183
POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ POLSCE (1980–1981)

POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI”W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ POLSCE

(1980–1981)

Page 2: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”
Page 3: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ ODDZIAŁ W BIAŁYMSTOKUZARZĄD REGIONU PODLASKIEGO NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”

POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI”W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ POLSCE

(1980–1981)

pod redakcjąTomasza Danileckiego

BIAŁYSTOK 2005

Page 4: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

Materiały z sesji naukowej zorganizowanej przez Oddziałowe BiuroEdukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania

Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku i ZarządRegionu Podlaskiego NSZZ „Solidarność” w dniu 4 września 2005 r.

oraz z konkursu na wspomnienia „Moja pierwsza »Solidarność«”

Dziękujemy Miejskiemu Przedsiębiorstwu Energetyki Cieplnejw Białymstoku za dofinansowanie niniejszej publikacji

ISBN 83–922263–3–X

Wydawca:Polskie Towarzystwo Historyczne

Oddział w Białymstoku

Konto Oddziału PTH:Bank Spółdzielczy w Zabłudowie

08 8099 0004 0013 3030 2000 0010

Skład i łamanie:Stanisław Żukowski

Druk: Zakład Poligraficzny OFFSET-PRINT s.c.15-748 Białystok, ul. Broniewskiego 14

Page 5: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

SPIS TREŚCI

Tomasz Danilecki – Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7

Marek Kietliński – NSZZ „Solidarność” w Białymstoku w okresie legalnejdziałalności (1980–1981) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9

Tomasz Danilecki – Działania Służby Bezpieczeństwa wobec NSZZ„Solidarność” Regionu Białystok w latach 1980–1981 . . . . . . . . . . . . . . . . . 43

Krzysztof Sychowicz – Kościół katolicki i Cerkiew prawosławna naBiałostocczyźnie wobec powstania NSZZ „Solidarność” . . . . . . . . . . . . . . . . 59

Marcin Zwolski – Region Pojezierze a Region Białystok – dwie „Solidarności”w stanie wojennym . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 75

∗ ∗

Bernard Bujwicki – Wspomnienia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89

Raisa Sokołowska – W Siemiatyczach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 157

Kazimierz Skobodziński – Magiczne słowo „Solidarność” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 163

Aneks . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 177

Indeks osób . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179

Page 6: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”
Page 7: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSTĘP

Niniejszy tom jest pokłosiem konferencji naukowej „Początki »Solidarności«w północno-wschodniej Polsce (1980–1981)”, która została zorganizowana 4 wrze-śnia 2005 r. przez Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej Publicznej Instytutu Pa-mięci Narodowej w Białymstoku oraz Zarząd Regionu Podlaskiego NSZZ „Solidar-ność”, przy okazji obchodów 25. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych.Była to druga konferencja, dotycząca dziejów „Solidarności” na tym terenie. Pierw-sza, również zorganizowana przez OBEP IPN w grudniu 2001 r., nosiła tytuł „Stanwojenny. Spojrzenie po dwudziestu latach”.

Fenomen „Solidarności” ciągle trudny jest do ogarnięcia, nie tylko ze względuna samą swoją istotę, ale także krótką perspektywę czasową, jaka dzieli nas od tam-tych wydarzeń. Stąd ukazywana tu wiedza ma ciągle charakter podstawowy, w dużejmierze sprowadzający się do informacji faktograficznych. Prezentowane artykułyopisują warunki, w jakich rodziły się wolne związki zawodowe: sytuację społecznąi gospodarczą Podlasia, stosunek Kościołów do powstającej w środowiskach ro-botniczych „Solidarności”, a wreszcie odkrywają działania Służby Bezpieczeństwa,początkowo mające na celu zapobieżenie niezależnej działalności związkowej, a na-stępnie jej skanalizowanie i ubezwłasnowolnienie.

W swoich pracach badawczych, autorzy – po raz pierwszy na taką skalę – ko-rzystali ze zgromadzonych w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej dokumentówbyłej SB. Rzucają one nowe światło na częściowo znany już przebieg wydarzeń,pokazując nie tylko skalę inwigilacji związku przez tajnych współpracowników SB,ale i niejawne działania operacyjne organów bezpieczeństwa wobec poszczególnychosób. Ta tematyka budzi szczególnie duże kontrowersje, w związku z toczącą siępubliczną debatą na temat wiarygodności tych źródeł i ich przydatności dla ba-dań historycznych. Abstrahując od jej politycznych aspektów, należy przyznać, żedokumenty operacyjne byłej SB wymagają – jak każde źródło historyczne – kry-tycznej oceny i konfrontacji z innymi materiałami. Efekty tej konfrontacji zdają sięjednak przeczyć argumentom przeciwników wykorzystywania tych źródeł do ba-dań, domagających się ich „zaorania” czy „zalania betonem” na zawsze. Stopniowoodsłaniana prawda historyczna dowodzi, że „Solidarność”, mimo inwigilacji, prze-

Page 8: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

8 WSTĘP

śladowań i brutalnej ingerencji w działalność tworzących ją wolnych, niepokornychludzi, zdołała obronić swą niezależność i samorządność, i dopiero siła czołgów,wyprowadzonych 13 grudnia 1981 r. na ulice, zdołała ją na jakiś czas złamać.

Trwająca przez lata niemożność poznania tej prawdy, budziła w wielu ludziach„pierwszej Solidarności” głęboką frustrację. Rozsiewane przez SB dezinformacjeo agenturalnej działalności wielu działaczy związkowych skłóciły ich i podzieliłyna lata. Dopiero dziś odzyskują swoje dobre imię.

Konfrontacja materiałów SB z innymi źródłami nie byłaby możliwa bez relacjii wspomnień uczestników wydarzeń sprzed 25 lat. Dlatego w tomie tym zamiesz-czamy również trzy prace, nadesłane na konkurs „Moja Pierwsza Solidarność”,ogłoszony w lutym 2005 r. przez OBEP IPN w Białymstoku i nagrodzone przez ju-rorów. Prace te mają charakter szczególny – charakter rozrachunku z przeszłością,widzianą z perspektywy ćwierćwiecza i konfrontacji celów podjętych przed latydziałań, z ich skutkami. Rozrachunek ten nie jest optymistyczny. Gorycz niedoce-nienia, zapomnienia, porażki ekonomicznej i społecznej, miesza się w nich z dumąosiągniętego pokojowo sukcesu politycznego. Zawarte w nich, bardzo kategorycznenieraz oceny, mogą dotykać dawnych współtowarzyszy walki o wolność czy oponen-tów politycznych. Bezstronnemu obserwatorowi trudno jest się z niektórymi z nichzgodzić. Nie sposób jednak również ich pomijać, bo stanowią swoiste memento dladziałań podejmowanych przed laty.

Tom niniejszy jest jednocześnie wyrazem hołdu i szacunku, jaki należy sięwszystkim tym ludziom „Solidarności”, dzięki którym możemy dziś żyć w WolnejPolsce.

Tomasz Danilecki

Page 9: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

MAREK KIETLIŃSKI

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKUW OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI

(1980–1981)

W 1979 r. województwo białostockie liczyło 633,5 tys. mieszkańców, zaśw 1980 r. – 641 tys. mieszkańców, w tym miastach – 350 tys. Pod względemwielkości zaludnienia województwo zajmowało dziewiętnaste miejsce w kraju (li-czyło o 40 tys. mniej mieszkańców niż sąsiednie województwo olsztyńskie, aledwukrotnie więcej niż województwa łomżyńskie i ostrołęckie oraz o połowę więcejniż suwalskie). Na 1 km2 zamieszkiwały 63 osoby (w kraju – 108 osób). Roz-mieszczenie ludności było nierównomierne. Najmniejsze zaludnienie (poniżej 20osób na km2) było w gminach: Białowieża, Dubicze Cerkiewne, Gródek, Hajnówka,Mielnik, Narewka i Szudziałowo.

Cechą charakterystyczną regionu białostockiego był stały wzrost ludności miasti systematyczne zmniejszanie się ludności wiejskiej. Notowano wzrost liczby osóbw wieku produkcyjnym, stanowiącej w latach 1978–1980 57,4 proc. ogółu miesz-kańców województwa. Ludność w wieku przedprodukcyjnym stanowiła 28,2 proc.,zaś w wieku poprodukcyjnym – 14,4 proc. ogółu. Ze źródeł pozarolniczych utrzymy-wało się 411,5 tys. osób (65,3 proc.), natomiast z rolnictwa – 219 tys. (34,7 proc.).Ogólna liczba czynnych zawodowo wynosiła ok. 330 tys. osób1.

Najbardziej zurbanizowanym rejonem w województwie była aglomeracja bia-łostocka, która obejmowała miasto Białystok (ośrodek centralny) i przyległe miasta– gminy: Wasilków, Czarną Białostocką, Choroszcz, Supraśl i Zabłudów oraz tere-ny gmin wiejskich: Dobrzyniewo Kościelne, Juchnowiec Dolny i Turośń Kościelna.Cechą charakterystyczną obszaru były codzienne dojazdy mieszkańców do Białego-stoku, jako głównego skupiska miejsca pracy i centrum obsługi. Do pracy dojeżdżałocodziennie około 18,7 tys. osób, które stanowiły 17,2 proc. zatrudnionych (w Pol-sce dojeżdżający stanowili około 33 proc. zatrudnionych)2. Powierzchnia obszaru

1 E. Hahn, Społeczno-gospodarczy rozwój województwa białostockiego w 35-leciu PRL [w:] Miastai gminy województwa białostockiego, red. K. Święcicka, t. I, Białystok 1980, s. 8.

2 K. Podoski, Infrastruktura społeczna i jej kształt przestrzenny w aglomeracji białostockiej, „RegionBiałostocki”. Studia ekonomiczno-społeczne, t. VI, Białystok 1979, s. 133.

Page 10: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

10 MAREK KIETLIŃSKI

aglomeracji białostockiej obejmowała dwa tys. km2, co stanowiło około dwadzieściaproc. powierzchni województwa białostockiego3.

W czerwcu 1976 r. Białystok był jednym z piętnastu miast w Polsce, któreprzekroczyły 200 tys. mieszkańców4. Dwa lata później Białystok liczył już 211 tys.mieszkańców, co stanowiło trzecią część ludności całego województwa i 64,3 proc.ogółu ludności miejskiej. Białystok był dużym miastem przemysłowym, zbudowa-nym na terenach słabo zurbanizowanych. Powstawał przez sukcesywne wchłanianiepod tereny zwartej zabudowy blokowej tradycyjnego budownictwa miasta lub włą-czanie okolicznych wsi. Było to miasto młode, w zdecydowanej większości rozbu-dowane w okresie powojennym, z oddzielnymi centrami przemysłowymi oraz dziel-nicami mieszkaniowymi. Otaczające je miasteczka i wsie stanowiły duże zapleczesiły roboczej5.

W omawianym okresie oddano do użytku lub zmodernizowano w Białymsto-ku następujące obiekty produkcyjne: Fabrykę Domów OWT-75, Spółdzielnię PracyRękodzieła Ludowego i Artystycznego, Białostockie Zakłady Podzespołów Telewi-zyjnych „Unitra-Biazet”, rozpoczęto II etap budowy Przedsiębiorstwa Doświadczal-nego Opakowań „Pakpol”, zakończono rozbudowę Zakładu Wapienno-PiaskowegoBiałostockich Zakładów Ceramiki Budowlanej, zakończono modernizację przędzal-ni średnioprzędnej i skręcalni w Białostockich Zakładach Przemysłu Bawełnianego„Fasty”, zakończono przebudowę Zakładu Budowy i Naprawy Maszyn Drogowych„Madro”, oddano do użytku kaszarnię, magazyn wytwórni pasz i magazyn mąkiw Okręgowym Przedsiębiorstwie Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego, rozbudowanoKolejowe Zakłady Konstrukcji Stalowych, rozpoczęto budowę Fabryki WyrobówRunowych „Agnella” i Zakładu wyrobów ze srebra „Biamet”. Ponadto rozpoczę-to budowę obiektu Politechniki Białostockiej, części C budynku ogólnotechnicz-nego oraz budynku Wydziału Maszyn i Urządzeń Przemysłu Rolno-Spożywczegow Kleosinie6.

W Białymstoku dominowały zakłady małe lub średnie w skali innych regionówPolski. Brakowało dużych zakładów pracy, takich jak: Huta Lenina, Huta Katowiceczy Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu, itp. Nie było na Białostocczyźniewiodącego zakładu pracy, który skupiałby liczną i silną klasę robotniczą. W naj-większym zakładzie województwa – w BZPB „Fasty” zatrudnionych było ok. sześciutys. pracowników, wśród których zdecydowaną większość stanowiły kobiety.

3 R. Sikorski, Białostocka aglomeracja miejska na tle osadnictwa północno-wschodniej Polski [w:] Stu-dia nad procesami rozwoju regionu białostockiego w 40-leciu PRL, red. M. Gnatowski, W. Nieciuński,W. Pukniel, Białystok 1985, s. 121.

4 W. Pukniel, Białystok w okresie PRL. Wybrane problemy, „Studia i materiały do dziejów miastaBiałegostoku”, t. IV, Białystok 1985, s. 191; zob. też: B. Skaradziński, Odnowa po białostocku, „Więź”1981, nr 7–8.

5 A. Sadowski, Procesy ruralizacji. Ludność wiejska w mieście, Kraków 1994, s. 84–85.6 Miejska Rada Narodowa w Białymstoku. Kadencja 1978–1984, Białystok 1984, s. 19–20; Spra-

wozdanie z wykonania planu rozwoju społeczno-gospodarczego i budżetu województwa białostockie-go w 1978 r., Wojewódzka Rada Narodowa w Białymstoku 1979, s. 3; także: Archiwum Państwowew Białymstoku, Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (dalej APB, KW PZPR),55/IV–t. 23, Informacja o stanie wykorzystania nakładów inwestycyjnych w gospodarce uspołecznionejw latach 1976–1980 ze szczególnym uwzględnieniem I półrocza 1980 r., k. 105.

Page 11: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 11

W gospodarce na terenie Białegostoku pracowało 105 tys. osób, co stanowi-ło ponad 56 proc. ogółu zatrudnionych w województwie. Najwyższe zatrudnieniewystępowało w przemyśle, w którym pracowało 36,4 tys. osób, tj. 34 proc. ogółuzatrudnionych w mieście7. Na rynku pracy utrzymywał się niedobór męskiej si-ły roboczej, głównie robotników wykwalifikowanych w grupie zawodów metalo-wych, elektrycznych i budowlanych. W tej sytuacji dopływ pracowników zapewnia-no w pierwszym rzędzie do zakładów nowo uruchomionych, kompletujących załogi,np. do BZPT „Unitra-Biazet” (Był to nowoczesny zakład z jedną z najmłodszych naterenie Białegostoku, 2,5-tysięczną załogą, gdzie średnia wieku wynosiła 22 lata),Fabryki Wyrobów Runowych „Agnella” czy Zakładu Przetwórstwa Owocowo-Wa-rzywnego „Hortex”8.

Rezerw siły roboczej poszukiwano na wsi i w małych miastach, skąd pochodziłook. 75 proc. robotników. Co dziesiąty zatrudniony mieszkał nadal na wsi i dojeżdżałdo pracy. Większość robotników miała ukończoną zasadniczą szkołę zawodową.W 25 zakładach przemysłowych co czwarty robotnik nie przekroczył 25 roku życia,a 69 proc. stanowiły osoby w wieku do czterdziestu lat9.

Rolę lokalnych ośrodków przemysłowych spełniały także Łapy – ważny wę-zeł kolejowy, w którym zlokalizowano Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowegoi Cukrownię, Czarna Białostocka, gdzie w Fabryce Maszyn Rolniczych „Agro-met” produkowano też sprzęt na potrzeby wojska, Hajnówka z rozwiniętym przemy-słem drzewnym czy Wasilków z Zakładami Przemysłu Wełnianego im. E. Plater10.W Sokółce działały: Zakład Wytwórczy Maszyn i Urządzeń Przemysłu Spożyw-czego „Spomasz” i Zakłady Stolarki Budowlanej „Stolbud”, w Mońkach – ZakładMleczarski, w Lewkowie – Zakład Ceramiki Budowlanej, w Krynkach rozbudowa-ny został Zakład Garbarski, w Siemiatyczach funkcjonowała Przetwórnia Owocówi Warzyw „Hortex”. Spore znaczenie w województwie miał również Bielsk Podla-ski, gdzie w omawianym okresie nastąpił intensywny rozwój przemysłu metalowe-go, elektronicznego, dziewiarskiego i rolno-spożywczego. Na terenie miasta istniało56 państwowych zakładów przemysłowych, w tym do najbardziej znaczących moż-na zaliczyć: Zakład Montażu Kondensatorów Elektrycznych, Proszkownię Mlekai Zakład Dziewiarski „Karo”11.

W latach 1975–1980 wzrósł ogólny poziom wykształcenia ludności. Na ty-siąc mieszkańców wypadało w województwie piętnaście osób z wykształceniemwyższym, 101 ze średnim i 74 z zasadniczym zawodowym. W sumie liczba osóbz wykształceniem ponadpodstawowym wyniosła około 177 tys. osób, tj. 34,5 proc.

7 Białystok w 35-leciu PRL, Wojewódzki Urząd Statystyczny w Białymstoku, Białystok 1979, s. 10.8 Sprawozdanie z wykonania terenowego planu społeczno-gospodarczego i budżetu województwa bia-

łostockiego w 1980 r., Białystok 1981, s. 55; J. Jachmann, Proszę tego nie pisać, „Panorama Północy”1980, nr 34, s. 3–4.

9 S. Świerad, Jacy są białostoccy robotnicy, „Gazeta Współczesna”, 18–19 VI 1977 r.10 APB, KW PZPR, 55/VII/3–t. 4, Informacja o stanie bhp w zakładach i pracy administracji w dzie-

dzinie jego poprawy, k. 163, także: R. Sikorski, Problemy integracji Białegostoku w kontekście tworzącejsię aglomeracji miejskiej, „Studia i materiały do dziejów miasta Białegostoku”, t. IV, Białystok 1985,s. 241.

11 A. Sadowski, Procesy ruralizacji..., s. 85.

Page 12: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

12 MAREK KIETLIŃSKI

(w kraju 43,8 proc. miało wykształcenie ponadpodstawowe). Najszybciej wzra-stała liczba osób zdobywających wykształcenie wyższe i zawodowe. Jednocze-śnie spadał odsetek osób nie posiadających wykształcenia podstawowego. Odse-tek ludności z wykształceniem ponadpodstawowym w miastach województwa byłponad 2,5-krotnie wyższy niż na wsi. Różnice te były szczególnie duże w gru-pie osób z wykształceniem wyższym oraz średnim. Ludność ta koncentrowała sięw Białymstoku 12.

Mimo postępu cywilizacyjnego, dokonanego na Białostocczyźnie pod konieclat siedemdziesiątych, poprawy sytuacji materialnej ludności, zwiększenia tempawzrostu nakładów inwestycyjnych, pozostawała ona nadal zapóźnionym zakątkiemkraju. Rozbudowując przemysł, władze zaniedbały tzw. infrastrukturę cywilizacyj-ną. I tak np. niewystarczająca była liczba miejsc w przedszkolach13. Zaniedbaniadotyczyły transportu, komunikacji i łączności, obejmując również handel, usługi,ochronę zdrowia, kulturę i oświatę14. Udział województwa w nakładach inwesty-cyjnych na infrastrukturę społeczną był nieznaczny. Wynosił on w nauce 0,1 proc.nakładów ogólnokrajowych, w oświacie i wychowaniu – 2,4 proc., w kulturze i sztu-ce – około 1,9 proc., natomiast w ochronie zdrowia, opiece społecznej i kulturzefizycznej – 1,8 proc.15

Mimo dynamicznego rozwoju budownictwa, w Białymstoku występował znacz-ny deficyt lokali mieszkalnych16. Braki mieszkań pogłębiały liczne migracje, osie-dlanie się osób dotychczas dojeżdżających, co związane było ze wzrostem zatrud-nienia i rozwojem miasta. Przeciętna wielkość mieszkania wynosiła 43 m2. Róż-na też była ich jakość. Najlepsze były mieszkania spółdzielcze, stanowiące około43 proc. zasobów mieszkaniowych. Zamieszkiwało je ponad 71 tys. osób, co stano-wiło 35,6 proc. ogółu mieszkańców17.

W Białymstoku funkcjonowało pięć wyższych uczelni: Akademia Medyczna,Politechnika Białostocka oraz trzy filie uczelni warszawskich: Wyższej Szkoły Mu-zycznej, Wydział Lalkarski Wyższej Szkoły Teatralnej i filia Uniwersytetu War-szawskiego. Białystok był największym ośrodkiem akademickim w regionie pół-nocno-wschodnim. Szkoły wyższe i placówki naukowe Białostocczyzny, wraz ześrodowiskami twórczymi, świadczyły o potencjale naukowo-kulturalnym, o jegomożliwościach oddziaływania na przemiany zachodzące w regionie. Brakowało tujednak tradycji ośrodka naukowego, nie było własnej kadry naukowo-dydaktycznej,

12 J. Łukaszyński, Procesy demograficzne w regionie białostockim [w:] Studia nad procesami..., s. 222;także: A. Boruch, Podlaska Stocznia Gdańska, „Kurier Poranny”, 10 V 2002 r.

13 APB, KW PZPR, 55/IV–t. 23, Informacja o stanie realizacji postulatów załóg zakładów pracyzgłoszonych w okresie sierpień 1980–marzec 1981, k. 172–174.

14 Ibidem, Informacja o stanie wykorzystania nakładów inwestycyjnych w gospodarce uspołecznionejw latach 1976–1980 ze szczególnym uwzględnieniem I półrocza 1980 r., k. 113; także: A. Kupidłow-ski, Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” Region Białystok w latach 1980–1981,Warszawa 2001, s. 1.

15 K. Podoski, op. cit., s. 134–135.16 W. Cyuńczuk, H. Kulesza, Problem mieszkaniowy Białegostoku w perspektywie, Region białostoc-

ki..., s. 203.17 Ibidem, s. 204–205.

Page 13: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 13

ani też bazy materialnej. W latach 1972–1973 studiowało na białostockich uczel-niach 5333 studentów. Przyspieszenie nastąpiło w drugiej połowie lat siedemdzie-siątych. W roku akademickim 1975/1976 kształciło się 7708 studentów, zaś w rokuakademickim 1978/1979 – 10385, zatrudnionych było 999 pracowników naukowo--dydaktycznych, w tym 28 profesorów18.

Ponadto na terenie województwa działały cztery punkty konsultacyjne: Wy-działu Prawa UW, na którym studiowało 66 studentów, Warszawskiej AkademiiWychowania Fizycznego, w którym kształciło się 135 studentów, Szkoły GłównejPlanowania i Statystki w Warszawie – 276 studentów, Szkoły Głównej GospodarstwaWiejskiego Akademii Rolniczej w Warszawie – 185 studentów19.

Podobnie jak w całym kraju, braki w zaopatrzeniu można było zaobserwowaćjuż latem 1975 r. Na półkach sklepowych zaczynało brakować niektórych gatunkówwędlin i mięsa. Niedostateczne było zaopatrzenie w artykuły mleczarskie o wyższejzawartości tłuszczu. Ich brak powodował, że indywidualni rolnicy zamieszkującyw pobliżu ośrodków miejskich, sprzedawali na targowiskach mleko i jego prze-twory po wyższych niż w sklepach cenach. Brakowało wyrobów czekoladowychi trwałych cukierniczych, szybko znikały niektóre przetwory owocowe i warzywneoraz cytryny, banany czy też pomarańcze. Notowano słabe zaopatrzenie w meble(ok. siedemdziesiąt proc. popytu). Brakowało zestawów segmentowych i mieszka-niowych, szaf ubraniowych. Około pięćdziesiąt proc. w stosunku do potrzeb, stano-wiło zaopatrzenie w materiały budowlane, przy czym niedobór dotyczył szczególniecementu, wapna, grzejników, materiałów pokryciowych. Również słabe było zaopa-trzenie w węgiel. Niedobory wynosiły w granicach 2,5 tys. ton dzienne. Ujemnebyły wskaźniki zaopatrzenia w sprzęt gospodarstwa domowego (naczynia kuchenne,garnki, wózki dziecięce). Szczególnie dotkliwe dla kobiet były braki (na poziomiepięćdziesięciu proc.), bielizny osobistej, rajstop, koszul, artykułów konfekcyjnych20.

Rok 1976 nie przyniósł poprawy gospodarczej, ani też lepszego zaopatrzeniarynku w deficytowe artykuły. 1 kwietnia w kilku miastach województwa nastąpiłwzmożony wykup cukru. Pojawiały się głosy o niedostatecznym zaopatrzeniu w ar-tykuły żywnościowe i mających nastąpić podwyżkach cen na te artykuły. Władze,pomne wydarzeń grudnia 1970 r., obawiały się wszelkich podwyżek. Jednak rosnącedysproporcje między siłą nabywczą obywateli, a ciągle ograniczanym zaopatrzeniemrynku (szczególnie w mięso i cukier), skłoniły je do przeprowadzenia operacji ce-nowej. 24 czerwca 1976 r. premier Piotr Jaroszewicz przedstawił w Sejmie projektpodwyżki cen żywności (mięso zdrożało o 69 proc., a cukier o sto proc.), któragodziła w poziom życia wielu robotniczych rodzin21.

18 E. Gawryluk, Studenci Białegostoku [w:] Białystok w świetle badań społecznych, red. A. Sadowski,Białystok 1987, s. 168–169; zob. także: Z. Pezowicz, Przemiany kulturowe w Białymstoku w okresie PRL,„Studia i materiały do dziejów miasta Białegostoku”, t. IV, Białystok 1985, s. 201.

19 Sprawozdanie z wykonania planu rozwoju społeczno-gospodarczego województwa białostockiegow 1975 r., Białystok 1976, s. 17.

20 APB, KW PZPR, 55/VII/3–t. 1, Informacja o zaopatrzeniu rynku w województwie białostockim,k. 49–50.

21 A. Albert [W. Roszkowski], Najnowsza historia Polski 1918–1980, Londyn 1991, s. 1002.

Page 14: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

14 MAREK KIETLIŃSKI

Następnego dnia załogi około pięćdziesięciu zakładów pracy w dziesięciu wo-jewództwach podjęły strajki, protestując przeciw podwyżce cen mięsa. Dramatycznyprzebieg miał protest w Radomiu i Ursusie. W Radomiu robotnicy wyszli z zakła-dów na ulice i – podobnie jak w grudniu 1970 r. – udali się pod gmach KW PZPR.Gdy nie otrzymali odpowiedzi na żądanie odwołania podwyżki, przystąpili do plą-drowania budynków, które później podpalili. Po południu, na ulicach miasta toczyłysię walki między robotnikami, a oddziałami milicji, wyposażonymi w pałki, brońgazową, armatki wodne. W czasie walk zginęło dwóch demonstrantów, było kil-kuset rannych. Po stłumieniu zajść, milicja przystąpiła do aresztowań wśród do-mniemanych uczestników. Podczas strajku w Ursusie, część robotników wyszła natory kolejowe i zatrzymała pociągi. Strajkujący chcieli w ten sposób poinformowaćkraj o swym proteście. Wieczorem oddziały milicji rozproszyły demonstrantów. Domanifestacji na mniejszą skalę doszło w Płocku22.

Fala strajkowa zalała inne miasta Polski i nie ominęła Białegostoku, gdzie za-strajkowały „Uchwyty” (I i II zmiana do rana), Zakład Wytwórczy Maszyn i Urzą-dzeń Spożywczych „Spomasz” (I i II zmiana), Białostockie Zakłady Zielarskie „Her-bapol” (od rana strajkowało pięćdziesiąt osób), Oddział Remontowy PKS (od ranaprzerwało pracę pięćdziesiąt osób), Zakład Mechaniczny Białostockich ZakładówCeramiki Budowlanej (I i II zmiana), Huta Szkła Gospodarczego (II zmiana odgodziny osiemnastej), Huta Szkła Oświetleniowego, Zakład Aparatury Akustycznej(cała załoga od rana), „Fasty” (II zmiana tkalni białej), Oddział Towarowy PKS(I zmiana, na której strajkowało piętnaście osób). Załogi zakładów (w tym wieluczłonków PZPR i związków zawodowych) przystąpiły do strajku spontanicznie. Nieorganizowano komitetów strajkowych, nie koordynowano działań. Do strajkującychzakładów pracy wysłano partyjnych instruktorów, którzy nie zdołali jednak przeko-nać załóg do podjęcia pracy. Strajkujący żądali m.in. zmniejszenia zbyt wysokiejpodwyżki cen mięsa, zmiany tabeli rekompensat na korzyść najmniej zarabiają-cych, podniesienia jakości wyrobów mięsnych niższych gatunków, obniżenia cenycukru23. Łącznie w 1976 r. za strajki zwolniono w Białymstoku w trybie artyku-łu 52. Kodeksu Pracy 56 pracowników. Decyzje władz politycznych poparły radyzakładowe24.

Pod koniec lipca 1980 r. w województwie białostockim panował nastrój wycze-kiwania. W Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Łapach rozdrażnieniezałogi spowodowały pustki w sklepach, w których zabrakło żyletek, szamponu,proszku do prania i innych środków czystości. Chwalono robotników w Lublinie,iż nie wyszli na ulice, ale wywarli presję na rząd, poprzez masowe strajki, dzię-ki którym dostali podwyżkę płac. W „Fastach”, „Uchwytach”, „Biazecie” i innychzakładach pracy trwały gorące dyskusje na temat strajków w Lublinie. Załogi docho-dziły do wniosku, że poprawę warunków życiowych można uzyskać tylko poprzez

22 A. Friszke, Polska. Losy państwa i narodu 1939–1989, Warszawa 2003, s. 439.23 APB, KW PZPR, 55/VII/9–t. 1, Ocena postaw aktywu związkowego wobec rządowego projektu

zmian struktury i poziomu cen artykułów żywnościowych oraz działań polityczno-organizacyjnych aktywuod 25 czerwca do 1 VII 1976 r., k. 47–49.

24 Ibidem.

Page 15: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 15

naciski na rząd. Dyskutowano również o tym, że podwyżki wykazały, że rząd jestsłaby i ugina się przed żądaniami robotników. Na Białostocczyźnie krążyło wtedyhasło: „Czy się leży, czy się stoi, partia płaci, bo się boi”25. Na Białostocczyźniepojawiły się ulotki sygnowane przez Komitet Samoobrony Społecznej KOR, infor-mujące o strajkach na Śląsku, w Zagłębiu, w PKP26.

W połowie sierpnia 1980 r. na Białostocczyznę zaczęła docierać podziemnaliteratura. Wśród załogi „Fast” krążyły ulotki, na których wyszczególniono żąda-nia strajkujących na Wybrzeżu. W kilku miejscach na murach pojawiły się napisyo treści antypartyjnej27. W „Uchwytach”, na Wydziale Odlewni, robotnicy przerwalipracę. Przerwa nie była jednak długa, gdyż interweniował dyrektor Jerzy Kosma.W Sokółce Kazimierz Bakun, pracownik stacji PKP, zbierał wśród pracownikówpodpisy pod petycją z żądaniami udostępnienia telewizji Kościołowi. Na dworcukolejowym w Bielsku Podlaskim oraz w Siemiatyczach kolportowano podziemnąliteraturę i ulotki. W „Fastach”, „Instalu” i „Agromecie” w Czarnej Białostockiejzałogi żądały podwyżek płac.

Dla mieszkańców Białostocczyzny ważnym źródłem informacji o wydarzeniachw Polsce stało się Radio Wolna Europa28. O strajkach na północy kraju informowalirównież wczasowicze, powracający z wypoczynku nad Bałtykiem oraz pracownicywyjeżdżający w delegacje29. „Gazeta Współczesna” – jedyny lokalny dziennik – za-mieszczała oficjalne komunikaty, w których strajki na Wybrzeżu przedstawiano jakodziałanie elementów antysocjalistycznych, godzących w podstawy ustrojowe PRL,w elementarne czynniki bezpieczeństwa i bytu narodowego. Podkreślano, iż strajkipogarszają także warunki życia społeczeństwa30.

Sierpień na Białostocczyźnie przebiegał spokojnie, chociaż pod koniec mie-siąca zawrzało. 28 sierpnia w FPiU, na Oddziale uchwytów precyzyjnych „CT”,pierwsza zmiana załogi, licząca 385 osób proklamowała strajk. Utworzono KomitetStrajkowy w składzie: Wiesław Lenio, Piotr Podwysocki, Sławomir Kotyński, Zbi-gniew Lenkiewicz i Zofia Godlewska. Na czele Komitetu stanął Wiesław Lenio31.Po przerwie śniadaniowej, w starym zakładzie „Uchwytów” przy ulicy Łąkowej, całazałoga licząca 1048 osób, w ramach solidarności z Oddziałem „CT”, nie przystąpiłado pracy. Poszczególni pracownicy zgłaszali postulaty do mistrzów, które następnie

25 Ibidem, k. 17v, 20.26 Ibidem, 55/VIII/16–t. 4, Opracowania dotyczące wydawnictw NSZZ „Solidarność” 1980–1981,

k. 80.27 Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku (dalej AIPN Bi), 0044/293, Informacje do-

tyczące sytuacji społeczno-politycznej na terenie województwa białostockiego za okres styczeń 1980–maj1981, k. 51.

28 J. Beszta Borowski, Pół wieku zarazy 1944–2000, Moje zapiski faktów i refleksji, Komorów 2002,s. 35; także: Relacja Jerzego Rybnika z lutego 1999 r., w zbiorach autora.

29 Relacja Kazimierza Kamińskiego z maja 1999 r., w zbiorach autora.30 (PAP), Strajki na Wybrzeżu utrudniają życie mieszkańcom, „Gazeta Współczesna”, 21 VIII 1980 r.;

także: (PAP), Przede wszystkim liczy się praca, „Gazeta Współczesna”, 22 VIII 1980 r.; także: (PAP),Rytmiczna praca zakładów pracy, „Gazeta Współczesna”, 26 VIII 1980 r.

31 A. Różalski, Rozmowy w „Uchwytach”, „Gazeta Współczesna”, 27–28 IX 1980 r.; także: AIPN Bi,0037/54, Materiały dotyczące rozpracowania działalności związkowej 1980–1981, k. 74.

Page 16: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

16 MAREK KIETLIŃSKI

miały być rozpatrzone przez dyrekcję. Brygadzista Bogusław Korecki wybrał komi-sję, która w starym zakładzie sporządziła na jednej liście postulaty w imieniu całejzałogi.

Strajkujący wysunęli 42 postulaty, w których zażądali ogłoszenia w środkachmasowego przekazu, iż solidaryzują się z postulatami robotników z Wybrzeża, żą-dali też zapewnienia nietykalności delegatów przedstawiających wnioski i postulatyzałogi. Postulowali także zwiększenie zaopatrzenia w sklepach w mięso i artykułypierwszej potrzeby, zniesienie cen komercyjnych na artykuły spożywcze, zniesienieprzywilejów członków partii w podziale dóbr socjalnych, wprowadzenie emeryturod sześćdziesiątego roku życia dla mężczyzn i 55. roku życia dla kobiet, ujedno-licenie zasiłków rodzinnych wszystkich grup społecznych, zlikwidowanie żłobkówi przedłużenie urlopów macierzyńskich, a także podwyżki płac. Wniesiono równieżo odwołanie dyrektora Jerzego Kosmy. Ostatni postulat robotników zrealizowanobardzo szybko. Nowym dyrektorem został Grzegorz Szutkiewicz – długoletni pra-cownik „Uchwytów”32. Z postulatów politycznych na uwagę zasługiwały m.in.: zgo-da ze strony władz na tworzenie wolnych związków zawodowych, wprowadzeniedo programu TV mszy świętej, zrównanie rangi województwa białostockiego podwzględem zaopatrzenia i zarobków do Polski centralnej i Śląska, nie wyciąganiekonsekwencji służbowych w stosunku do tych, którzy zechcą wystąpić z szere-gów PZPR33. Aktywny udział w strajku wzięli: Bogusław Korecki, Józef Sokół,Andrzej Żebrowski, Stanisław Kornyszko, Stanisław Miodowski, Stanisław Żwir-ko, Mirosław Trusiewicz, Wiesław Sokólski, Jerzy Wanicki, Eugeniusz Mastyna,Włodzimierz Charkiewicz34.

Następnego dnia akcję strajkową podjęto w Białostockiej Hucie Szkła (prze-rwało pracę około tysiąca osób). Utworzony został Komitet Strajkowy, w składziektórego znaleźli się m.in.: Sławomir Ciulkin, Władysław Radziewicz, Adam Ka-lisz, Jan Siemieniuk, Czesław Obłocki, Bogdan Rutkowski, Ryszard Tomaszczuk.Na czele KS stanął Edward Talma. Strajkujący wysunęli 43 postulaty, w których żą-dali m.in. zmian organizacyjnych na stanowiskach kierowniczych, przeprowadzenianowych wyborów do rad zakładowych, zmiany regulaminu podziału premii i nagród,podwyżek płac, poprawy warunków socjalnych i bhp, a także poprawy zaopatrzeniaw mięso i wędliny poprzez wprowadzenie rozdziału mięsa za pośrednictwem karteklub bonów, rozdzielania mieszkań pod ścisłą kontrolą Rady Zakładowej. Załoga po-parła 21 postulatów robotników z Wybrzeża. Dyrektor Aleksander Sokół zgodził sięna spełnienie postulatów płacowych robotników. W związku z tym, już następnegodnia załoga przystąpiła do pracy35.

32 APB, KW PZPR, 55/IV–t. 21, Protokół nr 19/1980 z posiedzenia Egzekutywy KW PZPR w dniu26 VIII 1980 r., k. 181.

33 Ibidem, 55/IX/5–t. 2, Postulaty załogi FPiU „Uchwyty” z dnia 28 VIII 1980 r., k. 20.34 AIPN Bi, 0037/54, Materiały..., k. 76.35 APB, Komitet Miejski PZPR (dalej KM PZPR), 56/IV–t. 11, Informacja nt. sytuacji społeczno-po-

litycznej w pionie przemysłu, k. 111; także: APB, KW PZPR, 55/IX/5–t. 2, Postulaty załogi Huty Szkłaz dnia 29 VIII 1980 r., k. 22; także: D. Sidorski, Gorzki smak awansu, „Gazeta Współczesna”, 12–14 II1982 r., s. 3.

Page 17: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 17

Inne zakłady pracy nie podjęły akcji strajkowej. Jednak wśród załóg rozgo-rzały dyskusje o wydarzeniach w kraju. Organizowały się grupy inicjatywne, którew oparciu o przesłane z Gdańska materiały, artykuły ukazujące się w prasie ogól-nopolskiej zaczęły spisywać własne postulaty. Załogi żądały, aby w zakładach tejsamej branży i o zbliżonym profilu produkcji zarobki były jednakowe. Pracownicyuważali, że należy wszystkie zgłoszone problemy rozwiązywać generalnie w ca-łym kraju, a nie jednostkowo i doraźnie. Silne niezadowolenie załogi wystąpiłow Przedsiębiorstwie Technicznym Sprzętu Pożarniczego „Supon” w Białymstoku.Solidaryzując się z robotnikami z Wybrzeża, żądano powołania wolnych i nie-zależnych związków zawodowych, podniesienia płac średnio o dwa tys. zł i po-prawy zaopatrzenia w artykuły żywnościowe. Spisane postulaty przekazano dy-rekcji i zakładowej organizacji PZPR. W razie ich niespełnienia, pracownicy za-grozili strajkiem 36.

28 sierpnia 1980 r. załoga FMR „Agromet” w Czarnej Białostockiej posta-nowiła zwołać zebranie z dyrekcją zakładu oraz sekretarzem Komitetu Zakłado-wego PZPR i przewodniczącym Rady Zakładowej. Na zebraniu robotnicy żądaliwyjaśnień, o ile wzrosną ich zarobki po wprowadzeniu nowych norm akordowych.Dyrektorowi i przewodniczącemu Rady Zakładowej zarzucano, że nie uczestnicząw zebraniach załogi i nie interesują się jej sprawami. Władzom administracyjnymwytknięto, iż zaopatrzenie sklepów w Czarnej Białostockiej jest bardzo słabe. Z po-dobną krytyką spotkało się zaopatrzenie bufetów zakładowych. Załoga nie przerwałapracy, chociaż następnego dnia wysunęła 104 postulaty, w których żądała m.in. prze-prowadzenia nowych wyborów do władz związkowych, podwyżki płac o minimumtysiąc zł, określenia minimalnych zarobków, zapłaty za przestoje pracownikom akor-dowym, podwyższenia premii, wyrównania zasiłków rodzinnych tak, jak w całymkraju, dla wszystkich grup pracowniczych. Żądano również zmian kadrowych naszczeblach kierowniczych, odwołania komisji kontroli społecznej sklepów w Czar-nej Białostockiej i powołania nowych – robotniczych, zmiany ekspedientek w bu-fetach zakładowych, lepszego zaopatrzenia w żywność w miejscowych sklepach,wprowadzenia bonów towarowych na wyroby mięsne i mięso oraz likwidacji wszel-kiej sprzedaży komercyjnej i uprzywilejowanej. Były też postulaty o charakterzepolitycznym. Żądano zwiększenia uprawnień samorządu pracowniczego, zaprzesta-nia zastraszania osób, które ubiegały się o swoje prawa i wytykały nieprawidłowościw funkcjonowaniu zakładu37.

W Siemiatyckich Zakładach Obuwniczych załoga sformułowała 39 postulatów,w których żądała utworzenia Wolnych Związków Zawodowych, zmiany przewod-niczącego Rady Zakładowej, zmniejszenia zatrudnienia w administracji zakładu,utworzenia bufetu, lepszego traktowania pracowników fizycznych przez kierownic-two zakładu, poprawy warunków pracy. Były też mniej istotne żądania: np. zlikwido-wanie wychodzenia w czasie pracy pracowników umysłowych po zakupy, jawności

36 APB, KW PZPR, 55/VII/3–t. 10, Informacje nt. odczuć wśród aktywu partyjnego po podpisaniuporozumień w Gdańsku i Szczecinie. Teleks nr 119, k. 59–60; także: AIPN Bi, 0037/54, Materiały...,k. 166.

37 AIPN Bi, 0037/54, Materiały..., k. 160.

Page 18: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

18 MAREK KIETLIŃSKI

wycieczek zagranicznych czy też korzystania z obiadów przez rodziny pracowników.Załoga poparła postulaty robotników z Wybrzeża38.

Pod koniec sierpnia 1980 r. w „Fastach” pojawiły się ulotki oraz egzempla-rze Strajkowego Biuletynu Informacyjnego z Gdańska. Na teren zakładu przyniósłje Jan Dembiński, pracownik Przędzalni Średnioprzędnej. Niezadowoleni pracow-nicy „Fast” ostro krytykowali dyrektora Adama Karwowskiego, któremu zarzucaliwykorzystywanie stanowiska do załatwiania własnych spraw39.

W Białymstoku zawrzało 4 września 1980 r., kiedy do strajku przystąpili kie-rowcy komunikacji miejskiej i właściciele taksówek osobowych, BZPB „Fasty”,gdzie pracę przerwało dwa tys. zatrudnionych i powołany został trzynastoosobowyKomitet Strajkowy40. Strajkujący zorganizowali pilnującą porządku milicję robot-niczą, poparli postulaty wysunięte przez komitety strajkowe Śląska i Wybrzeża.Zażądali też podwyżki płac w wysokości tysiąca zł oraz rozpisania nowych, de-mokratycznych wyborów do Oddziałowych Rad Związkowych oraz Rady Zakła-dowej. Strajkująca załoga postulowała także o traktowanie Białostocczyzny przezrząd na równi z innymi regionami kraju pod względem płac, cen, zaopatrzeniai inwestycji, nauczania religii w szkołach podstawowych oraz wyrównania zasiłkówrodzinnych do poziomu funkcjonariuszy SB i MO41. Żądano również zapewnieniabezpieczeństwa członkom Komitetu Strajkowego oraz osobom wspomagającym i niewyciągania żadnych konsekwencji po zakończeniu strajku42. Dyrekcję reprezentowałw rozmowach zastępca dyrektora ds. produkcji Marian Sobczyk.

W Białostockich Zakładach Podzespołów Telewizyjnych „Unitra-Biazet” strajkzorganizował Stanisław Gościniak. Załoga żądała podwyżki płac i utworzenia WZZ.W „Uchwytach”, gdzie postulowano podwyżki w wysokości półtora tys. zł,uzgodniono wzrost płac o 600–800 zł. Tutaj również żądano utworzenia WZZ43.

38 APB, KW PZPR, 55/IX/5–t. 2, Zestawienie wniosków i postulatów zgłoszonych przez załogę Sie-miatyckich Zakładów Obuwniczych, k. 20–35.

39 Ibidem, k. 36.40 W skład Komitetu weszli: Wanda Dyśko, Antoni Dymko, Zenon Citko, Szczepan Fronc, Szymon

Bielski, Mirosław Piszczatowski, Ryszard Marciuk, Halina Kłosowska, Józef Łukaszewicz, AgnieszkaDaszeń i Teresa Paczkowska. Na jego czele stanęli Cezary Nowakowski i Kazimierz Manicz; APB,Białostockie Zakłady Przemysłu Bawełnianego „Fasty” w Białymstoku 1955–1992 (dalej BZPB „Fasty”w B 1955–1992), 1/1, Sprawy dotyczące strajków 1980 r. i okresu stanu wojennego, k. 3; także: RelacjaJerzego Jamiołkowskiego z kwietnia 1999 r., w zbiorach autora; także: R. Klimaszewski, Lekcja słuchania.Zapiski fastowskie, „Gazeta Współczesna”, 19–20–21 IX 1980 r., s. 2.

41 Na fakt, że postulaty strajkowe miały głównie charakter ekonomiczny, wpływ miała struktura za-wodowa – olbrzymia przewaga kobiet (ponad 70 proc. zatrudnionych) i bardzo niski udział pracownikówz wyższym wykształceniem. Znaczenie zapewne miał fakt, że płace w przemyśle lekkim były w tamtymczasie o około trzydzieści proc. niższe od przeciętnego wynagrodzenia w kraju, zob. J. Jamiołkowski,W pogoni za złudzeniami. „Solidarność w »Fastach«” 1980–1992, Białystok 2000, s. 11–12; także: B. Ska-radziński, Odnowa po białostocku, „Więź” 1981, nr 7/8, s. 5–35; także: J. Siedlecka, Hala i biurowiec,„Kultura” 1980, nr 42, s. 7.

42 Nadal występują przerwy w pracy, „Gazeta Współczesna”, 11 IX 1980 r., s. 1–2; także: APB, BZPB„Fasty” w B 1955–1992, 1/1, Sprawy dotyczące strajków 1980 r. i okresu stanu wojennego, k. 3, 15, 22.

43 Relacje: Jerzego Jamiołkowskiego..., Stanisława Marczuka z marca 1999 r., Romana Wilka z lipca1999 r., w zbiorach autora; także: APB, KM PZPR, 56/IV–t. 11, Protokół nr 24 z posiedzenia EgzekutywyKM PZPR odbytego dnia 9 IX 1980 r. Informacja na temat aktualnej sytuacji społecznej, gospodarczeji politycznej w pionie przemysłu, k. 111.

Page 19: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 19

Następnego dnia do strajku dołączyli: kierowcy taksówek zrzeszeni w PKS Od-dział w Białymstoku, którzy zjechali się na lotnisko, pracownicy PrzedsiębiorstwaTransportowo-Sprzętowego Budownictwa „Transbud Białystok”. Wstrzymali pra-cę robotnicy ZPW im. Emilii Plater w Wasilkowie i Zakładów Przemysłu Skle-jek. Strajkowali pracownicy Przedsiębiorstwa Handlowo-Technicznego Sprzętu Po-żarniczego i Ochronnego „Supon” oraz Zakład Wytwórczy Maszyn i UrządzeńSpożywczych „Spomasz”, Spółdzielnia Pracy „Promot”. Krótkie przerwy w pracyodnotowano w: Przedsiębiorstwie Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego „PZZ”, Za-kładach Mleczarskich, Zakładzie Remontowo-Montażowym Przemysłu Mleczar-skiego, Cukrowni w Łapach oraz w Przedsiębiorstwie Obsługi i Elektryfika-cji Rolnictwa „Eltor”44. Strajkujący żądali podwyżek płac, poprawy zaopatrze-nia w mięso i wędliny, pełnego informowania społeczeństwa o wydarzeniachw kraju.

Ponad sto osób zebrało się na placu zakładowym w Białostockich ZakładachGraficznych. Wysunięto żądania zmiany na stanowiskach: dyrektora ds. technicz-nych, głównego księgowego, kierownika kadr, wyboru nowej rady zakładowej, re-dukcji administracji, 35-godzinnego tygodnia pracy, poprawy warunków bhp. W tymsamym czasie zakończono strajk w MPK45.

6 września 1980 r. rozpoczęli strajk kolejarze województwa białostockie-go. Pracę przerwały też załogi MPK, Przedsiębiorstwa Eksploatacji Ulic i Mo-stów, Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. W terenie strajkował w tymdniu „Stolbud” w Sokółce oraz Kombinatu Budownictwa Komunalnego w Hry-niewiczach, gdzie obok postulatów płacowych i socjalnych, domagano się powo-łania niezależnych związków zawodowych. Wieczorem, po osiągnięciu porozu-mienia z władzami, większość zakładów przystąpiła do pracy. Przestoje zanoto-wano w Spółdzielni Inwalidów „Odnowa”, Spółdzielni Pracy „Zakłady Meblar-skie” oraz Zakładach Obuwniczych w Siemiatyczach. Rozpoczął się strajk w Miej-skim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Bielsku Pod-laskim 46.

7 września zakończył się strajk w Zakładzie Transportu i Spedycji Prze-mysłu Mięsnego. Strajkująca załoga żądała odwołania dyrektora oraz podwyż-ki płac. Dyrektor oraz członkowie Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR, Ra-dy Zakładowej i Związku Młodzieży Socjalistycznej zostali wyłączeni z roz-mów. Negocjacje z Komitetem Strajkowym prowadził dyrektor jednostki nadrzędneji przedstawiciel KW PZPR. Następnego dnia akcję strajkową rozpoczęli pracowni-cy Zarządu Budynków Mieszkalnych. Żądano podwyżki płac oraz zorganizowa-nia WZZ. Strajki objęły także rolnictwo. Przerwała pracę załoga PGR w Kryn-

44 APB, KW PZPR, 55/IV–t. 21, Protokół nr 22/1980 r. z posiedzenia Egzekutywy w dniu 5 IX 1980 r.,k. 184; także: B. Bujwicki, Od poparcia do uczestnictwa, „Pierwsza Solidarność”, „Biuletyn WięzionychInternowanych, Represjonowanych”, 2000, nr 2, s. 4–5.

45 APB, KM PZPR, 56/IV–t. 11, Protokół z posiedzenia Egzekutywy KM PZPR z dnia 9 IX 1980 r.,Informacja..., k. 112–119; także: Ibidem, 55/VII/3–t. 10, Informacja o aktualnej sytuacji społeczno-poli-tycznej w województwie białostockim. Teleks nr 132, k. 66.

46 APB, KW PZPR, 55/VII/3–t. 10, Informacja..., Teleks nr 132, k. 66; także: Trwają rozmowy z przed-stawicielami załóg, „Gazeta Współczesna”, 6–7 IX 1980 r.

Page 20: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

20 MAREK KIETLIŃSKI

kach (żądano natychmiastowego zwolnienia kierownictwa) oraz PrzedsiębiorstwaBudownictwa Rolniczego. Strajkujące załogi domagały się podwyżek płac i zmia-ny norm.

Po południu przerwały pracę załogi Białostockiego Przedsiębiorstwa RobótZmechanizowanych i Maszyn Budowlanych oraz BZGraf., gdzie na czele Komi-tetu Robotniczego stanął Stanisław Przestrzelski47. Z powodu tegoż strajku nie uka-zała się „Gazeta Współczesna”. Kolejne zakłady Białostocczyzny ogarniała falastrajków: Spółdzielnię Pracy Inwalidów w Szczuczynie, Zakłady Usług Mechanicz-nych w Grajewie, Białostockie Przedsiębiorstwo Przemysłu Wełnianego im. Sier-żana, „Uchwyty”, gdzie strajk zorganizował Jerzy Zacharczuk48.

10 września Komitet Strajkowy w BZGraf. zawarł porozumienie z dyrektorem,który zgodził się na podwyżkę płac i istnienie niezależnego związku zawodowego.Po rozwiązaniu Komitetu Strajkowego, nadzór nad realizacją podpisanych postula-tów przejął nowo wybrany Komitet Robotniczy49. W tym dniu w PrzedsiębiorstwieZaopatrzenia Rolnictwa w Wodę „Wodrol” ukonstytuował się Komitet Założycielskinowych związków, na którego czele stanął Bernard Bujwicki50.

Także w „Uchwytach” Komitet Robotniczy51 zawarł porozumienie z dyrekto-rem Grzegorzem Szutkiewiczem. Przywódcy strajkujących zobowiązali się do pod-jęcia pracy przez załogę, zaś dyrektor – do wypłacenia poborów za czas strajku,a także spełnienia wszystkich wcześniejszych postulatów. Po zakończeniu strajku,Komitet Robotniczy przekształcił się w Tymczasowe Prezydium Zakładowej Komi-sji NSZZ „Solidarność”52.

Tego samego dnia zakończył się trwający od 4 września strajk w BZPB „Fa-sty”. Porozumienie podpisał przewodniczący Zakładowego Komitetu StrajkowegoKazimierz Manicz oraz dyrektor BZPB „Fasty” Adam Karwowski. W „Fastach” niebudowano nowego związku, ale przeprowadzono radykalne zmiany w związku bran-żowym. Przewodniczącym Rady Zakładowej wybrano Antoniego Chodorowskiego,członka PZPR (więźnia czasów stalinowskich). Funkcję Sekretarza Konferencji Sa-morządu Robotniczego powierzono Jerzemu Jamiołkowskiemu53. Do władz związ-

47 Ibidem, 55/VIII/16–t. 3, Dokumentacja NSZZ „Solidarność” Białostockich Zakładów Graficznychi NSZZ „Solidarność” Poligrafów Komisji Krajowej w Szczecinie 1980–1981, k. 31; także: RelacjaWojciecha Łowca z lipca 1999 r., w zbiorach autora.

48 APB KW PZPR, 55/VII/3–t. 10, Informacja..., Teleks nr 132, k. 74.49 W skład Komitetu weszli: Jerzy Gołoński, Bogdan Krzywiźniak, Wojciech Łowiec, Zenon Szypluk,

Czesław Kudelenko, Stanisław Przestrzelski, Jan Bożyk, Jerzy Kołtun, Alfreda Lijewska, Wojciech Biało-łus, Teresa Aponowicz; APB, KW PZPR, 55/VIII/16–t. 3, Dokumentacja NSZZ „Solidarność” Białostoc-kich Zakładów Graficznych i NSZZ „Solidarność” Poligrafów Komisji Krajowej w Szczecinie 1980–1981,k. 8; także: Relacja Wojciecha Łowca...

50 Relacja Bernarda Bujwickiego z czerwca 1999 r., w zbiorach autora.51 W skład Komitetu wchodzili: Jan Wołowski, Jerzy Zacharczuk, Tadeusz Jankowski, Stanisław Mar-

czuk i Eugeniusz Simonowicz.52 Tekst porozumienia pomiędzy Komitetem Robotniczym i dyrektorem G. Szutkiewiczem, w zbiorach

prywatnych.53 J. Jamiołkowski był członkiem PZPR, dziennikarzem gazety zakładowej. Ostro krytykował poczy-

nania partii.

Page 21: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 21

kowych weszła większość liderów związku poza Cezarym Nowakowskim, który byłzwolennikiem tworzenia nowych związków zawodowych54.

9 września 1980 r. odbyło się w Białymstoku nadzwyczajne zebranie dzienni-karzy z ośrodków: białostockiego, łomżyńskiego i suwalskiego, poświęcone wyda-rzeniom ostatnich tygodni i problemom informowania o nich społeczeństwa. Posta-nowiono wysłać do dyrekcji zakładów pracy, w których utrudniano dziennikarzomwypełnianie ich obowiązków, pisma z prośbą o wyjaśnienia w tych sprawach. Posta-nowiono także obiektywnie i szybko informować czytelników o sytuacji strajkowej,bez względu na czynione utrudnienia55.

Strajki na Białostocczyźnie wybuchały spontanicznie. Istotną rolę w ich orga-nizowaniu odegrali młodzi robotnicy. Aktywny udział wzięli w nich także członko-wie PZPR, którzy utożsamiali się z postulatami strajkujących załóg. We wrześniu1980 r. głównym motywem protestów było uzyskanie od administracji państwowejkonkretnych gwarancji, że porozumienia w Gdańsku będą dotyczyć wszystkich pra-cowników, w tym także z zakładów z terenu województwa białostockiego. Strajkicharakteryzowały się różnorodnym przebiegiem. Trwały od kilku godzin, do kil-ku dni. W większości przypadków powoływano komitety strajkowe, które brały nasiebie odpowiedzialność za porządek, zabezpieczały maszyny, urządzenia i majątekzakładu pracy. Starano się minimalizować straty spowodowane przestojem produkcji.Prawie wszystkie załogi podjęły zobowiązania, iż nadrobią straty wynikłe w trakciestrajków. W okresie od sierpnia do listopada 1980 r. załogi zgłosiły w województwiebiałostockim około 4919 wniosków i postulatów o różnym charakterze, skierowa-nych pod adresem władz centralnych, wojewódzkich oraz kierownictw zakładówpracy. Do władz terenowych skierowano 917 wniosków, do władz centralnych 1496,a dyrektorzy zakładów pracy przyjęli do załatwienia 2486 wniosków56.

Strajki były objęte szczególnym zainteresowaniem funkcjonariuszy SB. W każ-dym zakładzie, w którym wybuchał strajk, funkcjonariusze Wydziału IIIA57 za-kładali tzw. sprawy obiektowe. W czasie sierpniowych i wrześniowych strajkówSB prowadziła pracę operacyjną w ramach szesnastu spraw obiektowych, z tegodziesięć spraw obiektowych obejmowało ważniejsze przedsiębiorstwa przemysłowe,a sześć – wojewódzkie struktury przemysłowe. Sprawy obiektowe prowadzone byływe wrześniu 1980 r. dla 83 jednostek gospodarki uspołecznionej, w tym trzydziestujednostek szczebla wojewódzkiego i regionalnego. Łącznie w tych jednostkach or-ganizacyjnych Wydział IIIA posiadał 110 tajnych współpracowników, 153 kontaktyoperacyjne i trzydziestu konsultantów. Jak wyliczyli funkcjonariusze SB, w sierpniu

54 Relacja Jerzego Jamiołkowskiego...; także: APB, BZPB „Fasty” w B 1955–1992, 1/1, Sprawy do-tyczące strajków 1980 i okresu stanu wojennego, k. 33–39.

55 Kronika. Wrzesień 1980, „Kontrasty”. Miesięcznik społeczno-kulturalny 1980, nr 11, s. 43; także:J. Kwasowski, Wejście w mrok, „Kurier Poranny”, 14–15 XI 1991 r.

56 APB, KW PZPR, 55/II–t. 11, Informacja wojewody białostockiego o realizacji postulatów przedło-żonych władzom wojewódzkim w okresie od sierpnia do listopada 1980 r., k. 297–298.

57 1 stycznia 1978 r. przy KW MO w Gdańsku utworzono Wydział IIIA. W rok później wydziały IIIApowstały w pozostałych województwach. Zajmowały się one ochroną zakładów pracy przed tzw. sabota-żem, szkodnictwem gospodarczym i dywersją, zakłóceniami prowadzącymi do konfliktów społecznych,strajkami, zob.: G. Majchrzak, Działania Służby Bezpieczeństwa w celu przejęcia kontroli nad „Solidar-nością” w latach 1980–1982, „Dzieje Najnowsze” 2003, nr 3, s. 89–90.

Page 22: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

22 MAREK KIETLIŃSKI

i wrześniu w województwie białostockim wybuchło osiemdziesiąt strajków, w tymw 21 jednostkach operacyjnie „chronionych” przez SB. Działania powyższe koordy-nował Zespół Rozpoznania i Działań Operacyjno-Politycznych, w składzie któregoznaleźli się płk Sylwester Rogalewski, płk Jerzy Michałkiewicz, ppłk Anatol Antoń-czyk, ppłk Piotr Kruk, ppłk Jan Ciosek, ppłk Piotr Zińczuk, mjr Władysław Żukow-ski, mjr Leszek Iwanowicz, mjr Paweł Borowik. Na kolejnych spotkaniach Zespołunakreślono zadania funkcjonariuszom SB, którzy mieli wyjaśniać mechanizmy po-wstawania strajków, ustalania osób aktywnych kierujących strajkami, rozpoznawa-nia powiązań strajkujących z tzw. grupami antysocjalistycznymi, dokumentowaniatzw. działań antysocjalistycznych przez określone osoby. Główną rolę odgrywalifunkcjonariusze Wydziału IIIA. Pod szczególną pieczą SB znajdowały się „Fasty”,„Uchwyty”, Fabryka Mebli, „Biruna”, MPK i BZGraf58.

W początkowym okresie strajków przedstawiciele Komitetów Strajkowych po-szczególnych zakładów pracy nie utrzymywali wzajemnych kontaktów. Nie podej-mowano również prób tworzenia szerszego porozumienia w postaci Międzyzakłado-wych Komitetów Strajkowych. Brakowało na Białostocczyźnie wiodącego zakładupracy, który koordynowałby akcje protestacyjne. Strajkujący byli przy tym pozba-wieni fachowej pomocy prawnej59.

W miarę upływu czasu i rozszerzania się akcji strajkowej, przedstawiciele komi-tetów strajkowych podjęli próby stworzenia szerszych struktur związkowych. Pierw-szy Międzyzakładowy Komitet Założycielski NSZZ „Solidarność” powstał 12 wrze-śnia 1980 r. i obejmował dwa zakłady ze Starosielc: PZRW „Wodrol”, gdzie nowezwiązki organizował Bernard Bujwicki i PEOR „Eltor” z Michałem Pietkiewiczemna czele. Na przewodniczącego MKZ wybrano Michała Pietkiewicza60. Za najważ-niejsze działanie związkowcy uznali kontakt z MKZ w Gdańsku i zgłoszenie tamfaktu powstania MKZ w Białymstoku61.

W związku z tym, 17 września 1980 r. do Gdańska, gdzie odbywało się spo-tkanie trzydziestu delegatów MKZ i Międzyzakładowych Komitetów Robotniczychz całego kraju, udali się Michał Pietkiewicz i Bernard Bujwicki. Zarejestrowali wte-dy MKZ. Otrzymali także pełnomocnictwa od Lecha Wałęsy na reprezentowanieMKZ w Białymstoku62.

Aby rozszerzyć zasięg działania powstającego MKZ, podjęto akcję, która mia-ła propagować jego istnienie. Wydrukowane ulotki zawierały informacje o tworzą-cym się MKZ, o możliwościach otrzymania potrzebnych materiałów instruktażo-wych, a także adresy osób, z którymi można się było kontaktować w sprawach no-wych związków zawodowych. Spotkania organizacyjne odbywały się w prywatnych

58 AIPN Bi, 0037/53, Materiały..., k. 341–342; 370–371.59 Relacja Tadeusza Waśniewskiego z marca 1999 r., w zbiorach autora.60 Relacja Bernarda Bujwickiego...61 W połowie września do Gdańska wydelegowano przedstawiciela MKZ Bogdana Radeckiego, który

miał zorientować się w sytuacji. Po jego powrocie, do Gdańska udał się Bernard Bujwicki, który uczest-niczył w posiedzeniu Krajowej Komisji Porozumiewawczej, Relacja B. Bujwickiego...

62 AIPN Bi, 047/2302, Kontrwywiadowcza charakterystyka województwa białostockiego 1980–1982.Analiza stanu porządku i bezpieczeństwa województwa białostockiego w październiku 1980 r., k. 1v;także: Relacja Romana Wilka z lipca 1999 r., w zbiorach autora.

Page 23: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 23

mieszkaniach. Po dwóch tygodniach, do MKZ należało dziesięć komitetów zało-życielskich63. Nie wszyscy członkowie komitetów założycielskich nowych związ-ków chcieli przystąpić do zarejestrowanego już MKZ. Przedstawiciele z „Biazetu”,BZGraf., Politechniki Białostockiej i Spółdzielni Remontowo-Budowlanej podjęlisię organizacji drugiego MKZ. Grupa ta nawiązała kontakt z istniejącym w War-szawie NSZZ „Solidarność” i zaczęła opracowywać statut z zamiarem samodzielnejrejestracji. Pomocy prawnej MKZ udzielał, na prośbę prof. Andrzeja Stelmachow-skiego64, przybyły ze stolicy Jarosław Kaczyński, adiunkt na Wydziale Administra-cyjno-Ekonomicznym filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku65.

Wydarzenia w kraju nabierały tempa. Podczas obrad KKP 29 września 1980 r.podjęta została decyzja o ogólnopolskim, godzinnym strajku ostrzegawczym. Po-wodem było nierzetelne wykonywanie zobowiązań płacowych rządu. Domagano sięrównież dostępu do środków masowego przekazu i zaprzestania utrudnień w two-rzeniu związku. Strajk, do którego doszło 3 października 1980 r., stał się wielkądemonstracją siły „Solidarności”. Jego znaczenie polegało nie tylko na zamani-festowaniu niezadowolenia z polityki władz, ale również na skonsolidowaniu we-wnętrznym młodej organizacji. Na Białostocczyźnie strajk poparły: „Biazet”, gdziestrajkowało osiemset osób, Przedsiębiorstwo Doświadczalne Opakowań „Pakpol” –strajkowało sześćdziesiąt osób, Fabryka Wyrobów Runowych „Agnella” – strajko-wało siedemdziesiąt osób, Zakłady Przemysłu Odzieżowego „Narew” podległe Do-mom Towarowym „Centrum” – strajkowało osiemdziesiąt osób, ZNTK w Łapach,w których strajkowało 1200 osób66. W zakładach, których załogi nie przerwały pra-cy (Zakład Remontowy PKS, Zakłady Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego, Przed-siębiorstwo Handlowo-Techniczne Sprzętu Pożarniczego „Supon” oraz CukrowniaŁapy) na znak poparcia dla strajkujących, wywieszono biało-czerwone flagi67.

Po strajku, liderzy białostockiej „Solidarności” udali się do Gdańska. Tam,6 października 1980 r., w czasie obrad KKP, Bernard Bujwicki reprezentujący„Wodrol”, Jan Wołowski z FPiU, Tadeusz Waśniewski z PB, Hubert Kaczyński68

reprezentujący filię UW w Białymstoku, Feliks Gołębiewski z BZPT „Unitra-Bia-zet” uchwalili rozwiązanie istniejącego MKZ69 i zobowiązali się, że do 10 paź-

63 Kronika. Październik 1980, „Kontrasty”. Miesięcznik społeczno-kulturalny 1980, nr 11, s. 42; takżeA. Kupidłowski, Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” Region Białystok w latach1980–1981, Warszawa 2001, s. 17.

64 Prof. A. Stelmachowski pełnił funkcję dziekana Wydziału Administracyjno-Ekonomicznego filii UWw Białymstoku. W czasie strajków sierpniowych na Wybrzeżu był jednym z ekspertów nowych związkówzawodowych, zob.: AIPN Bi, 047/2302, Kontrwywiadowcza..., k. 2v.

65 Relacja Krzysztofa Burka z marca 1999 r., w zbiorach autora.66 W ZNTK pracowało 2,5 tys. osób, z czego 1,8 tys. należało do NSZZ „Solidarność”. Aktywny-

mi działaczami „Solidarności” byli: Henryk Żochowski, Janusz Kurzyna, Henryk Zmysłowski, AndrzejZmysłowski, Władysław Łapiński i Edmund Sokół; zob.: R. Klimaszewski, Szerokim traktem, „GazetaWspółczesna”, 26 XI 1980 r., s. 1, 3.

67 APB, KW PZPR, 55/VII/3–t. 10, Informacja o sytuacji społeczno-politycznej w województwiebiałostockim, k. 90.

68 H. Kaczyński był pracownikiem Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego filii UW w Białymstoku;zob.: Z. J. Hirsz, Dziesięć lat Białostockiej Uczelni Uniwersyteckiej, Białystok 1978, s. 136.

69 W skład MKZ wchodzili: M. Pietkiewicz – przewodniczący, B. Bujwicki – wiceprzewodniczący,Marek Litwiński i Bogdan Radecki – członkowie.

Page 24: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

24 MAREK KIETLIŃSKI

dziernika 1980 r. w Białymstoku powołany zostanie MKZ reprezentowany przezprzedstawicieli wszystkich białostockich zakładów pracy, w których działała „Soli-darność”70.

Po powrocie z Gdańska, sygnatariusze powyższego porozumienia przystąpi-li do scalania struktur związku. W sali Stowarzyszenia PAX odbyło się pierwszespotkanie działaczy białostockiej „Solidarności”, którzy omówili powołanie jednegoregionalnego MKZ. Doszło jednak do sporów i kłótni. Dużą rolę odgrywały ambicjeliderów nowych związków, którzy chcieli przewodzić w MKZ. Burzliwie dyskuto-wano o tym, który zakład odegrał największą rolę w czasie wrześniowych strajkówi w związku z tym powinien przejąć rolę lidera. Wiele też czasu poświęcono naomówienie niejasnych kwestii, związanych z procedurą zakładania nowych, nieza-leżnych związków. Dyskutowano także, do jakiej centrali związkowej ma wchodzićbiałostocki MKZ. Wskazywano przy tym na Gdańsk i Warszawę. Na sali byli takżezwolennicy utworzenia samodzielnego związku pod nazwą „Podlasie”, który obej-mowałby obszar województw białostockiego, suwalskiego i łomżyńskiego (takierozwiązanie lansował Jarosław Kaczyński). Pod koniec dyskusji głos zabrała EwaCywińska – pracownica oddziału Muzeum Okręgowego w Tykocinie, która zaapelo-wała o wypracowanie kompromisu71. Zebrani postanowili zakończyć spotkanie bezpodejmowania ważnych decyzji. Na powstanie MKZ trzeba było poczekać do następ-nego zebrania. Nowy MKZ ukonstytuował się 12 października. Zrzeszał w swychszeregach związkowców z 21 zakładów pracy, reprezentujących 4,6 tys. członków,tzn. pracowników, którzy wystąpili z poprzednich, branżowych związków zawodo-wych. Ponadto przyjęto warunkowo przedstawicieli dwunastu zakładów, w którychnie złożono jeszcze deklaracji o wystąpieniu ze starych związków. Przy organizo-waniu MKZ najbardziej aktywni byli przedstawiciele dużych zakładów pracy (FPiU– 1410 członków, BZPT „Unitra-Biazet” – 900 członków, BZGraf., ZNTK w Ła-pach – około 1800 członków). Spośród przedstawicieli nauki i kultury, na zebraniuzałożycielskim znaleźli się pracownicy filii Uniwersytetu Warszawskiego, Politech-niki Białostockiej, Muzeum Okręgowego, Teatru Dramatycznego im. A. Węgierki.Zebraniu przewodniczył Jerzy Zegarski z PDO „Pakpol”. Wybrano jedenastooso-bowe prezydium w składzie: Michał Pietkiewicz – „Eltor”, Bernard Bujwicki –„Wodrol”, Edmund Lajdorf – BSB, Stanisław Marczuk i Stanisław Kornyszko –„Uchwyty”, Stanisław Gościniak i Feliks Gołębiewski – „Biazet”, Zdzisław Cinie-wicz – BZPOW, Jerzy Zegarski i Zbigniew Puchalski – „Pakpol”. Ustalono także,iż MKZ kierowany będzie przez trzech współprzewodniczących: Jerzego Prajzne-ra („Biazet”), Stanisława Przestrzelskiego (BZGraf.) i Jana Wołowskiego (FPiU).Funkcję rzecznika prasowego powierzono Leszkowi Jakubowi Sławińskiemu72.

70 Protokół z zebrania przedstawicieli zakładów pracy Białegostoku odbytego w Gdańsku 6 X 1980 r.,w zbiorach prywatnych; także: Relacja T. Waśniewskiego...; także: Mój sierpień – wspomnienia założy-cieli „S” w Białymstoku, „Prawica Podlasia”. Biuletyn Niezależnych Środowisk Prawicy Podlasia, 2000,nr 1, s. 6–7.

71 J. Muszyński, J. Stankiewicz, Pierwsza lekcja, „Gazeta Współczesna”, 10 X 1980 r., s. 1, 4.72 AIPN Bi, 047/2302, Kontrwywiadowcza..., k. 12, 39; także: S. Raube, Sierpniowa rewolucja ciemię-

żonych, „Gazeta Współczesna”, 30 VIII–1 IX 1996 r., s. 4; także: Kronika. Październik 1980, „Kontrasty”.Miesięcznik społeczno-kulturalny 1980, nr 12, s. 42; także: (pi), „Solidarność” w Białymstoku, „GłosPracy”. Pismo codzienne Związków Zawodowych, 21 X 1980 r., s. 1.

Page 25: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 25

Utworzenie struktury, która koordynowała działania niezależnego związku za-wodowego w Białymstoku, spowodowało szybki wzrost liczebności w szeregachNSZZ „Solidarność”. Pod koniec października 1980 r. „Solidarność” działała jużw pięćdziesięciu zakładach pracy województwa i miała w swych szeregach oko-ło ośmiu tys. członków. Najliczniej wstępowali do nowego związku pracownicynajwiększych zakładów pracy. W FPiU Związek liczył 1350 członków, w MPKdo „Solidarności” wstąpiło pięciuset pracowników, zaś w BZPW im. „Sierżana” –372 osoby. Na czele Komitetu Założycielskiego w tym zakładzie stanął EugeniuszBrański73. Komitety Założycielskie powstały też w „Fastach”, „Birunie”, „Agrome-cie” i Zakładach Mięsnych74.

