8
MANIFEST KRAKOWSKIEGO MARSZU RÓWNOŚCI 2014 Artur Maciejewski Komitet Organizacyjny Marszu Równości/Festiwalu Queerowy Maj Dziesiąty raz kroczymy ulicami Krakowa. I dziesiąty raz oskarża nas się: o roszczeniowość, o epatowanie seksem, o domaganie się przywilejów. I dziesiąty raz musimy odpowiedzieć tak samo. Jesteśmy roszczeniowi skoro roszczeniowość to domaganie się praw nam należnych. Ochrony przed przemocą w dowolnej postaci, walki z biedą i stereotypami. Praw, które należą nam się bez względu na tożsamość, płeć, orientację, pochodzenie, liczbę zer na koncie. Jesteśmy seksualne, jesteśmy seksualni mimo to odmawia się nam prawa do własnej seksualności. Próbuje cenzurować się nasze myśli i kontrolować nasze zachowania. Nie będzie na to naszej zgody. Mamy prawo do realizowania naszych potrzeb seksualnych, tak jak chcemy i czy w ogóle chcemy. Żądamy państwa, które będzie nas szanować. Które jest otwarte i sprawiedliwe. Domagamy się, aby słowa takie jak gender czy queer nie były nazywane ideologiami. Żeby nie były zasłoną dymną w debacie publicznej. Domagamy się ustawy o uzgadnianiu płci. Domagamy się równości małżeńskiej. Domagamy się skutecznej walki z przemocą wymierzoną w nas i we wszystkich. Równość nie spada z nieba. Równości nie znajdujemy. Równość musimy sobie stworzyć. Równość to nie dar. Równości nie dostajemy. Równość musimy sobie wywalczyć. Równość to nie łaska. Równości nie wybłagamy. Równości musimy zażądać. Równość to nie błogosławieństwo. Równość nie jest dla wybranych. Równość jest dla wszystkich. Równość to ciągła praca i walka. Przez wiele lat, dzięki wspólnemu wysiłkowi tysięcy ludzi na całym globie, udało się zebrać pierwsze owoce tej pracy. Dzisiaj stoimy przed tymi ludźmi i wypełniamy powinność wobec nich i nas samych. Przyjmujemy na siebie obowiązek, który wypływa z wzajemnego szacunku i troski. Obowiązek ciągłego podnoszenia głosu. Obowiązek faktycznego działania. Obowiązek reakcji na dyskryminację i przemoc. Obowiązek walki. O nas. O innych. O dzisiaj. I o jutro. TO JEST NASZ ŚWIAT I DZISIAJ PRZYSZLIŚMY GO ODZYSKAĆ. Nie pytaj się Polski, co Polska może zrobić dla Ciebie. Nie musisz. Odpowiedź znasz. Odpowiedź brzmi nic. 1

Gazetka festiwalowa

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Queerowy Maj 2014

Citation preview

Page 1: Gazetka festiwalowa

MANIFEST KRAKOWSKIEGO MARSZU RÓWNOŚCI 2014

Artur Maciejewski Komitet Organizacyjny Marszu Równości/Festiwalu Queerowy Maj

Dziesiąty raz kroczymy ulicami Krakowa. I dziesiąty raz oskarża nas się: o roszczeniowość, o epatowanie seksem, o domaganie się przywilejów. I dziesiąty raz musimy odpowiedzieć tak samo. Jesteśmy roszczeniowi – skoro roszczeniowość to domaganie się praw nam należnych. Ochrony przed przemocą w dowolnej postaci, walki z biedą i stereotypami. Praw, które należą nam się bez względu na tożsamość, płeć, orientację, pochodzenie, liczbę zer na koncie. Jesteśmy seksualne, jesteśmy seksualni – mimo to odmawia się nam prawa do własnej seksualności. Próbuje cenzurować się nasze myśli i kontrolować nasze zachowania. Nie będzie na to naszej zgody. Mamy prawo do realizowania naszych potrzeb seksualnych, tak jak chcemy i czy w ogóle chcemy. Żądamy państwa, które będzie nas szanować. Które jest otwarte i sprawiedliwe. Domagamy się, aby słowa takie jak gender czy queer nie były nazywane ideologiami. Żeby nie były zasłoną dymną w debacie publicznej. Domagamy się ustawy o uzgadnianiu płci. Domagamy się równości małżeńskiej. Domagamy

