8
12-18 STYCZNIA 2017 R., NR 2(1247) TYGODNIK ZWIĄZKU POLAKÓW NA LITWIE ISSN 1392-2513 WWW.ZPL.LT MODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po sobie ja- kiś ślad, który w ciągu kolejnych lat jest kojarzony właśnie z nimi. Tak okres rządzenia premiera Vagnoriu- sa kojarzy się nie tylko z „wagnor- kami”, ale też sławetną „prywaty- zacją”; premierowanie Kubiliusa – z tzw. „nocną reformą”; Butkevičiusa – powoływaniem komisji… Okres rządzenia „zielonych chłopów” już na wstępie zareklamował siebie jako czas darowania prezentów. Otóż najpierw szef ugrupowania zaży- czył sobie dla każdego siedmiolat- ka dać w darze ludowy strój. Na co odpowiednio zareagowali apologeci IT, proponując dzieciom na prezent minikomputerki, co, ich zdaniem, bardziej by się Litwie przysłużyło, niż ubieranie dzieci w stylizowane stroje ludowe. W tej sytuacji pre- mier, najwidoczniej nie chcąc po- zostać poza nawiasem tych święto mikołajowych obietnic (akurat mie- liśmy okres Świąt) zadecydował, że on da w prezencie obywatelom flagę państwową. Prawda, nie dla każdego obywatela, tylko posesji, której gospo- darz jej nie ma i nie stać go na jej ku- pienie. Jak premier się dowie o tym, że akurat obywatelowi brak kilkudziesię- ciu euro na jej zakup? Ano, spojrzy w oczy człowiekowi i już będzie wiedział. Z tym patrzeniem w oczy, to premier jednak przesadził. Ale tak jakoś mu się powiedziało, no, a operatorzy nie raczyli wyciąć tego kadru (ostatnio jest to na Litwie modne). Więc powstało kolejne pytanie, czy będzie sam po Litwie się przechadzał i w oczy wła- ścicielom domów zaglądał – zajęłoby to mu czas do końca kadencji, a może i zabrakło. Okazuje się, że nie będzie sobie spacerował, tylko powierzy to odpowiednim osobom (jeszcze naj- widoczniej pomyśli, kto do tego się nada). Ale, podobnie jak szef partii, nie zużyje na ten prezent ani grosza z kieszeni podatnika. Tylko sponso- rów i własne pieniądze wyda. Najwi- doczniej przywódca „zielonych chło- pów” w takiej sytuacji uznał, że jego „hojność” w obdarowywaniu dzieci może nie zrobić należytego efektu, więc „dorzucił” jeszcze jeden po- mysł obdarowania obywateli: stroje ludowe mogliby otrzymać też doro- śli. Prawda, już nie za darmo, tylko w atrakcyjnej cenie, bo pracownie szyjące „hurtowo”, mogłyby też wy- produkować większe rozmiary. Te- raz tylko czekać, co w materii pre- zentów wymyśli kolejny darczyńca. I tak w kółko… Wygląda na to, że czeka nas pięciolatka… o, przepra- szam – „czterolatka” darowizn. A tymczasem ceny nam rosną, podat- ki po cichu – też. Rośnie również, jak wynika z badań opinii publicznej, popularność partii chłopów i zielo- nych, a innych (nawet tych z koali- cji) – topnieje. Cóż, wynika z tego, że na prezenty naród łasy. Potrzeb- na, czy też nie bardzo jest dawana za darmo rzecz, ale na zasadzie, iż darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy, skorzy jesteśmy przyjąć dary i ofiarodawców chwalić. Taka jest ludzka natura. Ale, jak to u nas bywa i do tych nieszczęsnych pre- zentów „doszyto”, przy tym gruby- mi nićmi, sprawę polską. Nagrywa- jąc reportaż, w którym obywateli się pytano, czy chcieliby w darze dostać flagę państwową, ekipa telewizji pu- blicznej zawędrowała do Suderwy. Tu, jak się pokazało, przy jednej posesji powiewała „trójkolorowa”. „Oczywiście”, właścicielką jej była osoba nie miejscowa, przyjezdna i litewskiej narodowości. Komentując pomysł darowania flag, gospodyni zaznaczyła, że w tej miejscowości, to nie wiadomo, czy nawet otrzyma- ne w prezencie flagi zostaną wywie- szone… Przy okazji przypomniano też, że to właśnie w Suderwie „wal- czono” z polskimi tabliczkami z na- zwami ulic… Oto i mamy przykład, jak niewinna sprawa, jaką wydaje się być zwykły prezent, może stać się uprawianiem polityki. Dodajmy – brzydkiej. Dzielmy się radością i dobrocią Już po raz dziesiąty zespół „Stella Spei”, państwo Ilona i Adam Jurewiczowie wraz z sympatykami zaprosili rodaków na dobroczynny wieczór kolędowy. 8 stycznia zebrano się w Domu Polskim w Wilnie, by wspólnie spędzić czas, śpiewać kolędy, podzielić się radością i dobrocią – wesprzeć tych, którym nasza, nawet skromna pomoc, jest dziś bardzo potrzebna. Podczas świątecznego koncertu solidaryzowaliśmy się z dotkniętymi nieszczęściem pożaru dwoma rodzinami z rejonu wileńskiego – państwa Zawijskich ze wsi Kule oraz Balcewiczów – ze Skajster. W wyniku pożarów obie te rodziny straciły cały swój dobytek i dach nad głową. Własnym wysiłkiem i przy wsparciu szlachetnych osób budują od nowa swoje rodzinne gniazda. fot. Jerzy Karpowicz NA PIĘKNIE UDEKOROWANEJ SCENIE DOMU POLSKIEGO W WILNIE DZIECI I MŁODZIEŻ ZE SCHOLI „GAUDIUM” I ZESPOŁU „STELLA SPEI”

ISSN STYCZNIA R NR Dzielmy się radością i dobrociązpl.lt/wp-content/uploads/2017/01/NG-02.pdfMODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po

  • Upload
    others

  • View
    1

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: ISSN STYCZNIA R NR Dzielmy się radością i dobrociązpl.lt/wp-content/uploads/2017/01/NG-02.pdfMODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po

12-18 STYCZNIA 2017 R., NR 2(1247)

TYGODNIK ZWIĄZKU POLAKÓW NA LITWIEISSN 1392-2513 WWW.ZPL.LT

MODA NA PREZENTYTak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po sobie ja-kiś ślad, który w ciągu kolejnych lat jest kojarzony właśnie z nimi. Tak okres rządzenia premiera Vagnoriu-sa kojarzy się nie tylko z „wagnor-kami”, ale też sławetną „prywaty-zacją”; premierowanie Kubiliusa – z tzw. „nocną reformą”; Butkevičiusa – powoływaniem komisji… Okres rządzenia „zielonych chłopów” już na wstępie zareklamował siebie jako czas darowania prezentów. Otóż najpierw szef ugrupowania zaży-czył sobie dla każdego siedmiolat-ka dać w darze ludowy strój. Na co odpowiednio zareagowali apologeci IT, proponując dzieciom na prezent minikomputerki, co, ich zdaniem, bardziej by się Litwie przysłużyło,

niż ubieranie dzieci w stylizowane stroje ludowe. W tej sytuacji pre-mier, najwidoczniej nie chcąc po-zostać poza nawiasem tych święto mikołajowych obietnic (akurat mie-liśmy okres Świąt) zadecydował, że on da w prezencie obywatelom flagę państwową. Prawda, nie dla każdego obywatela, tylko posesji, której gospo-darz jej nie ma i nie stać go na jej ku-pienie. Jak premier się dowie o tym, że akurat obywatelowi brak kilkudziesię-ciu euro na jej zakup? Ano, spojrzy w oczy człowiekowi i już będzie wiedział. Z tym patrzeniem w oczy, to premier jednak przesadził. Ale tak jakoś mu się powiedziało, no, a operatorzy nie raczyli wyciąć tego kadru (ostatnio jest to na Litwie modne). Więc powstało kolejne pytanie, czy będzie sam po Litwie się przechadzał i w oczy wła-

