Upload
others
View
0
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
Pismo HZD NKIH „Leśna Szkółka” Grudzieo 2015/Styczeo 2016
ORANIE POLA
Czuwaj!
Na początek winien jestem wyjaśnienia, dlaczego tym razem na okładce
zostało napisane „grudzień/styczeń”. Na przełomie lat 2015/2016, jak zawsze,
nie odbywały się zbiórki: najpierw Boże Narodzenie, potem Nowy Rok.
Miałem też nadzieje na jakieś relacje z biwaków wigilijnych, lecz w końcu
żadna nie dotarła, skąd ich brak w tym zimowym numerze.
Mimo tego nie ma czym się przejmować. Druh Ratatuj jak zawsze sprostał
zadaniu oraz stworzył kolejny odcinek kursu ornitologicznego, zresztą
utrzymany w zimowej tematyce. W środku znajdziecie również wywiad,
przeprowadzony właśnie z Ratatujem. Nie wiem, czy wiecie, ale ta sama
osoba co miesiąc specjalnie na wymagania „Zasiewów” przygotowuje
okładkę.
Wraz z druhem Adamem – wieloletnim drużynowym Dwudziestki –
dokończyliśmy historię tej właśnie drużyny, sięgającą do końca jego kadencji
(czasu trwania sprawowania danej funkcji). Czasy nieujęte w tekście należą
już do teraźniejszości: po relację z nich kiedyś będzie należało poprosić dh
Mikensa, czyli obecnego drużynowego „Alhambry”.
Co do kroniki Kursu Zastępowych: na początek przedrukowano wstęp z tej
publikacji, potem przedstawiono Komendę oraz przykładowy plan dnia. Teraz
nadszedł czas na wybór relacji z zajęć. Redakcja będzie przedstawiała tylko
najwybitniejsze z nich, więc naprawdę polecam zapoznanie się z tą rubryką.
W tej zimowej porze macie również okazję przeczytać optymistyczną legendę
indiańską, przetłumaczoną przez Simona.
Miłej lektury!
SPIS TRESCI
Kilka slow o ptakach… - odc.
XIII
Wywiad z instruktorem: org.
Rafal Ratajczyk „Ratatuj”
Historia 20 NGDH „Alhambra”
cz. 5
Kronika KIMu PZ 2008/2009
Czerwona droga odc. VIII
Kartka ze spiewnika
Konkurs
…tuż po, zgadliście, retrospekcji. W poprzednim odcinku poznaliśmy dzierzbę – ptaka,
którego z hrabią Drakulą łączyło pewne zachowanie, którego teraz przypominad nie
będę, bo nie wszystkim z was się podobało. Przejdźmy zatem szybko do nowego
odcinka! Poznamy w nim ptaka, którego raczej normalnie w Polsce nie zobaczycie na
wolności. Jest on jednak naprawdę ciekawy, więc wam o nim opowiem. Oto…
Część XIII: Pimgwim, czyli jak to jdst być ptasią arktyczmą
łodzią podwodmą
Mamy zimę, więc kiedy opowiadad o pingwinie, jak nie teraz?
Zacznijmy od oczywistych faktów – każdy z nas wie coś o pingwinach.
Na pewno wiecie, że te ptaki nie latają. Ich skrzydła przekształciły się w coś, co
kształtem przypomina raczej płetwy. Ale to nadal skrzydła! Po prostu pingwiny
nigdzie nimi nie odlecą. W ogóle żeby latad potrzebowałyby naprawdę mocnej pary
skrzydeł, żeby oderwad te grube korpusiki od ziemi. Ale zamiast niej mają to, co
widzicie. Tak przekształcone skrzydła świetnie nadają się do pływania, w czym akurat
pingwiny są niesamowite, ale o tym jeszcze opowiem.
Co jeszcze wiemy na pewno? Że pingwiny żyją na Antarktydzie. A czego nie wiemy?
Założę się, że nie wiedzieliście, że pingwiny potrafią zmieniad temperaturę swojego
ciała (lub, mówiąc dokładniej, zachowywad stałą temperaturę nawet wtedy, gdy jest
zimniej lub cieplej)! Zdolnośd ta jest niezwykle przydatna, kiedy się mieszka na
najzimniejszym kontynencie na Ziemi.
Poza tym, mrozy Antarktydy pomaga mu znosid upierzenie – pingwiny mają gęste,
wodoodporne pióra, które świetnie również izolują od zimna.
Wspomniałem już przed chwilą, że pingwiny są świetnymi pływakami – a ściślej
mówiąc, nurkami. Ponieważ ryby, którymi pingwiny się żywią, z reguły nie biegają po
śniegu, trzeba je łowid. A ryby nierzadko pływają naprawdę głęboko. Pingwiny
pływają ze średnią prędkością 6-9 kilometrów na godzinę i najczęściej nurkują na
głębokośd 150 metrów, a to bardzo dużo. Ale czekajcie!
Z badao nad pewnym pingwinem wynikło, że nurkował on na głębokośd od 450 do
500 metrów, a pewna samica pingwina zanurkowała aż na 535 metrów! A możliwe
jest, że pingwiny mogą nurkowad jeszcze głębiej, bo sprzęt, którego używali ludzie do
tych pomiarów na pewnej głębokości przestaje byd dokładny.
Czym jeszcze zadziwią nas pingwiny?
Na pewno mogą nas zauroczyd swoimi pisklętami! Tak, każdy młody pingwinek tak
wygląda – upierzenie zmienia dopiero podczas arktycznego lata, czyli od listopada do
lutego.
