56
www.civitaschristiana.pl spis treści Layout: Radosław KieRyłowicz oKładKa: Fot. Paweł serafin temat Numeru: demografia źle się ma Zagubiona poLityka społecZna 2 łuKasz KobeszKo społecZeństwo na to poZwaLa 4 Rozmowa z PRoF. JózeFiną hRynKiewicz trZeba Zachęcać młodych, by mieLi dZieci 7 Rozmowa z PRoF. maRKiem oKolsKim puste pLace Zabaw PiotR KoRyś 10 cZas na poLskie prZebudZenie łuKasz KudlicKi 12 rodZina pod ostrZałem Paweł seRaFin 14 Zrobią wsZystko, żeby ZnisZcZyć nasZe rodZiny 16 adam wątRóbsKi cZłowiek jako Zagrożenie PetaR PetRović 18 społeczeństwo apeL 300 naukowców do poLskich parLamentarZystów 20 pocZątek końca tradycyjnej rodZiny antoni szymańsKi 22 kościół biskup nieZłomny JeRzy łobos 23 formacja Zadanie i sZansa kościoła Ks. Paweł synoś 25 chciał być ubogi, mądry i święty maRiusz węgRzyn 27 reaListycZny wymiar etyki o woronieckiego 29 Paweł boRKowsKi kultura grunwaLd po remoncie dominiK RóżańsKi 31 najbardZiej poLski Z nasZych króLów JaRosław KossaKowsKi 32 Z potrZeby serca Rozmowa z izabelą dobRotowicz-oRKisz 33 historia warsZawski dramat 1944: ZatrZymać pochód komuniZmu 34 woJciech JanicKi felietoNy wektory konwencja podsZyta ideoLogią 37 zbigniew boRowiK ćwicZenia Z wiary trZy słowa o ewangeLiZacji 38 RobeRt hetzyg civitas christiaNa dokumenty waLnego Zebrania 39 rodZina koLebką kuLtury łuKasz KobeszKo 43 od oceanu do oceanu bogusława wencław 45 potrZeba dZiś takich chrZeścijan 46 błażeJ tobolsKi, włodzimieRz chRzanowsKi dni kLuLtury chrZeścijańskiej magdalena machowicz 47 pytania o naturę pocZątku wsZechświata anna sutowicz 49 nagroda im ks domańskiego po raZ XXVii adam maKsymowicz 51 narodowa akademia informacyjna w Zduńskiej woLi 53 Z dZiałaLności katoLickiego stowarZysZenia 54 społeczeństwo na to pozwala Z JóZefiną HrynkiewicZ, roZmawia alicJa Dołowska o tym, że polska powoli wymiera media alar- mują od lat przez brak nawet prostej zastę- powalności pokoleń, i w wyniku procesu sta- rzenia się społeczeństwa, ubywa nas coraz więcej czy posiadanie dzieci to rzeczywi- ście kwestia wyłącznie prywatna, jak to nam próbuje się wkładać do głowy przez wiele lat ustrojowej transformacji? czy nie wpadliśmy w pułapkę takiego myślenia? Zagadnienia, które pani redaktor porusza, są przedmio- tem zainteresowania polityki ludnościowej; zakres tej po- lityki należy do kompetencji państwa. Tu trzeba po ko- lei wyjaśnić, o co chodzi. Oczywiście, decyzja czy pragnie- my być rodzicami należy do rodziców. W tym przypad- ku państwo może kształtować jedynie dobre – sprzyjają- ce – warunki i przyjazną rodzicielstwu i rodzinom atmo- sferę, zachęcającą do podejmowania decyzji o dzietno- ści. Nazywamy to pośrednią polityką ludnościową, której zadaniem jest tworzenie warunków przyjaznych prokre- acji. W sprawach prokreacji rodzice podejmują decyzję całkowicie samodzielnie, jednak do państwa należy two- rzenie systemu zachęt i warunków sprzyjających posia- daniu dzieci. Chodzi o rozwiązania prawne w takich dzie- dzinach, jak np. ochrona macierzyństwa, ochrona zdol- ności prokreacyjnych w zatrudnieniu, ochrona stosunku pracy, ochrona zdrowia rodziców i ich potomstwa. strona 4 trzeba zachęcać młodych, by mieli dzieci Z profesorem markiem okólskim, roZmawia petar petrović panie profesorze, jakie są przyczyny tak nieko- rzystnej sytuacji demograficznej polski? jesteśmy w samym ogonie unii europejskiej może to dzi- wić w kontekście badań, które wskazują, że polacy deklarują o wiele wyższe przywiązanie do warto- ści rodzinnych niż inne społeczeństwa europejskie i chcieliby mieć dużo dzieci Rodzina jest definiowana, chociażby w socjologii, przez fakt posiadania dzieci. Nie ma dzieci, nie ma rodziny. Jest ona najstarszą formą ży- cia społecznego, starszą niż państwa i wszelkiego rodzaju organizacje i stowarzyszenia. Jeżeli spoj- rzymy wstecz, to zobaczymy, że nawet najbardziej prymitywne społeczeństwa złożone były z rodzin i tak zostało do dzisiaj. Dlatego mówimy o niej, że jest fundamentem życia społecznego. strona 7 biskup niezłomny JerZy łobos W archikatedrze przemyskiej w uro- czystość Narodzenia św. Jana Chrzci- ciela obchodzono jubileusz 70-lecia kapłaństwa arcybiskupa seniora Ig- nacego Tokarczuka Mszy św. z udziałem dostojne- go Jubilata przewodniczył abp Jó- zef Michalik, kazanie wygłosił ks. bp Edward Frankowski z Sandomie- rza. W koncelebrze uczestniczyli: bp Jan Niemiec z Kamieńca Podol- skiego, bp Leon Mały ze Lwowa, bp Edward Białogłowski z Rzeszowa, przemyscy biskupi pomocniczy Adam Szal i Marian Rojek oraz liczne gro- no kapłanów. strona 23

Nasz Głos Październik 2012

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Temat numeru: demografia.

Citation preview

Page 1: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl �

spis treści

Layout: Radosław KieRyłowicz oKładKa: Fot. Paweł serafin

temat Numeru: demografia źle się ma

Zagubiona poLityka społecZna 2 łuKasz KobeszKo

społecZeństwo na to poZwaLa 4 Rozmowa z PRoF. JózeFiną hRynKiewicz

trZeba Zachęcać młodych, by mieLi dZieci 7 Rozmowa z PRoF. maRKiem oKolsKim

puste pLace Zabaw PiotR KoRyś 10cZas na poLskie prZebudZenie łuKasz KudlicKi 12rodZina pod ostrZałem Paweł seRaFin 14Zrobią wsZystko, żeby ZnisZcZyć nasZe rodZiny 16 adam wątRóbsKi

cZłowiek jako Zagrożenie PetaR PetRović 18

społeczeństwoapeL 300 naukowców do poLskich parLamentarZystów 20pocZątek końca tradycyjnej rodZiny antoni szymańsKi 22

kościółbiskup nieZłomny JeRzy łobos 23

formacjaZadanie i sZansa kościoła Ks. Paweł synoś 25chciał być ubogi, mądry i święty maRiusz węgRzyn 27reaListycZny wymiar etyki o woronieckiego 29 Paweł boRKowsKi

kulturagrunwaLd po remoncie dominiK RóżańsKi 31najbardZiej poLski Z nasZych króLów JaRosław KossaKowsKi 32Z potrZeby serca Rozmowa z izabelą dobRotowicz-oRKisz 33

historiawarsZawski dramat 1944: ZatrZymać pochód komuniZmu 34 woJciech JanicKi

felietoNywektory konwencja podsZyta ideoLogią 37 zbigniew boRowiK

ćwicZenia Z wiary trZy słowa o ewangeLiZacji 38 RobeRt hetzyg

civitas christiaNadokumenty waLnego Zebrania 39 rodZina koLebką kuLtury łuKasz KobeszKo 43od oceanu do oceanu bogusława wencław 45potrZeba dZiś takich chrZeścijan 46 błażeJ tobolsKi, włodzimieRz chRzanowsKi

dni kLuLtury chrZeścijańskiej magdalena machowicz 47pytania o naturę pocZątku wsZechświata anna sutowicz 49nagroda im ks domańskiego po raZ XXVii adam maKsymowicz 51 narodowa akademia informacyjna w Zduńskiej woLi 53Z dZiałaLności katoLickiego stowarZysZenia 54

społeczeństwo na to pozwalaZ JóZefiną HrynkiewicZ, roZmawia alicJa Dołowska

o tym, że polska powoli wymiera media alar-mują od lat przez brak nawet prostej zastę-powalności pokoleń, i w wyniku procesu sta-rzenia się społeczeństwa, ubywa nas coraz więcej czy posiadanie dzieci to rzeczywi-ście kwestia wyłącznie prywatna, jak to nam próbuje się wkładać do głowy przez wiele lat ustrojowej transformacji? czy nie wpadliśmy w pułapkę takiego myślenia?Zagadnienia, które pani redaktor porusza, są przedmio-tem zainteresowania polityki ludnościowej; zakres tej po-lityki należy do kompetencji państwa. Tu trzeba po ko-lei wyjaśnić, o co chodzi. Oczywiście, decyzja czy pragnie-my być rodzicami należy do rodziców. W tym przypad-ku państwo może kształtować jedynie dobre – sprzyjają-ce – warunki i przyjazną rodzicielstwu i rodzinom atmo-sferę, zachęcającą do podejmowania decyzji o dzietno-ści. Nazywamy to pośrednią polityką ludnościową, której zadaniem jest tworzenie warunków przyjaznych prokre-acji. W sprawach prokreacji rodzice podejmują decyzję całkowicie samodzielnie, jednak do państwa należy two-rzenie systemu zachęt i warunków sprzyjających posia-daniu dzieci. Chodzi o rozwiązania prawne w takich dzie-dzinach, jak np. ochrona macierzyństwa, ochrona zdol-ności prokreacyjnych w zatrudnieniu, ochrona stosunku pracy, ochrona zdrowia rodziców i ich potomstwa.

strona 4

trzeba zachęcać młodych, by mieli dzieciZ profesorem markiem okólskim, roZmawia petar petrović

panie profesorze, jakie są przyczyny tak nieko-rzystnej sytuacji demograficznej polski? jesteśmy w samym ogonie unii europejskiej może to dzi-wić w kontekście badań, które wskazują, że polacy deklarują o wiele wyższe przywiązanie do warto-ści rodzinnych niż inne społeczeństwa europejskie i chcieliby mieć dużo dzieci Rodzina jest definiowana, chociażby

w socjologii, przez fakt posiadania dzieci. Nie ma dzieci, nie ma rodziny. Jest ona najstarszą formą ży-cia społecznego, starszą niż państwa i wszelkiego rodzaju organizacje i stowarzyszenia. Jeżeli spoj-rzymy wstecz, to zobaczymy, że nawet najbardziej prymitywne społeczeństwa złożone były z rodzin i tak zostało do dzisiaj. Dlatego mówimy o niej, że jest fundamentem życia społecznego.

strona 7

biskup niezłomnyJerZy łobos

W archikatedrze przemyskiej w uro-czystość Narodzenia św. Jana Chrzci-ciela obchodzono jubileusz 70-lecia kapłaństwa arcybiskupa seniora Ig-nacego TokarczukaMszy św. z udziałem dostojne-go Jubilata przewodniczył abp Jó-zef Michalik, kazanie wygłosił ks. bp Edward Frankowski z Sandomie-rza. W koncelebrze uczestniczyli: bp Jan Niemiec z Kamieńca Podol-skiego, bp Leon Mały ze Lwowa, bp Edward Białogłowski z Rzeszowa, przemyscy biskupi pomocniczy Adam Szal i Marian Rojek oraz liczne gro-no kapłanów.

strona 23

Page 2: Nasz Głos Październik 2012

� nasz głos nr �0 | Październik �0��

tem

at N

umer

u: d

emog

rafi

a źl

e si

ę m

a

Łukasz kobeszko

polskie elity zapomniały o prostej i oczywistej dla większości krajów europejskich prawdzie, że mądra polityka gospodarcza wiąże się z przemyślaną polityką społeczną

Opisując problem katastro-falnej sytuacji demograficz-nej w naszym kraju, szeroko pojęte środowiska chrześ-

cijańskie odwołują się głównie do diagnozy kulturowo-cywilizacyj-nej. Widzi się w niej wytłumaczenie obecnych problemów z niskim po-ziomem dzietności, postępującym rozpadem wielu rodzin oraz wzra-stającym poziomem starzenia się społeczeństwa. Z pewnością zwięk-szająca się atomizacja społeczna, będąca wynikiem upowszechnie-nia się w całej Europie egoistycz-nego i „bezproblemowego” stylu życia, jest jednym z ważniejszych czynników wpływających na niecie-kawą sytuację demograficzną Polski i Starego Kontynentu. Jednak rów-nie ważnym – obok kultury − fak-torem oddziałującym na demogra-fię jest kwestia polityki społecznej funkcjonującej w danym kraju. Bez przyjęcia przez państwo długofalo-wej strategii w tej dziedzinie, nie-ograniczającej się tylko do werbal-nego zachęcania młodych do po-dejmowania trudnej odpowiedzial-ności małżeńskiej i rodzicielskiej, lecz zmierzającej do tworzenia od-powiednich warunków socjoekono-micznych sprzyjających rozwojowi osobowemu młodych wchodzących

zagubiona polityka społeczna

w dorosłe życie, wszelkie dyskusje o demografii stają się jałowe. Tak jak bez opanowania abecadła nie jest możliwa czynność czytania i pi-sania, tak „abecadłem” demografii jest polityka społeczna.

Nie bójmy się państwaNiebezpieczną tendencją, ob-

serwowaną od lat w naszym kraju, jest dominująca w dyskursie pub-licznym swoista „statofobiczna” de-magogia, operująca kilkoma nie-podważalnymi „dogmatami” ude-rzającymi w sam sens prowadze-nia przez państwo aktywnej polity-ki społecznej. Jej żarliwych głosicie-li znajdziemy po różnych stronach politycznych. Z jednej strony śro-dowiska liberalne formułują wobec państwa zarzut, że nie może ono i nie ma prawa „zmuszać ludzi do za-kładania rodzin i rodzenia dzieci”. Z drugiej w podobną pułapkę lęku przed państwem wpada część kon-serwatystów, którzy niekiedy z real-nie występujących przesłanek nie-właściwej ingerencji instytucji pań-stwowych w sprawy rodziny lub wy-chowania wysnuwają wniosek o ko-nieczności zupełnego wycofania się państwa ze sfery polityki spo-łecznej i „zostawienia jej samym rodzicom”.

Obydwa poglądy na pierwszy rzut oka wydają się być logiczne, ale ich realizacja stanowiłaby zwykłą uto-pię. O ile państwo rzeczywiście nie jest w stanie przejąć od obywateli funkcji reprodukcyjnych i nie może zastąpić rodziny w procesie wycho-wania i adaptacji, to jednak bez jego pomocy, chociażby odpowiedniego ustawodawstwa socjalnego i prawa pracy, systemu wsparcia finansowe-go i infrastrukturalnego – budowni-ctwa mieszkaniowego, sieci łatwo dostępnych placówek opiekuńczo-wychowawczych, publicznej służ-by zdrowia czy komunikacji, trudno wyobrazić sobie biologiczną odtwa-rzalność pokoleń. Wbrew temu, co

usiłuje się nam wmówić, jedną z ra-cji istnienia nowoczesnego państwa narodowego jest prowadzenie poli-tyki społecznej i demograficznej.

Powojenny boom, powojenny konsensus

Pozostaje faktem, że w większo-ści krajów cywilizacji zachodniej istnieje przemyślana i aktywna po-lityka społeczna państwa, ułatwia-jąca warunki do wzrostu demogra-ficznego. Korzeniami sięga ona cza-sów po II wojnie światowej, kiedy w USA i Europie Zachodniej zapa-nował trwający niemal trzy dekady ogromny przyrost naturalny, nazy-wany w terminologii anglojęzycznej „powojennym baby boomem” (ang. post-world war II baby boom). Niewie-lu badaczy pamięta dzisiaj, że wią-zał się on bezpośrednio z dominu-jącą wówczas w myśleniu elit poli-tycznych Zachodu postawą prospo-łeczną, wypływającą z zasad soli-darystycznej ekonomii, której pod-stawy stworzył John M. Keynes, ale w dużym stopniu, przynajmniej w krajach o tradycji katolickiej, np. w RFN, Austrii czy we Włoszech, zwią-zanej również z bliskimi postula-tom keynesowskim zasadami kato-lickiej nauki społecznej. Tak samo jak mieliśmy do czynienia z „powo-jennym baby boomem”, mniej wię-cej od 1945 r. do drugiej połowy lat 70. XX w. klamrą spinającą polity-kę społeczną Zachodu był tzw. „po-wojenny konsensus” (ang. post-war consensus).

To uniwersalne porozumienie najlepiej scharakteryzował brytyj-ski publicysta Tony Judt w wydanej także w Polsce pracy „Źle się ma kraj” (Wydawnictwo Czarne, 2011): „W połowie lat 50. w Wielkiej Bry-tanii politycy osiągnęli taki poziom porozumienia w kwestii wydatków publicznych, że główny nurt deba-ty określono mianem »butskelli-zmu« – łączącego idee R.A. Butle-ra, ministra konserwatystów i H. Ga-

Page 3: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl �

temat Num

eru: demografia źle się m

a

itskella, przywódcy opozycji z Par-tii Pracy. Pomijając specyficzne róż-nice, francuskich gaullistów, chrześ-cijańskich demokratów i socjali-stów łączyła wiara w aktywne pań-stwo, planowanie gospodarcze i in-westycje publiczne na szeroką ska-lę. W dużym stopniu to samo moż-na było powiedzieć o konsensusie przyświecającym polityce w Skan-dynawii, krajach Beneluksu, Austrii czy nawet w rozdzieranych przez spory ideologiczne Włoszech”.

W USA już w 1945 r. demokratyczna administracja prezydenta H. Truma-na wprowadziła bardzo nisko opro-centowane kredyty dla młodych, które umożliwiały szybki zakup do-mów i ich wyposażania lub rozpo-częcie wysoko kwalifikowanych stu-diów (tzw. G.I. Bill Rights). Dzięki temu już pod koniec lat 40. wskaźnik zawierania małżeństw uzyskał w Sta-nach jeden z najwyższych poziomów w historii, a średnia wieku wchodzą-cych w związki małżeńskie wyniosła 22,5 roku dla mężczyzn i 20,1 dla ko-biet. W dobie rozwoju gospodarcze-go, znaczonego również inwestycja-mi przemysłowymi, od 1945 do 1969 r. przyszło na świat ponad 77 milio-nów Amerykanów!

Mniej więcej w tym samym czasie brytyjski rząd premiera Clementa Attlee (1945−1951) wprowadził sze-reg reform, m.in. wprowadzających publiczną służbę zdrowia, z której mieszkańcy Wysp są dumni jesz-cze dzisiaj, a także system dogod-

nych ubezpieczeń społecznych, za-siłki macierzyńskie i reformy po-datkowe. Ta polityka z nieznacz-nymi zmianami była kontynuowa-na przez wszystkie rządy laburzy-stowskie i konserwatywne do cza-su dojścia do władzy premier Mar-garet Thatcher w 1979 r. Podobnie jak w Ameryce skutkowało to wielo-krotnym brytyjskim baby boomem, utrzymującym się na ogromnym po-ziomie od 1946 do 1974 r.!

Zbliżone wskaźniki dzietności odnotowano w tym samym czasie w budujących społeczną gospodarkę rynkową adenauerowskich Niem-czech (gdzie boom urodzeń trwał nieco krócej, bo do 1967 r.), Holan-dii, Danii, Szwecji i Finlandii. Kra-jem, w którym wysoki wskaźnik uro-dzeń utrzymywał się najdłużej, bo od 1946 do 1982 r., była Irlandia.

Szansa dla małych i średnich

Polityka władz publicznych Euro-py Zachodniej przez trzy powojen-ne dekady była korzystna zarówno dla klasy średniej, jak i uboższych warstw społecznych, dzięki cze-mu ludzie nie bali się podejmo-wać decyzji o zakładaniu rodzin. Drobni producenci czy usługodaw-cy płacili co prawda nieco wyższe podatki, jednak kompensowane wysokim standardem usług pub-licznych. Aktywna polityka pań-stwa doprowadziła do wzrostu siły nabywczej ludności, co jednocześ-nie wzmogło popyt na różnorakie oferty sektora prywatnego. Według wielu specjalistów finansowane z podatków takie same świadczenia społeczne dla klasy średniej i grup biedniejszych – tania lub bezpłat-na służba zdrowia, zasiłki dla bez-robotnych i emerytury, bezpłatne wykształcenie − w konsekwencji spowodowały, że już w latach 60. europejska klasa średnia dyspo-nowała największymi przychodami i oszczędnościami od 1914 r. Trud-no się dziwić, że okres prosperity socjalnej europejskiego welfare sta-te zaowocował tak znacznym po-lepszeniem się stanu dzietności społeczeństw Zachodu.

Dobre wzoryOczywiście w zmienionych wa-

runkach globalnej gospodarki,

postępującego osłabienia Sta-rego Kontynentu w stosunku do nowych gospodarek wschodzą-cych (szczególnie azjatyckich) oraz wzmożonych migracji, nie wszystkie rozwiązania społecz-ne z epoki „powojennego kon-sensusu” są możliwe do utrzyma-nia. Pomimo szalejącego kryzysu większość państw Zachodu utrzy-muje jednak podstawowe zasa-dy wypracowanego tuż po wojnie modelu społecznego, zakładają-cego zwiększenie dzietności ko-biet, umożliwienia łączenia przez nie pracy zawodowej z wychowa-niem dziecka, ograniczanie ryzy-ka ubóstwa obydwojga rodziców czy w końcu – systematycznego wsparcia finansowego dla wycho-wujących dzieci, sięgającego czę-sto dzięsięcio- i dwudziestokrot-nej wartości tych samych świad-czeń w Polsce.

Największym problemem wyni-kającym z trudnej historii naszego kraju w ostatnich kilkudziesięciu latach jest fakt zapóźnienia cywi-lizacyjnego i infrastrukturalnego w stosunku do Zachodu, dotyczące-go w szczególności sfery socjalnej. Nie mieliśmy szansy przeżyć na-turalnej dla reszty Starego Konty-nentu fazy welfare state, co pozwoli-łoby nam zbudować trwałe i efek-tywne instytucje prowadzące po-litykę społeczną. W jej zamian za-raz po 1989 r. zdecydowaliśmy się na realizację liberalnego mo-delu stopniowego wycofywania się państwa z większości obsza-rów aktywności społecznej, co za-miast przybliżać nas do upragnio-nego Zachodu, w rzeczywistości jeszcze bardziej nas od niego od-daliła. Nie da się ukryć, że w tym wypadku dała o sobie znać „post-kolonialna mentalność” naszych elit, które są pozbawione szersze-go – sięgającego i w przeszłość i przyszłość − spojrzenia na skom-plikowany mechanizm, jakim jest społeczeństwo.

Bez zrozumienia tego mechani-zmu i „długomyślnej” polityki spo-łecznej nie będziemy w stanie od-czytać wagi problemów demogra-ficznych. Mamy nadzieję, że bieżą-cy numer „Naszego Głosu” choć tro-chę pozwoli nam usystematyzować tę ważną wiedzę. l

bez zrozumienia mechanizmu „długomyślnej” polityki społecznej nie rozwiążemy problemów demograficznych

Fot. Paweł Serafin

Page 4: Nasz Głos Październik 2012

� nasz głos nr �0 | Październik �0��

z Józefiną hrynkiewicz, profesorem uniwersytetu warszawskiego, posłanką pis rozmawia alicja dołowska

o tym, że polska powoli wymiera me-dia alarmują od lat przez brak na-wet prostej zastępowalności poko-leń, i w wyniku procesu starzenia się społeczeństwa, ubywa nas coraz wię-cej czy posiadanie dzieci to rzeczywi-ście kwestia wyłącznie prywatna, jak to nam próbuje się wkładać do głowy przez wiele lat ustrojowej transforma-cji? czy nie wpadliśmy w pułapkę ta-kiego myślenia?

Zagadnienia, które pani redak-tor porusza, są przedmiotem za-interesowania polityki ludnoś-ciowej; zakres tej polityki należy do kompetencji państwa. Tu trze-ba po kolei wyjaśnić, o co cho-dzi. Oczywiście, decyzja czy prag-niemy być rodzicami należy do ro-dziców. W tym przypadku państwo może kształtować jedynie dobre - sprzyjające - warunki i przyjazną rodzicielstwu i rodzinom atmosfe-rę, zachęcającą do podejmowa-nia decyzji o dzietności. Nazywa-my to pośrednią polityką ludnoś-ciową, której zadaniem jest two-rzenie warunków przyjaznych pro-kreacji. W sprawach prokreacji ro-dzice podejmują decyzję całkowi-cie samodzielnie, jednak do pań-stwa należy tworzenie systemu za-chęt i warunków sprzyjających po-siadaniu dzieci. Chodzi o rozwiąza-nia prawne w takich dziedzinach, jak np. ochrona macierzyństwa, ochrona zdolności prokreacyjnych

społeczeństwo na to pozwala

w zatrudnieniu, ochrona stosunku pracy, ochrona zdrowia rodziców i ich potomstwa. Tylko państwo może kształtować korzystny (tak-że przyjazny lub wrogi) stan praw-ny, zachęcający lub zniechęcający do podejmowania decyzji o rodzi-cielstwie i wychowaniu dzieci. Pań-stwo bowiem posiada instrumenty prawne i ekonomiczne, kształtują-ce byt materialny rodziny z dzieć-mi. I stosując te instrumenty może wpływać na dochody rodzin, wa-runki zamieszkania, poziom usług opieki, ochrony zdrowia, edukacji, warunki dostępu do kultury wy-sokiej, sportu i rekreacji. Państwo może również wpływać na kreowa-nie odpowiedniej atmosfery wokół rodziny, która może być przyjazna jej lub wroga.

Liczne przykłady dowodzą, że wiele rodzin z dziećmi w neoliberalnej rze-czywistości sobie nie radzi w społe-czeństwie, w którym ustrojowe prze-miany rozpoczęły się od przyjęcia so-lidarnościowej zasady pomocniczości, odnosi się wrażenie, że państwo coraz bardziej rezygnuje z wielu swoich ról

W sumie jednak to państwo, dys-ponując wielką władzą i wszystki-mi jej instrumentami, może two-rzyć odpowiednie (lub nieodpo-wiednie) warunki rozwoju rodzi-ny. Tym samym wpływając na roz-wój ludnościowy. Państwo w swo-jej polityce może też być neutral-ne w sprawach kształtowania sy-tuacji demograficznej, lub niektó-rych jej obszarów. Polskie pań-stwo – od podjęcia transforma-cji - nie ma w ogóle pomysłu na

prof józefina hrynkiewicz: kolejne rządy mówią rodzicom – skoro macie dzieci, to widać stać was na nie, a więc musicie radzić sobie sami Fot. Dominik Różański

tem

at N

umer

u: d

emog

rafi

a źl

e si

ę m

a

Page 5: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl �

politykę ludnościową. W dekla-racjach jest przychylne rodziciel-stwu, w praktyce stosuje różne wrogie rodzinom działania. Poli-tykę ludnościową w naszym kraju w ostatnim 20-leciu można krót-ko określić: „twoje dzieci = twój kłopot! Nieprzyjazny rodzinom z dziećmi jest w Polsce system podziału dochodu społecznego (chociażby podatki), komercjali-zacja kluczowych usług społecz-nych, np. ochrony zdrowia, opie-ki, edukacji, mieszkalnictwa. Tak, jakby państwowa władza chcia-ła powiedzieć rodzicom: „skoro macie dzieci, to widać was na nie stać, a więc musicie radzić sobie sami – a nam tu nic do tego!”.

jako argument ko-nieczności wydłu-żenia wieku eme-rytalnego, rządo-wa koalicja wska-zuje teraz winne-go- demografię młodych już jest zbyt mało, by na bieżąco zarabiali na emerytury swoich rodziców, tak to ro-dzice wypracowywali emerytury dziad-ków stąd wyprzedzająca konsekwen-cje demograficzne reforma emerytalna rządu jerzego buzka, wprowadzająca filar kapitałowy ale przy dramatycz-nym bezrobociu, filar kapitałowy też jest emerytalną fikcją i robert gwiaz-dowski od lat przekonuje, że najlep-szą inwestycją w przyszłość są własne dzieci ale czy dzieci można czynić za-kładnikami bezpiecznej starości swo-ich rodziców?

Naprawdę irytujące i najgłup-sze, pozbawione logiki, wręcz prymitywne, jest połączenie uro-dzeń i rodzicielstwa z emerytu-rami. Stare pokolenie – a więc dziadkowie - są właścicielami ca-łego materialnego dorobku wie-lu poprzedzających pokoleń. A ich dzieci i wnuki mogą sobie od nich ten dorobek kupić lub wypłacić im dywidendy z tytułu użytkowania ICH majątku. To sta-rzy mają dziś prawo dysponowa-nia majątkiem narodowym, a nie młodzi. Starzy łaskawie użycza-ją młodym dorobku materialne-go swojego życia. Ale mogą im też sprzedać ten dorobek. Za-tem: kto tu do kogo przychodzi

„po prośbie”. Młodzi do starych, a nie odwrotnie!

Sprowadzenie problemu na-stępstwa i solidarności pokoleń, współdziałania pokoleń i wzajem-nych zobowiązań między pokole-niami do prymitywnego określe-nia, że „potrzebne są dzieci, żeby pracowały na emerytury starych” – jest nad wyraz niemądre! Nie chcę używać dosadnych określeń! Pan Gwiazdowski, jako historyk doktryn prawnych, powinien jed-nak znać uzasadnienia wprowa-dzenia wielkich reform w XIX wie-ku, a nie powtarzać gazetowe slo-gany. W wieku XIX wprowadzono reformy ubezpieczenia społecz-nego w sytuacji, gdy był bardzo wysoki przyrost naturalny – ro-

dziło się bardzo dużo dzieci. Ale to inna sprawa…

Następna - dotyczy reformy emerytalnej. Nagromadziło się tu wiele przeinaczeń. To nie re-forma Buzka, ale Cimoszewicza i Belki. Choć i Buzek przyczynił się walnie do budowania pirami-dy finansowej, jaką z pewnością są otwarte fundusze emerytalne (OFE). Filar kapitałowy w ubez-pieczeniu społecznym to prze-cież piramida finansowa, już na-wet nie stulecia, a …tysiącle-cia. Budowano ją z zapałem god-nym lepszej sprawy w czasie, gdy w Polsce były potrzebne miejsca pracy i mieszkania dla całego po-kolenia II wyżu demograficzne-go. Rządy zamiast tworzyć wa-runki do powstawania nowych ro-dzin, wychowania nowego poko-lenia - budowały piramidę finan-sową. To z powodu OFE wypę-dzono z niepodległej Polski za chlebem blisko 2,5 mln młodych, zdolnych, wykształconych ludzi…Tej straty nikt i nic nie odbudu-je… Reforma emerytalna to naj-większa piramida finansowa za-fundowana nam przez rządy Ci-moszewicza i Buzka i nadal bez-myślnie kontynuowana.

eksperci alarmują, że sytuacja demo-graficzna polski będzie główną barie-rą rozwoju kraju w kilku i kilkunasto-letniej perspektywie ostrzegają, że tyl-ko natychmiastowe działania w obsza-rze polityki społecznej mogą złago-dzić efekty depresji demograficznej i to w perspektywie średniookresowej czy na tę depresje jest jakiś skuteczny lek?

W Polsce wiadomo, co trzeba robić, aby zwiększyć poziom uro-dzeń. To dość proste działania: praca i mieszkania dla młodych. W każdym razie praca, pozwala-jąca bezpiecznie utrzymać rodzi-nę - choćby na skromnym pozio-mie - i mieszkanie, które można zdobyć w przewidywalnej per-spektywie finansowej i czasowej. No i jeszcze jedna sprawa: zasił-

ki pomagające wychować dzie-cko oraz insty-tucje wspoma-gające rodziny w wychowaniu dzieci (placów-ki ochrony zdro-

wia, opieki, sportu, kultury itd.). Tego nie ma. I jeśli nie zmieni się rząd oraz polityka społeczna i go-spodarcza, to liczba Polaków bę-dzie systematycznie się zmniej-szać z powodu emigracji i zgonów. Młodzi wyjadą, starzy wymrą.

eksperci zauważają nie tylko brak po-lityki rodzinnej, ale wręcz dyskrymi-nację i nierówne traktowanie osób decydujących się na posiadanie dzie-ci Zgodzi się pani z takim stawianiem sprawy?

Może to nie jest dyskrymina-cja, a raczej permanentne igno-rowanie sytuacji rodzin wycho-wujących dzieci. Mieliśmy dużo programów i obietnic, ale wszyst-ko to było „wyborczą zadymą”. Polityka ludnościowa i rodzinna musi być przede wszystkim kon-sekwentna, kompetentna, prowa-dzona przez wiele lat bez zmian pogarszających sytuację rodzin z dziećmi. A w Polsce jest do-kładnie odwrotnie – stała się ona przedmiotem politycznych gie-rek… (kto kogo, i kto komu zro-bi na złość).

W Polsce politykę rodzinną po-wierzono w ramach reformy struk-tur państwa samorządom powia-

na międzynarodowych konferencjach koledzy mnie wciąż py-tają: dlaczego aspiracje rodzinne młodych polaków nie są rea-lizowane w ramach polityki rodzinnej w polsce? co mam na to odpowiedzieć; że mamy „głupi rząd”? przecież nie będę tego mówić o własnym kraju

temat Num

eru: demografia źle się m

a

Page 6: Nasz Głos Październik 2012

� nasz głos nr �0 | Październik �0��

towym. Te zaś nie mają na ten cel pieniędzy. Polityka rodzinna w na-szym kraju sprowadza się w isto-cie do pomocy społecznej rodzi-nom przeżywającym trudności… Zamiast polityki rodzinnej mamy walkę z patologiami rodziny…

szereg małżeństw nie decyduje się na dzieci z powodu bezrobocia, niskich zarobków i braku perspektyw miesz-kaniowych ale i wzorców konsumpcyj-nych, które lansują media po co fun-dować sobie dziecko, skoro bez dzie-cka można żyć wygodniej być tren-dy i cool odnosi się wrażenie, że cały przemysł antyrodzinny nad tym pracuje

Oczywiście zmienia się styl ży-cia, preferencje i mody. Ale w Pol-sce miejsce rodziny, szczęście ro-dzinne, w systemie wartości jest wartością niekwestionowaną, naj-wyżej cenioną od wielu dziesię-cioleci. Szkoda, że tego władze nie wiedzą (a może nie chcą wie-dzieć). Na międzynarodowych konferencjach koledzy mnie wciąż pytają: dlaczego aspiracje rodzinne młodych Polaków nie są realizowane w ramach polityki rodzinnej w Polsce? Co mam na to odpowiedzieć; że mamy „głu-pi rząd”? Przecież nie będę tego mówić o własnym kraju!

czy nie byliśmy zbyt bierni, gdy wy-jeżdżało z polski na Zachód poko-lenie wyżu demograficznego lat 80? nie byliśmy wtedy za mało solidarni jako świat dorosłych? jest szansa, aby wrócili?

Wyjechało ponad 2 mln mło-dych, niektórzy szacują, że 2,5 mln! Wspaniały potencjał demograficz-ny! Nie wrócą, bo nie mają do cze-go wracać. Nikt tu na nich nie cze-ka - poza coraz starszymi rodzica-mi. Z Polski z powodu braku pra-cy „wypchnięto” na emigrację kil-ka generacji młodego pokolenia. Tej „wyrwy” w strukturze ludno-ści nie da się odbudować w czasie wielu następnych pokoleń. Będzie nas Polaków coraz mniej; a w tej malejącej liczbie, coraz więcej lu-dzi starych... To skutek masowej emigracji młodych w całym okre-sie transformacji, a szczególnie po przystąpieniu Polski do Unii Euro-pejskiej, od 2004 roku.

w filmie „oda do radości” młodzi twórcy sugerują, że wyjazdową per-spektywę zafundowało młodym poko-lenie „solidarności”, które się jakoś urządziło, ale dla młodych, na kurczą-cym się rynku pracy, zostawiło ochłapy w postaci niskich zarobków i śmiecio-wych umów rzeczywiście taki spadek to skandal

Taki jest skutek liberalnej po-lityki gospodarczej, prowadzo-nej konsekwentnie przez ekipy, które różnie się nazywały: a to Unia Wolności, a to Kongres Li-beralno-Demokratyczny, a to AWS, obecnie PO. Ale to wciąż są ci sami ludzie! Tu istnieje cią-głość, także personalna. Wiele tych samych osób jest ulokowa-nych nieustannie przy władzy. Ci ludzie realizowali i realizują antypolską i antynarodową po-litykę gospodarczą, społeczną, ludnościową...

Czy Polska musiała zlikwidować 5 mln miejsc pracy? Czy musia-ła wprowadzać „piramidę finan-sową” pod nazwą Otwarte Fun-dusze Emerytalne? Nie musia-ła, ale były grupy interesu, bry-gady likwidatorów, które kosz-tem całego narodu bogaciły się „dzięki” realizacji szkodliwej dla Polski polityki. Niestety, w pew-nym okresie „Solidarność” po-pierała te w najwyższym stopniu szkodliwe działania. To osobny, bardzo obszerny temat na inną rozmowę...

dopiero od listopada zwiększy się wy-miar zasiłku rodzinnego i zostanie podniesiony próg dochodowy rodzin, od którego zależy uzyskanie prawa do zasiłku po siedmiu latach? w tym cza-sie inflacja pożerała przyznawaną po-moc, a biedne rodziny stawały się jesz-cze biedniejsze

Ani dzieci, ani rodzice nie pój-dą demonstrować. Można więc ich w polityce podziału pomijać w nieskończoność. A gdyby jed-nak chcieli demonstrować, to Pan Prezydent przygotował już nowe antydemokratyczne prawo prze-ciwko wszelkim zgromadzeniom i demonstracjom. Mamy obec-nie wyjątkowo spójną i zgodnie działająca władzę, jeśli chodzi o tłumienie wszelkich objawów niezadowolenia!

-czy już wiadomo, ile rodzin straci zasiłek w wyniku podwyższenia pro-gu dochodowego, bo przecież – choć nieznacznie- to zwiększa się wysokość płacy minimalnej?

Zasiłki i świadczenia rodzin-ne w Polsce mają niewielkie zna-czenie w kształtowaniu rzeczywi-stych dochodów rodzin. Wszyst-kie takie dane są tylko szacunko-we, bo rzeczywiste będą znane wówczas, gdy zmiany wprowadzi się w życie.

społeczeństwo to system naczyń połą-czonych bezrobocie powoduje biedę i wykluczenie posiadanie stałej pracy, stabilność zatrudnienia, dobrze funk-cjonująca służba zdrowia to główne czynniki sprzyjające dzietności tym-czasem słyszymy zapowiedzi pogłę-biającego się kryzysu…

Ten rząd nie może?, nie umie?, nie chce? zmienić sytuacji, która dla rodzin z dziećmi jest coraz gorsza. Nie ma żadnego pomysłu na zmia-ny. Chce po prostu rządzić! A spo-łeczeństwo mu na to pozwala…

są przykłady krajów, które wyszły z za-paści demograficznej, np francja teraz rozwiązania prorodzinne wprowadza ra-dykalnie premier orban na węgrzech czy można jakieś przykłady działań z tych krajów przeszczepić na grunt polski? prze-cież nie musimy odkrywać ameryki

Najlepszym przykładem kom-pleksowego rozwiązania proble-mów polityki rodzinnej i ludnoś-ciowej jest Francja. Tam polity-ka rodzinna jest prowadzona kon-sekwentnie od lat 60. XX wieku, więc mają już wymierne sukce-sy. W Polsce jakoś tak się składa, że polityka społeczna wciąż trafia w ręce ignorantów, lub osób „na-wiedzonych” na jakąś obłąkaną ideologię. Tymczasem potrzebny jest spokój i konsekwencja w re-alizowaniu tego, czego pragną lu-dzie: Polacy chcą mianowicie za-kładać rodziny i wychowywać w nich dzieci w przyzwoitych, bez-piecznych warunkach! Potrzebna jest im praca, pewne i dostatecz-ne dochody, mieszkania i dobre usługi opieki, edukacji i ochro-ny zdrowia. Czy to naprawdę jest nieosiągalne? W kraju, który prze-żywa – jak nas usilnie przekonują rządzący - po prostu rozkwit!? lte

mat

Num

eru:

dem

ogra

fia

źle

się

ma

Page 7: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl �

z profesorem markiem okólskim, dyrektorem ośrodka badań nad migracjami uniwersytetu warszawskiego, wykładowcą szkoły wyższej psychologii społecznej, rozmawia petar petrović

panie profesorze, jakie są przyczyny tak niekorzystnej sytuacji demograficznej pol-ski? jesteśmy w samym ogonie unii euro-pejskiej może to dziwić w kontekście ba-dań, które wskazują, że polacy deklarują o wiele wyższe przywiązanie do wartości rodzinnych niż inne społeczeństwa euro-pejskie i chcieliby mieć dużo dzieci

Rodzina jest definiowana, cho-ciażby w socjologii, przez fakt po-siadania dzieci. Nie ma dzieci, nie ma rodziny. Jest ona najstarszą for-mą życia społecznego, starszą niż państwa i wszelkiego rodzaju or-ganizacje i stowarzyszenia. Jeżeli spojrzymy wstecz, to zobaczymy, że nawet najbardziej prymitywne spo-łeczeństwa złożone były z rodzin i tak zostało do dzisiaj. Dlatego mó-wimy o niej, że jest fundamentem życia społecznego.

a jeśli małżeństwo nie ma dzieci, to nie jest uznawane za rodzinę? a co z matka-mi samotnie je wychowującymi lub żyjący-mi z różnymi „partnerami”?

Jeśli jest samotna matka, to mó-wimy o rodzinie niepełnej. Dwoje partnerów bez dziecka to dopiero wstęp do rodziny, a jeśli nie zamie-rzają mieć dziecka, to nie stanowią

trzeba zachęcać młodych, by mieli dzieci

rodziny. A najważniejszą jej funkcją jest reprodukcja. W tym – w odróż-nieniu od wielu innych funkcji, jakie spełnia – nic i nikt nie może jej wy-ręczyć. Problem nie polega na tym, czy rodzina jest ważna dla naszego społeczeństwa, ale czy dzietność nie jest w Polsce nadmiernie tłumiona.

Z czego więc wynika to tłumienie dzietno-ści? czy tylko z przyczyn ekonomicznych?

Jeżeli badania wskazują, że Pola-cy wysoko cenią rodzinę i pragną mieć więcej dzieci, niż ich mają lub nie mają w ogóle, gdyż mnóstwo jest młodych par bezdzietnych w naszym kraju, to znaczy, że mamy do czynienia z poważnym proble-mem. Wielu młodych odkłada po-częcie potomka „na później”, inni trwale się nie wiążą.

skąd się wziął ten trend? przecież po-przednie pokolenia były o wiele bardziej liczne, a ludzie żyli w gorszych warun-kach problemem nie są więc chyba tyl-ko finanse?

Dążenie do tego, żeby mieć mniej dzieci, pojawiło się dopiero w pew-nym momencie w historii współczes-nej, a mianowicie wtedy, gdy dzie-ci przestały licznie umierać. 150 lat temu nikomu do głowy by nie przy-szło, żeby ograniczać własną płod-ność, jeżeli chciało się mieć potom-stwo – swoich następców, propaga-torów genów, sukcesorów majątku, nazwiska czy linii rodowej.

antykoncepcja była powodowana raczej strachem przed chorobami wenerycznymi niż niechcianą ciążą?

