Transcript

I

Dodatek studentów Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie

Sala konferencyjna na Wydziale Leśnym 17 paździer-nika była prawie pełna. Średnia wieku byłaby trudna do okre-ślenia, ponieważ słychać było całą gamę głosów – od dzie-cięcego śmiechu do poważne-go basu profesorów. A zebrało ich niezwykłe wydarzenie. Pod nazwą „Wspomnienie lata” chór Uniwersytetu Rolniczego zaprezentował swoje letnie muzyczne przygody. Ale od początku.

Osiem lat temu

Chór UR to zespół 75 osób – studentów, absolwentów UR oraz innych uczelni, a także pracowników dydaktycznych naszej akademii. W tym roku obchodzi już swoje ósme uro-dziny. Jak przy każdej nowej inicjatywie początki bywają trudne. – Na hasło tworzy-my chór zgłosiło się 70 osób, z czego 99,9 proc. chętnych nie miało wcześniej do czynienia z profesjonalnym śpiewaniem – mówi dyrygent chóru Joanna Gutowska-Kuźmicz. Ale do-konała cudu i z „łazienkowe-go” śpiewania pod prysznicem swoich podopiecznych stwo-rzyła wspaniały zespół czte-rogłosowy. Po ośmiu latach widać zasadniczą różnicę, cho-ciażby przy rekrutacji nowych osób. – Nowe osoby wchodzą już w zespół, który śpiewa. Czyli obok nowego członka siedzi osoba, która już wie, co nieco o śpiewaniu, co auto-matycznie wpływa na te nowe osoby pozytywnie – opowiada pani dyrygent.

Samym śpiewem chór żyć nie może. Ze strony władz UR, jak zapewnia pani

Gutowska-Kuźmicz, spływa na zespół opieka pod każdym kątem oraz życzliwe spojrze-nie. – Wiem, że zawsze mo-żemy liczyć na wsparcie ze strony uczelni – zapewnia. A najważniejsza dla zespo-łu jest własna sala – dworek między Wydziałem Leśnym i Ogrodniczym. Ważne były również wakacje, a wyglądały one tak…

Wspomnienia czar

Światła przygasły. Jak na chór przystało, koncert roz-począł się od poważnej pie-śni sakralnej Parce Domine Feliksa Nowowiejskiego. Drugi utwór Miserere mei Grzegorza Miśkiewicza wy-konany z mocą kilkudziesięciu gardeł zrobił naprawdę pioru-nujące wrażenie. Zaś Laudate dominum M. Zielińskiego to swoista gra głosem, tempem i barwą. Szybka i przewrotna pieśń w ogóle nie przypomi-na typowo kościelnego utwo-ru. W tej części drżenie ciała słuchaczy było normą. Druga część koncertu była iście kwie-cista. W moim ogródeczku, czyli ludowa piosenka o miło-ści przepleciona polskim kwie-ciem – rozmarynem czy jago-dą, brzmiała dość egzotycznie w interpretacji chóru. Mimo to, starsi słuchacze podśpiewy-wali dziarsko razem z chórem.

A skoro o „ogródeczku”, to w każdym takim przybytku lata przynajmniej kilka ro-dzajów owadów. Na ich cześć wykonany został skoczny, na-pisany na kilka głosów El gril-lo J. des Pres’a i Na Świerszcza Andrzeja Borzyma.

Następnie Oj, nasi jadą, czyli piosenka o polskiej go-ścinności wykonana w ludo-wym klimacie. Nie zabrakło dźwięków z Huculszczyzny, na której chór miał okazję za-gościć. Z Ukrainy udali się na Mazury do Spychowa, gdzie w klimacie słynnych jezior odebrali zeszłoroczną nagro-dę za pierwsze miejsce na Ogólnopolskim Konkursie Chórów o Miecz Juranda i zaprezentowali klasycznego Mazura Maszyńskiego w ra-mach koncertu laureatów.

Po kilkunastominutowej przerwie słuchacze znów zo-stali zaskoczeni przez chó-rzystów, tym razem… przez ich stroje: artyści wyszli na scenę w T-shirtach z logo chó-ru. Wspomnienia z wypraw, zwłaszcza z najdalszego w ży-ciu wielu chórzystów wyjaz-du do Macedonii, przeplatały się z utworami związanymi z tymi krajami. Dzięki temu czuliśmy się tak, jakbyśmy wspólnie z artystami wędro-wali i chłonęli tamtejszą kul-turę. Niektóre konkursy mu-zyczne wymagają od artystów

oryginalnego pomysłu na wykonanie utworu. Mieliśmy okazję przekonać się, do cze-go zdolni są chórzyści UR: jednemu z utworów, prezen-towanych w trakcie konkursu w Macedonii, towarzyszył tra-dycyjny taniec cygański.

