16
ROGER MOORHOUSE STOLICA HITLERA Życie i śmierć w wojennym Berlinie

Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Roger Moorhouse: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

Citation preview

Page 1: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

ROGER MOORHOUSE

Wie le aneg do tek do ty czy ło naj waż niej szych dy gni ta rzy Trze ciej Rze szy, a dwie ma naj częst szy mi ofia ra mi ka ry-ka tu ral nych przed sta wień pa da li Go eb bels i Göring. Pierw szym ulu bio nym te ma tem do dow cip ko wa nia by ła nie na sy co na żą dza sek su al na nie wy so kie go mi ni stra pro-pa gan dy. Su ge ro wa no mię dzy in ny mi, że ostat nią dzie-wi cą w mie ście po zo sta je anio ł na szczy cie ber liń skiej Ko lum ny Zwy cię stwa, al bo wiem to je dy na ko bie ta po za za się giem te go fi li gra no we go mów cy. Göring stał się za to obiek tem drwin z róż no ra kich po wo dów, mię dzy in ny mi z ra cji „nie spo ty ka ne go” cha rak te ru i le gen dar nej wręcz próż no ści. Te naj cel niej sze uwa gi na wią zy wa ły jed-nak przede wszyst kim do je go de kla ra cji z po cząt ko wych dni woj ny, kiedy to mówił, że je śli ja ki kol wiek sa mo lot prze ciw ni ka na ru szy nie miec ką prze strzeń po wietrz ną, to wów czas mar sza łek Rze szy zmie ni swo je za cne na zwi sko na in ne, ma ją ce mieć pe jo ra tyw ną wy mo wę – Mey er. Kie dy woj na po wietrz na roz go rza ła na do bre, sto łecz ne sy re ny prze ciw lot ni cze za czę ły być po wszech nie okre śla ne ja ko „trąb ki Mey era”.

(frag ment książ ki)

ROGER MOORHOUSERo ger Mo or ho use jest hi sto ry kiem spe cja li zu ją cym się we współ cze snej hi sto rii Nie miec. Wraz z Nor ma nem Da vie sem na pi sał i w 2002 ro ku wy dał dzie ło Mi kro ko smos. Por tret mia sta środ ko wo eu ro pej skie go. Vra ti sla via – Bre slau – Wro cław. W 2006 ro ku uka za ła się w Pol sce rów nież po przed nia książ-ka Mo or ho use’a: Po lo wa nie na Hi tle ra. Hi sto ria za ma chów na wo dza Trze ciej Rze szy. Obie książ ki zo sta ły wy da ne w Pol sce przez Znak.

Uczeń Nor ma na Da vie sa o woj nie widzianej ocza mi miesz kań ców Ber li na

Kie dy wy bu chła II woj na świa to wa, Göring obie cał miesz kań com Ber li na, że na sto li cę ty siąc let niej Rze szy nie spad nie ani jed na bom ba. Wkrót ce jed nak alianc kie bom bow ce po ja wi ły się nad mia stem. Kar ta woj ny od wró ci ła się. Nie ubła ga nie zbli ża ła się to tal na za gła da – front wschod ni.

Miesz kań cy Ber li na da lej wie dli swo je zwy kłe ży cie. Bo ry ka li się z prze dziw ny mi pro-ble ma mi. Za ciem nie nie to nie tyl ko co dzien ne drob ne utra pie nia (jak przy zga szo nych wszyst kich świa tłach nie wpaść pod sa mo chód?), ale też do sko na ła za sło na dla bez kar nie gra su ją ce go se ryj ne go mor der cy. Nie przy jem ną ko niecz ność spę dza nia dłu gich go dzin w schro nach i piw ni cach dzie ciom osła dza ły gry plan szo we, a do ro słym licz ne ro man se. Do no si cie li by ło tak du żo, że ge sta po od sy ła ło „życz li wych” z kwit kiem, ale za ra zem tyl ko w Ber li nie taj na po li cja nie po ra dzi ła so bie z an ty hi tle row skim ru chem opo ru.

Nie sa mo wi tą hi sto rię ży cia w sto li cy Hi tle ra pa sjo nu ją co spi sał Ro ger Mo or ho use, któ ry za de biu to wał na pi sa ną wraz z Nor ma nem Da vie sem hi sto rią Wro cła wia. Nie daw no dał się po znać tak że ja ko au tor be st sel le ro we go Po lo wa nia na Hi tle ra.

Fa scy nu ją ce!

Sto li ca Hi tle ra jest do sko na le opra co wa ną i świet nie skom po no wa ną opo wie ścią, dro bia zgo wo od twa rza ją cą la ta na zi stow skiej aro gan cji, uci sku i ko rup cji, któ re zna la zły swój ko niec we wszech ogar nia ją cej de struk cji i ludz kim cier pie niu.

