31
Autor strony tytułowej: Marlena Adamczyk

Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Embed Size (px)

DESCRIPTION

gazetka literacka uczniów Zespołu Szkół w Kamionce 2015/2016 www.zskamionka.pl

Citation preview

Page 1: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Au

tor

stro

ny

ty

tuło

we

j: M

arl

en

a A

da

mcz

yk

Page 2: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Spis treści ……………………………………………………………………………………………………….. str. 1

List od redakcji ………………………………………………………………………………………..……… str. 2

Z biciem serca…

Martyna Owsianik, Ile może być szczęścia w nieszczęściu, .…………………………..….. str. 3-5

Emilia Mitrus, Umbrae in tenebris (Cienie w mroku), .……………….……………………… str. 6-10

Joanna Nerlo, Ludzie się zmieniają, ..……………………………………………………………..… str. 11-12

Nie wystarczy mieć serce, trzeba mieć ład serca ..…………………………….……………… str. 13

Przebaczaj wszystko, wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy ..…………….…..………… str. 14-15

Po przemyśleniu…

Milena Misiak Przemówienie, …………………………………………………………………………. str. 16

Arkadiusz Kubera, Przemówienie, ……………………………………………………………….….. str. 17

Stanisław Zbita, Legenda o powstaniu Kamionki, ……………………………………..…..… str. 18-19

Joanna Nerlo, Legenda o rzece Parysówce, ……………………………………………..……… str. 20-21

Natalia Rola, Średniowieczny list, …………………………………………………………………….. str.22

Oliwia Mitura, Lekcja języka polskiego, ………………………………………………..………… str.23

Minuta dla zdrowia, minuta dla Ziemi…

Julia Kamińska, *** .……………………………………………………………………………….…….... str. 24

Mikołaj Siłuch, Witaminki, ……………………………………………………………………….….…. str.24

Kinga Marczak, *** ………………………………………………………………………………………….. str. 24

Otylia Siłuch, Witami i roślinki, ……………………………………………………………………..... str.24

Gabriela Prażmo, Zdrowe odżywianie, .………………………………………………………..…. str. 25

Filip Szysiak, Zdrowie, ..………………………………………………………………………….………… str. 25

Zdrowie, ..……………………………………………………………………………………………………..… str. 26

Weronika Daniewska, Karolina, Listy do Ziemi, .…………………………………………….... str. 27

Maksymilian Puliński, Krystian, Listy do Ziemi, ..…………………………………………….... str. 28

Zuzanna Mitura, Listy do Ziemi, ..…………………………………………………………………… str. 29

1

Page 3: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Drodzy czytelnicy! To już trzynasty numer naszej szkolnej gazetki. Mamy nadzieję, że znajdziecie w niej coś, co Was zainteresuje. To wydanie jest bardzo różnorodne, ponieważ Wasz wkład był ogromny! Znajdziecie tu opowiadania z próbnego egzaminu gimnazjalnego, które skłonią was do refleksji, opowieści wigilijne pełne akcji oraz wzruszające wiersze Waszych rówieśników. Mamy nadzieję, że przeczytacie je z bijącym sercem i uśmiechem na twarzy. Życzymy również wszystkim radosnych i bezpiecznych wakacji, energii do pracy na nowy rok szkolny i owocnego rozwijania swoich pasji. Niech to wydanie umili Wam jeszcze tych parę chwil spędzonych w szkole. Zapraszamy Was, Drodzy Czytelnicy, do lektury!

Redakcja

2

Page 4: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Ile może być szczęścia w nieszczęściu?

Huk, krzyk ludzi, pył unoszący się wokół mnie i bezkresna ciemność.

***

Powoli rozchylam powieki. Staram się stłumić krzyk, widząc, co mnie otacza. Wszędzie kurz, odłamki szkła i ludzie. Nie pamiętam, co się stało. Z trudem podnoszę się z zakurzonej podłogi i uświadamiam sobie, że nadal jestem w sklepie. Wyszłam rano, aby dokonać ostatnich świątecznych zakupów, a tymczasem tkwię tutaj, pośrodku tego wszystkiego i nie wiem, co zrobić. Jest około 50 innych ludzi, wraz z którymi tu utknęłam. Mija kilka godzin od zamachu terrorystycznego. Fundamenty budynku trzymają się właściwie cudem ,a my czekamy. W każdej chwili to wszystko może runąć,a gruzy przysypią wszystkich tu zebranych. Sufit popękał, ukazując nocne niebo. Być może to jest ostatnia noc mojego życia. Może już nigdy nie wyjdę z tego budynku, po jakimś czasie umierając z wycieńczenia. Spójrzmy prawdzie w oczy, nikt tak naprawdę nie wie o tym, że to ta dzielnica ucierpiała najbardziej. Przez maleńką szparę w popękanym suficie widać wznoszącą się na niebie pierwszą gwiazdę. Budynek wypełnia cichy szloch. W powietrzu niemalże unosi się gęsta atmosfera, napiętego oczekiwana ale...właściwie na co? Ludzie zostali odłączeni od swoich bliskich. Nie mają nawet możliwości powiadomić ich o tym, że są cali, że żyją. Ale po co? Prawda jest taka, że nikt nas nie odnajdzie.

***

Ile godzin tu już spędziłam? Siedzę sama. Nie mam odwagi podejść do żadnej grupki, zgromadzonych tu osób. Przecież powinnam być teraz w domu i ubierać choinkę! Wzdycham ciężko i znów rozglądam się po ludziach zgromadzonych w budynku. Nagle słychać cichy jęk. Odwracam głowę w tamtą stronę i widzę starszego człowieka trzymającego w ramionach swoją szlochającą żonę. I w tej chwili lęk o własne życie zaczął niemalże utrudniać mi oddychanie. Bo skoro tacy starzy ludzie się poddają, jak mam zareagować ja? Bałam się. Bałam się, że przyjdzie mi tu umrzeć. Śmierć... dotąd coś tak nieznanego i odległego, teraz była niemalże na wyciągnięcie ręki. Wystarczył jeden błąd. Znów zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu.

-Cicha noc, święta noc...

Słyszę cichy śpiew dochodzący z kąta przy zamrażarkach.

-Pokój niesie ludziom wszem...

Zaczyna śpiewać kolejna osoba.

-A u żłóbka Matka Święta...

3

Page 5: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Zaczynam śpiewać razem z nimi. Dołączają do nas kolejne osoby i przez jeden moment możemy poczuć się jak w domu. Nagle słychać kolejne uderzenie i pęka jedna ze ścian, przygniatając gruzami regały z jedzeniem. Dobrze, że nikogo tam nie było...

***

-Nie możemy tu tak bezczynnie siedzieć.

Staję na jednej ze sklepowych lad, głośno wyrażając swój protest. Dziś jest ten jedyny, wyjątkowy wieczór, który możemy przeżywać raz w roku. Trzeba zacząć coś robić, zanim panika weźmie górę nad rozsądkiem. Zeskakuję z blatu i ruszam prosto w stronę młodej kobiety z dzieckiem. Podaję jej rękę, pomagając wstać i prowadzę do dużej, sztucznej choinki, rozstawionej na środku sklepu. Stawiam przed nimi pudełko bombek i odchodzę. Zamierzam urządzić tu święta, choćbym miała zrobić to sama! Spośród odłamków szkła wygrzebałam drżącymi rękoma kilka świec i paczkę zapałek. Na środku wielkiej hali handlowej ustawiłam kilka pudełek, bądź drewnianych skrzyń i przykryłam je strzępkami obrusów. Planowanie tego wszystkiego i wysiłek fizyczny skutecznie odciągały moje myśli od wszystkich trosk. Może nie wyglądało to jakoś szczególnie pięknie ani schludnie, ale najważniejsze są przecież intencje, prawda? Oderwałam się od rozmyślań, powracając do pracy. Zmęczona, zauważyłam, że to, co robię, nie jest ludziom całkowicie obojętne. Starsza pani, która do tej pory rozpaczała ze zdjęciem wnucząt w dłoni, teraz starała się z dostępnych jej rzeczy przygotować coś do jedzenia. Westchnęłam cicho na ten widok, zapalając kolejne świece i przystrajając nimi prowizoryczny stół. Ludzie nie siedzieli już bezczynnie, ale każdy starał się pomóc w miarę swoich możliwości. Jedni ubierali choinkę, inni śpiewali świąteczne kolędy, a ja stałam pośrodku tego wszystkiego i popadałam w coraz większą zadumę. Czy to, co zrobiłam, wystarczy, żeby choć przez chwilę uspokoić strach chaos panujący w ludzkich głowach. Samymi czynami ich nie uratuję, ale dam choć chwilę zapomnienia. Starałam się, a być może wprowadziłam do tego miejsca chociaż częściowo magię świąt.

