22

Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Henryk Krzosek nie miał łatwego dzieciństwa. Ojciec alkoholik, zapracowana matka… Wychowała go ulica. Zaczął kraść, pić, trafił do więzienia. Później było tylko gorzej: nieudane próby samobójcze, utrata szansy na własną rodzinę. Bolesne zderzenie z dnem. Wzruszająca autobiograficzna opowieść autora przenosi nas w świat utraconej nadziei i odnalezionego na nowo sensu życia. W „piekle na ziemi” bohater dostrzega płomień miłości. Bóg odnalazł go na ulicy…

Citation preview

Page 1: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"
Page 2: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"
Page 3: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

HENRYK KRZOSEK

Bóg znalazł

mnie na ulicy

HISTORIA BEZDOMNEGO ALKOHOLIKA

Wydawnictwo ZnakKraków 2014

Page 4: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"
Page 5: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

9

I

Dzieciństwo i młodość

Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał.Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.

( J 1, 9–13)

Skoro ma to być historia mojego życia, to muszę za-cząć od Szczecina, rodzinnego miasta, w którym spędziłem pierwsze 35 lat – wyłączając z tego sie-

dem lat pobytu w więzieniach. Później na długie lata wy-jechałem do Niemiec, by na początku 2006 roku wrócić do kraju. Nie jest mi łatwo – mam obecnie ponad sześć-dziesiąt lat – odtworzyć w pamięci swoje dzieciństwo. Jeżeli nawet wychwytuję z przeszłości pewne momenty,

Page 6: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

10

HENRYK KRZOSEK � BÓG ZNALAZŁ MNIE NA ULICY...

to zadziwia mnie fakt, że nie ma w tym nic z radości, która powinna cechować ten beztroski okres. Z wczes-nego dzieciństwa przypominają mi się tylko nieliczne epizody. Przypominam sobie, że długi czas, prawdopo-dobnie dwa lata, przebywałem na wsi u swoich dziad-ków ze strony mamy. Pamiętam to z trzech powodów.

Po pierwsze – dziadek był bardzo srogi i kazał mi każ-dego dnia jeść zupę mleczną z kaszą – bez cukru.

Po drugie – wujek Janek, brat mamy, był dla mnie bar-dzo dobry i wszędzie mnie zabierał. Bardzo go kochałem.

Po trzecie – na wsi złamałem sobie obojczyk i przez jakiś czas rękę miałem usztywnioną małymi deseczkami.

Obojczyk zrósł się prawidłowo. Osiągnąłem wiek szkolny i kiedy wakacje się skończyły, musiałem wró-cić do Szczecina, do rodziców i... do szkoły. Przypomi-nam sobie pierwsze podręczniki, które dostałem jakiś czas przed rozpoczęciem nauki. Przeglądałem je pilnie razem ze starszą siostrą Krystyną. Byłem ciekawy, czego będę się uczył.

Nie pamiętam, aby przez pierwsze trzy lata szkoły wydarzyło się coś szczególnego. Może oprócz tego, że bardzo bałem się „przeroślaków” (tak ich nazywaliśmy), to znaczy tych uczniów, którzy przewyższali mnie wie-kiem, nie mówiąc już o wzroście – w niektórych przy-padkach była to spora różnica. Z różnych przyczyn nie skończyli oni jeszcze szkoły podstawowej. Z jednej strony powodem mogła być wojna, której skutki ciągle

Page 7: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

11

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ

były odczuwalne, a z drugiej zaludnianie zachodnich miast (w tym Szczecina) przez ludność ze wschodu Pol-ski, pochodzącą przede wszystkim z wiosek, do których powojenna oświata jeszcze nie dotarła.

