4
Numer feie!. PlSmO pOŚWŚąCOnS SprBWOITI G-SBąska oparte na Numer teleL 1024 gruncie narodowo-polskim niezależne w polityce . 1024 Abonament u agentów i na OSO Wydawca: Jan Kustos, Katowice, ulica Andrzeja 14, I piętro prawo. OSO Reklamy: 0,20 zł. za wiersz mm. poczcie 2,30 złote miesięcz. OŚO Redakcja: ul. Andrzeja 14, I piętro prawo.Redaktor przyjmuje od 67 wlecz. OO Ogłoszenia: 0,08 zł. za wiersz mm. Wychodzi 2 razy w tygodniu z dodatkiem „Der Pranger- Cena za egz, pojedynczy 30 gr. Rok 6 Katowice, od 24.27, lipca 1926 r. Nr. 43 Kto wiatr sieje, ten burza zbiera czyli „bezpieczeństwona polskim Górnym Śląsko Ile razyśmy się domagali zawsze, żeby władze bezpieczeństwa, które przecież na to, żeby strze- gły ładu i porządku, wszelkich awanturników, naję- tych bandytów i ich aranżerów zamknęły, wzięły się do należytego uspokojenia ludności, tyle razy Wydział Bezpieczeństwa milczał, tyle razy gazety jak „Polo- niai ,.Goniec Śląskihuczały na nas, szczując i pod- burzając na nas, nazywając to .samorzutnym odruchem społeczeństwa, kłamiąc od metra. Zawsze popiera- liśmy każdego, który się domagał na drodze legalnej swoich słusznych praw, natomiast potępialiśmy każdy gwałt, każdy teror, każdy akt zbrodni. Policji i pro- kuraturze podawaliśmy publicznie owych bandytów, stawialiśmy wnioski do-Sądu i Prokuratury, byliśmy u Wojewody, ale nic nie pomagało. Prokurator miał zawsze odwagę, nam odpowiedzieć, „nie widzi w tern publicznego interesu." I zdawało się, że można rozbijać bezkarnie publiczne zebrania i wiece, zdawało się, że tutaj na Górnym Śląsku niema poszanowania prawa i ustawy. Boć faktem jest, że w napadzie, planowanym w porozumieniu z komen- dantem komisarjatu Bombasem na p. Kustosa w Chorzowie, gdzie popełniono Landfriedensbruch, kra- dzież, napad do krwi, w tern prok. Zembrzuski z Król. Huty nie widzi publicznego interesu. Jeszcze gorzej było w Murakach, a podprok. Neuwimski z Katowic też odmówił publicznej skargi. A prasa polska wyła na nas, wyła „Polonia, wył „Goniec Śląski", wył „Polaki inne ,,arcychrześcijańskie" pisma pol- skie, nazywając te , zbrodnie „samorzutnym od- ruchem społeczeństwa". Ale kto wiatr sieje, burze zbiera. I zebrała burzę (choć nie faktyczną) ta anty- katolicka „Polonia", ta sama, której chlebodawca szczyci się błogosławieństwem papieskiem. Ta sama „Polonia", która wyła od radości, gdy p. Kustosa do krwi skatowano w Chorzowie i Murckach, ta sama „Polonia" dziś rozdziera szaty judasza i faryzeuszow- skiego Piłata, gdy chciano zrobić zamach na nią. Nie odrzeczy będzie, przypomnieć Korfantemu, co on ro- bił i robić kazał podczas plebiscytu, nie od rzeczy będzie wspomnieć mord popełniony na śp. Kupce, który chciał zdemaskować obłudną i perfidną robotę Korfantego, nie od rzeczy rozkaz „sprzątnięcia" śp. ks. Pośpiecha, wydany przez Korfantego, nie od rze- czy inne bestjalskie morderstwa popełnione i z stro- ny polskiej i niemieckiej podczas plebiscytu. Panie Korfanty, te duchy tych przez twoją winię zamordo- wanych wołają dziś o pomstę, te duchy wołają o spra- wiedliwość. Tych, którymi ty się posługiwałeś, ich uczyłeś, im wskazówki dawałeś, jak urządzać napa- dy, jak rzucać bomby, ci sami przychodzą dziś z bom- bami przeciwko Panu. Kto przez tłumy zwycięża, przez tłumy ginie, czem wojujesz, przez to giniesz, te dwa przysłowia, Panie Korfanty, winieneś mieć dniem i nocą w twej mózgownicy. Pan, Panie Korfanty, wi- nien naprawić to zło, które Pan popełnił całemi sze- reg lat usunąć, krzywdę, którą wyrządziłeś ludno- ści tubylczej, naprawić za życia, gdyż trudno po śmierci .wędrować. My się nie cieszymy z czyjej szkody, przeciwnie potępiamy każdy czyn gwałtu, na- padu i zbrodni, ale Pan, Panie Korfanty, siałeś wiatr całe twoje życie i zbierasz teraz burzę. Zaś władze nasze niech pomną, że to, co się tutaj r°bi, idzie a conto ich samych, że to, na co dziś pa- trzy się przez palce, jest zbrodnią popełnianą na pra- worządnem państwie, jest ośmieszaniem ich samych, jest urągowiskiem z poczucia prawa, ładu i porząd- ku. Na cóż tutaj siedzi p. Dr. Minasowicz, na cóż cały sztab w wydziale bezpieczeństwa? Za co ci panowie pobierają sute pensje i pobory? Cóż to ma znaczyć, że p. Dr. Minasowicz zaangażował dwóch jako konfidentów, których obecnie kazał zamknąć jako sprawców zamachu planowanego? A może te- raz jeszcze p. prokurator powie, nie widzi pu- blicznego interesu, chwycić za łeb bandytów (Borka, Kneffla, Kostrzewę, Macherskiego, Sojkę i innych) i ich aranżerów (Bombasa, Kaczorowskiego, Kosyrę, Cetkowskiego, Wojtalewicza) i wpakować ich do kry- minału, a rozpędzić cały sztab z Z, O. K, Z. na cztery wiatry. ' Analogia Cywilizacji autonomicznej Wszystkim cywilizatorom z poza Jordanu, wszystkim mecenasom owej cywilizacji ostatnio na- szym śląskim Sejmokratom do pamiętnika. Zazna- czam na wstępie, że chcę tutaj skreślić kilka faktów o cywilizacji idealnej czyli duchowej , o cywilizacji znów materjalnej czyli Kulturze autonomicznej, na drugi raz. Kiedy w dniu 20-go października I860 r. dyplomem cesarskim wszystkie kraje ówczesnej Au- strji uzyskały Autonomję czyli Samorząd , zna- leźli się pomiędzy owemu szczęśliwcami wówczas dziadowie i ojcowie obecnych naszych cywilizato- rów z poza Jordanu, którzy rzuciwszy się na Śląsk jako prawdziwi Rycerze szczęścia (Glücksritter), żeby nam Ślązakom cywilizację przynieść. Jak oni, t. j. przodkowie obecnych „cywilizatorów" rozumieli cy- wilizować swój własny Lud a jak pojmowali kul- turę nasi połbracia Czesi nad własnym ludem, świadczy dokładnie fakt, że w Galicji (czytaj: Głodo- mór ji), było jeszcze 1898 r., po 38-ietnich rządach au- tonomicznych i to według ich własnej statystyki 66 procent Analfabetów. Pauperyzm, czyli ogólne ubóstwo mas ludowych czyli nędza galicyjska była przysłowiową. Czechy znów (lecz któby tam w Pol- sce na takich heretykach, t. j. Husytach się wzo- rował?) pomimo, że planowo bojkotowali życie rady państwa czyli życie parlamentarne w Wiedniu do 1879 r., mieli wówczas, t. j. 1898 r. już tylko 9 proc. Analfabetów. Jakim sposobem się to mogło stać, na to już chyba sami owi „cywilzatorzy" i ich mecenasi jak n. p. Korfanty i Kempka, zdolni byliby chyba dać konkretną odpowiedź. Żeby tak Mikołaj Rey, w 16- tym stuleciu nie był się urodził, tobyśmy dzisiaj na pewno byli narodem gęsi, pomimo że był prote- stantem, lecz jest on poniekąd patrjarchą piśmienni- ctwa polskiego; obecnie znów u nas w Polsce, kto chce być pełno wartościowym obywatelem patrjotą, powinien być równocześnie sodalis marianus. Takim był mniejwięcej faktyczny stan rzeczy do 1914 r. Uprzytomnijmy sobie teraz ten spory okres czasu, t, j. od 1860 r. do 1914 r. to przeszło 50 lat jest to przeszło pół wieku. Ostatnia znów c. i. k. statystyka przedwojenna wykazuje jeszcze w tern kraju 64 proc. Analfabetów. Przez przeszło pół wieku więc „pracowali" owi cywilizatorzy z takiem wytężeniem nad ludem, że nie byli zdolni pomimo przymusu szkolnego wykarczować Analfabetyzmu; i oni akurat przychodzą na Śląsk, gdzie przed wojną nie było ani 0,90 proc. analfabetów lud śląski cywilizo- wać. Odebraliście tutaj panowie kraj, choćby w baj- ce, nawet sam stwórca przy stworzeniu świata nie byłby może mógł jakowegoś uczybienia tutaj spo- strzec; stworzyliście w szkołach przeróżne urzęda - bo dla was widać było jeszcze tego, coście tutaj odebrali, wszystko za mało. Za jakie jeszcze dziesięć lat, oile lud tdbylczy nie ocknie z owej swej bierności i przepędzi was poza Jordan, skądeście przyszli o ile jakowąś statystykę pod tern względem prowadzić będziecie, to jakże będzie ten lud tutaj pod względem czytania i pisania wyglądał? Pauperyzm ten sam co w Głodomorji poniekąd już tutaj mamy. Polska, w sa- mem zadaniu życia swego, została zakażona prze- klętą carsko-rosyjską zgnilizną spółeczno-moralną, to jest łapownictwem i złodziejstwem, i cesarsko-kró- lewsko austrjacką strupieszałą i z gangrenowaną biurokracją tak, że wyleczyć Polskę z tej choroby, czy będą zdolni to uczynić lekarze amerykańscy? Dotychczasowi zastępcy, t. j. posłowie, których lud sam wybrał, a którzy sami w swej lwiej części sko- rumpowani do śpiku kości? Ludu śląski, o ile je- szcze masz iskierkę czucia polskości w sobie, rozważ to sobie dobrze, tak dalej jak dotąd nie może iść; zmiana znów na lepsze nie może ani też nie nastąpi w Polsce, dopóki, Ty ludu, sam nie weźmiesz się do dzieła, t. j. wten sposób, że się połączysz w ,.Związku Obrony Górnoślązaków". Dopóki nie wy karczujemy łajdactwa, złodziejstwa i próżniactwa w urzędach w Polsce dopóty nie może być mowy o sanacji moralnej, tern samem też nie może lud dożyć szczęścia w Pol- sce. „Związek Obrony Górnoślązaków", podjął się właśnie z całą konsekwencją zadanie to przeprowa- dzić; przystępuj, Ludu śląski, masowo do owego Zwązku, żebyśbył zdolny jak przyjdzie dzień zapiały, t. j. wybory najpierw komunalne przeprowadzić do urzędów gminnych ludzi, którzy nie dopuszczą do za- bagnienia tych urzędów. Lud śląski, z swą kulturą a nie „cywilizacjącónajmniej 80 procent tego Ludu, był powinien być zużytym jako piedestał do budowy Polski, był powinien być Lud ten zużyty jako sól do chleba polskiego. Zamiast tego, przychodzą „cywili- zatorzyz cywilizacją orjentalną czyli wschodnią do tego ludu. Miast zaprowadzać prawdziwą kulturę za- chodnio-europejską, chociażby tylko stopniowo dalej na Wschód w Polsce, posuwamy się z orjentalnemi zwyczajami i obyczajami na zachód. Więc po- wtarzamy: Ludu śląski, łącz się w „Związku Obrony Górnoślązaków", rozkrzewiaj „Głos Górnego Śląska", bo tylko wtenczas, gdy będziemy mieć przewagę po- wiedzie nam się, oczyścić przeklętą stajnię Augia- sza i potem dopiero tylko Ślązak może się stać tern, czem właściwie już był powinien być: Odrodzi- cielem reszty Polski. Analogię znów. O kulturze, czyli cywilizacji materjalnej dla tych ,,Cywilizato- rów1' zpoza Jordanu, na drugi raz. () Szubrawiec. Z działalności „Związku Obrony Górnoślązaków„Związek Obrony Górnoślązaków" rozwija bar- dzo żywą i sumienną swoją pracę nad polepszeniem bytu Górnoślązaków i nad wyprowadzeniem Górnego Śląska na te szczeble, z których został zepchnięty przez niesumiennych gospodarzy, którzy przybyli

