16
miesięcznik wydawany przy Gimnazjum Miejskim nr 2 w Mińsku Mazowieckim od 2004r. nr 6 (78) luty 2011 - NUMER SPECJALNY „MODA NA POLSKI” Już po raz kolejny w numerze specjalnym miesięcznika „TWOJE DZIECKO” wydawanym z okazji Szkolnego Święta Języka Polskiego publikujemy prace uczniów naszego gimnazjum. Teksty prozatorskie i poetyckie, które przeczytacie, są dowodem na to, że w gimnazjum można pisać ciekawie, mądrze, niebanalnie i z polotem! Wszystkim czytelnikom życzymy przyjemnej lektury, a twórcom - radości z pisania w przyszłości! J

Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Prezentujemy wydanie specjalne naszej gazetki, poświęcone konkursowi Moda Na Polski, który odbył się niedawno w naszej szkole.

Citation preview

Page 1: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

miesięcznik wydawany przy Gimnazjum Miejskim nr 2 w Mińsku Mazowieckim od 2004r. nr 6 (78) – luty 2011 - NUMER SPECJALNY „MODA NA POLSKI”

Już po raz kolejny w numerze specjalnym miesięcznika „TWOJE DZIECKO” wydawanym z okazji Szkolnego Święta Języka Polskiego

publikujemy prace uczniów naszego gimnazjum.

Teksty prozatorskie i poetyckie, które przeczytacie, są dowodem na to, że w gimnazjum można pisać ciekawie, mądrze, niebanalnie i z polotem!

Wszystkim czytelnikom życzymy przyjemnej lektury, a twórcom - radości z pisania w przyszłości! J

Page 2: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 2

DZIAŁO SIĘ ____________________________________________________________________________________

W ubiegłym roku wprowadziliśmy w naszym gimnazjum „Modę na polski”. Chcemy promować język polski jako bardzo przyjemną i potrzebną w życiu dziedzinę nauki, ale także kultury i sztuki. Tegoroczne nowości to znak graficzny (patrz str. 1) zaprojektowany przez Basię Pałdynę z 3g oraz zadania indywidualne dla tych, którzy orientują się w zagadnieniach polonistycznych, są wytrwali, dużo wiedzą i chcą wiedzieć jeszcze więcej! W dniu finału – 21 lutego – poznamy ich nazwiska… W ramach przypomnienia tego, co działo się rok temu, publikujemy okolicznościowe wiersze napisane przez Natalię Kulbacką i Agnieszkę Abramowską oraz rymowankę ówczesnej 2b. Na pozostałych stronach numeru specjalnego „Twojego dziecka” znajdują się teksty napisane przez uczniów naszego gimnazjum w II semestrze roku szkolnego 2010/2011 oraz w I semestrze tego roku. Miłej lektury!

Agnieszka Abramowska Moda na polski

Na język polski od dziś jest moda wszak wyjątkowa jego uroda te chrząszcze brzmiące w trzcinie powyłamywane szczeble w Szczebrzeszynie to jest poezja wysokich lotów lecz skoro jest z tym tyle kłopotów na ortografię modę ogłaszam i do lektury słowników zapraszam od dziś niech życiem rządzi logika że najważniejsza jest gramatyka kto nie odróżnia orzeczenia od podmiotu wiele mieć może w życiu kłopotów życie właśnie to ortografia błędów się przecież dużo przytrafia ogłaszam – najważniejsze jest od tej chwili byśmy ojczysty język chwalili.

Natalia Kulbacka Ciekawostki o języku Język mówiony, język pisany czasem zbyt trudny, niedoceniany, lecz każdy Polak zakusy ma i o polszczyznę swoją dba.

I tak na przykład, zgadnąć to łatwo - frazeologizm to połączenie, gdzie dwa wyrazy mają znaczenie, bądź ich charakter: przenośny, właściwy lub w porównania bardzo treściwy.

Związki te mają różne swe źródła: sztuka i mity, historia, kultura, czasami także literatura, rodowód sięga nawet do wierzeń…

Frazeologizm to jakby pomost między przeszłością, a tym co teraz bogaci wiedzę, żyje swym życiem i trwa w polszczyźnie, tętni odkryciem.

Każdy je tworzy na swój użytek uczeń i student, sportowiec, aktor. Najwięcej jednak znaleźć ich można w mowie potocznej, w humorze, co dnia.

rymowanka obecnej 3b J ZNAJ MICKIEWICZA, CZYTAJ SIENKIEWICZA PODZIWIAJ KOCHANOWSKIEGO, CYTUJ SŁOWACKIEGO. BO POLSKA LITERATURA JEST JAK PIĘKNA NATURA. KTO CZYTA I CYTUJE, TEMU SZCZĘŚĆIA NIE BRAKUJE!

W 1952 roku w azjatyckiej części Eurazji – Bangladeszu – kraju, który przeżywał wówczas gehennę niewoli, studenci stanęli w obronie swojego języka narodowego, postulując wprowadzenie go do pakistańskich oraz indyjskich instytucji i urzędów. Ich heroiczne postawy bohaterów bez mała pół wieku później upamiętnia UNESCO, ustanawiając dzień 21 lutego Międzynarodowym Dniem Języka Ojczystego. Parlament Rzeczypospolitej Polskiej 7.10.1990r. uchwalił ustawę o języku polskim – ważny dokument regulujący ochronę prawną współczesnej polszczyzny przed nadużywaniem obcych zwrotów i wyrażeń w naszym języku. Moc wyrażania opinii oraz ustalania zasad ortografii i interpunkcji ma Rada Języka Polskiego przy Polskiej Akademii Nauk.

DALCZEGO 21 LUTEGO?

red.

Page 3: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 3

LIST DO JANA PAWŁA II ____________________________________________________________________________________

Wiśniew, 19 września 2011r. Drogi Ojcze Święty!

Bóg mnie raczej nie zna. Ty zresztą też. Co z tego, że jesteś świętym, mieszkasz w niebie i patrzysz na świat z obłoczka (tak przynajmniej mi mówiono, kiedy byłam dzieckiem). Nie znasz mnie, bo nigdy nie wierzyłam w Boga z zaangażowaniem wykraczającym poza niedzielną mszę. Nie nauczono mnie wiary, tej bezgranicznej, biblijnej. Znam kilka modlitw, kilka innych już zapomniałam. Chodzę na groby bliskich mi ludzi. I zamiast ich duchowej obecności czuję jedynie zapach topionej parafiny, tylko płomień zniczy. I za to momentami nienawidzę Boga.

Śmierć pozbawia nas miłości. W zamian daje desperację. I gorycz nie do przełknięcia. I niepewność, wręcz szaleństwo, kiedy nie czuje się już nic; tylko pustkę.

Jeszcze za życia doskonale poznałeś smak śmierci. Czy można myśleć o Bogu, dotykając zimnej płyty grobu ukochanej osoby? Gdzie podziewa się świadomość Jego bezgranicznej miłości? Dobro przestaje istnieć, kiedy w nas samych jest tylko frustracja i gniew. Ojcze Święty, kiedy pytałam, nikt nie zaprzeczył, że Bóg jest okrutny. Po latach doszukałam się w tym okrucieństwie miłości. Bóg pozbawia nas logiki, każe tylko ufać, wierzyć, kochać, poświęcać. Mówi, żebyśmy zwrócili się przeciwko naszemu zwierzęcemu człowieczeństwu, które zmusza nas do nieustannej pogoni za coraz to nową zdobyczą; za pieniędzmi, władzą, prestiżem. Ciałem jesteśmy przecież zwierzętami. Dopiero dusza nas uczłowiecza. Mam więc chyba prawo napisać, że byłeś najbardziej ludzkim z żyjących Polaków? Masz piękną duszę. Gdzie teraz ona jest? I czym tak naprawdę jest niebo?

Wiem dobrze, że trzeba umrzeć, żeby narodzić się na nowo. Byłeś fundamentem moich niegdysiejszych przekonań, jedyną nadzieją i jedynym pragnieniem. Kiedyś nie wierzyłam w Boga jako takiego, wierzyłam w Papieża, który płynnie mówił w moim ukochanym języku. W Papieża, który nikogo nie potępiał. Całował ziemię, po której stąpamy. Szanował, wybaczał, kochał. Miliony pociągnął do wiary katolickiej. A potem umarłeś i sama już nie wiem, co bardziej bolało; odejście tego Papieża, czy ta beznadziejna świadomość, że już nigdy nie usłyszę głosu tego człowieka. Człowieka, który rozumiał jak nikt inny.