Od czwartej klasy zaczęła się wędrówka pod górę. Naukę traktowałem jako niepotrzebne obciążenie, na-tomiast wagary wnosiły do mojego życia dreszcz emocji. Na dobre zastopowałem w piątej klasie, którą powta-rzałem trzy razy. Nie potrafi łem się uczyć. Nic mi nie wchodziło do głowy. Pewnego razu nauczyciel matema-tyki, który już trzy lata próbował nauczyć mnie podsta-wowych rachunków, stracił wszelką nadzieję i cierpli-wość i na korytarzu szkoły wykrzyczał: „Krzosek, z ciebie nic nigdy nie będzie”. Skoro tak wielki autorytet wydał o mnie wyrok, to zrozumiałem jedno – nie ma sensu dalej się męczyć i chodzić do szkoły. Wziąłem teczkę z książkami i wyrzuciłem do śmietnika. Moja edukacja w szkole podstawowej została zakończona. A w rodzinie nikt się nawet nie zorientował.

Ze względu na alkoholizm ojca wszyscy przeżywali-śmy w domu tragedię. Każdy z nas (mama, dwie siostry i ja) inaczej. Nie mam wątpliwości, że to miało wielki wpływ na dalsze nasze życie.

Nie wiem dlaczego, ale kiedy tato się upił, miał w zwy-czaju docierać tylko do drzwi mieszkania. A kiedy tam już dotarł, siadał na schodach przy drzwiach i zasypiał. Robił to w taki sposób, że kiedy chciałem po szkole wrócić do

Page 8: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

12

HENRYK KRZOSEK � BÓG ZNALAZŁ MNIE NA ULICY...

domu, blokował sobą drzwi wejściowe. Bardzo się bałem takich momentów. Byłem za słaby, aby odciągnąć go od wejścia, wstydziłem się też tego, że ktoś z sąsiadów zoba-czy mnie w takiej sytuacji. Uciekałem więc na ulicę i pe-łen strachu wracałem dopiero wieczorem do domu. Pod-czas całego dnia myślałem jednak: „On tam leży”. Kiedy już byłem w domu, szedłem do łóżka spać, a strach przy-bierał nową postać – z „on tam leży” rodziło się w mo-jej głowie „wszyscy go widzieli”. Sąsiedzi, koledzy z po-dwórka i ze szkoły. Jutro się z nimi spotkam. Kim jestem w ich oczach? Synem odrażającego alkoholika.

To tylko fragment mojego dzieciństwa. Problemów, przed którymi stawałem jako dziecko, było o wiele wię-cej. Nie miałem spokojnych dni. Nie miałem też spokoj-nych nocy. Doświadczenia, które zbierałem podczas dnia, zaczęły się przeradzać w nocne koszmary. Bardzo bałem się ciemności. Wszystko to spowodowane było tym, że od jakiegoś czasu miałem w nocy przywidzenia. Kiedy budziłem się w ciemności i otwierałem oczy, na ścianach pokoju widziałem przerażające maski. Powykrzywiane twarze. One żyły! Poruszały się. Każda z nich przybli-żała się do mnie. Czasami były to zwierzęta. Zamykałem oczy. Chciałem szybko zasnąć, ale ci nieproszeni goście cały czas wracali i zatruwali moją wyobraźnię.

Bałem się dnia. Bałem się nocy. Czy mama coś z tego rozumiała? Czy coś ją zaniepokoiło? Jej troska o nasze utrzymanie powodowała, że nie miała dla nas czasu.

Page 9: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

13

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ

Pracowała od rana do późnego wieczora, byśmy mieli co jeść i w co się ubrać. Pamiętam kilka wizyt z mamą u psychiatry. Nawet w szpitalu psychiatrycznym. Bra-łem też jakieś lekarstwa. Nie pamiętam, w jakim byłem stanie i jaki był wynik tych wizyt, ale wiedziałem, że coś było ze mną nie tak.

