57
8/2/2019 Ginsberg Allen http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 1/57 Ginsberg Allen Ameryko Ameryko, oddałem ci wszystko i jestem teraz nikim. Ameryko, dwa dolary dwadzieścia siedem centów 17 stycznia 1956.  Nie mogę znieść samego siebie. Ameryko, kiedy skończymy wojnę ludzi ? Pieprz się sama swoją bombą atomową.  Nędznie się czuję, daj mi spokój.  Nie zacznę mego poematu dopóki nie będę przy zdrowych zmysłach. Ameryko, kiedy staniesz się anielska? Kiedy się rozbierzesz? Kiedy spojrzysz na siebie poprzez grób? Kiedy staniesz się warta miliona twych trockistów? Ameryko, czemu twe biblioteki są pełne łez? Ameryko, kiedy wyślesz swe jajka do Indii ?  Niedobrze mi od twych obłąkanych potrzeb. Kiedy będę mógł dostać w supermarkecie to co potrzebuję tylko za  piękne oczy ? Ameryko, w końcu to tv i ja jesteśmy doskonali a nie przyszły świat. Twa maszyneria to dla mnie zbyt wiele. Sprawiłaś, że chcę zostać świętym. Musi być jakiś inny sposób zakończenia tego sporu. Burroughs jest w Tangerze nie sądzę by wrócił to złowrogie. Czy to ty jesteś złowroga czy to głupi kawał? Próbuję dojść do sedna.  Nie porzucę swych obsesji. Ameryko, nie nalegaj wiem co robię. Ameryko opadają kwiatu śliw.  Nie czytam gazet od miesięcy, codziennie kogoś sądzą za morderstwo. Ameryko, czuję sentyment do Wobblies. Ameryko, jako dziecko byłem komunistą nie żałuję. Marihuanę palę przy każdej okazji. Siedzę w domu od wielu dni i gapię się na róże w pokoju. Kiedy jadę do chińskiej dzielnicy upijam się ale nie śpię z nikim. Zdecydowałem się będą kłopoty. Powinnaś mnie zobaczyć, jak czytam Marksa. Mój psychoanalityk uważa, że jestem zupełnie zdrów.  Nie będę odmawiał Ojcze Nasz. Miewam mistyczne wizje i kosmiczne wibracje. Ameryko, wciąż jeszcze ci nie powiedziałem, co zrobiłaś Wujkowi Maksowi, gdy przybył z Rosji. Mówię do ciebie. Czy pozwolisz, by twoim życiem emocjonalnym rządził Time Magazine? Mam obsesję na punkcie Time Magazine. Czytam go co tydzień. Jego okładka gapi się we mnie gdy przemykam się obok narożnego

Ginsberg Allen

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 1/57

Ginsberg Allen

Ameryko

Ameryko, oddałem ci wszystko i jestem teraz nikim.

Ameryko, dwa dolary dwadzieścia siedem centów 17 stycznia 1956. Nie mogę znieść samego siebie.Ameryko, kiedy skończymy wojnę ludzi ?Pieprz się sama swoją bombą atomową.

 Nędznie się czuję, daj mi spokój. Nie zacznę mego poematu dopóki nie będę przy zdrowych zmysłach.Ameryko, kiedy staniesz się anielska?Kiedy się rozbierzesz?Kiedy spojrzysz na siebie poprzez grób?Kiedy staniesz się warta miliona twych trockistów?Ameryko, czemu twe biblioteki są pełne łez?

Ameryko, kiedy wyślesz swe jajka do Indii ? Niedobrze mi od twych obłąkanych potrzeb.Kiedy będę mógł dostać w supermarkecie to co potrzebuję tylko za

 piękne oczy ?Ameryko, w końcu to tv i ja jesteśmy doskonali a nie przyszły świat.Twa maszyneria to dla mnie zbyt wiele.Sprawiłaś, że chcę zostać świętym.Musi być jakiś inny sposób zakończenia tego sporu.Burroughs jest w Tangerze nie sądzę by wrócił to złowrogie.Czy to ty jesteś złowroga czy to głupi kawał?Próbuję dojść do sedna.

 Nie porzucę swych obsesji.Ameryko, nie nalegaj wiem co robię.Ameryko opadają kwiatu śliw.

 Nie czytam gazet od miesięcy, codziennie kogoś sądzą za morderstwo.Ameryko, czuję sentyment do Wobblies.Ameryko, jako dziecko byłem komunistą nie żałuję.

Marihuanę palę przy każdej okazji.Siedzę w domu od wielu dni i gapię się na róże w pokoju.Kiedy jadę do chińskiej dzielnicy upijam się ale nie śpię z nikim.

Zdecydowałem się będą kłopoty.Powinnaś mnie zobaczyć, jak czytam Marksa.Mój psychoanalityk uważa, że jestem zupełnie zdrów.

 Nie będę odmawiał Ojcze Nasz.Miewam mistyczne wizje i kosmiczne wibracje.Ameryko, wciąż jeszcze ci nie powiedziałem, co zrobiłaś Wujkowi Maksowi,gdy przybył z Rosji.

Mówię do ciebie.Czy pozwolisz, by twoim życiem emocjonalnym rządził Time Magazine?Mam obsesję na punkcie Time Magazine.

Czytam go co tydzień.Jego okładka gapi się we mnie gdy przemykam się obok narożnego

Page 2: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 2/57

sklepiku.Czytam go w suterenie biblioteki publicznej w Berkeley.Poucza mnie stale o odpowiedzialności. Ludzie interesu są bardzo serio.Producenci filmowi są bardzo serio. Oprócz mnie każdy jest bardzoserio.

Wydaje mi się, że jestem Ameryką.Znów mówię do siebie.

Azja powstaje przeciwko mnie. Nie mam szansy Chińczyka.Lepiej rozważę me narodowe zasoby.Me narodowe zasoby składają się z dwóch petów z marihuaną, milionówgenitalii, nie nadającej się do druku prywatnej literatury, która pędzi 1900mil na godzino oraz dwudziestu pięciu tysięcy szpitali wariatów.Pomijam moje więzienia i miliony pokrzywdzonych, co żyją w moichdoniczkach oświetlonych pięcioma setkami słońc.

Zniosłem domy publiczne we Francji, teraz trzeba wziąć się za Tanger.Moją ambicją jest zostać prezydentem, choć jestem katolikiem.

Ameryko, jak mogę pisać świętą litanię wobec twego głupiego nastroju?Będę mówił jak Henry Ford moje strofy są tak indywidualne jak jego samo-chody a nawet każda z nich jest innej płci,Ameryko, sprzedam ci moje strofy za 2500 $ daję 500 $ za twoją starą strofę.Ameryko, uwolnij Toma Mooneya.Ameryko, uratuj hiszpańskich lojalistówAmeryko, Sacco i Vanzetti nie mogą umrzećAmeryko, jestem chłopcami ze Scottsboro.Ameryko, gdy miałem siedem lat mamusia zabrała mnie na spotkaniekomu-nistycznej komórki do biletu dawali garść soczewicy bilet kosztował

 piątkę przemówienia były darmowe każdy był anielski i współczułrobotnikom wszystko było takie szczere nie masz pojęcia jaka to byładobra rzecz partia w roku 1935 Scott Nearing był wielkim starymczłowiekiem prawdziwy Mensch Matka Bloor rozczuliła mnie do łez kiedyśzoba-czyłem Izraela Amtera. Każdy tam chyba był szpiegiem.

Ameryko, tak naprawdę to nie chcesz iść na wojnę.Ameryko, to ci źli Rosjanie.Ci Rosjanie ci Rosjanie i ci Chińczycy. I ci Rosjanie.Rosja chce nas pożreć żywcem. Rosja szaleje za władzą. Chce nam za-

 brać auta z garaży.Chce pogrzebać Chicago. Potrzeba jej Red Readers Digest. Ona chcenaszych fabryk aut na Syberii. Jej wielka biurokracja prowadzi na-szestacje benzynowe.To źle. Uf. Nauczy Indian czytać. Potrzebne jej wielkie czarne murzyny.Ha. Każe nam pracować szesnaście godzin na dobę. Ratunku.Ameryko, to całkiem poważne.

Ameryko, takie mam wrażenie patrząc w telewizor.Ameryko, czy to w porządku ?

Page 3: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 3/57

Lepiej zabiorę się do pracy.To prawda nie chcę służyć w armii ani pracować przy tokarce fabryki części

 precyzyjnych. I tak jestem krótkowidzem oraz psychopatą.Ameryko, zakasuję me pedalskie rękawy.

Asfodel

O drogie słodkie różanenieosiągalne pragnienie. . . jak smutno, iż żadnej szansy

 by zmienić szaleniewyhodowany asfodel,widzialną rzeczywistość

i skórą przerażające płatki-jak inspirująco

 jest tak leżeć w dużym pokoju pijanym nagimi śniącym, pod nieobecnośćelektryczności . . .i wciąż na nowo zjadając dolny korzeńasfodelu,szarego losu . . .

wtaczająca się generacjana kwiatowym posłaniu

 jak nad brzegiem w Arden-moja jedyna róża dziś wieczorem to ucztamej własnej nagości.

Ginsberg Allen

Dziki sierota

Zmieszana matkazabiera go na spacer koło duktu kolejowego koło rzeki- on jest synem wymykającego się 

 podrasowanego anioła-i on wyobraża samochodyi jeździ nimi w swoich snach,

tak samotnie dorasta pomiędzywyobraźni automobilamii martwymi duszami Tarrytown

aby stworzyćze swej wyobraźni

Page 4: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 4/57

 piękno swych dzikich przodków - mitologię której nie może odziedziczyć.

Czy później halucynując ujrzy

swych bogów? Budząc się  pośród tajemnic z szalonym błyskiem przypomnienia?

Uznanie -coś tak rzadkiegow jego duszy,spotkane tylko w snach-nostalgieinnego żywota.

Pytanie duszy.A zranienitracą swe ranyw swej niewinności- chuj, krzyżwspaniałość miłości.

A ojciec opłakujew ruderzezłożoności pamięcitysiąc milstąd, nie wiedząco niespodziewanymmłodzieńczym obcymwłóczącym się ku jego drzwiom.

insberg Allen

Kaddysz

I

Dziwnie myśleć teraz o tobie, gdy odeszłaś bez gorsetów i oczu, a ja idę słonecznym trotuarem Greenwich Village.

 po centrum Manhattanu w jasne zimowe południe, całą noc nie spałemgadając, gadając, czytając Kaddysz na głos, słuchając przy gramofonieślepego wrzasku bluesa Ray Charlesa

rytm rytm - i w mej głowie po trzech latach pamięć o tobie - I głośne

czytanie ostatnich zwycięskich strof Adonais - spłakany, świadom jak  bardzo cierpimy -

Page 5: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 5/57

I że śmierć jest owym lekiem, o którym śpiewacy marzą, śpiewy,wspominanie, proroctwa jak w. hebrajskim hymnie lub w buddyjskiejKsiędze Odpowiedzi - i w mojej wyobraźni uwiędły liść - O świcie -

Śniąc żywot minio my, Twój czas - i mój, rwące ku Apokalipsie,

moment finalny - kwiat płonący w ów Dzień - i to co potem nadchodzi,

oglądając się wstecz na umysł, który ujrzał amerykańskie miasto,

wyprawa w przeszłość i wielki sen o Mnie, Chinach lub o tobie, fantomieRosji lub wygniecionym łóżku, co nigdy nie istniało -

 jak wiersz w ciemności - który odszedł w Niepamięć -

 Nic już do powiedzenia, nic do opłakania i tylko Istnienia we Śnie przychwycone gdy bledną,

wzdychają, krzyczą w nim, kupują i sprzedają szczątki zjawisk wewzajemnym uwielbieniu,

w uwielbieniu Boga wcielonego w to wszystko - tęsknota czynieuchronność ? - gdy wszystko to przetrwa, Wizja - nic więcej ?

To ona skacze obok mnie, gdy- wychodzę i idę ulicą, oglądam się w tyłSiódma Aleja, ramy okienne oszklonych biurowców wynoszących się nawzajem ku górze, pod chmury, przez chwilę w niebiosach - a niebo

 powyżej stare miejsce błękitne,

albo w dół Aleją w stronę południową, do której - jak ja ku Lower EastSide - szłaś 50 lat temu, mała dziewczynka - z Rosji, jedząc pierwszezatrute pomidory Ameryki - twój strach w portowym doku -

 potem przedzierając się w tłumie Orchard Street dokąd ? - do Newark -

do sklepiku, do pierwszej w tym stuleciu wody sodowej robionej w domu,

lodów ukręconych w maślnicy w spiżarni na zbutwiałych deskach brązowej podłogi -

Do edukacji, małżeństwa, nerwicy, operacji, szkoły nauczycielskiej i naukiszaleństwa, we śnie- czymże jest to życie?

Do Klucza w oknie - i wielki Klucz układa swą świetlistą głowę na szczycieManhattanu, na podłodze i kładzie się na chodniku - szeroką kłodą,sunąc za mną gdy schodzę Pierwszą Aleją ku Yiddish Theater - i kudzielnicy ubóstwa

którą znałaś i którą ja znam, lecz teraz nie zwracam na nią uwagi -Dziwnie przebyć Paterson, Zachód, Europę i znowu znaleźć się tu

Page 6: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 6/57

wśród krzyków Hiszpanów na werandach w drzwiach, ciemni chłopcy naulicy schody przeciwpożarowe stare jak ty

- Choć ty nie jesteś teraz stara, to wszystko pozostało ze mną - Ja zaś,

może tak stary jak wszechświat - który jak sądzę, umrze z nami dość by przekreślić wszystko co się staje - Co nadeszło odchodzi w każdej chwilina zawsze -

To dobrze! Nie ma miejsca na żal - na strach przed grzejnikiem, brakiemmiłości, torturą, bólem zęba wreszcie-

Choć gdy nadchodzi jest lwem, co pożera duszę - i jagnię, dusza, w nas,niestety, oddaje siebie na ofiarę dzikiemu głodowi zmian - włosy i zębykrzyk kostnego bólu, nagość czaszki, pękanie żeber, gnicie skóry,oszukane mózgiem Nieprzejednanie.

Aj ! aj ! coraz z nami gorzej ! Tkwimy w gównie! A ty odeszłaś, Śmierćzezwoliła, Śmierć okazała łaskę, skończyłaś z epoką, Bogiem, drogą 

 przez to wszystko, z tobą samą wreszcie - Czysta - wróciłaś w Dziecięcymrok sprzed Narodzin, przed nas wszystkich - przed świat -

Tam pozostań. Już żadnych dla ciebie cierpień. Wiem dokąd odeszłaś, jest dobrze.

Żadnych już kwiatów letnich pól Nowego Jorku, żadnej radości, lęku oLouisa, i żadnych jego słodyczy, okularów, jego dekad w szkole, długów,miłości, przerażonych telefonów, zapładniających łóżek, krewnych, rąk -

Siostry Elanor - odeszła przed tobą - ukrywaliśmy to - ty ją zabiłaś albo toona się zabiła z twego powodu - serce artretyczne - Ale Śmierć pokonaławas obie - Mniejsza z tym -

Ani twych wspomnień o matce, 1915 łzy w cichych kinach, tydzień zatygodniem - zapominanie, smutne patrzenie na Marię Dressler zwróconą ku ludzkości, taniec młodego Chaplina,

albo Borys Godunow w wykonaniu Szaliapina w Metropolitan, wznoszącyswój głos płaczliwego Cara - ty na miejscach stojących z Elanor i Maxem -oglądasz Kapitalistów, gdy sadowią się na Parterze, białe futra, diamenty,

z Ligą Młodzieży Socjalistycznej autostopem przez Pensylwanię, wczarnych workowatych gimnastycznych pantalonach, fotografia 4 dziewczątobejmujących się wpół, roześmiany wzrok, nazbyt skromny, dziewiczasamotność lat dwudziestych,

dziewczęta się postarzały lub pomarły, teraz ich długie włosy w grobieszczęśliwie znalazły wcześniej mężów -

Ty też - urodziłem się - Eugeniusz mój brat wcześniej (ciągle się martwi i

Page 7: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 7/57

 będzie się już zawsze spuszczał na zesztywniałą dłoń, gdy tak poddajesię rakowi - lub się zabije - może później - jeśli pomyśli - )

I to ostatni moment, jaki pamiętam, gdy widzę ich razem, na własneoczy a ciebie nie

 Nie odgadywałem, co czułaś - jakaż to szkaradna czeluść złych ustnadeszła najpierw - ku tobie - i czy byłaś gotowa ?