Kontrola płodności poprzez an-tykoncepcję, a wcześniej w dużej mierze przez aborcję, tzw. spędza-nie płodu, pojawiła się wtedy, gdy nagle liczba dzieci w rodzinie sta-ła się znacznie większa niż w po-

przednich generacjach. Wszyscy mamy we wspomnieniach, w albu-mach rodzinnych, widok naszych babć i prababć otoczonych wia-nuszkiem dzieci. Ale gdybyśmy ta-kie albumy mogli mieć dziesięć po-koleń wstecz, to już takiego obraz-ka byśmy nie zobaczyli, dlatego że większość dzieci, która się rodziła, umierała przed osiągnięciem doj-rzałości, czyli nie mogła być rodzi-cami. Aby dochować się dwójki do-rosłych dzieci, należało ich mieć znacznie więcej. Dzisiaj urodzenie znacznie większej liczby dzieci niż dwójka oznacza, że tyle wejdzie w dorosłość, gdyż statystycznie bio-rąc, dzieci w Polsce umiera 5 na 1000 noworodków w wieku najwięk-szego zagrożenia, czyli niemowlę-cym. Jeszcze do niedawna było to 200. To zaowocowało znacznie więk-szymi możliwościami reprodukcyj-nymi. Zrodziła się potrzeba ograni-czania płodności. Gdyby każda ko-bieta na Ziemi zostawiała po sobie w dzisiejszych warunkach zdrowot-nych i przy dzisiejszym poziomie umieralności dwoje dzieci, to mie-libyśmy do czynienia z odtwarza-niem społeczeństw w tych samych rozmiarach.

państwa europejskie nie osiągają tego wyniku co je czeka?

Jeżeli nie osiągają tego limitu, to oznacza, że z generacji na genera-cję ludzi jest coraz mniej, a jak jest mniej dzieci, to z biegiem czasu rośnie znaczenie liczebne w społe-czeństwie ludzi starszych, aż w koń-cu najstarszych. Ciężar ludzi wcześ-niej urodzonych przesuwa się do coraz starszych grup wieku i to jest dokładnie to, co widzimy w społe-czeństwach nazywanych ponowo-czesnymi, którym początek dała Europa Zachodnia.

temat Num

eru: demografia źle się m

a

Page 8: Nasz Głos Październik 2012

� nasz głos nr �0 | Październik �0��

obecnie nie dotyczy to już jedynie tego regionu

Ten proces wpływa na wiele spo-łeczeństw, ponad sześćdziesiąt kra-jów na Ziemi, obejmujących pra-wie 40 proc. populacji świata, ma płodność niewystarczającą do tego, żeby odtwarzać rozmiary populacji z generacji na generację. Widzimy, że nie jest to specjalność polska czy nawet europejska. Najbardziej ważą w tym obrazie Chiny, które mają niską płodność, a jest to po-nad miliard ludzi.

polityka jednego dziecka w chinach nie przyniosła jednak pożądanych rezultatów centralnie sterowany przez partię komu-nistyczną proces doprowadził do różnicy w narodzinach między chłopcami a dziew-czynkami, które z przyczyn kulturowych i ekonomicznych są bardzo często aborto-wane władze państwa środka nie radzą sobie teraz z wymienialnością pokoleń i w najbliższej przyszłości też będą mieć do czynienia ze starzeniem się społeczeństwa

Ale nie było takiej polityki w Ja-ponii, Korei Południowej czy In-diach, a efekt jest ten sam. Z po-dobnym zjawiskiem mamy do czy-nienia w kilku krajach Ameryki Ła-cińskiej, a nawet w kraju muzuł-mańskim, jakim jest Tunezja.

gdzie w takim razie są źródła tej tendencji?

Zahamowanie umieralności dzie-ci to prapoczątek tej zmiany. Kie-dyś kontrolowanie własnej płod-ności byłoby działaniem samobój-

czym, gdyż rodziłoby się za mało dzieci, żeby ludzkość przetrwa-ła. Człowiek tak wyewoluował, że był w stanie trwać setki tysięcy lat, m.in. dzięki temu, że w trudnych warunkach przyrodniczych dzieci rodziło się tyle, że dochodziło do zastępowania się pokoleń. Z tego powodu populacja Ziemi właści-wie nie rosła. To zaczęło się zmie-niać właściwie 1500 lat temu, a na dobre 200−300 lat temu. W cza-sie narodzin Chrystusa ludność świata liczyła 200−250 milionów, czyli mniej niż dzisiaj w Stanach Zjednoczonych.

czyli nie ekonomia, a styl życia w dużej mierze wpływa na nasze decyzje dotyczą-ce założenia rodziny czy ta zmiana jest związana z rewolucją młodzieżową ’68 i powojennym zmienianiu się relacji w społeczeństwach?

Przyczyna tego jest dużo głębsza. Ma pan rację, wskazując na zachod-nią Europę czy cywilizację zachod-nią jako na źródło zmiany. Dzię-ki mechanizmom globalizacyjnym jest to dynamiczny proces ogar-niający praktycznie cały świat. Nie ma żadnych powodów, by nie prze-widywać, że ta tendencja nastąpi wszędzie bez wyjątków.

a kraje muzułmańskie?Tunezja, Turcja, Algieria, Maro-

ko, Egipt − te wszystkie kraje przed tym się broniły, ale w każdym z nich w ciągu ostatnich dwudziestu lat dzietność na kobietę spadła wręcz

dramatycznie. W Tunezji nawet do poziomu poniżej dwóch, a w innych krajach jest bliska tej granicy.

czy jest to spowodowane wpływami euro-pejskimi w tych krajach?

Myślę, że są to wpływy globalne. Mówimy o kulturze, która jest trans-mitowana przez całe spektrum me-diów, telewizje satelitarne i inter-net. Stykają się z nią ludzie na całym świecie, dotyczy to nawet najprymi-tywniejszych kultur. Koleżanka zwie-dzała Birmę i opowiadała, że widzia-ła chłopa w bardzo odległym zakąt-ku kraju, do którego nie można się dostać żadnym cywilizowanym środ-kiem lokomocji, który uprawiał pola ryżowe prymitywnym radłem i przy uchu trzymał telefon komórkowy. Wi-dzimy, że nawet takie prymitywne cywilizacje, z punktu widzenia tech-nicznego, mają dostęp do informa-cji i mediów. To powoduje, że zmia-na, która dojrzewała w Europie dzie-siątki lat, dokonuje się w innych częś-ciach świata w mgnieniu oka. Zmniej-szenie dzietności jest prawdopo-dobnie przyszłością bez wyjątku każ-dego społeczeństwa. Oczywiście nie-które społeczeństwa będą się opie-rać temu procesowi, ale czy w świe-cie muzułmańskim jest w stanie przetrwać fundamentalistyczne spo-łeczeństwo np. w Iranie, gdy zostanie wyizolowane w świecie muzułmań-skim, a pozostali prezentować będą inne wzory bliższe naturalnym skłon-nościom ludzkim? Bo nie są nimi sa-mobiczowanie i wyrzekanie się przy-jemności. Ludzie przeważnie są sy-barytami, lubią, by było im wygod-nie. Nie ma społeczeństwa, które ma-jąc do wyboru wygodę i niewygodę w tych samych okolicznościach, wy-brałoby to drugie. Surowość islam-ska w fundamentalistycznym wyda-niu przegra, jeżeli się okaże, że inne państwa muzułmańskie lepiej sobie radzą gospodarczo, społecznie, roz-wiązują lepiej swoje problemy i żyją wygodniej. Na razie tych przykładów jest niewiele, ale jest to proces, któ-ry postępuje.

w moim odczuciu obecnie styl życia singla jest uważany za o wiele bardziej atrakcyj-ny niż życie rodzinne

Do takiej sytuacji doszło w wyni-ku ponowoczesnych zmian Europie Zachodniej, rewolucji kulturowej,

prof marek okólski: gdyby każda kobieta na ziemi pozostawiała po sobie dwoje dzieci mielibyśmy populację w takim samym rozmiarze

tem

at N

umer

u: d

emog

rafi

a źl

e si

ę m

a

Page 9: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl �

dotyczącej pokolenia z powojenne-go wyżu demograficznego, rozcza-rowanego rzeczywistością w okre-sie, gdy zaczęło wchodzić w doro-słość. Ono zapoczątkowało te zmia-ny, szukano alternatyw, buntowano się przeciwko wojnie w Wietnamie, ale i przeciwko mieszczańskim war-tościom, za jakie młodzi uważali też rodzinę – na koszulkach noszono napisy nie tylko „make peace not war”, ale także „kill the family”. Ro-dzina była wrogiem, co jednak nie oznacza, że przestała istnieć, ale że jej wartość zrelatywizowano. To mogło się wydarzyć dopiero wtedy, gdy społeczeństwo stało się na tyle zamożne, że jednostka nie musia-ła się martwić o przetrwanie, dzięki czemu mogła zamknąć się we włas-nym życiu i mieć zasoby, które po-zwalają czuć się niezależnym. Kró-luje złudzenie, że jest to nieograni-czone źródło pomyślności, że pie-niądze zawsze będą płynęły do po-szczególnych jednostek i ich go-spodarstw domowych. Dzieci są dla takiego modelu życia konkurencją, po prostu przeszkadzają.

wpływy kontrkultury są jednak mniejsze w polskim społeczeństwie niż w zachod-nich oprócz tego religia katolicka mocno akcentuje wartości rodzinne i płodność dlaczego więc jesteśmy liderami tego nie-korzystnego procesu?

Zwykle ci, którzy imitują jakiś modus vivendi, przyswajają sobie wzory zachowań dużo szybciej niż ci, którzy go wymyślili. Wszystko w myśl zasady „im później, tym szyb-ciej” – procesy, o których mówi-łem, zachodzą w krajach arabskich dużo dynamiczniej niż w Polsce czy we wschodniej Europie, a nasz kraj pod tym względem nie różni się od innych dawnych państw komu-nistycznych. Wcześniej ten proces zaszedł w Europie Południowej, a jeszcze wcześniej w jej zachodniej i w północnej części. Druga zasa-da „im później, tym głębiej” wyjaś-nia, dlaczego spadek płodności w takich krajach, jak Holandia, Szwe-cja czy Dania, w społeczeństwach o wiele bardziej od naszego libe-ralnych, nigdy nie był tak silny jak w Polsce. Na ogół w tych imitowa-nych warunkach dokonują się rze-czy, które nazwałbym anomaliami, patologiami. Przykładem są proce-

sy, które pan wymienił, mówiąc o Chinach. W Europie Zachodniej ten proces ewoluował, był organiczny i stopniowy, dotyczył relatywizacji wartości, nastąpił też wzrost auto-nomii jednostki.

w jaki sposób wpłynęło to na polskę?U nas mamy do czynienia z od-

wróceniem roli kobiety, która z bio-logicznego punktu widzenia jest matką. W rozmyciu tej przejrzysto-ści wartości doszło do promowania przekonania, że nie ma istotnej róż-nicy między kobietą a mężczyzną.

płeć jako kreacja kulturowa?Właśnie. Ta zmiana dotyczy także

rodziny. Na Zachodzie zatrzymało się to na pewnym poziomie i pań-stwo w wielu krajach pomaga w łą-czeniu macierzyństwa z pracą za-wodową. Jeśli kobieta chce mieć tę samą rolę w życiu publicznym, to państwo i tamtejsze instytucje wy-chodzą tym pragnieniom naprze-ciw i pomagają rodzinom w utrzy-maniu i wychowaniu dzieci. Kobie-ta, która pracuje, może zabrać na-wet dwu-, trzymiesięczne dziecko do pracy i będąc w niej, co pewien czas je nakarmić.

u nas jest to nie do wyobrażenia W czasach komuny nad wszyst-

kim panował paternalistyczny opie-kun − państwo. Gdy przemawiał pierwszy sekretarz, to mówił do lu-dzi: „My wam damy. My zbuduje-my”. To też przenosiło się na zakład pracy, gdzie był dyrektor rozdający paczki na Boże Narodzenie. Dawa-no również wczasy do zakładowych ośrodków, dopłacano do biletów miesięcznych, mieszkania też były „dawane” lub subsydiowane. To to-talne opiekuństwo przeniosło się na poziom rodziny, w której tę funkcję pełnił mężczyzna, on zarabiał dużo więcej, miał preferencje w awansach – to było coś naturalnego i akcepto-wanego. Nagle na początku lat dzie-więćdziesiątych ten system runął w gruzach, państwo się ze wszystkie-go wycofało. Zakłady pracy zostały sprywatyzowane. To samo stało się w rodzinie, ale nie dlatego, że męż-czyzna się wycofał, tylko dlatego, że cały ten system wartości nagle prze-stał istnieć. Teraz oczekuje się od kobiet, które są lepiej wykształco-

ne niż mężczyźni, że będą ten po-tencjał intelektualny i kapitał ludz-ki wykorzystywać gospodarczo. Nie-wątpliwie zostały one rzucone na głęboką wodę. Polska nie może się porównywać z Zachodem, jeśli cho-dzi o rozwinięte bezpieczeństwo so-cjalne, wsparcie instytucji publicz-nych, a poziom życia jest tam o wie-le wyższy niż u nas. Stąd się bierze tendencja do odkładania tych spraw na później: niech nam się polep-szy, niech się wyklaruje sytuacja. To powoduje, że mamy do czynienia z czekaniem na coś, co nigdy może się nie zdarzyć. Kobieta nie może bowiem odkładać w nieskończoność urodzenia dziecka.

według niedawnych badań w wielkiej brytanii polki rodzą dwa razy więcej dzie-ci niż w kraju czy to oznacza, że wszyst-ko leży po stronie państwa i zapewnienia pomocy socjalnej rodzinie?

Znam te statystyki. Na pewno Polki rodzą więcej dzieci niż inne emigrantki, ale też jest ich więcej i są znacznie od nich młodsze. Nie wiadomo jednak, czy rodzą więcej dzieci niż te, które zostały w Polsce w przeliczeniu na jedną matkę. Jed-nocześnie na pewno mamy do czy-nienia z sytuacją, że nasi emigran-ci nie palą się do powrotu, gdyż w przeciwnym wypadku nie zakłada-liby tam tak licznie rodzin. Na ogół ci, którzy chcą wrócić do kraju, nie przebywają poza nim zbyt długo.

panie profesorze, jak w takim razie po-móc polskim rodzinom i młodym ludziom pragnącym mieć dzieci? bez wsparcia pań-stwa i to na wielu płaszczyznach nie uda nam się odmienić negatywnych trendów

Gdy mówi się o polityce proro-dzinnej w Polsce, to stawia się pew-ne cele, a środki są takie, jakby-śmy robili poprawkę krawiecką. Te-raz się mówi, że części ludzi nale-ży zabrać becikowe, aby dołożyć in-nym. Przecież to absurd. To i tak są śmieszne środki, choć fakt, że mar-nowane. Dlatego powinna się po-jawić myśl strategiczna, np. w jaki sposób można by długofalowo za-chęcić ludzi do tego, żeby będąc młodymi, chcieli mieć dzieci. Nie chcę wchodzić w konkretne rozwią-zania, gdyż jest wiele różnych mo-deli, a tu należy spojrzeć na zagad-nienie kompleksowo. l

temat Num

eru: demografia źle się m

a

Page 10: Nasz Głos Październik 2012

�0 nasz głos nr �0 | Październik �0��

Piotr koryś

od kilkudziesięciu lat w polsce widoczna jest tendencja do spadku liczby rodzonych dzieci – kolejne wyże są coraz mniejsze, podobnie w trakcie lat niżów osiągane są kolejne „dołki” dzietności

Ostatni niż, który swoją kulminację osiągnął w po-łowie I dekady XXI w., okazał się nie tylko bardzo długi, ale i bardzo głęboki. Sytuacja Polski niewie-le różni się od rozwiniętych krajów Zachodu, z tym

że w przypadku zjawisk demograficznych, konwergencja (upodobnienie się) do wysoko rozwiniętych krajów euro-pejskich nastąpiło dużo szybciej niż w sferze gospodar-ki czy polityki. Trzeba jednak zaznaczyć, że dziś obserwu-jemy zaawansowane stadia procesu, który rozpoczął się dawno (por. trendy pokazane na rys. 1 i rys. 2).

Konsekwencje społeczne, ekonomiczne i polityczne przemian demograficznych w Polsce najprawdopodob-niej będą poważne. Przyjrzyjmy się, jakie mogą być negatywne i ewentualne pozytywne skutki trwałego spadku liczby rodzonych dzieci w Polsce i wchodzenia w wiek emerytalny kolejnych wyżów demograficznych.

puste place zabawWzrośnie liczba ludzi starych, potrzebujących opie-

ki, wsparcia. To będzie się wiązać z dodatkowymi ob-ciążeniami budżetu. Będzie temu towarzyszyć wzrost siły politycznej starszych pokoleń – wciąż licznych w porównaniu z dużo mniejszymi w punkcie wyjścia mło-dymi pokoleniami. Może to zmienić w poważny spo-sób strukturę wydatków publicznych. W konsekwencji wydatki państwa na starsze pokolenia będą rosły kosz-tem wszelkich innych wydatków, a prowadzenie jakich-kolwiek skutecznych reform będzie coraz trudniejsze. Łatwo przecież wyobrazić sobie presję na wzrost po-datków, z których byłyby finansowane dodatkowe świadczenia na emerytów, kosztem młodszych, mniej licznych i politycznie słabszych pokoleń.

Przemiany na rynku pracyWiążą się z tym przemiany na rynku pracy. Popyt na

niektóre zawody będzie spadał – właściwie już teraz jest to widoczne. Mniej dzieci (patrz rys. 2) to mniej nauczycieli zatrudnionych w przedszkolach i szko-łach oraz w całym sektorze produkcji i usług związa-nych z wychowaniem. Z kolei wzrośnie popyt na usługi dla osób starszych – o ile oczywiście będą one dyspo-nować środkami wystarczającymi na ich opłacenie, co wcale nie jest takie pewne.

W skali makro przemiany demograficzne dotkną ry-nek pracy. Nie tylko będą spadać zasoby siły roboczej, ale zmieni się też jej struktura. Na rynku będzie wię-cej pracy dla osób starszych, mających niższą skłon-ność do zmiany pracy, mniej innowacyjnych, aktyw-nych i kreatywnych. Niedobory na rynku pracy, któ-re mogą się ujawnić, będą powodować wzrost wyna-grodzeń – z punktu widzenia pracowników to dobrze, z punktu widzenia gospodarki – niekoniecznie. Jeśli wzrostowi wynagrodzeń towarzyszy wzrost kwalifikacji, kompetencji i produktywności, sprawa jest oczywista; ale jeśli wzrost wynagrodzeń spowodowany jest spad-kiem liczby dostępnych pracowników, konsekwencją może być utrata konkurencyjności przez polskie firmy. Wspomniany spadek innowacyjności też może być dla polskiej gospodarki poważnym wyzwaniem. Już teraz Polska niezbyt korzystnie się wyróżnia pod tym wzglę-dem na tle krajów Zachodu, a w warunkach globalnej konkurencji innowacyjność pozostaje kluczem do suk-cesu rozwojowego.

ImigracjaOdpowiedzią na niedobory siły roboczej może być

imigracja. Niemal na pewno już wkrótce imigranci sta-ną się w Polsce potrzebni. Nie jest tylko oczywiste, czy uda się znaleźć takich imigrantów, których chcieliby-śmy do Polski zaprosić, a którzy jednocześnie zechcą tu przyjechać. Aktywna polityka imigracyjna wydaje się jednak nieunikniona w całkiem nieodległym czasie. Nie można jednak zapomnieć, że imigranci to nie tylko korzyści, ale także całkiem sporo problemów związa-

rysunek 1 Liczba urodzeń na 1 tysiąc mieszkańców (w okresie do 1918 r na podstawie tablic romera i weinfelda dla zaborów oraz polskich obszarów górnego śląska i śląska cieszyńskiego; w okresie 1918-1939 na podstawie małych roczników statystycznych i tablic romera i weinfelda, po ii wojnie światowej na podstawie danych gus) pionowe linie niebieskie pokazują okresy najwyższej liczby urodzeń (na 1 tys mieszkańców) w kolejnych wyżach demograficznych, a czarne – okresy najniższej liczby urodzeń w kolejnych niżach Linia czerwona pokazuje trend

rysunek 2 Liczba urodzeń w polsce w tysiącach (odnośnie źródeł, patrz komentarz przy rys 1) czarna linia pokazuje trendte

mat

Num

eru:

dem

ogra

fia

źle

się

ma

Page 11: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

nych z procesem integracji, konfliktami z ludnością ro-dzimą, dopasowaniem sektora publicznego do ich po-trzeb (szkół, urzędów itp.)…

Zmiany społeczne będą nie tylko prostą konsekwen-cją starzenia się społeczeństwa – zmiany proporcji ilo-ści starych i młodych w społeczeństwie – oraz imigra-cji. Niska płodność kobiet – statystyczna Polska rodzi w tej chwili w cyklu życia mniej niż dwoje dzieci – ozna-cza, że kolejne pokolenia będą w masowej skali po-koleniami jedynaków. Zanikać będą tradycyjne w pol-skiej rodzinie instytucje rodzeństwa, ciotek, wujków, kuzynów. I nie można zapomnieć, że zachowania spo-łeczne dzieci wychowywanych bez rodzeństwa są nieco inne niż dzieci wychowanych w większych rodzinach.

Skutki polityczneSpadek dzietności prawdopodobnie będzie nieść

niepożądane skutki polityczne wynikające z dążenia do realizacji swoich interesów w warunkach narastają-cego konfliktu pokoleń przez liczne starsze pokolenia. W sferze gospodarczej w perspektywie kilku, kilkuna-stu lat może skutkować pogorszeniem jakości i struktu-ry zasobów pracy, a także znaczącym spadkiem ich li-czebności. To zaś na pewno wpłynie na spowolnienie wzrostu gospodarczego. Sytuacja finansów publicz-nych może się jednocześnie pogarszać. Wreszcie dra-matyczne mogą być również przemiany w polskim spo-łeczeństwie. Coraz więcej miast i wsi będzie zamiesz-kanych głównie przez ludzi starych; trudno ocenić, ja-kie będą faktyczne skutki dorastania kolejnych poko-leń jedynaków. W dodatku polskie społeczeństwo być może stanie przed wyzwaniem skutecznej integracji kolejnych fal imigrantów zarobkowych, łatających dziu-ry na polskim rynku pracy.

Ale da się również wskazać pewne, niezbyt licz-ne wprawdzie, ale widoczne pozytywne efekty cza-sów długotrwałego niżu demograficznego. Do pewne-go stopnia można nawet mówić o otwieraniu się przed Polską, ale tylko na chwilę, okna rozwojowego. Mniej liczne najmłodsze pokolenia to mniejsze obciąże-nie państwa kosztami systemu edukacyjnego. Dopó-ki przedstawiciele powojennych wyżów są jeszcze na rynku pracy, to również obciążenie państwa (i pracu-jących) wydatkami na ludzi starych jest względnie nie-wielkie. Pokazuje to rysunek 3.

Jest to więc moment (w przybliżeniu okres 2005−2025, kiedy łącznie ludzie młodzi i starzy będą stanowili mniej niż 35 proc. populacji) relatyw-nie małego obciążenia państwa kosztami systemów zabezpieczeń społecznych (czasem używa się okre-ślenia „premia demograficzna”), chwila na skok cy-wilizacyjny i uporządkowanie finansów państwa, tak ważne zwłaszcza wtedy, gdy uwzględnić, co będzie później. Obecnie rozwój gospodarczy Polski jest rze-czywiście względnie szybki, ale tylko na tle bogate-go, sytego i borykającego się z poważnym kryzysem Zachodu. O naprawianiu finansów publicznych nikt chyba na serio nie myśli już co najmniej od dekady. Zatem może się nie udać wykorzystać okazji…

Odpowiedzią na przyszłe niekorzystne tendencje na rynku pracy, oprócz imigracji, mogłaby być po-prawa jakości systemu edukacji, a w konsekwen-cji przyszłych zasobów kapitału ludzkiego. W wa-runkach niżu, którego kolejne roczniki trafiają do szkół od początku transformacji, mogłoby to nie być trudne. Zamiast kolejnych, nieprzemyślanych i ra-czej nieudanych reform organizacyjno-programo-wych, konieczne byłyby działania mające na celu „rozgęszczenie” klas, poprawę przygotowania na-uczycieli (choćby poprzez działania na rzecz pozy-tywnej selekcji do zawodu, dzięki np. dobrze skon-struowanemu systemowi wynagrodzeń), dostosowa-nie szkół do faktycznych, a nie wyobrażonych w mi-nisterstwie potrzeb rynku pracy, ograniczenie zapa-łu kolejnych ministrów do rewolucyjnych zmian… A rzeczywistość jest taka, że klasy i grupy przedszkol-ne są zbyt liczne, wymagania i poziom edukacji spa-da, a zarówno nauczyciele, jak i ich wychowankowie są słabo przygotowani do funkcjonowania w zgloba-lizowanym, pełnym rywalizacji świecie. Zamiast za-tem może mniej licznych, ale coraz lepiej wykształ-conych i kompetentnych pokoleń (vide: doświad-czenia Finlandii i Korei Południowej), na rynek pra-cy trafiają kolejne roczniki umiejące i wiedzące co-raz mniej. Sensu w tym raczej nie widać, prognozę na sukces też trudno formułować.

Okno rozwojowe dla Polski wkrótce się zamknie. Konsekwencje załamania demograficznego będą odczuwalne w perspektywie co najwyżej półto-rej dekady. Nawet udana polityka rodzinna dziś, jeśli ktoś taką zdołałby wprowadzić, szybko ni-czego nie zmieni – najpierw trzeba będzie sfi-nansować wychowanie i edukację nowych, licz-niejszych pokoleń. Na taką politykę, jeśli mia-łaby przynieść wymierne skutki nie tylko na po-ziomie wielkości rodziny, ale i liczebności kolej-nych pokoleń, to już ostatnia chwila. Przecież nie-długo pokolenia ostatniego wyżu zaczną wcho-dzić w wiek dojrzały i skończą się dla nich lata naj-wyższej płodności. Na znaczenie takiej polityki wskazują m.in. eksperci „Związku Dużych Rodzin Trzy Plus”. Tylko czy znajdzie się decydent, któ-ry dostrzeże to w odpowiednim momencie i ze-chce coś zrobić? A może wkrótce zostaną nam tyl-ko opustoszałe place zabaw jak wyrzut sumienia i wspomnienie lat dynamicznego rozwoju… l

rysunek 3 obciążenie demograficzne odsetek ludzi młodych (do 14 roku życia) i starych (powyżej 65 roku życia) (dane gus, prognoza demograficzna gus 2008-2035)

temat Num

eru: demografia źle się m

a

Page 12: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

Łukasz kudlicki

kryzys polskiej wspólnoty i tożsamości jest wynikiem upadku instytucji rodziny, skrupulatnie osłabianej w dobie komunizmu i triumfującego po nim liberalizmu. drogę do odnowy należy zacząć przy własnym ognisku domowym

Najpierw smutna konstata-cja faktów: większość Pola-ków, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, stanowi zbiór lu-

dzi wykorzenionych z tradycji i kultu-ry swoich przodków. Takie są skutki kataklizmów XX w.: wojen i panowa-nia totalitaryzmów oraz konsekwen-cje przemian społecznych związa-nych z naszymi burzliwymi dziejami. Najpilniejszą potrzebą jest odnale-zienie tożsamości, które powinno do-prowadzić do odbudowy narodowej wspólnoty.

Symbolicznymi datami w najnow-szej historii Polski są 1 i 17 września 1939 r. Wzajemnie uzgodnione przez dwa totalitaryzmy, najpierw niemiecka, a następnie sowiecka agresja, położy-ły kres wspólnocie narodu polskiego i, szerzej, wspólnocie obywateli Rze-czypospolitej w jej wieloetnicznej for-mie. W uśmierconej wówczas struktu-rze społecznej to stan szlachecki był warstwą, która przechowywała tradycję i pamięć.

Symbolem tamtej kultury był pol-ski dwór czy skromniejszy dworek jako centrum życia społecznego, promieniu-jący na pozostałe warstwy społeczne. W

czas na polskie przebudzenie

przeciwieństwie do społeczeństw Euro-py Zachodniej mieszczaństwo nie sta-nowiło na ziemiach polskich, najpierw w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, później na obszarze trzech rozbiorów, istotnej grupy społecznej. Na rzeczy-wistość Drugiej Rzeczypospolitej, skle-conej z trzech różnych obszarów, wio-dący wpływ miał dominujący rolniczy charakter gospodarki, który podtrzy-mywał rangę dworu: najpierw dla za-borców ziemie polskie były przede wszystkim spichlerzem. Dlatego dru-gim ważnym polskim nośnikiem toż-samości był stan chłopski z jego kultu-rą życia związaną z uprawą ziemi. Prze-mysł w czasach zaborowych rozwijał się tylko w takim zakresie, w jakim był nie-zbędny (poza Górnym Śląskiem, które-go odmienny charakter wynikał z boga-ctwa złóż naturalnych, przede wszyst-kim węgla). Budowa zrębów nowoczes-nego przemysłu w drugiej połowie lat 30. nie zmieniła charakteru polskiej go-spodarki. Stąd polski dwór pozostawał w XIX w. i pierwszych czterech deka-dach kolejnego stulecia dominującym ośrodkiem społecznym i kulturotwór-czym. Nie zmieniły tego faktu repre-sje, jakie spotkały i niewątpliwie osła-biły znaczną część stanu szlacheckie-go po powstaniu styczniowym. Zatem do 1939 r. polski dwór zachował wiodą-cą rolę kulturotwórczą. Dopiero wspo-mniana na wstępie agresja totalitary-zmów, a wreszcie cztery dekady pano-wania komunizmu, będącego jednym wielkim eksperymentem polityczno-społeczno-gospodarczym, w znaczeniu dosłownym zlikwidowała stan szlache-cki i polski dwór, a wraz z nim ukształ-towaną przez wieki polskiej historii przestrzeń kształtowania wzorców kul-turowych, a zatem również ostoję tra-dycji i pamięci, stanowiącą podstawę polskiej, chrześcijańskiej tożsamości narodowej.

Przerwana nićPrzeprowadzony z konsekwentnym

rozmysłem zamach totalitaryzmów

na polskie elity został przypieczęto-wany komunistyczną inżynierią spo-łeczną: awansem dotychczasowych dołów społecznych na piedestał, w imię marksistowsko-leninowskiej koncepcji dyktatury proletariatu. Sy-stem uderzał również bezpośrednio w instytucję rodziny jako naturalną wspólnotę gwarantującą jednostce bezpieczeństwo. W nowej rzeczywi-stości pokój ducha miała gwaranto-wać wyłącznie partia.

Instytucje nowo kreowanej Pol-skiej Rzeczypospolitej Ludowej zo-stały zasilone elementem, który swój społeczny awans musiał wie-lokrotnie przypieczętować krwią czy inną formą krzywdy dotychczaso-wych „wyzyskiwaczy”. Rolę polskie-go dworu szlacheckiego jako rozsad-nika kultury w komunistycznej rze-czywistości miały odgrywać masów-ki w zakładach pracy i indoktrynacja społeczeństwa na każdym etapie ży-cia jednostki.

Dopełnieniem tego tragiczne-go eksperymentu społecznego była wielka, wymuszona skutkami woj-ny migracja ludności: z przyłączo-nych do ZSRS Kresów Wschodnich oraz zniszczonych miast na Ziemie Odzyskane. Kolejna fala migracji zo-stała wymuszona centralnie plano-waną industrializacją. Rzesze chłop-skie miały odtąd poszukiwać szczęś-cia w miastach lub dzielnicach po-wstających przy wielkich zakładach przemysłowych, za cenę oderwania od korzeni, które dla ludności po-chodzenia wiejskiego wiązały się z uprawą ziemi.

Pozostały przy życiu „wrogi ele-ment” szlachecki i ziemiański został poddany perwersyjnym represjom. Gospodarzom przedwojennych pol-skich dworów i dworków nie tylko, że odebrano ich własność, ale też zaka-zano się zbliżać do utraconej ojcowi-zny, skazując ich i potomstwo na spo-łeczny niebyt, mechanicznie, dro-gą administracyjną, zamykając dro-te

mat

Num

eru:

dem

ogra

fia

źle

się

ma

Page 13: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

gę do studiów akademickich i ka-riery naukowej. Drogą do przetrwa-nia, a szczególnie do poprawy swoje-go statusu w państwie komunistycz-nym, było odrzucenie dawnych reguł i przyjęcie nowej tożsamości komuni-stycznej. Kto nie akceptował nowego porządku, choćby ze względu na po-stawę herbertowskiego bohatera od-rzucającego komunizm przez wzgląd na estetykę („Potęga smaku”), skazy-wał się na marginalizację, pauperyza-cję i wewnętrzną emigrację. Choć taki wybór stał się udziałem wcale licz-nych Polaków, to jednak dominują-cą postawą był pragmatyzm wynika-jący z umęczenia blisko sześciolet-nią wojną, biedą i poniewierką, a na-stępnie przekonanie, że trzeba przy-stosować się do rzeczywistości, któ-ra chociaż daleka jest od ideału czy choćby przyzwoitości, to jednak zo-stała narzucona bezwzględną siłą ze-wnętrzną, która jest faktem.

Takie w wielkim skrócie i uogólnie-niu są przyczyny masowego w swojej skali zjawiska wykorzenienia społecz-ności zamieszkującej w kraju nad Wi-słą po 1939 r., a szczególnie po 1944 r., symbolicznym z racji dwóch wyda-rzeń: po pierwsze, lipcowej instalacji na ziemiach polskich satelickiego wo-bec Moskwy marionetkowego rządu, a po drugie, październikowym upad-kiem rozpoczętego 1 sierpnia powsta-nia warszawskiego, które z kolei sta-nowi ostatni w masowej skali przejaw emanacji polskiej tradycji niepodle-głościowej w formie i treści dożywa-jącej wówczas swojego kresu. W tym miejscu wdaję się w polemikę z po-glądem, iż zryw pierwszej „Solidarno-ści” lat 1980−1981 jest jakby wpisa-

niem się na nowo Polaków w tradycję symbolizowaną przez powstanie war-szawskie. Mimo kuszącej perspek-tywy uznania zwycięstwa witalności polskiego ducha nad materializmem dialektycznym uważam powstanie masowego ruchu oporu społeczne-go w PRL za zjawisko wygenerowa-ne przez sam komunizm, żywiące się jego niedostatkami, a przede wszyst-kim wygenerowane przez nową do-minantę społeczną, czyli robotników, dla których zarzewiem protestu były kwestie socjalno-bytowe. „Nadbu-dowa” ideologiczna była już dziełem ścierających się grup doradców, naj-pierw przy Wolnych Związkach Zawo-dowych, potem przy „Solidarności”.

W okowach PRLKońcowy etap rządów PZPR, roz-

poczęty stanem wojennym, a zakoń-czony tzw. „normalizacją” końca lat 80. XX w. pod względem społecz-nym, był kluczowy dla tego, co wy-darzyło się w okresie budowy Trze-ciej RP. Brutalna forma, w jakiej wła-dza odebrała ludziom nadzieję na zmiany, selekcja opozycji pod ką-tem jej „konstruktywnego” nasta-wienia do rozmów o reformach, skut-kowały brakiem przekonania więk-szości Polaków w kwestii możliwości dokonania prawdziwego przełomu. O braku wiary społeczeństwa w re-alność zmian świadczy niespotyka-ny poza Polską w Europie niski po-ziom frekwencji wyborczej w naszym kraju. I to już od samego początku − od 1989 r.

Oligarchiczny charakter nowe-go porządku politycznego i spo-łeczno-gospodarczego w Polsce po

1989 r. skutkuje utrwaleniem toż-samości i postaw wyrosłych z PRL. Na postawy roszczeniowe żywcem przeniesione z minionego syste-mu nakłada się dodatkowo ule-ganie pokusie konsumpcjonizmu. Jest charakterystyczne, że władza państwowa, choć dzisiaj sprawo-wana przez ludzi, którzy przyzna-ją się do solidarnościowych korze-ni, działa według schematów z cza-sów nie tak przecież odległego „re-alnego socjalizmu”. Na pewno ma na to wpływ demoralizująca prak-tyka „pochwały PRL”, ucieleśnio-na przez personalną i obyczajo-wą ciągłość w tak fundamentalnych dla demokracji instytucjach, jak są-downictwo i organy ścigania – od policji do prokuratury.

Kościół, który w czasie PRL, perso-nifikowany przez dwie postacie: Pry-masa Tysiąclecia i papieża-Polaka był jedynym stałym punktem odnie-sienia, jedyną ocaloną w zawierusze dziejów instytucją polskiej tożsamo-ści i tradycji, a wreszcie stymulato-rem i inspiracją dla rzesz działaczy „Solidarności” (bo z jej elitą bywało różnie), w Trzeciej RP został zidenty-fikowany przez oligarchię jako ostat-nia przeszkoda stojąca na drodze do podporządkowania społeczeństwa. Stał się przedmiotem nieustającego ataku „elit”.

Obudź się, PolskoCzy znajdujemy się, jako wspólno-

ta narodowa, wspólnota polskich ro-dzin, w sytuacji beznadziejnej? Prze-moc strukturalna wobec jednostki jest faktem: ucisk ze strony instytu-cji, w tym przemysłu propagandy me-dialnej, zdaje się stanowić zaporę dla zmian w pożądanym kierunku. Czy zatem możliwe jest zwycięstwo kontr-rewolucji dobra? Polacy muszą wró-cić do źródeł: na nowo dowartościo-wać rodzinę i wszelkie oddolne, nie-zależne formy samoorganizacji spo-łecznej. Ale i to nic nie da, bez po-wrotu synów marnotrawnych do Koś-cioła, bez którego czeka nas los bez-ładnie przemieszczającego się stada, które mimo wielkiej liczby osobni-ków, jest skutecznie przeganiane po pastwisku przez nielicznych nadzor-ców. Wyboru między wspólnotą toż-samości i kultury a stadnym zbioro-wiskiem konsumentów dokonujemy sami każdego dnia. l

migracje powojenne stały się powodem wykorzenienia znacznej części społeczeństwa

temat Num

eru: demografia źle się m

a

Page 14: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

PaweŁ serafin

współcześnie prawa kobiet, mężczyzn i dzieci są sprzeczne względem siebie. dlatego rozpada się instytucja rodziny

Ze względu na ideę szczęścia obywateli proponuje się likwi-dację własności prywatnej, któ-ra jest powodem nierówności

społecznych. Każdy ma dla siebie wyznaczone zajęcie, według które-go zapanuje powszechna specjaliza-cja oraz system wspólnej własności. Proponuje się też nowy system wy-chowania. Można by go określić mia-nem „hodowli obywateli”, szczegól-nie że wspomina się o „trzodzie” albo „stadzie” pilnowanym przez „paste-rzy”, czyli nauczycieli oraz „psy” − strażników.

Państwo mogłoby ingerować nawet w proces poczęcia polegający na ze-zwalaniu na zbliżenie tylko zdrowym obywatelom, w określonym wieku. Zlikwidowana w ten sposób instytu-cja rodziny pozwoliłaby na całkowitą kontrolę „pasterzy” nad budowaniem nowego społeczeństwa. Reproduk-cyjni partnerzy mają być losowani, tak aby nie znali później swojego po-tomstwa. Przeżyć mogło tylko zdrowe dziecko, które po narodzinach zabie-rano matkom i poddawano surowe-mu wychowaniu. Dzieci chore lub ka-lekie mają być zabite.

Przytoczone fragmenty teorii bu-dowy nowoczesnego państwa nie są fragmentem powieści science fic-tion. Nie są też teorią komunizmu ani nazizmu. Ta koncepcja jest star-sza od rewolucji francuskiej, a nawet od chrześcijaństwa. Właśnie na przy-

rodzina pod ostrzałem

kładzie „Państwa” Platona widać, jak dosłownie na samym początku ludz-kiej nauki mogą się rozejść drogi my-śli społecznej z prawem naturalnym.

Ostoja burżuazjiNa szczęście nie wszyscy klasyczni

filozofowie chcieli aż tak mocno inge-rować w istniejący ład społeczny. Kil-kaset lat później wiele teorii Platona zostało „ochrzczonych” przez św. Au-gustyna i przysłużyło się w rozwija-niu teologii chrześcijańskiej. Nieste-ty przetrwała również teoria państwa Platona i doczekała się czasów, gdy ludzkość postanowiła wypróbować ją na własnej skórze.

Karol Marks i Fryderyk Engels, wy-bitni filozofowie, na których tak czę-sto powoływali się później wszelkiej maści zbrodniarze, żądali w swoim Manifeście Komunistycznym zniesie-nia rodziny!

Gdy postanowiono empirycznie sprawdzić myśli „wielkich mistrzów” na przykładzie sowieckiej Rosji, za-częto z zapałem walczyć z kapitałem, licząc na to, iż wraz z nim do lamu-sa odejdzie także rodzina. Wszyst-kie rewolucje dążyły do zniszczenia rodziny: jako ostatniej – i najsilniej-szej – reduty starego porządku. Była ona groźnym „elementem wywroto-wym”, który stanowi konkurencję dla autorytetu władzy. Władza nie lubi, gdy rodzice czy dziadkowe przeka-zują dzieciom lub wnukom inne war-tości niż te, którym hołdują rządzący. Dlatego likwidacja tej instytucji jest dla nich priorytetem. Bez tego nie da się dokończyć dzieła społecznej transformacji.

Dlatego też bolszewicy szybko zre-dagowali nowy kodeks rodzinny, któ-ry miał zerwać z wielosetletnią trady-cją patriarchatu, uwolnić żony spod opresji ich mężów i zadbać o „odpo-wiednie” wychowanie dzieci. Wpro-wadzono małżeństwa cywilne, uła-twiono procedurę rozwodową, zaka-zano adopcji. Sierotami i dziećmi po-

rzuconymi miało się zajmować pań-stwo. Nie dało się jednak wszystkich dzieci odebrać rodzicom siłą, dlate-go postanowiono ograniczyć wpływ rodziny na wychowywanie młodego pokolenia poprzez powszechną edu-kację, która oprócz walki z analfabe-tyzmem miała poprzez indoktrynację wyrzeźbić nowego człowieka.

Skuteczniejsze niż komuniści

Zarówno komunistyczna walka z ro-dziną, jak i specyficzna polityka pro-rodzinna III Rzeszy się skompromito-wały. Wydawało się, że tego typu za-grożenia rodzinom już nie grozi. Nic z tych rzeczy! Tuż po wojnie pojawia-ło się nowe i o wiele większe zagro-żenie. Od czasów rewolucji obyczajo-wej popularyzowany model kulturo-wy sprawia, że rodziny są coraz bar-dziej autodestruktywne, zwalczają się od środka.

Największym zagrożeniem dla ro-dzin okazała się nie odgórna antyro-dzinna polityka państwa, ale antyro-dzinne nastawienie członków tej ro-dziny. W ramach wolności i praw czło-wieka promuje się bowiem wizję, we-dług której kobiety są zantagonizowa-ne z mężczyznami, a mężczyźni z ko-bietami. Jeżeli nawet dojdzie do po-rozumienia stron, czyli małżeństwa, to i tak bronią się często przed po-jawieniem się jeszcze jednego prze-ciwnika – dziecka. Rodzina przesta-je być dobrem wspólnym jej człon-ków, ale jest raczej pewną kompro-misową umową, z której zawsze moż-na się wycofać. Wydaje się, że cywi-lizacja zachodnia doszła już do ścia-ny, której nie da się przekroczyć ani od niej odwrócić. Tkwimy w martwym punkcie, w którym jesteśmy skazani na wymarcie. Jak do tego doszło?

Zaczęło się oczywiście od źle poj-mowanych praw kobiet. W imię eman-cypacji stopniowo wycofywały się z roli strażniczki domowego ogniska, a póź-niej także ze swojej naturalnej funkcji te

mat

Num

eru:

dem

ogra

fia

źle

się

ma

Page 15: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

prokreacyjnej. Progres ideologii femi-nistycznej zabrnął tak daleko, że trud-no już znaleźć jakiekolwiek miejsce dla mężczyzny w życiu wyzwolonych kobiet. „Musimy skasować instytucję małżeństwa. Mam nadzieję, że w 2000 r. będziemy mogły wychowywać nasze dzieci tak, aby wierzyły w ludzki po-tencjał, a nie w Boga. Nie chodzi tu o działanie pod publiczkę. Wkracza-my właśnie na drogę prawdziwej re-wolucji” – mówiła na początku lat 70. Gloria Steinem, jedna z guru amery-kańskiego feminizmu.