Sytuacja rodziców – ojciec pogrążony w nałogu, mama pogrążona w walce o byt – dawała mi możliwość korzystania z „wolności”. Bez odpowiedniej troski ze strony rodziców robiłem, co chciałem. Żyłem w swoim świecie, pełnym strachów, porażek, ale też marzeń, że kie-dyś to się zmieni. Jednak przyszłość pokazała, że zamiast być lepiej, tak, jak sobie marzyłem, było coraz gorzej.

Syn buntu

I wy byliście umarłymi na skutek waszych występ-ków i grzechów, w których żyliście niegdyś według doczesnego sposobu tego świata, według sposobu Władcy mocarstwa powietrza, to jest ducha, który działa teraz w synach buntu.

(Ef 2, 1–2)

Mając takie zaplecze rodzinne, już w młodości zetkną-łem się ze światem przestępczym. Imponowało mi to śro-dowisko. Podziwiałem odwagę młodych złodziejaszków

Page 10: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

14

HENRYK KRZOSEK � BÓG ZNALAZŁ MNIE NA ULICY...

i chciałem być odważny co najmniej tak jak oni. Myśla-łem, że w ten sposób zwrócę na siebie uwagę kolegów i zostanę przez nich zaakceptowany. Sądzę, że to mi się udało. Brawurowa odwaga doprowadziła do tego, że co-raz częściej zatrzymywała mnie milicja. Pewnego dnia miarka się przebrała i zatrzymano mnie na dłużej. Za na-pad rabunkowy trafi łem do zakładu karnego. Kiedy kole-dzy cieszyli się wolnością, ja przebywałem pod kluczem. Tak bardzo chciałem być kimś w ich oczach. Niestety, moje notowania gwałtownie spadły, bo dałem się złapać.

Miałem niespełna osiemnaście lat i poznawałem świat przestępczy za kratami. Jeszcze na wolności nasłuchałem się różnych opowieści o życiu po tamtej stronie muru. Teraz na własnej skórze miałem się przekonać o tym, ile w tych opowieściach było prawdy. Ogolono mi głowę, dostałem więzienne ubranie, które na mnie nie paso-wało ani wzdłuż, ani wszerz, a do tego buty z drewnianą podeszwą. Mój wygląd przyciągał wzrok innych współ-więźniów. Bardzo chciałem być niezauważony, ale te buty robiły tyle hałasu. Bałem się! Jak zostanę potrakto-wany przez tych, którzy już znali życie więzienne? Czy przyjmą mnie do grona grypsujących? (Grypsujący to ci, którzy swoją postawą przeciwstawiają się jakiejkolwiek resocjalizacji. To ci, którzy mają swoje ustalone zasady postępowania, swój język – tak zwaną grypserę. Nie idą na kompromis ani ze służbą więzienną, ani z wymiarem sprawiedliwości). Ja, który tak bardzo potrzebowałem

Page 11: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

15

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ

dowartościowania, uważałem, że moje miejsce jest właś-nie w tej grupie, bo pozostali to – delikatnie mówiąc – mięczaki, ludzie niegodni nawet podania ręki. (Jeżeli grypsujący podał rękę niegrypsującemu, to automatycz-nie zostawał wykluczony z grona tej arystokracji wię-ziennej, jaką stanowili grypsujący).

Bałem się, że przez ten śmieszny i żałosny wygląd nie zostanę zaakceptowany jako nadający się do tej elity, a tylko tam widziałem swoje miejsce. Miałem szczęście, bo w tym samym zakładzie kilku moich kolegów odsiady-wało teraz wyroki i oni potwierdzili moją wartość. W ten sposób osiągnąłem to, czego chciałem. Byłem kimś. By-łem grypsującym. Niestety, za przynależność do tej grupy musiałem słono zapłacić. Przede wszystkim musiałem wykreślić ze swojego umysłu takie pojęcia, jak miłość, prawda, uczciwość, uczuciowość, miłosierdzie, szczęście. W zamian wtłoczono we mnie: nienawiść (przede wszyst-kim do służby więziennej i wymiaru sprawiedliwości), bunt, cwaniactwo, kłamstwo, pogardę dla ludzi (szczegól-nie tych słabszych). Właśnie tak, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, budowałem w sobie innego rodzaju więzie-nie. Wznosiłem wewnętrzne mury, które trzymały mnie w zamknięciu jeszcze przez wiele lat po odbyciu kary.

