16

The Poland Times Wrzesień Październik 2014

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

Teoria dobra na wszystkoStrona 3

StanisławMichalkiewiczZnany polski publicysta oraz autor wielu książek

Biały konwój z czerwoną zaraząStrona 3

JanPietrzakZnany polski satyryk i publicysta

Pamiętajmy o ogrodachStrona 10

Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie

Ks. prof.Marek Uglorz

Po TuskuStrona 4

prof. AdamWielomskiwww.konserwatyzm.pl

Our southern brothers CzechsCzesi nasi południowi bracia

Gdzie jest mój dom, gdzie jest mój dom? Woda huczy wśród łąk, bory szumią pośród skał, w sadzie pyszni się wiosenny kwiat, widać że to ziemski raj!Oto jest ta piękna ziemia, ziemia czeska - mój dom, ziemia czeska - mój dom!

Where is my home? Where is my homeland? Water roars across the meadows, Pinewoods rustle among crags, The garden is glorious with spring blossom, Paradise on earth it is to see.And this is that beautiful land, The Czech land, my home, The Czech land, my home!

Wybraliście miss!

bezpłatny miesięcznik/free monthly newspaper nr 14/15 wrzesień-październik/september-october 2014 www.thepolandtimes.com

- Julia Szwiec o problemie darowizn- Petr Mach - rozhovor s europoslancem- Anna Maria Paszkowska o Polakach na Ukrainie

W tym numerze:

Kanada pachnącażywicą

W następnym numerze:

Page 2: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

The Poland Times2Słowo od redaktora naczelnegoEditor in Chief’s Note

Szanowni Państwo,

We wrześniowym numerze postano-wiliśmy przedstawić Wam szerzej niezwykle inspirujący kraj, bliski nam Polakom, a zarazem też często tak bardzo nieznany. W ostatnich latach jednak zapanowała swoista „moda na Czechy”, której także i członkowie naszej redakcji niejako się poddali. Niemniej jak tu nie być urzeczonym tym pięknym krajobra-zem czeskich gór, czy meandrów rzecznych Wełtawy, Łaby, Dyji? Jak można nie zachwycać się muzyką Dvoraka, Smetany czy nie delekto-

wać się smaczną kuchnią naszych słowiańskich braci, by nie wspomnieć tutaj o… piwie ?

Co miesiąc poświęcaliśmy konkret-nemu tematowi przewodniemu najczęściej 2 do 3 artykułów w danym numerze. Tym razem uznali-śmy, iż nie będzie przesadą, jak Czechy wypełnią niemal całe, czternaste wydanie The Poland Times. Znajdziecie w nim nie tylko teksty dotyczące historii Czech, czy ich obecnej sytuacji politycznej, ale ponadto wywiad z czeskim europo-słem Peterem Machem. Mamy nadzieję, że będzie to numer niepo-wtarzalny i pozwoli Wam na zrozu-mienie czeskiej duszy, a ponadto może i skusicie się by odwiedzając Polskę zawitać także i na Zamku Praskim, który był przecież swego czasu… faktyczną stolicą Europy!

W tym numerze rozstrzygnęliśmy

także o wynikach wyboru na Miss The Poland Times 2013. W głosowa-niu czytelników zwyciężyła Daria Ustaszewska, która otrzyma główną nagrodę w postaci ekskluzywnego pobytu w jednym z polskich kurortów górskich. Redakcja ponad-to wybrała także swoją faworytkę – Klaudię Mochę, której przyzna ponadto niejako nagrodę pociesze-nia. Wszelkie szczegóły na 9 stronie pisma.

Oczywiście w numerze nie zabraknie także stałych pozycji piór Stanisława Michalkiewicza, Jana Pietrzaka, czy ks. prof. Marka Uglorza. Chcieliby-śmy jeszcze przeprosić za pewien poślizg w tym wydaniu spowodowa-ny czynnikami niezależnymi od nas.

Z życzeniami przyjemnej lektury,Krystian Żelazny

Ladies and Gentlemen,

In this September edition, we would like to introduce you a very inspiring country, which is emotionally close to us Poles, however often we are not very familiar with their history and culture. Recently, Czech Republic became an epicenter of interest. Our staff became interested in this topic as well. It’s not shocking, it is simply impossible to not be infatuated by the landscape of the Czech mountains or the meanders of Weltawa, Laba and Dyja rivers? How can you not be fascinated by Dvorak’s or Smetana’s music or the delicious Czech dishes, including their beer.

Every month we devote about two or three articles for the theme of the edition. This time, however, we decided to consume nearly the entire edition on our main topic. In this edition you will be able to learn more about Czech history, culture and their political situation. In addition, we present an interview with the Czech European Parliament deputy- Petr Mach. We hope that this edition is

going to a unique one and at will give you abetter understanding of our southern neighbors. Perhaps, during your visit in Poland, you would be interested to see the Prague castle, which was the actual capital of Europe!

In this edition, we finally announce the winner of Miss The Poland Times 2013 contest. Daria Ustaszewska is the victor of the contest and due to this fact she will spend a night in an exclusive hotel located in the Polish mountains. In addition, we would like to give a secondary prize to our staff’s favorite- Klaudia Mocha. More on page 9. Let’s not forget about our constant journalists, Stanislaw Michalkiewicz, Jan Pietrzak and Fr. Prof. Marek Uglorz are here as always. We would like to apologize for the delay of this edition.

Enjoy Reading,Krystian Żelazny

KrystianŻelaznyredaktor naczelnyeditor-in chief

Redaktor NaczelnyEditor in ChiefKrystian Żelazny

Zastępcy Redaktora NaczelnegoV-ce Editor in ChiefRobert Słówko vel Bert Wörtchen (East)Zbigniew Żelazny (West)

Dyrektor ds. marketinguDirector of MarketingAndrzej Gałuszka (Polska)Katarzyna Żak (USA)

Dyrektor ds. dystrybucjiDirector of DistributionCezary Żelazny

Skład i korektaComposition and CorrectionAgnieszka DeleskaKrzysztof Bankert

Obsługa informatycznaIT supportNatalia Kmieć

TłumaczeniaTranslationsRadosław Żelazny

KontaktContactUSA: Telefon (PL): +1 917 331 0212Telephone (US): + 1 609 529 3959

Canada: Telephone: +1 613 274 2661e- mail: [email protected]

WydawcaPublisherCaesar Polonia Publishing, Corpadres: 5918 Catalpa Ave. Ridgewood, NY 11385

Wszystkich chcących zamieścić reklamę na łamach pisma, prosimy o kontakt telefoniczny bądź emailo-wy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów, która jest prywatną własnością intelektu-alną autorów tekstów.

In order to place advertisement with us, please contact us via email of phone.

The Editorial does not take responsibility for the content of articles, which is the private intellectual property of the authors.

www.facebook.com/ThePolandTimes

www.ThePolandTimes.com

Przelewów możecie dokonywać bezpośrednio na konto bankowe, albo za pomocą Pay Pal pod adres e-mailowy [email protected]

Polish& Slavic Federal Credit Union Routing/ABA Number: 226082022 1216323

Można wysyłać także czeki na adres redakcji:Caesar Polonia Publishing Corp

5918 Catalpa Ave. Ridgewood- NY 11385

Szanowni Państwo, Jesteśmy z Wami już od 22 maja 2013r. Jest nam niezmiernie miło z tak licznie spływających do nas gratulacji i podziękowań za pracę jaką wkładamy w tworzenie naszego patriotycznego dzieła powstałego z myślą o Polsce i Polonii. Stworzyliśmy przez ten czas coś zgoła oryginalnego i wykraczającego poza lokalne ramy. Jako jedyne polskie pismo ukazujemy się zarówno

w USA jak i Kanadzie. Jako jedyni posiadamy stale aktualizowa-ną, informacyjną stronę internetową. Żadne inne bezpłatne pismo polonijne nie współpracuje z takimi sławami publicy-stycznymi jak Rafał Ziemkiewicz, Jan Pietrzak czy Stanisław Michalkiewicz. Wkład naszej pracy jest też odpowiednio dostrzeżony przez użytkowników portali społecznościowych, w tym w szczególności Facebook'a, gdzie posiadamy liczne subskrypcje.

Pismo jest bezpłatne, a redakcja pracuje pro publico bono. Żebyśmy się nadal tak pomyślnie rozwijali niezbędne są jednak środki finansowe na pokrycie kosztów druku i kolportażu. Jeżeli widzicie Państwo potrzebę dalszej egzystencji polskich bezpłat-nych mediów w formie jaką zaprezentowaliśmy w ciagu minio-nego roku, prosimy o wsparcie poprzez dokonania darowinny, bądź też wykupienia reklamy na łamach The Poland Times.

Wszystkim patriotycznie nastawionym rodakom z góry serdecz-nie dziękujemy za jakąkolwiek forme pomocy.

Redakcja TPT

Apel o wsparcie

Page 3: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

3publicystyka - polska

Teoria dobra na wszystko

No i już jesteśmy, jak to mówią, „po harapie”. Premier Donald Tusk, któremu Nasza Złota Pani w niemal ostatniej chwili podała pomocną dłoń, ewakuując go z naszego nieszczęśliwe-go kraju na ciepłą brukselską trafikę, złożył prezydentowi Komorowskiemu dymisję, która właśnie została przyjęta - oczywiście z powierzeniem obowiąz-ków premiera do czasu zaprzysiężenia nowego rządu. Misję utworzenia nowego rządu otrzymała marszalica Sejmu Ewa Kopacz. Używam określe-nia „marszalica”, bo nasz nieszczęśli-wy kraj modernizuje się w tempie galopującym niczym suchoty, co boleśnie dotyka również sferę języka ojczystego, więc tylko patrzeć, jak po „ministrze Musze” pani Ewa Kopacz zostanie „premierą” - bo użycie określenia „premierzyca”, chociaż oczywiście dowodziłoby dobrej woli, to jednak zatrącałoby intencją wartościującą. Jak się okazuje, nawet w modernizacji lepiej nie przesadzać - przed czym, jak wiadomo, przestrzegał ogrodnik.

Któż wejdzie do nowego rządu, któż zostanie marszałkiem Sejmu po odejściu marszalicy, któż z rządu wyleci i co ze sobą zrobi - to są gorącz-kowe pytania, na które usiłują znaleźć odpowiedź w tubylczym demi-mon-dzie, obejmującym nie tylko Umiłowa-nych Przywódców, ale i poprzydziela-nych do nich kolaborantów z niezależ-nych mediów głównego nurtu. Więc kiedy tak „zachodzim w um z Podgor-nym Kolą”, warto odwołać się do mojej ulubionej teorii spiskowej, według której ministrowie tubylczego rządu są doń delegowani przez poszczególne bezpieczniackie watahy, by pilnowali tam ich interesów, zaś premier jest rodzajem notariusza kompromisu zawartego między watahami. Dlatego właśnie premier Tusk nie mógł w swoim czasie zdymisjonować ministra gospodarki Aleksandra Grada, chociaż

taką dymisję zapowiadał, jeśli minister nie znajdzie strategicznego inwestora dla stoczni. Ale kiedy nie znalazł, bo skąd niby miałby wziąć strategicznego inwestora - premier Tusk ani pomyślał o dymisji, tylko powiedział, że wszyst-ko jest w jak najlepszym porządku. Z podobnych powodów nie mógł zdymi-sjonować ministra Bartłomieja Sienkiewicza - bo już w przypadku ministra Grada ktoś musiał mu przypo-mnieć, że ministrowie nie podlegają jemu, tylko temu, kto ich do rządu delegował.

W dodatku teoria spiskowa znacznie lepiej wyjaśnia przyczyny, dla których następcą Donalda Tuska na stanowisku premiera zostanie marszalica Ewa Kopacz. Trzeba w tym celu przypo-mnieć, że Ewa Kopacz, niezbyt znana poślica, początkowo Unii Wolności, z okręgu radomskiego, w roku 2007 znalazła się w tak zwanym „gabinecie cieni” Platformy Obywatelskiej, szykując się do objęcia resortu zdrowia. W tym „gabinecie cieni” byli również politycy znacznie większego niż Ewa Kopacz kalibru - ale kiedy przyszło do tworzenia rządu, to właśnie tylko Ewa Kopacz i Mirosław Drzewiecki, późniejszy „Miro” z afery hazardowej, objęli resorty, na które się szykowali, podczas gdy inni członko-wie „gabinetu cieni” albo w ogóle wypadli z obiegu, jak np. Jan Maria Rokita, niedoszły „premier z Krako-wa”, albo musieli zadowolić się jakimiś namiastkami. I tak np. wyzna-czony w „gabinecie cieni” na ministra finansów Zbigniew Chlebowski, który podczas afery hazardowej wytapiał z siebie tłuszcz na oczach całej Polski, musiał ustąpić miejsca brytyjskiemu poddanemu z „korzeniami”, czyli Jackowi „Vincentowi” Rostowskiemu, Bogdan Zdrojewski stanowisko ministra obrony musiał odstąpić psychiatrze Bogdanowi Klichowi, na otarcie łez otrzymując Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Marek Biernacki resort spraw wewnętrznych ustąpił Grzegorzowi Schetynie, a resort sprawiedliwości Julia Pitera musiała przekazać Zbignie-wowi Ćwiąkalskiemu - i tak dalej. Najwidoczniej do Donalda Tuska

musiał w międzyczasie przyjść ktoś starszy i mądrzejszy i powiedział: „słuchajcie no, Tusk; macie tu papier ze składem waszego gabinetu i nie próbujcie tu nic kombinować, bo wynikną z tego same zgryzoty, a my będziemy musieli wam przypomnieć, skąd wyrastają wam nogi”. Poszlaką wskazującą, że tak właśnie mogło być, jest fakt, iż żaden z odsuniętych, czy wykiwanych członków „gabinetu cieni” nie pisnął ani słówka protestu.

Z drugiej strony okoliczność, iż Ewa Kopacz objęła stanowisko, na które była szykowana pokazuje, że jej obecność w gabinecie cieni nie była skutkiem przypadku czy błędu, tylko świadomej i przemyślanej decyzji reżyserów naszej politycznej sceny. Kolejną poszlaką wskazującą na wysokie notowania Ewy Kopacz w tych kręgach jest to, że chociaż na stanowisku ministra zdrowia nie popisała się żadnymi wybitnymi osiągnięciami, została przesunięta na stanowisko sejmowej marszalicy, wygryzając stamtąd Grzegorza Schety-nę. Po raz drugi wygryzła go ze stanowiska pierwszego wiceprzewod-niczącego PO, co by wskazywało, że Ewę Kopacz prowadzi ta sama ręka, co Donalda Tuska, podczas gdy Grzego-rza Schetynę - inna. W takiej sytuacji wyniesienie Ewy Kopacz na stanowi-sko premierzycy oznacza kontynuację, a to oznacza, że Nasza Złota Pani nie życzy sobie tu żadnych rewolucji.

No bo pomyślmy sami - po co tu jakieś rewolucje, kiedy niemiecka prasa otwartym tekstem pisze, że gdy Donald Tusk w roku 2020 zakończy drugą kadencję na stanowisku przewodniczą-cego Rady Europejskiej, to powróci do Polski, by zostać prezydentem po Bronisławie Komorowskim, który też zakończy swoją drugą kadencję? Skoro Nasza Złota Pani o wszystkim troskli-wie pomyślała i o wszystko się zatrosz-czyła, to czyż naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu wypada przeciwko temu wierzgać? Jasne, że nie wypada, zatem - jak śpiewała kiedyś Krystyna Prońko - „będzie to, co ma być” - i tylko czarne chmury gromadzą się nad ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem i Radosławem Sikorskim. Ten ostatni najwyraźniej podpadł nie tylko

prezydentowi Obamie, ale również Naszej Złotej Pani - na co wskazywał-by artykuł pryncypialnie krytykujący niemiecką politykę zagraniczną, napisany przez małżonkę ministra Sikorskiego, Annę Applebaum. Najwy-raźniej musiała ona dowiedzieć się o tej niełasce zawczasu, to znaczy - jeszcze przed ogłoszeniem iż ministrą spraw zagranicznych Unii Europejskiej została włoska komunistka Fryderyka Mogherini - bo niezależne media głównego nurtu do ostatniej chwili utrzymywały, że na objęcie stanowiska po podobnej do konia komunistce angielskiej baronessie Katarzynie Ashton „duże szanse” ma właśnie minister Sikorski.

