22

Chwila szczescia

  • Upload
    muza-sa

  • View
    233

  • Download
    1

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Nicco jest młody, ironiczny, dowcipny i bystry. Ma tylko jeden problem: jego dziewczyna, Alessia, odeszła od niego, mówiąc na pożegnanie jedynie „Przykro mi”. Nicco nie może się z tym pogodzić: rok wspaniałego, radosnego i intensywnego związku przekreślony bez słowa wyjaśnienia. Na szczęście jest Gruby, dawny kumpel z liceum, trochę nieokrzesany, ale bardzo sympatyczny, pełen energii, który ciąga Nicca po imprezach, barach i kolacjach. Od roku jest zakochany w dwóch dziewczynach naraz, pracuje przez internet i sprzedaje pirackie płyty z muzyką i filmami. To człowiek, który odnajdzie się w każdej sytuacji. Nie ma żadnych skrupułów, by wykorzystywać okazje, które życie serwuje mu na srebrnym półmisku. Zupełnie inaczej niż Nicco, który wszędzie widzi problemy i ma do siebie żal za wiele zdarzeń z przeszłości, na przykład obwinia się o to, że za rzadko mówił ojcu, jak go kocha. Wymyśla sobie od kretynów za każdym razem, kiedy wspomina chwile, w których czuł, jak bardzo kocha Alessię, ale

Citation preview

Page 1: Chwila szczescia
Page 2: Chwila szczescia

2

Page 3: Chwila szczescia

Federico MocciaChwila szczêœcia

3

Page 4: Chwila szczescia

Tytu³ orygina³u: Quell’attimo di felicità

Projekt ok³adki:

Redakcja: Irma Iwaszko

Redakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz

Korekta: Jolanta Rososiñska

Zdjêcia wykorzystane na ok³adce:

Anna Powa³owska /Agencja FREE

andrewburgess /iStockphoto

Postaci i wydarzenia opisane w powieœci powsta³y w wyobraŸni autora.

Jakikolwiek ich zwi¹zek z faktami lub prawdziwymi osobami

jest ca³kowicie przypadkowy.

2013 Federico Moccia, Italy

for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2014

for the Polish translation by Karolina Stañczyk

ISBN 978-83-7758-625-9

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Warszawa 2014

4

Page 5: Chwila szczescia

Dla Marii Luny,mojej ma³ej ksiê¿niczki

5

Page 6: Chwila szczescia

6

Page 7: Chwila szczescia

Spyta³em zebrêjesteœ bia³¹ zebr¹ w czarne paskiczy czarn¹ zebr¹ w bia³e paski?A zebra odpowiedzia³a:a ty jesteœ ha³aœliwym cz³owiekiem z cichymi dniamiczy cichym cz³owiekiem z ha³aœliwymi dniami?Jesteœ ba³aganiarzem, który czasami bywa pedantemczy pedantem, który bywa ba³aganiarzem?Jesteœ cz³owiekiem szczêœliwym, który bywa smutnyczy smutnym, który bywa szczêœliwy?Nigdy wiêcej nie spytam zebry o paski.

Shel Silverstein

7

Page 8: Chwila szczescia

8

Page 9: Chwila szczescia

1

Pewnego dnia wszystko bêdzie wspomnieniem.Nie, to nie tak. Raczej: „Pewnego dnia zostan¹ tylko wspomnienia”.Coœ w tym stylu. Powiedzia³ mi to tata, le¿¹c na szpitalnym ³ó¿ku.

Puœci³ do mnie oczko, jakby chcia³ dodaæ mi si³ i daæ do zrozumienia, ¿eto nic powa¿nego, ¿e wszystko siê u³o¿y. Ale tak siê nie sta³o. Nastêpne-go dnia ju¿ go nie by³o. Ani w szpitalu, ani na œwiecie. Gdziekolwiekbym szuka³, i tak go nie znajdê. Gdybym wyszed³ z domu, objecha³ ca³yRzym, dotar³ do Mediolanu, Turynu, potem do Francji, i jeszcze dalej, doTajlandii, Malezji, ju¿ go nie znajdê. Kiedyœ myœla³em, ¿e w taki czy innysposób odszukanie go bêdzie mo¿liwe. Teraz ju¿ nie. Nie ma go na tejplanecie. Mam nadziejê, ¿e przynajmniej Bóg istnieje, bo jeœli nie, to¿ycie jest jednym wielkim oszustwem. Mój ojciec mia³ genialne powie-dzenie: „¯ycie to œmiertelna choroba”. I jeszcze inne, które mnie roz-œmiesza³o: „Alzheimer ma swoje dobre strony – ka¿dego dnia poznajeszmnóstwo nowych ludzi”.W³aœnie dziêki mojemu ojcu zrozumia³em, jak wa¿ny jest „ka¿dy

