20
Miesięcznik Parafii Wniebowzięcia NMP w Łebie www.leba.oblaci.pl 2018 maj nr 144 Baranowski Kuba Aleksander, Beyer Dominika, Bira Sergiusz, Boborycki Adrian, Burzyńska Róża, Gierszewska Julia, Gromelski Wiktor, Jarząbek Urszula, Jaworska Agnieszka, Kajnowski Franciszek, Kędziora Kornelia, Klein Gustaw, Klein Olaf, Kowaluk Zuzanna, Kracińska Antonina, Lanc Wiktoria Joanna, Łętowska Karolina, Muza Nikodem, Penkowska Pola, Remiszewski Dominik, Rychter Julia Weronika, Sędzik Julia, Sołtys Szymon, Sułkowski Stanisław, Szczepaniak Nikola, Ślęzak Jakub, Zienke Kordian

Miesięcznik Parafii Wniebowzięcia NMP w Łebie  · Aby bujne świata głogi, Tego kwiatu nie zgłuszyły. ... rozmówców w głąb mądrości. ... przykazania: Nie zabijaj, nie

Embed Size (px)

Citation preview

Miesięcznik Parafii Wniebowzięcia NMP w Łebiewww.leba.oblaci.pl

2018 maj nr 144

Baranowski Kuba Aleksander, Beyer Dominika, Bira Sergiusz,

Boborycki Adrian, Burzyńska Róża, Gierszewska Julia, Gromelski Wiktor,

Jarząbek Urszula, Jaworska Agnieszka, Kajnowski Franciszek, Kędziora Kornelia,

Klein Gustaw, Klein Olaf, Kowaluk Zuzanna, Kracińska Antonina,

Lanc Wiktoria Joanna, Łętowska Karolina, Muza Nikodem, Penkowska Pola,

Remiszewski Dominik, Rychter Julia Weronika, Sędzik Julia, Sołtys Szymon,

Sułkowski Stanisław, Szczepaniak Nikola, Ślęzak Jakub, Zienke Kordian

2

Już majowe święcą zorze

Już majowe świecą zorze. Przed Obrazem świeże kwiaty.

Dla Maryi złóż w pokorze, Lecz kwiat inny ślij w zaświaty.

Kwiat nadziei, kwiat miłości, Co się w duszy twej rozwinął.

Daj go Matce, aby w złości, Świata tego nie zaginął.

Powierz Matce kwiat ten drogi

By go brudy nie splamiły, Aby bujne świata głogi,

Tego kwiatu nie zgłuszyły. Wszystkie myśli, wszystkie słowa,

Pod straż dobrej oddaj Matki. Ona wiernie ci przechowa, Te majowe duszy kwiatki.

Ona czuwać będzie stale, By twe serce wiarą biło.

A na wierze, jak na skale, Życie bujnie się krzewiło.

Ona czuwać będzie wiernie, By miłości świętej siła,

Jako słońce, czynnie, wiernie, W duszy twej się promieniła.

Ks. Karol Antoniewicz

3

Jesteśmy już w drugiej poło-wie maja i za nami wiele wyda-rzeń, które miały miejsce w na-szej wspólnocie parafialnej.

Maj przywitał nas tego roku piękną pogodą. Biorąc po uwagę kilka dni wolnych na początku tego przepięknego miesiąca moż-na było odczuć jakby środek sezo-nu wakacyjnego. Wielu gości od-wiedziło naszą Łebę w tym krót-kim czasie, rozpoczynając tym sa-mym kolejny sezon turystyczny.

Fenomen Łeby polega na tym, że wystarczą wolne dni od pracy, a nasza miejscowość zapełnia się miłośnikami nie tyle plażowania, co bardziej miłośnikami długich nadmorskich spacerów. I tym ra-zem ich nie zabrakło.

W tym urzekającym miesią-cu wita nas majowa Pani, Mary-ja, która pięknem wezwań litanij-nych zaprasza nas do gromadze-nia się na nabożeństwa majowe w kościołach, kaplicach, kaplicz-kach i przydrożnych krzyżach. To kolejne wydarzenie, które czyni ten miesiąc bardzo pięknym i ra-

dosnym czasem uwielbienia Boga przez wezwania litanijne. Chcia-łoby się, aby ten czas przedłużał się w nieskończoność.

Uroczystość Maryi Królowej Polski, patronki naszej Ojczyzny rozpoczyna nasze spotkania z Ma-ryją. Tradycyjnie, jako wspólno-ta parafialna i społeczność Łeby zgromadziliśmy się, aby wspól-nie oddać cześć Bogu za dar na-szej Królowej. Podczas mszy św. z udziałem parafian i zaproszo-nych gości dziękowaliśmy w spo-sób szczególny za Konstytucję Majową i wolność Narodu w set-ną rocznicę odzyskania Niepod-ległości. Obchodząc ten piękny Jubileusz odczuwamy w naszych sercach wdzięczność wobec Maryi Królowej Polski za to, że nigdy nas nie opuściła, a zwłaszcza podczas narzuconego nam przez zabor-ców jarzma niewoli. Dziękujemy za ratowanie nas przed zagroże-niami i zniewoleniami w ostatnim stuleciu i prosimy o dalszą pomoc i ratunek dla nas, naszych rodzin, środowisk pracy i naszej Ojczyzny.

Maj to miesiąc, w którym dzię-kujemy Matce Bożej również za dobro, które dokonuje się w na-szych sercach, w naszych wspól-notach. Takim dobrem, które do-konało się w tym pięknym miesią-cu maryjnym była pierwsza ko-munia św. dzieci z naszej wspól-noty parafialnej. Nadszedł ten długo oczekiwany przez dzieci czas komunii świętej, kiedy Bóg dzieli się sobą z kolejnymi wy-znawcami Jego świętej tajemni-cy. Radość i wdzięczność, pokój i szczęście wypływały z serc tych dzieci, które jakby jednogłośnie wołały „Jezu, najsłodszy mój Pa-nie, dziś moje pierwsze z Tobą spotkanie. Przyjmij w ofierze me serce małe, by Cię kochało przez życie całe.”

Dzielimy radość tych młodych parafian i uczmy się od nich dzie-cięcego zaufania Bogu i pragnie-nia Jego miłości, by przepełniała nasze serca jak Maryi, naszej Mat-ki i Królowej.

Wasz proboszcz o. Mariusz

kilka myśli proboszcza

4

CYKL: DUCH, K TÓRY UMACNIA MIŁOŚĆ

Sztuka radzenia (2)

Dar rady jest kolejnym prezen-tem Ducha Świętego dla chrześcijan. Pomaga on zasięgać rady drugie-go człowieka nie tylko we własnych, osobistych sprawach, ale i społecz-nych, a także uzdalnia do udzielania rad innym. Oczywiście tym, którzy ich poszukują licząc na intuicję, do-świadczenie życiowe i wiedzę oraz mądrość pytanego.

Wymienione powinnościach nie wyczerpują jednak możliwości daru rady. Ma on do spełnienia o wiele istotniejszą funkcję, a mianowicie uzdolnić do zasięgania rady wprost u Boga. Niebywałe!

Instruktażowe spotkanieZnakomicie strukturę daru rady

oddaje w Ewangelii spotkanie boga-tego człowieka z Panem Jezusem. Opisy tego wydarzenia znajdziemy w Ewangelii według świętego Mar-ka (10, 17-22) i w Ewangelii we-dług świętego Łukasza (18, 18-23) oraz w Ewangelii według świętego Mateusza (19, 16-22). Dla zrozu-mienia rozważanego problemu, jest rzeczą ze wszech miar pożyteczną, osobiste przemyślenie wskazanych opisów.

Jezus podąża do Jerozolimy na święta paschy. W czasie świąt zo-stanie zgładzony. Posłuszeństwem Ojcu z nieba odkupi i zbawi ludzkość i wszechświat. Jezus wie, że idzie na śmierć. Wie nie tylko o cierpieniu, ja-kie go czeka, ale także o radości Boga Ojca z dokonania przez Niego dzieła wolności. Radości dzielonej z miesz-kańcami nieba, a także wyzwolony-mi z niewoli szatana ludźmi. Pamięta również o radości, która będzie rów-nież i Jego udziałem.

W tym dramatycznym, momencie nieznany z imienia człowiek, możemy go uznać za naszego przedstawiciela, pyta o warunki dostąpienia zbawie-nia, jakie Jezus wysłuży ludzkości. Nie czyni już zła, ale intuicyjnie czu-je, że to za mało, by wejść do Króle-stwa Bożego. Przeczuwa, że potrze-ba o wiele więcej, ale czego?

Sięgając do wydarzeniaZasięga więc rady u Jezusa: „Na-

uczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Inny-mi słowy, co robić, aby skorzystać ze zbawienia, jakiego dokonasz. To samo wyrazi się mówiąc: Co mam zrobić, by zostać świętym?

Jezus, słysząc owo pytanie, za-trzymuje się w drodze i wdaje się w rozmowę z pytającym, a idzie na śmierć. Ta rozmowa znakomicie po-kazuje wagę tego, co się dzieje i spo-sób, w jaki Bóg udziela rady ludziom oraz co jest potrzebne ze strony czło-wieka, by móc z tej rady skorzystać.

Co warto spostrzec? Warto dostrzec, że Jezus nie lek-

ceważy żadnego pytania kierowanego do Niego przez ludzi. Nawet szyder-czego, na które odpowiedź, w oczeki-waniach pytających, miała Go ośmie-szyć, wykpić którąś z ewangelicznych prawd, jakie głosił. On podejmuje każ-de pytanie, nawet te najgłupsze i wy-korzystuje, by poprowadzić swych rozmówców w głąb mądrości.