się skutecznej walki z przemocą wymierzoną w nas i we wszystkich. Równość nie spada z nieba. Równości nie znajdujemy. Równość musimy sobie stworzyć. Równość to nie dar. Równości nie dostajemy. Równość musimy sobie wywalczyć. Równość to nie łaska. Równości nie wybłagamy. Równości musimy zażądać. Równość to nie błogosławieństwo. Równość nie jest dla wybranych. Równość jest dla wszystkich. Równość to ciągła praca i walka. Przez wiele lat, dzięki wspólnemu wysiłkowi tysięcy ludzi na całym globie, udało się zebrać pierwsze owoce tej pracy. Dzisiaj stoimy przed tymi ludźmi i wypełniamy powinność wobec nich i nas samych. Przyjmujemy na siebie obowiązek, który wypływa z wzajemnego szacunku i troski. Obowiązek ciągłego podnoszenia głosu. Obowiązek faktycznego działania. Obowiązek reakcji na dyskryminację i przemoc. Obowiązek walki. O nas. O innych. O dzisiaj. I o jutro. TO JEST NASZ ŚWIAT I DZISIAJ PRZYSZLIŚMY GO ODZYSKAĆ. Nie pytaj się Polski, co Polska może zrobić dla Ciebie. Nie musisz. Odpowiedź znasz. Odpowiedź brzmi – nic.

1

Page 2: Gazetka festiwalowa

Nie pozwólmy, by formułowano za nas postulaty w sprawie równouprawnienia. Nie pozwólmy, by decydowano za nas, ile dyskryminacji, cierpienia i krzywdy możemy znieść w oczekiwaniu na „bardziej dogodny polityczny moment”. „NIE MOŻEMY ZROBIĆ NIC DLA SPOŁECZNOŚCI LGBTQAI, BO ZBYT POCHŁANIA NAS NICNIEROBIENIE W SPRAWIE RODZIN Z DZIEĆMI”. To właśnie słyszymy z ust polityczek i polityków – obelgę wytoczoną przeciw nam i kpinę ze szczególnej troski, którą państwo podobno roztacza nad rodziną. Wyraźmy głośno nasz gniew i sprzeciw. Nazwijmy rzeczy po imieniu – nazwijmy to nieprzyzwoitością, hipokryzją i niegodziwością. Nie zgadzamy się na to, aby dominująca mniejszość białych, zamożnych, heteroseksualnych cismężczyzn była dysponentem naszych praw i wydzielała je według własnego uznania. Nie zgadzamy się na wtłaczanie nas w fałszywe dychotomie – podział „my” i „oni”. Nie zgadzamy się na nazywanie naszych postulatów roszczeniami liberalnych elit ani na przeciwstawianie ich nierównościom gospodarczym i wykluczeniu społecznemu całych rzeszy ludzi. Walczymy solidarnie w jednej sprawie: o równouprawnienie i sprawiedliwość społeczną. Władze Krakowa nadal nie realizują polityki antydyskryminacyjnej. Nazywają to za kulisami „modą”, „fanaberią” albo „biciem piany”. Niech powiedzą to w twarz wszystkim kobietom i mężczyznom, niech powiedzą to osobom nieheteronormatywnym, ludziom z niepełnosprawnościami, przedstawicielkom i przedstawicielom mniejszości etnicznych, uchodźcom i uchodźczyniom, biednym i wykluczonym. Niech powiedzą nam, że nasz głos jest istotny tylko raz na cztery lata. Niech powiedzą nam wszystkim, że jesteśmy zbędni, niepotrzebni,

