy [od stołu] może pocierając swe ręce wytworzyć światełka? Eusapia mówi, że może, ale nie należy przerywać łańcucha. Pani Curie odwraca się i pociera swe

race. Eusapia mówi jej, aby się nie oddalała. Pani Curie zbliża się do Pana Debierne i nadal pociera ręce, lecz nic się nie dzieje.

Eusapia mówi Pani Curie, aby skierowała palce ku stołowi. Widać iskrę. Eusapia gładzi włosy Pani Curie. Widać jak światło wychodzi z głowy Pani Curie. Widać iskrę nad głową Pana Ochorowicza. Pan Juriewicz pyta Eusapię, jak na nią działa aspirator.

Page 100: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Eusapia odpowiada, że wchłania on cały fluid z medium, i że on ją osłabia. (Taki był w rzeczywistości główny rezultat większości doświadczeń w Instytucie Psychologii Ogólnej, spowodowany całkowitym lekceważeniem warunków psychologicznych. Interpelacja Pana Juriewicza przerwała badanie fenomenów świetlnych i nie było już mowy, aby je wszcząć na nowo).

Eusapia powiedziała, że jest wyczerpana. Postanawiamy przerwać seans i nieco oświetlić pokój. Pan Ochorowicz: Pocierania te stanowią doświadczenia całkiem morwę. Nigdy przedtem to nie

było robione. Seans został przerwany 15 minut po północy. (Był to ostatni seans urzędowy)3. Maria Skłodowska-Curie była niejednokrotnie świadkiem materializacji zjaw, m.in. fluidycznej ręki

fantoma. Oto następne sprawozdanie, którego autorem jest profesor Charles Richet: Następujący eksperyment wydaje mi się pod każdym względem doskonały i przekonywający, a

miał on miejsce w Instytucie Psychologii Ogólnej w Paryżu. Oprócz mnie byli obecni tylko Pani Curie, Pani X, jej polska przyjaciółka i profesor Courtier, sekretarz generalny Instytutu Psychologicznego. Pani Curie siedziała z lewej strony Eusapii, ja z prawej, trochę dalej Pani X, która robiła notatki, natomiast Courtier siedział na końcu stołu (przygotował on firankę zawieszoną na podwójnym sznurku). Światło było słabe, ale wystarczające. Można było wyraźnie widzieć rękę Pani Curie leżącą na stole, lewą rękę Eusapii, jak również moją lewą rękę trzymającą prawą dłoń Eusapii. Długie ćwiczenie nauczyło mnie silnego trzymania ręki. Mogłem także odróżniać dwa mankiety na rękach Eusapii.

Wadzimy, że firanka napina się, jak gdyby poruszał ją jakiś duży przedmiot. Uzyskujemy informację, że jest to ręka Johna [Kinga]. Pragnę dotknąć tej ręki. Macam swoją prawą dłonią poprzez firankę rękę sterczącą daleko nad głową Eusapii. Czuję opór i chwytam rzeczywistą rękę, którą całkowicie obejmuję. Dotknięcie przez firankę jest tak wyraźne, że czuję pojedyncze palce i kształt ręki, która wydaje mi się – co mogę stwierdzić z pewnością – o wiele większa od małej ręki Eusapii. Trzymam rękę mocno i liczę 29 sekund, w czasie których mam okazję: oglądania rąk Eusapii leżących na stole, zapytania Pani Curie, czy kontrola jest pewna, zwrócenia uwagi Courtiera na fenomen i równocześnie macania dłoni, którą ściskam poprzez firankę, gniecenia jej i zidentyfikowania jako rzeczywistej raki. Po upływie 29 sekund odzywam się: "Brakuje mi czegoś, chcę odczuć na palcu pierścionek". W tej chwili ręka daje mi odczuć znajdujący się na palcu pierścionek. Wtedy mówię: "adesso un braceletto" – i natychmiast czuję na przegubie trzymanej przeze mnie ręki dwie części damskiej bransolety zamkniętej na zawiaski. Wówczas proszę, aby ręka rozpuściła się (zdematerializowała) w mojej dłoni, ale gwałtowne szarpnięcie uwalnia rękę Johna i nie czuję już nic więcej.

Łączę tu dwa eksperymenty, które zaszły w różnych chwilach. Jest trudno przeprowadzić dokładny i przekonywający eksperyment, gdyż w przebiegu 29 sekund

bezwarunkowo wyklucza się każde zaskoczenie. W tym przypadku oprócz ręki zmaterializował się pierścionek I bransoleta. Wszystkie

eksperymenty rzeczywiście dowodzą, że równocześnie z materializacją ciała ludzkiego następują także materializacje: przedmiotów, odzieży, tkanin i materiałów. Postacie fantomów nigdy nie zjawiają się bez okrycia; są one otulone zasłonami, które początkowo wyglądają jak białe, częściowo świecące chmury, które w końcu przybierają konsystencję rzeczywistej tkaniny.

Ponieważ opisałem już szczegółowo ruch przedmiotów przez nikogo nie dotykanych, nie potrzebuję wracać do tego tematu; ale należy zauważyć, że takie ruchy następują równolegle z materializacją. Wszystko wygląda tak, jak gdyby ruchy te zostały wywołane przez "niewidzialne materializacje", choć wyrażenie to może brzmieć paradoksalnie. W czasie jednego posiedzenia można być dotkniętym dziesięć albo dwadzieścia razy, a nie widzi się niczego, chociaż nie panuje absolutna ciemność4.

Przytoczyłem dwa dokumenty. Przemawiają one same za siebie i nie będę ich tu komentował.

Page 101: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ VIII Próby naukowych badań nad eksterioryzacją

Naukowe badania nad eksterioryzacją powinny wyjaśnić nam następujące kwestie podstawowe: 1. Czy eksterioryzacją jest zjawiskiem rzeczywistym, które można wywoływać i badać w warunkach

laboratoryjnych? 2. Co ulega eksterioryzacji? Czym jest "ciało parasomatyczne" względnie "układ asomatyczny"?

Jaka jest jego natura fizyczno-biologiczno-fizjologiczna? 3. Jaki jest bilans energetyczny fenomenu, migracji materii i energii oraz przekazu informacji? Czy

na obecnym etapie badań jest możliwe opracowanie modelu cybernetycznego zjawiska eksterioryzacji?

4. W jakim stosunku psychosomatycznym pozostaje sobowtór do swego oryginału, tj. do ciała fizycznego? Frapujące jest również, jak przedstawia się stosunek odwrotny: ciało – sobowtór? Czym jest "srebrny sznur" łączący Drugie Ciało z ciałem fizycznym i jaką spełnia rolę?

Naukowe wyjaśnienie wymienionych kwestii podstawowych spowoduje ukierunkowanie wszystkich badań w dziedzinie eksterioryzacji i w pewnym stopniu przyczyni się do formowania wniosków o naturze fizjologicznej i filozoficznej.

Przedstawiając dotychczasowe badania przeprowadzone nad tym przedmiotem zaraz na wstępie należy stwierdzić, że miały one bardzo ograniczony i skromny charakter. Ponadto występuje tu pewien charakterystyczny paradoks: oto znamy dość dokładnie wyniki badań uzyskane w latach 1900–1970, natomiast w mniejszym stopniu jesteśmy poinformowani o badaniach współczesnych. Nie znaczy to, że nie są one w ogóle prowadzone. Fakt ten wynika z tej prostej przyczyny, że szereg osiągnięć, zarówno amerykańskich i zachodnioeuropejskich, jak również radzieckich – z powodów, których nie będę tu roztrząsać – nie zostało podanych do wiadomości publicznej. Mogę zatem omówić tylko to, co znalazłem na ten temat w dotychczas opublikowanej literaturze światowej.

Przedstawię najpierw, dziś już prawie zapomniane, wyniki pionierskich prac Hectora Durville'a, który opisał je w książce Le Fantóme des Vivants wydanej w Paryżu w 1909 roku. Za badania te i książkę otrzymał on w 1910 roku od Francuskiego Towarzystwa Magnetycznego nagrodą nazwaną Grand Prix d'Honneur, tysiąc franków i złoty krzyż. We Francji praca miała kilka wydań, ponadto została przetłumaczona na język niemiecki i hiszpański; w Polsce jest zupełnie nieznana.

Wychodząc z różnych przekazów historycznych sięgających czasów starożytnych i średniowiecznych, a mówiących o istnieniu sobowtóra, Durville postanowił w sposób naukowy, eksperymentalny zweryfikować prawdziwość tych relacji. Doświadczenia jego stanowiły właściwie kontynuację głośnych w owym czasie eksperymentów pułkownika Alberta de Rochasa związanych z eksterioryzacją czucia skórnego1. Zdaniem Durville'a fenomeny bilokacji występują nie tylko w sposób spontaniczny, ale mogą być również reprodukowane świadomie i. poddawane badaniom w warunkach laboratoryjnych.

W takich właśnie warunkach autor eksperymentował z dziewięcioma mediami płci żeńskiej posiadającymi właściwość ulegania eksterioryzacji, tj. "rozszczepiania się". Podał on dokładną, lekarską charakterystykę każdej z tych osób. W badaniach swych zastosował metodę hipnozy. Podczas doświadczeń media były usypiane przez autora za pomocą głasków magnetycznych i zapadały – jak informuje – w sen somnambuliczny. W tym stanie następowało wydzielenie fantoma, sobowtóra. Durville mierzył swym mediom, za pomocą dynamometru typu Aubry'ego, siłę prawej ręki przed eksperymentem, a następnie po eksperymencie. Stwierdził on, że siła ta zwykle po obudzeniu medium w widoczny sposób ulegała zwiększeniu. Sobowtór wyłoniony z medium był niewidzialny, ale zdarzały się wypadki, że zagęszczenie substancji wchodzącej w skład jego ustroju stawało się tak znaczne, iż można było wykonać dobre zdjęcia fotograficzne. Kilka takich zdjęć autor zamieścił w swej pracy. Eksperymenty były wykonywane przeważnie w ciemności.

Źródłem wiedzy o wyglądzie i zachowaniu niewidzialnego fantoma były dla autora informacje uzyskiwane w trojaki sposób:

1. Głównym informatorem były same media, które w stanie snu somnambulicznego wyraźnie widziały swego sobowtóra (autoskopia) i mogły podawać najbardziej dokładne opisy jego budowy i działań.

Page 102: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

2. Informacje uzyskiwane od osób odznaczających się nadwrażliwością receptorów zmysłowych, przede wszystkim oczu i uszu, osób zwanych sensytywnymi. Również i one widziały fantoma i mogły zdawać dokładne relacje z jego zachowania. Badania testowe wykazały, że doniesienia mediów, nieznane osobom sensytywnym, całkowicie pokrywały się ze sprawozdaniami tych ostatnich i odwrotnie.

3. Trzecim źródłem informacji – dla sceptyków chyba najważniejszym – były odpowiednie aparatury fizyczne służące do rejestrowania zjawisk. Durville stosował tu z powodzeniem ekrany fosforyzujące pokryte siarczkiem wapniowym CaS. Ekrany takie naświetlone światłem słonecznym, a następnie trzymane przez 4-5 dni w ciemności i nie wykazujące żadnego świecenia postawione w pobliżu fantoma zawsze rozbłyskiwały silną fosforescencją. Takie same ekrany umieszczone z dala od fluidala nie wykazywały żadnego świecenia. Podobnie nie świeciły po umieszczeniu na dowolnej części ciała medium. Metoda ta pozwalała w sposób ścisły i obiektywny kontrolować prawdziwość informacji podawanych przez media i osoby sensytywne, a dotyczących lokalizacji fantoma i jego migracji. Ponadto Durville posługiwał się wagami automatycznymi (elektrycznymi), rejestrował przesunięcia mebli i różnych przedmiotów dokonywane przez fantomy i – jak wspomniałem – stosował aparaty fotograficzne.

W oparciu o wymienione źródła informacji (i inne wzmiankowane w dalszym ciągu) autor mógł rekonstruować zachodzące zjawiska i dość dokładnie przedstawiać ich przebieg. Durville stwierdził, że w czasie jego eksperymentów wokół medium tworzyły się dwie fluidyczne kolumny o nieokreślonych zarysach, które przy dalszym magnetyzowaniu (mesmeryzowaniu) medium w pewnym momencie łączyły się w jedną. Kolumna usytuowana z prawej strony przyciągnięta przez kolumnę z lewej podążała do niej i zlewała się z nią tworząc fantoma. Zwykle prawa z omawianych kolumn przesuwała się w stronę lewej z tyłu medium. Zjawisko to występowało tym szybciej, i w każdym doświadczeniu tym sprawniej, im bardziej medium poddawało się woli i nakazom hipnotyzera.

Bezpośrednio po tym zjednoczeniu fluidal nie posiadał jeszcze postaci ludzkiej. Stanowił on rodzaj rozpływającej się masy podobnej do kłębów pary wodnej o wymiarach przekraczających wielkość medium. Przy dalszym magnetyzowaniu tego ostatniego masa ta zmniejszała się, zaczynała świecić światłem fosforycznym i przyjmowała kształt ludzki. Wkrótce zagęściła się tak, że odpowiadała dokładnie kształtom medium. Proces formowania dobiegł końca; był to fluidyczny sobowtór, fantom, fluidal, zajmujący zawsze miejsce z lewej strony medium. Górna jego część była wykształcona lepiej od dolnej i sprawiała wrażenie bardziej "żywej".

W określonym stopniu zagęszczenia twór zaczynał powtarzać wszystkie ruchy swego rzeczywistego oryginału. Jeśli medium usiadło na fotelu, również fluidal siadał na wolnym krześle. Powtarzał on jak cień wszystkie wykonywane ruchy. Zgodnie z relacjami mediów i osób sensytywnych sobowtór stanowił doskonałe odwzorowanie osoby rzeczywistej i jego realny, obiektywny obraz, odbijał się w lustrze i w sprzyjających warunkach (przy odpowiednim zgęszczeniu) dawał się fotografować.

Jeśli do ręki medium włoży się jakiś przedmiot, wówczas niektóre media widzą rękę sobowtóra zawsze pustą, inne zaś dostrzegają kopię tego przedmiotu.

Podczas innej próby fenomen komplikuje się, ale dzięki temu staje się bardziej przekonywający. Gdy np. położy się rozpostartą chustkę na ręku medium i równocześnie podnosi się tę rękę, wówczas wyjaśnia ono, że widzi podnoszące się ramię fluidala, ale nie widzi ręki. Ten kawałek materiału jest nieprzezroczysty dla "oczu" sobowtóra. Jest on taki sam dla każdej części ciała. Jeśli jednak tkanina zostanie położona na 2-3 minuty na krześle, na którym siedzi fluidal, wówczas staje się dla niego przezroczysta. Podniesiona ręka sobowtóra jest wtedy widoczna dla medium, które nie widzi chustki leżącej na własnej dłoni.

W miarę dalszego magnetycznego traktowania medium, sobowtór zgęszcza się tak, że może się od niego oddalić. Twarz jego przybiera odmienny wyraz od twarzy medium. Przestaje on powtarzać wszystkie ruchy i potrafi wykonywać gesty i działania odmienne. Można powiedzieć, że manifestuje autonomię psychiczną. Ale czynności te podporządkowane są szczególnym warunkom. Po pierwsze, jest konieczne przekazanie mu odpowiedniego zasobu siły, po wtóre, musi to wynikać z jego woli. Durville na podstawie wielu obserwacji podkreśla, że sobowtór nosi w sobie zdolność myślenia, chcenia, sądzenia itd., i że od tego momentu staje się on wyłącznym siedliskiem świadomości. Na początku doświadczeń sobowtór jest ociężały i w najwyższym stopniu niezręczny w swoich ruchach. Jak dziecko krok po kroku musi uczyć się każdego działania. Po osiągnięciu określonego stopnia zmaterializowania przechodząc np. przez otwarte drzwi do drugiego pokoju obija sobie o nie ramiona i barki, co boleśnie odczuwa medium. Durville zauważył, że jeśli jakaś osoba znajdowała się w pobliżu

Page 103: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

drzwi, sobowtór nigdy nie chciał przejść obawiając się zderzenia. Radzono mu, aby przeszedł do drugiego pokoju przez ścianę i co zadziwiające, wykonał to bez żadnej trudności. Prawdopodobnie następowało ponowne rozrzedzenie jego ustroju. Poruszając się sobowtór nie wykonuje ruchów nogami, które są ukształtowane niecałkowicie, lecz unosi się nad podłogą, czasami balansując jak napełniony powietrzem balon. Najczęściej jest on posłuszny woli eksperymentatora, lecz na ogół zachowuje swoją autonomię duchową. Także posłuszny jest medium, ale w ograniczonym stopniu. Oprócz sił, które medium uzyskuje od hipnotyzera, następuje ustawiczne pobieranie energii z otoczenia. Mechanizm tego zjawiska nie jest zbadany. Dopływ tej energii musi być szczególnie duży wtedy, gdy chcemy uzyskać od sobowtóra manifestacje fizyczne. Prawie zawsze obserwowano przy tym, że na początku sobowtór powiększał się, i że zwiększało się świecenie jego górnych partii. Następnie kurczył się, gęstniał, malał i często stawał się mniej przejrzysty (przezroczysty). Masa dwojnika wydzielała światło fosforyczne, jednak szczególnie silnie świeciła jego głowa, okolice splotu słonecznego i śledziony.

Hector Durville wykonał szereg zdjęć fantomów w różnych stadiach ich materializacji. Godne uwagi jest zdjęcie wykonane w ciemności na specjalnej bardzo czułej płycie Lumiere'a, przedstawiające fantoma medium Lambert, sfotografowanego w momencie, gdy miał szczególnie dużą witalność i gęstość. Fotografia ta ma szczególną wartość dowodową, gdyż została wykonana (podobnie zresztą jak inne fotografie) w obecności kilku osób uczestniczących w eksperymencie.

W przypadku samorzutnego wydzielenia się sobowtóra jest on ubrany prawie zawsze tak, jak jego fizyczny oryginał, natomiast przy rozszczepieniu eksperymentalnym najczęściej ubiór jego jest udrapowany. Całe "ciało parasomatyczne" ma zakryte, jedynie twarz, a czasem ręce są widoczne. Materiał okrywający zjawisko przypomina przezroczystą gazę lub muślin.

Sobowtór z medium jest połączony fluidyczną wstęgą zwaną inaczej srebrnym sznurem. Warto podkreślić, że informację tę podają prawie wszyscy autorzy piszący o eksterioryzacji, i że 3,5 procent respondentów Celii Green stwierdziło widzialne, prawdopodobnie fizyczne połączenie, podobne do sznura między osobą eksterioryzowaną i rzeczywistą. Wstęga ta rozciąga się w miarę oddalania się sobowtóra. Na początku rozdwojenia jest ona gruba, ale po pewnym czasie redukuje się do grubości 1,5 centymetra. Zwykle ma kształt cylindryczny, czasami jest płaska. Nie ma jednakowych wymiarów na całej długości, lecz w różnych odstępach występują na niej węzły, miejsca zgęszczone jakby skupiska materii fluidycznej tworzące się zwykle przy oddalaniu się fantoma od medium i wydłużaniu owej wstęgi. U większości mediów wstęga ta wychodzi z pępka, u niektórych natomiast występuje kilka centymetrów wyżej z lewej strony, w dolnej części śledziony. U sobowtóra zawsze ukazuje się w tym samym miejscu, co w ciele fizycznym. Wstęga łącząca jest siedliskiem cyrkulacji. Osoby sensytywne dostrzegają w niej wyraźnie dwa prądy o przeciwnych kierunkach, przebiegające obok siebie: jeden biegnący od medium do sobowtóra, drugi subtelny i świecący, od fantoma do ciała fizycznego. Pierwszy prąd zajmuje zawsze dolne miejsce w stosunku do ziemi, drugi biegnie ku górze, jak gdyby był lżejszy. Na początku sobowtór jest zewnętrznie wrażliwy na najmniejsze poruszenia, które powodują ból w izomorficznie reagującym ciele medium. Jeśli zostanie uderzony, to prawie zawsze w odpowiednich miejscach na ciele rzeczywistego podmiotu medialnego występują jakby urazy mechaniczne (sińce) i wrażenie naturalnego dla nich bólu, który odczuwają silnie przez kilka dni.

Wstęga łącząca reaguje natychmiast na najmniejszy nacisk, a jeśli zostanie silnie pociągnięta, medium wydaje okrzyk bólu. Naciskanie łagodne powoduje wydłużanie się jej jak materiału elastycznego, ale pociąga ona ciało medium tak silnie, że doprowadza je do utraty równowagi i upadku. Durville opisał wypadek, który zakończył się bez szkody dla medium, ale miał przebieg dość dramatyczny. Eksperymentował z panem Andre, media – Nenette i Martha znajdowały się w jego pracowni akurat w stanie eksterioryzacji. Badacze chcieli dowiedzieć się, czy sobowtór może uzyskać informacje o wydarzeniach zachodzących w innym pomieszczeniu, a następnie przekazać je eksperymentatorom. W tym celu Andre udał się do salonu w celu przygotowania tam odpowiednich przedmiotów. Durville posłał tam potem sobowtóra Marthy, a następnie po nim fantoma Nenette. Ten ostatni jednak zaplątał się we wstęgę fluidyczną pierwszego sobowtóra i oba media uskarżały się boleśnie z tego powodu. Andre przybył na pomoc, ale uwikłanie stawało się coraz większe i media – jak podaje autor – "wyły z bólu". Badacze przesuwali media i starali się rozplatać wstęgi, Andre uderzył jednak przy tym poplątaną wstęgę i jeszcze bardziej pogorszył sprawę. W końcu zrobiono to, co powinno być uczynione w takiej sytuacji, mianowicie obudzono media. Uskarżały siej one na silne bóle w okolicy pępków i miały odczucia, jak gdyby gwałtownie ciągnięto je sznurem za talię.

W pracy swej Durville przedstawił także najkorzystniejsze warunki do eksperymentów z sobowtórem. Według autora: temperatura i ciśnienie powietrza powinny być normalne, wilgotność

Page 104: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

umiarkowana, natężenie pola elektrycznego atmosfery normalne, tj. odpowiadające poziomowi pogodnego dnia.

Należy pracować, jeśli nie w absolutnej, to przynajmniej we względnej ciemności. Światło jest szkodliwe dla sobowtóra, zdaje się go "rozpuszczać" i dematerializować. Ze światła sztucznego najbardziej dogodne jest światło niebieskie. Widzowie uczestniczący w posiedzeniu powinni być nastawieni pozytywnie do zjawisk i wykazywać naturalne zainteresowanie eksperymentami. Nastawienie hiperkrytyczne i sceptyczne uprzedzenie wpływają negatywnie na przebieg i jakość (natężenie) zjawisk. Eksperymenty należy przeprowadzać w godzinach od 15 do 22, możliwie w tym samym pomieszczeniu, które musi być wyciszone. Wszelkiego rodzaju szmery wpływają na sobowtóra bardzo niekorzystnie. Jest on tak wrażliwy, że trzask przesłony obiektywu przy wykonywaniu zdjęcia fotograficznego dezorganizuje go, podobnie jak hałas dalekiego pojazdu. Czasem wskutek takich zakłóceń sobowtór w mgnieniu oka "rozpuszcza się" i powraca do medium. Przy każdym zdjęciu błyskawicznym fantom ucieka za plecy medium szukając tam schronienia. Każdy nowy przybysz powoduje gwałtowne zakłócenia w przebiegu eksperymentu. Medium staje się wtedy nerwowe, a następstwem tego jest ból głowy po seansie. Jedno z mediów Durville'a wycofało się wskutek tego w ogóle z eksperymentów.

Osoba, która uległa rozdwojeniu ma wyłączone, względnie wygaszone receptory zmysłowe, oczy, uszy, nos, wrażenie dotyku i czucia. Wszystkie te odczucia są natomiast uzyskiwane przez specjalne organy zmysłowe sobowtóra. Dla każdego medium fantom jest całą osobowością, a ciało fizyczne narzędziem, którym sobowtór posługuje się celem wkroczenia w świat zewnętrzny, w działanie wzajemne. – "Fluidal, to jestem ja" – powiedziało w stanie somnambulicznym medium Leontine. "Ciało jest tylko pustą powłoką", a "ciało sobowtóra to ja", powiedziała Jane. "Ciało – nie wiem co to jest, ale ja nim nie jestem".

Edmea wypowiedziała się bardziej szczegółowo: "Ciało, które pan dotyka, jest tylko powłoką innego. Cała moja osoba znajduje się w świecącej postaci [sobowtóra]. Tylko ona myśli, wie i rozmawia; ona posyła ciału to, co panu mówię". Na pytanie, jak należy nazwać postać świecącą, odpowiedziała: "Nie trzeba jej nazywać; to jest Edmea, to jestem ja. Jeśli pan chce ją nazwać, niech pan powie – Edmea". Durville zadał następne pytanie: "Ale jakąś nazwę musimy mu przecież nadać. Czy powinniśmy mówić astral, sobowtór, fantom, przecież to jest sobowtór astralny?" Usłyszał odpowiedź: "Nie, nie nie, astral i fluidal! Niech pan powie sobowtór, jak pan chce, ale to nie jest mój sobowtór, to przecież jestem ja sama!"

Na innym posiedzeniu Edmea zapytana o to ponownie wyjaśniła: Gdy dotknie się sobowtóra, wówczas dochodzi wrażenie dotknięcia jak uderzenie do mózgu i

dzięki temu rozchodzi się to uczcie na ciało fizyczne. Mówi się o tym i również tak myśli, że moje ciało słyszy, ponieważ ono odpowiada; ale to nie jest prawda. Ono nie słyszy. To, co we mnie słyszy, to jest sobowtór. Pytanie i odpowiedź zostają przekazane mózgowi przez wstęgę, jak przez drgający ruch, i to jest także tylko sobowtór, który widzi. Widzenie przechodzi do ciała fizycznego jak ruch elektryczności, w czasie którego mózg wykonuje drgania i wtedy ciało widzi to, co zobaczył sobowtór. Wszystkie wrażenia doznawane przez sobowtóra przenoszą się do centrów mózgowych, ale centra te same nie przyjmują nic i same nie .czują.

Durville dowodzi, że badania metodyczne wykazują, iż we fluidalu a nie w ustroju fizycznym spoczywa siedlisko wrażeń zmysłowych oraz inteligencji. Sobowtór uzyskuje swoje wrażenia za pośrednictwem swych organów zmysłowych. Przekazanie ich musi następować przez własne przewodniki do centrów, gdzie zostają przyjęte. Tam kształtuje się koncepcja czucia, która zostaje przekazana przez wstęgę do medium. Przewody nerwowe prowadzą ją potem do mózgu osoby i z określonego centrum tegoż zostaje wyzwolona reakcja w przyporządkowanym mu organie, a to dzięki reperkusji.

Durville przeprowadził m.in. szereg eksperymentów wysłania sobowtóra do innego pomieszczenia (czasami oddalonego o kilkanaście kilometrów) celem zebrania informacji o zachowaniu obecnych tam osób, a następnie przekazania ich medium. Doświadczenia te, wykonane w obecności wielu świadków i kontrolowane przez komisje przyniosły pozytywne rezultaty: medium zrelacjonowało przebieg wszystkich wydarzeń zgodnie z rzeczywistością. Charakterystyczne jest następujące wydarzenie: w październiku 1907 roku wysłano sobowtóra do nie ogrzewanego pokoju na pewien czas, co spowodowało zaziębienie medium.

Istnieje kilka sposobów na zlokalizowanie fantoma. Jeden z nich – jak już wiemy – polega na użyciu ekranu pokrytego siarczkiem wapniowym (w doświadczeniach tych brali udział m.in. prof. Sygogne z uniwersytetu w Brukseli oraz dr de Saint-Martin). Należy podkreślić, że zastosowanie przez

Page 105: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Durville'a ekranów luminescencyjnych (wprowadzonych w 1877 roku w Anglii przez W.H. Balmaina) pokrytych warstwą luminoforu CaS do badania zjawisk eksterioryzacji nadało tym badaniom charakter ściśle naukowy. Jak wiadomo, do wywoływania fosforescencji luminoforu niezbędne jest niewidzialne promieniowanie elektromagnetyczne (np. rentgenowskie) lub korpuskularne (strumienie elektronów, protonów, cząstek alfa, jonów). Rozbłyskiwanie ekranu luminescencyjnego w pobliżu sobowtóra lub też w jego "ciele parasomatycznym" dowodzi zatem, że w czasie jego manifestacji muszą powstawać niektóre z wymienionych rodzajów promieniowania. Przyszłe badania pozwolą dokładnie wyjaśnić to zagadnienie, co z kolei rzuci światło na mechanizm procesu przeobrażania się "energii psychicznej" w energię fizyczną.

Zachodzą również pewne zjawiska, które pozwalają zlokalizować sobowtóra. Z dziesięciu obserwatorów, dziewięciu odczuwa przy rozszczepieniu zimny powiew, który przesuwa się wraz z ruchem fantoma. Jeśli zanurzy się na pewien czas ręką w "ciało" sobowtóra, wówczas niekiedy wykazuje ona słabe świecenie. Ponadto u niektórych osób występuje pocenie się rąk, a nawet całego ciała. Wreszcie są i tacy, którzy w pobliżu fantoma odczuwają lekkie drżenie, jak gdyby dreszcze, jednakże nie nieprzyjemne. Zarejestrowano też osobliwy szum, przypominający brzęczenie szerszenia.

Sobowtór niekiedy wykonuje działania mechaniczne. Zostały tu przeprowadzone rozmaite próby. Przesuwał on różne przedmioty, włączał urządzenia automatyczne. Podczas jednego doświadczenia udało się Durville'owi ustawić go na wadze zaopatrzonej w urządzenie automatyczne, a następnie ustalić jego ciężar: wynosił on około 30 gramów!2 Eksperyment ten wykazał bezspornie materialność sobowtóra.

Autor, swe badania nad bilokacją przeprowadzone w Paryżu w latach 1907–1909, uznał za trudne, ale bardzo pociągające.

Największe trudności powstają z mediami. Żywotność mediów zmniejsza się tym bardziej, im bardziej zagęszcza się substancja fluidala lub im bardziej wyraźne i silniejsze stają się manifestacje. Siła muskułów znika całkowicie, wzrok wygasa, puls i oddychanie stają się niedostrzegalne i niewyczuwalne, temperatura ciała znacznie spada i ustrój popada w ciężki letarg, z którego trudno medium obudzić. Gdy wskutek intensywnej działalności swego fluidala zostaje ono osłabione, albo gdy ten zostanie nagle podrażniony lub przestraszony, wówczas medium może wpaść w niemoc, która wymaga łagodnego, ale intensywnego działania magnetycznego trwającego od dwóch do trzech kwadransów. Po przyjściu do siebie ciało medium jest wtedy zesztywnione i należy osobę wprowadzić w lekki sen magnetyczny. Widzimy, że medium jest narażone na różne przykre stany, które mogą mu grozić niebezpieczeństwem. Doświadczony eksperymentator może jednak ominąć wszystkie wymienione trudności.

Omówiłem ważniejsze fragmenty książki Hectora Durville'a. Wnioski autora można ująć w kilku punktach:

1. Uważa on, że udowodnił na podstawie wyników metodycznych doświadczeń, iż ustrój człowieka składa się z dwóch odrębnych i dających się oddzielić części: ciała fizycznego i ważkiego ciała niewidzialnego (sobowtóra), które może być badane metodami naukowymi.

2. Owo ciało niewidzialne, sobowtór, manifestuje uzdolnienia i siły psychiczne, świadomość, wolę, inteligencję, pamięć i uzdolnienia umysłowe. Po zmaterializowaniu się może stać się widzialne.

3. Ciało fizyczne po wydzieleniu sobowtóra traci wszelkie uzdolnienia psychiczne i reaguje tylko na reakcje fantoma.

4. Autor przyznaje krytycznie, że wie, iż nie przekonał wszystkich badaczy, szczególnie tych, którzy są przyzwyczajeni do zaprzeczania wszystkiemu co nowe, ale sądzi, że pracami swymi przedstawił szereg zjawisk dotychczas nieznanych i metody służące do dokładniejszego ich poznania. Ci, którzy stosując hipnozę zechcą powtórzyć jego doświadczenia na pewno uzyskają takie same jak on rezultaty, a to właśnie stanowi ich naukową, nieprzemijającą wartość.

Przedstawione doświadczenia Hectora Durville'a zostały uznane przez świat nauki – czego można było się spodziewać – za szokujące i niewiarygodne. O ile wiadomo żaden instytut naukowy, żadna uczelnia nie podjęły w tej dziedzinie systematycznych i długotrwałych badań. Psychologowie najczęściej pomijali milczeniem osiągnięcia uczonego francuskiego. Mimo to wielu poważnych badaczy nie zważając na negatywną opinię wykonało szereg prób, które w dużej mierze potwierdziły wyniki osiągnięte przez Durville'a. Omówię tu niektóre z nich.

Page 106: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Doniosłe doświadczenia w omawianej dziedzinie wykonał dr Julian Ochorowicz. Jedna część tych doświadczeń obejmowała zjawiska mediumiczne demonstrowane przez słynne medium włoskie, Eusapię Paladino.

Do ciekawych objawów badanych przez Ochorowicza należały m.in. bardzo częste manifestacje tzw. "rąk fluidycznych czy astralnych (niewidzialnych, ale wyczuwalnych), które medium wyłaniało z siebie – łatwo, jeśli miało dość siły, wśród bólu, gdy siły brakowało. Ręce fluidyczne (ręce dwojtnika) okazują różne stopnie materializacji; gdy materializacja jest niedostateczna, ręce wydają się miękkie, bardzo wilgotne, przykre w dotknięciu; dobrze zmaterializowane przypominają rękę normalną. Światło potrzebne do zmaterializowania tej ręki wytwarza albo ręka medium, jeśli znajduje się blisko płyty, albo sam eksterioryzowany dwojnik (ciało astralne), gdy rzecz odbywa się dalej od medium"3.

Ochorowicz oraz uczestnicy biorący udział w produkcjach Eusapii obserwowali również jej sobowtóra. Oto fragment opisu seansu, który odbył się w Warszawie 30 listopada 1893 roku, i w którym oprócz Eusapii Paladino, Juliana Ochorowicza i jego żony brali udział: Henryk Siemiradzki, Bolesław Prus (Aleksander Głowacki) i Julian Swięcicki.

Posiedzenie to należało do najlepszych. Mieliśmy na nim oprócz ruchów stolika małego na dużym, którego niewątpliwie nikt nie dotykał, bardzo liczne i rozległe dotykania [ręką fluidyczną], dwie udane lewitacje medium z krzesłem na stół, widzieliśmy cień ręki dotykającej, dwojnika medium i wreszcie ruchy mebli odległych w świetle.

Co do dotykań – to sięgały one znacznie dalej niż zwykle. Z wyjątkiem Prusa, który siedząc najdalej od medium, mimo żądania nie był dotkniętym, mieli je wszyscy obecni. A nawet w tejże samej odległości ja sam doznałem najwyraźniejszego uścisku dłoni. [...]

Siemieradzki i moja żona widzieli cień ręki dotykającej, pomimo że obu rąk Eusapii byli pewni [tzn. że były unieruchomione].

Po chwili krzesło Eusapii zostało wyciągnięte spod niej i znalazło się na stole. Eusapia, która w transie także drętwieje, zaczęła się chwiać na nogach i trzeba ją było podtrzymywać. Wobec tego zdjąłem krzesło ze stołu i podstawiłem jej, ale zanim to uczyniłem, krzesło z powrotem znalazło się na stole.

Niedługo potem i Eusapia, którą ciągle trzymaliśmy za race "uniosła się w górę" i została posadzona na krześle, stojącym już na stole.

Pomogliśmy jej zsunąć się i usiąść, ale za chwilę po raz drugi została uniesiona w powietrze wraz z krzesłem, które opadło na stół z taką siłą, że blat pękł na dwoje.

W półcieniu widzieliśmy ją wszyscy siedzącą i jakby słaniającą się: po chwili wstała i opierając się na nas zeszła ze stołu i w milczeniu obeszła łańcuch dookoła, dążąc do swego miejsca. Ale proszę sobie wyobrazić nasze zdumienie, gdy bezpośrednio potem cień jakby drugiej Euspaii zsunął się również na ziemię i tą sarną drogą, tylko już od wewnętrznej strony łańcucha, w jakiś niepochwytny sposób wrócił na miejsce, gdzie złączył się w jedno ciało z ciałem medium".