Warto docenić, że Jezus gotów jest poświęcić swój cenny czas, by wdać się w rozmowę z człowiekiem i wniknąć w jego sprawy i udzielić rady.

Zanim poradziszRady ukryte w tym fragmencie

Ewangelii są znakomite. „Gdy wy-bierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na ko-lana, pytał Go: <<Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?>> Jezus mu rzekł:<<Cze-mu nazywasz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, Tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzo-łóż, nie kradnij…..”.

Przede wszystkim Jezus radzi, by nie zwlekać z szukaniem odpowiedzi na fundamentalne dla człowieka pyta-nia. Nieznajomy przybiegł do Jezus nie dlatego, że odchodził, ale dlatego, że gnała go chęć poznania prawdy. Przy-naglała troska o swój wieczny los. Zanim poprosi się o radę, winno się upewnić, że zwraca się do kogoś, kto jest niekwestionowanym autory-tetem w danej dziedzinie. Nie warto pytać, jeśli owa osoba nie ma tako-wego certyfikatu. Straconego czasu nie odzyskamy, a błędna rada popro-wadzić może na manowce.

5

Zagrożeniem w zasięganiu rady jest pochlebstwo. Szukający pomo-cy chętnie się do niego uciekają. Je-śli radzący w nie uwierzy, to wówczas udzieli rady w jakiejś mierze niepraw-dziwej. Dlatego Jezus zdecydowanie ripostuje schlebiającego Mu człowie-ka: „<<Dlaczego nazywasz Mnie do-brym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg>>”. Jezus bezbłędnie zdema-skował i rozbroił pochlebstwo. Bo-gacz, zwracając się powtórnie do Je-zusa, nie nazwał Go już „Dobry”, lecz tytułował jedynie „Nauczycielem”. Wskazanie Chrystusa jest oczywiste. Pytając Boga czy ludzi o radę strzeż się pochlebstw pod Jego adresem. Bóg nie lubi pochlebców i pochleb-stwa. Ludzie uwielbiają, choć skry-wają tę słabość.

Jezus uczy także, że zanim udzie-li się rady należy rozeznać sytuację proszącego i problem, z którym się zwraca. Obowiązkowo trzeba prze-prowadzić z oczekującym rady wy-wiad. Wywiad na wzór lekarskiego. Dlatego na pytanie nieznajomego: Co robić, by zyskać niebo? Jezus odpowiada: „Znasz przykazania” De-kalogu? A następnie udziela porady.

Struktura radyRada Jezusa jest krótka i upo-

rządkowana. Dzięki temu łatwa do zapamiętania i możliwa do wyko-nania. Ze względów praktycznych ujmujemy ją w punkty. Jezus ra-dzi – Jeśli chcesz wejść do nieba, zostać zbawionym, osiągnąć świę-tość to przede wszystkim:

1. Nie czyń zła! Musisz dawać złu zdecydowany opór. Rezygna-cja z czynienia zła domaga się pod-jęcia natychmiastowej działalności w świecie dobra. Dusza człowie-ka, jego wnętrze nie znosi pustki. A chętnych do wynajęcia luksuso-wego apartamentu, jakim jest wnę-trze człowieka, jest wielu. Pierwszy z ofertą wynajmu zgłosi niegdysiej-szy jego lokator – szatan i podejmie próbę jego odzyskania. Ten, kto wy-rzekł się zła, winien bezzwłocznie od-

dać całego siebie czynieniu dobra.2. „Jednego ci brakuje. Idź sprze-

daj wszystko, co masz, i rozdaj ubo-gim, a będziesz miał skarb w niebie”.

Aby zamieszkać w wieczności trzeba czynić dobro. Takie zwyczajne, pospolite, powszechne, szare, trud-no zauważalne, ale niezbędne do ży-cia na ziemi. Warto zauważyć, że Bóg pasjonatowi zbawienia nakazuje spie-niężyć posiadane majątki, a pieniądze przekazać ubogim, obcym, ale nie ro-dzinie. Ubogim, czyli ufającym Bogu i znajdującym się w rzeczywistej po-trzebie. Nie wolno bowiem obdaro-wywać kogoś, kogo pieniądze pozba-wią zaufania do Pana Boga.

Posiadać majątek i nie ufać Bogu jest prawdziwą nędzą. Nie posiadać i ufać stanowi znak znacznej dojrza-łości wewnętrznej człowieka. A po-siadać walory materialne i ufać Bogu świadczy o mądrości osoby. Ale taka postawa jest rzadkością. Obdarowy-wać należy tylko tych, którzy nie wy-rzucą z serca zaufania do Boga, by napełnić je otrzymanymi walorami materialnymi.

Aby dostać się do nieba potrze-ba zatem nabyć sztuki mądrego ob-darowywania innych tym, co się po-siada. A w tym obdarowaniu nie wol-no stawiać żadnych granic. A jego motywem może być tylko miłość. Daję z miłości, czyli ze względu na Boga. Niewykluczone, że Bóg zażą-da wyzbyć się wszystkiego na rzecz innych. I koniecznie trzeba jeszcze dostrzec w świetle rozważanej te-raz Ewangelii, że za czynienie jakie-gokolwiek dobra człowiek też nie do-stanie się nieba!

Nie każde dobroNa co dzień posługujemy się roz-

maitymi uproszczeniami myślowy-mi. Między nimi jest i to dotyczą-ce dobra. „Należy podjąć i uczynić każde dobro jawiące się na hory-zoncie osobistego czy społecznego życia”. Kierujący się ta zasadą, albo przymuszani do podporządkowania się jej, jeśli nie mają odwagi odma-

wiania, giną z przepracowania. My, chrześcijanie pamiętamy, że nie wol-no nam podejmować każdego do-bra, ale tylko to, które nakaże nam czynić Bóg.

Zapomina się także, że pomo-cy należy udzielić autentycznie po-trzebującym, którzy ze swej strony zrobili co w ich mocy, a jednak nie zdołali wyjść z opresji, pokonać drę-czącego ich niedostatku. Nie każ-dy żądający wsparcia ma otrzymać je w formie określonej przez sie-bie. O formie decyduje wspierają-cy. Można mnożyć przykłady błę-dów i naiwności w czynieniu dobra.

Czyń dobro niepoślednieDo nieznajomego Jezus mówi:

„Potem przyjdź i chodź za Mną”. Przesłanie jest oczywiste. Nie wy-starczy nie czynić zła, nie wystar-czy czynić dobro, jakie się dostrze-że i uzna za konieczne do spełnie-nia w świetle swego sumienia, aby zostać zbawionym. To jest już wie-le, ale wciąż za mało, by Bóg mógł nam zaufać i okazać łaskę i obdaro-wać nas zbawieniem. Trzeba jeszcze czegoś? A czego?

Jezus oznajmia nieznajomemu: „Choć za Mną”, co należy odczytać: Do nieba wchodzą ci, co wybiera-ją dobro najwyższej klasy, niepo-ślednie. Tym dobrem jest On, Je-zus, Bóg! Podjęcie z Nim dozgonnej współpracy. I wszelkie owoce owe-go współdziałania.

Każda rada jaką otrzymujemy od Boga, a więc i ta, jakiej udzielamy in-nym, musi zawierać trzy podstawo-we elementy.

1. Nie czyń zła. 2. Czyn tylko dobro uzgodnione

z Panem Bogiem. 3. Spomiędzy mnogości moż-

liwości czynienia dobra podejmuj to z najwyższej półki, niepoślednie, doskonałe. Bóg aprobuje z góry taki wybór, bo tego chce. On bowiem jest tym dobrem.

ks. Rafał Buchinger

6

Miesiąc maj zawsze chwytał za serce – ukwiecone łąki żółcią mniszków i białoróżowe plamy

pierwszych stokrotek rzucają się w oczy. Przydrożne kapliczki przystrojone kwiatami, aż proszą

o zatrzymanie i chwilę zadumy. Przecież maj jest miesiącem Maryi,

a również miesiącem egzaminów i pierwszej komunii świętej.

Kiedy sięgam wstecz myśla-mi, z rozrzewnieniem wspominam pierwszą komunię św. naszej córeń-ki Idy, aż kręcą się łzy w oczach, jak obrazy tamtych dni przesuwają się niczym film. Lata 80-te były trud-nym okresem w życiu mojej rodzi-ny. Mąż ciągle pracował, brakowało pieniędzy na lekarzy córki i rehabili-tację. Ja w domu ćwiczyłam ją ma-nualnie i ruchowo. Dużo czytałyśmy, odrabiałyśmy zadania polecane przez nauczycieli.

Kiedy Ida miała około 9 lat właści-wie przestawała chodzić, podtrzymy-wana za ramiona, włóczyła nóżkami często płacząc. Poszczepienne pora-żenie kończyn dawało o sobie znać, a przy tym jedna nóżka była prawie 10 cm. krótsza. Została wyrwana ze stawu przez rehabilitanta. Ujemnym

skutkiem szczepienia DIPERTE, była tzw. spastyczność, sztywność połą-czona z ogromnym bólem i drżeniem kończyn w czasie nawet małego ru-chu. Rehabilitant ćwiczył na „siłę”. Skutek był nieodwracalny, a ból to-warzyszy córce do dnia dzisiejszego.