Oprócz zachwytu nad utworami słyszanymi przez przeciętnego słuchacza po raz pierwszy w życiu, nie zabra-kło okazji, by poznać także nowe czterogłosowe aranżacje znanych utworów, jak cho-ciażby nostalgiczne Nothing’s gonna change my love for you Fischer’a, Hallelujah Leonarda Cohena, skoczne Ob-la-di, ob--la-da (G. Ives) The Beetles czy We are the champions (J. Sykulski). Ten ostatni utwór chórzyści znają bardzo dobrze, jak na laureatów wielu konkur-sów przystało. Na zakończe-nie, po efektownym wyjściu i wejściu oraz licznych okla-skach, chór pożegnał publicz-ność Irlandzkim błogosławień-stwem.

Come in and stay

Cytując za konferansjerem, który bawił publiczność przez blisko dwie godziny podczas koncertu: „Come in and stay a while. Warto przyjść i przy-siąść na chwilę z naszym chó-rem”. Święta prawda!

Redakcja „Trybów” za-prasza w imieniu artystów na kolejne występy, bo naprawdę warto. To zupełnie nową jakość w naszym zabieganym świecie. Aby być na bieżąco z ich reper-tuarem i terminarzem zapra-szamy na facebookowy profil chóru.

Diana Drobniak

Paulina Strejczek, studentka leśnictwa na UR, absolwentka zootechniki:

– Warto być w chórze, bo można tu poznać wielu nowych i wartościowych lu-dzi. Poza tym można się na-

uczyć dużej odpowiedzialności. Ja np. jestem skarbnikiem w zarządzie chóru i organizuję koncerty czy warsztaty. Dodatkowo, warto tu być dlatego, że można wydobyć z siebie dźwięk, który z czasem staje się świadomym tonem.

Katarzyna Chodoń, ab-solwentka geodezji na UR:

– Przede wszystkim je-steśmy grupą ludzi. A wyda-je mi się, że obecnie żyjemy troszkę jak „samotne wysy-

py” i jedyny kontakt z ludźmi istnieje w wirtualnym świecie. My jako grupa musimy się spotkać, dogadać ze sobą, a przede wszystkim posłuchać. Najfaj-niej jest, gdy jakiś utwór w końcu po wielu próbach zaczyna brzmieć. A to dlatego, że słuchamy się nawzajem.

Łukasz Gacek, absol-went polonistyki na UP:

– Chór to składanka ludzi z różnych planet (zwłaszcza z planety UR), którzy wnoszą tu dużo twórczego fermentu, którzy

dają też szansę na nauczenie się czegoś innym, otwarcie horyzontów. Ale chór to przede wszystkim dobra zabawa i mnóstwo przyjaźni, które zostają na wiele lat, co było widać choćby wśród publiczności, na której zasia-dło wielu byłych członków chóru.

Jedyny taki chUR Dziś chór nie kojarzy się tylko z sakralnym śpie-

wem. Dziś potrafi zaśpiewać prawie każdą – po-pową, ludową i narodową – piosenkę lub pieśń. A Chór UR specjalizuje się w tym od ośmiu lat.

Dlac

zego

war

to b

yć w

chó

rze?

II TRYBY nr 8/2011 Dodatek Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie

Tryby UR

Rośliny w Biblii to temat wciąż mało znany. Zaj-muje się jednak Pani nim od kilkunastu lat. Skąd taka pasja w Pani życiu?

– Wszystko zaczęło się od studiów teologicznych, które rozpoczęłam nie dla tytułów, ale dla siebie, a zwłaszcza po to, aby zrozumieć sens wydarzeń z mojego życia osobistego. Dzisiaj, z perspek-tywy lat, uważam, że była to jedna z ważniejszych decyzji, jakie podjęłam. Tych dziewięć lat studiów nie tylko posze-rzyło moją wiedzę z zakresu biblistyki czy dogmatyki, ale przede wszystkim nauczyło mnie, co to znaczy świadomie przeżywać swoją wiarę. Ile daje ona radości i siły w chwi-lach, gdy przychodzi nam borykać się z przeciwnościami losu. A przy tym wszystkim znalazło się jeszcze miejsce na badania nad roślinami wymienionymi w Piśmie Świętym, zgłębianie ich zna-czenia i symboliki w tekstach biblijnych.

