13
7 (16)/2012 PAŹDZIERNIK R ISSN: 2083-8948 S T U D E N T - Ś W I A D O M Y O B Y W A T E L NUMER SPECJALNY temat numeru >> Rok Wiary

Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

Embed Size (px)

DESCRIPTION

16 numer Trybów. Katolickiego Miesięcznika Studenckiego - grzbiet główny - października 2012

Citation preview

Page 1: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

Kraków, nr 7(16)/2012 PAŹDZIERNIKPAŹDZIERNIK ISSN: 2083-8948

STU

DENT

-ŚW

IADOMY

OBYWATEL

NUMER

SPECJALNY

temat numeru >> Rok Wiary

Page 2: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

3

TRYBY NR 6(16)/2012

od redakcji

Redaktor naczelny: Magdalena Guziak-Nowak Sekretarz redakcji: Agata GołdaMarketing: Wojciech Biś (Warszawa), Marcin NowakZespół redakcyjny: Magdalena Antkowiak, Katarzyna Brzezowska, Agnieszka Całek, Michał Chudziński, Marta Czarny, Diana Drobniak, Karolina Mazurkiewicz, Izabela Murzyn, Karolina Pluta, Przemysław Radzyński, Iwona Sidor, Dominik Sidor, Marek Soroczyński, Tomasz Wierzbicki, Michał WnękKorekta: Maria WyrwaDTP, layout, foto: Marcin NowakOkładka: Marcin Nowak

Asystent kościelny: ks. Rafał BuzałaAdres redakcji: ul. Wiślna 12/7, 31-007 KrakówData zamknięcia numeru: 6 października 2012Nakład: 7000 egz.Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów.

[email protected]

Wydawca: Katolickie Stowarzyszenie MłodzieżyArchidiecezji KrakowskiejOrły Małopolski

Padźiernik 2012

temat numeru:

ROK WIARY 4-8Wierzę czy wieżeYOUCATBędziesz miłował umysłemCzy Maryja żyła naprawdę?Będziesz miłował umysłemCzy Maryja żyła naprawdę?Będziesz miłował umysłem

Apologia w wersji popCzy Maryja żyła naprawdę?Apologia w wersji popCzy Maryja żyła naprawdę?

rozmowa z charakterem 8-9Sławomir Zatwardnicki

w trybach historii 10-11Bitwa pod Wiedniem

z kulturą 11

portret 12Simon Pazniak

ona i on 12-13Podwójne zamieszkanie

DODATEK SPECJALNY 14-17Zadbaj o swoje finanse

pro-life 18-19Granice oraz ochrona życia ludzkiego w prawie polskimGranice oraz ochrona życia ludzkiego w prawie polskimGranice oraz ochrona życia

inżynier ducha 20bł. Józef Giaccardo

inspektor gadżet/olimpiada sportów 20-21

Detox, siłownia i dieta-cud

b16/jp2 22Między miłością a jej przeciwieństwem

Miłość to wybór drogi miłości i wierność wyborowi.

(św. Augustyn)

Najserdeczniejsze życzenia miłości i szczęścia na nowej drodze życia

I����� � D��������� - redaktorom działu ona&onskładają koleżanki i koledzy z redakcji „Trybów”

fot.: flickr.com/brtsergio

wkręć się do Koła KSM

Nie bądź skołowany

PONIEDZIAŁEK:

19.00 Msza Święta w Kościele

pw. św. Szczepana (wejście od

zakrystii)

Po Mszy spotkanie formacyjne.

ZAPRASZAMYNIEDZIELA:

godz. 17.30 Próba scholi w salce na

drugim piętrze

godz. 19.30 Msza Święta Akademicka

godz. 20.30 - 21.00 Adoracja

Najświętszego Sakramentu

godz. 21.00 Kolacja studencka

Ponadto zapraszamy na:

Grupa biblijna „U Nikodema” - rozważania nad Pismem Świętym

Taniec towarzyski i aerobik

Więcej informacji:

www.kraka.ksm.org.pl

Do pewnej parafi i przyszedł nowy ksiądz. Gdy wraz z proboszczem

przygotowywali się do odprawienia Mszy św., gospodarz powiedział młodemu wikaremu, by zwrócił uwagę na słowa jednej pieśni. Niemałe było jego zdziwie-nie, kiedy usłyszał, że organista twardo trzyma się książkowej wersji „pierzchną wrota” , a lud Boży uparcie śpiewa, że wrota pieprzną.

W innym kościele zdenerwowany ksiądz powiedział na kazaniu, żeby nie zamie-niać „amen” na „ament”, bo to pierwsze znaczy „niech się tak stanie” a drugie – „jestem osłem”. Czy to prawda – nie wiem, ale szczególnie starsze pokole-nie próbuje tu forsować swoją autorską wersję.

Wsłuchajcie się też w „Przed tak wielkim sakramentem”. Tu wariacji jest co nie miara. Z bardziej wyszukanych: „a rów-nemu i Duchowi” zamiast „a równemu Im Duchowi” czy też „stary pan ustą-pi nam” zamiast „starych praw ustąpi czas”...

Tą krótką refl eksją witam Was w nowym roku akademickim i w Roku Wiary, który w Kościele rozpoczyna się 11 paździer-nika. Benedykt XVI daje nam okrąglutki roczek na zastanowienie się, w co tak

naprawdę wierzymy. Chce, żebyśmy zamienili tradycyjne odwiedzanie świą-tyni na świadome przeżywanie spotkania z Bogiem, mruczenie pieśni na piękny śpiew, byśmy odnowili swoje credo i spróbowali Go lepiej poznać. Zachęcam Was, żeby i studia, i odkurzenie małego katechizmu, było wspaniałą przygodą dla Waszego intelektu.

„Tryby” chcą Wam towarzyszyć w tej przygodzie. W bieżącym numerze prze-czytacie m.in. o tym, że nie ma wątpli-wości, iż Jezus był postacią historyczną. Od listopada wróci znana Wam dobrze „encyklopedia wiary”, w której będziemy wyjaśniać kolejne prawdy wiary. Reszta jest owiana słodką tajemnicą.

Przypomnę jeszcze, że nasz facebook żyje. Zaglądajcie i wygrywajcie w kon-kursach dobre książki.

I na koniec – dziękujemy za pytania: „Kiedy będą Tryby?” oraz skargi: „Nie załapałem się na egzemplarz, wszystko zabrali, wyślijcie pdf!!”. To miłe! :)

Pozdrawiam serdecznie!

współpraca

Page 3: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

4 5

www.e-tryby.pl TRYBY NR 6(16)/2012

temat numeru >> Rok Wiary

Św. Augustyn mawiał: „wierzę, aby rozumieć, i rozumiem, aby głębiej wierzyć”. Od jego czasów nic w tej kwesti i się nie zmieniło.

PRZEMYSŁAW RADZYŃSKI

„Wiara jest w gruncie rzeczy smutną ko-

niecznością. Gdybyśmy mogli „Wniecznością. Gdybyśmy mogli „Wmieć wiedzę, nie potrzebo-walibyśmy mieć wiary. Rzecz w tym, że nie możemy mieć wiedzy. Są rzeczy, które prze-rastają możliwości ludzkiego rozumu. Jest światło, które oślepia. Tak jest z Bogiem”. W ten sposób pisał o wierze ks. Józef Tischner, który chciał przez to powiedzieć, że chrze-ścijanie są ludźmi nadziei. Jednak „wiara szuka zrozu-mienia”, potrzebuje rozumu. Dopiero na tych dwóch skrzy-Dopiero na tych dwóch skrzy-dłach duch ludzki unosi się ku prawdzie. To przekonanie od początku towarzyszyło chrze-ścijanom, którzy już w czasach apostolskich zaczęli rozwijać refl eksję teologiczną.

– Wiedza religijna jest nie-odzowna dla wiary. Pomaga człowiekowi podejmować konkretne wybory w życiu – mówi o. prof. Zdzisław Kijas OFMConv., rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego św. Bonawentury – „Seraphicum” w Rzymie. – Bez wiedzy wiara może funkcjonować, ale nie będzie to odpowiedź z miło-ści. Jeżeli ja kogoś kocham, to chcę go poznać. Jeśli ktoś przynosi mi prezent, to chcę zobaczyć jego zawartość, a nie poprzestać na zachwycaniu się – nawet najpiękniejszym – opakowaniem – dodaje teolog.

Troska o znajomość tego, w co się wierzy jest ważna jeszcze

z jednego powodu – spójność wiary tysięcy czy milionów chrześcijan jest świadec-twem dla niewierzących. Umacnia też relacje między współwyznawcami, w prze-ciwnym razie dochodzi do schizm i rozłamów. Historia Kościoła zna takie przypad-ki, gdzie – wydawałoby się – drobny szczegół doprowa-dził do podziału w 1054 r. na Kościół Rzymskokatolicki i Wschodnie Kościoły Orto-doksyjne. – Klauzula fi lioque(łac. „i Syna”) dotyczy kwestii pochodzenia Ducha Świętego. (łac. „i Syna”) dotyczy kwestii pochodzenia Ducha Świętego. (łac. „i Syna”) dotyczy kwestii

Teolodzy zachodni uważali, że pochodzi on „od Ojca i Syna”, a wschodni, że tylko „od Ojca” lub „od Ojca przez Syna” – wyjaśnia Michał Niemiec, który napisał pracę magister-ską z pneumatologii (nauki o Duchu Świętym). – To niby ską z pneumatologii (nauki o Duchu Świętym). – To niby ską z pneumatologii (nauki

szczegół i to z perspektywy praktyki życia mało istotny, ale do dzisiaj uniemożliwiający

porozumienie między siostrza-nymi Kościołami. Z teologią jest jak z ortografi ą – czasami błahy błąd zmienia zupełnie sens słów – wyraz „wierzę” jest czasownikiem, a tak samo brzmiący „wieże” jest rze-czownikiem i to nie mającym nic wspólnego z wiarą – za-uważa absolwent teologii.

Jest jeden BógFundament Kościoła stanowi objawienie publiczne – słowa Pana Boga skierowane do człowieka i zapisane w Piśmie Świętym. Szczytem tego obja-człowieka i zapisane w Piśmie Świętym. Szczytem tego obja-człowieka i zapisane w Piśmie

wienia było narodzenie Jezusa Chrystusa. Kościół przyjmu-je, że objawienie publiczne kończy się wraz ze śmiercią ostatniego z Apostołów. To nie znaczy, że od tamtego czasu Pan Bóg przestał mówić do ludzi. Dziś, tak jak w czasach proroków czy pierwszych Apostołów, Bóg zjawia się

ludziom i do nich przema-wia. Widzenia te nazywamy objawieniami prywatnymi. Z założenia nie mogą one dodawać niczego nowego do objawienia publicznego, a je-dynie podkreślać jakąś prawdę aktualną w danym momencie aktualną w danym momencie historycznym. Przesłanie św. Siostry Faustyny dotyczą-ce idei miłosierdzia nie jest niczym nowym w Kościele, ale jego uwypuklenie – zwłaszcza w XX w. – nabiera wymowne-go znaczenia. Wiara Kościoła opiera się na publicznym ob-jawieniu. W prywatne zaś nikt nie jest zobowiązany wierzyć. Watykańskie dykasterie czy sami papieże potwierdzają prawdziwość i wagę objawień prywatnych, np. kanonizując wizjonerów czy ustanawiając święta przez nich wskazane.

Potwierdzone autorytetem Ko-ścioła prawdy wiary nazywane są dogmatami. Najczęściej były one formułowane na so-borach, czyli zgromadzeniach biskupów z całego świata pod przewodnictwem papieża. Pierwsze sobory obradowały w IV wieku w Nicei (325 r.) i w Konstantynopolu (381 r.). – Często powodem ich zwoływania były herezje, które

„Wierzę” czy „wieże”?

30. Dlaczego wierzymy w jednego Boga?30. Dlaczego wierzymy w jednego Boga?Wierzymy w jednego Boga, ponieważ zgodnie ze

świadectwem Pisma Świętego istnieje tylko jeden Bóg, jak Wierzymy w

świadectwem Pisma Świętego istnieje tylko jeden Bóg, jak Wierzymy w jednego

świadectwem Pisma Świętego istnieje tylko jeden Bóg, jak jednego Boga, ponieważ zgodnie ze

świadectwem Pisma Świętego istnieje tylko jeden Bóg, jak Boga, ponieważ zgodnie ze

również według praw logiki tylko jeden może istnieć.Gdyby było dwóch bogów, jeden bóg byłby ogranicze-

niem drugiego; żaden z nich nie byłby nieskończony, żaden nie byłby doskonały, zatem żaden z nich dwóch nie byłby bogiem. Podstawowe doświadczenie Boga w Izraelu brzmi: „Słuchaj, Izraelu! Pan, Bóg nasz, jest Panem jedynym” (Pwt 6, 4). Prorocy nieustannie wzywają do porzucenia fał-szywych bożków i nawrócenia się do Boga jedynego: „Ja jestem Bogiem i nie ma innego” (Iz 45, 22).

86. Dlaczego Jezus 30 lat swojego życia spędził 86. Dlaczego Jezus 30 lat swojego życia spędził w ukryciu?w ukryciu?

Jezus chciał żyć z nami normalnym życiem i tym samym uświęcać naszą codzienność.

Jezus był dzieckiem, które od swoich rodziców otrzy-mało miłość i akceptację. Wzrastał „w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52). Był mieszkańcem jednej z żydowskich wiosek, brał udział w rytuałach religij-nych, wyuczył się zawodu rzemieślnika i musiał się w tym okazywać dobry. Fakt, że Bóg w Jezusie zechciał urodzić się w ludzkiej rodzinie i wychowywać w niej, czyni z rodziny miejsce obecności Boga i wzór pomagającej sobie wspólnoty.

443. Co jest zadaniem menadżerów i przedsiębiorców?443. Co jest zadaniem menadżerów i przedsiębiorców?Przedsiębiorcy i menadżerowie troszczą się o ekono-

miczny sukces swoich przedsiębiorstw. Jednak obok uspra-wiedliwionego koncentrowania się na zysku spoczywa na nich również społeczna odpowiedzialność: powinni brać pod uwagę słuszne zdania pracobiorców, dostawców i klientów, jak też ogólne wymogi społeczne i ekologiczne.

490. Czy wystarczy modlić się tylko wtedy, 490. Czy wystarczy modlić się tylko wtedy, gdy ma się na to ochotę?gdy ma się na to ochotę?

Nie, kto modli się tylko wtedy, gd ma ochotę, nie traktuje Boga poważnie i wychodzi z wprawy w modleniu się. Modli-twa żyje dzięki wierności.

525. Co to znaczy „nie wódź nas na pokuszenie“?525. Co to znaczy „nie wódź nas na pokuszenie“?Ponieważ każdego dnia i o każdej godzinie grozi nam,

że zgrzeszymy i powiemy Bogu „Nie”, dlatego błagamy Go, żeby nie zostawił nas bezbronnymi w chwili ataku pokusy.Jezus, który sam był kuszony, wie, że my, ludzie, jesteśmy słabi, mamy za mało własnej siły, by przeciwstawić się Złu. W tej prośbie w modlitwie Ojcze nasz Jezus uczy nas, żeby-Ojcze nasz Jezus uczy nas, żeby-Ojcze naszśmy ufali w Boże wsparcie w godzinie próby.

W Roku Wiary czytaj

„YOUCAT”

zagrażały czystości wiary i jedności Kościoła. W Nicei skrytykowano poglądy Ariusza odrzucającego boskość Chry-stus, a w Konstantynopolu duchoburców, którzy negowali prawdę o Duchu Świętym jako duchoburców, którzy negowali prawdę o Duchu Świętym jako duchoburców, którzy negowali

Bogu. Stąd w Credo nicejsko--konstantynopolitańskim mó-wimy, że Jezus Chrystus jest „zrodzony a nie stworzony” i „współistotny Ojcu”, a także, że Duch Święty jest Bogiem i „współistotny Ojcu”, a także, że Duch Święty jest Bogiem i „współistotny Ojcu”, a także,

jako „Pan i Ożywiciel” – wyja-śnia Niemiec.

Są trzy Osoby BoskieJeden z katolickich portali internetowych ogłosił konkurs, w którym nagrodą była książ-ka wybitnego francuskiego jezuity – autora podręczników dla studentów teologii. Żeby wygrać należało odpowiedzieć na pytanie, jaka prawda wiary sprawia najwięcej proble-mów i dlaczego. Oczywiście, najczęściej wskazywanymi odpowiedziami były dogmaty trynitarny i chrystologiczny. Wprawdzie nie można tego konkursu uznać za reprezenta-tywne badanie polskich katoli-ków, ale można z dużym praw-dopodobieństwem powiedzieć, że największe problemy mamy z tym, co jest fundamentem naszej religii. – Wiara wymaga wielkiej odwagi, żeby przyjąć jedność Boga w Trójcy Osób. Skandalem, jak pisze św. Pa-weł, jest też śmierć Boga na krzyżu i wcielenie, w którym Bóg sam siebie ogranicza. Trudnością w wierze jest też

tajemnica Kościoła i stworze-nie ludzkie z całym balastem słabości, które ze sobą niosą – potwierdza o. Kijas.