***

Zebraliśmy się wokół stołu. Wszyscy. Nikt nie patrzył na wygląd, ubiór, czy kolor skóry. Liczyło się tylko to, że żyjemy. Czas zaczął płynąć nam szybciej, bo spędzaliśmy go na śpiewaniu kolęd, modlitwie i jedzeniu. Że też dopiero w obliczu takiej tragedii dostrzegłam, jak wiele straciłam, odizolowując się od ludzi. Chcąc być samowystarczalną w tak młodym wieku, traciłam tylko to, co bliskie i potrzebne. Traciłam namiastkę człowieczeństwa, którą potrafiły dać mi tylko kontakty międzyludzkie. Tymczasem teraz zapanowała cisza. Blask i ciepło bijące od świec zdawały się otulać i delikatnie muskać moje policzki. Ta atmosfera, miła, rodzinna i prawdziwie świąteczna wzbudziła we mnie

4

Page 6: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

uczucia, których tak rozpaczliwie próbowałam się niegdyś wyzbyć. A teraz? Uśmiecham się, śpiewam "Dzisiaj w Betlejem" i modlę się o ratunek, gorliwie jak nigdy dotąd. I udało się. Nad ranem sterta gruzów przysypująca wejście została usunięta, a ja wraz z innymi ludźmi mogłam wrócić do domu i do rodziny, aby tam spędzić dwa dni Bożego Narodzenia, wraz z najbliższymi. Nie wiem, co się właściwie stało. Przecież nikt nie został zawiadomiony o zawaleniu się wyższych pięter budynku. Inne dzielnice zdawały się nienaruszone. Skąd więc ta nagła pomoc? Czy można to nazwać cudem? O tak, z pewnością. Nadzieja i niezwykła bliskość pomimo tak dużej odmienności pomogła nam przetrwać te pełne oczekiwania godziny.

***

"Tragedie zdarzają się wszędzie. Możemy doszukiwać się przyczyn, winić innych, wyob-rażać sobie jak odmienne byłoby bez nich nasze życie. Ale wszystko to nie ma znacze-nia, zdarzyły się i koniec. Musimy zapomnieć o strachu, jaki wywołały, i rozpocząć odbudowę."

Paulo Coelho

Martyna Owsianik

Praca nagrodzona

w Powiatowym Konkursie Literackim

Opowieści Wigilijnej

I miejsce

5

Page 7: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Umbrae in tenebris (Cienie w mroku)

Marc Rogers wpatruje się w przeźroczystą taflę szkła oddzielającą go od przerażającej ciemności.

W łunie światła, która pada z okna, ma nadzieję dojrzeć Petera Laskowskiego, jednego

z najbardziej znanych badaczy Antarktyki, lecz widzi tylko niekończącą się pustynię lodu,

stopniowo pokrywającą się grubymi płatami śniegu i swoje własne, smętne odbicie.

Peter Laskowski kilka godzin wcześniej wyszedł aby zmierzyć temperaturę i wykopać bryłę lodu,

którą mogliby rozpuścić. Nie wrócił. I prawdopodobnie nie wróci już nigdy.

Z cichym westchnieniem odwraca się twarzą do wnętrza bazy badawczej. Ciasne, zimne

pomieszczenie wprawia go w melancholię.

Miesiąc temu wyruszyli w głąb Arktyki. On, Peter, Anna, Jacques Chattam, Simon Holt i Kamal an

Abir. Po tygodniu wędrówki w mrozie i ciemności Kamal zrezygnował. W ostatnich godzinach

wędrówki, zanim zauważyli jego nieobecność, zachowywał się wyjątkowo dziwnie. Wciąż oglądał

się za siebie i pospieszał pozostałych. Myśleli, że ciemność sprawiła, iż postradał zmysły. Mieli

nadzieję, że zawrócił i wezwał pomoc, dopóki nie znaleźli jego plecaka i kurtki porzuconych pół

kilometra dalej. Później to była tylko kwestia kilku metrów, nim znaleźli jego zsiniałe, opuchnięte

ciało.

Rogers z cichym westchnieniem podnosi się z krzesła i podchodzi do miejsca, gdzie okręcona

w termiczny koc siedzi Anna Pietrow, Rosjanka i najlepsza studentka wydziału oceanologii

w Oksfordzie, a w dodatku jedna z najpiękniejszych kobiet, jakie Marc miał przyjemność poznać.

Niepewnie, jakby wstydliwie, kładzie dłoń na jej ramieniu, a potem zsuwa ją powoli, aż do jej

szczupłych, spękanych od mrozu dłoni. Są chorobliwie zimne.

- Czego chcesz? – pyta szorstko kobieta, co jeszcze bardziej uwydatnia jej silny, rosyjski akcent.

Spogląda na w dół, na ich dłonie i krzywiąc się z niesmakiem, zabiera swoją.

- Jak się czujesz? - odbija pytanie, nie zwracając uwagi na jej oschłe zachowanie.

Anna patrzy na niego z wyraźną pogardą i szczelniej otula się kocem. Po krótkiej chwili przenosi

spojrzenie na rozwieszoną na prowizorycznym wieszaku kurtkę i kręci głową. Marc widzi,

jak bardzo jest zirytowana i zła. Chciałby ją przytulić, ale boi się, że w tej sytuacji skończy się to

siarczystym policzkiem.

- Jak się czuję? Masz jeszcze czelność pytać, jak się czuję?– W jej głosie słyszy coś dziwnego.

Wydaje mu się, że to nuta rozbawienia pobrzmiewa w jej tonie, lecz po chwili zdaje sobie sprawę,

że to jedynie pełna jadu kpina, przyozdobiona fałszywym uśmiechem. Marc spuszcza głowę

i głęboko nabiera powietrza.

- Proszę, nie denerwuj się – szepcze zbolałym głosem mężczyzna. – Ja też nie czuję się z tym

dobrze. Wszystkim jest ciężko.

Kobieta uśmiecha się z kpiną i znów kręci z niedowierzaniem głową. Wygląda naprawdę okropnie,

gdy wykrzywia w ten sposób twarz…

6

Page 8: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

-Jak mam się nie denerwować? – syczy jadowicie Anna. Wstaje i po raz trzeci obdarza go pełnym

pogardy spojrzeniem. – Zamarzniemy tu, Marc. Widziałeś temperaturę na zewnątrz, prawda? Och,

z całą pewnością. A tu? - Rogers już otwiera usta, żeby jej odpowiedzieć, lecz kobieta znów go

uprzedza - Tutaj mamy pięć stopni powyżej zera, a temperatura cały czas spada. Jak myślisz,

ile czasu minie, zanim poumieramy?

Marc wzdycha ciężko i spuszcza głowę, udając skruszenie. Przemówienie Rosjanki nie robi na nim

żadnego wrażenia. Nie czuje się nawet poniżony. Wysłuchuje wszystkich jej słów, wpatrując się

w swoje ocieplane buty.

- Posłuchaj mnie – przemawia kilka chwil później, podnosząc głowę. – Nie zamarzniemy. Nic nam

się nie stanie. Z resztą, co miałoby się nam stać? Mamy zapas jedzenia, mamy ciepłe ubrania, koce

termiczne, a przede wszystkim, mamy siebie. Jeśli będziemy trzymać się razem, nic nam się nie

stanie.

Marc nie wierzy w swoje słowa. Doskonale wie, że Anna ma rację. Tak naprawdę, nie mają zbyt

dużo jedzenia, raptem kilka konserw, błyskawicznych zupek i czekolad. Niedługo stracą też światło;

ze świec, które zapalili w każdym rogu pomieszczenia zostały same ogarki. Tylko jedna, największa,

płonie jasno, dodatkowo ogrzewając bazę badawczą.