An to ny Be evor, au tor be st sel le ra Ber lin 1945. Upa dek

Cena detal. 59,90 zł

Polecamy tak że:

STOLICA HITLERA

STOLICAHITLERAŻycie i śmierć w wojennym Berlinie

Moorhouse_Stolica Hitlera_obwol.indd 1Moorhouse_Stolica Hitlera_obwol.indd 1 2011-09-27 12:42:042011-09-27 12:42:04

Page 2: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie
Page 3: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

Roger Moorhouse

Stolica Hitlera Życie i śmierć w wojennym Berlinie

Przekład

Jan Wąsiński

Wydawnictwo ZnakKraków 2011

Page 4: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie
Page 5: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

ROZDZIAŁ 4

Niedobory reglamentowane

W 1940 roku mało kto się spodziewał, że pierwszy śnieg, powitany z radością w noworoczny poranek, stanowi preludium do jed-

nej z najbardziej mroźnych zim w historii Europy. Wraz ze stycznio-wymi opadami śniegu spadały temperatury, dochodząc do tak niskie-go poziomu, jakiego nie pamiętali nawet najstarsi ludzie. Jeśli nie liczyć krótkotrwałego ocieplenia, zima przetrzymała kontynent w lodowych kleszczach jeszcze przez wiele dni po rozpoczęciu kalendarzowej wio-sny. Drogi wodne w Rzeszy całkowicie zamarzły – od najmniejszych kanałów i jezior po największe rzeki stanowiące szlaki komunikacyjne. Dunaj był nieżeglowny na większości odcinków, a lodowa zapora za-blokowała również Ren, Elbę i Odrę. Ruch drogowy i kolejowy prak-tycznie zamarł.

Trudnych warunków pogodowych ciężko doświadczyła niemiec-ka stolica. Temperatury regularnie spadały do 20 stopni poniżej zera, w połowie stycznia dochodząc do najniższej wartości: minus 22,5 stop-nia Celsjusza1. Dla większości berlińczyków najtrudniejsze do znie-sienia były jednak nie tyle mrozy, ile raczej wrażenie, że nigdy się nie skończą. Przez wiele dni powtarzała się ta sama sytuacja: temperatu-ra w dzień rosła do minus 5 stopni, a w nocy termometry wskazywa-ły spadek o 10 stopni. Do tego dochodziły obfi te opady śniegu, przy czym wielokrotnie zdarzało się, że jednorazowo spadła nawet metro-wa warstwa białego puchu. Nagłe nadejście zimy początkowo przyjęto w mieście ze sporym zadowoleniem. Stołeczne akweny mogły służyć

1 Dane na temat pogody za: Deutsche Wetterdienst, www.dwd.de/klimadaten. Podzię-kowania dla Waltera Koelschtzky’ego.

Page 6: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

roger moorhouse | stolica hitlera

za lodowiska, a liczne parki zaczęły przyciągać miłośników nart i sa-nek. W styczniu William Shirer zauważył:

aż trudno uwierzyć, że w tym samym czasie toczy się wielka woj-na (...). Ulice i parki skryły się pod grubą warstwą śniegu, Tier-garten zaś (...) dzisiaj po południu odwiedziły tysiące ludzi – sta-rych i młodych, mknących z górki na sankach i jeżdżących na łyżwach po zamarzniętych sadzawkach. Parki stały się rajem dla dzieci, które przychodzą tu w większych grupach2.

Mniej więcej w tym samym czasie w obrębie stołecznych terenów zielonych wyznaczono trasę maratonu narciarskiego, w którym mogli wziąć udział wszyscy chętni. Entuzjazm mieszkańców Berlina miał się jednak okazać gwoździem do trumny dla imprezy. Kiedy zawodnicy za-częli gubić drogę między drzewami, stało się jasne, że kibice dla żartu usunęli słupki i chorągiewki wyznaczające trasę i kierunek biegu. Wy-ścig musiał zostać przerwany i odwołany3.

Pozory beztroski minęły, gdy rzeczywistość zaczęła dawać się co-raz bardziej we znaki. Zwrotnice kolejowe zaczęły zamarzać, a wyso-kie hałdy śniegu zalegały na ulicach miasta. Poruszanie się po Berlinie stało się niemożliwe. Stołeczne władze robiły wszystko, co w ich mocy. Wprowadzono surowe przepisy dotyczące odśnieżania, zgodnie z któ-rymi właściciele posesji musieli oczyścić chodnik przed swoim domem i posypać go piaskiem codziennie przed szóstą rano4. Oprócz tego zor-ganizowano brygady odśnieżających, składające się przede wszystkim z wcielonych siłą zwykłych mieszkańców stolicy, członków Hitlerju-gend oraz berlińskich Żydów. Ich zadaniem było utrzymywanie wszyst-kich pozostałych ulic i chodników w jak najlepszym stanie5.

