113
Jan Brzechwa Na straganie Na straganie w dzień targowy Takie słyszy się rozmowy: "Może pan się o mnie oprze, Pan tak więdnie, panie koprze." "Cóż się dziwić, mój szczypiorku, Leżę tutaj już od wtorku!" Rzecze na to kalarepka: "Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!" Groch po brzuszku rzepę klepie: "Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?" "Dzięki, dzięki, panie grochu, Jakoś żyje się po trochu. Lecz pietruszka - z tą jest gorzej: Blada, chuda, spać nie może." "A to feler" - Westchnął seler. Burak stroni od cebuli, A cebula doń się czuli: "Mój Buraku, mój czerwony, Czybyś nie chciał takiej żony?" Burak tylko nos zatyka: "Niech no pani prędzej zmyka, Ja chcę żonę mieć buraczą, Bo przy pani wszyscy płaczą." "A to feler" - Westchnął seler. Naraz słychać głos fasoli: "Gdzie się pani tu gramoli?!" "Nie bądź dla mnie taka wielka" - Odpowiada jej brukselka. "Widzieliście, jaka krewka!" - Zaperzyła się marchewka.

Wierszyki Dla Weroniki

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Wierszyki Dla Weroniki

Jan Brzechwa

Na straganie

Na straganie w dzień targowy Takie słyszy się rozmowy:

"Może pan się o mnie oprze, Pan tak więdnie, panie koprze."

"Cóż się dziwić, mój szczypiorku, Leżę tutaj już od wtorku!"

Rzecze na to kalarepka: "Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!"

Groch po brzuszku rzepę klepie: "Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?"

"Dzięki, dzięki, panie grochu, Jakoś żyje się po trochu.

Lecz pietruszka - z tą jest gorzej: Blada, chuda, spać nie może."

"A to feler" - Westchnął seler.

Burak stroni od cebuli, A cebula doń się czuli:

"Mój Buraku, mój czerwony, Czybyś nie chciał takiej żony?"

Burak tylko nos zatyka: "Niech no pani prędzej zmyka,

Ja chcę żonę mieć buraczą, Bo przy pani wszyscy płaczą."

"A to feler" - Westchnął seler.

Naraz słychać głos fasoli: "Gdzie się pani tu gramoli?!"

"Nie bądź dla mnie taka wielka" - Odpowiada jej brukselka.

"Widzieliście, jaka krewka!" - Zaperzyła się marchewka.

Page 2: Wierszyki Dla Weroniki

"Niech rozsądzi nas kapusta!" "Co, kapusta?! Głowa pusta?!"

A kapusta rzecze smutnie: "Moi drodzy, po co kłótnie,

Po co wasze swary głupie, Wnet i tak zginiemy w zupie!"

"A to feler" - Westchnął seler.

Pomidor

Pan pomidor wlazł na tyczkę I przedrzeźnia ogrodniczkę. "Jak pan może, Panie pomidorze?!"

Oburzyło to fasolę: "A ja panu nie pozwolę! Jak pan może, Panie pomidorze?!"

Groch zzieleniał aż ze złości: "Że też nie wstyd jest waszmości, Jak pan może, Panie pomidorze?!"

Rzepka także go zagadnie: "Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie! Jak pan może, Panie pomidorze?!"

Rozgniewały się warzywa: "Pan już trochę nadużywa. Jak pan może, Panie pomidorze?!"

Pan pomidor zawstydzony, Cały zrobił się czerwony I spadł wprost ze swojej tyczki Do koszyczka ogrodniczki.

Hipopotam

Zachwycony jej powabem Hipopotam błagał żabę:

"Zostań żoną moją, co tam, Jestem wprawdzie hipopotam, Kilogramów ważę z tysiąc,

Page 3: Wierszyki Dla Weroniki

Ale za to mógłbym przysiąc, Że wzór męża znajdziesz we mnie I że ze mną żyć przyjemnie. Czuję w sobie wielki zapał, Będę ci motylki łapał I na grzbiecie, jak w karecie, Będę woził cię po świecie, A gdy jazda już cię znuży, Wrócisz znowu do kałuży. Krótko mówiąc - twoją wolę Zawsze chętnie zadowolę, Każdy rozkaz spełnię ściśle. Co ty na to?"

"Właśnie myślę... Dobre chęci twoje cenię, A więc - owszem. Mam życzenie..."

"Jakie, powiedz? Powiedz szybko, Moja żabko, moja rybko, I nie krępuj się zupełnie, Twe życzenie każde spełnię, Nawet całkiem niedościgłe..."

"Dobrze, proszę: nawlecz igłę!"

Kaczka dziwaczka

Nad rzeczką opodal krzaczka Mieszkała kaczka-dziwaczka, Lecz zamiast trzymać się rzeczki Robiła piesze wycieczki.

Raz poszła więc do fryzjera: "Poproszę o kilo sera!"

Tuż obok była apteka: "Poproszę mleka pięć deka."

Z apteki poszła do praczki Kupować pocztowe znaczki.

Gryzły się kaczki okropnie: "A niech tę kaczkę gęś kopnie!"

Znosiła jaja na twardo I miała czubek z kokardą, A przy tym, na przekór kaczkom, Czesała się wykałaczką.

Kupiła raz maczku paczkę, By pisać list drobnym maczkiem.

Page 4: Wierszyki Dla Weroniki

Zjadając tasiemkę starą Mówiła, że to makaron, A gdy połknęła dwa złote, Mówiła, że odda potem.

Martwiły się inne kaczki: "Co będzie z takiej dziwaczki?"

Aż wreszcie znalazł się kupiec: "Na obiad można ją upiec!"

Pan kucharz kaczkę starannie Piekł, jak należy, w brytfannie,

Lecz zdębiał obiad podając, Bo z kaczki zrobił się zając, W dodatku cały w buraczkach. Taka to była dziwaczka!

Kwoka

Proszę pana, pewna kwoka Traktowała świat z wysoka I mówiła z przekonaniem: "Grunt to dobre wychowanie!" Zaprosiła raz więc gości, By nauczyć ich grzeczności. Pierwszy osioł wszedł, lecz przy tym W progu garnek stłukł kopytem. Kwoka wielki krzyk podniosła: "Widział kto takiego osła?!" Przyszła krowa. Tuż za progiem Zbiła szybę lewym rogiem. Kwoka gniewna i surowa Zawołała: "A to krowa!" Przyszła świnia prosto z błota. Kwoka złości się i miota: "Co też pani tu wyczynia? Tak nabłocić! A to świnia!" Przyszedł baran. Chciał na grzędzie Siąść cichutko w drugim rzędzie, Grzęda pękła. Kwoka wściekła Coś o łbie baranim rzekła I dodała: "Próżne słowa, Takich nikt już nie wychowa, Trudno... Wszyscy się wynoście!" No i poszli sobie goście. Czy ta kwoka, proszę pana, Była dobrze wychowana?

Żuk

Page 5: Wierszyki Dla Weroniki

Do biedronki przyszedł żuk, W okieneczko puk-puk-puk.

Panieneczka widzi żuka: "Czego pan tu u mnie szuka?"

Skoczył żuk jak polny konik, Z galanterią zdjął melonik

I powiada: "Wstań, biedronko, Wyjdź, biedronko, przyjdź na słonko.

Wezmę ciebie aż na łączkę I poproszę o twą rączkę"

Oburzyła się biedronka: "Niech pan tutaj się nie błąka, Niech pan zmiata i nie lata, I zostawi lepiej mnie, Bo ja jestem piegowata, A pan - nie!"

Powiedziała, co wiedziała, I czym prędzej odleciała,

Poleciała, a wieczorem Ślub już brała - z muchomorem,

Bo od środka aż po brzegi Miał wspaniałe, wielkie piegi.

Stąd nauka Jest dla żuka: Żuk na żonę żuka szuka.

Stonoga

Mieszkała stonoga pod Biała, Bo tak się jej podobało. Raz przychodzi liścik mały Do stonogi, Że proszona jest do Białej Na pierogi. Ucieszyło to stonogę, Więc ruszyła szybko w drogę.

Nim zdążyła dojść do Białej, Nogi jej się poplątały: Lewa z prawą, przednia z tylną, Każdej nodze bardzo pilno, Szósta zdążyć chce za siódmą, Ale siódmej iść za trudno,

Page 6: Wierszyki Dla Weroniki

No, bo przed nią stoi ósma, Która właśnie jakiś guz ma.

Chciała minąć jedenastą, Poplątała się z piętnastą, A ta znów z dwudziestą piątą, Trzydziesta z dziewięćdziesiątą, A druga z czterdziestą czwartą, Choć wcale nie było warto.

Stanęła stonoga wśród drogi, Rozplątać chce sobie nogi; A w Białej stygną pierogi!

Rozplątała pierwszą, drugą, Z trzecią trwało bardzo długo, Zanim doszła do trzydziestej, Zapomniała o dwudziestej, Przy czterdziestej już się krząta, "No, a gdzie jest pięćdziesiąta?" Sześćdziesiątą nogę beszta: "Prędzej, prędzej! A gdzie reszta?"

To wszystko tak długo trwało, Że przez ten czas całą Białą Przemalowano na zielono, A do Zielonej stonogi nie proszono.

Psie smutki

Na brzegu błękitnej rzeczki Mieszkają małe smuteczki.

Ten pierwszy jest z tego powodu, Że nie wolno wchodzić do ogrodu, Drugi - że woda nie chce być sucha, Trzeci - że mucha wleciała do ucha, A jeszcze, że kot musi drapać, Że kura nie daje się złapać, Że nie można gryźć w nogę sąsiada I że z nieba kiełbasa nie spada, A ostatni smuteczek jest o to, Że człowiek jedzie, a piesek musi biec piechotą.

Lecz wystarczy pieskowi dać mleczko I już nie ma smuteczków nad rzeczką.

Jeż

Idzie jeż, idzie jeż, Może ciebie pokłuć też!

Page 7: Wierszyki Dla Weroniki

Pyta wróbel: "Panie jeżu, Co to pan ma na kołnierzu?"

"Mam ja igły, ostre igły, Bo mnie wróble nie ostrzygły!"

Idzie jeż, idzie jeż, Może ciebie pokłuć też!

Zoczył jeża młody szczygieł: "Po co panu tyle igieł?"

"Mam ja igły, ostre igły, Żeby kłuć niegrzeczne szczygły!"

Sroka też ma kłopot świeży: "Po co pan się tak najeżył?"

"Mam ja igły, ostre igły, Będę z igieł robił widły!"

Wzięła sroka nogi za pas: "Tyle wideł! Taki zapas!"

W dziesięć chwil już była na wsi: "Ludzie moi najłaskawsi,

Otwierajcie drzwi sosnowe, Dostaniecie widły nowe!"

Żaba

Pewna żaba Była słaba Więc przychodzi do doktora I powiada, że jest chora.

Doktor włożył okulary, Bo już był cokolwiek stary, Potem ją dokładnie zbadał, No, i wreszcie tak powiada:

"Pani zanadto się poci, Niech pani unika wilgoci, Niech pani się czasem nie kąpie, Niech pani nie siada przy pompie, Niech pani deszczu unika, Niech pani nie pływa w strumykach, Niech pani wody nie pija, Niech pani kałuże omija, Niech pani nie myje się z rana, Niech pani, pani kochana,

Page 8: Wierszyki Dla Weroniki

Na siebie chucha i dmucha, Bo pani musi być sucha!"

Wraca żaba od doktora, Myśli sobie: "Jestem chora, A doktora chora słucha, Mam być sucha - będę sucha!"

Leczyła się żaba, leczyła, Suszyła się długo, suszyła, Aż wyschła tak, że po troszku Została z niej garstka proszku.

A doktor drapie się w ucho: "Nie uszło jej to na sucho!"

Wrona i ser

"Niech mi każdy powie szczerze, Skąd się wzięły dziury w serze?"

Indyk odrzekł: "Ja właściwie Sam się temu bardzo dziwię."

Kogut zapiał z galanterią: "Kto by też brał ser na serio?"

Owca stała zadumana: "Pójdę, spytam się barana."

Koń odezwał się najprościej: "Moja rzecz to dziury w moście."

Pies obwąchał ser dokładnie: "Czuję kota: on tu kradnie!"

Kot udając, że nie słyszy, Miauknął: "Dziury robią myszy."

Przyleciała wreszcie wrona: "Sprawa będzie wyjaśniona,

Próbę dziur natychmiast zrobię, Bo mam świetne czucie w dziobie."

Bada dziury jak należy, Każdą dziurę w serze mierzy,

Każdą zgłębia i przebiera - A gdzie ser jest? Nie ma sera!

Indyk zsiniał, owca zbladła:

Page 9: Wierszyki Dla Weroniki

"Gwałtu! Wrona ser nam zjadła!"

Na to wrona na nich z góry: "Wam chodziło wszak o dziury.

Wprawdzie ser zużyłam cały, Ale dziury pozostały!

Bo gdy badam, nic nie gadam, I co trzeba zjeść, to zjadam.

Trudno. Nikt dziś nie docenia Prawdziwego poświęcenia!"

Po czym wrona, jak to ona, Poszła sobie obrażona.

Na wyspach Bergamutach

Na wyspach Bergamutach Podobno jest kot w butach,

Widziano także osła, Którego mrówka niosła,

Jest kura samograjka Znosząca złote jajka,

Na dębach rosną jabłka W gronostajowych czapkach,

Jest i wieloryb stary, Co nosi okulary,

Uczone są łososie W pomidorowym sosie

I tresowane szczury Na szczycie szklanej góry,

Jest słoń z trąbami dwiema I tylko... wysp tych nie ma.

Ślimak

"Mój ślimaku, pokaż rożki, Dam ci sera na pierożki."

Ale ślimak się opiera: "Nie chcę sera, nie jem sera!"

"Pokaż rożki, mój ślimaku,

Page 10: Wierszyki Dla Weroniki

Dam ci za to garstkę maku."

Ślimak chowa się w skorupie. "Głupie żarty, bardzo głupie."

"Pokaż rożki, mój kochany, Dam ci za to łyk śmietany."

Ślimak gniewa się i złości: "Powiedziałem chyba dość ci!"

Ale żona, jak to żona, Nic jej nigdy nie przekona,

Dalej męczy: "Pokaż rożki, Dam ci za to krawat w groszki."

Ślimak całkiem już znudzony Rzecze: "Dość mam takiej żony,

Życie z tobą się ślimaczy, Muszę zacząć żyć inaczej!"

I nie mówiąc nic nikomu, Po kryjomu wyszedł z domu.

Lecz wyjść z domu dla ślimaka To jest rzecz nie byle jaka.

Ślimak pełznie środkiem parku, A dom wisi mu na karku,

A z okienka patrzy żona I wciąż woła niestrudzona:

"Pokaż rożki, pokaż rożki, Dam ci wełny na pończoszki!"

Ślimak jęknął i oniemiał, Tupnął nogą, której nie miał,

Po czym schował się w skorupie I do dziś ze złości tupie.

Entliczek-pentliczek

Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek, A na tym stoliczku pleciony koszyczek,

W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek, A na tym robaczku zielony kubraczek.

Page 11: Wierszyki Dla Weroniki

Powiada robaczek: "I dziadek, i babka, I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka,

A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta! Mam chęć na befsztyczek!" I poszedł do miasta.

Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru, Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.

Są w barach - wiadomo - zwyczaje utarte: Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę,

A w karcie - okropność! - przyznacie to sami: Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,

Duszone są jabłka, pieczone są jabłka I z jabłek szarlotka, i komput [placek], i babka!

No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek? Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek.

Jak rozmawiać trzeba z psem?

Wy nie wiecie, a ja wiem, Jak rozmawiać trzeba z psem,

Bo poznałem język psi, Gdy mieszkałem w pewnej wsi.

A więc wołam: - Do mnie, psie! I już pies odzywa się.

Potem wołam: - Hop-sa-sa! I już mam przy sobie psa.

A gdy powiem: - Cicho leż! Leżę ja i pies mój też.

Kiedy dłoń wyciągam doń, Grzecznie liże moją dłoń.

I zabawnie szczerzy kły, Choć nie bywa nigdy zły.

Gdy psu kość dam - pies ją ssie, Bo to są zwyczaje psie.

Gdy pisałem wierszyk ten, Pies u nóg mych zapadł w sen,

Potem wstał, wyprężył grzbiet, Żebym z nim na spacer szedł.

Page 12: Wierszyki Dla Weroniki

Szliśmy razem - ja i on, Pies postraszył stado wron,

Potem biegł zwyczajem psim, A ja biegłem razem z nim.

On ujadał. A ja nie. Pies i tak rozumie mnie,

Pies rozumie, bo ja wiem, Jak rozmawiać trzeba z psem.

Staś Pytalski

Na ulicy Trybunalskiej Mieszka sobie Staś Pytalski, Co gdy tylko się obudzi, Pytaniami dręczy ludzi.

W którym miejscu zaczyna się kula? Co na deser gotują dla króla? Ile kroków jest stąd do Powiśla? O czym myślałby stół, gdyby myślał? Czy lenistwo na łokcie się mierzy? Skąd wiadomo, że Jurek to Jerzy? Kto powiedział, że kury są głupie? Ile much może zmieścić się w zupie? Na co łysym potrzebna łysina? Kto indykom guziki zapina? Skąd się biorą bruneci na świecie? Ile ważą dwa kleksy w kajecie? Czy się wierzy niemowie na słowo? Czy jaskółka potrafi być krową?

Dziadek już od roku siedzi I obmyśla odpowiedzi, Babka jakiś czas myślała, Ale wkrótce osiwiała. Matka wpadła w stan nerwowy I musiała zażyć bromu, Ojciec zaś poszedł po rozum do głowy I kiedy powróci - nie wiadomo.

Mucha

Z kąpieli każdy korzysta, A mucha chciała być czysta. W niedzielę kąpała się w smole, A w poniedziałek w rosole, We wtorek - w czerwonym winie, A znowu w środę - w czerninie,

Page 13: Wierszyki Dla Weroniki

A potem w czwartek - w bigosie, A w piątek - w tatarskim sosie, W sobotę - w soku z moreli... Co miała z takich kąpieli? Co miała? Zmartwienie miała, Bo z brudu lepi się cała, A na myśl jej nie przychodzi, Żeby wykąpać się w wodzie.

Ryby, żaby i raki

Ryby, żaby i raki Raz wpadły na pomysł taki, Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem I zacząć zarabiać śpiewem. No, ale cóż, kiedy ryby Śpiewały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak.

Karp wydął żałośnie skrzele: "Słuchajcie mnie przyjaciele, Mam sposób zupełnie prosty - Zacznijmy budować mosty!" No, ale cóż, kiedy ryby Budowały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak.

Rak tedy rzecze: "Rodacy, Musimy się wziąć do pracy, Mam pomysł zupełnie nowy - Zacznijmy kuć podkowy!" No, ale cóż, kiedy ryby Kuły tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak.

Odezwie się więc ropucha: "Straszna u nas posucha, Coś zróbmy, coś zaróbmy, Trochę żywności kupmy! Jest sposób, ja wam mówię, Zacznijmy szyć obuwie!" No, ale cóż, kiedy ryby Szyły tylko na niby,

Page 14: Wierszyki Dla Weroniki

Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak.

Lin wreszcie tak powiada: "Czeka nas tu zagłada, Opuściliśmy staw przeciw prawu - Musimy wrócić do stawu." I poszły. Lecz na ich szkodę Ludzie spuścili wodę. Ryby w płacz, reszta też, lecz czy łzami Zapełni się staw? Zważcie sami, Zwłaszcza że przecież ryby Płakały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak.

Foka

Mole foce zjadły futro. "W czym na spacer wyjdę jutro?"

Poszła foka do oposa: "Jestem naga, jestem bosa,

Co ja teraz, biedna, pocznę? Daj choć futro zeszłoroczne."

