16
1 2/2013 www.facebook.com/echonowasol Liczby a fakty 2/2013 egzemplarz bezpłatny przeczytaj i daj sąsiadowi PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ Wolontariusz to nie frajer Poznaj swe prawa i działaj! Co w budżecie piszczy? Pisze radny Andrzej Cieślak Kłamca lustracyjny, były nowosolski radny miasta, członkiem komisji rewizyjnej Lubuskiego Trójmiasta. Czy to etyczne? VI Ranking Gmin Województwa Lu- buskiego oparty był na sześciu głów- nych kategoriach - wskaźnikach, na podstawie których wyłonieni zo- stali liderzy. W rankingu jednak nie uwzględniano obu stolic naszego województwa, Zielonej Góry i Go- rzowa - bo z racji swej wielkości nie mają konkurencji. Wśród pozostałych to Nowa Sól została uznana w nim za najlepszą gminę w głównej kate- gorii rankingowej. Na czele nasze miasto jest w katego- rii Indeks Aktywności Gospodarczej oceniającej wielkość specjalnych stref gospodarczych i wskaźnik wydatków na promocję (a te wydatki Nowej Soli od kilku lat są spore i jedne z naj- większych w regionie – w 2012 było to 813 tys. zł). Niestety próżno szukać doskonałych rezultatów miasta w Indeksie Wspie- rania Aktywności Obywatelskiej, ka- tegorii Europejska Gmina czy wśród lubuskich Prymusów Innowacyjności. W tej ostatniej kategorii oceniającej poziom cyfryzacji: np. możliwości załatwienia wielu spraw w urzędzie drogą elektroniczną - w co trudno uwierzyć - wyprzedzają nas o wiele mniejsze sąsiednie miejscowości: Ko- żuchów i Nowe Miasteczko. Sukces Nowej Soli w VI Rankingu Gmin Województwa Lubuskiego cieszy. Jednak zadowolenie nie powinno przysłonić pytania, czy nasi rankingowi lubuscy liderzy są w stanie konkurować z podobnymi miejscowościami w kraju Budżet miasta Wpływy z PIT i CIT na mieszkańca Środki pozyskane z UE na mieszkańca Wydatki na NGO na mieszkańca 124.5 mln zł (2012) 440 zł (2010) 511 zł (2012) 24 zł (2012)

ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

Embed Size (px)

DESCRIPTION

ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska

Citation preview

Page 1: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

12/2013www.facebook.com/echonowasol

Liczby a fakty 2/2013egzemplarz bezpłatny

przeczytaj i daj sąsiadowi

PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ

Wolontariusz to nie frajerPoznaj swe prawa i działaj!

Co w budżecie piszczy?Pisze radny Andrzej Cieślak

Kłamca lustracyjny, były nowosolski radny miasta,członkiem komisji rewizyjnejLubuskiego Trójmiasta.

Czy to etyczne?

VI Ranking Gmin Województwa Lu-buskiego oparty był na sześciu głów-nych kategoriach - wskaźnikach, na podstawie których wyłonieni zo-stali liderzy. W rankingu jednak nie uwzględniano obu stolic naszego województwa, Zielonej Góry i Go-rzowa - bo z racji swej wielkości nie

mają konkurencji. Wśród pozostałych to Nowa Sól została uznana w nim za najlepszą gminę w głównej kate-gorii rankingowej. Na czele nasze miasto jest w katego-rii Indeks Aktywności Gospodarczej oceniającej wielkość specjalnych stref gospodarczych i wskaźnik wydatków

na promocję (a te wydatki Nowej Soli od kilku lat są spore i jedne z naj-większych w regionie – w 2012 było to 813 tys. zł). Niestety próżno szukać doskonałych rezultatów miasta w Indeksie Wspie-rania Aktywności Obywatelskiej, ka-tegorii Europejska Gmina czy wśród

lubuskich Prymusów Innowacyjności. W tej ostatniej kategorii oceniającej poziom cyfryzacji: np. możliwości załatwienia wielu spraw w urzędzie drogą elektroniczną - w co trudno uwierzyć - wyprzedzają nas o wiele mniejsze sąsiednie miejscowości: Ko-żuchów i Nowe Miasteczko.

Sukces Nowej Soli w VI Rankingu Gmin Województwa Lubuskiego cieszy. Jednak zadowolenie nie powinno przysłonić pytania, czy nasi rankingowi lubuscy liderzy są w stanie konkurować z podobnymi miejscowościami w kraju

Budżet miasta

Wpływy z PIT i CIT na mieszkańca

Środki pozyskane z UE na mieszkańca

Wydatki na NGO na mieszkańca

124.5 mln zł (2012)440 zł (2010)511 zł(2012)24 zł

(2012)

Page 2: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

2 2/2013 www.echo.nowasol24.pl

Tyle złotych podwyżki otrzymał Grzegorz Wiater, przewodniczącego zarządu Związku Międzygminnego „Eko-Przyszłość”. Uchwałę w tej sprawie podjęło zgromadzenie członków 28 listopada 2013 r. Szef związku śmieciowego dostanie wyrównanie od września.

Łącznie miesięczna pensja po podwyżce to 7.800,00 zł. Na gażę szefa zarządu składa się wynagrodzenie zasadnicze – w kwocie 5.600 zł, dodatek funkcyjny w kwocie 2.200 zł oraz dodatek za wysługę lat. Natomiast z tytułu okresowego zwiększenia obowiązków służ-bowych przewodniczącemu został przyznany dodatek specjalny w wysokości 3% wynagro-dzenia do końca sierpnia 2014 r. Informację o podwyżce możemy znaleźć w internetowym biuletynie informacji publicznej związku.

Tymczasem pracownicy nowosolskiego Ośrod-ka Pomocy Społecznej walczyli na sesji rady miasta o podwyżki w wysokości 500 złotych. Wówczas wiceprezydent Nowej Soli Jacek Mi-lewski tak tłumaczył decyzję odmowną, co za-cytował Tygodnik Regionalna: - Nigdy się tak nie zdarzyło odkąd prezydentem jest pan Tyszkiewicz, żeby regulację płac w jed-nostkach podległych gminie były dokonywane zróżnicowanie. Jeżeli w danym roku podejmu-jemy decyzję o waloryzacji płac w gminie, to dotyczyć będzie to wszystkich pracowników (…) Takie ustaliliśmy zasady i ich się trzymamy.

Soluś i Lusia

Sygnały zwrotneZamiast redaktorskiego wstępniaka proponuję

lekturę kilku opinii, jakie tra�iły do nas w majlach, komentarzach na naszej stronie internetowej - przy-pomnę: echo.nowasol24.pl - oraz we wpisach na fa-cebooku. Premierę naszego obywatelskiego pisma, jakim jest ECHO, przeżywaliśmy w napięciu. Ciekawi byliśmy reakcji nowosolan i uwag, które pomogłyby nam redagować gazetę w kolejnych wydaniach. Oto, co między innymi przeczytaliśmy:

***Pierwszy numer dotarł do mych drzwi, poczyta-

łam:) Jest ciekawie, ale czekamy na więcej.***

A ja zachowałem 2 egzemplarze. Na wszelki wy-padek, bo różnie to bywa. Nie da się ukryć, że gazeta będzie nie w smak nowosolskiej władzy, bo jest ona z tych, które nie tolerują innego punktu widzenia, niż jej własny. Tak jest od dawna, a ostatni okres, to już ewidentny rozkwit autorytaryzmu. Nie liczenie się z ludźmi, to jej główna cecha.

***Tematy na czasie, ale trzeba czasu aby ruszyć

wszystkie. Ale początek jest dla mnie super. Wielkie dzięki za odwagę!

***A już myślałem, że w tym mieście nie ma ludzi myślą-

cych inaczej, niż nakazuje jedyna słuszna linia. Cieszę się, że myliłem się, i to bardzo. Z wielkim zaintereso-waniem przeczytałem pierwszy numer ECHA i muszę przyznać, że z wieloma opiniami zawartymi w kilku artykułach, zgadzam się w stu procentach. Na jeden temat mam nieco inne zdanie, ale generalnie jestem bardzo ZA. Będę z uwagą śledził rozwój Waszego pis-ma, choć spodziewam się wielu negatywnych opinii z wiadomej strony, ale decydując się na wydawanie swojej gazety, mieliście panowie świadomość tego, że uniknąć takiej reakcji nie sposób będzie. Staram się przyglądać naszemu miastu i cieszy mnie fakt, że po-jawiło się miejsce, gdzie można będzie wyrażać swoje opinie, bez większych przeszkód. Swoją drogą, tekst o ocenzurowaniu wiadomości i wyretuszowaniu zdję-cia, pokazał jak na dłoni, w jakim miejscu jest nasza władza. Życzę wytrwałości i celnych spostrzeżeń.

***W mieście pojawiło się coś nowego i fajnie. Przeczy-

tałem od deski do deski i nasuwa mi się jedna myśl… Redaktorzy wskazują na to, iż gazeta jest obywatel-ska i każdy mieszkaniec może napisać artykuł. Cie-kaw jestem czy tak się stanie, bo jak obserwuję życie to każdy gada, ale robić tzn. pisać się nie chce.

***Trzymam kciuki za powodzenie inicjatywy.

Dziękujemy za Wasze listy, czekamy na kolejne opinie, komentarze. Ale nie tylko. Obserwujcie nasz najbliższy świat, opisujcie i dzielcie się swoimi teks-tami na naszych łamach. Pokazujmy razem różne punkty widzenia, dyskutujmy, nie musimy sobie po-takiwać i przytakiwać.

Wojciech OlszewskiPrezes Stowarzyszenia Forum Inicjatyw Nowosolskichredaktor naczelny “ECHO”

Polska nie musi i nie powinna stosować żadnych zachęt i przywilejów dla zagra-nicznych inwestorów. Stwórzcie dobre warun-ki dla własnych przed-siębiorców, to ci pierwsi sami przylecą...Milton Friedman

Wydawca: Stowarzyszenie Forum Inicjatyw NowosolskichAdres redakcji: 67-100 Nowa Sól, ul. Wrocławska 31/25Redaktor naczelny: Wojciech OlszewskiKontakt: [email protected]ład: 7000 egzemplarzy

Egzemplarz bezpłatnyRedakcja nie zwraca niezamówionych tekstów a także zastrzega sobie prawo ich redagowania i skracania.Rozpowszechnianie materiałów redakcyjnych bez zgo-dy wydawcy jest zabronione.

WojciechOlszewski

LICZBA MIESIĄCA

1705

Page 3: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

32/2013www.facebook.com/echonowasol

Propozycja korupcyjna

Kiedy chcę kupić bilet za przejazd autobusem PKS, kierowca prosi o dwa złote i daje mi do zro-zumienia, że transakcja jest zakończona i mogę usiąść. Ale ja stanowczo proszę o bilet za 4 złote i pięćdziesiąt groszy. Kierowca jest zdziwiony, że chcę płacić więcej i zwraca uwagę, że mi się to nie opłaci na dłuższą metę. Ale sprzedaje i wręcza mi bilet za 4,50.

Jeżeli nikt nie kupi biletu, mówię, to linia zostanie uznana przez �irmę za niepotrzebną. To oczywiste, skoro na przejazdy nie ma chętnych. Kierowca na-tychmiast podejmuje wątek małej ilości pasażerów, jakby chciał zatrzeć niemiłe wrażenie. Krytykuje urzędy, które nie potra�ią porozumieć się z prze-woźnikiem.

W niektórych sprawach przyznaję mu rację. (Ja też nie rozumiem, dlaczego urząd miasta nie pozwala PKS-owi korzystać z przystanków, cho-ciaż jest to przecież w interesie nowosolan.) Jed-nak kierowca wyczerpał limit zaufania na samym początku naszej znajomości i choćby nie wiem jak słuszne przedstawiał argumenty, nie jest już dla mnie wiarygodny. Nic nie pomoże, że mówi ze swa-dą i bardzo głośno.

Źle ocenia wszystkich za nieuczciwość, zachłan-ność i lenistwo. Od ławy szkolnej poczynając, koń-cząc na radzie ministrów. A przecież sam, przed chwilą, przedstawił mi propozycję, którą, jakby na to nie patrzeć, muszę nazwać korupcyjną. Szybko się z niej wycofał, więc nie drążę tematu, tym bar-dziej, że za kierownicą siedzi on, a nie ja.

Swoje jednak myślę, no bo tak: jeżeli kierowca autobusu PKS proponuje mi opłatę 2 zł bez biletu, zamiast 4 zł 50 gr, zgodnie z cennikiem i wręczo-nym mi biletem, to co to jest? Każde z nas uzyskało-by pewną kwotę bez podatku. Czysty zysk. Przy 10 chętnych osobach kierowca zarobi 20 zł, oszukując instytucję, w której pracuje. Jeżeli będzie tak po-stępował przez 10 dni, bierze na rękę 200 zł. Oczy-wiście, bez żadnych VAT-ów i tym podobnych.

Traci PKS. I w opinii kierownictwa, autobus jest nierentowny. Korzysta z niego przecież coraz mniej pasażerów. A ilu z nich otrzymało taką propozycję? Ilu z niej skorzystało? Jechało, a jakby nie jecha-ło? Nie zaistnieli jako faktyczni pasażerowie. Byli, a „jakoby nikogo nie było”. Pół-gapowicze, że się tak wyrażę. Pasażerowie-widma. No i w wyniku tego, często likwiduje się linię, bo... nikt nie jeździ.

Czy takie zachowania kierowców, rodem z PRL, mogą mieć już miejsce tylko tam, gdzie kończy się świat, autobusy ledwie, ledwie dojeżdżają, a diabeł mówi: „dobranoc”? Obawiam się, że nie. Nielegal-ny proceder trwa, a PKS narzeka, że jego usługi przynoszą straty i winduje ceny do obrzydliwości. A na tym tracę ja.

Idea powyższa ma dwa założenia. Pierwszym jest przeświadczenie, że sej-mik wojewódzki w obec-nym kształcie źle zarządza regionem. Drugim, że sej-mik, w którym przewagę będą mieli samorządowcy, będzie robić to lepiej. Moż-na zatem widzieć w idei LL po pierwsze frustrację, której źródłem jest zła ocena sejmiku, a po dru-gie przekonanie, że MY nie mamy wad ICH.

Zacznijmy od frustracji. Frustracja moim zdaniem nie jest dobrym paliwem politycznym. Jej główną wadą jest nadmierna orien-tacja na negację. Z istoty rzeczy działa „wybucho-wo”, robi sporo „hałasu” ale nie ma jasno określo-nego kierunku. Wydaje się więc, że jedynym uzasad-nieniem dla zmiany ofero-wanym przez LL, nie jest jakaś wizja ale przekonanie o wyjątkowości cech osobi-stych inicjatorów zmiany. Taka zmiana nie prowadzi

do zmiany celów i sposobu działania ale do zmian per-sonalnych. Przecenia formę lekceważąc treść.