Po dziewięciu miesiącach śledztwa, rozpraw i moich matactw przed sądem zapadł wyrok. Zostałem skazany za napad z rabunkiem na dwa i pół roku pozbawienia wol-ności. Przez te dziewięć miesięcy w areszcie nauczyłem

Page 12: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

16

HENRYK KRZOSEK � BÓG ZNALAZŁ MNIE NA ULICY...

się więziennych niepisanych zasad postępowania. Zasad, które pozwalały mi żyć aktywnie w więziennej monoto-nii. Potrafi łem chytrze omijać regulamin więzienny, tak że już nie musiałem wstydzić się swojego ubioru. Wie-działem, co trzeba zrobić, aby mieć czyste i dopasowane ubranie. Będąc całkowicie zdrowym, potrafi łem załatwić sobie dietę obiadową przysługującą wyłącznie chorym. Gdy inni jedli śmierdzącą kapustę, ja delektowałem się porcją mięsa. Byłem kimś.

Wkrótce po wyroku skazującym zostałem przewie-ziony do Zakładu Karnego w Potulicach koło Bydgoszczy.

Umiejętność kombinowania, którą nabyłem w aresz-cie, pomogła mi szybko przystosować się do nowych wa-runków. Kiedy zostałem skierowany do pracy przy pro-dukcji tapczanów, potrafi łem urządzić się tak, żeby się nie napracować, a mieć zawsze wyrobioną normę. Nie będę tu wchodził w szczegóły, jak to robiłem, nie o to przecież chodzi. Ale jedno muszę napisać. W więzien-nych warunkach odbywa się wewnętrzny tajny handel. W okresie kiedy przebywałem za kratami, liczyły się trzy rzeczy: pieniądze, papierosy i herbata. Jeżeli ktoś miał chociażby jedną z tych trzech rzeczy, mógł brać udział w handlu. Ja prawie zawsze miałem gdzieś ukryte pienią-dze i herbatę. Papierosy mogłem mieć w szafce ofi cjalnie, musiałem tylko uważać, żeby nie było ich za dużo.

Tęskniłem bardzo za wolnością. W nocy, gdy inni współwięźniowie spali „spokojnym” więziennym snem,

Page 13: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

17

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ

ja w wyobraźni budowałem nowe, szczęśliwe życie. Chciałem się dobrze przygotować na chwilę, gdy wię-zienna brama się przede mną otworzy. Podczas takich nocy moja wyobraźnia pracowała bardzo intensywnie. Budowałem w myślach świetlaną, szczęśliwą przyszłość. Wydawało mi się, że w końcu mam wspaniały plan. Za-sypiałem z nadzieją, ale kiedy rano słychać było dzwo-nek na pobudkę, już tego nie było! Co się stało? Kto mi ukradł nadzieję? Dlaczego została wymazana z mo-jej pamięci, a to, co w niej zostało, jest takie śmieszne i nierealne?

Szamotałem się. Z jednej strony twarde więzienne ży-cie, a z drugiej ukryte pragnienie bycia szczęśliwym. Ko-chać i być kochanym. Byłem młody. Zaczynałem myśleć. Gdzieś z oddali docierały do mnie sygnały, że muszę wziąć się za siebie. Ale jak to zrobić? Kto może mnie tego nauczyć?