Jan Kustos, wiatr sieje, ten burza zbieraNumer feie!. PlSmO pOŚWŚąCOnS SprBWOITI G-SBąska oparte na Numer teleL 1024 gruncie narodowo-polskim niezależne w polityce . 1024Abonament

  • Upload
    others

  • View
    3

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

  • Numer feie!. PlSmO pOŚWŚąCOnS SprBWOITI G-SBąska oparte na Numer teleL 1024 gruncie narodowo-polskim niezależne w polityce . 1024

    Abonament u agentów i na OSO Wydawca: Jan Kustos, Katowice, ulica Andrzeja 14, I piętro prawo. OSO Reklamy: 0,20 zł. za wiersz mm.poczcie 2,30 złote miesięcz. OŚO Redakcja: ul. Andrzeja 14, I piętro prawo.—Redaktor przyjmuje od 6—7 wlecz. OO Ogłoszenia: 0,08 zł. za wiersz mm.

    Wychodzi 2 razy w tygodniu z dodatkiem „Der Pranger“ - Cena za egz, pojedynczy 30 gr.Rok 6 Katowice, od 24.—27, lipca 1926 r. Nr. 43

    Kto wiatr sieje, ten burza zbieraczyli „bezpieczeństwo“ na polskim Górnym Śląsko

    Ile razyśmy się domagali zawsze, żeby władze bezpieczeństwa, które przecież są na to, żeby strzegły ładu i porządku, wszelkich awanturników, najętych bandytów i ich aranżerów zamknęły, wzięły się do należytego uspokojenia ludności, tyle razy Wydział Bezpieczeństwa milczał, tyle razy gazety jak „Polonia“ i ,.Goniec Śląski“ huczały na nas, szczując i podburzając na nas, nazywając to .samorzutnym odruchem społeczeństwa“, kłamiąc od metra. Zawsze popieraliśmy każdego, który się domagał na drodze legalnej swoich słusznych praw, natomiast potępialiśmy każdy gwałt, każdy teror, każdy akt zbrodni. Policji i prokuraturze podawaliśmy publicznie owych bandytów, stawialiśmy wnioski do-Sądu i Prokuratury, byliśmy u Wojewody, ale nic nie pomagało. Prokurator miał zawsze tę odwagę, nam odpowiedzieć, iż „nie widzi w tern — — publicznego interesu." I zdawało się, że można rozbijać bezkarnie publiczne zebrania i wiece, zdawało się, że tutaj na Górnym Śląsku niema poszanowania prawa i ustawy. Boć faktem jest, że w napadzie, planowanym w porozumieniu z komendantem komisarjatu Bombasem na p. Kustosa w Chorzowie, gdzie popełniono Landfriedensbruch, kradzież, napad do krwi, w tern prok. Zembrzuski z Król. Huty nie widzi publicznego interesu. Jeszcze gorzej było w Murakach, a podprok. Neuwimski z Katowic też odmówił publicznej skargi. A prasa polska wyła na nas, wyła „Polonia“, ’wył „Goniec Śląski", wył „Polak“ i inne ,,arcychrześcijańskie" pisma polskie, nazywając te , zbrodnie „samorzutnym odruchem społeczeństwa". — Ale kto wiatr sieje, burze zbiera. I zebrała burzę (choć nie faktyczną) ta antykatolicka „Polonia", ta sama, której chlebodawca szczyci się błogosławieństwem papieskiem. Ta sama „Polonia", która wyła od radości, gdy p. Kustosa do krwi skatowano w Chorzowie i Murckach, ta sama „Polonia" dziś rozdziera szaty judasza i faryzeuszow- skiego Piłata, gdy chciano zrobić zamach na nią. Nie odrzeczy będzie, przypomnieć Korfantemu, co on robił i robić kazał podczas plebiscytu, nie od rzeczy będzie wspomnieć mord popełniony na śp. Kupce, który chciał zdemaskować obłudną i perfidną robotę Korfantego, nie od rzeczy rozkaz „sprzątnięcia" śp. ks. Pośpiecha, wydany przez Korfantego, nie od rzeczy inne bestjalskie morderstwa popełnione i z strony polskiej i niemieckiej podczas plebiscytu. Panie Korfanty, te duchy tych przez twoją winię zamordowanych wołają dziś o pomstę, te duchy wołają o sprawiedliwość. Tych, którymi ty się posługiwałeś, ich uczyłeś, im wskazówki dawałeś, jak urządzać napady, jak rzucać bomby, ci sami przychodzą dziś z bombami przeciwko Panu. Kto przez tłumy zwycięża, przez tłumy ginie, czem wojujesz, przez to giniesz, te dwa przysłowia, Panie Korfanty, winieneś mieć dniem i nocą w twej mózgownicy. Pan, Panie Korfanty, winien naprawić to zło, które Pan popełnił całemi szereg lat usunąć, tę krzywdę, którą wyrządziłeś ludności tubylczej, naprawić za życia, gdyż trudno po śmierci .wędrować. My się nie cieszymy z czyjej szkody, przeciwnie potępiamy każdy czyn gwałtu, napadu i zbrodni, ale Pan, Panie Korfanty, siałeś wiatr całe twoje życie i zbierasz teraz burzę.