Zbliżała się pierwsza komunia święta. Przygotowaniem i nauką Idy zajął się ukochany ojciec Jó-zef Niesporek. Chodziliśmy z nią na ćwiczenia śpiewu, ustawiania itd., a w domu była nauka religii prowa-dzona przez o. Józefa. Denerwowa-liśmy się bardzo, bo w kościele Ida wzruszała się i zanosiła płaczem. Kie-dy pytałam psychologa – odpowie-dział mi, że powinnam się cieszyć skoro Ida rozumie teksty pieśni. „Cóż poczniemy o. Józefie?” – pytałam. „Nie zniechęcajcie się – prosił, to jest

Szła na spotkanie z Jezusem

ostatnia moja misja w Łebie, muszę ją doprowadzić do komunii świętej.”

Chodziliśmy z Idą na każde na-bożeństwo majowe – mając nadzie-ję, że wrażliwe serduszko w końcu się przełamie. W czasie nabożeństw nasz ukochany ojciec Józef klęczał przy wózku Idy z jednej strony, a my z drugiej. „Matko Święta, pozwól, by to dziecko przyjęło Jezusa, spraw, aby moja mama miała siłę doprowa-dzić ją do ołtarza” – prosiłam.

Mieliśmy duże utrudnienie, bo nie pozwolono nam siedzieć z dziećmi, żeby ich nie rozpraszać. Siedziały-śmy więc w ostatniej ławce kościół-ka, a ja znów prosiłam: „Panie mój, dla zdrowych to błahostka, ale dla niej długa droga, spraw, by nie czuła bólu i doszła do ołtarza.” Mąż chciał ją po prostu przenieść na rękach, ale Ida chciała iść z babcią. Uszyłam jej na tę szczególną okazję długą sukie-neczkę przystrojoną kwiatami z tego samego materiału, aby przykrywały czerwone, wysoko zawiązywane bu-ciki, bo nie miała jeszcze ortopedycz-nych. Wpięłam we włoski 2 kwiatki z malutkim wianuszkiem bez ozdób. Z niedowierzaniem patrzyły na mnie duże oczy córeńki, przecież to jej pierwsza sukienka! Jej codzienno-ścią były sportowe ubranka – naj-wygodniejsze. Mąż ściągnął babcine lustro. Jej szeroki uśmiech w jednej chwili rozwiał nasze smutne myśli.

Nadszedł ten dzień. Słońce roz-promieniło majową niedzielę, nie było wiatru, cisza i tylko ptaki swo-im śpiewem chwaliły święto. W ko-ściółku były tłumy, a boczne przej-ścia zapełnione aż do ołtarza. Z tyłu ktoś ustąpił mamie i Idusi miejsce w ławce. Ja z mężem stałam obok. Zrobiło mi się słabo. Było prze-raźliwie gorąco. „Panienko świę-ta, przecież widzisz, co się dzieje, jak mama da sobie radę w tym tłu-mie, pomóż nam” – błagałam. Oj-ciec Józef, co rusz spoglądał w na-szą stronę, wiedziałam, że się mar-twi. Zaczęła się msza święta. Pierw-sze tony zabrzmiały bardzo uroczy-

7

ście, a ja cała dygotałam upraszając Boga, aby nasz promyczek się nie rozpłakał. Potem śpiewy organisty, śpiewy dzieci komunijnych, a na-sza Ida? Śmiała się, była szczęśliwa i odprężona. Patrzyłam na jej rącz-ki i nóżki – luźne, nie spięte, przytu-lona do mojej drogiej mamy. Nasz skarb, nasze życie, nasza nadzieja. Dobry Boże, jak Ci nie dziękować? Płacząc, ledwie widziałam jak mama trzymając Idusię za drobne ramion-ka, prowadzi ją do ołtarza. To dro-gie dzieciątko szło dzielnie, wysoko podnosząc nóżki. Śmiejąc się, szła na spotkanie z Jezusem. Ludzie roz-stępowali się, ukradkiem wyciera-jąc łzy. Patrzyłam na schylone ple-cy mojej mamy, po których spływał pot. Nasz ukochany ojciec Józef, ze łzami w oczach nie spuszczał wzroku ze swojej małej uczennicy. Mój mąż

nie wytrzymał – ruszył za mamą, by w powrotnej drodze wziąć Idu-się na ręce. Z szerokim uśmiechem na dziecinnych ustach przyjęła Pana Boga bez problemu.

Wspólny obiad w rodzinnym domu z najbliższymi i ukochanym o. Józefem był nader skromny. Nieste-ty, nie dostaliśmy rarytasów w skle-pie – trzeba było mieć wówczas zna-jomości.

Nasza córeńka siedziała w sze-rokim fotelu przyjmując całe mnó-stwo kwiatów i słodyczy, a od cio-ci Janeczki dostała malutki zegarek na rączkę. Najdroższym dla nas pre-zentem był drewniany obrazek z wi-zerunkiem małego Jezusa z dedy-kacją dla Idy od drogiego kapłana, który niósł nam wsparcie duchowe przez lata pobytu w Łebie – o. Józe-fa Niesporka.

Niedługo po komunii św., mój mąż odwoził o. Józefa na południe Polski, w późniejszym okresie ojciec wyjechał do Niemiec i tam wśród po-lonii pełnił swoją posługę kapłańską.

Naszej Idusi już nigdy nie widzieli-śmy tak szczęśliwej jak w ten pamięt-ny dzień. Nie tylko dla niej, ale i dla nas były to godziny radości i wiel-kiej dumy.

Bóg czyni cuda i Matka Jego, a je-śli mamy do Nich zaufanie, otrzymu-jemy upragnione ukojenie.

MOIM DROGIM DZIECIOM Z PRACOWNI PLASTUŚ, przystę-pującym do I KOMUNI ŚW., życzę wiele radości, a Pan Jezus, którego przyjęliście niech towarzyszy wam nieustannie na drodze życia. NIE OPUSZCZAJCIE GO – WTEDY I ON BĘDZIE WAM WIERNY.

Hanka Stoltman

Biskup de Mazenod mówił o dzia-łalności misjonarskiej oblatów i o ich gorliwości, ale prawie nigdy po to, aby się skarżyć lub upominać w tym względzie.

Założyciel ma przede wszystkim słowa podziwu i pochwały dla suk-cesów misji parafialnych i odwagi misjonarzy względem niewiernych.

Miał rację, gdy dziwił się, widząc, jak pod jego kierownictwem jego sy-nowie w ciągu niewielu lat osiedlili się w całej Ameryce Północnej aż do Pacyfiku i Oceanu Lodowatego. Tę ekspansję jeden z pierwszych pisa-rzy nazwał białą epopeją.

W tym samym czasie osiedlili się na Cejlonie (Sri Lanka) i przemierza-li Afrykę Południową, zakładając tam misje wśród wielu plemion.

Tradycja ta utrzymała się do tego stopnia, że papież Pius XI w 1932 roku mógł nazwać oblatów specja-listami od misji trudnych:

„Zobaczyliśmy jeszcze raz – po-wiedział do członków kapituły – jaką

Gorliwość oblatów stwo i wszelką obfitość ducha mi-sjonarskiego. Pokazujecie to zresz-tą czynem: ten duch jest duszą wa-szej duszy.”

Nigdy nie wyrazimy dostatecz-nie tego, z jakim naprawdę misjo-narskim duchem nasi oblaci odda-ją się zadaniu nawracania pogan oraz nawracaniu dusz już zwyciężo-nych przez błąd i szatana w trzech archidiecezjach, pięciu diecezjach i w trzynastu wikariatach apostol-skich, które są nam powierzone.

W nowych wikariatach, na przy-kład w Garoua (Kamerun Północny, Afryka środkowo-zachodnia, nad Zatoką Gwinejską) króluje upojenie pierwszymi zdobyczami, licznymi nawróceniami, pierwszymi placów-kami w głębi buszu. Odnawia się tam misjonarska epopeja z pierw-szych lat naszego apostolatu. Są-dzę, że Kościół nie może nam nicze-go zarzucić, skoro robimy wszyst-ko co w naszej mocy, aby odpowie-dzieć na jego oczekiwania, kiedy po-wierzał Zgromadzeniu zadanie i za-szczyt ewangelizacji tych terytoriów.

(Ze Słownika Wartości Oblackich)

wagę przywiązywaliście do waszej pięknej, chwalebnej i świętej specjal-ności, którą jest poświęcenie swoich sił, talentów i życia duszom najbar-dziej opuszczonym na misjach naj-trudniejszych [...]. Bardzo szlachet-na i wspaniała sprawa, która w spo-sób jedyny i nieporównywalny za-pewnia wam Boże błogosławień-

8

Miesiąc maj to najpiękniej-szy miesiąc w ciągu całego roku. Wszelka roślinność, a przede wszystkim rozkwitające kwiaty i zieleń liści wzbudzają w nas za-chwyt. Budząca się przyroda po-zytywnie wpływa na nasze samo-poczucie.

Maj kojarzy się też z tak zwaną „majówką”. Dla większości z nas nasuwa się skojarzenie z dłuż-szym weekendem, weekendowy-mi wypadami lub grillowaniem pod gołym niebem.

Mało, kto dzisiaj wspomni, że „majówka” to przede wszystkim nabożeństwo majowe – nabożeń-stwo ku czci Matki Bożej, odpra-wiane właśnie w miesiącu maju. Podczas tego nabożeństwa śpie-wa się „Litanię Loretańską”, mo-dlitwę „Pod Twoją obronę”, a ka-płan udziela błogosławieństwa

Najświętszym Sakramentem.Główną częścią nabożeństwa

jest Litania Loretańska (hymn na cześć Maryi). Litania Loretań-ska powstała najprawdopodob-niej we Francji w XII wieku, a za-twierdził ją oficjalnie papież Syk-stus V. Nazwę „Loretańska” za-wdzięcza miejscowości Loretto we Włoszech, gdzie była szcze-gólnie propagowana i odmawia-na. W litanii wymieniane są ko-lejne tytuły Maryi: jest ich w su-mie 49, a w Polsce 50.