nielegalni. Mogą nas uważać za wrzody w tkance miasta. Lecz niech pamiętają. Wrzody swędzą i przypominają o swojej obecności – a nie tak łatwo się ich pozbyć. Nie pozwólmy włodarzom zapomnieć o nas. Niech wiedzą, że śledzimy ich każdy krok i pamiętamy o każdej akcji wymierzonej przeciw inicjatywom równościowym i antydyskryminacyjnym – i w końcu ich z tego rozliczymy. Może nie dzisiaj, i może nie jutro. Ale nastanie dzień wyrównania krzywd. Możesz czuć się bezsilny. Możesz uważać, że jesteś bezradna. Pokażmy, że nie jesteśmy bezwolną masą. Aktywizm niech będzie naszą odpowiedzią. Mamy wpływ na przestrzeń, w której żyjemy. Zmieniając tę przestrzeń, zmieniamy również realia społeczne i polityczne, w ramach których funkcjonujemy i w których funkcjonować będą ludzie, którzy przyjdą po nas. Walczmy o świat, w którym nasz głos, głos wykluczonych, nie jest ignorowany przez instytucje władzy w jej działaniach. Walczmy o świat, w którym równość, demokracja i sprawiedliwość społeczna są realną alternatywą, a nie frazesami, które co najwyżej można wydrukować na koszulce. Słowa mogą być bronią, lecz niepoparte działaniem są niczym. Walczmy, a nie żonglujmy sloganami. Zaangażowanie to twoja obecność. Zaangażowanie to twój sprzeciw i gniew. Zaangażowanie to twoja reakcja na przemoc. Zaangażowane to twoja głośno wyrażona opinia. Zabieraj głos! Walcz! Twórz! Pracuj! Działaj! Krzycz! Równość z nieba nie spadnie. Równość musimy sobie wywalczyć. A kiedy to zrobimy – wiosna nigdy się nie skończy.

2

Page 3: Gazetka festiwalowa

5, 10... 15? Monika Kaczmarska

Dokładnie 10 lat temu, w roku 2004, do polskiego parlamentu trafił projekt ustawy o związkach partnerskich. Jego autorką była prof. Maria Szyszkowska, pełniąca podówczas funkcję senatorki RP. Projekt bardzo przypominał przepisy dotyczące małżeństwa, nie było w nim jedynie mowy o adopcji dzieci. Ustawa została zatwierdzona przez Senat, jednak nie była poddana głosowaniu w Sejmie, ponieważ Marszałek Sejmu, Włodzimierz Cimoszewicz, nie włączył jej do porządku obrad. Tym samym dokument, który mógł diametralnie zmienić nasze życie, przepadł jak kamień w wodę… I to dzięki lewicowemu rządowi.

W roku 2004 miałam 15 lat. Dokładnie w tamtym roku zaliczyłam swój pierwszy poważny (i jeden z pierwszych w ogóle) coming out; przed własną mamą. Zdążyłam się już wcześniej naczytać mądrości z PWN-owskiej encyklopedii, która informowała mnie, że cierpię na zaburzenie identyfikacji płciowej (nie miałam wtedy pojęcia o istnieniu heteronormy czy heteroseksizmu, więc zupełnie nie wiedziałam, skąd taki ogląd sprawy). Udało mi się też przynajmniej kilkakrotnie znaleźć jakieś strzępki informacji, że wszystko ze mną w porządku. Byłam pełna entuzjazmu i obaw, pełna lęku i ciekawości, co przyniesie przyszłość. Bardzo chciałam wierzyć, że wszystko będzie dobrze i że, kiedy będę dorosła, moje relacje z kobietami będą traktowane jak równoprawne względem heteroseksualnych, także przez państwo.