W walce z dominacją mężczyzn do-staje się po równo rodzinie i religii. Według feministek to religia położy-ła fundamenty pod małżeństwo, które stało się główną przyczyną „niedoli” kobiet. Cel, taktyka i retoryka jest zbli-żona do tej, którą stosowali komuni-ści, tyle że wówczas głównym wrogiem była burżuazja, a teraz są mężczyźni. Co ciekawe, środowiska feministycz-ne w ogóle nie dostrzegają błędu lo-gicznego w swej ideologii. Według ich koncepcji kobiety nie mają być wcale bardziej kobietami, ale mają być do-kładnie takie jak mężczyźni – władcze, majętne i najlepiej bezdzietne. I choć natury ludzkiej nie da się aż tak bar-dzo zmodyfikować, aby mężczyźni ro-dzili potomstwo, to jednak w procesie prokreacji da się obejść samców, ko-rzystając np. z banków nasienia.

Atomowa broń feminizmuDrugim sztandarowym progra-

mem feministycznej ofensywy jest walka z poczętymi dziećmi. I choć

prawo do życia jest niezbywalnym prawem każdego człowieka, to jed-nak odbiera się je osobom, któ-re się nie narodziły. Stosując pew-ne wybiegi prawne oraz redefinicję sprawdzonych pojęć, odbiera się prawo do życia dzieciom na rzecz „praw do swobodnego dysponowa-niem swoim brzuchem”. Co cieka-we, w dyskusji na ten temat w ogó-le nie słychać głosu mężczyzn i ich ojcowskich praw. W dyskursie pub-licznym aborcjonistki są więc zupeł-nie wiatropylne.

Nie oznacza to, że w wielu przypad-kach ojcowie są zupełnie bez winy, a całe zło na Ziemi wymyśliły zbunto-wane kobiety. Często to mężczyźni są bowiem głównymi sprawcami abor-cji, bo boją się wziąć odpowiedzial-ność za poczęte dziecko. Trzeba jed-nak zwrócić uwagę, że ojcostwo w fa-zie prenatalnej jest wyjęte spod pra-wa. Nawet w Polsce, gdzie według światowych organizacji zdrowia, obo-wiązuje restrykcyjne prawo aborcyj-ne, nie pyta się ojca, czy np. zgadza się na zabicie swojego chorego dzie-cka przed urodzeniem.

Odejdźmy jednak od aborcji. Wróćmy do innego aspektu ograni-czania macierzyństwa, które zaczęło się rozpowszechniać równocześnie z powojenną emancypacją kobiet. Na pomoc feministkom przyszły nie tylko gabinety ginekologiczne, ale przede wszystkim przemysł far-makologiczny. I właśnie powszech-nie stosowana antykoncepcja pono-si główną winę za fatalną kondycję rodziny. Tabletki są wynalazkiem na miarę broni nuklearnej w potyczce feministek ze zdegradowanym świa-tem samców. Ryzyko zajścia w cią-żę z przygodnym mężczyzną zosta-ło zredukowane do minimum, a więc zakładanie rodziny nie było już po-trzebne, bo można skakać z łóżka do łóżka. Mężczyzna i kobieta nie są już potencjalnym małżeństwem i trwa-łym związkiem. Kobiecie udało się uwolnić od ciężaru macierzyństwa, ale jednocześnie mężczyznę zwol-niono z zadań związanych z odpo-wiedzialnym ojcostwem. To okaza-ło się podwójnym i najcięższym cio-sem dla rodziny XX w.

Kultura egoistówWspółczesna kultura jest opar-

ta na ludzkim egoizmie, emocjo-

nalnej chęci posiadania wszyst-kiego, co nas otacza. To jest pod-stawa neoliberalnego modelu bu-dowy społeczeństwa, które ma je-dynie pracować i jak najwięcej ku-pować. I wbrew lansowanym te-oriom o wolności jednostki, któ-ra nie musi już zakładać rodziny, z prawdziwą wolnością ma to nie-wiele wspólnego. Świat na tyle się zmienił, że dziś nie sposób już wrócić do czasów, kiedy to kobie-ta była strażniczką domowego og-niska, a rolą mężczyzn było zdo-bywanie pożywienia i utrzymanie domu. Współczesna kobieta – czy tego chce, czy nie – musi robić ka-rierę i pracować zawodowo. Pozo-stanie w domu i opiekowanie się dziećmi w ogóle nie wchodzi w grę, bo znakomitej większości rodzin już na to nie stać.

Rodzina, jako podstawowa ko-mórka społeczna, została ogra-biona ze swoich praw i wyrzuco-na poza margines popkultury. Sy-stem prawny i podatkowy preferu-je przede wszystkim osoby samot-ne. Co prawda, zdarzają się boga-te kraje w Europie, które prowadzą politykę prorodzinną, ale zazwyczaj idzie ona w parze z nadmierną in-gerencją państwa w wewnętrzne sprawy rodziny. Przykładem może być Norwegia, która z jednej strony słynie z dużej opieki socjalnej nad dziećmi, a z drugiej z polityki upań-stwowienia swoich najmłodszych obywateli.

Norwescy urzędnicy już dowiedli, że potrafią odebrać dziecko rodzi-com tylko dlatego, iż jest np. smut-ne. I nic nie pomagają krytyczne ra-porty ONZ, które wskazują na zbyt dużą liczbę odbieranych dzieci. Po kilku nagłośnionych sprawach nor-weskie Ministerstwo Rodziny Dzie-ci i Spraw Socjalnych przygotowa-ło raport, w którym proponuje się wprowadzenie nowych kryteriów oceny dobrego samopoczucia dzie-ci. Główne tezy zakładają, że biolo-giczni rodzice nie mają już priory-tetu w wychowaniu własnych dzie-ci i w wypadku odkrycia, że dziecko jest niezadowolone, będzie usuwa-ne z takiej rodziny. Czy to nie jest stary sprawdzony sposób, który eksperymentalnie stosowno kilka-dziesiąt lat temu za naszą wschod-nią granicą? l

rodzina, jako podstawowa komórka społeczna, została ograbiona ze swoich praw i wyśmiana przez popkulturę Fot. Paweł Serafin

temat Num

eru: demografia źle się m

a

Page 16: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

adam wątróbski

Jeśli dla nas, chrześcijan, rodzina jest nie tylko ważna, ale i święta, to powstaje pytanie, jak myślą ci, którzy chcą, abyśmy odłożyli troskę o nią do lamusa

Czym się kierują, skąd czerpią in-spirację i w jaki sposób dążą dziś do urzeczywistnienia swo-ich zbrodniczych planów? Jedno

jest pewne: strategia depopulacji Polski sformułowana została już dawno umy-słowo przetrawiona, a działania mające pozbawić nasz naród następnych poko-leń są pochodną ustaleń i rozstrzygnięć liczących sobie kilkadziesiąt lat.

Nowy ład demograficznyNie trzeba aż tak daleko sięgać pa-

mięcią, żeby zobaczyć, skąd wywodzi się plan dzisiejszych reżyserów depo-pulacyjnej „cywilizacji śmierci”. Nie-mieccy planiści nowego demograficz-nego ładu (Erhard Wetzel i Günther Hecht), autorzy wydanego 25 listopa-da 1939 r. dokumentu „Sprawa trakto-wania ludności byłych polskich obsza-rów z rasowo-politycznego punktu wi-dzenia” stawiali sprawę jasno. W pod-pisanym przez nich dokumencie czyta-my: „Opieka lekarska z naszej strony ma się ograniczyć wyłącznie do zapobieże-nia przeniesieniu chorób zakaźnych na teren Rzeszy. (...) Wszystkie środki, które służą ograniczeniu rozrodczości, powin-ny być tolerowane albo popierane. Spę-

zrobią wszystko, żeby zniszczyć nasze rodziny

dzanie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służą-ce do spędzania płodu i środki zapobie-gawcze mogą być w każdej formie pub-licznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek poli-cyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny. Przeciwko in-stytucjom i osobom, które trudnią się za-wodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia”.

Walenty Majdański, niestety zapo-mniany, wielki polski patriota, de-mograf i pedagog, zwracał uwagę na znaczenie tego dokumentu. Zawar-te w nim treści pozwalają zrozumieć, dlaczego nie jest on szeroko znany. Dzieje się tak dlatego, że wyrażona w nim strategia depopulacji Polski jest w znacznym stopniu zbieżna z re-alizowanym dziś planem demogra-ficznego niszczenia naszego narodu.

Podejmowane działania mają po pierwsze charakter polityczny, a jak

wiadomo polityka zawsze zasadza się na jakiejś, w tym wypadku zbrodni-czo-fałszywej, wizji człowieka. W imię źle rozumianej wolności wprowadza się w życie regulacje prawne, których celem jest niszczenie ludzkiego życia.

Dziś niektórzy posłowie zajmują swo-je stanowiska wyłącznie dlatego, że ich preferencje seksualne dalece odbie-gają od normy. Ponadto obowiązuje ustawa aborcyjna zezwalająca na zabi-cie dziecka nienarodzonego w wypad-ku zagrożenia życia matki, ciężkiego upośledzenia i wypadku, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu. Nie jest ona równie radykalna, jak projekt nazistowski dla okupowanej Polski, lecz jednocześnie jest nie do zaakceptowania przez tych, którzy szanują Boskie przykazanie „Nie zabijaj”. Jednak nie zależy zapominać, że w czasie rządów Sejmu II kaden-cji, w którym większość miała koalicja SLD−PSL podjęto próbę (udaremnio-ną wyrokiem Trybunału Konstytucyj-

ci, co pociągają za sznurki, zdają sobie sprawę, że podejmowane przez nich działania, prowadzą w dłuższej perspektywie do zagłady demograficznej polski Fot. Paweł Serafin

tem

at N

umer

u: d

emog

rafi

a źl

e si

ę m

a

Page 17: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

nego) zliberalizowania ustawy aborcyj-nej, która w zamierzeniu twórców zwie-dzionych fałszywą wizją człowieka mia-ła pozwolić na „pełną wolność” matki. Dopóki nie uda się ustawowo w pełni obronić życia poczętego (taka próba nie powiodła się w 2007 r.), nie będzie można mówić o całkowitym wyzwole-niu od nazistowskich wytycznych.

Subtelny wpływ mediówKolejna płaszczyzna walki o przyrost

naturalny znajduje się w sferze me-diów. Także i tutaj dają o sobie znać projekty niemieckie z czasów II woj-ny światowej. Znana jest sprawa SS-Brigadeführera Carla Clauberga udo-kumentowana w „Dziennikach Oświę-cimskich”. Przywołane tam dokumen-ty dotyczą m.in. Generalnego Planu Wschodniego. Wytyczne pochodzące z 1942 r. zawierają takie instrukcje: „Po-przez środki propagandowe, a w szcze-gólności przez prasę, radio, kino, krót-kie broszury, odczyty uświadamiają-ce itp., należy stale wpajać w ludność myśl, jak szkodliwą rzeczą jest posia-danie wielu dzieci. Powinno się wska-zywać koszty, jakie dzieci powodują, na to, co można by zdobyć dla siebie za te wydatki (...) Należy również propa-gować dobrowolną sterylizację”.

W tej chwili w Polsce mamy istną wojnę informacyjną na froncie demo-graficznym. Najbardziej spektakular-ne wydają się potyczki o aborcję. Nie-dawno Fundacja Pro – Prawo do Życia zorganizowała wystawę antyaborcyj-ną podczas „Przystanku Woodstock”. Członkowie fundacji zostali zatrzyma-ni przez policję, nakazano im zwinię-cie antyaborcyjnych transparentów. Wydarzenie to skomentowała senator PO, Helena Hatka, zarzucając organi-zatorom propagowanie faszyzmu. Wi-dać tutaj klasyczne, wręcz książkowe narzędzia stosowane do walki ideolo-gicznej. Niewygodnych przeciwników się oczernia, przypisuje się im fałszy-wie złe intencje. Cel takich działań jest jeden − chodzi o wypchnięcie z prze-strzeni publicznej treści niezgodnych z promującą depopulację polityczną poprawnością. W te działania włączone są również organa ścigania, co jest tym bardziej niepokojące.

Podwójny dochód − zero dzieci

Niestety obok nazistowskich reali-zowane są na świecie (co dotyczy rów-

nież Polski) zorganizowane programy walki z rodziną. Przyjaciel satanisty i okultysty Alistera Crowleya − Aldous Huxley w wywiadzie z 1958 r. (a więc 26 lat po opublikowaniu powieści „Nowy wspaniały świat”) stwierdził, że społe-czeństwo zmierza w kierunku opisa-nym przez niego w słynnej antyuto-pii. Patrząc na obecne dziś w mediach realia, nie sposób się z nim nie zgo-dzić. Propagatorom nowego porząd-ku, a co za tym idzie nowego ładu de-mograficznego, nie chodzi tylko o to, aby zniszczyć rodzinę, lecz o to, aby ci, którzy dali się uformować zgodnie z przeciwdziałającymi przeludnieniu wytycznymi, z własnej woli wprowa-dzali je w życie i zarażali nimi innych.

W społeczeństwie zaprojektowa-nym przez Huxleya nie ma miejsca na tradycyjnie rozumianą rodzinę, pogłę-bione relacje międzyludzkie czy pie-lęgnowanie trwającej przez całe ży-cie więzi małżeńskiej. Dla mieszkań-ców nowego wspaniałego świata waż-ne są doraźne, krótkotrwałe doznania, konsumpcja i szybkie, nastawione na przyjemność relacje damsko-męskie.

W realnym świecie widać wzorce za-sadniczo zbieżne z projektem Hux-leya. Od lat popularnością wśród yup-pies cieszy się styl życia określany jako „dinky”. Ten akronim został utworzo-ny od angielskich „double income no kids” (podwójny dochód − zero dzieci) i dla niektórych młodych, wykształco-nych, z wielkich miast Polaków ta moda wydaje się atrakcyjna. Na szczęście, jak pokazują statystyki, nie dotyczy to na-szego społeczeństwa w takim stopniu, jak społeczeństw zachodnich (w 1995 r. odsetek bezdzietnych małżeństw w Polsce wynosił 23,6 proc., podczas gdy na przykład w Kanadzie w 1991 r. było to 35 proc.). Jednak należy mieć na uwadze, że jeśli zakreślona na sze-roką skalę antyprokreacyjna propagan-da odniesie sukces, to odsetek ten bę-dzie się zwiększać.

Istnieją przecież liczne przykłady na to, że dzieci nie każdemu przypad-ły do gustu, o czym dobitnie świad-czy felieton prof. Zbigniewa Mikołej-ki „Wojna z wózkowymi”, opublikowa-ny w wydawanym od niedawna przez Agorę miesięczniku „Wysokie obca-sy extra”. Już sam tytuł może zdradzić chociażby część zamiarów autora. Tytu-łowa „wojna z wózkowymi”, czyli napi-sana z dużą dozą uszczypliwości i ironii krytyka matek spacerujących z wózka-

mi, świetnie się wpisuje w logikę wal-ki z rozrodczością. Niewątpliwie jest to element wojny informacyjnej mającej w tym wypadku ośmieszyć i zdezawu-ować rolę kobiety-matki. Refleksja nad tym wpisującym się w nurt antyrozrod-czej propagandy tekstem skłania do powrotu do postawionego na wstępie pytania, czym kierują się postulatorzy depopulacji. Czyżby rzeczywiście dą-żyli do ukulturalnienia matek Polek? Czyżby aż tak strasznie przeszkadzały im rozmowy o dzieciach, że Mikołejko może w felietonie napisać: „Ale dzieci to zwykle alibi. Pretekst, by nic nie ro-bić. Aby nie pracować i nie rozwijać się (czy widzieliście kiedyś wózkową czy-tającą książkę?). Nawet ich rozmowy są o niczym. Magma słów bez znaczenia. Słowotoki i tyle”. Oczywiście, że nie! Wiadomo, że praca kobiety wycho-wującej dziecko, chociaż nie jest ure-gulowana umową z pracodawcą, pod względem wymagań niczym nie ustę-puje pracy zawodowej. Całe szczęś-cie, że w mediach pojawiły się liczne głosy oburzenia, niezadowolenia z tej i tym podobnych wypowiedzi Mikołej-ki, jednak słychać było także głosy peł-ne aprobaty, chociażby te wydobywa-jące się z okolic Kongresu Kobiet. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby te żenujące, antyludzkie i antypolskie apele spotkały się z życzliwym przyję-ciem szerszej publiczności.

Nie ulega wątpliwości, że ONI chcą nas wykorzenić, pozbawić tożsamości, pozbawić dzieci, odebrać przyszłość. Mają to starannie wykalkulowane. Ci, którzy pociągają za sznurki, jasno zdają sobie sprawę, że podejmowane przez nich działania prowadzą w dłuższej perspektywie do zagłady demograficz-nej Polski, a inni, już nie tak lotni i spo-strzegawczy, bezrefleksyjnie powtarza-ją zasłyszane w mediach hasła na wzór (mówiąc językiem Lenina) „pożytecz-nych idiotów”.

Co więc możemy zrobić? Wiele mo-żemy, między innymi nie ufać mediom i czerpać informacje z rzetelnych źró-deł; myśleć samodzielnie i informować się nawzajem, pisząc blogi, prowadząc rozmowy w rodzinach i wśród znajo-mych; organizując spotkania z eksper-tami i dbając o to, aby sprawozdania z nich były dostępne w internecie. To ostatnie jest bardzo ważne, bo kto wie, czy na horyzoncie nie widać już dnia, w którym przyjdzie nam zejść do me-dialnego podziemia. l

temat Num

eru: demografia źle się m

a

Page 18: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

Petar Petrović

w opinii najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi na ziemi najlepszym sposobem wyeliminowania biedy, głodu i wojen na świecie jest promowanie antykoncepcji i aborcji

Głównym celem „charytatyw-nych” inicjatyw Billa Gatesa i jego równie zamożnych ko-legów jest radykalne zmniej-

szenie ludności na świecie i ograni-czenie liczby narodzin. Aby to osiąg-nąć, gotowi są na wszystko. A że mają pieniądze, wpływy i poparcie środo-wisk liberalno-lewicowych, ich wi-zja sprowadzenia człowieka do roli hodowlanego zwierzęcia w dłuższej perspektywie zagraża istnieniu ro-dzaju ludzkiego, a już dziś jest ludo-bójstwem na ogromną skalę.

Charytatywne ludobójstwo

Fundacja Billa Gatesa (założyciela Microsoftu i jednego z najbogatszych ludzi na świecie) i jego żony Melin-dy to jedna z największych instytucji charytatywnych na świecie. Wydawali na jej działalność co roku spore sumy, z czego do tej pory połowę stanowi-ły środki przeznaczane na realizację programu kontroli rozrodczości spo-łeczeństw. Pod eufemistycznym ha-słem „planowania rodziny” we wszyst-kich rejonach globu działają ośrodki, których głównym zadaniem jest pro-mowanie różnorodnych środków anty-koncepcyjnych i aborcji w celu zmniej-szenia populacji ludzkiej. Wiele osób

człowiek Jako zagrożenie

zasiadających we władzach tej funda-cji od lat mocno jest powiązanych z przemysłem antykoncepcyjno-abor-cyjnym, będącym biznesem przyno-szącym nie tylko gigantyczne zyski, ale także wpływającym na zmianę po-strzegania człowieka, relacji między-ludzkich i kwestii wolności stanowie-nia o własnym życiu. Należy wspo-mnieć, że należy do niej miliarder Warren Buffet, którego jedna z firm współfinansowała pigułkę wczesno-poronną RU-468, i ojciec Gatesa, bę-dący przez wiele lat szefem sieci ame-rykańskich klinik aborcyjnych funda-cji Planned Parenthood. Inny wpływo-wy członek tej organizacji to medialny król Ted Turner, który uważa, że opty-malna liczba ludzi na świecie to 250–300 milionów i przekonuje, że „95-pro-centowa redukcja obecnego poziomu byłaby idealna”.

Zbędnych ludzi trzeba zabić

„Idee mają konsekwencje” – pisał Richard M. Weaver, z tego powodu na-sza rzeczywistość stanowi pole bitwy pomiędzy różnymi sposobami patrze-nia na życie, człowieka i sens naszej egzystencji. XX w. udowodnił, do cze-go prowadzi nie tylko odrzucenie Je-zusa Chrystusa, zanegowanie moral-ności i wszelkich wartości, ale także, w jaki sposób są realizowane najbar-dziej pociągające ludzkość idee. XIX w. był czasem ich dojrzewania, nabie-rania przez nie kształtów, przybierania form, które w pełnej krasie mogliśmy zobaczyć w wieku następnym. Jedną z najbardziej zbrodniczych myśli, któ-ra do tej pory stanowi motor napędo-wy wielu inicjatyw o charakterze glo-balnym, jest ta sformułowana przez XVIII-wiecznego brytyjskiego ekono-mistę T.R. Malthusa w 1798 r. Prze-strzegał on, że mamy do czynienia z zagrażającą przetrwaniu gatunku ludz-kiego dysproporcją pomiędzy rodzą-cymi się a możliwościami ich utrzyma-nia. Klęski głodu, choroby, braki edu-

kacyjne ograniczone mogły być tyl-ko w jeden sposób – poprzez zmniej-szenie liczebności biednej ludności, nadmiar dzieci miał być zaś... zabija-ny. Ta idea zrobiła zawrotną karierę i w połączeniu ze spopularyzowanym freudyzmem, heglizmem, nietzsche-anizmem, marksizmem-leninizmem i darwinizmem zarażała kolejne umy-sły. Na obecnych ideologów mocno oddziałują też doświadczenia kontrre-wolucji pokolenia ’68 i napisana wtedy książka Paula Ehrlicha „Bomba demo-graficzna” (Population Bomb). To właśnie ten autor ostrzegał przed „bombą P”, która, jeśli w porę jej się nie rozbroi, będzie o wiele groźniejsza od bomby atomowej czy wodorowej.

Walka o supremacjęW XX w. działalność neomalthu-

zjanistów, Klubu Rzymskiego i wie-lu liczących się przedstawicieli świata kultury i sztuki koncentrowała się na zmniejszeniu liczby ludności i zaha-mowaniu płodności wszelkimi sposo-bami. Pomimo tego, że ich wcześniej-sze „ostrzeżenia” odnośnie „setek mi-lionów ludzi”, którzy w przeciągu kilku najbliższych lat zginą z głodu, nigdy się nie sprawdziły, wciąż głoszą swo-ją antyludzką paranoję. Od kilku dzie-sięcioleci ich fobia zyskała nową siłę, gdyż uległa wzmocnieniu przez kolej-ne niebezpieczne idee dotyczące nie-uchronności wyczerpania się zasobów Ziemi, niszczenia jej przez rozwój cy-wilizacyjny i produkowane przez prze-mysł, czyli przez człowieka, dwutlenek węgla. Dzięki temu pewien „światły” bojownik o „lepszą przyszłość”, póź-niejszy noblista Al Gore, w swojej książce „Ziemia na szali” mógł porów-nywać człowieka do nowotworu żeru-jącego na Ziemi. Co gorsza, te idee już dawno przesiąkły do oficjalnych rzą-dowych dokumentów i stanowią stra-tegię działań najważniejszych świa-towych mocarstw. Jednym z ważniej-szych jej wyznaczników jest tzw. raport Kissingera z 1974 r., będący dokumen-te

mat

Num

eru:

dem

ogra

fia

źle

się

ma

Page 19: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

tem Rady Bezpieczeństwa Narodowe-go USA, w którym utrzymywano, że jednym z głównych zagrożeń dla do-brobytu tego kraju jest nadmierny przyrost naturalny w państwach Trze-ciego Świata. Demografia jest bowiem jednym z czynników supremacji poli-tycznej, dlatego też bogate kraje Eu-ropy Zachodniej starają się uzupeł-niać luki w tkance społecznej za po-mocą polityki prorodzinnej i sprowa-dzania imigrantów. Rasistowska i an-tyludzka retoryka z tego dokumen-tu i wielu innych tego typu raportów jest promowana w świecie pod eufe-mistycznymi określeniami, jak choćby „walka z przeludnieniem” czy „repro-dukcyjne prawa człowieka”.

Gdy fakty przeczą ideologii...

Głód, w szczególności w krajach biednych, jest oczywiście bardzo po-ważnym problemem. W zdecydowa-nej większości przypadków nie wyni-ka on jednak ze zbyt dużej liczby lu-dzi i kurczenia się zasobów pożywie-nia. Jest on spowodowany głównie przez konflikty zbrojne, zbrodnicze bądź autorytarne systemy władzy, a pośrednio przez systemem sztuczne-go wspierania rolnictwa Unii Europej-skiej, który powoduje nieopłacalność produkcji żywności na eksport choć-by w Afryce. Nawet raporty ONZ infor-mują, że 95 proc. dziecięcych zgonów spowodowanych jest przez biegunkę, choroby zakaźne, wypadki i komplika-cje przy porodach, a w 70 proc. mają one miejsce w krajach, w których głód nie jest masowym problemem.

Nie jest nim także w Chinach, któ-re centralnie sterowane przez par-tię komunistyczną nie są nastawio-ne w pierwszym rzędzie na zaspoko-jenie potrzeb ludności, ale na realiza-cję swoich dalekosiężnych, politycz-nych celów. Na przykładzie tego pań-stwa widzimy, jak malthuzjańska idea – polityka jednego dziecka − reali-zowana jest w praktyce. Nie dość, że jest to ludobójcza metoda odgórne-go kontrolowania społeczeństwa, to w dodatku nie przyniosła ona pożąda-nych rezultatów. „Światli” przywódcy nie przewidzieli, że z powodu ich po-lityki zabraknie rąk do pracy na rosną-ce rzesze starzejącego się społeczeń-stwa. Efektem tego będzie spadek ja-kości życia, co zapewne spowoduje falę niezadowolenia i wybuch gwał-

townych protestów. Do tego docho-dzi też kwestia dysproporcji w naro-dzinach chłopców i dziewcząt, gdyż płeć piękna, uznawana za gorszą i mniej perspektywiczną, częściej sta-je się ofiarą aborcji. Wpływa to też na zmienianie się relacji społecznych za-równo w kwestii małżeństw, jak i opie-ki nad rodzicami w podeszłym wieku. Pomimo sporadycznej krytyki przed-stawicieli Zachodu dotyczących m.in. późnych aborcji dokonywanych w Chi-nach, polityka jednego dziecka przyj-mowana jest przez zachodni świat ze zrozumieniem i z akceptacją. Dlacze-go? Dlatego że eugenika, pogarda dla słabszych, chorych, potrzebujących jest wciąż w samym sercu naszej cywi-lizacji. I to pomimo tego, że już dawno ta idea się skompromitowała, a samo jej wspominanie przywołuje gorzkie wspomnienie o niemieckich obozach śmierci i Gułagu.

Eugenika znów w modzieTo oni, bogaci, wpływowi, amoralni

wydają gigantyczne pieniądze na ba-dania nad kolejnymi środkami anty-koncepcyjnymi, wśród których część ma działanie wczesnoporonne, a inne są traktowane jak środki steryli-zujące. Jedną z głównych organizacji przez nich wspieranych jest Planned Parenthood, która realizuje na całym świecie programy promujące aborcję i antykoncepcję. Szkoda, że niezwy-kle rzadko w kontekście tej działalno-ści występuje nazwisko jej założyciel-ki Margaret Sanger, ulubienicy femini-stek, która nie dość, że była neomal-thuzjanistką, to szerzyła w USA euge-nikę i myśl Karola Marksa. To jej śro-dowisko, wspierane w tych czasach przez finansowych krezusów tj. Joh-na D. Rockefellera jr., ostrzegało świat przed zalewem „imbecyli”, którzy w nadmiarze mieli się rodzić w ubogich rodzinach. Aby temu przeciwdziałać, zalecała segregację i sterylizację ko-biet z niższych klas w okresie dojrze-wania, atakowała też rodziny wielo-dzietne i chrześcijańską moralność. Warto o tym pamiętać, gdy Planned Parenthood, która nigdy nie odcię-ła się od tych idei, jest sowicie obda-rowywana przez bogaczy i prezyden-ta USA Baracka Obamę. Jest też przez największe media oceniana jako nie-zależna organizacja wspierająca rodzi-ny na całym świecie. Podobnie trakto-wane są oficjalne, rządowe i między-

narodowe instytucje, takie jak Fun-dusz Ludnościowy ONZ (UNFPA), któ-rych sensem istnienia jest jak najgłęb-sze wpływanie na zahamowanie liczby ludności na świecie.

Lęk przed bliźnimJan Paweł II, podobnie jak jego po-

przednicy, oceniał eugeniczne projek-ty jako „spisek przeciw życiu” i oskarżał media o to, że „(...) utwierdzając w opi-nii publicznej ową kulturę, która uważa stosowanie antykoncepcji, sterylizacji, aborcji, a nawet eutanazji za przejaw postępu i zdobycz wolności”. W ency-klice „Evangelium vitae” pisał, że moż-ni tego świata „są przerażeni obecnym tempem przyrostu ludności i obawiają się, że narody najbardziej płodne i na-juboższe stanowią zagrożenie dla do-brobytu i bezpieczeństwa ich krajów. W konsekwencji zamiast podjąć pró-bę rozwiązania tych poważnych prob-lemów w duchu poszanowania godno-ści osób i rodzin oraz nienaruszalne-go prawa każdego człowieka do życia, wolą propagować albo narzucać wszel-kimi środkami na skalę masową polity-kę planowania urodzin”. Niestety po-mimo tak mocnego i jednoznaczne-go przekazu strach przed zalaniem na-szej planety przez ludzkie masy doty-ka bardzo często też ludzi wierzących, którzy z racji swoich przekonań powin-ni uważać życie ludzkie za święte. Za-skakujące jest jednak to, że w tym sa-mym czasie wielu z nas popiera „ja-kąś” formę aborcji, eutanazji czy anty-koncepcji, mimo że słyszy w tych spra-wach zdecydowane „nie” Kościoła i ko-lejnych papieży. Dzieje się tak z kilku zasadniczych powodów. Są nimi postę-pująca sekularyzacja, stopniowo odry-wająca nas od źródeł wiary i nauczania Kościoła, przyjmowanie bezrefleksyj-nie poglądów narzucanych przez me-dialne „gadające głowy”, a także leni-stwo umysłowe, zniechęcające do ak-tywnego poszukiwania odpowiedzi na dręczące nas pytania. W rezultacie za-pominamy, że historia wielokrotnie udowadniała, czym się kończyło dehu-manizowanie istoty ludzkiej. Nieważ-ne, czy odmawiano człowieczeństwa Żydowi, kułakowi, nienarodzonemu bądź choremu dziecku – kłamstwo za-wsze było to samo. Niestety efekt też, czyli zadanie śmierci słabszemu bliź-niemu. l

autor jest dziennikarzem Polskiego Radia.

temat Num

eru: demografia źle się m

a

Page 20: Nasz Głos Październik 2012

�0 nasz głos nr �0 | Październik �0��

We wrześniu w Sejmie RP rozpoczęły się prace nad regulacjami prawnymi do-tyczącymi procedury „in

vitro”. Jako naukowcy i nauczyciele akademiccy pragniemy zabrać głos w tej ważnej kwestii społecznej. Ży-cie człowieka rozpoczyna się w mo-mencie poczęcia – to fakt biologicz-ny, naukowo stwierdzony. Procedu-ra „in vitro”, mająca służyć przeka-zywaniu życia ludzkiego, jest nieod-łącznie związana z niszczeniem życia człowieka w fazie prenatalnego roz-woju, więc pozostaje głęboko nie-etyczna i jej stosowanie powinno być prawnie zakazane. Z publikowanych danych – z różnych ośrodków me-dycznych stosujących „in vitro” – wy-nika, że w trakcie tej procedury ginie 60−80 proc. poczętych istot ludzkich (z brytyjskich informacji wynika, że nawet 95 proc.).

Procedura „in vitro”, na różnych etapach jej stosowania, narusza trzy artykuły Konstytucji Rzeczypospoli-tej Polskiej: art. 30, art. 38, art. 40 oraz art. 157 kodeksu karnego. Jest rażąco sprzeczna z ekologią prokreacji, za-stępując naturalne środowisko poczę-cia i początkowego rozwoju człowie-ka, jakim jest łono matki, „szkłem”, a w skrajnym przypadku system głę-bokiego zamrażania (do temperatury −195°C). To naruszenie ekologii pro-kreacji skutkuje prawie dwukrotnym wzrostem śmiertelności niemowląt, 2-3−krotnym wzrostem występowa-nia różnych wad wrodzonych, a także opóźnieniem rozwoju psychofizycz-nego dzieci poczętych metodą „in vi-tro” w porównaniu do dzieci poczę-tych w sposób naturalny.

Pozytywną metodą pomocy mał-żonkom pragnących poczęcia i uro-dzenia dziecka jest naprotechnolo-gia. To nowoczesna metoda diagno-zowania i leczenia niepłodności na podstawie tzw. Modelu Creightona,

apel 300 naukowców do polskich parlamentarzystów w sprawie procedury „in vitro” i naprotechnologii

służącego precyzyjnej obserwacji or-ganizmu kobiety w czasie jej natural-nego cyklu. Na żadnym etapie stoso-wania naprotechnologii nie dochodzi do niszczenia poczętych istot ludz-kich, naruszenia godności małżonków i poczętej istoty ludzkiej oraz zacho-wane są ekologiczne zasady prokrea-cji. Należy też podkreślić, że napro-technologia w porównaniu do proce-dury „in vitro” jest bardziej skutecz-na i kilkakrotnie mniej kosztowna.

Apelujemy o wprowadzenie usta-wowego zakazu stosowania procedu-ry „in vitro” jako drastycznie niehuma-nitarnej oraz o szerokie upowszech-nienie naprotechnologii i zapewnie-nie jej pełnej refundacji z NFZ.

Pełna lista nazwisk naukowców znajduje się na stronie interneto-wej: www.wychowawca.pl/podpisy

Prof. dr hab. Franciszek Adamski (Kraków),

Marek Babik (Kraków), dr Alina Bielawska

(Kielce), prof. zw. dr hab. Ryszard Bender (To-

ruń), prof. dr hab. inż. Bogumił Bieniasz (Rze-

szów), prof. dr hab. Aleksander Bobko (Rze-

szów), lek. med. Halina Bogusz (Poznań), dr

med. Mirosław Bogusz (Poznań), dr inż. Wła-

dysław Brzozowski (Rzeszów), prof. dr hab.

med. Zbigniew Chłap (Kraków), dr Krystyna

Cygorijni (Kraków), dr Andrzej Dakowicz (Bia-

łystok), dr Lidia Dakowicz (Białystok), dr hab.

inż. Joanna Dulińska (Kraków), prof. dr hab.

Tadeusz Gerstenkorn (Toruń), dr Lucyna Gór-

ska-Kłęk (Wrocław), dr Jerzy Grygiel (Kraków),

dr Stanisław Grześ (Poznań), prof. dr hab. An-

toni Feluś (Katowice), prof. dr hab. inż. An-

drzej Flaga (Lublin), prof. doc. dr hab. Walde-

mar Furmanek (Rzeszów), prof. dr hab. Zbi-

gniew Jacyna-Onyszkiewcz (Poznań), dr Stani-

sław Kalinkowski (Warszawa), dr inż. Anna Ka-

sprzyk (Lublin), prof. dr hab. inż. Janusz Kawe-

cki (Kraków), dr Danuta Kejda (Rzeszów), dr

Marian Kęsek (Kraków), prof. zw. Stefania Ki-

nal (Wrocław), dr Jan Kłys (Warszawa), dr Mar-

ta Komorowska-Pudło (Szczecin), prof. dr hab.

Maria Kopacz (Rzeszów), prof. zw. dr hab. Sta-

nisław Kopacz (Rzeszów), dr hab. Urszula Ko-

peć (Rzeszów), dr hab. Irena Kosacka (Biały-

stok), dr hab. inż. Jan Kosendiak (Wrocław), dr

inż. Alicja Kowalska (Kraków), dr Asja Kozak

(Poznań), prof. zw. Stanisław Krzyniecki (Wroc-

ław), dr Łukasz Krzywiecki (Wrocław), prof. dr

hab. Henryk Kurczab (Rzeszów), prof. dr hab.

inż. Ludwik Laudański (Rzeszów), dr Jerzy Le-

chowski (Lublin), prof. Tadeusz Litko (Biały-

stok), dr hab. Wojciech Łebkowski (Białystok),

dr med. Maria Łazawska (Białystok), prof. dr

hab. Wojciech Łączkowski (Lublin), dr Kazi-

mierz Maciąg (Rzeszów), dr hab. Anita Magow-

ska (Poznań), prof. dr hab. Tadeusz Markowski

(Rzeszów), dr Elżbieta Mazur (Rzeszów), dr

Monika Mekroda-Bąk (Poznań), dr med. Rafał

Michalik (Kraków), prof. dr hab. med. Alina

Midro (Białystok), dr med. Henryk Midro (Bia-

łystok), dr hab. Grzegorz Musiał (Poznań), dr

Barbara Muśnicka (Poznań), prof. dr hab. Cze-

sław Muśnicki (Poznań), prof. dr hab. Edward

Nieznański (Warszawa), dr Lucyna Nowak

(Kraków), dr Józef Nowicki (Wrocław), dr hab.

Andrzej Ochocki (Warszawa), dr hab. Teresa

Olearczyk (Kraków), prof. zw. dr hab. Gustaw

Ostasz (Rzeszów), prof. dr hab. Edward Ozi-

mek (Poznań), dr Janusz Pasterski (Rzeszów),

dr Stanisław Paszkowski (Wrocław), prof. dr

hab. Maria Piskornik (Kraków), prof. dr hab.

Zdzisław Piskornik (Kraków), dr med. dr h. c.

Wanda Półtawska (Kraków), dr Barbara Półto-

rak (Rzeszów), dr hab. Michał Ptyszmant (Bia-

łystok), dr hab. med. Teresa Reduta (Biały-

stok), dr hab. Mieczysław Ryba (Toruń), prof.

dr hab. Maria Ryś (Warszawa), prof. dr hab.

med. Maria Sobaniec-Łotowska (Białystok),

prof. dr hab. Marek Stanisz (Rzeszów), prof. dr

hab. Anna Stankowska (Poznań), prof. zw. dr

hab. Wojciech Stankowski (Poznań), dr Rafał

Staszewski (Poznań), dr Wiesława Stefan

(Wrocław), dr inż. Stanisław Szela (Rzeszów),

prof. zw. dr hab. Kazimierz Stępczak (Poznań),

dr Anna Szuba-Trznadel (Wrocław), prof. dr

hab. Agnieszka Szyszkowska (Wrocław), dr Kry-

styna Śmietało (Białystok), dr med. Wanda

Terlecka (Częstochowa), dr hab. Piotr Toma-

szek (Poznań), dr Marek Mariusz Tytko (Kra-

ków), dr med. Ewa Wasilewicz (Białystok), lek

med. Tadeusz Wasilewski (Białystok), dr hab.

inż. Łukasz Węsierski (Rzeszów), dr Maria

Wierzbińska (Rzeszów), dr Józef Winiarski (Kra-społ

ecze

ństw

o

Page 21: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

ków), doc. dr hab. Jadwiga Wronicz (Kraków),

dr hab. prof. AGH Zygmunt Wronicz (Kraków),

ks. prof. dr hab. Józef Zabielski (Warszawa), dr

Antoni Zając (Rzeszów), dr Bożena Zając (Rze-

szów), prof. zw. dr hab. Zygmunt Zagórski (Po-

znań), dr Bogna Zawieja (Poznań), dr inż. An-

toni Zięba (Kraków), dr Marian Zwiercan (Kra-

ków), prof. dr hab. Krzysztof Zwierz (Białystok),

dr inż. Andrzej Bobiec (Rzeszów), dr hab. prof.

nadzw. IHN PAN Michał Kokowski (Kraków),

adiunkt/dr inż. Jerzy Kolanko (Wrocław), prof.

nadzw. dr hab. Łukasz Święcicki (Warszawa),

lek. med. Ewa Noga (Kraków), dr hab. prof. UP

Henryk Noga (Kraków), dr Zdzisława Dybiec

(Kraków), ks. dr hab. prof. nadzw. UPJPII i WSFP

Tadeusz Biesaga (Kraków), prof. dr hab. Tade-

usz Wasiutyński (Kraków), dr Wojciech Pawnik

(Kraków), dr Krzysztof Kania (Katowice), dr inż.

Krzysztof Borowiak (Poznań), ks. dr Jarosław

Paszyński (Kraków), dr hab. inż. Halina Garba-

lińska (Szczecin), prof. dr hab. dr h.c. multi

Wacław Leszczyński (Wrocław), dr Grzegorz

Hołub (Kraków), dr hab. Piotr Fiszeder (To-

ruń), prof. zw. dr hab. Ryszard Kryza (Wrocław),

dr Ewa Baranowska-Prokop (Warszawa), dr

hab. Zbigniew B. Gaś (Lublin), dr Tomasz Kraj

(Kraków), dr inż. Krzysztof Adamczyk (Kraków),

dr hab. inż. prof. nadzw. Pol. Śl. Henryk Foit

(Żernica), dr Paweł Korobczak (Wrocław), dr

Barbara Pliszka (Olsztyn), prof. dr hab. ks. Ry-

szard Sztychmiler (Olsztyn), dr inż. Marek Śnie-

żek (Rzeszów), dr hab. Anna Katrusiak (Po-

znań), dr Tomasz Panz (Kraków), dr Aneta

Gawkowska (Warszawa), dr Grzegorz Mazur OP

(Kraków), dr hab. Joanna Kostecka (Rzeszów),

prof. nadzw. dr hab. inż. Helena Teterycz (Wroc-

ław), dr Joanna Wójcik (Zamość), dr hab. Szcze-

pan Zapotoczny (Kraków), dr adiunkt MC-AC

Piotr Kieniewicz (Lublin), dr hab. n. med. Mi-

rosław Markiewicz (Katowice), dr Robert Ja-

nusz (Kraków), ks. dr hab. prof. nadzw. UKSW

Zbigniew Łepko (Warszawa), prof. dr hab. Ta-

deusz Ślipko (Kraków), ks. prof. dr hab. Maciej

Ostrowski (Kraków), dr Kazimierz Gelleta

(Krosno), dr Alicja Maurer (Kraków), dr n. hum.

Anna Badura (Katowice), dr hab. n. roln., dr n.

polit. Andrzej Gąsowski (Bruksela), dr Katarzy-

na Parzych-Blakiewicz (Olsztyn), prof. dr hab.

inż. Stefan J. Kowalski (Poznań), prof. zw. dr

hab. Roman Darowski SJ (Kraków), dr Jolanta

Kaleta (Kraków), dr med. Wojciech Leppert

(Poznań), dr inż. Paweł Badura (Katowice),

prof. zw. Ryszard Kantor (Kraków), dr Anna

Kraszewska (Białystok), prof. nadzw. dr hab.

Leszek Jerzy Chmielewski (Warszawa), dr Pa-

weł Jan Szałański (Łódź), dr Jacek Ryłko (Kra-

ków), prof. dr hab. inż. Andrzej Grono (Gdy-

nia), dr n. hum. Małgorzata Jaszczuk-Surma

(Wrocław), dr Jan Wilk (Kraków), dr Robert

Kiełtyka (Ludwigshafen), dr inż. Danuta Pliś

(Rzeszów), dr Czesław August (Wrocław), dr

hab. inż. Janusz Hauryłkiewicz (Poznań), dr inż.

Krzysztof Dreszer (Chorzów), dr Andrzej Kowa-

lik (Poznań), ks. dr hab. Janusz Nawrot (Po-

znań), dr Agnieszka Janiak (Katowice), dr inż.