Chociaż na takie mogą nie wyglądad, to pingwiny (przynajmniej cesarskie) są
naprawdę silne. Któregoś razu, sześcioosobowa ekipa ludzi chciała złapad pewnego
osobnika dla ogrodu zoologicznego. Sześciu dorosłych mężczyzn kontra jeden
pingwin, co może pójśd nie tak?
Otóż dużo, bo pingwin przewracał i potykał kolejno każdego z nich. Dopiero, kiedy
wszyscy naraz się na niego rzucili, udało się wreszcie go pojmad. Pingwin to nie byle
co, dorosły waży tyle, co pół człowieka.
A teraz pytanie z innej beczki – co z kolanami pingwina?
Czy on je w ogóle ma?
Patrząc po tych nogach, to kolan chyba za bardzo tam nie ma. W ogóle czy to na
pewno można nazwad nogami? Jak dla mnie, to to raczej są dwie stopy przyczepione
do ciała.
Hmm, chyba żeby rozwiązad tę zagwozdkę, musielibyśmy przyjrzed się szkieletowi
pingwina, albo zrobid mu prześwietlenie. Więc zróbmy.
Aaa, tu się schowały!
No proszę, a więc pingwin jednak ma nogi! I kolana też! Kto by pomyślał, że przez ten
cały czas kryły się pod skórą i mięśniami.
Tych oto nóg i kolan pingwiny używają, by chodzid po lodzie i śniegu. Chodzą w
charakterystyczny sposób, bujając się na lewo i prawo – w ten sposób nie upadają na
śliskim lodzie.
Z reguły.
Poza chodzeniem, pingwiny często ślizgają się też na brzuchu! Odpychają się wtedy
stopami i swoimi płetwoskrzydłami i suną po lodzie.
A co pingwiny sądzą o ludziach?
Generalnie pingwiny nie boją się ludzi. I nie mają za bardzo powodu, żeby się bad, bo
ludzie, którzy przybywają na Antarktydę, to z reguły naukowcy, którzy szanują
przyrodę i nie chcą zrobid pingwinom krzywdy.
Dlatego ludzie i pingwiny umieją się dogadad.
Nie to co takie foki, na przykład.
„Cześd, mieliście fajny namiot, ale ogólnie to się na nim położyliśmy”
Wracając do pingwinów, niektóre z nich czasami wypływają daleko poza Antarktydę i
znajdują się w różnych dziwnych miejscach.
Na przykład, w 2011 roku na plaży w Nowej Zelandii znaleziono młodego pingwina.
Gdy ludzie go odnaleźli, zdążył już zeżred trzy kilogramy piasku (myślał, że to śnieg), a
także trochę patyków i kamieni.
Na szczęście ludzie przeprowadzili operacje, dzięki którym usunęli je z brzucha i ocalili
mu życie. Pingwinek, nazwany „Happy Feet” (tak jak ten film animowany), powoli
wracał do zdrowia. Gdy już doszedł do siebie, naukowcy przyczepili mu urządzenie
namierzające i wypuścili go na wolnośd. Osiem dni później stracili z nim kontakt;
urządzenie pewnie spadło.
Tą historyjką kooczy się trzynasty odcinek naszej serii. W następnym opowiem wam o
remizie – nie, nie o budynku straży pożarnej, o ptaku! Tworzy naprawdę niesamowite
gniazda, do których nie są w stanie dostad się kuny ani łasice. Wiecie, dlaczego?
Opowiem wam w kolejnym odcinku! Do następnego razu!
Czuwaj!
Ratatuj herbu Harmattan
Wywiad z instruktorem
Redakcja: Czuwaj druhu Ratatuju! Znamy się od jakiegoś czasu i choć
pierwsze pytania mogą Ci się wydać trochę absurdalne, to mimo tego spytam
Cię, gdyż tak wymagają ramy tego pisma: Jakie funkcje aktualnie pełnisz
w Leśnej Szkółce? Masz może inne harcerskie zobowiązania, którym
przeznaczasz część swojego życia?
Ratatuj: Czuwaj! W Leśnej Szkółce pełnię niejedną funkcję – jestem
przybocznym w 20 NGDH „Alhambra” i Chorążym Kręgu, a zatem i jego
członkiem zwyczajnym. Poza tym, już prawie od roku (a może to już rok?)
jestem wędrownikiem w 9 NGZW „Tabor”!
Red.: Co najbardziej Ci się podoba w tym, co robisz?
Rat.: Dużo by opowiadać! Cóż, dla mnie jako przybocznego zdecydowanie
najlepszym widokiem jest zobaczyć, jak człowiek, który przychodząc
na swoje pierwsze zbiórki był marudny i niewiele umiał zrobić, wyrósł pod
skrzydłami drużyny na mężnego, dzielnego i sprawnego młodego harcerza.
Będąc chorążym, najwspanialszym jest widok tysięcy ludzi, bijących brawo
kolumnie harcerzy, której przewodzi 11 listopada. A będąc wędrownikiem
najlepszy jest moment, w którym widzę, jak z kolejnymi planami
wędrowniczymi pokonuję własne słabości i przekraczam kolejne granice
moich możliwości.
Red.: Na wstępie jeszcze chciałbym wyciągnąć na jaw odrobinę prywatnego,
codziennego Ratatuja. Jesteś studentem politechniki, tak? Co tam każą Ci
robić, bawisz się drutami?