W całej stolicy rozwieszono afi sze urzędowe, które optymistycznie głosiły: „NIKT NIE UMRZE Z GŁODU ANI Z ZIMNA”. Jeśli cho-dzi o to ostatnie, zapowiedzi zupełnie nie znalazły pokrycia w rzeczywi-stości. W połowie stycznia na ulicy Berlina odnaleziono ciało mężczy-zny, który zamarzł na śmierć. Był to pierwszy taki wypadek od ponad dziesięciu lat6. Pierwszy, ale nie ostatni. Po stolicy krążyło żartobliwe

2 W.L. Shirer, Th is Is Berlin, London 1999, s. 195.3 Tamże, s. 196.4 D. von Schwanenfl ügel-Lawson, Laughter Wasn’t Rationed, Alexandria 1999, s. 218.5 „Th e New York Times”, 16 lutego 1940, s. 6; „Th e New York Times”, 19 lutego 1940, s. 6.6 „Th e New York Times”, 12 lutego 1940, s. 5.

Page 7: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

. niedobory reglamentowane

powiedzonko, że teraz już nawet zamarznięcie jest verboten. Mówiło się też, że jesienią ubiegłego roku Rosjanie, nowi niemieccy sojuszni-cy, do paktu o przyjaźni dorzucili gratis syberyjski klimat7. Większości jednak było za zimno, by sobie z tego żartować.

Nic dziwnego, że w Berlinie prędko dały o sobie znać niedobo-ry węgla. Dostawy surowca utknęły na zamarzniętych szlakach wod-nych Europy Środkowej albo na sparaliżowanych bocznicach kolejo-wych. Skutki takiego stanu rzeczy najszybciej zaczęły być odczuwane w miastach. W styczniu nie dotarły żadne dostawy węgla i nawet ci, którzy przezornie zrobili jakiś zapas opału na zimę, wkrótce zaczęli od-czuwać jego brak.

11 stycznia kryzys osiągnął punkt krytyczny. Stołeczne władze we-zwały mieszkańców do stawienia się tego dnia na kolejowych placach składowych i zabrania zalegających tam zapasów węgla. William Shirer zapamiętał to wydarzenie: „Tego popołudnia widziało się, jak drogo-cenny węgiel jest transportowany przez miasto wszystkimi możliwymi środkami – w tramwajach, samochodach osobowych, na furmankach, a nawet na taczkach”8. Inny świadek owych wydarzeń zapamiętał, że

„wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do widoku siedemdziesięcio pięcio- czy nawet osiemdziesięciolatka brnącego przez ulice miasta z ciężkim wor-kiem węgla przewieszonym przez ramię. Za takim starcem zazwyczaj podążał młody chłopak lub dziewczyna, ciągnąc wózek wypełniony bryłami węgla”9.

Kiedy szybko kurczące się rezerwy zostały już rozdysponowane, większość berlińskich handlarzy węglem po prostu wywiesiła napis „Wyprzedano” i zamknęła interes. Niektórzy z nich czekali na następ-ne dostawy przez ponad miesiąc10. Władze starały się jak najlepiej wy-korzystać skromne resztki węgla. Na przykład berlińskim szkołom po-lecono oddać całą rezerwę tego surowca, jaką zdołały zgromadzić. Za wystarczającą rezerwę dla szkoły uznano dwutygodniowy zapas, po-zostałą część rozdysponowano wśród mieszkańców miasta11. Kościoły miały zwrócić cały opał do składów, wszystkie bowiem świątynie miały aż do odwołania wyłączyć ogrzewanie12. Zakłady przemysłowe, które

7 W. Russell, Berlin Embassy, New York 1941, s. 148.8 W.L. Shirer, Th is Is Berlin, dz. cyt., s. 182.9 W. Russell, Berlin Embassy, dz. cyt., s. 153.

10 Meldungen aus dem Reich, red. H. Boberach, Herrsching 1984, s. 721.11 Tamże, s. 689.12 „Th e New York Times”, 17 stycznia 1940, s. 10.

Page 8: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

roger moorhouse | stolica hitlera

nie produkowały na potrzeby wojenne, poinformowano, że nie dosta-ną węgla13. Najwięcej kontrowersji wzbudził dekret władz miejskich, który nakazywał nieużywanie domowych bojlerów i korzystanie z cie-płej wody jedynie w weekendy14.

Brak opału oznaczał wyłączenie z użytkowania wielu gmachów oraz zawieszenie przedsięwzięć handlowych. Uniwersytet był zamyka-ny po południu, politechnika zaś i główna biblioteka w mieście w ogóle przestały funkcjonować. Ten sam los spotkał piwiarnie, kawiarnie, re-stauracje i teatry. Stanęła produkcja w licznych zakładach przemysło-wych, a wiele biur zezwoliło swoim pracownikom na pracę w domu. Szkoły, jeśli w ogóle działały, to w najlepszym razie tylko przez kilka godzin dziennie, co wystarczało na zebranie prac domowych i zada-nie nowych15.