Opos tylko drzwi zatrzasnął: "Każdy nosi odzież własną!"

Poszła foka między bobry: "Może będzie kto tak dobry

I ponosić futro da mi? Futro przecież się nie splami."

Bobry rzekły na to: "Foko, Bieda u nas jest w tym roku,

Może jednak ci niedźwiedzie Dopomogą w twojej biedzie."

Ale niedźwiedź tylko mlasnął: "Każdy nosi odzież własną!"

Poszła foka do borsuka: "Może pan mi coś wyszuka?"

Page 15: Wierszyki Dla Weroniki

Borsuk zmierzył ją z wysoka: "Z pani jest po prostu - foka!"

Nie pomogły również lisy - Lis przeważnie sam jest łysy.

Nie zastała gronostajów, Szenszyl kazał przyjść jej w maju,

Jeszcze gorzej poszło z lutrą, Skunks miał w pralni swoje futro.

Poszła foka w złym humorze: "Nikt mi, widzę, nie pomoże."

Pozbierała na dnie szafki Zniszczonego futra skrawki

I zaniosła do kuśnierza. Kuśnierz mierzy i przymierza,

Poupinał skrawki modnie, Potem szył przez dwa tygodnie,

Lecz by dziury zaszyć w futrze, Musiał futro zrobić krótsze.

Jak tu foka w złość nie wpadnie: "Ależ mnie pan ubrał ładnie!

Przód jest krótszy o trzy cale, Moich rąk nie widać wcale,

Pan mi zeszył nogi obie, Co ja teraz, biedna, zrobię?"

Kuśnierz zmrużył jedno oko: "Trudno. Będzie pani foką."

Odtąd foka nieszczęśliwa Już nie chodzi, tylko pływa.

Ręce i nogi

Jak wiadomo z zoologii, Każdy koń ma cztery nogi, Ale kto z uczonych wie Czemu cztery, a nie dwie?

Struś nogami biega dwiema, A wąż nawet jednej nie ma, Gdyby jedną nogę miał,

Page 16: Wierszyki Dla Weroniki

Czyby szedł, czy pędził w cwał?

Taki kangur, rzec by można, To istota czworonożna, Ale gdy go puścić w ruch, Nóg używa tylko dwóch.

Ma dwie nogi każdy bociek, Ale kto z uczonych dociekł, Czemu każdy bociek w mig Jedną nogę chować zwykł?

Obliczono, że stonoga Ma sto nóg, lecz ta nieboga Wolniej biegłaby niż kret, Gdyby kret piechotą szedł.

Kiedy ślimak rusza w drogę, Ma podobno jedną nogę. Czy to noga? Chyba nie. Może ktoś pouczy mnie.

Małpa nie ma nóg, lecz ręce, Obliczyłem je naprędce, Cztery ręce ma, nie dwie, I dlatego tak się zwie.

Co jest lepsze? Ręce cztery? Cztery nogi? Będę szczery I otwarcie wyznam wam: Chcę mieć to, co właśnie mam.

Ręka prawa, ręka lewa, Człowiek innych rąk nie miewa. Noga lewa, prawa tuż, No i dość, wystarczy już.

Mam dwie nogi i dwie ręce, Wcale nie chciałbym mieć więcej, Bo określa właśnie to, Co jest co, i kto jest kto.

Stąd wiadomo, żem nie krowa, Żem nie kret, nie sowa płowa, Żem nie wąż, nie kot, nie bóbr, Nie stonoga i nie żubr.

Stąd się właśnie pewność bierze, Że nie jestem ptak ni zwierzę, Tylko człowiek, starszy pan, Który zwie się - Brzechwa Jan.

Page 17: Wierszyki Dla Weroniki

Chrzan

Płacze chrzan na salaterce, Aż się wszystkim kraje serce. "Panie chrzanie, Niech pan przestanie!"

Chudy seler płacze także, Mówiąc czule: "Panie szwagrze, Panie chrzanie, Niech pan przestanie!"

Rozpłakała się włoszczyzna: "Jak to można? Pan mężczyzna, Panie chrzanie, Niech pan przestanie!"

Pochlipuje bochen chleba: "No, już dosyć! No, nie trzeba! Panie chrzanie, Niech pan przestanie!"

Ścierka łka nad salaterką: "Niechże pan nie będzie ścierką, Panie chrzanie, Niech pan przestanie!"

Wszystkich żal ogarnął wielki, Płaczą rondle i rondelki: "Panie chrzanie, Niech pan przestanie!"

A chrzan na to: "Wolne żarty, Płaczę tak, bo jestem tarty, Lecz mi nie żal tego stanu, A łzy wasze są do chrzanu!"

Zegarek

"Jak się zegarkowi powodzi?" "Owszem, niczego, chodzi." "Podobno spieszy się o trzy minuty?" "Owszem. Jest trochę zepsuty."

Zegarek w duchu klnie, Bardzo mu to nie w smak, Chciałby powiedzieć: "Nie!" A mówi: "Tak-tak, tak-tak, tak-tak."

"Pan jakoś dziś niewesoły?" "Bo się spóźniłem do szkoły." "Nie wiedział pan, która godzina?

Page 18: Wierszyki Dla Weroniki

Czyżby pękła sprężyna?"

Zegarek w duchu klnie, Bardzo mu to nie w smak, Chciałby powiedzieć: "Nie!" A mówi: "Tak-tak, tak-tak, tak-tak."

"Jakiej to marki zegarek?" "Ja nie wiem. Tyle jest marek..." "To zwykła tandeta, panie, Za chwilę na pewno stanie!"

Zegarek w duchu klnie, Bardzo mu to nie w smak, Chciałby powiedzieć: "Nie!" A mówi: "Tak-tak, tak-tak, tak-tak."

Tydzień

Tydzień dzieci miał siedmioro: "Niech się tutaj wszystkie zbiorą!"

Ale przecież nie tak łatwo Radzić sobie z liczną dziatwą:

Poniedziałek już od wtorku Poszukuje kota w worku,

Wtorek środę wziął pod brodę: "Chodźmy sitkiem czerpać wodę."

Czwartek w górze igłą grzebie I zaszywa dziury w niebie.

Chcieli pracę skończyć w piątek, A to ledwie był początek.

Zamyśliła się sobota: "Toż dopiero jest robota!"

Poszli razem do niedzieli, Tam porządnie odpoczęli.

Tydzień drapie się w przedziałek: "No a gdzie jest poniedziałek?"

Poniedziałek już od wtorku Poszukuje kota w worku - I tak dalej...

Ciotka Danuta

Page 19: Wierszyki Dla Weroniki

Gruba ciotka Danuta Robi swetry na drutach.

Już po pięciu minutach Dowiedziały się o tym jaskółki, Gwałt podniosły do spółki: "Jak to? Ciotka Danuta Robi swetry na drutach? Na drutach siadają ptaki, Lecz ciotka? Skąd pomysł taki? A lećcież do niej gromadnie, Bo wam ciotka z drutów spadnie!"

Katar

Spotkał katar Katarzynę - A - psik! Katarzyna pod pierzynę - A - psik!

Sprowadzono wnet doktora - A - psik! "Pani jest na katar chora" - A - psik!

Terpentyną grzbiet jej natarł - A - psik! A po chwili sam miał katar - A - psik!

Poszedł doktor do rejenta - A - psik! A to właśnie były święta - A - psik!

Stoi flaków pełna micha - A - psik! A już rejent w michę kicha - A - psik!

Od rejenta poszło dalej - A - psik! Bo się goście pokichali - A - psik!

Od tych gości ich znów goście - A - psik! Że dudniło jak na moście - A - psik!

Przed godziną jedenastą - A - psik!

Page 20: Wierszyki Dla Weroniki

Już kichało całe miasto - A - psik!

Aż zabrakło terpentyny - A - psik! Z winy jednej Katarzyny - A – psik!

Samochwała w kącie stała I wciąż tak opowiadała:

"Zdolna jestem niesłychanie, Najpiękniejsze mam ubranie, Moja buzia tryska zdrowiem, Jak coś powiem, to już powiem, Jak odpowiem, to roztropnie, W szkole mam najlepsze stopnie, Śpiewam lepiej niż w operze, Świetnie jeżdżę na rowerze, Znakomicie muchy łapię, Wiem, gdzie Wisła jest na mapie, Jestem mądra, jestem zgrabna, Wiotka, słodka i powabna, A w dodatku, daję słowo, Mam rodzinę wyjątkową: Tato mój do pieca sięga, Moja mama - taka tęga Moja siostra - taka mała, A ja jestem – samochwała!"

Kłamczucha

"Proszę pana, proszę pana, Zaszła u nas wielka zmiana: Moja starsza siostra Bronka Zamieniła się w skowronka, Siedzi cały dzień na buku I powtarza: kuku, kuku!" "Pomyśl tylko, co ty pleciesz! To zwyczajne kłamstwa przecież." "Proszę pana, proszę pana, Rzecz się stała niesłychana: Zamiast deszczu u sąsiada Dziś padała oranżada, I w dodatku całkiem sucha." "Fe, nieładnie! Fe, kłamczucha!" "To nie wszystko, proszę pana! U stryjenki wczoraj z rana Abecadło z pieca spadło, Całą pieczeń z rondla zjadło, A tymczasem na obiedzie Miał być lew i dwa niedźwiedzie."

Page 21: Wierszyki Dla Weroniki

"To dopiero jest kłamczucha!" "Proszę pana, niech pan słucha! Po południu na zabawie Utonęła kaczka w stawie. Pan nie wierzy? Daję słowo! Sprowadzono straż ogniową, Przecedzono wodę sitem, A co ryb złowiono przy tym!" "Fe, nieładnie! Któż tak kłamie? Zaraz się poskarżę mamie!"

Skarżypyta

"Piotruś nie był dzisiaj w szkole, Antek zrobił dziurę w stole, Wanda obrus poplamiła, Zosia szyi nie umyła, Jurek zgubił klucz, a Wacek Zjadł ze stołu cały placek."

"Któż się ciebie o to pyta?" "Nikt. Ja jestem skarżypyta."

Leń

Na tapczanie siedzi leń, Nic nie robi cały dzień.

"O, wypraszam to sobie! Jak to? Ja nic nie robię? A kto siedzi na tapczanie? A kto zjadł pierwsze śniadanie? A kto dzisiaj pluł i łapał? A kto się w głowę podrapał? A kto dziś zgubił kalosze? O - o! Proszę!"

Na tapczanie siedzi leń, Nic nie robi cały dzień.

"Przepraszam! A tranu nie piłem? A uszu dzisiaj nie myłem? A nie urwałem guzika? A nie pokazałem języka? A nie chodziłem się strzyc? To wszystko nazywa się nic?"

Na tapczanie siedzi leń, Nic nie robi cały dzień.

Nie poszedł do szkoły, bo mu się nie chciało, Nie odrobił lekcji, bo czasu miał za mało,

Page 22: Wierszyki Dla Weroniki

Nie zasznurował trzewików, bo nie miał ochoty, Nie powiedział "dzień dobry", bo z tym za dużo roboty, Nie napoił Azorka, bo za daleko jest woda, Nie nakarmił kanarka, bo czasu mu było szkoda. Miał zjeść kolację - tylko ustami mlasnął, Miał położyć się - nie zdążył - zasnął. Śniło mu się, że nad czymś ogromnie się trudził. Tak zmęczył się tym snem, że się obudził.

Zoo

Matołek raz zwiedzał zoo I wołał co chwila: "O-o!" "Jaka brzydka papuga!" "Żyrafa jest za długa!" "Słoń za wysoki!" "A po co komu te foki?" "Zebra ma farbowane żebra!" "Tygrys Chętnie by mnie stąd wygryzł!" "Na, a zajrzyjmy pod daszek: Żółw - tuś, bratku, tuś!" "A to? Ptaszek. Niezły ptaszek - Struś!" Wreszcie zbliża się do wielbłąda, Uważnie mu się przygląda I powiada wskazując na niego przez kraty: "Owszem, niezły. Niczego! Szkoda tylko, że garbaty!"

TYGRYS "Co słychać, panie tygrysie?" "A nic. Nudzi mi się." "Czy chciałby pan wyjść zza tych krat?" "Pewnie. Przynajmniej bym pana zjadł."

STRUŚ Struś ze strachu Ciągle głowę chowa w piachu, Więc ma opinię mazgaja. A nadto znosi jaja wielkości strusiego jaja.

PAPUGA "Papużko, papużko, Powiedz mi coś na uszko." "Nic nie powiem, boś ty plotkarz, Powtórzysz każdemu, kogo spotkasz."

LIS Rudy ojciec, rudy dziadek, Rudy ogon - to mój spadek, A ja jestem rudy lis.

Page 23: Wierszyki Dla Weroniki

Ruszaj stąd, bo będę gryzł.

WILK Powiem ci w słowach kilku, Co myślę o tym wilku: Gdyby nie był na obrazku, Zaraz by cię zjadł, głuptasku.

ŻÓŁW Żółw chciał pojechać koleją, Lecz koleje nie tanieją. Żółwiowi szkoda pieniędzy: "Pójdę pieszo, będę prędzej."

ZEBRA Czy ta zebra jest prawdziwa? Czy to tak naprawdę bywa? Czy też malarz z bożej łaski Pomalował osła w paski?

KANGUR "Jakie pan ma stopy duże, Panie kangurze!" "Wiadomo, dlatego kangury W skarpetkach robią dziury."

ŻUBR Pozwólcie przedstawić sobie: Pan żubr we własnej osobie. No, pokaż się, żubrze. Zróbże Minę uprzejmą, żubrze.

DZIK Dzik jest dziki, dzik jest zły, Dzik ma bardzo ostre kły. Kto spotyka w lesie dzika, Ten na drzewo szybko zmyka.

RENIFER Przyszły dwie panie do renifera. Renifer na nie spoziera I rzecze z galanterią: "Bardzo mi przyjemnie, Że będą panie miały rękawiczki ze mnie."

MAŁPA Małpy skaczą niedościgle, Małpy robią małpie figle, Niech pan spojrzy na pawiana: Co za małpa, proszę pana!

KROKODYL "Skąd ty jesteś, krokodylu?"

Page 24: Wierszyki Dla Weroniki

"Ja? Znad Nilu. Wypuść mnie na kilka chwil, To zawiozę cię nad Nil."

ŻYRAFA Żyrafa tym głównie żyje, Że w górę wyciąga szyję. A ja zazdroszczę żyrafie, Ja nie potrafię.

LEW Lew ma, wiadomo, pazur lwi, Lew sobie z wszystkich wrogów drwi. Bo jak lew tylko ryknie, To wróg natychmiast zniknie.

NIEDŹWIEDŹ Proszę państwa, oto miś. Miś jest bardzo grzeczny dziś, Chętnie państwu łapę poda. Nie chce podać? A to szkoda.

PANTERA Pantera jest cała w cętki, A przy tym ma bieg taki prędki, Że chociaż tego nie lubi, Biegnąc - własne cętki gubi.

SŁOŃ Ten słoń nazywa się Bombi. Ma trąbę, lecz na niej nie trąbi. Dlaczego? Nie bądź ciekawy - To jego prywatne sprawy.

WIELBŁĄD Wielbłąd dźwiga swe dwa garby Niczym dwa największe skarby I jest w bardzo złym humorze, Że trzeciego mieć nie może.

Tańcowała igła z nitką

Tańcowała igła z nitką, Igła - pięknie, nitka - brzydko.

Igła cała jak z igiełki, Nitce plączą się supełki.

Igła naprzód - nitka za nią: "Ach, jak cudnie tańczyć z panią!"

Igła biegnie drobnym ściegiem,

Page 25: Wierszyki Dla Weroniki

A za igłą - nitka biegiem.

Igła górą, nitka bokiem, Igła zerka jednym okiem,

Sunie zwinna, zręczna, śmigła. Nitka szepce: "Co za igła!"

Tak ze sobą tańcowały, Aż uszyły fartuch cały!

Siedmiomilowe buty

Pojechał Michał pod Częstochowę, Tam kupił buty siedmiomilowe.

Co stąpnie nogą - siedem mil trzaśnie, Bo Michał takie buty miał właśnie.

Szedł pełen dumy, szedł pełen buty, W siedmiomilowe buty obuty.

W piętnaście minut był już w Warszawie: "Tutaj - powiada - dłużej zabawię!"

Żona spojrzała i zapłakała: "Już nie dopędzę mego Michała."

Dzieci go ciągle tramwajem gonią, A on już w Kutnie, a on już w Błoniu.

Wybrał się Michał z żoną do kina, Lecz zawędrował do Radzymina.

Chciał starszą córkę odwiedzić w mieście, Adres - wiadomo - Złota 30.

Poszedł piechotą, bo było blisko, Trafił na Złotą, ale w Grodzisku.

Raz się umówił z teściem na rynku, Zanim się spostrzegł - był w Ciechocinku.

Pobiegł z powrotem, myśląc, że zdąży, I wnet się znalazł na rynku... w Łomży.

Chciał do Warszawy powrócić wreszcie. Ale co chwila był w innym mieście:

W Kielcach, w Kaliszu, w Płocku, w Szczecinie I w Skierniewicach, i w Koszalinie.

Page 26: Wierszyki Dla Weroniki

Nie mógł utrafić! Więc pod Opocznem Jęknął żałośnie: "Tutaj odpocznę!"

Usiadł i spojrzał ogromnie struty Na swoje siedmiomilowe buty,

Zdjął je ze złością, do wody wrzucił I na bosaka do domu wrócił.

Kulki

Dwie damulki z Koziej Wólki Kupowały w sklepie kulki,

Kupiły ich bardzo dużo, Nie wiedząc, do czego służą.

Kulały je i turlały Po mieszkaniu przez dzień cały,

Po stołach i po podłodze, Aż umęczyły się srodze.

Ludzie w okna zaglądali, Co z tego wyniknie dalej,

Aż każdy po trochu uległ Powabom tych szklanych kulek,

Bo były to kulki szklane W siedmiu barwach na odmianę.

Każda kulka już w zarodku Drugą kulkę miała w środku,

Więc gdy patrzał ktoś przez chwilę, Widział ich dwa razy tyle.

Zapytywał miejski urząd, Do czego te kulki służą:

Do wyboru, do koloru, Do wrzucania do otworu,

Do budowy, do uprawy Czy, po prostu, do zabawy,

A mieszkańcy Koziej Wólki Wykupili wszystkie kulki,

Kupili ich bardzo dużo, Nie wiedząc, do czego służą.

Page 27: Wierszyki Dla Weroniki

Kulali je i turlali Przez miasto, a potem dalej,

Aż je pod koniec zabawy Doturlali do Warszawy.

Rozrzutny wróbel

We wsi Duże Kałuże Siedział wróbel na murze I ćwierkał wniebogłosy: - Jestem nagi i bosy, Nie mam dachu nad głową, Nie mam nic, daję słowo!

Poszedł wróbel do pliszki: - Pożycz mi ze dwie szyszki, Ogromnie szyszki lubię, Ziarnka sobie wydłubię...

Odrzekła pliszka w złości: - To moje oszczędności, Zrobiłam sobie zapas, Bierz wróblu nogi za pas.

Zapukał do jaskółki: - Pożycz okruszek bułki, Mam taki pusty brzuszek, Przyda mi się okruszek.

- Mój wróblu, powiem coś ci To moje oszczędności. Okruchy suchej bułki Składam do stodółki, A tyś rozrzutny ptaszek, Więc opuść już mój daszek.

Pomknął wróbel do gila I grzecznie się przymila: - Mam taki pusty brzuszek Daj, gilu, parę muszek.

- Mój wróblu, nie ma mowy, Ja jestem ptak wzorowy, Mam trochę oszczędności, Kto ich nie ma, ten pości.

Mknie wróbel do sikorki: - Masz ziarenek pełne worki, Strata będzie niewielka, Gdy nakarmisz wróbelka.

