View
66
Download
2
Category
Preview:
Citation preview
Uniwersytet Warszawski
Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych
xxxxxxxxxxxxxxxxx
xxxxxxxxxxxxxxxx
Tomasz Gudzowaty – biografia artystyczna
Praca licencjacka na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna
w specjalności fotografia prasowa, reklamowa i wydawnicza
Praca wykonana pod kierunkiem xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych
Warszawa, czerwiec 2011 r.
1
Rozdział I
Biografia artystyczna Tomasza Gudzowatego. Tomasz Gudzowaty urodził się w 1971 roku w rodzinie Aleksandra i Grażyny
Gudzowatych. Swój pierwszy kontakt z fotografią zawdzięcza ojcu. Nawet po latach
docenia jego zdjęcia i amatorskie, emocjonalne do nich podejście. Jak sam mówi:
Najlepszy fotograf nie mógłby zrobić zdjęcia mojego psa lepiej niż ja, jego właściciel.
Ponieważ najważniejsze w fotografii są dobre emocje1. W jego rodzinie robiło się
zwyczajne, pamiątkowe zdjęcia, a bardziej ambitną fotografię pokazał młodemu
Gudzowatemu brat jego matki. Tak go wspomina: Brat mojej mamy był fotografem, i to
on jako pierwszy pokazał mi magię ciemni. Zrozumiałem, że zdjęcie kreujemy również
pod powiększalnikiem. To nie aparat robi zdjęcie. To wypadkowa doświadczeń,
obserwacji i wrażliwości.2
Jego zainteresowanie fotografią rozwinęło się w szkole średniej, mimo to nie
poszedł na uczelnię artystyczną. Nigdy nie odbył żadnej edukacji artystycznej czy
zawodowej fotograficznej. Tak jak większość fotografów był samoukiem. Jak
wspomina: Uczyłem się, oglądając głównie czyjeś zdjęcia, ale zawsze dobre. Przeglądał
najczęściej katalogi konkursowe: W pewnym sensie konkurs World Press Photo3 to mój
pierwszy nauczyciel, a reszta już przyszła sama dzięki metodzie prób i błędów.4
Rodzice Gudzowatego pozostawili mu wolny wybór w kwestii studiów.
Zdecydował się na prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Jednak już w czasie
studiowania zwątpił, że będzie to w przyszłości jego zawód. Idąc na prawo myślał
o pracy w organizacjach broniących praw człowieka np. Amnesty International. Studia
skończył tylko – jak mówi – z wrodzonego poczucia obowiązku5. Decyzja o porzuceniu
ścieżki prawnika spowodowana była przekonaniem o braku zasad etycznych w tym
środowisku. Jego wyobrażenia o pracy adwokata całkowicie nie pokryły się
z rzeczywistością. Jak sam wspomina: Brak spełnienia się po studiach prawniczych
i konfrontacja mojego wyobrażenia o świecie z rzeczywistością, spowodowały, że
postanowiłem być uczciwym wobec siebie. Stąd powrót do tego, co mnie kiedyś
1 Joanna Cieśla, Życie w kardach, Polityka, 13 maja 2006, nr 19, s. 98.2 Remigiusz Grzela, Jestem bogaty w dwa miliony zdjęć, Gazeta Wyborcza, 2 czerwca 2006, nr 128.3 Najpopularniejszy ogólnoświatowy konkurs fotografii prasowej dla zawodowych fotoreporterów.
Organizowany od 1955 przez Fundację World Press Photo w Amsterdamie.4 Hanna Maria Giza, W obiektywie – mistrzowie fotografii polskiej, Rosikon Press 2005, s. 60.5 Joanna Cieśla, Życie w kardach...
2
cieszyło. Fotografowanie było mi bliskie i zająłem się fotografią prasową.6
Trudno dotrzeć do najwcześniejszych prac Tomasza Gudzowatego. Jednym
z jego pierwszych projektów komercyjnych był Siedem kontynentów. Motywem tych
siedmiu zdjęć było sportretowanie modelki w otoczeniu symboli każdego
z kontynentów. Mogły to być wzniesione ręką człowieka budynki lub stworzone przez
naturę fragmenty krajobrazu. Modelka miała na sobie anielskie skrzydła oraz strój
baletnicy. Ideą projektu było skontrastowanie masywnych brył budowli z subtelnością
baletu i pięknem kobiety. Zdjęcia powstały w kolorze. Siedem kontynentów miało swoją
wystawę w Ratuszu Miejskim w Oleśnicy w 2003 roku.
Warta odnotowania wydaje się wypowiedź autora o zdjęciu z Australii, która
pokazuje, jakie miał możliwości nawet jako nieznany jeszcze fotograf: Zrobiłem to
zdjęcie od strony zatoki, z dachu statku. Aby uzyskać dokładnie taki, jak chciałem punkt
ustawienia aparatu, musieliśmy statek ustawić we właściwym miejscu, korzystając
z urządzeń do nawigacji satelitarnej, zamontowanych na każdym z jego narożników.
(…) Jest też mnóstwo szczegółów czysto technicznych, takich jak kapitanat portu, który
wstrzymał na dwie godziny ruch okrętów.7
Z biegiem czasu Tomasz Gudzowaty coraz częściej publikował. Przynosiło mu
to wysokie honoraria. Jego zdjęcia pojawiały się m.in. w czasopismach Newsweek,
Forbes, Time, Photo, Max oraz L'Equipe. Głównie za granicą, bo – jak mówi – w Polsce
nie ma taki wielkiego na nie zapotrzebowania, a stawki są niskie: U nas nie ma gdzie
sprzedawać takich fotografii. A jeżeli już, to ceny za nie nie są oszałamiające – mówi
fotograf. Dobra cena w polskim piśmie za takie zdjęcia to 2,5-3 tys. dolarów – zresztą
rzadko możliwa do uzyskania. Gudzowaty sprzedaje w Polsce zwykle jeden, dwa
materiały w roku.8
Tomasz Gudzowaty był członkiem kilku zagranicznych agencji fotograficznych
(m. in. Bilderbeg Archiv der Fotografen GmbH, Focus – Photo und Presse Agentur
GmbH9), a w końcu założył swoją własną firmę: Tomasz Gudzowaty Photography oraz
całą grupę przedsiębiorstw o wspólnym członie Yours. Dziś fotograf pracuje wyłącznie
6 Rozmowa Andrzeja Rozhina z Tomaszem Gudzowatym z 25 lutego 2003, adres: http://gudzowaty-rozmowa.wizytowka.pl/, data dostępu: 21 lutego 2011.
7 Hanna Maria Giza, W obiektywie – mistrzowie fotografii polskiej, Rosikon Press 2005, s. 66.8 RG (Renata Gluza), Tym razem gnu, Press, 13 marca 2000, nr 3(50), s. 22.9 Niemiecka agencja fotografii prasowej (zał. 1979), publikuje w wielu europejskich dziennikach i
czasopismach.3
nad autorskimi projektami, a z usług agencji korzysta tylko przy sprzedaży zdjęć.
Uważa, że jest jednym z lepiej opłacanych fotografów na świecie: Wracając do wątku
finansowego, widzi się moje korzenie rodzinne, ale mało, kto zna fakty, że jestem piątym
na świecie fotografem pod względem wyrabianego zysku dla agencji. Jestem jednym
z najlepiej zarabiających fotografów.10
Dziś Gudzowaty oprócz spędzania kilku miesięcy w roku na realizacji
projektów, zajmuje się również promowaniem fotografii dokumentalnej w Polsce. Od
2003 roku jest mecenasem czasopisma artystycznego Pozytyw11, które przejął, gdy
miało problemy finansowe. Jak mówi, zrobił to, by zachować tytuł, którego nie dotknie
komercja12.
Tomasz Gudzowaty zajmował się również prowadzeniem galerii fotografii
w Warszawie, co regularnie wywoływało oskarżenia o autopromocję. Jego krytycy
zarzucali mu, że jej otwarciu towarzyszyła ekskluzywna gala w Teatrze Narodowym
z występem światowych muzyków. Przy przenoszeniu galerii z biurowca Metropolitan
przy placu Piłsudskiego na Krakowskie Przedmieście miała miejsce demonstracja, która
oskarżała Gudzowatego o brak współpracy z konserwatorem zabytków przy remoncie
kamienicy. W galerii prezentowano fotografię dokumentalną i reportażową światowej
czołówki fotoreporterów, a także promowano polskich debiutantów.
Yours Gallery próbowało stworzyć w Polsce rynek fotografii kolekcjonerskiej
organizując takie projekty jak np. projekt Masa prac z 2010 roku. Przedsiębiorstwo
miało się samo finansować, ale z powodu narzucenia przez władze miasta opłat
w wysokości jak za prowadzenie działalności komercyjnej, projekt upadł. By podnieść
opłaty władze miasta posługiwały się argumentem, że w Yours Gallery sprzedawano
odbitki13. W lutym 2011 roku galeria przeniosła się do Budapesztu.
Poza wystawianiem zdjęć Yours Gallery zajmowało się także wydawaniem
albumów fotograficznych oraz organizowaniem wystaw na parkanie, czyli na płocie
Łazienek Królewskich. Działalność na rynku fotografii przynosiła mu zarówno głosy
poparcia, jak i opinie negatywne, zarzucające mu nadmierną reklamę: Tu chodzi
10 Andrzej Rozhin, http://gudzowaty-rozmowa.wizytowka.pl/ (dostęp z 21 lutego 2011 r.).11 Dawniej Fotopozytyw – magazyn nie dla wszystkich fotografów, miesięcznik fotograficzny
prezentujący projekty i portfolia znaczących polskich i zagranicznych fotografów oraz publicystykę. 12 Joanna Cieśla, Życie w kardach, Polityka, 13 maja 2006, nr 19, s. 99.13 Warto wspomnieć, że działająca na tej samej zasadzie i przy tej samej ulicy galeria Wojciecha Fibaka
płaciła wielokrotnie niższy czynsz..4
wyłącznie o autopromocję – kontruje głos z cienia. - Ktoś mu doradził, że pokazując
także innych artystów, obok popularności twórcy zyska sławę mecenasa.14
Artysta miał jeszcze wiele pomysłów na promowanie fotografii w Polsce. Chciał
kontynuować Konkurs Polskiej Fotografii Prasowej, który z wieloma przerwami istniał
od lat 60. przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Niestety jego inicjatywa upadła
zanim odbyła się pierwsza edycja konkursu. Jednym z głównych powodów
niepowodzenia była polityka redakcji, które zastrzegały sobie wyłączność na zdjęcia
fotoreporterów. Jednym z punktów regulaminu konkursu było włączenie konkursowych
zdjęć do agencji Tomasza Gudzowatego.
Podobny los spotkał planowaną szkołę fotografii. Być może jednym z powodów
pomysłu jej założenia był brak takiej uczelni w młodości Tomasza Gudzowatego. To
miała być – według organizatorów – najlepsza i najbardziej rozwijająca szkoła
fotografii w Polsce działają na podobnej zasadzie co słynna szkoła we Florencji.
Niestety – w konfrontacji z polską rzeczywistością finansową i jej zbyt małym rynkiem
fotografii – pomysł szybko upadł. Gudzowaty planował również otworzyć muzeum
fotografii przy ulicy Książęcej w Warszawie.
Dziś Tomasz Gudzowaty jest już fotografem o światowej sławie. Odniósł
zarówno sukces artystyczny, jak i finansowy. Ciągle inwestuje w rynek fotografii
kolekcjonerskiej i właśnie w tym ma się specjalizować jego nowa galeria
w Budapeszcie. Swoje zdjęcia także wystawia na sprzedaż. Każde zdjęcie powstaje
w 33 numerowanych i podpisanych odbitkach powstałych tradycyjną metodą.
W ostatnich latach udaje mu się sprzedać kilkadziesiąt odbitek rocznie. Ceny wahają się
od 5,5 tys. zł do 150 tys. dolarów. Tę rekordową sumę zapłaciło Muzeum Fotografii
w Lozannie, które chce prezentować jego zdjęcia w swoich zbiorach.
Prywatnie Tomasz Gudzowaty pasjonuje się sportem, filozofią Dalekiego
Wschodu, literaturą oraz zwierzętami. Ostatnio jego zainteresowania artystyczne
powiększyły się o malarstwo i filmowanie.
14 Joanna Cieśla, Życie w kardach, Polityka, 13 maja 2006, nr 19, s. 100.5
Rozdział II
Zdjęcia przyrodniczeTomasz Gudzowaty zaczynał swoją przygodę z fotografią od zdjęć
przyrodniczych i to dzięki nim osiągnął pierwsze międzynarodowe sukcesy. Już od
1996 roku podróżował po Afryce oraz wydawał albumy ze zdjęciami przywiezionymi
stamtąd. Jego zdjęcia zaczęły pojawiać się w prasie (Viva!, Wprost) oraz kalendarzach
Bartimpeksu. Za jeden z nich otrzymał nagrodę Vidical -98 na IX Ogólnopolskim
Przeglądzie Kalendarzy. W jego artystycznym rozwoju, ważna była znajomość
z Tomaszem Tomaszewskim15 z National Geographic, którego poznał podczas edycji
kalendarzy. Według Gudzowatego to on był jego mistrzem oraz przekazał zasady
etyczne tego zawodu. Ponoć zachęcił go również, by nie zajmował się wyłącznie
fotografią przyrodniczą, ale zaczął fotografować ludzi.
W konkursie World Press Photo Tomasz Gudzowaty kilkukrotnie próbował
swoich sił. Jednak żadne ze zdjęć wysłanych na edycję 1997 nie zostało nagrodzone. Na
konkurs w 1998 roku wysłał cztery zdjęcia. Nagrodzone zostało jedno, które zdobyło
pierwszą nagrodę w kategorii Przyroda i środowisko naturalne. To był prawdziwy
debiut autora. Już nie tylko doceniała go firma ojca, ale także międzynarodowe jury
fotoreporterów. Z nieznanego nikomu fotografa, którego nazwisko kojarzyło się raczej
z biznesem a nie sztuką, stał się rozpoznawalnym twórcą fotografii przyrodniczej.
Nagroda spotkała się jednak z nieprzychylnym przyjęciem przez środowisko
fotoreporterów, ponieważ ten nieznany im fotograf otrzymał wyróżnienia, na które
wielu z nich liczyło i – ich zdaniem – bardziej zasługiwało.
Tomasz Gudzowaty przywiózł ze swoich afrykańskich podróży taką ilość zdjęć,
że łącznie powstały z nich cztery albumy. Zostały wydane w dwóch fazach: Kenya: On
the Trials of Nature (w 1997 roku) czyli przed wielkim debiutem Gudzowatego oraz
Following the rain (w 2001), Wild Wide World i Following Wild Trials (oba wydane
w 2004 roku). Pierwszy z nich był jeszcze kolorowy i jakością nie przypominał
następnych prac, ale to dzięki niemu ludzie dowiedzieli się, że pasją syna jednego
z większych polskich przedsiębiorców jest fotografia. Młody fotograf nie musiał długo
szukać mecenasów. Jego pierwsze albumy wydała firma ojca – Bartimpex. Autor
15 Tomasz Tomaszewski (ur. 1953 r) – polski fotoreporter, laureat Grand Press Photo i wydawca wielu albumów, obecnie pracuje dla National Geographic Polska i naucza fotografii.
6
szybko porzucił fotografię kolorową i nigdy już do niej nie wrócił w swoich projektach
autorskich.
Tomasz Gudzowaty rzadko prezentuje swoje zdjęcia na łamach prasy. Mówi, że
polski rynek prasowy nie jest nimi wyjątkowo zainteresowany – przynajmniej w cenach
przez niego proponowanych. Jak sam mówi: Fotografie zwierząt sprzedają się do
polskiej prasy bardzo słabo, za to do reklam bardzo dobrze16. Autor sprzedaje do
polskiej prasy zwykle jeden, dwa materiały w roku. Swoje pierwsze fotografie oferował
za pośrednictwem niemieckiej agencji Bilderberg Archiv der Fotografen GmbH, do
której dołączył w czerwcu 1999 roku
Dziś Tomasz Gudzowaty jest postrzegany głównie przez pryzmat zdjęć zwierząt.