dzieñ”. Ka¿dy dzieñ jest inny, ka¿dy istotny, wyj¹tkowy, nawet jeœlinie zdajemy sobie z tego sprawy.Czasami jesteœmy tacy roztargnieni, ¿e kolejny dzieñ nie wydaje nam

siê szczególnie wa¿ki. Tymczasem codziennie mo¿e wydarzyæ siê coœ,co odmieni nasze ¿ycie, codziennie mo¿e byæ ten nowy dzieñ. Na przy-k³ad dzisiaj mam przeczucie, ¿e to bêdzie w³aœnie taki dzieñ.„Muszê z tob¹ porozmawiaæ”.Tylko tyle by³o napisane, kiedy w³¹czy³em rano telefon. ¯adnego

„Czeœæ, kochanie” ani „Czeeeœæ”, jak czasami do mnie pisa³a. Ale to odniej, od Alessii, mojej dziewczyny. Jesteœmy razem od roku, a dziœ s¹jej urodziny. Koñczy dwadzieœcia lat. Oto i ona, w swoim granatowym 9

Page 10: Chwila szczescia

mini. JeŸdzi najnowszym modelem, tym wiêkszym, z du¿ymi ko³ami,bardzo modnym, który kosztuje „jedynie” czterdzieœci tysiêcy euro. Mo-¿e sobie na to pozwoliæ.Zaparkowa³a przy piazza dei Giuochi Delfici, przed pomnikiem. Matki

spaceruj¹ z dzieæmi. Jakaœ opiekunka wysy³a SMS-y. Dziecko, któregopilnuje, upada na ziemiê. Nie podnosi go. W ogóle siê nim nie przej-muje, przecie¿ nie jest jej. Podnosi wzrok znad komórki, spogl¹da nadziecko, nic mu siê nie sta³o, jakoœ wstanie, wiêc spokojnie wraca dopisania wiadomoœci.Alessia szybko przerzuca strony gazety, nigdy nie zrozumiem, jak

udaje jej siê cokolwiek wyczytaæ w takim tempie. Kasztanowe w³osyopadaj¹ jej na twarz. Siedzi na oparciu ³awki, d³ugie nogi postawi³atam, gdzie siê siada. W niej nic nie jest zwyczajne. Jednak bardzo misiê podoba, tak samo jak pierwszego dnia albo nawet bardziej. Jakka¿dego dnia.– Ale! – wo³am do niej.Szuka mnie wzrokiem, w koñcu odnajduje i kiwa g³ow¹, jakby mówi-

³a: „Tak, widzê ciê”. Zwija gazetê i odk³ada na ³awkê. Jest powa¿na.– Czeœæ, skarbie. Wszystkiego najlepszego!Wymieniamy przelotny poca³unek. Jak dla mnie zbyt przelotny,

a Alessia od razu siê odsuwa. Wieje od niej ch³odem.– Proszê… – Staram siê nad tym nie zastanawiaæ. – To dla ciebie.

– Podajê jej torbê, Ale wydaje siê zaskoczona. Przecie¿ to jej urodziny,nie ma nic dziwnego w tym, ¿e przynios³em jej prezent. Wyjmuje z torbypakunek i nie patrz¹c na mnie, zaczyna go powoli rozpakowywaæ. Mo¿ejest z³a, ¿e nie wys³a³em jej urodzinowego SMS-a tu¿ po pó³nocy, tylkodopiero dzisiaj rano, bardzo potrzebuje ci¹g³ej uwagi. Mo¿e tylko mi siêtak wydaje. Zdejmuje szybko papier, otwiera pude³ko, przez krótk¹chwilê uœmiech goœci na jej twarzy.– Podoba ci siê?Bez s³owa zarzuca kurtkê Moncler na plecy.– To z nowej kolekcji, jest bardzo lekka. Przymierz, zobaczymy,

czy dobra.Wk³ada, kurtka pasuje jak ula³.– Poka¿, jak wygl¹dasz z rêkami w kieszeniach.10

Page 11: Chwila szczescia

Tak jak myœla³em, najpierw wk³ada praw¹ rêkê i od razu trafia nama³e pude³eczko. Zaskoczona wyjmuje je z kieszeni, obraca w d³oniach,przygl¹da mu siê, ale bez uœmiechu, nie podnosi g³owy, nie patrzy namnie. Nic nie mówiê. Zaczyna powoli rozpakowywaæ. Papier upadana ziemiê, Alessia bez s³owa wpatruje siê w prezent. Drobiazg, ale kupi-³em go specjalnie dla niej. Œnie¿na kula z ma³ym ba³wankiem, którytrzyma w rêkach kartkê z napisem „Kocham Ciê”. Tak postêpujesz,kiedy nie jesteœ w stanie powiedzieæ tego na g³os. Nigdy nie potrafi³emjej tego powiedzieæ. Kocham ciê. Kiedyœ by³em bardzo blisko. Staliœmypod jej domem i Alessia coœ wyczu³a.– Co siê dzieje? Co ci jest? – spyta³a.– Nic. – Oto moja odpowiedŸ.Nie powiedzia³em jej, ¿e j¹ kocham, nie mia³em odwagi. Jesteœmy