Page 28: Wierszyki Dla Weroniki

- Składać ziarnko do ziarnka To mądra gospodarka, A ty co masz, to zjadasz, Nic sobie nie odkładasz. Idź, proś o ziarnka drozda, Lub może ci coś kos da!

Kos gwiżdżąc rzekł najprościej: - Mam trochę oszczędności, Troszeczkę, niezbyt wiele I z tobą się podzielę, Lecz wiedz, że kto oszczędza Temu nie grozi nędza.

Pali się !

Leciała mucha z Łodzi do Zgierza, Po drodze patrzy: strażacka wieża, Na wieży strażak zasnął i chrapie, W dole pod wieżą gapią się gapie.

Mucha strażaka ugryzła srodze, Podskoczył strażak na jednej nodze, Spogląda - gapie w dole zebrali się, Wkoło rozejrzał się - o, rety! Pali się!

Pożar widoczny, tak jak na dłoni! Złapał za sznurek, na alarm dzwoni:

- Pożar, panowie! Wstawać, panowie! Dom się zapalił na Julianowie!

Z łóżek strażacy szybko zerwali się - Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!

Burmistrz zobaczył łunę z oddali: - Co to się pali? Gdzie to się pali? Na Sienkiewicza? Na Kołłątaja? Czy też w Alei Pierwszego Maja? Może spółdzielnia? Może piekarnia?

Łuna już całe niebo ogarnia.

Wstali strażacy, szybko ubrali się. Pali się! Pali się! Pali się! Pali się! Wyszli na balkon sędzia z sędziną, Doktor, choć mocna spał pod pierzyną, Wybiegł i patrzy z poważną miną.

Z okna wychylił głowę mierniczy, A już profesor z przeciwka krzyczy:

Page 29: Wierszyki Dla Weroniki

- Obywatele! Wiadra przynieście! Wszyscy na rynek! Pali się w mieście, Dom cały w ogniu, zaraz zawali się! Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!

Biegną już ludzie z szybkością wielką: Więc nauczyciel z nauczycielką, Fryzjer, sekretarz, telegrafista, No i milicjant, rzecz oczywista

Straż jest gotowa w ciągu minuty. Konia prowadzą - koń nie podkuty! Trzeba zawołać szybko kowala, Pożar na dobre się już rozpala!

Prędzej! Gdzie kowal?! To nie zabawka! Dawać sikawkę! Gdzie jest sikawka?! Z pompą zepsutą niełatwa sprawa. Woda do beczki! Beczka dziurawa! Trudno, to każdej beczce się zdarza. Który tam?! Prędzej, dawać bednarza!

Zbierać siekiery, haki i liny! Pali się w mieście już od godziny! Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!

Wreszcie strażacy szybko zebrali się, Beczkę zatkali drewnianym czopem, Jadą już, jadą, pędzą galopem. Przez Sienkiewicza, przez Kołłątaja, Prosto w Aleję Pierwszego Maja - Już przyjechali, już zatrzymali się: Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!

- Co to się pali? Gdzie to się pali? Teren zbadali, ludzie spytali I pojechali galopem dalej.

- Gdzie to się pali? Może to tam? Jadą i trąbią: tram-tra-ta-tam!

Jadą Nawrotem, Rybną, Browarną, A na Browarnej od dymu czarno, Wszyscy czekają na straż pożarną. Więc na Browarnej się zatrzymali: - Gdzie to się pali? - Tutaj się pali!

Page 30: Wierszyki Dla Weroniki

Z całej ulicy ludzie zebrali się. Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!

Biegną strażacy, rzucają liny, Tymi linami ciągną drabiny, Włażą do góry, pną się na mury, Tną siekierami, aż lecą wióry!

Czterech strażaków staje przy pompie - Zaraz się ogień w wodzie ukąpie.

To nie przelewki, to nie zabawki! Tryska strumieniem woda z sikawki, Syczą płomienie, syczą i mokną, Tryska strumieniem woda przez okno,

Już do komina sięga drabina, Z okna na ziemię leci pierzyna, Za nią poduszki, szfa, komoda, W każdej szufladzie komody - woda.

Kot jest na dachu, w trwodze się miota, Biegną strażacy ratować kota. Włażą do góry, pną się na mury, Tną siekierami, aż lecą wióry, Na dół spadają kosze, tobołki, Stołki fikają z okien koziołki, Jeszcze dwa łóżka, jeszcze dwie ławki, A tam się leje woda z sikawki.

Tak pracowali dzielni strażacy, Że ich zalewał pot podczas pracy; Jeden z drabiny przy tym się zwalił, Drugi czuprynę sobie osmalił,

Trzeci na dachu tkwiąc niewygodnie, Zawisł na gwoździu i rozdarł spodnie, A ci przy pompie w żałosnym stanie Wzdychali: "Pomóż, święty Florianie!"

Tak pracowali, że już po chwili Pożar stłumili i ugasili.

Jeszcze dymiące gdzieniegdzie głownie Pozalewali w kwadrans dosłownie, Jeszcze sprawdzili wszystkie kominy, Zdjęli drabiny, haki i liny, Jeszcze postali sobie troszeczkę, Załadowali pompę na beczkę,

Z ludźmi odbyli krótką rozmowę, Wreszcie krzyknęli:

Page 31: Wierszyki Dla Weroniki

- Odjazd! Gotowe! Jadą z powrotem, jadą z turkotem, Jadą Browarną, Rybną, Nawrotem, Jadą i trąbią: tram-tra-ta-tam!

Ludzie po drodze gapią się z bram, Śmieją się do nich dziewczęta z okien I każdy dumnym spogląda okiem:

- Rzadko bywają strażacy tacy, Tacy strażacy - to są strażacy, Takich strażaków potrzeba nam!

Tra-tra-ta-tam! Tra-tra-ta-tam!

Mucha wracała właśnie do Łodzi; Strażak na wieży kichnął. Nie szkodzi. Inny strażacy po ciężkiej pracy Myją się, czyszczą - jak to strażacy. Koń w stajni grzebie nową podkową, A beczka błyszczy obręczą nową. Mucha spojrzała i odleciała - Tak się skończyła historia cała.

Sum

Mieszkał w Wiśle sum wąsaty, Znakomity matematyk.

Krzyczał więc na całe skrzele: - Do mnie, młodzi przyjaciele!

W dni powszednie i w niedziele Na życzenie mnożę, dzielę,

Odejmuję i dodaję I pomyłek nie uznję!

Każdy mógł więc przyjść do suma I zapytać: - jaka suma?

A sum jeden w całej Wiśle Odpowiadał na to ściśle.

Znała suma cała rzeka, Więc raz przybył lin z daleka

I powiada: - Drogi panie, Ja dla pana mam zadanie,

Jeśli pan tak liczyć umie,

Page 32: Wierszyki Dla Weroniki

Niech pan powie, panie sumie,

Czy pan zdoła w swym pojęciu, Odjąć zero do dziesięciu?

Sum uśmiechnął się z przekąsem, Liczy, liczy coś pod wąsem,

Wąs sumiasty jak u suma, A sum duma, duma, duma.

- To dopiero mam z tym biedę - Może dziesięć? Może jeden?

Upłynęły dwie godziny, Sum z wysiłku jest już siny.

Myśli, myśli: "To dopiero! Od dziesięciu odjąć zero?

Żebym miał przynajmniej kredę! Zaraz, zaraz... Wiem już... Jeden!

Nie! Nie jeden. Dziesięć chyba... Ach, ten lin! To wstrętna ryba!"

A lin szydzi: - Panie sumie, W sumie pan niewiele umie!

Sum ze wstydu schnie i chudnie, Już mu liczyć coraz trudniej,

A tu minął wieczór cały, Wszystkie ryby się pospały

I nastało znów południe, A sum chudnie, chudnie, chudnie...

I nim dni minęło kilka, Stał się chudy niczym kilka.

Więc opuścił wody słodkie I za żonę pojął szprotkę.

Jajko

Było sobie raz jajko mądrzejsze od kury. Kura wyłazi ze skóry. Prosi, błaga, namawia: - Bądź głupsze! Lecz co można poradzić, kiedy się kto uprze?

Kura martwi się bardzo i nad jajkiem gdacze,

Page 33: Wierszyki Dla Weroniki

A ono powiada, że jest kacze.

Kura prosi serdecznie i szczerze: - Nie trzęś się, bo będziesz nieświeże. A ono właśnie się trzęsie I mówi, że jest gęsie.

Kura do niego zwraca się z nauką, Że jajka łatwo się tłuką, A ono powiada, że to bajka, Bo w wapnie trzyma się jajka.

Kura czule namawia: - Chodź, to cię wysiedzę. A ono ucieka za miedzę, Kładzie się na grządkę pustą I oświadcza, że będzie kapustą.

Kura powiada: - Nie chodź na ulicę, Bo zrobią z ciebie jajecznicę. A jajko na to najbezczelniej: - Na ulicy nie ma patelni.

Kura mówi: - Ostrożnie! To gorąca woda! A jajko na to: - Zimna woda. - Szkoda! Wskoczyło do ukropu z miną bardzo hardą I ugotowało się na twardo.

Julian Tuwim

Lokomotywa

Stoi na stacji lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa: Tłusta oliwa.

Stoi i sapie, dyszy i dmucha, Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha: Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco! Wagony do niej podoczepiali Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali, I pełno ludzi w każdym wagonie, A w jednym krowy, a w drugim konie, A w trzecim siedzą same grubasy, Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy, A czwarty wagon pełen bananów, A w piątym stoi sześć fortepianów, W szóstym armata - o! jaka wielka! Pod każdym kołem żelazna belka! W siódmym dębowe stoły i szafy, W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,

Page 34: Wierszyki Dla Weroniki

W dziewiątym - same tuczone świnie, W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie, A tych wagonów jest ze czterdzieści, Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści. Lecz choćby przyszło tysiąc atletów I każdy zjadłby tysiąc kotletów, I każdy nie wiem jak się wytężał, To nie udźwigną, taki to ciężar. Nagle - gwizd! Nagle - świst! Para - buch! Koła - w ruch!

Najpierw -- powoli -- jak żółw -- ociężale, Ruszyła -- maszyna -- po szynach -- ospale, Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem, I kręci się, kręci się koło za kołem, I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, I dudni, i stuka, łomoce i pędzi, A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost! Po torze, po torze, po torze, przez most, Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las, I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas, Do taktu turkoce i puka, i stuka to: Tak to to, tak to to , tak to to, tak to to. Gładko tak, lekko tak toczy się w dal, Jak gdyby to była piłeczka, nie stal, Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana, Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.

A skądże to, jakże to, czemu tak gna? A co to to, co to to, kto to tak pcha, Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch? To para gorąca wprawiła to w ruch, To para, co z kotła rurami do tłoków, A tłoki ruszają z dwóch boków I gnają, i pchają, i pociąg się toczy, Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy, I koła turkocą, i puka, i stuka to: Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!...

Bambo

Murzynek Bambo w Afryce mieszka , czarną ma skórę ten nasz koleżka.

Uczy się pilnie przez całe ranki Ze swej murzyńskiej pierwszej czytanki.

A gdy do domu ze szkoły wraca , Psoci, figluje - to jego praca.

Page 35: Wierszyki Dla Weroniki

Aż mama krzyczy: "Bambo, łobuzie!' A Bambo czarną nadyma buzię.

Mama powiada: "Napij się mleka" A on na drzewo mamie ucieka.

Mama powiada :"Chodź do kąpieli", A on się boi że się wybieli.

Lecz mama kocha swojego synka. Bo dobry chłopak z tego murzynka.

Szkoda że Bambo czarny , wesoły nie chodzi razem z nami do szkoły.

Pstryk

Sterczy w ścianie taki pstryczek, Mały pstryczek-elektryczek, Jak tym pstryczkiem zrobić pstryk, To się widno robi w mig.

Bardzo łatwo: Pstryk - i światło! Pstryknąć potem jeszcze raz, Zaraz mrok otoczy nas. A jak pstryknąć trzeci raz- Znowu dawny świeci blask.

Taką siłę ma tajemną Ten ukryty w ścianie smyk! Ciemno - widno - Widno - ciemno.

Któż to jest ten mały pstryk? Może świetlik? Może ognik? Jak tam dostał się i skąd?

To nie ognik. To przewodnik. Taki drut, a w drucie PRĄD. Robisz pstryk i włączasz PRĄD! Elektryczny bystry PRRRRĄD! I skąd światło? Właśnie stąd!

Rzepka

Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie, Chodził te rzepkę oglądać co dzień. Wyrosła rzepka jędrna i krzepka, Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebaka! Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę,

Page 36: Wierszyki Dla Weroniki

Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może!

Zawołał dziadek na pomoc babcię: "Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!" I biedny dziadek z babcią niebogą Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą! Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę, Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!

Przyleciał wnuczek, babci się złapał, Poci się, stęka, aż się zasapał! Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę, Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę! Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Zawołał wnuczek szczeniaczka Mruczka, Przyleciał Mruczek i ciągnie wnuczka! Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę, Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę! Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Na kurkę czyhał kotek w ukryciu, Zaszczekał Mruczek: "Pomóż nam, Kiciu!" Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę, Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę! Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Więc woła Kicia kurkę z podwórka, Wnet przyleciała usłużna kurka. Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę, Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę! Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Page 37: Wierszyki Dla Weroniki

Szła sobie gąska ścieżynką wąską, Krzyknęła kurka: "Chodź no tu gąsko!" Gąska za kurkę, Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę, Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę! Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Leciał wysoko bocian-długonos, "Fruńże tu, boćku, do nas na pomoc!" Bociek za gąskę, Gąska za kurkę, Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę, Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę! Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Skakała drogą zielona żabka, Złapała boćka - rzadka to gradka! Żabka za boćka, Bociek za gąskę, Gąska za kurkę, Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę, A na przyczepkę Kawka za żabkę Bo na tę rzepkę Też miała chrapkę.

Tak się zawzięli, Tak się nadęli, Ze nagle rzepkę Trrrach!! - wyciągnęli! Aż wstyd powiedzieć, Co było dalej! Wszyscy na siebie Poupadali: Rzepka na dziadka, Dziadek na babcię,

Page 38: Wierszyki Dla Weroniki

Babcia na wnuczka, Wnuczek na Mruczka, Mruczek na Kicię, Kicia na kurkę, Kurka na gąskę, Gąska na boćka, Bociek na żabkę, Żabka na kawkę I na ostatku Kawka na trawkę.

Okulary

Biega, krzyczy pan Hilary: "Gdzie są moje okulary?"

Szuka w spodniach i w surducie, W prawym bucie, w lewym bucie.

Wszystko w szafach poprzewracał, Maca szlafrok, palto maca.

"Skandal! - krzyczy - nie do wiary! Ktoś mi ukradł okulary!"

Pod kanapą, na kanapie, Wszędzie szuka, parska, sapie!

Szuka w piecu i w kominie, W mysiej dziurze i w pianinie.

Już podłogę chce odrywać, Już policję zaczął wzywać.

Nagle zerknął do lusterka... Nie chce wierzyć... Znowu zerka.

Znalazł! Są! Okazało się, Że je ma na własnym nosie.

Ptasie radio

Halo, halo! Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju, Nadajemy audycję z ptasiego kraju. Proszę, niech każdy nastawi aparat, Bo sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad: Po pierwsze - w sprawie, Co świtem piszczy w trawie? Po drugie - gdzie się Ukrywa echo w lesie? Po trzecie - kto się Ma pierwszy kąpać w rosie?

Page 39: Wierszyki Dla Weroniki

Po czwarte - jak Poznać, kto ptak, A kto nie ptak? A po piąte przez dziesiąte Będą ćwierkać, świstać, kwilić, Pitpilitać i pimpilić Ptaszki następujące:

Słowik, wróbel, kos, jaskółka, Kogut, dzięcioł, gil, kukułka, Szczygieł, sowa, kruk, czubatka, Drozd, sikora i dzierlatka, Kaczka, gąska, jemiołuszka, Dudek, trznadel, pośmieciuszka, Wilga, zięba, bocian, szpak Oraz każdy inny ptak.

Pierwszy - słowik Zaczął tak: "Halo! O, halo lo lo lo lo! Tu tu tu tu tu tu tu Radio, radijo, dijo, ijo, ijo, Tijo, trijo, tru lu lu lu lu Pio pio pijo lo lo lo lo lo Plo plo plo plo plo halo!"

Na to wróbel zaterlikał: "Cóż to znowu za muzyka? Muszę zajrzeć do słownika, By zrozumieć śpiew słowika. Ćwir ćwir świrk! Świr świr ćwirk! Tu nie teatr Ani cyrk!

Patrzcie go! Nastroszył piórka! I wydziera się jak kurka! Dość tych arii, dość tych liryk! Ćwir ćwir czyrik, Czyr czyr ćwirik!"

I tak zaczął ćwirzyć, ćwikać, Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać, Że aż kogut na patyku Zapiał gniewnie: "Kukuryku!"

Jak usłyszy to kukułka, Wrzaśnie: "A to co za spółka? Kuku-ryku? Kuku-ryku? Nie pozwalam, rozbójniku! Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię,

Page 40: Wierszyki Dla Weroniki

Ale kuku nie ustąpię. Ryku - choć do jutra skrzecz! Ale kuku - moja rzecz!" Zakukała: kuku! kuku! Na to dzięcioł: stuku! puku! Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś? Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź! Przepióreczka: chodź tu! Pójdź tu! Masz co? daj mi! rzuć tu! rzuć tu!

I od razu wszystkie ptaki W szczebiot, w świegot, w zgiełk - o taki: "Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek? Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek? Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć! Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź! Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje? Gniazdko ci wiję, wiję, wiję! Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!" I wszystkie ptaki zaczęły bić się. Przyfrunęła ptasia milicja I tak się skończyła ta leśna audycja.

Abecadło

Abecadło z pieca spadło, O ziemię się hukło, Rozsypało się po kątach, Strasznie się potłukło: I -- zgubiło kropeczkę, H -- złamało kładeczkę, B -- zbiło sobie brzuszki, A -- zwichnęło nóżki, O -- jak balon pękło, aż się P przelękło. T -- daszek zgubiło, L -- do U wskoczyło, S -- się wyprostowało, R -- prawą nogę złamało, W -- stanęło do góry dnem i udaje, że jest M.

Spóźniony słowik

Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji, Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji, Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma, A już jest po jedenastej - i Słowika nie ma!

Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie, Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie, Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,

Page 41: Wierszyki Dla Weroniki

A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku.

Może mu się co zdarzyło? może go napadli? Szare piórka oskubali, srebry głosik skradli? To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek! Piórka - głupstwo, bo odrosną, ale głos - majątek!

Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze... Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę! A pan Słowik słodko ćwierka: "Wybacz, moje złoto, Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!"

Kotek

Miauczy kotek: miau! - Coś ty, kotku, miał? - Miałem ja miseczkę mleczka, Teraz pusta jest miseczka, A jeszcze bym chciał.

Wzdycha kotek: o! - Co ci, kotku, co? - Śniła mi się wielka rzeka, Wielka rzeka, pełna mleka Aż po samo dno.

Pisnął kotek: pii... - Pij, koteczku, pij! Skulił ogon, zmrużył ślipie, Śpi - i we śnie mleczko chlipie, Bo znów mu się śni.

Maria Konopnicka

Tęczowy duszek

Kiedy czytam w mym ogródku, Kiedy szemrzą trawy, drzewa, Wtedy słyszę - po cichutku Coś w gęstwinie wonnej śpiewa...

Coś ci śpiewa, coś - ci gada, Brzęczy niby złota pszczoła, Różne dziwy opowiada, A kto taki - nie wiem zgoła!

Czasem myślę, że to róża, Co na krzaku się rozwija, I oczęta do mnie zmruża... Czasem myślę - że lilija...