    Zaś władze nasze niech pomną, że to, co się tutaj r°bi, idzie a conto ich samych, że to, na co dziś patrzy się przez palce, jest zbrodnią popełnianą na pra-

    worządnem państwie, jest ośmieszaniem ich samych, jest urągowiskiem z poczucia prawa, ładu i porządku. Na cóż tutaj siedzi p. Dr. Minasowicz, na cóż cały sztab w wydziale bezpieczeństwa? — Za co ci panowie pobierają sute pensje i pobory? — Cóż to ma znaczyć, że p. Dr. Minasowicz zaangażował dwóch jako konfidentów, których obecnie kazał zamknąć jako sprawców zamachu planowanego? — A może teraz jeszcze p. prokurator powie, iż nie widzi publicznego interesu, chwycić za łeb bandytów (Borka, Kneffla, Kostrzewę, Macherskiego, Sojkę i innych) i ich aranżerów (Bombasa, Kaczorowskiego, Kosyrę, Cetkowskiego, Wojtalewicza) i wpakować ich do kryminału, a rozpędzić cały sztab z Z, O. K, Z. na cztery wiatry. '

    Analogia Cywilizacji autonomicznejWszystkim cywilizatorom z poza Jordanu,

    wszystkim mecenasom owej cywilizacji ostatnio naszym śląskim Sejmokratom do pamiętnika. Zaznaczam na wstępie, że chcę tutaj skreślić kilka faktów o cywilizacji idealnej czyli duchowej —, o cywilizacji znów materjalnej czyli Kulturze autonomicznej, na drugi raz. Kiedy w dniu 20-go października I860 r. dyplomem cesarskim wszystkie kraje ówczesnej Au- strji uzyskały Autonomję — czyli Samorząd —, znaleźli się pomiędzy owemu szczęśliwcami wówczas dziadowie i ojcowie obecnych naszych cywilizato- rów z poza Jordanu, którzy rzuciwszy się na Śląsk jako prawdziwi Rycerze szczęścia (Glücksritter), żeby nam Ślązakom cywilizację przynieść. Jak oni, t. j. przodkowie obecnych „cywilizatorów" rozumieli cywilizować swój własny Lud — a jak pojmowali kulturę nasi połbracia Czesi nad własnym ludem, świadczy dokładnie fakt, że w Galicji (czytaj: Głodomór ji), było jeszcze 1898 r., po 38-ietnich rządach autonomicznych — i to według ich własnej statystyki 66 procent Analfabetów. Pauperyzm, czyli ogólne ubóstwo mas ludowych — czyli nędza galicyjska była przysłowiową. Czechy znów (lecz któby tam w Polsce — na takich heretykach, t. j. Husytach się wzorował?) pomimo, że planowo bojkotowali życie rady państwa czyli życie parlamentarne w Wiedniu aż do 1879 r., mieli wówczas, t. j. 1898 r. już tylko 9 proc. Analfabetów. Jakim sposobem się to mogło stać, na to już chyba sami owi „cywilzatorzy" i ich mecenasi jak n. p. Korfanty i Kempka, zdolni byliby chyba dać konkretną odpowiedź. Żeby tak Mikołaj Rey, w 16- tym stuleciu nie był się urodził, tobyśmy dzisiaj na pewno byli narodem gęsi, — pomimo że był protestantem, lecz jest on poniekąd patrjarchą piśmiennictwa polskiego; obecnie znów u nas w Polsce, kto chce być pełno wartościowym obywatelem patrjotą, powinien być równocześnie sodalis marianus. Takim był mniejwięcej faktyczny stan rzeczy aż do 1914 r. Uprzytomnijmy sobie teraz ten spory okres czasu, t, j. od 1860 r. aż do 1914 r. są to przeszło 50 lat — jest to przeszło pół wieku. Ostatnia znów c. i. k. statystyka przedwojenna wykazuje jeszcze w tern kraju 64 proc. Analfabetów. Przez przeszło pół wieku więc „pracowali" owi cywilizatorzy z takiem wytężeniem nad ludem, że nie byli zdolni pomimo przymusu szkolnego wykarczować Analfabetyzmu; i oni akurat przychodzą na Śląsk, gdzie przed wojną nie

    było ani 0,90 proc. analfabetów — lud śląski cywilizować. Odebraliście tutaj panowie kraj, choćby w bajce, nawet sam stwórca przy stworzeniu świata nie byłby może mógł jakowegoś uczybienia tutaj spostrzec; stworzyliście w szkołach przeróżne urzęda —- bo dla was widać — było jeszcze tego, coście tutaj odebrali, wszystko za mało. Za jakie jeszcze dziesięć lat, oile lud tdbylczy nie ocknie z owej swej bierności i przepędzi was poza Jordan, skądeście przyszli — o ile jakowąś statystykę pod tern względem prowadzić będziecie, to jakże będzie ten lud tutaj pod względem czytania i pisania wyglądał? Pauperyzm ten sam co w Głodomorji poniekąd już tutaj mamy. Polska, w samem zadaniu życia swego, została zakażona tą przeklętą carsko-rosyjską zgnilizną spółeczno-moralną, to jest łapownictwem i złodziejstwem, i cesarsko-królewsko austrjacką strupieszałą — i z gangrenowaną biurokracją tak, że wyleczyć Polskę z tej choroby, czy będą zdolni to uczynić lekarze amerykańscy? Dotychczasowi zastępcy, t. j. posłowie, których lud sam wybrał, a którzy sami w swej lwiej części skorumpowani są do śpiku kości? Ludu śląski, o ile jeszcze masz iskierkę czucia polskości w sobie, rozważ to sobie dobrze, — tak dalej jak dotąd nie może iść; zmiana znów na lepsze nie może ani też nie nastąpi w Polsce, dopóki, Ty ludu, sam nie weźmiesz się do dzieła, t. j. wten sposób, że się połączysz w ,.Związku Obrony Górnoślązaków". Dopóki nie wy karczujemy łajdactwa, złodziejstwa i próżniactwa w urzędach w Polsce dopóty nie może być mowy o sanacji moralnej, tern samem też nie może lud dożyć szczęścia w Polsce. „Związek Obrony Górnoślązaków", podjął się właśnie z całą konsekwencją zadanie to przeprowadzić; przystępuj, Ludu śląski, masowo do owego Zwązku, żebyśbył zdolny jak przyjdzie dzień zapiały, t. j. wybory najpierw komunalne — przeprowadzić do urzędów gminnych ludzi, którzy nie dopuszczą do za- bagnienia tych urzędów. Lud śląski, z swą kulturą a nie „cywilizacją“ cónajmniej 80 procent tego Ludu, był powinien być zużytym jako piedestał do budowy Polski, był powinien być Lud ten zużyty jako sól do chleba polskiego. Zamiast tego, przychodzą „cywilizatorzy“ z cywilizacją orjentalną czyli wschodnią do tego ludu. Miast zaprowadzać prawdziwą kulturę zachodnio-europejską, chociażby tylko stopniowo dalej na Wschód w Polsce, posuwamy się z orjentalnemi zwyczajami i obyczajami na zachód. Więc powtarzamy: Ludu śląski, łącz się w „Związku Obrony Górnoślązaków", rozkrzewiaj „Głos Górnego Śląska", bo tylko wtenczas, gdy będziemy mieć przewagę powiedzie nam się, oczyścić tę przeklętą stajnię Augia- sza — i potem dopiero tylko Ślązak może się stać tern, czem właściwie już był powinien być: Odrodzi- cielem reszty Polski. Analogię znów. O kulturze, czyli cywilizacji materjalnej dla tych ,,Cywilizatorów1' zpoza Jordanu, na drugi raz.

    (—) Szubrawiec.

    Z działalności „Związku Obrony Górnoślązaków“„Związek Obrony Górnoślązaków" rozwija bar

    dzo żywą i sumienną swoją pracę nad polepszeniem bytu Górnoślązaków i nad wyprowadzeniem Górnego Śląska na te szczeble, z których został zepchnięty przez niesumiennych gospodarzy, którzy przybyli

  • uszczęśliwić naszą krainę z innych dzielnic, a którzy według twierdzenia samego ,,Ilustrowanego Kuryera Codziennego" nie mogą rozumieć ducha panującego w naszym kraju, ani sposobu gospodarowania nim. W tym celu zwołał p, "Kustos, prezez wyżej wymienionego Związku, zebranie zwolnionych kolejarzy, które odbyło się przy bardzo licznym udziale nawet nie- zwolnionych kolejarzy dnia 19-go lipca b. r. o godz. 5-tej po południu, na sali , .Wypoczynku" w Katowicach.

    Na zebraniu przemawiał p. Kustos, a w dyskusji p. Gbur i Kulczyński. Jednak tym obu „diskussions- rednerom" p. Kustos tak sypał dowodami ślamazarno- ści, którą prowadzi się w N. P. R.-u, że do obrony, gdyż to są jeszcze dość uczciwe panowie, im już język dalej nie chciał służyć. To też trjumf p. Kustosa był zupełny, i prawie jednogłośnie, bo z wyjątkiem trzech osobników, przyjęto następującą rezolucję:

    Rezolucja:Zebrani dziś, dnia 19-go lipca, zwolnieni i nie-

    zwolnieni kolejarze na sali „Wypoczynku" w Katowicach domagają się od odpowiednich władz

    1. Sprawiedliwej rewizji wszelkich zwolnień, które wyszły dla urzędników kolejowych z D. K. P,,

    2. Sprawiedliwej rewizji zwolnień wszystkich innych pracowników D. K. P.

    3. Domagają się wybrania komisji, w skład której mają wejść jeden delegat Min. Kolei żel., jeden z D. K. P., oraz z każdej szarży zwolnionych kolejarzy jeden delegat, jak i jeden delegat wybrany według woli zrzeszenia zwolnionych kolejarzy.

    4. Domagają się wszyscy wynagrodzenia dla niesłusznie zwolnionych kolejarzy w pełnej wysokości poborów przez nich pobieranych, aż do rozstrzygnięcia sprawy, oraz przyjęcie z powrotem do słuszby pod temi warunkami, pod jakiemi pełnił swą służbę przed zwolnieniem.

    5. Domagają się spłacenia wszelkich wkładek i zaległości z kasy pośmiertnej i kasy emerytalnej.

    Domagają się wszyscy jednogłośnie, przejęci duchem i hasłem tak potrzebnego ale prawdziwie pol- sko-katolickiego odrodzenia moralnego, aby wszyscy urzędnicy, którzy dopuścili się i którzy jeszcze mieliby się dopuścić jakichkolwiek nadużyć, a w tym wypadku nadużyć służbowych na Górnym Śląsku, — zostali pociągnięci do odpowiedzialności surowej, bez względu na to, z jakiejby dzielnicy byli.