– Ależ ona dwa razy przeszła! – zawołał Prus. – I ja miałem to samo wrażenie, – rzekłem zdumiony. – Świat się. kończy! Ze stanowiska teorii wypada, – mówi Ochorowicz – że był to dwojnik Eusapii, czyli jej ciało

dynamiczne, sprawiające wszystkie te cuda, a chwilowo od ciała materialnego oderwane4. Już w 1893 Ochorowicz sformułował naukową teorię, tzw. teorię ideoplastii czyli urzeczywistnienia

się idei) tłumaczącą m.in. mechanizm opisanych wyżej zjawisk materializacji i bilokacji. Zgodnie z jej założeniami organizm ludzki posiada ciało eteryczne zdolne do produkowania wymienionych fenomenów.

Ta hipoteza ciała eterycznego jest właściwie stara jak świat. Jest to ów cień człowieka, który plącze się w różnych legendach, jest to dwojnik kapłanów egipskich, który miał błądzić jakiś czas przy grobie, jest to ciało duchowe św. Pawła (Cór. I, XV, 44). jest to "okołoduch" (perisprit) spirytystów, "ciało astralne" okultystów, metaorganizm Hellenbacha, sobowtór Trentowskiego i "siła nerwowa" Hartmanna. Tylko oczywiście, w kwestiach tak subtelnych odcienie pojęć muszą być dość znaczne.

Dla mnie, ciało eteryczne nie jest bynajmniej czymś nadzmysłowym. [...] Nie uważam go za coś ekstrafizjologicznego, tylko po prostu za niewidzialny drugi biegun, tej widzialnej kreacji, którą ciałem nazywamy, za prawdziwą sprężynę tych fizjologicznych procesów, które fizyka i chemia objaśnia. [...]

Page 107: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Musimy przyjąć, że ciało eteryczne, może nie tylko w części (ręka, noga), wychylać się z organizmu medium, ale nawet rozszczepić się z nim całkowicie na czas pewien, zachowując tylko jakiś niewidzialny łącznik, pozwalający mu na powrót zlać się z ciałem. Niektórzy podają nawet, że ten łącznik może być widzialny, chociaż nie dotykalny. Opisują go jako smugę świetlną, łączącą dwojnika z piersią medium, pod dosadną nazwą pępowiny mediurnicznej. [...]

Należałoby przyjąć, że formowanie się owych mgławic, a następnie i całych postaci, odbywa się głównie na rachunek ciała medium, czyli że medium daje nie tylko swoje ciało eteryczne jako żywą kanwę dla ukazujących się postaci, ale nadto ustępuje jeden po drugim swoje atomy, które podobnie jak w akcie rozwoju i wzrostu skupiały się według linii sił ciała eterycznego, celem uformowania człowieka rzeczywistego, tak tutaj, odciągane przez te same linie sił z gotowego już całokształtu, formują chwilowo inny, podobny, kosztem tamtego, znacznie prędzej, niż to było w akcie rozwoju, ale za to mniej trwale i mniej solidnie. Zbyteczne bowiem przeciąganie sprężyny rozszczepienia sprawia, że na raz wszystkie, lub prawie wszystkie atomy odskakują na swoje miejsca, przywracając normalny stan medium.

Samo przez się rozumie się, że takie rozrzedzenie tkanek tego ostatniego, chociaż chwilowe, może odbić się na jego zdrowiu, a zwłaszcza, że rozrzedzanie się tkanek żył i tętnic może powodować ich pęknięcia; więc też całkowite, wymuszone materializacje najbardziej wycieńczają media, a Eglinton kilkakrotnie po takich posiedzeniach miewał silne krwotoki5.

Medium zdolne jest wyłaniać z siebie część swej psychodynamicznej istoty oraz część swej materii; ten sobowtór, obdarzony chwilową samoistnością i pewną inteligencją, w drodze ideoplastii materializuje się6.

Przedstawione wywody Ochorowicz sam oceniał bardzo krytycznie: Zatem to co piszę należy uważać tylko za spowiedź filozoficzną z własnych domysłów i

przypuszczeń. Co większa, nawet do bezwzględnej własności owych domysłów i przypuszczeń nie chcę rościć pretensji, gdyż są one tylko odbiciem indywidualnym tych myśli, które przychodziły do głowy wszystkich ludzi, jacy kiedykolwiek zajmowali się kwestiami widziadeł, po sprawdzeniu ich względnej obiektywności7.

Druga seria niezwykłych badań Ochorowicza nad rękami fluidycznymi została przeprowadzona w latach 1909–1912, kiedy to eksperymentował on z jednym z najwybitniejszych mediów owych czasów, panną Stanisławą Tomczykówną.

Stanisława Tomczyk demonstrująca dr. A. Schrenck-Notzingowi lewitację nożyczek (A. Freiherrn von Schrenck-Notzing, Physikalische Phaenomene des Mediumismus,

Munchen 1920)

W dniu 17 września 1911 roku Ochorowicz pisał do J.A. Swięcickiego: Ja w ostatnich latach więcej pracowałem niż kiedykolwiek... a jeśli nie wydaję większych książek,

to tylko dlatego, że nikt ich wydawać nie chce. [...] Posłałem większy artykuł pt. Neojobia "Słowu Polskiemu"... oprócz tego kończę w Annałach Nowe poszukiwania dotyczące promieni sztywnych, a zaczynam rzecz o rękach "duchów" (kilkadziesiąt arkuszy już napisanych), których całą pakę mam

Page 108: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

fotografowaną dzięki pobytowi panny Stanisławy [Tomczykówny] w Wiśle od kilku tygodni. Rzeczy przewracające w głowie, ale ważniejsze od wszystkiego tego co się w szkołach wykłada. Na ich podstawie – po raz pierwszy można zacząć dochodzić czym jest materia, a czym siła, względnie duch – ale to wszystko dla wnuków Twoich wnuczek [...]8.

Dokonam tu obszernego przeglądu owych zapomnianych prac Ochorowicza opublikowanych w języku francuskim w Paryżu9. Zasługują one na uwagę również z tego powodu, że w szeregu opisanych tu doświadczeń uczestniczyli prof. Karol Richet, prof. Maria Skłodowska-Curie, dr Joseph Maxwell i Cesar de Vesme.

A oto co pisał Julian Ochorowicz: Tym medium o działaniu fizycznym, o którym będzie mowa poniżej, jest młoda parana z

Warszawy, ładna, prosta, inteligentna, jakkolwiek bez wykształcenia i nadzwyczajnie uzdolniona pod względem mediumicznym. Przebywa od dwóch miesięcy w mojej Willi w Wiśle, gdzie staram się o poprawę stanu jej wątłego zdrowia i kieruję rozwojem jej zdolności medialnych.

W tych warunkach, usuwając od niej wszelkie sugestie spirytystyczne lub antyspirytystyczne, spodziewam się urobić z niej medium, prawdziwie użyteczne dla nauki. Zadanie mam ułatwione dzięki trzem okolicznościom: panna Tomczykówna jest osobą z natury prawdomówną, która umie opanować, wrodzoną większości mediów, skłonność do bezwiednego oszustwa, nie jest spirytystką i nie ma żadnego wyrobionego samoistnego czy sugerowanego zdania o naturze zjawisk, które produkuje, wreszcie ulegając bardzo łatwo hipnozie, nie jest wrażliwa na sugestię. [...]

Panna Stanisława przypisuje produkcje zjawisk pewnej personifikacji fluidycznej, nazywanej przez nią – Mała Stasia, która jest podobna do niej, ale znacznie mniejsza, bo ma tylko około 55 cm wzrostu. Na moje pytania, zadane jej zaraz na pierwszym seansie, medium odpowiedziało: "To mój sobowtór!"

U Tomczykówny występowały w różnych jej stanach trzy odmienne osobowości; w stanie normalnym medium było Stanisławą, w stanie samnambulicznym manifestowała się "Druga" albo "Stasia", a dwojnik "fluidyczny" był "Małą Stasia" nazywaną po prostu "Małą".

Niestety wzajemna niezależność tych trzech osobowości, większa niż zazwyczaj spotyka się u trzech osób, utrudniała badanie przyczyn zjawisk i nieraz trzeba było uciekać się do fortelów, aby skłonić Małą Stasię do wyjawienia sekretów10.

W marcu 1909 roku Ochorowicz eksperymentował z Tomczy-kówną w Paryżu, a w doświadczeniach jego brali udział wcześniej wymienieni wybitni uczeni. Wydarzyła się tam "fantastyczna przygoda mediuimiczna" ("une Aventure mediumnique" – jak pisze Ochorowicz), która miała następujący przebieg:

Oto pewnego wieczora "Mała Stasia" (personifikacja psyche medium z lat dziecięcych), gdy Tomczykówna i Ochorowicz siedzieli sami w pokoju pensjonatu, najpierw zaprodukowała zjawiska telekinezy, a następnie za pomocą pukania (Ochorowicz recytował alfabet) zapowiedziała: "Chcę się fotografować! Postawcie aparat na stole pod oknem, nastawienie na odległość pół metra, dajcie krzesło przed stół i coś do okrycia".

– Możesz się fotografować tak, jak jesteś – perswaduje Ochorowicz. – Nie – mówi medium – daj ręcznik. Pokój medium był ostatni w korytarzu, przedostatni zajmował uczony. Wszystkie pokoje naprzeciw

były niezamieszkałe. Oprócz właścicielki pensjonatu, zajmującej mieszkanie po przeciwnej stronie korytarza, nie było w pobliżu nikogo.

W pokoju medium ustawiono aparat wedle wskazówek, ręcznik powieszono na poręczy krzesła. Ochorowicz wydobył po ciemku płytę, z kupionej poprzedniego dnia paczki płyt Lumiere'a, i osadził ją w kasetce. Pokój opuszczono, zamknięto na klucz.

Następnie Ochorowicz z Tomczykówną przeszli do pokoju sąsiedniego, w którym mieszkał Ochorowicz, i czekali. Nagle medium zauważyło błysk światła w szparze progu drzwi, dzielących oba pokoje a zastawionych szafą – i dały się słyszeć pukania, na znak, że "Już się stało. Idźcie wywołać płytę!"

Ochorowicz wszedł pierwszy, bez światła, aby zamknąć obiektyw aparatu, następnie zaświecił lampę – ręcznik zwinięty i zmięty leżał na stole obok aparatu, wielki zaś arkusz bibuły, znajdujący się poprzednio na komodzie, częściowo rozdarty i zupełnie zwilgotniały znajdował się w drugim pokoju.

Page 109: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Zabrano się do wywoływania obrazu – negatyw ukazał się na kliszy nie od razu, lecz dopiero po trzech kwadransach, ale wtedy niezwykle nagle. Obraz był wyraźny, lecz słabej gęstości.

Porównując fotografię medium z fotografią Małej Stasi widzimy dwie zupełnie różne postać i'e. Doświadczenie to przypłaciło medium ciężkimi przypadłościami, trwającymi dwie doby (omdlenia,

spazmy, kurcze, bóle, płacz). Ochorowicz ręczy, że wykluczona jest sztuczka czy oszustwo, ale nie umie wytłumaczyć tego

zjawiska. Co to było? Fotografia "dwojnika" Tomczykówny, owej – nieistniejącej! – Małej Stasi, która

zmaterializowała się i musiała wytworzyć sobie sama światło potrzebne do odbicia obrazu na płycie, czy też była toideoplastia fotograficzna wyobrażenia medium w transie?

Nie wiem, odpowiada Ochorowicz. Ponieważ tego zjawiska nie mogę dowolnie powtarzać, spróbowałem bezpośrednio jego potwierdzenie uzyskać "kawałkami", w drodze dalszych doświadczeń. Kontynuuję tedy doświadczenia i otrzymuję wyniki, które bardzo przemawiają za autentycznością zjawiska. To wszystko, co wiem, a nie zwykłem mówić więcej niż wiem11.

We wrześniu 1911 roku Ochorowicz podjął nową serią swych niezwykłych doświadczeń z Tomczykówną, którymi interesowała się Maria Skłodowska-Curie.

Medium zostało wprowadzone w stan hipnozy a następnie otrzymało taką informację. "Chciałbym dowiedzieć się – rzekł Ochorowicz – czy twój dwojnik mógłby przecisnąć swoją rękę przez mały otwór, zmaterializować ją i oświetlić celem radiografii? Włożę kawałek błony filmowej zwiniętej w rolkę do butelki, a twój dwojnik niech spróbuje zradiografować swą rękę".

Medium zrozumiało prośbę, ale radziło utrudnić dwojnikowi zadanie i zatkać otwór butelki albo też zakryć go ręką. Oto co zostało zanotowane:

Ochorowicz odciął z nowej rolki dużego formatu spory kawałek błony fotograficznej (13X18 cm) i ten kawałek, który zaraz zwinął się w rurkę, włożył do butelki. Usiadł oparłszy butelkę na kolanie, i trzymał ją jedną ręką, drugą zaś ręką zakrywał otwór szyjki. Medium usiadło obok niego i ręce swoje położyło na butelce.

(Wszystko to, ponieważ chodziło o radiografię, czyli o bezpośrednie działanie samooświecającej się ręki fluidycznej na emulsję błony fotograficznej, działo się w ciemności). Po krótkim czasie .medium miało wrażenie, że butelka rozszerza :Się, ręce medium zdrętwiały i wreszcie medium z przeraźliwym krzykiem upadło do tyłu, doznając skurczu wszystkich mięśni. – Ochorowicz nie wypuścił z rąk butelki i wziął się do wywoływania filmu (musiał rozbić butelkę, aby go wydobyć). Obraz ukazał się bardzo szybko, był wyraźny i kontrastowy – a przedstawiał rękę! Ręka ta była większa od ręki medium i większa od ręki samego Ochorowicza. Kciuk położony został na palcu wskazującym, aby mógł pomieścić się na błonie12.

Ochorowicz stanął w obliczu zagadki. Wszelkie podejrzenie oszustwa było wykluczone i faktu tego nie dało się wytłumaczyć z punktu widzenia mediumicznego. Aby wykonać tę radiografię – sądząc z pozoru – konieczne było przeciśnięcie się ręki fluidycznej przez rękę eksperymentatora albo przez szkło butelki, następnie ręka ta musiała tak dalece zmaterializować się, że uzyskała wystarczającą nieprzejrzystość; następnie musiała być ona przyciśnięta do filmu, a ponieważ był on skręcony, musiała się również obrócić; w końcu wśród zwojów filmu musiało być uzyskane światło i to w taki sposób, aby nie prześwietlić przezroczystej błony. Zdjęcie to wydało się Ochorowiczowi całkiem niezrozumiałe, zaś sam eksperyment – całkowicie sprzeczny z prawami fizyki.

Sfotografowana ręka nie była ręką "ducha", miała wszystkie znaczące cechy ręki medium wraz z pierścionkiem, który ono nosi. Nie jest ona również ręką medium, gdyż o jedną czwartą jest od niej większa. Wszystkie okoliczności zaprzeczają również, aby była to ręka sztuczna.

Według innej hipotezy reprodukcja powstała wtedy, gdy rozciągnięty film leżał w łaźni do wywoływania; podczas tego zabiegu szala była poruszona, ale medium nigdy nie wyraziło zamiaru wykonania próby oddziaływania na wywoływacz, gdyż "nie znosiło"' roztworu tej substancji. "Ostatecznie – stwierdził Ochorowicz – wszystkie moje obserwacje osobiste i wszystkie zaobserwowane okoliczności przemawiają przeciw tego rodzaju wytłumaczeniu eksperymentu".

W kilka tygodni później Ochorowicz zadał dwojnikowi pytanie i za pośrednictwem automatycznego pisma medium uzyskanego w stanie snu hipnotycznego otrzymał następującą informację:

Odczucie zasygnalizowane przez medium dotyczące rzekomego rozszerzania się butelki, nie było całkiem iluzoryczne; próbowałem zdematerializować szkło w celu przedostania się do wewnątrz; gdy

Page 110: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

to mi się jednak nie udało wpełznąłem przez małą szczelinę między twoją ręką i otworem butelki. Następnie wśliznąłem się swoją płaską ręką między zwoje rolki i światło powstało samo, nie wiem w jaki sposób. Troszczyłem się tylko o to, by nie napotkać nieprzezroczystego filmu.

Ochorowicz nie daje gwarancji za to objaśnienie, które pomimo jego zwykłej ostrożności, mogło być dwojnikowi zasugerowane:

Słusznie lub nie, jest ono interesujące z tego punktu widzenia, że po raz pierwszy w moich badaniach – a może w ogóle w badaniach mediumiczmych – zostało przekazane wyjaśnienie działalności nieosobowego dwojnika przez niego samego, pisemnie poza normalną świadomością medium i poza jego świadomością somnambuliczną. [...] Chodzi więc o rozstrzygniecie pytania odnośnie grubości ręki fluidycznej dwojnika. Czy jest ona rzeczywiście mniejsza od ręki ludzkiej? Czy może ma dwa wymiary? Od czego zależy jej płaskość, czy jest względna czy absolutna" czy i jak można ją udowodnić?

Ochorowiczowi udało się spowodować umieszczenie ręki dwojnika między dwiema płytami pokrytymi emulsją światłoczułą i oddalonymi od siebie o jeden milimetr, następnie zmaterializowanie tej ręki i oświetlenie własnym światłem. Rezultatem tego doświadczenia były dwa radiogramy tej samej ręki, a badanie szczegółów wykazało, że zmaterializowana ręka fluidyczna wykazała grubość mniejszą od jednego milimetra. Kształt jej odpowiadał kształtowi ręki medium.

Wynik tego doświadczenia nie wydał się Ochorowiczowi przekonywający. Dwojnik mógł po prostu położyć swoją rękę na górnej płycie szklanej wywierając przez przezroczystą emulsję wpływ na płytę dolną. Celem uzyskania pewności, że ręka fluidyczna rzeczywiście przedostała się między obie płyty szklane należało je otoczyć nieprzezroczystą zasłoną. Zostało to zrealizowane w kolejnym eksperymencie.

Dwie płyty umieszczono w pudełku kartonowym warstwami światłoczułymi na przeciw siebie; odległość między nimi wynosiła dziewiętnaście milimetrów. Między kartonem a płytami nie było wolnej przestrzeni. Te ostatnie były całkowicie otoczone nieprzezroczystą osłoną, która tylko z jednej strony miała otwór o średnicy dziewiętnastu milimetrów. Po oznaczeniu płyt eksperymentator położył paczkę na skrzyni przy ścianie w odległości trzech metrów od medium. Kierunek, w jakim leżała paczka, medium mogło łatwo odgadnąć, ale dokładne określenie miejsca I położenia jej, nasuwało trudności. Pudełko było przyłożone do ściany ukośnie, a otwór znajdował się po stronie przeciwległej do medium. Oświetlało je światło czerwonej lampy.

Po kilku minutach oczekiwania medium dostrzegło naprzeciw światła cień długiego ramienia poruszającego się w kierunku ściany. Wskutek ciemności nie widziało niczego więcej. W końcu uczuło ból w prawym ramieniu, wydało okrzyk i próba była skończona.

Z otrzymanych obrazów wynikało, że ręka dwojnika przedostała się do pudełka, że znalazła się bliżej dolnej płyty, i że eksterioryzowała światło nadfioletowe do góry. Dolna płyta zawierała obraz ręki mniejszej od ręki medium, grubej i niecałkowicie zmaterializowanej, ale z widocznymi wszystkimi palcami. Na górnej płycie był tylko jej ogólny zarys.

Dzięki tej próbie zostały wyjaśnione ważne kwestie. 1. Dwojnik może swoją rękę wprowadzić przez szczelinę, która dla normalnej ręki byłaby za mała. 2. Dwojnik jest zdolny do znalezienia w ciemności miejsca, w którym ma wprowadzić swą rękę, bez wiedzy medium o miejscu tego otworu. 3. Dwojnik może zmniejszyć wielkość swej ręki o wiele milimetrów, a to przez sugestię.

Ochorowicz zauważa, że zdolność widzenia w ciemności i odczuwania przez dwojnika nie jest absolutna. Posiada on różnorodne siły, ale nagłe rozwinięcie jednej siły niszczy lub osłabia pozostałe.

Nasuwa się ważne pytanie: czy ręka fluidyczna, która jest wystarczająco zmaterializowana, aby rzucić cień, może znaleźć dosyć miejsca w zwojach błony?

Celem uzyskania odpowiedzi na to pytanie Ochorowicz powtórzył pierwszą próbę. Aby jednak nadmiernie nie wyczerpywać medium, uprościł on eksperyment i nie użył butelki. Wziął rolkę błony między dwie ręce i wetknął kciuki w otwory cylindra zamykając je. Jedynym sposobem przedostania się ręki fluidycznej do zwojów było wśliznięcie się jej wzdłuż błony przez szczelinę, o szerokości jednego milimetra. Medium nie dotykało błony; trzymało ono tylko swoją rękę ponad nią na wysokości około pięćdziesięciu centymetrów.

Po zakończeniu próby wywołano błonę fotograficzną i na błonie pojawił się obraz ręki. Znajdowała się ona na środku błony, była jednak za duża, aby zmieścić się w całości; tylko trzy palce były widoczne. Szczególnie końce palców miały naturalny wygląd I spoczywały mocno na błonie. – I wszystko to między ściśniętymi zwojami rolki!

Page 111: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Ochorowicz pisał: W ten sposób została potwierdzona możliwość naszej pierwszej próby: ręka fluidyczna może być

całkowicie płaska i może wielokrotnie zwijać się wokół siebie. Obraz zdaje się dowodzić nawet, że w tych warunkach miękka i słabo zestalona ręka podlega mechanicznemu wpływowi przeszkód; jest ona jak gdyby wskutek spłaszczenia powiększona. Jedynie końce palców pozostają stałe i spoczywają dobrze na obrazie. Zakrzywiony kształt palców zdaje się być również spowodowany przez krzywiznę zwojów.

O niezbędnym świetle mówi Ochorowicz co następuje: Wiadomo że manifestacje mediumiczne w ogólności nie znoszą światła dziennego, i że specjalne

wychowanie medium i zespolenie bardzo sprzyjających okoliczności umożliwia otrzymanie pewnych fenomenów w pełnym świetle. Także w tym przypadku występuje duża różnica między światłem dziennym i sztucznym. Ostatnie jest w tym względzie lepsze. Prawdą jest, że wraz z K. Richetem i dr. Segardem otrzymaliśmy bardzo piękne lewitacje stołów w pełnym świetle słonecznym (na werandzie willi na wyspie Ribaud); gdy jednak zbadano zdjęcia fotograficzne, stwierdzono, że jedna noga stołu zawsze była w ciemności. Jest to także jedyny wypadek tego rodzaju, gdyż wszystkie inne fotografie rozmaitych lewitacji zostały wykonane przy świetle magnezjowym. Światło księżyca działa o .wiele łagodniej i widziałem u siebie w Wiśle wraz z panną Tomczykówną w doskonałych warunkach jak krzesło stojące z daleka od medium, pod ręką Małej Stasi poruszało się małymi "krokami". Niestety, w świetle księżyca nie można robić zdjęć błyskawicznych, a wszystkie światła sztuczne nadające się do tego celu mogą trwać tylko kilka sekund bez zakłócenia manifestacji. [...] Tak nie udała się również próba sfotografowania w zwykłym świetle ręki dwojnika, która była zmaterializowana dostatecznie, aby dać radiografię.

Dwojnik może zmieniać wielkość swej ręki. Bezpośrednio po zdwojeniu ręka sobowtóra jest większa od ręki medium. Następnie pod wpływem ideoplastii staje się mniejsza w całej swej masie. Zaskakujące jest, że na wielu radiografiach lewej ręki dwojnika zjawia się także pierścionek, który medium stale nosi. Fakt ten według Ochorowicza zdaje się dowodzić, że: 1. powstaje pewien związek między organizmem i przedmiotami, które on nosi, 2. okultystyczne pojęcie (które pod względem fizjologicznym jest nowe) jakiegoś ciała astralnego może nie być ograniczone do żywego organizmu. Tutaj mamy także wyjaśnienie dla ubioru zjaw!

Celem zbadania czy jakiś przedmiot, który nie jest stale noszony przez medium, będzie reprodukowany na radiografii jego dwojnika, Ochorowicz wybrał naparstek. Wynik tego eksperymentu graniczył z cudownością. Medium zaproponowało, aby badacz włożył naparstek na swój palec, wtedy może przejdzie on na jej palec. Ochorowicz, choć uważał tę propozycję za nierozsądną zgodził się, przypominając sobie słowa Karola Richeta, że w "metapsychice nie powinno się wzdragać przed eksperymentami, które wydają się niemądre". Użył on płyty z nowego opakowania, oznaczył ją i położył na kolanach medium siedzącego po jego prawej stronie. Prawą ręką trzymał lewą rękę medium na wysokości około czterdziestu centymetrów nad płytą. Naparstek umieścił na środkowym palcu lewej ręki. W tym położeniu oczekiwano fenomenu. Zapalona czerwona lampa stalą na stole. Po minucie oczekiwania medium miało uczucie, jak gdyby naparstek znalazł się na środkowym palcu jego własnej ręki. Ochorowicz czuł, na pewno, naparstek jeszcze na własnej ręce. Na płycie, po wywołaniu, pojawiła się lewa ręka, nieco mniejsza od ręki medium, z wyjątkiem trzeciego palca, który wydawał się dłuższy; był on przedłużony – przez naparstek. Do wyjaśnienia tego fenomenu Ochorowicz wysunął dwie hipotezy: zostało użyte ciało astralne naparstka, albo była to fotografia myśli. "Obie hipotezy pozostają poza naszą obecną wiedzą" – stwierdza badacz. Jednak między obiema hipotezami jest zasadnicza różnica. Uwzględniając pierwszą hipotezę należy przyjąć rodzaj przedmiotu, który się przenosi, przedmiotu, który nie istnieje w dosłownym znaczeniu tego słowa, – przy drugiej fotografowany przedmiot nie wchodzi w grę. Jego dwojnik nie istnieje. Jest to obraz myślowy powstający w pewnym monoideicznym momencie działania eksterioryzacji. Jest to materialna ideoplastia, jakaś "perception en rebours", jakaś fotograficzna projekcja myśli! Która z' tych hipotez, jednakowo ekstrawaganckich, zbliża się bardziej do prawdy? Medium mówi: "Ja nic nie pojmuję" – miała ona oczywiście przeczucie możliwości eksterioryzacji. Dwojnik jednak, rzekomy sprawca owej fizycznej i fizjologicznej osobliwości, nie był w stanie udzielić odpowiedzi...

Pragnąc uzyskać wyjaśnienie Ochorowicz wykonał drugą próbę, w której jednak wziął do ręki przedmiot nieznany medium. Była to moneta pięciokoronowa. Podczas próby, której przebieg był taki sam, jak poprzedniej, medium nagle krzyknęło: "Widzę z tyłu ciebie jakiś krążek – to jest księżyc!" W tym momencie również Ochorowicz zobaczył, ponad swoja lewą ręką trzymającą monetę, oddalające się słabe, ale wyraźne światło. Właściwie nie było to światło, przypominało natomiast małą, pełną gwiazdkę lub cienki promień oświetlający przestrzeń nad jego ręką po stronie przeciwległej medium.

Page 112: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Pytanie, czy istniał związek między zjawiskiem świetlnym i monetą srebrną, pozostało nie rozstrzygnięte. Podczas wywoływania płyty pojawił się na jej powierzchni księżyc w pełni, podobny do obrazu, który Ochorowicz otrzymał już trzykrotnie w tej próbie, charakteryzujący się na negatywie czerwoną barwą, bez plam. Księżyc "pływał" na mniej świecącym obłoku.

Ochorowicz opisał to tak: Jest jasne, że tym razem była to piękna i udana fotografia myśli. Ciało eteryczne księżyca – o ile

ono istnieje – na pewno nie przyszło, aby położyć się na płycie, byłoby na to trochę za duże! Pewne jest, że marny tu do czynienia z fotograficzną ideoplastią, próba dała nam jednak wykrętną odpowiedź na te pytania, które leżały u jego podstawy, ponieważ 1) nie można stwierdzić związku między świecącym krążkiem księżyca i świecącym krążkiem monety oraz 2) ta fotograficzna ideoplastia obrazu księżyca nie osłabia możliwości [istnienia] ciała eterycznego naprastka w naszym poprzednim doświadczeniu. Można byłoby nawet powiedzieć, że nasz ostatni eksperyment czyni prawdopodobnym istnienie jak gdyby fizycznego pośrednictwa w samej fotografii myśli. Nie jest udowodnione, że w tej fotograficznej ideoplastii myśl stanowi punkt wyjściowy akcji. Medium nie myślało o księżycu – myślało ono o nieznanym przedmiocie, który trzymałem w swym ręku. i którym na pewno nie mógł być księżyc. Przedmiot "quasi reell" [jak gdyby rzeczywisty] jest najpierw do s trze żony i dopiero później sfotografowany; widzenie to jest tym, co poddaje medium ideę księżyca i wskutek tego także punkt wyjściowy akcji.

Doktor Gustaw Le Bon bez wątpienia powiedziałby tu, że oboje z medium zasugerowaliśmy się, i że nie była to żadna wizja, lecz zwykła halucynacja. Możliwe, tylko w tym wypadku należy uznać, że wszyscy troje ulegliśmy sugestii: medium (osobowość sensytywna), ja sam (nie sensytyw) i ... płyta fotograficzna (bardzo wrażliwa, to prawda), która zwykle nie ma halucynacji, szczególnie w niezgodności z halucynacjami ludzkimi. A tak wygląda wypadek w naszym eksperymencie. Halucynacje płyty fotograficznej w zgodzie z halucynacją ludzką. Nazywa się to "fotografią myśli". [...]

Pragnąc upewnić się, że chodzi rzeczywiście o fotografię myśli Ochorowicz spróbował dokonać przeniesienia nieświadomej ideoplastii fotograficznej w świadomą i chcianą ideoplastię. W tym celu nakazał on medium, aby dokładnie wyobraziło sobie księżyc w pełni i spróbowało otrzymać nową reprodukcję obrazu. Eksperyment udał się, ale otrzymany obraz był bardzo osobliwy. Obłok był taki sam, ale księżyc wyglądał całkiem odmiennie. Były to dwa położone na siebie częściowo krążki z małą okrągłą plamką w środku. Takie "księżyce" otrzymał eksperymentator podczas ponownych prób. Jako szczytowe dokonanie medium było uzyskanie w końcu na jednej płycie czterech do pięciu księżyców z aureolą, zamiast wcześniej otrzymanej chmury!

Na jednym z ostatnich posiedzeń udało się medium, tak jak wcześniej, pismo automatyczne. Był to jej dwojnik, który udzielił odpowiedzi na pytania Ochorowicza. Powiedział on między innymi, że położył swoją rękę na płycie i krążki powstały całkiem samorzutnie. "Można to uważać – mówi Ochorowicz – za dowód, że istnieje jeszcze podświadoma sfera w stosunku do dwojnika, którą stanowi podświadomość medium, gdy ostatnia tworzy podświadomość stanu normalnego, jakąś dla psychologii mało napawającą otuchą komplikację".

Na końcu opisu swych unikalnych eksperymentów Ochorowicz przedstawił jeszcze spostrzeżenia z rozmowy z dwojnikiem medium:

Rozmowy te są interesujące z tego względu, że stanowią pewien rodzaj doniesienia spirytystycznego jakiegoś sztucznie utworzonego w psychice medium ducha, zjednoczonego z ciałem eterycznym, z możliwością rozdwojenia i eksterioryzacji. Wskutek niedostrzegalnej i systematycznej sugestii dwojnik przestał być kopią medium; stał się on niezależnym obserwatorem, który na żądanie eksperymentatora łowi perły swych uczuć z głębin podświadomości. Oczywiście nie chcę przez to utrzymywać, że zawsze są to prawdziwe perły, ale we wszystkich wypadkach zdarza się to po raz pierwszy, że spróbowano wychowywać sobowtóra do celu naukowego, mianowicie do sondowania warstw podświadomości, które aż do dziś były dla badaczy niedostępne. A ponieważ ten duch jest starannie wyszkolony według metody pozytywnej, łowi on rzadko całkiem z fantazji, przyznaje się raczej otwarcie do swej nieświadomości lub do swej niezdolności. Tak więc jest to początek, ale początek, który coś obiecuje i którym nie można wzgardzić.

Pytanie, czy pozbawione życia przedmioty posiadają rzeczywiście jakiegoś dwojnika zostało przez sobowtóra potwierdzone; jest to ich część fluidyczna. W istocie posiadają go tylko przedmioty metalowe, w co Ochorowicz powątpiewa.

Zgodnie z wypowiedzią dwojnika istnieje fotografia myśli, a mianowicie myśl oddziaływuje sama bez środków pośrednich. Jest interesujące wyjaśnienie dwojnika, że nie jest on duży, że jest po prostu

Page 113: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

dwojnikiem, bez płci, który może tylko wytwarzać fenomeny, gdy życie jego jest połączone z jakimś innym życiem, mianowicie medium. Nie ma on żadnego wpływu na zdrowie tego ostatniego; on nie sypia i nie odczuwa ani przyjemnych ani nieprzyjemnych uczuć; nie może zachorować i istniał przed narodzeniem medium. Może żyć jedynie w połączeniu z tym ostatnim i śmierć medium mógłby on przeżyć tylko wtedy, gdyby znalazł jakąś istotę, z którą mógłby się zjednoczyć. "Jestem – mówi dwojnik – zwykłym, bardzo delikatnym, świecącym tchnieniem, które posiada życie w połączeniu z jakąś inną inteligencją. Mogę istnieć tylko wtedy, gdy jestem połączony z duszą Stasi [to jest medium]". Mała Stasia uważa, że dwojnik "istnieje samodzielnie, że jest duchem niezależnym, zespolonym z jakimś bardzo małym ciałem, ciałem podobnym do naszego, ale dla nas niewidocznym".

Wywody powyższe mogłyby w pewnym stopniu przemawiać za słusznością teorii reinkarnacji. Lepiej zmaterializowana i wskutek tego widzialna ręka fluidyczna, wbrew zrozumiałemu

przypuszczeniu, może wykonać o wiele mniejsze działanie, aniżeli ręce niewidzialne. Podobnie wygląda działanie na płytę fotograficzną oraz fenomeny, w których manifestują się dźwięki i światło.

Stopień materializacji ręki fluidyczinej jest bardzo różny. Słabo 'zmaterializowane ręce są miękkie i wilgotne sprawiają nieprzyjemne wrażenie. Odczuwane przez zmysł dotyku (ale dlatego niekoniecznie także widzialne) dobrze zmaterializowane ręce są ciepłe i przypominają normalne ręce. Dobrze zmaterializowane ręce [fluidyczne] mogą być sfotografowane w zwyczajny sposób. Natomiast niewidoczne i mało zmaterializowane mogą dawać autoradlografią. Niezbędne do tego światło nadfioletowe zostaje wytworzone natychmiast przez rejkę medium (gdy jest ona w pobliżu) a następnie przez samego eksterioryzowanego sobowtóra (szczególnie wtedy, gdy jest on oddalony od medium).

W ogólności trudno jest otrzymać radiografie świecących rąk flui-dycznych ponieważ promienie widzialne są mniej aktywne od niewidzialnych, i ponieważ ręka fluidyczna, która wydziela światło, nie może się całkowicie zmaterializować, całkowicie zmaterializowana traci bowiem swą siłę świecenia13.

Z przedstawionych doświadczeń Ochorowicz wyciągnął następujące wnioski: 1. Istnieje tzw. ciało astralne albo ciało eteryczne związane z ciałem fizycznym, które w

określonych warunkach może je częściowo lub całkowicie opuszczać. 2. Funkcje wegetatywne organizmu ludzkiego nie muszą pozostawać w związku z ciałem

eterycznym, gdyż w chwili jego eksterioryzacji w ciele fizycznym musiałyby ustać takie procesy jak oddychanie, praca serca itd., co spowodowałoby śmierć ustroju.

3. Myśl stanowi określony rzeczywisty układ energetyczny, który między innymi może oddziaływać bezpośrednio na płytę fotograficzną. (Podobne wyniki uzyskał inny badacz, Naum Kotik w 1908 roku14).