Pójść dokąd? W Ciemność - ową - do tego Boga? w blask? Do Pana wPróżni? Niczym oko w ciemnej chmurze we śnie? Adonai wreszcie, z tobą ?

Poza mą pamięcią! Nieodgadnione! Nie tylko żółta czaszka w grobie lubskrzynia robaczywego prochu, wyplamione wstążki - Trupia Głowa wAureoli ? możesz w to uwierzyć ?

Czy też to tylko słońce co raz zajaśniało umysłowi, tylko błysk istnienia,którego dotąd nie było?

 Nic poza tym co mamy - co miałaś - tak żałosne - a przecież to Triumf,

 być tu, zmieniać się jak drzewo, złamane, lub kwiat - pokarm z ziemi leczszalony, płatki, kolorowe, myślący Wielki Wszechświat, poszarpany, z

 poranioną głową, bezlistny, ukryty w skorupie szpitala, owinięty w płótna,chory - oszalały w mózgu Księżyca, ale nie Nicość.

Żadnego już kwiatu jak ten kwiat, który znał siebie w ogrodzie, walczył znożem - przegrał

Ścięty lodowatą - nawet Wiosną - dziwną upiorną myślą głupiego Bałwana - jaka Śmierć - Ostry sopel w jego dłoni - w koronie ze starych róż - oczy psa - chuj z fabryki robotniczego potu - serce elektrycznych żelazek.

Wszystkie nabytki życia, które nas zużywają - zegary, ciała, świadomość, buty, piersi - zrodzeni synowie - twój Komunizm - "Paranoja" w szpitalach.

Kopnęłaś raz Elanor w nogę, zmarła później na atak serca. Ty zaś na

udar. Śpicie? wy obie, w ciągu roku, siostry' w śmierci. Czy Elanor jestszczęśliwa ?

Max żywy, zamartwia się w biurze na Dolnym Broadwayu, samotne wielkiewąsy nad Księgowością o północy, niepewny. Jego życie przemija w jegowłasnych oczach - i w co on teraz wątpi ? Ciągle marzy o robieniu

 pieniędzy, lub że mógł był zrobić pieniądze, wynająć pielęgniarkę, miećdzieci, nawet zapewnić ci Nieśmiertelność, Naomi?

Wkrótce go zobaczę. Najpierw muszę się przedrzeć - ku mówieniu dociebie - bo nie robiłem tego, kiedy miałaś usta.

 Na zawsze. I tak z nami musi być. Na zawsze - jak konie Emilii Dickinson

Page 8: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 8/57

 pędzące w stronę Kresu.

One znają drogę - Owe Rumaki - biegną szybciej niż nasza myśl - przeznasze własne życie - porywają je ze sobą.

Wspaniała, już nie do opłakiwania, z sercem zrujnowanym, umysłzagasły, w małżeństwie, w snach, w śmiertelnej przemianie - tyłek i twarzskończyły z morderstwem.

W świat rzucona, zwariowana na punkcie kwiatów, wolna od Utopii, wsosnowej skrzyni pochowana w Ziemi, zabalsamowana w samotności.Panie, przyjmij ją.

Bezimienny, Z jednym obliczem, Na zawsze poza mną, bez początku, bez

końca, Ojcze w umieraniu. Chociaż jestem tu nie dla tego Proroctwa, niemam żony, nie znam hymnu, nie znam Niebios, bezgłowy' w szczęśliwościchciałbym wielbić

Ciebie, Niebiosa, po Śmierci, tylko Jedynego w Nicości, nie światło lubciemność, Wieczność Bezdzienną-

Weź, weź ten Psalm ode mnie, rozpalony mą dłonią któregoś dnia, częśćmego Czasu, oddanego teraz Nicości - by Cię sławić - Ale Śmierć

To kres, zbawienie od Zagubienia, droga dla Wątpiącego, Dom przezWszystkich szukany, czarna chusteczka łzami wymyta - stronica pozaPsalmem - Ostatnia przemiana moja i Naomi - ku boskiej Ciemnościdoskonałej - Śmierci, wstrzymaj swe widma !

II

Dalej i dalej - refren - Szpitali - twoja historia wciąż nie napisana ciągleabstrakcyjna - parę obrazów

 przebiega w umyśle - jak saksofonowy chór domów i lat - wspomnienieelektrycznych wstrząsów.

W czas długich nocy jako dziecko w mieszkaniu w Paterson, śledząc twą nerwowość - byłaś otyła - twój kolejny ruch

W czas tego popołudnia, gdy nie szedłem do szkoły by zająć się tobą razna zawsze - gdy ślubowałem, że gdy człowiek odrzuci mój pogląd na

kosmos, będę zgubiony

Page 9: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 9/57

I moje późniejsze brzemię - ślubowałem oświecać ludzkość - to jestuwalniać od szczegółów - szalony jak ty) - !zdrowie jako sztuczka zgody) -

Lecz ty wyglądałaś oknem na róg Broadway Church szpiegującmistycznego zabójcę z Newark,

Zadzwonił Doktor - "O.K. przejdź się odpocznij" - ubrałem więc płaszcz isprowadziłem cię na ulicę-Po drodze chłopiec wykrzykiwał niesfornie -"Gdzie się wybierasz Królowo Śmierci ?" Drżałem -

zakryłaś nos staroświeckim futrzanym kołnierzem, maską gazową przeciwtruciźnie, co wkradła się w atmosferę śródmieścia za sprawą Babuni -

I czy kierowca beczki śledzi autobusu Usług Publicznych należał dogangu? Trzęsłaś się przed nim, nie mogłem cię skłonić, byś wsiadła - do

 Nowego Jorku, na Times Square, łapać inny Greyhound -

gdzie przez 2 godziny zwalczaliśmy niewidzialne pluskwy i żydowską chorobę - Roosevelt zatruł wiatr -

 by cię dosięgnąć - i mnie wlokącego się obok w nadziei na koniec wcichym pokoju wiktoriańskiego domu nad jeziorem.

3-godzinna jazda tunelami przez amerykański przemysł, Bayonne w przygotowaniu do II wojny światowej, czołgi, pola gazonośne, fabrykisody, wozy restauracyjne, forteca .parowozowni - w sosnowych lasach NewJersey Indianie - ciche miasta - długie drogi tv piaszczystychdrzewostanach -

Mosty nad dolinami bez saren, stare paciorki wypełniają korytostrumienia - a w nim tomahawk albo kość Pocahanta - milion starych damgłosujących na Roosevelta w małych brązowych domach, drogi odautostrady Szaleństwa -

Chyba jastrząb na drzewie albo pustelnik w poszukiwaniu gałęzi ze sową -

Cały czas mówiąc - w obawie przed obcymi co na fotelach z przodu chrapią 

 beztrosko - w jakiej teraz chrapią podróży?"Allen, ty nie rozumiesz - to jest - odtąd wciąż mam w plecach 3 wielkiekije - oni mi coś zrobili w szpitalu, otruli mnie, chcą mnie widzieć martwą -3 wielkie kije, 3 wielkie kije -

Ta Suka! Stara Babunia! Widziałam ją w zeszły tydzień, w spodniach jak stary chłop, z plecakiem, właziła po ścianie mieszkania!

 Na schodach przeciwpożarowych, z ziarenkami trucizny, żeby je rzucić namnie - w' nocy - pewno Louis jej pomaga - jest pod jej władzą -

Jestem twoją matką, zabierz mnie do Lakewood" (gdzieś tam Graf 

Page 10: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 10/57

Zeppelin się rozbił, według niej pewnie Hitler) "tam się ukryję".

Weszliśmy - dom wypoczynkowy doktora Ojboli - skryła się za szafą -żądała transfuzji.

Wykopano nas - włóczęga z walizą do nieznanych domów na cienistych polanach - mrok, sosny w ciemności - długa martwa ulica pełna świerszczyi bluszczu -

zamknąłem ją póki co - wielki dom POKOJE DOMU WYPOCZYNKOWEGO -dałem szefowej pieniądze za tydzień - wniosłem żelazną walizę - siadłemna łóżku przed odejściem -

Schludny pokój na poddaszu z miłą pościelą - zasłony z lamówką tkanydywanik - drukowane tapety w wieku Naomi. Byliśmy w domu.

Wsiadłem w następny autobus do Nowego Jorku - złożyłem głowę natylnym siedzeniu, przygnębiony - najgorsze jeszcze nadejdzie? -opuściłem ją, jechałem w odrętwieniu - miałem dopiero 12 lat.

Czy ukryje się w swym pokoju i wyjdzie grzecznie na śniadanie? Czy teżzamknie drzwi i będzie wyglądać przez okno na ulicznych szpiegów?

 Nadsłuchiwać u dziurki od klucza hitlerowskiego niewidzialnego gazu?Zaśnie w krześle - czy będzie mnie przedrzeźniać - sama, przed lustrem?

Dwunastolatek w autobusie nocą w New Jersey zostawił Naomi Parkom wLakewood, w domu, gdzie straszy - wydany autobusowi swojego losutonąc w fotelu - wszystkie skrzypce połamane - serce rzęziło mu wśródżeber - umysł był pusty - Czy będzie bezpieczna w trumnie -

Albo znów w seminarium nauczycielskim w Newark, gdy w czarnejspódniczce uczyła się o Ameryce - zima na ulicy, bez obiadu - kiszonyogórek za pensa - wieczorem w domu by zająć się Elanor w sypialni -

Pierwsze nerwowe załamanie w 1919 - nie poszła do szkoły i trzy tygodnieleżała w ciemnym pokoju - coś niedobrego - nigdy nie powiedziała co -każdy hałas ranił - sny O pękaniu Wall Street -

Przed szarą Depresją - wyjechała na północ stanu New York - wyzdrowiała -Lou zrobił jej zdjęcie, jak siedzi w kucki na trawie - długie włosy snują się wśród kwiatów - uśmiecha się - gra kołysanki na mandolinie - dym

 bluszczu w letnich obozach lewicowej młodzieży i ja, dziecko patrzące nadrzewa -

albo znów szkoła, ona roześmiana wśród idiotów, klasa opóźnionych wrozwoju - jej rosyjska specjalność - kretyni o sennych ustach, wielkie oczy,chude stopy, krzywe palce, zapadłe grzbiety, rachityczni-

wielkie głowy zwisłe nad Alicją w Krainie Czarów, tablica pełna słów KOT.

Page 11: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 11/57

 Naomi czyta cierpliwie, historię z komunistycznej książki baśni - Opowieśćo Nagłej Słodyczy Dyktatora - Przebaczenie Czarowników - ArmieCałujące -

Trupie Główki Wokół Zielonego Stołu - Król i Robotnicy - Paterson Press

wydawało je aż do lat trzydziestych gdy ona popadła w obłęd, stracili nanich zresztą.

O Paterson! Tej nocy wróciłem późno. Louis się martwił. Jak mogłem - czy ja nie myślę? Nie powinienem jej zostawiać. Szalona w Lakewood. WezwaćDoktora! Zadzwonić do domu wśród sosen. Za późno.

Poszedłem spać wyczerpany, pragnąc opuścić świat (w tym roku chybamiłość do R - moje gimnazjalne bożyszcze, żydowski chłopiec, późniejzostał lekarzem - wtedy ciche schludne dziecko -

Złożyłem potem przed nim życie, przeniosłem się na Manhattanwstąpiłem za nim na uczelnię - Modliłem się na promie że będę pomagałludzkości, jeśli przyjmą - ślubowałem w dzień wyjazdu na EgzaminWstępny -

 być uczciwym rewolucyjnym adwokatem pracy - wykształcę się w tyminspirowali mnie Sacco, Vanzetti, Norman Thomas, Debs, Altgeld,Sandburg, Poe - Błękitne Książeczki. Chciałem być Prezydentem alboSenatorem.

nieświadom nieszczęścia - późniejsze sny o klękaniu u zaskoczonychkolan R z wyznaniami mej miłości z 1941 - Jakąż słodycz mi okazał, żego pragnąłem i rozpaczałem - pierwsza miłość - porażka -

Później śmiertelna lawina, całe góry homoseksualizmu, Matterhornychujów, Wielkie Kaniony dup - ciężar na mej melancholijnej głowie -

w owym czasie chodziłem po Broadwayu rojąc Nieskończoność jakogumową kulę bez przestrzeni poza nią - co jest na zewnątrz? - wracającdo domu na Graham Avenue w cichej melancholii, mijając samotnezielone płoty wzdłuż ulicy, rozmarzony po kinie -)

Telefon zadzwonił o drugiej w nocy - Alarm - ona zwariowała Naomi ukryta pod łóżkiem wrzeszczy pluskwy Mussoliniego- na pomoc! Louis! Babcia !Faszyści ! Śmierć! - szefowa w popłochu - stary pedałowaty służący krzyczyna nią 

Strach obudził sąsiadów - stare damy z drugiego piętra leczącemenopauzę - szramy między udami, czyste prześcieradła, żal poutraconych dzieciach - spopielałych mężach - dzieci kpią w Yale lub leją olej do głów w City College NY - lub trzęsą się w Stanowym InstytuciePedagogicznym w Montclair jak Eugeniusz -

Jej wielka noga podgięta przy piersiach, ręka wyciągnięta Trzymać Się Z

Page 12: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 12/57

Daleka, wełniana odzież na udach, rozwleczony pod łóżkiem futrzany płaszcz - zabarykadowała się walizkami pod siatką łóżka.

Louis w pidżamie u telefonu, przerażony - co robić? - Któż to wie? mojawina, że pozostawiłem ją samotności ? - siedzi w mroku na sofie,

roztrzęsiony, próbując pojąć -

Pojechał rannym pociągiem do Lakewood, Naomi wciąż pod łóżkiem choćon przyprowadził gliniarzy - Naomi krzyczy - Louis co się wtedy stało ztwoim sercem? Czy zabiła cię ekstaza Naomi?

Wywlókł ją stamtąd, za róg, taksówka, wepchnął ją z walizką, ale kierowcawysadził ich pod apteką. Przystanek autobusowy, dwie godziny czekania.

Leżę w łóżku w nerwach, 4-pokojowe mieszkanie, wielkie łoże w salonie,obok stołu Louisa - drżę - wrócił późno w nocy, powiedział mi co zaszło.

 Naomi przy okienku recept broniąca się przed wrogiem - półki książek dladzieci, worki do natrysków, aspiryna, garnki, krew - "Nie zbliżać się domnie - mordercy ! Trzymajcie się z daleka! Nie zabijajcie mnie!"

Louis wstrząśnięty przy saturatorze - harcerki z Lakewood - kokainowinałogowcy - pielęgniarki - punktualni kierowcy - Policja okręgowa,oniemiała - i ksiądz śniący o wieprzach na prastarej skale?

Zapach powietrza - Louis wskazujący pustkę? - Klienci rzygający coca-colą -lub zagapieni - Louis upokorzony - Naomi zwycięska - Ogłoszeniespisku. Nadjeżdża autobus, kierowcy nie chcą ich wziąć do Nowego Jorku.

Telefony do dra Ojboli, "Potrzeba jej wypoczynku", Szpital dla umysłowochorych - Lekarze Stanowi z Greystone - "Tu proszę ją wprowadzić, Mr.Ginsberg."

 Naomi, Naomi-spocona, oczy z orbit, tłusta, suknia nie dopięta z bokuwłosy na czole, pończochy źle włożone - woła o transfuzję krwi -Jedna sprawiedliwa ręka uniesiona - w niej but - boso w Aptece -

Wrogowie nadchodzą - jakie trucizny? Magnetofony? FBI? Żdanow skrytyza rogiem? Trocki miesza szczurze bakterie na zapleczu? Wuj Sam w Newark rozsiewa śmiertelne perfumy w murzyńskiej dzielnicy? Wuj Efraim, pijany mordem w barze polityków, intryga haska? Ciotka Rozalia oddajemocz przez igły Hiszpańskiej Wojny Domowej ?

aż wynajęty za 35 $ ambulans przybył z Red Bank - złapali ją zaramiona - przypięli do noszy - jęczącą, strutą rojeniami, wymiotującą chemikaliami przez Jersey, błagającą łaski od Essex County poMorristown -

I znów Greystone gdzie była przez trzy lata - to był ostatni przełom,zawiódł ją znów do Szpitala Obłąkanych -

Page 13: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 13/57

Jakież oddziały - Przychodziłem tam potem, często - stare damy wkatatonii, szare jak chmura, jak popiół, jak ściany - siedzą mrucząc na

 podłodze - Krzesła - pełzają pomarszczone czarownice, oskarżając - błagając mej 13-letniej łaski -

"Weź mnie do domu" - Przychodziłem sam patrząc czasami na straconą  Naomi, w Szoku - i mówiłem "Nie, jesteś wariatką, Mamo - Ufajlekarzom". -

A Eugeniusz, mój brat, jej starszy syn, studiował Prawo w umeblowanym pokoju w Newark -

 przyjechał do Paterson nazajutrz - usiadł na zepsutym tapczanie wsalonie - "Musieliśmy odesłać ją znów do Greystone" -

- zmieszana twarz, tak młoda, potem łzy w oczach, potem płacz na całejtwarzy - "Po co?" szloch wibrował mu w kościach policzkowych oczyzamknięte, piskliwy głos - cierpiąca twarz Eugeniusza.