Być może ten łatwy i przyjemny temat przyniósł mu sławę wśród przeciętnych
Polaków, ale z pewnością nie uznanie krytyków. Zdjęcia Gudzowatego giną pod lawiną
oskarżeń o wtórność oraz o to że praca w nie włożona nie była inwencją fotografa
a sumą doświadczenia zatrudnionych przewodników oraz jakości sprzętu
fotograficznego. Prócz zawiści, jakie budzą jego możliwości finansowe, można się
jeszcze spotkać z twierdzeniem, że zdjęcia były robione pod gust jury World Press
Photo oraz oskarżeniami o komercję. W obu ostatnich pewnie jest odrobina prawdy, bo
wydaje się oczywiste, że Tomasz Gudzowaty musiał pokazać środowisku oraz swoim
najbliższym ile jest wart jako fotograf. Niemniej ten młody polski artysta bardzo szybko
się uczył i rozwijał, i już za kilka lat pokazał dojrzałe projekty poruszające głębsze
zagadnienia
II.1. Pierwsza lekcja zabijania
Materiał o gepardach został zamówiony przez czasopismo Viva!, ale jego
publikacja została odłożona na nieokreślony termin. Pracodawcy fotografa mieli mu za
złe, że zdjęcia nie powstały w kolorze. Fotografia była wystawiana w Zachęcie
w ramach wystawy Following the Rain, która miała swój wernisaż 1 lipca 2002. Przed
konkursem prace nie zostały opublikowane, co zwróciło uwagę jego oponentów,
bowiem wymóg publikacji jest jednym z punktów regulaminu World Press Photo.
Wokół zwycięskiego zdjęcia powstało też wiele innych kontrowersji, takich jak
16 RG (Renata Gluza), Tym razem gnu, Press, 13 marca 2000, nr 3(50), s. 22.7
sprawa sprzętu. Zdjęcie zostało wykonane obiektywem Nikkor 600 mm za 40 tys zł, na
który może sobie pozwolić tylko kilku fotografów w Europie. Kolejny argument
również dotyczy majątku Gudzowatego – jego przeciwnicy zwracają uwagę, że nie
każdego stać, by kilkukrotnie jeździć do Afryki na dwumiesięczne pobyty. Niektórzy
wręcz mówią, że z takim obiektywem i dobrymi przewodnikami, każdy zrobiłby takie
zdjęcia. Z niektórymi argumentami zgadza się sam Gudzowaty: Na pewno fakt, że
pochodzi się z domu, w którym są pieniądze, ułatwia start w tym zawodzie.17
Nagrodzone zdjęcie powstało na przełomie sierpnia i września 1998 roku,
podczas pobytu w Kenii, w parku narodowym Masai Mara. Temat podpowiedział mu
znajomy przewodnik parku. Tomasza Gudzowatego zainteresowało, że zwierzęta te
rodzą się bez instynktu zabijania. Widzi w tym podobieństwo do ludzi, którzy też muszą
nauczyć się walczyć, by przeżyć.
Na zdjęciu młodych gepardów (fot. 1) jest dobrze widoczne napięcie. Zamknięta
kompozycja i centralny kadr skupiają uwagę na temacie zdjęcia. Nie ma tu miejsca na
jakiekolwiek efekty specjalne. Reszta świata wokół walczących zwierząt zdaje się nie
istnieć. Z pewnością dla osaczonej antylopy świat zamknął się na dwóch młodych
17 Renata Gluza, Zwierzę w wizjerze, Press, 15 marca 1999, nr 3(38), s. 288
Fotografia 1: First lesson of killing
gepardach, których ofiarą padła. Z dramatyczną treścią wiąże się napięcie
przepełniające cały obraz. Gepardy dominują wielkością nad młodą antylopą, a także
osaczają ją samym ułożeniem ciał. Nie ma żadnych wątpliwości, kto ma nad kim
przewagę. Zdjęcie pokazuje naturalną hierarchię i władzę drapieżników nad
zwierzętami roślinożernymi. Podobną analogię możemy zauważyć w świecie ludzi –
kto nie walczy, zostanie zduszony przez silniejszych. W takiej wizji świata nie ma
sprawiedliwości ani współpracy – jest tylko walka o przeżycie. Nauka walki wiąże się
z pierwszym doświadczeniem okrucieństwa, które młode osobniki muszą same zadać
innym istotom. Ludzie nazywają ten stan niewinnością, ale dla zwierząt jest naturalne,
że przeżyje tylko silniejszy.
II.2. Paradise Crossing (Przeprawa do raju)
Rok później Tomasz Gudzowaty został ponownie nagrodzony w konkursie
World Press Photo. Tym razem otrzymał II nagrodę w kategorii Przyroda i środowisko
naturalne - fotoreportaż. Na konkurs autor wysłał jak zwykle więcej zdjęć – cztery
zestawy zdjęć o antylopach, cztery zdjęcia pojedyncze a także esej o dzieciach
pracujących na farmie krokodyli w Tajlandii. Gudzowaty pracował w Afryce
korzystając z małoobrazkowej lustrzanki Nikon F5, obiektywów 300 i 600 mm oraz
konwerterów 1,4 oraz 2x.
Nagrodzone zdjęcia powstały 9 sierpnia 1999 w kenijskim parku narodowym
Masai Mara (w tym samym miejscu rok wcześniej Tomasz Gudzowaty fotografował
gepardy). Realizacja materiału zajęła mu trzy miesiące, ale – zdaniem autora – było to
tylko ukoronowanie jego pięciu poprzednich podróży do Afryki. Na możliwość
sfotografowania antylop musiał czekać kilka lat, ponieważ z powodu suszy stada
antylop były niewystarczająco liczne, by migrować. Jak wspomina: Z antylopami
w ogóle było niezwykle. Przez trzy tygodnie kompletnie nic się nie działo, żadnej
przeprawy. Mieszkałem na takiej górce, aż któregoś dnia rano patrzę na zbocze, a tam
jakby las wyrósł. Aż czarno się zrobiło. A ja już prawie przestałem wierzyć.18
Materiał o wędrówce antylop został opublikowany w czasopiśmie Wprost
w numerze 9 z 27 lutego 2000. Artykuł Rzeź w raju ukazał się z tekstem Eryka
18 Remigiusz Grzela, Jestem bogaty w dwa miliony zdjęć, Gazeta Wyborcza, 2 czerwca 2006, nr 128.9
Mistewicza. Wcześniej kilka polskich pism odrzuciło te zdjęcia m.in. dlatego, że nie
były kolorowe. Zdjęcia z wyprawy Tomasza Gudzowatego do Kenii można obejrzeć
w albumach: Following Wild Trails i Paradise Crossing wydanych w 2004 roku przez
Bartimpex.
Dokumentowane zjawisko to jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w
świecie zwierząt. Co kilka lat ok. 1,5 miliona antylop gnu migruje z Tanzanii do Kenii
w poszukiwaniu deszczu. Zwierzęta potrafią go wyczuć nawet z odległości 35 mil.
W czasie tej wędrówki przekraczają rzekę Mara, w której czyhają na nie krokodyle.
Przebycie rzeki przez 300 tysięcy antylop w tym samym czasie jest najbardziej
dramatycznym momentem tej zwierzęcej wędrówki. Brzegi rzeki są urwiste a każde
zwierze chce się jak najszybciej wydostać z wody, co sprawia, że przebycie tej rzeki to
prawdziwa walka o życie. Koszmar tej przeprawy przeżywa mniej niż połowa antylop.19
Kadr przedstawiający morze zwierząt (fot. 2) jest technicznie bardzo prosty.
Skupia się głównie na reporterskim pokazaniu chwili i zjawiska. To same wydarzenia,
pokazane na zdjęciach, nadają im wartość. Sytuacja, która rozgrywa się w kadrze, sama
z siebie zachwyca swą monumentalnością i nawet chłodna, oddalona perspektywa nie
19 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://www.gudzowaty.com/#/essays/1 (dostęp z 21 lutego 2011).10
Fotografia 2: Paradise Crossing
zaburza jej odbioru. Zbiorowa walka zwierząt z żywiołem przypominają nastrojem
malarstwo batalistyczne. Powaga i groza przedstawionej sytuacji sprawiają, że zdjęcia
Gudzowatego są takie ciekawe.
Obrazy Gudzowatego pokazują podniosłe i przerażające wydarzenie w świecie
zwierząt. Heroiczna walka antylop z nurtem rzeki oraz drapieżnikami może mieć
również szerszy kontekst. Być może świat zwierząt i ludzi nie jest od siebie tak różny,
że panują w nich inne prawa. Ślepy pęd w tłumie za niejasnym marzeniem
charakteryzuje też cywilizację człowieka. Ludzie nie zawsze dążą do jakiegoś celu
z powodu osobistych przekonań, ale również często z chęci przebywania w grupie
i współdziałania z innymi. W tym wypadku człowiek również musi walczyć
z naturalnymi przeszkodami (rzeka jako metafora barier) oraz nieprzychylnymi mu
istotami, które dla własnych celów chcą go wykorzystać (jak krokodyle w rzece).
II.3. Kolonia
Do zdjęć przyrodniczych Tomasz Gudzowaty powrócił po wielu latach. Tym
razem odbył podróż w zupełnie inne miejsce, na Antarktydę, gdzie fotografował kolonię
pingwinów cesarskich w czasie ich sezonu lęgowego. Pingwiny rodzą swoje młode tuż
przed wielomiesięczną zimą, co może się wydawać zaskakujące, ale jest spowodowane
dostosowaniem się do warunków naturalnych.
Fotografia przedstawiająca pingwiny w czasie zamieci (fot. 3) jest całkowicie
inna od typowych przedstawień tych zwierząt, które można znaleźć w książkach
popularno-naukowych. Zwykle są one robione w taki sposób, by można było łatwo
rozpoznać zwierzę, jego wiek lub płeć. Na podstawie zdjęcia Tomasza Gudzowatego
trudno dowiedzieć się czegoś o stylu życia lub sposobie odżywiania pingwinów.
Z powodu nakładania się i zlewania sylwetek czarno-białych zwierząt, nie można nawet
dobrze poznać ich wyglądu. Zdjęcie raczej przekazuje uczucia, a nie encyklopedyczne
informacje o tych zwierzętach. Zmarznięte pingwiny przytulają się do siebie, by
utrzymać choć trochę ciepła. Pięknie pokazana faktura ich piór sprawia, że prawie czuje
się ich piżmowy zapach oraz padający wokół śnieg tak gęsty, że widoczność jest
ograniczona jedynie do kilku metrów. Z tego powodu obraz jest bardzo zwierzęcy,
ponieważ dla zwierząt ważne są odczucia, a nie informacje czysto intelektualne. Nie są
11
ciekawe w ludzki sposób, dla nich jest tylko ważne bezpieczeństwo i walka o przeżycie.
Świadomie bądź nie, Gudzowaty zwrócił uwagę na to, co łączy człowieka ze światem
zwierząt – pierwotne instynkty bezpieczeństwa i zagrożenia.
Najnowsze zdjęcia przyrodnicze Tomasza Gudzowatego pokazują zwierzęta
z bliska, jakby fotograf był częścią ich świata. Świat zwierząt wydaje się spokojny
i bezpieczny, choć w rzeczywistości proekologiczne przesłanie materiału przekazuje
nam inną treść. Dziś ten mroźny, obcy dla człowieka świat jest przez niego zagrożony.
Styl życia tych zwierząt sprawdzający się od tysięcy lat, został zniszczony przez
człowieka. Problem jest na tyle poważny, że jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, to
pingwiny mogą wyginąć jeszcze za naszego życia.
Gudzowaty zawsze myślał o zwierzętach i martwił się o stan środowiska
naturalnego, a ten materiał pokazuje to chyba najlepiej. Wyraził to w najprostszych
słowach we wstępie do jednego ze swoich albumów: Ten album to mój głos za
umiłowaniem przyrody, za rozumną, nie niszczącą cywilizacją, za wszystkim, co
wzbogaca wrażliwość człowieka. Portrety natury! Dostrzegamy w nich wszystko.
Zwierzęta są piękne, rozumne, pocieszne, liryczne. Ja je kocham.20
20 Tomasz Gudzowaty, Kenya - on the Trails of Nature, 1997 r., wyd. Bartimpex.12
Fotografia 3: The Colony
Rozdział III
Projekty społeczneZachęcony przez Tomasza Tomaszewskiego by fotografować ludzi, Gudzowaty
zwrócił się w stronę reportażu społecznego. Zrealizował projekty m. in o mongolskich
Kazachach polujących z pomocą orłów (Of an eagle and man), który przyniósł mu
wyróżnienie w 62. edycji konkursu Pictures of the Year International
w kategorii Magazine Division / Feature Picture Story w 2005 roku. Jednak nie
wszystkie tematy zostały dobrze przyjęte przez krytyków
Sam autor tak tłumaczy zmianę swoich zainteresowań: Fotografowałem
afrykańskie zwierzęta przez pięć lat. Naprawdę poczułem w pewnym momencie, że
muszę od zwierząt odpocząć. Są bardzo wdzięcznym obiektem dla fotografia, ale
chciałbym poznawać jak najwięcej i wciąż nowych rzeczy. Fotografia jest dla mnie
poszukiwaniem.21
III.1. Klasztor Shaolin
Wyprawa do chińskiego klasztoru Shaolin przyniosła Tomaszowi Gudzowatemu
dwie nagrody w konkursie World Press Photo w 2003 roku. W kategorii sport – zdjęcie
pojedyncze zdobyło pierwsze miejsce, a w reportażach – drugie. Współautorem
materiału był Robert Bogusławski, asystent Tomasza Gudzowatego od dwóch lat.
Zdjęcie pojedyncze zostało zrobione przez Tomasza Gudzowatego, a w reportażu
wykorzystano dziesięć zdjęć Gudzowatego i dwa Bogusławskiego. Fotograf w taki
sposób tłumaczy, czemu korzystał z pomocy asystenta: Przy konstruowaniu
skomplikowanej historii z takiego wydarzenia korzysta się z pomocy drugiego fotografa,
gdyż daje to lepsze rezultaty. Każdy patrzy inaczej, znajduje się w innym miejscu, jest
świadkiem różnych zdarzeń.22
Na pomysł zrobienia materiału o buddyjskim klasztorze Gudzowaty wpadł
podczas pobytu w Chinach w marcu 2002. Realizował tam projekt nazwany Siedem
kontynentów dla agencji Bilderberg, w którym łączył taniec baletowy oraz architekturę.
Swój pomysł zrealizował podczas podróży do Mongolii na święto Naadam. Ponieważ
21 Anna Napiórkowska, Pomysłu ewoluują, inspirację pojawiają się nagle, Gutenberg nr 2/2003, s. 61.22 Renata Gluza, Magia umiejętności (wywiad), Press, marzec 2003, nr 3, s. 24.
13
był w sąsiednim kraju, postanowił zostać w podróży jeszcze dwa miesiące dłużej.
Reportaż o Shaolin został zrealizowany dla agencji Focus, ale z pomysłem pierwszy
wyszedł fotograf.