Inną sprawą jest sama nagro-da – „Poza Kościołem nie ma zbawienia. Historia formuły i problemy interpretacyjne”. Bernard Sesboüé SJ na ponad czterystu stronach przedstawia sposób postrzegania myśli św. Cypriana od III w. do czasów współczesnych. Choć interpre-tacja Kościoła dotycząca tego zagadnienia wydaje się dość jasna i klarowna, to jednak ciągle budzi kontrowersje i wywołuje dyskusje.

Powyższa anegdota pokazu-je, że rzeczywistość wiary w Boga i naukowej refl ek-sji o Nim, czyli teologii, są ciągle żywe. Niektóre prawdy Kościół odkrył i zrozumiał stosunkowo szybko, inne były obecne w jego refl eksji, ale ofi cjalnie przyjęte zostały po setkach lat (np. dogmat o wniebowzięciu Najświęt-szej Maryi Panny pochodzi z 1950 r.). Ale, jak twierdzi ks. Józef Tischner, to dopiero początek… „Mam wrażenie, że w gruncie rzeczy chrześci-jaństwo nie jest za nami, ale przed nami. Istotne doświad-czenie chrześcijaństwa jeszcze się nie dokonało. Każda epoka coś spija z tego naczynia, ale jeszcze nie doszliśmy do istoty tego, co tam w środku tkwi. Jeszcze musimy dojrzeć, żeby to uchwycić”.

ROK WIARY

11.10.2012 – 24.11.2013

W 50. rocznicę otwarcia Soboru Watykańskiego II, 11 paź-dziernika br. rozpoczyna się w całym Kościele Rok Wiary. Potrwa on do 24 listopada 2013 r., czyli do Niedzieli Chry-stusa Króla.

Benedykt XVI w Liście „Porta Fidei” ogłaszającym to wydarzenie określił je jako „czas zintensyfi kowanej refl eksji na temat wiary”. Ma on posłużyć „wszystkim wierzącym w Chrystusa w stawaniu się bardziej świadomymi i ożywić ich przywiązanie do Ewangelii, zwłaszcza w okresie głębokich przemian, jaki ludzkość przeżywa obecnie. Będziemy mieli okazję do wyznawania wiary w zmartwychwstałego Pana w naszych katedrach i kościołach całego świata, w naszych domach i rodzinach… Wspólnoty zakonne i parafi alne, wszystkie stare i nowe rzeczywistości eklezjalne znajdą w tym roku sposób, aby uczynić publicznym wyznanie Credo”.

fot.:

flic

kr.c

om/

@D

oug8

8888

fot.:

ww

w.y

ouca

t.org

Page 4: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

6 7

www.e-tryby.pl TRYBY NR 6(16)/2012

temat numeru >> Rok Wiary

Prawie 2000 lat temu w niewielkiej społeczności żydowskiej przyszedł na

świat Jezus. Był członkiem ubogiej rodzi-ny, należącej do pogardzanej mniejszości narodowej w jednym z najmniejszych państw na świecie. Przeżył około trzydzie-stu trzech lat, z których jedynie ostatnie trzy poświęcił działalności publicznej.

A mimo to ludzie niemalże na całym świe-cie nadal Go pamiętają. Data na porannej gazecie lub rok wydania jakiejkolwiek książki świadczą o tym, że żywot Jezusa był jednym z najdonioślejszych w historii świata.

Zapytano wybitnego historyka H.G. Wellsa, kto wycisnął najgłębsze piętno na historii ludzkości. Odpowiedział, że gdyby mierzyć wielkość osoby kategoriami historycznymi, „ Jezus zająłby pierwsze miejsce”.

Henryk Kenneth Scott Latourette powie-dział: „Z upływem stuleci mamy coraz więcej dowodów na to, że życie Jezu-sa, gdy bierzemy pod uwagę Jego rolę w historii ludzkości, stało się najbardziej znaczącym życiem w dziejach tej planety. Ten wpływ zdaje się ciągle powiększać”.

Ernset Renan jest autorem następującej re-fl eksji: „Jezus był największym religijnym geniuszem, jaki kiedykolwiek istniał. Jego piękno jest wieczne, a Jego panowanie nigdy się nie skończy. Jezus jest wyjątko-wy pod każdym względem i z niczym nie można Go porównać. Nie można zrozu-mieć historii świata nie uwzględniając roli Chrystusa”.

„Nie lubię dyskutować o Jezusie”Niedawno rozmawiałem z grupą ludzi w Los Angeles. Zapytałem ich: „Kim, waszym zdaniem, jest Jezus Chrystus?”. W odpowiedzi usłyszałem, że był wielkim przywódcą religijnym. Zgadzam się z tym. Owszem, Jezus Chrystus był wielkim przywódcą religijnym. Jestem jednak przekonany, że nie tylko.

Od wieków dzielą nas spory związane z pytaniem: „Kim jest Jezus?”. Dlaczego jedna osoba wywołuje takie kontrowersje? Dlaczego właśnie Jego imię, w większym stopniu niż imiona innych religijnych przywódców, wywołuje tyle emocji? Czemu jest tak, że można rozmawiać o Bogu i nikt się nie denerwuje, lecz jak tylko wypowiedziane zostaje imię Jezusa, ludzie często chcą zakończyć rozmowę? Albo przyjmują postawę obronną. Jadąc w Londynie taksówką powiedziałem coś o Jezusie, na co taksówkarz natychmiast

odparł: „Nie lubię dyskutować o religii, a już zwłaszcza o Jezusie”.

Czym Jezus różni się od innych przy-wódców religijnych? Dlaczego ludzie nie obrażają się słysząc imiona Buddy, Mahometa czy Konfucjusza?

Powód jest taki, że ci inni, w przeciwień-stwie do Jezusa, nie uważali się za Boga. To właśnie odróżnia Go od innych założy-cieli wielkich religii.

Ci, którzy znali Jezusa, szybko przekony-wali się, że wygłaszał On na swój temat zdumiewające opinie. Jasne stawało się, że według Jego własnych słów był kimś wię-cej niż tylko prorokiem i nauczycielem. Jest oczywiste, że zgłaszał pretensje do boskości. Przedstawiał siebie jako jedyną drogę prowadzącą do Boga, jako jedyne źródło odpuszczenia grzechów, jako jedy-ny sposób osiągnięcia zbawienia.

Co na to nauka?Wielu ludzi stara się nie wiązać swojego życia z Chrystusem twierdząc, że jeśli czegoś nie można udowodnić naukowo, to znaczy, że jest to nieprawda lub coś nie do przyjęcia. Współczesny człowiek uważa, że jest zbyt mądry, aby mógł zaakcep-tować Chrystusa jako Zbawiciela lub uwierzyć w zmartwychwstanie - przecież boskości Jezusa ani zmartwychwstania nie można udowodnić naukowo.

Często studenci historii lub fi lozofi i rzucają mi wyzwanie: „Czy może pan to udowodnić naukowo?”. Zwykle mówię wtedy: „No cóż, nie jestem naukowcem”. W odpowiedzi słyszę chichot i odzywa się kilka głosów mówiących: „No to nie ma o czym rozmawiać” albo: „Właśnie, wszystko sprowadza się do wiary” (mają na myśli ślepą wiarę). (…)

Mentalność, do której zniżyła się dzisiaj ludzkość, jest zadziwiająca. Oto w dwu-dziestym wieku tak wielu z nas jest zda-nia, że jeśli nie można czegoś udowodnić naukowo, nie jest to prawdą. To właśnie nie jest prawdą! Trudne jest udowodnie-

nie czegokolwiek dotyczącego postaci lub wydarzenia historycznego. Musimy zrozumieć, jaka jest różnica między dowo-dem naukowym a czymś, co ja nazywam dowodem prawno-historycznym. (…)

Dowód naukowy polega na wykazaniu, że coś jest faktem, poprzez jego zade-monstrowanie w obecności osoby, która kwestionuje ten fakt. W kontrolowanym środowisku dokonuje się obserwacji, wyciąga wnioski i empirycznie weryfi kuje hipotezy. (…)

Jedną z kluczowych technik stosowanych zgodnie ze współczesną metodą nauko-wą jest ustalanie prawdziwości hipotezy poprzez przeprowadzanie kontrolowanych eksperymentów. Na przykład wyobraźmy sobie, że ktoś mówi: Mydełko „Ivory” nie unosi się na wodzie. Zabieram więc tę osobę do kuchni, nalewam do zlewu pięć litrów wody o temperaturze 30 stopni i wrzucam do niej mydełko. Chlup. Do-konuje się obserwacji, wyciąga wnioski i hipoteza zostaje empirycznie zweryfi -kowana: mydełko „Ivory” unosi się na wodzie.

Jeśli jednak metoda naukowa byłaby jedy-ną metodą udowadniania czegokolwiek, nie mógłbyś udowodnić, że poszedłeś rano na pierwszą lekcję lub że zjadłeś obiad. Niemożliwe jest powtórzenie tych wyda-rzeń w środowisku kontrolowanym.

A oto co ja nazywam dowodem prawno-hi-storycznym, dzięki któremu można wykazać bez większych wątpliwości, że coś miało miejsce. Do werdyktu dochodzi się, opie-rając się na materiale dowodowym. Chodzi o to, żeby nie było uzasadnionych podstaw do kwestionowania danego wniosku. Mate-riał dowodowy składa się z trzech rodzajów świadectw: świadectwa ustnego, świadectwa pisemnego oraz dowodów rzeczowych (np. broń, kula karabinowa, notatnik). Posługując się metodą prawno-historyczną w ustalaniu tego, co się wydarzyło, mógłbyś udowodnić bez większych wątpliwości, że byłeś rano na pierwszej lekcji: widzieli cię koledzy, masz zrobione notatki, zapamiętał cię nauczyciel.

Metodę naukową można wykorzystać jedynie do udowodnienia powtarzalnych zjawisk; nie jest natomiast odpowiednia do udowadniania prawdziwości twierdzeń o postaciach lub wydarzeniach historycz-nych. Metoda naukowa nie może być zastosowana przy próbie odpowiedzi na pytania typu: „Czy George Washington żył naprawdę?”, „Czy Martin Luther King rzeczywiście był czołowym obrońcą praw człowieka?”, „Kim był Jezus z Nazare-tu?”, „Czy Robert Kennedy był ministrem sprawiedliwości Stanów Zjednoczo-nych?”, „Czy Jezus Chrystus zmartwych-wstał?”. Powyższych pytań nie można zweryfi kować posługując się dowodem naukowym, należy więc posłużyć się dowodem prawno-historycznym. Innymi słowy, metoda naukowa, wykorzystująca obserwację, zbieranie danych, stawianie hipotez, dedukcję i weryfi kację ekspery-mentalną w celu wykrycia i wyjaśnienia empirycznych zjawisk w przyrodzie, nie daje ostatecznych odpowiedzi na pytania takie, jak: „Czy możliwe jest zmartwych-wstanie?” lub: „Czy Jezus jest Synem Bożym?”. Gdy chcemy oprzeć się na metodzie prawno-historycznej, musimy sprawdzić wiarygodność posiadanych świadectw.

Kochaj umysłemJedna rzecz w chrześcijaństwie szczegól-nie do mnie przemawia, to mianowicie, że wiara chrześcijańska nie jest ślepa ani ciemna, lecz jest wiarą świadomą. W Biblii za każdym razem, gdy wzywa się kogoś do wykazania się wiarą chodzi o uświadomioną wiarę. W Ewangelii wg św. Jana w rozdziale 8 Jezus mówi: „Poznacie prawdę”, nie ciemnotę. Gdy za-pytano Chrystusa: „Które przykazanie jest najważniejsze ze wszystkich?”, odpowie-dział: „Kochaj Pana Boga całym swoim sercem i całym umysłem”. Problem więk-szości ludzi polega na tym, że zatrzymują się na sercu. Prawda o Chrystusie niegdy nie dociera do ich umysłów. Obdarzono nas umysłem, odmienionym przez Ducha Świętego, żebyśmy mogli poznać Boga, nas umysłem, odmienionym przez Ducha Świętego, żebyśmy mogli poznać Boga, nas umysłem, odmienionym przez Ducha

a także sercem, żebyśmy mogli Go kochać i wolą, żebyśmy mogli Go wybrać. Aby cieszyć się żywym związkiem z Bogiem i wysławiać Go, musimy zaktywizować wszystkie trzy owe dziedziny. Nie wiem jak to jest u ciebie, czytelniku, ale moje serce nie może radować się czymś, co zo-stało odrzucone przez umysł. Moje serce i umysł zostały stworzone do harmonijne-go współdziałania. Poddanie swego życia Chrystusowi jako Zbawicielowi i Panu nigdy nie było wezwaniem do intelektual-nego samobójstwa.

Fragmenty pochodzą z książki Josha McDowella „Więcej niż cieśla”. Zachęca-my do lektury całej publikacji, która jest znakomitym materiałem dowo-dowym, że Jezus był kimś więcej niż cieślą. Książka ukazała się nakładem Ofi cyny Wydawniczej Vocati o.Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Czy Maryja żyła naprawdę?Tak. Maria to postać autentyczna. Żyła w Palestynie. Wiemy o tym, bo mamy wiele dowodów na to, że Jezus Chry-stus jest postacią historyczną. Musiał więc mieć matkę.

Skąd wiemy, jak miała na imię? W judaizmie zawsze używa się imienia ojca np. Szymon, syn Jana; Jakub, syn Zebedeusza. Jednak w Ewangelii św. Marka mamy informację, że Jezus był synem Marii.

Z Pisma Świętego nie dowiemy się, jak wyglądało dzieciństwo Marii. Wia-rygodnym źródłem wydaje się nato-miast napisana w II w. protoewangelia Jakuba. Według niej ojciec Marii był bogatym hodowcą owiec. Miał na imię Joachim i pochodził z Betlejem. Razem z żoną Anną długo starali się o dziec-ko. Kiedy Anna była już w podeszłym wieku, poszedł na pustynięi modlił się oraz pościł przez kilkadziesiąt dni w in-tencji poczęcia potomka. Po tym czasie objawił mu się anioł i powiedział, że doczekają się z żoną córki. Tym dziec-kiem była właśnie Maria. Gdy miała trzy lata, rodzice ddali ją do świątyni na służbę Bogu. Sprzątała, szyła, pomaga-ła kapłanom do 12. roku życia.

W międzyczasie zmarła Anna. Dziew-czynką zaopiekował się jej wuj Zacha-riasz. To on postanowił poszukać jej męża. Kandydaci przybyli do świątyni z gałązkami i złożyli je na ołtarzu. Duch Święty pod postacią gołębia usiadł na tej, z gałązkami i złożyli je na ołtarzu. Duch Święty pod postacią gołębia usiadł na tej, z gałązkami i złożyli je na ołtarzu. Duch

która należała do cieśli Józefa. Miał ok. 30-40 lat, Maria zaledwie 13. Nie znamy kolejności faktów: czy pobrali się przed narodzinami Jezusa czy po nich.

Wiemy, że po śmierci Zbawiciela Maryja odgrywała ważną rolę we wspólnocie chrześcijańskiej. Zaopie-kował się nią umiłowany uczeń Jezusa, Jan. Prawdopodobnie razem z nim wyjechała do Efezu, a potem wróciła do Jerozolimy lub nie opuszczała jej aż do śmierci. Miała żyć jeszcze 11 lat po ukrzyżowaniu Chrystusa. Pochowa-no ją w jaskini na Górze Oliwnej. Po trzech dniach jeden z apostołów zauwa-żył, że grób jest pusty. W 1950 r. papież Pius XII uznał dogmat o wniebowzię-ciu Marii z razem z jej ciałem.

Magdalena Guziak-Nowak

Będziesz miłował UMYSŁEM

„Nie lubię dyskutować o religii, a już zwłaszcza o Jezusie”. Czym Jezus różni się od innych przywódców religijnych? Dlaczego ludzie nie obrażają

się słysząc imiona Buddy, Mahometa czy Konfucjusza?

JOSH MCDOWELL

fot.:

flic

kr.c

om/

Dan

gerR

ange

r

Page 5: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

8 9

www.e-tryby.pl TRYBY NR 6(16)/2012

rozmowa z charakterem

Po co w ogóle ewangelizować? Nie lepiej, żeby niewierzący sam doszedł do wiary?