Szybki wzrost szeregów związków zawodowych niekontrolowanych przez par-tię wzmógł czujność białostockiej SB. Jej funkcjonariusze wytypowali ludzi świa-ta nauki, którzy mieli antysocjalistyczne poglądy i aktywnie mogli wpływać nadziałalność „Solidarności”. Do zagorzałych przeciwników PRL SB zaliczyła m.in.prof. Andrzeja Stelmachowskiego, dr Jarosława Kaczyńskiego, doc. Zygmunta Salo-niego, doc. Ewę Wipszycką-Brawo, dr Adama Manikowskiego, dr Daniela Grinber-ga, doc. Elżbietę Kaczyńską, dr Jana Kofmana (wszyscy byli związani zawodowoz filią Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku), Jacka Smykała – studentaAkademii Medycznej, Teresę Leszczyńską i Zofię Lewicką-Pezowicz – pracowni-ce naukowe Ośrodka Badań Naukowych, Krzysztofa Burka – pracownika MuzeumOkręgowego w Białymstoku (brata działacza KOR z Warszawy), Andrzeja Wło-dzimierza Pawluczuka – redaktora „Kontrastów”, Leszka Sławińskiego – dziennika-rza, działacza Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, Kazimierza Bakuna, HenrykaSzczerbę i Jakuba Antoniuka – rolników, Jerzego Zegarskiego – inżyniera z „Pak-polu”75. SB objęła ich ścisłą kontrolą operacyjną.

Na terenie województwa białostockiego SB objęła również kontrolą operacyj-ną 343 księży kościoła rzymskokatolickiego, w tym trzech biskupów. Większośćksięży realizowała zalecenia płynące ze 176. Plenarnej Konferencji Episkopatu Pol-ski, w których hierarchowie Kościoła prosili o wspólną modlitwę, spokój w kra-ju i wydajną pracę. Niepokój funkcjonariuszy SB budziły, wyrażane przez nie-których księży, żądania powrotu religii do szkół i zawieszanie krzyży w miejscachpublicznych 76.

SB przygotowała plan przeciwdziałań dalszemu rozwojowi „Solidarności”,w którym założono rozpoznanie działalności i zamierzeń liderów MKZ NSZZ „Soli-darność”, stosowanie wobec nich tzw. działań profilaktycznych, zamierzano równieżwykorzystać istniejące rozbieżności w ścisłym kierownictwie Związku. Ze wzglę-du na brak agentów w kierownictwie „Solidarności”, SB postanowiło pilnie ichpozyskiwać oraz objąć ścisłą kontrolą operacyjną białostocki MKZ. Bieżące roz-poznanie działalności NSZZ „Solidarność” postanowiono prowadzić w zakładach

73 A. Zarembina, Wrażliwość rodzi odwagę, „Gazeta Współczesna”, 13 XI 1980 r., s. 3.74 APB, KW PZPR, 55/VII/9–t. 3, Aktualna sytuacja w ruchu związkowym na terenie województwa

białostockiego na dzień 30 X 1980 r., k. 138.75 AIPN Bi, 047/2302, Kontrwywiadowcza..., k. 4v.76 Ibidem, k. 5v.

Page 26: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

26 MAREK KIETLIŃSKI

pracy, szkołach i na uczelniach. Pozyskiwani agenci (wg szacunków SB, pod koniecpaździernika 1980 r. było ich 26) zobowiązani zostali do inicjowania tzw. pozy-tywnych postaw i kierunków działalności NSZZ „Solidarność”77. Mieli więc wcho-dzić do kierownictwa Związku, zdawać prowadzącym ich funkcjonariuszom SBrelacje o zamierzeniach i działalności „Solidarności”, a także wpływać na samąjej działalność.

Pod koniec 1980 r. w MKZ Białystok zarejestrowane były 333 organizacje za-kładowe liczące 63241 członków. W zakładach przemysłowych zatrudnionych było35556 związkowców, w resorcie oświaty ok. trzech tys. osób, zrzeszonych w 49 or-ganizacjach zakładowych. Najliczniejsze Komisje Zakładowe były w następującychzakładach: BZPB „Fasty” – 4234 członków, ZNTK Łapy – 1978, „Biazet” – 1831,„Uchwyty” – 1081, FMR „Agromet” – 1306, Wojewódzki Szpital. im. J. Śniadec-kiego – 1150, ZPW im. E. Plater – 1006, PKS – 1001. W MKZ najliczniej repre-zentowane były miejscowości: Grajewo, Łapy, Bielsk Podlaski, Sokółka, Hajnów-ka. Ponadto zarejestrowano organizacje związkowe w Brańsku, Czarnej Białostoc-kiej, Choroszczy, Ignatkach, Juchnowcu Dolnym, Koplanach, Lipkach, Mońkach,Mielniku, Michałowie, Nowosiółkach, Siemiatyczach, Surażu, Szczuczynie, Supra-ślu, Tykocinie, Uhowie, Wasilkowie, Wyszkach, Zambrowie. Na szczególną uwagęzasługiwała organizacja NSZZ „Solidarność” w Banku Gospodarki Żywnościowejw Białymstoku. Obejmowała ona swą działalnością 42 oddziały w województwie.Liczba członków NSZZ „Solidarność” w BGŻ wynosiła 767 osób, tj. osiemdziesiątproc. zatrudnionych78. Nie dominowały na Białostocczyźnie, jak w Polsce central-nej, na Wybrzeżu, czy też na Śląsku, wielkie zakłady pracy, co nadawało tutejszej„Solidarności” specyficzny, regionalny charakter. Przewaga średnich przedsiębiorstwgwarantowała ochronę przed represjami ze strony kierownictwa w małych zakładach,czy też urzędach. W ramach MKZ „Solidarność” działała Komisja Interwencyjna,której przewodniczył Bernard Bujwicki, będący jednocześnie członkiem KKP. Po je-go odwołaniu, miejsce to zajął Feliks Gołębiewski79.

Etapem kończącym prace założycielskie NSZZ „Solidarność” w województwiebiałostockim były wybory do komisji zakładowych. Zgodnie ze statutem i ordyna-cją wyborczą, dokonano wyboru władz w strukturach zakładowych NSZZ „Solidar-ność”. Frekwencja na zebraniach kształtowała się na poziomie osiemdziesięciu proc.Wybrano ogółem do komisji zakładowych 413 osób, w tym 61 członków PZPR. Doprezydiów wybrano osiemdziesięciu przedstawicieli, w tym dziesięciu członków par-tii, dokonano wyboru 54 przewodniczących, w tym ośmiu było członkami PZPR.W skład wybranych władz NSZZ „Solidarność” weszło siedemdziesięciu członkówbyłych instancji związkowych80.

W tym okresie kształtowało się także oblicze „Solidarności”. Zerwano z sym-bolami ruchu robotniczego i komunistycznego. W „Solidarności” silnym stawał sięduch narodowy, połączony z wieloma elementami religijnymi.

77 Ibidem, k. 7v, 9.78 „Biuletyn Informacyjny Zarządu Regionu Białystok NSZZ »Solidarność«” [dalej: „Biuletyn Infor-

macyjny”], 1980, nr 5, s. 4.79 Relacja Bernarda Bujwickiego..., także: AIPN Bi, 047/2302, Kontrwywiadowcza..., k. 20.80 APB, KW PZPR, 55/VII/3–t. 11, Informacje..., k. 133.

Page 27: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 27

Początek 1981 r. rozpoczął się walką „Solidarności” z władzą o wolne soboty.8 stycznia 1980 r. prezydium MKZ podjęło w tej sprawie specjalna uchwałę. Związ-kowcy podkreślali w niej, iż wprowadzenie wolnych sobót jest zgodne z porozumie-niami z Gdańska, Szczecina, Jastrzębia oraz decyzją KKP. Począwszy od 1 stycznia1981 r., wszystkie soboty miały być dniami wolnymi od pracy. W związku z tym,MKZ zwrócił się do władz terenowych o podjęcie odpowiednich rozwiązań organi-zacyjnych. Jednocześnie prezydium MKZ oświadczyło, iż wyciąganie jakichkolwieksankcji wobec osób, które nie będą pracowały 10 stycznia, zmusi „Solidarność” dozastosowania wszystkich środków protestu, do strajku włącznie81.

10 stycznia 1981 r. robotnicy nie przyszli do pracy. Nie podjęły zadań w ca-łości załogi BZPB „Fasty”, ZPW im. E. Plater w Wasilkowie, „Instalu”, OśrodkaTransportu Leśnego, FUO „Spomasz-Biawar”, SP „Promot”, Zakładu Gazownicze-go oraz część załóg „Uchwytów” i „Biruny” (strajkowała połowa załóg), „Biazetu”(38 proc.), BZPW im. Sierżana (dziesięć proc.). Nie pracowały zakłady produkcyjnei usługowe w Mońkach i Łapach. Jednak wiele załóg podjęło pracę. Władze uznałyto za sukces. W wielu zakładach próbowano nakłaniać załogi, które nie podjęłypracy, do odpracowania tej soboty pod groźbą kar dyscyplinarnych82.

SB potraktowała wydarzenia z soboty 10 stycznia jako swoisty test poparciaspołeczeństwa dla „Solidarności”. Sprawdzano, jak zachowywali się tajni współ-pracownicy i członkowie związków branżowych. Szczególną obserwacją objętoBZPT „Fasty”83.

Rozszerzenie akcji propagandowej przez „Solidarność”, wydawanie i kolporto-wanie wielu materiałów, organizowanie spotkań, wieców, doprowadziły do znacz-nego rozszerzenia bojkotu soboty 24 stycznia, uznanej przez władze za pracującą.Jedynie około 25 proc. osób zatrudnionych w przemyśle stawiło się do pracy. Go-rzej wypadł bojkot w urzędach i małych zakładach, gdyż większość pracowała,pogarszając ogólny obraz bojkotu pracy w sobotę na Białostocczyźnie84.

Zebrał się MKZ. W trakcie spotkania podjęto uchwałę, w której domagano sięm.in. zniwelowania różnic w przydziale ilości i jakości mięsa i wędlin dla pracowni-ków fizycznych i umysłowych, zwiększenia przydziału mięsa dla kobiet ciężarnych,wyłączenia ze sprzedaży reglamentowanej kurczaków z uwagi na ich niską war-tość odżywczą w związku z tzw. tuczem hormonalnym, wyłączenia z grupy wędlinboczku wędzonego, wyeliminowania z propozycji reglamentacji wszelkich odrzutóweksportowych w postaci konserw, a także podrobów, zwiększenia normy przydziałucukru minimum do półtora kilograma85. Postulowano także poprawę zaopatrzeniarynku w artykuły przemysłowe, w tym głównie w ręczniki frotte, środki piorące

81 Uchwała prezydium MKZ NSZZ „Solidarność” Białystok w sprawie wolnych sobót, w zbiorachprywatnych.

82 APB, KW PZPR, 55/IV–t. 23, Informacja o akceptacji decyzji odnośnie wolnych sobót, k. 22;J. Jamiołkowski, Soboty potwierdzają naszą wiarygodność, „Biuletyn Informacyjny”, 1981, nr 12, s. 3.

83 AIPN Bi, 0044/338, Protokół nr 22 z narady kierowników Sekcji Wydziału III „A” SB, 13 I 1981 r.,k. 43v.

84 A. Kupidłowski, op. cit., s. 32–33.85 APB, KW PZPR, 55/VII/3–t. 11, Informacje..., k. 10.

Page 28: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

28 MAREK KIETLIŃSKI

i inne środki czystości, opał, pralki automatyczne, itp. Opowiedziano się za likwi-dacją spekulacji i nielegalnego handlu wszelkimi artykułami deficytowymi, a takżeza rozszerzeniem kontroli handlowej i społecznej86.

Pod koniec stycznia 1981 r. funkcjonariusze MO pobili i podpalili ZbigniewaSimoniuka – tokarza z „Uchwytów”, członka „Solidarności”87. W dwa dni późniejprzedstawiciele NSZZ „Solidarność” w składzie: Władysław Pruszyński – przewod-niczący KZ w PTHW, Jerzy Prajzner – przewodniczący MKZ, Leopold Popławskiz sekcji interwencji MKZ, Feliks Gołębiewski – członek prezydium MKZ i RyszardSzczęsny – członek prezydium MKZ, złożyli doniesienie do Prokuratury Wojewódz-kiej o popełnieniu przestępstwa. Prokuratura sprawę przyjęła. Prowadzenie śledztwawyznaczono Mieczysławowi Rakowi – wiceprokuratorowi wojewódzkiemu88. Spra-wa stała się głośna. Żądania ukarania winnych poparło prezydium MKZ NSZZ„Solidarność” Regionu Wałbrzych. Jego członkowie wysłali pismo w tej sprawiedo prokuratora generalnego Lucjana Czubińskiego, w którym żądali wyjaśnieniasytuacji i podania do wiadomości wyjaśnień w prasie ogólnopolskiej89.

27 stycznia 1981 r. w godzinach 8–12 „Solidarność” przeprowadziła strajkostrzegawczy, który objął największe zakłady przemysłowe Białostocczyzny. Straj-kowały m.in.: BZPB „Fasty” – 3055 osób, PIP „Instal” – 988, PDO „Pakpol” – 360,BFM – 655, „Uchwyty” – 2693, KZKS – 200, „Spomasz” – 800, ZPW im. Sierża-na – 1000, Zakład Przemysłu Spirytusowego – 704, BZPT „Unitra-Biazet” – 1660,Okręgowe Przedsiębiorstwo Geodezji i Kartografii – 537, „Polmozbyt” – 567, „Biel-po” – 513, ZNTK Łapy – 1939, Huta Szkła – 527, ZPW im. E. Plater w Wasilkowie– 700, BPBPL – 600, „Transbud” – 700, Spółdzielnia „Naprzód” – 400 oraz pra-cownicy z innych przedsiębiorstw.

Te zakłady pracy, które strajkować nie mogły, podjęły akcję solidarnościową.Stanęła komunikacja miejska i PKS. Do strajku przyłączyło się wielu kioskarzy „Ru-chu”. Utworzone zostały służby porządkowe, które pilnowały wejść i nie wpuszczałynikogo na teren zakładów. Łącznie w 78 zakładach pracy strajkowało ponad 34 tys.pracowników90. Było to poważne ostrzeżenie dla władz wojewódzkich, bagatelizu-jących postulaty Związku.

86 Ibidem, 55/IV–t. 23, Informacja o stanie realizacji postulatów załóg zakładów pracy zgłoszonychw okresie sierpień 1980–marzec 1981 r., k. 172–174.

87 Po nocnej zmianie w białostockich „Uchwytach” Z. Simoniuk wracał do domu. Na ul. Sienkiewiczazostał zatrzymany przez patrol MO. Zaraz po spotkaniu, wstąpił do Komendy Wojewódzkiej MO i chciałzłożyć skargę, że został pobity przez funkcjonariuszy podczas zatrzymania, gdy żądał zwrotu zabranegomu biuletynu MKZ. Następnie został odesłany przez dyżurnego oficera do innego Komisariatu. Po pół-nocy, palącego się Simoniuka dostrzegła załoga przejeżdżającej karetki Pogotowia Ratunkowego; APB,KW PZPR, 55/VII/3–t. 11, Informacja o sytuacji w województwie białostockim w styczniu 1981 r., k. 10;także: Komunikat MKZ NSZZ „Solidarność” z 27 I 1981 r., w zbiorach autora; także: M. Łozowska,Pomiar sprawiedliwości, „Kurier Poranny”, 14 XII 2001 r.

88 30 IX 1982 r. wiceprokurator M. Rak umorzył śledztwo w tej sprawie wobec braku dowodówpopełnienia przestępstwa; Archiwum Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, II Ds.–22/82, Akta główneprokuratora wojewódzkiego w Białymstoku w sprawie Zbigniewa Simoniuka.

89 APB, KW PZPR, 55/VIII/16–t. 4, Opracowania..., k. 79.90 APB, KM PZPR, 56/IV–t. 12, Protokół nr 32 z posiedzenia Egzekutywy KM PZPR odbytego 27 I

1981 r., k. 3; także: APB, KW PZPR, 55/VIII/16–t. 4, Opracowania..., k. 128; także: Kronika. Styczeń1981, „Kontrasty”. Miesięcznik społeczno-kulturalny, 1981, nr 3, s. 46.

Page 29: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 29

Po strajkach MKZ zwrócił się do prokuratora wojewódzkiego Marka Łochow-skiego z prośbą, o podjęcie przez Prokuraturę Wojewódzką śledztwa w sprawiezaginionego 19 grudnia 1980 r. Krzysztofa Zagierskiego91. Związkowcy stwierdzi-li, że śledztwo prowadzone przez MO przebiega bardzo wolno. Istniało podejrze-nie, iż zaginięcie Krzysztofa Zagierskiego mogło mieć związek z jego aktywnądziałalnością w NSZZ „Solidarność”. MKZ prosząc o przejęcie śledztwa, wyja-śniał, że czyni to z uwagi na kolejny przypadek niepokojącego zachowania sięorganów MO w sprawach, gdzie poszkodowani byli działacze Związku. Prośbępodpisał przewodniczący MKZ Feliks Gołębiewski. Informacja ta trafiła do pro-kuratora generalnego w Warszawie, KKP w Gdańsku, Prymasa Polski kardynałaStefana Wyszyńskiego, wszystkich MKZ w kraju oraz ojca zaginionego ZdzisławaZagierskiego. Wydarzenia w Białymstoku spowodowały przyjazd Tadeusza Kłopo-towskiego i Henryka Kadena, delegatów Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”.Mieli oni zbadać okoliczności zaginięcia Krzysztofa Zagierskiego i podpalenia Zbi-gniewa Simoniuka. Władze wojewódzkie odniosły się do tej wizyty nieprzychylnie.W drodze nad Narew, gdzie wcześniej znaleziono dokumenty Krzysztofa Zagier-skiego, patrole MO dwukrotnie sprawdzały personalia delegacji z „Mazowsza”,członków MKZ Białystok (Feliksa Gołębiewskiego, Józefa Nowaka, Michała Piet-kiewicza) oraz Zdzisława Zagierskiego. Mimo poszukiwań, do których użyto śmi-głowca, nie odnaleziono żadnych śladów, mogących wyjaśnić tajemnicze zaginięcieKrzysztofa Zagierskiego 92.

31 stycznia 1981 r. odbyło się posiedzenie prezydium MKZ. Spotkanie pro-wadził Feliks Gołębiewski, który poinformował zebranych o dalszych trudnościachw wydawaniu „Biuletynu Informacyjnego” i stosowaniu cenzury. Następnie zapro-ponował, aby te sprawy naświetlić na zebraniu plenarnym i proklamować strajkw kilku zakładach, jeśli wojewoda nie zniesie cenzury. Uzgodniono także, iż dru-kowaniem odezw będzie zajmował się Bogusław Korecki, a komisja interwencyjnabędzie liczyła sześć osób. Następnego dnia odbyło się plenarne posiedzenie MKZNSZZ „Solidarność”, w którym uczestniczyło 180 osób. Prowadził je Józef Nowak.Odczytana została uchwała prezydium MKZ w sprawie cenzury93.

Podejmowano próby nawiązania współpracy „Solidarności” ze środowiskiemakademickim. 13 lutego 1981 r. dr Stanisław Prutis zorganizował spotkanie przed-stawicieli MKZ z działaczami NSZZ „Solidarność” białostockich uczelni. Uzgod-niono, iż naukowcy włączą się do prac MKZ. Po tym spotkaniu, doszło do kolejnychzmian w MKZ. Powołano sześciu nowych członków prezydium. Odwołano z Sek-cji Interwencji Marka Maliszewskiego, któremu zarzucono łamanie dyscypliny. Na

91 Krzysztof Zagierski – 23-letni nauczyciel (urodził się i studiował w Gdyni), który udał się doBiałegostoku, by zarejestrować koło „Solidarności” w Choroszczy, nigdy nie powrócił do domu. Wszelkiślad po nim zaginął. W trakcie poszukiwań, przy moście na Narwi w Żółtkach znaleziono jego torbęz dokumentami i materiałami „Solidarności”, natomiast ciała Zagierskiego nigdy nie odnaleziono; zob.:E. Burel, I ślad po nim zaginął, „Gazeta Współczesna”, 10 I 2001 r.

92 4 VII 1990 r. Prokuratura Wojewódzka w Białymstoku ponownie podjęła umorzone w 1981 r. śledz-two w sprawie zaginięcia Krzysztofa Zagierskiego. Sprawa została jednak po raz kolejny umorzona; zob.:Postanowienie o podjęciu na nowo umorzonego śledztwa [II Ds. 10/90] w sprawie zaginięcia KrzysztofaZagierskiego, w posiadaniu Maryli Zagierskiej.

93 AIPN Bi, 0037/53, Materiały..., k. 83–84.

Page 30: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

30 MAREK KIETLIŃSKI

jego miejsce powołano Edwarda Łuczyckiego. Powstała doraźna Komisja Rewizyj-na, która miała kontrolować działalność komisji zakładowych. Na jej czele stanąłTadeusz Iwaszczuk. Z pracy w „Biuletynie Informacyjnym” zrezygnował LeszekSławiński, który wyjechał do Szczecina94.

W marcu 1981 r., na 148877 zatrudnionych, do „Solidarności” należało 88499osób, zaś 22020 było członkami POP PZPR. Część z nich – 8242 – deklarowałojednocześnie przynależność do NSZZ „Solidarność”. Do początku marca przepro-wadzono wybory w 250 zakładach pracy i instytucjach. Frekwencja na zebraniachkształtowała się w granicach 75–77 proc. Wybrano 1801 członków komisji za-kładowych, z czego 216 było członkami PZPR. Do prezydiów komisji wybrano445 przedstawicieli, w tym 43 członków PZPR. Wybrano 250 przewodniczącychkomisji zakładowych, z których 44 należało do PZPR95. „Solidarność” utworzy-ła swoje organizacje we wszystkich jednostkach administracyjnych województwa(wyjątek stanowiły gminy: Dubicze Cerkiewne, Czyże i Orla). Działały Tereno-we Komisje Koordynacyjne [dalej: TKK] m.in. w Hajnówce96, Łapach97, Moń-kach98 i Siemiatyczach99. Największe wpływy „Solidarność” miała w dużych za-kładach pracy. W „Uchwytach” do związku należało 85 proc. załogi, w BZPB„Fasty” – 80 proc., w BZPT „Unitra-Biazet” – 80 proc. W wielu zakładach „So-lidarność” wywierała także zasadniczy wpływ na działalność zakładowych orga-nizacji partyjnych. Partyjni członkowie „Solidarności” twierdzili, iż będąc człon-kami tegoż związku, mają większe możliwości załatwiania spraw, a ich przyna-leżność do obydwu organizacji jest bezkonfliktowa. Ponad 80 proc. robotnikówzatrudnionych w wielkich zakładach pracy, którzy byli członkami PZPR twier-dziło, iż można bezkonfliktowo łączyć przynależność do PZPR z przynależnościądo NSZZ „Solidarność” 100.

W marcu 1981 r. nastąpił nagły wzrost napięcia społecznego. 16 marca gru-pa rolników domagających się m.in. rejestracji niezależnego związku chłopskiego,

94 Ibidem, 047/2303, Uzupełnienie..., k. 32, 36.95 APB, KW PZPR, 55/VII/9–t. 3, Informacje o związkach zawodowych 1978–1986, k. 173–236.96 TKK w Hajnówce obejmowała osiemnaście komisji zakładowych i zrzeszała 2500 członków, co sta-

nowiło około 30 proc. zatrudnionych. Przewodził jej Władysław Witkowski, a jego zastępcą był MirosławDobrzyński, zob.: D. Boguski, TKK w Hajnówce, „Biuletyn Informacyjny”, 1981, nr 47, s. 7–8.

97 TKK w Łapach skupiała 9 komisji zakładowych i 10 komisji oddziałowych, liczących około 5 tys.członków, co stanowiło ponad 80 proc. zatrudnionych. Funkcję przewodniczącego pełnił Z. Gumow-ski. Najprężniejszą komisją zakładową wchodzącą w skład TKK była KZ w ZNTK, która liczyła około2400 członków na 2500 zatrudnionych. Na czele Komisji stał Henryk Żochowski, zob.: K. Kruszewski,TKK w Łapach, „Biuletyn Informacyjny”, 1981, nr 36, s. 7.

98 TKK w Mońkach skupiała pięć komisji zakładowych i kilkanaście kół „Solidarności”, razem okołotysiąca członków. TKK powstała dzięki pracy: Kazimierza Korfela, Józefa Mozolewskiego, WalerianaNiewiadomskiego, Tadeusza Sułtowskiego i Witolda Zatorskiego – przewodniczącego, zob.: K. Sawicki,TKK w Mońkach, „Biuletyn Informacyjny”, 1981, nr 48, s. 7.

99 TKK w Siemiatyczach zrzeszała piętnaście komisji zakładowych i liczyła ok. 2500 członków, costanowiło ponad 50 proc. ogółu zatrudnionych. Na etacie zatrudniona była Raisa Sokołowska – sekretarz,funkcję przewodniczącego pełnił Piotr Butkiewicz, zob.: D. Boguski, TKK w Siemiatyczach, „BiuletynInformacyjny”, 1981, nr 52, s. 7.

100 APB, KW PZPR, 55/II–t. 12, Raport o sytuacji ideowo-politycznej i organizacyjnej w wojewódzkiejorganizacji partyjnej, k. 182v.

Page 31: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 31

rozpoczęła strajk okupacyjny w budynku Wojewódzkiego Komitetu ZjednoczonegoStronnictwa Ludowego w Bydgoszczy. Tego samego dnia na terenie Polski rozpo-częły się, planowane na dziesięć dni manewry wojsk Układu Warszawskiego podkryptonimem „Sojuz ’81”101.

19 marca, podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy, funk-cjonariusze MO pobili zaproszonych na obrady członków miejscowego MKZ JanaRulewskiego i Mariusza Łabentowicza. Obaj trafili do szpitala na oddział inten-sywnej terapii. Na nadzwyczajnym posiedzeniu w nocy z 19 na 20 marca 1981 r.,MKZ Regionu bydgoskiego proklamował na 20 marca dwugodzinny strajk prote-stacyjny102. Wczesnym rankiem KKP stwierdziła, że akcja MO była prowokacjąwymierzoną w rząd premiera Jaruzelskiego, uznano ją jednak za atak na „Soli-darność” i ogłoszono stan gotowości strajkowej. Rozpoczęła się wielodniowa granerwów między „Solidarnością”, a władzami, które podtrzymywały tezę, że funk-cjonariusze MO działali zgodnie z prawem. Równolegle trwały poufne rozmowyprzedstawicieli KKP i rządu oraz mediacje podejmowane przez ks. prymasa Ste-fana Wyszyńskiego. Po dwudniowym posiedzeniu w dniach 23–24 marca, KKPzarządziła czterogodzinny strajk powszechny w dniu 27 marca, a w przypadku nie-spełnienia żądań, rozpoczęcie strajku bezterminowego z dniem 31 marca. W dniuzakończenia obrad KKP, ogłoszony został komunikat o przedłużeniu manewrów„Sojuz ’81” na czas nieokreślony103.

W związku z wydarzeniami w Bydgoszczy, 20 marca 1981 r. odbyło się nad-zwyczajne posiedzenie białostockiego MKZ, w którym udział wzięli przedstawicielenajwiększych zakładów pracy. Podjęto decyzję o gotowości strajkowej w Regio-nie. Całodobowe dyżury pełnili członkowie prezydium i przedstawiciele zakładówpracy. Łączność z zakładami pracy utrzymywano poprzez łączników, telefony i te-leksy. Skierowano prośbę do wojewody Kazimierza Dunaja o wprowadzenie zaka-zu sprzedaży alkoholu w dniu 24 marca 1981 r. ze względu na napiętą sytuacjęw kraju (wojewoda spełnił prośbę MKZ). Rozprowadzano otrzymaną z Gdańskainstrukcję na wypadek strajku generalnego i stanu wyjątkowego, oraz na wypa-dek interwencji wojsk radzieckich i Układu Warszawskiego. Polecono gromadzićkoce, śpiwory oraz zapasy żywności. MKZ ustalił zasady współpracy z KolumnąTransportu Sanitarnego, której karetki miały być do wyłącznej dyspozycji MKSw przypadku starć z milicją czy też wojskiem. Podjęto także działania, mająceusprawnić funkcjonowanie MKZ. Ze względu na wyjazd przewodniczącego MKZFeliksa Gołębiewskiego do Bydgoszczy, postanowiono, że będą go tymczasowo za-stępować Waldemar Rakowicz i Michał Pietkiewicz. Na czas pogotowia strajkowe-go, obowiązki doradców MKZ powierzono Zofii Lewickiej-Pezowicz i TadeuszowiWaśniewskiemu. Ryszarda Szczęsnego uczyniono odpowiedzialnym za bezpieczeń-stwo i porządek prac MKZ, odpowiedzialnością za przyjmowanie teleksów obarczo-no Kazimierza Kamińskiego, obowiązki kierownika administracyjno-gospodarczego

101 A. Paczkowski, Pół wieku dziejów Polski 1939–1989, Warszawa 1995, s. 482.102 Komunikat Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego NSZZ „Solidarność” w Bydgoszczy, kseroko-

pia w zbiorach autora.103 J. Szczepański, Wydarzenia bydgoskie, „Tygodnik »Solidarność«”, 1981, nr 1, s. 3, 7; także: A. Pacz-

kowski, Pół wieku..., s. 483.

Page 32: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

32 MAREK KIETLIŃSKI

przekazano Józefowi Nowakowi, za obieg informacji i poligrafię miał odpowiadaćBogusław Korecki. Do czasu następnego posiedzenia MKZ, zawieszono w czynno-ściach członka prezydium Zbigniewa Puchalskiego. Postanowiono również włączyćdo prezydium MKZ na czas określony Stanisławę Dudzińską, Leopolda Staweckie-go, Władysława Pruszyńskiego, Romana Wilka i Jana Łajewskiego. Swoje uchwa-ły MKZ miał podejmować na posiedzeniach prezydium, po ich konsultacji z RadąKoordynacyjną. Za złamanie dyscypliny związkowej, jak i nie podporządkowaniesię decyzjom prezydium, miały być zastosowane statutowe sankcje104.

24 marca 1981 r. regionalne MKZ-y przeniosły się na tereny dużych zakładówpracy, co miało na celu usprawnienie kierowania akcją strajkową. Białostocki MKZprzekształcił się w Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS), który przeniósł sięna teren „Uchwytów”105. Związkowcy żądali od dyrekcji zakładu zapewnienia od-powiednich warunków lokalowych, dostępu do poligrafii, dwóch teleksów, aparatówtelefonicznych, dostępu do radiowęzła zakładowego106. Żądania te zostały spełnione.

Nie obyło się bez dramatycznych wydarzeń i prób zastraszania ze strony SB.25 marca „nieznani” sprawcy podpalili mieszkanie mecenasa Kazimierza Niemot-ko, nadzorującego z polecenia MKZ dochodzenie w sprawie Zbigniewa Simoniuka.Około 3.30 MKS został poinformowany o pożarze w mieszkaniu Feliksa Gołę-biewskiego. Mieszkanie podpalono w sposób podobny do podpalenia mieszkaniamecenasa Niemotko. Telefon w mieszkaniu Gołębiewskiego zablokowano. W obuprzypadkach zostało wszczęte śledztwo przez Prokuraturę Wojewódzką. Sprawcówjednak nie wykryto107.

Rozmowy przeprowadzone pomiędzy kierownictwem „Solidarności”, a wła-dzami państwowymi, nie przyniosły rozwiązania konfliktu, a nawet go zaostrzyły.27 marca w całej Polsce odbył się czterogodzinny strajk ostrzegawczy. W woje-wództwie białostockim strajk objął 182 zakłady pracy i prawie 54 tys. osób108.W „Uchwytach” protestowało około 2,5 tys. pracowników, w „Agnelli” – 350 na380 zatrudnionych, w Ośrodku Transportu Leśnego – 90 proc. załogi zakładu li-czącego 850 pracowników. Strajkowali studenci i pracownicy wyższych uczelni.W gmachu przy ulicy Mickiewicza zgromadziło się ok. półtora tys. osób, protest

104 Uchwała z 23 III 1981 r. podjęta przez prezydium MKZ w Białymstoku w składzie rozszerzonymo przedstawicieli większych zakładów pracy, w zbiorach autora.

105 Tylko Komitet Strajkowy z „Fast” uzyskał zgodę od MKS na prowadzenie akcji strajkowej naterenie swego zakładu pracy. Do „Uchwytów” wysłano jedynie łączników. W zakładzie prowadzono stałedyżury. Za siedzibę wybrano budynek zakładowej straży pożarnej. Tam zorganizowano noclegi, bowiemokoło czterdziestu działaczy przez cały czas pozostawało w „Fastach”; zob. J. Jamiołkowski, op. cit.,s. 24; także: Komunikat nr 11 Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego NSZZ „Solidarność” RegionBiałystok z dnia 25 III 1981 r. w zbiorach autora.

106 Pismo Waldemara Rakowicza – Tymczasowego Przewodniczącego prezydium MKZ NSZZ „Soli-darność” Region Białystok do Dyrekcji Fabryki Przyrządów i Uchwytów, w zbiorach autora.

107 Oświadczenie prezydium MKS NSZZ „Solidarność” Region Białystok, „Biuletyn Informacyjny”,1981, nr 19, s. 2.

108 Komunikat nr 30 z 28 marca 1981 Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego NSZZ „Solidarność”w Białymstoku, w zbiorach prywatnych; także: APB, KW PZPR, 55/II–t. 12, Referat Egzekutywy naplenarne posiedzenie KW. Zadania organizacji i instancji partyjnych przed IX Nadzwyczajnym ZjazdemPZPR, k. 11.

Page 33: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 33

przeciwko postępowaniu milicji w Bydgoszczy odczytał prof. Andrzej Stelmachow-ski (doradca KKP). W PTB „Transbud” w Białymstoku strajkowała cała załogalicząca 710 osób, w Zakładach Przemysłu Pasmanteryjnego „Pasmanta” – strajko-wała cała załoga (500 osób)109.

29 marca 1981 r., z inicjatywy MKS, ks. Antoni Lićwinko, proboszcz parafiiWniebowzięcia NMP w Białymstoku, wraz z ks. Witoldem Pietkunem i ks. JerzymGisztarowiczem z parafii św. Rocha odprawili mszę świętą na placu przed głównymwejściem do „Uchwytów” przy ulicy Łąkowej. Msza została odprawiona w intencjipokoju społecznego w Ojczyźnie, sprawiedliwego i godnego rozwiązania konfliktumiędzy rządzącymi i rządzonymi oraz w intencji NSZZ „Solidarność” i wszystkichludzi pracy. Przed rozpoczęciem nabożeństwa ks. Witold Pietkun zaapelował dozebranych o zachowanie porządku, ładu i spokoju. Homilię wygłosił ks. Lićwinko,a na zakończenie głos zabrał ks. Pietkun, który przypomniał zebranym wydarze-nia w kraju oraz manifestację mieszkańców Białegostoku w 1956 r. W powyższejuroczystości, którą zabezpieczała służba porządkowa „Solidarności”, wzięło udziałok. 2,5 tys. osób. Komenda Wojewódzka MO była wcześniej poinformowana o na-bożeństwie110.

W czasie kryzysu bydgoskiego „Solidarność” osiągnęła szczyt swej siły. Dzia-łacze „Solidarności” nie żywili niechęci do szeregowych członków PZPR, z którychwielu należało także do Związku. Ludzie byli zdeterminowani sytuacją w kraju, aleteż i przygotowani do ewentualnego wprowadzenia stanu wyjątkowego111. Wielkizawód i niezadowolenie sprawili członkom „Solidarności” przedstawiciele Krajowe-go Komitetu Strajkowego (Lech Wałęsa, Andrzej Gwiazda, Andrzej Słowik, MarianJurczyk, Krzysztof Gotowski), którzy po zakończeniu rozmów z Komisją RadyMinistrów ds. Związków Zawodowych, wstrzymali ogłoszony na 31 marca strajkgeneralny112, a został on ostatecznie odwołany decyzją KKP 31 marca 1981 r.1 kwietnia KKP przyjęła wyniki rozmów z komitetem Rady Ministrów jako wstęp-ne porozumienie, pozwalające na wszczęcie negocjacji w głównych problemachkonfliktowych113.

MKS w Białymstoku wydał oświadczenie, w którym stwierdził, iż przeprowa-dzone sondaże wśród załóg dużych zakładów pracy wykazały niezadowolenie z de-cyzji KKS. Jednocześnie oświadczono, że organizacja regionalna podporządkuje siędecyzjom KKS. Przypomniano, iż w Regionie będzie obowiązywał stan zaostrzonej

109 Ibidem, k. 135–139.110 Naród, co dobrze robi, „Biuletyn Informacyjny”, 1981, nr 20, s. 1–3; także: APB, Urząd Wojewódzki

w Białymstoku 1974–1998, 1/166, Kancelaria Tajna, Informacja dotycząca przebiegu imprez kościelnychw dniu 29 III 1981 r. na terenie województwa białostockiego, k. 10–11.

111 Potwierdza to analiza sporządzona przez Wydział Organizacyjny KC PZPR, w której stwierdzono, iżogniwa międzyzakładowe i zakładowe „Solidarności” osiągnęły w czasie strajku wyższy niż kiedykolwiekstopień zorganizowania działań; zob.: Tajne dokumenty..., s. 323.

112 Reakcją władz na strajk generalny miało być wprowadzenie stanu wojennego. W tym czasie trwa-ły manewry „Sojuz ’81” przedłużone na prośbę gen. Wojciecha Jaruzelskiego i Stanisława Kani, którzypodpisali w Moskwie stosowne dokumenty; zob.: T. Mianowicz, Stan wojenny w marcu 1981 r.?, „Rzecz-pospolita”, 21 III 2001 r.

113 Krajowa Komisja Porozumiewawcza NSZZ „Solidarność”. Posiedzenie w dniach 31 III–1 IV 1981 r.Archiwum „Solidarności”, tom 14, seria dokumenty, Warszawa 1987, s. 7.

Page 34: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

34 MAREK KIETLIŃSKI

gotowości strajkowej. Następnego dnia MKS odwołał gotowość strajkową. Związekwracał do normalnej pracy. Białostoccy liderzy „Solidarności” krytycznie odnieślisię do rozmów grupy negocjacyjnej KKS z Komisją Rady Ministrów ds. ZwiązkówZawodowych. KKS zarzucono działania woluntarystyczne, rozmijające się w sposóbwidoczny z interesami całego Związku, marnotrawiące wielki kapitał społecznegozaangażowania w walkę o realizację postulatów, w imię których podjęta zostałaakcja strajkowa. Jednakże „Solidarność” na Białostocczyźnie podporządkowała siędecyzjom władz krajowych114.

4 czerwca 1981 r. rozpoczął się I Walny Zjazd Delegatów białostockiej „So-lidarności”. W tym czasie do związków zawodowych należało 212 tys. osób, cze-go około 112134 osób, czyli 54 proc. zrzeszonych było w NSZZ „Solidarność”.W Regionie istniało 527 organizacji zakładowych „Solidarności”115. Spośród nichwybrano 310 delegatów na Walne Zebranie Delegatów NSZZ „Solidarność” Regio-nu Białystok. W wyborach wzięło udział 111264 członków Związku. RegionalnaKomisja Wyborcza ustaliła podział Regionu na następujące okręgi wyborcze: 1. Bia-łystok z Łapami i Czarną Białostocką, 2. Grajewo, 3. Sokółka, 4. Bielsk Podlaski,5. Hajnówka, 6. Siemiatycze oraz podział na 123 obwody wyborcze. Na podstawieanalizy socjologicznej, opartej na próbie losowej 230 delegatów, ustalono następu-jące dane: 84 proc. stanowili mężczyźni, wiek delegatów 23–70 lat, wykształcenieśrednie – 51,7 proc., wyższe – 32,2 proc., zawodowe – 16,1 proc. Struktura zawodo-wa: pracownicy produkcyjni – 38 proc., pracownicy nadzoru – 21 proc., urzędnicy– 13 proc., etatowi działacze – 10 proc. Przynależność organizacyjna: 83,2 proc.– bezpartyjni, 12 proc. – członkowie PZPR, 4 proc. – członkowie StronnictwaDemokratycznego, 0,8 proc. – członkowie Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego.Ponadto z 310 wybranych delegatów, 77 osób pozostawało w przedziale wieko-wym do 30 lat, 132 osoby miało 31–40 lat, 68 osób 41–50 lat i 33 osoby liczyłyponad 50 lat116.

Komisja Mandatowa stwierdziła prawomocność WZD – na 310 delegatów obec-nych na zebraniu było 275, co stanowiło 89 proc., a więc wymaganą większość117.Po dyskusji podjęto uchwałę, iż do władz regionalnych mogli kandydować tylkodelegaci na WZD. Ustalono także liczebność władz związkowych. W skład Za-rządu weszło 70 osób, prezydium miało liczyć 15 osób, zaś Komisja Rewizyj-na – 9. Ustanowiono 9 regionów wyborczych i dokonano następującego podziałumiejsc mandatowych: Białystok – 51, Bielsk Podlaski – 1, Grajewo – 2, Siemia-

114 Komunikat nr 43 z dnia 31 marca 1981 r. Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego NSZZ „So-lidarność” w Białymstoku, kserokopia w zbiorach autora.

115 Informacja przesłana przez Zarząd Regionu Białystok NSZZ „Solidarność” do Krajowej Komi-sji Wyborczej w Gdańsku, w zbiorach prywatnych; także: APB, KW PZPR, 55/I–t. 7, Protokół XVIIIWojewódzkiej Konferencji Wyborczej PZPR, k. 13–14.

116 AIPN Bi, 047/2303, Uzupełnienie... od 15 V do 15 VI 1981 r., k. 69v.; także: Lista delegatówna Walne Zebranie Delegatów NSZZ „Solidarność” Regionu Białystok, w zbiorach prywatnych; także:Sylwetki kandydatów na przewodniczącego Regionu, kandydaci na delegatów na zjazd krajowy, do ZarząduRegionu i Komisji Rewizyjnej, „Biuletyn Informacyjny”, 1981, nr 29, s. 1–8.

117 Protokół z odroczonego w dniu 28 V 1981 r. I Walnego Zebrania Delegatów NSZZ „Solidarność”Regionu Białystok, odbytego 4 VI 1981 r. w Sali Kino-Teatru Związków Zawodowych w Białymstoku,s. 1–2, w zbiorach prywatnych.

Page 35: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 35

tycze – 1, Hajnówka – 1, Sokółka – 1, Łapy – 2, Czarna Białostocka – 1, Moń-ki – 1. Razem 61 mandatów. Pozostałe 9 mandatów miało być rozdzielonych we-dług ilości głosów zdobytych przez kandydatów. Ustalono, iż będzie 11 mandatówna Zjazd Krajowy.

W dniach 25–26 czerwca 1981 r. w Białymstoku odbyła się druga tura I Wal-nego Zebrania Delegatów NSZZ „Solidarność”. Na wniosek zebranych, przewod-nictwo posiedzenia powierzono Przewodniczącemu Komisji Skrutacyjno-WyborczejB. Skrzyńskiemu, zaś techniczną stronę wyborów, komisji w składzie: B. Skrzyński– przewodniczący, J. Dobreńko – członek, K. Płazak – członek, M. Jarmołowicz– członek118. W trzecim głosowaniu przewodniczącym Zarządu Regionu BiałystokNSZZ „Solidarność” został wybrany Stanisław Marczuk, dotychczasowy przewod-niczący KZ w „Uchwytach”. WZD dokonało też wyboru pozostałych członków ZR,Komisji Rewizyjnej, delegatów na Krajowy Zjazd Związku. Wyłoniono też pre-zydium w składzie: Stanisław Marczuk – przewodniczący, Jerzy Rybnik, BernardBujwicki, Michał Pietkiewicz – zastępcy, Kazimierz Kamiński – sekretarz, JerzyChmielewski, Marian Czaczkowski, Stanisław Guzowicz, Roman Wilk, EdwardŁuczycki, Zenon Biender, Marek Depczyński, Jerzy Pianko, Zbigniew Gordon,Leopold Stawecki – członkowie119. Członkowie władz Związku złożyli przysięgęna sztandar 120.

WZD Regionu Białystok zatwierdziło program Związku. Jego podstawą były:Statut „Solidarności”, porozumienia z Gdańska, Szczecina i Jastrzębia oraz dyskusjaw czasie zjazdu. Pierwszy rozdział programu: „Zadania Związku w kształtowaniupolityki społecznej”, zdecydowanie określał „Solidarność” jako ruch społeczny. Zanajważniejsze uznano ochronę ludzi pracy przed skutkami kryzysu, a szczegól-nie, aby jego ciężar nie spadł na barki najbiedniejszych. Związek miał wpływaćwszelkimi statutowymi metodami na rozwój transportu, komunikacji, łączności, in-frastruktury miejskiej, handlu, usług, ochrony zdrowia, kultury i oświaty. Drugimpodstawowym zadaniem Związku miało być tworzenie polityki społecznej, którasłużyłaby nieskrępowanemu rozwojowi społeczeństwa. „Solidarność” przyjęła rolępropagatora reformy gospodarczej i zobowiązała się do prac, które miały prze-łamywać bariery i opory ze strony struktur administracji państwowej. Wszelkieformy samorządności obywatelskiej, pracowniczej, spółdzielczej uznano za sposóbwspółgospodarowania krajem. Prawne, materialne, opiekuńcze, socjalne i moral-ne problemy rodziny i dziecka miały znaleźć się w centrum uwagi białostockiej

118 Protokół z posiedzenia Zarządu NSZZ „Solidarność” Region Białystok odbytego 26 VI 1981 r.w celu wyboru wiceprzewodniczących, s. 1, w zbiorach prywatnych.

119 Listę delegatów na WZD oraz dokładny skład osobowy Zarządu Regionu autor podał w publika-cji Ćwierć wieku podlaskiej „Solidarności”. NSZZ „Solidarność” Region Białystok 1980–2005, Biały-stok 2005.

120 Protokół Komisji Skrutacyjno-Wyborczej z wyników wyborów na przewodniczącego NSZZ „Soli-darność” Region Białystok przeprowadzonych 25 VI 1981 r., s. 2, w zbiorach prywatnych; także: APB,KW PZPR, 55/IV–t. 24, Informacja o aktualnej sytuacji społeczno-politycznej w województwie przedIX Nadzwyczajnym Zjazdem PZPR, k. 14; także: Ibidem, 55/VII/9–t. 3, Aktualna sytuacja w ruchuzwiązkowym na terenie województwa białostockiego na dzień 5 VII 1981 r., k 237; także: AIPN Bi,047/2303, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny województwa białostockiego w okresie od 15 VIdo 15 VII 1981 r., k. 74.

Page 36: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

36 MAREK KIETLIŃSKI

„Solidarności”. Najważniejszym problemem, od rozwiązania którego uzależnianocałą politykę społeczną, było stworzenie odpowiednich warunków mieszkaniowych.Za niezbędne uznano ochronę środowiska i dostosowanie do niej programu go-spodarczego. Związek miał pojąć działania na rzecz rozwoju kontroli autentycznejkontroli społecznej, szczególnie w zaopatrzeniu, produkcji i dystrybucji żywności.Inne dziedziny życia, które miały się znaleźć w obszarze oddziaływania Związku, torewindykacja dóbr społecznych przechwyconych przez aparat władzy, przeciwdziała-nie demoralizacji społecznej, walka z alkoholizmem, sprawiedliwy podział majątkupo Wojewódzkiej Radzie Związków Zawodowych, rozwój białostockiego środowi-ska naukowego, polityka kadrowa w województwie, swobodny rozwój mniejszościnarodowych i religijnych121. Opracowana została również ramowa struktura organi-zacyjna władz regionalnych NSZZ „Solidarność” Region Białystok, wedle której naj-wyższym organem regionalnej organizacji było WZD. Wykonywanie jego uchwał,a także ich podejmowanie między zjazdami, powierzono Plenarnemu PosiedzeniuZarządu. Prezydium Zarządu wykonywało uchwały WZD oraz podejmowało wią-żące uchwały, zgodnie z potrzebami i polityką organizacyjną NSZZ „Solidarność”.Komisja Rewizyjna sprawowała nadzór nad prezydium ZR i pracą Komisji Rewi-zyjnych KZ. Przewodniczący czuwał i ponosił odpowiedzialność za całokształt pra-cy władz regionalnych związku, bez prawa samodzielnego podejmowania decyzji.Jego zastępcy odpowiadali za pracę Działu Administracyjnego, Działu Organiza-cyjno-Prawnego i Działu Współpracy z terenem i Komisjami Problemowymi orazDziału Informacyjnego. Rzecznik Prasowy sprawował funkcję informatora praso-wego o działalności regionalnej organizacji związkowej NSZZ „Solidarność” orazsprawował nadzór nad redakcją „Biuletynu Informacyjnego”. Bezpośrednio podlegałPrzewodniczącemu. Ważną rolę odgrywały: Sekcja Interwencji i TKK, które działa-ły w granicach starych powiatów (sprzed 1975 r.). Powołano oddzielną TKK, któramiała działać w granicach administracyjnych Białegostoku. Na jej siedzibę wybrano„Uchwyty”. Przewodniczący TKK byli etatowymi pracownikami ZR. Powstały teżnastępujące komisje problemowe: przestrzegania praworządności i ochrony obywa-tela, spraw pracowniczych, ochrony emerytów i rencistów, mieszkaniowa i zagospo-darowania lokali, ochrony konsumenta, zabezpieczenia socjalno-bytowego, zdrowiai opieki społecznej, turystyczno-wypoczynkowa, współpracy z samorządem pracow-niczym zakładów, kontroli wykonania uchwał i zamierzeń podjętych przez MKZ lubjego prezydium122.

Po koniec lipca w Dubiczach Cerkiewnych (wieś koło Hajnówki) rolnicy, dopro-wadzeni do ostateczności, zorganizowali strajk okupacyjny gminy. Jego powodembył brak odpowiedzi na petycje mieszkańców gminy do władz wojewódzkich infor-mujące o licznych nieprawidłowościach w działaniu despotycznego naczelnika gmi-ny Mikołaja Czykwina. Komitet Strajkowy utworzony z przedstawicieli czternastuwsi, postanowił przeprowadzić strajk okupacyjny na terenie Urzędu Gminy. Rolnicynie zostali wpuszczeni do budynku, więc postanowili protestować przed nim. Na ta-blicy ogłoszeń Komitet Strajkowy wywiesił piętnaście postulatów, wymagających

121 A. Kupidłowski, op. cit., s. 56.122 Struktura organizacyjna, w zbiorach Stanisława Marczuka.

Page 37: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 37

natychmiastowego ustosunkowania się do nich przybyłych do Dubicz Cerkiewnychprzedstawicieli Urzędu Wojewódzkiego. Rolnicy żądali natychmiastowego odwoła-nia ze stanowiska naczelnika gminy, powołania specjalnej komisji, która zbadała-by jego kompetencje w sprawowaniu władzy i przeprowadziłaby kontrolę całegourzędu. Rozpoczęto pertraktacje. Komitet Strajkowy, któremu z pomocą przyszliprzedstawiciele ZR oraz przedstawiciele NSZZ RI „Solidarność” z Białegostoku,odniósł częściowy sukces. Podpisano wspólny komunikat, w którym ustalono, iżz dniem 28 lipca 1981 r. Mikołaj Czykwin przestanie pełnić obowiązki naczelnikagminy123. Wojewoda nie powołał nowego naczelnika spośród pracowników gminy.Funkcję tę powierzono Antoniemu Pawłowskiemu – dotychczasowemu kierowni-kowi Wojewódzkiego Biura Geodezji i Terenów Rolnych w Hajnówce124. Komi-tet Strajkowy w Dubiczach Cerkiewnych przerodził się w Komitet ZałożycielskiNSZZ RI „Solidarność”, na czele którego stanął Jan Kiryluk, a jego zastępcą zo-stała Maria Marczuk. Był to pierwszy Komitet „Solidarności”, który powstał naterenach zamieszkanych przez ludność białoruską125. Miało to duże znaczenie pro-pagandowe dla „Solidarności”, gdyż ludność białoruska we wschodnich gminachwojewództwa białostockiego była niechętnie nastawiona do działalności „Solidarno-ści”. ZR nie potrafił jednak wykorzystać tej sytuacji i oprócz Dubicz Cerkiewnych,nie udało już nigdzie stworzyć struktur „Solidarności” na terenach zamieszkałychprzez ludność białoruską.

Na kolejnym posiedzeniu ZR, które odbyło się 3 sierpnia 1981 r., poddano ana-lizie sytuację w kraju126. Związkowcy zaprotestowali przeciwko chaosowi na rynku,bezwładowi administracji, ukrywaniu przed społeczeństwem prawdy o rzeczywistymstanie produkcji i dostawach, torpedowaniu działań związku na rzecz stworzenia sa-morządów pracowniczych. Zarząd uchwalił formę i kalendarz akcji protestacyjnej.Podjęto także decyzję o rozszerzeniu kolportażu wydawnictw Niezależnej Oficy-ny Wydawniczej. Na ten cel wyasygnowano 100 tys. zł z funduszu związkowego.Zostały zmieniono plany budowy pomnika „Solidarności”. Postanowiono, iż zosta-nie on wzniesiony wraz z nowym kościołem i wejdzie w jego skład127. 4 sierpnia1981 r. delegacja prezydium ZR, w asyście ponad stuosobowej grupy przedstawicielibiałostockich zakładów pracy, wręczyła wojewodzie białostockiemu Kazimierzowi

123 Kilka tygodni później decyzję wojewody zaakceptowała Egzekutywa KW PZPR, zob.: APB,KW PZPR, 55/IV–t. 24, Protokół nr 5/81 posiedzenia Egzekutywy KW PZPR w Białymstoku z 4 IX1981 r., k. 47.

124 Ibidem, 55/IV–t. 24, Sprawy kadrowe przygotowane na Egzekutywę w dniu 16 X 1981 r., k. 127.125 J. Danilewicz, Wyspa Dubicze, „Kurier Poranny”, 10 IX 1998 r.126 3 VIII 1981 r. Region „Mazowsze”, w proteście przeciwko pogarszającej się sytuacji aprowizacyj-

nej, postanowił zorganizować demonstracyjny przejazd autobusów i ciężarówek przez stolicę. Pomimo, żeprzedstawiciele władz nie zgłaszali zastrzeżeń wobec tej akcji, pojazdy zostały zatrzymane przez milicjęna skrzyżowaniu ul. Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich, co sparaliżowało ruch w stolicy. 5 sierpniaw Warszawie NSZZ „Solidarność” zorganizowała dwugodzinny strajk powszechny. W Krakowie, Łodzi,Nowym Sączu, Przemyślu i Toruniu odbyły się marsze głodowe; zob.: M. Pernal, J. Skórzyński, Kalenda-rium „Solidarności” 1980–1989, Warszawa 1990, s. 45; także: J. Żurek, NSZZ „Solidarność” w Stolicy(1980–1981), „Biuletyn Informacyjny Instytutu Pamięci Narodowej” 2002, nr 12, s. 61.

127 Kronika związkowa, „Biuletyn Informacyjny”... 1981, nr 36, s. 8; także: AIPN Bi, 047/2303, Uzu-pełnienie... 15 VII do 15 VIII 1981 r., k. 84.

Page 38: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

38 MAREK KIETLIŃSKI

Dunajowi uchwałę ZR i rezolucje zakładów pracy, domagające się podjęcia zde-cydowanych kroków w celu przezwyciężenia kryzysu. Wojewoda postulaty przyjąłi zobowiązał się do podjęcia stosownych działań. Jak jednak podkreślił, niektóreżądania wykraczały poza jego kompetencje i uprawnienia, i mogły być spełnionetylko przez władze centralne.

ZR Białystok NSZZ „Solidarność”, chcąc wywrzeć większy nacisk na władzewojewódzkie, proklamował na 5 sierpnia 1981 r. akcję protestacyjną128. W tymdniu na białostockim Placu Zgromadzeń zebrali się taksówkarze, do których dołą-czyli kierowcy MPK. Następnie pojazdy, udekorowane flagami i plakatami, wyru-szyły na trasę demonstracji. Przebiegała ona śródmiejskimi ulicami obok budynkówUrzędu Miasta i KW PZPR. Na dźwięk klaksonów zatrzymywali się przechodnie,a z domów wychodzili mieszkańcy, aby pozdrowić demonstrujących. Kolumna li-czyła blisko dwieście taksówek i kilkanaście autobusów MPK. Miała około czterechkilometrów długości. Milicja wstrzymała na czas demonstracji ruch na skrzyżowa-niach129. Następnego dnia, akcję taksówkarzy wsparli emeryci, renciści i inwalidzi,którzy zebrali się na placu przed budynkiem KW PZPR. Demonstracją kierowałMichał Pietkiewicz – wiceprzewodniczący ZR. Około godziny jedenastej, demon-stranci, po odśpiewaniu hymnu narodowego, sformowali pochód i pomaszerowaligłównymi ulicami miasta (Próchniaka130, Lipową, Rynkiem Kościuszki, Kilińskie-go, Mickiewicza i Nowotki). Przed gmachem Urzędu Wojewódzkiego skandowalihasła: „Żądamy chleba”, „Żądamy uwolnienia więźniów politycznych”, „Partio opa-miętaj się”, „36 lat = się torba i kij”131. Nikt nie podjął rozmów z protestującymi.Przed siedzibą „Solidarności” przy ul. Nowotki demonstrantów powitali członkowieprezydium ZR. Przewodniczący Marczuk podziękował za udział w demonstracji,za zachowanie dyscypliny i powagi. Stwierdził, że „Solidarność” musi walczyćo prawa najbardziej pokrzywdzonych i potrzebujących. Demonstrację zakończyłoodśpiewanie „Roty”. Zgodnie z uchwałą ZR, 6 sierpnia w zakładach Białostocczy-zny nastąpiły przerwy w pracy. W ten sposób załogi dały wyraz swojej dezaprobatydla sytuacji w kraju i poczynań rządu132.

Po nieudanych rozmowach z wojewodą i przedstawicielami PZPR, zebrali sięczłonkowie ZR, którzy stwierdzili, że sytuacja w kraju po przerwaniu rozmów KKPz Rządem jest napięta, a rząd rozpętał kampanię propagandową przeciw „Solidar-ności”133. ZR uznał za konieczne rozwinięcie zdecydowanej i skutecznej działal-ności informacyjnej, paraliżującej działania władz, które poprzez manipulowaniesprawami rynkowymi, chciało odciągnąć uwagę społeczeństwa i związków od klu-

128 Uchwała Zarządu Regionu Białystok NSZZ „Solidarność” z 4 VIII 1981 r., „Biuletyn Informacyj-ny”... 1981, nr 37, s. 2, 5.

129 K. Sawicki, Demonstracja oszukanych, „Biuletyn Informacyjny”, 1981, nr 38, s. 3; także: „BiuletynInformacyjny Komitetu Wojewódzkiego PZPR” 1981, nr 9, s. 1.

130 Dzisiejsza ulica Władysława Liniarskiego.131 K.S., Protest, „Kontrasty”. Miesięcznik społeczno-kulturalny nr 1981, nr 9, s. 40.132 AIPN Bi, 047/2303, Uzupełnienie... 15 VII do 15 VIII 1981 r., k. 85.133 Ofensywie propagandowej prowadzonej przez władze przeciwko „Solidarności” przyświecały dwa

cele: osłabienie poparcia społecznego dla związku i pogłębienie konfliktów wewnętrznych w liczącej9,5 mln członków organizacji, która przygotowywała się właśnie do swego pierwszego zjazdu.

Page 39: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 39

czowych spraw reformy gospodarczej, samorządów pracowniczych, ustawy o związ-kach zawodowych, walki o dostęp do środków masowego przekazu. Podjęto uchwa-łę, w której upoważniono przewodniczącego ZR do zajęcia stanowiska w sprawieogólnopolskiej akcji protestacyjnej. Przewodniczących komisji zakładowych zobo-wiązano do konsultacji z załogami podczas akcji protestacyjnej134.

5 września 1981 r. w Gdańsku zebrali się uczestnicy I Krajowego Zjazdu Dele-gatów NSZZ „Solidarność”. Region Białystok reprezentowali: Zenon Biender, Ber-nard Bujwicki, Marian Czaczkowski, Edward Łuczycki, Longin Malec, StanisławMarczuk, Michał Pietkiewicz, Krzysztof Rutkowski, Leopold Stawecki i TadeuszWaśniewski.

10 września 1981 r., w czasie obrad Zjazdu, głos w dyskusji zabrał BernardBujwicki, który stwierdził, iż władzę ogólnozwiązkową należy oprzeć na silnychregionach i autorytetach Związku. Według przemawiającego, trzeba było zachowaćdotychczasową koncepcję KKP, wedle której, jej członków, poza przewodniczącym,wybierały regiony. Stanisław Marczuk wystąpił z inicjatywą utworzenia ogólnopol-skiej „sieci” spółdzielczej. Michał Pietkiewicz przedstawił dramatyczne losy Pola-ków mieszkających w ZSRR i apelował o udzielenie im pomocy materialnej135.

Po powrocie delegatów z Gdańska, 15 września 1981 r. zebrał się ZR. Domi-nowała problematyka zjazdowa. Marian Czaczkowski, Stanisław Marczuk i LeopoldStawecki zrelacjonowali przebieg Zjazdu, treść podjętych uchwał i zmian w StatucieZwiązku136.

Po koniec października 1981 r. rząd powołał Wojskowe Terenowe Grupy Opera-cyjne. Szefem Sztabu Wojewódzkiego w Białymstoku mianowano płk. Leona Sie-miończyka. Sztab WTGO mieścił się w Urzędzie Wojewódzkim w Białymstoku,poszczególne grupy terenowe kwaterowano w gminach. Ich zadaniem było spraw-dzanie stanu przygotowań do zimy. W terenie miały współpracować z terenowymiogniwami Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, Związkiem byłych Żoł-nierzy Zawodowych, kołami Polskiego Czerwonego Krzyża, komitetami pomocyspołecznej. Kierownicy terenowych grup operacyjnych mogli żądać złożenia przezkierowników jednostek organizacyjnych działających na ich obszarze działania nie-zbędnych informacji oraz kontrolować realizacje ustalonych przedsięwzięć. Składalirównież sprawozdania i informacje ze swojej działalności do szefa WojewódzkiegoSztabu Wojskowego137.

W strukturze organizacyjnej związku, Region Białystok NSZZ „Solidarność”należał do mniejszych i słabszych organizacji związkowych w kraju. Liczył 112 tys.członków, podczas gdy, np. Region Śląsko-Dąbrowski – 1400 tys. członków, czy teżsąsiadujące „Mazowsze” – 911 tys. członków. „Solidarność” była ruchem masowym,

134 Teleks nadany przez Jerzego Rybnika do przewodniczących komisji zakładowych, w zbiorachprywatnych.

135 Diariusz Zjazdowy, „Biuletyn Informacyjny”, 1981, nr 47, s. 6.136 „Wiadomości Bieżące”, 1981, nr 117, s. 1–2.137 Przedstawicielom władzy administracyjnej i członkom „Solidarności” tłumaczono, iż WTGO

usprawniają działalność urzędów. Wydaje się, że oficerowie kierujący grupami mieli rozpoznać terenprzed wprowadzeniem przez Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego, zob.: APB, Biuro WojewódzkiejRady Narodowej, 139, k. 6.

Page 40: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

40 MAREK KIETLIŃSKI

w krótkim czasie prześcignęła liczebnie wojewódzką organizację partyjną, skupiają-cą w swych szeregach (jesienią 1981 r.) około 42 tys. członków. Do „Solidarności”garnęli się także działacze PZPR.

Wart podkreślenia jest fakt, iż dzięki powstaniu i działalności NSZZ „Solidar-ność”, również w PZPR doszło do powstania grupy inicjatywnej, dążącej do zrefor-mowania partii. 6 lutego 1981 r., z inicjatywy organizacji partyjnej BZPT „Unitra--Biazet”, odbyło się pierwsze spotkanie przedstawicieli POP PZPR „Unitry-Biazet”i Białostockich Fabryk Mebli. Powstało białostockie Forum Myśli Partyjnej138, którewydało wspólny komunikat, przekazany Komitetowi Miejskiemu i Wojewódzkie-mu PZPR. Poinformowano w nim, że organizacje partyjne z ww. zakładów pracyuważają, że integracja pozioma jest niezbędna z następujących powodów: zostałopodważone zaufanie społeczeństwa do partii, co najbardziej odczuwają jej szerego-wi członkowie, zostało podważone zaufanie członków partii do jej kierownictwa,dotychczasowe wnioski i uwagi dotyczące funkcjonowania partii ginęły bez rezul-tatów, ze względu na niewystarczającą siłę przebicia i brak koordynacji poziomejwe wspólnym działaniu. Dlatego też pozioma integracja miała zmierzać do usta-lenia wspólnego programu działania, które mogło stanowić gwarancję prawdziwejodnowy partii139. Wielu uczestników spotkania wskazywało, że „na dole” nie masprzeczności pomiędzy członkami PZPR i „Solidarności”. Tysiące członków PZPRuczestniczyło w protestach i tworzyło zakładowe struktury „Solidarności”, a Ko-misje Zakładowe PZPR i NSZZ „Solidarność” często ze sobą współpracowały140.Stan wojenny zahamował proces odnowy, a struktury poziome nie odegrały znacz-niejszej roli.

Przez okres swej legalnej egzystencji „Solidarność” na Białostocczyźnie miaławpływ na wiele dziedzin życia społeczno-gospodarczego. Dochodziło do ostrychsporów, ale i do współpracy z ówczesną władzą. Przedstawiciele Zarządu RegionuNSZZ „Solidarność” byli zapraszani i brali udział w posiedzeniach WojewódzkiegoZespołu Poselskiego i sesjach WRN, posiedzeniach Wojewódzkiego Sztabu ds. Ryn-ku i Wojewódzkiej Nadzwyczajnej Komisji do Walki ze Spekulacją. Dzięki takiejpostawie, członkowie Związku rozwiązali wiele trudnych spraw, w tym np. przeka-zanie decyzją prezydenta miasta części budynku po WRZZ (łącznie z kawiarnią)na potrzeby Miejskiego Domu Kultury, przekazania filii UW w Białymstoku częścibudynku Białostockiego Zjednoczenia Budownictwa przy ul. M. Skłodowskiej 14.Wspólna Komisja, złożona z przedstawicieli administracji państwowej i NSZZ „So-

138 27 X 1980 r. w Toruniu powołano Komisję Konsultacyjno-Porozumiewawczą organizacji partyjnych,w której najaktywniejszą rolę odegrali członkowie PZPR z Toruńskich Zakładów Przemysłu Okrętowego„Towimor” oraz działacze Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Początkowo w pracach Komisjibrało udział osiem komisji partyjnych, a później szesnaście. Celem Komisji było opracowanie tez na zjazdpartii, gdyż odnowa PZPR miała się zacząć od dołu. Nie tajono aspiracji do stworzenia ogólniejszychwzorców, stwierdzając, że komisja stanowi partyjne forum solidarności i współdziała z przedstawicielamitoruńskiej klasy robotniczej oraz inteligencji uniwersyteckiej. Komisja ta dała początek tzw. strukturompoziomym w PZPR. zob. Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981. Opr.Z. Włodyk, Londyn 1992, s. 170; „Biuletyn Komitetu Wojewódzkiego PZPR”, 1981, nr 2, s. 1.

139 APB, KW PZPR, 55/VIII/15–t. 1, Materiały dotyczące działalności Forum Myśli Partyjnej w BFMi BZPT „Unitra-Biazet” w Białymstoku, k. 5.

140 J. Kwasowski, Szanować inność, „Gazeta Współczesna”, 10 IV 1981 r., s. 3.

Page 41: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” W BIAŁYMSTOKU W OKRESIE LEGALNEJ DZIAŁALNOŚCI (1980–1981) 41

lidarność”, sporządziła listę sześćdziesięciu osób zwolnionych z pracy za udziałw strajku w 1976 r. i spowodowała ugodowe załatwienie 24 roszczeń. Wojewodauzgodnił także z przedstawicielami „Solidarności” rozpoczęcie budowy InstytutuPediatrii Akademii Medycznej w Białymstoku i budowę szpitala w Hajnówce, pię-ciu przedszkoli, w tym, w pierwszej kolejności, na osiedlach Dziesięciny i SłonecznyStok. Omawiano też programy reaktywowania szkół wiejskich, czy też budowę no-wych szkół w Białymstoku. Zobowiązano wojewodę do przedstawienia programubudownictwa mieszkaniowego w terminie uzgodnionym z NSZZ „Solidarność”.Związkowcy postulowali głównie o skrócenie czasu oczekiwania na mieszkania(często na przydział mieszkania trzeba było czekać dziesięć lat). PrzedstawicieleZR NSZZ „Solidarność” postulowali także u wojewody o usprawnienie komunika-cji miejskiej141.

141 APB, KW PZPR, 55/IV–t. 25, Informacja o realizacji porozumień społecznych podpisanych z wo-jewodą białostockim, k. 60–65.

Page 42: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”
Page 43: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

TOMASZ DANILECKI

DZIAŁANIA SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWAWOBEC NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” REGIONU BIAŁYSTOK

W LATACH 1980–1981

Referat niniejszy, nieco wbrew tytułowi, dotyczy głównie działań białostockiejSłużby Bezpieczeństwa wobec „Solidarności”, rozwijającej się w środowiskach ro-botniczych. Tak zawężone ujęcie tej problematyki wynika z faktu, że środowiskoto było kolebką rodzącego się związku, a regionalne badania na ten temat mającharakter pionierski.

Baza źródłowa dotycząca tych zagadnień znajduje się przede wszystkimw tzw. materiałach administracyjnych oraz materiałach operacyjnych, wytworzonychprzez byłą SB, znajdujących się w archiwum Oddziału Instytutu Pamięci Narodo-wej w Białymstoku. Niestety, nie są one kompletne, pozwalają jednak na uzyskaniew miarę czytelnego, choć tylko momentami szczegółowego obrazu. Są to liczne mel-dunki, dotyczące sytuacji w środowiskach robotniczych oraz sprawozdania z naradWydziału IIIA Komendy Wojewódzkiej MO w Białymstoku, rozpracowującego teśrodowiska. Pochodzą one, w dużej mierze, ze zbioru tzw. materiałów nieuporządko-wanych, prawdopodobnie przeznaczonych w latach osiemdziesiątych do zniszczenia,jednak – z niewiadomych względów – zachowanych. Materiały te dotyczą okresusierpień 1980 r. – luty 1981 r. Okres późniejszy, do momentu wprowadzenia stanuwojennego, scharakteryzowano na podstawie kontrwywiadowczych analiz sytuacjiw województwie, przygotowywanych dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przezkomendanta wojewódzkiego MO płk. Sylwestra Rogalewskiego. Analizy te, wrazz uzupełnieniami, opisują działania operacyjne SB, podejmowane wobec opozycjiw sposób dość ogólny, ale są niejednokrotnie jedynym źródłem informacji na tentemat. Najistotniejsza wiedza była bowiem zawarta w tzw. sprawach obiektowych,dokumentujących działania podejmowane wobec poszczególnych zakładów pracy,organizacji, bądź dotyczących konkretnych zdarzeń. Jednak w archiwum białostoc-kiego oddziału IPN zachowały się jedynie szczątki tych dokumentów.

Wartość historyczna materiałów byłej SB jest obecnie niejednokrotnie kwestio-nowana, nie tylko ze względu na wspomnianą wyżej ich niekompletność. Podważanajest również ich wiarygodność. Rzeczywiście, trudno jest informacje w nich zawar-te weryfikować, gdyż dotyczą zwykle działań podejmowanych w sposób tajny i nieujmowanych w innych dokumentach. Jednak ich konfrontacja ze znanym przecież

Page 44: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

44 TOMASZ DANILECKI

z relacji świadków i dokumentów innej proweniencji przebiegiem wydarzeń pozwa-la na dokonanie nowej, a jednocześnie wiarygodnej oceny faktów. Przy krytycznympodejściu do tej, szczególnie przecież delikatnej materii, nie ostaje się tak czę-sto podnoszony ostatnio zarzut, o „zaocznym” pisaniu historii „Solidarności” przez„esbeków”.

∗ ∗

Województwo białostockie nigdy nie było znaczącym w skali kraju ośrodkiemprzemysłowym. Nieliczne duże fabryki, takie jak Fabryka Przyrządów i Uchwytów,Białostockie Zakłady Przemysłu Telewizyjnego „Unitra-Biazet” czy BiałostockieZakłady Przemysłu Bawełnianego „Fasty”, które były zlokalizowane w Białymstokui okolicach, zatrudniały na początku lat osiemdziesiątych od dwóch, do ponad pięciutysięcy robotników. Przemysł terenowy również nie był zbyt rozwinięty. Jednaknawet to, nie najliczniejsze przecież środowisko, było poddane stałej inwigilacji.

Kryzys gospodarczy i polityczny końca lat siedemdziesiątych nie był żadnymzaskoczeniem dla SB i powoli przygotowywała się ona do odparcia kolejnego ataku„antysocjalistycznej kontrrewolucji”.