Berlińczycy radzili sobie, jak umieli. W najgorszej sytuacji byli ci, którzy musieli całą zimę obywać się bez ogrzewania – ich liczbę szacu-je się na jedną czwartą wszystkich mieszkańców16. W takich domach woda w rurach zamarzała, a na wewnętrznej stronie okien tworzyły się grube warstwy lodu. W sprawozdaniu esesmańskich służb bezpieczeń-stwa – Sicherheitsdienst (SD) – wymieniono mieszkanie na przedmie-ściach Berlina, w którym temperatura spadła do minus 10 stopni17.

Na szczęście większość mieszkańców stolicy żyła w lepszych wa-runkach i zazwyczaj mogła ogrzać przynajmniej jedno pomieszczenie. Nawet oni jednak byli jak uchodźcy we własnych domach, gdy gro-madzili się wokół najlichszego choćby źródła ciepła, jakie udawało się zdobyć. Niektórzy odkurzyli dawno zapomniane grzejniki elektryczne, inni dogrzewali mieszkanie kuchenką gazową lub piekarnikiem, mimo zakazu korzystania z nich do innych celów niż gotowanie. Szczęśliwi posiadacze kominków – a także sporej dozy fantazji i odwagi – mogli podjąć próbę zdobycia drewna na opał w miejskich parkach i laskach. Kiedy źródło to przestało być dostępne, musieli rozważyć poświęcenie niektórych mebli.

Inni decydowali się po prostu na noszenie grubych ubrań w miesz-kaniu. Owego stycznia jeden z autorów pamiętników odwiedził

13 „Th e Times”, 22 lutego 1940, s. 7.14 „Th e New York Times”, 12 stycznia 1940, s. 5.15 „Th e Times”, 8 lutego 1940, s. 7.16 „Th e Times”, 16 lutego 1940, s. 717 Meldungen aus dem Reich, dz. cyt., s. 720.

Page 9: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

. niedobory reglamentowane

przyjaciółkę i zastał ją nad palnikami kuchenki w futrze i rękawicz-kach18. Niedogodności szczególnie mocno odczuwali korespondenci zagraniczni. Fred Oechsner, wysłannik United Press, który rozpoczął pracę w Berlinie akurat w styczniu, wspominał trudności, jakie wią-zały się z próbami pisania na maszynie w grubych rękawiczkach, gdy człowiek był „przemarznięty na kość, okutany w płaszcze, wełniane szale, w kilku parach skarpetek i niezliczonej liczbie swetrów”19. Pokój Williama Shirera w renomowanym hotelu Adlon, w którym z ciepłej wody można było korzystać przez cały czas, wkrótce stał się schronie-niem dla innych dziennikarzy, niemogących pracować w spartańskich zimowych warunkach:

Pewien amerykański korespondent przychodził do mojego poko-ju ogrzać się, wciąż bowiem mieliśmy ogrzewanie w hotelu. Jak utrzymywał, cały ranek trzymał ręce zanurzone w postawionym na kuchence garnku ciepłej wody, ponieważ tylko wtedy palce nie sztywniały mu z zimna i mógł wystukać na maszynie treść depeszy. Nie miał pojęcia, że tylko w weekendy nie obowiązuje zakaz podgrzewania wody20.

Ograniczenia nałożone na korzystanie z domowych bojlerów spo-wodowały, że mieszkańcy Berlina musieli także nauczyć się żyć bez re-gularnych kąpieli. Dwudziestotrzyletnia wówczas Missie Wasilczikow mówi o myciu się lakonicznie i z powagą: „[nowy dekret] jest to praw-dziwy cios, gdyż w wielkim mieście człowiek dziwnie szybko się bru-dzi, i (...) [kąpiel] to jeden z niewielu sposobów, żeby się rozgrzać”21. Na szczęście można było sobie poradzić na różne sposoby. Na przy-kład łaźnie miejskie przeżywały wtedy prawdziwe oblężenie, a pew-na łaźnia fi ńska w Berlinie zapełniła grafi k z rezerwacjami na cały sty-czeń22. Ambasada Stanów Zjednoczonych posunęła się nawet do tego, że na użytek włas nych pracowników zainstalowała dwie stalowe wan-ny. Ich duża popularność sprawiała, że chętni do umycia się musieli

18 W. Russell, Berlin Embassy, dz. cyt., s. 151.19 F. Oechsner, Th is Is the Enemy, London 1943, s. 126.20 W.L. Shirer, Th is Is Berlin, dz. cyt., s. 192–193.21 M. Wasilczikow, Dzienniki berlińskie. 1940–1945, tłum. M. Glińska, Warszawa 1993,

s. 16.22 W. Russell, Berlin Embassy, dz. cyt., s. 152.

Page 10: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

roger moorhouse | stolica hitlera

rezerwować miejsce w kolejce z jednodniowym wyprzedzeniem i do-stawali dwadzieścia minut na kąpiel23.