– Nie ma czegoś takiego, jak samo-dzielne dochodzenie do wiary. Jeśli wiara nie ma być wymysłem człowieka, czymś, co on sam zaprojektował, można ją tylko i wyłącznie otrzymać. Zdarza się, że człowiek przyjmuje łaskę wiary w relacji sam na sam z Bogiem, jednak sposobem preferowanym przez Boga – co potwier-dza również doświadczenie – jest przyję-cie wiary od wspólnoty Kościoła, której objawienie zostało podarowane, i która dlatego się dzieli tym, co sama przyjęła.

Ewangelizacja często zostaje jednak odrzucona przez zbytnią nachalność przekonującego i inne „przegięcia”…

– Niestety, takie przegięcia istnie-ją. Właśnie ze względu na to, że przez niektórych chrześcijaństwo jest trak-towane jako światopogląd, do którego można kogoś przekonać. Obecny papież, jeszcze jako kardynał, powiedział kiedyś: „Podobnie jak człowiek staje się pewny miłości drugiego człowieka, bez wysta-wiania jej na próbę metod nauk przyrod-niczych, podobnie istnieje też poprzez swoiste dotknięcie w samym kontakcie między Bogiem a człowiekiem, określona pewność, która ma inny charakter aniżeli upewnienia obiektywizującego myśle-nia”. Tak więc zasadniczy proces doko-nuje się w woli, a rozum jedynie usiłuje mu towarzyszyć, tak żeby rodząca się wiara nie była „ślepym impulsem serca”, ale zasługiwała na miano ludzkiej. W tej perspektywie jest chyba jasne, że nie ma takiego argumentu czy dowodu, który mógłby wszystkich przekonać. To byłby gwałt. Nie da się rozbudzić miłości, jeśli ktoś jej nie chce.

Grzeszny katolik też powinien stanow-czo przekonywać do wiary i jej bronić, czy wtedy raczej pokornie „schować głowę w piasek”?

– Znany polski publicysta – inte-ligentny czytelnik „Trybów” pewnie kojarzy, o kogo chodzi – żyje w drugim, a więc niesakramentalnym małżeństwie, a często broni Kościoła. Lepiej jest bowiem – parafrazuję jego słowa – być w Kościele stawiającym wymagania, do których się nie dorasta, niż obrażać się na Kościół. No cóż, nie zachęcam do takiego postępowania, niemniej jednak coś jest na rzeczy. Wierzący w pewnej sprawie niczym nie różni się od niewierzącego: obaj potrzebują Zbawiciela.

A będąc wybitnie złym przykładem dla innych w poruszanym akurat temacie, również należy ewangelizować?

– Z grzechem jest trochę tak jak z uzależnieniem: czy pijak leżący w ro-wie i wygłaszający mowę przeciwalkoho-lową jest wiarygodny? W pewnym sensie tak. Dlatego zbolały własną niemocą niegrzeszenia katolik również stanowi ciekawe zjawisko na tle tych wszystkich, którzy przyjęli życie w grzechu za stan normalny. Ne wolno czekać ze świad-czeniem o swojej wierze na doskonałość moralną czy świętość. Ale oczywiście idącego w parze świadectwa życia i sło-wa nic nie zastąpi!

A jeśli potrzeba takiego świadectwa „wyjdzie” np. podczas zakrapianej imprezy, to czy jest to odpowiednia sytuacja, aby podjąć taką rozmowę?

– Jezus nie miał z „bywaniem na im-prezach” problemu, ale też pewnie samo imprezowanie wyglądało inaczej niż dziś; lekki rausz może sprzyjać otwar-ciu się rozmówcy, z kolei przed pijanym w sztok nie rzucałbym pereł Ewangelii. Niemal każda okazja jest potencjalnie dobra do ewangelizacji czy uzasadnienia wiary, ale nie zawsze można to robić, ze względu na nastawienie rozmówcy. Są sytuacje, w których trzeba zamilknąć, bo to najlepsze, co można zrobić. Oczy-wiście można stosować różne pobożne warianty tego „milczenia na zewnątrz”, na przykład rozmodlone przesuwanie paciorków różańca w kieszeni, itp.

Często pojawia się argument „Bóg tak, ale Kościół nie”. Co wtedy?

– W praktyce ewangelizacyjnej sam staram się najpierw prowadzić ludzi do wiary i Chrystusa, a dopiero potem, kiedy uwierzą, wtajemniczać ich w mi-sterium Kościoła. Niemniej jednak jest to proces trochę sztuczny, laboratoryjny, szczególnie jeśli uwzględnić, że tak na-prawdę nie można spotkać żyjącego Boga poza Kościołem. Tylko przez Kościół – Ciało Chrystusa można spotkać Jego – Głowę Kościoła. Tak naprawdę taką kolejność – najpierw wiara i Chrystus, potem Kościół – warto stosować bardziej ze względu na fakt zranień dokonujących się w kontakcie z ludźmi Kościoła, czy też antykościelne resentymenty tych, do których chcemy dotrzeć.

Kiedyś nie było takiego problemu…– Odróżnienie wiary od Kościoła

stanowi wyraz „znaków czasu”. Wi-dać w historii ludzkich zmagań ze „zgorszeniem” Wcielenia (Bóg staje się człowiekiem!), którego konsekwencją jest również „pomysł” Kościoła jako kontynuacji bycia Boga z ludźmi, kolejne etapy-próby poradzenia sobie, łagodze-nia tego nie-do-pomyślenia-zdarzenia. Najpierw zdecydowano się na odejście od Kościoła ku Chrystusowi, a potem od Chrystusa-Boga wcielonego ku Bogu, oczywiście znów dalekiemu, niepozna-walnemu, Bogu sprzed Wcielenia. W tej perspektywie widać, mam nadzieję, że opowiedzenie się za Kościołem jest tak naprawdę pozwoleniem Bogu na obja-wienie się na Jego warunkach. W gruncie rzeczy stanięcie po stronie Kościoła to nic innego, jak pokorne przyznanie się do wiary w to, że Bóg jest Emmanuelem, Bogiem z nami.

Nie dla każdego Bóg = Emmanuel…– Stosunkowo wielu ludzi przyzna-

je się do wiary w „jakiegoś” Boga, ale już wielu z nich reaguje alergicznie na słowo „Jezus”. A proszę pozwolić sobie w towarzystwie na wyznanie: „Kocham Kościół” – do tego trzeba nadludzkiej odwagi!

Czy „Katolicki pomocnik towarzyski” mogliby wykorzystywać wyznawcy innych odłamów chrześcijaństwa?

– Mimo że książka została napisana przez katolika głównie dla katolików, to jednak w przeważającej mierze porusza problemy wspólne wszystkim chrześci-janom, jedynie część kwestii dotyczy tematów stricte katolickich. W swojej argumentacji powołuję się również na autorytety protestanckie, np. cenionego apologetę Josha McDowella czy znanego z propagowania kursów Alfa, duchowne-go anglikańskiego Nicky’ego Gumbella. Niech więc niekatoliccy bracia nie boją się tej książki.

Dziękuję za rozmowę.

Niedawno ukazała się Pańska książ-ka pod tytułem „Katolicki pomoc-

nik towarzyski”. Uważa Pan, że katolicy mają problem z życiem towarzyskim?

– Wydaje mi się, że wielu katolików dobrze odnajduje się w towarzystwie, ale brakuje im argumentów w dyskusji o wie-rze. „Katolicki pomocnik towarzyski” to książka napisana przede wszystkim z myślą o tych wszystkich wierzących, którym przychodzi się mierzyć z pytania-mi, a coraz częściej wprost z zarzutami, dotyczącymi Boga czy Kościoła, a także roszczeń chrześcijaństwa do bycia zjawi-skiem wyjątkowym na tle innych religii. Zresztą, sami wierzący również potrze-bują, by ich wiara była w pełni ludzka, a więc racjonalna. Minęły czasy religijno-ści „wyssanej z mlekiem matki”.

Trzeba przekonać niewierzącego, że błysk w oku chrześcijanina różni się od błysku w oku akwizytora, ideologa czy sekciarza.

ZE SŁAWOMIREM ZATWARDNICKIM ROZMAWIA MICHAŁ CHUDZIŃSKI

w wersjiApologia

pop„Jezus nie miał z bywaniem na imprezach problemu, ale też pewnie samo imprezowanie wyglądało inaczej niż dziś.

„Są sytuacje, w których trzeba zamilknąć, bo to najlepsze, co można zrobić”.

Czuje się Pan specjalistą w tym temacie? Ukończył Pan studia Czuje się Pan specjalistą w tym temacie? Ukończył Pan studia wyższe (techniczne), ale teologię dopiero Pan studiuje…wyższe (techniczne), ale teologię dopiero Pan studiuje…

– Jako student piątego roku teologii mam kontakt z poważną – Jako student piątego roku teologii mam kontakt z poważną naukową refleksją nad wiarą, a z drugiej strony jako „normalny” naukową refleksją nad wiarą, a z drugiej strony jako „normalny” świecki spotykam się z ludźmi, którzy nie sięgają po naukową świecki spotykam się z ludźmi, którzy nie sięgają po naukową „chińszczyznę”. Od wielu lat jestem również zaangażowany „chińszczyznę”. Od wielu lat jestem również zaangażowany w działalność ewangelizacyjno-formacyjną, i w czasie kursów w działalność ewangelizacyjno-formacyjną, i w czasie kursów prezentujących wiarę chrześcijańską dane mi było skonfrontować prezentujących wiarę chrześcijańską dane mi było skonfrontować się już chyba z niemal wszystkimi opiniami, o których pobożnym się już chyba z niemal wszystkimi opiniami, o których pobożnym i naukowym głowom nawet się nie śniło. To wszystko sprawia, że i naukowym głowom nawet się nie śniło. To wszystko sprawia, że mogę powiedzieć, iż czuję się specjalistą od uprawiania apologe-mogę powiedzieć, iż czuję się specjalistą od uprawiania apologe-tyki w wersji pop, i właśnie do tego gatunku zaliczam „Katolicki tyki w wersji pop, i właśnie do tego gatunku zaliczam „Katolicki pomocnik towarzyski”.pomocnik towarzyski”.

Książka dotyczy sytuacji dyskusji z ateistami na tematy wia-Książka dotyczy sytuacji dyskusji z ateistami na tematy wia-ry. Jak w towarzystwie być współczesnym katolikiem, ale nie ry. Jak w towarzystwie być współczesnym katolikiem, ale nie wypadać na dewotę czy zacofanego?wypadać na dewotę czy zacofanego?

– Wydaje mi się, że niewierzący czy poszukujący nieświa-– Wydaje mi się, że niewierzący czy poszukujący nieświa-domie wołają o wiarę rozumną, i nawet jeśli mieliby i tak domie wołają o wiarę rozumną, i nawet jeśli mieliby i tak ją ostatecznie odrzucić, to przecież ich oczekiwanie jest ją ostatecznie odrzucić, to przecież ich oczekiwanie jest jak najbardziej słuszne. Chcą zostać przekonani, że błysk jak najbardziej słuszne. Chcą zostać przekonani, że błysk

w oku chrześcijanina różni się od błysku w oku akwizyto-w oku chrześcijanina różni się od błysku w oku akwizyto-ra, ideologa czy sekciarza; że wierzący będzie umiał, jeśli ra, ideologa czy sekciarza; że wierzący będzie umiał, jeśli nie błyskotliwie, to przynajmniej w sposób przemyślany nie błyskotliwie, to przynajmniej w sposób przemyślany uargumentować swoje przekonania. Współczesny katolik uargumentować swoje przekonania. Współczesny katolik musi być prorokiem-prowokatorem, którego przemyślane musi być prorokiem-prowokatorem, którego przemyślane

wierzenia i życie w zgodzie z nimi nie pozostawią innych wierzenia i życie w zgodzie z nimi nie pozostawią innych obojętnymi.obojętnymi.

Sławomir Zatwardnicki Sławomir Zatwardnicki (ur. 1975). Redaktor portalu Opoka, publicysta, autor kilku książek oraz wielu artykułów, w tym również naukowych. Student V roku kilku książek oraz wielu artykułów, w tym również naukowych. Student V roku teologii. Od wielu lat zaangażowany w działalność ewangelizacyjno-formacyjną. teologii. Od wielu lat zaangażowany w działalność ewangelizacyjno-formacyjną. Razem z żoną i trójką dzieci mieszka w Zabrzu.Razem z żoną i trójką dzieci mieszka w Zabrzu.

„Przed pijanym w sztok nie rzucałbym pereł Ewangelii”.

fot.: Archiwum S. Zatwardnickiego

Page 6: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

10 11

www.e-tryby.pl TRYBY NR 6(16)/2012

10 w trybach historii z kulturą

Włosko-polsko-amerykańska pro-dukcja kosztowała kilkanaście

milionów euro. To jeden z najbardziej monumentalnych fi lmów, jakie zostały zrealizowane w ostatnich latach, a sceny batalistyczne są absolutnie wyjątkowe zarówno pod względem artystycznym, jak i historycznym. Renzo Martinelli, twórca fi lmu, jest wybitnym reżyserem włoskim. Wielokrotnie ubolewał nad Unią Europejską, która coraz bardziej odcina się od swych chrześcijańskich korzeni. Dlatego postanowił zekranizować bitwę pod Wiedniem z 11–12 września 1683 r. Film Martinellego jest dziełem, które w swej artystycznej wizji ukazuje prawdę historyczną sprzed ponad trzech wieków.

Dżihad przeciwko chrześcijaństwu

Film opowiada o tym, jak w drugiej połowie XVII w. Imperium Osmańskie osiągnęło apogeum swej potęgi. Turcy od czasu zdobycia Bizancjum opanowali całą Grecję i Bałkany, Europę Południowo--Wschodnią, połowę Morza Śródziemne-Grecję i Bałkany, Europę Południowo--Wschodnią, połowę Morza Śródziemne-Grecję i Bałkany, Europę Południowo-

go, całą Północną Afrykę, Ziemię Świętą, -Wschodnią, połowę Morza Śródziemne-go, całą Północną Afrykę, Ziemię Świętą, -Wschodnią, połowę Morza Śródziemne-

Bliski i Środkowy Wschód. Ofi cjalnie go, całą Północną Afrykę, Ziemię Świętą, Bliski i Środkowy Wschód. Ofi cjalnie go, całą Północną Afrykę, Ziemię Świętą,

tym ogromnym państwem rządził sułtan Mehmed IV, ale faktyczną władzę miał jego zięć Kara Mustafa – wybitny polityk, znakomity wódz i fanatyk islamski. To właśnie on zaplanował, a następnie ogłosił dżihad, czyli świętą wojnę przeciwko chrześcijańskiej Europie. Celem dżihadu było zdobycie Rzymu! Kara Mustafa zapowiedział, że zrzuci krzyże z bazyliki św. Piotra i przeznaczy ją na stajnie dla koni sułtana. Ojciec Święty Innocenty XI św. Piotra i przeznaczy ją na stajnie dla koni sułtana. Ojciec Święty Innocenty XI św. Piotra i przeznaczy ją na stajnie dla

miał zostać zamordowany poprzez rytual-ne obcięcie mu prawej dłoni i poderżnię-cie gardła. Cały kontynent, jako Kalifat Europa, miał dostać się pod panowanie wyznawców Allaha.

Ogromna armia islamska, którą od 1681 r. gromadził Kara Mustafa, liczyła pra-

wie pół miliona fanatycznych żołnierzy, głównie Turków i Arabów, ale również janczarów, czyli zislamizowanych Euro-pejczyków. Agresja islamska wydawała się realnie zwycięska, bowiem państwa europejskie nie tylko nie miały tak ogrom-nych sił, ale poza wszystkim były we-wnętrznie skłócone, a Francja była wręcz po stronie Turcji. Hordy Kara Mustafy ruszyły na Rzym najkrótszą drogą, to jest doliną Dunaju, spod Belgradu na Wiedeń, którego oblężenie Turcy rozpoczęli 14 lip-ca 1683 r. Cesarz Leopold I uciekł ze swej stolicy. Wówczas to o. Marco D’Aviano przybył na dwór Jana III Sobieskiego i w imieniu Ojca Świętego przekazał pol-przybył na dwór Jana III Sobieskiego i w imieniu Ojca Świętego przekazał pol-przybył na dwór Jana III Sobieskiego

skiemu królowi dowództwo nad połączo-nymi wojskami chrześcijańskiej Europy.