Z dala od nas, gdy uniosła go Winda Biblioteki Newark, jego codzienna butelka mleka na parapecie umeblowanego pokoju za 5 $ tygodniowo wcentrum przy linii trolejbusowej-

Pracował 8 godzin dziennie za 20 $ na tydzień - przez okres SzkołyPrawniczej - pozostawał niewinny tuż obok murzynskich burdeli.

 Niewinny, biedny prawiczek - piszący wiersze o Ideałach i listy politycznedo wydawcy Pat Eve News - (pisaliomy obaj, demaskując Senatora Borah iIzolacjonistów - i czuliśmy tajemniczość Ratusza Paterson

Wkradłem się tam kiedyś - wieża lokalnego Potwora ze szpicemfallicznym i czapką ornamentu, dziwna gotycka Poezja, zrodzona na UlicyTargowej - sobowtór liońskiego Hôtel de Ville-

skrzydła, balkon i portale w spiralnym ornamencie, wejście na wielkimiejski zegar, ukryty pokój map pełen Hawthorne'a - mroczny Debs w -

Urzędzie Podatkowym - Rembrandt palący w ciemnościach-Ciche polerowane stoły w wielkiej sali konferencyjnej - Radni? Bul- war Finansów? Mosca fryzjer intryga - Crapp gangster wydaje rozkazy zwychodka - Szaleńcy w walce ze Strefą, Ogniem, Glinami i Metafizyką Spiżarni - wszyscy umarliśmy - a tam obok przystanku autobusowegoEugeniusz patrzył poprzez dzieciństwo

gdzie Ewangelista modlił się szaleńczo od 30 lat, twardowłosy, połamany iwierny swemu pojmowaniu Biblii - pisząc kredą na trotuarze Bądź GotówPrzyjąć Pana Swego-

albo ma betonie wiaduktu Bóg jest Miłością - bredził jak bredził- bym ja,

Page 14: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 14/57

samotny Ewangelista - Smierć Ratuszowi)

Lecz Gene, młody - w Instytucie Pedagogicznym Montclair przez 4 lata -uczył pół roku i odszedł dalej w stronę życia - przestraszony ProblemamiDyscypliny - mrocznym sexem włoskich studentów, nieokrzesaniem

dziewczyn wchodzących do łóżka, w nieznajomości angielskiego, wlekceważeniu sonetów - a on nie umiał za wiele - to wszystko porzucił-

rozłamał więc życie na dwoje i zapłacił za Prawo - czytał ogromne błękitneksiegi, jeździł starą windą w Newark 13 mil stąd i ciężko kuł w imię 

 przyszłości

napotkał krzyk Naomi na progu swego upadku, na zawsze, Naomiodeszła, my samotni - w domu - on siedzący tam oto-

Zjedz trochę rosołu, Eugeniusz. Człowiek Ewangelii szlocha u wrót

Ratusza. Tego roku Lou kocha się poetycznie na przedmieściu, kobieta wśrednim wieku - sekret - muzyka z jego książki z 1937 Szczery -spragniony piękna-

Żadnej miłości od czasu krzyków Naomi - od 1923? - teraz utracona naoddziale w Greystone - nowy wstrząs dla niej - Elektryczność po insu- linie40.

Utyła od metrasolu.

W kilka lat później wróciła do domu - wiele już dokonaliśmy i wielezaplanowali - wyczekiwałem tego dnia - moja Mama znów będzie gotowaći - grać na pianinie - śpiewać z mandoliną - płucka duszone, StenkaRiazin, linia partyjna w wojnie z Finlandią - Louis w długach - pieniądzezapewne zatrute - tajemnicze kapitalizmy

- zszedłem na dół przez długi hall frontowy i oglądałem meble. Nigdy nie pamiętała ich wszystkich. Jakaś amnezja. Sprawdziłem serwetki - zestaw z jadalni został sprzedany-

Mahoniowy stół - 20 lat uczuć - sprzedany handlarzowi - ciągle jeszcze

mamy pianino - i książkę Poego - i Mandolinę, choć zakurzona i brak jejstruny-

Weszła do ostatniego pokoju poleżeć i podumać - Wszedłem za nią, bynie zostawała sama - położyłem się na sąsiednim łóżku - nadciągałycienie, mroczne, późne popołudnie - Louis we frontowym pokoju przystole, czeka - może gotuje rosół-

"Nie bój się mnie, wracam właśnie ze szpitala wariatów - Jestem twoją matką -"

Biedna kochana, utracona - strach - leżę tam - Mówię "Kocham cię  Naomi" - zesztywniały przy jej ramieniu. Chciałem krzyczeć, czy to było

Page 15: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 15/57

nieznośne, samotne złączenie? - Wstała szybko, nerwowa.

Czy kiedykolwiek zaznała satysfakcji? I - siada niespokojna ma nowymtapczanie przy frontowym oknie - policzek wsparty na dłoni - oczyzwężone - jakiż los w ten dzień-

Dłubie w zębie, wargi w kształcie litery "o", podejrzliwość - stara zużyta pochwa dla myśli - nieobecne spojrzenia z ukosa - jakiś niedobry długzapisany na ścianie, nie spłacony - i stare piersi Newark zbliżają się-

Może słuchała wieści z radio przez druty w swej głowie, pod kontrolą 3wielkich kijów, które przez zapomnienie zostawili gangsterzy w jej plecach,w szpitalu - rodziły ból w łopatkach-

W głowie - Roosevelt, rzekła mi, powinien o tym wiedzieć - Bała się zabójstwa, teraz, gdy rząd znał ich nazwiska - podał je Hitlerowi chciała na

zawsze opuścić dom Louisa.

Pewnej nocy nagły atak - hałas w łazience - jakby to jej dusza rzęziła -konwulsje i czerwone wymioty z ust - trysnęła z niej biegunka na nasczworo przed toaletą - mocz cieknący spomiędzy ud - wymioty nakafelkowej posadzce zbrudzonej czarnymi odchodami - przytomna-

Czterdziestoletnia, z żylakami, naga, tłusta, skazana na zgubę, kryje się za drzwiami obok windy, wzywając Policję i swą przyjaciółkę Rozalię na

 pomoc-

Raz zamknęła się z brzytwą i jodyną - słychać było jej kaszel we łzach przy zlewie - Lou rozbił szklane zielone drzwi, wywlekliśmy ją do sypialni.

Potem przez szereg zimowych miesięcy spokój - spacery, samotne poBroadwayu, czytanie "Daily Worker" - złamała rękę na śliskiej ulicy

Plany ucieczki od kosmicznego spisku mordu dla pieniędzy - potemzwiała na Bronx do siostry Elanor. I to już inna opowieść o byłej Naomi w

 Nowym Jorku.

Albo to: dzięki Elanor pracowała w Kółku Robotniczym, gdzie adresowałazrobione przez siebie koperty - chodziła kupować puszki zupy Campbella -oszczędzała pieniądze z przekazów Louisa-

Potem znalazła przyjaciela, lekarza - Dr Isaac pracował dla Narodowej UniiMorskiej - dziś łysy Włoch stara kluskowata lalka - był sierotą - wykopaligo - Stare okrucieństwa-

Rozmarzona, siadała na łóżku lub krześle, w gorsecie, mówiąc do siebie -

"Jestem gorąca - tyję - Taką miałam piękną figurę przed pójściem doszpitala - Gdybyś mnie widział w Woodbine" - Wszystko to w

Page 16: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 16/57

umeblowanym pokoju przy hali NUM, 1943.

Patrzy na nagie dzieci w czasopismach - reklamy pudru dla dzieci, pokarmów z baraniny i marchwi - "Teraz będę myśleć tylko piękne myśli".Miarowe obracanie głowy w tę i we w tę przy letnim świetle z okna, w

hipnozie, we wspomnieniu łagodnego snu

"Dotykam jego policzka, dotykam policzka, ono dotyka dłonią mych ust,myślę piękne myśli, dziecko ma piękną rączkę".-

Albo wstrząs- jej ciała w proteście, wstręt - myśli o Buchenwaldzie insulina płynie jej przez głowę - nerwowy skurcz grymasu w Bezwiedności (tak się wstrząsam, gdy szczam) - niedobre chemikalia w jej korze mózgowej -"No nie myśl o tym. On jest szczurem."

 Naomi: "A gdy umrzemy staniemy się cebulą, kapustą, marchwią, albo

dynią, jarzynami." Ja przychodzę z Columbii i przyznaję jej rację. CzytaBiblię, całymi dniami myśli piękne myśli.

"Wczoraj widziałam Boga. Jak wyglądał? No, po południu wyszłam nadrabinę - on ma tu w okolicy ubogą chatę, jak Monroe, w stanie NowyJork, kurze fermy w lesie. Był stary i samotny, z białą brodą.

Zrobiłam mu zupę. Zrobiłam mu nie-złą zupę - z soczewicy, jarzyny, chlebi masło - ikra - siedział przy stole i jadł, smutny był. Powiedziałam mu,Popatrz na tych tam na dole, biją się, mordują.

O co tu chodzi ? Czemu z tym nie skończysz?

Próbuję, powiedział - To wszystko co mógł, był zmęczony. Już tyle czasukawaler i zupę z soczewicy lubi".

Czasami dawała mi talerz zimnej ryby - grubo siekaną kapustę pełną wody z beczki - nieświeże ziemniaki - zdrowe jedzenie sprzed tygodniatarte buraki i marchew z cieknącym sokiem, gorące jedzenie coraz

 bardziej nieznośne - czasami nie mogłem jeść z obrzydzenia -Miłosierdzie jej rąk cuchnęło Manhattanem, obłędem, pragnieniem, by

mnie zadowolić, zimna niedogotowana ryba - bladoczerwona przy ościach.Jej zapach - i często nago w pokoju, tak że odwracałem wzrok lubkartkowałem książkę.

Raz wydało mi się, że chce, bym się z nią przespał - flirtuje ze sobą przyumywalce - kładzie się na wznak na łożu wielkim niemal jak pokój,suknia odsłania biodra, rozległy obszar włosów, blizny po operacji trzustki,rany brzucha, poronienia, wyrostek, szwy na cięciach idące w dół jak ohydne grube zamki błyskawiczne - nierówne długie wargi pomiędzyudami Nawet woń tyłka? Było mi zimno - później poczułem odrazę,niewielką byłoby dobrze spróbować - poznać Monstrum Łona Poczęcia -

Może tak. Czyby ją to obeszło? Potrzeba jej kochanka.

Page 17: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 17/57

Yisborach, v'yistabach, v'yispoar, v'yisroman, v'yisnaseh, v'iyszador,v'yiszalleh, v'yiszallol, sz'meh d'kudszo, b'rich hu. [hebr.: "niech będzie

 błogosławiona, niech doznaje ran, niech pomnaża wspaniałości, niechwzlatuje wzwyż, niech odsłania wspaniałości, niech doznaje bólu, niech

 będzie pamiętane, przypominane twe święte imię, twe błogosławione

imię"]

A Louis w Paterson na powrót w brudnym mieszkaniu dzielnicymurzyńskiej - żyje w mrocznych pokojach - ale znalazł sobie dziewczynę,z którą się potem ożenił, znów zakochany - choć tak zwiędły i nieśmiały,Okaleczony obłąkanym dwudziestoletnim idealizmem Naomi.

Gdy wróciłem do domu, po długim pobycie w Nowym Jorku, był samotny -siedział w sypialni, przy stole, obrócił krzesło, by na mnie spojrzeć - płacz,łzy w czerwonych oczach za szkłami-

Że go wstawiliśmy - Gene nagle do wojska - ona sama w NY, prawiedziecko w swoim pokoju. Louis chodził do centrum na pocztę po listy,uczył w szkole - pozostał przy poezji, opuszczony - jada stroskany uBickforda przez te lata - które przeszły.

Eugeniusz wyszedł z wojska, wrócił odmieniony i samotny - poddał się żydowskiej operacji nosa - szereg lat zatrzymywał dziewczyny naBroadwayu, oddające się za filiżankę kawy - Wrócił na Uniwersytet

 Nowojorski, bardzo serio, kończyć Prawo.-

I Gene mieszkał z nią, jadł krokiety z ryb, tanie, a ona wariowała coraz bardziej - Wychudł, czuł beznadziejność, Naomi przy księżycu w pozach zroku 1920, półnaga na sąsiednim łóżku.

a on robił swoje i studiował - dziwaczny syn-pielęgniarka - Następnegoroku przeniósł się do pokoju przy Colombii - choć ona chciała być zdziećmi-

"Posłuchaj prośby swej matki, błagam cię" - Louis wciąż wysyłał jej czeki -Tego roku przez 8 miesięcy byłem w domu wariatów - w tym tu Lamencienie wspominam mych wizji-

A potem przyszło na wpół szaleństwo - Hitler w jej pokoju, widziała wzlewie jego wąsy- teraz znów boi się Dra Isaaca, podejrzewa jego udział wspisku w Newark - przeniosła się na Bronx, by być przy ReumatycznymSercu Elanor 

A Wuj Max nigdy nie wstawał przed południem, choć Naomi o 6 ranosłucha w radio wieści o szpiegach - albo wygląda przez okno,

 bo w dole po pustej parceli łazi starzec z workiem, w czarnym palcie,zbiera pakunki resztek.

Edie, siostra Maxa, pracuje - od 17 lat księgowa u Gimbela - mieszka na

Page 18: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 18/57

dole, rozwódka - a więc Edie zabrała Naomi na Aleję Rochambeau

Cmentarz Woodlawn wzdłuż ulicy, wielka dolina grobów, gdzie spoczywaPoe -Ostatnia stacja metra przed Bronksem - wielu komunistów w tychstronach.

Wpisała się na lekcje rysunków wieczorami w Szkole dla Pracujących wBronksie - szła na zajęcia samotnic wzdłuż lini kolejki do Van CortlandtPark - maluje Naomizmy-

Ludzi siedzących na trawie w jakimś Obozie Beztroski dawnych pór letnich -świętych o smutnych twarzach, w długich żle skrojonych spodniach, poszpitalnym leczeniu-

Przed Lower East Side panny młode z niskimi chłopcami - zbłąkane pociągi kolejki naziemnej nad dachami babilońskich mieszkań Bronksu-

Smutne malarstwo - lecz ona tak właśnie wyrażała siebie. Jej mandolina przepadła, struny pozrywane w jej głowie, próbowała. W imię Piękna? amoże jakiejś starej Wieści o życiu?

Ale zaczęła kopać Elanor, zaś Elanor miała chore serce - przychodziła nagórę i godzinami wypytywała o szpiegów - Elanor wyczerpana. Max w

 biurze, aż do nocy zajęty składami cygar.

"Jestem wielka - jestem naprawdę piękną duszą - i dlatego oni wszyscy(Hitler, Babunia, Hearst, Kapitaliścci, Franco, Daily News, lata dwudzieste,Mussolini, żywi zmarli) Chcą mnie zamknąć - Babcia to szef pajęczej sieci-"

Kopała dziewczyny, Edie i Elanor - Budziła Edie o północy mówiła jej, że jest szpiegiem, a Elanor szczurem. Edie robiła cały dzień i miała tegodość - Organizowała związek. - A Elanor zaczęła umierać, na, górze, włóżku.

Krewni mnie wezwali, gorzej z nią - Tylko ja zostałem - Poszedłem nametro z Gene, żeby Ją odwiedzić, jadłem stęchłą rybę-

"Moja siostra szepcze do radia - Louis musi gdzieś tu być w mieszkaniu - jego matka uczy go, co ma mówić - KŁAMCY! - Ugotowałam dla moichdwóch dzieci - Grałam na mandolinie -"

W minioną noc obudził słowik mnie/ W minioną noc gdy cisza trwała/ iśpiewał w złotym blasku pełni/ ze wzgórz na których zima biała -Faktycznie.

Popchnąłem ją na drzwi krzycząc "PRZESTAŃ KOPAĆ ELANOR!" patrzyła namnie - pogardliwie - umrzeć - nie do wiary, jej syn taki naiwny, taki głupi -

"Elanor to najgorszy szpieg! Ona roznosi rozkazy!"