Przeczytałam kiedyś Biblię. Coś poczułam, zaledwie muśnięcie. Drgnienie struny, głęboko w sercu. Ot, wzruszenie, jakie wywołuje tragiczna śmierć niewinnego człowieka. Może coś jeszcze. Może zapomniałam. Może nie chcę sobie przypomnieć. Może nie jestem dobrym chrześcijaninem. Tak często tracę wiarę. Jesteśmy dziećmi szczęścia, czemu więc zapomnieliśmy jak to jest czynić dobro? Tak, jestem nieszczęśliwa. Czasami tak bardzo oschła, nieszczera. Jestem taka, jak świat, w którym przyszło mi żyć. I żałuję, że musiałam patrzeć na śmierć Świętego.

Widzisz, Ojcze Święty ja doskonale wiem, że gdyby nie Ty, dawno temu odeszłabym od Kościoła. Przemówił do mnie wtedy cud Twojego życia. Byłeś poetą. Poezję zaś odczytuje się sercem i sercem się ją pisze. Są chwile, kiedy umiera zdrowy rozsądek, nie ma mózgu, jest tylko dusza, obdarta z logiki; naga dusza, która miota się w czterech ścianach serca. Wtedy właśnie przestaję pytać „Dlaczego?”, rozumiem i akceptuję, że tak właśnie miało być. Ja też przecież codziennie umieram i wraz z blaskiem jutrzenki rodzę się na nowo. Jak gąsienica, która musi poświęcić swoje życie, aby stać się motylem. Piękna analogia naszego życia. Zawsze musimy coś oddać, aby zyskać coś innego.

Widzisz Ojcze Święty, my strasznie gubimy się w tym wielkim świecie. Gubimy się w uczuciach i niejasnych pragnieniach, w „mieć czy być?” zadawanym wciąż w kółko. Jezus miał rację, porównując ludzi do stada owieczek. Musimy mieć w kimś oparcie, musimy mieć jakiegoś pasterza. Dla jednych jest nim Allach, dla drugich posążek Buddy. Są ludzie, dla których oparciem jest sama świadomość istnienia. Dla mnie, zmęczonej absurdem mechaniki losu być może kiedyś, jedynym oparciem będzie Bóg. Za bardzo zawiodłam się na tym cudownym świecie, by teraz nad tym myśleć. Bo wczoraj już do mnie nie należy, a jutro jest tak niepewne. A dziś? Dziś powracam do rzeczywistości.

I chciałabym, żebyś wiedział, jak bardzo szanuję Cię za to, co zrobiłeś dla chrześcijaństwa; dla ludzi, którzy w trudnych chwilach modlili się za ukochanego Papieża, a teraz modlą się do błogosławionego Jana Pawła II. Dziękuję za Twoje dążenia do zjednoczenia nie tyle religii, co po prostu ludzi. Dziękuję za pojęcia tolerancji i równości wobec wszystkich, bez względu na kolor skóry, język czy wyznanie, które wpoiłeś także i mi. Bo czy i nie są to największe prawdy chrześcijaństwa? Tolerancja i akceptacja, substytuty miłości. Dziękuję Ci za rozbudzenie we mnie miłości do Boga. I za Twoje słowa, które, choć kierowane do ogółu tak bezpośrednio dotyczyły mnie.

A proszę Cię o jedną rzecz. O wewnętrzny spokój dla wszystkich, którzy tego spokoju potrzebują. Równowaga ducha pozwala jasno spojrzeć na własne życie i w sposób szczery oraz trzeźwy przyznać, że jutro będzie lepszy dzień.

Raczej Ci nieznana, Wiktoria PS. Być może jeszcze kiedyś odważę się do Ciebie napisać. Może wtedy, kiedy zrozumiem pojęcie tej „bezgranicznej, typowo biblijnej wiary”? Jak to jest wierzyć tak mocno, by poświęcić Bogu całe swoje życie; pokonać granice rozumu?

WIKTORIA BARTNICKA, 3A

Page 4: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 4

ROZPRAWKA __________________________________________________________________________________

KIEDYŻ STWORZON NA DUDKA, BĄDŹ DUDKIEM, NIEBOŻE! CZY TO NA DZISIEJSZE CZASY DOBRA ŻYCIOWA RADA? A MOŻE WARTO PRZEKRACZAĆ BARIERY, NAWET

GDY TO NARAŻA NA DRWINY?

Dzisiejsze czasy stawiają przed człowiekiem coraz wyższe poprzeczki dotyczące jego wykształcenia, znajomości języków obcych i dodatkowych umiejętności. Wydaje mi się, że warto przekraczać ograniczające nas bariery, łamać stereotypy i pokonywać nasze wewnętrzne lęki. Czy w świecie złożonym z „dudków” i „pawi” fakt urodzenia ma decydować o zaszufladkowaniu nas na zawsze do którejś z tych grup?

Absolutnie nie! Maksymą ludzi twórczych, nietuzinkowych mogą być słowa Adama Mickiewicza zawarte w jego przełomowym utworze pod tytułem „Oda do młodości”:

„Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga, łam, czego rozum nie złamie”.

Wskazówka ta oznacza, że należy w życiu pokonywać swoje słabości, walczyć z nimi nie tylko na drodze racjonalnej, ale także za pomocą intuicji, emocji i uczuć. Trzeba wyznaczać sobie cele do realizacji i dążyć do ich spełnienia (tak, by nie pozostały tylko w sferze marzeń).

Wydaje mi się, że zarówno życie, jak i literatura czy film podają nam gotowe przykłady „zrzucania upierzenia dudka”. Dla mnie wzorem do naśladowania jest postać Maćka z filmu pt. „Klan”, w którą wcielił się Piotr Swend. Aktor ten z wielkim powodzeniem już od czternastu lat ukazuje widzom sylwetkę chłopca z chorobą Downa i jest tym bardziej wiarygodny, że sam na nią cierpi. Czy Piotr, podejmując się tego wyzwania, nie obawiał się społecznych drwin? Można się domyślać, że tak, ale zwyciężyło w nim pragnienie zmiany swojego życia, z codziennej monotonii na pełną wrażeń aktywność.

Na uwagę zasługują również sportowcy, którzy często pochodzą z małych miejscowości, a dzięki swojej determinacji połączonej z wytrwałością i ciężką pracą osiągają wielkie sukcesy życiowe. Do grona tych osób zaliczyć można m.in. Justynę Kowalczyk - wybitną biegaczkę narciarską.

Uważam, że w swoim życiu doświadczyłam już wielu sytuacji, które mogły mnie „przerosnąć”, ponieważ wymagały ode mnie dojrzałości, samodzielności i pozbycia się lęków. Wspominam tu moją edukację w niemieckiej szkole w zakresie nauczania początkowego. Wciąż pamiętam, jak bardzo obawiałam się pierwszych lekcji, nowych koleżanek i niemieckiego nauczyciela... Teraz często koresponduję z moimi przyjaciółmi z Krefeld i wiem, że razem z nimi stworzyłam fragment historii tamtej szkoły. Jestem pewna, że pobyt za granicą znacznie wzbogacił moją osobowość.

Myślę, że cytat z bajki Ignacego Krasickiego powinien znaleźć w mojej pracy następujące ujęcie: „Kiedyż stworzon na dudka, NIE bądź dudkiem, nieboże!".

JULIA POSTOLSKA, 3E

CZY

Page 5: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 5

OPOWIADANIE O ULUBIONYCH KSIĄŻKACH ____________________________________________________________________________________

MONTESKIUSZ POWIEDZIAŁ: „KSIĄŻKI SĄ JAK TOWARZYSTWO, KTÓRE CZŁOWIEK SOBIE

DOBIERA”. JAKIE TY LUBISZ „TOWARZYSTWO”? OPOWIEDZ O TWOICH ULUBIONYCH KSIĄŻKACH.

Monteskiusz powiedział: „Książki są jak towarzystwo, które sobie człowiek dobiera” i uważam, że jest to niezwykle trafne spostrzeżenie. Książki to towarzysze wyjątkowo oddani i wierni, a przede wszystkim najczęściej bardzo pasujący do nas samych, czyli czytelników. Zazwyczaj nie jestem zawiedziony czytaną przeze mnie lekturą - głównie dlatego, że sam ją wybieram, dostosowując do własnego charakteru i osobowości. Nie jestem wielkim koneserem książek, ale potrafię docenić solidnie napisaną i wciągającą powieść.