Omówię teraz niektóre badania przeprowadzone nad "aurą" (gr. aura = podmuch wiatru). W połowie XIX wieku uczony austriacki, chemik, odkrywca kreozotu, profesor filozofii, baron Karol

von Reichenbach wystąpił z teorią tzw. "Odu" (sanskr. "przenikający wszędzie"). W roku 1853 ogłosił on jedną ze swych prac pt. Listy Odo-Magnetyczne, w której przedstawił istnienie fluidu powszechnego, wydobywającego się nieustannie z wszelkich organizmów żywych, a także minerałów. Fluid ten na przestrzeni dziejów był określany rozmaitymi nazwami: Hermes Trismegistos nazywał go "telesma", alchemicy – "alkahestem" lub "merkuriuszem uniwersalnym", Paracelsus i kabaliści – "światłem astralnym"; w systemach hinduskich nosił on nazwę "akasha", Zoroaster zwał go "ogniem żywym", Heraklit – "ogniem twórczym", inni "kwintesencją", "fluidem magnetycznym" itd.

Emanacja Reichenbacha w zwykłym stanie jest niewidoczna. Osoby sensytywne wprowadzone w stan hipnozy albo pozostające w stanie czuwania miały dostrzegać w absolutnej ciemności to promieniowanie bardzo wyraźnie, ukazujące się zarówno nad głowami osób badanych, jak również wychodzące z rąk i innych części organizmu. Podobne promieniowanie wykazywały niektóre minerały i związki chemiczne, a także bieguny magnesu, Reinchenbach kładł np. w ciemnym pokoju na stole kryształ górski (pochodzący z góry Gotlarda) i polecał przybliżyć się osobie sensytywnej. Rozpoznawała ona natychmiast minerał dostrzegając światło unoszące się nad nim. Kwiaty wydzielały także fosforyczny blask. Osoby wrażliwe widziały światło unoszące się nad węglanem sodowym rozpuszczonym w wodzie, które powoli przygasało. Podobne zjawisko wykazywał kwas winowy. Oba roztwory zmieszane wydzielały silne jasne światło. Analogicznie zachowywała się mieszanina roztworów wodnych octanu ołowiowego i ałunu. Warto tu wspomnieć, że w fizyce znane jest zjawisko zwane krystaloluminescenicją, polegające na świeceniu niektórych substancji poddanych krystalizacji.

Page 114: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Ponieważ "Od" był niedostrzegalny, po ogłoszeniu badań Reinchenbacha hipotezę jego wyśmiano i zaliczono do okultystycznych. Pomimo to badacz austriacki twierdził, że udało mu się sfotografować "Od" wydzielający się z kryształu górskiego, "Od" unoszący się nad ciałem człowieka, "Od" powstający podczas reakcji chemicznych względnie tarcia niektórych ciał (znane jest zjawisko zwane triboluminesceneją). Reichenbach uogólniając swoje wyniki określił "Od" jako "siłę kosmiczną, która promieniuje od gwiazdy do gwiazdy i jako światło i ciepło obejmuje wszechświat".

Różnorodne próby i doświadczenia z "Odem" usiłowało przeprowadzić wielu uczonych, m.in.: A. de Rochas, K. du Prel, K. Richet, J.M. Charcot, H. Durville, J. Ochorowi.cz, J. Jodko-Narkiewicz, N. Kotik i Baretly Jaire. Niestety, żadnemu z nich nie udało się w sposób eksperymentalny i obiektywny wykazać istnienia tego rodzaju promieniowania. Prace profesora fizyki w Nancy, Rene Prospera Blondlota (1849–1930), który zastąpił nazwę "Odu" określeniem "promienie N" zakończyły się całkowitą kompromitacją15.

Wspomnę tu o badaniach nad "aurą" przeprowadzonych przez londyńskiego lekarza, doktora medycyny Waltera J. Kilnera, opisanych w jego książce Atmosfera ludzka16. Kilner wsławił się wprowadzeniem do szpitali po raz pierwszy aparatury rentgenowskiej. Zidentyfikował on "aurę" (dziś powiedzielibyśmy – biopole) z sobowtórem astralnym (eterycznym) człowieka, czyli z jego ciałem parasomatycznym. Kilner twierdził, że jego metody są czysto fizykalne i dostępne dla każdej osoby z dobrym wzrokiem. Posługiwał się on kolorowymi ekranami w postaci płaskich prostopadłościennych naczyń szklanych wypełnionych alkoholowym roztworem barwnika zwanego dicyjaniną, nazywanego początkowo przez niego kryptograficznie – spectauraniną.

Używał on roztworów o różnych barwach: jasnobłekitnej i ciemnoniebieskiej. "Aura" ukazywała się nie tylko osobom sensytywnym (jak u Reichenbacha), ale mogło ją widzieć 95% ludzi.

Wspomniane ekrany uczulają wzrok (a właściwie siatkówkę oka) w ten sposób, że najpierw chwilowo, a potem na stałe (na pewien czas) powodują zdolność widzenia "aury" nawet bez posługiwania się ekranem. Osoba badana oświetlona była światłem przyćmionym i rozproszonym wychodzącym z jednego punktu za obserwatorem. Tło powinno być czarne i matowe, choć dla niektórych obserwatorów potrzebne jest tło białe. Osoba poddana obserwacji powinna znajdować się około 30 cm od tła, aby uniknąć cieni i złudzeń optycznych.

Według obserwacji aura składa się z trzech wyraźnych części, nazywanych przez Kilnera: sobowtórem eterycznym, aurą wewnętrzną i aurą zewnętrzną.

Sobowtór eteryczny obserwowany przez ekran przedstawia się jako ciemne pasmo przylegające ściśle do konturu ciała i mające jego kształt. Jego szerokość jest wszędzie jednakowa i wynosi zazwyczaj 1,6-5,8 mm. Szerokość zmienia się w zależności od osoby i u jednej osoby w zależności od zmieniających się warunków (ekstecioryzacja!). Pasmo jest przezroczyste i wyraźnie pręgowane; między pręgami występują delikatne linie barwy różowej, która zawiera więcej błękitu niż karmin. Prawdopodobnie linie te są świecące. Dotąd nie zauważono w sobowtórze eterycznym cech lub zmian pomocnych przy ustalaniu diagnozy.

Aura wewnętrzna rozpoczyna się od zewnętrznego brzegu sobowtóra; czasem zdaje się dotykać ciała. Ma ona zazwyczaj stalą szerokość 5–10 cm; niekiedy jest nieco węższa wzdłuż kończyn. U dzieci jest stosunkowo szersza niż u dorosłych. Jej struktura jest ziarnista; ziarna są drobniutkie i swym układem przypominają pręgi równoległe do siebie, prostopadłe do ciała i zgrupowane w wiązki; dłuższe są w środku, krótsze na zewnątrz; rąbki mają zaokrąglone. W pręgach nie dostrzeżono żadnej barwy. U ludzi chorych są mniej wyraźne.

Aura wewnętrzna stanowi najgęstszą część aury właściwej. U osób o dobrym zdrowiu jest zazwyczaj wyraźniejsza i szersza.

Aura zewnętrzna rozpoczyna się na skraju zewnętrznym aury wewnętrznej i wykazuje znaczne różnice rozmiarów. Dokoła głowy wystaje zwykle o 5 cm poza ramiona; po bokach i w tyle tułowia szerokość jej wynosi 10–12 cm z przodu ciała nieco mniej. Rozciąga się równolegle do konturu ciała; niekiedy jest nieco węższa na dole wzdłuż kończyn. Wokoło ramion i nóg szerokość jest jednakowa, dokoła rąk jest większa i znacznie wystaje poza końce palców. Zarys sylwetki nie jest ostry, stopniowo zanika; wydaje się nie mieć wewnętrznej struktury i nie wydziela światła. Wewnętrzna część aury zewnętrznej ma większe ziarnka, układające się według wielkości stopniowo i niedostrzegalnie17.

Dalsze szczegóły o właściwościach i budowie "aury" znaleźć można w cytowanej książce Kilnera. Odkrycie swoje badacz zastosował do celów diagnozy lekarskiej, stwierdził, że "aura" ludzi chorych jest zawsze częściowo zdeformowana i zmieniona.

Page 115: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Badania Kilnera zostały powtórzone z pomyślnym rezultatem w 1923 roku przez Clifforda Besta w Instytucie Metapsychicznym w Buenos Aires, który później zamiast dicyjaniny zastosował z powodzeniem inny barwnik, łatwiej dostępny, mianowicie błękit metylenowy 18. Inni badacze posługiwali się również szkłem kobaltowym.

W roku 1937 w Londynie badania Kilnera potwierdził po raz drugi Oscar Bagnall. Zastosował on do tego celu jeszcze inny barwnik, mianowicie pinacyjanol19.

Gdyby wszystkie przedstawione powyżej twierdzenia okazały się zgodne z prawdą, moglibyśmy za pomocą roztworów dicyjaniny, błękitu metylenowego i pinacyjanolu oglądać poszczególne fazy ekstrioryzacji i dostrzec ciało parasomatyczne. Niestety, dotychczas obserwacji tych nie udało się zobiektywizować, tzn. uzyskać zdjęć fotograficznych i filmowych "aury".

Zdaniem cytowanych wyżej autorów ręce fluidyczne wydzielają nieznany rodzaj promieniowania, które w sposób fizyczny oddziaływuje na przedmioty materialne. Od dawna znany i stosowany przez magnetyzerów oraz uzdrawiaczy, jest proces polegający na tzw. magnetyzowaniu względnie mesmeryzowaniu wody. Czynność ta polega na trzymaniu lub przesuwaniu rąk nad naczyniem napełnionym wodą bez dotykania go. Osoby sensytywne odróżniają natychmiast bezbłędnie wodę zwykłą od wody magnetyzowanej, a nawet dowodzą, że smak jej jest całkiem odmienny.

Profesor Andrzej K. Wróblewski mówiąc o Mesmerze i jego praktykach wyśmiał omówioną metodę magnetyzowania20. Powołał się przy tym na werdykt rządowej komisji francuskiej z 1784 roku, w skład której wchodzili m.in. Lavoisier i Franklin. Nie przypuszczał jednak, że werdykt ten zostanie podważony przez badania współczesne.

Amerykanin Robert N. Miller wykonał (1977) szereg prac eksperymentalnych, w wyniku których stwierdził, że woda magnetyzowana przez Olgę Worrall, znaną uzdrawiaczkę i wykładowcę, podlega charakterystycznym zmianom fizycznym zachodzącym w jej strukturze molekularnej.

Odkryto, że roztwory soli miedzi, w starannie kontrolowanych warunkach, czułe są na energie pochodzące z rąk uzdrawiacza. Na każdy z dwóch polietylenowych krążków naniesione zostały pipetą niewielkie plamy zawierające dokładnie po pięć kropli roztworu CuCl2. Pani Worrall działała na jedną próbkę trzymając wokół niej ręce przez trzy minuty. Druga służyła jako kontrolna. Po dwóch dniach w temperaturze pokojowej (20-25°C) i wilgotności względnej wynoszącej 50% – próbka kontrolna wykrystalizowała w nefrytowo-zieloną strukturę jednoskośną. Próbka badana miała również jedno-skośną strukturę krystaliczną, jednak kryształy te były grubsze i była turkusowoniebieska. Różnica w strukturze krystalicznej obu próbek była widoczna bez trudu.

Przeprowadzono dziesiątki prób i stwierdzono, że roztwory soli miedzi są niezawodnymi wskaźnikami energii pod warunkiem, że wszystkie czynniki są starannie kontrolowane. Należy do nich stężenie roztworu, źródło wody, objętość roztworu, względna wilgotność otoczenia, powierzchnia krystalizacji oraz czas działania uzdrawiacza na roztwór. Obie próbki, badana i kontrolna początkowo krystalizują w kolorze zielonym. Po dwóch dniach w temperaturze pokojowej i przy wilgotności względnej, wynoszącej 50% próbka 'kontrolna jest nadal zielona, natomiast próbka badana staje się niebieska.

Pragnę podkreślić, że badania nad krystalizacją chlorku miedziowego przeprowadził również w laboratorium Polskiego Towarzystwa Psychotroniczmego dr Jan A. Szymański. Potwierdziły one całkowicie wyniki otrzymane przez Roberta N. Millera, który ponadto stwierdził w przypadku wody magnetyzowanej, zmianę w energiach wiązania wodorowego oraz w strukturze molekularnej wody. "Wykresy absorpcji w podczerwieni – mówi Miller – potwierdzają wniosek, że energia z rąk uzdrawiacza wywołuje zmiany w energiach wiązania oraz w strukturze molekularnej wody" (por. odnośne wykresy).

Z badań swych Miller wyciągnął następujące wnioski: 1. Pierwotną energię, różną od ciepła, światła lub elektryczności emitują ręce uzdrawiaczy oraz

magnesy. 2. Energię tę można wykrywać oraz określać ilościowo, mierząc jej wpływ na napięcie

powierzchniowe wody. 3. Kryształy tworzące się z roztworów chlorku miedziowego dają widoczny sygnał o obecności tej

energii. 4. Woda poddana działaniu uzdrawiacza lub magnesu zwiększa prędkość wzrostu roślin. 5. Woda poddana działaniu uzdrawiacza lub magnesu doznaje zmian w wiązaniach wodorowych.

Page 116: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

6. Naenergizowana woda jest nietrwała i oddaje nadmiar energii otoczeniu lub dowolnemu obiektowi znajdującemu się z nią w kontakcie21.

Ponadto stwierdzono, że woda namagnetyzowana pochłania o 17% więcej promieni podczerwonych niż woda zwykła. Konstatacje te w pewnym stopniu pozwalają wyjaśnić mechanizm działania bioenergoterapeuty na organizm chorego: działanie to sprowadzałoby się do przekazywania omawianej energii cząsteczkom wody znajdującym się w jego ustroju.

Podsumowując przedstawione wyżej badania stwierdzam, że dotychczas nie udało się wykryć ani rodzaju tego promieniowania, ani określić jego ewentualnej natury-, lecz udało się stwierdzić niektóre skutki jego oddziaływań na materię. Skoro zmieniają się fizyczne parametry cząsteczek wody, to musi następować to w wyniku działania jakiejś energii, emitowanej czy eksterioryzowanej przez bioenergoterapeutę. Przyszłe badania niewątpliwie wykażą o jaki rodzaj energii tu chodzi i jaki jest mechanizm tego działania.

W związku z powyższym pragnę przedstawić tu ciekawe obserwacje poczynione przez dr. Niederla nad medium Marią Silbert. "Szkło uranowe, wzięte przez nią w rękę, a podobnie roztwór fluoresceiny (l : 100) z węglanem sodowym fluoryzuje tak silnie, że w ciemności widać jasną poświatę nawet z odległości 10 metrów". Józef Świtkowki czyni tu następującą uwagę: "Ciała te, jak wiadomo, świecą pod wpływem promieni alfa, beta, gamma, podczerwonych i ultrafioletowych; działanie medialne zatem polegałoby na podobnym promieniowaniu"22.

Na uwagę zasługują tu również badania profesora fizyki uniwersytetu w Belfaście, dr. inż. W.J. Crawforda, który w latach 1915–1916 eksperymentował z wybitnie uzdolnionym medium, panną Kathleen Goligher23. Autor oparł się na fenomenie eksterioryzacji i dzięki niej wyjaśnił pewną liczbę manifestacji mediumicznych. Wszystkie eksperymenty przeprowadził on w sposób ściśle naukowy wykluczający jakiekolwiek oszustwo. Zjawiska występowały przy pełnej świadomości medium; pomieszczenia były oświetlone światłem czerwonej lampy gazowej, pozwalającym dostrzegać wszystkie poruszenia obecnych osób. Panna Goligher zajmowała zwykle miejsce na krześle umieszczonym na wadze, obok niej stał eksperymentator (Crawford), pozostałych sześciu albo ośmiu uczestników zasiadało wokół stołu stojącego na środku pokoju. Do najciekawszych objawów manifestujących się podczas seansów należały lewitacje nie dotykanego przez nikogo stołu dochodzące do wysokości ponad jeden metr. Ponadto występowały stukania, szelesty, odgłosy chodzenia, dotykanie uczestników przez niewidzialne ręce, samorzutne dzwonienie dzwonka itp. Autor zauważył, że podczas lewitacji stołu ręce medium spoczywające na kolanach zawsze sztywniały. Unoszenie się stołu w powietrzu trwało zwykle 1/2–1 minuty. Stwierdzono, że w czasie występowania tego fenomenu ciężar ciała medium zawsze wzrastał o ciężar stołu.

Eksperymenty tego rodzaju Crawford powtarzał w tym samym gronie uczestników bardzo często posługując się stołami o różnej wielkości i różnym ciężarze. Wyniki ważenia medium były zawsze podobne i wskazywały, że zwiększenie ciężaru jego ciała podczas lewitacji stołu było średnio o 3% mniejsze od ciężaru unoszącego się stołu. Autor postawił pytanie, czy owe 3% ciężaru stanowi jakiś ważny czynnik fenomenu, czy też po prostu błąd ważenia. Dalsze badania wykazały, że ważenie było bardzo dokładne, i że brakującą część ciężiaru należy przenieść na uczestników seansu, tzn. że podczas lewitacji stołu ich ogólny ciężar wzrasta o te 3%.

Obserwując wskazówkę wagi Crawford mógł stwierdzić – nie patrząc na stół – czy następuje jego lewitacja, czy też nie następuje. Badanie opisanego fenomenu prowadziło do prostego wniosku, że skoro nie dotykany przez nikogo kilkukilogramowy stół unosi się w powietrze, to musi na niego działać siła mechaniczna wywołująca to unoszenie. Crawrod wyliczył, że siła ta wynosi 0,0011-0,0022 kg/cm2. Okazała się ona zbyt mała, aby można było ją zmierzyć przyrządami fizycznymi. Autor założył, że siła ta – pomijając jej naturę – nie jest jednakowa i jednorodna, lecz że działa w różnych punktach masy stołu, nie wyłączając nóg stołu. Niewątpliwie siła ta wypływała z ciała medium. Niekiedy zdarzało się, że żaden z uczestników nie mógł siłą swych mięśni sprowadzić lewitującego stołu na podłogę. Opór stawiany przez nieznaną siłę wydawał się być elastyczny i sprawiał wrażenie, jak gdyby pod stołem znajdował się zbiornik wypełniony sprężonym powietrzem. Snop silnego światła skierowany ponad lewitujący stół nie zakłócał zjawiska, natomiast skierowany pod stół, powodował natychmiastowe jego opadanie. Nasuwał się prosty wniosek, że przestrzeń nad stołem nie odgrywa tu żadnej roli, i że światło unicestwia siłę podnoszącą stół. Podobny skutek wywoływało skierowanie światła na medium, a szczególnie na dolne części jego ciała.

Przedmiotem zainteresowania autora stała się przestrzeń pod lewitującym stołem oraz jej obszar prowadzący w prostej linii od stołu do medium. Zjawisko lewitacji występowało tym intensywniej, im mniej oświetlona była ta przestrzeń. Aby sprawdzić, czy siła unosząca stół działa na jego nogi, autor

Page 117: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

umieścił ręce pod nogami lewitującego stołu, ale nie odczuł żadnego nacisku. Wynikał stąd wniosek, że siła ta oddziaływuje jedynie na dolną powierzchnię blatu stołu.

Następny eksperyment polegał na ustawieniu stołu o ciężarze 6,978 kg na wadze, podczas gdy medium znajdowało się przed wagą siedząc równolegle do dłuższej krawędzi stołu. Po chwili dwie nogi stołu podniosły się do góry, a waga wskazała ciężar 11,8 kg. Siła działająca wtedy na stół okazała się większa od jego ciężaru i jak gdyby "podpierała się" na wadze. Przy dalszym unoszeniu się stołu ciężar wskazywany przez wagę wzrastał, co oznaczało kolejne zwiększenie nacisku na powierzchnię wagi.

Dalsze badania Crawforda wykazały, że medium i lewitujący stół łączy coś w rodzaju sznura, dzięki któremu zostaje przeniesiony mechaniczny nacisk medium na stół. Podczas lewitacji ręce medium leżące na kolanach albo trzymane przez uczestników, zawsze były zesztywniałe i zdawały się wykazywać takie naprężenie, że sprawiały wrażenie, jak gdyby były z żelaza. Przykurcz ten był szczególnie widoczny w okolicy łokcia, choć napięcie mięśni manifestowało się od ramienia aż do przegubu dłoni. Wyglądało to tak, jakby medium rzeczywiście podnosiło stół do góry, choć było od niego oddalone o około 1 metr. Największe napięcie mięśni manifestowało się podczas najwyższej lewitacji (1,2 m). Medium samo oświadczyło, że wysokie lewitacje najbardziej naprężają jego system mięśniowy. Zresztą zesztywnienie mięśni nie ograniczało się tylko do ramion, ale rozciągało się na cały organizm, choć w mniejszym stopniu.

Podczas jednej z lewitacji Crawford trzymał rękę pod stołem. Nie doznał żadnego nacisku, ale poczuł jakąś lepką, zimną, prawie oleistą materię wywołującą wrażenie, jak gdyby powietrze pod stołem było zmieszane z cząsteczkami jakiejś nieprzyjemnej i nieruchomej materii. Najlepszym jej określeniem, jakie tutaj mogło się nasunąć było następujące: substancja podobna do ciała płaza. Crawford stwierdza, że substancja ta jest wydzielana przez medium i można ją wyczuć w jego pobliżu; pozostaje ona w ustawicznym ruchu. Jeśli eksperymentator poczuje i dotknie ją tylko raz, pozna ją natychmiast w każdym innym wypadku. Craword nie zetknął się z nią nigdy więcej, ale sądzi on, że materia ta w opisanych okolicznościach występuje zawsze, tylko nie w tak zagęszczonej postaci. Pojawienie się jej pod stołem w pobliżu medium wskazuje, że pozostaje ona w jakimś związku z fenomenem lewitacji:

Krótko mówiąc myślę, że nie może być wątpliwości, iż chodzi tu o rzeczywistą materię, wydzielającą się czasowo z ciała medium I powracającą do niego przy końcu posiedzenia, która jest czynnikiem podstawowym transmitującym siłę psychiczną. Stół opadał natychmiast na dół, gdy zanurzyłem swoją rękę w tej substancji i poruszałem nią w jednym i drugim kierunku.

Każdy z uczestników był dokładnie ważony przed i po posiedzeniu. Crawford stwierdził, że z wyjątkiem jednego wypadku, ciężar każdej osoby po zakończeniu seansu zmniejszył się o parę gramów. Medium natomiast straciło 56 gramów. Największy ubytek ciężaru ciała miała jedna z dam oraz sam Crawford, mianowicie po 168 gramów. Podczas pewnego posiedzenia, na którym manifestowały się różne objawy, wszyscy uczestnicy, a było ich siedmiu, stracili razem 531 gramów swej masy. Autor zastanawia się, jaką część tych ubytków masy należy przypisać przyczynom naturalnym, a jaką mediumicznym. Jest on przekonany, że pierwsze na pewno nie są jedyne. Znamienne jest, że uczestnicy tworzący krąg przed każdą ciężką lewitacją odczuwali kurczowe szarpnięcie względnie uderzenie, a po około 15 sekundach następowało unoszenie się stołu. Zwykle na początku seansu uczestnicy doznawali przerywanego drżenia mięśni, które następnie znikało, po czym występowało tylko przypadkowo. "Wydaje mi się – mówi Crawford – że coś odłączało się od ciał uczestników, coś co następnie krążyło wokół, albo przez ich osoby, albo też w otaczającej ich przestrzeni".

Na podstawie swych badań Crawford wysunął teorię, nazywaną "teorią drążków" ("a cantilever" albo "beam-theory"). U jej podstaw leży założenie, że nośnik siły psychicznej daje się porównać z pewnego rodzaju drążkiem, dźwigarem, który z jednej strony, przymocowany jest do ściany (medium), drugą zaś unosi ciężar (lewitujący stół). O strukturze owego psychicznego nośnika Crawford nie może nic powiedzieć. Jest on eksterioryzowany przez ciało medium i odpowiada zestalonemu drążkowi. Teorię tą modyfikuje nieco okoliczność, że pozornie obok reakcji medium, która to reakcja w przybliżeniu jest równa ciężarowi lewitującego stołu, zachodzi także reakcja uczestników tworzących łańcuch, choć manifestuje się ona w bardzo małym stopniu. Wydaje się, że 95% ciężaru stołu przypada na medium, a pozostałe 5% na uczestników posiedzeń.

Teoria Crawforda oparta na fenomenie eksterioryzacji tłumaczy szereg zjawisk mediumicznych, a zarazem dowodzi, że z ciała medium wydzielać się może nie tylko sobowtór, ale również elementy substancji fluidycznej – w parapsychologii zwanej ektoplazmą – ulegające następnie materializacji

Page 118: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

częściowej lub całkowitej, które mogą wywoływać działania mechaniczne (lewitacje przedmiotów, dźwięki, fenomeny materializacji itd.).

"Tłumaczenia Crawforda, – słusznie zauważa Ludwik Szczepański – jeśli wywody jego można nazwać tłumaczeniami, mają wartość tylko hipotez: nie są to pewniki naukowe. Uogólnienia Crawforda trzeba traktować krytycznie: u innych mediów zjawiska mają inne cechy. Natomiast szereg faktów, obserwowanych przez Crawforda, uzyskało potwierdzenie w doświadczeniach Schrenck-Notzinga"24 oraz profesora fizyki sir Williama Barretta.

Specjalny rodzaj eksterioryzacji studiowany przez Crawforda nie zahamował badań nad eksterioryzacją właściwą. Pewna grupa badaczy podążała drogą wytyczoną przez Hectora Durville'a i usiłowała wywołać stany egzosomatyczne za pomocą hipnozy. Droga ta okazała się bardzo owocna.

Ważny eksperyment, przeprowadzony w warunkach laboratoryjnych, wykonał znany francuski psycholog i neurolog, uczeń J.M. Charcota, profesor Pierre Janet z Leonią B. jako medium. Eksperyment miał miejsce w Hawrze, a medium pogrążone w głębokiej hipnozie otrzymało polecenie "udania się" (ekskursji) do laboratorium profesora Charlesa Richeta w Paryżu. Uśpiona Leonia B. nagle krzyknęła, że dostrzega tam pożar. Profesor Janet usiłował ją uspokić. Obudzone medium usnęło ponownie, ale zbudziło się natychmiast podtrzymując poprzednie zeznanie. Profesor Charles Richet stwierdził, że istotnie w dniu tego eksperymentu, o którym poinformował go prof. Pierre Janet – 15 listopada 1919 roku – jego laboratorium przy ulicy Vauquelin w Paryżu zostało całkowicie zniszczone przez pożar25. Jest oczywiste, że wiadomość medium dotarła z Paryża do Hawru w sposób paranormalny, a próba eksterioryzacji została przeprowadzona świadomie i zgodnie z wcześniej określonym celem.

Następny godny uwagi eksperyment został wykonany przez dr. Johna Bjorkhema, lekarza chorób nerwowych i psychoterapii w Sztokholmie. Protokolarne posiedzenie odbyło się w laboratorium E.G. w dniu 3 listopada 1934 roku w Sztokholmie. Medium, 46-łetnia panna H. Klaar, wprowadzone w stan hipnozy otrzymało polecenie "wyjścia z siebie" i udania się do mieszkania pana W., które znajdowało się w tym samym domu, ale na innym piętrze. Hipnotyzerem był J. Bjorkhem. Ani hipnotyzer, ani medium nie znali pana W., ani też nigdy nie byli w jego mieszkaniu, które zostało wybrane losowo. Panna Klaar odnalazła wspomniane pomieszczenie, a następnie gdy tam się już znalazła, zrelacjonowała swoje spostrzeżenia. Na podstawie protokółu przedrukowanego w książce Bjorkhema można stwierdzić, że medium prawidłowo podało od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu informacji dotyczących mebli i przedmiotów znajdujących się w mieszkaniu. Podczas całego posiedzenia medium miało niezłomne przekonanie, że rzeczywiście znajduje się w opisywanym przez siebie pomieszczeniu i bez trudu podało wszystkie żądane informacje dotyczące m.in. wyglądu mebli, rodzaju i kształtu lustra przymocowanego do drzwi, rozmieszczenia fotografii w albumie, wreszcie szyby szklanej położonej na stole. Doktor J. Bjorkhem uznał powyższy eksperyment za całkowicie przekonywający26.

W dniu 31 sierpnia 1921 roku, na I Międzynarodowym Kongresie Badań Psychicznych w Kopenhadze został wygłoszony ciekawy referat duńskiego parapsychologa, Johannesa E. Hohlenberga, na temat eksterioryzacji świadomości27. Autor przedstawił w nim szereg doświadczeń, w których był jednocześnie osobą badaną i obserwatorem. Ich znaczenie naukowe polega na zgodności z innymi zjawiskami o mniej lub więcej zbliżonej naturze. Treść relacji opiera się na notatkach, które robił natychmiast po każdym doświadczeniu. Rejestrują one fakty i tylko fakty. Pierwszy fenomen eksterioryzacji przeżył Hohlenberg wiosną 1906 roku w Kopenhadze, następne wydarzyły się później w Paryżu. A oto treść pierwszej relacji:

11 kwietnia 1906 roku W nocy z 10 na 11 kwietnia miałem we śnie następujące doświadczenie: Znalazłem się w bramie wjazdowej domu, w którym mieszkałem. Sądzę, że wszedłem od ulicy, ale

nie jest to dla mnie całkiem pewne. Ujrzałem mężczyznę wchodzącego po schodach. Było dość jasno, lecz nie tak jak zwykle, więc spróbowałem włączyć światło elektryczne, co mi się nie udało. Na podeście minąłem owego mężczyznę, który popatrzył za mną. Wszedłem do swojego mieszkania na piątym piętrze, a potem wszedłem do pokoju. To wszystko nie wydało mi się niezwykłe i nie pamiętam, w jaki sposób przechodziłem przez drzwi. Dopiero w pokoju zacząłem mieć uczucie, że jest w tym coś anormalnego. Nagle w przedziwny sposób zacząłem odczuwać, że w tym samym czasie, gdy stałem na środku pokoju, leżałem w łóżku, w pracowni obok.

Page 119: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Rozejrzałem się dookoła. Wszystko było tak, jak przedtem: krzesła trochę poprzesuwane, a na stole znajdowały się szklanki, filiżanki i popielniczki, bowiem poprzedniego wieczoru przyjmowałem u siebie przyjaciół.

Oświetlenie było dostateczne, choć trochę słabe. Próbowałem przekręcić kontakt elektryczny; poczułem, jak moje palce prześliznęły się na wskroś,

bez oporu. Wtedy, aby dowiedzieć się, czy jestem w łóżku, czy też nie. chciałem uderzyć palcem o ścianę.

Uczyniłem to, a jednocześnie ujrzałem siebie i uczułem jak stoję w drugim pokoju, zobaczyłem, że moje ramię wyciąga się i uderzam palcem w powietrze: zarazem słyszałem uderzenie i czułem opór ściany pod palcem.

Zapragnąłem wtedy położyć się do łóżka. Wszedłem do pracowni, gdzie sypiałem; tam również wszystko było w porządku, zobaczyłem umywalnię, toaletkę i swoje buty stojące obok łóżka. Nie potrafię powiedzieć, czy doszedłszy do łóżka ujrzałem siebie; nie miałem czasu, skoczyłem nań, by tak rzec – i obudziłem się. Natychmiast przypomniałem sobie, co mi się przydarzyło zapaliłem światło, było dziesięć po trzeciej.

Najbardziej niezwykłe w tym wszystkim było bardzo wyraźne uczucie jednoczesnego znajdowania się w dwóch różnych miejscach. Doskonale przypominam sobie to odczucie, lecz nie jestem w stanie go opisać.

Następne cztery wybrane relacje są niemniej interesujące. 16 maja 1907 roku Dzisiaj rano ujrzałem siebie leżącego na łóżku, z twarzą schowaną w poduszkę. Była 6 rano i jasny

dzień. Spróbowałem pójść w pewne miejsce, lecz nie udało mi się. Jak zwykle poczułem ból w okolicy czoła. Obudziłem się w chwilę później.

2 stycznia 1909 roku Tej nocy miałem długą eksterioryzację, i to zupełnie świadomą. Przechadzałem się po pokoju.

Usiadłem przy biurku, aby coś napisać i przekonać się, czy znajdę to 'jutro. Wziąłem papier z pudła po lewej stronie biurka, napisałem jakąś linijkę i narysowałam kilka znaków. Moje pismo było mi nieznane i pisałem z trudem. W pewnej chwili częściowo się rozbudziłem, lecz nadal pisałem. Nagle zobaczyłem, jak moje pismo blednie, rozpływa się i znika; poczułem się zmęczony i położyłem się na ziemi pod stołem, zaś obudziłem się w łóżku. Pokój był w czerwonej, dość nikłej poświacie. Wszystko miało charakter absolutnie rzeczywisty, a ja byłem przez cały czas zupełnie świadomy mojego stanu.

12 kwietnia 1909 roku Tej nocy miałem dość świadomą eksterioryzację. Przechadzałem się po pokoju. Próbowałem

rzucać na ziemię rozmaite przedmioty, lecz chyba mi się to nie udało. Obejrzałem się w lustrze nad kominkiem i zobaczyłem, że jestem ubrany na biało. Moje ruchy były jakby trochę płynne i niepewne. Spojrzałem w kierunku tapczanu, na którym spał przyjaciel, sądząc, że było tam moje ciało i zobaczyłem ciało ludzkie ubrane w białą koszulę, z twarzą odwróconą do ściany. Powiedziałem sobie: to ja; lecz – czy to naprawdę byłem ja? czy był to mój przyjaciel? Nie wiem. Powiedziałem więc sobie: czas wracać; podszedłem do łóżka i pochyliłem się nad nim – i w tej samej chwili obudziłem się w moim pokoju, w drugim końcu mieszkania. Światło było takie, jak zwykłe światła dzienne, dosyć słabe.

28 stycznia 1910 roku Wielka eksterioryzacja tego popołudnia w sposób, jaki zdarzył mi się tylko raz. Widziałem i czułem

moje ciało [fluidycznej]: śliskie, niemal tłuste, z substancji jedwabistej i mało gęstej. Byłem nagi, z czymś w rodzaju ubrania na ramionach. Wyszedłem na ulicę, która była wilgotna, i spotkałem wiele osób. Było mi niesłychanie trudno powrócić do mojego ciała; musiałem długo walczyć; od czasu do czasu mogłem otwierać oczy i rozglądać się wokół, lecz nie byłem w stanie poruszyć choćby najmniejszej cząstki ciała [fizycznego].

Autor referatu zwraca szczególną uwagą na następujące okoliczności. Po pierwsze – podczas większości tych doznań był on absolutnie przytomny, wyjątkowe są przypadki, gdy stało się to podczas snu.

Kiedy zacząłem eksperymentować w sposób świadomy szybko osiągnąłem to, że bez stadium przejściowego, bez chwilowej choćby utraty świadomości, przechodziłem od stanu normalnego w stan eksterioryzacji. Kilkakrotnie już po paru minutach od położenia się, poczułem te szczególne bóle

Page 120: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

sygnalizujące, że chwila nadeszła. Nie było zatem żadnej przerwy w mojej świadomości, chociaż stan świadomości w obu tych stanach nie był zupełnie ten sam. Zachodziło pewne jej zwężenie. Zdawałem sobie doskonale sprawę ze swego stanu, wiedziałem że – jak to zwałem – byłem eksterioryzowany; mówiłem sobie: teraz, kiedy jestem eksterioryzowany, pragnę zwrócić baczną uwagę na wszystko i dobrze zbadać wszelkie szczegóły, stwierdzam, że całkowicie panuję nad swoją normalną świadomością, swoją zdolnością myślenia, przypominania sobie itp.; jednakże mimo wszystko później stwierdziłem, że tak nie było. Bywały rzeczy, które miałem zamiar wykonać, a o nich zapomniałem. Pole mojej świadomości było zatem zredukowane, lecz jej siła i jasność nie słabły.

Hohlenberg dwukrotnie zobaczył swoje odbicie w lustrze. Za pierwszym razem był ubrany na biało, za drugim – na różowo. Jego twarz i głowa były takie, jakie są, tylko ciało było okryte czymś w rodzaju bezkształtnego płaszcza, białego lub różowego. "Kiedy dwukrotnie mogłem zaobserwować ciało, w którym się znajdowałem, stwierdziłem, że miało substancję, którą opisuje się jako jedwabistą, lekko świetlistą, śliską, wyglądającą na tłustą, mało gęstą".