Z tego powodu inicjaty-wa LL, tak długo jak nie zaprezentuje czytelnego programu rozwoju regio-nu, nosi w sobie stygmat ambicji politycznych nie bardzo różniących się od tych jakie obecnie repre-zentują przedstawiciele partii w obecnym sejmiku. Bez publicznie ogłoszonego programu może powstać wrażenie, że inicjatorów napędzają bardziej ambicje osobiste a nie wspólny inte-res regionu.

Inicjatorzy w tej kwestii twierdzą, że platforma LL nie będzie podlegała par-tyjnej dyscyplinie czyli ste-rowaniu z Warszawy. Moim zdaniem to lekkie zadymia-nie nam oczu. To udawanie, że nie będzie przywództwa w stowarzyszeniu LL. Tym-czasem prosta logika reali-zowania każdego działania wymaga kierownictwa. Pojawia się zatem kwestia o przywództwo w LL.

Kto więc będzie „rządził” w LL? Jakie będą zasady ustalania stanowisk? Jak powstaną listy wyborcze,

kto będzie do list nomi-nował kandydatów i jak będzie ustalana ich kolej-ność na listach? Można już dzisiaj przewidywać, że przywództwo w LL obejmą samorządowcy mający naj-większy prestiż. W prak-tyce mogą to zatem być Ta-deusz Jędrzejczak, Janusz Kubicki i Wadim Tyszkie-wicz. Oni jednak i tak zo-staną ponownie prezyden-tami, a ich wolę w sejmiku realizować będą ich wierni wykonawcy. Sytuacja bę-dzie zatem analogiczna do obecnej. Jedynie centra za-rządzania sejmikiem będą inne. Zatem zmiana spro-wadza się do zamiany jed-nej „baronessy” Bożenny Bukiewicz na trzech „teno-rów”, Tadeusza Jędrzejcza-ka, Wadima Tyszkiewicza i Janusza Kubickiego.

Do dzisiaj interesy tery-torialne zostały jakoś tam wynegocjowane. Oczywi-ście, część samorządow-ców nie jest z tego zado-wolonych. Niezadowolenie wynika z podejrzeń o po-litycznym kluczu przyzna-wania unijnych środków. Tymczasem w nowym układzie personalnym z trzema silnymi prezyden-

ckimi osobowościami, po-dejrzenia pozostaną takie same, a awantura o „spra-wiedliwość” zacznie się od nowa. Silni będą obiecywali słabym, bo interesy Gubina czy Kargowej na tle Gorzo-wa i Zielonej Góry, będą słabiej reprezentowane. Siłą rzeczy i tak powstaną „partie” Jędrzejczaka, Ku-bickiego i Tyszkiewicza. Kiedy więc nałoży się na te nazwiska nicki „PO”, „PiS’ i „PSL”, dostrzeżemy, że zmieniono dekorację a re-guły są takie same.

Moją opinię w tej progno-zie może zmienić jedynie program LL. Program ten musi mieć rangę strategii dla regionu i MUSI brać pod uwagę aktualną strategię, aby móc sięgać po pienią-dze z UE. Jednocześnie pro-gram musi jasno określić jakie zasady rozdziału kasy z Unii chce Lepsze Lubuskie wprowadzić aby uniknąć podejrzenia, że inicjato-rom chodzi wyłącznie o to, aby wyrwać jak najwięcej dla siebie. Kosztem innych.

Ten i inne teksty autora przeczytasz w Lubuskim Magazynie Autorów na stronie internetowej: http://kanapapulsu.wordpress.com

Elżbieta Bielska-Kajzer

����������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������

����������������������

�����������������������������

���������������������

����������������

KrzysztofChmielnik

Ostatnio sporo zaciekawienia, a niekiedy kontrowersji wywołuje idea samorządowców nazwana przez nich Lepsze Lubuskie (LL). Według wstępnych deklaracji ma być to pozapartyjna platforma wyborcza, której celem jest zdobycie wpływu na sejmik wojewódzki a tym samym na kierunki rozwoju regionu, szczególnie na podział środków finansowych z UE. Ma być sprawiedliwie i po gospodarsku, bo w opini inicjatorów partie traktują region jak polityczny łup.

Lepsze bo nasze

Page 4: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

4 2/2013 www.echo.nowasol24.plW składzie komisji rewizyjnej Stowarzyszenia Lubuskie Trójmiasto widnieje nazwisko kłamcy lustracyjnego, skazany prawomocnym wyrokiem byłego no-wosolskiego radnego miasta. Czy jest to etyczne? Kto w ogóle sprawuje nadzór nad finansami stowarzyszenia, z którego znikło ponad 130 tys. złotych?

„Leśnik” kontroluje Trójmiasto?

O kłopotach Lubuskiego Trój-miasta zrobiło się głośno w kon-tekście postępowania, jakie pro-wadzi zielonogórska prokuratura w sprawie zniknięcia około 130 tys. zł z kasy stowarzyszenia trzech lubuskich gmin. Choć trwa postępowanie sprawdzające i śledczy nie postawili jeszcze ni-komu zarzutów, to główną uwagę skupia, były już, dyrektor biura Lubuskiego Trójmiasta Bartosz F.

Główny podejrzany - równo-cześnie bliski, wieloletni współ-pracownik prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewicza - miał wyrobić i używać karty kredy-towe bez zgody władz stowarzy-szenia, czy wystawiać również

umowy na nieistniejące �irmy. Trwającego trzy lata procederu nie dostrzegł zarząd Lubuskiego Trójmiasta, który stanowią wło-darze trzech miast. A to zarząd odpowiada za organizację funk-cjonującą za publiczne środki.Czy sprawował więc należytą kontrolę nad �inansami?

To jednak nie koniec wątpli-wości dotyczących funkcjonowa-nia stowarzyszenia. Okazuje się bowiem, że według Krajowego Rejestru Sądowego w komisji re-wizyjnej Lubuskiego Trójmiasta wciąż zasiada kłamca lustracyj-ny skazany półtora roku temu prawomocnym wyrokiem.

Chodzi o Adama Kota, byłego radnego komitetu wyborczego Wadima Tyszkiewicza, który w związku z pełnieniem funkcji radnego rady miejskiej w Nowej Soli musiał złożyć oświadcze-nie lustracyjne. Złożył fałszywe. Wskazał w nim, że nie pracował, nie służył w organach bezpie-czeństwa państwa ani nie był

ich tajnym współpracownikiem. Tymczasem Instytut Pamięci Na-rodowej w toku czynności wery-�ikujących oświadczenia ustalił, że Adam Kot był w latach 1986–1989 tajnym współpracowni-kiem SB RUSW w Nowej Soli o pseudonimie „Leśnik”.

9 marca 2012 roku Sąd Okręgo-wy w Zielonej Górze stwierdził, że radny Adam Kot złożył nie-zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne i orzekł wobec nie-go „utratę prawa wybieralności w wyborach do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego oraz w wyborach powszechnych do organów samorządu terytorial-nego oraz organów jednostek pomocniczych samorządu te-rytorialnego na okres 3 lat”. Na tyle samo czasu Adam Kot dostał od sądu zakaz pełnienia funkcji publicznej. Sąd Apelacyjny w Po-znaniu pod koniec czerwca 2012 roku utrzymał w mocy orzecze-nie Sądu Okręgowego w Zielonej Górze, stwierdzając ponownie,

że radny Adam Kot złożył nie-zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Wyrok był już pra-womocny.

Sprawa „Leśnika” odbiła się głośnym echem w Nowej Soli, a radny złożył mandat. Czy znikł z życia publicznego? Wygląda na to, że nie. Wciąż, przez półto-ra roku od skazującego wyroku – przynajmniej formalnie – funk-cjonuje jako członek komisji re-wizyjnej stowarzyszenia Lubu-skie Trójmiasto. Rodzi się przy tym kilka kolejnych pytań: Czy radny Adam Kot sprawdzał bi-lans i działalność �inansową sto-warzyszenia? Czy jest etyczne, by osoba skazana prawomocnym wyrokiem sądu za kłamstwo lu-stracyjne zasiadała w Komisji Rewizyjnej Lubuskiego Trójmia-sta? Dlaczego dotąd nie zmienio-no składu tej komisji?

Być może już same te pytania świadczą o braku zainteresowa-nia zarządu tym, co tak napraw-dę działo się w stowarzyszeniu.

WojciechOlszewski

Sprawa „Leśnika” odbiła się głośnym echem w Nowej Soli, a radny Adam Kot, który został ska-zany za kłamstwo lustracyjne złożył mandat. Ma zakaz pełnienia funkcji publicznych przez 3 lata. Co sądzić o tym, że według KRS zasiada w komisji rewizyjnej Lubuskiego Trójmiasta?

Sukces Nowej Soli w VI Rankingu Gmin Województwa Lubuskiego cieszy. Jednak zadowolenie nie powinno przysłonić pytania, czy nasi rankingowi lubuscy liderzy są w stanie konkurować z podobnymi miejscowościami w kraju

Sukces Nowej Soli w VI Rankin-gu Gmin Województwa Lubuskie-go cieszy. Jednak zadowolenie nie powinno przysłonić re�leksji, czy nasi rankingowi liderzy regionu są w stanie konkurować z podob-nymi miejscowościami w kraju.

Wrażenie, że się dużo pozytyw-nego dzieje u nas, nie sprawi, że w innych regionach i miejscowoś-ciach kraju nic się dziać nie bę-dzie. Województwo lubuskie, nie-stety jest przeciętniakiem, który nie zajmuje wysokich pozycji w rankingach dotyczących rozwo-ju Polski. Wszyscy uczestniczą w wyścigu pozyskiwania pienię-dzy unijnych w prorozwojowe inwestycje, na stwarzanie okazji rozwoju gospodarczego, popra-wy jakości życia mieszkańców, czy zmianę codziennego oblicza miejscowości. Wiele tu oczywi-ście zależy od polityki włodarzy, ale też od zaangażowania miesz-kańców w prace na rzecz lokalnej społeczności.

Ranking 83 lubuskich gmin sporządzany od 6 lat ma na celu stworzenie zestawienia danych na temat ich społeczno-gospo-darczej sytuacji. Ma to nie tylko pomóc w ocenie ich potencjału ale i zidenty�ikować kierunki rozwo-ju. Od lat zestawienie potwierdza,

że wszystkie gminy są bardzo zróżnicowane, a rezultaty nie-zbyt trwałe. Świadczą o tym licz-ne zmiany pozycji gmin, gdy po-równa się wskaźniki efektów ich funkcjonowania. Różnice widać i gołym okiem podczas podróży samochodem przez region, poka-zują to także zestawienia danych.

VI Ranking Gmin Województwa Lubuskiego oparty był na sześciu głównych kategoriach - wskaź-nikach, na podstawie których wyłonieni zostali liderzy. W ran-kingu jednak nie uwzględniano obu stolic naszego województwa, Zielonej Góry i Gorzowa - bo z racji swej wielkości nie mają konkuren-cji. Wśród pozostałych to Nowa Sól została uznana w nim za naj-lepszą gminę w głównej kategorii rankingowej. Na czele nasze mia-sto jest w kategorii Indeks Aktyw-ności Gospodarczej oceniającej wielkość specjalnych stref gospo-darczych i wskaźnik wydatków na promocję (a te wydatki Nowej Soli od kilku lat są spore i jedne z największych w regionie – w 2012 było to 813 tys. zł).

Niestety próżno szukać dosko-nałych rezultatów miasta w In-deksie Wspierania Aktywności Obywatelskiej, kategorii Europej-ska Gmina czy wśród lubuskich

Prymusów Innowacyjności. W tej ostatniej kategorii oceniającej poziom cyfryzacji: np. możliwości załatwienia wielu spraw w urzę-dzie drogą elektroniczną - a w co trudno uwierzyć - wyprzedzają nas o wiele mniejsze sąsiednie miejscowości: Kożuchów i Nowe Miasteczko.

Nie zawiera wśród liderów No-wej Soli także Indeks Wspierania Aktywności Obywatelskiej ro-zumiany jako dwuelementowy wskaźnik wydatków na edukację oraz wydatków na NGO (czyli or-ganizacje pozarządowe) - narzę-dziu, którym gminy pomagają organizacjom pozarządowym działać na własnym terenie. W proobywatelskiej klasy�ikacji przodują Żary, Sulechów i gmi-na wiejska Zielona Góra. Można przywołać dane – w 2008 r. w puli wydatków na NGO średnio na mieszkańca przypadało 5,86 zł, w 2009 - 6 zł na mieszkańca, dwa lata temu - 24 zł.

Nowa Sól od wielu lat lat kla-sy�ikowana jest w grupie sa-morządów borykających się z problemem niskich dochodów i wysokiego zadłużenia. Staty-stycznie rzecz ujmując przecięt-nie na mieszkańca Nowej Soli od kilku lat wypada od 2,2 do 2,6

tysiąca zł dochodu budżetowego. W pobliskiej Zielonej Górze jest to blisko dwa razy więcej. To wpły-wa na prowadzenie polityki inwe-stycyjnej.

Niskie dochody budżetu miasta zmniejszają możliwość inwesto-wania ze środków własnych, a Nowa Sól długo w pozyskiwaniu środków unijnych ciągnęła się w rankingowych ogonach. Ostatnio się to zmieniło. Ale wzrosło też zadłużenie miasta, co uzasadnia się między innymi koniecznością zapewnienia wkładów własnych przy pozyskiwaniu środków z Unii. W 2007 roku średnio na jednego mieszkańca Nowa Sól po-zyskała 160 zł, w 2012 roku było to 511 zł. Z kolei zadłużenie mia-sta na statystycznego nowosola-nina w 2008 r. wynosiło 513,80 zł, by w 2011 roku sięgnąć nawet 9173 zł. Przyjęta strategia jest oczywiście ryzykowna, w części też uzasadniona, jednak efekt można będzie rozliczyć odpo-wiadając nie na pytanie o to, ile środków unijnych pozyskano, ale na jakie projekty prorozwojowe europejskie środki wydano i jaki efekt gospodarczy w mieście unij-ne pieniądze naprawdę dały.

Pewnym miernikiem zmian może być porównanie corocznych

wpływów do kasy miasta z PIT i CIT. Ale tu Nowa Sól od lat wypa-da słabo. Wahają się one łącznie od kwoty 400 zł do około 450 zł. Jednak wartość podatku CIT w tej sumie jest niewielka - w 2009 roku było to 20 zł na mieszkańca (w Żarach było to 42 zł, a w Zie-lonej Górze 84 zł). A przecież to Nowa Sól jest odbierana jako je-den z wyrazistych przykładów podniesienia się z upadku i sukce-su gospodarczego w regionie.