Rat.: Zgadza się, jestem studentem Politechniki Gdańskiej na kierunku
Elektronika i Telekomunikacja. Ach, czego oni mi tam nie każą robić!
Zabawne, że o tym wspomniałeś, bo tak, między innymi bawię się drutami!
Zabawa ta przebiega pod nazwą „Układy logiczne” i polega na tym, że muszę
zaprojektować i zrealizować układ, który będzie wykonywał daną czynność –
na przykład mnożył przez cztery, albo liczył od 0 do 7. Przeciętny projekt
układu wygląda tak:
Ładny i w miarę czytelny. Z kolei w rzeczywistości wygląda on tak:
I już niestety nie jest tak ładnie i czytelnie.
Tak, wszystkie te kable muszę podłączyć sam. Tak, łatwo się pomylić.
Tak, wszystko potrafi się zepsuć od jednej pomyłki. Ale koniec końców,
częściej się udawało niż nie, więc mam raczej dobre wspomnienia z tym
przedmiotem. Do innych rzeczy które robię na Politechnice należy między
innymi praca przy rozmaitych urządzeniach laboratoryjnych, między innymi
oscyloskopach, takich jak ten, przy którym pracowałem w tym tygodniu:
Czasem moim zadaniem jest na przykład popatrzeć na te śmieszne fale
i powiedzieć, które ich fragmenty oznaczają 0, a które 1.
Choć to wszystko może wydawać się niezwykle skomplikowane
i dziwne, to jednak rzeczy, których uczę się na Politechnice są całkiem
fascynujące i nie zawsze takie trudne, jakie mogłyby się wydawać na pierwszy
rzut oka!
Red.: Wracając do harcerstwa, które stanowi główną myśl i sens tego pisma:
w jaki sposób toczyła się Twoja harcerska droga od początku? Na pewno
uczęszczałeś do Szkoły Podstawowej nr 46 w Gdyni, gdyż to ona od lat pełni
funkcję siedziby Dwudziestki.
Rat.: Cóż, początki mojej drogi harcerskiej są dość zagadkowe, bo nie
pamiętam, dlaczego przyszedłem na moją pierwszą zbiórkę. Faktycznie,
chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 46 i przez trzy lata chodziłem do klasy
z wieloma harcerzami i harcerkami z Leśnej Szkółki. Ale na zbiórkę
przyszedłem dopiero później, w pierwszej klasie gimnazjum, a był to rok
2008. Nikt mnie wtedy specjalnie do tego nie zachęcał, po prostu przyszedłem
i już. Spodobało mi się, więc zostałem na trochę dłużej. W moim przypadku
„trochę dłużej” oznaczało ponad siedem lat, i liczba ta cały czas rośnie.
Zaczęło się od szeregowego, który później stał się podzastępowym,
a następnie zastępowym, który później został mianowany na przybocznego
i trafił do Kręgu. Kto by pomyślał, że to się tak potoczy? Siedem lat temu, ja
raczej nie.
Red.: Który okres w Twoich życiu – oczywiście w harcerstwie – wspominasz
najlepiej?
Rat.: Zdecydowanie cały rok 2014. I parę
miesięcy w przód i w tył.
Red.: Wiem, że z niejednej stołówki chleb już
jadłeś. Ile obozów masz na karku?
Rat.:Cóż, policzmy. Zalesie, Wygon,
Pogorzelica, Gostomko, drugi Wygon,
Wdzydze i Nasiczne – tak, to będzie już
siedem! Już najwyższa pora na ósmy.
Red.:Które z nich najmilej wspominasz
i dlaczego?
Rat.:Wdzydze 2014, z wielu powodów.
Między innymi dlatego, że pomagałem na nim zbudować wielką chatę, że
spałem w innej wielkiej chacie, że klimat był idealny, że atrakcji było
mnóstwo, że nasz podobóz wyglądał super, że zjadłem świerszcza jedzenie
było dobre, i że pierwszy raz mogłem na nim używać piły mechanicznej.
A, jak wiadomo, każdy facet w swoim życiu powinien choć raz nią operować.
Red.: Nierozłącznym elementem harcerstwa jest coś, co można określić
jednym słowem: przypał. Forma o mniej negatywnym wydźwięku, lecz
równie dobrze oddająca sens tego, co mam na myśli to przygoda. Mógłbyś
przybliżyć jedną z takich przygód, której na pewno byś nie przeżył poza Leśną
Szkółką?
Rat.: Cóż, myślę, że nigdzie indziej poza Leśną Szkółką nie próbowałbym
przespać nocy na kretyńskiej konstrukcji złożonej z karimaty i liny
przywiązanej do wątpliwej wytrzymałości gałęzi wepchniętej pomiędzy dwa
drzewa. Na pewno nigdzie indziej poza Leśną Szkółką nie spadłbym razem
z tą konstrukcją na ziemię. Na pewno nigdzie indziej nie łudziłbym się, że
drugi raz nie spadnę i nie wsadziłbym gałęzi z powrotem na miejsce, żeby
parę minut później znowu wylądować z nią na ziemi.
Nie, takie rzeczy tylko w Leśnej Szkółce.
Red.: Jednakże poza różnymi przygodami zajmujemy się też bardziej
życiowymi kwestiami. Znajdź coś najlepszego, co wniosło Ci do życia
harcerstwo. Co to takiego?