W pewnej chwili do ich uszu dobiega cichy pomruk. Oboje przekręcają głowy w kierunku śpiącego

na kilku warstwach wełnianych koców Simona Holta, który zaspany przekręca się na brzuch

i naciąga na głowę puchowo-syntetyczny śpiwór.

- My już od dawna nie jesteśmy jedną drużyną – kontynuuje po dłuższej chwili Anna. – Dlaczego

nie mogliśmy zdobywać bieguna południowego, co? Bo północny, to coś „wielkiego”! Ale święta z

rodzina nie są ważne, prawda? Co nam po tym, skoro możemy okryć się sławą na dwa tygodnie, a

potem wszyscy o nas zapomną! Możemy już nigdy nie spędzić czasu z najbliższymi, ale...

Nie zdąża dokończyć, gdyż rozlega się pukanie do drzwi. Zdziwiony, patrzy na czwórkę swoich

towarzyszy, lecz żaden z nich nie zwraca uwagi na rozlegający się odgłos. Anna nadal stoi nad nim,

załamując ręce, Simon śpi, a Jacques nie opuszcza swojego stanowiska przy butli gazowej,

przy której ogrzewa ręce. Rogers nie może w to uwierzyć.

-Peter! To musi być Peter! – woła i natychmiast podrywa się ze swojego miejsca. Przez chwile nie

może odzyskać równowagi, lecz już po kilku sekundach rusza w stronę masywnych, metalowych

drzwi. Chwyta za okrągłe zamknięcie i ciągnie je z całych sił. Drzwi w końcu ustępują.

I wtedy do środka wpada zamarznięte ciało Petera Laskowskiego.

Marc przestaje zwracać uwagi na mróz. Jego serce na moment przestaje bić, kończyny zaczynają

drżeć. Upada na ziemię, zanosząc się głośnym, bolesnym szlochem. Nie widzi, jak wszystkie świece

gasną. Przytula policzek do klatki piersiowej swojego przyjaciela i krzyczy, krzyczy ze wszystkich sił.

Dopiero po chwili do jego uszu dociera cichy pomruk. Unosi głowę i widzi ją. Tę samą, która

nawiedza badaczy ze Spitsbergenu. Jej głowa jest czarna, okrągła. Mokra. Wie to, choć widzi

zaledwie jasnoniebieską poświatę, odznaczającą jej lekko obły kształt.

7

Page 9: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Zgaduje, że jej ciało przypomina galaretę. Faluje, gdy podchodzi do niego, zupełnie jak fale oceanu

arktycznego, po których musiała tu przypłynąć.

Rogers zamyka oczy i bierze głęboki wdech. Kropelki śliny zamarzają w jego ustach. Czuje

przejmujący ból. Jej tu nie ma, Jej tu nie ma. Czuje, jak jego ciało sztywnieje. Jej tu nie ma, Jej tu nie

ma. W końcu rozchodzi się po jego kręgosłupie. Obrazy z jego życia przewijają się w jego głowie

niczym niemy film. Gwałtownie otwiera oczy.

Wciąż jest. Wydaje mu się, że patrzy na niego. I słyszy obrzydliwy, przerażający szept:

-Dobranoc...

-Marc? MARC! Wstawaj, mamy biegun do zdobycia!

Rogers leniwie otwiera oczy i marszczy brwi, widząc nad sobą uśmiechniętą twarz Kamala an Abira.

Przez chwilę nierozumnie mierzy wzrokiem jego postać, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę stoi

przed nim ten sam dwudziestolatek, który… powinien być martwy. Marc podnosi głowę i rozgląda

się uważnie.

Nie są w bazie badawczej, a w obszernym, trzyosobowym namiocie. Przez przeźroczyste okno

nieprzepuszczające zimna widzi bezmiar lodu, niknącego za ciemną osłoną nocy polarnej. Jego

spojrzenie nie napotyka na swojej drodze niczego więcej – żadnego krzewu, czy żywego

stworzenia.

A jednak, Rogers nie czuje się samotny. Natychmiast zrywa się ze swojego ciepłego posłania,

ubierając bluzę z grubego, niebieskiego polaru, syntetyczną kurtkę oraz ocieplane buty na grubej

podeszwie. Zwraca głowę w kierunku Kamala i z uśmiechem na ustach pyta:

- Gdzie są pozostali?

Arab wskazuje głowa na wyjście z namiotu, jednocześnie starając się obudzić Simona Holta. Rogers

naciąga na głowę czapkę uszatkę i gogle. Po kilku sekundach siłowania się z zamkiem namiotu

wychodzi na zewnątrz. Intensywny mróz szczypie jego policzki, które zaczynają boleć jeszcze

bardziej, gdy szeroki uśmiech powoli wpełza na jego twarz.

Przy ognisku, w wykutym w lodzie dole siedzą obok siebie Peter Laskowski, pięćdziesięcioletni

polaki badacz, Jacques Chattam, autor wielu publikacji naukowych dotyczących bieguna

północnego i Anna Piertow. Studentka uważnie pilnuje garnka stojącego na stelażu nad ogniskiem,

żeby nie przypalić owsianki.

Marc znajduje się przy nich w jednej chwili. Najpierw wpada na Petera, obejmując go szczelnie

ramionami i przytulając do siebie. Teraz już jest pewien, że wszystko było tylko snem.

-O, wstał pan, profesorze – uśmiecha się do niego Anna. – Dzień dobry. Zaraz będzie śniadanie.

Przeczytał pan już „Cienie w mroku”?

8

Page 10: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Mężczyzna ignoruje ją i ściska mocno Chattama.

- Dzisiaj Boże Narodzenie – oznajmia spokojnie Amerykanin, gdy Anna zdejmuje garnek ze stojaka

i kładzie go na wełnianym kocu, służącym od początku podróży jako stolik. Marc uśmiecha się

- Więc.. skoro w Wigilię nie było na to czasu, może teraz połamiemy się opłatkiem i złożymy sobie

życzenia?

Jego towarzysze patrzą po sobie, wyraźnie nie wiedząc, jak się zachować. Marc wie, że oprócz

niego tylko Peter jest chrześcijaninem. A jednak – po krótkiej wymianie uśmiechów, wszyscy

na zgodę kiwają głowami.

Nim Marcowi udaje się wydobyć opłatek z kieszeni kurtki, dołączają do nich Simon i Kamal. Simon

nie odmawia, gdy Rogers powtarza swoją propozycję, jednak Kamal postanawia przeczekać

wszystko w namiocie. Nikt nie wnosi sprzeciwu; żadne z nich nie chce zmuszać muzułmanina

do pogwałcenia swoich tradycji.

Badacze odbierają od Rogersa kawałki opłatka, zaczynając składać sobie życzenia. Nikt nie zwraca

uwagi na mróz i otaczającą ich pustynię. Po raz pierwszy od bardzo dawna czują się nie tylko

jak grupa naukowców, ale prawie jak prawdziwa rodzina

Gdy kończą składać sobie życzenia, z namiotu wychodzi Kamal. Z niepewnym uśmiechem siada

obok Anny, która opiera się o jego ramię i podaje mu termos z owsianką.

-Wiecie? To, można powiedzieć, taka kutia – stwierdza Anna, pospiesznie jedząc swoją porcję

owsianki. - Marc unosi brew. – To znaczy, może nie do końca, ale smakuje całkiem podobnie.

- Dla mnie to ta sama owsianka, którą jemy od dwóch miesięcy – wtrąca Simon, śmiejąc się pod

nosem.

W trakcie posiłku, badacze wymieniają się historiami dotyczącymi świąt – Anna z braćmi wychodzi

na Plac Czerwony, gdzie spotyka się z setkami innych ludzi, którzy zbierają się, by obchodzić tam

Nowy Rok, który w Rosji jest obchodzony o wiele huczniej, Jacques co roku zabiera swoją żonę

do opery, Simon, zadeklarowany kawaler spędza święta z rodzicami, a Peter wraca do Polski, żeby

spędzić choć kilka dni w roku z rodziną.

Punktualnie w południe wyruszają. Marc prowadzi wyprawę, dzierżąc kompas w zmarzniętej

dłoni odzianej w trzy pary rękawic. Niezależnie od tego, jak ustawi urządzenie, igła wskazuje

południe, co oznacza, że są coraz bliżej celu. Marc słyszy, jak Kamal i Anna rozmawiają o swoich

rodzinach. Dziewczyna z uśmiechem słucha opowieści Araba o jego młodszych kuzynach. Jacques,

Simon i Peter zawzięcie dyskutują o czymś, zostając kilka kroków dalej – Rogers nie może

stwierdzić, o czym konkretnie.