Na pewno wartość podatków od przedsiębiorców jest dowodem na efekt jaki następuje przy zwol-nieniach podatkowych dla �irm prowadzących działalność w spe-cjalnych strefach ekonomicznych. Pokazuje to też, że nie ma prostych i bezpośrednich przełożeń dużych inwestycji na budżet miasta. To uzmysławia jak ważną rolę pełnią rodzimi, nowosolscy przedsię-biorcy, którzy zwolnień nie mają i wsparcia gminy zresztą też. Z kolei pracownicy nie zarabiający wiele w zakładach działających w stre�ie, również nie spowodują większego średniego przyrostu podatku PIT. I chyba nie należy się spodziewać nagłego wzrostu zasobności portfela przeciętnego nowosolanina w kolejnych latach.Wojciech Olszewski

VI Ranking Gmin Województwa Lubuskiego: Liczby a fakty

Page 5: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

52/2013www.facebook.com/echonowasol

Budżet obywatelski- mają go sąsiedzi, dlaczego nie my?

Pierwszy budżet obywatel-ski narodził się w brazylijskim mieście Porto Alegre w 1989 r. Ten społeczny projekt szybko zyskiwał na popularności wśród władz i mieszkańców w różnych zakątkach świata.

Nowy trend w Polsce pierwszy podchwycił nadmorski Sopot. Tam mieszkańcy uzyskali w ten sposób bezpośredni wpływ na to, co będzie się działo w ich otocze-niu i to był strzał w dziesiątkę! W Lubuskiem budżet obywatel-ski po raz pierwszy wprowadziła Zielona Góra już dwa lata temu, mało kto wie, że w tym samym czasie w Nowej Soli z podobną inicjatywą wyszedł miejski rad-ny Daniel Roguski.

- Zaproponowałem, aby w ra-mach budżetu obywatelskiego zabezpieczyć kwotę miliona złotych, o której wydaniu decy-dowaliby mieszkańcy w ramach ogłoszonego przez urząd miasta konkursu ofert. Co warte pod-kreślenia, pomysły na co prze-znaczyć pieniądze, wskazywali-by sami mieszkańcy a potem, w powszechnym głosowaniu, wy-braliby te najlepsze i najbardziej

oczekiwane - mówi radny Daniel Roguski.

Marnowanie pieniędzy?Wszędzie tam, gdzie został

wprowadzony, budżet obywatel-ski cieszył się sporym zaintereso-waniem. Za tym przykładem po-szły kolejne samorządy w kraju. W województwie lubuskim Nowa Sól mogła być pierwsza, mogła być liderem, który przeciera szlak i pokazuje pozostałym gminom jak aktywizować mieszkańców wokół wspólnej idei. Jednak po-mysł budżetu obywatelskiego nie spodobał się włodarzom miasta i przepadł w przedbiegach.

- To marnowanie pieniędzy – stwierdził na jednej z miejskich se-sji wiceprezydent Jacek Milewski. I tak w budżecie miasta na rok 2014 wciąż nie ma środków o wy-daniu których bezpośrednio decy-dowaliby mieszkańcy.

Sytuacja zmieniła się jak w ka-lejdoskopie - z potencjalnego li-dera we wprowadzaniu społecz-nych nowinek Nowa Sól pełni dziś rolę marudera, a z budżetu obywatelskiego mogą cieszyć się mieszkańcy Żar, Krosna Odrzań-

skiego, Kargowy, czy wspomnia-nej już wcześniej Zielonej Góry. Mają go także Gorzów, Słubice i wiele innych. Wyraźnie widać, że pomysł wprowadzenia bu-dżetu obywatelskiego świetnie się sprawdza i mobilizuje miesz-kańców tych gmin do obywatel-skiej aktywności. Mówiąc ko-lokwialnie, z punktu widzenia urzędnika, który siedzi za biur-kiem nie zawsze dostrzegalne są problemy i potrzeby zwykłych mieszkańców. Dla urzędników są po prostu sprawy istotne i te mniej istotne. Dla mieszkańców każda z nich jest najważniejsza. W końcu tymi decyzjami „żyją” całe osiedla, dzielnice i miasto.

Na co pieniądze?Budżet obywatelski daje w

prosty sposób możliwość kształ-towania miejsca, w którym żyje-my. Potrzebny jest remont chod-nika, nie mamy placu zabaw dla naszych dzieci, park, do którego kiedyś lubiliśmy chodzić na spa-cer, jest zdewastowany – tego typu problemy są najczęściej rozwiązywane z budżetu obywa-telskiego.

- Najważniejszą zaletą takiego budżetu jest to, że mieszkańcy sami mają pomysły na co najlepiej wydać pieniądze gromadzone przecież z ich wspólnych podat-ków – podkreśla Daniel Roguski. Paleta drobnych inwestycji, jakie znalazły swoje �inansowanie z budżetu obywatelskiego, jest sze-roka oprócz już wspomnianych, np. w Zielonej Górze znalazły się środki na wieże lęgowe i budki dla ptaków, ścieżki rowerowe, a tak-że wiaty przystankowe. W Kroś-nie Odrzańskim na pierwszym miejscu s�inansowano położenie nowego chodnika od kościoła do cmentarza para�ialnego. Ale budżet obywatelski to nie tylko inwestycje, w Zielonej Górze pad-ła propozycja projektu „karate skrzat” - kilkaset dzieci w wieku 4-6 lat zaprezentować ma swoje sportowe możliwości w Dniu Ma-łego Karateki. Podobne imprezy kulturalne czy sportowe mogły-by się z woli mieszkańców odbyć również w naszym mieście.

Sukces czy porażka?We wszystkich miastach, w

których wystartował budżet oby-

watelski, efekty przerosły plany inicjatorów. W Zielonej Górze w pierwszym roku zgłoszono po-nad 600 propozycji, a w ostatecz-nym głosowaniu wzięło udział kilkanaście tysięcy mieszkańców. W tym roku w Krośnie Odrzań-skim frekwencja osiągnęła 1/3 mieszkańców uprawnionych do głosowania. Zainteresowanie bu-dżetem obywatelskim było niewie-le mniejsze niż wyborami samo-rządowymi czy parlamentarnymi, gdzie zwykle do urn idzie niewiele ponad 40% mieszkańców.

Badania, a także praktyka miast korzystających z tej formy demokracji wskazują, że skutku-je on bardziej równym podzia-łem środków publicznych, wyż-szą jakością życia mieszkańców, zwiększonym zadowoleniem z usług publicznych, większą przejrzystością i wiarygodnoś-cią lokalnych władz, a także edu-kacją obywatelską i większym udziałem mieszkańców w życiu publicznym. Same plusy! Może teraz czas na Nową Sól…Podziel się opinią, napisz nam swoje [email protected]

Kilka dni temu ogłoszono wyniki VI Rankingu Gmin Wo-jewództwa Lubuskiego. Jako pomysłodawca tego rankingu i jednocześnie autor algorytmu na podstawie, którego ocenia się gminy, mam prawo szczególne do komentowania. Na wstępie jed-nak chcę podkreślić, że głównym celem, jaki mi przyświecał przy obmyślaniu Rankingu i kryteriów jakimi oceniane są gminy, było ewaluacyjny jego aspekt. Bo nie idzie o to, kto wygra, ale o to, w jaką stronę zmierza lubuska sa-morządność lokalna. Niestety ta wartość słabo jest uzmysławiania przez Urząd Marszałkowski. Nie ma się co zrażać i starać się o to, aby Ranking był kontynuowany.

Chcę pogratulować Robertowi

Gromadzkiemu tego, że po ubie-głorocznej fuszerce, przejął jego opracowanie. Dzięki temu Ran-king wrócił do źródeł i na nowo obiektywnie i czytelnie ocenia gminne budżety. Skandal jaki to-warzyszył ubiegłorocznej gali, wynikający z niekompetencji �ir-my, która Ranking przeprowadzi-ła, w tym roku się nie powtórzył.

Dane syntetyczne podawane przy okazji Rankingu są mocno nieobiektywne. Nie dlatego, że nieprawdziwe, ale dlatego, że wy-rwane z kontekstu często „zama-zują” rzeczywistość, kryją specy-�ikę i konkretne uwarunkowania. Dlatego nie należy zbytnio upoli-tyczniać lub medialnie wypaczać wyników Rankingu bez objaś-niania co znaczą. Z tego właśnie powodu skomentuję tegoroczne wyniki.

Pierwsze miejsce w Rankingu zajęła gmina miejska Nowa Sól z wynikiem 3,04, z dosyć dużą przewagą nad Szprotawą (2,359) i Kostrzynem nad Odrą (2,357).

Trzeba pamiętać, że skala ocen zawiera się w granicach 2-5. Za-tem wynik na trzy nie należy do nadzwyczajnych. A to, że laurea-tami zostały gminy z wynikiem 2 z plusem nie najlepiej świadczy o kondycji gmin lubuskich.

Gratulacje należą się jednak także zwycięskiej, w kategorii gmin wiejskich, gminie wiejskiej Zielona Góra. I tu aż prosi się o do-syć złośliwy komentarz, że gmina miejska Zielona Góra, w kategorii ogólnej przegrała z gminą wiej-ską, ba nie znalazła się nawet w pierwszej dziesiątce gmin miej-skich i miejsko-wiejskich. Warto zauważyć, że 10 w kolejności gmi-na miejska to Strzelce Krajeńskie uzyskała wynik 2,22, czyli dwa z małym plusem. Ta dwójka z ma-łym plusem to dosyć miażdżąca metafora jakości rządzenia ekipy samorządowej w Zielonej Górze. Szczególnie w kontekście planów wchłonięcia gminy, która w tym roku, w kategorii gmin wiejskich, Ranking wygrała.

Z analizy danych wyjściowych do ustalania wskaźnika rankingo-wego warte uwagi są przychody ze zwrotu podatku CIT i PIT dla naj-bardziej bogatych gmin lubuskich. Przychody te przeliczone na liczbę mieszkańców świadczą pośred-nio o gospodarce gmin. Pośrednio obejmują dochody �irm oraz wy-nagrodzenia. Największe dochody z tytułu tych dwóch podatków ma miasto Zielona Góra z dochodami 1147 zł na głowę mieszkańca. Na drugim miejscu (po raz kolejny) gmina wiejska Zielona Góra (923 zł), która bardzo wyraźnie zdy-stansowała Gorzów Wielkopolski (830 zł), któremu z kolei po pie-tach depcze gmina Kłodawa z do-chodami 825 zł.

Te cztery gminy wyraźnie od-stają od reszty „stawki”. Żary (miasto) mają 674 zł, a kolejnym Żagań (miasto) 593 zł. Zatem piąty Żagań ma dochody z tytułu zwro-tu podatku PIT i CIT dwukrotnie mniejsze od Zielonej Góry. Inny-mi słowami dwa stołeczne mia-

sta koncentrują najlepiej płatne stanowiska pracy, co dwie gminy z nimi sąsiadujące potra�ią to wy-korzystać.

Relacja omówionych wyżej do-chodów do gminnych budżetów Gorzowa i Zielonej Góry, poka-zuje, że relatywnie lepiej płatne stanowiska pracy znaleźć można w Zielonej Górze. Warto poddać tę sprawę analizie i rozstrzygnąć, co ma na to wpływ. Może statystykę zawyżają Uniwersytet oraz PGNiG a nie fakt działania w Zielonej Gó-rze instytucji budżetowych. Może to także wpływ specy�iki zielono-górskiej gospodarki, korzystającej z fachowców o wyższych kwali�i-kacjach czyli w konsekwencji wyż-szych zarobkach.

Warto byłoby to rozstrzygnąć, aby w relacjach pomiędzy dwoma lubuskimi miastami stołecznymi mniej było emocji a więcej racjo-nalności.Ten ekst przeczytasz w Lubuskim Magazynie Autorów na stronie internetowej:http://kanapapulsu.wordpress.com

KrzysztofChmielnik

Kilka słów o VI rankingu Gmin Województwa Lubuskiego

Page 6: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

6 2/2013 www.echo.nowasol24.pl

O tym, że sanepidowskie labora-toria są zagrożone wygaszaniem, mówi się w Polsce od co najmniej dwóch lat. Głównemu Inspekto-ratowi Sanitarnemu doskwiera brak pieniędzy (mówi się o oko-ło 100 mln zł rocznie) i dlatego wojewodowie rozważają różne warianty likwidacji lub łączenia w większe jednostki laborato-riów w całym kraju. Propozycje oszczędności sprowadzały się w zasadzie do ograniczenia liczby laboratoriów. Do likwidacji lub połączenia z większymi ośrod-kami miało być przeznaczonych ok. 40 z ponad stu placówek w Polsce.

Według planu wojewody lubu-skiego Jerzego Ostroucha nowo-solskie laboratorium w ramach „programu oszczędnościowego” przeniesione ma być do Zielonej Góry. Nie ono jedyne, bo podob-ny los spotkać ma laboratorium w Międzyrzeczu, które wchłonie z kolei stacja w Gorzowie. Głów-nym powodem reorganizacji jest aspekt ekonomiczny – o podzia-le decydują �inanse i racjonal-

ne wykorzystanie posiadanego sprzętu.

Według danych wojewody ilość badań prowadzonych w no-wosolskim laboratorium spadła o ponad połowę, a to wpływa na koszty i rentowność. Spada, co wynika pośrednio ze zmian przepisów, zapotrzebowanie na badania nad jakością wody - główną specjalizacją nowosol-skiego laboratorium. Spadły też znacznie przychody z badań. Dla-tego wojewoda wskazywał, że zachodzi konieczność dostoso-wania wojewódzkiej sieci labo-ratoriów do aktualnych potrzeb prowadzenia nadzoru sanitarne-go i jednocześnie do możliwości �inansowych Wojewódzkiej Sta-cji Sanitarno-Epidemiologicznej.

Z drugiej strony na szali leży argument dotyczący zdrowia publicznego, w którym trzeba wziąć pod uwagę dostępność do laboratoriów dla mieszkańców powiatu, czy czas transportu próbek do badań. W wypadku laboratoriów zajmujących się bakteriologią, jeśli przy powiato-

wych stacjach pozostaną punkty pobrań, a próbki będą przewożo-ne do akredytowanego laborato-rium przy stacji wojewódzkiej, to w zasadzie - z punktu widzenia mieszkańca - nie pogorszy to do-stępności do usług. Podchodząc do tego problemu racjonalnie zapuytajmy: jaka jest różnica w lokalizacji laboratorium między Zieloną Górą i Nową Solą? 25 ki-lometrów i 20 minut jazdy samo-chodem.

Zrozumiałe jest, że samorzą-dowcy w całym kraju mogą oba-wiać się, iż likwidacja lokalnych stacji sanepidu będzie kolejnym etapem ograniczania roli powia-tów i pozbawiania samorządów następnych ważnych instytucji. To często przywoływany argument. Nie inaczej dzieje się zapewne w Nowej Soli na szczeblu naszego miasta i powiatu. Jednak wielu włodarzy w Polsce zastanawia się w trudnej sytuacji nad ewen-tualnym �inansowym wsparciem stacji sanitarno-epidemiologicz-nych. I to mimo trudności, mimo kryzysu, mimo braku pieniędzy. A jak jest u nas?