Inteligencja – to najważniejsza cecha, którą musi posiadać mój „książkowy towarzysz”. Kiedy po kilkudziesięciu przeczytanych stronach orientuję się, że poznawana przeze mnie historia jest tandetna, bohaterowie jednowymiarowi, a fabuła nie trzyma się kupy, to zwyczajnie przerywam czytanie i odkładam książkę na półkę. Spowodowane jest to głównie moją osobistą niechęcią do zaśmiecania sobie głowy i zwyczajną troską o czas. Z drugiej strony wiem, że zbytnia zawiłość akcji też nie jest zaletą, ponieważ wędrując od wątku do wątku, można zgubić główny tok powieści i całkowicie się zagubić.

Kwestią niemal tej samej wagi, co inteligencja, jest książkowa fabuła. Nienawidzę oklepanych, przewidywalnych do szpiku kości historyjek z mdłym zakończeniem. Według mnie dobra książka powinna poruszać w unikalny sposób temat ważny, jednocześnie nie bojąc się trudnych słów i nazywania rzeczy po imieniu. Zdolni i sprytni autorzy umiejętnie rozwijają i tonują akcję, zaskakując w najmniej spodziewanym momencie i niejako bawiąc się z czytelnikiem. Jako czytelnik potrafię to docenić! Nie jestem też zwolennikiem obszernych opisów, ale zdaję sobie sprawę, że służą one pobudzaniu wyobraźni odbiorcy. Moim zdaniem ważne jest, by twórca nie skupiał się wyłącznie na portretowaniu, które często hamuje akcję, zamiast pomagać w rozumieniu historii.

Kiedy przymierzam się do czytania, zawsze biorę pod uwagę dwa czynniki: mój charakter i aktualne samopoczucie. Charakter jest stały, zatem wiem, co lubię, dlatego - oprócz wymienionych wcześniej zalet – moje lektury powinny należeć do gatunków, w których gustuję. Zazwyczaj sięgam po powieści fantastyczne lub horrory. Uwielbiam je, ponieważ nie traktują wszystkiego dosłownie, a przedstawiony w nich świat jest znacznie ciekawszy od realnego. Co do samopoczucia – przyznaję, że czasem to właśnie ono decyduje… Kiedy odczuwam silne emocje, najczęściej negatywne: smutek, niepokój, czy żal, czytana przeze mnie książka staje się niemal realnym przyjacielem, dzięki któremu przestaję myśleć o własnych problemach i przenoszę się do innego świata. Wtedy zdecydowanie bardziej zwracam uwagę na temat utworu niż sposób jego opisania i staram się utożsamić z bohaterem.

Myślę, że jeśli miałbym znaleźć się na bezludnej wyspie i mógłbym tam zabrać zaledwie jedną książkę, to byłaby to Biblia. Za Pismem Świętym przemawia nie jego objętość, a zawartość. Wiem, że gdybym został odcięty od cywilizacji i ludzi, to chciałbym mieć przynajmniej kontakt z Bogiem. Święta Księga zawiera wiele rad i życiowych wskazówek, które można odkryć dopiero po dokładnym przestudiowaniu. Czytanie i analizowanie akurat tego dzieła, to nie tylko świetny sposób na zabicie czasu, ale też możliwość rozwoju duchowego. Uważam, że nawet gdybym miał całe życie spędzić samotnie na bezludnej wyspie i tak nie starczyłoby mi czasu na poznanie i pełne zrozumienie tej wspaniałej księgi.

ŁUKASZ MODRZEJEWSKI, 3F

Page 6: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 6

KARTKA Z PAMIĘTNIKA ____________________________________________________________________________________

BYŁAM W… (NA PODSTAWIE PRZECZYTANEJ LEKTURY)

godz. 2.00, 25 stycznia 2012 r. Drogi Pamiętniku! Byłam w… Nie, przecież to wszystko nie może

być prawdą. Właśnie wróciłam z największej przygody swojego życia, a moja rodzina, jak to moja rodzina, wzruszała rękami, słuchając niesamowitej opowieści. Nie jestem w stu procentach pewna, że to wszystko, co mi się dzisiaj przydarzyło, to była prawda, ale wolę się nad tym głębiej nie zastanawiać. Mój psychiatra na szczęście bardzo chętnie to przeanalizuje (w przerwie wyszukiwania kolejnych adresów szpitali psychiatrycznych z myślą o mnie – swoim najtrudniejszym przypadku). No ale może jednak zacznę od początku …

Śnieżna sobota, nie warto było siedzieć w domu. Wyszłam na spacer do parku. Spędziłam tam kilkanaście minut, aż w pewnym momencie… Nie wiem jak - znalazłam się w wielkim tunelu. Nie był zwykły tunel, raczej taki z pozaziemskiego pyłu kosmicznego. Obojętność na zjawiska paranormalne to jeden z warun-ków przyjęcia mnie na terapię, więc bez większego zdziwienia przeszłam przez tunel aż do wielkiego wylotu. Wyjrzałam z niego, zobaczyłam tylko rozległą przestrzeń i kilka gwiazd na ciemnoniebieskim tle. Wzruszyłam ramionami i skoczyłam, tak po prostu. Z zamkniętymi oczami obracałam się w bezdennej przestrzeni, aż poczułam, że nie jestem już we wszechświecie.

Kiedy otworzyłam oczy, siedziałam w wielkiej sali, jak zdążyłam się zorientować, była to klasa lekcyjna. Nie byłam tu sama, otaczało mnie wiele różnych ludzi. Przy czym ludzie to zbyt dosłowne określenie dla nich, bo były to… wampiry. Jak nic - zwariowałam – tylko w taki sposób można to wszystko wytłumaczyć… One były takie realne. Siedziały, chodziły dookoła, miały jasne twarze i kły… Zdziwiłam się, że umiałam odróżnić ich rasę od ludzi, byli tacy podobni. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek, a ja kompletnie nie wiedziałam, co robić. Po chwili jednak podeszła do mnie złotowłosa dziewczyna, a za nią wysoki chłopak. Podniosłam się i popatrzyłam na nich pytającym wzrokiem.

- Idziesz z nami? – zapytała. – Wiem, że zaraz wyjeżdżasz, Rose mówiła, ale może zostaniesz jeszcze na lekcje żywiołów? - zaproponowała. – Christian po-mógłby ci trochę to opanować – zaśmiała się i uniosła głowę w górę, by spojrzeć na chłopaka.

- O tak, przyda ci się trochę praktyki. Strażnicy ledwie się pozbierali po wczorajszym huraganie – wampir z trudem powstrzymywał się od śmiechu. – Ciesz się, że jesteś gościem, a do tego gościem Rose, która jakimiś

tajemniczymi sposobami umie przekonać

Bielikova do wszystkiego … - Christian – dziewczyna spojrzała się na

chłopaka ostrzegawczym wzrokiem i oboje wyszli z sali. Poszłam za nimi, bo – prawdę mówiąc – nie bardzo wiedziałam, czy mam jakieś inne wyjście…

Powoli coś zaczęło do mnie docierać - byłam w szkole, wśród wampirów, byli tu Christian, Rose i Bielikov, używali oni żywiołów… Na zewnątrz starego, ceglastego budynku, wiedziałam już, że to Akademia św. Władimira, a oni nie są wampirami, tylko morojami. Chciałam skakać ze szczęścia. Jakimś cudem znalazłam się przecież w swojej ulubionej serii książek. Musiałam jednak opanować emocje i spokojnie podążać na kolejną lekcję. Kiedy znaleźliśmy się w innym skrzydle budynku, uświa-domiłam sobie coś jeszcze… Sama też byłam taka jak oni - byłam morojem, miałam władzę nad powietrzem.

Zajęcia okazały się bardzo ciekawe. Christian próbował mnie nauczyć kontrolowania nad umiejętnoś-ciami, jednak już po kilku minutach zrezygnował i zajął się bardziej utalentowanymi uczniami. Lissa ukryła się w kącie z jakąś lekturą w ręku, aby nikt nie mógł odkryć jej tajemnicy, czyli sekretnego żywiołu ducha. Ja co jakiś czas kręciłam palcem, ale z każdą sekundą sprawiało to więcej problemów, więc przestałam. Wraz z końcem zajęć musiałam wyjść z sali i znowu miałam wątpliwość, co będzie dalej. Na szczęście zauważyłam znaną mi brunetkę. Była tak podobna do …

- Rose! – krzyknęłam, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Ona się odwróciła i podeszła do mnie, spoglądając jednocześnie na zegarek.