Bóg zwyciężyłKról wyruszył z Warszawy niemal natych-miast. Sobieski miał świadomość śmier-

telnego zagrożenia dla całego chrześci-jaństwa, dla Polski, dla siebie osobiście. Modlił się gorliwie przez cały czas, m.in. przed Cudownym Chrystusem w Kościele Rzeczypospolitej (dzisiejsza archikate-dra św. Jana Chrzciciela w Warszawie), na Jasnej Górze przed cudownym obra-zem Maryi Królowej Polski, a wreszcie w sanktuarium w Piekarach Śląskich. zem Maryi Królowej Polski, a wreszcie w sanktuarium w Piekarach Śląskich. zem Maryi Królowej Polski, a wreszcie

11 września 1683 r. Sobieski dotarł pod Wiedeń, który dogorywał. Lada moment mogli go zdobyć Turcy. Na szczęście te plany islamskiej agresji załamały się wtedy pod kopytami polskiej husarii, a rotmistrz Zbierzchowski zdobył słynną wielką zieloną chorągiew Proroka Ma-hometa. To na tej chorągwi wyhaftowane było złotem i srebrem złowieszcze dla cy-wilizacji chrześcijańskiej słowo „dżihad”. To właśnie tę chorągiew przesłał w darze papieżowi zwycięski wódz połączonych armii chrześcijańskich Jan III Sobieski. Natychmiast po wiktorii, wprost sprzed

Józef Szaniawski. Autor był doktorem historii, profesorem Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej oraz Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, napisał m.in. monografi e „Mar-szałek Piłsudski w obronie Polski i Europy” oraz „Pułkownik Kukliński – polska samotna misja”. Zmarł tragicznie 4 września br. w Tatrach w niewyjaśnionych okoliczności, krótko po przygoto-waniu artykułu do „Trybów”.

namiotu Kara Mustafy, polski król wysłał Ojcu Świętemu Innocentemu XI razem namiotu Kara Mustafy, polski król wysłał Ojcu Świętemu Innocentemu XI razem namiotu Kara Mustafy, polski król wysłał

z chorągwią najkrótszy w całej naszej historii list: „Venimus, vidimus, Deus vicit” – przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył!”

Słynna włoska pisarka Oriana Falacci (do jej książek odwoływał się scenariusz fi lmu Renzo Martinellego) pisała: „Imperializm islamski zawsze pragnął podbić Zachód, ponieważ Zachód jest najdawniejszym i najwierniejszym komentatorem myśli chrześcijańskiej. Imperializm islamski zawsze śnił o ujarzmieniu Europy, po-

nieważ poza tym, że jest bogata i wolna od przesądów, i obfi tuje w wodę, Europa jest kolebką chrześcijaństwa. Wie dobrze, że bez krzyża nie powstrzymalibyśmy oblężenia Wiednia, nigdy nie odparliby-śmy pół miliona Turków Kara Mustafy. (…) W 1683 roku Wiednia bronili także Polacy! Przybyli z Warszawy pod wodzą mężnego króla Jana Sobieskiego. Sobieski przed bitwą krzyknął: <Żołnierze, nie tyl-ko Wiedeń musimy ocalić! Musimy ocalić chrześcijaństwo, ideę chrześcijaństwa!> – krzyczał podczas bitwy! <Żołnierze, wal-czymy za Matkę Boską Częstochowską!>. O, tak, właśnie za tę Czarną Madonnę”.

który uratowałO Sobieskim,

fot.: Cezary Piwowarski

Do kin wchodzi „Bitwa pod Wiedniem” – opowieść o jednej z najważniejszych bitew w historii ludzkości.

JÓZEF SZANIAWSKI

Europę

fot.:

flic

kr.c

om/

@D

oug8

8888

fot.:

Mat

eria

ły p

rodu

cent

a x4

„Zanim powiesz TAK. Przygotowanie do sakramentu małżeństwa”Anthony GarasciaWydawnictwo Święty Wojciech 2012

Anthony Garascia po raz kolejny pomoże wam – narzeczonym, przygotować się do wspólnej podróży, jaką jest małżeństwo. Dzięki historiom wziętym z życia codziennego innych małżeństw, poznacie oczekiwania względem siebie i waszego wspólnego życia. Zawarte pytania pomogą wam otworzyć się przed sobą i poznać obawy, jakie w sobie nosicie. Autor pisze o nieustannej obec-ności Boga, który, jeśli Mu na to pozwolicie, pomoże wam zbudo-wać solidne i trwałe małżeństwo, oparte na miłości i wzajemnym szacunku.

„Pierwsze pytania o Biblię”Michel QuesnelWydawnictwo Święty Wojciech 2012

Biblia jest jedną z najstarszych, ale też jedną z najbardziej roz-powszechnionych i najczęściej czytanych ksiąg świata. A jednak jej lektura nie jest sprawą prostą, bowiem księga ta wciąż budzi wiele wątpliwości.

Kto ją napisał? Czy jest świętą księgą? Czy Adam i Ewa istnieli naprawdę? Czy ziemię rzeczy-wiście spustoszył potop? Czy dziesięć przykazań nie jest aby wymysłem? W jakim języku spisano Biblię? Gdzie znajdował się ziemski raj i dlaczego diabeł przybrał postać węża?

Na te i inne podstawowe pytania dotyczące Pisma Świętego Michel Na te i inne podstawowe pytania dotyczące Pisma Świętego Michel Na te i inne podstawowe pytania

Quesnel, biblista, odpowiada ja-sno i prosto, tym samym czyniąc jeden z najważniejszych tekstów w dziejach ludzkości łatwiejszym w odbiorze i bardziej przystęp-nym.

Page 7: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

12 13

www.e-tryby.pl TRYBY NR 6(16)/2012

portret ona i on ona i on

Mieszkanie razem, kiedy nie jest się małżeństwem, to jak granie na elektrycznej gitarze nie podłączonej do prądu. Marne to dźwięki.

Studiuje w Polsce, bo na Białorusi nie ma miejsca dla kreatywności, nie ma wsparcia dla młodych, aktywnych osób. O Polsce wiedział tylko tyle, czego nauczył się i dowiedział za młodu, będąc członkiem klubu polskiego. Po prostu pojechał.

KATARZYNA CIEŚLIK

Kierunek: DZIAŁANIE!

Simon Pazniak to student Uniwersytetu Jagiel-lońskiego. Z pochodzenia jest Białorusinem z polskimi korzeniami. Kilka tygodni temu wyjechał na Erasmusa do Norymbergii. Był już w Niemczech, Gruzji, Francji – w Paryżu, Turcji, na Węgrzech, Ukrainie… Po wyjeździe naukowym do Zagłębia Ruhry poznał Wero-nikę, native speakera języka niemieckiego i to dzięki tej znajomości wybrał Niemcy na swoją erasmusową destynację.

Zmiana środowiska, nowi ludzie to dla niego codzienność. Można powiedzieć, że to całe jego życie. Poznawać świat, nowe miejsca, kulturę, historię, innych ludzi… Poznaje także samego siebie i ciągle szuka swojej strategii życiowej, po-mysłu na życie. Próbując rozmaitych doświadczeń, angażując się w różnego rodzaju przedsięwzięcia, Simon tworzy siebie. „Ja nie wiem czego chcę, ale chcę wiedzieć, czego chcę”.

Jest tylko jedna rzecz, której nienawidzi – nuda.

Pokonać nudęSimon otacza się ludźmi takimi jak on i naj-lepiej jest mu w takim właśnie towarzystwie. A co z tymi, których strategią życiową jest su-cha egzystencja i marnowanie szans? „Stwier-dziłem, że każdy człowiek może przeżyć swoje życie w taki sposób, w jaki chce i nie można tego oceniać. Jeżeli jest mu wygodnie chodzić na uczelnię, jeść, pić i spać – i to tyle, to nie osądzam takiej osoby”. Dla niego głównym aktywizatorem jest nuda. „Wszystko jest stwo-rzone dla tego, abyśmy się rozwijali. Trzeba tylko otworzyć oczy i być pozytywnie nasta-wionym na działanie”.

Daj jeść wariatowiKatalizatorem dla niego jest zazdrość. Zazdrość inspirująca. Zazdrości ludziom, którzy robią to, co jest ich pasją. „Ja właśnie tak chciałbym spę-dzić swoje życie – nigdy nie mieć urlopu i mieć urlop cały czas”. Póki się uczy, chce jak najwię-cej zobaczyć i doświadczyć. Dzięki spotkaniom z ludźmi dowiedział się, że edukacja na całym świecie wygląda w przybliżeniu tak samo. Uni-wersytet jest strukturą archaiczną, sama wiedza to teoria, która musi być uzupełniana praktyką,

wykraczająca poza zajęcia programowe. „To wszędzie tak wygląda. Jeżeli nie masz pomysłu na siebie, to żaden uniwersytet ci nie pomoże”. Twierdzi jednak, że edukacja na szczeblu wyż-szym pozwala poszerzać horyzonty i daje niesa-mowitą okazję do poznania inspirujących ludzi. Wykorzystanie tej szansy jest trudnym zadaniem czekającym młodych studentów, dlatego tak ważne jest, żeby ktoś pomógł im już na samym starcie. Poznawanie ludzi jest warunkiem bycia aktywnym. To właśnie ludzie są inspiracją.

Wszystko to przedstawia się idealnie, ale skąd wziąć na to pieniądze? Simon twierdzi, że da się działać albo niskim kosztem, albo całkowicie za darmo. „Możesz pozwolić sobie być młodym bez pieniędzy, ale nie możesz pozwolić sobie być starym bez nich”. Podró-żuje stopem, od kierowców dostaje jedzenie, poznając różnych ludzi już na miejscu przyj-mowany jest ciepło – sami go karmią, dają nocleg. W sytuacjach stresowych zawsze ktoś mu pomoże. „Oni mi pomagają tylko dlatego, że jestem człowiekiem”. Będąc w Turcji nie miał pieniędzy na powrót do domu. Ludzie, których spotykał, uznali go za wariata. Skut-kiem tego znalazł się w autobusie jadącym do Istambułu. Tam dostał jedzenie i picie. „Bo ja byłem takim włóczęgą. Włóczęgom trzeba po-magać”. Mówi, że przy tym wszystkim ważna jest jeszcze jedna rzecz – trzeba być pokornym. Zdać się na łaskę losu, ludzi. Przestać martwić się o takie rzeczy, które na co dzień zaprzą-tają cały twój plan dnia i całą jego rutynę. „Jest problem, to trzeba go rozwiązać. Nie ma problemu, to nie masz się o co martwić”. Jego życie opiera się na samych celach. Realizuje jeden z nich, zaraz pojawia się kolejny. I to nie jest tak, że w jego działaniu nie ma żadnych ograniczeń. Wszystko podsumowuje jednym stwierdzeniem: „Problemem jest to, czy ty widzisz cel, czy widzisz barierę”.

Jakie rady ma dla naszych czytelników? „Po pierwsze dużo się uśmiechać. To dużo daje, możesz sam to zweryfi kować. Wtedy wszystkie bariery znikają. A druga? Musisz wychodzić z za-łożenia, że ludzie są dobrzy. Takie podejście może ci tylko pomóc w realizacji twoich celów”.

Simon twierdzi, że dopiero teraz zaczyna swoją przygodę, że za nim jest ściana i teraz dopiero zacznie się coś dziać. Zatem… niech się dzieje!

Nie jest też koniecznym zobaczyć ją rozczochraną o poranku, by zdecydować czy to kobieta na całe życie, ani zbierać jego brudnych skarpe-tek, by stwierdzić, że z takim niechlujem to marnowanie życia. Nie można zapominać też, że człowiek zmienia się właściwie przez całe życie, dojrzewa, nabiera mądrości życiowej. Nie wszystko jeste-śmy w stanie obiecać, mimo najszczerszych chęci. Często okazuje się, że takie wypró-bowywanie się przed ślubem jest złudnym poszukiwaniem ideału, którego – bądźmy realistami – nie znajdziemy. Kiedy mówimy „kocham” czy nie myślimy też o akceptacji wad i niedociągnięć partnera, kochania go takim, jakim jest? Czy mówiąc „kocham” nie myślimy także o chęci stawa-nia się lepszym dla ukochanej osoby, rezygnacji z siebie, by ta druga była z nami szczęśli-wa, o gotowości dochodzenia do kompromisów, jeśli takowe mają być dobre dla związ-ku? Taka zapewne powinna być Miłość, która zakłada pewne ryzyko, bo wierzy, że decydując się na ślub, zawie-ramy małżeńskie przymierze. Wierzymy, że wprowadza nas w rzeczywistość łaski, dzięki której w naszym małżeństwie będzie obecny Bóg. A Jemu zależy, abyśmy byli Jedno.

Tego, co zarezerwowane dla małżeństwa nie da się przy-spieszyć w czasie, przeskoczyć na kolejny etap jeszcze przed małżeńską przysięgą. „Wszyst-ko ma swój czas i jest wyzna-czona godzina na wszystkie sprawy pod niebem” – pisał Kohelet. Tak też: jest czas za-kochania pełen ekscytacji i eu-

forii, czas narzeczeństwa wy-pełniony tęsknotą za byciem 24 godziny na dobę z ukocha-ną osobą, przeznaczony na doj-rzewanie do ślubowania sobie miłości i wierności. I wreszcie jest czas małżeństwa, zupełnie nowy rodzaj relacji, który bez właściwie przeżytych poprze-dzających go etapów nie byłby tak pięknym i oczekiwanym. Bo na co czekać, kiedy przed ślubem żyło się już właściwie jak mąż z żoną?

Niejeden z nas negatywne nastawienie do konkubinatu kojarzy wyłącznie z Kościo-łem katolickim, warto wie-

dzieć jednak, że jest to temat, którym zajmują się również naukowcy. Z badań amery-kańskich badaczy University of Virginia w Charlottesville wynika, że coraz częstszym zjawiskiem jest tzw. efekt kohabitacji. Dotyczy on par, które zamieszkały razem przed ślubem, aby się dopasować, z przyczyn ekonomicznych, z wygody, by nie marnować czasu, z chęci nieponosze-nia odpowiedzialności za drugą osobę w razie rozpadu związku… etc. Dowodzi on, że ich późniejsze małżeństwa są dużo częściej narażone na rozwody i niezadowolenie ze

wspólnego zalegalizowanego życia. Pokazuje, że kohabitacja w praktyce tak naprawdę ko-liduje z normalnym procesem zabiegania o względy przyszłe-go małżonka, rozwijania się dla tej drugiej osoby, pracy nad sobą. Nie trzeba już przecież odprowadzać narzeczonej do domu ostatnim autobusem, zapewniać o tęsknocie, ani dbać o komunikację z partne-rem – skoro mieszka się razem i widuje codziennie, to jest się zwolnionym z takich starań o jakość związku. Mamy już teraz wszystko, podane jak na talerzu. Efekt kohabitacji to więc także odwlekanie ślubu w nieskończoność, pozostawianie drugiej osoby (zwłaszcza kobiety) z nadzieją na „coś więcej”. A kiedy już dochodzi do ślubu, często decyduje o nim przyzwyczaje-nie, chorobliwe przywiązanie. Trudno rozstać się z osobą, z którą dzieliło się wszystko. Czy można jednak mówić o szczęśliwym małżeństwie z przyzwyczajenia, czy też lęku przed samotnością?

Pomimo tak powszechnej dziś społecznej akceptacji dla „roz-sądnej” decyzji o mieszkaniu na próbę, jest wiele młodych małżeństw, które się na nie nie zdecydowały. Dlaczego? Bo decyzję o związku na całe życie lepiej jest podejmować z pewnego dystansu, w zupeł-nej wolności, bez przyzwy-czajenia do stałej obecności partnera. Ponieważ teraz, po ślubie, doceniają czas oczeki-wania i widzą efekty swojego zaangażowania w twórcze narzeczeństwo, które dziś punktuje w małżeństwie.

Cóż, mieszkanie razem, kiedy nie jest się małżeństwem, to jak granie na elektrycznej gitarze nie podłączonej do prądu. Marne to dźwięki. Kiedy jednak zdecydujemy się na sakramentalne „Tak!”, ten prąd zaczyna płynąć z Bożym błogosławieństwem. Wtedy brzmi prawdziwa muzyka!

Zazdrość wariata

Nie ma wątpliwości – nikt nie lubi kupować kota

w worku. Zanim w coś zainwe-stujemy, musimy to sprawdzić, przekonać się, że nie będziemy stratni. Podobnie myślimy o największej inwestycji naszego życia – małżeństwie. Zbyt dużym ryzykiem byłoby powiedzieć „tak” komuś, kogo nie znamy w codziennych sytuacjach, z kim niekoniecz-nie będziemy mogli szczęśli-wie się zestarzeć. Dziś mówi, że kocha, zabiega o nasze względy, stara się zaimpono-wać, zapewnia o dozgonnej miłości – a po ślubie? Okaże się egoistą skupionym na swoich potrzebach, już nie tak romantycznym i szarmanckim, jak podczas spacerów nad Wisłą czy wypadów do kina. Jak uniknąć takiego rozczaro-wania?