ścicielom domów zaglądał – zajęłoby to mu czas do końca kadencji, a może i zabrakło. Okazuje się, że nie będzie sobie spacerował, tylko powierzy to odpowiednim osobom (jeszcze naj-widoczniej pomyśli, kto do tego się nada). Ale, podobnie jak szef partii, nie zużyje na ten prezent ani grosza z kieszeni podatnika. Tylko sponso-rów i własne pieniądze wyda. Najwi-doczniej przywódca „zielonych chło-pów” w takiej sytuacji uznał, że jego „hojność” w obdarowywaniu dzieci może nie zrobić należytego efektu, więc „dorzucił” jeszcze jeden po-mysł obdarowania obywateli: stroje ludowe mogliby otrzymać też doro-śli. Prawda, już nie za darmo, tylko w atrakcyjnej cenie, bo pracownie szyjące „hurtowo”, mogłyby też wy-produkować większe rozmiary. Te-

raz tylko czekać, co w materii pre-zentów wymyśli kolejny darczyńca. I tak w kółko… Wygląda na to, że czeka nas pięciolatka… o, przepra-szam – „czterolatka” darowizn. A tymczasem ceny nam rosną, podat-ki po cichu – też. Rośnie również, jak wynika z badań opinii publicznej, popularność partii chłopów i zielo-nych, a innych (nawet tych z koali-cji) – topnieje. Cóż, wynika z tego, że na prezenty naród łasy. Potrzeb-na, czy też nie bardzo jest dawana za darmo rzecz, ale na zasadzie, iż darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy, skorzy jesteśmy przyjąć dary i ofiarodawców chwalić. Taka jest ludzka natura. Ale, jak to u nas bywa i do tych nieszczęsnych pre-zentów „doszyto”, przy tym gruby-mi nićmi, sprawę polską. Nagrywa-

jąc reportaż, w którym obywateli się pytano, czy chcieliby w darze dostać flagę państwową, ekipa telewizji pu-blicznej zawędrowała do Suderwy. Tu, jak się pokazało, przy jednej posesji powiewała „trójkolorowa”. „Oczywiście”, właścicielką jej była osoba nie miejscowa, przyjezdna i litewskiej narodowości. Komentując pomysł darowania flag, gospodyni zaznaczyła, że w tej miejscowości, to nie wiadomo, czy nawet otrzyma-ne w prezencie flagi zostaną wywie-szone… Przy okazji przypomniano też, że to właśnie w Suderwie „wal-czono” z polskimi tabliczkami z na-zwami ulic… Oto i mamy przykład, jak niewinna sprawa, jaką wydaje się być zwykły prezent, może stać się uprawianiem polityki. Dodajmy – brzydkiej.

Dzielmy się radością i dobrocią

Już po raz dziesiąty zespół „Stella Spei”, państwo Ilona i Adam Jurewiczowie wraz z sympatykami zaprosili rodaków na dobroczynny wieczór kolędowy. 8 stycznia zebrano się w Domu Polskim w Wilnie, by wspólnie spędzić czas, śpiewać kolędy, podzielić się radością i dobrocią – wesprzeć tych, którym nasza, nawet skromna pomoc, jest dziś bardzo potrzebna. Podczas świątecznego koncertu solidaryzowaliśmy się z dotkniętymi nieszczęściem pożaru dwoma rodzinami z rejonu wileńskiego – państwa Zawijskich ze wsi Kule oraz Balcewiczów – ze Skajster. W wyniku pożarów obie te rodziny straciły cały swój dobytek i dach nad głową. Własnym wysiłkiem i przy wsparciu szlachetnych osób budują od nowa swoje rodzinne gniazda.

fot.

Jerz

y Ka

rpow

icz

NA PIĘKNIE UDEKOROWANEJ SCENIE DOMU POLSKIEGO W WILNIE DZIECI I MŁODZIEŻ ZE SCHOLI „GAUDIUM” I ZESPOŁU „STELLA SPEI”

Page 2: ISSN STYCZNIA R NR Dzielmy się radością i dobrociązpl.lt/wp-content/uploads/2017/01/NG-02.pdfMODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po

12-18 stycznia 2017 r., nr 2(1247) www.zpl.lt2

KAŻDA Z RODZIN, KTÓREJ PRZEDSTAWICIELE ZOSTALI ZAPROSZENI NA SCENĘ OTRZYMAŁA PO 1194 EURO.

Dzieci i młodzież, skupie-ni w zespołach prowadzonych przez Ilonę Jurewicz i znajdują-cych się pod opieką Adama Ju-rewicza, od 2007 roku, podczas organizowanych imprez w okre-

sie Świąt, dzięki hojności przyby-łych na nie osób i sympatyków, zdołali wesprzeć poszczególne, będące w potrzebie osoby, insty-tucje (domy dziecka w Podbro-dziu i Solecznikach, Centrum Dziennego Pobytu Osób Niepeł-nosprawnych w Niemenczynie i Umysłowo Upośledzonych w Solecznikach, hispicjum im. bł. M. Sopoćki). Swój czas i talen-ty dorośli wraz z dziećmi i mło-dzieżą poświęcają innym, bo tak rozumieją aktywną postawę w czynieniu dobra.

Wspaniale jest, że do świą-tecznej akcji niesienia pomocy i współczucia włącza się młode pokolenie. Tego roku w kon-

cercie kolęd i pieśni o tematy-ce Świąt wzięła udział schola „Gaudium” oraz zespół „Stella Spei”, który już ma dwa skła-dy – weteranów i debiutantów. Wśród młodocianych muzyków byli też słynne wileńskie czwo-raczki – rodzeństwo Gancew-skich: Ewelina, Augustyn, Da-niel i Robert.

Program, w którym się zna-lazły tradycyjne kolędy (śpiewa-ne wraz z całą salą), świąteczne piosenki (w tym też autorstwa członków zespołu) oraz dekla-macje (Emilia Kukałowicz i Mo-nika Borowik) dał możność po-pisać się zespołom oraz solistom – od najmłodszych – do najstar-

szych. Byli to: Sabina, Karolina, Agata, Agnieszka, Kaja, Justyna, Elżbieta, Marta, Alfreda, Eweli-na, Liana, Aneta, Tomek, Mak-symilian...

Wspaniałe świąteczne deko-racje (Jerzy Wasilewski), odpo-wiednie oświetlenie (Ryszard Rotkiewicz) i wyświetlane na ekranie obrazki o tematyce Świąt, tworzyły nastrojową całość, która sprzyjała bardzo miłej atmosferze łączącej artystów i widownię.

Jak oznajmili państwo Jurewi-czowie, działalność zespołu „Stel-la Spei” oraz powstałej w 2012 roku Fundacji „Ad Bonum” („Ku Dobru” – jakże precyzyjnie odda-je ta nazwa działalność Fundacji)

w ciągu 10 lat zdołała pozyskać środki w wysokości 50 tys. euro. Tegoroczna akcja została wspar-ta przez samorząd rejonu wileń-skiego, który dla obu rodzin pogo-rzelców przeznaczył po 500 euro; Polskie Stowarzyszenie Osób Nie-pełnosprawnych na Litwie „Lit-Polinva” – po 100 euro; sponso-ra indywidualnego – po 100 euro oraz Unię Kredytową Regionu Wileńskiego – 100 euro. Do skar-bonek, które wędrowały wśród widowni podczas koncertu, jak wykazały podliczenia wyłonio-nej komisji, uzbierano 2388 euro (dodatkowe 100 euro ofiarowano po koncercie). Każda z rodzin, której przedstawiciele zostali za-proszeni na scenę otrzymała po 1194 euro. Jest to wyraz solidar-ności i ludzkiej dobroci, która jest w naszych sercach, a dzięki lu-dziom, którzy potrafią ją w nas obudzić poprzez organizowanie takich akcji, przynosi, niech nie-zbyt dużą, ale z głębi serc płyną-cą chęć pomocy i podtrzymania na duchu osób, których dotknęło nieszczęście.

Miłym akcentem kończącym świąteczną imprezę charytatywną były słowa pozdrowienia wypo-wiedziane przez ks. Władysława Sołowieja i dzielenie się opłat-kiem oraz składanie sobie życzeń przez artystów i widzów.