Wreszcie cóż, jeśli nie moja ulubiona teoria spiskowa lepiej objaśni przemó-wienie pana prezydenta Komorowskie-go w niemieckim Bundestagu, co taktownie umożliwiła mu Nasza Złota Pani? Otóż jak wiadomo, kiedy prezydent Obama zresetował swój „reset” w stosunkach z Rosją, USA zapaliły zielone światło dla przewrotu politycznego na Ukrainie. W związku z tym Polsce została po raz kolejny propozycja podjęcia się niebezpiecznej roli amerykańskiego dywersanta w Europie Wschodniej, a Umiłowani Przywódcy, chociaż niektórzy z ociąganiem, propozycję tę przyjęli. W rezultacie w naszym nieszczęśliwym kraju gwałtownie reaktywowane zostało Stronnictwo Amerykańsko-Ży-dowskie, które podjęło walkę o odzyskanie wpływów, utraconych wskutek „resetu” na rzecz Stronnictwa Ruskiego i Stronnictwa Pruskiego. Polska zaangażowała się w popieranie ukraińskiego przewrotu, co prawda głównie w sferze werbalnej, co jednak popchnęło kraj w stronę wojennej histerii. Tymczasem po porozumieniu w Mińsku, które zostało przez prezydenta Poroszenkę zawarte, kiedy zorientował się, że „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”, widać wyraźnie, że ten przewrót doprowadził do faktycznego rozbioru Ukrainy, bo o Krymie nikt już nawet nie wspomina, a „Noworosja” - chociaż formalnie pozostanie w ramach Ukrainy, bo zimny rosyjski czekista Putin będzie unikał formalnej aneksji - zostanie obdarowana autonomią, której gwaran-tem będzie oczywiście Moskwa ze

wszystkimi tego konsekwencjami - słowem, kiedy okazało się, że polskie zaangażowanie przyniosło rezultat taki jak zawsze - panu prezydentowi Komo-rowskiemu nie pozostało nic innego, jak odbyć podróż ad limina Naszej Złotej Pani, która - jak powiadam - zachowała się bardzo taktownie, pozwalając panu prezydentowi Komo-rowskiemu wytłumaczyć się przed Bundestagiem.

Wygłoszone na forum Bundestagu przemówienie prezydenta Komorow-skiego doskonale odzwierciadlało stan rywalizacji między Stronnictwem Pruskim, a Stronnictwem Amerykań-sko-Żydowskim - bo Ruskie zostało na razie zepchnięte do głębokiej defensy-wy. Prezydent Komorowski z jednej strony bardzo się nasładzał „cudem pojednania” niemiecko-polskiego, ale z drugiej przypominał o „transatlantyc-kiej wspólnocie”, co w niemieckich uszach musiało nieprzyjemnie zgrzytać, jako że od roku 1990 Niemcy realizują doktrynę „europeizacji Europy”, to znaczy - systematycznego wypychania Ameryki z europejskiej polityki. Amerykanie zaś raz robią „krok naprzód”, a znowu potem - „dwa kroki wstecz”, od czego nasz nieszczę-śliwy kraj zatacza się od ściany do ściany. Te objawy budzą irytacje w Berlinie, który od lat próbuje forsować utworzenie „europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO” - co jest czytelnym pseudonimem intencji wyprowadzenia Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli. Prezydent Komorowski musiał być świadom tego zgrzytu, bo na koniec próbował go złagodzić przedstawieniem wizji Autostrady Wolności, która wiodłaby z Berlina nie tylko do Warszawy, ale jeszcze dalej i dalej na wschód. Przypuszczam, że taka wizja w niejed-nych niemieckich uszach wywołała wspomnienie Wielkiego Budownicze-go Autostrad i niejednego rozmarzyła, ale skoro strategiczne partnerstwo rosyjsko-niemieckie wytrzymało dotychczas próby niszczące, jakim poddały je Stany Zjednoczone, to przetrzymało i tę.

Artykuł ukazał się także w tygodniku „Nasza Polska”

StanisławMichalkiewiczZnany polski publicysta oraz autor wielu książek

www.ThePolandTimes.comThe Poland Times

Biały konwój z czerwoną zarazą

Ile podatnicy łożą na utrzymanie zakonnic i księży – z wyrzutem pyta Gazeta W. Ciekawe, ile podatnicy łożą na utrzymanie GW? Kilkadzie-siąt procent reklam na jej łamach pochodzi z instytucji państwowych, spółek skarbu państwa, i sitwy okołorządowej. A propos sitwy…

cenzura Agory nie wpuściła na swoje billboardy hasła „By żyło się lepiej sitwie”. Ciekawe czy puści hasło „Róbmy politykę – wyrzućmy Tuska.” Jak pamiętamy podczas poprzednich wyborów PO posługi-wało się hasłem „ nie róbmy polity-ki” i zyskało sporo głosów półgłów-ków i ćwierćpolaków, którzy wolą żeby polską politykę robili Putin i Merkel.

Premier, jak wiadomo, nie da się łatwo wyrzucić. Uparty jak osioł. Ostatnio przestał nawet robić konfe-

rencje prasowe by uniknąć trudnych pytań. W odruchu rozpaczy, że traci elektorat na za korkowanych autostradach, zniósł „bramkowe” opłaty na A1. Zrobił to z dnia na dzień bez pytania nikogo o zgodę… Dokładnie jak jego kumpel Putin, który podczas wizyty w sklepie polecił obniżyć ceny, bo były za wysokie… Czy tak w państwie prawa i wolnego rynku można rządzić?

Unikanie kontaktu z żywą opinią publiczną to również specjalność pana prezydenta. Co się gdzie pojawi, zaraz buczą i krzyczą jacyś wichrzyciele: "Bez honoru", "WSI -

KGB" Nie dają mu spokojnie ględzić na zadany temat. I on się wtedy denerwuje, i proponuje zgromadzo-nym zbiorową lewatywę na przeczyszczenie głowy. Widocznie ludzie lubią ten zabieg dlatego dają mu 70% poparcia w sondażach… Podobno, bo uczciwość i wiarygod-ność sondaży nie odbiega od pozio-mu rządu, telewizji i GW.

Takie mamy narodowe przywództwo w niełatwym czasie, gdy biały konwój z czerwoną zarazą zmierza przez płonącą Ukrainę w kierunku zachodnim. Do nas się zbliża, do nas, by zmieść Polskę z powierzchni ziemi, jak grozi z satysfakcją

Żyrynowski. Ten sam cham co powiedział kiedyś, że Polska to prostytutka. Jak ta Polska ich uwiera! Jak im przeszkadzają spokojni, nieagresywni, wielkodusz-ni sąsiedzi… Czemu ci Ruscy są tacy wściekli, czego od nas chcą, przecież im w niczym nie zagraża-my…

Dokładnie takie same pytania padały we wrześniu 1939 roku, kiedy pierw-sze bomby spadały na Warszawę a wielu ludzi nie mogło uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. A jednak!

JanPietrzakZnany polskisatyryk ipublicysta

Page 4: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

The Poland Timespublicystyka - polska

Dlaczego Angela Merkel zdecydo-wała się wyeksportować Donalda Tuska na nie wiele znaczące - choć prestiżowe i znakomicie opłacane - stanowisko w strukturach unijnych i doprowadzić do prawdopodobnego przetasowania na autochtonicznej scenie politycznej?

Wybór Donalda Tuska na "prezyden-ta" Unii Europejskiej jest zadziwiają-cy tylko na pierwszy rzut oka. Dziwić może tylko wtedy, gdy nie pamięta się jak nieznaczące praktycznie jest to stanowisko oraz na fakt, że elekcja ta potwierdza zasadę, że na stanowisko to wybiera się osoby, których znaczenie polityczne jest minimalne (patrz poprzednik Herman Van Rompuy, o którym w momencie wyboru nie wiedziano nawet jak należy wyma-wiać jego nazwisko).

Zastanawiające w tym wyborze jest zupełnie coś innego: przez ostatnich siedem lat Donald Tusk zapewniał w Polsce coś, co w podupadającym ZSRR nazywano mianem "małej stabilizacji", czyli cherlawy porzą-dek, ale bez politycznych fajerwer-ków (symboliczna "woda w kranie"). Utrzymaniem panującego obecnie polskiego status quo zainteresowana być powinna szczególnie Angela Merkel, słusznie widząca w polskim premierze realizatora polityki niemieckiej w procesach integracji europejskiej i kolonizacji gospodarki przez niemieckie koncerny. Dlacze-go więc kanclerz z Berlina zdecydo-wała się wyeksportować Donalda Tuska na nie wiele znaczące - choć prestiżowe i znakomicie opłacane - stanowisko w strukturach unijnych i doprowadzić do prawdopodobnego przetasowania na autochtonicznej scenie politycznej?

Wydaje się, że Niemcy od kilku miesięcy są wyraźnie niezadowolone z prowadzonej przez Warszawę polityki wschodniej, werbalnie infantylnej a w treści neokońskiej,

polegającej na totalnej konfrontacji z Rosją i wspieraniu banderowskiej rewolucji na Ukrainie. Berlin wspie-rał i finansował tzw. demokratyczną opozycję w Kijowie, jednak chwilo-wo został wyeliminowany z gry wraz z odsunięciem na bok Witalija Kliczki przez polityków i ugrupowa-nia wykonujące amerykańskie polecenia. Stąd też wyraźne wycofa-nie się Niemiec z wspierania Bander-landu i szukanie kompromisu z Rosją. Tymczasem Tusk, pozwalając działać i wypowiadać się Radosła-wowi Sikorskiemu - którego epizod w PiS mocno odcisnął się na psychi-ce Pana Ministra - realizował faktycznie neokońską linię Jarosława Kaczyńskiego. Wydaje się, że Angela Merkel sama - lub pod naciskiem amerykańskim - zdecydo-wała się wycofać Tuska do instytucji unijnych i oddać pełnię władzy PiS-owi w następnych wyborach.

Czy Angela Merkel liczy, że bez swojego lidera PO nie ma szans na zwycięstwo i utrzymanie władzy w Polsce. Co Niemcy mogą na tym ugrać? Jarosław Kaczyński realizu-jąc szaleńczą politykę antyrosyjską - opracowaną chyba przez planistów z Waszyngtonu, a nie z Warszawy - doprowadzi do kompromitacji Polski na arenie międzynarodowej. Na tym tle Niemcy będą mogły pokazać się jako regionalne mocarstwo o charak-

terze "racjonalnym", które odetnie się od polskiego szaleństwa. Gdy rząd Kaczyńskiego będzie mnożył incydenty z Rosją, wtenczas rząd w Berlinie będzie podpisywał lukratywne kontrakty w Moskwie. Z punktu widzenia biznesowego wariant taki może okazać się dla Niemiec bardzo korzystny. W kwestiach europejskich rządu PiS-u będzie przecież kontynuował polity-kę pro-europejską, posługując się antyunijną retoryką wyłącznie na korzyść wyborczego populizmu w kraju, tak jak to czynił za rządów Kaczyńskich. W praktyce pisowscy ministrowie będą wydeptywać brukselskie korytarze tak samo jak wydeptują dziś ministrowie z PO.

Zakładamy przy tym, że nastąpi dekompozycja PO i dojdzie do zwycięstwa PiS. Tak jednak stać się nie musi. PO jest partią zmierzchają-cą, gdzie nie ma nikogo, kto może zastąpić Donalda Tuska. Wszyscy ewentualni kandydaci na prezesa zostali już z tej partii dawno usunięci (podobnie jak w PiS). Dlatego Tusk jest nie do zastąpienia. Na fali "sukcesu europejskiego" da jeszcze partii zwycięstwo w wyborach samorządowych, ale wyborów parlamentarnych PO już nie wygra. Bez Tuska-katechona PO straci setki tysięcy, a może i miliony wyborców i zacznie pikować w sondażach. Nie

musi to jednak wcale - jak planuje rząd niemiecki - dać zwycięstwa PiS-owi. Badania ankietowe pokazu-ją, że ok. 1/2 elektoratu PiS-u nie tyle popiera tę partię, co nienawidzi Tuska. Dlatego bez seansów nienawiści do obecnego premiera, może się okazać, że Kaczyński straci podstawowy czynnik mobilizujący własny elektorat. Przeciwko Kopacz czy Grasiowi trudno będzie zmobili-zować miliony ich przeciwników, gdyż żaden pozostały polityk PO (może poza Stefanem Niesiołow-skim) nie wzbudza żywiołowej antypatii w pisowskim elektoracie.

Być może stajemy dziś przed historyczną szansą na rozklinczowa-nie sceny politycznej. Gdy Donald Tusk pojedzie do "Europy", a Jarosław Kaczyński nie będzie miał przeciwko komu mobilizować swój elektorat, zaniknie nieformalny "związek partnerski" obydwu tych polityków, w wyniku którego scena polityczna została na tyle lat sprofi-lowana wedle sporu Tusk-Kaczyń-ski. Demobilizacja elektoratów tych partii stworzy szansę na przejęcie sporej części wyborców przez SLD po lewej, a KNP po prawej stronie sceny politycznej. Jeśli pojawia się taka szansa, to należy jak najszybciej pogratulować Donaldowi Tuskowi wyboru na dobrze płatną unijną posadę i życzyć podobnej politycznej

emerytury Jarosławowi Kaczyńskie-mu.

Niestety, istnieje i ten wariant, że PiS wygra następne wybory i poprowa-dzi nasz kraj do rodzaju kolejnego romantycznego powstania przeciwko "Moskalom", nie zauważając, że zabory skończyły się prawie sto lat temu. Rząd Kaczyńskiego byłby nieszczęściem, wydatnie osłabiając naszą pozycję geopolityczną. W imię mirażu sojuszu z "bratnią" Ukrainą najprawdopodobniej dojdzie do nieprawdopodobnej eskalacji napięcia z Rosją i szeregu irracjonal-nych posunięć mających na celu znieważenie Władmira Putina. O "karcie smoleńskiej", mgle i wielkim magnesie już nawet nie wspominam. Retoryka antyniemiecka, jakże w PiS częsta, spowoduje, że kraj nasz stanie sam naprzeciwko wrogiej nam Rosji i zdystansowanych wobec nas Niemiec. W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem będzie lizanie klamki w amerykańskiej ambasadzie, licząc na dobry humor Białego Domu i wzmocnienie amerykańskiego kontyngentu wojskowego ze 150 do - powiedzmy - 190 żołnierzy. Jeśli PiS dojdzie do władzy, to ratunek Polski może wymagać interwencji nadprzy-rodzonej...

Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!

Po Tusku

4 www.ThePolandTimes.com

prof. AdamWielomskiwww.konserwatyzm.pl

Page 5: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

5kresy

Początki słowiańskich Czech

Konflikt zbrojny, trwający od kilku miesięcy we wschodniej części Ukrainy często rodzi pytania zarówno o jego charakter jak i możliwe konsekwencje, zarówno dla Ukrainy, jak i dla całej Europy. Jakie są działania polskiej strony wobec tego?

Nie przypadkowo pojawia się w tym miejscu określenie „dziwna wojna”, wskazujące na nietypowy charakter tego konfliktu. W pewnym stopniu można szukać tutaj analogii z „dziwną wojną” pomiędzy Francją a Niemcami na przełomie 1939 i 1940 roku, chociaż w omawianym przypadku sytuacja jest odwrotna: o ile u progu II wojny światowej mieliśmy do czynienia z wojną oficjalnie wypowiedzianą, ze wszystkimi tego dyplomatycznymi konsekwencjami, ale praktycznie bez

starć zbrojnych, o tyle w przypadku konfliktu na wschodzie Ukrainy jest zupełnie inaczej: trwają walki w których stroną de facto jest Federacja Rosyjska, udzielająca wsparcia separa-tystycznym ugrupowaniom zbrojnym działającym na wschodzie Ukrainy, jednak Kijów i Moskwa nadal utrzymują stosunki dyplomatyczne, polityczne i w znacznej części gospo-darcze.

Pomiędzy wojną a pokojem

Prawdopodobnie do otwartego starcia obu krajów nie dojdzie, gdyż faktycz-nie nie leży ona w interesie żadnej ze stron, w tym także samej Rosji. O ile pokonanie armii ukraińskiej w hipote-tycznej konfrontacji zbrojnej byłoby możliwe, to okupacja i kontrolowanie części terytorium Ukrainy (nawet samego Donbasu) byłoby o wiele trudniejsze i wymagałoby olbrzymich nakładów środków, także finansowych – a jak wiadomo już w tej chwili konieczność utrzymywania administra-cji i zapewnienia niezbędnych

świadczeń na zajętym w marcu Półwy-spie Krymskim stanowi znaczące obciążenie dla budżetu Federacji Rosyjskiej. Inwazja na Ukrainę narazi-łaby Federację Rosyjską na poważne i nieuniknione sankcje ze strony wspól-noty międzynarodowej o trudnych do przewidzenia konsekwencjach politycznych i gospodarczych.