    Ta rezolucja bardzo każdemu obecnemu przypadła do serca, bo zawiera program taki, jaki konieczny jest ustalić tu na Śląsku dla kolejarzy. To też po zamknięciu zebrania rozeszli się wszyscy z dobrą myślą, bo przekonani, że teraz naprawdę pracuje się nad ich dobrem.

    Olbrzymi sukces „Związku Obrony Górnoślązaków“We wtorek, dnia 20-go lipca b. r., odbyło się

    w Szopienicach na sali „Colosseum" zebranie, zwołane przez Z. O. G. Sala była przepełniona, bo każdy, któ- rymu leży na sercu dobro Śląska jak i całej Polski, pośpieszył, aby zapoznać się z programem „Związku Obrony Górnoślązaków". Zebranie zagaił p. Michałek z Roździenia, a następnie p. Kustos wygłosił referat, w którym poruszył sprawy obecnego kryzysu gospodarczego, rozwodząc się rzeczowo i szczegółowo nad powodami tego kryzysu, oraz podawając następnie sposoby, jakiemi należy kierować się w polityce gospodarczej na Górnym Śląsku, aby skutecznie wykorzystać dla dobra naszej Ojczyzny wszystkie te okoliczności, które mogły, gdyby już zostały uwzględnione w przeszłych latach w myśl podawaną przez „Głos Górnego Śląska", o wiele ulżyć teraźniejszemu naszemu położeniu. Zaznaczyć trzeba, że wywody były jasne i dobrze zrozumiałe przez prawie wszystkich. Albowiem mówię tu przez „prawie wszystkich" dlatego, że zanlazło się siedmiu skeptyków, którzy swoje- mi nieobdarzonemi i nieoświeconemi mózgownicami nie mogli, czy też z powodów tam jakiegoś małego ..Angeldu" nie chcieli rozumieć słów wypowiedzianych przez p. Kustosa. Z tych siedmiu jednak odważył się na dyskusję tylko p. Manowski, który niestety w swoim ataku na p. Kustosa tak niezręczną prowadził taktykę, że przysłużył się tylko swojemi błazneń- skiemi gadaninami do ogólnego rozweselenia wszystkich zebranych.

    Jednak po nim powstał jeszcze jeden „mówca", który jednak już w swojem przemówieniu nie zwracał się wprost do p. Kustosa, lecz odważył się tylko atakować p. Michałka, przypuszczając, niestety mylnie, że przez to wygładzi tą szczerbinę, którą wygryzł jego poprzedni kolega swoją nietaktowną buzią. Lecz, o zgrozo, pan Kustos powstał, aby oddać teraz głos p. Michałkowi, którego, jak sam zaznaczył osobiście bronić nie chciał, a oto, cała kompanja, składająca się z siedmiu chłopa, z p. Manowskim, t. j. drugim mówcą na czele,' tak się przeraziła, że jaknajprędzej szukała drzwi, według przysłowia: ,W walce z niechybną klęską ucieczka jest ratunkiem." Co do p. Manowskie- go, tego najodważniejszego ze wszystkich, pomimo że uciekł, możnaby zastosować następny cytat:

    „Er zählt die Häupter seiner Lieben,Und sieh, es sind nur sechs, statt sieben.11

    I naprawdę przekonał się na wolnem powietrzu, \ gdzie, dopiero się zatrzymał, że wliczbie tych „wszystkich", którzy wyznawają te same zasady odwagi cywilnej, znajdowało się nie mniej ani więcej jak sześć na śmierć i życie oddanych wiarusów. Trzeba przyznać, że na takie Szopienice jest to nikły procent

    , tchórzów, i jesteśmy przekonani, że gdy kiedyś będziei

    fi

    rozpisany konkurs odwagi cywilnej, to Szopienice bez wątpienia uzyskają nagrodę.

    Po tej ucieczce tych kilku z fałszywej ostoi polskości w Szopienicach tak zebrania szybko i spokojnie wśród ogólnego zadowolenia kroczył ku swemu końcowi, a gdy przyszło pożegnanie, to niejeden żałował, że czas tak szybko zleciał, lecz wszyscy uspokojeni o ich dalsze losy, poszli na dobrą noc do swych chat, żegnając p. Kustosa gromkim okrzykiem: „Niech żyje p. Kustos!" i: „Niech Związek Obrony Górnoślązaków wszędzie napotyka na tak podatną i prawdziwie po polsku i Śląsku urządzoną glebę jak w Szopienicach!"

    Stosunki w „Uniwersytecie“ w ŚwiętochłowicachSzykanowanie naszych policjantów,

    (Ciąg dalszy.)Pan komendant szkoły świętochłowickiej p. Krzy

    siek straszy naszych ludzi ciągiem wydaleniem ze służby, gdyby któryś miał znaleźć tą „bezczelną" śmiałość, uskarzyć się na nieludzkie wprost obchodzenie się z mającymi doćwiczyć się policjantami. Jako lekarstwo na tą „bezczelność" funkcjonarjusza poli- cyjnego-Ślązaka są do najostateczniejszego wymęczenia praktykowane ćwiczenia, a to przed- i po południowe, Ostatnie zaś, zwane „szermierką" są niedozwolone. A jednak męczy się naszych ludzi w obu wypadkach tak, że się z nich pot strumieniami leje, i że się im ciemno przed oczyma robi z wycięczenia. Bo skądże mają brać siły, jeśli się w kuchni gotuje

    Z powodu rozsiewanych wieści, jakobym używał nielegalnie tytułu inżyniera, jestem zmuszony oświadczyć, że tytułu tego używam prawnie, co stwierdza Ministerstwo Wyznań Rei. i Oświecenie Publicz. rozporządzeniem nr. IV. S. W. 7095.

    . Inż. Jan Wójcik,Katowice, plac Mikołowski 2.

    w ten sposób, w jaki w poprzednim numerze opisaliśmy? Te tak zwane szkolenie ludzi naszych, my nazwiemy je lepiej żebraczeniem, nawet u przechodniów, którzy obserwują te szykany, sprawia oburzenie i litowanie się nad naszymi funkcjonariuszami. Jedyną przyjemność sprawia ten sposób traktowania ludzi p. Komendantowi Krzystkowi i st. przód. Szaje- rowi, którzy dawają instruktorom tejże szkoły polecenia, aby policjantów-Górnoślązaków „przykręcić", co tyle ma znaczyć, jak zmusić do dobrowolnego ustąpienia ze swej służby.

    Najgorzej pod tern względem zaś ma się z kompanją Il-gą, która ma honor, nazywać się karną.

    No a teraz jeszcze cośniecoś o kantynie, która istniejąc w tej szkole, ma za zadanie zaopatrzenie funkcjonariuszy policyjnych w żywność najbardziej dla nich potrzebną. Jednak p. Komendant Krzystek rozumie swoje zadanie jako gospodarz i zarządca tejże kantyny w zupełnie inny sposób, godny prawdziwego sposobu „swojskiej gospodarki". Albowiem na Święta Wielkanocne miała kantyna zaopatrzyć swych funkcjonariuszy w szynki, mięso, kiełbasy i w ogóle wędliny wszelkiego rodzaju. Urządzono dlatego świnio- bicie bardzo obfite, bo ofiarą rzeźnika padło kilkanaście świń. Jednak co się okazuje? Pierwszeństwo mieli przy rozdziale wyrobów mięsnych różne ,beam- terki", różne służące z wielkiemi koszykami, no a przedewszystkiem nauczycielki. A tych „kundów" była taka masa, i tak dobrze, t. j. iście po „swojemu" szedł geszeft dla p. komendanta Krzystka, tego troszczącego się ojca o swoich funkcjonariuszy, że dla funkcjonariuszy pozostało tyle mięsa, że starczyło do zaopatrzenia dla — proszę się nie śmiać — dla czterech funkcjonariuszy. My się tylko pytamy, ile na tern wszystkiem zarobił p. komendant? Jak się on troszczy o swoich podanych? Jak on sam wypełnia swoje obowiązki, o których miewa długie i liczne kazania? A teraz, czyż takie postępowanie nieprawne licuje ze stanowiskiem pańskiem, jako stróżem tak czujnym na wszystkie nieprawości? Czy to dalej taki przykład „wysokiej kultury", który nam na Śląsku brak?

    A jeśli jakiś funkcjonariusz zalegnie ze swemi spłatami, to hałas pod niebogłosy, to narzekanie na niepunktualność i na wszystkie te cechy, które jednak p. komendantowi znane są tylko z nazwiska. A jak to może być cierpiane, że nauczyciele i różni inni „swoi", którzy z kantyną policyjną niczego wspólnego nie mają, w tejże kantynie mają kredytu „koleżeńskiego", bo z wiedzą p, komendanta Krzystka, wynoszącego do 80 nawet złotych, spłatnych na nieokreślony czas? Co to za sprawiedliwość, praktykowana przez ,wysokiego" stróża sprawiedliwości? Czy to też należy do przykładowej nauki, jaką się obdarza naszych Ślązaków?

    Mądry „Obserwator“W numerze 197 osławoinej „Polonji" ukazał się

    artykuł jakiegoś „obserwatora" pod nagłówkiem: „Dzieci polskie do polskich szkół", w którym ów mę- drzec-obserwator wskazuje na nibyto niski poziom szkół niemieckich, w porównaniu do szkół polskich, które stoją na bardzo wysokim poziomie i pisze przy końcu swego artykułu: „A więc baczcie na to, rodzice Polacy, aby dzieci wasze władały dobrze językiem

    polskim, jeżeli chcecie widzieć je na stanowiskach w urzędach państwowych, a nie jedynie przy pracy w kopalniach i hutach."