Organizatorom, wykonaw-com oraz wszystkim uczestnikom wieczoru kolęd należą się słowa uznania za to, że zechcieli być ra-zem i przyczynić się do tego, by-śmy kroczyli razem „ku dobru”.

Janina Lisiewicz

Dzielmy się radością i dobrocią

W ubiegłą niedzielę Kościół na Litwie świętował Objawienie Pańskie – uroczystość Trzech Króli. Po Mszy św. w pokarme-lickim kościele pw. św. Krzyża ra-zem z księdzem kapucynem Pio-trem, kowieńscy Polacy licznie zebrali się w siedzibie Kowień-skiego Oddziału Związku Pola-ków na Litwie przy al. Laisvės (Wolności). Kapłan osobiście napisał na drzwiach siedziby symboliczne litery wraz z wstę-pującym w panowanie rokiem: + K + M + B + 2017. A kie-dy już wszyscy rozlokowali się w przytulnej sali, uwagę zebra-nych przykuł dźwięk dzwonka – do nas przybyli tak długo ocze-kiwani goście – Trzej Królowie: Kacper, Melchior i Baltazar. Każ-dy z nich miał dary dla zgroma-dzonych. Szczególnie uhonoro-wani zostali ci, którzy obchodzili w tym czasie swoje imieniny czy też urodziny. Cała piątka otrzy-mała prezenty i odśpiewano na ich cześć tradycyjne „Sto lat”.

Obecni z uwagą wysłucha-li również przypowieści księdza Piotra według Ewangelii o od-wiedzinach Jezusa przez Trzech Króli.

Przy świątecznym stole śpie-wano kolędy, piosenki ludowe, na pianinie akompaniował Wik-tor Chomański. Zabawa trwa-ła do późnego wieczora. Każdy mógł zaprezentować swoje zdol-ności, podzielić się wspomnie-niami o obrzędach, kultywowa-nych na Kowieńszczyźnie przez naszych przodków. W utrzyma-niu tych tradycji pomaga nam dziś nasza determinacja i czyn-na pomoc Zarządu Głównego Związku Polaków na Litwie, Wi-leńskiego Rejonowego Oddzia-łu ZPL. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni rodakom z całej Wi-leńszczyzny i życzymy w Nowym Roku – 2017 zdrowia i wytrwa-łości w utrzymaniu polskości na ojczystej ziemi zarówno dziś, jak i w przyszłości.

Franciszka Abramowicz,prezes Kowieńskiego

Oddziału ZPL

Trzej Królowie zawitali do Kowna

fot.

Jerz

y Ka

rpow

icz

ORGANIZATORZY AKCJI CHARYTATYWNEJ WRAZ Z PRZEDSTAWICIELAMI RODZIN, KTÓRE UCIERPIAŁY OD POŻARÓW

fot.

Andr

zej R

ymkie

wicz

KOWIEŃCZYCY WRAZ W „TRZEMA KRÓLAMI”

Page 3: ISSN STYCZNIA R NR Dzielmy się radością i dobrociązpl.lt/wp-content/uploads/2017/01/NG-02.pdfMODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po

12-18 stycznia 2017 r., nr 2(1247) www.zpl.lt 3

ŚWIĄTECZNE SPOTKANIE BYŁO NICZYM PIĘKNY WIENIEC WZRUSZEŃ I WSPOMNIEŃ

Każde spotkanie członków Polskiej Akademii Trzeciego Wieku zawsze jest miłe i cie-kawe, jednak świąteczne, wi-gilijne – to niczym cudowna, niepowtarzalna bajka tchną-ca atmosferą dobra i miłości, w pewnym stopniu powro-tu do dziecięcych lat. Takim właśnie było ostatnie spotka-nie PATW. Odpowiedzialni za jego zorganizowanie byli: Maria Makiewicz, Anna i Stanisław Prutkowscy, Wa-lentyna Wojtonienė i Janina

W sobotni wieczór w Cen-trum Kultury w Trokach odbył się koncert kolęd „Do Betle-jem”. Na scenie wystąpił łączo-

również wraz ze swym zespołem Romualdas Milašius oraz tan-cerze Litewskiego Państwowe-go Teatru Opery i Baletu Daria Olefirenko i Ernestas Barčaitis. „Historie piasku” przedstawił Dovydas Klimavičius. Świątecz-ny koncert prowadził aktor, po-eta Dariusz Bereski (Polska).

Koncert świąteczny był de-dykowany niedawno zmarłemu wielkiemu przyjacielowi Wi-leńszczyzny, prezesowi Stowa-rzyszenia „Wspólnota Polska” Longinowi Komołowskiemu. Podczas koncertu odbyła się też akcja charytatywna „Od serc dla serc”. Wszystkie zebrane środki zostaną przeznaczone na budowę nowego hospicjum dziecięcego w Wilnie. „Dla nas budowa hospi-cjum jest drogą, na której odczu-wamy ciągłe napięcie, drogą pod górę, wysiłkiem skierowanym na to, byśmy przynieśli tę życiodaj-ną siłę dla ciężko chorych dzieci i ich rodziców” – mówiła inicjator-

ka tej akcji, siostra Michaela Rak. Świąteczną imprezę zorga-

nizował Trocki Oddział Rejono-wy Związku Polaków na Litwie na czele z prezesem, posłem na Sejm RL Jarosławem Narkie-wiczem. Wędziagolanie dzię-kują prezesowi, panu Jarosła-wowi Narkiewiczowi za to, że zawsze o nich pamięta i zapra-sza na wspaniałe imprezy, które odbywają się na Ziemi Trockiej.

Podczas uroczystej kolacji, dzieląc się opłatkiem, wędzia-golanie cieszyli się, że spotkali tu swoich ulubionych wykonaw-ców – trio „Hanki”, z którym utrzymują przyjacielskie kon-takty i spotykają się na róż-nych imprezach. Żegnając się, dziękowaliśmy sobie nawzajem i rozstawaliśmy się z nadzieją, że wkrótce ponownie się spotkamy.

Ryszard Jankowski,prezes Wędziagolskiego

Oddziału ZPL

Wędziagolanie na koncercie kolęd w Trokach

ny chór zespołów rejonu troc-kiego, chór „Zgody”, zespół z Białorusi „Lalki Corporation”, piosenkarka Ewelina Saszenko.

Wykonawcom akompaniowała Wileńska Orkiestra Kameral-na św. Krzysztofa pod batutą Karolisa Variakojisa. Wystąpił

Simonowicz. Pięknie udeko-rowany pokój, stoły z trady-cyjnymi daniami, na ekranie – świąteczne migawki. Mu-zyką i słowami, rzec można, organizacyjna grupa w swo-ich prezentacjach „malowa-ła” obrazy i historię powsta-nia tych najpiękniejszych w naszej chrześcijańskiej trady-cji Świąt. W takiej atmosferze każdy z obecnych w myślach powracał do swego dzieciń-stwa i młodości oraz ówcze-snych przeżyć i doznań.

Był także występ grupy se-niorów pod kierunkiem Czesła-wa Stefanowicza, który akom-paniował na akordeonie Janinie Simonowicz, Irenie Lipskiej, Ja-ninie Wotczyc oraz niżej podpi-sanej. Śpiewaliśmy znane kolę-dy. Naturalnie, dołączyli do nas również obecni na sali.

Najbardziej uroczystą chwi-lą spotkania było przemówie-nie księdza Henryka Naumo-wicza z kościoła pw. św. Anny w Duksztach Pijarskich. Bło-

ko trafiały do serc zebranych, o czym świadczyła cisza i skupie-nie. Przełamanie się opłatkiem, wzajemne pozdrowienia i ży-czenia jeszcze bardziej nada-wały temu spotkaniu rodzinnej atmosfery.

O aktualnych sprawach Akademii mówili prezes PATW Jerzy Grygorowicz i jego zastęp-ca Teresa Vaišvilienė. Ciąg dal-szy spotkania – to wspólna ko-lacja tej dużej rodziny seniorów.