Początki tych nabożeństw w Polsce sięgają XIX wieku jed-nak na świecie ich rodowód sięga wieku V. Już w V wieku w kościo-łach na Wschodzie wierni groma-dzili się i śpiewali pieśni na cześć Matki Bożej.

W ubiegłym wieku bardzo po-pularne stały się nabożeństwa

nabożeństwo majowe

– nudna modlitwa?

przy przydrożnych kapliczkach i krzyżach. Mieszkańcy – głów-nie wsi – gromadzili się przy nich na modlitwie. Z nadejściem wio-sny krzyże przydrożne i kaplicz-ki przyozdabiali kwiatami i kolo-rowymi wstążkami.

Z upływem lat w nabożeń-stwach, które niegdyś przyciąga-ły licznie dorosłych i dzieci dzi-siaj uczestniczy bardzo niewie-le osób.

To bardzo smutne. Dzisiaj wie-le osób kpi i ośmiesza osoby mo-dlące się przy krzyżach i kaplicz-kach. Niestety wierni nie zawsze mają odwagę przeciwstawić się im i przyłączają się do tych, któ-rzy Boga i Maryję wyśmiewają.

Od jakiegoś czasu mieszkam w domu, przy którym stoi krzyż. Kilka lat temu, kiedy byłam jesz-cze bardzo „letnią” katoliczką, zastanawiałam się po co „RAPU-JĄCE” (jak mawiał nasz sąsiad) kobiety śpiewają pod krzyżem? Przecież to takie staroświeckie i nudne. Takie obciachowe.

Wszystko w kościele było dla mnie za długie i za nudne, a Ma-ryja Bogarodzica, Niepokalana, Królowa, Pośredniczka – dla mnie bardzo daleka, wyniosła i arysto-kratyczna. Przez dłuższy czas Jej osoba wydawała mi się taka odle-gła i nieosiągalna.

Kiedyś słyszałam takie zdanie pana Chestertona: „Msza święta jest długa i nudna, kiedy nie ko-cha się Boga”, a „Nuda przychodzi wraz z utratą wiary”.

Bóg chciał abym pojecha-ła w moją pierwszą w życiu piel-grzymkę. Przez 14 dni odwiedza-łam poszczególne europejskie sanktuaria. Zaczęłam się bardzo nad moją wiarą zastanawiać. Za-częłam rozważać różne tema-ty m.in, kim dla mnie jest Mat-ka Boża?

Pierwsza, nieco przygnębia-jąca myśl, która mi się nasunęła

„wdzięcznym strumyki mruczeniem, ptaszęta słodkim kwileniem i co czuje, i co żyje, niech z nami sławi Maryję”.

9

była taka, że się do Niej nie modlę i nie myślę o Niej. Jakoś tak o Niej nie pamiętam.

Odwiedzając miejsca objawień Maryi – m.in Świętego Medalika w Paryżu, Fatimę, Lourdes, La Sa-let – zaczęłam się do niej zbliżać. Zrozumiałam, że była kiedyś zwy-kłą młodą dziewczyną jak każda z nas, że kochała swoje dziecko jak każda mama.

Zaczęłam szukać z Nią bli-skości, jak z osobą z krwi i kości (przecież jest człowiekiem, z cia-łem i duszą wziętą do nieba). Od-kryłam, że aby móc modlić się do Niej, muszę Ją poznać, nawią-zać z Nią realny kontakt, rozma-wiać z Nią o wszystkim. Jak kobie-ta z Kobietą, jak matka z Matką.

W miarę Jej poznawania, za-częłam się Nią zachwycać, zwłasz-cza jej zawierzeniem i posłuszeń-stwem Bogu. Ona była cała dla Boga od początku do końca. Po-przez siłę Jej wiary i zaufania wy-rażoną pokornym „Niech mi się stanie”, stała się dla mnie wzo-rem oddania się Bogu. Jej posta-wa wzbudziła we mnie ogromne pragnienie Jej naśladowania. Za-pragnęłam uczyć się od Niej tej radosnej otwartości i zawierze-nia Panu Bogu.

ONA jest dla mnie pierwszą charyzmatyczką, która otworzy-ła się na Ducha Świętego całko-wicie, bez oporu... i przyniosła wspaniały owoc – JEZUSA. Jest najczulszą i najwspanialszą Mat-ką na świecie. Matką Syna Bożego i naszą. Opiekuje się nami, chroni nas przed niebezpieczeństwami, pomaga nam zwalczyć zło, uzdra-wia z choroby, daje siłę w cierpie-niu, wstawia się za nami i jest na-szą Współodkupicielką.

Wiem, że Ona, jako nasza Najlepsza Matka, pamięta o nas wszystkich nawet wtedy, gdy my o Niej zapominamy.

Bardzo nas kocha!!!

Właśnie tak, jak dobra matka kocha swoje dzieci. Mówi nam: „Kocham was wszystkich! I jeśli kiedykolwiek będziecie przeży-wać jakiekolwiek trudności, nie bójcie się, albowiem ja kocham was także wtedy, kiedy jesteście daleko ode mnie i od mojego Syna! O, gdybyście wiedzieli, jak bardzo was kocham, płakalibyście z radości! Kocham was szczegól-ną miłością i chcę was wszystkich zaprowadzić do Boga w niebie!”.

Chce szczęścia swoich dzieci nie tylko szczęścia tutaj, na zie-mi, lecz przede wszystkim szczę-ścia wiecznego.

Już w Guadalupe w Meksyku (1531), ukazując się Juanowi Die-go, powiedziała: „Jestem waszą litościwą Matką, Matką wszyst-kich ludzi, którzy mnie kocha-ją, którzy do mnie wołają, którzy swą ufność we mnie pokładają. Chcę usłyszeć wasz płacz i wasze troski, aby wam ulżyć i wybawić was z waszych cierpień i potrzeb”.

Kiedy dziś na Nią patrzę, do-świadczam ukojenia, bliskości, spokoju. Zachwyca mnie i ujmu-je swoją prostotą. Znajduję w Niej najpierw przyjaciółkę, a potem Matkę i Orędowniczkę.

Ona jest teraz w mojej co-

dzienności. Wzięłam po prostu Maryję do siebie, do mojej ro-dziny. To nie chodzi tylko o moją pobożność, ale rzeczywistą Jej obecność. Dziś już dla mnie msza święta nie jest długa i nudna, nie ma dla mnie nudnych modlitw, ponieważ poznałam ich wartość. Dziś modlę się i proszę Maryję o to, bym umiała zaufać i zawie-rzyć, bym we wszystkim szukała Boga, a nie siebie samej.

Obecnie bardzo chętnie uczestniczę wraz z sąsiadami w nabożeństwach majowych pod NASZYM krzyżem, by Maryi ra-dośnie wyśpiewać Litanię lore-tańską chwaląc Jej przymioty.

Dziękuję Ci Mateńko, że w ser-cach naszych wzbudzasz otwar-tość i pragnienie przychodzenia do Ciebie i pozwalasz nam moc-no się do siebie zbliżyć.

Na koniec dnia wołam do Cie-bie, Mamusiu słowami mojej ulu-bionej pieśni: „Pomódl się Miriam, aby Twój Syn żył we mnie, Pomódl się, by Jezus we mnie żył, Gdzie Ty jesteś stępuje Duch Święty, Gdzie Ty jesteś niebo staje się...” Amen.

Lidia Gierczak

Z kroniki parafialnejKwiecień1971

Maj to okres bezpośrednich przygotowań do I Komu-nii św. dzieci, która odbyła się w Łebie 30 maja, a w Sarbsku – 6 czerwca. W tym roku przygotowaniami dzieci zajął się o. Czyż. Mamy nadzieję, że wszyscy byli z tego zadowoleni.

Na procesję Bożego Ciała w Łebie zebrało się bardzo wielu ludzi. Cztery ołtarze zbudowane już tradycyjnie przez rodzi-nę Kurowskich, rybaków, tj. p. Strzegowskiego, Strączka i Ber-gomskiego oraz p. Rotapową. Czwarty ołtarz był na ołtarzu polowym – kamiennym. W tym samym dniu o. Czyż wyjechał do Warszawy w sprawach osobistych. Wrócił dopiero pod ko-niec czerwca, ponieważ uległ wypadkowi. Warto napisać, że wcześniej zrobiliśmy już zakończenie roku katechetycznego.

10

Święto Niezapominajki

Maj jest tradycyjnie miesiącem matur. W maju odprawiane są na-bożeństwa majowe. Jest 3 Maja, 26 Maja - Święto Matki, a niedziel-ne majówki przyciągają chętnych do zabaw i spotkań. Jest też święto „Polskiej Niezapominajki”. Polska Niezapominajka narodziła się 14 lutego 2002 roku. Słuchacze I Pro-gramu Polskiego Radia pamiętają pana Andrzeja Zalewskiego, który od 1990 roku występował w Eko-Radiu. Wówczas Pan Redaktor po-wiedział do słuchaczy:

„- Dzisiaj Walentynki, dzień światowej miłości i wielkiego han-dlu. W Polsce w takim lutowym dniu kochanie i miłowanie bardzo utrudnia pogoda. Mam więc dla Rodaków pomysł nieco inny, aby nie zimą, lecz w majowe dni wio-sny i kwiatów wprowadzić święto zakochanych, czyli pamiętających: o sobie nawzajem, ale też o przy-rodzie, tradycji, historii; jednym słowem Święto Polskiej Niezapo-minajki i aby obchodzić je 15 maja - w dniu imienin Zofii, tak szczegól-

nie wyróżnianej w nieśmiertelnych strofach „Pana Tadeusza”.