Do końca 1978 r., tzw. „ochroną” gospodarki i przeciwstawianiem się dzia-łalności opozycyjnej, zajmował się w skali kraju Departament III MSW i jegoodpowiedniki w terenie – wydziały III komend wojewódzkich MO. W dniu 1 stycz-nia 1979 r. powołano do życia nowy Departament IIIA, a w terenie – wydzia-ły IIIA, które przejęły większość zadań w tym zakresie1. Departament ten miałza zadanie „(...) ochraniać gospodarkę przed sabotażem, szkodnictwem gospodar-czym i dywersją, zakłóceniami prowadzącymi do konfliktów społecznych (...)”2.Naczelnikiem nowoutworzonego Wydziału IIIA KW MO w Białymstoku zostałpłk Anatol Antończyk, a jego zastępcą kpt. Paweł Borowik3. Obaj pracowali wcze-śniej w wydziale III. Wydział IIIA składał się z czterech sekcji, o numeracjiod IV do VII. Nie była to struktura typowa dla całego kraju, w niektórych wo-jewództwach wyglądała ona inaczej. W wydziale pracowało łącznie 25 funkcjo-nariuszy4. Szczegółowych kompetencji poszczególnych sekcji Wydziału IIIA nieudało się dotąd ustalić, niemniej wiadomo, że sekcją IV kierował kpt Jan Pawlu-czuk, który osobiście zajmował się rozpracowaniem Międzyzakładowego KomitetuZałożycielskiego NSZZ „Solidarność” w Białymstoku. Kierownikiem sekcji V, roz-pracowującej m.in. BZPB „Fasty” był por. Mikołaj Żukowski. Sekcja VI zajmowała

1 Wydziały IIIA istniały w KW MO w Katowicach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Warszawie i Wrocła-wiu już od 1975 r., a w Gdańsku i w Kielcach od 1978 r., P. Piotrowski, Struktury Służby BezpieczeństwaMSW 1975–1990, „Pamięć i Sprawiedliwość” nr 1(3)/2003, s. 66–67.

2 Ibidem, s. 67.3 Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Białymstoku (dalej: AIPN Bi), 0044/338, Pro-

tokoły z narad służbowych Wydziału IIIA, Protokół nr 1, 27 VIII 1979 r., k. 1.4 Tabela nr 5. Stan etatowy wydziałów IIIA komend wojewódzkich MO w latach 1975–1981 (na

31 grudnia każdego roku), P. Piotrowski, op. cit., s. 71. Ogółem w 1980 r. w białostockiej SB pracowało232 funkcjonariuszy i liczba ta z roku na rok wzrastała, Tabela nr 18. Stan etatowy Służby Bezpieczeństwaw latach 1975–1985 (na 31 grudnia każdego roku), Ibidem, s. 106.

Page 45: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

DZIAŁANIA SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA WOBEC NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” REGIONU BIAŁYSTOK... 45

się przemysłem maszynowym i „ochraniała” pięć zakładów, w tym „Uchwyty”,„Biazet” i Fabrykę Maszyn Rolniczych „Agromet” w Czarnej Białostockiej. Jejkierownikiem był kpt Stanisław Ostrowski, zaś kierownikiem sekcji VII, „ochra-niającej” piętnaście zakładów sektora transportu i budownictwa oraz banki byłkpt Anatol Maksimowicz5. W listopadzie 1981 r. Wydział IIIA został przekształconyw Wydział V6.

Pierwsza narada organizacyjna Wydziału IIIA KW MO w Białymstoku odbyłasię 27 sierpnia 1979 r., a więc na rok przed strajkami w Gdańsku. Podstawowezadania Wydziału zostały sformułowane w grudniu tr. Za główny cel uznano wó-wczas nie dopuszczenie do zorganizowania na obiektach „chronionych” działalnościantysocjalistycznej i kolportażu „wrogiej” literatury. Polecano, by przy pomocy me-tod operacyjnych uniemożliwiać znalezienie pracy znanym działaczom antysocjali-stycznym, zwalczać prowadzoną już działalność oraz stosować represje wobec tych,którzy ją prowadzili. Planowano pozyskiwać agenturę wśród tych robotników i śred-niego dozoru technicznego, którzy mieli perspektywy zdobycia autorytetu wśródzałóg i oddziaływania na nie. Na podstawie analiz istniejącej sytuacji, spodziewa-no się w niedługim czasie m.in. przerw w pracy i utrzymujących się nastrojówniezadowolenia z trudnej sytuacji gospodarczej7.

Wspomniane wyżej metody operacyjne, to przede wszystkim inwigilacja, doktórej wykorzystywano tzw. osobowe źródła informacji, czyli tajnych współpra-cowników, kontakty służbowe, kontakty obywatelskie i konsultantów8 oraz środ-ki techniczne, takie jak: podsłuchy telefoniczne i pokojowe, podgląd, dokumen-tację fotograficzną, perlustrację korespondencji, obserwację zewnętrzną i wywiad.Bardziej zaawansowane metody nazywano rozpracowaniami i kombinacjami opera-cyjnymi. Rozpracowanie definiowano jako „zespół czynności operacyjnych i tech-niczno-operacyjnych, podejmowanych w stosunku do osoby (grupy osób) podej-rzanej o przygotowywanie lub prowadzenie wrogiej działalności”. Jego celem by-ło „(...) wszechstronne rozpoznanie form, metod i zakresu wrogiej działalności,przeciwdziałanie organizacyjnej działalności rozpracowywanej osoby oraz zebraniedowodów, ustalenie okoliczności i pociągnięcie sprawcy (sprawców) do odpowie-dzialności karnej”. Z kolei poprzez kombinację operacyjną rozumiano „(...) zespółplanowych przedsięwzięć, wzajemnie ze sobą powiązanych i podporządkowanychjednolitej koncepcji, dla osiągnięcia założonego celu, np. wprowadzenia do sprawytajnego współpracownika, uzyskania dowodu przestępnej działalności, zatrzymaniaosoby podejrzanej” 9.

5 AIPN Bi, 0044/338, Protokoły z narad służbowych Wydziału IIIA, Protokół nr 5, 14 I 1980 r.,k. 13v–14.

6 P. Piotrowski, op. cit., s. 69.7 AIPN Bi 0044/338, Protokoły z narad służbowych Wydziału IIIA, Protokół nr 4, 4 XII 1979 r.,

k. 8v–9v.8 Instrukcja o pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa resortu spraw wewnętrznych (Załącznik do

Zarządzenia nr 006/70 Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 1 II 1970 r.) [w:] Instrukcje pracy operacyjnejaparatu bezpieczeństwa 1945–1989, opr. T. Ruzikowski, Warszawa 2004, s. 123–139.

9 Ibidem, s. 135.

Page 46: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

46 TOMASZ DANILECKI

Wobec najaktywniejszych działaczy, podejmowano również działania specjalne,mające na celu ich zastraszenie, odwiedzenie od prowadzenia dalszej działalności,bądź wreszcie fizyczne unicestwienie. Choć w oficjalnych dokumentach SB prak-tycznie nie ma instrukcji, bądź relacji na ten temat, niemniej zaistniałe zdarzeniamówią same za siebie.

Przed sierpniowymi strajkami, białostocka SB dysponowała siecią agenturalną,obejmującą wiele zakładów pracy10, jednak zwerbowani, niejednokrotnie jeszczew latach siedemdziesiątych, agenci nie mieli bezpośrednich dojść do środowisk or-ganizujących strajki, ani tym bardziej wpływu na ich poczynania. Istniejący stanrzeczy pozwalał wprawdzie na dość szczegółowe monitorowanie sytuacji i informo-wanie o najmniejszych nawet niepokojach wśród załóg, nie wystarczał jednak dorealizacji zadań postawionych w końcu 1979 r.11

Mimo tego, że białostocka SB spodziewała się wybuchu protestów już od końca1979 r., to skala strajków, które wybuchły na przełomie sierpnia i września 1980 r.w województwie, prawdopodobnie zaskoczyła zarówno aparat bezpieczeństwa, jaki PZPR. W dniu 11 września, w momencie, kiedy przygasły na jakiś czas pierwszeogniska strajkowe, odbyła się odprawa Zespołu Rozpoznania i Działań Operacyjno--Politycznych KWMO12. W skład tego Zespołu, oprócz komendanta wojewódzkie-go MO płk. Sylwestra Rogalewskiego i jego zastępcy ds. SB płk. Jerzego Michałkie-wicza, wchodzili też szefowie większości wydziałów operacyjnych SB13. W wyni-ku dyskusji ustalono najważniejsze zadania na najbliższą przyszłość: ustalanie naj-aktywniejszych organizatorów protestów, rozpoznawanie ich powiązań z „grupamiantysocjalistycznymi” i dokumentowanie działań tych grup, zapewnienie dopływuinformacji wyprzedzających o próbach organizowania NSZZ oraz, w przypadku ichpowstawania, zapewnienie pełnej kontroli ich działania. Wszystkie wydziały ope-racyjne miały udzielać Wydziałowi IIIA wszelkiej możliwej pomocy w realizacjiww. zadań i traktować je jako priorytetowe14.

10 W 1979 r. sieć agenturalna wszystkich wydziałów operacyjnych białostockiej SB liczyła 463 agen-tów, zaś w 1980 r. – 508, Tabela nr 7. Tajni współpracownicy w pionach operacyjnych resortu sprawwewnętrznych (według województw) w latach 1975–1984, T. Ruzikowski, Tajni współpracownicy pionówoperacyjnych aparatu bezpieczeństwa 1950–1984, „Pamięć i Sprawiedliwość” nr 1(3)/2003, s. 129.

11 W połowie stycznia 1980 r. Wydział IIIA dysponował dziesięcioma tajnymi współpracownikamiw „Fastach”, jednak zdaniem funkcjonariuszy była to liczba zbyt mała, AIPN Bi, 0044/338, Protokoły...,Protokół nr 5, 14 I 1980 r., k. 10v.

12 Zespół Rozpoznania i Działań Operacyjno-Politycznych KWMO został powołany decyzją nr 06/80komendanta wojewódzkiego MO w Białymstoku z dnia 23 IV 1980 r., AIPN Bi, 0037/53, Materiałynieuporządkowane, Plan organizacyjny pracy Zespołu Rozpoznania i Działań Operacyjno-Politycznychw związku z zabezpieczeniem obchodów 1 maja i Dnia Zwycięstwa w 1980 r., 25 IV 1980 r., k. 552.

13 Byli to: ppłk Anatol Antończyk, naczelnik Wydziału IIIA, rozpracowującego środowiska robotnicze,ppłk Piotr Kruk, naczelnik Wydziału do walki z przestępczością gospodarczą, ppłk Jan Ciosek, naczelnikWydziału IV, zajmującego się inwigilacją Kościoła i wsi, ppłk Piotr Zińczuk, nadzorujący Wydział II,czyli kontrwywiad, mjr Władysław Żukowski, kierownik Zespołu, a jednocześnie naczelnik Wydziału III,rozpracowującego środowiska inteligencji, mjr Leszek Iwanowicz, zastępca komendanta miejskiego MOw Białymstoku oraz mjr Paweł Borowik, zastępca naczelnika Wydziału IIIA, AIPN Bi, 0037/53, Materiałynieuporządkowane, Protokół z odprawy Zespołu Rozpoznania i Działań Operacyjno-Politycznych odbytejdnia 11 IX 1980 r., k. 341.

14 Ibidem, k. 341–342.

Page 47: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

DZIAŁANIA SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA WOBEC NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” REGIONU BIAŁYSTOK... 47

Jeszcze w tym samym miesiącu, funkcjonariusze SB sporządzili „Notatkę do-tyczącą aktywnych uczestników strajków zaistniałych w niektórych białostockich za-kładach produkcyjnych i przedsiębiorstwach”, w której znalazły się m.in. nazwiska:Kazimierza Manicza, Ryszarda Marciuka, Jana Wolskiego i Ireny Ejsmont z „Fast”,Marka Leszczyńskiego, Bogusława Stasiukiewicza, Józefa Czerwińskiego i TeresyPanasewicz z Białostockich Zakładów Przemysłu Wełnianego im. Sierżana, Felik-sa Mocarskiego i Wiesława Gierka z Huty Szkła, oraz Jana Wasiluka, AleksandraGrzesia i Jacka Żyłki z Białostockiej Fabryki Mebli15.

Na trzy dni przed ogólnopolskim strajkiem ostrzegawczym, zaplanowanym na3 października, ówczesny dyrektor Departamentu IIIA MSW gen. Władysław Cia-stoń polecał, by wydziały IIIA SB prowadziły w całym kraju działania, mające nacelu rozpoznanie zasięgu działania „Solidarności” w zakładach oraz oddziaływaniena międzyzakładowe komitety założycielskie w celu blokowania strajków16.

Prawdopodobnie już wówczas SB dysponowała charakterystykami 44 komite-tów strajkowych, które doprowadziły do przerw w pracy w zakładach w okresieod końca sierpnia do połowy września. W charakterystykach tych podawano licz-bę członków komitetów strajkowych, wymieniano aktywistów strajkowych, a takżeczłonków PZPR biorących udział w protestach17. Funkcjonariusze SB sporządzili teżwykaz pięciu pierwszych zakładów, w których powstały Komisje Zakładowe NSZZ(„Biazet”, „Uchwyty”, „Wodrol”, „Eltor” i PP „Polmozbyt”), wraz z charakterysty-kami najaktywniejszych działaczy: Feliksa Gołębiewskiego, Stanisława Kornyszko,Bernarda Bujwickiego, Bogdana Radeckiego, Marka Litwińskiego, Michała Piet-kiewicza i Danuty Spirzewskiej18.

Po październikowych strajkach, Wydział IIIA wprawdzie obejmował sprawamiobiektowymi już 83 zakłady pracy, jednak dysponował w nich stosunkowo niewiel-ką liczbą 110 tajnych współpracowników, 153 kontaktów operacyjnych i 30 kon-sultantów. W tej sytuacji SB nie była w stanie zapobiec protestom, tym bardziej,że większość z nich miała miejsce w zakładach nie objętych kontrolą operacyjną,a ponadto duża część agentury była mało przydatna, gdyż wywodziła się z pionuinżynieryjno-technicznego i administracyjnego, a strajki organizowali i kierowalinimi zwykli robotnicy19.

Mimo prowadzonej przez SB inwigilacji oraz – jak należy przypuszczać –także działań operacyjnych, nie udało się jej zapobiec zjednoczeniu powstającychw zakładach Tymczasowych Komitetów Założycielskich związku w jeden komitetmiędzyzakładowy. Jak już wyżej wspomniałem, rozpracowaniem powstałego 12 paź-dziernika 1980 r. Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego „Solidarności”kierował od początku kpt. Jan Pawluczuk. Formalnie sprawa ta została założona

15 Ibidem, Notatka dotycząca aktywnych uczestników strajków zaistniałych w niektórych białostockichzakładach produkcyjnych i przedsiębiorstwach, wrzesień 1980 r., k. 395–396.

16 Ibidem, Szyfrogram dyrektora Departamentu IIIA MSW gen. W. Ciastonia do komendantów woje-wódzkich MO, 30 IX 1980 r., k. 347.

17 Ibidem, Krótka charakterystyka Komitetów Strajkowych działających w zakładach i przedsiębior-stwach na terenie województwa białostockiego, b.d., k. 361–365.

18 Ibidem, Wykaz zakładów-przedsiębiorstw, w których powstał NSZZ „Solidarność”, b.d., k. 368–370.19 Ibidem, Notatka w sprawie działalności Wydziału IIIA, b.d. [październik 1980 r.?], k. 371–371v.

Page 48: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

48 TOMASZ DANILECKI

miesiąc po powstaniu MKZ-u i nadano jej kryptonim „Miasto”, jednak jej akta niezachowały się; w archiwum IPN pozostał jedynie ogólny jej opis. Wynika z niego,że do rozpracowywania MKZ, a później Zarządu Regionu Białystok NSZZ „Soli-darność”, wykorzystywano piętnastu tajnych współpracowników i jedenaście innychkontaktów operacyjnych20.

Polecenie pilnego zwerbowania osobowych źródeł informacji w MKZ i w ko-misjach zakładowych, wydał płk Anatol Antończyk już 4 listopada 1980 r., podczasjednej z narad. Podkreślał, że mają to być agenci, za pośrednictwem których bę-dzie można sterować działalnością związku. Było to szczególnie ważne, ponieważspodziewano się – w dalszej perspektywie – zaostrzenia sytuacji w kraju21. Metodywerbunku tajnych współpracowników były takie same, jak w latach 40.: przekup-stwo, groźba i szantaż oraz granie na uczuciach patriotycznych.

Do werbunku agenta wewnątrz MKZ udało się doprowadzić dość szybko. Już17 listopada 1980 r. meldował o takim fakcie kpt. Pawluczuk. Kierownicy innychsekcji Wydziału IIIA meldowali również o nowych agentach wprowadzonych dozakładowych struktur „Solidarności”22. Wartość zwerbowanych agentów nie byłajednak zbyt duża. W końcu miesiąca SB oceniała stopień rozpoznania związkujako niezadowalający. Kierownictwo Wydziału polecało „(...) niezwłoczne przystą-pienie do szybkich pozyskań w komórkach „Solidarności”. Kpt. Pawluczuk miałm.in. ustalić personalia wszystkich osób zatrudnionych przy pracach pomocniczychw MKZ23. Wśród nich poszukiwano następnie kandydatów na tw.

Kolejne działania funkcjonariuszy Wydziału IIIA były więc skoncentrowane nadalszej penetracji związku. Podczas narady w dniu 9 grudnia 1980 r., płk Antończykpolecał m.in.: „(...) Ustalać utajnione struktury MKZ-u i zakładowych organizacjiwrogo działających, w pełni rozeznać działaczy MKZ i zakładowych komitetów»Solidarności« pod kątem postawy i zamiarów. Dokonać pełnej ewidencji osóbo postawach anarchistycznych i kryminalnych. Dokonać dokumentację działalności»Solidarności« wykraczającej poza statut”24.

Podczas następnej odprawy kierowników sekcji Wydziału IIIA, która odbyłasię niespełna tydzień później, polecano funkcjonariuszom, by założyli specjalneteczki, dotyczące wszystkich komisji zakładowych związku i zapisywali w nichwszystkie ważniejsze wydarzenia. Analizowano też wpływ księży katolickich nadziałalność komórek „Solidarności” i poszczególnych działaczy25. Podobne teczkizałożono również wszystkim członkom prezydium MKZ. Miały się w nich znaleźćich zdjęcia, na bieżąco aktualizowane charakterystyki ich oraz członków ich rodzin.Zbierano też informacje, dotyczące osób utrzymujących bliskie kontakty z MKZ(doradców, kolegów)26.

20 AIPN Bi, 011/66, Sprawa operacyjnego rozpracowania kryptonim „Miasto”, k. 1.21 AIPN Bi, 0044/338, Protokoły..., Protokół nr 10, 4 XI 1980 r., k. 27v–28v.22 Ibidem, Protokół nr 14, 17 XI 1980 r., k. 33v–34.23 Ibidem, Protokół nr 15, 25 XI 1980 r., k. 34v.24 Ibidem, Protokół nr 17, 9 XII 1980 r., k. 36v–37.25 Ibidem, Protokół nr 18, 15 XII 1980 r., k. 38v.26 Ibidem, Protokół nr 19, 16 XII 1980 r., k. 39.

Page 49: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

DZIAŁANIA SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA WOBEC NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” REGIONU BIAŁYSTOK... 49

W drugiej połowie grudnia funkcjonariusze Wydziału IIIA chwalili się posia-daniem już dwóch agentów27 w piętnastoosobowym prezydium MKZ, którzy ichzdaniem byli w stanie „(...) wywierać korzystny wpływ na podejmowane przez tenorgan decyzje”. Gorzej oceniali natomiast możliwości działań operacyjnych w ko-misjach zakładowych28, w których Wydział miał tylko dwóch agentów. Zaledwietrzydziestu tw. było szeregowymi członkami „Solidarności”. Ponadto funkcjonariu-sze Wydziału na bieżąco kontaktowali się z 37 kontaktami operacyjnymi, wśródktórych było dwóch członków MKZ, sześciu wchodziło w skład komitetów zakła-dowych, dwóch było członkami komitetów wydziałowych”29.

Jak widać z powyższego, skala penetracji związku w tym okresie nie byładuża, i mimo tego, że SB udało się zwerbować w prezydium MKZ-u dwóch taj-nych agentów i dwa kontakty operacyjne, sami „esbecy” oceniali ją jako wysoceniezadowalającą. Podczas narady Wydziału IIIA, podsumowującej pracę w 1980 r.stwierdzono m.in., że oddziaływanie „Solidarności” w zakładach było tak silne, żenakłaniani do współpracy robotnicy kategorycznie odmawiali. Współpracy odma-wiały nawet osoby już wcześniej zwerbowane. Ppor. Józef Paszko z sekcji VI skarżyłsię w końcu stycznia 1981 r.: „Na swoim obiekcie mam jednak osiem jednostek twi czternaście ko z innych wydziałów, chodzi tylko o właściwe ich wykorzystanie.Jednak uzyskiwane od nich informacje są mało wartościowe i niejednokrotnie mylnelub płytkie. Źródła zajmują ostatnio postawę bierną”30.

Duży wpływ na ten stan rzeczy miała ogłoszona drukiem przez „Solidarność”broszura, zawierająca informacje o metodach pracy SB. W związku z tym, funk-cjonariusze SB musieli odstąpić od rutynowych metod werbunku, polegających napobieraniu od agentów własnoręcznie sporządzanych zobowiązań do współpracyi poprzestawać na kwitowaniu przez nich odbieranych kwot pieniędzy31. Do mi-nimum trzeba było skracać czas rozpracowania kandydatów na tw, bo, jak mówiłzastępca naczelnika Wydziału IIIA kpt. Paweł Borowik: „(...) w aktualnej sytu-acji istnieje obawa, że kandydat za parę miesięcy nie zdecyduje się na współ-pracę”32.

Pracę z agentami bardzo utrudniała też przyjęta przez związkowców taktykastrajków okupacyjnych. Jeśli protesty w zakładach przedłużały się, SB była prak-tycznie głucha i ślepa. Por. Mikołaj Żukowski, kierownik sekcji V rozpracowującejm.in. „Fasty”, skarżył się: „Milicja robotnicza jest tak ustawiona, że uniemożli-wia zorganizowanie skrytek pewnych, aby materiały nie trafiły w niepowołane ręce.

27 Jeden z nich został zwerbowany przez Wydział III, rozpracowujący środowiska nauki i kultury,a drugi był członkiem Międzyokręgowej Komisji Porozumiewawczej Kolejarzy w Warszawie, AIPN Bi0037/53, Materiały nieuporządkowane, Szyfrogram naczelnika Wydziału IIIA KW MO w Białymstokudo naczelnika Wydziału II Departamentu IIIA MSW w Warszawie, 19 XII 1980 r., k. 417–418v.

28 Jak meldował jeden z funkcjonariuszy: „(...) bardzo często mijało się z celem organizowanie źródełwśród członków komitetów założycielskich i tymczasowych, gdyż okazywało się podczas wyborów, żedo władz weszli zupełnie inni ludzie”, Ibidem.

29 Ibidem.30 AIPN Bi, 0044/338, Protokoły..., Protokół nr 25, 28 I 1981 r., k. 47–47v.31 Ibidem.32 Ibidem.

Page 50: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

50 TOMASZ DANILECKI

Z kontaktem telefonicznym także są kłopoty. Jeżeli strajk trwa dłużej, lub ma cha-rakter okupacyjny, to w ogóle krach”33.

Związek inwigilowano również przy pomocy środków technicznych. Do połowygrudnia 1980 r. w stosunku do białostockiej „Solidarności” podsłuch telefonicznystosowano trzykrotnie. Szczególnie dobre efekty – w opinii SB – przyniosło pod-słuchiwanie rozmów telefonicznych z MKZ-cie. Dokonywano też przechwytywaniai przeglądania korespondencji34.

Rolą budowanej jesienią 1980 r. wśród osób wstępujących do NSZZ nowej sie-ci agenturalnej miało być – obok przekazywania informacji – również wpływaniena podejmowane w związku decyzje, a także na dobór osób wchodzących w składjego kierowniczych ogniw. SB chodziło o wprowadzanie do nich tajnych współpra-cowników bądź przynajmniej działaczy o umiarkowanych poglądach. W tym celupróbowano kompromitować radykalnych aktywistów, by nie dopuścić do ich wyboruna kierownicze funkcje35. Świadczą o tym np. dokumenty, pochodzące ze sprawyoperacyjnego sprawdzenia kryptonim „Działacz”, którą prowadzono wobec Edwar-da Bieleckiego, pracownika Białostockiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemy-słu Lekkiego, który organizował we wrześniu 1980 r. strajki wśród ekip budowla-nych. Dyrektor zakładu zabronił Bieleckiemu wstępu na jedno ze spotkań z załogąprzedsiębiorstwa (które zresztą sam Bielecki zorganizował) i pod jego nieobecnośćpróbował go ośmieszyć i skompromitować. Mimo to, współpracownicy Bieleckie-go wysunęli jego kandydaturę do Rady Zakładowej. Z kolei 19 września, podczaszebrania wyborczego, dyrektor doprowadził do jego ponownej kompromitacji, zapo-biegając w ten sposób jego wyborowi na stanowisko wiceprzewodniczącego Rady.Mimo braku bezpośrednich dowodów, można domniemywać, że działania te inspiro-wali funkcjonariusze SB, którzy przeprowadzili wkrótce z Bieleckim tzw. rozmowęostrzegawczą36.

Podobnie wyglądał scenariusz wydarzeń, rozgrywających się wokół KazimierzaManicza – przewodniczącego zakładowego komitetu strajkowego podczas protestuw „Fastach” w dniach 4–8 września 1980 r. Początkowo Manicz, wraz z jedenastomaczłonkami wydziałowego komitetu strajkowego, doprowadził do przerwy w pracyw dziale wykańczalni, a następnie do strajku solidarnościowego na innych wydzia-łach. Kiedy kilkanaście dni później w „Fastach” wybierano członków OddziałowychRad Związków Zawodowych37, Manicz nie został wybrany do żadnej z nich, po-nieważ w tym czasie w zakładzie pojawiły się pogłoski, że został on przekupionyprzez dyrektora zakładu talonem na samochód i przestał załatwiać postulaty zało-

33 Ibidem.34 AIPN Bi 0037/53, Materiały nieuporządkowane, Szyfrogram naczelnika Wydziału IIIA KWMO

w Białymstoku do naczelnika Wydziału II Departamentu IIIA MSW w Warszawie, 19 XII 1980 r.,k. 418v.

35 AIPN Bi, 0044/338, Protokoły..., Protokół nr 10, 4 XI 1980 r., k. 28–28v.36 AIPN Bi, 0037/54, Materiały nieuporządkowane, Analiza sprawy operacyjnego sprawdzenia kryp-

tonim „Działacz” nr rej. BK-26014 założonej na zagrożenie „inspirowanie do organizowania wiecu-zgro-madzenia bez zgody władz wewnątrz obiektu”, 29 IX 1980 r., k. 179–181v.

37 Początkowo robotnicy w „Fastach” nie tworzyli nowych związków zawodowych, lecz próbowalizreformować związek branżowy.

Page 51: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

DZIAŁANIA SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA WOBEC NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” REGIONU BIAŁYSTOK... 51

gi38. Podobna prowokacja, zastosowana przez SB wobec Cezarego Nowakowskie-go podczas wyborów kierownictwa komisji zakładowej „Solidarności” w „Fastach”w końcu 1980 r. nie udała się. SB próbowała utrącić jego kandydaturę, wpływa-jąc na kierownika wydziału, jednak bezskutecznie. W sprawie nie wykorzystanoagentury, ponieważ funkcjonowała ona jedynie na szczeblu wydziału, zaś do władzzakładowych „Solidarności” SB nie miała wówczas dotarcia39.

W podobny scenariusz ułożyły się wydarzenia wokół jednego z przewodniczą-cych MKZ Feliksa Gołębiewskiego, choć również i w tym przypadku na działa-nia SB wskazują tylko poszlaki. Gołębiewski kierował związkiem od 26 stycznia1981 r. Zastąpił na tym stanowisku Jerzego Prajznera, który podał się do dymisjiw związku z kontrowersjami wokół odwołania z prezydium Bernarda Bujwickie-go. Część członków MKZ-u zarzucała Prajznerowi zbytnią uległość wobec władzi brak dynamiki w działaniach. Z kolei w opinii SB Prajzner był „(...) człowiekiemopanowanym, inteligentnym, konsekwentnym w swych zamierzeniach. W MKZ-ciejest lubiany, posiada zaufanie, [jest] wymagający wobec współpracowników. Ruchzwiązkowy »Solidarność« traktuje jako organizację apolityczną. W bezpośrednichrozmowach z interesantami MKZ-u i najbliższymi współpracownikami zdecydowa-nie odcina się od działaczy zdeklarowanych grup antysocjalistycznych np. Moczul-skiego z KPN. (...) preferuje pogląd, aby problemy poruszane przez przedstawicieli»Solidarności« były jasno precyzowane, a działania podejmowane nie wykraczałypoza zakres statutowy”40.

Za to Feliks Gołębiewski miał w opinii SB jak najgorsze cechy: „W miejscu pra-cy znany z inicjatywy i organizowania akcji protestacyjnych ze strajkiem włącznie.Jest impulsywny, [ma] wybuchowy charakter, [jest] konfliktowy, wykazuje sympto-my postawy anarchistycznej. (...) Znajduje posłuch wśród działaczy MKZ-u o ten-dencjach do podejmowania działań społecznie szkodliwych. Fanatycznie przekonanyo słuszności ideowych założeń »Solidarności«”41. W tym wypadku opinia SB byłachyba zgodna z powszechnym odczuciem, więc wybór tak radykalnego działaczanie był – jak można przypuszczać – „na rękę” SB. Choć z drugiej strony, jegoapodyktyczny styl podobał się tylko części spośród działaczy MKZ, powodując falękrytyki ze strony pozostałych, a każdy rozłam w łonie związku osłabiał go, dającjednocześnie SB pole do manipulacji. W każdym razie, niebawem wśród działaczy„Solidarności” pojawiły się – prawdziwe skądinąd – informacje na temat sprawykarnej za napad z bronią w ręku, którą w 1959 r. wytoczyły Gołebiewskiemu ówcze-sne władze. Sposób pojawienia się tych informacji i przyczyny późniejszej dymisjiGołębiewskiego opisuje w swych wspomnieniach Jan Beszta Borowski, przewod-niczący Zarządu Wojewódzkiego NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych:„Coraz więcej otrzymywałem informacji o nieciekawej przeszłości Gołębiewskiego,

38 AIPN Bi, 0037/54, Materiały nieuporządkowane, Analiza z przerwy w pracy, jaka miała miejscew dniach 4–8 IX 1980 r. w BZPB „Fasty”, 30 IX 1980 r., k. 258–266.

39 AIPN Bi, 0044/338, Protokoły..., Protokół nr 20, 24 XII 1980 r., k. 39v–40.40 AIPN Bi, 0044/293, Informacja dotycząca najaktywniejszych działaczy MKZ NSZZ „Solidarność”,

22 I 1981 r., k. 99–99v.41 Ibidem, k. 99v.

Page 52: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

52 TOMASZ DANILECKI

mówił m.in. o nim były kolega z pracy – rodak z Tykocina. Przybyło też specjalniew tej sprawie trzech rolników z Tykocina, skąd pochodził szef. Powiedzieli oni,że powstałby i u nich Związek »Solidarność«, ale jeśli taki człowiek nim kieruje,to nic z tego (...). Dla absolutnego upewnienia się, wyjeżdżam do Tykocina, za-sięgam opinii m.in. księdza. Pogłoski potwierdzają się. Umawiam się na rozmowęz Bernardem Bujwickim – członkiem prezydium MKZ – podobnie widzi tę sprawę.Wyjawiam mu plan ratowania opinii i etosu »Solidarności« – wystąpienie z podpi-sanym przeze mnie pismem – odezwą do komisji zakładowych »S« w kilkunastunajwiększych zakładach pracy. Nie był przeciw, przestrzegał jednak, by nie obróciłosię to przeciwko mnie, gdyż może paść podejrzenie i zarzut, że działam z inspira-cji SB w celu usunięcia energicznego – jak niektórzy uważali – szefa MKZ. (...)Wszystko to ważyłem przez kilka dni. Po wszystkich za i przeciw, zredagowałempismo do KZ »S« i po powieleniu w »S« ZNTK Łapy wysłałem do dwunastu naj-większych zakładów”42. W efekcie tej akcji, Gołębiewski zrezygnował 25 kwietniaz funkcji przewodniczącego, podając jako powód swój pogląd na sprawę podpa-lenia przez milicję działacza „Solidarności” Zbigniewa Simoniuka. Jego miejscezajął Stanisław Przestrzelski. Pytanie, czy pogłoski o kryminalnej przeszłości Gołę-biewskiego zostały wspomnianym wyżej rolnikom z Tykocina podsunięte przez SB,czy też może sama ich wizyta w Białymstoku została w operacyjny sposób za-inspirowana – pozostanie prawdopodobnie bez odpowiedzi. Jedno jest pewne, żesamo pojawienie się tych pogłosek spowodowało, że dalsze wydarzenia potoczy-ły się łatwym do przewidzenia tokiem, a nowy przewodniczący zapewne bardziejodpowiadał SB.

Jak można przypuszczać, jedną z najważniejszych kombinacji operacyjnychbiałostockiej SB w 1980 r. było wprowadzenie agenta do prezydium MKZ. Byłnim wspomniany wyżej tajny współpracownik, któremu nadano pseudonim „Ma-rek”, zwerbowany do współpracy w listopadzie przez kpt. Jana Pawluczuka43. Spo-sób wprowadzenia „Marka” do prezydium nie jest znany, a o samym istnieniu te-go agenta wspominają nieliczne wzmianki w dokumentach SB. Podczas naradyWydziału IIIA w dniu 24 grudnia 1980 r. kpt. Pawluczuk meldował przełożonymo stanie zaawansowania sprawy dotyczącej MKZ: „Uporządkowałem sprawę i maminformacje co MKZ zamierza, ale nie bezpośrednio, gdyż na razie Marek nie jestw prezydium”44. Podczas jednej z kolejnych narad, w dniu 13 stycznia 1981 r.kpt. Pawluczuk meldował: „Koncentrowałem się nad wprowadzeniem tw Marekdo prezydium MKZ i to mi się udało. Odbywano z nim 3–4 spotkania w tygo-dniu. (...) Wysiłek polegał na odpowiednim kierowaniu tw, gdyż we współpracyz nim nastąpiły ostatnio zakłócenia i wkradła się nieufność. Dużo czasu spędziłemna jego sprawdzanie”45. Nie wiadomo, jakie zadania postawiono „Markowi”, aniw jaki sposób je realizował. Jednak w dokumentach dotyczących wielu ówczesnych

42 J. Beszta Borowski, Pół wieku zarazy 1944–2000. Moje zapiski faktów i refleksji, Komorów 2002,s. 47, 52.

43 Por. przyp. 22.44 AIPN Bi, 0044/338, Protokoły..., Protokół nr 20, 24 XII 1980 r., k. 39v–40.45 Ibidem, Protokół nr 22, 13 I 1981 r., k. 42.

Page 53: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

DZIAŁANIA SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA WOBEC NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” REGIONU BIAŁYSTOK... 53

działaczy „Solidarności” można odnaleźć donosy jego autorstwa. Zwerbowanie„Marka” i wprowadzenie go do prezydium MKZ, było oceniane przez szefostwobiałostockiego Wydziału IIIA jako jedyny rzeczywisty sukces w zwalczaniu „Soli-darności” w 1980 r.46 Można przypuszczać, że od tego agenta pochodziły informacjeo przebiegu obrad MKZ i jego prezydium47. Jednak „Marek” nie był jedynym agen-tem informującym o pracach MKZ. Nieznana nam osoba, przekazująca informacjena ten temat, kontaktowała się z kierownikiem sekcji VI Wydziału kpt. Stanisła-wem Ostrowskim, który rozpracowywał m.in. „Uchwyty”, „Biazet” i „Agromet”w Czarnej Białostockiej48. Działalność agenta „Marka” wymaga dalszych badań.Jak wynika z materiałów SB z początku 1982 r., agent o tym pseudonimie zo-stał oddelegowany do tworzenia nowych związków zawodowych w branży trans-portowców49.

Aktywne działania rozbijające jedność środowisk opozycyjnych prowadziła bia-łostocka SB również w 1981 r. Jak wynika ze szczątkowych dokumentów, w lutym1981 r. sztucznie podsycano różnice między środowiskami robotniczymi i inteli-gencją oraz „Solidarnością Wiejską” i Niezależnym Zrzeszeniem Studentów. Cho-dziło o niedopuszczenie do integracji NSZZ „Solidarność” z NZS i „SolidarnościąWiejską” oraz eliminowanie z tych organizacji sympatyków KSS-KOR. Polecano,by: „Stosując odpowiednie gry operacyjne, utrzymywać wśród członków prezy-dium MKZ wzajemną nieufność i skłócenia [!] celem osłabienia ich aktywnościzwiązkowej” 50.

Jednym z elementów sporu wewnątrz MKZ na początku 1981 r., stałasię obecność w prezydium działaczy inteligenckich, w tym działaczy związa-nych z KSS-KOR. Sprzeciwiała się temu część środowisk robotniczych. Wła-śnie z KSS-KOR związany był przewodniczący Prajzner, zaś Feliks Gołębiew-ski sprzeciwiał się zbytniej integracji tych środowisk. Wybór Gołębiewskiego naprzewodniczącego MKZ-u spowodował kontrakcję części działaczy z ówczesnymrzecznikiem prasowym MKZ-u Leszkiem Jakubem Sławińskim na czele. 13 lu-tego 1981 r. Sławiński zorganizował, bez wiedzy MKZ, zebranie ok. trzydziestuczłonków „Solidarności” z różnych zakładów pracy, uczelni wyższych, a także stu-dentów, podczas którego omawiano sprawę integracji robotniczego ruchu związ-kowego z inteligenckim. Sławiński miał wówczas stwierdzić, że, jeśli stanowi-sko przewodniczącego MKZ-u pełnił będzie Gołębiewski, integracja taka w ogóle

46 Ibidem.47 Np. na początku lutego 1981 r. SB dysponowała szczegółowymi informacjami z przebiegu po-

siedzenia prezydium MKZ w dniu 31 stycznia i toczącej się na nim dyskusji. Ponadto informowałao spotkaniu przewodniczącego Gołębiewskiego z łącznikiem (KK?) z Gdańska, który dostarczył materia-ły propagandowe. W dokumentach SB znajduje się też relacja z zebrania plenarnego MKZ z 1 II 1981 r.,AIPN Bi, 0037/53, Materiały nieuporządkowane, Szyfrogram z Wydziału IIIA KWMO w Białymstokudo naczelnika Wydziału I Departamentu IIIA MSW w Warszawie, 2 II 1981 r., k. 83–84.

48 AIPN Bi, 0044/338, Protokoły..., Protokół nr 20, 24 XII 1980 r., k. 39v–40.49 AIPN Bi, 0044/223, Materiały grupy operacyjnej, Informacja dotycząca realizacji zadań w stosunku

do NSZZ „Solidarność” [styczeń? 1982 r.], bp.50 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres

15 I–15 II 1981 r., 19 II 1981 r., k. 35; por. też: Ibidem, k. 30–31.

Page 54: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

54 TOMASZ DANILECKI

nie będzie możliwa, gdyż „(...) jest to autokrata, nie liczący się z niczyim zda-niem w podejmowaniu decyzji”. Zarzucił mu ponadto dokonywanie nadużyć fi-nansowych i stwierdził, że „(...) koniecznością jest położenie kresu takiej sytu-acji, poprzez zmianę przewodniczącego”51. SB komentowała tę sytuację nastę-pująco: „Dokonane zmiany personalne w prezydium MKZ NSZZ »Solidarność«w Białymstoku (...) spowodowały nową sytuację w MKZ-cie. Fakt ten doprowa-dził do rozłamu i animozji personalnych. Leszek Sławiński, czując się urażony,nawiązał szereg kontaktów z osobami z różnych środowisk, związanych z MKZ-emi »Solidarnością« z poszczególnych zakładów, przedsiębiorstw i instytucji, celemzmontowania grupy opozycyjnej, z zamiarem przejęcia władzy w MKZ. Realizu-jąc ten zamiar, prowadził, i nadal prowadzi kampanię, zmierzającą do poderwaniaautorytetu kierownictwu MKZ, a głównie Gołębiewskiemu. Przykładem tego jestprzeprowadzenie, wraz z dr. Robertem Tomczakiem z Akademii Medycznej, wy-wiadu na temat kryminalnej przeszłości Gołebiewskiego i szerokie kolportowanietych wiadomości wśród znajomych. (...) Nie bacząc na reakcje Gołębiewskiego,Sławiński i grupa związanych z nim osób, szuka możliwości stworzenia szero-kiego frontu osób z »Solidarności«, które mogłyby dokonać gruntownej zmianywładz MKZ-u. (...) Wymienione osoby ze środowisk naukowych naszych uczel-ni, wraz ze Sławińskim, są sympatykami, bądź pośrednio powiązani z KSS-KOR.Zmierzać będą do kompromitowania obecnego przewodniczącego MKZ-u, w celuprzejęcia władzy. Spowodować to może nasilenie się działalności antysocjalistycznejna naszym terenie” 52.

Ewentualny sukces Sławińskiego spowodowałby zintegrowanie działaczy inteli-genckich i robotniczych, co zdecydowanie wzmocniłoby związek. Jednak do tego niedoszło, akcja Sławińskiego skończyła się fiaskiem, a sam jej organizator zakończyłwkrótce współpracę z MKZ i wyjechał do Szczecina. Według dokumentów SB, dointegracji ruchu związkowego nie doszło w wyniku podjętych przez nią, nieznanychnam, działań operacyjnych53.

Analogicznie SB postrzegała integrację środowisk robotniczych i rolniczych.W jednym z raportów SB z kwietnia 1981 r. ppłk Michałkiewicz pisał: „Zanotowanoporóżnienie się kierownictwa »Solidarności« wiejskiej z kierownictwem białostoc-kiego MKZ NSZZ »Solidarność«. Przyczyną powstania tej sytuacji były próby zestrony MKZ, podporządkowania i ingerowania w sprawy »Solidarności« wiejskiej.Stanowi to właściwy grunt do kontynuowania naszych działań, uniemożliwiającychintegrację ruchu związkowego na terenie województwa”54.

We wspomnieniach Jana Beszty Borowskiego, jednego z twórców NSZZ „So-lidarność” RI, konflikty z MKZ-em wynikały głównie z apodyktycznego stylu spra-wowania władzy przez Feliksa Gołębiewskiego, który domagał się włączenia „Soli-darności” wiejskiej w skład MKZ, a w obliczu oporu działaczy z terenu, utrudniał

51 AIPN Bi, 0044/293, Informacja dotycząca aktualnej sytuacji w MKZ NSZZ „Solidarność”, 17 II1981 r., k. 107.

52 Ibidem, Informacja dotycząca aktualnej sytuacji w MKZ NSZZ „Solidarność” w Białymstoku orazprognoza jej rozwoju, 20 II 1981 r., k. 108–109.

53 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie..., 19 II 1981 r., k. 30–31.54 Ibidem, Uzupełnienie..., 18 IV 1981, k. 56.

Page 55: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

DZIAŁANIA SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA WOBEC NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” REGIONU BIAŁYSTOK... 55

jej działalność55. SB starała się te kontrowersje pogłębiać, jednak – jak powszech-nie wiadomo – ostateczna odrębność struktur obu związków nie wynikła z ambicjilokalnych działaczy, czy działań operacyjnych SB, lecz była zgodna z pragnieniamii odczuciami większości członków „Solidarności” RI z całego kraju. Trudno więcstwierdzić, że powstanie odrębnej „Solidarności” RI w woj. białostockim wynikałoz operacyjnych działań SB56.

Jedną z ostatnich kombinacji operacyjnych białostockiej SB przed stanemwojennym, było przygotowanie zastępczych obsad prezydium ZR oraz komi-sji zakładowych w największych białostockich fabrykach, na wypadek wprowa-dzenia stanu wojennego. Miały się one składać z agentów, których rolą by-ło nie dopuszczenie do wybuchu strajków bezpośrednio po 13 grudnia 1981 r.,a w dalszej perspektywie – stworzenie nowych, całkowicie kontrolowanych przezSB związków zawodowych. W tym wypadku, SB chwaliła się tylko zabloko-waniem protestu w dniu 14 grudnia w „Uchwytach” przy ul. Łąkowej i przy-znawała jednocześnie do niepowodzenia w drugim zakładzie tej fabryki, przySzosie Północno-Obwodowej oraz w „Fastach”57. Jednak również i w tym wy-padku z akt SB nie wynikają szczegóły, które dokładnie przedstawiałyby rolęagentów SB.

Obok inwigilacji i kombinacji oraz rozpracowań operacyjnych, niewątpliwiestosowano wobec najaktywniejszych działaczy związku pozaprawne działania spe-cjalne, których celem było ich zastraszenie, bądź wręcz unicestwienie. Są powszech-nie znane i udowodnione przypadki zabójstw księży, czy innych osób z terenu całegokraju, dokonanych przez funkcjonariuszy SB. Podobne przypadki, mające miejsce naterenie Białostocczyzny, nie zostały dotąd wyjaśnione. W dokumentach SB nie manajmniejszych wzmianek, które mówiłyby o planowaniu bądź realizowaniu takichdziałań. A jednak fakty mówią same za siebie.

19 grudnia 1980 r. zaginął Krzysztof Zagierski, 23-letni nauczyciel z Cho-roszczy, założyciel „Solidarności”, który jechał do Białegostoku z dokumentamizwiązkowymi. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Sam fakt, że zagadki śmierci Za-gierskiego, wszechwiedząca przecież SB, nie zdołała rozwikłać, daje wiele do my-ślenia.

Miesiąc później, 22 stycznia 1981 r. zaginął Zbigniew Simoniuk, tokarzz Uchwytów, działacz zakładowej „Solidarności”. Po wyjściu z pracy o godz. 23,w odległości ok. 150 m od budynku Komendy Wojewódzkiej MO w Białymstokuzostał on zatrzymany na ulicy przez dwóch funkcjonariuszy MO, którzy po wylegi-tymowaniu, zabrali mu egzemplarz Biuletynu Informacyjnego i notatki związkowe.Następnie, w drodze do domu, Simoniuk został napadnięty i ciężko pobity, zacią-gnięty na teren ogrodzony, oblany benzyną i podpalony. Odzyskawszy przytomność,wybiegł na ulicę, gdzie został przypadkowo uratowany przez lekarza i personel prze-jeżdżającej karetki pogotowia ratunkowego, a następnie – w niewyjaśniony sposób

55 J. Beszta Borowski, op. cit., s. 47.56 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie..., bd., k. 67.57 T. Danilecki, Strajki ze scenariusza, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” nr 6, czerwiec 2002,

s. 69.

Page 56: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

56 TOMASZ DANILECKI

odnalazł się w swoim domu. Wiarygodność składanych przez niego oświadczeń spo-wodowała konflikt w białostockiej „Solidarności”. W stanie wojennym Simoniukzostał aresztowany, a następnie zginął śmiercią tragiczną w białostockim aresz-cie. Również ta śmierć nigdy nie została wyjaśniona, ale – jak słusznie zauważyłw swoich wspomnieniach Bernard Bujwicki – uwiarygodniła historię jego zaginięciai wskazała sprawców58.

W dniu 26 marca 1981 r. około godz. 14.40 nieustaleni sprawcy podpalilidrzwi mieszkania mecenasa Kazimierza Niemotko przy ul. Wasilkowskiej. Niemotkonadzorował z polecenia MKZ dochodzenie w sprawie Zbigniewa Simoniuka. Z koleidwa dni później, około godz. 3.30 w podobny sposób zostały podpalone drzwimieszkania przewodniczącego MKZ-u Feliksa Gołębiewskiego. Co ciekawe, telefonw mieszkaniu Gołębiewskiego zablokowano”59.

Tego rodzaju niewyjaśnione czyny odpowiadały organom bezpieczeństwa –z jednej strony nie było najmniejszych dowodów na ich rolę w tych zdarzeniach,z drugiej zaś – sprawy te niewątpliwie budziły wśród działaczy związkowych prze-strach i obawę, że również i oni mogą w podobny sposób zaginąć bez śladu, czyzginąć w pożarze.

W połowie 1980 r. białostocka SB bezskutecznie usiłowała zapobiec wybu-chowi strajków i powstaniu w zakładach wolnych związków zawodowych. Na tympolu poniosła jednak klęskę. Siła rodzącej się „Solidarności” wytrącała „esbekom”z rąk wszelki oręż. W kolejnych miesiącach, kontynuując te działania, SB próbo-wała rozbić i skłócić ze sobą środowiska robotnicze, wiejskie i inteligenckie, od-nosząc na tym polu pewne sukcesy. Ale nie da się jednoznacznie stwierdzić,czy decydującą rolę odegrały tu ogólnopolskie tendencje w ruchu związkowym,ambicje poszczególnych działaczy czy wreszcie działalność tajnych współpracow-ników.

Faktem jest, że pomimo prób penetracji białostockich struktur związkowychprzez agenturę, związek zachował swą niezależność, tożsamość i siłę. O ile napoczątku 1981 r. SB mogła do pewnego stopnia wpływać na skład prezydium MKZ,to nadal nie była w stanie przeciwdziałać strajkom czy demonstracjom, ani zapobiecwzrostowi kadrowemu związku.

W drugiej połowie czerwca 1981 r. szef białostockiej SB ppłk Jerzy Michał-kiewicz konstatował: „Należy stwierdzić, że aktualne kierownictwo MKZ realizujewszelkie postanowienia KKP”60. Próby wpływania na wybory nowego przewodni-czącego ZR, które odbyły się w drugiej połowie czerwca 1981 r., również zakończyłysię niepowodzeniem. Po wyborze Stanisława Marczuka na przewodniczącego Zarzą-du Regionu Białystok SB stwierdzała: „Przewodniczący ZR pozostaje pod wpływamiswoich zastępców, którzy reprezentują postawę radykalną, wrogi stosunek do PZPRi ustroju socjalistycznego”61.

58 B. Bujwicki, Wspomnienia, mps, bp.59 M. Kietliński, Kalendarium NSZZ „Solidarność” Region Białystok 1980–1999, Białystok 2000,

s. 33.60 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie..., 19 VI 1981 r., k. 70.61 Ibidem, Uzupełnienie..., 20 VII 1981 r., k. 74.

Page 57: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

DZIAŁANIA SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA WOBEC NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” REGIONU BIAŁYSTOK... 57

Wreszcie akcja wprowadzenia stanu wojennego również dowiodła nieudolno-ści organów bezpieczeństwa. Nie udało się zatrzymać w nocy z 12 na 13 grudnianajaktywniejszych działaczy związkowych. Przez długie miesiące funkcjonariuszei agenci SB nie mieli pojęcia o istnieniu podziemnych struktur związku, które z po-wodzeniem organizowały druk czasopism i ulotek, i niejako „na oślep” doszukiwalisię tych struktur w środowiskach białostockich studentów. Wreszcie mogła się SB je-dynie przyglądać marszom protestacyjnym, organizowanym w centrum Białegostokuprzez utajnione struktury związku, bo ludzi nie zatrzymywał ani widok tajniaków,ani kamer w oknach, ani nawet represje inspirowane w zakładach pracy. Dopie-ro zmęczenie społeczeństwa, spowodowane przeciągającym się stanem wojennym,przyczyniło się do powolnej dekonspiracji białostockiej opozycji.

Page 58: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”
Page 59: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

KRZYSZTOF SYCHOWICZ

KOŚCIÓŁ KATOLICKI I CERKIEW PRAWOSŁAWNANA BIAŁOSTOCCZYŹNIE

WOBEC POWSTANIA NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”

Fala strajków, która przetoczyła się przez Polskę w sierpniu 1980 r., zakończonapodpisaniem tzw. Porozumień Sierpniowych, dała początek nowemu ruchowi spo-łecznemu, na bazie którego powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy„Solidarność”. Ludzie, którzy uczestniczyli w tych wydarzeniach, byli, tak jak więk-szość Polaków, katolikami, w związku z czym w tych trudnych i niebezpiecznych,ze względu na nieprzewidywalną reakcję władz chwilach, szukali wsparcia w religiii u samych duchownych. Wtedy też krzyż stał się jednym z symboli walki o swobo-dy demokratyczne i godne życie, prowadzonej z systemem komunistycznym. Dawałon też nadzieję, tak bardzo potrzebną wszystkim, którzy odważyli upomnieć sięo swoje prawa.

Zrozumiałe więc jest, że od samego początku ruch „Solidarności” wsparła naobszarze Białostocczyzny część duchownych katolickich, a kościoły stały się jednymz miejsc spotkań jego członków. W pierwszym okresie, to właśnie księża udostęp-nili zaplecze techniczne, umożliwiające w wielu wypadkach prowadzenie działańnowemu związkowi. Przykładowo 17 września 1980 r., w celu rozszerzenia dzia-łalności powstającego Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Soli-darność” w Białymstoku, w jednym z białostockich kościołów wydrukowano ulotki,informujące mieszkańców o sposobie otrzymania materiałów związkowych i adresyosób, z którymi należało się kontaktować. Między innymi w efekcie tych działań,po dwóch tygodniach do MKZ należało już dziesięć komitetów założycielskich1.

Do sytuacji powstałej w kraju w konsekwencji wydarzeń sierpniowych, odnie-śli się także ordynariusze diecezji białostockiej i drohiczyńskiej2 podczas konferen-cji dekanalnych odbywających się w drugiej połowie września. Kierujący pierwsząz nich bp Edward Kisiel, nawiązując do sytuacji społeczno-politycznej i gospodar-czej w kraju stwierdził, że ze względu na istniejące wówczas problemy, Kościół

1 M. Kietliński, Kalendarium NSZZ „Solidarność” Region Białystok 1980–1999, Białystok 2000,s. 13.

2 Wyjaśnić trzeba tutaj, że formalnie były to: Archidiecezja Wileńska z siedzibą w Białymstokui Diecezja Pińska z siedzibą w Drohiczynie.

Page 60: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

60 KRZYSZTOF SYCHOWICZ

powinien być z robotnikami oraz umacniać wiarę chrześcijańską. Przekazał równieżksiężom zalecenie Konferencji Episkopatu Polski o nie przyjmowaniu jakichkol-wiek odznaczeń państwowych, podkreślając przy tym, że duchowni służą „(...) dlaChrystusa, a nie dla różnych ogniw”. Zalecał przy tym księżom, aby nie angażo-wali się w sprawy polityczne. Natomiast stojący na czele diecezji drohiczyńskiejbp Władysław Jędruszuk zwrócił podległym mu duchownym uwagę, aby bez zbyt-niego entuzjazmu przyjmowali fakt transmitowania mszy świętej przez radio, gdyżpostulat ten został zrealizowany przez władze tylko z powodu zaistniałej w krajusytuacji, która zmusiła je do takich ustępstw. Według niego, władze mogły wyco-fać się z tych decyzji. Biskup nawoływał również do umiaru w wyrażaniu opinii,związanych z zachodzącymi przemianami społeczno-politycznymi3. Takie stanowi-sko najprawdopodobniej było spowodowane, jak wynika z przytoczonego wcześniejmateriału, obawą przed wycofaniem się komunistów z uczynionych „na chwilę”ustępstw.

Księża inspirowali też działalność w środowisku akademickim. Według SłużbyBezpieczeństwa, 8 listopada 1980 r., za namową duchownych, student VI roku Aka-demii Medycznej w Białymstoku Jacek Smykał zorganizował spotkanie z byłymczłonkiem AK Władysławem Brulińskim, który mówił o konieczności nauczaniaprawdziwej historii. W spotkaniu tym uczestniczyli duchowni Alfred Ignatowiczi Jerzy Gisztarowicz, którzy planowali rozszerzyć pracę duszpasterską na tere-nie uczelni. Chcieli oni m.in. odwiedzić rektorów i uzyskać ich zgodę na obec-ność w akademikach oraz wydzielenie specjalnych pomieszczeń do pracy dusz-pasterskiej4.

W okresie tym trwała nadal, rozpoczęta na początku września i bardzo nie-pokojąca władze wojewódzkie PZPR w Białymstoku, akcja wprowadzania krzyżydo szkół i siedzib „Solidarności”5. Była ona odzwierciedleniem sytuacji panującejw całym kraju, gdzie – zdaniem pracowników MSW, doszło do zbliżenia międzyhierarchią kościelną i katolikami świeckimi oraz działaczami związku6. Jako zarzutpod adresem Kościoła katolickiego wysuwano także uczestnictwo księży w róż-nych formach „sakralizowania” obiektów użyteczności publicznej oraz nadawaniareligijnego charakteru imprezom organizowanym przez „Solidarność”.

Oceniając stosunek duchownych katolickich do nowego związku w 1980 r.,Wydział do Spraw Wyznań w Białymstoku stwierdził, że zajmowali oni wobec„Solidarności” postawę „pozytywną”. Najbardziej uwidoczniło się to wtedy, gdy –zgodnie z zaleceniem Episkopatu – na terenie województwa odprawiane były nabo-żeństwa poświęcone uczczeniu dziesiątej rocznicy wydarzeń grudniowych na Wy-brzeżu. I tak, 14 grudnia w kościele farnym w Białymstoku, dokonano poświęcenia

3 Archiwum Państwowe w Białymstoku (dalej APB), Wydział do Spraw Wyznań, XXI/6, Informacjadotycząca konferencji dekanalnych w diecezji białostockiej i drohiczyńskiej, 13 X 1980 r., k. 64 i n.

4 Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Białymstoku (dalej AIPN Bi), 047/2302, Kontr-wywiadowcza ocena woj. białostockiego wraz z uzupełnieniami, 13 XII 1980 r., k. 14 i n.

5 M. Kietliński, Kalendarium..., s. 19.6 Ocena sytuacji wewnętrznej w kraju i propozycje działań resortu spraw wewnętrznych, przygoto-

wane przez Sztab Operacji „Lato ’80”, 22 XII 1980 r. [w:] Stan wojenny w dokumentach władz PRL(1980–1983), opr. B. Kopka, G. Majchrzak, Warszawa 2001, s. 38.

Page 61: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

KOŚCIÓŁ KATOLICKI I CERKIEW PRAWOSŁAWNA NA BIAŁOSTOCCZYŹNIE... 61

krzyża i wieńców, które następnie delegacja „Solidarności” zawiozła do Gdańskana uroczystości odsłonięcia pomnika poległych stoczniowców. Natomiast 21 grudniabp Kisiel odprawił nabożeństwo w intencji związku oraz wygłosił kazanie, które –jak odnotowano – nie zawierało ono „negatywnych” akcentów. Charakterystycznącechą było właśnie to, że w początkowym okresie, to jest pod koniec 1980 r. i napoczątku 1981 r., biskupi diecezji białostockiej i drohiczyńskiej w swoich wystąpie-niach starali się unikać krytyki skierowanej pod adresem władzy komunistycznej.Zamiast tego, według pracowników Wydziału ds. Wyznań, rozpoczęli oni działal-ność, mającą na celu rozszerzenie wpływów Kościoła katolickiego7.

W przygotowanej przez MSW w grudniu 1980 r. ocenie sytuacji wewnętrznejkraju przewidywano, że Episkopat będzie starał się uspokoić nastroje społeczne,jak czynił to dotąd, udzielając wsparcia postulatom społecznym i ekonomicznymśrodowisk pracowniczych. Chodziło tu przede wszystkim o robotników i chłopów.Kościół miał również wspierać idee samorządności, wskazując „Solidarności”, żepowinna koncentrować się na ochronie interesów socjalnych i bytowych świata pra-cy8. Pomimo tej, optymistycznej dla rządzących wizji, liczono się jednak z tym,że mając wpływ na związek oraz rozwój sytuacji w kraju, może on doprowadzićdo eskalacji żądań w sprawach własnych, a także w interesie samorządnego ruchuspołecznego. Był więc Kościół realną siłą, z którą władze komunistyczne musiałysię liczyć i której najwyraźniej się obawiały.

Chociaż na Białostocczyźnie wyznanie rzymskokatolickie było najliczniejsze,to obok niego istniała też duża grupa wyznawców prawosławia. Do jej przedstawi-cieli zwróciły się też władze białostockiej „Solidarności”, pragnąc uzyskać wspar-cie w prowadzonej działalności. Pierwszy oficjalny kontakt związku z kurią pra-wosławną w Białymstoku miał miejsce 13 grudnia 1980 r. i nastąpił z inicjaty-wy MKZ. W trakcie spotkania zaproponowano zwierzchnikom Cerkwi rozpoczęciestarań o transmitowanie przez radio nabożeństw, usankcjonowanie prawne wolnychdni świąt prawosławnych i odprawienie mszy w intencji poległych w 1970 r. na Wy-brzeżu. Do propozycji tych arcybiskup Nikanor odniósł się jednak powściągliwie.Delegacji oświadczono, że rozstrzyganie wszystkich ważnych problemów prawo-sławia leży wyłącznie w gestii jego władz zwierzchnich i Urzędu do Spraw Wy-znań. To niepowodzenie nie zniechęciło kierownictwa MKZ, które ponowiło kontaktz Cerkwią 6 stycznia 1981 r., w wigilię prawosławnych Świąt Bożego Narodzenia.W tym dniu przewodniczący Jerzy Prajzner oraz Jerzy Zegarski i Leszek Sławińskizłożyli wizytę w kurii białostocko-gdańskiej, przekazując na ręce księdza kanc-lerza Mikołaja Boreczki życzenia świąteczne. Wyrazili oni ponadto poparcie dlapotrzeb i konieczności transmisji nabożeństw obrządku prawosławnego przez lokal-ną rozgłośnię. Prajzner wyraził również poparcie dla budowy cerkwi na Wygodziew Białymstoku. Przedstawiciel kurii wyraził wówczas przekonanie, że sprawa ta zo-stanie pozytywnie załatwiona przez władze państwowe. W razie trudności obiecał

7 APB, Wydział do Spraw Wyznań, XXI/6, Charakterystyka sytuacji wyznaniowej w woj. białostoc-kim, 24 I 1981 r., k. 19 i n.

8 Ocena sytuacji wewnętrznej w kraju i propozycje działań resortu spraw wewnętrznych, przygotowaneprzez Sztab Operacji „Lato ’80”, 22 XII 1980 r. [w:] Stan wojenny w dokumentach..., s. 41 i n.

Page 62: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

62 KRZYSZTOF SYCHOWICZ

jednak skorzystać ze złożonej przez związkowców propozycji poparcia. Te działa-nia, oraz streszczenie ze spotkania, umieszczone w styczniowym numerze „Biulety-nu Informacyjnego Zarządu Regionu Białystok NSZZ »Solidarność«” zainspirowałytzw. aktyw cerkiewny do ponowienia starań o zezwolenie na budowę świątyni. Jakodnotował Inspektor Wojewódzki Wydziału do Spraw Wyznań Tadeusz Bujnowski,w związku z tym, władze wydały na piśmie zapewnienie, że zezwolenie zostaniewydane w 1982 r. Zadowoliło to zarówno księży jak i wiernych9.

Zupełnie odmiennie przebiegały kontakty przedstawicieli NSZZ „Solidarność”z duchownymi katolickimi, które były kontynuowane także w 1981 r. Jednym z waż-niejszych była wizyta złożona 8 lutego bp. Edwardowi Kisielowi przez członkówprezydium MKZ z przewodniczącym Feliksem Gołębiewskim na czele, która miałamiejsce w przerwie trwających wówczas obrad MKZ. W trakcie spotkania biskupwezwał przybyłych do zachowania spokoju i umiaru w wysuwaniu żądań. W okresietym większość duchowieństwa parafialnego w swoich kazaniach również do tegonawoływała. Przebywający tego dnia w Białymstoku przedstawiciel Komitetu Obro-ny Robotników Jacek Kuroń został zaproszony do kurii, a ordynariusz w rozmowiez nim wyraził zaniepokojenie rozwojem sytuacji w regionie białostockim i kra-ju. Natomiast na spotkaniu z proboszczami, bp Kisiel zalecał nieangażowanie sięw działalność KOR, ze względu na nieokreślony do końca kierunek działalności tejorganizacji10. Widoczne było natomiast dalsze uaktywnienie się środowiska Dusz-pasterstwa Akademickiego, w ramach którego ks. Jerzy Gisztarowicz w styczniu1981 r. po raz pierwszy zorganizował kolędę na terenie Politechniki Białostockiej,Akademii Medycznej i filii Uniwersytetu Warszawskiego.

W marcu – według SB – ordynariusze diecezji białostockiej i drohiczyńskiejnadal stali na stanowisku nie angażowania się duchowieństwa do spraw politycz-nych11. W sprawozdaniach sporządzonych w tym okresie przez funkcjonariuszy,zaraz obok tego stwierdzenia, dodawano jednak, że np. bp Kisiel na konferencjachdekanalnych, obok wezwania do zachowania spokoju, zalecił księżom udzielanieNSZZ „Solidarność” poparcia moralnego oraz odprawianie mszy w intencji związ-ku. Ponadto duchowni zostali zobowiązani do wygłaszania kazań poświęconychtemu ruchowi. O tym, że ordynariusz białostocki doceniał ważność zachodzącychprzemian świadczy wyznaczenie przez niego ks. Sławoja Leszka Głódzia, jako osobyodpowiedzialnej za stałe kontakty z „Solidarnością”. Jednym z pierwszych działańks. Głódzia było wygłoszenie 14 marca 1981 r. w sali konferencyjnej Urzędu Woje-wódzkiego prelekcji pt. „Rola chrześcijaństwa w świecie współczesnym”, w którejprzedstawił interpretację prawną tworzenia stowarzyszeń i związków zawodowychoraz omówił stosunek Kościoła katolickiego do strajku jako formy protestu. Odpoczątku ks. Głódź stał się też obiektem zainteresowania aparatu bezpieczeństwa.

9 APB, Wydział do Spraw Wyznań, XXI/6, Informacja dotycząca aktualnej sytuacji w kościele pra-wosławnym na terenie woj. białostockiego, 3 IV 1981 r., k. 15; M. Kietliński, Kalendarium..., s. 23.;T. Danilecki, Białorusini i pierwsza „Solidarność”, Biuletyn IPN nr 12(23), grudzień 2002, s. 50.

10 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od15 I 1981 r. do 15 II 1981 r., 29 II 1981 r., k. 32 i n.; M. Kietliński, Kalendarium..., s. 27.

11 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od15 II 1981 r. do 15 III 1981 r., 19 III 1981 r., k. 40 i n.

Page 63: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

KOŚCIÓŁ KATOLICKI I CERKIEW PRAWOSŁAWNA NA BIAŁOSTOCCZYŹNIE... 63

Również bp drohiczyński Władysław Jędruszuk udzielił poparcia „Solidarności”, coprzejawiło się w odprawieniu przez niego w kościele katedralnym w Drohiczyniemszy w intencji miejscowych działaczy nowego związku. Chociaż, według niego,nie posiadał on w programie zapisu, iż jest katolicki, to ze względu na popularnośćw społeczeństwie, mógł pomóc Kościołowi.

W analizowanym okresie większość katolickiego duchowieństwa parafialne-go na terenie woj. białostockiego nie prowadziła działalności skierowanej przeciw-ko władzom. Wyjątek stanowił ks. Gisztarowicz, który miał bezpośredni kontaktz MKZ w Białymstoku i pośredniczył w zapraszaniu do tego miasta osób związa-nych z opozycją, w tym m.in. Jacka Kuronia i Bogdana Cywińskiego. Przeciwkoks. Gisztarowiczowi przemawiał też – zdaniem funkcjonariuszy SB – fakt zapra-szania ww. gości na spotkania z młodzieżą studencką.

Na przełomie marca i kwietnia 1981 r. biskupi diecezji białostockiej i drohi-czyńskiej, zarówno w publicznych wystąpieniach, jak i podczas rozmów z księżmi,zwracali przede wszystkim uwagę na problem zachowania spokoju w kraju12. Nieunikali jednak również wypowiedzi na tematy związkowe. I tak, według bp. Kisiela,powstająca „Solidarność” wiejska nie stanowiła zagrożenia dla władz, a bp Włady-sław Jędruszuk stwierdził, że również rolnicy mają prawo do zrzeszania się w ruchuzwiązkowym. Istniejącą w kraju sytuację społeczno-polityczną i gospodarczą okre-ślił natomiast jako chorobliwą, zaistniałą na skutek błędów i nieprawidłowej polityki.Co trzeba podkreślić, także księża parafialni w swych wystąpieniach nie atakowalibezpośrednio władz, lecz popierali zachodzące w Polsce przemiany, odprawiającnabożeństwa w intencji członków związku oraz święcąc krzyże, które następnie za-wieszano w szkołach i zakładach pracy. Szczególnie to ostatnie postępowanie mocnoirytowało władze, gdyż, mimo wspólnych działań SB i przedstawicieli administra-cji wojewódzkiej, proces ten nie uległ zahamowaniu. 29 marca 1981 r. odprawionazostała polowa msza św. w intencji pokoju w Ojczyźnie, sprawiedliwości i jednościnarodu13. Zorganizował je MKZ przed budynkiem Fabryki Przyrządów i Uchwy-tów przy ul. Łąkowej w Białymstoku, a odprawił proboszcz parafii NajświętszejMaryi Panny ks. Antoni Lićwinko14. Uczestniczył w nim też duszpasterz akademic-ki ks. Gisztarowicz. Trzeba tutaj zaznaczyć, że wcześniej kilku księży odmówiłoodprawienia tego nabożeństwa.

Wracając zaś do postawy Cerkwi prawosławnej na terenie woj. białostockiego,to według Wydziału do Spraw Wyznań Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku,w marcu 1981 r., podobnie jak i wcześniej, wykazywał on lojalny stosunek dowładz państwowych, z niepokojem obserwując rozwój sytuacji społeczno-politycz-nej w kraju. Wszelkie przejawy jej stabilizacji oraz wzrostu utraconego przez partiękomunistyczną prestiżu, przyjmowano z dużą ulgą i zadowoleniem. Wynikało tobyć może z tego, że wśród duchownych istniała obawa przed reformami, mogącymizagrozić dotychczasowej pozycji Cerkwi prawosławnej w Polsce oraz przed prefe-

12 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od15 III 1981 r. do 15 IV 1981 r., 18 IV 1981 r., k. 54.

13 Ibidem, k. 55.14 Według M. Kietlińskiego, mszę odprawił ksiądz prałat Witold Pietkun (M. Kietliński, Kalenda-

rium..., s. 34).

Page 64: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

64 KRZYSZTOF SYCHOWICZ

rowaniem Kościoła katolickiego. Księża prawosławni byli niezadowoleni z rozmówrządu z Episkopatem, a także z faktu wykorzystania osoby Prymasa Stefana Wy-szyńskiego do rozładowania napięcia w kraju. Dotychczas wierzyli oni w siłę PZPRi proces pomniejszania znaczenia wyznania rzymskokatolickiego. Stosunek tych du-chownych do NSZZ „Solidarność” był – w opinii pracowników UdsW – negatywny,m.in. ze względu na katolicki charakter związku. Jak podkreślali, wśród aktywukierowniczego „Solidarności” na terenie woj. białostockiego nie było wyznawcówprawosławia, a byli oni, co zaznaczono w sprawozdaniu SB, tylko szeregowymijego członkami15. W kwestii wyznaniowej nie podzielali oni również stanowiskakierownictwa krajowego NSZZ, utrzymującego ścisłe kontakty z Episkopatem. Na-tomiast problem „Solidarności” wiejskiej nie budził żadnego zainteresowania księżyi wyznawców prawosławia16.

W drugiej połowie kwietnia, w wigilię prawosławnej Wielkanocy, doszło dokolejnej grzecznościowej wizyty przedstawicieli MKZ: Waldemara Rakowicza i wi-ceprzewodniczącego Jerzego Zegarskiego u abp. Nikanora, na którego ręce złożyliżyczenia świąteczne. W toku spotkania przedstawiono biskupowi problemy, przedktórymi stała „Solidarność” w kraju i regionie. Również abp Nikanor złożył ser-deczne życzenia członkom związku17. I na tym, na pewien czas, kontakty te zakoń-czyły się.

Dalszemu ożywieniu uległa natomiast współpraca z Kościołem katolickim.18 kwietnia 1981 r. podczas spotkania delegacji MKZ w składzie: Stanisław Prze-strzelski, Waldemar Rakowicz, Zofia Lewicka-Pezowicz, Krzysztof Burek i IreneuszChoroszucha z bp. Edwardem Kisielem i bp. Edwardem Ozorowskim, związkowcyomówili program obchodów 1 i 3 Maja. Jedenaście dni później w kurii bisku-piej pojawiła się kolejna delegacja MKZ, która złożyła ordynariuszowi kondolencjez powodu śmierci ks. Witolda Pietkuna, doradcy, przyjaciela i kapelana „Solidar-ności”. Uczestnicy spotkania omówili także kwestię udziału przedstawicieli MKZw uroczystościach pogrzebowych18.

Praktyką było już w tym okresie odprawianie nabożeństw w intencji członkówzwiązku, jak chociażby 1 maja 1981 r., kiedy to w kościołach Białegostoku od-prawiono, z inicjatywy „Solidarności”, msze święte za ludzi pracy. W prokatedrzeuroczystą mszę celebrował bp Kisiel. W tym samym dniu odbyły się w kościeleśw. Rocha uroczystości pogrzebowe ks. Pietkuna, w których uczestniczyło dwóchbiskupów białostockich i bp Jędruszuk z Drohiczyna. W imieniu MKZ zmarłegoksiędza pożegnał Krzysztof Burek.