Page 19: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 19/57

"Nie ma drutów w pokoju" - krzyczę na nią - walka do ostatka, Eugeniuszsłucha na łóżku - cóż ma robić, by uciec od okropnej Mamy -"Cale lata

 jesteś bez Louisa - Babunia już nie może chodzić -"

Ożyliśmy wtedy wszyscy razem - nawet ja i Gene i Naomi w mitologicznym

 pokoju kuzynki - wrzeszcząc na siebie do Ostateczności - Ja wkolumbijskiej kurtce, ona na wpół rozebrana.

Ja tłukę ją po tej jej głowie widzącej Radia, Kije, Hitlerów - cały zespółPrzywidzeń - rzeczywisty - jej własny wszechświat - bez drogi, co by gdzieświodła - do mnie - Bez Ameryki, nawet bez świata-

Że jesteś taki jak wszyscy mężczyźni, jak Van Gogh, jak Hannah wobłędzie, ciągle to samo - aż do zguby - Grom, Duchy, Światłość!

Widziałam twój Grób ! O, dziwna Naomi! Mój - zapadły grób! Szema

Y'Israel - Jestem Swul Awrum - ty - i śmierć?

Twa ostatnia noc w ciemnościach Bronksu - Ja przy telefonie - przezszpital do tajnej policji.

Stało się to, gdy ty i ja byliśmy sami, w uszach miałem krzyki na Elanor która oddychała ciężko na łóżku, wychudzona-

 Nie zapomnę, pukanie do drzwi, twój strach przed szpiegami-na mójhonor, Prawo wkracza - Wieczność wkracza do pokoju - ty do łazienki, nieubrana, kryjąc się przed ostatecznym heroicznym losem

 patrzysz mi w oczy, zdradzona-finał, ratują mnie gliny od szaleństwa-. odtwej stopy nad chorym sercem Elanor,

twój głos do zmęczonej Edie, wracającej od Gimbela do zepsutego radia -Louis potrzebuje rozwodu, chce sity żenić - Eugeniusz śpi, ukryty na 125ulicy, gdzie wyciąga od Murzynów forsę na nędzne meble, broniącczarnych dziewcząt-

Protesty z łazienki - Że jesteś zdrowa - ubierasz bawełnianą suknię, swoje buty, wówczas nowe, bierzesz portmonetkę i wycinki z gazet - nie twojauczciwość-

gdy na próżno starałaś się szminką urealnić usta, patrząc w lustro czyChoroba to Ja czy auta policji.

albo Babunia- szpieg, lat 78 - Twoja wizja - Babunia pnąca się po murzecmentarza z workiem politycznego kidnapera - albo to co widziałaś namurach Bronksu, w różowej koszuli o północy, wyglądając oknem na pustą 

 parcelę-

Page 20: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 20/57

Ach Aleja Rochambeau - Park Widm - ostatnie szpiegowskie mieszkanieBronksu - ostatni dom dla Elanor i Naomi, tu te komunistyczne siostrystraciły swą rewolucję-

"Dobrze - niech Pani włoży płaszcz - chodźmy - mamy wóz na dole - czy

 pan też pojedzie na posterunek?"

Potem przejazd - trzymam dłoń Naomi, i jej głowę przy mojej piersi, jestem wyższy - całuję ją i mówię zrobiłem co najlepsze - Elanor jestchora - i Max ze swoim sercem - Trzeba-

Do mnie - "Czemuś to zrobił?" - "Tak proszę pani, syn musi opuścić panią za godzinę" - Ambulans

 przybył po paru godzinach - wyjechał o 4. rano gdzieś ku Bellevue wnocne centrum miasta - na zawsze pozostała w szpitalu. Patrzyłem jak ją 

zabierają - machała ręką ze łzami w oczach.

Po dwóch latach, po podróży do Meksyku - ponury na równinie niedalekoBrentwood, zarośla i trawa wokół stacyjki kolei przy drodze do domuwariatów-

nowy ceglany gmach centralny na 20 pięter - zagubiony wśród wielkichtrawników miasteczka wariatów na Long Island - ogromne księżycowemiasta.

Szpital rozpościera ogromne skrzydła nad drogą ku małej czarnej dziurze -drzwi - wejście poprzez krocze-

Wszedłem - zabawny zapach - znów korytarze - windą w górę - doszklanych drzwi Oddziału Kobiecego - do Naomi - dwie pielęgniarki białedorodne - Wyprowadziły ją, Naomi patrzy - ja dyszę - Miała atak-

 Nazbyt wychudzona - postarzała Naomi - wiek wdarł się w białe włosy -luźna suknia na chudym ciele - twarz zapadnięta, stara! zwiędła policzki

starej baby-Jedna ręka sztywna - ciężar pięćdziesiątki i menopauzy, osłabionaatakiem serca, kulejąca - pomarszczona - blizna na głowie, lobotomiaruina, ręka zanurza się w śmierci-

O kobieto z rosyjską twarzą, długie włosy zwieńczone kwiatami,mandolina na kolanach-

Komunistyczne piękno, siedzi tu poślubiona latem wśród stokrotek,szczęście obiecane w zasięgu ręki-

Page 21: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 21/57

święta matko, uśmiechasz się do swej miłości, twój świat zrodził się nanowo, nagie dzieci biegają po polu usianym kwiatami mniszku,

Pożywiają się w gaiku drzew śliwkowych na skraju łąki i odnajdują chatę,

gdzie białowłosy murzyn uczy ich tajemnic swej beczki na wodę -

 błogosławiona córko przybyła do Ameryki, chciałbym znów słyszeć twójgłos, przywołujący muzykę twej matki, w Pieśni Naturalnego Frontu-

O sławna muzo, która zrodziłaś mnie z łona, dałaś possać pierwszegomistycznego życia i nauczyłaś mowy i muzyki, z twej cierpiącej głowy

 podjąłem Wizję po raz pierwszy-

Torturowana i bita po głowie - Jakież szalone halucynacje potępionejwywiodły mnie z mej czaszki ku poszukiwaniom Wieczności aż odnajdę 

Pokój dla Niebie, Poezjo - a dla całego rodzaju ludzkiego przywołamŹródło,

Śmierć, matkę wszechświata! - Noś teraz już zawsze swą nagość, białekwiaty we włosach, twe małżeństwo zamknięte w niebiosach - żadnarewolucja nie naruszy tego panieństwa-

O piękna Garbo mojej Karmy - wszystkie fotografie z Obozu Nicht-Gedeiget z roku 1920 nietknięte - na nich wszyscy nauczyciele z Newark Ani Elanor nie umrze, ani Max nie czeka na swe widmo - ani Louis niewycofa się z tej Szkoły-

Wróć! Naomi! Stracona! Przyszła ponura nieśmiertelność i rewolucja małazłamania kobieto - spopielały wzrok wnętrz szpitali, na skórze szarośćszpitalnej odzieży-

"Jesteś szpiegiem?" Usiadłem przy nędznym stole oczy pełne łez "Kim ty jesteś? Louis cię przysłał? - Druty -"

w jej włosach, gdy biła się po głowie - "Nie jestem złą dziewczyną niezabijaj mnie! - Słyszę sufit - wychowałam dwoje dzieci -"

Ostatni raz byłem tam przed dwu laty - Zacząłem płakać - Ona patrzyła - pielęgniarka przerwała spotkanie - Poszedłem skryć się w łazience, białeściany w toalecie

"Straszne" płaczę - zobaczyć ją znowu - "Straszne" - jak gdyby byłamartwa pogrzebem w niej gnijącym - "Straszne!"

Wróciłem, krzyczała jeszcze bardziej - zabrali ją - "Ty nie jesteś Allen" -

Spoglądałem jej w twarz - przeszła obok, nie patrząc-

Page 22: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 22/57

Otwarli drzwi do Oddziału - weszła - nie oglądając się, nagle spokojna -Patrzyłem - Wyglądała staro - na krawędzi grobu - "Wszystko toStraszne!"

 Następnego roku opuściłem Nowy Jork - Na Zachodnim Wybrzeżu, wchacie w Berkeley myślałem o jej duszy - że w życiu, w jakiejkolwiek cielesnej formie, spopielałej lub maniackiej, poza radością-

w obliczu jej śmierci - przed oczyma - moja była ta miłość Naomi, moja tomatka ciągle wśród żywych - wysłałem jej długi list - i napisałem hymnydla obłąkanej - Dzieło miłosiernego Pana Poezji.

który zdeptaną trawę zazielenia, osypuje skały w trawę - albo Słońce czyniwiernym ziemi - Słońce wszystkich słoneczników i dni na jasnych stalowych

mostach - które świeci starym szpitalom - jak mojemu podwórzu-

Pewnej nocy Orlovsky u mnie po powrocie z San Francisco - Whalen wswym spokojnym krześle - telegram od Gene, Naomi nie żyje-

Za domem oparłem głowę na ziemi w krzakach przy garażu - sądziłem że było z nią lepiej-

nareszcie - nie będzie samotnie oglądać Ziemi - 2 lata samotności byłanikim, dochodząc sześćdziesiątki - stara kobieta wśród czaszek - niegdyśdługowłosa Naomi z Biblii-

albo Rut płacząca w Ameryce - Rebeka postarzała w Newark - Dawid pamiętający swą Harfę, teraz prawnik w Yale

albo Swul Awrum - Izrael Abraham - ja - na pustyni śpiewający Bugu - OElohim! - i tak do końca - 2 dni po jej śmierci dostałem od niej list-

Znów Dziwne Proroctwa ! Pisała - "Klucz jest w oknie, klucz jest w blaskusłońca za oknem - Mam ten klucz - Ożeń się Allen, rzuć narkotyki - klucz

 jest w ryglach, w blasku słońca w oknie.

Kocham,

twoja matka"

która jest Naomi-

Hymmnn

Page 23: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 23/57

W świecie który on stworzył wedle swojej woli Błogosławione Pochwalone

Wysławione Uwielbione Wywyższone Imię Świętego Jedynego,

Błogosławion niech będzie Pan!

W domu w Newark Błogosławi on niech będzie! W domu wariatówBłogosławion niech będzie! W domu Śmierci Błogosławion niech będzie!

Błogosławion w Pederastii! Blogosławion w Paranoi! Błogosławi on wmieście! Błogosławion w Księdze!

Błogosławion, który mieszka w mroku! Błogosławion! Błogosławion!

Błogosławiona bądź Naomi we łzach! Błogosławiona bądź Naomi w

trwodze! Błogosławiona sławiona sławiona w chorobie!

Błogosławiona bądź Naomi w szpitalach! Błogosławiona bądź Naomi wsamotności! Błogosławion twój triumf niech będzie! Błogosławione twerygle niech będą! Błogosławiona niech będzie samotność twych ostatnichlat!

Błogosławion niech będzie twój upadek! Błogosławion niech będzie twójatak! Błogosławione niech będzie zamknięcie twych oczu! Błogosławionaniech będzie chudość twych policzków! Błogosławione niech będą tweuwiędłe uda!

Błogosławiona bądź Ty, Naomi, w Śmierci! Błogosławiona Śmierć niech będzie! Błogosławiona Śmierć niech będzie!

Błogosławion niech będzie Ten, który bierze smutek do Nieba!Błogosławion niech będzie w kresie!

Błogosławion niech będzie, który buduje Niebiosa w Ciemności!Błogosławion sławion sławion niech będzie!

Błogosławion niech będzie! Błogosławiona niech będzie Śmierć nasWszystkich!

III

Oby tylko nic zapomnieć pierwszych chwil, gdy piły tanią sodę w archiwach Newark,

oby tylko widzieć, jak płacze na szarych stołach długich sal swego

Page 24: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 24/57

wszechświata

oby tylko znać osobliwe myśli: Hitler przy drzwiach, druty w jej głowie, trzywielkie kije

wbite w jej plecy, głosy w suficie wrzeszczące jej brzydkie śpiewki sprzedtrzydziestu lat,

oby tylko ujrzeć przeskoki w czasie, luki pamięci, łoskot wojen, krzyk iciszę wielkiego elektrycznego wstrząsu,

oby tylko ujrzeć jak maluje niezdarne obrazki kolejek nad dachamiBronksu

 jej braci zmarłych w Riverside albo w Rosji, Ją samotnią w Long Island gdy pisze ostatni list - i jej postać w słonecznym oknie

"Klucz jest w blasku słońca w oknie w ryglach klucz jest w blasku słońca",

oby tylko na czas wrócić na ciemną noc do żelaznego łóżka, gdy słońcezachodzi za Long Island

i bezkresny Atlantyk wyrykuje ku swym bliskim wielkie wezwanie Bytu

wrócić z Koszmaru Nocy - z podzielonego stworzenia - gdy podczas śmiercigłowa jej leżała na szpitalnej poduszce

- w ostatnim spojrzeniu - cała ziemia jak jedno wielkie Światło swojsko przyćmione - żadnych łez przy tej wizji-

Ale klucz trzeba zostawić za sobą - w oknie - klucz w blasku słońca - dlażywych - którzy mogą ująć-

w dłoń ten plaster światła - i otworzyć drzwi - i spojrzeć w tył by ujrzeć

Stworzenie wszelkie zapadające z błyskiem w ten sam grób, wielki jak wszechświat,

wielki jak tykanie szpitalnego zegara nad białymi drzwiami-

IV

O matkoco pominąłemO matkoczego zapomniałem

O matkożegnaj

Page 25: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 25/57

w długim czarnym bucieżegnajz Partią Komunistyczną i podartą pończochą żegnajz sześcioma ciemnymi włoskami na brodawce piersi

żegnajw starej sukni i z długą czarną brodą wokół pochwyżegnam ciebie itwój miękki brzuchtwój strach przed Hitleremtwe usta pełne nieprzystojnych anegdottwe palce zgniłych mandolintwe ramiona tłustych werand w Patersontwój brzuch strajków i kominówtwą brodę Trockiego i Wojny Hiszpańskiejtwój głos śpiewający dla podupadłych robotników

twój nos z nieprzystojnej śpiewki twój nos woni kiszonych ogórków z Newark twoje oczytwoje oczy Rosjitwoje oczy braku forsytwoje oczy błędnych Chintwoje oczy Ciotki Elanor twoje oczy głodujących Indiitwoje oczy szczające w parkutwoje oczy upadającej Amerykitwoje oczy upadku przy pianinietwoje oczy krewnych z Kaliforniitwoje oczy Mamy Rainey gdy umiera w ambulansietwoje oczy Czechosłowacji zaatakowanej przez robotytwoje oczy chodzące wieczorami na kurs malarstwa w Bronksietwoje oczy zabójcy Babuni, którego widzisz na horyzoncie patrząc ze Scho-dów Przeciwpożarowychtwoje oczy biegnące nago z mieszkania wrzeszczące w hallutwoje oczy odprowadzane przez policję do ambulansutwoje oczy przywiązane do stołu operacyjnegotwoje oczy z usuniętą trzustką 

twoje oczy operacji wyrostkatwoje oczy poronieniatwoje oczy usuniętych jajnikówtwoje oczy szokutwoje oczy lobotomiitwoje oczy rozwodutwoje oczy ataku sercatwoje oczy samotnetwoje oczytwoje oczytwoją Śmierć wśród Kwiatów

Page 26: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 26/57

V

Kra kra kra kraczą kruki w białym słońcu nad nagrobkami w Long IslandPanie Panie Panie Naomi pod tą trawą pół mego życia mojego życia które

 jest także jejkra kra moje oko pogrzebie ta sama Ziemia, na której odgrywam AniołaPanie Panie wielkie Oko które patrzy na Wszystko i płynie w czarnejchmurzekra kra dziwny płacz Istnień wyrzucony w niebo znad falujących drzewPanie Panie O Zęby ogromnych Krańców mój głos w bezkresnej

 przestrzeni SzeoluKra kra wezwanie Czasu wydarło ze stopy i skrzydła chwilę wszechświataPanie Panie echo w niebiosach wiatr wśród poszarpanych liści krzyk 

 pamięcikra kra wszystkie lata moje narodziny sen kra kra Nowy Jork autobus

zepsuty but wielka uczelnia kra kra wszystkie Wizje PanaPanie Panie Panie kra kra kra Panie Panie Panie kra kra kra Panie

(dla Naomi Ginsberg)

Koniec

Oto ja, Ojciec Rybooki, który zrodził ocean, robaka w swym uchu, wężaowiniętego wokół drzewa,

Tkwię w duszy dębu i ukrywam się w róży, wiem kiedy kto się budzi, nikt prócz mej śmierci,

do mnie ciała, do mnie proroctwa, wszelkie przeczucia, duchy i wizje,

Przyjmuję wszystko, umrę na raka, wchodzę w trumnę na zawsze,zamykam swe oko, znikam,

Opadam na siebie w zimowym śniegu, w wielkim kole toczę się przez

deszcz, oglądam konwulsje jebaków, pisk aut, basowe jęki megier, pamięć gasnącą w mózgu, ludzi udających psy,

Zachwycam się kobiecym brzuchem, podlotkiem co nadstawia miłości swe piersi i uda, wpuszczaniem chuja, który składa

nasienie na ustach Yin, zwierzęta tańczą w Syjamie, śpiewają w operze wMoskwie,

moi chłopcy tęsknią w mroku na werandach, odwiedzam Nowy Jork, gramswój jazz na klawesynie w Chicago,

Page 27: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 27/57

Tę Miłość, która mnie zrodziła, odsyłam nienaruszoną do mego Początku, płynę nad rzygami

 przerażony własną nieśmiertelnością, przerażony tą nieskończonością, o

którą gram w kości i którą puszczam w niepamięć,

 przyjdź Poeto zamilknij zjedz moje słowo a moje usta wypróbuj w swoimuchu.

