32
nr 3/844 | 7 II 2018 | ISSN 2543-7038 „Niewidzialny” kandydat na prezydenta Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historię... Już tygodnie dzielą nas od poznania oficjalnych kandydatów na fotel prezydenta Gdańska. Zarówno PiS, jak i PO mają nie lada orzech do zgryzienia... Na kogo postawić? str. 7 Kultowe miejsce w Gdańsku – restauracja „Kubicki” obchodziła niedawno 100-lecie istnienia. Wyprawiono nie tylko ucztę dla przyjaciół i vip-ów, ale również dla gdańszczan! str. 12 „Dobry Polski Samorząd”... nieopodal Trójmiasta O tym jak buduje się stabilną, samorządową pozycję opowiada starosta kartuski Janina Kwiecień. str. 18

Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

  • Upload
    others

  • View
    0

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

nr 3/844 | 7 II 2018 | ISSN 2543-7038

„Niewidzialny” kandydat na prezydenta Gdańska?

Kupił restaurację, otrzymał historię...

Już tygodnie dzielą nas od poznania oficjalnych kandydatów na fotel prezydenta Gdańska. Zarówno PiS, jak i PO mają nie lada orzech do zgryzienia... Na kogo postawić? str. 7

Kultowe miejsce w Gdańsku – restauracja „Kubicki” obchodziła niedawno 100-lecie istnienia. Wyprawiono nie tylko ucztę dla przyjaciół i vip-ów, ale również dla gdańszczan! str. 12

„Dobry Polski Samorząd”... nieopodal Trójmiasta O tym jak buduje się stabilną, samorządową pozycję opowiada starosta kartuski Janina Kwiecień. str. 18

Page 2: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

Dwutygodnik Pomorskiod 1990 roku

Redakcja i współpracownicy:dr MICHAŁ ANTONISZYN - redaktor naczelnyEWA PERŁOWSKA - redaktor prowadzący MICHAŁ WODZIŃSKI - dziennikarz MAŁGORZATA RYPIŃSKA - dziennikarzIZABELA TRELA - dziennikarzMARIAN KUJAWSKI - fotografEWA GRABOWSKA - fotoreporterkaMAGDALENA FROŃSKA - rysownik

REDAKCJA:tel. 698 666 [email protected]@twojwieczor.plwww.wieczorpomorze.pl

www.facebook.com/twojwieczor

ADRES KORESPONDENCYJNY:ul. Andrzeja Grubby 5/11, 80-180 Gdańsk

WYDAWCA:Gdańskie Wydawnictwo PrasoweZa treść reklam i ogłoszeń redakcja nie odpowi-ada. Redakcja zastrzega sobie prawo dokony-wania skrótów tekstów i adiustacji. Tekstów nie zamówionych redakcja nie zwraca.

na zdjęciu Masza

3- DNIOWY PAKIET WIELKANOCNY

*** W HOTELU SZYMBARK ***

od 31.03.2018r.

do 02.04.2018r.

w cenie 690 zł/os.

www.hotelszymbark.pl tel. : +48 58 736 62 40, kom. : +48 609 350 488,e-mail: [email protected]

aktualności3 Szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel kończy z kłamstwami przeciw Polsce!4 Rok 2020 rokiem Leopolda Tyrmanda?4 O kibicach inaczej5 Pomorska Rada Rektorów wspiera ministra Gowina5 ORP Kondor przeszedł na emeryturę6 Pomagajmy nie tylko w okresie świąt!6 Mieszkańcy, przyszli wyborcy, a może nawet radni!7 „Niewidzialny” kandydat na prezydenta Gdańska?7 Eksperci o gdańskiej edukacji młodzieży8 Można? Można!8 Nowe, ale po staremu9 „Pomorski Nobel” przyznany po raz 30!9 Spokój na który wyjątkowo zasłużyli10 Cała Polska zmierza do Pucka, a Wy?10 Niech starczy sił na zamiary!11 Szacunek i szlachetne zasady, nawet gdy się różnimy!12 Kupił restaurację, otrzymał historię Gdańska...

śmietanka towarzyska14 Wizja końca świata, nadzieja, strach i....15 Prezes, prezydent i co dalej?16 Dumnie reprezentuje rodzinę Gruzów16 Konsolidacja środowiska naukowego... i garść dobrej tradycji17 Dobra zabawa, szampańskie nastroje, a i cel szczytny!

17 Wałęsa na frontach...

odkrywamy pomorskie8 „Dobry Polski Samorząd”... nieopodal Trójmiasta!19 Warto podsumować to co dobre20 W trosce o rekreację i równe szanse 20 To nie koniec, a dopiero początek!21 Piece-kopciuchy, pyły i powietrze, jak na Śląsku...21 Skutecznie i może nawet szybciej22 Wspierajmy swoich lokalnych przedsiębiorców!22 Uczcili pamięć ofiar Stutthofu23 Powiat Wejherowski wspiera przedsiębiorczość23 Apokalipsa św. Jana w obrazach Macieja Tamkuna24 Oddech pełen polskości24 „Bo pięknie się różnimy”

rozmaitości 25 Psycholog radzi25 Nauka szczęścia nie daje!25 Opanowanie negatywnych emocji? To możliwe! 26 Rozwiązania warte naśladowania27 Przepisy paszportowe i wizowe wciąż obowiązują!27 Co należy wiedzieć o kastracji i sterylizacji28 Ach ten karnawał!29 „Wszystko można zacząć od nowa” 29 Jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów"31 Miłość? Tak! Ale wszystko z kulturą!31 Spoć się! Bo warto!

spis treści:

Page 3: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

3

Na szczęście, po czasie nauczyliśmy się tego, aby wzywać do spro-stowania, bo zamiana ofiar z oprawcami zawsze jest krzywdząca. Kiedyś takie nieprawdziwe, wręcz bezczelne slogany uchodziły płazem. Od teraz będzie inaczej. Jako młoda Polka zrobię w swoim otoczeniu wiele, aby niezaznajomionym wyjaśniać kto zabijał, a kto był ofiarą. Żeby nie było takich sytuacji, jak ta która zdarzyła mi się kilka dni temu... Podczas rozmowy telefonicznej z kolegą z Wielkiej Brytanii usłyszałam: - To jednak wy zabijaliście Żydów. A ja przez wiele lat myślałem, że Niemcy... - Oczywiście, że nie my - odpowiedziałam. - Wiesz, różnie się właściwie mówi na świecie, więc sam nie wiem już jak to było. - Ale ja wiem – odpowiedziałam zdecydowanym tonem. - I skrupulatnie wyjaśnię Ci to przy kolejnym spotkaniu. Przykre? Przykre, ale prawda. Rzecz miała miejsce kilka dni temu... I to pokazuje w jaki sposób działa machina kłamliwego „faktu”. Kłamstwo powtórzone kilkaset razy, a nawet kilkanaście zostaje z nami, wpisuje się do życia, kalendarza, formy, zwyczaju...

Cieszy zatem fakt, że Polski rząd ostatecznie chciał się „rozprawić” z tym kłamliwym stwierdzeniem i przyjął nowelizację do ustawy o IPN, w której znajdziemy przepis, że „Kto publicznie i wbrew faktom przy-pisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (…) lub za inne przestępstwa stanowiące zbrod-nie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega karze grzywny lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Wyrok jest podawany do publicznej wiadomości. Przepis ten stosuje się do obywateli polskich i do cudzoziemców”. Nowelizacja jeszcze nie została podpisana przez prezydenta, a już wzbudziła ogromne kontrowersje na całym świecie. Tylko ja jako Polka się pytam: co obchodzi inne narody to jakie decyzje czy ustawy podejmujemy we własnym kraju?! Czy my już nie mamy prawa do autonomii?! Czy możemy być krzywdzeni, oczerniani na arenie światowej i nikt nie ponosi za to konsekwencji? Ot takie kuriozum – Polacy z ofiar stali się mordercami. To nic, że mordowała III Rzesza Niemiecka... Kto teraz ma pamiętać co tam było lata temu! Komu zależy żeby zakłamywać historię? Z prawdy historycznej na blef... Tak bywało, oby kiedyś i już nigdy więcej!

Nie trzeba też było długo czekać na reakcje państwa izraelskiego, który stanowczo sprzeciwił się treści ustawy zarzucając Polsce, że chce przekłamywać prawdę. Również w sieci rozgorzała dyskusja na ten temat. Obywatele Izraela w publicznych wpisach rzucali oskarże-nia w stronę Polaków pisząc m.in: „Nie możecie wymazać faktu, że większość waszych obywateli brała aktywny udział w wymordowaniu milionów Żydów". Naród żydowski jak zwykle pomylił oprawców z ofiarami stawiając się w roli jedynego narodu, który ucierpiał pod-czas II Wojny Światowej, a rzecz jasna wszyscy byli przeciwko nim, łącznie z narodem polskim. A to ciekawe... Czyżby Żydzi zapomnieli który kraj został zaatakowany przez III Rzeszę? Nie był to Izrael, tylko Polska! Choć naziści pod wodzą Adolfa Hitlera masowo mordowali osoby narodowości żydowskiej, Polacy wcale nie byli oszczędzani. Co więcej, wielu naszych obywateli narażało własne życie, by pomóc i/lub ukryć Żydów przed Niemcami. Skoro zdaniem Izraela Polska miała współudział w mordowaniu ich obywateli, to z jakiej racji nasi krajanie do dziś są honorowani przez naród izraelski najwyższym odznaczeniem „Sprawiedliwy wśród narodów świata”? Wystarczy spojrzeć na statystyki: tym medalem najczęściej odznaczani są wła-śnie Polacy! I to w przeważającej większości nad innymi nacjami! Oczywiście, że w Polsce zdarzali się nazistowscy kolaboranci, ale to samo dotyczy nawet osób narodowości żydowskiej! Nie da się ukryć,

że w Wehrmachcie, SS i innych służbach w III Rzeszy służyli także Żydzi, a historycy dowodzą, że co najmniej kilkudziesięciu z nich brało aktywny udział w zbrodniach przeciwko innym Żydom. A jed-nak te pojedyncze przypadki nie mogą umniejszać ogromnej krzywdy wyrządzonej narodowi żydowskiemu. Podobnie kilka przypadków Polaków współpracujących z nazistami nie może może być powodem przypisywania Polsce współudziału w tych zbrodniach! No chyba, że w Polsce są media ssające niemiecki kapitał, to im wybaczamy – nie mogą mówić źle o swoim chlebodawcy...

Co ciekawe, w całej burzy na temat ustawy najbardziej honorowo zachowali się – o dziwo – Niemcy, a szczególnie szef niemieckiego MSZ. Choć niemieckie media ochoczo dołączyły się do ostrej krytyki polskiej ustawy, to szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel przyznał rację polskiej stronie podkreślając, że obozy śmierci nie były polskie, tylko niemieckie. „Od 15 lat organizuję wyjazdy młodzieży do Auschwitz i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne» – napisał na Twitterze dołączając zdjęcie z dopiskiem: „Każdy, kto odwiedza Auschwitz lub Majdanek, zda sobie sprawę, że niemieckie obozy koncentracyjne, nie-przypadkowo były w Polsce. Kultura polska miała zostać wymazana, tak jak całe życie żydowskie". Co więcej , szef niemieckiego MSZ wydał także specjalne oświadczenie, w którym czytamy:

„Niemcy biorą na siebie pełną odpowiedzialność za Holokaust". „Polska może być pewna, że jakakolwiek próba zafałszowania

historii, jak w sformułowaniu «polskie obozy koncentracyjne», zostanie przez nas w sposób jasny i zdecydowany odrzucona".

Choć nigdy nie pałaliśmy miłością do Niemiec, tym razem musimy być sprawiedliwi: oświadczenie Sigmara Gabriela świadczy o tym, że nasi zachodni sąsiedzi potrafią zachować się honorowo. Szkoda, że tego samego nie możemy powiedzieć o narodzie żydowskim. A nowelizacja ustawy o IPN ma na celu ochronę dobrego imienia Polski i Polaków, trudno więc zrozumieć, że spotyka się z krytyką niektórych naszych obywateli. Negatywnie ocenił ją także były premier Donald Tusk, który napisał na Twitterze: „Kto rozpowszechnia kłamliwe sformułowanie o „polskich obozach”, szkodzi dobremu imieniu i interesom Polski. Autorzy ustawy wypromowali to podłe oszczerstwo na cały świat, skutecznie jak nikt dotąd. A więc, zgodnie z ustawą...”. Szczerze mó-wiąc, nie spodziewaliśmy się, że bliski przyjaciel Niemiec poprze taką ustawę. Nie zaskoczył inny polski kibic Niemiec, Tomasz Lis w swoim tygodniku „Newsweek”. W najnowszym numerze pisma na okładce znajdziemy znanego powszechnie „polakożercę” Jana Tomasza Grossa, który jak zwykle wyraził swoje uwielbienie dla narodu żydowskiego i niemieckiego... opluwając Polaków. Czy po tym rudym, lisim „za-biegu” możemy stwierdzić, że Gross i Lis najwyraźniej nie trzymają psychicznej normy? Tak, pytanie zgoła retoryczne. Niczym wściekłe psy wywęszyli okazję do szkalowania Polski i bezmyślnie rzucili się na to, jak na padlinę, mimo że burza wokół nowelizacji ustawy już powoli cichnie. Czego to się nie zrobi, żeby zaistnieć... Ale skoro nawet naród niemiecki, w osobie wysokiego przedstawiciela władz, mógł zachować się honorowo, to może warto, by polscy przyjaciele poszli w jego ślady? Nikomu nie chodzi przecież o przekłamanie – przeciw-nie – o odkłamanie historii. Wreszcie cały świat – dzięki tej ustawie i burzy, jaką wywołała – dowiedział się, że obozy zagłady nie były ani polskie, ani nawet nazistowskie – były niemieckie! A skoro każdy człowiek ma prawo do ochrony swojego dobrego imienia, dlaczego tego prawa odmawiać narodowi polskiemu? IT

Szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel kończy z kłamstwami przeciw Polsce!Są takie tematy, które powracają jak bumerang – regularnie, co jakiś czas. A temat „Polskich Obozów Zagłady” wraca za każdym razem, gdy tylko ktoś (najczęściej zza granicy) użyje tego kłamliwego sformułowania publicznie. Polacy od razu czują niewiarygodną krzywdę, bo ich naród jest pomawiany, oskarżany o zbrodnie, za które nie są i nigdy nie byli odpowiedzialni. I słusznie! Brońmy się jak możemy, nawet jeśli innym wydaje to się nie fair, bowiem dla nas więcej niż nie fair jest kierowanie takich oszczerstw wobec narodu polskiego.

Page 4: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

aktualności

4

W Polsce od lat istnieje piękny zwyczaj „nazywania” danego roku ważnym nazwiskiem. Dzięki temu możemy nie tylko uhono-rować wybitne postaci z historii Polski, ale też poszerzać wiedzę historyczną wśród tych, którym nazwiska bohaterów niewiele mówią. Jest to zatem doskonała okazja do zapoznania się z życiorysem i ewentualną twórczością danej osoby.

Pod koniec stycznia sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu jednogłośnie przyjęła uchwałę ustanawiającą 2020 rok Rokiem Leopolda Trymanda. Komisja złożyła już wniosek do Sejmu o przyjęcie projektu przez aklamację. Młodszym Czytelnikom przypominamy, że Leopold Tyrmand był polsko-żydowskim pisarzem i publicystą, a także propagatorem jazzu w Polsce. Pisywał do takich tytułów jak: „Przekrój", „Tygodnik Powszechny", „Ruch Muzyczny". Jego naj-ważniejszymi dziełami są: „Dziennik 1954”, „Życie towarzyskie i uczuciowe” oraz powieść „Zły”, która była największym sukcesem wydawniczym lat 50. w Polsce. Był też wielkim miłośnikiem muzyki jazzowej. Organizował festiwale i koncerty, wydał też monografię „U brzegów jazzu”. W latach 60. wyemigrował z kraju i osiedlił się w Stanach Zjednoczonych. Tam współpracował z renomowanym tygodnikiem „The New Yorker”. W epoce kontrkultury i młodzieżowego buntu Tyrmand był zwolennikiem wartości konserwatywnych, ostro sprzeciwiając się tendencjom lewicowym. Krytykował mainstreamowe amerykańskie media oraz Hollywood, wskazując na niszczenie etosu tradycyjnych wartości, a nawet „pogrom i holocaust kulturowy”. Zasłynął jako bezlitosny krytyk komunizmu. Zmarł na zawał serca w 1985 r.

Rok 2020 rokiem Leopolda Tyrmanda?

„Nie ma większego bogactwa w narodzie nad światłych obywateli”

Jan Paweł II (Watykan, 2004 r.)

Z czym nam się kojarzy świat kibiców? No tak, burdy na stadionach, bija-tyki, ustawki – czyli nic przyjemnego, a wręcz przeciwnie. A okazuje się, że o kibicach można mówić inaczej, bo ta „brać” ma także inną twarz. Co ciekawe, tę inną, lepszą twarz opisuje... duchowny!

Ks. Jarosław Wąsowicz, historyk i publicysta pozbierał swoje felietony, które przez lata pisywał do „Gazety Polskiej Codziennie” i tak powstała książka „Sektor Polska. Kibice, historia, patriotyzm”. Pozycja opowiada o historii kibolskiego świata, ale w kontekście patriotycznym. Zapytacie Państwo, jak to możliwe? Na to pytanie też znajdziemy od-powiedź w książce. ks. Wąsowicza, ponieważ wyjaśnia, skąd wziął się fenomen patrio-tyzmu wśród kibiców, któremu z zaciekawieniem przyglądają się media w zachodnich krajach. Zdaniem autora wszystko zaczęło się od... śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II. Wtedy, kiedy przerwano mecz Pogoni i Lecha i zaczęto zbierać się na ulicach miast okazało się, że mimo sympatii do różnych klubów piłkarskich, kibiców wiele łączy. Przede wszystkim są to wartości, tradycja, wiara i pomoc innym. Ks. Wąsowicz mówi wyraź-nie, że polscy kibice od blisko 10 lat organizują uroczystości upamiętniające Żołnierzy Niezłomnych, wspierają Polaków na Kresach, domagają się rozliczenia zbrodni systemu komunistycznego w Polsce i przygotowują patriotyczne oprawy meczów. „Środowisko kibicowskie, tak jak każde inne, nie jest wolne od słabości i błędów. Ale od wielu lat pokazuje nam, że są sprawy ważniejsze od nas samych, od partykularnych i ostrych podziałów. To wspólny sektor – Polska” - pisze autor książki. Ks. Jarosław Wąsowicz świat kibiców zna od podszewki: nie dość, że jest jednym z bardziej znanych kibiców gdańskiej Lechii, to jeszcze jest nazywany „kapelanem polskich kibiców”, którzy – jak się okazuje – wcale nie są tacy straszni, jak je media malują...

O kibicach inaczej

Wejdź na www.wieczorpomorze.pl do zakładki ARCHIWUM i pobierz nowy numer WIECZORU na TWÓJ TELEFON!

Tablica Leopolda Tyrmanda przy. ul. Konopnickiej 6 w Warszawie

Page 5: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

aktualności

5

Polskie szkolnictwo wyższe już od dawna prosiło się o reformę. Ale czy o taką właśnie chodziło? Minister Nauki i Szkol-nictwa Wyższego Jarosław Gowin przekonywał, że nowa, tzw. „Ustawa 2.0” jest odpowiedzią na prośby środowiska akademickiego i cieszy się jej poparciem – przynajmniej na Pomorzu.

Okręt podwodny ORP Kondor jest pewnie większości z Państwa znany, a chyba wielu przynajmniej o nim słyszało. 13 lat służył w Marynarce Wojennej, po to aby po przebyciu 42 000 mil morskich, przejść na zasłużony odpoczynek. Na „emery-turze” jest od 20 grudnia 2017 r.

Wicepremier 26 stycznia gościł na Politechnice Gdańskiej, gdzie spotkał się z pomorskimi rektorami: rektorem Uniwersytetu Gdańskiego prof. Jerzym Gwizdałą oraz rektorem Politechniki Gdańskiej prof. Jac-kiem Namieśnikiem. Wicepremier i minister nauki otrzymał pisemne jednomyślne poparcie dla reformy od pomorskiej Wojewódzkiej Rady Rektorów. Wcześniej takiego poparcia udzieliły głowy bydgoskich uczelni. - „Idea napisania nowej ustawy, jednej ustawy, która zastąpi 4 ustawy istniejące, wyszła ze strony świata naukowego. Finalny kształt tej ustawy spotyka się z bardzo dobrym przyjęciem w środowisku akademickim. Przekazano mi jednomyślne poparcie Rady Rektorów województwa pomorskiego dla projektu ustawy. Dwa dni wcześniej podobne poparcie przekazano mi od rektorów uczelni bydgoskich, czyli uczelni mniejszych. Odchodzą więc obawy, że konstytucja dla nauki będzie zagrożeniem dla małych uczelni” - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami Gowin. Wicepremier zapewnił, że ustawa jest efektem współpracy między środowiskiem akademickim, a ministrem, co cieszy tym bardziej, że dotąd strony te traktowały się bardziej jako przeciw-nicy. O spotkaniu poza błyskami fleszy powiedział rektor UG: - Było bardzo merytoryczne. Dyskutowaliśmy nad konkretnymi elementami poprawionej Konstytucji dla Nauki i mamy przyrzeczenie, ze będziemy nadal nad tymi sprawami dyskutować zanim projekt ustawy zosta-nie przedstawiony w rządzie. Cieszymy się, że możemy wspomagać nasz rząd i naszego ministra i bardzo cenimy sobie, że nasze uwagi zostają uwzględnione - podsumował prof. Jerzy Gwizdała. – Z niecier-pliwością czekamy na uchwalenie tejże ustawy, gdyż teraz trwamy w okresie kosmetycznych zmian tego, co już od dawna nie przystaje

do rzeczywistości. Bardzo liczymy na to, że panu premierowi uda się zakończyć proces legislacyjny, aby ustawa mogła wejść w życie już 1 października - dodał prof. Namieśnik, rektor PG.