Pierwsze Święto Polskiej Nieza-pominajki zorganizowano 15 maja 2002 roku w Szkole Podstawowej im. Partyzantów Świętokrzyskich Armii Krajowej w Wielkiej Wsi pod Wąchockiem. To szkoły podpowie-działy twórcy tego święta, iż łącze-nie „historii kraju ojczystego z sza-cunkiem do przyrody i umacnianiem sumienia ekologicznego powinno się zaczynać od dziecka”.

Największymi sprzymierzeńca-mi są leśnicy z Lasów Państwo-wych, bo oni pracują blisko przy-rody. Wiele nadleśnictw pomaga szkołom i zaprasza też młodzież na leśne wyprawy ścieżkami eko-logicznymi.

Kapituła Polskiej niezapominajki brała udział w sadzeniu drzew z na-sion poświęconych przez dwóch pa-pieży: Jana Pawła II oraz Benedyk-ta XVI.

Wielkie polskie świętowanie jest dużym sukcesem ludzi o gorących sercach, pragnących w motywie

małego, niebieskiego kwiatka za-chować jeden z elementów naszej tradycji.

Niezapominajka stała się moty-wem przewodnim dla wielu różno-rodnych przedsięwzięć.

W 2010 roku Łeba była jednym z centralnych miejsc obchodów ogólnopolskiego Święta Polskiej Niezapominajki pod patronatem red. Andrzeja Zalewskiego.

Mieliśmy więc okazję nazwać PZERiI Koło Nr 1 w Łebie – Klubem Seniora „Niezapominajka”.

15 maja 2010 roku, przy ru-inach kościoła św. Mikołaja w Łe-bie, została odprawiona msza św. z udziałem dzieci pierwszokomu-nijnych oraz poświęcona tablica z nazwą „Klub Seniora „Niezapo-minajka”. Po mszy świętej tablica została zamocowana na budyn-ku, w którym mieści się siedziba Koła Nr 1.

W uroczystym przedsięwzię-ciu uczestniczyli: Pani Burmistrz Halina Klińska, Pani Maria Kon-kol - dyrektor Biblioteki Miejskiej w Łebie, o. Waldemar Janecki - pro-boszcz parafii Wniebowzięcia NMP wraz z o. Czesławem Grabowskim, przedstawiciele Zarządu Rejonowe-go w Lęborku - Pan Andrzej Kaczo-rowski - przewodniczący i Pani Ha-lina Lewandowska - skarbnik.

Pan Andrzej Zalewski był wy-rocznią w sprawach pogody. Swoje audycje wykorzystywał do promo-wania zdrowego stylu życia i sza-cunku do przyrody, a także dbania o tradycję i historię Polski.

Zmarł 21 lipca 2011 roku. Miał 87 lat. Po śmierci Pana Redaktora, Łebskie Niezapominajki wysłały list do jego żony z podziękowaniem za twórcę i propagatora tak wzniosłych wartości i jednocześnie zapewniły o trwałej pamięci, bo „niezapomi-najka” do tego zobowiązuje.

Przez 5 lat, 15 maja, w naszym kościele Wniebowzięcia NMP od-prawiana była msza św. za zmarłe-

11

go Redaktora Andrzeja Zalewskie-go. Był to prezent od Klubu Senio-ra „Niezapominajka”.

Wioletta Modzelewska napisała w zbiorze wierszy „Niezapominajki z polskiej bajki” tak:

„Niezapominajka to symbol mi-łości, siły, pamięci i globalnej tro-ski o to, co kochamy, co nam bar-dzo drogie: przyjaźń między ludź-mi, tradycja, przyroda... Tu w ma-łej ojczyźnie i ojczyźnie wielkiej nie-zapominajkę kojarzymy z pięknem”

Halina Stachewicz - przewodnicząca PZERiI

Koła Nr 1 w Łebie „Niezapominajki”

Nazywamy się tak dziwnie „Nieza-pominajki”Nie jesteśmy już tak piękne, jak te kwiaty z bajki.Nie możemy już czarować was nie-biańskim wzrokiem,Jednak każdy was zadziwi doświad-czeniem i mądrości swej urokiem.

Kwitliśmy niedawno, jak te kwiaty wiosną,Mieliśmy marzenia, co w góry urosły.Mogliśmy zadziwiać urodą każdego,A myślami sięgać do nieba samego,Lecz lato minęło i jesień nadeszła,Ukryliśmy wszystko w serduszku,Jak kwiatek od deszczu.

Jednak, jak tych kwiatów ze skraweczkiem nieba,Naszych rąk i porad ciągle jest potrzeba,Na ulicy, w pracy i w domu rodzinnym,Przy spotkaniu w naszym kąciku go-ścinnym.

Zawsze pojawiamy się szybko w klubie jak z bajki,Dlatego nazywamy się po prostu „Niezapominajki”.

Katarzyna MazurKlub Seniora „Niezapominajka”

w Łebie

Ze sportem związany jest od za-wsze. W podstawówce grał w pił-kę nożną, nieco później brał udział w zawodach lekkoatletycznych na stadionach Lechii Gdańsk i SLA So-pot. Będąc seniorem polubił narty, rower i pływanie. Z zawodu jest hy-drotechnikiem budownictwa mor-skiego.

Środowisko gdańskie, z którym jest związany, zaraziło go pasją do morsowania, które jest wspania-łą okazją do przezwyciężenia swo-ich słabości.

Wojciech Grabowski jest mor-sem od 2003 roku. Pływa niemal co-dziennie przez okrągły rok. We wrze-śniu 2012 roku wraz siedemnasto-ma sympatykami tego ekstremalne-go pływania w zimnej wodzie zało-żył stowarzyszenie. Wtedy też po-wstał pierwszy w Łebie klub mor-sów o nazwie: Łeba Mors Poland Morsy Łebskie.

Łebskie morsy uczestniczą w Międzynarodowych Zlotach Mor-sów, zdobywając medale oraz wy-różnienia. Pan Wojciech ma kon-

takt z morsami z Gdańskiego Klu-bu Lech-Mors i wielokrotnym mi-strzem świata Lechem Bednarskim. Czterokrotnie brał udział w mistrzo-stwach świata: Estonia - Tallin, Ryga - Łotwa (2012), Koło Polarne - Re-vaniemi (2014), Syberia - Tumeń (2016), a także w Międzynarodo-wych Mistrzostwach Krajowych USA - Nowy York (2018), Londyn (2015, 2016, 2017).

W państwach skandynawskich kąpał się w swojej kategorii wieko-wej 60-70 lat w temperaturze od +2 st. C do -40 st. C.

Łebski mors zna wielu mistrzów tego sportu, jednak nie obawia się rywalizacji z nimi. Ze wszystkimi się przyjaźni.

W 2016 roku otrzymał wyróżnie-nie w Konkursie Certyfikat Promocji Ziemi Lęborskiej Edycja 2015, w ka-tegorii „Osobowość”.

Obecnie Klub Łeba Mors Poland liczy 83 aktywnych członków.

spisała Małgorzata Malik

- Biblioteka Miejska w Łebie

Wojciech GrabowskiMORS ŁEBSKI

12

fotogaleria

Pierwsza Komunia św.

13

fotogaleria

Moja pierwsza spowiedź święta była dla mnie wielkim przeżyciem, po niej stałem się lekki jak piórko. Czu-łem, że nie mam żadnych grzechów. Od razu polubiłem spowiedź, chociaż był to wielki stres. Na drugi dzień aku-rat się nie stresowałem – była I Komu-nia Święta. Jak Pana Jezusa przyjąłem, to poczułem radość i chociaż chciało mi się płakać ze szczęścia, to się po-wstrzymałem. Było super, miałem czy-tanie i podziękowania dla sióstr. Po Mszy Świętej pojechałem z rodziną na uroczysty obiad. Goście ofiarowali mi prezenty, ale największym prezentem był jednak Pan Jezus w moim sercu.

Dominik Remiszewski

Moja I komunia święta była ogrom-nym przeżyciem duchowym. Śpiewa-łam psalm, którego bardzo się oba-wiałam, a po zaśpiewaniu poczułam radość, że na tak pięknej uroczysto-ści mogłam Panu Bogu wyśpiewać

moją radość. Po południu na przyję-ciu bardzo dobrze się bawiłam i cie-szyłam się, że towarzyszyli mi w tym pięknym dniu moi najbliżsi.

Róża Burzyńska

Bardzo się cieszę, że przystąpiłem do pierwszej komunii świętej. Była to dla mnie wielka i uroczysta chwila dla mnie, dla rodziny i moich gości.

Franciszek Kajnowski

Gdy byłam u pierwszej spowiedzi świętej bardzo się zdenerwowałam, lecz gdy zaczęłam się spowiadać to zdenerwowanie mi przeszło. Powie-działam sobie, że Bóg mi wszystko wy-baczy. Bardzo się cieszyłam, że przyj-mę Pana Jezusa do swojego serca w komunii świętej. Dziękuję za wszyst-ko ojcu proboszczowi, siostrze Leonii i panu organiście. I w ogóle dziękuję za wszystko.

Karolina Łętowska

Pierwsza komunia święta była pięk-nym dniem. Cieszę się, że przyjąłem Pana Jezusa do swojego serca. Ko-ściół był pięknie ustrojony. Było bar-dzo uroczyście i tak fajnie.