Dziś jest jeden z pierwszych dni maja 2014, 10 lat później. Kilka dni temu skończyłam 25 lat, za kolejnych parę będę świętować 5 rocznicę związku ze wspaniałą kobietą, z którą bardzo chciałabym spędzić jeszcze kolejne wielokrotności 5-tki. Jestem w zupełnie innym punkcie swojego życia niż 10 lat

temu. Pamiętam, że na początku naszej relacji pół żartem, pół serio mówiłam, że na piątą rocznicę weźmiemy ślub. Chciałam tego (mam podstawy sądzić, że Agnieszka również), naprawdę z głębi serca tego pragnęłam. Niestety, dzień 13 maja 2014 nie będzie mógł być datą naszego ślubu… ja ruszyłam do przodu, trochę (choć nie do końca) dojrzałam, za to Polska w kwestii prawa osób LGBT do założenia rodziny i prawnego usankcjonowania związku jest dokładnie tam, gdzie była 10 lat temu. Czyli nigdzie…

W zeszłym roku znów pojawił się projekt ustawy o związkach partnerskich, a dokładniej kilka projektów. Tym razem trafiły do Sejmu, przy czym już na wstępie wszystkie zostały odrzucone. A my, osoby nieheteroseksualne, żyjące/chcące żyć w jednopłciowych relacjach dowiedzieliśmy się (to tylko między innymi), że nasze związki są jałowe, jesteśmy bezużyteczni dla społeczeństwa, traktujemy drugą osobę przedmiotowo i jesteśmy zagrożeniem dla cywilizacji europejskiej. Posłowie grzmieli z mównicy, na czele z dość powszechnie znaną dzięki temu posłanką Krystyną Pawłowicz. Dzielnie bronili ojczyzny przed… jej córkami i synami.

Teraz, w maju 2014, patrzę na okładkę „Newsweeka”, na której widnieją dwie uśmiechnięte kobiety z małym chłopcem i pieskiem. Przy nich hasło „Uciekły z dusznej Polski”. Dziewczyny ze zdjęcia, Kamila i Beata, to para, która dwa lata temu (wtedy jeszcze pod fikcyjnymi imionami) zgodziła się opowiedzieć o rodzinie, jaką stanowią ze swoim synkiem, Julianem. Wyemigrowały. Do Wielkiej Brytanii. Miały dość. Dość słuchania o jałowych związkach, o tym, że gej to (prawie) każdy pedofil, że homoseksualna para nie może wychowywać dzieci. Nie takiej przyszłości chciały dla swojego syna. Patrzę na tę okładkę i myślę sobie

3

Page 4: Gazetka festiwalowa

„Brawo! Brawo, panie posłanki i panowie posłowie! Oto świetny przykład, że udało Wam się, wygoniliście homoseksualną plagę z Polski!”.

Teraz pora na mały coming out. Nazywam się Monika Kaczmarska. Jestem Polką. I jestem lesbijką. Moja dziewczyna jest Polką. Mówię po polsku i nie wyobrażam sobie (choć studiowałam obcą filologię i uwielbiam się uczyć cudzej mowy), żebym na stałe miała na co dzień używać innego języka. Czerpię niewypowiedzianą radość z podziwiania piękna polskiej przyrody i polskich kobiet.

Krótko mówiąc – kocham Polskę i… kocham moją partnerkę. Nie chcę wybierać pomiędzy nimi, nie chciałabym czuć, że do końca szczęśliwa z moją ukochaną mogę być tylko poza Polską. A moje odczucia idą coraz bardziej w tym kierunku… Kiedy widzę, że Polskie Radio zadaje pytanie, czy w Polsce panuje dyktatura mniejszości; niejaki Dariusz Oko, ksiądz katolicki, specjalista od dowodzenia, że gej=pedofil, jest zapraszany do mediów jako ekspert, sędzia wydaje wyrok stwierdzający, że słowo „pedał” nie jest obraźliwe a znana aktorka sugeruje, że teatrem trzęsie homolobby i nie widzi w tym stwierdzeniu nic zdrożnego; wtedy zastanawiam się, czy – jeśli coś się prędko nie zmieni – wyjazd z kraju nie okaże się jedyną opcją pozwalającą zachować godność i zdrowie psychiczne.