Jak i na poprzednich spo-tkaniach, nie obeszło się i tego wieczoru bez przypomnienia o tych, kto miał urodziny w tym okresie. Tradycyjnie, organi-zacja tej części spotkania na-leżała do stale aktywnej i nie-zmordowanej Teresy. Miłe, serdeczne pozdrowienia, wrę-czenie upominków, tradycyj-ne sto lat... A do tego dobry humor i żywa muzyka, o któ-rą tym razem zatroszczył się Czesław Stefanowicz grając

na akordeonie. A na ekranie, dzięki staraniom prezesa Jerze-go Grygorowicza, zmieniały się obrazy – migawki ze spotkań Polskich Uniwersytetów Trze-ciego Wieku zza wschodniej granicy Macierzy, które odby-wają się w Olsztynie.

Miłą niespodziankę – pre-zent od Świętego Mikołaja – zorganizował nam Witold Iwaszko, wręczając każdemu słuchaczowi Akademii swój kolejny tomik wierszy z dedy-kacją.

Świąteczne spotkanie było niczym piękny wieniec wzru-szeń i wspomnień zarówno z lat minionych, jak i dzisiejszych miłych chwil obcowania ludzi w trzecim wieku, składający się z barwnych kwiatów na drodze codziennego życia.

Józefa Łyczkowska,słuchaczka PATW

w Wilnie

Świąteczne spotkanie

gosławieństwo, wspólna mo-dlitwa, rozmowa księdza o ro-dzinie, tradycjach katolickich. Padały słowa szczere i zrozu-miałe dla każdego, które głębo-

fot.

Mar

ian

Gry

goro

wicz

KSIĄDZ HENRYK NAUMOWICZ BŁOGOSŁAWIŁ ZEBRANYM

fot. Marian G

rygorowicz

ORGANIZATORZY STARANNIE PRZYGOTOWALI SIĘ DO IMPREZY

fot.

Rysz

ard

Jank

owsk

i

O MISJI HOSPICJUM MÓWIŁA SIOSTRA MICHAELA

Page 4: ISSN STYCZNIA R NR Dzielmy się radością i dobrociązpl.lt/wp-content/uploads/2017/01/NG-02.pdfMODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po

12-18 stycznia 2017 r., nr 2(1247) www.zpl.lt4

Kiedy słupek rtęci w termome-trze opada coraz niżej i zmienia się pogoda, społecznicy – Polacy z Wę-dziagoły – kontynuując rozpoczętą jeszcze przed Świętami Bożego Na-rodzenia akcję „Łączy nas dobroć”, nieodpłatnie rozdawali ubrania.

Już nie pierwszy rok organizu-ją oni tę dobroczynną akcję świą-tecznej pomocy. Tegoroczna, dzięki przyjacielowi wędziagolan z Polski Arturowi Tchórzewskie-mu, jest liczniejsza i bogatsza.

„Tylko zobaczcie, jakie ład-ne są te dziecięce ubranka. A przecież w tych czasach wszyst-ko jest takie drogie. Nawet w dobroczynnych sklepach trze-ba płacić, a i tam wszystko stało się droższe. Bardzo dobrze, że są ludzie, którzy organizują ta-kie akcje. To pomaga nam w ży-ciu” – cieszyła się jedna z wielo-dzietnych mam. Dobroczynność

6 stycznia w sali Centrum Kul-tur Narodowych w Kłajpedzie rozbrzmiewały polskie wiersze i piosenki. Słychać było dziecięcy śmiech, doskonały nastrój wszyst-kim dopisywał, bo tu się zebrała młodzież, aby zabawić się na im-prezie „U progu Nowego – 2017 – Roku”.

Świątecznym przywitaniem zebranych rozpoczęła spotkanie prezes Kłajpedzkiego Oddziału Związku Polaków na Litwie Liu-lita Sulcienė.

Przybyłych na imprezę dzie-ci, rodziców, babć, dziadków oraz gości bawili uczniowie niedzielnej szkółki języka polskiego „Płomy-czek”. W świątecznym repertu-arze znalazły się przysłowia no-woroczne, zagadki tematyczne, wiersze oraz piosenki o zimie. Wychowankowie szkółki bardzo

odpowiedzialnie przyszykowali się do występów, więc w nagro-dę otrzymali rzęsiste oklaski pu-bliczności.

Gdy do nas zawitał Święty Mi-kołaj z dużym workiem prezen-tów, rozpoczęła się druga część imprezy. Dzieci z sali – jedno za drugim – przed gościem z Laplan-dii demonstrowały przy choince zawczasu przygotowane popisy. Hojny Święty Mikołaj nie zosta-wił bez nagrody żadnego dziecka. Wręczał prezenty również malu-chom oraz bardzo nieśmiałym za to, że byli grzeczni i słuchali ro-dziców.

Po zabawie obecni zostali za-proszeni na herbatkę, gdzie w cie-płej atmosferze mieli możliwość poobcować, złożyć sobie nawza-jem życzenia, poczęstować się sło-dyczami.

„Płomyczek” witał Nowy Rok

zawsze jest potrzebna ludziom. Z radością brali ciepłe ubrania i dziękowali społecznikom ci lu-dzie, którzy znaleźli się w całko-witym ubóstwie, na marginesie życia społecznego i poza jego gra-nicami. Po pomoc charytatywną przyszli do Polskiej Biblioteki w Wędziagole również ci, którzy doznają czasowych trudności...

Polaków-społeczników cieszy to, że mieli okazję i mogli przysłu-żyć się ludziom, którzy są w po-trzebie. Bardzo ważne jest to, by ludzie byli solidarni i pomagali so-bie nawzajem, wtedy biedy będzie mniej. Polacy-społecznicy uważa-ją, że również w przyszłości uda się im zorganizować podobne akcje dobroczynne.

Ryszard Jankowskiprezes Wędziagolskiego

Oddziału ZPL

Trwa akcja „Łaczy nas dobroć”

SLEŃDZIŃSCYDziś sięgniemy wspomnie-niami do życia i twórczość ro-dziny Sleńdzińskich, której przedstawiciele w ciągu czte-rech pokoleń kontynuowali tradycje malarskie. Były wśród nich wszechstronnie uzdolnio-ne osobowości, odznaczające się nie tylko wybitnymi zdol-nościami malarskimi, ale też muzycznymi i poetyckimi, po-twierdzając teorię o tym, że o ile człowiek jest naprawdę uzdolniony, to nie ogranicza się do jednej dziedziny.

Sleńdzińscy – to polski ród szlachecki zagnieżdżony w Wilnie i jego okolicach. W kulturze polskiej pozostawił twórczość artystyczną, która dała początek galerii ich imie-nia funkcjonującej w Białym-stoku.

Aleksander Sleńdziński (1803-1878) – malarz i mu-zyk. Studia ukończył na Wy-dziale Sztuk Pięknych Uni-wersytetu Wileńskiego. Jego nauczycielem rysunku był Jan Rustem, a rzeźby – Kazimierz Jelski. W Wilnie przyjaźnił się

ze Stanisławem Moniuszką i uczył rysunku jego córkę Elż-bietę.

W latach 1851-1855 Alek-sander Sleńdziński przebywał w Czerwonym Dworze (Rau-dondvaris). Jedni twierdzą, że był tam nauczycielem ry-sunku u hrabiego Benedykta Tyszkiewicza, inni – że korzy-stał z jego mecenatu. Właśnie w Czerwonym Dworze Alek-sander zaprzyjaźnił się z mala-rzem Albertem Żamettem. W tym okresie namalował „Drogę Krzyżową” i kilka innych ob-razów do miejscowego kościo-ła. Powstały też jego prace dla kościołów wileńskich: „Matka Boska z Dzieciątkiem” (pw. św. Teresy), „Święta Cecylia” (pw. Ducha Świętego).

Obok utworów sakralnych rodzą się też naturalistyczne sceny rodzajowe, ołówkiem uchwycone typy chłopów i mieszczan, m.in. „Grupa wie-

śniaków w karczmie”, „Tań-ce wieśniaków”, „Modlący się wieśniacy”. Niektóre pra-ce Aleksandra Sleńdzińskie-go nawiązują do tematyki pol-skich powstań narodowych, np. „Pielgrzym” (l854), „Żebrak u krzyża” (1870).

Ojciec Aleksandra, Marcin Sleńdziński (1754-1830) był kupcem towarów jedwabnych. W 1812 r. był ławnikiem w Wilnie, później skarbnikiem i burmistrzem miasta. Miał dwa domy, jeden z nich przy ulicy Wielkiej.