Jakub Ślęzak

Moje wrażenia z pierwszej komunii świętej są dwojakie. Na początku by-łam zestresowana, a później ulżyło mi. To było piękne przeżycie.

Kornelia Kędziora

Moim zdaniem na pierwszej komu-nii świętej było fajnie i cieszę się, że zakosztowałem Ciała Jezusa.

Jakub Baranowski

Kiedy przystępowałem do pierwszej komunii świętej bardzo się wzruszyłem. Ucieszyłem się bardzo, że należę do Ko-ścioła. Cieszyłem się również z prezen-tów, ale nie to jest najważniejsze.

Nikodem Muza

14

Cieszę się bardzo, że przystąpiłem do pierwszej komunii świętej. Czułem ogromne wzruszenie i radość.

Szymon Sołtys

Przystąpiłam do pierwszej spowie-dzi świętej, do której dobrze przygo-tował nas ojciec proboszcz Mariusz. Towarzyszyli mi moi rodzice. Czułam się trochę zdenerwowana, a po spo-wiedzi wielką ulgę. Dziękuję mamie, że pomogła mi w tym przygotowa-niu. Kiedy rano wstałam, byłam zde-nerwowana, rodzice pobłogosławi-li mnie w domu, uronili łzy szczęścia i pojechaliśmy do kościoła. Był pięk-nie przystrojony i z czystymi serdusz-kami mogliśmy przystąpić do pierw-szej komunii świętej. Już wiem, jak dobrze mieć Pana Jezusa w sercu. Najpiękniejszy prezent kiedyś się ze-psuje, a Pan Jezus w naszym sercu pozostanie do końca życia.

Agnieszka Jaworska

Najpierw bardzo bałam się przed spowiedzią, ale wcale nie było aż tak źle. Nawet było fajnie. Bałam się, że czegoś zapomnę i pomylę się. Ko-munii świętej wcale aż tak się nie bałam, ale zaczęłam się bać jeden dzień przed. Bałam się, że zapomnę tekstu, ale jakoś poszło i było bar-dzo fajnie.

Zuzia Kowaluk

Przed pierwszą komunią świętą bardzo się stresowałem, ale gdy przy-jąłem już Pana Jezusa do swego ser-ca, emocje opadły. Zrobiło się miło, gdy Pan Jezus zamieszkał na stałe w moim sercu.

Kordian Zienke

Moje wrażenia ze spowiedzi świę-tej były bardzo wielkie. Bardzo, ale to bardzo się stresowałam, ale szybko to minęło. Jak byłam młodsza bardzo chciałam już w pełni uczestniczyć we mszy świętej.

Moje wrażenia z pierwszej komu-nii świętej to również duże przeżycie. Tak szybko minęło. Godzina i trzy-

dzieści minut i już przyjęłam Pana Jezusa do serca. Nie wiem, kiedy to tak szybko minęło. Było bardzo uroczyście.

Julia Gierszewska

Gdy miałam przystąpić do mo-jej pierwszej komunii świętej bałam się trochę spowiedzi, ale jakoś po-szło. Na próbach dawaliśmy trochę ojcu proboszczowi w kość, a on nam mówił, że mamy nie gadać. Gdy mi-nęła komunia ojciec proboszcz po-wiedział nam, że nawet najpiękniej-szy prezent kiedyś się zepsuje, a Je-zus zostanie na zawsze w sercu do końca życia.

Dominika Beyer

Podczas mszy świętej z uśmie-chem i radością czekałam na przy-jęcie Pana Jezusa do swojego ser-ca. Aktywnie brałam udział we mszy świętej, śpiewałam piosenki i modli-łam się. Kiedy nadszedł ten piękny czas z wielka chęcią i radością po-szłam do komunii świętej. Po komu-nii świętej bardzo się cieszyłam, po-nieważ po wielu tygodniach przygo-towań doczekałam się tej wspania-łej chwili.

Julia Rychter

Moja pierwsza komunia święta była najpiękniejsza. Mogę już w peł-ni uczestniczyć we mszy świętej. Na moją uroczystość przyjechała moja starsza siostra, która bardzo długo była za granicą i zdążyła na ten bar-dzo ważny dla mnie dzień. Chociaż do-stałam dużo prezentów, to nie cieszy-ły mnie tak, jak obecność mojej sio-stry w czasie mojej pierwszej komu-nii świętej.

Nikola Szczepaniak

Dzień pierwszej komunii świętej był dla mnie bardzo ważną chwilą, bo przyjąłem Jezusa do serca. Długo cze-kałem na ten moment, żeby z mamą i tatą w pełni uczestniczyć we mszy świętej.

Staś Sułkowski

Na mojej pierwszej komunii świętej troszkę się denerwowałem, gdy mówi-łem podziękowanie. Najważniejszym momentem było przyjęcie Pana Jezu-sa do mojego serca.

Adrian Boborycki

W dniu mojej pierwszej komunii świętej cieszyłem się, że przyjmę po raz pierwszy Pana Jezusa do swego serca. Nie stresowałem się pierwszą spowiedzią, ponieważ byłem gotowy. Cała uroczystość bardzo mi się po-dobała i wszystko było dobrze. Cie-szę się, że mogłem ten czas spędzić ze swoją rodziną, zjeść dobry obiad i tort, i dostać prezenty.

Wiktor Gromelski

Moim wrażeniem pierwszej spo-wiedzi było, że się nie stresowałem i nie bałem si ę powiedzieć grzechów. Na pierwszej komunii świętej powie-działem swój wiersz. A nawet nie ba-łem się przyjąć Ciało Chrystusa.

Wiktoria Lanc

Moja pierwsza komunia święta to piękny dzień. Emocji było dużo, a moje wrażenia są nie do opisania. Już mogę w pełni uczestniczyć we mszy świętej. Moje serce przepełnione jest radością i miłością.

Antonina Kracińska

13 maja 2018 roku odbyła się moja pierwsza komunia święta. Był piękny niedzielny poranek. Mama za-dbała o to abym ślicznie wygląda-ła w tym wyjątkowym dniu. Zebra-liśmy się przed kościołem o godz. 9.30. I my, i goście wyglądaliśmy dostojnie. Błogosławieństwo rodzi-ców wielu wzruszyło. W kościele sta-rałam się wykonywać wszystko tak, jak nauczył nas ojciec Mariusz. Nie denerwowałam się, bo byłam dobrze przygotowana. Kościół był pięknie przystrojony. Kiedy nastąpił najważ-niejszy moment mszy świętej, byłam gotowa na przyjęcia Pana Jezusa do serca. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu.

Pola Penkowska

15

Bardzo lubimy spotkania z łebski-mi rybakami. Tak ciekawie opowia-dają o swojej pracy. Niejeden z nich przeżył na morzu tragedię. O takiej tragedii opowiedział nam na ostat-nim naszym spotkaniu pan Ryszard Stachewicz, który na morzu praco-wał ponad 40 lat.

Zapytaliśmy pana Stachewicza czy pamięta pierwszy kuter, na któ-rym pracował?

„Tego się nigdy nie zapomina, po-nieważ już po pół roku kuter zatonął. Została mi po tym tylko pamiątka. 3 lipca 1963 roku zatrudniłem się na kutrze „Łeb 47”, a już 10 grudnia ku-ter poszedł na dno.

Wyszliśmy w morze wieczorem. Naszą jednostką był kuter „Łeb 47”, 15-metrowy drewniak. W skład zało-gi wchodzili: szyper Piotr Strzegow-ski, rybak Jan Hlinovsky i praktykant Ryszard Stachewicz. Razem z nami płynął pies Muki – wierny towarzysz Hlinovskiego.

Zjedliśmy kolację, a potem każdy z nas udał się do swoich obowiąz-ków. Ja robiłem coś przy siatkach,

a następnie patroszyłem rybę. Szy-per poszedł do maszynowni, bo pę-kła obudowa od pompy zenzowej i to był początek naszego pecha. Około godziny 19.00 krzyknąłem do reszty załogi – Statek idzie na nas!

Moi dwaj koledzy szybko wybie-gli na pokład i w tym samym mo-necie dziób duńskiego statku „Sir-pa Dan” całą siłą uderzył w rufową część kutra. „Łeb 47” szybko za-czął iść na dno. Stanął dziobem do góry i odchylał się na lewą burtę. Szyper Strzegowski wskoczył do kubryka po kamizelki ratunkowe. Szybko je założyliśmy i wskoczyli-śmy do morza. W tym czasie nasz kuter raz wypływał, a raz schodził pod wodę. Zaczęła się walka o ży-cie w lodowatej wodzie. Razem z szyprem Strzegowskim odpłynę-liśmy od tonącego kutra, chwycili-śmy pływające deski z resztek nad-budówki i trzymaliśmy się ich kur-czowo. W pobliżu nigdzie nie było Janka, więc zaczęliśmy go nawoły-wać. Po pewnym czasie straciliśmy już nadzieję, że go kiedykolwiek zo-

Tragedia „Łeb – 47” we wspomnieniach

rybaka Ryszarda Stachewicza

baczymy. Okazało się jednak, że ura-tował go pies Muki.

Kiedy Hlinovsky znalazł się w wo-dzie, złapał go skurcz mięśni. Wtedy jego pies Muki znalazł się przy swoim panu i zaczął go holować w kierunku prowizorycznej tratwy. Gdy dostrze-gliśmy psa, pospieszyliśmy w jego kierunku i od tamtej pory trzymali-śmy się razem.

Gdy dryfowaliśmy na wodzie, na statku „Sirpa Dan” trwał alarm „czło-wiek za burtą”. Morze oświetlano re-flektorami. Świeciliśmy latarką, ale nikt nas nie zauważył.