LSD

To wieloraki milionooki potwór ukryty we wszystkich swych słoniach i jaźniach

 brzęczy w elektrycznej maszynie do pisania,elektryczność do samej siebie podłączona, o ile ma druty

to ogromna Pajęczynazaś ja jestem na ostatniej milionowej macce pajęczej, żałobnik 

 przegrany, oddzielony, robak, myśl, jaźń jeden z milionów chińskich szkieletów jeden z poszczególnych błędów ja allen Ginsberg świadomość oddzielona ja który chcę być Bogiem ja który chcę słyszeć nieskończoną najdrobniejszą wibrację wiecznejharmonii

 ja który oczekuję drżąc swego zniszczenia przez ową eteryczną muzykę wogniu

 ja który nienawidzę Boga i nadaję mu imię  ja który robię błędy na wiekuistej maszynie do pisania ja Potępiony

Ale na drugim końcu wszechświata milionooki Pająk bez imieniawysnuwa się z siebie nieskończenie

 potwór nie-potwór nadchodzi wśród jabłek, perfum, torów kolejowych, tele-wizji, czaszek wszechświat który zjada i wypija siebiekrew z czaszki mojej

monstrum tybetańskie z owłosioną piersią i zodiak na moim żołądkuta poświęcona ofiara niezdolna do radościMoja twarz w lustrze, rzadkie włosy, przekrwione worki pod oczami, pedał,rozkład, gadatliwa chućtrr, wrr, tik świadomości w bezkresiełajdak w oczach wszelkich Wszechświatówco usiłuje uciec od swego Istnienia, niezdolny zbliżyć się do OkaRzygam, jestem w transie, ciało w konwulsjach, żołądek się buntuje, wodaz ust, jestem tu w Pieklena pajęczynie suche kości mrowia martwych nagich mumii, Duchy, ja sam

 jestem Duchem

Muzyką wykrzykuję swą obecność pokojowi, każdemu w pobliżu, a ty, Czyty jesteś Bogiem?

Page 28: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 28/57

 Nie, czy chcesz bym był Bogiem?Czy nie ma Odpowiedzi ?Czy zawsze musi być odpowiedź? odpowiadasz;czyż to ja sam mam wedle swego uznania rzec Tak lub Nie --Dzięki Bogu Bogiem nie jestem! Dzięki Bogu Bogiem nie jestem!

Lecz tęsknię za Tak Harmonii chcę by dotarłodo każdego zakątka wszechświata, w każdych warunkachTak, Istnieje..., Tak, Jestem... Tak, Jesteś... My

Myi musi istnieć To, i Oni, i Rzecz Bez Odpowiedzito pełza, to czeka, to jest ciche, to sil zaczęło, to są Rogi Bojowe, to jestWieloraka Sklerozato nie moja nadziejato nie moja śmierć w Wiecznościto nie moje słowo, nie poezja

strzeże mego SłowaTo Pułapka Duchów, upleciona przez kapłana w Sikkim lub Tybecierama na której rozpięto tysiące barwnych żyłek,duchowa rakieta do tenisa w której widzę eteryczne fale świetlneco promieniują ze strun świetlistą energią jak przed bilionami latmagiczne zmiany barw na wstęgach które

 przechodzą jedna w drugą jak gdybyPułapka Duchów

 była, miniaturowym odbiciem Wszechświataświadoma czująca część złożonej machinywysyłająca fale w Czas do Obserwatora

 przedstawiając w miniaturze swój własny obraz raz na zawsze powtarzany co chwilę w nieskończonych odmianach będąc we wszystkich swych częściach jednakowa

Ten obraz lub energia samoodtwarzająca siebie w głębinach przestrzeniod samego Początkuw tym co mogłoby być omegą lub Zaśpiewem Omidąc śladem odmian tego samego Słowa krążącego wokół siebie wedletego samego wzoru co jego pierwotny Przejawtworząc szerszy Obraz siebie w głębiach Czasu

wirując przez wstęgi dalekich Mgławic i wielkich Astrologiizawartych, w imię prawdy, w Mandali wymalowanej na Słoniowej skórzealbo we fotografii malunku na boku zmyślonego Słonia, który się uśmiecha chociaż wygląd Słonia jest tu nieistotnym żartem --mógł to być Znak który trzymał Demon Płonący lub Potwór Przemijaniaalbo we fotografii mojego brzucha w próżnialbo w moim okualbo w oku zakonnika który uczynił Znak albo w Oku samego tego czegoś, co spogląda na Siebie po raz ostatni iumiera

i chociaż oko może umrzeći choć me oko może umrzeć

Page 29: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 29/57

 bilionooki potwór, Bezimienność, Brak Odpowiedzi, Ukrytość-przede-mną,Byt bezkresnystwór który rodzi sam siebiedrży w najdrobniejszej swej cząstce, postrzega równocześnie każdymokiem inaczej

Jeden i nie-Jeden chodzi własnymi drogaminie mogę iść za nim

I uczyniłem tu wizerunek monstrumi chciałbym zrobić innyono odczuwa jak Kryptozoidyono pełza i faluje pod morzaminadchodzi by zająć miastowdziera się pod każdą Świadomość

 jest delikatne jak Wszechświatsprawia że rzygam

 bo boję się że umkną mi jego przejawyzjawia się w każdym raziezjawia się w każdym razie w lustrzewyrywa się z lustra jak morze

 jest miriadą falowańwyrywa się z lustra i topi obserwatorazatapia świat gdy zatapia świattonie w samym sobiewypływa jak zwłoki wypełnione muzyką zgiełk wojny w jego głowieśmiech dziecka w jego brzuchu

 jęk agonii w ciemnym morzuuśmiech na ustach ślepej statuyono tam byłoono nie było mojechciałem go użyć do swych celów

 by stać się heroicznymlecz ono nie jest na sprzedaż dla tej świadomościono zawsze kroczy własną drogą ono dopełni wszystkie tworyono będzie radiem przyszłości

ono usłyszy siebie w czasieono chce wypocząć jest zmęczone słuchaniem i oglądaniem siebie pragnie innej formy innej ofiary pragnie mniedaje mi powodydaje mi rację istnieniadaje mi niezliczone odpowiedziświadomość bycia oddzielonym świadomość oglądaniaMam możność bycia Jednym albo drugim, stwierdzenia, że jestem tym itym a zarazem niczym

ono i beze mnie zadba o siebieono jest podwójnym Brakiem Odpowiedzi (nie na to imię odpowiada)

Page 30: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 30/57

 brzęczy w elektrycznej maszynie do pisania pisze fragmentaryczne słowo które jestfragmentarycznym słowem,

MANDALA

Bogowie tańczą na swych własnych ciałach Nowe kwiaty rozkwitają w zapomnieniu Śmierci Niebiańskie oczy poza bólem złudzeńWidzę wesołego Stwórcę Wstęgi powstają w hymnie dla światówFlagi i sztandary falują w transcendencjiJeden ostatecznie obraz pozostaje, miriadooki w WiecznościOto jest Dzieło! Oto jest Wiedza! Oto Przeznaczenie człowieka!

Meskalina

Gnijący Ginsberg, patrzyłem dziś w lustro nagiujrzałem starą czaszkę, coraz bardziej łysieję glaca błyska mi w kuchennym świetle spod rzednących włosów

 jak czaszka zakonnika w starych katakumbach oświetlanychlatarką strażnikaza którym idzie tłum turystów a więc śmierć istniejemój kotek miauczy i zagląda do pokojuBoito śpiewa dziś wieczór w adapterze swą starą pieśń o aniołachPopiersie Antinousa na brązowej fotografii spogląda wciąż ze ścianywybuch światła z delikatnej ręki Boga zsyła drewnianego gołębia dla cichejdziewicywszechświat należący do Beato Angelicokot oszalał i miauczy na podłodze

Co będzie kiedy gang śmierci da gnijącemu ginsbergowi w łebw jaki wejdę wszechświatśmierć śmierć śmierć śmierć śmierć kot śpiczy kiedykolwiek jesteśmy od niej wolni - gnijący ginsberg

 Niech więc się wszystko rozpada, dzięki Bogu, że wiemdzięki komu

dzięki komuDzięki tobie, O panie, poza moim okiemdroga musi gdzieś prowadzićdroga droga

 przez składowisko gnijących okrętów, przez orgie Angelico piip, wydaj dziecię i odejdźmoże to jest odpowiedź, nie wiesz póki nie masz dziecka

 Nie wiem, nigdy nie miałem dziecka i miał nie będę przy tej prędkości z jaką gnam

Tak, powinienem być porządny, powinienem się ożenić

 poznać czym to wszystko jestale nie mogę znieść tych kobiet

Page 31: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 31/57

czuć je Naomizablokował mnie ten swojski gnijący ginsbergchłopców też już nie znoszę nie znoszę nie znoszę 

któż tak naprawdę chce być pieprzony w zadek?Ogromne morza przepływają strumień czasui któż chce być sławny dawać autografy jak gwiazda ekranu

Ja chcę wiedziećChcę chcę zabawne wiedzieć wiedzieć CO gnijący ginsbergChcę wiedzieć co się stanie gdy zgniję 

 bo właśnie gniję włosy mi wypadają brzuch rośnie mam już dosyć seksuwlokę tyłek przez wszechświat znany mi zbyt dobrze

i nie dość dobrzeGhcę wiedzieć co będzie gdy umrę no cóż, dowiem się wkrótceczy muszę wiedzieć już teraz?Gzy to w ogóle potrzebne potrzebne potrzebne potrzebneśmierć śmierć śmierć śmierć śmierć

 bóg bóg bóg bóg bóg bóg bóg bóg Samotny Wędrowiecrytm maszyny do pisaniaCóż mogę uczynić Niebiosom naciskając KlawiszeZmieniam płytę Gregory och doskonały on robi co należya ja jestem nazbyt świadom miliona uszuuszu pełzających, handlującychzbyt wielu zdjęć w gazetachwycinków pożółkłych, wyblakłychOdchodzę z wiersza ku kontemplacji gównianej

tandeta umysłutandeta świataczłowiek na wpół śmiećcała tandeta w grobie

Co może Williams myśleć w Paterson, tak bliski śmierci już wkrótce wkrótceWilliams czym jest śmierć?Czy w każdej chwili stoisz teraz przed tą wielką kwestią czy też zapominasz podczas śniadania patrząc na swą starą wstrętną miłośćczy jesteś gotów do nowych narodzinwypuścić ten świat wstąpić do Niebiosalbo wypuścić, wypuścići wszystko się dokona - i całe życie się pojawi - cała wieczność - odejdziew nicość, figlarne pytanie, które księżyc postawił nie znającej odpowiedzi

ziemi Nie ma Chwały dla człowieka ! Nie ma Chwały dla człowieka ! Nie ma

Page 32: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 32/57

chwały dla mnie! Nie ma mnie!

 Nie ma sensu pisać, gdy duch nie prowadzi pióra

 Na grobie Apollinaire´a

...voici le tempsOu l'on connaitra l'avenir 

Sans mourir de connaissance

I

Odwiedziłem Pere Lachaise by szukać szczątków Apollinaire'a w dniu gdyPrezydent USA przybył do Francji na wielką konferencję szefów państwniech więc będzie lotnisko Orly w błękitach wiosenna czystość powietrzanad ParyżemEisenhower frunie od swego amerykańskiego cmentarzai nad żabimi grobami Pere Lachaise iluzoryczna mgła gęsta jak dym mari-huanyPeter Orloyvsky i ja szliśmy powoli przez Pere Lachaise wiedzieliśmy obajże umrzemytrzymaliśmy więc czule nasze doczesne ręce w miejskopodobnej miniatu-rze wiecznościwśród ulic i znaków drogowych skał i wzgórz i nazw na każdym domu

szukając zagubionego adresu wielkiego Francuza Próżni by opłacić naszą drobną zbrodnią hołdu jego menhir bezradnyi złożyć mój nietrwały amerykański Skowyt na szczycie jego milczącegoKali-gramu

 by czytał między wierszami wzrokiem Poety ślącym promienie Roentgena jak cudem wyczytał z Sekwany lirykę własnej śmierciWierzę że jakiś dziki wariat złoży swoje wierszyki na moim grobie by Bógmi je czytał podczas mroźnych nocy zimowych w niebienasze ręce zniknęły już z tego miejsca moja dłoń pisze teraz w paryskim

 po- koju na Git-le-Coeur 

Och William co za żwir miałeś w mózgu czym jest śmierćSnułem się po całym cmentarzu i nie mogłem znaleźć twego grobuo co ci chodziło z tym fantastycznym bandażem czaszki w twych

 poematachO uroczyście cuchnąca trupia głowo co masz do powiedzenia nic i to jestwłaściwa odpowiedź

 Nie możesz jeździć autem po dwumetrowym grobie chociaż wszechświat jest mauzoleum wystarczająco wielkim dla wszystkiegowszechświat to cmentarz a ja chodzę po nim samotnywiedząc że Apollinaire był przed pół wiekiem na tej samej ulicy

 jego szaleństwo jest tuż za rogiem i Genet jest z nami kradnie książkiznów na Zachodzie wojna jego jasne samobójstwo zaprowadzi pokój

Page 33: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 33/57

Guillaume Guillaume jakże ci zazdroszczę sławy i doniosłości dlaamerykań-skiej literaturytwoja Strefa długich zwariowanych wersów bzdur na temat śmierciwyjdź z grobu i przemów poprzez drzwi mego umysłuwydaj nową serię obrazów oceanicznych haikai błękitnych taksówek 

Moskwy czarnych statuetek Buddymódl się za mnie na płycie gramofonowej twego poprzedniego istnieniadługim smutnym głosem strofami głębokiej słodkiej muzyki smutnej iskrzy-piącej jak Pierwsza Wojna ŚwiatowaZjadłem błękitną marchew którą wysłałeś z grobu i ucho Van Gogha i ma-niacki peyotl Artaudai będę chodził po ulicach Nowego Jorku w czarnej pelerynie francuskiej

 poezjiimprowizując naszą rozmowę w Paryżu na Pere Lachaisei przyszły poemat inspirowany światłem sączącym się w twój grób

II

Tu w Paryżu jestem twoim gościem przyjazny cieniunieobecna dłoń Maxa Jacobamłody Picasso przynosi mi śródziemnomorską paletę barw

 ja w oczekiwaniu na dawny czerwony bankiet Rousseau zjadłem jegoskrzypcewielkie party w Bateau Lavoir pominięte w podręcznikach AlgieriiTzara w Lasku Bulońskim wyjaśnia alchemię pistoletów maszynowych ku-kułek 

 płacze tłumacząc mnie na szwedzkielegancki w granatowym krawacie czarnych spodniachmiła purpurowa broda wykwita z jego twarzy niczym mech zwisający ześcian Anarchizmumówił bez końca o swoich sporach z Andre Bretonemktóremu kiedyś pomógł przyciąć złote wąsystary Blaise Cendrars przyjął mnie w swym gabinecie i nudził na tematogromu Syberii

Jacques Vache zaprosił mnie do oglądania swej okropnej kolekcji pistoletów biedny Cocteau posmutniały obok wspaniałego kiedyśRadigueta jego ostat-nia myśl przy której zasłabłemRigaut nad listem wstępu do Śmiercii Gide sławiący telefon i inne godne uwagi wynalazki

 porozumieliśmy się w zasadzie chociaż on plótł o lawendowej bieliźnie pomimo że zaciągnął się głęboko trawą Whitmana i był zainteresowanykochankami imieniem Coloradoksiążęta Ameryki nadciągają z rękoma pełnymi szrapneli i baseballuOch Guillaume świat tak łatwy do pokonania wydawał się być łatwyczy wiedziałeś że wielcy klasycy polityki natrą na Montparnasse

 bez jednego liścia proroczego wawrzynu dla zwieńczenia swych skroni bez jednego drgnienia zieleni w ich poduszkach żaden liść nie pozostał z