Wydaje się, że taki stan rzeczy z jakim mamy do czynienia obecnie: a więc sytuacja toczących się z mniejszą lub większą intensywnością walk w Donbasie może utrzymywać się przez wiele miesięcy lub nawet lat, podobnie, jak miało to miejsce w wypadku konfliktu pomiędzy Gruzją, a wspiera-nymi przez Rosję separatystycznymi republikami: Abchazją i Osetią Południową. Nawet jeżeli armii ukraiń-skiej uda się opanować Donieck i Ługańsk oraz rozbić grupy separaty-styczne, to należy liczyć się z tym, iż będą one nadal pojawiać się we wschodniej części Ukrainy nadal korzystając ze wsparcia strony rosyjskiej, a wybuchające od czasu do czasu starcia na pograniczu ukraińsko--rosyjskim (prowokowane przez separa-tystów) będą stale utrzymywać stan

destabilizacji w regionie. Stworzenie takiej sytuacji pozostaje w interesie Moskwy, gdyż pozwoli stosunkowo niewielkim kosztem na utrzymywanie Ukrainy w niejasnym położeniu, faktycznie pomiędzy wojną a pokojem, co w sposób zasadniczy może utrudnić dążenie Kijowa do zacieśnienia współ-pracy z krajami Unii Europejskiej i NATO, o członkostwie w którejkol-wiek z wymienionych struktur nie wspominając. Będzie także negatywnie wpływać na ukraińską gospodarkę, generując znaczące koszty w postaci zwiększonych wydatków na siły zbrojne – dla których w sytuacji ciągłe-go zagrożenia zwyczajnie nie ma i nie może być alternatywy.

Konwoje pomocy z Wrocławia

Szacuje się, że na Ukrainie żyje od 150 do 900 tysięcy ludzi o narodowości polskiej, nieoficjalnie ta liczba może sięgać, aż 3 milionów. Dla wielu z nich w obecnej sytuacji międzynarodowej jedynym ratunkiem jest pomoc z Polski. Dlatego Dortmundzko-Wro-cławska Fundacja im. Świętej Jadwigi, OTTO Polska oraz Solidarność połączyły siły i postanowiły zorganizo-

wać konwój humanitarny z pomocą dla potrzebujących.

Konwój wyruszy do Lwowa z Wrocła-wia 19 sierpnia. Wspólnymi siłami zorganizowano wyprawki szkolne dla ponad 200 dzieci, a także koce i pościel. Jednak potrzeby są dużo większe, brakuje żywności, leków, ubrań, materiałów opatrunkowych, artykułów gospodarstwa domowego.

Organizatorzy akcji humanitarnej mają silne więzi z Ukrainą. Fundacja Św. Jadwigi regularnie organizuje akcje pomocy Ukrainie, a także finansuje pobyt w Polsce stażystów i studentów. OTTO Polska poprzez biuro pośrednic-twa pracy na Ukrainie, zatrudnia w Polsce Ukraińców i regularnie prowa-dzi działania o charakterze charytatyw-nym. Solidarność w naturalny sposób angażuje się w pomoc Polakom na Ukrainie, również poprzez ich ewaku-ację z terenów zagrożonych. Swoją pomoc zaoferowały również władze miasta Wrocławia i Lwowa i zagwaran-towały bezpieczny przejazd konwoju przez granicę.

www.ThePolandTimes.comThe Poland Times

Solidarni z Polakami na Ukrainie

Początki państwowości czeskiej zdają się niczym w pigułce pokazywać wspólnotę losów państw tworzonych przez plemiona zachodniosłowiańskie, której generatorem było z jednej strony geopolityczne sąsiedztwo wschodnio-frankijskie (niemieckie), a z drugiej, niezbędne dla rozwoju, włączenie się w świat chrześcijański (z wyborem miedzy wschodem, a zachodem). Rodziło to potrzebę ciągłego budowa-nia siły i zaznaczania swojej podmioto-wości. W efekcie Polska i Czechy wybrały na pewnym etapie dwie różne drogi, dwie różne strategie. Ale nim to się stało, szły bardzo podobnym szlakiem.

Tereny dzisiejszych Czech w V-IV w. p.n.e. zamieszkiwali Bojowie (lud celtycki). To właśnie od nich pochodzi łacińska nazwa kraju – Bohemia. Następnie od schyłku IV w. p.n.e. osiedlały się tu głównie migrujące na wschód plemiona germańskie. Najpierw Markomanowie, którzy około 8 roku p.n.e. na ziemiach czeskich i Morawach utworzyli silne państwo pod przywództwem Marboda (łac. Maroboduus). Marbod ostatecznie został pokonany przez wodza germań-skich Cherusków Arminiusa (Herma-na), w wyniku czego zbiegł do Italii, gdzie zmarł w 37 roku n.e. W latach 166-180 Markomanowie zostali ostatecznie pokonani przez Rzymian, a

tereny Czech weszły w sferę wpływów cesarstwa rzymskiego, w której pozostawały do IV w. n.e. W V w. ziemie czeskie zasiedlane są przez nowych przybyszów ze wschodu -Słowian, którzy stopniowo wypierają Germanów.

Dzięki relacjom spisanym przez Kosmę praskiego w XII w. n.e. , a pochodzącym z IX – X w n.e. możemy dziś odsłonić nieco rąbka tajemnicy, co do podziałów plemiennych z tego okresu na opisywanych terenach. I tak, osadnictwo rozwijało się głównie na żyznych terenach lessowych. U stóp Rudaw, na południowy wschód od przełomu Łaby mieszkali Lemuzi (na lewym brzegu) i Deczanie (na prawym). Dalej w górę Łaby zamiesz-kiwali Litomierzyce i Pszowianie. Nad dolną Ohrzą żyli Łuczanie i Siedlicza-nie, nad Wełtawą Czesi, a w jej górnym dorzeczu Dulebowie. Na wschód od Czechów mieszkali Zliczanie, za Wyżyną Czesko-Morawską Morawia-nie, a dalej plemiona zwane Słowenami i Merehani.

U schyłku VI w. plemionom słowiań-skim zwierzchność narzucił Kaganat Awarów, jednak już w 623 r. wybucha powstanie przeciwko Awarom (przewodzi mu frankijski kupiec Samon). Po zwycięstwie plemiona słowiańskie skonfederowały się w jedno państwo (z Samonem na czele), które przetrwało zaledwie do śmierci Samona w 658 r. (wtedy rozpadło się w wyniku walk wewnętrznych). Pod koniec VIII w. n.e. Czechy znajdowały się w orbicie wpływów będącego u szczytu rozkwitu, karolińskiego państwa Franków (np. w rejonie

Blatnica-Mikulčice rozwija się bogata kultura inspirowana częściowo sztuką karolińską i awarską). Następnie w wyniku rozwoju centralizacji władzy powstają dwa główne państwa: Księstwo Morawskie położone począt-kowo w dzisiejszych południowo--wschodnich Morawach i na zachodnich krańcach Słowacji, którego głównym ośrodkiem były prawdopodobnie Mikulčice oraz Księstwo Nitrzańskie obejmujące teren obecnej zachodniej i środkowej Słowacji, z Nitrą jako stolicą. Około roku 820 Księstwo Morawskie zaczęło przekształcać się w silne państwo wielkomorawskie. W ramach ekspansji państwo to podbiło najpierw pozostały obszar Moraw, a po kilkunastu latach także tereny Bohemii, czyli tzw. "Czech właściwych". Państwem wielkomorawskim władała lokalna dynastia, której pierwszym znanym z imienia władcą był Mojmir I, który w 831 r. przyjął chrzest z rąk biskupa Pasawy Reginhara, wprowa-dzając swoje władztwo w krąg świata chrześcijańskiego. W 833 r. Mojmir wygnał z Nitry miejscowego, pogań-skiego – choć sprzyjającego chrześci-jaństwu – władcę Pribinę (zniszczono wtedy, co najmniej 3 zamki: Probedim, Čingov, Ostrá Skala) inicjując etap zjednoczenia obydwóch księstw. W 846 r. w ramach polityki uwalniania się spod wpływów władców wschodnio-frankijskich, Mojmir usiłował doprowadzić do secesji kraju. Z tego powodu został zdetronizowany przez Ludwika Niemieckiego, który tym samym pomógł objąć władzę Rościsła-wowi (bratankowi Mojmira). Ten jednak kontynuował politykę secesyj-ną, co doprowadziło do walk z franka-mi. W 855 r., aby osłabić wpływy

niemieckich księży w swym państwie, zwrócił się on do cesarza bizantyjskie-go Michała III z prośbą o przysłanie misjonarzy, którzy potrafiliby przeło-żyć podstawy chrześcijaństwa na język słowiański (dzięki tym kontaktom chciał także zrównoważyć sojusz Franków z Bułgarami). W konsekwen-cji w roku 863 na Morawy przybywają Cyryl i Metody, którzy rozpoczynają rzeczywistą chrystianizację kraju. Za panowania Rościsława, Morawy stały się więc wystarczająco silne militarnie i ekonomicznie, by być traktowane na równi z Królestwem Wschodniofran-kijskim (Rościsław był w stanie ingero-wać w ich wewnętrzne spory i walki, np. udzielił wsparcia synowi króla Ludwika - Karlomanowi w buncie przeciwko ojcu, za co otrzymał Księstwo Balatońskie w Dolnej Panonii. Kres jego panowania to bunt Świętopełka I, który w przymierzu z frankami obalił stryja w 870 r. W trakcie jego rządów trwają walki z Frankami. Nowy władca jednak utrzymuje jedność państwa (wytrzymał choćby najazdy węgierskie i bułgar-skie), a nawet poszerza jego granice np. w 874 r. m.in. o Księstwo Błatneńskie. W 880 r. Wielkie Morawy osiągają największy zasięg terytorialny i obejmując nie tylko Morawy i Słowa-cję, ale także północ i centrum dzisiej-szych Węgier, Dolną Austrię, Bohemię, Łużyce, Śląsk i Małopolskę, a także północną Serbię. Także 880 r. (już po śmierci Cyryla w 869 r.) papież Jan VIII powołał dla Wielkich Moraw nową prowincję kościelną, a arcybisku-pem Moraw (z siedzibą w Nitrze) został Metody. Zmarł on w 885 r., jako męczennik za wiarę. W 907 Wielkie Morawy spotkał niszczący najazd Madziarów (plemię węgierskie, tworzące od 895 r. na południe od Moraw zręby własnej państwowości).

W konsekwencji osłabione państwo wielkomorawskie, targane wewnętrz-nymi walkami rozpadło się, a na jego gruzach około 895 r dynastia Przemy-ślidów utworzyła pierwsze państwo czeskie.

W 925 r. nowy władca Czech Wacław I przyjął chrześcijaństwo z rąk wschod-nich Franków, wiążąc Czechy z Rzymem i wprowadzając je do świata łacińskiego. W 935 r Bolesław „Srogi”, brat Wacława, dokonał przewrotu, którego ofiara padł Wacław (został później ogłoszony świętym). Bolesław rozluźnił więzi z Frankami oraz zahamował działalność misjonarzy frankońskich. W 965 r. wydał swoją córkę Dobrawę za księcia Polan Miesz-ka I, zawierając tym samym sojusz z powstającym i rosnącym w siłę państwem Polan. W konsekwencji państwo mieszka przyjęło chrześcijań-stwo, mocno umocnione przez jego syna Bolesława Chrobrego, zaś losy Czech i Polski splotły się na lata w szeregu spraw, sporów, wojen i sojuszy (choćby zdobycie w walce z Czechami Małopolski przez Mieszka – 990 r., misja Św. Wojciecha, władza Bolesła-wa w Pradze, najazd Brzetysława czy spory o Śląsk). Czechy zaś po najeździe Ottona I w 950 r. zmuszone zostały do złożenia mu hołdu lennego, a po jego koronacji cesarskiej w 962 r. zostały włączone do Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Od tej pory ich losy toczyły się ściśle z niemieckimi, także w wymiarze religijnym np. utworzone w 973 r. biskupstwo w Pradze zawiadywane było przez biskupa podległego arcybiskupowi Moguncji.

dr BartoszJózwiakUniwersytetGdański

Anna MariaPaszkowskaKurier GalicyjskiRadio Lwów

Page 6: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

The Poland Times6Wywiad z europosłem Partii Wolnych Obywateli – Petr Mach

politykawww.ThePolandTimes.com

1. Przede wszystkim na początku gratuluję wyniku uzyskanego w wyborach do Parlamentu Europej-skiego oraz zaręczyn z Andreą. Jest to pierwszy taki Wasz sukces wyborczy od założenia SSO w 2009 roku, dlaczego dopiero teraz?

Dziękuję za gratulacje! Inne partie polityczne odnosiły sukcesy zaraz po powstaniu, ale ich założycie mieli od samego początku wiele milionów koron. Wolni Obywatele powstali w 2009 roku z niczego. Nie mieliśmy pieniędzy na żadną polityczną reklamę. Po pięciu latach stopniowo się rozrastaliśmy, przybyło nam członków, tak że sukces wyborczy trudno aby mógł przyjść wcześniej.

2. W wyborach Wasza partia zyskała 5,24%. Najlepszy wynik uzyskali Wolni Obywatele w Pradze, gdzie zyskali 7,27% głosów, a najgorszy w Kraju Śląsko-morawskim gdzie zyskali tylko 3,47% głosów. Wielu Polaków żyje na Śląsku, czy wiecie jak duże macie poparcie u polskiej mniejszości?

Nasze wyniki w miejscach gdzie zamieszkuje silna polska mniejszość są zbliżone do tych z innych gmin. Myślę, że nasza partia ma podobne poparcie wśród wyborców różnych narodowości i różnych grup społecz-nych. Mamy wyborców na wsi i w miastach. Mój asystent w Brukselii Miroslav Jahoda ma polskich przod-ków i mówi płynnie po polsku.

3. W Polsce możecie wszak uzyskać dużą sympatię dzięki współpracy z KNP (Kongres Nowej Prawicy). Jest to Wasz naturalny partner, ale niestety na chwilę obecną nie będziecie działać w tej samej frakcji. Dlaczego?

Wierzę, że tak czy owak będziemy współpracować. Być może KNP z czasem dołączy do naszej frakcji. Dla UKIP przeszkodę stanowiły niektóre kontrowersyjne wypowiedzi Korwina – Mikke. Może się to z czasem wyjaśni.

4. Wasza partia jest antyunijna. Możecie powiedzieć jakie macie plany do zrealizowania w Parla-mencie Europejskim?

Mam jeden wielki plan: aby Parlament Europejski zaproponował zmiany Umowy o funkcjonowaniu Unii Europejskiej tak, aby euro było dobrowolne. Aby Czechy lub Polska nie musiały przystępować do strefy euro gdyby nie chciały. Także aby Grecja czy Niemcy mogły ze strefy euro legalnie wystąpić. Będę dla tego pomysłu zbierać poparcie. Moim celem jest, aby to Parlament Europejski zaproponował, by po temu zwołał konwent i aby ostatecz-nie zmienił on Traktat Europejski.

5. Czechy podobnież jak Polska są jednym z krajów, które posiadają własną walutę. Czy Czechy powin-ny przystąpić do unii walutowej (euro), czy wszak lepszym byłoby pozostanie poza nią?

W Czechach przeciwko wprowadze-niu euro jest 75% wyborców. Chcę, aby nasz rząd wynegocjował wyjątek, abyśmy nie musieli przyjmować euro. Podobnie jak swoją walutę mogą pozostawić Duńczycy i Brytyjczycy. Nasz rząd nie stara się o wprowadzenie tego wyjątku, dlatego chcę zmienić Traktat poprzez Parlament Europej-ski.

6. Co czeka Unię Europejską w przyszłości, wojna, czy przemiana w federację wolnych narodów?

Wierzę, że Unia Europejska pewne-go dnia pokojowo się rozpadnie. Że poszczególne kraje przestaną wprowadzać dyrektywy UE i przestaną wpłacać pieniądze do unijnego budżetu. Albo jeden kraj za drugim z Unii wystąpi. Może pierw-sza UE opuści Wielka Brytania. Jak obiecują politycy najprawdopodob-niej w 2017 roku odbędzie się tam referendum w tej kwestii. Wierzę, że w przeciagu 20 lat Europa stanie się kontynentem suwerennych państw, które jako niezależne będą współpra-cować na zasadzie dobrowolności.

7. Jesteście wielkim przeciwnikiem w walce przeciwko globalnemu ociepleniu. Możecie wyjaśnić kłamstwo z nim związane?

Największym kłamstwem jest to, że przepisy europejskie w ramach obowiązkowych kwot dla biopaliw i energii słonecznej pozwolą powstrzymać zmiany klimatyczne. Co ciekawe, wspomniane regulacje nie tylko powodują wzrost cen energii, ale ponadto na globalną emisję CO2 nie mają żadnego wpływu.

8. Nasz miesięcznik jest przede wszystkim publikowany dla Polaków, ale w USA żyje również dużo mieszanych, polsko-czeskich małżeństw. Mamy nadzieję, że także Pana rodacy będą mogli przeczytać tenże wywiad. Dzięku-jemy teraz za rozmowę i życzymy Wam dużo sukcesów w przyszłości.

Dziękuję Wam i życzę Waszym czytelnikom, aby ich rządy, czy to polski, czeski, brukselski, amerykań-ski pozwoliły im żyć i pracować w spokoju.