Ile jeszcze lat upokorzenia ja jestem/ my jesteśmy w stanie wytrzymać? 5? 10? A może 15?

W roku 2003 w tygodniku „Przegląd” ukazał się artykuł Bożeny Umińskiej pod tytułem „Dwie lesbijki, gej plus dziecko” (tekst dostępny na stronie czasopisma, serdecznie polecam lekturę całości), w którym autorka opisuje sytuację, w której reakcją na homofobiczne wypowiedzi jest (dosłowna i metaforyczna) ucieczka:

„W zasadzie ta sala powinna eksplodować. Ale nie eksplodowała. Raczej implodowała. Ten i ów, ta i owa - wyszli. No pewnie, obraża się ich, to wychodzą, co będą słuchać. Bo tu, w Polsce, kiedy jesteś gejem, lesbijką, kobietą czasami, Żydem, czarnym czy kim tam jeszcze, to cicho wychodzisz, gdy tobą poniewierają. I cieszysz się, że możesz wyjść.

[…] Więc wychodzą, gdyż nie czują, że mają prawo - a może i powinność - odpowiedzieć człowiekowi, który ich obraża, który poniewiera ich ludzką godnością, ostro i stanowczo: - Starczy. Niech sobie pan/pani nie pozwala jak krokodyl bez kagańca! Powiedzieć jakiemuś kolejnemu chamowi: Chamie! Żyję z drugą kobietą czy z drugim mężczyzną, ale nie stanowimy takiej pary jak pies z sieczkarnią, tylko taką jak człowiek z człowiekiem, i nie tobie nas sądzić!

[…] Świetnie to rozumiem, że osoby homoseksualne w homofobicznej Polsce nie czują się niejako legalne. A nie czując się legalnie, tym bardziej zatwierdzają swoją nielegalność. Tak działa błędne koło, którego istnienie nie jest legendą”.

Jestem przekonana, że ucieczka – czy to z sali, czy wyjazd z kraju – nie jest najlepszym rozwiązaniem. Dlatego korzystając z okazji apeluję do Was – przestańmy uciekać, przestańmy się chować, udawać, że nas nie ma.

Wyegzekwujmy swoje prawa, nasze ludzkie prawa. Musimy to zrobić my sami. Wszystko wskazuje na to, że nikt nie zrobi tego za nas ani dla nas, a wielu będzie się starało nam to utrudnić. Nie będzie łatwo, ale gra jest warta świeczki.

ZRÓBMY SOBIE DOBRZE W POLSCE!

4

Page 5: Gazetka festiwalowa

Dlaczego nie maszerujemy 17 maja? Magda Dropek.

Komitet Organizacyjny Marszu Równości/Festiwalu Queerowy Maj

17 maja obchodzimy Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii i Transfobii (IDAHO). Dokładnie 24 lata temu Światowa Organizacja Zdrowia usunęła homoseksualizm z Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10. Dlatego to właśnie w maju maszerujemy ulicami Krakowa, przypominając mieszkankom i mieszkańcom miasta o naszej obecności i podkreślając brak zgody na przemoc i dyskryminację ze względu na orientację seksualną. W tym roku 17 maja to sobota. Tego dnia na ulicach Krakowa nas jednak nie będzie. Dlaczego?