Nowa Konstytucja dla Nauki przewiduje m.in. powołanie rad uczelni, zwiększenie ich autonomii, ale także opcję rekrutacji na studia w ramach obszarów i wybór docelowego kierunku studiów po I roku studiów. Pojawią się urlopy macierzyńskie i tacierzyńskie dla doktorantów oraz blisko 2,5 mld zł dodatkowych środków na wsparcie wdrażania reformy na uczelniach.

IT

ORP Kondor brał udział w misjach antyter-rorystycznych (np. NATO Active Endeavour), obchodach 60. rocznicy zwycięskiej bitwy o Atlantyk czy w międzynarodowych ćwi-czeniach wojennych jak Loyal Mariner czy Brilliant Mariner. Na morzu spędził łącznie 600 dni. Niedawno miało miejsce ostatnie, symboliczne, a zarazem uroczyste opuszczenie bandery. Zgromadzonym za obecność i służbę

podziękował czasowo pełniący obowiązki do-wódcy ORP Kondor kmdr ppor. Marek Walder:

- Dziękuję za to, że w czasie swojej służby włożyliście ogromny wysiłek w utrzymanie wyeksploatowanego sprzętu w stanie pozwa-lającym jeszcze na realizację zadań. Za to, że na pokładzie tego okrętu zostawiliście wiele kropli potu, przyczyniając się do odnoszonych sukcesów. Za to, że wielokrotnie przedkładali-

ście dobro służby nad wasze sprawy prywatne i dobro rodziny - mówił do marynarzy kmdr ppor. Marek Walder.

Warto przypomnieć, że okręt nie był od zawsze własnością naszej marynarki. Zanim dotarł do Polski przez ponad 40 lat pływał jako „Kunna” pod banderą Norweskiej Kró-lewskiej Marynarki Wojennej. Cieszy także fakt, że okręt nie skończy na złomowisku, bowiem w kuluarach mówi się o jego wcieleniu w kolekcję mieszczącego się tuż przy gdyń-skim bulwarze, Muzeum Marynarki Wojennej. W muzeum jest już bandera wojenna 54-let-niego okrętu, a sama jednostka przekazana została Agencji Mienia Wojskowego. O jego dalszym „pobycie” zadecyduje minister obro-ny. Sprawa jest o tyle interesująca, że Kondora chce mieć u siebie kilka miast, oprócz naszej Gdyni, jeszcze - Szczecin, Świnoujście, Koło-brzeg i Drawsko Pomorskie, Ustka czy Elbląg. Dla miasta w którym niewątpliwie atrak-cją turystyczną będzie Kondor gratulujemy, a inne metropolie pocieszamy! W 2020 roku swoją służbę w Marynarce Wojennej skończą kolejne 4 jednostki. Wtedy będzie można znowu upomnieć się o morską wyjątkową atrakcję!

Pomorska Rada Rektorów wspiera ministra Gowina

ORP Kondor przeszedł na emeryturę

5

O kibicach inaczej

ORP Kondor należy do Kobbenów, czyli okrętów posiadających dwa silniki wysokoprężne, a także silnik elektryczny. Na powierzchni pływają z prędkością ok. 12 węzłów, a pod wodą z prędkością nawet18. Kondor uzbrojony jest w 8 dziobowe wyrzutnie torpedowe. Kobbeny rozpoznają sytu-acje w rejonie działań wojennych oraz są skutecznie wykorzystane w operacjach pokojowych

W briefingu prasowym z ministrem Gowinem wzięli udział: rektor UG prof. Jerzy Gwizda-ła oraz rektor PG prof. Jacek Namieśnik

fot.

KFP

Page 6: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

aktualności

W Polsce jest piękna tradycja promowania akcji charytatywnych. Są plakaty, spoty internetowe i wszechobecna teraz ekspansja na portalach społecznościowych. Na szczęście są jednak tacy, którzy o pomocy pamiętają nie tylko „od święta".

Zapytany kilka dni temu przez naszą dziennikarkę wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Pomorskiego Józef Sarnowski o jego aktywność samorządową, stwierdził, że rzeczywiście teraz „jest jest nieco mniej”. Po uchwaleniu nowego budżetu dla woje-wództwa pomorskiego, radni mieli chwilę oddechu. Ale mimo to, nas ta odpowiedź zaskoczyła. Rzeczywiście radny Sarnowski, swoje obecne zadania ujął nie do końca dla siebie korzystnie. Ale już wyjaśniamy: - Teraz pochłonęła mnie bardziej charyta-tywna działalność. Niedawno wspomogłem mieszkańca ziemi sztumskiej, który otrzy-mał wózek inwalidzki, na który go nie było stać. Teraz pomogłem wyposażyć go w łóżko, w którym komfortowo może odpoczywać, bo to które miał było nieodpowiednie, a wręcz „przeszkadzało” mu funkcjonować. Cieszą mnie takie mniejsze inicjatywy i ja rzeczy-wiście nie nazywam ich pracą, a taką moją aktywności. Jest ich wiele, ale dla mnie to naturalne – mówi nam Józef Sarnowski.

Radny ziemi żuławskiej i Powiśla zdążył nas przyzwyczaić już do takich aktywności, a od mieszkańców ziemi sztumskiej m.in. wiemy, że jest mecenasem sportu i kultury od wielu lat. Działa nie tylko na niwie sa-morządowej, co szczególnie docenili ostatnio Czytelnicy „Dziennika Bałtyckiego” i Sztum naszemiasto.pl, którzy nagrodzili Józefa Sarnowskiego tytułem „Osobowość roku 2017” (laur w kat. samorządność i społecz-ność lokalna przyznany został w drodze głosowania). - Dużo pozytywnych inicjatyw udaje mi się finalizować w ostatnim czasie, niepokoi mnie jednak spór o nowelizację ustawy IPN i kwestii żydowskiej. Znowu Polska dzieli się na tych zgadzających się i tych nie zgadzających się. A ja chcę pod-kreślić jedno – Polacy, jako naród też się wycierpieli w II wojnie światowej i nie należy o tym zapominać! Nigdy! A obecne dzielenie się na Polaków lepszych i gorszych znowu jest i niepotrzebne i niezdrowe – dodaje Józef Sarnowski. MR

Pomagajmy nie tylko w okresie świąt!

Nauka w szkole to podstawa, ale warto też brać udział w lekcjach plenerowych, które są równie, jeśli nie bardziej interesują-ce. W gdańskiej Radzie Miasta „Lekcje Samorządności” dla młodzieży szkolnej odbywają się raz w miesiącu niemal od 11 lat. Uczniowie w towarzystwie nauczyciela oraz pracowników i radnych miasta Gdańska poznają pracę tej instytucji „od kuchni".

Mogą usiąść w sali obrad, przejść się korytarzem, porozmawiać z radnym i pra-cownikami, dowiedzieć się, czym się zajmują. Podczas jednej z takich lekcji, która odbyła się pod koniec stycznia o szczegółach swojej pracy opowiadała wiceprzewodnicząca Rady Miasta Gdańska Agnieszka Owczarczak. Młodzież z Gimnazjum nr 27 z nauczycielką historii i wiedzy o społeczeństwie Beatą Kochanowską aktywnie uczestniczyła w za-jęciach. Dla młodzieży nie ma tematów tabu, więc chętnie pytali m.in. „ile zarabia radny i jak długo musi pracować". Młodzież była bardzo zadowolona ze spotkania, gimnazja-liści podkreślali też, że takie zajęcia są dla

nich bardzo ważne. To jednak nie jedyna forma aktywności

młodych ludzi w obszarze samorządu teryto-rialnego, bo w Gdańsku możemy się poszczy-cić już od lat - Młodzieżową Radą Miasta. W grupie, która odwiedziła Nowy Ratusz pod koniec stycznia, była dwójka radnych MRMG. Jak powiedziała nam wiceprzewod-nicząca RMG: - Coraz częściej zdarzają się grupy, które mają dużą wiedzę na temat Gdańska oraz tego, co dzieje się w mieście. Młodzi gdańszczanie zadają dużo pytań, są dociekliwi i widać, że rzeczywiście to, co się dzieje w mieście, jak się ono rozwija, nie jest im obojętne. Mają bardzo dużo pomysłów

na to, co można jeszcze zrobić, udoskonalić, jak uczynić miasto jesz-cze przyjaźniejszym dla mieszkańców. Bardzo często są to takie drobne pomy-sły, które wynikają z potrzeb młodych ludzi, np. ktoś korzy-stający z komunikacji miejskiej podpowiada, jak ją troszeczkę usprawnić, sugeru-ją, że w jakimś konkretnym obszarze brakuje placu zabaw, albo że w szkole można zorganizować jakieś dodatkowe zajęcia na konkretny temat. To są najczęściej pomysły dotyczące miejsca, gdzie młodzież mieszka i gdzie znajduje się ich szkoła.

Cieszy nas także fakt, że gdańscy radni dają możliwość uczniom gdańskich szkół odbywania takiej lekcji „w plenerze”, któ-ra nie dość, że jest znacznie ciekawsza, to dodatkowo kształtuje w młodzieży postawę aktywnego uczestnictwa w życiu lokalnej społeczności, umożliwia im wyrażenie swoje-go zdania oraz wdrażanie w życie pomysłów. Nie każdy w dzisiejszych czasach ma w sobie na tyle odwagi, by wysłuchać młodych. Oby więcej takich inicjatyw, nie tylko w stolicach województw, ale i w terenie.

Mieszkańcy, przyszli wyborcy, a może nawet radni!

6

W siedzibie RMG, co roku 1 czerwca odbywa się Dziecięca Sesja RMG, a decydentami tego dnia są najmłodsi

Page 7: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

aktualnościaktualności

7

Kacper Płażyński, młodszy syn współzałożyciela PO, zmarłego w katastrofie smoleńskiej Macieja Płażyńskiego, zaczął pojawiać się w mediach po zwycięskich wyborach PiS. Dwa lata temu media obiegło zdjęcie Płażyńskiego witającego się bardzo serdecznie z ówczesną premier Beatą Szydło. Młody działacz PiS wzbudził tym samym ogromną sensację, a media zaczęły spekulować o jego prawdopodobnej kandydaturze na prezydenta Gdańska z ramienia partii rządzącej.

W poprzednim numerze pisaliśmy o kontrowersyjnej broszurce, którą miasto Gdańsk zamierza rozpowszechnić w szko-łach w celu seksualnego edukowania dzieci i młodzieży. Jak się okazuje, nie tylko nasza redakcja zwróciła uwagę na treści w niej zawarte. Na ten temat wypowiedział się także bioetyk ks. dr Jan Uchwat w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi „Gościa Niedzielnego” Janowi Hlebowiczowi.

Jeden napisał, potem więk-szość powieliła, nie sprawdza-jąc rzetelnie informacji. Do dziś można usłyszeć głosy, że być może będzie kandydował. Ale jeśli tak, to gdzie się teraz po-dziewa? Faktycznie, w ubiegłym roku o młodym Płażyńskim było jeszcze głośno. On sam także aktywnie udzielał się publicznie. Najpierw głośno sprzeciwiał się wątpliwemu prawnie płatne-mu parkowaniu w gdańskiej dzielnicy Brzeźno. Występując jako obrońca kierowców (głów-nie mieszkańców tej dzielnicy) krytykował władze Gdańska i prowadzoną przez nie polity-kę. Płażyński skłonił wojewodę pomorskiego do interwencji w tej sprawie. Finalnie, gmina Gdańsk została zmuszona do rozwiązania zawartej wcześniej umowy, w ramach której spółka Wiparking mogła pobierać opłaty na drogach publicznych. Później Płażyński za-angażował się w głośną medialnie sprawę Gedanii, czyli terenów po dawnym klubie sportowym. Władze miasta chciały sprzedać działki deweloperowi, miały tam powstać kolejne bloki mieszkalne. Młody prawnik wówczas stanął po stronie większości miesz-kańców domagając się, by powstało tam peł-nowymiarowe boisko piłkarskie. Płażyński protestował, przygotował petycję. I znów finał był korzystny dla niego: Deweloper Robyg, nabywca terenu zapowiedział, że na terenie Gedanii powstanie jednak boisko. Po „wygra-nej batalii” Kacper Płażyński znów podkreślał w mediach, że go działania są podyktowane

dobrem mieszkańców, a co najważniejsze – skuteczne.

Teraz rozpoczął się rok wyborczy, a o Pła-żyńskim... cicho. Co teraz porabia? Czy jego ewentualna kandydatura na stanowisko pre-zydenta Gdańska jest nadal aktualna? Trudno powiedzieć. Niektórzy twierdzą, że tak. Wiemy, że w minionym roku jako absolwent prawa ukończył aplikację i zdał egzamin adwokacki. Od czasu głośnej batalii o Gedanię nadal stara się zaistnieć, ale nie jest już aż tak widoczny. Na przykład w listopadzie ubiegłego roku udzielał się na portalu gdanskstrefa.com, gdzie pisał o wielkiej „zmowie milczenia” w Gdańsku. Tematem jego wypowiedzi był Aparthotel „Neptun” znajdujący się przy ul. Grząskiej 1. Podobno jest to „hotel, który nie miał prawa powstać”. Jak twierdzi działacz PiS, powstanie ośrodka wzbudza liczne kon-trowersje i sprzeciw mieszkańców, którym

władze ani urzędnicy nawet nie starają się pomóc. Co więcej, hotel został wybudowany podobno bez odpowiednich zezwoleń.

Z facebookowego profilu Kacpra Płażyńskiego wynika, że wciąż jest, a przynajmniej stara się być ak-tywny w mediach. Ostatnio udzielił wypowiedzi dla jednego z mniej znanych portali, w której komentuje swoją ewentualną kandydaturę. - Rzeczywiście, jestem jednym z kilku potencjalnych kandydatów Prawa i Sprawiedliwości w tego-rocznych wyborach. Moim zadaniem nie jest jednak ocenianie, na ile taki scenariusz jest prawdopodobny. Jest nim możliwie najlepsze przy-

gotowanie się do tych wyborów, tak żeby gdańszczanie oddając na mnie swój głos, byli pewni, że podejmują właściwą decyzję. Natomiast po wyborach, żeby przekonali się, że jestem jedną z tych osób, którym warto było zaufać - czytamy. Skoro Płażyński fak-tycznie chciałby się liczyć w stawce o fotel prezydenta Gdańska, to czy nie jest zbyt mało aktywny, kiedy do wyborów zaledwie kilka miesięcy? Czyżby wierzył, że ma na tyle silną pozycję, że nie musi się „pokazywać”? A może prawdopodobieństwo, że PiS wystawi go jako „swojego” kandydata jest jednak niewielkie? Na razie trudno nam cokolwiek stwierdzić, bo partia nie chce wydawać jakichkolwiek oficjalnych komunikatów. Jesteśmy jednak zdania, że jeśli Kacper Płażyński chce mieć realne szanse na fotel prezydenta Gdańska, powinien powrócić na języki gdańszczan, bo pamięć ludzka bywa ulotna! IT

Ks. Uchwat w rozmowie krytycznie odniósł się do treści ulotki. - Temat seksualno-ści i płciowości przedstawiony został niezwykle wycinkowo, w oderwaniu od emocji, duchowości, wartości takich jak: miłość, wierność, trwałość związku. To bardzo nie-bezpieczne, demoralizujące i szkodliwe dla młodych ludzi, którzy na etapie 15-16-17 lat rozpoznają swoją seksualność, kształtują się, dojrzewają. To tak, jakby dać dziecku zapałki i fajerwerki do ręki bez jakiegokolwiek ostrzeżenia i informacji jak z tego typu „zabawkami" należy się obchodzić. - ocenił bioetyk. Duchowny, który jest także stałym współpracownikiem Archidiecezjalnej Poradni Życia Rodzinnego stwierdził, że broszura zbyt luźno podchodzi do kwestii seksualnych zupełnie nie ucząc młodych ludzi odpo-wiedzialności. - Jedyną wartością o jakiej piszą autorzy ulotki jest „wolność", rozumiana jako „prawo do wszystkiego" – skomentował. Na koniec duchowny zwrócił uwagę na elementarną kwestię, którą także poruszaliśmy w naszym artykule: dlaczego nikt nie zapytał o zdanie gdańszczan?

„Niewidzialny” kandydat na prezydenta Gdańska?

Eksperci o gdańskiej edukacji młodzieży

Po tym gdy broszura „Zdrowe lovve" ujrzała światło dzien-ne, działacze PiS z Gdańska zwołali konferencję pra-sową w siedzibie RMG. Jak powiedziała podczas spotkania wiceprezes myGdańsk.pl, Karolina Helmin-Biercewicz: - Bro-szurka, która w zamie-rzeniu miała propagować zdrową prokreację, jest niczym innym jak promocją środowisk LGBT i antykoncep-cji hormonalnej.

Page 8: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

www.wieczorpomorze.pl8

aktualności

Nowa sala operacyjna, nowoczesna aparatura i odnowione wnętrza – tak wygląda „świeżo” otwarty, wyremontowany Oddział Kardiochirurgii w Szpitalu Specjalistycznym w Wejherowie. W uroczystym otwarciu oddziału 22 stycznia wzięli udział marszałko-wie Mieczysław Struk oraz Paweł Orłowski, prezydent Wejherowa Krzysztof Hildebrandt, przedstawiciele Narodowego Fundu-szu Zdrowia oraz zarząd placówki.

Renowacja oddziału placówki ukończona została w zaledwie 3,5 miesiąca! Wynik jest znacznym powodem do dumy, biorąc pod uwagę chociażby ogrom przeprowadzonych prac. Nową salę operacyjną wy-posażono w m.in. kolumnę anestezjologiczną, lampę operacyjną, stół operacyjny, system do pozaustrojowego utlenowania i krążenia krwi ECMO, aparat do znieczulania ogólnego, aparat do elektrochirurgii. Są też pomieszczenia przygotowania pacjenta i lekarza oraz tzw. korytarz brudny. W bezpośrednim sąsiedztwie sali operacyjnej znajduje się magazyn sprzętu i aparatury medycznej. Na oddziale znajduje się sala wybudzeń na osiem stanowisk intensywnej opieki medycznej, która posiada dodatkowe wyizolowane jedno stanowisko opieki medycznej (izolatka) z wydzieloną częścią sanitarną. Wszystkie stanowiska mają kardiomonitory podłączone do centrali monitorującej funkcje życiowe pacjenta. Są też pompy infuzyjne oraz respirator. Ponadto, na oddziale znajdują się dwa wysokospecjalistyczne echokardiografy. Na potrzeby oddziału pooperacyjnego kupiono również m.in.: łóżka, monitory, aparat echo, defibrylatory, stymulatory serca. Na nowym oddziale wykonywane są i będą m.in. operacje nowotworów serca i wszczepienia by-passów.

- Schorzenia kardiologiczne są niestety główną przyczyną zgonów

w województwie pomorskim. Podobnie jak w całej Polsce. Dlatego cieszy otwarcie drugiego w województwie pomorskim oddziału kar-diochirurgicznego, w Szpitalu Specjalistycznym w Wejherowie. Nowa infrastruktura, nowoczesny sprzęt i wykwalifikowana kadra na pewno wpłyną na poprawę jakości usług medycznych. Jestem przekonany, że skróci się czas rekonwalescencji pacjentów i przyspieszy ich powrót do zdrowia – powiedział marszałek Mieczysław Struk. - Wejherowski szpital specjalistyczny jest wyjątkowy, bo to największy zakład w największym powiecie. Otwarcie tego oddziału jest dla nas bardzo ważne. Cieszymy się, że jest tak nowoczesny i jesteśmy za to wdzięczni, szczególnie marszałkowi województwa. Dziękujemy, że mimo różnych trudności udało się zdobyć środki na ten cel i zrealizować tę inwestycję – dodał prezydent Wejherowa Krzysztof Hildebrandt.

To jednak nie koniec rozwoju oddziału kardiochirurgii wejherow-skiego szpitala. Placówka stara się o kontrakt na procedury wyso-kospecjalistyczne, który pozwoli poszerzyć działalność operacyjną o m.in. zabiegi w krążeniu pozaustrojowym wad serca, skojarzone zastawkowo-wieńcowe, w chorobach aorty, małoinwazyjne zastawek serca. Remont szpitala kosztował ponad 8 mln zł, a pozyskane środki pochodziły z dofinansowania z UMWP. IT

Muzeum Historyczne Miasta Gdańska zmieniło nazwę. Od 30 stycznia nazywa się krócej – po prostu - Muzeum Gdań-ska. Ale to nie jedyna nowość w tej instytucji... Do dotychczasowych ośmiu oddziałów muzeum przybędą dwa nowe tj. „Kuźnia Wodna” w Oliwie oraz… „Muzeum Gdańska” (jednostka, w której będzie można zobaczyć wszystko dotyczące historii naszego miasta), nad którym muzealnicy rozpoczynają prace koncepcyjne. 1 lutego muzeum udostępniło inter-nautom także nową witrynę internetową muzeumgdansk.pl.

- Muzeum Gdańska będzie nie tylko opowia-dać o zamierzchłej przeszłości i opiekować się zabytkami. Zmiana nazwy reorientuje strategię naszego działania, stawiając w centrum miasto i jego mieszkańców. Po to prezentujemy nasze eksponaty i zakupujemy, albo otrzymujemy nowe. Bez przeszłości nie ma tożsamości, którą chcemy pokazać gdańszczanom i turystom odwiedzającym nasze miasto. Bez przeszłości nie możemy patrzeć w przyszłość. Chcemy, aby nowe muzeum podejmowało się także mówie-nia o takich tematach w swojej działalności w zakresie charakterystycznym dla instytucji kultury – powiedział Waldemar Ossowski, dyrektor Muzeum Gdańska. „Kuźnia Wodna” w Oliwie, czyli pierwszy z nowych oddziałów muzeum zostanie czasowo uruchomiona w tym roku. Budynek Kuźni wymaga jeszcze istotnych prac budowlano-zabezpieczających. Pod koniec 2017 r. obiekt został zabezpieczony przed zalewaniem w wyniku nadmiernych opadów, musi jeszcze zostać dokończona wymiana dachu. Z tego powodu „Kuźnia Wodna” bę-

dzie dostępna dla zwiedzających kilka razy w roku, w okresie letnim. Drugi oddział, czy-li „Muzeum Gdańska” ma powstać za kilka lat przy ul. Rycerskiej. Docelowo będzie to główna siedziba muzeum, zastępując Ratusz Głównomiejski. Do końca czerwca 2018 r. ma zostać rozstrzygnięty konkurs architektoniczny organizowany przez Urząd Miejski w Gdańsku. W tym samym czasie muzeum ma wypracować szkic wystawy stałej.