Szyper Strzegowski zdecydował się dopłynąć do statku. Ostatkami sił udało mu się dopłynąć do burty. Na szczęście na wodzie była już szalu-pa ratunkowa i marynarze wciągnęli go na pokład. Szyper wskazał im kie-runek, w którym trzeba było płynąć i dzięki temu ocalił nam życie. Mary-narze bardzo dobrze się nami zajęli. Dostaliśmy nowe ubrania i koce. Nad ranem byliśmy już w Gdyni, gdzie cze-kała na nas karetka pogotowia. Byli-śmy bardzo szczęśliwi, że tak skoń-czyła się nasza przygoda.

Po tej tragedii pływałem jeszcze na kutrach „Łeb 31” i „Łeb 43”. Pra-cowałem w Spółdzielni „Rybmor”…”

Pan Stachewicz nie krył wzru-szenia, opowiadając nam tę historię. A my nie wiedzieliśmy, co powiedzieć.

Panie Ryszardzie: Dziękujemy!Uczestnicy projektu

„Jestem łebski” prowadzonego przez Bibliotekę Miejską w Łebie

ŚLUBY 19.05.2018

Katarzyna Elżbieta OstapowiczTomasz Paweł Jarowski

ZMARLI9.05.2018

Marianna Teresa Trzeciak11.05.2018

Alfons Raubo12.05.2018

Zdzisław Maciejewski

16

Matka, czyli wszystko, co naj-lepsze, najpiękniejsze, najdroższe. Matka, czyli ciepło i bezpieczeń-stwo, miłość bez granic i poświę-cenie bez reszty. Jedno słowo Mat-ka – mówi tak dużo, napisać książ-kę o Matce to jeszcze za mało, aby podziękować za Jej miłość.

W jednym z zakątków raju, ca-łymi dniami bawiły się dzieci. Kie-dy Pan Bóg w swej dobroci, po-stanowił stworzyć świat, wezwał do siebie wszystkie dzieci i pro-sił, aby poszły i rozweseliły całą ziemię. Pozwolił im zabrać jedną rzecz, która będzie przypomina-ła raj. Pierwsza grupa dzieci naj-odważniejszych, chciała zabrać ze sobą coś, co będzie przypominać anielskie śpiewy. Pan Bóg stworzył ptaki. Druga grupa dzieci chciała zabrać coś, co będzie przypominało rajskie kolory. I Pan Bóg stworzył kwiaty. Inne dzieci chciały zabrać coś, co będzie przypominać wiel-kość nieba. Pan Bóg stworzył mo-rze. Pozostała jeszcze jedna gru-pa dzieci – nieśmiała, zagubiona, z opuszczonymi głowami. Prosiły,

aby Pan Bóg dał im kogoś, kto po-może im żyć na ziemi, kto nauczy ich kochać ludzi, kto potrafi ich zro-zumieć i będzie umiał zawsze wy-baczać. Pan Bóg uśmiechnął się i stworzył Mamy...

Bajka, legenda czy prawda? Prawda jest taka, że kiedy pod krzy-żem zostały już tylko Matka Boża, Magdalena i Jan, Pan Jezus rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój. Na-stępnie rzekł do ucznia <Oto Matka Twoja>” (J 19, 25-28) A więc Pan Bóg nie zostawił nas sierotami, dał nam Maryję, do której możemy mó-wić – Matko.

Dzisiaj chciałabym napisać o Tej, która Cię urodziła. Nie pa-miętasz Jej jak wyglądała w tym czasie. Była wtedy młodą, pięk-ną dziewczyną, najpierw była pan-ną młodą w białej sukni, a później wiedziała, że już jesteś. Chodzi-ła ostrożnie, bardzo uważała, aby nie zrobić Ci krzywdy. Liczyła dni, kiedy przyjdziesz na świat. Przygo-towywała wszystko na Twoje uro-dziny, na chrzest... i czekała. I tak często klękała przed obrazem Mat-

„Matka, czyli wszystko...”

ki Boskiej Częstochowskiej i modli-ła się do Niej, rozmawiała z Nią, jak Matka z Matką. Prosiła Ją: Matko, Ty jesteś Bożą Matką, więc proszę Cię, jeżeli urodzę synka, niech bę-dzie zdrowy, dobry, mądry, a jeże-li to będzie córeczka, niech będzie zdrowa, ładna, mądra i dobra.

Nadszedł dzień, kiedy Cię urodzi-ła. Bolało, ale szybko zapomniała.

Cieszyła się bardzo, że urodził się człowiek, urodziło się Jej dzie-ciatko. Tak bardzo Cię kochała, tu-liła do siebie, a z radości płynę-ły Jej łzy.

A później już tylko czekała, wciąż czekała.

Na Twój pierwszy uśmiech. Na Twoje pierwsze słowo.Na Twoje pierwsze kroki.Potem był p ierwszy dz ień

w szkole, pierwsza piątka, pierw-sza wycieczka i Twoje stłuczone ko-lano, które tylko Ona, umiała wy-leczyć – podmuchała, pocałowała i już nie bolało. A później prowa-dzała Cię na religię, uczyła wierszy-ków o Matce Bożej, stała obok, kie-dy była pierwsza spowiedź i czuwa-ła przy Tobie w dzień Pierwszej Ko-munii Świętej. A na spacerach po-kazywała Ci pantofelki Matki Bo-żej, korale i dzwoneczki. Opowia-dała Ci o Matce Bożej Gromnicz-nej, Zielnej, Siewnej.

Tego wszystkiego nauczyła Cię Twoja Matka.

A kiedy narozrabiałeś, kiedy stłukłeś szybę, kiedy byłeś nie-grzeczny, kiedy bałeś się psa i kie-dy kolega był silniejszy, uciekałeś zawsze do swojej Mamy. Mama była trochę smutna, tłumaczyła i zawszy potrafiła przebaczyć. I cią-gle pamiętasz Jej słowa: Bądź do-brym człowiekiem, mów zawsze prawdę, nawet najgorszą, bądź od-ważny, przyznaj się do winy, szanuj ludzi. Nieraz zastanawiasz się skąd Ona to wszystko wiedziała. A Ona, Ona była zawsze mądra, mądrością kochającej Matki.

17

ZAPRASZAM WSZYSTKICH CHĘTNYCH NA ZAJĘCIA ODDECHOWE I WOKALNE, KTÓRE ODBĘDĄ SIĘ W RAMACH XVI LETNICH KURSÓW MUZYCZNYCH W ŁEBIE.

ZAJĘCIA, UCZĄCE GŁĘBOKIEGO ODDECHU, BĘDĄ ODBYWAĆ SIĘ W DNIACH 3-11 LIPCA 2018 R.

W RYBACKIM CENTRUM KULTURY I FORMACJI „BOLENIEC” (ALEJA ŚW. JAKUBA AP. 25) O GODZ. 16.30.

WE WTOREK 3 LIPCA O GODZ. 16.30 ZAPRASZAM NA ZEBRANIE ORGANIZACYJNE,

NA KTÓRYM BĘDZIE MOŻNA ZAPISAĆ SIĘ NA ZAJĘCIA INDYWIDUALNE.

W TYM DNIU ODBĘDĄ SIĘ TAKŻE PIERWSZE ZAJĘCIA ODDECHOWE. 12 I 13 LIPCA ODBĘDĄ SIĘ NASZE KONCERTY

W KOŚCIOŁACH (SZCZEGÓŁY NA PLAKATACH). ZAJĘCIA DLA MIESZKAŃCÓW ŁEBY I OKOLIC SĄ NIEODPŁATNE.

ZAPRASZAM SERDECZNIE NA ZAJĘCIA I KONCERTY, KTÓRE ODBĘDĄ SIĘ W RAMACH

KURSÓW MUZYCZNYCH W ŁEBIE.

Z USZANOWANIEM DLA WSZYSTKICH

AGATA SAVA Szczegółowa informacja w Bibliotece Miejskiej w Łebie, ul Tysiąclecia 11

Tel. 59 866 17 23

Jesteś już dorosły. Jej też przy-było lat. Już nie jest taka piękna, a kłopoty, praca, choroby, zostawia-ją kolejne zmarszczki na Jej twarzy. Ma spracowane ręce i siwe włosy, ale jest Twoja i taka kochana, bo za-wsze dobra.

Tak często stoi w oknie i czeka. Teraz też czeka na Twój powrót, na Twój przyjazd, na Twój telefon. Nie wiem, kim jesteś, urzędnikiem, le-karzem, księdzem, czy rolnikiem, ale wszystko, kim jesteś i co masz, masz od Niej, bo to Ona wymodliła wszystko przed obrazem Matki Bo-żej. I nic za to nie chce. Tylko cza-sem czeka, żeby Cię zobaczyć, przy-tulić, porozmawiać.

Kochana jesteś Mamo.

A Ty? Ty już nie masz Mamy, no-sisz tylko Jej zdjęcie i bardzo za Nią tęsknisz. I pamiętasz Ją, jak klęczała i modliła się, jak wstawała z klęczek i całowała różaniec, podchodziła do Twojego łóżka, okrywała Cię i cało-wała na dobranoc. To wszystko pa-miętasz i tak bardzo jest Ci potrzeb-na Twoja Mama. Kiedy Jej zabrak-nie i przyjdą głuche i nieprzespane noce, zwróć się z ufnością do Matki Bożej, rozmawiaj z Nią, proś o opie-kę i wstawiennictwo.