Z europosłem rozmawiał:Krystian Żelazny

1. Především na počátku blahopře-ji výsledku ve volbách do Evrop-ského parlamentu, a také zásnubní s Andreou. Toto je první Váš takový volební úspěch od založení SSO v 2009 roce, proč až teď?

Děkuji za gratulaci! Jiné politické strany dokázaly uspět hned po založení, ale jejich představitelé měli odkudsi do začátku mnoho milionů korun. Svobodní vznikli v roce 2009 z nuly. Neměli jsme peníze na žádnou politickou reklamu. Během pěti let jsme postupně rostli, přibýva-li nám členové, takže úspěch ve volbách se sotva mohl dostavit dříve.

2. Ve volbách Váše strana získala 5,24 %. Nejlepšího volebního zisku dosáhli Svobodní v Praze, kde

získali 7,27 % hlasů a nejhoršího v Moravskoslezském kraji, kde získali pouze 3,47 % hlasů. Mnoho Poláků žije ve Slezsku, víte jak velkou podporu máte u polské menšiny?

Naše výsledky v místech, kde je silná polská menšina jsou podobné jako v jiných obcích. Myslím, že naše strana má přibližně shodnou podporu mezi voliči různých národností i různých socilních skupin. Máme voliče na vesnicích i ve městech. Můj asistent v Bruselu Miroslav Jahoda má polské předky a mluví plynně polsky.

3. V Polsku můžete si však získal velké sympatie díky spolupráci s KNP (Kongres nové pravice). Je to Váš přírodní partner, ale bohužel v současné době nebudete pracovat ve stejné frakci. Proč?

Věřím, že budeme spolupracovat tak jako tak. Třeba se KNP do naší frakce ještě časem přidá. Pro UKIP byly překážkou některé kontroverzní výroky Korwina-Mikke. Třeba se to časem vysvětlí.

4. Vaše strana je ANTI- UE. Můžete říct co máte v plánu k dosažení v Evropském parlamen-tu?

Mám jeden velký plán: Aby Evrop-ský parlament navrhnul změnu Smlouvy o fungování EU tak, aby euro bylo dobrovolné. Aby Česká republika nebo Polsko nemusely do eurozóny, kdyby nechtěly. A aby Řecko nebo Německo mohly z eurozóny legálně vystoupit. Budu pro tu myšlenku sbírat podporu. Mým cílem je, aby to Evropský parament navrhl, aby se k tomu svolal konvent a aby se nakonec takto evropská smlouva změnila.

5. Česká republika, stejně jako Polsko je jednou z posledních zemí, které mají svou vlastní měnu. Česká republika by měla připojit se k měnové unii (euro), nebo se však lepší zůstat venku?

V České republice si euro nepřejí tři čtvrtiny voličů. Chci, aby naše vláda vyjednala výjimku, abychom nemu-seli euro zavádět, podobně jako si svoji měnu můžou ponechat Dánové a Britové. Naše vláda ale o výjimku neusiluje, proto chci změnit smlouvu skrze Evropský parlament.

6. Co čeká Evropskou unii v budoucnosti, válka, nebo změna ve federaci svobodných národů?

Věřím, že se Evropská unie jednoho dne pokojně rozpadne. Že jednotlivé země postupně přestanou plnit směrnice EU a přestanou posílat peníze do rozpočtu EU. Nebo jedna země za druhou z EU vystoupí. Možná první vystoupí Velká Británie, pokud se tam bude konat v roce 2017 referendum, jak slibují politici. Věřím, že do 20 let bude Evropa opět kontinentem suverén-ních států, které volně spolupracují na základě dobrovolnosti.

7. Vy jste velký protivník v boji proti globálnímu oteplení. Můžete vysvětlit lež s ní související?

Největší lež je, že evropské regulace, jako sou povinné kvóty na biopaliva a solární elektrárny pomůžou zastavit klimatické změny. Tyto regulace nám pouze zdražují energie, ale na globál-ní emise CO2 nemají žádný vliv.

8. Náš měsíčník je předevšímpubli-kování pro Poláky, ale v USA je mnoho smíšených manželství (polsko-české). Doufáme, že také Vaši krajané budou schopni přečíst tento rozhovor. Děkujeme tedy za rozhovor a přejeme Vám mnoho úspěchů v budoucnosti.

Děkuji Vám a přeju vašim členářům, aby je jejich vláda, ať už polská, česká, bruselská nebo americká nechala v klidu pracovat a žít.

S poslancem hovořil Krystian Żelazny

Konzultace – Michał Kompała

Rozhovor s europoslancem Svobodnych – Petr Mach

Page 7: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

The Poland Times 7Comiesięczny wywiad polityczny

polityka www.ThePolandTimes.com

1. Ukraina w ogniu, coraz większe napięcie międzynarodowe w tej kwestii, a nasz prezydent straszy możliwością wojny, która dotknie i nas. Czy rzeczywiście możemy spodziewać się w najbliższym czasie, iż młodzi, polscy chłopcy dostaną wezwania poborowe?

A. Górski: Gdy politycy PIS ostrzega-li przed eskalacją konfliktu ze strony Rosji, przez polityków PO byli wyśmiewani, albo oskarżani o strasze-nie Polaków Rosjanami. Dziś Polaków straszy głównie PO i zapewne są ku temu podstawy, bo dla Rosji Polska, po Ukrainie, jest na drugiej linii strzału. I dopóki pierwszy rosyjski strzał w naszą stronę nie padnie, nie będzie paniki w polskiej armii, która na paradzie prezentuje się świetnie, ale w rzeczywistości marniej. Do tego nowy polski czołg PL1 Concept pozostaje wyłącznie w prototypie. A Rosjanie tylko wówczas zaatakują, gdy będą mieli potwierdzenie, że Polska ma słabą armię, niezdolną do dłuższej obrony, zaś NATO nie ma możliwości skutecznej odpowiedzi na atak wymie-rzony w sojusznika USA. Dlatego bardzo niepokoją głośne sygnały płynące z Berlina, że Niemcy nie zgadzają się na budowę instalacji amerykańskich czy baz NATO na wschód od Niemiec, choćby w Szcze-cinie, o czym ostatnio się mówiło. To ewidentnie gra Niemców na interes Rosji.

A. Dziambor: Wzbudzanie paniki w narodzie w oczach PRowców i innych ludzi od prania mózgów w Platformie Obywatelskiej okazało się być taktyką na kolejne wybory. Dziwne, bo dotychczas taka postawa była standar-dowo przypisywana przedstawicielom PiSu. Jeżeli tylko nasi dyplomaci zachowają się odpowiedzialnie i nie będą na siłę mieszali się w konflikt, który póki co nas nie dotyczy, to jestem przekonany, że sytuacja nie zmusi nas do militarnej aktywności.

2. Zbliżają się wybory samorządo-we, które są jakoby preludium do przyszłorocznych – parlamentar-nych. Jakie Pan przewiduje rozstrzygnięcia?

A. Górski: W największych miastach (Warszawa, Gdańsk, Poznań), gdzie objawy kryzysu są późniejsze i słabsze, kandydaci PO otrzymają jeszcze znaczące poparcie, gdyż część

wyborców wciąż im wierzy mimo tylu kłamstw. W małych i średnich miastach zwycięży PiS. PO poniesie klęskę na wsi, gdzie PiS będzie skutecznie rywalizować z PSL. SLD ma enklawy w dużych miastach, więc jeśli pogrobowcy komunizmu pójdą zwarcie głosować, Sojusz może dociągnąć do 10 proc. A to będzie dramat dla Polski, gdyż w stolicy niewątpliwie PO zawiąże koalicję z SLD, co może być testem koalicji rządowej po wyborach parlamentar-nych za rok. Nie wiemy jeszcze, ile mandatów radnych, a także stanowisk burmistrzów i prezydentów miast zgarną lokalne komitety. Globalnie jednak to PiS wygra wybory. KNP raczej zdobędzie pojedyńcze mandaty. Konkurentów jest wielu, dojdą choćby właśnie lokalne komitety, a okręgi wyborcze przeważnie są kilkumanda-towe. Będzie brakowało mandatów dla KNP, jeśli partia tylko utrzyma wyniki z eurowyborów.

A. Dziambor: W większych miastach wygrają Ci, którzy wygrywają od kilkunastu lat, ponieważ utrzymanie władzy w mieście, gdy już raz ją się zdobyło, jest później bardzo łatwe. W miastach nie ma poważnej polityki, a zarówno lokalny biznes jak i lokalne media chętnie współpracują z władzą. Inaczej widzę sytuację w Sejmikach Wojewódzkich. Tu wybory są czysto polityczne. Przy obecnej fali zmian nastrojów i postawy byłych wyborców PO, można się spodziewać, że partia rządząca utraci władzę w części województw. Jestem przekonany, że KNP wprowadzi swoich radnych we wszystkich Sejmikach. Czekam na ten moment, bo podobnie jak w Sejmie – środowisko wolnościowe nie ma wyraźnego głosu w samorządach.

3. Ostatnio po raz 3 w przeciągu 28 lat Argentyna stanęła na skraju bankructwa. Jak widać i państwa mogą ogłosić swoją niewypłacalność. Oficjalnie Polska jest zadłużona na blisko 60% PKB, ale nieoficjalne statystyki uwzględniające także inne czynniki jak choćby demograficzne mówią, że już teraz ów zadłużenie sięga kilkuset procent. Nie obawia się Pan, że dalsze zadłużanie Polski przez kolejne rządy od 1990r. dopro-wadzi do tragedii?

A. Górski: Kraje powinny się rozwijać, jak USA, a nie zwijać i bankrutować. A co powoduje rozwój? Wolna gospodarka i niskie podatki. Nie jest też prawdą, że inni ludzie mieszkają w USA, a inni w Argenty-nie. Przykładem może być sąsiad Argentyny, Chile, które przeżyło pod rządami gen. Augusto Pinocheta „cud gospodarczy porównywalny z cudem gospodarczym powojennych Niemiec”. Celem Pinocheta było, jak sam podkreślał, „uczynienie Chile narodem nie proletariuszy a przedsię-

biorców”. Żeby podsumować ten wątek, należy przypomnieć, że w okresie 1973 – 1990 (rządy Pinocheta w Chile): chilijski PKB na 1 mieszkań-ca rośnie o 27% (plus dwadzieścia siedem procent), gdy w tym samym czasie, w bardziej zamożnej Argenty-nie, PKB na 1 mieszkańca spada o 19% (minus dziewiętnaście procent). I to właśnie grozi Polakom w przypadku dalszego zadłużenia rządu PO-PSL i bankructwa państwa: brak pieniędzy na wypłaty pensji w administracji i przede wszystkim brak spłat zobowią-zań rządowych wobec obywateli, którzy wykupując wcześniej rządowe papiery wartościowe dodatkowo zaufali swojemu państwu. Docelowo taka polityka obecnego rządu skończy się większą biedą całego społeczeń-stwa i indywidualnymi dramatami.

A. Dziambor: KNP ma w programie zakaz uchwalania budżetu z deficytem. Gdyby kiedyś posłuchano posła Janusza Korwin-Mikke, to taki zakaz byłby uchwalony przez Sejm wtedy gdy nikt poza samym JKMem nie wyobrażał sobie, że sytuacja może zajść tak daleko. Wspomniana przez Pana tragedia jest niestety nieuniknio-na. Kolejne socjalistyczne rządy będą odkładały ją w czasie, podnosząc podatki, wprowadzając nowe, albo np. nacjonalizując oszczędności Polaków z OFE, jak to stało się ostatnio. Przyjdzie jednak moment, w którym nie będzie już skąd brać i to będzie moment, w którym wszystkie ruchy socjalistyczne znikną i zostaną zastąpione przez środowiska wolno-rynkowe.

4. Rusza kolejna transza przeznaco-zna na dofinansowania organizacji polonijnych. Ministerstwo przezna-cza na ten cel tylko niecałe 60mln zł. Dwa razy więcej polski podatnik wydaje na utrzymanie niemieckich szkół w Polsce przy czym w Niemczach 2 miliony Polaków nawet nie jest uznawanych za mniejszość narodową. Czy polityka wspiera Polaków za granicą jest przez MSZ prowadzona poprawnie?

A. Górski: Polityka finansowania organizacji polskich na świecie jest od dawna krytykowana przez PiS. Kilka lat temu pieniądze, które tradycyjnie przyznawał Polonii Senat, przejął MSZ. Minister nie ukrywał, że chodzi o ręczne sterowanie tymi pieniędzmi i realizację polityki rządu. Pieniędzy jest mało, bo kryzys w kraju i szkoda rządowi pieniędzy dla Polaków żyjących na Kresach, gdyż nie głosują w polskich wyborach, zaś na Zacho-dzie głównie dostają „swoi”, wierni, zadeklarowani, płaszczący się u stóp ambasadorów i konsuli. Ale i tych pieniędzy jest mniej, bo zdaniem MSZ w krajach zachodnich, choćby w USA i Kanadzie, organizacje polonijne powinny radzić sobie same, bo je na to

stać. Rząd potrzebuje pieniędzy polonijnych na łatanie dziur finanso-wych w kraju. Co się tyczy kwestii uznania Polaków w Niemczech za mniejszość, jak to było przed wojną, to dopiero PiS głośno podnosi tę kwestię. Jeździliśmy do Berlina i rozmawiali-śmy o tej kwestii z politykami niemieckimi, dla których jednak jako posłowie opozycji nie jesteśmy formalnie partnerem do rozmów. Jestem przekonany, że rząd PiS oficjal-nie podejmie starania zmiany statusu Polaków w Niemczech. Wiemy, że rząd obecny tematu nie ruszy, bo stoi na stanowisku nienaruszalności traktatu polsko-niemieckiego, który przecież nie jest świętością. Owszem, Niemcy też nie chcą zmian w traktacie, ale jego jednostronne wypowiedzenie przez polski rząd, przy wspomnianych przez Pana interesach Niemców w Polsce, wymusi na rządzie niemieckim uzgodnienia nowej treści całego traktatu.

A. Dziambor: Wiele wynika również z braku woli lub umiejętności zorgani-zowania się. Polacy żyjący poza granicami Polski powinni na obcych terenach zakładać stowarzyszenia, fundacje, powinni się wspierać, powinni być dla siebie pomocni i życzliwi. Tego niestety nie ma, albo jest tego za mało i to jest podstawowy błąd. Z mojego punktu widzenia im mniej wydaje budżet państwa na coś na co nie musi, tym lepiej.

5. W tym miesiącu wydanie poświę-camy naszym południowym sąsiadom – Czechom. Jakie ma Pan osobiste podejście do tego państwa jak i narodu?

A. Górski: Dość ambiwalentne do państwa, choć w dzieciństwie byłem w Czechosłowacji, w Karlowych Warach na wakacjach. Dziś jest to dla mnie niemal wyłącznie kraj, przez który jedzie się do Wiednia. Ale nie znaczy to, że bez zainteresowania spoglądam na dzieje naszego południowego sąsiada. Ostatnią książką, jaką przeczytałem, była biografia pióra prof. Wojciecha Iwańczaka poświęco-na Janowi Luksemburskiemu, królowi Czech i tytularnemu królowi Polski, jednemu z najwybitniejszych władców swoich czasów. Bardziej interesowa-łem się też Czechami, gdy prezyden-tem tego kraju był Václav Klaus.

Pamiętam, że w 2008 r. rozczytywa-łem się w książce Klausa pt. „Czym jest europeizm?”. Pouczająca lektura. Obserwowałem jak negocjuje podpisa-nie Traktatu z Lizbony i był jedną z ostatnich głów państw, które traktat ratyfikowały. Jak piszą zgodnie komentatorzy, negocjacje to był duży sukces Klausa, „Czesi otrzymali wszystko, co chcieli”. A Klaus domagał się przede wszystkim wyłączenia Czech, obok Wielkiej Brytanii i Polski, z obowiązywania Karty Praw Podstawowych i uniemoż-liwienia wysiedlonym po wojnie Niemcom skarżenie czeskiego państwa przed europejskimi sądami. Z innych stron niż historia i polityka Czech nie znam wcale. Narciarzem nie jestem, by prześlizgiwać się przez czeską granicę. Pragę chciał bym kiedyś zwiedzić, bo znam ją z dzieciń-stwa tylko z komiksu o zamachu na Reinharda Heydricha, jednego z najbardziej prominentnych ludzi III Rzeszy, protektora Czech i Moraw, niemieckiego zbrodniarza. Jeśli chodzi o samych Czechów, to o narodach się nie wypowiadam.

[email protected]

A. Dziambor: Do niedawna Czesi mieli najbardziej prawicowego i Eurosceptycznego prezydenta w Europie. Skoro go wybrali, to znaczy, że jest dobry duch w społeczeństwie. Nie miałem w życiu wielu osobistych doświadczeń związanych z samymi Czechami. Ze spotkań międzynarodo-wych środowisk młodzieżowych działaczy, zarówno apolitycznych jak i typowo prawicowych pamiętam, że doskonale się dogadywaliśmy, a o jakichkolwiek uprzedzeniach wynika-jących z narodowości nie było nigdy mowy, stąd samych Czechów postrze-gam bardzo pozytywnie.