Jak widzimy, jedno z najważniejszych mu-zeów w Gdańsku wciąż się rozwija, staje się coraz ciekawsze, nowocześniejsze i bardziej przyjazne gościom. Pod koniec stycznia w Ra-tuszu Głównego Miasta Gdańska uruchomiona została winda pozwalająca na zwiedzanie obiektu osobom niepełnosprawnym, które dotąd nie miały takiej możliwości. Z całą pew-nością znakomity i stale poprawiający się stan muzeum jest zasługą władz z dyrektorem Wal-demarem Ossowskim na czele, ale nie możemy też zapominać o poprzednim wieloletnim szefie MHMG Adamie Koperkiewiczu. Były dyrektor

instytucji zawsze działał bardzo aktywnie na jej rzecz, rozwijał i unowocześniał. Dla dyrek-tora Koperkiewicza nie było problemów, tylko wyzwania, które konsekwentnie realizował. Efekty widać do dzisiaj!

Nowe, ale po staremu

Można? Można! Na uroczystym otwarciu obecni byli także: starosta wejherowska Gabriela Lisius, dyrektor szpitala dr Andrzej Zieleniewski, ordynator oddziału dr n. med. Krzysztof Jarmoszewicz, prezes Zarządu Spółki Szpitale Pomorskie Jolanta Sobierańska-Grenda, prezes gdańskiego oddziału NFOZ Elżbieta Rucińska-Kulesz, posłowie Henryka Krzy-wonos, Jan Klawiter i Kazimierz Plocke, burmistrz Redy Krzysztof Krzemiński, radni powiatu wejherowskiego

Page 9: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

9

Nie tylko kultura, sport czy turystyka, ale także nauka ma się na Pomorzu świetnie. Tradycyjnie w dniu urodzin słynnego gdańszczanina Jana Heweliusza - 28 stycznia, wręczono Nagrody Naukowe Miasta Gdańska. Tegoroczne „Heweliusze” trafiły do prof. Cezarego Obracht-Prondzyń-skiego oraz prof. Michała Woźniaka.

Kilka dni temu w Pałacu Prezydenckim Instytut Pamięci Narodowej ogłosił 22 nazwiska osób - ofiar totalitaryzmów, któ-rych szczątki odnalezione zostały zarówno w Polsce i za granicą. Mowa o ofiarach zbrodni niemieckich, komunistycznych i sowieckich. Cieszy fakt, że rodziny ofiar doczekały się wreszcie rzetelnych not identyfikacyjnych i będą mogły po dziesiąt-kach lat pogrzebać bliskich.

Nagrody wręczył podczas uroczystości w Ratuszu Głównomiejskim Piotr Kowalczuk, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki społecz-nej. – Wdzięczni jesteśmy wam za wyznaczanie kierunków rozwoju oraz uczestnictwo w szerokim spektrum życia miasta i regionu. Od wieków patronowanie naukowcom i artystom znajduje się w kodzie naszego miasta. Dumni jesteśmy, że w świecie pomieszanych pojęć, dezawuowania osiągnięć i wiedzy naukowej, deptania autorytetów, możemy liczyć na wasz rozsądny głos. Tak dynamiczny rozwój Pomorza możliwy jest, dzięki ogromnemu naukowemu zaangażowaniu środowisk naszych uczelni – powiedział Kowalczuk. Okolicznościową laudację wygłosił prof. Jerzy Błażejowski Prezes Gdańskiego Towarzystwa Naukowego. Podczas uroczystości zaprezentowana została książka „Uczeni Gdańska – Laureaci Nagrody Naukowej Miasta Gdańska im.

Jana Heweliusza za lata 2013-2017”, wydana przez GTN, w której znalazły się też sylwetki tegorocznych laureatów.

Prof. Cezary Obracht-Prondzyński został wyróżniony w kategorii nauk humanistycznych i społecznych. To socjolog i antropolog, a w swojej pracy badawczej skupia się na Pomorzu i Kaszubach. Zanany jest przede wszystkim z wielkiego oddania na rzecz popularyzacji kultury kaszubskiej i szerzenia wiedzy o Kaszubach. Jest autorem i współautorem ponad 30 książek, redaktorem i współredaktorem ponad 20, autorem kilkuset artykułów naukowych, popularnonaukowych oraz publicystycznych. Związany z Uniwersytetem Gdańskim. Prof. Michał Woźniak otrzymał nagrodę w kategorii nauk przyrodniczych i ścisłych. Jest biochemikiem, badaczem m.in. mechanizmów pato-genezy, stresu oksydacyjnego i reakcji wolnych rodników. Wcześniej prowadził badania związane z rakiem. Od wielu lat związany jest z Uniwersytetem Medycznym.

- Mamy wielkie zobowiązanie wobec walczą-cych o wolną Polskę - każdego dnia budować taką Polskę, o jakiej oni marzyli - powiedział prezydent Andrzej Duda podczas spotkania z członkami rodzin ofiar totalitaryzmów. - Wręczamy najbliższym żołnierzy Rzeczypo-spolitej - poległym, pomordowanym za to, że do samego końca wierni byli złożonej przysiędze i walczyli o wolną suwerenną Polskę - noty identyfikacyjne poświadczające to, że po tych dziesiątkach lat udało się odnaleźć miejsca

ukrycia zwłok ich najbliższych, co w efekcie umożliwi także pogrzebanie szczątków, tych którzy za Polskę walczyli - powiedział prezy-dent Andrzej Duda.

Prezydent nie krył zadowolenia, że owe noty zostają wręczone w roku 2018, czyli na 100 rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. - Rok 2018 rok to rok odzyskania nie-podległości, jakże symboliczny także i dla nich, którzy o tę właśnie suwerenną, niepodległą, prawdziwie wolną Polskę walczyli. Czy marzyli

o tym, że będzie taka Polska, w jakiej dzisiaj jesteśmy? Nie wiem, pewnie marzyli o znacz-nie lepszej. - Jeżeli ktoś by mnie zapytał, jakie my mamy wobec nich zadanie, zobowiązanie, to powiedziałbym: każdego dnia starać się budować taką Polskę, o jakiej oni marzyli - silną, zamożną, decydującą samą o sobie, czyli suwerenną, niezależną od żadnych zakazów z zewnątrz, a jednocześnie dumną, która dba o swoich obywateli, która jest w stanie się sama obronić.

„Pomorski Nobel” przyznany po raz 30!

Spokój, na który wyjątkowo zasłużyli

Piotr Kowalczuk, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki społecznej wraz z laureatami „Heweliuszy 2017” - prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim oraz prof. Michałem Woźniakiem

Nagroda Naukowa Miasta Gdańska została ustanowiona w 1987 r., a po raz pierwszy przyznana rok później. Początkowo honorowano nią wyłącznie specjalistów w naukach ścisłych, ale od 2001 r. przyznawana jest także w dziedzinie nauk humanistycznych. Dotąd otrzymało ją łącznie 47 naukowców. Laureaci wybierani są przez specjalną ka-pitułę. Zgodnie ze zwyczajem „Heweliuszem” można być odznaczonym tylko raz.

Takiego godnego pochówku po latach doczekali się w lipcu 2016 r. Żołnierze Wyklęci – Inka i Zagończyk. W ceremonii w Gdańsku brały udział tłumy rodaków, przedstawiciele Rządu RP wraz z premier Beatą Szydło oraz prezydent Andrzej Duda

fot.

Mat

eusz

Och

ocki

/KFP

Page 10: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

www.wieczorpomorze.pl10

Świeżo upieczony Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak, który zastąpił na tym stanowisku Antoniego Macierewi-cza zabiera się do pracy i już ma pewne plany działań. Ciekawe jak sobie z nimi poradzi?

Już 10 lutego, nie tylko nas Pomorzan, ale wszystkich Polaków czeka ważne wydarzenie. Tego dnia minie bowiem dokładnie 98 lat odkąd nasi rodacy znów mogli cieszyć się Bałtykiem. Lata wstecz gen. Józef Haller aby uczcić to ważne wydarzenie, wrzucił do Bałtyku platynowy pierścień ofiarowany wcześniej przez gdańszczan.

W wywiadzie, którego udzielił miesięcznikowi „Polska Zbrojna” powiedział, że modernizacja polskiej armii jest priorytetem, a Stany Zjednoczone są ważnym partnerem dla Polski w przeprowadzaniu technicznej modernizacji armii. Jak zaznaczył, ministerstwu zależy na tym, by wojsko miało jak najnowocześniejszy sprzęt, który byłby zintegrowany ze sprzętem amerykańskim. Minister Błaszczak zapowiedział, że zamierza powołać Agencję Wojskową, która całościowo zajmie się zakupami dla wojska i podkreślił, że „najważniejsze jest przeanalizowanie potrzeb i kupienie sprzętu gwarantującego bezpieczeństwo naszego kraju". Nowy minister zgodził się ze swoim poprzednikiem, że obecny system kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi wymaga zmiany. Jakie zatem one będą? Na razie nie znamy konkretów, gdyż, jak podkreśla MON, minister ze współpracownika-mi będzie analizował różne rozwiązania i wybierze te, które będą najbardziej korzystne dla wojska. Ambicje i chęci minister Błaszczak najwyraźniej ma. Oby efekty pracy były równie wielkie, jak plany, przynajmniej za to trzymamy kciuki. A te będziemy mogli zobaczyć już wkrótce, gdy delegacja MON pojedzie do USA negocjować warunki umowy na zakup baterii Patriot. Czekamy...

Dokładnie 10 lutego 1920 gen. Haller wraz z ministrem spraw wewnętrznych Stanisławem Wojciechowskim, a także administracją Województwa Pomorskiego przybył do Pucka, gdzie dokonał sym-bolicznych zaślubin Polski z Bałtykiem. Ten właśnie patriotyczny akt generał przypieczętował słowami: (...)...oto dziś dzień krwi i chwały. Jest on dniem wolności, bo rozpostarł skrzydła Orzeł Biały nie tylko nad ziemiami polskimi, ale i nad morzem polskim (...) zawdzięczamy to przede wszystkim Miłosierdziu Bożemu, a potem wszystkim, którzy w walce nie ustawali (...),

Co roku na pamiątkę tego wydarzenia w Pucku odbywają się tłumne uroczystości. Ich inauguracja ma miejsce na Starym Rynku, a potem zebrani udają się na mszę św. do puckiej fary pw. Św. Apo-stołów Piotra i Pawła. Następnie w porcie ma miejsce rekonstrukcja wydarzenia sprzed lat oraz druga część oficjalnych uroczystości. Po południu w POSM w Pucku można będzie wysłuchać koncertu Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego.

Warto nadmienić, że uroczystości rocznicowe w Pucku kilkukrotnie odbywały się wręcz z warszawskim rozmachem. Brali w nich udział chociażby politycy rangi krajowej w tym głowa państwa. W 2010 r., czyli dokładnie w 90. rocznicę zaślubin Polski z morzem, w Pucku obecny był prezydent RP Lech Kaczyński, a sześć lat później, czyli

w 2016 r. do Pucka przybył prezydent RP Andrzej Duda. Mszę św. w puckiej farze koncelebrował wtedy metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź, który jest również fundamentem puckich uroczystości. MR

Niech starczy sił na zamiary!

Cała Polska zmierza do Pucka, a Wy?

aktualności

Rok 2014 – nasze wspomnienie z uroczystości puckich i port pełen Pomorzan

W roku 2016 na uroczystości do Pucka przybył prezydent RP Andrzej Duda Jak co roku na uroczystościach w Pucku goszczą Piłsudczycy. Wśród pomor-skich działaczy organizacji, członek Zarządu Krajowego Piłsudczyków RP, na co dzień radny SWP Jarosław Bierecki (po lewej)

fot.

UM P

uck,

arc

hiw

um W

iecz

oru

Page 11: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

11

O tym jednym z ważniejszych pomorskich wydarzeń, które ma miejsce w czerwcu pisaliśmy już nie raz. Od kilku lat w Sank-tuarium w Łęgowie odbywa się bowiem uroczystość wręczenia statuetki "Człowieka Pojednania i Pokoju".

Spotkanie tradycyjnie rozpoczyna się mo-dlitwą w łęgowskim sanktuarium. Następnie wszyscy goście udają się do sali, w której ma miejsce clou wydarzenia. A wyróżnienie to jest szczególne, bo nadawane osobom, które cieszą się szacunkiem ponad wszelkimi podziałami i co bardzo istotne – w swoim życiu kierują się szlachetnymi zasadami akceptowanymi przez rożne wyznania - chrześcijan, Żydów czy mu-zułmanów. W ostatnich latach ten zaszczytny laur odebrali m.in.: Krzysztof Zanussi, prof. Jerzy Buzek, prof. Adam Daniel Rotfeld. Warto nadmienić, że laureata nagrody co roku, po często długich dyskusjach wybiera kapituła, która sama pokazuje, że różnić możemy się na rozmaite sposoby, ale warto razem „budo-wać to co wartościowe”. W jej skład bowiem wchodzą m.in.: proboszcz parafii ewangelickiej w Sopocie bp. Marcin Hintz, proboszcz parafii św. Bernarda z Clairvaux w Sopocie ks. kanonik Dariusz Ławik, przewodniczący Niezależnej Gminy Wyznania Mojżeszowego w RP Jakub Szadaj, działacz społeczności tatarskiej prof. Selim Chazbijewicz. Gospodarzem corocznej uroczystości jest ks. Grzegorz Rafiński - kustosz sanktuarium w Łęgowie, który jest pomysło-dawcą wyróżnienia.

Co roku zainteresowanie wydarzeniem jest znaczne, ale w minionym 2017, to co działo się w łęgowskim sanktuarium było i niewiary-godne i piękne zarazem. Tłumy ludzi, nie tylko dzieci i młodzież ustawiały się, aby otrzymać autograf bądź zdjęcie od ówczesnego laureata. Z pewnością Państwo wiedzą o kogo chodzi. Tak, o znanego Kubę, o tego Kubę, który na co dzień trenuje by jak najlepiej reprezentować Polskę na świecie! Kuba Błaszczykowski, bo oni mowa to laureat ubiegłorocznej nagrody. Człowiek ponad podziałami, jednoczący, nie tylko chętnie przyznający się do swojej wiary ale także nieustannie pomagający bliźniemu. Piłkarz na swojej stronie internetowej już na wstępie wyjaśnia fanom skąd takie, a nie inne jego postawy i dlaczego wybrał drogę właśnie z Bogiem. Ale nie byłoby tego wyróżnienia dla znanego piłkarza, gdyby nie przychylność J.E. metropolity gdańskiego abp. Sławoja Leszka Głódzia, który przewodniczy kapitule nagrody. Tym samym dzięki właśnie takim decyzjom jak ta Kościół otwiera się na coraz to nowsze

przestrzenie, nie tylko te, króre na co dzień obcujące z religią, duchowością czy kulturą i sztuką. Ten piękny gest metropolity gdań-skiego Pomorzanie, a przede wszystkim kibice zapamiętają na długo! A pomysł nominacji Kuby Błaszczykowskiego to też ciekawa historia. Rozmawiający przypadkiem z członkami ka-pituły, starszy syna Jakuba Szadaja – Daniel, zasugerował aby kapituła zwróciła także swoją uwagę – na idoli młodych ludzi, bo to młodzi są przyszłością Kościoła i od ich wychowania niewątpliwie zależy, jak potoczy się przyszłość Polski. I tak dalej w dyskusji Daniel zasugero-wał, że na uznanie zasługuje któryś z piłkarzy. Padały różne nazwiska – Lewandowski, Mila... A resztę historii już znacie, kto wg kapituły zdobył tak wielki szacunek za to co w życiu robi.

Nam nie pozostaje nic innego, jak zapowie-dzieć Państwu kolejną edycję nagrody „Czło-

wiek Pojednania i Pokoju", która już w czerwcu. Jak słyszymy w kuluarach, w tym roku wśród członków kapituły dyskusja może być burzliwa, bo na ostatniej prostej kapituła wybiera między kilkoma ważnymi nazwiskami. Ale nam pod-czas spotkania i zadawania pytań o tegoroczną edycję zdradzono, że tak naprawdę tegoroczny laur powinien otrzymać metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź, który umiejętnie potrafi jednoczyć (na razie metropolita gdański o tej „zaocznej” nominacji nie wie – red.). Nie tylko za swoją dotychczasową posługę duszpasterską, ale także za to wydarzenie sprzed roku, które zmieniło spojrzenie na Kościół wielu młodych ludzi, a to już zostanie na kolejne pokolenia.

Poniższą galerię zdjęć publikujemy dzięki uprzejmości Jakuba Szadaja i jego rodziny, którzy udostępnili nam swoje rodzinne pamiątki.

red.

Szacunek i szlachetne zasady, nawet gdy się różnimy!

aktualności

Jakub Błaszczykowski wraz z Emilią Szadaj, córką Danie-la i Dominiki Szadaj

Prof. Adam Daniel Rotfeld „Czło-wiek Pojednania i Pokoju 2014"

Krzysztof Zanussi „Człowiek Pojednania i Pokoju 2016"

Takiego zdjęcia nie mogło zabraknąć – pomysłodawca nominacji Jakuba Błaszczykowskiego do nagrody „Czło-wiek Pojednania i Pokoju" – Daniel Szadaj wraz z małżonką Dominiką i córką Emilią

Prof. Jerzy Buzek „Człowiek Pojednania i Pokoju 2015"

Kuba wraz z prawniczką, obecnie wykonującą naj-ważniejszy zawód pod słońcem (została niedawno mamą) Anną Jamróz-Szadaj, małżonką Dawida Szadaja. Anię z pewnością Państwo znają także jako laureatkę tytuł Miss Polski 2009

Przemawia bohater wydarzenia, obok członek kapituły, przewodniczą-cy Niezależnej Gminy Wyznania Mojżeszowego w RP Jakub Szadaj

Jak podczas wręczenia nagrody powiedział Kuba Błaszczykowski: – Nie jestem gwiazdą, jestem przede wszystkim człowiekiem, dlatego takie wyróżnienie jest dla mnie szczególnie cenne i wiele znaczy. Głos zabrał także Jakub Szadaj: - Jestem tak wzruszony, że Kuba jest z nami, że ciężko przemawiać, całe wydarzenie się znacznie przedłużyło, ale to dobrze bo wyróżniony dłużej był z nami – gratulacje i wielkie brawa dla Niego!

Page 12: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

12

aktualności

Ale przed tą historią rozgrywa się jeszcze jedna. Lata młodości wła-ścicieli, bo Beata i Grzegorz Zalescy mieszkali nieopodal tego miejsca, chodzili tu czasem, gdy było co świętować. Znali klimat i atmosferę „Kubickiego”... Oj tak, pierwsza wódka p. Grzegorza, a czy pierwszy pocałunek też? A „Kubicki” to marka sama w sobie i takich miejsc w Trójmieście trzeba szukać dziś z lupą. Magia gdańska, połączona z tradycyjną polską kuchnią, muzyką na żywo, słynna golonka oraz ryba w galarecie...

„Szanownych rodaków miasta Gdańska i okolicy uwiadamiam uprzejmie, iż dnia 25 stycznia otworzyłem RESTAURACYJĘ z codzien-nym koncertem. Mojem zamiarem jest rzetelna usługa. O łaskawe poparcie prosi z szacunkiem Bronisław Kubicki. Gdańsk, Am brau-senden Wasser 5” - to fragment „Gazety Gdańskiej” sprzed 100 lat, który otrzymali obecni właściciele od przyjaciół z Warszawy. Widać, że ta pamiątka jest dla Beaty i Grzegorza Zaleskich prawie jak reli-kwia, bowiem jej fragment umieścili na zaproszeniu z okazji 100-lecia restauracji. Taki rudyment jest tu wagę złota, podobnie jak portret pierwszego właściciela (jeszcze z czasów Wolnego Miasta Gdańska) Bronisława Kubickiego, który wisi w restauracji. Ale ad rem!

Uroczystości z okazji 100-lecia były nie tylko dla wybranych. Gdańszczanie również mieli możliwość i okazję do hucznego świę-

towania. Przy ul. Wartkiej 5 vis-á-vis restauracji „wyrósł” namiot, w którym mogli się bawić wszyscy przybyli. Była nie tylko muzyka na żywo w wykonaniu znanych jazzmenów z „Detko Band”, ale także suto zastawione stoły szwedzkie. A przysmaków „Kubickiego” mogło skosztować aż 5 tys. gości, bo na tyle żołądków przygotowali się organizatorzy wydarzenia.

Teraz gdy wchodzi się do „Kubickiego” czuje się znów gdański kli-mat, klimat którego pozazdrościć temu miejscu mogą inni właściciele pobliskich restauracji. Ale jak wiele trzeba było włożyć wysiłku w to miejsce wiedzą tylko Ci, którzy je „odbudowywali”. Jak mówi nam właścicielka Beata Zaleska: - Kamienica ta była od dziesięcioleci nie remontowana, mówiąc ściślej – była niemal w rozsypce. Nawet pani konserwator zabytków podczas spotkania z nami nie chciała spisy-wać protokołu w lokalu, ze względów bezpieczeństwa musieliśmy wyjść by dopełnić niezbędnych procedur na zewnątrz. To nie wojna spowodowała taki stan budynku, a brak regularnego remontu tego co było wówczas niezbędne. Kamienica odczuła palowanie nabrzeża i zmiany poziomu wód gruntowych, od tego też się przesunęła. Jest wspomożona kilkoma tonami stali, to ją stabilizuje.