Wbrew temu, co usłyszeliby-śmy od wielu młodych ludzi, wspólne zamieszkanie nie jest gwarantem całkowitego poznania naszego partnera. To wypróbowywanie się, niczym przedmiotu z katalogu, który w razie gdyby nie spełniał naszych oczekiwań, możemy odesłać. Z tym, że w przypad-ku tak zażyłych relacji między-ludzkich nie możemy liczyć na zwrot zainwestowanych środków. Wręcz przeciwnie – nieudany związek na próbę po-zostawia rany, o których ciężko zapomnieć. Trudno chyba wymazać z pamięci wspomnie-nia, kiedy żyło się prawie jak małżeństwo – dzieliło łóżko, wannę i lodówkę. Prawie… tak, robi ogromną różnicę! Czas chodzenia ze sobą, narze-czeństwa, jest czasem wyjąt-kowym, a wykorzystanie go na wzajemne poznanie się zależy od naszej kreatywności. Wcale nie trzeba dzielić na co dzień mieszkania, by poznać system wartości drugiej osoby, jej podejście do wychowywania dzieci, dysponowania pieniędz-mi – warto prowadzić długie i żywe dyskusje. Jest mnóstwo sposobów, by znaleźć takie sytuacje, w których ukochana osoba będzie mogła wykazać się odpowiedzialnością, troską, rezygnacją z siebie.

Podwójne zamiesz(k)anie

Zanim natrudzicie się o urzędniczy „papierek” lub odważycie na związanie sakramentalnym „węzłem”, zamieszkajcie razem na próbę – tak radzą nam

dzisiejsze czasy. Czy rzeczywiście, aby przekonać się czy nasz partner to wła-ściwy kandydat na męża, potrzebujemy sprawdzić go przed ślubem, miesz-kając pod jednym dachem? Czy może jednak życie z obecną ukochaną „na

kocią łapę” to falstart przed małżeństwem z prawdziwego zdarzenia?

IWONA I DOMINIK SIDOR

Mieszkanie razem, kiedy nie jest

fot.:

Sta

nisł

aw S

zydł

o

fot.: www.sxc.hu

Page 8: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

14 15

www.e-tryby.pl TRYBY NR 6(16)/2012www.e-tryby.pl

dodatek specjalny zadbaj o swoje finanse

Lokata? Masz to jak w banku

Lokata bankowa to umowa z bankiem, którą zawieramy wpłacając do banku określoną sumę pieniędzy, zobowiązu-jąc się przy tym, że nie wypłacimy tej kwoty przed upływem terminu podanego w umowie, a bank odda nam ją wtedy wraz z naliczonymi odsetkami. Odsetki te bank oferuje nam w zamian za możliwość obrotu naszymi pieniędzmi. Środki na bank oferuje nam w zamian za możliwość obrotu naszymi pieniędzmi. Środki na bank oferuje nam w zamian za możliwość

lokacie są gwarantowane przez Banko-wy Fundusz Gwarancyjny. W przypadku upadłości banku, BFG gwarantuje kwotę nieprzekraczającą równowartości 100 000 euro, która jest wypłacana w złotówkach. W przeciwieństwie do inwestowania np. w fundusze inwestycyjne, ryzyko utraty zainwestowanych środków jest bardzo małe. Wysokooprocentowane lokaty dostępne są dla osób, które mają do dyspozycji nawet niewielkie nadwyżki fi nansowe (czasem wystarczy 100-200 zł). Co istotne, już w momencie zakładania lokaty (w przypadku lokat o stałym opro-centowaniu) znamy końcowy zysk. Lokaty bankowe są więc bezpiecznym sposobem pomnażania własnych oszczędności. Fak-tem jest jednak, że wycofanie pieniędzy przed zadeklarowanym terminem oznacza utratę odsetek. Założenie lokaty poleca się utratę odsetek. Założenie lokaty poleca się więc w szczególności osobom, które mają więc w szczególności osobom, które mają skłonność do wydawania oszczędności, skłonność do wydawania oszczędności, a także tym, którzy są w stanie określić a także tym, którzy są w stanie określić perspektywę inwestycji. Warto wiedzieć, perspektywę inwestycji. Warto wiedzieć, że możemy założyć lokatę bankową w do-że możemy założyć lokatę bankową w do-wolnym banku, często bez konieczności wolnym banku, często bez konieczności zakładania w nim konta bankowego. zakładania w nim konta bankowego.

Wybierając lokatę...Rozważając założenie lokaty Rozważając założenie lokaty bankowej, przede wszystkim bankowej, przede wszystkim należy zwrócić uwagę należy zwrócić uwagę na wysokość oprocen-na wysokość oprocen-towania lokaty, rodzaj towania lokaty, rodzaj kapitalizacji odsetek kapitalizacji odsetek z lokaty oraz czas jej z lokaty oraz czas jej trwania. trwania.

Przed zdecydowaniem się na daną lokatę Przed zdecydowaniem się na daną lokatę musimy zastanowić się, na jaki okres musimy zastanowić się, na jaki okres chcemy zamrozić swoje oszczędności. chcemy zamrozić swoje oszczędności. Mamy wybór między lokatami obejmują-Mamy wybór między lokatami obejmują-cymi okres od jednego dnia aż po 3 lata. cymi okres od jednego dnia aż po 3 lata. Banki zachęcają stosunkowo wysokim Banki zachęcają stosunkowo wysokim oprocentowaniem do założenia długo-oprocentowaniem do założenia długo-terminowych lokat. Nie jest to jednak terminowych lokat. Nie jest to jednak komfortowe rozwiązanie, dlatego eksperci komfortowe rozwiązanie, dlatego eksperci zalecają lokaty krótkoterminowe, czyli nie zalecają lokaty krótkoterminowe, czyli nie dłuższe niż 3 miesiące. Są zazwyczaj ko-dłuższe niż 3 miesiące. Są zazwyczaj ko-rzystnie oprocentowane, a czas ich trwania rzystnie oprocentowane, a czas ich trwania umożliwia wygodne zarządzanie swoim umożliwia wygodne zarządzanie swoim kapitałem. kapitałem.

Najważniejszą rzeczą, na którą powin-niśmy zwrócić uwagę zakładając lokatę, jest wysokość oprocentowania. Banki zazwyczaj podają oprocentowanie lokat w ujęciu rocznym, jednak coraz częściej dają możliwość negocjowania stawki oprocentowania. Klient może wtedy uzy-skać oprocentowanie lokaty dostosowane do kwoty lokaty i jego sytuacji. Można wówczas uzyskać wyższe oprocentowanie wówczas uzyskać wyższe oprocentowanie lokaty, niż wynika to z normalnej oferty banku dla lokaty bankowej o standardo-wym oprocentowaniu. Dotyczy to jednak najczęściej większych kwot.

W ofercie wielu banków znajdują się także lokaty ze zmiennym opro-centowaniem. Sko-rzystanie z tego typu możliwości jest korzystne przed spodziewaną podwyż-ką stóp procentowych przez bank centralny. Lokaty takie są najczęściej jednak niżej oprocentowane. Co więcej, przy zmiennym oprocento-

waniu lokat bankowych, banki zazwyczaj bardzo szybko obniżają oprocentowanie lokaty, gdy spadają stopy procentowe, na-tomiast gdy stopy „idą w górę”- zwlekają z podwyżkami oprocentowania lokat.

Często w reklamach promuje się tzw. lokaty o oprocentowaniu progresywnym. W tym przypadku cały okres trwania depozytu podzielony jest na mniejsze pod-depozytu podzielony jest na mniejsze pod-okresy, a oprocentowanie wzrasta wraz ze zbliżaniem się do końca trwania lokaty. Mechanizm ten ma zachęcić klienta do utrzymania środków do dnia zapadalno-ści lokaty, bo za każdy kolejny podokres dostaje on coraz wyższe odsetki. Eksperci

zalecają jednak dużą ostrożność. Lokata z odsetkami „aż do 11 proc. w skali

roku” w rzeczywistości oferuje oprocentowanie pro-gresywne od 1 do 12

proc. (czyli średnio 5,5 proc. rocznie).

Uważać trzeba też na tzw. lo-

katy dubelto-we. Część

pieniędzy jest zdeponowana na wyższy procent, a pozostałe środki - na zdecydo-wanie niższy. Tutaj także należy ustalić średni dochód z obu lokat bankowych.

Przed zdecydowaniem się na daną lokatę bankową powinniśmy sprawdzić rodzaj kapitalizacji odsetek, czyli częstotliwość, z jaką dopisywane są odsetki do kwoty zgromadzonej na lokacie. Lokaty o iden-tycznym oprocentowaniu, ale odmiennej kapitalizacji, przyniosą zupełnie inny zysk. W typowej lokacie terminowej od-setki dopisuje się do kapitału w momencie wygasania depozytu (np. w przypadku lo-katy rocznej – po 12 miesiącach). Kapita-lizacja może jednak następować częściej, nawet codziennie. Im częściej, tym lepiej dla klienta. Po każdym kolejnym okresie rozliczeniowym odsetki oblicza się już od większej kwoty. Działa tutaj zasada tzw. procentu składanego (ramka). Przez pe-wien czas bardzo popularna była dzienna kapitalizacja odsetek, gdyż umożliwiała ominięcie tzw. „podatku Belki”, czyli podatku od dochodów kapitałowych. Ze względu na zmiany w prawie, większość banków wycofało tego rodzaju lokaty ze swoich ofert.

Rachunek oszczędnościowy – elastyczne oszczędzanie

Rachunek oszczędnościowy (konto oszczędnościowe) to coraz bardziej popu-larna alternatywa dla typowej lokaty ter-minowej. Jest to bardzo dobre rozwiązanie dla osób, które chciałyby osiągać zysk, ale nie są w stanie określić dokładnego czasu oszczędzania. Ten produkt bankowy może być szczególnie atrakcyjny dla tych, którzy dysponują nadwyżkami pieniędzy tylko okresowo. Gdy zakładamy rachunek, nie musimy określać perspektywy czaso-wej i zachowujemy elastyczny dostęp do gotówki. Nasze oszczędności są jednak bezpieczne – podobnie jak w przypadku lokat – gwarantuje to Bankowy Fundusz Gwarancyjny.

Stawka oprocentowania zazwyczaj zależy wprost proporcjonalnie od wielkości środków - im więcej pieniędzy wpłacimy na konto, tym wyższe oprocentowanie zaproponuje bank. Niekiedy jednak banki oferują jedną stawkę, niezależną od wyso-kości zdeponowanej kwoty.

Haczyki w rachunkach oszczędnościowych

Pierwszym, nabardziej oczywistym, wskaźnikiem opłacalności założenia rachunku oszczędnościowego w da-nym banku jest stawka oprocentowania. Zdarzają się oferty ze stawką poniżej 3%, co nie chroni oszczędności nawet przed infl acją. Eksperci wskazują jednak także na inne wskaźniki. W niejednym banku warunkiem założenia rachunku oszczęd-nościowego jest otworzenie rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego (ROR). Jest on, w przeciwieństwie do rachunku oszczędnościowego, najczęściej płatny. W skrajnych przypadkach opłata ta może zrównać się z zyskiem, wypracowanym na rachunku oszczędnościowym.

Warto zwrócić uwagę na to, że w wie-lu przypadkach tylko pierwsza wypłata w danym miesiącu jest bezpłatna. Za każdą kolejną pobierana jest prowizja. Częsta wypłata środków z konta oszczęd-nościowego może nawet doprowadzić do powstania straty. Istnieją jednak możliwości swobodnego dokonywania kilku bezpłatnych wypłat w miesiącu, na przykład otwarcie w danym banku kilku rachunków oszczędnościowych. Musi-my wtedy podzielić nasze oszczędności między rachunki oszczędnościowe i każdą wypłatę w danym miesiącu dokonywać z innego rachunku. W niektórych bankach możliwe jest dokonywanie dowolnej licz-by bezpłatnych przelewów na powiązany z nimi ROR. Można więc każdorazowo przelać pieniądze na konto podstawowe, a następnie je z niego wypłacić.

Coraz częściej warunki dotyczące konta oszczędnościowego uzależnione są od in-nych produktów banku. W jednym z ban-ków klienci do niedawna byli w praktyce zmuszani do wykonywania miesięcznej transakcji kartą na kwotę 500 zł lub zasi-lenia swojego ROR-u kwotą 1,5 tys. zł. W przeciwnym razie miesięczna opłata za prowadzenie konta mogła wynieść nawet 30 zł.

Podobnie jak w przypadku lokat ban-kowych, istotną kwestią jest sposób

kapitalizacji odsetek. Większość banków proponuje swoim klientom dzienną lub przynajmniej miesieczną kapitalizację. Są jednak takie, w których odsetki doliczane są tylko raz na kwartał. Warto szczegó-łowo wczytać się w regulamin - zdarza się, że odsetki naliczane są tylko w dni robocze.

Doradcy fi nansowi przestrzegają też przed promocjami, w czasie których zostaje pod-wyższone oprocentowanie na rachunku oszczędnościowym. Promocja taka trwa zazwyczaj kilka miesięcy, po czym stawka oprocentowania powraca do poprzed-niego poziomu. Inne promocje polegają na oferowaniu wyższych stawek tylko nowym klientom lub tylko dla nowych środków wpłaconych na konto. Są one jednak często obwarowane dodatkowymi warunkami.

W niektórych bankach problemy związane są także z kartą do rachunku oszczęd-nościowego. Popularne jest naliczanie za kartę dodatkowej opłaty. Czasem też wypłata gotówki z rachunku oszczędno-ściowego kosztuje powyżej 15 zł, nawet jeśli korzysta się z bankomatu własnego banku.

Dopasuj do siebieNajwiększą zaletą konta oszczędnościo-wego jest jego elastyczność - możliwość dokonywania wpłat i wypłat w dowol-nym momencie. To idealny pomysł dla oszczędzających na bieżąco, bez okre-ślonego celu. Lokaty terminowe to dobre rozwiązanie dla osób, które posiadają już konkretne oszczędności i mogą je zamro-zić na dłuższy czas. Można na nich za-zwyczaj lepiej zarobić, a oprocentowanie nie zależy od zmian stóp procentowych. Kluczową sprawą jest więc dobranie odpowiedniego produktu do czasu, na jaki możemy zainwestować swoje oszczędno-ści. Najważniejsze jednak, by regularnie odkładać nawet niewielkie kwoty. Jeśli je mądrze zainwestujemy, już nawet po kilku latach będziemy mogli się cieszyć dosyć pokaźną sumą.

Zastanawiasz się, jak zainwestować zaoszczędzone środki? Nie jesteś jednak hazardzistą i cenisz bezpieczeństwo? Jeżeli tak, to powinieneś

wybierać między lokatą teminową a kontem oszczędnościowym.

ADAM CZAJKOWSKI

Procent składanyNarzędzie to polega na tym, że odsetki, które otrzymaliśmy z danej inwestycji, dopisuje się do kapitału i reinwestuje na kolejny okres. Kwota początkowej inwestycji z biegiem czasu rośnie niczym tocząca się kul. śniegowa, a jej przyrost jest tym szybszy, im większą sumą już dysponujemy. Dzięki właściwości procenta składanego uzyskany zysk kreuje więc wraz z upływem czasu zysk dodatkowy.

%Lokaty terminowe i rachunki

oszczędnościowe

Artykuł powstał w ramach projektu „Student – świadomy obywatel” dofansowanego ze środków Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego w ramach konkursu Małopolska WIE – Wiedza Innowacja Edukacja

Student - świadomyobywatel

fot.: www.sxc.hu

Page 9: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

16 17

www.e-tryby.pl TRYBY NR 6(16)/2012

dodatek specjalny

Wydawałoby się, że temat spowol-nienia gospodarczego został już

wyczerpany. Od trzech lat z mediów można czerpać wiedzę głównie na temat jego skutków oraz prognoz na dalszy jego rozwój. Jako że stan fi nansów w Eurolan-dzie pozostawia wiele do życzenia, temat ponownie zagościł w nagłówkach gazet. Czy jesteśmy zupełnie bezbronni i pozo-stało nam tylko czekanie na ekonomiczny kataklizm?

Kryzysy towarzyszyły ludziom od zawsze. Już natura wymagała od nich, żeby żyli w zmiennych warunkach – raz było lato, po nim przychodziła jesień i zima, żeby znów poprzez wiosnę dotrzeć do kolej-nego lata. Jeden rok był urodzajny, inny przynosił ubóstwo i głód.

Spoglądając w historię, tę bliższą nam, widzimy, że ludzi dotykały już nie tylko kryzysy związane z nieurodzajem, choro-bami, wojną, ale wraz z rozpowszechnie-niem pieniądza i nastaniem kapitalizmu, kryzysy zyskały kolejny wymiar – ekono-miczny, fi nansowy.

Jeden z takich kryzysów rozprzestrzenił się po całym świecie jesienią 2008 r., już

wcześniej wykazując symptomy swojego istnienia i rozwoju. Kryzys ten, określany jako najgorszy od czasu Wielkiego Kryzy-su z 1929 r., a zwłaszcza jego mechanizm, nie jest nowy. Już w ubiegłym wieku poeta opisywał podobne zjawisko:

Kurt Tucholsky (1930)***Gdy na giełdzie kurs dziś spada,nastrój u większości siada,niektórzy rozkwitają wszak:pusta sprzedaż to ich znak.