Jest Pani z wykształcenia i zamiłowania ogrodnikiem, w związku z czym podjęcie badań nad florą biblijną było swoistym przerzuce-niem pomostu pomiędzy dwoma dziedzinami wiedzy.

– Tak, okazało się to łącze-niem przyjemnego z pożytecz-nym, a wyrazem tego są ogro-dy biblijne w Proszowicach i Myczkowcach. Chociaż początki nie były łatwe. Dużo czasu zajęło mi zgromadzenie i zapoznanie się z literaturą na ten temat, głównie obcojęzycz-ną, i opracowanie krytycznej listy roślin wzmiankowanych w Piśmie św. Ważne było też stworzenie kolekcji gatunków biblijnych, bo pozwalało to ocenić możliwości ich uprawy w naszych warunkach klima-tycznych, co jest ważne przy zakładaniu ogrodów biblijnych.

Czym tak napraw-dę jest ogród biblijny?

– W literaturze fachowej ten termin jeszcze nie wystę-puje, dlatego podam własną definicję ogrodu biblijnego. Jest to taki rodzaj założenia zieleni, który przede wszyst-kim ma służyć popularyzacji tekstu biblijnego. Od innych ogrodów różni się tym, że dobór roślin, jakie mogą być w nim uprawiane jest ściśle określony i obejmuje tzw. gatunki biblijne. Zatem jest to jednocześnie ogród dydaktyczny, tematyczny i symboliczny.

Czy można mówić o hi-storii ogrodów biblijnych?

– Pierwsze ogrody biblijne na świecie zaczęli zakładać protestanci. Od nich tą ideą popularyzacji treści biblijnych „zarazili się” katolicy. Należy jednak podkreślić, że fenomen zakładania tego typu ogrodów bardzo często nie ma związku z przynależnością do danego Kościoła. Przykładem tego jest jeden z parków miejskich w Wielkiej Brytanii, w którym eksponowane są rośliny i rzeź-by związane z perykopami biblijnymi, a także podobne do niego parki w USA. Warto także dodać, że swoistymi pre-kursorami tego typu ogrodów były kolekcje roślin biblijnych, które w ogrodach botanicz-nych zakładali zainteresowa-ni florą terenów biblijnych botanicy.

Dla kogo ogrody bi-blijne są tworzone – tylko dla katolików, czy może dla każdego człowieka bez względu na jego religię?

– Ogród biblijny jest dla wszystkich. Jest to element, który nie ma dzielić ludzi, tylko ich jednoczyć. Jak już było wspomniane, jego celem jest upowszechnianie Biblii za pomocą eksponowania roślin

w niej wymienionych. Dlatego posadzonym w takim ogro-dzie gatunkom towarzyszą tabliczki, gdzie oprócz nazwy botanicznej zamieszczone są sigla biblijne (innymi słowy adresy biblijne np. Mt 2, 13 – przyp. red.) i odpowiedni cytat z Pisma Świętego.

Wynika z tego, że ogrody biblijne mogą mieć wymiar ekumeniczny?

– Oczywiście. Ogrody te mogą łączyć ludzi różnych wyznań, zwłaszcza tych, dla których podstawą wiary jest Pismo Święte. Przykładem tego jest pewien pop z Ukrainy, któremu po obejrzeniu Ogrodu biblijnego w Myczkowcach tak spodobała się taka forma przybliżania treści biblijnych, że postanowił przy swojej cerkwi założyć podobny ogród. Również w dialogu z prote-stantami zagadnienia związa-ne z ogrodami biblijnymi są doskonałą płaszczyzną do dys-kusji i wymiany doświadczeń w dziedzinie ewangelizacji przy pomocy tej „współczesnej Biblii pauperum”. Służy temu np. organizowana w Szlezwiku (Niemcy) konferencja, na której prelegentami są zarówno protestanci jak i katolicy.

W zakładanie ogrodów biblijnych wkłada Pani wiele wysiłku. Czy jest to dla Pani praca, czy raczej powołanie?

– Każdy człowiek jest do czegoś powołany. Przede wszystkim jesteśmy powołani do życia wiecznego. Natomiast tu na ziemi mamy realizować małe lub większe rzeczy. Bardzo ważne jest, aby swoją pracę zawodową traktować jako powołanie. Tworzenie ogrodów biblijnych wpisuje się w moją pracę, do której podchodzę bardzo poważnie, a zarazem jest ona dla mnie pasją i wyzwaniem.

W końcu „Kro-pla drąży skałę...