Miłym akcentem jubileuszu „Kubickiego” było przybycie prezydenta Pawła Adamowicza, który w obecności gdańszczan wręczył państwu

Życie Grzegorza Zaleskiego – obecnie właściciela restauracji „Kubicki” z tym miejscem oficjalnie połączyło go w 2010. Wtedy to wraz z małżonką Beatą kupił od wielu lat zamknięty lokal. Budynek, którego położenie wręcz uwodziło poten-cjalnych restauratorów, ale także zniechęcało rozmachem prac, jakie trzeba było wykonać, by znowu można tu przyjmo-wać gości i prowadzić restaurację z prawdziwego zdarzenia.

Kupił restaurację, otrzymał historię Gdańska...Właściciele restauracji państwo Beata i Grzegorz Zalescy

Na uroczystości przybył prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który w obecności gdańszczan wręczył państwu Zaleskim symboliczny upominek oraz złożył życzenia wszelkiej pomyślności

Page 13: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

13

aktualności

Zaleskim symboliczny upominek oraz złożył życzenia wszelkiej po-myślności. Podziękował także za tak piękne kultywowanie tradycji Gdańska i promocję miasta na cały świat! Nam nie pozostaje nic innego, jak przyłączyć się do życzeń! I na koniec tego materiału „po-drażnić” Państwa podniebienia. Pasztetami z żuławskich kur, kaczką

w maladze, nietuzinkowym garmażem i słodkimi deserami, których nawet ja – miłośniczka wszystkiego co z czekoladą i z czekolady - nazwać nie umiem. Jedno jest pewne – przenoszą konsumenta do raju... Ale to już sami zobaczcie!

EP

Po prawej szef kuchni „Kubickiego” Damian MazurowskiDetko Band i jego leader Jurek Detko

W namiocie vis-á-vis restauracji przygotowany był poczęstu-nek na nawet 5 tys. gości Pamiątkowe zdjęcie z uroczystości

Na szyldzie przy wejściu do restauracji dumnie prezentuje się rok założenia lokaluGoście uroczystości dermatolog dr Ilona Graefling oraz z-ca kierownika USC Gdańsk Grzegorz Graefling

Właściciel Grzegorz Zaleski z gośćmi uroczystości: b. szefem TVP o. Gdańsk dr. Zbigniewem Jasiewi-czem wraz z małżonką oraz prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem

Page 14: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

14

śmietanka towarzyska

No właśnie, co jeszcze? O tym mogli już po raz kolejny przekonać się mieszkańcy Wejherowa, zgromadzeni w tu-tejszej Kolegiacie. Pod koniec stycznia wysłuchali bowiem Słowa Bożego po kaszubsku. Tegoroczna edycja „Verba Sacra” odbyła się po raz piętnasty, a swoim głosem uwodziła zgromadzonych znakomita polska aktorka, Kaszubka Danuta Stenka. A wszystko to w niezwykłej oprawie muzycznej...

Tematem tegorocznej edycji Verba Sacra była Apokalipsa św. Jana. Fragmenty z języka greckiego na kaszubski przełożył o. prof. Adam Ryszard Sikora. Nie było to zwykłe czytanie Pisma Świę-tego, a prawdziwy spektakl wyreżyserowany przez Przemysława Basińskiego wzbogacony o światło i muzykę. O tę ostatnią część przedstawienia zadbali muzycy pod kierunkiem Cezarego Paciorka, a na scenie wystąpili również: Jerzy Małek, Grzegorz Nagórski i Piotr Lemańczyk. W tym roku na widzów czekała nowość: wydarzenie wzbogaciły nagrania apokalipsy w wykonaniu Danuty Stenki ze zdjęciami zrealizowanymi na greckiej wyspie Patmos, na której to powstał oryginalny tekst Apokalipsy Św. Jana. Co ciekawe, jak powiedział o. Adam Ryszard Sikora, tłumaczenie jednego z frag-mentów także powstało na tej wyspie. Był to rozdział dwunasty, o „Niewieście obleczonej w słońce”.

Zgromadzonych tłumnie w wejherowskiej kolegiacie powitał prezydent miasta Krzysztof Hildebrandt. - Spotykamy się już po raz piętnasty, by wsłuchać się w treści Biblii i napawać się pięknem języka Małej Kaszubskiej Ojczyzny. To Państwo jesteście współtwór-cami kaszubskiego cyklu Verba Sacra. To Państwa liczna obecność, skupienie, szczere zasłuchanie i gorące serca budują klimat tego wieczoru. Dzisiaj mury kolegiaty wypełnione będą słowami prze-tłumaczonej z języka greckiego na język kaszubski Apokalipsy Św. Jana Ewangelisty, który Objawienie spisywał na greckiej wyspie Patmos. Na Patmos znalazł się, by usłyszeć i zapisać Słowo Boże. Verba Sacra to nie tylko słowa, to także muzyka. – powiedział pre-zydent otwierając wydarzenie.

Przypomnijmy, że Verba Sacra to projekt artystyczno-nauko-wo-religijny poświęcony tradycji słowa w kulturze duchowej na-rodu polskiego. Powstał w 2000 roku, a jego pomysłodawcą jest Przemysław Basiński. Organizatorem jest Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz, na szczeblu lokalnym Urząd Miejski w Wejherowie oraz Wejherowskie Centrum Kultury. Modlitwy Katedr Polskich w języku kaszubskim zawitały do Wejherowskiej Kolegiaty po raz pierwszy w 2003 r. Tutejszy kościół jest jednym z jedenastu w Europie, w których odbywa się to wydarzenie. Uczestnicząca w projekcie od samego początku Danuta Stenka podkreśla, że jest to dla niej niezwykle ważne, osobiste doświadczenie - To moja „po-dróż” przez język kaszubski i muszę przyznać, że coraz swobodniej czytam w tym języku. Dzięki tym spotkaniom mam także okazję na poznawanie Słowa Bożego. Słowa przez wielkie S. To prezent od Boga i wielki dar. Przygotowując się do tych prezentacji, a chcąc właściwie oddać sens przeczytanych fragmentów, wielokrotnie proszę o ich wytłumaczenie o. prof. Adama Sikorę, który pomaga mi zgłębić te teksty - powiedziała aktorka.

Wizja końca świata, nadzieja, strach i....

Co roku na kolejne czytanie Słowa Bożego po kaszubsku tłumnie przybywają mieszkańcy Pomorza

O część muzyczną wydarzenia zadbali: Cezary Paciorek, Jerzy Małek, Grzegorz Nagórski i Piotr Lemańczyk

▼ Zgromadzonych powitał prezydent Wejherowa Krzysztof Hildebrandt▲ Aktorka Danuta Stenka

Page 15: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

15

Całkiem niedawno w świecie pomorskiego biznesu, a tym samym i salonów zawrzało. Pojawiły się piękne damy w spryskanych na sztorc włosach lakierem i panowie, jak te lwy prężący się w coraz to bardziej markowych smokingach. Był dobry alkohol, modne „sa-lonowe” jedzenie i nagrody. Bo jak inaczej opisać „Galę Evening” Pracodawców Pomo-rza? Sala na 800 gości w Amber Expo, stali bywalcy pomorskich salonów i oni – gwiazdy obecnej sceny politycznej! Nie, nie, nie drodzy Państwo – żaden tam Wałęsa czy Kwaśniew-ski! Ktoś z obecnych obok mnie dziennikarzy (teraz gdy piszę ten tekst) krzyczy: Tusk! Jakże jesteś nie na czasie - moja droga – odpowiadam... Ale nim crème de la crème, lekkie słowa wyjaśnienia dla „gorszego sortu” pomorskich biznesmenów...

Gala Evening Pracodawców Pomorza to doroczne święto podczas, którego w dobrym tonie jest nagradzać! Swoich oczywiście. - Na-gradzamy najlepszych spośród nas, żebyście pamiętali, że wasze firmy to wasze życie oraz życie waszych pracowników – powiedział pre-zes PP Zbigniew Canowiecki. Wróć! Prezydent, tak teraz już prezydent, wcześniej nazwał się prezesem. I właśnie temu prezydentowi trzeba się ukłonić! Nisko! Za co spytacie? Jak to za co! Za wszechstronność, spryt, talent, spryt, polot, spryt, obrotność, spryt, przenikliwość, spryt, umiejętności managerskie (wszelakie), spryt i wyrafinowane, perspektywiczne my-ślenie! Pan Canowiecki, prezydent, teraz już się nie pomylę rzecz jasna, właśnie tą galą pokazał wszystko co potrafi. A jest tego dużo. Jak powiedział nam jeden z jego przyjaciół, biznesowych oczywiście: - Tego to nawet ja się po Zbyszku nie spodziewałem! Co zatem zrobił?

…Zakończył wojnę polską-polską, stłamsił erę moherowych beretów, obronił przed upad-kiem Unię Europejską, czyli... umiejętnie

zaprzyjaźnił się z PiS-em. I to nie tylko po-morskim, ale także nawet tym centralnym. Podmienił, nawet nie lekko kolegów z PO na PiS rzecz jasna. Bo dr Canowiecki wie kogo zaprosić, żeby perspektywa egzystencji w obecnych czasach była lepsza, a i bardziej bezpieczna. I odpowiadam mojej ciekawskiej koleżance, która tak się dopytywała: „kto był, kto no powiedz”. To już nie moja droga wrzesień 2016, a styczeń 2018! Więc i przy stole zmiany. Kiedyś „trzeba” było, a i „war-to” było zapraszać Wałęsę, Komorowskiego i Kwaśniewskiego! Teraz jest era przyjaźni bardziej z... konserwatywną prawicą. Na galę zaproszeni w tym roku bowiem zostali (ku zaskoczeniu wielu): wicepremier Jarosław Gowin, wiceminister infrastruktury Kazi-mierz Smoliński, senator Antoni Szymański czy szef NSZZ Solidarność Krzysztof Dośla. Miał być jeszcze minister Jarosław Sellin! Nie dojechał... Nam nie pozostaje nic innego jak panu Zbyszkowi pogratulować! Platforma z PiS-em „niemal” przy jednym stole (bo było też i pewne grono PO, wszak partia ta ma jesz-cze wiele stanowisk w pomorskim, chciał nie chciał) – to wręcz historyczne wydarzenie! Ale na Gali Evening była np. p. Krzywonos, której obecność (jak wiemy z kuluarów), zirytowała stronę prawą. Któż z nas bowiem nie pamięta, jak słynna Henia tramwajarka krzyczała do Jarosława Kaczyńskiego, podczas obchodów 30. rocznicy Porozumień Sierpniowych (sier-pień 2010): - Przez Pana to wszystko! Pan, panie prezesie! Bardzo pana proszę, żeby pan nie buntował ludzi przeciwko sobie. Nie wiem, co panu się stało... Ja panu bardzo współczuję, ale proszę współczuć innym i dać im normalnie żyć. Bo wszystko co pan robi, to przepraszam bardzo, mnie to obraża, że pan niszczy godność Lecha. To pan ją niszczy, dołuje! Naprawdę, tak się dzieje – dudniła do zgromadzonych. A PiS jej i PO tego nie

zapomiał, oj nie! Ale przesłanki tego co potrafi p. prezydent

(już się teraz nie pomylę) były dawniej. Do-stać na swoją siedzibę zabytkową gdańską kamienicę? (do realizacji – celów statuto-wych – czytamy w uzasadnieniu prezyden-ta Adamowicza). Wydaje się niemożliwe! A jednak. P. prezydent Canowiecki chodził do Pawła Adamowicza, chodził i wychodził! Siedzibę! Zabytkową, piękną, z historią – bo wybudowana została na pocz. XX w. przez gdańskiego kupca Paula Kranzmera. I samo to już świadczy drodzy Państwo, że mając przy swoim boku takiego człowieka – jak p. prezydenta Canowieckiego - bieda wam do domu nie zapuka.

Tylko według mnie pan prezydent, jeśli jeszcze powiemy o gali, popełnił foux pas – zaprosił bowiem nie prawicową gwiazdę wieczoru – Jerzego Stuhra, a to już się nowym przyjaciołom zapewne nie do końca spodobało. Lubiący, powiem po młodzieżowemu „hejto-wać” Kościół, rodzinnie śmiać się z tragedii smoleńskiej (wszyscy pamiętamy jak dowcipy z udziałem tego wydarzenia opowiadał syn – Maciej) nie do końca może być pieszczochem konserwatywnej prawej strony. Chyba, że oglądają panów Stuhrów pod kołdrą, zgodnie z mainstreamowym trendem. Ehhh... Dużo by pisać... Papier drogi (śmiech – red.). Jedno jest pewne – panu Zbyszkowi, panu prezy-dentowi rzecz jasna, szczerze gratulujemy, a panu „gwieździe wieczoru” życzymy by w jego życiu działo się, jak sam podkreślał w jednym z wywiadów: „Grzechem artysty jest powtarzanie się w formie. Formę trzeba odkrywać ciągle na nowo”. Oby dobry aktor bądź co bądź, Jerzy Stuhr znalazł po latach nową formę! Taką formę by lepiej, bardziej patriotycznie mówić o naszym kraju – tego z całego serca mu życzymy!

EP

Czy dyplomacji można się nauczyć tylko na dobrych studiach? Tak mogłoby się wydawać. Najpierw odpowiednie przygoto-wanie merytoryczne, dopust Boży do wiedzy, a potem praca i doświadczenie. Ale pozory jak to zwykle bywa – mylą!

Prezes, prezydent i co dalej?

fot.

KFP

Page 16: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

16

Pod koniec stycznia Dziennik Gazeta Prawna opublikował ranking najbardziej wpływowych prawników w Polsce w 2017 r. Podium nie powinno nikogo zdziwić. Za najbardziej wpływowego uznano prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Na drugim miejscu uplasował się prezydent RP Andrzej Duda, a na trzecim – minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który awansował z szóstej pozycji. A dalej mamy miłą niespodziankę.

Już niebawem, na chwilę przed świętami Wielkiej Nocy, a dokładnie 18 marca, Kapituła Stowarzyszenia Absolwentów Uniwersytetu Gdańskiego na czele z rektorem uczelni i ciałem pedagogicznym spotyka się na uroczystości świątecznej. Spotkanie świąteczne absolwentów i miłośników naszej gdańskiej Alma Mater odbywa się cyklicznie od wielu, wielu lat!

Tuż za tak ważnymi nazwiskami znalazł się Pomorzanin, o którym już pisaliśmy – wiceminister finansów Paweł Gruza, syn znanego reżysera Jerzego Gruzy i jego mał-żonki Grażyny. Wyróżnienie jest tym większe, że w rankingu DGP Paweł Gruza pojawił się po raz pierwszy, a już wyprzedził takie oso-bistości jak choćby Mariusza Muszyńskiego

– wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego, wiceministrów sprawiedliwości Łukasza Pie-biaka i Marcina Warchoła, a nawet prezesa Sądu Najwyższego kierującego pracami izby karnej Stanisława Zabłockiego. DGP doceniła starania i aktywność młodego prawnika, który skutecznie walczył z oszustwami VAT i podatkowymi. Nie bał się zdecydowanych działań, które dla jego poprzedników były wręcz nie do pomyślenia. Efekt? Spekta-kularny, bo szacuje się, że wpływy z VAT w 2017 r. były nawet o ok. 30 mld zł wyż-sze niż w poprzedzającym go 2016. Paweł Gruza uzupełnił też luki w VAT, albowiem już od tego roku firmy będą mogły korzystać z podzielonej płatności, istotny jest również centralny rejestr faktur. Wcześniej słysze-liśmy tylko głosy, że to „bardzo trudne do zrobienia”, ale - jak się okazuje - można! Mimo młodego wieku Paweł Gruza wyzwań się nie boi, a stawia im czoło. I bardzo do-brze! Potrzebujemy takich osób w Polsce! Rodzice są pewnie bardzo dumni, tak jak całe Pomorze.

Cieszy nas też to, że syn Jurka Gruzy nie

jest jedynym Pomorzaninem w tym rankingu. Na wysokim 21 miejscu znalazł się też Mar-cin Horała – poseł-debiutant PiS, szef partii w Gdyni jak również szef samorządowej kampanii wyborczej partii na Pomorzu. Był pomysłodawcą wielu przepisów zawartych w podpisanej niedawno przez prezydenta ustawie o nowej ordynacji wyborczej, później przeprowadzał projekt przez Sejm i Senat. Tym samym stał się niejako „twarzą” nowych zasad wyborczych. Oby tylko wyszły nam one na dobre...

Owa konsolidacja jakby nie patrzeć to nie tylko spotkania świąteczne, ale ciężka praca przez cały rok. Goście wygłaszają przemówienia, są także miłe odznaczenia, życzenia wszelkiej pomyślności oraz weso-łego Alleluja. Wzmacniającym słowem pokrzepi także zgromadzone duchowieństwo.

Na spotkanie w restauracji „Gdańska” przybywają przede wszystkim czynni wykładowcy akademiccy. Ale pojawia się tu i świat polityki i pomorskiego samorządu. Organizatorem wielkanocnej uroczystości jest kanclerz Kapituły Stowarzyszenia Absolwentów Uniwersytetu Gdańskiego doc. dr Henryk Jan Lewandowski wraz z kapitułą SAUG. Z racji tego, że jestem reprezentantką płci pięknej, nie mogę nie zazna-czyć, że jest w tym wydarzeniu kobieca ręka! O estetyczne i smakowe walory wydarzenia dba właścicielka restauracji – Maria Lewandowska.

Cieszy także to, że co roku o wydarzeniu pamiętają przyjaciele SAUG

tj.: rektor UG prof. Jerzy Gwizdała, b. rektor prof. Bernard Lammek, prezydentowa Danuta Wałęsa, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, posłanki Henryka Krzywonos czy Małgorzata Chmiel, bp. Marcin Hintz, ks. dr Roman Zrój, b. europoseł, b. marszałek województwa pomorskiego Jan Kozłowski, prof. Andrzej Januszajtis czy dr Kazimierz Janiak. Co roku nie brakuje też niespodzianek. W 2017 r. ważnym wydarzeniem było wręczenie „sygnetu rektorskiego” - rektorowi UG, prof. Jerzemu Gwizdale. Wręczył go w imieniu całej społeczności ab-solwenckiej kanclerz Kapituły SAUG doc. dr Henryk Jan Lewandowski. Jak powiedział wręczając laur: - W imieniu społeczności akademickiej życzę dalszych sukcesów w pracy naukowej i dydaktycznej. Pomyśl-ności i wytrwałości w realizacji programu rozwoju uczelni, zdrowia i wszelkiej pomyślności w życiu osobistym. Co zaskoczy nas miło w tym roku? Napiszemy niebawem...

Dumnie reprezentuje rodzinę Gruzów

Konsolidacja środowiska naukowego... i garść dobrej tradycji

śmietanka towarzyska

Pamiątkowe zdjęcie SAUG wraz z władzami – rok 2014

Spotkanie wielkanocne SAUG w ubiegłym roku, na zdjęciu gospodarz – kanclerz Kapi-tuły SAUG doc. dr Henryk Jan Lewandowski, prezydentowa Danuta Wałęsa, rektor UG prof. Jerzy Gwizdała, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, bp Marcin Hintz

Foto z naszego archiwum. Nastoletni minister Paweł Gru-za z ojcem – jednym z najlepszych polskich reżyserów oraz mamą Grażyną

Wiceminister finansów Paweł Gruza

Page 17: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

17

śmietanka towarzyska

Walczy oczywiście na kilku fontach i raz wygrywa, raz przegrywa. Chodzi oczywiście o procesy sądowe, w których występuje zarówno jako powód, jak i pozwany.

Gdański Stadion Energa to nie tylko miejsce sportowych emocji, choć rzeczywiście to Lechia gra na nim główną rolę. Oby to granie było tylko na miarę tego obiektu, bo nie zawsze niestety tak jest. Ale nawet jeśli Lechia trochę pokuleje (nad czym jako gdańszczanie bardzo ubolewamy), na stadionie mamy szereg atrakcji towarzyszących.

Na początku 2017 r. b. prezydent obraził byłego działacza „Soli-darności” Henryka Jagielskiego zarzucając mu publicznie współpracę z SS, pobicie w latach 70. jednego z kolegów stoczniowców oraz uczestnictwo w antykomunistycznym sprzysiężeniu. Jagielski wyto-czył proces dawnemu koledze i na początku lutego br. zapadł wyrok: Lech Wałęsa bezprawnie pomówił Jagielskiego, w związku z czym musi go przeprosić za pośrednictwem Twittera, na portalach gazeta.pl i dziennik.pl oraz listownie. Został też zobowiązany do zapłace-nia na rzecz powoda 15 tys. zł. wraz z odsetkami od czerwca 2017 r., pokrycia kosztów procesu oraz zaprzestania rozpowszechniania tych informacji. Co ciekawe świadkiem w tej sprawie był Krzysztof Wyszkowski, który również ma na pieńku z Lechem Wałęsą. Z tym, że tutaj to były przywódca „Solidarności” występuje jako pokrzywdzony. Przez wiele lat trwał głośny medialnie proces przeciwko Wyszkow-skiemu, który w 2005 r. nazwał Wałęsę tajnym współpracownikiem SB. Wałęsa do współpracy się rzecz jasna nie przyznał, a sąd nakazał przeproszenie prezydenta. Wyszkowski jednak ani myśli wykonać wyroku i cały czas uparcie trzyma się swojej wersji.