[email protected]

Page 8: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

8 temat numeruwww.ThePolandTimes.com The Poland Times

Czym jest dla CzechówBiała Góra?

Biała Góra jest symbolem zakończe-nia pewnego procesu, który przez lata kształtował obraz Królestwa Czeskiego. Perspektywa związana z czeskim oporem przed wpływami niemieckimi, funkcjonująca przez lata, miała swój kres w 1620 roku. Odkąd ponieśli porażkę nie byli w stanie się podnieść. Klęska militarna przełożyła się na znaczącą zmianę w mentalności Czechów, którzy wobec własnej bezsilności weszli w wir pędzącej machiny germanizacyjnej. Dlaczego bitwa na Białej Górze odcisnęła tak znaczące piętno i wytworzyła trwałą niemoc, przez którą interpretujemy dalsze dzieje naszego południowego sąsiada?

Geneza konfliktu, który doprowadził do bitwy na Białej Górze, wiązała się z wydarzeniami odbiegającymi od rzeczywistości pierwszych lat XVII wieku. Ekonomiczna dominacja Niemców na terenie Królestwa Czech, już od czasów średniowiecza, systematycznie się pogłębiała. Wzrost zainteresowania mieszkań-ców krajów niemieckich obszarami czeskimi spowodował proces przeni-kania ich kultury na owe tereny. Nauczanie Jana Husa, który zyskał sobie wielu zwolenników wśród czeskiego społeczeństwa miało również niebagatelny wpływ na rozwój stosunków pomiędzy Króle-stwem Czech a cesarstwem, którym rządzili arcykatoliccy Habsburgo-wie. Po 1526 roku rozpoczęła się polityczna dominacja owego rodu nad Czechami, gdyż wobec układu wiedeńskiego z 1515 roku – Habsburgowie otrzymali czeską

koronę. Owa zależność pogłębiała antagonizm pomiędzy obiema stronami, gdyż dążące do wielo-płaszczyznowej centralizacji Cesar-stwo napotykało broniących swej autonomii Czechów. Dążąc do egzekwowania swoich praw byli przeciwstawiani niemieckim intere-som i wpływom politycznym. Spór na linii katoliccy Habsburgowie a protestanccy Czesi zaogniał się wielokrotnie przez co panujące władze decydowały się na liczne przywileje celem unormowania skomplikowanej sytuacji. List

majestatyczny z 1609 roku gwaran-tujący protestantom swobodę wyzna-niową był podstawą do budowy porozumienia pomiędzy zwaśniony-mi stronami. Ów akt wydany przez cesarza Macieja został jednak cofnię-ty przez jego następcę na tronie czeskim króla Ferdynanda w 1617 roku. Zakaz odprawiania protestanc-kich nabożeństw, cenzura wybranych ksiąg czy usuwanie różnowierców z urzędniczych stanowisk były pokło-siem polityki nowego władcy. Narastający konflikt pogłębiał się z tygodnia na tydzień tworząc pole do wydarzeń, które miały zapobiec owej sytuacji. W 1618 roku reprezentanci

c z e s k i e j szlachty udali się na H r a d c z a n y c e l e m z ł o ż e n i a

oficjalnego protestu u przedstawicie-li cesarza. Burzliwy przebieg spotka-nia zakończył się tak zwaną drugą defenestracją praską. Dwóch namiestników cesarskich zostało wyrzuconych przez okno. Wydarze-nie to zainicjowało czeskie powsta-nie, które z biegiem czasu było pierwszym etapem wojny trzydzie-stoletniej. Cesarz wobec zaistniałej sytuacji uznał owe znieważenie swoich namiestników za osobistą obrazę przez co konflikt wojenny był nieunikniony. Protestanci czescy utworzyli własny rząd, na którego

czele stanął Wacław Wilhelm z Roupova. Owy dyrektoriat zdetroni-zował króla Ferdynanda i w lipcu 1619 roku wybrał na władcę Czech przywódcę niemieckich protestan-tów księcia Palatynatu – Fryderyka V. Nominacja elektora spowodowała umiędzynarodowienie konfliktu przez co spór na linii Habsburgo-wie-Królestwo został poddany wpływom zewnętrznym co skutko-wało rozpoczęciem, wspomnianej już, wielkiej wojny europejskiej.

Celem armii powstańczej było jak najszybsze opanowanie kraju. Idea ta, wobec słabo zorganizowanych

wojsk, była jedynie mrzonką, która miała się ziścić dzięki pomocy innych państw protestanckich. Liczyli oni na wsparcie sprzyjają-cych im władców lecz uzyskali oni ją jedynie z Niderlandów poprzez otrzymanie utalentowanego wodza Ernesta von Mansfelda oraz regimentu piechoty. W lipcu 1618 roku powstańcy zajęli dość duży obszar Królestwa co spowodowało kontratak wojsk Habsburskich, które stały na czele obozu katolickiego. Natarcie armii Ligi Katolickiej zmierzało pod Pragę. Habsburgowie wsparci oddziałami księcia Maksy-miliana Bawarskiego oraz hiszpań-skimi regimentami piechoty, razem 28 tysięcy, dotarli jesienią 1620 roku pod praskie wniesienie określane jako Biała Góra. 8 listopada 1620

roku wobec zbliżającego się ataku Ligi Katolickiej wojska czeskie postanowiły bronić stolicy wysta-wiając 22 tysięczny kontyngent pod dowództwem Christiana von Anhalt-Bernberga. Decydująca bitwa o Pragę była nieunikniona. Przewagę militarną posiadała strona prohabs-burska, która ponadto w ostatecznym momencie przekupując Ernesta von Mansfelda pozbawiła armię powstańczą jednego z jej najwybit-niejszych dowódców.

Nad ranem ofensywę rozpoczęły wojska Ligi Katolickiej, które pragnęły zdobyć czeski szaniec

artyleryjski lecz skuteczna obrona powstańców uniemożliwiła skutecz-ne powodzenie operacji. Główny atak armii habsburskiej uderzył na prawe skrzydło szyku powstańców przez co przerwana została obrona liniowa zmuszając ich do odwrotu. Utrzymać uformowany szyk próbo-wał jeszcze syn dowódcy księcia Christiana, który przybywszy z odsieczą napotkał zdecydowany napór ofensywy Ligi. Ostateczny cios zadał pułk Albrechta Walenste-ina, który dobił lewe skrzydło powstańców co zrodziło ich szybki odwrót. Praga została opuszczona przez niepokorną czeską szlachtę oraz przez księcia Palatynatu Fryde-ryka V.

Zwycięscy Habsburgowie podbijając Pragę rozpoczęli długotrwały proces asymilacji czeskiej ludności. Rozpo-częła się rekatolizacja i wypieranie kultury czeskiej w imię niemieckich wzorców. Wszelkie przejawy buntu były dławione w zarodku a niepokor-ni Czesi musieli uznać zwierzchnic-two cesarza. Tysiące mieszkańców Czech uciekało do Polski, gdzie tworzyli wspólnoty Braci czeskich. Samo państwo stało się krajem wyludnionym, gdyż liczba miesz-kańców zmalała o 3, oraz zrujnowa-nym ekonomicznie. Królestwo Czech stało się została dziedziczną prowincją rodu Habsburgów, gdzie górowały procesy germanizacyjne.

Skutkiem bitwy na Białej Górze było całkowite zniemczenie szlachty i wyższych oraz średnich warstw społeczeństwa a językiem czeskim w XVIII wieku posługiwał się jedynie stan chłopski. Warto podkreślić, że pamięć o tragedii na Białej Górze miała motywować społeczeństwo do pracy na rzecz przywrócenia dziedzictwa czeskiego. Głębokie skutki klęski w 1620 roku nie wyalienowały definitywnie czeskiej kultury, która stała się źródłem odrodzenia narodowego w XIX wieku.

MichałDworskistudentKatolickiegoUniwersytetuLubelskiego

Bitwa na Białej Górze

Page 9: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

Wyniki Miss The Poland Times!

Page 10: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

10 religia

Pamiętajmy o ogrodach

Tytułowa prośba nie jest przypadko-wa. Zapożyczona z utworu Jonasza Kofty, ma skłonić do głębszej reflek-sji nad istotą chrześcijaństwa: „Pamiętajcie o ogrodach Przecież stamtąd przyszliście W żar epoki użyczą wam chłodu Tylko drzewa, tylko liście”.

Ogrody, wykorzystywane na różne sposoby, w ludzkich dziejach są obecne od zarania. Przede wszystkim powstawały z powodów estetycz-nych, jako miejsca odpoczynku. Wypełniały je piękne rośliny, fontan-ny, altany, były pełne ścieżek, które często tworzyły wspaniale dzieła sztuki architektonicznej. Jednak ogrody spełniały też zadania bardziej użytkowe. Między innymi służyły do uprawy warzyw i owoców. W starożytności były miejscem nie tylko spotkań, zebrań i wypoczynku, ale także nauki. Tacy filozofowie, jak Epikur czy Platon, w ogrodach wykładali swoje poglądy i nauczali innych. Wydaje się, że Jezus z Galilei również wiele razy wykorzystał

ogród dla celów religijnych i dydak-tycznych.

Chociaż w każdej kulturze i epoce tworzono je inaczej i z różnym przeznaczeniem, mimo wszystko były i do dziś pozostają ważną przestrzenią ludzkiego świata oraz religijno-kulturowym symbolem wszystkich cywilizacji. Skoro od początku w ludzkim życiu spełniają rolę wyjątkową, przeto nie dziwi, że od chwili powstania są źródłem artystycznego natchnienia twórców i religijnych przeżyć mistyków. Motyw ogrodu bez większego problemu można odnaleźć w każdej ludzkiej twórczości, zarówno teologicznej, jak i artystycznej, szczególnie zaś w literaturze.

Ogród jest przestrzenią ujarzmioną i ogrodzoną, w której przyroda została uporządkowana, wyselekcjonowana. W pewnym sensie można powie-dzieć, że chaos uległ zamianie w ogród. Dlatego ogród, będąc przeci-wieństwem miejsca pustego, w języku polskim dawniej określanego puszczą, jest symbolem Bożej działalności i jednocześnie ludzkiej świadomości, a co za tym idzie, także szczęścia, piękna i życia. Chociaż nierzadko motyw ogrodu ma też inne znaczenie. Symbolizuje

wtedy ludzkie przemyślenia, sekrety myśli i duszy. Bywa przedstawiany jako miejsce schronienia i odosob-nienia.

Istotne znaczenie symbol ogrodu zyskał w judeochrześcijańskiej tradycji religijnej. Ogród życia został przecież stworzony z myślą o człowieku: „Ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą. Potem zasadził Pan Bóg ogród w Edenie, na wschodzie. Tam umieścił człowieka, którego stworzył” (1. Mż 2,7n). W ogrodzie Bóg spotkał się z człowie-kiem i w ogrodzie ? niestety ? miał miejsce grzech Adama. Dlatego grzesznik został wyrzucony z ogrodu i zamiast w bezpośredni sposób obcować z Bogiem musi tułać się po miejscach pustych, poddanych panowaniu demona pustyni.

„Pamiętajcie o ogrodach; Przecież stamtąd przyszliście”.

Ogród określa mnie od dzieciństwa. Pierwsze przebłyski świadomości; cotygodniowa droga do kościoła; zabawy i pierwsze prace zawsze były związane ze starobielskim ogrodem. Kościół pomiędzy drzewami i wielki sad, w którym rosły wiekowe drzewa

owocowe nie mogły pozostać bez wpływu na moje decyzje i drogę życia. W pełnym tego słowa znacze-niu byłem ogrodnikiem zanim postanowiłem pójść do szkoły ogrod-niczej. Dopiero po latach odkryłem, że teolog musi być ogrodnikiem! Nie dosłownie – oczywiście. Teologia jest ogrodniczą sztuką. Umiejętno-ścią poruszania się po Bożym ogrodzie, odszukiwania śladów Bożej obecności, wycinania i szczepienia, sadzenia i podlewania, aby kolejne pokolenia mogły w pokoju i w szczęściu zamieszkiwać ogród, stworzony przez Boga; przestrzeń życiodajnej obecności Świętego i miejsce, w którym tryska źródło żywej wody, docierającej do najdalszych zakątków świata.

W ogrodzie dzieją się najważniejsze sprawy człowieka i świata! Z ogrodu przyszliśmy i do ogrodu zmierzamy! „A na miejscu, gdzie go ukrzyżowa-no, był ogród, ...” (J 19,41). Gdzie Adam zgrzeszył, tam Chrystus staje się zbawicielem grzeszników. Wszy-scy ? czasem w sposób nieuświado-miony; intuicyjnie; może krocząc tropem ogrodowego archetypu ? szukamy ogrodu, aby w nim odpocząć od trudów i nasycić się życiem. Szukamy i pytamy ogrodni-ka: „...Ona, mniemając, że to jest

ogrodnik, rzekła mu: Panie! Jeśli ty go wziąłeś, powiedz mi, gdzie go położyłeś, a ja go wezmę” (J 20,15).

Jakież zdziwienie ogarnia Marię, słyszącą głos żywego Mistrza! Domniemany ogrodnik okazał się Zbawicielem! Nad tą sceną trzeba się zastanowić. Przemyśleć ją, przemo-dlić i zrozumieć ogrodowej aury czar.

Osobiście do końca będę pamiętaj o ogrodzie, przecież stamtąd przysze-dłem. Dziś wciąż powracam do ogrodu; przydomowego, w którym rosną kwiaty; Bożego, w którym staram się rozpoznawać Boże dary i owoce. I mam coraz bardziej dokucz-liwe pragnienie, żeby chrześcijań-stwo zamieniało się w ogród wszyst-kich możliwych sztuk i nauk. Żeby stawało się przyjazną i zapewniającą poczucie bezpieczeństwa przestrze-nią życia każdego człowieka. Żeby piękniało wewnętrznie i rozkwiecało się pomnażanymi talentami. Takie chrześcijaństwo potrzebuje jednak ogrodników! Nie stróżów, pilnują-cych ogrodu przed dzikim zwierzęta-mi, ale autentycznych mistrzów ogrodniczej sztuki! Ogrodników, którym nie przeszkadza, że z pąków rozkwitają kwiaty, przyćmiewające ich swoim pięknem!

Ks. Prof.Marek UglorzChrześcijańskaAkademiaTeologiczna wWarszawie

www.ThePolandTimes.com The Poland Times

Patriotyzm bez Boga?

Pieśń ma była już w grobie, już chłodna -Krew poczuła - spod ziemi wygląda -I jak upiór powstaje krwi głodna:I krwi żąda, krwi żąda, krwi żąda.Tak! zemsta, zemsta, zemsta na wroga,Z Bogiem i choćby mimo Boga!

Tak śpiewał w celi Konrad, główny bohater mickiewiczowskich „Dzia-dów”. Dramatyczny wymiar jego pieśni, miał niewątpliwie związek z beznadziejną sytuacją w jakiej znalazł się on i jego ojczyzna. Niestety, najbardziej wstrząsające są jednak dwa ostatnie wersety, które wyśpiewują, ku swojej zgubie, niektóre grupy ludzi, chcących naprawy naszego państwa. Z przykrością można stwierdzić, już we wstępie tego tekstu, że jest to droga nie dająca żadnej nadziei na polepszenie sytuacji, a wręcz

szkodliwa.

Mam na myśli tak zwany „patrio-tyzm bez Boga”, będący formą tak nierealną jak „państwo neutralne światopoglądowo”, czy reptiliański spisek przeciwko ludzkości. Niestety wielu się na ten oksymoron nabiera, dając wiarę w szczęśliwą Polskę, opartą o ateistyczny światopogląd, bądź traktując Pana Boga i Kościół jako jeden z, w zasadzie niepotrzeb-nych, elementów z układance niepodległościowej. To błąd!

Tak więc, grupa owych zwolenników „patriotyzmu bez Boga” dzieli się na dwie, zasadnicze podgrupy. Pierwsza z nich uważa, że „mimo Boga” można wszystko, także dać Polsce wolność i sprawiedliwość. Druga, choć idzie „z Bogiem” traktuje go jedynie w kategoriach narzędzia, a nie celu. Opiszę krótko obydwie grupy.

Tak jak już wspomniałem patrioci pierwszego typu, nie uznają Boga, Kościoła i są wrogami religii i jej obecności na forum publicznym. Nie dostrzegają jednak tego, że jeśli

istnieje coś co stanowi twarde jądro polskości, to jest to niewątpliwie wiara katolicka, będąca ziemią, na której wyrastały nowe pokolenia naszego narodu przez wieki. I to nie są puste słowa. Zdecydowana większość naszej kultury łączy się, jeśli nie bezpośrednio to przynaj-mniej pośrednio, z działalnością Kościoła i jego dziełem cywilizacyj-nym.