Klasztor Shaolin leży w chińskich górach Songhang w okolicy miasta
Zhengzhou (prowincja Henan). Pierwszy klasztor powstał w V n.e. i szybko stał się
kolebką chińskiej odmiany buddyzmu (chan) oraz sztuki walki kung-fu. Budynki
spłonęły w 1928 roku, a ich w pożarze spłonęło wiele klasycznych buddyjskich tekstów
filozoficznych. Ostateczny upadek klasztoru spowodowała maoistowska Rewolucja
Kulturalna w latach 60. i 70. Kilka lat później zabytek odrestaurowano jako obiekt
strategiczny chińskiego przemysłu turystycznego. Komunizm oraz kapitalizm położył
kres znaczeniu Shaolin, który przez tysiące lat wpływał na kulturę, historię i duchowość
wielu pokoleń Chińczyków.23
Temat tego chińskiego klasztoru buddyjskiego od zawsze fascynował Tomasza
Gudzowatego. Jak sam to tłumaczy: Do Szaolinu(sic!) jechałem jak do mitycznego
miejsca. Należę do „pokolenia Bruce'a Lee”, którego kultowy film oglądałem w wieku
11 czy 12 lat. Zawsze też fascynowała mnie filozofia Wschodu24. Od zawsze chciał
zobaczyć to legendarne miejsce na własne oczy, ale – jak to często z legendami bywa –
rzeczywistość bardzo go rozczarowała. Jak wspomina: Kiedy przyjechałem do Shaolinu
miałem wrażenie, że przybyłem tam o dwieście lat za późno. Rzeczywistość jaką
zastałem różniła się zdecydowanie od tego, co istniało w mojej wyobraźni25. Po
przybyciu na miejsce zastał kasy biletowe, sklep z pamiątkami i pracowników
z okolicznych wiosek przebranych za mnichów. Jak sam mówi: Początkowo
zamierzałem zrealizować materiał o codziennym życiu mnichów, lecz jego postępująca
laicyzacja i brak magii sprawiły, że musiałem znaleźć sposób na inne pokazanie tego
miejsca26.
Tomasz Gudzowaty skupił się więc na micie i ideologii tego buddyjskiego
klasztoru. Na miejscu fotograf zajął się dwoma projektami, z których pierwszy dotyczył
niezwykłych możliwości fizycznych mnichów i to fotografia z tego eseju wygrała
23 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://sportfeatures.com/#/essays/2/info (dostęp z 21 lutego 2011).24 (Alex), Tomasz Gudzowaty: jestem z pokolenia Bruce Lee, Wirtualna Polska – turystyka,
http://turystyka.wp.pl/wid,11241404,strona,1,kat,14,title,tomasz-gudzowaty-jestem-z-pokolenia-brucea-lee,artykul.html (dostęp z 21 lutego 2011 r.).
25 Marta Majewska, Rozmowa z Tomaszem Gudzowatym, Fotopolis.pl – internetowy magazyn o fotografii: http://www.fotopolis.pl/index.php?g=117 (dostęp z 21 lutego 2011 r.).
26 Reneta Gluza, Magia umiejętności, Press, marzec 2003, nr 3, s. 25.14
w kategorii zdjęć pojedynczych. Świecki esej opowiadał także o życiu codziennym
klasztoru oraz jego współczesnych mieszkańcach. Drugi projekt traktował o sakralnej
roli klasztoru (zwycięski zestaw 12 zdjęć) oraz utraconej magii tego miejsca. Fotograf
chciał ocalić swoje wyobrażenie Shaolin, które okazało się tak różne od rzeczywistości.
We wstępie do swojego albumu artysta napisał: Serdecznie zapraszam w podróż
do magicznego miejsca, jakim jest klasztor Shaolin. Niekoniecznie ten prawdziwy
w chińskiej prowincji Henan. Raczej ten, istniejący w moich marzeniach i wyobraźni,
pobudzanej zakurzoną tajemnicą niesioną przez troszkę tylko odświeżone legendy.
Pojechałem do Chin, by poszukać tego marzenia. To, co znalazłem – uwieczniłem na
filmowej kliszy. Trudniej zabić ducha niż ciała, dlatego fotograficzna podróż do
klasztoru Shaolin była próbą jest odnalezienia i pokazania tego, co jeszcze żywe
w tradycji Shaolin. Na przekór postępującej laicyzacji życia, zdjęcia pozostają wierne
romantycznemu wizerunkowi klasztoru.27
Zdjęcie medytujących na skale mnichów (fot. 4) jest bardzo precyzyjnie
skomponowane w oparciu o linię skośną. Kompozycja jest otwarta i dynamiczna,
a ciężar plam barwnych jest zrównoważony. Sylwetka lewego mnicha stanowi
kontrapunkt dla góry z prawej strony kadru. Kolejni zakonnicy powtarzający się
27 Tomasz Gudzowaty, Shaolin Temple, wyd. Yours Photography, Szwajcaria 2003 r, wstęp.15
Fotografia 4: Shaolin Temple
w różnych planach tworzą perspektywę, która nadaję zdjęciu głębi. Pod względem
treści fotografia Gudzowatego koncentruje się na metaforze szczytu. W każdej kulturze
góra kojarzyła się z doskonałością. Jak można wyczytać ze zdjęcia, zdaniem autora
poprzez pracę nad swoim ciałem i umysłem mnisi mogą osiągnąć najwyższe
oświecenie.
Fotografia, na której mnich rozbija cegły (fot. 5), jest bardzo ciekawie
zbudowana. Centralną część zajmują cegły, a człowiek jest zepchnięty do rogu obrazu.
W ten sposób od razu zwraca uwagę centralny punkt zdjęcia – pionową linię pęknięcia.
Kompozycja oparta o linię skośną biegnącą w górę nie jest zrównoważona: jeden róg
jest pusty, a w drugim znajduje się bardzo wyrazista twarz mnicha. Idealny moment
wyzwolenia migawki i napięcie przepełniające kadr sprawiają, że zdjęcie oddziałuje na
wyobraźnię widza. Warstwa formalna wzmacnia działanie treści zdjęcia i podkreśla
energię uderzenia mnicha. Wyrażająca skrajne emocje twarz wojowniczego zakonnika
znajduje się na drugim planie i nie jest zbyt wyraźną plamą barwną, co zwraca wzrok
widza ku środkowi. Tworzy to pewien kontrast, ponieważ wyraz twarzy zakonnika
wydaje się być bardzo znaczący, bo świadczy o jego ogromnej sile woli.
Zdjęcia, które Tomasz Gudzowaty przywiózł z Chin, są z pewnością bardzo
plastyczne i pełne treści. Można zauważyć, że fotograf rozwinął swój warsztat przez te
16
Fotografia 5: Shaolin Temple 2
3 lata, które minęły od pierwszej nagrody World Press Photo. Dokładna kompozycja,
oryginalny punkt widzenia, idealny moment wyzwolenia migawki – to wszystko
zaczyna się składać na charakterystyczny dla niego styl. Jak już wspomniano zdjęcia
zaczynają nabierać głębszej treści, choć bardziej filozoficznej niż społecznej. Pokazują
przesłanie mitu Shaolin i filozofii buddyjskiej: prawdziwa wolność jest w dyscyplinie,
a ciężka praca nad sobą hartuje zarówno ciało, jak i ducha. Bo przecież mnisi na
fotografiach naprawdę dokonują niemożliwych rzeczy i nie jest to żadna manipulacja.
Łatwo zauważyć też, że ich autor szanuje światopogląd swoich modeli – przecież
Tomasz Gudzowaty sam medytuje. Filozofia Wschodu na tyle wpłynęła na jego
widzenie świata, że uznał cytat z księgi Dao28 za swoje życiowe motto: Pięć kolorów
zaciemnia widzenie, pięć dźwięków nuży ucho, pogoń za pięcioma zwierzętami
wprowadza myśliwego w błąd29.
Zdjęcia z Shaolin na pewno są bardzo dobre, ale czy naprawdę jest to reportaż?
Fotograf chce pokazać swoje wyobrażenie o tym miejscu, a nie to, jak naprawdę
wygląda. Esej Gudzowatego porusza ważne tematy natury filozoficznej ale zdaje się
przemilczać te bliższe człowiekowi. Zamiast skupić się na pokazaniu brutalnej prawdy,
woli podsycać legendę klasztoru. Dzisiejszy klasztor Shaolin go rozczarował, ale na
zdjęciach tego nie widać. Nie znajdziemy na nich tego, o czym opowiadał w swoich
wrażeniach z wyprawy: rażącej komercji w postaci sklepu z pamiątkami i świeckich
pracowników przebranych za mnichów. Jest pewna nieszczerość w nazywaniu siebie
reporterem lub kronikarzem rzeczywistości, a pokazywaniu tylko swojego wyobrażenia.
III.2. Of the Eagle and Man (O orle i człowieku)
Mongolski projekt Tomasza Gudzowatego przyniósł mu nagrodę na 62.
konkursie fotograficznym Pictures of the Year International30 w 2005 roku. W 2004 roku
wydany został przez Yours Gallery album z tymi zdjęciami. Były one również
prezentowane w grudniu 2007 roku w Yours Gallery.
Praca nad nowym materiałem była wyzwaniem technicznym dla fotografa.
28 (Pol. Księga Drogi i Cnoty) jest częścią podstawowego kanonu taoizmu, systemu religijno--filozoficznego, który narodził się w Chinach za panowania dynastii Zhou (ok. 1045 do 256 r. p.n.e.).
29 Iga Nyc, Tao fotografa, Wprost, 4-10 kwietnia 2011, nr 14, s. 82.30 Najbardziej poważany przez fotoreporterów konkurs fotografii wydawniczej. Organizowany od 1944
w USA.17
Podróż zimą po stepie, w najbardziej kontynentalnym klimacie świata jest trudnym
przedsięwzięciem logistycznym. Fotografowanie w tym czasie to kolejne utrudnienie.
Jak sam pisze: W swoją drugą podróż do Mongolii wybrałem się zimą - w najgorszą
porę ze wszystkich możliwych złych sezonów w tym kontynentalnym klimacie.
Temperatura na stepie spada grubo poniżej minus trzydziestu stopni i chociaż suche
powietrze sprawia, że ziąb wydaje się mniej przykry niż chłód warszawskiej jesieni, to
trzeba uważać. (...) Zimno dokuczało też naszym aparatom i bateriom, które trzeba było
co chwila ładować. A tam elektryczność można mieć tylko z własnego generatora, jak
na większej części obszaru Mongolii.31
Zdjęcia opowiadają o kazachskiej rodzinie żyjącej na stepach Mongolii.
Gudzowaty spędził kilka tygodni wśród gościnnych Kazachów, dokumentując ich życie
i zwyczaje. Podczas srogiej syberyjskiej zimy jedynym źródłem pożywienia
i utrzymania tych ludzi są polowania na lisy z udziałem orłów. Myśliwi i orły mieszkają
w jednej izbie i razem dzielą niedole życia w dziczy. Istnieje między nimi związek
oparty na najważniejszej zasadzie podczas walki o przetrwania – na lojalności.
W ten sposób Tomasz Gudzowaty opowiada o tej wyprawie we wstępie do
31 Marta Majewska, Tomasz Gudzowaty "Of the eagle and man" , Fotopolis.pl – internetowy magazyn o fotografii: http://www.fotopolis.pl/index.php?n=2531 (dostęp z 21 lutego 2011).
18
Fotografia 6: Of an Eagle and Man 1
swojego albumu: Polowanie z orłami to stara tradycja tego ludu, nie mająca
odpowiednika w innych kulturach. Na całym świecie używa się sokołów, najczęściej
pochodzących z hodowli i w niewoli kończących żywot. Bywa, że Kazachowie
podbierają pisklęta z gniazd, ale takie ptaki nie są cenione równie wysoko, jak te
schwytane w dojrzałym wieku. Domowe wychowanie zabija łowiecki instynkt. Wokół
orlich łowów nie rozwinął się żaden rynek - a przynajmniej nic o nim nie wiadomo
postronnym. Po pięciu latach służby orzeł wraca na wolność, oznaczony białą wstążką,
która jest gwarancją jego swobody do końca życia. Podobno później mógłby mieć
trudności z ponownym przystosowaniem się do naturalnego środowiska.32
Fotografia otwierająca album (fot. 6) pokazuje chatę Kazachów z punktu
widzenia orła. Charakterystyczne użycie szerokiego kąta, pozwala zarówno pokazać
bohatera zdjęcia, jak i to, co widzi. Ciekawe wykorzystanie tej techniki, połączone
z ustawieniem ostrości na oku zwierzęcia, stworzyło piękny, bardzo nastrojowy portret
ptaka. Zdjęcie przestawia, jak orzeł czuje się w domu myśliwych, z którymi
współpracuje. Orzeł nie wie, w jakiej sytuacji się znalazł. Może jest zaniepokojony,
a może przygotowuje się do walki. Zwierzę nie rozumie swojego otoczenia, nie
rozróżnia jego elementów – co na zdjęciu jest ukazane jako rozmycie poprzez płytką
głębię ostrości. Podobnie my nie rozumiemy jego uczyć, ponieważ nie jesteśmy
32 Tomasz Gudzowaty, Of an eagle and man, Szwajcaria 2004 r., wyd. Yours Photography, s. 4.19
Fotografia 7: Of an Eagle and Man 2
nauczeni rozpoznawać zwierzęcej mimiki.
Obraz przedstawiający odjeżdżających myśliwych (fot.7) oparty jest na prostym
pomyśle. Znajdują się na nim tylko sylwetki mężczyzn, ślady ich koni oraz wzgórza na
dalszym planie. Mała ilość elementów w kadrze skupia uwagę na jego centrum.
Kompozycje została oparta o linie prowadzące w głąb kadru. Zbiegające się linie
końskich śladów łączą się mniej więcej na środku horyzontu, w punkcie, do którego
dążą bohaterowie zdjęcia. Lekko podniesiony punkt widzenia daje szerszą perspektywę
oraz sprawia, że sylwetki jeźdźców nie zlewają się z zaśnieżonymi górami w tle.
Myśliwi odjeżdżający na polowanie to bardzo metaforyczny obraz. Jadący w dal
mężczyźni znikają z pola widzenia, tak samo jak znikają ze świata. W zglobalizowanym
i nastawionym na konsumpcję świecie XXI wieku nie ma dla nich miejsca. Podobnie
jak dla symbiozy człowieka ze światem przyrody, z którym od zawsze prowadzi walkę.
Na przykładzie zdjęć kazachskich myśliwych fotograf pokazuje stosunki między
człowiekiem a zwierzętami, czyli światem przyrody. Wydaje się, że tym razem jest to
wizja pozytywna. Choć człowiek wykorzystuje zwierzęta do swoich celów, to darzy je
szacunkiem i traktuje lojalnie. A w końcu wypuszcza znów na wolność, dbając by były
w stanie powrócić do swojego dawnego stylu życia. Autor wydaje się wierzyć w to, że
jest możliwa zgoda między ludźmi a zwierzętami lub chociaż ma na to nadzieję. Jednak
jest to opowieść przesycona pewną tęsknotą, ponieważ jest świadom, że dzisiejszy świat
nie opiera się na takich zasadach.
O człowieku i orle to najważniejszy projekt Tomasza Gudzowatego poza
zdjęciami sportowymi. W poetycki sposób opowiada o życiu ludzi w mongolskim stepie
przekazując odbiorcy zarówno konkretne informacje, jak i ich uczucia. Z punktu
widzenia etyki dziennikarskiej, może budzić zastrzeżenia fakt, że by zrobić zdjęcie
ceremonii wypuszczania orła na wolność, kupił go od swoich bohaterów: Nasza mała
ekipa gościła tam dwa tygodnie i w tym czasie nigdy nie odmówiono nam pomocy. Ale
też nie do pomyślenia byłaby sytuacja zorganizowania specjalnie na nasz użytek
ceremonii wypuszczania orła na wolność. Po prostu żaden ptak w tym okresie nie
przechodził na emeryturę. Zdarzyło się natomiast, że nasi gospodarze złapali sokoła. To
ptak bardzo cenny: sokolnicy z Arabii Saudyjskiej czy Emiratów Arabskich gotowi są
zapłacić fortunę za dzikiego ptaka. Wykupiłem go, a ponieważ nie poluję – poprosiłem
o zwrócenie mu wolności.33
33 Tomasz Gudzowaty, tamże.20
III.3. Shipwreckers (Złomiarze statków)
Reportaż o ludziach zajmujących się złomowaniem starych statków
w Bangladeszu został zrealizowany w czasie 2 lat. Autor odbył wiele podróży, by zastać
na miejscu odpowiednie warunki i oświetlenie (grudniowe słońce). Zestaw 12 zdjęć
wygrał w konkursie NPPA Best of Photojournalism w kategorii Best Published Picture
Story w 2006 roku.