razem od roku, a ja nie powiedzia³em jej tego ani razu. Alessia obracaw d³oniach kulê, potrz¹sa ni¹. Œnieg sypie na ba³wanka, a ona zaczynacichutko p³akaæ. Du¿e ³zy sp³ywaj¹ powolutku po policzkach i chocia¿spuœci³a g³owê, a w³osy opad³y jej na twarz, i tak je widzê. Stoi bezs³owa z d³oñmi opuszczonymi wzd³u¿ cia³a i dr¿¹cymi wargami. Jestmi bardzo przykro. Czujê siê tak, jakbym przysporzy³ jej cierpienia,chocia¿ nigdy nie mia³em takiego zamiaru.– Alessio, to taki ¿art, chcia³em ciê rozbawiæ, to nie jest g³ówny prezent.Na pró¿no szukam s³ów, ale nie tracê entuzjazmu.– SprawdŸ w drugiej kieszeni! – Wydaje mi siê, ¿e znalaz³em roz-

wi¹zanie. Alessia wsuwa lew¹ d³oñ do drugiej kieszeni i wyjmuje kolej-n¹ paczuszkê: na opakowaniu widnieje logo jubilera – Villani. Zdejmujepapier i otwiera pude³eczko.– S¹ w kolorze twoich oczu.Przez chwilê ogl¹da niebieskie kolczyki. Zamyka pude³ko i wreszcie

podnosi na mnie wzrok. Patrzy na mnie po raz pierwszy, odk¹d wrêczy-³em jej prezenty. Wpatrujê siê w ni¹, desperacko szukaj¹c œladu uœmiechu.Wyciera usta brzegiem d³oni. Chowa wszystkie prezenty do torby. Spogl¹-da na mnie po raz ostatni. Wreszcie ledwo zauwa¿alnie siê uœmiecha.– Przykro mi…Odchodzi. W tym momencie przypominam sobie s³owo w s³owo tam-

to zdanie: 11

Page 12: Chwila szczescia

„P³acz, módl siê i ¿yj; pewnego dnia, kiedy bêdziesz na szczycie, tenstraszny huragan wyda ci siê niczym…”.Ostatnie s³owa mojego ojca. Ich autorem jest Arrigo Boito, o którym

pisa³em zreszt¹ w maturalnym wypracowaniu poœwiêconym Scapiglia-turze*. St¹d pamiêtam, kto je powiedzia³. Tak opuœci³ mnie ojciec. Nato-miast dzisiaj odesz³a Alessia. Mo¿e tylko na chwilê, mo¿e to jeszczeprzemyœli, mo¿e jest z³a, ¿e nie wys³a³em jej ¿yczeñ wczoraj o pó³nocy.A mo¿e wcale nie jest z³a, wrêcz przeciwnie, czuje siê szczêœliwa i spoty-ka z kimœ innym. Wszystko to tylko domys³y. Pewne jest tylko, ¿e, popierwsze jest mi Ÿle, a po drugie Alessia powiedzia³a jedynie „Przykromi…”. Zostawi³a mnie bez s³owa wyjaœnienia.

* Scapigliatura - w wolnym t³umaczeniu „bohema”, ruch literacko-artystyczny, który narodzi³ siêw pó³nocnych W³oszech w drugiej po³owie XIX wieku (przyp. t³um.).12

Page 13: Chwila szczescia

2

– Dzieñ dobry.Ilaria De Luca wita mnie z uœmiechem. Ma na oko piêædziesi¹t lat,

sprê¿ysty krok, ubrana niby klasycznie, a jednak nowoczeœnie.– Co dla pani?K³adzie przede mn¹ „Repubblicê” i „Dove”. Patrzy na mnie w milcze-

niu, trochê zmieszana, jakby chcia³a coœ powiedzieæ, ale nie mia³a od-wagi. Udajê, ¿e niczego nie zauwa¿am, biorê od niej dziesiêæ euro, liczêszybko i wydajê resztê.– Proszê, mi³ego dnia.Przez chwilê stoi w kiosku, jakby w³aœnie coœ przysz³o jej do g³owy

i zamierza³a uj¹æ to w s³owa. W koñcu zmienia zdanie.– Dziêkujê, nawzajem.Sk³ada gazety i chowa je do torby. Odprowadzam j¹ wzrokiem. Idzie

lekkim krokiem, ma ³adn¹ pupê… Zatapiam siê we w³asnych myœlach.„Przykro mi…” Alessia powiedzia³a, ¿e jej przykro. Co to oznacza?