Rat.: To kilka cudownych osób, z którymi przeżyłem najlepsze chwile
mojego życia i z którymi wiążą mnie najmilsze wspomnienia.
Red.: Kto czytuje Zasiewy, ten wie, że fascynujesz się ornitologią (dział
zoologii zajmujący się światem ptaków). Skąd taka niepopularna pasja?
Rat.:Ach, dobre pytanie! Ale sekret tego zainteresowania zamierzam zdradzić
czytelnikom mojej serii w jej ostatnim odcinku, więc pozwolisz, że na razie
wstrzymam się z tą odpowiedzią?
Red.: Zgoda, nie mogę się doczekać! Obserwujesz czasem te śmieszne
stworzonka przez lornetkę o świcie nad morzem?
Rat.: No niestety, ale nie. Głównie dlatego, że nie mam lornetki.
Red.: Która z harcerskich dziedzin wiedzy najbardziej Ci się podoba, czy
może nauczyła Cię czegoś specjalnego? Dlaczego akurat to wyróżniłeś?
Rat.: Generalnie najfajniejsze ze wszystkiego są chyba umiejętności obozowe
i pionierskie. Dlaczego akurat one? Bo mają praktyczne zastosowania.
Owszem, znajomość życiorysu Roberta Baden-Powella też jest ważna, ale nie
zapewni mi ciepła, gdy będę spał w czasie deszczu w lesie. A umiejętnie
zbudowany szałas owszem.
Red.: Masz swoją ulubioną piosenkę harcerską?
Rat.: Niejedną! Niełatwo wybrać tę najlepszą. Powiedziałbym, że Krajka, ale
będę bardziej oryginalny i powiem, że Przebudzenie.
Red.: Dziękuję Ci za wywiad, życzę otwartego umysłu i wszystkiego
najlepszego. Mam nadzieję że Twoja drużyna też złożyła Ci stosowne
życzenia z okazji urodzin, które niedawno miałeś.
Rat.: Dziękuję bardzo! I, tak, złożyła mi życzenia! Butami. Na tyłku.
Dwadzieścia razy. Czuwaj!
Red.: Taką właśnie miałem nadzieję. Do zobaczenia!
Historia 20 NGDH
„Alhambra” cz. 5
Na szczęście rozkaz się nie ukazał. Okazało się, że Kuchcik członków kadry nie
sprowokował. Jako obserwator z boku zmusił kadrę drużyny, aby przygotowała listę
problemów, które widzą w drużynie, a są nierozwiązywalne. W czasie długiej rady
drużyny wszystkie niesnaski z obu stron zostają wyjaśnione, zaś wszyscy obiecują
sobie poprawę i popracowanie nad elementami, które zawiodły. Odbywa się
wspólna akcja przyjęcia nowych druhów w poczet członków drużyny. Miała ona
miejsce w środku weekendu – w nocy. Akcja tego rodzaju została podjęta po raz
pierwszy. W grono członków drużyny zostaje przyjęty świeży narybek, który miał
tworzyć drużynę, stanowiąc jej fundament przez najbliższe lata. Byli to: Czarek,
Rumun, Żołądź, Simpson.
Następnie drużyna jedzie na zimowisko w Darżlubiu, podczas którego drużynowy
nie może być obecny przez 2 pierwsze dni. Drużyną wtedy dowodzi Sondej.
Po przyjeździe Adama na zimowisko propozycję przyjęcia funkcji przybocznego
otrzymuje Sondej, a zastęp, który prowadził przez pół roku (Rysie), przejmuje
Ratatuj. Poproszony został również Mikens, lecz po namyśle uznał, że wolałby
doprowadzić swój zastęp do Przyrzeczenia Harcerskiego, a dopiero później objąć tę
funkcję. Chustę drużyny otrzymuje Mięso.
Drużyna konsekwentnie
i twardo realizuje program
systemu zastępowych, co
przekłada się na jej sprawne
działanie, sprawny przepływ
informacji oraz transparentność
(przejrzystość) w relacjach
między poszczególnymi
członkami, co umożliwia
rozwiązywanie problemów
na bieżąco. Kładzie się bardzo mocny nacisk na takie elementy jak obrzędowość
zastępu, sprawozdania z pracy (tzw. zeszyty zastępów) oraz dodatkowe zbiórki
zastępów, które odbywają się w tygodniu.
W maju Adam z dwoma przybocznymi jadą na wspólny wypad. W czerwcu wszyscy
członkowie kadry wyjeżdżają do Czernicy, gdzie Adam stara się wprowadzić kadrę
w tajniki wędrownictwa.
Drużyna odnotowuje mocny wzrost liczebności i sprawności w działaniu. Na obóz
Gostomko 2012 jedzie w silnej reprezentacji personalnej. Wacek i Dżejson otrzymują
chustę drużyny. Przez ostatnie pół roku było widać, gdzie krystalizuje się jądro
drużyny i na których ludziach spośród kadry drużyny i przybocznych będzie ona
w przyszłości budowana.
Reszta zaś czuje, że ich czas
powoli się kończy. To był
ostatni obóz w Dwudziestce
dla takich osób jak Patryk,
Banan, Ziemniak, Wojtas,
Szefler. Nadchodziło nowe
pokolenie.
Zostaje zorganizowana
ostatnia silna akcja
starszoharcerska wyjazdowa
w Dwudziestce, która odwiedza obóz w Pogorzelicy. W skład kadry wchodzili:
Mikens – przybocznym został na obozie, Sondej – przyboczny, Ratatuj – zastępowy,
Wojtas – zastępowy po Mikensie i Adam – drużynowy.