- No tak, zaraz wyjeżdżasz. Miałam właśnie zamiar odwiedzić Dimitra, ale przecież on musi zająć się tobą – jej kolejny uśmiech wydał mi się sztuczny.

Później już wszystko potoczyło się szybko. Poznałam Dimitra Bielikova, przy którym emocje było mi najtrudniej poskromić. Pojechałam z nim na lotnisko w Seattle, a tam wszystko się zmieniło. To magiczne miejsce, początku i końca, sprawiło, że znowu byłam człowiekiem. Po przelocie nad oceanem, dostałam się do Paryża, a stamtąd do mojego miasta.

Była to naprawdę wyczerpująca i niezrozumiała przygoda, dlatego nie wiem, czy ja sama do końca w nią wierzę… Może, gdy opowiem ją mojemu psychiatrze, on szybciej znajdzie mi dobry szpital psychiatryczny. No tak - już prawie rano. Muszę kończyć, Pamiętniczku, bo znowu ktoś zacznie się skarżyć na moje opowieści i pewnie znowu zrzuci wszystko na braku snu…

Dobranoc! BASIA GRUBA, 2F

Page 7: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 7

DZIENNIK Z PODRÓŻY ____________________________________________________________________________________

Z WIZYTĄ NA KLAFFUTTINI

7.07.2056 Dzisiaj zaczynają się moje najcudowniejsze i wymarzone wakacje. Wyruszam w od dawna planowaną podróż promem kosmicznym w niezbadane części galaktyki.

8.07.2056 Drugi dzień podróży, kosmos rzeczywiście jest ogromny, pełno w nim najprzeróżniejszych masywów planet. Mijałam dzisiaj ogromną ilość meteorytów – co to była za gimnastyka, żeby się z nimi nie zderzyć… Jestem już zmęczona i liczę na to, że w końcu dotrę do celu.

9.07.2056 Nareszcie! Wylądowałam na kwadratowej, żółtej i pełnej dziwacznych roślin planecie. Obóz rozbiłam blisko jeziora (a kiedy chodziłam do gimnazjum, nie wierzyliśmy, że gdzieś poza ziemią będzie życie…) Takie to były czasy!

10.07.2056 Planeta nieco mnie zaskoczyła, gdyż dziś zobaczyłam jej mieszkańców. Są to małe, czerwone ludziki, wszystkie mają piękne, duże, zielone oczy, a właściwie jedno oko. Potworki mają też trzy nogi i dwie ręce oraz czułki na głowie w jaskrawym kolorze. Moim zdaniem wyglądają dość zabawnie, do tego są przyjaźni.

11.07.2056 Cały dzień spędziłam z tubylcami i wiem już, że mówią oni wspak, czyli np. długopis to sipogułd (na szczęście porozumienie się z nimi nie sprawia mi większej trudności). Dowiedziałam się również, że planeta nazywa się Klaffuttini, czerwoni są Klaffuttinowcami oraz że ich najpopularniejszym sportem jest teleportacja na czas.

12.07.2056 Klaffuttini to bardzo ciekawa planeta - znalazłam na niej mnóstwo niezwykłych roślin. Kusi mnie, żeby założyć zielnik, bo gdzie ja na Ziemi znajdę np. krzykacza pospolitego, czyli gatunek rośliny, która sama powie, kiedy musisz ją podlać? Co więcej - gdy ma sucho, drze się wniebogłosy. Innym, równie ciekawym okazem jest gaduła. To roślina, która generalnie cały czas gada, robiąc sobie przerwy tylko i wyłącznie na napicie się wody. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo owocny w odkrycia.

13.07.2056 Mija właśnie zdecydowanie najzabawniejszy dzień (jak dotychczas). Klaffuttinowcy pokazali mi, co się je u nich na planecie. Najpierw przynieśli mi sernik z kaszy gryczanej (składniki ich potraw niewiele się różnią od naszych, ale są ZNACZNIE ciekawiej połączone), następnie podano mi kolejno: soloną brzoskwinię w sosie koperkowym, wołowinę z brązowym cukrem w śmietanie (to było najgorsze) oraz lody ze śliwkową bitą śmietaną (istne niebo w gębie!). Może się tu przeprowadzę?

14.07.2056 O mój Boże! Co to był za dzień, dowiedziałam się, że planeta jest podzielona na cztery części, a w na każdej panuje jedna z czterech pór roku. Jednego dnia mogłam zjeżdżać na snowboardzie, zbierać kasztany i pływać w jeziorze. Klaffuttini coraz bardziej mi się podoba…

15.07.2056 Wszystko, co dobre, szybko się kończy - czas wracać. Cały dzisiejszy dzień spędziłam na pakowaniu się i żegnaniu się z Klaffuttinowcami.

16.07.2056 Droga powrotna minęła mi już bez przygody z meteorytami. Miło wracać do domu, choć kończąca się wyprawa była najbardziej niesamowitą przygodą mojego życia. Przystanek ZIEMIA, adres – DOM!

ALICJA MISIOŁEK, 2F

Page 8: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 8

AUTOCHARAKTERYSTYKA ____________________________________________________________________________________

Cięcie. Krzyk. Płacz. Tak w trzech słowach można opisać dzień moich narodzin. Warszawa, 23 stycznia 1997 roku, Anna Maria Karczmarczyk, córka Beaty i Andrzeja, siostra Małgorzaty i Adriana. Teraz prawie piętnastoletnia dziew-

czyna, która ukończyła z wyróżnieniem Szkołę Podstawową nr 5 w Mińsku Mazo-wieckim. Obecnie uczennica Gimnazjum Miejskiego nr 2. W szybach sklepów, obok których codziennie przechodzę, widzę prawdziwą siebie, nastolatkę wyprostowaną, z wcią-gniętym brzuchem i zmieniającą się co chwilę mimiką twarzy. Właśnie w szybie mogę zobaczyć kogoś, kogo widzą inni, przechodząc obok mnie. Na kogo patrzą? Na szczupłą dziewczynę, która mimo wszystko mogłaby pozbyć się kilku kilogramów, mierzącą 168 centymetrów (z nadzieją na więcej), szatynkę o krę-conych włosach w kolorze gorzkiej czekolady, często spiętych w finezyjny kok. Zawsze miałam problem z określeniem kształtu mojej twarzy, jednak przymiotnik „owalna” to chyba najlepsza opcja. Ludzie widzą obok siebie nietuzinkową dziewczy-nę o wyregulowanych brwiach, której kąciki zielonych oczu odchodzą trochę na boki. Rzęsy? To z ich powodu mam największe problemy w szkole, ponieważ wydają się być pomalowane tuszem, a one od zawsze są po prostu długie i ciemne. Poniżej jest o nos, który jest moją zmorą. Mógłby być trochę zgrabniejszy, a nie jest - po prostu taki z niego kulfon. Mam bardzo charakterystyczny pieprzyk nad ustami po prawej stronie. Moje zęby są bardzo małe, wyglądają jak u dziesię-

ciolatka, ale są ozdobą uśmiechu, który bardzo często widnieje na mojej twarzy.

A co zwraca uwagę ludzi gdy patrzą na mój strój? Otóż staram ubierać się według obowiązujących trendów, ale ostatecznie to ja sama decydu-ję, co uważam za modne, a to spra-wia, że wyróżniam się z tłumu. Przewodnie kolory mojej garderoby to czerń i biel, jednak czasem lubię też poszaleć i często wybieram żywą kolorystykę barw tęczy.

Ludzie, patrząc na mnie, widzą zwykłą dziewczynę, a jednak skrywam pewne niezwykłości i tajemnice. Gdy miałam trzy lata, moi rodzice rozwiedli się i od tamtej pory moje życie prawdopo-dobnie na pewno wywróciło się do góry nogami. Prawdopodobnie, ponieważ nic z tego okresu nie pamiętam. Tak jest mi dobrze. Nikogo za dużo, nikogo za mało. Dziś żyję jak przeciętna nieprzeciętna nastolatka. Zajmuje się muzyką, teatrem, sportem, plastyką, fotografią i tak mogę wymieniać bez końca. Kocham robić COŚ. Coś, co jest dla mnie ważne. Mam na-dzieję, że „wyhodowane” pasje zaowo-cują w przyszłości. A jak mnie postrzegają inni? Szczera. Głośna. Kontrowersyjna. Chyba tak o mnie myślą. Lubię być sobą i robić to, co mi się podoba, ubierać się tak, jak chcę, a nie jak ktoś mi każe. Myślę, że jestem osobą godną zaufania, pełną optymizmu, radosną i niebywale energiczną. Lubię ludzi, dlatego gdy ktoś patrzy na mnie, chciałabym mu po prostu powiedzieć: Miłego dnia! Taki ze mnie osobliwy przypadek!