Kto pierwszy (i silniejszy) ten lepszy

W znowelizowanych w 2012 roku przepisach ustawy Prawo o zgromadzeniach znalazł się zapis umożliwiający zakazanie organizowania dwóch lub więcej zgromadzeń w tym samym miejscu i czasie – jeżeli ich oddzielenie lub odbycie w taki sposób, aby ich przebieg nie zagrażał życiu, zdrowiu lub mieniu w „znacznych rozmiarach” nie jest możliwe. W praktyce – gmina wzywa organizatorów wydarzenia zgłoszonego później do zmiany czasu, miejsca lub trasy przemarszu, w ostateczności może także wydarzenia zakazać, jeżeli w jej ocenie mogą zajść wyżej wymienione przesłanki. W tym roku chcieliśmy przejść ulicami Krakowa w Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii i Transfobii, ale organizatorzy kontrmanifestacji byli pierwsi, nie zapomnieli też o „posiłkach”. Dalsze starania na rzecz zorganizowania marszu 17 maja nie miały sensu. Gdy ogłosiliśmy publicznie, że Marsz Równości odbędzie się jednak 10 maja – obrońcy

„tradycji i rodziny” przenieśli swoje wydarzenie. Nie próbują nawet udawać: nie chodzi o prezentację swoich poglądów, chodzi o zakrzyczenie, obrażenie, zastraszenie. Nowelizacja, która miała chronić obywateli i „mienie” przed agresją, tak naprawdę działa odwrotnie. 11 listopada 2013 roku nie było w Warszawie antyfaszystowskiej blokady – nie przeszkodziło to jednak uczestnikom tamtej demonstracji w niszczeniu ulic, wyrywaniu drzewek i spaleniu tęczy. W Krakowie nigdy nie było nakręcanej na taką skalę przez media „konfrontacji”, ale zawsze były próby zakłócenia pokojowej manifestacji przez obrońców „tradycji i rodziny”.

Pod koniec kwietnia do Trybunału Konstytucyjnego trafiła opinia Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która wskazuje na wiele niedociągnięć w nowelizacji Prawa o zgromadzeniach, w tym na procedurę dotyczącą zgłaszania i możliwości zakazu zgromadzeń. HFPC przypomina orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – to państwo jest ostatecznym gwarantem zasady pluralizmu. I to państwo ma obowiązek zapewnienia ochrony osób organizujących wydarzenia i uczestniczących w nich.

Oddaliśmy nasze święto w trosce o bezpieczeństwo uczestników Marszu i mieszkańców Krakowa. W ten sposób wyręczyliśmy państwo z jego obowiązków. Niestety - Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii i Transfobii zostanie naznaczony homofobią i transfobią, na które w praktyce przyzwalają obecne przepisy prawa.

5

Page 6: Gazetka festiwalowa

O wierzących LGBTQ Artur Barbara Kapturkiewicz

Grupa Polskich Chrześcijan LGBTQ Wiara i Tęcza

Wielu ludzi myśli stereotypowo na temat lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych. Najczęściej nikogo takiego nie znają i jedynie słyszą (niestety często także w kościołach), że tacy ludzie są zagrożeniem dla rodziny i społeczeństwa...

Sądzą więc, że osoby LGBT są zawsze ateistami oraz wrogami wiary. Nie zdają sobie sprawy, że siedzą oni wraz z nimi w kościelnych ławkach, że często odprawiają msze święte i nabożeństwa. Ci w ławkach przyjmują z goryczą płynące z kazalnicy wiadomości na swój temat. Ci na kazalnicy sądzą, że ich homofobiczne wypowiedzi chronią ich przed ujawnieniem.

W Polsce nadal większość ludzi deklaruje swoją przynależących do Kościoła rzymskokatolickiego. Kolejne co do wielkości kościoły to prawosławny i ewangelicko-augsburski. Jest też wiele innych kościołów, w tym trzy małe, które akceptują osoby LGBT i ich związki lub małżeństwa (Polska Wspólnota Episkopalna, Reformowany Kościół Katolicki, Zjednoczony Kościół Chrześcijański).

Jak w każdej grupie społecznej kilka procent stanowią ludzie LGBT. Można łatwo obliczyć, że w Kościele rzymskokatolickim w Polsce jest to rozproszona, niewidzialna kilkumilionowa diecezja.