Nagrodzone zdjęcia powstały w drugim co do wielkości mieście kraju –
Chittagong, które jest znane na świecie ze swojego przemysłu stoczniowego oraz faktu,
że w tym samym miejscu ludzie gołymi rękami demontują stare statki, których użycie
przestało być opłacalne. Tytułowi złomiarze pracują bez żadnej odzieży ochronnej,
z użyciem prymitywnych narzędzi. Mieszkają w barakach w pobliżu stoczni.
Wykorzystywani przez brygadzistów i ochroniarzy, pracują bez żadnych gwarancji
socjalnych za minimalną płacę. Mimo to chętnych nie brakuje – z głębi lądu wygania
ich do miasta wciąż obecne widmo głodu. Powstanie tego przerażającego miejsca tak
opisuje autor eseju: Przemysł ten przeniósł się z krajów uprzemysłowionych do
południowej Azji, gdzie siła robocza jest tańsza, a przepisy o ochronie środowiska
bardziej liberalne. Tak zwane "stocznie" w Chittagong to 10 km plaży i przybrzeżnych
21
Fotografia 8: Shipwreckers
mielizn, na które wprowadza się statki, aby po wymontowaniu wszelkiego jeszcze
przydatnego wyposażenia pociąć je na złom.34
Jak opowiada miejska legenda, stocznie w Chittagong powstały przypadkowo.
W październiku 1960 roku sztorm nad Zatoką Bengalską zepchnął ogromny frachtowiec
na plażę w okolicy tego drugiego co do wielkości miasta ówczesnego Pakistanu
Wschodniego. Przeniesienie statku z powrotem na morze było trudne technicznie
i nieopłacalne, więc armator zdecydował się zostawić go na swoim miejscu. Z tego
nieszczęśliwego wypadku ucieszyli się okoliczni biedacy. Rozkradali porzucony
frachtowiec, aż nie zostało z niego żadnego śladu. Dziś już statki specjalnie dokuje się
na brzegu, korzystając z przypływu i przyboju wody.
Zdjęcie przedstawiające ludzi w na tle balastu statku (fot. 8) jest oparte na
prostym pomyśle. Światło i kompozycja mają podkreślić ogrom i nadludzką skalę
rozbieranego okrętu. Niezrównoważona kompozycja jest oparta o dwie opozycyjne
plamy (ciemną i jasną) oraz rytm ludzkich sylwetek. Ciekawa, zakrzywiona linia
balastu statku kontrastuje z jasnym niebem. Natomiast boczne światło podkreśla bryłę
statku oraz idących ludzi.
Monumentalne obrazy z Bangladeszu nie przekonują do siebie tak mocno, jak
poprzednie prace Tomasza Gudzowatego. Widać na nich dystans reportera do tematu
zdjęć i ich bohaterów. Ujęcie tematu zdaje się nie dotykać sedna, a raczej skupia na
pozorach. Nie sposób nie zgodzić się z zarzutami jego krytyków, mówiącymi że
wyjątkowo przypominają pracę Sebastião Salgado. Bardzo podobna jest też tematyka –
Salgado w swoim imponującym wielkością dziele Workers oddawał hołd ludziom pracy.
Album o złomiarzach statków zawierający 50 czarno-białych zdjęć został
wydany w listopadzie 2005 roku przez Yours Photography. Podobny zestaw zdjęć był
wystawiany w marcu 2006 roku w Galerii Yours. Kuratorem wystawy był Antoni
Rodowicz.
34 (ba), Yours Gallery - trzy wystawy w nowej siedzibie (depesza prasowa od Yours Gallery), Fotopolis.pl– internetowy magazyn o fotografii: http://www.fotopolis.pl/index.php?n=3885&p=1 (dostęp z 21 lutego 2011).
22
III.4. Peru (Tarasy solne)
Zdjęcia z wyprawy Tomasza Gudzowatego i Judit Berekai w Andy opowiadają
o życiu ludzi w górskiej, peruwiańskiej wiosce. Miejsce realizacji tego tematu to
miasteczko Maras, położone nad doliną rzeki Urubamba. Projekt koncentruje się na
pokazaniu ciężkiej pracy mieszkańców na tarasach solnych. Korzystając z prostych
rozwiązań technicznych zbiera się tam wodę ze słonego źródła, które wypływa z góry
Qaqawinay. Mieszkańcy tego prowincjonalnego miasteczka zachowują swoją tradycję
i historię, a chrześcijaństwo miesza się z tu z religiami tradycyjnymi.
Zagadka powstania tego cudu natury nie jest rozwiązana, ale opowiadają o tym
miejscowe legendy. Chrześcijańscy mieszkańcy wierzą, że to św. Franciszek przemienił
słodkie źródło w słone. Natomiast wierni inkaskiej tradycji przypisują pochodzenie
tarasów klątwie władcy Lloque Yupanqui, który ukarał zbuntowanych poddanych
słonym deszczem. Okrutny król nie przewidział że w rzeczywistości wyświadczył
powstańcom przysługę. Istnieje jeszcze jedna wersja, według której wnętrze
okolicznych gór jest bryłą soli, w którą zamienił się po śmierci inkaski wódz Ayar
Kaci35. Fotograf tak podsumowuje te legendy: Jakikolwiek był ich początek, dziś tarasy
wyznaczają rytm pracowitego życia Maras, z rzadka ubarwianego świętami, w których
35 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://gudzowaty.com/#/essays/8 (dostęp z 27 lutego 2011).23
Fotografia 9: Peru
relikty dawnych wierzeń mieszają się z chrześcijańską religią kolonizatorów. Kiedy
jednak święto się kończy, mieszkańcy Maras wracają do codzienności prawie takiej
samej, jak setki czy tysiące lat temu.36
Zdjęcie przedstawiające pracowników tarasów solnych w czasie pracy (fot 9.)
zostało wykonane aparatem małoobrazkowym w charakterystycznym, reporterskim
stylu. Obraz jest pozbawiony kolorów, co sprawia, że widz ma się skupiać na treści
zdjęcia, a nie jego stronie formalnej. Niski punkt widzenia, znajdujący się bardzo blisko
twarzy robotnika, pozwala pokazać zarówno szczegóły jego fizjonomii, jak i szeroki
plan tarasów solnych. Ten prosty, ale budujący dramaturgię zabieg stanie się jednym
z elementów stylu Gudzowatego.
Fotoreportaż z Peru otrzymał wyróżnienie w kategorii Best Published Story
w konkursie Best of Photojournalism, którego organizatorem jest amerykańskie
stowarzyszenie fotografów prasowych NPPA. Ocena zdjęć może być podobna, jak przy
projekcie o złomiarzach statków. Zdjęcia wydają się pokazywać tylko warstwę
wizualną, a nie głębszą refleksje o stylu życia mieszkańców Maras. Również w tym
projekcie można zauważyć zbyt duże podobieństwo w formie i temacie zdjęć do prac
Sebastiao Salgado. Zdjęcia miały swoją wystawę w Yours Gallery w 2006 roku.
III.5. My walk i My walk II
My walk i i My walk II to dwa zbiory zdjęć podsumowujące dotychczasową
pracę artystyczną Tomasza Gudzowatego. Obie edycje zostały wydane w formie albumu
z 50 zdjęciami.
My walk i i My walk II to zestawy zdjęć pokazujące w większości zdjęcia nie
publikowane i nie włączone do większych projektów. Jak pisze autor we wstępie do
albumu, są to jego najważniejsze oraz ulubione zdjęcia. Gudzowaty porusza tematy
społeczne, jak prawdziwy reporter oraz filozoficzne – jak artysta. Pokazując świat
swoimi oczami nie szczędzi przy tym komentarza zawartego w kadrze. Przekrój
prezentowanych tematów jest bardzo szeroki. Jak sam tłumaczy: Każda z tych fotografii
jest dla mnie jak uderzenie czołem o ziemię. Oto "My Walk II" - mój prywatny katalog
zachwytów nad niezwykłością i różnorodnością świata.37
36 Tomasz Gudzowaty – strona oficjalna, http://gudzowaty.com/#/essays/8 (dostęp z 27 lutego 2011).37 Tomasz Gudzowaty, My walk II (album zdjęć), wyd. Yours Photography, wstęp.
24
Rozdział IV
Projekt Sport Features (Osobliwości sportu) Od kilku lat Tomasz Gudzowaty koncentruje się na fotografii sportowej,
konsekwentnie realizując projekt Sport Features (Oblicza sportu). Nad swoim
życiowym projektem Gudzowaty pracuje od 2000 roku, a od 2005 skupia się wyłącznie
nad nim. W planach ma 40 esejów (fotoreportaży) na temat różnych odmian sportu,
z których powstała około połowa. Dziesięcioletni projekt Sport Features w 2012 roku
ma być już ukończony. W ostatnim czasie tempo realizacji kolejnych prac znacznie
wzrosło i powstają zwykle 3 tematy w roku. W czasie realizacji swojego pomysłu autor
podróżował po całym świecie a także realizował zdjęcia w Polsce.
Pierwszym reportażem, który został włączony do Osobliwości sportu był
Shaolin Temple z 2002 roku. Wybór zdjęć był połączeniem obu zwycięskich materiałów
z World Press Photo. Właściwie projekt rozpoczął się od eseju Nada kusti
opowiadającego o hinduskiej sztuce tradycyjnych zapasów. W ramach projektu
powstały do tej pory następujące eseje: Shaolin Temple w 2002 roku, Nada kusti (2005),
Power Punch Girls (2005), Flying Warriors (2006), Chinese Gymnasts (2007), Wuqiao
Acrobats (2007), Yoga Performers (2007), Synchronized Swimming (2008), Naadam
Race (2008), Naadam Portrairs (2008), Olympians (2009), Freerunning - the Art of
Movement (2009), Urban Golf in India (2009), Sumo Life (2010), Sumo People (2010)
i Mexico's Car Frenzy (2010). W czasie pisania przez mnie pracy projekt nie był jeszcze
zakończony. Ostatnimi wydarzeniami z nim związanymi było zwycięstwo w Grand
Press Photo za rok 2010 w maju 2011 roku.
Wszystkie eseje łączy podobna forma – każdy składa się z 12 czarno-białych
zdjęć powstałych tradycyjną metodą (na filmie światłoczułym) i podobny styl,
wzorowany na klasycznym fotoreportażu. To, że zdjęcia od strony plastycznej są bardzo
podobne, to – jak wspomina autor – efekt zamierzony: spójność formy jest w takim
przypadku, moim zdaniem, zaletą38.
Pewną różnicę stylistyki spowodowała zmiana używanego apratu: do 2007 roku
zdjęcia powstawały małoobrazkowym aparatem reporterskim (Nikon F5 i film Kodak
Tri-x). Według Monroe Dentona, który tworzy podpisy do projektów Tomasza
38 Andrzej Klim, Emocje to nie krzyk (wywiad), Press, czerwiec 2008, nr 6, s. 40.25
Gudzowatego, fotograf korzystał z tego aparatu żeby podkreślić napięcie między
materialnym a duchowym biegunem tej walki, fotograf pokazuje więcej naturalnego
i architektonicznego otoczenia, a jednocześnie mniej różnicuje ostrość, dzięki czemu
widz wchodzi w krytyczną relację z obrazem.39
Później posługiwał się wyłącznie wielkoformatowym aparatem mieszkowym
Linhof Master Technika i najczęściej fotografował na filmach natychmiastowych
Polaroida. Taki aparat daje znacznie więcej możliwości w operowaniu głębią ostrości
i perspektywą – np. ostrość w postaci punktu lub linii, a nie płaszczyzny. Według autora
takie fotografowanie to naśladowanie technik prymitywnej fotografii otworkowej, która
w ogóle obywała się bez aparatu. Wybór aparatu zawsze wpływa na sposób robienia
zdjęć – zdjęcia Gudzowatego są świetnie skomponowane, bo aparat wielkoformatowy
wymaga ogromnej precyzji przy pracy, ale fotografowanie na statywie uniemożliwia
reporterskie, dynamiczne kadry, co w pewien sposób ogranicza twórcę.
Autor rozpoczął swoją działalność artystyczną, gdy w tej branży królowały
tradycyjne materiały światłoczułe. W tym czasie powstała i rozwinęła się cyfrowa
technologia zapisu obrazu, ale autor pozostał wierny czarno-białemu filmowi. Fotograf
tłumaczy swój wybór faktem, że rozwój techniki fotografii analogowej jest skończony
i nie powstanie już żaden przełom technologiczny, który zmieni odbiór jego fotografii.
Kolejnym argumentem jest też fakt, że fotografia na filmie więcej wymaga od
robiącego zdjęcie. Pomimo że istnieją bardzo dobre małoobrazkowe aparaty cyfrowe, to
nie powstał jednak żaden cyfrowy aparat wielkoformatowy i nic nie wskazuje, że
w najbliższym czasie ulegnie to zmianie. Jak sam mówi: Otóż uważam, że pewne
wynikające z techniki ograniczenia i trudności nie są balastem, którego najlepiej się
pozbyć przy pierwszej okazji, ale dobrem samym w sobie, konieczną dyscypliną formy
i – przede wszystkim! idei szukającej wyrazu. Fizyczność negatywu, czyniąca go
z natury niepowtarzalnym w każdym egzemplarzu, nieodwracalność pewnych decyzji
w procesie fotografowania, ograniczone możliwości automatyzacji, dzięki czemu ręce
nie mogą być szybsze od myśli – wszystko to sprawia, że świadomie rezygnuję z cyfry.40
W swoich pracach Gudzowaty koncentruje się na duchu sportu, wylewanym na
treningach pocie, duchu zwycięstwa lub goryczy porażki. Projekt Sports Features
opowiada o świecie treningów i rywalizacji, ukazując emocjonalną i metafizyczną
39 Sport Features – strona oficjalna, http://sportfeatures.com/#/about/intro (dostęp z 27 lutego 2011 r.).40 Tomasz Gudzowaty, Magdalena Rudzka, Wywiad, Digital Camera Polska, marzec 2011, nr 3 s. 23.
26
przemianę człowieka pod wpływem ciężkiej pracy nad swoim ciałem i duchem.
Gudzowaty podchodzi do tematu całościowo, z jednej strony będąc kronikarzem
opisującym zanikające dyscypliny sportowe, a z drugiej reporterem przybliżającym je
publiczności świata zachodniego. Przede wszystkim fotograf jest poetą lub filozofem
opowiadającym poprzez zdjęcia sportowe o kondycji i naturze człowieka. Fotograf
dokumentuje tradycyjne kultury i zanikające formy aktywności fizycznej.
Przedstawione sporty łączy wspólne angielskie określenie spiritual sports (sporty
duchowe). Jak tłumaczy: Interesuje mnie wysiłek duchowy i fizyczny, dążenie sportowca
do perfekcji - mówił w jednym z wywiadów. Te zdjęcia pokazują też sport jako wartość
kształtującą człowieka, społeczność, a także jego wymiar rytualno-religijny.41
Autor skupia się głównie na tradycyjnych, mało popularnych dziedzinach sportu.