Janusz Wójcik (Gliwice), dr hab. Anna Ratajska

(Warszawa), prof. dr hab. inż. Jan Sińczak (Kra-

ków), dr hab. Stefan Pietrzak (Falenty), dr hab.

inż. Piotr Borkowski (Łódź), dr inż. Piotr Stera

(Gliwice), dr adiunkt Agnieszka Wiącek (Lub-

lin), prof. zw. dr hab. inż. Magdalena Jaworska

(Kraków), prof. dr hab. med. Eugeniusz Baran

(Wrocław), dr inż. Joachim Pielot (Zabrze), dr

hab. prof. UW Małgorzata Karwowska-Struczyk

(Warszawa), dr Barbara Nowarska (Kraków), dr

Beata Ecler-Nocoń (Katowice), dr inż. Adrian

Nocoń (Gliwice), dr hab. Andrzej Kęsy (Ra-

dom), dr inż. Tomasz Zięba (Wrocław), dr hab.

Andrzej Walendziak (Warszawa), dr inż. Grze-

gorz Kubica (Katowice), dr inż. Andrzej Augu-

stynek (Kraków), dr inż. Bogdan Nienartowicz

(Szczecin), prof. dr hab. inż. Grzegorz Kamiński

(Warszawa), prof. dr hab. Krzysztof Rościszew-

ski (Kraków), dr hab. inż. Barbara Jabłońska-Fi-

rek (Kraków), dr hab. inż. prof. nadzw. Pol. Śl.

Marek Smolik (Gliwice), dr inż. Franciszek Wój-

cik (Łódź), dr inż. Aleksandra Górecka-Bruzda

(Jastrzębiec), dr inż. Janusz Partyka (Wojnicz),

dr inż. Jolanta Słoniec (Lublin), prof. dr hab.

inż. Janina Milewska-Duda (Kraków), prof. dr

hab. inż. Jan Tadeusz Duda (Kraków), prof. zw.

dr hab. Jerzy Klag (Katowice), dr hab. Andrzej

Gzella (Poznań), prof. dr hab. inż. Ireneusz

Jóźwiak (Wrocław), dr hab. inż. prof. Politech-

niki Wrocławskiej Bogusław Karolewski (Wroc-

ław), dr inż. Andrzej Rylski (Rzeszów), prof. dr

hab. Ryszard Błaszczyszyn (Wrocław), dr Maria

Maślanka-Błaszczyszyn (Wrocław), prof. dr

hab. Agnieszka Mandat (Kraków), dr hab. inż.

Anna Pęksa (Wrocław), dr hab. inż. prof. PK

Czesław Niżankowski (Kraków), dr inż. Małgo-

rzata Michniewicz (Łódź), dr Jacek Dziobek-Ro-

mański (Boguchwała), prof. dr hab. dr h. c.

Czesław Błaszak (Poznań), dr hab. inż. prof.

nadzw. w Pol. Śl. Stanisław Waluś (Gliwice), dr

hab. n. med. Marek Rusin (Gliwice), dr hab.

Bartłomiej Błaszczyszyn (Wrocław), dr inż. Ry-

szard Gałąź (Wrocław), lek. med. Elżbieta

Trembecka-Dubel (Zabrze), dr inż. Roman

Kaula (Bytom), dr hab. Adam Nodzeński (Kra-

ków), prof. dr hab. inż. Krzysztof Kaczmarski

(Rzeszów), st. wykładowca Antoni Prątnicki

(Warszawa), lek. spec. neurolog Maria Rozto-

czyńska-Wodzień (Kraków), dr inż. Ziemowit

Nowak (Wrocław), prof. dr hab. UP Henryka

Kramarz (Kraków), mgr st. dokumentalista An-

toni Stryjewski (Wrocław), dr inż. Teofil Koro-

lewicz (Gliwice), dr inż. Olgierd Unold (Wroc-

ław), dr Wiesław Poleszak (Lublin), dr med.

Henryk Welcz (Lublin), dr Anna Wolińska-

Welcz (Lublin), dr Roman Mazur SDB (Kra-

ków), dr inż. Jan Bielski (Kraków), prof. dr hab.

Tomasz Woliński (Warszawa), dr Małgorzata

Rachwalska (Kraków), prof. dr hab. Anna Sta-

churska (Lublin), dr hab. prof. UMCS Mirona

Ogryzko-Wiewiórowska (Lublin), dr inż. Wło-

dzimierz Drzazga (Wrocław), dr Aniela Matu-

szewska (Sosnowiec), prof. zw. dr hab. Domi-

nik Szynal (Lublin), prof. nadzw. dr hab. Stani-

sław Paszkowski (Poznań), dr hab. inż. Anna

Górecka-Drzazga (Wrocław), lekarz medycyny

Alicja Bednarz (Wojnicz), prof. dr hab. inż. Jó-

zef Beluch (Kraków), dr inż. Wiesław Goc (Gli-

wice), dr hab. prof. UP Henryka Kramarz (Kra-

ków), dr Jolanta Muszer (Wrocław), dr inż. Ze-

nobia Biedrzycka (Warszawa), prof. dr hab. inż.

Tadeusz Chrobak (Kraków), dr hab. inż. Marek

Gotfryd (Rzeszów), dr inż. Marek Piasecki

(Wrocław), prof. UWM dr hab. Marian Machi-

nek (Olsztyn), dr inż. Bożena Smolec (Zabrze),

mgr inż. Grzegorz Prątnicki (Szczecin), dr Woj-

ciech Lipka (Warszawa), prof. dr hab. Rajmund

S. Dybczyński (Warszawa), dr Andrzej Marjań-

ski (Jeżów), dr filozofii Tadeusz Rostworowski

(Kraków), dr inż. Jerzy Chruściel (Łódź), dr hab.

Kinga Suwińska (Warszawa), dr inż. Bogusław

Szlachetko (Wrocław), mag. Barbara Sobala

(Mysłowice), dr med. uniw. Anna Sobala (Wie-

deń), prof. zw. dr hab. Janusz Szczodrak (Lub-

lin), prof. zw. dr hab. Józef Makselon (Kraków),

mgr zarządzania Danuta Maciewicz (Brzesz-

cze), dr Monika Borowiec (Kraków), dr n. techn.

Lubomiła Owczarek (Warszawa), dr hab. Gra-

żyna Topolska (Warszawa), prof. dr hab. Jolan-

ta Dudek (Kraków), prof. dr hab. med. Dorota

Zozulińska-Ziółkiewicz (Poznań), dr ks. Da-

riusz Oko (Kraków), dr n. przyr. Danuta Lesz-

czyńska (Wrocław), prof. zw. dr hab. Stanisław

Ziemiański (Kraków), dr Małgorzata Majsne-

rowska (Wrocław), dr Juliusz Majsnerowski

(Wrocław), dr Anna Żmihorska-Gotfryd (Rze-

szów), dr Hanna Krztoń (Gliwice), dr n. med.

Aleksandra Kwosek (Rybnik), dr hab. Ryszard

Walkowiak (Przeźmierowo), prof. dr hab. Hen-

ryk Szydłowski (Poznań), prof. dr hab. Krystyna

Kamieńska-Trela (Warszawa), dr n. o kul. fiz.

Anna Maria Choińska (Wrocław), prof. dr hab.

med. Ludwika Sadowska (Wrocław), dr Wanda

Kamińska (Warszawa), dr inż. Sylwester Fili-

piak (Kielce), dr inż. Eleonora Wcisło (Katowi-

ce), MS Maciej Środa (Warszawa), dr inż. Jan

Bielski (Kraków), dr n. med. Magdalena Szy-

mańska (Białystok), dr hab. inż. Ludwik Kania

(Częstochowa), mgr zarządzania Joanna Juda-

sik (Rybnik), mgr sztuki Barbara Lewandowska

(Wrocław), dr hab. inż. prof. nadzw. Politechni-

ki Śląskiej Piotr Gawor (Gliwice), dr hab. inż.

Barbara Jabłońska-Firek (Kraków), dr hab. prof.

UMK Waldemar Rozynkowski (Toruń), dr Hali-

na Iwańczyk (Lublin), mgr n. o rodzinie Anna

Tarnowska (Konstancin-Jeziorna), mgr ekono-

mii Maria Chmielnicka (Radom), asp. pożarni-

ctwa Dariusz Henryk Malicki (Jaworzno). l

społeczeństwo

Page 22: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

antoni szymański

rząd na posiedzeniu 11 września 2012 r. zdecydował o podpisaniu konwencji rady europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej

Nikt rozsądny nie jest przeciw-ko przeciwdziałaniu przemo-cy. Dlaczego zatem sprzeciw wobec tej konwencji ze stro-

ny Prezydium Rady Stałej Episkopatu Polski, Prawa i Sprawiedliwości, Soli-darnej Polski, licznych organizacji ko-biecych i prorodzinnych? Przeciw niej opowiedział się też Minister Spra-wiedliwości, podkreślając, że narusza ona zasady naszej Konstytucji w zakre-sie szczególnej ochrony małżeństwa i rodziny. Konwencję poparł za to Ruch Palikota, Stowarzyszenie Kongres Ko-biet i organizacje feministyczne.

Jakie będą konsekwencje wprowadzenia w życie

konwencji?Konwencja wykorzystuje nośne ha-

sło przeciwdziałania przemocy. Pod tym hasłem promuje zmianę cywili-zacyjną, która osłabi małżeństwo i ro-dzinę oraz tradycyjne role związane z rodzeniem i wychowaniem dzieci.

Konwencja określa „płeć” jako spo-łecznie skonstruowane role, zachowa-nia, działania i cechy, które dane spo-łeczeństwo uznaje za właściwe dla ko-biet i mężczyzn, co oznacza odejście od utrwalonej w tradycji europejskiej definicji płci, uwzględniającej biolo-giczne odmienności kobiety i mężczy-zny, która stanowi podstawę dla pra-

początek końca tradycyJneJ rodziny

wa rodzinnego i osobowego. Konwen-cja, nakazując uznawać dowolnie okre-ślone role i zachowania za wyznacznik płci, otwiera furtkę do instytucjonali-zacji tzw. nowych form rodzinnych, w tym związków tej samej płci.

Konwencja wprowadza obowiązek walki z tradycją i dorobkiem cywiliza-cyjnym. Czyni to np. w art. 12.1: „Strony stosują konieczne środki, aby promo-wać zmiany w społecznych i kulturo-wych wzorach zachowań kobiet i męż-czyzn, w celu wykorzenienia uprze-dzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypo-wych rolach kobiet i mężczyzn”.

Konwencja nie wyjaśnia, z jakimi ste-reotypowymi rolami zamierza walczyć. Zinterpretuje je ponadnarodowy organ nadzorujący jej realizację. Jest prawdo-podobne, że znajdą się w nim osoby o poglądach skrajnie feministycznych, bo to one miały już znaczący wpływ na kształt konwencji. Wówczas może się okazać, że stereotypem, z którym nale-ży walczyć, jest np. przekonanie, że ko-bieta spełnia się w małżeństwie.

Konwencja nakłada też na pań-stwa obowiązek specyficznej edukacji zgodnej z jej art. 14.1. „Strony podej-mują, w stosownych przypadkach, ko-nieczne działania w celu uwzględnie-nia materiałów dydaktycznych na te-mat taki jak …niestereotypowe role płci…”. Zapis ten może oznaczać obo-wiązek edukacji i promowania homo-seksualizmu czy transseksualizmu jako niestereotypowych ról.

Kosztowne dublowanie rozwiązań

Przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet, ale także wobec dzieci i męż-czyzn, wymaga racjonalnych dzia-łań. Dwa lata temu głęboko znoweli-zowano ustawę o przemocy w rodzi-nie i wprowadzono nowe rozwiązania prawne. Rząd, wprowadzając nowe rozwiązania, twierdził, że są one op-tymalne i będą skutecznie chroniły przed przemocą w rodzinie. W jej wy-

konywanie zaangażowano setki tysię-cy osób pracujących w szkołach, służ-bie zdrowia czy policji. Wszyscy oni mają obowiązek reagowania na prze-moc i wypełniania tzw. niebieskich kart po jej dostrzeżeniu.

Tracimy suwerennośćPolska, wchodząc w struktury Unii

Europejskiej, przyjęła Deklarację o suwerenności w sprawach moralności i kultury. Mówi o tym uchwała Sejmu z 11 kwietnia 2003 r.: „Zmierzając ku in-tegracji z innymi krajami europejskimi w ramach Unii Europejskiej, w obliczu zbliżającego się referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europej-skiej, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej stwierdza, że polskie prawodawstwo w zakresie moralnego ładu życia spo-łecznego, godności rodziny, małżeń-stwa i wychowania oraz ochrony życia nie podlega żadnym ograniczeniom w drodze regulacji międzynarodowych”.

Ewentualna ratyfikacja konwencji pozbawi nas suwerenności w obsza-rach moralności i rodziny. Staniemy pod pręgierzem ponadnarodowego ciała, które będzie wyznaczało stan-dardy i oczekiwania w tej dziedzinie. Europejskie trendy wskazują, że nie będzie tu miało miejsce działanie na rzecz umocnienia małżeństwa i rodzi-ny, lecz wręcz przeciwnie.

Aby nie doszło do ratyfikacji kon-wencji, potrzebny jest zdecydowa-ny głos wszystkich, którzy rozumie-ją, jakie znaczenie mają małżeństwo i rodzina dla rozwoju indywidualne-go i społecznego. Czas najwyższy, by na ten temat zabrały głos organizacje prorodzinne, ujawniły swoje stanowi-sko Akcja Katolicka, Poradnictwo Ro-dzinne i setki organizacji katolickich i świeckich. Czy ich głos będzie tak sil-ny, jak Stowarzyszenia Kongres Ko-biet Polskich, które lobowało za przy-jęciem tej konwencji, z którym spoty-kał się premier i członkowie rządu? l

autor jest socjologiem, członkiem zespołu ds. Rodziny Komi-sji wspólnej Rządu i episkopatu Polski.sp

ołec

zeńs

two

Page 23: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

Jerzy Łobos

w archikatedrze przemyskiej w uroczystość narodzenia św. Jana chrzciciela obchodzono jubileusz 70-lecia kapłaństwa arcybiskupa seniora ignacego tokarczuka

M szy św. z udziałem do-stojnego Jubilata prze-wodniczył abp Józef Mi-chalik, kazanie wygłosił

ks. bp Edward Frankowski z San-domierza. W koncelebrze uczest-niczyli: bp Jan Niemiec z Kamień-ca Podolskiego, bp Leon Mały ze Lwowa, bp Edward Białogłow-ski z Rzeszowa, przemyscy bi-skupi pomocniczy Adam Szal i Marian Rojek oraz liczne grono kapłanów.

Specjalny list gratulacyjny skie-rował do abp. Tokarczuka papież Benedykt XVI, w którym podkre-ślał zasługi Jubilata w czasie ko-munizmu: „Pragnę przekazać To-bie, czcigodny Bracie, moje szcze-re gratulacje i najserdeczniej-sze życzenia. Wraz z Tobą dzięku-ję Bogu za dar Chrystusowego ka-płaństwa, za wszelkie dobro, które zaistniało w sercach ludzkich dzię-ki Twojej posłudze, sprawowanej gorliwie i ofiarnie dla dobra Koś-cioła powszechnego, a szczegól-nie Kościoła przemyskiego”. Wy-raził wdzięczność: „za szczegól-ne świadectwo wierności Chrystu-sowi i odważną organizację struk-tur diecezjalnych, budowę licz-nych kościołów i tworzenie para-fii w trudnych czasach totalitary-zmu komunistycznego, pomimo restrykcji ze strony władzy”. „Za-wierzam Ciebie, czcigodny Bracie,

biskup niezłomny

Najświętszemu Sercu Jezusa, które jest źródłem życia i świętości. Ży-czę obfitych darów Bożej miłości, zwłaszcza zdrowia, pokoju i dobra. Z radością udzielam apostolskie-go błogosławieństwa, którym obej-muję również wszystkich uczestni-ków jubileuszowej uroczystości” − napisał Benedykt XVI.

Abp Józef Michalik w słowie o swoim poprzedniku na metro-polii przemyskiej podkreślał jego wierną służbę Kościołowi, często związaną z szykanami, a nawet za-grożeniem życia. „Autentyczne kapłaństwo niemożliwe jest bez miłości, skoro Bóg jest miłością” – powiedział przewodniczący Kon-ferencji Episkopatu Polski, nawią-zując do zawołania biskupiego ju-bilata „Deus Caritas est – Bóg jest miłością”. Nazwał Jubilata „bi-skupem pokolenia wielkich lu-dzi”. „To oni, bł. Jan Paweł II, słu-ga Boży kard. Stefan Wyszyński, ks. abp Ignacy i tylu innych dźwi-

gali odpowiedzialność za Kościół w bardzo trudnym okresie powo-jennej indoktrynacji materiali-styczno-komunistycznej. Jego ka-płaństwo było budowaniem Koś-cioła odwagi i męstwa, modlitwy i ofiary. To jubileusz niezwykłe-go człowieka i wybitnego biskupa, który zaistniał w historii Kościoła katolickiego w Polsce w szczegól-nie znaczący sposób. Miał pew-ną wizję duszpasterską, która po-legała na tym, że parafie nie po-winny być zbyt liczne, bo kontakt z ludźmi jest wtedy utrudniony” – akcentował abp Michalik.

Bp Edward Frankowski, sufra-gan sandomierski, któremu kon-sekracji udzielił 5 marca 1989 r. bp Ignacy Tokarczuk, w wygłoszo-nej podczas jubileuszowej Mszy św. homilii, podkreślił, że Kościół w Polsce nie może zapomnieć jego wielkiej odwagi w okresie rządów komunistycznych, a prze-de wszystkim determinacji, jaką

arcybiskup ignacy tokarczuk dał sie poznać jako nieugięty obrońca praw człowieka i narodu, głosiciel prawdy i naczelnych wartości

kościół

Page 24: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

wykazywał w zmaganiach o wzno-szenie kościołów. Przypomniał, że ówczesny ordynariusz prze-myski stał się ofiarą podejmo-wanych przez władze PRL prób skompromitowania go w oczach papieża i całego świata. Posłu-żono się procesem sprawców za-bójstwa ks. Popiełuszki, podczas którego jeden z zabójców ks. Je-rzego oskarżył abp. Tokarczuka o kolaborację z gestapo. Komu-niści wykorzystali zainteresowa-nie procesem do podkopania za-ufania do księdza arcybiskupa. Jak sam mówił: „Nic boleśniejsze-go nie mogło mnie spotkać w ży-ciu nad oskarżenie o zdradę oj-czyzny, którą tak kochałem, i na-rodu, któremu tak służyłem”.

Kaznodzieja przypomniał, że abp Ignacy Tokarczuk wspierał tworzenie się struktur NSZZ „Soli-darność”, pomagał osobom skaza-nym niesprawiedliwymi wyroka-mi. Dał się poznać jako nieugięty obrońca praw człowieka i narodu, głosiciel prawdy i naczelnych war-tości chrześcijańskich.

„94 lata życia abp. Tokarczuka są nagrodą Bożą dla niego, a darem dla wiernych, którym wskazuje, jak katolicki naród polski ma się zaangażować w zwycięstwo Chry-stusa w Ojczyźnie i ratowanie Pol-ski” – powiedział bp Frankowski.

Zabierając głos, dostojny Jubi-lat przypomniał słowa usłyszane od prymasa Stefana Wyszyńskie-go podczas obejmowania bisku-piej posługi Kościołowi przemy-skiemu. Wtedy to Prymas Tysiąc-lecia wzywał go, aby czynił swo-ją diecezję pełną życia, tak aby stała się ona oparciem dla całe-go kraju. Podziękował młodzie-ży, społeczeństwu, biskupom, wszystkim kapłanom za pomoc i oparcie.

Abp Ignacy Tokarczuk urodził się 1 lutego 1918 r. w Łubiankach Wyższych k. Zbaraża. Studiował w Seminarium Duchownym we Lwowie. Święcenia kapłańskie przyjął 21 czerwca 1942 r. w ka-tedrze lwowskiej z rąk bp. Euge-niusza Baziaka. Rozpoczął pracę jako wikariusz w parafii Złotniki k. Podhajec. W 1944 r. UPA wyda-ła na niego wyrok śmierci. Dzięki ostrzeżeniu udało mu się jednak

zbiec do Lwowa, gdzie pozostał do 1945 r. jako wikariusz parafii św. Marii Magdaleny. Po wojnie podjął na KUL-u studia w zakre-sie nauk społecznych i filozofii chrześcijańskiej, które zakończył doktoratem z filozofii. Wykładał w Warmińskim Seminarium Du-chownym „Hosianum” w Olszty-nie. Równolegle pracował jako duszpasterz akademicki. Przed przyjęciem sakry biskupiej był adiunktem na Wydziale Teo-logii KUL. W 1965 r. został po-wołany na ordynariusza diece-zji przemyskiej. Święceń bisku-pich udzielił mu 6 lutego 1966 r. Prymas Polski kard. Stefan Wy-szyński w przemyskiej katedrze. Pierwszy Metropolita Przemy-ski poprzez swój bezkompromi-sowy stosunek do PRL i odważ-ne wystąpienia przeciwko zakła-maniu i ateizacji społeczeństwa szybko uzyskał miano jednego z najpoważniejszych i najtrud-niejszych wrogów ustroju. Inicjo-wał powstawanie nowych para-fii i budowanie kościołów. W cza-sie jego posługi w diecezji prze-myskiej zostało utworzonych 220 nowych parafii i zbudowano 430 kościołów. Wszystkie bez zgo-dy władz. O wszelkich przeja-wach szykan bp Tokarczuk mówił wprost i otwarcie. Zyskał dzięki temu przydomek „biskupa nie-złomnego”. Szczególnie dbał o rozwój duszpasterstwa.

Był członkiem Rady Głównej Episkopatu Polski, członkiem Ko-misji ds. Duszpasterstwa Ogólne-go, ds. Budowy Kościołów, a w la-tach 1967−1989 członkiem Komi-sji Wspólnej Episkopatu i Rządu PRL. W czasie historycznej wizyty w Przemyślu 2 czerwca 1991 r. Oj-ciec Święty Jan Paweł II wyniósł bp. Ignacego Tokarczuka do godności arcybiskupiej, a 25 marca 1992 r. ustanowił go pierwszym metro-politą nowo powstałej Metropolii Przemyskiej. Rok później abp To-karczuk przeszedł na emeryturę. Był wielokrotnie nagradzany i od-znaczany. Orderem Orła Białego, najwyższym odznaczeniem pań-stwowym RP, odznaczył go 3 maja 2006 r. prezydent Lech Kaczyń-ski. Abp Tokarczuk wielokrotnie zdobywał w różnych plebiscy-

tach tytuł Człowieka Podkarpa-cia oraz honorowe obywatelstwa wielu miast. Jest również laure-atem Nagrody im. Włodzimierza Pietrzaka.

Przez 27 lat jako ordynariusz Diecezji Przemyskiej abp Tokar-czuk w swoim nauczaniu błagał, prosił, napominał i przestrzegał. Jego wystąpienia odbijały się sze-rokim echem nie tylko w diece-zji, ale i w całym kraju, a często i na świecie. Jego posługa słowa jest wyrazem miłości i troski o lud Boży w diecezji, ojczyźnie i świe-cie współczesnym.

Przez cały czas biskupiej posłu-gi Kościołowi przemyskiemu po-został wierny swojemu programo-wi duszpasterskiemu wyrażone-mu w homilii wygłoszonej w ka-tedrze przemyskiej w dniu ingre-su 6 lutego 1966 r. Zawarł w niej swój program duszpasterski. Określił wtedy istotę swojej bi-skupiej posługi: „Dzisiejszy świat niczego tak bardzo nie potrzebu-je, jak właśnie Boga. Potrzebuje prawdy, potrzebuje fundamentu, żeby miał na czym oprzeć życie swoje. Potrzebuje ludzi, którzy by mu wskazywali sens życia, któ-rzy by go uczyli, po co człowiek żyje, po co przyszedł na świat, jaki jest sens ludzkiego cierpie-nia, jaki jest sens ludzkiego tru-du... Przychodzę do was właś-nie z misją religijną, ażeby uczyć was o Bogu, tego Boga wskazy-wać, wskazywać, że Bóg jest na-prawdę Ojcem i Miłością, wska-zywać wspaniały, piękny sens ży-cia ludzkiego i wielkie wybranie, jakim Bóg najwyższy nas obda-rzył”. Stawał w przemyskiej ka-tedrze, aby uczyć o Bogu, wska-zywać prawdę, piętnować zło, bronić człowieka i jego wolno-ści. Odważne wystąpienia arcybi-skupa głoszone na rekolekcjach, misjach, przemówienia i homi-lie podczas Mszy św. budziły w okresie komunistycznego ter-roru i zastraszenia podziw, sza-cunek, a zarazem sympatię. Swo-ją osobowością i postawą doda-wał odwagi zarówno swoim kapła-nom, jak i świeckim, podnosił na duchu dręczone i męczone spo-łeczeństwo, dodawał mocy i wy-trwałości. I był słuchany. lko

śció

ł

Page 25: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

ks. PaweŁ synoś

nawrócenie, głoszenie królestwa bożego, rozbudzanie ducha modlitwy i przypominanie o życiu wiecznym to zasadnicze treści nowej ewangelizacji

Warto postawić teraz pyta-nie: co właściwie jest jej treścią? Oczywiście w spo-sób ogólny powiemy: Do-

bra Nowina – czyli prawda Ewangelii – lub po prostu Jezus Chrystus. Bar-dziej szczegółową odpowiedź może-my znaleźć w przemówieniu kard. Jó-zefa Ratzingera skierowanym do ka-techetów i nauczycieli religii, jakie miało miejsce podczas roku jubile-uszowego 2000 (zob. kard. J. Ratzin-ger, Nowa ewangelizacja, w: L’Osservatore Romano, wydanie polskie, ROK XXII, Numer 6 (234) 2001, s. 35−39). W tym przemówieniu kard. Ratzinger wy-różnił cztery zasadnicze treści nowej ewangelizacji.

Nawrócenie Wezwanie do nawrócenia to główne

orędzie Starego Testamentu, zwięźle i z mocą przedstawione przez ostat-niego z proroków Starego Przymierza – Jana Chrzciciela. Ten sam apel o na-wrócenie stoi u początku nauczania Je-zusa Chrystusa. Kard. Ratzinger, anali-zując to wezwanie, wyjaśniał: „Greckie słowo odpowiadające naszemu «na-wrócić się» znaczy: przemyśleć, pod-dać rewizji życie indywidualne i spo-łeczne; pozwolić Bogu wniknąć w za-sady rządzące naszym życiem” i dalej nawrócić się to: „szukać nowego sty-

zadanie i szansa kościoła

lu życia, nowego życia” (tamże, s. 37). Nawrócenie jednak nie może zamknąć się do zmiany moralności. To by było za mało. Nawrócić się to spotkać Jezu-sa: „uwolnić się od samowystarczalno-ści, dostrzec i pogodzić się z tym, że potrzebujemy innych i Innego, Jego przebaczenia i przyjaźni” (tamże). To nawrócenie dotyczy nie tylko po-jedynczego człowieka, ale ma także swój wymiar społeczny. Kolejnym kro-kiem człowieka nawróconego jest wej-ście do wspólnoty ludzi wierzących.

Królestwo Boże znaczy Bóg istnieje

To właśnie głoszenie Królestwa Bo-żego było centralnym punktem prze-powiadania Jezusa. Podobnie i dziś, w dziele nowej ewangelizacji należy przepowiadać nadejście Królestwa Bożego. Nie można go jednak rozu-mieć statycznie czy przedmiotowo. Kard. Ratzinger przypominał: „Kró-lestwo Boże nie jest rzeczą, strukturą społeczną lub polityczną ani utopią. Królestwo Boże znaczy: Bóg istnie-je. Bóg żyje. Bóg jest obecny i działa w świecie, w naszym i w moim życiu” (tamże). Inaczej mówiąc: Królestwo Boże to Bóg obecny w rzeczywistości człowieka, Bóg bliski. W swoim prze-mówieniu przyszły papież nauczał: „Żyjemy zgodnie z hasłem: Boga nie ma, a jeśli jest, to nie ma znaczenia. Dlatego ewangelizacja musi mówić przede wszystkim o Bogu, musi głosić jedynego prawdziwego Boga: Stwór-cę, Uświęciciela, Sędziego” (tamże, s. 38). Głoszenie Królestwa to zatem nic innego, jak mówienie o Bogu Ewan-gelii. Ale nie można zatrzymać się na samym głoszeniu prawdy o Bogu.

Chrześcijanin wyróżnia się umiejętnością modlitwy

Dlatego dalej napotykamy słowa: Rozmowa o Bogu musi zawsze iść w pa-rze z rozmową z Bogiem. Samo prze-powiadanie to dziś za mało. Kard. Rat-zinger dopowiada: Głosić Boga znaczy

wprowadzać człowieka w relację z Bo-giem: znaczy uczyć modlitwy. Czymś koniecznym w procesie nowej ewan-gelizacji jest rozbudzanie ducha mod-litwy. Kościół przypomina nam o ko-nieczności tworzenia szkół modlitwy i grup modlitewnych. Podobną myśl przedstawił bł. Jan Paweł II, mówiąc, że jeśli chrześcijanie mają się czymś wyróżniać we współczesnym świecie, to powinni wyróżniać się umiejętnoś-cią modlitwy. Warto tu przywołać zda-nie: „nasze chrześcijańskie wspólnoty winny zatem stawać się prawdziwymi «szkołami» modlitwy, w której spotka-nie z Jezusem nie polega jedynie na błaganiu Go o pomoc, ale wyraża się też przez dziękczynienie, uwielbie-nie, adorację, kontemplację, słucha-nie, żarliwość uczuć, aż po prawdzi-we «urzeczenie» serca” (NMI 33). Wy-daje się, że trzeba dziś na nowo pod-kreślić, że nie wolno nam zadowolić się modlitwą powierzchowną. Wielkie znaczenie dla pobudzenia tego ducha modlitwy ma sprawowanie sakramen-tów i wszelkiego rodzaju liturgii. Kard. Ratzinger we wspomnianym przemó-wieniu uwrażliwiał: „liturgia (sakra-menty) to nie jest temat uboczny, to-warzyszący przepowiadaniu żywego Boga, ale konkretne urzeczywistnie-nie naszej relacji z Bogiem” (J. Ratzin-ger, art. cyt., s. 38). To wszystko zawie-ra się w pojęciu głoszenia Królestwa Bożego.

Królestwo Boże to głoszenie i do-świadczanie Boga żywego. Ale trze-ba pamiętać, że ten Bóg dał nam się poznać w Jezusie Chrystusie. I to jest kolejny wskazany przez kard. Ratzin-gera wymiar nowej ewangelizacji. Jej treścią jest Jezus Chrystus. Bez Niego nasze głoszenie Boga może pozosta-wać bezosobowe, Bóg może wydawać się Kimś nieokreślonym. Stąd słowa: „Tylko w Chrystusie i przez Chrystusa zagadnienie Boga staje się naprawdę konkretne” (tamże, s. 38−39).

W swoim krótkim przemówieniu kard. Ratzinger zwrócił uwagę na

formacja

Page 26: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

form

acja

dwa szczegółowe aspekty związane z Osobą Jezusa Chrystusa. Jednym z nim jest konieczność naśladowania Jezusa. Jesteśmy wezwani do naśla-dowania Jezusa, ale nie w Jego ziem-skim człowieczeństwie. Naśladować Jezusa to „upodobnić się do Nie-go, czyli osiągnąć jedność z Bogiem” (tamże, s. 39). Właśnie w tym osiąg-nięciu zjednoczenia z Bogiem jest odpowiedź na pragnienie szczęś-cia, jakie nosi w sobie człowiek. Da-lej następuje jeszcze dookreśle-nie: „Naśladowanie Chrystusa to nie jest kwestia moralności, ale zagad-nienie «misteryjne» — połączenie działania Bożego i naszej odpowie-dzi” (tamże). Drugi aspekt związany z Jezusem Chrystusem prowadzi nas do najważniejszej chwili Jego życia – czyli do misterium paschalnego – do krzyża i zmartwychwstania. Przepo-wiadając Jezusa i lgnąc do Niego, nie wolno nam zapomnieć o Jego krzyżu – bez którego obraz Jezusa pozosta-je niepełny. Musimy także dążyć do coraz lepszego zrozumienia tych wy-darzeń, które w jakiejś mierze stają się i naszym udziałem. Stąd słowa: „Naśladowanie Chrystusa to udział w Jego krzyżu, zjednoczenie z Jego miłością, uczestnictwo w przemia-nie naszego życia, która prowadzi do narodzin nowego człowieka, stwo-rzonego zgodnie z Bożym zamysłem (por. Ef 4, 24)” (tamże). Pominię-cie krzyża oznacza zamazanie isto-ty chrześcijaństwa, dlatego w dzie-le nowej ewangelizacji tego wymia-ru nie wolno ominąć.

Życie otwiera się na wieczność

I ostatnia już z zasadniczych tre-ści nowej ewangelizacji − jest nią ży-cie wieczne. Dziś na nowo potrzebu-jemy przypomnienia, że nasze ży-cie nie zamyka się w doczesności, ale otwiera się na wieczność. Gło-szenie życia wiecznego wiąże się z przepowiadaniem prawdy o sądzie ostatecznym. Ta prawda tkwi w ser-cu orędzia chrześcijańskiego. Każ-dy z nas zostanie kiedyś osądzo-ny przez Boga. To nas powinno mo-bilizować do życia uczciwego. Kard. Ratzinger przypominał: Niespra-wiedliwości świata nie są ostatnim słowem historii. Istnieje sprawied-liwość. W fakcie istnienia tej spra-wiedliwości jest obecne wezwanie

do nawrócenia dla krzywdzących i obietnica pociechy dla sprawiedli-wych i cierpiących. Prawda o sądzie łączy się nierozerwalnie z prawdą o odkupieniu. Jeżeli poważnie trak-tujemy sąd i odpowiedzialność, jaką on na nas nakłada, dobrze rozumie-my drugi aspekt tego orędzia, od-kupienie − fakt, że Jezus na krzyżu bierze na siebie nasze grzechy. Boża miłość nie może zostać sprowadzo-na do „przesłodzonej czułostkowo-ści”, ale powinna budzić w nas prag-nienie sprawiedliwości. Tylko wte-dy, gdy wierzymy w sprawiedliwy sąd Boży, szukamy miłosierdzia Bo-żego i otwieramy się na nie. Tym sa-mym wiara w życie wieczne okazuje się nie czymś, co odciąga nas od do-czesności i wprowadza w świat iluzji, ale czymś, co pozwala dobrze prze-żywać nam doczesność.

Kto jest odpowiedzialny za dzieło nowej ewangelizacji?

Odpowiedź na to pytanie znaj-dziemy w adhortacji Evangelii nuntian-dii Ojca świętego Pawła VI. Kto za-tem powinien ewangelizować? Od-powiedź jest dość oczywista – pierw-szym podmiotem ewangelizacji jest Kościół jako całość. Cały Kościół jest misyjny, a jego podstawowym zada-niem jest głoszenie Ewangelii. Oży-wienia świadomości ewangelizacyj-nej potrzebuje dziś cały Kościół, czy-li wszyscy wierzący. Oczywiście za przekaz wiary odpowiedzialni są bi-skupi, kapłani, osoby życia konse-krowanego, ale czymś nieodzownym jest obudzenie w Kościele odpowie-dzialności za przekaz wiary wśród lu-dzi świeckich. We wspomnianym do-kumencie Paweł VI przypomniał, ja-kie obszary życia powinny być obję-te ewangelizacją prowadzoną przez wiernych świeckich. Pisał m.in.: „Po-lem właściwym dla ich ewangeliza-cyjnej aktywności jest szeroka i bar-dzo złożona dziedzina polityki, ży-cia społecznego, gospodarki; dalej, dziedzina kultury, nauki i sztuki, sto-sunków międzynarodowych, środ-ków przekazu społecznego; do tego dochodzą niektóre dziedziny szcze-gólnie otwarte na ewangelizację, jak miłość, rodzina, wychowanie dzie-ci i młodzieży, praca zawodowa, cier-pienia ludzkie” (EN 70). Ważne wska-zówki na temat zaangażowania się lu-dzi świeckich w dzieło nowej ewan-

gelizacji pozostawił bł. Jan Paweł II. W dokumencie „Christifideles laici” pisał m.in.: „W owym zadaniu Kościo-ła (szerzeniu Ewangelii) ludzie świec-cy, na mocy ich uczestnictwa w pro-rockim urzędzie Chrystusa, biorą peł-ny udział” (Chl 34). Dalej Ojciec Świę-ty uczył, jak należy wypełnić dzieło nowej ewangelizacji: „Świeccy mogą spełniać to zadanie pod warunkiem, że zdołają przezwyciężyć rozdźwięk pomiędzy Ewangelią a własnym ży-ciem, nadając wszystkim swoim dzia-łaniom w rodzinie, w pracy, na polu społecznym spójność właściwą takie-mu życiu, które czerpie natchnienie z Ewangelii i w niej znajduje siłę do tego, by w pełni się realizować” (tam-że). Bł. Jan Paweł II nazwał ten stan „syntezą Ewangelii i codziennego ży-cia” (tamże). Jednak z własnego do-świadczenia wiemy, że zharmonizo-wanie życia z Ewangelią nie jest czymś prostym. Nie dokonuje się ono auto-matycznie. Aby być świadkiem Jezu-sa w świecie, trzeba wcześniej Jezusa spotkać, doświadczyć Jego obecno-ści i mocy w naszym życiu. Chrześci-jaństwo nie jest doktryną, czyli nauką o Bogu i świecie, nie jest zespołem norm, jak żyć, jest przede wszystkim spotkaniem z osobą Jezusa Chrystu-sa – a poprzez Niego z Trójcą Świętą. Kto spotkał Chrystusa, staje się Jego świadkiem i swoim życiem pokazuje, że chrześcijaństwo nie jest mniej lub bardziej abstrakcyjną ideą, ale ko-munią z Bogiem.

Nowa ewangelizacja jest nie tylko zadaniem Kościoła, ale też jego szan-są. Powrót do zharmonizowania ży-cia ludzi wierzących z Ewangelią jest drogą do odnowy Kościoła. Ostatni punkt dokumentu roboczego o no-wej ewangelizacji (lineamenta) nosi ty-tuł Radość ewangelizacji. To bardzo waż-ne, aby na nową ewangelizację nie patrzeć wyłącznie jako na trudne wy-zwanie stojące przed wspólnotą wie-rzących. Jest ona bowiem motywem radości Kościoła. Świadectwo wia-ry domaga się entuzjazmu wierzą-cych. Takiego właśnie zapału szukaj-my, a jest on możliwy do odnalezie-nia wyłącznie w spotkaniu z Chrystu-sem. l

Ks. dr Paweł synoś jest kapłanem diecezji rzeszowskiej. od �0�0 r. jest asystentem w Katedrze historii duchowości Kul. od �0��r. pełni posługę ojca duchownego w rzeszowskim se-minarium duchownym

Page 27: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

formacja

mariusz węgrzyn

…mam nadzieję, że nigdy nie nauczałem żadnej prawdy, której nie nauczyłbym się od ciebie. Jeśli przez niewiedzę uczyniłem odwrotnie, unieważniam wszystko i podporządkowuję wszystkie moje pisma sądowi świętego kościoła rzymskiego…

Kim był św. Tomasz z Akwi-nu i czym sobie zasłużył na pamięć Kościoła? Urodził się ok. 1225 r. w Roccasec-

ce w hrabstwie Aquino należącym do królestwa Sycylii. Był najmłod-szym dzieckiem rycerza Landulfa z Akwinu i jego drugiej żony Teo-dory z Teate. Gdy skończył pięć lat, rodzice oddali go jako oblata do klasztoru benedyktyńskiego na Monte Cassino. Tam dziesięć lat pobierał nauki oraz „wzrastał w ła-sce u Boga i ludzi”. W wieku pięt-nastu lat w związku z niepokojami politycznymi opuścił klasztor. Póź-niej wyjechał do Neapolu, gdzie zaczęły się dwie największe przy-gody jego życia: Chrystus i Arysto-teles. Chrystus przyszedł do nie-go w białym dominikańskim habi-cie. W Neapolu bowiem Tomasz zetknął się z nowo założonym Za-konem Braci Kaznodziejów. Zakon był nie tylko nowy, ale i nowoczes-ny. Dawne zakony zakładały swo-je siedziby bliżej Boga niż ludzi: na górskich szczytach czy w odlud-

chciał być ubogi, mądry i... święty

nych, pustynnych okolicach. Do-minikanie zakładali swoje klaszto-ry w miastach, bo wierzyli, że znaj-dą się bliżej Boga, będąc w sercu ludzkich problemów. Głosili ubó-stwo, ale również je praktykowa-li. Nauczali, ale również uczyli się. Młody Tomasz zapragnął stać się jednym z nich. Chciał bowiem być ubogi, mądry i... święty. Ok. 1244 r. przywdział biały habit mający sym-bolizować blask świętości i przy-krył go czarną kapą będącą sym-bolem pokory nieszukającej ziem-skiej chwały. Była to wiosna jego zakonnej miłości. Wiosną jednak młody pęd czasami zostaje objęty lodowatym uściskiem mrozu. Wte-dy nadchodzi czas próby. I tak było również w wypadku Tomasza.

Rodzina, która oddała go na Mon-te Cassino nie tylko dla chwały Bo-żej, ale również dla zaspokojenia swoich ziemskich ambicji, przyję-ła jego decyzję jak mezalians. Ten, który – z biegiem czasu – miał zo-stać opatem jednego z najbogat-szych klasztorów ówczesnej Euro-py, został żebrakiem. A na to dumni hrabiowie z Akwinu nie mogli przy-stać. Uzbrojeni żołdacy pod wodzą brata Tomasza, Rinalda, porywa-ją młodego zakonnika. Porywacze uwięzili swoją ofiarę na zamku Mon-tesangiovanni. Metodą kija i mar-chewki próbują zmusić nowicjusza do zmiany decyzji. Bezskutecznie. Rodzina postanawia złamać powo-łanie Tomasza. Sprowadza na za-mek prostytutkę. Jest ciemna noc. Tomasz śpi zamknięty w swojej celi. Nagle otwierają się drzwi… Dalej oddajmy głos legendzie: „Wchodzi dziewczyna nieprzyzwoicie ubra-na i zaczyna dręczyć go na wszelki sposób: rozpustnym spojrzeniem, słowem i dotykiem. Ponieważ od-czuł poruszenie ciała, podniece-nie to go zasmuciło. Wzmocniony ogniem duchowym wyrwał z pale-niska głownię, rzucił nią z całej siły

w rozpustnicę, wypędził ją z poko-ju i zamknął drzwi. Wówczas nazna-czył głownią w rogu pokoju znak zbawienia, upadł na ziemię i mod-lił się ze łzami (...). Kiedy zakoń-czył modlitwę, spadł na niego twar-dy sen. I oto dwaj aniołowie stanęli obok niego, mówiąc, że jego mod-litwa została wysłuchana. I przepa-sali go sznurem, jaki przynieśli ze sobą. Ścisnęli go zaś tak mocno, że zaczął z bólu krzyczeć. Odtąd - jak mówi tradycja – nie odczuwał naj-mniejszych nawet poruszeń ciała”.

bóg i filozofia były pasją św tomasza z akwinu

Page 28: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

Próba i... zwycięstwo. Zwycięstwo chrześcijańskie, bo zwycięstwo nad samym sobą. Sukces płynący z dwu źródeł: z ziemi i nieba. Sukces woli karmionej łaską.

Mimo jednoznacznej postawy Tomasza rodzina nie daje za wy-graną. Jeszcze rok brat Tomasz bę-dzie internowany. W niewoli czy-ta, pisze. Jak powiada kronikarz, „wczytywał się w tekst „Sentencji”, a z błędów Arystotelesa wyciągał prawdę. Tym wszystkim dzielił się ze swoimi siostrami. Starszą sio-strę nawrócił do tego stopnia, że wkrótce porzuciła świat i wstąpiła do klasztoru...”.