A więc eksterioryzacji Hohlenberga towarzyszyła niekiedy częściowa materializacja Drugiego Ciała. Porównuje on swe doznania z opisem właściwości ektoplazmy podanym przez P. Bisson, dr. Schrenck-Nitzinga i Crawforda. Substancja, którą dotykał, "miała ten sam charakter częściowo tkaniny, częściowo substancji organicznej, teraz zaś ujrzałem samego siebie spowitego w ten rodzaj substancji".

Autor dostrzega nadzwyczajną zbieżność fenomenów eksterioryzacji i materializacji. Sygnalizuje przykry stan, dość bolesny na początku, który pojawia się przy "wyjściu z ciała". Podobne odczucia posiadają media w pierwszej fazie wydzielania ektoplazmy. U Hohlenberga bóle umiejscawiały się z przodu głowy i w uszach.

Następnie, błyskawiczne zniknięcie substancji, któremu w moich doświadczeniach towarzyszyło nagłe przeniesienie się świadomości do ciała fizycznego. Następnie, wygląd eksterioryzowanej substancji, jedwabistej, tłustej, mała gęstej. Wreszcie, ścisłe związki między eksterioryzowaną substancją a ciałem medium, w moim przypadku – z moim własnym ciałem fizycznym, co nie pozwalało mi oddalać się poza dość ograniczony obszar.

I ostatecznie, szczegół dotyczący niezgodności oddechów. W tym również znajduję zbieżność relacji sir Williama Crookesa, który powiada, że rytm bicia serca Katie King nie odpowiadał biciu serca medium, Florencji Cook.

Autor w następujący sposób podsumowuje swoje rozważania. Uważa on, że doświadczenia, które przedstawił w swoim referacie można scharakteryzować jako przypadki teleplastii lub materializacji, w których był swoim własnym medium:

Oznacza to, że moja świadomość lub moje "Ja" wzięło z mojego ciała fizycznego substancję teleplastyczną i samo wyrzuciło ją poza siebie. Ta świadomość, czyli moje rzeczywiste "Ja", wymodelowało wówczas tę substancję w kształt mniej więcej podobny do kształtu fizycznego. Byłem zatem zarazem widmem, medium i obserwatorem. Więcej jeszcze, o ile założymy, że za medium stoi jakaś inteligentna siła, która kieruje tym procesem. Byłem także tą siłą.

[...] Mianowicie dane mi było zaobserwować osobiste doświadczenia widma, że się tak wyrażę, stan jego ducha i świadomości. Powiem państwu więc, że moje obserwacje całkowicie zgadzają się z tym, co można zauważyć podczas zewnętrznej obserwacja zjaw. Czułem to samo zmniejszenie pola świadomości, tę samą trudność mówienia, niemożność oddalenia się poza pewną określoną odległość od medium, i wreszcie – to samo niezbyt stałe i dosyć nietrwałe istnienie, jakie występuje przeważnie u zmaterializowanych zjaw. Jeśli chciałoby się wyciągnąć stąd wniosek teoretyczny, byłby on raczej przeciwny hipotezie spirytystycznej, ponieważ – sądząc po moich doświadczeniach – zjawisko to może doskonale obejść się bez udziału zewnętrznego intelektu. Z pewnością nie władał mną żaden inny umysł, poza moim własnym. Mówiąc to oczywiście nie wypowiadam się co do .możliwości takiego owładnięcia lub kontrolowania w innych okolicznościach.

Wydaje mi się raczej, że zjawiska te wskazują na rzeczywiste istnienie pewnego ciała eterycznego, fluidalnego – nazwa jest mało ważna, które w pewnych okolicznościach może wydzielić się z ciała fizycznego, tworząc niejako substrat, i które może służyć jako nośnik świadomości.

[... ] Jeśli zapytają mnie państwo o całościowe wrażenie z moich doświadczeń powiem, że prawdopodobnie trzeba będzie rozpatrywać je z patologicznego punktu widzenia. Stworzenie takiego ciała efemerycznego i na pół materialnego, o ograniczonej świadomości, z pewnością nie mieści się w normalnym ciągu ewolucji. Wydaje mi się, że zauważyłem, iż jego wytworzeniu towarzyszyły pewne zaburzenia seksualne. Lecz te patologiczne przypadki często są najbardziej pouczające. Ten zaś, jak i

Page 121: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

inne jemu podobne, według mnie jasno wskazuje, że w istocie ludzkiej jest jakiś pierwiastek tworzący i kształtujący materię organiczną. Nieważne, czy nazwiemy go ciałem astralnym, czy też damy mu inną nazwę; sprawą zasadniczą jest to, że wiemy, iż pierwiastek ten dominuje nad materią, a nie jest przez nią zdominowany.

Takie i tym podobne sporadyczne próby podejmowali pojedynczy badacze. W ostatnim ćwierćwieczu (1963–1988) nastąpił w omawianej dziedzinie istotny przełom. W niektórych krajach, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej i w Kanadzie, a także w Szwecji, Finlandii i innych powstało kilka poważnych ośrodków, w których rozpoczęto systematyczne badania naukowe nad eksterioryzacją oraz rejestrację osób ulegających stanom egzosomatycznym. Należy wspomnieć o Instytucie założonym przez Roberta Monroego w Stanie Virginia w USA.

Duże znaczenie w tej dziedzinie odegrała działalność amerykańskiego astronauty, dr. Edgara D. Mitchella. Mitchell znany z lotu "Apollo 14" na księżyc i z lądowania na księżycu w lutym 1971 roku wsławił się również zakończonym pomyślnie przekazem telepatycznym, wysłanym bez wiedzy NASA, a skierowanym z pojazdu kosmicznego do Chicago, gdzie odebrali go czterej badacze. "Otrzymaliśmy dobre rezultaty – mówi astronauta – już podczas pierwszej próby, co było bardzo przekonywające".

Mitchell interesował się parapsychologią przez siedem lat przed wspomnianym eksperymentem. Na powierzchni księżyca miał on nie opisane bliżej przeżycie religijne, które wywarło znaczny wpływ na niego.

Po zwolnieniu z zespołu astronautów, w październiku 1972 roku poświęcił się całkowicie badaniom parapsychologicznym i założył w Houston w Teksasie tzw. EDMA-Corporation (Egdar D. Mitchell Associates), którego celem są naukowe badania w zakresie psychotroniki, parafizyki i innych pokrewnych dziedzin.

Nazwisko Mitchella podziałało elektryzująco. Wśród doradców EDMA-Corporation znalazł się między innymi dr Werner von Braun, a siedemdziesięciu pięciu wybitnych naukowców (fizyków, psychologów, psychiatrów), wychowawców i dyrektorów zadeklarowało stowarzyszeniu swoje poparcie.

Później w Pało Alto w Kalifornii założył Mitchell Instytut Noetyki (Institute for Noetik Sciences) pełniąc w nim funkcję dyrektora. Swój pierwszy raport przedłożył on w 1973 roku w marcowo-kwietniowym numerze czasopisma "Psychic".

Noetyka jest nauką o świadomości. Tę nową naukę pojmuje Mitchell jako połączenie doświadczeń subiektywnych z obiektywną wiedzą na wszystkich jej obszarach pogranicznych, które dotychczas nauka całkowicie zaniedbywała.

W ramach noetyki Mitchell utworzył osiem dyscyplin specjalistycznych, nad którymi pracują badacze Instytutu. Dyscypliny te obejmują:

1. Badania nad projekcją astralną (Out of the Body Experiences). 2. Konstruowanie narzędzi i aparatów do mierzenia energii psychicznej. Dziedziną tą zajmuje się

m.in. dr William Tiller (Stanford). 3. Badania nad psychicznymi reakcjami roślin. 4. Badania na polu medytacji. 5. Badania nad zmienionymi stanami świadomości (sen, trans, ekstaza, hipnoza, upojenie

narkotykami). 6. Próby skonstruowania sztucznej inteligencji, oparte na lingwistycznych mechanizmach

myślących. 7. Poszukiwanie śladów życia na innych ciałach niebieskich i poszukiwanie tam wyższych

inteligencji. 8. Tanatologię, tj. naukę badającą przyczyny śmierci, jej oznaki i związane z nią zjawiska

zachodzące w organizmie28. l Charakterystyczne jest, że badania nad eksterioryzacją uzyskały w programie Mitchella rangę pierwszoplanową. Uważa on, że można zastąpić kosztowne loty kosmiczne świadomą i kierowaną eksterioryzacją. "Jeśli fenomen projekcji astralnej – mówi Mitchell – posiada w ogóle jakieś znaczenie, to mógłby on stanowić całkowicie realną formę eksploracji intergalaktycznej i prawdopodobnie gwarantowałby o wiele większe bezpieczeństwo"29.

Page 122: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Mitchell wierzy, że nadejdzie dzień, w którym noetyka przyczyni się do odkrycia uniwersalnej teorii pola, objaśniającej wszystkie procesy zachodzące w kosmosie, tak materialne, jak i psychiczne. Jest to cel, do którego zmierzał Albert Einstein, którego jednak nigdy nie udało mu się osiągnąć.

Nie sposób omówić tu wszystkie publikacje i sprawozdania z prac eksperymentalnych, dotyczących eksterioryzacji. Zreferuję kilka z nich, wybierając jedynie najbardziej reprezentatywne.

Przedstawię badania nad eksterioryzacją dr. Charlesa T. Tarta, profesora przy katedrze psychologii Uniwersytetu Kalifornijskiego w mieście Davis. Jego bardzo obszerna praca na ten temat została opublikowana w 1974 roku w książce Edgara D. Mitchella Psychic Exploration. A Challenge for Science30.

W streszczeniu swej rozprawy autor stwierdza, że doznania eksterioryzacyjne "są powszechnym zjawiskiem ludzkim w tym sensie, że były doznawane zawsze i w każdej kulturze, mimo że tylko niewielka liczba osób doświadczała tych zjawisk". Jego zdaniem "pojęcie duszy człowieka ma prawdopodobnie swe źródła w doznawaniu zjawisk eksterioryzacji. Jak wiadomo pojęcie to stanowi główną doktrynę większości wierzeń religijnych świata".

W artykule swym autor dokonuje przeglądu fenomenów eksterioryzacji "na podstawie literatury opisowej oraz najnowszych badań laboratoryjnych, jakim zostały poddane osoby o dużych uzdolnieniach eksterioryzacyjnych". W końcowej części pracy podaje on interpretację otrzymanych wyników badań:

Doznanie stanu eksterioryzacji wywiera na osobę ogromny wpływ. Reakcja osoby prawie we wszystkich wypadkach ma w przybliżeniu następujący przebieg: "Nie wierzą już w przetrwanie po śmierci – wiem [w sposób niewątpliwy], że moja świadomość przetrwa po zgonie, ponieważ doznałem stanu istnienia mojej świadomości poza moim ciałem fizycznym". Przekonanie o przetrwaniu po śmierci, utrwalone u osób doznających stanu eksterioryzacji, stało się niewątpliwie podstawą utworzenia pojęcia duszy, jako centralnego pojęcia występującego w wierzeniach, reprezentowanych przez większość religii świata.

[...] Przeważająca liczba osób doznających stanu eksterioryzacji stwierdza, że posiada drugie ciało niefizyczne. Zwykle jest ono dokładną kopią odtwarzającą normalne ciało fizyczne, przy czym taka replika ciała ma również znajome zwykłe ubranie. Zagadnienie pochodzenia tego ubrania jest interesującym problemem teoretycznym.

Charles T. Tart własne .badania laboratoryjne przeprowadził min. z panną Z., którą poznał w 1956 roku. Doznawała ona już od wczesnego dzieciństwa częstych stanów eksterioryzacyjnych. Doznania te polegały na "obudzeniu się w nocy na kilka sekund \i odczuciu, że unosiła się ona w pobliżu sufitu pomieszczenia, które było jej sypialnią". Widziała przy tym własne ciało leżące W łóżku. Gdy autor poznał tę osobę, stany egzosomatyczne występowały u niej nadal od czasu do czasu. Na życzenie prof. Tarta wykonała ona siedem doświadczeń wstępnych, polegających na odczytaniu cyfry wypisanej na kartce umieszczonej na stoliku nocnym. Cyfra ta była widoczna z dowolnego miejsca przy suficie, niewidoczna natomiast z miejsca, które panna Z. zajmowała w łóżku. Doświadczenia te zakończyły się całkowitym powodzeniem, panna Z. twierdziła, że za każdym razem prawidłowo odczytała wyłożone nieznane jej cyfry. Oczywiście jej własne oświadczenie, jako osoby badanej, nie miało znaczenia dowodowego, ale wskazało na celowość rozpoczęcia badań laboratoryjnych. Te ostatnie prof. Tart przeprowadził w laboratorium psychofizycznym, w którym panna Z. spała przez cztery noce. Podczas snu rejestrowano fale zmian potencjału elektrycznego mózgu, ruchy gałek ocznych, ciśnienie krwi oraz elektryczną rezystencję skóry. "Te dwa ostatnie rodzaje pomiarów miały mnie informować – mówi autor – o aktywności autonomicznego układu nerwowego, natomiast dwa pierwsze rodzaje pomiarów informowały o aktualnym stanie fal zmian potencjału elektrycznego w mózgu, szczególnie jeśli chodziło o to, czy była ona w stanie czuwania, czy snu. W wypadku stanu snu, chodziło również o to, czy miała marzenia senne, czy też spała bez marzeń sennych". Specjalne okienko umożliwiało obserwację śpiącej, w dowolnej chwili.

Gdy panna Z. położyła się do łóżka, prof. Tart umieścił na półce znajdujące się około 2,1 m nad podłogą i wysoko nad jej głową kartę z pięciocyfrową liczbą (wybraną losowo). Liczbę tę można było odczytać jedynie z miejsca znajdującego się tuż pod sufitem, natomiast była ona niewidoczna dla każdej osoby spacerującej w pokoju lub leżącej na łóżku. Obok arkusza z liczbą losową znajdował się zegar, tak że panna Z. mogła odczytać czas, w którym doznawała eksterioryzacji i kiedy odczytywała wspomnianą już liczbę. A oto co zapisał prof. Tart w swoim artykule:

Panna Z. doznawała kilkakrotnie stanu eksterioryzacji podczas czterech nocy. Po każdym takim doznaniu budziła się w ciągu jednej lub dwóch minut i podawała opis. Podczas wszystkich doznań,

Page 123: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

oprócz jednego, nie miała uczucia, że uniosła się w jej drugim ciele do miejsca, z którego mogłaby zobaczyć liczbę losową napisaną na wspomnianym arkuszu, wobec czego nie próbowała zgadywać, jaka to była liczba.

W chwilach, gdy stwierdziła stan eksterioryzacji, pojawiał się unikalny stan fizjologiczny. Na rysunku przedstawiono wykres określający jej zwykły stan fal zmian potencjału elektrycznego mózgu, wykres przebiegu fal zmian potencjału mózgu podczas marzeń sennych oraz przebieg nazwany przeze mnie "alfoidowym", który towarzyszył stanowi eksterioryzacji.

Przebiegi wykresowe były bardzo czytelne pod kilku względami. Po pierwsze, zwykły przebieg fali w stanie czuwania był zupełnie normalny i wykazywał dobrze ukształtowane fale alfa o częstotliwości blisko 10 Hz. Pewne szybkie ruchy gałek ocznych (REM = rapid eye movements), występujące pod zamkniętymi powiekami i związane z jakąś myślą, są również widoczne w zapisie przebiegu stanu czuwania. Zapis przebiegu marzeń sennych pierwszego etapu jest również bardzo wyraźny. Jest to przebieg fal zmian potencjału elektrycznego mózgu, towarzyszący zwykłym marzeniom sennym. Fale pochodzące od mózgu są zupełnie odmienne, przy czym zapis szybkich ruchów gałek ocznych (REM) odpowiada zapisowi wyobrażeń sennych. Zapis przebiegu alfoidowego ujawnia natomiast fale alfa o częstotliwości blisko 1,5 Hz mniejszej niż częstotliwość zwykłego rytmu alfa oraz ma ogólnie rodzaj przebiegu o niższym napięciu elektrycznym. Temu przebiegowi nie towarzyszą w ogóle szybkie ruchy gałek ocznych (REM); widoczne na wykresie minimalne drgania rejestrowane w kanale od zapisu ruchów gałek ocznych są artefaktami układu pomiarowego. Znaczenie przebiegu "alfoidowego" nie jest jasne. Ten przebieg nie jest obserwowany u zwykłych osób, lecz towarzyszy przeważającej części lub całości przebiegu stanu eksterioryzacji u panny Z. Stwierdzenie o "przeważającej części lub całości" wynika stad, że w kilku wypadkach zapis nie był zadawalający pod względem technicznym i nie można było powziąć decyzji co do tego, czy rzeczywiście został ujawniony w zapisie przebieg "alfoidowy", czy też był to jakiś inny przebieg.

[...] Pracując ostatniej nocy w laboratorium stwierdziłem na podstawie wypowiedzi panny Z., że jej drugie ciało uniosło się do miejsca, W którym mogła odczytać liczbę losową i rzeczywiście prawidłowo podała, że liczba ta była 25132. Ponieważ szansę na prawidłowe odgadnięcie liczby pięciocyfrowej przy tylko jednorazowej próbie wynoszą 100000:1, wynik ten jest bardzo znaczący.

Nie mogę przedstawić tu dalszych szczegółów wyczerpującego sprawozdania prof. Tarta. Czytelników interesujących się tym zagadnieniem odsyłam do jego opublikowanych artykułów. Profesor Tart stwierdza:

Przedstawione wyniki mogą być interpretowane w tym sensie, że wykazują stan paranormalny zjawiska eksterioryzacji w warunkach laboratoryjnych, lecz chciałbym je raczej interpretować jako zademonstrowanie wykonalności badań stanu eksterioryzacji w warunkach laboratoryjnych oraz jako sposób, za pomocą którego można uzyskać wiarygodne informacje o zmianach biologicznych podczas stanu eksterioryzacji.

Zdaniem prof. Tarta dokładne poznanie tych właśnie zmian mogłoby umożliwić stymulowanie stanów egzosomatycznych przez wytwarzanie tych zmian fizjologicznych innymi sposobami, takimi jak biosprzężenie zwrotne lub wybrane rodzaje leków, choć metody te mogłyby okazać się niewystarczające do osiągnięcia całkowitego "wyjścia z ciała".

W podsumowaniu swego artykułu prof. Charles T. Tart wypowiada znamienne słowa: Wreszcie, ze względu na szczególnie silne działanie na posiadany system przekonań u danej

jednostki, mianowicie przekonanie o przetrwaniu osoby po śmierci, stan eksterioryzacji jest jednym z najbardziej istotnych doznań psychologicznych, mimo że ujawnia się bardzo rzadko. Jestem przekonany, że większość naszych wielkich tradycji religijnych jest oparta na tym rodzaju doznania. Nie będziemy rozumieli naszego dziedzictwa religijnego lub naszej filozofii życia, jeśli nie zrozumiemy właściwie stanu eksterioryzacji. Stany eksterioryizacyjne są najbardziej istotnym i jednocześnie najbardziej zaniedbanym zjawiskiem w naszych dociekaniach istoty życia i świata. Nawet badacze psychotronicy nie skupiają swojej uwagi na tym zjawisku w ogólnym wypadku dostatecznie skutecznie i nie podejmują w tym kierunku starań w celu poznania istoty zjawiska. Nie da się jednak przecenić istotności tych rozpoznań dla zrozumienia istoty człowieka.

Raymond A. Moody w swej znanej książce Życie po życiu omówił ciekawy przypadek tzw. halucynacji autoskopicznej (tj. widzenia samego siebie), która była tematem doskonałego artykułu dr. N. Lukianowicza:

W tych dziwnych wizjach podmiot może oglądać swe odbicie we własnym polu widzenia. Ta zdumiewająca "kopia" oddaje wiernie wyraz twarzy i inne ruchy ciała oryginału, który jest zupełnie

Page 124: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

zaskoczony, kiedy nagle w pewnej odległości ujrzy swój obraz (zwykle na wprost). [...] Autoskopiczny fantom zawsze jest żywy, czasem nawet zdaniem podmiotu bardziej żywy i świadomy niż on sam – podczas gdy dla tych, którzy oderwali się od ciała, było ono czymś równie pozbawionym życia jak skorupa. Autoskopiczny podmiot może "słyszeć" swojego sobowtóra, jego rozkazy, napomnienia itd. [...] autoskopiczny sobowtór często widziany jest tylko od pasa czy szyi w górę.

[...] W rzeczywistości autoskopiczne sobowtóry mają o wiele więcej cech wspólnych z tym, co nazwałem, ciałem duchowym, niż. z ciałem fizycznym. [...] Autoskopiczne sobowtóry, chociaż nieraz występują w kolorach, częściej opisywane są jako twory mgliste i bezbarwne. Podmiot może widzieć, jak jego obraz przechodzi przez zamknięte drzwi czy inne fizyczne przeszkody bez najmniejszych trudności.

Moody przytoczył opis autoskopicznej halucynacji, jaki uzyskał od respondentów. Dodaje on, że była ona o tyle wyjątkowa, że chodziło o dwie osoby, a nie o jedną. Oto treść doniesienia:

Na dwa lata przed naszym ślubem, latem, około godziny jedenastej wieczorem, odwoziłem swoją narzeczoną do domu otwartym wozem sportowym. Zaparkowałem go na słabo oświetlonej ulicy przed jej domem i oboje byliśmy zdumieni, kiedy równocześnie podnieśliśmy wzrok i zobaczyliśmy wielkie obrazy nas samych, od pasa w górę, siedzących obok siebie na dużych rozłożystych drzewach, które rosły na tej ulicy o jakieś sto trzydzieści stóp na wprost nas. Obraz ten był ciemny, były to prawie sylwetki i nic przez nie nie widzieliśmy, ale były to .nasze dokładne kopie. Żadne z nas nie miało trudności z rozpoznaniem siebie, te sylwetki poruszały się, ale nie naśladowały naszych ruchów, bo siedzieliśmy sztywno, obserwując je. Robiły rzeczy następujące: mój obraz wziął książkę i pokazywał ją obrazowi mojej obecnej żony, a ona pochyliła się i przeglądała uważnie książkę.

Kiedy tak siedzieliśmy, najpierw ja opowiadałem przez chwilę narzeczonej, co robią te nasze sylwetki, i to zawsze zgadzało się z tym, co ona widziała. A potem zmienialiśmy się, ona mówiła co widzi, i znowu ja widziałem to samo.

Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas, co najmniej przez pół godziny – obserwując to zjawisko i rozmawiając o nim. Sądzę, że moglibyśmy tak przesiedzieć całą noc. Jednak moja narzeczona musiała wracać do domu, więc wreszcie poszliśmy razem po schodach, prowadzących na wzgórze, na którym stał jej donn. Kiedy wróciłem, znowu zobaczyłem obrazy, były tam nadal, kiedy odjeżdżałem.

Nie było to nasze odbicie od przedniej szyby, dach samochodu był opuszczony i przez cały czas patrzyliśmy ponad przednią szybą. Żadne z nas nie było też pijane, nadal zresztą nie pijemy – a było to na trzy lata, zanim usłyszeliśmy o LSD czy innych narkotykach. Mimo późnej pory nie byliśmy też zmęczeni, a więc nie zasnęliśmy i to nie był sen. Byliśmy trzeźwi, czujni, zdumieni i podnieceni, kiedy wspólnie obserwowaliśmy te obrazy i rozmawialiśmy o nich.

Tyle donosi relacja. Szkoda, że respondent nie miał przy sobie aparatu fotograficznego, i że nie zrobił zdjęcia obserwowanych postaci, co znacznie uwierzytelniłoby jego opowiadanie. Szkoda także, że nie usiłował podejść do nich bliżej i zbadać, jak zareagują na jego obecność.

Jak dotychczas, nie ma wyjaśnienia halucynacji autoskopicznych: Różni neurologowie i psychiatrzy podawali wiele sprzecznych wyjaśnień, ale sprawa nadal jest

dyskutowana i jak dotąd żadna teoria nie zwyciężyła. Dlatego też uważanie zjawiska oderwania się od ciała [tj. eksterioryzacji] za halucynację autoskopiczną byłoby zastąpieniem jednej zagadki inną31.

Bardzo ciekawe i zachęcające wyniki uzyskano dzięki eksperymentom z Ingo Swann'em artystą i pisarzem amerykańskim. Pierwsze doświadczenie z nim przeprowadzili dr Karlis Osis i Janet Lee Mitchell w Amerykańskim Stowarzyszeniu Badań Parapsychologicznych w New York City32.

Ingo Swann doznaje stanów egzosomatycznych przy pełnej świadomości, to znaczy, że jego aktualny stan umysłu nie przekształca się w jakiś odmienny, ani też nie zaczyna się od stanu snu. Podczas badań laboratoryjnych Swann siedział w wygodnym fotelu, przy czym mierzono fale zmian potencjału elektrycznego jego mózgu i aktywność autonomicznego układu nerwowego. Materiał testowy będący celem eksperymentu był umieszczony w głębokim pudle znajdującym się w pobliżu sufitu (niewidoczny dla badanego). Na początku zastosowano liczbę pięciocyfrową, ale Swann stwierdził, że nie może dostatecznie wyraźnie "widzieć" podczas doznawania stanu eksterioryzacji. Później umieszczano w pudle różne przedmioty i tablice z rysunkami, które Swann miał zobaczyć, a następnie dokładnie opisać.

Page 125: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Badania fizjologiczne stanu eksterioryzacji Swanna nie wykazały istotnych zmian aktywności autonomicznego układu nerwowego, jedynie nastąpiła zmiana amplitudy i rytmu alfa podczas "wyjścia".

Przedmioty były wybierane losowo; Swann dokładnie rozpoznał i opisał osiem rysunków i zestawów przedmiotów użytych w eksperymencie. Ten znakomity wynik może wystąpić losowo z prawdopodobieństwo mniejszym niż 1:40000 razy. Rzeczywistość fenomenu eksterioryzacji – jak twierdzą autorzy – została udowodniona w warunkach laboratoryjnych.

Swann posiada również zdolność oddziaływania swym ciałem parasomatycznym na przedmioty fizyczne. W laboratorium fizyki współczesnej, które odwiedził, zbliżywszy się do magnetometru nadprzewodzącego, osłoniętego ekranem aluminiowym i miedzianym, wywołał zmianę jego sygnału wyjściowego, manifestującego się na karcie wykresowej w postaci stałej amplitudy. Gdy Swann "skupił swoją uwagę" na tym aparacie, częstotliwość sinusoidalnego sygnału wyjściowego podwoiła się w ciągu kilku okresów trwających łącznie około 30 sekund. Ponieważ obecni fizycy uważali te zmiany za zwykłe zakłócenia szumowe, jakie wystąpiły w aparaturze, zażądali więc, aby Swann usiłował całkowicie wyłączyć wolicjonalnie sygnał wyjściowy. Nastąpiło to rzeczywiście, sygnał został wyłączony na 45 sekund, a po tym czasie Swann oświadczył, że teraz "włączy go", po czym przebieg sygnału wrócił do stanu normalnego. Późniejsze dokładne zbadanie aparatury nie wykazało w niej żadnych usterek technicznych.

Dalsze eksperymenty z Ingo Swann'em przeprowadzili naukowcy dr Russel Targ (obecny wiceprezydent Międzynarodowego Stowarzyszenia Badań Psychotronicznych) i dr Harold Puthoff w Instytucie Badawczym Stanforda w Kaliforni. Również tutaj w kontrolowanych warunkach laboratoryjnych uzyskano godne uwagi rezultaty. Swann mógł np. dowolnie przenosić swoją świadomość w inne miejsca, oznaczone np. uprzednio w stopniach i minutach długości i szerokości geograficznej, a także umieszczać ją we wnętrzu aparatur technicznych wywołując zmiany w ich działaniu. Sam opowiada o tym w swej autobigrafii To Kiss Earth Good Bye.

Harold Puthoff podaje, że na 100 prób przeprowadzonych przez niego z Ingo Swann'em, 43 były całkowicie udane, 32 prawie udane, 19 błędnych i 6 nie dających się udowodnić. Badacz ten uważa eksterioryzację za fakt stwierdzony y warunkach laboratoryjnych.

Systematyczne badania nad eksterioryzacją z Ingo Swann'em zostały również przeprowadzone w latach 1964–1972 przez psychologów, dr. Stanleya Krippnera i dr. Montague Ullmana w Laboratorium Badania Snu utworzonym w Centrum Medycznym im. Maimonidesa w Nowym Jorku.

Eksperymenty przeprowadzono w ciągu dnia w stanie czuwania. Badany siedział wygodnie na krześle, a czynność bioelektryczna jego mózgu zapisywana była przez elektroencefalograf. Zadaniem Swanna było stwierdzenie, jaki obraz znajduje się w zamkniętym pokoju (bez nadawcy). Według relacji Krippnera, Swann potrafił zidentyfikować obraz w ośmiu przypadkach na osiem prób. Wszyscy psychologowie zaproszeni spoza ośrodka badawczego, oceniający wyniki, powiązali prawidłowo jego opisy z odpowiednimi obrazami. Elektroencefalograf wykazywał gwałtowne zmiany zapisu w okresie każdej eksterioryzacji, m.in. częste występowanie stanu alfa. Zaobserwowano także zjawisko jak gdyby świadczące, że "jasnowidzenie" w czasie tej wędrówki świadomości podlega tym samym prawom percepcji wzrokowej jak widzenie normalne. W czasie jednego z eksperymentów Swann oświadczył, że dostrzega literę arabską. Po narysowaniu jej, okazało się, że jest to po prostu odwrócona cyfra 5 będąca właśnie treścią testu33.

Doświadczenia powyższe przeprowadzone w laboratorium i kontrolowane kolektywnie wykazują, że medium musiało w jakiś sposób dotrzeć swoją świadomością do eksponowanego testu, poznać dokładnie jego treść, następnie powrócić do swego ciała fizycznego i przekazać słownie swe wrażenia i spostrzeżenia z doznanej percepcji wzrokowej. Tłumaczenie opisanych fenomenów za pomocą "jasnowidzenia" medium niczego nie wyjaśnia, gdyż natychmiast możemy zapytać, jaki był mechanizm tego "jasnowidzenia", a udzielając odpowiedzi na to pytanie zmuszeni jesteśmy założyć, że była nim eksterioryzacją świadomości sensytywa. Inne tłumaczenie nie znajduje żadnego uzasadnienia.

Fizyczne oddziaływania na różne elementy aparatur pomiarowych, dokonywane przez Ingo Swanna dowodzą, że udawało mu się wystarczająco zmaterializować własne ciało parasomatyczne, którym dokonywał on swych manipulacji. Potwierdza to również doniesienia innych badaczy dotyczące fenomenów bilokacji, tj. materializacji sobowtóra.

Przytoczę tu fragment wywiadu, jakiego udzielił Paulowi Chan-ce dr Stanley Krippner na temat produkcji Ingo Swanna:

Page 126: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Paul Chance: Doniesienia, jakie widziałem, mówiły o Ingo Swann'ie, który był w stanie niejako opuszczać swoje ciało, i to w wielu przypadkach.

Stanley Krippner: Tak, Ingo Swann jest jedną z dwu lub trzech najbardziej utalentowanych w tym względzie osób na świecie. Potrafi on "wychodzić" poza ciało kierując się własną wolą. Na razie nie wiemy na ile takie doświadczania polegają na tym, że odłam świadomości znajdujący się w części ciała bioplazmatycznego wychodzi z ciała fizycznego, a na ile polega to na wkraczaniu w zmieniony stan świadomości.

Chance: Przypomnę lekturę o człowieku, który podczas leżenia w łóżku "wyszedł" z ciała. Obrócił się za siebie, spojrzał na samego siebie i przestraszył się, że nie będzie mógł wrócić z powrotem.

Kripipner: To był Robert A. Monroe, którego badano w laboratorium [Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis] profesora psychologii Charlesa T. Tarta. W eksperymentach przeprowadzonych z Ingo Swanin'ern był on proszony o "wyjście" do innego pokoju, zobaczenie w nim przedmiotów i opisanie go.

Chance: Powiedział pan o "wyjściu do innego pokoju". Krippner: Jego ciało fizyczne zostało, ale część świadomości przemieściła się do innego pokoju.

Potrafił on dokładnie zidentyfikować przedmiot znajdujący się w innym pokoju v / ośmiu przypadkach na osiem prób, zgodnie z oceną zaproszonych z zewnątrz świadków. Rejestrowano jego fale mózgowe i podczas eksperymentu – obserwowano stan alfa. Poprosiliśmy też specjalistę od percepcji, aby określił, co Swann powinien był widzieć, jeśli przybliżyłby się do przedmiotu z określonego kierunku. Pewnego dnia, na przykład, stwierdził on, że widział literę arabską i narysował odwróconą cyfrę pięć, która właśnie była treścią testu. Tak więc "jasnowidzenie" wydaje się podlegać tym samym prawom percepcji, co widzenie normalne. Swann jest także zdolny odchylać strumienie laserowe i podgrzewać na odległość kostki grafitowe34.

Według ustnej informacji podanej autorowi niniejszej pracy przez dr. Stanleya Krippnera bawiącego w Warszawie, Ingo Swann eksterioryzował się na Jowisza i Wenus. Ta pierwsza podróż trwała około pól godziny. Informacje podane przez niego były bardzo interesujące, ale ponieważ nie można ich zweryfikować, nie będę ich tu przytaczał.

Ingo Swann nie był pierwszym, który przeniósł swą świadomość na inne planety. Posiadamy na ten temat dawniejszą (1895) i mniej wiarygodną, gdyż spirytystyczną, relację podaną przez pułkownika de Rochasa:

De Rochas opowiada o jednym ze swych mediów, że podczas pogłębienia transu głaskami magnetycznymi, medium czuło się uniesione w przestrzeń, i gdy chciało udać się [swym ciałem astralnym] na planetę Marsa, wpadło niespadziewznie w letarg. [Inteligencja kontrolująca je], "Duch" opiekujący się tym medium wyjaśnił następnie, że to on wtrącił medium w letarg obawiając się. ż& przy przebijaniu warstwy elektrycznej Marsa przerwie się wstęga łącząca ciało astralne medium z ciałem fizycznym, co spowodowałoby śmierć niechybną. O tym nikt z obecnych, ani też de Rochas, nie wiedział35.

A zatem według tej relacji – o ile opisane w niej wydarzenia były autentyczne – eksploracja intergalaktyczna, proponowana przez Edgara D. Mitchella zamiast lotów kosmicznych, nie byłaby tak bardzo bezpieczna.

Szereg udanych doświadczeń grupowych w dziedzinie eksterioryzacji przeprowadził przed kilkoma laty dr med. Wiktor Bodnar. W badaniach swych oparł się on na opracowanej przez Roberta Monroego interpretacji mechanizmu powstawania chorób psychicznych. Jak twierdzi autor "potwierdzenie jej bowiem implikuje możliwość zastosowania technik eksterioryzacyjnych dla celów lecznictwa psychiatrycznego".

Doświadczenia z eksterioryzacją częściową lub całkowitą przeprowadzone zostały przez W. Bodnara podczas treningów jogi holistycznej w styczniu 1981 roku. Brało w nich udział 20 osób ćwiczących jogę (hatha–joga, pranajama, medytacja, kontemplacja, relaks). Szczegóły ćwiczeń autor przedstawił w swoim artykule poświęconym tej kwestii. Jednym z postawionych przez niego zadań było odwiedzenie przez eksperymentatora własnego mieszkania, następnie mieszkań znajomych i przyjaciół.

Omawiając wyniki swych doświadczeń autor przedstawił trudności ich weryfikacji i stwierdził, że w pierwszej fazie posiadały one charakter pilotażowy i służyły "głównie wypracowaniu optymalnej metody eksterioryzacji ze szczególnym uwzględnieniem jej całkowitego bezpieczeństwa". Potwierdziły one prawdziwość istnienia zjawiska eksterioryzacji i stworzyły podstawy do analiz teoretycznych.