Sam tłumaczy swój wybór w ten sposób: W sporcie fascynuje mnie świadomy wysiłek,
niemal religijna celebracja pracy nad własnym ciałem, przezwyciężanie słabości. Stad
zainteresowanie sportami nieskażonymi. (...) Dziś sporty z głównego nurtu zagrożone są
u samej podstawy. Za dużo w nich pieniędzy. A ja pierwotną, autentyczną i szlachetną
pasję odnajduję w sportach etnicznych, niezwykłych, kultywowanych wbrew pokusom
dzisiejszego świata.42
Jedna z pozytywnych recenzji projektu brzmi: Gudzowaty tworzy piękne zdjęcia
o czystej formie, ceni siłę wyrazu detalu, dynamikę doboru kierunków ruchu, plastykę
faktur i magię naturalnego światła w komponowanym kadrze. Ale przede wszystkim
poprzez swoje spojrzenie na ludzkie ciało i jego ruch ukazuje oblicza człowieczeństwa,
chwyta aurę towarzyszącej mu metafizycznej tajemnicy, swym humanizmem nawiązując
do najszlachetniejszych tradycji fotografii reportażowej, wypracowanych niegdyś przez
takich klasyków, jak Cartier-Bresson, Kertész czy Brassai.43
Wśród opinii negatywnych powtarza się zarzut sztampowości. Pojawiają się
oskarżenia, że wszystkie projekty są realizowane w podobnej stylistyce i metaforyce.
Według niektórych styl Gudzowatego to tak naprawdę niepotrzebna maniera, a sam
autor nie rozwija się warsztatowo. Przeciwnicy Tomasza Gudzowatego zarzucają mu
jeszcze, że jego styl nie tylko nawiązuje do klasycznego reportażu, a wręcz go kopiuje.
41 Magda Podsiadły, Metafizyka sportu według Gudzowatego, Gazeta Wyborcza – Wrocław, 17 lutego 2009, nr 40 s. 6.
42 Iga Nyc, Tao fotografa, Wprost, 4-10 kwietnia 2011, nr 14, s. 82.43 Iga Nyc, tamże.
27
IV.1. Nada kusti (Hinduskie zapasy)
Fotoreportaż o tradycyjnych hinduskich zapasach przyniósł autorowi III nagrodę
w konkursie World Press Photo w 2005 roku w kategorii reportaż sportowy oraz Award
of Excellence w kategorii: Magazine Division / Feature Picture w Picture of the Year
International 2005. Tomasz Gudzowaty po raz pierwszy wysłał na konkurs materiał
wspólnie z Judit Berekai. W projekcie było 12 czarno-białych zdjęć (7 autorstwa
Tomasza Gudzowatego i 5 Berekai).
Tomasz Gudzowaty i Judit Berekai spędzili w Indiach 2 miesiące na pracy nad
materiałem fotograficznym, ale ich pobyt był poprzedzony półrocznym
przygotowaniem mentalnym. Fotografowie musieli wiele przeczytać, by zapoznać się
z tradycją hinduskich zapasów oraz ideą, która im przyświeca. Im lepiej przygotujemy
grunt, tym większa szansa, że zobaczymy coś autentycznego – opowiada Gudzowaty44.
Na szczęście na miejscu też poświęcili wiele czasu, żeby poznać i zrozumieć swoich
bohaterów. Tomasz Gudzowaty zawsze stara się rozmawiać z ludźmi i poznać ich,
zanim zacznie fotografować. Zawsze mówi, że emocje, jakie wywołuje egzotyka tego
miejsca nie mogą wpłynąć na obiektywność jego przedstawienia. Na miejscu
fotografowie korzystali z uprzejmości przewodnika – hinduskiego dziennikarza
Coimbatore'a Muralidharana.
Autorzy mówią, że wykonanie tego tematu w sposób niestandardowy było
trudne, ponieważ powstało dużo zdjęć o tym indyjskim sporcie narodowym. Wszystkie
jego fotografie prezentują tylko widowiskową walkę, ignorując ciężką pracę bohaterów.
Jak opowiada autor: Dlatego skupiliśmy się na treningu, na pracy zawodników nad
doskonaleniem ciała i ducha45. Fotografowie używali aparatów tradycyjnych i zużyli
200 filmów czarno-białych (co daje ok. 7 tys. zdjęć). Wszystkie zdjęcia powstały
w świetle zastanym czyli bez użycia lamp błyskowych. Zdjęcia powstały zgodnie
z zasadami reportażu i nawet większość portretów nie była pozowana (autor przyznaje
się tylko do jednego). Jednak zrobienie niektórych zdjęć wymagało pewnych
przygotowań technicznych – np. rozebrania dachu, by wykonać zdjęcia z góry.
Materiał powstał w okolicach miasta Mysore w stanie Karnataka. Co roku na
jesieni odbywa się tam święto Dasara, którego główną atrakcją są tradycyjne zapasy
44 Magdalena Lemańska, Jori i mudgal, Press, marzec 2006, nr 3, s. 44.45 Magdalena Lemańska, tamże.
28
nada kusti. Autorzy wybrali to miejsce, ponieważ w Mysore treningi odbywają się
w warunkach jak sprzed stu lat. Wykorzystuje się też stare wyposażenie sal
treningowych: m.in. ponad stuletnie maczugi gada, jori i nadgal, kamienne ciężarki nal,
sztangi sumtola oraz słupy mallakhamb.46
Przy tradycyjnych klubach i salach ćwiczeń garadi znajdują się zwykle
hinduistyczne kapliczki, gdzie zawodnicy mogą pomodlić się przed walką
w towarzystwie kapłana. Tradycja indyjskich zapasów to praca zarówno nad ciałem, jak
i duchem. Właśnie tę rytualną funkcję sportu fotografowie przeciwstawiają
zachodniemu przemysłowi olimpijskiemu, który w ten sposób opisuje Tomasz
Gudzowaty: To jest biznes, a ja szukam ducha. Szukam go zatem w tradycjach
społeczności, które ominął nurt globalnej cywilizacji.47
Wspólnie trenujący sportowcy tworzą swego rodzaju społeczność, którą
integruje ten sam cel samodoskonalenia oraz charyzmatyczna postać trenera. Pełni on
rolę sportowego i duchowego przewodnika sportowców. Judit Berekai mówi: W nada
kusti odnajduję autentyzm i duchową głębię, których brakuje mi w nowoczesnym
sporcie48. Jednak nie wszędzie duch tradycji przetrwał od naszych czasów – w wielu
46 Na podstawie: Magdalena Lemańska, Jori i mudgal, Press, marzec 2006, nr 3, s. 44.47 Remigiusz Grzela, Jestem bogaty w dwa miliony zdjęć, Gazeta Wyborcza, 2 czerwca 2006, nr 128.48 Judit Berekai, Od autorki, Press, czerwiec 2006, nr 6, s. 52.
29
Fotografia 10: Nada kusti 1
miejscach stare kluby coraz bardziej upodabniają się do zachodnich siłowni.
Jedno ze zdjęć z reportażu przedstawia zawodników nada kusti w czasie walki
(fot 10.). Dwie postacie sfotografowane w czasie walki złączone są w zapaśniczym
chwycie. Wpadające z prawej strony, plastyczne światło pięknie wyróżnia sylwetki
zawodników od tła i nadaje wrażenie głębi w obrazie. Jasne plamy prawie nagich ciał
na ciemnym tle piasku tworzą wrażenie przestrzenności, ponieważ jasne tony zawsze
zdają się wysuwać ponad ciemne. Kompozycja obrazu jest oparta o skośne linie ciał
sportowców. Sposób przedstawienia zawodników jest w pewnym sensie monumentalny
– z jednej strony przedstawieni są bardzo dostojnie, ale z drugiej strony ich pozycja na
to nie wskazuje. Uwagę zwracają brudne plecy zapaśnika, które – wraz z napiętymi
mięśniami i nienaturalną pozycją – sugerują ogromny wysiłek włożony w wyczerpującą
walkę.
Kolejna fotografia przedstawiająca hinduskie zapasy (fot. 11) została wykonana
z góry. Tak Gudzowaty opisywał powstanie tego zdjęcia: Wykonywanie niektórych zdjęć
wymagało pewnych ingerencji, np. do zrobienia fotografii z lotu ptaka, dla lepszego
światła, trzeba było rozebrać kawałek dachu49. Obraz przedstawia trzech zawodników
wraz z atrybutami treningowymi nada kusti. Perspektywa ptasia skraca sylwetki
49 Magdalena Lemańska, Jori i mudgal, Press, marzec 2006, nr 3, s. 44.30
Fotografia 11: Nada kusti 2
zawodników i pokazuje całość pomieszczenia, w którym trenują. Zdjęcie jest atrakcyjne
wizualnie, jak większość zdjęć zrobionych z góry. Kontrowersje może tylko budzić
usunięcie dachu, które – jako ingerencja w obraz – nie powinno mieć miejsca
w tradycyjnie pojętym reportażu.
Tomasz Gudzowaty wraz z Judit Berekai po raz kolejny przybliżyli zachodniej
kulturze nieznany sport etniczny. Właściwie tylko jego część, ponieważ zdjęcia dotyczą
jedynie treningu zapaśników. Fotografie, zrobione w nieco tajemniczej scenerii starych
sal treningowych prezentują się efektownie, a zniszczone atrybuty i otoczenie
bohaterów nadają im ponadczasowego charakteru.
Rozpoczęcie tematyki sportowej wprowadziło nową jakość do fotografii
Gudzowatego. Zdjęcia są dużo lepsze od poprzednich społecznych fotoreportaży,
a niektóre z nich mogą nawet zachwycać odbiorców.
Reportaż Tomasza Gudzowatego został opublikowany w Polsce (całość
w Pozytywie, a częściowo we tygodniku Wprost) oraz w Indiach (The Hindu, Deccan
Herald, a także Star of Mysore). Gwarancję sprzedaży zdjęć, której wymaga komisja
World Press Photo, fotograf uzyskał od niemieckiej agencji Focus Fotoagentur.
IV.2. Power Punch Girls (Kobiecy boks)
Za zdjęcia kobiet trenujących boks Gudzowaty otrzymał drugą nagrodę na
Grand Press Photo w 2007 roku w kategorii reportaż sportowy50. Materiały do projektu
powstały również w Indiach, a dokładnie w mieście Kollam w ośrodku sportowym przy
stadionie Lal Bahadur. Niektóre ze sportretowanych kobiet należą do narodowej
reprezentacji Indii. Zdjęcia zostały wykonane w grudniu 2006 roku.
W Indiach turnieje boksu kobiet odbywają się od 1994 roku. Pomysł ich
wprowadzenia wzbudził tak poważne kontrowersje, że doszło nawet do zamieszek
ulicznych. Większość Hindusów uważała ten sport za zbyt mało kobiecy i trenowanie
go ma kobiety pozbawiać czci. Początkowo niewiele osób chciało się przeciwstawić
tym konserwatywnym zakazom religijnym i społecznym. Zmiany rozpoczęły się
w jednym z południowych stanów, w Kerala – bardzo nowoczesnym, przemysłowym
regionie z jednym z najwyższych w Indiach poziomem edukacji i opieki zdrowotnej.
50 Najważniejszy konkurs fotografii prasowej w Polsce. Organizuje go od 2005 roku miesięcznik Press.31
Kobiety, które zajęły się boksem, w większości uprawiały wcześniej inne sporty. Od
2001 roku ich sala treningowa przy stadionie w Kollam jest prawdziwą kuźnią
kobiecych talentów. Stąd też biorą się zawodniczki reprezentacji Indii. Dziś kobiecy
boks jest jednym z niewielu sportów, w których Indie osiągają sukcesy.51
Zdjęcie (fot. 12), przedstawiające kobiety bokserki jest tajemnicze. Większość
sceny jest pogrążona w cieniu, a tylko małe plamy światła padają na ciała zawodniczek.
To wrażenie potęguje jeszcze rozmazany zarys pięści, który częściowo zasłania twarz
jednej z nich. Najbardziej zwraca uwagę oko zawodniczki, które zwraca uwagę na
pogrążonej w cieniu twarzy. Zdjęcie zostało zrobione bardzo blisko pięściarek, trochę
z góry. Dzięki temu widz ma wrażenie uczestniczenia w akcji, co jest jednym z wyzwań
dobrych zdjęć reporterskich.
W związku z tematem eseju Power Punch Girls nasuwa się naturalne pytanie
o kobiecość zawodniczek. W tradycyjnym społeczeństwie Indii były problemy, by
zaakceptować kobiety uprawiające boks. Czy walka wręcz, ostatni chyba atrybut
męskości, przystoi kobietom, które zawsze był uważana za delikatniejsze? A może to
seksistowskie myślenie, które ogranicza kobiety? Czy nowe, silne kobiety ciągle będą
podobać się tradycyjnie myślącym Hindusom?
51 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://sportfeatures.com/#/essays/7/info (dostęp z 27 lutego 2011).32
Fotografia 12: Power Punch Girls
IV.3. Flying Warriors (Sztuka walki kalari payattu)
Materiał o hinduskiej sztuce walki kalari payattu powstał jako kontynuacja
projektu o zapasach. Jeśli można porównać nada kusti do zapasów, to kalari payattu
odpowiada wrestlingowi. Jest to efektowna, akrobatyczna i mało praktyczna sztuka
walki, odtworzona po kilkudziesięciu latach zapomnienia. Zdjęcia zdobyły II nagrodę
na konkursie Grand Press Photo w 2007 roku. Projekt był realizowany w Kollami
w południowych Indiach.
Według legend kalari payattu jest najstarszą znaną człowiekowi sztuką walki.
Podobno jej twórcą był boski Paraśurama – szósty awatar Wisznu. Jej powstanie nie
jest jasne, ale historycy są zgodni przynajmniej co do tego, że już na początku naszej
ery wiele świątyń hinduskich posiadało specjalne sale treningowe zwane kalari,
w których arystokratyczna młodzież ćwiczyła sztukę walki wręcz oraz bronią białą.
W takim właśnie kalari mógł się szkolić książę Bodhipatra, zanim przybrał imię
Bodhidharma i jako buddyjski mnich zreformował regułę klasztoru Shaolin w Chinach,
wprowadzając do niej medytację i ćwiczenia fizyczne. W tym czasie hinduscy mistrzowie
kalari payattu zgłębiali przez setki lat wiedzę o tajemnicach ludzkiego ciała.
Korzystając z niej potrafili leczyć dolegliwości i kontuzje za pomocą masażu, ale ta
wiedza pozwalała im również zabić przeciwnika jednym ciosem w newralgiczny punkt52.
Kalari payattu jest z zasady bardzo widowiskowe. Jest to tak ważne, że dziś ta
sztuka walki jest bardzo związana z teatrem tańca kathakali. Współcześnie naucza się
ich w tych samych miejscach. Pojedynek, oprócz walki, jest również pokazem
zwinności, doświadczenia i fantazji jej uczestników. W przeciwieństwie do
zachodniego, świeckiego wrestlingu, w którym chodzi głównie o zrobienie atrakcyjnego
przedstawienia, kalari payattu ma większe znaczenie kulturowe. Te hinduskie zapasy są
zanurzone w tysiącletniej historii i mitycznej atmosferze hinduistycznych bogów,
półbogów i herosów. Mimo że walka ma być przede wszystkim atrakcyjna wizualnie, to
przecież toczy się naprawdę. Używa się prawdziwej broni (lasek, kijów, sztyletów),
a przez to staje się naprawdę niebezpieczna. Właśnie do leczenia szkód powstałych
w czasie treningu i walki powstała związana z nią sztuka uleczania.53
52 Tomasz Gudzowaty – strona oficjalna, http://gudzowaty.com/#/essays/8 (dostęp z 27 lutego 2011 r.).53 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://gudzowaty.com/#/essays/8 (dostęp z 27 lutego 2011 r.).
33
Na zdjęciu przedstawiającym latających wojowników (fot. 13) została pokazana
cała ich zwinność i umiejętności. Dzięki możliwości zatrzymania chwili na fotografii,
wojownicy kalari payattu mogą naprawdę zawisnąć w powietrzu. Charakterystyczne
plecione tło i pomieszczenie pozbawione zbędnych elementów sprawia wrażenie
nierealności tego powietrznego pojedynku. Wojownicy zdają się trochę przypominać
obecnych w masowej wyobraźni superbohaterów lub wzorujących się na nich
zapaśników.