Wreszcie rodzina zwraca mu wol-ność. Tomasz powraca do swojej ro-dziny zakonnej. Zaczyna się okres jego studiów. Najważniejsze to po-byt u boku św. Alberta zwanego Wielkim. „Jego wykłady bardzo cie-szyły brata Tomasza, zawsze bo-wiem pragnął znaleźć człowieka, który by mu otworzył głębiny wie-dzy. Nastawiony na zdobywanie wiedzy przykładał się pilnie do na-uki i modlitwy tak, że stał się dziw-nie małomówny. Przez długi czas był podobny do niemowy”. Różnił się, więc był nienormalny. Tak bo-wiem najczęściej rozumie się in-ność. Nikt nie dostrzegał, że mil-czenie nie jest niemotą. „Żaden z kolegów nie spostrzegł jego mą-drości, dlatego zwykli go nazywać niemym wołem”.

Ale „nie zapala się światła i nie stawia go w ukryciu ani pod kor-cem, lecz na świeczniku” (Łk 11,33). Ten bowiem, który wskrze-sza ogień w duszach, roznieca go z czasem w wielki płomień, przy którym grzeją się inni. Tak było i z bratem Tomaszem. Zdarzyło się, że brat Albert objaśniał księgę Dionizego „O Bożych imionach”. Mąż Boży Tomasz słuchał tego uważnie i wprost – jak mówi kro-nikarz – „łapczywie”. Jeden z kole-gów – zapewne z gatunku tych po-czciwców, co dokuczają miłością – przypuszczając, że nie odzywa się z powodu braku zdolności, ze współczucia ofiarował się, że mu powtórzy wykład. Tomasz „z poko-rą przyjął propozycję, podzięko-wał i zaczął z u w a g ą słuchać po-wtórki. Wszakże brat ów sam nie-zbyt zrozumiał wykład i mówił ina-

czej, niż to uczył brat Albert. Wów-czas Tomasz uznał, że Bóg pozwa-la mu odezwać się i wyłożył rzecz gruntowniej jeszcze i jaśniej, niż uczył mistrz”.

Pierwszy, który zdał sobie sprawę z talentu brata Tomasza, był jego nauczyciel – mistrz Albert. Podob-no powiedział o nim: „Nazywamy go niemym wołem, ale on jeszcze przez swoją naukę tak zaryczy, że usłyszy go cały świat”.

W 1252 r. Tomasz przybywa na dalsze studia do Paryża. Znajduje się blisko uniwersytetu, tego – jak to nazwał jeden z papieży – „pieca, w którym piecze się chleb intelek-tualny świata łacińskiego”. Uniwer-sytet to sprawa ludzi dojrzałych, bo „gdzie indziej karmi się mlekiem niemowlęta, na nim zaś żywi się duchy silne”. Dla Tomasza zaczy-na się – trwający prawie do końca życia – okres pracy intelektualnej, którego owocem będą niezliczone pisma. Wśród nich słynna „Summa teologii, Summa filozofii” czy mały, lecz ważny traktacik „De ente et essentia”.

Jednostajne, lecz piękne życie uczonego mącą – wzbierające wraz ze sławą – pozauniwersyteckie po-kusy. A to zaproszenie na ucztę do króla, a to propozycja kardynal-skiego kapelusza lub objęcia któ-regoś z biskupstw. Tomasz jednak nie daje się wodzić na pokusze-nie – pozostaje wierny swojemu powołaniu. Powołaniu wyrażonym w dewizie zakonu kaznodziejskie-go jednym słowem „veritas” (praw-da). Czasami jednak ulega, choć jedynie pozornie. „Święty Ludwik, król Francji, lubił go zapraszać do swojego stołu. On się pokornie wy-mawiał, gdyż pracował właśnie nad „Summą”. Ponieważ jednak król nastawał, z rozkazu paryskiego przeora poszedł do króla z głową pełną myśli, nad którymi właśnie pracował. Siedząc przy królu, nag-le uderzył pięścią w stół: »To jest argument przeciw herezji mani-chejskiej!« Przeor go trącił i powia-da: »Mistrzu, opamiętaj się! Jesteś przecież przy stole króla Francji!« I pociągnął go mocno za płaszcz, aby go sprowadzić na ziemię. Ten, wróciwszy do siebie, skłonił się przed królem i poprosił o przeba-czenie. Król mocno się tym zdziwił

i zbudował, zawołał sekretarza i ży-czył sobie, żeby myśl została zapi-sana w jego obecności”.

Tomasz był jednak nie tylko uczonym, był – a właściwie stawał się – świętym. Świętym nie dla cu-dów, które czynił – wyjąwszy cuda jego nauki – lecz po prostu: dla bliskości z Bogiem. Jego sekretarz brat Reginald z Piperno takie dał o nim świadectwo: „Często duch go porywa, kiedy ogląda jakieś sprawy boskie”. Tradycja przeka-zuje również pamięć zdarzeń tak cudownych, że aż – może się wy-dawać - niewiarygodnych. Miano-wicie brat Jakub z Caserty, „za-krystianin, mąż pobożny, praco-wity i cnotliwy widział wielokrot-nie błogosławionego Tomasza, jak w nocy wychodził ze swojej pra-cowni do kościoła, a kiedy dzwo-niono na jutrznię, szybko wra-cał, tak żeby go nikt nie zauważył. Pewnego razu z ciekawości przy-szedł ukradkiem do kaplicy świę-tego Mikołaja, gdzie brat Tomasz był pogrążony w modlitwie, i zo-baczył, jak unosił się w powietrzu na dwa łokcie. Zdumiony usły-szał od strony krucyfiksu, przed którym błogosławiony doktor się modlił, te słowa: »Dobrze napisa-łeś o Mnie, Tomaszu! Jakiej nagro-dy oczekujesz ode Mnie za swój trud?« Ten odpowiedział: »Panie, tylko Ciebie!«”.

Tomasz dojrzewał. Jego życie du-chowe pogłębiało się. Ogień mi-łości Bożej rozpalał go. Ale prze-bywając w bliskości ognia, można poparzyć się miłością.

6 grudnia 1273 r. podczas odpra-wiania Mszy św. brat Tomasz do-znał jakiegoś wstrząsu. Przeżycie to dogłębnie go zmieniło. Miał powiedzieć Reginaldowi: „Zbli-ża się kres mojego pisania. Bo ta-kie rzeczy widziałem, że wszyst-ko, co napisałem i czego uczyłem, wydaje mi się słomą w stosunku do tego, co zostało mi odsłonię-te. Toteż ufam w Bogu, że kończy się nie tylko moje nauczanie, ale niedługo nastąpi też koniec moje-go życia”.

Przeczucie go nie myliło. Zmarł 7 marca 1274 r. w drodze na II Sobór w Lyonie, gdzie udawał się na we-zwanie papieża Grzegorza X. Zostały po nim sława świętości i księgi. lfo

rmac

ja

Page 29: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

PaweŁ borkowski

ojciec woroniecki ujmował etykę jako fundament wychowania i integralnego rozwoju ludzkiego, który starożytni grecy określali szlachetnym mianem „paideia”

Dominikanin o. Jacek (Adam) Woroniecki był wybitnym przedstawicielem i zaanga-żowanym współtwórcą kul-

tury polskiej w jej odmianie wyso-kiej; przyczynił się również do we-wnętrznej odnowy zakonu braci ka-znodziejów w naszym kraju. Być może z tych właśnie powodów, pa-radoksalnie, jest w dzisiejszym obiegu edukacyjno-medialnym po-stacią zapomnianą, niemal nieobec-ną, a w dużej mierze też obcą świa-domości przeciętnych Polaków, dla-tego wydaje się pożyteczne krót-kie przypomnienie najważniejszych faktów z jego biografii.

Sylwetka o. JackaUrodził się 21 grudnia 1878 r.

w Lublinie w rodzie arystokratycz-nym. Na chrzcie otrzymał pierw-sze imię Adam. Gimnazjum ukoń-czył w Warszawie w 1898 r. Po ma-turze w latach 1898−1899 pełnił ochotniczą służbę w wojsku carskim. W latach 1899−1905 studiował na-uki przyrodnicze i teologię na uni-wersytecie we Fryburgu Szwajcar-skim; obydwa kierunki ukończył z ty-tułem licencjata. Następnie kształ-cił się w lubelskim seminarium du-

realistyczny wymiar etyki o. woronieckiego

chownym i w 1906 r. otrzymał świę-cenia kapłańskie. W ciągu kolejnych dwóch lat w tamtejszym Kościele pełnił różne funkcje. W 1909 r. wstą-pił do nowicjatu dominikańskiego w Toskanii we Włoszech, gdzie przy-jął imię zakonne Jacek (Hyacinthus). Przeszedłszy kolejne szczeble for-macji zakonnej, w 1911 r. złożył śluby wieczyste w Düsseldorfie. W następ-nych latach spędzonych w zakonie pełnił wiele odpowiedzialnych funk-cji dydaktyczno-naukowych i admi-nistracyjnych: był wykładowcą i wy-chowawcą, zastępcą prowincjała, re-gensem, syndykiem, a również pro-fesorem, dziekanem i rektorem Ka-tolickiego Uniwersytetu Lubelskie-go, w którego zorganizowanie wniósł niemały wkład. Pracował nie tylko w Polsce (w Warszawie, Krakowie i we Lwowie), lecz także w Berlinie, Rzymie i we Fryburgu. Jego misją na ziemiach polskich stała się bu-dowa dwóch klasztorów – w Pozna-niu i Warszawie na Służewie. W 1932 r. założył Zgromadzenie Sióstr Do-minikanek Misjonarek Jezusa i Ma-ryi (dominikanki misjonarki), któ-rego celem miała być ewangeliza-cja Rosji opanowanej przez komu-nistyczny ateizm. Jacek Woroniecki zmarł przedwcześnie wskutek cięż-kiej choroby 18 maja 1949 r. w Krako-wie. Pod koniec 2004 r. otwarto jego proces beatyfikacyjny.

Jego talentem i pasją były studia, pisarstwo naukowe i publicystyczne, nauczanie i docieranie do ludzi po-przez konferencje, wykłady, spowie-dzi, poradnictwo duchowe. Intereso-wał się szczególnie teologią, zwłasz-cza moralną, etyką i pedagogiką, ale także historią i teorią literatury, dzie-jami Polski i Kościoła, psychologią i innymi dziedzinami wiedzy. Stu-diował i propagował myśl filozoficz-

no-teologiczną św. Tomasza z Akwinu (tomizm). Traktował swoją pracę jako moralny obowiązek i wymagające po-słannictwo apostolskie. Był autorem nie tylko głęboko myślącym, ale też bardzo płodnym. Spod jego pióra wyszły liczne artykuły, książki, recen-zje i przekłady, m.in. „Katolicka ety-ka wychowawcza” (1925 i 1948), „Peł-nia modlitwy. Studium teologiczne dla inteligencji” (1924), „Umiejętność rządzenia i rozkazywania” (1947), „U podstaw kultury katolickiej” (1935), „Około kultu mowy ojczystej” (1925).

Jaka etyka?Warte podkreślenia i inspirują-

ce jest już samo podejście o. Jacka do zagadnienia, jakimi metodami i w jakim kierunku powinno się pro-

o jacek woroniecki (na zdjeciu w środku) mówił: „cnota moralna wciąż stanowi nieodzowny składnik wszelkich stosunków międzyludzkich i współżycia społecznego

formacja

Page 30: Nasz Głos Październik 2012

�0 nasz głos nr �0 | Październik �0��

wadzić refleksję etyczną. Dla niego nie była to ciasno rozumiana dyscy-plina akademicka, uprawiana na ba-zie abstrakcyjnych założeń i – jak to na ogół bywa we współczesnej filo-zofii i teologii – wiodąca do zawiłych, wieloznacznych konkluzji, niepoję-tych w swojej treści dla przeciętne-go konsumenta chleba powszednie-go. Woroniecki ujmował etykę znacz-nie szerzej i głębiej, mianowicie jako nieodzowny element czy wręcz fun-dament wychowania, integralnego rozwoju ludzkiego, różnorodnych for-macji i relacji międzyludzkich, a więc tego humanistycznego całokształtu, który starożytni Grecy określali szla-chetnym mianem „paideia”. Tak ro-zumiana etyka staje się dziedziną re-alistyczną, praktyczną, bardzo bliską życiu; co więcej – jest ona koniecz-nym warunkiem świadomego kształ-towania kultury osobistej, rodzinnej, społecznej i narodowej. Idąc w ślady wielkich umysłów filozoficznych, ta-kich jak Arystoteles czy wyżej wspo-mniany św. Tomasz, o. Jacek tak sfor-mułował swoje programowe tezy: „Usilnym moim staraniem było, aby przy badaniu każdego składowe-go czynnika etyki uwydatnić należy-cie wychowawczą stronę zagadnie-nia. Zagadnienie wychowania jest jednym z istotnych zagadnień ety-ki i probierzem jej wartości”. Etyka, o której chcemy tutaj mówić, ma wy-datny rys pedagogiczny.

Z drugiej strony Woroniecki do-brze wiedział, że ta gałąź wiedzy nie może być zawieszona w poznaw-czej próżni, bo wówczas miejsce do-rzeczności zajęłaby dowolność. Dla-tego całą swoją myśl w tej dziedzi-nie oparł na solidnych podstawach usystematyzowanej wiedzy o czło-wieku – antropologii. Znajdujemy u o. Jacka poprowadzone szerokim torem wywody na temat duchowych zdolności (tzw. władz) człowieka, jego wrodzonych potrzeb i skłonno-ści, dróg i trybów jego postępowa-nia, a wreszcie jego szczęścia i osta-tecznego celu życia. Ponieważ zaś mamy do czynienia z antropologią chrześcijańską, nasz autor omawiał też takie kwestie, jak prawo boskie i kościelne, grzech czy rola łaski Bo-żej w życiu moralnym. Podkreślał, „że moralność przyrodzona nie jest wystarczająca i potrzebuje głębokie-

go wzmocnienia ze strony moralno-ści nadprzyrodzonej”.

Skoro już o tym mowa, zwróćmy uwagę na pewien charakterystyczny i niestety deprymujący szczegół: na tle etyki o. Woronieckiego bardzo wy-raźnie widać, jak wielka luka pod tym względem istnieje we współczesnej polskiej oświacie stopnia podstawo-wego i średniego. Przeciętny uczeń podczas całej swojej obowiązkowej, 12-letniej edukacji dowiaduje się o tym, że człowiek ma mięśnie i ner-wy, kręgosłup i wątrobę, kość guzicz-ną i tętnicę podobojczykową lewą – ale nigdy nie usłyszy o tym, że isto-ta ludzka to przede wszystkim dusza, umysł i wola, uczucia i temperament, a więc to wszystko, bez czego w ogó-le nie możemy myśleć o człowieczeń-stwie! Jedyną w życiu szansę na zdo-bycie tej pożytecznej wiedzy antro-pologicznej dają lekcje religii, tak bardzo dziś nielubiane i spychane na daleki margines zajęć szkolnych.

Etyczny, czyli jaki?Wróćmy jednak do rozważań o ety-

ce o. Jacka. Można w pewnym uprosz-czeniu powiedzieć, że jej głównym elementem, niejako zwornikiem ca-łej konstrukcji, jest aretologia, teo-ria cnót. Woroniecki wyodrębnił ich w sumie czternaście: 7 naczelnych, 3 teologiczne (wiara, nadzieja, miłość) i 4 kardynalne (roztropność, spra-wiedliwość, męstwo, umiarkowanie). Pisał, że są to „jakby cnoty-matki, do których wszystkie inne mogą być sprowadzone”.

Sądzę, że w związku z tym tema-tem należy się Czytelnikom krót-kie wyjaśnienie. Otóż słowo „cnota” nie cieszy się dziś popularnością, ra-czej bywa ośmieszane i wskutek ob-sesyjnej seksualizacji kultury redu-kowane do jednego tylko znaczenia, tj. wstrzemięźliwości (a raczej niemo-cy) płciowej. Kojarzy nam się z „cnot-liwą panienką”, czyli pełną komplek-sów, nieatrakcyjną i śmiertelnie nud-ną dziewczyną, jak owa nauczyciel-ka francuskiego, którą w Ferdydurke Witolda Gombrowicza tak ocenił dy-rektor szkoły: „Nie mogę z nią roz-mawiać przez minutę, żeby dwa razy nie ziewnąć”. Ten pogląd na cnotę nie jest zresztą niczym całkowicie no-wym. Był już powszechny w czasach o. Jacka, co on sam dostrzegał, dla-tego wolał się posługiwać innym ter-

minem – „sprawność”, brzmiącym o wiele atrakcyjniej. Przecież mało kto chce być „cnotliwy”, ale wszy-scy chcieliby być sprawni. Niemniej takie postawienie zagadnienia wie-dzie do jeszcze jednego, może mniej spodziewanego wniosku: brak cnót w sensie etycznym to tyle, co moral-na niepełnosprawność! Ile mamy dzi-siaj pośród siebie takich osób „z nie-jawnym kalectwem”?

Mocny akcent na sprawności moral-ne wynika z realistycznego charakteru etyki uprawianej przez Woronieckie-go. Jeśli bowiem ma ona być dziedzi-ną praktyczną, zakorzenioną w zło-żonej rzeczywistości ludzkiej, to nie może pomijać ważnych, choć na ogół drobnych elementów, z których mo-zolnie budujemy gmach naszego ży-cia: są to wszelkie zamiary, decyzje, wreszcie konkretne uczynki składają-ce się na naszą codzienność. Wszyst-kie one niosą ze sobą niezatarte zna-mię moralne. Na ogół przecież stara-my się być nie tylko szybcy, skutecz-ni czy wydajni w działaniu, lecz tak-że oszczędni, uczciwi, roztropni, wiel-koduszni itp. – a to są przecież cno-ty, czyli „dodatnie sprawności moral-ne”. Dzięki nim dobrze postępujemy i stajemy się dobrymi ludźmi.

Oczywiście, możemy bez trudu dojść do przekonania, że wcale nie pragniemy tacy być, gdyż to wyma-ga niemałego wysiłku – świadomego wdrażania się w poszczególne cnoty. Na ogół więc nie tyle sami nie chcemy, ile „nam się nie chce”. Zwróćmy jed-nak uwagę na drugą stronę medalu: czy nie oczekujemy, że nasi przyjacie-le, sąsiedzi, współpracownicy, przeło-żeni, uczniowie, kontrahenci będą od-powiedzialni, uważni, gorliwi, sumien-ni, punktualni, pracowici, sprawied-liwi itd.? Zawsze chcielibyśmy ich ta-kimi widzieć, natomiast z ludźmi, któ-rzy postępują inaczej, szybko zrywa-my stosunki, bo takie znajomości na dalszą metę po prostu przestają nam się opłacać. Ten ogólny przykład ilu-struje, że cnota moralna wcale nie jest anachronizmem; wręcz przeciwnie – wciąż stanowi ona nieodzowny skład-nik wszelkich stosunków międzyludz-kich i współżycia społecznego, cho-ciaż współcześnie występuje przeważ-nie w jakimś nowo modnym i niekiedy karykaturalnym przebraniu, takim jak etyka biznesu czy kultura korporacyj-na. Wniosek jest prosty: myśl etyczna fo

rmac

ja

Page 31: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

dominik różański

sztuka jest dla nas pewnego rodzaju orężem w ręku. oddzielać sztuki od miłości ojczyzny nie wolno

Sztuka nie tylko jest służbą dla Kraju, ale jest obowiązkiem, ofiarą – to słowa Jana Matejki, który po mistrzowsku wła-dał pędzlem, a swój artystyczny

przekaz historii opierał na solidnej wie-dzy archiwalnej, wspieranej przedmio-tami z epoki. We wrześniu planowa-na jest uroczysta prezentacja arcydzie-ła mistrza „Bitwa pod Grunwaldem” po gruntownej renowacji . Obraz po liftingu – trwającym ponad dwa lata – ponownie będzie cieszył oczy zwiedzających.

Prasowanie i czyszczenieOstatnim etapem jest montowanie

elementów ramy i zawieszenie dzieła na specjalnej konstrukcji. Obraz wymagał wielu zabiegów. Został oczyszczony z kil-ku starych, pożółkłych warstw werniksu, usunięto również trzy warstwy nałożo-nych w minionych latach, zmienionych kolorystycznie retuszy.

Dublaż, czyli podklejenie całego obrazu nowym płótnem, był pierwszym etapem prac konserwacyjnych. Istotnym elementem było prasowanie Grunwal-du, konieczne do sklejenia obu warstw płótna: starej i nowej. Zanim nadszedł moment, że Bitwa ukazała swe prawdzi-we oblicze, ekipę czekało wiele miesię-cy żmudnej pracy. Po czyszczeniu che-micznym i mechanicznym, wypełnie-niu ubytków i nałożeniu nowych retuszy obraz wygląda jakby dopiero co opuścił pracownię mistrza Jana.

Płótno nałożono na nowe, automa-tyczne krosno, naciągające materiał ze stałą siłą, bez względu na zmiany wilgot-ności otoczenia. To nie ostatnia nowość

grunwald po remoncie

związana z obrazem. Rewelacyjna kon-strukcja na której zawiśnie dzieło: prze-kładnie, bloczki, stalowe linki – umożli-wi, by kolos o powierzchni 42 m kw. był postawiony do pionu i umieszczony na odpowiedniej wysokości przez jednego człowieka.

A w lipcu 2010 roku zdejmowało go ze ściany… 36 ludzi.

Bezwzględni grabieżcySkoro mowa o historycznych nalecia-

łościach w fakturze obrazu, warto przypo-mnieć o innych historycznych okolicznoś-ciach tego najsłynniejszego płótna Mistrza Jana. Po dojściu Hitlera do władzy, III Rze-sza nie ukrywała wrogiego stosunku do dzieła Matejki, upamiętniającego klęskę Zakonu Krzyżackiego w 1410 roku. Kiedy w październiku 1939 roku w Warszawskim Muzeum Narodowym pojawił się profe-sor Dagobert Frey – współpracownik jed-nej z organizacji III Rzeszy zajmującej się grabieżą polskich zabytków – mogło to wróżyć tylko najgorsze…Dlatego zawcza-su postanowiono ewakuować „Bitwę pod Grunwaldem”, by obraz ocalić.

Drogę do Lublina skrzynia z bezcen-ną zawartością przebyła na konnej plat-formie. Celem było lubelskie muzeum. Właśnie tam ukryto obraz – a właściwie dwa płótna Jana Matejki – „Bitwę pod Grunwaldem” i „ Kazanie Skargi”. Kiedy i ten budynek muzealny miał być zajęty przez Niemców, skarby trzeba było ukryć w innym miejscu. I tak „Grunwald’ trafił na

teren Taborów Miejskich. Nawinięty na drewniany bęben, zapakowany do cyno-wej tuby i włożony do drewnianej skrzyni został zakopany w ziemi, gdzie przetrwał do 1944 roku.

Za żadne pieniądzeOkupanci wszelkimi sposobami usiło-

wali odkryć miejsce ukrycia „Bitwy pod Grunwaldem”. Malarskie przedstawienie krzyżackiego upokorzenia kłuło ich w oczy już od dawna. Jednak zastraszanie i groź-by nie przyniosły rezultatów. Nie znalazł się też żaden zdrajca, choć za ujawnienie miejsca przechowywania wyznaczono na-grodę: 2, a potem 10 milionów marek.

Po odkopaniu skrzyni z obrazem kon-serwatorzy pod przewodnictwem prof. Bohdana Marconiego przez blisko pięć lat walczyli o jego uratowanie. Ostatecznie, w lipcu 1949 roku „Bitwa pod Grunwal-dem” została udostępniona zwiedzającym w warszawskim Muzeum Narodowym.

Ukończony w 1878 roku obraz Jan Ma-tejko malował przez 6 lat. Ukazał na nim końcową fazę bitwy – śmierć wielkie-go mistrza zakonu Ulricha von Jungin-gena i odwrót wojsk krzyżackich. Płótno było poddawane kilkakrotnie konserwa-cji. Pierwszy raz w latach dwudziestych XX wieku, następnie we wspomnianych latach powojennych; w 1974 r. w związ-ku z wyjazdem obrazu na wystawę malar-stwa polskiego w Moskwie oraz w 1999 r. przed wyjazdem do Litewskiego Muze-um Narodowego w Wilnie. l

prace przy konserwacji obrazu Fot. Dominik Różański

kultura

Page 32: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

kult

ura

JarosŁaw kossakowski

w kolejną rocznicę odsieczy wiedeńskiej, 12 września w pałacu wilanowskim została otwarta wystawa zatytułowana „kolekcja wilanowska. kontynuacja 1993–2011”

W wilanowskim pałacu, a dokładnie w pałacowej Oranżerii, 12 września br., w kolejną rocznicę naj-

większego triumfu Jana III – zwycię-skiej odsieczy wiedeńskiej z 1683 r. – została otwarta wystawa zatytuło-wana „Kolekcja wilanowska. Kon-tynuacja 1993–2011”. Przejrzyście i czytelnie zaaranżowana ekspozycja prezentuje ponad 450 obiektów po-zyskanych do pałacowych zbiorów drogą zakupów i darowizn w ciągu ostatnich 19 lat. Pałac w Wilanowie to przede wszystkim rezydencja kró-la Jana III Sobieskiego, znaczna więc część pokazanych na obecnej wysta-wie dzieł sztuki łączy się z historią wilanowskiej rezydencji i jej miesz-kańców, inne zaś zabytki odtwarzają i uzupełniają dawne kolekcje. Pierw-szy raz na ekspozycji pokazane są zabytki archeologiczne pochodzące z badań terenów wilanowskich. Wy-stawa jest również formą podzięko-wania licznym darczyńcom przeka-zującym kolekcjonowane przez sie-bie zabytki do zbiorów publicznych.

Sama ekspozycja została podzie-lona na cztery części: „Pałac i jego mieszkańcy”, „Odtwarzanie kolekcji”, „Uzupełnianie kolekcji” i „Wzbogaca-nie zbiorów”. W pierwszej części ot-wierającej wystawę przede wszyst-

naJbardzieJ polski z naszych królów

kim zwraca uwagę „Portret króla Jana III w lamparciej skórze”. Sarmackie wąsy, podgolona czupryna i okryta lamparcią skórą zbroja typu karace-na dowodzą męstwa króla wojowni-ka, który świadomie przedkłada ty-powy dla polskiej szlachty strój, nad cudzoziemskie ubiory obowiązują-ce już na królewskich dworach Euro-py zachodniej. Błękitna wstęga prze-cinająca diagonalnie pierś monar-chy przypomina, iż był on kawalerem dwóch najstarszych orderów francu-skich – Orderu św. Ducha i Orderu św. Michała. Kwestia autorstwa tego im-ponującego konterfektu króla Jana III, zakupionego do wilanowskich zbio-rów w 2010 r., jest cały czas dysku-towana wśród znawców przedmiotu. Brane są pod uwagę dwa nazwiska artystów z kręgu królewskiego dworu: Jerzego Siemiginowskiego-Eleutera (1660–1711) i Jana Triciusa (Jan Tretko zmarły w Krakowie w 1692 r.).

Obok portretu króla wystawa pre-zentuje wizerunki jego synów, kró-lewiczów Aleksandra i Konstantego. Oba wizerunki powstały w kręgach znanego francuskiego portrecisty Hyacinthe’a Rigaud podczas po-bytu królewiczów we Francji (1696) i przedstawiają wysoką klasę arty-

styczną. Obrazom towarzyszą bar-dzo interesujące dokumenty z epo-ki Sobieskiego, m.in. „Akt podzia-łu dóbr tak ruchomych, jak i nieru-chomych pozostałych po królu Ja-nie III Sobieskim, pomiędzy jego synów: Jakuba Ludwika, w które-go imieniu występuje Stanisław Szczuka – referendarz koronny, sta-rosta lubelski i warecki, Konstante-go i Aleksandra”.

Wśród nielicznych dzieł sztuki sa-kralnej widzimy w dziale wystawy „Uzupełnianie kolekcji” dwie nie-zwykłe miniatury. Niezwykłe, bo sceny Zwiastowania Najświętszej Marii Pannie i Narodzenia Jezusa namalowane są techniką tempero-wą na kamieniu – agacie. Prawdo-podobnie pochodzący z Włoch ar-tysta (XVII w.) w tych podniosłych scenach w zaskakujący sposób wy-korzystał zarówno kolorystykę, jak i naturalne właściwości cechują-ce agaty. Przyglądając się uważnie tym niewielkim obrazkom (24x19 cm), wyraźnie się dostrzega, że bo-gate żyłowanie agatu jest decydu-jącym elementem obu malarskich kompozycji. W scenie „Zwiastowa-nia” biegnąca przekątnie żyłka aga-tu dzieli kompozycję na dwie strefy: ziemską i niebiańską i dalej, anioł Gabriel, by nie przeczyć naturalnym liniom kamienia, pozdrawia Marię lewą ręką, podczas gdy w ikono-grafii chrześcijańskiej ten gest do-tyczył zawsze prawej ręki. Również w scenie „Narodzenie Jezusa” sku-pioną wokół żłobka Świętą Rodzinę oddzielają od fruwających aniołów liczne naturalne słoje, jeżeli moż-na użyć takiego określenia, charak-terystyczne dla tego szlachetnego kamienia.

Zgromadzone w pozostałych dzia-łach przedmioty artystyczne i użytku codziennego uzupełniają kontekst historyczny Wilanowa, jego zbiorów i losów właścicieli. Wystawa czynna będzie do lutego 2013 r. l

jan iii sobieski nosił koronę tak, że powadze królewskiej dodał więcej świetności

Page 33: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

z izabelą dobrotowicz--orkisz, krakowską aktorką i reżyserem rozmawia teresa małkiewicz

cała pani twórczość artystyczna jako aktorki, reżysera teatralnego i filmowego jest przesy-cona poszukiwaniem wartości i pierwiastkami religijnymi

Jak napisał w „Liście do artystów” Jan Paweł II, artysta przez swoje dzieło wy-raża sam siebie. Ja we współczesnym świecie najbardziej odczuwam potrze-bę mówienia o tym, co jest prawdziwie wysokim poczuciem potrzeby realiza-cji życiowej, która nie jest zwykłą kon-sumpcją, tylko czymś wyższym.

jak się zaczęła pani fascynacja aktorstwem?Jestem na scenie bez mała 3o lat po

uzyskaniu dyplomu Krakowskiej Wyż-szej Szkoły Teatralnej. Tak naprawdę to jestem na scenie od V klasy szkoły pod-stawowej. Zaczęło się wszystko od tańcze-nia w dobrym ognisku, a potem w podsta-wówce prowadziłam akademie. Później był świetny zespół teatralny prowadzony przez jednego z aktorów Teatru Wybrzeże w Technikum Łączności w Gdańsku.

jak to się stało, że została pani reżyserem te-atralnym i autorką filmów?

Byłam pasjonatką filmów i kiedy już w Krakowie zrobiłam monodram o św. Teresie z Lisieux wg jej „Dziejów duszy” wydało mi się, że potrafię to sfilmować. Nie wiem, jak ja dałam radę to zrobić, mając trójkę małych dzieci i mieszkając dopiero od dwóch lat w Krakowie. Sama nie wiem, jak to zrobiłam. Byłam produ-centem filmu. Zatrudniłam zawodow-ców: operatora, oświetleniowca. W cią-gu 5 dni zdjęciowych zrobiliśmy zdjęcia i dźwięk do filmu. Potem było I miejsce w kategorii filmów fabularnych w Niepo-kalanowie. Film nosi tytuł „Zamieszkać z Tobą”. Nagrodę otrzymałam w 1998 r.

jakie sztuki dotychczas pani wyreżyserowała?Po pierwsze własny monodram,

a wcześniej w Teatrze Wybrzeże

z potrzeby sercaw Gdańsku zrobiłam spektakl na jubi-leusz obrony Poczty Polskiej w Ratu-szu Staromiejskim, gdzie jako młoda dziewczyna w średniej szkole ogląda-łam bardzo dużo monodramów wy-konywanych przez znakomitych akto-rów. Przez 10 sezonów szły moje „Ob-licz imion”. Przez dwa sezony wysta-wiłam wszystkie dramaty i wiele poe-matów Karola Wojtyły.

Oprócz spektakli reżyseruję bardzo wiele koncertów, nie tylko tych, któ-re są dziełem teatru „Hagiograf”, ale również takich, na które jestem zapra-szana. Jestem dumna z wielkiego kon-certu w mojej reżyserii podczas I Dni Jana Pawła II, który był w Audytorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskie-go ze Stanisławem Sojką.

jest pani twórcą własnego teatru „hagiograf”To jest sprawa po trosze duchowa.

Od 6 lat grałam swój monodram o św. Teresie z Lisieux, jeździłam w różne miejsca w Polsce. Potem już miałam poczucie, że powinnam założyć teatr. Pierwszy spektakl miał miejsce w koś-ciele Św. Krzyża w Krakowie 10 marca 2001 r. Była to niewątpliwie potrze-ba serca, która wzięła się z potrzeby opowiadania szerzej o świętych.

Teatr „Hagiograf” jest moim „dzie-ckiem”, do którego zostałam niejako przymuszona. Kiedyś weszłam na swo-ją prywatną adorację do sióstr ducha-czek. Znalazłam tam książki do wzięcia o świętych. Powiedziałam: „Tak jest Pa-nie Boże, już się biorę do roboty”. Po-czątkowo robiłam spektakle o świętych z danego miesiąca. Ale kiedy zmarł Oj-ciec Święty, czyli po czterech latach „Oblicz imion” doszłam do wniosku, że nie mam innego ważniejszego obo-wiązku niż przedstawianie Jego Oso-by i Jego dzieła. Dlatego przywoływa-liśmy Jego teksty artystyczne, Jego en-cykliki i przemówienia. Koncentrowali-śmy się wokół Jego osoby i Jego działa-nia. W roku Jego beatyfikacji włączyli-śmy się do przedstawianego cyklu „Jan Paweł II – spotkani święci”.

jakie filmy pani wyreżyserowała?Oprócz filmu o św. Teresie z Li-

sieux zrobiłam cykl filmów o życiu

w rodzinie, które zostały nagrodzone w Niepokalanowie. Za własne pie-niądze zrobiłam dokument fabula-ryzowany „Pięć tajemnic” o Wandzie Tarasiewicz, która jako młodziut-ka dziewczyna znalazła się w pierw-szym transporcie do Oświęcimia.

Następny film to„Konstrukcja noś-na” o moim ukochanym kandydacie na ołtarze, Jerzym Ciesielskim.

dostąpiła pani w swoim życiu szczególnej ła-ski, pani córka za sprawą jezusa miłosierne-go, św siostry faustyny i przy pomocy lekarzy wyzdrowiała z białaczki

Jak mówił prof. Jerzy Armata ordy-nator prokocimskiego oddziału, na którym leczona była moja córka, le-karz leczy, Chrystus uzdrawia.

kilkakrotnie spotkała się pani w rzymie z oj-cem świętym

Byłam kilkunastokrotnie. Za każ-dym razem byłam bardzo blisko Nie-go. Podawał mi swoją dłoń.

Stało się to dzięki pracy mojego męża, bo najpierw jego zaproszono do udziału w pracach Uniwersytetu Kultury Polskiej w Rzymie. Zjecha-ło tam kilkadziesiąt osób. Polonu-sów z całego świata. I dla tych ludzi mój mąż wykładał o muzyce pol-skiej i służył tam przede wszystkim gitarą robiąc oprawę Mszy św., or-ganizując cudowne śpiewania pod filarami Domu Polskiego przy via Casia. Któregoś wieczoru staliśmy przy dziedzińcu watykańskim i Oj-ciec Święty szedł wzdłuż naszego szpaleru. Nasze nastoletnie cór-ki przytulały się do Niego jak do dziadka.

czym wyróżniał się papież-polak?Myślę, że łatwością kontaktu, ale

przede wszystkim zawsze z Niego tchnęło nasycenie Bogiem. On żył w obecności Boga Żywego. To z Nie-go zawsze promieniowało.

czego nauczył nas karol wojtyła?Tego, co zapisał w „Tryptyku rzym-

skim”, że musisz iść pod prąd, szu-kać, nie ustępować, stale szukać Źródła, jakiejś prawdy w sobie. l

kultura

Page 34: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

hist

oria

woJciech Janicki

wykonanie zagłady powstańczej warszawy pozostawiono niemcom, bo takie rozwiązanie dyktowała wiedza, również stalina, o brytyjskich zamiarach zawarcia jednostronnego pokoju z niemcami

Ani przedstawiciele władz polskiego podziemia będą-cy rozmówcami Retingera, a traktujący go z najwyższą

podejrzliwością, ani żaden z pol-skich polityków czy wojskowych na emigracji, nie mogli zaakceptować projektu współdziałania z „No-wymi Niemcami”. Zmiana ideo-logii nie likwidowałaby przecież ich odpowiedzialności za popeł-nione zbrodnie ludobójstwa. Było również oczywiste, że spiskow-cy z Krzyżowej dążą do ratowania swojego kraju przed ostateczną klęską, zachowania go w granicach sprzed 1937 r. i uniknięcia okupa-cji kraju.

„Nowe Niemcy”, nawet obcią-żone reparacjami wojennymi, za-chowałyby mocarstwowy status, a Polska narażona na zemstę Ro-sji znalazłaby się na nowo między dwoma wrogami, zapewne w roli protektoratu jednego z nich. Na-wet gdyby chciano zjednać Pol-skę jakąś rekompensatą teryto-rialną na zachodzie, to w ówczes-

warszawski dramat 1944:zatrzymać pochód komunizmu

nych warunkach mogły one doty-czyć najwyżej jakiejś części Ślą-ska i może Prus Wschodnich, o ile wcześniej nie zajęliby ich Sowie-ci. Sprawa granicy wschodniej też przedstawiała się niejasno. Armia Czerwona stała przecież na linii Wisły i Stalin ten stan posiadania chciałby zapewne utrzymać, może tworząc na zdobytym obszarze ja-kąś zależną od Moskwy „Polskę Lubelską”.

Zamach na Hitlera się nie po-wiódł i sprawa upadła. Decyzja roz-poczęcia walki w Warszawie, choć ostatecznie tragicznie przegranej, przekreślała na zawsze możliwość powtórzenia scharakteryzowanych wyżej propozycji i otwierała dro-gę do ostatecznej klęski i okupa-cji Niemiec. Stanisław Cat-Ma-ckiewicz pisał w Latach nadziei: „W czasie, gdy Bór-Komorowski był w niewoli, Niemcy proponowali mu współpracę. Niemcy wymordo-wali w Polsce parę milionów ludzi, sponiewierali naszą godność na-rodową, a teraz, gdy sami znaleź-li się na skraju przepaści, przypo-mnieli sobie o możliwości współ-pracy z nami. Bór odmówił z po-gardą”. Dla aliantów zachodnich powstanie wstrzymywało marsz Ar-mii Czerwonej na zachód. Dlatego też zapewne Retinger ostatecznie do powstania namawiał, to i owo obiecując Polakom.

Misja generała

Leopolda OkulickiegoDrugim przybyszem z Londy-

nu, w okresie poprzedzającym wybuch powstania w Warsza-wie, był generał Leopold Okuli-cki. Jego wręcz brutalny, łamiący reguły dyscypliny wojskowej na-cisk na gen. Bora-Komorowskie-go, by rozpoczął walkę zbrojną z Niemcami w stolicy kraju, tak-

że było formą zewnętrznej pre-sji na władze polskiego podzie-mia. Powstaje tylko pytanie, czy Okulicki znający zapewne wszyst-kie warianty ówczesnej sytuacji działał z własnej inicjatywy, czy na czyjeś zlecenie. Rozstrzygnię-cie tego dylematu zamyka niedo-stępność najważniejszych zagra-nicznych archiwów.

A jednak mistycyzm jego ar-gumentów wydaje się dziwny ze strony zawodowego oficera, szta-bowca o sylwetce „twardziela”, od którego należałoby oczekiwać zdecydowanie realistycznego sta-nowiska zarówno na gruncie spraw czysto wojskowych, jak i politycz-nych. Mówiąc o potrzebie „heka-tomby krwi”, wobec braku per-spektywy uzyskania przez Pol-skę statusu państwa w pełni nie-podległego, mógł jednak stawiać

powstańców, opuszczających warszawę po kapitulacji żegnała postrzępiona flaga biało-czerwona, powiewająca na dworcu pocztowym, niezdobytej powstańczej reducie

Page 35: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

historiana stworzenie legendy, swoiste-go mitu niosącego w przyszłość wielki kapitał moralny polskiego patriotyzmu, który gwarantował-by zachowanie tożsamości naro-dowej w czasach przewidywanego zniewolenia.

Tę wersję zdaje się potwierdzać nominacja gen. Okulickiego (Ko-bra, Niedźwiadek) na szefa Ar-mii Krajowej po kapitulacji po-wstania warszawskiego dokona-na przez Bora-Komorowskiego. To Okulicki miał gwarantować, że na-dal nie dojdzie do żadnej ugody z Niemcami.

W liście do prezydenta Racz-kiewicza z 9 XII 1944 r. gen. Okuli-cki pisał na temat powstania: „Po-trzebny był czyn, który by wstrząs-nął sumieniem świata, zaprze-czył sam w sobie fałszywym oskar-żeniom – czyn, który w stosun-ku do Rosji byłby aktem najdalej posuniętej dobrej woli – tym sil-niej uwypuklając jej postępowa-nie w stosunku do nas, jako oczy-wiste bezprawie. Zadanie tego nie mogły spełnić walki toczone przez nasze oddziały na tyłach cofają-cych się wojsk niemieckich na Wo-łyniu na Wileńszczyźnie, we Lwo-wie – gdyż… były to tylko wal-ki o charakterze lokalnym, zatem nie mogły wywołać w świecie na-wet takiego echa, jakie odpowia-dało ich znaczeniu wojskowemu. Zadanie to spełniła dopiero bitwa warszawska… Jeśli nie wszystkie jej skutki mogły wystąpić już dzi-siaj – wystąpią one z całą pewnoś-cią w przyszłości i opłacą poniesio-ne ofiary…

Bitwa warszawska zakończyła się klęską militarną – klęska ta jed-nak nie zakończyła walki z Niem-cami prowadzonej na terenie kra-ju. Walka ta jest bowiem najsil-niejszym wyrazem naszej niezłom-nej woli odzyskania niepodległego bytu państwowego – a wola ta nie osłabła po upadku Warszawy…”.

Powstanie opóźniło eksport rewolucji

na ZachódW każdym razie powstanie w War-

szawie wstrzymywało sowiecką ofensywę na Wiśle. Bez tej prze-szkody plan Stalina podboju Eu-ropy jeszcze jesienią 1944 r. miał

szanse powodzenia. Armia niemie-cka była już znacznie osłabiona stratami w walce prowadzonej na kilku frontach. Pod Warszawą prze-waga „świeżych” sił I Białoruskiego Frontu marszałka Rokossowskiego nad jednostkami Wehrmachtu była kilkakrotna we wszystkich rodza-jach broni i zaopatrzenia. Pierwot-ne rozkazy Stalina polecały zaję-cie Warszawy w dniach 5−6 sierp-nia ze wskazaniem dalszego kie-runku uderzenia celem zajęcia Ło-dzi i Torunia.

Na to, że władcy Kremla zależa-ło na czymś więcej niż klęska Nie-miec, wskazuje fakt podjęcia już w drugiej połowie 1944 r. rozbudo-wy własnej floty wojennej do roz-

miarów przekraczających potrze-by działań przeciw III Rzeszy. Mo-gło mu chodzić o Anglię i spara-liżowanie amerykańskich dostaw drogą morską do zachodniej Eu-ropy. Jednak na razie Stalin, pla-nując swoje dalsze podboje, nie mógł na zapleczu swojej armii po-zostawić Polski z jej potencjałem zbrojnym kierowanym przez nie-zależny od Moskwy ośrodek wła-dzy ulokowany w wyzwolonej od Niemców stolicy kraju, ponadto mający poparcie zachodnich alian-tów. Powtórzenie zbrodni katyń-skiej, a nawet „tylko” rozbicie po-wstańczych oddziałów i areszto-wanie ich przywódców nie mogło

wchodzić w grę w obliczu trwającej wojny z Hitlerem, w której Polska była, przy udziale ZSRS, pierwszą ofiarą, a następnie aktywnym so-jusznikiem sprzymierzonych.