Page 34: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 34/57

ich wojen - Majakowski przybył i poczuł odrazę 

III

Wróciłem usiadłem na grobie patrząc na twój szorstki menhir kawał cienkiego granitu jak nie dokończony falluskrzyż niknący w skale 2 wiersze na kamieniu jeden Coeur Renversedrugi Habituez-vous comme moi A ces prodrges que j'annonce GuillaumeApollinaire de Kostrowickiktoś postawił stokrotki w słoiku po dżemie i surrealistyczną różę ceramiczną za 5 franków 10 centimówszczęśliwy mały grób z kwiatami i sercem które upadło

 pod delikatnym omszałym drzewem gdzie siedziałem skręcony pieńletnie konary i parasol liści nad menhirem i nikogo wokół

Et quelle voix sinistre ulule Guillaume qu'es-tu devenu jego sąsiadem jest drzewo pod nim piszczele i być może żółta czaszkazbiorek wierszy Alkohole w mojej kieszeni jego głos w muzeumKtoś w średnim wieku kroczy alejką człowiek spogląda na napis i idzie ku krematoriumto samo niebo przetacza się przez chmury co podczas wojny wśródziemno-morskie dni na Rivierze

 pił z uwielbieniem Apolla, żuł niekiedy opium nabywał światłaTo musiał być szok na St-Germain kiedy on odszedł, Jacob i Picassokaszlący w ciemnościach

 bandaż się rozwinął czaszka pozostała w łóżku wyciągnięte kluskowate palce odeszła tajemnica i ego bicie dzwonu na wieży śpiew ptaków w ulicznych kasztanowcachFamille Bremont spoczywa w pobliżu na ich grobie wisi Chrystus z dużą 

 piersią sexymój papieros kopci i wypełnia stronicę ogniem i dymemmrówka biegnie po moich sztruksowych rękawach drzewo o które się opieram rośnie powolikrzewy i konary przerosły groby jedwabista pajęczyna błyska na granicietu mnie pogrzebano i tu siedzę pod drzewem obok swego grobu

 Na zapleczu rzeczywistości

[Na zapleczu rzeczywistości] bocznicy kolejowej w San Jose

wędrowałem samotny ażdotarłem przed fabrykę cystern

i usiadłem na ławceobok budki dozorcy.

Kwiat leżał na kępce siana na

asfaltowej szosie- pomyślałem okropny

Page 35: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 35/57

wyschły kwiat - miałkruchą czarną łodygę 

i koronę żółtawo brudnychostrych płatków podobnych

cierniowej koronie Jezusa a w środku

suchą splamioną bawełnianą kępkę jak stary pędzel do goleniarok temu rzucony

gdzieś koło garażu.

Żółty, żółty kwiat,kwiat przemysłu,

twardy ostry i szpetny,mimo to kwiat --

o kształcie ogromnej żółtejRóży w twym mózgu !

Oto jest kwiat Świata.

Odpowiedź

Bóg odpowiada moim potępieniem! Jestem unicestwiony poezja wytarta z płomienistej płyty nagrobnejmoim kłamstwom odpowie robak w moim uchumoim wizjom ręka co zamknie mi powieki bymnie widział własnego szkieletumojej tęsknocie bycia Bogiem drżące mięso owłosionej szczękiktóre pokrywa mą czaszkę jak skóra potworaŻołądek rzyga winem duszy, trup na podłodze

 bambusowej chaty, mięso ciała pełzniew stronę swego losu, koszmar rośnie mi w mózguBrzęczący hałas wszelkiego stworzenia, które wielbi Zabójcę swego;świergot

 ptaków w Nieskończonym, szczekanie psów jak odgłos rzygania, żaby rechoczą Śmierć wśród drzewJestem Serafinem i nie wiem ku czemu wchodzę w Próżnię Jestem człowiekiem i nie wiem ku czemu wchodzę w Śmierć-Chryste Chryste biedny bez nadziei

 przybity do Krzyża między Wymiarami - by ujrzeć Niepoznawalne!martwy gong wibruje w ciele i rozległy Byt wchodziw mój mózg z oddali która żyje wiecznie

 Nic prócz Boga tego nie utrwali! Jego Obecnośćw Śmierci, Obecność przed którą nie ucieknę zmienia mnie z Allena w Czaszkę Starą Jednooką pełną snów wśród których nie budzę się lecz umieram-ręce wciągnięte w mrok straszną Ręką - ślepe ruchy robaka, cięcie - łopata jest Bogiem samymCóż za kłąb spotworniałych ciemności sprzed

 początku świata wrócił mnie nawiedzić niosąc ślepy rozkaz!mógłbym opróżnić tę świadomość, uciec

Page 36: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 36/57

do miłości w Nowym Jorku; i zrobię to, biedny żałosny Chrystus zlękniony przepowiednią Krzyża, Nieśmiertelny --Uciec ale nie na zawsze - Bóg nadejdzie, godzina nadejdzie,dziwna prawda wkroczy we wszech świat, śmierć

 jak dawniej ujawni, że Jesta ja będę rozpaczał, że zapomniałem! zapomniałem! mój los powróci,choć umrę od tegoCóż jest święte, gdy całym wszechświatem jest Rzecz?wpełza w każdą duszę jak narząd wampira śpiewający

 przy księżycu wśród chmur -- ja biedna istota przykucam pod brodatymi gwiazdami na mrocznym poluw Peru byzrzucić swój ładunek - Umrę ze strachu, że umieram!

 Nie tamy czy piramidy lecz śmierć a nam trzeba się gotowićna tę nagość, biedne kości wyssane do sucha Jego długimi ustami

mrówek i wiatru, nasze dusze zabite dla przygotowaniaJego Doskonałości !

 Nadeszła chwila, On odkrył swą wolę na zawszei żaden odlot w dawny Byt dalszy niż gwiazdynie znajdzie schronienia w tym ciemnym rozchwianym porcienieznośnej muzyki

 Nie ma ucieczki w Siebie, skoro stoję w płomieniachani w Świat wydany na Jego bomby i Pożarcie!Rozpoznać Jego moc! Puśćmoje ręce - moją czaszkę przerażoną - bo wybrałem miłość do samego siebie -- swoich oczu, nosa, twarzy, penisa, duszy - a tu

 Niszczyciel bez twarzy!Bilion drzwi do tego samego nowego Bytu!Wszechświat wywraca się na nice by mnie pożreć!i potężny wybuch muzyki nadbiega zza nieludzkich drzwi

Pieśń

Ciężarem świata jest miłość

Pod brzemiemsamotności, pod brzemiemniezadowolenia

Ciężaremciężarem który niesiemy

 jest miłość.

Kto zaprzeczy?W snach

dotykaciała,

Page 37: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 37/57

w myślitworzycud,w wyobraźnisprawia ból

dopóki zrodzonaw człowieku-spogląda z serca

 płonąc czystością  bo brzemiem życia jest miłość,

lecz my niesiemy ciężar zmęczenie.i musimy odpocząćw objęciach miłości

co począćmusimy odpocząć w objęciachmiłości.

 Nie ma odpoczynku bez miłościnie ma spania

 bez snówo miłości-

 bądź szalony lub chłodnyogarnięty obsesją aniołówlub maszyn,ostatecznym życzeniem

 jest miłość-nie może być gorzka,nie może zaprzeczyć,nie może wstrzymać

 jeśli zaprzeczona:

ciężar jest zbyt wielki

-musi dać bo żadne oddanie jak myśli się  jest danew samotnościw całej wspaniałościswego nadmiaru.

Ciepłe ciałalśnią razemw ciemnościach,

ręka porusza się do centrum

Page 38: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 38/57

 błysku,skóra drżyw szczęściua dusza docierarozradowana do oka-

tak, tak,to jest toczego chciałem,zawsze chciałem,zawsze chciałem

 powrócićdo ciałagdzie się urodziłem.

Przechowalnia bagażu u Greyhounda

I

W czeluściach końcowej stacji Greyhounda

siedząc tępo na bagażowym wózku patrząc w niebo oczekując na ekspresdo Los Angeles

trapiąc się wiecznością na dachu poczty wśród nocnych czerwonychniebiosów nad centrum miasta,

gapiąc się przez okulary uświadomiłem sobie z drżeniem, że ani te myślinie były wiecznością, ani ubóstwo życia nas, nerwowych urzędników z

 bagażowni,

ani miliony pożegnalnych lamentów krewnych wokół autobusu,

ani inne miliony wędrówek nędzarzy z miasta do miasta na spotkanieswoich bliskich,

ani indiański zdechlak ze strachem przemawiający do ogromnego gliny przy automacie z colą,

ani roztrzęsiona stara dama z laską w ostatniej podróży swego życia,

ani cyniczny bagażowy w czerwonej czapce, który zbiera ćwierćdolarówki iuśmiecha się nad rozsypanym bagażem,

ani ja rozglądający się wokół w strasznym śnie,

ani kierownik wąsaty Murzyn zwany Łopatą, rozdający wspaniale długimi

rękami przeznaczenie tysięcy ekspresowych paczek,

Page 39: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 39/57

ani pedał Sam z sutereny kuśtykający od ciężkiego kufra do kufra,

ani Joe za ladą ze swoim nerwowym rozstrojem i bojaźliwym uśmiechemdo klientów,

ani szarawozielony żołądek wieloryba - górne piętro magazynu gdzietrzymamy bagaż na ohydnych półkach,

setki waliz pełnych tragedii kołyszących się miarowo w oczekiwaniu naotwarcie,

ani zagubiony bagaż, ani zepsute uchwyty, zawieruszone nalepki znazwiskami, pogięte druty i porwane sznury, całe kufry eksplodujące na

 betonowej posadzce,

ani worki marynarskie wypróżnione nocą w końcowej przechowalni.

II

Łopata przypominał mi Anioła rozładowującego autobus,odziany w błękitny owerol czarna twarz służbowa pracownicza czapkaAnioła,napierał brzuchem na wielką platformę obładowaną czarnym bagażem,

 popatrywał w górę przechodząc pod żółtą żarówką w magazyniei trzymał wysoko na ramieniu żelazny pastuszy kij.

III

To półki, uświadomiłem sobie, siadając na nich jak to mam zwyczaj czynićw południe by dać wypocząć zmęczonym nogom,

To półki, wielkie drewniane deski i podpórki, słupy i belki łączące podłogę 

z dachem zarzucone bagażem,- japoński powojenny kufer z białego metalu wymalowany w jaskrawekwiatki adresowany do Fort Bragg,

meksykańska paczka do Nogales w zielony-m papierze przewiązana purpurowym sznurem upstrzona nazwiskami,

setki grzejników wszystkie do Eureki,skrzynie hawajskiej bielizny,rolki plakatów na półwysep, orzechy do Sacramento,

ludzkie oko do Napy,aluminiowa puszka ludzkiej krwi do Stockton

Page 40: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 40/57

i mały czerwony pakiet zębów do Calistogi -

to były półki i to co, w noc przed swoim wyjazdem, dostrzegłem na nichobnażone tv świetle żarówki,

 półki stworzone by umieścić nasz dobytek, by trzymać nas razem,nietrwałe przesunięcie w przestrzeni,

 jedyny boski sposób budowy rozchwianej struktury Czasu,

 przechowywania naszych rzeczy przed drogą, przenoszenia bagażu zmiejsca na miejsce

wyglądając autobusu który odwiezie nas do swojskiej Wieczności gdziezostało serce i popłynęły pożegnalne łzy.

IV

Mrowie bagażu na ladzie gdy wjeżdża transkontynentalny autobus.

Zegar wskazuje godzinę O:15, 9 maja 1956, druga, czerwona strzałka przesuwa się.

Ja gotów załadowywać mój ostatni autobus. -Żegnaj, autostrado WalnutCreek Richmond Vallejo Portland Pacyfik 

Rączonoga Rtęci, przelotowa boskości.

Ostatni pakunek przeznaczony na Wybrzeże tkwi samotnie o północy nastojaku wysokim aż po zamglone fosforyzujące światło.

Płacą nam za mało by żyć. Tragedia zredukowana do liczb.

To dla biednych pasterzy. Ja jestem komunistą.

Cześć Greyhound gdzie tyle wycierpiałem,

skaleczyłem kolano i zdarłem ręce a mięśnie piersiowe wyrosły mi wielkie jak pochwa.

Psalm III

Do Boga: by oświecił każdego człowieka. Poczynając od Skid Road.

 Niech Zachód i Waszyngton przemienią się w miejsce wyższe, placwieczności.

Page 41: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 41/57

Oświeć spawarki w stoczniach blaskiem ich palników.

 Niech operator dźwigu podnosi swe ramię z radością.

 Niech windy skrzypią i gaworzą, nabożnie jadąc w górę i w dół.

 Niech w oku zamigoce łaska rosnącego kwiatu.

 Niech prosty kwiat zaświadcza swój cel linią prostą - w poszukiwaniuświatła.

 Niech zgięty kwiat zaświadcza swój cel wygięciem - w poszukiwaniu światła.

 Niech wygięcie i linia prosta poświadczą światło. Niech Puget Sound będziestrumieniem światła.

Karmię. się twym Imieniem jak karaluch okruszkami chleba - tenkaraluch jest święty.

Ginsberg Allen

Skowyt

Widziałem najlepsze umysły mego pokolenia zniszczone szaleństwem,głodne histeryczne nagie,

włóczące się o świcie po murzyńskich dzielnicach w poszukiwaniu wściekłejdawki haszu,

anielogłowych hipstersów spragnionych pradawnego niebiańskiego podłączenia do gwiezdnej prądnicy w maszynerii nocy,

którzy w nędzy łachmanach z zapadniętymi oczyma w transie czuwali paląc w nadnaturalnych ciemnościach tanich mieszkań, płynąc poprzezdachy miast, kontemplując jazz,

którzy pod liniami kolejki nadziemnej odsłaniali swe mózgi Niebiosom iobjawiały im się natchnione anioły Mahometa rozkołysane na dachachczynszówek,

którzy odbyli uniwersytety chłodnym promiennym wzrokiem rojącArkansas i Blake'em natchnioną tragedię pośród mędrków wojny,

których wylano z uczelni za obłęd i obsceniczne ody rozlepiane w oknachczaszki,

którzy trzęśli się w bieliźnie w niegolonych pokojach, paląc w koszach naśmieci swe pieniądze i nasłuchując Terroru za ścianą,