ANNA KARCZMARCZYK, 2E

Page 9: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 9

AUTOCHARAKTERYSTYKA ____________________________________________________________________________________

Kto to taki? Pomyśl chwilkę. Jeszcze nie wiesz? Znasz go przecież!

Jestem wielki jak brzoza, ale nie – nie kończ, bo wcale głupi nie jestem. Może czasami to tak wygląda, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Ce- chami charakteru zajmę się później, te- raz parę zdań o moim wyglądzie.

Rzeczywiście jestem wysoki i wzrostem doganiam tatę – szkoda, że tylko tym… Ale przejdźmy do rzeczy! Wyglądem zewnę-trznym nie różnię się niczym od moich rówieśników. Mam tylko jeden problem. Moja twarz z każdym dniem staje się coraz bardziej pryszczata. Stosuję różne specyfiki, ale nie pomagają. Jedyna nadzieja w tym, że z tego wyrosnę. Poza tym, jak mówi moja babcia: „jestem chłopak śląski – w barach szeroki, w d…e wąski!” Właściwie dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego zawsze opadają mi spodnie. Mam dobre wytłumaczenie – nie trzymają się na mojej pupie i dlatego muszę je nosić w kolanach. Dbam o swój wygląd i chcę się podobać dziewczynom, ale nie zawsze zwracają one na mnie uwagę.

A teraz parę słów o moim skom-plikowanym charakterze. Tak bardzo zło-żonym, że ja sam nie wiem, jaki jestem. Czasami bywam ambitny, pracowity i jeśli mam motywację, pracuję wytrwale, aby osiągnąć wyznaczony cel. Ale to zdarza się niezwykle rzadko. Często nie robiłbym nic, tylko usiadłbym przed komputerem i godzinami ślęczałbym przed monitorem. Tak jak bez przerwy mógłbym słuchać muzyki, ale tylko tej, którą lubię. Wtedy nie obchodzi mnie absolutnie nic. Nawet nie słyszę pokrzykiwań i uwag rodziców, którzy wprowadzają różne zakazy i nakazy, ale ja i tak sobie nic z tego nie robię. Jestem zamknięty w swoim zaczarowanym świecie.

Moją największą wadą jest to, że jestem uparty jak osioł, no może taki mały, roz-

pieszczony osiołek. Jak się uprę, to nie pomagają żadne prośby ani groźby – i tak nie zmienię swojego zdania. Gdy- bym jeszcze był uparty w dążeniu do celu… Ale tak nie jest. A szkoda.

Poza tym mam słomiany zapał. Bardzo szybko zapalam się do jakiejś pracy, ale

chęci równie prędko chęci mijają i cel nie zostaje osiągnięty. Chciałem nauczyć się grać na gitarze. W pierwszych tygodnia ćwiczyłem z zapałem i nawet nauczyłem się kilku znanych melodii, ale zapał szybko minął. Teraz gitara leży w kącie, a ja nawet nie wezmę jej do ręki.

Ale zaraz – mam przecież i zalety. Jestem wierny w przyjaźni. Jeśli kogoś uważam za przyjaciela, to on zawsze może na mnie liczyć i nigdy się nie zawiedzie. Mam także dobre, wrażliwe na ludzką krzywdę, serce. To przecież piękna cecha. Lituję się nad krzywdzonymi zwierzętami. Szkoda mi jest każdego ptaszka, motyla i - gdyby tylko rodzice mi pozwolili - zrobiłbym z domu zoo. Bardzo lubię łowić ryby, ale robię to tylko dla przyjemności, a złapany okaz wypuszczam do wody. Niech sobie żyje.

Moim hobby, oprócz wędkowania, jest gra w tenisa ziemnego i, jeśli czas by na to pozwalał, grałbym codziennie, a nie tylko, tak jak teraz, raz w tygodniu. Grając tak rzadko, muszę dawać z siebie wszystko, aby pokonać przeciwnika, którym jest mój trener. A pokonać go jest bardzo ciężko, dlatego też wytężam wszystkie siły, aby zwyciężyć.

Jak widać, jestem zwyczajnym nasto-latkiem, który ma zarówno wady, jak i zalety.

Czy już wiesz, jak mnie zwą? Tak. Masz rację. Jestem Marcin Rombel z IIf

MARCIN ROMBEL, 2F

Page 10: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 10

OPOWIADANIE SZKATUŁKOWE ____________________________________________________________________________________

ZELDA – OPOWIADANIE SZKATUŁKOWE

- ... Skoro znasz już zasady i cele, aby przystąpić do naszego stowarzyszenia, musisz się wykazać... - ciesząc się z panującego półmroku, który niczym czarny szal ukrył twarz Zeldy, dziewczyna z zapartym tchem czekała na dalszy ciąg przemówienia, które wygłaszał właśnie piętnastoletni chłopak siedzący przed nią na podwyższeniu: - Próba ta jest niespecjalnie trudna. Wystarczy, że opowiesz nam coś, czego jeszcze nikomu nigdy nie wyjawiłaś. Ma być to pewien sekret z twojego życia, o którym nikt inny prócz Ciebie i tu obecnych członków naszej organizacji nie będzie wiedział. Czy uznajesz zatem, że twoja opowieść spełni nasze wymogi? - tu chłopak spojrzał wnikliwie w jej zielone oczy. Dziewczyna po chwili wahania, wywołanej przez owe spojrzenie, odpowiedziała: - Tak. Uważam, że moje opowiadanie ma wszystkie te atuty. - W takim razie nie będziemy przedłużać. Zaczynaj. Zelda odchrząknęła nerwowo i powiedziała: - Posłuchajcie. „...Wiecie już wszyscy, że wychowałam się, podobnie jak wy, na ulicach Bagdadu. Pewnego dnia, gdy miałam może około 10 lat, włócząc się wokół jednego z licznych targowisk tego miasta, starałam się zwędzić coś do zjedzenia. Zawsze przychodziło mi to z dużą łatwością i nigdy nie miałam najmniejszego kłopotu z wychwyceniem najlepszego momentu, w którym sprzedawcy albo byli rozkojarzeni, albo zajęci rozmową z klientami tak, że nie zauważali, że para sprytnych rąk zabiera ich towar. Później zwinnie przedzierałam się do kryjówki i zjadałam łupy. Jednak pewnego dnia nic z tego nie wyszło. Kiedy chciałam już wyciągnąć dłoń po smakowite owoce figowca, czyjaś ręka powstrzymała mnie, co było dla mnie tak zaskakujące, że cała pobladłam. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam starszego mężczyznę, który poprowadził mnie do zacienionego zaułka. Tam się zatrzymał, a następnie odwrócił w moją stronę i przemówił: „Witaj. Nazywam się Khalil. Obserwowałem cię już od dłuższego czasu i wiem, że zawsze udaje ci się podkraść trochę jedzenia. Zauważyłem, jak bardzo dobrze wyczuwasz chwilę, w której nieuważni kupcy są zamyśleni. Zapewniam cię, że nie zamierzam tego nigdzie zgłosić. O nie, co to, to nie!” - przy czym zaśmiał się nerwowo, a ja stałam się bardziej spokojna. ,,Pozwolę ci odejść, w zamian jednak poproszę cię o małą przysługę. To nic wielkiego, szczególnie dla ciebie. Oboje przecież wiemy, że posiadasz dar...”- urwał najwyraźniej oczekując odpowiedzi. Niestety ja nie rozumiałam tego stwierdzenia, „przecież dobrze wiesz, o czym mówię”. Uśmiechnął się, pokazując na swoją głowę. – „O tu!” - dodał. Przestraszyłam się. „Widzę, że nie spodziewałaś się, że ktoś może to odkryć. A jednak! Nie martw się nikt nie wie o tym prócz Takhala, a właśnie jego dotyczy moja prośba. Takhal to mój jedyny syn, jest trochę starszy od ciebie. Jednak od dnia narodzin jest całkowicie sparaliżowany. Nie może nawet mówić! Nie wiem czemu Allach tak mnie pokarał, ale na szczęście zesłał mi ciebie. Moja prośba jest prosta. Zależy mi jedynie, żebyś z nim porozmawiała...”. „Ale jak?!”- przerwałam zaskoczona. „Przecież wiemy, że potrafisz czytać w myślach.” Po tej rozmowie podążyłam za nim do jego domu. W ciemnej izbie leżał na łóżku chłopiec. Podeszłam do niego razem z Khalielem, który opowiedział mu pokrótce o dzisiejszej sytuacji. Potem nadeszła moja kolej. Przedstawiłam się. Czułam, że to, co w tej chwili robię, nie ma sensu. Pomimo że w pokoju panowała martwa cisza, usłyszałam jednak odpowiedź. Dobiegała z głębi mojej głowy. Takhal powiedział, że jest zadowolony z mojej wizyty. Opowiedział mi potem o swoim krótkim życiu i jego monotonii. Zapragnął też, bym mu powiedziała o świecie na zewnątrz, o tym jak spędzam czas, i o samym Bagdadzie. Był zachwycony, a ja w czasie tej niezwykłej rozmowy całkowicie zapomniałam o świecie na zewnątrz. W pewnym momencie przekazał, że jest już zmęczony i chciałby chwilę odpocząć. Wtedy w mojej świadomości zrodziły się pytania „Która godzina? Gdzie ja właściwie jestem? Gdzie się podział Khalil?” Jednak starzec nadal siedział w kącie pokoju. Gdy przekazałam mu słowa Takhala, podziękował. Wtedy w mojej głowie zabrzmiał błagalny głos „Nie odchodź!” Odwróciłam się i powiedziałam: „Muszę”. Wówczas głos zadźwięczał, odbijając się głośnym echem: „Przyrzeknij chociaż, że tu wrócisz”. „Przyrzekam”- odpowiedziałam. Wtedy Khalil powiedział, że muszę otrzymać zapłatę za dobrze wykonane zadanie. Podał mi niewielkie zawiniątko. Gdy podziękowałam, rzekł: „Jeżeli będziesz, kiedyś czegoś potrzebowała, znajdziesz tu pomoc. Musisz zrezygnować jednak ze swojego nieprawego trybu życia. Gdy zechcesz tu regularnie przychodzić, będziemy ci dozgonnie wdzięczni i zawsze podzielimy się jedzeniem.” Po pożegnaniu stałam przez chwilę na ulicy, po czym podeszłam do tylko sobie znanego zakamarka, gdzie zajrzałam do tobołka. W środku były potrawy, których smak okazał się niebiański, a oprócz tego leżało parę monet ze szczerego złota! Od tej pory przychodziłam do Takhala regularnie, by opowiadać mu o otaczającym świecie. W końcu Takhal stał się częścią mojego życia.