Po kilku minutach marszu Marc słyszy wołanie Petera. Z początku nie rozumie jego słów, lecz

po spojrzeniu na entuzjastyczne reakcje pozostałych, już wie, o co chodzi.

9

Page 11: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Zdobyli biegun północny jako jedyni podczas nocy polarnej.

Marc czuje się spełniony i dumny. Poświęcenie opłaciło się, lecz teraz… Teraz widzi, że wolałby

spędzać święta z rodziną. I właśnie to postanawia zrobić za rok.

Emilia Mitrus

Praca nagrodzona w Powiatowym Konkursie

„Opowieści wigilijne”

II miejsce

10

Page 12: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Ludzie się zmieniają

Nazywam się Zosia Kowalik, mam 12 lat i mieszkam w domu, w którym żadne dziecko

nie powinno być. No dobra. Nie będę owijać w bawełnę. Jestem w sierocińcu prowadzonym

przez siostry zakonne w Warszawie. Moich rodziców nie znam. Mój tata nie żyje, a mama,

gdy mnie urodziła, od razu oddała mnie do domu dziecka. Podobno była bardzo młoda,

gdy przyszłam na świat. Nie wiem, czy jeszcze żyje. Szczerze mówiąc, guzik mnie to obchodzi.

Nienawidzę jej. Życzyłabym jej wszystkiego najgorszego. Porzuciła mnie jak psa. No, ale nie

będę płakać nad rozlanym mlekiem.

Mieszkam w pokoju z dziewięcioletnią Basią. Jest drobna, ma piękne czarne włosy i fiołkowe

oczy. Zawsze chciałam być taka, ale jestem piegowatą blondynką z szarymi oczami. Basi

rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Oni ją kochali. Była ich oczkiem w głowie.

Teraz szykujemy się do Wigilii. Zawsze jest dobry barszcz, pyszne pierogi oraz fajne prezenty.

Na końcu moje ulubione ciasto. Śliwkowe! Już wszyscy zasiedli do stołu. Siostra Benedykta

przeczytała Ewangelię. Właśnie gdy brałam drugą porcję deseru, podeszła do mnie zakonnica

i powiedziała:

- Ktoś do ciebie!

O mało się nie zadławiłam. Do mnie? Czy w ogóle ktoś wie, że istnieję?

- Kto to? - zapytałam, gdy już uzyskałam równowagę ducha.

- Chyba będzie najlepiej, jak sama się przekonasz.

Poszłam żwawym krokiem za siostrą Benedyktą. Ciekawe, kto to jest? Doszłyśmy do samego

wyjścia, a tam stała blondynka w wieku około 30 lat. Miała szare oczy bijące chłodnym

blaskiem. Wyglądała tak samo jak ja, tylko nie miała piegów. Była cała blada. Łzy cisnęły się

jej do oczu, lecz usta, pomalowane krwistą szminką, układały się w miły uśmiech.

- Cześć! - powiedziała słodko pani i zamrugała swoimi długimi rzęsami.

- Dzień dobry - odpowiedziałam niepewnie.

- To może zostawić panią i Zosię samą? - spytała zakonnica.

- Och tak, dziękuję – stwierdziła nieznajoma.

Siostra odeszła. Miałam ochotę jak najszybciej stąd odejść. Czułam się nieswojo. Milczałam

i patrzyłam na podłogę. Czego ta kobieta ode mnie chce?

- Spójrz mi córeczko prosto w oczy, proszę… - rzekła drżącym głosem. Jak to? Córeczko?

Chyba mnie z kimś pomyliła. - Słucham? – bąknęłam.

- Powiem ci to prosto z mostu. Jestem twoją mamą.

11

Page 13: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Niemożliwe! Moja mama?! Ta, która mnie porzuciła?! Nie, to musi być sen! Jakim prawem

ona ma czelność tu przyjeżdżać i rujnować mi życie?!

- Posłuchaj mnie. Ja tego nie chciałam. Po prostu, spanikowałam i zrobiłam najgłupszą rzecz

w moim życiu. Teraz tego żałuję z całego serca!

- I co z tego?! Trzeba było pomyśleć, że zostawiasz małe dziecko a nie jakiegoś szczeniaka!

- Wybacz mi. Ludzie robią różne głupstwa.

Nie mogłam tego wszystkiego słuchać. Miałam dość. Uciekłam do mojego pokoju.

Zatrzasnęłam drzwi. Tam Basia ubierała swoją nową lalkę.

- Co się stało?- spytała.

Nie odpowiedziałam. Nie mogłam. Gdybym coś powiedziała, rozpłakałabym się jak

niemowlę. Nie chciałam beczeć przy niej. Ona zawsze mnie podziwiała, że nigdy nie płaczę.

Ale czułam, że łzy cisną mi się do oczu. Chciałam raczej pogadać z siostrą Benedyktą.

Szukałam jej wszędzie i wreszcie znalazłam.

- I co? – spytała pogodnie zakonnica.

- Moja mama chce, żebym jej wybaczyła.

- To wybacz.

- Jak to?

- Ludzie się zmieniają. Jest Wigilia i serce wprost krzyczy, żebyśmy wybaczali. Tak.

To magiczny czas.

Siostra miała rację. Wybaczę jej. W końcu to moja mama. Gdyby nie ona, nie byłabym

na świecie. Poszłam do niej i zastałam ją płaczącą. Żal mi ścisnął serce. Wtuliłam się

w ramiona mamy.

- Wybaczam ci, mamo.

- Naprawdę?

- Tak.

Przytuliła mnie mocno i wycałowała, mówiąc cały czas:

- Kocham cię, córeczko.

- Ja ciebie też, mamo. Mam do ciebie prośbę.

- Jaką?

- Zaadoptujesz Basię? To moja najlepsza przyjaciółka. Jest dla mnie jak siostra.

- Oczywiście.

Siostra Benedykta miała rację. Ludzie się zmieniają.

Joanna Nerlo VI c

12

Page 14: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

„Nie wystarczy mieć serce, trzeba mieć ład serca”

Kardynał Stefan Wyszyński

Było piękne, słoneczne popołudnie. Max wrócił ze szkoły. Jak zwykle, rzucił plecak

przy wejściu i usiadł wygodnie przed telewizorem. Leniwie przełączył kanały w poszukiwaniu

jakiegoś ciekawego programu, jego uwagę zwróciła informacja o 13-letnim Kubie chorym

na białaczkę, którego wielkim marzeniem dostać mnóstwo urodzinowych kartek z różnych

stron świata.

– Szkoda dziecka – pomyślał Max – Pisanie? To nie dla mnie. Mam ciekawsze zajęcia.

Max do wieczora bawił się z kolegami.

– Słyszeliście o akcji pisania życzeń dla Kuby? – Zapytał Tomek, jego kolega.

– Nie masz dosyć pisania w szkole? – zaśmiał się Sylwek.

– Lepiej pograjmy na Internecie!

Max włączył komputer. Na pierwszej stronie przeglądarki był artykuł i zdjęcie Kuby na łóżku

szpitalnym. Chłopiec ze zdjęcia patrzył się na niego smutnymi oczami.

– Może jednak do niego napiszę? – pomyślał Max – A co będzie, jak wszyscy go zignorują?

Kubie będzie przykro.

Na drugi dzień Max wstał wcześnie rano. Pobiegł na pocztę, wysłał choremu rówieśnikowi

własnoręcznie wykonaną kartkę. Ze zdumieniem odkrył, że napisanie paru życzliwych słów

do nieznanego chłopca sprawiło mu przyjemność.

– Mam nadzieję, że Kuba dostanie mnóstwo kartek z całego świata i będzie częściej

się uśmiechał.

Przez cały dzień Max czuł się tak, jakby to on dostał wymarzony prezent.

13

Page 15: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

„Przebaczaj wszystko, wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy”

Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński

Siedziałam sama w domu. Wybiła 13:00. Minął już rok od tragicznej śmierci mojego męża

Damiana. O tej samej godzinie i tego samego dnia rok wcześniej dostałam wiadomość, że on nie

żyje. Boże, czemu on?! Był dobrym katolikiem, wysportowanym i życzliwym mężczyzną.