Page 127: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Analizy te mogą rzucić nowe światło na takie choroby psychiczne, jak schizofrenia i paranoja, umożliwiając dzięki temu bardziej prawidłową ich interpretację. Daje to nowe perspektywy w zakresie psychoterapii, pedagogiki i resocjalizacji. Doktor Bodnar stwierdził w swoim artykule:

Eksterioryzacja pozwala nam zrozumieć zjawiska znane od dawna w psychologii i psychoterapii, jak: efekt grupy, psychologia tłumu, indukowanie się wzajemne, udzielanie się. zaburzeń nerwicowych, indukowanie się psychozy, a także niektóre "fakirskie sztuczki" stosowane przez joginów (np. wzajemne pożyczanie sobie energii itp.). Zjawiska eksterioryzacji wprowadzają też nową metodykę interpretacji marzeń sennych i reaktywują stare, jogowskie interpretowanie tych zjawisk. Gdyby doszło rzeczywiście do kompletnego wyjaśnienia mechanizmu eksterioryzacji, to moglibyśmy zrozumieć wszystkie te zjawiska i znaleźć wspólny mianownik z najnowszymi doniesieniami na temat procesów fizycznych, biologicznych, biochemicznych (W. Sedlak). Zaistniałaby szansa zrozumienia niewyjaśnionych mechanizmów fakiryzmu i niezrozumiałych dla fizjologów zjawisk występujących w jogizmie i lamaizmie. Dzisiejsza nauka jest bowiem w interpretacji tych zjawisk bardzo oszczędna. Istnieją próby łącznego traktowania eksterioryzacji ciała energetycznego z eksterioryzacją ektoplazmy i innymi zjawiskami mediumicznymi.

Najważniejsze jest jednak to, że tworzy się realna możliwość zjednoczenia medycyny akademickiej z medycyną ludową, medycyną alternatywną, naturalistyczną, holistyczną i znachorską. Wydaje się, że stawka w tej grze jest tak wysoka, że warto zainwestować w badania tego problemu. Aktualnie jeydynym czynnikiem hamującym rozwój tych badań są ograniczenia finansowe36.

Z kolei mogę tylko wspomnieć o interesującej pracy Harveya J. Irvina, wykonanej w Uniwersytecie Nowej Anglii, Armidale w Australii. Praca ta nosi zaskakujący tytuł Eksterioryzacja a migrena, a jej autor przeprowadza rozważania na temat związku obu tych fenomenów37.

Na zakończenie tego rozdziału przytoczą podany przez Roberta A. Monroe'go opis Drugiego Ciała, czyli ciała parasomatycznego:

O istnieniu tego fenomenu przekonywuje najlepiej wielokrotna jego obserwacja. Tylko dzięki dokładnej analizie eksperymentów doszedłem do wniosku przekonywającego o istnieniu Drugiego Ciała. Przypuszczam, że każdy ma Drugie Ciało. Nie uważam siebie za unikat.

Jeżeli ono istnieje, czymże ono jest? Jakie są jego charakterystyczne cechy? Przeprowadzałem wieleset testów. [...] Zobaczymy zatem, czego dowiedzieliśmy się z opisanych [w książce] eksperymentów:

Po pierwsze: Drugie Ciało ma ciężar w naszym rozumieniu tego słowa. Podlega ono przyciąganiu ziemskiemu, choć znacznie mniej niż ciało fizyczne. Fizyk oczywiście wyjaśniłby, że jest to kwestia masy, że to co przenika przez ścianę musi mieć gęstość, aby mogło przedostać się przez przestrzeń pomiędzy cząsteczkami materii. Talk mała gęstość powoduje bardzo małą masę – jest to jednak wciąż materia. Dodatkowo popiera to eksperyment, w którym tylko częściowo opuściłem ciało nogami i biodrami oraz pozwoliłem im opaść. Rzadko masa opadała niczym piórko. Podobnym przykładem może być przeciskanie się przez ścianę. Początkowe niepowodzenie mogło zostać spowodowane formą napięcia powierzchniowego, które raz złamane pozwala mniej ścisłej masie przeniknąć między cząsteczkami ściany. Może jakiś fizyk mógłby dokonać tu jakiejś spekulacji. Po drugie: to Drugie Ciało jest widoczne w pewnych okolicznościach. Aby być widoczne musi ono odbijać lub wytwarzać światło o określonej długości. Opierając się na doświadczeniach z rękami I nogami wydaje mi się, że widziałem światło generowane, ale tylko na obrysie ciała. Reszta była niewidoczna w świetle dziennym. Trzeba się także zgodzić, że mój aparat postrzegania może lub raczej musi być wzmocniony lub pobudzony co umożliwia nii to "widzenie". Ten "szary syfon" widziany przez R.W. w sztucznym oświetleniu i w pełni świadomości może <być czymś jeszcze innym. Opis można by zakwalifikować do kategorii ciała odbijającego światło; jak widać istnieją warunki, w których całkowicie świadomy obserwator może wizualnie .stwierdzić obecność Drugiego Ciała. Jakie to są warunki – nie wiem.

Po trzecie: uczucie dotknięcia Drugiego Ciała jest bardzo podobne do dotknięcia ciała fizycznego, np. kiedy stykałem dłonie Drugiego Ciała uczucie było identyczne, jak przy zetknięciu rąk fizycznych. To samo mówi opis poszukiwania "sznura". Ręce mogły dotykać niefizycznego "Ja" i było to tak, jakby ciało dotykało ciała, jakby mówiły zmysły z wyjątkiem włosów na skórze i zagłębień cebulek włosowych. Niefizyczne ręce mogą dotykać także fizycznego ciała, a rezultat będzie podobny, jak potwierdza to eksperyment, w którym badałem swe ciało fizyczne rozpoczynając od palca stopy. Potwierdza to także doświadczenie z "człowiekiem .z tyłu", które wykazało, że także inne części ciała czują dotyk. Mogłoby się wydawać, że w stanie "niewielkiego oddalenia" Drugie Ciało może postrzegać i dotykać także obiekty fizyczne.

Page 128: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Po czwarte: Drugie Ciało jest bardzo plastyczne i może przyjmować kształty najbardziej odpowiednie i pożądane. Zdolność "wyciągania" ręki do trzykrotnej jej długości potwierdza tę możliwość. Odnosząc to do niefizycznych podróży mógłby ktoś twierdzić, że polegają one na niezwykłym rozciąganiu substancji emanowanej przez ciało fizyczne; "pozostawanie na zewnątrz" lub "wskoczenie" w ciało fizyczne zależnie od woli ograniczone jest i uzależnione od wiary w tę ideę. Ukazanie się Drugiego Ciała, jako falującego kawałka przezroczystej tkaniny nie pozwala na jakąkolwiek analizę, ale jeszcze raz potwierdza plastyczność. Jeżeli umysł nie nakazuje w danej chwili przyjęcia określonej formy, możemy uznać, że Drugie Ciało przybiera znajomy kształt humanoidalny na skutek przyzwyczajenia myślowego.

Po piąte: istnieje możliwość, że Drugie Ciało jest odwrotnością fizycznego. Jest to poparte przez metodę wyjścia z ciała "obracającą się belką" i przez eksperyment badania fizycznego ciała, leżącego nieruchomo na tapczanie. Nastąpiła tu zamiana między głową i nogami, ale może to być łatwo wytłumaczone utratą orientacji w półmroku. Jednakże w połączeniu z identyfikacją dużego palca zmusza do myślenia. W innych notatkach są (także sugestie na ten temat, które brane były początkowo -za błąd w orientacji i uznane za czysto subiektywne odczucie. Teoria odwrotności może mieć wiele związków z teorią asymetrii.

Po szóste: badanie bezpośrednie wydaje się potwierdzać tezę "sznura" łączącego ciało fizyczne i Drugie Ciało, co wielokrotnie wspominane było przez lata w literaturze dotyczącej ezoteryki. Co pociąga za sobą istnienie takiego połączenia jeszcze dziś nie wiadomo. Można by spekulować, że Drugie Ciało i zawarta w nim inteligencja przez tę właśnie linię sprawuje ciągłą kontrolę nad ciałem fizycznym. Wydaje się prawdopodobne, że także tą drogą przysyłane są informacje do Drugiego Ciała, jak to miało miejsce w przypadku wezwania do powrotu na skutek zdrętwienia ręki czy pukania do drzwi. Jeżeli połączenie to istnieje, substancja sznura musi być jeszcze bardziej rozciągliwa niż samo Drugie Ciało, aby móc przekazywać informacje na tak wielkie odległości.

Po siódme: znaczący jest związek pomiędzy Drugim Ciałem, a elektrycznością, czy polem magnetycznym. Wskazuje na to eksperyment z klatką Faradaya oraz usytuowanie Drugiego Ciała nad ulicą w sąsiedztwie pól elektrycznych, wytworzonych przez przewody elektryczne lub w obrębie tych pól38.

Page 129: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ IX Psychokineza

Psychokinezę (telekinezę), zjawisko zaliczane dawniej do tzw. mediumizmu fizycznego, można zdefiniować następująco: jest to fenomen paranormalny, w którym występuje świadome albo nieświadome oddziaływanie niezdefiniowanej "energii psychicznej" na położenie lub kształt przedmiotu, przy czym zachodzi albo jego fizyczne przemieszczenie w przestrzeni, albo następuje zmiana jego pierwotnego kształtu (mogą też manifestować się obie wymienione możliwości jednocześnie). Zjawisko to, zarejestrowane i zaobserwowane przez badaczy parapsychologii niezliczoną ilość razy, demonstrowali w latach siedemdziesiątych Uri Geller oraz japoński chłopiec Jun Sekiguchi, a także Rosjanie: Rosa Kuleszowa, Nina Kułagina, Ałła Winogradowa i Borys Jermołajew. Potrafili oni zginać stalowe łyżki i sztabki metalowe bez dotykania tych przedmiotów lub przez lekkie trzymanie ich w ręku i pocieranie ich palcami.

Badanie łyżek zgiętych przez chłopca zostało przeprowadzone w laboratorium metalurgicznym, a otrzymane wyniki były bardzo zaskakujące: w łyżkach odkształconych psychokinetycznie stwierdzono tzw. zmiany grzbietowe, odróżniające się całkowicie od zniekształceń powstałych w identycznych łyżkach kontrolnych, wygiętych siłą fizyczną.

Uzdolnienia psychokinetyczne Uri Gellera były również badane laboratoryjnie, raz w Instytucie Badań Stanforda w Kalifornii, drugi raz w jednym z wydziałów w Uniwersytecie Londyńskim. W obu wypadkach badacze nie dopatrzyli się żadnego oszustwa.

W Londynie, naukowcy J.B. Hasted, D.J. Bohm, E.W. Bastin i B.O. Regan zastosowali m.in. dwie plastikowe kapsułki, zawierające cienki krążek pojedynczego kryształu węglika wanadu. W sprawozdaniu zostało zanotowane:

Podczas kiedy p. Geller trzymał w bliskości race, zaobserwowano wyraźne zmiany w krążku zamkniętym w jednej z kapsułek [...] nie istniała praktycznie możliwość wywołania tego efektu tj. spowodowania zmian w wymienionym krysztale węglika wanadu w zamkniętej kapsułce, a jej zamiana była wykluczona. Dlatego uważamy, że żaden magik nie mógłby tego dokonać1.

W polskiej prasie toczyła się na ten temat swego czasu burzliwa dyskusja. Profesor Andrzej Kajetan Wróblewski uznał – nie przytaczając żadnych dowodów i wbrew opinii cytowanych naukowców – produkcje Uri Gellera za oszukańcze, traktując zresztą w podobny sposób sam fakt psychokinezy (telekinezy)2. Czy stanowisko to jest naukowo uzasadnione i czy psychokineza w ogóle nie istnieje? Udzielając odpowiedzi na to pytanie chciałbym przedstawić dwa, znane mi osobiście, znakomite współczesne polskie media psychokinetyczne, mianowicie Joannę S. z S. oraz Joannę G. z C. koło Sosnowca. Przedstawiając pierwszą z wymienionych osób, przytaczam własne badania i obserwacje, które miałem okazję przeprowadzić. Natomiast w przypadku Joanny G., opieram się na publikacjach innych badaczy.

W mieszkaniu państwa S. byłem dotychczas osiem razy (15 i 20 stycznia, 22 i 27 lutego, 4 marca, 20 i 27 kwietnia oraz 20 czerwca 1984 roku). Spędziłem wiele godzin na badaniach i obserwacjach niezwykłych zjawisk. Przyjeżdżałem jako członek ówczesnego Zarządu Towarzystwa Psychotronicznego w Warszawie wraz z prezesem Towarzystwa, mgr. Lechem S., mgr Marią B. i innymi osobami. Wszyscy byliśmy oficjalnie zaproszeni przez panią S. oraz przedstawiciela Milicji Obywatelskiej w S., ppor. Leszka F., który zawsze uczestniczył w naszych posiedzeniach.

Wszyscy zaobserwowaliśmy wiele ruchów i przemieszczeń nie dotykanych przez nikogo przedmiotów znajdujących się w pomieszczeniach, t j. pokoju i kuchni, w których zwykle przebywało ogółem 5-6 sób. Już wstępna obserwacja tych zjawisk pozwoliła wysunąć przypuszczenie, że wywołuje i generuje je 13-letnia córka pani S., Joanna. Domysł ten popierał fakt, że podczas nieobecności dziewczynki wspomniane fenomeny nie występowały. Pragnę podkreślić, że były dni, kiedy zjawiska manifestowały się z nadzwyczajną gwałtownością, zaś w innych były słabe lub też nie występowały wcale. Osobiście zaobserwowałem następujące zjawiska, które zachodziły w różnych odstępach czasu i w różnych pomieszczeniach:

1. Podczas przechodzenia Joasi przez kuchnię uniósł się do góry i "podążał" za nią but leżący początkowo w rogu pomieszczenia.

2. Stwierdziłem unoszenie się i lot w powietrzu nie dotkniętego przez nikogo garnka blaszanego. Samego garnka w locie nie widziałem, gdyż jego lot był zbyt szybki. Lecący garnek uderzył w ścianę kuchni, a następnie spadł na podłogę.

Page 130: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

3. Metalowa szufelka do węgla uniosła się w powietrze, przeleciała kilkadziesiąt centymetrów nad podłogą i upadła z hałasem koło kuchni.

4. Nie dotykany przez nikogo talerz porcelanowy (średniej wielkości) znajdujący się na stole, uniósł się nagle w powietrze, przeleciał niezwykle szybko pod sufitem kuchni i z trzaskiem rozbił się na przeciwległej ścianie.

5. Moja czapka futrzana, którą położyłem w pokoju na otomanie, również poderwała się nagle do góry, przeleciała bardzo szybko w powietrzu przez otwarte drzwi do kuchni, gdzie właśnie przebywałem, i uderzyła mnie w twarz. Pomimo, że uderzenie było gwałtowne, nie odczułem bólu z uwagi na rodzaj materiału czapki.

6. Po położeniu czapki na poprzednie miejsce zjawisko to powtórzyło się, jednak tym razem czapka przeleciała nisko nad podłogą, uderzyła mnie w kolano i upadła w kuchni koło kredensu, gdzie dostrzegł ją i podniósł, znajdujący się właśnie w tym miejscu pan Lech S.

7. Następny fenomen był bardzo dziwny i kryjący w sobie zagrożenie. Gospodyni poczęstowała nas gorącą herbatą i postawiła trzy szklanki na stole w pokoju. Przebywałem wówczas w kuchni, Joasia siedziała na krześle około metra od stołu. Nagle jedna ze szklanek, pozostająca przez cały czas w polu mojego widzenia (drzwi z pokoju do kuchni są zawsze otwarte), poderwała się do góry, przeleciała niezwykle szybko koło mojej głowy, wylewając prawie całą gorącą herbatę na moje ubranie, część zaś na pobliską ścianę, a następnie rozbiła się z trzaskiem o kredens kuchenny. Pragnę podkreślić, że ani jedna kropla herbaty nie oblała mi twarzy, a także to, że na jasnym ubraniu, po wyschnięciu herbaty, nie powstała żadna plama.

8. Jakaś nieznana siła ściągnęła, siedzącej na krześle, Joasi pantofel z nóg i odrzuciła je daleko w przeciwległą część pokoju.

9. Joasia, siedząca koło stołu na krześle, została niespodziewanie z niego zrzucona i wciągnięta częściowo pod stół. W ostatniej chwili zdołała zatrzymać się, chwytając rękami blat stołu.

10. Po wejściu Joasi do pokoju znajdującego się na pierwszym piętrze, gdzie mieliśmy przez pewien czas przebywać, z podwórza wpadły za nią przez niedomknięte drzwi dwa kamienie. Na podwórzu nie dostrzegliśmy nikogo, kto mógłby je wrzucić; wyjrzeliśmy przez okno natychmiast po upadku kamieni. Zastanawiająca była celność, z jaką przedmioty te przedostały się przez wąską szczelinę.

11. Wykonany przez pana S. papierowy motorek Trommelina przeznaczony do doświadczeń i postawiony na stoliku koło telewizora znikł bez śladu i tego wieczoru nie mogliśmy go już nigdzie odnaleźć.

12. Kostka Kubika wykonana z tworzywa poszybowała nagie w powietrze, przeleciała zygzakowatym ruchem pod sufitem i uderzyła pana S. w głowę. Uderzenie to nie było zbyt silne.

13. Jeden z moich kluczy od mieszkania, trzymany przeze mnie w kieszeni, został wygięty pod kątem około 90°. Stwierdziłem to po przyjeździe z S. do Warszawy.

Opisane fenomeny, z wyjątkiem ostatniego, widziały oprócz mnie wszystkie wymienione osoby. Manifestacje telekinetyczne zachodziły w pełnym świetle dziennym, albo przy silnym oświetleniu elektrycznym. Jedynie zjawiska wymienione w punktach 8. i 9. wydarzyły się w ciemności.

Lot przedmiotów unoszących się był zazwyczaj tak szybki, że nie mogliśmy ich dostrzec bezpośrednio, stwierdziliśmy jedynie przemieszczenie, lub uderzenie w ścianę, względnie mebel i upadek na podłogę. Przelotowi towarzyszył świst albo szelest o charakterystycznym dźwięku. Siła działająca w tych manifestacjach sprawiała wrażenie inteligentnej, ale złośliwej. Świadczy o tym m.in. oblanie mnie gorącą herbatą, uderzenie czapką i wygięcie posiadanego przeze mnie klucza od mieszkania. Nigdy nie było dokładnie wiadomo, gdzie i w jakim kierunku będzie ona działać. Znamienne jest, że żaden z lecących przedmiotów nigdy nie trafił w szyby okien! Dodam na marginesie, że w okresie natężenia opisanych zjawisk niektórzy domownicy, znajdujący się w mieszkaniu, wkładali na głowy kaski motocyklowe. Nie było to pozbawione słuszności, gdyż ciotka dziewczynki została uderzona w głowę doniczką z kwiatem, która z parapetu okna poszybowała niespodziewanie w jej kierunku. Osobiście oglądałem ranę na jej głowie – było to lekkie rozcięcie naskórka.

Pragnę podkreślić, że zjawiska manifestujące się w mieszkaniu od początku 1984 roku, stały się dla państwa S. prawdziwym utrapieniem. Wiele przedmiotów domowych zostało uszkodzonych, naczynia szklane i porcelanowe rozbite, a prowianty znajdujące się w lodówce uległy zniszczeniu. Jaja

Page 131: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

kurze rozbite na ścianie pozostawiły tam trwałe ślady dając dowód autentyczności zjawisk telekinetycznych.

Chciałbym zaznaczyć, że pani S. prosiła nas o "odjęcie" jej córce – jeśli to możliwe – owej "strasznej" (jak określiła) właściwości i przywrócenie jej normalnemu życiu, rodzinie i szkole. Za dziewczynką idącą do szkoły czasami leciały polana drzew, a w szkole, na lekcjach geometrii, rozpadał się w jej ręku na części metalowy cyrkiel; podczas mieszania łyżeczką cukru w herbacie, łyżeczka aluminiowa niekiedy pękała pozostawiając w palcach sam trzonek, co zmusiło ją do posługiwania się łyżką drewnianą. Kiedyś spadł ze stolika w obecności domowników f ppor. Leszka F. telewizor, przeleciał kilka metrów w powietrzu i rozbił się z hukiem o podłogę. Innym razem nóż kuchenny wyleciał z szuflady kredensu, przeleciał przez kuchnię i pokój, a następnie wbił się ostrzem w drzwi szafy. Pani S. opuściła z rodziną na pewien czas mieszkanie, które zostało opieczętowane przez milicję. Babcia wyprowadziła się na stałe.

Mając na uwadze prośbę matki Joanny, usiłowaliśmy w jakiś sposób opanować niszczącą nieznaną energię generowaną podświadomie przez dziewczynkę – typowe medium psychokinetyczne – ukierunkować tę energię i spowodować wyładowanie jej w sposób zamierzony, kontrolowany. Rozpoczęliśmy wraz z mgr. S. serię doświadczeń, które do chwili obecnej nie zostały jeszcze zakończone, a które kontynuowane są również z innymi mediami. Pierwsza z tych prób polegała na powtórzeniu efektu psychokinetycznego Uri Gellera i Juna Sekiguchi. Oto fragment odnośnego protokółu:

Joasia bierze do ręki aluminiową łyżkę stołową, trzyma ją za trzonek i lekko pociera go dużym palcem. Po kilku minutach łyżka wygina się w -kierunku jej biustu, następnie ,z trzaskiem pęka, przy czym górna część całkowicie odłamuje się i upada na stół.

Próba wykonana z widelcem, a następnie z łyżeczką od herbaty, przebiega w sposób podobny, lecz teraz następuje jedynie całkowite wygięcie w miejscu przewężenia trzonka.

Osobiście wykonałem dotychczas dziesięć takich prób, wszystkie zakończyły się pozytywnie. Zarówno łyżki stołowe, łyżeczki od herbaty oraz widelce stanowiły moją własność i przywoziłem je do S. z Warszawy. Inne łyżki przekazała mi na własność sama gospodyni. Duże łyżki aluminiowe zawsze pękały, zaś łyżeczki i widelce stalowe ulegały całkowitemu wygięciu. Proces wyginania, zachodzący w pełnym świetle dziennym, względnie elektrycznym, był zawsze poddany naszej obserwacji. Niekiedy wygięcie następowało natychmiast; "w oczach" górna część widelca lub łyżki opadała na rękę dziewczynki. Nigdy nie stwierdziłem żadnego wzrostu temperatury metalu. Proces wygięcia trwał przeciętnie 5-7 minut, czasami – pół godziny, rzadziej zaś – zachodził natychmiast. Z doświadczeń tych zostały sporządzone zdjęcia fotograficzne i filmowe.

Zauważyłem, że podczas tych eksperymentów Joasia wpada – nie zdając sobie z tego sprawy – w lekki trans, choć na ogół zachowuje pełną świadomość. Powieki oczu częściowo zamykają się, dziewczynka staje się senna, a spod wpół zamkniętych powiek widoczne są tylko białka oczu.

Inny eksperyment polegał na "rozciąganiu" drucika miedziane-(o średnicy 0,5 mm). Słowo "rozciąganie" piszę w cudzysłowie, gdyż w rzeczywistości działanie takie w ogóle nie występowało lub w minimalnym stopniu. Wykonaliśmy pięć prób. Za każdym razem Joasia otrzymywała od nas drucik miedziany o długości 100 mm, zmierzonej bardzo dokładnie. Brała go lekko końcami palców obu rąk i trzymała, podczas gdy dokładnie obserwowaliśmy jej ruchy przy pełnym oświetleniu elektrycznym, przez 5–10 minut. Po tym czasie oddawała drucik eksperymentatorom. Okazało się, że druty miały teraz długość: pierwszy 129 mm, drugi 128 mm, trzeci 127 mm, czwarty został przerwany i jak gdyby "zwęglony", piąty również przerwany, przy czym w miejscu przerwania (po obu stronach) stał się bardzo cienki, jak gdyby wyciągnięty, podobnie jak rurka szklana ogrzana w płomieniu palnika gazowego, a następnie wyciągnięta w kapilarę.

Inny zaobserwowany eksperyment miał przebieg następujący: pudełko od zapałek położone na krawędzi stołu, gdy Joasia zbliżyła do niego rękę na odległość 20-30 cm, spadało po chwili na podłogę.

Dotychczasowe doświadczenia z konieczności muszą być traktowane jako wstępne i orientacyjne. Pożądane jest zastosowanie czułych przyrządów pomiarowych i komisyjne badanie zjawisk.

Z przedstawionych fenomenów oraz prób przeprowadzonych w obecności wymienionych osób wynikają dwa ważne wnioski:

1. Psychokineza (telekineza) jest faktem stwierdzonym w warunkach zbliżonych do laboratoryjnych. Zjawisko to jest powtarzalne! W opisanych obserwacjach i doświadczeniach nie może

Page 132: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

być mowy o jakimkolwiek tricku iluzjonistycznym lub oszustwie. Prawdziwość manifestacji telekinetycznych została potwierdzona zdjęciami fotograficznymi i filmowymi.

2. W pewnych warunkach działanie psychokinetyczne daje się ukierunkować i realizować w sposób planowy i kontrolowany. Mechanizm tego działania jest jednak całkowicie nieznany i dotychczas nie istnieje teoria w pełni tłumacząca to zjawisko.

Obecnie podam kilka informacji o manifestacjach drugiego znakomitego medium, Joanny G.3. Zjawiska rozpoczęły się w nocy z 4 na 5 kwietnia 1983 roku, gdy Joasia miała silną grypę i wysoką temperaturę. W mieszkaniu państwa G. w S. najpierw spadła ze ściany słomiana mata, później zaczęły w powietrzu unosić się zapalone zapałki oraz naczynia szklane, a lecące z rozbitych o ścianę naczyń odłamki szkła zaatakowały Joasię. Koc, którym została okryta, stał się tak naelektryzowany, że sypały się z niego iskry.

Architekt miasta S., mgr inż. Lech F., zaalarmowany przez milicję, po przybyciu na miejsce stwierdził co następuje:

W pierwszym momencie byłem przekonany, że przedmioty przesuwają się wskutek osiadania budynku. Dopiero gdy stwierdziliśmy, że struktura budynku jest nienaruszona, a jednocześnie wraz z innymi ludźmi byliśmy świadkami przelotu litrowej butelki z przyprawą do zup i szklanki wypełnionej musztardą, w pełni daliśmy wiarę oświadczeniom lokatorów. Dość szybko ustaliliśmy przyczyną tych zjawisk. Pomogli nam w tym radiesteci ze Stowarzyszenia Radiestetów w Katowicach. Okazało się, że wzdłuż jednej ze ścian domu przepływa bardzo silnie promieniujący ciek wodny, a córka gospodarzy jest swoistym medium dla tego promieniowania. Obserwowałem jak z odległości półtora metra twarz i ręce dziewczynki przyciągały odłamki szkła, widziałem także sześciometrowe .skoki przedmiotów o ciężarze większym niż kilogram. Wrażenie było niesamowite, ale cała sprawa nie ma nic wspólnego z sensacją typu science-fiction. Jest to po prostu zjawisko fizyczne, które trzeba dokładnie zbadać.

Pan F. wysunął hipotezę o istnieniu niespotykanego natężenia pola magnetycznego spowodowanego przez podziemny ciek wodny, które wystąpiło nagle z nieustalonych dotąd przyczyn. Z hipotezy tej wynikał wniosek, że przebywanie w zasięgu działania takiego pola zagraża zdrowiu mieszkańców. Wiceprezydent S., mgr Józef S., nie namyślając się długo przyznał państwu G. w trybie pilnym, nowy lokal w C.

Tutaj jednak szybko okazało się, że hipoteza wysunięta przez mgr F. była błędna. Zjawiska psychokinetyczne manifestowały się również w nowym mieszkaniu i to ze wzmożonym natężeniem. Ponadto badania fizyczne przeprowadzone przez ówczesnego prezesa Polskiego Towarzystwa Biocenotycznego, prof. dr. Lecha R. i sekretarza generalnego Towarzystwa, dr. fizyki Jerzego S. wykazały, że w lokalu nie występuje ani szczególne pole magnetyczne, ani elektryczne czy elektromagnetyczne. Stało się oczywiste, że przyczyną zjawisk psychokinetycznych było nie miejsce, lecz osoba medium.

Fenomeny manifestujące się w mieszkaniu państwa G. były bardzo podobne do zjawisk występujących w S.. Tak jak i tam polegały one na samoczynnym przemieszczeniu się różnych przedmiotów, których lot na ogół był niewidoczny gołym okiem. Wyjątek stanowiło przesuwanie się mebli. Występowały również zjawiska akustyczne, przypominające trzaskanie palcami lub iskrowe wyładowania elektryczne. Ponieważ o wszystkich tych sprawach donosiła swego czasu obszernie prasa, omówię jedynie wybrane fakty.

Jest godne podkreślenia, że manifestacje psychokinetyczne Joasi G. dadzą się podzielić na dwie odrębne grupy: jedne z nich zachodzą niespodziewanie i samoczynnie, bez jej woli i świadomości, inne zaś mogą być świadomie przez nią generowane i – co należy zaznaczyć – powtarzane.

Tak więc Joasia trzymając ręce nad jakimś przedmiotem zawieszonym na nitce (kawałek drewna, metalu, materiału itd.) może wywołać jego ruch i dowolnie tym ruchem kierować. Podobnie jak Joasia S. również ona przez delikatne pocieranie łyżeczki ze stali nierdzewnej powoduje jej wygięcie w przeciągu 6-20 minut. Ten sam efekt występuje w przypadku użycia stalowego widelca. Tutaj jednak daje się zauważyć znamienna różnica w skutku działania obu dziewczynek: Joasia G. może siłą woli wyginać poszczególne ostrza widelca w odmiennych kierunkach. Łyżki aluminiowe nie wyginają się, lecz pękają.

Prawdziwe zdumienie i podziw budzi niezwykła siła i natężenie psychokinetycznego działania Joasi: trzymając jedną ręką prosty, izolowany i bardzo twardy kabel o średniej grubości l cm (jego przekrój ma kształt zbliżony do trójkąta) i lekko pocierając go drugą ręką, spowodowała wielokrotne jego wygięcie. To charakterystyczne odkształcenie stanowi koronny dowód prawdziwości działania siły psychicznej. Gdyby wygięcie zostało dokonane naciskiem mechanicznym, wówczas ślady obcęgów

Page 133: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

czy innych narzędzi byłyby widoczne na tworzywie izolacji kabla. Dokładne oględziny przedmiotu wykazują jednak, że śladów takich nigdzie nie ma!

Joasia opowiadała, że siłą woli potrafiła przesunąć stojącą lampę w określonym kierunku; dotknięta przez nią bateryjka uległa natychmiast rozładowaniu; trzymana przez nią szklanka samoczynnie pękła. Takich przykładów można podać bardzo wiele.

Jeśli zaś chodzi o zjawiska samorzutne, to stwierdzono, że nasilały się one podczas burzy i wyładowań atmosferycznych. Jest znamienne, że jeszcze przed ich zaistnieniem, wyczuwa je ulubiony pies Joasi, mały brązowy pudełek, który chowa się wtedy w najodleglejszy kąt mieszkania.

Przedstawione fakty wskazują, że mieszkają w Polsce dwa znakomite media psychokinetyczne. Do chwili obecnej żaden krajowy instytut naukowy nie wyraził ochoty rozpoczęcia naukowych badań, niezwykłych fenomenów manifestujących się w obecności obu dziewcząt. Tylko jedna uczelnia zajęła w tej sprawie odmienne stanowisko. Ponadto wszystkie próby podjęte w tym kierunku pochodziły od osób prywatnych. Natomiast część prasy w Polsce zajęła wobec całej sprawy pozycję wrogą i napastliwą.

Uważając efekty psychokinetyczne za produkt działania szarlatanów i oszustów. Stanowisko to poparli publicznie nieliczni uczeni polscy, wprowadzając przez to opinię publiczną w błąd. Zapomniano tutaj, niestety, o najważniejszej sprawie, mianowicie o tej, że posiadając tak znakomite media mamy szansę wyjaśnienia istoty i natury zjawiska psychokinezy, a więc zrozumienie mechanizmu oddziaływania energii psychicznej czy bioenergii na materię.

Prezes Japońskiego Towarzystwa Badań nad Postrzeganiem Pozazmysłowym, dr Toshiya Nakaoka, który gościł w Warszawie w 1974 roku, pierwszy na świecie, spowodował przeprowadzenie laboratoryjnego metalograficznego badania łyżeczek i sztućców wygiętych w sposób psychokinetyczny przez japońskich chłopców. Wyniki tych badań okazały się niezwykłe i zaskakujące. Analiza zdjęć metalograficznych wykazała, że układ pasemek metalu w miejscu zgięcia kształtuje się zupełnie inaczej w zależności od tego, czy przedmiot został zgięty wskutek psychokinezy, czy też wskutek działania zwykłej siły fizycznej. W pierwszym przypadku metal zachowuje równoległą strukturę pasemek, w drugim zaś "przebieg pasemek zostaje zakłócony – są one popękane lub układają się faliście". Podobnie w przypadku użycia łyżek stalowych często występuje tzw. efekt grzbietowy, którego nigdy nie można uzyskać wyginając łyżki w sposób fizyczny.

Specjaliści i eksperci z laboratorium metalograficznego w Chi-ba-shi w Japonii stwierdzili jednogłośnie, że "łyżeczki zostały wygięte przy pomocy jakiejś nieznanej dotychczas siły".

Ta kapitalna konkluzja nakazuje podjęcie dalszych laboratoryjnych badań, a jednocześnie wytrąca broń z ręki wszystkim oponentom zjawiska psychokinezy: struktura krystalograficzna metalu wygiętego pod wpływem siły psychicznej jest odmienna od struktury metalu odkształconego w zwykły mechaniczny sposób. Badaniem tej struktury zajmują się uczeni w różnych krajach. Włączenie się do nich uczonych polskich staje się nakazem chwili.

Z zadowoleniem mogę stwierdzić, że badania metaloznawcze przedmiotów wygiętych psychokinetycznie przez Joannę G. podjęła już w 1984 roku prof. dr hab. inż. Klara Cieślak w Politechnice Śląskiej w Gliwicach (Wydział Mechaniczno-Technologiczny. Instytut Metaloznawstwa i Spawalnictwa). Student Maciej Hałat wykonał tam dyplomową pracę magisterską pt. "Badanie wpływu oddziaływania bioenergetycznego na zmiany strukturalne w wybranych metalach i stopach". Opiekunem pracy był dr inż. Wojciech Ozgowicz, a promotorem – wspomniana prof. Klara Cieślak. Praca została ukończona w 1986 roku.

W dniu 18 maja 1987 roku miałem okazję spotkać się osobiście w Gliwicach z Panią Prof. Klarą Cieślak, przeczytać pracę magisterską Macieja Hałata i omówić z Panią Profesor szczegóły wykonanych badań. Praca jest doskonale udokumentowana. Potwierdzono w niej prawdziwość i autentyczność zjawisk psychokinetycznych, wykonano kilkugodzinną komisyjną dokumentację filmową i fotograficzną, zastosowano mikroskop elektronowy do badania struktur metali wygiętych psychokinetycznie przez Joannę G. oraz identycznych (kontrolnych i porównawczych) wygiętych mechanicznie. Wyników tych badań nie mogę tu przedstawić, gdyż autor zastrzegł sobie prawo zachowania ich do czasu opublikowania drukiem.

Na zakończenie tego rozdziału pragnę jeszcze wyjaśnić jedną sprawę, mianowicie dlaczego w książce o eksterioryzacji omówiłem zjawisko psychokinezy. Uczyniłem to świadomie z następujących powodów.

Według mojej własnej roboczej hipotezy fenomeny te dają się wytłumaczyć właśnie poprzez zjawisko eksterioryzacji. Moim zdaniem wywołuje je, kierowany podświadomością medium, jego

Page 134: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

częściowo zmaterializowany dwojnik czyli sobowtór. On powoduje opisane niezwykłe zjawiska kinetyczne oraz mechaniczne odkształcenia przedmiotów. Kwestii tej nie będę tu rozwijał, gdyż omawiam ją w oddzielnej pracy.

Dodam na zakończenie, że zjawiska manifestujące się w S. omówił w obszernym artykule biskup Zbigniew Józef Kraszewski. Fenomenowi telekinezy nadał on tam nazwę "obsesji" i w zakończeniu swego szkicu stwierdził co następuje:

Zjawisko obsesji (obsessio) tym różni się od opętania (poseesio), że nie dotyczy samego człowieka w jego władzach fiizycznych i duchowych, ale rzeczy i przedmiotów (np. domu), które go otaczają, stąd w języku polskim rnówi się o "domach nawiedzonych", w języku francuskim istnieje termin "la maison bantee", Anglicy mówią: "this house is haunted" (w tym domu straszy).