Ci spryciarze upłynniająrzeczy, których też nie mają,Wywołają krach brutalnie,bo to zysk jest – wręcz genialnie!

Ten proceder idzie z płatka,gdy derywat masz za świadka,wartość wzrośnie na papierze,gość naiwny się nabierze. (…)Przełożył Marcin Miłkowski

Jesienią 2008 r. i w kolejnych miesiącach nikomu z pewnością ten czarny humor nie przypadłby do gustu.

Mimo że ekonomiści nie są zgodni co do istnienia zjawiska nazywanego powszech-nie kryzysem fi nansowym, tak zwykło się określać ten charakteryzujący się nega-tywnymi skutkami w całej gospodarce etap cyklu koniunkturalnego. Część z nich podkreśla, że są to naturalne zmiany, za-chodzące cyklicznie w gospodarce, które nikogo nie powinny dziwić.

Współczesne kryzysy poprzedza tworze-nie się bańki spekulacyjnej na którymś z rynków. Podmioty działające na nim dostrzegają nowe możliwości związane z rozwojem danego obszaru. Zaintereso-wanie nimi sukcesywnie wzrasta wśród in-westorów. W przypadku obecnego kryzy-su propozycję taką stanowiły nowoczesne produkty fi nansowe, w tym zobowiązania zabezpieczone długiem (CDO – Collate-ralized Debt Obligation), pozwalające na sekurytyzację kredytów mieszkaniowych. Banki pozbywały się dzięki temu ryzyka, wiążącego się z udzielanymi przez nie kredytami w segmencie subprime, oraz zwiększały swoją możliwość udzielania kolejnych kredytów.

Stąd też rynek fi nansowy przeszedł do drugiej fazy powstawania kryzysu, jaką jest ekspansja kredytu. Wzmocniła ją łagodna polityka pieniężna prowadzona w Stanach Zjednoczonych przez FED od początku XXI w. Wzrosła liczba prefe-rencyjnie udzielanych kredytów mieszka-niowych, na które stać było nawet grupę najmniej zarabiających Amerykanów, określaną jako NINJA (no income, no job, no assets). Wzrost popytu na nierucho-mości powodował wzrost ich cen, a stąd rynek fi nansowy przeszedł już do kolejnej fazy kryzysu – spekulacji, kiedy po-wszechnie prognozowano dalszy, długo-trwały wzrost cen nieruchomości.

W chwili gdy bańka spekulacyjna nad-miernie rośnie, następuje na rynku fi nansowym wydarzenie, które gwałtow-nie zmienia na nim sytuację. W stanach, w których najintensywniej udzielano kredytów w segmencie subprime, kredy-tobiorcy nagle zostali postawieni przed faktem spadających cen nabytych na kre-dyt nieruchomości i rosnących rat tychże kredytów. Stąd już tylko krok od krachu i paniki.

Skutki tak wywołanego kryzysu dobrze znamy z mediów, ale też odczuwamy jego konsekwencje na własnej kieszeni. Gorsza koniunktura zmusza przedsiębiorstwa do redukcji miejsc pracy. Ekonomiści pod-kreślają jednak, że taka sytuacja, para-doksalnie, pobudza również przedsiębior-czość, zmuszając w pewnym sensie tych,

Student - świadomyobywatel

KRYZYS z drugiej strony, czyli jak

nie dać się ZWARIOWAĆ

MAGDALENA JAKUBCZAK

którzy nie mogą znaleźć zatrudnienia, do rozpoczynania własnej działalności gospo-darczej. Podczas gdy zatrudnienie na pod-stawie umów o pracę i cywilno-prawnych spada, liczba samozatrudnionych najczę-ściej przynajmniej w niewielkim stopniu rośnie i jest to jakaś szansa na przetrwa-nie trudnych czasów. Zwraca się uwagę również na to, że mikroprzedsiębiorstwa są najbardziej elastyczne i najszybciej mogą przystosować się do zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej.

Niestety, również w młodym pokoleniu pokutuje stereotypowe myślenie o zakła-daniu własnej fi rmy jako o długotrwałym i niezrozumiałym procesie. Nic bardziej mylnego. Zmiany przepisów w ostatnich latach stworzyły bezprecedensową, jak na dotychczasowe polskie warunki, sytuację prawną, w której rozpoczęcie działalności gospodarczej odbywa się już bezproble-mowo.

Po pierwsze – jeden formularz. Jakiś czas temu wprowadzano ideę „jednego okienka” w Urzędzie Gminy, w którym miały być załatwiane wszystkie procedury związane z rozpoczęciem działalności gospodarczej. W praktyce wygoda tego rozwiązania przedstawiała się różnie – i tak trzeba było się nachodzić.

Od lipca ub.r. wprowadzono kolejne udogodnienie. Formularz zgłoszeniowy można składać w wersji elektronicznej, nie

posiadając nawet certyfi kowanego podpi-su elektronicznego. Wystarczy skorzystać z ogólnopolskiej platformy ePUAP, gdzie po zarejestrowaniu się oraz potwierdzeniu danych w jakimkolwiek urzędzie upraw-nionym do tego typu czynności (głównie urzędy skarbowe), dysponuje się profi lem zaufanym, przy którego pomocy można załatwić przez Internet wiele administra-cyjnych spraw.

Wśród udostępnionych na platformie funkcjonalności są m.in. te związane z prowadzeniem własnej działalności gospodarczej, w tym wniosek o rejestrację przedsiębiorcy w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG), który zastąpił wniosek o wpis do Ewidencji Działalności Gospodarczej (EDG). Zmiana nie jest jedynie kosme-tyczna i centralizacja w tym przypadku przyspiesza sam proces. Z wnioskiem nie musimy już wybierać się do Urzędu Gmi-ny. Z powodzeniem złożymy go w formie elektronicznej, a od stycznia w ten sam sposób będziemy mogli również udzielać pełnomocnictwa oraz złożyć zgłoszenie rejestracyjne VAT-R.

Wniosek CEIDG już teraz stanowi jedno-cześnie zgłoszenie do krajowego rejestru urzędowego podmiotów gospodarki naro-dowej (czyli wniosek o nadanie numeru REGON), zgłoszenie identyfi kacyjne do Urzędu Skarbowego (NIP zakładanego Urzędu Skarbowego (NIP zakładanego po raz pierwszy przedsiębiorstwa jest po raz pierwszy przedsiębiorstwa jest tożsamy z NIP podatnika) oraz zgłoszenie tożsamy z NIP podatnika) oraz zgłoszenie płatnika składek do ZUS.płatnika składek do ZUS.

Póki co jednak kolejnym krokiem jest Póki co jednak kolejnym krokiem jest osobiste lub przesłane pocztą zgłosze-osobiste lub przesłane pocztą zgłosze-nie ubezpieczonego (ZUA lub ZZA), bo nie ubezpieczonego (ZUA lub ZZA), bo w przypadku samozatrudnienia dla ZUS w przypadku samozatrudnienia dla ZUS jesteśmy zarówno płatnikiem, jak i ubez-jesteśmy zarówno płatnikiem, jak i ubez-pieczonym. Co prawda we wniosku pieczonym. Co prawda we wniosku CEIDG wybieramy formę opodatko-CEIDG wybieramy formę opodatko-wania, ale jeśli zdecydujemy się wania, ale jeśli zdecydujemy się na bycie płatnikiem podatku na bycie płatnikiem podatku VAT, musimy takie VAT, musimy takie zgłoszenie przesłać zgłoszenie przesłać do US oddzielnie do US oddzielnie (od stycznia zrobi-(od stycznia zrobi-my to elektronicznie). my to elektronicznie). Jedyne, o czym musi-Jedyne, o czym musi-my przy tym pamiętać, to my przy tym pamiętać, to

fakt, że podatek ten płacimy w urzędzie właściwym dla miejsca wykonywania działalności gospodarczej, a nie miejsca zamieszkania, które czasem są różne.

W ten sposób w przypadku najprostszej formy jednoosobowej działalności gospo-darczej załatwiamy w jednym dniu całą sprawę – jeden formularz elektroniczny i jeden lub dwa przesłane pocztą lub do-starczone osobiście. Po krótkim zmaganiu z papierami pozostają same przyjemności – po otrzymaniu numeru REGON, wyro-bienie pieczątki oraz otwarcie fi rmowego rachunku bankowego, a jeśli nie chcemy martwić się o comiesięczne rozliczanie z ZUS i US – wybór biura rachunkowego.

Samozatrudnieni mogą także liczyć na sporą pomoc publiczną. Poza fundusza-mi strukturalnymi UE i dotacjami na rozpoczęcie działalności uzyskiwanymi w gminie, przez pierwsze dwa lata korzy-stamy z obniżonej wysokości składek na ubezpieczenie społeczne.

Jeśli dobrze przemyślimy rozpoczęcie samodzielnej działalności i skonstruujemy odpowiedni biznesplan, możemy liczyć na kilkadziesiąt tysięcy złotych, dzięki którym, nie mając znaczącego kapitału początkowego, z powodzeniem założymy własną fi rmę i będziemy ją powoli rozwi-jać, mimo spowolnienia gospodarczego. Odnalezienie niszy na rynku dodatkowo Odnalezienie niszy na rynku dodatkowo stwarza szanse na szybki rozwój zwłasz-cza wówczas, kiedy skutki kryzysu będą już mniej odczuwalne. A rozwój przedsię-biorczości może najbardziej przyczynić się do łagodzenia efektów schłodzenia gospodarki i do sukcesywnego zwiększe-nia dynamiki wzrostu PKB.

Artykuł powstał w ramach projektu „Student – świadomy obywatel” Artykuł powstał w ramach projektu „Student – świadomy obywatel” dofansowanego ze środków Urzędu Marszałkowskiego Województwa dofansowanego ze środków Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego w ramach konkursu Małopolska WIE – Wiedza Innowacja EdukacjaMałopolskiego w ramach konkursu Małopolska WIE – Wiedza Innowacja Edukacja

Jak przejść na swoje w kilku krokachJak przejść na swoje w kilku krokach

1. Wniosek CEIDG – elektronicznyWniosek CEIDG – elektroniczny2. Zgłoszenie ubezpieczonego w ZUS – pocztą lub osobiścieZgłoszenie ubezpieczonego w ZUS – pocztą lub osobiście3. Ew. wniosek VAT-R – pocztą lub osobiścieEw. wniosek VAT-R – pocztą lub osobiście4. Biuro rachunkoweBiuro rachunkowe5. Pieczątka6. Bankowy rachunek fi rmowyBankowy rachunek fi rmowy

Rok Pracujący na własny rachunek w Polsce

(w tym pracodawcy)

2003 2 968 000

2004 2 926 000

2005 2 894 000

2006 2 903 000

2007 2 932 000

2008 2 970 000*

2009 2 906 000**

2010 3 036 000**

2011 3 071 000**** dane dla I kwartału** dane dla IV kwartału***dane dla II kwartałuNa podstawie danych GUS oraz eGospodarka.pl

Instrumenty pochodne – derywaty; instrumenty fi nansowe, których wartość oparta jest na wartości innych, bazowych instrumentów fi nansowych (np. akcji, obligacji, stóp procentowych, indeks. giełdowe). Najważniejsze z nich to kontrakty terminowe (futures), opcje i swapy. Służą spekulacji (zakładaniu się o przyszły kurs walut) lub zabezpieczeniu się przed ryzykiem inwestycyjnym, zabezpieczeniu kursów walut, np. w eksporcie i imporcie.

Ryzykowne kredyty hipoteczne (subprime mortgages) – kredyty hipoteczne pozy-skiwane przez podmioty niedysponujące odpowiednimi zabezpieczeniami fi nanso-wymi oraz dochodami.

Sekurytyzacja (asset securitisation) sposób pozyskiwania dodatkowych środków fi nansowych, stosowany m.in. przez banki. Polega na zastępowaniu kredytów in-nymi źródłami kapitału, np. z emisji papierów wartościowych. Aktywa generujące w przedsiębiorstwie/banku strumienie gotówki zabezpiecza się i udostępnia spółce, która emituje papiery wartościowe pod ich zastaw.

fot.: www.sxc.hu

zadbaj o swoje finanse

Page 10: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

18 19

www.e-tryby.pl TRYBY NR 6(16)/2012

pro-life

życia ludzkiego w prawie polskim

Ochrona życia ludzkiego, na gruncie obecnie obowiązującego prawa, jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych zagadnień

i wciąż stanowi przedmiot debat politycznych – trudnych i niezwykle burzliwych.

RAFAŁ GUZIK

„Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”art. 38 Konstytucji RP

Lenin, jako pierwszy przywódca europejski XX w., zalegalizował aborcję w 1920 r. W czasie okupacji hitlerowskiej, aborcja była dopuszczalna, ale tylko u kobiet narodów podbitych, czyli „mniej wartościowych”. Niemcy utrzymali zakaz aborcji dla Niemek.

Dochodzi do ścierania się wielu światopoglądów,

postaw etyczno-fi lozofi cz-nych i religijnych. Niestety, działacze sceny politycznej często pragną zbić swój kapitał polityczny właśnie „kupcząc” zakresem ochrony życia człowieka, w zależności od społecznych nastrojów. Warto spojrzeć zatem na tę kwestię z punktu widzenia obecnie obowiązującego polskiego prawa, któremu z racji naszego obywatelstwa jesteśmy podpo-rządkowani.

Rozważania należy rozpo-cząć od najważniejszego aktu prawnego w Polsce – Kon-stytucji RP. Tam, w art. 38 zapisano, że: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Jakie są temporalne granice tej ochrony? Nie ulega wątpliwości, że z medycznego punktu widzenia za początek życia człowieka uznaje się moment poczęcia – wtedy można mówić już o człowieku. To właśnie medycyna uznaje zapłodnioną komórkę jajową za człowieka; fakt ten nie wypływa tylko z nauczania Kościoła katolickiego. Wo-bec tego, początek życia nie jest pojęciem relatywnym, zależnym od światopoglądu danej osoby. Na gruncie prawa polskiego człowiek to zarówno dziecko poczęte, jak i osoba już narodzona. Sęk jednak w tym, że inaczej przebiega ochrona życia poczętego, które jest, zgodnie z kodeksem karnym, słabiej chronione w porównaniu do życia już narodzonego.

A zatem, gdzie przebiega granica pomiędzy powyższymi pojęciami człowiek – dziec-ko poczęte? Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 30 października 2008 r. (sygn. I KZP 13/08) stwierdził, iż: „Pełna prawnokarna ochrona zdrowia i życia przysługuje dziecku nienarodzonemu od: a) rozpoczęcia porodu (naturalne-go), b) w wypadku operacyjne-go zabiegu cięcia cesarskiego kończącego ciążę na żądanie kobiety ciężarnej – od podjęcia

pierwszej czynności medycz-nej bezpośrednio zmierzającej do przeprowadzenia takiego zabiegu, c) w wypadku ko-nieczności medycznej prze-prowadzenia zabiegu cięcia cesarskiego lub innego alter-natywnego zakończenia ciąży – od zaistnienia medycznych przesłanek takiej konieczno-ści”. Jako początek porodu na-turalnego uznaje się wystąpie-nie skurczów macicy, dających postęp porodu, poprzedzonych swoistymi zmianami w organi-zmie kobiety ciężarnej. Z po-rodem naturalnym związane są jednak szczególne przypadki, gdy okres porodu już minął, a poród się nie rozpoczyna i trzeba go wywołać środkami farmakologicznymi – wówczas jako początek uznamy tak sztucznie wywołany poród. Z drugiej strony, pełnoprawna ochrona przysługuje, gdy po-ród rozpocznie się przedwcze-śnie. Odnośnie do interpretacji „konieczności medycznej”, to chodzi nie tylko o wskazania absolutne, ale także prewencyj-ne czy profi laktyczne. Na takie wyznaczenie początku życia Sąd Najwyższy zdecydował się ze względu na treść art. 149 k.k. Przepis ten penalizuje bowiem tzw. dzieciobójstwo, tj. sytuację, gdy matka w okre-sie porodu pod wpływem jego przebiegu zabija dziecko. Wówczas dziecko trakto-wane jest już jako człowiek, w związku z tym okres porodu stanowi decydującą fazę przej-ścia prawnokarnej ochrony ze stadium ograniczonej w pełną.