Jak wiemy, Lech Wałęsa jest bardzo wrażliwy na swoim punkcie, a zarazem słynie z nie do końca przemyślanych wypowiedzi. Od jego najbliższych wiemy, że wolne chwile (czyli większość dnia) spędza

w sieci czytając informacje i komentarze o sobie, często wdaje się też w dyskusje. Martwimy się o prezydenta, gdyż jak wiemy, ma słabe serce i nie dość, że lubi dobrze i tłusto zjeść, to dodatkowo naraża na szwank swoje nerwy szperając w Internecie. Może już czas, by były prezydent w końcu udał się zasłużoną emeryturę, a czas poświęco-ny udzielaniu się mediach przeznaczył w końcu rodzinie. I na sam koniec sparafrazujemy Magdalenę Wałęsę, która potwierdza basze przemyślenia, bo nie raz publicznie wyznała, że ojca nie miała, bo stanął do walki o wolną Polskę. Teraz chyba czas najwyższy na odrabianie „strat”...

Od 2014 roku funkcjonuje tu Centrum Rekreacyjno-Sportowe Fun Arena, umożliwiające aktywne spędzanie czasu, nawet dla bardzo wybrednych. Tego wszystkiego dopełniają strefa biznes, centrum konferencyjne i restauracja Atom Club. Jej powierzchnia jest na tyle duża, że może służyć przygotowaniu przyjęć nawet do 1000 osób! I co więcej, jest na to wielu zwolenników tego miejsca, w bursztynowej arenie odbywają się bowiem studniówki i liczne bale. Charytatywny bal karnawałowy pokazywaliśmy w poprzednim numerze, ale do tego wydarzenia warto wrócić. Przede wszystkim dlatego, że na ofiarności gości zyskają mieszkańcy Letnicy!

Przypomnijmy, że pomysł zorganizowania balu narodził się w gło-wach zarządu stadionu, m.in. prezesa Tomasza Niskiego. Cel był od początku znany i nieobojętny władzom stadionu - zbiórka pieniędzy na budowę przedszkola w Letnicy. Inicjatorem powstania placówki jest proboszcz miejscowej parafii ks. Zbigniew Drzał. Tak więc śmietanka towarzyska Gdańska zebrała się, by wspomóc tę inicjatywę poprzez

udział w licytacji 11 przedmiotów. Dziś już wiemy, że na miejscowe przedszkole udało się zebrać ponad 80 tys zł! A co mieli do wyboru uczestnicy licytacji? Np. rękawice Dariusza Tigera Michalczewskiego, które zakupiono za 10 tys. zł jeszcze przed licytacją! Drugim najdroż-szym przedmiotem, bo sprzedanym za 9 tys. zł., był album Macieja Kosycarza „Bursztynowy Stadion” zawierający fotograficzną historię Bursztynowej Areny od chwili rozpoczęcia budowy. Dodatkowo album był opatrzony autografem b. prezydenta Lecha Wałęsy. Szczęśliwym nabywcą został Zbigniew Nowak, właściciel ZM Nowak oraz jeden z dwóch głównych inwestorów budowy na Wyspie Spichrzów. Ra-dości z wyniku licytacji nie krył ks. Drzał. Tuż po jej zakończeniu powiedział: - Chyba będzie nas stać na wybudowanie za te pieniądze stanu surowego. Letnica już teraz jest dobrym miejscem do życia, a będzie jeszcze lepszym. I oby tak się stało! Trzymamy kciuki za powstanie przedszkola.

MR

Wałęsa na frontach...

Dobra zabawa, szampańskie nastroje, a i cel szczytny!

To zdjęcie z naszego archiwum, zrobione było lata temu... Magda i tata, nie prezydent! Tata!

Gości powitali organizatorzy: prezes Zarządu Arena Gdańsk Operator Tomasz Niski oraz prezes Zarządu Arena Gdańsk Andrzej Bojanowski

Od lewej: zwycięzca licytacji albumu Macieja Kosycarza „Bursztynowy Stadion” Zbigniew Nowak, autor albumu, znany gdański fotoreporter, właściciel agencji KFP Maciej Kosycarz oraz ks. pro-boszcz Zbigniew Drzał

fot.

Krzy

szto

f Ign

atow

icz

Page 18: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

odkrywamy Pomorskie

Już niebawem jesień i wybory samorządowe. Są osoby, których ostatnie lata są zwieńczeniem pracy samorządowej, a dla nich - przede wszystkim – pracy na rzecz swojej małej Ojczyzny!

Do samorządowców z 20-letnim stażem w zarządzaniu i prowa-dzeniu swojej małej Ojczyzny należy nie tylko prezydent Gdańska Paweł Adamowicz czy prezydent Jacek Karnowski! W tym zaszczytny gronie znajduje się i płeć piękna, co jako kobieta dumnie podkreślam. Tak, drodzy Czytelnicy, a samorząd któremu poświęcony jest ten materiał jest no cóż... powiem po kobiecemu – prowadzony z wielką starannością i niezwykłym wyczuciem, ale ad rem! Kilka dni temu takie samorządowe téte-á-téte miałam przyjemność odbyć ze staro-stą kartuskim Janiną Kwiecień. Tak, domyślam się, że na Pomorzu tej osoby nie trzeba przedstawiać, a i jak nawet pani starosta nie zdecyduje się na kandydowanie w nadchodzących wyborach (co mówi się w kuluarach i co z pewnością będzie dla wielu zasmuca-jące), nazwisko to jeszcze przez wiele lat i dużo, dużo dłużej będzie przytaczane w Kartuzach i okolicach. Nie byłam więc zaskoczona, gdy p. starosta Kwiecień powiedziała: - Mamy spory sukces, jeszcze nie ma statuetki, ale mogę powiedzieć! I jak się okazało owy laur rzeczywiście do małych nie należy, bowiem Powiat Kartuski utarł nosa niektórym samorządom w Polsce! Jak?

Każdego roku Związek Powiatów Polskich organizuje Ranking Gmin i Powiatów. Celem przedsięwzięcia jest wyłonienie najlepszych samorządów w kraju. Mogłoby się wydawać – konkurs jak każdy inny. No, nie zupełnie, bowiem ranking skrupulatnie „sprawdza” poszcze-gólne sfery działania pretendentów do tego tytułu, co dodatkowo jest punktowane. Jak mówi starosta Janina Kwiecień: - Samo przygoto-wanie dokumentów do rankingu wymaga mnóstwo pracy, a mówiąc dokładnie opisanie w nich tego, co zrobiliśmy, każde zadanie osobno. To także pewne wyzwanie! A kandydaci do tytułu „Dobry Polski Sa-morząd” podzieleni są na poszczególne kategorie: powiaty do 60 tys. mieszkańców, powiaty od 60 tys. do 120 tys. mieszkańców, powiaty powyżej 120 tys. mieszkańców, miasta na prawach powiatu, gminy miejskie i miejsko-wiejskie oraz gminy wiejskie. Zwycięzca każdej z kategorii otrzymuje tytuł „Dobry Polski Samorząd”, który niewąt-pliwie może być piękną wizytówką danego magistratu. Samorządy sklasyfikowane w Rankingu są oceniane według wielu kryteriów przez specjalistów z danej dziedziny. W rankingu punktowane są m.in.: działania proinwestycyjne i prorozwojowe; rozwiązania poprawiające jakość obsługi mieszkańca oraz funkcjonowania jednostki samo-rządu terytorialnego, rozwój społeczeństwa informacyjnego, rozwój społeczeństwa obywatelskiego, umacnianie systemów zarządzania bezpieczeństwem informacji, promocja rozwiązań z zakresu ochrony zdrowia i pomocy społecznej, wspieranie działań na rzecz gospodarki rynkowej, promocja rozwiązań ekoenergetycznych i proekologicznych, współpraca krajowa i międzynarodowa oraz działania promocyjne – wyjaśnia starosta kartuski Janina Kwiecień.

Jak więc widzimy, analiza samorządów pod każdym kątem jest niezwykle dokładna. Tym bardziej cieszy nas fakt, że w kategorii „Powiaty powyżej 120 tys. mieszkańców” zwyciężył właśnie Powiat Kartuski! Ale nie było tak łatwo. Tutejszy samorząd bowiem od kilku lat startuje w rankingu. Raz nawet udało się zdobyć trzecie miejsce, co rzecz jasna rozbudziło apetyt na jeszcze wyższe noty. Zdając sobie sprawę, jak trudne będzie pokonanie innych powiatów, włodarzom marzyło się drugie miejsce na podium. I jak postano-wili tak zrobili... Pracowali, poprawiali i udoskonalali, by w tym roku zostać nie drugim powiatem w Polsce, a tym najlepszym!. - Jesteśmy bardzo zadowoleni ze zdobytego miejsca i tytułu „Dobry Polski Samorząd”. Od 10 lat startujemy w tym rankingu, zawsze znajdowaliśmy się w pierwszej dziesiątce. W tym roku wreszcie udało nam się dorównać niepokonanemu dotąd Powiatowi Kielec-kiemu. Ostatecznie w klasyfikacji zdobyliśmy ok. 70% wszystkich możliwych punktów, to kosztowało nas niemało pracy, ale było warto - mówi starosta Janina Kwiecień. - Wynik cieszy tym bardziej, że w naszej kategorii startują też ogromne powiaty, które mają o wiele większe możliwości i budżety, jak np. Powiat Poznański,

który ma prawie 350 tys. mieszkańców i około 400 mln budżetu. W czym zatem Powiat Kartuski z roku na rok staje się lepszy? -

Wysoko oceniane są działania proekologiczne, we wdrażaniu których na terenie wszystkich gmin naszego powiatu jesteśmy coraz sku-teczniejsi. Dużo punktów otrzymaliśmy za programy prozdrowotne, w minionym roku powiat przyjął do realizacji „Program profilaktyki zakażeń HCV dla mieszkańców na lata 2017-2019”. W ramach pro-gramu w Żukowie i Kartuzach przeprowadzane są bezpłatne badania dla mieszkańców w wieku 18-65 lat na obecność przeciwciał anty-HCV we krwi. Celem badań jest wykrycie skali zakażeń wirusem wywołu-jącym wirusowe zapalenie wątroby typu C. Prowadzonych jest także wiele innych działań prozdrowotnych, m.in. dla dzieci i młodzieży, takie jak prewencja i leczenie uzależnień. W rankingu wysoko oce-niona została też ilość realizowanych projektów oraz pozyskiwanie środków finansowych. Powiat prowadzi aktualnie ich wiele, w tym także prospołecznych. Pamiętamy o osobach niepełnosprawnych, starszych i wymagających opieki. Wdrożony został też projekt ak-tywizacji osób będących na granicy wykluczenia, obejmujący także przekwalifikowania zawodowe. Wprowadzamy też projekt „Nestor”. Jest to system wsparcia dla 170 osób starszych, chorych, samotnych, niepełnoprawnych w oparciu o teleopiekę i profilaktykę zdrowotną, która prowadzona będzie w utworzonych klubach seniorów. W po-wiecie wprowadzono także działania mające na celu usprawnienie komunikacji i przekazywania informacji między wydziałami Urzędu Starostwa Powiatowego, co przede wszystkim ma pomóc petentom, aby nie musieli chodzić od budynku do budynku, wszystko w trosce o komfort obsługi naszych mieszkańców – mówi Janina Kwiecień. Ponadto w powiecie pozyskano środki na m. in. termomodernizację budynków użyteczności publicznej (szkół, Domu Pomocy Społecznej, szpitala). Wielkim sukcesem jest oddłużenie, utrzymanie przy jed-noczesnym wzbogaceniu wyposażenia i modernizacji Powiatowego Centrum Zdrowia w Kartuzach. Szpital przeszedł wewnątrz gruntowny remont, zakupiona została nowa aparatura. Wszystkie te działania pochłonęły ok. 20 mln zł. W najbliższym czasie placówka ma przejść jeszcze termomodernizację, a przed nami jeszcze budowa nowego bloku operacyjnego.

Powiat realizuje także duży projekt unijny mający na celu rozwój kształcenia zawodowego poprzez wprowadzenie nowych specjalności w szkołach średnich, które przystosowane są do lokalnych potrzeb

„Dobry Polski Samorząd”... nieopodal Trójmiasta!

18

fot.

Star

ostw

o Po

wia

tow

e w

Kar

tuza

ch

Page 19: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

odkrywamy Pomorskie

19

Jeszcze w styczniu samorządowcy z terenu powiatu starogardzkiego złożyli sobie noworoczne życzenia i spotkali się przy symbolicznej lampce wina. A tradycja ta trwa od lat!

Nie zabrakło przedstawicieli władz powiatu, gminy, kapłanów, służb mundurowych, przedstawicieli administracji publicznej, biznesu czy związków zawodowych. Noworoczne życzenia złożył prezydent Sta-rogardu Gdańskiego Janusz Stankowiak. - Rok 2017 był wyjątkowy pod względem inwestycji. Gmina odnotowała w historii największy budżet - ponad dwustumilionowy. Z tego 50 milionów przeznaczyła na inwestycje – powiedział prezydent. - Dzisiaj wiemy, że budżet na rok 2018 będzie jeszcze większy, bo przekroczy kwotę 250 mln zł, z czego 80 milionów zainwestujemy w poprawę infrastruktury. W Starogardzie nigdy jeszcze nie było tylu działań, tylu możliwości i szans, które z premedytacją, determinacją oraz konsekwencją wykorzystujemy i mamy zamiar wykorzystywać dalej. Dała nam je Unia Europejska. Na ten sukces zapracowało jednak wielu ludzi i właśnie to nasze dzisiejsze spotkanie nazywane „samorządowym” jest spotkaniem ludzi, którzy swoją codzienną pracą, aktywnością i decyzjami znacząco wpływają na poprawę życia mieszkańców - dodał. Życzenia złożyli też posłowie Małgorzata Chmiel, która pogratulowała miastu sukcesów. Życzyła dużo radości i zadowolenia z przyszłych wyborów. Jan Kilian dodał, że samorząd bez współdziałania nic nie osiągnie, dlatego potrzebne są rozmowy w przyjaznej atmosferze,

jak ta. Oficjalną część samorządowego spotkania noworocznego zakończono toastem za pomyślność w roku 2018, który podobnie jak w innych miastach kraju jest rokiem „Stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości”.

rynkowych, tj. logistyka, transport kolejowy. Prace będą prowadzone w Zespole Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Żukowie. Oprócz tego przy Zespole Szkół Technicznych w Kartuzach planowana jest budowa zintegrowanego i kompleksowego Powiatowego Inteligent-nego Centrum Edukacyjnego, a w ofercie edukacyjnej szkoły znalazły się nowe kierunki związane z budownictwem, ekoenergetyką i od-nawialnymi źródłami energii. Absolwenci nowych kierunków będą mogli podjąć pracę na lotniskach, w portach, na kolei, a z informacji o rynku pracy wynika, że zapotrzebowanie na takie zawody jest ogromne! W związku z poszerzeniem oferty edukacyjnej prowadzona jest rozbudowa i nadbudowa szkoły, gdyż aktualnie jest ona za mała, a dodatkowo musi być wyposażona w odpowiednie urządzenia do nauki w oferowanych kierunkach.

Mimo wielu sukcesów w ostatnich latach władze Powiatu Kar-tuskiego nie zamierzają spocząć na laurach. Wciąż mają plany na realizację kolejnych przedsięwzięć, część z nich jest w toku. Jak powiedziała starosta Janina Kwiecień: - W najbliższym czasie sa-morząd chce rozwinąć turystykę i promocję, wszak Stolica Kaszub to region typowo turystyczno-przyrodniczy. A jak wiemy, turystyka nie może się rozwijać bez odpowiednich rozwiązań i udogodnień dla odwiedzających.. Dlatego prowadzone są prace nad budową ścieżek rowerowych wspólnie z gminami, a celem i marzeniem włodarzy jest połączenie ścieżkami całego powiatu, z Trójmia-stem. Władze powiatu zamierzają nadal inwestować w drogi, które także na bieżąco pochłaniają dużo środków finansowych. Istotną kwestią są także szkoły. Te z kolei na terenie powiatu

w większości są już odnowione i wyposażone. Do modernizacji pozostaje jeszcze szkoła w Przodkowie, SOSW w Kartuzach, które potrzebują sal gimnastycznych, czy placówka w Sierakowicach, która „potrzebuje” wielofunkcyjnego boiska. W budowie jest także Dom Pomocy Społecznej w Kobysewie, który będzie przystosowany do pobytu dziennego podopiecznych.

Biorąc pod uwagę początek roku 2018 i konieczność złożenia już wkrótce zeznania podatkowego, starosta kartuska Janina Kwiecień podkreśla, jak ważne jest przekazywanie 1% swojego podatku na organizacje pożytku publicznego, zwłaszcza te, które działają na terenie naszego rodzimego powiatu. - Jak co roku apelujemy do mieszkańców i gorąco zachęcamy do wspierania lokalnych orga-nizacji, które działają na rzecz naszej społeczności. Jest ich wiele, chociażby stowarzyszenie działające w szpitalu, które ze zgroma-dzonych pieniędzy co roku kupuje jakiś nowy sprzęt. Działa też hospicjum domowe. Jest to również bardzo ważne. Aktualnie też jesteśmy na etapie szukania funduszy na budowę stacjonarnego hospicjum wspólnie z Caritas. Powstał już projekt, jest miejsce, mamy też pozwolenie na budowę. Teraz wspólnie z gminami chcemy powołać komitet honorowy budowy hospicjum, zamierzamy zaprosić do niego również samorządy gminne oraz przedsiębiorców. Bardzo bym chciała aby budowa tej placówki szybko ruszyła. Widzimy na przykładzie hospicjum domowego, jak wiele osób z tej pomocy korzysta, jak wielka jest potrzeba powstania stacjonarnego hospi-cjum - dodaje starosta Janina Kwiecień.

MR

Warto podsumować to co dobre

Wicemarszałek Ryszard Świlski podkreślił, że województwo pomorskie ma najwyższy w Polsce wzrost PKB 4,6% w skali roku. – Ze 125 prze-badanych regionów w Eu-ropie, Pomorze plasuje się na czwartym miejscu. Ba-dany był stan gospodarki, kultura, czynniki społecz-ne i bezrobocie. Kiedy mowa o bezrobociu, Pomo-rze odnotowuje najwyższy wzrost dynamiki zatrudniania w całym kraju – ponad 16,9%. Wskaźnik bezrobocia oscyluje tu na poziomie 5% - mówił wicemar-szałek Ryszard Świlski.

Page 20: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

20

Powiat kościerski ma powody do dumy. Całkiem niedawno w Garczynie k. Kościerzyny odbyło się otwarcie kolejnej inwe-stycji oświatowej – zmodernizowanej stołówki w tutejszym Powiatowym Centrum Młodzieży. W uroczystości wziął udział m.in. marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk.

O mieście i tym samym gminie Hel przywykło się mówić – koniec Polski. I tak życie toczyło się tam do roku 2014, kiedy to jeden z największych przegranych w kraju skończył swoje „panowanie”, a Hel – nie sposób tego nie zauważyć - był w tym czasie rzeczywiście końcem i na końcu... wszystkiego!

Inwestycja realizowana była dzięki zawartej umowie pomiędzy Województwem Pomorskim, a Powiatem Kościerskim, w ramach której samorząd otrzymał dofinansowanie z PFRON-u na zadanie: „Przebudowa i modernizacja budynku stołówki na terenie Powia-towego Centrum Młodzieży w Garczynie wraz z przystosowaniem dla osób niepełnosprawnych”. Inwestycja realizowana była od kwietnia do grudnia 2017 r. Ze względu na specyfikę prowadzonej działalności w Powiatowym Centrum Młodzieży w Garczynie, między innymi obozy letnie młodzieży, realizację zadania podzielono na II etapy: I - od kwietnia do czerwca, przewidywał roboty budowalne zewnętrzne - wymianę pokrycia dachu na budynku i II, od września do grudnia 2017 r., przewidywał roboty budowalno-instalacyjne

wewnętrzne – modernizacja budynku stołówki wraz z przystosowa-niem obiektu dla osób niepełnosprawnych (przebudowano toalety i łazienki, wymieniono stolarkę otworową (drzwi), wyremontowano ściany, sufit, wymieniono nawierzchnię posadzek, wymieniono instalacje elektryczną i wodno-kanalizacyjną).

- Realizacja zadania pozwoli Centrum na to, aby osoby nie-pełnosprawne mogły w pełni korzystać z obiektu stołówki, w tym toalet, w całości pozbawionego barier architektonicznych. Dzięki przeprowadzonej inwestycji, budynek ten odpowiada standardowi minihotelowca w Garczynie oraz Centrum Informacji Turystycznej. Są to trzy obiekty charakteryzujące się dobrym poziomem nowocze-sności – powiedziała Alicja Żurawska, starosta kościerski.

O panu Wądołowskim, bo – burmistrz – nie chce mi przejść przez gardło – rozpisywała się cała Polska. I wyobraźcie sobie Państwo, że takie „urzędowanie" za pieniądze podatni-ków ma się dobrze w wielu gminach w kraju, ale wróćmy do tego co jest teraz! Wybory dla jednych spodziewanie, a dla innych nie, wygrał samorządowy świeżak – dr Klemens Kohnke. Jak się okazało nie mający pojęcia o funkcjonowaniu od środka urzędowej ma-chiny debiutant, poradził sobie tak, że nie tylko oddłuża gminę, ale także zaplanowany jest jest znaczny rozwój – i o zgrozo – już podjęto konkretne działania i zawiązano współpracę z inwestorami. Ale o tym w ko-lejnym materiale.

Żeby oddłużyć gminę, nie potrzeba wiele! Potrzeba więcej niż wiele – ciężkiej pracy, sa-mozaparcia, realnego podejścia do tego co jest w budżecie i umiejętnego gospodarowania. Sięgnijmy więc po fakty. W grudniu 2014 r. czyli zaraz po przejęciu zadania zarządzania gminą Hel, kwota zadłużenia wynosiła tu ok. 11,5 mln., a w wskaźnik zadłużenia oscylo-wał ok. 78% (większość tej kwoty stanowiły

pożyczki i kredyty zaciągnięte w poprzednich kadencjach, a także odszkodowania, jakie gmina musiała płacić z tytułu niedostarczania lokali socjalnych osobom, którym te lokale za-sądzono, przy opuszczaniu dotychczasowych mieszkań). - Byłem zaskoczony, że zadłużenie rośnie, nierozwiązane sprawy i problemy się nawarstwiają i piętrzą, a mój poprzednik nic z tym nie robił – mówi burmistrz Kohnke. - Tu należało natychmiast wprowadzić plan naprawczy, inaczej zaległości mogłyby wręcz „utopić” tę gminę – dodaje włodarz.