Na przeszkodzie stała tu, for-malnie rzecz biorąc, Karta At-lantycka podpisana 14 VIII 1941 r. przez Churchilla i Roosevelta. Sukcesywnie przystąpiło do niej 47 państw koalicji antyhitlerow-skiej, łącznie z ZSRS. Karta gwa-rantowała m.in. wyrzeczenie się ekspansji terytorialnej, nieak-ceptowanie zmian terytorialnych bez zgody zainteresowanych na-rodów, prawa wszystkich narodów do samodzielnego wyboru formy rządów, wyrzeczenia się przemo-cy w stosunkach międzynarodo-wych. Stalin musiał też brać pod uwagę potrzebną jeszcze stronie sowieckiej pomoc zaopatrzenio-wą Stanów Zjednoczonych i Anglii uznających legalne władze pań-stwa polskiego. Stąd nagła decy-zja o wstrzymaniu ofensywy pod Warszawą i skierowanie większo-ści wojsk na północ w rejon nad-bałtycki i w południową stronę − na Bałkany i do Austrii.

Wykonanie zbrodniczej zagła-dy powstańczej Warszawy pozo-stawiono Niemcom, co miało swo-je psychologiczne i polityczne zna-czenie. Takie rozwiązanie dyktowa-ła też wiedza, którą na pewno dys-ponowała strona sowiecka, o bry-tyjskich zamiarach zawarcia jedno-stronnego pokoju z przeciwnikiem. Wypadki warszawskie przekreślały te plany. W ten sposób, choć w in-nych okolicznościach, historia się powtórzyła: nad Wisłą znów po-wstrzymano marsz czerwonej armii na podbój świata. Czyżbyśmy mie-li do czynienia z kolejnym cudem nad Wisłą?

W Karcie Atlantyckiej nie przewi-dziano żadnych sankcji za łamanie jej postanowień. Stąd po zakoń-czeniu działań wojennych przesta-ły one praktycznie być brane pod uwagę, szczególnie w polityce zwy-cięskich mocarstw. Dlatego gdy karty zostały rozdane, a w Polsce władze przejęły rządy zależne od Moskwy, Stalin już bez żadnego ry-zyka mógł przystąpić do rozlicze-nia Polaków odpowiedzialnych za powstanie w Warszawie, które po-

gen bryg Leopold okulicki ps „kobra” – szef operacyjny sztabu kg ak podczas powstania warszawskiego

Page 36: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

krzyżowało jego plany zawładnię-cia Europy pod swoje panowanie.

Służby sowieckie w podstępny sposób uwięziły 16 polskich przy-wódców niepodległościowego podziemia w kraju (w marcu 1945 r.) i postawiły przed sądem w stoli-cy ZSRS. Spośród skazanych w tym haniebnym procesie znaleźli się generał Okulicki, wicepremier Jan-kowski oraz zastępca Delegata Rządu RP na Kraj Stanisław Jasiu-kowicz, którzy oficjalnie uznani za zmarłych już nie wrócili do Polski z moskiewskiego więzienia.

W związku z procesem pol-ski rząd na uchodźstwie, uznawa-ny jeszcze przez sojuszników za-chodnich, zwrócił się do władz bry-tyjskich z apelem o interwencję w sprawie zdradziecko areszto-wanych i bezprawnie oskarżonych polskich polityków. Uzyskano od-powiedź, że Rząd Jego Królewskiej Mości będzie zabiegał u władz so-wieckich o uczciwy i praworządny przebieg procesu w stosunku do wszystkich oskarżonych „za wyjąt-kiem generała Leopolda Okulickie-go”. Nie podano przy tym żadnych motywów tego wyłączenia. No cóż,

Anglicy zapamiętali zapewne nie-ugięte stanowisko ostatniego do-wódcy AK w sprawie ich propozy-cji przedstawianych polskim wła-dzom krajowym przed powstaniem warszawskim.

Czy komunizm miał szanse w zachodniej

Europie?Na koniec warto też się zasta-

nowić nad pytaniem, czy skomu-nizowana i kierowana przez Mos-kwę Europa trwałaby dłużej niż ta z granicą na Łabie, czy raczej szyb-ciej zakończyłaby totalitarne znie-wolenie. Istnieje opinia, że narody wychowane w warunkach okrzepłej demokracji, przywykłe do samo-dzielnego rządzenia i upowszech-nionych praw obywatelskich, żyją-ce przed wojną w warunkach do-brobytu, jaki fundowały im pra-wa wolnego rynku, szybko zrzu-ciłyby z siebie system ustrojowy przyniesiony na bagnetach sowie-ckich „wyzwolicieli ludu pracujące-go miast i wsi”.

To brzmi przekonywająco. Trze-ba jednak przypomnieć, że nawet, czy przede wszystkim, elity krajów

antyhitlerowskiej koalicji były za-fascynowane sukcesami wschod-niego mocarstwa i jego przywódcy pieszczotliwie zwanego „Wujkiem Joe” oraz wdzięczne mu za ograni-czenie własnych strat i skrócenie wojennych cierpień.

Takiemu wizerunkowi sprzyjała sowiecka i własna, w tym amery-kańska, propaganda. Przedstawia-no w niej ZSRS jako normalny, de-mokratyczny kraj, który przezwy-ciężył ucisk carskiego reżimu, fun-dując własnemu społeczeństwu wolność, równość i międzynarodo-we braterstwo. Takiemu przekona-niu hołdowała szczególnie francu-ska libertyńska bohema literacka i artystyczna z małżeństwem Sar-tre na czele, i środowiska uniwer-syteckie. Akcentowano też, zgod-ne z tradycjami rewolucji francu-skiej, wyzwolenie od „zabobonów religijnych” i obecności Kościoła w życiu publicznym, jakie głosiła i dokonała Wszechzwiązkowa Ko-munistyczna Partia Bolszewików.

Podobne hasła powielała lewi-ca hiszpańska, włoska i holender-ska. Oficjalna propaganda ukry-wała starannie wszechstronną po-moc Zachodu dla komunistycz-nej Rosji udzielaną jeszcze przed wojną, a wielokrotnie zwiększoną w czasie jej trwania. Davis, były ambasador USA w Moskwie, po wybuchu wojny niemiecko-sowie-ckiej objeżdżał swój kraj, głosząc, że „na słowie rządu sowieckiego można polegać jak na Biblii”(!).

W Ameryce ukrywano stalinow-skie zbrodnie z obawy przed własnym społeczeństwem finan-sującym ogromne koszty wojny w Europie. Wpływy komunistyczne w Niemczech już w początkach XX w. były ugruntowane. Rządy Hit-lera wykazały, że ustrój totalitar-ny jest łatwy do zaakceptowania przez naród niemiecki. Kto wie, czy sowiecki komunizm wzmoc-niony siłami zachodniej cywiliza-cji nie trwałby do dzisiaj, harto-wany w kolejnych zdobyczach na różnych kontynentach? Dobrze, że nie musieliśmy się o tym prze-konać… l

tekst jest trzecim w cyklu artykułów wojciecha Janickiego o powstaniu warszawskim. Poprzednie ukazały się w nume-rach �-� i �-� „naszego głosu”.

Zdjęcie wykonane przez niemieckiego fotografa w listopadzie 1944 r , krakowskie przedmieście, z prawej strony widoczny niewysadzony pomnik mickiewicza

hist

oria

Page 37: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

zbigniew borowik

konwencJa podszyta ideologią

felietoNy: wektory

Jest to pierwszy w polsce przypadek, w którym partia konserwatywno--liberalnym popiera skrajnie lewicowy dokument, którego ratyfikacja przyniosłaby niepowtarzalne szkody o charakterze moralno-społecznym

Rząd Donalda Tuska zapowiedział podpisanie „Konwencji Rady Eu-ropy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec ko-

biet i przemocy domowej”. Uczynił tak mimo zdecydowanego sprzeciwu Epi-skopatu Polski, wielu środowisk prawi-cowych, a nawet swej wewnątrzpartyj-nej opozycji konserwatywnej. Dodatko-wo ratyfikacja tego dokumentu narazi kraj na poważne wydatki związane z jego wdrażaniem. Tak jak by było mało trzy-krotnego wzrostu nakładów na biurokra-cję w ciągu pięciu lat rządów PO-PSL.

Pozostawiając chwilowo na boku kwestię motywów, którymi kierowa-ła się partia rządząca, zwróćmy uwa-gę na istotę sporu, który się tu rysu-je. Jest to oczywiście spór o charakte-rze ideowym, ale o bardzo doniosłych konsekwencjach praktycznych. Doku-ment Rady Europy swoje rozstrzygnię-cia normatywne opiera na specyficz-nej definicji płci charakterystycznej dla tzw. ideologii rodzaju (gender). Płeć oznacza w nim „społecznie skonstruo-wane role, zachowania, działania i ce-chy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn”.

A więc nie ma żadnych naturalnych różnic między płciami. Płeć staje się tu przedmiotem swobodnego uznania. Swoją płeć możemy wybierać i do tego mamy do wyboru więcej niż dwie moż-

liwości, bo dokument nakazuje pań-stwu stosować „konieczne środki, aby promować zmiany w społecznych i kul-turowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprze-dzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich in-nych praktyk opartych na pojęciu niż-szości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn”. Nie trud-no się domyślić, z jaką radością taka promocja przyjęta będzie przez lobby homoseksualne.

Widać wyraźnie, że konwencja była pisana pod dyktando środowisk fe-ministycznych, które od dawna uznają tradycyjne wychowanie oparte na reli-gii za źródło przemocy wobec kobiet. Choć teza ta brzmi absurdalnie zwłasz-cza w przypadku chrześcijaństwa, któ-re wprowadziło równy status ontycz-ny i aksjologiczny kobiety i mężczyzny, a do tego wyniosło na piedestał czło-wieczeństwa Matkę swojego Zbawicie-la, wciąż mnożą się opinie, że wyelimi-nowanie religii z procesu edukacyjne-go poprawiłoby los dyskryminowanych i maltretowanych kobiet.

Ten spór wpisuje się w szerszy kon-tekst walki z małżeństwem, rozumia-nym jako związek kobiety i mężczy-zny, oraz samą rodziną, którą próbu-je się redefiniować w kierunku całko-wicie dowolnie skonstruowanej grupy osób, pozbawionej jakichkolwiek sta-łych odniesień i odpowiedzialności. Chrześcijańska wizja małżeństwa, jako wspólnoty dwóch osób różnej płci, ale równych sobie co do godności i wza-jemnie siebie uzupełniających dzię-ki wzajemnemu obdarowywaniu i na-stawieniu na przekazywanie życia, jest kontestowana jako zbyt ciasna i nie odpowiadająca dzisiejszym zróżni-cowanym preferencjom. Jeśli doda-my do tego coraz silniejsze w dzisiej-szych społeczeństwach przyzwolenie na stosowanie technik sztucznego za-płodnienia pozaustrojowego, wniosek nasuwa się jeden – rodzina przestaje być do czegokolwiek potrzebna.

Czy w tej sytuacji przyjmowanie przez Polskę dokumentu, który opiera się na antyrodzinnych podstawach, a jedno-cześnie nie wnosi niczego nowego dla prawnej ochrony kobiet przed przemo-cą (oczywiście niczego nowego z wy-jątkiem armii nowych urzędników, in-spektorów, instruktorów, koordynato-rów itd.) ma jakiś sens, zwłaszcza z per-spektywy zagrażającego nam kryzysu demograficznego?

Okazuje się, że ma, jeśli choć na chwi-lę uda się oderwać uwagę opinii pub-licznej od niekończącego się pasma afer, wpadek i zaniechań rządu, a przy okazji urwać trochę elektoratu partiom lewi-cowym od dawna zarzucającym Platfor-mie opieszałość w tej sprawie. Oczywi-ście należy dodać, że podpisanie kon-wencji przez rząd nie rozwiązuje jeszcze problemu jej ratyfikacji. Ta musi się od-być w sejmie, gdzie o większość może być trudno, bo Platforma na pewno nie przemówi tam jednym głosem. I zdaje się, że na to właśnie liczy premier. Ocali swój wizerunek otwartego i pragmatycz-nego męża stanu składającego w lipcu obietnicę Kongresowi Kobiet, a jedno-cześnie nie narazi się lobby finansowe-mu za perspektywę nowych wydatków budżetowych.

Powiedzmy sobie jednak jasno. Spra-wa przemocy wobec kobiet i przemocy w domu nie jest problem wydumanym. Sprzeciw wobec przyjmowania jakiego-kolwiek aktu prawnego służącego ich ograniczeniu nie jest rzeczą łatwą, bo zawsze rodzi podejrzenia o brak wraż-liwości na te odrażające praktyki. A jed-nak w tym przypadku nasz sprzeciw musi być stanowczy. Nie minęło jeszcze ćwierć wieku od czasu, gdy rządziła nami wywodząca się z tego samego pnia my-ślowego ideologia, która inżynierię spo-łeczną, mającą wyłonić „nowego czło-wieka” i „nowe społeczeństwo”, uczy-niła naczelną zasadą swojego systemu. Byłoby lepiej, gdyby w tym przypadku historia się nie zatoczyła koła. l

Page 38: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

feli

etoN

y: Ć

wic

zeNi

a z

wia

ry

robert hetzyg

trzy słowao ewangelizacJitrzeba się cieszyć, że w kościele nowa ewangelizacja zajęła należne sobie miejsce, choć naprawdę szczęśliwy będę dopiero wówczas, kiedy, nie zależnie od środowiska i stanowiska, wszyscy wierzący (czyli my) będą się dzielić swoim spotkaniem ze zmartwychwstałym w mocy ducha świętego, w jedności ze swoimi wspólnotami i wspierani przez nie.

Kiedy dwadzieścia lat temu zakła-daliśmy z przyjaciółmi wspólno-tę ewangelizacyjną, to po pierw-sze mało kto wiedział, co chce

robić taka wspólnota, a po drugie jako swoista osobliwość w lokalnym Koście-le, podlegaliśmy wszelkiego rodzaju - najbardziej absurdalnym nawet - oce-nom. Według jednych autorytetów, bę-dąc charyzmatykami i używając daru ję-zyków, byliśmy niezrównoważeni psy-chicznie. Według innych byliśmy po prostu sektą, do tego niebezpieczną, bo podającą uczestnikom naszych spotkań środki psychoaktywne. Tak mówiono, a pogłoski te, choć z palca wyssane, do dziś krążą po plebaniach i salkach para-fialnych mojego rodzinnego miasta.

Minęły lata i nowa ewangelizacja roz-siadła się wygodnie na kościelnych po-kojach i gdyby ktoś ją stamtąd usiło-wał wyrzucić, z pewnością poskarżyłaby się lokalnej władzy kościelnej. I dobrze. Sęk w tym, że ewangelizacja zasiedzia-ła w gabinetach i ta z ulicy oraz szkol-nego placu boju, to nie zawsze ta sama ewangelizacja. Mądrzy ludzie w Koście-le dobrze wiedzą, jak ona jest wielowar-

stwowa i różnorodna. Wiedzą, że właś-ciwie dotyka wszystkich wymiarów ży-cia Kościoła. potrafią też wskazać za-grożenia prawdziwości takiej ewange-lizacji. Znają wymagania, jakie powin-no się stawiać ewangelizatorom. I to wszystko jest w porządku, bo ewange-lizacja nie jest wynalazkiem XX wieku, ale odpowiedzią na wezwanie samego Jezusa i tylko została obudzona ze snu, wywołanego odurzeniem wielowieko-wym przekonaniem, że świat w okół nas już jest chrześcijański (no, dobrze, jest jeszcze działalność misyjna, ale poza tym - wszystko już ok).

Tymczasem przebudzenie było dość nieprzyjemne. Najpierw obudzili się prorocy, których niepokoiło, że tak wie-lu ludzi wokół nie zna Jezusa, a ci, któ-rzy przychodzą do kościoła, robią wra-żenie, jakby nie wiedzieli, poco tam uczęszczają. Potem przebudzili się pro-boszczowie, którym spadła frekwen-cja. Następnie ktoś wyżej odkrył, że coś trzeba z tym wszystkim zrobić. Natural-nie Urząd Nauczycielski Kościoła od lat zdawał sobie sprawę, jak bardzo po-trzeba świadków Ewangelii, którzy mają przewagę nad nauczycielami, bo są wia-rygodni i nie próbują nikogo pouczać. Z treścią ważnych dokumentów jest jed-nak tak jak ze słynnym, najdłuższym dy-stansem, który człowiek ma do pokona-nia - od głowy do serca. A sercem Koś-cioła jest duszpasterstwo i duszpaste-rze, choć to ostatnie się powoli zmie-nia, zważywszy na coraz bardziej realną obecność świeckich w życiu Kościoła.

No, więc mamy renesans ewangeli-zacji czyli nową ewangelizację. Państwo wiedzą, że mnie, bardziej niż najlepsza teoria, fascynuje to, co realnie jest do zrobienia. A są do zrobienia trzy rzeczy:

Po pierwsze, abyśmy mogli ewange-lizować, sami musimy być zewangelizo-wani, czyli nie tylko mieć przekonanie o istnieniu Boga w Trójcy Jedynego, ale przede wszystkim doświadczenie żywe-go spotkania ze Zmartwychwstałym, bo to jest niezbędne, aby w ogóle wejść na drogę wiary rozumianej jako decyzja przyjęcia Jezusa i Jego sposobu życia. To doświadczenie jest „szokiem, który

przewartościowuje wszystko, sprawia-jąc, że nic nie jest ważniejsze niż wypeł-nianie woli Bożej.

Ale, Państwo mają rację, nikt nie jest w stanie żyć jak Jezus i dokonać tego samego, czego on dokonywał, bez po-mocy - i to jest po drugie - Ducha Świę-tego. to nie jest tylko taki nieuchwytny Ktoś, kogo się wzywa przed lekcją religii albo - pobożniejsi - przed egzaminem na prawo jazdy. To jest Bóg żyjący w nas i sprawiający, że przestajemy się bać o siebie i potrafimy odważnie zabierać głos w imieniu Jezusa. Ten Duch obda-rowuje nas, o ile chcemy przyjąć to, co on daje i o ile chcemy tym służyć, bo właśnie po to daje. Dary Ducha Święte-go nie są bombkami na choince naszej pobożności. One są niezbędne, żeby nasze życie mogło być chrześcijańskie i żebyśmy w świecie byli znakiem obec-ności Jezusa. A skoro już o tym mowa, takim znakiem nie staniemy się, jeżeli nie będziemy mieli ze sobą braterskich relacji i jeżeli nasza wzajemna przyjaźń nie stanie się doświadczalna dla oto-czenia. I to jest trzeci warunek sine qua non ewangelizacji. Wspólnota. Dzieląc się świadectwem o Zmartwychwstałym i służąc sobie nawzajem darem, jaki każ-dy otrzymał, a przede wszystkim stawia-jąc miłość braterską ponad miłość włas-ną, jest jedynym wiarygodnym środowi-skiem ewangelizacji, bo przecież po na-szej wzajemnej miłości mają nas - we-dług słów Jezusa - rozpoznawać. Więc - owszem - trzeba się cieszyć, że w Koś-ciele nowa ewangelizacja zajęła na-leżne sobie miejsce, choć naprawdę szczęśliwy będę dopiero wówczas, kie-dy, nie zależnie od środowiska i stano-wiska, wszyscy wierzący (czyli my) będą się dzielić swoim spotkaniem ze Zmar-twychwstałym w mocy Ducha Święte-go, w jedności ze swoimi wspólnotami i wspierani przez nie. Proste prawda? c.d.n. l

Page 39: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

civitas christiaNa23 czerwca obradowało w częstochowie walne zebranie

katolickiego stowarzyszenia „civitas christiana”. walne zebranie dokonało wyboru władz statutowych

na kolejną kadencję oraz przyjęło uchwałę programową i deklarację programową.

uchwałaWalnego Zebrania

Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”z dnia 23 czerwca 2012 r.

w sprawie głównych zadań na lata 2012-2016.

§ 1.

1. W zsekularyzowanym świecie jesteśmy świadkami licz-nych działań i wystąpień skierowanych przeciwko Bogu i chrześcijaństwu. W kulturze relatywizmu nie ma miejsca na ewangeliczny przekaz o miłości Boga do człowieka. W konsekwencji, przestrzeń społeczno-polityczna kształto-wana jest w oderwaniu od transcendencji, bez integralnej wizji osoby ludzkiej, domagającej się pełnego poszano-wania godności i fundamentalnych praw.

2. Polska jest również miejscem światopoglądowego sporu o wizję człowieka, kultury, rodziny, narodu i państwa, a nade wszystko o miejsce Boga i religii w przestrzeni publicznej. Ponad tysiącletnia narodowa wspólnota, która w swej histo-rii doświadczyła zarówno wielu momentów chwały, jak i chwil tragicznych, stoi w obliczu dramatycznego przełomu. Zagro-żeniem bowiem jest wypieranie wartości cywilizacji chrześ-cijańskiej, które od wieków stanowiły jej fundament i spoi-wo. Szczególny niepokój budzą próby oderwania młodego pokolenia od wiary, tradycji, historii i kultury narodowej.

3. U progu 1050 rocznicy Chrztu Polski, naszym obowiąz-kiem jest troska o Ojczyznę silną duchem i kulturową toż-samością. Sprzeciwiając się laicyzacji życia społeczne-go, podkreślając więź polskości z katolicyzmem, będzie-my tworzyć i upowszechniać kulturę inspirowaną Ewan-gelią, przepełnioną troską o godność człowieka i dobro wspólne. Problematykę dziejów ojczystej kultury i Naro-du uznajemy za priorytetowy kierunek naszych działań formacyjno-programowych i edukacyjnych, przyjmując na nadchodzącą kadencję następujące hasło programowe:

„Kultura Narodu ochrzczonego u podstaw ładu społecznego i moralnego w Ojczyźnie.

4. Zgodnie z naszą tożsamością i Deklaracją Ideowo-Progra-mową Stowarzyszenia, Walne Zebranie wyznacza następują-ce hasła określające kierunki działalności na lata 2012 – 2016.l „Bóg w Ojczyźnie umiłowany” – ukazanie społecznego wymiaru wiary, zgodnie z którym należy kształtować róż-ne obszary życia, budując trwały ład moralny i społeczny w naszej Ojczyźnie.

l „Człowiek w Ojczyźnie uszanowany” - podkreślenie, że godność człowieka, będąca przyrodzoną i niezbywal-ną wartością, leży u podstaw kultury narodowej i jest warunkiem kształtowania demokratycznego porządku społecznego.l „Rodzina Bogiem silna – podstawą życia narodowe-go i państwowego” – promowanie i umacnianie chrześci-jańskiego charakteru instytucji małżeństwa i rodziny oraz podjęcie starań o wprowadzenie w wymiarze państwo-wym i samorządowym polityki prorodzinnej.l „Naród idący ku przyszłości” – ukazywanie dziejowej perspektywy godności i wolności Narodu i podkreślanie zakorzenienia polskości w chrześcijaństwie i jego wielkie-go wkładu w kształtowanie kultury, wskazującej człowie-kowi jego cel i przeznaczenie.

5. Za realizację uchwały odpowiedzialna jest Rada Głów-na, którą Walne Zebranie zobowiązuje do opracowania i przyjęcia rocznych programów pracy w wymiarze forma-cyjnym, programowym i organizacyjnym z uwzględnie-niem wszystkich struktur, jednostek i form organizacyj-nych Stowarzyszenia.

§ 2.

Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.

deklaracja programowaJako katolicy i Polacy, zrzeszeni we wspólnocie Kato-

lickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana, odpowie-dzialni przed Bogiem i własnym, nieustannie formowa-nym sumieniem, w trosce o dobro wspólne, stajemy wo-bec wyzwań i nadziei, zagrożeń i szans, jakie niosą ze sobą globalne przemiany cywilizacyjno-kulturowe. Po-twierdzamy wolę udziału w urzeczywistnianiu chrześci-jańskiej wizji przyszłości Polski i uświęcaniu współczes-nego Świata oraz nasze przywiązanie do wartości wpi-sujących się w polską tradycję narodową słowami: Bóg, Honor i Ojczyzna.

Odczytując „znaki czasu”, bogatsi o dwudziestoletnie doświadczenie realizacji naszej misji, będziemy nadal zgodnie ze wskazaniem błogosławionego Jana Pawła II budować na polskiej ziemi civitas christiana - chrześ-cijańską społeczność obywatelską i sprawiedliwe pań-stwo, służące godności człowieka i jego pełnemu rozwo-jowi, jako osoby żyjącej we wspólnocie rodziny, Narodu i całej ludzkości.

Page 40: Nasz Głos Październik 2012

�0 nasz głos nr �0 | Październik �0��

Chcemy być znakiem chrześcijańskiej nadziei, ale rów-nież znakiem sprzeciwu wobec wszystkiego, co w nią godzi.

Godność człowiekaBóg, stwarzając człowieka na swój obraz i podobień-

stwo, nadał mu niepowtarzalną i niezbywalną godność, która jest fundamentem porządku społecznego i nie-zbędnym warunkiem kształtowania wszystkich dziedzin życia ludzkiego. Dlatego w nauczaniu społecznym Koś-cioła zasada godności człowieka stanowi podstawę dla pozostałych zasad. Człowiek jest bytem jedynym, niepo-wtarzalnym, obdarzonym wolnością, świadomością i ro-zumnością. Te przymioty dopełnia godność nadprzyro-dzona, wynikająca z wyjątkowych relacji z Bogiem, najpeł-niej wyrażonych w tajemnicy Wcielenia i Odkupienia.

Sprzeciwiamy się poglądom i działaniom, mającym na celu podporządkowanie człowieka procesom gospodar-czym, celom politycznym, ideologiom czy doktrynom partyjnym. W dobie współczesnej w rozmaity sposób ne-guje się prawdę o istocie człowieczeństwa, budując cy-wilizację godzącą w przyrodzoną i transcendentalną god-ność osoby ludzkiej. W sposób szczególny niepokój bu-dzą koncepcje indywidualistyczne, kolektywistyczne, ab-solutyzujące wolność, a relatywizujące prawdę.

Dlatego pragniemy w duchu nauczania społecznego Kościoła nadal podejmować refleksję nad zagadnieniem godności ludzkiej, zwłaszcza w aspektach: przestrzegania naturalnych i przyrodzonych praw, świętości i integralno-ści życia, chrześcijańskiej koncepcji rodziny oraz godno-ści człowieka jako obywatela i pracownika. Chcemy po-dejmować działania, których celem i podmiotem zawsze jest człowiek. Takiego rozumienia wypełniania misji dzia-łalności publicznej będziemy wymagać od władz pań-stwowych i samorządowych.

KulturaKultura obejmuje ”wszystko, czym człowiek doskonali

i rozwija wielorakie uzdolnienia swego ducha i ciała; sta-ra się drogą poznania i pracy poddać sam świat pod swo-ją władzę; czyni bardziej ludzkim życie społeczne tak w rodzinie, jak i w całej społeczności państwowej przez po-stęp obyczajów i instytucji; wreszcie w dziełach swoich w ciągu wieków, wyraża, przekazuje i zachowuje wielkie do-świadczenia duchowe i dążenia w tym celu, aby służyły one postępowi wielu, a nawet całej ludzkości” (KDK 53). Zarówno kultura osobista każdego człowieka, jak i wszel-ka działalność kulturotwórcza: indywidualna i zbiorowa, a także kultura społeczna rozumiana jako stan zbiorowej świadomości – powinny sprzyjać integralnemu rozwojowi osoby ludzkiej i dobru wspólnemu.

Główne narzędzia i zjawiska globalizacji: pieniądz, ry-nek, środki przekazu, oświata i polityka wykorzystywa-ne są często do kwestionowania bądź ośmieszania war-tości kultury chrześcijańskiej oraz duchowych i material-nych fundamentów kultur narodowych. Niepokoją rów-nież działania, które sprzyjają negowaniu prawdy, z towa-rzyszącym mu relatywizmem poznawczym, etycznym i re-

ligijnym. Szczególne znaczenie mają media, które nie wy-korzystują swoich możliwości oddziaływania do propago-wania wartości kulturowych, inspirowanych ewangelicz-nym przesłaniem.

Uznając, że kultura jest głównym polem ewangeliza-cji i ważnym nurtem działalności katolicko-społecznej, chcemy poprzez różne formy swej aktywności, umacniać i wzbogacać jej narodowy i regionalny wymiar. Inspirowa-ni Dobrą Nowiną i nauką Kościoła, będziemy nadal dzia-łać na rzecz ochrony i rozwoju dziedzictwa kulturowego narodu.

RodzinaMałżeństwo i rodzina stanowią naturalną wspólnotę ży-

cia i miłości. To trwała i niezbywalna instytucja i środowi-sko człowieka oraz konstytutywny pierwiastek wspólnoty narodowej. Rodzina jest również najważniejszym ośrod-kiem wychowawczym i szkołą życia społecznego. Wyma-ga więc szacunku i współdziałania wielu podmiotów, w tym społeczeństwa, państwa i Kościoła w wypełnianiu jej wielowymiarowych zadań. Przestrzeganie praw rodziny, respektowanie jej systemu wartości i troska o najmłod-szych obywateli, a także pomoc w wykonywaniu wielora-kich funkcji rodziny, są naczelną powinnością państwa.

Obserwujemy działania różnych instytucji i środowisk tworzących ideologie, które wspierają hedonistyczny styl życia, prowadzący do braku szacunku dla godności oso-by ludzkiej od poczęcia do naturalnej śmierci. Poprzez środki masowego przekazu kwestionuje się trwałość mał-żeństwa – kobiety i mężczyzny – pomniejszając wartość odpowiedzialnego rodzicielstwa. Szkoła w swoich zało-żeniach przestaje być miejscem kształtowania postaw i środowiskiem wspomagającym rodziców w wypełnianiu ich funkcji „pierwszego i najważniejszego wychowawcy”. Kwestionowany jest model rodziny wielopokoleniowej, autorytet pokoleń przodków i wartość dziedzictwa kultu-ry polskiej. Niepokojącym zjawiskiem jest polityka edu-kacyjna m.in. ograniczająca nauczanie historii ojczystej, a także marginalizująca nauczanie religii. W ten sposób ig-noruje się podstawowe prawo rodziców do wychowywa-nia dzieci w systemie ich wartości. Brak aktywnej i długo-falowej polityki prorodzinnej i troski o dzieci – przyszłych żywicieli – pogłębia kryzys demograficzny i jego skutki.

Jako stowarzyszenie o charakterze formacyjno-eduka-cyjnym będziemy poprzez Ośrodki Formacji Katolicko-Społecznej, sympozja, sejmiki, warsztaty i konferencje przygotowywać kompetentne kadry do promowania war-tości małżeństwa i rodziny w celu tworzenia prorodzinnej polityki państwa i samorządów. Poprzez organizowanie z innymi podmiotami konkretnych inicjatyw wspierających rodzinę, pragniemy kształtować jej pozytywny obraz w naszej Ojczyźnie.

NaródNaród jest wielką, wspólnotą dziejów i kultury, stano-

wiącą “rodzinę rodzin”, której niezbywalnym prawem jest budowanie własnej przyszłości przez wychowanie mło-dego pokolenia w duchu narodowej tradycji, silnie zwią-zanej z chrześcijaństwem oraz przez stanowienie konsty-ci

vita

s ch

rist

iaNa

Page 41: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

tucyjnych ram ustroju politycznego i społeczno-gospo-darczego chroniącego byt narodowy. Miłość własnej Oj-czyzny, wyrażana przez szacunek dla narodowej tradycji, gotowość do obrony podstawowych praw Narodu i jego bytu, a także krytykę i sprzeciw wobec tego, co w życiu Narodu i państwa niegodziwe, jest podstawową powin-nością każdego obywatela.

Dostrzegamy zaniżanie oceny własnej Narodu polskie-go, który przecież od chwili przystąpienia do wspólno-ty narodów chrześcijańskich, współtworzył europejskie dziedzictwo kulturowe. Nasila się zjawisko redukowania wzorców patriotycznych jedynie do dbałości o region i „małą ojczyznę”. Patriotyzm stanowiący rzeczywiste pod-waliny nowoczesnego społeczeństwa, staje się dla nie-których środowisk opiniotwórczych przeszkodą w budo-waniu wspólnoty europejskiej.

Uznajemy zatem za konieczne stałe uczestnictwo w procesie kształtowania poczucia polskości, która jest wy-razem świadomości i więzi narodowej. Jest to niezbęd-ny element w procesie edukacji patriotycznej młode-go pokolenia. Naszym obowiązkiem jest umocnienie su-werenności kulturowej i zachowanie tożsamości narodu ochrzczonego przed ponad tysiącem lat, a jednocześnie ożywianie i uwspółcześnianie chrześcijańskiego dziedzi-ctwa Europy. Wyrażać się to będzie w trosce o język ojczy-sty, dbałości o jego piękno, czystość i bogactwo, w stałym poznawaniu historii ojczystej, wydobywaniu z niej pięk-nych kart, ale również nazywaniu po imieniu zła, jakie miało w niej miejsce.

PaństwoPaństwo, jako wspólnota polityczna, która jest dobrem

wspólnym wszystkich obywateli, umożliwia rodzinie i na-rodowi uzyskać pełnię warunków swojego rozwoju. Celem instytucji politycznych w demokratycznym państwie win-no być stworzenie obywatelom takich warunków mate-rialnych, kulturowych, moralnych i duchowych, aby mogli oni pełniej realizować swoje człowieczeństwo we wspól-nocie Narodu i państwa. Również w życiu ekonomicznym państwa człowiek powinien zajmować pozycję centralną, a proces rozwoju gospodarczego i modernizacja kraju nie mogą stać w sprzeczności z tradycyjnym systemem war-tości, który konstytuuje narodową tożsamość. Wspólnota polityczna powinna służyć społeczeństwu obywatelskie-mu, tworząc odpowiednie warunki do działania dla pod-miotów społecznych, które podejmują działania w róż-nych obszarach życia publicznego.

Państwo polskie, które w coraz mniejszym stopniu bie-rze odpowiedzialność za funkcjonowanie tak ważnych dziedzin, jak zdrowie, edukacja, pomoc społeczna, bez-pieczeństwo socjalne obywateli, pilnie potrzebuje mo-dernizacji i głębokiej reformy swych instytucji. Chroniąc interesy jedynie silniejszych grup społecznych i wpływo-wych środowisk politycznych, stwarza się zagrożenie dla godności i praw człowieka we wszystkich wymiarach ży-cia społecznego. Niepokoi również pogłębiający się kry-zys samorządu terytorialnego, spowodowany jego nad-miernym upolitycznieniem, które prowadzi do korupcji i

nepotyzmu. Państwo przekazując część swoich obowiąz-ków samorządom, nie może pozbawiać ich autonomii. W świetle tych zjawisk, szczególnie bolesny jest brak pra-cy i perspektyw rozwoju dla wielu ludzi młodych, często dobrze wykształconych, którzy zamiast pomnażać dobro własnego kraju, zmuszeni są do emigracji i pracy często poniżej swoich zawodowych kwalifikacji.

Opowiadamy się za chrześcijańską koncepcją demokra-tycznego, sprawiedliwego i solidarnego państwa pomoc-niczego. Powinno ono pozostawić swobodę działania róż-nym podmiotom życia społecznego w sferze polityki, go-spodarki i kultury, a jednocześnie pobudzić społeczności i jednostki do aktywnego, samodzielnego wykonywania wielorakich zadań na różnych poziomach życia publicz-nego: państwowym, regionalnym i lokalnym. Dostrzega-jąc rodzące się zagrożenia dezintegracji państwa uważa-my, że szczególnym obowiązkiem obywateli i władz Rze-czypospolitej jest przestrzeganie zasady unitarności pań-stwa oraz troska o majątek narodowy i naturalne boga-ctwa oraz o równomierny rozwój poszczególnych regio-nów. Deklarujemy udział w tworzeniu ładu demokratycz-nego w Polsce, przede wszystkim poprzez podejmowanie konkretnych inicjatyw społecznych i szerzenie idei społe-czeństwa obywatelskiego opartego na wartościach i zasa-dach wynikających ze społecznego nauczania Kościoła.

Polska w EuropiePolska będąc członkiem UE, obok znacznego potencja-

łu ludzkiego i cywilizacyjnego, wnosi do wspólnego dzie-dzictwa Europy swoje bogactwo duchowe oraz historycz-ne doświadczenie religijne i humanistyczne, umiłowanie wolności i pokoju, przyczyniając się w ten sposób do po-mnażania i wzbogacania ogólnoludzkiego dobra wspól-nego. Proces integracji państw Europy obok czynników ekonomicznych i politycznych powinien uwzględniać toż-samość kulturową poszczególnych narodów oraz wartości moralne i duchowe, które dało Europie chrześcijaństwo.

Postępujący proces laicyzacji Europy, eliminowanie wartości religijnych z życia publicznego oraz szerzący się fundamentalizm laicki w niemal wszystkich dziedzinach życia człowieka, powoduje niszczenie cywilizacji euro-pejskiej. Naruszenie fundamentów etycznych wyrosłych na chrześcijaństwie grozi unicestwieniem kultury euro-pejskiej i zamiast obiecywanej wolności przynosi dykta-turę relatywizmu, która jest wymierzona wprost w same-go człowieka. Aborcja, eutanazja, zapłodnienie in vitro, eksperymenty genetyczne, klonowanie, sztuczna inteli-gencja są tylko pozornie nakierowane na dobro człowie-ka. Faktycznie godzą w jego przyrodzoną godność i po-wodują coraz większe zagubienie jego tożsamości. Jeste-śmy zdecydowanie przeciwni narzucaniu krajom człon-kowskim Unii Europejskiej jednolitych rozwiązań praw-nych w tak ważnych kwestiach.

W obywatelskiej debacie o przyszłości Europy, przeży-wającej wielowymiarowy kryzys, nie może zabraknąć gło-su chrześcijan. Konieczna jest nowa formuła integracji eu-ropejskiej, będąca podstawą do współpracy i pojednania poprzez dialog teologiczny, duchowy, etyczny i społecz-

civitas christiaNa

Page 42: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

ny. Pragniemy uczestniczyć w tym dialogu rozwijając wza-jemne kontakty i współpracę z ruchami i stowarzyszenia-mi katolickimi, przyczyniając się do tworzenia nowej rze-czywistości solidarnej Europy.

W duchu Nowej EwangelizacjiAdhortacja apostolska Jana Pawła II Christifideles lai-

ci ukazuje formację świeckich jako priorytet duszpaster-ski: „Formacja nie jest przywilejem zastrzeżonym tylko dla niektórych ludzi, ale prawem i obowiązkiem wszyst-kich”. Każdy chrześcijanin świecki ma do wypełnienia za-dania zarówno wewnątrz wspólnoty kościelnej (ad intra) jak i na zewnątrz, w stosunku do świata (ad extra). Świat natomiast jest szczególnym „miejscem teologicznym” re-alizacji powołania świeckich i drogą do świętości poprzez życie rodzinne, zawodowe, społeczne, polityczne oraz uczestnictwo w kulturze.

Doświadczając skutków głębokiej sekularyzacji, prze-ciwstawiamy się tej „kulturze”, która eliminuje Boga z ho-ryzontu ludzkiego życia i promuje radykalny relatywizm. Wiara chrześcijańska daje jedyną pełną odpowiedź na problemy, jakie życie stawia przed każdym człowiekiem i społeczeństwem. „Jest wiele problemów, które muszą być rozwiązane, lecz żaden z nich nie będzie rozwiązany, jeśli Bóg nie będzie postawiony w centrum, jeśli nie sta-nie się na nowy sposób widzialny w świecie, jeśli nie zaj-mie decydującej pozycji w naszym życiu i jeśli nie wej-dzie w świat poprzez nas” (Benedykt XVI).

Nowa Ewangelizacja wymaga od nas dawania świade-ctwa tożsamości chrześcijańskiej. Dlatego istotnym za-daniem Stowarzyszenia jest i będzie szerzenie wśród świeckich znajomości nauki społecznej Kościoła, która stanowi integralną część ewangelizacji i chrześcijańskiej formacji. Trzeba, abyśmy wchodzili we współczesne are-opagi ekonomii, kultury, mediów i polityki z odpowied-nią wiedzą fachową i kompetencją, a przede wszyst-kim z żywą świadomością swojego chrześcijańskiego powołania.

Współczesny Świat i Polska potrzebują kultury inspiro-wanej Ewangelią, tworzonej w duchu pomocniczości, so-lidarności, troski o dobro wspólne i poszanowania god-ności człowieka. Tę kulturę pragniemy tworzyć przede wszystkim w środowiskach życia, pracy i działalności pub-licznej naszego Stowarzyszenia.

Ideały i kierunki działania wskazane w niniejszej de-klaracji winny łączyć członków naszego Stowarzyszenia tak, aby nie pominąć w nim żadnego powołania, talen-tu i kwalifikacji osób skupionych we wspólnocie “Civitas Christiana”.

Katolickie Stowarzyszenie “Civitas Christiana” otwarte jest na współpracę ze wszystkimi, którym bliskie są ide-ały cywilizacji łacińskiej: prawda-dobro-piękno. Pragnie-my współtworzyć płaszczyzny spotkania oraz integracji wszystkich osób i środowisk, utożsamiających się z idea-mi, zasadami i celami naszej działalności.

ZIEMOWIT GAWSKI – Przewodniczący StowarzyszeniaMAREK KORYCIŃSKI – Wiceprzewodniczący Rady GłównejTOMASZ NAKIELSKI – Wiceprzewodniczący Rady Głównej

ROMUALD GUMIENNIAK – Sekretarz Rady Głównej

władze statutowe

civi

tas

chri

stia

Na

rada główNa 1. Gawski Ziemowit 2. Goździewicz Ewelina 3. Gumienniak Romuald 4. Hoffmann Piotr 5. Irmler Karol 6. Jankowiak Piotr 7. Jaroszewicz Waldemar 8. Józefiak Sławomir 9. Kantor Tadeusz10. Kazimierczuk Teresa11. Koch Henryk

12. Korpak Monika13. Koryciński Marek14. Kostęska Alina15. Kowalewski Tadeusz16. Kowalik Sławomir17. Majewicz Paweł18. Nakielski Tomasz 19. Pażucha Stanisław20. Pejas Cecylia21. Pilich Ryszard22. Połoniewicz Zbigniew23. Porczyk Maria-Magdalena

24. Pruska Bożena25. Ryczek Estera26. Rzymkowski Tomasz27. Sułek Marcin28. Sutowicz Piotr29. Sychowski Marcin30. Szałata Joanna31. Szepietowski Maciej32. Szulc Wacław33. Tyras Izabela34. Wencław Bogusława35. Zembrzycka Beata

zarzĄdSławomir Józefiak – Prezes ZarząduTeresa Kazimierczuk – Członek ZarząduMaciej Szepietowski – Członek Zarządu

główNa komisja rewizyjNaBurian Jolanta – PrzewodniczącaMarchlik Hanna – WiceprzewodniczącaFrankiewicz Stanisław – SekretarzŁata AgnieszkaMucha HalinaOstaszewski JarosławRybczyński Zbigniew

Page 43: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

szczególnie dzisiaj potrzebne są wspólnoty, które w codziennym życiu, w rodzinach i parafiach będą świadczyć, że jest bóg, że kocha on każdego człowieka – powiedział biskup-senior stanisław napierała w homilii podczas Xvii ogólnopolskiej pielgrzymki rodzin katolickiego stowarzyszenia „civitas christiana” do sanktuarium św. Józefa w kaliszu

Podobnie jak co roku, na samym progu jesieni, 22 września kil-kuset członków i sympatyków naszego Stowarzyszenia uda-

ło się w pielgrzymkę do Polskiego Nazaretu, by prosić o opiekę i wsta-wiennictwo niezwykłego i potężnego patrona rodzin, świętego Józefa, Prze-sławnego Potomka Domu Dawida jak nazywają prostego cieślę z Nazare-tu słowa litanii. Wielkopolskie spot-kania od lat już łączą w sobie wymiar duchowy ze świadectwem aktywnego zaangażowania społecznego na rzecz pierwszej i najważniejszej wspól-noty ludzkiego życia. W dobie nie-łatwej sytuacji polskich rodzin, do-tkniętych wielopłaszczyznowym kry-zysem demograficznym, ekonomicz-nym i moralnym, nie sposób się od tej aktywności uchylać. Gdy liczne problemy zdają się nas przytłaczać, a czasem wręcz skłaniają do stawia-nia dramatycznych pytań o dalszy los całej wspólnoty narodowej, pocie-szenie znajdujemy w świadomości, że w ziemskiej historii ostatnie słowo należy do Pana Dziejów, który każdą porażkę ułomnego człowieka potra-fi przekuć w zwycięstwo i zapowiedź

rodzina kolebką kultury

zbudowania sprawiedliwego Króle-stwa Bożego, w którym „wilk zamiesz-ka wraz z barankiem, a pantera z koź-lęciem razem leżeć będą” (Iz, 11,6).