Aleksander Sleńdziński był żonaty z Karoliną Korgowdów-ną (1812-1883), miał z nią ośmioro dzieci. M. in. jego syn Wincenty przejął talent po ojcu i został znakomitym malarzem; syn Aleksander – znanym bo-tanikiem, zaś Stanisław – in-żynierem dróg i komunikacji.

Pochowany został na Cmen-tarzu Bernardyńskim w Wil-nie w grobowcu, który w 1833 roku ufundował swym rodzi-com. Niektóre obrazy Alek-

sandra Sleńdzińskiego można dziś obejrzeć w Wileńskim Mu-zeum Sztuki przy ulicy Wiel-kiej (Didžioji).

Najstarszy syn Aleksandra Sleńdzińskiego, Wincenty Le-opold (1837-1909) był mala-rzem, tak jak ojciec. Urodził się 1 stycznia w Skrebinach, nieda-leko Janowa. Wychowywał się nad brzegami Wilii, w Borcia-nach i Bajoryszkach nad Nie-wiażą na Żmudzi, w Czerwo-nym Dworze nad Niemnem. W Wilnie, gdzie Sleńdzińscy mie-li swój dom, Wincenty pobie-rał pierwsze nauki szkolne. Ry-sunku i zasad malowania uczył się u ojca, później w pracowni słynnego malarza wileńskiego Kanuta Rusieckiego. W pra-cach artysty z tego okresu wi-doczne są wpływy znakomitych twórców. M. in. Władysław Sy-rokomla (Ludwik Kondrato-wicz, l823-1862), zaprzyjaź-niony ze Sleńdzińskimi, był w posiadaniu scenki rodzajowej namalowanej przez Wincen-tego w stylu Dawida Teniersa.

Z Wilnem w życiorysieKontynuując poznawanie dziejów Wilna – jego historii, architektury, związanych z miastem ciekawostek i słynnych ludzi – na łamach N.G. przedstawiamy Czytelnikom sylwetki twórców: pisarzy, malarzy, architektów, działaczy społecznych, których trwały ślad pozostał w mieście nad Wilią, jak i w szerokim świecie, gdzie dane im było mieszkać i pracować oraz sławić Wilno, z którym rodzinnie i emocjonalnie byli związani.

RODZINNE ZDJĘCIE UCZESTNIKÓW IMPREZY

fot. Ryszard Jankowski

KAŻDY WYBRAŁ COŚ DLA SIEBIE...

Page 5: ISSN STYCZNIA R NR Dzielmy się radością i dobrociązpl.lt/wp-content/uploads/2017/01/NG-02.pdfMODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po

12-18 stycznia 2017 r., nr 2(1247) www.zpl.lt 5

Przepadły Kresy? Zaginęła ich sentymentalna mitologia? Odeszły do lamusa pradawne nazwy? Przestały płynąć tam-tejsze rzeki? Ależ skąd. Wystar-czy tam pojechać. Popatrzeć. Po-słuchać. Pójść Świętym Brodem. Zatrzymać się przy radziwiłłow-skich kryptach. Wbiec schoda-mi na pięterko pięknego dworu zasłużonych Komarów. Posłu-chać szlachcianki z Wodoktów. Zachwycić się obłokami odbity-mi w Niewiaży oraz mostem wi-szącym, który łaskawie pozwa-la swobodniej odczytać ciemną rzekę. Można jeszcze wstąpić do Datnowa i Akademii. Niedale-ko są Szetejnie, Jaswojnie, Cy-towiany, Poniewież. Pogniewają się Litwini za pamięć nadwraż-liwą i niepoprawną? Niepo-trzebnie. Cóż po naszych spo-rach i zazdrościach, licytacjach, komu więcej przypada z dawne-go dziedzictwa. Najistotniejsze są skryptoria. Zakonspirowani zbieracze pamiątek, czciciele rę-kopisów. Szczerzy poeci, zatro-skani, aby jutro nie liczyło się

od dzisiaj, aby zmurszałe groby były strażnikami pamięci i po-marszczone dęby, i świronek, i zwyczajne ludzkie losy, żywo-ty piękne i heroiczne. Wierzę, że pieśń ujdzie cało. Przecho-wa krajobrazy i męczenników, grozę upadku, głośne romanse, zagadkowe śmierci, codzienne starania, fantastyczne kariery, mistyczną przenikliwość i go-rycz skrzywdzonych, nawet po tym, gdy młyny historii mieli-ły całą tę okolicę po wielekroć i niemal doskonale. Kiedy wę-druję tamtędy, wespół z pojętny-mi uczniami, chciwymi wrażeń przyjaciółmi oraz czułą, utkaną niczym z ran oraz marzeń Panią Irenką, wiem, że przechodzimy drogami dobrze schodzonymi, z wieloma dyskretnymi tropami, z wieloma śladami po tylu od-miennych przechodniach, mó-wiących różnymi językami, mo-dlących się do różnych bogów, nazywających okoliczne detale różnymi nazwami.

Irena Duchowska jest po-etką, poetką zatroskaną, to

znaczy taką, która nieustan-nie przypomina i nieustannie jest zobowiązana. Wilnianka (o gnieździe rodzinnym po-wie najczulej: „Moja Słomian-ka”), mieszkająca na Żmudzi. Polka z krwi i kości. Pryncy-pialna. Jednoznaczna. Twar-da. Przypięta na stałe do zasad już niemodnych. Prostolinijna. Wrażliwa. Strażniczka pamięci po ks. Janie Naumowiczu, mę-czenniku Wileńszczyzny oraz siostrze Teresie Jakutowicz, utalentowanej rysowniczce i malarce. Tyle różnych pasji przysiadło przy naszej poetce. Zespół śpiewaczy „Issa”, który założyła, Stowarzyszenie Po-laków Kiejdan, któremu pre-zesuje, ceniony dorobek na-uczycielski, Festiwale Kultury Polskiej na Żmudzi, które or-ganizuje z iście kresowym upo-rem. A wiersze? Są. Po prostu, zwyczajnie, są. O Bogu, miło-ści, zawierzeniu, zwątpieniach, rodzicach, ogrodach, własnych dzieciach, potrzebie zostawie-nia śladów, marzeniach, nie-spełnieniu (w dawnym wierszu taka oto, emocjonalna perełka: „czemu właśnie ja/ musiałam być upokorzona,/ nad siły brze-mię dźwigać,/ gdy on/ w motyla się zmienił/ i dalej lekko fruwa …/”). Rzecz wiadoma, poeci rodzą się z zamiaru Boga. Ni-czego nie dzierżą i o rząd dusz nie walczą. Coraz częściej przy-pominają cierpliwe prządki. Może nawet nie wiedzą, że to od nich zależą losy cywilizacji, może nie tyle od nich, ile od Słowa, przytrzymywanego w depozycie. Irena Duchowska jest mocno znaczona właśnie Słowem, jego wewnętrznym rytmem, jego powagą i sakral-

ną głębią. Tę głębię mogliby-śmy nazwać mistyką, mistyką codziennych spraw i trwałych idei, mistyką zwyczajnych pra-gnień i nadziei na świat upo-rządkowany. Może dlatego te wiersze kuszą czytelników. Kto-kolwiek słyszał recytacje samej autorki łatwiej odgadnie, może lepiej odpowiedzieć odszuka, ich właściwą siłę, przy samej lekturze nie tak klarowną i precyzyjną. Bywają poeci zapi-su. Bywają poeci głosu. Bywa, że forma bierze górę, bywa, że dominują emocje, czysta świa-domość, gdy przed całym świa-tem, człowiek, kruchy i sponie-wierany, wygłasza swoje credo, niektórym na pożytek, niektó-rym dla kpiny, jeszcze innym dla znudzenia. Irena Duchow-ska potrzebuje być poetką har-monijną. Nie unika przy tym intymnych wyznań. Żebrze o miłość. Szuka szczęścia w po-piele. Odnajduje dąb i jarko--różowe gwiazdy trzmieliny. Wie, że zmysły są burzliwe i rozkoszne. Po kobiecemu za-zdrości. Ulega chorym tęskno-tom. Bywa, że sama sobie nie

dowierza i podejrzliwie trak-tuje własną dobroć, doszuku-jąc się w niej, podejrzanych in-tencji. Ta odważna wiwisekcja trwa właściwie nieustannie. Ma swoje bieguny. Od religijnych uniesień po bezdroża pomyłek. Od wiary w Mateńkę najmil-szą, po Ikarowy lot i paraliżu-jącą amnezję. A pomiędzy kalej-doskop zdarzeń i niepokojów, koszmary wojenne i róże, Scyl-la i Charybda, łagiernicy odarci z człowieczeństwa i nadzieja, że można strząsnąć pył z ma-rudnego sumienia. Nie wiem, czy wiersze te można nazwać ładnymi. To zbyt gładkie okre-ślenie. Nie przynależą one do sztambuchowej tradycji. Nie różowieją od lekkiego tańca i gładkich rozmów. Irena Du-chowska jest przecież poetką zatroskaną. Pragnie ogrzać po-turbowane serca. Dąży do ziemi obiecanej, która jest na pewno, ale wciąż oddala się i gubi swoje święte kontury.