Drugą część „patriotyzmu bez Boga” stanowią Ci, którzy traktują Stwórcę i Jego Kościół w kategoriach czysto pragmatycznych. Dla nich, jak już wspomniałem, Bóg to narzędzie, za pomocą którego można osiągnąć cel, a gdy będzie przeszkadzał to grzecz-nie odstawić Go na półkę. „Jak trwoga to do Boga” – to zasada tej grupy. Tu kardynalnym błędem jest traktowanie na równi – wiary i rzeczy przyziemnych. Konsekwen-cją będzie tutaj zawsze odrzucenie Boga i materializm, który każe kierować się jedynie instynktami.

Święty Stanisław Kostka mówi nam jednak „ad maiora natus sum”. Mówi to także do ludzi rządzących, a także

pragnących decydować o losach państwa. Sprowadzanie polityki i dążeń niepodległościowych do jedynie materialistycznego postrze-gania świata nie da nam nic, nawet

niepodległości. Trzeba to zrozumieć i pamiętać, że „tam gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na właściwym miejscu”.

MichałŁosiakstudentzarządzania naUJK w Kielcach

Page 11: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

11historia www.ThePolandTimes.comThe Poland Times

CzechoSłowacka Legia – za wolność ojczyzny dookoła świata

Czesi nie kojarzą sie w Polsce z bitnymi żołnierzami – kultowa powieść o wojaku Szwejku (ale też niezbyt chlubna postawa w 1938 i 1968) zrobiły swoje. Mało kto u nas wie, że w I wojnie światowej (i tuż po niej) istniała czeska formacja, która biła sie za kraj – i to z całkiem niezłym skutkiem.

Gdy w 1914 serbski terrorysta zabił następce tronu Austrii i Węgier, powszechnie wierzono, że wojna będzie krótka – i potrwa najdalej pół roku. Tak sie jednak nie stało. Wielka Wojna (jak ją wtedy zwano) przecią-gała sie coraz dłużej i dłużej, a wśród narodów c.k. monarchii narastało niezadowolenie.

Ze wszystkich ludów habburskiego państwa, Czesi mieli bodaj najmniej-szy entuzjazm do wojny – mieli niewiele do zyskania (gdy wzrastał agresywny pangermański nacjona-lizm), a dość sporo do stracenia (Czechy i Morawy należały do najbogatszych regionów państwa). O ile w 1914 większa część czeskiej ludności była lojalna do Habsbur-gów, o tyle spore wpływy miała też

idea panslawizmu (tzn. jedności wszystkich Słowian). Nie brakowało wśród Czechów takich, którzy woleli walczyć po stronie Rosjan przeciw Austrii, niz na odwrót.

Nie tylko Szwejk

Momentem przełomowym okazał sie 1915, gdy na froncie w Karpatach na strone rosyjską przeszły dwa czeskie pułki. W ten sposób wzmocniły tzw. Czeską drużyne, istniejącą w rosyjskiej armii już od 1914 (a licząca ok. 500 ludzi). Z biegiem czasu czeskie jednostki zyskiwały coraz większą liczebnośc (z czeskich jeńców i dezerterów, oraz z Czechów żyjących na Wołyniu), tak że w rewolucyjnym 1917 CzechoSłowac-ka Legia w Rosji liczyła sobie już ok. 40 000 ludzi (tyle co korpus).

W 1917 wzrosła rola czeskich jedno-stek w Rosji – były one dobrze uzbrojone i zdyscyplinowane (a to dzięki działaniom T.G,Masaryka, późniejszego prezydenta CSR). Do historii przeszła bitwa pod Zboro-wem w Galicji Wschodniej (2 lipca 1917) gdzie Czesi wyróżnili sie w boju przeciw Austriakom (trzeba tu wiedzieć,m że w razie wzięcia do niewoli czekała ich egzekucja za zdrade).

Po dwóch kolejnych rewolucjach stało sie jednak jasne, że dla Rosji wojna jest przegrana. Przystapienie

do wojny USA uratowało wprawdzie zwycięstwo Ententy, ale byłe imperium pogrążyło sie w anarchii i walkach wewnętrznych.

Biały lew vs Czerwona gwiazda

Czeskim legionistom przyszło odegrać ważną role w nadchodzącej rosyjskiej wojnie domowej.Nie spełniły sie nadzieje bolszewi-ków na walke Czechów po ich stronie – czeskim patriotom ani w głowie nie było bić sie za żydow-sko-bolszewicką "dyktature proleta-riatu". Nie dane było jednak legioni-stom wrócić do ojczyzny najkrótszą drogą – przyszło im bowiem przemiszczać sie coraz dalej na wschód (przez Ural i Syberie) w ślad za postepującym frontem. Ich najważniejszym zadaniem była kontrola nad strategiczną koleją trans-syberyjską (bez większej przesady idzie powiedzieć, że kto kontrolował kolej, ten miał władze nad całą Syberią).

Czechom szło o własną wolnośc (i to dosłownie), bowiem dowódca bolszewickiej armii tow. Lew Trocki (Lejba Bronstein) zapowiedział ich przymusowy pobór do Armii Czerwonej lub niewolniczej pracy w przemyśle. Nietrudno sie domyślić, że wcale sie do tego nie palili.

Bolszewicy mieli sie wkrótce przeknać, że CzechoSłowacki Korpus to jeden z najtrudniejszych przeciwników w całej wojnie. Czesi staneli po stronie admirała Kolczaka (najwyższego dowódcy białych, tzn. antykomunistów), i dopiero gdy odjechali na wschód, armii bolsze-wickiej udało sie pokonać i rozstrze-lać admirała.

Nareszcie u siebie

Po długich i ciężkich walkach legioniści wywalczyli sobie przejazd aż do Wladywostoku nad Oceanem Spokojnym, skąd na statkach aliantów (głównie USA i Wlk. Bryta-nii) powrócili do Europy przez ... Ameryke i Kanał Panamski. W ten sposób Czechom walczącym za swój kraj przyszło okrążyć świat w ciągu klku lat (do ojczyzny w większości wrócili wrócili do 1920).

Ogółem w czechosłowackiej legii (oprócz tej najbardziej znanej w Rosji, istniały jeszcze oddziały we Francji oraz Italii) walczyło ok. 60 000 Czechów i Słowaków (z ogrom-ną przewagą tych pierwszych), z czego ok. 5 000 padło na froncie.

Kontrowersyjnym epizodem pozostaje porzucenie admirała Kolczaka (Czesi wiedzieli, że zostawiają go na pewną śmierć) oraz udział legionistów (tych przerzuco-nych z Francji i Włoch) w najeździe na Śląsk Cieszyński w 1919. Tym niemniej ogólny bilans legionowych walk jest zdecydowanie pozytywny, z punktu widzenia czeskiego patrio-tyzmu.

W odrodzonej republice legioniści cieszyli sie prestiżem i szacunkiem (zwłaszcza w nowo powstałych siłach zbrojnych), nie przyszło im jednak do głowy sięgać zbrojnie po władze, jak to sie stało w 1926 w jednym ze sąsiednich państw. Co kraj, to obyczaj.

Michał AndrzejWirtelUniwersytet Ekonomiczny w Krakowie

Ławeczka Szwejka

Czescy legioniści w Rosji

Page 12: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

12 historia

Rządowy "Czeski sen"

Patrząc z perspektywy polskiej polityki historia Czech po rozpadzie Czechosłowacji może wydawać się po prosu nudna. Zawiłość relacji na czeskiej scenie politycznej która wykazuje podobny do polskiej poziom korupcji i nepotyzmu nie dochodziło nigdy do ujawnienia dużych afer korupcyjnej miary polskiej afery Rywina która była w stanie obalić rząd. Jednakowoż zeszłoroczna dymisja premiera Petra Nečasa spowodowana aferą obycza-jową-korupcyjną uchyliła rąbka tajemnicy na temat prawdziwych motywów działania decydentów głównych sił politycznych.

Paradoksalnie zeszłorocznie afera została wykryta dzięki polityce samego Nečasa. ten 50 letni polityk

rozpoczynał swoją karierę polityczną jak większość rówieśników podczas przemian demokratycznych. Dość szybko osiągnął wysokie stanowiska rządowe, w jego dość długim cv można znaleźć między innymi stanowiska wiceministra obrony, wicepremiera oraz ministra pracy. Pomimo dobrego startu objęcie przez jego osobę stanowiska premiera było dość niespodziewaną decyzją. Wspo-mniany urząd obejmował niespełna miesiąc po przejęciu przywództwa w swojej partii - Obywatelskiej Partii Demokratycznej(ODS) która od 2005 dzięki stosunkowo dobrym wynikom wyborów i dużej elastycz-ności w dobieraniu koalicjantów utrzymywała się u władzy nawet pomimo przegranej w wyborach w 2010 roku. Mimo niezadowolenia opozycji zaczął on silnie wpływać na prokuraturę, złośliwie mówiono o inkwizycji w tej instytucji. Wymie-niono większość prokuratorów na wysokich stanowiskach, ułatwiono dostęp młodych prawników do stanowisk w prokuratorze i przynaj-

mniej symbolicznie zwiększono ich niezależność. Wszystkie te działania miały poparcie ówczesnego prezy-denta republiki Vaclava Klausa dla którego Nečas był dużo lepszym współpracownikiem niż jego poprzednik Mirek Topolanek który mocno stracił po ujawnieniu jego z willi premiera Włoch Silvo Berlu-sconiego gdzie paradował on nago z kilkoma kobietami. Klaus wspierał także trudne reformy ekonomiczne w tym podwyższenie podatku VAT na żywność, obcięcie wydatków socjal-nych, reformę systemu refundacji leków oraz systemu emerytalnego. Mimo wprowadzenia zmian sondaże wykazywały dość stabilne poparcie dla partii uczestniczących w rządach. Stabilna sytuacja zaczęła jednak ulega zmianie w marcu zeszłego roku kiedy to Czesi po raz pierwszy dokonywali wyboru prezydenta w wyborach bezpośrednich. Kandyda-ci koalicji musieli uznać zwycięstwo socjalisty Miloša Zemana. Współ-praca z prezydentem z wrogiego

obozu znacznie spowolniła tempo reform. Jednakże jak się okazało nie był to jedyny problem rządu, niespeł-na trzy miesiące wybuchła najwięk-sza afera korupcyjna w historii naszego południowego sąsiada. W nocy do siedziby premiera, służb specjalnych oraz ważnych szefów państwowych spółek. Prokuratora oskarża szefową gabinetu Nečasa Janę Nagyową o to że zawarła układ z trzema posłami którzy w zamian za zrzeczenie się swoich mandatów przed głosowaniem w sprawie reform budżetowych mieli otrzymać posady w państwowych spółkach(w kolejach państwowych oraz spółkach energetycznych). Oprócz afery korupcyjnej wyszły na jaw osobiste relacje premiera z szefową gabinetu. Oskarżenia były oparte na solidnych wyborach co zostało potwierdzone przez sąd w Ostrawie który nakazał zatrzymanie pięciu osób zamiesza-nych w sprawę w tym byłego ministra rolnictwa i szefa wywiadu. W kilka dni po ujawnieniu skandalu rząd ODS podał się do dymisji i zastąpiony został przez rząd techniczny który utrzymał się zaledwie kilka miesięcy. Narastający problem z stabilnością

rządu skłonił Zemana do rozpisania przedterminowych wyborów tym bardziej iż sondaże sprzyjały socjali-stom i komunistom. Wybory wygrała partia socjalistyczna(CzSSD) której członkowie zaraz po ogłoszeniu wyników zażądali... dymisja szefa partii gdyż ich zdaniem wynik był za słaby. Mimo mniejszego od oczeki-wań zwycięstwa szef socjalistów Bohuslav Sobotka zdołał utrzymać swoją funkcję, zawiązać koalicję z Unią Chrześcijańsko-Demokratycz-ną i uzyskać tekę premiera. Stosun-kowo dobre relację koalicjantów jednak dość szybko uległy pogorsze-niu, w kwietniu tego roku doszło do sporu między ministrem finansów Andrejem Babisem z szefem rządu o kwestie dofinansowania szpitali. Babis stanowczo sprzeciwiał się zwiększaniu wydatków a co więcej w studiach telewizyjnych skarżył się na nadmierny "apetyt" socjalistów który utrudnia realizację planów oszczędnościowych. Pomimo tarć koalicja trwa do dzisiaj jednakże należy stwierdzić iż jeśli taka sytuacja utrzyma się Praga doczeka się nowego rządu znacznie szybciej niż zakłada planowany termin.

www.ThePolandTimes.com The Poland Times

MateuszPiłkadoktorant AP w Krakowie

Były prezydent Czech Vaclav Klaus jest dowodem, że nawet w lewackiej i politycznie poprawnej Unii Europejskiej najwyższe stanowisko w państwie może sprawować konser-watysta i wolnorynkowiec.

Dla byłego czeskiego prezydenta (14 czerwca skończył 73 lata) dopiero ostatnie osiemnaście miesięcy życia były okresem spokoju. Gdy w marcu 2013 roku, po zakończonej drugiej kadencji, ustępował ze stanowiska prezydenta Czech, w kraju wrzało. Na początku marca, kilka dni przed odejściem Klausa, czeski Senat przegłosował decyzję o postawieniu głowy państwa przed Trybunałem Konstytucyjnym. Konsekwencją było wdrożenie procedury impeach-mentu, co miało doprowadzić do oskarżenia go o nadużycie władzy i łamanie konstytucji.

Powodem awantury (38 senatorów zagłosowało za pociągnięciem Klausa do odpowiedzialności, 30 było przeciwnych) była kontrower-syjna decyzja ze stycznia 2013 roku o ogłoszeniu amnestii dla 17 tysięcy więźniów. Opozycja zarzuciła Klausowi, że amnestię przygotował

po to, aby uwolnić skorumpowanych biznesmenów, którzy w przeszłości robili z nim podejrzane interesy (opozycja sugerowała, choć nikt nie powiedział tego wprost, że amnestia była formą podziękowania za to, że biznesmeni ci wpłacali wcześniej pieniądze na partię polityczną

Klausa). Ustępujący prezydent tłumaczył, że zwolnił w większości osoby podejrzane o przestępstwa gospodarcze, gdyż niepowodzenie w prowadzeniu własnej firmy nie jest tożsame ze świadomym oszustwem. Co więcej: większość z amnestiono-wanych przez niego osób w ciągu ośmiu lat nie została skazana prawo-

mocnymi wyrokami sądowymi, a postępowania przeciwko nim ciągnę-ły się w nieskończoność. – Taka sytuacja jest wynikiem nieudolności wymiaru sprawiedliwości, która ośmiesza nasze państwo – tłumaczył się Klaus. Prezydenta przed odpowiedzialnością karną uchronił werdykt Sądu Konstytucyjnego w Czechach, który zapadł już po zakoń-czeniu przez niego kadencji. Sędzio-wie uznali, że Klaus nie może podle-gać odpowiedzialności karnej po

tym, jak jego kadencja dobiegła końca. Prasa podkreślała, że decyzja nie była jednomyślna. Awantura wokół amnestii była ostatnim epizodem, który spolaryzo-wał scenę polityczną w czasach Klausa. Wcześniej opozycja próbo-wała postawić go przed Trybunałem

Konstytucyjnym z powodu tego, że wetował Traktat Lizboński (odbiera-jący suwerenność poszczególnym krajom na rzecz decyzji podejmowa-nych w Brukseli) i nie podpisał traktatu o funduszu ratunkowym dla strefy Euro. W 2012 roku Bruksela zdecydowała się wspomóc bankrutu-jącą Grecję, a każdy z krajów członkowskich miał wpłacić na ten cel pieniądze. Każdą ze swoich kontrowersyjnych

decyzji, prezydent Klaus tłumaczył tak samo: racją stanu swojego państwa. Przekonywał, że na dopła-tach dla Grecji (a później dla Hiszpa-nii i Portugalii) państwo czeskie tylko straci, nie dostając nic w zamian. W 2008 roku sprzeciwił się wpłacaniu pieniędzy na walkę z globalnym ociepleniem i skrytyko-

wał jego zwolenników skupionych w Międzyrządowym Zespole ds. Zmian Klimatu (jednostka rządowa realizu-jąca postulaty ekologiczne). Klaus sprzeciwiał się również centralizacji władzy w UE i ingerencji unijnych biurokratów w gospodarkę każdego z krajów członkowskich. Te poglądy nie podobały się części eurokratów, którzy w 2010 roku zbojkotowali jego przemówienie w Europarlamen-cie.