Wszystkim dookoła pomagał. Byliśmy małżeństwem tylko kilka miesięcy. Czemu los nas

rozdzielił?! Miałam czasami wrażenie, że Bóg nie istnieje. Bo gdyby istniał, toby Damian jeszcze

żył, a ten pijak, który go potrącił, powinien umrzeć! Nikomu nigdy nie życzyłam tego, ale temu

mordercy, owszem.

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto mógłby mnie odwiedzić o tak dziwnej godzinie

i akurat w tym dniu? Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, ruszyłam żwawym krokiem do drzwi.

Przekręciłam zamek w drzwiach i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się niski mężczyzna

z kędzierzawymi włosami oraz z ładnie wygoloną brodą.

- Pani Zofia Kowalik? - zapytał mnie z zakłopotaniem.

- Tak. Czy coś się stało? - mówiąc to, przypatrywałam mu się raz po raz.

Ten wyraz twarzy. Jakbym go kiedyś widziała.

- Ja… - urwał nagle.

- Tak? - ponaglałam go, gdyż chciałam odpocząć w tym okropnym dniu.

- Pani pewnie mnie pamięta – chwilę się wahał i wziął ogromny oddech. - To ja spowodowałem

ten wypadek… - wymamrotał.

Czułam jakby ktoś wbił mi nóż w samo serce. Ten pijak, ten morderca on miał czelność

tu przychodzić?!

- Czego pan od mnie chce?! - głos mi drżał i łzy napływały do oczu.

- Proszę tylko o wybaczenie - wydukał.

- Co, proszę?! Pan zabija mi mojego męża, a ja mam panu od tak wybaczyć?! Proszę już stąd iść! -

zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.

Ruszyłam w stronę stolika, siadłam na krześle i płakałam jak małe dziecko. Co miałam

robić? Musiałam odreagować psychiczne, więc wyszłam do sklepu po małe zakupy. Doszłam

do miejskiego parku.

Był czerwiec. Piękny to miesiąc. Park o tej porze wyglądał zachwycająco. Białe róże

oplatały ogrodzenie. Kilka metrów od fontanny w stylu barokowym posadzono krzaki różowych

róż oraz aksamitki. Wszystko to tworzyło harmonię. Patrzyłam na te fioletowe goździki. To przy

nich Damian mi się oświadczył…… Wybudziłam się nagle z moich przemyśleń i zobaczyłam tego

mężczyznę, który był wcześniej u mnie i innego. Ten drugi trzymał w ręce alkohol. Instynkt kazał

mówić ten znienawidzony przez ze mnie człowiek.

14

Page 16: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Joanna Nerlo, kl. VI c

- Radek, co ja powinienem teraz zrobić? Przecież ona nie chce mi wybaczyć -westchnął.

- A czy ja wiem, Andrzej? Po co ci jej wybaczenie?

- Ty nic nie rozumiesz. Cały czas dręczy mnie ten sen….

- Jaki sen? - przerwał mu Radek i napił się alkoholu.

- No, ten sen - podrapał się po karku Andrzej. - Jak tego faceta potrącam. On miał chyba na imię

Damian.

- Po co się przejmować - Radek wzruszył ramionami.

- Po co się tak przejmować, tak?!- drugi mężczyzna wybuchnął gniewem. -Ja ci powiem,

po co się tym przejmować! To ja powinienem zginąć, a nie Damian! To przez ten śmieć stałem

się mordercą! To… - nie wytrzymał, wyrwał butelkę koledze i cisnął nią o ziemię jak kamieniem.

Butelka potłukła się w drobny mak. Przelękłam się, więc jeszcze bardziej się schowałam.

- Oszalałeś?! - krzyknął Radek.

Andrzej ruszył w moją stronę. Było już za późno, żeby uciec. Popatrzył na mnie załzawionymi

oczami. Odwróciłam się na pięcie i uciekłam. Pobiegłam do domu. Włączyłam laptop.

Przeglądałam strony internetowe, gdy nagle natknęłam się na „Cytaty Kardynała Stefana

Wyszyńskiego”. Kliknęłam. Przeglądałam je i nagle zobaczyłam taki wpis: „Przebaczaj wszystko

wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy”. Te słowa brzęczały mi w uszach. Popatrzyłam na zegar.

Była 18. Położyłam się spać. Byłam tym wszystkim bardzo zmęczona. Śnił mi się Damian. Byliśmy

razem na łące. Byliśmy szczęśliwi. Tak jak wcześniej. Powiedziałam do mojego męża:

- Tak bardzo mi ciebie brak. - Po tych słowach przytuliłam go.

- Ja zawsze będę z tobą, skarbie. Przebaczaj wszystko, wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy….

Obudziłam się. Była 19. Ubrałam się szybko i wyszłam z domu. Pobiegłam do parku. On tam

siedział. Podeszłam do Andrzeja.

- Wybaczam panu - powiedziawszy to, położyłam rękę na jego ramieniu.

Podniósł głowę i wstał z ławki.

- Naprawdę? - spytał.

Przytaknęłam.

- Dziękuję - w jego oczach pojawiły się łzy.

- „Przebaczaj wszystko, wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy”… - wyszeptałam.

15

Page 17: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Szanowna Dyrekcjo! Drodzy Nauczyciele! Kochani Rodzice, Koledzy i Koleżanki!

„Podobno w przemówieniu pierwsze zdanie jest zawsze najtrudniejsze. A więc mam je już

za sobą… „. Mimo iż, Wisława Szymborska wypowiadała się o poezji, myślę, że mnie również

będzie tak ciężko.

Jest to nasz ostatni dzień w murach tej szkoły. Przeżyliśmy tu wiele niesamowitych chwil,

które z radością będziemy wspominać. W imieniu wszystkich uczniów klas trzecich gimnazjum

chciałabym serdecznie podziękować wszystkim nauczycielom za trud włożony w nasze

kształcenie w tej szkole oraz za dobrą opiekę nad nami.

Dziewięć lat temu przyszliśmy tutaj jako małe dzieci, które nie zdawały sobie sprawy z tego,

co je czeka. Dziś stoimy prze państwem jako dojrzali i pewni siebie ludzie. Czeka nas nowa

przygoda, nowa szkoła, koledzy oraz nauczyciele. To, że w dniu dzisiejszym musimy

się pożegnać to wcale nie oznacza, że to koniec. Winston Churchill powiedział „to nie jest

koniec to nawet nie jest początek końca to dopiero koniec początku”. Jak najbardziej się z nim

zgadzam. Jesteśmy jeszcze młodzi, mamy całe życie przed sobą, a dzisiaj kończymy

z pierwszym etapem i wkraczamy w dorosłość. Ten dzień jest dla nas niesamowity, gdyż

musimy zakończyć „ten początek”. Lecz jest nam przykro, gdyż musimy się rozstać z klasą

przyjaciółmi i naszymi ulubionymi nauczycielami. Będziemy z uśmiechem wspominać zabawne

sytuacje z codziennego życia w szkole. Dziękujemy za trud kształcenia i wychowania,

za przekazywanie wiedzy i szczególnie za cierpliwość i wyrozumiałość, gdyż zdajemy sobie

sprawę, iż byliśmy trudną klasą.

Chcemy szczególnie podziękować naszym wspaniałym rodzicom za wsparcie i troskę

w ciągu tego okresu nauki. Dziękuję Wam koledzy i koleżanki za każdą mile spędzoną chwilę.

Nasze wspólne zabawy, cudowne wycieczki zostaną mi na długo w pamięci. Życzę Wam wielu

sukcesów w życiu szkolnym i prywatnym. Aby na Waszych twarzach zawsze był obecny

uśmiech. Jesteście wspaniali!

Dziękuję jeszcze raz wszystkim! Życzę Wam mnóstwo osiągnięć i aby w tej szkole wciąż

panowała tak radość, gdy my od Was odejdziemy. Dziękuję!

Milena Misiak, kl. IIIB

Przemówienie

16

Page 18: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Przemówienie

Szanowna Dyrekcjo, Nauczyciele, Pracownicy szkoły, drodzy koledzy i koleżanki. Pragnę

uroczyście powitać Was w tym szczególnym dla nas, trzecioklasistów dniu. Widzimy

się w murach naszej szkoły po raz ostatni. Po wakacjach każdy z nas pójdzie w swoją stronę.