Albo może żuczki złote,

Page 42: Wierszyki Dla Weroniki

Może muszki i motyle, Brzęczą w uszko, tak, na psotę, Gdy zadumam się na chwilę.

I raz tylko mi się zdało, Że wskroś młodych listków sieci Widzę postać "duszka" białą, Jak na skrzydłach ku mnie leci...

Jasność słońca, dźwięk piosenki, Zapach kwiatów, listków szmery W tęczę tkały mu sukienki I skrzydełek jego cztery...

Jak motylek na krzewinie, Tak nad głową moją siedział... Myślę, że te wszystkie owe Dziwy - on mi opowiedział.

O tej pięknej, wielkiej ziemi, O tych morzach, o tych górach, O tych orłach, co nad nimi Do gniazd swoich lecą w chmurach.

O tej czystej serc pogodzie, Której żaden mrok nie zaćmi, O miłości i o zgodzie, I o pracy z ludźmi braćmi.

Dziadek przyjdzie

Dziadek dzisiaj przyjdzie, W wielkim krześle siędzie, Śliczne mi powieści Opowiadać będzie.

Pal mi się, ogieńku! Pal mi się wesoło! Wy, złote iskierki, sypcie mi się wkoło!

Dziadek dużo widział, Dużo ziemi schodził; Już sam nie pamięta, Kiedy się urodził.

Pal mi się, ogieńku! Pal mi się wesoło! Wy, złote iskierki, sypcie mi się wkoło!

Jak nam dziadek zacznie Prawić różne dziwy, To świat dawny staje Przede mną jak żywy.

Page 43: Wierszyki Dla Weroniki

Pal mi się, ogieńku! Pal mi się wesoło! Wy, złote iskierki, polatujcie wkoło!

I dawne zagrody, I ludzie, i pleśnie... Do rana samego Marzą mi się we śnie!

Pal mi się, ogieńku! Pal mi się wesoło! Wy, złote iskierki, polatujcie wkoło!

Niezapominajki

Niezapominajki to są kwiatki z bajki! Rosną nad potoczkiem, patrzą rybim oczkiem.

Gdy się płynie łódką, Śmieją się cichutko I szepcą mi skromnie: „Nie zapomnij o mnie”.

Pranie

— Pucu! Pucu! Chlastu! Chlastu! Nie mam rączek jedenastu, Tylko dwie mam rączki małe, Lecz do prania doskonałe.

Umiem w cebrzyk wody nalać, Umiem wyprać... no... i zwalać, Z mydła zrobię tyle piany, Co nasz kucharz ze śmietany.

I wypłuczę, i wykręcę, Choć mnie dobrze bolą ręce. Umiem także i krochmalić, Tylko nie chcę się już chwalić!

— A u pani? Jakże dziatki? Czy też brudzą się manatki?

— U mnie? Ach! To jeszcze gorzej: Zaraz zdejmuj, co się włoży! Ja i praczki już nie biorę, Tylko co dzień sama piorę!

Tak to praca zawsze nowa, Gdy kto lalek się dochowa!

Stefek Burczymucha

Page 44: Wierszyki Dla Weroniki

O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha,

- Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź... to dostoję!

Wilki?... Ja ich całą zgraję Pozabijam i pokraję!

Te hieny, te lamparty To są dla mnie czyste żarty!

A pantery i tygrysy Na sztyk wezmę u swej spisy!

Lew!... Cóż lew jest?! - Kociak duży! Naczytałem się podróży!

I znam tego jegomości, Co zły tylko, kiedy pości.

Szakal, wilk,?... Straszna nowina! To jest tylko większa psina!...

Brysia mijam zaś z daleka, Bo nie lubię, gdy kto szczeka!

Komu zechcę, to dam radę! Zaraz za ocean jadę

I nie będę Stefkiem chyba, Jak nie chwycę wieloryba!

I tak przez dzień boży cały Zuch nasz trąbi swe pochwały,

Aż raz usnął gdzieś na sianie... Wtem się budzi niespodzianie.

Patrzy, aż tu jakieś zwierzę Do śniadania mu się bierze.

Jak nie zerwie się na nogi, Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi!

Pędzi jakby chart ze smyczy... - Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy.

- Tygrys?... - ojciec się zapyta. - Ach, lew może!... Miał kopyta

Page 45: Wierszyki Dla Weroniki

Straszne! Trzy czy cztery nogi, Paszczę taką! Przy tym rogi...

- Gdzie to było? - Tam na sianie.

- Właśnie porwał mi śniadanie... Idzie ojciec, służba cała,

Patrzą... a tu myszka mała Polna myszka siedzi sobie

I ząbkami serek skrobie!...

Zła zima

Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła! Szczypie w nosy, szczypie w uszy Mroźnym śniegiem w oczy prószy, Wichrem w polu gna! Nasza zima zła!

Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła! Płachta na niej długa, biała, W ręku gałąź oszroniała, A na plecach drwa... Nasza zima zła!

Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła! A my jej się nie boimy, Dalej śnieżkiem w plecy zimy, Niech pamiątkę ma! Nasza zima zła!

Muchy samochwały

U chomika w gospodzie Siedzą muchy przy miodzie. Siedzą, piją koleją I z pająków się śmieją.

Podparły się łapkami Nad pełnymi kuflami. Zagiął chomik żupana, Miód dolewa do dzbana.

- Żebyś kumo, wiedziała, Com już sieci narwała, Com z pająków nadrwiła, To bys ledwo wierzyła!

- Moja kumo jedyna,

Page 46: Wierszyki Dla Weroniki

Czy mi pajak nowina? Śmiech doprawdy mnie bierze... Pająk... także mi zwierzę!

- Żebyś, kumo wiedziała! Trzem pająkom bez mała, Jak się dobrze zasadzę, Trzem pająkom poradzę!...

- Moja kumo kochana! (Chomik! dolej do dzbana!) Moja kumo jedyna, Czy mi pająk nowina?

Prawi jedna, to druga, A tu z kąta coś mruga... Prawi czwarta i piąta, A coś czai się z kąta.

Pająk ci to, niecnota, Nić - tak długą - namota! Zdusił muchy przy miodzie W chomikowej gospodzie.

Pan Zielonka

Pan Zielonka, co nad stawem Mieszka sobie żabim prawem, Ma rodzinę wcale sporą: Dzieci pono aż pięcioro.

Już od dziada i pradziada Wielkie Bagno tu posiada, I przy kępie, pod łopianem, Na folwarku tym jest panem.

Tu na muszki w lot czatuje, Tu sie kąpie, tu poluje, Tu napełnia staw swym krzykiem, A jest sławnym gimnastykiem.

Jak dzień tylko się rozświeci, Hyc z kąpieli, woła dzieci, I za chwilkę kawalkadą Taką oto sobie jadą:

Ten najstarszy, co na przodzie, Rej prowadzi w tym pochodzie, A ma tuszę okazałą, Od swych ocząt zwie się "Gałą".

Ten za ojcem, tak wesoły,

Page 47: Wierszyki Dla Weroniki

Co sie trzyma fraka poły, I ten w wielkich susach drugi: "Miech" i "Skrzeczek" na usługi.

Czwarty "Żeruś" na ostatku Pędzi, krzycząc: "Tatku! Tatku! Tatko, widzę, zapomina, Że ma też Żerusia syna!"

Lecz najmłodszy, pieszczoch wielki, Co się trzyma kamizelki, I na karku u tatusia Wierzchem jedzie, zwie się "Trusia".

Tata chlubi sie tym chwatem, Co odważnie śmiga batem, Choć kapelusz mu ojcowy Całkiem zakrył czubek głowy!

Nie wiem, czy się wam zdarzyło Tę kompanię spotkać miłą? Lecz po deszczu rad się błąka Z dziatwą swoją pan Zielonka.

Zmarzlak

A widzicie wy zmarzlaka, Jak się to on gniewa; W ręce chucha, pod nos dmucha, Piosenek nie śpiewa.

- A czy nie wiesz, miły bracie, Jaka na to rada, Gdy mróz ściśnie, wicher świśnie, Śnieg na ziemię pada?

Oj, nie w ręce wtedy dmuchaj, Lecz serce zagrzewaj, Stań do pracy, jak junacy, I piosenki śpiewaj!

Tęcza

— A kto ciebie, śliczna tęczo, Siedmiobarwny pasie, Wymalował na tej chmurce Jakby na atłasie?

— Słoneczko mnie malowało Po deszczu, po burzy; Pożyczyło sobie farby Od tej polnej róży.

Page 48: Wierszyki Dla Weroniki

Pożyczyło sobie farby Od kwiatów z ogroda; Malowało tęczę na znak, Że będzie pogoda!

Bocian

Bociek, bociek leci! Dalej, żywo, dzieci! Kto bociana w lot wyścignie, Temu kasza nie ostygnie.

Kle, kle, kle, kle, kle!

Bociek dziobem klaska: — Wyjdźcież, jeśli łaska! Niech zobaczę, niech powitam, Niech o zdrowie się zapytam.

Kle, kle, kle, kle, kle!

— A ty, boćku stary, Piórek masz do pary; Żaby je liczyły w błocie, Naliczyły cztery krocie.

Kle, kle, kle, kle, kle!

Nim skończyły liczyć, Już je zaczął ćwiczyć. — Oj, bocianie, miły panie, Miejże dla nas zmiłowanie!

Kle, kle, kle, kle, kle!

Sposób na laleczkę

Moja mamo! Z tą laleczką Nie wytrzymam chyba dłużej! Ciągle stoi przed lusterkiem, Ciagle tylko oczki mruży.

To się muska, to się puszy, To sukienki wciąż odmienia, A co zniszczy kapeluszy! Same, same utrapienia!

Ni do książki, ni do igły, Tylko różne stroi miny, Już doprawdy, proszę mamy, Nie wytrzymam i godziny!

Page 49: Wierszyki Dla Weroniki

Klapsów chyba dam jej kilka Albo w kącie ją postawię; Dzień jest przecież do roboty, A ta myśli o zabawie!

Na to mama: — Już ja tobie Podam sposób na laleczkę; Usiądź sobie tutaj przy mnie I do ręki weź książeczkę.

Nie zaglądaj przez dzień cały Do lusterka, ucz się ładnie, A zobaczysz, że i lalkę Do tych minek chęć odpadnie.

Chcesz poprawić swą laleczkę, Pracuj pilnie, pracuj szczerze... Bo ci powiem, moja Julciu, Ona z ciebie przykład bierze!

Pojedziemy w cudny kraj

Patataj, patataj, pojedziemy w cudny kraj!

Tam gdzie Wisła modra płynie, Szumią zboża na równinie,

Pojedziemy, patataj... A jak zowie się ten kraj?

Podróż na bocianie

Daneczkowi, choć tak mały, Dziwnie ciasne się zdawały Bielonego domku ściany, Dziwnie niski dach słomiany, Więc pomyślał:"Wiem, co zrobię, Podróżnikiem będę sobie!"

No i poszedł.- Stał nad rzeką Domek Danka niedaleko, A że zwykle do podróży Jest potrzebny statek duży, O czym łatwo z Robinsona Każdy, kto chce,się przekona, Więc skierował Danek kroki Nad brzeg stromy i wysoki.

Tutaj wszakże niespodzianie Osobliwsze miał spotkanie

Page 50: Wierszyki Dla Weroniki

Z boćkiem w własnej swej osobie, Który trzymał kiełbia w dziobie. Danek w prośby: -Mój bocianie, Gdzie okrętów tu dostanie?

- Statków nie ma tu ni łodzi, Ale jeśli o to chodzi, To po dawnej znajomości Grzbietem służę jegomości.

Tu zatrzepał w wielkie loty. No, cóż było do roboty? Danek skoczył jak na konia I pomknęli het, nad błonia!

Szczerze powiem moje zdanie: Licha podróż na bocianie! Ledwie rzekę przelecieli, Ledwo wioska się zabieli, Ledwie żaby skrzekną w błocie, Już ustaje bocian w locie I z klekotem w trawy spada: - Popas tutaj! Niech pan zsiada!

Bardzo jeszcze wielka łaska, Jeśli dziobem choć zaklaska I ostrzeże pierwej o tym, Że popasać chce nad błotem! Bo gdy żabie się niebodze Zdarzy spotkać z nim na drodze, To o jeźdźca ani pyta: Prosto w moczar brnie, i kwita!

A cóż! Każdy ma gospodę: Dom - kto dom, a bocian wodę. Sprzykrzył Danek te reduty: Mokre nogi, mokre buty... Gdy więc bocian krąg zatoczył, Puścił go się, z grzbietu skoczył I zmęczony długim lotem Za domowym stoi płotem.

Jesienią

Jesienią, jesienią Sady się rumienią; Czerwone jabłuszka Pomiędzy zielenią.

Czerwone jabłuszka, Złociste gruszeczki Świecą się jak gwiazdy

Page 51: Wierszyki Dla Weroniki

Pomiędzy listeczki.

Pójdę ja się, pójdę Pokłonić jabłoni, Może mi jabłuszko W czapeczkę uroni!

Pójdę ja do gruszy, Nastawię fartuszka, Może w niego spadnie Jaka śliczna gruszka!

Jesienią, jesienią Sady się rumienią; Czerwone jabłuszka Pomiędzy zielenią.

Kukułeczka

Po tym ciemnym boru Kukułeczka kuka, Z ranka do wieczora Gniazdka sobie szuka. Kuku! Kuku! Gniazdka sobie szuka.

— A ty, kukułeczko, Co na drzewach siadasz, Jakie ty nowiny W lesie rozpowiadasz? Kuku! Kuku! W lesie rozpowiadasz?

— Leciałam ja w maju Z ciepłego wyraju, Zagubiłam w drodze Ścieżynkę do gaju! Kuku! Kuku! Ścieżynkę do gaju!

Zgubiłam ścieżkę Do gniazdeczka mego, Teraz latam, teraz kukam, Ot, już wiesz dlaczego. Kuku! Kuku! Ot, już wiesz dlaczego

Jabłonka

Jabłoneczka biała Kwieciem się odziała; Obiecuje nam jabłuszka,

Page 52: Wierszyki Dla Weroniki

Jak je będzie miała.

Mój wietrzyku miły, Nie wiej z całej siły, Nie otrącaj tego kwiecia, Żeby jabłka były.

Nasz domek

Naznosimy piasku, nazwozim kamieni Zbudujemy domek z drzwiczkami do sieni Zbudujemy domek z jasnymi oknami, Żeby złote słonko świeciło nad nami A nad naszym domkiem będzie dach słomiany, Z pięknych żytnich snopków równo poszywany. A na dachu będzie gniazdo dla bociana, Żeby nam klekotał od samego rana. A w tym naszym domku będą białe ściany, A na nich obrazek ślicznie malowany: Jedzie rycerz, jedzie, brząka ostrogami, Siostrzyczka go żegna, zalewa się łzami. A przed naszym domkiem będą niskie progi, Żeby do nas zaszedł ten dziaduś ubogi, Żeby do nas zaszedł, przed kominkiem siadał, O tych dawnych czasach dziwy rozpowiadał. A za naszym domkiem będzie sad zielony, Ślicznymi kwiatkami pięknie zasadzony, A za sadem pole z żytem, jak potrzeba, Żeby żaden głodny nie odszedł bez chleba.

Władysław Bełza

Katechizm polskiego dziecka

— Kto ty jesteś? — Polak mały.

— Jaki znak twój? — Orzeł biały.

— Gdzie ty mieszkasz? — Między swymi.

— W jakim kraju? — W polskiej ziemi.

— Czym ta ziemia? — Mą Ojczyzną.

— Czym zdobyta? — Krwią i blizną.

Page 53: Wierszyki Dla Weroniki

— Czy ją kochasz? — Kocham szczerze.

— A w co wierzysz? — W Polskę wierzę!

— Coś ty dla niej? — Wdzięczne dziecię.

— Coś jej winien?— Oddać życie.—

Abecadło o chlebie

ABC Chleba chcę, Lecz i wiedzieć mi się godzi, Z czego też to chleb się rodzi?

DEF Naprzód siew: Rolnik orze ziemię czarną I pod skibę rzuca ziarno.

HKJ Ziarno w lot Zakiełkuje w ziemi łonie, I kłos buja na zagonie.

ŁIL Gdy już cel Osiągnięty gospodarza, Zboże wiozą do młynarza.

MNO Każde źdźbło, Za obrotem kół, kamienia, W białą mąkę się zamienia.

PQS To już kres! Z młyna piekarz mąkę bierze I na zacier rzuca w dzieże.

RTU I co tchu W piec ogromny wkłada ciasto, By chleb maiły wieś i miasto.

WXZ I chleb wnet! Patrzcie, ile rąk potrzeba,

Page 54: Wierszyki Dla Weroniki

Aby mieć kawałek chleba.

Anioł

Kiedy się modlisz kochane dziecię, To biały Anioł cieszy się z ciebie! I dobrze tobie będzie na świecie, Bo błogosławi cię Pan Bóg w niebie! Ale gdyś krnąbrne, to łzy mu płyną, Anioł się smuci i Pan Bóg smuci, A już źle temu droga dziecino, Kogo Aniołek Boży porzuci! Więc bądź posłuszne przez dzionek cały, By się nie smucił Aniołek biały.

Brzezina

Chodzi Janek mały, Koło brzozy białej, Chodzi koło drzewa, I tak sobie śpiewa.

Brzezino, brzezino, Moje drzewo śliczne! W całem świecie słyną, Twe zalety liczne.

Przeróżny pożytek, Dajesz ludziom z siebie: W kołysce z twych witek, Dziecko się kolebie.

Powiedz mi, co jeszcze Więcej z ciebie bywa? A ta zaszeleszczę, I tak się odzywa:

— „Kto grzeczny, chłopczyku, Ten mnie się nie boi; A na złych w kąciku, Rózga ze mnie stoi!"

Babuleńka

Była sobie babuleńka, Taka stara że aż strach; Miała chatkę bez okienka, A nad chatką stary dach. Miała w ręku kij sękaty, A na plecach duży garb; Starą suknię w same łaty: I to był jej cały skarb.

Page 55: Wierszyki Dla Weroniki

Wszystko w chatce było stare: Koło domu stary płot, Pajęczyny w oknach szare, A za piecem stary kot. Był tam jeszcze pies na progu, Łysy, chudy, niby wiór; Ślepa kurka na barłogu, I to był jej cały dwór.

Chatka stała na uboczu, Porośnięta w cierń i głóg; Nikt nie zwracał na nią oczu, Ani wstąpił na jej próg. Czasem tylko w tej ustroni, Co za jakiś brano cud: Małe dzieci biegły do niej, Na jagody lub na miód.

Zresztą blizcy i przechodni, Omijali chatki dach; Bo odpychał wszystkich od niej, Jakiś dziwny wstręt czy strach. Nie spotkałeś tam nikogo, Choćbyś chodził wzdłuż i wszerz; Nikt tamtędy nie szedł drogą, Chyba jaki zbój lub zwierz.

Bo szeptano w tajemnicy, O tej chatce bardzo źle: Że to nora czarownicy, Co się Babą-Jagą zwie. Że tam ona w leśnej głuszy, Musi straszne zbrodnie knuć: Jadowite zioła suszy, Aby nimi ludzi truć.

Lecz naprawdę tak nie było, Jak to plotka chciała mieć; Babci ani się nie śniło, Ludzkie dusze łowić w sieć. Choć wiedziała o potwarzy, Nie płaciła złem za złe; Tylkoś często na jej twarzy, Zabłąkaną widział łzę...

Tylko codzień, jak przed laty, Ukończywszy dzienny znój, Zasiadała w progu chaty, Na wieczorny pacierz swój; I modliła się za ludzi, Zapatrzona w nocy cień,

Page 56: Wierszyki Dla Weroniki

Niewiedząca czy się zbudzi, Gdy nazajutrz błyśnie dzień.