Dla zwykłych mieszkańców Berlina mrozy nie tylko były niedo-godnością, lecz także mogły mieć tragiczne skutki. Stołeczne ulice stały się bardziej zdradliwe niż kiedykolwiek wcześniej, a liczba wypadków wielokrotnie wzrosła, i to mimo olbrzymiego spadku natężenia ruchu drogowego. W styczniu 1940 roku wyraźnie zwiększyła się liczba wy-padków na berlińskich drogach, a zgodnie z policyjnymi danymi wzrost ten należało przypisać wyłącznie niezwykle mroźnej zimie. Do kostnic miejskich tylko w styczniu trafi ło niemal pół tysiąca ciał, co stanowiło wzrost o ponad 20 procent w stosunku do grudnia24.

Siedzenie w domu wcale nie okazywało się o wiele bezpieczniejsze. Zbici w gromadkę wokół piecyków gazowych i piekarników lokatorzy byli stale narażeni na zaczadzenie. W lutym w Charlottenburgu znale-ziono zwłoki starszego małżeństwa25. Wszystko wskazywało na to, że małżonkowie spali w kuchni, gdzie ciepło miała im zapewnić włączo-na kuchenka. Gdy zgasł płomień, zatruli się gazem podczas snu.

To nie koniec listy niebezpieczeństw. Kuchenki i piekarniki, które lokatorzy pozostawiali włączone, pragnąc za wszelką cenę utrzymać cie-pło, stały się przyczyną wielu pożarów. Zdarzało się też, że mieszkańcy usiłowali ogrzewać zamarznięte rury w mieszkaniach, rozpalając ogni-ska, a potem ogień wymykał się spod kontroli26. Fala mrozów dokona-ła spustoszenia w wiekowej berlińskiej sieci wodociągowej. W Stahns-dorfi e na obrzeżach stolicy pęknięcie magistrali wodnej doprowadziło do osunięcia się szosy i powstania dziury o szerokości około sześciu me-trów27. Rury pękające wewnątrz domów mieszkalnych nie dawały tak spektakularnych efektów, aczkolwiek powodowały równie wielkie szko-dy. Woda z rury, która pękła w pewnym mieszkaniu na trzecim piętrze, zniszczyła obydwie kondygnacje poniżej, a także podtopiła piwnice28.

Mróz i niedobór węgla nie tylko wywoływały opisane zmartwie-nia mieszkańców, lecz również stanowiły wielki kłopot dla władz.

23 Tamże.24 Landesarchiv Berlin, A.Pr.Br.Rep. 030-03 Tlt. 198B nr i620, Tötungsdelikte, sty-

czeń 1940.25 „Deutsche Allgemeine Zeitung”, 16 lutego 1940, s. 7.26 Zob. np. „Deutsche Allgemeine Zeitung”, 15 lutego 1940, s. 7; oraz 16 lutego 1940,

s. 7.27 „Deutsche Allgemeine Zeitung”, 20 stycznia 1940, s. 3.28 „Deutsche Allgemeine Zeitung”, 29 stycznia 1940, s. 4.

Page 11: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

. niedobory reglamentowane

Z powodu braku paliwa nie można było uruchomić lokomotyw, a sta-cje rozrządowe ogarniał chaos, który szybko sparaliżował całą sieć trans-portu miejskiego. Zdarzały się i takie dni, kiedy teoretycznie krótka – w zwyczajnych warunkach dwudziestominutowa – podróż pociągiem podmiejskim przez Berlin trwała ponad dziewięć godzin29. Z perspek-tywy czasu można tylko stwierdzić, że sukcesem było już samo to, iż pociągi zdołały dotrzeć do celu. Raport hitlerowskiej służby bezpieczeń-stwa donosił, że usiłujący dojechać do pracy robotnicy z przedmieść spędzali w drodze tam i z powrotem nawet piętnaście godzin dziennie!30

Kolejnym kłopotem było to, że nawet gdy już ostatecznie przywró-cono dostawy opału, to często nierówno go rozprowadzano. Wskutek tego rosło niezadowolenie społeczeństwa, na które trudno było coś po-radzić. Kiedy niewielkie ilości węgla w końcu po wielu dniach dotar-ły do stolicy, okazało się, że pierwszeństwo w zakupie dostali detaliści oferujący płatność gotówką. W rezultacie jeden berlińczyk mógł ku-pić opał u swojego dostawcy, ale jego sąsiad już nie. Nierówne rozdy-sponowanie opału podsycało antagonizmy klasowe i polityczne, a tak-że pojawiające się groźne teorie spiskowe.

Nieregularne dostawy w połączeniu z kolosalnym popytem spowo-dowały, że cena węgla zaczęła gwałtownie rosnąć. Choć ceny detalicz-ne w Niemczech były stałe, wiele przedsiębiorstw handlujących opa-łem zaczęło się domagać – nawet z pewnym powodzeniem – zmiany ceny węgla, tak by uwzględniała ona wyższe koszty przewozowe, po-noszone w tym momencie przez samych dostawców31. Kiedy ponadto rząd wprowadził dodatkowe ograniczenia na zużycie gazu, zapanowa-ło powszechne przerażenie i rozczarowanie tym, że władza może mieć tak mało zrozumienia dla cierpień, które stolica musi znosić32.