    Nie chcemy tu polemizować na temat, na jakim poziomie obydwie szkoły stoją, ani też bynajmniej, protegować szkołę niemiecką, czego zresztą nigd^wj nie czynilśmy, lecz powyższy ustęp końcowy, jako po* niekąd prowokacyjny, wymaga stanowczo odprawy.

    Zwykle „obserwatorami" są ludzie dobrze obe- | znani z daną sprawą. Mamy n. p. obserwatorów w lotnictwie, uposażonych w odpowiednie narzędzia do obserwowania. Obserwatorowi z „Polonji" polecamy także uposażyć się w „brele" lub lepiej jeszcze w lornetkę Zeiss a (jako że jest najlepszą) i policzyć na palcach znajdujących się w Urzędach Górnoślązaków. Obserwator zapewnie będzie wiedział, że monopol i pierwszeństwo na wszystkie stanowiska mają Galicjanie wzgl. Niegórnoślązacy i że Górnoślązacy, aczkolwiek mają kwalifkacje, nie będą dopuszczani. Zatem nie powinien pan obserwator, pisać podobnych bredni, gdyż „rodzice Polacy" (czytaj: Górnoślązacy) się na obiecankach naszych opiekunów już poznali, o czem w krotce, bo przy wyborach pozna się, ów „obserwator". Dlatego Górnoślązacy bądźcie Polakami, a działajcie na wszystkich polach dla naszej Ojczyzny tylko przez „Związek Obrony Górnoślązaków", bo Polska potrzebuje dzielnych, odważnych, a przedewszystkiem pracujących jak zawsze sumiennie Górnoślązaków.

    Bohatery!(Ciąg dalszy.)

    Kto ma władzę, ten ma prawo, kto ma prawo ten ma pieniądze. Za pieniądze dostaniesz się do nieba, ale też i do piekła. „Swoi" zaprowadzili ten system na Śląsku i od nich się uczą nasi Ślązacy. Naczelnicy, kierownicy w ogóle wszyscy urzędnicy, którzy piastują urzęda z „honoru" i żadne odszkodowanie się im nie należy, wyciągają ostatni grosz ze Skarbu Państwa, lub okradają tych biednych z najbiedniejszych. Jak to by miało być dobrze w tej naszej Polsce, jeżeli już jeden ma urząd dobrze zapłacony, to jeszcze jemu udziela się drugi, trzeci i więcej urzędów do piastowania. Wszystkie te dalsze urzęda są honorowe bez wynagrodzenia. Ale tak nie jest. Na* czelnik gminy p. Otawa pobiera jako pałtny Naczelnik 500 zł. z kasy gminnej na miesiąc. Dalsze urzęda piastuje honorowo, bo z Urzędu Okręgowego * Łazisk pobiera 300 zł., z Urzędu Okręgowego z Orzesza 120 zł. A ile pobiera z Funduszu Bezrobocia jako odpowiedzialny Naczelnik na dwa Okręgi? To jest różnie, ile jemu na palcach zostanie. Przy wypłacie bezrobotnych to już tych groszy nie płaci, bo niema drobnych?! Okręg Łaziska i Orzesze liczą przeciętnie 700 bezrobotnych. Z powodu braku drobnych? przeciętnie niepłaci się 4 grosze, t. j. w jednem tygodniu 28 zł., lub za cały rok: 1456 złotych. Gdzie te pieniądze zostaną??! — W spółce „Jedność" w Orzeszu, te pieniądze „bohaterskie" się przepija.A Wy bezrobotni Ślązacy, co wam każdego grosza brak, się przyglądacie bezwładnie jak za wasze pieniądze inni sobie hulają. Żądajcie każdy grosz, nie dajcie sobie do karty więcej napisać, jak wam wypłacono, Drobnych jest dosyć w Państwie, niech p. Sw. (Swiaczny) obstara się o drobne pieniądze, bo zadarmo Urząd Okręgowy jemu nie płaci 10 złotych za każdą wypłatę, która tylko trwa 2 godziny! Pan Wojewoda jednych niezatwierdził bo są „Orgeszami", ale „Bohaterów", to bez wszystkiego zatwierdza, bo oni się spodporządkują kulturze góralskiej, tak jak p. Wojewoda ^obie życzy. Drugim takim bohaterem to jest p. kierownik szkoły w Średnich- Łaziskach, Greczy. — Oprócz kierownika szkoły to jest za sekretarza gminnego i urzędnika stanu cywilnego. Dlaczego gmina sobie nie zatrudnia jednego bezrobotnego? Czy ten kierownik niema dosyć ze szkoły? Ale na wódkę by nie starczyło, którą tak dobrze lubi! Ale i tego jeszcze nie starczy, bo za ślub cywilny ż ą d a 3 zł„ bo on nie jest powinien za darmo komu ślubu udzielić przez ten czas by sobie mógł przespać lub pójść z „Schmetterlingiem" na przechadzkę. To są Urzęda honorowe, co tylko „Bohaterzy" ich piastują.

    Ślązacy! chcecie nadal cierpieć tych „Bohaterów", którzy ostatni dech z Was wymuszają, a Pan Wojewoda nie słyszy naszych żalów! Dokąd to doprowadzi? Więc obudź się, Ślązaku, do obrony w stępuj, żądaj twoich praw, o któreś walczył, zniewagą karaj tych krwiożerców, szaKali i smrodziuchów ży- dowskcih, łącz się w szeregach Zw. Obrony Górnoślązaków, bo tylko ten Związek wyciągnie cię z po- • śród bagnisk i topieli w których się obecnie znajdujesz.

    (Ciąg dalszy nastąpi.)

    „Polakowi“ krótka odpowiedźWe wtorek, dnia 20. b. m., wygłosił p. Kustos re

    ferat na sali Colosseum w Szopienicach. Skarży się pewien gość, który też był na zebraniu, że sala była przepełniona, a że wszyscy przytakiwali i przyklaskiwali wywodom p. Kustosa, z wyjątkiem kilku osobników z N. P. R-u. Tak, przemądrzały pisarku, przez twoją nieostrożną pisaninę sam sobie i twojej partji zaszkodziłeś, bo wykazałeś nam, jak słaby wasz teraźniejszy obóz, który niegdyś najsilniejszy, obecnie, z powodu waszej dzielnej N. Perowskiej gospodarki rozleciał się na wszystkie strony, a czeka tylko na ponowne i silne połączenie go w „Związku Obrony Górnoślązaków". Też Tambył,

  • Nr. 43Rok 6

    Eine Beilage des „Głos Górnego Slaska“, welche zur Aufdeckung u. Beilegung jeglicher Mißstände dient

    Zum Kampf um die Schule in Polnisch-Oberschlesien

    (Fortsetzung.)Es verrät nur ein gewisses Mass niedriger Ge

    sinnung, aufs schärfste disziplinierte Personen zur Augenweide eines sensationslüsternen Publikums noch einmal zu präsentieren. So etwas bringt nur die ,,Polonia“ fertig und den Schaden davon hat wieder- uiujjqiy unsere Schule. Nein, liebe „Polonia , das war rBcht fein, Ob der Nähr- und Pflegevater der Polonia, Herr Poseł W. Korfanty mit dieser Taktik so ganz einverstanden ist, bezweifeln wir. Wissen wir doch, dass er so gar nicht , zimperlich ist, wenn es gilt, eine Spritzfahrt nach Berlin zu unternehmen. Freilich, er ist wie der Jude Schmok in Lessings „Journalisten“, er kann schreiben rechts und kann auch schreiben links.

    Für uns aber bleibt das Rätsel ungelöst, warum die Schulabteilung dem deutschen Schulwesen eine grössere Sorgfalt angedeihen lässt als unserem. Wenn sie dort die unsauberen Elemente schnellstens beseitigt, warum entfernt sie nicht ebenso schnell die Subjekte, die unsere Schule verseuchen? Warum sind z. B. die Menschen aus der Schulabteilung selbst, die durch ihr sittliches Verhalten zum Objekt besonderen Interesses der Bischöflichen Kurie geworden sind, bis heut noch immer nicht geflogen? Warum erfreuen sich. Geschiedene und Personen mit unehelichem Anhang sogar besonderen Wohlwollens von selten der Schulabteilung? „Erkläret mir, Graf Wurin- dur, diesen Zwiespalt der Natur.“