15 APB, Wydział do Spraw Wyznań, XXI/6, Informacja dotycząca aktualnej sytuacji w kościele pra-wosławnym na terenie woj. białostockiego, 3 IV 1981 r., k. 14; M. Kietliński, Źródła dotyczące stanuwojennego w zasobie Archiwum Państwowego w Białymstoku [w:] Kościół i społeczeństwo wobec stanuwojennego, red. W. J. Wysocki, Warszawa 2004, s. 377.

16 APB, Wydział do Spraw Wyznań, XXI/6, Informacja dotycząca aktualnej sytuacji w kościele pra-wosławnym na terenie woj. białostockiego, 3 IV 1981 r., k. 15. (To ostatnie stwierdzenie nie do końca byłoprawdziwe, gdyż w 1981 r. komórka „Solidarności” została zorganizowana w Dubiczach Cerkiewnychwyłącznie przez prawosławnych, ponadto TKK działały w Hajnówce, Bielsku Podlaskim i Siemiatyczach,gdzie początkowo zapisało się do związku wielu wyznawców prawosławia).

17 M. Kietliński, Kalendarium..., s. 37.18 Ibidem, s. 36, 38.

Page 65: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

KOŚCIÓŁ KATOLICKI I CERKIEW PRAWOSŁAWNA NA BIAŁOSTOCCZYŹNIE... 65

Dwa dni później, w związku z rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 Maja, odpra-wiono w Białymstoku mszę polową przy ul. Leszczynowej, na placu wytypowanymprzez kurię pod budowę nowego kościoła p.w. św. Kazimierza. Z inicjatywy MKZ,w tym miejscu miała stanąć też replika pomnika Trzech Krzyży z Wilna. Kaza-nie wygłosił ks. Sławoj Leszek Głódź, notariusz kurii biskupiej. Na początku majapoświęcono także dwa sztandary komisji zakładowych NSZZ Solidarność: FabrykiPrzyrządów i Uchwytów oraz Białostockiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Prze-mysłowego19.

Wizyty członków MKZ u ordynariusza białostockiego stały się już w tym okre-sie tradycją. W dniu 23 maja 1981 r. bp. Kisiela odwiedzili Stanisław Przestrzelski,Waldemar Rakowicz, Józef Nowak i Krzysztof Burek. W spotkaniu uczestniczyłtakże ks. Głódź. W trakcie spotkania bp Kisiel został poinformowany o postępiedziałań, zmierzających do budowy w Białymstoku pomnika „Solidarności”. Oma-wiano także sprawy związane z poświęceniem sztandaru Zarządu Regionu. Dwadni później w białostockich kościołach odprawiono kolejne msze święte w intencjiwięzionych za przekonania polityczne20.

Znaczna część nabożeństw na przełomie maja i czerwca odprawiana była wła-śnie na prośbę komisji zakładowych NSZZ „Solidarność”, a w ich trakcie, dodat-kowo święcone były sztandary związkowe. Liczne msze dziękczynne, również z ak-tywnym udziałem członków związku, odprawiono po nieudanym zamachu na JanaPawła II, zaś po śmierci prymasa Stefana Wyszyńskiego, celebrowano nabożeństważałobne21. Uczestniczyli w nich też biskupi białostoccy, którzy w kazaniach pod-kreślali rolę „Solidarności” w procesie odnowy życia społeczno-politycznego orazapelowali o spokój w kraju.

W tym okresie, w związku ze wzrostem napięć społecznych w całym kraju,spowodowanym podjęciem nowych akcji strajkowych, duchowni katoliccy z woj.białostockiego zajmowali przeważnie stanowisko bierne. SB nie odnotowała „wro-gich” wystąpień ze strony księży, stwierdzała natomiast dalsze przypadki wieszaniakrzyży w szkołach, instytucjach i zakładach pracy, niejednokrotnie inicjowane przezczłonków związku.

21 czerwca 1981 r. na placu przy ul. Leszczynowej w Białymstoku odbyłosię nabożeństwo, podczas którego poświęcono sztandar Zarządu Regionu BiałystokNSZZ „Solidarność”. W homilii bp Kisiel stwierdził, że „Solidarność” nie byłazwiązkiem katolickim ani kościelnym i nie podlegała władzy duchownej, była nato-miast związkiem niezależnym i samorządnym, do którego mogli należeć tak samokatolicy, prawosławni, jak i niewierzący. Według niego, jedynie z tego względu,że większość w związku stanowili katolicy, duchowni tego wyznania odprawia-li nabożeństwa, wygłaszali nauki i święcili sztandary. Po mszy biskup przekazałprzewodniczącemu ZR Stanisławowi Przestrzelskiemu dokument z błogosławień-

19 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od15 IV 1981 r. do 15 V 1981 r., maj 1981 r., k. 65 i n.; M. Kietliński, Kalendarium..., s. 38 i n.

20 M. Kietliński, Kalendarium..., s. 41.21 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od

15 V 1981 r. do 15 VI 1981 r., 19 VI 1981 r., k. 70.

Page 66: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

66 KRZYSZTOF SYCHOWICZ

stwem Jana Pawła II. Następnie uformował się pochód ze sztandarem i transparen-tami z napisami: „Aby Polska była Polską”22. Mimo zaproszenia, na uroczystośćnie przybył biskup prawosławny Sawa, który zastąpił w pierwszej połowie rokuabp. Nikanora. Nie przysłał on też nikogo w swoim zastępstwie. Kwestię tę poru-szył w swoim wystąpieniu rzecznik białostockiej „Solidarności” Krzysztof Burek,który stwierdził, że władzom związku bardzo zależało na uczestnictwie duchownychprawosławnych w uroczystości wyświęcenia sztandaru Zarządu Regionu, „(...) Nie-stety, władze Kurii Prawosławnej nie przyjęły naszego zaproszenia, co jest chybajeszcze jednym potwierdzeniem tego, że sprawa naszej jedności musi być sprawąszczególnie ważną”23.

Jednym z ważniejszych wydarzeń, mających miejsce w tym okresie w regionie,była koronacja obrazu Matki Boskiej Różanostockiej, która odbyła się 28 czerwca1981 r. Na uroczystość tę przybyło dwudziestu biskupów z kardynałem Francisz-kiem Macharskim na czele, a także przełożony Zakonu Salezjanów ks. Idzi Vigano,bp Magdeburga Teodor Hubryg oraz delegacje NSZZ „Solidarność” z Gdańskai Białegostoku. Podczas uroczystości abp Henryk Gulbinowicz, omawiając pro-ces odnowy pod kierownictwem „Solidarności”, wyraził życzenie dalszego, po-myślnego jego przebiegu „(...) by nikt temu nie przeszkadzał, nie zadeptał (...)niech Różanostocka Pani pozwoli nam przejść suchą stopą przez wszystkie mo-rza czerwone, jakie nam zagrażają, niech czuwa nad nami i strzeże (...)”. Podczastej uroczystości poświęcony został także sztandar NSZZ „Solidarność” TKK So-kółka oraz krzyż, przywieziony przez delegację NSZZ Rolników IndywidualnychRegionu Białystok.

W materiałach SB pochodzących z tego okresu, biskupi Kisiel i Jędruszukoceniani byli dalej jako „lojalni”, w związku z wygłaszanymi przez nich apelamio rozwagę i zachowanie spokoju w rozwiązywaniu napięć społecznych24. Jak wi-dać, chęć zapobieżenia dalszej eskalacji konfliktu między rządem i „Solidarnością”wystarczała, aby zostać tak ocenionym.

Kolejnym momentem splatającym działalność związku z Kościołem katolickimstało się poświęcenie 12 lipca 1981 r. w Bobrówce koło Korycina dwóch krzy-ży, wzniesionych staraniem miejscowego koła NSZZ „Solidarność”, z inicjatywyks. Sławoja Leszka Głódzia, urodzonego w tej miejscowości. Jedna z umieszczo-nych tam tablic upamiętniała koronację obrazu Matki Boskiej Różanostockiej, druganatomiast była poświęcona prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu. W wygłoszonymw czasie mszy kazaniu, bp Edward Ozorowski wspominał o „chłopskiej wiernoścido ziemi, czerpiącej siłę z mocnych korzeni wiary i tradycji narodowej”25.

W sierpniu 1981 r. doszło do wyłomu, w co najmniej obojętnej dotąd postawieCerkwi prawosławnej, wobec działań podejmowanych przez związek. Stało się to zasprawą dopuszczenia, po usilnych naleganiach, do poświęcenia krzyża ufundowa-

22 M. Kietliński, Kalendarium..., s. 49 i n.23 T. Danilecki, Białorusini..., s. 50.24 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od

15 VI 1981 r. do 15 VII 1981 r., 20 VII 1981 r., k. 78 i n.25 M. Kietliński, Kalendarium..., s. 57.

Page 67: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

KOŚCIÓŁ KATOLICKI I CERKIEW PRAWOSŁAWNA NA BIAŁOSTOCCZYŹNIE... 67

nego przez członków NSZZ „Solidarność” tego wyznania z Fabryki Przyrządówi Uchwytów w Białymstoku, co miało miejsce 19 sierpnia 1981 r., podczas uroczy-stości religijnych w Grabarce koło Siemiatycz26.

Wracając jednak do kontaktów Kościoła katolickiego z „Solidarnością”, to17 sierpnia, na prośbę kierownictwa ZR, notariusz kurii białostockiej ks. WacławLewkowicz odprawił w kościele katedralnym kolejne nabożeństwo w intencji więź-niów politycznych27. W kazaniu skrytykował środki masowego przekazu oraz suge-rował ukaranie winnych za wypadki na Wybrzeżu w 1970 r. Natomiast 31 sierpnia1981 r., w pierwszą rocznicę porozumień sierpniowych, na placu przy ul. Leszczy-nowej odprawiono mszę świętą w intencji „Solidarności”, w której udział wzięłokilka tysięcy osób28. Nabożeństwo celebrował i wygłosił kazanie ks. Sławoj Le-szek Głódź29, a wspomagali go kapelan akademicki ks. Jerzy Gisztarowicz orazproboszcz parafii św. Kazimierza ks. Bogdan Maksimowicz.

W raportach SB z października tego roku, można znaleźć informacje, że mimopoparcia udzielanego przez duchownych katolickich związkowi i jego członkom,pewne zastrzeżenia budziła w tym okresie wśród regionalnych przywódców „So-lidarności” postawa bp. Kisiela, który przypominał księżom o konieczności uspo-kajania nastrojów społecznych30. Z negatywnym odbiorem miała spotkać się też,według autorów raportu, ostrożna polityka biskupa oraz rezerwa, z jaką odnosił siędo wielu akcji związku. Takie stanowisko zaprezentował on również na spotkaniuz wojewodą białostockim Kazimierzem Dunajem, do którego doszło 17 września31.Charakterystyczne, zdaniem SB, było też to, że w większości przypadków na uro-czystości związkowe wysyłał on biskupa pomocniczego Edwarda Ozorowskiego.Ten natomiast w swoich wystąpieniach nawiązywał do sytuacji w kraju, krytykowałwładze komunistyczne, ale też wzywał wiernych do rozwagi.

27 września, w pierwszą rocznicę powstania NSZZ „Solidarność”, na placuosiedla robotniczego w Czarnej Białostockiej odprawiono mszę polową. Już niemaltradycyjnie kurię białostocką reprezentował bp Ozorowski, przybyły też delegacjeczłonków związku oraz osiem pocztów sztandarowych z zakładów pracy. Przedsta-wiciele Terenowej Komisji Koordynacyjnej w tej miejscowości: Andrzej Wetnicki

26 Ibidem, s. 65; T. Danilecki, Białorusini..., s. 50.27 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od

15 VIII 1981 r. do 1 X 1981 r., 5 X 1981 r., k. 93.28 M. Kietliński, Kalendarium..., s. 67 i n.29 2 IX 1981 r. ks. Leszek Sławoj Głódź został mianowany pracownikiem watykańskiej Kongregacji

do Spraw Kościołów Wschodnich, a nowym kapelanem białostockiej „Solidarności” został ks. WacławLewkowicz (M. Kietliński, Kalendarium..., s. 69).

30 1 X 1981 r., na jednej z konferencji dekanalnych, bp Kisiel zwrócił uwagę ks. Konstantemu An-drzejewiczowi z Kuźnicy Białostockiej za, według niego, zbyt duże zaangażowanie się w prace na rzecz„Solidarności” wiejskiej. Taka postawa bp. Kisiela miała doprowadzić, według funkcjonariuszy SB dozmniejszenia zainteresowania się „Solidarnością” ze strony części księży (AIPN Bi, 047/2302, Uzupeł-nienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od 1 X 1981 r. do 31 X 1981 r., 4 XI1981 r., k. 102v).

31 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od15 VIII 1981 r. do 1 X 1981 r., 5 X 1981 r., k. 93 i n.; APB, KW PZPR w Białymstoku, 55/XI/11, t. 1,Notatka ze spotkania wojewody białostockiego z bp E. Kisielem, 30 IX 1981 r., k. 24.

Page 68: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

68 KRZYSZTOF SYCHOWICZ

i Kazimierz Kamiński krytycznie ocenili w swoich wystąpieniach stanowisko władzpaństwowych, prowadzących akcję propagandową przeciw związkowi32.

We wrześniu wyjaśniło się też stanowisko Cerkwi prawosławnej wobec ist-nienia i działalności NSZZ „Solidarność” na Białostocczyźnie. W materiałach SBz tego okresu, szczególnie pochwalono postawę bp. Sawy, który 17 września 1981 r.,podczas zjazdu dziekanów, zainspirował opracowanie oświadczenia duchowieństwai pracowników kościelnych, wzywającego wyznawców prawosławia do zachowaniaspokoju, uczciwej pracy, nie angażowania się do akcji politycznych, sprzecznychz zasadami ustroju i współodpowiedzialność za losy Ojczyzny. Tydzień później, naspotkaniu z delegacją ZR w kurii prawosławnej, bp Sawa kategorycznie odmówiłprzyjęcia deklarowanej przez związek pomocy finansowej na budowę cerkwi w wy-sokości 50 tys. zł. Zwrócił ponadto swoim gościom uwagę na polityczny charakterdziałalności „Solidarności” oraz ingerowanie działaczy tego związku w sprawy ko-ścielne wyznania prawosławnego. Na zakończenie stwierdził, że nie życzy sobie naprzyszłość ich wizyt w kurii33.

Podsumowując sytuację istniejącą na terenie woj. białostockiego można stwier-dzić, że duchowieństwo i wierni Cerkwi prawosławnej podtrzymywali swoje lojalnestanowisko w kwestii popierania decyzji partii i rządu „(...) zmierzających do sta-bilizacji życia społeczno-politycznego w kraju”. Notowane były także z ich stronyprzypadki krytyki „eskalacji żądań” oraz akcji protestacyjnych „awanturniczych sił»Solidarności«”34.

Natomiast w listopadzie 1981 r. SB zanotowała, że księża katoliccy diecezjidrohiczyńskiej i białostockiej mieli pozytywnie ocenić spotkanie Wojciecha Jaruzel-skiego z Prymasem Glempem i Lechem Wałęsą. Pojawiały się wówczas na tereniewoj. białostockiego także opinie o konieczności odcięcia się księży od działań poli-tycznych „Solidarności”, mających na celu konfrontację, do której dążyła – wedługaparatu bezpieczeństwa – część sił, hamujących proces odnowy w rządzie i związku.W ten sposób duchowni mieli dać społeczeństwu do zrozumienia, że stoją jedyniena straży moralności i religii. Jako przykład, w sprawozdaniu SB podano ks. Edwar-da Borysa, proboszcza parafii Grodzisk, który w rozmowach z członkami zarządugminnego NSZZ „Solidarność” RI w Suchowoli apelował o rzetelną pracę, unikaniekonfliktów i odcięcie się od grup dążących do, jak to zapisano, „siania fermentu”w Polsce35.

W pewnym sensie zaprzeczeniem takiego zachowania, był 11 listopada 1981 r.,kiedy to uroczyście obchodzono trzecią rocznicę odzyskania przez Polskę niepod-ległości. Tego dnia w białostockiej farze odprawiono okolicznościową mszę świętą,w której udział wzięły liczne rzesze mieszkańców Białegostoku oraz poczty sztanda-

32 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od15 VIII 1981 r. do 1 X 1981 r., 5 X 1981 r., k. 94.

33 Ibidem, k. 95.34 Ibidem, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od 1 X 1981 r. do

31 X 1981 r., 4 XI 1981 r., k. 103.35 Ibidem, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od 1 XI 1981 r.

do 30 XI 1981 r., 4 XII 1981 r., k. 111.

Page 69: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

KOŚCIÓŁ KATOLICKI I CERKIEW PRAWOSŁAWNA NA BIAŁOSTOCCZYŹNIE... 69

rowe „Solidarności”. Odprawił ją bp Ozorowski, a po uroczystościach liturgicznych,sprzed katedry ruszył pochód na Cmentarz Wojskowy na Zwierzyńcu, gdzie złożonowieńce na grobie Nieznanego Żołnierza36.

Pomimo tego, w materiałach zgromadzonych przez aparat bezpieczeństwa podkoniec listopada 1981 r. stwierdzono, że księża pozytywnie ocenili działalność woj-skowych grup operacyjnych, które według nich przyczyniły się do usprawnieniapracy terenowych organów administracji państwowej. Zdaniem autorów, duchownistarali się także wzywać wiernych do zachowania spokoju, z obawy przed wkrocze-niem wojsk radzieckich. Faktem było jednak, że niezależnie od tego, księża nadaluczestniczyli w uroczystościach organizowanych przez „Solidarność”. Nie stwier-dzono jednak, aby w swej działalności wykraczali poza duszpasterskie obowiązki.Co ciekawe, w sprawozdaniu sugerowano, że czynności te wykonywali pod presjązwiązku37!

Najważniejszym momentem, weryfikującym głoszone w latach 1980–1981 po-glądy duchownych, stało się wprowadzenie stanu wojennego. Dzień 13 grudnia1981 r. pokazał, kto tak naprawdę wspierał „Solidarność” i traktował działalnośćzwiązku jako szansę na przebudowę systemu społecznego, a może i politycznegow Polsce.

W woj. białostockim, od pierwszych dni stanu wojennego, ukrywający się dzia-łacze mogli liczyć na schronienie w kościołach i na plebaniach. Już w nocy 13 grud-nia białostoccy związkowcy, korzystając z gościnności księży Wacława Lewkowiczai Jerzego Gisztarowicza ukryli się na plebanii kościoła św. Rocha, a następnie, dopoczątku lutego 1982 r., przebywali na plebanii kościoła farnego38.

W czasie stanu wojennego to Kościół katolicki był jedyną instytucją, któraw sposób otwarty ujęła się za internowanymi i aresztowanymi oraz pomagała ichrodzinom. Podtrzymywał on też wolę oporu w społeczeństwie, poprzez regularneodprawianie mszy świętych w intencji „Solidarności”, ofiar stanu wojennego czypokoju w Ojczyźnie. Taką okazję stanowiły też wszelkie rocznice, m.in. uchwaleniaKonstytucji 3 Maja, odzyskania niepodległości oraz wszelkie wydarzenia związanez działalnością związku. Gromadziły one tysięczne rzesze wiernych i zwykle koń-czyły się odśpiewaniem pieśni „Boże coś Polskę” ze słowami „Ojczyznę wolną racznam wrócić Panie”39. Ponadto, już od 13 grudnia 1981 r., we wszystkich kościołachdiecezji w Białymstoku były odprawiane nabożeństwa w intencji jedności narodui pokoju w kraju.

Pomimo tych wszystkich działań stwierdzić trzeba, że duchowieństwo kato-lickie, tak jak i większość społeczeństwa, było zaskoczone wprowadzeniem stanuwojennego. I chociaż w związku z tym Kościół katolicki musiał się dostosować do

36 M. Kietliński, Kalendarium..., s. 85.37 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny województwa białostockiego za

okres od 1 XI do 30 XI 1981 r., 4 XII 1981 r., k. 112.38 T. Danilecki, M. Zwolski, Podlasie i Suwalszczyzna, [w:] Stan wojenny w Polsce 1981–1983, red.

A. Dudek, Warszawa 2003, s. 418 i n.39 Pod koniec 1982 r. wojewoda Kazimierz Dunaj zarzucał metropolicie białostockiemu bp Edwardowi

Kisielowi odprawianie przez księży nabożeństw w intencji związku oraz jego członków. (T. Danilecki,M. Zwolski, op. cit., s. 458 i n.).

Page 70: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

70 KRZYSZTOF SYCHOWICZ

działań partii i rządu, to hierarchia kościelna dalej akceptowała działalność „Solidar-ności”. Nie miało jednak miejsca, tak jak wcześniej, upublicznianie tego stanowi-ska, co było częściowo konsekwencją zaleceń, wydanych przez administratorów obudiecezji, podległemu im duchowieństwu. Sami biskupi jednak, już w pierwszychdniach wojskowych rządów, próbowali spotkać się z przedstawicielami lokalnychwładz, by dowiedzieć się czegoś o losie internowanych. 15 lub 16 grudnia 1981 r.40,m.in. w tym celu bp Edward Kisiel zwrócił się do wojewody Kazimierza Dunajao umożliwienie mu spotkania z pełnomocnikiem Komitetu Obrony Kraju płk. Le-onem Siemiończykiem, co też nastąpiło 17 grudnia41.

Po wprowadzeniu stanu wojennego, proboszcz parafii Siemiatycze apelował doczłonków „Solidarności” o zachowanie spokoju. Ten apel był bez wątpienia uzasad-niony, gdyż w związku z wydarzeniami w kopalni „Wujek” i w Gdańsku, księżaobawiali się ich powtórzenia, i – w konsekwencji – wybuchu wojny domowej. Naterenie województwa SB odnotowała też kilka przypadków organizowania zbioro-wych modlitw za poległych. Natomiast w parafii Kuźnica Białostocka, proboszcz,w trakcie jednego z kazań stwierdził, że „Solidarność” istniała i będzie istnieć,a on, jako współorganizator NSZZ „Solidarność” RI na tym terenie, stanie w obro-nie związku. Wspomniał także o aresztowaniu członka Związku z terenu parafiiKazimierza Bakuna. Podobny przypadek miał miejsce w parafii Hajnówka, gdziewikariusz ks. Tadeusz Szerszeń wygłosił kazanie popierające „Solidarność”, jakto określiło SB, „przepojone wrogimi akcentami”. W ramach przeciwdziałania ta-kim wystąpieniom, funkcjonariusze zobowiązali proboszcza Alfonsa Trochimiakado wpłynięcia na swego podwładnego. Również bp Kisiel, podczas Świąt BożegoNarodzenia stwierdził w kazaniu, że problemy narodowe winny być rozwiązywanedrogą dialogu, a nie „(...) drogą przemocy, drogą pałki milicyjnej i drogą przelewukrwi (...)”. Takiego stanowiska z pewnością nie można nazwać neutralnym. Równieżks. Czesław Gładczuk w kościele św. Wojciecha w Białymstoku nazwał stan wojen-ny terrorem, wynikającym z braku możliwości przekonania społeczeństwa innymimetodami. W większości przypadków w tym okresie księża, w wygłaszanych ka-zaniach, nawoływali jednak do zachowania spokoju. Ponadto, od chwili ogłoszeniastanu wojennego do końca grudnia 1981 r., Wydział IV SB przeprowadził rozmo-wy ostrzegawcze z ośmioma księżmi w związku ich „negatywnymi” wystąpieniamipublicznymi i naruszeniem Dekretu o stanie wojennym42.

22 grudnia 1981 r. odbyło się spotkanie bp Edwarda Kisiela z wojewodą biało-stockim Kazimierzem Dunajem43. W jego trakcie omówiono sytuację polityczną na

40 W materiałach SB jako data spotkania bp Kisiela z pełnomocnikiem KOK podany jest 13 XII1981 r. Ordynariusz miał wówczas wyrazić obawę przed wybuchem konfliktu zbrojnego i wkroczeniemwojsk radzieckich. Zapewnił ponadto o uwzględnieniu w swojej działalności sytuacji istniejącej w kraju.(AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od 1 XII1981 r. do 31 XII 1981 r., 4 I 1981 r., k. 121.)

41 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 459.42 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od

1 XII 1981 r. do 31 XII 1981 r., 4 XII 1981 r. Białystok, k. 122 i n.43 APB, KW PZPR w Białymstoku, 55/XI/11, t. 1, Notatka służbowa z 22 XII 1981 r. ze spotkania

bp Edwarda Kisiela i wojewody Kazimierza Dunaja, k. 121; T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 459;M. Kietliński, Stan wojenny na Białostocczyźnie 13 grudnia 1981 – 22 lipca 1983, Białystok 2001,s. 130 i n.

Page 71: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

KOŚCIÓŁ KATOLICKI I CERKIEW PRAWOSŁAWNA NA BIAŁOSTOCCZYŹNIE... 71

Białostocczyźnie po wprowadzeniu stanu wojennego, która, według wojewody, usta-bilizowała się. W trakcie rozmowy zapewnił on biskupa, iż nie będzie ograniczałporuszania się księży w celu wypełniania przez nich posług religijnych. Ordynariusznatomiast poruszył sprawę internowanych, a szczególnie wywołujący zaniepokoje-nie wśród społeczeństwa fakt zatrzymania Stanisława Prutisa, pracownika naukowe-go filii Uniwersytetu Warszawskiego. Domagał się on również udzielenia pomocymaterialnej rodzinom internowanych. W odpowiedzi usłyszał, iż władze zapewniłyinternowanym wyżywienie, opiekę lekarską, możliwość odwiedzin, dostęp do pra-sy i radia oraz dostarczanie paczek świątecznych, a także przewidziały zwolnienianiektórych osób.

Wydział Administracyjny KC PZPR w Warszawie zalecił Urzędowi do SprawWyznań pod koniec grudnia podjęcie działań, mających na celu zabezpieczenie wa-runków dla praktyk religijnych ludzi wierzących, zgodnie z wymogami stanu wojen-nego. Ponadto Urząd miał prowadzić bieżącą ocenę przestrzegania wymogów stanuwojennego przez Kościół, wszystkie jego ogniwa i duchowieństwo, a w przypadkachistotnych naruszeń, prowadzenie z księżmi doraźnych rozmów przez uprawnionychprzedstawicieli władz państwowych, ostrzegających przed grożącymi im konsekwen-cjami44. W zależności od stopnia naruszania wymogów stanu wojennego i prowa-dzenia działalności antysocjalistycznej przez konkretne osoby duchowne, miały byćpodejmowane decyzje o pociąganiu ich do odpowiedzialności karnej.

Po wprowadzeniu stanu wojennego, Cerkiew prawosławna zajęła „lojalną” po-stawę oraz aprobowała decyzje Rady Państwa uważając, iż było to jedyne wyjście,zapobiegające konfrontacji. Akcję internowań oceniła jako posunięcie słuszne i ko-nieczne. Zdecydowanie potępiono stanowisko przywódców „Solidarności”, które,zdaniem wielu księży prawosławnych, zmierzało do przejęcia władzy i zmiany ustro-ju w drodze walki bratobójczej45.

Kościół katolicki interesował się losem zatrzymanych i ich rodzin takżew 1982 r. I tak 3 stycznia w kościele św. Rocha modlono się za uwięzionychi wystawiono puszkę na datki dla ich bliskich46. Kilkanaście dni później modlił sięza nich także w czasie mszy ks. Zygmunt Lewicki, proboszcz parafii św. Wojcie-cha. Chociaż bp Kisiel unikał podczas stanu wojennego otwartego wypowiadaniasię na tematy polityczne, to jednak 5 kwietnia 1982 r., podsumowując rekolekcjewielkopostne, stwierdził, że „Lata 1980–1981 były okresem, kiedy o błędach i wy-paczeniach mówiono wprost i nazywano je po imieniu. Uczyniono dużo dobrego,ale nastąpił również chaos, nie panowano nad wszystkimi zjawiskami społecznymi.Należy dążyć do ugody. (...) Władze mają zapewnić społeczeństwu swobody oby-watelskie i demokratyzację życia”47. Natomiast bp Ozorowski 22 kwietnia podczas

44 Notatka dotycząca zadań Wydziału Administracyjnego KC PZPR wynikających z wniosków BiuraPolitycznego KC PZPR z 22 grudnia 1981 r., 30 XII 1981 r. [w:] Stan wojenny w ..., s. 108 i n.

45 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od1 XII 1981 r. do 31 XII 1981 r., 2 I 1982 r., k. 126.

46 APB, KW PZPR w Białymstoku, 55/XI/11, t. 1, Notatka dotycząca negatywnych wystąpień kleruw 1982 r., k. 140.; T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 462 i n.

47 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od1 IV 1982 r. do 30 IV 1982 r., k. 172 i n.

Page 72: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

72 KRZYSZTOF SYCHOWICZ

bierzmowania młodzieży w kościele św. Rocha oświadczył, iż w związku z powstałąw Polsce sytuacją, nad społeczeństwem zawisło „(...) widmo głodu, widmo nieuf-ności, w związku z czym potrzebna nam jest odwaga w życiu społecznym, abyśmymogli szanować podstawowe prawa człowieka (...)”. Stwierdzenia te chyba najlepiejoddają stosunek obu biskupów do zachodzących w tym okresie na Białostocczyźniewydarzeń.

Odmienną postawę wobec stanu wojennego przyjęło duchowieństwo prawo-sławne, które w swej większości – podobnie jak i wierni – widziało w ruchu „So-lidarności” zagrożenie48. Wśród hierarchii i księży prawosławnych nie odnotowanow tym okresie wystąpień skierowanych przeciwko władzy ludowej. Według SB, księ-ża ci przekonani byli o słuszności decyzji WRON w sprawie wprowadzenia stanuwojennego, które zahamowało „panoszenie się ekstremalnych ugrupowań”, takichjak „Solidarność”. Zdaniem duchownych tego wyznania, uniknięto dzięki temu kon-frontacji, która skierowana byłaby też przeciwko ludności białoruskiej, wyznawcomwiary prawosławnej. Takie stanowisko i poglądy doprowadziły do sytuacji paradok-salnych, jak ta z 8 lutego 1982 r., kiedy w kościele katolickim w Siemiatyczachodprawiono mszę w intencji prawosławnej działaczki „Solidarności” Raisy Soko-łowskiej, aresztowanej 27 stycznia49. Stało się tak, gdyż indagowany w tej sprawieprzez matkę Sokołowskiej duchowny prawosławny, odmówił odprawienia mszy w jejintencji.

Przez cały 1982 r. Cerkiew prawosławna oceniana była jako „lojalna” i popie-rająca władze, co potwierdziła doroczna konferencja duchowieństwa i pracownikówPrawosławnej Diecezji Białostocko-Gdańskiej, mająca miejsce w dniach 24–25 maja1982 r. w Białymstoku. To właśnie w jej trakcie uchwalono rezolucję czytaną w cer-kwiach i opublikowaną w „Gazecie Współczesnej”, wzywającą do posłuszeństwawobec władzy i nie angażowania się w działalność opozycyjną50.

Na podstawie zebranych tutaj wiadomości wyraźnie widać różnicę w podejściudo faktu powstania i działalności NSZZ „Solidarność” ze strony hierarchów i du-chownych Kościoła katolickiego i Cerkwi prawosławnej. Pierwszy z nich, z różnymnatężeniem, jednak wspierał nowy związek i jego działaczy na terenie Białostoc-czyzny, w walce o poprawę warunków ekonomicznych społeczeństwa oraz wprowa-dzenie ustroju demokratycznego. I nie polegało to na wzywaniu do przeprowadze-nia rewolucji, lecz zapewnieniu stabilnego zaplecza intelektualnego i moralnego,będącego oparciem i dającego nadzieję w zmaganiach prowadzonych z systememkomunistycznym. Natomiast hierarchowie Cerkwi prawosławnej, wbrew dążeniomsamych związkowców, potraktowali NSZZ „Solidarność” jak organizację religijną,

48 AIPN Bi, 047/2302, Uzupełnienie do kontrwywiadowczej oceny woj. białostockiego za okres od1 III 1982 r. do 31 III 1982 r., k. 158.

49 APB, KW PZPR w Białymstoku, 55/XI/11, t. 1, Informacja kierownika Wydziału AdministracyjnegoKW PZPR Piotra Dobrzyńskiego z 18 II 1982 r., k. 136; T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 468.

50 „Prosimy was bracia, pisze apostoł Paweł, abyście uznawali tych, którzy was przewodzą, napomi-nają. Szacunek i wzajemne zaufanie pomiędzy zwierzchnością i przewodzonymi są niezbędne. (...) Nadewszystko pragniemy, aby nigdy świątynie prawosławne ani jakichkolwiek innych wyznań nie były źródłem,ani pośrednictwem, ani środkiem dla siania zamętu (...)” (T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 467).

Page 73: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

KOŚCIÓŁ KATOLICKI I CERKIEW PRAWOSŁAWNA NA BIAŁOSTOCCZYŹNIE... 73

stanowiącą konkurencję dla tego wyznania51. O wiele większe znaczenie w zaję-ciu nieprzychylnej pozycji odegrała jednak w tym wypadku lojalistyczna postawawobec władzy.

51 Zdarzały się jednak pewne wyjątki wśród zwykłych duchownych prawosławnych, a sytuację takąopisał w swoich wspomnieniach Stanisław Marczuk. Dotyczy ona pomocy w ukrywaniu się, jakiej udzieliłmu na przełomie czerwca i lipca 1982 r. prawosławny proboszcz z Żerczyc, który słuchał nocami „GłosuAmeryki”. Tak więc duchowieństwo prawosławne też nie było monolitem, choć proporcje życzliwychdla „Solidarności” były zapewne odwrotne niż w Kościele katolickim. (S. Marczuk, Z mieszkania domieszkania, [w:] Świadectwa stanu wojennego, opr. A. Dudek, K. Madej, Warszawa 2001, s. 176 i n.)

Page 74: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”
Page 75: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

MARCIN ZWOLSKI

REGION POJEZIERZE A REGION BIAŁYSTOK– DWIE „SOLIDARNOŚCI” W STANIE WOJENNYM

Tytuł niniejszego referatu jest pewną prowokacją – dwie „Solidarności”. A prze-cież „Solidarność” kojarzy się chyba nam wszystkim ze wspólnotą, z jednością.Będę więc próbował wykazać, że ruch „Solidarności” na różnych terenach, pomimowspólnej historii, wspólnych idei i celów, różnił się od siebie, i to czasem w spo-sób znaczący. Postaram się także wyjaśnić, z czego te różnice wynikały. Porów-nam „Solidarność” działającą w ramach dawnych Regionów NSZZ „Solidarność”:„Pojezierze” i „Białystok” – częściowo dziś zintegrowanych pod nazwą RegionuPodlaskiego. Przedmiotem tego porównania będzie ich działalność w bardzo cha-rakterystycznych warunkach – w okresie stanu wojennego.

Zasięg terytorialny Regionów „Pojezierze” i „Białystok” w zasadzie pokry-wał się z obszarami województw: suwalskiego i białostockiego (Region Biały-stok był powiększony o teren byłego powiatu Grajewo, leżącego w granicach wo-jewództwa łomżyńskiego). Ówczesne województwa suwalskie i białostockie byłydo siebie dość podobne. Miały niemal identyczną powierzchnię i prawie taką sa-mą liczbę miast1. Do ważnych różnic należało większe zaludnienie województwabiałostockiego2 i ponad dwukrotnie większa niż w suwalskim liczba pracowni-ków zatrudnionych w przemyśle3. Chociaż procent ludności zamieszkującej w mia-stach był w porównywanych województwach zbliżony (różnica wynosiła zaledwiekilka procent4), to właśnie w miastach należy szukać ich największej odmienno-ści. W województwie białostockim widoczna była dominacja około dwustutysięcz-nego Białegostoku. Pozostałe największe miasta województwa – Bielsk Podlaskii Hajnówka, liczyły zaledwie po 16 tys. mieszkańców5. W województwie suwal-

1 Województwo białostockie miało 10055 km2 powierzchni i siedemnaście miast, suwalskie 10490 km2

i piętnaście miast (Polska w liczbach, Warszawa 1985, s. 3).2 W 1984 r. białostockie zamieszkiwało 666 tys. ludzi, suwalskie tylko 443 tys. (Polska..., s. XVII).3 Odpowiednio 61 tys. i 29 tys. (Polska..., s. XVII).4 Polska..., s. XVII.5 Były jeszcze dwa miasta w województwie, liczące powyżej 10 tys. mieszkańców: Sokółka i Łapy

(Rocznik statystyczny woj. białostockiego 1976, Białystok 1976, s. 27).

Page 76: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

76 MARCIN ZWOLSKI

skim cztery miasta liczyły po 20–30 tys. mieszkańców, a – co ciekawe – stolicawojewództwa nie była największym z nich. Większy od 30-tysięcznych Suwałkbył 32-tysięczny Ełk. Pozostałe dwa miasta liczące powyżej 20 tys. mieszkań-ców to Augustów i Giżycko6. Niepodważalna pozycja Białegostoku, oprócz ogrom-nych dysproporcji wielkości w stosunku do pozostałych miast w północno-wschod-niej Polsce, polegała na ugruntowanej tradycją roli stolicy regionu i wojewódz-twa. Gdy powstawała „Solidarność”, Suwałki były stolicą województwa zaledwieod pięciu lat.

Utworzenie w 1975 r. województwa suwalskiego i jego kształt przyjęto z po-wszechnym zdziwieniem. Był to w zasadzie twór sztuczny, nie mający uzasadnieniaw tradycji, historii czy geografii regionu. Łączył tereny Suwalszczyzny z częściąMazur, które nigdy nie miały ze sobą nic wspólnego. O ile utworzenie województwaw takim kształcie było zaskakujące, to kontrowersyjny wybór Suwałk na jego stolicęwywołał poważny konflikt między mieszkańcami województwa. Panowało przeko-nanie, że na stolicę bardziej zasługiwał Ełk – większy i z lepszą infrastrukturą7.Wystarczy wspomnieć, że początkowo właśnie tam mieściło się najwięcej instytucjiwojewódzkich, gdyż Suwałki nie były przygotowane lokalowo do objęcia roli stolicywojewództwa8.

Początki „Solidarności” w omawianych województwach były burzliwe. Pierw-szy Międzyzakładowy Komitet Założycielski NSZZ „Solidarność” w Białymstokuobejmował jedynie dwa zakłady ze Starosielc9. Jego przewodniczącym wybranoMichała Pietkiewicza10, który wraz z Bernardem Bujwickim, zarejestrowali MKZw Gdańsku i otrzymali pełnomocnictwa od Lecha Wałęsy na reprezentowanie no-wego związku w Białymstoku. Część członków komitetów założycielskich „Soli-darności” nie zamierzała jednak podporządkować się zarejestrowanemu MKZ-owii podjęła działania, mające na celu organizację w Białymstoku drugiego komitetumiędzyzakładowego11. 6 października 1980 r. rozwiązano istniejący MKZ, a 12 paź-dziernika, po burzliwych dyskusjach a nawet sporach, powstał nowy komitet, zrze-szający przedstawicieli 21 zakładów pracy12. Był on kierowany przez trzech współ-przewodniczących: Jerzego Prajznera, Stanisława Przestrzelskiego i Jana Wołow-

6 Suwałki. Miasto nad Czarną Hańczą, red. J. Kopciał, Suwałki 2005, s. 685.7 Przed Suwałkami stała perspektywa rozwoju w związku ze złożami żelaza i innych surowców

(Suwałki..., s. 675–676).8 Część instytucji wojewódzkich mieściła się także tymczasowo w Augustowie i Giżycku (Suwałki...,

s. 676).9 Przedsiębiorstwo Zaopatrzenia Rolnictwa w Wodę „Wodrol” i Przedsiębiorstwo Elektryfikacji i Tech-

nicznej Obsługi Wsi „Eltor”.10 M. Kietliński, Kalendarium NSZZ Solidarność Region Białystok 1980–1999, Białystok 2000,

s. 12–13.11 Ibidem, s. 13.12 Warto wspomnieć, że padła propozycja utworzenia jednego, silnego Regionu, skupiającego działa-

czy z województw białostockiego, suwalskiego i łomżyńskiego. Pomimo poparcia doradcy z Warszawy –Jarosława Kaczyńskiego, propozycja ta upadła (T. Danilecki, M. Kietliński, Region Podlaski NSZZ „So-lidarność” w latach 1980–2005 [w:] Droga do Niepodległości. Solidarność 1980–2005, Warszawa 2005,s. III).

Page 77: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

REGION POJEZIERZE A REGION BIAŁYSTOK – DWIE „SOLIDARNOŚCI” W STANIE WOJENNYM 77

skiego13. W czerwcu 1981 r. przewodniczącym Zarządu Regionu Białystok NSZZ„Solidarność” został Stanisław Marczuk14.

W województwie suwalskim struktury „Solidarności” powstawały równoleglew dwóch ośrodkach. Pierwszy MKZ powstał w Giżycku, a jego przewodniczą-cym został Lech Biegalski15. MKZ w Giżycku obejmował swoim zasięgiem całewojewództwo suwalskie, z czym nie mogli pogodzić się działacze z Suwałk. Napoczątku listopada 1980 r. w Suwałkach powstał drugi MKZ z przewodniczącymTadeuszem Tylendą na czele, który rozciągnął swoje wpływy na wschodnią częśćwojewództwa16. Działacze „Solidarności” z Ełku próbowali zgłosić akces do Regio-nu Białystok17, chcąc uniknąć w ten sposób uczestnictwa w strukturach kierowanychprzez Suwałki bądź Giżycko. Rozwiązanie to okazało się niemożliwe do przepro-wadzenia, więc ełcka „Solidarność” podporządkowała się Komitetowi w Giżycku.MKZ-ty z Giżycka i Suwałk połączyły się dopiero 9 kwietnia 1981 r. Powstałwówczas MKZ Region Pojezierze z siedzibą w Giżycku, którego przewodniczą-cym został Marek Sztabkowski z Giżycka, a jego zastępcą – Jarosław Słabińskiz Suwałk. W Suwałkach utworzono delegaturę, którą kierował Tadeusz Tylenda18.28 maja MKZ przekształcił się w Zarząd Regionu Pojezierze z przewodniczącymLechem Biegalskim i wiceprzewodniczącym Jarosławem Słabińskim19.

Wydaje się, że scalenie struktur „Solidarności” w województwie suwalskimnie było efektem tendencji wewnętrznych, zmierzających do stworzenia silnej or-ganizacji wojewódzkiej, lecz skutkiem nacisków ze strony działaczy z Gdańska,którzy nie wyobrażali sobie sytuacji, w której w jednym województwie istniałybydwa MKZ-y. Świadczy o tym fakt, że spory między działaczami z Suwałk, którzywciąż dążyli do podporządkowania sobie Regionu, a wewnętrzną opozycją, którątworzyły zachodnie obszary województwa z Giżyckiem, Ełkiem i Węgorzewem, by-ły wciąż gorące. Między innymi konflikt ten był jednym z powodów przerwaniaokupacji nowowybudowanego budynku Urzędu Wojewódzkiego w Suwałkach, dlaktórego „Solidarność” widziała inne przeznaczenie20. 12 października 1981 r., oskar-żany przez związkowców o uległość wobec władz przewodniczący Lech Biegalski,złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska, jednak nie została ona przyjęta21.23 października siedziba ZR została przeniesiona do Suwałk22.

13 M. Kietliński, op. cit., s. 15.14 Ibidem, s. 51.15 Lata przełomu 1980–1983 w przeżyciach i odczuciach ludowca (zbiór materiałów), konkursowa

praca anonimowa, mps., bp., kopia w zbiorach autora.16 Suwałki..., s. 907.17 T. Danilecki, M. Kietliński, op. cit., s. III.18 Archiwum IPN w Warszawie (dalej AIPN), MSW II, 17/IX/231, Analizy sytuacji polityczno-ope-

racyjnej województwa suwalskiego dla Dyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, t. 46, Ocenasytuacji polityczno-operacyjnej w województwie suwalskim w kwietniu 1981 r., k. 56.

19 Suwałki..., s. 908.20 Ibidem.21 AIPN, MSW II, 17/IX/231, Analizy sytuacji polityczno-operacyjnej województwa suwalskiego dla

Dyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, t. 46, Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej w wo-jewództwie suwalskim w październiku 1981 r., k. 93.

22 Suwałki..., s. 908.

Page 78: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

78 MARCIN ZWOLSKI

W połowie 1981 r. Region Białystok NSZZ „Solidarność” liczył 112 tys. człon-ków, a Region Pojezierze – 59 tys.23 Region Białystok był nie tylko niemal dwukrot-nie liczniejszy, ale też lepiej skonsolidowany i zorganizowany. Nie było tu widaćtak ostrych podziałów, jak między związkowcami z „Pojezierza”. W obu Regionachfunkcjonowała „Solidarność” Rolników Indywidualnych. Podobnie jak w przypad-ku „Solidarności” robotniczej, tak i wśród działaczy wiejskich widoczne były pew-ne nieporozumienia i spory24, również większe w województwie suwalskim, gdzieprzewodniczący Marek Daniłowicz był ostro atakowany przez kolegów ze związku 25.

Wprowadzenie stanu wojennego na terenie całej Polski miało niemal identycznyprzebieg. SB z Białegostoku wyróżniła się swego rodzaju falstartem akcji „Jodła”,czyli internowań (Wojciecha Łowca zatrzymano 12 grudnia już około godz. 2126)i źle przeprowadzoną akcją „Azalia”, czyli blokadą łączności (w Białymstoku jesz-cze przed południem 13 grudnia działały telefony)27.

Zarówno na Suwalszczyźnie jak i w białostockiem, pierwsze zatrzymania do-tknęły głównie członków ZR, przewodniczących komisji zakładowych, ich zastęp-ców oraz najaktywniejszych działaczy. Po przesłuchaniach, osoby z Białegostokuprzewieziono do białostockiego Aresztu Śledczego przy ul. Kopernika, natomiastinternowani z suwalskiego zostali podzieleni według płci: mężczyźni trafili do wię-zienia przy ul. Wojska Polskiego w Suwałkach, zaś kobiety – do tamtejszego AŚ28.Już w styczniu 1982 r. internowani z obu województw znaleźli się w tych samychośrodkach dla internowanych, przebywali często w tych samych celach. Mężczyznz AŚ w Białymstoku przewieziono do więzienia w Suwałkach, gdzie przebywalijuż internowani z suwalskiego. Ośrodek w Suwałkach funkcjonował do 5 kwietnia1982 r., kiedy to internowanych przeniesiono do Kwidzyna29. Dla internowanych ko-biet z całego kraju, utworzono 15 stycznia 1982 r. ośrodek odosobnienia w Gołdapi,do którego trafiły także internowane z regionu30.

Kwestia liczby internowanych w obu województwach budzi do dziś emocje.Wiemy, że „Solidarność” w Regionie Białystok była liczniejsza, lepiej zintegrowa-na i zorganizowana niż w Regionie Pojezierze. Wobec tego już sam fakt, że w nocyz 12 na 13 grudnia internowano 43 osoby w białostockim i 34 w suwalskim, możewywoływać zdziwienie, gdyż wydawałoby się, że różnica ta powinna być wyraź-niejsza. Pierwotnie SB planowała prawdopodobnie internowanie 67 osób z Regionu

23 M. Kietliński, op. cit., s. 70.24 O sporach podczas tworzenia struktur „Solidarności” RI w białostockim pisze J. Beszta Borowski,

Pół wieku zarazy 1944–2000. Moje zapiski faktów i refleksji, Komorów 2002, s. 48 i n.25 AIPN, MSW II, 17/IX/231, Analizy sytuacji polityczno-operacyjnej województwa suwalskiego dla

Dyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, t. 46, Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej w wo-jewództwie suwalskim w listopadzie 1981 r., k. 102.

26 T. Danilecki, M. Zwolski, Podlasie i Suwalszczyzna [w:] Stan wojenny w Polsce 1981–1983, War-szawa 2003, s. 413.

27 Stan wojenny..., s. 18.28 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 415.29 „Biuletyn Informacyjny Zarządu Regionu Białystok NSZZ »Solidarność«”, nr 55 (107), 17 II 1983 r.30 Na temat ośrodka dla internowanych kobiet w Gołdapi patrz np. M. Rehorowska, Internowane

w Gołdapi, styczeń–lipiec 1982 r., Stalowa Wola–Gołdap 1998.

Page 79: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

REGION POJEZIERZE A REGION BIAŁYSTOK – DWIE „SOLIDARNOŚCI” W STANIE WOJENNYM 79

Białystok31 i 38 z „Pojezierza”32, ale, z różnych względów, liczby zatrzymanych tejnocy były inne33. Kolejne dni stanu wojennego przyniosły jeszcze bardziej zaska-kujące rezultaty akcji internowań: do końca 1981 r. w województwie białostockiminternowano łącznie 54 osoby, a w suwalskim 74; w 1982 r. w białostockim inter-nowano kolejne cztery osoby, w suwalskim – dziewiętnaście; w sierpniu 1982 r.w ośrodkach odosobnienia nie było już nikogo z białostockiego, a z suwalskiego –siedem osób34.

Dlaczego tak się działo? Czy suwalska SB działała sprawniej? A może „So-lidarność” Regionu Pojezierze była w stanie wojennym szczególnie aktywna? Abyodpowiedzieć na te pytania, należy przyjrzeć się bliżej działaniom „Solidarności”oraz posunięciom władzy wobec opozycji w czasie stanu wojennego.

W obu regionach działacze „Solidarności” zostali zaskoczeni wprowadzeniemstanu wojennego. Ich pierwsze reakcje były podobne. Ci, którzy nie zostali zatrzyma-ni, starali się ukryć sztandary i mienie związku. W Białymstoku i Augustowie uda-ło się uratować częściowo dokumentację, w Grajewie działacze zdążyli ją spalić35.W Suwałkach, podczas próby spalenia dokumentacji, został zatrzymany JarosławSłabiński36. Do pierwszych reakcji należały także próby zorientowania się w sytu-acji. Białostoccy związkowcy już w nocy z 12 na 13 grudnia zgromadzili się naplebanii kościoła św. Rocha. Słuchali zagranicznych rozgłośni, zastanawiali się, ktozostał internowany, wymieniali informacjami. W następnych dniach spotykali się naplebanii kościoła farnego. Za najważniejsze zadanie uznano sporządzenie list inter-nowanych, ukrywających się i zorganizowanie pomocy ich rodzinom. Wydrukowa-ny naprędce numer „Wiadomości Bieżących” zawierał pierwszą listę internowanychliczącą 39 nazwisk37. W Suwałkach pierwsze spotkanie działaczy „Solidarności”odbyło się 13 grudnia w zakrystii kościoła pod wezwaniem Św. Aleksandra. Onitakże starali się przede wszystkim dowiedzieć czegoś o internowanych38.

Można było się spodziewać, że w obliczu zagrożenia, związkowcy sięgną doswojej najskuteczniejszej do tej pory broni, czyli do strajku. Rzeczywiście, biało-stoccy działacze ogłosili od 14 grudnia strajk okupacyjny we wszystkich zakładachpracy województwa, poza produkującymi żywność, dostarczającymi energię, za-pewniającymi łączność, a także placówkami służby zdrowia – w tych zakładachzaplanowano strajk czynny39. Odezwę, wzywającą członków związku do podję-

31 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 447.32 AIPN, MSW II, 17/IX/231, Analizy sytuacji polityczno-operacyjnej województwa suwalskiego dla

Dyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, t. 46, Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej w wo-jewództwie suwalskim w styczniu 1982 r., k. 109.

33 Patrz T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 414–415.34 Listy internowanych z województw suwalskiego i białostockiego opracowane na potrzeby programu

badawczego IPN „Stan wojenny” przez Tomasza Danileckiego i Marcina Zwolskiego.35 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 417.36 IPN Bi, Relacja R. Łanczkowskiego z października 2001 r.37 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 418–419.38 Lata przełomu...39 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 419.

Page 80: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

80 MARCIN ZWOLSKI

cia strajku powszechnego zredagowano też 13 grudnia w Giżycku40. Jednak jużw pierwszych działaniach związkowców obu województw można zaobserwowaćogromną różnicę. W Regionie Białystok, podstawowe decyzje, będące reakcją nastan wojenny podejmował naprędce ukonstytuowany organ – tymczasowe PrezydiumMiędzyzakładowego Komitetu Strajkowego NSZZ „Solidarność” Regionu Biały-stok41. W Regionie Pojezierze, działania podejmowali pojedynczy działacze, częstoszerzej nieznani, bądź grupy związkowców. Wyraźnie brakowało tam osoby, bądźgrupy osób z autorytetem, pozwalającym na skonsolidowanie działań. Oczywiściemogło się to wiązać z internowaniem większości znanych działaczy, ale czy tylko?Część członków ZR, z ukrywającym się przewodniczącym Lechem Biegalskim, byławciąż na wolności42. Także rozproszenie głównych działaczy po różnych miastachi miasteczkach regionu nie tłumaczy tej sytuacji, gdyż wydaje się, że w pierwszychdniach nie było prób nawiązania między nimi kontaktu, każdy podejmował działa-nia na własną rękę. Ta, zarysowana od samego początku tendencja, utrzymała sięprzez cały okres stanu wojennego. W Regionie Białystok oporem starały się kiero-wać zorganizowane struktury43, związane ze znanymi działaczami z okresu legalnejdziałalności „Solidarności”, w Regionie Pojezierze, opór był zorganizowany całko-wicie oddolnie i praktycznie nie było nawet próby jakiegokolwiek koordynowaniago na obszarze regionu.

13 grudnia w obu województwach nie doszło do żadnych manifestacji ani innychform protestu. 14 grudnia do pracy nie przystąpiła pierwsza zmiana w BiałostockichZakładach Przemysłu Telewizyjnego „Biazet”. Pracy nie podjęła również pierwszazmiana Fabryki Urządzeń Ogrzewczych „Spomasz-Biawar” przy ul. Zwycięstwa.Od 8 rano nie pracowała też załoga Zakładu nr 4 Fabryki Przyrządów i Uchwy-tów przy Szosie Północno-Obwodowej w Białymstoku. Próbę zorganizowania akcjiprotestacyjnej podjęto także w województwie suwalskim. W Zakładach Płyt Wió-rowych w Suwałkach załoga rozpoczęła akcję protestacyjną, ale po wyjaśnieniachkomisarza wojskowego i dyrektora, robotnicy wrócili do pracy. Do strajku nie dałasię również namówić załoga białostockiej Fabryki Wyrobów Runowych „Biruna”i białostockiego „Transbudu”44.

Trzeba powiedzieć jasno, że ze względu na słabe uprzemysłowienie woje-wództw północno-wschodnich, brak tradycji masowych protestów w środowiskurobotniczym, złożonym z ludzi przybyłych ze wsi do miast dopiero po wojnie orazzróżnicowanie narodowościowe, szczególnie istotne na Białostocczyźnie, jakiekol-wiek próby zorganizowania strajków 14 grudnia jak i później, nie miały praktycz-nie szans powodzenia. Jedynie w Białymstoku udało się przeprowadzić niewielkie

40 „Wiadomości Wojewódzkiego Sztabu Informacji w Suwałkach”, 8 I 1982 r.41 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 419.42 Biegalski ukrywał się do 11 VIII 1983 r., kiedy to zgłosił się do Prokuratury Wojewódzkiej w Suwał-

kach, AIPN, MSW II 17/IX/231, Analizy sytuacji polityczno-operacyjnej województwa suwalskiego dlaDyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, t. 46, Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej w wo-jewództwie suwalskim w sierpniu 1983 r., k. 368.

43 Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, Regionalny Komitet Strajkowy, Tymczasowa Komisja Regio-nalna.

44 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 420–422.

Page 81: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

REGION POJEZIERZE A REGION BIAŁYSTOK – DWIE „SOLIDARNOŚCI” W STANIE WOJENNYM 81

strajki, głównie podczas ogólnopolskiego protestu w dniu 13 maja 1982 r.45 Tegodnia przeprowadzone zostały także niewielkie, prawie niezauważalne akcje strajkowew województwie suwalskim: w podgiżyckich Wilkasach nie pracowała dziewięcio-osobowa brygada Zakładów Sprzętu Oświetleniowego „Polam”, w Piszu strajkowałodwadzieścia osób z „Budopolu”, administracja Ośrodka Sportu i Rekreacji, po kil-ka osób w Wojewódzkiej Spółdzielni Spożywców „Społem” i w PrzedsiębiorstwieBudownictwa Rolnego46.

Organizacja dużych, demonstracyjnych „spacerów” głównymi ulicami miastaw porze nadawania dziennika telewizyjnego udała się jedynie w Białymstoku. Kilka-krotnie białostockie „spacery” przeradzały się w demonstracje, kończące się składa-niem kwiatów pod siedzibą ZR lub w innych miejscach47. „Spacery” organizowanotakże w Piszu, ale miały one nieporównywalnie mniejsze znaczenie. W najwięk-szym „spacerze”, który odbył się tam 13 czerwca 1982 r., uczestniczyło 69 działa-czy „Solidarności”48. Organizowanie tego typu akcji w niewielkich miasteczkach,gdzie każdy znał każdego, a SB bacznie śledziła poczynania wszystkich aktywnychzwiązkowców, nie miało szans powodzenia.

Do najgwałtowniejszej demonstracji w ciągu całego stanu wojennego doszłow Białymstoku 31 sierpnia 1982 r. Po wieczornej mszy świętej w kościele farnym,tłum około 2,5 tysiąca ludzi „przespacerował” ulicą Lipową pod kościół św. Rocha,a następnie zawrócił, próbując dostać się pod siedzibę ZR przy ul. Nowotki. Niedopuściły do tego oddziały ZOMO, doszło do użycia pałek i gazów łzawiących.Milicja zatrzymała ponad pięćdziesiąt osób49.

W pierwszej połowie 1982 r., wśród przywódców „Solidarności” w kraju zary-sowały się dwie koncepcje walki – tzw. „krótki skok”, czyli gwałtowna konfrontacjaz władzą w postaci strajku generalnego lub nawet powstania narodowego i „długimarsz”, czyli budowa społeczeństwa podziemnego i organizacja biernego oporu50.Zaryzykuję stwierdzenie, że w północno-wschodnich obszarach Polski, koncepcja„długiego marszu” zwyciężyła, zanim jeszcze zdążyła się ukształtować. Było tospowodowane wspomnianym wyżej brakiem możliwości zorganizowania szerokichakcji strajkowych i demonstracyjnych. W tej sytuacji, podstawową metodą walkiz władzą stała się dystrybucja nielegalnej prasy i propaganda wizualna – ulotki,napisy na murach, itp.

Większe możliwości druku prasy mieli związkowcy z Białegostoku. Dyspono-wali sprzętem i zorganizowanymi strukturami. Poza tym, ogromną pomoc stano-

45 Przerwy w pracy nastąpiły tego dnia w Białymstoku w „Uchwytach”, „Spomaszu”, BZGraf.46 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 443.47 W jednym z pierwszych „spacerów”, w dniu 4 V 1982 r., wzięło udział około tysiąca mieszkańców.

Początkowo liczba uczestników tych demonstracji gwałtownie rosła i dochodziła nawet do około czterechtysięcy. Po 22 maja regularnych „spacerów” zaprzestano (T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 440–441).

48 Interweniowało ZOMO. Zatrzymano dziewięć osób, spośród których cztery internowano. Z pozo-stałymi przeprowadzono rozmowy ostrzegawcze (AIPN, MSW II 17/IX/231, Analizy sytuacji politycz-no-operacyjnej województwa suwalskiego dla Dyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, t. 46,Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej w województwie suwalskim w czerwcu 1982 r., k. 263).

49 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 441.50 Patrz A. Dudek, Ślady PeeReLu. Ludzie, wydarzenia, mechanizmy, Kraków 2001, s. 276.

Page 82: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

82 MARCIN ZWOLSKI

wiły środowiska akademickie51, których pozbawiony był praktycznie (przynajmniejw zorganizowanej formie) Region Pojezierze52. Łącznie w stanie wojennym w wo-jewództwie białostockim ukazywało się, z różną częstotliwością, co najmniej piętna-ście tytułów nielegalnej prasy, w nakładach od kilkudziesięciu egzemplarzy do kilkutysięcy53. Działająca od jesieni 1981 r. podziemna Białostocka Oficyna Wydawni-cza wydała w stanie wojennym sześć książek54. Siłą napędową większości tychwydawnictw byli właśnie studenci białostockich uczelni. Pozbawieni takiej pomocy,jak i zorganizowanych struktur podziemnych, związkowcy „Pojezierza” ograniczalisię głównie do rozprowadzania prasy przywożonej spoza regionu. Prasa docieraław suwalskie głównie z Gdańska (za pośrednictwem młodzieży studiującej na Wy-brzeżu), Warszawy i Białegostoku55. Wyjątkami były Ełk, który kolportował prasękrakowską i Giżycko, które miało dostęp do prasy z Olsztyna56. Warto zauważyć,że działacze „Pojezierza” korzystali czasem ze swego rodzaju „gościnności” Re-gionu Białystok i publikowali informacje z Suwalszczyzny na łamach „BiuletynuInformacyjnego Zarządu Regionu Białystok NSZZ »Solidarność«”57.

Białostoccy studenci przodowali także w drukowaniu ulotek, plakatów oraz ichkolportażu. Pierwsze ulotki, które pojawiły się w Białymstoku przed 20 grudnia1981 r., wydrukowane były właśnie przez członków NZS. Środowiska akademickiedziałały w Regionie Białystok bardzo aktywnie przez cały okres stanu wojennego,współpracując dość często ze związkowcami z „Solidarności”58.

W kolportaż pierwszych ulotek w Suwałkach także byli zaangażowani studenci,którzy przyjechali w grudniu z uczelni do miejsc swego zamieszkania59. W ciągupierwszego tygodnia trwania stanu wojennego, pojedyncze egzemplarze ulotek poja-wiały się w różnych miejscowościach obu regionów. Regularna akcja plakatowaniatrwała w Piszu60. W Regionie Pojezierze, gdzie dominowały małe miasta i mia-steczka, elitą intelektualną byli lekarze oraz nauczyciele, i to właśnie oni podejrze-wani byli przez SB o rozprowadzanie ulotek. Było w tym dużo prawdy, ponieważte grupy zawodowe rzeczywiście bardzo aktywnie włączyły się w akcje ulotkowew pierwszych tygodniach stanu wojennego. Jednak w niewielkich społecznościach

51 Instrukcja Krajowej Komisji Koordynacyjnej NZS z 13 XII 1981 r. wzywała wszystkich członkówZrzeszenia do natychmiastowego podporządkowania się ośrodkom decyzyjnym „Solidarności” (AIPN,185n/30, Informacje dzienne Gabinetu Ministra, Załącznik do informacji dziennej z 14 XII 1981 r., s. 86).

52 Namiastką szkół wyższych w Suwałkach do początku lat 90. były punkty konsultacyjne białostockiejfilii Uniwersytetu Warszawskiego oraz uczelni katolickich (Suwałki..., s. 877). W Białymstoku funkcjo-nowało pięć szkół wyższych: filia UW, Politechnika Białostocka, Akademia Medyczna, filia WyższejSzkoły Muzycznej w Warszawie, Wydział Lalkarski Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Studiowałotu łącznie 7708 studentów (Rocznik..., s. 17).

53 K. Litwiejko, Bibliografia druków niezależnych Białostocczyzny 1980–1990, Białystok 2001.54 Ibidem, s. 41.55 Archiwum Państwowe w Suwałkach (dalej APS), KW PZPR Suwałki, Sprawozdania z sytuacji

społeczno-gospodarczej w województwie sporządzane przez UW, Sprawozdanie z 10 IX 1982 r., bp.56 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 438.57 Ibidem, s. 436–437.58 Ibidem, s. 423.59 Ibidem, s. 424.60 APS, KM Pisz, Protokoły z posiedzeń Egzekutywy, Protokół z 21 XII 1981 r., bp.

Page 83: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

REGION POJEZIERZE A REGION BIAŁYSTOK – DWIE „SOLIDARNOŚCI” W STANIE WOJENNYM 83

Suwalszczyzny lekarze i nauczyciele byli powszechnie znani, co bardzo utrudniałodziałalność konspiracyjną. Wielu z nich zostało zatrzymanych lub internowanych,niektórzy odpowiadali karnie za aktywność opozycyjną61. Ich działalność kontynu-owała często młodzież szkolna62.

Ulotki, plakaty, napisy na murach były najczęściej spotykanym w obu woje-wództwach przejawem oporu społecznego. Ulotki drukowano, ściągano spoza re-gionu, powielano, produkowano w każdy możliwy sposób. Rozrzucano je z samo-chodów, na ulicach, na klatkach schodowych, na terenie zakładów produkcyjnych.Na tym polu Region Pojezierze nie ustępował w widoczny sposób Regionowi Biały-stok, a być może nawet przewyższał go zasięgiem kolportażu. Ulotki i napisy możnatu było spotkać praktycznie w każdej, nawet najmniejszej miejscowości. Ponowniejednak zaznaczam, że była to działalność nieskoordynowana. Miejscowi działacze„Solidarności” do dziś dziwią się, skąd brało się na ich terenie tak wiele grup,zajmujących się np. malowaniem napisów i zastanawiają się, kim byli ludzie, którzyto robili63.

Do ciekawych epizodów działalności opozycji na omawianych terenach należałypróby emisji audycji radiowych. Próby takie były podejmowane głównie w Białym-stoku64, ale nie tylko – w Węgorzewie 13 października 1982 r. udało się nadaćaudycję Radia „Solidarność”65.

Dużą aktywność w całym okresie trwania stanu wojennego prezentowali dzia-łacze białostockiego Regionu NSZZ „Solidarność” RI. Rolnicy podejmowali akcjeczynne: malowali napisy na murach, drukowali ulotki, prasę, brali udział w biało-stockich „spacerach” i podejmowali wiele innych działań66. Jedną z form rolniczychprotestów był także bojkot skupu zboża i mleka. Ta forma protestu była szczegól-nie popularna wśród suwalskich działaczy, którzy niechętnie uczestniczyli w oporzeczynnym. Wynikało to być może z faktu, że rolnicy z Suwalszczyzny byli do-świadczeni w tego typu protestach, gdyż stosowali je szeroko już przed 13 grudnia1981 r.67 Trzeba przyznać, że opór rolników przed oddawaniem towarów na skupwynikał także z faktu, że państwo ociągało się z zapłatą za nie68. Trudno dziś okre-ślić, jaki procent rolników bojkotował skup ze względów patriotycznych. Niechęć

61 W suwalskim internowano aż dziesięciu nauczycieli (J. Schabieński, K. Sychowicz, Marzenia o or-le w koronie. Nauczyciele i młodzież Polski północno-wschodniej wobec władzy w latach 1980–1986,Białystok 2004, s. 83).

62 Patrz J. Schabieński, K. Sychowicz, op. cit., s. 56–65.63 Patrz np. IPN Bi, Relacja E. Bogdanowicz z 7 XI 2001.64 Podczas „spacerów” ul. Lipową w Białymstoku, kilkakrotnie z zawieszanych np. na drzewach ma-

gnetofonów odtwarzano informacje, nagrywane na taśmy przez działaczy opozycji. Usiłowano też wy-emitować napisy na kanale telewizyjnym. Sygnał został odebrany w kilku wieżowcach os. Białostoczek(T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 439–440).

65 Stan wojenny w Polsce. Kalendaria wydarzeń 13 XII 1981 – 31 XII 1982, Warszawa 1999, s. 185.66 Patrz np. J. Beszta Borowski, op. cit., s. 76–80.67 Patrz np. AIPN, MSW II, sygn. 17/IX/231, Analizy sytuacji polityczno-operacyjnej województwa

suwalskiego dla Dyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, t. 46, Ocena sytuacji polityczno-ope-racyjnej w województwie suwalskim w październiku 1981 r., k. 93.

68 AIPN, 185n/39, Informacje dzienne Gabinetu Ministra, Informacja Dzienna nr 98/200 z 8 IV 1982 r.,s. 159.

Page 84: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

84 MARCIN ZWOLSKI

suwalskich rolników do czynnych form oporu można tłumaczyć rozbiciem środo-wiska przez SB (w stanie wojennym internowano aż siedmiu działaczy „Solidarno-ści” RI Regionu Pojezierze)69. Niewątpliwie żyła wciąż w środowiskach wiejskichSuwalszczyzny pamięć „obławy augustowskiej” i represji UB z lat 40. i 50., co takżemogło mieć wpływ na obawy przed stosowaniem czynnych form oporu.

Skrajnym nurtem oporu społecznego były działania o charakterze sabotażo-wym, a nawet zbrojnym70. Związkowcy w obu województwach podchodzili do tychdziałań z dużą rezerwą i obawą, z reguły ich nie popierali. Szczególnie dużo działańtego typu obserwowano w suwalskiem. Wydaje się, że wynikało to z braku zorgani-zowanego oporu i autorytetów, które mogłyby powstrzymać taką działalność, a chęćwalki z reżimem, szczególnie ludzi młodych, skierowałyby w kierunku łagodniej-szych form oporu71.

W obu Regionach „Solidarność” współpracowała z Kościołem katolickim.Wprawdzie większość duchownych nie angażowała się bezpośrednio w działalnośćopozycyjną, jednak istniała stała grupa księży aktywnie pomagających opozycji72.Msze święte odprawiane w intencji „Solidarności”, ofiar stanu wojennego, interno-wanych, gromadziły nieraz tysięczne rzesze wiernych. W mniejszych miejscowo-ściach była to jedyna możliwość jawnego zaprezentowania patriotycznej i opozy-cyjnej postawy. Dzięki takim mszom, podczas których ludzie z uniesionymi dłońmi,z palcami ułożonymi w literę „V” śpiewali „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Pa-nie”, związkowcy mogli się przekonać, że społeczeństwo nie jest obojętne, że ciągleczegoś od nich oczekuje. Takie msze dawały siłę do dalszych działań. Za pośrednic-twem Kościoła rozdzielana była też pomoc charytatywna, przysyłana z zagranicy.Od pierwszych dni stanu wojennego ukrywający się działacze mogli też liczyć naschronienie w kościołach i na plebaniach, gdzie przechowywano także sztandaryi mienie związkowe. Specjalną rolę pełnili księża w suwalskiem, bo na terenie

69 Lista internowanych z województwa suwalskiego opracowana na potrzeby programu badawczegoIPN „Stan wojenny” przez Marcina Zwolskiego.

70 Zrywano flagi państwowe, oblewano farbą pomniki, zrywano plakaty partyjne. Próbowano utrudnićzorganizowanie uroczystości państwowych. Nieznani sprawcy przecinali opony w autobusach komuni-kacji miejskiej i PKS, utrudniano pracę PKP poprzez zrywanie łączności, np. ścinano kolejowe słupytelegraficzne lub rozbijano głowice kablowe. Pojedyncze akty sabotażu miały miejsce w wielu zakładachprodukcyjnych. Przed siedzibami milicji rozsypywano stalowe szpilki do przebijania opon samochodo-wych, członkom władz PZPR, działaczom społecznym i administracyjnym, funkcjonariuszom MO i SBradykalni opozycjoniści podrzucali pogróżkowe anonimy. Były próby zbierania, a nawet produkcji broni(Patrz: T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 445–446).

71 Właśnie młodzież najczęściej próbowała nawiązać do tradycji oporu zbrojnego z lat 40. W lutym1982 r. w Zespole Szkół Zawodowych w Olecku stwierdzono, że młodzież szkolna usiłuje produkowaćbroń. Pod koniec kwietnia, pod zarzutem posiadania dwóch dubeltówek, dwóch samopałów i 120 naboi,aresztowano trzech młodych suwalczan. Wreszcie 16 X 1982 r. dwóch 16-letnich uczniów z Grajewai Ełku, potwierdziło swoją groźbę zniszczenia posterunku MO w Prostkach, podkładając w jego bramiedwie miny przeciwpiechotne. W czasie śledztwa chłopcy przyznali się, że nosili się z zamiarem utworzeniagrupy konspiracyjnej na wzór „Szarych Szeregów”. (Por. T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 446).

72 „(...) w zasadzie na terenie województwa [suwalskiego] wrogą działalność polityczną prowadziłojedenastu księży. Pozostali zajmowali postawę wyczekującą i umiarkowaną. Niektórzy z nich z pełnymzrozumieniem i powagą dawali swój wyraz podporządkowania się decyzjom władz i rygorom stanu wo-jennego, nie podejmując wrogiej działalności (...)”. (AIPN, MSW II 17/IX/231, Analizy sytuacji politycz-no-operacyjnej województwa suwalskiego dla Dyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, t. 46,Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej województwa suwalskiego w 1982 r., k. 265).

Page 85: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

REGION POJEZIERZE A REGION BIAŁYSTOK – DWIE „SOLIDARNOŚCI” W STANIE WOJENNYM 85

tego województwa były ulokowane ośrodki dla internowanych i bazy oazowe dlamłodzieży. Regularne kontakty z tymi grupami były niezmiernie ważne73.

Z powyższego obrazu działalności związkowców Regionów Białystok i Poje-zierze w stanie wojennym wyłania się następujący obraz. „Białystok” zdecydowanieprzeważał, jeżeli chodzi o duże manifestacje, druk prasy i ulotek, możliwości organi-zacji strajków. Przeważał także kadrowo, miał związkowców lepiej zorganizowanych,z silnym zapleczem w postaci środowisk akademickich. Usiłowano, z nienajgor-szym skutkiem, koordynować działalność opozycji w województwie. „Pojezierze”miało zdecydowanie mniejsze możliwości druku, organizacji wystąpień opozycyj-nych i strajków. Związkowcy nadrabiali szeroką akcją wizualizacji oporu w postaciplakatów i napisów. Więcej tu było także działań skrajnych, sabotażowych, a czasemwręcz noszących znamiona terroryzmu. Nie została podjęta nawet próba odgórnejkoordynacji działań.