Czy podejmujemy słuszne decyzje dotyczące naszej przyszłości? Jak mówił Sokrates „kto wie,

co jest dobre, będzie czuł dobro”. Tak samo my mamy nadzieję, że nasze wybory były trafne

i odczujemy dobro wynikające z naszych decyzji. Czy szkoła bez nas będzie taka sama?

Czy będzie Wam nas brakować? Okaże się za jakiś czas.

W imieniu wszystkich uczniów klas trzecich serdecznie dziękujemy Dyrekcji, nauczycielom

za trud, jaki włożyli w naszą edukację, że dzięki Państwu możemy iść w świat z wiedzą, jaką

nam Państwo przekazali. Wszystko przemija, ktoś odchodzi, przychodzi, ale wychodzimy stąd,

z nadzieją, że pozostaną po nas miłe i dobre wspomnienia. Jeszcze raz wszystkim, którzy byli

z nami przez ten czas, bardzo gorąco dziękuję.

Arkadiusz Kubera klasa IIIB

17

Page 19: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Legenda o powstaniu Kamionki

Dawno, dawno temu, kiedy w Polsce rządzili jeszcze królowie, żył w Lublinie stolarz Jasio.

Żyło mu się dobrze, lecz tłum i hałas wielkiego miasta cały czas mu przeszkadzały i powodowały

ból głowy. Wreszcie nie wytrzymał, spakował tobołek, sprzedał stolarnię i wyruszył w świat

na poszukiwanie najcichszego miasteczka. Po drodze zawitał do osady, gdzie życie toczyło

się spokojnie. W pierwszych dniach polubił to życie, ale później okazało się, że nie jest tam

tak różowo. Wszędzie roznosił się zapach obornika a drogi były, szczególnie w deszczowe dni,

wielkim morzem błota, ludzie często chorowali. Szybko się spakował i znowu wyruszył w świat.

Idąc przez las, usłyszał donośne wołanie o pomoc. Szybko pobiegł w tamtą stronę. Zobaczył

zbójów pastwiących się nad młodzieńcem, którego wcześniej ograbili. Jasiek szybko zbiegł

z pagórka.

- No co, zbóje - krzyczał, bijąc ich niemiłosiernie. - Nie dość, że ograbiliście, jeszcze chcecie

zabić!

Przerażeni rozbójnicy pouciekali, zostawiając Jaśka z młodzieńcem. Chłopak pomógł wstać

poszkodowanemu i pozbierać mu jego rzeczy.

- Dziękuję za ratunek-powiedział młodzieniec.

- Nie ma za co - odrzekł Jasio. - Wiesz może, gdzie jest najspokojniejsze miasto w Polsce?

- Idź na północ.

Jasio wysłuchawszy wskazówek młodzieńca, wyruszył we wskazanym kierunku. Szedł przez las,

ale miasteczka nie widział. Nagle usłyszał przeraźliwy płacz dochodzący gdzieś spośród drzew.

Pobiegł w tamtą stronę, myśląc, że znowu kogoś zbójcy napadli. Podszedł bliżej i zobaczył

płaczącego chłopca.

- Mama mnie zbije - łkał malec - to była jej ulubiona chusta!

- Nie martw się, chłopczyku, pomogę ci ją wyczyścić-pocieszał go Jaś i wziął od niego zabłoconą

chustkę. Zanurzył ją w strumyku, wypłukał dokładnie i wysuszył na słońcu.

- Dziękuję ci bardzo! Dzięki tobie uratowałem moją pupę od kijka! - krzyczał zadowolony. - Jak

ci się mogę odwdzięczyć?

- Powiedz mi, gdzie jest najspokojniejsze miasto w Polsce?

- Idź na północ-odpowiedział chłopiec.

Jasio ruszył na północ, ale jak miasta nie było, tak nie było. Nagle znowu usłyszał krzyki

dochodzące tym razem znad rzeki. Szybko pobiegł w tamtą stronę, nie zwracał nawet uwagi

na gałęzie krzaków, które drapały jego ręce i twarz. Kiedy się przedarł przez zarośla, zobaczył

starca stojącego po kolana w rzece, trzymającego na plecach wiązkę chrustu.

- Pomocy- krzyczał starzec- ugrzęzłem w mule.

Jasio szybko wskoczył do rzeki i pomógł mu się wydostać.

18

Page 20: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

- Dziękuję ci, teraz mogę wrócić do domu i napalić w piecu -powiedział starzec. - Nie ma za co. Wiesz może, gdzie jest najspokojniejsze miasto w Polsce? - zapytał Jaś. - Idź na północ- odpowiedział staruszek. Jasio znowu wyruszył na północ, ale dzień zbliżał się ku końcowi, więc postanowił przespać się na polanie. W nocy miał dziwny sen. Śniło mu się, że podchodzi do niego jakaś biała postać. Gdy się zbliżyła, chłopak ze strachu się odsunął, lecz zjawa powiedziała ciepłym i kojącym głosem, aby się nie bał. Spojrzał jej w twarz i rozpoznał mężczyznę, którego widział kiedyś na obrazie. - Pomogłeś mi w mojej wędrówce po świecie, więc teraz ja pomogę tobie – mówiąc to, Jezus podał mu złoty klucz. – Tam, gdzie rzucisz ten klucz, powstanie najspokojniejsze miasto w Polsce. Jaś usłyszał ciche brzdęknięcie klucza, zobaczył mocne światło, które na ułamek sekundy go oślepiło. Obudził się, ale nadal coś go raziło w oczy. Pobiegł do miejsca, z którego pochodziło jasne światło. Odchylając kępę trawy, zobaczył złoty klucze swojego snu wetknięty w norę kun zwanych wtedy kamionkami. Wyciągnął klucz i już wiedział, że znalazł to, czego szukał. Przez kilka tygodni budował dom, w którym zamieszkał. Obok niego zaczęli osiedlać się ludzie, którzy również poszukiwali spokoju i ciszy. Zbiegiem lat niewielka osada zaczęła się zmieniać w miasteczko tak spokojne, że w pobliżu niego zbudował pałac sam Jan Zamoyski. Jasio nazwał miasteczko Kamionką od kun, którym zniszczył norkę. W herbie miasta zamieścił klucze i tak już zostało. Dzisiaj możecie wybrać się w podróż na północ od Lublina, przyjechać do Kamionki i zobaczyć, że ludzie są tu szczęśliwi, że nadal jest to miła, spokojna miejscowość, niedaleko której stoi piękny pałac Zamoyskich.

Stanisław Zbita, kl. VIc

19

Page 21: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Legenda o rzece Parysówce

Parysówka to piękna rzeka przypływająca przez Kamionkę, cudowną, niewielką miejscowość

na Lubelszczyźnie. Dzisiaj możemy podziwiać jej jasne, piaszczyste dno

i krystaliczną wodę, choć wiele wieków temu było tam tylko puste koryto. Nawet gdy deszcz

padał niemiłosiernie, nigdy nie mogło się napełnić, gdyż bogowie słowiańscy rzucili na nie urok.

Deszcz od razu wsiąkał w ziemię. Ludzie się osiedlali w pobliżu wyschniętej rzeki i dobrze

im się wiodło, bo gleba wokół była urodzajna. Zamieszkała tu także rodzina pewnego kowala.

Ich najstarszy syn Bosław miał jednak tylko hulanki w głowie. Ze wszystkimi kobietami flirtował.

Zamiast wziąć się do roboty to do karczmy chodził i całe dnie tańczył. Wydawał pieniądze ojca

bez opamiętania. Pewnego razu ojciec rzekł do niego:

- Synu, jeśli chcesz dalej tu mieszkać, idź do najbliższej chałupy i poproś o pracę, ponieważ ode

mnie ani grosza już nie dostaniesz! - Powiedziawszy to, huknął pięścią w stół.

- Dobrze, ojcze! – odpowiedział niezadowolony Bosław.

Po co mu było do roboty iść, jak on tylko balować chciał? A był to chłopak nad wyraz przystojny,

podobał się dziewczętom i nawet w bogatą rodzinę udałoby mu się wżenić. Jednak nie mógł

podważyć pomysłu ojca. Poszedł do najbliższej chałupy, którą zamieszkiwał hodowca owiec.