Page 42: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 42/57

których kopano w brodę przyrodzenia, gdy wracali przez Laredo z przemytem marihuany dla Nowego Jorku,

którzy łykali ogień w hotelach wypacykowanych farbą albo pili terpentynę 

w Paradise Alley, marli lub noc w noc umartwiali swe torsy przy pomocysnów, haszu, budzących zmór, wódy, chuja, i nieustających jebań,niezrównanie ślepych ulic drżącego obłoku i błyskawicy umysłu skaczącejku biegunom Kanady i Paterson, rozświetlającej cały zamarły świat zCzasem pośrodku,

trójwymiarowych wizji gmachów po zażyciu peyotlu, świtów podwórzowychzielonych drzew cmentarza, opilstwa winem na szczytach dachów,narkotycznych przejażdżek przez dzielnice witryn wśród migającejsygnalizacji, słońca, księżyca i wibracji drzew, przez grzmiący zimowyzmierzch Brooklynu, łoskot kubłów na śmieci i łagodne światło duszy,

którzy przytwierdzali się do kolejek metra by jeździć bez końca naamfetaminie od Battery do świętego Bronksu dopóki hałas kół i dzieciarninie zagnał ich drżących ze spieczonymi ustami zmaltretowanych zmózgiem wyzutym z jasności w posępne światło zoo,

którzy w kafeteriach Bickforda tonęli noc całą pośród imitacji świateł podwodnej łodzi wynurzali się na popołudnia przy zleżałym piwie wzdezelowanej knajpie Fugazziego nasłuchując głosu Anioła Zagłady wwodorowej szafie grającej,

którzy gadali bez przerwy siedemdziesiąt godzin od parku do pokoju do baru do szpitala wariatów Bellevue do muzeum do Brooklyńskiego Mostu,

stracony batalion platonicznych gadułów skaczących z tarasów ze schodów przeciwpożarowych z parapetów z Empire State z księżyca,

którzy pletli trzy po trzy, wrzeszcząc wymiotując szepcząc fakty,wspomnienia i anegdoty, oczy wylazłe z orbit, szok szpitali, więzień iwojen,

całe intelekty wyrzygiwane w totalnych wspomnieniach z rozjarzonymwzrokiem przez siedem nocy i dni, mięso dla Synagogi rzucone na bruk,

którzy znikali w nicości zenu w New Jersey zostawiając za sobą trop niewyraźnych widokówek ratusza w Atlantic City,

cierpiąc wschodnie poty, reumatyzm Tangeru i migreny Chin w ponurym pokoju w Newark na odwyku,

którzy snuli się o północy po nastawniach dworca dumając, dokąd by tu pójść i szli, nie zostawiając złamanych serc,

którzy odpalali papierosy w bydlęcych wagonach bydlęcych wagonach

Page 43: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 43/57

 bydlęcych wagonach i przez śniegi zmierzali ku samotnym farmom wmrok pierwszych osadników,

którzy studiowali Plotyna Poego św. Jana od Krzyża telepatię kabałę bopugdyż w Kansas kosmos instynktownie wibrował im u stóp,

którzy szli samotnie ulicami Idaho wypatrując wizyjnych aniołówindiańskich, którzy byli wizyjnymi aniołami indiańskimi,

którzy uważali się jedynie za szaleńców w ów czas gdy Baltimore jaśniało wnadnaturalnej ekstazie,

którzy pod wpływem zimowego nocnego deszczu w rozświetlonymmiasteczku wskakiwali do limuzyn Chińczyków z Oklahomy,

którzy włóczyli się głodni i samotni przez Houston węsząc jazz lub seks

lub zupę i szli za wspaniałym Hiszpanem by rozmawiać o Ameryce iWieczności, beznadziejna sprawa, wsiadali więc na statek do Afryki,

którzy zniknęli w wulkanach Meksyku nic zostawiając po sobie nic próczcienia drelichu lawy i popiołów poezji, rozsianych po kominkach Chicago,

którzy wypłynęli ponownie na Zachodnim Wybrzeżu przesłuchując FBI,ciemnoskórzy seksowni brodaci w szortach i o wielkich oczach pacyfistówrozdając niezrozumiałe ulotki,

którzy wypalali sobie papierosami dziury w ramionach w proteście przeciwnarkotyczno-nikotynowemu otumanieniu Kapitalizmu,

którzy na Union Square rozpowszechniali superkomunistyczne pamfletyłkając i rozbierając się a opłakiwały ich syreny z Los Alamos i opłakiwałyWall Street a prom ze Staten Island także lamentował,

którzy doznawali załamań szlochając w białych gimnazjach nadzy i drżący przed maszynerią innych szkieletów,

którzy gryźli detektywów po karkach i wrzeszczeli z uciechy w radiowozach,

że jedyna ich zbrodnia to dzika hipowska pederastia i opilstwo, którzyskowyczeli klęcząc w metrze i których zwlekano z dachu powiewającychgenitaliami i rękopisami,

którzy dawali się pieprzyć w zadek świątobliwym motocyklistom iwrzeszczeli z uciechy,

którzy ciągnęli druta i dawali sobie ciągnąć owym ludzkim serafinom,żeglarzom, och pieszczoty atlantyckiej i karaibskiej miłości,

którzy jebali rankiem wieczorami w różanych ogrodach na trawie parków

 publicznych i cmentarzy rozpryskując nasienie na każdego kto się pojawiłi miał chęć,

Page 44: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 44/57

którzy czkali nieustannie próbując chichotać lecz kończyli szlochem za przepierzeniem łaźni tureckiej gdy jasnowłosy i nagi anioł przychodził przebić ich mieczem,

którzy utracili swoich kochanków na rzecz trzech starych megier losu zezowatej megiery za heteroseksualnego dolara zezowatej megiery mrugają cej łonem i zezowatej megiery, która nic nie robi tylko siedzi na dupie iodcina złote intelektualne nici z krosna rzemieślnika,

którzy w ekstazie i nienasyceniu kopulowali z butelką piwa, z kochanką, pudełkiem po papierosach, ze świecą, wypadali z łóżka, kontynuowali na podłodze i w przedpokoju i kończyli omdlewając na ścianie z wizją ostatecznej cipy wydając resztkę spermy świadomości,

którzy dogadzali milionom dziewcząt roztrzęsieni o zachodzie a rano mieli

czerwone oczy lecz byli gotowi dogadzać wschodzącemu słońcu, błyskając przy stodołach pośladkami i nagością w jeziorze,

którzy kurwiąc się poszli przez Colorado w miriadzie skradzionych nocnychaut, N.C. sekretny bohater tych wierszy rozpłodowiec i Adonis z Denver -miło wspominać jego niezliczone spanie z dziewczynami na pus tych

 parcelach i parkingach ciężarówek, w rozchwianych kinowych rzędach, naszczytach gór w jaskiniach lub z wychudłymi kelnerkami w znanychunoszeniach spódnic na odludnych poboczach a szczególnie w sekretnychsolipsyzmach sraczy stacji benzynowych a także w zaułkach rodzinnegomiasta,

którzy znikali w wielkich obskurnych kinach zapędzani w marzenia, budzilisię nagle na Manhattanie i wylegali z suteren skacowani bezdusznymtokajem i horrorami żelaznych snów Trzeciej Ulicy i wlekli się cło biur zatrudnienia,

którzy chodzili całą noc w butach pełnych krwi po śnieżnych nasypachdoków czekając aż w East River otworzą się drzwi do pokoju pełnegociepłej pary i opium,

którzy tworzyli wielkie samobójcze dramaty w apartamencie skalnych brzegów rzeki Hudson pod błękitnym przeciwlotniczym reflektoremksiężyca a głowy ich będą uwieńczone laurem w zapomnieniu,

którzy jedli jagnięcy gulasz wyobraźni lub trawili kraba na mulistym dnierzek Bowery,

którzy opłakiwali romanse brukowe pchając wózki pełne cebuli i złejmuzyki,

którzy siedzieli w pudłach oddychając w mroku pod mostem i wstawali by

 budować klawikord na swoim strychu,

Page 45: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 45/57

którzy kaszleli na piątym piętrze Harlemu zwieńczonego ogniem podsuchotniczym niebem pośród ksiąg o teologii, trzymanych w paczkach poowocach,

którzy bazgrali całą noc tańcząc: wokół wzniosłych zaklęć, które żółtym

rankiem stawały się strofami bełkotu,

którzy gotowali zgniłe zwierzęta płuco racice ogon barszcz i plackikukurydziane marząc o czystym królestwie warzyw,

którzy nurkowali pod platformy z mięsem w poszukiwaniu jaja,

którzy ciskali z dachu swoimi zegarkami głosując za Wiecznością pozaCzasem a budziki spadały im na głowy codziennie przez następnych latdziesięć,

którzy trzykrotnie bez skutku podcinali sobie żyły, rezygnowali i bylizmuszeni otwierać antykwariaty gdzie płakali widząc, że się starzeją,którzy spłonęli żywcem w swych niewinnych flanelowych garniturach na

Madison Avenue w podmuchach ciężkawego wersu, wśród sztucznegoszczęku żelaznych regimentów mody, nitroglicerynowych pisków pedałówod reklamy i musztardowego gazu złowrogich przebiegłych wydawców lubwpadali pod pijane taksówki Absolutnej Rzeczywistości,

którzy skakali z Brooklyńskiego Mostu to się faktycznie zdarzyło, iodchodzili nieznani i zapomniani w upiorne oszołomienie zupy uliczek iwozów strażackich w Chińskiej Dzielnicy, bez jednego darmowego piwa,

którzy z rozpaczy śpiewali w oknach, wypadali z okien metra, rzucali się do brudnej Passaic, naskakiwali na Murzynów, darli się na całą ulicę,tańczyli boso na rozbitych szklankach od wina, tłukli nagranianostalgicznego europejskiego jazzu z Niemiec lat trzydziestych,wypróżniali whisky i jęcząc rzygali do zakrwawionego klozetu, ryk w ichuszach i gwizdy gigantycznych lokomotyw,

którzy pruli szosami przeszłości odwiedzać się na wspólnej Golgocie

 podrasowanych cudacznych aut na warcie więziennej samotności lub w jazzowym wcieleniu Birmingham,

którzy jechali przez kraj siedemdziesiąt dwie godziny by stwierdzić czy jamiałem widzenie czy ty miałeś widzenie czy on miał widzenie, byodszukać Wieczność,

którzy podróżowali do Denver, którzy zmarli w Denver, którzy wrócili doDenver i czekali na próżno, którzy strzegli Denver i popadali w depresję isamotnieli w Denver a wreszcie odchodzili w poszukiwaniu Czasu i terazDenver tęskni do swych bohaterów,

którzy padali na kolana w katedrach beznadziei modląc się o zbawienie

Page 46: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 46/57

innych, o światło i o piersi, aż dusza na moment rozświetlała włosy,

którzy zmagali się ze swymi uwięzionymi umysłami czekając naniezwykłych zbrodniarzy o złotych włosach i sercach pełnych urokurzeczywistości którzy by śpiewali słodkiego bluesa dla Alcatraz,

którzy odeszli do Meksyku kultywować nałóg lub do Rocky Mount dołagodnego Buddy lub do Tangeru do chłopców lub do czarnej lokomotywySouthern Pacific lub do Harvardu do Narcissusa na cmentarz Woodlawn dozabawy w rozetę lub do grobu,

którzy domagali się dowodów swego obłąkania oskarżając radio ohipnotyzm i których pozostawiono z ich obłędem, rękami i zawieszonymwyrokiem,

którzy obrzucali sałatką z kartofli wykładowców dadaizmu w City College

 NY a potem zjawiali się na granitowych schodach domu wariatów zwygolonymi głowami i arlekinadą o samobójstwie, żądającnatychmiastowej lobotomii,

i którym zamiast tego dostała się betonowa próżnia insuliny metrasoluelektryczności hydroterapii psychoterapii terapii wychowawczej ping-pongai amnezji,

którzy w pozbawionym humoru proteście przewracali jeden tylkosymboliczny stół pingpongowy, odpoczywając krótko w katatonii,

 powracali po latach całkiem łysi pod peruką krwi, łez i palców doopętańczego przeznaczenia oddziałów miast obłąkańców Wschodu,

zatęchłych sal szpitali wariatów Pilgrim State Rockland i Greystone, kłócącsię z odgłosami duszy, rokendrolując na ławie samotności o północy wdolmenowych obszarach miłości, snu o życiu, zmory nocnej, ciałobróconych w kamień ciężki jak księżyc,

wreszcie u matki***** i ostatnia fantastyczna książka wyrzucona z oknaczynszówki, ostatnie drzwi zamknięte o 4. rano, ostatni telefon rzucony w

odpowiedzi o ścian, ostatni umeblowany dom wypróżniony do ostatniegomentalnego mebla, żółta papierowa róża skręcona na drucianymwieszaku w komórce, a nawet i to urojenie, i tylko nadziei pełna niewielka

 porcja halucynacji -

o, Carl, gdy ty nie jesteś bezpieczny ja nie jestem bezpieczny a teraz tyfaktycznie tkwisz w totalnie zwierzęcej zupie czasu -

którzy biegli przez oblodzone ulice z obsesją nagłego błysku alchemiistosowania elipsy katalogu metra i wibrującej płaszczyzny,

którzy śnili czyniąc wcielone przerwy w Czasie i Przestrzeni przy pomocyzestawienia obrazów a między 2 wzrokowe obrazy chwytali w pułapkę 

Page 47: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 47/57

archanioła duszy łącząc razem podstawowe czasowniki kojarząc rzeczownik z błyskiem świadomości i przeczuwając doznanie Pater OmnipotensAeterni Deus,

 by odnowić składnię i rytm ubogiej ludzkiej prozy i trzęsąc się ze wstydu

stanąć przed tobą niemo i mądrze, odpędzani lecz pełni wiary że dusza podda się rytmowi myśli w swej obnażonej i bezkresnej głowie,

szaleniec włóczęga i anioł bitnik wobec Czasu, choć nieznani, świadczącytu to, co można by było odłożyć do czasu po śmierci,

 powstawali odrodzeni w widmowych szatach jazzu w cieniu złotego rogu jazzbandu wdmuchując miłosne cierpienie nagiego umysłu Ameryki wkrzyk saksofonu eli eli lamna lamna sabaktani, który zatrząsł miastamiaż po ostatnie radio

z wyciętym z ich własnych ciał absolutnym sercem poematu życia godnymspożywania nawet przez lat tysiąc.

II

Jaki sfinks z cementu i aluminium rozbił im czaszki i wyjadł mózg iwyobraźnię ?

Moloch! Samotność! Brud! Brzydota! Kubły na śmieci i nieosiągalnedolary ! Dzieci wrzeszczące poci schodami ! Chłopcy łkający w koszarach !Starcy płaczący w parkach!

Moloch ! Moloch ! Zmora Molocha ! Moloch bez miłości ! Molochmentalny ! Moloch surowy sędzia ludzi !

Moloch niepojęte więzienie! Moloch bezduszny karcer skrzyżowanych piszczeli i Kongres płaczu ! Moloch którego budowle są wyrokiem ! Molochwielki kamień wojny! Moloch ogłuszonych rządów!

Moloch o umyśle czystej maszynerii ! Moloch którego krew to krążący pieniądz! Moloch którego palce to dziesięć armii! Moloch którego piersi toludożercza prądnica! Moloch którego ucho to dymiący grób!

Moloch którego oczy to tysiąc ślepych okien ! Moloch którego wieżowcestoją przy długich ulicach jak bezkresne Jehowy! Moloch którego fabrykiśnią i kraczą we mgle! Moloch którego kominy i anteny wieńczą miasta!

Moloch którego miłość jest bezkresną naftą i kamieniem! Moloch któregodusza to elektryczność i banki! Moloch którego nędza jest widmemgeniuszu ! Moloch którego los jest chmurą bezpłciowego wodoru ! Moloch

którego imię jest Umysł!

Page 48: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 48/57

Moloch w którym siedzę samotnie! Moloch w którym śnię o Aniołach!Wariat w Molochu! Jebaka w Molochu! W Molochu bez miłości i człowieka!

Moloch który tak wcześnie wszedł w mą duszę! Moloch w którym jestemświadomością bez ciała! Moloch który wypłoszył mnie z naturalnej

ekstazy! Moloch którego opuszczam! Przebudzenie w Molochu! Światło płynące z nieba!

Moloch! Moloch! Apartamenty robotów! Niewidzialne przedmieścia! skarbceszkieletów! ślepe metropolie! demoniczny przemysł! upiorne narody!nieusuwalne domy wariatów! granitowe chuje! monstrualne bomby!

Poskręcali karki wynosząc Molocha do Niebios! Bruki, drzewa, radia, tony! podnosząc do Niebios miasto które istnieje i jest wszędzie wokół!

Wizje! omeny! halucynacje! cuda! ekstazy! spłynęły rzeką Ameryki!

Sny! adoracje! olśnienia! religie! okręty wrażliwego łajna!

Przełomy! rzeczne! uniesienia i ukrzyżowania! zmyte powodzią!Odurzenia! Świta Trzech Króli! Rozpacze! Dziesięcioletnie zwierzęcewrzaski i samobójstwa! Umysły! Nowe miłości! Pokolenie szaleńców!osiadłe na skałach Czasu !

Prawdziwy święty śmiech w rzece! Widzieli to wszystko! dzikie oczy! świętewycia! Żegnali! Skakali z dachu! w samotność! powiewając! niosąc kwiaty !Do rzeki ! na ulicę !