Wielu ludzi LGBT odeszło z kościoła. Niestety w większości przypadków powodem było poczucie wypędzenia, bycia niechcianą/niechcianym, a nie

poglądy religijne/filozoficzne, Dlatego sporo tych osób tęskni za kościołem i pragnie akceptacji innych wierzących, zarówno świeckich jak i duchownych.

Jesteś osobą wierzącą? Powiedz swojej siostrze lub bratu LGBT:

Witaj, bądź w swoim kościele jeśli tego pragniesz! Masz prawo tu być i nikt nie może Cię wyrzucić ani potępić za Twoją orientację/tożsamość, za Twoją miłość, za Twój związek z osobą tej samej płci.

Bóg zawsze jest z Tobą. Twierdzenie że jesteś kimś gorszym, a Twoja "homoseksualna skłonność jest wewnętrznie nieuporządkowana" (Katechizm Kościoła Katolickiego) - to jeden z licznych błędów w nauczaniu, który zostanie w przyszłości poprawiony. Są ludzie którzy pracują aby tak się stało.

Histeria na temat gender jako wroga ludzkości przeminie jako wstydliwy rozdział w historii...

Kościół przeprosi kiedyż ludzi LGBT tak jak przeprosił Galileusza.

Oby stało się to jak najszybciej.

Tymczasem bądźcie z nami - osobiście lub duchowo. Zapewniamy Wam akceptację i przestrzeń do wspólnej obecności i modlitwy.

Pamiętajcie Bóg nigdy nie opuszcza swoich tęczowych dzieci, choć ludzie kościoła - często.

6

Page 7: Gazetka festiwalowa

Rusz tyłek! Rostek

Krakowski Klub Sportowy Krakersy

"Sport to... zdrowie? Tak, ale nie tylko. Sport to lekcja pokory, sport to pokonywanie własnych słabości i ograniczeń, wzmacnianie charakteru. Ale sport to też integracja i budowanie wspólnoty. My Krakersy coś o tym wiemy. Gdy zaczynaliśmy, byliśmy małą grupką osób „pykających” razem w siatkę. Dzisiaj jesteśmy stowarzyszeniem liczącym 39 członków i członkiń, i równie wielką rzeszę sympatyków. Jesteśmy różni – jesteśmy kobietami, mężczyznami, jesteśmy singlami lub w związkach, jesteśmy liberalni lub konserwatywni, jesteśmy w szafie lub kilometry poza nią... Wszystkich nas połączyła sympatia do sportu i na tej podstawie tworzymy naszą otwartą dla wszystkich wspólnotę.

Gdy zaczynaliśmy było nas niewiele, potem pojawiały się inne dyscypliny, my się sformalizowaliśmy, zaczęliśmy wyjeżdżać na turnieje, sami podjęliśmy się organizacji międzynarodowego turnieju siatkarskiego, rozwinęliśmy współpracę z European

Gay and Lesbian Sport Federation (bo sport LGBT działa prężnie), którego Walne Zgromadzenie gościmy w przyszłym roku w Krakowie. A tu w Krakowie już po raz trzeci uczestniczymy w Queerowym Maju. Jak co roku wychodzimy na miasto na piknik, by tam w publicznej przestrzeni pobyć razem i pokazać – tak, to my – tu jesteśmy i tu będziemy, bo takie nasze prawo.

Homofobiczne wypowiedzi niektórych sportowców, działaczy sportowych, agresywne hasła i okrzyki na trybunach, brak sportowców zawodowych w Polsce jawnie deklarujących swoją nieheteroseksualność - wiemy, że homofobia w sporcie istnieje. I wiemy, że można to zmienić. Nie rewolucją, nie eksplozją, ale powolną pracą u podstaw. Począwszy od kilkorga zapaleńców kochających sport i wierzących, że sport to także arena walki o swoją godność i równość. Bo równość z nieba nam nie spadnie.

na ostatniej stronie zin

Marsz, marsz! Fundacja Kultura dla Tolerancji

7

Page 8: Gazetka festiwalowa

8