Zestaw zdjęć może opowiadać o jednym pojedynku, ale równie dobrze mogą to
być luźno wybrane kadry. Nie ma w nich żadnej fabuły czyli pokazania historii od
początku do końca. Mimo to zachowana jest reportażowa zasada trzech jedności – nie
zmienia się czas, miejsce akcji ani jej bohaterowie. Niespójność zestawu zdjęć sprawia,
że ich wybór wydaje się trochę przypadkowy.
34
Fotografia 13: Flying Warriors
IV.4. Chinese Gymnasts (Chińskie szkoły akrobatów)
Zdjęcie Tomasza Gudzowatego z projektu Chinese Gymnasts wygrało polski
konkurs fotografii prasowej Grand Press Photo w 2008 roku. Zdjęcie roku zostało
wykonane w grudniu 2007 roku w chińskim mieście Waqiao. W tym samym roku inny
materiał o szkole akrobatów w Szanghaju wygrał w kategorii reportaż sportowy. Eseje
powstały w tym samym roku, w którym odbywała się olimpiada w Pekinie oraz
związane z nimi protesty antyrządowe w Tybecie. Trudno wyobrazić sobie, by ten
związek był przypadkowy.
W swojej pracy dokumentalista chciał pokazać nieznaną stronę chińskiego
systemu kompleksów sportowych będących fabrykami przyszłych mistrzów. Widzowie
oglądający występy akrobatów widzą tylko ich umiejętności i lekkość. Ograniczają
swoją wiedzę tylko do tego co zobaczą – atrakcyjnego widowiska – zapominając, ile
pracy musieli w to włożyć sportowcy. Jak sam Gudzowaty mówi: Chciałem pokazać tę
drugą stronę: pot i łzy. Dlatego że wysiłek jest integralną częścią sportu. Czy
w wypadku małych dzieci cena nie jest za wysoka? - widz musi sobie zadać to pytanie54.
Pierwsze podejście do tematu chińskich szkół akrobatycznych Gudzowaty
zrealizował już kilka lat temu. Była to słynna szkoła Schichahai w Pekinie czyli
najważniejsza szkoła gimnastyczna w Chinach, prawdziwa państwowa kuźnia mistrzów
będąca oczkiem w głowie władz. W tej elitarnej placówce dzieci mają dobre warunki
mieszkaniowe, ale są poddawane całodziennym, wyniszczającym treningom.
Gudzowaty wspomina, że jego pierwszym skojarzeniem, gdy zobaczył uczniów tej
szkoły, była tresura zwierząt. Dlatego zdjęcia powstały w takiej stylistyce:
monumentalne obrazy korzystają z metafory fabryki, w której wykuwa się, a nie
wychowuje, przyszłych mistrzów, którzy będą mogli sławić swój kraj na arenie
międzynarodowej.
W szkołach w Szanghaju reżim nie przypominał aż tak więzienia
– przykładowo nie było obowiązku mieszkania w internacie, jednak technika szkoleń
była podobna. Same pomieszczenia i budynki nie są na ludzką skalę, co nie było troską
ówczesnych decydentów. Ich monumentalność miała pokazać im potęgę państwa wobec
jednostki. Uczniowie ćwiczą w wielkich salach, przypominających hale fabryczne,
gdzie zgromadzono dziesiątki urządzeń gimnastycznych. Natomiast szkoła w Wuqiao to
54 Andrzej Klim, Emocje to nie krzyk (wywiad), Press, czerwiec 2008, nr 6, s. 40.35
chińska kolebka sztuki cyrkowej. Na szczęście panuje w niej całkiem inna atmosfera. Ta
szkoła jest mała i prywatna – takich szkół jest kilkadziesiąt w tym powiecie. Nie ma tu
miejsca na chińską gigantomanię, bo szkoła ma tylko 30 uczniów i jednego trenera.
Niestety, warunki mieszkalne są prymitywne, a bieżąca woda to luksus.
Zdjęcie przedstawiające wiszących na rękach chłopców (fot. 14) zdobyło Grand
Prix na Grand Press Photo w 2008 roku. Pod względem formalnym zdjęcie jest bardzo
proste – pięciu chłopców wisi przy ścianie, trzymając się drążka. W tle możemy jeszcze
dostrzec bardzo brudną, ale bardzo ciekawą wizualnie ścianę. Reszta obrazu jest ukryta
w cieniu. Bardziej uważny widz prawdopodobnie zauważy, że dzieci mają azjatycką
urodę i pewnie domyśli się, że to wiszenie to rodzaj ćwiczeń fizycznych. Zdjęcie ma
w sobie pewną poezją lub energię, którą trudno opisać słowami, ale która sprawia, że
pozostaje ono na długo w pamięci. Jest to zdjęcie okładkowe, intrygujące, jakby
zapraszające czytelnika do innego świata, do obejrzenia opowieści, którą serwuje nam
autor. Trudno zrozumieć pełną treść obrazu, jeśli nie zapozna się z całym esejem
fotograficznym. Dlatego też w eseju Wuqiao Acrobats było zdjęciem zamykającym.
36
Fotografia 14: Wuqiao Acrobats
Zdjęcie dziewczynki podczas ćwiczeń rozciągających (fot. 13) może zrobić na
widzu największe wrażenie. Przede wszystkim jest po prostu atrakcyjne wizualnie.
Obraz jest bardzo plastyczny i zdaje się wciągać widza w swoje ramy.
Z pewnością mogło by po prostu cieszyć oko, gdyby nie dramatyczna sytuacja, która się
na nim dzieje. Zdjęcie jest skomponowane centralnie i ważną rolę gra tu symetria.
Kompozycja jest otwarta, dynamiczna, a kadr jest bardzo ścisły – nie pozostawia wiele
wolnego miejsca między obiektami a ramą zdjęcia. Jednak przede wszystkim zwraca
uwagę widza przedstawiona na nim sytuacja – twarz dziewczynki jest wykrzywiona
w bólu, a jej nogi nienaturalnie wygięte. Na pewno jest to część ćwiczeń i dziecku
prawdopodobnie nie dzieje się nic złego, ale pokazuje, ile cierpienia wymaga
osiągnięcie doskonałości w jakiejkolwiek dziedzinie. To zdjęcie mogło by ilustrować
sytuację całego chińskiego społeczeństwa – jest zmuszane do pracy przez bezwzględną
władzę i system ekonomiczny, nie czuje się z tym dobrze, ale ta praca przynosi
rzeczywiste wyniki i sukcesy Chin na arenie międzynarodowej.
37
Fotografia 15: Chinese Gymnasts 1
Kolejne zdjęcie z Chin pokazujące salę treningową (fot. 16) przestawia ją
w szerokim planie. Zostało wykonane lekko z góry, prawdopodobnie z górnego rogu
pomieszczenia. Fotografia została zrobiona aparatem wielkoformatowym na filmie
Polaroida. Pokłon osi optycznej pozwolił na bardzo plastyczne rozmycie sufitu i podłogi
sali. Dzięki temu widz skupia się na środkowej części pomieszczenia, w której
przebywają ludzie, a nie na jej nieistotnych elementach. To zdjęcie powraca do
metafory sali treningowej jako hali fabrycznej, w której wykuwa się nowych mistrzów.
A także zadaje pytanie, czy ludzkie jest wywieranie takiej presji na jednostkę, żeby
poświęciła się dla sukcesu całego społeczeństwa. Przekaz jest szczególnie ważny,
ponieważ dotyczy dzieci.
Zdjęcia chińskich dzieci trenujących by wygrać, zostały umieszczone w dwóch
esejach: Wuqiao Acrobats i Chinese Gymnasts. Opowieści mają inny charakter, ale
wspólne – zdaje się – przesłanie. Poruszają aktualny temat – w czasie publikacji tych
zdjęć mówiło się o olimpiadzie w Pekinie oraz o braku poszanowaniu dla praw
człowieka w Chinach. Właśnie o tym opowiadają zdjęcia Gudzowatego. W bardzo
38
Fotografia 16: Chinese Gymnasts 2
poetycki sposób poruszają temat braku wolności jednostki w chińskim systemie
polityczno-gospodarczym. W dzisiejszych Chinach nie liczy się jednostka, tylko
wielkość ich wspólnej ojczyzny. Cena, jaką jednostka musi zapłacić za sławę jego kraju
jest ogromna, szczególnie gdy chodzi o dzieci. Z drugiej strony jest to również hołd dla
pracy tych małych sportowców, którzy w niesprzyjających warunkach osiągają wielkie
sukcesy. Fotografie Tomasza Gudzowatego z Chin są jednym z jego najważniejszych
i najlepszych materiałów.
IV.5. Yoga Performers (Jogini-sztukmistrze)
Kolejny materiał z Indii przyniósł Tomaszowi Gudzowatemu III miejsce
w konkursie World Press Photo w kategorii sport – zdjęcia pojedyncze w 2007 roku
oraz I nagrodę w Grand Press Photo w kategorii sport – zdjęcia pojedyncze w 2008
roku.
Materiał o joginach powstał w 2007 roku w indyjskich miastach Maisur oraz
Waranasi, czyli duchowym centrum hinduizmu. Tam rozwija się również joga,
ponieważ w Indiach wiąże się ona bezpośrednio z religijną ascezą, a nie, jak na
Zachodzie, wyłącznie z ćwiczeniami fizycznymi. W Indiach istnieje również jej
sportowa tradycja związana ze świętem Kumbhamela, które od dwóch tysięcy lat co
trzy lata gromadzi pielgrzymów oraz joginów. Na jego obchodach różne szkoły
i odłamy jogi konkurują swoimi osiągnięciami oraz dyskusjach o jej zasadach. Właśnie
na tym święcie Tomasz Gudzowaty zrobił zdjęcia do swojego eseju Yoga Performers.
Gudzowaty opowiada, jakie miał wątpliwości przy realizowaniu tego tematu:
Od dawna myślałem o włączeniu jogi do serii projektów sportowych, ale przeszkadzało
mi to, że w jodze nie widać rywalizacji, a więc elementu najbardziej
charakterystycznego dla sportu Musiałem znaleźć własną perspektywę, inną jogę po
prostu. Pomógł mi Murali, mój przewodnik w Indiach. Znalazł szkołę joginów – guru
z kilkorgiem uczniów – i w listopadzie 2007 roku wprowadził mnie do niej, tak jak się
wprowadza znajomego do domu przyjaciół. Dzięki nim odkryłem prawdziwie sportową
jogę, wywodzącą się z tradycji zawodów pomiędzy różnymi szkołami podczas obchodów
święta Kumbhamela.55
55 Tomasz Gudzowaty, Od autora, Press, czerwiec 2008, nr 6, s. 45.39
Na zwycięskim zdjęciu (fot. 17) można zobaczyć salę treningową oraz joginów
w trakcie ćwiczeń. Wnętrze jest stare i malowniczo zniszczone, bo wszystko co brudne
świetnie prezentuje się w fotografii. Statyczna, otwarta kompozycja również nadaje
wrażenie spokoju. Zdjęcie jest bardzo precyzyjnie skomponowane, do czego autor
przywiązuje ogromne znacznie. Przedstawione postacie wydają się całkowicie
nieruchome, jakby były zrobione z kamienia. Medytujący jogini są zatrzymani w czasie
w wyjątkowo nienaturalnych pozach, ale sprawiają wrażenie, jakby było to dla nich
całkowicie zwyczajne zachowanie. To wszystko wskazuje na ich ogromną sprawność
fizyczną. Trzecia sylwetka człowieka jest tylko zasugerowana tylko przez obecność ręki
przy granicy kadru. To właśnie ta dłoń nadaje zdjęciu wrażenie tajemniczości, a widz
czuje, jakby patrzył na scenę z punktu widzenia jej właściciela.
Fotografia przedstawiająca odbicie sali gimnastycznej w lustrze (fot. 18)
natomiast jest zupełnie inna. Największą różnicą wydaje się być skomplikowana,
plastyczna budowa oraz – co rzadkie u Gudzowatego – dynamiczna kompozycja.
Ukazanie trenujących joginów w odbiciu potłuczonego lustra jest bardzo oryginalnym
rozwiązaniem, które zwykle sugeruje zagrożenie i zagubienie. Przekrzywiony kadr
jeszcze potęguje to nieprzyjemne wrażenie. Odbicie w lustrze pokazuje niewyraźną,
40
Fotografia 17: Yoga Performers 1
milczącą sylwetkę jednego z zawodników, a cały kadr sprawia wrażenie tajemniczego.
Zwykle w takiej konwencji jest przedstawiane coś, co niesie niebezpieczeństwo.
Natomiast odbicie w lustrze sugeruje wydarzenia z przeszłości lub z całkiem innego
świata. Być może w ten sposób Tomasz Gudzowaty chciał podkreślić nasze oddalenie
od świata joginów. Przede wszystkim jednak zdjęcie jest bardzo atrakcyjne plastycznie.
IV.6. Pływanie synchroniczne
Temat pływaczek reprezentacji Ukrainy przyniósł Gudzowatemu kilka
sukcesów w 2008 roku. Zdjęcia wygrały Grand Press Photo (druga nagroda w kategorii
sport), Pictures of the Year (pierwsze miejsce w General Division / Sports Portfolio)
i NPPA Best of Photojournalism (pierwsza nagroda w Sport Enterprise).
Tomasz Gudzowaty podchodził kilkukrotnie do projektu o reprezentacji
narodowej Ukrainy w pływaniu synchronicznym. Nagrodzone zdjęcia powstały podczas
ostatniego wyjazdu w 2007 r.
Początki tej dyscypliny sportowej wywodzą się z pokazów wodnego baletu, od
1984 roku zostały uznane za sport olimpijski. Pływanie synchroniczne to oczywiście
41
Fotografia 18: Yoga Performers 2
domena kobiet, ale w niektórych konkursach biorą udział mężczyźni. Autor opisał
zasady tych zawodów we wstępie do eseju. Zawody w pływaniu synchronicznym
rozgrywają się w czterech konkurencjach: solo, duet, team (ośmioosobowe zespoły)
i kombinacja (dziesięcioosobowe). Mimo pozornej swobody i łatwości, z jaką
pływaczki wykonują swoje popisy, dyscyplina ta wymaga nie tylko wdzięku i precyzji,
ale także siły, wytrzymałości i dobrej wydajności płuc. By osiągnąć te wszystkie cechy,
typowa zawodniczka klasy międzynarodowej musi poświęcać pięć godzin dziennie na
treningi. Niewiele drużyn narodowych prezentuje naprawdę wysoki poziom, są to:
Stany Zjednoczony, Rosja, Japonia, Hiszpania, Chiny i Francja. Do światowej czołówki
należy także przedstawiona na zdjęciach reprezentacja Ukrainy, której trenerką jest
Swietłana Saidowa. Układy ukraińskich pływaczek wydają się równie efektowne dla
publiczności na trybunach, jak dla obserwatora pod powierzchnią wody.56
Zdjęcie ukraińskich pływaczek w kręgu (fot. 19) wykonano w stylu bardzo
charakterystycznym do Gudzowatego. Perfekcyjnie zaplanowane ujęcia oparte są
na centralnej, statycznej, ale bardzo złożonej, wręcz wyrafinowanej kompozycji.
Fotograf tworzący takie obrazy musi być perfekcjonistą i musi mieć całkowitą władzę
nad sytuacją, która rozgrywa się w kadrze – jak dobry reżyser filmowy. Realizacja
56 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://sportfeatures.com/#/essays/11/ (dostęp z 27 lutego 2011 r.).42
Fotografia 19: Synchronized swimming
takich obrazów w fotoreportażu była by niemożliwa. Wymagają one dokładnego
wyreżyserowania kadru, ustawienia aparatu oraz ewentualnej modyfikacji źródeł
światła. Takie oświetlenie często pojawia się na innych zdjęciach tego autora. Wpada
bezpośrednio z góry, jest dość rozproszone, ale jednocześnie nie oświetla bohaterek
zdjęcia z każdej strony. W tych podwodnych zdjęciach tworzy wyjątkowo piękne
załamania spowodowane przez falującą powierzchnię wody w basenie.