III

Carlu Solomonie! Jestem z tobą w Rockland

gdzie zwariowałeś bardziej niż ja

Jestem z tobą w Rockland

gdzie musisz czuć się bardzo nieswojo

Jestem z tobą w Rockland

gdzie udajesz ducha mojej matki

Jestem z tobą w Rockland

gdzie zamordowałeś dwanaście swych sekretarek 

Jestem z tobą w Rockland

Page 49: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 49/57

gdzie śmiejesz się z tego ukrytego żartu

Jestem z tobą w Rockland

gdzie jesteśmy wielkimi pisarzami przy tej samej okropnej maszynie

Jestem z tobą w Rockland

gdzie twój stan stał się poważny i mówią o nim w radio

Jestem z tobą w Rockland

gdzie zdolności czaszki nie przyjmują już robactwa zmysłów

Jestem z tobą w Rockland

gdzie ssiesz herbatę z piersi starych panien z Utica

Jestem z tobą w Rockland

gdzie napuszczasz na ciała swych pielęgniarek megiery Bronksu

Jestem z tobą w Rockland

gdzie w kaftanie wrzeszczysz, że omija cię partia ping-ponga nad otchłanią 

Jestem z tobą w Rockland

gdzie rąbiesz w katatoniczne pianino dusza jest niewinna i nieśmiertelnaoby nigdy nie umarła bezbożnie w fortecy domu wariatów

Jestem z tobą w Rockland

gdzie pięćdziesiąt szoków więcej nigdy nie zawróci twej duszy do ciała z pielgrzymki do krzyża na pustkowiu

Jestem z tobą w Rockland

gdzie oskarżasz swych doktorów o chorobę i planujesz żydowską socjalistyczną rewolucję przeciw narodowo-faszystowskiej Golgocie

Jestem z tobą w Rockland

gdzie rozszczepisz niebiosa nad Long Island i wskrzesisz swego żywegoludzkiego Jezusa z nadludzkiego grobu

Jestem z tobą w Rockland

gdzie jest dwadzieścia pięć tysięcy obłąkanych towarzyszy śpiewającychrazem końcowe zwrotki Międzynarodówki

Page 50: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 50/57

Jestem z tobą w Rockland

gdzie pod naszą pościelą ściskamy i całujemy Stany Zjednoczone StanyZjednoczone które kaszlą całą noc i nie dają nam spać

Jestem z tobą w Rockland

gdzie budzimy się ze śpiączki elektryzowani przez samoloty naszych duszryczące nad dachem przyleciały zrzucić anielskie bomby szpital się rozświetla urojone ściany zapadają O wybiegają chude legiony Ogwiazdami usiany szok łaski tu oto trwa wieczna wojna O zwycięstwozapomnij o swojej bieliźnie jesteśmy wolni

Jestem z tobą w Rockland

w moich snach idziesz płacząc mokry od morskiej podróży po autostradzieAmeryki do drzwi mej chaty w zachodnią noc

PRZYPIS DO "SKOWYTU"

Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty!Święty! Święty! Święty! Święty! Święty! Święty!

Świat jest święty! Dusza jest święta! Skóra jest święta! Nos jest święty!Język i chuj i ręka i otwór w dupie są święte!

Wszystko jest święte! każdy jest święty! każde miejsce jest święte! każdydzień jest wiecznością! każdy jest aniołem!

Włóczęga jest równie święty jak serafin! szaleniec jest święty jak święta jesteś ty moja duszo!

Maszyna do pisania jest święta wiersz jest święty głos jest świętysłuchacze są święci ekstaza jest święta!

Święty Piotr święty Allen święty Solomon święty Lucien święty Kerouacświęty Huncke święty Burroughs święty Cassady święci nieznani pedałowacii cierpiący żebracy święci szkaradni ludzcy aniołowie!

Święta moja matka w domu wariatów! Święte chuje dziadków z Kansas!Święty jęczący saksofon ! Święta apokalipsa bopu ! Święte jazz-grupy

Page 51: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 51/57

marihuana hipstersi pokój hanz i bębny!

Święta samotność wieżowców i bruków! Święte kafejki wypełnione tłumami!Święte tajemnicze rzeki łez pod ulicami !

Święty samotny argonauta więzień! Święte wielkie jagnię warstwy średniej!Święci szaleni pasterze rebelii ! Kto wyczuwa Los Angeles ten JEST nim!Święty New York Święte San Francisco Święta Peoria i Seattle Święty Paryż

Święty Tanger Święta Moskwa Święty Istambuł!

Święty czas w wieczności święta wieczność w czasie święte zegary w przestrzeni święty czwarty wymiar święta piąta Międzynarodówka świętyAnioł w Molochu!

Święte morze święta pustynia święty kolejowy szlak święta lokomotywa

święte wizje święte halucynacje święte cuda święta gałka oczna świętaotchłań !

Święte wybaczenie! łaska! miłosierdzie! wiara! Święte! Nasze! ciała!cierpienie! wielkoduszność!

Święta nadnaturalna niezrównanie jaśniejąca rozumna dobroć duszy!

(dla Carla Solomona)

Supermarket w Kalifornii

Myślę o tobie dziś wieczór, Whitmanie, gdy z bólem głowy schodzę  bocznymi uliczkami wśród drzew, świadomy siebie patrząc w pełny księżyc.

Z mym głodnym zmęczeniem, poszukując wizji odwiedziłem rozjarzonyneonami supermarket owocowy, marząc o twych wyliczeniach!

Cóż za brzoskwinie i półcienie! Całe rodziny na wieczornych zakupach!Przejścia pełne małżonków! Żony w avocado, dzieci w tomatach! - a ty,Gardo Lorco, co robiłeś przy melonach ?

Widziałem cię, Whitmanie, bezdzietny, samotny stary szperaczu, jak grzebiesz wśród mięs w chłodziarce popatrując na chłopców z obsługi.Słyszałem, jak pytasz ich: Kto zabił kotlety wieprzowe? Po ile ananasy?Jesteś moim Aniołem ?

Błądziłem za tobą wśród wspaniałych Stosów puszek, a za mną szedł wmej wyobraźni sklepowy detektyw.

W naszym samotniczym rojeniu przebyliśmy- razem otwarte korytarze

Page 52: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 52/57

 próbując karczochów i wszystkich tych mrożonych przysmaków, aletrzymając się z dala od kasy.

Dokąd pójdziemy, Whitmanie? Za godzinę zamykają. Jaki kierunek wskaże twa broda ?

(Dotykam twojej książki i myślę o naszej odysei w supermarkecie idoznaję uczucia absurdu).

Czy będziemy całą noc spacerować pustymi ulicami? Drzewa stoją cień wcień, światła w domach wygaszone, będziemy obaj samotni.

Czy będziemy marząc o straconej Ameryce miłości przechodzić obok  błękitnych aut przed domami w kierunku naszej cichej chaty?

Ach, drogi ojcze, siwobrody staruszku, samotny stary nauczycielu odwagi,

 jaką ty miałeś Amerykę, gdy Charon opuścił trap swego promu, a tywyszedłeś na zakopcony brzeg i stałeś patrząc, jak znika łódź wśródczarnych wód Lety ?

Sutra słonecznikowa

Wyszedłem na nabrzeże doku, gdzie ładują puszki bananów, usiadłem pod ogromnym cieniem lokomotywy linii Southern Pacific by patrzeć nazachód słońca nad wzgórzami pudełkowych domów i płakać.

Jack Kerouac, kumpel, siedział przy mnie na pogiętym zardzewiałymżelaznym palu, mieliśmy te same myśli o duszy, otępiali, melancholijni,smutnoocy wśród splątanych stalowych korzeni drzew maszynerii.

Oleista woda rzeki odbijała czerwone niebo, słońce zapadało za grzbietywzgórz San Francisco, żadnych ryb w strumieniu, pustelnika w tych górach,tylko my o wilgotnych oczach, skacowani jak starzy włóczędzy na rzecznymnabrzeżu, zmęczeni ale sprytni.

Popatrz na Słonecznik, powiedział, a był tam mamy- szary cień na tlenieba, wielkości człowieka, suchy, sterczące na szczycie starych trocin

Zerwałem się zachwycony - to był mój pierwszy słonecznik, wspomniałemBlake'a - moje wizje - Harlem

i Piekła rzek Wschodniego Wybrzeża, dzwoniące mosty, Sandwicze JoesGreasy, wózki martwych dzieci, czarce zdarte opony zarzucone, nienaprawione, poemat z nabrzeża rzeki, prezerwatywy i garnki, stalowenoże, nic porządnego, tylko wilgotny brud i jak brzytwa ostre wytworyodchodzące w przeszłość

a szary Słonecznik trwał o zachodzie słońca, sponiewierany, z okiem

zapchanym przez sadz, smog i dym starych parowozów

Page 53: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 53/57

 pierścień krzywych płatków obwisły, połamany jak zdeptana koronakrólewska, ziarna wypadłe z tarczy, z prawie-bezzębnych ust słonecznejaury, promienie słońca ginęły w jego owłosionej głowie podobnej dowyschłej pajęczyny drutów,

liście sterczące z łodygi jak ramiona, ruchomy korzeń w trocinach, kawałkigipsu wypadłe spomiędzy czarnych gałązek, martwa mucha w jego uchu,

Mój słoneczniku, jakże nieświętą rzeczą byłeś; O moja duszo, kochałemcię wtedy !

I Brud nie pochodził już od człowieka lecz od śmierci i ludzkich lokomotyw,

cały ten strój z pyłu, ten welon skóry pociemniałej od dymu lokomotyw.sadza na policzku, powieka czarnej nędzy, zakopcona ręka, członek,narośl wytworu gorszego-niż-brud - przemysłu - nowoczesności - cała ta

cywilizacja plamiąca iwą złotą szaloną ,koronę 

i te mroczne myśli o śmierci i oczy w pyle i braku miłości, pędy i wyschłekorzenie gdzieś w swojskiej stercie piasku i trocin, gumowe dolary -zabawki, skóra maszynerii, kiszki i jelita auta, które płacze i kaszle,

 puste zapomniane puszki o zardzewiałych językach, nieszczęsny dzień,cóż jeszcze mógłbym wymienić, wypalony popiół chujokształtnego cygara,cipy taczek i mleczne piersi aut, dupy wytarte od siedzenia, zwieracze

 prądnic - wszystko to

wplątane w twe zeschłe korzenie - a ty tam przede mną o zachodziesłońca, w całej chwale swego kształtu !

Doskonałe piękno słonecznika! doskonałe wspaniałe ukochane istnieniesłonecznika! słodkie oko natury dla nowego księżyca hipstersów,zbudziłem się żywy i podniecony w cieniu zachodu chwytając złoty powiewwschodzącego słońca!

Ile much brzęczało wokół ciebie czystego mimo brudu, gdy przeklinałeśniebiosa kolei i swą kwietną duszę?

Biedny martwy- kwiat! kiedy zapomniałeś, że jesteś kwiatem? kiedyspojrzałeś na siebie stwierdzając, że jesteś bezsilną brudną starą lokomotywą? upiorem lokomotywy? widmem i cieniem niegdyś potężnejszalonej amerykańskiej lokomotywy?

 Nigdy nie byłeś lokomotywą, Słoneczniku, zawsze byłeś słonecznikiem!

A ty Lokomotywo, jesteś lokomotywą, nie zapomnij !

I wziąłem gruby szkielet słonecznika i zatknąłem go u mego boku niczym berło,

i wygłosiłem kazanie przed własną duszą a także przed duszą Jacka i

Page 54: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 54/57

 przed każdym, kto zechce wysłuchać,

- Nie jesteśmy workiem brudu, nie jesteśmy wstrętną tępą zakurzoną lokomotywą bez duszy, wnętrze każdego z nas to piękny złoty słonecznik,każdemu z nas dane jest własne nasienie i dane są inne ciała, złotowłose

nagie, które wyrastają na szalone czarne uroczyste słoneczniki ozachodzie, a my śledzimy je pod cieniem obłąkanej lokomotywy nanabrzeżu w San Francisco siedząc na stosach puszek, doznającwieczornych wizji.

Transkrypcja muzyki organowej

Kwiat w szklanej butelce po orzeszkach pierwotnie w kuchni skrzywionyaby znaleźć miejsce w świetle,

drzwi szafy otwarte, ponieważ ich używałem przedtem, uprzejmie zostają 

otwarte czekając na mnie, swego właściciela.

Zaczynam odczuwać swą niedolę w barłogu na podłodze, słuchającmuzyki, moja niedola, to dlatego chcę śpiewać.

Pokój zamyka się na mnie, oczekuję obecności Stwórcy, widziałem mojeszaro pomalowane ściany i sufit, one zawierają mój pokój, one zawierają mnie

tak jak niebo zawiera mój ogród,

otwieram drzwi

Pnącze winne wspięło się na słup chaty, liście w nocy wciąż tam gdziedzień je pozostawił, zwierzęce główki kwiatów tam gdzie powstały

 by myśleć w słońcu

Czy mogę przypomnieć słowa? Czy myśl o transkrypcji zamgli mementalne otwarte oko?

Uprzejme poszukiwanie wzrostu, wdzięczne pożądanie egzystencjikwiatów, moja bliska ekstaza z egzystencji pomiędzy nimi

Przywilej doświadczania mej egzystencji - ty też musisz szukać słońca . . .

Page 55: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 55/57

Me książki na stosie przede mną na mój użytek 

czekają w przestrzeni gdzie je umieściłem, one nie zniknęły, czas pozostawił swe szczątki i charakter dla mego użytku - me słowa nastosie, moje teksty, moje manuskrypty, moje miłości.

Miałem moment jasności, widziałem uczucie w sercu rzeczy, wyszedłem doogrodu płacząc.

Widziałem czerwone pąki w nocnym świetle, słońce znikło, one wszystkieurosły, przez chwilę, i czekały zatrzymane w czasie na przyjście dziennegosłońca które da im . . .

Kwiaty które jak we śnie o świcie wiernie podlałem nie wiedząc jak mocno je kochałem.

Jestem tak samotny w mej chwale - zresztą one też tam na zewnątrz -spojrzałem w górę - te czerwone krzaczaste pąki zginają się i zaglądaj wokno czekając na ślepą miłość, ich liście też mają nadzieję i obrócone są 

 płasko do nieba by otrzymać - całe stworzenie otwarte by otrzymać - płaską ziemię w sobie.

Muzyka zstępuje, jak czyni to wysoko zagięty pęk ciężkich pąków, ponieważ musi, pozostać żywym, kontynuować do ostatniej kropli radości.

Swiat zna miłość która jest w jego piersi jak w kwiecie, cierpiący samotnyświat.

Ojciec jest miłosierny.

Gniazdko żarówki jest surowo przymocowane do sufitu, tak wybudowanodom, aby otrzymać wtyczkę która pasuje tam w sam raz i służy terazmojemu fonografowi . . .

Drzwi szafy są otwarte dla mnie, tam gdzie je pozostawiłem, kiedy jezostawiłem otwartymi, pozostały łaskawie otwarte.

Kuchnia nie ma drzwi, dziura tam mnie przyjmie powinienem życzyć sobiewejść do kuchni.

Pamiętam kiedy pierwszy raz się pieprzyłem, H.P. wdzięcznie wzięła mą wisienkę, siedziałem w dokach Provincetown, w wieku 23 lat, radosny,wzniosły w nadziei Ojca, drzwi do łona były otwarte by wpuścić mnie jeślitylko chciałbym wejść.

Page 56: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 56/57

Są wszędzie w mym domu nie wykorzystane gniazdka elektryczne jeśli bym ich kiedyś potrzebował.

Kuchenne okno jest otwarte, by wpuścić powietrze . . .

Telefon - smutny do odniesienia się -siedzi na podłodze - nie mam pieniędzy żeby go podłączyć -

Chcę by ludzie kłaniali się kiedy mnie widzą i mówili on jest obdarzony poezją, on widział obecność Stwórcy.

A Stwórca dał mi strzał swej obecności by zaspokoić moje życzenie, tak aby mnie nie oszukiwać w mej tęsknocie ku niemu.

Zapis snu: 8 czerwca 1955

Pijana noc w moim domu,chłopak, San Francisco: śpię:ciemność :

Powróciłem do Mexico Cityi ujrzałem Joan Burroughs pochyloną w ogrodowym krześle, ręcena kolanach. Patrzyła na mnie,

 jasny wzrok bolesny uśmiech, jej twarz była znów kruchym pięknemktóre tequila i sól zniszczyłynim kula utkwiła w czole.

Zaczęliśmy rozmowę o życiu. No i co Burroughs teraz porabia?Bill żyje, jest w północnej Afryce.O, a Kerouac? Jack ciągletaki sam geniusz jak dawniej,notatki pełne buddyzmu.Chyba da sobie radę, roześmiała się.Czy Huncke ciągle siedzi ? Nie,

ostatnio widziałem go na Times Square.A jak się ma Kenney? Żonaty, spityi z forsą na Wschodzie. A ty? Nowemiłości na Zachodzie -

Wtedy zrozumiałemże jest snem : i zapytałem ją - Joan, jaką wiedzę posiada zmarły?czy możesz jeszcze kochaćśmiertelnych znajomych?Co o nas pamiętasz ?

A ona

zniknęła - W następnej chwiliUjrzałem zmoczony deszczem jej nagrobek 

Page 57: Ginsberg Allen

8/2/2019 Ginsberg Allen

http://slidepdf.com/reader/full/ginsberg-allen 57/57

i nieczytelne epitafium pod sękatą gałęzią małego drzewa w dzikiej trawieopuszczonego ogrodu w Meksyku.