Podsumowując, należy wrócić do kwestii internowań. Widać już wyraźnie, żeprzyczyny większej liczby internowanych w suwalskiem nie należy szukać w więk-szej aktywności opozycji. Może więc „Solidarność” Regionu Białystok była na tylezinwigilowana, że nie potrzebne były dalsze internowania? Jednak protokoły z naradSB opublikowane niedawno przez Tomasza Danileckiego przeczą tej tezie. Wyni-ka z nich wyraźnie, że SB posiadała bardzo słabe rozeznanie w strukturach pod-ziemnej „Solidarności” Regionu Białystok74. Większość internowań w suwalskiembyła związana z konkretnymi wydarzeniami: próbą organizacji strajków 13 ma-ja 1982 r.75, zorganizowaniem „spaceru” w Piszu76 czy otwartym wystąpieniemkilku związkowców przeciwko dyrekcji zakładu pracy w Suwałkach77. Możliwe, że

73 Duchowni zwykle jako pierwsi dostawali pozwolenia na wizyty w ośrodkach internowań (A. Szot,Pomoc kościoła katolickiego osobom represjonowanym i ich rodzinom w okresie stanu wojennego na te-renie Archidiecezji w Białymstoku [w]: Stan wojenny, spojrzenie po dwudziestu latach. Sesja naukowa.Instytut Pamięci Narodowej. Biuro Edukacji Publicznej, Białystok 2001, materiał do użytku wewnętrzne-go, s. 16.); W roku 1982 na terenie Suwalszczyzny funkcjonowały cztery stałe bazy „oazowe” w miej-scowościach: Becejły, Pawłówka, Studzieniczna, Węgorzewo. Łącznie latem tego roku przebywało tamprawie pięćset osób w większości z woj. suwalskiego, białostockiego i łomżyńskiego (Informacja KW MOw Suwałkach dla KW PZPR z 8 XI 1982 r., kopia dokumentu w zbiorach autora).

74 Patrz T. Danilecki, Rozpracowanie podziemnych struktur Regionu Białystok NSZZ „Solidarność”,„Biuletyn IPN” nr 7–8(54–55)/2005, s. 127.

75 13 maja 1982 r. przygotowywane były strajki w PGR w Olecku i Przedsiębiorstwie Przemysłu Le-śnego „Las” w Rynie, SB profilaktycznie internowała organizatorów (AIPN, MSW II 17/IX/231, Analizysytuacji polityczno-operacyjnej województwa suwalskiego dla Dyrektora Gabinetu Ministra Spraw We-wnętrznych, t. 46, Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej w województwie suwalskim w czerwcu 1982 r.,k. 174).

76 W czerwcu 1982 r. internowano za zorganizowanie „spaceru” w Piszu sześć osób (AIPN, MSW II,17/IX/231, Analizy sytuacji polityczno-operacyjnej województwa suwalskiego dla Dyrektora GabinetuMinistra Spraw Wewnętrznych, t. 46, Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej w województwie suwalskimw czerwcu 1982 r., k. 187).

77 25 marca 1982 r. w suwalskim „Kolbecie” kilku działaczy „Solidarności” zorganizowało spotkaniei dyskusję nad przyszłością związków zawodowych z udziałem dyrekcji i sekretarza KM PZPR RyszardaOłowia. Według oceny tegoż sekretarza, związkowcy „siali wrogą propagandę”, wyrażali myśli i żądaniao treściach antysocjalistycznych, ostro atakowali partię i rząd. Gdy przedstawiciele partii i dyrekcji chcielizabrać głos, związkowcy demonstracyjnie opuścili salę. Trzech organizatorów spotkania internowano(APS, KW PZPR Suwałki, Teleksy do KC PZPR, Teleks z 30 III 1982 r.; AIPN, MSW II 17/IX/231,Analizy sytuacji polityczno-operacyjnej województwa suwalskiego dla Dyrektora Gabinetu Ministra SprawWewnętrznych, t. 46, Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej w województwie suwalskim w marcu 1982 r.do dyr. Ministra Spraw Wewnętrznych, k. 140).

Page 86: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

86 MARCIN ZWOLSKI

liczba potencjalnych organizatorów tego typu wystąpień była w suwalskiem na tylemała, że zamiast zastanawiać się, kto np. może zorganizować strajk, czy też, kogonależy pilnować, wygodniej było internować wszystkich potencjalnie niebezpiecz-nych, czego nie dałoby się przeprowadzić w Białymstoku, ze względu na dużą ichliczbę. Kolejną przyczyną większej liczby internowań w suwalskim, mogło być poprostu rozdrobnienie aktywnych struktur „Solidarności” w terenie. Wśród 93 inter-nowanych, 31 pochodziło z Suwałk, 13 z Ełku, 11 z Giżycka, z Olecka i Pisza – po 8,pozostałych 22 – z innych miejscowości. Wśród 58 internowanych z białostockiego,tylko dwóch działało poza stolicą województwa78.

Przyczyną takiego stanu rzeczy mogło być także skupienie się władz w po-szczególnych województwach na innych formach represji. Ogółem w stanie wo-jennym w województwie białostockim aresztowano bądź skazano na kary więzie-nia nie mniej niż 185 osób, w suwalskim – tylko 4579. Jednak najwyższy wyrokw regionie – 4,5 roku więzienia – orzekł Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowe-go właśnie na sesji w Suwałkach80. Przyczyną wyboru internowania zamiast innejformy represji, mogła być jej skuteczność lub łatwość stosowania. SB starała sięwykorzystać internowanie do werbunku tajnych współpracowników wśród odosob-nionych. Z dokumentów wynika, że były takie, być może pojedyncze, przypadki.Funkcjonariusze SB namawiali też internowanych do wyjazdu z kraju, łatwo i osta-tecznie pozbywając się w ten sposób niewygodnych opozycjonistów. Na przestrzeni1982 r. Wydział Paszportów KWMO w Suwałkach zezwolił na wyjazd z kraju18 internowanym i 44 członkom ich rodzin81. Odnośnie łatwości stosowania inter-nowania zamiast np. oskarżenia przed sądem, to faktem jest, że do internowaniaosoby wystarczała decyzja podpisana przez komendanta wojewódzkiego milicji nawniosek jego zastępcy do spraw SB. Aby opozycjonistę oskarżyć i doprowadzićdo skazania, należało przeprowadzić dochodzenie, przesłuchać świadków, zgroma-dzić dowody, itd. Było to z pewnością dużo bardziej skomplikowane, pracochłon-ne, a w dodatku nie niosło za sobą gwarancji sukcesu. Miały miejsce przypad-ki, gdy orzekający sąd nie zgadzał się z aktem oskarżenia, jak choćby w jednymz pierwszych procesów politycznych stanu wojennego w województwie suwalskim,w którym uniewinniony został Jarosław Słabiński82. Od decyzji o internowaniu niebyło odwołania.

78 Listy internowanych...79 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 453.80 Wyrok taki orzeczono wobec Juliana Grochowskiego, studenta IV roku Akademii Ekonomicznej

we Wrocławiu, oskarżonego o druk i kolportaż „bibuły” w Augustowie w styczniu 1982 r. W sprawietej skazano również Wiesława i Ewę Szwed na kary po trzy lata więzienia (AIPN, 185n/36, Informacjedzienne Gabinetu Ministra, Załącznik do informacji dziennej z 14 III 1982 r., s. 317).

81 AIPN, MSW II, 17/IX/231, Analizy sytuacji polityczno-operacyjnej województwa suwalskiego dlaDyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, t. 46, Ocena sytuacji polityczno-operacyjnej woje-wództwa suwalskiego w 1982 r., k. 266.

82 Przedstawiając uzasadnienie uniewinnienia Jarosława Słabińskiego z Suwałk, oskarżonego o przeka-zywanie z tamtejszego ośrodka odosobnienia wiadomości szkalujących organa SB i Służby Więziennej,Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego, w obecności pięćdziesięciu widzów, odczytał fragmenty li-stów zawierających te wiadomości. Po ogłoszeniu wyroku, obecni na sali krzyczeli „Nasze zwycięstwo”,„Victoria” (T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 453).

Page 87: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

REGION POJEZIERZE A REGION BIAŁYSTOK – DWIE „SOLIDARNOŚCI” W STANIE WOJENNYM 87

Istnieje jeszcze jedna możliwość. Władze nowo utworzonego województwachciały się wyróżnić gorliwością w zwalczaniu opozycji. W suwalskiem władaliludzie nowi, często pochodzący spoza tego terenu, nie zasiedziali w układach, struk-turach wojewódzkich83. Mogli się obawiać, że zostaną obarczeni winą za ewentualnąaktywność „Solidarności” na ich terenie i spotkają ich za to konsekwencje. Za tąteorią przemawiają fakty w postaci innych działań obozu władzy w suwalskiemw okresie stanu wojennego. Batalion Samoobrony zorganizowany w Białymstokuprzy KW PZPR liczył około tysiąca ludzi84. Podobny batalion w ponad sześciokrot-nie mniejszych Suwałkach liczył 661 osób85. W województwie suwalskim do końca1982 r. dokonano 232 zmian na stanowiskach kierowniczych w organach admini-stracji państwowej, spółdzielniach oraz PGR-ach. Do 14 lutego 1983 r. odwołanoczterech I sekretarzy KMG i zmieniono siedemnastu I sekretarzy KG. Odwoła-no dwudziestu naczelników miast i gmin86. Od 25 czerwca 1981 r. do 14 lutego1983 r. z pracy KW PZPR w Suwałkach zwolniono dziewiętnaście osób, w tympięciu kierowników wydziałów, dwóch zastępców, dziesięciu instruktorów i star-szych instruktorów87. Były to nieporównywalnie większe czystki niż w wojewódz-twie białostockim88. Czyżby więc właśnie potrzeba szczególnego wykazania swegozdecydowania i skuteczności władz wojewódzkich leżała u przyczyn tak dużej licz-by internowanych w suwalskim? Na dzisiejszym etapie badań nie wydaje mi się,aby można było jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.

83 Suwałki...84 Zadaniem Batalionów Samoobrony było m.in. niszczenie propagandy wizualnej „Solidarności”.85 T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 418.86 APS, KW PZPR Suwałki, Konferencja Sprawozdawczo-Programowa KW PZPR z 14 II 1983 r., bp.87 Następowały również gruntowne zmiany w obsadzie wybieralnych stanowisk w PZPR. Dotyczyło

to zarówno POP, KZ jak i miejskich władz partyjnych. I tak, w nowo wybranym składzie EgzekutywyKM PZPR w Suwałkach, na dwunastu członków, tylko dwóch pełniło tę funkcję również w poprzedniejkadencji. Wymianie uległ też skład Sekretariatu KM PZPR. Podobne zmiany zaszły w Miejskiej KomisjiKontroli Partyjnej i Miejskiej Komisji Rewizyjnej oraz w składzie plenum KM PZPR (APS, KM PZPRSuwałki, Konferencja Sprawozdawczo-Programowa KM PZPR, 15 XII 1982 r., bp.).

88 Por. T. Danilecki, M. Zwolski, op. cit., s. 428–432.

Page 88: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”
Page 89: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

BERNARD BUJWICKI

WSPOMNIENIA

Zaproszenie Instytutu Pamięci Narodowej do napisania wspomnień jest okazjądo przekazania przyszłym pokoleniom wiedzy i doświadczeń z walki, jaką nasze po-kolenie toczyło o niepodległość Polski. Bo Polska pojałtańska, komunistyczna, byłacałkowicie zależna w zasadniczych sprawach od sowieckiego imperium i niezależ-ność Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej była pozorna. Polacy walczyli w różnychwiekach o to samo, choć inne były okoliczności tej walki, inna jej forma oraz inne– najczęściej – efekty. Jestem świadom tego, że zwycięstwo, w znacznym stopniu,tylko z pozoru było nasze, że niezwykle ważną rolę odegrali nasi sojusznicy, a takżesam przeciwnik, który wykazał się pychą i długo wierzył w swoją siłę. Jednak tozwycięstwo jest, a dzięki temu żyjemy i winniśmy przekazać nasze doświadczeniajak najbardziej prawdziwie.

Nasze powstanie miało swoje imię – „Solidarność”. Uczestnicząc w jego naro-dzinach i znajdując się przez dłuższy czas jego trwania w czołówce, zawsze poszu-kiwałem odpowiedzi na pytanie, jak mam postąpić, co powinienem robić w danejsytuacji. Choć sięgałem do różnych okresów naszej historii, rzadko znajdowałemw niej odpowiedź, bo bitwa, jaką toczyliśmy, nie miała swego precedensu i należałodoświadczenia zdobywać od początku. Należy powiedzieć również i to, że zarównoja osobiście, jak i większość zaangażowanych w ruch „Solidarności” w roku 1980,nie dowierzaliśmy w możliwość odzyskania pełnej niepodległości, w osiągnięciepełnego zwycięstwa. Można by rzec, szliśmy w ogromnym stopniu „dla zasady”.Gdy nie widzi się całego pola bitwy, wydaje się, że walka jest przegrana, że sięgającdo rozumu, nie ma szans na zwycięstwo, że pozostaje tylko dawanie świadectwao tym, że nie zgadzamy się z wolą wielkich, silnych, którzy zadecydowali bez naso naszym losie.

Tak wydawało się wówczas. Wówczas, gdy wsparcia udzielał, mówiąc z oddali,Jan Nowak-Jeziorański, polskich interesów w Ameryce bronił samotnie ZbigniewBrzeziński, a na placówce wciąż trwali – bezsilni wobec egoizmu wielkich, emi-granci z okresu wojny – żołnierze gen. Andersa oraz paryska „Kultura” z JerzymGiedroyciem. I choć największy z nas, Papież Jan Paweł II powiedział: „Nie lę-kajcie się”, nie wiedzieliśmy, co to tak do końca znaczy. Dzisiaj wiemy o tym, że

Page 90: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

90 BERNARD BUJWICKI

równolegle z nami, toczył samotnie bój na śmierć i życie jeszcze jeden człowiek,żołnierz, pułkownik Ryszard Kukliński, zakonspirowany w sztabie Ludowego Woj-ska Polskiego, mający dostęp do najtajniejszych informacji Układu Warszawskiegoi armii sowieckiej. Być może to jemu zawdzięczam fakt, że mogę pisać te wspo-mnienia. Choć moja rola w tym wielkim ciągu zdarzeń, dających nam niepodległość,jest porównywalna jedynie do podtrzymania maleńkiego źdźbła trawy w ogromnymhuraganie, cieszę się, że brałem w tym udział.

Moje wspomnienia piszę prawie w ćwierć wieku później i wiele zdarzeń ulecia-ło z pamięci. Pragnę jednak ocalić od zapomnienia atmosferę tamtego czasu i podaćchoćby szczątki faktów.

Wakacje 1980 r. były niespokojne już u początku. Ceny „pełzająco” szły w góręi znów, jak za Gomułki, taniały tylko lokomotywy, a zarobki pozostały na niezmie-nionym poziomie. W Lublinie robotnicy żądali podwyżki płac i na znak protestuprzyspawali koła wagonów do szyn.

Gierkowski „okres prosperity” dobiegł kresu, a totalny brak wszystkiego i gołepółki sklepowe były tego wyraźną oznaką. W tamtych czasach podstawę pożywieniaPolaków stanowiły produkty mięsne, a tu dostępny był tylko salceson, nazwany przeznaród „cwaniakiem”, bo jako jedyny z produktów mięsnych nie dawał się wywieźćza granicę, a to z racji zawartych w nim składników oraz „walorów” smakowych.

Gospodarka załamała się. Wydajność pracy spadła niezwykle, bo nikt nie miałmotywacji. W czasach komunistycznych wszystkie przedsiębiorstwa były państwo-we, więc zaangażowanie w pracę było jednocześnie odzwierciedleniem stosunkupracowników do państwa. Jakimś cudem, prywatną własność obronił chłop, niekie-dy rzemieślnicy, ale głównym pracodawcą było socjalistyczne państwo.

Po 1976 r. komunizm w Polsce wyraźnie stracił dynamikę, a totalny marazmi niemożność obejmowała wszystkie dziedziny życia. Zdychała także komunistycznapropaganda, której naczelne hasło: „W kapitalizmie następuje wyzysk człowiekaprzez człowieka” – Naród rozbudował o człon: „A w socjalizmie jest odwrotnie”.

Wszystko zmierzało wyraźnie do sytuacji, którą opisał Tadeusz Konwickiw „Małej Apokalipsie”: Benzyny już nie było, a za chwilę miało zabraknąć tak-że zapałek. Te, które były, nie zapalały się. Tak dochodziliśmy do bariery, przedktórą stanął bohater Konwickiego, bo właśnie ona była jednym z powodów, dlaktórych nie był on w stanie nawet zrealizować swej dramatycznej decyzji o prote-ście, polegającym na samospaleniu.

Jednocześnie, odnosząc się do sprawy tak ważnej jak zapałki, Naród uaktualniłkomunistyczne powiedzenie, dyskredytujące II Rzeczypospolitą, że: „Przed wojnąchłop dzielił zapałkę na cztery” – dokładając nowy człon: „A teraz, co czwarta sięzapala”. Tym samym poddane zostały druzgocącej ocenie osiągnięcia gospodarcze„peerelu”. Bo też działy się w nim rzeczy przedziwne. Choć kraj słynął z rolnictwa– brakowało żywności. Brakoróbstwo osiągnęło szczyty i dotyczyło nie tylko ludzi.Jak przewidywał Bułhakow, na półkach pojawiły się częściowo nieświeże jajka, i toprosto od kury. Natura także sprzysięgła się przeciwko komunie w innych dziedzi-nach, bo oto nowe obiekty sypały się już w trakcie uroczystości przekazania ich doużytku, i natychmiast po przecięciu wstęgi, przystępowano do ich remontu. „Każdykłos na wagę złota” – wołały wciąż aktualne, gomułkowskie hasła, a pegeery kosiłyzboże w październiku i ziarno spokojnie gniło, złożone na betonowych placach, pod

Page 91: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 91

gołym niebem, w strugach lejącego niemiłosiernie deszczu. Miało być: „Pracującdla kraju, pracujesz dla siebie”, lecz dyscyplina pracy była „pod zdechłym Azo-rem”, bo gorzałka lała się szeroką rzeką, i kto tylko mógł, pił, nie czekając wcalegodziny 13, która dawała ku temu oficjalne przyzwolenie.

Piło się dużo i coraz więcej. Zwykły chłop spod Dąbrowy Białostockiej, poprzeczytaniu oficjalnych statystyk, napisał na I sekretarza KC PZPR donos i skie-rował go do Sejmu PRL. Informował w nim, że Gierek wypełnił testament Hitlerawobec Polaków, bo to właśnie w czasach „przyspieszenia” gierkowskiego przekro-czono poziom spożycia alkoholu na głowę mieszkańca, wyznaczony przez samegoAdolfa. A stan ten oznaczał samounicestwienie narodu polskiego przez alkoholizm,bez potrzeby organizowania eksterminacji podobnej Żydom. Chłop spod DąbrowyBiałostockiej żądał też postawienia Gierka przed sądem, i z tego powodu skierowa-no go na badania psychiatryczne do Choroszczy. Choć miał on o diagnozę pretensjędo szanownej komisji, oceniającej jego psyche, to jednak to, co napisał prof. Zdzi-sław Falicki z Akademii Medycznej w Białymstoku, oddawało sens tamtych czasów:„Chłop był w stanie permanentnej kontestacji władzy i cierpiała na to schorzenieogromna większość polskiego społeczeństwa”. Tak to nienormalne stało się normą,a normalne uznano za defekt w myśleniu.

Partia kierowała, a rząd rządził, i mimo dynamicznie prezentujących się sterni-ków, widać było nawet na plakatach, że okręt wali całą parą na skały. Nad wszystkim,jak fatum, wisiała Moskwa i jej ideologia, stetryczała i nieomylna, tak, jak jej przy-wódcy, których dręczyło, nieugaszone od wieków, rosyjskie pragnienie władzy nadcałym światem.

Byłem wówczas 34-letnim inżynierem, i z racji udziału we wszystkich naradachkierowników budów przedsiębiorstwa oraz częstych wyjazdów w teren, dotykałemkażdego z objawów komunistycznej schizofrenii. Zaangażowanie ludzi, a właści-wie jego brak, był tematem każdej, cotygodniowej operatywki. Nie zapomnę, gdyna jednej z nich kierownik budowy zapory na Siemianówce narzekał na brak dys-cypliny i picie wódki przez ludzi wolnych – pracowników na budowie. Wolnych,bo zatrudniał on również kilkudziesięciu aresztantów, dowożonych z hajnowskiegowięzienia. I tych chwalił, jako zdyscyplinowanych i rzetelnych, a jedynym zarzu-tem, jaki mógł im postawić było to, że na odjezdne, każdego dnia, musiał fundować„urkom” po „szufladce” herbaty „ulung”, której tamci byli smakoszami, a właściwieto zażywali jej jako środka odurzającego. Jednak pracownikami, jak na tamte czasy,byli dobrymi i trzymali mu całą budowę. Gdy więc dyrektor firmy, na zakończe-nie narady poprosił nas o wnioski, zaproponowałem, by zamknąć wszystkich, copodniesie na pewno wydajność pracy i dyscyplinę. Gdy „panował nam miłościwie”Józef Stalin, tacy dowcipnisie kopali kanał Wołga–Don. Ale czasy były już inne.Naruszając święte zasady spisane przez jego twórców, komunizm wszedł w dziwnąfazę – liberalizacji, gnijąc przy tym od głowy. Bo, jak głosiła wieść krążąca pośródpracującego ludu miast i wsi, nawet pierwsza dama „peerelu”, czyli Gierkowa Sta-sia, łamiąc te zasady, a przy tym rozsiewając imperialistyczną ideologię, pozwalałasobie, od czasu do czasu, wyskoczyć LOT-em do Paryża, by czesać tam włosy i ro-bić manicure, bo nikt w Warszawie w tej kwestii dogodzić jej nie potrafił. Dlategomoja propozycja podana na operatywce wywołała nie tylko wybuch śmiechu, aleteż uznanie większości obecnych na naradzie, także partyjnych, dla kpiny z ustroju.

Page 92: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

92 BERNARD BUJWICKI

Muszę jednak przyznać, że nie znalazła do końca zrozumienia dyrekcji oraz sekre-tarza partii i została potraktowana przez nich, jako „wroga propaganda”, uderzającaw pryncypia.

Choć moje wystąpienie nie było bohaterstwem, to jednak takie jawne podszczy-pywanie komunizmu nie należało do powszechnych. Owszem, miało ono charakterpowszechny w domu, w gronie przyjaciół albo w podróżach służbowych, gdy jadącpociągiem, opowiadano pośród nieznajomych tysiące politycznych kawałów. Jednakniewielu miało odwagę kpić z komunizmu publicznie, w oczy aktywistów partyj-nych, bo takie postawy zawsze były w jakiś sposób karane. A to obcięciem premii,a to uniemożliwieniem zawodowego awansu, a to cofnięciem przydziału na miesz-kanie spółdzielcze.

Więc byłem w swoim środowisku wyjątkiem, bo czyniłem to otwarcie i wy-stąpienie na naradzie nie było dla mnie czymś szczególnym i w firmie znano mniez takiej postawy, a tolerowano z racji mojego zaangażowania w sprawy przedsię-biorstwa, znajomości fachu i miru pośród kolegów. Nie kryłem też negatywnegostosunku do ustroju i komunistycznej partii – z powodów prozaicznych, bo na mojepoglądy były papiery, niepodważalne dowody i nawet trudno byłoby mi twierdzić, żejest inaczej. Archiwa zawierały jednoznaczne dokumenty, świadczące o działaniuantysocjalistycznym, czyli antypaństwowym, które prowadziłem na znaczną skalęw marcu 1968 r., będąc na studiach. Te dokumenty zostały przesłane z miejscapopełnienia „występku”, czyli z Krakowa, i posiadała je białostocka „bezpieka”.Sprawa wyszła na jaw nieoczekiwanie, przy próbie wpisania mnie na listę kadryrezerwowej w firmie, co zakończyło się wielką awanturą i reprymendą udzielonądyrekcji zakładu na dywaniku w komitecie wojewódzkim partii, bo nie zachowałaodpowiedniej „czujności klasowej” i mogła spowodować wejście wroga do strukturposiadających wyjątkowo ważne informacje i prowadzących działania wyjątkowejwagi.

Była też inna sprawa „rzucająca cień” na moją reputację i lojalność, dotyczącaniedoszłego kabaretu, który postanowiłem założyć przy białostockim ZrzeszeniuStudentów Polskich (ZSP) w 1971 r. Otóż pod koniec roku 1970 zachorowałemniegroźnie na zakaźną żółtaczkę, i po dwóch tygodniach przymusowej kwarantannyw szpitalu, otrzymałem kilka miesięcy zwolnienia lekarskiego, co wykorzystałemna napisanie scenariusza do programu kabaretowego. Gdy byłem już bliski finału,zgłosiłem się do Rady Okręgowej ZSP, która przyjęła mnie z zachwytem, i takzaczęła się krótka, acz dramatyczna historia kabaretu „Wyrostek”. OdwiedziłemTeatr im. Węgierki w Białymstoku i wybrałem Andrzeja Karolaka na reżysera, a onprzystał na to z entuzjazmem. Muzykę tworzył człowiek z grupy śpiewaczo-muzy-kującej „Skiby”, wówczas zespołu o sławie ogólnopolskiej.

Zaczęły się próby, a miejscowe gazety poinformowały o tym swoich czytelni-ków. I wydawało się, że sprawa jest na drodze do sukcesu, bo pozostało już „tylko”przebyć ostatnią przeszkodę – białostocką cenzurę. Po tygodniu od złożenia tekstu,dochodziły z niej groźne pomrukiwania, a po dwóch, jakimiś kanałami, którychnie pamiętam, jej szef zaprosił mnie do siebie. Gdy wszedłem do jego gabinetu,kazał podać nam kawę, wyciągnął butelkę winiaku, zamknął od środka drzwi naklucz, włączył radio na cały regulator, i – stukając w moje szkło – wyraził obawę,że zapewne nie pochodzę stąd, i nie rozumiem tego świata, w którym żyję. On też

Page 93: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 93

przybył tu skądś, i też nie pasuje do otaczającego go towarzystwa, ale musi zarabiaćna chleb i pełni tę „pieprzoną” funkcję, i kreśli teksty jak trzeba, bo jeśli nie on, toskreśliłby je ktoś inny. Ale mnie, młodego człowieka, on rozumie i popiera w ca-łości. Po tej deklaracji solidarności z niewydarzonym twórcą, szef cenzury ściszyłradio i oznajmił, że nie traktował mojej pracy tak surowo, jak na to zasługiwała,niemniej był zmuszony ingerować w tekst w „kilku” miejscach. Po czym otworzyłscenariusz, i już pierwsze linijki, informujące – dla zabawy – czytelnika skąd ten„wyrostek”, przekreślone były długopisem w kolorze czerwonym. Na każdej stronietekst potraktowano tak samo, i w przybliżeniu kreślono równo jedną trzecią, przezco zaginął jego pierwotny sens, a najprawdopodobniej stał się tekstem sensu pozba-wionym zupełnie. Jednak, zdaniem cenzora, był wciąż jeszcze nikły cień nadziei,bo, jak zauważył: „sprawa została zbytnio nagłośniona i trudno byłoby wytłumaczyćludziom, dlaczego umarła nagłą śmiercią”. Z tego powodu on, mając to na uwadze,skierował tekst do KW PZPR w Białymstoku, a oni zazwyczaj są bardziej liberalniod jego firmy tj. Wojewódzkiego Ośrodka Kontroli Publikacji Prasy i Widowisk(jak zwała się oficjalnie cenzura). Należy tylko cierpliwie zaczekać, aż się wyjaśni.Po czym uścisnął mnie serdecznie na pożegnanie.

Mniej więcej po tygodniu skontaktowałem się telefonicznie z Karolakiem,z którym spotykałem się zazwyczaj w kawiarni MPiK. Tym razem w jego gło-sie wyraźnie wyczułem strach, a na miejsce spotkania wyznaczył mi którąś z bramw ulicy Sienkiewicza. Gdy tam dotarłem, wciągnął mnie w zakamarki podwórka,tuż koło silnie „woniącego” śmietnika i oznajmił, że „sorry stary”, ale postawionomu warunki: „Chleb albo Bujwicki” – a on ma na utrzymaniu matkę i powinienemzrozumieć jego decyzję.

Tak upadł kabaret „Wyrostek”, a ja zapisałem się raz jeszcze w pamięci PRL-u.A pamięć ta była nieśmiertelna, o czym kiedyś dowiedziałem się, jako student, odbyłego rektora krakowskiej AGH, profesora geologii Oberca. On to w 1956 r., pod-czas jednego z niezliczonych wówczas wieców, zadał pytanie: „Czy wobec ocen,jakie padają w sprawie przeszłości, ma sens ogromna instalacja antenowa, jaka jestzainstalowana naprzeciw budynku głównego Akademii do zagłuszania Wolnej Euro-py?” Choć odpowiedź przyszła dość szybko i przestał być rektorem, to pamięć o tejwypowiedzi zaskoczyła jego samego, bo oto w 1968 r. młody funkcjonariusz SBprzypomniał mu ją, wyrażając zdumienie, jak tak ważny profesor może być aż takniepoważny.

Mając taką przeszłość, znałem swoją przyszłość w PRL-u i nie miałem złudzeń.Nie mogłem awansować zawodowo, a obowiązki kierownika grupy robót w firmie„Wodrol” w Białymstoku pełniłem ze stanowiska formalnie niższego, niż to wyni-kało z powierzonych mi obowiązków. Dlatego nie obawiałem się, że moja postawapolityczna wpłynie negatywnie na moją pozycję w firmie. Degradować również mnienikt nie zamierzał, bo zajmowane stanowisko służbowe było żadne, a obowiązki za-wodowe traktowałem jak misję, co w tamtych czasach należało do rzadkości, alefirmy ceniły takich ludzi. Chadzałem więc zawsze odkryty i waliłem prosto z mostu,co miałem na myśli. Nigdy też nie uczestniczyłem w manifestacjach 1-majowychani 22 lipca i nie obchodziłem rocznic rewolucji bolszewickiej.

W 1976 r., gdy na wezwanie Gierka zorganizowano wszystkim zakładom z mia-sta i okolicy wiec, i zwolniono z tego powodu pracowników z konieczności świad-

Page 94: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

94 BERNARD BUJWICKI

czenia pracy, by – „wzburzeni do głębi” – potępili radomskich i ursuskich „war-chołów i wichrzycieli”, wszyscy, także z mojej firmy, udali się na Plac Zgromadzeńw Białymstoku. Wszyscy, oprócz mnie, co było moją wyraźną manifestacją poli-tyczną. Ten dzień przepracowałem bardzo solidnie, ale samotnie. Wcześniej swoimwystąpieniem zakończyłem wiec załogi, zwołany dla wyjaśnienia „korzyści”, ja-kie dawały podwyżki cen żywności, co niezwykle przekonywująco wykładał lektorz KW PZPR. Gdy on zakończył swoje przemówienie, i nieopatrznie dyskusję pusz-czono na żywioł, wówczas poprosiłem o głos i stwierdziłem, że być może się mylę,ale wydaje mi się, że finał tej sprawy będzie podobny, jak tzw. próba regulacji cenprzez Gomułkę w roku 1970. Wiec zakończył się w ponurym nastroju, bo po mnienikt nie chciał zabierać już głosu i poprawiać go. A jednak miałem rację, i przedwieczorem Gierek odwołał podwyżki, bo ulice Radomia i Ursusa zalały antyrządo-we manifestacje i zapłonął partyjny komitet. Choć moje wystąpienie ludzie oceniliw większości pozytywnie, zapewne dołożyłem nim jeszcze jedną cegiełkę do, i takjuż zszarganej, opinii.

Moje poglądy na komunizm i sowiety ukształtowały się bardzo wcześnie, bojeszcze w dzieciństwie. Wpływ na nie miały niewątpliwie opowiadania matki o ge-hennie syberyjskiej Mankiewiczów z Suchowoli – najbliższej rodziny z jej stro-ny. Miała też antykomunistyczna i bezkompromisowa postawa ojca oraz wojennai akowska przeszłość, i jego tajemne, zazwyczaj nocne, rozmowy ze stryjem o kon-spiracji wojennej i powojennej. Dopełnieniem były też zapewne doświadczenia wła-sne z dzieciństwa, a szczególnie pilnowanie ponadnormatywnej krowy, ukrywanejw lesie przed milicją.

Otóż w tamtych czasach wieś polska była niezwykle biedna, bo najpierw okła-dana kontyngentami przez Hitlera, potem dręczona przemarszami armii radzieckiej– wychudła w końcu jak szkapa. Ale taki właśnie poziom zamożności chłopstwabył celem, do jakiego dążyła komuna! I nie należało, według niej, niczego popra-wiać, lecz utrzymać stan, jaki spowodowała wojna! No tak! A przecież ludzie sami,wbrew doktrynie i działaniom partii, swoje położenie poprawiali! Zamiast jednegokonia, mieli dwa, zamiast jednej krowy, chowali dwie i więcej. Do tego nikt ni-gdy nie mógł skontrolować liczby kur i świń, bo te pleniły się chłopom, gdy spali,a w tym wszystkim jeszcze kury niosły jaja, nie zawsze gdacząc. I z tej właśnieprzyczyny Polsce peerelowskiej groziło odrodzenie się kułactwa! Kułak był odmia-ną chłopa przedwojennego, zamożnego, opływającego zbożem, mlekiem i miodem,ale także śmierdzącym z daleka wstecznictwem i zabobonem. Kułak był wrogiemprzysłowiowym i w klasyfikacji komunistycznych wrogów PRL-u, lokował się zarazza „zaplutym karłem reakcji” gen. Andersem, ale ten, z upływem czasu, stawał sięjednak coraz mniej realny, bo z oddali nie mógł bezpośrednio wpływać na sytuację„na froncie walki o postęp”.

Kułak rodził się tu, na miejscu, i jawił się jako zagrożenie realne. I tak, jaku Majakowskiego zewsząd wyłaził „ryj mieszczanina”, tak nam w „peerelu” z każ-dej chłopskiej zagrody mógł nagle wypełznąć – a jeśli mógł, to i wypełzał – kułak.Był więc kułak „Wrogiem Numer Jeden peerelu” i nikogo nie dziwiła powszech-ność plakatów, piętnujących tę formę zwyrodnienia efektu transformacji społeczno--politycznej.

Za pierwszą oznakę odradzania się „hydry kułackiej”, uznano ewentualny

Page 95: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 95

wzrost pogłowia bydła w zagrodach. Aby temu zapobiec, komunistyczne władzeustaliły, że w gospodarstwie chłopskim nie powinno być krowich ogonów więcej,jak jeden. Był to normatyw. Każda sztuka ponad to była rekwirowana, czyli zabie-rana w ramach nakładanej naprędce na chłopa kontrybucji. Jednak chłopi z uporem,dążyli do zmiany tej sytuacji, i to nie tylko z tęsknoty za przedwojennym stylem.Przede wszystkim z powodów praktycznych. Przy dwóch ogonach możliwe byłoustalenie cyklu cielenia się krów tak, by mleko dawała zawsze co najmniej jedna.To umożliwiało wykarmienie dzieci, których po wojnie był duży wysyp. A jed-nak komuna nie przyjmowała takich wyjaśnień, była wierna przyjętej doktrynie.Znała też ciągoty chłopstwa do zamożności, których nie mogła zaakceptować. Dlautrzymania ustalonego standardu, co pewien czas dokonywano w zagrodach chłop-skich przeszukania z udziałem przedstawicieli „sielsowieta” i milicji. Zawsze jednakinformacja o mającej nastąpić lustracji chłopskich zagród, odpowiednio wcześniejprzenikała szczelne kordony.

W naszym gospodarstwie także mieliśmy taką ponadnormatywną krowę, która,natychmiast po ostrzeżeniu, była ukrywana w lesie. By nie stała tam sama, jakonajmłodszy, kilkuletni jeszcze gnojek, którego braku nikt poważny by nie zauważył,byłem dość często delegowany do jej towarzystwa.

Jakim cudem tam nie osiwiałem, tego nie wiem. Być może ratowała mnieta krowa, bo wtulałem się w jej miękki, ciepły kożuch, i to właśnie ona była mojąostoją przy każdym podejrzanym szeleście, bliższym czy bardziej odległym wyciemwilków, które wówczas panowały nad okolicą i niosły strach nawet dorosłym, nietylko dzieciom. I tego komunie nigdy nie byłem w stanie zapomnieć.

Z tego też powodu, ale też z racji charakteru, pakowałem się w życiu wewszystkie imprezy antykomunistyczne, jakie znalazły się pod ręką. Wiele z nichorganizowałem sam, byłem ich twórcą od początku do końca. Antykomunizm stałsię wręcz moją obsesją, celem na całe życie. Bo tak naprawdę wydawało się, żeniemożliwe będzie wywrócenie komuny za mojego życia. Bo zarówno na niebie,jak i na ziemi, nie było najmniejszego znaku, świadczącego o rychłym jej upadku,a tym bardziej za naszego życia. Jednak walkę z nią uznawałem za swój obowiązekwobec pokoleń przeszłych i nadchodzących, a siebie za członka antykomunistycznej„sztafety pokoleń”. I czyniło to wielu, nie tylko ja, choć nie spotkałem takiego, któryby w 1980 r. powiedział: jeszcze kilka lat i komuna upadnie. Dlatego, choć bezwiary w zwycięstwo, stawaliśmy do walki – bo opór wobec niej był naszą potrzebąwewnętrzną. Bo też należało dawać świadectwo ciągłości tej walki, walki ze złem,z szatanem, jak to określił jej współgrabarz – Reagan. Tego też oczekiwałem odinnych, choć często mnie zawodzili.

Moja walka miała różny charakter – w zależności od wieku, w którym byłem.W czasie studiów organizowałem i prowadziłem studenckie kabarety, a gdy cenzu-ra czyniła to niemożliwym, antykomunistyczne happeningi na studenckich rajdachgórskich i złazach. Moi koledzy, młodzi ludzie, włączali się w to chętnie, bawilisię. Ta forma była jednocześnie potępieniem pewnych postaw, postaw służalczychi uodporniała biorących w niej udział przed skundleniem, co w tamtych czasachbyło zjawiskiem dość powszechnym, no, bo i skąd brały się te miliony członkówpartii? Być może dzięki mojemu antykomunistycznemu opętaniu, z naszego rokustudiów nieliczni tylko robili kariery w czasach komunistycznych, za to po upadku

Page 96: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

96 BERNARD BUJWICKI

komuny okazało się, że wielu ma pomysły na prawe życie i budowę fundamentówgospodarki kraju.

A zaczęło się tak, że zrządzeniem losu i ku wielkiemu rozgoryczeniu ojca,w wieku czternastu lat przeniosłem się z domu rodzinnego, z białostockiej wsi naŚląsk. Ze wsi, w której jeszcze długo po moim wyjeździe nie było elektryczności,gdzie jeszcze do połowy lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku robiono koła do że-laznych wozów, co zaszczepił w drugiej połowie XVIII w., za króla Stasia, niejakiTyzenhaus. Było to dużym postępem – ale za króla Stasia. Niekoniecznie wówczas,gdy było to podstawowym zajęciem mojego ojca i sąsiadów.

I z tego, zapóźnionego cywilizacyjnie miejsca, przeniosłem się na Śląsk, którywówczas promieniował na kraj nowoczesnością i techniką. Oczywiście taką, najaką nas było wówczas stać. Przeniosłem się, a zawdzięczam to właściwie jednemuczłowiekowi – dowódcy akowskiego oddziału spod Wilna o pseudonimie „Jur”,który wycofał się stamtąd w boju, nie dał się wziąć sowietom, dotarł w nasze strony,i w naszym domu jakiś czas rezydował. To on nakładł do głowy naszej matce, bypo wojnie, za wszelką cenę kształciła swoje dzieci, bo to zadecyduje o przyszłościPolski.

„Jur” wkrótce zginął, tak jak i dowodzony przez niego oddział. Ale przesłaniepozostało i matka realizowała je tak, jak było to możliwe w tamtych okolicznościach.Wstąpiłem więc do Zasadniczej Szkoły Górniczej przy kopalni „Wujek” w Katowi-cach. Nie była to szkoła orłów, ale dawano tam mundur górniczy i czapkę, którejnikt nie nosił, bo przypominała milicyjną, wikt, opierunek i parę groszy na drobnewydatki. I to, wraz z niezłym poziomem nauczania, były najważniejsze jej cechypozytywne, bo pozwalały wyrwać się z nędzy. Reszta zależała ode mnie.

Moimi kolegami byli zarówno rówieśnicy, jak i chłopy tuż przed wojskiem, cotworzyło mieszankę nie z tej ziemi, i wymagało niezwykłego charakteru i szczę-ścia, by nie stoczyć się moralnie. Z perspektywy lat wydaje się, że wystarczyłomi obu tych cech. Pokonałem „sliedzikowanie”, które – gdy stawałem przy tablicy– wywoływało salwy śmiechu kolegów z klasy i nauczycieli. Pokonałem słabośćfizyczną, co było skutkiem niedożywienia w domu, i choć w internacie karmiononas przede wszystkim margaryną, marmoladą i klopsami, które nie widziały mięsa,rosłem „jak na drożdżach”. Najważniejsze było to, że zdobywałem coraz bardziejkolegów i nauczycieli swoją zdolnością zapamiętywania wiedzy i bezinteresowno-ścią wobec innych. Prezentując pozytywne cechy, dość szybko wyrosłem na lideragrupy.

W tej właśnie szkole, będąc w trzeciej klasie, zainicjowałem i poprowadziłemstrajk o poprawę warunków pracy w czasie praktyk uczniowskich, bo z poziomuponad tysiąca metrów w podziemiach kopalni, i panującej tam temperatury ponad30 stopni, przerzucano nas w tym samym ubraniu, to znaczy praktycznie bez ubrań,do pracy na mrozie, przy rozładunku wagonów. Po trzech dniach okupacji szkolnychkorytarzy, zwrócono nam legitymacje szkolne, i wypłacono pieniądze na wyjazd dodomów na ferie zimowe. I to było zwycięstwem.

Ponieważ interweniowało ministerstwo górnictwa, uświadomiliśmy sobie, żeprzez mróz wdepnęliśmy w politykę, ale w takim wieku nikt nie robi z tego ceregieli.Był to już mój drugi strajk w życiu, bo pierwszy zaliczyłem w obronie krzyżyw Szkole Podstawowej w Kuplisku, co miało miejsce za Gomułki, i tamten był

Page 97: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 97

polityczny całkowicie, choć tak samo przemilczany, jak ten w Katowicach. Prawdąteż jest to, że czas mój wówczas spożytkowałem na kopanie kartofli, bo krzyżezdjęto jesienią.

Zaliczyłem też w wieku dziesięciu lat zdejmowanie ze ścian w klasach, w tejsamej szkole, portretów przywódców państwowych – w tym Bieruta i Rokossow-skiego w roku 1956, za co miałem chodzić do szkoły w Janowie, oddalonej oddomu o sześć kilometrów. Ostatecznie wezwano mojego ojca, który dowiedziawszysię o przyczynie, zdziwił się mocno szykanami, jakie mi przygotowywano i stwier-dził, że: „dzieciak zrobił dobrze, bo takie sukinsyny nie powinni wisieć w szkole,tylko na szubienicy”.

Gdy z Katowic przeniosłem się na studia do Krakowa, miałem już znaczącedoświadczenie życiowe, a gdy w marcu 1968 r. przyjaciel z roku, Krzysio Turschmitpodał moją kandydaturę do międzyuczelnianego komitetu strajkowego – nie opono-wałem. Nie było w tym heroizmu, ani niczego nadzwyczajnego, ale wystarczyło, byprawie wylecieć ze studiów. Uratowało mnie to, że miałem zaliczoną sesję i dałemsobie wyrwać zdrowy ząb, by na feralny dzień uzyskać zwolnienie lekarskie z zajęćwojskowych. Dzięki temu nie wyrzucono mnie z uczelni, i nie wcielono do armii(idiotyczne, ale prawdziwe), co wówczas komuna powszechnie praktykowała na stu-dentach politycznie niepoprawnych. Sądziła mnie komisja dyscyplinarna, traktującaswoją powinność z przymrużeniem oka, a naganę umotywowała tym, że koledzyobdarzyli mnie zaufaniem, i wybrali do „Komitetu Dwudziestu Pięciu”. Taką nazwępotoczną otrzymało niezbyt udane gremium, kierujące strajkiem w Krakowie. Potemodebrano mi wszelkie świadczenia, które dawały podstawy materialne do studiowa-nia, a jednak tamte czasy przetrwałem. Przeżyłem je, poznając wspaniałych ludzi– dziekanów Pałkę i Skąpskiego, i profesorów z Politechniki Krakowskiej, takżewspaniałych kolegów. „Hrabina”, koleżanka ze studiów rodem z Krakowa, brała dlamnie wszelkie stypendia, i – co do grosza, kromki chleba i mielonego kotleta –oddawała mi bezinteresownie, bo tak było dogadane na najwyższym szczeblu. Toprzez tych wspaniałych ludzi stałem się jeszcze bardziej łatwowierny, bo zawszetakim byłem, a oni, po marcu, „doszczepili” mi wiary w drugiego człowieka.

W rok 1970 wszedłem już jako człowiek żonaty. Nie dokonywałem selekcjipolitycznej, ani nie zamierzałem poszukiwać na dalsze życie osoby politycznie po-dobnej. Stało się jednak tak, że żona okazała się być córką zesłańca, więźnia so-wieckiego łagru w Borowiczach. Dlatego rozumiała mój antykomunistyczny zapałi zawsze wspierała w nim. Często była jedyną podporą w chwilach zwątpienia. Więcgdy u schyłku 1970 r. zapłonęło Wybrzeże, malowaliśmy plakaty i pisaliśmy hasłagłoszące naszą solidarność z robotnikami i potępienie komuny. Było to jedyne, couczyniliśmy dla ich wsparcia.

Minęło dalszych dziesięć lat. Gdy na Wybrzeżu ponownie wybuchły strajki,miałem 34 lata, rodzinę, a w niej dwoje dzieci. Zmianie uległy także realia „peere-lu”, ale przyczyny, które o tym zadecydowały, sięgały – jak zwykle – lat odległych.W 1976 r., po robotniczych protestach, Gierek odwołał wprowadzone już podwyż-ki cen, ale zastosował niesamowite represje wobec robotników, biorących udziałw buncie. Wówczas, na znak solidarności z bohaterskim Radomiem, palacze w ca-łym kraju nazwali papierosy „Sport” produkowane w tym mieście „warchołkami”,co przetrwało do zakończenia ich produkcji, czyli do dnia upadku „peerelu”. Ale

Page 98: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

98 BERNARD BUJWICKI

ta reakcja miała tylko znaczenie symboliczne. Praktyczne konsekwencje 1976 r.dla ekipy komunistów miały większe znaczenie. W tym czasie bowiem Gierek po-trzebował dramatycznie twardej waluty na „smarowanie” gospodarki, a mógł jąotrzymać tylko na Zachodzie, co wiązało się z koniecznością „poluzowania cugli”i liberalizacji „zamordystycznej” polityki wewnętrznej.

W odpowiedzi na „ścieżki zdrowia”, bicie i wyrzucanie zbuntowanych robotni-ków na bruk, powstały niezależne organizacje KOR i ROPCiO oraz Wolne ZwiązkiZawodowe, a ekipa Gierka musiała przełknąć tę pigułę. Choć represje nie ustawały,miały jednak one zupełnie inny, łagodniejszy charakter. Nastąpił wysyp niezależ-nych pism i literatury. Kolportowane na cały kraj, żłobiły ludzką świadomość „napohybel” komunizmowi i wprost przeciwnie do partyjnej propagandy sukcesu.

Inną kwestią, mającą niezmierzalny wręcz wpływ na zmieniającą się sytuację,był wybór Polaka na Papieża i wizyta Jana Pawła II w Ojczyźnie. Duch Święty,którego On wzywał na placu Zwycięstwa w Warszawie zapewne zstąpił, i choćniewidzialny, odnawiał oblicze tej Ziemi.

W tych warunkach, jeszcze przed 1980 r., zastanawiałem się poważnie nadwłączeniem się do działań niezależnych i wsparcia jednego z istniejących nurtów.Najprostszą formą byłoby udzielenie wsparcia finansowego, bo w tamtym czasiewarunki materialne naszej rodziny były nienajgorsze, a do tego miałem nieco za-oszczędzonej gotówki, i właściwie to już podjąłem decyzję o jej przekazaniu na tencel, ale poszukiwałem pewnego kanału, którym mógłbym ją przesłać.

Tak więc w roku 1980 motywem mojego współtworzenia „Solidarności”, i dzia-łania w jej strukturach, nie były warunki bytowe. Miałem już wówczas niewielkie,ale przytulne mieszkanie służbowe, dobre, jak na tamte czasy, dochody, i dziś,gdy po latach zastanawiam nad powodem, dla którego włączyłem się do protestuw 1980 r., to nie pozostaje mi nic innego, jak doświadczenia z dzieciństwa orazatmosfera rodzinnego domu. Dziwne, ale fakt, że od czternastego roku życia wycho-wywałem się daleko od rodziny i domu, i byłem „na pastwie” PRL-u, nie wpłynąłna zmianę mojej postawy, ani na jej złagodzenie. Być może wynikało to z po-staw pokolenia powojennego, które miało wpływ na moje ukształtowanie, obcychludzi, a jednak niezwykle ważnych, wśród których dorastałem i wchodziłem w wiekdojrzały.

W „peerelu” informacja o wydarzeniach godzących w ustrój komunistycznyi dobrą opinię o ZSRR, była ukrywana skrzętnie i zalegała „pod dywanem” nie-jednokrotnie czas dłuższy, nim ktoś ujawnił ją poprzez zachodnie media. Jednakinformacja o strajkach na Wybrzeżu miała inny charakter, dotyczyła ogromnegoobszaru kraju, a przy tym miejsca, które wówczas było „oknem na świat” – pasanadmorskiego z portami i stoczniami, odwiedzanymi przez obywateli zachodnichpaństw oraz piaszczystymi plażami, o tej porze roku licznie nawiedzanymi przezrodaków. Nie było takiego dywanu, który przykryłby skutecznie tę wieść, choć najeden dzień. Dlatego też, już nazajutrz, gdy tylko stanęły porty i stocznie, wieśćo tym popłynęła w świat i na cały kraj. Powtarzał ją każdy urlopowicz wracającyznad morza, „bębniła na okrągło” Wolna Europa i do swoich serwisów i komen-tarzy włączył ją Głos Ameryki i BBC. Informacja rozlewała się po całym krajui powodowała lokalnie większe i mniejsze wrzenie. Tam, gdzie nie było strajków,czuło się niezwykłą gorączkę, która, nieodpowiednio skanalizowana, mogła prze-

Page 99: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 99

kształcić się w pożar, rozlewający się na cały kraj. Wydaje się, że rozumiał totakże Gierek ze swoją ekipą w chwili, gdy podjął decyzję o zaniechaniu pacyfika-cji Wybrzeża i rozpoczął rozmowy z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym.Zresztą forma protestu odbiegała charakterem od wszystkich dotychczasowych, i odtego w roku 1956 w Poznaniu, i od protestu z 1976 w Radomiu i Ursusie, i odniedawnego, z roku 1970 na Wybrzeżu. Tym razem nikt nie dał się wyprowadzićz zakładów na ulicę, a robotnicy pozostali pod osłoną swoich warsztatów, i każdyKociołek, który zamierzałby tym razem prowadzić pacyfikację, musiałby zacząć odforsowania murów okalających fabryki. Ogromną rolę odegrała istniejąca opozycja,a hasło Kuronia, by zakładać komitety, zamiast je podpalać, znalazło powszechnezrozumienie robotników.

Tak to zmiana taktyki działania robotników zmusiła niejako do innego podej-ścia także komunistyczną władzę i posadziła ją do stołu negocjacyjnego z gołymirękami. I rozmowy prowadzone były jak równy z równym. Gdy podsumowywa-no je końcowymi przemówieniami, te niezwykłe negocjacje znalazły swoją nazwę:„Rozmawiać, jak Polak z polakiem”. To nic, że jeszcze mówiono o tym drugimz małej litery, ale on już był i nie mógł zniknąć niezauważony. Tak oto, po 35 la-tach komunistycznego panowania, dotychczasowy wróg, zwany, w zależności odetapu rozwoju socjalizmu, „zaplutym karłem reakcji”, „kułakiem”, „bandytą”, „chu-liganem i nieodpowiedzialnym elementem”, „syjonistą”, czy wreszcie „warchołemi wichrzycielem”, uzyskał status Polaka, może kategorii niższej, ale wymagającegozwrócenia na niego uwagi i choćby taktycznego pogadania.

Już pierwsza informacja z Wybrzeża zagotowała we mnie krew. Po kilku dniachbyłem zdecydowany wziąć w tym wydarzeniu udział. Rozmowy komuny ze straj-kującymi uświadomiły mi, że oto pojawiła się chwila, która może się prędko niepowtórzyć i należy ją koniecznie wykorzystać. I tu nie mogło mnie zabraknąć.Nie zamierzałem być nikim znaczącym, chciałem po prostu dołożyć swoją cegieł-kę do cegiełek innych i przyczynić się do zbudowania muru, zdolnego oprzeć sięnaporowi komunistycznemu. Chciałem być jednym z tysięcy. Nie miałem ambicjipolitycznych, tak, jak nie miałem pojęcia o polityce.

Z takim zamiarem, pod koniec sierpnia, przeprowadziłem szereg rozmów z ko-legami z pracy, których poglądy znałem i akceptowałem, i postanowiliśmy wspólnie,że 1 września, przed naradą, zbierzemy się i uchwalimy rezolucję popierającą ko-mitety strajkowe w Gdańsku i Szczecinie oraz zbierzemy pieniądze i przekażemyje strajkującym.

Firma „Wodrol” w Białymstoku, w której pracowałem, nie należała do znaczą-cych w mieście. Jak na tamte strajkowe czasy, miała też jeszcze jeden mankament– prowadziła prace w rozległym terenie, tak, że pracownicy byli rozproszeni naobszarze ówczesnych trzech województw, a na miejscu grupowała niewiele ponadpięćdziesiąt osób. Rozumiałem siłę stoczni skupiającej tysiące ludzi, potężne fa-bryki, których uderzenie strajkowe ma siłę potężnego młota, od którego drży całaziemia i nikt nie jest w stanie tego ukryć. To był ruch przede wszystkim takich fa-bryk, które tworzyły peerelowski przemysł. Z tego też powodu naszą rolę widziałemjako symboliczną i raczej wspomagającą. Nie przewidziałem jednego. Gdy przeno-siłem się do Białegostoku, często słyszałem powiedzenie, że tu wszystko nadchodzio dwa tygodnie później. Zarówno wiosna, jak i zmiany w ludziach. Możliwe, że

Page 100: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

100 BERNARD BUJWICKI

wynikało to z doświadczeń historycznych. Po powstaniu styczniowym stąd wywo-żono na Syberię tych, którzy nie chcieli przejść na prawosławie i nie godzili sięna likwidację Unii stworzonej dla scalenia różnych nacji, żyjących wspólnie na te-renie Litwy i Korony. Po wejściu sowietów i zaanektowaniu wschodnich obszarówII Rzeczypospolitej 17 września 1939 r., niszcząca fala zsyłek na Wschód, z któregonajczęściej nie było powrotu, znów uświadomiła tym ludziom: „Tisze jediesz, dalszebudiesz”. Być może te doświadczenia historyczne zadecydowały o pewnej zwłocew „szczepieniu się” tu każdej nadchodzącej wiosny. Także tej OsiemdziesiątegoRoku.

Mimo, że korzeniami tkwiłem w tej ziemi, nie wiązałem tych kwestii, a przedewszystkim nie rozumiałem sensu tego powiedzenia i nigdy go nie brałem na se-rio pod uwagę. Fakt, że dorastałem w innych środowiskach, wolnych w znaczącymstopniu od tych doświadczeń, pozwolił mi w jakimś sensie zdjąć ograniczenia i na-kazywał chwytać każdą okazję, szczególnie, gdy była możliwość „dołożenia czer-wonemu”. Nie było we mnie tej organicznej ostrożności, filtra czasowego, którykaże reagować z opóźnieniem na każdą oznakę napływu nowego, bo za chwilęmróz może powrócić ze zdwojoną siłą i zmrozić śmiertelnie wiosenne pędy.

Z tego powodu, pod koniec sierpnia 1980 r., moje myślenie o ograniczonymzaangażowaniu się w sprawę wzięło w łeb już w chwili podjęcia decyzji o postawie-niu pierwszego kroku, bo wydarzenia nabierały szalonego tempa. Oto w niedzielę31 sierpnia Wałęsa wraz z Jagielskim podpisali Porozumienie, którego tekst miałbyć opublikowany w „Trybunie Ludu”. To zmieniało naszą sytuację. Nocą skory-gowałem wcześniej przygotowane materiały na zebranie i postanowiłem, że tegojeszcze dnia, natychmiast po zebraniu załogi, zorganizujemy pierwsze zebranie za-łożycielskie nowego związku zawodowego, który stworzymy, podpierając się kon-wencją Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) o wolności związkowej, którąto PRL ratyfikował. O istnieniu takiej konwencji i przystąpieniu do niej PRL, do-wiedziałem się z zawartych na Wybrzeżu Porozumień. Okazało się bowiem, że dlakamuflowania swojego prawdziwego oblicza, komuniści podpisywali wszystkie lubprawie wszystkie konwencje międzynarodowe, gwarantujące obywatelom swobo-dy i możliwość wyrażania przez nich innych niż oficjalne poglądów bez restryk-cji ze strony komunistycznej władzy. Kamuflowania, bo podpisując te konwencje,komuniści mieli na względzie przede wszystkim aspekt propagandowy i oddzia-ływanie na opinię tzw. świata postępowego na Zachodzie, który oceniał systemynie po ich czynach, ale po głoszonych hasłach. Komuniści nigdy nie zamierzaliwprowadzać ich w swoich krajach w życie. I oto w roku 1980 taktyka ta zosta-ła odkryta, odkrycie zostało podane do wiadomości całego świata i to, co miałomaskować prawdziwy sens ich polityki, obracało się przeciwko nim. Samo wy-korzystanie tych dokumentów i praw obywateli z nich płynących, spowodowałobyupadek komunizmu na świecie. Był to jeden z aspektów tej sprawy. Innym by-ło to, że pojawiły się nam, żyjącym za „żelazną kurtyną” ludziom, którzy mie-li ograniczone kontakty ze światem wolnym, nowe terminologie i pojęcia, nowepotrzeby, jak np. potrzeba pozyskiwania wiedzy o nowych dziedzinach, dostęp-na dotąd tylko nielicznym, zbędna dotąd w szarym codziennym życiu. Taką byłateż konwencja MOP. Bo dotąd znaczenie miały tylko decyzje partii i oczekiwaniaZwiązku Radzieckiego.

Page 101: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 101

Od razu więc, u początków otwierania drzwi do wolności, należało przystąpićdo nauki. A przecież nie było wiedzy o tym, jak ma zachowywać się człowiekuwolniony nagle, zachowywać się tak, by nie naruszać wolności innego człowieka,tak, by nie oszaleć z wolności, co miewało potem miejsce. Tych nowych rzeczy,których musieliśmy się uczyć, z każdym dniem przybywało, a potem stały się onelawiną i niejednokrotnie nas przywaliły.

1 września, zaraz po rozpoczęciu pracy, we dwóch lub trzech, udaliśmy się dodyrektora firmy i oznajmiliśmy, że przed naradą kierowników budów zamierzamyzorganizować wiec załogi i jeśli ma życzenie, może przybyć. Nie oponował, bowidział znacząco większy ruch niż każdego poniedziałku, bo ściągnęliśmy na tęokoliczność sporo brygad robotniczych z terenu i majstrów, którzy nigdy w nara-dach nie uczestniczyli. Czuł przez skórę, że coś się święci i objawy zdenerwowaniawidoczne były na jego twarzy i w zachowaniu. W sąsiednim „Eltorze” wrzało i za-łoga szykowała się do strajku, a jej przywódcy mówili dość głośno o zmianie nastanowisku dyrektora. Obawiał się więc, że ich śladem możemy pójść i my. Jednaknie mieliśmy względem niego jakichś negatywnych planów ani nie wiedzieliśmy,by miał je w firmie ktoś inny.

Przy zapełnionej po brzegi sali narad, wiec miał charakter całkowicie poli-tyczny, a ze spraw firmowych padały kwestie o małym ciężarze gatunkowym, któredyrektor zobowiązał się bez ociągania załatwić. Byłem głównym mówcą i stwier-dziłem, że Porozumienia zawarte na Wybrzeżu są faktycznym złamaniem monopolupartii na władzę i przekreślają tezę o jej nieomylności. Niektórzy słuchali tego zezdumieniem, inni ze strachem, ale większość przyjmowała to pozytywnie i z nadzie-ją, że to zmieni oblicze Polski i znacznie poprawi sytuację ludzi. Nie było większejna ten temat dyskusji, bo też nie było pośród załogi większych mówców, ani chęt-nych do prezentowania swoich poglądów. Wydaje mi się, że też w tamtym czasieniewielu miało je jako, tako sprecyzowane.

Tego dnia nie było już narady kierowników budów. Najprawdopodobniej dy-rektor zdawał do KW PZPR telefoniczne sprawozdanie i był zbity z pantałykunieoczekiwanym wiecem. Zapewne jeszcze tydzień temu, w najczarniejszych snachnie przewidywał takiego obrotu sprawy. Wydaje się też, że informacja, którą prze-kazał tamtego dnia swoim mocodawcom, była pierwszą o tym charakterze, jakawpłynęła do komitetu partyjnego w naszym mieście, bo wskazywała ona kierunek,w którym powstający ruch będzie dążył w oparciu o wypracowane na WybrzeżuPorozumienia.

Po wiecu, kilkanaście osób przystało na moją propozycję, by w oparciu o kon-wencję MOP, stworzyć w przedsiębiorstwie „Wodrol” w Białymstoku NiezależnySamorządny Związek Zawodowy. Nie powstał on wokół jakichś postulatów socjal-nych czy płacowych. Choć nie mówiliśmy o tym, każdy miał świadomość, że chodzitu o rozbicie monopolu partii i niwelowanie uzależnienia Polski od sowietów. Infor-macja o utworzeniu związku dotarła do dyrektora, który o tym mówił z wyrzutem,bo stało się to podczas godzin pracy, poza plecami dyrektora i bez jego wiedzy,a przecież on tu jest gospodarzem i odpowiada przed władzami. Odpowiedziałemmu, że tworzenie związku zawodowego jest sprawą suwerenną pracowników i za-rząd firmy jest tylko o niej powiadamiany, co też niniejszym czynimy. Zapewnebyło to dla niego absolutną nowością, tak jak częściowo i dla wielu z nas. Było to

Page 102: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

102 BERNARD BUJWICKI

dla niego także sygnałem, że wielu spraw będzie musiał uczyć się od nowa. Byłto jednocześnie sygnał dla nas, że taktyka działania będzie jednym z ważniejszychaspektów działania związku. Dobra taktyka mogła chronić go przed kompromitacją,zła – niszczyć i być przyczyną utraty zaufania ludzi. Taki był początek.

Moje obowiązki służbowe kazały mi następnego dnia ruszyć w teren. Ale wieśćo powstaniu związku wyprzedzała moje przyjazdy. Gdy pojawiałem się na budo-wach, z miejsca tworzył się polityczny klub dyskusyjny, w którym brali udział za-równo nasi pracownicy, jak i osoby z zewnątrz. Gdy po dwóch dniach dotarłem doEłku, czekał mnie tam prawie drugi wiec z przeciwnikami i zwolennikami. Każdychciał znać sens tego działania, więc wyjaśniałem z mojego punktu widzenia i z mo-jego poziomu wiedzy, którą nabyłem z tekstu Porozumień i komentarzy zachodnichradiostacji, a przede wszystkim czerpałem z własnej intuicji. Krystalizowały się teżstanowiska przeciwników, ostrożni i nieufni byli obcy, którzy mnie nie znali. Mu-szę przyznać, że mir, jaki miałem pośród załogi, pomagał mi w tworzeniu związkuw zakładzie. Owszem, zarzucano Wałęsie, że jest kryminalistą i obibokiem, bo takieinformacje płynęły z aparatu propagandy partii, i były rozpowszechniane przez cobardziej zapyziałych partyjniaków, tego jednak nie mogli zarzucić mnie na tereniemojego zakładu, bo byłem wszystkim znany. Dlatego mogłem zaręczyć uczciwośći prawość także Wałęsy, i było to najczęściej odbierane pozytywnie. Nie dążyłem dozmiany dyrektorów w firmie, bo uważałem, że obecny, choć partyjny i narodowościruskiej, spełnia swoją rolę dobrze i zmiana byłaby działaniem bezpodstawnym. Nieoskarżano więc nas też o próbę zaspokojenia własnych ambicji.

Pierwsze tygodnie zasadniczo nie wniosły większych zmian w moim ży-ciu, które w dużym stopniu poświęcałem przede wszystkim pracy w terenie.W tzw. międzyczasie nastąpił strajk w „Eltorze”, a jego efektem były jakieś podwyż-ki płac i zmiana dyrektora. Nie mówiono o związkach zawodowych, ani o poparciuWybrzeża, na czym nam bardzo zależało i czego od nich oczekiwaliśmy. Jednakoni, do zakończenia strajku, siedzieli za zamkniętą bramą i nie dopuszczali nikogo,gotując się we własnym, eltorowskim sosie.

Była też dobra informacja, bo oto ktoś z nasłuchu Wolnej Europy dowiedziałsię, że 17 września w Gdańsku odbędzie się zjazd przedstawicieli Międzyzakła-dowych Komitetów Założycielskich Wolnych Związków Zawodowych. Co prawdanie tworzyliśmy niczego ponad zakładem, ale był to wyraźny sygnał, że powstającyruch ma ambicje ogarnąć cały kraj, i nie mogło tam nas zabraknąć. Sondowaliśmymiasto na różne sposoby, jednak nie było żadnego znaku, by w Białymstoku powstałjeszcze gdziekolwiek niezależny związek. Wyglądało na to, że pośpieszyliśmy sięi jesteśmy wysepką na tym obszarze. Miałem obawy, co do trwałości takiej osamot-nionej i niewielkiej organizacji, i o bezpieczeństwo jej członków, w tym równieżo swoje. I wtedy to zrobiłem pierwszy krok w kierunku poszerzenia organizacji.

Poszukując sojuszników, w sobotę udałem się, przez otwartą już bramę, do „El-toru” z propozycją utworzenia związku również u nich i zawiązania wspólnie Ko-mitetu Międzyzakładowego. Taki krok upoważniał nas do uczestnictwa w zjeździegdańskim. W „Eltorze” nie znałem nikogo, co nie ułatwiało pierwszego kontaktu.Osoby najważniejsze znałem ze słyszenia, tak zapewne, jak oni znali mnie. Możewłaśnie z tego powodu moja propozycja nie dla wszystkich była przekonywująca.Osobą, która bezwarunkowo akceptowała ją, był Zbigniew Toporkiewicz. Inżynier-

Page 103: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 103

-projektant o temperamencie i intuicji zbliżonej do mojej, nie miał najmniejszegoproblemu, by akceptować także mnie. Zdecydowanie sprzeciwiał się jednak MichałPietkiewicz, który cieszył się wśród załogi największym autorytetem i miał w kwe-stiach ważnych głos decydujący. Zastanawiałem się, jak przełamać jego opór, i gdywydawało się to już beznadziejne, nieoczekiwanie wpadłem na pomysł, by to wła-śnie on objął przewodnictwo w Komitecie. Ku mojemu zaskoczeniu, ta propozycjaprzełamała opór, i Pietkiewicz nie wysuwał już żadnych obiekcji co do meritumsprawy. Ja zostałem wiceprzewodniczącym. Przychodząc do „Eltoru”, byłem prze-konany, że Komitet będzie miał żywot krótki, zatem i mój udział w nim będzietymczasowy, a ostatecznie będę działał jedynie na szczeblu zakładu. Nie miałemwięc jakichkolwiek ukrytych ambicji dowodzenia ruchem w Regionie i moja pro-pozycja nie miała jakichkolwiek podtekstów.

W „Eltorze” podpisaliśmy stosowne porozumienie. Zaproponowałem też, bydo Gdańska pojechał Bogdan Radecki z „Wodrolu”. Został on zaakceptowany, bopracował w zaopatrzeniu, identycznej dziedzinie co Pietkiewicz, i obaj dobrze sięznali. Radecki uprawiał kulturystykę, co wiązało się z częstymi wyjazdami na za-wody, a więc i ten jego wyjazd nie wzbudzał niczyjego podejrzenia, a chcieliśmy toutrzymać do jego powrotu w tajemnicy, ze względów bezpieczeństwa. Jednocześnieupoważniliśmy Radeckiego do zawierania porozumień ze wszystkimi organizacjamiz naszego terenu, gdyby były reprezentowane na zjeździe. Otrzymał także pleni-potencje do podporządkowania naszego Komitetu strukturze już istniejącej i posia-dającej odpowiedni potencjał – o ile taka byłaby tam reprezentowana. Praktycznieotrzymał nasze zezwolenie na rozwiązanie Komitetu i przystąpienie do silniejszegoz naszego terenu, gdyby taki był.

Bogdan Radecki wrócił, i był zdumiony zasięgiem i wielkością powstającegoruchu. Deklaracje spływające z regionów mówiły wręcz o milionach ludzi różnychprofesji i różnego statusu. Po raz pierwszy usłyszeliśmy, że związek grupował ro-botników i inżynierów, lekarzy i profesorów, urzędników, nauczycieli i dziennikarzy.Radecki mówił to, i był pełen niezrozumiałego nam entuzjazmu, który wylewał nanas i próbował nam – z marnym skutkiem – zaszczepić. Widać było w nim coś zu-pełnie nienormalnego, czego nikt z nas, z racji przystąpienia do tej organizacji, niedoświadczał. Gdy później reprezentowałem nasz Region Związku w Krajowej Ko-misji Porozumiewawczej i uczestniczyłem w licznych, choć niezwykle stresującychspotkaniach, zawsze wracałem naładowany tą niezwykłą atmosferą niesamowitegomiejsca. Bo mimo bogactwa barw jesieni 1980 r., która nie odbiegała zbytnio odbarw innych, podobnych jesieni, Polska wydawała się wszędzie wypłowiała i szara.Ale w tym jednym miejscu, które wtedy nazywaliśmy Wolnym Miastem Gdańsk,złociła się przepiękna polska jesień, tak bogata, jak tylko być potrafi. Złociła sięniezwykłą nadzieją, uczynnością zwykłych ludzi, pośród których nie było innychi niezwykłych, bo wszyscy byli jednacy. I gdy stamtąd wracałem, niezwykle zmę-czony, niekiedy zmęczony tak, że, z braku miejsc siedzących, padałem nieprzytomnyna podłodze wagonu i spałem jak zabity, gdy budziłem się utytłany w kurzu i bło-cie nanoszonym na butach z brudnych peronów, byłem szczęśliwy, że uczestniczęw tym niezwykłym zjawisku braterstwa nieznanych sobie zupełnie ludzi. Czułemogromną potrzebę bycia we wspólnocie tych ludzi, na dobre i złe. Tam wystarczyłobyć, by wracać z innym nastawieniem do świata, by nie pytać, dlaczego mam to

Page 104: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

104 BERNARD BUJWICKI

robić. By pytać jedynie, jak mam to zrobić, by zwyciężyć z tymi ludźmi i tym lu-dziom, i sobie. To miał w sobie wówczas, po powrocie z Gdańska, Bogdan Radecki.To, czego nie rozumieliśmy i wielu nigdy nie doświadczyło tego uczucia.

Ale Bogdan przywiózł także informację mało pocieszającą – z naszego regionubył sam, i ucieszył organizatorów zjazdu, bo dzięki temu reprezentowany był nazjeździe cały kraj, i nasz region nie był białą plamą na mapie. Okazało się, że tomy musimy reprezentować region i tworzyć w nim związek. I tak zrozumiałemwówczas, co znaczą słowa, że do nas wszystko przychodzi o dwa tygodnie później.Wbrew wszelkim zamierzeniom, Komitet, który miał być efemerydą i prowizorką,nabierał nagle cech instytucji trwałej i pożądanej w Polsce z różnych powodów.Spełnił on swoją zasadniczą rolę, bo brał udział w tworzeniu Związku w krajui uczestniczył w całym procesie opracowywania statutu Związku, i jego rejestracji.Potocznie nazywany jest Pierwszym MKZ-em w Białymstoku, a jego okres trwanialiczony jest do 12 października, tj. do dnia, w którym nastąpiło spotkanie w sie-dzibie PAX-u i zorganizowanie nowego MKZ-u, w skład którego weszła znacznaliczba zakładów z Białegostoku i okolic.

Po powrocie z tego pierwszego zjazdu, Radecki uznał swoją misję za zakończo-ną i otwarta stała się kwestia reprezentowania naszego MKZ-u na forum krajowym.Radecki bronił się tym, że nie miał ani krztyny żyłki do polityki, zarzekał się, żeto ponad jego wiedzę i możliwości, i był to jego pierwszy, i ostatni wyjazd w tejsprawie do Gdańska. Uważał, że to ja powinienem prowadzić sprawę, bo nikt innyz naszej grupy temu zadaniu nie podoła. Tak oto zrozumiałem, że – jak na razie –nie mam innego wyjścia, i na najbliższe ustalone spotkanie udam się do Gdańska.