Fotografie drużyny ukraińskich pływaczek synchronicznych są przede
wszystkim bardzo atrakcyjne wizualnie. Tomasz Gudzowaty skupił się głównie na
formie, jakie ciała i układy ciał zawodniczek przybierają w wodzie. Widać na jego
zdjęciach subtelny wdzięk i świetne zgranie pływaczek. Pływanie synchroniczne to
rodzaj sportu, w którym – podobnie jak na przykład w jeździe figurowej na łyżwach –
chodzi przede wszystkim o pokazanie piękna. Piękna nieco już archaicznego,
pochodzącego z czasów, gdy ideałem kobiety były osoby delikatne i zwiewne. Pływanie
synchroniczne to bardzo kobiecy sport, ponieważ nie chodzi w nim o walkę,
a o pokazanie czegoś zachwycającego. Niestety to wrażenie piękna mogą odnieść tylko
widzowie, bo zawodniczki wiedzą, ile bólu i poświęcenia kosztowały ich treningi.
Jednak ze zdjęć Tomasza Gudzowatego nie dowiemy się tego, podobnie jak nie
poznamy uczuć pływaczek, ponieważ skupił się on tylko na stronie wizualnej. Pokazał
tylko to, co może dostrzec każdy wrażliwy widz tego przedstawienia.
IV.7. Święto Naadam
Materiały o mongolskim święcie narodowym Naadam przyniosły Tomaszowi
Gudzowatemu wiele nagród. W 2009 roku zdobył I miejsce na Grand Press Photo
w kategorii reportaż sportowy oraz II w kategorii sport. A także I nagrodę w konkursie
Pictures of the Year International w kategorii General Division – Sport Action.
Nagrodzone zdjęcia powstały na stepach w okręgu Baganuur
w prowincji Ułan Bator w czasie święta Naadam w sierpniu 2008 roku. Choć
Gudzowaty wcześniej wyjeżdżał na to mongolskie narodowe święto, to – jak wspomina
– Ostatni wyjazd był przełomem. Znalazłem formułę pozwalającą uporządkować natłok
obrazów i przekazać nastrój bardzo różniący się od atmosfery na hipodromach57.
57 Tomasz Gudzowaty, album pokonkursowy Grand Press Photo 2009, Poznań 2009, s. 41.43
Oprócz materiału o wyścigach, powstał również zestaw portretów małych dżokejów.
Naadam to mongolskie święto narodowe, które odbywa się zwykle w lipcu lub sierpniu.
Obchodom towarzyszą zawody sportowe, na które składają się zapasy, łucznictwo oraz
wyścigi konne. Tradycja zawodów pochodzi od mongolskich wojowników.
W większości wyścigów udział biorą dorośli, ale są też takie, w których jeżdżą tylko
dzieci.58
Fotografia przestawiająca jeźdźców w czasie wyścigu (fot. 20) to typowy
reporterski kadr. Kompozycja obrazu jest dynamiczna i otwarta. Kadr jest trochę
przechylony, co również jest cechą charakterystyczną zdjęć reporterskich, które mają
być jak najżywsze i pełne energii. Taka forma zdjęcia wydaje się wzmacniać jego treść,
która oczywiście też jest bardzo dynamiczna. Dzięki dobrze zrobionemu zdjęciu może
się wydawać, że konie pędzą jeszcze szybciej, a gonitwa jest jeszcze bardziej zażarta.
Na tworzenie takich fotografii pozwala tylko małoobrazkowy (a więc mały, lekki
i szybki) aparat. To zdjęcia opowiada o samej rywalizacji – o niebezpiecznej walce koni
i ludzi o sławę, honor i nagrodę. Pokazuje ducha wyścigów: wrażenie zawrotnej
prędkości, konia pod jeźdźcem, który wzbija tumany kurzu i tę ekscytującą chęć
zwycięstwa, które staje się w tej chwili najważniejsze, ważniejsze nawet od grożącego
58 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://sportfeatures.com/#/essays/18/ (dostęp z 27 lutego 2011 r.).44
Fotografia 20: Naadam 1
niebezpieczeństwa.
Kolejne zdjęcie (fot. 21) ma całkiem inny charakter. Została zastosowana
również inna technika – autor posłużył się aparatem wielkoformatowym i materiałem
światłoczułym Polaroida, o czym świadczą charakterystyczne, nierówne ramki.
Pozostawienie takich ramek jest dowodem na to, że zdjęcie przedstawia pełen kard i nie
zostało w jakikolwiek sposób przycięte. Wykonanie kompozycyjnie dobrego zdjęcia bez
jego kadrowania pod powiększalnikiem oznacza oczywiście kunszt fotografa. Jest to
związane ze specyficznym etosem reporterów, którzy ambitnie postanowili tworzyć
zdjęcia od razu w aparacie i oddawać do redakcji gotową pracę. Taka decyzja tłumaczy
też pozostawienie w kadrze samotnego konia, który wychodzi poza dolną ramę kadru
i z pewnością zaburza porządek kompozycji. Przez takie postępowanie fotograf chciał
pokazać, że ważniejsze jest dla niego wierne, zgodne z dziennikarską etyką,
przedstawienie sceny, a nie dążenie do idealnego ujęcia kosztem naturalności
i prawdziwości.
45
Fotografia 21: Naadam 2
Jeźdźcy przypominają z takiej wysokości małe punkciki, na szarej, nieciekawej
ziemi. Konie, jadące po wysuszonym stepie, zostawiają po sobie bardzo efektowne
chmury pyłu, które są powtórzeniem rytmu chmur na niebie. Jeźdźcy zjeżdżają ze
wzgórza, co sprawia wrażenie, jakby fotograf znajdował się ponad dżokejami. Ten
prosty zabieg nadaje wrażenie monumentalności. Sytuacja rozgrywająca się w kadrze
jest przedstawiona jak epickie walki starożytnych lub średniowiecznych armii. Jeźdźcy
pędzą jakby na ostateczną walkę dobra ze złem, która jednak zdarza się w każdej chwili
płynącego po kole czasu sacrum. Takie wyobrażenie wskrzesza ducha dawnych igrzysk
olimpijskich, które miały również funkcje rytualne. Tomasz Gudzowaty w wielu swoich
materiałach sportowych poruszał temat sportu jako wspólnego wszystkim kulturom
rytuału.
Zdjęcie chłopca z koniem (fot. 22) pochodzi z innej opowieści – Naadam
Portraits, która skupia się nie na samym wyścigu, a na jego uczestnikach. Autor, jak
sam tłumaczy stworzył dodatkowy esej z samymi portretami, by podkreślić, że w tych
wyścigach biorą udział dzieci: Jedną z istotnych cech mongolskich wyścigów konnych
jest to, że dżokejami są dzieci. Poprzez portrety zamierzałem ukazać to dobitniej niż
46
Fotografia 22: Naadam Portraits
w scenach z samego wyścigu. To bohaterowie bitwy, a nie anonimowe typy.59 Dwanaście
portretów małych dżokejów na tle mongolskiego stepu opowiada o ich świecie, życiu
i uczuciach. Zdjęcia ma zarówno charakter psychologiczny, jak i rodzajowy –
przekazuje informacje o życiu uczestników festiwalu: tego jak wyglądają i jak się
ubierają.
Fotografia młodego dżokeja jest zbudowana w prosty sposób. Centralna
kompozycją skupia wzrok na chłopcu. Jest on bardzo plastycznie oświetlony bocznym
światłem, które Tomasz Gudzowaty często wykorzystuje w portretach. Takie
oświetlenie dobrze podkreśla zarówno etniczne ubranie chłopca, jak i jego dosyć
niesamowity wyraz twarzy. Za chłopcem widać zarys konia, jakby jego duch. Ciało
konia jest pogrążone w cieniu przez co widać tylko jego sylwetkę. Tło stanowi nieostry
step oraz niespokojnie niebo. Dostrzec można na nim ślady maskowania podczas
robienia odbitki. Dzięki różnemu czasowi naświetlania różnych elementów odbitki
widać chłopca wyraźnie, a niebo nabrało bardziej burzowego, złowrogiego charakteru.
Reportaż o święcie Naadam porusza kilka tematów. Z jednej strony autor
przybliża na pewno widzom sam wyścig od strony wizualnej, a także kulturowej.
Składają się na niego również refleksje o metafizycznej naturze sportu oraz portrety
uczestników wyścigu. Jak można zauważyć pomysł na realizację projektu Sport
Features już dojrzał, a autor realizuje go ambitnie i skrupulatnie. Nowe eseje odbiegają
sposobem realizacji od tych z 2008 roku – być może powodem tego jest zmiana aparatu
(z małoobrazkowego Nikona na mieszkowy, wielkoformatowy Linhof Master Technika)
i, co się z tym wiąże, sposobu fotografowania. W tych zdjęciach Gudzowaty wyrobił już
sobie własny styl. W odróżnieniu od poprzednich jego zdjęcia stały się naprawdę
oryginalne. Wcześniej były już bardzo dobrze komponowane i ciekawie realizowane,
ale dziś są równie dobrze komponowane, a do tego nowatorskie. Eseje powstałe w 2007
i 2008 roku są ważne właśnie dla ewolucji charakteru zdjęć Tomasza Gudzowatego.
59 Sport Features – strona oficjalna, http://sportfeatures.com/#/essays/19 (dostęp z 27 lutego 2011 r.).47
IV.8. Olimpijczycy
Obok reportaży, w swoim projekcie sportowym Tomasz Gudzowaty tworzy też
zestawy zdjęć portretowych. Esej Olimpijczycy opowiada o byłych sportowcach, dziś
już będących w podeszłym wieku.
Tomasz Gudzowaty sportretował następujących sportowców: Jana
Szczepańskiego - polskiego boksera, Mithata Bayraka - tureckiego zapaśnika, Armina
Hary'ego - niemieckiego sprintera, Jana Kowalczyka - mistrza jeździeckiego w skokach
przez przeszkody, Marka Rakitę - radzieckiego szermierza, Irenę Szewińską - polską
sprinterkę, Aleksandra Miedwieda - radzieckiego zapaśnika, Zygmunta Smalcerza -
polskiego ciężarowca, Elżbietę Duńską-Krzesińską - polską lekkoatletkę, Józefa
Zapędzkiego - polskiego strzelca specjalizującego się w strzelaniu z pistoletu
szybkostrzelnego, Józefa Grudnia - polskiego boksera oraz Zoltana Domotora
48
Fotografia 23: Olympians
i Miklosza Ambrusa - węgierskich zawodników uprawiający piłkę wodną.60
Zdjęcie Aleksandra Miedwieda (fot. 23) przedstawia tego olimpijczyka-seniora
w kostiumie zawodniczym ze zdobytymi medalami na piersi. Aleksander Miedwied był
wybitnym zawodnikiem. Dzięki swoim osiągnięciom został uznany przez
Międzynarodowy Związek Zapaśniczy za największego zapaśnika w stylu wolnym
w XX wieku. Autor skorzystał z rozproszonego światła bocznego, które nie ukrywa
wieku ani figury bohatera. Sportowiec stoi w swobodnej pozie i ma pogodny wyraz
twarzy. Olimpijczyk zdaje się patrzeć w przeszłość z dumą, ale wygląda, jakby żył tylko
dawnymi dniami sławy. Uśmiecha się do widzów, jakby był dumny i zadowolony ze
swojego życia. To właśnie ta pogoda ducha wydaje się najmocniej oddziaływać na
widza.
Projekt Olimpijczycy pokazuje życie sportowców, których sława już przeminęła.
Dwanaście prostych, spójnych portretów pokazuje ich w podeszłym wieku, ale w stroju
i z atrybutami swojej dyscypliny sportowej. Jakby autor chciał przez to powiedzieć, że
sportowcem jest się zawsze – nawet po zakończeniu swojej kariery. Idea sportu jako
ciągłej walki ze swoimi ograniczeniami jest wyraźnie przedstawiona w tej opowieści.
Dziś ich walka jest walką ze starością – z ciałem, od którego zawsze wymagali więcej,
niż inni.
Projekt jest nowatorski dlatego, że porusza zupełnie inne oblicze sportu. Przede
wszystkim skupia się na ludziach, którzy nie uprawiają już czynnie sportu. Fotograf
koncentruje się na ich wspomnieniach, ponieważ mimo tego, że lata ich świetności już
minęły, ciągle żyją w zbiorowej wyobraźni jako ikony i idole.
IV.9. Freerunning – the art of movement (Sztuka ruchu)
Freerunning znany również pod francuską nazwą parkour narodził się pod
koniec lat osiemdziesiątych we Francji. Początków tej dyscypliny sportowej można się
doszukiwać w popisach kaskaderskich obecnych w różnych elementach kultury
popularnej. Wpływ na nią miało kino akcji, break dance, sztuki walki oraz gry
komputerowe. Dziś parkour stał się również filozofią sprzeciwu wobec wszechobecnej
komercji oraz postmodernistycznego stylu życia. Freerunning nie jest oparty na
60 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://sportfeatures.com/#/essays/20/ (dostęp z 27 lutego 2011 r.).49
współzawodnictwie – jego celem jest szlifowanie własnej techniki. Parkourowcom
chodzi o szybkie przebycie określonej trasy oraz pokonywanie barier przestrzeni
miejskiej w efektowny sposób. Wiele grup tworzy też komercyjne pokazy tej ulicznej
akrobacji chociaż tradycjonaliści nie akceptują takiej działalności.61
Gudzowaty dokumentował działalność brytyjskiej grupy Urban Freeflow
w krajobrazie Nowego Jorku, Hong Kongu oraz Mexico City.
Fotografia przedstawiająca sportowca na tle ulic Nowego Jorku (fot. 24) zdobyła
wyróżnienie w polskim konkursie Grand Press Photo w 2010 roku. Zdjęcie jest prosto,
statycznie skomponowane i gdyby nie lecący nad ulicą parkourowiec byłoby
prawdopodobnie nieciekawe. Czarno-białe ulice Nowego Jorku i charakterystyczne
taksówki tworzą miejski klimat. Całkowicie niepasująca, unosząca się nad nimi postać
61 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://sportfeatures.com/#/essays/22/ (dostęp z 27 lutego 2011 r.).50
Fotografia 24: Freerunning – the art of movement
sportowca wprowadza zaplanowany kontrast. Właśnie to jest esencją tego sportu –
aktywność sportowa wykorzystująca na pierwszy rzut oka nie pasujące do tego miejsca
publiczne.
Freerunning to pierwszy z esejów fotograficznych o współczesnych sportach
miejskich. Gudzowaty wrócił z dalekich, egzotycznych podróży i zajął się tematem
bliższym dzisiejszemu życiu. To z pewnością pozytywna zmiana. Pokazanie, że duch
sportu istnieje nie tylko w zapomnianych religijnych igrzyskach, ale również we
współczesnym świecie ukazuje nam Gudzowatego jako dojrzalszego fotografa. Jako
jego kolejny projekt został zrealizowany aparatem wielkoformatowym na materiale
natychmiastowym Polaroida. Taka technika zarówno daje ogromne możliwości aparatu
mieszkowego oraz pewną estetykę błędu spowodowaną podrapaną w rogach, nierównie
naświetloną emulsją.
IV.10. Urban Golf in India (Miejski golf)
Zdjęcia z Indii przyniosły Tomaszowi Gudzowatemu trzecie miejsce w kategorii
Sport Picture Story w Pitures of the Year za 2009 rok. W Polsce zostały nagrodzone
pierwszą nagrodą na Grand Press Photo w kategorii reportaż sportowy.
Urban Golf opowiada o grających w golfa mieszkańcach slumsów w Bombaju,
którzy przystosowali tę elitarną dyscyplinę do miejskich warunków. Jest to powrót do
początków tej dyscypliny sportowej, która była popularna wśród średniowiecznej
biedoty miejskiej. Ci golfiści-amatorzy opracowali własne zasady oraz rozwiązania.