Dariusz Łukaszewskipoeta, wójt gminy Kadzidło, Polska

U Stanisława Moniuszki uczył się Wincenty gry na for-tepianie. Dom państwa Mo-niuszków w Wilnie był jednym z ognisk skupiających inteligen-cję – salonem literackim, mu-zycznym i artystycznym. Sta-nisław Moniuszko traktował swych uczniów po przyjacielsku. W jego mieszkaniu nawiązywa-ły się serdeczne przyjaźnie. Na jednym z rysunków z 1856 roku Wincenty Sleńdziński utrwalił Stanisława Moniuszkę, siedzą-cego w fotelu w swym mieszka-niu przy ul. Niemieckiej. Rysu-nek przedstawia próbę zespołu muzycznego z udziałem Bonal-diego, Noskowskiego i innych uczniów Moniuszki.

Wincenty zyskał uznanie wśród malarzy wileńskich. Potwierdzeniem tego są zamó-wienia na obrazy do kościołów Wilna, Moskwy, Nowogrodu i innych miast. Dla kościoła rzymskokatolickiego w Mo-skwie namalował obrazy świę-tych: Magdaleny, Sebastiana i Szymona. Do kościoła w No-

wogrodzie Wincenty Sleńdziń-ski wykonał „Wniebowzięcie Najświętszej Panny”.

W 1862 roku do Katedry Wileńskiej namalował obraz św. Kazimierza zatopionego w modlitwie przy świetle księży-ca. Obraz ten został umieszczo-ny w prezbiterium katedry na pierwszym filarze i należał w tym czasie do najbardziej uda-nych prac artysty. Obrazy jego znalazły się też w wileńskim kościele pw. św. Rafała Archa-nioła, kaplicy Raduszkiewi-czów na Rossie, dla kościoła na Łukiszkach namalował po-stacie św. Jakuba i św. Filipa.

W 1856 roku Wincen-ty Sleńdziński razem ze swym przyjacielem i późniejszym słynnym malarzem Micha-łem Elwiro Andriollim wstąpił do Moskiewskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Jego nauczycielami byli Sergiusz Zaranko i Aleksy Sawrasow. Po trzech latach, w 1859 roku, Wincenty wstąpił do Akademii Sztuk Pięknych w Pe-tersburgu. W czasie nauki jego

prace dwukrotnie nagradzano srebrnymi medalami. Płótno pt.: „Daniel w jamie ze lwami” nabył hrabia Benedykt Tysz-kiewicz. Wszystko zapowiada-ło wspaniałą karierę malarską. Jednak za udział w Powstaniu Styczniowym 1863 roku Win-centego Sleńdzińskiego areszto-wano w pobliżu Birż i osądzono na zesłanie do Kniaginina w Ni-żegorodzkiej Guberni pod suro-wy nadzór policji.

10 marca 1867 roku Win-centy Sleńdziński otrzymał od władz zgodę na pobyt w Charkowie. Tu artysta malo-wał dużo, przeważnie portre-ty. Malując zarabiał na swoje utrzymanie i pomagał braciom w studiach uniwersyteckich. W 1872 roku, kiedy dostał zgodę na wyjazd na studia zagranicz-ne, pojechał do Krakowa, gdzie poznał Jana Matejkę.

Następnie przeniósł się do Drezna, gdzie mieszkał u Józe-fa Ignacego Kraszewskiego, który zapoznał go z możnymi mecena-tami. Od nich Wincenty otrzy-

mywał zamówienia. Miniatu-ry malowane przez Wincentego Sleńdzińskiego były wtedy roz-chwytywane. Z drobnego szkicu piórkiem, odtworzył on portret babki Kraszewskiego Niemojew-skiej oraz namalował kilka portre-tów rodzinnych, w tym dwie małe podobizny autora „Starej baśni” na drewnie. Wykonywał też re-staurację płócien w Kórniku u hrabiego Działyńskiego. Niejed-nokrotnie odwiedzał Drezdeńską Galerię Obrazów, badając twór-czość europejskich malarzy.

W 1875 roku otrzymał na-kaz władz, by wrócił do Char-kowa.

W wyniku amnestii w 1883 roku wrócił do Wilna, w któ-rym nie był 20 lat. Ożenił się z wdową po wileńskim fotografie Józefie Czechowiczu – Anną. Pracował nad odnawianiem fresków i obrazów w wileńskich świątyniach: m.in. św. Bartło-mieja oraz śś. Jakuba i Filipa.

Nadal zajmował się też portretami: namalował Ada-ma Honorego Kirkora, Hila-

rego Raduszkiewicza. Oprócz tego malował pejzaże, obrazy o tematyce obyczajowej, mitolo-gicznej i religijnej: „Ogród Ber-nardyński w Wilnie”, „Kiejstut kradnie Birutę”, „Święto boga Ragutisa” i inne. Jedną z bar-dziej znanych prac jest obraz „Staruszka nawlekająca nitkę”.

W 1898 roku artysta wziął udział w wystawie obrazów w Wilnie i wystawił swój obraz pt.: „Spojrzenie na Ostrą Bra-mę”. W jego dorobku malar-skim są wartościowe widoki Wilna. Nazywano go „piew-cą codziennego życia”. Wiele jego prac znajduje się w Wileń-skim Muzeum Sztuki przy uli-cy Wielkiej (Didžioji).

Mówi się, że pędzla z ręki nie wypuszczał aż do śmierci. Zmarł w Wilnie w wieku 72 lat i został pochowany przy ojcu na Cmentarzu Bernardyńskim.

Opracowała Albina Drzewiecka

(Cdn.)

O Poetce zatroskanejW końcu minionego roku w serii „Biblioteka Kurpiowska” ukazał się nowy tomik wierszy Ireny Duchowskiej. Poezja z tomiku „We mgle” traktuje o sprawach ludzkich, m. in. o marzeniach, miłości, życiu. Zbiorek został zadedykowany pamięci ks. Jana Naumowicza. O poetce, działaczce społecznej, wieloletniej prezes Oddziału Związku Polaków na Litwie „Lauda” bardzo ciepły, liryczny tekst napisał wójt gminy Kadzidło, poeta Dariusz Łukaszewski, który w ciągu wielu lat przyjaźni się z rodakami na Litwie, wspiera inicjatywy na Laudzie i Żmudzi. Poniżej zamieszczamy tekst, w którym znalazła się nie tylko ocena poezji Ireny Duchowskiej z nowego tomiku, ale też został ukazany stosunek do wspólnej historii, ludzkiej wrażliwości, relacji międzyludzkich.

IRENA DUCHOWSKA WRAZ Z SYNEM KAZIMIERZEM

Page 6: ISSN STYCZNIA R NR Dzielmy się radością i dobrociązpl.lt/wp-content/uploads/2017/01/NG-02.pdfMODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po

12-18 stycznia 2017 r., nr 2(1247) www.zpl.lt6

Zarys dziejów Nowej Wilejkifo

t. Ja

n Bu

łhak

NOWA WILEJKA W OBIEKTYWIE JANA BUŁHAKA

Naczelnikiem parowozowni był wówczas inż. Czerniakow, nienawidzący Polaków i na ogół katolików. Sprowadzał z Rosji pracowników prawosławnych, a miejscowych katolików nie przyj-mował.