Wstał raz dzionek cały w złocie, Lecz mu czegoś było brak; Nie rozlegał się na płocie, Jak codziennie, kurki gdak; Ani babcia stała w progu, Ni się kotek łapką mył: Tylko burek na barłogu, Przeraźliwie wył i wył...

I gruchnęło w okolicy, (Bo jak w dudkę każdy dął): Ze się zmarło czarownicy, Że ją wreszcie djabeł wziął. Dużo było też uciechy, Dla patrzących na jej grób: Ze już babcia za swe grzechy, Siedzi w piekle po sam czub.

Ale jakiż tłumów licznych, Był niezmierny dziw i lęk: Gdy z kościołów okolicznych, Nagle zabrzmiał dzwonów jęk... Gdy sam Biskup z pastorałem, Posłyszawszy smutną wieść: Z duchowieństwem przybył całem, Aby zmarłej oddać cześć.

Cóż dopiero, gdy z ambony, Ksiądz roztoczył blask jej cnót; Kiedy poznał lud zdumiony, Jej nazwisko i jej ród... Jej dla bliźnich tkliwe serce, Co przestało nagle bić, I to życie w poniewierce, I jej smutków długą nić...

Bo to była kasztelanka, Co rzuciwszy marny świat, Żyła tutaj jak wygnanka, Na pokucie szereg lat. Co rozdała szczodrą ręką, Skarby swoje między lud; I pod Bożą kląkłszy męką, Trud znosiła, nędzę, głód...

Słuchał tego lud zebrany, Z okiem pełnem gorzkich łez; Słuchał kotek zapłakany, Ślepa kurka, wierny pies...

Page 57: Wierszyki Dla Weroniki

Nawet Biskup, wierzchem czapki, Otarł z ócz płynącą łzę; Tylko czysta dusza babki, Radowała z niebios się !

Motyl

Na wonnej łące, z siatkami w ręku, Chłopcy, dziewczynki, zebrani społem, Gonią motyle, co pełne wdzięku, Barwnym nad nimi krążą wciąż kołem. Ileż tu śmiechu, gwaru i ruchu, Z jakim to wszystko robią zapałem! „Aha! Jaś krzyknął: mam cię mój zuchu, Już mi nie umkniesz, już cię złapałem!” Motyl nie umknie, — ale to boli, Że on u ciebie zginie w niewoli!

Złapana myszka

Nie słuchałaś Myszko mamy, Pokryjomu Wyszłaś z jamy.

Chciało ci się Jeść słoninkę, A masz teraz Smutną minkę.

Czemu byłaś Nieostrożna? Teraz z jamy Wyjść nie można.

Dom rzuciłaś Dla łakotek, A za karę Zje cię kotek.

Kim też ja będę?

Nieraz, gdy sobie W kątku usiądę, To myślę o tym, Kim też ja będę?

Trudno się zawsze, Trzymać mamusi, Bo każdy człowiek, Sobą być musi.

Page 58: Wierszyki Dla Weroniki

Więc może będę Dzielnym ułanem, Lub w cichej wiosce, Skromnym kapłanem.

Może też inną Pójdę kolejką: Będę malarzem, Jak nasz Matejko.

A może sobie I to zdobędę, Że ziemię ojców Uprawiać będę.

Lecz jakimkolwiek, Iść będę szlakiem: Zawsze zostanę, Dobrym Polakiem!

Dzień grzecznego Adasia

Adaś wstaje

Ledwie pierwszy brzask słoneczka, Przedrze nocy mgłę: Adaś zrywa się z łóżeczka I ubiera się. Leniuch tylko do poduszek Przylega jak głaz, Ale Adaś nie leniuszek, Wstawać lubi wczas.

Adaś ubiera się

Dopatrzyłem raz niechcący, Dzieci krnąbrne, złe, Co czekają, aż służący Przyjdzie ubrać je. To zabawy, to pieszczotki, Aż wstyd za nie wam! Adaś w spodnie i skarpetki, Ubiera się sam!

Adaś myje się

Znam ja chłopca, który stroni Od wody ze zdroju; Do mycia go mama goni, Po całym pokoju. Biega brudny po ogrodzie, Uparty jak kózka;

Page 59: Wierszyki Dla Weroniki

Ale Adaś w zimnej wodzie, Jak rybka się pluska.

Pacierz

Kiedy już główka uczesana, Skończony ubiorek, Adaś pada na kolana, I mówi paciorek. Innym dzieciom mama grozi, Że trzepią pacierze: Adaś modli się do Bozi Uważnie i szczerze.

Śniadanie

Potem Adaś mamie, tacie, „Dzień-dobry" powiada, I najgrzeczniej przy herbacie, Z rodzicami siada. Je powoli, by serwety Nie splamić, — uważa, Co tak często się, niestety, Drugim dzieciom zdarza.

Nauka

Po śniadaniu u mateczki W pokoju nauka, Grzeczny Adaś swej książeczki Po kątach nie szuka. Przy czytaniu się nie kręci, Pod nosem nie mruczy, I nazawsze ma w pamięci, Co się raz nauczy!

Kotek

Co godzinę kotek myje, Łapki, pyszczek, uszka, szyję. Dziecko często zapomina, Że się codzień myć należy, A czyż nie wstyd, by kocina, Czystszą była od młodzieży?

Stanisław Jachowicz

Chory Kotek

Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku, I przyszedł pan doktor: „Jak się masz, koteczku”! — „Źle bardzo...” — i łapkę wyciągnął do niego.

Page 60: Wierszyki Dla Weroniki

Wziął za puls pan doktor poważnie chorego, I dziwy mu prawi: — „Zanadto się jadło, Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło; Źle bardzo... gorączka! źle bardzo, koteczku! Oj! długo ty, długo poleżysz w łóżeczku, I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta: Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!” — „A myszki nie można? — zapyta koteczek — Lub z ptaszka małego choć z parę udeczek?" — „Broń Boże! Pijawki i dyjeta ścisła! Od tego pomyślność w leczeniu zawisła”. I leżał koteczek; kiełbaski i kiszki Nie tknięte, zdaleka pachniały mu myszki. Patrzcie, jak złe łakomstwo! Kotek przebrał miarę; Musiał więc nieboraczek srogą ponieść karę. Tak się i z wami dziateczki stać może; Od łakomstwa strzeż was Boże!

Staś na spodniach zrobił plamę

Staś na spodniach zrobił plamę; Płacze i przeprasza mamę. Korzystając z chwili, mama Rzecze: na spodniach wypierze się plama; Ale strzeż się moje dziecię, Brzydkim czynem splamić życie: Bo ci, Stasiu, mówię szczerze, Ta się plama nie wypierze.

Andzia

"Nie rusz Andziu, tego kwiatka, Róża kole" - rzekła matka. Andzia mamy nie słuchała, Ukłuła się i płakała.

Figielki Kazia

Tadzio domki z kart budował, Kazio coraz to dmuchnął i pod stół się chował. "Wiesz, Kaziu - rzekł braciszek - co ja teraz zrobię? Schowam karty do szuflady i dmuchajże sobie!"

Tadeuszek

Raz niegrzeczny Tadeuszek Nawsadzał w butelkę muszek; A nie chcąc ich męczyć głodem, Ponarzucał chleba z miodem.

Widząc to ojciec przyniósł mu piernika I nic nie mówiąc, drzwi na klucz zamyka.

Page 61: Wierszyki Dla Weroniki

Zaczął się prosić, płakał Tadeuszek, A ojciec na to: - Nie więź biednych muszek. Siedział dzień cały. To go nauczyło: Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło.

Nieposłuszeństwo

Często bywamy winni złemu sami. "Nie gryź, chłopcze - rzekł ojciec - orzechów zębami". Chłopczyk na to: "Nic nie szkodzi". A teraz bez zębów chodzi.

Zaradź złemu zawczasu

"Zaszyj dziurkę, póki mała"- mama Zosię przestrzegała. Ale Zosia niezbyt skora, odwlekała do wieczora. Z dziurki dziura się zrobiła. A choć Zosia i zaszyła, popsuła się suknia cała. Źle, że matki nie słuchała.

Obchodź się łagodnie ze zwierzętami

Zwierzątkom dokuczać to bardzo zła wada. I piesek ma czucie, choć o tym nie gada. Kto z pieskiem się drażni, ciągnie go za uszko, To bardzo niedobre musi mieć serduszko.

Basia

Cóż się stało Basi? Jakąż widzę zmianę! Jej nosek napuchnięty, oczki zapłakane, A pod noskiem plasterek. Cóż to wszystko znaczy? Któż niezwykłą spokojność Basi wytłumaczy? Zwyczajnie różne chodzą po ludziach przypadki; Basia nie chciała słuchać przestróg dobrej matki: To się cała kręciła jakby na sprężynce, To znowu dziwnych zabaw chciało się dziewczynce; Wszędzie jej było pełno, hałas w całym domu, I na chwilkę spokoju nie dała nikomu.

Póty dzban wodę nosi, aż się urwie ucho, Rzadko swawola komu uchodzi na sucho; Poznała to i Basia, ale po niewczasie, Stół obalony z lampą pokaleczył Basię. Od teraz grzeczne dziecko z Basi się zrobiło. Oby to na długo było!

Dorota Gellner

Page 62: Wierszyki Dla Weroniki

Czekoladki dla sąsiadki

Przyszedł dziadek do sąsiadki. Przyniósł pyszne czekoladki. Pudel w dziki zachwyt wpadł: - Czekoladkę to bym zjadł! Miauknął kot: - Ja ci pomogę! Strącę pudło na podłogę! Już tarmoszą pudło w kwiatki, w pudle pachną czekoladki. - No, nareszcie! – szczeka pies. - Zobacz, ile ich tu jest! Jaka pyszna czekoladka! Pierwszą zjem za zdrowie dziadka! Nagle słychać krzyk sąsiadki: - Gdzie są moje czekoladki?! - Kto je zabrał? Kto je zjadł? Kto na taki pomysł wpadł? Wokół pudła pudel chodzi, warczy: - Co ją to obchodzi? Pytaniami nas zanudza. Przecież ona się odchudza!

Szły raz myszy...

Szły raz myszy na wycieczkę. Szaroburym szły sznureczkiem. Nagle pierwsza zapiszczała: - Ja bym skwerek zwiedzić chciała! Ja bym chciała zwiedzić skwerek, bo na skwerku leży serek! Patrzcie! W serek wbiła ząb - nikt już jej nie ruszy stąd!

Druga mysz zmęczona sapie: Muszę sprawdzić coś na mapie. Ale co to? W mapie dziury?! Ktoś mi z mapy wygryzł góry, dwie doliny oraz rzeczkę! Więc jak mam iść na wycieczkę? Też zostanę na tym skwerku. Mój ząb też się zmieści w serku.

W końcu wszystkie tu zostały, chociaż plany inne miały. Z apetytem zjadły serek, resztki mapy na deserek i pisnęły: - Fajnie było! Blisko, ładnie, bardzo miło, tanio było też szalenie... No i świetne wyżywienie!!!

Pastereczka

Patrzcie! Jestem pastereczką! Patrzcie! Bawię się owieczką! Na wstążeczce tę owieczkę biorę z sobą na wycieczkę. O! Dzwoneczek złoty mam,

Page 63: Wierszyki Dla Weroniki

Zaraz go owieczce dam. I gdy zacznie biec owieczka, będzie słychać dżwięk dzwoneczka!

Już biegniemy! Ja z owieczką! W nosy świeci nam słoneczko, brylantowa błyszczy rzeczka... W rzeczce druga jest owieczka! Dzwoni dzwonkiem, okiem mruga... To ta sama! A nie druga! W wodzie widać jak w lusterku złoty dzwonek i futerko.

Znów biegniemy! Ja i ona! Trawa strasznie jest zielona. Usiądziemy więc w tej trawie, ja z motylem na rękawie, a owieczka c czym? Z kwiatami! Patrzcie ma je za uszami! Teraz jemy. Ja z owieczką. Ona trawę, ja ciasteczko.

Żuk mi usiadł na kolanie, myśli, że też coś dostanie. Oj! Zachodzi już słoneczko! Więc wracamy! Ja z owieczką! - Do widzenia! - rzeczka szepcze, zając nam po piętach drepcze i pogania nas! I gada: - Szybciej! bo już zmrok zapada!

Nagle... ucichł dźwięk dzwoneczka! Gdzie jest zając? Gdzie owieczka? To nie łąka! To łóżeczko! Już nie jestem pastereczką...

W ogródku

Wyszłam sobie do ogródka. Może spotkam krasnoludka? Może w cieniu pod drzewami siedzi z dziećmi i wnukami?

O! Coś rusza się pod krzakiem! Eee.. to jakiś ptak z pisklakiem. Ptak z pisklakiem, pisklak z ptakiem, biegną szybko za robakiem.

Przeleciało coś nad płotem! Czy to krasnal samolotem? Nie! To ważka. Strasznie wielka! Przezroczyste ma skrzydełka.

Page 64: Wierszyki Dla Weroniki

Oj! Za drzewem ktoś tak stuka. Pewnie krasnal wnuków szuka. Nie! To dzięcioł dziobem pukał i niechcący mnie oszukał.

Kto tak pędzi w stronę norki? Czyżby krasnal z wielkim workiem? Nie! To przecież mysia norka, a przed norka mysz. Bez worka.

Co tak brzęczy? Czy to mucha? Czy też krasnal radia słucha?

Przeszukałam pół ogródka, nie znalazłam krasnoludka. Ale może, kto to wie, krasnoludek znajdzie mnie?

Bajeczka

Narysuję Zamek. Sama! Zaraz sie otworzy brama i po złotych wbiegnę schodach. Może w zamku króla spotkam?

Z wielkim wózkiem pełnym lalek przez balową idę salę. Tańczą damy i rycerze... Kto do tańca mnie wybierze?

Nikt nie wybrał. Tańcze sam. Może jestem źle ubrana? Nagle spojrzał smok spod oka. Mamo ja się boję smoka!

Więc uciekam przez krużganki. Mijam okna,drzwi i klamki. Tu otwarte, tam zamknięte, a smok łapie mnie za piętę. Na skakance za mną skacze, on się śmieje,a ja płaczę.

Wtem z pomocą biegnie paź: - Prędko do tej wieży właź! Razem z wózkiem i z lalkami ukryj się za tymi drzwiami!

Ale smok nie rezygnuje. Gryzie kłódkę! Ogniem pluje! - Nie rób smoku tyle wrzasku! Jesteś tylko na obrazku!

Page 65: Wierszyki Dla Weroniki

Zamek też! I złota brama! Rysowałam wszystko sama!

Bosa osa

Do miasteczka osa wpadła i na środku rynku siadła. Przywitały ją oklaski: - Jaka ładna! W żółte paski!

- W talii cienka jest jak osa, lecz – niestety – całkiem bosa! - Tu są buty na straganie! - Zaraz coś znajdziemy dla niej!

- Jakieś piękne pantofelki, odpowiednie dla modelki! Może białe lub niebieskie? Ale osa takich nie chce.

Może w kratkę! Może w kropki? Są w sam raz na osie stopki. Ale osa głową kręci i na żadne nie ma chęci.

Nagle słychać osie wrzaski: - Ja chcę mieć buciki w paski! Jak mi takich nie przyniosą Będę dalej latać boso!

Grusza

Stoi w polu dzika grusza. Nigdy z miejsca się nie rusza. Stoi, jakby w ziemię wrosła. Ciągle sprawdza, czy urosła.

Na spacery też nie chodzi, mówi, że jej spacer szkodzi, a jak się jej znudzi stanie, to usiądzie gdzieś na sianie!

Śniadanko baranka

Siadł baranek do śniadanka. Ma w miseczce trochę sianka, ale jeść go nie ma chęci. Beczy: - Beee... – i nosem kręci. Przyszedł prosiak, siadł na ganku: - Jedz śniadanko! Jedz, baranku. Za mamusię, za tatusia... Kocur też na ganku usiadł:

Page 66: Wierszyki Dla Weroniki

- Jedz za wujka! Jedz za ciotkę! Jedz, baranku, sianko słodkie! Rzekł baranek: - Już, chwileczkę! - Wziął widelec i łyżeczkę, i w miseczce łyżką grzebie:

– Zjem najlepiej sam za siebie!

Przyjęcie

Na przyjęcie się wybieram, wszystkie szafy więc otwieram.

Co mam włożyć? To czy to? Dwie kokardy wziąć, czy sto?

Spodnie w kratkę, czy też w kropki? Zamiast butów może wrotki?

Tak się męczę, tak się staram, wkładam cztery bluzki naraz.

Do żurnala ciągle zerkam - może lepiej pójść w lakierkach?

Może w bluzce od pidżamy? Albo w nowej sukni mamy?

Czy na żółtym kapeluszu mam posadzić kotka z pluszu?

Wszystko to za długo trwa! Zegar bije - raz i dwa!

Już przyjęcie się skończyło a mnie wcale tam nie było!

Piłka

Po cichutku, po kryjomu, Wyskoczyła piłka z domu. Hop! Hop! W górę! W dół! Przeskoczyła świata pół. Zatrzymała się pod płotem, Zatańczyła z burym kotem. Hop! Hop! Raz i dwa! Obudziła złego psa!

Gdzie jest teraz? Pośród kaczek. Kaczki kwaczą: kto tak skacze?

Ale piłka dalej zmyka. Patrzcie! Wpadła do kurnika.

Page 67: Wierszyki Dla Weroniki

Hop! Hop! W górę! W dół! Przestraszyła stado kur!

Gdy odpocząć chciała chwilę, Siadły na niej dwa motyle. Każdy z nich pomyślał tak: - Jaki duży, piękny kwiat!

Biała koza, białą nóżką potoczyła piłkę dróżką. Pędzi piłka w stronę wiadra. Bęc! Do zimnej wody wpadła!

- Oj! Do licha! - rzekła brzydko - chcę do domu! I to szybko!

Choć nie miała wcale nóg, Przeskoczyła - hop! - przez próg. Zatrzasnęła z hukiem drzwi i pod łóżkiem grzecznie śpi.

Nad morzem

MORZE

Morze w białych koronkach! Wiatr koronki poplątał, poszarpał, potarmosił, chociaż nikt go nie prosił! Porozrzucał po piasku koronki pełne blasku, porozrzucał, zostawił - krótko nimi się bawił!

RAZ NA PLAŻY

Raz na plaży sobie stałam, morskie fale podziwiałam. Podziwiałam żółty piach i tłum taki, że aż strach! Podumałam, popatrzyłam, podziwianiem się zmęczyłam. Zawołąłam: - Ten, kto chce, niech podziwia teraz mnie!

WIATR NA PLAŻY

Wiatr na plażę wpadł za nami i rozpycha się łokciami! Tu się wciska, tam się pcha, woła: - Ja tu siądę! JA!

Page 68: Wierszyki Dla Weroniki

Już go pełno dookoła, tu coś gwiżdze, tam coś woła, naszą piłkę zabrał nam. - Patrzcie! - pisnął - w piłkę gram!

Wstążkę porwał i nie zwrócił, gdzieś za wydmą ją porzucił, kapelusze strąca z głów - no, po prostu szkoda słów!

MUSZELKI

Muszelki są piękne! Muszelki są różne. Spiczaste i płaskie, okrągłe, podłużne, w kropeczki, w kreseczki tęczowe lub nie - tu śmieje się jedna, tam śmieją się dwie! Ta z czarnym paseczkiem, ta z kropką świetlistą, ten, kto je zbudował, był wielkim artystą!

KUBEŁEK

Jestem dzisiaj w złym humorze! Obraziłam się na morze! Z obrażoną chodzę miną, bo mi gdzieś kubełek zginął.

Pewnie morze go zabrało, do kubełka wodę wlało, nawrzucało wodorostów i porwało go po prostu.

O! Przepraszam! Nakłamałam! Sama w piasku go schowałam.

SZUM

Wkoło plaża, ludzi tłum, a mnie porwał morski szum! Szum otulił mnie jak szal - cała jestem w szumie fal!