Podjęto zatem nie tylko program napraw-czy, ale także szereg działań by samorząd mógł wychodzić na prostą. Pierwsza kwestia to temat zapewnienia lokali socjalnych przy-znanych w wyrokach i regulacja zadłużenia. W ciągu kilku tygodni udało się zorganizować mieszkania socjalne eksmitowanym rodzi-nom, podjęto też decyzję o budowie miesz-kań socjalnych, a właściwie całego osiedla (łącznie ponad 60 mieszkań). Przy całych tych wydatkach i zaległych zobowiązaniach dzięki racjonalnemu gospodarowaniu udało się stopniowo obniżać dług gminy Hel. A wy-

nik tej, nie bójmy się tego nazwać po imieniu, tytanicznej pracy jest ogromny! Po trzech latach bowiem innego, a zarazem ponownie normalnego funkcjonowania gmina zmniej-szyła swoje zadłużenie o 2 mln zł (stan na grudzień 2014 to 71,61%, a na czerwiec 2017 r 49,90%). A największym absurdem (przynaj-mniej dla pana Wądołowskiego) będzie fakt, że gmina nie tylko spłaca długi powstałe za jego urzędowania, ale także realizuje szereg inwestycji, unowocześnia gminę i zaskakuje, o czym w kolejnym materiale.

EP

W trosce o rekreację i równe szanse Inwestycję wraz ze starostą Alicją Żurawską oglądał marszałek Mieczy-sław Struk

Tak prezentuje się zmodernizowana stołówka. Wartość całego zadania wyniosła 658 794,18 zł netto (w tym 300 tys. zł netto to dofinansowanie ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych)

To nie koniec, a dopiero początek!

Burmistrz Helu dr Klemens Kohnke podczas spotkania opłatkowego samorządowców województwa pomorskie-go z metropolitą gdańskim abp. Sławojem Leszkiem Głódziem

odkrywamy Pomorskie

Page 21: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

21

W ostatnim numerze pisaliśmy o rozstrzygniętym przetargu na realizację jednego z odcinków planowanej Trasy Kaszubskiej. Fakt, że temat wreszcie ruszył, rozbudził nadzieje mieszkańców naszego regionu na ułatwienie dojazdu i odkorkowanie pomorskich miejscowości. A przy tej okazji powrócił znów jak bumerang temat Obwodnicy Metropolitalnej Trójmiasta.

Niestety, ta kwestia nie idzie najlepiej, żeby nie powiedzieć – nie idzie niemal wcale! Na szczęście są tacy, którzy wciąż zabiegają o to, by inwestycja jednak doszła do skutku. Zdanie rządu jest na razie takie, że są ważniejsze drogi do budowy, niżeli obwodnica metropolitalna. Ostatecznie nie znalazły się na nią fundusze, mimo że w lipcu ubiegłego roku Rada Ministrów postanowiła zwiększyć limit wydatków na inwestycje drogowe z kwoty 107 mld do 135 mld zł. Wcześniej, bo w kwietniu Kaszubski Związek Pracodawców z prezesem Zbigniewem Jareckim na czele wysłał do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa petycję popierającą budowę tej nie-zwykle istotnej dla Pomorza drogi z 11 840 podpisami. Niestety, w sierpniu kaszubscy pracodawcy otrzymali odpowiedź, w której Departament Dróg Publicznych odpowiada, że limit finansowy pozwala na realizację dróg przede wszystkim w Polsce wschodniej. Na tym temat się urwał.

Kaszubski Związek Pracodawców cały czas pokazuje, jak ważna i potrzebna mieszkańcom oraz przedsiębiorcom jest Obwodnica Metropolitalna Trójmiasta. Na początku roku prezes Jarecki wysto-sował kolejne pismo w tej sprawie, tym razem do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. KZP zwrócił uwagę na wciąż przedłużające się postępowanie o wydanie decyzji środowiskowej, podając jednocześnie kilka kluczowych argumentów o konieczności jak najszybszego rozpoczęcia prac budowlanych OMT. Są to m.in. wciąż rozbudowująca się metropolia trójmiejska, rozwój nowych i istniejących przedsiębiorstw, które generują coraz większy ruch pojazdów, a także wywóz towarów z portu w Gdyni. Zauważono także, że coraz bardziej przeciążone i zakorkowane drogi lokalne

utrudniają nie tylko rozwój przemysłu, ale też codzienne życie mieszkańców. - Stoimy na stanowisku, że kilka osób, które zaskar-żają decyzję środowiskową nie może być czynnikiem decydującym o wyborze wariantu i wstrzymywać przygotowanie inwestycji. Racje setek tysięcy mieszkańców regionu stanowią przewagę i są zdecydowanie bardziej przekonywujące za szybkim rozpoczęciem budowy tej obwodnicy - czytamy w zakończeniu pisma KZP.

Czy Wojewódzki Sąd Administracyjny przychyli się do pisma KZP oraz głosów mieszkańców Pomorza? Czekamy zarówno na odpowiedź, jak i na to, by temat realizacji Obwodnicy Metropolitalnej Trójmiasta ruszył przynajmniej w taki sposób, jak wspomniana Trasa Kaszub-ska. Jednocześnie trzymamy kciuki za dalszą determinację KZP, bo wiemy, że negocjacje na jakimkolwiek szczeblu nie będą łatwe!

Po naszym tekście o znacznym spadku liczby mieszkańców Malborka do redakcji rozdzwoniły się telefony. Mieszkańców niepokoi to, że w niemal wszystkich istotnych rankingach miast, Malbork leci na łeb na szyję. Ale smuci nie tylko spada-jąca liczba malborczyków, a kwestie w których Malbork „rośnie”. Mowa tu o bezrobociu i tym co wzrosło w roku 2018 szczególnie, czyli poziom zadłużenia miasta.

Jest jeszcze jeden ranking, tym razem chyba najsmutniejszy, bo zagrażający zdrowiu mieszkańców. Niestety to lista miast, w których występuje groźne dla zdrowia i życia mieszkańców zjawisko w po-staci wysokiego poziomu zanieczyszczenia powietrza. 8 stycznia br. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska dokonał pomiaru jakości powietrza na ul. Mickiewicza w Malborku. Okazało się, że nastąpiło znaczne przekroczenie poziomu występowania w powietrzu pyłu PM10 (*PM10 - mieszanina cząsteczek powstających w wyniku spalania paliw stałych i ciekłych). Malbork pojawił się w przekazach telewi-zyjnych i radiowych (np. TVN), a także na portalach internetowych jako miasto gdzie występuje rekordowo duże stężenie pyłów, a jakość powietrza jest zła. Malbork był więc jednym tchem wymieniany obok tak zanieczyszczonych pyłami miast jak Mielec czy Wodzisław Śląski. A my przecież jesteśmy na Pomorzu!

To dla mieszkańców Malborka nie jest jakieś zaskoczenie. Z jednej strony są „atakowani” przyprawiającym o mdłości odorem z zakładu utylizacji z Uśnic, a z drugiej wydobywającymi się z kominów wątpliwej jakości spalinami. Mieszkańcy zwracali się o pomoc w tej sprawie do władz miasta, składali interpelacje radni na czele z przewodniczącym Rady Miasta Arkadiuszem Mroczkowskim. Niestety, z przykrością trzeba stwierdzić, że włodarze w Malborku nie radzą sobie tym z pro-blemem. Jest coraz gorzej – i to nie tylko w odczuciu mieszkańców, ale wykazują to przede wszystkim w.w. pomiary. Jest nam przykro słyszeć takie wiadomości, wiedząc np., że choćby w powiecie gdańskim samorządowcy „zabijają” się wręcz, żeby nakłonić mieszkańców do wprowadzania w swoich gospodarstwach domowych eko rozwiązań,

a i jako włądze dobrze radzą sobie w tej kwestii. Prześcigają się pozyskiwanymi pieniędzmi na dofinansowania dla mieszkańców, aby chociażby ograniczyć kominowe trucizny. Trochę nietaktem jest sugerować miastu, aby podpatrywało „mniejszych”, ale niech tylko władze Malborka spojrzą jakie eko możliwości można wprowadzić jeśli się tylko chce. Chociażby gmina Kolbudy – obciążona ciągłym ruchem i spalinami, a położone tu jest mnóstwo siedzib wielkich firm, które także nie pomagają – wdraża co rusz takie pro-ekologiczne ruchy aby życie tu było bezpieczne i nie zagrażało zdrowiu. A takich przykładów na Pomorzu jest wiele. Wystarczy chcieć się czegoś nauczyć...

Mieszkańcy też winni jak najszybciej zapytać burmistrza Marka Charzewskiego, gdzie są inicjatywy miasta związane z podłączaniem budynków opalanych węglem do sieci ciepłowniczej? Dlaczego całe kwartały mieszkań komunalnych muszą być zdane na tradycyjne piece-kopciuchy? Dlaczego miasto nie realizuje projektów wymiany kotłów na nowe, ograniczające emisję pyłów i uniemożliwiające spalanie plastyku, opon czy szmat? Dlaczego robią to mniejsze, inne samorzą-dy, które tak szczerze mówiąc, nie mają aż takiej potrzeby? Dlaczego władze Malborka nie potrafią aplikować o środki na programy dot. odnawialnych źródeł energii skierowanej do mieszkańców? Nie może być tylko tak, że jak mówi nam jeden z mieszkańców – polityką miasta jest straszenie przez strażników miejskich ludzi, że będą sprawdzać paleniska. I co to ma być? Jedyny pomysł Marka Charzewskiego na walkę ze smogiem? A gdzie akcje edukacyjne? Malbork jeśli chodzi i eko edukację i wdrażanie jej w życiu przespał trzy lata. Ile jeszcze?

Ewa Perłowska

Piece-kopciuchy, pyły i powietrze, jak na Śląsku...

Skutecznie i może nawet szybciej

odkrywamy Pomorskie

Page 22: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

22

odkrywamy Pomorskie

„Akcent” na rodziny wielodzietne to utrzymujący się od kilku lat słuszny trend. Choć większość programów przygotowa-nych z myślą o dużych rodzinach pochodzi od władz centralnych, cieszą i docierają do nas inicjatywy lokalne. Oby tak dalej!

Kilka dni temu mieszkańcy i włodarze gminy Cedry Wielkie uczcili pamięć 73. rocznicy Marszu Śmierci. W kościele pw. Świętych Aniołów Stróżów odbyła się msza św. w intencji ofiar niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Stutthof. Następnie uczestnicy wydarzenia, przedstawiciele instytucji, delegacje placówek oświatowych oraz wierni z zapalonymi zniczami i sztandarami przeszli w procesji pod Obelisk upamiętniający Marsz Śmierci, gdzie uroczyście złożone zostały kwiaty i znicze.

Zaglądamy nieopodal Gdańska do gminy Kolbudy. Tu Karta Dużej Rodziny istnieje od 2016 r. Jej posiadacze mogą korzystać z ulg i zniżek oferowanych w ramach programu. Oprócz tutejszego magistratu do projektu na-leży już 13 podmiotów gospodarczych, które udzielają rabatu posiadaczom karty. Cieszą zatem wiadomości jak ta z końca stycznia. Do grona przyjaznych przedsiębiorstw dołączy-ła bowiem firma kawawbiurze.pl z siedzibą w Kowalach, a porozumienie o współpracy podpisali wójt gminy dr Leszek Grombala oraz właściciel firmy Michał Ścisk. Kawawbiurze.pl zajmuje się przede wszystkim sprzedażą kawy oraz ekspresów i automatów do niej, ale również ich serwisowaniem. Posiadający kartę miłośnicy kawy, a tych przecież nie brakuje, będą mogli od teraz korzystać z 10% zniżki na kawę, 5% na zakup ekspresu do kawy oraz 10% na usługi serwisowe. Nie dziwi więc, że z wciąż powiększającego się grona partnerów programu cieszą się nie tylko beneficjenci, ale także władze gminy, które zachęcają kolejnych przedsiębiorców do wspierania wielodzietnych rodzin. - Zachęcamy wszystkich przedsiębior-ców, którzy mogą zaoferować rabaty dla naszych rodzin wielodzietnych do kontaktu z naszym

urzędem – mówi wójt Leszek Grombala.– My zobowiązujemy się do tego, że poinformujemy naszych mieszkańców o tym, gdzie mogą sko-rzystać z atrakcyjnych ulg i rabatów. Partner zyskuje również prawo do posługiwania się charakterystycznym logo Programu Kolbudzka Karta Dużej Rodziny. Może nim oznaczyć swój sklep, samochód czy zakład, jako przedsiębior-

ca przyjazny rodzinom wielodzietnym. Warto podkreślić, że w programie Kolbudzkiej Karty Dużej Rodziny uczestniczą podmioty z wielu branż np.: niepubliczne przedszkole, kwiaciar-nia, gabinety weterynaryjne, a nawet... Lechia Gdańsk! KKDR posiada już 2 034 mieszkańców gminy! Byle tak dalej!

Druga część uroczystości to spotkanie w ŻOKiS w Cedrach Wielkich, gdzie wójt Ja-nusz Goliński wraz z wraz z przewodniczącą RG Bożeną Daszewską przywitał zaproszo-

nych gości, a w szczególności p. Stefana Lewandowskiego – b. więźnia obozu Stutthof i uczestnika Marszu Śmierci, a także dyrek-tora Muzeum Stutthof Piotra Tarnowskiego.

Kierownik Działu Edukacyjnego Muzeum Stutthof, Marcin Owsiński opowiedział o Mar-szu Śmierci oraz zaprezentował najnowsze publikacje: „Żuławy w 1945 roku” - tom 3 i „Tiegenhof/Nowy Dwór w 1945 roku. Koniec i początek miasta na Żuławach”. Głos zabrał także p. Lewandowski, który opowiedział o swoich przeżyciach, wzruszając wielu ze-branych do łez. Podczas jego przemowy na sali panowała wyjątkowa cisza, a wszyscy z uwagą i z zainteresowaniem wsłuchiwa-li się w historię opowiadaną przez byłego więźnia. W ramach obchodów odbyło się również rozstrzygnięcie konkursu plastycz-nego pn. „Marsz Śmierci” zorganizowanego przez ŻOKIS dla uczniów klas podstawowych i gimnazjalnych ze szkół z terenu gminy. Z przygotowanych na konkurs prac powstała wystawa, którą można było obejrzeć w trakcie uroczystości. Warto nadmienić, że przedsta-wiciele gminy wraz z pocztem sztandarowym SP im. Obrońców Ziem Polskich w Wocławach, udali się na mszę św. do Katedry Oliwskiej, odprawioną w intencji ofiar KL Stutthof, ce-lebrowaną przez bp. Zbigniewa Zielińskiego.

Wspierajmy swoich lokalnych przedsiębiorców!

Uczcili pamięć ofiar Stutthofu

Laureaci konkursu plastycznego wraz z włodarzem gminy wójtem Januszem Golińskim oraz gośćmi spotkania

Porozumienie o współpracy w ramach KDR podpisali wójt gminy dr Leszek Grombala oraz właściciel firmy kawawbiurze.pl Michał Ścisk

Page 23: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

23

odkrywamy Pomorskie

W ramach realizowanego przez Powiat Wejherowski projektu „Wsparcie przedsiębiorczości na Kaszubach” kolejne osoby bezrobotne otrzymały szansę na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej. 24 stycznia decyzję o dofinansowaniu z rąk starosty wejherowskiego Gabrieli Lisius otrzymało 38 osób.

Nie tylko przedsiębiorczość ma się dobrze w Powiecie Wejherowskim. Niedawno w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Ka-szubsko-Pomorskiej w Wejherowie odbyła się promocja książki „Apokalipsa św. Jana w obrazach Macieja Tamkuna”, prze-kładu księgi dokonał o. prof. dr hab. Adam Ryszard Sikora.

Projekt realizowany jest w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego na lata 2014-2020. Środki pochodzą z Europejskiego Funduszu Społecznego. – Dzięki uczestnictwu w programie osoby bez pracy poprzez samozatrudnienie biorą odpowiedzialność za życie zawodowe we własne ręce, tym samym w Powiecie Wejherowskim przybywa nowych przedsiębiorców – tłumaczyła podczas spotkania starosta wejherowski Gabriela Lisius. Łącznie w planach jest utworzenie 270 nowych firm, na terenie trzech powiatów, uczestniczących w programie, a w samym Powiecie Wejherowskim powstać ma ponad połowa. Tym razem szansę na własny biznes otrzymało 38 osób, decyzje o dofinansowaniu wręczono podczas uroczystego spotkania w wejherowskim starostwie. Ponadto uczestnicy mają szansę brać udział w bezpłatnych szkoleniach, podczas których poznają „ABC przedsiębiorczości”, a przede wszystkim otrzymują finansowe wsparcie do 19.350 zł jednorazowo, i do 1.850 zł co-miesięcznego wsparcia pomostowego przez pierwsze 6 miesięcy prowadzenia firmy. Projekt adresowany jest do osób powyżej 50

roku, kobiet, osób niepełnosprawnych, długotrwale bezrobotnych lub posiadających niskie kwalifikacje zawodowe.

Publikacja na temat Apokalipsy św. Jana zawiera polskie i ka-szubskie tłumaczenie Księgi, jego autorem jest ojciec Adam Sikora, franciszkanin, pracownik naukowy Uniwersytetu im. Adama Mic-kiewicza w Poznaniu. – Apokalipsa jest księgą noszącą zarówno radosną wieść o ostatecznym tryumfie Boga i ludzi jemu wiernych, jak i poważną przestrogą dla tych którzy odrzuciwszy Boga zaczęli budować świat bez niego - tłumaczy ojciec Adam Ryszard Sikora. Tekst opatrzony został zdjęciami z wyspy Patmos, a więc miejsca, w którym Apokalipsa powstała. – Przygotowany album wskazuje drogę do interpretacji Księgi apokalipsy Św. Jana, to swoisty prze-wodnik zawierający dwie części, tekstową i ilustracyjną - mówiła podczas spotkania starosta wejherowski Gabriela Lisius. Książka zawiera zdjęcia obrazów Macieja Tamkuna artysty z Wejherowa, który w swoim dorobku posiada 39 wystaw indywidualnych i około 70 zbiorowych. Przy okazji spotkania w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej odbył się wernisaż wystawy obra-zów znajdujących się w książce, łącznie jest ich dziesięć. Publikację honorowym patronatem objęła gospodarz powiatu.

Powiat Wejherowski wspiera przedsiębiorczość

Apokalipsa św. Jana w obrazach Macieja Tamkuna

23

Spotkanie w Starostwie Powiatowym w Wejherowie

Decyzje o dofinansowaniu wręcza starosta wejherowska Gabriela Lisius oraz członek Zarządu Powiatu Wejherowskiego Jacek Thiel

Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie to miej-sce warte odwiedzenia nie tylko przez turystów. Cyklicznie odbywają się w nim wydarzenia promujące kulturę i tradycję kaszubską, na które ochoczo przybywa-ją mieszkańcy miasta i okolic

fot.

Star

ostw

o Po

wia

tow

e w

Wej

hero

wie

Page 24: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

24

31 stycznia 1920 (dokładnie 98 lat temu) armia generała Hallera przybyła na Kaszuby, aby wyzwolić tę ziemię z wieloletniej niewoli zaboru pruskiego. Od tego czasu mieszkańcy Kościerzyny mogą czuć się ponownie pełnoprawnymi Polakami.

Już po raz 19 statuetki Wierzyczanek trafiły w ręce wyróżniających się starogardzian. 29 stycznia, w dniu święta powro-tu Starogardu do Macierzy prezydent nagradza osoby i instytucje, które w sposób szczególny wyróżniają się na różnych płaszczyznach życia społecznego. Kandydatów do tego wyróżnienia zgłaszają mieszkańcy Starogardu, nagrody przyznają specjalne zespoły.

Na tutejsze uroczystości przybyła b. minister, eu-roposeł Anna Fotyga, senator Waldemar Bonkowski oraz radny SWP Piotr Karczewski. Nie zabrakło władz samorządowych - starosty Alicji Żurawskiej, burmistrza Michała Majewskiego oraz ks. prałata Antoniego Bącz-kowskiego. Tegoroczne obchody uświetniła Orkiestra Wojska Polskiego z Elbląga, Szwadron Kawalerii im. 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich i przedstawiciele Związku Piłsudczyków RP. Zebranych ucieszyła szcze-gólnie powiększająca się z roku na rok frekwencja oraz liczne przybycie dzieci i młodzieży. Clou uroczystości było złożenie kwiatów pod tablicą pamiątkową i od-danie hołdu marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu (na naszym zdjęciu).

W kat. kultura nagrodzony został Wojciech Gdaniec, za pomoc najmłodszym talentom muzycznym w rozwijaniu ich muzycznych pasji. 16 lat temu założył orkiestrę kameralną „Pro Simfonica", w której uczniowie i absolwenci Państwowej Szkoły Muzycznej w Starogardzie mogą dalej kontynuować swoją muzyczną drogę. W kat. inicjatywy społeczne prezydent nagrodził Jarosława Janaszka - pomysłodawcę i inicjatora imprezy Deyna '70 z Energą i Lotosem. W kat. gospodar-ka za skuteczne propagowanie działań proekologicznych „Wierzyczankę 2017” otrzymała firma „Koltel” Tadeusz Kolbusz (firma zajmuje się odbiorem odpadów komunal-nych i ochroną środowiska) oraz firma „POLMET”, którą nagrodzono za wyjątkową aktywność na gospodarczej mapie Starogardu Gdańskiego oraz wspieranie lokalnego sportu. Honorowa „Wierzyczanka 2017” powędrowała w tym roku do ks. Józefa Picka – od września 1999 r. proboszcza parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa w Staro-gardzie Gdańskim, a od kwietnia 2013 r. również dziekana starogardzkiego dekanatu. Nagroda ta jest wyrazem uznania oraz wdzięczności za wieloletnią, ofiarną misję kapłańską wypełnianą z pokorą, poświęceniem i oddaniem na rzecz mieszkańców Starogardu Gdańskiego.