Problem w tym, że przed zbli-żającymi się wyborami samo-rządowymi jest to nośny temat. Można pokazać, po długim okre-sie nic-nie-dziania-się, że o coś się jednak walczy. I to z kim? Z samym wojewodą. Nowosolscy samorządowcy z miasta i powia-tu zachowują się tak, jakby prob-lem cięcia kosztów nie objawiał się w całej Polsce, a konieczność restrukturyzacji miała jakimś cudem ominąć województwo

lubuskie. Łatwo tymczasem za-uważyć proporcję – z ponad setki GIS rozważa likwidację 40 placó-wek. W Lubuskiem są cztery la-boratoria, pod nóż idą dwa.

A ekonomia? - Ekonomia jest rzeczą ważną, ale nie zawsze naj-ważniejszą – stwierdził, co zacy-towała Gazeta Lubuska, wicepre-zydent Nowej Soli Jacek Milewski. Zdanie symptomatyczne. Szkoda, że nie twierdził tego, gdy w Nowej Soli rozgorzała dyskusja na temat wysokości opłat za przedszko-la, czy kosztów funkcjonowania miejskiej komunikacji autobuso-wej. Wtedy wyznawał zasadę, że jedyna słuszna opłata to 100%.

Choroba zmiany poglądów zdaje się dotykać podobnie wielu nowosolskich samorządowców. Zamiast racjonalnego zważenia argumentów i realnych możliwo-ści rozwiązania problemu trwa festiwal oświadczeń, stanowisk rad, zarzutów o łamanie prawa. Słowem – barwny festyn pozo-rów działania i udawanie rozwią-zywania problemu.

Dziś warto się zastanowić, kto ma te sto procent kosztów funk-cjonowania laboratorium zapła-cić. Zwłaszcza w kontekście tego, że władze powiatu nowosolskie-go i miasta Nowa Sól pominęły milczeniem ofertę wystosowaną przez wojewodę. Zapowiadał on rozważenie innych rozwiązań niż wygaszanie placówki, jeśli władze samorządowe obsługi-wanych przezeń 4 powiatów za-proponują do�inansowanie jego działalności. Dołożyć się nikt nie chciał. To jest być może wskaź-nik poczucia odpowiedzialności za bezpieczeństwo mieszkańców regionu. Warto jednak wspo-mnieć, że w Żaganiu i Żarach ist-nieją powiatowe stacje Sanepid. Więc w zasadzie jak ten test zdali nowosolscy samorządowcy?

- Nikt z tych osób, które dziś głośno wołają o potrzebie rato-wania laboratorium nie podjął teraz rzeczywistych działań, ani nie podejmował ich też wcześ-niej. Wyrażamy też zaskoczenie, że w sprawie nie podjęli się dzia-łań radni KWW Wadim Tyszkie-wicz powiatu nowosolskiego, jak i będące organem prowadzącym placówki władze powiatu nowo-solskiego - również zdominowa-ne przez członków KWW Wadim Tyszkiewicz – napisała w oświad-czeniu grupa nowosolskich rad-nych opozycji. Małgorzata Szab-lowska, Daniel Roguski, Mariusz Stokłosa i Mieczysław Piróg spot-kali się wojewodą, by w zaistnia-łej sytuacji próbować znaleźć najkorzystniejsze rozwiązanie dla pracowników, którym grozi-ła utrata pracy. Postulowali, by restrukturyzację laboratorium przeprowadzać w sposób jak najmniej dla nich dotkliwy oraz dążyć do maksymalnego utrzy-mania zatrudnienia i wykorzy-stania ich potencjału zawodowe-go. I to się udało. Wszystkie etaty dla pracowników nowosolskiej stacji zostaną zachowane.

Przeciętny mieszkaniec po-wiatu nowosolskiego nie zaprzą-ta sobie głowy tym, jak działa stacja Sanepid. W zasadzie nie obchodzi go jak ta służba działa, byleby działała. Wygląda na to, że wojewoda podtrzymał swą decyzję o likwidacji nowosol-skiego laboratorium od nowego roku. Jednak inspekcja Sanepidu będzie działać w Nowej Soli dalej, ma jeszcze wiele zadań do wyko-nania. Przeciętny mieszkaniec powiatu, mimo że ktoś mu usiłuje głowę wciąż zaprzątać sprawami restrukturyzacji placówki, koń-ca świata przy tym nie odczuje. A próbki wody z Nowej Soli poja-dą do Zielonej Góry.

Wielka burza w próbce wodyO co chodzi z burzą wokół planów likwidacji nowo-solskiego laboratorium sanepidu? Czytając kolej-ne relacje w mediach można odnieść wrażenie, że nastąpi koniec świata i bez opieki pozostanie ponad 300 tys. osób z czterech powiatów: nowo-solskiego, wschowskiego, żarskiego i żagańskie-go. W wyliczaniu zadań, jakie ciążą na nowosol-skiej stacji, nowosolscy samorządowcy zachowują się tak, jak gdyby w Żaganiu i Żarach nie było powiatowych stacji Sanepid. A są! A jaka jest róż-nica w czasie i odległości gdyby trzeba było próbki wody do badań dowieźć z Żagania, Żar lub Wscho-wy do Zielonej Góry, a nie do Nowej Soli? Można spokojnie stwierdzić, że żadna. Więc o co chodzi?

WojciechOlszewski

Podziel się swoją opinią, napisz co myślisz, a tekst wyślij na adres: [email protected]

Page 7: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

72/2013www.facebook.com/echonowasolBudżet miasta Nowa Sól na

2014 rok pokazuje tendencję spadkową dochodów oraz wydat-ków na inwestycje. Należy zauwa-żyć, że część zapisana po stronie dochodów pochodzi ze środ-ków Unii Europejskiej i wspólnych działań miasta z innymi sa-morządami, jak np. projekt „Odra dla turystów 2014 – rozwój turystyki wodnej na trans-granicz-n y m

obszarze Doliny Środkowej Odry”, czy niezakończona budo-wa kanalizacji z Funduszu Spój-ności. Te przedsięwzięcia zosta-ły wpisane do budżetu, ale są to fundusze, które pozyskuje się wspólnie z innymi gminami, na-tomiast zarządcą funduszy jest miasto Nowa Sól.

Te środki należałoby rozdzielić pomiędzy mieszkańców Nowej Soli, gminy wiejskiej Nowa Sól, gminy Otyń, czy w przypadku budowy małych przystani rzecz-nych na 10 miejscowości. Miasto bezpośrednio nie ma z tego ko-rzyści, tylko otrzymuje pieniądze

przekazane do obrotu. Można w ten sposób wykazać swój dochód, którym teoretycznie nie można dysponować, bo są to pieniądze przeznaczone na konkretny cel. Ale można je w piękny sposób

pokazać po stronie docho-dów i w ten sposób zwięk-

szyć możliwość zaciąga-nia kolejnych kredytów i zobowiązań na �inanso-

wanie wkładu własnego do środków unijnych.

Mamy duże dochody, bo budżet jest w grani-

cach 120 milio-nów złotych,

więc może-

my mieć zadłużenie na poziomie 60 procent, czyli ok. 70 milionów. Gdyby te pieniądze wyłączyć to rzeczywiste dochody miasta były-by poniżej 100 milionów złotych.

Wpisane są do budżetu rów-nież dochody ze sprzedaży grun-tów koło „Spożywczaka”, który od wielu lat nie znalazł swojego nabywcy. Jednak w 2014 roku mają być podjęte próby sprzeda-ży tego terenu poprzez podział na mniejsze działki. Nie mamy żadnej pewności, czy da nam to taką kwotę, jaką zapisano w bu-dżecie. Jeśli teren ten podzielimy na 10 kawałków po 1,5 mln zło-

tych za każdy, to okaże się, że z gruntu otrzymamy 15 milionów złotych. To na razie są pieniądze wirtualne. Co będzie jeśli nie tra-�ią do miejskiej kasy?

Do budżetu wpisane są rów-nież dochody z tytułu podatku od osób �izycznych oraz podatku od �irm. Widać gołym okiem, że co roku wpływy z tych podat-ków nie rosną. Pozostaje także kwestia „Janosikowego”, które otrzymuje miasto. Gdybyśmy stosowali maksymalne stawki dla podatków lokalnych np. po-datku od nieruchomości, podat-ku od środków transportowych ustalone przez Ministerstwo Fi-nansów, to tak jak skarbnik przy-znała, stracimy ok. 6,5 mln zł. Można się zastanowić, czy warto te podatki podnosić, czy może utrzymać wysokość stawek. Gdybyśmy nawet na podwyżce podatków zyskali 5 mln zł na rok, to przez 10 lat otrzymamy 50 mln

zł. Kwota ta jednak nie wpłynę-łaby z subwencji wyrównawczej państwa do budżetu miasta. Czy jest to dobra polityka? Na pewno jest zła. Okazuje się przez 11 lat

rządów Wadima Tyszkiewicza miejsc pracy nie przybyło. Firm również nie przybyło. Owszem powstały �irmy, które się roz-winęły, podniosły swój kapitał, natomiast zwykły obywatel jak zarabiał najniższą krajową, tak dalej zarabia. Teoretycznie nic na tym nie zyskał.

Rok 2014 to rok wyborczy. To też znajduje swoje odzwiercied-lenie w budżecie. Podatki zostały podwyższone tylko o poziom in-�lacji. Nie podnosi się cen wody i ścieków, co wskazano w progno-zach na kolejne lata. Jeżeli spół-ka zyskała duży kapitał, musi wprowadzić go na swój stan. Od tego kapitału jest liczona amor-tyzacja, która powoduje wzrost cen. Zatem utrzymanie na takim

samym poziomie cen wody i ście-ków to zabieg socjotechniczny. Można wytłumaczyć to w ten sposób, że skoro wszystkie od-cinki nie zostały zrobione to nie można było podwyższyć opłat. Myślę jednak, że nie zrobiono tego tylko i wyłącznie ze względu na to, że jest to rok wyborczy. Na-tomiast w 2015 r. trzeba będzie podnieść ceny wody i ścieków o 20-30%. Oby tylko o tyle! Środki te trzeba będzie znaleźć sięgając do kieszeni mieszkańców.

W budżecie nie ma żadnych in-westycji zgłaszanych przez rad-nych z innej opcji niż grupa rzą-dząca. Bez względu na to, z której sceny politycznej padają propo-zycje, czy z lewej, prawej, czy ze środka, żadne projekty nie są uwzględniane. Jest prowadzona arogancka polityka wspierania „swoich”. Pomysłów zgłaszanych przez radnych opozycyjnych w ogóle się nie planuje. Prezydent ma prawo wprowadzania do bu-dżetu swoich propozycji. Trzeba pamiętać, że prezydent został wybrany w wyborach demokra-tycznych, ale radni również. Rad-

ni reprezentują określone grupy społeczne, które też mają swoje potrzeby. Dużą część z tych po-mysłów można by zrealizować, przedyskutować i przemyśleć, umieścić w planie inwestycyj-nym. A te propozycje co roku au-tomatycznie odpadają.

Jeśli chcę zgłosić swój pomysł to słyszę, że tak nie można, że jest potrzebny system, który po-zwoli wprowadzać propozycje do budżetu. Jeśli jednak propozycję składa ktoś z Komitetu Wybor-czego Wyborców Wadim Tysz-kiewicz to okazuje się, że jest to dobre i nie wymaga żadnego sy-stemu. Totalna ignorancja.

Kolejną sprawą są długi Nowej Soli. Miasto według szacunków jest zadłużone na 58 %, czyli ok. 100 mln zł. Nie mając przed oczy-ma dokumentów księgowych i wszystkich informacji nie sposób jednak precyzyjnie określić praw-dziwego zadłużenie, które jest inne od deklarowanego w Wie-loletniej Prognozie Finansowej Miasta. Do długu na przykład nie wlicza się zadłużenia Regional-nego Centrum Technologii i Wie-dzy Interior Spółka z o.o. i spółki MZGK, nie uwzględnia się także wykupu obligacji komunalnych wyemitowanych przez miasto. Gdybyśmy zebrali te wszystkie kwoty to okazuje się, że zadłuże-ni jesteśmy na większą kwotę niż wynosi budżet miasta. Andrzej Cieślak

Co w budżecie piszczy?Do zadłużenia miasta nie wlicza się długów Interioru, spółki MZGK, wykupu obligacji wyemitowanych przez miasto. Gdybyśmy zebrali te wszystkie kwoty, to okazuje się, że jesteśmy zadłużeni na kwotę większą niż budżet.

Wpisane są do budżetu do-chody ze sprzedaży gruntów koło „spożywczaka”, które od wielu nie mogą znaleźć swojego nabywcy. Planuje się podział tego terenu na mniejsze działki, ale nie mamy pewności, czy miasto dostanie kwotę, którą pierwotnie planowało. Przecież to są pieniądze wirtualne.

Rok 2014 r. to rok wyborczy. To też znajduje swoje odzwierciedle-nie w budżecie. Podatki zostały podwyższone tylko o poziom inflacji. Nie podnosi się cen wody i ścieków podczas gdy zaplanowano to w prog-nozach. To zabieg socjotechniczny. Natomiast w 2015 r. trzeba będzie skumulować podwyżki i podnieść opłaty o 20-30%. Czy jest to uczciwa polityka?

ków Unii Europejskiej i wspólnych działań miasta z innymi sa-morządami, jak np. projekt „Odra dla turystów 2014 – rozwój turystyki wodnej na trans-granicz-n y m

pokazać po stronie docho-dów i w ten sposób zwięk-

szyć możliwość zaciąga-nia kolejnych kredytów i zobowiązań na �inanso-

wanie wkładu własnego do środków unijnych.

Mamy duże dochody, bo budżet jest w grani-

cach 120 milio-nów złotych,

więc może-

Rok 2014 r. to rok wyborczy. To też znajduje swoje odzwierciedle-nie w budżecie. Podatki zostały podwyższone tylko o poziom inflacji. Nie podnosi się cen wody i ścieków podczas gdy zaplanowano to w prog-nozach. To zabieg socjotechniczny. Natomiast w 2015 r. trzeba będzie skumulować podwyżki i podnieść opłaty o 20-30%. Czy jest to uczciwa polityka?

Page 8: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

8 2/2013 www.echo.nowasol24.pl

Jakby nie można było robić jednego i drugiego – wybudować nowy pomnik i przeprowadzić publicznej zbiórki pieniędzy na nowatorskie metody przekazy-wania historii.