Słynne „nie chcę, ale muszę” dotykało w tamtych czasach niejednego i dotknęłotakże mnie. Nie mówiłem o tym żonie, ale wiedziałem, że sprawa dziwnie mniewciąga, i miałem prawie pewność, że jedynym wyjściem będzie podporządkowaniesię sytuacji, i włączenie się do pracy na całego. Późniejsze wydarzenia dowiodły, żenie była to jedynie potrzeba chwilowa. Okazało się, że moja wiedza w tej kwestiibyła wręcz zerowa, i że nie było tu wstąpienia „na chwilę”. Była to taka gra, w którejodejście od stołu mogło zakończyć się tragicznie. Że należało ją bezwzględnieprowadzić także, a czasami przede wszystkim, ze względu na bezpieczeństwo własnei swoich bliskich.

Współpraca między Michałem Pietkiewiczem i mną była raczej luźna i każdyrobił swoje, nie zawsze informując drugiego. Były tego różne przyczyny: nieufnośćPietkiewicza, brak uzgodnionych poglądów na wiele kwestii, moje częste wyjaz-dy poza miasto. Pierwszą i najważniejszą, być może, była organiczna nieufnośćPietkiewicza. Fakt, że wyskoczyłem przed innych z tworzeniem związku, i mo-ja otwartość, nasuwały mu zapewne różne podejrzenia, włącznie z tym, że mogębyć „wtyką ubecką”, działającą dla odpowiedniego skanalizowania ruchu. Nie byłoto oczywiście logiczne, jednak niewielu wówczas kierowało się logiką. Sądzę, żew kwestii mojej lojalności wobec ruchu, miał on wątpliwości nawet wówczas, gdywieziono nas razem do więzienia, i dostał ode mnie skarpety, bo wzięto go prostoz pościeli, a on zlekceważył sprawę ubioru. A mróz tamtej nocy był siarczysty.

Jak okazało się później, syndrom „wtyki” był jedną z barier, ograniczającychzarówno tworzenie, jak i działanie związku. Był także powodem ogromnej nieufno-ści wewnątrz kierownictwa związku w Regionie i wielu zawirowań. Na pewno był

Page 105: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 105

on wykorzystywany bezwzględnie przez bezpiekę do rozbijania związku poprzezrzucanie oskarżeń na osoby wyróżniające się aktywnością i pomysłami. Należałemdo takich osób, i dość długo, nawet w stanie wojennym, niektórzy stronili ode mnie,nie mając pewności, kim naprawdę jestem. Ja jednak zawsze uważałem, że w sy-tuacji, gdy naszą podstawową bronią było słowo, słowo głoszone wszem i wobec,takie ograniczenie i podejrzliwość były błędem. Nawet, jeśli w naszym kręgu działaliagencji bezpieki, a tak na pewno było, to rosnący w oczach, i nabierający rozpę-du ruch, był w stanie niwelować działania nawet najbardziej przebiegłej agentury.Szczególnie w pierwszym okresie. Szkody, jakie przynosiła natomiast wieczna po-dejrzliwość, były znacznie większe od bezpośredniego działania bezpieki. Sądziłemteż zawsze, że na polu rozsiewania podejrzeń, bezpieka osiągała największe sukcesy.Podejrzliwość ograniczała naszą aktywność i spychała ją w obszary konspiracji tak-że wówczas, gdy takiej potrzeby nie było. Bo w takiej sytuacji więcej czasu należałoprzeznaczyć na rozpracowanie współtowarzysza walki, niż na walkę ze wspólnymwrogiem. W tamtym momencie historii podejrzliwość była szkodliwa szczególniena naszym terenie, gdzie istniało szereg niedopowiedzianych spraw narodowościo-wych, które należało artykułować jasno, a nie tłamsić w sobie. PrzeciwstawianieRusinów1 Polakom należało do najważniejszych zadań propagandy komunistyczneji należy stwierdzić, że w tej kwestii odniosła ona szereg sukcesów, ale też miewaławielkie porażki.

Inną kwestią, ograniczającą skuteczność działań moich oraz Pietkiewicza, byłynasze poglądy, których tak naprawdę nie znaliśmy, i nigdy nie udało się nam ichsobie sprecyzować. Gdybyśmy je sobie wcześniej wyłożyli, gdybyśmy postarali sięje, choćby z grubsza, sobie nawzajem przybliżyć, współpraca byłaby zupełnie innai bardziej owocna. Brak takiej rozmowy wynikał przede wszystkim z naszej nie-zbyt zaawansowanej wiedzy o inżynierii społecznej i zasadach tworzenia zespołów.Zasadniczym spoiwem wspólnego działania był antykomunizm – powód naszegospotkania. Była to kwestia ważna i zasadnicza, jednak niewystarczająca do tego, bywspólnie i sprawnie stworzyć organizację. Z braku wyprzedzających rozmów, codo zapatrywań na różne kwestie, poznawanie partnera następowało w bezpośrednimdziałaniu. Często okazywało się, że Pietkiewicz prezentuje inne podejście od mo-jego. Okazywało się, że jako strona aktywniejsza, prezentująca swoje stanowisko,wypowiadałem się inaczej, niż życzyłby sobie Pietkiewicz. Powodem tego była nietylko rozbieżność charakterów, lecz przede wszystkim inne doświadczenia życiowe.On był człowiekiem znacznie starszym ode mnie, i miał za sobą doświadczenieutraty rodzinnego domu w wyniku wojny, i sowieckiej ekspansji. Mimo upływu lat,ciągle wracał do rodzinnego Wilna, utraconego dla niego na zawsze, i gloryfikacjatego miejsca zajmowała znaczące miejsce w jego świadomości i późniejszym dzia-łaniu. Ja byłem wolny od takiej tęsknoty. Moim celem było przeciwstawienie siękomunistom, i to był zasadniczy motyw mojego działania, Jego – w ogromnym stop-niu – powroty sentymentalne do utraconej ziemi i środowiska z dzieciństwa. Z tegoteż powodu, najważniejszą sprawą, której służył w Regionie, było przeniesienie

1 Używając określenia „Rusini”, mam na myśli wszystkich, poza Polakami, wyznawców prawosławia,zamieszkujących północno-wschodnie tereny Polski.

Page 106: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

106 BERNARD BUJWICKI

symbolu tamtego miasta, historii, do miejsca nowego zamieszkania – i zbudowaniaw Białymstoku repliki pomnika Trzech Krzyży, stojącego na wzgórzu wileńskim.Choć historia odgrywała ważną rolę w moim życiu, to jednak Kresy kojarzyły misię z potęgą Polski królewskiej, zjednoczonej z Litwą. Przynależność do takiego na-rodu, o takiej historii, zawsze napawała mnie dumą, tak jak wielu Polaków. Jednakja już żyłem między Bugiem i Odrą, i tak – również emocjonalnie – opisywa-łem swoje miejsce. Były to zapewne niezwykle ważne aspekty, mające wpływ nanasze podejście do wydarzeń, w których przyszło nam brać udział w roku 1980.To, a także młody wiek powodowało, że przedkładałem działania organizacyjne nadsymbolicznymi, którymi – w zasadzie – zajmował się najczęściej Pietkiewicz.

Inną kwestią w działaniu w roku 1980 była nowość wszystkiego, co miałowówczas miejsce, w czym braliśmy udział. Bo w moim dotychczasowym doświad-czeniu życiowym nie było takiej organizacji, jej budowy od fundamentów, mimoże – jak wyżej zaznaczyłem – pewne doświadczenia posiadałem. Jednak miały onecharakter kontestacyjny i zawsze przejściowy, a także ograniczony zasięg. Nawetgdyby rok 1980 miał charakter jedynie kontestacji, to jej zasięg był nieporówny-walny z wydarzeniami zapamiętanymi przeze mnie. Wiele kwestii, które spadałyna nas przy organizowaniu Związku, jeszcze przed sierpniem 1980 r., nie istniałow naszej świadomości, i w związku z tym, nie podejmowaliśmy rozmów na tematich rozwiązania. Często brakowało nam terminu na ich nazwanie, i z dnia na dzieńwprowadzaliśmy je do naszego słownictwa, i nieśliśmy to NOWE w świat. Wieluw takiej sytuacji, do czasu wypracowania w miarę jednolitego stanowiska, starałosię takie tematy omijać, i nie zabierać głosu. Ja pod tym względem byłem często ażnazbyt otwarty, i natychmiast po pojawieniu się problemu, starałem się z nim zma-gać bezpośrednio, czy też szukając ludzi najbardziej kompetentnych. Pietkiewiczbył zupełnie inny. On długo nie odsłaniał się i nie ujawniał swojego stanowiska.Był dość skryty, a zarazem na tyle doświadczony, by najpierw rozpoznać, a na-stępnie ocenić. Tą taktykę zastosował zapewne i wobec mnie. Wynik rozpoznaniachyba nie wypadł dla mnie zbyt pomyślnie, bo nigdy nie udało się nam zbliżyćdo siebie, i nasze stosunki nigdy nie należały do serdecznych, a – co najwyżej– były poprawne. W przeciwieństwie do niego, głosiłem swoje poglądy zarównopotencjalnym sojusznikom, jak i przeciwnikom. Uważałem, że nie można tworzyćorganizacji, pozostając osobą anonimową. Przeciwnie, należało je wykładać, bo na-sza identyfikacja następowała właśnie poprzez ich przekazanie innym – szczególniew takim okresie. Gdy się już ktoś znalazł, tak jak ja, w czołówce tworzącej zrębyorganizacji, powinien swój punkt widzenia „upublicznić”, głosić go na ulotkach,w wystąpieniach i nawet w przygodnych rozmowach. Uważałem, że otwarte głosze-nie naszych celów było jedną z metod neutralizowania działań komunistów. Z tegopowodu głosiłem swoje poglądy otwarcie. Nie były one zbyt radykalne, wszakże ciludzie, do których się odwoływaliśmy, jeszcze cztery lata temu szli potępiać robot-ników z Radomia i Ursusa i radykalizm mógł ich jedynie odstraszać. Więc mojepoglądy mieściły się w formule zawartych Porozumień i – w tym momencie – byłyzgodne z ustalonym po strajkach prawem. Myślałem wówczas, też nieco naiwnie, żeuda się obronić powstający ruch przed nadmiernym radykalizmem, nałożyć na zwią-zek pewne samoograniczenie, co pozwoli mu istnieć obok komunistycznej partii,i tym istnieniem zmieniać polityczne oblicze kraju. Z tego powodu nie zamierzałem

Page 107: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 107

ograniczać członkostwa w związku do osób bezpartyjnych. Widziałem w nim tak-że miejsce dla partyjnych oraz osób innych narodowości, co znacząco łagodziłobytransformację i powodowałoby powolny rozkład systemu komunistycznego.

W tych kwestiach różniliśmy się znacząco z Pietkiewiczem, bo on widział ruch,jako wyraźną alternatywę polską i bezkompromisowo antykomunistyczną. Jednakswoje poglądy ujawnił publicznie dopiero w końcu roku 1981. Głoszone przeze mniepoglądy, także z powodów taktycznych, znajdowały się blisko centrum. Miałem wie-lu znajomych, a nawet przyjaciół partyjnych, i widziałem ich zapał dla idei idącejz Wybrzeża oraz gotowość udziału w tym Narodowym Powstaniu roku osiemdziesią-tego. Spotykałem wiele osób pochodzenia ruskiego, które całym sercem opowiadałysię za nim. Odcinanie się od tych ludzi byłoby dla mnie utratą części mojego życia,a jednocześnie spychałoby ich, z konieczności, na stanowiska nam wrogie. To niesprzyjałoby rozwojowi organizacji. Uważałem, że taki radykalizm byłby szkodliwy,bo zauważyłem, że nawet tak liberalne podejście, jak moje, budzi u wielu niepokóji zdumienie, bo przecież jeszcze kilka dni temu publiczne afiszowanie się z takimipoglądami bywało przyczyną zatrzymania przez bezpiekę. Z drugiej strony okazy-wało się, że ta, jednolita niby, antykomunistyczna warstwa narodu, jest podzielonana różne warstewki: piłsudczyków, endeków, socjalistów. I oto głosząc swoje, takniezbyt usytuowane politycznie poglądy, stawałem się w pojęciu endeków – maso-nem, socjalistów – klerykałem, klerykałów – niedowiarkiem, a w pojęciu wszystkichmiłujących święty spokój – niebezpiecznym anarchistą. Prawdopodobnie docenialimnie na swój sposób jedynie komuniści, bo, choć czasem naiwnie, dawałem się na-brać na ich deklaracje, wiedzieli, że ostatecznie mają we mnie stałego przeciwnika,bez względu na sytuację.

Jeśli chodzi o Pietkiewicza, to nikt go nie klasyfikował, również ja. Nawetwówczas, gdy upłynęło stosunkowo wiele czasu, nie mogłem powiedzieć, że znamPietkiewicza, jego poglądy i większość cech osobowości. Znałem przede wszyst-kim opinię nielicznych znajomych o Pietkiewiczu, że jest to człowiek zacny, i tainformacja musiała wystarczyć na zbudowanie fundamentu naszej współpracy. Mójukład z Pietkiewiczem nie był wyjątkiem, a właściwie był zasadą, bo związek naszczeblu Regionu w roku osiemdziesiątym tworzyli najczęściej ludzie sobie nawza-jem zupełnie nieznani. Oczywiście zdarzało się, że niektórzy lgnęli do siebie odpierwszego spotkania, ale najczęściej długo pozostawali od siebie daleko, często napozycjach wrogich. To pociągało za sobą wiele negatywnych zjawisk i było późniejprzyczyną dramatycznych zdarzeń wewnątrz organizacji.

Trzecią kwestią, niezwykle istotną, a mającą wpływ na moje zaangażowaniew budowę struktur w regionie w pierwszym okresie powstawania Związku, były mo-je ciągłe wyjazdy w teren. Z jednej strony dawały mi one możliwość kontaktowaniasię i zainteresowania związkiem wielu nowych osób, z drugiej jednak, utrudniaływykonywanie pracy organicznej na rzecz Związku w regionie. W krótkim czasiedo wyjazdów w teren doszły podróże do Gdańska i udział w pracach KKP, cow pewnym momencie praktycznie eliminowało mnie z pracy w Regionie, w tym or-ganizacyjnej. Te trzy wymienione kwestie powodowały, że nasze działania w tamtymokresie nie były dostatecznie energiczne, i nie zaowocowały dynamicznym rozwi-nięciem struktury organizacyjnej w regionie, a do Pierwszego MKZ-u, w chwilijego rozwiązania, należało około dziesięciu zakładów.

Page 108: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

108 BERNARD BUJWICKI

Niezależnie od stron negatywnych, udało mi się wypuścić pierwszą ulotkę in-formującą o powstaniu Komitetu. Jej poziom, zarówno edytorski, jak i redakcyjny,nie był najwyższy. Została wydrukowana na powielaczu spirytusowym w Mońkach,przez ks. Kazimierza Wilczewskiego. Nigdy go nie poznałem, ale wiem, że całymsobą był z nami. W sprawie pośredniczyła moja stryjenka Stanisława Bujwicka, byłaszefowa łączności AK obwodu sokólskiego, która doprowadziła mnie do ks. JerzegoGisztarowicza, duszpasterza akademickiego przy kościele św. Rocha w Białymstoku.Z tymi osobami łączyło mnie później wiele wspólnych działań i wspomnień, któremiały miejsce od początków lat osiemdziesiątych, poprzez stan wojenny i schy-łek PRL-u. W ulotce podana była informacja o powstaniu MKZ-u, nasze nazwiskai stanowiska w Komitecie oraz kontakt telefoniczny do Michała Pietkiewicza, boz racji pełnienia funkcji kierowniczej w „Eltorze”, miał on telefon z niezależnymwyjściem do miasta i nieograniczone możliwości korzystania z niego.

21 września, pociągiem nocnym udałem się z Białegostoku do Gdańska, byzdążyć na drugie spotkanie przedstawicieli MKZ-ów. Wziąłem trzydniowy urlopw „Wodrolu”, bo w Gdańsku zapowiadało się dużo pracy, związanej z przygo-towaniami do rejestracji Związku. Trasa Białystok–Gdańsk miała być przez kilkamiesięcy moją trasą stałą, którą miałem przemierzać niezależnie od sytuacji, prak-tycznie raz w tygodniu. Wyjazd do Gdańska pociągiem nocnym zabierał ok. sześciugodzin. O piątej rano, pieszo przebywałem trasę z dworca do siedziby Związku. Ta-blica na budynku głosiła „Niezależne Związki Zawodowe”. Siedziba mieściła sięw szarym, zaadaptowanym naprędce budynku hotelu robotniczego. Na piętrach mie-ściły się agendy związkowe, a na parterze, w dawnej stołówce czy kawiarni – salanarad, z rzędami krzeseł i podestem ze stołami dla prezydium. Zasiadali w nimnajczęściej Wałęsa z Gwiazdą, czasem Lis i Walentynowicz oraz doradcy: tj. Ta-deusz Mazowiecki, Władysław Siła-Nowicki, czasem Jan Olszewski czy WiesławChrzanowski.

Dzień zaczął się od składania raportów z regionów. Wynikało z nich, że główneogniska strajkowe wygasły, jednak na terenie całego kraju wybuchały w różnychmiejscach strajki, zarówno płacowe, jak i związane z prześladowaniem członkówi przywódców zakładanego Związku. Strajkami płonęła cała Polska i relacje o nichbyły porażające. Przedstawiciel ze Stalowej Woli przyjechał pobity, i z interwencjąna południe wybierał się Andrzej Kołodziej, który pełnił rolę szefa Biura Interwencjiprzy MKZ-cie Gdańskim.

W Sieradzu powstały dwa MKZ-y, i przedstawiciel jednego z nich dowodził,że ten drugi został stworzony przez SB. Niejasna sytuacja panowała na Śląsku. Ów-czesny przewodniczący miał należeć do PZPR i wciąż utrzymywać dobre kontaktyz komitetem wojewódzkim. Niepewne było także to, czy Śląsk przystąpi do struk-tury ogólnopolskiej, czy też pójdzie własną drogą i zarejestruje się sam. Dotyczyłoto również Warszawy, której przedstawicieli nie było na zjeździe.

W całym kraju struktury Związku zwierały się z miejscową władzą, bojkotującąpodpisane Porozumienia. Powszechnie zastraszano ludzi wstępujących do Związku.Wyglądało tak, że wszelkie struktury w państwie uległy nagle degradacji i brak byłosiły zdolnej do uporządkowania najważniejszych w kraju spraw.

Przybywając tu ze spokojnego wciąż jeszcze Białegostoku miałem wrażenie,że przedstawiane relacje ukazują obraz zbliżającej się apokalipsy, bo nic nie wska-

Page 109: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 109

zywało na to, że w jakimś momencie władza na różnych szczeblach zaakceptujezmianę sytuacji, a raczej dążyć będzie do dalszej konfrontacji. Był jednak w tymwszystkim promyk nadziei. Bo oto większość spraw rozwiązywana była bez udziałuprzywódców związkowych, a przez zwykłych ludzi, którzy przybywali tu w różnymcelu, i przy okazji służyli zagubionym przyjezdnym z innych regionów bezintere-sownie radami, bo wszystko to zostało przerobione już tu, na Wybrzeżu, i należałoz tych doświadczeń skorzystać. Tu następowało też „ładowanie akumulatorów”, tu,na korytarzach, każdy mógł znaleźć sobie rozmówcę i doradcę, który podniósł gona duchu, pocieszył i natchnął wiarą i nadzieją, a jeśli byłaby taka potrzeba, to byłgotów ruszyć bezinteresownie z pomocą jako wolontariusz, choćby na drugi konieckraju. Sama ta atmosfera zazwyczaj pomagała, i po dniu pielgrzymowania po gwar-nych korytarzach, wszyscy, dotąd pełni zwątpienia, wracali niepokorni i odważniestawali na czele ludzi w swoich zakładach, wiedzieli, co mają mówić, co jest praw-dą, a co fałszem. Byli odmienieni. To była ta niezwykła moc miejsca, jakim byłoWolne Miasto Gdańsk.

Kwestią, która stanęła na zjeździe, było tworzenie niezależnych z nazwy związ-ków zawodowych przez partię. Do wybuchu strajków na Wybrzeżu, rolę centralizwiązków zawodowych pełniła Centralna Rada Związków Zawodowych (CRZZ).W jej skład formalnie wchodziły różne związki branżowe. Przynależność do tychzwiązków była obowiązkowa i każdemu z wypłaty obligatoryjnie odtrącano na tencel odpowiednią kwotę. Na czele CRZZ stał zawsze ktoś ze „spadów” z komitetucentralnego partii. Związki stały się przedłużeniem partii, jej ramieniem i służyłyjej celom. Każdy, kto wystąpił przeciw związkom, natychmiast miał do czynieniaz partią, był notowany przez SB i podlegał szykanom.

W wyniku Porozumień, w zakładach powstawały związki niezależne od partii,i to groziło CRZZ oraz wchodzącym w jej skład związkom branżowym śmierciąnaturalną – z braku członków. Aby zakłócić ten proces, partia nakazała występo-wanie związkom branżowym z CRZZ i tworzenie struktur niezależnych. W drugiejpołowie września 1980 r. powstały dziesiątki takich związków i wszystkie w swejnazwie miały „Niezależny i Samorządny”. Identyfikacja, kto jest kim, była niezwy-kle trudna, i ta partyjna manipulacja miałaby duże szanse powodzenia, gdyby naszzwiązek nie podjął odpowiednich kroków. Problem nazwy związku stanął więc jakojeden z pierwszych na tym posiedzeniu KKP. Wałęsa powiedział wówczas: „Podczasstrajku mieliśmy takie piękne hasło, które nas wszystkich łączyło. Ono brzmiało:SOLIDARNOŚĆ. Proponuję, aby taką nazwę przyjął nasz związek, a oni niechzwiązki partyjne sobie nazywają jak chcą”. Propozycję przyjęto przez aklamację.Ta decyzja utrąciła możliwość oszustwa, i dała organizacji nazwę, która obiegłaświat. Od tego momentu nikt nie mówił związki zawodowe tylko: „Solidarność!!!”A znak pisany był krojem czcionki, zwanym gdańskim.

Tego samego dnia powołano grupę statutową do opracowania statutu związkui wszedłem w jej skład. Projekt został przygotowany przez ekspertów związkowych,jednak wymagał analizy KKP. Choć taktyka nakazywała centralizację organizacji,statut umożliwiał tworzenie komisji branżowych, które w sytuacji konfrontacji z wła-dzą, mogły prowadzić własną politykę, i utrudniać tym podporządkowanie całegozwiązku centrali w Gdańsku. Jednak ograniczenie samoorganizowania się uznanezostało za bardziej szkodliwe od zagrożenia secesją lub samowolą branżowców.

Page 110: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

110 BERNARD BUJWICKI

Pod koniec dnia statut przekazano na forum całej KKP. Ostateczna redakcja nastą-piła rankiem następnego dnia. Wtedy to, po ostatecznym przegłosowaniu, projektzostał zaakceptowany, i w takiej formie później złożony do rejestracji w SądzieWojewódzkim w Warszawie. Statut miał być przedstawiony sądowi przez KomitetZałożycielski NSZZ „Solidarność”. Tymczasowe władze związku na szczeblu krajo-wym stanowił przewodniczący oraz KKP. Zakładając, że udział w pracach obu ciałbędzie pochłaniać dużą ilość czasu, podałem do Komitetu Założycielskiego Związ-ku siebie, natomiast do KKP – Michała Pietkiewicza. Jednak okazało się później,z jakiegoś powodu sąd ujednolicił oba ciała, i w dokumentach rejestracyjnych związ-ku występowaliśmy obaj – mimo, że Pietkiewicz pod dokumentami rejestracyjnymipodpisu nigdy nie złożył, jednak na każdym etapie rejestracji związku z RegionuBiałystok występowały dwie osoby – Michał Pietkiewicz i Bernard Bujwicki.

W przededniu podpisania statutu nocowaliśmy w Gdańsku, u emeryta, nieza-możnego, żyjącego samotnie człowieka, który bezinteresownie dał nam równieżpożywienie i wspaniałą, ciepłą atmosferę swojego domu. Wraz z Antonim Kopa-czewskim z Rzeszowa, doznaliśmy ogromnej życzliwości tego człowieka i szacunkudla nas, którzy poświęcaliśmy czas dla Sprawy. Ta życzliwość potem rozlała się nacały kraj i podobnych ludzi spotykałem także w Toruniu i Bydgoszczy, jak równieżna Śląsku, zawsze, gdy przybywałem tam w sprawie „Solidarności”. Takie poczu-cie jedności i bezinteresowności pojawiło się dotąd tylko w przypadku wizyty OjcaŚwiętego i przyjmowania pielgrzymek idących z różnych stron do Częstochowy.

Parafowanie statutu oraz wniosku rejestracyjnego do sądu odbyło się w salinarad w niezwykłej ciszy i skupieniu. Osoba wyczytywana podchodziła do stołui składała podpisy na kolejnych dokumentach. Czuliśmy doniosłość chwili i byliśmypewni, że oto przekroczyliśmy próg Nieznanego, po czym nic już nie będzie takie,jak było, że może ono zakończyć się wielką radością, a być może cierpieniem, przezjakie przechodziły miliony Polaków przed nami. Gdy wyszliśmy stamtąd na obiaddo pobliskiego baru, ta atmosfera przeniosła się za nami. Było też jeszcze jednouczucie, uczucie braterstwa z każdym, kto w tym akcie uczestniczył – niezależnie,czy jego wypowiedzi jeszcze sprzed chwili trafiły nam do przekonania, czy teżnie. Jeszcze tego dnia ruszyliśmy pociągiem pospiesznym do Warszawy. Wybórtego środka transportu podyktowany był sprawą bezpieczeństwa, bo wszyscy bylizgodni, co do jednego – inny środek nie gwarantował skutecznego dotarcia do celu.

W Warszawie przywitała nas nieliczna grupa i tego dnia jeszcze nieliczneokrzyki poparcia. Ale Warszawa już żyła tym wydarzeniem. W hotelu przyjmowa-no nas z honorami i wielkim szacunkiem. Wieczorem Wolna Europa informowałabez przerwy o przybyciu KKP do Warszawy, celem złożenia statutu w sądzie dlazarejestrowania Związku. Od południa poprzedniego dnia nie był to już bezimiennyzwiązek zawodowy, ale narodowe powstanie zwane „Solidarnością”. Już następnegodnia, gdy autokar podjechał pod budynek Sądu Wojewódzkiego, tłumy stojące nawielkich schodach i chodnikach skandowały: Solidarność!!! Solidarność!!! Solidar-ność!!! Wałęsa!!!

Wcześniej KKP z doradcami odbyła naradę w siedzibie Klubu Inteligencji Ka-tolickiej. Po raz pierwszy w jej składzie uczestniczył przedstawiciel Mazowsza, któreweszło w skład „Solidarności”. Ten dzień był niezwykle bogaty w wydarzenia, pod-niosłe i wyjątkowe. Uświadamiały one w pełni, że uczestniczę w przedsięwzięciu,

Page 111: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 111

będącym próbą odwrócenia powojennej historii Polski, wydarzeniu nieporównywal-nym do żadnego, jakie miało miejsce za mojego życia. Euforia tłumów i poje-dynczych ludzi była oznaką ogromnej nadziei, jaką ono niosło. Na nim ogromnaczęść Polaków zawiesiła swoje osobiste życie i całego Narodu, dzień dzisiejszyi przyszłość. Bo związek „Solidarność” był już nie tylko bezpośrednim kontynu-atorem Komitetów Strajkowych, zawiązywanych w całym kraju w drugiej połowieroku 1980. Chciał czy nie, musiał być spadkobiercą całej spuścizny historycznej,wielkiej chwały i zwycięstw, strasznych klęsk i martyrologii, wiary ojców i całe-go dorobku Narodu. To wszystko wyczytać można było z oczu i serc tych tysięcyPolaków, uczestniczących w niezliczonych spotkaniach w tamtych dniach posierp-niowych.

Z tą refleksją wsiadałem do pociągu jadącego do Białegostoku, pełen nadziei,daleki od spraw codziennych, ale niezwykle zmęczony, bo stawałem do spraw nie-zwykłych, jako człowiek nie mający o nich zielonego pojęcia, niezwykle słaby wo-bec ich ogromu. Nigdy dotąd nie myślałem o ogromie wyzwań, jakie stawały przedemną. Teraz czułem, że mogą one być ponad moje siły. Bo jakże byłem niekompetent-ny! Z zazdrością i ogromnym zdumieniem słuchałem prostych ludzi, nie mającychdyplomów szkół wyższych, być może nawet ukończenia szkoły średniej, jak suw-nicowa Ania Walentynowicz, jak Andrzej Kołodziej, jak ten niesamowity LechuWałęsa. Jak wielu innych, których spotkałem. Byłem przygnieciony ich wypowie-dziami, dojrzałością tych wypowiedzi, niezwykłą wiedzą i sposobem wypowiadaniamyśli. W niczym im nie dorównywałem, chociaż miałem dyplom inżyniera, i nale-żałem w środowisku do osób posiadających odpowiednio duży zasób wiedzy. Byłoto jeszcze jedno odkrycie, którego dokonałem już w czasie pierwszej wyprawy doGdańska.

Gdy tak rozmyślałem samotnie, drzwi przedziału otworzyły się, i wszedł ksiądzw podeszłym wieku. Odpowiedziałem na jego „Pochwalony”, i to dało mu pewność,że może ze mną podjąć otwartą dyskusję na aktualne tematy. Przedstawił się: – Je-stem Pietkun – powiedział. Choć osobiście nie znałem go, wiedziałem, kim jest, bonależał do grona przyjaciół rodziny mojego stryja, Józefa Bujwickiego. Rezydowałw kościele św. Rocha w Białymstoku i miał zakaz głoszenia kazań. „Osiągnął” to zaBieruta, ale rozciągnął ten zakaz także Gomułka, bo jakoś tak się zdarzyło, że zacnykapłan od początku znalazł w nim gnoma, a nie uczciwego Polaka, i jak się okazało,miał rację. Gierek tę decyzję tylko przyklepał, tak, że ks. Pietkun był pod ciągłymnadzorem bezpieki, i dla „bezpieczeństwa kościoła” nie występował publicznie. Toz kolei jeszcze bardziej pchnęło go w stronę polityki i teraz, gdy przedstawiłemsię, kim jestem i jaką rolę pełnię, ucieszył się niezwykle, i natychmiast przystą-pił do uświadomienia mi sytuacji Polski na arenie międzynarodowej i nastawie-nia sowietów. Słuchałem wręcz z niedowierzaniem jego szczegółowych informacjio dyslokacji sowieckich dywizji na granicy z Polską i o tym, że od kilku tygodnijuż śpią, nie zdejmując butów, przygotowani na przekroczenie naszej wschodniejgranicy. Od zachodu dreptali w oczekiwaniu na sygnał enerdowcy, a Czesi, ponoćchętni byli wziąć na nas odwet za naszą pomoc w stłumieniu Praskiej Wiosny. Tyl-ko Rumuni zachowywali się niezależnie i mężnie stawiali opór naciskom „bratnich”krajów socjalistycznych. Jeśli nawet miało to być prawdą tylko w połowie, to in-formacje ks. Pietkuna były przygnębiające. Ich potwierdzenie, ze zgrozą, znalazłem

Page 112: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

112 BERNARD BUJWICKI

w listopadzie, gdy objeżdżałem północne budowy, i zahaczyłem o kilka zakładówpegeerowskich w rejonie Gołdapi. By uniknąć reakcji polskich wojsk na sowieckieuderzenia, rozlokowano czołgi i transportery z miejscowych jednostek wojskowychna terenie tych zakładów, a nieliczni i nieuzbrojeni żołnierze chronili się po kotłow-niach, znajdując tam ciepło. Oznaczało to również, że dowództwo polskie z gen.Jaruzelskim na czele, nie zakładało jakiegokolwiek oporu w wypadku inwazji. Takiedziałanie było otwartym zaproszeniem dla sowietów. Dziś wiemy, że mimo podjętejdecyzji o inwazji na Polskę, nie doszło do jej realizacji dzięki postawie USA i prezy-dentów Cartera, a następnie Reagana, którzy, na podstawie precyzyjnych informacjiotrzymywanych od pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, mającego doskonały wglądw wojenne plany sowieckie, wiedzieli o ustalonym na dzień 8 grudnia 1980 r. ter-minie inwazji na Polskę. Ta informacja, w ograniczonym zakresie, dotarła także donas. Wiedzieliśmy, że jesteśmy zagrożeni, i winniśmy się schronić w tym dniu, byuniknąć natychmiastowego aresztowania. Nie wiedzieliśmy jednak, że zagrożeniembędą sowieci, a przecież to wymagałoby działań zupełnie innych.

Wówczas to, jakby w ramach „próby” przed stanem wojennym, schronieniaudzielili nam księża. Na polowym łóżku spałem tamtej nocy w gościnie u księżyJerzego Gisztarowicza, Stanisława Szczepury i Czesława Bułkowskiego. Wiedzia-łem też wówczas, że nie mogę liczyć, na sąsiadów, bo gdy poprosiłem jednegoz nich, by swoim samochodem podwiózł mnie w pobliże miejsca ukrycia, odmówił,choć w rozmowach deklarował swoją niechęć do komunistów i poparcie dla spra-wy „Solidarności”. Muszę jednocześnie z przykrością przyznać, że prawie wszyscylokatorzy domu, w którym wówczas mieszkałem, prezentowali podobną postawę,a niektórzy wręcz opowiadali się za utrzymaniem dominacji sowieckiej. Także w nocwprowadzenia stanu wojennego, gdy siekierami rąbano drzwi naszego domu, nieznalazł się nikt z sąsiedztwa, kto choćby zapytał: Dlaczego? Albo pomógł żonieuporać się z problemami, przed którymi staje matka, gdy głowa rodziny zostajepojmana w nocnej brance.

Z księdzem Pietkunem rozstałem się, i było to nasze jedyne spotkanie, choćzostał on po pewnym czasie kapelanem białostockiej „Solidarności”. Najpierw by-łem ciągle w rozjazdach, potem uniemożliwiała spotkanie moja sytuacja, wreszciejego śmierć definitywnie przekreśliła taką możliwość. Muszę jednocześnie przy-znać, że jego informacje, choć prawdziwe, nie oddziaływały na mnie zbyt długo.Po przyjeździe do Białegostoku wpadłem w wir pracy, zapominając o zagroże-niu. To szaleństwo zapominania zagrożeń jest czasami cechą niezwykle cenną, bodziałanie w ciągłym strachu może paraliżować myślenie i inicjatywę, uniemożliwiaćpodejmowanie decyzji. Okazało się, że w tym okresie historycznym, szaleństwo byłona końcowym etapie premiowane wysoką wygraną, której nawet nie oczekiwaliśmy.Tak więc nikt nas za nie zbytnio nie osądzał, jako że zwycięzców się nie sądzi.

Wróciłem z Warszawy i rano już znów podejmowałem obowiązki zawodowe.Musiałem pracować, bo należało utrzymać rodzinę, a środki zebrane przez kolegóww pracy, zostały przeznaczone w części na wsparcie MKZ-u Gdańskiego, a resztęwyczerpał swym wyjazdem Radecki.

Nasza grupa w zakładzie liczyła nieco ponad dwadzieścia osób, i rokowaniana jej rozwój były dość odległe, bo ludzie traktowali ten związek wciąż jako cośtymczasowego i niepewnego. Inną kwestią, odstraszającą znaczną część osób, były

Page 113: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 113

zasady, jakie wprowadziliśmy w firmie. Obowiązywał ścisły zakaz picia alkoholupodczas pracy oraz na terenie zakładu, co było działaniem wywracającym dotych-czasowe obyczaje. Wymusiliśmy na dyrekcji jego egzekwowanie w całej firmie.Uznaliśmy bowiem, że tolerowanie dotychczasowego stanu byłoby zaprzeczeniemidei „Solidarności”, której jednym z czołowych celów było odbudowa moralna Na-rodu. Sam pomysł był rodem ze strajków sierpniowych, które próbowano gasić róż-nymi sposobami, w tym poprzez dyskredytowanie strajkujących i ich przywódcówprzez dyskretne dostarczanie wódki strajkującym, a następnie ukazywanie ich jakopijaczków. By temu zapobiec, obowiązywał ścisły zakaz picia alkoholu, a każdy,kto go złamał, był wyrzucany za bramę.

Fakt, że walkę z alkoholizmem i jego pochodnymi w pracy umieściliśmy wśródnaszych najważniejszych haseł, przysparzał nam, owszem, sympatii, szczególniewśród kobiet, z drugiej strony wzbudzał uśmiechy, bo dotychczas sami nie należeli-śmy do świętych. Ale „Solidarność” wiele w tej kwestii w nas zmieniła. Chcieliśmybyć innymi ludźmi i nakłanialiśmy do tego pozostałych. Nawet dyrekcja, nie zawszenam chętna, musiała przyznać, że te działania prowadzą do naprawy w firmie, i ofi-cjalnie je pochwalała. Nieoficjalnie jednak naszą postawę przyjmowano jako działa-nie taktyczne i niezbyt szczere. Jednak wieść o tym szła i bulwersowała wielu, nietylko naszą załogę, dyskutowano o tym w innych przedsiębiorstwach. Nie było teżfunduszy związkowych na finansowanie mojej działalności, bo grupa tworząca „So-lidarność” w zakładzie, oprócz mnie, należała raczej do mniej zarabiających. Z tegopowodu, wszystkie koszty działalności w tym okresie pokrywałem z własnych fun-duszy tak, że oszczędności zebrane przed osiemdziesiątym rokiem wystarczyły nasfinansowanie wyjazdów, związanych z rejestracją związku i rozmowami z rządem.Od tego momentu czerpałem fundusze z pensji w przedsiębiorstwie, która nie byłanajwyższa, bo moje dochody poprzednio wiązały się z wykonywaniem projektów,z których uzyskiwałem zarówno pensję zasadniczą, jak i dochody dodatkowe. Wrazz zaangażowaniem się w „Solidarność”, dochody te urwały się. Ponadto poniosłemdotkliwe straty w związku ze zniszczeniem „malucha”, co znacząco uszczupliłomoje oszczędności. Gdy wróciłem wieczorem z delegacji i pobytu na budowach doBiałegostoku, samochodu nie było na parkingu pod bramą przedsiębiorstwa, gdziego zostawiłem. W poszukiwaniu dotarłem do kępy drzew, rosnącej przy polnej dro-dze, odchodzącej od ul. Elewatorskiej w stronę Krupnik. Stał tam w krzakach, jaksierota, mocno zdezelowany, i choć nic w nim nie zginęło, wiele elementów nienadawało się do użytku, włącznie z oponami. Było jasne, że, niezależnie od tego,kto to zrobił, zrobił to z nadania bezpieki. Choć koledzy wspierali mnie, dostarcza-jąc części zamienne, a niektórzy z nich pracowali przy naprawie jako mechanicy,koszty, które poniosłem, były znaczące, bo ubezpieczenie nie obejmowało naprawy.Winnych też nie było, a milicjanci z posterunku w Starosielcach, wiedząc, z kimmają do czynienia, nawet nie pofatygowali się, by obejrzeć ślady przestępstwa.Ostrzeżenie było, a reszta, jak kamień w wodę.

Ks. Jerzy Gisztarowicz był jednym z pierwszych w Białymstoku organizatorówspotkań historycznych i politycznych, i to znacznie przed wybuchem „Solidarno-ści”. Pełnił przy kościele św. Rocha rolę duszpasterza akademickiego, a do swojejdyspozycji miał Kaplicę Akademicką, usytuowaną w wieży kościoła. Prócz funkcjimodlitewnej, Kaplica pełniła również funkcje edukacyjne. Mieściła się tam nieza-

Page 114: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

114 BERNARD BUJWICKI

leżna biblioteczka historyczna, zawierająca praktycznie wszystkie pozycje, wydanepoza cenzurą. Były tam „Zeszyty Historyczne” paryskiej „Kultury”, gazetki nie-zależnych ruchów działających na terenie kraju, a zakazanych i ściganych przezbezpiekę. W Kaplicy, chwilę po nabożeństwie, odbywały się spotkania formacyjnedla młodzieży, a bardzo często także kursy i wykłady historyczne, prowadzone za-zwyczaj przez osoby zapraszane z ośrodków niezależnych spoza Białegostoku. Gdy„Solidarność” uczyniła takie działania jawnymi, ks. Jerzy przeniósł swoją „akademięhistoryczną” do większych sal, np. Urzędu Wojewódzkiego lub auli uczelnianych.Tu ludzie dowiadywali się prawdy o Katyniu, o wojnie 1920 r. z bolszewikami,o wielkich Polakach, wcześniej wykreślonych z pamięci Narodu przez komunistów.Tak, jak w okresie tworzenia, tak i potem, w okresie stanu wojennego, ks. Jerzy byłaktywny i niezwykle pomocny w wielu działaniach „Solidarności”, aż do wyjazduna placówkę w Bielefeld w Niemczech, do pracy wśród Polonii. Ten wyjazd byłzapewne wymuszony przez komunistów, bo to najprostszy i „czysty” sposób pozby-cia się z miasta tak niewygodnej osoby. Wraz z jego wyjazdem, urwały się mszekatyńskie, i odprawiane w rocznicę bitwy pod Monte Casino, wypełniające w sta-nie wojennym zawsze cały kościół św. Rocha. Bez niego, i jego wsparcia, nie miałyjuż także większych szans na zaistnienie różnorodne wystawy – fotograficzne czymalarskie, organizowane w sali „Betanii” lub bezpośrednio w kościele, w kaplicyśw. Rocha. Bo to wszystko działo się pod skrzydłami ks. Jerzego Gisztarowicza.Jego mieszkanie przy parafii było niewielką galerią, a zarazem biblioteczką, poświę-coną Piłsudskiemu. I choć ksiądz prałat Maziewski, proboszcz parafii, miał poglądyściśle endeckie, wybaczał podopiecznemu jego własną drogę i rzadko ingerowałw program pracy z młodzieżą, realizowany przez duszpasterza. W tym mieszkaniuks. Jerzy zorganizował też swoisty klub dyskusyjny, serwował w trakcie spotkańdoskonałą kawę, rarytas na ówczesne, zgrzebne czasy. Należałem do grona osób,które pijały kawę z ks. Jerzym.

On to, w niedzielę po moim powrocie z Warszawy, zorganizował pierwsze spo-tkanie, na którym wystąpiłem publicznie wobec zgromadzonych w Kaplicy Akade-mickiej studentów białostockich, i mówiłem im o „Solidarności”. Był koniec wrze-śnia 1980 r. i upłynęły niecałe cztery tygodnie od dnia rozpoczęcia mojej działalno-ści. Dziś już nie pamiętam tego, co wówczas mówiłem, a wspominam to wydarzeniedlatego, by uświadomić tempo, jakiego wymagała nasza własna edukacja. Być możenie byłem porywającym mówcą, ale sam fakt, że jako jedyny z Białegostoku brałembezpośrednio udział w tych historycznych wydarzeniach, że byłem w ich centrum,wystarczył.

Na następne posiedzenie KKP pojechał Michał Pietkiewicz. Po powrocie cieszyłsię tym wyjazdem, lecz dał do zrozumienia, że jest to dla niego bardzo męczącei potem już nie przejawiał ochoty na dalsze. Wyjazdy jednodniowe wiązały sięz dwiema nieprzespanymi nocami i ciężko przepracowanym dniem, i łączyły sięz niezwykłym stresem. Z tego powodu większość z nas, biorących udział w posie-dzeniach KKP, i jednocześnie pracujących zawodowo, po miesiącu wyglądała jakwidma snujące się przypadkiem po ziemi, i w krótkim czasie identycznie wyglą-dałem też ja. Pietkiewicz doświadczył tego, i musiał przez kilka dni odpoczywać,bo jego organizm nie był w stanie znieść takiego wysiłku. Jasne więc było, że jakoznacznie młodszy, musiałem ten obowiązek wziąć na siebie. Być może powodem

Page 115: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 115

niechęci Pietkiewicza były też względy finansowe, bo mimo sprawowanej funkcjikierowniczej, był raczej mniej zasobny w finanse ode mnie.

Nasze działania na terenie Białegostoku zaczęły z wolna przynosić efekty.Do MKZ-u zgłosiły się pierwsze zakłady, a były to: „Biawar” oraz CPN. Ich akcesbył wynikiem kampanii ulotkowej oraz rozchodzącej się powoli informacji szeptanej,a także kontaktom telefonicznym Michała Pietkiewicza. Nie był to sukces oszałamia-jący, ale pierwsze owoce na młodym drzewku zawsze ogrodnika cieszą najbardziej.Mimo niezbyt dużej liczby członków, działaliśmy również w naszym przedsiębior-stwie. Zasadniczym problemem, jaki stał przed nami, było wypracowanie taktykidziałania związku w zakładzie. To nic, że wszyscy mówiliśmy, że „Solidarność”nie będzie zajmowała się „zakupami pietruszki” swoim członkom, jak to czyni-ły CRZZ-y. Kwestią podstawową było ustalenie zasad współistnienia, a w dłuższejperspektywie – zasad współpracy między dyrekcją, a organizacjami związkowy-mi w zakładzie, jeśli będzie ich więcej niż jedna. Wszyscy znali usytuowanie orazsposób działania związków CRZZ-towskich, i wiedza ta była w pewnym sensie prze-kleństwem, bo później, w wirze różnorodnych spraw oraz stosowanej przez partiętaktyki, w wielu przypadkach organizacje zakładowe wpadały w koleiny, wyżłobio-ne przez lata istnienia tamtych związków. Wiadomo było, że „Solidarność” powinnabyć zupełnie inna niż związki CRZZ, jednak nikt na razie nie wiedział, na czym mapolegać różnica. Należało ustalić zasady działania tej organizacji, by nie wskoczyłana tory, którymi poruszały się związki komunistyczne. Nigdy nie zastanawiałem się,jak tamten związek działał, bo też mnie to zupełnie nie interesowało. Jednak za-równo działania dyrekcji, jak i organizacji partyjnej, odkrywały naszą słabość w tejdziedzinie, i w przypadku popełnienia błędu, mogło dojść do takiego usytuowanianas w strukturze zakładu, że nastąpiłaby bardzo szybka kompromitacja „Solidarno-ści”. Znalezienie odpowiedniej taktyki działania było sprawą niezwykle pilną. By-ło też jasne, że skuteczna taktyka spowoduje przejście wielu osób na naszą stronęi osłabienie związków, które już w tamtym czasie przekształcały się w związki bran-żowe. Pod wpływem powstania „Solidarności” w zakładzie, tamten związek jakbyzamarł, a oczy wszystkich zwróciły się w naszą stronę z oczekiwaniem na nasz ruch.

Jednym z pierwszych naszych kroków było żądanie wstrzymania potrącaniaskładek członkowskich z naszych pensji na rzecz tamtego związku oraz żądanie po-działu posiadanych funduszy, proporcjonalnie do ilości członków. Przy okazji okaza-ło się też, że wszystkim nam potrącano z pensji składki na Towarzystwo PrzyjaźniPolsko-Radzieckiej (TPPR), co spowodowało niesamowitą zawieruchę i ostatecz-nie likwidację Towarzystwa w naszym zakładzie. Krokiem następnym było żądaniejawności decyzji podejmowanych przez zarząd, a w szczególności wysokości przy-znawanych podwyżek, premii i innych świadczeń materialnych, poprzez ogłaszanietych informacji na tablicy ogłoszeń. Zostało też ustalone z dyrekcją, że o ile związekw tej sprawie nie wniesie w ciągu czternastu dni zastrzeżenia, jej decyzja mogłabyć realizowana, i nie pociągała za sobą możliwości powstania konfliktu międzyzwiązkiem, a dyrekcją. Jednocześnie w tym okresie do związku mogły wpływaćzastrzeżenia i uwagi jego członków, i były one jedną z podstaw do występowa-nia z interwencją. W żadnej sprawie związek nie brał na siebie roli decydującegow sprawach zarządzania zakładem, bo rolę tę pełniła dyrekcja. Związek pozostawiłsobie jedynie funkcję kontrolną. Takie ustawienie sprawy było rewolucją i zmieniało

Page 116: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

116 BERNARD BUJWICKI

usytuowanie związków zawodowych w zakładzie. Docelowo ta pozycja „Solidarno-ści” została zaakceptowana przez dyrekcję, bo w tamtym czasie zmiany następowałybardzo szybko i państwo komunistyczne nie regulowało w żaden sposób tej kwestii,także z racji tej, że „Solidarność”, w jego mniemaniu, miała być efemerydą.

Okazało się też później, że po przeanalizowaniu konsekwencji tego stanu, dy-rektor „Wodrolu” opowiedział się za funkcjonowaniem w zakładzie jednego związ-ku, choćby miał nim być związek „Solidarność”, a związki branżowe miały uleclikwidacji. To stanowisko, choć korzystne, miało na celu wyłącznie ułatwienie zarzą-dzania firmą, i nie miało nic wspólnego z poparciem idei „Solidarności”, jako orężawalki przeciwko komunie i sowietom. Ale to stanowisko zarządu zostało zrealizo-wane, i na kilka miesięcy przed stanem wojennym doszło do tego, że w zakładziedziałał tylko jeden związek, i był nim związek „Solidarność”, a nieliczni, w tymsekretarz partii, byli „bezzwiązkowi”. Należy też przyznać, że współpraca z zarzą-dem, jak na tamte burzliwe czasy, przebiegała bez większych napięć. Usytuowaniezwiązku w zakładzie znacznie ograniczyło możliwości nagradzania „pod stołem”wybranych pracowników – choćby i było słuszne. Przypadło też do gustu większościpracowników i zostało przez nich zaakceptowane. Wraz z wymogami postawionyminaszym członkom, wpłynęło także korzystnie na sytuację firmy i pozwoliło przejśćokres zmian bez poważniejszych wstrząsów.

Przeprowadzone z naszej inicjatywy zmiany w zakładzie, oraz fakt, że pora-dziliśmy z tym niezbyt boleśnie, był zasługą nie tylko naszą, ale i dyrektora zakła-du – niezależnie od intencji, jakimi się kierował. Bo też „Wodrol” był zakłademw pewnym sensie wyjątkowym. Późniejszy I sekretarz KW PZPR w Białymsto-ku Włodzimierz Kołodziejuk był blisko związany z Piotrem Malcem – dyrektorem„Wodrolu”, i prowadzona u nas polityka mogła być w jakimś sensie wyjątkową.Bo też nie wszędzie wprowadzenie „Solidarności” do zakładów przebiegało po-dobnie. W fazie początkowej, znalezienie miejsca dla nowego związku w wieluzakładach było przyczyną większości konfliktów. W przypadku dużych zakładówprzemysłowych, w których dyrektor był „bogiem i carem”, a przy tym osobą nie-reformowalną z przyczyn osobistych lub politycznych, konflikty te przenosiły sięz terenu zakładów na cały Region, a niekiedy wymagały działań znacznie szerszychi interwencji na szczeblu rządowym. To, co stało się w przedsiębiorstwie „Wodrol”w Białymstoku, było świadomą rezygnacją dyrekcji zakładu z części uprawnień,a zarazem przywilejów, które dawała mu komunistyczna władza. W tamtych cza-sach każda firma stanowiła cząstkę strategii politycznej, wpisanej w państwowyplan, wiec nasze działanie oznaczało przejęcie częściowej kontroli nad państwemi wstrzymanie rabunkowej eksploatacji zasobów kraju. Dlatego wówczas miało tosens głęboki.

Powstanie ogólnopolskiej organizacji, będącej w zdecydowanej opozycji wo-bec władzy nadzorowanej z zewnątrz, i realizującej cele sowieckiego mocarstwa,musiało prowadzić w efekcie do zderzenia. Problem polegał na tym, że mocarstwoto było w ciągłym natarciu, i dążyło do zawładnięcia światem, kosztem narodówjuż podporządkowanych. Oznaczało to, że tzw. kraje bratnie, albo inaczej „obozusocjalistycznego”, miały narzucony asortyment produkcji, który miał być dostarcza-ny na cele imperium. Nazywało się to enigmatycznie socjalistycznym podziałempracy wewnątrz obozu. I tak np. nam w udziale przypadła produkcja obuwia, żyw-

Page 117: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 117

ności, tkanin, statków itd. Oczywiście nie jestem pewien, że tylko nam, jednakobserwując naszą produkcję tamtych lat, takie stwierdzenie nasuwa się samo. Nieoznaczało to wcale, że w zakresie tych produktów miały być w pierwszym rzędziezabezpieczone potrzeby kraju. Absolutnie nie. Mieliśmy w zakresie swego asorty-mentu dostarczyć na rzecz imperium odpowiednią ilość butów, tkanin, mięsa itd.Dopiero po wywiązaniu się z zobowiązań wobec imperium, mogliśmy pozostałośćprzeznaczyć na własny rynek. W sytuacji PRL-u lat osiemdziesiątych i załamaniasię gospodarki, stało się tak, iż mimo naszego potencjału produkcyjnego, brakowałona rynku nie tylko żywności, ale także obuwia, nie mówiąc o innych produktach,które były naszą specjalnością. „Solidarność” od pierwszej chwili poczyniła kroki,mające na celu zbilansowanie produkcji i zmianę parytetów, poprzez naciski na wła-dzę i zmuszanie jej do zaopatrywania w pierwszym rzędzie rynku krajowego. Zeswego podwórka pamiętam historię Zakładów Obuwniczych w Siemiatyczach, którew ramach podziału, dostarczały obuwie na Kubę, za które Polska nie dostawała zła-manego szeląga. A działo się to w sytuacji, gdy u nas panował permanentny brakobuwia i sklepy świeciły pustkami. „Solidarność” w portach blokowała załadunekżywności na statki płynące do „dziwnych” państw, w których mocarstwo wspiera-ło „walki narodowowyzwoleńcze” (czytaj: podbijało odległe krainy). A to przecieżbył tylko początek tego, co nieuchronnie nastąpiłoby w przypadku trwałego istnienia„Solidarności”. To istnienie oznaczało więc zerwanie jednego z największych ogniww całej strukturze „socjalistycznego podziału pracy” i konieczność obarczenia kogośinnego obowiązkiem świadczenia należności. Było to zapewne jedną z przyczyn,dla których większość bratnich krajów niosła ochoczo „braterską pomoc”, gdy tylkopojawiało się coś w rodzaju „Praskiej Wiosny”. Wbrew pozorom, było w tym wielepragmatyzmu.

Realizacja podpisanych przez strajkujących i komunistyczne władze Porozu-mień, przebiegała niezwykle opornie, i to nie z winy „Solidarności”, bo związek niedysponował odpowiednimi ku temu narzędziami, ale z winy władzy. Mimo upływuczasu, zrealizowany został jedynie postulat niedzielnej mszy w radiu. Zaraz okazałosię też, że władza nie zamierza uznać samorządności powstających związków. Byłoto powodem ogólnopolskiego, godzinnego strajku ostrzegawczego.

Rozprawa rejestracyjna NSZZ Solidarność odbyła się 24 października i po-przedzona została spotkaniem KKP w warszawskiej siedzibie KIK-u. Nastroje byłydość dobre i brakowało przecieków, świadczących o negatywnej decyzji sądu. O iledobrze pamiętam, tak jak poprzednio, tak i tym razem do Sądu Wojewódzkie-go podjechaliśmy autokarem, i oczekiwał tam pokaźny tłum, wiwatujący na cześć„Solidarności” i Wałęsy. Sala, w której odbywała się rejestracja, nie była wielka,i mieściła przede wszystkim członków KKP, doradców oraz nielicznych dziennika-rzy. Z ramienia KKP występowali mecenasi Olszewski oraz Chrzanowski. Rozpra-wa nie trwała długo i składała się z dwóch części, rozdzielonych z koniecznościprzerwą, zarządzoną przez rozpatrującego sprawę rejestracji „sędziego” Kościel-niaka. Wynikła ona stąd, że po słowach Kościelniaka: „Sąd postanawia zarejestro-wać Niezależny Samorządny Związek Zawodowy »Solidarność«”, wybuchł na salitumult, co spowodowało widoczne zaognienie na twarzy Kościelniaka, po czymogłosił on kilkunastominutową przerwę. W jej trakcie informacja została przeka-zana na zewnątrz, co spowodowało wybuch radości wśród tłumów zgromadzonych

Page 118: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

118 BERNARD BUJWICKI

pod budynkiem sądu. Na sali Bronikowski, redaktor dziennika telewizyjnego, jed-nego z dwóch programów telewizyjnych na terenie kraju – najbardziej wówczasoglądanej audycji telewizyjnej, zwrócił się o wypowiedź przed kamerą do MarianaJurczyka, przewodniczącego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, a potemszczecińskiego MKZ-u: „Czy może pan powiedzieć, jakie są pańskie odczucia, pa-nie przewodniczący, w związku z uzyskaną rejestracją Solidarności?” Oczywiste, żew tym stanie wiedzy, wypowiedź Jurczyka była entuzjastyczna. W grupie osób to-warzyszącej Jurczykowi byłem także i ja, i wszyscy podzielaliśmy podobnie radośćz decyzji. Otrzeźwienie jednak nadeszło wraz z zakończeniem przerwy i wejściemna salę Kościelniaka. Oznajmił on dalej, że owszem, dokonał rejestracji związku,jednak do statutu wpisał dodatkowo deklarację, że związek uznaje kierowniczą rolęPZPR w państwie. Znów powstał na sali tumult, tym razem nieprzyjazny dla decyzjiKościelniaka, który był powolnym narzędziem partii i uczynił to, co mu zaleciła.Gdy sędzia Kościelniak odczytał do końca orzeczenie, – oburzony na naszą reakcję– opuścił salę, przypomnieliśmy sobie wywiad Jurczyka udzielony Bronikowskie-mu, i byliśmy pewni, że zostanie on nadany w telewizji, bo Bronikowski zapewnebył poinformowany o takim zakończeniu i starał się wywiad przeprowadzić tak,by orzeczenie zostało ocenione pozytywnie przez przywódców związku, a do nichniewątpliwie należał Jurczyk. I to miałoby być pokazane światu. Było to klasycz-ne posunięcie większości komunistycznych środków masowego przekazu, a w tym– przede wszystkim – ówczesnej telewizji. Skoczyliśmy więc do Bronikowskiegoi zażądaliśmy zniszczenia materiału, grożąc mu wręcz linczem. Był wystraszony,i gdy uświadomiliśmy mu, że będzie z tego powodu ścigany do końca swoich dni,widząc gwałtowność naszej reakcji, zrozumiał, że ten „numer” mógłby oznaczaćdla niego rzeczywiście tragiczny finał. Przysiągł, że nie ujawni filmu, i choć nie dokońca wierzyliśmy mu – słowa dotrzymał.

Gdy opuszczaliśmy budynek sądu, nieświadome sytuacji tłumy wciąż wiwato-wały, i trudno było zrozumieć ludziom nasze minorowe nastroje. Wałęsa próbowałwyjaśnić sytuację, jednak nie było sposobu, by informacja dotarła do wszystkich.Tak to zostało otwarte nowe pole konfliktu „Solidarności” z władzą komunistyczną,zwane przez historyków kryzysem rejestracyjnym związku, a przez nas wówczaspotocznie – próbą „zamontowania związkowi kierownicy”.

Działania naszego MKZ-u powodowały, że coraz częściej z Pietkiewiczem kon-taktowali się przedstawiciele większych zakładów oraz szkoły wyższe. Na początkupaździernika w białostockich „Uchwytach” zakończył się strajk płacowy. „Uchwyty”były jednym z największych zakładów białostockich, prestiżowym i światłym, jak naowe czasy, m.in. z racji przewagi mężczyzn i częstych kontaktów z kontrahentamizagranicznymi. Tutaj też znajdowały swoje odbicie wszelkie wystąpienia robotniczew kraju i szły za tym prześladowania ze strony władzy. Komitet Strajkowy, zwy-czajem innych w kraju nie rozwiązał się, i zastanawiał się nad przyłączeniem siędo „Solidarności”. Na jego zaproszenie, udaliśmy się z Pietkiewiczem do zakładui podczas rozmów okazało się, że osobą, która bezdyskusyjnie opowiada się za ta-ką opcją, jest inżynier Stanisław Marczuk. Pozostali byli pełni obaw i wątpliwościi ostatecznie postanowili, że udadzą się ze mną do Gdańska, gdzie miało odbyćsię kolejne posiedzenie KKP. Mieli tam wykonać rozeznanie. Chyba Jan Wołow-ski zakładał też, że przeprowadzi rozmowy z Kuroniem, który wówczas ukazywany

Page 119: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 119

był przez środki przekazu jako osoba wielce kontrowersyjna, szkodząca związkowipoprzez upolitycznienie go i łączona we wszystkim z „Solidarnością”, choć tak niebyło. Ze spokojem utwierdziłem ich w prawidłowości decyzji, bo wiedziałem do-skonale, że sama wizyta wystarczy im do podjęcia decyzji, o jaką nam chodziło.Wiedziałem, że sama atmosfera uleczy ich z wątpliwości.

Delegacja „Uchwytów” jechała samochodem „Nysa” i miałem zabrać się wrazz nimi do Gdańska. Wraz z nami miał jechać dr Tadeusz Waśniewski z PolitechnikiBiałostockiej, jednak w ostatniej chwili powiadomił Pietkiewicza o zmianie swojejdecyzji. Jego wyjazd miał także poprzedzić przystąpienie Politechniki do MKZ-u.W niedzielne popołudnie Pietkiewicz powiadomił mnie, że zgłosił się do niego nieja-ki Feliks Gołębiewski z „Biazetu”, i w trakcie wielkiej awantury, jaką zrobił, poinfor-mował, że „Biazet” jest w „Solidarności” od września, że zarejestrował się w Gdań-sku, i co mu jakieś „Eltory” i „Wodrole” wyskakują z MKZ-tem. Gdy w poniedzia-łek dotarliśmy do Gdańska, w siedzibie MKZ-u czekał na mnie Andrzej Kołodziej.Rozmawialiśmy przez chwilę o sytuacji, po czym poinformował o oczekującej dele-gacji z Białegostoku, która uważa, że nasz MKZ jest stworzony przez bezpiekę, za codają głowę. Niebawem weszła delegacja „Biazetu” ze wzburzonym Gołębiewskim,a wraz z nią Tadeusz Waśniewski. Nie była to rozmowa, ale awantura, jaką zwykłw takich sytuacjach robić Gołębiewski. W nieco spokojniejszym już tonie Waśniew-ski powiadomił mnie, że oprócz nich, jest jeszcze kilka zakładów, gotowych przystą-pić do „Solidarności”, jednak w tych okolicznościach mogą być z tym problemy. Po-dobny problem Sieradza, który był rozgrywany jeszcze kilka tygodni temu na moichoczach, dosięgnął teraz mnie. Po chwilowym zastanowieniu, obiecałem Kołodzie-jowi, że jeśliby nasz MKZ miał być rzeczywiście blokadą dla rozwoju organizacjiw regionie, to jestem gotów podjąć decyzję o jego rozwiązaniu, i przystąpić do nowozorganizowanego. Zakładałem przy tym, że jeśliby padło podejrzenie, że delegacjazostała zmontowana przez bezpiekę, wprowadzenie decyzji zostanie odwleczone,o czym powiadomiłem Kołodzieja. O decyzji powiadomiłem także KKP, na co Ka-zimierz Świtoń w przerwie powiedział: „No, to jesteś odważny, albo nie wiesz, corobisz, jeśli tak zrobiłeś”. Nie było w tym odwagi, bardziej realizacja decyzji, którazostała uzgodniona przed naszym pierwszym wyjazdem do Gdańska, kiedy delega-tem był Bogdan Radecki. Gdy po powrocie powiadomiłem Pietkiewicza o całym zaj-ściu i mojej decyzji, on wzburzył się, pytając przy tym, jakim prawem ją podjąłem.

Sytuacja w Regionie zbliżyła mnie do Stanisława Marczuka. Ujął mnie swymprzekonaniem do „Solidarności” przy pierwszym spotkaniu i czułem, że jest to zewszech miar szczere. Jego „Uchwyty” sąsiadowały z „Biazetem”, i dzięki temu mógłpotwierdzić fakt działania „Solidarności” w tamtym zakładzie. Kanałami kościelny-mi uzyskałem także informację o dojrzewaniu załóg wielu zakładów do utworzenia„Solidarności”, jednak potrzebny był odpowiedni impuls. Wyglądało tak, że w mie-ście i okolicy istniało kilka grup, najczęściej nie wiedzących nawzajem o sobie,a gotowych budować związek. Dlatego uznałem, że moja decyzja podjęta w Gdań-sku była prawidłowa, niezależnie od oceny Pietkiewicza.

W tygodniu doszło do spotkania naszego MKZ-u, reprezentowanego przez Piet-kiewicza i mnie, z delegacjami „Biazetu” i „Uchwytów”, i tam ustaliliśmy, żeutworzenie nowego MKZ-u odbędzie się w siedzibie PAX-u w niedzielę, chyba7 października. Gołębiewski wyraził przy tym pogląd, że nie wierzy, by do takiego

Page 120: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

120 BERNARD BUJWICKI

utworzenia doszło, ale spotkanie należy odbyć. Gołębiewski był osobą najbardziejdynamiczną w delegacji i forsował swoje zdanie nawet w nieistotnych i drobnychsprawach, a także w wielu przypadkach, w których nie miał racji. Z tego powoduoponowałem mu niejednokrotnie, jednak byłem w tym osamotniony. Byłem też prze-ciwnego zdania odnośnie możliwości wyłonienia władz nowego MKZ-tu. Różniłonas wiele spraw, w tym, przede wszystkim, proceduralnych, które nie dawały nic,a absorbowały nas przez ogromną ilość czasu. Gdy wydawało się już, że spotkaniezakończy się fiaskiem, jako mediator włączył się dr Stanisław Prutis, lecz i on niezdołał spacyfikować zapędów Gołębiewskiego. Dopiero długa rozmowa telefonicz-na, prowadzona – mimo bardzo późnej pory – z prof. Andrzejem Stelmachowskim,uznawanym przez wszystkich za jeden z największych autorytetów w „Solidarno-ści”, złamała jego upór. Mimo ugody nie byliśmy przekonani, że planowane spotka-nie w PAX-ie przyniesie efekty, bo postawa Gołębiewskiego i delegacji „Biazetu”uniemożliwiała to. Podzielałem w tej sprawie zdanie Marczuka i uważałem, tak jaki on, że byłoby to wielką szkodą, gdyby zebranie w PAX-ie zakończyło się fiaskiem.Postanowiliśmy temu jakoś zaradzić, poprzez poczynienie odpowiednich przygoto-wań. W tej sprawie spotkaliśmy się w jego domu. Ustaliliśmy w miarę dokładniescenariusz zebrania, wyznaczyliśmy kandydata na przewodniczącego, i ustaliliśmyinne kwestie, składające się na program tego zgromadzenia. Przygotowaliśmy takżeklucz doboru kandydatów do władz MKZ-u. Scenariusz nie mógł być dokładny, bojakaś część zawsze odbywała się spontanicznie i wymykała się spod kontroli, byłjednak zarysem na tyle dobrze sporządzonym, że zebranie potoczyło się zgodniez założeniami, a co najważniejsze – przyniósł efekt pozytywny w postaci wyboruwładz nowego MKZ-u.

Nasze spotkanie i wspólna praca z Marczukiem musiały wzbudzić niepokójbezpieki, bo w jego trakcie rozległo się pukanie do drzwi, i wszedł drobny męż-czyzna w naszym wieku. Widząc mnie, zakręcił się, i szybko pożegnał Marczuka.Okazało się, że był to jego kolega, który, poszukując lekkiego chleba, wstąpił doSB i na dłuższy czas zapomniał o koleżeństwie. Ale z chwilą gdy Stanisław wstąpiłna niebezpieczną drogę „Solidarności”, postanowił go nawiedzić.

Spotkanie w PAX-ie odbyło się, stworzony został MKZ z udziałem kilkudzie-sięciu organizacji zakładowych, a na jego czele postawiono trzech współprzewod-niczących: Jana Wołowskiego z „Uchwytów”, Jerzego Prajznera z „Biazetu” orazStanisława Przestrzelskiego z BZGraf. Takiego obrotu sprawy nie przewidywaliśmy,bo było to rozwiązanie nietypowe. Na mój wniosek, do władz wszedł także Piet-kiewicz, a na chwilę przed zamknięciem listy, Marczuk zgłosił mnie, jako osobę,która „musi być, bo jest zbyt ważna dla sprawy”. Jeszcze moment, a już bym mógłspokojnie powrócić do zakładu i – jak zakładałem – pracować zawodowo i budo-wać związek w „Wodrolu”. Ale stało się inaczej. Choć ja zgłosiłem do prezydiumtakże Marczuka, ten nie zgodził się wejść do władz uważając, że jest niezbędnyw zakładzie. MKZ przegłosował także, bym nadal reprezentował go w KKP. Takukształtował się MKZ, który dotrwał do wyborów. Później kierownictwo w nimzmieniało się wielokrotnie, i wielu z nas musiało doświadczyć historycznej zasady,w myśl której rewolucja pożera swoje dzieci. Ja doświadczyłem jej także.

Fakt, że zgromadzenie zakończyło się sukcesem, był dużą zasługą Marczuka,który poprzez wcześniejsze rozmowy z „Biazetem” spacyfikował Gołębiewskiego.

Page 121: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 121

Było to także osobistą zasługą Wołowskiego, który prowadził je zgodnie ze sce-nariuszem i wskazówkami w nim zawartymi, przestrzegał uzgodnień poczynionychwcześniej, i niezwykle przytomnie likwidował wszelkie próby zanarchizowania ze-brania. To właśnie dzięki niemu nie sprawdziły się kasandryczne przewidywaniaGołębiewskiego.

Jedną z pierwszych organizacji, która zadeklarowała z nami współpracę, byłZwiązek Polskich Artystów Plastyków oddział w Białymstoku, którego przedstawi-ciele, z prezesem Krzysztofem Turem, przybyli jeszcze do PAX-u, i zaproponowaliprezydium bliską współpracę. Nie mieliśmy wówczas żadnych pomysłów w tej kwe-stii, jednak deklarację przyjęliśmy z radością. Później wielu członków ZPAP współ-pracowało z nami, zarówno w okresie jawnego działania Związku, do 13 grudnia1981 r., jak i wstanie wojennym. Sławek Chudzik, Tadzio Gajl, Dymitr Grozdew –Bułgar z pochodzenia, byli osobami, na które można było liczyć w najtrudniejszychchwilach. Krzysztof Tur stał się w stanie wojennym moim najbliższym przyjacielem,i to z nim, oraz z gronem najznakomitszych ludzi z naszego miasta, w tym z Wieś-kiem Kazaneckim, wydawaliśmy w stanie wojennym periodyk „Słowa”, a ponadto,w czasie, gdy ścigano za każdy krok uczyniony bez wiedzy komuny i bezpieki,stworzyliśmy i zrealizowaliśmy niezwykły program rozwoju kultury niezależnej,przyciągając przy tym do naszego miasta wspaniałych ludzi z całego kraju. Obajz Turem zyskaliśmy uznanie, i uhonorowano nas później za to dyplomem i nagro-dą pieniężną Fundacji Kultury Niezależnej POLKUL, skupiającej w swoim gronienajwyższe autorytety narodowe z dziedziny kultury polskiej z kraju i emigracji.Otrzymane pieniądze przeznaczyliśmy w całości na wzmocnienie naszych działań.

Jeszcze zanim nastał stan wojenny, miejscowi literaci i artyści stworzyli cośw rodzaju nieformalnego konwentu, radzącego nad sprawami kultury niezależnejod komunistów. Spotkania odbywały się w „Arsenale”, i brali w nim udział przed-stawiciele wojewody, odnoszący się niechętnie do tej inicjatywy. Reprezentowałemna tych spotkaniach „Solidarność”, i zadeklarowałem pełne poparcie związku, włą-czając w to także pomoc finansową. Był chyba miesiąc październik, i doszedłem downiosku, że należałoby sprawie tej nadać odpowiednią rangę i dynamikę. Zadaniebyło ogromne i nie czułem się na siłach podjąć go osobiście. Z tego powodu posta-nowiłem wzmocnić Region, i podjąłem poszukiwania odpowiedniej osoby, mającejza zadanie opracowanie zarówno koncepcji, jak i podejmującej działania organiza-cyjne w tej kwestii. Na kilkanaście dni przed stanem wojennym na czele tej komórkistanął Eugeniusz Bil-Jaruzelski.

Jednym z pierwszych kroków nowego MKZ-u były odwiedziny u wojewody.Miało to zasadniczo charakter zapoznawczy, ale także praktyczny, bo łączyło sięz wystąpieniem o lokal, jako że dotychczasowe spotkania MKZ-u odbywały sięw PAX-ie, firmie, o co najmniej podejrzanej przeszłości. Nawet, jeśli ówczesnedeklaracje PAX-u i niesiona nam pomoc, dyktowane były czystymi intencjami nie-których z jego przywódców, to tradycyjna podłość na różnych etapach naszej histo-rii, wyzierała z każdego zakamarka tej instytucji. I ta tradycja była wciąż tu żywa,co miała potwierdzić nieodległa przyszłość, bo szef oddziału białostockiego, Wal-demar Pawłowski, już rok później przewodził podlaskiemu PRON-owi, instytucji,która należała do głównych narzędzi Jaruzelskiego w pacyfikowaniu „Solidarności”.Krok MKZ-u, mający na celu jak najszybsze pozbycie się kłopotliwej pomocy, był

Page 122: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

122 BERNARD BUJWICKI

jak najbardziej słuszny, i należało uczynić wszystko, by nie identyfikowano „Soli-darności” z tą instytucją.