Zostałem wezwany na rozmowę do wychowawcy. „Musisz skończyć szkołę” – powiedział. Miałem dziewięt-naście lat, a nie skończyłem nawet szkoły podstawowej. Tak, chcę iść do szkoły! Nie do końca dlatego, że chcia-łem się uczyć. Wiedziałem jednak, że prędzej czy póź-niej będę musiał skończyć podstawówkę. Jeżeli nie teraz, to po wyjściu na wolność czeka mnie szkoła wieczorowa. Zdecydowałem, że lepiej teraz. Tym bardziej że lekcje w więziennej szkole otwierały przede mną nowe możli-wości kontaktów z więźniami z innych oddziałów, a to

Page 14: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

18

HENRYK KRZOSEK � BÓG ZNALAZŁ MNIE NA ULICY...

wpływało na korzyści materialne (handel) i wnosiło coś nowego do więziennej monotonii.

A więc: „Witaj szkoło!”. Niedługo później zacząłem odkrywać w sobie coraz większe pragnienie nauki. Moja motywacja zaczęła się zmieniać. To już nie była wyłącz-nie okazja do handlu, ale chęć ukończenia szkoły z do-brymi ocenami.

Pierwszy sukces osiągnąłem, mając dwadzieścia lat. Skończyłem szkołę podstawową. Być może to wyznanie wywoła uśmiech na twarzy czytelników, ale dla mnie to było wielkie osiągnięcie. Ukończyłem szkołę jako naj-lepszy uczeń! Kiedy dostałem świadectwo z ocenami, w rubryce „matematyka” widniała piątka, a ja przypo-mniałem sobie swojego matematyka z piątej klasy. „Pa-nie matematyk – pomyślałem – może w rachunkach był pan bezbłędny, ale w ocenianiu ludzi pomylił się pan. Wielki błąd!”

Wkrótce potem wyszedłem na wolność. Byłem pełen optymizmu. Miałem przecież w ręku świadectwo, a na nim widniały tylko bardzo dobre i dobre oceny. Żad-nej trójki!

Okrutne życie za kratami miałem już za sobą. Ale co teraz? Moje myślenie było konkretne. Muszę znaleźć pracę. Następnie poznać jakąś dziewczynę, w której się zakocham, a ona zakocha się we mnie. Będę kochał, a co jeszcze ważniejsze – będę kochany! O, jak wiele bym za to dał! Niestety, zderzyłem się z okrutną rzeczywistością.

Page 15: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

19

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ

Już pierwsza próba podjęcia pracy pokazała mi, że mu-szę ponosić konsekwencje swego postępowania i że nie jest to łatwe. Co z tego, że miałem świadectwo ukoń-czenia szkoły z dobrymi ocenami. Pierwsze pytanie, ja-kie mi postawiono w zakładzie, w którym chciałem pracować, brzmiało: „Dlaczego tak późno pan ukoń-czył szkołę?”. Chciałem zostawić to świadectwo i uciec z tego biura. Zostałem jednak jeszcze chwilę i zacząłem wymyślać różne kłamstwa. To wystarczyło. Pożegnano mnie uprzejmie.

Podejmowałem decyzję, że „jutro coś zrobię”. Kiedy przychodziło to „jutro”, nie robiłem nic. Bałem się pójść do urzędu, bałem się rozmawiać z ludźmi. Jedyne otocze-nie, w którym czułem się w miarę dobrze, to było grono dawnych kolegów oraz tych nowych, poznanych w nie-dawnej przeszłości za kratami. Tylko w takim środowisku czułem się w dowartościowany. Ale znowu musiałem za to słono zapłacić – robić to, co było akceptowane przez kolegów. Wrócił alkohol i życie z prawem na bakier.