Odkryć zatracony kod kulturowy

Sobotnia pielgrzymka rozpoczę-ła się tradycyjnie na Placu św. Józefa w kościele pw. św. Wojciecha i Stani-sława Biskupa, popularnie nazywane-go Kościołem Garnizonowym. Świą-tynia zaprojektowana przez włoskie-go architekta Jana Marię Bernardo-niego została konsekrowana w 1595 roku i jest jednym z dwóch najstar-szych wczesnobarokowych kościołów pojezuickich w Polsce.

W kościele licznie zgromadzili się przybyli niemal ze wszystkich stron kraju członkowie Stowarzyszenia oraz przedstawiciele jego władz statuto-wych z przewodniczącym Ziemowi-tem Gawskim, wiceprzewodniczą-cym Rady Głównej Tomaszem Na-kielskim, prezesem Zarządu Sławo-mirem Józefiakiem, przewodniczą-cym Oddziału Okręgowego w Pozna-niu Karolem Irmlerem oraz przewod-niczącą Oddziału w Kaliszu Urszulą Pilarską, która powitała wszystkich zebranych w gościnnych murach gro-du nad Prosną, całkiem niedawno ob-chodzącego 1850-lecie istnienia.

Kolejnym punktem programu był wykład ks. dra Wojciecha Jaźniewicza, kapłana archidiecezji szczecińsko-ka-mieńskiej, dotyczący roli katolików świeckich w dziele ewangelizacji kul-tury. Prelegent przypomniał w nim ary-

stotelesowską definicję pojęcia „kul-tura”. Występowało ono już u filozo-fów antycznych, chociażby Arystotele-sa i Cycerona. Oznacza sposób byto-wania człowieka, w którego skład wcho-dzą nie tylko przejawy twórczości arty-stycznej, składające się na ogólnoludz-ką spuściznę materialną i duchową, ale również religia. Ks. Jaźniewicz przyznał, że we współczesnych czasach, trady-cyjna kultura została zmajoryzowana przez komercyjne media o światopo-glądzie liberalnym, dodatkowo uwię-zionym w ciasnych obcęgach popraw-ności politycznej. W ramach tego eks-pansywnego światopoglądu nie miesz-czą się ludzie o przekonaniach chrześ-cijańskich, których współczesna kultu-ra popularna przedstawia jako winnych wszelkich problemów społecznych za-cofanych fundamentalistów.

W takim przypadku, odbudowanie i podtrzymywanie tradycyjnej kultu-ry nie jest już tylko zadaniem elit in-telektualnych lub wyspecjalizowa-nych instytucji naukowych, lecz zada-niem dla każdego pojedynczego świe-ckiego i poszczególnych wspólnot – ro-dzinnych, parafialnych, obywatelskich i w końcu – narodowych. To, w co wie-rzymy, musi być nie tylko obecne na poziomie odezw i deklaracji, lecz prze-de wszystkim w codziennym działaniu. Mówca przytoczył w tym miejscu opi-nię jednego z najbardziej znanych my-ślicieli konserwatywnych i krytyków Re-wolucji Francuskiej, Edmunda Burke`a (1729-1797), który twierdził, iż „dobrzy ludzie muszą się organizować, gdy zło podnosi swoją głowę”.

członkowie „civitas christina” licznie uczestniczyli w XVii ogólnopolskiej pielgrzymce rodzin do sanktuarium św józefa w kaliszu

civitas christiaNa

Page 44: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

civi

tas

chri

stia

NaKultury nie tworzy się wbrew pozo-

rom w pojedynkę, jej częścią jest za-wsze określony kod kulturowy, prze-jawiający się choćby w postaci języ-ka, będącego narzędziem komuni-kacji. Kultura tworzy więc wspólnotę, wspólną tożsamość danej społeczno-ści. Trawestując słowa wielkiego do-minikanina o. Józefa Marii Bocheń-skiego, współczesnym zabobonem li-beralnego świata jest skrajny indywi-dualizm. Kultura stała się w nim jed-nym z wielu towarów na uginających się półkach globalnego hipermarke-tu. Ów chaotyczny rynek próżności ce-chuje się przerwanym i zagubionym kodem kulturowym. Człowiek został wprowadzony w sam środek tego wiel-kiego sklepu, ale przytłoczony ilością bodźców i ofert nie ma świadomości celu swojego istnienia. W hipermar-kecie nie istnieje też wspólnota, tylko szybki wyścig konsumentów w stro-nę kas. Odbiorca kultury przestał być traktowany z godnością, stał się kolej-nym środkiem do uzyskania łatwego dochodu.

Kryzys współczesnej kultury ma zdaniem ks. Jaźniewicza bezpośred-nie przełożenie na przygnębiającą sy-tuację społeczno-polityczną nasze-go kraju. Postępują atomizacja i spo-łeczne podziały. Nie tworzą się, jak niegdyś, samorzutne kluby przyjaciół, połączone wspólną wrażliwością lub zainteresowaniami, lecz kluby intere-sów, sitwy i koterii. W takim świecie obojętniejemy i słabniemy moralnie, nie chcemy, aby burzono nam naszą „małą stabilizację” i przerywano słyn-ne już „grillowanie”. Duchowny przy-toczył w tym miejscu radykalną oce-nę prof. Andrzeja Zybertowicza, który stwierdził niedawno, że Polacy maso-wo wybierają przyzwolenie na łama-nie zasad moralnych.

W tej sytuacji, katolicy świeccy nie mogą godzić się na bylejakość, na let-niość, na postawę, którą trafnie skry-tykował Adam Mickiewicz w aforyzmie o człowieku, którego nie interesuje, skąd bierze się woda w miejskiej ka-nalizacji. Tworzyć kulturę musimy od podstaw, w rodzinach, w dialogu po-między starszymi i młodszymi, po-między dziećmi a rodzicami, pomię-dzy dziadkami i wnukami. Musimy po-trafić tchnąć w kulturę chrześcijańskie-go ducha i przemieniać przez to świat. „Podobnie jak barok chciał sięgać Nie-ba i dlatego barokowe kościoły nazy-

wano porta caeli – bramą niebios, tak samo my każdym swoim działaniem powinniśmy przybliżać ludziom Boga i odbudować oparty na tysiącletniej tradycji przerwany kod kulturowy” – wezwał zebranych ks. Jaźniewicz.

Piękno dawnych nutPo wystąpieniu duchownego z Za-

chodniego Pomorza wysłuchaliśmy ciekawego koncertu młodzieżowego Zespołu Muzyki Dawnej „Effascina-to”, działającym przy Miejsko-Gmin-nym Ośrodku Kultury w Raszkowie k. Ostrowa Wielkopolskiego. W kiero-wanej przez Łukasza Naczke grupie, w oryginalnym składzie występują: Zuzanna Hajdasz, Eryka Sikora, Mag-dalena Obsadna, Małgorzata Pasek, Olga Owczarczak, Karolina Pawłow-ska, Weronika Pasek, Mateusz Poczta, Dawid Grzesiak, Patrycja Pera, Karina Zimniak, Ola Kasałka, Szymon Ma-rucha oraz Mateusz Gałęzki. W cza-sie swojej niespełna trzyletniej dzia-łalności zespół koncertował w wielu miastach Polski, jak również we Wło-szech oraz wystąpił w dwóch progra-mach telewizyjnych: „Mam talent” oraz „Must be the music”.

Podstawowe instrumentarium gru-py stanowią barokowe flety proste oraz liczne instrumenty perkusyjne – trójkąty, tamburyny oraz bębny obrę-czowe. Nastoletni muzycy występują w strojach z epoki renesansu lub ba-roku. Koncert dla pielgrzymów skła-dał się z kilkunastu utworów baroko-wych – kompozycji Henry`iego Purcel-la, Jana Sebastiana Bacha, Marca-An-toine Charpentiera oraz współczes-nego kompozytora Jana Van Der Ro-osta, którego twórczość nawiązuje do dokonań wielkich mistrzów baroko-wych. Recital dał możliwość przenie-sienia się słuchaczom w czasy świet-ności muzycznej kultury Starego Kon-tynentu i pokazał, że muzyka dawna najlepiej i najgłębiej brzmi w dostoj-nych murach starych świątyń.

Ewangelizacja zaczyna się w rodzinach

Po koncercie pielgrzymi udali się do pobliskiego sanktuarium św. Jó-zefa – bazyliki Wniebowzięcia NMP, gdzie rozpoczęła się Msza św. konce-lebrowana pod przewodnictwem bi-skupa-seniora Stanisława Napiera-ły. Wiernych powitał również kustosz sanktuarium, ks. prał. Jacek Plota.

W homilii, kaliski biskup-senior z radością odniósł się do wyboru ha-sła programowego Katolickiego Sto-warzyszenia „Civitas Christiana” na bieżący rok dotyczącego zadań kato-lików świeckich w dziele ewangeliza-cji kultury. Każdy człowiek jest twórcą kultury. Przywykliśmy nazywać kultu-rą wszelkie wytwory ludzkiego zmy-słu artystycznego i porywy ducha, za-warte czy to w dziełach plastycznych, literaturze czy muzyce. Jednakże kul-turą możemy nazwać każdy przejaw ludzkiego bytowania. Nic i nikt prze-cież nie jest w stanie dorównać dzia-łalności twórczej rodziców, kształtują-cych najwspanialsze dzieło – człowie-ka. Twórcami kultury są również mał-żonkowie, odkrywający się w swojej miłości i stwarzający wspólnotę.

„Macie mówić na różne sposoby i jak każdy potrafi, i umie: Jest Bóg! Jest Bóg. Każdy Go potrzebuje. Naj-bardziej potrzebuje Go ten, który Go zaprzecza, który może z Nim walczy, który na różne sposoby usiłuje wy-przeć z przestrzeni publicznej wszel-kie znaki religijne, znaki wiary. On Go najwięcej potrzebuje, ale jest równo-cześnie jest tak biedny, że tego nie potrafi już dostrzec” – zwrócił uwagę bp Napierała.

W czasie liturgii nastąpiło odnowie-nie przyrzeczeń małżeńskich. Pod-czas procesji z darami główny cele-brans otrzymał od wiernych naręcza kwiatów, a na zakończenie liturgii, przedstawiciele Stowarzyszenia wrę-czyli mu komplet książek wydanych przez IW PAX.

Po Eucharystii, jak zwykle dzie-je się to w Kaliszu, odmówiliśmy Li-tanię do św. Józefa przy bocznym oł-tarzu bazyliki i ponowiliśmy akt po-święcenia naszych rodzin opiekuno-wi Świętej Rodziny.

Słowo końcowe do zgromadzonych wygłosił również przewodniczący Zie-mowit Gawski, który przypomniał, że członkowie „Civitas Christiana” chcą podejmować stałą refleksję nad kul-turą widzianą poprzez pryzmat hie-rarchii Bóg-człowiek-rodzina-naród. Takie zadanie widzą przed sobą rów-nież nowe władze statutowe organi-zacji, wybrane podczas Walnego Ze-brania w czerwcu br.

Pielgrzymkę zakończył tradycyjny, wspólny posiłek pielgrzymów w kuch-ni polowej przy sanktuarium.

Łukasz kobeszko

Page 45: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

civitas christiaNa

trwa peregrynacja kopii ikony częstochowskiej „od oceanu do oceanu”, od władywostoku do Fatimy przez świat w obronie życia. Jest to wspólna, ekumeniczna inicjatywa ruchów pro-live z 24 krajów

Kopia ikony 28 stycznia 2012 r. została przyłożona do orygina-łu w Klasztorze Jasnogórskim i uroczyście poświęcona przez

abpa Stanisława Nowaka, metropo-litę częstochowskiego, a następnie podarowana prawosławnemu rucho-wi obrony życia w Rosji, który pierw-szy wyraził chęć zorganizowania tzw. rajdu pro-life. Inicjatywa tej peregry-nacji wychodzi od ruchów świeckich przy pełnej aprobacie swojego Koś-cioła. Z Władywostoku ikona wyru-szyła 14 czerwca 2012 r.

Do Polski Matka Boża w wizerunku jasnogórskim dotarła 12 sierpnia br. Mieszkańcy ziemi białostockiej jako pierwsi mogli się spotkać ze swoją Matką. W celu godnego przyjęcia ikony na naszym terenie pod koniec czerw-ca br. został powołany Komitet Orga-nizacyjny reprezentowany przez Ka-tolickie Stowarzyszenie Lekarzy, Akcję Katolicką, Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana”, KSM, KIK, ks. An-drzeja Chutkowskiego, proboszcza Pa-rafii pw. Świętej Trójcy w Supraślu, któ-ry w szczególny sposób zaangażował się w to wspaniałe dzieło.

12 sierpnia delegaci polskiego Ko-mitetu Peregrynacji uroczyście prze-jęli ikonę od litewskiego ruchu obro-ny życia w Mariampolu.

Warto dodać, że dr Tadeusz Wasi-lewski, ginekolog położnik, wiózł ka-plicę ze świętym obrazem w asyście motocyklistów z Rajdu Katyńskiego od granicy litewskiej w Mariampolu przez ziemię białostocką do Gietrz-wałdu i dalej do Gdańska.

od oceanu do oceanu

Pierwszy przystanek w Polsce to Studzieniczna. Tu wizerunek Często-chowskiej Madonny ze wzruszeniem przywitał bp pomocniczy diecezji eł-ckiej Romuald Kamiński. Wśród licz-nie zgromadzonych wiernych byli także członkowie i sympatycy Kato-lickiego Stowarzyszenia „Civitas Chri-stiana” z Oddziału w Augustowie. Msza św. nad jeziorem zakończona śpiewem „Barki” przywołała bł. Jana Pawła II, który tu bywał.

Dalsza trasa wiodła do Sokółki, nie-wielkiego przygranicznego miasta, w którym Jezus Chrystus objawił się pod postacią Cudu Eucharystycznego w Kościele św. Antoniego. Tu została odprawiona uroczysta Msza św. Głów-nym koncelebransem był ks. Stani-sław Gniedziejko, proboszcz parafii.

Kolejnym przystankiem ekume-nicznej peregrynacji Ikony Często-chowskiej był Supraśl, kościół pw. Świętej Trójcy. Przybyli tu zarówno katolicy, jak i prawosławni, aby razem się modlić o obronę życia. Odma-wiany różaniec przeplatany był śpie-wem wschodniego Akatystu w pięk-nym wykonaniu scholi pod dyrekcją prof. Violetty Bieleckiej. Ten najstar-szy chrześcijański hymn liturgiczny ku czci Matki Bożej przygotował wier-nych do Eucharystii, podczas któ-rej żarliwą homilię dotyczącą ochro-ny życia od poczęcia do naturalnej śmierci wygłosił ks. Marek Czech.

Po zakończonej uroczystości wielu wiernych podążyło za Matką Bożą do

białostockiej katedry Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Nawiedze-nie ikony w naszej katedrze przypad-ło w czasie, gdy metropolita białosto-cki abp Edward Ozorowski witał na Jasnej Górze pielgrzymów Białosto-ckiej Pieszej Pielgrzymki. Łączyliśmy się duchowo z naszym pasterzem na Jasnej Górze.

Tłum wiernych zgromadzonych w katedrze i przed nią odmówił róża-niec. Liturgię modlitewną prowadzili młodzi ludzie, a wartę pełnili harce-rze. Na zakończenie dr Tadeusz Wasi-lewski w imieniu zgromadzonych od-mówił Akt Powierzenia Matce Bożej Ochrony Cywilizacji Życia i Miłości.

Po uroczystości w katedrze Ikona Częstochowska procesyjnie została przeniesiona do cerkwi prawosławnej pw. św. Mikołaja Cudotwórcy, gdzie powitał ją bp Jakub z duchowień-stwem. Odśpiewano Akatyst i wierni pozostali na całonocne czuwanie.

13 sierpnia 2012 r. przed cerkwią przy śpiewie wiernych prawosław-nych i katolików żegnaliśmy Często-chowską Matkę, radując się, że mo-gliśmy ją gościć na naszej białosto-ckiej ziemi.

Peregrynując od Władywostoku przez świat, Matka Boża w jasnogór-skim wizerunku błogosławi poczęte-mu życiu. Wyrazem tego przed odjaz-dem do Gietrzwałdu były krótkie od-wiedziny w klinice leczenia niepłod-ności NaProMedica w Białymstoku.

bogusŁawa wencŁaw

tłum wiernych zgromadzonych w białostockiej katedrze i przed katedrą odmówił różaniec

Page 46: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

civi

tas

chri

stia

Na

Abp metropolita poznański Sta-nisław Gądecki przewodniczył 29 sierpnia w Wolsztynie uro-czystości nadania skwerowi,

znajdującemu się przed budynkiem byłego Niższego Seminarium Du-chownego, imienia jego pierwszego i jedynego dyrektora, wybitnego kapła-na i wychowawcy, ks. Teodora Lercha

W dawnej kaplicy seminaryjnej

Odsłonięcie tablicy pamiątkowej, którego dokonała m.in. Magdalena Kuźniak, z domu Lerch, bratanica ks. Teodora Lercha, poprzedziła Msza św. sprawowana w dawnej kaplicy semi-naryjnej. Liturgię koncelebrowało kil-kudziesięciu kapłanów – absolwentów tej placówki, na czele z arcybiskupem seniorem Juliuszem Paetzem oraz je-dynym jej wykładowcą ks. prałatem Włodzimierzem Okoniewskim. Tego dnia do Wolsztyna przybyli również świeccy, którzy uczyli się w tutejszym Niższym Seminarium Duchownym, w tym prof. dr hab. Sylwester Dworacki z Instytutu Filologii Klasycznej UAM w Poznaniu. Jak zaznaczył w homilii abp Gądecki, seminarium działające w la-tach 1949–1960 ukończyło w sumie ok. 200 osób, z których ponad 100 zosta-ło wyświęconych na kapłanów, a inni „otrzymawszy staranne wykształcenie i formację, działają na różnych polach

potrzeba dziś takich chrześciJan

aktywności świeckich jako ludzie na-uki i kultury”.

Walcząc dla Chrystusa i Kościoła

„Trudno przecenić znaczenie Niższe-go Seminarium Duchownego w Wolszty-nie, które funkcjonowało w najtrudniej-szym dla Kościoła katolickiego w Polsce okresie jako powszechnie ceniona szko-ła katolicka, starająca się w totalitarnym systemie walczyć dla Chrystusa i Koś-cioła” – podkreślił kaznodzieja i dodał, że było ono ważnym miejscem kształto-wania postaw młodzieży „w czasach wal-ki władzy państwowej z Kościołem ka-tolickim o rząd dusz”. Przypomniał też, że były to czasy rozmyślnego rozbudza-nia waśni na tle różnic społecznych oraz społecznego rasizmu, w szczególności

o charakterze antyreligijnym i antykle-rykalnym, lekceważenia prawa do wol-ności religijnej i wzbudzania nienawiści do osób wierzących. „Kiedy dzisiaj po-jawiają się organizacje otwarcie odwo-łujące się do tamtego dziedzictwa, go-towe do dzielenia ludzi i szerzenia nie-nawiści jednych do drugich, nie może-my tolerować chrystianofobii i dyskry-minacji” – stwierdził abp Gądecki, do-powiadając, że dlatego również i dziś potrzeba chrześcijan, którzy tak jak ks. Lerch, „zdolni są swoim życiem pokazy-wać prawdziwy obraz poznanego osobi-ście Boga”.

Pamięć o przełożonychW programie uroczystości znala-

zło się również m.in. otwarcie wystawy zdjęć przybliżającej postać ks. Teodo-ra Lercha, którą można zwiedzić w wol-sztyńskim Muzeum Regionalnym (ul. 5 Stycznia 34). Inicjatywa nadania imie-nia ks. Lercha jednemu z miejskich skwerów, położonemu przed budyn-kiem szkoły, którą kierował, wyszła od wolsztyńskiego oddziału Katolickie-go Stowarzyszenia „Civitas Christiana”. Ostateczna decyzję w tej sprawie, za-twierdzoną przez burmistrza Andrze-ja Rogozinskiego, podjęła Rada Mia-sta Wolsztyna. „Dlatego należy wyrazić ogromną wdzięczność przede wszyst-kim panu Włodzimierzowi Chrzanow-skiemu, prezesowi tutejszego oddzia-łu Stowarzyszenia »Civitas Christiana«, oraz władzom Wolsztyna, że zatrosz-

Tekst zamieszczony na tablicy pamiątkowej:ks. mgr teodor lerch (1918–1985) – kapłan i duszpasterz. były dyrektor istniejącego w latach 1949–1960 niższego seminarium duchownego archidiecezji poznańskiej w wolsztynie, które działając w bardzo trud-nym dla kościoła w polsce okresie, było wyrazem lokalnego oporu wobec władzy totalitarnej oraz próbą szukania różnorakich form zachowania szkolnictwa katolickiego w totalitarnym systemie. wychowawca wielu wybitnych absolwentów – duchownych i świeckich. wielki sympatyk mu-zyki i śpiewu. dyrygent chóru parafialnego oraz chóru działającego przy kole śpiewaczym „lutnia”. aktywny organizator życia parafialnego, opie-kun krucjaty eucharystycznej. po zamknięciu seminarium przez ówczes-ne władze komunistyczne proboszcz w pępowie w latach 1960–1966, a później w latach 1966–1985 proboszcz w gostyniu. dziekan dekanatu gostyńskiego i kanonik honorowy poznańskiej kapituły katedralnej.

Artykuł jest przedrukiem z „Przewodnika Katolickiego” nr 36 z 9 września 2012 r.

tablicę upamietniającą ks t Lercha poświecił abp stanisław gądecki Fot. A.Tobolski

Page 47: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

civitas christiaNaczyli się o godne upamiętnienie zasłu-żonego dla tego miasta i archidiecezji poznańskiej kapłana. Autor Listu do Hebrajczyków uczy nas bowiem: »Pa-miętajcie o swoich przełożonych, któ-rzy głosili wam Słowo Boże, i rozpamię-tujcie ich życie, naśladując ich wiarę«” - zaznaczył ks. prałat Jan Stanisławski, je-den z absolwentów seminarium.

Ważnym elementem uroczystości była też część konferencyjna w sali

widowiskowej Wolsztyńskiego Domu Kultury, w trakcie której niezwykle interesujące wykłady wygłosili dwaj dawni absolwenci wolsztyńskiego se-minarium. Ks. prof. dr hab. Anzelm Weiss z KUL (absolwent roku 1957), który przedstawił temat „Miejsce ks. Teodora Lercha w powojennej historii parafii farnej – jego religijny i kulturo-twórczy wkład”, oraz prof. dr hab. Syl-wester Dworacki z UAM „Niższe Se-

minarium Duchowne w Wolsztynie a integralna formacja młodych ludzi”.

W przerwie między wykłada-mi młodzież z wolsztyńskiego lice-um ogólnokształcącego przedstawi-ła piękny i refleksyjny montaż słow-no-muzyczny zatytułowany „Ksiądz Teodor Lerch – dar na trudne czasy”, osnuty na życiu i dziele tego zasłu-żonego kapłana.

bŁażej Tobolski, wŁodzimierz chrzanowski

iX dni kultury chrześciJańskieJ w chełmienaszym celem było pokazanie młodym wzorców godnych do naśladowania

Chełmski Oddział „Civitas Chri-stiana” już po raz dziewiąty zor-ganizowało Dni Kultury Chrześ-cijańskiej. Przesłaniem impre-

zy był duchowy rozwój oraz integra-cja pokoleń. Jak co roku odwiedzi-ły nas znane i cenione osobistości ze świata kultury: Artur Barciś, Krzysz-tof Zanussi, Mirosław Ikonowicz, Igor Stryjecki, Rafał Ziemkiewicz, Dominik Włoch, Krzysztof Skok. Gościem spe-cjalnym był ks. bp Ryszard Karpiński. „Naszym głównym zamierzeniem było wskazanie młodym ludziom, kształtu-jącym swoją osobowość, godnych do naśladowania wzorców.Uczestnicy bo-wiem mieli okazję dostrzec coś więcej niż tylko możliwość ucieczki od szarej, mętnej rzeczywistości i codziennych problemów – powiedział Tadeusz Bo-niecki, przewodniczący Oddziału Ka-tolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” w Chełmie.

Dużym zainteresowaniem cieszyły się także warsztaty dziennikarskie pro-wadzone przez Mirosława Ikonowicza.

W I LO im. S. Czarnieckiego odbyły się warsztaty poetyckie dla młodzieży prowadzone przez poetę, członka Za-rządu naszego Oddziału „Civitas Chri-stiana”, Henryka Radeja, a w Chełm-skiej Bibliotece Publicznejspotka-

nie autorskie, na którym poeta zapre-zentował swój najnowszy tomik poezji „Fletnia i łuk”.

Tego samego dnia gościliśmy reży-sera Krzysztofa Zanussiego, który w ZSO Nr 6 mówił o roli autorytetów we współczesnym świecie. Była to wyjąt-kowa lekcja dla młodzieży, która miała okazję osobiście poznać tak wybitne-go człowieka. Zanussi mówił o tym, jak w dzisiejszym świecie odróżnić ido-la od autorytetu, podzielił się swoimi poglądami na ten temat.

Gościem specjalnym DKCh był ks. bp Ryszard Karpiński z Lublina. Pod-czas spotkania w ZSE i III LO Ksiądz Biskup podzielił się z młodzieżą cie-kawostkami związanymi z pontyfika-tem papieży Jana Pawła I i Jana Pawła II.

W kolejnym tygodniu gościliśmy ak-tora Artura Barcisia. Spotkanie odby-ło się w siedzibie Zespolu Wychowa-nia i Pomocy Psychologicznej. Wystą-pił szkolny zespół taneczny „Chochli-ki”, były także występy wokalne oraz prezentacja multimedialna „Nasza szkoła”.

Tego samego dnia wieczorem w Chełmskiej Bibliotece Publicznej od-była się promocja książki Marzanny Graff „Rozmowy bez retuszu” – wy-wiad-rzeka z Arturem Barcisiem. Aktor dzielił się swoimi doświadczeniami, opowiadał o roli w „Dekalogu” i współ-pracy z Kieślowskim. Jak stwierdził: ta rola sprawiła mi najwięcej satysfakcji, bo nie wiedziałem, kogo mam grać. Jest to dla mnie niezwykle ważna rola,

bo ważny jest ten film. Na pytanie, co skłoniło go do podzielenia się swoim życiem w książce, aktor odpowiedział: „Moje życie może być przykładem tego, że jak się czegoś bardzo chce, to można to osiągnąć, nigdy nie wolno się poddawać, z każdego nieszczęścia może wyniknąć coś dobrego”.

Pierwszy raz w naszym mieście goś-ciliśmy podróżnika Krzysztofa Sko-ka. Opowiadał on młodzieży o swo-ich rowerowych podróżach. Jego naj-ważniejsze podróże „na wschód” to wyprawy do Kazachstanu (2004), na Ukrainę i do Mołdawii (2006) oraz na Zakaukazie – do Gruzji, Armenii, Azer-bejdżanu (2007). W 2008 r. odbył sa-motną wyprawę rowerową na Igrzyska Olimpijskie do Pekinu. W 2010 r. pro-wadził 6-osobową grupę na wyprawę do Ziemi Świętej oraz samotnie prze-mierzył Bałkany.

Młodzież z IV LO i ZSZ i III LO mia-ła okazję poznać podróżnika i piel-grzyma pieszego Dominika Włocha z Gdańska. Na spotkaniu relacjono-wał wydarzenia ze swojej pielgrzymki pieszej z Moskwy do Asyżu. Pielgrzym dzielił się wrażeniami z podróży, wy-znał:Szedłem w intencji dialogu eku-menicznego. Podróżnik poznał wielu ciekawych ludzi, był świadkiem nie-codziennych wydarzeń. Podczas mo-jej podróży spotkałem się z przychyl-nością, pomocą, otwartością, przyjaź-nią od ludzi, zwłaszcza biednych, któ-rzy zwykle dzielą się tym, co mają. Szedłem pełen wiary i nadziei, zaufa-łem Bogu. Lepiej bowiem pokładać

Page 48: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

inicjatywa akademicka „Fides et ratio” to projekt spotkań poświęconych pogodzeniu współczesnych nauk przyrodniczych i pisma świętego, w którym uczestniczy wrocławskie środowisko „civitas christiana”

W pierwszej edycji projektu rozważania skupiały się wo-kół zagadnień stworzenia świata i jego rozwoju. Układ

treści i dobór wykładowców okazał się trafny. Wśród mówców wystąpili: zmarły

pytania o naturę początku wszechświata

civi

tas

chri

stia

Naufność w Bogu niż w człowieku – po-wiedział Dominik Włoch.

Interesujący wykład „Kultura chrześ-cijańska a współczesny postmoder-nizm” wygłosił dla młodzieży I LO Ra-fał Ziemkiewicz, dziennikarz „Rzecz-pospolitej” i „Uważam Rze”. Zainte-resowanie wzbudziły też spotkania z Igorem Stryjeckim, członkiem War-szawskiego Towarzystwa Genealogicz-nego, który opowiadał o swojej rodzi-nie. Od lat zajmuje się on genealogią rodzinną, zarówno rodziny po mieczu, i rodziny Stryjeckich, jak i po kądzie-li, czyli rodziny Barszczewskich. Drze-wo genealogiczne swojej rodziny two-rzy od 35 lat. W ZSO nr 6 oraz Gale-rii Ryszarda Karczmarskiego ekspo-nowana była wystawa zdjęć pradziad-ka Igora, Leona Barszczewskiego. El-żbieta Barszczewska, kolejna postać, o której wspominał Igor Stryjecki, była znaną polską aktorką.

Na warsztatach w ZSO nr 6 Igor Stry-jecki zachęcał młodzież do poszuki-wania swoich przodków, do tworzenia

drzew genealogicznych, dawał cen-ne wskazówki, w jaki sposób należy to robić. Tak naprawdę myślę, że nie ma piękniejszej, ciekawszej i bardziej niezwykłej historii niż historia naszej rodziny - mówił Igor Stryjecki.

W Chełmskiej Bibliotece Publicznej odbyło się spotkanie z Markiem Mil-lerem, dziennikarzem, twórcą Labora-torium Reportażu przy Uniwersytecie Warszawskim. Gość promował swoją najnowszą książkę „Pisanie. Z Ryszar-dem Kapuścińskim rozmawia Marek Miller”.

Dni Kultury Chrześcijańskiej za-mknęła Msza św. w kościele pw. Roze-słania św. Apostołów. Mszę św. odpra-wił i kazanie wygłosił ks. kan. Józef Pi-łat. W kazaniu akcentował rolę kultu-ry chrześcijańskiej w duchowym roz-woju człowieka. Wystąpił Chór Zie-mi Chełmskiej „Hejnał” pod dyrek-cją pani Danuty Bałki-Kozłowskiej. Oprawę muzyczną do tekstów biblij-nych czytanych przez Mirosława Ma-jewskiego, Mariana Hordejuka i We-

ronikę Śnieg zapewnili Romuald Tu-rowski (organy) i Andrzej Matuszewski (skrzypce).

Dni zjednoczyły w działaniu wiele instytucjonalnych placówek kultury, oświaty, sportu oraz parafii i na stałe już wpisała się w mapę kulturaln Cheł-ma. Nasze dzialanie władze samorzą-dowe: Staroście powiatu chełmskie-go Paweł Ciechan, prezydent Cheł-ma − Agata FiszW organizacje spotkań włączyli się dyrektor Chełmskiej Bi-blioteki Publicznej Robert Chełmicki, dyrektor ZSO nr 6 Dorota Cieślik, dy-rektor Szkoły Specjalnej Małgorzata Kwiecińska, dyrektor ZSE i III LO Edy-ta Chudoba.

Patronat honorowy sprawowali: księ-ża dziekani Dekanatów Chełmskich: ks. kan. Józef Piłat i ks. prał. Tadeusz Ką-dziołka, starosta Paweł Ciechan, prezy-dent miasta Chełm Agata Fisz.

magdalena machowicz

autorka jest rzecznikiem prasowym dni Kultury chrześcijań-skiej w chełmie.

w ostatnim czasie ks. prof. dr hab. Wal-demar Irek, rektor PWT we Wrocławiu, ks. dr hab. Rajmund Pietkiewicz z tej samej uczelni, ks. prof. dr hab. Andrzej Maryniarczyk z KUL, dr hab. Maciej Ma-nikowski z Instytutu Filozofii UWr, dr Pa-weł Preś z Instytutu Astronomii UWr i bp prof. dr hab. Andrzej Siemieniewski. Nic dziwnego, że na comiesięcznych spotkaniach aula PWT pękała w szwach, a po każdorazowym zakończeniu wykła-du dyskusjom i pytaniom do wykładow-ców nie było końca.

Pamiętam niejedną sytuację, kiedy wychodzący wynosili na ulicę niecich-nące wzburzenie, co zresztą dobrze świadczy o poziomie wykładów i dysku-sji. Rozważania rozpoczęły się od pod-stawowego problemu, dlaczego wciąż powinniśmy pytać o naturę początku Wszechświata. Ksiądz prof. Irek wska-zał w tym miejscu wartość tego, czemu

tak często zaprzecza współczesna edu-kacja: konieczności dociekania prawdy dla samej wiedzy. Rozważania należało rozpocząć od kluczowego naświetlenia zagadnienia powstania Wszechświa-ta według wykładni Księgi Rodzaju, co uczynił ks. Pietkiewicz. Egzegeta Pisma Świętego, a za nim każdy przyjmujący nauczanie biblijne nie stawia kwestii o to, czy Bóg stworzył świat, lecz szu-ka odpowiedzi, w jaki sposób Stwór-ca to uczynił. Posługując się najnow-szymi i tradycyjnymi metodami odczy-tywania przekazu biblijnego poprzez dotarcie do najbardziej zbliżonego do oryginału tekstu źródłowego oraz jego właściwą interpretację, można uzy-skać obraz aktu stworzenia jako proce-su odsłaniającego potęgę Boga-Stwo-rzyciela. W wizji poetyckiej, jaką zawie-ra Księga Rodzaju, ujawnia się dzia-łanie Stwórcy wszystkiego, co istnie-

Page 49: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

Bóg tego nie zapragnął. W ten sposób nastąpiło scholastyczne rozdzielenie rozumienia konieczności (Bóg) i przy-godności (materia stworzona) wszyst-kich bytów. Nie znaczy to oczywiście, jak dowodził ksiądz profesor, że świat powstał w ciągu siedmiu dni. To twier-dzenia współczesnego kreacjonizmu amerykańskiego, z którym zwykło się w ogóle utożsamiać kreacjonizm. Jed-nocześnie jednak należy mocno pod-kreślić, iż według św. Tomasza stwo-rzenie to nie przetworzenie czegoś istnie-jącego, ale wprowadzenie do istnienia, wy-kreowanie bytu, którego nie było, akt woli i intelektu Absolutu, który musi istnieć, bo istnieje przyczyna pierw-sza wszystkich bytów. Na tym tle jas-no widać, że dociekania filozoficzne Teilharda de Chardin wykluczają na-uczanie chrześcijańskie, a nawet po-zostają nieracjonalne. Myśliciel rozu-miał bowiem stworzenie jako narodzi-ny życia, a ewolucja w świecie biologii nabierała cech boskiego działania. Jej celem miało być osiągnięcie doskona-łości poprzez odrzucenie materii, sta-nie się Chrystusem. Jak wskazał dr Ma-nikowski, stoi to w sprzeczności nie tyl-ko z Biblią, ale traci charakter docie-kania racjonalnego. Na skutek pomie-szania narzędzi badawczych i zasto-sowania metod przyrodniczych i teo-logicznych w filozofii Teilhard doszedł do wniosków paradoksalnych: ewolu-cja miałaby być procesem zmiany na-tury rzeczy, a nie jej rozwojem, a stwo-rzenie nie było realizacją aktu stwór-czego, lecz pozbawionym przyczyny przypadkiem.

Tak brzmi jedna z odpowiedzi na pytanie o początek świata udzielona przez filozofię. Wbrew pozorom znaj-

duje ona własną korespondencję z do-konaniami współczesnych nauk przy-rodniczych. Prezentacja dra Presia uka-zała wiele nowości w dziedzinie astrofi-zyki, które przyniosły niektóre niespo-dziewane odpowiedzi w tej kwestii. Pewne paradoksy nauki XIX w., która przecież zaakceptowała również dar-winizm, uległy rozwiązaniu. Odrzucono już dzisiaj definitywnie dawny model Wszechświata. Okazuje się, że odkrycia ciemnej materii i ciemnej energii, przy-spieszonego ruchu rozszerzania się Wszechświata zaprowadziły naukow-ców do stworzenia teorii o powszech-nym dynamizmie zjawisk zachodzą-cych w Kosmosie. Ujawnienie mode-lu świata, który po możliwym Wielkim Wybuchu ulega nieustającej ekspansji, pokonując siły grawitacji, paradoksal-nie zaprowadziło naukowców do pytań o początek tego procesu, a więc począ-tek Wszechświata.

Fizycy i astronomowie rozpoczęli ba-dania nad naturą tego początku. Bada-jąc odkryte ślady pierwotnego promie-niowania, doszli do wniosku, iż na po-czątku było gorąco i bardzo gęsto. Czy to od-powiedź o naturę stworzenia? Oczywi-ście, że nie, bo naukowcy nie zajmują się stworzeniem. Czy ta teoria daje się zastosować w dociekaniu teologicznym i filozoficznym nad początkiem świata? Słuchacze na sali otrzymali zapewnie-nie, że naturą naukowców jest docie-kać tych prawd, lecz obecnie nikt nie zna odpowiedzi na te pytania.

Nauka jest w drodze, brzmiała konklu-zja wykładów, a my możemy dodać: na szczęście teologia za nią nadą-ża i wszystko wskazuje na to, że jest w dobrej kondycji.

anna suTowicz

uczestnicy spotkania z uwagą słuchali wykładu

civitas christiaNaje. A więc autor Księgi nie pyta o zasa-dy rządzące pierwotnym chaosem ani o to, czy istniała i skąd się wzięła „pra-materia”, którą Bóg mógł wykorzystać w procesie stwórczym. Natchnione-go pisarza interesował przede wszyst-kim przekaz prawdy, że od Stwórcy po-chodzi wszystko, co istnieje. To On stał się początkiem linearnego czasu oraz z nieorganicznej materii wykreował ży-cie. Wraz z powstaniem świata zaistnia-ły też prawa nim rządzące. W ten spo-sób odczytywanie oryginalnych pojęć hebrajskich odnoszących się do aktu stworzenia, które przecież zafunkcjo-nowały w Księdze Rodzaju nie jako traktacie filozoficznym, ale poemacie ze wszystkimi cechami tego gatunku li-terackiego, stało się podstawą do po-twierdzenia nauczania o stworzeniu ex nihilo, z niczego.

Pewne kwestie związane z tym prob-lemem pojawiały się już w przeszłości. Do sposobów rozwiązania tego prob-lemu oraz interpretacji filozoficznej Księgi Rodzaju nawiązał ks. bp Siemie-niewski, powracając do tez stawianych już wcześniej na łamach swoich pub-likacji poświęconych temu zagadnie-niu. Otóż we wczesnym średniowieczu nie było pełnej zgody co do wizji roz-woju świata. Niektórzy Ojcowie Koś-cioła opowiadali się za możliwą eta-powością doskonalenia się form biolo-gicznych, tym samym otwierając szero-kie pole do wszelkich dociekań teolo-gicznych i filozoficznych na ten temat w oparciu o możliwe osiągnięcia nauki. Ta teza przeczy więc przekonaniu, że nauczanie Kościoła trwało sztywno na stanowisku stworzenia świata w ciągu siedmiu biblijnych dni. Przeczą temu oficjalne dokumenty papieży, które od XIX w., kiedy to teoria ewolucji weszła w obieg nauki i wiedzy popularnej, po-dejmowały tę kwestię poważnie, za-znaczając konieczność naukowego po-dejścia do problemu, a nie traktowania go jako przedmiotu wiary.

Ksiądz prof. Maryniarczyk mó-wił o scholastycznej wizji początku Wszechświata. Według niego wnio-ski XIII-wiecznego wielkiego myślicie-la prowadziły do przyjęcia kilku racjo-nalnych założeń filozoficznych: celowo-ści procesu powstania świata i materii w ogóle, czyli realizacji konkretnej woli Stwórcy w akcie stworzenia oraz powo-łania przez Niego wszystkiego, co ist-nieje w sposób wolny i pozbawiony przymusu. Świat by nie istniał, gdyby

Page 50: Nasz Głos Październik 2012

�0 nasz głos nr �0 | Październik �0��

civi

tas

chri

stia

Na

kapituła nagrody im. ks. bolesława domańskiego, katolickie stowarzyszenie „civitas christiana” oddział okręgowy w opolu oraz muzeum piastów śląskich w brzegu zorganizowały 15 września uroczystość wręczenia tegorocznej edycji nagrody

Do Wielkiej Zielonej Sali Za-mku przybyli liczni zaprosze-ni goście, a wśród nich przed-stawiciele lokalnych władz sa-

morządowych. Na wstępie Przewod-niczący Kapituły Nagrody Jacek Stró-żyński wygłosił odczyt „Nagroda im. ks. dra Bolesława Domańskiego i jej patron”. Celem tej nagrody jest sze-rokie popularyzowanie postaci tego gorliwego kapłana, wielkiego patrio-ty, przywódcy ludu polskiego w Niem-czech, organizatora polskiej oświaty i wychowania, patrona życia kultural-nego i gospodarczego, działacza bu-dzącego dumę narodową, mobilizu-jącego chłopów do utrzymania ziemi w rękach polskich dzięki dążeniu do postępu gospodarczego przez sze-rzenie oświaty rolniczej, rozwijanie spółdzielczości oraz wytrwałej pracy.

Kandydatami do nagrody im. ks. dra Bolesława Domańskiego mogą być osoby i zespoły ludzkie, instytucje, które w swoim życiu, pracy i działal-ności zbliżają się do ideałów wyrażo-nych w Pięciu Prawdach Polaków przy-jętych na kongresie Polaków 6 marca 1938 r. w Berlinie: 1. Jesteśmy Polaka-mi! 2. Wiara Ojców naszych jest wiarą naszych dzieci! 3. Polak Polakowi bra-tem! 4. Co dzień Polak narodowi słu-ży! 5. Polska jest naszą Matką. Nie wolno mówić o Matce źle!

nagroda im. ks. domańskiegopo raz XXviii

Od 1932 r. znakiem graficznym Związ-ku Polaków w Niemczech jest Rodło narysowane przez artystkę Janinę Kło-pocką. Pięć Prawd Polaków i Znak Rod-ła były symbolami i honorowymi ozdo-bami brzeskiej uroczystości. Tym ra-zem nagrody im. ks. Bolesława Domań-skiego przyznano zasłużonym ludziom i organizacjom z kraju i zagranicy.

Tegoroczni laureaci W tegorocznej XXVIII edycji nagro-

dy otrzymali: ks. kanonik Kazimierz Łukjaniuk z Nowogardu k. Szczeci-na za budowanie kościoła lokalnego jako wspólnoty wierzących i ludu do-brej woli.