Na spotkanie z nami wojewoda ściągnął różne osoby decyzyjne w wojewódz-twie, a wśród nich także płk. Sylwestra Rogalewskiego, komendanta Komendy Wo-jewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Białymstoku. Dyskusja nie miała w sobie nicodkrywczego do momentu, gdy tenże komendant zaczął się użalać nad swoim losemi wzrostem przestępczości w regionie w związku z wydarzeniami w kraju – czy-taj powstaniem „Solidarności”. W końcu swojego wywodu wysnuł on pod naszymadresem postulat, by związek wspomógł obciążony nadmiernie „resort” w regioniei oddelegował do patroli milicyjnych robotników z „Solidarności”. Współprzewod-niczący naszej delegacji Wołowski odniósł się do propozycji entuzjastycznie. Ja,oczami wyobraźni, zobaczyłem w perspektywie, jak „Solidarność”, z którą wiążętakie nadzieje, przekształca się w coś, co wraz z bezpieką rozpędza robotnicze i stu-denckie manifestacje, leje pałami, i ostatecznie staje się formułą Ochotniczych Re-zerw Milicji Obywatelskiej (ORMO). Zareagowałem gwałtownie: „W tych patrolachbędzie chodził pan Wołowski, ale nie my”. Może z racji tej, że – jak wspomniałemwcześniej – jestem z zasady niepoprawnym optymistą i wierzę ludziom, nie wi-działem nigdy w stanowisku Wołowskiego złej jego woli, i mimo posiadanej kiedyśprzez niego legitymacji partyjnej, raczej zakładałem, że „dał się wpuścić w maliny”przez szefa MO i bezpieki. Wiedziałem przecież, że niektórzy członkowie KomitetuStrajkowego w Gdańsku byli również partyjni, a jednak stanowili mocne filary no-wego ruchu. Jednak u Wołowskiego zauważyłem całkowite niezrozumienie nowejsytuacji, co nie mogło absolutnie cechować przewodnika, jakim chciał być. Z tegoteż powodu wystąpiłem na najbliższym spotkaniu prezydium MKZ-u o odwołaniego ze składu, co też się stało. Jednak decyzję w tej sprawie podjęła organizacjazakładowa. W ten sposób liczba współprzewodniczących została zredukowana dodwóch. Moja reakcja i działanie w tej sprawie były dla mnie czymś naturalnym,zawsze reagowałem prawie natychmiast, lecz moim współtowarzyszom z grona pre-zydium wydało się, że oto mają przed sobą osobnika niezwykle ambitnego, któregonie zadowoli stanowisko członka prezydium, a sięgać będzie wyżej. Tak oto, niezastanawiając się nad tym, wysunąłem się na czoło i czułem, że przez moich ko-legów z prezydium nie jest to dobrze widziane. Faktem jest, że nie okazałem siędyplomatą, a to, mimo założeń ruchu, było w nim karane. Na moje nieszczęście,cecha ta dawała znać w wielu sytuacjach i powodowała, że gromadziły się nademną czarne, ciężkie chmury, niosące gwałtowne zawieruchy.

KKP zastanawiała się, co należy uczynić, by sąd jednak zarejestrował zwią-zek. Ostatecznie, po kilku posiedzeniach, po nic nie dających rozmowach z rzą-dem, podjęta została decyzja o wpisaniu do preambuły statutu Związku konwencjiMOP oraz części Porozumień gdańskiego MKS-u z rządem, dotyczącej tworzenianowych związków zawodowych. Faktem jest, że Porozumienia zawierały również„kierownicę”, jednak dawały jednocześnie niezależność nowym związkom, co byłosprzecznością samą w sobie. Na tym tle doszło do znaczących rozbieżności we-wnątrz KKP, ostatecznie jednak – o ile się nie mylę – tylko jedna osoba z KomitetuZałożycielskiego Związku nie podporządkowała się woli większości, i złożyła w są-dzie protest przeciwko wprowadzeniu „kierownicy”, poprzez wstawienie preambułyz tekstem Porozumień. Wszystko wskazywało też, że związek swoimi kanałami son-

Page 123: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 123

dował stronę rządową w kwestii rejestracji i wydawało się, że pozyskane informacjedają nadzieję na uniknięcie zwarcia. Miało to potwierdzić spotkanie wicepremieraJagielskiego z KKP w historycznej sali bhp Stoczni Gdańskiej. Miał on tam przy-być po wizycie w Moskwie, w towarzystwie wojewody gdańskiego. Jakież byłonasze zdziwienie, gdy wojewoda przybył sam. To zdziwienie zmieniło się w zdu-mienie i złość, gdy Polska Agencja Prasowa poinformowała, że w Gdańsku doszłodo spotkania KKP z Jagielskim. Nastroje były niezwykle radykalne. Odbyła się dra-matyczna narada KKP, zamknięta także dla dziennikarzy, z wyjątkiem operatorówz Polskiej Kroniki Filmowej, którzy całość rejestrowali. Już w pierwszej godzinienarady padł wniosek, by w przypadku odmowy rejestracji Związku, podjął on w dniu11 listopada strajk generalny w całym kraju. Oznaczało to faktycznie koniecznośćprzejęcia przez związek obowiązku zorganizowania życia w kraju, niezależnie odistniejących instytucji państwowych, które byłyby wyeliminowane, co było głównymzałożeniem strajku. Już wówczas, pod koniec października 1980 r., był mróz, za-powiadający nadejście rychłe zimy. Gdyby traktować strajk generalny jako straszakczy posunięcie taktyczne – pomysł był doskonały. Gdyby jednak miał on zaistniećfaktycznie, to w mojej wyobraźni jawił się jako początek ogromnej tragedii, którejfinał trudno było przewidzieć. Nie byłem w tym myśleniu odosobniony i w pierwszejfazie narady, podobnie myślących było sporo. Jednak presja zwolenników była taksilna, że szeregi przeciwników topniały i gdy po kilku godzinach doszło do głosowa-nia, byłem, wraz z mec. Siła-Nowickim, wśród nielicznych głosujących przeciwko.To moje stanowisko było przedmiotem zarzutów, stawianych mi potem wielokrotnieprzez przeciwników w Regionie, i było traktowane nieomal na poziomie zdradyideałów „Solidarności”.

Stocznię opuszczaliśmy w milczeniu. Każdy ruszył w swoją stronę, z ciężarem,jakby przybyło mu dalszych sto lat życia, i choć nie miał już na to ochoty, musiałżyć dalej, niezależnie od tego, co było mu już sądzone.

W przeddzień Wszystkich Świętych, w Warszawie, w siedzibie rządu, odbyłysię rozmowy KKP z premierem Pińkowskim i licznymi ministrami z jego rządu,w sprawie realizacji Porozumień Gdańskich. Nie doszło do podpisania wspólnegokomunikatu, bo też rząd nie przedstawił praktycznie w żadnej kwestii ważnej dlazwiązku i kraju rozwiązań konkretnych, a operował ogólnikami. Wcześniej odbyłasię narada KKP w warszawskim KIK-u, a w przerwie, w gronie kilku osób, roz-ważaliśmy wariant strajku i organizacji życia w Warszawie. Zakładając przy tym,że kopalnie polskie będą dostarczać węgiel do ogrzewania domów, to i tak częśćWarszawy musiała być wyłączona, bo posiadała kotłownie mazutowe, a mazut byłsowiecki – więc zapasów wystarczało na tydzień. Zakładając blokadę portów mor-skich i izolację Polski od świata, nawet bez inwazji sowieckiej, strajk miał szanseprzetrwać około miesiąca. Żeby miał przetrwać i zwyciężyć, należało liczyć najeszcze jeden cud w naszej historii...

Jednak 10 listopada Sąd Najwyższy zarejestrował związek, i wiwatujących tłu-mów pod budynkiem sądu nie bulwersował już nasz nastrój, kiedy schodziliśmywysokimi schodami do autokaru. Byliśmy uśmiechnięci i serdeczni, bo stało się coświelkiego, a zarazem nic się nie stało.

W takim nastroju przybyliśmy do Pałacu Prymasowskiego. Prymas Wyszyńskiwyglądał jeszcze wówczas na człowieka silnego, i nic nie wskazywało na to, że

Page 124: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

124 BERNARD BUJWICKI

pozostało mu nieco ponad pół roku życia w tym wzburzonym świecie i na ziemi,która uznawała go za swego ojca i przewodnika. Nie mogę powiedzieć, że wynio-słem z tego spotkania coś więcej niż uczucie podniosłości i troski. Nie pamiętamżadnego z wypowiedzianych wówczas przez niego słów, żadnego dziś nie mogę po-wtórzyć. Gdy jednak żegnaliśmy Go, czuliśmy się tak, jakby zdjął z każdego z nasogrom win, które każdy z nas dźwigał i miał je w sobie, gdy przekraczał próg tegodomu. Każdy z nas miał świadectwo wizyty, a zarazem prezent i przekaz: NowyTestament z autografem Prymasa oraz „Wszystko Postawiłem na Maryję” – takżetestament, jego osobisty, przekaz z przeszłości na przyszłość.

Gdy jechaliśmy autokarem do Zakładów im. Nowotki na konferencję prasowąz udziałem TVP, pierwszą stronę mojego egzemplarza „Wszystko Postawiłem...”wypełniły zgodnie autografy tych, którzy tamtego dnia rejestrowali „Solidarność”i odwiedzili autora – Prymasa Tysiąclecia. A był to kurs niezwykły, bo jechaliw nim: przyszły prezydent Polski, dwóch przyszłych premierów rządu, kilkunastuministrów i posłów oraz senatorów, a wśród nich także garść prostych obywateliprzyszłej RP, w tym także ja. I było to jedyne tak zgodne spotkanie w historii.

Rejestracja „Solidarności” zakończyła moją pracę w KKP i dała początek dzia-łalności organizacyjnej w Regionie. Choć KKP nie była zbyt liczna, i nie prze-kraczała czterdziestu osób, to jednak miała w swoim składzie osoby wyróżniającesię szczególnymi cechami lub powiedzeniami. Wszyscy znają Lecha Wałęsę, którywyraża się w telewizji nie zawsze precyzyjnie, i omawia temat niezbyt analitycznie.Obecnie biją go erudycją prawie wszyscy, którzy mówią z ekranu. Jednak w tamtychdniach, bez wątpienia był on mistrzem w rozmowie z tłumami, i nie był w staniez nim równać się najmocniejszy w gębie i rozumie. Skąd się to brało? Sądzę, żeszkoła, jaką przeszedł w Wolnych Związkach, a potem podczas strajku, uczyni-ła z niego trybuna największego od Bałtyku, po Tatry. Nie sądzę też, by – pozaPapieżem – ktoś w naszej historii miał do tego czasu możliwość bezpośredniegokontaktu naraz z tak ogromnymi rzeszami zgromadzonych ludzi. Wałęsa nie miałspecjalnych powiedzeń, ale miał słowa, zwroty-wytrychy, które w sposób niezwy-kle celny i sugestywny wyjaśniały zawiłości sytuacji. Z drugiej strony „czuł” ontłumy, rozmawiał ich językiem, i okazywało się, że w każdym miejscu w kraju byłrozumiany jednakowo i przyjmowany entuzjastycznie. Gdy były wątpliwości, co dolojalności przewodniczącego MKZ-u w Jastrzębiu, i wyglądało na to, że może onodciągnąć tamtą organizację od „Solidarności”, wizyta Wałęsy i rozmowa na wiecuz kilkutysięcznym tłumem przekreśliła wszelkie kombinacje. Tłumy opowiedziałysię za Wałęsą i to był bez wątpienia jego sukces. Wielu z nas uczyło się od niegotej sztuki i próbowało powielać na swoim terenie z różnym powodzeniem. Nale-ży jednak stwierdzić, że to Wałęsa był mistrzem. Wielka w tym zasługa telewizji,która wówczas swoją obstrukcją wobec związku i Wałęsy czyniła, że te same wy-powiedzi w każdym zakątku kraju były ciągle świeże i trafne. Sądzę, że właśnie to,w znaczącym stopniu, przyczyniło się do powstania legendy Wałęsy.

Pośród radykałów w KKP swoją mocną pozycję miał Andrzej Rozpłochow-ski z Huty Katowice, który potrafił przemawiać niezwykle soczyście, choć rzadkoprzekonywująco. Z jego powiedzonek pozostało mi w pamięci jedno. Gdy ktoś za-uważył, że są w Polsce jeszcze sowieci z wielomilionową armią, Rozpłochowskiripostował: „A tu jest Solidarność!!! Jak my walniemy pięścią w Gdańsku, to na

Page 125: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 125

Kremlu przygaśnie ta ich czerwona gwiazda”. Radykałem był bez wątpienia Jan Ru-lewski. A jednak to nie on zapracował sobie na pamięć soczystością wypowiedzi,a ktoś, kto mówił o Rulewskim. Był nim górnik ze Śląska. Gdy Rulewski dywagowało sowietach i ich pognaniu z Polski precz, ten – niejako komentując tę wypowiedź,a nie wymieniając z nazwiska mówcy – charakteryzował go, nawiązując do obuwiana Janowych nogach: „A tyn pieron co, w trampkach chce iść na Rusa?”

Pod koniec lat siedemdziesiątych zbieg okoliczności zetknął mnie w Białym-stoku z Leszkiem Kubą Sławińskim, dziennikarzem i pisarzem, a przede wszystkimdoskonałym kompanem. Leszek miał bogatą przeszłość, kiedyś nawet robił za lek-tora koszalińskiego KW PZPR, lecz jego zbytnia niezależność została spostrzeżonadość szybko i musiał szukać chleba w innych miejscach. Gdy go poznałem, byłredaktorem periodyku białostockiej gastronomii, a w wolnych chwilach, którychmiał sporo, pisał opowiadania, niechętnie wydawane. Mówiąc szczerze, Leszek niemiał też pisarskiej klasy Sienkiewicza czy Prusa, ale posiadał niewątpliwy wdziękosobisty i odwagę rzucania się w nowe bez chwili zastanowienia. Spotkałem go –ku swojemu zdumieniu – na jednym z posiedzeń KKP w Gdańsku, bo przeniósłsię tam, gdy wybuchły strajki, i występował w gronie dziennikarzy wspierającychpowstanie „Solidarności”. Spotkanie było serdeczne, i bez chwili zastanowienia za-proponowałem mu by zostawił Wybrzeże, choć czuł się tu jak w domu, i wróciłw rodzinne strony tj. do Białegostoku. Od pewnego czasu nosiłem pomysł zor-ganizowania biuletynu naszego MKZ-u, jednak nie miałem dotąd odpowiedniegokandydata na organizatora i redaktora naczelnego. Gdy zaproponowałem to Sławiń-skiemu, entuzjastycznie przystał. W ciągu tygodnia ściągnął z Wybrzeża, i podjąłenergiczne działania, załatwiając m.in. możliwość druku biuletynu i papier w Bia-łostockich Zakładach Graficznych. Było to niesłychanie ważne, biorąc pod uwagęfakt, że w tamtych czasach wszystko, co wiązało się z informacją, było zastrzeżonedla partii strzegącej monopolu jak źrenicy oka. A papier był surowcem o znacze-niu strategicznym. Niewątpliwą przyczyną jego skuteczności była także prężność„Solidarności” zakładowej w BZGraf-ie.

Moi koledzy z prezydium MKZ-u nie doceniali jeszcze narzędzia, jakim by-ła niezależna gazeta wydawana poza cenzurą. Dlatego nikt, przez pewien czas,nie zaprzątał głowy zawartością biuletynu. Ja ze swej strony wiedziałem, ile sta-rań musiała podejmować KKP, by uruchomić niezależny periodyk ogólnopolski,wychodzący poza partią, i jakie były opory z jej strony. Więc doceniałem osiągnię-cia Sławińskiego w tej kwestii, i w chwili, gdy pojawiła się możliwość wydaniapierwszego numeru regionalnego biuletynu, dałem swoje nazwisko do jego redakcji,i wspierałem informacjami, które do mnie napływały. Oprócz nas, redakcję współ-tworzyli: Edmund Lajdorf, członek prezydium MKZ-u z Budowlanej SpółdzielniPracy w Białymstoku i Robert Tomczak, przyjaciel mój i mojej rodziny, nauczycieli filozof na Akademii Medycznej w Białymstoku, człowiek partyjny, lecz oddanysprawie „Solidarności”. Aktywność redaktorska Tomczaka nie ograniczyła się je-dynie do biuletynu regionalnego. Wraz z późniejszym prezydentem BiałegostokuAndrzejem Lussą oraz Andrzejem Erbelem, wydawał on Biuletyn „Solidarności”na swojej uczelni. Do współpracy w nim ściągnął również Jerzego Gauka, tak-że nauczyciela filozofii z zawodu. Zarówno Tomczak, jak i Gauk oraz dr BogusławKość, psychiatra i przewodniczący Komisji Zakładowej „Solidarności” w AMB, zo-

Page 126: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

126 BERNARD BUJWICKI

stali w stanie wojennym, jako jedyni, zwolnieni za to z pracy, na wniosek sekretarzauczelnianego PZPR Aleksandra Zucha, a ówczesny rektor AMB, choć wybrany nato stanowisko jako kandydat „Solidarności”, zaakceptował tę decyzję komisji dyscy-plinarnej. Choć po chrześcijańsku wcześniej wszystkich wyściskał serdecznie, to zachwilę złapał pióro, i bez zmrużenia oka podpisał ich zwolnienie z pracy. Dziś prof.Mieczysław Krąpiec stwierdził, że jedynie w Akademii Medycznej w Białymsto-ku nauczano historii filozofii, podczas gdy wszystkie pozostałe uczelnie kształciłymłodzież wykładając marksizm.

Założony przez Sławińskiego biuletyn był stałym świadkiem wydarzeń w Re-gionie, i funkcjonował w zmieniającym się składzie, w różnych okresach bez przerw,także w stanie wojennym. Przychodząc do Regionu, Sławiński nie pytał o zarob-ki i – jak się nie mylę – długo, tak jak i ja, nie był nagradzany za swoją pracę,żyjąc z oszczędności lub pracy w innych miejscach. Nikt też w tamtym czasie niebył nagradzany za pracę w biuletynie i dostarczane do niego materiały. Opróczpracy organizatorskiej, Sławiński wyświadczył białostockiej „Solidarności” jeszczejedną nieocenioną przysługę – wprowadził związek w środowisko dziennikarskie,a dziennikarzy do Związku. Organizując nam, twórcom „Solidarności” w Regioniespotkania z dziennikarzami, dał możliwość zaistnienia na skalę dotąd niespotykaną.To dzięki niemu, z czasem, dziennikarze uczestniczyli we wszystkich ważniejszychwydarzeniach związanych z „Solidarnością” i jej tworzeniem, opisywali konflik-ty, mające miejsce podczas jej funkcjonowania. To w dużym stopniu jego zasługąbyło to, że „Gazeta Współczesna” oraz miesięcznik „Kontrasty” były faktyczniegazetami „Solidarności”, choć pierwsza miała w winiecie zapis „Organ KomitetuWojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Białymstoku”.

I dlatego też w stanie wojennym środowisko dziennikarskie białostockie zosta-ło przetrzebione zwolnieniami z pracy, i wielu dziennikarzy wyemigrowało z krajuna Zachód, w poszukiwaniu chleba. Tomasz Piotrowski z Polskiego Radia w Bia-łymstoku był nawet internowany. Wywodzący się z tych gazet Jerzy Chmielewski,członek prezydium Regionu Białystok, Marek Kusiba, Franciszek Piątkowski, ZosiaJadczuk, Andrzej Pawluczuk, Andrzej Różalski, Gabriela Walczak i inni, zostalipozbawieni pracy w pierwszych dniach stanu wojennego.

Jednak Sławiński nie zagrzał długo miejsca w Białymstoku, o czym później.Gdy opuścił nasze miasto, znalazł pracę w Szczecinie, organizując tam ogólnopolskiperiodyk drukarzy i wydawców „Solidarności” „Kwadrat”. W stanie wojennym i ponim bezrobotny, dorywczo był antykwariuszem i handlował dziełami sztuki, choćmiało to wówczas charakter poszukiwania wody na Saharze.

Odejście z KKP po zakończeniu procesu rejestracji Związku, dało mi możli-wość zaangażowania się w pełni i podjęcia działań w Regionie. Miałem znaczą-cą wiedzę na temat Związku i mechanizmów stosowanych skutecznie w innychMKZ-tach, szczególnie gdańskim oraz warszawskim, które poznałem, uczestni-cząc w pracy struktur krajowych. Ujmując rzecz bez przesady, moje doświadczeniew tych kwestiach było znaczące także z powodu uregulowania kwestii funkcjono-wania Związku także na terenie mojego zakładu pracy, które w znaczącym stopniuzostało wykonane w oparciu o moje pomysły.

Z racji późnego startu, poziom organizacyjny Związku w naszym Regioniedaleko odbiegał od najsilniejszych regionów, i w listopadzie 1980 r. należał on

Page 127: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 127

do najsłabiej zorganizowanych w kraju. Znaczącą rolę odgrywały tu także kwestienarodowościowe i ich rozgrywanie przez komunistyczną propagandę. Z jakichś po-wodów prezydium MKZ-u nie stanowiło forum do dyskusji nad tymi kwestiami,a były one palące, i należało podjąć działania jak najszybciej. Wydaje się, że zasad-niczym problemem grupy, która wówczas rządziła MKZ-tem, był brak doświadczeńw zakresie organizacji. Jako jeden z nielicznych, takie doświadczenie posiadałem,działając najpierw w ruchu studenckim, a następnie pracując na budowach, gdywyrzucano mnie w teren, przywożono na puste pole, gdzie miałem od podstawstworzyć infrastrukturę i całą organizację do wykonania zadania. Tworzenie „So-lidarności”, włącznie z ideą, było w jakimś sensie również takim zagadnieniemorganizacyjnym i rzuceniem nas na niezagospodarowane pole. Większość osób za-angażowanych w ten ruch wywodziła się raczej z grup pracowniczych, które takichzadań nie otrzymywały. Oni raczej byli organizowani, podlegali różnym przesunię-ciom, wchodzili do struktur narzuconych, które miały wykonywać swoje zadania.Tu, nagle, ludzie ci stanęli przed problemem: oni sami mają tworzyć organizację,wymyślać jej zadania, tworzyć struktury i skutecznie działać. Więc stało się tak, żeludzie bez jakiejkolwiek wiedzy o organizacji, mieli budować strukturę do walkiz systemem komunistycznym, mającym za sobą doświadczenia organizacji ogrom-nych łagrów, mieszczących miliony ludzi, przemieszczającym miliony na zupełnieinne obszary, realizującym złożone programy kosmiczne, podbijającym kolejne na-rody, i prowadzącym wojny na ogromnym obszarze świata. Nasze zadanie było więc– choćby z tego powodu – skazane na niepowodzenie, bo nie stały za nim odpo-wiednio przygotowane kadry, a walka była nakazem chwili. Dlatego należało tekadry stworzyć. To zadanie uznałem za jedno z najważniejszych, i póki w MKZ-ciebyłem, realizowałem je. „Biuletyn Informacyjny” był pierwszą z instytucji, któreuważałem za ważną w tej kwestii. Dzięki niemu można było popularyzować pewnewzorce i próbować powielać je w całym regionie. Gdy wróciłem do pracy w Regio-nie, praca nad „Biuletynem” już zwolna ruszyła i – jak dotąd – z prezydium, pozaLajdorfem i mną, nikt inny się tym nie interesował. Z czasem, gdy okazało się, jaksilny jest to oręż, zainteresowanie rozlało się na innych.

Mając poczyniony pierwszy krok, postanowiłem pójść dalej. Należało stworzyćw związku grupę, której zadaniem byłoby samokształcenie poprzez działanie, a jed-nocześnie wspomaganie słabszych. Siłą „Solidarności” w tamtych czasach była jejpowszechność. Naszymi członkami byli zarówno robotnicy w wielkich fabrykach,jak i opiekunowie w domach dziecka, listonosze i pracownicy muzeów itp. Realizu-jąc ideę solidarności, wielka fabryka ochraniała tych w okienku na wiejskiej poczcie,bibliotekarkę w odległej gminie, pracownika z zarękawkami w banku. Dotychczasci ludzie byli zdani na dobrą wolę ich zwierzchnika, jeśli ją miał. Zwierzchnik tenzazwyczaj pełnił nadzór zarówno pracowniczy, jak i polityczny, bo wszystko byłopaństwowe. Ochrona „Solidarności” pozwalała w znaczącym stopniu uwolnić się odnadzoru politycznego i dawała też w pewnym sensie ochronę pracowniczą. Należałostworzyć grupę, która niosłaby nowinę ludziom w każdy kąt regionu, interwenio-wałaby w ich sprawie w razie potrzeby, uczyłaby odwagi i neutralizowała zapędymiejscowych politruków i dzierżymordów. We wszystkich regionach stanowiły jegrupy interwencji i taką grupę należało stworzyć przy naszym MKZ-cie. Zastana-wiałem się, jaki klucz naboru zastosować przy jej tworzeniu. Nie mogłem polegać

Page 128: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

128 BERNARD BUJWICKI

na swoich znajomych, bo nie pochodzę z Białegostoku, a po studiach pracowałemprawie zawsze w terenie, więc praca nie przyniosła mi w mieście większego gronaznajomych. Miało to też dobre strony, bo uchroniło przed rekrutacją kandydatówz wąskiego grona. Z konieczności grono to musiało być bardziej rozległe i różno-rodne, co przy odpowiednim ustawieniu kryteriów, umożliwiało wyselekcjonowaniewartościowych ludzi. Należało pogodzić się jednak z tym, że będą oni na pewnomi nieznani. W tym jednak momencie należało przy naborze uzyskiwać pozytywnąopinię większej grupy osób. Dlatego postanowiłem zwrócić się do ZakładowychKomitetów Założycielskich (ZKZ) Związku, uświadamiając przy tym ich odpowie-dzialność za dokonane wskazanie. Chodziło nie tylko o osoby energiczne i mającedo tego działania odpowiednie predyspozycje. Ważne niezwykle było to, by uniknąćzaprowadzenia w tak newralgicznym dla związku miejscu ubeckiej agentury. Dele-gowanie przez grupę założycielską związku, a nie przez jedną tylko osobę, miałobyć tego gwarancją. Zakładałem, że grupa interwencji była całkowicie czysta, i by-łem wobec niej całkowicie otwarty i szczery. Okazało się także, że ta metoda doboruuchroniła grupę przed wzajemną podejrzliwością wewnątrz, i nigdy nie słyszałem,by ktoś z członków komisji podważał wiarygodność innej osoby wchodzącej w jejskład. To znacząco usprawniło działanie komisji i stworzyło szanse działania ze-społowego. Na podjęte działania uzyskałem akceptację prezydium i działałem tymrazem niejako z jego upoważnienia. Początkowo grupa liczyła chyba siedem osób,ostatecznie rozrosła się do kilkunastu (jeśli się nie mylę – piętnastu) z różnychzakładów. Nie jestem w stanie wymienić jej pełnego składu, choć powinienem,bo ludzie ci swoją ofiarnością i zaangażowaniem rozbudzali społeczność regionu,bronili słabych i krzywdzonych, demontowali detal po detalu komunistyczną kon-strukcję. Zapamiętałem następujących: Zenona Biendera, Henryka Koczota, MarkaMaliszewskiego (późniejszego szefa grupy), Wojciecha Łowca, Edwarda Łuczyckie-go, Krzysztofa Rutkowskiego, Eugeniusza Komarzewskiego, Bogusława Sokołow-skiego. Niektórzy z nich, jak choćby Zenek Biender, mieli przeszłość CRZZ-towską,ale wszyscy byli bezpartyjni. Byli w niej robotnicy i inteligenci, i właściwie składgrupy odzwierciedlał strukturę społeczną „Solidarności”. Grupa była pewną formądziałania i szkoły. Gdy okrzepła, to nawet w sytuacjach kryzysowych w Regionie,gdy w grę wchodziły rozgrywki personalne, i one dominowały w działaniach władzzwiązku, to zawsze można było liczyć na grupę interwencji, która trwała na poste-runku, i dbała o zachowanie ciągłości funkcjonowania związku w regionie. Grupabyła niezłą szkołą. Z niej wyszedł jeden z późniejszych przewodniczących Regio-nu Wojtek Łowiec, przewodniczący Rady Miasta Białegostoku Edward Łuczycki,radny miejski Krzysztof Rutkowski.

W pracy grupy przyjąłem zasadę jawnego rozdziału zadań i spotykania sięwszystkich w grupie raz w tygodniu. W trakcie takich spotkań każdy omawiałprowadzone przez siebie sprawy, informując o sposobie ich załatwienia i innychkwestiach, związanych z danym środowiskiem oraz atmosferą w nim panującą. Tawymiana informacji wewnątrz grupy była formą jej samokształcenia, dawała możli-wość poznawania sposobów działania każdego z członków, podnosząc tym kwalifi-kacje wszystkich. A sprawy były najróżniejsze i z czasem zaczęły trącać lub wręczwkraczać w obszary przynależne milicji. Jeśli w tamtych czasach „Solidarność”traktowano jako remedium na wszystko, to wielka w tym zasługa grup interwencji,

Page 129: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 129

które w całym kraju, każdego dnia, podejmowały samodzielnie lub – wspieraneprzez fachowców z różnych dziedzin – działały na różnych polach, i podejmowałypróby albo wręcz czyniły jawnymi wiele dziedzin życia, znanych dotychczas tylkonielicznym, i odsłaniały wiele zjawisk, mających charakter zakulisowy. A ogromnaczęść życia w „peerelu” miała charakter utajniony. Były tego różne powody, w tymsowieckie nakazy, ale stały za tym także przywileje grup znajdujących się u władzy,realizujących te nakazy, zajmujących się dystrybucją dóbr materialnych, strzegącychpilnie swoich uprawnień w tym zakresie. Odsłanianie tych kwestii zawsze burzyłospokój tych grup, wyzwalało najczęściej w nich nienawiść i agresję w stosunku dowszystkich, którzy te uprawnienia próbowali ograniczać.

Praktycznie wszystkie sygnalizowane Związkowi sprawy z obszaru Regionu,poza sprawami wewnętrznymi jego władz, leżały w polu działania grupy inter-wencji. Bo też nic nie można było oddzielić poprzez selekcję, bo dość długotakowej nie było. W pierwszej fazie działania „Solidarności”, grupa interwencji,poza „Biuletynem”, była jedynym ogniwem, działającym w miarę możności nie-przerwanie, i w tamtym czasie to do niej docierała większość spraw bieżących,napływających z regionu. Obsługiwaliśmy zarówno miasto Białystok, jak i pozo-stały obszar Regionu, w skład którego, oprócz ówczesnego województwa biało-stockiego, wchodziło również Grajewo, ciążące do Białegostoku, mimo formalnejprzynależności do województwa łomżyńskiego. Ja osobiście brałem udział w wie-lu spotkaniach organizacyjnych, służąc radą, interweniując u dyrekcji zakładów,występując na wiecach i bywało, że dziennie obsługiwałem nawet kilka spotkań,kończąc je późną nocą, nieprzytomny z przemęczenia. To zmęczenie uodporniałona strach i myślenie o konsekwencjach swoich działań w przypadku porażki. Niejestem dziś w stanie wyliczyć wszystkich spraw, w jakich interweniowałem osobi-ście, ale odwiedzałem wówczas wszystkie miasta i zakłady, wspierając tworzącą sięw nich „Solidarność”.

Podobne do mojego działania prowadzili wszyscy członkowie grupy interwen-cji, działając najczęściej pojedynczo albo parami. Były też sprawy, w których roz-wiązywaniu brało udział kilka osób z interwencji oraz z prezydium MKZ. Byłysprawy, które rozwijały się i tworzyły konglomerat, wielowątkowe, nie zawsze dorozwiązania. Wówczas zostałem oddelegowany z zakładu do pracy w Regionie,i choć pracowałem tylko na rzecz Regionu, zapłatę pobierałem w zakładzie. Stałosię tak po ukonstytuowaniu się władz drugiego MKZ-u.

Najliczniejszą grupę spraw interwencji stanowiły przez długi czas kwestie zwią-zane z organizacją związku i obsługą zebrań założycielskich w zakładach. W po-czątkach listopada 1980 r. związek w regionie był właściwie w pierwszym miesiącuorganizacji i dla większości zakładów stanowił absolutną nowość. Ten proces orga-nizacji trwał właściwie do końca czerwca 1981 r.

Pod koniec 1980 r. każdy z nas uczestniczył dziennie nawet w kilku inter-wencjach, spotkaniach organizacyjnych z załogami, połączonych z wiecowaniem.Konieczność występowania wobec tłumów wymuszała odpowiednie przygotowaniei umiejętność przekonywującego przemawiania do ludzi, reagowania natychmiast nazadawane pytania, na stawiane przez przeciwników lub wątpiących zarzuty i opero-wania błyskotliwymi ripostami, co było niezwykle cenne i pociągało tłumy. Prawiekażdy z nas potrafił w takim miejscu się znaleźć i nie przynosił ujmy Regionowi.

Page 130: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

130 BERNARD BUJWICKI

Zakłady, które stworzyły drugi MKZ, przystąpiły do Związku w większościz pobudek ideowych. Z czasem jednak to pragmatyczne kwestie dominowały przypodejmowaniu decyzji o zawiązaniu „Solidarności” w zakładach. Niezależnie odpowodów organizowania się w „Solidarności”, procedura była prawie zawsze ta-ka sama. Grupa inicjująca prowadziła pracę informacyjną na terenie zakładu, cow pewnym momencie wzbudzało niepokój kierownictwa. Bardzo często inicjatora-mi były osoby pozostające z różnych powodów w opozycji w stosunku do dyrektora,kierownika oddziału czy całego kierownictwa. Zaczyn fermentował, a temperaturaw załodze wzrastała, bo coraz to liczniejsze zespoły ludzi lub pojedyncze osobyopowiadały się po jednej ze stron. W ogniu dyskusji następowały pęknięcia w do-tychczasowych strukturach, tworzyły się nowe koalicje, ujawniały się tłumione do-tychczas emocje. Pęknięcia sięgały niejednokrotnie bardzo głęboko, bo w tamtychczasach bywało, że syn stawał przeciwko ojcu, a brat przeciwko bratu. W takiejatmosferze zwoływano zebranie, na które zapraszany był przedstawiciel MKZ-u,a w tej roli najczęściej występował ktoś z grupy interwencji. Nim dochodziło doogólnego zebrania załogi, często z udziałem dyrekcji zakładu, nasz człowiek spo-tykał się z komitetem założycielskim „Solidarności”, zapoznawał się z sytuacją,płaszczyzną konfliktu, i ustalał taktykę postępowania i program zebrania. Niekie-dy, dla lepszego rozeznania, odwiedzał on dyrektora, i starał się przekonać go doułożenia odpowiednio stosunków z powstającym Związkiem. Niekiedy sam faktzainteresowania ze strony MKZ-u wystarczał dyrektorowi do podjęcia pozytywnejdecyzji. Bywało też odwrotnie, a po takiej wizycie dyrektor utwierdzał się w swoimdotychczasowym stanowisku, i konflikt w zakładzie rozpalał się do czerwoności.

Nawet w grudniu 1980 r., tj. po trzech miesiącach od podpisania Porozumieńna Wybrzeżu, wciąż jeszcze wielu dyrektorów widziało w powstającym związkuzagrożenie dla swojej pozycji. W wielu przypadkach działali oni na zlecenie partiii SB, którym chodziło po prostu o sprowokowanie napięcia, i sprawdzenie reakcjiRegionu na taką sytuację. Ale wielu dyrektorów działało zupełnie samodzielnie,z własnej inicjatywy stwarzając trudności, zastraszając swoich pracowników, częstoszykanując ich. Niekiedy wystarczającym lekarstwem na taką destrukcję było jasnepostawienie sprawy i powiadomienie „trudnego” dyrektora, że wobec tak nieprze-jednanej jego postawy, nie pozostaje nam nic innego, jak stanąć całym Regionemprzeciwko niemu.

Przypominam sobie historię pracowników wiejskich poczt, których, w związkuz ich deklaracją przystąpienia do „Solidarności”, szantażowano wyrzuceniem z pra-cy. Więc odwiedziłem pewnego dnia dyrektora poczty i jasno mu przedstawiłemnasze stanowisko. Powiedziałem: „Pan zabrania swoim pracownikom, rozrzuconympo wioskach, przystępować do związku. Zapomnimy to, co było, a pan przestanieich z tego tytułu szykanować i da wolną rękę. Jeśli nie przyjmie pan tej propozycji,będziemy zmuszeni stanąć przeciwko panu, i stanie się pan słynny na cały kraj.I prawdopodobnie może pan się nie utrzymać na stanowisku. Musi pan wybierać.Mamy nadzieję, że wybierze pan dobrze”. Słysząc to zamarł w fotelu i zbladł jakściana, bo informacja o zdejmowaniu dyrektorów zapewne dotarła do niego. Choćnie usłyszałem od niego słowa, wiedziałem, że moją propozycję przyjął.

Zasadniczo nigdy nie dążyłem do zdejmowania dyrektorów, uważając ten krokza ostateczny. Ograniczałem się raczej, w razie konfliktu, do ich pacyfikowania po-

Page 131: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 131

przez mniej lub bardziej intensywną perswazję. Wielu dziwiło moje postępowanie.Wynikało to stąd, że ludzie „Solidarności” rekrutowali się przede wszystkim z naj-niższego, lub, co najwyżej, średniego szczebla w hierarchii pracowniczej w swoichzakładach. Z tego powodu, wielu z nich, nie mając kontaktów bezpośrednich z dy-rektorami, uważało ich za kondotierów komunistycznej idei, gdy tak naprawdę bylito najczęściej – patrząc z dzisiejszej perspektywy – pragmatycy, którzy dla karierypodpisali czerwoną legitymację, i w sytuacji zagrożenia, równie lekko, jak ją przy-jęli, tak samo lekko mogli ją wyrzucić za okno, i niektórzy to uczynili. Dyrektorpoczty zapewne nie wyrzucił jej, niemniej po przeanalizowaniu sytuacji doszedł downiosku, że nie warto wystawiać się na widok publiczny, bo nie ma takiej potrzeby,a za to, co czynili wszyscy, pozwalając tworzyć w swoich zakładach „Solidarność”,nikomu włos z głowy nie spadł, więc i jemu zostanie to wybaczone. I tak zapewnebyło. Jednak nie wszyscy tak postępowali.

Zakładowy Komitet Założycielski (ZKZ) „Solidarności” w Kolejowych Zakła-dach Konstrukcji Stalowych (KZKS) w Białymstoku od pewnego momentu sygna-lizował ogromne problemy i zdecydowanie negatywne stanowisko w tej kwestiidyrektora Makary. Rządził on zakładem twardą ręką i był w nim „bogiem i ca-rem”. KZKS należał do zakładów strategicznych w regionie, montował mosty, co –w związku z agresywną polityką sowiecką i planowaną inwazją na Europę Zachod-nią – stawiało zakład niezwykle wysoko. Przeprawy mostowe produkowane przezten zakład należały do wyjątkowo ważnych w przypadku zniszczenia przez nieprzy-jaciela istniejących mostów. Nie dziw więc, że jako jedyny zakład w mieście, dyspo-nował własnym budownictwem mieszkaniowym, co było w tamtym czasie sprawąnajwyższej wagi, i dawało możliwość kupienia może nie wszystkich, ale prawiewszystkich. Mieszkania dzielił oczywiście także dyrektor Makara, a przynajmniejjego głos w tej kwestii był decydujący. Posiadając nieograniczoną władzę, stał sięapodyktyczny, i sprawował ją, nie oglądając się na ludzką godność. Nietrudno więczrozumieć, że załoga w ogromnej większości miała dość tej formy władzy, i tylkoczekała na chwilę, gdy nadarzy się okazja do protestu, i głośnego wyartykułowaniatego, co myśli o swym dyrektorze. Ta chwila nadeszła z nastaniem „Solidarności”.Ogromna część liczącej około tysiąca ludzi załogi przystąpiła do Związku i w krót-kim czasie znalazła się w konflikcie z dyrektorem. Pracownicy mieli dość takiegozarządzania i żądali poszanowania swojej godności, i zmiany sposobu rządzeniaw zakładzie. Domagali się także współudziału w decyzjach dotyczących spraw byto-wych, w tym przydziału mieszkań i premii. Było to niesłychane ograniczenie władzydyrektora, który ani myślał do tego dopuścić. Konflikt rozgorzał do czerwoności.Na życzenie ZKZ, wraz z Leszkiem Sławińskim, udałem się do dyrektora Makaryz propozycją „dogadania się”. Znaliśmy klasę dyrektora, wiedzieliśmy, że jest tosilna osobowość, i prawdopodobnie z tego powodu oraz z racji zasług wojennych,liczyli się z nim nawet sekretarze KW PZPR. Przedstawiliśmy mu nasze stanowisko,oczekując korekty dotychczasowej postawy i zaakceptowania Związku w zakładzie.Rozmowa, choć długa, nie przyniosła efektów. Dyrektor był nieubłagany i niere-formowalny. Czuliśmy, że może dojść do konfliktu na dużą skalę, a do tego wcalenie dążyliśmy. Dlatego postanowiliśmy wykorzystać oficjalną ścieżkę i zwróciłemsię z prośbą o interwencję do wicewojewody Rybakiewicza. W jednej z rozmówzadeklarował on swoją gotowość do gaszenia potencjalnych konfliktów w zarodku,

Page 132: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

132 BERNARD BUJWICKI

więc okazja sprawdzenia prawdziwości tej deklaracji była doskonała. Uzgodniliśmyz nim dogodne dla obu stron terminy interwencji i oczekiwaliśmy na sygnał od„Solidarności” w KZKS. Z Rybakiewiczem uzgodniliśmy też, że ewentualne powo-dzenie jego misji zakończone zostanie wspólnym spotkaniem „Solidarności” KZKSz dyrektorem Makarą. A jednak jego mediacja zakończyła się niczym. Makara ob-stawał przy swoim, a być może w słuszności utrzymywania takiego stanowiska byłutwierdzany przez bezpiekę. Nie pozostawało nam nic innego, jak wejście w kon-flikt. Najlepszym zabiegiem w takiej sytuacji było zawsze zebranie załogi. Postawadyrektora była idealna, co dawało wielkie szanse na to, by przesilenie nastąpiło naoczach prawie całej załogi. Przybyliśmy na spotkanie silną ekipą z Jerzym Prajzne-rem oraz Leszkiem Sławińskim, który całe zebranie prowadził. Obrońcą dyrektorabył Rybakiewicz – należy przyznać – wytrawny gracz. Dyrektor Makara siedziałz nami za stołem prezydialnym i – purpurowy – wysłuchiwał wystąpień kolejnychrobotników, rzucających pod jego adresem ciężkie oskarżenia. Po kilku godzinachbył już cichy, a wypełniona po brzegi sala kinowa kipiała gniewem. Swoim postę-powaniem zjednoczył całą załogę, i nawet Rybakiewicz zamilkł, i z ciężkim sercemczekał na finał. W pewnym momencie zwrócił się do mnie z błagalną prośbą: „Nieznęcajcie się już więcej nad nim”. Gdybyśmy rzucili hasło, Makara przestałby byćdyrektorem natychmiast. Gdy jednak wrzenie osiągnęło zenit, Sławiński uciszył salęi zawołał do dyrektora: „No, to co, panie dyrektorze, czy teraz poda pan rękę ro-botnikom?” A Makara wstał i uściskał robotników. I tak pozostał. A jednak za rok,gdy wprowadzono stan wojenny, nie miał takich wątpliwości, jakie my mieliśmywówczas. Jego ugoda była manewrem taktycznym, i pod osłoną wojska przeprowa-dził czystkę, usuwając z pracy wszystkich, którzy tworzyli wówczas „Solidarność”w KZKS-ie. I tak zrodziły się wątpliwości, czy wówczas postąpiliśmy słusznie.

Sprawą, która rozgrywała się dość długo, i nie znalazła finału do mojegoodejścia z MKZ-u w grudniu 1980 r., była sprawa „Solidarności” organizowanejw Białostockiej Centrali Materiałów Budowlanych (BCMB). Zakład ten zajmowałsię dziedziną na ówczesne czasy niezwykle ważną, bo dostawą materiałów budow-lanych na różne inwestycje, i jak zwykle bywało w tamtych czasach, dystrybuowałich znaczną część na własną rękę, choć – w myśl ówczesnych zasad – było to nad-użyciem. Prosty ładowacz materiałów z wykształceniem podstawowym z BCMBbył ważniejszą osobistością w regionie od najlepszego inżyniera w białostockich„Uchwytach”, bo był w stanie „załatwić” płytki glazury na wyłożenie kuchni lububikacji, a to było wówczas nieosiągalne w drodze normalnego zakupu. Inżynierz „Uchwytów” mógł, co najwyżej, poszukiwać dojścia do tegoż ładowacza. W cza-sach „peerelu”, gdy liczył się dostęp do dóbr, dyrektor BCMB Kołątaj należał doosób, które chcieli znać wszyscy, a nielicznym było to dane. Do niego, kłaniając się,podsyłał znajomych wojewoda i prezydent, a sekretarz komitetu wojewódzkiego par-tii – towarzyszy znajomych i ważnych. Może jedynie bezpieka waliła jak w dym, bomiała informacje, wystarczające do skompromitowania dyrektora Kołątaja w jednejsekundzie. Bo jakimż to cudem dyrektor Kołątaj mógł w takim miejscu zachowaćcnotę, nie dać się skusić? Każdy wiedział, że było to niemożliwe! I Kołątaj tegonie krył, a jego pewność siebie malowała się na twarzy, i w każdym kroku, jakipostawił na ziemi. Dlatego też powstanie „Solidarności” w BCMB było dla niegonajgorszą wiadomością, jakiej mógł od życia oczekiwać.

Page 133: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 133

Energiczne kobiety, które związek tworzyły, były przeciwne wódce, która la-ła się strumieniami w każdym kącie BCMB już od samego rana. Były przeciwnepokątnemu handlowi, jaki uprawiali wszyscy, oprócz pracowników biura, bo ci niemieli dostępu do towarów. Tak naprawdę powstanie „Solidarności” w BCMB spo-wodowałoby zniszczenie fundamentu, na którym stała cała ta zacna firma. DyrektorKołątaj był osobą niezwykle rzutką i miał zabezpieczone wszystkie wyjścia z kło-potliwych sytuacji. Gdy stawiano budynek seminarium duchownego, „załatwił” też„po cichu” materiały na tę budowlę, zyskując w ten sposób plus może nie u samegoPana Boga, ale wśród białostockich hierarchów. A jednak sytuacja skomplikowałasię, bo oto powstała organizacja, która burzyła swoim istnieniem wszystkie tego ty-pu systemy. Ujawniała je, i już nic nie było takie, jak dawniej. Jak zwykle w takichsytuacjach, stanąłem za nią murem. Nie dążyłem do usunięcia Kołątaja, zależało mina tym, by zaakceptował „Solidarność” w zakładzie. Oczywiście wiązało się to zezmianą jego sposobu działania, co było niezwykle trudne. Nie było naszym celempoddawanie próbie stosunków Kołątaja z księżmi, jednak sytuacja ułożyła się tak, żeto się stało. A jednak w tej „zadymie” wokół BCMB, to nie Kołątaj tracił najwięcej.W pierwszej dekadzie miesiąca wokół mnie zagęszczała się atmosfera i czułem, żetknięta została bardzo czuła struna. Jednak trwałem z dzielnymi kobietami z „Soli-darności” BCMB, a struna ta naprężała się coraz bardziej dla mnie niebezpiecznie.Coraz głośniej mówiono też o mnie, jako o agencie bezpieki.

Jak już wspominałem, większość konfliktów z końca roku 1980 związana byłaz tworzeniem „Solidarności”. To zajmowało grupie interwencji znakomitą większośćczasu, także i mnie. Jednakże coraz natarczywiej dobijały się do nas inne spra-wy. Jedną z nich była sprawa Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej, największejorganizacji, dzielącej mieszkania w mieście. I nie chodziło tu o sprawę organiza-cji „Solidarności”, lecz nieprawidłowości, jakie tam miały miejsce. Z dzisiejszegopunktu widzenia, przy dzisiejszym poziomie malwersacji, tamte sprawy były nie-winną igraszką, jednak w siermiężnym „peerelu”, gdzie wszystko było dzielone lubprzydzielane „po znajomości”, a w szczególności mieszkania, sprawa BSM byłaniezwykle ważna i bulwersująca. Dostarczono nam informację, że oto prezes BSMprzydzielił mieszkanie swojej pięćdziesięcioletniej kuzynce, zatrudnionej przez nie-go w BSM. Kuzynka ta wyszła za mąż za leciwego mężczyznę i otrzymała przydziałna mieszkanie z puli należnej dla młodych małżeństw. Bo i w rzeczy samej, nicto, że przeżyła już pół wieku, a jej wybranek kopę lat. Ich małżeństwo miało nie-cały rok i przydział w tym sensie miał swoje uzasadnienie. Jednak trudno takierzeczy wytłumaczyć ludziom oczekującym na mieszkanie dwadzieścia lat i wię-cej, mieszkającym na piętnastu metrach w osiem osób. Nie była to zresztą jedynasprawa na prezesa BSM. Oto w jednej z kotłowni zdemontowano kotły i inne urzą-dzenia, i zakupił je prezes, a następnie zainstalował w szklarni, którą miał gdzieśw okolicach Choroszczy. W normalnej sytuacji, w czasach dzisiejszych, zdziwieniebudziłby jedynie fakt, że prezesowi chce się zajmować tak mało dochodowym inte-resem. W tamtych czasach, termin „badylarz” wiązał się z kieszeniami wypchanymidolarami i życiem ponad stan, i to kosztem klasy robotniczej. Bo też „badylarz”wykorzystywał świętą ziemię nie na urodzaj chleba, ale dla zaspokajania niskichzachcianek. Dlatego „badylarstwo” bulwersowało tak bardzo, i równolegle z nami,sprawą BSM-u interesował się wydział przestępstw gospodarczych przy KW MO

Page 134: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

134 BERNARD BUJWICKI

w Białymstoku. Byli oni także zainteresowani wymianą informacji w tych kwestiachi proponowali mi kilkakrotnie spotkanie. Rozważałem to, jednak ostatecznie odrzu-ciłem, bo mogłoby to jednoznacznie dać moim przeciwnikom potwierdzenie tezy,że jestem agentem SB.

Sprawą, która bulwersowała nas wszystkich była tajemnicza śmierć nauczycielaz Choroszczy Krzysztofa Zagierskiego. Był on inicjatorem powstania „Solidarno-ści” w szkole i tym spowodował w niej niesamowite zawirowania. Konflikt, jakito wywołało, mógł być przyczyną zamordowania go, jednak wszystko pozostawałow sferze domniemań i podejrzeń. Sprawa ta nigdy nie została wyjaśniona, bo teżinformacji na jej temat było niezwykle mało. Mordowanie z przyczyn politycznychnie należało w tamtych czasach do przypadków częstych. Ostatnim znanym byłaśmierć Stanisława Pyjasa w Krakowie. Jednak przypadek z Choroszczy został zare-jestrowany w pamięci tamtych czasów jako mord z przyczyn politycznych – chociażnie dowiedziony. Być może nie wykazaliśmy wystarczającej determinacji dla wyja-śnienia tej śmierci. Na pewno mieliśmy zbyt mało doświadczenia i sił, bo aparat,jakim dysponowaliśmy, musiałby w ogromnym stopniu zająć się jedynie tą sprawą,pozostawiając inne z boku – szczególnie wspieranie organizowania się związku.

Niezwykłym i wielce pouczającym doświadczeniem było utworzenie „Solidar-ności” w siemiatyckim „Horteksie”. Zakład był dość liczny i znacząco sfeminizo-wany. Był także zróżnicowany pod względem narodowościowym, a smaku dodawałfakt, że „Solidarność” w nim organizowana była między innymi przez osoby wyzna-nia prawosławnego, nie ukrywające swej ruskiej narodowości. Był to wyjątek, boczłonkami związku były owszem, osoby przyznające się do różnych narodowości,jednak niezmiernie rzadko „Solidarność” organizowana była przez osoby posiada-jące i przyznające się do korzeni ruskich. Gdy w osobistej rozmowie zapytałemo powód, dla którego deklarują się tak jednoznacznie, usłyszałem odpowiedź, żewywodzą się z „białych”, i są sojusznikami wszystkich, którzy występują przeciwko„czerwonym”. Wsparcie mieli nawet u miejscowego batiuszki, jednak z informacjinapływających później wynikało, że w krótkim czasie biskup Sawa usunął go z Sie-miatycz, pozostawiając świątynię bez pasterza. Złożoność sytuacji w „Horteksie”wymagała odpowiedniego wsparcia ze strony Regionu, więc odbyłem kilka wizytw tym zakładzie i brałem udział w kilku masówkach. O wsparcie poprosiłem teżzaprzyjaźnionych dziennikarzy i wraz ze mną udała się tam Zosia Jadczuk. Dziękiniej, w „Gazecie Białostockiej” ukazał się reportaż z zebrania założycielskiego „So-lidarności” w tych zakładach, co w znaczącym stopniu wspomogło nasze działaniai złagodziło animozje pośród załogi. Smaku całej sprawie nadał zwrot użyty przeznią w publikacji, jakobym miał mówić o naruszeniu w Polsce Ludowej leninowskichnorm współżycia społecznego, co w MKZ-cie oceniono jako jawne opowiedzenie siępo stronie komunistów. W rzeczywistości zwrot brzmiał: „Nawet Lenin powiedział,że państwo, w którym nauczyciel zarabia mniej od policjanta, jest państwem poli-cyjnym”, i zwrot ten miał służyć przyciągnięciu nauczycieli, bo niewielka ich grupaznajdowała się na sali. Jednak zarzut kolaboracji z komunistami, poparty cytatemz artykułu Zosi, należał do koronnych argumentów moich adwersarzy w Związkui został wyciągnięty przeciwko mnie w odpowiedniej chwili.

Niezwykle dramatyczne zmagania toczyła „Solidarność” Rolników Indywidu-alnych w Dubiczach Cerkiewnych. Choć nie było to sprawą naszego Związku, to

Page 135: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 135

ze względu na jej wagę, zostaliśmy poproszeni o pomoc przez Jana Besztę Bo-rowskiego, szefa „Solidarności” RI na nasz Region. Dubicze i okolicę zamieszkująw większości prawosławni, stąd też i „Solidarność” RI organizowana była przez pra-wosławnych przeciwko swoim sąsiadom pozostającym u władzy. Kością niezgody,a zarazem powodem, dla którego powstał tam związek, była najlepsza ziemia upraw-na, jaką zabrano słabszym, którzy nie byli w stanie bronić jej, i oddano we władaniemiejscowej Spółdzielni Kółek Rolniczych (SKR). SKR-y w czasach komunistycz-nych były takim przedsionkiem kołchozów, najwyższej formy gospodarowania nawsi i jedynej, do której dążyli komuniści w ZSRR i we wszystkich krajach demolu-dów. Ludziom w Dubiczach, w zamian za dobrą ziemię, dano nieużytki porośniętechaszczami, i stało się tak, że z dnia na dzień zostali oni „hołyszami”, bez środ-ków do życia. Ich rozgoryczenie było ogromne i związek „Solidarność” jawił sięjedyną siłą, zdolną tę niesprawiedliwość przekreślić. Jednocześnie konflikt osiągnąłpoziom, na którym nie ma już rozmowy, a do załatwiania porachunków służyły pod-palenia i siekiery. W miarę upływu czasu i czasu trwania rozmów, konflikt stawałsię wielowątkowy. Wyciągano nadużycia władzy i załatwianie własnych spraw podosłoną ideologii i pomnika sowieckich żołnierzy, stojącego u wlotu do wsi. Zapewnekonflikt pozostawał nierozstrzygnięty, bo sprawa ruszyła na jesieni 1981 roku, a wó-wczas był I Zjazd w hali Oliwii, a potem stan wojenny. Strony konfliktu wiedziały,że grupa walcząca o sprawiedliwość ma nasze pełne poparcie, i – w razie potrzeby– może liczyć na naszą pomoc, a całość prowadził dalej związek „Solidarność” RI.

Niezwykle ważną kwestią, która jednak nie została załatwiona do stanu wo-jennego, a zatem – tak naprawdę – nigdy, była sprawa osób represjonowanych zaudział w strajkach i innych formach protestów w roku 1970 oraz 1976. Osoby testanowiły liczną grupę, i Region rozpoczął działania w ich sprawie od zbieraniadanych, dążąc do skatalogowania ich, i zdarzeń, w których ludzie ci brali udział.Miało to znaczenie dla celów historycznych. Inną kwestią było ustalenie poziomuroszczeń tych osób wobec państwa. Zależało nam również, by nasze zainteresowa-nie było odbierane jako dowartościowanie ich po latach poniżania i upokorzeń przezkomunistów. Ustaleniem listy zajmowały się przede wszystkim komisje zakładowe,które posiadały najwięcej informacji na ten temat i znały losy tych osób. Rozmowybyły dość trudne, bo wiele z nich doznało brutalnego traktowania i prześladowańze strony bezpieki, i nie dowierzało, że możliwe jest dochodzenie sprawiedliwościod komunistów. Większość z tych osób miała uregulowane swoje życie od nowa,pracowała w nowych zakładach, tam miała osiągnięcia, czując się związana ze swo-im nowym miejscem pracy i towarzyszami. Dziś, oceniając nasze działania w tejkwestii mogę powiedzieć, że miały one przede wszystkim aspekt moralny.

Stworzenie, a następnie kierowanie grupą uderzeniową, jaką była grupa inter-wencji, musiało zwrócić uwagę nie tylko moich przeciwników wewnątrz Związku,ale także „podniosło” moje notowania w bezpiece. Docierały do nas sprawy naj-różniejsze, bo oto powstała instytucja, która może nie zawsze była w stanie pomóc,ale przynajmniej przyjęła i życzliwie wysłuchała, dając nadzieję na rozpatrzenie,ewentualnie interwencję. Byliśmy zarówno „ścianą płaczu”, jak i postrzegano nasjako taran, zdolny do przebicia komunistycznego pancerza znieczulicy, który roz-rósł się i uodpornił partyjną nomenklaturę na dostrzeganie ludzkiej krzywdy. Z racjidocierających tu spraw, naszą grupę postrzegano jako coś szczególnego, trochę ta-

Page 136: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

136 BERNARD BUJWICKI

jemniczego i dynamicznego jednocześnie. Bowiem wystarczył sygnał telefoniczny,by ktoś wyraził sprawą zainteresowanie, i starał się ją wyjaśnić i załatwić. Tak niedziałała żadna instytucja w systemie komunistycznym. Nie dziw więc, że wiele osóbz „Solidarności” coś zawdzięczało interwencji i widziało w niej jedno z najważ-niejszych ogniw Związku. Wiedzieli też, że w razie konfliktu mogą liczyć na naszewsparcie. Wdzięczność jednych, i ich poparcie dla naszych działań, powodowałau innych zawiść i chęć ukrócenia nas. Pośród tych innych znajdowali się zarównomoi koledzy ze Związku, którzy nie zawsze postrzegali mnie pozytywnie, jak i bez-pieka. Zapewne nie obeszło się bez agentów bezpieki w naszych szeregach. Faktemjest, że na początku grudnia 1980 r. znalazłem się na samym czele osób, które byłynajbardziej zwalczane w Regionie. Czułem, że w każdej chwili może mi się cośprzytrafić i upoważniłem Edwarda Łuczyckiego do ewentualnego zastąpienia mniena stanowisku szefa grupy, gdybym nagle w jakiś sposób został wyeliminowany.Faktem jest też, że nie pozostawałem bez winy, i co najmniej w jednym przypadkuprzez swoje działania powiększyłem grono swoich przeciwników w gronie MKZ-u.A stało się tak, ponieważ różniliśmy się z częścią członków prezydium MKZ-u zna-cząco w opinii, co do naszych obowiązków wobec zakładów zrzeszonych w MKZ.Ja uważałem, że na prezydium MKZ-u ciąży obowiązek wypracowania taktyki dzia-łania na terenie zakładów, bo wiedziałem z autopsji, że w wielu przypadkach nieróżni się ono zbytnio od działania związków CRZZ-owskich. Inni w prezydium nieodczuwali tej potrzeby, może dlatego, że ich kontakty z zakładami były sporadycz-ne, podczas gdy moje i grupy interwencji – należały do codzienności. Wydawało sięteż nam, że w tej sprawie jest bardzo wiele do zrobienia, i to natychmiast. Lekce-ważenie tej kwestii uznałem za karygodne naruszenie naszych obowiązków wobeczwiązku i poddałem ostrej krytyce na jednym z posiedzeń MKZ-u z udziałem za-kładów z całego Regionu. Zaproponowałem też, by po posiedzeniu zakłady, któreproblem ten uważają za istotny, pozostały by omówić go, i podzielić się doświad-czeniami. Grono pozostałe ze mną było dość liczne, lecz samo posunięcie trudnozaliczyć do dyplomatycznych. Nic więc dziwnego, że spowodowało spotęgowaniekonfliktu w prezydium.

Inną kwestią było moje stanowisko w kwestiach politycznych. Zawsze uwa-żałem, i to głosiłem publicznie, że „Solidarność” stanowi organizację niezależną,chociaż swoim istnieniem tworzy atmosferę i otwiera możliwość do istnienia in-nych, a także daje praktyczne wsparcie budowie innych organizacji – w tym takżepolitycznych. Nie rości sobie jednak pretensji do uzależniania innych organizacji.Jednak część osób blisko związanych z KOR-em uważała, że „Solidarność” jestprzedłużeniem KOR-u, i oczekiwała od nas identyfikowania się z nim i traktowaniajako protoplastę. Doceniałem rolę KOR-u, jednak uważałem, że „Solidarność” byłaspadkobierczynią różnych nurtów, w tym niepodległościowych, i nawiązywała takżedo tradycji Armii Krajowej, do opozycji niepodległościowej oraz zbrojnego podzie-mia powojennego, a także Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela i WolnychZwiązków Zawodowych. Ograniczenie jedynie do KOR-u byłoby świadomą rezy-gnacją z tradycji walki odchodzących pokoleń o niepodległość Polski, z uznaniaogromnej ofiary poniesionej w tej walce, wyrzeczeniem się bohaterów narodowychżyjących i tych, co zapłacili najwyższą cenę za swoje przekonania i determinację,którzy zginęli w boju, a bardzo często w kazamatach komunistycznych. Z tego

Page 137: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 137

powodu uważałem KOR za organizację autonomiczną i nie miałem zamiaru inge-rować w jej sprawy wewnętrzne ani narzucać jej swoich poglądów, nawet gdybymmógł. Nigdy też nie czyniłem tego wobec innych tworzących się lub istniejącychorganizacji niezależnych. Jednocześnie uważałem, że KOR nie może narzucać namswojej woli.

W tamtym okresie powstawały zalążki przyszłej „Solidarności” rolniczej i jejprzywódca regionalny – Jan Beszta Borowski występował do nas o pomoc, szcze-gólnie w sprawie lokalu na organizację spotkań, i prowadzenie dyżurów informacyj-nych. Oczywiście chętnie użyczyliby mu pomocy chłopcy z PAX-u, jednak Besztanie cierpiał tej organizacji, podobnie jak ja, i lgnął całymi siłami do nas. Byłemcałym sercem za tym, by ich przygarnąć, i zawsze to – w miarę moich możliwości –czyniłem. Jednak chłopi słusznie oczekiwali poszanowania ich prawa do samodziel-nego kształtowania swojej organizacji, co było nie w smak grupie prokorowskiejoraz Gołębiewskiemu. Ten ostatni nie mówił o kwestiach politycznych, zależało mujedynie na tym, by podporządkowała się naszemu MKZ-owi. Próbował więc chło-pom narzucić nie tylko przedstawicielstwo, a nawet nazwę organizacji. Ale dopókiw MKZ-cie panowała równowaga i miałem odpowiedni głos, chłopi mogli choćw stopniu ograniczonym korzystać z naszego dorobku, bez konieczności spłacanianam długu uległością. Gdy mnie zabrakło, dumny Beszta wolał wejść w otwartykonflikt z Gołębiewskim, niż poddać się jego dyktatowi. A działo się to w cza-sie, gdy komuniści za wszelką cenę starali się nie dopuścić do powstania związkurolników i czynili wszystko, by to nie nastąpiło.

Moje ówczesne poglądy dotyczące różnorodnych organizacji sprowadzały siędo stwierdzenia: wielość organizacji niezależnych nie jest nam szkodliwa, prze-ciwnie, należy wspierać tworzenie się powszechnego oporu społecznego, szanowaćniezależność wszelkich organizacji i stowarzyszeń. „Solidarność” nie dąży do pod-porządkowania sobie innych, nie może także być organizacją uzależnioną od innej.Nie ma wyraźnie sprecyzowanych poglądów politycznych i nie wspiera żadnegoz kierunków politycznych. Daje płaszczyznę do dyskusji nad tymi sprawami. Takiepoglądy głosiłem i broniłem ich bez względu na to, skąd mnie atakowano. By-ły one zresztą akceptowane przez większą część członków „Solidarności”. Jednakokazało się, że znaczący wpływ na Prajznera, od grudnia samodzielnego przewod-niczącego MKZ-u, miała grupa prokorowska, której przewodziła Zofia Pezowicz,która o KOR otarła się poprzez Seweryna Blumsztajna, przyjaciela z okresu studiów.Do grupy tej zaliczał się zapewne także dość wpływowy Jerzy Zegarski, inżynierz „Pakpolu”. Gdy na jednym z zakładowych wieców oświadczyłem, że „Solidar-ność” i KOR to dwie różne organizacje, niezależne od siebie, i nie identyfikujemysię z KOR-em, choć cenimy jego osiągnięcia, natychmiast znalazłem się na celow-niku jego sympatyków. Pretekstem do ataku na mnie w tej sprawie był artykuł,który napisałem do „Biuletynu” na zamówienie Sławińskiego, a dotyczący taktykidziałania związku w zakładzie. Był to właściwie pierwszy materiał na ten temat,niezwykle potrzebny, i wynikający z doświadczeń grupy interwencji oraz mojej or-ganizacji zakładowej, bo ona, jako jedna z pierwszych, ułożyła odpowiednio swojestosunki z dyrekcją. Jak nigdy dotąd, Prajzner zażyczył zapoznania się z treściąmateriałów do najbliższego numeru „Biuletynu”, i Sławiński je przedstawił. Jedy-nym tekstem budzącym kontrowersje okazał się mój artykuł, a szczegółową analizę

Page 138: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

138 BERNARD BUJWICKI

jego treści naprędce przedstawiła Pezowicz, poddając ostrej krytyce wszystkie za-warte w nim tezy i wskazówki, a następnie zażądała zdjęcia go. Wyraziła przytym pogląd, że ktoś z zapatrywaniami przedstawionymi w artykule, nie powinienbudować „Solidarności”. Wszystkie moje argumenty odrzucono. Odrzucono takżesugestię Sławińskiego, by Pezowicz napisała artykuł polemiczny, który obiecał za-mieścić w tym samym numerze. Pezowicz triumfowała. Reakcja Sławińskiego byłanatychmiastowa: działanie Prajznera nazwał on cenzurą, w skutkach identyczną dokomunistycznej. Milczenie pozostałych osób z prezydium oznaczało akceptację de-cyzji Prajznera.

Był początek grudnia 1980 r., a zarazem początek kryzysu personalnegow MKZ-cie, który trwał do dnia wyborów tj. do czerwca 1981 r., a zapocząt-kowało go usunięcie mnie z prezydium. Kraj uspokoił się po jesiennym przesileniu,ale wisiała nad nim jak fatum armia sowiecka i armie sprzymierzonych demolu-dów. Inwazja miała charakter pełzający, i jej początki już miały miejsce, co stałosię niezauważalnie dla szerokiej opinii publicznej. Dziś wiemy, że uderzenie z lą-du miało nastąpić 8 grudnia, jednakże obszar powietrzny Polski był już dowolnienaruszany przez sowieckie lotnictwo i całkowicie przez nie kontrolowany. Wyglą-dało tak, jakby Polska miała być przejmowana sukcesywnie przez różne rodzajebroni. W świadomości Polaków, owszem, istniało zagrożenie, jednak informacjeo zalegających u granicy dywizjach sowieckich tak spowszedniały, że nikt już zbyt-nio nie zwracał na nie uwagi. Wiedza o sowieckim lotnictwie nad Polską byłaznikoma, a zresztą uważano powszechnie, że ono było ciągle. W tamtym czasieliczba samolotów sowieckich w przestrzeni powietrznej wzrosła i latały bez powia-domienia strony Polskiej. Faktem jest, że data 8 grudnia 1980 r. przeszła prawieniezauważona, a dyplomatyczna ofensywa amerykańska w sprawie polskiej, o czymgłosiła Wolna Europa, przyjmowana była, jako wyraz stałej sympatii Amerykanówdo zniewolonych Polaków. Nikt więc, oprócz nielicznie wtajemniczonych w sytu-ację kraju, nie docenił jej należycie. Tak też niewielu docenia dziś rolę pułkownikaKuklińskiego w sprawie powstrzymania sowieckiej inwazji na Polskę, przez bom-bardowanie amerykańskich sojuszników informacjami na ten temat, i żądaniamizajęcia twardego stanowiska wobec sowietów. Gdyby do inwazji sowieckiej doszło,nasza cała historia potoczyłaby się zupełnie inaczej i nie miałoby znaczenia nic,co działo się na styku „Solidarności” z komunistyczną władzą w Polsce w tam-tym momencie.

A w kraju gasły napięcia związane z tworzeniem „Solidarności” w zakładach.Liczba strajków w tym czasie była niewielka, i aż dziw, że nagle zaogniło się w na-szym regionie, który dotąd należał do najspokojniejszych. Wyglądało tak, jakbymiejscowy KW PZPR otrzymał polecenie „zamieszania” w kotle, i wzburzenia tejnieprzyzwoicie spokojnej atmosfery. Wszystko wskazywało też na to, że „garneknależało trzymać pod parą” ciągle, bo taka była taktyka komunistów, a związek„Solidarność”, ukazywany przez telewizję, był notorycznym gwałcicielem wszel-kiego porządku i atmosfery pracy. Nie dawało to nic Polsce, tylko sowietom, boto oni mieli dodatkowe uzasadnienie dla planowanego wejścia do Polski w 1980 r.z „bratnią pomocą”.

Jak zwykle w takich sytuacjach bywało, komuniści posłużyli się prowokacją,a jej narzędziem w tym przypadku był ówczesny wojewoda białostocki Kazimierz

Page 139: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 139

Dunaj, człowiek o słabym raczej charakterze, i podatny na wszelkie sugestie bez-pieki i KW PZPR. Miał on wstrzymać druk „Biuletynu Informacyjnego RegionuBiałystok NSZZ »Solidarność«” i to uczynił. Decyzja Dunaja nie miała żadnegosensu merytorycznego, nie poprawiała pozycji komunistów, jej notowań w społe-czeństwie, ale dawała pewność, że „Solidarność” zareaguje natychmiast, i do obro-ny użyje wszelkich dostępnych środków, w tym strajku. I najprawdopodobniej o tochodziło najbardziej, a przy okazji komuniści mogli uzyskać korzyści dodatkowe,co stanowiłoby premię za „dobrą grę”. „Biuletyn” był drukowany w BiałostockichZakładach Graficznych, a one, jak wszystkie ówcześnie zakłady, były własnościąpaństwa, i wojewoda formalnie miał prawo to uczynić – jeśli miał ku temu powody.Powodów oczywiście nie podano, a zresztą nie miałyby one i tak znaczenia, jednakten fakt dodatkowo potwierdzał tezę o prowokacji. Od decyzji nie było też odwo-łania, bo wojewoda był, także formalnie, najwyższym przedstawicielem państwa natym terenie, i należałoby odwoływać się aż do premiera. Mieliśmy jednak wie-dzę o mechanizmach władzy w PRL-u, więc przesłanki tej decyzji były całkowicieczytelne.

Informację o zablokowaniu druku otrzymał Sławiński od zaprzyjaźnionych dru-karzy i natychmiast przekazał prezydium MKZ-u. W krótkim czasie zwołano telek-sem zebranie zakładów będących w MKZ, a one jednoznacznie opowiedziały sięza strajkiem ostrzegawczym i przedstawieniem żądania odwołania decyzji wojewo-dy. Jednocześnie MKZ został przekształcony w Międzyzakładowy Komitet Strajko-wy (MKS). Pisanie wszelkich petycji i pism zawsze stanowiło problem prezydiumi MKZ-u, dlatego, mimo że pominięto mnie przy konstruowaniu prezydium MKS-u,obaj ze Sławińskim zredagowaliśmy ultimatum do wojewody, żądając zdjęcia nało-żonej blokady. Pismo mówiło o „zwolnieniu Biuletynu do druku”, jako, że „Biu-letyn” był instytucją, i jego nazwa obejmowała naszym zdaniem zarówno wszelkienumery przeszłe i przyszłe. Tekst napisany przez nas został przyjęty, bo nikt innynie przedstawił innego, i został on uznany za oficjalny dokument MKS-u. Gdy do-tarł do wojewody, a w ślad za nim udała się grupa mediacyjna MKS-u okazało się,że komuniści narzucili naszym mediatorom, z Prajznerem i Gołębiewskim na czele,taką interpretację tekstu, w myśl, której mogła być mowa o odblokowaniu tylko jed-nego numeru „Biuletynu”, tego, który był złożony do druku. Zdaniem komunistów,pismo nasze stawiało żądanie w ten sposób, i oni są gotowi je spełnić, nic pozatym. Nasza strona tę interpretację przyjęła, i po powrocie z impetem zaatakowałajego autorów: mnie i Sławińskiego, oskarżając nas o działanie na szkodę Związku.Gdy słuchałem wyrzucanych seriami przez Gołębiewskiego, oskarżających zdań,piętnujących mnie i rzekomo moje różne postępki, gdy patrzyłem na akceptująceje spojrzenia obecnych, czułem straszną suchość w gardle i wiedziałem, że mojamisja w MKZ-cie jest zakończona. W tym składzie moja praca stawała się niemoż-liwa. Nawet Pietkiewicz, który mnie znał najdłużej, i z którym przebyliśmy częśćdrogi wspólnie, nie rzekł ani słowa, mimo, że wiele oskarżeń, które wyrzucał z sie-bie Gołębiewski, było wręcz groteskowych, a co ciekawsze, obrażało także jego,Pietkiewicza. Jednak taka była już taktyka Piekiewicza – nie dostrzegam, bo wemnie nie biją. Kiwając głową, akceptował je także Prajzner, który nieświadomiei milcząco pozwalał zburzyć ostatni zwornik, utrzymujący w równowadze MKZ,i tym gotował sobie finał znacząco gorszy, bo ta jego akceptacja, eliminowała go

Page 140: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

140 BERNARD BUJWICKI

z dowodzenia ruchem na zawsze. Kilka tygodni później Gołębiewski podobnie roz-ważał jego przeszłość i jego czyny, przy milczącej aprobacie współtowarzyszy i nimskończył, Prajzner przestał być przewodniczącym i wrócił na taśmę do „Biazetu”.