Miejscem gry może być dowolna przestrzeń miejska – niekoniecznie przypominająca
choć trochę pole golfowe. Współcześni miejscy golfiści potrzebują do gry tylko
odpowiednio zakrzywionych metalowych prętów i zwykłe, plastikowe piłki ze sklepu
z zabawkami. Wielu z nich pracuje w dzień w klubach golfowych jako pomocnicy, a po
godzinach rozwija swoją pasję. Niedawno założyli własną drużynę i spisali zasady gry.
Zdjęcie młodego golfisty (fot. 25) zostało zrobione obiektywem o szerokim
kącie widzenia, który w charakterystyczny sposób wzmacnia perspektywę. W ten
sposób widać dokładne zarówno Hindusa, jak i wiele elementów w jego tle.
Kompozycja zdjęcia została oparta o linię prowadzącą wzrok widza w głąb kadru.
Mężczyzna stoi w pozycji gotowej do uderzenia piłeczki. Nie mieści się całkowicie51
w kadrze, co sprawia, że kompozycja jest otwarta. Zmusza to widza do wyobrażenia
sobie dalszej części obrazu – dalszego ciągu rury, płotu i kolejnych reklam nad nimi.
Dobrze oddane otoczenie gracza wprowadza kontrast między nim a miejscem,
w którym się znajduje, co spełnia założenie projektu, który ma na celu pokazanie
charakterystyki miejskiego golfa.
Zdjęcia miejskich golfistów znacznie lepiej pokazują dzisiejsze Indie, niż
wcześniejsze projekty. Indyjskie wydanie golfa jest przykładem europeizacji
i nowoczesności Indii. Można zauważyć w indyjskiej odmianie golfa metaforę przemian
społeczno-gospodarczych tego wielkiego kraju. Młodzi z entuzjazmem przyjmują
zachodnie wzorce kulturowe, ale rezultaty zderzenia się z miejscową rzeczywistością
bywają brutalne. Nie mogą grać w ekskluzywnych warunkach, które tak pokochali
europejscy sportowcy. Musi im wystarczyć stary pręt jako kij i brudna, przemysłowa
przestrzeń miejska jako pole. Jednak nawet pomimo tak niesprzyjających warunków ta
dyscyplina sportowa dobrze się rozwija, twórczo przekształcając elitarną formę golfa
w nową, bardziej demokratyczną.
52
Fotografia 25: Urban Golf in India
IV.11. Sumo
Materiał przedstawiający zawodników sumo powstał w 2009 roku. Tomasz
Gudzowaty stworzył z niego dwa eseje: Sumo Life pokazujący trening i odpoczynek
zapaśników oraz Sumo People, który skupia się na portretach sportowców. Zdjęcia
zdobyły II nagrodę w kategorii sport – reportaże w konkursie Grand Press Photo za rok
2010 (ogłoszenie wyników nastąpiło w maju 2011 roku).
Sumo to narodowy sport Japończyków, który wywodzi się z religijnych rytuałów
religii shinto. Dziś nie widzi się w nim już pozostałości tego kultu agrarnego, mimo to
sumo zawsze jest związane z najstarszą japońską tradycją. Zawód wojownika sumo
zdobył ogromny prestiż na przestrzeni lat, a dawni mistrzowie są prawdziwymi idolami
zbiorowej wyobraźni. Najlepsi dzisiejsi zawodnicy również są popularnymi osobami
i potrafią dobrze zarabiać, lecz większość z nich musi zmaga się z ciągłym brakiem
środków do życia. Wspólnota sportowców składa się z 800 zapaśników (rikishi), którzy
trenują w 52 ośrodkach (zwanych heya), w których żyje się jak w klasztorach. Młodzi
adepci sumo muszą się podporządkować zasadom i uszanować starszeństwo innych
53
Fotografia 26: Sumo Life
członków. Walczą sześć razy w roku na dwutygodniowych turniejach, które są ich
jedyną szansą, by dostać się na szczyt.62
Zdjęcia zapaśników w podczas przygotowań (fot.26) pokazują rytualne
strzyżenie przed walką Shinyu z ośrodka Azumazeki, który poddaje się jej w obecności
swoich kolegów: Kaounishiki i Takamisato. Dla zawodnika jego fryzura jest ważnym
atrybutem wykonywanego zawodu. Zdjęcie składa się z kilku elementów: ledwo
zarysowani przez światło siedzący zapaśnicy, szczegóły umeblowania oraz rzucający się
w oczy, najbardziej oświetlony zapaśnik podczas czesania. Kompozycja jest otwarta
i wiele plam barwnych wychodzi poza granice kadru. Fotografia pokazuje prywatny
świat zawodników, ten poza treningami i walką. Zdjęcie odnosi się do znaczenia sumo
w kulturze Japonii, a nie jej wymiaru wizualnego czy sportowego. Przygotowania do
walki, by wyglądać w czasie niej zgodnie ze starożytnymi zasadami, są obwarowane
złożonym ceremoniałem. Wiele z rytuałów pochodzi wprost z tradycji feudalnej,
z której pozostało wiele elementów w dzisiejszej kulturze Japonii. Zawodnicy sumo nie
uprawiają tej sztuki walki dla sławy i pieniędzy, ponieważ w rzeczywistości życie
zapaśnika nie jest łatwe i przyjemne. Robią to z powodu pewnego przymusu
wewnętrznego, z chęci podtrzymania tradycji.
Fotoreportaż o życiu zawodników sumo porusza trudny, obciążony wieloma
stereotypami i nieprawdziwymi wyobrażeniami temat. Dla mieszkańców Japonii sumo
odgrywa bardzo ważną rolę w ich kulturze i tradycji, więc nie jest łatwe, by reportaż
Europejczyka mógł im pokazać je z nowej perspektywy. Natomiast wiedza ludzi
Zachodu o tym sporcie ogranicza się często tylko do uproszczonych stereotypów.
Tomasz Gudzowaty zwraca uwagę, że tak naprawdę zawodnicy sumo są
indywidualnościami i większość z nich nie mieści się w stereotypie tępego, otyłego
osiłka.
Dla artysty zrealizowanie materiału, który może zainteresować obie
społeczności może być ogromnym wyzwaniem. Z pewnością Tomasz Gudzowaty
patrzy na sumo jako człowiek spoza japońskiej kultury, ale być może jego wrażliwość
pozwoliła mu stworzyć uniwersalną opowieść o tej dyscyplinie sportowej. Zdjęcia
Tomasza Gudzowatego przede wszystkim są rodzajem hołdu fotografa złożonemu tej
starej, ale wciąż żywej dyscyplinie sportowej.
62 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://sportfeatures.com/#/essays/23/ (dostęp z 27 lutego 2011 r.).54
IV.12. Mexico's Car Frenzy (Meksykański szał samochodowy)
Zdjęcia z wyścigów samochodowych w Meksyku przyniosły Gudzowatemu
drugie miejsce w kategorii reportaż sportowy na World Press Photo za 2010 rok, a także
pierwszą nagrodę w Pictures of the Year w kategorii Sports Picture Story. W Polsce
zostały nagrodzone I miejscem w kategorii fotoreportaży sportowych. To właśnie
wygrane w konkursach były pretekstem do publikacji zdjęć. W ten sposób fotograf
zdradza szczegóły realizacji projektu i zapowiada wydanie albumu: Premiera zdjęć
z wyścigów samochodowych zbiegła się w czasie z ogłoszeniem wyników World Press
Photo i Pictures of the Year. Właśnie nagrody dały pretekst do pierwszych publikacji.
W tej chwili to chyba najważniejszy dla mnie powód zgłaszania prac do konkursów.
Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych miesięcy uda się zaprezentować cały materiał
w wydawnictwach dających szansę doceniania zalet dużego formatu.63
Zdjęcia rajdowców powstały w Mecixo City oraz na pustyni Guadalajara, gdzie
odbywały się wyścigi. Początkowo autor chciał realizować projekt o wyścigach
samochodowych w Stanach Zjednoczonych, ale okazały się one zbyt
skomercjalizowane i mało ciekawe wizualnie. Tak więc zdecydował się na
fotografowanie w Meksyku, mimo że tu wyścigi są znacznie mniej popularne i bardziej
amatorskie. Biorą w nich udział stare, amerykańskie krążowniki szos, bo na nowe
samochody Meksykanów po prostu nie stać. W tych zawodach nie ma sponsorów, więc
uczestnicy muszą dokładać do swojego hobby, a często wszystkie naprawy wykonują
samodzielne. Ale za to istnieje koleżeńska, nieformalna społeczność rajdowców,
w której brak konfliktów pojawiających się w zawodowym sporcie.64
Fotografia przedstawiająca samochody w czasie kaskaderskich popisów (fot. 27)
z pewnością wymagała dużych przygotowań. Kompozycja nie jest szczególnie ciekawa,
ale na pokazanie zasłużył sam moment i sytuacja rozgrywająca się w kadrze. Fotografia
jest bardzo atrakcyjna wizualnie, ponieważ nie ma na niej zbędnych elementów. Zdjęcie
przedstawia szeroki plan jakiejś nieokreślonej budowli (być może piętrowego parkingu)
oraz dwa samochody w centrum kadru. Dobrze widoczną plamą jest jasna smuga
światła widoczna w pyle, który podniosły pędzące pojazdy. Samochody są lekko
rozmyte, co sprawia wrażenie ruchu. Ich kierowcy popisują się kaskaderskimi
sztuczkami, otrzymując samochód w kontrolowanym poślizgu.
63 Tomasz Gudzowaty, Era postprasowa,, Press, marzec 2011 nr 3, s. 4364 Na podstawie: Tomasz Gudzowaty, http://sportfeatures.com/#/essays/26/ (dostęp z 27 lutego 2011 r.).
55
Ostatnimi tematami Tomasz Gudzowaty pokazuje, że interesują go nie tylko
ginące, tradycyjne dyscypliny sportowe, ale też te powstające, które pokazują zmiany
jakie zachodzą w naszym świecie. To bardzo pocieszające, że fotograf oprócz tworzenia
kroniki ludzkiej aktywności fizycznej, zajął się również aktualniejszymi tematami.
Realizacja najnowszego projektu za pomocą aparatu wielkoformatowego wymagała
dużego zaplecza logistycznego. Gudzowaty potrzebował pomocy dwóch-trzech
asystentów, a czasem także musiał werbować ludzi na miejscu. Spore poruszenie
wywołała wiadomość, że do realizacji najnowszych zdjęć został wynajęty helikopter
oraz ekipa techniczna, a wykonanie zdjęć było bardzo kosztowne. Autor komentuje to
w taki sposób: Pracowałem z dwójką asystentów i, w miarę potrzeb, ekipą techniczną.
Na pustyni trudno byłoby bez helikoptera wykonać zdjęcie z góry.65 Najnowszy materiał
Tomasza Gudzowatego jest ciekawy, ponieważ porusza zarówno tematykę sportową, jak
i społeczną. Pokazane są dokładnie możliwości kierowców, atrakcyjność wyścigów oraz
ludzie, którzy się nimi zajmują.
65 Iga Nyc, Tao fotografa, Wprost, 4-10 kwietnia 2011, nr 14, s. 82.56
Fotografia 27: Mexico's Car Frenzy
Zakończenie
Praca przedstawia biografię artystyczną Tomasza Gudzowatego oraz analizę
jego warsztatu twórczego. Zaprezentowano wszystkie najważniejsze projekty od
początku jego kariery jako fotografa, kiedy robił zdjęcia afrykańskim zwierzętom
i musiał udowodnić sobie i innym, że fotografia nie jest dla niego tylko zachcianką aż
do ostatnich esejów wchodzących w projekt Sport Features. Już na początku kariery
jego talent został wyróżniony na najważniejszych konkursach fotograficznych. Dzięki
tym nagrodom jego zdjęcia stały się rozpoznawalne nie tylko przez miłośników
fotografii. Swoimi zdjęciami przyrodniczymi nie zdobył jednak uznania wśród
krytyków.
Już na początku jego artystycznej kariery zaczął kształtować swój
charakterystyczny styl. Bardzo szybko podjął decyzję o fotografowaniu wyłącznie na
czarno-białym filmie w swoich projektach, której trzyma się do dziś. Dosyć wcześnie
też w jego twórczości ważną rolę zaczęła odgrywać koncepcja decydującego momentu
Henriego Cartier-Bressona. Jego pierwsze zdjęcia miały wiele wad, ale z pewnością
wszystkie były ujęte w dobrym momencie.
Następnie Tomasz Gudzowaty zainteresował się fotografią podróżniczą
i społeczną, czyli pokazującą jak żyją ludzie w innych kulturach. Właściwie tylko dwa
projekty zasługują na szczególne wyróżnienie: Of an Eagle and Man i Shaolin Temple.
Eseje zawierają wybitne zdjęcia, ale nawet w ich przypadku można mieć pewne
wątpliwości co do zachowania przez autora etyki fotoreporterskiej. Tomasz Gudzowaty
czasami ingeruje w sceną przestawioną na zdjęciu, co nie jest zgodne z duchem
reportażu. O ile nie ma w tym nic złego w przypadku tzw. subiektywnego dokumentu,
to jednak nie zawsze jest to akceptowane w zdjęciach o reporterskim charakterze.
Później fotograf skupił się na zdjęciach dokumentalnych i sportowych. Podczas
realizacji swojego monumentalnego projektu Sport Features dojrzał artystycznie,
pokazał swój oryginalny, jakże różny od afrykańskich zdjęć, styl. Zdjęcia sportowe były
zarówno piękne plastycznie, jak wcześniejsze jego materiały, a także miały głębsze
przesłanie. Rozważanie o naturze sporu i jego roli w kulturze człowieka złożyły się na
największy i najważniejszy projekt fotografa. Materiał był początkowo realizowany
w duchu reportażu, ale w 2007 roku artysta zmienił aparat oraz sposób realizacji zdjęć.
57
Użycie ciężkiego, wielkoformatowego Linhofa z możliwością pokłonu i przesuwu osi
optycznej zamiast małoobrazkowego, automatycznego Nikona całkowicie zerwało
związek ze stylistyką poprzednich zdjęć. Styl współczesnego dokumentu bardziej
odpowiadał perfekcji fotografa i jego chęci planowania kadru. W pewnym sensie można
powiedzieć, że Tomasz Gudzowaty wybrał ścieżkę dokumentalisty, a nie fotoreportera –
twórcę fotografii artystycznej, a nie użytkowej.
Tomasz Gudzowaty jest wybitnym artystą i wszystkimi nowym projektami to
potwierdza. Po wielu próbach znalazł w końcu temat, w którym czuje się naprawdę
dobrze. To dzięki niemu znalazł się w czołówce światowych fotografów
dokumentalnych. Jego zdjęcia z projektu Sport Feautres są pełne znaczeń, a przy tym
wyjątkowo widowiskowe. Właściwie każde z najnowszych zdjęć jest godne dłuższego
studiowania.
Pomimo zachwytu nad twórczością tego fotografa, można mieć pewne
wątpliwości co do sposobu wykonywania przez niego zdjęć. Na początku kariery
poruszał takie tematy, by wygrać na World Press Photo. Dzięki studiowaniu starych
katalogów wiedział, jakie zdjęcia cieszą się uznaniem jury i kopiował tamte pomysły.
Nie zawsze uczciwe wydają się sposoby ich realizacji przez autora. Fotograf nie ma
żadnych oporów, by zrobić zdjęcie, jakie sobie zaplanował. Jeśli Tomasz Gudzowaty,
chce zrobić zdjęcia w porcie, to zamyka go na ten czas, a jeśli brakuje mu światła w
jakimś pomieszczeniu, to zdejmuje z niego dach. Z pewnością jego mistrzowie jak
Henri Cartier-Bresson lub Sebastiao Salgado nie korzystali z takich możliwości.
58
Recommended