Jako człowiek z natury nieufny i nauczony czytania między wier-szami niecnie podejrzewam, że tak naprawdę nie chodzi o żadne ciekawe lekcje historii tylko o za-blokowanie wyburzenia starego pomnika – czyli zachowanie so-cjalistycznego status quo. Myślę tak ponieważ w w/w artykule mamy do czynienia ze stałym ze-stawem argumentów, które były wyciągane za każdym razem, kiedy po 1989 r. próbowano w Polsce zmienić nazwę ulicy czy wyburzyć pomnik jakiegoś czer-wonego siepacza. Przywołajmy ten zestaw: po pierwsze – po co wydawać pieniądze, skoro są inne ważniejsze potrzeby, po drugie – przed zmianą należałoby zro-bić referendum czy ludzie chcą,

po trzecie – inicjatorzy zmian są podłymi dwulicowcami, którzy robią wszystko pod publiczkę, żeby się pokazać. Proszę sobie poczytać prasę z czasów, kiedy w Nowej Soli zmieniano nazwy ulic z Armii Czerwonej na Wroc-ławską czy z Dzierżyńskiego na

Witosa - lata mijają a argumenty ciągle takie same. W całym arty-kule „Pomnikomania” nie ma ani jednego zdania na temat tego, dla-czego ktoś chce ten pomnik roze-brać. Jest za to wiele domysłów na temat tego, czego by chcieli polscy bohaterowie. Ruszmy zatem tym tropem.

NIEODROBIONA LEKCJA HISTORII

Zacznijmy od wyjaśnienia pod-stawowej kwestii - szkoła nie jest jedynym miejscem, gdzie się naucza historii. Więcej powiem - obowiązkowa edukacja jest tyl-

ko jednym z elementów polity-ki historycznej państwa, która przejawia się również w świętach państwowych, w czczonych rocz-nicach, w kreowaniu panteonu narodowych bohaterów, którzy stają się patronami naszych ulic, szkół i uczelni, którym przedsta-wia się na obrazach, płaskorzeź-bach i pomnikach.

Podstawowe pytanie brzmi - jakiej to historii chcemy uczyć dzieci i młodzież w szkołach: tej PRL-owskiej - że w Katyniu polskich o�icerów pomordowa-li Niemcy, 17 września Armia Czerwona wkroczyła do Polski, aby bronić polskich chłopów i robotników a Armia Krajowa to „zapluty karzeł reakcji”? Pomnik stojący przed Ogólniakiem jest elementem takiej właśnie wizji historii Polski.

Skoro autor „Pomnikomanii” ma taki dar empatii, że wykłada nam jakiej Polski chcieli by nasi bohaterowie - niech się wczuje w członków Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy we wrześniu 1939 roku oddali życie broniąc naszej wschodniej granicy przed agresją Armii Czerwonej. Co czu-ją oni i ich potomkowie, kiedy w rocznicę wybuchu II wojny świa-towej składa się kwiaty przed pomnikiem przedstawiającym żołnierzy Armii Czerwonej. Kie-dy czci się nie tych, którzy Polski bronili - lecz tych, co na Polskę napadli!

Moim skromnym zdaniem istotniejsze od atrakcyjności na-uczania historii jest to, aby ta wizja historii była spójna. Póki co trwamy w stanie schizofrenii. Jeżeli pomnik jest w porządku, to po co było zmieniać patrona Lice-um Ogólnokształcącego z Janka Krasickiego na Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Wbrew pozorom ta trwająca już od kilkunastu lat pełzająca wojna o pomnik jest walką o wi-zję tożsamości narodowej - o jed-noznaczne określenie - kto stał na straży interesów narodowych, a kto był ekspozytariuszem intere-sów mocarnego sąsiada.

Pod tym względem w naszym

kraju – przynajmniej na po-ziomie elity politycznej panuje konsensus – wyraża się on w sformułowaniach zawartych w najważniejszym akcie prawnym Rzeczypospolitej Polskiej – kon-stytucji. Została ona przyjęta w 1997 r. podczas połączonego po-siedzenia Sejmu i Senatu ogromną większością głosów (451 głosów – za, 40 – przeciw, 6 – wstrzymu-jących się) i zawiera następujący stosunek do naszej historii – PRL była bytem niesuwerennym i nie-demokratycznym (patrz pream-buła Konstytucji RP), a we współ-czesnej Polsce nie ma miejsca dla organizacji odwołujących się do idei i praktyk komunistycznych (patrz art. 13 Konstytucji RP).

SPADEK PO PRL-uW spadku po słusznie minio-

nym ustroju pozostał nam nie tyl-ko pomnik, ale również nazewni-ctwo. Najszybciej poradzono sobie z nazwami szkół i głównych ulic – całe szczęście zniknął z Nowej Soli Feliks Dzierżyński i Marceli Nowotko, Małgorzata Fornalska i Janek Krasicki – ale pozostali inni bohaterowie lewicowych bajek – Ludwik Waryński internacjonali-styczny socjalista, organ prasowy młodzieżówki komunistycznej „Walka Młodych”, ul. Zjednocze-nia (Polskiej Partii Socjalistycznej z Polską Partią Robotniczą), Mar-cin Kasprzak (członek sprzeci-wiającej się walce o niepodległość Polski SDKPiL), Stanisław Kunicki członek PPS „Proletariat”.

Polityka historyczna PRL pole-gała nie tylko na upamiętnianiu działaczy lewicowych, ale rów-nież na spychaniu w niebyt, tych których nie lubili – jest w Nowej Soli ul. Bohaterów Getta, ale nie ma ul. Bohaterów Powstania Warszawskiego, była ul. Gwardii Ludowej, ale nie było i nie ma ul. Narodowych Sił Zbrojnych czy ul. WiN-u. Z trzech twórców II Rze-czypospolitej politycznie „słusz-nych” jest tylko dwóch: socjalista Piłsudski (który ma swoją ulicę) i artysta Paderewski (który ma swoje osiedle). Roman Dmowski – twórca Narodowej Demokracji w dalszym ciągu jest sekowany, nie ma również swojej ulicy żaden z żołnierzy „wyklętych” - niedługo minie ćwierćwiecze odzyskania suwerenności, a oni są w dalszym ciągu w Nowej Soli niepoprawni politycznie.

JerzyPatelka

W poprzednim numerze Echa ukazał się artykuł „Pomnikomania i lekcja historii”. Autorka tego materiału uważa, że zamiast wydawać pieniądze na budowę pomnika lepiej zainwestować je w „organizację ciekawych lekcji historii”. To bardzo wygodne postawienie sprawy - takie wrzucanie nas w dylemat:

Myć ręce czy nogi?

Moim skromnym zdaniem istotniejsze od atrakcyjności nauczania historii jest to, aby wizja historii była spójna. Póki co trwamy w stanie schizofrenii. Jeżeli pomnik jest w porządku, to po co było zmieniać patrona Liceum Ogólnokształcącego z Janka Krasickiego na Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

- Jako człowiek z natury nieufny podejrzewam, że tak naprawdę nie chodzi o żadne ciekawe lekcje historii tylko o zabloko-wanie wyburzenia starego pomnika – czyli zachowanie socjalistycznego status quo - pisze J. Patelka.

Roman Dmowski – twórca Narodo-wej Demokracji wciąż nie doczekał się w Nowej Soli symbolicznego zna-ku pamięci historycznej

Page 9: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

92/2013www.facebook.com/echonowasol

Zmodernizowany przejazd kolejowy przy ul. Wojska Polskiego to nasz mister budowy 2013

Można? Można!W naszym redakcyjnym konkursie nagrodę za najlepszy i najpiękniejszy obiekt budowlany w 2013 roku

bezapelacyjnie zdobył przejazd kolejowy na ulicy Wojska Polskiego. Inne budowle wyglądają przy tym blado. Przez dziesiątki lat kierowcy klęli jak szewce w obawie przed zniszczeniem zawieszenia. Przejazd pełnił raczej funkcję tzw. „leżącego policjanta” skutecznie zmniejszając prędkość pojazdów do 5 km na godzinę i zmuszając auta do poruszania się dziwacznym slalomem. W końcu udało się! Spółki kolejowe dogadały się, wybudowały co trzeba jak trzeba, a my możemy przejeżdżać normalnie. O to chodzi. red

Trochę niezauważona, bez przecinania wstęg, wizyt ministra, sekretarzy stanu, bez zbędnej celebry lokalnych VIP-ów prze-szła najważniejsza inwestycja ostatnich kilkudziesięciu lat – modernizacja przejazdu kolejowego koło dworca.

Jak wyglądało nadanie praw miejskich Nowej Soli?

Rzadka ciekawostka historyczna wyszperana w sieci. Oto notgeld, czyli niemiecki pieniądz zastępczy, emito-wany przed około 100 laty ukazuje nadanie praw miejskich Nowej Soli przez króla Prus Fryderyka II Wielkiego. Za początek historii naszego miasta uznaje się rok 1563 i założenie pierwszych warzelni soli. Dlatego w tym roku obchodzilismy 450-lecie Nowej Soli. Neusalzburg po raz pierwszy wzmiankowany był w 1585 r. Potem nazwa zmieniła się na Neusalz. Podniesienie rangi Nowej Soli do miasta miało miejsce 20 sierpnia 1743 roku, czyli 270 lat temu.

STO 21wahadło czasu

Kiedy, przed laty, poznałam twórców Teatru TAQ, zetknęłam się również z pracami Leszka Freya Witkowskiego. Z przyjemnością i wzruszeniem obejrzałam w piątek 22 listopada 2013 r. wysta-wę gra�ik artysty ze Świebodzina. Wernisaż odbył się w Bibliotece Miejskiej, w związku z o�icjalnym otwarciem 21 Spotkania Teatru Otwartego, które trwało trzy dni. Leszek Frey Witkowski opowie-dział historię nie tylko swojej twórczości, ale tak-że przyjaźni łączącej go z Edwardem Gramontem i „Terminusami”.

W takich chwilach czujemy mocno, że choćby-śmy, nie wiem jak bardzo, starali się żyć teraźniej-szością, to czas robi swoje i... mija. Nie mija jednak bez śladu. A w sztuce, jak w życiu, bywa, że jedni twórcy drugich zarażają aktywnością, współdzia-łają, umacniają się nawzajem.

Na festiwal STO, organizowany przez Terminus a Quo, przybyło do Nowej Soli sporo teatralnych gości z wielu miast Polski. Poziom przedstawień był bardzo różny. Zdarzały się nieudane (ale tych niewiele), obok mistrzowskich „perełek”! Do „pere-łek” zaliczam dwa spektakle aktorów poznańskich: Ecce homo Janusza Stolarskiego i Bóg Zapłać Teatru Cirkus Ferus, w którym wystąpili dawni aktorzy TAQ: Kuba Kapral i Dominik Złotkowski.

Majstersztyk sztuki aktorskiej, precyzyjne wyko-rzystanie możliwości ciała, minimum scenogra�ii. Jeden mebel na scenie i już szafa gra! Albo skrzynia przypominająca trumnę w monodramie Janusza Stolarskiego. Coś z niczego! Publiczność słucha z za-partym tchem słów Fryderyka Nietzschego. Trudna �ilozo�ia profesora z Bazylei przepływa lekko, po-nieważ aktor, wcześniej, zrobił wszystko, co mógł, by przetworzyć myśl w teatralną materię. Zanurzo-ny jest w niej bez reszty. Widz potra�i uszanować taką koncentrację. Owacje na stojąco, niewymu-szone, odruchowe. Bo aktor wzruszył bez reszty, dotknął najgłębszych ludzkich tajemnic, słabości. Obnażył je bezlitośnie, pokazał, kim jesteśmy, kie-dy przestaniemy się chować za ideologią, religią, polityką. W nagości mamy być silni! To prawdziwa moc. Moc nieskrępowanego ducha, prawdy o sobie, która jest chyba najtrudniejsza. Czytajcie mnie, ale nie idźcie za mną! Za sobą idźcie! ̶ zdaje się mówić �ilozof. Jak wiele trzeba doświadczyć, przecierpieć, zrozumieć, żeby zaufać sobie, żeby się siebie nie bać, odsunąć autorytety, iść własną drogą? Nie szkodzić drugiemu, nie poddawać się resentymentom, ale też być na innych odpornym. Nietzsche znał też po-tężną siłę ignorancji, fanatyzmu. Wiedział, że nie można jej lekceważyć.

Janusz Stolarski prezentował już u nas Ecce homo w 1992 r. Ku radości jego wiernych fanów, po 20 la-tach, na nowosolskiej scenie Zaratustra przemówił znowu. Czymże jest te 20 lat w obliczu wieczności, ku której zmierza ludzka myśl?

Elżbieta Bielska-Kajzer

Page 10: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

10 2/2013 www.echo.nowasol24.pl

W 2010 roku 16% Polaków pracowało wolontarystycznie. Może to i mało na tle innych kra-jów Unii Europejskiej, czy USA, gdzie wolontariuszami jest blisko 50% mieszkańców. Jednak jest dobra wiadomość: rzesza wo-lontariuszy nieznacznie rośnie. To już nie tylko ochotnicy Wiel-kiej Orkiestry Świątecznej Po-mocy Społecznej, ale działacze tysięcy organizacji pozarządo-wych w mniejszych i większych miastach oraz wsiach.

Od A do ZPowszechnie sądzi się, że wo-

lontariusz jest potrzebny wy-łącznie do opieki nad ciężko chorymi osobami. To mylne sko-jarzenie, bo zakres jest szeroki. Zdarza się, że są to z pozoru mało znaczące prace - czasami praca wolontariusza polega na grze z dziećmi w piłkę, innym razem na organizowaniu imprez kultu-ralnych. Bywa, że ktoś opiekuje się dziećmi w świetlicy socjote-rapeutycznej. Księgowy na eme-ryturze pomaga stowarzyszeniu rozliczać rachunki. Niektórzy

z osobami niewidomymi spę-dzają czas, czytając prasę czy książki. Chodzi również o pro-stą pomoc w załatwianiu spraw urzędowych, wypełnianiu dru-ków na poczcie.

Co ciekawe, praca wolontariu-szy wcale nie musi być związana z konkretnym miejscem. Może mieć charakter e-wolontariatu. Na przykład wtedy, kiedy osoba taka administruje stroną inter-netową, moderuje forum, czy szykuje materiały informacyjne do portalu społecznościowego fundacji.

PrzegięcieWolontariat staje się coraz bar-

dziej popularny. Nie bez powodu przed dwoma laty Komisja Euro-pejska ogłosiła rok wolontariatu. Czym zatem jest? Na ten temat powstało mnóstwo nieporozu-mień. Niektórzy traktują prak-tykę studencką jako wolontariat. Są pracodawcy, którzy zamiast przyjmować pracowników na okres próbny najpierw każą im wykazać w pracy wolontaria-ckiej. To oczywiście przykłady zaprzeczające prawdziwej idei wolontariatu. Praktyki studen-ckie wynikają z obowiązku za-pisanego w regulaminie szkoły lub studiów. Nie ma więc mowy w takim przypadku o dobrowol-ności w ich odbywaniu – jest to obowiązek ucznia, studenta i nie powinien być mylony z wolonta-riatem. Tak samo jest w przypad-ku pracy w �irmie, która powinna

być uregulowana w formie umo-wy o pracę lub umowy zlecenie.