Zakołatał w drzwi.

- Czy mógłbym tu znaleźć pracę, miłościwy panie?

Gospodarz wyjrzał z domu.

- Tak. Owiec nie ma kto na pole wyganiać, a młody już nie jestem. Syna też nie posiadam, tylko

córkę, ale ona nie da rady upilnować wielkiego stada, bo to jeszcze prawie dziecko - machnął

ręką, gdy wypowiedział te słowa.

Bosław bez zastanowienia przyjął robotę. Wciąż w uszach słyszał słowa gospodarza o jego

córce, od razu pomyślał więc, że wżeni się w tę rodzinę i pieniądze będzie mógł od teścia brać,

ile tylko zechce. Codziennie gnał owieczki na pole i pasł je. Gdy zaś zaszło słońce, wracał

ze stadem do obory. Jednak, gdy poznał już córkę właściciela owiec, zamiast do chałupy wracać,

zaczął smalić cholewki do Ludomiry. A była to śliczna dzieweczka.

20

Page 22: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Włosy miała koloru zboża, zawsze splecione w gruby warkocz, oczy fiołkowe zapatrzone

marzycielsko w piękno otaczającej natury. Na próżno jednak Bosław próbował zdobyć jej względy,

gdyż ona kochała innego. Jednak nie poddawał się.

Pewnego dnia, gdy odprowadzał owce do zagrody, zobaczyła go nimfa, służąca bogini Siwej,

czczonej przez Słowian połabskich. Zakochała się w nim tak mocno, że kazała słońcu nie zachodzić,

dopóki jej ukochany nie wróci. Wilkom i rysiom kazała go omijać z daleka. Prosiła chłopaka,

żeby ją kochał, a ona podaruje mu wszystko, nawet gwiazdy. Bosław, zakochany w Ludomirze,

ignorował nimfę Kazimierę, która na próżno próbowała zdobyć jego serce.

Młodzieniec wciąż myślał o córce gospodarza. Postanowił porwać swoją ukochaną. Zamierzał

ją wywieźć daleko i tam poślubić. Zaprzągł wóz i z pojmaną Ludomirą uciekał wyschniętym

korytem rzeki. Nimfa Kazimiera wszystko widziała, zaczęła płakać i rozpaczać.

- Och, Siwo! Jam ci wiernie służyła. Proszę cię, spełnij moją prośbę. Ukaż tego młodzieńca, który

bezlitośnie złamał mi serce! - krzyknęła do nieba.

Bogini spełniła prośbę. Zaczął padać obfity deszcz. Bosław nie przejął się tym i jechał dalej. Był

pewien, że zaklęte koryto rzeki nigdy nie napełni się wodą, więc nie ma żadnego zagrożenia.

Bardzo się mylił. Nie wiedział, że Siwa zdjęła klątwę. Srodze ukarała młodzieńca, który odrzucił

miłość jej ulubionej nimfy. Wóz został zatopiony. Młodzieniec wraz z porwaną dziewczyną zginęli.

Na pamiątkę tego tragicznego zdarzenia, rzekę, którą już zawsze płynie wartka woda, mieszkańcy

Kamionki nazwali Parysówką, ponieważ historia Bosława przypominała ludziom mityczną postać

Parysa, który porwał piękną Helenę.

Joanna Nerlo, kl. VIc

21

Page 23: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Średniowieczny list

Mistrzu Czcigodny!

Wdzięczen Ci jestem, że pomiędzy Licznymi w ostatnim czasie podróżami po ziemiach Polan, które odbywasz, znalazłeś czas, aby list napisać do mnie. Żywię ogromną nadzieję, że w najbliższym czasie sprzyjającym się dla mnie okaże i będę mógł Cię gościć w farze naszej św. Michała, Gdzie nie tylko ja, ale i braciszkowie moi zaszczyceni będziemy widzieć tak zacnego uczonego.

Od kilku tygodni nosiłem się z zamiarem napisania do Ciebie, bo wokół nas rozgrywają się sprawy wagi ogromniej, ale na przeszkodzie stanęła mi natura sama. Wiosna tego roku zalała nas ogromną ilością deszczu i Bystrzyca, Czerniejówka i Czechówka rozlały się dalej niż zazwyczaj. Jak wiesz pola nasze położone są aż na Hałdowie, a ja i bracia moi musieliśmy włożyć trud ogromny, aby zapewnić sobie plony, które pozwolą nam przeżyć do następnych zbiorów. Ale odłóżmy na bok sprawy tak przyziemne, bo piszę donieść ci o zmianach, jakie zachodzą po ślubie księcia Polan Mieszka z czeską księżniczką Dobrawą.

Atoli, książę otrzymał łaskę chrztu, albowiem Dobrawa szczerze przywiązana do wiary katolickiej, nie pierwej miała ochotę pójść za mąż, zanimby całe królestwo polskie wraz z samym władcą nie otrzymało znamienia wiary chrześcijańskiej. Mieszko, który jest z goła pierwszym i najdostojniejszym władcą Polski, swoim czynem chciał nie tylko zrównać się z innymi przywódcami i zawrzeć potrzebne sojusze, ale tez wylać promienne światło nowej gwiazdy na swoją ojczyznę i wszystkich poddanych. Nieść jak najdalej to światło pomagają mu duchowni, którzy przybyli tu razem z nową żoną Mieszka-Dobrawą- z Czech. Niestety na naszej Lubelszczyźnie, Mistrzu, po ogłoszeniu przez możnowładców nakazu zniesienia pogańskich świąt i przyjęcia wierzeń chrześcijańskich wybuchać ruchawki. Ze Wzgórza Staromiejskiego nie raz przyszło nam patrzeć na sceny wołające o pomstę do Nieba, a Czechówka i Bystrzyca wielokroć obmywały zbolałą ziemię i spływały do Bałtyku plamiąc go czerwienią. Chodź powoli topnieją lody niewiary i dzikie wino pogan i przemienia się w szlachetna winorośl, nadal krwawe bunty chłopów są jeszcze krwawiej zażegnywane przez rycerzy. Jednak lud, choć nieszczęśliwy, spogląda z nadzieja na oblicze monarchy, szuka u niego pomocy i zrozumienia.

W ciężkich czasach żyć nam przyszło, Mistrzu, ale i w pięknych, bo dał nam Pan być świadkami przemiany naszych pogan w Bożą winorośl. Pozostaje nam tylko mieć nadzieje, że krzewy te już wkrótce wydadzą szlachetne owoce. Nowiny, które miałem przekazać, już przekazałem, tak więc żegnam Cię Mistrzu. Nie omieszkam jednak powiadomić Cię niedługo o ważnych sprawach, które dziać się będą.

Powierzam Ciebie i dzieło Twoje w opiece Boga w Trójcy Jedynego i Matce Przenajświętrzej.

Sługa twój i uczeń

Wincenty z Lublina

Natalia Rola, kl. II a

22

Page 24: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Lekcja języka polskiego

To miała być zwykła lekcja języka polskiego, dzień jak co dzień, jednak była to wyjątkowa

lekcja. Pani jak zwykle sprawdziła obecność. Za moment wyłączyła tablicę interaktywną

i prezentację o Kardynale Stefanie Wyszyńskim. W przedstawionej prezentacji było bardzo

dużo zdjęć Kardynała i liczne cytaty słów wypowiedziane przez niego w trakcie jego życia.

Nauczycielka nagle spytała:

- Czy wiecie kto jest patronem naszej szkoły?

Nagle Sylwek odparł:

- Ja jestem patronem naszej szkoły!

Cała klasa wybuchła śmiechem. Nagle Kasia, najlepsza uczennica w klasie poprawiła błędną

odpowiedź Sylwka:

- Patronem naszej szkoły jest Kardynał Stefan Wyszyński.

Pani powiedziała, że to poprawna odpowiedź. Pod koniec lekcji Pani zapytała mnie jaki cytat

najbardziej mi się podobał. Poprosiła również, żebym uzasadniła swoją odpowiedź.