Dziękując za otrzymaną nagrodę, ks. kanonik powiedział, że odbiera ją w imieniu swoich parafian, gdyż bez nich nic by nie mógł uczynić. Wspomniał on swoją drogę życiową, swoich rodziców, którzy przybyli z dawnych Kresów RP na Ziemie Zachodnie. Tu urodził się i

wychował, ukończył seminarium du-chowne, był proboszczem w Nowogar-dzie. Budowanie wspólnoty zawdzię-cza również oddanym ludziom świe-ckim. Swoim mottem życiowym uczynił zdanie wyjęte z wiersza Kamila Cypria-na Norwida: „Przez wszystko do mnie przemawiałeś, Panie”.

Paweł Kozerski został uhonorowany za ratowanie i upowszechnianie dzie-dzictwa narodowego, w szczególności historii Piastów Śląskich. Jest on jed-nocześnie gospodarzem Zamku Pia-stów Śląskich. Kiedy przybył do Brze-gu, zamek był w ruinie. Jak żartobli-wie twierdzi, utrzymał się na tym sta-nowisku przez 45 lat tylko dlatego, że jego pensja nikogo nie interesowała. Dziś w całej Polsce, a może nawet i w Europie, Brzeg znany jest ze swoje-go wspaniałego piastowskiego zamku zwanego „Śląskim Wawelem”. Znany jest też z największego w Polsce Mau-zoleum Piastów Śląskich. Tu w 1875 r.

pevtš petrik wiceprzewodniczący domowiny odbiera nagrode z rąk piotra sutowicza Fot. Clemens Škoda

Page 51: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

civitas christiaNazmarł ostatni Piast Jerzy Wilhelm. O obecnym dyrektorze brzeżanie mówią, że jest to ostatni Piast, bo nie ma w sobie nic z wyniosłego księcia.

Dr Tadeusz Dzwonkowski z Zielo-nej Góry został wyróżniony za pracę naukową i popularyzowanie dziejów Kościoła na ziemi lubuskiej. Jest dy-rektorem Archiwum Państwowego w Zielonej Górze, zajmuje się historią regionalną. Jest m.in. współredakto-rem z K. Stryjkowskim „Praktycznego poradnika kancelaryjno-archiwalne-go, czyli co każdy pracownik biura po-winien wiedzieć” (Poznań − Zielona Góra 1998), autorem „Nowej instruk-cji kancelaryjnej i wykazu akt dla orga-nów gmin i związków międzygminnych z omówieniem” (Warszawa 2000) oraz autorem licznych prac z historii regio-nu, m.in. „Powiat zielonogórski w la-tach 1945−1948” (Zielona Góra 1997). Na kierunku historia prowadzi zaję-cia w ramach specjalności zarządza-nie informacją i dokumentacją.

Szczególne zainteresowanie wzbu-dziły dwie ostatnie nagrody, które odebrali obywatele Niemiec. Pierw-szą z nich przyznano serbołużyckiej organizacji społeczno-kulturalnej „Domowina – Związek Łużyckich Ser-bów” za umacnianie tożsamości na-rodowej i kulturowej Serbów Łuży-ckich w Niemczech. Nagrodę ode-brali Clemens Škoda – sekretarz ds. spraw zagranicznych i kultury repre-zentujący młodsze pokolenie dzia-łaczy tej organizacji, Pětr Brězan, za-służony działacz łużycki, i Pětš Pe-trik, wiceprzewodniczący „Domowi-ny”, który powiedział m.in.: „Często zawdzięcza się pojedynczym oso-bom czy grupom, że nas Serbołuży-czan, najmniejszy Słowiański naród, można usłyszeć, że kontakty są jed-nym z największych kapitałów dzi-siejszej Europy, czego żywym przy-kładem jest dzisiejsze spotkanie – za co pragnę teraz, w tym miejscu ser-decznie podziękować panu Piotrowi Sutowiczowi”. Równo sto lat temu re-prezentanci Serbów łużyckich utwo-rzyli związek organizacji „Domowina”, który stał się rzecznikiem ich intere-sów narodowych. Dzięki przełomowi 1989 r. Serbołużyczanie w Niemczech mogą już swobodnie się spotykać ze swoimi sąsiadami w Polsce. Jeden z obecnych na uroczystościach histo-rycznych przywódców tej organiza-cji, dr Pětr Brězan, gratulując swoim

kolegom wyróżnienia, powiedział, że niezmiernie się cieszy z przesunię-cia polskiej granicy na zachód, gdyż w ten sposób staliśmy się bliskimi sąsiadami.

Drugą nagrodę przyznaną zagra-nicznemu przedstawicielowi otrzy-mał obywatel Niemiec Winfried Lip-scher z Berlina za wieloletnią dzia-łalność na rzecz polsko-niemieckie-go pojednania w wymiarze wiary i kultury. Na zakończenie uroczysto-ści Winfried Lipscher, b. pracownik ambasady Niemiec w Warszawie, wy-głosił wykład „Sacrum i profanum w mentalności Polaków i Niemców”. Za-uważył, że Niemcy i Polacy należą do tego samego kręgu kultury europej-skiej. Jednak pod względem mental-nym różnią się oni zasadniczo. Polska gościnność jest całkiem inna. Kiedy wieczorem zapraszają tu na spotka-nie, to zawsze z kolacją, w Niemczech co najwyżej podadzą paluszki. Różni-ce dotyczą przede wszystkim uczuć patriotyczno-religijnych. Polacy o oj-czyźnie myślą w skali sacrum. Wynika to z wieloletniej niewoli i walki o nie-podległość. W Niemczech jest to cał-kowicie niezrozumiałe, aby w koście-le, a nawet na kościele wywiesić fla-gę narodową. Jest to odbierane jako nacjonalizm. W Niemczech nigdy się nie mówi, że papież Benedykt XVI jest Niemcem. Natomiast w Polsce o Janie Pawle II mówiło się zawsze pa-pież Polak. Ten papież 2 czerwca 1919 r. w Warszawie powiedział pamięt-ne słowa: „Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi” oraz dodał od siebie „Tej ziemi”. Od tej chwili nic już nie było takie samo, jak przed-tem. Zaczęła się zmieniać Polska, Eu-ropa, zmienił się świat. Papież, bę-

dąc z wizytą w Niemczech, z kancle-rzem Kohlem przeszedł przez Bramę Brandenburską od strony wschod-niej ku zachodowi w symbolicznym geście wskazania drogi do wolności. Dla Niemców było to całkowicie nie-zrozumiałe i nawet nie zwrócili na to uwagi. Podobnych przykładów podał bardzo wiele. Musimy się lepiej rozu-mieć, bo wtedy możemy współdzia-łać. Dlatego trzeba częściej się spo-tykać, rozmawiać, prowadzić dysku-sje i debaty. Nasi niemieccy goście wypowiadali się w doskonale opa-nowanym języku polskim! Laurea-tom złożyli gratulacje starosta powia-towy i prezydent miasta. Uroczystość uświetnił młody pianista Daniel Ka-nas, który dał koncert fortepianowy utworów Chopina, Berensa i Bacha.

Brzeska tradycjaUczestnicy tego spotkania byli pod

dużym wrażeniem przyjęcia na za-mku i pod wpływem ogromnej eru-dycji jego dyrektora i przewodnika, który oprowadzał i opowiadał o jego zbiorach, historii i tradycji. Podobne zainteresowanie budzą architektura i zabytki Brzegu. Chlubą mieszkań-ców miasta i okolicy są takie obiekty, jak renesansowy Ratusz czy też goty-cki kościół św. Michała i jeden z naj-piękniejszych barokowych kościołów na Śląsku pw. Podwyższenia Krzy-ża Świętego. Brzeg dzielił wszystkie dole i niedole Śląska, który co 200 lat zmieniał swoją przynależność pań-stwową. Kiedyś stanowił centrum kul-tury, promieniując na Czechy, Niem-cy i Polskę. Był wielokrotnie spalo-ny i zniszczony, szczególnie podczas ostatniej wojny. Teraz wraca do swo-jej dawnej świetności. l

Laureaci tegorocznej nagrody domańskiego Fot. Clemens Škoda

Page 52: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

civi

tas

chri

stia

Na

Zasadniczym celem, jaki sta-wia sobie Narodowa Akade-mia Informacyjna w Zduńskiej Woli, jest kształtowanie kadry

działaczy społecznych zdolnych do samoorganizacji swojego otocze-nia w każdych warunkach i miej-scu, w jakim się znajdzie dana oso-ba. W tym celu poruszane tutaj za-gadnienia będą miały charakter sy-stemowy, odnoszący się i zbieżny z ideą Narodowej Akademii Informa-cyjnej, której głównym polem za-interesowań jest szeroko rozumia-na edukacja prowadzona społecz-nie. Program wspomnianych zajęć w ramach NAI przewidziany jest na około 5−6 lat, podczas których słu-chacz zapozna się tematyką, która ogólnie jest niedostępna na pol-skich uczelniach, a istotna z punk-tu widzenia sterowania społeczne-go (sterowania sobą czy podległą sobie grupą ludzi), gdzie jako ste-rowanie rozumiemy wybieranie ce-lowego wpływu na określone zja-wiska. Głównymi zagadnieniami, z którymi słuchacz będzie miał oka-zję się zapoznać, są tematy:

Pierwsze dwa latal Wprowadzenie w cele i za-gadnienia Narodowej Akademii Informacyjnej.l Obrona przed manipulacją jako specyficznym rodzajem sterowania, gdzie prawdziwy cel i czasem sam fakt sterowania jest ukryty przed obiektem sterowanym.l Podstawowe terminy i pojęcia wchodzące w przedmiot zaintereso-wań cybernetyki społecznej.l Cykl wykładów z nauki społecznej Kościoła katolickiego i zagadnień zwią-zanych z dogmatyką, apologetyką.l Zagadnienia dotyczące działania sekt i ruchów quasi religijnych.

l Seria wykładów z zagadnień wojny informacyjnej (wojny psychologicznej).l Zagadnienia dotyczące wojny demograficznej.

Trzeci rokl Cykl wykładów z nauki społecznej Kościoła katolickiego i zagadnień zwią-zanych z dogmatyką, apologetyką.l Jednostronne teorie rozwoju społecznego.l Nauka porównawcza o cywiliza-cjach w ujęciu Feliksa Konecznego jako próba wielostronnego ujęcia ży-cia społecznego.

Dla najbardziej wytrwałychl Cykl wykładów z nauki społecz-nej Kościoła katolickiego i zagad-nień związanych z dogmatyką, apologetyką.l Nauka cybernetyki społecznej z ca-łym przedmiotem jej zainteresowań i społecznym wykorzystaniem. Na ba-zie polskiej szkoły cybernetycznej.l Metacybernetyka i jej społeczne wykorzystanie.

Narodowa Akademia Informacyj-na zaprasza również na spotkania for-macji duchowej, których przewodnim tematem będzie Rok Wiary w ujęciu dogmatycznym i społecznym.

11 października 2012 r. rozpocznie się Rok Wiary ogłoszony przez pa-pieża Benedykta XVII. W swoim li-ście apostolskim ogłaszającym Rok Wiary Ojciec Święty wskazuje, iż „potrzebna jest wzmożona refleksja na temat wiary, aby pomóc wierzą-cym w Chrystusa uczynić bardziej świadomym i ożywić ich przywiąza-nie do Ewangelii, zwłaszcza w okre-sie głębokiej przemiany, jaką ludz-kość przeżywa obecnie”. Zgodnie z zachętą w tym Roku Wiary w ra-mach działalności Narodowej Aka-demii Informacyjnej pragniemy za-dbać również o formację duchową,

której celem będzie odkrycie na nowo treści i aktu wyznawanej wia-ry. Zgłębianie podstawowych prawd wiary przede wszystkim pragnie-my oprzeć na syntezie Katechizmu Kościoła Katolickiego.

Katolickie Stowarzyszenie „Ci-vitas Christiana” Oddział Okrę-gowy w Łodzi uczestniczy w orga-nizacji wykładów NAI. Członko-wie Stowarzyszenia uczestniczą w spotkaniach organizowanych przez Akademię.

Terminy i tematyka spotkań w ramach formacji

duchowej NAI:l 29.10.2012 Poznanie i doświadcze-nie Boga w dziele stworzenia i w Piś-mie Świętym.l 30.11.2012 Bóg i człowiek – Czło-wiek i Bóg.l Grudzień Spotkanie opłatkowe.l 25.01.2013 Świat ciała i ducha.l 22.02.2013 Wiara a łaska: zagroże-nia wiary.l 24-26.03.2013 Rekolekcje dla inteligencji. l 26.04.2013 Jezus Chrystus w planie i dziele stworzenia człowieka.l 31.05.2013 Duch Święty.l 28.06.2013 Chrystus tak – Kościół nie?

Wszystkie osoby zainteresowane działaniami NAI, które chcą dowie-dzieć się coś więcej o tej nieformal-nej organizacji odsyłamy na naszą nowo powstający blog, gdzie będą umieszczane na bieżąco informacje dotyczące organizowanych wykła-dów, również będzie można z na-szej strony pobrać materiały i na-grania z prelekcji, które się już od-były: naizdw.wordpress.com lub prosimy o kontakt mailowy: [email protected] l

narodowa akademia inFormacyJna w zduńskieJ woli zaprasza na cykl wykładów

Page 53: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

civitas christiaNa

www.civitaschristiana.pl ��

oddział okręgowy w gdańskuchojnice, czersk

Odbyły się spotkania, na których Joanna Olbert wy-głosiła referat poświęcony opublikowanemu wiosną br. dokumentowi społeczne-mu Konferencji Episkopatu Polski „W trosce o człowie-ka i dobro wspólne”. Wykła-dowi towarzyszyła dyskusja. Dokument przygotowany przez Radę ds. Społecznych Episkopatu jest przejawem troski biskupów o człowieka i jego godność. Hierarcho-wie poświęcają w nim wie-le uwagi roli rodziny, jej pra-wom oraz zagrożeniom. Po-dejmują zagadnienia zwią-zane z kulturą i globalizacją, ukazując znaczenie wycho-wania patriotycznego mło-dego pokolenia. Dokument analizuje także szereg za-gadnień związanych z troską o dobro wspólne i etyczne standardy w życiu politycz-nym, a także nawiązuje do problemów polskich pra-cowników i rolników, szcze-gólnie w kontekście zagro-żeń wynikających z masowej emigracji (m.in. rozbite ro-dziny, eurosieroty).

kościerzynaGościem powakacyjnego

spotkania Zespołu Samo-rządowego był radny Sej-miku Województwa Pomor-skiego dr Grzegorz Grzelak, pracownik naukowy Uniwer-sytetu Gdańskiego. Uczest-nikami spotkania byli człon-kowie Stowarzyszenia, a tak-że radni kandydujący do sa-morządu z listy komite-tu wyborczego, który two-rzył Oddział Stowarzysze-nia. Obecny był również wi-ceburmistrz Kazimierz Stol-tman i przewodniczący rady Piotr Słomiński. Temat de-baty był związany zarówno z funkcjonowaniem samo-rządu, jak i problemami roz-woju i wzrostu cywilizacyj-nego oraz nową strategią dla województwa pomorskiego.

Z poruszanych problemów trzeba wymienić przede wszystkim ocenę nie najle-piej funkcjonującego szczeb-la powiatowego, bazujące-go głównie na zadaniach zle-conych. Warto nadmienić, iż powiat kościerski najsłabiej wykorzystuje środki z UE

wśród pomorskich samorzą-dów. Nadal nie możemy się uporać z niezadowalającym systemem finansowania sa-morządów. Zbliżający się du-żymi krokami kryzys zaczyna doskwierać samorządom − dramatycznie spada dochód z PIT-u w gminach, a CIT -u w województwie. Za nakła-danymi na samorząd przez państwo nowymi obowiąz-kami nie idą wystarczające środki. Zadłużenia gmin spo-wodowane chęcią jak naj-większej absorpcji środków unijnych w obecnym okresie programowania mogą spo-wodować problemy z ich wy-korzystaniem w nadchodzą-cym okresie. Przewidywane środki, jakie mają być prze-kazane samorządom, będą na poziomie ok. 80 mld euro. Obecnie toczy się politycz-ny spór, czy będą one w za-sadniczej części przekazane na wyrównywanie poziomów cywilizacyjnie słabszych re-gionów, czy na metropolie i duże aglomeracje wnoszą-ce największy wkład do do-chodu narodowego.

Nowelizacja strategii roz-woju województwa była oka-zją do analizy poziomu cy-wilizacyjnego regionu. Oka-zało się, że jako region je-steśmy średniakiem, jeże-li chodzi poziom rozwoju, plasując się na 5.−8. pozy-cji pośród innych regionów (ale za to mamy 3. pozycję w eksporcie towarów wyso-kiej technologii). Nieste-ty region zajmuje również 3. pozycję pod względem zachorowalności na choro-by cywilizacyjne: cukrzycę, choroby krążeniowe, nowo-twory. Dużą barierą w roz-woju województwa stanowi mało rozwinięty układ trans-portowy (słabe powiązania między miastami a gminami w województwie).

To tylko niektóre proble-my, na jakie zwracano uwa-gę na spotkaniu. Te zagad-

nienia stanowią podstawę opracowanej strategii.

WJ

piaśnicaCzłonkowie Oddziału Okrę-

gowego rozpoczęli nowy rok pracy odprawieniem Drogi Krzyżowej. Spotkaliśmy się w miejscu naznaczonym mę-czeństwem pomorskiej inte-ligencji i duchowieństwa z rąk hitlerowców podczas II wojny światowej. W jednym z wielu masowych grobów w piaśni-ckim lesie została pochowa-na m.in. bł. Alicja Kotowska. Nabożeństwu przewodniczy-li ks. Leszek Jażdżewski oraz ks. Henryk Cyrzan.

We wprowadzeniu ks. Jaż-dżewski zauważył, że wiele narodów idzie własną „dro-gą krzyżową”. Istnieje pewna analogia między drogą Chry-stusa a drogą danego narodu. Spoglądając na Polską Dro-gę Krzyżową XX w., jej apoge-

um wyznacza doświadczenie II wojny światowej. Nie mo-żemy pozwolić, żeby nasza, nawet najbardziej bolesna i dramatyczna historia umar-ła bądź też żywcem zosta-ła pogrzebana naszymi ręka-mi. Musimy pamiętać, iż wraz ze śmiercią historycznej pa-mięci, ze śmiercią przeszło-ści umiera i ginie przyszłość. Rozważania poszczególnych stacji Drogi Krzyżowej nawią-zywały do tragicznego losu Polaków oraz innych miesz-kańców Pomorza w piaśni-ckim miejscu kaźni. Najwięk-

sze wrażenie na uczestnikach zrobiła stacja, która została umiejscowiona przy grobie bł. Alicji Kotowskiej.

Po nabożeństwie, przy oł-tarzu polowym została od-prawiona Msza św. konce-lebrowana w intencji zmar-łych członków Stowarzysze-nia oraz wszystkich pomor-dowanych w Piaśnicy. Na za-kończenie uczestnicy spot-kali się na wspólnej agapie.

WJ

trąbki wielkieW gościnnym Sanktuarium

Matki Bożej Patronki Ludzi Pracy, jak co roku we wrześ-niu, przewodniczący Oddzia-łów i kierownicy zespołów for-macyjno-zadaniowych w Od-dziale Okręgowym w Gdań-sku uczestniczyli w dniach skupienia połączonych z pra-cą nad programem działal-ności w przyszłym roku. Pro-gram sesji był bardzo boga-ty. Spotkanie zainaugurowa-no przedstawieniem istoty i znaczenia Przesłania do na-rodów Rosji i Polski podpisa-nego w sierpniu przez prze-wodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abpa Jó-zefa Michalika i Patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyry-la I. Dyskutowano nad jego

podobieństwami i różnica-mi ze słynnym Listem bisku-pów polskich do niemieckich z 1965 r.

Podczas dyskusji zwra-cano uwagę na gorące kon-trowersje, jakie rozgorzały przed i po ogłoszeniu wspól-nego dokumentu. Podkre-ślono, że środowiska lewi-cowo-liberalne początkowo wykazywały euforycznie na-stawienie wobec przesłania i samej wizyty zwierzchni-ka rosyjskiego prawosławia w naszym kraju. Gdy jednak doczytały dokument do koń-

członkowie oddziału przy grobie bł a kotowskiej w piaśnicy

w trąbkach wielkich podczas dni skupienia

Page 54: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

civi

tas

chri

stia

Na

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

ca, „nabrały wody w usta”. W ostatniej części posła-nia sygnatariusze postana-wiają m.in. wspólnie wystę-pować przeciwko usuwa-niu wiary z przestrzeni pub-licznej. Jednocześnie zwró-cono uwagę na ideologicz-ne podejście do dokumen-tu biskupów polskich i ro-syjskich obecne wśród nie-których środowisk odczytu-jących przesłanie wyłącznie poprzez pryzmat katastrofy smoleńskiej.

Spotkanie było również okazją do omówienia do-kumentów Walnego Zebra-nia: Deklaracji Ideowo-Pro-gramowej oraz dokumen-tu „Tożsamość Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Chri-stiana”. Przystępując do pra-cy nad działalnością w przy-szłym roku, scharakteryzo-wano Uchwałę oraz zadania, jakie Rada Główna postawiła przed wszystkimi struktura-mi. Po spotkaniu przystąpio-no do pracy w dwóch zespo-łach, które mają za zadanie przełożyć Uchwałę na kon-kretne zadania i działania dla poszczególnych zespołów formacyjno-zadaniowych.

Tradycyjnie spotkania pro-gramowe są połączone z re-alizacją programu formacyj-nego „Droga do wspólnoty”. Program jest realizowany od trzech lat wśród liderów śro-dowisk Oddziału Okręgowe-go i wynika z założenia, że wspólnoty chrześcijańskiej nie można zbudować jedy-nie przez dyskusję, zaję-cia aktywizujące, regulami-ny, przepisy czy przez jakie-kolwiek inne czysto ludzkie wysiłki (chociaż one same mogą się okazać przydatne). Założeniem jest również to, że każdy członek wspólnoty jednocześnie ewangelizuje i jest ewangelizowany.

Wspólnota chrześcijańska, jaką pragniemy być, wyma-ga osobistej decyzji o wkro-czeniu na drogę jej budo-wy oraz otwarcia się na dzia-łanie Ducha Świętego. Ma w tym pomóc opracowany program oparty na Słowie Bożym i prowadzony w ma-łych grupach. Uczestnicy se-sji każdego dnia brali udział w Eucharystii, a dzień rozpo-czynał się Jutrznią – poranną modlitwą Liturgii Godzin,

odmawianej przez Kościół powszechny.

WJ

wejherowoOdbyło się spotkanie zor-

ganizowane w ramach cyklu referatów edukacyjno-histo-rycznych. Wieloletni dyrektor Muzeum w Wejherowie Bogu-sław Breza przedstawił w za-rysie sytuację społeczną, po-lityczną i gospodarczą miasta i jego mieszkańców w prze-dedniu II wojny światowej. Uzupełnieniem referatu była prezentacja dokumentów ży-cia społecznego pochodzą-cych z tamtego okresu.

JO

***Zwieńczeniem pierwsze-

go półrocza działalności Od-działu był wyjazd do Włady-sławowa i Żarnowca. Na po-czątku w zabytkowym koście-le w Mechowej odprawiono Mszę św. w intencji członków i sympatyków naszego środo-wiska. Podczas pobytu w Me-chowej uczestnicy obejrzeli Groty Mechowskie. Ta jaski-nia stanowi pomnik przyrody i jest jedyną tego typu na ca-łym Niżu Europejskim.

Kolejnym miejscem poby-tu było Władysławowo. Tam na chwilę modlitwy udaliśmy się do kościoła Wniebowzię-cia NMP, parafii prowadzo-nej przez Towarzystwo Chry-stusowe dla Polonii, zgroma-dzenie zakonne, obchodzą-cego w tym roku 80. roczni-cę założenia przez sł. Bo-żego kard. Augusta Hlon-da. Następnie zwiedziliśmy „Hallerówkę”, drewnianą wil-lę, w której w latach między-wojennych spędzał wakacje gen. Józef Haller. Obecnie znajduje się tam izba pamię-ci poświęcona postaci wybit-nego generała i jego „Błę-kitnej Armii”. Izba powstała dzięki reaktywowanemu „To-warzystwu Przyjaciół Halle-ra”. Kolejnym punktem wy-cieczki był port we Władysła-wowie, którego budowa roz-poczęła się wiosną 1936 r. Uroczyste otwarcie nastąpiło 3 maja 1938 r. Portowi nada-no nazwę Władysławowo dla upamiętnienia XVII-wiecz-nego fortu wojennego, wy-budowanego z rozkazu króla Władysława IV.

Następnym etapem był Żarnowiec. Znajdujący się tam kościół klasztorny, w którym wcześniej przebywały siostry cysterki, w 1590 r. został prze-jęty przez benedyktynki z na-dania biskupa kujawskiego Hieronima Rozdrażewskiego.

Ostatnim miejscem pobytu było Nadole, w którym zwie-dziliśmy skansen − Zagrodę Gburską i Rybacką. Na zakoń-czenie wycieczki odbył się wspólnotowy poczęstunek.

JO

oddział okręgowy w krakowiekraków

Grupa 28 osób – człon-ków oddziału krakowskiego Stowarzyszenia i ich przy-jaciół odbyła dwudniową pielgrzymkę szlakami Jana Pawła II. W Bieszczadach pierwszym etapem tej trasy było Miejsce Piastowe. Tu znajduje się kolebka zgro-madzenie księży michalitów założonych przez bł. ks. Bro-nisława Markiewicza. Jan Pa-weł II odwiedził Zgromadze-nie Świętego Michała Archa-nioła, w Miejscu Piastowym 10 czerwca 1997 r.

Ksiądz ze zgromadzenia zapoznał nas z historią tego miejsca i oprowadził po mu-zeum, gdzie zgromadzono pamiątki związane z bł. Bro-nisławem i ks. bp. Orszu-likiem. Dalej trasa wiodła przez Zagórz. Tu na chwilę

zatrzymaliśmy się przy stacji kolejowej, skąd rozpoczynał wędrówkę po bieszczadz-kich szlakach ks. Karol Woj-tyła z młodzieżą. Następ-nie udaliśmy się do Soliny, a stąd statkiem wypłynęli-śmy na Jezioro Solińskie. Na-stępnie piękną trasą przez góry dotarliśmy do Połoniny Caryńkiej i dalej do sanktua-rium MB Bieszczadzkiej w Ja-sieniu. Sanktuarium opieku-ją się księża michalici. Tu uczestniczyliśmy we Mszy św. Po liturgii jeden z księży przybliżył nam historię tego miejsca i cudownego obrazu Królowej Bieszczad. Na dru-gi dzień z Ustrzyk Dolnych przez Arłamów udaliśmy się do Kalwarii Pacławskiej. Po uroczystej sumie, w której uczestniczyliśmy udaliśmy się do Przemyśla. Podziwiali-śmy odrestaurowane budyn-ki i kościoły tutejszej starów-ki, katedry katolicką i gre-ckokatolicką. Byliśmy także w muzeum dzwonów. Na ko-niec udaliśmy się do sank-tuarium Matki Boskiej Zba-raskiej w Prałkowcach. Znaj-duje się tu oryginalny obraz Matki Boskiej z kościoła ber-nardynów w Zbarażu. Sank-tuarium powstało dzięki abp. Tokarczukowi, wielkie-mu czcicielowi MB Zbara-skiej. Ostatnim etapem na-szej podróży był Łańcut.

taj

uczestnicy wycieczki w skansenie w nadolu

członkowie stowarzyszenia podczas spotkania w bieszczadach

Page 55: Nasz Głos Październik 2012

www.civitaschristiana.pl ��

civitas christiaNa

www.civitaschristiana.pl ��

Nowy sączOd maja do września Od-

dział zorganizował trzy wysta-wy plastyczne: Ireny Aksamit-Lesniak „Moje pasje”, Jerze-go Wołoszynowicza – „Lwów i Wrocław” oraz ekspozycję fo-tograficzną Marii Wójcik „Egipt – Tunezja – Maroko – Kenia”. Pierwsza z wystaw była pod-sumowaniem 40-lecia pracy twórczej zasłużonej członki-ni „Civitas Christiana”; aktyw-nej na polu działalności wy-stawienniczej. Autorem dru-giej jest absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, twórca m.in. rzeźby św. w koś-ciele katedralnym w Brzegu Dolnym. Wystawa fotogra-ficzna zaś prezentuje pra-ce mieszkanki Nowego Sącza znanej z pasji podróżniczej i to nie tylko po Czarnym Lądzie. Maria Wójcik jest również pre-zesem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych współpracują-cego na co dzień z Oddziałem „Civitas Christiana”.

L.M.

oddział okręgowy w koszalinieszczecinek

27 czerwca odbyło się uro-czyste wręczenie nagród lau-reatom XV Rejonowego Kon-kursu Plastycznego „Rodzi-na świętych, błogosławionych i wielkich Polaków”, który zo-stał ogłoszony przez Oddział Miejski „Civitas Christiana”. Ponieważ był to mały jubile-usz, z tej okazji uroczystość wręczenia nagród poprzedzi-ła liturgia Mszy św. w inten-cji laureatów, ich opiekunów i jury konkursu. Liturgia zo-stała odprawiona w kościele pw. św. Franciszka z Asyżu. Po Mszy św. odmówiono krótką modlitwę pod pomnikiem bł. Jana Pawła II. Laureaci złożyli kwiaty. Ten symboliczny gest oddany bł. Janowi Pawłowi był zarazem gestem wdzięcz-ności Bogu za tak wielu świę-tych, błogosławionych i wiel-kich Polaków, którymi na prze-strzeni wieków Polska mo-gła się radować, a z ich służby czerpać różnorodne dobra na rzecz Kościoła oraz narodu.

Konkurs odbył się pod patronatem Wydziału Ka-techetycznego Kurii Bisku-piej w Koszalinie i ks. dzieka-na dekanatu szczecineckie-go. Prace konkursowe zosta-ły ocenione przez jury w skła-

dzie: przewodniczący − Wła-dysław Fijałkowski, sekretarz – Ewa Błach, członek – Jani-na Nowalińska. W imieniu or-ganizatorów składamy im po-dziękowania za trud, a szcze-gólne podziękowania kieruje-my do pana Władysława Fijał-kowskiego, który od począt-ku przewodniczy konkurso-wi plastycznemu. Jury oceni-ło 110 prac z 12 szkół i jedne-go przedszkola. W sumie na-grodziło i wyróżniło 29 prac. W kategorii klas 0−III zwycię-żył Jakub Wasilczyszyn ze SP w Wilczych Laskach, w kla-sach IV−VI najlepsza okazała się Eliza Kabat z Integracyj-nej SP w Szczecinku, a w ka-tegorii klas gimnazjalnych – Natalia Lewandowska z Gim-nazjum w Czaplinku.

K. Cz. O.

oddział okręgowy w poznaniupoznań

Planowanie projektów i promocja działań organizacji były głównym tematem zajęć warsztatowych jesiennej sesji Ośrodka Formacji Katolicko-Społecznej Oddziału Okrę-gowego. Tym razem spotka-liśmy się w nadmorskiej Łe-bie. Szkolenie trwało 16 go-dzin i obejmowało między in-nymi zagadnienia elementów projektu, tworzenia budżetu projektu, efektywnego pozy-skiwania funduszy oraz środ-ków potrzebnych do skutecz-nej promocji. Zajęcia prowa-dził Grzegorz Idziak z firmy Per-Cepti z Zielonej Góry.

Oprócz zajęć warsztato-wych, przewidzianych pro-gramem w ramach tzw. „szko-ły liderów”, przeprowadzo-no też inne zajęcia edukacyj-ne. Karol Irmler mówił na te-mat miejsca Katolickiego Sto-warzyszenia „Civitas Christia-na” we wspólnocie Kościoła i narodu, a Marcin Polowczyk przybliżył problematykę zwią-zaną z historią przejścia od

Stowarzyszenia PAX do „Ci-vitas Christiana” z podkreśle-niem wagi tzw. „Oświadczenia Gnieźnieńskiego”, stanowią-cego rozliczenie naszego śro-dowiska z przeszłością i spoj-rzeniem w przyszłość.

Uczestnicy mieli rów-nież okazję obejrzeć spe-cjalną prezentację multime-dialną obrazującą współpra-cę międzynarodową Stowa-rzyszenia, a także uczestni-czyć w wieczorze poetyckim poświęconym najpiękniej-szym modlitwom Jana Pawła II, przygotowanym przez Wło-dzimierza Chrzanowskiego. Pobyt w Łebie zakończyliśmy uczestnictwem w Mszy św. odprawionej w budowanym kościele parafialnym pw. św. Jakuba, włączając się aktyw-nie w jej oprawę liturgiczną.

WCH

oddział okręgowy w rzeszowieustrzyki dolne

Podobnie jak w ubiegłym roku, w niedzielę 26 sierpnia odbył się VII Festyn Parafial-ny przy kościele pw. św. Józefa Robotnika. Festyn jest szcze-gólnym wydarzeniem w sa-mym mieście i powiecie biesz-czadzkim. Współorganizato-rami imprezy byli członkowie Oddziału Katolickiego Stowa-rzyszenia „Civitas Christiana” pod kierunkiem Ewy Lachow-skiej wraz z grupami wspólnot parafialnych, Urzędem Miej-skim oraz Ustrzyckim Domem Kultury. W tym roku również nie zabrakło ludzi z otwartymi sercami – sponsorów z wielu firm i instytucji.

W festynie uczestniczył Przewodniczący Rady Od-działu Okręgowego Jerzy Soł-tys, Krzysztof Budzisz – wice-przewodniczący ROO w Rze-szowie, oraz Krzysztof Ster-kowiec – opiekun Oddzia-łu Stowarzyszenia w Ustrzy-kach Dolnych. Po przywitaniu mieszkańców Ustrzyk i zapro-

szonych gości przez ks. dzie-kana Romana Szczupaka oraz wiceburmistrza Jacka Przyby-łę rozpoczął się koncert ze-społu wokalno-instrumen-talnego Echo Ustrzyk. Pro-wadzący imprezę Wojciech Szott, dyrektor UDK oraz Krzysztof Lachowski z UM zaprosili do udziału w kon-kursach: rekreacyjno-sporto-wych oraz plastycznym o te-matyce wakacyjnej. W kon-kursie strzeleckim, konkursie skakanki, wyścigach w worku, łowieniu rybek uczestniczyła liczna grupa dzieci i młodzie-ży. Największą popularnością wśród najmłodszych cieszyły się przejazdy kucykiem, za-bawa na dmuchanym słoniu i trampolinie. Bardzo dużą atrakcją były również pokazy tresury psa zaprezentowane przez funkcjonariuszy Pań-stwowej Straży Granicznej w Krościenku.

Do nowych form ewange-lizacji podczas tego festynu należy zaliczyć taniec ewan-gelizacyjny przedstawiony przez wspólnotę „Wieczer-nik” oraz pantomimę „Stwo-rzenie świata” w wykonaniu dzieci. Następnie wystąpiły zespół Żukowianie oraz Miej-ska Orkiestra Dęta pod batu-tą Stanisława Kucaby, kape-la ludowa Bieszczadzka Ro-dzinka z Jankowiec oraz ze-spół wokalno-instrumentalny Berdo. Występy artystyczne spotkały się z dużym aplau-zem uczestników festynu. Były też stoiska z kawą, her-batą, lodami, domowym cia-stem, pieczonymi udkami, pizzą i kiełbaskami ustrzycki-mi. Hitem festynu był chleb z domowym smalcem i ki-szonym ogórkiem. Festyn był wspaniałą zabawą na świe-żym powietrzu dla całych ro-dzin. Punktem kulminacyj-nym imprezy było wręczenie uczestnikom 35 nagród rze-czowych. Fundatorem głów-nej nagrody − skutera − był ks. dziekan Roman Szczupak.

Ks. proboszcz podzięko-wał organizatorom za po-moc i okazane serce, a prze-de wszystkim za poświęcony czas, a sponsorom za życzli-wość, jednocześnie zaprasza-jąc do udziału w kolejnym fe-stynie w przyszłym roku. Uzy-skane podczas festynu datki oraz wsparcie finansowe i rze-

uczestnicy zajęć poznańskiego ofks w łebie Fot. Maciej Konieczny

Page 56: Nasz Głos Październik 2012

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

civi

tas

chri

stia

Na

�� nasz głos nr �0 | Październik �0��

naszgłosmiesięcznikkatolickiegostowarzyszenia„civitas christiana”

Redakcja: zdzisław koryś (redaktor naczelny) tel. kom. 605558944; [email protected] patrycja guevara-woźniak sekretarz redakcji tel. kom. 783981854; [email protected] łukasz kobeszko tel. kom. 783981854; [email protected], oraz zespół, radosław kieryłowicz (łamanie)Adres redakcji: ul. nabielaka 16,00-743 warszawa, tel. 022 851 49 82 w. 022, 024, 025, fax 023. Wydawca: katolickie stowarzyszenie „civitas christiana”. www.naszglos.civitaschristiana.pl Druk: Zakłady Graficzne taUrUs stanisław roszkowski sp. z o.o., kazimierów ul. Zastawie 12, 05-074 Halinów.

numery miesięcznika można otrzymać w redakcji i w oddziałach katolickiego stowarzyszenia „civitas christiana”. teksty prosimy dostarczać w zapisie elektronicznym w formacie word, pocztą elektroniczną lub na płytach cd, materiały fotograficzne w formacie jpg. redakcja nie zwraca tekstów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo ich redagowania i skracania.

czowe od sponsorów w tym roku postanowiono przeka-zać w formie nagród głównych uczestnikom festynu, konkur-sów sportowo-rekreacyjnych a pozostałe środki finansowe na częściowe dofinansowa-nie remontu kościoła, w tym wstawienie szyb witrażowych, remont dachu i nagłośnienia.

Krzysztof Sterkowiec

oddział okręgowy we wrocławiulegnica

Zespół Formacyjno-Zada-niowy ds. Promocji Biogra-fii i Twórczości Zofii Kossak oraz Towarzystwo Przyjaciół Twórczości Z. Kossak reali-zują trzyletni projekt „Ślada-mi legnickich zegarów”. Po-czątek projektu wiązał się z inicjatywą przeprowadzenia zbiórki pieniężnej na odbu-dowę zegara na zabytkowej wieży szkoły podstawowej nr 10 im. Z. Kossak. Pomysło-dawcami zbiórki byli ZFZ oraz prezes towarzystwa Marta Chmielewska. Równocześnie powstał program edukacji re-gionalnej, polegający na ska-talogowaniu i opisaniu histo-rii dawnych i istniejących ze-garów znajdujące się na wie-żach kościelnych i innych bu-dynkach Legnicy. Plon tych działań posłuży do wytycze-nia trasy turystycznej „Ślada-mi legnickich zegarów” i wy-dania albumu „Zegary mo-jego miasta” uzupełnionego o temat czasu w twórczości autorki „Legnickiego Pola”.

Projekt jest skierowany do społeczności lokalnej, a przede wszystkim mło-dzieży i studentów.

***Biblioteka im. bł. Jana Pa-

wła II, Krąg Przyjaciół św. Hil-degardy oraz Katolickie Sto-warzyszenie „Civitas Christia-na” zorganizowały już czwar-tą sesję naukową „Święta Hil-degarda z Bingen Doktorem

Kościoła Powszechnego”. Se-sja wiąże się z nadchodzącym w tym roku nadaniem świętej tytułu Doktora Kościoła przez Ojca Świętego. Pierwszy wy-kład przybliżający zagadnienie nadawania tytułu Doktorów Kościoła wygłosił ks. dr Krzysz-tof Wiśniewski. Alfreda Wal-kowska zaprezentowała z ko-lei samą postać św. Hildegar-dy, a wprowadzenia w proble-matykę jej pism dokonał ks. dr hab. Bogusław Drożdż.

Dyrektor biblioteki semi-naryjnej, omawiając skrót pierwszej z trzech Ksiąg Wi-zyjnych Świętej („Scivias” − Poznaj Drogi Pana), wska-zywał na głębię i wyjątko-wość jej wizji oraz osobistą świętość mistyczki z Bingen, a której dzieło można trak-tować jako summę doktryny chrześcijańskiej i podręcz-nik życia duchowego.

Biblioteka im. bł. Jana Pa-wła II, z którą od lat współ-pracuje Oddział w Legnicy, w czerwcu zakończyła pierw-szy etap projektu „Ochrona i upowszechnienie zbiorów o szczególnym znaczeniu hi-storycznym i kulturowym po-przez digitalizację i udostęp-nienie w ogólnodostępnej ba-zie cyfrowej najcenniejszych zasobów bibliotecznych z te-renu diecezji legnickiej”.

Założenia projektu osiągnię-to poprzez digitalizację zbio-rów rękopiśmiennych, inkuna-bułów, starodruków, muzyka-liów oraz ilustracji, map w ilo-ści 500 tys. stron wraz z mikro-filmowaniem w ilości 20 tys. stron, stworzenie baz danych i udostępnienie publicznej bazy cyfrowej. Upublicznienie biblioteki cyfrowej przyczy-ni się do docenienia dziedzi-ctwa kulturowego i ocalenia od zapomnienia dzieł pisa-nych, fotografii, muzyki, a tak-że wykorzystania w celach na-ukowych i edukacyjnych.

Andrzej Tomaszewski

25 lecie kapłaństwa ks. dziekana romana szczupaka asystenta kościelnego oddziału katolickiego stowarzyszenia „civitas christiana”

w ustrzykach dolnych

Ks. Roman Szczupak urodził się 9 września 1961 roku w Cieszaci-nie Wielkim w powie-cie jarosławskim. Po ukończeniu szkoły pod-stawowej i zdaniu ma-tury w Technikum Bu-dowlanym w Jarosławiu w 1981 roku rozpoczął studia filozoficzno-teo-logiczne w Seminarium Duchownym w Przemy-ślu. Zwieńczone tytułem magistra teologii na Ka-tolickim Uniwersytecie Lubelskim i przyjęciem święceń kapłańskich 24 czerwca 1987 roku, z rąk JE ks. Bpa Ignacego Tokarczuka – ordynariusza Diecezji Przemyskiej. Tego dnia Diecezja Przemyska wzbogaciła się 49 neoprezbiterami.

Po święceniach kapłańskich został skierowany do pa-rafii św. Mikołaja w Rzeszowie-Przybyszówce. W latach 1989-1991 był wikariuszem w parafii św. Antoniego Pa-dewskiego w Jedliczu. Kolejne lata 1992-1996 to stu-dia doktoranckie na wydziale teologicznym w Katoli-ckim Uniwersytecie Lubelskim. Po studiach zostaje wi-kariuszem w Kolegiacie Jarosławskiej. W roku 1998 po-dejmuje posługę w Diecezjalnym Radiu Fara w Kroś-nie jako dyrektor programowy, będąc jednocześnie duszpasterzem akademickim PWSZ i opiekunem Kato-lickiego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Krośnie. Następnie w roku 2001-2002 jest wikariuszem w para-fii św. Iwona w Iwoniczu Zdroju. Od 2002 do 2004 zosta-je proboszczem parafii Matki Bożej Gromnicznej w Po-rażu koło Sanoka. Od 2004 roku jest proboszczem pa-rafii św. Józefa Robotnika w Ustrzykach Dolnych, w któ-rej działa 14 różnych grup duszpasterskich, także Ka-tolickie Stowarzyszenie Civitas Christiana, którego od 2009 roku jest duchowym opiekunem. Od 2011 roku dekretem JE ks. Abpa Józefa Michalika został miano-wanym dziekanem dekanatu Ustrzyki Dolne.

W tym roku 2012 ks. Roman obchodzi 25 lecie świe-ceń kapłańskich.

w roku 25-lecia kapłaństwa życzymy drogiemu i czcigodnemu jubilatowi wszelkich łask Bożych !

w imieniu podkarpackiej wspólnoTy kaTolickiego sTowarzyszenia „civiTas chrisTiana”

życzy jerzy soŁTys – przewodniczący rady oddziaŁu okręgowego w rzeszowie