Obóz przyniósł pewną niekonsekwencję w działaniu wśród członków drużyny.
Jednak doświadczenie nauczyło – i kadra w większości tak postanowiła – że będzie
kontynuować pracę w określony sposób. Po odejściu większości starej kadry
po obozie (niektórzy w chwalebny, inni w mniej chwalebny sposób) kadra w składzie:
Sondej, Mikens, Ratatuj i Adam decyduje się na powołanie nowych zastępowych. Ku
ich przerażeniu nie za bardzo mają kogo mianować. Postanawiają wysłać większość
chłopaków, która pasuje wiekiem, na kurs zastępowych i podjąć się wyszkolenia ich
na przyszłą kadrę drużyny. Później Sondej zaczyna stopniowo wycofywać się
z drużyny ze względu na komplikacje w życiu prywatnym.
Na pierwszym biwaku
(męski w Szymbarku)
czterech członków drużyny
składa Przyrzeczenie
Harcerskie. Są to wycho-
wankowie zastępu Mikensa.
Byli to: Mięso, Żołądź,
Rumun oraz Simpson.
Następnie weszli w skład
kadry drużyny, o czym dalej.
Początkowo działali
w systemie patroli. Zostały utworzone 2 patrole, gdzie zastępowi wspierani przez
podzastępowych stawiali pierwsze krowki na instruktorskiej scieżce.
Drużyna jedzie na biwak do Lubocina, gdzie chustę otrzymuje Cytryna.
Zimowisko odbywa się w znowu Darżlubiu (2013), komendantem jest Adam,
a drużyną zajmuje się Mikens. Dżejson składa Przyrzeczenie Harcerskie.
Drużyna organizuje wypad dla starszych chłopaków, który odbył się wspólnie z kadrą
Pięćdziesiątki. Na Zlot Drużyn Dwudziestka stawia się w silnym składzie.
Na obóz w Wygonie – jeden z najlepszych w dziejach drużyny – gdzie nastąpiło
apogeum w działalności zastępów: kadra drużyny nauczyła się pracować w systemie
zastępów.
Zastęp nr 1 (Rysie): Ratatuj zastępowy; Skład zastępu: Kiwi, Cytryna, Puszysty, Gil.
Zastęp nr 2 (Kuguary): Simpson zastępowy; Wacek podzastępowy. Skład zastępu:
Kejti, Ignacy, Kebab, Ibisz, Kobe.
Zastęp nr 3 (Muflony): Rumun zastępowy; Żołądź i Mięso podzastępowi. Skład
zastępu: Adios, Dżejson.
Pewne błędy były szybko korygowane (również dominacje personalne), a po obozie
drużyna działa już na najwyższym poziomie. Mikens, Ratatuj i Adam organizują radę
drużyny, na której ustalają ostateczny skład zastępów do obozu 2014 we
Wdzydzach. Niestety drużynę zaczyna prześladować pech. Nie mogą zrealizować
do końca swoich planów naborowych ze względu na to, że dyrekcja nie chce wyrazić
zgody na akcję promocyjną w szkole pokątnie się tłumacząc. Zaś władze Leśnej
Szkółki – mimo nacisków władz 50 i 20 – są bezradne i rozkładają ręce nie wiedząc
co począć.
Swojego obiecanego zastępu nie otrzymują Rumun i Dżejson, którzy troszeczkę
w drużynie się nudzą i wprowadzają niepotrzebne lenistwo, źle wpływając na pracę
pozostałych członków kadry. Kadra nie ma im tego jednak za złe i niecierpliwie chcą
przekazać jakieś konkretne funkcję.
Żeby było tego mało osobista tragedia dotyka jednego z zastępowych
w Dwudziestce, co skutecznie wyklucza go z obecności w jej szeregach, oraz
prowadzenia działań na kilka miesięcy.
Dodatkowo również
drużynowy przechodzi
na przełomie roku załama-
nie społeczno-towarzyskie,
co nie wpływa bezpośrednio
na jego prace, ale na morale
w drużynie na pewno.
Jednak dzięki sprawnemu
system pracy i działaniu
oraz bardzo dobremu
wkładowi przybocznych
drużyna nie tylko działa, ale
wychodzi silniejsza z róż-
nych zawirowań.
Wiosną finalnie swój zastęp otrzymują Rumun i Dżejson. Jest on bardzo liczny.
Z racji doświadczenia w działalności kadry drużyny, założenie i praca w nim nie
stanowiło problemu dla chłopaków. Zastępowi bez problemu pytali się o radę
starszyzny drużyny (przybocznych i drużynowego), co świadczy o prawidłowych
relacjach w kadrze. W tym okresie dwa zastępy miewały zbiórki w ciągu tygodnia.
Drużyna spotykała się zawsze na zbiórkę drużyny w sobotę; kadra drużyny spotykała
się na radach w ciągu tygodnia oraz w nocy z piątku na sobotę na tzw. akcjach
starszoharcerskich noc przed zbiórką. Akcje te były nocowaniem z kuchnią polową
i rozmową na temat harcerstwa oraz przyszłości poszczególnych członków.