Stoję sobie pośród tłumu w pelerynie. Z czego? Z szumu! Stoję sobie zachwycona, no i szumię jak szalona!

SŁOŃCE ZACHODZI

Słońce zachodzi. W morzu się chowa. Chowa się słońca płonąca głowa, świetliste ręce, błyszczące oczy i noc jak czarna piłka się toczy.

Page 69: Wierszyki Dla Weroniki

Toczy się brzegiem, skacze po falach i w czarnych muszlach gwiazdy zapala!

Deszcz

DESZCZ

Deszcz otworzył pod chmurami mokrą skrzynkę ze skarbami. I już lecą na dół z góry Mokrych skarbów całe fury:

deszczowe kokardy, deszczowe balony spadają na dachy, na złote balkony. Siadają na wieżach, lądują w kominach a my się cieszymy, że padać zaczyna!

DESZCZOWE BARANKI

Gdy pada za oknem, na brzegu firanki Zjawiają się srebrne, deszczowe baranki. I pasą sięgrzecznie na łące z koronki i kwiaty zjadają z tęczowej zasłonki. A potem znikają wśród białychfalbanek – baranek z barankiem, z barankiem baranek!

SZKLANE DZWONECZKI

Spadają z chmury dzwoneczki szklane, Rozkołysane i rozśpiewane. A w każdym siedzi maleńki duszek – z deszczu ma głowę i z deszczu brzuszek.

Wybiegnę z domu! Może do ręki wpadnie mi jeden dzwonek maleńki? A duszek, który wyskoczy z dzwonka siądzie na palcu zamiast pierścionka?

LUSTRO DESZCZOWE

W deszczowym zwierciadle deszcz mieszka i burza, a tafla się marszczy jak wielka kałuża.

Patrz! Żaby tam siedzą i senne ropuchy ubrane w zielone i bure fartuchy.

I świat jest w tym lustrze rozmyty i płynny a rama niezwykle podobna do rynny.

DESZCZOWE DZIWAKI

Gdy pada na nosy, gdy pada na krzaki, to budzą się zaraz Deszczowe Dziwaki. Deszczowe Straszydła, Deszczowe Potworki

Page 70: Wierszyki Dla Weroniki

i prędko wyłażą z kałuży jak z norki. Pod rynną się kąpią i myją tam uszy i każdy się pluszcze a żaden nie suszy. Łóżeczek nie mają, kołysek nie znają a swoje maluchy w kaloszach huśtają.

KROPLE

Chodzę sobie po ogrodzie, krople deszczu mam na brodzie. Skaczę sobie po chodniku z kroplą deszczu na kucyku.

Tu i tam się kropla mieni, Schowam krople do kieszeni. O! już pełną kieszeń mam! Resztę deszczu oddam wam!

DESZCZOWE RÓŻE

Na ulice, na podwórze rzuca deszcz deszczowe róże. Każda mokra jest okropnie, liście ma jak srebrne krople.

Już chodniki i kałuże przystrojone w srebrne róże, już na schodach i na ganku pełno jest błyszczących wianków.

A ja sobie zaraz, wiesz, Wyjdę na ten wielki deszcz! Wyjdę z domu, no i już! Zrobię bukiet z mokrych róż.

Urszula Kozłowska

Chrząszcz i gąszcz

Pewien chrząszcz się zaszył w gąszczu i przez trzy dni z rzędu drzemał. Gąszcz z przekąsem szumiał: − Chrząszczu, czyżby cię zeżarła trema?

Chrząszcz powinien brzmieć „z urzędu!” − jak Szczebrzeszyn nam donosi. A ty nie brzmisz (trzy dni z rzędu!). Nie daj że się, chrząszczu, prosić...

Chrząszcz zazgrzytał: − Nie wytrzymam! Po czym chrząknął dość niegrzecznie: − Chrząszcze brzmią wyłącznie w trzcinach!

Page 71: Wierszyki Dla Weroniki

No a w gąszczach... niekoniecznie.

Bąk i strąk

Bąk beztrosko trącał bokiem strączek grochu pod Sanokiem. CIACH! go z lewa. BACH! go z prawa. W smak im była ta zabawa.

Strączek pląsał niczym tancerz, aż mu zaczął pęcznieć pancerz. Bąk zabrzęczał: − Co tak stękasz? Hej, kolego! Może pękasz?!

− Skądże znowu! – strąk zaprzeczył. − Ja mam pękać...? Nic z tych rzeczy! Bąk zaś bąknął: − Nie kłam, proszę... Pękasz! Sypie ci się groszek!

Lis i cis

Lis się z piskiem pod cis wciska, zębiskami z pyska błyska, a cis ciska się na lisa: − W lesie, lisie, ma być cisza!

W cieniu cisu lisek dyszy: − Właśnie, cisie, szukam ciszy, lecz się ciskasz, przecież słyszę. Może, cisie, byłbyś ciszej...?!

Dzik i bzik

Dziś widziałam dzika Zdzisia, jak na dębie sobie dyndał. Myślę, że ten dzik ma fisia! Pewnie sądzi, że to winda...

Rozmawiałam o tym z sową, lecz mi rzekła prosto z mostu: − Fiś to nie jest dobre słowo... Zdzisio bzika ma po prostu. Bzik jest bardzo zaraźliwy! Czyżbyś o tym nie słyszała...?

− Nie... lecz teraz mnie nie dziwi, że ten wierszyk napisałam.

Szpak i frak

W eleganckim lokaliku szpak się rozsiadł przy stoliku.

Page 72: Wierszyki Dla Weroniki

Stuka dziobem w obrus biały i wytrzeszcza czarne gały.

Podszedł kelner do ptaszyska, dobrze przyjrzał mu się z bliska i powiedział: − Drogi panie, panu brak po prostu manier!

Siedzi pan i w stolik dziobie... Co pan, panie, ma na sobie?! No, kolego, powiem szczerze, toż wygląda pan jak zwierzę!

Szpak zadumał się przez chwilę i rzekł: − Jeśli się nie mylę, to nie mnie brakuje smaku − zawsze chodzę w czarnym fraku.

Kelner stwierdził: − Ma pan rację... Po czym popadł we frustrację.

Irena Suchorzewska

Mam trzy lata

Mam trzy lata, trzy i pół, Brodą sięgam ponad stół. Do przedszkola chodzę z workiem I mam znaczek z muchomorkiem. Pantofelki ładnie zmieniam, Myję ręce do jedzenia. Zjadam wszystko z talerzyka, Tańczę, kiedy gra muzyka. Umiem wierszyk o koteczku, O tchórzliwym koziołeczku I o piesku co był w polu, Nauczyłam się w przedszkolu.

Mamo!

- Mamo, zapnij mi guziki! - Mamo, wciągnij mi buciki! - Mamo, zawiąż sznurowadło! - Mamo, podnieś, bo coś spadło! - Mamo, przynieś mi łyżeczkę! - Mamo, popraw poduszeczkę! We dnie, w nocy, wieczór, rano Ciągle tylko: - Pomóż, mamo! Za to beczeć umie sam... Znasz takiego?

Page 73: Wierszyki Dla Weroniki

Bo ja znam.

Przed lustrem

Od rana robi Przed lustrem miny. Stroi się chyba Ze dwie godziny! "Czy się uczesać Na bok, czy w loczek? A może lepiej Zapleść warkoczyk? Czy wziąć korale, Czy może broszkę? Wstążkę czerwoną Czy może w groszki? Czy wziąć sweterek Z wyszytym pieskiem, Czy może bluzkę W kratki niebieskie?" A od tygodnia zębów nie myje I (daję słowo) - Brudną ma szyję!!

Chwalipięta

- Patrzcie! Mam sukienkę w prążki, granatowe piękne wstążki... A wy nie! Mam pierścionek i korale, aż pięć miśków i dwie lale... A wy nie! Mam akwarium i chomika, i zegarek, który cyka... A wy nie! I mam jeszcze szklane, nowe kulki różnokolorowe... A wy nie! Tak się chwali, tak się chlubi (Nikt w przedszkolu Jej nie lubi). Tak się chwali, jak najęta! Czemu? Bo jest chwalipięta. A wy nie??

Przekora

- Chodź, Kubusiu.

Page 74: Wierszyki Dla Weroniki

A on staje. Podaj rękę! Nie podaje. Jedz porządnie, jeśli łaska! On specjalnie buzią mlaska. Wynieś śmiecie, bardzo proszę! - Nie wyniosę, bo nie znoszę! - Czas juz spać, ósma godzina! On zabawę rozpoczyna. Kiedy zaśniesz? Późna pora. Nigdy! Ja jestem przekora!

Nie

- Nie chcę bułki, ani kęsa. Nie chcę zupy, nie chcę mięsa. Nie!

Nie chcę sosu I sałaty, Nie chcę mleka I herbaty. Nie!

Nie chcę bawić się Dziś wcale, Nie chcę misia, Nie chcę lalek. Nie!

Nie chcę leżeć, Nie chcę spać, Nie chcę chodzić, Nie chcę stać. Nie!

Jeśli jesteś taka "Nienia", To cześć Nieniu, Do widzenia. Pa!

Spacerek

Page 75: Wierszyki Dla Weroniki

Tysiąc kroków - tysiąc psot! Tu w kałużę - tam na płot! Na trzepaku - kozły fika I w dal skacze z krawężnika. Obskubuje liście z krzaka I zaczepia przedszkolaka. Na chodniku kredą bazgrze (I na domach też - a jakże!). Biega, skacze, wrzeszczy śpiewa. Gol! Kamieniem w sam pień drzewa! Chlapie błoto, trzeszczy płot... Tysiąc kroków - tysiąc psot!

Urszula Kowalska

Mój konik

Mój konik to Perełka, leciutki jest, jak pchełka, łeb ma z grzywą rozwianą, i gwiazdką wyszywaną.

Czy kijek razem z głową, zastąpić konia mogą, bez nogi, nawet jednej? Na moich przecież biegnę!

Przy łóżku go ustawiam, o wszystkim z nim pogadam, a kiedy sen… tuż, tuż, on ze mną jest w nim już!

Czarami dobrej wróżki, prawdziwe zdobył nóżki. Szczęśliwy już mnie wita, gdy we śnie go spotykam.

Na brzegu morza czeka. Już widzę go z daleka, jak grzbiet pochyla nisko.

Page 76: Wierszyki Dla Weroniki

Pędzimy na pastwisko!

Do stada ze źrebakiem, z klaczkami i rumakiem, po wzgórzach galopuję... I nagle, dotyk czuję!

Mamusia się uśmiecha, by wstała jej pociecha. Już dzień! Żal snu ogromnie. Koń puścił oczko do mnie...

Lubię kałuże

Lubię po deszczu kałuże, te malutkie i te duże, wszystkie są niesamowite, w jakieś czary wręcz spowite!

A kropelki z taką mocą, chlup... i w buty, jak nie wskoczą! Cała jestem w mokrych plamach. A co na to moja mama?

W kółko grozi mi paluszkiem, - Nie bądź, proszę cię, flejtuszkiem! Co tu robić? Trudna rada. Ja uwielbiam, kiedy pada,

Gdy kałuża na mej drodze, nie czekając, ja w niej brodzę! Skacząc sprawdzam czy tak samo chlupnie, jak ta dzisiaj rano.

I choć woda w niej nieduża, tajemnicza jest kałuża, bo wygląda, jak jezioro, co ma głębię całkiem sporą!

Muszę wielką mieć odwagę, by odrzucić w mig rozwagę, z pluskiem w to jezioro wskoczyć... i w sekundzie się zamoczyć!

Lubię po deszczu kałuże, te malutkie i te duże, gdy się czasem w nich przeglądam, na tle chmur jak ptak wyglądam.

Niepoprawna Sroczka

Złocisty koralik słońcem muskany,

Page 77: Wierszyki Dla Weroniki

przez Sroczkę w dzióbek został schwytany. Zbierała wszystko, co błyszczało w trawie, straciła na to cały ranek prawie. Chciała już chwalić się przed pisklętami, one ćwierkały, że jeść chcą od mamy! Larw dla nich szuka – dwoi się i troi. Jak mogła zapomnieć o dzieciach swoich?

Nie radzi sobie sroczka z pokusą, bo świecidełka ogromnie kuszą!

„Sroką złodziejką”- już las ją nazywa, a mądra Sowa zgorszenia nie skrywa: – Należy zrozumieć to pani sroko, że na dobro dzieci trzeba mieć oko! Sroka przeprasza, tłumaczy skruszona, że to błyskotki winne, nie ona. I obiecuje, że nic jej nie skusi, lecz Sowa widzi – pod nóżką coś dusi!

Zwyczaje bobra

Nad rzeką wierzba się kołysze. I nagle ktoś zakłócił ciszę. To bóbr silnymi siekaczami podcinał wierzbę tu nocami. Jej młode pędy oraz kora w gryzoniu mają amatora. Gdy pewnej nocy bóbr żerował, z gałęzi ptak go obserwował. I nagle drzewo się zachwiało, jakby przewrócić się już miało! Ptak przerażony, że upadnie, do bobra krzyczy: – Czy to ładnie rujnować czyjeś legowisko? Zawołam żonę, jest tu blisko. - Poczekaj, może cię pocieszę, żeremie zrobię ci na rzece. Niewielki kopiec ułożony z chrustu i liści. Chcesz drążony w rzecznej skarpie? Wybieraj proszę, zaraz budulec szybko zniosę. W żeremiach będziesz miał ochronę. Bierz przykład ze mnie – tak się bronię. O, zobacz przyszła twoja pani. Zapytaj, czy ten pomysł zgani? Żoneczka piórka nastroszyła, niezwykle zdanie swe ceniła. I rzekła: – Takie rozwiązanie spokojne wam zapewnia spanie. Wrogowie dostać się nie mogą, bo dom ten wejście ma pod wodą.

Page 78: Wierszyki Dla Weroniki

Z patyków tamy budujecie, by woda nie uciekła w lecie. O tej budowli krążą mity, bo pomysł ten jest znakomity. Lecz domu tego nie wybiorę, stanowczo swoje gniazdo wolę.

Kogut mądrala

Krówka łaciata wśród trawy soczystej, lasów zielonych i wody srebrzystej, z much się ogania, spoziera na słońce, wtem „ku-ku-rykuuu!” słyszy na łące.

Kogut mądrala tak piał wniebogłosy, stojąc na płocie o słońcu coś głosił. Ko-ko – tak kurki proszą – mów prościej. Lecz on zrozumiał, że piać ma ciut głośniej.

– Ziemia odwiecznie okrąża słoneczko, choć może myślisz odwrotnie, kureczko? Ono po niebie w półkolu wędruje i tak jak zegar nam czas pokazuje.

Gąska wie kiedy ma iść w gęsim szyku. Kurka, że czas już znieść jajko w kurniku. Krówka, że czas do obórki się schować. Kózka, że teraz nie pora figlować.

A kiedy słońce za chmurę się schowa, a jest ta chmura szaro-granatowa, to deszcz obfity tak ziemię podlewa, że trawa zielenieje, rosną drzewa!

Kogut się zmęczył i zachrypł od krzyku, coś go szczypało, coś gryzło w przełyku. Kokoszki dumne z nauczyciela, jedna przez drugą, lek mu dobiera.

Osiołek

Dziki osioł ten z Afryki. Znane wszystkim ma nawyki. Dobrze wiemy, że uparty. Często robi sobie żarty.

W ziemię nogi raptem zaprze. Nie dasz rady, gdy się uprze. Wtedy marchew cię ratuje, rusza w mig, gdy ją poczuje.

Bo ciąganie go za uszy

Page 79: Wierszyki Dla Weroniki

śmieszne jest - przy jego tuszy. Osioł ciężki towar dźwiga i od pracy się nie miga.

Wiele zalet ma osiołek. Silny, skromny – nie matołek! A że trochę porozrabia, właśnie to go tak rozsławia!

Tęczowe skrzydełka

Muszka przebrana za motyla, tęczowe skrzydła już rozchyla, gdy w wodzie widzi swe odbicie, tak chce wyglądać całe życie.

Skrzydełka szare chowa szybko, i cieszy się czarowną chwilką. Tak odmienioną widzi pszczoła i śmiejąc się do muszki woła:

– Czy to ta sama skromna muszka, chce dzisiaj rolę grać kopciuszka? Na bal kwiatowy tak przebrana różę chce zwieźć czy tulipana?

Kiedy zobaczą twe skrzydełka, pewnie cię wezmą za motylka! Muszka srebrzyście się zaśmiała: – Ja tylko barwne skrzydła chciałam!

Motylek wielbi same kwiaty, a ja ich owoc octowaty! Kwiatów zapachem jest wabiony, zapyla pyłkiem przenoszonym.

Razem czekamy na słoneczko, by swe skrzydełka rozgrzać deczko. On kryte barwnymi łuskami, a ja szarymi muślinami.

Motyl ma wdzięk i ubarwienie, jest dumą lata i natchnieniem. Choć krótko żyje i źle widzi, to ze mnie każdy sobie szydzi!

Lecz nie chcę cała być motylem, chcę piękne skrzydła mieć i tyle!

Najważniejszy dzień

Tydzień z siedmiu dni się składa.

Page 80: Wierszyki Dla Weroniki

Kiedy ważny dzień wypada? Każdy chce być najwspanialszy, więc o miejsce swoje walczy.

Poniedziałek zaczął pierwszy: - Napisałem taki wierszyk. „Ze mną wstajesz wypoczęty, dzień zaczynasz uśmiechnięty”.

Zaskoczony wtorek milczy, na wiersz ma apetyt wilczy, lecz wierszyka nie miał w głowie, myśli, myśli co tu powie...

Środa wtenczas mu wskoczyła, bo skromnością nie grzeszyła, – Ze mną każdy rozkręcony, więc pracuje, jak szalony.

Na to czwartek: – Czy widzicie? U mnie wszyscy pracowicie wymyślają, by przed piątkiem, zaplanować coś z rozsądkiem.

Piątek słuchać już nie może, – Ze mną jedzie się nad morze! Po tygodniu ciężkiej pracy trzeba spędzić czas inaczej!

Tu sobota się nie zgadza, ona raczej ZOO doradza. Tam zobaczyć można ptaki, gady, ryby, wielkie ssaki.

Wreszcie rzekła coś niedziela: – To ja wszystkich rozweselam! Waszych zasług nie umniejszam, ale jestem najważniejsza!

Każdy dzień się chwalić może, jeden pracą, drugi morzem. Z jednym siły nabieramy, którą w drugim zużywamy.

Chmurki figurki

Po niebie płyną chmurki, a wiatr je rozdmuchuje, bawią się z nim w figurki, Jurek je obserwuje.

To chyba będzie kwadrat.

Page 81: Wierszyki Dla Weroniki

Równe boki i kąty. Nagle wiatr go potargał, powstały dwa trójkąty!

Każdy trójkąt stworzony mknie, jak żagiel napięty, aż je wiatr rozpędzony, nie rozwieje na strzępy!

Sunie, nie wiedząc dokąd, szklaneczka pełna mleka. To był chyba prostokąt? Lecz rozlał się jak rzeka!

I nagle z chmurki piłka, wturlała się w obłoki! A to dopiero zmyłka! Gdzie kąty ma i boki?

Ta najpiękniejsza chmurka srebrna w trapez skrojona, to dla mamusi Jurka, na bal torebka stworzona.

Szkoda, że kształty chmurek, są jak bańki mydlane, wiatr je rozwiał, nim Jurek mógł napatrzyć się na nie.

Konik zuch

Konik biały z grzywą długą łeb ma piękny z czarną smugą. Biegnie ścieżką wzdłuż strumyka, ściga wiatr, wesoło bryka.

Nagle widzi stado słoni, ich przywódcę, jak na dłoni, który jakby na coś czekał, kogoś wzywał, marsz odwlekał.