Pewnego razu, gdy przyszłam, podczas naszego powitania Takhal otworzył oczy i zdawało się, że jest w stanie kompletnego szoku. Jego oczy o bursztynowej barwie uważnie rejestrowały każdy szczegół. „Więc tak wygląda świat.” Wciąż w stanie wielkiego zdumienia zaczęłam się śmiać ze szczęścia. Wtedy mój przyjaciel wstał. Powiedziałam, że pójdę zawołać Khalila, by był świadkiem tego cudu. Gdy weszłam do sąsiedniego pokoju i ogłosiłam nowinę, w oczach ojca zalśniły łzy. Uśmiechając się, powiedział „Dobra robota” i zastygł w bezruchu. Podeszłam do niego i potrząsnęłam nim delikatnie. Żadnej reakcji. Ujęłam go za chudy nadgarstek, próbując wyczuć puls. Na próżno. Gdy Takhal wszedł do pokoju i zastał mnie zalaną łzami, zrozumiał, co się stało. Przez chwilę jeszcze przyglądał się twarzy swojego ojca, którego nie miał okazji poznać. Khalil spędził ostatnie 14 lat życia, stale opiekując się synem, którego uśmiechu nie miał szansy nawet zobaczyć. Wkrótce potem Takhal wyprawił ojcu wspaniały pogrzeb, na który nie żałował pieniędzy. Zadał sobie też dużo trudu, by odnaleźć jego starych przyjaciół i znajomych. Po ceremonii zaproponował mi wprowadzenie się do jego domu, jednak odmówiłam. Nasze drogi rozeszły się i nigdy później go nie spotkałam. Mam nadzieję, że jest nadal dobrym i, mimo straty ukochanego ojca, szczęśliwym człowiekiem. Moja misja natomiast trwa nadal. Dlatego przyszłam tutaj. Chcę pomagać innym, którzy żyją tak jak ja kiedyś.”

W sali zapadła cisza. Wszyscy byli wzruszeni opowiadaniem Zeldy i jej rolą w tej historii. Po chwili napięcia zgromadzeni usłyszeli głos dobiegający z honorowego miejsca: - Zostałaś przyjęta! JULIA CYRAN, 3B

Page 11: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 11

CHARAKTERYSTYKA PORÓWNAWCZA ____________________________________________________________________________________

TD 6 (78) 2012 STR. 11

Jak ogień i woda – charakterystyka porównawcza Aliny i Balladyny

Alina i Balladyna to bohaterki dramatu Juliusza Słowackiego pt. „Balladyna”. Są to siostry,

które mieszkają w ubogiej chacie razem ze swoją matką. Obie kobiety bardzo się różnią - zarówno pod względem charakteru, jak i wyglądu.

Balladyna to brunetka, natomiast Alina była blondynką, starsza miała czarne oczy, młodsza – fiołkowe, „Ta z alabastrów – a ta zaś różana”. Nie było widać, że łączy je tak bliskie pokrewieństwo.

Córki wdowy miały całkowicie odmienny charakter i temperament. Młodsza była miła i serdeczna. Fragment aktu I: „Nie! nie, nie, jutro odpoczywa matka, / A my z siostrzycą idziemy na żniwo. / Słoneczko lubi twoją główkę siwą”, pokazuje, jak troszczy się o swoją matkę. Była optymistycznie nastawiona do świata. Jej dobroduszność ujawnia się, kiedy proponuje Balladynie, że odstąpi jej zebrane maliny. Niestety, nadmierna ufność wobec siostry spowodowała, że została przez nią zabita.

Starsza córka była dwulicowa i samolubna. Rozpieszczona przez matkę stała się leniwa i egoistyczna. Nikt nie zdawał sobie sprawy z jej przebiegłości, potrafiła przekonać do siebie Kirkora takimi słowami, jakie chciał usłyszeć, chociażby: „Prócz matki, siostry wszystko ci poświęcę”. Aby zdobyć to, co chciała, posunęła się do kilku morderstw. Nie wahała się, gdy zabijała Alinę, a nawet pozwoliła, by torturowano jej własną matkę. Dowodzi to jej bezwzględności i nieczułości.

Uważam, że Alina i Balladyna są bardzo interesującymi i fascynującymi postaciami, ponieważ tak diametralnie się różnią. Mimo że nie pochwalam zachowania starszej siostry, ciekawi mnie jej historia. Wydaje mi się, że młodsza córka wdowy jest wyjątkowo delikatna i krucha, natomiast druga z dziewcząt – zdecydowana i odważna. Bardzo mnie to dziwi, a jednocześnie sprawia, że chciałabym je poznać.

************************************************************************* Porównaj dwie znane Ci z literatury lub filmu postacie, które buntują się przeciw temu, co je spotyka.

Wiele osób sądzi, że bunt emocjonalny to zjawisko nowoczesne, mające

początek w świecie pełnym fałszywej wolności i pozornego braku ograniczeń. Są one w błędzie. Bunt od zarania dziejów leży w naturze człowieka. Przykłady tego można znaleźć w opowieściach religijnych o początkach ludzkości. Nie szukając daleko – Adam, pierwszy człowiek według religii chrześcijańskiej. Po zjedzeniu zakazanego owocu zbuntował się przeciwko temu, że Bóg ukrywał przed nim wiedzę o tym, co jest dobre, a co złe. Innym przykładem jest Prometeusz, tytan z mitologii greckiej, który zbuntował się przeciwko odrzuceniu i zapomnieniu rasy ludzkiej przez Olimpijczyków. Porównajmy ich i zastanówmy się , czy mieli o co walczyć.