    Fordert das unsere Kritik nicht geradezu heraus?Und wenn wir etwas öffentlich beanstanden, wo-

    zu'dann dieser tigerartige Hass gegen uns, die entwürdigenden und beleidigenden Unterstellungen von Lan- desverat, bezahlten Deutschtumsknechten, die an Tollwut grenzende Verfolgungssucht, der vor Mord nicht zurückschreckende Terror? Dabei ist unsere Kritik diktiert von weitgehender Rücksichtnahme gegen Bfehöden und die besonderen politischen Verhältnisse in Oberschlesien. Wir veröffentlichen bei weitem nicht ales, was uns so auf den Redaktionstisch flattert. Aber alles verschweigen können wir auch nicht. Wir können und dürfen nicht zu sehen, wie sich in unserer Schule pädagogischer Amerikanismus, Dilettantismus und Unmoral breit machen, wie einseitige Protektionswirtschaft und österreichischer Partikularismus unter dem Deckmantel falsch verstandener Vaterlandsliebe, Mängel verschleiern, vertuschen, verkleistern Und moralische Brandstellen an unserem Schulkörper oberflächlich nur überkleben wollen. Es geht -um unsere polnische Schule und unsere ober- schlesiche Jugend. Wir-wollen sie zu guten, frommen und wahrhaften Polen erzogen wissen, zn Bürgern, die nicht vergessen, dass ihre engere Heimat Oberschlesien ist. Wir wollen eine Schule, die ihre Zöglinge nicht beschimpft und* beleidigt, ihr Schamgefühl nicht verletzt, ihnen ein bestimmtes Mass positiver Kenntnisse und Fertigkeiten vermittelt, Eltern und Schülern mit dem ^schönsten Beispiel -echter Frömmigkeit und wahrer Vaterlandsliebe voranleuchtet. Wenn wir diese Schule noch nicht haben, wenn der Schulabteilung die Reinigung der deutschen Schule mehr am Herzen liegt, dann werden und müsen wir nachhelien. Unsere Kritik leitet kein Hass, kein Uebelwollen. Mag der polnische Lehrer sein, aus welchem Teile Polens er immer wolle. Wir sind zufrieden, wofern er nur ein Lehrer in des Wortes bester Bedeutung ist. Anders aber die „Polonia“, der ehemalige „Goniec , das Krakauer Blatt usw, Haben die wenig die polnische Schule besudelt?. Besudelt sagen wir, denn ihre Kritik war unberechtigt, falsch, einseitg und nur gegen Oberschlesier gerichtet. Unsere Kritik hingegen kennt keine Herkunftsunterschiede. Wir stellen einfach die Tatsache fest und suchen Beleidigungen möglichst zu vermeiden. Was macht aber die Gegenseite?' Täglich spricht man uns die nationale Würde ab, beschuldigt und verleumdet uns, dass wir gegen Bezahlung im Dienste der Deutschen arbeiten usw. Pfui und abermals pfui! Haben die Leute kein Fünkchen Gefühl dafür, wie uns das kränken muss? Fordert uns das nicht zu Vergleichen heraus?

    So erzählt man sich z. B. in der Schulabteilung, dass der Herr Abteilungschef Stach sehr empört ge

    wesen ist darüber, dass man ihm bei seinem letzten Besuch in Warschau die noch polnische Gesinnung angezweifelt habe. Herr Stach soll sich geäussert haben, er könne es den Oberschlesiern jetzt lebhaft nachfühlen, wie bitter sie ein solcher Vorwurf mangelnder vaterländischer Gesinnung verletzen muss. Wir fragen aber: Jetzt erst, Herr Oberschulrat, jetzt erst können Sie es nachempfinden? Wir meinen, der einfachste Mensch versteht es, sich in die Lage des anderen zu versetzen und mitzuempfinden, wofern er nur eine vom Menschlichkeitsgefühl durchwärmte Phantasie und eine klare, vom österreichischen Partikularismus nicht durchsetzte Urteilskraft hat. Nachzuempfinden, nachdem uns Gleiches erst begegnet ist, ist ein Zeichen kleiner, unbedeutender Natüren. Wir können es ihnen lebhaft nachempfinden, wie das schmeckt, wenn einem die nationale Ueberzeugung angezweifelt oder gar abgesprochen wird. Was haben Sie aber, Herr Naczelnik, die ganze Amtszeit hindurch in Oberschlesien getan? Was waren die Oberschle- sier in Ihren Augen? Wir haebn bis jetzt davon geschwiegen und wollen es auch heute bloss oberflächlich streifen, als vor etwa 2% Jahren ein Bäckermeister auf der Fahrt nach Krakau ein Gespräch belauscht hat, in dem Sie über die Oberschlesier ein Urteil gefält haben, das uns jegliches Vertrauen zu Ihnen genommen hat. Hat einmal aber ein Oberschlesier sich einer Verfehlung schuldig gemacht, was an sich begreiflich ist, wenn von oben herab mit solchen Beispielen vorangeleuchtet wird, dann waren Sie mit Massregeln schnell bei der Hand. Wenn es gilt, Nichtoberschlesier in Schutz zu nehmen, setzen Sie sich mit dem Vollgewicht Ihrer ganzen Autorität ein. Nehmen wir z. B, ihre letzte, in der „Polonia“ Nr. 189 S. 6 unter der Ueberschrift „Przewrotna agitacja“ veröffentlichte Enuntiation, die wir den beschützten Lehrern aus vollem Herzen gönnen, obwohl wir zur Sache selbst einiges zu sagen bäten. Waren Sie, als seinerzeit Herr Rybarz in seinem schwindsüchtigen Organ die Oberschlesier mit dem übelsten Anwurf bedacht hat, ebenso schnell und gründlich auf dem Plan? Und doch war der Angriff eine so bodenlose Gemeinheit, eine geradezu blödsinnige, weil völlig unlogische und nur aus böswilligster Demagogie geborene Insinuation, gegen die jeder anständige, edeldenkende polnische Privatmann, um wieviel mehr die Behörde, hätte energisch Front machen müssen. Was aber haben Sie getan? Nichts, und warum? Wir können es uns denken. Ja, als die beleidigten Oberschlesier sich selbst zur Wehr setzten, fanden sich Kreaturen, die mit der grössten Roheit neue Kränkungen geen nus ausspieen: Die von beleidigtem Stolz und nationalem Ehrgefühl geforderte Abwehr denunzierten sie als Ausfluss separatistischer Bestrebungen. Ja, ja, wovon das Geiäs s ist gefüllt, davon es sprudelt und überquillt! Die Köpfe gar vieler Herren im österreichischen Galizien unseligen Angedenkens waren von Partikularismus, Separatismus, Obstruktionismus bis zum Ueberlaufen voll, so voll, dass es noch heute zur Luke unter ihrer Nase hervorsprudelt, ,,Was ich denk' und tu', trau' ich anderen zu.“ Partikularist, Separatist, German, Vieh und vieles andere, das sind so die Ehrenbezeugungen für den polnischen Oberschlesier, weil er die „Kultur“ dieser Herren, oder nach ihrer Meinung Zivilisation als sittenlos zurückweist.

    Darum, Herr Oberschulrat, nichts für ungut, wenn wir es uns nicht verkneifen können zu sagen, dass wir über Ihre angeblich erlittene Schlaope eine grosse Genugtuung empfinden und den Warschauer Stellen äusserst dankbar dafür sind.

    (Fortsetzung folgt.)

    Nochmals das Sanilätswesen bei der EisenbahnZum Eisenbahnunglück bei Rogów.

    (Fortsetzung.)Pan Korfanty schildert in der ,,Polonia'1, dass, als

    die Schwerverletzten schnell nach einem Lazarett geschafft werden sollten, ein unterer Polizeibeamter mit vorgehaltenem Revolver erschien und die Abfahrt verhinderte, bis die Untersuchungsbehörde eintrifft. 2% Stunde mussten Schwerverletzte auf Hilfe warten. Vielleicht lässt man auch Schwerverletzte in den Trümmern lebendig verbrennen, wie dies mit dem

    IZugführer Swietalla in Aga the welche geschah, damit die Aufsichtsbehörde studieren kann, wie der Mensch eingeklemmt ist und wie er lebendig verbrannt sei. Wir haben schon in mehreren Artikeln auf die Zustände hingewiesen, dass die Vorschriften mit dem Eisenbahnreglement nicht übereinstimmen und dass die Vorgesetzten der Polizei nicht imstande sind, zum Wohle der Menschheit Instruktion zu geben.Die deutsche Instruktion lautet klar und deutlich: Die erste Polizei bei der Bahn ist die Bahnpolizei, d. h, der Bahnbeamte bestimmt, die öffentliche Polizei hat dem Bahnbeamten, falls er Hilfe anfordert, Hilfe zu leisten und sich gegenseitig zu unterstützen. Wie schmerzlich muss es einem alten, im Dienst ergrauten Beamten erscheinen, wenn er dauernd, zwecklos am hellichten Tage von 2 Polizeibeamten bewacht wird. Der Eisenbahner gilt nichts mehr, ferner ist dies Verschwendung, da der Polizeibeamte zweckmässiger anderswo verwendet werden kann. Wir haben hingewiesen, dass der ehemalige Präsident sämtliche Eisenbahnstationen, ausser den 4 grössten, durch einen Ukas für den Eisenbahntelgraph und Telephondienst für den Privatverkehr aufgehoben hat. Dies trifft ja gerade das, worauf wir hingewiesen haben, wie schädlich so eine Aufhebung sei, und dass wir 50 Jahre zurück sind. So beklagt sich mit Recht Korfanty, dass die Postbeamten sogar abgelehnt haben, Telegramme anzunehmen von den Reisenden. Da haben wir's ja. ' * • Haben wir nicht Recht gehabt? Man muss in die Zukunft blicken und berechnen. 50 Jahre konnte so 1 eine gute Einrichtung bei uns bestehen, die ,,Kul- = turbringer“ verstehen es leider — besser zum Scha- \ den des Nächsten. Korfanty spricht, wie skandalös j die Zustände liegen, die Konflikte der Polizei mit den Eisenbahnbeamten. Aber wir müssen Hinweisen, wie beschränkt die Leute in Kongresspolen sind. Wir Oberschlesier-Eisenbahner hätten es anders gemacht, wir hätten den Polizeibeamten selbst verhaftet, unschädlich gemacht, um uns in der schnellen Fürsorge um die Schwerverletzten nicht hindern zu lassen. Ja, wir haben es weit gebracht bei den „Kulturbringern“, Mögen Leute in ihren Schmerzen sterben, lebendig verbrennen, ohne sieh rühren zu dürfen, oder ihnen | helfen zu dürfen, denn die Kommission muss erst, 1 nachdem sie sich gut ausgeschlafen hat, Gelegenheit * haben, zu studieren.

    Jetzt fragen wir an: 1. Wann erfolgt bei uns die erste Probealarmierung nach der Uebernahme nach Vorschrift? D, h, in 30 bezw, 45 Minuten komplett, - 2. Wann erfolgt die Wiedereinführung der sämtlichen| Bahnhöfe zum Telegraphen- und Telephondienst für den Privat verkehr?