A kiedy na gruncie prawa możemy mówić o śmierci czło-wieka? Klasycznie ze śmiercią mieliśmy do czynienia, gdy całkowicie ustały czynności krążenia i oddychania. Z uwagi jednak na rozwój medycyny, związany z zastosowaniem coraz nowocześniejszej apa-ratury medycznej, wiemy, że obecnie można podtrzymywać tak krążenie, jak i oddychanie. Śmierć nie następuje w jednej tak krążenie, jak i oddychanie. Śmierć nie następuje w jednej tak krążenie, jak i oddychanie.

chwili, lecz przebiega eta-pami – poszczególne tkanki i układy obumierają w różnym czasie. Zgodnie z nową defi -nicją śmierci, o jej zaistnieniu

możemy mówić wówczas, gdy wystąpi śmierć pnia mózgu. W ustawie o pobieraniu i prze-szczepianiu komórek, tkanek i narządów śmierć mózgowa rozumiana jest jako „trwałe i nieodwracalne ustanie funkcji pnia mózgu”. Stwierdzenie tego jest „warunkiem koniecz-nym, ale i wystarczającym, aby uznać śmierć mózgu jako całości”.

Znając już granice temporalne życia ludzkiego, rozpatrzmy, jak na gruncie kodeks. kar-nego przebiega ochrona życia. Przede wszystkim, taką ochronę przewidziano w art. 148, penalizującym zabójstwo oraz w dalszych przepisach odpowiednio uprzywilejowa-nych (z łagodniejszą sankcją) i kwalifi kowanych (z surowszą sankcją). Odnośnie do kwestii ochrony życia dziecka poczęte-go, art. 152 k.k. kryminalizuje przerwanie ciąży z narusze-niem przepisów ustawy za zgodą kobiety, a także udzie-lanie pomocy w przerwaniu ciąży lub nakłanianie do tego.

Art. 153 k.k. penalizuje z kolei przerwanie ciąży w odniesie-niu do osoby, która stosując przemoc wobec kobiety cię-żarnej lub w inny sposób bez jej zgody przerywa ciążę albo przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza do przerwania ciąży. Typy kwalifi -kowane w obu powyższych przepisach dotyczą sytuacji, gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem ko-biety ciężarnej. Z kolei w art. 157a k.k. przewidziano sankcję karną za powodowanie uszko-dzenia ciała dziecka poczętego lub rozstrój zdrowia zagra-żający jego życiu. Wszystkie powyższe typy przestępstw muszą być popełnione umyśl-nie. Z przyczyn polityki karnej również matka, która powodu-je uszkodzenia ciała lub roz-strój zdrowia zagrażający życiu dziecka poczętego nie podlega karze. Niewątpliwie stanowi to pewną kontrowersję, a to dlatego, iż zabijając zwierzę (wbrew przepisom ustawy o ochronie zwierząt), podlega karze grzywny, ograniczenia wolności, a nawet pozbawienia wolności do lat 2 (art. 35 usta-wy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt).

Przeanalizujmy teraz, kiedy można dokonać w Polsce legalnej – w sensie prawnym – aborcji. Jak wynika z ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993 r., legalna aborcja w Polsce dopuszczalna jest

gdy: a) ciąża stanowi zagroże-nie dla życia lub zdrowia kobie-ty ciężarnej (do chwili osią-gnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej); b) badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieule-czalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osią-gnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężar-nej); c) zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od poczęcia). Analizując powyższe przesłan-ki można stwierdzić, że pierw-sza to sytuacja stanu wyższej konieczności w rozumieniu art. 26 § 2 k.k., który wyłącza winę. Mamy do czynienia z dwo-ma równoważnymi dobrami i dla ochrony jednego z nich, możemy poświęcić drugie. Druga przesłanka jest czysto eugeniczna i moim zdaniem nie znajduje jakiegokolwiek uza-sadnienia prawno-naturalnego, ani tym bardziej zaczepienia w normach konstytucyjnych. Trzecia przesłanka również stoi w sprzeczności z norma-mi przewidującymi ochronę życia człowieka. Zdaniem prof. Andrzeja Zolla, wszystkie przesłanki są nadal bezprawne, jednak ze względów politycz-nych dwie ostatnie pozostają niekaralne, zaś pierwsza wyłą-cza winę w działaniu.

W okresie przedwojennym kodeks karny z 1932 r., zwany Kodeksem Makarewicza, wprowadził karalność „spę-dzenia płodu”, przewidując ją także wobec kobiety, która płód „spędzała” lub pozwalała na „spędzenie” przez inną oso-bę. Aborcja mogła być legalnie dokonana jedynie wówczas, gdy była powodowana ścisły-mi wskazaniami medycznymi lub ciąża zaistniała w wyniku zgwałcenia, kazirodztwa bądź współżycia z nieletnią poni-żej lat 15. W tym kontekście warto wspomnieć, że polska regulacja dotycząca przery-wania ciąży i tak należała do najbardziej liberalnych w Europie. Bardziej liberalne przepisy miał jedynie Związek Sowiecki w latach 1920–1936. Zgodnie z wytyczną Leni-na, należało „domagać się bezwarunkowego zniesienia wszystkich ustaw ścigających sztuczne poronienia” (W. Lenin, Dzieła, t. XIX, s. 321, „Książka i Wiedza”, Warszawa 1950) i to właśnie W.I. Lenin, jako pierwszy przywódca eu-ropejski XX w., zalegalizował zbrodnię aborcji w listopadzie 1920 r. W czasie okupacji hitlerowskiej, w związku z uchyleniem w dniu 9 marca 1943 r. karalności „spędzenia płodu”, aborcja była dopusz-czalna na żądanie kobiety w nieograniczonym zakresie. Niemcy zezwolili na abor-cję tylko u kobiet narodów podbitych, utrzymując zakaz aborcji dla Niemek. Miało to związek z polityką rasową III

Rzeszy, traktującą obywateli krajów podbitych (a zwłaszcza Słowian) jako mało warto-ściowe nacje. W okresie PRL, w ustawie z 27 kwietnia 1956 r., w porównaniu do obecnego kształtu ustawy, możliwa była jeszcze jedna przesłanka po-zwalająca na dokonanie aborcji – tzw. społeczna. Chodziło o trudne warunki życiowe kobiety ciężarnej. Przesłanka ta była bardzo nieprecyzyjna, co więcej, nikt jej nie wery-fi kował, gdyż na podstawie samego tylko oświadczenia kobiety ciężarnej stwierdzano istnienie ciężkich warunków życiowych.

Kolejny problem pojawia się w przypadku zapłodnienia in vitro. Status zapłodnionych komórek jajowych, czyli poczętych istot ludzkich, ich przechowywanie w ciekłym azocie, a następnie usuwanie, wciąż budzi liczne kontro-wersje. Obecnie, po okresie przechowywania w „szafi e”, ich niszczenie stanowiłoby realizację art. 157a § 1 k.k., gdyż mamy już do czynienia z dzieckiem poczętym, tyle że w warunkach laboratoryjnych. Nie są istotne również warunki środowiskowe, w jakich prze-bywa zapłodniona komórka, nie musi to być bowiem ścian-ka macicy. Niemniej, problem in vitro wciąż nie doczekał się odrębnej regulacji ustawowej, pozostaje tylko życzyć sobie jak najszybszego uregulowania przez państwo polskie po-wyższych kwestii. Niektórzy prawnicy utrzymują, że in vitro, ze względu na praktycz-ne konsekwencje: ogromna większość poczętych tą metodą dzieci ginie przed narodze-niem, podlega sankcjom art. 157a kodeks. karnego.

W kontekście ochrony życia ludzkiego, warto powiedzieć jeszcze parę słów o przestęp-stwie eutanazji w Polsce.

Zgodnie z art. 150 k.k. karalne jest zabicie człowieka na jego żądanie i pod wpływem współ-czucia dla niego. W doktrynie postuluje się, że życie ludzkie stanowi także wartość spo-łeczną, wobec czego jednostka nie ma prawa do swobodnego dysponowania swoim życiem. Legalizacja eutanazji może pociągać za sobą zagrożenie eliminacji istot biologicznie mniej wartościowych (spo-łeczny darwinizm). Żądanie eutanazji musi wyrazić osoba, która posiada dostateczne ro-zeznanie do swojego działania. Sprawca zabija człowieka pod wpływem współczucia dla żądającego – celem działania sprawcy jest skrócenie cierpień osoby żądającej.

Pytaniem jest, w którą stronę pójdzie ustawodawca polski. Czy zgodnie z ogólnymi ten-dencjami europejskimi wpro-wadzi przepisy dopuszczające nieograniczoną aborcję, euta-nazję, in vitro? Warto pamię-tać, że jeśli nawet postuluje się rozdział Kościoła od państwa, życie ludzkie i związana z nim godność istoty ludzkiej wciąż pozostają wartościami naj-wyższymi i bezwzględnymi, o których nie może decydować drugi człowiek. Ma to swoje uzasadnienie w uniwersal-nym humanizmie i prawach człowieka, tak często propa-gowanych przez zwolenników aborcji i eutanazji, a także z faktów przedstawionych przez medycynę – życie człowieka rozpoczyna się od momentu poczęcia. Dlaczego sprzeciwiamy się karze śmier-ci, a dopuszczamy aborcję? Jednym słowem, musimy być konsekwentni w kwestii ochro-ny życia ludzkiego.

Autor jest absolwentem prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, byłym seminarzystą w Katedrze Prawa Karnego.

fot.:

And

rzej

Zac

hwie

ja

Twarz dziecka w 5. miesiącu ciąży

GRANICE ORAZ OCHRONA

Page 11: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

20 21

www.e-tryby.pl TRYBY NR 6(16)/2012

Kiedy w niedzielę końcem maja 1908 r. na życiowej drodze Józefa Giaccardo Kna życiowej drodze Józefa Giaccardo K

Bóg postawił ks. Jakuba Alberionego, wie-dział, że jego miejsce jest właśnie obok tego kapłana. Dzieło, które tworzył ks. Al-berione, było według niego najlepszym sposobem na ewangelizację ówczesnego społeczeństwa. Zresztą sam późniejszy założyciel Towarzystwa Świętego Pawła społeczeństwa. Zresztą sam późniejszy założyciel Towarzystwa Świętego Pawła społeczeństwa. Zresztą sam późniejszy

wspominał o Józefi e: „Pomiędzy chłopca-mi, którzy uczęszczali do kościoła, zauwa-żyłem małego Giuseppe: z powodu jego pobożności, powagi, dojrzałości pomimo wieku, zamiłowania do nauki, bystrości i żywiołowości trzymanej w granicach radosnej niewinności”.

19 października stał się podniosłym momentem nie tylko dla samego Józefa, z racji święceń kapłańskich, ale również dla Towarzystwa Świętego Pawła. Józef z racji święceń kapłańskich, ale również dla Towarzystwa Świętego Pawła. Józef z racji święceń kapłańskich, ale również

Giaccardo, przyjmując imię Tymoteusz (od towarzysza św. Pawła), został pierw-szym wyświęconym kapłanem całego dzieła ks. Jakuba Alberionego. Co ważne, „nowy apostoł” już na samym początku swojej posługi udał się do konającej mat-ki, by udzielić jej Wiatyku.

Jako wierny uczeń swojego Mistrza, ks. Tymoteusz zawsze był gotowy na służbę. Często wiązało się to z radykalną decyzją o zmianie miejsca apostołowania dla szerzenia misji Towarzystwa Świętego decyzją o zmianie miejsca apostołowania dla szerzenia misji Towarzystwa Świętego decyzją o zmianie miejsca apostołowania

Pawła. Kiedy został posłany do Rzymu, nie sprzeciwił się, lecz pokornie przyjął powierzone mu zadanie. „Dochowam mu wierności i zrozumienia aż do heroizmu” – pisał Józef Giaccardo o swoim przeło-żonym.

Szczególną troską duchową ks. Tymoteusz objął tworzące się nowe zgromadzenie w Towarzystwie: Uczennic Boskiego Mi-strza. 12 stycznia 1948 r. ks. Tymoteusz, chory i świadomy kresu swojego życia,

odprawiał ostatnią w życiu Eucharystię. Tego samego dnia papież Pius XII osta-tecznie zatwierdził charyzmat Zgroma-dzenia Uczennic Boskiego Mistrza, czym spełnił życiową intencję ks. Giaccardo.

Pewnego dnia, gdy 7-letni Józef Giaccar-do, pobożny ministrant w rozmowie ze swoją rodziną powiedział „pragnę zostać księdzem, aby głosić Ewangelię”, nikt nie wątpił, że może być inaczej. Jego umiłowanie Chrystusa i gorliwa mo-dlitwa świadczyły o wielkiej duchowej dojrzałości i pewności w podejmowanych decyzjach. Stał się on nie tylko pomocni-kiem bł. Jakuba Alberionego, ale przede wszystkim wzorem dla współczesnych tego świata i fundamentem całego Towa-rzystwa Świętego Pawła. tego świata i fundamentem całego Towa-rzystwa Świętego Pawła. tego świata i fundamentem całego Towa-

„W Rodzinie Świętego Pawła był jak serce i dusza. Komuś, kto chciałby poznać osobę, która wcieliła się cała w ideał pau-listy w jego nieskazitelności, powinno się wskazać Pana Mistrza” – napisał bł. Jakub Alberione o swoim najbliższym współpra-cowniku.

inżynier ducha inspektor gadżet/olimpiada sportów

Błogosławiony

Sługa w cieniu

Błogosławionego

MistrzaKAROLINA MAZURKIEWICZ

KKSNajbliższym okazał się Krakowski Klub Szermierzy (www.kks.krakow.pl). W Krakowie działają jeszcze trzy inne kluby, Warszawa może poszczycić się aż 18 ośrodkami szermierki. W całej Polsce szermierkę można uprawiać w ponad 70 miejscach. Adresy i namiary łatwo odnaleźć w Internecie. W Krakowie wspomniany klub trenuje w budynku Gimnazjum nr 9 przy ul. Kazimierza Odnowiciela. Treningi odbywają się popołudniami i wieczorami.

Szermierka życiowoNa początku, w charakterze widza, zawi-tałem na trening seniorów, ćwiczących codziennie już od kilku, a nawet kilku-nastu lat. Są to zawodnicy, którzy swoje życie poświęcili szermierce, zaczynając ją uprawiać systematycznie od wczesnych lat dziecięcych. W tym gronie odnalazłem m.in. aktualną Mistrzynię Polski Renatę Knapik. Aby odnosić sukcesy takie jak ona, dla mnie (i wszystkich czytających ten artykuł) jest już za późno. Nasi rodzice, niestety, zdecy-dowali, że nie zostaniemy szermierzami.

Wersja rekreacyjnaCałe szczęście, działacze tego klubu, jak i wielu innych, pomyśleli o takich jak ja, pragnących rozpocząć przygodę z tym sportem już grubo po dwudziestce. W KKS istnieją dwie grupy rekreacyjne, do której zapisać może się każdy. Właśnie w takim treningu wziąłem udział. Tym razem czynnie, jako kandydat na wojow-nika szermierki.

Szpada w dłoń!Nie od razu. Trening rozpoczął się od niemal 30-minutowej rozgrzewki. Stosunkowo in-tensywnej, a kilku dyscyplin sportu w życiu próbowałem. Spodziewałem się zdecydowa-nie lżejszej. Kilkanaście biegowych okrążeń sali, rozciąganie i inne ćwiczenia pozwoliły się dobrze rozgrzać. Następnie przyszła pora na ćwiczenia szermierczych kroków i po-

stawy. Nogi odpowiednio ustawione, ugięte w kolanach i specyfi czne kroki. Otrzymałem woreczek na głowę, tenisową piłkę do pod-rzucania prawą ręką, a nogami wykonywać miałem dwa kroczki szermiercze w przód, jeden w tył, dwa w przód, jeden w tył itd. I tak się nieźle naskakałem w tej śmiesznej pozycji. Ale nie mogło być inaczej, bo praca nóg jest w tej dyscyplinie niezwykle istotna.

No nareszcie!Po serii szermierczych ćwiczeń „na sucho” udałem się z grupą na wycieczkę do składu broni. Jak każdy zawodnik, dobrałem sobie pasującą maskę, rękaw, szermierczą bluzę, rękawicę, szpadę i ta-jemniczy kabelek. (Wszystko to oraz dwa treningi tygodniowo gwarantuje klub za 80 zł miesięcznie.) Ubranie się w te ele-menty nie obyło się bez pomocy trenera. Kłopotliwy był zwłaszcza kabelek, który służy do połączenia linki z bronią, aby trafi enia były odpowiednio sygnalizowane na tablicy. Zanim rozpocząłem walkę, musiałem się jeszcze nauczyć ukłonu szer-mierczego, na który składa się krótka seria ruchów. Teraz już mogłem podpiąć się do kabelka i ubrać maskę.