Oddech pełen polskości

„Bo pięknie się różnimy”

Na zdjęciu: radny SWP Piotr Karczewski, europoseł Anna Fotyga oraz senator Waldemar Bonkowski

odkrywamy Pomorskie

Page 25: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

25

rozmaitości

„O szybki świecie” z dużym westchnieniem mawia jeden z moich znajomych i nie wiem wówczas czy on się żali siłom wyż-szym czy prosi je o cierpliwość... Niestety takie tempo życia jakie mamy dziś, prowokuje nas niejednokrotnie do „sięgnięcia” po negatywne emocje. A ileż to razy tego nie chcemy!

I tu pojawia się pytanie – jak pokonać wzburzenie, lęk czy nie daj Boże... gniew? Okazuje się, że wystarczy uczyć się od ludzi, którzy opanowali tę umiejętność. Takim przykładem jest niewątpliwie Dalaj-lama, którego chyba nikomu na świecie nie trzeba przedstawiać. Wiele lat spędził w Indiach, jako tybetański uchodźca. Dziś naprawia świat, dzięki temu jak sam twierdzi: „Jedna z prawd, która pomogła mi prze-trwać mówi byśmy starali się przekuć nawet najbardziej niesprzyjające okoliczności w szanse”.

Jak uczy Dalajlama – do emocji trzeba mieć racjonalne podejście. Tylko dzięki zachowaniu spokoju można szukać właściwych rozwiązań i środków zaradczych, bo umysł pozbawiony spokoju podsuwa najczę-ściej błędne rozwiązania. Dalajlama nigdy nie zaprzecza jakoby nie miał w sobie gniewu. Wręcz przeciwnie poddaje nam receptę, jak najszybciej się go pozbyć. Gniew jest szkodliwy bowiem dla zdrowia, nadweręża układ odpornościowy i zabija spokój zarówno umysłu jak i ciała. „Nie powinniśmy go zapraszać do naszego wnętrza, ani traktować jako rzecz naturalną. Powinniśmy natomiast nauczyć się odczuwać niesmak wobec naszych destrukcyjnych emocji” - twierdzi Dalajlama. Gdy zatem pojawiają się negatywne emocje warto po pierwsze zdać sobie z tego sprawę, a potem zastosować środek zaradczy np. pójść na spacer czy zacząć oddychać, bo wyciszenie umysłu przez medytację to rzeczywiście „zadanie” dla zaawansowanych. Warto też nauczyć się osłabiać nasze negatywne emocje, nie tyle przez unikanie ludzi czy sytuacji które je wywołują lecz poprzez zmianę naszego nastawienia do danej osoby czy wydarzenia. Opieranie się wpływowi negatywnej emocji na nas to sztuka, której człowiek uczy się całe życie. Warto zapamiętać także, że większość negatywnych aspektów jakie postrzegamy nie jest prawdzi-wa, podobnie jak i większość naszych lęków. Badania amerykańskich psychologów dowiodły, że 80% rzeczy których się boimy nigdy się nie wydarza - „Są to w 80% projekcje naszego umysłu” - piszą we wstępie swoich przemyśleń. Dlatego Dalajlama namawia nas do swego rodzaju polemiki z negatywnymi myślami. Zamiast im uwierzyć i pozwolić by

kierowały naszym działaniem. Dobrze też zauważyć szkody jakie mogą wywołać negatywne emocje np. poprzez nieprzemyślane działanie, brak swobody umysłu czy osłabienie naszej empatii. Dalajlama ostrzega:

„Prawdziwy winowajca kryje się w naszym wnętrzu.

Naszymi największymi wrogami są własne destrukcyjne emocje”

Mistrz zachęca tym samym aby pielęgnować w sobie przekonanie, że dzięki ciężkiej pracy jesteśmy w stanie pokonać negatywne tendencje umysłu. Rozwiązaniem nie jest jednak tłumienie ich w sobie, aż nabiorą mocy i wybuchną, lecz ich świadomość. Uważność ta pozwoli zmierzyć się z nimi, co jest pierwszym krokiem na drodze do panowania choć trochę nad swoim umysłem.

Opanowanie negatywnych emocji? To możliwe!

Nauka szczęścia nie daje!

Psycholog radzi

dr Michał Antoniszyn – psychoterapeuta z wieloletnim stażem

Jestem stałą Czytelniczką Pana rubryki i dlatego mam nadzieję, że pomoże mi Pan rozwiązać mój problem. Chodzi o moją starszą córkę.

Ania nie przysparza mi wprawdzie typowych kłopotów, jakie mają niektóre matki z jej rówieśniczkami, gdyż nie pije, nie pali, nie spo-tyka się z podejrzanymi chłopakami. Ale mimo wszystko nie jestem

zadowolona z jej wychowania. Otóż moja córka nie wykazuje chęci do nauki. Edukację skończyła na I klasie ogólniaka (powtarzała ją dwa

razy, ale bez skutku) i nie jestem w stanie nakłonić jej do uzupełnienia wiedzy systemem zaocznym. Wprawdzie chodziła przez jeden semestr do jednej szkoły, potem do innej, ale długo nie wytrzymała. Po prostu

już po kilku dniach czy tygodniach nauki zaczynała chodzić na waga-ry, a potem na skutek dużej absencji zostawała wyrzucana ze szkoły. Niech pan nie myśli, że moja Ania, która w lutym skończy 22 lata to jakaś prostaczka czy tuman. Wręcz przeciwnie. To zdolna, inteligent-na dziewczyna, którą osoby nie znające jej traktują ją jak studentkę. Ale co mi z tego traktowania, jeśli prawda jest zupełnie inna. Bardzo boleję nad tym, że moja młodsza córka ma tak marne wykształcenie.

Oboje z mężem jesteśmy po studiach, starsza córka kończy medycynę, a młodsza, było nie było, ma tylko ukończone gimnazjum. Ania obec-

nie pracuje w dużym sklepie odzieżowym, gdzie często zastępuje swoją szefową. Jest zadowolona z pracy i twierdzi, że należy do osób – czego ja nie mogę zrozumieć – szczęśliwych. Piszę do Pana, gdyż mam cichą nadzieję, że może mi Pan pomoże. Zastanawiam się, czy nie można by

jej negatywnego nastawienia do nauki zmienić, stosując psychoterapię? Krystyna

Kiedy kilka tygodni temu odwiedziłem pewną rodzinę, zapytałem ich młodszą 18-letnią córkę, dlaczego się nie uczy. Wtedy jej matka (trochę rozzłoszczona moim pytaniem) powiedziała, że starsza córka, 23 ma maturę i studia, a szczęście jeszcze mniejsze - od tej bez matury. Jak nie trudno zrozumieć, że kobieta ta po prostu wyznaje filozofię, że matura (czy w ogóle nauka) szczęścia nie daje. Dodała także – na „potwierdzenie” swojej tezy - że córki jej sąsiadki – młodsza far-maceutka po studiach zarabia na życie marne grosze w aptece, a druga, tylko po szkole średniej, wyszła za bogatego człowieka i do końca życia może leżeć na leżaku pod palmami... i to bez studiów!

Mówiąc jednak poważnie, uważam, że twoja troska o Anię jest mocno spóźniona. Nie chcę pytać, co robiłaś, gdy twoja córka zaczęła chodzić na wagary mając kilkanaście lat, lub jak to się stało, że nie miałaś na nią żadnego wpływu. Jak to się stało, że w pierwszych klasach szkoły podstawowej nie pokazałaś jej, że nauka może odbywać się także poprzez zabawę, a taką formę edukacji jest łatwo dziecku zaakceptować. Jak to się stało, że nie zachęciłaś jej w żadnej sposób do nauki jak miała 7, 8, 9 lat... A może poświęcałaś jej zwyczajnie zbyt mało czasu? Są to oczywiście pytania retoryczne! Jestem przekonany, że teraz, w wieku 22 lat będzie Ci znacznie trudniej wpłynąć na postę-powanie córki i bez pomocy psychoterapeuty się nie obejdzie!

Psychologia

Podpowiedzi mistrza Dalajlamy

Page 26: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

26

Jak pokazał czas wyjście ze Związku Gmin Wierzyca i samodzielne stworzenie własnych systemów gospodarowania odpa-dami wychodzi na dobre gminom z Pomorza. Kurcząca się liczba członków związku była najlepszym dowodem na kłopoty tej organizacji. Jak sobie radzą dziś? Sprawdzamy w jednej z gmin, która wzięła ciężar gospodarki odpadami na swoje barki.

Zaglądamy do Karsina. Jeszcze w styczniu w UG podpisano umowę na budowę Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów. Na realizację tej inwestycji gmina otrzymała dofinanso-wanie ze środków unijnych. Całkowity koszt realizacji tego zadania to ok. 280.000 zł, z czego 192.000 zł będzie stanowiła unijna dotacja. Przetarg na realizację zadania wy-grał Zakład Usług Drogowych Bogusława Szycy z Chojnic. Wykonawca będzie musiał zrealizować to zadanie zgodnie z zasadą „zaprojektuj i wybuduj” do połowy bieżącego roku. Obiekt będzie się mieścił przy gminnej oczyszczalni ścieków w Cisewiu. Budowa Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Ko-munalnych wynika m.in. z założeń ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gmi-nach. Będzie to nowoczesny, nieuciążliwy dla mieszkańców obiekt, gdzie będzie można bezpłatnie oddać odpady nie objęte standar-dową zbiórką, a przede wszystkim odpady o dużej masie oraz gabaryty. Dodatkowo, w specjalnie do tego przeznaczonych miej-scach, będzie można pozostawić odpady takie jak farby, lakiery, rozpuszczalniki, baterie, świetlówki itp. Wyznaczone zostaną również

miejsca na składowanie zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. W wydzielo-nym obszarze będzie możliwość deponowania zużytych opon samochodowych. Odpady będą przetrzymywane w punkcie tymczasowo, jedynie do momentu zapełnienia kontenerów, po czym zostaną wywiezione. Jak pokazuje

wójt gminy Karsin Roman Brunke, mimo nacisków z różnych stron wybrał dla gminy odważne, aczkowiek najlepsze rowiązanie. Tacy włodarze, którzy nie myślą o „robie-niu" interesów, a o dobru mieszkańców dziś w cenie! Warto to pamiętać!

Rozwiązania warte naśladowania

Przetarg na realizację zadania wygrał Zakład Usług Drogowych Bogusława Szycy z Chojnic

Page 27: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

Ferie zimowe to okres wyjazdów w góry, ale także w inne, bywa że odleglejsze rejony świata. Sam z pewną zazdrością oglądam w internecie zdjęcia znajomych szusujących na alpejskich stokach i tych opalających się w Azji południowo-wschodniej. Faktem jest, że Polacy podróżują coraz więcej i coraz dalej. O ile wyprawa na narty do Austrii, Włoch czy nawet Czech nie wiąże się nawet z koniecznością posiadania paszportu, bo w Unii Europejskiej wystarczy przecież dowód osobisty, o tyle dalsze rejony świata oraz po-dróże dzieci wymagają pewnych formalności, o których zaczynamy zapominać.

Jakiś czas temu podczas któregoś z dłu-gich weekendów zadzwoniła znajoma z py-taniem, czy jako były pracownik Urzędu Wojewódzkiego (było to już kilkanaście lat

temu) nie wiem, czy są dyżury wydziału paszportowego w spra-wach nagłych. Okazało się, że jej syn, synowa i dwójka ich dzieci wybierają się nazajutrz na Wyspy Kanaryjskie, które przecież są częścią Unii Europejskiej, ale jedno z dzieci nie ma paszportu ani dowodu osobistego. Gdyby podróż odbywała się samochodem to może i do Portugalii by dojechali, a dokumentów dziecka nikt by nie sprawdzał, ale na lotnisku tak się nie uda. Pociesze można wyrobić paszport, albo dowód osobisty, ale to trwa i w długi weekend raczej się nie uda. Niestety dnia następnego na wakacje poleciała jedynie mama z jednym dzieckiem, a drugie z tatą czekało na otwarcie biura paszportowego. Cudem udało im się dolecieć do rodziny kilka dni

później, ale przy cotygodniowych lotach z Gdańska musieli pofa-tygować się na lotnisko w Poznaniu. Nawet to nie byłoby możliwe gdyby nie znajomość, przynajmniej części, prawa. Wszakże wniosek paszportowy z małym dzieckiem musi składać obydwoje rodziców, a matka przecież poleciała na Kanary. Przed wylotem podpisała jednak wniosek notarialnie i tylko dlatego złożenie go było w ogóle możliwe.

Wciąż są przecież kraje do których obywatele Polski potrzebują wizy i nie mam tu na myśli USA o czym wszyscy wiedzą. Choć w niektórych krajach jak w Turcji czy Egipcie kupuje się je po prostu a lotnisku, to nie wszędzie obowiązują takie same zasady. Zdarzyło mi się kiedyś odebrać telefon od kolegi z lotniska w Pekinie z za-pytaniem, czy nie dałoby rady wyrobić zaocznie chińskiej wizy, bo bez niej nie ma jak opuścić hali przylotów. Okazało się, że pozostaje mu jedynie wracać do Polski następnym samolotem, co i tak nie okazało się łatwe, bo jego bagaż już jeździł na taśmie, w samolocie nie było miejsc. Nie był to chyba odosobniony przypadek, bo jak sam leciałem do Państwa Środka to personel gdańskiego lotniska przyjmując bagaż kilkukrotnie upewniał się, czy na pewno mam wizę. Najwyraźniej nie chcieli problemów takich jak z moim kolegą.

Wyjazd samochodem na ferie zimowe to także konieczność sprawdzenia miejscowych przepisów w zakresie limitów prędkości, dopuszczalnego poziomu alkoholu we krwi, możliwości lub koniecz-ności posiadania i zakładania łańcuchów na koła, czy metod prze-wożenia nart. Trzeba też wiedzieć czy i jak uiścić opłatę za np. jazdę po autostradzie. Nie tak dawno, w Czechach znajoma prawniczka cały dzień nieświadomie podróżowała bez winiety aż skończyło się to dla niej dość kosztowną karą. Pamiętajcie drodzy Czytelnicy, że nie wszędzie sięga strefa Schengen i wypoczywajcie bezpiecznie!

Przepisy paszportowe i wizowe wciąż obowiązują!

Tomasz Bojar-Fijałkowski - doktor prawa, kiedyś manager i urzędnik, od dekady wykładowca, kie-dyś z Gdyni, potem z So-potu, teraz ze wsi, od kilku lat tata, od zawsze kolekcjoner krawatów.

rozmaitości

Po pierwsze, każdy właściciel psa/suki powinien mieć świadomość, że kastracja, to zabieg chirurgiczny, który na zawsze pozba-wia zwierzęta płodności i popędu płciowego. Jest szeroko stosowana u zwierząt gospodar-skich, głównie samców koni, bydła, trzody chlewnej i owiec, ze względu na większy przyrost wagi i lepszą jakość mięsa oraz zmniejszony temperament, a psy i koty obu płci, są kastrowane głównie w celu zmniej-szenia populacji i ze wskazań zdrowotnych. Również sterylizacja, dotyczy zarówno sam-ców i samic i polega na podwiązaniu nasie-niowodów u samców, lub jajowodów u samic. Zabieg ten może być odwracalny, gdyż cała

reszta układu rozrodczego jest nienaruszona, więc płodność można przywrócić, po powtórnym zabiegu.

U psów i suk (również kotów) natomiast, chodzi głównie o ogra-niczenie niekontrolowanego rozmnażania zwierząt - niechcianych, nierasowych, bezdomnych, rozmnażających się bez żadnej kontroli. Masowo wykonują zabiegi kastracji schroniska dla zwierząt oraz fundacje i stowarzyszenia pro zwierzęce. A co mają do tego nasze domowe, rasowe, kochane i rozpieszczane pieski i suczki?

Różne są powody dla których właściciele psów i kotów decydują się na taką radykalną operację, ale myślę, że dla własnej wygody. Przede wszystkim jest to niezawodny, 100% środek antykoncepcyjny, więc nie trzeba suki pilnować. Chroni suczkę przed niepożądaną ciążą i objawami urojonej ciąży oraz chorobami takimi jak ropo-macicze, nowotwory sutków i narządów rozrodczych. U samców zmniejsza się temperament, skłonność do dominacji i ucieczek z domu, w pogoni za suką, która właśnie ma cieczkę. Operację w pełnej narkozie wykonuje lekarz weterynarii. U samców usuwa

się jądra wraz z najądrzem, a u suczek – jajniki, jajowody i macicę. Wyspecjalizowane lecznice weterynaryjne wykonują te zabiegi u suczek laparoskopowo, przez co rany są dużo mniejsze i lepiej się goją. Koszt zabiegu kastracji i sterylizacji zależy od wielkości pacjenta, ze względu na ilość użytych środków znieczulających, nici chirurgicznych i innych medykamentów. Co do wieku, w którym najlepiej poddać zwierzaka tym zabiegom, to zdania są podzielone. Weterynarze zalecają wczesną kastrację suczek, najlepiej krótko po pierwszej cieczce, czyli już 6-8 miesięcznym szczeniętom, bo być może rany i szwy lepiej się goją. Np. hodowcy rasowych kotów, sprzedają kocięta 8-tyg. już wykastrowane, żeby nigdy nie zosta-ły użyte do hodowli, tylko do kochania. Sprzedają je taniej, lecz przez to pozbywają się niepożądanej konkurencji. Jednak mnie, jako hodowcy trudno się z tym pogodzić. Nie jestem przeciwniczką kastracji „na żądanie”, ale wydaje mi się, że zwierzę powinno być w pełni rozwinięte, produkujące hormony, czyli w wieku około 18 m-cy, bo jest to minimalny wiek, kiedy Regulamin Hodowlany ZKwP dopuszcza krycie suki, a psa można używać do reprodukcji. Po kastracji rozmnażać się nie będą, ale zachowają wygląd i oso-bowość samca i samicy. W przeciwnym razie wyrośnie nam „trzecia płeć”, typ eunuchowaty, przerośnięty, leniwy z tendencją do tycia.

Wskazaniem do kastracji w każdym wieku, są względy zdro-wotne, np. u suczek uporczywe „ciąże urojone” po każdej cieczce skłonność do mlekotoku i zapalenia sutków lub trudne do wyle-czenia, zagrażające życiu ropomacicze. U samców wskazaniem jest między innymi przerost prostaty, rak jądra, nadmierna pobudliwość i nadagresja. Powikłania po kastracji zdarzają się niezbyt często, głównie jest to nietrzymanie moczu i problemy skórne w postaci wyłysienia. Na koniec chciałabym zdementować przeświadczenie wielu właścicieli czworonogów, że każda suczka powinna chociaż raz w życiu urodzić szczenięta, a pies spłodzić potomstwo. Niby dla zdrowia, a ja myślę, że dla zaspokojenia własnej ciekawości.

Kynolog radzi

Co należy wiedzieć o kastracji i sterylizacji

Justyna Bielicka - doświadczona kynolog i miłośniczka czworonogów

Prawnym okiem

Page 28: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

rozmaitości

28

Polska co prawda to nie Rio i Brazylia, ale mamy jeszcze ostatnie dni karnawału więc za-chęcam Państwa do ich wykorzystania! A żeby podgrzać nieco wasze emocje opowiem o Rio! Jak tam się bawią i cieszą życiem – warto choć przeczytać, bo już nie mówię – przeżyć... Kar-nawał w Rio narodził się w połowie XIX wieku, kiedy hotele zaczęły organizować bale maskowe w stylu europejskim. Były to elitarne przyjęcia dla śmietanki towarzyskiej. Niedługo potem na ulicach zaczęto urządzać bardziej popularne i dostępne dla wszystkich imprezy. Szkoły sam-by, ciągle rozrastające się zyskały popularność w latach trzydziestych, kiedy zaczęły gromadzić się w centrum Rio. Nieziemsko piękne kobiety w pełni świadome swych wdzięków i ofiary ich piękna – wrażliwi mężczyźni...

O Brazylii można opowiadać na różne sposo-by, choćby piosenką. Szanse są tym większe, że piosenka brazylijska ma wyjątkowe szczęście do znakomitych autorów i fenomenalnych kompozytorów. Vinicius de Moares i Antonio Carlos Jobim, Gilberto Gil, Chico Buarque, Djavan, Lenine – to zaledwie kilka nazwisk – ikon brazylijskiej muzyki, które ze wszech miar zasługują na uwagę również polskiej publiczności. A czy słyszeliście o Capoeirze? Jest walką, grą i tańcem. Jest zabawą składającą się z niebezpiecznych ruchów wykonywanych z wdziękiem. Capoeira jest sprytem i wieloma rytuałami. Jak każdy taniec, będąc formą ekspresji cielesnej, posiada język, w którym każdy gest oznacza i reprezentuje idee, uczucia, emocje, zmysły. Jak mówią sami praktykujący „jest jedyna w swoim rodzaju”. Capoeira stanowi więź z przodkami, którzy przed wiekami wykonywali te same czynności. W tym tańcu kreśli się tysiącletnia tradycja czarnej kultury. Według jednego z naj-ważniejszych twórców Capoeiry Mestre Pastinha - „Czarni ludzie używali capoeira, aby bronić swojej wolności”. Początkowo pierwotny styl Capoeira stosowany jako narzędzie i forma ekspresji przez afrykańskich niewolników w Brazylii będących z dala od ojczyzny. W jej obrębie poszukiwano piękna poruszania się i tańca wolności. Szukając jednocześnie skutecznej broni przed niebezpieczeństwami życia w kajdanach. Capoeira niestety zaczęła przeistaczać się ze świętowania wolności w brutalną i krwawą formę walki ulicznej. Capoerista nie był już postrzegany jako bohater walki o wolność, lecz jako kryminalista siejący postrach. W związku z oficjalnym zakazem, praktyki te zostały zaprzestane i popadły w zapomnienie w większości brazylijskich miast. A szkoda...