    Wir müssen aber darauf hinweisen, dass bei uns in Oberschlesien unsere oberschlesischen Eisenbahnerj helle sind und sich zu helfen verstehen. So arg würde es bei einem Unfälle nicht ausfallen. Aber trotzdem} ist eine Ueburtg notwendig, damit die Radees; Dokto-| ren, Inzyniere etwas lernen könnten, vor allem aber, dass sie auch pünktlich erscheinen und sich auch verantworten müssten. Ja, zu Preussens Zeiten, da warj der Betriebs- und Maschineninspektor, Bahnmeister,! Arzt, falls er nicht zu Hause war, beim Fahrdienst-' leiter an der Tafel angeschrieben, wo er sich befindet und wo er schnell zu erreichen ist. Da tropfte der Schweiss ni Perlen, trotzdem er von den Akademikern war, das Pflichtbewusstsein lag in seine: Knochen. Heute? Mögen Leute in ihren Schmerze jammern, sterben, wehklagen, was geht dies dies Heren an! Sie sitzen in Kabaretts, Kinos, Restaurants Hotels usw., gehen ihrem Schlendrian nach, si müssen sich austoben, ausleben, wer weiss, wie lang noch, denn sie selbst denken schon nach, dass der Ku stos schon zu viel schreibt, Piłsudski mit schwerer Ar tillerie aufgefahren ist, dass endlich — auch bei um porządek eintreten muss. Aber arbeiten haben si nie gelernt und gesehen, zu leicht sind die Stellenjäge in die Aemter eingezogen. Deshalb unterdrücken si mit Macht jeden gebildeten Menschen, damit er j nicht in ihre Nähe kommt, ja fern von den Ueber schlauen, damit er nicht sieht, was sie treiben. Pai Kustos würde zu viel erfahren. Zuviel Gutes würde} geschaffen und das Schlechte ausgemerzt. Aber in ihrer Umgebung werden nur die Handlecker gedul det. Da war der Preusse anders. So mancher obep

    : vi

  • schlesische Pole ist sogar in höhere Stellen eingezogen, trotz Polentums. Wir haben sie heute noch. Aber wer die Wahrheit sagt, die Pestbeulen aufdeckt, der wird.hier unterdrückt, auf dass die Panies weiter einen guten Tag zum Schaden des Staates leben können. Wir kommen darauf noch zurück. -x-

    Der letzte Horastoß für oberschlesische EisenbahnerMit Triumph schreibt der „Katolik Polski“ und

    die ,,Gazeta Robotnicza", dass die oberschlesischen Eisenbahner auf polnische Sprache und Schrift geprüft werden. Also nach 5-jähriger Zeit nach der Uebernahme verlangen die Herrschaften, dass die Eisenbahner geprüft werden sollen. Da seht Euch, Eisenbahner die P. P. S., den Biniszkiewicz, Rumpfeld und Konsorten an, merkt Euch das! Und die P. Z. K. Euch wollen sie für minderwertig erklären, nachdem ihr nach der Uebernahme in den schwierigsten Verhältnissen, als es noch keine k. k. Radces, Inżyniere, Doktores usw. hatte, da haben wir die Zugewanderten ausgebildet, ja jetzt wollen sie uns den Lehrmeistertitel abnehmen und die Lehrjungs setzen sich als Lehrmeister. Ja, gemein und frech muss man sein. Auch eine bessere Kultura! Aber mögen die Zugewanderten auch deutsch lernen, wie es nach dem Genfer Vertrag zusteht. Deshalb fragen umsonst die deutschen Reisenden und beschämen uns Oberschlesier in der Bildung. Denn es gebietet die Höflichkeit, dass man eine Frage beantwortet. Ja, liebe Reisende, es sind keine Oberschlesier gewesen, es waren „swoje", die nicht deutsch verstehen oder so unhöflich sind. Zu alledem hat Pan Gisman (echt polnisch!) die fremden Sprachen im Dienst verboten. Da ist die Kultura, die Höflichkeit, die Erziehung der Eisenbahner. Panie Gismann, es ist aber gegen den Genfer Vertrag. Pan Gisman hat aber nicht gewagt, den Ukaz gegen alle Eisenbahner zu erlassen. Es ist wahrscheinlich nur eine Stichprobe. Die Dienststellenvorsteher sollen bis zum 20. ein Verzeichnis aller nicht geläufig polnisch sprechenden Oberschlesier aufstellen und diese sollen dann auf Trichinen nach Muster — geimpft werden. Der Vorsteher soll aber das Karnikel sein. Die Angaben sollen sehr gewissenhaft sein. Sehr strenge Strafe für diese ist angedroht. Also soweit will Euch Gismann mit dem echten ur- deutschen Namen bringen, damit „swoji“ nachrücken können, die den Verhältnissen nicht gewachsen sind und nicht entsprechen. Na, das Ausland wird ja staunen. Schlimm genug, wenn man den papiernen Patriotismus so einimpfen will. Nein, die Sprache tut es nicht, das Herz ist es. Und dieses wird durch gerechte Behandlung erreicht.

    Der Goral als ohrfeigender PolizistAm 15. d. Mts. konnten die Reisenden auf dem

    Bahnhof Brzezinka folgendes sehen. Im Personenzug Katowice—Oświęcim kam es zwischen Juden zu Streitigkeiten, jemand zog die Notbremse und der Zug stand. Auf dem Bahnhof Brzezinka wurden zwei Oberschlesier ausgesetzt, dem einen fehlte Hut und Stock. Selbstverständlich ist der Oberschlesier helle, weiss auch die Gesetze, verlangte nach Angabe seines Namens seine Freilassung und die Ermittelung nach seinem Hut und Stock. Der dort Bahnhofsdiensttuende Polizist Kowalski jedoch schlug dem Reisenden ohne Grund vor dem Publikum heftig ins Gesicht und bedrängte diesen mit seinem Gewehr, wahrscheinlich nachher selbst bewusst, dass Misshandlung und Schlägen verboten ist, damit der Bedrängte sein Gewehr fasst, damit er wegen Bedrohung oder Entwaffnung besser gefasst werden kann. Selbst sein Kollege Stollorsch rief: „Aber nicht hauen!" Also so weit ist es gekommen, dass Górale jest öffentlich als Polizisten unsere Landsleute ohrfeigen, mit dem Gewehr bedrängen und noch nach der Wache nach Brzezinka schleppen. Diejenigen, die liier nach Oberschlesien mit Strippen als Saisonarbeiter, als Erntearbeiter hergekommen sind, erlauben sich, unsere Landsleute zu ohrfeigen. Wahrscheinlich wollte der Ohrfeigenheld Kowalski seiner zukünftigen Braut und Schwiegereltern Magdziorz, die im Garten sassen und wo Kowalski selbst kurz vorher gesessen hatte, beweisen, welche Macht und Kraft er besitzt. Ja, das ist Dienst, während des Dienstes possieren, in der Wohnung, im Garten und spazieren gehen und dann Oberschlesier öffentlich ohrfeigen. Dabei sind Brände und Diebstähle in Brzezinka an der Tagesordnung, aber es wird nichts ermittelt. Wenn wir alle solche Polizisten haben werden? Ein sehr tüchtiger Kerl aus dem Kulturlande. Du Oberschlesier, hast es weit gebracht, vom Kamrad Schnürschuh geohrfeigt zu werden! —

    Der „Eiserne Jupp“ in RybnikWie man hört, betreibt wieder p. Michał

    Kwiatkowski sein Handwerk, indem er für die Aufhebung der Autonomie in Oberschlesien Agitation betreibt. Na, als guter Pole ist er ja schon von West-

    j falen her bekannt, wo er in Herne mit Enthusiasmus in das Hindenburgdenkmal goldene Nägel schlug. Wir fragen bloss die „Chadecja" an, ob das auch Seife für die Oberschlesier sein soll, dass sie einerseits für die Autonomie ist, anderseits aber einige „Rädelsführer 1 ihrer Partei gegen die Autonomie kämpfen? Also Oberschlesier, Achtung vor diesen zweideutigen Individuen, zu denen sich auch noch p. Basista und p. Grajek bekennen!

