5
Bibliotekarz też człowiek Biblioteki są ważniejsze od uniwersytetu. Biblioteki bez uniwersytetu mogą istnieć, uniwersytet bez bibliotek nie - Antonio Possevino (1534-1611), legat papieski w Polsce, jezuita Przyglądając się dyskusji na temat uniwersytetów, studentów i wykładowców, toczącej się od połowy lutego br. na łamach „Gazety Wyborczej” w związku z negatywnym obrazem polskiego szkolnictwa wyższego oraz nawiązując do artykułu „Polska anemia nauk” okiem studenta, autorstwa Urszuli Dawczyk, zamieszczonego w poprzednim numerze „Indeksu” (2008, nr 3 - 4), kreślę kilka słów z pozycji osoby, która wykonuje pracę ‘z książką w tle’. Pisze się bowiem całe strony o wykładowcach, studentach, pensjach czy karierach lub „łże-karierach”, a tymczasem zasłona milczenia spadła na… Biblioteki. Wiedza akademicka nie tkwi przecież w komputerach, lecz w książkach (w znakomitej, póki co, większości). Nie jest ona kopiowana czy przegrywana, ale udostępniana przez wykwalifikowanych bibliotekarzy. Mimo automatyzacji (co ma miejsce np. w bibliotece Uniwersytetu Śląskiego) oraz komputeryzacji głównymi ‘źródłami’ dostępu wiedzy są… Książki i ludzie. Do debaty o szkolnictwie wyższym należałoby również włączyć dyskusję o kondycji polskich bibliotek – zwłaszcza naukowych. To wokół nich powinno się koncentrować ‘dydaktyczne życie’ uczelni. Jeśli bowiem uniwersytet organizuje konferencję i zaprasza znamienitych gości z zagranicy, dobrze jest, gdy obecność naukowców zaznaczała się nie tylko w salach konferencyjnych i wykładowych, ale i w bibliotekach. Skoro są one – przynajmniej w kilku większych uczelniach kraju – ośrodkami, do których przybywają czytelnicy z całego kraju i zagranicy, to znaczy, że ich zbiory to wiedza godna poświęcenia czasu i pieniędzy, by do niej dotrzeć. W takich przypadkach mówimy (z nieskrywaną dumą), iż biblioteki są wizytówkami swych uczelni, kształcąc przyszłe kadry akademickie oraz młodą

Bibliotekarz też człowiek - poparcie strajku bibliotekarzy wrocławskich

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Bibliotekarz też człowiek - poparcie strajku bibliotekarzy wrocławskich

Bibliotekarz też człowiek

Biblioteki są ważniejsze od uniwersytetu. Biblioteki bez uniwersytetu mogą istnieć, uniwersytet bez bibliotek nie- Antonio Possevino (1534-1611), legat papieski w Polsce, jezuita

Przyglądając się dyskusji na temat uniwersytetów, studentów i wykładowców, toczącej się od połowy lutego br. na łamach „Gazety Wyborczej” w związku z negatywnym obrazem polskiego szkolnictwa wyższego oraz nawiązując do artykułu „Polska anemia nauk” okiem studenta, autorstwa Urszuli Dawczyk, zamieszczonego w poprzednim numerze „Indeksu” (2008, nr 3 - 4), kreślę kilka słów z pozycji osoby, która wykonuje pracę ‘z książką w tle’. Pisze się bowiem całe strony o wykładowcach, studentach, pensjach czy karierach lub „łże-karierach”, a tymczasem zasłona milczenia spadła na… Biblioteki. Wiedza akademicka nie tkwi przecież w komputerach, lecz w książkach (w znakomitej, póki co, większości). Nie jest ona kopiowana czy przegrywana, ale udostępniana przez wykwalifikowanych bibliotekarzy. Mimo automatyzacji (co ma miejsce np. w bibliotece Uniwersytetu Śląskiego) oraz komputeryzacji głównymi ‘źródłami’ dostępu wiedzy są… Książki i ludzie. Do debaty o szkolnictwie wyższym należałoby również włączyć dyskusję o kondycji polskich bibliotek – zwłaszcza naukowych. To wokół nich powinno się koncentrować ‘dydaktyczne życie’ uczelni. Jeśli bowiem uniwersytet organizuje konferencję i zaprasza znamienitych gości z zagranicy, dobrze jest, gdy obecność naukowców zaznaczała się nie tylko w salach konferencyjnych i wykładowych, ale i w bibliotekach. Skoro są one – przynajmniej w kilku większych uczelniach kraju – ośrodkami, do których przybywają czytelnicy z całego kraju i zagranicy, to znaczy, że ich zbiory to wiedza godna poświęcenia czasu i pieniędzy, by do niej dotrzeć. W takich przypadkach mówimy (z nieskrywaną dumą), iż biblioteki są wizytówkami swych uczelni, kształcąc przyszłe kadry akademickie oraz młodą inteligencję. Nierzadko także spośród grona bibliotekarzy wywodzą się przyszli wykładowcy.