Mamo, nauczyłaś mnie wszyst-kiego, zawsze byłaś moim opar-ciem, zawsze byłaś blisko. Nigdy się nie skarżyłaś. Zawsze jesteś uśmiechnięta, choć życie Cię nie oszczędzało. Nauczyłaś mnie, aby niedzielę zaczynać od Mszy Świę-tej, nauczyłaś mnie pacierza, za-wsze zabierałaś mnie do Kościoła. Pomnożyłaś moją wiarę, nadzieję i miłość. Wymodliłaś mi moje życie.

Bardzo Cię kocham Mamo.

Naszym Matkom, Mamom, Mateńkom...aby każda z Nich była święta.

Elżbieta Ługowska

XVI Nadmorskie Letnie Kursy

Muzyczne w Łebie

Z a l b u m ów ł e b i a n

I Komunia św. 1979 r.

18

Każdy ma swoją historię. Każ-da historia jest inna. Choć postaci o tych samych imionach, to różne ich dzieje, zadania, trudności. Każ-da Anna jest inna. Każda z nas ma inne powołanie, ale określa nas jed-no – jedno i to samo imię. Imię, za którego mocą stoi święty patron. Święty, który ma dopomagać nam w życiu. Opiekun, któremu mamy zawierzyć, brać Go za pomocnika w trudach życia.

Nadając imiona swoim dzieciom nigdy nie zastanawiałam się kogo, czego patronem jest ich święty. Nie wnikałam tak głęboko na począt-ku mojego macierzyństwa, w to co dany patron może im zaofero-wać, dać, przynieść wraz z imie-niem, które zostanie im nadane na Chrzcie Świętym. Jednak Pan Bóg w swej wszechmocy i wszechwiedzy o każdym z moich dzieci, od pierw-szego bicia ich serca, schowanego pod moim sercem, dobrze wiedział,

że noszę to, a nie inne dziecko. Że moje dziecko będzie tym, a nie kimś innym. Że będzie mieć takie, a nie inne zadanie, powołanie. Że w tym, a nie innym momencie upadnie i bę-dzie potrzebować pomocy. Że będzie mieć takie, a nie inne imię.

Mnie jako matce daje to wiel-ki spokój i ukojenie, bo zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będę z moimi dziećmi całą dobę, a Pan Bóg ow-szem. Mam świadomość, że będą chwile, kiedy tylko opatrzność boża będzie w stanie ich uchronić przed złem czy upadkiem. Ich święty pa-tron będzie czuwał obok wraz z Anio-łem Stróżem. Z taką armią u boku pe-łen emocji Marcin, zawzięty Dominik czy na pozór silna Tosia mogą zdzia-łać cuda ze swoim życiem.

Pochylając się ostatnio nam świę-tymi patronami naszych dzieci, za-trzymałam się nad Świętym Domini-kiem Savio. Może z racji tego, że to najmłodszy ze świętych. A może dla-

Marcin, Dominik, Tosia…

dlaczego tak?

tego, że często mój syn o niego pyta. Zastanawia się skąd taki mały chło-piec miał w sobie tyle siły, by zmie-niać swoich kolegów na lepszych. Często podpieram się Jego autory-tetem, by coś wytłumaczyć, wskazać. A może po prostu dlatego, że mały ministrant Św. Dominik Savio pokie-rował tak moim synem, że pewnego dnia - dosłownie „niż gruszki ni z pie-truszki” - wstał rano i powiedział „Od dzisiaj służę, przy ołtarzu”…

Mały święty został wyniesiony na ołtarze przez papieża Piusa XII w 1954 roku, stając się patronem dzieci i młodzieży oraz ministrantów. Jako mały chłopiec w swej gorliwo-ści służył przy ołtarzu już od piątego roku życia. Doskonałość chrześcijań-ską osiągnął jako dorastający chło-pak. Wychowywał się między innymi w gronie dzieci i młodzieży oratorium, które założył Św. Jan Bosko. I o ta-kiej młodości Dominika Savio wie prawie każdy z nas. Takie młode ży-cie Św. Dominika znamy, ale nie każ-dy wie, że jest także patronem matek w stanie błogosławionym, a zwłasz-cza tych, których potomstwo jest za-grożone. Ponadto opiekuje się mał-żeństwami starającymi się o dziecko.

Dominik Savio, jako mały chło-piec wychowujący się w oratorium pod czujnym okiem Jana Bosko, pro-si go aby ten pozwolił mu pojechać do domu rodzinnego w Mondonio. Mimo iż nie dostał żadnej wiado-mości, wiedział i czuł, że jego mama jest bardzo chora. Mama była w cią-ży z czwartym dzieckiem i jak się okazało jej stan był naprawdę bar-dzo poważny. Dominik rozmawia-jąc ze swoim opiekunem wierzył, że Matka Boża chce ją uzdrowić. Ksiądz Bosko znając pobożność Dominka, pozwolił mu na wyjazd do domu. Kiedy Dominik zjawiał się w rodzin-nych stronach, stan mamy był bar-dzo poważny. Wszyscy wkoło traci-li nadzieje na jej uzdrowienie. Mały Dominik tylko uścisnął mamę, uca-łował ją i wyszedł. Choroba natych-

R E D A K C J A:

o. Mariusz Legieżyński OMI - opiekun redakcji

o. Piotr Lepich OMI

Maria Łosowska - redaktor naczelna

Beata Czaja Jadwiga LabudaGrzegorz Smurzyński Dorota ReszkeAnna RemiszewskaAndrzej Kotkowski - fotoMagdalena Gryciuk - foto

Wydanie przygotowane we współpracy

z Biblioteką Miejską w Łebie

ul. Powstańców Warszawy 28 84-360 Łeba, tel. 59 866 14 64

[email protected]

Konto: BS Łeba

54 9324 0008 0002 6912 2000 0010

Miesięcznik Parafii Wniebowzięcia NMP w Łebie

Z wielką satysfakcją pragnę podzie-lić się informacją, że rozpoczęliśmy pra-ce renowacyjne organów.

Było to możliwe dzięki osobistemu zaangażowaniu Pana Andrzeja Strzech-mińskiego – burmistrza miasta Łeby.

Panie Burmistrzu, dziękuję za okaza-ną pomoc w uzyskanie dofinansowania renowacji organów.

Bardzo serdecznie dziękuję również władzom Fundacji Energa za objęcie me-cenate m naszego kościoła i przekaza-nie dotacji w wys. 150.000 zł (stu pięć-dziesięciu tysięcy złotych) z przeznacze-niem na przeprowadzenie prac konser-watorskich organów.

Dziękuję także Parafianom i Go-ściom korzystającym z posługi duszpa-sterskiej w naszej parafii, za ofiary skła-dane na powyższy cel w czasie comie-

sięcznych składek i przekazywanych in-dywidualnie.

Wiem, że zawsze mogę liczyć na wsparcie z Państwa strony. Serdecz-nie dziękuję!

Za okazywaną życzliwość i wspar-cie życzę, aby wszystkie Państwa dobre działania były wspierane Bożym błogo-sławieństwem.

Prace konserwatorkie przebiegają zgodnie z harmonogramem.

Podjęta została również decyzja o wykonaniu prac renowacyjnych ozdobnego prospektu organowego.

Po zakończeniu pełnego zakresu re-nowacji organy zostaną zamontowa-ne w taki sposób, aby prospekt był le-piej widoczny.

W tym celu zostanie zdemontowana część balustrady.

miast ustąpiła. Po jakimś czasie, ko-biety opiekujące się mamą Domini-ka zauważyły na jej szyi tasiemkę z kawałkiem materiału obszytym jak ubranko. Jak się okazało, mały Do-minik założył je niepostrzeżeni ma-mie podczas uścisku. A po powro-cie do oratorium powiedział do księ-dza Jana Bosko „Moja mama wy-zdrowiała. To sprawiła Matka Boża, którą zawiesiłem jej na szyi”. Polecił później mamie, aby zachowała szka-plerz i użyczała go wszystkim kobie-tom, które znajdą się w niebezpie-czeństwie utraty dziecka.

To właśnie wydarzenie rozpo-częło idee szkaplerza św. Domini-ka Savio. Świadczą o tym również

cuda, jakie dokonywały się po jego śmierci. Wiele matek za jego wsta-wiennictwem prosi Boga o zdrowie, pomoc w wypełnianiu trudnej misji macierzyńskiej, a małżeństwa wy-praszają u Boga oczekiwane długo potomstwo.

Szkaplerz św. Dominika to nic in-nego jak kawałek materiału, na któ-rym z jednej strony widnieje Naj-świętsza Maryja Panna Wspomoży-cielka Wiernych, a na drugiej podo-bizna św. Dominika Savio.

I tak czekając na przyjście na świat naszego czwartego dziecka, pochylam się nad historią tego ma-łego wielkiego świętego. Pochylam się nad patronem mojego syna. Kto

wie, czy wiedziałabym o tym, gdyby nie to, że Pan Bóg tak nami rodzica-mi pokierował, by nadać mu właśnie takie, a nie inne imię.

Dlaczego wiec Marcin, Dominik, Tosia… a za chwilę Łucja…? Nie wiem.. Pan Bóg to wie i to mi wystar-czy. W odpowiednim momencie ży-cia ukaże nam, dlaczego właśnie tak. W wielu sytuacjach już nam ukazał. My jako rodzice staramy się, aby na-sze dzieci znały swoich patronów, ich życiorys, ważne momenty z ich życia. To kolejny fundament, jaki możemy złożyć w ich serca, by miały z czego czerpać, do czego się odwołać, cze-go się chwycić…

Anna Remiszewska

PODZIĘKOWANIE