    Kosyra rühmt sich als Diktator der Fürstlich Hessischen Bergwerksdirektion

    Kosyra, der Gernegross, kränkelt schon seit der Uebernahme nach einem Sessel als Poseł, kann sich leider nicht erholen nach dem ersten Sturz, wo er vom morschen Abgeordnetensessel daneben fiel. Ja, Held, du bist erkannt, feiger Gesell. Es hat dir nicht gefallen, als ein Orzescher Ortseinwohner dir die Wahrheit sagte, da warst du nach deiner Angabe so nervös, dass du für dich selbst nicht konntest. Na, dann gehört man aber in solchen Zuständen nach Rybnik oder Lublinitz. Um aber seinem Anhang zu zeigen, was er sei, bei der folgenden Aufständischenversammlung rühmte er sich, dass jeder Aufständische nur polnisch sprechen soll, er soll es verlangen, es ist seine Pflicht. Er sei das Muster. Er, der Allmächtige — nach Kosyra tanzt die ganze Fürstliche Bergwerksdirektion, was er will, muss gemacht werden. Er, Kosyra, sei der einzige Pole der ganzen Verwaltung und doch muss alles nach ihm gemacht werden. Ach, dieser elende Schwindler, Hochstapler, Gernegross. Das kannst du nur deinen unerfahrenen grünen Jungs erzählen. So wird die Jugend aufgehetzt und gegen Vorgesetzte aufgewiegelt, kein Wunder, dass die Hochachtung schwindet und Frechheiten Vorkommen. Leider sind es noch einige, die ihm glauben, man hat es bei der Versammlung gesehen, 5 grüne Jungs, noch unter Führung des „Ich will auch Eisenbahner werden'-Niewollik. Dieses grüne Heftpflaster werden wir besonders hervorheben. Kosyra, der an- massende Diktator aber ist froh, dass er sein Brot erhält, ist froh, dass die Fürstlich Plessischen Beamten ihm noch deutsch antworten, noch geduldet wird, von einem Bureau zum andern wandert, ist er doch kein Fachmann, kein Buchhalter, ein Gresipiórko. Ja, Kosyra, die Hosen hübsch zugebunden und nur stille sein. Sein Anhang soll wissen, wie sein Charakter ist. Für Schnaps, Bier, Zigarren, Zigaretten, noch besser etwas zum Verdauen, mag man von Kosyra alles haben. Steuer, der frühere Polengegner, jetziger Oberspitzbube und Betrüger, hat selbst das Aufständischenabzeichen erhalten. Nach der Uebernahme war auf dem Bahnhof Murcki der alte ehrwürdige hochgeehrte Papa Schenke als Bahnhofswirt. Selbstverständlich wurden die Stellen durch Polen besetzt und Papa Schenke bewarb sich um eine solche Bescheinigung natürlich an den anmassenden Grosstuer Kosyra. Kosyra aber nützte diese Gelegenheit aus, ass und trank, trank und ass und machte aus einem Kerndeutschen einen Grosspolen. Die Eisenbahndirektion aber wurde stutzig, kannte doch Papa Schenke jedermann, glaubte dem Schwindler Kosyra nicht und Schenke erhielt die Bahnhofswirtschaft nicht. Kosyra wollte allzugut machen und schwindelte. Durch das Schwindeln verdarb er aber dem allgeehrten Manne, ... anstatt ein Zeugnis im Rahmen eines Oberschlesiers auszustellen. Ja, wo Wódka, Wurst usw. da ist, läuft sich Kosyra die Beine wund, wenn es sich um einen Spitzbuben Steuer handelt.

    4 DoktorenOberschlesien, du bist verloren!

    In Mysłowice hat sich ein Zeitungs-„Consortium" gebildet mit 4 Doktoren und 2 „Proletariern" an der Spitze. Diese 4 Doktoren wollen Oberschlesien „glücklich" machen. Sie machen sich Reklame im „Nocnik" ,,Das freie Wort". Schon faul! — Wir kondolieren! — „Der Soziale Block der Schlesier" wird „blühen" noch und noch!!!

    Jak się zwalcza „gruźlicę“ najzaciętszego naszegowroga

    Najzaciętszym wrogiem ludkości jest gruźlica, pochłaniająca rokrocznie coraz więcej ofiar. Straszną tę chorobą trzeba zwalczać, ale walkę z nią musi podjąć społeczeństwo i czynniki miarodajne.

    Niedostateczne odżywianie wśród obywateli z powodu zastoju przemysłu brak pracy, to są powody, że nie mogą biedni siebie dostatecznie odżywiać i wskutek nędzy, brak po niektórych rodzinach nawet chleba, a co dopiero mówić o lekarstwie!

    Niestety nie mamy dziś jeszcze wiele poparcia co do zwalczania tej okropnej i strasznej choroby, jaką jest gruźlica.

    Otóż jak się postępuje z chorym, który nabył sobie tej chorobej, niech służy następujący fakt.

    Wyjechał w roku 1924 na roboty do Francji niejaki Glęszczyk St. ze Starej Kuźni, pow. Pszczyna (bo tu nie miał miejsca, tylko „swoi", a z głodu nie chciał umrzeć), tam zachorował na płuca, gdyż musiał pracować w podziemnych nocach. Powróciwszy, a raczej wydalony z powodu tej choroby, przybył do rodziców, którzy się nim mieli zaopiekować.

    Z powodu tej choroby, ojciec bezradny i przytem jeszcze bezrobotny, zwrócił się, jakoteź i sam chory, kilkakrotnie do odnośnych czynników, celem przyjęcia chorego do szpitala, niestety chory musiał przebywać bez opieki lekarskiej (gdyż ojciec nie miał na to pieniędzy), nic więcej jak cztery miesiące w domu rodziców.

    Na kilkakrotnie zareagowanie ze strony ojca chorego, został ten przyjęty dnia 4. stycznia 1926 r. do zakładu św. Józefa w Mikołowie, jednakowoż z powodu szybko rozwijającej się choroby zmarł dnia 27-go lutego 1926 r. w tymże zakładzie.

    I tu pytanie, dlaczego na prcśoę ojca nie przyjęto zaraz chorego po przybyciu z Francji do szpitalu? A gdyby to uczyniono, napewno byłby chory się z tej choroby wyleczył, chociaż może nie dobrze, ale pozostałby napewno jeszcze do dziś dnia przy życiu!

    Teraz jeżeli śtp. Gł. St. znajdował się już od dłuższego czasu wdomu chory na otwartę gruźlicę, a po przewiezieniu jego do szpitalu, dlaczego do dziś dnia nie jest jeszcze mieszkanie, desinfektowane? — to na to W. Z. P.? — Dokumenty na to posiadamy. Czy nie znaczie, że gruźlica nie jest zakaźną chorobę? I to się nazywa zwalczanie chorób zakaźnych??

    A co się robi z policjantami, którzy nabywszy sobie choroby płuc podczas spełnienia obowiązków służbowych? — Wyrzuca się tych ludzi poprostu na bruk, i wielu innych zostawia się ich i rodzinę bez opieki i chleba n. p. byłego st. post. pol. P. Koj z Halemby i Wawrego W. z Roździna, a ten ostatni chorował na płuca wskutek przeziębienia się w służbie, to i Gł. Kda. Policji zwalnia takowych ze służby, bo nie taki Karwasiecki zarzuca jemu symulowania choroby zdolni do dalszej służby?

    Gdzież jest poszanowania prawa, jakie nam Konstytucja Rz. Polskiej zagwarantowała w art. 102?

    A więc Ślązacy nie wyjeżdżajcie do robót zagranicę do Francji, Marokka, Grecji lub do bieguna północnego, bo Ślązak należy tu na Śląsk i tu sobie trzeba wywalczyć chleb i pracę, to co nam nasi przodkowie zostawili. — Dlatego też łączić się wszyscy jak jeden mąż w „Związku Obrony Górnoślązaków“, który będzie walczyć o wasze prawa, nasz byt i praworządność, i o traktowanie was jako ludzi.

    Ani grzosza do Z. O. K. Z.

    Murzyni a PolskaJeżeli nie tak na całym świecie cieszymy się za

    wsze dobrą opinją i liczyć możemy na pomoc innych narodów, to pozostała nam przynajmniej jedna nadzieja, jeden ratunek w razie, gdyby groziło nam kiedykolwiek poważne niebezpieczeństwo. Otóż nie kto inny jak — murzyni są tymi, którzy ukochali polski naród i gotowi są przelać swą krew dla Polski. Tak oświadczył bowiem podczas wielkiej dorocznej manifestacji Polaków w Chicago w dniu 13-go czerwca br. przedstawiciel murzynów R. S. Abbot: „Wśród ludumurzyńskiego miłość dla Kościuszki nigdy nie zagaśnie i Polacy będą mieli wśród murzynów zawsze gorących obrońców i przyjaciół. I wdzięczność ich pójdzie tak daleko, że gdyby Polska kiedykolwiek znalazła się w niebezpieczeństwie, wśród murzynów znajdą się tysiące, którzy pójdą jako ochotnicy na pomoc, by choć w części odwdzięczyć się za uznanie ich praw do wolności przez wielkiego Kościuszki."

    A więc „Lieb' Vaterland, magst ruhig sein!“ Oświadczenie murzyna Abota ma oczywiście doniosłe zeznanie. Jeżeli bowiem niejedni z nas dotąd się obawiali, że masowe emigracje polskich, w najlepszym wieku stojących i zdrowych (bo poprzednio przez p. Dr. Obrembę zbadanych) robotników działa ujemnie na siłę bojową Rzpltej, to odrazu zrozumiemy bezpodstawność tej obawy, gdyż znany jest zczasów wojny światowej „Ersatz“ w murzynach. Możemy zatem być całkiem spokojni. Zaś czynniki miarodajne będą mogły spokojnie i w znacznie większych jak dotąd ilościach wysyłać chłopów polskich do Francji, Algieru, Tunisu, Grecji, Afghanistanu, Brazylji (z krajem tern podpisano co dopiero umowę), bo w razie potrzeby pospieszą nam przecież na pomoc murzyni. Cześć murzynom!

    Blokowcom polskim z Rybnika do wiadomości!Ponieważ Ch.-D. i N. P. R. tworzą wspólne listy, dla tego im ktoś ich aranżerom napisał następujący wierszyk:

    Niema jak nasz kraj,To nam skrzypku graj,Graj grajku, będziesz w niebie A basista koło ciebie Cębalista i cębały,Aby nam tam dobrze grały.

    (Ułożył W ó d k i e w i c z.)

    • r»T»TtT»f

    Każdy czyta „Glos“: — robotnik, pan z panów Bo „Glos“ przeznaczony — jest dla wszystkich

    stanów..®A® A®A®Jt®A.®A • -A® A®A®.L®A®,A®.A.®..^----------

    Drukiem i nakładem: Jan Kustos w Katowicach w Drukarni „VITA", Katowice. — Redaktor odpowiedzialny; Jan Kustos, Katowice.