Samo zjawisko jest bardzo nieprzyjemne dla mieszkańców, ale z punktu widzenia naukowego jest po prostu doświadczalnym dowodem na istnienie duchów. W czasach więc dzisiejszego materializmu jest dobrą lekcją poglądową dla niedowiarków4.

Page 135: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ROZDZIAŁ X Świadomość a eksterioryzacja

.Badanie i analiza stanów egzosomatycznych oraz mechanizmu procesu eksterioryzacji doprowadza nas do najbardziej kontrowersyjnego problemu, mianowicie do istoty i natury świadomości oraz sposobu jej migracji poza organizm fizyczny człowieka. Powstaje pytanie, czy współczesna nauka i dotychczasowy stan badań w tej dziedzinie pozwolą rzucić nieco światła na te tajemnicze i zawiłe kwestie? Wydaje się, że obecnie stoimy na progu badań tej problematyki, i że możemy jedynie zrekapitulować wyniki niektórych poszukiwań wstępnych.

Nauka nie udzieliła dotychczas jasnej i jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czym jest świadomość. Filip Bassin mówi:

Zagadnienie świadomości należy do problemów najbardziej złożonych i w wielu punktach nie dosyć jasnych. A przecież od jego rozwiązania zależy dalsze uściślenie poglądów na podstawowe funkcje mózgu ludzkiego oraz na stosunki między człowiekiem a jego środowiskiem. [...] Od wielu dziesięcioleci rozpatrywano je równocześnie z różnych perspektyw teoretycznych i klinicznych. Podejmuje je psychologia i socjologia, biologia i neurofizjologia, psychiatria i neurologia; jest ono też jednym z podstawowych tematów filozofii1.

Znaczenia terminu "świadomość" zmieniały się wraz z rozwojem nauk podejmujących tę problematykę. Tak np. anatom Sommering (XVIII w.) twierdził, że świadomość jest zlokalizowana w płynie mózgowym, natomiast Kant uważał, iż może być ona usytuowana w czasie, a nie w przestrzeni. Długa jest historia prób wyjaśnienia filozoficznego podłoża świadomości. Warto tu wspomnieć prace Johannesa Miillera, Jana Ewangelisty Purkinjego, Hermana Helmholtza i innych. Twórca frenologii F.J. Gali, wraz ze Spurzheimem, w swym Systemie Fizjologicznym (1815) umieścili świadomość w małym obszarze korowym, w tzw. Polu XVIII. W drugiej połowie XIX wieku rozwinęły się badania nad rolą funkcji mózgu w zjawiskach świadomości (teoria lokalizacji)2. Iwan Pawłów nie negował istnienia świadomości. Uznawał on świadomość introspekcyjną. Dla niego świadomość to stany "subiektywne", "doznania podmiotowe", "podmiotowe pojmowanie złożonych zjawisk nerwowych", a nawet – w ujęciu Wilhelma Wundta – "świat podmiotowy – to pierwsza rzeczywistość z jaką się spotykamy", czyli że najpierw dane są nam przeżycia, a nie świat zewnętrzny.

Zygmunt Freud, stojąc na stanowisku realizmu nie tylko krytycznego, ale wręcz sceptycznego, uważał prawdziwą naturę zjawisk psychicznych za nierozpoznawalną i z tego względu w ogóle nie określił natury tych procesów.

Behawioryzm całkowicie odrzucił pojęcie świadomości jako "relikt dualizmu", uznając, że świadomości nie można badać metodami naukowymi. Podobne stanowisko zajęli L. Wittgestein3, R. Carnap4 i G. Ryle, którzy uważali świadomość za fikcję naukową.

Z poglądami tymi polemizowali inni autorzy. Fenomenologiczną koncepcję świadomości opracował Edmund Husserl. Wyróżnia on trzy interesujące go pojęcia świadomości:

1. Świadomość jako cała fenomenologiczna zawartość "Ja" duchowego. [...] Ja fenomenologiczne, jako "wiązka" czy splot przeżyć psychicznych.

2. Świadomość jako wewnętrzne spostrzeganie własnych przeżyć psychicznych. 3. Świadomość jako zbiorcze określenie wszelkiego rodzaju aktów psychicznych czy "przeżyć

intencjonalnych". Psychologia, według Husserla, jest nauką o treściach świadomości: "Czysta świadomość" istnieje w sposób "absolutny"; "istnieje możliwość wyodrębnienia jej ze

świata realnego i w następstwie przeprowadzenia owego wyodrębnienia – możliwość badania jej w ramach redukcji transcendentalnej, przy wyłączeniu wszelkich tez o świecie realnym – nie braniu pod uwagę żadnych danych, które świadczą o istnieniu i własnościach tego świata5.

Teoria świadomości opracowana przez zwolenników materializmu dialektycznego dowodzi obiektywności samej funkcji świadomości, a zarazem usiłuje obalić wysuwane przez neurocybernetykę argumenty na rzecz tez o epifenomenalnym charakterze świadomości6.

Radziecki psycholog i filozof S.L. Rubinsztejn twierdzi: Świadomość to przede wszystkim uświadamianie sobie przez podmiot obiektywnej rzeczywistości7.

Page 136: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Podmiotem uświadomienia mogą stać się również zjawiska psychiczne, przeżycia. Jednak wbrew introspekcjonizmowi, uświadomienie przeżyć dokonuje się nie bezpośrednio, drogą samoodbicia zjawiska psychicznego przez czynnik psychiczny, lecz pośrednio, poprzez dane obiektywnie świadomości działanie ludzkie, poprzez [zachowanie się ludzi8.

Według F. Bassina: Świadomość jest .szczególną, wyższą formą psychiki, która powstaje u człowieka tylko wtedy i o

tyle, kiedy i o ile człowiek wyodrębnia się :z otaczającego świata przedmiotowego9. David M. Armstrong twierdzi: Świadomość nie jest niczym więcej niż postrzeganiem przez daną osobę jej wewnętrznych stanów

umysłowych. A jeżeli talk jest, to świadomość jest po prostu kolejnym stanem umysłowym "skierowanym" ku pierwotnym (wyjściowym) stanom wewnętrznym. [...] Terminem technicznym na określenie takiej świadomości jest "in-trospekcja" lub "świadomość retrospekcyjna"10.

W połowie XX wieku rozwinęła się wiedza o strukturze i czynnościach mózgu oraz układu nerwowego człowieka11. Wiemy, że kora mózgowa składa się z wielu miliardów komórek, których funkcje dotychczas nie zostały całkiem zbadane. Podejmowane wciąż próby znalezienia związku między procesami psychicznymi i fizjologicznymi zachodzącymi w określonych partiach mózgu, nie dają bezpośrednich rozwiązań.

Weinschenk lokalizuje świadomość w formacjach podkorowych w granicach tworu siatkowego pnia mózgu. U niego świadomość to tylko fizjologiczna funkcja mózgu. Odróżnia on pojęcie "świadomość" od pojęcia "psychika"12. Z autorem tym polemizuje Miller, który sprzeciwia się lokalizacji świadomości w pewnych strukturach mózgowych. Według niego świadomość jest wytworem społecznym, a nie biologicznym. Jej formą jest myślenie, a jej treścią – odzwierciedlanie bytu społecznego13.

W krajach anglosaskich nie ustają wysiłki mające na celu uzasadnienie biologicznego rozumienia świadomości. Fessard i Weinschenk traktują świadomość jako zjawisko czysto fizjologiczne zlokalizowane w określonych strukturach mózgowych.

Znamienne jest, że współczesny kierunek neurocybernetyczny pomija całkowicie istnienie świadomości, traktuje ją jako epifenomen. Jeden z badaczy W.A. Rosenblith zagadnienie rzeczywistego występowania świadomości w modelu mózgu pozostawia roztrząsaniu metafizyków. Tą sprawą – uważa – mogą zajmować się jedynie filozofowie, z uwagi na właściwe im zainteresowanie "zagadkami świata" i "odwiecznymi problemami"14.

Celowe wydaje się tu przytoczenie wystąpienia A.M. Uttleya wyrażone w końcowym przemówieniu na konferencji poświęconej układom samoorganizującym się, która odbyła się w USA w 1959 roku:

Zamiast słowa "rozum" wolimy dziś używać słowa "myślenie". Również słowo "świadomość" może, podobnie jak słowo "eter" zniknąć iż naszego języka, ale nie w następstwie odrzucania oczywistych faktów, lecz w następstwie głębszego ich rozumienia15.

Fakt braku modelu świadomości stanowi według Uttleya podstawowy dowód przemawiający przeciwko jej istnieniu. Charakterystyczne jest również zdanie F.H. George'a:

Świadomość nie należy do tych własności, które można badać metodami cybernetycznymi. Dlatego też, nie zagłębiając się w mętny problem "świadomości innego człowieka", możemy powiedzieć, że jest ona .prawdopodobnie korelatem określonej czynności nerwowej, która przez wyobrażenia i wrażenia udostępnia nam subiektywny obraz 'działania naszego własnego mózgu16.

Psychologowie pozostający pod wpływem cybernetyki traktują świadomość jako proces informacyjny, w którym następuje odbieranie informacji za pomocą szczególnego rodzaju systemu kodowania oraz wewnętrzne ich przetwarzanie przez wewnętrzne modele i programy działania17.

W tym kierunku poszedł Z. Zimny; uważa on świadomość za specyficzny rodzaj energii organicznej, która wytworzyła się w wyniku ewolucji materii ożywionej. Energia świadomościowa posiada tę szczególną cechę odróżniającą ją od innych rodzajów energii (fizjologicznej i neurofizjologicznej), że "niesie informacje w swoistych rodzajach kodów". Autor ten uważa, że energię świadomościową można wydatkować bez regeneracji. Mówi on o "polu świadomości", które determinuje zarówno potencjalną moc wydatkowania energii świadomościowej, jak też możliwość odbierania bodźców o określonej intensywności i ważności18.

Oczywiście niektóre pojęcia wprowadzone przez Z. Zimnego, takie jak "kwanty informacji", "kwanty określonej treści", muszą być dokładnie zdefiniowane i eksperymentalnie udowodnione zanim uzyskają określone znaczenie fizyczne i prawo obywatelstwa w nauce.

Page 137: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Wokół kwestii świadomości toczy się obecnie żywa dyskusja19, a każdy nowy głos przyczynia się do większego skomplikowania tego niezwykłego problemu.

Energetyczne ujęcie świadomości Z. Zimnego znajduje poparcie w interesujących pracach Włodzimierza Sedlaka. Autor ten opowiada się za elektromagnetyczną teorią życia. "Życie jest światłem" – mówi on obrazowo. Według Sedlaka:

Masą mobilizującą, białkowych półprzewodników [usytuowanych w organizmie], .otacza pole energetyczne rozciągające się z coraz mniejszym gradientem w przestrzeń. Organizm nie ma tu określonych konturów, "rozmywa się" w przestrzeni. Największa gęstość materii istnieje w morfologicznych granicach, następnie maleje ona wraz z odległością, do zera.

Włodzimierz Sedlak uważa, że świadomość ma cechy energii: Jeśli godzimy się na istnienie pola świadomości pokrywającego się K polem życia na poziomie

kwantowym, to konsekwentnie należy przyjąć w dalszych etapach ewolucyjnych również świadomość jako pole wypełniające biologiczne struktury. Jak wszystkie pola energetyczne, tak również pole świadomości winno podlegać kwantyzacji. Jest więc energią o ziarnistej konsystencji, czyli nieciągłością. Świadomość jest polem energetycznym, z niezidentyfikowaną co do natury zdolnością rozpoznawczą. To samo należy odnieść do pola życia, które jak wynika .z bioelektronicznych racji jest również skwantowane. [...] Pole świadomości równałoby się polu życia. [...] Świadomość wchodziłaby tym samym w zakres dynamiki życia, co dla hominizacji wydaje się zupełnie zrozumiałe20.

W tym skrótowym przedstawieniu poglądów na istotę świadomości wybitnych badaczy przytoczę jeszcze dwie reprezentatywne opinie.

W roku 1977 ukazało się dzieło pt. The self and its brain21 napisane przez dwóch znakomitych uczonych: filozofa Karola R. Poppera i neurofizjologa Johna C. Ecclesa. Obaj autorzy są gorącymi zwolennikami dualizmu i wyznają interakcjonizm, który głosi zasadę wzajemnego oddziaływania dwóch różnych substancji: duchowej i materialnej. Zdaniem Poppera i Ecclesa samoświadomość panuje nad mózgiem i oddziaływuje na niego, i odwrotnie, mózg oddziaływuje na samoświadomość. W dowodach swych autorzy posługują się asymetryczną odmianą interakcjonizmu: większą rolę i zakres przypisują oddziaływaniom samoświadomości na mózg, niż initerakcji odwrotnej. Zdaniem Poppera: "Mózg jako zbiorowisko, między innymi analizatorów zmysłowych, służy jedynie do aktywacji, do rzucania wyzwania ("challange") pod adresem samoświadomości, do której należy reszta świata, a właściwie to prawie wszystko"22.

Autorzy nie wyjaśniają, jaką naturę ma ten interakcjonizm: energetyczną czy informatyczną. Nie wiadomo też, jak – w wymiarach biofizycznych – kształtuje się owo oddziaływanie samoświadomości na mózg i odwrotnie. Pytania te pozostają bez odpowiedzi.

Ostatnio temat świadomości podjął neurolog, profesor Jan Trąbka. W swej bardzo interesującej pracy pt. Mózg i świadomość (1983) wyszedł on z odmiennych założeń naukowych, aniżeli K.R. Popper i J.C. Eccles.

Nie będę przytaczać tu obszernych naukowych wywodów autora, pragnę tylko przedstawić niektóre jego wnioski i konstatacje.

Profesor Trąbka traktuje świadomość jako rzeczywistość empiryczną, uznawaną powszechnie przez lekarzy. Według niego świadomością rządzi przyrodnicze prawo zjawiskowej przyczyny i zjawiskowego skutku. "Rodzi się ona jako rezultat działalności metaboliczno-regulacyjnej mózgu i stanowi wyłącznie reprezentację lub funkcję tego narządu (oczywiście wmontowanego w cały organizm)". Autor uważa mózg za "cudowny instrument" świadomości, która jednak nie da się ujmować w kategoriach biologia molekularnej. Żadna analiza biochemiczna niczego tu nie wyjaśni. Problem świadomości wprowadził do medycyny głęboki kryzys teoretyczny. Wymowne są dalsze wywody autora:

Pomimo rozległych badań układu nerwowego', pomimo odkrycia wielu energetycznych relacji w warunkach zdrowia i choroby, mechanizm świadomości nie został wyjaśniony. Neurofizjologiczny wgląd w mechanizmy mózgowe okazał się prymitywny i niewystarczający; nie byliśmy więc w stanie wypracować żadnej sensownej hipotezy dotyczącej tego, jak wygląda synapsa – styk między zjawiskiem biologicznym a psychicznym. Nadal istniały poważne luki w pojmowaniu tego, jak impulsy nerwowe przekształcają się we "wrażenia, czyli jak energia nerwowa – jakość fizyczno-biologiczna – zamienia .się w energię psychiczną. W ostateczności niczym nie można było wypełnić ogromnej pustki między mózgiem a umysłem rozświetlonym świadomością.

Page 138: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

[...] Okazało się, że świadomość wymaga nienaruszalności terytorialnej i pełnej sprawności wielu ośrodków, ale nie całości mózgu. W przypadku choroby można np. "bezkarnie" usunąć całą, nawet dominującą (lewą) półkulę mózgu, a świadomość – gdy minie wstrząs pooperacyjny – powróci. Są jednakże punkty węzłowe, krytyczne, o objętości zdecydowanie mniejszej niż półkula mózgu, których uszkodzenie gasi świadomość na stałe.

[...] Dzięki świadomości każde zdarzenie i każdy stan potrafimy ująć w (teorię. [...] W kręgu świadomości może znaleźć się wszystko, z wyjątkiem istoty samoświadomości. Pomimo ogromnych możliwości traktowania rzeczywistości świadomość cierpi na zasadnicze-ograniczenie: nie potrafi opisać sama siebie. Nie dysponujemy więc żadną teorią świadomości23.

Podobną opinię wypowiada prof. Bogusław Żernicki w jednym z końcowych rozdziałów swej pracy pt. Mózg wydanej w 1983 roku:

Zakończymy ten rozdział pytaniem, czy dzięki szybkiemu rozwojowi badań nad mózgiem zostaną one kiedyś uwieńczone pełnym sukcesem, tan. czy potrafimy zrozumieć całkowicie działanie mózgu, w tym również mózgu człowieka? Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć. Rodzi się kolejne pytanie, czy mózg człowieka jest wystarczająco sprawny (nawet jeśli jest "genialny"), żeby zrozumieć mechanizmy własnej działalności? Być może, jest to zupełnie nieosiągalne. Na przykład czynności psychiczne, które niewątpliwie są związane z pracą mózgu, stanowią dla fizjologa do tej pory całkowitą zagadkę. Nie potrafimy w tej chwili nawet wyobrazić sobie mechanizmu ich powstawania. Tak więc, chociaż ostatnio posuwamy się szybko naprzód w poznawaniu pracy mózgu, osiągnięcie celu ostatecznego jest raczej mało prawdopodobne24.

Na tym poprzestanę: znaleźliśmy się na rozdrożu. Problem "czym jest świadomość" pozostaje nadal otwarty, a nauka współczesna nie potrafi sformułować jednoznacznej, poprawnej definicji tego pojęcia. Przyrodnik stojący na gruncie empirycznym może wysunąć tu jedyną i najbardziej prawdopodobną hipotezę głoszącą, że świadomość stanowi swoistą energię, której natury dotychczas nie znamy, energię wytwarzaną w mózgu. Energia ta, stanowiąca pewien zorganizowany układ i posiadająca określoną skwantowaną strukturę, jest nosicielem świadomości i – biorąc pod uwagę fenomen eksterioryzacji – w pewnych okolicznościach może migrować poza organizm fizyczny człowieka i przemieszczać się w czasoprzestrzeni. Jest ona w jakiś dotychczas nieznany sposób wytwarzana w ustroju człowieka. Oczywiście pozostaje całkowicie nierozwiązany problem, w jaki sposób energia ta podczas bilokacji przyporządkowuje sobie niezbędną materię i formuje z niej widzialnego fantoma.

Powstaje pytanie, czy hipoteza przedstawiona powyżej znajduje jakieś poparcie w danych eksperymentalnych?

W pomocą przychodzi tu nam koncepcja tzw. "bioplazmy" sformułowana po raz pierwszy w 1967 roku przez prof. Włodzimierza Sedlaka. Stanowi ona próbę całościowego ujęcia skomplikowanych procesów życiowych przy wykorzystaniu aparatury pojęciowej fizyki plazmy i półprzewodników25.

W rok po ukazaniu się pracy Sedlaka grupa badaczy radzieckich na Uniwersytecie im. Kirowa w Ałma-Acie podjęła, przy pomocy aparatury Kirliana, szereg udanych prób mających na celu potwierdzenie istnienia bioplazmy. Uczeni ci traktują plazmę biologiczną jako fakt przyrodniczy. Badania radzieckie poszły w kierunku praktycznych zastosowań bioplazmy, głównie w medycynie. Natomiast badania polskie ujmują całokształt problematyki bioplazmowej od teoretycznego i wszechstronnego jej uzasadnienia do zarysowania perspektyw badawczych. Plazmę biologiczną można zdefiniować w następujący sposób:

Ogólnie biorąc za bioplazmę uważa się systemową sieć współdziałających ze sobą zgęszczeń ładunków elektrycznych, tworzących niskotemperaturową plazmą fizyczną o zdynamizowanym i bardzo bogatym ustrukturowaniu wskutek generowania własnego pola elektromagnetycznego, jak i wybiórczej recepcji, poprzez mechanizmy elektrostazy, pól otoczenia 'zewnętrznego. Podkreśla się przy tym, że różne formy energii transformują się w bioplazmie w energię elektromagnetyczną, która wobec tego może spełniać rolę uniwersalnego nośnika informacji26.

Profesor Sedlak mówi: Bioplazma, albo plazma biologiczna jest zbiorowym ujęciem procesów metabolicznych na

uśrednianych stanach elektronowych. Bioplazma łączy w sobie zarówno reakcje biochemiczne, jak i procesy elektroniczne dokonujące się w środowisku półprzewodnika żywego ustroju. Praktycznie bioplazma to elektroniczny ogląd metabolizmu ze wszystkimi skutkami kwantowymi27. [...]

Bioplazma stanowi więc uogólnienie i sprawdzenie złożoności funkcji biologicznych do jedynego pojęcia o niezwykle bogatej treści. Istnieje więc możliwość przekładania poszczególnych cech

Page 139: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

ożywionej materii na .stany plazmowe. Bioplazma wyjaśnia wreszcie niezwykłą dynamikę układu żywego i jest najlepszą formą wyrażenia bioenergetycznych relacji28.

Nie wnikając w szczegółową problematykę koncepcji bioplazmy uważam, że już w świetle powyższych wywodów wydaje się możliwe zastosowanie plazmy biologicznej do wyjaśnienia procesu eksterioryzacji. Pozostaje to w zgodzie ze stanowiskiem prof. Sedlaka, który stwierdza co następuje:

Następny konstruktywny element nowej wizji życia to wyzwolenie się z rozciągłości materii, istnieją bowiem realne podstawy pod biologię falową, znowu ujętą od dynamicznych tylko stron z możliwością przenoszenia zdarzeń życiowych z prędkością światła. Wyzwolenie życia z inercji masy grawitacyjnej byłoby dużym krokiem naprzód. Organizm można traktować nie tylko jako masę metabolizującą, ale również jako sferę przenoszenia energetycznych oddziaływań w czasie i przestrzeni. Istnieją więc teoretyczne i fizyczne możliwości (fali elektromagnetycznej wyemitowanej przez bioukład i przekazywanej na odległość z zachowaniem praw propagacji, odbicia, pochłaniania, dyfrakcji, polaryzacji, interferencji. [...] Po raz pierwszy może znaleziono by podstawę dynamicznego przekroju przez naturę człowieka zarówno biotyczną jak i psychiczną, z odkryciem energetycznej strony świadomości29.

Choć prof. Sedlak nie używa tu terminu "eksterioryzacja", w znaczeniu powszechnie przyjętym, wydaje się, że problematyka przedstawiona przez niego jest ściśle związana z tym właśnie fenomenem. Moim zdaniem zjawisko eksterioryzacji (Out-of-the-Body Experiences) w maksymalnym stopniu uzasadnia koncepcję bioplazmy, a z kolei koncepcja plazmy biologicznej pozwoli w przyszłości wyjaśnić dokładnie mechanizm tego niezwykłego zjawiska.

Zatrzymam się teraz przez chwilę przy tajemniczym gruczole dokrewnym, szyszynce, którego rola nie została dotychczas w pełni poznana.

Paleontolog niemiecki, Edgar Dacque (1878–1945) z Monachium, twórca neokreacjonistycznej spekulatywnej filozofii przyrody, łączącej idee witalizmu z mistycyzmem, wykazał że tzw. "świadomość magiczna" odpowiada magicznej formie bytu. Milan Nakonećny mówi:

Z jego licznych dzieł przeważnie już, niestety zapomnianych, szczególnie istotna wydaje się nam praca Urwelt, Sagę und Menscheit (wydanie ósme, Munchen-Berlin 1938). Dacque rozwija w niej pojęcie tzw. trzeciego oka, co jest niezmiernie ciekawe z antropologicznego punktu widzenia. Za pomocą tego "trzeciego" lub "czołowego" oka pradawne ludy umiały porozumiewać isię w sposób paranormalny nie tylko między sobą, lecz i z tą sferą bytu, w której przebywają demony, tj. obecnie (według założeń autora) niewidzialne już siły 'przyrody, upostaciowione później w bajkach na kształt istot ludzkich. Pozostałością tego "trzeciego oka" jest, według Dacquego, szyszynka, która w związku z rozwojem kory mózgowej wycofała się do wewnątrz. Jej pierwotny .substrat neuroanatomiczny był, według Dacquego, organem świadomości magicznej. Świadomość magiczna była czymś bardzo specyficznym, nie tylko z psychologicznego punktu widzenia, ale i z neuroanatomicznego oraz neurofizjologicznego. W aspekcie fenomenologicznym świadomość magiczna przeciwstawia si§ racjonalizacji. Jej podstawowym elementem konstytucyjnym był obraz, który uważa się obecnie za przeciwieństwo koncepcji. A jednak, o czym świadczą mity, wytwory świadomości magicznej to zobrazowany wyraz treści epitemologicznych, tj. taki obraz, który można by nazwać symbolem.

Czy warto dyskutować z poglądami Dacquego? Niektórzy uważają, że: Nowszą one piętno minionego romantyzmu naukowego, szczególnie charakterystycznego dla

myśli niemieckiej z początku naszego stulecia. Ważne jest, że Dacque sformułował w języku współczesnej nauki idee .sprzed tysiącleci, idee szerzone przez kabalistów średniowiecza. Obecnie interesuje nas ich związek z psychotroniką. Po pierwsze niezbędne jest zaznaczenie, iż związek: świadomość magiczna – postrzeganie pozazmysłowe przyjmujemy jako hipotezę naukową i to w dwojakim znaczeniu: 1. porozumienie paranormalne istnieje również w formie przekazu treści symboli i 2. porozumienie paranormalne przekracza wymiar stosunków międzyosobowych. Te dwie hipotezy wymagają .zbadania roli szyszynki, tego tajemniczego gruczołu, który odgrywa największą rolę w zjawiskach psychotro-nicznych30.

Literatura indyjska zawiera informacje o tzw. kwiatach lotosu występujących w organizmie ludzkim, które przedstawia jako niewidzialne narządy służące m.in. do odbierania wrażeń nadzmysłowych. "Kwiaty" te w liczbie siedmiu, nazywane inaczej "czakrami" (kołami), posiadają ściśle określoną liczbę "płatków" i spełniają różne funkcje.

Wspomnę tu tylko o "lotosie tysiącpłatkowym" wymienionym w dawnym zabytku indyjskim "Hathajoga-pradipika". Lotos ten mieści się w głębi czaszki w okolicy szyszynki (glandula pinealis, vel penis cerebri) i nad "otworem Brahmy" (brahmarandra) będącym "górnym końcem pustego kanału

Page 140: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

suszumna", biegnącym przez całą długość kręgosłupa; w źródle "Siwa-samhita" znajdujemy następującą informację: "Od adżna-czakry w górę znajduje się nad podstawą pharynx lotos tysiącpłatkowy, leżący już poza ciałem". Lotos szyszynkowy posiada poświatę najpiękniejszą ze wszystkich, gdyż jego efekt świetlny składa się z nieopisanie cudownych odcieni chromatycznych.

Według tradycji indyjskiej pełna działalność lotosu ulokowanego w czaszce, w tzw. siódmym centrum, "pozwala człowiekowi przy zachowaniu całkowitej świadomości opuszczać ciało fizyczne przez "otwór Brahmy" w rejonie lotosu tysiącpłatkowego i powracać tą samą drogą bez uwzględniania zwykłej (czasowej) przerwy; świadomość zatem jest czynna nieprzerwanie, w dzień i w nocy". Według Arthura E. Powella "rzeczywisty powód stosowania w Kościele Rzymsko-Katolickim tonsury polega na tym, że pozostawia ona niezakrytą czakrę brahmarandra [powszechnie nazywa się tę czakrę sahasrara], aby przepływ siły psychicznej, którą kandydaci powinni w sobie rozbudzać podczas medytacji, nie napotkał przeszkody"31.

"Lotos tysiącpłatkowy" czyli "czakram czołowy" mający według dawnej tradycji indyjskiej związek z eksterioryzacją. Według C.W. Leadbeatera (Aldus Archive)

Józef Świtkowski zastanawia się, że znane dzisiejszej nauce gruczoły dokrewne leżą właśnie w tych miejscach, w których dawna tradycja indyjska umieszczała siedem kwiatów lotosu; jeszcze bardziej zastanawia fakt, że gruczoły te mają ścisły związek z objawami psychicznymi.

Dwa takie gruczoły, leżące w głowie [szyszynka i przysadka] wymieniała już przed pół wiekiem H.P. Bławatska i podawała o nich szczegóły anatomiczne, w tamtym czasie zadziwiająco dokładne; ona też wskazała – jako bezsprzecznie pierwsza – na związek tych gruczołów z uzdolnieniami parapsychicznyrni człowieka. Oto próbka dokładności anatomicznej u Bławatskiej (The secret Doctrine, 1893), odnosząca się do szyszynki, którą autorka zwie "gruczołem szczytowym" (conarium):

"Gruczoł szczytowy jest to ciało okrągławo-podłużne mające 8–10 mm średnicy, o ciemnej barwie czerwonawo-szarej, będące-w styczności z tylną częścią trzeciej komory mózgu. Przymocowane jest do swej podstawy dwoma cienkimi sznurami mlecza, rozwidlającymi się ku przodowi w kierunku wzgórków wzrokowych, będących narządami do odbierania najsilniejszych wrażeń z obwodu ciała – a według okultyzmu: z obwodu "jaja aurycznego"; obwód' ten bowiem jest naszym punktem łączności z wyższymi światami. Oba te wiązadła wzgórków wzrokowych są wygięte, aby mogły zetknąć się ze sobą, i łączą się w linii środkowej, stając się tam dwiema łodygami gruczołu szczytowego."

Jeden z autorów książek o tematyce okultystycznej, C.W. Leadbeater pisze: W ciele eterycznym kwiaty lotosu tworzą lejkowate wgłębienie powierzchni, leżące o jeden

centymetr w powietrzu poza obrębem ciała fizycznego. Lejki te tworzą się z wirów materii eterycznej i pozostają w bardzo szybkim ruchu. W każde z ich wgłębień na zewnątrz zwróconych32, a więc w otwory prostopadłe do-płaszczyzny krążka wirującego, wlewa się nurt siły ze świata astralnego, jeden z prądów sił, które Lotos wysyła. Każdy z tych nurtów siły jest co do swej istoty siedmioraki i wszystkie jego formy działają w każdym lotosie, chociaż w każdym przeważa jedna forma szczególna.

Owe siły, wypływając z zewnątrz do powierzchni ciała eterycznego, wytwarzają prądy wtórne o ruchu wirowym w taki sam sposób, jak sztabka magnesu, wysunięta w cewkę indukcyjną, wywołuje w niej prąd elektryczny płynący prostopadle do linii sił magnesu. Wpadłszy w wir lejka, siła pierwotna promieniuje z niego prostopadle do swego kierunku pierwotnego, a więc odśrodkowo-po liniach

Page 141: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

prostych, jak gdyby punkt środkowy był osią koła, a promieniowania tej siły jego szprychami. Liczba tych szprych jest różna w różnych czakrach i oznacza liczbę "płatków lotosu", jaką< każdy z tych centrów posiada.

Prądy wtórne przewijają się pod i nad promieniowaniami odśrodkowymi nurtu głównego, jak gdyby szprychy koła owinięte były plecionką. Te linie splecione i pokrzyżowane wywierają wrażenie podobne jak płatki kwiatu, a jeszcze większe jest podobieństwo do płaskich czarek weneckich ze szkła opalizującego. Wszystkie te formy fal, czy też płatki kwiatów, mienią się barwami tęczowymi; jednak zwykle jeden odcień barwy przeważa w danym lotosie, odpowiednio do barwy zasilającej go siły życiowej.

U przeciętnego człowieka centra te są czynne tylko o tyle, aby tworzyć przewody dla siły prany w ilości niezbędnej do utrzymania życia. U ludzi jednak, u których lotosy te są rozbudzone z uśpienia i wprawione w pełny ruch, barwy promienieją świetlnym blaskiem, a lotosy świecą jak małe słońca, wzrastając stopniowo z rozmiarów pięciocentymetrowych do średnicy talerzyków pod szklanki33.

Tyle tradycja indyjska i okultyzm. Czy wszystko to ma jakieś realne podstawy? Jeśli chodzi o szyszynkę, współczesna anatomia i fizjologia dostarczają szeregu ciekawych danych. Biochemiczna czynność szyszynki jest dość dokładnie zbadana.

Głównym składnikiem komórkowym szyszynki są pinealocyty. [...] Komórki szyszynkowe wychwytują z krwi 5-hydroksytryptaminę i metabolizują ją do melatoniny oraz związków pochodnych. Melatonina i jej metabolity wydzielone są do płynu mózgowo-rdzeniowego i do krwi, i działają jako hormony szyszynki.

Wydzielanie szyszynki kontrolowane jest przez impulsy wysyłane przez siatkówkę oka. Impulsy te przekazywane są przez ośrodkowy układ nerwowy do układu autonomicznego – do zwoju szyjnego górnego. Włókna zazwojowe tego zwoju mają wpływ na wydzielanie melatoniny przez szyszynkę.

Melatonina gromadzi się w mózgu i wpływa na ośrodki kontrolujące sen i czuwanie oraz czynności przysadki. Szczególnie oddziałuje hamująco na ośrodki kontrolujące wydzielanie gonadotropin, opóźniając w ten sposób dojrzewanie płciowe34.

Dwa bardzo ciekawe spostrzeżenia zostały sformułowane przez prof. Włodzimierza Sedlaka i prof. Jana Trąbkę.

W specjalistycznych badaniach organizmu pogłębiliśmy szczegółowe rozeznanie, brakuje jednak ogólnego czynnika istniejącego wszędzie i nigdzie w sposób wyróżniony w żywym ustroju, który byłby równoczesnym odbiorcą informacji środowiskowej, nie posegregowanej i nie ograniczonej tylko do recepcji zmysłowej. Funkcję tę zdaje się pełnić plazma biologiczna.

W dalekiej konsekwencji rozwojowej doszło do wytworzenia ośrodków termoregulujących w podwzgórzu, do bliżej nie zlokalizowanego odbioru szerokiego zakresu pól EM [elektromagnetycznych] przewidzianej skali, być może w szyszynce o bardzo ciekawej i zagadkowej anatomii. Pinocyty [pinealocyty] o maczugowatych wypustkach w szyszynce są bardzo podobne do czopków z siatkówki oka. Nie jest wykluczone, że w mózgu istnieją ośrodki sterowania polami elektromagnetycznymi, ten rodzaj pola stanowi bowiem najistotniejsze środowisko od pierwszej chwili powstania życia na ziemi i przez cały ciąg jego filogentycznego rozwoju, jednocześnie włącza ewolucję w biogenetykę układu. Ewolucja, rozpatrywana od tej strony, była nieco "doczepiona" do charakterystyki życia jako fakt bezporny, choć nie wynikający z bilansu energetycznego układu35.

Profesor Jan Trąbka w cytowanej poniżej uwadze wyraża m.m. pogląd diametralnie odmienny od zdania Davida M. Armstronga36.

Kartezjusz, wiedziony genialną wprost intuicją, duszę zwierzęcą (anima animalis) – w odróżnieniu od anima spiritualis – lokalizował w szyszynce. My dziś, w dwa wieki później, na pytanie o siedzibę duszy zwierzęcej odpowiedzielibyśmy podobnie. Okazało się bowiem na podstawie precyzyjnych neurofizjologicznych badań nad tzw. tworem siateczkowym pnia mózgu, czyli siedliskiem układów aktywizujących i energizujących mózg, że miejsce najbardziej krytyczne, od którego zależy poziom czuwania i – pośrednio – stan. świadomości, znajduje się na złączu śródmózgowiowo-miądzymózgowiowym, a więc właśnie w najbliższym sąsiedztwie szyszynki. Na marginesie tego ważnego stwierdzenia warto odnotować, że badania ciał zmarłych, którzy w swej historii przeszli przez fazę vita minima preparatu biologicznego i w przedsionku śmierci przeżyli miesiące a nawet lata, wykazały, iż największe uszkodzenie – w postaci przerwania anatomicznej ciągłości tkanki nerwowej – przypadło właśnie na pień mózgowy w okolicy szyszynki37.