Pracownicy Polacy, chcąc okazać protest, puścili w ruch na stacji 2 lokomotywy naprze-ciw siebie; obie uległy zdruzgo-taniu, a obsługa została poka-leczona. Trzecią lokomotywę puścili w ruch na skład drze-wa. I ta również została zdru-zgotana. Po tym wypadku inż. Czerniakowa spotkała degrada-cja; przeniesiono go do Żłobina na niższe stanowisko. Na jego miejsce przybył inż. Czebinia-jew, który wespół z duchownym prawosławnym Niedzwiedzkim utworzyli związek Michaiła Ar-changieła (czerno-secinny).

Ruch pociągów na szlaku Li-bawa-Romny wzmagał się, trzeba było do warsztatów i parowozow-ni w Nowej Wilejce dobrać wię-cej ślusarzy. Inż. Czebiniajew zaś liczby pracowników nie zwięk-szał, skutkiem czego wynikały niedokładności w ruchu.

Naczelnik trakcji z Dyrekcji w Mińsku zapytał, dlaczego na-czelnik parowozowni w Nowej Wilejce wstrzymał ruch. Ten zaś odpowiedział, że złożył podpis w związku Michaiła Archangieła, iż katolików nie będzie przyjmo-wał, a w Nowej Wilejce zgłaszają się do pracy tylko katolicy(Po-lacy).

Strach oblatywał władze przed narodowością polską i wy-znaniem katolickim, ale w tym wypadku nieuzasadniony.

(W rękopisie ołówkiem wykre-ślono opis akcji bojowej pod Bez-danami wg W. Malinowskiego).

Około roku 1910 przyszło za-rządzenie z Mińska, aby na służ-bę przyjmować tylko prawosław-nych, a miejscowych przenieść w głąb Rosji. Wobec tego cały sze-reg Polaków z obsługi lokomo-tyw otrzymało awans i równo-

cześnie przeniesienie na Ukrainę. Ci Polacy, którzy nie przystali na przeniesienie, zostali pozbawieni awansu. Na miejsce przeniesio-nych przysłano Rosjan.

To samo działo się na stacji w służbie ruchu. Tego zażądał du-chowny prawosławny, aby była większa parafia prawosławna, która powstała w r. 1908, kiedy to zbudowano drewnianą cerkiew i rozpoczęto akcję, aby wznieść murowaną, czemu przeszkodzi-ła wojna.

Nieco wcześniej, bo w r. 1907 została zbudowana ka-plica rzymsko-katolicka, dzięki niestrudzonej pracy ks. Aniceta Butkiewicza, który dość mając przykrości od władz zakładu dla umysłowo chorych za wpuszcza-nie nowowilejczan do kaplicy, porozumiał się z kolejarzami, administracją i robotnikami fa-brycznymi, którzy obiecali skła-dać co miesiąc dzienny zarobek na budowę kościoła.

Zapewniwszy materialną podstawę, ks. Anicet Butkiewicz wszczął akcję w sprawie budo-wy kościoła w Nowej Wilejce i utworzenie nowej parafii.

Akcja ta już w r. 1907 dała ten skutek, że została tymczasowo zbudowana murowana kaplica (dziś plebania) i rozpoczęto wy-równywać plac na wyniosłej górze pod budowę kościoła pod wezwa-niem św. Kazimierza w stylu gotyc-kim (neogotyckim – przyp. red.).

Spiritus movens wszystkie-go był energiczny ks. Butkie-wicz, którego biskup wyznaczył na proboszcza w Nowej Wilejce. On to w gorących kazaniach na-woływał kolejarzy i robotników fabrycznych, zwłaszcza młodzież do pracy nad budową kościoła. I sprawiał to, że ci wszyscy, za-miast szukać rozrywek w restau-racjach, piwiarniach lub na space-rach, tłumnie dążyli z rydlami na górę i przygotowywali miejsce na założenie fundamentów. Piękny był to widok, kiedy setki rąk rzu-cały grudki ziemi na taczki ocho-

czo, wesoło, czasem z piosenką na ustach. A nad tą pracą czuwało oko ks. proboszcza, który od jed-nej grupy do drugiej przechadzał się, zachęcał, pomagał.

W roku 1908 już są gotowe fundamenty. Następuje praca in-nego rodzaju, mianowicie: zwóz-ka cegieł z pobliskich Dworczan i szlifowanie na placu kościelnym tychże cegieł na ścianę zewnętrz-ną. Energia niestrudzona ks. A. Butkiewicza sprawia to, że para-fianie – mieszkańcy wsi – zwo-żą cegłę gratis, dla chwały Bo-żej, a robotnicy tę cegłę szlifują. Wszystko się odbywa w nadzwy-czajnym tempie.

Wkrótce zastukały kielnie i młoty. Wzniosły się ruszto-wania. Odtąd ich nie opuszcza przez całe dni ks. proboszcz. Żywo się interesuje każdym nowym gzymsem, każdym fi-larem, każdym łukiem. Szczę-śliwym się czuje, gdy w końcu nad dachem kościelnym wyso-ko się wzniosła strzelista wie-życa, widziana w promieniu 30 kilometrów. Ukoronowała ona wspaniałą pracę w r. 1911. W tymże roku nastąpiło uroczy-ste poświęcenie kościoła, które-mu odtąd miał patronować kró-lewicz Kazimierz.

Jednocześnie z wszczętą ak-cją budowy kościoła ks. Anicet Butkiewicz rozpoczyna akcję oświatowo-kulturalną i spo-łeczną, w czym mu dopomaga Bąkowski, rządca Kuczkury-szek, będących własnością hr. Pusłowskiego.

Już w r. 1907 pod firmą szkoły krawieckiej zakłada ks. A. Butkiewicz 4-oddziałową szkołę powszechną, której kie-rowniczką zostaje siostrzenica Bąkowskiego, z nauczycielek dopomaga jej bardzo Leoka-dia Juniewiczówna. Szczęśliwa dziatwa ma możliwość pobiera-nia nauki w języku ojczystym. Religii w tej szkole uczył ks. A. Butkiewicz, jak również w szko-łach rosyjskich, zorganizowa-

nych w Nowej Wilejce przez ku-ratora okręgu wileńskiego.

Poza cerkiewną szkołą ko-lejową najwcześniej powstała męska dwuklasowa szkoła po-wszechna z czterema oddziała-mi. Otwarto ją 15 września 1905 r., nauka odbywała się po rosyj-sku, z wyjątkiem religii. W roku 1907 otwarto szkołę żeńską te-goż typu. Nieco później otwarto drugą szkołę żeńską. Obok Kucz-kuryszek, przy trakcie Połockim, na miejscu dawnej karczmy ist-niała już przedtem szkoła ludo-wa koedukacyjna, lecz to było już poza granicą Nowej Wilejki.

Kilka lat przed wojną zorga-nizowano czteroklasową szkołę miejską oraz przed samym wy-buchem wojny organizowano seminarium nauczycielskie.

We wszystkich tych szko-łach, z wyjątkiem cerkiewnej, po roku 1905 młodzież i dzieci wyznania rzymsko-katolickiego pobierały religię w jęz. polskim, której uczył ks. A.Butkiewicz, a potem ks. wikary.

Pozatem ks. Butkiewicz an-gażuje wybitnie uzdolnionego organistę Sawickiego, który or-ganizuje chór parafialny. Chór ten, prowadzony doświadczo-ną ręką, występuje z koncerta-mi łącznie z orkiestrą parafial-ną. Założone koło dramatyczne urządza przedstawienia w jęz. polskim. Młodzież i starsi gar-ną się do tych organizacji, to też świetnie się rozwijają.

Wkrótce ks. proboszcz za-kłada bibliotekę parafialną i świetlicę-ognisko. Sprowadza książki, gazety, tygodniki, mie-sięczniki. Życie oświatowe wre.

W przestrzennych salach świetlicy wszystkie stoliki i sto-ły otoczone przez robotników i robotnice. Czytają, rozmawiają, rozprawiają.