Od kilku lat obserwujemy systematyczny (a poparty danymi ze sprawozdań semestralnych) wzrost liczby studentów przychodzących do bibliotek wydziałowych Uniwersytetu Opolskiego, intensywny przyrost księgozbioru oraz otwierane nowe kierunki – w samym Wydziale Filologicznym powołano do życia trzy. Nie należy zapominać o czytelnikach spoza uczelni – maturzystach, emerytach, studentach i pracownikach dydaktycznych innych opolskich szkół wyższych, korzystających ze zbiorów biblioteki akademickiej. Obowiązków i zadań przybywa – tylko obowiązków i zadań, niestety.

Jakichże jednak umiejętności, jakiejże wiedzy potrzeba do „podawania książek”? (to opinia z forum www.gazetawyborcza.pl, odnośnie artykułu Polska Anemia Nauk, dodana przez studenta. Dygresja: podaną książkę ów student przeczyta, a może nie…, skseruje rozdział, a może nie…, zaliczy egzamin, a może nie…). Ludzie książki muszą udowadniać, że naprawdę pracują, że są potrzebni (choć, zdaniem wielu, nie w tak dużej liczbie) – przejawia się to zwłaszcza w sporządzaniu semestralnych sprawozdań, z których są rozliczani z bolesną (i upokarzającą dla nich) precyzją przez przełożonych. Bibliotekarze zajmują w hierarchii uczelni miejsce nie do pozazdroszczenia. Jeszcze nie pracownicy dydaktyczni, a już nie pracownicy administracyjni. Nie poważani jako osoby wspomagające proces

Page 2: Bibliotekarz też człowiek - poparcie strajku bibliotekarzy wrocławskich

dydaktyczny w szkolnictwie wyższym. Nie brani pod uwagę przy nagradzaniu za pracę czy awansowaniu (w uznaniu za lata pracy oraz jej jakość – a przyznajmy otwarcie, że w bibliotekach w znakomitej większości pracują pasjonaci) itp. Bibliotekarze znajdują się na szarym końcu (by nie napisać pejoratywnie: ‘w ogonie’) pracowników uczelni.

Tymczasem kadra ‘ludzi książki’ radzi sobie tak dobrze, że Biblioteka Instytutu Filologii Angielskiej Uniwersytetu Opolskiego jest jedną z kilku najlepszych w kraju (według oceny Państwowej Komisji Akredytacyjnej). Filologia Wschodniosłowiańska z kolei otrzymała dwa lata temu reakredytację ze zwróceniem szczególnej uwagi na bibliotekę właśnie, która z ‘zakątka’ w budynku przy ulicy Oleskiej rozrosła się do lokum na Placu Kopernika mieszczącego obecnie księgozbiór rzędu 9 tys. woluminów, z czego około 6 tys. w katalogu kartkowym. Bibliotekarze z Międzyinstytutowej Biblioteki Politologii, Filozofii i Socjologii naszej uczelni, przygotowując wystawy okazjonalne i rocznicowe, są współorganizatorami kilku instytutowych konferencji naukowych w semestrze, z udziałem najznamienitszych gości w osobie profesora Bronisława Geremka, byłego premiera Jerzego Buzka, czy opolskiego eurodeputowanego Stanisława Jałowieckiego. Przykłady można by mnożyć.

Dlaczego zawód, który do II wojny światowej rozwijał się tak prężnie (przykładem choćby Biblioteka Załuskich czy Zakład Narodowy im. Ossolińskich), teraz stoi przed tyloma zagrożeniami, objawiając zupełny brak poważania i należnej mu uwagi? Bibliotekarstwo wymaga takiej samej operacji chirurgicznej przy użyciu finansowego skalpela, jak uczelnie. Prężnie działają polonijne ośrodki i biblioteki za granicą, jak np. Polski Instytut Naukowy w Ameryce, Zamek Montresor we Francji, Biblioteka Polska w Paryżu, Biblioteka Polska w Londynie, czy wreszcie - działająca przy Polskim Instytucie Naukowym w Kanadzie - jedyna na terenie Ameryki Północnej polska niezależna biblioteka uniwersytecka i publiczna, Biblioteka im. Wandy Stachiewicz. Co więc stoi na przeszkodzie, aby w podobnym duchu funkcjonowały biblioteki naukowe w kraju?