– … nie siłą, lecz czę-stym padaniem”. Zajmuję się roślinami biblijnym blisko 15 lat i coraz bardziej mnie to wciąga. Równocześnie mam świadomość, że jeszcze wielu rzeczy nie wiem. Założone ogrody są dla mnie ogromną radością, ponieważ cieszą się dużym zainteresowaniem. Dziennie potrafi je odwiedzić do 2 tys. osób.

Jak wygląda od stro-ny praktycznej założe-nie takiego ogrodu?

– Wszystko zależy od kli-matu. Np. w Kalifornii, gdzie powstały pierwsze ogrody biblijne, panuje klimat taki jak w Ziemi Świętej, dlateg o rośliny biblijne sadzone są w otoczeniu kościołów. W Polsce natomiast, gdzie

Ogród biblijny

biblią pauperum dla współczesnychO idei, tworzeniu i znaczeniu ogrodów biblijnych opowiada

dr inż. Zofia Włodarczyk z Katedry Roślin Ozdobnych na Wydziale Ogrodniczym, jeden z prelegentów podczas drugiego spotkania

w ramach projektu „Inżynieria Zbawienia”.

Diana Drobniak, Michał Wnęk

III

Tryby UR

klimat jest zupełnie inny, rośliny, które wymagają wyż-szych temperatur, na okres zimy muszą być wstawiane do szklarni. W Biblii wymienio-nych jest około 200 roślin, ale siedem z nich jest najważniej-szych: figa, oliwka, granat, palma daktylowa, winorośl, pszenica i jęczmień. Trzy ostatnie rosną u nas w gruncie, natomiast pozostałe cztery trzeba uprawiać w donicach. Natomiast uprawa takich roślin biblijnych jak krokus, tulipan, gorczyca, len nie nastręcza w naszym klimacie większych trudności.

Jak długo trwa założe-nie ogrodu biblijnego?

– Niektóre projekty rodzą się dłużej, inne krócej, ale w ogrodzie biblijnym nawet w czasie jego zakładania przeprowadza się na bieżąco

różne zmiany. Pierwszy ogród tego typu w Polsce – w Proszowicach, zakładaliśmy trzy lata. Głównie dlatego, że nikt z nas nie miał doświad-czenia w realizowaniu tego typu projektu. Fundusze na jego realizację ofiarowali lu-dzie dobrej woli – lekarz, wła-ściciel kiosku oraz lokalni rze-mieślnicy. Z kolei całą kostkę na chodniki w tym ogrodzie,

za blisko 90 tys. złotych, ufun-dowała jedna firma. Drugi ogród – w Myczkowcach, budowaliśmy już niecały rok. Szybkiej realizacji projektu sprzyjało zwłaszcza to, że był on dotowany z funduszy Unii Europejskiej.

Jak wygląda kwe-stia pielęgnacji tak spe-cyficznego ogrodu?

– Można powiedzieć, że utrzymanie ogrodu biblijne-go jest dosyć pracochłonne. Związane to jest przede wszystkim z tym, że wiele roślin biblijnych w naszym klimacie trzeba wysiewać co roku, zebrać z nich nasiona i przechowywać je, a gatunki uprawiane w donicach na zimę musi się przenosić do szklarni.

Dr inż. Zofia Włodarczyk –jest autorką dwóch ogrodów biblijnych w Polsce – pierwszy powstał w 2008 r. w Proszowicach koło Krakowa, drugi w 2010 r. w Myczkowcach, w Bieszcza-dach. Za pomocą roślin i różnych obiektów budowlanych (Świątynia Salomona, Góra Synaj, rzeźby) przekazywane są w nich treści zawarte w Piśmie Świętym. Ponie-waż współczesny człowiek często nie ma czasu na pogłębioną lekturę Biblii, ogrody biblijne przybliżają mu wydarzenia opisa-ne w Piśmie Świętym i stanowią zachętę,

by podjąć ten trud. Przemawiają one do każdego człowieka, niezależnie od wieku i wykształcenia. Znajdziemy w nich gatunki uprawiane w czasach biblijnych, len obra-zujący czasy pobytu Izraelitów w Egipcie, kolokwinty, którymi zatruli się uczniowie proroka Elizeusza, winnicę przywoływaną w Ewangelii św. Mateusza (Mt 21, 33-39), a także gorczycę, morwę i wiele innych roślin wzmiankowanych w Piśmie Świętym. Szczegóły na temat ogrodu w Myczkow-cach dostępne są na stronie: www.ogród-biblijny.pl

fot.:

Dia

na D

robn

iak

IV TRYBY nr 8/2011 Dodatek Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie

Tryby UR

Odpowied na pytanie, kto na UR po-maga młodym studentom i absolwentom wejść na drogę kariery zawodowej, jest prosta – Biuro Promocji i Kształcenia Praktycznego mieszczące się na parte-rze w pokoju 21 na Wydziale Rolniczo-Ekonomicznym. Biuro zajmuje się: do-radztwem zawodowym, zbieraniem i udostępnianiem ofert pracy dla studen-tów uczelni rolniczej. Od pracowników biura można się również dowiedzieć o aktualnych możliwościach podnoszenia kwalifikacji za pomocą różnych kursów i warsztatów.