Page 142: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Przytoczyłem tak długie cytaty z dzieł wymienionych autorów celem wykazania, że psychofizjologiczna czynność szyszynki i złącza śródmózgowiowo-międzymózgowiowego determinująca poziom czuwania i – pośrednio – stan świadomości, prawdopodobnie odgrywa dominującą rolę w procesie eksterioryzacji. Przypomnę, że autorzy i mistrzowie technik świadomego "wyjścia z ciała", Oliver Fox38, Sylvan J. Muldoon39 i Robert A. Monroe40 kładą właśnie tak duży nacisk na wolicjonalne opanowanie stanu granicznego między czuwaniem i snem, a pierwszy z nich otwarcie wymienia szyszynkę, jako "bramę", przez którą przedostaje się Drugie Ciało (ciało astralne – okultystów) opuszczając ciało fizyczne. Oczywiście zdaję sobie sprawę z zawiłości psychosomatycznych tych kwestii, niemniej sądzę, że właśnie na opisanej drodze nastąpi naukowe i eksperymentalne wyjaśnienie mechanizmu eksterioryzacji. Jest to jednak sprawa przyszłych badań.

Fenomeny eksterioryzacji i bilokacji dowodzące nieograniczonej i dowolnej migracji świadomości poza fizyczny organizm człowieka podważają twierdzenie o psychofizycznej jedności jego ustroju, twierdzenie stanowiące dogmat współczesnej biologii i psychologii, i na jego miejsce wysuwają materialno--energetyczny dualizm natury ludzkiej.

Emil Mattiesen, definiując fenomen eksterioryzacji, stwierdza co następuje: Świadoma osobowość człowieka obdarzona wszystkimi cechami życia duchowego może w

określonych warunkach czasowo opuścić swoje ciało jeszcze za jego życia, posługując się pewnym przenośnikiem albo wehikułem manifestującym różnorodne właściwości fantoma, który posiada wszelkie znamiona tworu rzeczywistego41.

Zastanawiający jest fakt, że we wszystkich wypadkach, w których osoba eksterioryzująca się materializowała jednocześnie swojego sobowtóra następowało olbrzymie wydatkowanie energii z jej fizycznego organizmu. Emilia Sagee stawała się wówczas ospała i otępiała, a nawet traciła częściowo świadomość; Teofil Modrzejewski oraz Stefan Ossowiecki zapadali w trans kataleptyczny, a po eksperymencie tracili wiele sił i czuli się bardzo osłabieni. Dopiero po jakimś czasie dochodzili do pełnej sprawności psychicznej i fizycznej. Podobnie zachowywały się wszystkie media Hectora Durville'a.

Podtrzymuję hipotezę o energetycznej strukturze świadomości. Znany autor V.A. Firsoff twierdzi, że "duch" (umysł) jest uniwersalną istotą (tworem) lub interakcją takiego samego rodzaju, jak elektryczność lub grawitacja, i że musi istnieć analogiczny moduł transformacyjny jak w formule: E=mc2, również dla owego tworu; czyli energia fizyczna rozumiana w kategoriach pojęć fizyki musi być przetwarzalna w energię psychiczną i odwrotnie (np. w zjawisku telekinezy)42.

Ta "energetyczna" koncepcja świadomości zostanie przez naukę albo potwierdzona albo obalona. Końcowy werdykt w tej sprawie zależy od przyszłych badań eksperymentalnych.

Wielu autorów omawiających problem eksterioryzacji stoi na stanowisku spirytualistycznym i usiłuje dowodzić, że skoro świadomość człowieka może działać poza jego organizmem fizycznym (poza mózgiem) jest zatem "niematerialna". Trudno zgodzić się z takim zapatrywaniem. Emil Mattiesen, rozpatrując ten problem, błędnie moim zdaniem dowodzi:

Skoro mogę; tylko jedną minutę, w 'sposób mogący być dowiedziony istnieć "na zewnątrz" mego ciała i niezależnie od niego stanowić świadomą osobę, to przyjmowanie dla tego stanu rychłej zagłady jest całkiem niewłaściwe43.

Autor ten, jak i inni wypowiadający się w podobny sposób, zapominają tu o pewnych faktach. Problem wcale nie polega na tym, że świadomość, względnie fantom obdarzony świadomością istnieje całkiem niezależnie od ciała, i że właśnie dlatego jest nieśmiertelny. Przeczą temu przeprowadzone dotychczas doświadczenia i obserwacje: przecież sobowtór jest połączony z ciałem fizycznym (zachowującym funkcje wegetatywne) "srebrnym sznurem", przez który nieustannie dopływa i odpływa energia czerpana z medium. Zahamowanie tego dopływu i brak energii powoduje natychmiastowe unicestwienie fantoma i jego błyskawiczny "powrót" do ciała fizycznego, które odzyskuje żywotność. Jak zatem można mówić o jego absolutnej samodzielności, odrębności i niematerialności?

Reasumując powyższe wywody i biorąc pod uwagę zarejestrowane dotychczas fakty stwierdzam, że tajemniczy fenomen eksterioryzacji prawdopodobnie jest procesem energetyczno-materialnym, w którym obowiązuje zasada zachowania materii i energii: tyle ile traci z nich medium, tyle też zyskuje Drugie Ciało względnie fantom. Dotychczasowe obserwacje i badania wskazują, że każde zjawisko eksterioryzacji i bilokacji przebiega zgodnie z tym bilansem. Można spodziewać się, że dalsze szczegółowe badania faktów i rozważania teoretyczne doprowadzą do opracowania teorii tych niezwykłych fenomenów i wyjaśnienia ich natury44.

Page 143: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Zakończenie

Próba podsumowania pracy przedstawia bardzo trudne zadanie. Autor stoi na stanowisku, że na obecnym etapie badań nad eksterioryzacją, badań które należy określić jako wstępne, najbardziej właściwe będzie zachowanie dużej ostrożności w wyciąganiu wniosków ogólnych, tak naukowych, jak filozoficznych. Czas okaże, w jakim kierunku badania te pójdą i jakie wyniki przyniosą.

Fenomeny eksterioryzacji i bilokacji zdają się przemawiać za dualizmem natury człowieka. Dotychczasowe doświadczenia i obserwacje wskazują, że podłożem tego dualizmu jest energia i materia. W tym układzie energetyczno-materialnym (a może również polowym) w określonych warunkach psychosomatycznych manifestuje się migracja świadomości w czasoprzestrzeni. Migracja ta jest procesem całkowicie odwracalnym.

Za energetyczną stroną fenomenu eksterioryzacji i bilokacji przemawia wiele zarejestrowanych faktów. Fakty te nie zostały dotychczas zaakceptowane przez naukę oficjalną, nie mieszczą się bowiem w jej pozytywistycznym paradygmacie. Jednak, jak już wspomniałem, decydujące znaczenie posiada eksperyment.

Problem eksterioryzacji i materializacji – to temat z pogranicza nauki, temat, który bada współczesna parapsychologia, zwana psychotroniką. Warunki, w których badania te są prowadzone należy określić jako bardzo trudne. Pomimo ogromnego zainteresowania zjawiskami paranormalnymi powszechny stosunek do mediów jest podejrzliwy, nacechowany nieufnością i brakiem życzliwości.

Znakomity polski parapsycholog, inż. Piotr Lebiedziński stwierdził: Niestety od pewnego czasu okoliczności są dalekie od korzystnych dla tych poszukiwań. Nie tylko

publiczność, ale nawet niektórzy badacze parapsychologii utrzymują, że media są to istoty zdegenerowane i anormalne, i że medialność jest stanem patologicznym. Z drugiej strony, zawzięta propaganda w prasie wszystkich krajów, przeciwko badaniom parapsychologicznyrn, oczernia wszystkie media ogółem jako oszustów. To wszystko odbiera całą ochotę osobom uzdolnionym medialnie, aby dać się poznać jako medium i być potraktowanym jako psychopata lub oszust1.

Do słów tych trudno coś dodać, są tak jasne, wymowne i prawdziwe. Do czasu, kiedy przedstawiona sytuacja nie zmieni się, badania fenomenów paranormalnych będą nieustannie natrafiały na zaporę uprzedzeń i nieufności. Fakt ten oczywiście będzie determinował niechęć wielu badaczy do publikowania swych prac w tej dziedzinie.

Jednak Veritas premitur, non opprimitur (prawdę można uciskać, ale nie zdławić). Autor jest przekonany, że fakty obronią się same.

Page 144: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Przypisy

Wstęp 1 Prof. Charles Richet, Grundriss der Parapsychologie und Parapsychophysik. Ins Deutsche

tibertragen von Rudolf Lambert. Stuttgart Berlin Leipzig [1923], s. 4. 2 Termin "psychotronika" został wprowadzony po raz pierwszy w 1954 roku przez inż. Fernanda

Clerca w "Vie de Metiers", Nov. 1954. 3 Dr Paul Gibier, Spirytyzm. Studium historyczno-krytyczne i doświadczalne. Przełożył J.Wł.

Dawid. Warszawa 1889, s. 147–148. 4 Caesar Baudi Ritter von Vesme, Geschichte des Spiritismus. Einzig autorisierte Ubersetzung aus

dem Italienschen von Feilgenhauer. T. 3. Leipzig 1900, s. 318. 5 Ch. Richet, Grundriss der Parapsychologie, dz. cyt., s. 32. 6 Prof, dr med G. Lapponi, Hipnotyzm i spirytyzm. Tłum. Jan Waręż. Wyd. II, Lwów (bez roku) s.

100. 7 Ch. Richet, Du somnambulisme provoque. "Journal de l'anatomie et de la physiologic", 1875, XI,

s. 348-378; "Revue philosophique", 1880, X, s. 337-384; A.F. pour l'avancement des sciences, Reims 1881, IX, s. 50-60; Azam, Le Dedoublemen de la personnalite, "Rev. scientif." 1890, XLVI, s. 136–141, " The Founders of Psychical Research by Alan Gauld. Routledge and Kegan Paul, London 1968.

8 D.I. Mendelejew, Materiały dlja sużdienija o spiritizmie, Petersburg 1876, s. 3. Przytoczony w tekście fragment tłum. Jerzy Prokopiuk.

10 Por. "Bulletin de l'Institut General Psychologique", 1908. Rapport sur les seances d'Eusapia Paladino a l'Institut gen. ps. en 1905, 1906, 1907 et 1908, Jules Courtier.

11 Paweł Heuze, Czy umarli żyją? Ankieta o stanie obecnym nauk metapsychicznych, tłum, Józef Wasowski, Warszawa, (brak roku), s. 82.

12 Ph.D. Zdenek Rejdak, Warum Psychotronik? "Psychotronik". Zeitschrift fur Grenzfragen von Bewusstsein, Energie und Materie. Nr 0/1976, s. 10–35 tenże: La psychotronique: etat present des connaisances. Impact: Science et societe, vol. XXIV (1974), n° 4, s. 303-307, tłum. autora.

13 Zbigniew Musiał, O źródłach żywotności okultyzmu. "Człowiek i światopogląd", Październik 10 (183), 1980, s. 128.

14 Z. Musiał, O źródłach żywotności okultyzmu, art. cyt., s. 129. Rozdział I

1 Emil Mattiesen, Der Austritt des ich als spiritisches Argument. "Zeitschirift fur Parapsychologie", 1931, s. 413 n. Tenże: Das personliche Uberleben des Todes. Eine Darstellung der Erfahrungsbeweise. T. 2. Berlin und Leipzig 1936. s. 298.

2 Celia Green, Out-of-the-Body Experiences. With a Forewood by Prof. Harry H. Price. New York 1975, s. XVII-XVIII. Tłum. mgr. inż. Jerzego Rajgrodzkiego. Maszynopis.

3 Przejście od "układu asomatycznego" do "ciała parasoraatycznego" jest bardzo płynne i zależy od warunków, w jakich się one manifestują. Niektórzy autorzy, np. Sylvan J. Muldoon i Robert A. Monroe sądzą, że w obu wypadkach chodzi jedynie o stopień zgęszczenia energii i materii, dlatego też drugi z wymienionych autorów uważa, że eksterioryzacji (tj. stanowi asomatycznemu) towarzyszy wydzielenie tzw. Drugiego Ciała posiadającego określoną masę i ciężar.

4 Dr Paul Sollier, Les Phenomenes d'autoscopie, Paris 1903. 5 Por. William James, Doświadczenia religijne. Z oryginału angielskiego przełożył i przedmową

zaopatrzył Jan Hempel, Warszawa 1958. 8 Por. Plotyn, Enneady, przełożył i wstępem poprzedził A. Krokiewicz, 2 tomy, Warszawa 1959. 7 A.N. Aksakow, Animizm i Spiritizm. Część II. S. Peterburg 1898, s. 608. 8 Roman Ingarden, Wstęp do fenomenologii Husserla, Warszawa 1974, s. 57. 9 Ed. Gurney, F.W.H. Myers, Fr. Podmore, Phantasm of the Living, 2 tomy, London 1886–1887. –

Tłumaczenie francuskie: Gurney, Myers et Podmore, Les Hallucinations telepathiques. Traduit et abrege des Phantasms of the Living. Par L. Marillier. Wydanie 4. Paris 1905. – Tłumaczenie polskie:

Page 145: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Gurney, Myers i Podmore, Dziwy życia. Z francuskiego wydania przełożył Juliusz K. hr. Potocki. Z przedmową K. Richeta. Warszawa 1892.

10 Gabriel Delanne, Les Apparitions Materialises des Vivants et des Morts. Tom I. Les Fantdmes de Vivants, Paris 1909.

11 Albert de Rochas, L'Exteriorisation de la Sensibilite. Etude experimental et historique. Paris 1909. – Przekład niemiecki: Albert de Rochas, Die Ausscheidung des Empfindungsvermogens. Experimentelle und historische Studie. Autorsierte Ubersetzung von Helenę Kordon, Leipzig 1909.

12 Hector Durville, Le Fantóme des Vivants. Recherches Experimentales sur de Dedoublement Des Corps de I'Homme, Paris 1909. – Przekład niemiecki: H. Durville, Der Fluidalkoper des lebenden Menschen. Experimentelle Untersuchungen uber seine Anatomie und Psychologie. Autorisierte Ubertragung von Priedrich Feerhow, Leipzig 1912.

13 Ernest Bozzano, Considerations et hypotheses sur les phenomenes de "Bilocation", "Annales des Sciences Psychiques". R. XXI. 1911, s. 65-72, 109–116, 143–152, 166–172.

14 Charles Lancelin, Methode de Dedoublement personnel. (Exterioration de la neuricite Sorties en Astral). Paris (bez roku).

15 Oliver Fox (pseudonim Hugha Callawaya), The Pineal Doorway, oraz tenże: Beyond the Pineal Door. "Occult Review", 1920, s. 256-264, 317-327, oraz tenże: Astral Projection, University Books, New York, 1962.

16 Sylvan J. Muldoon and Hereward Carrington, The Projection of the Astral Body, Psychic Book Club, London 1929. – Muldon/Carrington, The Case for Astral Projection, Aries Press, Chicago 1936. – Muldoon/ /Carrington, The Phenomena of Astral Projection. Rider et Co., London 1951 i 1966. – Sylvan J. Muldoon und Hereward Carrington, Die Aussendung des Astralkorpers. Ubersetzt von Rudolf Meldau. Freiburg im Breisgau 1964.

17 Emil Mattiesen, Der Austritt des Ich als spiritistischcs Argument, art. cyt, s. 413 n. Tenże: Das personliche Uberleben des Todes, dz. cyt., t. 2, s. 296.

18 Józef Świtkowski, Kilka wypadków rozdwojenia. "Lotos". R. V. 1938, s. 7–15. Tenże: Wyłanianie SIĘ świadomości poza obręb organizmu fizycznego. "Lotos". R. V. 1938, s. 371-374. R. VI. 1939, s. 9–12, 53-56. Tenże: Ciekawe eksperymenty, "Lotos", R. IV, 1937, s. 164–166. Tenże: Sobowtóry [w pracy:] Okultyzm i magia w świetle parapsychologii, Lwów Wisła 1939, s. 142–147.

19 Robert Crookall, The Study and Practice of Astral Projection, The Aquarian Press, London 1961. Tenże: Astral Travelling "Journal S.P.R.", September 1963. Tenże: The Techniques of Astral Projection, The Aquarian Press, London 1964. Tenże: Der Austritt des Atrsalkorpers. Aus dem Englischeii ubersetzt von E.G. Johns. "Esotera", 22 Jahrg., Heft 11/1971, s. 1006–1011. – Frederick C. Sculthorp, Excursions to the Spirit World, London 1961. Przekład niemiecki: Frederick C. Sculthorp, Meine Wander-ungen in der Geisterwelt. Freiburg im Breisgau 1962.

20 G.M. Glaskin, Windows of the Mind. The Christos Experience, Arrow Books, London 1975. 21 Robert A. Monroe, Journeys Out of the Body, Anchor Books, New York. 1977. Przekład polski:

Robert A. Monroe, Eksterioryzacja. Materiały szkoleniowe do użytku wewnętrznego. Warszawa 1986. Wydało do celów szkoleniowych Towarzystwo Psychotroniczne, Warszawa, ul. Noakowskiego 10. DIWZZ 139/86 1000.

22 Celia Green, Out-of-the-Body Experiences, dz. cyt., (przypis 2). Rozdział II

1 Hector Durville, Le Fantóme des Vivants. Recherches Experimentales sur Dedoublement des Corps de I'homme. Paris 1914, s. 24–25, tłum. autora.

2 H. Durville, Le Fantome des Vivants, dz. cyt., s. 26. 3 "Psychic News", Nr 2080. "Esotera", 1973. s. 9–10. Przekład niemiecki E.M. Korner, tłum. autora. 4 Por. Józef Świtkowski, Okultyzm i magia w świetle parapsychologii. Lwów Wisła 1939, s. 241. 5 Homer, Iliada. Pieśń 23. Przełożyła Kazimiera Jeżewska. Wrocław 1972. Por. Homer, Odyseja.

Przełożył Lucjan Siemieński. Wrocław 1975. Pieśń 11. 6 Por. prof, dr Maksymilian Perty, Osoblitoos'ci świata widzialnego i niewidzialnego. Kraków 1910,

s. 92.

Page 146: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

7 Por. Le demon de Socrate, specimen d'une application de la science psy-chologique d celle de l'histoire, par F. Lelut, Paris 1836.

' Według A. Krokiewicza Zarys filozofii greckiej. Od Talesa do Platona, Warszawa 1971, s. 284, przypis 17) "Sokrates posiadał dar uczuciowej intuicji, która pozostawała w związku z duszą ludzką i z jego silnym poczuciem boskiej wszechwładzy oraz wszechwiedzy, rządzącej światem fenomenalnym (Xen Mem. I 4, 8n, IV 3 13n)". Por. także Adam Krokiewicz, Sokrates, Warszawa 1958, s. 60-62.

9 Plutarchus. De genio Socratis. Por. Karol du Prel, Mistyka starożytnych Greków. Przełożył J. Kreuz. Lwów (bez roku), s. 169.

10 Cyceron (O wróżbiarstwie, ks. I 54, 123, [w:]Pisma filozoficzne, przełożył W. Kornatowski, t. 1. Warszawa 1960, s. 299) pisze np.: "Po bitwie pod Delium, gdzie Ateńczycy walczyli pod dowództwem Lachesa i ponieśli porażkę., Sokrates uciekający wraz z samym Lachesem dotarł do skrzyżowania trzech dróg; gdy zaś nie chciał dalej uciekać tą drogą co inni i gdy go zapytano, dlaczego tak robi, odpowiedział, że wstrzymuje go bóstwo. I oto ci, którzy poszli inną niż on drogą, natknęli się na nieprzyjacielską jazdą".

11 Frederick W.H. Myers, The daemon of Sokrates, "Proceedings of the Society for Psychical Research", 1889, V, s. 522-547. Por. Charles Richet, Grundriss der Parapsychologie und Parapsychophysik. Ins Deutsche ubertragen von Rudolf Lambert. Stuttgart, Berlin, Leipzig [1923] s. 16.

12 Dowodziłoby to, że wycieczkę w głąb pieczary odbył sobowtór Timar-cha, a ciało spoczywało w letargu,

13 Plutarchus, De genio Socratis. Cytuję według K. Du Prela, Mistyka starożytnych Greków. Przełożył J. Kreuz. Lwów (bez roku), s. 172–173.

14 K. Du Prel, Mistyka starożytnych Greków, dz. cyt., s. 73. 15 Plotyn, Enneady. Przełożył i wstępem poprzedził A. Krokiewicz. T. 1. Warszawa 1959, III 8. 16 Józef Flawiusz, Dzieje wojny żydowskiej przeciwko Rzymianom, VII 8, 7, przełożył Andrzej

Niemojewski, Warszawa 1906, s. 493. 17 H. Durville, Le Fantóme des Vivants, dz. cyt., s. 23. 18 Wincenty Myszor, Corpus Hermeticum XIII. Wstęp, przekład z greckiego, komentarz. "Studia

Theologia Varsaviensia", 17 (1979), nr l, s. 249-250. 19 Philostratus Flavius, Apollonii vita, VIII 26. Cytuję według J. Parandowskiego, Rzym

czarodziejski, Lwów 1924, s. 55 n. 20 Otwór Monro: Foramen interventriculare (otwór międzykomorowy), tj. połączenie trzeciej komory

mózgu z komorą boczną. Por. Anatomia człowieka. Podręcznik dla studentów medycyny. Pod redakcją Witolda Sylwanowicza. Warszawa 1978, s. 752.

21 Sylvan J. Muldoon and Hereward Carrington. The Projection of the Astral Body, Rider et Co. London 1929, tłum. autora.

22 Józef Świtkowski, Kilka wypadków rozdwojenia, "Lotos", 1938. R. V, s. 14–15. 23 J.A. Kanne, Leben und aus dem Leben merkwiirdiger und erweckter Christen der

protestantischen Kirche, 2. Auflage. B. I. Leipzig 1842, s. 23. 24 Immanuel Kant, Marzenia Jasnowidzącego objaśnione przez marzenia metafizyki. Tłumaczenie

z niemieckiego. Warszawa 1899, s. 62-63. Przedstawiony tu przekład wydarzenia jest niedokładny, a data zniekształcona: 1759 zamiast 1756. Por. poprawny tekst przytoczony w książce Enno Nielsen, Dos Unerkannte auf seinem Weg durch die Jahrtausende. Ebenhausen bei Munchen 1922, s. 265-266, tłum. autora.

25 Emil Mattiesen, Das personliche Vberleben des Todes. Eine Darstellung der Erfahrungsbeweise, Berlin und Leipzig 1936, t. II, s. 301-334.

26 Materiały zebrane przez E. Mattiesena przetłumaczył na język polski Józef Świtkowski w dwóch artykułach: Kilka wypadków rozdwojenia, "Lotos", R. V. 1938, s. 7–15, oraz Wyłanianie się świadomości poza obrąb organizmu fizycznego, "Lotos", R. V. 1938, s. 371-374. R. VI. 1939. s. 9-22, 53-56. Tutaj korzystam z jego przekładów modernizując jedynie styl tłumacza.

27 Ernest Bozzano, Considerations et hypotheses sur les Phenomenes de "Bilocation", "Annales des Sciences Psychiques", 1911. R. 21, s. 110.

Page 147: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

28 Cella Green, Out-of-the-Body Experiences, dz. cyt., s. 75. 29 Celia Green, Out-of-the-Body Experiences, dz. cyt., s. 75. 30 S.J. Muldoon and H. Carrington, The projection of the astral Body, dz. cyt., s. XXVI. 31 Można byłoby założyć, że występuje tu tzw. "kwadratyzowanie świadomości" – fenomen

zupełnie nie badany przez psychologów. 32 Zjawisko tzw. "balansowania" fantoma, w którym nogi okazują się zbyteczne. 33 "Revue Spirite", 1927, s. 217 n. – Ostatnia uwaga wskazuje na fakt, że procesowi

eksterioryzacji w efekcie towarzyszyło wyczerpanie, a zatem silne wydatkowanie energii. 34 J. Świtkowski, Okultyzm i magia w świetle parapsychologii, dz. cyt., s. 175. 35 "Zeitschrift fur metapsychische Forschung", 1931, s. 171 n. 36 Cytuję według Andrzeja Augustynka, Zjawiska pokrewne hipnozie, "Problemy" (473), Grudzień

1985, s. 12. 37 H. von Gumppenberg, Philosophie und Okkultismus, Munchen 1921, 1921, s. 104 n. 38 Emil Mattiesen, Das personliche Vberleben des Todes, dz. cyt., t. 2, s. 302, tłum. autora. 39 Por. wypadek omówiony w pracy dr. P. Solliera, Les Phenomenes d'autoscopie, Paris 1903, s.

60. 40 P. Gibier, MD, Psychism, Analysis of things existing. Przekład angielski, New York, (bez roku),

s. 146 n., tłum. autora. 41 "Zeitschrift fur metapsychische Forschung", 1931, s. 170. 42 H. Durville, Fluidalkorper des lebenden Menschen. Ubers. von Fr. Feerhow, Leipzig 1929, s. 59. 43 E. Mattiesen, Das personliche Vberleben des Todes, dz. cyt., t. 2, s. 304-305, tłum. autora. 44 "Psychische Studien", VI, s. 294. 45 "Zeitschrift fur Parapsychologie", 1932, s. 44. 46 "Revue Metapsychique", 1930, s. 190 n. 47 H.A. Dallas, Leaves from a psychic note-book, London 1927, s. 90 n. 48 O jasnowidzącym spojrzeniu w głąb ustroju por. dr P. Sollier, Les Phenomenes d'autoscopie,

Paris 1903. Rudolph Miiller. Das hypnotische Hellseheexperiment. 2 tomy, Leipzig 1898. E. Mattiesen, Das personliche Vberleben des Todes, dz. cyt., t. 2, s. 403 n., 407 n.

49 "St. Louis Medical and Surgical Journal", September 1898. – "Proceedings of the Society for Psychical Research", VIII, s. 180 n. "Human Personality", t. 2, s. 315-322.

50 "Zeitschrift fur Parapsychologie", 1932, s. 441 n. 51 S.J. Muldoon and H. Carrington, The projection of the astral Body, dz. cyt., s. 15, tłum. autora. 52 "Zeitschrift fur Parapsychologie", 1926, s. 732. 53 "Annales des Sciences Psychiques", wrzesień 1906. – "Psychische Studien", XXXIV, s. 83 n. 54 Por. "rozciąganie siebie" wzmiankowane w informacji dr. J. Charpignona, "Zeitschrift fur

Parapsychologie", 1932, s. 441 n. 55 To jest w "świetle" o wiele bardziej "intensywnego spostrzegania". 56 "The occult Review", 1906, s. 213. 57 "Psychische Studien", XXXIV, s. 592. 58 J. Świtkowski, Okultyzm i magia w świetle parapsychologii, dz. cyt., s. 177. 59 J. Świtkowski, Ciekawe eksperymenty, "Lotos". R. IV. 1937, s. 166. 60 "Die andere Welt", 1966, 17. Jahrg., s. 794. 61 J. Świtkowski, Kilka wypadków rozdwojenia, art. cyt., s. 8. 62 Roman Bugaj, Celii Green analiza stanów egzosomatycznych. "Problemy Zjawisk Nieznanych".

Miesięcznik. Wielkopolskie Stowarzyszenie Psychotroniczne. Poznań. Nr 3 (9) marzec 1986, s. 32-37. Nr 4 (10) kwiecień 1986, s. 38-42, Nr 6 (12) czerwiec 1986, s. 35-42. Nr 7 (13) lipiec 1986, s. 27-41.

Page 148: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

Rozdział III 1 Historią powyższą przytoczyłem z modernizacją stylu na podstawie książki Justyna Kernera:

Jasnowidząca z Prevorst. Tłumaczona przez Wincentego Topór Matuszewskiego, tom 2, Warszawa 1833, s. 284-287. Por. także: J. von Górres, Die christiliche Mystik. Neue Auflage in 5. Bd. 11. Aufl. Manz, Regensburg, t. III, s. 256 n.

2 Robert Dale Owen, Foot-falls on the Boundary of another World, Trubner and Co., London 1875. 3 "Light", London 1883, s. 366. Cytuję według A.N. Aksakowa, Animismus und Spiritismus, Ins

Duetsche ubersetzt von Dr. Cr. C. Wittig, Leipzig 1905, t. II, s. 503–602, tłum. autora. 4 "Psychische Studien", 1918, Por. Richard Hennig, Der modernę Spuk-und Geisterglaube "Eine

Kritik und Erkldrung der spiritistischen Phd-nomene, t. 2, Hamburg 1906, s. 312-313. 5 Prawdopodobnie świadomość powędrowała z podmiotu do fantoma. – Gurney, Myers et

Podmore, Les Hallucinations Telepathiques. Traduit et abrege des Phantasms of the Living par L. Merillier, Paris 1905, s. 37-38. – Gurney, Myers i Podmore, Dziwy życia. Z francuskiego wydania przełożył J.K. Potocki. Z przedmową Karola Richeta, Warszawa 1892, s. 59-61.

6 Gurney, Myers i Podmore, Dziwy życia, dz. cyt., s. 61-68. 7 Dr Max Kemmerich, Gespenster und Spuk. Ludwigshafen am Bodensee 1921, s. 126–127, tłum.

autora. Opisany wypadek, niezwykle rzadki, w sanskrycie nazywany jest "Majavi=Rupa"; istota jego polega na równoczesnym istnieniu obok siebie świadomych czynności człowieka i jego sobowtóra.

8 "The spiritualist", 1875, I, s. 129. 9 "Light", 1882, s. 26. 10 Ed. Gurney, F.W.H. Myers, Fr. Podmore, Phantasms of the Living. Abviged edition prepared by

Mrs. H. Sidgwick. Kegan Paul. French Trub-ner and Co., London 1918, s. 618. 11 "Human Nature", 1876, s. 118. 14 "Archives de psychologie", V, s. 127. 13 "Psychische Studien", VI, s. 346. 14 Ed. Gurney. F.H.W. Myers, Fr. Podmore, Phantasmus of the Living, dz. cyt., s. 532. –

Omawiane wypadki cytuję według Józefa Switkow-skiego, Okultyzm i magia w świetle parapsychologii, Lwów Wisła 1939, s. 142–145.

15 "Zeitschrift fur Parapsychologie", 1932, s. 57. Przytaczam według Józefa Świtkowskiego, Kilka wypadków rozdwojenia, "Lotos", r. V. 1938, s. 14.

16 Norbert Okołowicz, Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Klus-kim, Warszawa 1926, s. 22-23, 147–148, 307-308.

17 Norbert Okołowicz, Wspomnienia z seansów z Frankiem Kluskim, dz. cyt., s. 22. 18 Stefan Ossowiecki, Świat mego ducha i wizje przyszłości, Warszawa 1933, s. 240-242. Wyd. II

uzupełnione Chicago 1976. Astral Editorial Office, s. 197–199. 19 Adam Grzymała-Siedlecki, Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim, Wyd. IV, Kraków

1974, s. 283. 20 Sam Ossowiecki eksperymenty takie nazywał "dematerializowaniem" lub jak już wiemy –

"wyjściem w astral". 21 Adam Grzymała-Siedlecki, Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim, dz. cyt., s. 283-284. 22 Anatol Wroński, Moje spotkania z Ossowieckim. "Przekrój", Nr 1513, 7 kwietnia 1974 r., s. 16. 23 Cytuję według Józefa Świtkowskiego, Ciekawe eksperymenty, "Lotos", 1937. R. IV, s. 164. 24 Witold Chłopicki, Z teki "spirytysty". I Mediumizm właściwy. Seanse, II. Zjawiska natury

samoistnej. Jasnowidzenie. Warszawa 1897, s. 112–113. 25 Czesław Czyński (Punar Bhava), Magiczeskie poiski Gilewicza. Astralni] wichod. (Magiczne

poszukiwania Gilewicza. Wyjście astralne). S. Peter-burg. Księgarnia M.O. Wolfa. Newski Pr. 13 [1910].

26 Uwaga ta nie dla wszystkich wypadków jest słuszna; jak wiemy podmiot czasem widzi swego sobowtóra.

Page 149: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

27 "Light", 1883, s. 366, tłum. autora. 28 Charles Richet, Traite de metapsychique, Paris 1922, s. 189. 29 Ta uwaga nie jest ścisła. Por. przypadek W. Staintona-Mosesa. 30 Józef Świtkowski, Okultyzm i magia w świetle parapsychologii, Lwów Wisła 1939, s. 145–147.

Rozdział IV 1 Kadzidła magiczne, sporządzone z odmiennych niż kościelne składników, jako akcesoria

pomocnicze miały usprawniać wolę maga, wzbudzać oraz podtrzymywać siłę jego pragnienia przy realizacji i spełnieniu zdarzeń magicznych, umożliwiały materializację zjaw.

2 Niewykluczone, że źródłem niektórych motywów owych opowieści była literatura demonologiczna rozpowszechniona w owych czasach, np. Miot na czarownice.

3 Roman Bugaj, Nauki tajemne w Polsce w dobie Odrodzenia, Wrocław 1976, s. 61 n. 4 Encyklopedią odkryć i wynalazków, Warszawa 1979, s. 103, r. R. Bugaj, hasło: "Gaz

rozweselający". 5 Prof, dr Albert Dryjski, Mózg i dusza, Warszawa 1948, s. 8. 6 William James, Doświadczenia religijne. Z oryginału angielskiego przełożył i przedmową

zaopatrzył Jan Hempel. Przekład sprawdził dr med. Rafał Radziwiłłowicz. Warszawa 1958, s. 351-352. 7 "The occult Review", 1908, s. 159 n. 8 Stężenie wydzielającego się gazu do momentu obudzenia się respondenta nie było duże, gdyż w

przeciwnym wypadku od zapalonej lampy naftowej nastąpiłby wybuch gazu zmieszanego z powietrzem, ponadto respondent uległby silniejszemu zatruciu.

9 Benno Imendorffer, Zwei unheimliche Geschichten, "Die andere Welt", 17. Jahrg. 1966, s. 407-409, tłum. autora.

10 S.J. Muldoon and Hereward Carrington, The projection oj the astral Body, London 1929, s. 235 (Według J. Arthura Hilla, Man is Spirit).

11 "Light", 1916, s. 119 n. 12 Dr G. Wyld, Christo-Theosophy, or Spiritual dynamics, 2. ed. London 1895, s. 205. 13 Albert de Rochas, Die aufeinanderfolgenden Leben. Dokumente zum Studien dieser Frage,

Deutsche Ubersetzung, Leipzig (bez roku), s. 229. 14 "Zeitschrift fur Parapsychologie", 1926, s. 732. Nieco dokładniej w "Zeitschrift fur

metapsychische Forschung", 1932, s. 318. Por. także "Revalo Bund", 1926, s. 57. 15 "The occult Review", 1908, s. 160. 16 "Revue Metapsychique", 1930, s. 190. 17 Dr Emil Mattiesen, Das personliche Uberleben des Todes. 2. B. Berlin und Leipzig 1936, s. 312,

tłum. autora. 18 "Journal of the American Society for Psychical Research", 1908, s. 515. 19 Bericht uber den Spiritualisrnus von Seiten des Comite's der Dialektischen Gesellschaft zu

London, ubersetzt von G.C. Wittg. Mit Anmer-kungen von A.N. Aksakow. Leipzig 1875, t. II, s. 110 n., tłum. autora.

20 Hector Durville, Der Fluidalkorper des Lebenden Merschen. "Qbers. von Fr. Feerhow. Leipzig 1929, s. 88 n., tłum. autora.

21 H.F. Brown, J.A. Symonds. A Biography, London 1855, s. 78–80. Cytują według Williama Jamesa, Doświadczenia religijne, dz. cyt., s. 354-355,

22 Prof, dr Albert Dryjski, Mózg i dusza, dz. cyt., s. 8. 23 Fitzhuhg Ludlow, The hasheesh eater, New ed. New York 1903, s. 74 n. 24 A. Rouhier, Monographic du peyotl, Paris 1926, s. 196, 201, 205, 212. R.E. Schultes, Peyote

and plants used in the peyote ceremony, "Harvard Botanical Museum Leaflets", 1937, t. 4, nr 7, s. 184.

25 Mirosława Posern-Zielińska, Pcyotyzm – religia Indian Ameryki Północnej, Wrocław 1972, s. 49.

Page 150: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

26 Dr J.M. Majewski, Czciciele Świętego Kaktusa, Warszawa 1927, s. 41. 27 J.M. Majewski, Czciciele Świętego Kaktusa, dz. cyt., s. 41-43. 28 J.M. Majewski, Czciciele Świętego Kaktusa, dz. cyt., s. 44-46. 29 J.M. Majewski, Czciciele Świętego Kaktusa, dz. cyt., s. 54-58. 30 "Zeitschrift fur alle Gebiete der Forschung", Wien, October 1954. Ru-brik: "Aktuelle Probleme

der Wissenschaft". "Das psychophysische Experiment". Von Dr. Ernst Wilhelm Beck (Wien). Por. "Wissenschaft und Weltbild". 7. Jahrgang, September/October 1954, Herold-Verlag. Wien VIII., Strozzigasse 8, tłum. autora.