Wczesną wiosną Adam po wielu rozmowach z Ratatujem i Mikensem podejmuje
decyzję o przekazaniu im drużyny. Widząc ich rozwój umiejętności oraz fakt, jak
dobrze dowodzili jednostką i wspierali jej działanie, gdy drużyna przeżywała swoje
słabsze chwile; uznał, że są gotowi na podjęcie kolejnego wyzwania. Ustalają, że
drużynę otrzymują obaj, na równych warunkach, jednak to Mikens będzie
drużynowym, a Ratatuj przybocznym. Adam załatwia wszystkie formalności
z Komendą Kręgu oraz wspiera integrację Dwudziestki z Trójką i Pięćdziesiątką.
Objawia się to wspólnym programem obozowym.
Na Zlocie Drużyn organizowanym przez Mikensa i Ratatuja cała drużyna organizuje
sobie nocleg we własnych namiotach i w pałatkach. Zastępy działają świetnie
i wszyscy nie mogą doczekać się obozu.
Obóz 2014 był równie udany co poprzednie. Ten okres można śmiało nazwać
najlepszym w drużynie. Stabilna sytuacja drużynowego i przybocznych, sprawni
zastępowi i członkowie drużyny, o których można powiedzieć bez wahania, że mają
wysoki poziom lub chociaż na niego potencjał. Widać, że jest wiele pracy do
wykonania, ale to praca
pełna satysfakcji i z pewno-
ścią łatwiejsza niż kiedyś.
W drużynie program jest
sprawnie realizowany, a na-
mioty ułożone. Każdy czuje
się jak w wielkiej rodzinie,
grupie przyjaciół, gdzie
każdy może polegać na
każdym. Jest to przykład
pięknego działającego
mechanizmu.
Adam postanawia, że zmiana na miejscu drużynowego odbędzie się wraz
ze wszystkimi innymi obrzędami drużyny 10 dnia obozu.
Adam we współpracy z Wojciechem
Z kroniki kursu…
30 czerwca 2009 r.
raz z zastępem wyruszyliśmy o 11:00, aby dotrzeć do wsi Caryńskie.
Szliśmy czerwonym szlakiem pod górę i z góry. Droga była ciężka, ale
szliśmy przez bardzo piękne i malownicze tereny. O godzinie 11:50
doszliśmy na miejsce. Wieś Caryńskie jest to wieś powstała pod koniec
XVI w. Znajdowała się tam cerkiew, kaplica kultowa, następnie na jej miejscu
zbudowano murowaną. W maju 1946 r. wszyscy mieszkańcy tej wsi zostali wysiedleni do
ZSRR. Opustoszałe wtedy zabudowania spalono. Celem naszej wędrówki, a tak
właściwie zadaniem, jest zmierzenie fundamentów cerkwi, a następnie zrobienie makiety
z kartonów, pudełek itp. Gdy dotarliśmy do miejsca ruin, zastępem zmierzyliśmy
wszystko i poszliśmy szukać zdziczałych sadów, strumyków oraz cmentarza. Idąc,
znaleźliśmy grób osoby żyjącej 61 lat. Grób ma wykradziony krzyż i jest bardzo
zaniedbany. Napisy są w języku rosyjskim, pisane cyrylicą (tak powiedział nam druh
Rudy). Całe miejsce ogrodzone jest płotem. Kawałek dalej znaleźliśmy grób osoby, która
umarła w tym samym roku, co poprzednia. Znajduje się tam też krzyż (zachował się on
do 1911 r.), którego resztki porozrzucane są wokoło, a na jego miejscu postawiono nowy i
drewniany. Ze względu na opóźnienie w czasie, druhowie Rudy i Grzybek zostali, aby
przerysować szkic cerkwi. My poszłyśmy jako pierwsze, ponieważ mamy wolne tempo.
Gdy powróciliśmy już do obozu, zastępowa dała nam 5 minut odpoczynku, po czym
poszliśmy pod zacienione miejsce koło stołówki, aby rozpocząć robienie makiety. Cały
zastęp pracował bardzo ciężko, wszyscy mieli ręce od farby lub plasteliny, czego efekty
można obejrzeć na następnej stronie :D. Wszyscy coś kleją, malują, składają i ogólnie jest
bardzo wesoło. Po skończeniu naszej makiety idziemy na obiad. To przedpołudnie było
bardzo wyczerpujące, ale cały nasz zastęp dał radę i wbrew pozorom wszystkim się
chyba podobała nasza wyprawa.
30 czerwca 2009 r.
„Zielnik”
biórka trwała od 11:00 do 13:00. Poszliśmy na most, w cień pozbierać
rośliny. Szło nam to bardzo szybko i zwinnie. Wszyscy się przyłożyli do
pracy, ponieważ chcieliśmy zrobić ładny zielnik. Ilość naszych okazów
roślin powiększała się z każdą chwilą. Każdy miał zajęcie: Witek
szukał w książkach opisów zebranych roślin, Karolina starannie układała okazy w
koszulkach i opisywała je, Mikens opisywał okazy, Szympek przyklejał okazy na kartki.
Każdy miał zajęcie, więc się nie lenił i nie obijał. Zielnik powstawał bardzo szybko i
dokładnie. Szympek dobrze nami dowodził, dlatego to tak szło. Minusem było to, że
mieliśmy tylko dwa atlasy o roślinach. Reszta atlasów zawierała opisy zwierząt. Jednak
jakoś sobie poradziliśmy i udało nam się zrobić ładnie, starannie zrobiony zielnik. Kilka
koszulek zapełnionych roślinami. W pewnym momencie zaczęło padać, więc zabraliśmy
wszystkie nasze materiały do namiotu i tam skończyliśmy robić zielnik.