Przykro mi, ale nie spodoba³ mi siê twój prezent. Przykro mi, ale mampewien problem. Przykro mi, ale potrzebujê pobyæ sama. Przykro mi, alekocham innego. Przykro mi… zaraz, to chyba jakieœ ¿arty? To niemo¿li-we. W jednej chwili ca³e ¿ycie przesuwa mi siê przed oczami. Podobnotak dzieje siê tu¿ przed œmierci¹. Ale my ¿yjemy, Alessio, prawda? Tojeszcze nie koniec, proszê, powiedz, ¿e to nie koniec. Spogl¹dam nakomórkê. ¯adnych wiadomoœci.– Dzieñ dobry, Nicco. Poproszê „Il Tempo”.Edoardo Salemi, w³aœciciel pobliskiej restauracji na corso Francia, gdzie

czasami chodzê coœ zjeœæ. Zawsze daje mi zni¿kê. Podajê mu gazetê.Oddala siê szybkim krokiem. Tak. Sprzedajê gazety. Wczeœniej praco-wa³ tu mój ojciec, pisywa³ równie¿ artyku³y do mniej znacz¹cej prasy, 13

Page 14: Chwila szczescia

najczêœciej lokalnej, ale otrzymywa³ za nie wynagrodzenie. Czasamirysowa³ historyjki obrazkowe i je sprzedawa³, w tym te¿ by³ bardzodobry. Teraz pracujê tu z wujkiem i kuzynem. Ja jestem rano, a oni popo³udniu i wieczorem. Co jakiœ czas siê zmieniamy. To niejedyne zajêcie,jakie mam. Cisza, ¿adnej wiadomoœci. Min¹³ ca³y dzieñ. Pierwszy raz odroku nie wymieniliœmy miêdzy sob¹ ani jednego SMS-a. To siê nigdy niezdarzy³o, ¿ebyœmy przez ca³y dzieñ nie przes³ali sobie choæby najkrót-szej wiadomoœci. Mi³oœæ sk³ada siê w³aœnie z takich drobiazgów, czasa-mi pozbawionych sensu, które wzbudzaj¹ œmiech lub niedowierzanie,a w danej chwili s¹ dla nas najpiêkniejsze. Mi³oœæ to te z pozoru nicnieznacz¹ce wiadomoœci, które jednak mówi¹ wszystko, i kiedy dosta-jesz je codziennie, nie zwracasz na nie uwagi, ale kiedy zaczyna ci ichbrakowaæ, staj¹ siê obsesj¹. Gdybyœmy wszyscy byli ci¹gle zakochani,œwiat by³by piêkny. Co za bzdury opowiadam. Z mi³oœci cz³owiek g³u-pieje i jest w tym coœ piêknego, natomiast z braku mi³oœci równie¿g³upieje, ale jest w tym coœ wyniszczaj¹cego.Têskniê za Alessi¹. Coraz dotkliwiej odczuwam jej brak, z ka¿d¹ chwil¹

têskniê za ni¹ coraz bardziej. Chcia³bym do niej zadzwoniæ, wys³aæ SMS-a,pójœæ do niej z ogromnym bukietem czerwonych ró¿, takich d³ugich, ¿eledwo by³obymnie zza nich widaæ. Nigdy nie robi³em takich rzeczy. Zama³osiê stara³em? Czêsto o tymmyœla³em, ale zawsze odk³ada³em takie gesty na„kiedyœ”… Kiedyœ tak zrobiê, mówi³em do siebie. Ten dzieñ jednak nigdynie nadszed³. Kiedyœ znaczy tak naprawdê nigdy. A teraz jest ju¿ za póŸno.Nasze ¿ycie sk³ada siê z wyrzeczeñ. Wydaje nam siê, ¿e nadejdzie lepszymoment, ¿e warto ¿yæ, ¿e wszystko siê zmieni. Jutro, czekamy zawsze najutro, choæ ono przecie¿ nie zawsze niesie to, czego siê spodziewamy. Jaktamtego wieczoru, kiedy po¿egna³em siê z ojcem i wróci³em do domu.Poszed³em coœ przek¹siæ, pamiêtam nawet dok³adnie, co jad³em: szyn-

kê parmeñsk¹ z mozzarell¹ i sa³atê z pomidorami. Po³o¿y³em siê spaæ,jakby nic nie mia³o siê zdarzyæ, jakbym mia³ ca³¹ wiecznoœæ na rozmowêz ojcem, na opowiedzenie mu o sobie i Alessii, z któr¹ spotyka³em siê odjakiegoœ czasu. Jakbym móg³ jeszcze przeprosiæ go za swoje g³upie zacho-wania z przesz³oœci, za zbuntowanego nastolatka, jakim by³em, za to, ¿enie potrafi³em wys³uchaæ go do koñca. Kiedyœ mu powiedzia³em: „Spadaj,tato, to idiotyczne, co mówisz…”. Lubi³em mu siê przeciwstawiaæ, dla14