Ja odpowiedziałam:

- Mnie najbardziej podobał się cytat „Powszechnie mówi się, że: czas to pieniądz. A ja wam

powiem: czas to miłość”! Wybrałam ten cytat, ponieważ pieniądze nie są w życiu ważniejsze

od miłości, to miłość jest najważniejszą wartością w życiu. Sama przekonałam się o tym, gdy

zmarła mi bardzo bliska osoba. Uświadomiłam sobie wtedy, że trzeba kochać ludzi bliskich,

gdyż szybko od nas odchodzą. Zrozumiałam, że najważniejszą wartością jest miłość. Chociaż

światem rządzą pieniądze, to i tak nie wypełnią one pustki po zmarłej osobie. Swój czas trzeba

poświęcać swojej rodzinie, bliskim, aby dawać im miłość.

Nauczycielka przyznała mi rację i wstawiła mi 5 za wyczerpującą i mądrą wypowiedź. Po chwili

usłyszeliśmy dzwonek na przerwę i wybiegliśmy z klasy. To był koniec lekcji.

Oliwia Mitura, kl. VI b

23

Page 25: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Witaminki

Witaminki są dla mej zdrowej minki.

Zawsze dzieci je znajdują

i w konkursach wygrywają.

Kiedy zjadam dużo warzyw,

jestem zdrowy i ciekawy.

Mikołaj Siłuch, kl. Ia

***

Chcesz być zwinny jak wiewiórka?

Chcesz być szybki jak zajączek?

Chcesz być siny jak miś?

Więc warzywa jedz od dziś!

Julia Kamińska, kl. Ic

***

Żeby zdrowe życie mieć,

trzeba tylko chcieć!

Jedz jabłuszka i cytrynki,

by mieć dużo witaminki.

Nie leń się i nie kładź spać!

Łap za piłkę i idź grać,

biegaj, prostuj, zginaj, skacz!

Nie pij, nie pal to zabija!

Życie przecież to niekrótka chwila…

Kinga Marczak kl. IId

Witaminki i roślinki

Witaminki i roślinki

rosną wzdłuż mojej ścieżynki.

W moim małym ogródeczku

jest bez liku ich w rządeczku.

Ja w pietruszce występuję.

Moja siostra zaś w marchewce.

Ja za młodość odpowiadam.

Zjadaj mnie to dobra rada.

Otylia Siłuch kl. IIc

24

Page 26: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Zdrowe odżywianie!

Zdrowo żyję i jem zdrowo,

wokół mnie tak kolorowo.

Tu pomarańcza, tam kapusta,

Moja dieta nie jest tłusta.

Jest bogata w witaminy,

to właśnie jedzą zdrowe dziewczyny.

Ręka w górę, noga w bok,

Wykonuję żabki skok.

Biegam wkoło i już drugie okrążenie leci,

Biorą ze mnie przykład wszystkie dzieci.

Mniej słodyczy, więcej warzyw,

mniej produktów co się smaży.

Jedz owoce, soki pij,

będziesz wtedy długo żył!

Gabrysia Prażmo, kl. IId

Zdrowie

Jem warzywa i owoce

Z mamą nigdy się nie droczę,

Bo wiem, że zdrowe żywienie

Wpływa dobrze na krążenie.

O słodyczach już nie myślę

Na przekąskę wolę wiśnie,

Jabłka, gruszki i truskawki

Zamiast słodkiej czekoladki.

A na obiad na talerzu

Brokuł z kalafiorem leży.

Biją się o swoją kolej,

Który pierwszy, który lepszy,

Który z nich jest najsmaczniejszy.

Lecz bez sensu są ich kłótnie,

Bo dziś każdy z nich

W mym brzuszku utknie.

Filip Szysiak, kl. Id

25

Page 27: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Zdrowie

By być zdrowym, trzeba wiedzieć,

co jest ważne w naszej diecie.

Są owoce i warzywa,

picie wody też jest chyba.

Choć nie złapiesz wieloryba,

dobrą rybkę też zjeść trzeba.

Aby zdrowym być,

dużo mleka trzeba pić.

Ruch i sport to dobra sprawa,

bo to świetna jest zabawa.

Każdy człek to przecież wie,

tylko zdrowie liczy się.

26

Page 28: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Kamionka, 3.04.2016r.

Droga Ziemio!

Na samym początku mojego listu chciałam Cię bardzo przeprosić, że Cię

zanieczyszczamy. Pewnie jesteś na nas bardzo zła, ale ludzie niszczą

też siebie. Postaram się jak najlepiej segregować śmieci i inne odpady.

Będę też dbać o zwierzęta, żeby miały gdzie mieszkać. Nie będę

marnować papieru, wody, żebyś była zielona i niebieska i żebyś była

najpiękniejszą planetą w całym kosmosie.

Karolina

Kamionka,27.04.2016r.

Droga Ziemio!

Na początku mojego listu serdecznie Cię pozdrawiam. Chciałabym

zapytać, jak się czujesz, bo słyszałam, że chorujesz. Wiem, że nie jest Ci

łatwo oddychać. Twoja choroba to nasza wina. Ludzie nie dbają

o Ciebie. Zanieczyszczają wody, nie segregują odpadów, wycinają lasy,

emitują dużo szkodliwych gazów. Musimy to zmienić! Ja będę:

pomagała w segregacji odpadów, oszczędzała wodę i prąd, ograniczała

jazdę samochodem. Myślę, że działania pomogą i wrócisz do zdrowia.

Życzę zdrowia!

Weronika Daniewska kl. III a

27

Page 29: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Kamionka, 28.04.2016r.

Droga Ziemio!!!

Na początku mojego listu chciałabym się przedstawić. Nazywam

się Maksymilian Puliński, jestem uczniem klasy 3„a”. Chcę bardzo

serdecznie Cię pozdrowić! Dziękuję Ci, Ziemio za naszą kochaną przez

wszystkich przyrodę, za oceany, morza, jeziora i rzeki. Dziękuję

Ci jeszcze za to, że możemy się tu rozwijać, uprawiać nasze hobby

i spełniać nasze marzenia. Cierpisz przez nasze wyrzucanie śmieci

do lasów, parków i na łąki, zanieczyszczanie wód oceanów, mórz, jezior

rzek. Spaliny, które wydzielają samochody, pociągi, samoloty, trują

Twoje powietrze. Ziemio, wynagrodzimy Ci wszystko!!! Postaramy

się zadbać o Ciebie. Będziemy mniej jeździć pojazdami. Posprzątamy,

co się da!

Pozdrawiam

Maks

Kamionka, 28.04.2016r.

Kochana Ziemio!

Bardzo Cię kocham. Jest mi bardzo przykro, gdy moi koledzy zaśmiecają

Cię, bezmyślnie zrywają piękne, pachnące kwiaty wiosny, a potem

je wyrzucają. Chociaż jestem jeszcze mały, staram się Ci pomóc. Segreguję

z mamą śmieci. Oszczędzam wodę i światło. Dbam o zieleń i kwiaty

na rabatce przed domem. Chcę oglądać Cię coraz czystszą i piękniejszą.

Pozdrawiam Cię serdecznie

Krystian

28

Page 30: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Kamionka, 27.04.2016r.

Droga Ziemio!

Na wstępie mojego listu pragnę Ci bardzo serdecznie

podziękować, że mogę żyć na tak pięknej planecie jaką Ty jesteś.

Wiem doskonale, że musimy wszyscy o Ciebie bardzo dbać

i troszczyć się. Obiecuję Ci w mym liście, że będę i ja pomogła,

aby Cię chronić, np. segregując śmieci, dbając o czystość lasów,

pamiętając, że nie wolno palić plastików, śmieci, bądź wypalać

łąk. Kończąc list, chcę, abyś wiedziała, że dotrzymam moich

obietnic. Pragnę, byś była z nas dumna, bo czysta Ziemia

to więcej tlenu, świeżego powietrza.

Pozdrawiam Cię, Ziemio!

Zuzanna Mitura, kl. III a

29

Page 31: Świetlik nr 13 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Zespół redakcyjny: � Emilia Mitrus

� Marlena Adamczyk

� Małgorzata Korzeniowska

� Eliza Filipowicz

Opiekunowie: � Pani Halina Rybicka

� Pani Beata Wa&kowska

� Pan Grzegorz Wojciechowski

Wykorzystano obrazki z Google grafika

� Julia Natasza Gawrysiak

� Natalia Rączka

� Wojciech Skrzypiec