Po pierwsze dobrowolnieDo tej pory powstało i funkcjo-

nuje wiele sformułowań de�iniu-jących działalność wolontariu-szy. W literaturze można spotkać liczne określenia używane dla podkreślenia istoty, jaką wo-lontariusze odgrywają w społe-czeństwie obywatelskim. Łaciń-skie słowo „volontarius” znaczy tyle, co dobrowolny, ochotniczy. Wolontariuszami są osoby, które pomagając innym sprawiają, że życie tych ludzi jest łatwiejsze, a często nabiera sensu dzięki ta-kiej pomocy.

W Polsce wolontariat przez wiele lat nie był unormowany prawnie. Dopiero po wprowa-dzeniu w 2003 roku ustawy o działalności pożytku publiczne-go i wolontariacie pojawiły się pewne gwarancje dla wolonta-riuszy. Zgodnie z tym dokumen-tem wolontariuszem jest osoba �izyczna, która ochotniczo (do-browolnie) i bez wynagrodzenia wykonuje świadczenia na zasa-dach określonych w ustawie an-gażując się w pracę na rzecz m.in. organizacji pozarządowych, organizacji kościelnych czy ad-ministracji publicznej. Osoby, które nie ukończyły 18 lat, czyli niepełnoletnie, mogą być wolon-tariuszami pod warunkiem, że wyrażą na to zgodę ich rodzice lub opiekunowie.

Wolontariat ujęty w ustawie ma jednak swoje wady. Mimo, że wolontariusz wykonuje rze-czywistą pracę mającą konkret-ną wartość nie jest wliczany do emerytury. A szkoda, bo wiele osób w ten sposób pracuje prak-tycznie na drugim etacie. Okres wykonywania świadczeń w cha-rakterze wolontariusza nie ma wpływu na uzyskanie prawa do renty lub emerytury oraz na wy-sokość tych świadczeń, ponieważ nie jest zaliczany ani do okresów składkowych, ani nieskładko-wych.

Wolontariusz to nie frajer

Wolontariat to nie tylko kolejny punkt w CV, czy modne hasło. Coraz częściej jest okazją do przeżycia niepowtarzalnej przygody i zdobycia ciekawych umiejętności

RafałStasiński

Wolontariusze poświęcają swój czas, a w zamian otrzymują np. możliwość nabycia, czy sprawdzenia w praktyce swoich umiejętności. Praca w organizacjach pozarządowych może przełożyć się na znalezienie pracy.

Według badań przeprowadzonych przez SMG KRC połowa wolontariuszy mówi, że w skali roku przeznaczyli na nią mniej niż 15 godzin.

Bywa, że ktoś opiekuje się dziećmi w świetlicy socjoterapeutycz-nej. Księgowy na emeryturze poma-ga stowarzyszeniu rozliczać rachunki. Niektórzy z osobami niewidomymi spę-dzają czas, czytając prasę czy książkę.

Page 11: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

112/2013www.facebook.com/echonowasol

Świadectwo wolontariusza

- Praca wolontariusza to kon-kretne korzyści i okazja do zdo-bycia cennego doświadczenia. Wszystko działa w oparciu o regułę wzajemności. Wolonta-riusze poświęcają swój czas, a w zamian otrzymują np. możli-wość nabycia, czy sprawdzenia w praktyce swoich umiejętności. Praca w organizacjach pozarzą-dowych może przełożyć się na znalezienie pracy. Ukończenie studiów nie jest już dziś wystar-czającym powodem, żeby kogoś zatrudnić, dlatego ten rodzaj za-angażowania, w ramach, którego nieodpłatnie poświęca się swój czas innym osobom lub jakiemuś przedsięwzięciu może przynieść nieoczekiwane rezultaty. Praco-dawcy doceniają bezinteresowne zaangażowanie na rzecz innych. To dobre świadectwo – mówi Sebastian Cycuła, Prezes Sto-warzyszenia Pomocy Dzieciom Autystycznym „Dalej razem” z Zielonej Góry.

- Pracowałam w Niemczech jako wolontariuszka. Mimo, że jest to praca dobrowolna i tak

przysługiwało 400 euro mie-sięcznie. Ponadto otrzymywa-łam extra zniżki na przejazd publicznymi środkami trans-portu – wspomina Agnieszka Sobocka. W USA np. to, że ktoś jest wolontariuszem, przelicza się na punkty, dzięki czemu jest wyżej oceniany np. w rekrutacji do college’u.

Moc niewykorzystanej energii

Wokół nas jest mnóstwo nie-wykorzystanej energii. Spójrzmy na seniorów i emerytów. Mimo wieku wielu z nich ciągle jest na siłach i ma bezcenną wiedzę i do-świadczenie. Niestety zamykają się w czterech ścianach, a mało kto oferuje możliwość świadcze-nia dobrowolnej pracy na rzecz innych. Liczba osób w wieku emerytalnym rośnie w tempie geometrycznym. To ogromna przestrzeń społeczna do zago-spodarowania.

Wg badań przeprowadzonych przez SMG KRC połowa wolon-tariuszy mówi, że w skali roku przeznaczyli na nią mniej niż 15 godzin. Zaledwie co dwudziesty

pracował społecznie ponad 150 godzin rocznie, czyli powyżej 3 godzin tygodniowo. Co skłania ludzi do pracy wolontariackiej? Według badań najczęściej dekla-rują, że po prostu sprawia im to przyjemność, że ich to interesuje – mówią tak zarówno kobiety, jaki i mężczyźni, zarówno młodsi, jak i starsi. Kolejne powody wymie-niane są już nieco rzadziej.

Warto odnotować pewne róż-nice między wolontariuszami i wolontariuszkami: kobiety częś-ciej niż mężczyźni podkreślają, że wolontariat daje możliwość bycia między ludźmi, nawiązania kontaktów i pożytecznego spę-dzenia czasu. Częściej też przy-znają, że pomagają, bo po prostu nie umieją odmawiać; taki „brak asertywności” w kwestii wolon-tariatu charakteryzuje też (nie-zależnie od płci) osoby w wieku 26 - 45 lat.

JAKIE WOLONTARIUSZ MA PRAWA?Wolontariusz ma prawo do:• okresu próbnego pozwalającego poznać

specyfikę nowej pracy;• otrzymywania wymaganych środków ochrony

osobistej;• bycia poinformowanym o ryzyku dla zdrowia

i bezpieczeństwa związanym z wykonywaniem świadczeń, a także o zasadach ochrony przed zagrożeniem;

• zapewnienia, na zasadach takich jak pracownicy, bezpiecznych i higienicznych warunków pracy;

• zwrotu poniesionych kosztów podróży służbo-wych i diet związanych ze świadczeniem;

• uzyskania pisemnego potwierdzenia treści porozumienia;

• otrzymania zaświadczenia o wykonaniu świadczeń;• zaopatrzenia z tytułu wykonywania świadczeń

– innymi słowy prawo do odszkodowania, a nawet renty inwalidzkiej, jeżeli podczas wyko-nywania świadczeń ulegnie wypadkowi;

• zwrotu pokrycia kosztów ogólnie przyjętych wy-nikających z umów międzynarodowych, gdy w porozumieniu jest mowa o oddelegowaniu wolontariusza na terytorium innego państwa;

• bycia poinformowanym o swoich prawach i obowiązkach.

Zanim zostaniesz wolontariuszem spróbuj odpo-wiedzieć sobie na kilka prostych pytań:

Czy mam jeszcze wolny czas?Zastanów się, czy w natłoku zajęć, znajdziesz jeszcze czas na dodatkowe obowiązki. Czy swój wolny czas chcesz poświęcić dla innych? Jeśli tak, to sprecyzuj ile masz tego czasu i w jakich dniach i godzinach w ciągu tygodnia. Lepiej jest powiedzieć, że ma się czas w czwartek popołudniu czy każdego dnia do południa, niż że ma się dużo wolnego czasu.

Co chcę robić?Pomyśl jaki rodzaj i forma zajęcia Cię interesuje. Czy chcesz robić to co robisz na co dzień w pracy i tym właśnie wesprzeć organizacje pozarządowe, czyli wykorzystywać swoje doświadczenie zawodo-we czy zdobyte w szkole umiejętności, np. w zakre-sie księgowości, marketingu, języka angielskiego itp. Czy wolisz zająć się zupełnie czymś innym? Od-reagować, oderwać się od pracy i nauki. Zastanów się czy chcesz pracować bezpośrednio z ludźmi - np. pomagać osobie starszej, czytać osobie niewido-mej, uczestniczyć w terapii dziecka autystycznego czy pracować z osobami niepełnosprawnymi?

Jak szukać miejsca pracy?Na początku warto rozejrzeć się wokół siebie. Może obok Twojego domu, w drodze do szkoły lub pracy znajdują się placówki lub organizacje pozarządowe, które mogłyby być zainteresowane Twoją pomo-cą. Niezastąpionym źródłem informacji jest także Internet, a szczególnie strona www.bazy.ngo.pl - znajdują się tu wszystkie fundacje i stowarzyszenia w Polsce. Wystarczy wpisać miasto a baza danych pokaże wszelkie instytucje w nim się znajdujące. Czytając nazwę organizacji możesz już wstępnie wywnioskować czym się ona zajmuje. Jeśli ta te-matyka czy dziedzina Cię interesuje to zrób następ-ny krok. Zajrzyj na ich stronę internetową lub po

prostu pójdź tam czy zadzwoń i zapytaj o działania jakie wykonują i czy potrzebna jest przy nich pomoc wolontariusza. Jeśli tak to zaproponuj swoją pomoc i umów się na spotkanie w tej organizacji, na któ-rym ustalicie szczegóły współpracy.

Co może robić wolontariusz?Wolontariusz przydatny jest przede wszystkim w pracach biurowych – przepisywaniu tekstów na komputer, wysyłaniu faxów, kserowaniu, se-gregowaniu dokumentów itp. Może też tłumaczyć teksty z języków obcych czy administrować stronę internetową organizacji. Jeśli posiada odpowiednią wiedzę to może udzielać porad specjalistycznych (prawnych, księgowych, PR). Może też zająć się ko-ordynacją projektów czy pisaniem wniosków. Może również czuwać przy telefonie zaufania lub mieć dyżury w recepcji. Wolontariusze mogą wesprzeć organizację uroczystości, festynów, konferencji. Mogą także uczestniczyć w tworzeniu ulotek, fol-derów, pomagać przy ich dystrybucji. Można także wziąć udział w kampaniach społecznych, zbieraniu podpisów pod petycjami, kwestowaniu. Właściwie to, co można robić w organizacji zależy od tego, co organizacja robi, na jakiej dziedzinie działa i od tego, w czym wolontariusz jest dobry, na czym się zna.Główną grupa odbiorców pracy wolontariuszy są osoby niepełnosprawne. Pomoc tym osobom to przede wszystkim bycie z nimi, towarzystwo, wspieranie i motywowanie do aktywności. Można z nimi wyjść na spacer, do kina, czy po prostu po-rozmawiać. No i oczywiście wolontariusz może pomagać dzie-ciom, w tym dzieciom niepełnosprawnym. Pomoc w zasadzie polega na zabawie z nimi, wypełnianiu im czasu wolnego. Można organizować im różnego rodzaju zajęcia – teatralne, muzyczne, plastyczne, fotografi czne, majsterkowanie itp. Bardzo często dzieci w wieku szkolnym wymagają pomocy w lek-cjach, korepetycji z różnych przedmiotów.

www.wolontariat.org

PORADNIK WOLONTARIUSZA

Zostań wolontariuszem ECHO!poszukujemy:fotografów, także fotografów amatorów, autorów tekstów, dziennikarzy i ludzi z fajnymi pomysłamioferujemy: umową wolontariacką, referencje, bezpłatne szkolenie dziennikarskie, możliwość zdobycia ciekawego doświadczeniawymagamy: otwartości na wyzwania, kreatywności, zmysłu do obserwacji i wyrażania swego zdania Najlepszym oferujemy docelowo możliwość pracy na umowę zlecenie

Skontakuj się z nami na facebooku lub poprzez e-mail: [email protected]

Page 12: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

12 2/2013 www.echo.nowasol24.plW całej Polsce tylko 1% dorosłych osób z autyzmem znajduje zatrudnienie. Dlatego zmieniliśmy swoje podejście. Już nie przekonujemy pracodawców by zatrudniali osoby z autyzmem, to my tworzymy miejsca praca i stajemy się pracodawcami – mówi Sebastian Cycuła, prezes Stowarzyszenia Pomocy Oso-bom Autystycznym „Dalej razem”

Warto ryzykować!

Stowarzyszenie Pomocy Oso-bom Autystycznym „Dalej Razem” to jedna z prężnie rozwijających się organizacji pozarządowych w regionie. Pamiętam jednak jak przed paroma laty działaliście w malutkim pomieszczeniu, do-słownie kilka metrów kwa-dratowych, na którym mu-siało ścisnąć się kilka osób. Dziś dysponujecie dużym budynkiem, w których dzia-ła przedszkole, odbywają się warsztaty, działa spółka non profit. Od czego to wszystko się zaczęło?

Lato 2001 roku. Rodzice siedmiu osób z autyzmem z Zielonej Góry przy wspar-ciu dynamicznej pedagożki postanowiło założyć orga-nizację pozarządową [Au-tyzm – zaburzenie �izyczne i psychiczne, które utrud-nia postrzeganie świata,

nawiązywanie relacji ko-munikowanie się – przyp. red.]. Cel był prosty: stwo-rzyć warunki by dzieci mia-ły dostęp do profesjonalnej terapii. Pierwsze projekty, szkolenia w Warszawie, za-jęcia odbywające się popo-łudniami w szkole specjal-nej i przedszkolu. Z czasem pojawiali się kolejni pod-opieczni, w ciągu kilku lat udało się przekonać władze miasta, które udostępniły organizacji trzy pokoiki w jednej z zielonogórskich kamienic. Podopiecznych ciągle przybywało, po diag-nozę zgłaszali się rodzice maluszków, ale także osób dorosłych... I w tym momencie pewnie stanęliście zapewne przed ko-niecznością przejścia do drugie-go etapu formowania się orga-nizacji, czyli profesjonalizacji.

Okazało się, że nie można działać jedynie w oparciu o terapeutów zatrudnionych z „doskoku”. Należało stwo-rzyć etaty, tak by specjaliści poświęcali swój zawodowy czas wyłącznie na pracę z dziećmi autystycznymi.

Przełomem dla nas był udział w projekcie Fun-dacji Synapsis „Autyzm Akademia dla NGO”, dzięki czemu mogliśmy wyszkolić kolejnych terapeutów. Unij-ne projekty pozwoliły nam poszerzać kadrę, ale ciągle było bardzo niestabilnie. Trzy salki terapeutycz-ne przestały wystarczać, pomyłka rachunkowa we wniosku o grant sprawiły, że przez 9 miesięcy ist-niała realna groźba utraty płynności �inansowej, a co za tym idzie przerwania terapii.