Tego typu okoliczności nie sprzyjały utrzymaniu społecznego za-ufania oraz porządku publicznego. Na początku upowszechniły się utyskiwania na – jak to powszechnie odbierano – niewłaściwe użyt-kowanie infrastruktury transportowej podczas kryzysu węglowego. Mieszkańcy „byli zaskoczeni”, widząc, że miejski sprzęt bezsensow-nie jest wykorzystywany do odśnieżania bocznych uliczek na peryfe-riach miasta, podczas gdy winę za niedobory węgla ofi cjalnie zrzucano

29 Meldungen aus dem Reich, dz. cyt., s. 705.30 Tamże, s. 706.31 Tamże, s. 685.32 Tamże, s. 723.

Page 12: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

roger moorhouse | stolica hitlera

na brak samochodów dostawczych33. Problem stał się poważny, kiedy pod koniec stycznia 1940 roku donoszono, jakoby sześćdziesiąt cię-żarówek przez ponad dwa tygodnie stało bezczynnie na lotnisku Tem-pelhof, zamiast zostać użyte do rozwożenia węgla34.

Z czasem kryzys węglowy przyczynił się do wywołania fali prze-stępstw. Meldunki SD zwracały uwagę na „znaczny wzrost” przypad-ków kradzieży węgla z pomieszczeń piwnicznych, zakładów przemy-słowych czy składów węglowych. Jak stwierdzały raporty, najbardziej znamienne było to, że wiele tych przestępstw zostało popełnionych w biały dzień, przy świadkach, którzy jednak nie decydowali się na re-akcję35. Jak było do przewidzenia, w Berlinie wkrótce pojawiły się plot-ki o demonstracjach w całym mieście, spowodowanych brakiem wę-gla i bezczynnością władz. Źródła nazistowskich służb bezpieczeństwa spieszyły donieść o swoich przypuszczeniach, jakoby owe pogłoski wy-chodziły od przeciwników politycznych, którzy usiłowali w ten spo-sób podburzyć niemieckie społeczeństwo do wszczęcia buntu przeciw władzy36. Niewykluczone, że owe interpretacje były słuszne, bo trudno przypuszczać, aby w tamtym czasie uczucie niezadowolenia nie ogar-nęło bardzo wielu berlińczyków.

Brakowało nie tylko węgla, ale i innych podstawowych artykułów, przede wszystkim mleka i ziemniaków. Mleka brakowało już wcześniej z powodu epidemii pryszczycy w Saksonii, a gdy doszły do tego kłopo-ty z transportem towarów, okazało się, że jego rezerwy wynoszą połowę normalnego stanu37. Wskutek tego Göring głosił podwyżkę cen mleka i masła, co miało zwiększyć tempo produkcji, stołeczne zakłady mleczar-skie zaś ograniczyły dystrybucję towaru wyłącznie do stałych klientów38.

Brak ziemniaków był większym problemem, przede wszystkim dla-tego że w ciężkich czasach prosty kartofel tradycyjnie odgrywał rolę pod-stawowego artykułu spożywczego. W tym wypadku winna była pogoda. Zimowe załamanie w sektorze transportu z pewnością nie poprawiło sytuacji, lecz niedobór ziemniaków pojawił się już poprzedniej jesie-ni, kiedy to ulewne deszcze i nietypowe o tej porze roku chłody przy-czyniły się do fatalnych zbiorów w kraju. Wskutek tego już w grudniu

33 Tamże, s. 662.34 Tamże, s. 677.35 Tamże, s. 687.36 Tamże.37 „Th e Times”, 22 stycznia 1940, s. 6; Meldungen aus dem Reich, dz. cyt., s. 719.38 „Th e New York Times”, 14 stycznia 1940, s. 34.

Page 13: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

. niedobory reglamentowane

1939 roku zapasy ziemniaków w Berlinie spadły mniej więcej o poło-wę, a w następnym miesiącu ponownie zmniejszyły się dwukrotnie39.

Brak ziemniaków dawał się we znaki mieszkańcom stolicy. Tym-czasem rolnicy bardzo często nie chcieli otwierać kopców, w których przechowywano kartofl e, gdyż mróz zniszczyłby wtedy cały ich zapas. Wskutek tego wiele obszarów – zwłaszcza zaś ośrodki miejskie – mu-siało obyć się bez ziemniaków. Tej zimy w Berlinie nie widziano tego warzywa przez ponad dwa tygodnie, a kiedy w końcu dostawy ponow-nie zaczęły docierać do miasta, wiele przemrożonych bulw nie nada-wało się do spożycia. Mimo że władze utrzymywały, iż ogólnie wystę-pują tylko niewielkie zakłócenia w dostawach, to jednak nieofi cjalnie przyznawano, że podczas tej zimy utracono nawet ponad 30 procent średniej rocznej wielkości zbiorów ziemniaków40.