Podkreślić trzeba, że biblioteki uniwersyteckie to nie ‘przymus’ ani ‘wymysł’ -powstały one na wyraźne zapotrzebowanie uczelni, które wyraża się m. in. oceną komisji akredytacyjnej, poza wizytacją zajęć szczegółowo kontrolującą także laboratoria i biblioteki uniwersyteckie właśnie. To biblioteki, swym istnieniem i działalnością w środowisku lokalnym (wystawy, konferencje, spotkania literackie) powinny podkreślać znaczenie kultury dla kraju – ciągłości, rozwoju i upowszechnianiu, przy aktywnym bazowaniu na wiedzy akademickiej. Wymaga to niestety konkretnych środków - jak mówi przysłowie, „z pustego i Salomon nie naleje”. Przecież tak, jak rozrastają się dziedziny wiedzy, tak ustawicznie kształcić się powinien bibliotekarz, by mógł pełnić rolę pośrednika w dostępie do źródeł wiedzy. Koszt rocznego kursu języka obcego (a pamiętajmy, że bazy danych i abstraktów, na które licencje kupują uczelnie, są nie tylko w języku polskim) to równowartość średniej bibliotekarskiej pensji! Biblioteka jest naukowa bodaj tylko z nazwy – bibliotekarze, pracując na zmiany, zarzuceni obowiązkami, nie mają czasu ani możliwości pisania publikacji. Chęci wyjazdów na konferencje naukowe (najczęściej dziedzinowe, z zakresu bibliotekoznawstwa i nowych nurtów w bibliotekarstwie) kończą się na planach, bowiem niemożliwe jest uszczuplenie którejś z bibliotek wydziałowych choćby o tę jedną osobę (a konferencje są najczęściej dwu - trzydniowe).

Bibliotekarze są / powinni być* integralną częścią kadry uniwersyteckiej – to dzięki naszej pracy powstaje ‘baza naukowa’ - jak określa biblioteki i laboratoria w swoich raportach Państwowa Komisja Akredytacyjna. Ona to opiniuje pozytywnie (bądź nie) poszczególne kierunki studiów, poza kadrą dydaktyczną, zapleczem lokalowym, zajęciami, bacznie kontrolująca również właśnie biblioteki. Bibliotekarze, zwłaszcza ci pracujący w bibliotekach na uczelniach, to nie osoby popijające kawą przegryzane ciastka, zajęte

* Z całą pewnością można w tym miejscu zaznaczyć: niepotrzebne skreślić.

Page 3: Bibliotekarz też człowiek - poparcie strajku bibliotekarzy wrocławskich

wszystkim, tylko nie czytelnikiem. Niezmiernie krzywdząca jest opinia, że siedzący przed komputerem bibliotekarz zapewne dodaje nowe zdjęcia na stronę www.nasza-klasa.pl, albo rozmawia przez komunikator gadu-gadu. Zauważ, drogi czytelniku, że tak, jak skomputeryzowała się poczta czy służba zdrowia (przynajmniej teoretycznie), tak i skomputeryzowały się biblioteki. Nie znajdziesz już, czytelniku, katalogów kartkowych (poza nielicznymi przypadkami), które musisz skrupulatnie wertować, by nie przeoczyć poszukiwanej książki – siadasz przecież przed komputerem, ‘wystukując literki’ w bibliotecznym programie Aleph. Możesz, zacny studencie, szukać materiałów do pracy licencjackiej lub magisterskiej w ‘kopalni wiedzy’, jaką są bazy Biblioteki Narodowej. Czego one od ciebie wymagają? Wygodnego (nie tylko w domowym zaciszu) ulokowania się przed… Komputerem, a jakże, i wpisaniem potrzebnego adresu: www.mak.bn.org.pl/wykaz.htm. Ach, wymagają także… Chęci i dłuższego czasu (dostęp do Internetu nie jest już wszakże utrudnieniem – a na pewno nie na uczelni). Czy powinnam zaznaczać, że moje słowa kieruję do osób rzeczywiście korzystających ze stron typu. www.poradniajezykowa.pl, czy www.frazeologia.pl, nie zaś www.sciaga.pl, www.ptk.fuks.pl itp?

Może nawet padnie kiedyś zdanie, iż „biblioteką studiowanie/uczelnia stoi”? Może za jakiś czas raport Komitetu na rzecz Rozwoju Nauk w Polsce nie przyniesie tak miażdżącej oceny szkolnictwa wyższego? …Zawsze jednak ktoś może mi zarzucić idealizm, będący owocem rozczytywania się w ‘wieszczach i nie tylko’ – bo co też całymi dniami robi pani bibliotekarka (zwłaszcza w pracy!), jak nie… ?

Beata Śliwińska

Biblioteka Instytutu Filologii Polskieji WschodniosłowiańskiejUniwersytetu Opolskiego