Czerwona droga VIII
O pochodzeniu lata i zimy
Legenda Indian Akoma
Wódz Indian Akoma miał córkę imieniem Ko – czin – ne – na – ko, nazywaną
zdrobniale Ko – czin. Była żoną Szakoka, Ducha Wody. Od dnia, w którym
zamieszkał wśród Akomów, z roku na rok robiło się zimniej i zimniej, a śnieg
zalegał coraz dłużej. Kukurydza przestała dojrzewać, a ludzie byli zmuszeni
wyżyć z jedzenia liści kaktusa i innych dzikich roślin.
Pewnego dnia Ko – czin wyszła zbierać liście kaktusa i wypalać kolce,
by mogła zabrać je wieczorem do zjedzenia. Jadła oddzielony od pnia liść,
kiedy zobaczyła młodego mężczyznę idącego w jej stronę. Ubrany był w żółtą
koszulę utkaną z włosia kukurydzy, pas, wysoki szpiczasty kapelusz, zielone
spodnie z zielonego mchu rosnącego wokół źródeł i sadzawek, a na nogach
mokasyny przepięknie zdobione kwiatami i motylami.
W ręce miał kolbę kukurydzy, którą podniósł w geście pozdrowienia.
Odpowiedziała swoim liściem kaktusa. Zapytał:
- Czym jest to, co jesz?
Odpowiedziała:
- Ludzie z mojego plemienia głodują, ponieważ kukurydza już nie rośnie
i jesteśmy zmuszeni żyć jedząc liście kaktusa takie jak ten.
-Proszę, zjedz tę kolbę, a ja tymczasem przyniosę Ci całą ich garść, którą
będziesz mogła zabrać do domu – powiedział młody człowiek. Odwrócił się
i odszedł na południe, szybko znikając jej z oczu. Niedługo potem wrócił,
niosąc duże naręcze kukurydzy, które złożył jej u stóp.
-Skąd wziąłeś tyle kukurydzy? – Ko – Czin zapytała.
- Przyniosłem ją z domu daleko na południu – odpowiedział. – Tam
kukurydza rośnie ochoczo, a kwiaty kwitną cały rok.
- Bardzo chciałabym zobaczyć twój piękny kraj. Zabierzesz mnie ze sobą
do swojego domu? – zapytała.
- Twój mąż, Szakok, Duch Wody, byłby wściekły, gdybym zabrał cię ze sobą
– powiedział.
- Ale ja go nie kocham, jest taki zimny. Od kiedy zamieszkał w naszej wiosce,
nie urosła żadna kukurydza, nie zakwitł ani jeden kwiat, a ludzie muszą żyć
z jedzenia tych kłujących liści – powiedziała.
- Cóż – rzekł – weź tę kukurydzę ze sobą
i nie wyrzucaj łupin poza swoje drzwi. Gdy
przyjdziesz jutro, przyniosę ci więcej.
Spotkamy się tutaj.
Pożegnał się i odszedł do swojego domu
na południe.
Ko – Czin udała się do domu z kukurydzą, gdzie spotkała swoje siostry, które
wyszły jej szukać. Były bardzo zaskoczone tym, że zamiast liści kaktusa
przyniosła kukurydzę. Ko – Czin powiedziała jej o młodym człowieku, który
przyniósł jej kukurydzę ze swego domu na południu. Pomogły jej zabrać ją
do domu.
Kiedy dotarły do domu, ich rodzice szczerze uradowali się z kukurydzy. Ko –
Czin szybko opowiedziała im ze szczegółami o młodym człowieku i o tym,
skąd pochodził, a także o tym, że umówili się na spotkanie kolejnego dnia, i że
przyjdzie z nią do ich domu.
To Mioczin – powiedzieli jej ojciec i matka razem. – Przyprowadź go ze sobą
do naszego domu.
Następnego dnia, Ko – Czin – Ne – Na – Ko udała się w umówione miejsce
i spotkała Mioczina, a rzeczywiście był to Mioczin, Duch Wiosny. Czekał
na nią z wielkimi ilościami kukurydzy.
Zanieśli ją razem do wioski Akomów. Było jej wystarczająco, by nakarmić
wszystkich ludzi. Mioczina przyjął z honorami w swoim domu Wódz.
Wieczorem, zgodnie ze zwyczajem, Szakok, Duch Wody i mąż Ko – Czin,
wrócił z północy. Cały dzień spędził bawiąc się północnym wiatrem,
śniegiem, słotą i zawieją.
Gdy tylko dotarł do wioski, wiedział, że Mioczin jest tam. Zawołał do niego:
- Mioczinie, jesteś tutaj?
Mioczin wyszedł mu na spotkanie.
- Teraz cię zniszczę!
- Nie, Szakoku, to ja cię zniszczę – odpowiedział Mioczin, zbliżając się do
niego, topiąc śnieg i zawieję, zamieniając mroźny zimowy wicher w wiosenny
powiew. Sople odpadały od ubrania Szakoka, które okazało się być
z zeschłego, wyblakłego sitowia.
Szakok powiedział:
-Nie będę teraz się z tobą potykał, ale spotkamy się tutaj za cztery dni, by
walczyć póki jeden z nas nie zostanie pokonany. Zwycięzca weźmie Ko –
Czin – Ne – Na – Ko.
Szakok odszedł w gniewie, aż wicher zawył i zachwiał murami Białego
Miasta. Ale ludziom ciepło było w ich domach, bo Mioczin był w wiosce.