Władze zareagowały na kryzys, usiłując uspokoić ludność cywilną zapewnieniami, że robią wszystko, co w ich mocy, aby zapewnić od-powiednią ilość dostaw. Ogłoszono nawet, że wagony kolejowe trzeciej klasy zostaną zarekwirowane i wykorzystane do przewozu ziemniaków do stolicy – ogrzewanie pociągów pozwalało bowiem na uniknięcie ry-zyka przemarznięcia bulw41. Tymczasem berlińskie gospodynie domowe zostały poinstruowane, że bulwy namoczone przed gotowaniem w po-solonej wodzie lub w wodzie z octem wciąż, jak utrzymywano, nada-wały się do spożycia42.

Mimo starań dla większości berlińczyków zima znaczyła brak nie-mal wszystkich podstawowych produktów żywnościowych. Jeden z au-torów pamiętników tak opisywał trudności, jakich doświadczała prze-ciętna mieszkanka stolicy:

W tej okolicy nie udało mi się kupić ani jednego ziemniaka – wy-jaśniła mi przepraszająco (...). – Zielonych warzyw nie będzie do lata, nie wspominając już o owocach. Nawet sól trudno dostać (...). Wczoraj stałam dwie godziny na targu i w końcu udało mi się kupić jednego kalafi ora – opowiadała dalej. – Wiele kobiet czekało równie długo, a odeszły z niczym. Mnie się udało, bo powiedziałam sprzedawcom, że mam czworo dzieci i muszę dać im coś do jedzenia43.

39 Meldungen aus dem Reich, dz. cyt., s. 649.40 H.K. Smith, Last Train from Berlin, London 1942, s. 92.41 „Deutsche Allgemeine Zeitung”, 20 stycznia 1940, s. 3.42 „Deutsche Allgemeine Zeitung”, 8 lutego 1940, s. 3.43 W. Russell, Berlin Embassy, dz. cyt., s. 151.

Page 14: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

roger moorhouse | stolica hitlera

Większości mieszkańców Berlina nigdy nie groziła śmierć głodo-wa, największym zmartwieniem była raczej obawa przed brakiem bo-gatych w witaminy owoców i warzyw. Paradoksalnie, część mieszkań-ców przybrała na wadze, swoje zrobił bowiem bogaty w węglowodany przymusowy jadłospis składający się z pieczywa i makaronów. Jeden z dziennikarzy zauważył tej zimy: „Niemcy, a zwłaszcza Niemki, nie tylko nie chudną, ale wręcz nabierają ciała”44.

W końcu jednak natura ulitowała się nad ludźmi i wraz z nadej-ściem odwilży i związaną z tym reaktywacją infrastruktury transporto-wej w Niemczech kryzys zelżał. Pod koniec lutego śnieg zaczął zsuwać się z dachów, a nagromadzony na ulicach lód – roztapiać. Oczywiście wiązały się z tym kolejne utrudnienia. Stołeczna straż pożarna musia-ła się zająć usuwaniem sopli, których długość niekiedy dochodziła do półtora metra, nim same runęły na ziemię. Na służby policyjne i Hit-lerjugend spadła odpowiedzialność za sprawdzenie, czy wszystkie ber-lińskie rynny, burzowce i przepusty są oczyszczone, tak aby topniejący śnieg nie powodował podtopień45.

1 marca w całym tym nagłym ożywieniu rozległ się dźwięk syren ponownie obwieszczający w mieście alarm przeciwlotniczy. Ich wycie przeraziło Williama Shirera, poczuł on jednak ogromną ulgę, gdy się okazało, że była to tylko próba zarządzona przez władze, które chciały sprawdzić, w jakim stanie jest system alarmowy po siarczystych mro-zach. „Jeśli oceniać po sile wycia – skonstatował – to [syreny] mają się znakomicie”. Wyglądało na to, że społeczność Berlina wyszła z tej cięż-kiej próby w równie dobrym stanie46.

Sroga zima – choćby nawet najsroższa od kilkudziesięciu lat – nie po-winna okazać się nazbyt wielkim problemem dla mieszkańców Europy Środkowej, gdzie śnieg i mróz są czymś normalnym o tej porze roku. Niemniej jednak zima 1940 roku naprawdę była wyjątkowa. Nie tyl-ko dlatego, że była to najcięższa zima w północnych Niemczech od ponad wieku, lecz także dlatego, że zbiegła się z trudnym okresem dla niemieckiego społeczeństwa i niemieckiej gospodarki: był to pierwszy rok wojny, kiedy Rzesza wciąż jeszcze uczyła się radzenia sobie w świe-cie reglamentacji.

44 O. Tolischus, Inside Germany: Th e Mark of War, „Th e New York Times”, 17 grudnia 1939, s. 13.

45 „Th e New York Times”, 23 lutego 1940, s. 4.46 W.L. Shirer, Th is Is Berlin, dz. cyt., s. 208.