Czym było nas więcej, tym głos był bardziej sły-szalny, spotykaliśmy się ze zrozumieniem władz. Najpilniejszą potrzebą był jednak lokal, który umożli-wiłby nie tylko objęcie te-rapią większej liczby osób, ale także stworzenie jed-nostek �inansowanych ze stałych źródeł innych niż projekty, dawał szansę na znaczne zwiększenie jako-ści wsparcia.

Doszliśmy także do mo-mentu, gdy podopieczni w rożnych wieku, mieli róż-ne oczekiwania. Powstał plan, który był odzwier-ciedleniem naszej misji: „Istniejemy by przywrócić światu Osoby z Autyzmem – Stworzyć Im warunki do rozwoju i godnej egzy-stencji na każdym etapie życia”.

Sebastian Cycuła Absolwent politologii na Uniwer-sytecie Zielonogórskim. Ukończył studia podyplomowe: Ekonomia Społeczna na Uniwersytecie Eko-nomicznym w Krakowie. Uczestnik Programu “Wielokulturowa Europa” realizowanego przez British Council z partnerami. Absolwent XXVI edycji kursu Prawa i Wolności Człowieka zorganizowanego przez Helsińską Fundację Praw Człowieka. W Stowa-rzyszeniu od 2005 roku. Prezes za-rządu organizacji od 2008 r.

Page 13: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

132/2013www.facebook.com/echonowasolMieliśmy spotkanie zarządu

stowarzyszenia. Zastanawiali-śmy się, czy chcemy być małą or-ganizacją, ale to się wiąże z tym, że nie będziemy w stanie przyjąć kolejnych dzieci, czy chcemy być większą organizacją i profesjo-nalizować się, co też ma swoje minusy np. trudność w zarządza-niu. Zdecydowaliśmy, że prio-rytety to zachowanie ciągłości terapii i umożliwienie przyjmo-wania kolejnych podopiecznych, stworzenie przedszkola, powo-łanie miejsca pracy dla dorasta-jących Osób z Autyzmem.W końcu otrzymaliście w dzierżawę Willę Suckera

Kiedy się nie mieściliśmy w po-mieszczeniach przy Alei Niepod-ległości zrobiliśmy kampanię informacyjną starając się wyjaś-nić, czym jest autyzm, jakie są potrzeby dzieci autystycznych. Potem w jednej z rozmów Wiole-ta Haręźlak, prezydent Zielonej Góry powiedziała, że tyle słysza-ła o autyzmie, ze nie sposób tego pominąć. To pokazuje nam jak ważna jest współpraca z media-mi i lobbing w dobrym tego słowa znaczeniu. W pewnym momen-cie wydawało się, że autyzm to największy problem w mieście. Przekonywanie poskutkowało. Okazało się, że jest wolny budy-nek: Willa Suckera. Totalna rude-ra, która wymaga remontu za 3 miliony złotych. Miasto postawi-ło warunki: dajemy wam budy-nek, ale sami bierzecie na siebie ciężar remontu. To wymagało od nas podjęcie dużego ryzyka. Bo

skąd wziąć takie pieniądze? Od 2010 roku jesteśmy tutaj

w Willi Suckera przy ul. Sienkie-wicza 10. Zanim przekonaliśmy miasto pokazaliśmy plan, co chce-my zrobić w najbliższym czasie. Przekonywaliśmy, że jesteśmy w stanie samodzielnie się utrzymać np. jeżeli będziemy mieli lokal, stworzymy przedszkole (wów-czas w całym regionie nie było przedszkola dla maluchów auty-stycznych) na które pozyskamy dotacje z budżetu państwa.

Dziś Przedszkole Dalej Razem to 16 dzieci z autyzmem (4 grupy po 4 dzieci, każdą grupą opiekuje się 3 terapeutów). Udało się również uruchomić grupę ogólnodostępną dla 15 dzieci. Dzięki temu osoby z autyzmem otrzymują codzienne bardzo intensywne wsparcie te-rapeutyczne, ale także mają moż-liwość integracji ze zdrowymi rówieśnikami. Przyjęliśmy mo-del integracji włączającej, który świetnie się sprawdza i przynosi również ogromne korzyści dzie-ciom zdrowym, które w przyszło-ści staną się bardziej otwartymi i empatycznymi ludźmi. Rudera, o czym mógł się przekonać każdy odwiedzający Wasze Stowa-rzyszenie, w krótkim czasie zmieni-ła się nie do poznania.

Dziś mamy wyremontowane piętro, parter, piwnice. Wydali-śmy już ponad 2 miliony złotych razem z placem i drogą dojazdo-wą. Jak zaczynaliśmy prace re-montowane na piętrze wzięliśmy pożyczkę od Towarzystwa Inwe-stycji Społecznych. Łącznie zo-

stało nam do spłaty 800 tysięcy złotych. Regularnie płacimy raty odsetkowo-kapitałowe ze skła-dek członkowskich i czesnego za przedszkole. W remoncie po-mogły nam lubuskie �irmy m.in. Kronopol, Rockwoll, LUG, FAST przekazując nieodpłatnie mate-riały budowlane lub udzielając znaczych rabatów. To była bardzo wartościowa pomoc. Część prac rozbiórkowych wykonali rodzi-ce, dzięki czemu zmniejszyliśmy koszty. Był jednak taki moment, że faktura za roboty budowlane przeterminowała się. Dla nas sy-tuacja krytyczna. Wiedzieliśmy jednocześnie, że �irma, której nie zapłaciliśmy, przez nas zbliża się do bankructwa. Wtedy ruszyli-śmy z akcją na Facebooku, zebra-liśmy ok 12 tys. złotych. Dzięki temu przetrwaliśmy trudny mo-ment. Nie straciliśmy płynności �inansowej.

Aktualnie w SPOA wsparcie otrzymuje ok. 140 osób z auty-zmem – mieszkańcy południowej części Województwa Lubuskiego, ale także mieszkańcy okolic Gło-gowa na Dolnym Śląsku i Wol-sztyna w Wielkopolsce. Część zajęć odbywa się także poza Zie-loną Górą: w Gubinie, Brodach, Nowej Soli, Żarach i Głogowie, dzięki czemu dzieciaki nie muszą pokonywać, co tydzień trasy na-wet 60 km w jedną stronę.Dla wieli organizacji wizja 3 milio-nowej inwestycji to prawie sciene fiction. A Wy nie przejęliście się tym i dalej myśleliście o rozwoju o orga-nizacji.

Od dawna marzyło nam się, żeby stworzyć miejsca pracy dla osób dorosłych z autyzmem. Szu-kaliśmy projektów, rozwiązań prawnych. Początkowo myśleli-śmy o Zakładzie Aktywności Za-wodowej. Nie przeszedł jeden pro-jekt, nie poddaliśmy się. Pojawił się konkurs Fundacji Velux z Danii. Projekt należało złożyć w języku angielskim. Zebrał się zespół lu-dzi. Nie mieliśmy jednak eksper-tów, dlatego angażując osoby do tego projektu zdecydowaliśmy by samemu stworzyć miejsca pracy. Projekt przeszedł. Zdobyliśmy mi-lion euro. Nasze przedsięwzięcie był jednym z 6 z Polski i Czech. Pie-niądze niewyobrażalne. Powoła-liśmy spółkę non pro�it zajmującą się rękodzielnictwem, poligra�ią, multimediami a niebawem także kateringiem. Zrobiliśmy remont piwnicy dla spółki, stworzyliśmy pracownie, zapewniliśmy wyna-grodzenia dla osób autystycznych na prawie 2 lata, kupiliśmy drogi sprzęt. W tym momencie zatrud-niamy 12 osób z autyzmem. W całej Polsce tylko 1% osób z au-tyzmem znajduje zatrudnienie. Zmieniliśmy też podejście. Już nie przekonujemy pracodawcy by za-trudnił osobę z autyzmem, to my tworzymy miejsca praca i stajemy się pracodawcami. Organizacja to nie tylko mury. Waż-ny jest również kapitał ludzki, czyli zarząd, zespoły zadaniowe. Jak w tym przypadku wyglądał rozwój Stowarzyszenia.

Najpierw nauczyliśmy się ro-bić małe przedsięwzięcia. Zespół

integrował się. Potem wypłynęli-śmy na głębsze wody. Szukaliśmy ludzi we własnym gronie, ale nie ze względu na nepotyzm, chodzi-ło o to by znaleźć osoby pracowite, rzetelne, które dobrze wykonają zadania. Teraz uczymy się stan-dardów pracy. Moja rola prezesa zmienia się. Na początku zajmo-wałem się pracą merytoryczną. Dziś częściej nadzoruję. W cią-gu stosunkowo krótkiego czasu staliśmy się organizacją z ponad 60 pracownikami, wyzwanie dla nas to profesjonalizacja działań – właściwie to jesteśmy jak zwy-kła �irma, z tym że naszym celem nie jest maksymalizacja zysku, a wsparcie osób z autyzmem od momentu diagnozy.

Z perspektywy tych kilkuna-stu lat widzimy, że nie mogło nas spotkać nic lepszego niż … kryzys. Brak terapeutów, brak lokalu, brak wsparcia, wszystko to wyzwoliło ogromną energię i przyniosło korzyści, Wyzwania na najbliższy czas to spłata zo-bowiązań kredytu, budowa sta-bilności �inansowej, ostateczne uregulowanie spraw własności budynku, zwiększenie, jakości terapii, stworzenie ze Stowarzy-szenia przyjaznego miejsca pracy, wzmocnieni jakości współpracy z rodzicami osób z autyzmem i najważniejsze powołanie ośrod-ka praca – dom: miejsca dla do-rosłych podopiecznych naszej or-ganizacji, którymi nie są w stanie zajmować się już ich rodzice.Dziękuję za rozmowę.Rafał Stasiński

Zapraszamy na debatę obywatelskąCzego potrzeba, by nowosolanie mogli bardziej wpływać na zmiany w mieście? Co sądzisz o wprowadzeniu w Nowej Soli budżetu obywatelskiego? Jakie przedsięwzięcia chciałbyś do niego zgłosić?

Porozmawiajmy o tym 28 stycznia 2014 roku w Pubie Kaflowy w Nowej Soli Debata rozpoczyna się o godzinie 17.30

Page 14: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

14 2/2013 www.echo.nowasol24.pl

„ECHO” jest gazetą tworzoną przez społeczników i działaczy organizacji pozarządowych. To do tej pory jedyna taka inicjatywa obywatelska w naszym mieście. Możesz ją współtworzyć

Gazeta obywatelskaktóra odbija się szerokim echem

„Nowosolska gazeta obywa-telska” to pełna nazwa projektu realizowanego przez Stowarzy-szenie Forum Inicjatyw Nowo-solskich (FIN). - O do�inansowa-nie ubiegało się 300 organizacji pozarządowych. Nasz wniosek dostał wysoką punktację od oce-niających i znalazł się na 1 miej-scu w Lubuskiem i 21 miejscu w kraju. Środki pozyskaliśmy z funduszy szwajcarskich, a do-kładnie z Grantu Blokowego dla Organizacji Pozarządowych Szwajcarsko-Polskiego Progra-mu Współpracy. To duży sukces – opowiada Wojciech Olszewski, prezes FIN i redaktor naczelny gazety.

Jeden z efektów tego projek-tu trzymają Państwo w rękach. Przedsięwzięcie polega na wy-dawaniu obywatelskiej gazety w nakładzie 7 tysięcy egzemplarzy na miesiąc. Pierwszy numer już dotarł do nowosolan. Przed nami kolejny. Redakcję gazety tworzą członkowie organizacji pozarzą-dowych oraz osoby zaintereso-wane sprawami obywatelskimi. Pracę wykonują nieodpłatnie w ramach wolontariatu.

Gazeta, debaty i pikniki obywatelskie

Ale „ECHO” to nie jedyne przed-sięwzięcie. Jakie inne działania przewiduje projekt? Powstała strona internetowa projektu oraz pro�ile na facebooku i twitterze. Prowadzona jest także kampania bilbordowa. Trwa cykl szkoleń z

dziennikarstwa obywatelskiego oraz debaty obywatelskie.

- Oprócz cyklu otwartych debat obywatelskich, na które zapraszamy wszystkich miesz-kańców, wiosną zamierzamy zor-ganizować pikniki obywatelskie. Mają one być kolejną okazją do spotkania z czytelnikami i wy-miany poglądów. Pod chmurką przy darmowym grillu, w luźnej atmosferze chcemy dyskutować o sprawach ważnych dla miasta i lokalnej społeczności – dodaje Daniel Roguski, prezes Stowa-rzyszenia Młody Samorząd, któ-re jest partnerem projektu.

Chcemy wymieniać opinieSkąd pomysł na gazetę sko-

ro lawinowo spada zaintereso-wanie czytelnictwem prasy? – To prawda. Jednak za naszą gazetę mieszkaniec nie zapłaci ani złotówki. Równolegle pub-likujemy artykuły w internecie. Tak chcemy zbudować duży za-sięg projektu, bo takie są zmiany w dzisiejszej medialnej rzeczy-wistości. Chcemy, by opinie na-szych autorów mogło poznać jak najwięcej osób – mówi Wojciech Olszewski. - Skupiamy się na

opiniach o istotnych sprawach publicznych. Chcemy pobudzać do dialogu, wymiany poglądów, włączenia się w działania oby-watelskie – podkreśla redaktor naczelny „ECHO”.

Obywatelski budzikWedług badań SMG/KRC 45%

badanych wykazuje małe zainte-resowanie sprawami miasta, 11% bardzo małe, 6% twierdzi, że nie interesuje się w ogóle. Ponadto mieszkańcy twierdzą, że mają ograniczone poczucie wpływu obywateli na sprawy publiczne. 42% przyznaje że ma wpływ, ale jest on mały, 42%, że nie ma żad-nego wpływu. - Gazeta ma być obywatelskim budzikiem. Dzięki niej chcemy zwiększyć zaintere-sowanie mieszkańców sprawami publicznymi oraz zaangażowanie w monitorowanie i recenzowanie działań instytucji publicznych i chcemy to robić wspólnie z róż-nymi środowiskami Nowej Soli. To z różnorodności opinii, ocen, wniosków wyłonią się: obiek-tywny obraz naszego miasta,

diagnoza sytuacji w jakiej ono rzeczywiście jest i ewentualne projekty działań na przyszłość – mówi Wojciech Olszewski.

Dla wszystkich, którzy chcieli-by dołączyć do redakcji i współ-tworzyć z nami „ECHO” lub zaangażować się w działania monitorujące przygotowano za-jęcia z dziennikarstwa obywatel-skiego. Prowadzi je dziennikarz, pisarz kryminalista Krzysztof Koziołek. Warsztaty są okazją do szlifowania dziennikarskiego warsztatu.