Page 15: Chwila szczescia

zasady, bo wydawa³o mi siê, ¿e to jest cool. Przewa¿nie wcale nie myœla-³em tak, jak mówi³em, a przynajmniej tak to pamiêtam.Wchodzi Bruno, pracownik stacji benzynowej, jak zwykle nie wita siê

ani nie odzywa s³owem, siêga po „Porta Portese”, k³adzie pieni¹dze natalerzyku i wychodzi. Wrzucam monety do kasy. Taki ju¿ jest, ale nicmnie to nie obchodzi. Kiedy cz³owiekowi jest Ÿle, potrafi trafnie oceniæró¿ne sytuacje. W³aœciwie to chce mi siê œmiaæ. Czy naprawdê co tydzieñkupuje „Porta Portese”? O co mu chodzi? Od lat jest w tym samymmiejscu, ubrany w tê sam¹ koszulê, szar¹ kurtkê pracownika stacjibenzynowej i te same buty. Jak siê tak dobrze zastanowiæ, to nasze ¿yciesk³ada siê z powtarzaj¹cych siê czynnoœci. W pewnym sensie dziêki temu,¿e jestem przygnêbiony, dok³adniej postrzegam rzeczywistoœæ, widzê j¹wyraŸniej, j¹ i te niedorzeczne aspekty ¿ycia. Nagle wszystko wydaje misiê dramatycznie niedorzeczne. Oprócz niej. Co teraz robi? Gdzie jest?Jedenasta trzydzieœci. Powinna byæ w domu, ju¿ chyba wsta³a, tak, napewno, jeœli wczoraj nie wróci³a zbyt póŸno. A jeœli wróci³a póŸno?A dlaczego mia³aby wróciæ póŸno? Pewnie spotka³a siê z przyjació³kami,Laur¹ i Silvi¹. Rozmawia³y o mnie. Zadawa³y pytania. Chyba ¿e umówi³ysiê ze swoimi ch³opakami. Wtedy oni by siê pytali: „A gdzie Nicco?”.Znam j¹: na pewno zaczê³a siê t³umaczyæ. Nicco jest zajêty… Umówi³ siêz kumplami, poszed³ graæ w nogê. Nagle robi mi siê strasznie smutno.Nie, one wiedz¹. Przyjació³ki zawsze wiedz¹. Kiedy widzisz czyj¹œ przyja-ció³kê czy przyjaciela, myœlisz: on wie… on wie wszystko. Nie wiem tego,co on, ale on zna prawdê. Tê prawdziw¹, tê szczer¹. Chcia³bym spotkaæLaurê i Silviê i przes³uchaæ je osobno albo poddaæ torturom jak w Pile I, II,III, IV i V (czy by³a te¿ Pi³a VI?) i sprawdziæ, czy ich wersje siê pokrywaj¹.Zmusiæ je do mówienia. Chocia¿ czasami lepiej jest nie wiedzieæ.– Nie szukaj prawdy. Niczemu nie s³u¿y.Kiedyœ powiedzia³ mi tak ojciec w drodze na stadion. Nie skomentowa-

³em tego. Nie wiem, co mia³o znaczyæ to zdanie, ale pozosta³o we mnie nazawsze. Ciekawe, ale nigdy nie pozna³em dobrze moich rodziców. Czy siêkiedyœ rozstali, zdradzili, a potem sobie przebaczyli? Wiem tylko, ¿e siêkochali. Potem tata opuœci³ mamê, choæ wcale tego nie chcia³, a teraznigdy ju¿ jej nie zostawi i to jest najpiêkniejsze. Wreszcie jakiœ SMS.„Wiem i strasznie mi przykro. Zaraz bêdê”. W³aœnie tego nie chcia³em. 15