Akcja rozgałęzia się na mia-sto i wieś. Sprowadza ks. A. But-kiewicz gazety polskie w więk-szej ilości i zachęca parafian do rocznej prenumeraty. Idzie to po-myślnie. Wyrugowuje niemieckie wydawnictwa obrazów świętych, rozpowszechniając reprodukcję obrazów malarzy polskich, m.in. Majeranowskiego (Majeranow-ski Władysław Konstanty (1817 - po 1874) („Matka Boska, bło-gosławiąca z obłoków świętych polskich i litewskich”1860) ob-raz ten znajduje się w katedrze wi-leńskiej na filarze w pobliżu tronu królów polskich według rysun-ków A. Lessera.

Powoli w biernych mieszkań-cach Nowej Wilejki rozbudza ks. A. Butkiewicz świadomość naro-dową, poczucie, kim są.

Zorganizowane przez ks. A. Butkiewicza Towarzystwo do-broczynności rozwija działalność charytatywną, obejmującą całą parafię, która liczyła wówczas 15 000 katolików. Z wybitną pomo-

cą przychodzi rządca Bąkowski.Wszechstronna działalność

ks. A. Butkiewicza nie podobała się władzom rosyjskim. Miejsco-wy prystaw czyni w pracy wiele trudności. Gdy mimo tego szkoła i organizacje się rozwijają, ówcze-sny gubernator Lubimow wzy-wa do siebie ks. A. Butkiewicza i upomina go, a potem nakłada kilkakrotnie kary pieniężne.

Intensywnie rozwijała się pra-ca oświatowo-kulturalna.

Rozwijała się również praca i w fabrykach. Papiernia w Kucz-kuryszkach w r. 1914, pracując dwiema maszynami, produkowa-ła już 12000 kg papieru na dobę, a liczba zatrudnionych robotni-ków w fabryce wraz z 4-a masow-niami wynosiła 300 osób.

Nadzwyczajnie wzrosły za-kłady Mozera. Arnold Mozer, syn założyciela, rozszerzył znacznie fabrykę, dobudowując olbrzymie hale i sprowadzając 45 automa-tów, tj. specjalnych maszyn do odbijania wzorów haftu. Zatrud-nionych było 1500 osób – męż-czyzn i kobiet. Kobiety też wy-cinały hafty, brały do domu całe sztuki koronek i tam je wycinały.

Dbając o zdrowie robotników właściciel zakładów utrzymywał stałego lekarza fabrycznego i dwóch felczerów, ambulatorium i dla nagłych wypadków kilka łó-żek. Istniała też kasa samopomo-cy z funduszem koło 8000 rb., ze-branym ze składek dobrowolnych przez robotników. Pieniądze te zginęły w banku w czasie wojny.

I w dalszym ciągu składki po-woli płynęły na kościół, gdyż nie-strudzony proboszcz myślał teraz o jego wewnątrz przyozdobieniu. Budowa (głównego) wielkiego ołtarza była rozpoczęta.

W kaplicy nad wejściem do kościoła został umieszczony ob-raz-kopia Matki Boskiej Ostro-bramskiej. Należało rozpocząć budowę i bocznych ołtarzy.

Intensywna jednak praca ks. A. Butkiewicza w Nowej Wi-lejce została przerwana w r. 1914. Rozkaz biskupa powołał go z tej placówki do innej parafii. Wyje-chał z Nowej Wilejki pozostawia-jąc po sobie niezatartą pamięć w sercach parafian, w których obu-dził poczucie polskości, pozosta-wiając także trwały pomnik pracy w murach kościoła św. Kazimie-rza, wznoszącego się smukłą wie-życą ku błękitom niebios. Ks. ka-nonik A. Butkiewicz zmarł dnia 27 sierpnia 1935 r. w Wilnie. Dzięki jego inicjatywie i staraniom został zbudowany kościół Niepokalanego Poczęcia NMP na Sałtoniszkach.

Do Nowej Wilejki przyszedł również działacz społeczny i oświatowy ks. Tadeusz Maka-rewicz, któremu przeszkodził w kontynuowaniu rozpoczętej pra-cy wybuch wojny światowej.

Cdn.

Page 7: ISSN STYCZNIA R NR Dzielmy się radością i dobrociązpl.lt/wp-content/uploads/2017/01/NG-02.pdfMODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po

12-18 stycznia 2017 r., nr 2(1247) www.zpl.lt 7

„Projekt współfinansowany w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Polonią i Polakami za granicą”

Adres do korespondencji:ul. Naugarduko 76, 03202 Wilno Związek Polaków na Litwietel./fax.: +370 5 233 10 56E-mail: [email protected]

Redaktor: Janina LisiewiczKorekta: Krystyna RuczyńskaOpracowanie komputerowe: Paweł Stefanowicz

Tygodnik Związku Polaków na Litwie – egzemplarz bezpłatny.

Podzielamy ból i smutek, składając najserdeczniejsze wyrazy współczucia wójtowi gminy Kadzidło,

panu Dariuszowi Łukaszewskiemu z powodu śmierci ukochanego

OjcaRodacy z Laudy i Żmudzi

Z okazji Jubileuszu 75-lecia słu-chaczce Polskiego Uniwersytetu Trze-ciego Wieku, Szanownej Pani Danucie OBŁOCZYŃSKIEJ najserdeczniejsze ży-czenia: wszelkiej pomyślności w życiu co-dziennym, dobrego zdrowia na długie lata. Miłości i szacunku od najbliższych, stałej opieki Bożej w każdej chwili i na każdym kroku

składa koło ZPL i Zarząd PUTW w Solecznikach

Z okazji Jubileuszu 75. Urodzin Irenie JUREWICZ wiązankę serdecznych życzeń: zdrowia, pogodnych i jasnych dni w otoczeniu najbliższych, wszelkich łask Bożych i ludzkiej życzliwości

składają członkowie koła ZPL w Tylży i Jezioroskiego Oddziału Rejonowego ZPL

Z radosnej okazji przyjścia na świat wnu-ka Nijoli GAWSZTEL oraz prawnuka – Aleksandrze SURWIŁO najserdeczniej-sze życzenia

składają członkowie koła ZPL w Turmoncie oraz Jezioroskiego Oddziału Rejonowego ZPL

PRENUMERATAPragniemy zawiadomić naszych Czytelników i Sympatyków, że możecie Państwo zaprenumerować „Naszą Gaze-

tę” w każdym urzędzie pocztowym na terenie całej Litwy. Prenumerata na luty i dalsze miesiące 2017 roku będzie trwała do 22 stycznia. Chcemy zaznaczyć, że nadal gazeta jest bezpłatna, zaś koszta miesięcznej prenumeraty 1,33 EUR obejmują opłatę pobieraną przez pocztę za dostarczanie gazety dla prenumeratorów. Indeks wydania: 0130. Liczymy na to, że zechcecie Państwo „Naszą Gazetę” – tygodnik Związku Polaków na Litwie – mieć w swoich domach.

Page 8: ISSN STYCZNIA R NR Dzielmy się radością i dobrociązpl.lt/wp-content/uploads/2017/01/NG-02.pdfMODA NA PREZENTY Tak już jest, że poszczególne ekipy rządzące pozostawiają po

12-18 stycznia 2017 r., nr 2(1247) www.zpl.lt8

ORATORIUMPONARSKIE25 STYCZNIA 2017 r. o godz. 18:00

w LITEWSKIEJ FILHARMONII NARODOWEJ(ul. Aušros Vartų 5 w Wilnie)

Fundacjaoraz

prezentują

„KULTURA WILNA“

OPERA I FILHARMONIA PODLASKA W BIAŁYMSTOKU

kompozytora MAXA FEDOROVA

w kasie FILHARMONII NARODOWEJbądź

NA STRONIE INTERNETOWEJwww.filharmonija.ltBILETY

DO NABYCIA

MACIEJ NERKOWSKI (baryton, Polska) CHÓR OPERY I FILHARMONII PODLASKIEJ W BIAŁYMSTOKU

KOWIEŃSKA ORKIESTRA SYMFONICZNA

Przygotowanie chóru VIOLETTA BIELECKALibreeo EDWARD TRUSEWICZ

Reżyseria RAFAŁ SUPIŃSKIDyryguje MARTYNAS STAŠKUS

PRODUCENT WSPÓŁORGANIZATORZY:POLECAEdward Trusewicz