Page 15: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie
Page 16: Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie

ROGER MOORHOUSE

Wie le aneg do tek do ty czy ło naj waż niej szych dy gni ta rzy Trze ciej Rze szy, a dwie ma naj częst szy mi ofia ra mi ka ry-ka tu ral nych przed sta wień pa da li Go eb bels i Göring. Pierw szym ulu bio nym te ma tem do dow cip ko wa nia by ła nie na sy co na żą dza sek su al na nie wy so kie go mi ni stra pro-pa gan dy. Su ge ro wa no mię dzy in ny mi, że ostat nią dzie-wi cą w mie ście po zo sta je anio ł na szczy cie ber liń skiej Ko lum ny Zwy cię stwa, al bo wiem to je dy na ko bie ta po za za się giem te go fi li gra no we go mów cy. Göring stał się za to obiek tem drwin z róż no ra kich po wo dów, mię dzy in ny mi z ra cji „nie spo ty ka ne go” cha rak te ru i le gen dar nej wręcz próż no ści. Te naj cel niej sze uwa gi na wią zy wa ły jed-nak przede wszyst kim do je go de kla ra cji z po cząt ko wych dni woj ny, kiedy to mówił, że je śli ja ki kol wiek sa mo lot prze ciw ni ka na ru szy nie miec ką prze strzeń po wietrz ną, to wów czas mar sza łek Rze szy zmie ni swo je za cne na zwi sko na in ne, ma ją ce mieć pe jo ra tyw ną wy mo wę – Mey er. Kie dy woj na po wietrz na roz go rza ła na do bre, sto łecz ne sy re ny prze ciw lot ni cze za czę ły być po wszech nie okre śla ne ja ko „trąb ki Mey era”.

(frag ment książ ki)

ROGER MOORHOUSERo ger Mo or ho use jest hi sto ry kiem spe cja li zu ją cym się we współ cze snej hi sto rii Nie miec. Wraz z Nor ma nem Da vie sem na pi sał i w 2002 ro ku wy dał dzie ło Mi kro ko smos. Por tret mia sta środ ko wo eu ro pej skie go. Vra ti sla via – Bre slau – Wro cław. W 2006 ro ku uka za ła się w Pol sce rów nież po przed nia książ-ka Mo or ho use’a: Po lo wa nie na Hi tle ra. Hi sto ria za ma chów na wo dza Trze ciej Rze szy. Obie książ ki zo sta ły wy da ne w Pol sce przez Znak.

Uczeń Nor ma na Da vie sa o woj nie widzianej ocza mi miesz kań ców Ber li na

Kie dy wy bu chła II woj na świa to wa, Göring obie cał miesz kań com Ber li na, że na sto li cę ty siąc let niej Rze szy nie spad nie ani jed na bom ba. Wkrót ce jed nak alianc kie bom bow ce po ja wi ły się nad mia stem. Kar ta woj ny od wró ci ła się. Nie ubła ga nie zbli ża ła się to tal na za gła da – front wschod ni.

Miesz kań cy Ber li na da lej wie dli swo je zwy kłe ży cie. Bo ry ka li się z prze dziw ny mi pro-ble ma mi. Za ciem nie nie to nie tyl ko co dzien ne drob ne utra pie nia (jak przy zga szo nych wszyst kich świa tłach nie wpaść pod sa mo chód?), ale też do sko na ła za sło na dla bez kar nie gra su ją ce go se ryj ne go mor der cy. Nie przy jem ną ko niecz ność spę dza nia dłu gich go dzin w schro nach i piw ni cach dzie ciom osła dza ły gry plan szo we, a do ro słym licz ne ro man se. Do no si cie li by ło tak du żo, że ge sta po od sy ła ło „życz li wych” z kwit kiem, ale za ra zem tyl ko w Ber li nie taj na po li cja nie po ra dzi ła so bie z an ty hi tle row skim ru chem opo ru.

Nie sa mo wi tą hi sto rię ży cia w sto li cy Hi tle ra pa sjo nu ją co spi sał Ro ger Mo or ho use, któ ry za de biu to wał na pi sa ną wraz z Nor ma nem Da vie sem hi sto rią Wro cła wia. Nie daw no dał się po znać tak że ja ko au tor be st sel le ro we go Po lo wa nia na Hi tle ra.

Fa scy nu ją ce!

Sto li ca Hi tle ra jest do sko na le opra co wa ną i świet nie skom po no wa ną opo wie ścią, dro bia zgo wo od twa rza ją cą la ta na zi stow skiej aro gan cji, uci sku i ko rup cji, któ re zna la zły swój ko niec we wszech ogar nia ją cej de struk cji i ludz kim cier pie niu.

An to ny Be evor, au tor be st sel le ra Ber lin 1945. Upa dek

Cena detal. 59,90 zł

Polecamy tak że:

STOLICA HITLERA

STOLICAHITLERAŻycie i śmierć w wojennym Berlinie

Moorhouse_Stolica Hitlera_obwol.indd 1Moorhouse_Stolica Hitlera_obwol.indd 1 2011-09-27 12:42:042011-09-27 12:42:04