Chcemy działać dalejProjekt rozpoczął się w paź-

dzierniku 2013 r., a zakończy we wrześniu 2014 r. Potem przyjdzie czas na samodzielne wydawanie gazety. – Wiele osób pyta, co da-lej będzie z naszą gazetą, mimo że dopiero pismo wystartowała. To pokazuje, że warto było gaze-tę stworzyć i zrobić wszystko, by „ECHO” działało też w przyszło-ści. Zastanawiamy się już dziś nad ekonomicznymi podstawami utrzymania gazety po projekcie

i pozyskaniem reklamodawców. Już teraz odzywają się do nas zainteresowani ogłoszeniami, niestety dziś w ramach projek-tu nie możemy osiągać żadnych dochodów. Później się to zmieni – wyjaśnia Wojciech Olszewski.

Całkowita wartość całkowi-ta projektu to 148 760 złotych, z czego do�inansowanie z fundu-szy szwajcarskich wyniesie 133 884 zł. Pozostała kwota to wkład w postaci pracy wolontariuszy, członków organizacji pozarzą-dowych.Opr.red.

Łamy ECHONowosolskiej Gazety Obywatelskiejsą otwarte dla wszystkich niezależenie od poglądów.

Zachęcamy do współpracy wszystkich, którzy piszą, fotografują, rysują, czytają i chcą się dzielić własnym zdaniem.

Gazeta ma być obywatelskim budzikiem. Dzięki niej ch-cemy zwiększyć zainteresowanie mieszkańców sprawami publicznymi

Gdyby wszystkie wydania gazety rozłożyć w linii prostej zajęłyby one 188 kilometrów

Prezes Stowarzyszenia Forum Inicjatyw Nowosolskich i redaktor naczelny „ECHO” Wojciech Olszewski podczas konfe-rencji inaugurującej projekt zachęcał do współtworzenia gazety. Jednym z miejsc na wymianę opinii mają być organizo-wane przez ECHO otwarte debaty obywatelskie.

Page 15: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

152/2013www.facebook.com/echonowasol

CZĘŚĆ II

Wystawy ze zbiorów w Polsce i poza granicami

Oprócz ekspozycji we dworze znaczna część zbiorów zapre-zentowana została w kilkunastu miejscach na teranie Polski. Były to przede wszystkim sale muze-alne, salony wystawiennicze, te-atry, szkoły i biblioteki.

Jednym z nurtów kolekcji są zbiory fotogra�ii dokumentalnej pochodzącej z prowadzonych inwentaryzacji organów kościel-nych na terenie Dolnego Śląska, Ziemi Lubuskiej i Wielkopolski. Zazwyczaj na wystawie prezen-towane są równolegle z fotogra-�ią egzemplarze plakatów o te-matyce organowej wydawanych z okazji festiwali i uroczystych koncertów. Po raz pierwszy wystawa ta zaprezentowana została w Teatrze Polskim we Wrocławiu w 2005 roku z okazji podsumowania Europejskich Dni Dziedzictwa – “Europen Heritage Days Dolny Śląsk“.

Ze zbiorów wyselekcjonowa-ny został również samodzielny zestaw eksponatów związany ze stosowanym w instrumentach muzycznych papieru na prze-strzeni dziejów. Poczynając od neumów zapisanych czerwonym inkaustem na pergaminie, aż po zastosowanie papieru w memb-ranach głośników we współczes-nych urządzeniach elektronicz-nych. Wystawa zatytułowana „Papier w instrumentach mu-zycznych” zorganizowana zo-stała w Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdroju. Otwarcie nastąpiło 4 sierpnia 2006 roku. Zdarzenie to było imprezą to-warzyszącą otwarciu Międzyna-rodowego Festiwalu Chopinow-skiego.

Wystawy poprzedzane są wy-kładem na temat historii budo-wy organów, ciekawych zdarzeń z tym związanych i prezentacją multimedialną przedstawiają-cą między innymi XVII i XVIII wieczne ryciny pochodzące z Francji, Niemiec, Polski i Czech oraz historię dworu w Szybie i powstanie kolekcji.

Wystawy we dworzeOd 2006 roku organizowane są

wystawy czasowe w Dworze w Szybie. Inspiracją organizowania tych zdarzeń jest uczestnictwo w Europejskich Dniach Dziedzi-ctwa. Inicjatywa takich dni funk-cjonuje już od kilkunastu lat w

większości krajów Europy i pole-ga na udostępnianiu dla publicz-ności niedostępnych na co dzień zbiorów i obiektów. I tak w 2006 roku z tej okazji zaprezentowana została wystawa ukazującą detal architektoniczny Wzgórz Dal-kowskich w pracach malarskich powstałych podczas jednego z plenerów.

15 września 2007 roku otwar-ta została wystawa pod hasłem „Bagaż podróżny” w ramach ob-chodów Europejskich Dni Dzie-dzictwa - European Heritage Days. W 2008 roku EDD trwały od 7 do 16 września. Wystawa nawiązywała swym tematem do hasła EDD: „Ludzie gościńca wędrowcy, pielgrzymi, tułacze”. Wystawa ukazała różne rodzaje ba¬gażu podróżnego od zwykłej walizki po specjalistycz¬ne po-dróżne opakowania przeznaczo-ne do transportu instrumen¬tów muzycznych. Zaprezentowana została między innymi skrzy-nia repatrianta z 1945 r., prze-siedlanego z Wileńszczyzny na ziemie Polski Zachodniej. Moż-na było obejżeć też podróżny aparat do elektromasażu z po-czątku XX wieku, czy skrzynię dębową zamaykaną na cztery zamki do przewozu kosztowno-ści (XIX wiek) pochodząca z za-mku w Siedlisku i pozostałe 42 oryginalne obiekty posiadające swoje niezwykłe historie. Część eksponatów udostępnili miesz-kańcy okolicznych wsi włączając się w nurt działalności dzwo-ru. Współorganizatorami były Fundacja Porozumienie Wzgórz Dalkowskich oraz Nowosolskie Towarzystwo Humanistryczne, a Komisarzem wystawy Alicja

Jachimowicz z Uniwersytetu Wrocławskiego. W wernisażu uczestniczyło przeszło 80 osób z terenu województwa lubuskiego i dolnośląskiego, przedstawiciele stowarzyszeń i grupa uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 8 w Nowej Soli. Koordynatorem ob-chodów EDD w lubuskiem był Regionalny Ośrodek Badań i Do-kumentacji Zabytków w Zielo-nej Górze i Lubuski Wojewódzki Konserwator Zabytków.

W ramach VII Lubuskich Spot-kań Środowisk Tworczych w październiku 2007 r. zorganizo-wana została zbiorowa wystawa fotogra�ii artystycznej. Miejscem wystawy były nastrojowe piwni-ce dworu gdzie zaprezentowano fotogra�ię prasową, architekturę dworów i pałaców okolic Nowej Soli i tajemnice wnetrz Dworu w Szybie oraz akty. Autorzy to An-drzej Kruszewski i Joanna Czy-żowicz z Nowej Soli oraz Alicja Jachimowicz z Wrocławia. Orga-nizatorem w tym przypadku było Nowosolskie Towarzystwo Hu-manistyczne i właściciel dworu.

Internet upowszechnia dorobek obiektu

Szczególnie uczniowie na wsi korzystają z możliwości czerpa-nia informacji ze stron interne-towych zawierających wiedzę o historii i bieżących działaniach prowadzonych w dworze w Szy-bie. We wsi Szyba 30% gospo-darstw wyposażonych jest w In-ternet. Część uczniów korzysta z Internetu w szkołach, bibliotece i sąsiedniej wsi Długie (3 km), gdzie zorganizowano specjalny punkt czynny w godzinach po-południowych w dni wolne od

pracy.Powstały strony upowszech-

niające dorobek kulturowy dwo-ru. Zawierają one łatwo dostępne informacje, zbiory fotogra�ii, wy-kazy publikacji i liczne odnośniki do innych źródeł pokazujących dorobek.

Internetowe informacje upo-wszechniają nie tylko strony ad-ministrowane przez osoby i pod-mioty związane z dworem, ale również portale informacyjne, na których zamieszczono liczne wia-domości o historii dworu i bieżą-cych działaniach.

Przychodzą też propozycje od administratorów stron i portali współpracy i zamieszczenia in-formacji o dworze, lecz najczęś-ciej są to oferty płatne i zazwyczaj są odrzucane ze względu na zbyt wysokie koszty. Dlatego też pod-stawowym miejscem umieszcza-nia informacji jest strona właści-ciela dworu i współpracujących organizacji i osób prywatnych.

Legendy Wzgórz Dalkowskich

W roku 1997 opublikowana została pierwsza z napisanych przez właściciela dworu legen-da związana z terenami Wzgórz Dalkowskich. Publikowane mie-dzy innymi w Bibliotekarzu Lu-buskim, Magazynie Lubskim czy zielonogórskim piśmie lite-rackim Pro Libris oraz licznych czasopismach na terenie kraju doczekały się wydania książko-wego w 2007 roku. Zbiór legend bogato ilustrowany kolorowymi akwarelami stał się przykładem wydawnictwa o typowo regio-nalnym charakterze związanym z elementami geogra�icznymi,

przyrodniczymi i kulturowymi z otaczającym dwór środowiskiem i jego historią. To i inne tego typu wydawnictwa tworzą poczucie tożsamości lokalnej integrującej miejscowe środowisko. Szczegól-nie młode osoby są zaintereso-wane tego rodzaju publikacjami. W połączeniu tego zaciekawienia z wpływem autorytetu miejsco-wych nauczycieli, dającym za-dania wyszukiwania publikacji o miejscowych zabytkach i ich historii, owocują utożsamianiem się młodych ludzi z tak modnymi dziś małymi ojczyznami. Publika-cje na temat dworu w Szybie, któ-re zostały skatalogowane to w tej chwili liczba ponad 200 pozycji.

Siedziba TowarzystwaTowarzystwo Humanistycz-

ne swoją siedzibę ulokowało za zgodą właściciela od 2005 roku w obiekcie dworu w Szybie. Jego staraniem odbywają się tam Lubuskie Spotkania Środowisk Twórczych, kórych celem jest in-tegracja osób i organizacji dzia-łajacych w dziedzinie szeroko pojmowanej kultury na Ziemi Lubuskiej i sąsiednich regionach. We wrześniu 2013 roku odbyły się już VIII Spotkania połączone z otwarciem kolejnej wystawy (zbiorowa wystawa fotogra�ii artystycznej), tym razem w piw-nicach dworu.

Merkuriusz RegionalnyDwór w Szybie obecnie jest

również siedzibą redakcji pisma społeczno – kulturalnego wycho-dzącego pod nazwą “Merkuriusz Regionalny”. Pismo zajmuje się problematyką aktywności kul-turalnej środowisk lokalnych re-gionów Polski Zachodniej. Czaso-pismo udostępnia swoje łamy dla osób piszacych o regionaliźmie polskim i publikujacych artykuły o charakterze uniwersalnym. Do publikowania włączyły sie rów-nież osoby spoza granic Polski, co znacznie ubogaciło wydaw-nictwo. Między innymi zamiesz-czane były korespondencje z Da-nii, USA czy Łotwy.

Czasopimo wychodzi już trze-ci rok. Redaktorem naczelnym jest obecny własciciel dworu w Szybie �inansujący całkowicie to czasopismo.

Merkuriusz Regionalny wycho-dzi w dwóch wersjach. Pierwsza znich jest tradycyjna – drukowa-na na papierze. Druga jest wersją elektroniczną rozpowszechnianą na świecie poprzez Internet.Wojciech Jachimowicz

Tożsamość regionalna mieszkańców wokół odbudowanego zabytku

Page 16: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

16 2/2013 www.echo.nowasol24.pl

Jak pisać ciekawe i przyciągają-ce uwagę czytelników artykuły? Jakie nadawać tytuły tekstom, by to nasz tekst zwrócił uwagę na szpaltach gazety? Jak robić dobre zdjęcia do opisywanych wyda-rzeń? Jak nie zabić naszej relacji nudą? Kilka pytań, a jakże ważne są odpowiedzi. Zna je Krzysztof Koziołek, dziennikarz z wielolet-nią praktyką, dziś parający się głównie pisaniem kryminałów.

Na warsztatach dziennikarskich proponuje uczestnikom pełną humoru zabawę w rozwiązanie odwiecznego problemu piszą-cych: jak jednym słowem uzbroić językową bombę. I to tak, by jej wybuch nie pozostał przez czy-telnika niezauważony.

Na zajęciach jakie prowadzi dla nowosolskich stowarzyszeń i zainteresowanych współpra-cą z ECHO Nowosolską Gazetą

Obywatelską wolontariuszy Krzysztof Koziołek dzieli się przede wszystkim swoją wiedzą i doświadczeniami. Zdobył je na prawdziwym froncie, jakim jest praca reporterska w ciągłym niedoczasie w gazecie codzien-nej. Teraz pomaga stowarzysze-niom, które ze swymi relacjami, artykułami, komunikatami chcą przebić się w medialnym zgiełku. Zdradza tajniki, tricki, zabawy

słowne i inne stosowane przez siebie patenty.

- Mamy takie czasy, że musi-my zabiegać o uwagę czytelnika. Zawsze też warto wiedzieć, jak konstruować tekst, by spełnił on swoje funkcje w gazecie, w inter-necie, czy coraz popularniejszych mediach społecznościowych. A to wymaga coraz częściej pro-fesjonalnego działania i przygo-towania materiału tak, by zachę-cił on potencjalnego odbiorcę. Ale to nie jest trudne, wymaga poszukania pomysłu na tekst i jego „sprzedanie” – podkreśla K. Koziołek.

Warsztaty z nim to jednak nie teoria, wielokrotnie testował do-ciekliwość, czujność, spostrze-gawczość i umiejętność zada-wania pytań. Nie brakowało w tym dużej dozy humoru i emocji – najważniejszych dziś nośników treści w mediach. Jednym z ćwi-czeń było tworzenie „magnesów dla czytelniczego wzroku” tytu-łów artykułów, nagłówków, pod-pisów pod zdjęcia, które są - obok zdjęć - najważniejszymi elemen-tami przekazu współczesnych tekstów dziennikarskich. Wojciech Olszewski

Jeśli śmierdzi, musisz smród oddać na papierze. Musisz być nosem, okiem, uchem czytelnika. Tylko tak kupisz jego uwagę – radzi Krzysztof Koziołek na warsztatach dziennikarstwa. Chcesz dołączyć do mistrzów pióra? Z nami dowiesz się jak zacząć

Tytuł musi warczećChcesz się włączyć w dyskusję, chcesz się dowiedzieć jak fajnie pisać, a może chcesz tylko chcesz spróbować?

Wpadnij na warsztatydziennikarskie przygotowane przez ECHO!

Najbliższe terminy:1-2 lutego 201422-23 lutego 2014

Zgłoś się!Wyślij e-mail: [email protected]

Zapraszamy!