To słoniątko się zgubiło! Wiedział dobrze koń, gdzie było. Sam tam bywał wczesną wiosną, gdzie przysmaki wszelkie rosną,

Bez namysłu pognał zaraz, bardzo łatwo malca znalazł. W cieniu drzewa liściastego, baobabem tu zwanego.

Siedział dumnie tuż przy drodze,

Page 82: Wierszyki Dla Weroniki

pełne soku rwał owoce, z przejedzenia był tak ciężki, że wciąż spadał z wąskiej ścieżki.

Konik z trudem go prowadził, pełny brzuszek w drodze wadził. Gdy dotarli już do stada, sam przywódca tak powiada:

– Masz gołębie koniu serce, wdzięczni ci jesteśmy wielce, a rodzice tego bąka, wiedzą już, czym jest rozłąka.

Wynagrodzić ciebie chcemy, wymień dar, bo my nie wiemy, co konika uszczęśliwia? U nas, zwierząt, różnie bywa.

Zarżał wdzięcznie konik siwy, – Przyjaźń, darem jest prawdziwym! Wszystko inne mam na łące, trawę, wodę oraz słońce.

Cztery pory roku

Wiosna Weź mnie babuniu za rączkę, razem pójdziemy na łączkę, tam prześlicznie pachną kwiatki, złapię motylka do siatki, a w barwnych jego skrzydełkach, słoneczko zalśni jak w szkiełkach.

Lato Nad morze babciu pójdziemy, zamki z piasku zbudujemy, muszelkami je ozdobię, wszystko podaruje tobie. Gdy się w morzu wykąpiemy, dalej bawić się będziemy.

Jesień Wyjdźmy babciu na spacerek, do parku, później na skwerek. Zbiorę kasztany, patyki, zrobimy śmieszne ludziki. A z listków złoto-czerwonych, bukiet będzie wymarzony.

Zima Babciu załóż mi kurteczkę

Page 83: Wierszyki Dla Weroniki

i szaliczek, ten w krateczkę. Będę lepiła bałwanka i posadzę go na sankach. Zjedziemy z wysokiej górki, aż szalik poleci w chmurki!

Wigilia

Już choinka na balkonie, skromnie czeka nim zapłonie. Wreszcie stoi, już wniesiona, zapachami odurzona: Karp smażony i śledziki, z łazankami borowiki, w zupie pachną znakomicie, pożegnały leśne życie. I makiełki napuszone, w nich bakalie też zmiękczone! I pierogi, jak księżyce, wyglądają należycie. Każdy zapach chciał być pierwszy, lecz choinka ochłonąwszy, swe gałązki już rozkłada, do igiełek coś tam gada. I… zapachniało choinką, taką, lasu odrobinką. Stroić ją zaczęto wreszcie, obsypano blasku deszczem, w lampki, w bombki. A lameta, wirowała, jak kometa. Gwiazdka pierwsza zawitała, do stołu nawoływała. Czas podzielić się opłatkiem, z rodzicami, babcią, dziadkiem, skosztować potraw dwanaście, i zaśpiewać kolęd naście! W końcu czekać niecierpliwie, patrząc na drzwi, myśleć tkliwie, - Czy Mikołaj będzie szczodry, i uwzględni nasze modły? Wreszcie przybył z prezentami, każde dziecko z nadziejami, że dostanie coś miłego. On już wiedział kto chce czego!

Ada Kopcińska-Niewiadomska

Baran, baran, beee

Baran, baran, beee... czego tutaj chcesz?

Page 84: Wierszyki Dla Weroniki

Chcę sie bawic w chowanego, lecz brakuje mi kolegów, może ktoś z was chce grać z baranem - beee...

Baran, baran, beee... z kim się bawić chcesz?

Chce sie bawić z dziewczynkami, chcę pobiegać z chłopakami, teraz kryjesz ty, zmykaj już za drzwi!

Baran, baran, beee... może schowasz się?

Gdy doliczę do dziesięciu, zniknę z oczu wszystkim dzieciom, więc szukajcie mnie, gdy ukryję się.

Baran, baran, beee... gdzie schowałeś się?

Już w książeczce jestem teraz, tu zostanę. Do widzenia!

- Czy spotkamy się?– Oczywiście! Beee.

Artur Zyskowski

Dobranoc

Dobranoc. Pchły na noc.

Karaluchy pod poduchy, a szczypawki do zabawki. Nietoperze za kołnierze, a biedronki do skarbonki.

Ślimaki w kozaki. Krety do skarpety. Mrówki do kryjówki. Szczury do rury.

Dobranoc. Kolorowych snów. Rano zobaczymy się znów.

Jadwiga Ruth Charlewska

Ja i UFO

Page 85: Wierszyki Dla Weroniki

Nocka czarną, ciemną, głuchą Na mój ogród spadło Ufo. Pewnie zepsuł im sie talerz, Lub nie chcieli lecieć dalej.

I wylazły dwie pokraki, Każdy inny, taki siaki. Miały oczy jak szpareczki, Ręce cienkie jak niteczki, Nosy grube jak cebula, Każdy futrem się otulał, Włosy mieli krótko ścięte I ogony jak diablęta.

Dziwili sie w gęstym mroku, że na ziemi taki spokój.

Ja przez okno ich widziałam I zupełnie sie nie bałam.

Ludwik Jerzy Kern

Na kanapie

Kto to chrapie Na kanapie? Kto się w ucho Przez sen drapie? Kto, gdy zły, To szczerzy kły? Kogo czasem Gryzą pchły? Komu w głowie Figle? Psoty? Kto gołębie goni? Koty? Kto pantofle Gryzie pana? Na mleczarkę Szczeka z rana? Kto się z dziećmi Bawi zgodnie? A złodzieja, cap! Za spodnie?

Wiecie, kto to? No, to sza! Po co budzić Ze snu psa...

Page 86: Wierszyki Dla Weroniki

Agnieszka Frączek

Całuski i buziaczki

Hipopotam, słoń czy smok - Każdy czasem cmoka: cmok!

Całus mamy pachnie groszkiem, bzem, budyniem i tym proszkiem, który sypie do szarlotki. To dlatego jest tak słodki!

Buziak taty troszkę kłuje, więc gdy tatuś mnie całuje w nosek lub po bosych piętach, to ze śmiechu prawie pękam!

Całus dziadka jest brodaty i ma kształt cukrowej waty, a w dodatku, jak mag z baśni, umie każdy mrok rozjaśnić!

Babcia zaś całuje tak, jakby piórkiem muskał ptak - delikatnie i mięciutko, ciepło i z uśmiechu nutką.

Za to całus mego brata... to kataklizm! koniec świata!!! Gdy ten maluch cmoknie: Cmok!, człowiek ma we włosach sok, pół lizaka i obiadek, błoto, piach i czekoladę.

Co innego, gdybym... gdybym... dostał kiedyś (choć na niby) garść buziaków od tej Zosi, która czapkę w groszki nosi... Eee... nie mówmy o tym. Psyt! Bo zrobiło mi się wstyd.

Całus Reksia jest jak sztorm - nie uznaje żadnych norm, atakuje niespodzianie, burzy mamie uczesanie, potem tatę liże w nos, a mnie w ucho... co za los!

Jednak wszystkie te całusy: taty - szorstkie jak kaktusy, brata - lekko upaćkane, mamy - słodkie i kochane,

Page 87: Wierszyki Dla Weroniki

psa - kudłate i szalone, darowane i kradzione pocałunki babć i Zoś, wszystkie z sobą łączy... coś. Co takiego ? Mówiąc w skrócie, to po prostu jest... UCZUCIE !

Misiu...? Misiu, nie uciekaj! Daj mi buzi! No...? Nie zwlekaj! Przecież każdy - miś czy smok - czasem cmoka: cmok... cmok! Cmok!!!

Wanda Chotomska

Kurcze blade

Kupił dziadek jajko w sklepie I po brzuchu już się klepie Naszykował szklankę z cukrem Kogel mogel sobie utrę

Naglę co to, awantura Dziura w jajku w jajku dziura A w tej dziurze kurcze blade Kurcze blade wrzasnął dziadek

Kurcze blade kurcze blade I ze ściany porwał szpadę Leci kurcze blade z trwogi Za kurczęciem dziadek srogi

Złapał dziadek kurcze blade Zrobię z ciebie marmoladę Marmolada lepsza z jabłka Powiedziała trzeźwo babka

Lepiej upiec kurcze blade W piekarniku na obiadek Jak wsadzili je do pieca To dopiero była heca

Bo uciekło z pieca dziurką I zostało tylko piórko Piórko blade piórko blade Które zjadł na obiad dziadek

Ludwik Jerzy Kern

Wąż

Idzie wąż wąską dróżką,

Page 88: Wierszyki Dla Weroniki

nie porusza żadną nóżką. Poruszałby gdyby mógł, lecz wąż przecież nie ma nóg.

Ludwik Jerzy Kern

Panie Wietrze

Panie Wietrze, panie Wietrze, Czemu pan nie chodzi w swetrze?

Czemu pan udaje zucha, Skoro sam pan chłodem dmucha?

Sam oziębia pan powietrze, Oj, ostrożnie, panie Wietrze!

Gnając chmurki gdzieś po niebie, Chce pan sam przeziębić siebie?

Jednak lepiej panie Wietrze, O tej porze chodzić w swetrze.

Ani się pan sam spodzieje, Jak pan siebie sam zawieje.

Liczka ma pan coraz bledsze, Panie Wietrze...

Aleksander Fredro

Paweł i Gaweł

Paweł i Gaweł w jednym stali domu, Paweł na górze, a Gaweł na dole; Paweł, spokojny, nie wadził nikomu, Gaweł najdziksze wymyślał swawole. Ciągle polował po swoim pokoju: To pies, to zając — między stoły, stołki Gonił, uciekał, wywracał koziołki, Strzelał i trąbił, i krzyczał do znoju. Znosił to Paweł, nareszcie nie może; Schodzi do Gawła i prosi w pokorze: — Zmiłuj się waćpan, poluj ciszej nieco, Bo mi na górze szyby z okien lecą. — A na to Gaweł: — Wolnoć, Tomku, W swoim domku. —

Cóż było mówić? Paweł ani pisnął, Wrócił do siebie i czapkę nacisnął. Nazajutrz Gaweł jeszcze smacznie chrapie, A tu z powały coś mu na nos kapie.

Page 89: Wierszyki Dla Weroniki

Zerwał się z łóżka i pędzi na górę. Sztuk! puk — Zamknięto. Spogląda przez dziurę I widzi... Cóż tam? cały pokój w wodzie, A Paweł z wędką siedzi na komodzie. — Co waćpan robisz? — Ryby sobie łowię. — Ależ, mospanie, mnie kapie po głowie! A Paweł na to: — Wolnoć, Tomku, W swoim domku. —

Z tej to powiastki morał w tym sposobie: Jak ty komu, tak on tobie.

Aleksander Fredro

Bajeczka o Osiołku

Osiołkowi w żłoby dano, W jeden owies, w drugi siano. Uchem strzyże, głową kręci. I to pachnie, i to nęci. Od któregoż teraz zacznie, Aby sobie podjeść smacznie? Trudny wybór, trudna zgoda — Chwyci siano, owsa szkoda. Chwyci owies, żal mu siana. I tak stoi aż do rana, A od rana do wieczora; Aż nareszcie przyszła pora, Że oślina pośród jadła — Z głodu padła.

M. Przybylska

Jeż

Idzie, idzie jeż, Ten kujący zwierz, Nóżkami tup, tup, I pod listek siup.

Jeżu, jeżu nasz, skąd igiełki masz? Jeżu, jeżu nasz, skąd igiełki masz?

A. Galica

Kolorowy deszcz

Gdy na dworze pada deszcz Kiedy wszystko szare jest. Wyjmij kredki i narysuj, To, co tylko chcesz.

Page 90: Wierszyki Dla Weroniki

Na niebiesko, fioletowo, Żółto i różowo. Na zielono i czerwono, I pomarańczowo.

Chociaż pada szary deszcz. Kredki z deszczu śmieją się. Każda kredka ostrzy nosek I rysować chce

Na niebiesko, fioletowo, Żółto i różowo. Na zielono i czerwono, I pomarańczowo.

Miś różowy

Miś różowy, miś pluszowy zbuntował się dziś chce iść także do przedszkola, tak jak chodzi Krzyś.

Wziął Krzyś Misia w obie ręce Po co pójdziesz tam? będę bawił się wesoło i nie będę sam.

Gdy tak prosisz to już chyba zabiorę Cię dziś. I tak zaczął do przedszkola chodzić z Krzysiem Miś.

Kwiatki - bratki

Jestem sobie ogrodniczka, mam nasionek pół koszyczka, Jedne gładkie, drugie w łatki, a z tych nasion będą kwiatki,

kwiatki - bratki i stokrotki, dla Malwinki, dla Dorotki, Kolorowe i pachnące, malowane słońcem.

Mam konewkę z dużym uchem, co podlewa grządki suche, mam łopatkę oraz grabki, bo ja dbam o swoje kwiatki.

kwiatki - bratki i stokrotki, dla Malwinki, dla Dorotki, Kolorowe i pachnące,

Page 91: Wierszyki Dla Weroniki

malowane słońcem.

I. D. Gellnerowa

Pieski

Raz dwa pieski na podwórzu zobaczyły kość niedużą! Biegną do niej ile siły! Już ją mają! Już chwyciły! Biały piesek do czarnego warczy: - Oddaj kość kolego! Oddać kostkę? Nie, mój miły, ja ją pierwszy zobaczyłem Kłótnia toczy się zajadła. Nagle pieskom kość upadła, ale wówczas, patrzcie dzieci, porwał kostkę piesek trzeci.

Cz. Janczarski

Naprawimy misia

Kto misiowi urwał ucho No kto pytam cicho, głucho

Nikt się jakoś nie przyznaje Może jechał miś tramwajem

Może upadł biegnąc z górki Może go dziobały kurki

Może Azor go tarmosił urwał ucho nie przeprosił.

Igła, nitka rączek para Naprawimy misia zaraz.

O już sterczą uszka oba Teraz nam się miś podoba.

Agnieszka Galica

Komputer zachorował

Nasz komputer zachorował Nie chce mi się zresetować Płata figle, żarty stroi Nawet myszka go się boi.

Wszystkie gry nam wirus zniszczył A komputer tylko piszczy

Page 92: Wierszyki Dla Weroniki

Bardzo chory biedaczysko Coś go łamie w twardym dysku.

Czy komputer ma anginę? Może dać mu aspirynę? Albo natrzeć obudowę Spirytusem kamforowym

Choć komputer to nie człowiek Trzeba dbać o jego zdrowie Na wirusa mam gotowy Program antywirusowy.

Jerzy Bielunas

Czemu?

Czemu klucz się lubi gubić? Czemu rok jest taki długi? Czemu tylko jedne są wakacje? Czemu tort ananasowy Na śniadanie jest niezdrowy? A dorośli zawsze mają rację?

Z czyjej winy i przyczyny W całym roku raz jedyny Tylko jedne urodziny, Tylko jedne imieniny?! Po co są na świecie dwóje? Po co się pogoda psuje? I dlaczego pani pyta Jak zapomni się zeszytu???

Kto powiedział, że Mikołaj Ma przychodzić tylko w zimie? I że budzik musi dzwonić Wtedy gdy najsmaczniej śpimy? Że nie można w piłkę grać, Że już pora lulu spać? Że należy mleko pić, I codziennie uszy myć?!!!

A ja to wszystko zmienię! Urządzę po swojemu!

W jednym roku cztery wiosny, Pół jesieni, miesiąc zimy, Siedem razy na wakacje I co tydzień urodziny!

Ogromny tort na stole I rock and roll'e w szkole!

Page 93: Wierszyki Dla Weroniki

Na śniadanie już nie grysik Lecz codziennie pyszne ptysie!

Słońce nie chodzi spać - Możemy w piłkę grać! A w dodatku na podwórzu Absolutnie nie ma kurzu, Więc nie trzeba uszu myć, I od razu chce się żyć!!!

Wanda Chotomska

Kokoszki

Każda kokoszka jąka się troszkę, co łatwo sprawdzić mając kokoszkę.

Kiedy kokoszka zrobi pierożki i chce zaprosić na nie kumoszki, to zaraz głośno gdacze kumoszkom: - Chodź na pierożki ko-ko-kokoszko!

Gdy na ból głowy cierpią kokoszki do aptekarza idą po proszki i gdaczą kiedy proszki kupują: - Ile te proszki ko-ko-kosztują?

Wszystkie kokoszki robią zakupy, wszystkie kupują koper do zupy, a potem gdacze kokoszek szereg: - Mam w ko-ko-koszu ko-ko-koperek!

Kiedyś na koncert poszły kokoszki i podziwiały angielskie rożki, a potem wszystkie dawały słowo, że rożki grały ko-koncertowo.

Bardzo się lubią stroić kokoszki, więc w kołnierzyki wpinają broszki i zapewniają: - Proszę nam wierzyć, że broszka zdobi ko-ko-kołnierzyk.

Jedna kokoszka była w komisie. Komis po nocach do dziś jej śni się, i marzy, by jej w prezencie dali z ko-komisu sznur ko-korali.

Każdy kogucik dla swej kokoszki przynosi co dzień pachnące groszki, a ona gdacze: - Włóż groszki w wodę ozdobię nimi ko-ko-komodę.

Page 94: Wierszyki Dla Weroniki

Pyta kokoszka, gdy syn kokoszki pobrudzi śpioszki albo pończoszki: - Ko-ko-kogutku, co też wyczyniasz, że tak się smolisz jak ko-kominiarz?

Kiedy kokoszka jest listonoszką, roznosi listy innym kokoszkom i gdacze patrząc na listów sterty:Mam w swojej torbie ko-ko-koperty.

Eliza Sarnacka-Mahoney

Krasnoludek

Jak wygląda krasnoludek? Proszę bardzo, już to mówię: Wczoraj był tu na przyjęciu Narozrabiał za dziesięciu Sam zżarł wszystkie czekoladki Rozbił wazon, złamał kwiatki Strzelał z procy do obrazu Nie przeprosił ani razu W końcu gdzieś za szafę wskoczył I tak wszystkim zniknął z oczu. Co? Że nie na temat mówię? Przecież mówię: krasnoludek Wczoraj był tu na przyjęciu....

K. Łochocka

Czarna krowa

Czarna krowa w kropki bordo gryzła trawę kręcąc mordą. Kręcąc mordą i rogami gryzła trawę wraz z jaskrami.

„Czarna krowo, nie kręć rogiem, bo ja pieróg jem z twarogiem: gdy tak srogo rogiem kręcisz, gryźć pieroga nie mam chęci.”

„Jedz bez trwogi swe pierogi, nie są groźne krowie rogi. Jestem bardzo dobra krowa rodem z miasta Żyrardowa.

Raz do roku w Żyrardowie pieróg z grochem dają krowie. Więc mi odkrój róg pieroga, a o krowich nie myśl rogach.

Page 95: Wierszyki Dla Weroniki

Ja Ci również radość sprawię: Jaskry, które rosną w trawie, zręcznie ci pozrywam mordą czarną mordą w kropki borrdo.”

Dariusz Godoś

Miś Pufi

Po wakacjach Miś wesoły postanawia pójść do szkoły, położonej w głębi lasu, gdzie zupełnie brak hałasu.

Pije mleko i już pędzi zająć miejsce w pierwszym rzędzie "Chcesz się uczyć?" - ziewa suseł - "Ja nie idę, bo spać muszę".

W dali wiewióreczki śmigłe Wyprawiają figle-migle. "Ani w głowie im nauka" - Misiek smuci się i stuka

Do mieszkania starej sowy, Słuchać zdania jej gotowy. Mądra sowa tak mu radzi: "Wiedzy krzynka nie zawadzi".