Page 16: Chwila szczescia

3

Gruby wchodzi do kiosku pewnym krokiem. D³ugie, czarne i gêstew³osy zwi¹za³ z ty³u w kitkê kolorow¹ gumk¹. Tak¹, jakiej zazwyczaju¿ywaj¹ kobiety.– Wiem wszystko. Nie mogê w to uwierzyæ… Coœ mi tu nie gra…Mówi dalej, ale nie chcê tego s³uchaæ. Gwa³townie gestykuluje d³oñ-

mi, jakby chcia³ podkreœliæ, ¿e jego rodzina pochodzi z Neapolu, ¿e byliw³aœcicielami fabryki, któr¹ ktoœ im odebra³ czy zlicytowa³, czy te¿dziadek przegra³ j¹ w karty. Do koñca nie wiadomo. Gruby niejedno-krotnie zmienia³ tê opowieœæ.Tak naprawdê nazywa siê Domenico Sensi, studiuje ekonomiê i han-

del, ale jak na razie zda³ tylko trzy egzaminy.Jego motto brzmi „Teraz siê tym zajmê”. Dotyczy wszystkiego: diety,

zapisania siê na si³owniê, obciêcia w³osów, zmiany wygl¹du i rozstaniasiê z jedn¹ z dwóch dziewczyn, z którymi spotyka siê od ponad roku.W³aœnie tak, poniewa¿ Gruby spotyka siê jednoczeœnie z Beatrice i De-borah. Obie pozna³ dwudziestego siódmego kwietnia i od tamtej porynie mo¿e siê zdecydowaæ. Przez pierwszy tydzieñ spotyka³ siê z nimina zmianê, ca³uj¹c raz jedn¹, raz drug¹.– Teraz podejmê decyzjê. Problem w tym, ¿e obie s¹ dowcipne i mi³e.Po dwóch tygodniach by³ jeszcze bardziej niezdecydowany.– Ka¿da kocha siê inaczej, ale jednak tak samo.Szczerze mówi¹c, i tym razem naprawdê nie wiem, co mia³ na myœli.

Przyjació³ nie musisz rozumieæ, akceptujesz ich. Niektórych pozna-jesz w szkole podstawowej, choæ te znajomoœci maj¹ raczej ma³e szansena przetrwanie. Z przyjaŸniami zawartymi w liceum jest ³atwiej. Wspo-mina siê wspólne odpisywanie zadañ domowych i to, kto jak sobieradzi³ i z jakich przedmiotów. Kszta³tuj¹ siê tak zwane trzy P: przyjaŸñ,16

Page 17: Chwila szczescia

poczucie wspólnoty i przetrwanie, potem nie traci siê ju¿ z sob¹ kontak-tu. Przynajmniej tak by³o ze mn¹ i z Grubym.– Hej, Nicco, trzymasz siê? S³uchasz mnie w ogóle?– Jasne. Czy siê trzymam? Masz jakieœ inne pytanie?– Tak. Têsknisz za ni¹?Min¹³ dzieñ i odpowiedŸ brzmi „tak”, ju¿ za ni¹ têskniê. Ale nic nie

mówiê. Natomiast Gruby zarzuca mnie pytaniami:– Dziwne te kobiety, nie? Co chwila im siê zmienia, jakby seks w ogó-

le ich nie interesowa³, chc¹ uwagi, zabiegania o ich wzglêdy, chc¹ ksiêciaz bajki. Robi³eœ wszystko, co powinieneœ? O niczym nie zapomnia³eœ?– Na przyk³ad o czym?– No nie wiem… O rocznicy, o dniu, w którym siê poznaliœcie, o pio-

sence, któr¹ wspólnie us³yszeliœcie po raz pierwszy. Zawsze zabiera³eœ j¹do tego samego lokalu? Nakry³a ciê na czymœ? Mówiê serio, jak tylkostracisz na chwilê czujnoœæ, od razu ciê na tym przy³api¹… Co ty myœ-lisz? To nie kobiety, to potwory!I dalej w tym duchu. Zalewa mnie potokiem s³ów.Wchodzi jakiœ mê¿czyzna, siêga po gazetê, patrzy z zaciekawieniem

na Grubego i wychodzi.Gruby siedzi na stercie czasopism ustawionej na pod³odze. Zabawne

jest to, ¿e za taboret s³u¿y mu nowy numer „Salute”. Wierci siê i nieprzestaje mówiæ. Jakaœ kobieta niezdecydowana przygl¹da siê ksi¹¿kom.Gruby postanawia jej doradziæ.– Proszê wzi¹æ tê, jest naprawdê dobra.Wskazuje na Projekt Rosie Graeme’a Simsiona. Moim zdaniem wcale

tej powieœci nie czyta³ i nigdy nie przeczyta. Ale kobieta mu wierzy,daje siê przekonaæ, p³aci za ksi¹¿kê i wychodzi.– Widzisz… dbam o twój biznes. Chcê dla ciebie jak najlepiej.Gruby mówi dalej. Najfajniejsze w pracy w kiosku jest to, ¿e masz ca³e

dnie na czytanie i nic ciê to nie kosztuje. Natrafiasz na informacje,których nigdy byœ siê nie spodziewa³, i masz do dyspozycji gazety, poktóre nigdy byœ nie siêgn¹³, jak na przyk³ad „Internazionale”. Zamieszczajedn¹ rzecz ekstra i tylko dlatego j¹ czytam: horoskop Roba Brezsny’ego.Zawsze trafia w sedno i mówi o sprawach, które w taki czy inny sposóbciê dotycz¹. W³aœnie, nie czyta³em ostatniego horoskopu… Udajê, ¿e 17