Następnego dnia odszedł do siebie na południe, by przygotować się do walki
z Szakokiem.
Najpierw wysłał
orła do swego
przyjaciela Jat –
Mota, który żył na
zachodzie, prosząc
o pomoc w walce
z Szakokiem.
Następnie wezwał
wszystkie ptaki,
owady
i czworonożne
zwierzęta żyjące
w krainach lata.
Nietoperz był jego
strażą przednią i tarczą, bo jego twarda skóra mogła oprzeć się zawiei, jaką
Szakok rozpościerał wokół siebie.
Trzeciego dnia Jat – Mot rozniecił swoje ognia, by ogrzać wąskie, płaskie
kamienie, od których wziął swoje imię. Wielkie czarne chmury dymu
nadpełzły z południa i pokryły niebo.
Szakok przebywał na północy i wezwał sobie na pomoc wszystkie zimowe
ptaki i czworonożne zwierzęta krain zimowych. Jego tarczą i strażnikiem była
sroka.
Czwartego ranka widać było, jak obaj wrogowie prędko zbliżają się do wioski
Akomów. Na północy niebo pokryte było czarnymi chmurami burzowymi,
z których na ziemię opadał śnieg, słota i zawieja, które Szakok przywiódł ze
sobą do bitwy. Na południu Jat – Mot wciąż dokładał więcej drew do swoich
ognisk i widać było wielkie obłoki pary i dymu, które unosząc się formowały
masywne chmury, które były asystą w walce dla Mioczina, Ducha Lata.
Wszystkie jego zwierzęta były aż poczerniałe od dymu. Z chmur wokół niego
na wszystkie strony strzelały pioruny.
W końcu obaj dotarli do Białego Miasta. Błyski z chmur podniosły włosie
i pióra zwierząt i ptaków Szakoka. Szakok i Mioczin byli już blisko siebie.
Szakok miotał śnieg i wszystkie mrozy, które sycząc wypełniały powietrze
oślepiającą burzą. Ognie i dymy Jat – Mota topiły oręże Szakoka, który
zmuszając go do cofnięcia się.
W końcu zawarli rozejm. Mioczin zgodził się na niego i wówczas wiatr,
deszcz i śnieg umilkły.
Spotkali się obaj przy Białym Murze Akomy. Szakok powiedział:
- Zostałem pokonany, a ty, Mioczinie, jesteś zwycięzcą. Ko – Czin – Ne – Na
– Ko jest twoja na zawsze.
Następnie obaj zgodzili się być władcami przez połowę roku, Szakok zimą,
a Mioczin latem, oraz że nigdy więcej nie będą sobie wzajem przeszkadzać.
I dlatego właśnie mamy porę zimna i porę ciepła, które uzupełniają się
wzajemnie, tworząc cykl każdego roku.
Simon
24 lutego
To dwudziesty czwarty był lutego, G
poranna zrzedła mgła. D
Wyszło z niej siedem uzbrojonych kryp, e G
Turecki niosły znak. C D e
Ref.: No i znów bijatyka, znów bijatyka
bijatyka cały dzień.
I porąbany dzień i porąbany łeb,
razem, bracia, aż po zmierzch!
Już pierwszy skrada się do burt,
a zwie się '”Goździk”' i
z Algieru pasza wysłał go,
żeby nam upuścił krwi.
Ref.: No i znów bijatyka…
Następny zbliża się do burt,
a zwie się 'Róży Pąk'.
Plunęliśmy ze wszystkich luf,
bardzo szybko szedł na dno.
Ref.: No i znów bijatyka…
W naszych rękach dwa i dwa na dnie,
cała reszta zwiała gdzieś.
A jeden z nich zabraliśmy
na starej Anglii brzeg.
Konkurs
Z notatnika Baden-Powella
Na pytanie konkursowe z zeszłego miesiąca nie odpowiedział nikt. W związku
z tym napiszę tutaj: komendantów Leśnej Szkółki było 8. Poniżej załączam
ich chronologiczną listę, pochodzącą z podstrony LSu z Wikipedii:
hm. Jerzy Gach "Prorok" (1990 - 1996), hm. Marek Taba "Warek" (1996 -
1997), hm. Michał Obuchowski "Pacjent" (1997 - 1999), hm. Marek Taba
"Warek" (1999 - 2001), hm. Daniel Sienkiewicz "Sienek" (2001 - 2004), hm.
Marek Taba "Warek" (2004 - 2005), phm. Katarzyna Nabrdalik "Pszczółka"
(2005 - 2008), hm. Barbara Nabrdalik "Skrzat" (2008 - 2010), hm. Piotr
Ananicz "Cyborg" (2010 - 2012), hm. Kamil Kuchta "Kuchcik" (2012 -
obecnie).
Pytanie konkursowe, na które należy odpowiedzieć Redakcji (adres w stopce):
„Jak się nazywały co najmniej dwie organizacje, z których wywodzi się
polskie harcerstwo?”
Odpowiedź na pytanie powinna zawierać: Stopień, imię i nazwisko, ksywa,
drużyna, wiek, odpowiedź (np. mł. Jan Konarzewski „K4” 3NGDH „Buki” 15
na pewno była Knieja i Mandaryńczarnia, woodcraft to chyba nie to)
Haslo
. / . - . . / . / . . - / - / . . . . / . / . - . / - - - / . . // . - . . / . - / - - - / -
. // . . . / - - - / - / . / . - . / . / . . . ///