Brazylijczycy to otwarty i gadatliwy naród. Lubią sobie pogadać, oj lubią. Ośrodkiem życia towarzyskiego są tutaj rozliczne kawiarnie, a państwo słynie z karnawału w Rio. Warto znać także nazwy - Copacabana i Ipanema, bo to dwie najpopularniejsze plaże Brazylii, znajdujące się w Rio de Janeiro. Ipanema to leżąca na wschód od Copacabany część wybrzeża, która z roku na rok jest umieszczana w czołówce najpiękniejszych plaż świata. Warto też zajrzeć do Recife - miasta położonego w północno-wchodniej części Brazylii, nazywanego jest brazylijską Wenecją, ponieważ znajduje się tu wiele dróg wodnych oraz mostów, a także zobaczyć 38-metrowy pomnik Jezusa Chrystusa, wzniesiony na szczycie granitowej góry w Rio de Janeiro, a to jeden z największych tego typu posągów na świecie (upamiętnia 100 rocznicę odzyskania niepodległości Brazylii). Jest charakterystycznym punktem dla miasta, ale również dla całego państwa. Koniecznie wypijcie też capirinha, narodowego drinku Brazylii. Powstaje z połączenia cahaca – tradycyjnego alkoholu, produkowanego z trzciny cukrowej z brązowym cukrem i limonką. Jest to najmocniejszy, a zarazem najpopularniejszy drink alkoholowy w Brazylii. Nie dziwi zatem jego popularność, bo ponad połowa społeczeństwa brazylijskiego jest poniżej 25 roku życia. Ciekawostką jest też, że najczęstszym imieniem w Brazylii jest Franciszka i Franciszek, na cześć św. Franciszka z Asyżu, a Brazylijczycy najczęściej decydują się na zawarcie związku małżeńskiego ok. 30 roku życia. Co ciekawe, nie jest niczym szczególnym, jeśli dziecko mieszka z rodzicami przez całe życie. Nie pozostaje i zatem nic innego, jak zachęcić Państwa do karnawałowego szaleństwa przez nadchodzące dni w Polsce, a w przyszłości pomyślcie o Rio – to może być przygoda Waszego życia!

Ach ten karnawał!

dr Henryk Jan Lewandowski – wykładowca akademicki, pisarz, publicysta, kanclerz Kapituły Stowarzyszenia Absolwentów Uniwer-sytetu Gdańskiego

Turystyka i obyczaje

• krzyże i pierścienie atlantów• wahadła • piramidki i piramidy• różdżki• generatory energii• amulety i talizmany

• remedia do feng shui• neutralizatory,

odpromienniki adr• święta geometria• anioły• literatura specjalistyczna

Grzegorz Ciszak60-175 Poznań, ul. Malwowa 34

Tel./fax. 61 867 72 [email protected]

Sklep / biurogodziny otwarcia:

pon - pt: 9.00 - 17.00sobota: 10.00 - 14.00

www.ciszak.pl

Produkcja i sprzedaż przyrządówRadiestezyjnych i różdżkarskich:

sklep internetowy: www.ciszak.pl

GABINET MEDYCYNY WSCHODNIEJBAYALAG ERDEM GONCHIG

• hirudoterapia (leczenie pijawkami)• akupunktura i masaż leczniczy• schorzenia kręgosłupa• choroby serca• bóle stawów, głowy• reumatyzm• choroby układu krążenia• nadciśnienie• zakrzepica, żylaki, hemoroidy• obrzęki nóg

Gdańsk Wrzeszcz ul. Sobótki 3/1tel. 885 813 048

GABINET MEDYCYNY WSCHODNIEJBAYALAG ERDEM GONCHIG

Page 29: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

rozmaitości

29

„Jak nauczyć się optymizmu? Jestem po rozwodzie. Mam 40 lat. Ostatnie porażki życiowe (rozwód właśnie, zmiana miejsca zamieszkania - z domu na mieszkanie w blo-ku) sprawiły, że z zawsze radosnego faceta stałem się malkontentem. Jakby życie we mnie zgasło. Po rozwodzie już się pozbie-rałem (który nie był z mojej winy - żona odeszła do młodszego, 25-letniego swojego trenera z siłowni), ale jestem dalej przyga-szony. Jak się zebrać w sobie żeby odzyskać radość życia, w końcu mam dopiero 40 lat" - pisze Fryderyk z Gdańska.

Ja myślę, że największym błędem wszyst-kich ludzi, którzy przeżyli w życiu coś strasz-nego, jakąś porażkę, katastrofę, czy traumę, jest przeświadczenie, że powinni jak najszyb-ciej z tego wyjść i wrócić do poprzedniego stanu. Możliwie jak najprędzej zapomnieć, zlikwidować skutki i znów być szczęśliwi, za-dowoleni, spokojni i optymistycznie patrzeć na świat. Poczucie, że jeśli to się nie udaje od razu, to znaczy, że coś z nami jest nie tak (z nami, albo z tym światem), donikąd nas nie zaprowadzi. Gdyby to było prawdą, to po co spotykałyby nas te wszystkie złe rzeczy?

Nie ma doświadczenia, które przydarza się nam bez powodu

i czemuś nie służy.

Zatem byłoby bardzo źle, gdyby to spływało po nas, jak po kaczce i znikało bez śladu. I nad tym warto się zastanowić. Oczywiście tylko w przypadku, kiedy nie brak nam odwagi i jesteśmy gotowi otwarcie i szczerze poga-dać sami ze sobą. Bo to nie będzie rozmowa łatwa i przyjemna. Przeważnie sami jesteśmy niestety kreatorami naszego stanu. Mamy pod ręką pana Fryderyka, więc spójrzmy na ten przypadek. Co możemy przeczytać z Jego listu? Rozwód i zmianę miejsca zamieszkania (prawdopodobnie na skutek podziału majątku) zakwalifikował do życiowych porażek. I to byłoby słuszne stwierdzenie, o ile idzie za tym poczucie winy i świadomość, że do tego stanu jakoś się jednak przyczynił. Porażki są efektem nieudanych działań. A jeśli nie ma w tym żadnej winy Pana Fryderyka, a 25-letni adonis po prostu okazał się pokusą silniej-szą od wszelkich zasad, to nie ma mowy o porażce. Malkontent, przygaszony i bez życia to człowiek, który (wbrew temu, co jest napisane w następnym zdaniu), jeszcze nie zapanował nad emocjami i cały czas pozwala im mieć nad sobą władzę. Na dobrą sprawę niczego jeszcze nie przebolał i z niczego się nie pozbierał.

Właśnie odpowiedziałem na pytania, jak nauczyć się optymizmu i odzyskać radość

życia, ale jeszcze raz powtórzę.Po pierwsze przeanalizować słowo po-

rażka. Są dwie możliwości. Nie było żadnej winy, to w takim razie nie jest porażka, to wypadek o którym trzeba zapomnieć. Była jednak jakaś wina – znalazłem błąd, uświadomiłem sobie, po co przytrafiło mi się to doświadczenie, teraz już wiem, o co chodzi, zrozumiałem naukę i będę teraz żył tak, że więcej to się nie powtórzy. I druga kwestia - własne emocje. Czy nadal dręczy mnie złość, zazdrość, wściekłość na nią i na niego? Czy przebaczyłem?

Przypominam o istocie tego słowa. Przeba-czyć to nie chować urazy, wyzbyć się wszel-kich złych emocji. Co nie znaczy, że mamy

się z tym człowiekiem przyjaźnić. Absolutnie nie. Tu chodzi o stan ducha. Co tak napraw-dę odbiera mi radość życia? Prosta obser-wacja własnych myśli da odpowiedź. Pije pan pyszną kawę, za oknem piękna pogo-da, dzień zapowiada się dobrze, a mimo to smutek i żal… Proszę złapać myśl, która to powoduje i bo męsku się z nią rozprawić. I tak z każdą kolejną, aż do skutku.

„Wszystko można zacząć od nowaJutro jest zawsze świeże i wolne od błędów0Pytanie naszego Czytelnika pana Fryderyka skłoniło nas właśnie do przytoczenia w tytule słów, które jako dzieci omawiamy w szkole podstawowej. Poznajecie? Jeśli nie to przypominamy autora - Lucy Maud Montgomery i lubiana przez wielu „Ania z Zie-lonego Wzgórza". Owe słowa już wiele wyjaśniają, ale wracamy do pytania skierowanego do naszego eksperta Zbyszka Nowaka:

Zbyszek Nowak

Kontrowersje

Page 30: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

30

A to znacie?Majster poucza budowlańców: - Słuchajcie, jutro przyjeżdża komisja odbiorcza. Cokolwiek by się nie działo, udawajcie, że tak miało być. Następnego dnia komisja ogląda budynek, a tu nagle łup - jedna ze ścian wali się z wielkim hukiem. Inspektorzy odskakują przerażeni, a stojący obok robotnik spokojnie spoglądając na zegarek oznajmia: - No tak, 10.43. Wszystko zgodnie z harmo-nogramem.

Na rozprawie sędzia pyta oskarżonego: - Dlaczego uciekł pan z więzienia? - Bo, chciałem się ożenić! - Ma pan dziwne poczucie wolności.

Starszy facet miał poważne problemy ze słuchem już od dłuższego czasu. Poszedł więc do lekarza, a ten przepisał mu aparat słuchowy, który wrócił choremu słuch w 100 procentach. Po ok. miesią-cu facet wrócił do lekarza na wizytę kontrolną:- Pański słuch jest doskonały, a Pańska rodzina musi być zachwycona.- Och, nic im nie mówiłem, tylko siedziałem sobie cicho jak zwykle i słuchałem rozmów, ale nie jest dobrze, bo już trzy razy zmieniłem testament.

Przychodzi blondynka do biblioteki i pyta:- Czy są Kroniki Galla?

- Anonima? - pyta bibliotekarka...- Trudno, do widzenia!

Gość wybrał się do kina na film kryminalny. Kupuje bilet, a kasjerka do niego: - Może kupi pan słone paluszki? - Nie dziękuję - odpowiada. - To może kruche ciasteczka? - Nie, nie chcę! odpowiada poirytowany. - A może popcorn? - nie daje za wygraną bi-leterka. - Ile razy mam mówić, że nic nie chcę!? Proszę tylko o bilet. Klient dostaje w końcu bilet, a jak już miał wchodzić na salę kinową kobieta wychyla się z okienka i głośno mówi: - A mordercą jest szofer, ty sknerusie.

Akcja w call center: - Na kogo numer jest zarejestrowany? - Na żonę. - Poproszę godność żony - Żona nie ma godności.

Tańczy student na dyskotece z dziewczyną. Nagle osłabł. Mdleje. Dziewczyna krzyczy : - Wody! Dajcie mu wody! Student otwiera oczy i szepcze : - I kawałek chleba!

Ile Pani ma dzieci? - Pięcioro.- Ile dziewczynek a ilu chłopców?- Pięciu chłopców.

- Jak mają na imię?- Józef.- Wszyscy?- Tak.- Jak pani na nich woła?- Gdy wołam na obiad, to Józef i wszyscy przy-biegają.- A jak chce pani aby jeden z nich przyszedł?To wołam po nazwisku.

Bandyta wchodzi do banku, kradnie pieniądze z kasy po czym podchodzi do jednego z klien-tów i pyta: - Widziałeś co zrobiłem? - Tak i mam zamiar zadzwonić na policję. Złodziej przyłożył mu pistolet do głowy i go zastrzelił. Podszedł do następnego klienta z tym samym pytaniem na co ten odpowiada: - Nic nie widziałem i nic nie słyszałem, ale moja żona widziała.

Rozmawiają dwie przyjaciółki. Jedna mówi: - Mam wspaniałego męża: nie pije, nie pali, nie zdradza mnie, nie lubi piłki nożnej, a nawet mnie nie bije. Na to druga: - Dawno go sparaliżowało?

Rozmowa w sklepie: - A sąsiadka to ciągle nowiuśkimi banknotami płaci. - Bo mam w domu specjalną maszynkę do ro-bienia pieniędzy. - Co pani powie! I to jest legalne? - W 100% legalne, tylko strasznie chrapie.

www.wieczorpomorze.pl

rozmaitości

Page 31: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»

Z zasady nie lubimy się pocić, i jakże często nam się to źle kojarzy! Oprócz tego, że jest to nieprzyjemne, uważamy to a niees-tetyczne i z potliwością walczymy na różne sposoby. Faktycznie, w codziennych sytuacjach i miejscach publicznych pocenie się jest kłopotliwe, ale pod żadnym pozorem nie powinniśmy się wzbraniać przed nim podczas uprawiania sportu, ćwiczeń i wszelkiego rodzaju wysiłku fizycznego. Dlaczego więc warto się spocić?

Spoć się! Bo warto!

Podczas wysiłku fizycznego przyspiesza krążenie krwi, by dobrze dotlenić pracujące mięśnie. Zabiera im ciepło, które wytwarzają pod-nosząc temperaturę organizmu i uruchamiając gruczoły potowe. Krople potu, odparowując, schładzają skórę, a tym samym przepływającą pod nią krew, która z kolei ochładza mięśnie i narządy wewnętrzne. Gdyby nie pocenie, bardzo szybko przegrzalibyśmy organizm, co jest bardzo niebezpieczne. Gdyby zablokować wszystkie gruczoły potowe, tempe-ratura ciała wzrosłaby na tyle, że w końcu białko zaczęłoby się ścinać i nastąpiłby zgon. Ponadto, zwiększony przepływ krwi dostarcza więcej tlenu i składników odżywczych do pozyskania energii dla każdego ruchu. Poza tym w organizmie odpalają się białka szoku cieplnego, które mają za zadanie chronić inne białka przed uszkodzeniem oraz naprawiać te uszkodzone. Białka szoku cieplnego są też w stanie blokować komórki odpowiedzialne za stan zapalny w organizmie.

Pocenie jest też korzystne dlatego, że im szybciej człowiek zaczyna się pocić, tym mniej energii zużyje potem do regulacji temperatury or-ganizmu. Mięśnie najlepiej pracują w temperaturze powyżej 37 stopni, ale już powyżej 38,5 stopnia ich możliwości maleją. Osoby bardziej wytrenowane są w stanie znosić wyższe temperatury mięśni w czasie wysiłku, zatem podczas regularnych ćwiczeń organizm adaptuje się do tolerancji wyższej temperatury, poprawiając termoregulację. Wysiłek

fizyczny jest też doskonałym lekarstwem na... kaca! Ćwicząc, podwyż-szamy temperaturę ciała, podkręcamy metabolizm i pocimy się. A wraz z potem organizm pozbywa się substancji toksycznych, zarówno tych po alkoholu, jak i innych, które dostają się do organizmu każdego dnia pod różnymi postaciami.

Siłownia to miejsce ćwiczeń, ale też... wylęgarnia bakterii, z których ponad 70% może wywoływać choroby. Badania dowodzą, że na urzą-dzeniach znajduje się nawet 300-400 razy więcej bakterii niż na desce klozetowej! Na szczęście pot zawiera naturalny antybiotyk – dermicydynę, która chroni przed szkodliwymi patogenami. Bakteriobójczo działa też chlorek sodu, a sód to składnik potu w 2% (98% potu to woda). Pocąc się, „spłukujemy” z siebie bakterie. Pot nadaje też kwaśny odczyn skórze, co zapobiega namnażaniu się szkodliwych patologicznych bakterii. Razem z komórkami naskórka tworzy barierę ochronną przed UV, chemika-liami i alergenami. Ponadto chroni skórę przed wysuszeniem, nawet po spłukaniu. A im bardziej nawilżona cera, tym młodszy i ładniejszy wygląd. I na koniec najważniejsze: pot to najlepszy dowód na to, że nasz wysiłek nie idzie na marne! Nie oszukujmy się: każdy chciałby od razu widzieć efekty ćwiczeń fizycznych, a na te trzeba trochę pocze-kać. Pot jest potwierdzeniem naszej ciężkiej pracy i natychmiastowym dowodem, że wysiłek przyniósł rezultaty. Powodzenia!

rozmaitości

Savoir vivre

Zbliża się wiosna, a z nią w powietrzu oprócz powiewu ciepłego wiatru czujemy... miłość! Jakby tego było mało – niedługo walentynki, a co za tym idzie – randki! Jeżeli ktoś z Was planuje takową, podpowiadamy, jak się zachować, czego unikać, a na co zwrócić uwagę. Taka lekcja z pewnością nie zaszkodzi, a może pomóc, bo pierwsze wrażenie jest niezwykle ważne!

Miłość? Tak! Ale wszystko z kulturą!

Porady dla Niego

Pamiętajmy, że to mężczyzna zaprasza na randkę i to on wybiera jej miejsce. I tutaj należy postawić sobie pytanie: czego oczekuje się od spotkania i jaką atmosferę chce się zbudować. Klasyczne miejsca na randkę to park, deptak, zaproszenie do kina, teatru, restauracji itp. Nigdy na początku spotkania nie należy pytać partnerki „To co robimy?”. To mężczyzna o tym decyduje, oczywiście wcześniej musi mieć to zaplanowane. Warto też mieć w zanadrzu jakiś plan awaryjny. Wybierając się na randkę trzeba koniecznie za-dbać o higienę. Mężczyzna musi być: schludnie ubrany, ogolony, mieć czyste ręce, paznokcie, włosy, buty, ubranie i ładnie pachnieć. Idąc na spotkanie nie wolno zapomnieć o kwiatach. Nie musi to być od razu kosz róż, bo niewygodnie się z nim chodzi – wystarczy mały bukiecik. Jeżeli mężczyzna zaprasza kobietę na kolację, do kina czy gdziekolwiek, to on płaci. Niestety, tutaj nie obowiązują zasady równouprawnienia. Panowie, nie możecie sobie pozwolić na to, aby kobieta pokryła choćby połowę należności. Czasem ko-bieta to proponuje, ale jest to tylko kurtuazyjny gest. Na kolejnych randkach, kiedy już lepiej się znacie, można przyjąć inne, wspólnie ustalone rozwiązania. Podczas spotkania nie należy uda-wać kogoś, kim się nie jest. Oczywiście można się trochę podkoloryzować, ale nie wolno mijać się z prawdą. Nie należy też starać się wywrzeć za dobre wrażenie. Nie opowiadamy, jacy to ważni

jesteśmy, jakie kokosy zarabiamy, jakim nieziem-skim samochodem jeździmy. Tym sposobem mając do czynienia z porządną, ułożoną kobietą można osiągnąć tylko efekt odwrotny do zamierzonego – partnerka uzna mężczyznę za aroganckiego buca. Pod żadnym pozorem nie opowiadamy obecnej partnerce o swoich byłych. Niedopusz-czalne są przechwałki, jak wiele ich było i jakie były piękne i wspaniałe. To też w oczach kobiet (szczególnie tych rozsądnych) wygląda bardzo źle. Ręce należy trzymać przy sobie, nawet jeśli partnerka działa na mężczyznę jak magnes. Nie obejmujemy przy każdej okazji, nie cmokamy co chwilę w rękę ani policzek. O tym, że absolutnie niedopuszczalne jest zapraszanie „do siebie” na oglądanie znaczków czy słuchanie muzyki, chyba nie musimy mówić?

Porady dla NiejWiemy, że każda kobieta chce wyglądać na

randce oszałamiająco, ale przestrzegamy przed zbyt długim staniem przed lustrem. To prawda, że mężczyźni zwracają uwagę na wygląd, ale zapamiętują tylko ogólne wrażenie. Nie ma żad-nych szans, że dostrzegą fakt, iż guziki płaszcza pasują do torebki, więc nie warto się tym przejmo-wać. Zdecydowanie polecamy delikatny makijaż zamiast tzw. „tapety” - lepszy będzie bardziej naturalny wygląd. Zrezygnujmy też z lakieru do włosów, bo co będzie, gdy partner zechce pogłaskać nas po głowie? Szkodliwy będzie też

nadmiar perfum na sobie, jak i szminki... wia-domo dlaczego. Najlepsza recepta do dyskrecja i minimalizm.

Nie mówimy za dużo i nie opowiadamy o bzdu-rach, np. o koleżankach, znajomych, co u nich itp. - partnera kompletnie to nie interesuje, a już na pewno nie na pierwszej randce. Nie rozpoczy-namy też znajomości od informacji, że chcemy mieć męża i dzieci – na tym etapie panów to zazwyczaj przytłacza i odstrasza. Bądź dobrym słuchaczem – wbrew pozorom mężczyźni lubią mówić o sobie.

Komplementy należy przyjmować z wdziękiem i pod żadnym pozorom im nie zaprzeczać. Jeśli partner mówi, że masz piękne oczy, to znaczy, że naprawdę tak uważa. Kobieta, która zaprzecza komplementom w oczach mężczyzny uchodzi za niepewną siebie, albo udającą, że nie wie o co chodzi. Podobnie jak w przypadku panów, także panie nie powinny udawać kogoś, kim nie są. Nie próbujmy stworzyć obrazu siebie jako kobiety gotowej na wszystko, bez zahamować. To odstrasza i zniechęca mężczyzn – szczególnie tych porządnych, wartych uwagi. I na koniec – pozwólmy mężczyźnie zapłacić za oboje, nawet jeśli wyznajemy równouprawnienie. Nie wykłó-camy się za wszelką cenę chcąc postawić na swoim. Pozwólmy mężczyźnie poczuć się jak... prawdziwy mężczyzna.

Page 32: Gdańska? Kupił restaurację, otrzymał historiꀦ · i na Majdanek. Nie ma wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Uży-cie terminu «polski obóz śmierci' jest błędne»