Page 18: Chwila szczescia

s³ucham Grubego, i idê po gazetê. Jednak nie znajdujê odpowiedzi napytanie, o co chodzi Alessii. Postanawiam przeczytaæ go na g³os, ¿ebyuciszyæ Grubego.– Pos³uchaj, co mówi horoskop Roba Brezsny’ego…Gruby milknie.– „«¯eby zbawiæ œwiat, musisz zacz¹æ od zbawiania ka¿dego po kolei

– mawia³ Charles Bukowski. – Reszta jest czystym romantyzmem albopolityk¹». Zachêcam Ciê, by ta maksyma zosta³a twoim motywem prze-wodnim nadchodz¹cego tygodnia. Prze³ó¿ swoje wy¿sze idea³y na czyny.Zamiast mówiæ o dobrych uczynkach, które chcia³byœ zrobiæ, po prostu jezrób. I, o ile to mo¿liwe, upewnij siê, by ka¿dy szczegó³ twojego codzien-nego ¿ycia odzwierciedla³ twoj¹ wizjê prawdy i piêkna”.Gruby milczy, jakby rozmyœla³ nad s³owami, które mu w³aœnie prze-

czyta³em, a potem zaczyna mówiæ o czymœ, co nie ma z nimi ¿adnegozwi¹zku.– Wiesz, ¿e Kim Schmitz alias Kim Dotcom tudzie¿ Kimble zosta³

aresztowany? Mieszka³ w jakiejœ twierdzy, widzia³em zdjêcia: ci z FBIdotarli do jego wartej osiemnaœcie milionów dolarów willi pod Auck-land, przyp³ynêli na pontonach, tak jak w filmach, i wyci¹gnêli goz domu. A mówi siê, ¿e pieni¹dze mog¹ wszystko. Gówno mog¹! Niewylecz¹ ciê z niektórych chorób ani nie uchroni¹ przed pójœciem dopierdla!Krótko, acz treœciwie. W sam raz dla kogoœ, kogo w³aœnie rzuci³a

dziewczyna.– Czeœæ, Fabri.Zjawia siê mój kuzyn, rzucam mu klucze od rolety i wychodzê

z kiosku.– WeŸmiesz jutrzejsz¹ wieczorn¹ zmianê?– Jeszcze nie wiem… – odpowiadam w biegu i wskakujê do opla

tigry, kabrioletu Grubego, który rusza jak zwykle z piskiem opon. Fab-rizio wychodzi przed kiosk.– Musisz j¹ wzi¹æ, bo ja jutro wieczorem…Nic wiêcej nie s³yszê i unoszê d³oñ w górê, trochê jak ci surferzy

o jasnych krêconych w³osach, umiêœnionych brzuchach i wytatuowanychcia³ach, którym uœmiech nie schodzi z twarzy i którzy maj¹ w swoim18

Page 19: Chwila szczescia

samochodzie co najmniej jedn¹ laskê. Ja mam tylko Grubego, do tegokiepskiego kierowcê. Tak naprawdê mój gest oznacza³, ¿e zadzwoniê doniego póŸniej.– Dok¹d jedziemy?Gruby w³¹cza The Police. Ma na sobie czarny podkoszulek i czarn¹

koszulê, na szyi srebrny wisior, na nogach buty D&G za co najmniejczterysta euro. Jest prostym ch³opakiem, jednym z tych ma³omiastecz-kowych nuworyszy, którzy dziœ rz¹dz¹. Królem obciachu. Brawurowoprowadzi tigrê. Jeœli mia³bym wskazaæ jakiœ nieudany samochód, tow³aœnie ten. Ale Gruby nie ma w¹tpliwoœci, ¿e jego bryka wymiata.Pog³aœnia muzykê, ma obgryzione paznokcie i krótkie pulchne palce,pobrudzone smarem, jakby coœ naprawia³. Chocia¿ od dawna nie korzy-sta ani z motoru, ani ze skutera. Za to korzysta z ka¿dego dostêpnegoprogramu dla maca. Œci¹ga wszystko, co tylko mo¿na sobie wyobraziæ,a Kim Dotcom alias Kim Tim Jim Vesctor, jak o nim mówi¹, by³ jegonajwiêkszym idolem.– Nie mogê uwierzyæ, ¿e go aresztowali.Przez chwilê nic nie mówi. Nagle nakrêca siê, jakby w³aœnie wpad³