Pierwszy pojedynekJako przeciwnik przypadł mi Jakub – student Uniwersytetu Rolniczego, który miał identyczny staż jak ja – 60 minut. Pierwszych kilka uderzeń było bardzo cie-kawych i przyjemnych. Po chwili jednak odczuć można było narastające zmęczenie i zalewający ciało pot. A walczyć trzeba do 15 trafi onych uderzeń! Sama szabla nie jest ciężka – waży około 770 g, ale ko-nieczność ciągłego ruchu dawała o sobie znać. Ostatecznie, resztkami sił poległem jednym trafi eniem. Walka była jednak przyjemnością. Każde trafi enie dawało mnóstwo satysfakcji, choć nie przychodzi-ło łatwo. Jako nagrodę za porażkę otrzy-małem upragniony odpoczynek, a moje miejsce na planszy przeciwko Jakubowi zajęła inna osoba. Uff…

Greczynka Drugi pojedynek stoczyłem z bardziej doświadczoną zawodniczką – córką kry-zysowego kraju. Joanna trenuje szermier-kę trzeci rok, a zaczynała w Belgii, gdzie na uniwersytecie odbywały się treningi. Obecnie pracuje w jednej z korporacji ty-toniowych w Krakowie i kontynuuje swo-ją szermierczą pasję. Nie przesadzając, w trakcie tego meczu pot zalewał mnie bez końca. Zupełnie nowym doznaniem było uczucie słonego potu zalewającego oczy, mając maskę na głowie. Ale prze-cież rycerz w czasie walki nie zdejmuje przyłbicy. Greczynka wypunktowała mnie bezlitośnie 15:0, a ja pozostałem ze szczy-piącymi oczami i siniakiem na żebrach. Sport uczy pokory.

Sport siłowy Następnie, ze zmiennym szczęściem stoczyłem jeszcze dwa pojedynki. Każdy coraz wolniej i bardziej ociężale. Skakanie na nogach, uniki, wypady nie miały końca – aż brakowało tchu. Teraz było jasne, dlaczego taka a nie inna rozgrzewka. Sport walki to jednak sport walki. Dopiero systematyczna praca przynosi rezultaty. Doskonały detox dla organizmu, siłownia dla facetów i dieta-cud dla pań w jednym. W tym miejscu muszę wyrazić wyrazy uznania dla wszystkich szermierzy – za hektolitry wylanego potu. Ja do nich dziś dolałem swój litr. Ale było warto – i chyba tu jeszcze kiedyś wrócę. Polecam każde-mu to wyzwanie!

Detox, siłownia i dieta-cud

MICHAŁ CHUDZIŃSKI

Igrzyska olimpijskie i paraolimpijskie zakończone. Większość sportowych

dyscyplin w społecznej świadomości odchodzi właśnie w zapomnienie. Do ramówki mediów powraca stały skład, czyli piłka nożna, siatkówka, skoki nar-ciarskie, itd. Mimo że podczas igrzysk Polacy wiernie i liczebnie (nawet do 6 mln widzów) oglądali występy rodaków we wszystkich dyscyplinach sportu. Może warto nie poprzestawać na olimpiadzie i nadal śledzić losy Polaków w różnych rodzajach sportu? Albo taki sport samemu zacząć upra-wiać?

Taka jest właśnie geneza tego działu, który na stałe zagości na łamach „Try-bów”. W ciągu całego roku przedsta-wiać będę dyscypliny znane większości tylko z olimpiady, a które warte są większego zainteresowania. Przyjrzę się im z perspektywy osoby rozpoczy-nającej trenowanie. Gotowa recepta na ciekawsze życie dla znudzonych wykładami.

Sztuka fechtunkuBrzmi orientalnie, ale jest to tradycyjna nazwa szermierki. Właśnie od tej dys-cypliny zaczniemy podróż w olimpiadę sportów. Trochę przekornie, bowiem to właśnie w tej dyscyplinie zawod-nicy z Polski nie przywieźli z Londy-nu żadnego krążka (pierwszy raz od 1976 r.). Szermierka ma długą historię, jest jednym z czterech rodzajów sportu, które były do tej pory rozgrywane na wszystkich nowożytnych igrzyskach olimpijskich. Jest sztuką walki bronią białą, rozgrywaną w trzech różnych konkurencjach: szabla, szpada i fl oret. Różnią się one rodzajem broni oraz wielkością pola punktowanych trafi eń przeciwnika. Walki rozgrywane są za-równo indywidualnie, jak i w trzyoso-bowych drużynach.

Nie tylko teoriaSzermierka, nazywana z angielska także fencingiem, wygląda w telewizji bardzo przyjaźnie dla oka. Wydaje się być przyjemnym i lekkim sportem, ale jak się okazuje – tylko w teorii. Aby to sprawdzić, postanowiłem wybrać się na trening szermierzy oraz wcielić się w rolę osoby chcącej zacząć uprawiać ten sport.

myśli niepospolite„Idea katolickiego druku jest królową mojego życia, panią moich myśli, mojej woli, mojego serca.”

„Teraz widzę jasno, że coraz bardziej decydujące jest to drugie zadanie: zachować, interpretować, przenikać, przekazywać ducha ks. Alberionego i płynące od niego wytyczne. I ja akceptuję w duchu pokory to zaję-cie, z duszą uległą, czul. i szczerze. Muszę być jednomyślny w działaniu i w miłości. To jest moja misja, moja zasługa, moja chwała, mój raj.”

skanujący gryzoń

Rok akademicki się rozpędza, a wraz z nim wzrasta ilość notatek, kolo-kwiów i zbieranych materiałów. Do niedawna oznaczało to nieuniknione kolejki do punktów ksera lub w osta-teczności pielgrzymowanie po akade-miku w poszukiwaniu skanera. Teraz wszystko się może zmienić! Firma LG we wrześniu tego roku wypuściła najnowszy model myszy komputero-wej wyposażonej… w skaner! Smart Scan Mouse LSM-100 pozwala na skanowanie stron nawet w formacie A3, a Technologia Optical Character Recognition umożliwia konwersję zeskanowanego tekstu od razu do do-kumentu tekstowego. Co za wygoda!

LG Smart Scan Mouse LSM – 100; cena ok. 280 zł

fot.:

Mic

hał C

hudz

ińsk

i

fot.: lg.co

m

fot.:

Arc

hiw

um P

olsk

iego

Tow

arzy

stw

a Św

. Paw

ła

Page 12: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012

22

www.e-tryby.pl

b16/jp2

Aleksander Baranow, wiceprzewodnicz¹cy Rosyj-skiej Akademii Nauk Medycznych w Dumie Pañ-stwowej (IX 2009), apelowa³, aby nie refundowaæin vitro. Powo³uj¹c siê na œwiatowe statystyki, po-wiedzia³, ¿e „przy stosowaniu in vitro wzrasta ryzy-ko urodzin dzieci z wadami. W Rosji 75% dzie-ci »z probówki« rodzi siê inwalidami. Jeœliwydajemy pieni¹dze na in vitro, to od razu powin-niœmy szykowaæ pieni¹dze na opiekê nad inwali-dami urodzonymi dziêki tej metodzie. (...) Œwiato-wa Organizacja Zdrowia nie rekomenduje stoso-wania metody in vitro. Je¿eli wiemy, jakie s¹ skutkiuboczne stosowania tej metody, powinniœmyo nich informowaæ. Metoda ta szkodzi równie¿zdrowiu matki” (za: „Dziennik Polski” 15.10.2009).

In vitro

po

wo

du

je ra

ka.

Proced

ura in vitro pow

oduje d

wukrotny w

zrost ryzyka za-p

adalnoœci na raka jajników

(Ob

stetrics & G

ynecology, 2004, 103, 154), jak rów

nie¿w

zrost ryzyka raka piersi u

kobiety (Venn A

. et al., Risk of cancer after use of fertility

drug

s with in vitro fertilization,

Lancet 1999, Vol. 354). W literaturze m

edycznej

opisane s¹ p

rzypad

ki œmierci kob

iet wskutek p

rocedury in vitro. Naprotechnologia umo¿liwia niep³odnym ma³¿eñstwom poczêcie dziecka z du¿ym prawdopodobieñstwem, wed³ug

dr. T. Hilgersa, siêgaj¹cym nawet do 80% w czasie do 2 lat od rozpoczêcia leczenia. Jest wiêc oko³o 2-3 razy bardziej sku-teczna ni¿ procedura in vitro.

WskaŸnik ci¹¿ uzyskanych dziêki pomocy irlandzkich specjalistów w oœrodku dr. P. Boyle w Galway wyniós³ a¿ WskaŸnik ci¹¿ uzyskanych dziêki pomocy irlandzkich specjalistów w oœrodku dr. P. Boyle w Galway wyniós³ a¿ WskaŸnik ci¹¿ uzyskanych dziêki pomocy irlandzkich specjalistów w oœrodku dr. P 52%. Lekarze zaj-muj¹cy siê naprotechnologi¹ skutecznie pomogli a¿ 30 procentom par, które wczeœniej bezskutecznie korzysta³y z in vitro.

Metoda in vitro charakteryzuje siê skutecznoœci¹ na poziomie 21-26% – podaj¹ w „Public Financing of IVF: A Review of Poli-cy Rationales” P. Mladovsky i C. Sorenson (IV 2009) z London School of Economics.

Naprotechnologia

300 polskich naukowców apeluje do parlamentarzystówo wprowadzenie ca³kowitego zakazu procedury in vitro orazupowszechnienie i finansowanie z NFZ naprotechnologii jakoetycznej, bardziej efektywnej, tañszej i pozbawionej efektówubocznych metody pomocy bezdzietnym ma³¿eñstwom. Tekstapelu i lista sygnatariuszy na www.wychowawca.pl/podpisy.

Na stronie www.pro-life.pl (zak³adka Napro) mo¿na obejrzeæ2 krótkie filmy popularnonaukowe, w których pokazano zasadynaprotechnologii oraz historie szczêœliwych rodzicówz dzieæmi urodzonymi w wyniku tej metody.

Zainteresowanych uzyskaniem pomocy przez naprotechnologiêzachêcamy do odwiedzenia strony www.naprotechnologia.pl,gdzie znajduj¹ siê kontakty do specjalistów.

In vitro – NIE! TAK!

Naprotechnologia 2−3 razy bardziej skuteczna niż in vitro ...i wielokrotnie tańsza!

Materia³ edukacyjny Polskiego Stowarzyszenia Obroñców ¯ycia Cz³owieka www.pro-life.pl

Tylko 5-10% dzieci poczêtych in vitro siê urodzi!Wiêkszoœæ dzieci poczêtych metod¹ in vitro ginie przed narodzeniem lub jest przechowywa-nych w zamra¿arkach w temp. ok. –200 st. C. Te, które siê urodz¹, maj¹ wielokrotnie wiêcejwad wrodzonych ni¿ dzieci poczête naturalnie.

W kontekście rozważań nad hasłem XII Dnia Papieskiego „Jan Paweł II – Papież Rodziny” przyszły mi do głowy dwie oso-by. Przemek – mój kuzyn. Jeszcze zanim poszedł do gimnazjum, wypalał paczkę papierosów dziennie. Mając 16 lat wy-wołał swoim telefonem alarm bombowy w jednym z banków na drugim końcu Pol-ski. Druga osoba to Grzesiek – stypendysta Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, bar-dzo zdolny, od dziecka zafascynowany hi-storią Polski. Niestety, kiedy był w liceum, jego ojciec, zmagający się od dłuższego czasu z alkoholizmem, zniknął. Któregoś dnia po prostu postanowił opuścić swoją żonę i nastoletniego syna.

TOMASZ, STYPENDYSTA FUNDACJI „DZIEŁO NOWEGO TYSIĄCLECIA”

Co łączy te dwie historie? Na pierwszy rzut oka może zdawać się, że nic,

oprócz bagażu przykrych doświadczeń, jakie te młode osoby musiały udźwignąć w swoim życiu. Gdyby jednak przyjrzeć się im bliżej, można by znaleźć wspólną przyczynę takich a nie innych losów oby-dwu chłopaków. Jan Paweł II określił ją jako „dehumanizację tożsamości rodziny”.

Wychowanie wymaga bliskościRodzice Przemka wyjechali za granicę, gdy ten miał niespełna 3 miesiące. W Pol-sce zarabiali za mało, a przynajmniej nie tyle, ile by chcieli. Od tego czasu chłopak dorastał pod opieką babci i dziadka. Speł-niano wszystkie jego zachcianki. Szkoda tylko, że odbywało się to kosztem jego relacji z rodzicami. Ani dziadek ani babcia nie potrafi li zapanować nad temperamen-tem Przemka, który dość szybko zaczął stwarzać problemy wychowawcze. W jego życiu pojawił się alkohol, papierosy, a z czasem i głupie pomysły – wliczając w to wspomniany wcześniej alarm bom-bowy. Po tym wydarzeniu jego rodzice oskarżali babcię i dziadka, szkołę i na-uczycieli, koleżanki i kolegów Przemka. Przez dłuższy czas nie zapytali jednak, czy przypadkiem nie była to ich wina.

Kiedy przeglądałem materiały związane z hasłem „Jan Paweł II – Papież Rodziny”, przyszła mi do głowy myśl dość banalna – czy Ojciec Święty nie przestrzegał nas przyszła mi do głowy myśl dość banalna – czy Ojciec Święty nie przestrzegał nas przyszła mi do głowy myśl dość banalna

przed takimi konsekwencjami rozluźnienia więzów rodzinnych? Odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewałem. Trafi łem na wypowiedź bł. Jana Pawła II, w której apelował: „Wychowanie dzieci jest świę-tym i solidarnym obowiązkiem rodziców, zarówno matki, jak i ojca: wymaga bli-

skości, ciepła, dialogu, przykładu. Rodzice powinni być we wspólnocie rodzinnej przedstawicielami dobrego Ojca — jedy-nego doskonałego wzoru, którym należy się inspirować”.

Być we wspólnocieGrzesiek bardzo przeżył odejście ojca. Chociaż właśnie z jego powodu nie-jednokrotnie doznawał przykrości, to jednak więź, jaką udało im się wytworzyć w chwilach, gdy ojciec potrafi ł zapanować nad nałogiem, wzięła w tym momencie górę. Grzesiek opuścił się w nauce. Nie tylko dlatego, że musiał od tamtego czasu przejąć obowiązki domowe rodziciela, ale także z powodu rany, jaka została w jego sercu. I choć zabliźniła się ona z czasem, a sam Grzegorz skończył z wyróżnie-niem studia, to jednak i w tym przypad-ku można spytać – czy życie zgodnie z nauczaniem Kościoła, o które apelował Jan Paweł II, mogłoby uchronić rodzinę mojego kolegi przed rozpadem? Odpo-wiadając, przytoczę fragment wypowiedzi Ojca Świętego skierowanej w 2001 r. do wiadając, przytoczę fragment wypowiedzi Ojca Świętego skierowanej w 2001 r. do wiadając, przytoczę fragment wypowiedzi

włoskich rodzin: „[Małżeństwo to] akt publicznie zatwierdzający i regulujący wzajemne zobowiązania, jako całkowite przyjęcie odpowiedzialności za drugą

osobę i dzieci, a także jako związek po-ciągający za sobą prawa i obowiązki oraz jako podstawowa komórka społeczna, na której opiera się życie narodu”.

Powyższe przykłady pochodzą z mojego najbliższego środowiska. Nie są to jednak przypadki odosobnione. W rzeczywistości coraz więcej rodzin boryka się z rozmaity-mi problemami, które silnie oddziałują nie tylko na ich członków, ale także na całe otoczenie. Jan Paweł II przypominał, że powinniśmy być świadomi zarówno warto-ści tej „podstawowej komórki społecznej”, jak i też licznych pułapek, jakie zastawia na nią obecna rzeczywistość. Papież podkreślał, że to „poprzez rodzinę toczą się dzieje człowieka, dzieje zbawienia ludz-kości. Rodzina znajduje się pośrodku tego wielkiego zmagania pomiędzy dobrem a złem, między życiem a śmiercią, między miłością a wszystkim, co jest jej przeci-wieństwem”. Może warto więc, co mam nadzieję obrazuje poniższy tekst, zagłębić się w nauczanie Ojca Świętego, szczegól-nadzieję obrazuje poniższy tekst, zagłębić się w nauczanie Ojca Świętego, szczegól-nadzieję obrazuje poniższy tekst, zagłębić

nie teraz, kiedy obchodzimy XII Dzień Papieski, obchodzony pod znamiennym hasłem „Jan Paweł II – Papież Rodziny”.

Imiona bohaterów zostały zmienione

Między miłością a jej przeciwieństwem

Więcej informacji na temat Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, która jest organizatorem Dnia Papieskiego oraz prowadzi fundusz stypendialny dla zdolnej młodzieży z niezamożnych rodzin, można znaleźć na stronie www.dzielo.pl oraz na facebook’u: www.fb.com/fundacjadzielonowegotysiaclecia.

fot.:

ww

w.d

ziel

o.pl

Page 13: Tryby. Katolicki Miesięcznik Studencki - październik 2012