Wanda Chotomska

Hipopotam lubi błoto

- Hipopotam jest istotą, która bardzo lubi błoto. - Tak powiedział hipopotam i od razu – chlup! – do błota.

Tygrys się po klatce miota: - Hipopotam? Chlupopotam! Chlupnął błotem naokoło i zabłocił całe ZOO!

Spojrzał kojot na kojota: - Hipopotam? Chlapopotam! Chlapnął błotem na kojoty, więc weźmiemy go w obroty!

Sarnim wzrokiem patrzy sarna: - Co on zrobił? Rozpacz czarna! Hipopotam? Chlupopotam! Jak wyglądam? Jak sierota!

Page 96: Wierszyki Dla Weroniki

Co on zrobił z biednej sarny? Mnie jest nie do twarzy w czarnym!

Struś ogonem trzęsie strusim: - On zapłacić za to musi! Hipopotam? Chlapobłotam! Pióra mam na wagę złota, moje pióra warte krocie, a te pióra całe w błocie!

Ryczą lwice z wszystkich klatek: - Dzieci mamy piegowate! Hipopotam? Piegobłotam! Dzieci mają piegi z błota. Przez te swoje głupie psoty zmienił lwiątka w oceloty!

Białe lamy w sukniach z lamy, na sukienkach liczą plamy : - Hipopotam ? Plamobłotam! To chuligan i niecnota! Splamił lamom suknie z lamy i jak teraz wygladamy?

Płyną z oczu łzy żyrafie: - Szyi umyć nie potrafię... Hipopotam? Hipobłotam! Mam na szyi pełno błota. Ile mydła się zużyje na tę strasznie brudną szyję.

Rozgniewały się kangury : - On nam zniszczył garnitury! Hipopotam ? Hipopsotam! Takie psoty to głupota! Na ubraniach mamy plamy, więc do sądu go podamy!

Siedzi w błocie hipopotam, chlupopotam, chlapopotam, chlapobłotam, chlupobłotam, plamobłotam, piegobłotam, hipobłotam, hipoposotam - boi się wychylić z błota.

Wszyscy krzyczą, psioczą, płaczą, w całym ZOO wielki zamęt, a on wzdycha sobie z cicha: - Ciężko być hipopotamem ! Bardzo ciężko być istotą, która lubi skakać w błoto...

Page 97: Wierszyki Dla Weroniki

Natalia Usenko

Czarna Krowa

Czarna krowa w kropki bordo wędrowała drogą. Z przodu miała wielką głowę, z tyłu miała ogon! Przystanęła nad kałużą, pochyliła głowę - Jedno oko miała żółte, drugie fioletowe! Rozpostarła wielkie skrzydła (miała je na grzbiecie), Pofrunęła między chmury, wrzeszcząc "ECIE PECIE!!!" Z najwyższego czubka drzewa skakała na głowę, Zlizywała prosto z nieba chmury waniliowe... Tylko niech mi nikt nie mówi, że krowa nie lata, Bo się wszystko może zdarzyć w samym środku lata!

Gdy Pan Jezus był malutki

Gdy Pan Jezus był malutki, nigdy nie próżnował. Z Matką Bożą i z Józefem Ochoczo pracował.

To piłował, to heblował, To wełenkę zwijał. Nosił wodę, zmiatał wióry I gwoździe przybijał.

Każdy człowiek

Każdy człowiek, duży mały, Dzieckiem Bożym jest. Pan Bóg koch wszystkie dzieci I mnie kocha też.

Nawet mała boża krówka, Nawet polny kwiat, Każdy słoń i każda mrówka Może śpiewać tak:

Każdy człowiek, duży mały, Dzieckiem Bożym jest. Pan Bóg koch wszystkie dzieci I mnie kocha też.

Nawet mała boża krówka, Nawet polny kwiat, Każdy słoń i każda mrówka Może śpiewać tak:

Każdy człowiek, duży mały, ... itd., itd. ...

Page 98: Wierszyki Dla Weroniki

Ignacy Krasicki

Dzieci i żaby

Koło jeziora Z wieczora Chłopcy wkoło biegały I na żaby czuwały: Skoro która wypływała, Kamieniem w łeb dostawała. Jedna z nich, śmielszej natury, Wystawiwszy łeb do góry, Rzekła: "Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie! Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie".

Adam Mickiewicz

Przyjaciele

Nie masz teraz prawdziwej przyjaźni na świecie. Ostatni znam jej przykład w Oszmiańskim powiecie. Tam żył Mieszek, kum Leszek, i kum Mieszka Leszek, Z tych, co to: gdzie ty, tam ja, – co moje, to twoje. Mówiono o nich, że gdy znaleźli orzeszek, Ziarnko dzielili na dwoje; Słowem, tacy przyjaciele, Jakich i wtedy liczono niewiele. Rzekłbyś: dwa duchy w jednym ciele.

O tej swojej przyjaźni raz w cieniu dąbrowy Kiedy gadali, łącząc swoje czułe mowy Do kukań zozul i krakań gawronich, – Wtem ryknęło raptem coś koło nich. Leszek na dąb; nuż po pniu skakać jak dzięciołek. Mieszek tej sztuki nie umie, Tylko wyciąga z dołu ręce: „Kumie!” Kum już wylazł na wierzchołek.

Ledwie Mieszkowi był czas zmrużyć oczy, Zbladnąć, paść na twarz: a już niedźwiedź kroczy, Trafia na ciało, maca: jak trup leży; Wącha: a z tego zapachu, Który mógł być skutkiem strachu, Wnosi, że to nieboszczyk, i że już nieświeży. Więc mruknąwszy ze wzgardą odwraca się w knieje, Bo niedźwiedź Litwin miąs nieświeżych nie je. Dopiero Mieszek odżył... „Było z tobą krucho! – Woła kum – Szczęście, Mieszku, że cię nie zadrapał! Ale co on tak długo tam nad tobą sapał, Jak gdyby coś miał powiadać na ucho?” „Powiedział mi – rzekł Mieszek – przysłowie niedźwiedzie:

Page 99: Wierszyki Dla Weroniki

Że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie”.

Natalia Usenko

Miś i Księżyc

Grześ z przyjaciółmi siedział na łące i gwiazdy liczył tam spadające. Tygrysek patrzył w dal przez lunete i westchnął: - Chciałbym zrobić rakietę... Taką największą na całym świecie, mógłbym na księżyc na niej polecieć!

Misiak w zadumie spojrzał do góry. - Na księżyc? - spytał - Ale na który? Bo widzisz, zdradzę ci tajemnicę: na niebie widać różne księżyce...

Jeden jak skórka pomarańczowa, co za chmurami ciągle się chowa.

Drugi, okrągły jak żółty lizak - ktoś po kawałku z niego odgryza...

Ten trzeci jest jabłuszkiem pękatym, a czwarty - połamanym dukatem!

Piąty, miodowy, wisi najniżej - co spojrzę w górę, to się obliżę...

Szósty, ogromny, ten w lisiej czapie, śpi aż do rana i głośno chrapie!

Jest księżyc biały, pomarańczowy, srebrny i w plamiki - codziennie nowy!

Grześ misiowego dotknął ramienia. - Niedźwiadku! Księżyc ciągle się zmienia! Jest jeden, sprawa to tajemnicza!

A księżyc w górze śmiał się i milczał.

Zofia Poletyło

Kiwi

Leży na tacy kiwi I wszystkiemu strasznie się dziwi: Że ananas ma czuprynę z czubkiem, Że poziomki są takie maciupkie, Że pomarańcze są pomarańczowe, Że arbuz zieloną ma głowę,

Page 100: Wierszyki Dla Weroniki

Twardy do zgryzienia jest orzech, A limonka zżółknąć nie może. A przede wszystkim chce wiedzieć, po co Jest na tacy tyle owoców. Aż powiedział mu banan: "Właśnie zaraz ci wszystko wyjaśnię. Przyjechaliśmy tu z róznych stron świata Żeby stworzyć najwspanialszą, najsmaczniejszą, owocową sałatkę lata".

Ryszard Marek Groński

Wierszyki o literkach

Znacie jużWiersz o abecadle, Co z pieca na łeb Spadło nagle?

Ja Chcę zwierzyć się z sekretu, Który dziś wyjawić czas - Kształty liter alfabetu Spotka w życiu każdy z was.

A B C D E F G H I J K L Ł M N O P Q R S T U V W X Y Z Ż

Miejcie oczy więc otwarte I przewróćcie książki kartę ...

***

A

Pomysł Przychodzi mi Do głowy - A Przypomina Szyb naftowy...

Szyb taki Stoi tam, gdzie pod ziemią Ropy naftowej Zasoby drzemią.

Page 101: Wierszyki Dla Weroniki

U nas - naftowe szyby rosną, Gdzie nad Wisłoką leży Krosno...

Inną możliwość Ujawnię W mig wam; A Przypomina Indiański wigwam!

Tak się nazywa Indiański dom, Żył w nim Zaciekły wróg Bladych twarzy Ryczący Bawół Lub Grzmiący Grom...

A wam - Z czym jeszcze A się kojarzy?

***

B

Gdyby położył literę B - (Brzuszkami w górę B układamy) Widzimy W murze Zamku Dwie bramy.

Co jest za nimi? Tego nikt nie wie.

Sam też nie jestem za bardzo pewien...

***

C

C - sierp księżyca Na tle nieba Srebrzystym blaskiem świeci. Mruczy: "Reklamy mi nie trzeba, Księżycowi poeci...

Modny dziś

Page 102: Wierszyki Dla Weroniki

Stałem się ogromnie: Nawet Łunochod (1) Łazi po mnie!"

(1) Łunochod - bezzałogowy, sterowany z Ziemi pojazd radziecki przeznaczony do badań Księżyca.

***

D

D - to napięty łuk. Zapyta ktoś: Gdzie strzała?

Któż by to wiedzieć mógł - W powietrze uleciała. Gdy ostrym grotem Błękit przeszywa, Do nowej strzały Tęskni cięciwa.

***

E

Gdy słońce świeci coraz słabiej, Bieleją drzewa w rannej mgle, Budzą się ze snu stare grabie, Co mają kształt litery E.

Alejki parku czas oczyścić Z opadłych z drzew jesiennych Liści.

***

F

F - to semafor. Stoi na warcie Przed siebie patrząc Czujnie, Uparcie...

Gdy się pojawi Pociąg w oddali, Semafor Zerka na wszystkie strony, Potem Ze świateł Jedno zapali: Sygnał - czerwony...

Page 103: Wierszyki Dla Weroniki

Sygnał zielony... Że - droga wolna, Ramię podniesie Albo rozkaże: "Stój!" maszyniście.

Wiosna czy lato, Zima czy jesień, Semafor Pręży się Służbiście.

***

G

Szare gniazdo Jaskółki Wisi u powały. Między niebem a ziemią Ulepione gniazdo. Jaskółki je dla dzieci swoich budowały, Żeby rosły bezpieczne Pod gwiazdą przyjazną.

***

H

H - to szczebel ostatni Drabiny Na strych, Gdzie jabłka dojrzewają I szeleści siano... Czujesz już Zapach jabłek, Choć nie widzisz ich, Lecz one we wspomnieniu Wakacji zostaną.

***

I - jest widzianą z góry Autostradą. Nitką betonu, Która dłuży się i dłuży.

Strumienie samochodów Autostradą jadą,

Page 104: Wierszyki Dla Weroniki

Jadą I niejedna przygoda Zdarzy się w podróży.

I - to droga daleka, Pęd, Jazda przez świat, A ta nad i kropeczka - To nasz miły fiat!

***

J

Zakręt! Zakręt! Uwaga! Kierownicy zwrot, Bo I nagle zmieniło się W literę J.

J - to jest właśnie zakręt - Załamanie linii... Zwalniamy, bo kierowcy Też zwolnić powinni.

***

K

Litera K To rusztowanie. Trwa na nim praca Nieprzerwanie.

Trzeba tynkować Nowy blok, Nim lokatorzy się wprowadzą Na rusztowaniu - Straszny tłok. Majster Jest tu najwyższą władzą.

Przed tynkowaną Stoi ścianą - Pilnuje, żeby kolor stanął!

***

L

Dawniej się budowało domy

Page 105: Wierszyki Dla Weroniki

Z drzewa... Dach kryła Sterta słomy.

Później - Wznoszono domy z cegły. Murarskie prace wolno biegły... Dziś Są gotowe elementy. Z nich składa się piętro po piętrze.

Dopiero co Dom był zaczęty - Już gotowy! Tempo coraz prędsze.

Jak klocki - Ściany ustawione... Czym jest litera L? Balkonem!

***

Ł

Gdy na wycieczce Jesteśmy już - Maszerujemy przed siebie drogą. Spod nóg się wzbija Złocisty kurz, Ale nie mamy Zapytać kogo, W jakim kierunku Należy iść - Bo tego nie wie Drzewo ni liść...

Wtedy Drogowskaz Drogę nam wskaże (Kształtem literę Ł przypomina) Znam jedno z jego Najskrytszych marzeń - Drogowskaz chciałby Raz Pójść do kina...

***

M

Co przypomina litera M?

Page 106: Wierszyki Dla Weroniki

Dachy domów miasteczka, Powleczone snem. Dachy domów, Co w niebo wznoszą się spiczasto. A nad nimi - Gołębie Płyną jak obłoki.

Rynek, Kilka uliczek - Oto całe miasto. Wszędzie jest bardzo blisko... Dosłownie dwa kroki.

Kiedy zmierzch już uliczki Z przechodniów wyludni, Wschodzi księżyc I gwiazdy Świecą W starej studni.

***

N

Czasem niebo się zachmurza, Wiatr zawodzi: Idzie burza! Deszczu tłuką się Zwierciadła (Jak okruchy szkła - Deszcz pryska). Błysk Rozdziera Chmury Z nagła. I wypada Z chmury - Iskra...

N - to błyskawica właśnie. Błyśnie i za chwilę zgaśnie.

***

O

O - jest bańką mydlaną. Do wszystkich się wdzięczy, Mieni się barwną pianą, Kolorami tęczy,

Page 107: Wierszyki Dla Weroniki

Szybuje raźno w górę. Wtem Przed nią Przeszkoda...

Piec okazał się Gburem. Nie ustąpił... O, szkoda!

***

P

Nasi lotnicy - pilnie strzegą Obszaru nieba błękitnego...

Wśród innych zajęć bardzo wielu Pilotów Szkoli się i ćwiczy W strzelaniu Do ruchomych celów (Wyjaśnię wam skrót tajemniczy).

Ruchomy cel - Zwany "rękawem" - Ma kształt litery P.

Pilot mieć musi Wielką wprawę, Gdy trafić W niego chce.

Jedynie doświadczony pilot Serią przeszywa go Na wylot...

***

Q

Literę Q (czyta się "ku") Dość często Macie przed oczyma. Wystarczy W płuca nabrać tchu - Q Jak balonik się nadyma!

Page 108: Wierszyki Dla Weroniki

***

R

Czy widział ktoś Na własne oczy Wielką koparkę, Która kroczy? Sama posuwa się Metr po metrze, By drogę innym Maszynom przetrzeć? Od setki łopat Więcej dobywa Przemieszanego Z ziemią kruszywa...

Widziałem taką Raz na budowie. Kroczyła, Budząc podziwu szmer... Wiecie, co jeszcze O niej wam powiem? Przypominała Literę R!

***

S

Litera S Wije się jak wąż, Z którym do ładu Ludzie dojść nie mogą.

I głowy sobie Suszą nad tym wciąż: Czy ogon - węża, Czy też wąż - ma ogon?

***

T

Kto na T spojrzy, Zgadnie w lot - T - to jest młotek Albo młot.

Gwóźdź wbija się Z pomocą młotka. W ścianę lub w deskę

Page 109: Wierszyki Dla Weroniki

Wejdzie miękko... Za to młot - W kuźni Można spotkać Wzniesiony w górę Mocną ręką. Przy każdym uderzeniu młotem Iskier zrywają się tysiące. A kowal wzdycha, zlany potem - Żelazo kuj, Póki gorące...

***

U

U - jest kadłubem statku Widzianym z nadbrzeża. W suchym doku Od świtu Wre uparta praca - Nie wolno, aby statek Długo w doku leżał. Więc załoga Terminy Wodowania skraca...

Kiedy nowa jednostka Już opuści stocznię - W morze płynie Pod biało-czerwoną banderą, Stoczniowcy Do roboty Biorą się niezwłocznie, Bo w doku czeka statek Zaczęty dopiero.

***

V

Wśród sitowia Jezioro Świeci taflą gładką. Podrywa się do lotu Dzikich gęsi stadko. Uderzając skrzydłami O srebrną powierzchnię: V V V V V V V V

Page 110: Wierszyki Dla Weroniki

V Już za chwilę Po niebie Stadko się rozpierzchnie.

Gęsi są towarzyskie - Sądząc po ich krzykach. Wkrótce Znów lecą kluczem, Co niebo odmyka...

***

W

Rozlane Świtu Mleko. Za oknem - Mokry świt. Widoczny gdzieś daleko Wznosi się Górski szczyt. Dwa szczyty Widać jeszcze Z lewej i z prawej strony, Lecz że padają Deszcze, Ich zarys jest Zamglony...

***

X

X - litera równie rzadka Jak drewniany, Stary wiatrak.

Na wzniesieniu Wiatrak stał, Korzystając Z wiatru siły. Kiedy wiatr Przychylny wiał, Jego skrzydła się kręciły I wprawiały żarna w ruch. Sypał się z nich biały puch - Co za mąka! Co za mąka! Stary wiatrak dumnie stękał... Gdy wiatr ucichł,

Page 111: Wierszyki Dla Weroniki

Wiatrak mruczał: Stać bezczynnie, cóż za męka!

Zobaczywszy gdzieś wiatraki, Wiedzcie: Skrzydeł kształt Był taki - X

***

Y

Drzewo Gałęzie Wznosi do nieba. Drzewo, Z którego Opadły liście. Wielki jest smutek Nagiego drzewa. Jak łzy Padają Krople mgły Mgliście...

Jedna pociecha: Liście odrosną, Zieloną chmurą Powrócą wiosną...

***

Z

Lubicie Chodzić na mecze? Ja także lubię, Nie przeczę... Litera Z Wyraźnie ma Trybuny kształt... Zaczęta gra - Kibiców tłum Swe gardła szkoli Żądając ciągle Nowych goli: Banaś, uwaga! Graj na Gadochę! Lubański, strzelaj... Przesadził trochę -

Piłka kopnięta

Page 112: Wierszyki Dla Weroniki

Wysoko, het Ponad trybunę Kropką nad Z - literą Ż

***

Popatrzcie, proszę, Jak na spacerek Właśnie wyrusza Literek szereg -

A B C D E F G H I J K L Ł M N O P Q R S T U V W X Y Z Ż

Każda litera Wzięta z osobna Do czegoś była Lub jest podobna... Pora się przyjrzeć Liter zwyczajom - Chętnie Ze sobą się spotykają.

Pragną być razem, Tęsknią za ściskiem: Litery Bardzo są Towarzyskie.

Wystarczy Świstek Papieru Mały, Aby litery Się zwoływały:

Chodźcie tu prędko! Na co czekacie? Ciągną Znajomych Liter Postacie. A - Z pogania, B na F wpada.

Kartka papieru Robi się blada - Czy aby

Page 113: Wierszyki Dla Weroniki

Tłumek Liter Pomieszczę?

Litery Wolną Zajmują Przestrzeń. Już S się wije, O się nadyma...

Papier Cierpliwy Wszystko Wytrzyma! Tłok jak w tramwaju. Ścisk niby w Samie.

Pan X tu nie stał... Pani P kłamie...

- Ja jestem lepszy! - Ja byłam pierwsza! Z liter Składają się Słowa Wiersza.

Bowiem litery Co dnia Od nowa Najchętniej lubią Bawić się - W słowa...