Adam mieszkał wraz z Ewą w Raju. Bóg dbał o nich, pilnował, aby niczego im nie brakowało. Chronił ich przed chorobami, a także wpływem zła z otaczającego Raj świata. W tym celu zabronił im jeść z Zakazanego Drzewa, jednak ciekawska Ewa skuszona przez węża ugryzła jabłko i poczęstowała nim Adama. Poznali wtedy różnicę pomiędzy Dobrem a Złem i zbuntowali się przeciwko Bogu, który ukrywał przed nimi tę wiedzę. Jest to więc typowy przykład buntu egoistycznego, spowodowanego poczuciem ograniczenia wolności i chęcią uzyskania jakichś korzyści dla siebie.

Prometeusz, tytan, który miał wstęp na Olimp, oburzył się na to, że bogowie odrzucili rasę ludzi i postanowił pomóc im, nie bacząc na konsekwencje. Wykorzystując podstęp, najpierw dał ludziom dużo jedzenia, a później ukradł z Olimpu ogień, aby ułatwić im życie. Został ukarany za swoje czyny przez Zeusa, który przykuł go do skały. Jest to więc przykład buntu altruistycznego, powodowanego niezgodnością ideałów z rzeczywistością, ukierunkowanego na korzyści innych.

Jak widać, zarówno Adam, jak i Prometeusz mieli o co walczyć. Są oni świetnym przykładem na to, że bunt istniał od zawsze i pomimo różnych postaci leżał w naturze ludzkiej od samego początku.

DOROTA WOŹNICA, 3B

WADIM WAWRZEŃCZAK, 3F

Page 12: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 12

LIST POŻEGNALNY MAŁEGO KSIĘCIA DO RÓŻY ____________________________________________________________________________________

Kochana Różyczko! Minął już rok od naszego ostatniego spotkania. Czuję, że powinienem Cię przeprosić. Uwierz mi, moja przyjaciółko, że bardzo przeżyłem rozstanie z Tobą. Pojawiłaś się nagle, niespodziewanie. Byłaś małym nasionkiem, wędrującym w nieznane z wiatrem. Prawie pomyliłem Cię z baobabem, lecz wypuściłaś pierwsze zielone listki, listki nadziei. Zacząłem wierzyć w to, że jesteś niezwykła. Doglądałem Cię, gdy rosłaś, śpiewałem piosenki, by ukołysać Cię do snu. Chciałem, byś miała wszystko, czego zapragniesz. I wtedy zakwitłaś. Byłaś śliczna, brunatno-purpurowa. Ciemne płatki zakrywały Twe oblicze. Wyglądałaś groźnie i zdecydowanie. Nagle w środku rozbłysły złociste niteczki. Świeciły wyraźnie na tle płatków. Twoje listki stały się ciemnozielone, gdzieniegdzie przyprószone srebrem lub złotem. Zaczarowałaś mnie… Oczarowany, spełniałem zachcianki, poiłem Cię i przykrywałem kloszem. Nie przeszkadzały mi Twoje kolce, pyszne zachowanie i kaprysy. Stawiałem czoła wiatrom, zimnu i suszy, abyś tylko czuła się szczęśliwa. Wkrótce jednak poczułem się wykorzystany. Znudziła mi się codzienność bycia Twoim paziem. Wydałaś mi się mniej interesująca, mniej potrzebna. Zapragnąłem zmian. Uciekłem od Ciebie. Zostawiłem Cię samą na planecie, zdaną na los. Może zmarzłaś, a może zwiędłaś? Czuję się za Ciebie odpowiedzialny. Na planecie Ziemia poznałem świat ludzi, tam zobaczyłem też ogród pełen róż. Pomyślałem, że jesteś fałszywa, poczułem się oszukany i zraniony. Teraz jednak wiem, że tylko to, co oswoiliśmy, jest nam bliskie. Miliony róż nigdy nie zastąpią mi Ciebie. Są obce, zimne, nic niewarte. Ty jesteś ta moja jedyna, choć czasem wyniosła i pełna pretensji. Taką Cię właśnie szanowałem, podziwiałem i kochałem. Myślałem, że miłość to łatwe uczucie. Myliłem się. Trzeba umieć dawać i dostawać. Podczas pobytu na Ziemi dowiedziałem się, że Ty – Różo - zwiesz się „Nuits de Young”. Niektórzy porównują Cię nawet do ludzi – zwłaszcza zły charakter, jednak gdzieś w środku tli się coś dobrego. Tak też jest w Twoim przypadku – z jednej strony byłaś zimna i oschła, a drugiej – ciepła i wrażliwa. Kocham Cię ,Różo, i wierzę, że w głębi duszy ja także jestem Ci bliski.

Niestety nadszedł czas pożegnania. Proszę, wspominaj mnie dobrze. Wybacz, że uciekłem. Potrzebowałem rozstania, by zrozumieć Ciebie, świat, rzeczywistość. Pamiętaj, że bardzo chciałbym do Ciebie wrócić, choć jeden raz poczuć twój zapach. Chciałbym wziąć Cię w ramiona i opowiedzieć Ci o wszystkim, co przeżyłem. Pamiętaj o mnie, moja Różyczko.

Twój Mały Książę

NATALIA KULBACKA, 2E

Page 13: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 13

SCENARIUSZ FILMU NIEMEGO ____________________________________________________________________________________

FILOZOF NA ULICACH WARSZAWY

Scena 1

Dom Sokratesa, V w p.n.e.

(ujęcie pierwsze) Kamera skierowana na niewielki, skromny dom na przedmieściach. Jego mieszkaniec – Sokrates - ubrany w białą szatę, pomimo burzy i padającego deszczu, wybiera się właśnie na rynek w swoim rodzinnym mieście – Atenach. Jego droga jest błotnista, szara, pełna nierówności. Przed idącym filozofem niespodziewanie przebiega czarny kot, przecinając mu drogę. Po chwili uderza w niego piorun, po czym Sokrates traci przytomność.

Scena 2

(zmiana planu – ujęcie ukazujące współczesne miasto) Plan pełny ukazujący budzącego się Sokratesa. Filozof orientuje się, że leży na rynku jakiegoś miasta, ale to nie są Ateny. Jest słonecznie i gorąco. Wokół kręci się mnóstwo ludzi ubranych zupełnie inaczej niż on. Sokrates wstaje, rozgląda się, ale nie rozpoznaje miejsca, w którym się znalazł. Pyta jednego z przechodniów, gdzie jest. Dowiaduje się od niego, że jest na starówce, w Warszawie, w Polsce.

(zmiana planu – ujęcie bawiącego się dziecka, które zwraca uwagę na Sokratesa i podchodzi do niego) Dziecko radzi filozofowi, by poszedł do fryzjera i zmienił ubrania, co sugestywnie mu pokazuje. Sokrates ignoruje rady chłopca i postanawia przedstawić tutejszym ludziom swoje poglądy.

Scena 3

(zmiana planu – powrót do Sokratesa) Sokrates zaczepia mężczyznę i zaczyna mu opowiadać o losach duszy człowieka po śmierci. Mężczyzna puka się w czoło i odchodzi. Filozof grecki, zaskoczony taką reakcją, idzie w drugą stronę. Tym razem zaczepia kobietę czytającą książkę i zaczyna rozmowę na temat nieśmiertelności duszy. Kobieta odwraca się, zamyka książkę i - wyraźnie zmieszana - odchodzi. Filozof próbuje rozmowy jeszcze z innymi ludźmi, lecz nikogo nie interesuje to, co mówi.

Scena 4

(zmiana planu – kamera pokazuje przestrzeń wokół Sokratesa) Chmury zbierają się na niebie. Robi się ciemno. Nadciąga burza.

(zmiana planu – powrót do Sokratesa – zbliżenie na jego zatroskaną twarz) Sokrates siedzi na ławce, nie zwraca uwagi na burzowe grzmoty. Po chwili zauważa tego samego czarnego kota przebiegającego obok niego. Jednocześnie znów zostaje trafiony piorunem.

(zmiana planu – ujęcie ateńskiego rynku) Filozof budzi się na ławce w Atenach, znów jest u siebie, w swoich czasach, w miejscu, w którym ludzie go słuchają. Nie pamięta, co się stało.

Scena 5

(zmiana planu – ujęcie ukazujące tłum zgromadzony wokół przemawiającego Sokratesa) Z daleka widać dochodzących ludzi, którzy koniecznie chcą usłyszeć słowa filozofa.