31 Raymond A. Moody, Życie po życiu, przełożyła Irena Doleżal-Nowicka, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1980, s. 135. Rozdział V

1 Por.: Fournier d'Albe, The life of Sir William Crookes. T. Fisher Unwin Ltd., London 1913. 2 William Crookes, Aufzeichnungen uber Sitzungen mit Daniel Dunglas Home. Autorisierte

tJbersetzung herausgegeben von der Psychologischen Gesellschaft in Munchen. K. Sigismund, Berlin 1890. – W. Crookes, Der Spiritualisrnus und die Wissenschaft. Experimentelle Unter-suchungen uber die psychische Kraft. O. Mutze, Leipzig 1898. – Por.: Walter Bormann, Der Schotte Home, ein Zeuge fur die Wissenschaft des Vbersinnlichen im 19. Jahrhundert, Leipzig 1909.

3 William Crookes, Researches in the pfenomena of Spiritualism. (Reprinted from the "Quarterly Journal of Sciences"). Burns, London 1874. – W. Crookes, Recherches sur les Phenomenes du Spiritualisme. Nouvelles Experiences sur la Force Psychique. Traduit de l'Anglais par J. Alidel. Paris (bez roku). – Katie King. Histoire de ses apparitions par Gabriel Delanne. P.G. Leymarie, Paris 1899. – Frank Pod-more, Modern Spiritualism: A History and a Criticism. London 1902, t. II, s. 152 n. – Graf Carl von Klinckowstroem, Die Experiments von William Crookes mit D.D. Home und Florence Cook [w:] Der physi-kalische Mediumismus. Von Dr. med. H. v. Gulat-Wellenburg, Graf Carl v. Klinckowstroem, Dr. med. Hans Rosenbusch. Verlag Ullstein, Berlin 1925, s. 134–148. – Dr. R. Tischner, Materialisationsversuche von William Crookes. Leipzig 1923.

4 "Psychische Studien", 1874, s. 242 n. 5 Emil Mattiesen, Das Personliche Uberleben des Todes. Eine Darstellung der Erfahrungsbeweise.

Berlin 1939, t. II, s. 107. 6 Por.: "The Spiritualist", 1874, t. I, s. 258 i t. II, s. 291, tłum. autora. 7 "Psychische Studien", 1874, s. 295 n., 338 n. 8 William Volckman odegrał pewną rolę w pracach Towarzysstwa Dialektycznego; po

dziewięciomiesięcznych prośbach został w końcu, 9 grudnia 1873 roku zaproszony na jeden seans z Florencją Cook i "złapał ducha!" Po około trzech minutach zamieszania, zasłony zostały ponownie odsłonięte i w gabinecie znaleziono Florencją Cook w takim stanie, jak na początku seansu: w czarnej sukni, w butach, związaną i opieczętowaną, tylko jęczącą i wzdychającą. Nadaremnie poszukiwano u niej białej draperii. Pomimo to W. Volckman był przekonany, że trzymał medium. Następstwem tego wydarzenia była ostra polemika. Crookes miał zająć się Florencją Cook z powodu opisanego wyżej "haniebnego" postępowania W. Volckmana. Por.: Fanny Moser, Der Okkultismus, Tauschungen und Tatsachen, Munchen 1935, t. II, s. 816 n.

9 A.N. Aksakow, Animizm i Spiritism, S. Peterburg 1893, t. I, s. 249-255, tłum. autora. 10 Należy tu sprostować błędną informację o czasie trwania tych badań podaną przez niektórych

autorów, m.in. przez C. v. Klinckowstroema i dr F. Moser. Pierwszy autor mówi (dz. cyt., s. 141), że trwały one "około pięciu miesięcy", natomiast F. Moser (dz. cyt., t. II, s. 816) wspomina o czterech miesiącach.

11 Caesar Baudi Ritter von Vesme, Geschichte des Spiritismus, Einzig autorisierte Ubersetzung aus dem Italienischen und mit Anmerkungen versehen von Feilganhauer, Leipzig 1900, t. III, s. 315.

12 "The Spiritualist", Nr 76 z 6 lutego 1874. Przekład niemiecki: "Psy-chische Studien", 1874, s. 289 n., tłum. autora.

13 "The Spiritualist", Nr 82 z 20 marca 1874. Przekład niemiecki: "Psychische Studien", 1874, s. 341-349, tłum. autora.

Page 151: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

14 A.N. Aksakow, dz. cyf., t. I, s. 226-227, tłum. autora. W doniesieniu swym Varley zamieścił tablicę zawierającą odczyty wskazań galwanometru w czasie od godziny 710 do 748. Przedstawione tam wartości wskazują, z dwoma wyjątkami, normalny spadek natężenia prądu w obwodzie spowodowany wysychaniem bibuły namoczonej w azotanie amonowym. Tylko o godzinie 723 i 725 zostały zaobserwowane wahania w natężeniu prądu oznaczające poruszanie się medium, które spowodowało spadek natężenia o 36 jednostek skali galwanometru.

15 Eduard von Hartmann, Die Geisterhypothese des Spiritualismus und seine Phantoms, Berlin 1891, Neue Ausgabe, Leipzig o.J., s. 22, tłum. autora.

16 A.N. Aksakow, Animizm i Sipritizm, dz. cyt., t. I, s. 224-225, tłum. autora. 17 "Psychische Studien", 1874, s. 342, tłum. autora. 18 "Medium", 1874, s. 187. "The Spiritualist", 1874, t. I, s. 134, tłum. autora. 19 "The Spiritualist", 1876, t. I, s. 178, tłum. autora. 20 A.N. Aksakow, Animizm i Spiritizm, dz. cyt., t. I, s. 230, tłum. autora. 21 "The Spiritualist", 1876, t. I, s. 176. 25 "The Spiritualist", 1873, s. 83, tłum. autora. 23 "The Spiritualist", Nr 84 z 3 kwietnia 1874. Przekład niemiecki: "Psychische Studien", 1874, s.

385-389, tłum. autora. 24 "The Spiritualist", 1874, t. I, s. 179, tłum. autora. 25 "The Spiritualist", 1874, t. II, s. 29, tłum. autora. 26 Inżynier Piotr Lebiedziński opisał metodę fotografowania zastosowaną przez W. Crookesa.

"Crookes – mówi on – fotografował zjawę Katie King na kliszach sporządzonych z «collodium mokrego». Ten dawny proces wymagał, jak wiadomo, preparowania kliszy bezpośrednio przed jej wyświetleniem, co zabierało 2 do 3 minut na każdą płytę. Zdarzało się niekiedy, że Crookes wyświetlał równocześnie 4 do 5 klisz. W tym czasie zjawa oczekiwała cierpliwie na zdjęcie, a w końcu znosiła światło lampy łukowej podczas zdjęcia. Widocznie zjawy Crookesa były jeszcze cierpliwsze, niż te pani Lacombe i przystosowywały się do możliwości technicznych, którymi Crookes wówczas dysponował". Inż. Piotr Lebiedziński, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów (po francusku), "Compte Rendu du nieme Congres International de Recherches Psychiques a Paris Septembre – Octobre 1927", Paris 1928, s. 107, tłum. T. Dobrowolskiego.

27 "The Spiritualist", Nr 93 z 5 czerwca 1874. Przekład niemiecki: "Psychische Studien", 1875, s. 19 n., tłum. autora.

28 "The Spiritualist", Nr 92 z 29 maja 1874. Przekład niemiecki: "Psychische Studien", 1874, s. 488, tłum. autora.

29 Florence Marryat (Ross-Church), List do redakcji czasopisma "The Spiritualist", Nr 92 z 29 maja 1874. Przekład niemiecki C.G. Wittiga w "Psychische Studien", 1874, s. 490, tłum. autora.

30 Florence Marryat, There Is No Death, London [1891]. Przekład niemiecki: Es gibt keinen Tod, Leipzig o. J. [1893], s. 183 n., tłum. autora.

31 Julian Ochrowicz, Zjawiska rnediumiczne. Warszawa 1913, t. I, s. 169. 32 A.N. Aksakow, Animizm i Spiritizm, dz. cyt., t. I, s. 304-305, tłum. autora. 33 "PsychiscLe. Studien", 1874, s. 556, n., 1875, s. 28, tłum. autora. 34 Josef Peter, Das spiritistische Phantom. (Darlegung unseres Wissens uber die Materialisations-

Erscheinungen). "Die Uebersinnliche Welt", XIV Jahrgang, 1906, s. 405. 35 "The Spiritualist", 1873, s. 200-201 wraz z fotografią, tłum. autora. 38 Trevor Hall, The Spiritualist. The Story of Florence Cook and William Crookes, London,

Duckworth, 1962. 37 William Crookes, Recherches Experimentales sur une nouvelle Force. Quarterly Journal of

Science", ler juillet 1871, tłum. autora. 38 William Crookes, Recherches sur les Phenomenes du Spiritualisme. Nouvelles Experiences sur

la Force Psychique. Traduit de l'Anglais par J. Alidel. Paris (bez roku). Note de l'Editeur, tłum. autora.

Page 152: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

39 William Crookes, Discours Recents sur les Recherches Psychiques, Tra-duits par M. Sage. Paris 1903 s. 38-39, tłum. autora.

40 Helena Bławatska, Dziwy Indii. Opracował i przełożył Wacław Rogo-wicz, Warszawa (bez roku), s. 113.

41 Nandor Fodor, L.L.D., These Mysterious People, London [1935], s. 58 (rycina). 42 L. Sprague de Camp i Catherin C. de Camp, Duchy, gwiazdy i czary. Z angielskiego przełożył

Wacław Niepokólczycki. Warszawa 1970, s. 381. 43 Krzysztof Wolicki, Nauka i duchy, "Odra" nr 7-8 (1G1–162). Lipiec-sier-pień 1974. Rok XIV, s.

82. 44 Czesław Białobrzeski, Czym jest materiał "Nauka i Sztuka". Rok I. Nr 2-3, XI-XII 1945, s. 151–

152. Rozdzial VI

1 "Revue Metapsychique. Bulletin de l'Institut Metapsychique International", 1921, 1922, 1923. – Por. także: Experiences de la Socićte Polonaise d'Etudes Psychiques avec Monsieur Franek Kluski, "Revue Metapsychique", 1923, s. 27-39. – Experiences de Materializations avec M. Franek Kluski par Gustave Geley. "Le Compte Rendu Officiel du Premier Congres International des Recherches Psychiques a Copenhague 26 Aoiit – Septembre 1921". Copenhaque 1922, s. 505-528.

2 Materialisations-Experimente mit M. Franek-Kluski. Von Dr. Gustave Geley (Paris). In deutscher Vbersetzung, durch 15 Tafeln illustriert und herausgegeben, mit einem Anhang: Die neueren Okkultismusfor-schung im Lichte der Gegner, von Dr. Freiherrn von Schrenck-Notzing, Leipzig 1922.

3 Dr Gustave Geley, L'Ectoplasmie et la Clairvoyance. Observations et Experiences personnelles, Paris 1925, s. 214-303.

4 Norbert Okołowicz, Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Klu-skim, Warszawa 1926. (Oznaczenia w tekście: N.O.).

5 Andrzej Niemojewski, Da-umość a Mickiewicz, Warszawa [1921], s. 109 n. 6 Ludwik Szczepański, Mediumizm Współczesny i Wielkie Media Polskie, Kraków 1936, s. 100–

116. 7 Jan J. Lipski, Modrzejewski Teofil. Hasło w: Polski Slownik Biogra-iizyczny, Wrocław 1976, t.

XXI/3, z. 90, s. 537-538. 8 Por.: Dr. med. W. v. Gulat-Wellenburg, Graf Carl v. Klinckowstroem und Dr. med. Hans

Rosenbusch, Der physikalische Mediumismus, Berlin 1925, s. 402-411. – Dr. Fanny Moser, Der Okkultismus. Tduschungen und Tatsachen, Munchen 1935, s. 722 n.

9 Polski Slownik Biograficzny, s. 538. 10 Dr Gustave Geley, L'Ectoplasmie et la Clairvoyance, dz. cyt. s. 225. 11 Dr Gustave Geley, L'Ectoplasmie et la Clairvoyance, dz. cyt., s. 226-227. 12 Paweł Heuze, Czy umarli żyją? Ankieta o stanie obecnym nauk meta-psychicznych. Przełożył

Józef Wasowski, Warszawa (bez roku), s. 138. 13 Dr Julian Ochorowicz, Les Phenomenes Lumineux et la PhotograpHie de Vlnvisible. V. Les

Phenomenes Lumineux chez Eusapia Paladino, "Annales des Sciences Psychiques", 19me Annee ler et 16 Aout 1909, Nos 15 et 16, s. 237 n.

14 Julian Ochorowicz, Zjawiska Mediumiczne, Warszawa [1913], t. 3, s. 388. 15 Dr. A. Freiherrn von Schrenck-Notzing, Materialisations-Phaenomene. Ein Beitrag żur

Erjorschung der mediumistischen Telep'astie. Munchen 1914. – Tenże: Der Kampf um die Materialisations-Phanomene. Eine Verteidigungsschrift, Munchen 1914.

16 E.A. Brackett, Materializacje. Tłum. A. Kretschmerowa. Wisła, Śląsk Cieszyński 1937, s. 14 n. George N.M. Tyrrell Apparitions, with a Preface by H.H. Price. London 1953.

17 Dr Gustave Geley, Nowe doświadczenia z medium Frankiem Kluskim (po franc.), "Revue Metapsychique", listopad-grudzień 1924, zeszyt Nr 6

18 Andrzej Niemojewski, Dawność a Mickiewicz, dz. cyt., s. 138–139.

Page 153: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

18 Romana Dalborowa, A jednak ciekawe..., "Stolica", nr 12 (1320), rok XXVIII, Warszawa, 25 marca 1973 r., s. 16.

20 Dr mod. Tadeusz Sokolowski, Animizm ery spirytyzm, "Lotos", R. VIII/4. [1948], s. 102–103. 21 Prof, dr hab. Tadeusz Urbański, Zapiski do autobiografii naukowej. "Kwartalnik Historii Nauki i

Techniki PAN". Rok XXIX, nr 1. Warszawa 1984, s. 7-8. Rozdzial VII

1 Zob. "Bulletin de l'Institut General Psychologique", Paris 1908, Rapport sur les seances d'Eusapia Paladino a l'Institut gen. ps. en 1905, 1906, 1907 et 1908, Jules Courtier.

2 Zgodnie z informacją podaną przez Juliana Ochorowicza Eusapia Paladino była głęboko przekonana o tym, że działa przez nią pewna silą uosobiona w postaci jakiegoś "Johna Kinga". Był to – jak sądziła – jej "duchowy przewodnik" manifestujący się podczas wszystkich jej produkcji mediumicznych. W każdym razie to wyobrażenie medium często dawało o sobie znać w sposób fizyczny w postaci stukania, wypowiedzi transowych medium itd. Por. Julian Ochorowicz, Zjawiska mediumiczne, Warszawa [1913], t. l, s. 91 n.

3 Dr J. Ochorowicz, Les Phenomenes Lumineux et la Photographie de Vlnvisible. V. Les Phenomenes Lumineux chez Eusapia Paladino. Annales des Sciences Psychiques", 1909 NOS 15 et 16, s. 237-241. Tłum. Anna Ją-drychowska i Maria Bugaj.

4 Charles Richet, Grundriss der Parapsychologie und Parapsychophysik, Ins Deutsche ubertragen von Rudolf Lambert, Stuttgart Berlin Leipzig [1923], s. 387, 388, tłum. autora. Rozdzial VIII

1 Albert de Rochas, L'Exteriorisation de la Sensibilitee Etude experimentale et historique, Paris 1909.

2 W tym miejscu warto wspomnieć o niezwykłym eksperymencie w Szwecji w latach siedemdziesiątych. Dr Nils Olof Jacobson ustawiał łóżka z chorymi na wagach o dużej czułości pomiarowej. Dokładnie w chwili ostatniego tchnienia ciężar chorego malał skokowo i za każdym razem o 21 gramów bez względu na pleć, wiek, tuszę itd. Podobne eksperymenty, wykonał już w 1926 roku w Massachussetts inny badacz, dr Mc Dougall. Nie dysponowano wtedy elektronicznymi urządzeniami do ważenia, lecz uzyskano również wynik 21 gramów. Analogiczne badania dr. Mc Dougala nad psami nie wykazały ubytku masy, lecz inny badacz, prof. Law Twining z Wyższej Szkoły Technicznej w Los Angeles zamknął w hermetycznym naczyniu mysz o masie 128,860 grama I użył najdokładniejszych wag, jakie mógł uzyskać w Kalifornu. Uzyskał dla "duszy" myszy wynik 3,5 mg. Odpowiednie dane dla kota wynoszą 100 mg utraty masy w chwili śmierci. Problematyką tą zajmuje się Instytut Wyższych Czynności Nerwowych w Moskowie oraz Instytut Neuropsychiatryczny w Los Angeles. Doświadczenia dr. Mac Dougalla i dr. Jacobsona stanowią niezwykle ciekawy materiał dla psychotroniki. Oczywiście wywołują one szereg pytań krytycznych, np. czy w owym bilansie zmniejszenia masy ciała zmarłego o 21 gramów, nie mieści się częściowo ubytek masy powietrza i pary wodnej wydalonych z płuc w czasie wydania przez chorego ostatniego tchnienia względnie innych wydzielin (np. potu itp.).

3 Ludwik Szczepański, Okultyzm, fakty i złudzenia, tom. I: Mediumizm współczesny i wielkie media polskie, Kraków 1937, s. 69-70.

4 J. Ochorowicz, Zjawiska Mediumiczne. Część druga, Warszawa [1913], s. 217-219. 5 J. Ochorowicz, Zjawiska Mediumiczne. Część pierwsza, dz. cyt., s. 156, 158–159, 162–163. 6 L. Szczepański, Okultyzm, {akty i zludzenia, dz. cyt., t. I, s. 61. 7 J. Ochorowicz, Zjawiska Mediumiczne, dz. cyt, część pierwsza, s. 158. 8 Zbigniew Kieresiński, Wiedza Tajemna Ochorowicza, "Przegląd Tygodniowy", Warszawa 10

kwietnia 1983. Rok II. Nr 15 (54), s. 14. 9 Dr J. Ochorowicz, Les Phenomenes lumineux et la Photographie de I'Invisible, "Annales des

Sciences Psychiques", 19me Annee, 1909, s. 193-201, 235-241, 275-282, 287-288, 298-306, 334-341. J. Ochorowicz, Radio-graphies des Mains. (Monographic experimentale), "Annales des Sciences Psychiques", 2ie Annee, 1911, s. 295-299, 334-341; 22e Annee, 1912, s. 1-8. Dr J. Ochorowicz, Les Mains fluidiques et la Photographie de la Pensie, "Annales des Sciences Psychiques" 22e Annee, 1912, s. 97–104, 147–153, 164–170, 204-209, 232-240. Streszczenie (wykorzystane w pracy): Płk. Joseph Peter, "Psychische Studien", 1913, 40 Bd. s. 437 n., tłum. autora.

Page 154: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

10 J. Ochorowicz, Un noveau Phenomene mediumnique, "Annales des Sciences Psychiques", 19me Annee, 1909, s. 2 n., tłum. autora.

11 J. Ochorowicz, Les Phenomenes lumineux et la Photographie de I'Invisible, art. cyt., 1909, s. 193 n., tłum. autora.

12 J. Ochorowicz, Les Mains fluidiques et la Photographie de la Pensee, art. cyt., 1912, s. 97 n., tłum. autora.

13 J. Ochorowicz, Les Mains fluidiques et la Photographie de la Pensee, art. cyt., 1912, s. 164 n., tłum autora.

14 Naum Kotik, Die Emanation der psychophysischen Energie. Wiesbaden 1908. 15 "Comptes rendus de l'Academie des Sciences", 1903, t. 136, s. 735 i 284. – R. Blondlot,

Rayons N. "Recueil des Communications faites a l'Aca-demie des Sciences". Paris, Gautiers Villars, 1904. Por. Irving M. Klotz, Sprawa promieni N. "Scientific American", V/1980. Tłum. i oprać. Leon-tyna Ostrowska. "Problemy", 1980, nr 12 (grudzień), s. 52-56.

16 Dr. Walter J. Kilner, The Human Atmosphere. (The Aura), wyd. 2, Kegan Paul, London 1926. 17 The Etheric Double and Allied Phenomena. By Major Arthur E. Powell, London 1925, s. 94-95. –

Arthur E. Powell, Sobowtór eteryczny i pokrewne zjawiska. Przekład Henryka Wodzinowskiego, Warszawa 1972, s. 85-87. Maszynopis.

18 L'Aura la dicyanine et le Bleu de methylene, "Revue Metapsychique", Annee 1923, No 4, s. 248-249. Por. artykuł Rene Sudre'a, zamieszczony w 3 zeszycie "Bulletin de l'Institut Metapsychique Inernational" (styczeń-luty 1921).

19 Oscar Bagnall, The origin and properties oj the Human Aura, New York 1975. Pierwsze wydanie: Londyn 1937.

20 Andrzej K. Wróblewski, Prawda i mity w fizyce, Iskry, Warszawa 1987, s. 22, 170–172. 21 Robert N. Miller, Methods of Detecting and Measuring Healing Energies, >[w:] Future Science.

Life Energies and the Physics of Paranormal Phenomena. Edited by John White and Stanley Krippner. Anchor Books, Garden City, New York 1977. Art. 33, s. 431-444. Korzystam z polskiego przekładu: Robert N. Miller, Metody wykrywania oraz pomiaru energii uzdrawiających. Tłum. Tomasz Mazurkiewicz, "Literatura na świecie", Warszawa 1983, nr 4 (141), s. 248 n. – Jan A. Szymański, Research on Changes in the Crystallization of CuCl2 under the Influence of Bioenergotherapeutic Interaction, Research Laboratory of Psychotronic Society, Warsaw, Poland. "Proceedings and Abstracts", 6th International Conference on Psychotronic Researche, Psychotronics – Science Nowadays – New Techonology, 13–16 November 1986, Zagreb – Yugoslavia, s. 145.

22 "Zeitschrift fur Parapsychologie", 1930, s. 114. 23 W.J. Crawford, The Reality of Psychic Phenomena, John M. Watkins. London 1916; W.J.

Crawford, Experiments in Psychical Science (Lewi-tation, Contact and the direct voice), John M. Watkins; London 1916. Po śmierci Crawforda zostało wydane: The psychic structures in the Goligher Circle, London 1921.

24 Ludwik Szczepański, Okultyzm, fakty i złudzenia, dz. cyt., t. I, s. 81. 25 Charles Richet, Traite de Metapsychigue, Paris 1922, s. 153. 26 John Bjorkhem, Die verbogene Kraft. Probleme der Parapsychologie Aus dem schwedischen

ubersetzt von Wolfgang Kautter und Gerda Walther Hat, Olten und Freiburg im Breisgau 1954, s. 184–193.

27 Johannes E. Kohlenberg (Kopehhaga), Kilka doświadczeń z eksterioryzacji świadomości, "Le Compte Rendu Officel du Premier Congres International des Rechcrches Psychiques a Copenhaguc. 26 Aout – 2 Septembre 1921". Copenhague 1922, s. 379-395, tłum. T. Dobrowolskiego.

28 "Psychic", marzec – kwiecień 1973. – Peter Andreas, Astronaut Mitchells Vorstoss in unbekannte Raume des mcnschlichen Bewusstseins. "Esotera", 24. Jahrg., 1973, s. 923-925, 968.

29 Edgar B. Mitchell, Psychic Exploration, ed. by John While, New York 1974, s. 172. 30 Charles T. Tart, Out-of-the-Body Experiences, [w:] Edgar D. Mitchell, Psychic Exploration, dz.

cyt., s. 348-373, tłum. J. Rajgrodzkiego.

Page 155: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

31 Raymond A. Moody, Życie po życiu, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1979, s. 143–145. N. Lukianowicz, Austoscopie Phenomena. A.M.A. "Archives of Neurology and Psychiatry". Vol. 80 (1958), s. 199-220.

32 J. Mitchell, Out of the Body Vision, "Psychic", April 1973. 33 Krzysztof Boruń, Telepatia we śnie?, "Tygodnik Demokratyczny", nr 28 (1257). Rok XXV, 1977,

s. 16. 34 Wywiad Stanleya Krippnera został opublikowany na łamach czasopisma "Psychology Today"

(USA), 1974. Korzystam z przekładu Jacka Kwaśnłaka opublikowanego w "Tygodniku Demokratycznym", nr 29 (1127). Rok XXIII, 1975, s. 19.

35 Cytuję według Józefa Świtkowskiego, Niektóre objawy transowe, "Zagadnienia Metapsychiczne" nr 23-24, 1929, s. 12.

36 Wiktor Bodnar, Eksterioryzacja – fakty i znaki zapytania, "Materiały na 1. Sympozjum Stowarzyszenia Radiestetów w Warszawie". "Bioenergoterapia i Radiestezyjne Metody Diagnostyczne", Warszawa, 19-20 września 1981 roku, s. 81-87.

37 Harvey J. Irwin Eksterioryzacja a migrena, "An East-West Journal on Parapsychology, Psychotronics and Psychobiophysics", t. 2, nr 2, 1983, s. 89-96. Tłum. mgr. inż. Jerzego Rajgrodzkiego.

38 Robert A. Monroe, Journeys Out of the Body, Updated, Anchor Books, Garden City, New York 1977, s. 176–178. Por. Robert A. Monroe, Eksterioryzacja, Warszawa 1886, s. 130, 137–139. Rozdział IX

1 "Nature", 10.IV.1975. Tłum. Janina Sendecka. "Problemy", nr 12 (357), 1975, s. 60. 2 Przyroda gra zawsze fair. Z prof. Andrzejem Kajetanem Wróblewskim rozmawia Marek Rostocki.

"Polityka", nr 7 (1398) z diva 18.II.1984 roku, s. 10. 3 Doniesienia prasowe: "Kulisy – Express Wieczorny"; 15, 16, 17 kwietnia 1983 r., nr 74 (11237), s.

1-2. "Kurier Polski", 16 maja 1983 r" nr 95 (7584), s. 1-2. "Prawo i Życie", nr 24 (962), 11 czerwca 1983 r., s. l i 7. "Kulisy – Express Wieczorny", 17, 18, 19 czerwca 1983 r. nr 118 (11281), s. 4 i 9. "Przegląd Tygodniowy", 19 czerwca 1983 r., nr 25/64, s. 12. "Kurier Polski", 14–16 października 1983 r., nr 203 (7692), s. 5. "Kurier Polski", 4 stycznia 1984 r., nr 3 (7748), s. 1-2. Ekspres Reporterów KAW, Asia i Japończycy, T. 9. Anna Ostrzycka i Marek Rymuszko, W poszukiwaniu trzeciego oka, Warszawa, KAW, 1984, s. 49-95. Anna Ostrzycka i Marek Rymuszko, Nieuchwytna siła (cykl artykułów). "Tygodniowy Ilustrowany Magazyn", nr 10, 11 itd. 1988. Por. także: Roman Bugaj, Contemporary Psychokinetics in Poland. [w:] 6th International Conference in Psychotronic Researche. "Psychotronics-Science Nowadays – New Technology", 13–16 November 1986, Zagreb – Yugoslavia 1986, s. 17-24.

4 Biskup Zbigniew Józef Kraszewski, Trochę ze świata duchów, "Kalendarz rodziny katolickiej na 1988 rok", Warszawa, s. 95. Rozdział X

1 Filip Bassin, Zagadnienie nieświadomości. O nie uświadamianych formach wyższej czynności nerwowej, Warszawa 1972, s. 23, tłum. Krzysztof Pomian.

2 Jan Danysz, Geneza energii psychicznej. Zarys filozofii biologicznej. Z przedmową Juliusza Payota i W.M. Kozłowskiego, Warszawa 1923. J.N. Szuman, Geneza świadomości. Dwa odczyty wygłoszone w marcu 1920 r. w Uniwersytecie Poznańskim, Poznań 1923. Tadeusz Tomaszew-ski, Świadomość [w:] Psychologia pod redakcją T. Tomaszewskiego, Warszawa 1976, s. 171 n.

3 L. Wittgestein, Dociekania filozoficzne, PWN, Warszawa 1972. 4 R. Carnap, Empiricism, semantics and ontology [w:] Semantisc and philosophy of Language, red.

L. Linsky, Illionois Univ. Press 1952. 5 Andrzej Półtawski, Świat, spostrzeżenie, świadomość. Fenomenologicz-na koncepcja

świadomości a realizm, Warszawa 1973, s. 39, 183, 186. 6 Por. F. Bassin, dz. cyt., s. 22. 7 S.L. Rubinsztejn, Zasady i drogi rozwoju psychologii, Warszawa 1964, S. 138.

Page 156: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

8 S.L. Rubinsztejn, Byt i świadomość, Warszawa 1961, s. 369, tłum. Ignacy Roman. 8 F. Bassin, dz. cyt., s. 26-27.

10 David M. Armstrong, Materialistyczna teoria umysłu, Warszawa 1982, s. 133–134, tłum. Halina Krahelska.

11 Por.: Jerzy Kreiner, Biologia mózgu, Warszawa 1970; Michael A. Arbib, Mózg i jego modele, Warszawa 1977, tłum. Stanisław Bogusławski i Stefan Weinfeld. Bogusław Zernicki, Mechanizmy działania mózgu, Wrocław 1980; Nowe metody w badaniach mózgu, pod redakcją Bogusława Żernickiego, Wrocław 1983; Bogusław Zernicki, Mózg, Wrocław 1983; Bogusław Zernicki, Czuwający mózg izolowany, Wrocław 1986.

12 Por. "Psychiatrie, Neurologie und medizinische Psychologie", 1960, 2. 13 Por. "Psychiatrie, Neurologie und medizinische Psychologie, 1961, 3. 14 W.A. Rosenblith, The quantification of neuroelectrical activity, "Technical Raport 351", Mass.

Inst. Technol. Cambrige Mass. 1959, t. 7, s. l n. Omawiam według F. Bassina, dz. cyt., s. 106. 15 A.M. Uttley, Conditional probability computing in a nervous system [w:] Mechanisation of

thougth processes, Proc. of Symposium held at the National Physical Lab. 1958. Her Majesty's Stationary Office, 1959, s. 122.

16 F.H. George, The brain as a computer, Oxford 1961, s. 351. Cytujq według F. Bassina, dz. cyt., s. 107.

17 Por. T. Tomaszewski, Świadomość, dz. cyt., s. 172. 18 Z. Zimny, Wprowadzenie do psychologii, Katowice 1974, s. 89 n. 19 Por. Witold Dobrołowicz, Problemy świadomości we współczesnej polskiej i radzieckiej

psychologii, "Studia Filozoficzne", nr 12 (121) 1975, s. 115–125. 20 Włodzimierz Sedlak, Życie jest światłem. Bioelektronika i możliwości nowej antropologii, "Studia

Filozoficzne", nr 10 (155) 1978, s. 96, 98, Por. tenże: Biofizyczne podstawy świadomości, "Roczniki Filozoficzne", 1969, t. 17, z. 3, s. 125–155. Podstawy ewolucji świadomości, "Kosmos", 1968, Seria A. s. 161. Wpływ świadomości na somę człowieka w bioelektro-nicznym kontekście, "Wychowanie Fizyczne i Sport", 1973, t. 2, 69-77,

21 Karl R. Popper, John C. Eccles, The self and its brain. An argument for interactionism, Springer International, London 1977.

22 Informację o treści książki Poppera i Ecclesa podaję według autora pracy wymienionej w następnym przypisie, s. 96.

23 Jan Trąbka, Mózg i świadomość}- Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983, s. 86, 89, 263. 24 Bogusław Zernicki, Mózg, Wrocław 1983, s. 142. 25 Andrzej Wierciński, Przedmowa do Materiałów I Konferencji na temat koncepcji bioplazmy 9

maja 1973. Redaktor: Włodzimierz Sedlak, Lublin 1976, s. 7. 26 Andrzej Wierciński, Przedmowa, dz. cyt., s. 7-8. 27 Włodzimierz Sedlak, Słowo wstępne do Konferencji "Bioplazma!>, dz. cyt., s. 11. 28 Włodzimierz Sedlak, Bioplazma – nowy stan materii, dz. cyt., s. 19 29 Włodzimierz Sedlak, Życie jest światłem, dz. cyt., s. 99. 30 Milan Nakonećny, Świadomość magiczna a psycliotronika. Tekst opublikowany na II

Międzynarodowym Kongresie Badań Psychotroricznych, Monte Carlo 1975, s. 4-5. 31 Major Arthur Powell, The Etheric Double and Allied Phenomena. London 1925. s. 49. 32 Jest to zgodne z określeniem w dawnych źródłach (Waczaspatimiśra i Gheranda-samhita), że

czakramy są podobne do "lotosu wywróconego" (a więc odwróconego wklęsłością na zewnątrz). Uwaga Józefa Świtkowskiego.

33 Cały fragment o "kwiatach lotosu" opracowałem na podstawie pracy Józefa Świtkowskiego: Kwiaty lotosu i Kundalini a gruczoły dokrewne Studium krytyczne, Kraków 1937, s. 10, 11, 16, 28.

34 Bogusław Gołąb, Władysław Z. Traczyk, Anatomia i fizjologia człowieka. Przy współpracy Michała Karaska. Warszawa 1978, s. 372.

Page 157: Przedmowa - Tenebrium.pltenebrium.pl/biblioteka/mgrudzien1/eksterioryzacja.pdfto objął dr Eugene Osty. Wymieniony ośrodek wydawaąłce si cieszę duym zainteresowaniem ż czasopismo

35 Włodzimierz Sedlak, Biolazma – nowy stan materii, dz. cyt., s. 22 36 David M. Armstrong, Materialistyczna teoria umysłu, dz. cyt., s. 49. 37 Jan Trąbka, Mózg a świadomość, dz. cyt., s. 80-81. 38 Oliver Fox, Astral projection, New York: University Books 1962. 39 Sylvan J. Muldoon and Hereward Carrington, The Projection of the Astral Body, Rider and Co,

London 1929. 40 Robert A. Monroe, Journeys Out of the Body, New York: Anchor Books 1977. 41 Emil Mattiesen, Das personliche Uberleben des Todes. Eine Darstellung der Erfahrungbeweise,

T. 2. Berlin und Leipzig 1936, s. 384. 42 V.A. Firsoff, Life, Mind and Galaxis, Edinburgh 1967. 43 E. Mattiesen, Das personliche Uberleben des Todes, dz. cyt., t. 2, s. 384, tłum. autora. 44 Por.: Susan Blacmore, A Psychological Theory of the Out-of-the-Body Experience. "The Journal

of Parapsychology" 48 (1984) 3, s. 201-226; Benjamin Walker, Beyond the Body. The Human Double and the Astral Planes, Routledge et Kegan Paul, Boston, London and Henley 1977; The Link Mattew Manning's Own Story of His Extraordinary Psychic Gifts with an Introduction by Peter Bander, Holt, Binehart and Winston, New York 1975; Anthony Martin, Astral projection. Reisen ohne Korper. Aus dem englischen von Susanne G. Seller. Sphinx Pocket. Sphinx Verlag Basel 1983; Astral Doorways. Simple Magical Techniques for Exploring the Mysterious Astral Plane by J.H. Brennan. The Aquarian Press. Wellengborough. Northamptonshire 1986; Susan J. Blackmore, Beyond the Body. An Investigation of Out-of-the-Body Experiences. A Peladin Book. Granada London 1983. Zakończenie

1 Inż. Piotr Lebiedziński, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów. Referat wygłoszony na III Międzynarodowym Kongresie Badań Psychicznych w Paryżu w 1927 roku. Tłumaczenie Tadeusza Dobrowol-skiego. "Compte Rendu du nieme Congres International de Recherches Psychiques a Paris. Septembre – Octobre 1927", Paris 1928, Inslitut Metapsychique International, 89. Avenue Niel, 89, s. 113.