Mimo sprzeciwu europejskiej lewicy, Klaus dwukrotnie piastował urząd prezydenta Czech. Walczył o suwerenność monetarną (był zadeklarowanym przeciwnikiem wspólnej waluty), chciał niskich podatków i ograniczonej biurokracji. Nie zgadzał się również na imple-mentację przepisów hamujących rozwój gospodarczy. Konsekwentny w swoich poglądach, Klaus był prezydentem Czech nieprzerwanie przez osiem lat. Pozostawił po sobie dobrze prosperujący kraj, o którego kondycji gospodarczej świadczy fakt, że w 2013 roku rekordowa ilość cudzoziemców (w tym Polaków) zdecydowała się przenieść swoje firmy do Czech. Ten przykład pokazuje, że nawet w lewackiej i politycznie poprawnej Unii Europej-skiej najwyższe stanowisko w państwie może sprawować konser-watysta i wolnorynkowiec. O ile tylko ma siłę, aby przeciwstawiać się wszelkim rozwiązaniom hamującym rozwój gospodarczy.

LeszekSzymowski„Najwyższy Czas”

Czeski aktor

Page 13: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

13świat i prawo

Wojna premiera Erdogana z internetemwww.ThePolandTimes.comThe Poland Times

W Polsce afera podsłuchowa wywołuje jedynie szum w mediach, nie dochodzi do protestów ani masowych dymisji. Na Węgrzech ujawnienie podobnych nagrań doprowadziło do obalenia ówczesnego rządu i ponownie wynio-sło Wiktora Orbana do władzy. A w Turcji? Czy ktoś w ogóle słyszał o aferze podsłuchowej w Turcji? Patrząc na rezultat ostatnich wyborów prezydenckich, można dojść do wniosku, że tamtejsza władza pozosta-je zupełnie obojętna na kolejne skanda-le. Mimo wszystko jednak nie od początku tak to wyglądało, chociaż afera podsłuchowa nad Bosforem wybuchła jeszcze w 2013 roku, to do tej pory się nie zakończyła. W między-czasie jednak doszło do masowych

protestów, zginęło kilka osób, zabloko-wano media społecznościowe a ostatecznie aresztowano podsłuchują-cych policjantów, zaś polityk, który za tym wszystkim stoi właśnie wygrał wybory prezydenckie. Wygląda więc na to, że wszechwładny internet, który pozwalał w wielu krajach wygrywać wybory (albo chociaż przekraczać progi wyborcze) tym razem okazał się zbyt słaby w walce z politykiem i jego żelaznym elektoratem.

Internet wielokrotnie pokazał jaką potrafi być siłą i jak potrafi zaszkodzić politykom, którzy nieopatrznie nastąpi-li internautom na odcisk. Niedawno przeżywaliśmy w Polsce aferę podsłu-chową, ale w przypadku Turcji skończyła się ona prawdziwą wojną z internetem. Jedną z ofiar takiego zmasowanego ataku stał się nawet premier Recep Tayyip Erdogan.

Wszystko zaczęło się jak zwykle od afery korupcyjnej, w którą zamieszani

byli politycy z urzędującym premierem na czele. Na Twitterze opublikowane a następnie rozpowszechniane były nagrania, w którym Erdogan instruuje swojego syna, by w związku ze śledztwem w sprawie korupcji i przeszukań w domach polityków rządzącej partii, przeniósł on ogromne sumy pieniędzy w gotówce z domu do bezpiecznego miejsca. Wkrótce na Twitterze Turcy publikowali kolejne fragmenty rozmów między przedstawi-cielami polityki, mediów i biznesu, nagrania te nie mogły być już zamie-cione pod dywan i dla deklarującej walkę z korupcją partią.

20 marca doszło do zablokowania Twittera na terytorium Turcji, ale jak się okazało, ze skutkiem odwrotnym od zamierzonego. Liczba Tweetów z Turcji wzrosła o 138%, a tag #Twitte-risblockedinTurkey stał się jednym z najpopularniejszym na świecie. Turcy zaczęli obchodzić zakaz wykorzystując alternatywne adresy DNS (słynne 8:8:8:8), które wypisywano sprayem na murach, a które w krótkim czasie były zamalowywane przez służby. Zamiast zostać wyciszoną, afera zyskała uwagę zagranicznych mediów, które żywo komentowały wydarzenia mające miejsce nad Bosforem, sam Erdogan stał się obiektem internetowych żartów i ogromnej ilości rysunków satyrycz-nych obrazujących jego walkę z „ćwierkającym społeczeństwem”.

Rykoszetem dostało się też jego rywalom. Urzędujący prezydent Gul, będący w zasadzie przeciwnikiem premiera w wyborach zgodził się podpisać ustawę co skończyło się dla

niego utratą aż 80 000 śledzących jego konto na Twitterze. W obliczu zbliżają-cych się wyborów to musiało być szczególnie bolesne.

W końcu jednak, wraz z decyzją trybunału konstytucyjnego, blokadę zniesiono, ale nawet wtedy premier pozostawał jej konsekwentnym zwolennikiem, gdyż jak przyznał w wywiadzie udzielonym Bloombergowi 1 maja 2014 roku, Twitter to amerykań-ska firma, która nie podlega tureckie-mu prawu i skoro nie jest w stanie uszanować wyroku tureckiego sądu żądającego zablokowania kont kilku osób, wówczas należy zamknąć dostęp do całego serwisu.

Marcowa krucjata przeciwko Twittero-wi, chociaż podniosła ciśnienie wielu politykom okazała się mimo wszystko pyrrusowym zwycięstwem – Erdogan został wybrany na prezydenta a o całej aferze wyborcy zdaje się zapomnieli.

BartoszWilkAkademia Górniczo - Hutnicza w Krakowie

W ostatnim czasie w mojej praktyce prawnej spotykam się z coraz częściej pojawiającymi się zapytaniami o kwestię darowizny. Temat nie dziwi, gdyż darowizny w mniejszym lub większym stopniu dotyczą każdego z nas. Wszyscy chyba otrzymaliśmy kiedyś chociażby od naszych bliskich jakieś dobro materialne, czy też pienią-dze. Często jednak zdażają się sytuacje, w których rodziny darczyńców nie godzą się na ich decyzje związane z przekazaniem darowizny (zwłaszcza osobie z poza rodziny). W związku z tym powstają nawet długoletnie, międzyludzkie konflikty.

Żeby uniknąć takich sytuacji postaram się Państwu wyjaśnić temat rozwiąza-nia oraz odwołania darowizny. Przybli-żę Państwu także po krótce, czym w ogóle jest darowizna w świetle prawa. Umowę darowizny mogą zawrzeć ze sobą tylko osoby żyjące. Darowizna może polegać na działaniu, ale też na zaniechaniu. Jako przykład takiego zaniechania można podać nie docho-dzenie roszczenia pieniężnego.

Umowa darowizny powinna być zawarta w formie aktu notarialnego. (Chodzi o oświadczenie darczyńcy). Jeśli forma aktu notarialnego nie zostanie zachowana, umowa darowi-zny będzie ważna, gdy świadczenie w niej zawarte zostanie spełnione. (Nie odnosi się to jednak do nieruchomo-ści). Przykład 1: Babcia sporządziła

bez udziału notariusza umowę darowi-zny, w której przekazuje wnukowi fortepian. Następnie wnuk przyjmuje fortepian. nastąpiło wydanie przedmio-tu.

Umowa taka jest ważna.

Przykład 2: Babcia sporządziła bez udziału notariusza umowę, w której przekazuje wnukowi mieszkanie. Wnuk przyjmuje mieszkanie. Umowa jest nieważna, gdyż nie została zawarta forma aktu notarialnego niezbędnego przy darowaniu nieruchomości.

Strony umowy darowizny to jak wszyscy wiemy obdarowany oraz darczyńca.

Obdarowany, tak jak darczyńca może być osobą fizyczną, np. Jan Kowalski, czy osobą prawną, np. fundacja. Obdarowany i darczyńca może być również jednostką organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej, czyli tzw. ułomną osobą prawną. Np. stowarzyszenie (zwykłe).

Darczyńca, czyli osoba, która darowi-znę przekazuje, musi być osobą pełnoletnią oraz nieubezwłasnowolnio-ną. Inaczej umowa darowizy będzie nieważna. Co jednak możemy zrobić w sytuacji, gdy osoba która przekazała już darowi-znę została ubezwłasnowolniona po jej przekazaniu? Sytuację taką reguluje nam artykuł 901 Kodeksu cywilnego. Zgodnie z tym przepisem „przedstawi-ciel osoby ubezwłasnowolnionej może żądać rozwiązania umowy darowizny dokonanej przez tę osobę przed ubezwłasnowolnieniem, jeżeli darowi-zna ze względu na wartość świadczenia

i brak uzasadnionych pobudek jest nadmierna.

Rozwiązania umowy darowizny nie można żądać po upływie dwóch lat od jej wykonania”.

Jak rozumieć ten przepis?

Nie ma tutaj znaczenia, czy osoba została ubezwłasnowolnioca całkowi-cie, czy częściowo. Osoba ubezwłasno-wolniona często jest po prostu chora. Nie potrafi jasno ocenić rzeczywisto-ści. Osoba taka może być też ubezwła-snowolniona ze względu na problem z nałogami. Oczywiste jest wówczas, że darowizna, którą mamy zamiar rozwią-zać, spowodowana mogła być działa-niem jednego z wymienionych przeze mnie czynników.

Jak wskazuje Kodeksu cywilny, darowizny nie można rozwiązać po upływie dwóch lat od jej wykonania. Co to znaczy, że darowizna jest wykonana? Oznacza to, iż przedmiot darowizny został wydany osobie obdarowanej.

Zapewne zastanawiają się Państwo kto może wytoczyć powództwo sądowe w celu rozwiązania umowy darowizny?

Innymi słowy, kto może domagać się przed sądem rozwiązania tej umowy? Nie może sam darczyńca, gdyż on jest ubezwłasnowolniony, a więc pozba-wiony zdolności do czynności proceso-wych. Zamiast niego powództwo sądowe wytoczyć może więc jego przedstawiciel ustawowy. Jeśli chodzi o osobę ubezwłasnowolnioną tylko częściowo, to w jej imieniu występo-wać przed sądem może kurator. W tym

miejscu trzeba podkreślić, iż rozwiąza-nie umowy darowizny to coś innego niż odwołanie darowizny!

Przedstawię Państwu poniżej, czym jest odwołanie darowizny.

Darczyńca może odwołać darowiznę niewykonaną, gdy jego stan majątkowy uległ gwałtownemu pogorszeniu, tak że darowizna mogłaby spowodować niedostatek dla darczyńcy. Chodzi o sytuację, w której osoba darczyńcy miałaby problem z własnym utrzyma-niem.

Jeśli jednak umowa darowizny została już wykonana, nie można jej odwołać, nawet gdyby przekazujący darowiznę popadł w niedostatek.

Reasumując, odwołanie darowizny z powodu pogorszenia sytuacji majątko-wej darczyńcy jest możliwe, gdy pogorszenie sytuacji majątkowej ma miejsce po zawarciu umowy darowi-zny i przed jej wykonaniem.

Kolejną i ostatnią przesłanką, dzięki której możliwe jest odwołanie umowy darowizny jest tzw. rażąca niewdzięcz-ność. Chodzi tu o niewdzięczne zachowanie osoby obdarowanej.

Taką darowiznę można odwołać już po jej wykonaniu.

Prawo polskie nie definiuje czym jest rażąca niewdzięczność. To sąd ustala, czy owa niewdzięczność zaszła. Za rażącą niewdzięczność uważane jest np. przestępstwo przeciwko zdrowiu, życiu darczyńcy. Także szerzenie nieprawdziwych i uwłaczających osobie darczyńcy informacji i przestęp-

two przeciwko majątkowi darczyńcy. Warto zwrócić uwagę, iż rażącą niewdzięcznością uznawaną przez polskie sądy jest też zaniechanie obowiązków rodzinnych lub wynikają-cych ze stosunków osobistych. Brak okazania pomocy dla darczyńcy będącego osobą starszą również traktowane będzie jako rażąca niewie-dzięczność. Za rażącą niewdzięczność nie uznajemy natomiast czynów, które obdarowany popełnił nieumyślnie.

Kiedy nie można natomiast darowi-zny odwołać?

Nie można odwołać umowy darowizny po upływie roku od chwili, kiedy osoba uprawniona do odwołania darowizny dowiedziała się o niewdzięczności. Umowy darowizny nie można również odwołać w sytuacji, gdy darczyńca obdarowanemu przebaczył. Możliwe jest za to odwołanie darowizny mimo śmierci darczyńcy. Dzieje się tak w sytuacji, gdy obdarowany przyczynił się do śmierci darczyńcy lub pozbawił życia darczyńcę, a także gdy darczyńca w momencie śmierci uprawniony był aby darowiznę odwołać.

W powyższym przypadku prawo do odwołania darowizny z powodu rażącej niewiedzięczności odbarowa-nego przysługuje spadkobiercom darczyńcy.

Darowizny to temat bardzo szeroki, dlatego też zachęcam do czytania kolejnych numerów gazety, w których temat ten na pewno niejednokrotnie zostanie jeszcze przeze mnie poruszo-ny.

Darowizna. Rozwiązanie umowy darowizny. Odwołanie darowizny.JuliaSzwiecPrawnikdoktorantkana UG

Page 14: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

The Poland Timesdziedzictwo ameryki

Niedawno oczy Ameryki zwróciły się ku farmie bydła nieopodal Bunkerville w stanie Nevada, gdy doszło tam do militarnego oblężenia, podczas którego dziesiątki agentów federalnych, m.in. w helikopterach, z bronią maszynową i snajperską, wylądowały na ranczu, by dokonać przejęcia bydła, schwytać ludzi, i ogólnie pokazać, kto tu rządzi.

Konserwatywna prasa przedstawia historię na różne sposoby, pokazując ją zarówno jako nieuprawnione zajęcie ziemi przez federalnych, jak również jako absurdalną krucjatę ekologiczną mającą uchronić żółwie przed wyginięciem.

Rzeczywistość jest jednak nieco mniej czarno-biała, jak to często bywa w sytuacjach związanych z posiadaniem ziemi na amerykańskim Zachodzie. We wrześniu gazeta „Las Vegas Sun” opublikowała artykuł o rodzinie Bundych. Czytamy w nim, że problemy zaczęły się 20 lat temu, kiedy ojciec na własną rękę zdecydo-wał, że przestanie wnosić opłaty za użytkowanie ziemi, których od dłuższego czasu wymagano za pozwolenie na wypas na terenach należących do rządu. Szczegóły prawne dotyczące sprawy oraz historia rodziny Bundych będą powoli wychodzić na jaw, ale nawet jeśli dziali oni całkowicie niezgodnie z prawem (a tak zapewne jest), z całą pewnością pieniądze podatników mogłyby zostać przeznaczone na lepsze cele niż kampania szoku i zastraszania prowadzona wobec malutkiej farmy na pustyni w Newa-dzie. Niemniej mówimy tu tylko o jednym przypadku spośród niezli-czonych potyczek hodowców bydła z rządem o pozwolenia i regulacje związane z użytkowaniem ziemi.

Podczas gdy nieobeznani z użytko-waniem ziemi na Zachodzie mogą widzieć w tym wszystkim jakiś nowy nikczemny postępek ze strony rządu, faktem jest, że zachodnie zasady najmu ziemi pod wypas (oraz do innych celów) pozostają niezmienne od ponad stu lat, a rząd posiadał co najmniej 40 proc. ziemi w wielu zachodnich stanach, jeszcze zanim zostały one przyłączone do Stanów Zjednoczonych w XIX w. Ponadto na terenie 13 zachodnich stanów znajduje się 93 proc. terenów rządo-wych, w tym dwie trzecie całego obszaru Utah i 81 proc. całego obsza-ru Nevady.

Zachodnie stany od dawna nie są już oparte na własności prywatnej i błogo niezależne od kontroli rządu,

który w rzeczywistości jak dotąd bardziej ingerował w sytuację na zachodzie niż na wschodzie. Dzieje się tak ponieważ, ziemia i inne zasoby naturalne Zachodu są w rękach wielkiej socjalistycznej biurokracji, która od końca XIX w. zarządza wodami, ziemią i minerała-mi. Z pewnością na rozległych terenach pozostających pod kontrolą federalną, silnie wspieraną przez rząd centralny, który wzbogacił się na wojnie domowej, pewne wspólno-ty były wyjątkowo niezależne i można powiedzieć, że miały charak-ter anarchistyczny. Jednak w szerszej perspektywie od lat 90. XIX w. gospodarka amerykańskiego Zacho-du jest zdominowana przez ziemie państwowe, regulacje, subsydia i biurokrację.

Rozrost federalnej biurokracji na Zachodzie

W swojej historii amerykańskiego Zachodu Richard White pisze:

Poczynając od lat 90. XIX w., rząd centralny wycofuje się z roli niańki przyszłych stanów i przestaje marno-trawić zasoby, bez umiaru rozdając je obywatelom i krajowym korpora-cjom. Waszyngton staje się zarządcą zachodniej ziemi, surowców i — rzecz nieunikniona — ludności.