W razie kłopotów pracownicy biu-ra zawsze służą pomocą w redagowaniu dokumentów aplikacyjnych: cv i listów motywacyjnych. Doradzą również, jak

nie poddać się stresowi podczas roz-mowy kwalifikacyjnej, co powiedzieć można, a co jest surowo zabronione pod-czas pierwszego spotkania z przyszłym pracodawcą.

Dla studentów z pierwszych lat biuro kompletuje informacje o możliwościach odbycia praktyk w zakresie swojego kie-runku (zwłaszcza tych, które można od-być za granicą). Poza tym jednostka ta utrzymuje stały kontakt z potencjalnymi pracodawcami dla absolwentów akademii o profilu rolniczym.

Jedną z ważniejszych funkcji biura jest informowanie o możliwościach brania udziału w programie MostAR, czyli w pro-jekcie umożliwiającym wymianę studen-tów na uczelniach rolniczych w Polsce.

Głównym założeniem Biura Karier i Kształcenia Praktycznego jest prowa-dzenie bazy danych o firmach i ofertach pracy, a także o studentach i absolwentach poszukujących zatrudnienia.

Biuro Promocji i Kształcenia Praktycznego zajmuje się również organi-zacją spotkań z doradcami zawodowymi i pracodawcami. Odpowiedzialne jest tak-że za organizacjeą targów pracy i edukacji na naszej uczelni (najbliższe na początku 2012 r.).

By zarejestrować się w bazie Biura wystarczy wejść na stronę www.ar.krakow.pl/bpz i wypełnić formularz CV.

Biuro Karier i Kształcenia Praktycznego Al. Mickiewicza 21 Krakówtel: (012) 662 42 94 e-mail: [email protected]

Która z roślin biblijnych jest najcenniejsza, naj-ciekawsza czy najtrudniejsza w uprawie?

– W naszym klimacie najdroższe w utrzymaniu są oliwki. Marzy mi się taka duża oliwka z włoskich szkółek, która kosztuje ok. 1,500 euro. Póki co w założonych ogrodach nie mamy na to środków finansowych ani szklarni, by można ją było przechować przez zimę. Najważniejsze rośliny biblijne to siedem gatunków, które już wcześniej wymieniłam. Są one cenne ze względów gospo-darczych, ale mają także dużą wartość symboliczną. W końcu cały naród wybrany przyrównany jest do oliwki, zaś Jezus mówi o sobie: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym” (J 15,1), „wy latorośla-mi” (J 15,5), czyli pędami wyrastającymi z krzewu. Według mnie winorośl jest najważniejszą rośliną w Biblii, ponieważ sam Jezus się do niej przyrównuje.

W Biblii wymieniane z nazwy są nie tylko rośliny, ale i zwierzęta. My-śli Pani, że na wzór ogrodu biblijne-go powstanie kiedyś biblijne zoo?

– Sądzę, że nie jest to kwestia odległej przyszłości, bo badania z zakresu fauny biblijnej także są prowadzone. Połączenie ogrodu biblijnego z biblijnym zoo byłoby swoistym dopełnieniem popularyzacji tre-ści biblijnych i pokazaniem tła przyrodni-czego wielu wydarzeń opisanych w Piśmie Świętym.

W końcu chodzi o to, aby po-znać bliżej treści zawarte w Sta-rym i Nowym Testamencie.

– Właśnie tak. Wielu ludzi po wizycie w ogrodzie biblijnym, zarówno w tym w Proszowicach, jak i w Myczkowcach, stwierdza, że odbyło małą podróż do Ziemi Świętej i dzięki temu w nowym świetle zobaczyło te wydarzenia, które doskonale są im znane z lektury Pisma Świętego.

Dziękujemy za rozmowę.

Pomocy – szukam pracy!Kto na UR pomaga studentom i absolwentom w rozwoju

zawodowym i szukaniu pracy? Dowiesz się tutaj!

Biuro Promocji i Kształcenia Praktycznego UR

Rejestracja

Kontakt

fot.: Diana Drobniak x2