Co robić? Jak się z tego wyrwać? Kto mi w tym po-może? Nie mogłem liczyć na rodziców. Mój ojciec co-dziennie był pijany, a mama ciągle pracowała. Siostry? Czy one rozumiały coś z tego, co przeżywałem? Przecież ja sam nic nie rozumiałem. Wtedy po raz pierwszy po-stanowiłem popełnić samobójstwo. Zażyłem dużą ilość lekarstw, tak dużą, że organizm już więcej nie chciał przyjąć. Sądziłem, że to koniec. Leżałem na kanapie

Page 16: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

20

HENRYK KRZOSEK � BÓG ZNALAZŁ MNIE NA ULICY...

i czekałem na śmierć. Byłem dumny z tego, że ja umie-ram, a nikt tego nie zauważa. Myślałem: „Dopiero po wszystkim otworzą wam się oczy, ale mnie już nie bę-dzie”. Nie wiem, czy straciłem przytomność, czy zasną-łem. Kiedy się obudziłem, ze zdumieniem zauważyłem, że moje ciało zamiast umrzeć, wraca do życia.

Po tym wszystkim niezbyt długo cieszyłem się wol-nością. Znowu dałem się złapać. To już nie były prze-lewki. Kolejny raz popełniłem przestępstwo tego samego rodzaju, więc w świetle prawa byłem recydywistą i nie mogłem liczyć na łagodność sądu. Nie pomyliłem się – pięć lat pozbawienia wolności. Kiedy po ogłoszeniu tego okrutnego wyroku wróciłem do celi, nie wiedziałem, co zrobić. Chciałem płakać, ale nie wolno mi było pokazać przed innymi, że jestem mięczakiem. Starałem się uda-wać, że jest mi wszystko jedno. Sprawiałem wrażenie obojętnego, ale w środku wyłem z rozpaczy.

Wiedziałem, że teraz czeka mnie pięć lat ciężkiego więzienia. Przede mną był już nie ośrodek karny dla małolatów, czyli zakład o złagodzonym rygorze. Do tej grupy już się nie kwalifi kowałem, ponieważ skończy-łem dwadzieścia dwa lata, a do tego byłem recydywistą.

Wkrótce znalazłem się w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Nowogardzie. Przez pięć następnych lat mia-łem żyć wśród ludzi różnego pokroju, których łączyła jedna cecha – wszyscy byli przestępcami. Nie wierzę, że byli zdeprawowani do końca. Na pewno w tym gronie

Page 17: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

21

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ

można było znaleźć ludzi dobrych, którzy przez swoje niewłaściwe decyzje weszli na drogę przestępstwa. Jedno jest pewne: wszyscy byli skazani za ciężkie przestępstwa dokonane z premedytacją. Afery pieniężne, gwałty, morderstwa, napady rabunkowe, różnego rodzaju zbo-czenia, kradzieże. Teraz to było moje nowe środowi-sko, gdzie miałem nabrać życiowej mądrości, dzięki której po odbyciu kary już więcej tu nie wrócę. Co za paradoks!

Kiedy się dowiedziałem, że w zakładzie można skoń-czyć szkołę zawodową, szybko się na to zdecydowałem. Miałem dosyć słuchania kryminalnych historii współ-więźniów, chociaż – muszę przyznać – niektóre były bardzo ciekawe i wzbudzały we mnie dreszcz emocji. Chciałem się uczyć i być dobrym uczniem. Znowu po-jawił się cel. Zdobyć zawód, który umożliwi mi start po odbyciu wyroku. Żywiłem również nadzieję na to, że skończenie szkoły pozwoli mi szybciej ubiegać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie. Może jed-nak nie będę musiał spędzić tych całych pięciu lat za kratami? Wziąłem się ostro do pracy i po dwóch latach ukończyłem szkołę z wyróżnieniem, a w nagrodę otrzy-małem książkę Taki był początek wojny, której autorem był rosyjski generał Iwan Bagramian, weteran drugiej wojny światowej. Na stronie tytułowej tej książki była dedykacja dla mnie. Więc ktoś mnie docenił! Byłem bardzo dumny, kiedy wracałem do celi z książką. Byłem

Page 18: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

22

HENRYK KRZOSEK � BÓG ZNALAZŁ MNIE NA ULICY...

bardzo dumny, kiedy po pięciu latach z książką i świa-dectwem ukończenia szkoły zawodowej opuszczałem mury więzienia!