na jakiœ pomys³.– Pójdziemy coœ zjeœæ do Caccolaro? Ja stawiam.– Dobra.Caccolaro… nie rozumiem, jak mo¿na tak nazwaæ jakiekolwiek miej-

sce. Najbardziej absurdalne jest to, ¿e cieszy siê ono wielk¹ popularno-œci¹ wœród rzymskiej elity i wœród wszystkich, którzy chc¹ byæ na czasie.Alessia czêsto chodzi³a tam ze swoimi przyjació³kami.„Dzisiaj bawi¹ siê same dziewczyny, wszystkie w Caccolaro”.Wierzy³em jej. Podoba³o mi siê, ¿e mamy do siebie zaufanie. Skoro

mówi³a, ¿e idzie na spotkanie z dziewczynami, to znaczy, ¿e tak by³o.Gruby dziarsko prowadzi samochód, niemal ociera siê o fiata fiorino,

jego kierowca jedzie dalej, ale wystawia rêkê przez okno, pokazuj¹cdwa palce. Gruby dwukrotnie wciska klakson i znika za zakrêtem viadella Farnesina.Tamtego wieczoru poszed³em do Caccolaro. Chcia³bym móc w pe³ni

jej zaufaæ, ale wtedy nie umia³em. Pamiêtam, jakby to by³o wczoraj.Parkujê po¿yczonego od siostry volkswagena polo po drugiej stronie 19

Page 20: Chwila szczescia

ulicy. Wy³¹czam silnik. Nie ha³asuj¹c zbytnio, otwieram drzwiczki i wy-siadam. Zostajê po swojej stronie ulicy, przechadzam siê po chodnikui zagl¹dam przez okna do knajpy. Jest. Siedzi u szczytu sto³u, je pizzêi siê œmieje. Kto siedzi obok? Wychylam siê odrobinê do przodu, cofamo krok, by mieæ lepszy widok. Teraz widzê je wszystkie: Francescê,Laurê, Simonê i jeszcze jedn¹, której nie rozpoznajê, poniewa¿ siedzido mnie ty³em. S¹ tu tylko dziewczyny, jej przyjació³ki, mo¿e ta, którasiedzi ty³em, to Silvia. Czujê siê podniesiony na duchu, biorê g³êbokioddech i wpatrujê siê w Alessiê. Widzê, jak z zaciekawieniem s³uchajednej z przyjació³ek, potakuje, œmieje siê i bierze kolejny kês pizzy.Przed ni¹ stoi dietetyczna cola, co za dziwny sposób na dietê. Alessia…Alessia tak ma. Obserwujê j¹ nadal, w tym wspomnieniu, ale nie znaj-dujê s³ów, które mog³yby j¹ opisaæ. Kiedy kochasz, s³owa nie wystarcz¹.W pewnej chwili odwraca siê w moim kierunku, szuka spojrzeniem,jakby coœ przeczu³a. Widzê, jak wyjmuje komórkê i wybiera numer.W mig pojmujê, do kogo dzwoni, i szybko wsiadam do samochodu,¿eby odebraæ telefon.– Czeœæ!– Czeœæ!– Wszystko dobrze? Masz zadyszkê…– Ja? Nie… Wydaje ci siê.– Co robisz?– Nic takiego, idê pograæ do Bata…– Nie wracaj za póŸno.– Dobrze siê bawicie?– Tak… – Œcisza g³os. – W kó³ko opowiadaj¹ to samo. Lepiej siê

bawiê, kiedy jestem z tob¹. Szkoda, ¿e ciê tu nie ma…Przez chwilê ¿adne z nas nic nie mówi. Kiedy Alessia siê odzywa, jej

g³os ma ciep³¹ barwê.– Móg³byœ po mnie przyjechaæ, no wiesz, trochê póŸniej? – Reflektuje

siê. – Zapomnia³am, przecie¿ idziesz graæ w pokera…– Znajdê kogoœ, kto mnie zast¹pi. Nie ma sprawy. Jesteœmy umó-

wieni.Roz³¹cza siê.– I?20

Page 21: Chwila szczescia

– Co? O co chodzi?Gruby siê œmieje.– O czym myœla³eœ?– Ja? O mnie i o tobie.– Jasne, lepiej powiedz, ¿e o niczym. Jesteœmy na miejscu.Wysiadamy z samochodu.Nigdy wiêcej nie sprawdza³em Alessii, kiedy wychodzi³a z przyjació³-

kami. Mo¿e to by³ b³¹d?Gruby bierze mnie pod ramiê, kiedy wchodzimy do restauracji.– Mam problem…Kiwam g³ow¹. Gdybyœ wiedzia³, ile ja ich mam. Nic nie mówiê i po

chwili jesteœmy ju¿ w Caccolaro.

21

Page 22: Chwila szczescia