Kryła się za tym filozofia głosząca, że zasobami amerykańskiego Zacho-

du rozporządzano w sposób „wydaj-ny”. To przekonanie było naturalnym wynikiem ówczesnej odrealnionej i pełnej błędów ekonomii klasycznej, której modele opierały się na założe-niach o wyidealizowanych rynkach i konkurencji, nieistniejących na przedindustrialnym Zachodzie. Innymi słowy, według dziewiętna-stowiecznych intelektualistów potrzeba było rządowej interwencji, by stworzyć odpowiednie warunki dla zaistnienia wydajnego kapitali-

zmu. Tak jak w przypadku kolei, rząd federalny miał wkroczyć, by zapew-nić konkurencję i wydajność na nowych rynkach pogranicza.

Do 1903 r. Public Land Commission Teodora Roosevelta wzmocniła koncepcję publicznej własności na Zachodzie. Tym samym zrezygno-wano z pomysłu, by cała ziemia była tam rozdzielona na mocy ustaw o gospodarstwach rolnych, które zresztą same w sobie były produktem programów rządowych.

Powstanie Bureau of Reclamation (które zarządzało wodami) i Bureau of Land Management oznaczało, że wody i ziemie pozostaną pod bezpo-średnią lub pośrednią kontrolą rządu na czas nieokreślony. Niezależnie od filozoficznych pobudek rządu, szybko doszło do znanej nam wszystkim sytuacji, kiedy państwo przejmuje kontrolę nad dystrybucją dóbr. Agencje rządowe stały się celem lobbyingu ze strony drobnych i większych grup interesu skutkiem czego było „zawłaszczanie” regula-cji. Podstawą robienia interesów na Zachodzie szybko stało się posiada-nie licencji na użytkowanie ziemi pod odwierty, górnictwo i wypas. Ponadto kluczem do sukcesu były, rzecz jasna, wpływy w agencjach rządowych.

Wśród mieszkańców Zachodu panowało powszechne poparcie dla

kontroli federalnej. Jako region biedniejszy i przyciągający kapitał w mniejszym stopniu niż Wschód, Zachód szybko pogodził się z systemem własności publicznej, głównie dlatego, że rząd, poprzez subsydia, programy robót publicz-nych i wydatki na wojsko zaczął faktycznie kierować zachodnią gospodarką.

Tymczasem trwała rywalizacja pomiędzy różnymi grupami społecz-

nymi o kontrolę nad gruntami państwowymi. Jak pisze White:

Choć korporacje były dla federalnej biurokracji raczej nieprzewidywal-nym sprzymierzeńcem, w ogólnym rozrachunku one również dały dowody przychylności wobec federalnego zarządzania, czego nie można powiedzieć o niedużych przedsiębiorcach. Mniejsi i więksi użytkownicy zasobów Zachodu, myśląc o własnym zysku, nie mogli osiągnąć porozumienia w kwestii rządowych ofert. [...] Drobni hodow-cy czy drwale byli z reguły przeciwni kontroli federalnej, która zwykle hamowała ich apetyt na rozszerzenie działalności. Jednak więksi hodowcy i duże przedsiębiorstwa przemysłu drzewnego zdawały sobie sprawę, że federalny nadzór może służyć ich interesom. Powstrzymywał on bowiem nadprodukcję w ich sektorze, poprzez ograniczanie wzrostu potencjalnej konkurencji i pozwalał przeznaczyć ich znaczne dochody na wykorzystanie uprzywi-lejowanego dostępu do państwowej ziemi.

Innymi słowy, prywatne firmy, które zdominowały gospodarkę Zachodu, popierały biurokrację federalną, bo ta pomagała silnym firmom utrzymy-wać ceny na wysokim poziomie i uniemożliwiała wejście konkuren-tów na rynek.

W późniejszych dekadach agencje federalne poddały się również wpływom organizacji ochrony środowiska, jednakże mimo tego całego rozprawiania o losie żółwia pustynnego na farmie Bundych, nie powinno nikogo zdziwić, jeśli przyszłość pokaże, że to wielkie firmy wydobywające ropę i gaz stoją za tym zamieszaniem i zmierzają do ostatecznego odcięcia drobnych hodowców od dostępu do terenów pustynnych.

Spuścizna Imperium na Zachodzie

Widząc, jak agenci federalni nękają farmerów, powinniśmy mieć świado-mość, że podbój Amerykańskiego Zachodu był w rzeczywistości jednym z wcześniejszych zadań Imperium, które miało posłużyć stworzeniu obecnego rozbudowane-go rządu. Chociaż dziś widzimy Zachód jedynie jako część Stanów Zjednoczonych, dawniej było to kolonialne imperium, które zbrojnie odebrano Indianom i Meksykanom. Później — z pomocą takich progra-mów rządowych jak ustawy o gospo-darstwach rolnych, przyznawanie ziemi i wielkie przedsięwzięcia infrastrukturalne (np. koleje) — tereny te przekształcono w gigan-tyczne źródło dofinansowań dla amerykańskich osadników i korpora-cji. Plemiona indiańskie czy Latyno-si z dawnej Nowej Hiszpanii, którzy mieszkali na Zachodzie przed aneksją, zostali zamknięci w rezerwatach lub zmuszeni do porzu-cenia wcześniejszych systemów gospodarczych i społecznych.

Podobnie jak większość jurysdykcji w imperiach kolonialnych, Amery-kański Zachód był zarządzany nie lokalnie, ale wprost ze stolicy państwa, które dokonało aneksji. W Waszyngtonie szkicowano granice nowych stanów, powoływano oficje-li, Stamtąd też wydawano rozkazy oddziałom pilnującym porządku na tych terenach. Nawet po uzyskaniu przez Zachód (dzięki zgodzie rządu federalnego, oczywiście) statusu stanów, region ten pozostał pod kontrolą rządu. Zamorskie imperium, które powstało po wojnie amerykańsko-hiszpańskiej, było po prostu naturalną konsekwencją podbojów na zachodzie Ameryki Północnej w XIX w. To właśnie tam rząd USA nauczył się jak być imperium — jak bezpośrednio nadzorować rozległe obszary i poddać kontroli lokalne gospodarki.

Spuścizna ta wciąż daje o sobie znać. Obserwując impas w Nevadzie, słyszymy echa podboju tych samych terenów przed wieloma laty. Wielu mieszkańców Zachodu jest obecnie poszkodowanych z winy tego samego rządu, któremu przyklaski-wali ich poprzednicy, gdy wysiedlał rdzennych mieszkańców, kładł drogi i budował tamy. Rząd federalny jest jednak mistrzem przewrotności, a fakt, że nigdy nie zrzekł się kontroli nad rozległymi terenami, które zdobył, czyni z niego niewątpliwie silnego gracza dla każdego, kto chce prowadzić biznes na Zachodzie.

Hodowcy bydła a imperium na amerykańskim Zachodzie

14 www.ThePolandTimes.com

Ryan McMakenTłumaczenie: Paweł Bieliński

www.mises.pl

Page 15: The Poland Times Wrzesień Październik 2014

15publicystyka - świat

Spór o ZaolzieZaolzie - tereny, leżące w zachodniej części Księstwa Cieszyńskiego, położonego na Śląsku Cieszyńskim. Już od roku 1918 pomiędzy Polską a naszym południowym sąsiadem dochodziło do konfliktów, których przyczynę należy upatrywać w sporach o Śląsk Cieszyński, Orawę i Spisz. Najostrzejszy konflikt graniczny związany jest z ziemiami Śląska Cieszyńskiego, który rozegrał się w okresie pomiędzy rokiem 1919 i 1938.

Zgodnie z ustaleniami, które poczy-niono 5 listopada 1918, pomiędzy delegatami dwóch lokalnych rad, ziemie Śląska Cieszyńskiego zostały podzielone w oparciu o kryterium etniczne. Ostateczne decyzje miały jednak podjąć rządy Polski i Czech. Umowa przewidywała, że Polska obejmie administrację nad powiata-mi: bielskim, cieszyńskim oraz częścią powiatu frysztackiego. Czechy z kolei otrzymały pozostałą część powiatu frysztackiego i powiat frydecki.

W dniu 28 listopada 1918 roku Józef Piłsudski – Naczelnik Państwa, wydał dekret o wyborach do Sejmu Ustawodawczego, które miały się odbyć w styczniu kolejnego roku. Okręg wyborczy nr 35 obejmował: miasto Bielsko, powiat bielski, Cieszyn oraz Frysztat bez gmin: Orłowa, Dziećmorowice, Pietro-wład, Łazy, Sucha Średnia i Sucha Dolna.

Dekretu nie zaakceptowały władze czechosłowackie, wystosowując żądanie o wycofanie oddziałów polskich, które miały umożliwić przeprowadzenie w tej strefie wybo-rów. W obliczu odmowy rząd w Pradze postanowił wykorzystać ówczesną, niestabilną sytuację w Polsce, która borykała się nie tylko z odnową struktur władzy, ale także wojną polsko-ukrainską. 23 stycznia 1919 roku wojska czeskie wkroczyły na Śląsk Cieszyński. Niebawem okazało się, że chęć uniemożliwienia przeprowadzenia wyborów był tylko pretekstem do odzyskania tamtej-szych terenów, które zamierzano w całości wcielić do Czechosłowacji.

Pierwszego dnia Czesi zajęli

Bogumin. Kolejnego Karwinę, Suchą i Jabłonków. W dniu 26 stycznia, w dzień wyborów, Czesi natarli na tereny wciśniete pomiędzy Zebrzydowice a Kończyce Małe. Natarcie zostało jednak zatrzymane. Dokonała tego polska kompania piechoty z Wadowic. Wkrótce na tereny walk przybyły polskie posiłki, którym udało się odzyskać utracone ziemie, co uniemożliwiło siłom czechosłowackim dalsze natarcie.

Niemniej jednak żołnierze wojsk czechosłowackich zaatakowali od strony lewej flanki w rejonie Suchej Górnej i Olbrachcic. Na rozkaz wydany przez generała Latinika, wojska polskie miały się wycofać za linię Wisły. W kolejnym dniu wojska

naszego południowego sąsiada zajęły Cieszyn, Goleszów, Hermani-ce, Ustroń oraz Nierodzim.

Do nierozstrzygniętej bitwy, która rozegrała się pod Skoczowem doszło w dniach 28-30 stycznia. Pod naciskami Ententy doszło do zawie-szenia broni. Władze Czechosłowa-cji były jednak nieustępliwe w swojej pierwotnej decyzji, jaką było przyłączenie całego Księstwa Cieszyńskiego do Czechosłowacji. Dopiero ostry nacisk ze strony zachodnich mocarstw sprawił, że rząd w Pradze przystąpł do stołu negocjacyjnego.

3 lutego 1919 roku podpisano układ pomiędzy skonfliktowanymi strona-mi o tymczasowej granicy na Śląsku Cieszyńskim. Zgodnie z jego treścią linię demarkacyjną ustalono na linii Kolei Koszycko-Bogumińskiej. Wojska czechosłowackie nie chciały opuścić zajętych terenów, wszczyna-jąc co jakiś czas kolejne walki. Konflikt tlił się nadal, pomimo

podpisanego porozumienia i dopiero po naciskach ze strony innych państw Czesi wycofali się za ustalo-ną linię demarkacyjną. 25 lutego wojska polskie wkroczyły do wschodniej części Cieszyna.

Latem 1920 roku, minister spraw zagranicznych Edvard Benes wyko-rzystał sytuację Polski i na Konferen-cji w Spa przeforsował pomysł podziału Śląska Cieszyńskiego, który miał się dokonać w oparciu o plebiscyt. Zgodę na takie rozwiąza-nie wyraził Władysław Grabski licząc, że mocarstwa zachodnie udzielą Polsce pomocy w wojnie bolszewickiej.

28 lipca 1920 roku Śląsk Cieszyński

został podzielony po myśli Czecho-słowacji, która otrzymała tereny, jakie Polska wcieliła w swoje granice w 1919 roku. Dodatkowo przyznano Czechosłowacji większość spornych ziem na Spiszu i Orawie. W obliczu pogarszającej się sytuacji w wojnie polsko-bolszewickiej rząd polski wyraził zgodę na taki podział pod warunkiem, że Czesi przepuszczą przez te tereny transport z bronią dla naszego wojska. Niestety aż do bitwy warszawskiej, mimo deklaracji poczynionych przez Benesa, nie przepuszczono ani jednego transpor-tu.

Polityka czechosłowacka względem mniejszości polskiej pozostawiała wiele do życzenia. Doprowadziło to do zatargów narodowościowych i fali emigracji części ludności polskiej. Główne odium prześlado-wań skierowano w stronę polskich działaczy narodowych i społecznych.

Sprawa terenów spornych nie została zamknięta.

W roku 1938 władze polskie, korzy-stając z nacisków, jakie Adolf Hitler wywierał na rząd w Pradze, wypo-wiedziała we wrześniu III część umowy pomiędzy Polską a Czecho-słowacją, dotyczącą ochrony mniej-szości narodowej.

W dniu 30 września 1938 roku władze czechosłowackie otrzymały 12-godzinne ultimatum, w którym Polska żądała zwrotu zamieszkiwa-nego przez jej obywateli, Zaolzia. Wraz z wystosowanym żądaniem, na granicy doszło do koncentracji tak zwanej Samodzielnej Grupy Opera-cyjnej „Śląsk”, a także do ataków dywersyjnych na pograniczu. Przeprowadzono także kampanię propagandową. W Katowicach

powołano do życia Legion Zaolziań-ski oraz Komitet Walki o Śląsk Zaolziański.

Czechosłowacja ugięła się przed ultimatum i 1 października 1938 roku wyraziła zgodę na przekazanie spornych ziem. Po uprzednim uzgod-nieniu warunków, następnego dnia na Zaolzie wkroczyły polskie oddziały, zajmując także leżącą na Słowacji, ziemię czadecką. W tym samym czasie Niemcy przeprowa-dzały aneksję Kraju Sudeckiego w skład, którego wchodziły: Sudety, Śląsk Opawski i tzw. kraik hulczyń-ski. Doszło wówczas do zatargu Polaków z Niemcami, którzy chcieli uzyskać dla siebie niektóre ziemie zaolziańskie, a w szczególnośći węzeł kolejowy i stację w Bogumi-nie. Jednakże Polacy wyprzedzili żołnierzy niemieckich.

9 grudnia 1938 roku, wojska polskie opuściły wieś Morawka, co pozwoli-ło na ustalenie ostatecznego kształtu granicy. Tereny Zaolzia i ziemi

czadeckiej włączono do powiatów frysztackiego i cieszyńskiego.

Do 9 maja 1945 roku na Zaolziu działała polska administracja państwowa, którą zlikwidowały włądze radzieckie, przekazując te tereny Czechosłowacji. Po zakończe-niu II wojny światowej, rząd w Pradze jednoznacznie stwierdził, że zmiana granicy z roku 1938 i podpi-sana wówczas dwustronna polsko--czechosłowacka umowa, jest nieważna. Tym samym sporne tereny zostały włączone w granice naszego południowego sąsiada.

Strona polska nie powiedziała jednak ostatniego słowa w tej sprawie, dlatego też na luty 1946 roku zaplanowano wszczęcie polsko-cze-chosłowackich rokowań w kwestii przebiegu wspólnej linii granicznej. Przed rozpoczęcziem rozmów strona polska przygotowała projekt wymia-ny spornych terytoriów. W wielu miejscach propozycje te zacierały się z granicami historycznymi, zarówno dawnego Królestwa Czeskiego, jak również wewnętrznych granic Śląska i dawnej granicy polsko (galicyj-sko)-węgierskiej.

Rokowania odbyły się w dniach 16-25 lutego 1946 roku w Pradze. Nie zdołano jednak osiągnąć porozu-mienia i polskie propozycje pozosta-ły tylko teorią, którą nie udało się przekłuć w praktykę. Jeszcze tego samego roku, w maju strona czeska wysunęła żądania o port rzeczny w Koźlu, Głuchołazy oraz ziemie wałbrzyskie i jeleniogórskie.

Ostatecznie, pod ostrymi naciskami z Moskwy, 10 marca 1947 roku Polska i Czechosłowacja podpisały układ o wzajemnej przyjaźni. Niemniej jednak kwesti ziem spornych (terenów kłodzkich i Zaolzia) nie udało się rozwiązań, pozostawiając ją nieuregulowaną. Do sprawy powrócono po latach, a dokładnie w czerwcu 1958 roku, kiedy to doszło do podpisania układu zamykającego spory graniczne. Zatwierdzono, że ustala się granice jak następuje:na Śląsku Cieszyńskim polsko-cze-ską granicę z roku 1920,na Spiszu i Orawie linię ustaloną w roku 1924,w pozostałej części linię graniczną sprzed roku 1938 z ziemią kłodzką po polskiej stronie,korektę graniczną z Czechosłowacją z 1958 roku.

VictoriaGischeautorkaksiążek

www.ThePolandTimes.comThe Poland Times

Page 16: The Poland Times Wrzesień Październik 2014