Niestety, ukończenie szkoły z wyróżnieniem nie wpłynęło na przedterminowe zwolnienie. Cały czas by-łem zbuntowanym, grypsującym więźniem, a to wpły-wało na decyzję sądu. Dwa razy zwracałem się z prośbą o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Pierwszy raz po odbyciu dwóch trzecich kary, kiedy do końca wyroku zostało już tylko piętnaście miesięcy. Drugi raz – trzy miesiące przed końcem kary. Wtedy usłysza-łem okrutną prawdę o sobie. Sąd orzekł, że ja, Hen-ryk Krzosek, nie rokuję żadnej nadziei na poprawę. W oczach wymiaru sprawiedliwości przez te pięć lat nie stałem się lepszy. Może w tamtym czasie to właśnie była prawda o mnie? Sam myślałem o sobie dokładnie to samo, chociaż bardzo chciałem być prawym człowie-kiem. Chciałem się uczyć, uczciwie pracować, założyć rodzinę. Wyobrażałem sobie, że kiedy będę miał własną rodzinę, nigdy nie będę dla swoich dzieci taki jak mój ojciec dla mnie. Ale ciągle był we mnie bunt. Wszyst-kich obwiniałem za to, co mnie spotkało. Chciałem się zemścić, chociaż zupełnie nie wiedziałem na kim. Już wtedy miałem na ręce wytatuowane słowa: „Urodzi-łem się po to, by tworzyć piekło na ziemi”. Wkrótce okazało się, że tworzyłem piekło sobie i najbliższym mi osobom.

Page 19: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

23

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ

Wreszcie nadszedł upragniony dzień. Dostałem nowe cywilne ubranie, o które zatroszczyła się moja mama. Marynarka była trochę przyduża i głupio kolorowa, ale poza tym wszystko było OK. Przy bramie więziennej, jeszcze od wewnętrznej strony, dostałem swój dowód osobisty, trochę pieniędzy. I słowa, których nie zapomnę.

„Do następnego razu, ale lepiej tutaj nie wracaj”. Brama z trzaskiem się zamknęła. Teraz byłem po drugiej stro-nie, po stronie wolności. Całkiem sam, z kolejnym wię-ziennym doświadczeniem.

Nie wiedziałem, na jakich wartościach będę budo-wał przyszłość, nie myślałem o tym, co jest moim celem. Niestety, razem ze mną na wolność nie wyszło planowa-nie przyszłości. Liczyło się tylko tu i teraz. Po co mia-łem wybiegać w przód? Nie zdawałem sobie sprawy, że każda moja decyzja tu i teraz będzie miała kiedyś konse-kwencje. W młodości często wybierałem bardzo źle, dla-tego aż siedem lat spędziłem w odosobnieniu. A co się ze mną działo po tych wszystkich latach więziennej re-socjalizacji? W młodości nikt mnie nie nauczył tego, jak odnaleźć swoją drogę. Dopiero wiele lat później znala-złem wyjaśnienie. W Biblii jest napisane: „Jest droga, co komuś zdaje się słuszna, a w końcu prowadzi do zguby” (Prz 16, 25). Ale Jezus Chrystus miał dla mnie swoją od-powiedź: „Ja jestem drogą”.

Page 20: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"
Page 21: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"

Spis treści

Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5

I. Dzieciństwo i młodość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9

II. Moje noclegownie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 52

III. Bóg wkracza do akcji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 83

IV. Nowy początek. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 108

V. Rozwój ducha . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 127

VI. Konkretne znaki. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 153

VII. Powrót do rodziny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 173

VIII. Biblia – instrukcja obsługi życia . . . . . . . . . . . . . . . 201

Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 239

Page 22: Henryk Krzosek, "Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło. Historia bezdomnego alkoholika"