KONIEC

PROJEKT PRZEDMIOTOWY UCZENNIC KL. 2C: ANNY ZIELIŃSKIEJ, WERONIKI MILEWSKIEJ, WIOLETTY MILEWSKIEJ I ROKSANY SURMACKIEJ

Page 14: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 14

OPOWIADANIE TWÓRCZE ____________________________________________________________________________________

KULTURA FIZ YCZ NA W MOIM DOMU

Miesiąc temu mama powiedziała, że musi wyjechać na tydzień. Strasznie martwiła się, że sobie z tatą nie poradzimy, ale on zapewniał, że jesteśmy już dużymi chłopcami i zadbamy o siebie. Nie chcę się chwalić, ale mam już całe 5 lat.

Gdy mama wróciła do domu z delegacji i zobaczyła bałagan w naszym domu, postanowiła dać nam porządną nauczkę. I tak rozpętało się piekło…

Na początek wprowadziła zmiany w czymś, co nazywa higieną osobistą. Od tego dnia muszę regularnie uprawiać zapasy z metalowym wężem, który każdego dnia czeka na mnie w wannie. Nie dość, że mama nie powiedziała mi, że kupiła egzotyczne zwierzę, to jeszcze dała mu niezbyt ciekawe imię. Powiedzcie, czy dobrze byście się czuli, mając na imię Prysznic? Gdy już uda mi się zmusić bestię do posłuszeństwa, mama daje mi pachnące Mydło. Nie wiedziałem, że taka mała rzecz może powodować takie duże problemy. Podejrzewam, że ma ono łaskotki, bo gdy tylko włożę je pod wodę, zaczyna wydzielać śliską powłokę ochronną, skacze po całej wannie i nie słucha, gdy grożę, że jeśli zaraz nie przestanie, to nie dostanie obiadu. Wołam wtedy tatę, a on łapie Mydło i mnie nim myje. Później przychodzi pora na kolejne starcie z Prysznicem. Co jakiś czas muszę też czyścić moje włosy. Mama powiedziała, że jeśli tego nie zrobię, to zamieszkają mi na głowie małe robaczki. Szczerze mówiąc, nie miałbym nic przeciwko kilku nowy przyjaciołom. Jednak, żeby uszczęśliwić rodziców, w każdy piątek stawiam czoła twardemu przeciwnikowi. Szampon, po lekkim ściśnięciu skorupki, wydziela z otworu gębowego niewielkie ilości mazi czyszczącej. Trzeba jednak uważać, aby nie dostała się do oczu, bo może je tak wyczyścić, że znikną zupełnie! Jest to bardzo bolesne i strasznie szczypie. Nie wolno jej też jeść, bo wyczyści nam z brzucha żołądek i już nie będziemy mogli jeść lodów. Kiedy skończę zmywać go z siebie wodą, którą pluje wąż, muszę wyjść z wanny i zmierzyć się z kolejnym przeciwnikiem… Kiedy śpi, wygląda łagodnie, aż chce się go przytulić, ale gdy się go obudzi, może zabić. Mówię o Ręczniku - boa dusicielu miękkim, którym się wycieram. Kolejną przeszkodą na mojej drodze jest mały bezkręgowiec z włochatą główką o imieniu Szczoteczka do Zębów i mięczak z gatunku Elmex, którego mama nazywa Pastą. Zawsze, zanim zacznę myć zęby, grożę Szczoteczce, że zabiorę ją do fryzjera, a Paście obiecuję, że kiedyś uda mi się wycisnąć od niej informacje na temat adresu dentysty, który rozdaje cukierki. Po pełnej emocji wojnie z łazienkowymi potworami mogę w końcu założyć moją ukochaną piżamkę z logo mojej ulubionej gry komputerowej.

I tak oto od powrotu mamy z delegacji muszę codziennie przechodzić ten sam poziom. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się go ukończyć bez pomocy rodziców i na drzwiach łazienki zobaczę wielki napis Next Level.

NATALIA SUŁEK, 1F

Page 15: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 15

MADE IN TALENCIAKI ____________________________________________________________________________________

Klaudia Krasna (1f) Rozkażę Ci…

Rozkażę Ci odetchnąć powietrzem, którym oddycham i Ty odetchniesz. Rozkażę wziąć w ramiona i ukoić ból, a Ty to zrobisz. Rozkażę zapomnieć o otaczającym nas świecie, zapomnisz. Rozkażę pokochać i pokochasz. Rozkażę być tą jedyną, a zarazem tą, która nigdy nie będzie Twoja i tak się stanie. Nie zapytam czy tego chcesz, tak jak nikt nie zapytał mnie, czy chcę pokochać kogoś takiego jak Ty.

Klaudia Krasna (1f) Płyta Ze starej płyty leciała piosenka, była stara i zapomniana. Opowiadała o miłości dwojga ludzi, z dwóch różnych światów. Ona była piękna, ale biedna w podartej sukience. On bogaty, z dobrym sercem ukrytym pod drogą koszulą. Sprzeciwiali się ludzie temu związkowi. Lecz ich miłość była silniejsza i przetrwała. Przetrwała na tej płycie, zakurzonej i zniszczonej Dopóki brzmieć będzie melodia, miłość tych dwojga będzie wieczna.

Piotr Witkowski (1f) Coś jak miłość Z twoich oczu

bije smak czerwonego wina, dajesz mi spróbować poczucie

twojego rozmyślania. Nikomu się to nie udało,

chowam się przed świtem. Z twoich ust

płynie melodia, pisana moimi łzami. Usłyszałem nieprzykryte kłamstwem słowa

tylko dla mnie. Próbujesz mnie nimi pocieszyć

mów dalej. Twoja twarz

odbija światło księżyca tak biało. W tym ciemnym pokoju

promienieje twoja czystość, a chcesz mnie napełnić swoją dobrocią.

Od twoich dłoni gładsze są tylko krople krwi,

spływające po moim sercu, zdejmują rękawiczki.

Jeśli chcesz, uleczysz mnie od cierpienia twoją dłonią.

Tylko ja rzucam wzrokiem

tak podłe spojrzenie do ciebie. Tylko moje usta

nie pozwalają na powiedzenie naszego sensu.

Tylko moja twarz budzi w tobie lęk i nienawiść, zło.

Tylko moje dłonie nieprzytomne, nie umieją naprawić błędu.

Nagle...

z twoich oczu wylewa się wino, z twoich ust wydobywa się trudna melodia,

razisz mnie światłem księżyca, wylewasz krople krwi dwie

i mówisz kocham cię.

Page 16: Twoje Dziecko - Moda na Polski, wydanie specjalne

TD 6 (78) 2012 Stron 16

TD (Twoje Dziecko) redagują: Paulina Patoka, Asia Parafiańczyk, Majka Wiśniewska, Basia Pałdyna, Basia Gruba, Paulina Chudzik, Angelika Przyborowska, Maja Nowakowska, Klaudia Świętochowska, Marta Gibała, Marta Tomasiuk, Dawid Frączkowski, Martyna Lenarczyk, Karolina Brewczyńska, Klaudia Krasna, Natalia Sułek, Julia Kulbacka, Kinga Radzio, Natalia Pietrzak wraz z pozostałymi uczniami klasy IF o profilu dziennikarskim. Spotkania redakcyjne odbywają się we wtorki w godz. 14.30 - 15.15 i w piątki w godz. 12.45 - 13.30 w sali nr 20. Zapraszamy do współpracy! Nie możesz przyjść, napisz lub zgłoś nam temat – zajmiemy się nim! Kontakt z redakcją – [email protected] oraz [email protected]

Pani w szkole pyta Jasia: - Powiedz mi, kto to był Mickiewicz, Słowacki, Norwid? - Nie wiem. A czy pani wie, kto to był Siwy, Kapiszon i Długi? - Nie wiem - odpowiada zdziwiona nauczycielka. - To co mnie pani swoją bandą straszy?

Uczeń pyta nauczyciela: -Co mi pan napisał pod wypracowaniem, bo nie mogę przeczytać? - Pisz wyraźniej!

Na polskim pani pyta ucznia: - Jasiu, czy wiesz, o czym opowiada książka „Saga – Zmierzch”? - O herbacie, którą pije się o zmierzchu, proszę pani.

- Nie rozumiem, jak jeden człowiek może zrobić tyle błędów! – mówi nauczycielka do ucznia. - Wcale nie jeden – odpowiada uczeń. – Pomagali mi brat i siostra.