Usunięcie mnie z prezydium wymagało jednak głębszego uzasadnienia, bodzięki działaniu grupy interwencji, należałem do osób bardziej znanych w Regio-nie. Zarzut o działaniu przeciwko związkowi, w oparciu o argument podrzuconyprzez bezpiekę i komitet partyjny, był w zasadzie bzdurny, i przestał działać naludzi z chwilą zakończenia kryzysu związanego z drukiem „Biuletynu” i jego kol-portażu w zakładach. Zresztą związek nie podjął żadnych kroków dodatkowych, bynaprawić pozorny nasz błąd, mój i Sławińskiego. Związek nie musiał wykonywaćżadnych dodatkowych kroków, by osiągnąć sukces. Wystarczyło, że w świat po-szła wiadomość o zagrożeniu strajkiem generalnym w regionie i przeprowadzonymgodzinnym strajku ostrzegawczym, a komuniści odblokowali „Biuletyn” na dobre.Prowokacja wyszła jak zaplanowano, a przy tym zagrały czynniki dodatkowe, o ja-kich bezpieka nie marzyła. Prezydium sypało się jak po bombie, a konflikt wewnątrzzwiązku nabierał rozpędu. Jeszcze tylko należało dorobić głębsze uzasadnienie dlamojego usunięcia. Okazją ku temu była teczka znaleziona gdzieś na Plantach, która,ze względu na jej zawartość i właściciela, nie trafiła do biura rzeczy znalezionych,tylko do MKZ-u. Teczka należała do lektora KW PZPR w Białymstoku, który powypiciu nadmiernej ilości gorzałki, nie miał już głowy do bagażu. Zawierała partyj-ne materiały szkoleniowe, w miarę aktualne, jednak nie ujawniające żadnych infor-macji sensacyjnych. Najbardziej sensacyjne było nazwisko właściciela, a brzmiałoono – Tomczyk. Rychło skojarzono je z nazwiskiem występującym w „Biuletynie”,i tak, po nitce, śledztwo dotarło do mnie, jako osoby, która „Biuletyn” założyłai kompletowała skład redakcji. Informację podano z detalami na najbliższym posie-dzeniu MKZ-u, w wypełnionej po brzegi sali łącznikowej Urzędu Wojewódzkiego.Uzasadnienie było nad wyraz przekonywujące, jednak nie wspomniano o pewnym„ale”. To „ale” polegało na tym, że nazwisko redaktora „Biuletynu” różniło sięjedną literką i brzmiało Tomczak. Nie był on już od dawna żadnym lektorem, tymbardziej nie zostawił nigdzie teczki. Jednak informacja poszła w świat i żyła wła-snym życiem. Faktem jest, że prawda w końcu przebiła się, i wyjaśniło się też, żeTomczyk, to nie Tomczak. Jednak stało się to dopiero w kilka tygodni po moimodejściu z prezydium MKZ-u. Stało się też jasne, że – delikatnie ujmując – intrygęposzyto dość grubymi nićmi.

Nieraz rozważałem fenomen „Gołębiewskich”, niesłychanie logicznie argumen-tujących, obracających prawdę w niwecz, którym otoczenie udziela nieograniczone-go kredytu zaufania, akceptuje ich niezwykły ciąg do władzy i deptanie wszystkichpo drodze. Bo to niezwykłe doświadczenie, w skali mikro, wyjaśnia narodziny dyk-tatur, akceptowanych przez jakiś czas nawet przez ludzi stojących intelektualniedość wysoko, można by rzec mądrych, po których tłumy oczekują głębokiej anali-zy zjawisk i krytycznego podejścia. Nim jednak autorytety znajdą w sobie siły doobiektywnej oceny, stają się nic nie znaczącym pyłem, lekceważonym przez otocze-nie za swoją krótkowzroczność. Nikt też po nich nie płacze, gdy stają się ofiaramiwspieranego milcząco przed chwilą reżimu, przepadają, i tylko statystyki wypowia-dają się na ich temat. Tak było i tym razem. A wszystko zaczyna się od zgody naeliminację myślących inaczej niż my, w imię utrzymania jedności, w oczekiwaniu,

Page 141: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 141

że ta eliminacja da nam większe pole działania, uczyni silniejszą naszą ideę, przy-bliży nas do sukcesu. To jest jednak niesłychanie złudne, bo następni do eliminacjibędziemy my i ktoś inny, nam niezbyt chętny, milcząco zaakceptuje nasze odejście,a wówczas przyjdzie czas na niego. I tak na każdego przychodzi jego czas. A kiedyjuż wszystkich ogarnia radość niezmąconej jedności działań i poglądów, to okazujesię, że wciąż pozostaje ktoś nie uformowany dostatecznie, i swoją postawą godziw upragnioną jedność. I tak stało się w prezydium naszego MKZ-u. Puszczonew ruch miażdżące koło mieliło dalej, i chwilę po mnie, przyszła kolej na LeszkaSławińskiego, który dzielnie stawał w mojej obronie, jednak z braku sojusznikówpoległ. Już w styczniu 1981 r. redaktorem naczelnym „Biuletynu” został KrzysztofBurek, którego ściągnięto do Regionu z Muzeum Okręgowego. Wydawało się już,że partia prokorowska wzięła zdecydowanie górę, a jednak Burek nie należał do tejgrupy, i radość ze zwycięstwa była chwilowa. Jeszcze chwilę, dwie, i Pezowicz rów-nież znalazła się na marginesie, razem z żegnającym MKZ Jerzym Prajznerem. Gdy,dzięki grupom proendeckim, wyparto grupę prokorowską, następnie wyeliminowa-no „enedeków”, a potem wszystkich innych, mających własne zdanie. I tak, krok zakrokiem, do czasu czerwcowych wyborów do władz regionalnych Związku, składpersonalny prezydium MKZ zmienił się prawie całkowicie. Ze starego składu pre-zydium, wyłonionego w październikowym zgromadzeniu przedstawicieli zakładóww PAX-ie, pozostał jedynie Michał Pietkiewicz, który – dzięki milczącej akceptacjiwszystkiego, co zdarzyło się, i miało się zdarzyć za przyczyną Gołębiewskiego –przetrwał do następnych wyborów, i został w nich nawet wybrany. Lecz pozostałaczęść ekipy skompletowanej przez Gołębiewskiego, wraz z nim, została wyciętaw pień. Jednak wiele osób wcześniej zaangażowanych w pierwszym etapie w budo-wę „Solidarności” odeszło, zniesmaczonych fatalną atmosferą we władzach MKZ-ui już nie wykazywało do końca aktywności. Wiele z nich, wcześniej, całymi siłamiwspierało Gołębiewskiego.

Muszę przyznać, że swoje odejście z prezydium MKZ-u przeżywałem nie-zwykle. Dziś możemy zdumiewać się tym faktem przeżywania w sobie poniesionejporażki, bo wiemy, że mechanizmy demokracji są w tym bezwzględne, i wymuszająuodpornienie się na tego typu zjawiska polityczne. Jednak licząc okres powojennyjako swoistą epokę, były to prapoczątki działających dziś mechanizmów, i wówczasnie były one tak oczywiste. Moja porażka była więc porażką osobistą i potrzebowa-łem kilku tygodni na otrząśniecie się z niej. Wróciłem do pracy w „Wodrolu”, i choćzostałem przyjęty bez żadnych uwag, wiedziałem, że informacja o powodach, a wła-ściwie plotki i pomówienia, towarzyszyły tej decyzji. Nie miałem jednak większegowyboru, bo w tamtych czasach brak było w Białymstoku odpowiedniej płaszczyznydziałania politycznego, będącego jednocześnie źródłem utrzymania, wykluczająckomunistów.

Czystki w MKZ-cie i apodyktyczność Gołębiewskiego, który stał się wkrótceprzewodniczącym, próby podporządkowania sobie wszystkich dziedzin spowodowa-ły, że alternatywnie tworzyła się wobec nowego składu MKZ-u opozycja, poszuku-jąca przywództwa. W znaczącym stopniu opozycja rodziła się bezpośrednio przyprezydium, bo pierwsze oznaki niezadowolenia artykułowane były z agendy soli-darnościowej, założonej przeze mnie – z grupy interwencji. Za czasów Prajzneraposiadała ona znaczącą autonomię, i działała niejako obok MKZ-u, reprezentując

Page 142: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

142 BERNARD BUJWICKI

jednocześnie interesy „Solidarności”, i wspierając MKZ w jego działaniach. No-wy skład prezydium starał się podporządkować sobie tę grupę, występując wobecniej obcesowo, i żądając realizacji polityki niejednokrotnie sprzecznej z zasadami„Solidarności” i zdrowym rozsądkiem. To spowodowało, że grupa znalazła się bez-pośrednio w konflikcie z prezydium MKZ-u. Z niej też wyszła inicjatywa, bymstanął na czele tworzącej się opozycji wobec nowego składu prezydium. Początkidziałań w tej sprawie sięgają pierwszych dni lutego 1981 r. Wówczas to złożono miwizytę w domu i zaproponowano, bym kandydował na przewodniczącego ZarząduRegionu w czerwcowych wyborach. Nie uważałem się za odpowiedniego kandyda-ta, jednak przemyślałem propozycję, i byłem gotów ją zaakceptować. Zakładałem,że raczej nie wygram wyborów, jednak moja kandydatura mogła być na tyle silna,że zmuszała duże zakłady do zwarcia szeregów, i wystawienia kandydatury na tylemocnej, by „Solidarność” białostocka wyszła z kryzysu wzmocniona i osiągnęław swoich działaniach odpowiednią dynamikę. W swoich kalkulacjach zakładałemjednocześnie, że dotychczasowy skład prezydium skompromituje się na tyle, żeprzy silnej kandydaturze, a za taką uznawałem moją, straci on szanse na wybórw demokratycznych wyborach. I tak się stało. Wyraźnego poparcia udzieliła mioświata, służba zdrowia, budownictwo oraz różne mniejsze zakłady. W „Wodrolu”wzmacnialiśmy związek, i swym działaniem „uśmierciliśmy” związek branżowy,doprowadzając do jego likwidacji w zakładzie. Gdy na wiosnę doszło do wyborówwładz zakładowych „Solidarności”, zostałem członkiem Komisji Zakładowej, a jejprzewodniczącym wybrano Andrzeja Sikorskiego. Odrzuciłem propozycje przewod-niczenia, mając na uwadze kandydowanie do Regionu. Sądziłem, że mogę zostaćwybrany co najmniej członkiem prezydium. W takiej sytuacji przewodniczenie w za-kładzie byłoby brakiem odpowiedzialności, bo nie mógłbym podołać w pracy nadwóch tak ważnych stanowiskach. „Wodrol” nie był zakładem wielkim, i nie miałuprawnień do wystawienia swojego delegata na zjazd regionalny „Solidarności”,i występował w grupie zakładów mniej więcej tej samej wielkości, zlokalizowanychw rejonie ul. Elewatorskiej. Grupa ta prawie jednogłośnie poparła moją kandyda-turę i tak otwarła się przede mną droga do Regionu. Było to niesłychanie ważne,bo – jak wynikało z sytuacji – bezpieka nie mogła mi darować mojego zaangażo-wania w tworzenie Związku w jego pierwszej fazie, i już w marcu 1981 r. podjęłapróbę „wrobienia” mnie w kryminalne działania, wykorzystując znaną wszystkim,moją wzajemną niechęć z Gołębiewskim. Wówczas to, w tle konfliktu bydgoskiegoi mającego nastąpić w perspektywie strajku generalnego w kraju, podpalono Gołę-biewskiemu mieszkanie, a jako sprawcę wskazano mnie, bo „świadkowie” zeznali,że kręciłem się feralnego dnia w pobliżu miejsca przestępstwa. Na szczęście miałemniepodważalne alibi, bo tej nocy, w ramach utrzymania stanu gotowości strajkowej,byłem wraz ze znaczną grupą osób w zakładzie, i nie opuszczałem go ani na chwi-lę. Zeznania tych osób przed prokuratorem były jednoznaczne i świadczyły o mojejniewinności.

Konflikt bydgoski „wystrzelił” w marcu 1981 r. i przerwał słowne przepy-chanki „Solidarności” z komunistami. Grupa działaczy Związku z Bydgoszczy, naczele z Janem Rulewskim, udała się do Urzędu Wojewódzkiego, gdzie na sesjiRady Narodowej chciała przedstawić swoje stanowisko. Ściągnięto więc oddziałyZOMO i milicji i pobito ich dotkliwie, usuwając z budynku. Oznaczało to, że mi-

Page 143: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 143

mo zalegalizowania „Solidarności”, władze nie uznają jej. „Solidarność” zażądałaukarania winnych pobicia. Ostatecznie związek zmuszony został do sięgnięcia poswoją najmocniejszą broń, i na destrukcję władzy odpowiedział gotowością straj-kową, godzinnym strajkiem ostrzegawczym, i wyznaczył datę rozpoczęcia strajkugeneralnego w całym kraju. Napięcie sięgało szczytów, i było porównywalne dokryzysu rejestracyjnego, gdy Kościelniak, rejestrując „Solidarność”, „wsadził kie-rownicę” do statutu Związku.

Tak jak i wtedy, tak w marcu 1981 r., podejmując decyzję o strajku, zwią-zek brał na siebie odpowiedzialność za kraj, i musiał stworzyć strukturę dublującąstruktury państwa, tak, by nie nastąpiła dezorganizacja życia i chaos.

Jak wszystkie zakłady w kraju, tak i my, utworzyliśmy w „Wodrolu” Komi-tet Strajkowy. Udaliśmy się do dyrektora Piotra Malca i przedłożyliśmy mu swojądecyzję. Oznaczało to, że jego prawa w zakładzie zostały ograniczone, a komitetstrajkowy przejmuje całą odpowiedzialność za zakład i jego bezpieczeństwo. Prze-jęliśmy także łączność, w tym przede wszystkim teleks, który w tamtym czasie byłpodstawowym środkiem przekazywania informacji z centrali i Regionu do zakła-dów. Mimo naszych nacisków, kobieta obsługująca go pozostawała przez cały czastrwania gotowości strajkowej na swoim stanowisku, mimo, że nie była członkiem„Solidarności”. Trwała, siedząc prawie bez przerwy na drewnianym krześle, dniamii nocami, w ostatnich dniach, wycieńczona bez reszty z braku snu. Sądzę, że miałataki nakaz, ale w tamtym czasie było to nam obojętne, bo ewentualne zdjęcie jej na-stąpiłoby niechybnie, w bezpiecznej chwili przed rozpoczęciem strajku. Inną kwestiąbył fakt, że nikt z nas nie potrafił tego urządzenia obsługiwać, i potrzebowaliśmyczasu, by tę umiejętność posiąść.

Na szczeblu Regionu w komitet strajkowy przekształcił się białostocki MKS,i – dla swego bezpieczeństwa – obrał na siedzibę „Uchwyty”, posiadające liczną,i w większości męską załogę. Na jego czele stał przewodniczący MKZ – Feliks Go-łębiewski. Z tego powodu kontakt z komitetem międzyzakładowym utrzymywałyi udział brały w jego posiedzeniach różne osoby z komitetu naszego zakładu, pozamną. Napływające z „Uchwytów” informacje nie były budujące. Wyglądało tak, żekomitet nie miał żadnej koncepcji organizacji życia w regionie i mieście na wy-padek rozpoczęcia strajku. Z tego powodu postanowiłem działać w swoim rejonie,i za zgodą wszystkich zakładów zwołałem spotkanie, które traktowałem jako roz-poznawcze. Miało ono na celu zbadanie gotowości współdziałania w perspektywiestrajku. Było to niezwykle ważne, bo w naszym obrębie mieliśmy zakład o znacze-niu strategicznym – Zakłady Zbożowe z elewatorami wypełnionymi ziarnem. Przedrozpoczęciem strajku należało je solidnie zabezpieczyć i obsadzić ludźmi gotowymibronić go, i zajmować się dystrybucją mąki. Należało także zorganizować ewentu-alne uzupełnianie zboża w elewatorach, tak, by miasto nie zostało wzięte głodem.Było to zadanie karkołomne, a jednak musiało być realizowane, jeśliby strajk miałprzynieść efekt.

W porównaniu ze strajkiem jesiennym, ten miał perspektywy znacząco lepsze,bo szło ku wiośnie, marcowe noce były stosunkowo ciepłe, a dni słoneczne. Możnawięc było zakładać, że nawet przy dezorganizacji transportu, miasto może w miaręfunkcjonować, bo ciepła woda w kranach nie jest warunkiem przeżycia. Trwaliśmyw zakładach, i mimo zmęczenia niepewnością i brakiem snu, nasze morale było

Page 144: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

144 BERNARD BUJWICKI

ciągle wysokie. Gdy po negocjacjach z komunistami Andrzej Gwiazda w imieniuKKP odwołał strajk, my przetrwaliśmy jeszcze jedną noc, i po południu wróciliśmydo domów wykąpać się i spać, spać całe doby.

Przygotowania do wyborów władz Regionu szły całą parą. Szefem komisji wy-borczej został Krzysztof Rutkowski, członek grupy interwencji. Należy przyznać,że jego działania były całkowicie bezstronne i fakt, że łączyło nas wspólne dzia-łanie, nie wpływał na moje szanse. Największe emocje budziła obsada stanowiskaprzewodniczącego Regionu. Zgłoszonych było kilku kandydatów, a ja należałem donajsilniejszych. Mój elektorat był stabilny, lecz niewystarczający do tego, bym zo-stał wybrany. Przyznaję jednocześnie, że nie prowadziłem kampanii, ani nie starałemsię pozyskać dodatkowych delegatów, którzy by mnie poparli, bo – jak już wspo-mniałem – nie zakładałem w swoich planach zostania przewodniczącym. Jednakpoparcie mojej kandydatury było na tyle silne, że przeciwnicy musieli zjednoczyćsię, by mnie pokonać. I w tym względzie odniosłem sukces. Ale nic nie było zadarmo. Stanisław Marczuk, który startował jako mój konkurent i wygrał, uczynił to– jak sam oznajmił w książce „Podlaskie losy”, napisanej w latach dziewięćdzie-siątych przez dzieciaków z jakiegoś liceum w Białymstoku, by przewodniczącymRegionu nie został ubek, to znaczy, by nie został nim Bujwicki. Autorytetem swo-im podparł Marczuka w tej kwestii historyk, niejaki Adam Dobroński, wieloletnidziałacz ZSL-u. Tego samego ZSL-u, z którego wywodził się wspomniany wyżejwojewoda Dunaj, który dokonał w 1980 r. wstrzymania druku „Biuletynu”, i spo-wodował tym strajk w regionie.

Pomimo, że mam dokumenty dowodzące mojej niezachwianej lojalności wo-bec Polski w całym swoim życiu, że jeszcze w roku 1988 byłem jedną z dwunastuosób w Regionie, wyznaczonych do natychmiastowego aresztowania, i że uzyska-łem statut pokrzywdzonego w okresie PRL-u wydany mi przez IPN, informacjao tym, że byłem sługusem sowieckim gdzieś tam żyje, i przetrwa mnie, i sięgnieprzyszłych być może wieków, trwając w bibliotekach i na półkach zbieraczy. I jestto nie do odwrócenia. Ale wówczas, w roku 1981, cieszyłem się rozstrzygnięciemw wyborach, i choć nigdy nie uważałem Marczuka za osobę zadowalającą na stano-wisku przewodniczącego, był on jednak bez porównania lepszy o swego poprzedni-ka w MKZ-cie. Miałem też inne powody do radości. Oto zamknęło się w pewnymsensie koło historii. Wraz ze mną i Pietkiewiczem, wiceprzewodniczącym Regionuzostał wybrany Jerzy Rybnik, syn jednego z dowódców Okręgu Białystok ArmiiKrajowej, skazanego na śmierć podczas procesu, który odbył się w obecnym bu-dynku kina „Ton” w Białymstoku, i straconego przez komunistów w nieznanychdotąd okolicznościach, pochowanego w nieznanym miejscu. Jemu to, i innym są-dzonym tam patriotom polskim, w 1989 r., staraniem moim, Walentego Olędzkiego,Zdzisława Sochonia, grupy osób ze Związku Sybiraków i młodzieży z „SolidarnościWalczącej”, poświęciliśmy zawieszoną w tym miejscu tablicę. W późniejszym okre-sie ją zmieniono i przypisano nowej „Solidarności”, wyselekcjonowanej do ugodyprzez komunistów. Piszę to nie dlatego, by przypisać sobie zasługi. Piszę to w imięprawdy, bo w roku 1989 ta nowa „Solidarność” była nastawiona wręcz wrogo dotego typu inicjatyw, i daleka była od wypominania komunistom ich zbrodni. Prze-cieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy Marczuk i jego koledzy bronili stanu posiadaniaPZPR, i przeciwstawiali się odebraniu komunistom posiadanego majątku, a szcze-

Page 145: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 145

gólnie budynku ówczesnego KW PZPR – obecnie Uniwersytetu w Białymstoku.A wszystko to w imię zachowania sielskiej atmosfery dialogu z komunistami.

Tymczasem Jurek Rybnik płacił najwyższą cenę za walkę jego ojca z syste-mem komunistycznym. Wychowywany w ciągłym napięciu, żyjący ciągle pod lupąbezpieki, nie mogący przez całe lata poznać tajemnicy śmierci swego ojca. Gdy sięspotkaliśmy w roku 1981, okazało się, że nasza znajomość trwa już od lat, bo losynaszych rodzin splątały się ze sobą w przeszłości, że mamy tak wiele wspólnych,najpiękniejszych dla ludzi wspomnień, braterstwa broni naszych najbliższych i so-lidarności w najcięższych chwilach. Moi rodzice dostarczali żywność jego ojcu –majorowi Aleksandrowi Rybnikowi i żołnierzom będącym przy nim, gdy stacjono-wali w Suchowoli. Stryj był jednym z najbardziej zaufanych żołnierzy „Dzikiego”,„Jerzego”. Moja, ukrywająca się wówczas stryjenka Stasia, w chwili, gdy majorRybnik wpadł w ręce UB i był mordowany, i zagrożone było życie jego maleńkiegosyna Jurka, przeniosła wraz z koleżanką z oddziału niemowlę z Suchowoli do Bia-łegostoku, gdzie miał opiekunkę i bezpieczeństwo – na chwilę, w której wszystkobyło możliwe. Groza tamtych dni niejednokrotnie powracała w rozmowach w na-szym rodzinnym domu.

Jesteśmy z Jurkiem rówieśnikami. W roku 1981 był on moim towarzyszemwalki i – tak, jak nasi ojcowie w latach czterdziestych podejmowali nierówną walkęz sowieckim zniewoleniem – tak my w tej sztafecie pokoleń podnosiliśmy wspólniesztandar i mówiliśmy: „Jeszcze Polska nie zginęła!” To jest ta okoliczność i zda-rzenie, będące wystarczającą zapłatą, za tamten znojny czas.

W połowie listopada odwiedził Białystok Krzysztof Wyszkowski i nocowałw naszym mieszkaniu. Poinformował o ucieczce na Zachód dwóch niezwykle waż-nych oficerów Sztabu Generalnego LWP. Nie znano ich nazwisk, ale według posiada-nych informacji, ucieczka spowodowała niezwykle zamieszanie w komunistycznychwładzach, bo informacje, jakie przy tym przeciekły, były najwyższej wagi i mogłymieć wpływ na dalszą sytuację zarówno w Polsce, jak i w całym sowieckim obozie.Nikt z nas nie wiedział, że jeden z tych oficerów – pułkownik Ryszard Kukliński –odegrał zasadniczą rolę w najnowszej historii świata. Niezależnie od tej informacji,zarówno my w naszym regionie, jak i w całej Polsce, obserwowaliśmy wejście ofi-cerów wojska do zakładów i dziwną ich rolę. Nie wiedzieliśmy, że jest to elementemplanu wprowadzenia stanu wojennego. Jednocześnie chcieliśmy wierzyć, że polskioficer, niezależnie od tego, że jest oficerem LWP, zawsze w głębi serca pozostajepatriotą, i ta dość dziwna aktywność wojskowych niezbyt nas zatroskała. A stanwojenny był blisko.

Do zakresu moich obowiązków w Regionie należały między innymi sprawyrynku i jego zaopatrzenia. Kto żył wówczas w Polsce, pamięta kolejki za wszyst-kim i brak wszystkiego. Dlatego w sprawie tej toczyliśmy zażarte boje w UrzędzieWojewódzkim, żądając poprawy zaopatrzenia rynku w podstawowe produkty. Nanasze zarzuty o niekompetencji podległych mu służb, wojewoda odpowiadał, że onnie jest w sytuacji Kuby, której może tylko pozazdrościć, gdzie wszystko było nakartki, a kartki miały pokrycie. On takiego pokrycia nie miał, bo do polskich por-tów nie przybijają okręty z zaopatrzeniem, jak to ma miejsce na Kubie, gdzie światsocjalistyczny, w tym także Polska, wspiera Castro, i na czas dostarcza wszystko,co niezbędne do życia przeciętnemu Kubańczykowi. Kuba nam się odwdzięczała

Page 146: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

146 BERNARD BUJWICKI

niewielką ilością nie do końca zrafinowanego cukru, mającego smak przypalonejkawy zbożowej. Do ciągłych braków w sklepach, pod koniec listopada 1981 r. dołą-czyły objawy wyraźnego zakłócania porządku publicznego. Dotąd spokojne kolejki,stawały się coraz bardziej agresywne, i w Białymstoku dochodziło kilkakrotnie dodemolowania sklepów. Taka sytuacja miała miejsce w sklepie obuwniczym „Cheł-mek” przy ul. Lipowej. Na wieść o dostawie, rozbito wystawowe szyby i agresywnytłum wdarł się do wnętrza. Milicja nie reagowała, więc Jerzy Rybnik zwrócił siędo „Uchwytów”, i przysłano grupę robotników w kaskach, którzy zaprowadzili po-rządek i czuwali nad bezpieczeństwem. Gdy przeanalizowaliśmy sytuację i brakjakiejkolwiek aktywności ze strony milicji, doszliśmy do wniosku, że najprawdo-podobniej jest to akcja zorganizowana przez bezpiekę, i ma na celu zdyskredyto-wanie nas poprzez zaangażowanie w sprawy, do których nie jesteśmy powołani.Był wieczór i wszelkie urzędy były zamknięte. Zwróciłem się więc telefoniczniedo prokuratora wojewódzkiego i oświadczyłem, że ochronę zdejmiemy o określonejgodzinie, i od tego czasu oczekujemy, że zostanie ona przejęta przez milicję. O iletak się nie stanie, on winien wdrożyć postępowanie karne wobec winnych zanie-dbania. My ze swej strony będziemy wówczas żądać usunięcia ich ze stanowisk,w tym przede wszystkim komendanta wojewódzkiego MO. Jeśli on, prokurator, niepodejmie odpowiednich działań, wystąpimy także przeciwko niemu. Zapytałem nakoniec, czy mnie zrozumiał. Odpowiedział, że tak. W wyznaczonym momencie,gdy z „posterunków” zeszli robotnicy, zastąpili ich umundurowani milicjanci. Alemiasto żyło w niepokoju. Dostawaliśmy prawie codziennie sygnały, że w różnychsklepach, młodzi, rośli mężczyźni rozbijali spokojne kolejki, oczekujące godzina-mi na dostawę towarów. Omijali je, i nie zważając na protesty, zabierali całe do-stawy. Najczęściej dotyczyło to piwa, które sprawcy zabierali całymi skrzynkami.Słowo „Zabierali” miało w tamtych czasach znaczenie także w tych przypadkach,gdy uiszczali odpowiednią zapłatę, bo wówczas, mimo niskich dochodów ludno-ści, racjonalne wydanie pieniędzy było sztuką nie lada, a do produktów spożyw-czych dostępnych bez ograniczeń należał jedynie ocet. O sytuacji rozmawialiśmyz wojewodą, oskarżając władze o to, że świadomie dopuszczają do rozprzężeniadyscypliny społecznej, a wręcz organizują prowokacje, przygotowując sobie w tensposób argumenty dla podjęcia ostatecznie rozwiązań siłowych. Ich kontrargumen-tem było to, że „Solidarność” swoimi działaniami dyskredytuje milicję, i w związkuz tym jej skuteczność jest znikoma, bo nie posiada odpowiedniego wsparcia spo-łeczeństwa. Jasne stawało się to, że władza, „organizując” rozprzężenie społecznei powodując chaos, obciąży odpowiedzialnością za taki stan „Solidarność”, i dążyćbędzie do uzyskania społecznej akceptacji swojego następnego kroku. A społe-czeństwo, zmęczone ciągłym napięciem, zaakceptuje wszystko – choćby to miałybyć armaty.

Faktem jest, że prestiż MO w tamtych czasach był bardzo niski, i milicję po-strzegano raczej jako organ represji i zagrożenia normalnego człowieka, chroniącyjedynie ludzi z kręgów władzy. Milicji, i identyfikowanej z nią Służbie Bezpie-czeństwa, przypisywano najgorsze czyny: tajemnicze porywania ludzi i pobicia.W okresie istnienia MKZ-u, i za przewodnictwa Gołębiewskiego, znana była spra-wa pobicia przez milicjanta pewnego mężczyzny w Kuźnicy Białostockiej. Z tegopowodu ogłoszono w Regionie gotowość strajkową. Większość wierzyła w winę

Page 147: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 147

milicjanta, i oczekiwała ukarania go, czego nie chcieli dokonać jego zwierzchnicy.W Goniądzu milicjant strzelał w domu, grożąc swojej kobiecie. Wydawało się, żeKW MO z Łomży jest zdeterminowana i ukarze go, bo powód i czyn nie podlegałydyskusji. Uczestniczyliśmy w śledztwie, sam jeździłem z prowadzącym tę sprawęfunkcjonariuszem, przysłuchiwałem się zeznaniom świadków, widziałem jego deter-minację w dążeniu do ustalenia prawdy i tak jak on wiedziałem, że zawinił, sięgającpo broń wobec bezbronnej kobiety. A jednak, choć wszystko wydawało się jasne,stan wojenny ochronił go, i co najwyżej stał się bardziej gorliwy w wykonywaniuswych obowiązków.

Najbardziej znana i zakończona tragicznie sprawa Zbigniewa Simoniuka po-czątkowo podzieliła Region, bo jego opowieść o podpaleniu i porwaniu przez SBwyglądała wręcz nieprawdopodobnie. Faktem jest jednak, że Simoniuk miał na cie-le ślady poparzeń i bicia, i bez zmrużenia oka, o każdej porze dnia i nocy mówiłjedno i wciąż to samo, że dokonali tego funkcjonariusze SB. Simoniuk należałw Regionie do osób, najbardziej znienawidzonych przez bezpiekę. Był człowie-kiem elokwentnym, a dzięki temu jego relacja o zdarzeniu była zawsze niezwy-kle emocjonalna, jak kogoś, kto bez wątpienia przeżył napaść, cierpiał z powoduzadanego gwałtu, i dzięki temu jego przeciwnicy musieli sporo się napracować,by znaleźć w niej fałsz. Występował wielokrotnie na szerokim forum i zawszedawał świadectwo bezprawiu bezpieki. Znajdował liczne grono osób, które wie-rzyły mu, a nie gwałtownie zaprzeczającej SB. To właśnie było zasadniczym po-wodem, że z nastaniem stanu wojennego został aresztowany, a nie internowany,jak wielu z nas, przez to stracił szansę na ochronę i wsparcie towarzyszy z ce-li. Tam, bez przeszkód, bezpieka zmontowała historię o jego samobójczej śmier-ci. Ale to właśnie jego śmierć uwiarygodniła historię i wskazała winnych. Z te-go powodu uważam, że sprawa śmierci Simoniuka winna być przedmiotem śledz-twa IPN i należy ją zakwalifikować, tak, jak śmierć księdza Suchowolca, do komu-nistycznych zbrodni.

Nim powstała „Solidarność”, wszystkie informacje o bezprawnym działaniuMO i SB pozostawały w ukryciu, i rzadko oglądały światło dzienne. Służby te by-ły wobec społeczeństwa prezentowane jako kryształowo czyste, a funkcjonariusze– jako wzór dla obywateli. Przełom nastąpił po śmierci Stanisława Pyjasa, którąKOR i inne organizacje antykomunistyczne naświetliły szerokiej opinii publicznej,a w różnych miejscach kraju odbyły się manifestacje, skierowane przeciwko bez-karności bezpieki. Mord Pyjasa był sprawą ewidentną, i manifestacje pozostawałybezkarne, co stanowiło ewenement w historii „peerelu”. To był jednak tylko po-czątek. Potężny snop światła rzuciła na tę dziedzinę „Solidarność”. Od pierwszychchwil swego powstania, jej żądania wobec władzy godziły w fundament ustroju,który stanowił system represji, reprezentowany instytucjonalnie przez SB i MO.Z nastaniem „Solidarności”, w tej kwestii nic nie było już takie, jak dawniej. Jakzwykle bywa w takich sytuacjach, wahadło historii wychyliło się tak dalece, że bez-piece przypisywano także czyny, których nie popełniła. W Białymstoku miało tomiejsce w „Fastach”, gdzie doszło do pobicia członka „Solidarności”, co miało byćdokonane przez bezpiekę, a okazało się być wynikiem zwyczajnej burdy. Niemniejnapięcie w tej sprawie w Regionie wzrosło bardzo i Komisja Zakładowa w fabrycenawet przymierzała się do strajku protestacyjnego.

Page 148: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

148 BERNARD BUJWICKI

Wszystkie informacje o faktach i podejrzeniach łamania prawa przez organabezpieki były podawane do publicznej wiadomości, co w dłuższym czasie było dlawładzy nie do przyjęcia. A działo się to w sytuacji, gdy milicja i SB żyły wciąż,jak za czasów Feliksa Dzierżyńskiego i Rosji bolszewickiej, i wciąż uznawane byłyza nieomylne, i nie dopuszczano do jakiejkolwiek krytyki wobec nich.

Aktywność „Solidarności” wobec bezpieki posłużyła komunistom do zorgani-zowania akcji dezinformacji, zarówno pośród funkcjonariuszy tych służb, jak i ichrodzin. Dyskusja nad przypadkami, w których negatywnymi bohaterami byli funk-cjonariusze MO lub SB należała do tych, które posłużyły komunistycznej propa-gandzie do przekonania ich, że celem Związku jest zniszczenie fizyczne samychfunkcjonariuszy, jak też ich rodzin. W myśl tej propagandy, dyskusja nad milicjąmiała być jedynie wstępem do akcji eksterminacji, do czego rzekomo „Solidarność”przygotowywała się, gromadząc w tym celu także broń. Pełno też było informacjio znakowaniu farbą drzwi mieszkań funkcjonariuszy, co miało ułatwić przygotowy-waną akcję eksterminacji. Wszystko to miało pomóc jednoznacznemu opowiedzeniusię tych środowisk po stronie komunistycznej władzy w konflikcie z „Solidarnością”.Ta dezinformacja dotyczyła też funkcjonariuszy partyjnych, a na potwierdzenie rze-komego zagrożenia życia, wydano im broń krótką z ostrą amunicją i upoważnionodo noszenia jej na co dzień, do obrony własnej.

W sytuacji, gdy, według oficjalnej propagandy, członkowie „Solidarności” przy-mierzali się do napaści na spokojne rodziny milicjantów czy agentów bezpieki, byje zabijać, należało zrobić wszystko dla zagwarantowania bezpieczeństwa, a stanwojenny miał być najskuteczniejszym tego sposobem. W przededniu jego wprowa-dzenia, o takim zagrożeniu przekonana była większość funkcjonariuszy tych służbi ich rodzin. Wprowadzanie stanu wojennego było, w pewnym sensie, procesemi najpierw dokonywało się w umysłach osób, mających realizować kolejne jegoetapy oraz ich najbliższych.

A jednak znalazły się pośród milicjantów osoby, którym marzyła się rola praw-dziwego „gliny”, stojącego po stronie prawa jednakowego dla wszystkich. Fala taobejmowała całą Polskę i dotarła także do Białegostoku. Było to chyba w drugiejpołowie roku 1981, gdy zgłosili się do Regionu dwaj funkcjonariusze, informu-jąc o decyzji zawiązania „Solidarności” w białostockiej milicji. Byli to: KrzysztofFlorczykowski oraz Andrzej Radzicki. Pierwszy był w swojej kategorii wagowejjednocześnie mistrzem Polski w judo w pionie gwardyjskim (czytaj – MO i SB).Praktycznie od pierwszych chwil udzieliliśmy tej inicjatywie wszelkiej pomocy,traktując sprawę, jako niezwykle ważną.

Kropla, która od kilku lat spadała na komunistyczną skałę, w tym momen-cie przebiła ją, ukazując wyraźną szczelinę w dotychczasowym monolicie. Był towielki sukces „Solidarności”. Wiedzieliśmy jednocześnie, że w przypadku wejściakonfliktu w fazę siłową, inicjatorzy organizowania Związku w MO zostaną surowoukarani i swoją aktywność być może przypłacą życiem. Czas pokazał, że w staniewojennym potraktowano ich rzeczywiście bardziej surowo niż nas, „cywilów”, i pokrótkim internowaniu, Florczykowskiemu i Radzickiemu zmieniono status z inter-nowanych na aresztowanych, cofnięto ich z więzienia w Suwałkach, służącego zaobóz internowania, przewieziono do białostockiego więzienia przy ul. Kopernika,i wdrożono prokuratorskie śledztwo za sprzeniewierzenie się władzy. A jednak ich

Page 149: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 149

praca nie poszła na marne. Bo oto przy wściekłych atakach i oskarżeniach esbe-ków, napotkali w więzieniu solidarną ochronę i życzliwość mundurowych. A dziękizatarciu śladów i usunięciu z ich domów dowodów niezwykłej wagi, świadczącycho działalności przeciwko komunistom oraz niezłomnej postawie na przesłuchaniach,udało się im wyjść z więzienia w stosunkowo niedługim czasie.

Pewnego dnia, a było to na niecałe dwa tygodnie przed stanem wojennym,do mojego mieszkania wieczorem zastukał milicjant. Ze zdumieniem rozpoznałemw nim sąsiada z dzieciństwa, młodszego ode mnie o kilka lat. Choć pora była nie-zwykle późna, zaprosiłem go do mieszkania. Czesiek przyszedł do mnie ze skargąna komendanta jednego z wydziałów, oficera w stopniu chyba podpułkownika, twier-dząc, że ten go prześladuje i znęca się, więc prosił o interwencję. Rozmowa byłarwana, a jego zarzuty niedostatecznie poparte faktami, chociaż miałem świadomość,że w takich sytuacjach przedstawianie dowodów jest niezwykle trudne. Ustaliliśmyostatecznie, że skontaktuję się z nim około 15 grudnia i spotkamy się w porze,w której mózg potrafi jeszcze informacje przyjąć i je przeanalizować, i podejmiemydecyzję o dalszych krokach. Gdy 13 grudnia 1981 r. w półmroku przyjrzałem sięmilicjantowi wprowadzającemu mnie do celi w piwnicach Komendy WojewódzkiejMO w Białymstoku, zobaczyłem tegoż samego Cześka, sąsiada i młodszego kolegęz ławy szkolnej. Trochę zdumiony zapytałem: „Ach, to ty?!” „Tak, to ja” – odpowie-dział Czesiek, przekręcając klucz. Choć był to jedynie epizod, niewiele znaczącydla całości spraw, przytaczam go dla ukazania całości obrazu spraw związanychz milicją i naszych wzajemnych relacji.

Prasa w PRL, tak jak i inne środki masowego przekazu, była własnością pań-stwa. Ta dziedzina była pilnowana ze szczególną pieczołowitością, bo miała być na-rzędziem kształtowania ducha obywateli, zwanego w sowietach „pierekowką dusz”i panowania nad nimi. Komuniści zawsze dysponowali sprawną grupą oddanychim duszą i ciałem dziennikarzy i speców od propagandy, którzy na zawołanie kon-struowali najdziwniejsze informacje, a porażki z marszu przekuwali w sukces pro-pagandowy. Mistrzem w tej dziedzinie w czasach stanu wojennego i w okresiego poprzedzającym był Jerzy Urban, preparujący informacje stosownie do potrzebchwili. Wcześniej, za rządów Gierka, zrodziła się propaganda sukcesu, a jednymz głównych jej twórców był Maciej Szczepański, szef telewizji. Dzięki temu, nawetkatastrofalna sytuacja gospodarcza pokazywana była w środkach masowego przeka-zu, jako totalny triumf komunizmu. Gdy powstała „Solidarność”, a wraz z Gierkiemodeszła cała jego ekipa, Jaruzelski z Rakowskim powołali na stanowisko rzecznikaprasowego specjalną personę – Jerzego Urbana. Jednocześnie zmieniła się taktykawładzy, bo oto powstała siła, mająca wsparcie dość powszechne, i należało prowa-dzić działania propagandowe tak, by jej notowania w społeczeństwie miały charakterspadkowy. Dlatego, szczególnie w telewizji, przekazywano bardzo często informacjenieprawdziwe, wręcz kłamstwa, czego doświadczyłem sam w związku z informacjąo porwaniu w Białymstoku dyrektora drukarni.

„Solidarność” dysponowała jedynie tygodnikiem o tej samej nazwie oraz regio-nalnymi i zakładowymi biuletynami, a ich siła oddziaływania nie mogła równać siętelewizji i codziennej prasie, wydawanej przez komunistów. Nie równoważył tegofakt, że liczni dziennikarze, także z prasy reżimowej, odnosili się z sympatią doZwiązku i aprobowali jego działania.

Page 150: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

150 BERNARD BUJWICKI

W drugiej połowie roku 1981, gdy starcie „Solidarności” z władzą przybierałocoraz ostrzejsze formy, poszukiwanie prawdy w głównych przekaźnikach komu-nistycznych było zajęciem próżnym i bezskutecznym. Związek nie był w stanieskutecznie wyartykułować swojego stanowiska w tej sprawie, bo nie posiadał po-równywalnych do władzy środków przekazu. Postanowił jedynie zaprotestować, po-kazując przy tym swoją siłę. Nie miał większego wpływu na telewizję, w którejzasiadały w większości osoby pokroju Krystyny Loski czy Niny Terentiew. Miałnatomiast siłę w drukarniach i zamierzał ją wykorzystać. Akcja miała swój krypto-nim: Dni bez prasy. Aby osiągnąć sukces w naszym Regionie, należało za wszelkącenę unieruchomić Białostockie Zakłady Graficzne, główną drukarnię tych gazetw Białymstoku. Najbardziej prestiżową gazetą partyjną była „Trybuna Ludu”, organKC PZPR, której druk w ramach akcji został uniemożliwiony w Warszawie orazw innych miastach kraju, i stąd w głowach propagandzistów powstał plan druko-wania jej w Białymstoku. Staraniem zakładowej „Solidarności” w BZGrafie i przywsparciu Regionu, udało się zorganizować w tych zakładach strajk – częściowo oku-pacyjny, tak, że główne stanowiska do składu oraz maszyny drukarskie były staleobsadzone przez naszych ludzi, uniemożliwiających wykorzystanie ich do przygo-towania i drukowania gazet. Szef „Solidarności” w tym zakładzie, Wojtek Białous,wraz z kolegami dwoił się i troił, by strajk wytrwał. Powodzenie całej akcji, którąopatrzono hasłem: „Dni bez prasy” (w domyśle: komunistycznej), zależało w ogrom-nym stopniu od tego zespołu. Należy przyznać, że drukarze stanęli na wysokościzadania i nie tylko wytrwali. Okazali się jednocześnie niezwykle przewidujący, bokomuniści, markując główne uderzenie na BZGraf, postanowili do osiągnięcia swe-go celu wykorzystać inny zakład w Białymstoku – Spółdzielnię Drukarzy „Pogoń”,i tam wydrukować „Trybunę”. Nasi z BZGrafu odgadli te zamierzenia, mieli zresz-tą w „Pogoni” doskonały wywiad, który poinformował o zabiegach komunistów.A sprawa zaszła już tak daleko, że nocna zmiana miała przystąpić do drukowaniagazety, i ostateczna decyzja zależała od jednego tylko człowieka, kierownika zmianyw „Pogoni”.

Byłem w znaczącym stopniu zaangażowany w „Dni bez prasy” i uczestniczyłemteż w masówkach i naradach w BZGrafie. To, oraz fakt, że byłem na miejscu, w sie-dzibie Zarządu Regionu spowodowało, że delegacja z BZGrafu skontaktowała się zemną, uzyskała dla swych działań moje poparcie, i korzystając z telefonu MKZ-tu,umówiła się z kierownikiem z „Pogoni” na spotkanie. Mając pewność, że nasze te-lefony są na podsłuchu, drukarze skontaktowali się z nim po chwili ponownie, leczz aparatu znajdującego się w zupełnie innym miejscu, i zmienili miejsce spotka-nia tak, by uniemożliwić bezpiece „przejęcie” kierownika z „Pogoni”. Dzięki temu,akcja bezpieki poszła w próżnię, a nasi drukarze, bez większego oporu przekonalidzielnego kierownika do przyłączenia się do akcji związkowej. Następnego dniaz satysfakcją stwierdziliśmy, że w kioskach rozprowadzano „Trybunę” niezwykleskurczoną, o objętości porównywalnej do naszego „Biuletynu”. I na pewno nie byłaona drukowana w Białymstoku.

Akcja z kierownikiem zmiany z „Pogoni” miała miejsce około godz. 18.30.Zgodnie z przewidywaniami, bezpieka zamierzała przechwycić go tak, by unie-możliwić mu przejście na naszą stronę. Gdy się to nie udało, postanowiła mimoto sprawę zdyskontować propagandowo, i już w głównym wydaniu dziennika TV

Page 151: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 151

o godz. 19.30 w świat popłynęła informacja o porwaniu przez „Solidarność” w Bia-łymstoku dyrektora drukarni. Następnego dnia, około południa, otrzymałem wezwa-nie do prokuratora na okoliczność porwania, jako główny podejrzany. Jednocześniebezpieka naciskała kierownika „Pogoni”, by zeznał, że został porwany, choć ten,bez zmrużenia oka wszystkiemu zaprzeczał, i tak dzielnie wytrwał do końca. Dziękitemu śledztwo „zdechło” już na początku.

Informacja o porwaniu zbulwersowała nie tylko „Solidarność”. DyrektorBZGrafu wystosował oświadczenie, że nigdy nie został porwany. Wszystkie or-ganizacje, włącznie z organizacją zakładową PZPR oraz wrogimi nam związkamibranżowymi, wydały wspólne oświadczenie, potępiające kłamstwo propagandy, i za-żądały sprostowania. Pod ich naciskiem sprostowanie wyszło, lecz nie w telewizji,tylko w programie czwartym Polskiego Radia o godz. 17.30, gdy słuchaczy byłoniewielu. Taki obrót sprawy spowodował jednak, że strajku w tej drukarni nikt jużnie kwestionował, a szczególnie w sprawie „Dni bez prasy”, które dalej przebiega-ły bez najmniejszego problemu. Wszyscy bez wyjątku uznali tam, że nasza akcjamiała swoje głębokie uzasadnienie. Akcja pokazała też, że pod wpływem zmasowa-nego działania „Solidarności”, chwiały się fundamenty PZPR w zakładach pracy,bo stanowisko zakładowej organizacji partyjnej i jej związkowej przybudówki niebyło odosobnione. Coraz częściej aparat partyjny tracił wsparcie organizacji par-tyjnych w zakładach. Na dotychczasowym monolicie partyjnym, jeszcze na niecałyrok przed powstaniem „Solidarności”, pojawiły się poważne pęknięcia, świadcząceo tym, że aparat komunistyczny nie może już liczyć na bezkrytyczne przyjmowaniejego decyzji przez tzw. doły, i tu go także może czekać klęska.

W wyborach czerwcowych do władz Regionu wyłoniono także delegatów naI Krajowy Zjazd „Solidarności”, który odbywał się w dwóch turach, jesienią 1981 r.Byli nimi: Zenon Biender, Bernard Bujwicki, Marian Czaczkowski, Edward Łu-czycki, Stanisław Marczuk i Michał Pietkiewicz. Wraz z nami, na zjazd udała sięw roli obserwatorów także liczna grupa z różnych zakładów oraz delegacje innychzaprzyjaźnionych związków (NSZZ „Solidarność” Rzemiosła, NSZZ RI, NSZZ Mi-licji Obywatelskiej) i instytucji zaprzyjaźnionych. Zjazd był wydarzeniem bezpre-cedensowym w historii „peerelu”. Oto w kraju zdominowanym przez sowietów,otoczonym ze wszystkich stron wrogo nastawionymi sąsiadami, prącymi wręcz doudzielenia „bratniej pomocy”, zebrał się jawnie kilkutysięczny tłum, w większo-ści zadeklarowanych przeciwników reżimu, i manifestował swoje pragnienie wolneji niezawisłej Polski. Obrady ciągnęły się w czasie i tłum ten żył własnym życiem,jakby w oderwaniu od siermiężnej rzeczywistości i śmiertelnego zagrożenia agresjąz zewnątrz.

Zjazd stał się forum dla najróżniejszych inicjatyw, dyskusji nad sprawami Na-rodu, przemilczanymi przez komunistów, problemów aktualnych kraju, lecz takżerozgrywek politycznych. Gdy z trybuny zjazdu prof. Lipiński oznajmił o samo-rozwiązaniu się KOR-u i potraktowaniu „Solidarności” jako kontynuatora działańKomitetu, znacząca część delegatów, także naszej delegacji, opowiedziała się zaformułą znacznie szerszą, i odwołaniem się także do tradycji z czasu walki o nie-podległość i państwa podziemnego z okresu okupacji niemieckiej oraz zbrojnegopodziemia, walczącego po wojnie z dominacją sowiecką. Była to jedna z kwestiiwidocznie dzieląca cały Zjazd na co najmniej dwa nurty polityczne. Zjazd przyjął

Page 152: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

152 BERNARD BUJWICKI

uchwałę zaproponowaną przez Michała Pietkiewicza, w której upomniał się o Po-laków wywiezionych na Wschód i pozostających w granicach ZSRR. Gdy przyaplauzie trybun Zjazd uchwalił „Przesłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”,stało się jasne, że sowieci nie wyrażą zgody na dalsze istnienie Związku, i ich zde-cydowana reakcja jest tylko kwestią czasu. W tym momencie nie miały większegoznaczenia inne decyzje zjazdu. Tak rozumując, przyłączyłem się wraz z Łuczyc-kim i Czaczkowskim, do grupy osób wnioskującej poddanie pod obrady kwestiikierowniczej roli PZPR w państwie, zapisanej przy rejestracji w preambule statutuZwiązku. Choć wniosek spełniał wszelkie wymagania formalne, nie został jednakpoddany pod obrady przez prezydium Zjazdu, i nie był dyskutowany na forum. Mi-mo takiego finału, i tak zostałem upomniany przez Komisję Zakładową w „Fastach”za nadmierny radykalizm wobec PZPR. A sprawy partii nie miały się najlepiej. Postronie „Solidarności”, niemal od chwili jej powstania, opowiadały się całe grupyinteligencji, liczni dziennikarze, pisarze i artyści, nauczyciele wszystkich szczeblinauczania. W znaczącej części były one upartyjnione, i wiadomym było, że w sytu-acji konfliktu, opuszczą oni szeregi partii, i staną przeciwko niej. W zakładach pracyorganizacje partyjne były w odwrocie, i przed stanem wojennym, coraz częściej na-pływały informacje o ich rozpadzie. Wewnątrz PZPR pojawił się ogólnopolski nurtreformatorski, który nie miał zbyt wiele wspólnego z celami aparatu, i był potęż-nym klinem, rozwalającym dotychczasowy blok. Nurt ten przybrał nazwę „strukturpoziomych”, i był traktowany przez przywódców partyjnych podobnie negatywnie,jak „Solidarność”.

Powstanie „Solidarności” już od początku było powodem wielu podziałów. Gdypoinformowałem rodzinę o moim zaangażowaniu w tworzenie tego ruchu, to u jed-nych wzbudziło ono nie tylko akceptację, ale wręcz entuzjazm, a u drugich – dez-aprobatę. Bezkrytyczne poparcie miałem u żony, która zawsze stała murem za mną,i odpierała ataki części rodziny, niezadowolonej z faktu mojego zaangażowania.Na nią też spadały liczne anonimowe telefony z pogróżkami pod moim adresem.Popierał mnie także jeden z braci, zaangażowany tak, jak i ja, lecz w tworzeniestruktur „Solidarności” RI. Entuzjastycznie do sprawy podchodził mój stryj Józefze stryjenką Stasią i całą rodziną, i tam także miałem zawsze wsparcie. Jeden z mo-ich braci był dyrektorem szkoły średniej, należał do partii, a jego szwagier byłfunkcjonariuszem SB, i działał tam z pełnym przekonaniem. Nie mogłem tam li-czyć na wsparcie, a otrzymywałem ciągłe przestrogi, że wszystko to jest chwilowe,i bez wątpienia będę żałował swoich pochopnych decyzji. Ze stanowiska tego bratawnioskowałem, jakie jest nastawienie aparatu partyjnego i bezpieki, i wiedziałem,że jest ono absolutnie negatywne, a związek jest traktowany jako coś tymczasowe-go, co powstało z braku innego wyjścia. Nasze dyskusje były niezwykle burzliwei tylko fakt, że łączyły nas mocne więzi rodzinne powodował, że nie dochodziło doprawdziwej bitwy, z użyciem siły. Rodzice byli już w wieku podeszłym, i mimoże akceptowali moje zaangażowanie, to jednak mieli świadomość, jakie to mo-że nieść niebezpieczeństwo w razie porażki. Nie wyrażali także swego stanowiskazbyt otwarcie, by nie pogłębiać dodatkowo podziałów w rodzinie, a raczej tonowalidyskusje. Ponieważ brat ten działał na naszym terenie, to wcześniej czy późniejmusiało dojść do sytuacji, w której stanę wobec zarzutów miejscowych nauczycielipod jego adresem, i będę zmuszony do opowiedzenia się, po której stronie staję.

Page 153: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 153

Było to dużym problemem, jednak nie mogłem w żaden sposób od tego uciec, anitego uniknąć. Gdy więc stanąłem przed nim na jednym z wieców, powiedziałem:„Tak, jestem jego bratem. Nie akceptuję jego stanowiska ani postępowania. Niechcę także brata stracić, bo brata się nie wybiera”. Ta wypowiedź była dość szerokokomentowana w środowisku miasteczka. Brat przyjął ją niezbyt pozytywnie, a jateż nie czułem się z nią najlepiej. Gdy znalazłem się w ośrodku internowania, a onposzukiwał metody na wyciągnięcie mnie stamtąd, bezpieka, widząc jego głębokiezaangażowanie, podsuwała mu pomysły, które kompromitowałyby nas obu. Szczę-śliwie wyszliśmy obronną ręką, choć nasze poglądy od tego czasu nie zmieniły siędalece, i w wielu sprawach pozostaliśmy na odległych od siebie pozycjach.

Podziały w naszej rodzinie odzwierciedlały sytuację w całym kraju. Linie tychpodziałów nie biegły jednak tak jednoznacznie między partyjnymi i bezpartyjny-mi, jak tego można byłoby oczekiwać, choć w wielu przypadkach tak było. Często„Solidarność” oznaczała wyraźną różnicę interesów wobec innej grupy, najczęściejrządzącej, uprzywilejowanej w zakładzie pracy albo środowisku. Tam konfliktybyły niezwykle ostre, choć okazywało się niejednokrotnie, że poglądy polityczneniektórych osób w obu obozach są zbliżone. Jednak ich pozycje wyjściowe byłyzupełnie inne i one uniemożliwiały określenie się po tej samej stronie frontu. Choćbardzo często „Solidarność” określano jako ruch przede wszystkim organizowanyprzez Polaków, angażowały się w nim bardzo czynnie osoby innych narodowości.O zaangażowaniu mniejszości miejscowych mówiłem wyżej. W tej sprawie sądzę, żenie zostały wykorzystane nasze możliwości, i nadmierny polonocentryzm owocowałich mniejszym zaangażowaniem, niż to było możliwe. Interesujące było zachowa-nie np. Bułgarów, których kilku na stałe mieszkało na naszym terenie. Wszyscyoni byli zaangażowani, co najmniej na równi, a nawet bardziej od większości Pola-ków. W Grajewie Bułgar był członkiem komisji zakładowej „Solidarności”, a takżemiejskiej. Artysta plastyk Dymitr Grozdew wygrał w Białymstoku konkurs na pla-kat o „Solidarności” w Regionie i zawsze nas wspierał duchem. Naszym wielkimsympatykiem był dziennikarz z agencji Sinhua, Chinczyk z pochodzenia. Podczasrejestracji „Solidarności” oraz rozmów z rządem, służył nam swoim samochodemi dzięki temu zawsze znajdował się w centrum wydarzeń. Gdy jesienią 1980 r. so-wieckie dywizje zalegały nad Bugiem, czekając niecierpliwie na rozkaz, dyskusjao inwazji była jednym z dyżurnych tematów także wśród dziennikarzy zagranicz-nych, a znajdował się tam również rudy, krótko przystrzyżony, i nielubiany przeznas przedstawiciel TASS-a. Gdy zadawano sympatycznemu Chińczykowi pytanie:„No, jak sądzisz, sowieci wejdą czy nie?”, ten odpowiadał jednoznacznie: „Jeże-li oni wejdą, to my też wejdziemy, do nich”. I to nam podobało się najbardziej.A chłopak z TASS-a, nie czekając odpowiedzi, znikał bez śladu.

Powstanie „Solidarności” wyzwoliło różne inicjatywy, w tym polityczne i spo-łeczne. W „peerelu” nic nie mogło być niezależne. Być może kółka różańcowemogły być niezależne, choć zapewne i one były szpikowane agenturą. Wszystkiedziedziny życia musiały być kontrolowane przez władzę. Jeśli w czasie trwania„Solidarności” powstawały jakieś organizacje niezależne, to choćby nie zamierzałybyć antykomunistyczne, a jedynie niezależne, to sam fakt ich istnienia był faktempolitycznym i działaniem antykomunistycznym. „Solidarność”, nie ingerując w teorganizacje, samym swoim istnieniem umożliwiała bezkarną realizację takich ini-

Page 154: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

154 BERNARD BUJWICKI

cjatyw i ich legalne funkcjonowanie. Więc powstawały, jak grzyby po deszczu.Wcześniej istniała już Konfederacja Polski Niepodległej, a reprezentował ją na na-szym terenie Longin Kiercul, który wszedł na scenę polityczną poprzez głodówkę,rozpoczętą chyba w styczniu 1981 r. w budynku Urzędu Wojewódzkiego, którabyła znakiem protestu wobec uwięzienia szefa KPN Leszka Moczulskiego. Z ini-cjatywy KPN powstały Komitety Więzionych za Przekonania, które miały formułęszerszą i – należy przyznać – grupowały znaczącą liczbę młodzieży. Przewodził jejZdzisław Ciniewicz, który już na początku stanu wojennego nie wytrzymał psy-chicznie presji bezpieki, ciężko zachorował, i w krótkim czasie, mimo młodegowieku, zmarł. Młodzież z Komitetów należała do najbardziej aktywnych w Re-gionie w plakatowaniu i kolportażu ulotek. Gdy akcja plakatowania skierowanabyła w bezpiekę, ta „zwinęła” całą, liczną grupę i osadziła w areszcie. Interwenio-wałem w tej sprawie, i świeżo awansowany podpułkownik MO zgrzytał zębami,ale ich zwolnił.

Przed stanem wojennym powstawała Polska Partia Pracy, a jej inicjatorem w na-szym mieście był Aleksander Kopacz z „Biazetu”. Ks. Kazimierz Litwiejko, jakopierwszy wyszedł z inicjatywą tworzenia niezależnego harcerstwa. Pod jego kierun-kiem organizowała się drużyna starszoharcerska oraz młodzież szkolna. Kombatanciz AK organizowali się w swoim związku i tutaj aktywny był od początku mój stryjJózef Bujwicki. Studenci tworzyli Niezależne Zrzeszenie Studentów i w ten sposóbzostał zakwestionowany mit o niezależności Socjalistycznego Zrzeszenia StudentówPolskich.

Wszystkie te organizacje, oprócz partii politycznych i studentów, powstawałyi funkcjonowały w oparciu o „Solidarność” i jej bazę lokalową. Mimo udziela-nego im wsparcia, nie ingerowaliśmy w ich działalność, i dbaliśmy jedynie o ichniezależność. Wiedzieliśmy, że dla Niepodległej Polski stanowią one szkołę samo-dzielnego działania i z niektórych z nich mogą wychodzić kadry przywódcze. Każdąz tych organizacji w jakiś sposób wspieraliśmy. W taki to sposób powstanie jed-nej organizacji owocowało powstawaniem szeregu nowych i to dawało przedsmakprawdziwej niepodległości. Była to jeszcze jedna z przyczyn, dla której komuniścimusieli podjąć zdecydowane działania.

Przyznaję, że Jurek Rybnik rozumował logicznie, bo na około miesiąc przedstanem wojennym powiedział mimochodem, że należałoby wycofać z banku związ-kowe pieniądze, i przechowywać je w pewnym miejscu. Jednak nie był zbytnionatarczywy w swojej propozycji i stało się tak, że nie została ona zrealizowana.

Jeszcze w listopadzie zapętliłem się w sytuacji bez wyjścia, przyjmując propo-zycję dyrektora Zakładów Obuwniczych w Siemiatyczach, by „po cichu” uzupełnićniedobory obuwia, i z zapasów materiałowych, jakimi dysponował, wyproduko-wać buty dzieciakom szkolnym, nie mającym zamożnych rodziców. Gdy przeka-załem inicjatywę nauczycielom, Tereska Sasinowska, będąca ich związkową szefo-wą, również nie podejrzewając pułapki, przekazała tę informację w dół, do szkół.Jakież było nasze zdumienie, gdy do Regionu zaczęły spływać listy wszystkichdzieci ze wszystkich szkół i przedszkoli w województwie. Grudzień był mroźnyi śnieżny, a na moim biurku piętrzyły się stosy list z nazwiskami i numeramibutów. Zastanawialiśmy się, co zrobić, a wciąż sygnalizowano nam napływ dal-szych list.

Page 155: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

WSPOMNIENIA 155

Innym problemem, którego nigdy nie rozwiązaliśmy, były kartki na mięso, zbie-rane na wsiach i dostarczane nam do Regionu. Uzbierało się tego w moim biurkuniemało, a jednak nie mieliśmy pomysłu, jak je spożytkować. Uznaliśmy w końcu,że powinny tam leżeć, bo będące na rynku, i tak nie mają dostatecznego pokry-cia w towarze. Przekazanie ich dalej byłoby pogłębianiem nierówności dostępu dodóbr. Gdy nastał stan wojenny, kartki znaleziono, a dyżurna tuba stanu wojennegoKrystyna Konecka, już w pierwszych jego dniach oznajmiła światu, jak swoją bez-myślnością doprowadziłem do zepsucia się znacznej ilości deficytowego na rynkupożywienia.

W czasie internowania, sprawa butów była jednym z tematów dyżurnych „podcelą”, i niezależnie od nastrojów i pory dnia, zawsze wyzwalała salwę śmiechu.Nie wiedzieliśmy, kto ją po mnie przejął, i który z dekretów stanu wojennegorozstrzygał o sposobie jej załatwienia. W każdym razie Krystyna Konecka już o tymnie napisała.

Page 156: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”
Page 157: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

RAISA SOKOŁOWSKA

W SIEMIATYCZACH

„Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” – sztandarowe hasło póź-nej epoki gierkowskiej dotarło w najdalszy zakątek urokliwego Podlasia, gdzie jegorealizacja przybrała realny kształt w postaci Zakładu Przetwórstwa Owocowo-Wa-rzywnego „Hortex” w Siemiatyczach, oddanego do użytku z wielką pompą 1 czerw-ca 1978 r.

Ten dzień był także moim pierwszym dniem pracy w Zakładzie. Niemalżez całej Polski ściągnięto personel techniczny, zabezpieczając mu mieszkania spół-dzielcze i zakwaterowanie w Hotelu Robotniczym, z perspektywą uzyskania za-kładowych mieszkań w najbliższym czasie. W tym czasie na własne M czekałosię kilkanaście lat, nic więc dziwnego, że szybko skompletowano potrzebną kadrę.Lista oczekujących na spółdzielcze mieszkanie rdzennych mieszkańców ziemi sie-miatyckiej wydłużyła się o kilka lat, co budziło rozgoryczenie i zazdrość, ale cotam, ważne, że był piękny Zakład, chociaż bez zaplecza surowcowego. Ożywiła sięwieś, między zagonami zboża i ziemniaków pojawiły się poletka truskawek, porze-czek, fasolki, szpinaku i kalafiora. Z natury nieufni do wszelkich nowinek rolnicy,zwietrzyli szybko dobry interes, zwłaszcza, że sadzonki dostawali za pół darmo,a także pomoc fachową. Ich dzieci znalazły zatrudnienie w Zakładzie, do któregodowożono autokarami wszystkich pracowników, zamieszkałych w promieniu 50 kmod Siemiatycz. Jak na owe czasy, zarobki w „Horteksie” były najlepsze, a i pracanienajgorsza. Każdego miesiąca każdy pracownik w ramach akcji socjalnej otrzy-mywał paczkę kakao, skarpetki, rajstopy lub środki czystości, czego w sklepachnie było.

Każdego zatrudnionego automatycznie wcielano do związku branżowego.Wśród wręczanych do podpisania różnych oświadczeń, dotyczących np. tajemni-cy służbowej, bhp, itp., zawsze była też deklaracja związkowa. Szefem związkubył nieżyjący już Eugeniusz Nowakowski, sekretarzem Podstawowej OrganizacjiPartyjnej PZPR behapowiec Edward Flantz, było też kilka innych stanowisk typu:„tajemnica”, ORMO, obrona cywilna. Ludzie ci chodzili między działami i byli po-wszechnie uważani za „gumowe uszy”, szybko ich rozszyfrowano i unikano. Jeżeliktoś się im naraził, był bez szans. Kobiety mogły się jakoś swoimi sposobami ura-

Page 158: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

158 RAISA SOKOŁOWSKA

tować. Niektórym później się to opłacało, były awansowane, dostawały mieszkaniai inne przywileje. Pozostałym burzyła się krew. Można było tylko pogadać, i to niez każdym, bo wszędzie był jakiś „ormowiec”.

Pomimo formalnego oddania Zakładu do użytku, jeszcze przez dwa lata firma„Technofrigo”, własność Komunistycznej Partii Włoch, kończyła budowę i popra-wiała usterki. Na rozruch i reklamacje linii technologicznych przyjeżdżali elegancki-mi samochodami zagraniczni, pięknie ubrani wykonawcy z Włoch, Szwecji i Fran-cji. Przywozili kawałek nowego świata, inną kulturę i niedostępne na naszym rynkuprezenty: słodycze, kawę, kakao, alkohol, papierosy, gumę do żucia i południoweowoce. Częstowali tym personel techniczny, który z nimi współpracował, a przedewszystkim wykonywał za nich brudną robotę, ponieważ oni musieli mieć czas nauwodzenie co ładniejszych dziewczyn. Kilka z nich poślubili.

Automatyczne linie technologiczne i urządzenia wyprzedzające nasz przemysło trzydzieści lat wzbudzały zachwyt naszych inżynierów i podziw pozostałych. Opo-wieści o swoim innym, zachodnim świecie, o którym nikt nie miał pojęcia, rozbu-dzały marzenia o lepszym życiu, tylko gdzie i jak?

Załoga była młoda, średnia wieku zatrudnionych oscylowała w granicach 25 lat,szybko się integrowała, zwłaszcza, że było wiele okazji: imieniny, imprezy zakłado-we, święta państwowe. Zakład położony za miastem, w lesie, z produkcją sezonową,bardzo szybko stworzył swoistą imprezę „rozpoczęcia i zakończenia sezonu”, ob-chodzoną w każdym dziale. Przeciętna zatrudnienia – 1200 osób, działów – kilka-naście. Każdy dział miał więc swoje rozpoczęcie i zakończenie, na które zapraszanozaprzyjaźnionych pracowników innych działów. Po pracy, w lesie za Zakładem roz-palano ognisko, pieczono kiełbaski i pito alkohol, którego nie brakowało. Zazwyczajbył z „monopolu”, uzupełniany „księżycówką”. Starannie dbano, aby na imprezienie było „gumowych uszu” i wtedy można było porozmawiać swobodnie o wszyst-kim, wymienić doświadczenia i spostrzeżenia. Prym w imprezach wiodły działytechniczne. Wrócił z USA młody inżynier Józek Zarzecki i tokarz Czesio Pankie-wicz, więc ich słuchano najchętniej. Z Kutna przyjechał Miecio Lubowicki, młodyślusarz, który miał kolegę w Radomiu, Krzyś Konczerewicz słyszał o Kuroniu i wol-nych związkach zawodowych. Ja przyjechałam z Mazowsza, kilka lat obracałam sięw środowisku inteligencji warszawskiej.

Z racji pełnionej funkcji, miałam dostęp do wszystkich dokumentów w Za-kładzie. Z wykształcenia jestem ekonomistką i miałam już ponad dziesięcioletnistaż pracy. Urodziłam się na Podlasiu, gdzie znam wszystkie zakątki. Postanowiłamsprawdzić, gdzie podziały się olbrzymie nakłady, przeznaczone według ewidencjiksięgowej na drzewka owocowe, ogrodzenia i opryski. W terenie były tylko laskii piaski. Odkryłam też, że to ZSL – właściciel „Horteksu”, jest powodem nieza-mykania się bilansu, a nie – jak mówiono – niefachowość głównych księgowych,których wymieniano jak rękawiczki, co parę miesięcy. Tymczasem byli to bardzouczciwi ludzie. Warto przypomnieć ich nazwiska: Zenon Weiss, Jan Bajeński i Ja-nina Mazór. Szybko sprowadzono doborową parę z importu, i już nie było problemuz księgowaniem.

Wśród młodej załogi szybko kojarzyły się małżeństwa, często mieszane. Jakośnie brano pod uwagę różnic religijnych, zawiązywały się przyjaźnie i kontakty to-warzyskie. Za to w pracy atmosfera była ciężka, napięte plany i żelazna dyscyplina.

Page 159: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

W SIEMIATYCZACH 159

Kary za byle co, upomnienia, nagany, pozbawianie premii i awansów, dyscypli-narne zwolnienia za zjedzenie jednego loda. Najlepiej powodziło się tzw. BMW– Biernym, Miernym, ale Wiernym. Związek branżowy nikogo nie bronił, zawszebył po stronie kierownictwa. Odnosiło się wrażenie, że był inicjatorem gnębieniatych, których miał bronić. Każdy taki przypadek wywoływał opór, który nazywanosabotażem. Psuły się urządzenia, i zanim je naprawiono, był kilkugodzinny prze-stój. W tym czasie organizowano prace zastępcze, zazwyczaj sprzątanie na wolnympowietrzu. Była to okazja do wymiany doświadczeń i myśli. Opowiadano kawały,które w znacznym stopniu przyczyniły się do poczucia odpowiedzialności i późniejprocentowały w działaniu. Jeden pamiętam do dziś, bo był ważny: Reagan z Breż-niewem wizytują swoje zakłady. W ZSRR nikt nie strajkuje, a w USA często. Breż-niew proponuje Reaganowi zarządzanie dowolnie wybranym zakładem w ZSRRprzez miesiąc i gwarantuje, że nigdy tam strajku nie wywoła. Reagan się zgadza.Pierwszego dnia zarządza zabranie premii, a następnego obcięcie stawek, późniejzwiększenie czasu pracy itp. ale – mimo to – nikt nie strajkuje. Pozostał tylko jedendzień, więc robi zebranie załogi i oświadcza, że jeżeli jutro pracownicy przyjdą dopracy, to ich powiesi. Zapada cisza i naraz wychodzi najstarszy pracownik i pyta:„Sznurki będą państwowe czy przynieść z domu?”

Do Siemiatycz wraz z rodziną przyjechał młody dziennikarz Wojtek Kassian.W „Gazecie Współczesnej” pojawiły się jego śmiałe jak na te czasy reportażeo siemiatyckich zakładach pracy. Pamiętam jeden z nich: „Kwiat paproci” o Sie-miatyckich Zakładach Obuwia. Pracowało tam 600 osób. Był to prywatny folwarkówczesnego dyrektora i jego rodziny. Zwolniono tam dyscyplinarnie kobietę zakwiatek, który wyhodowała w pracy z wcześniej przyniesionego z domu. To teżzbulwersowało załogę, zwłaszcza młodych robotników, między innymi AndrzejaŚliwińskiego, Piotra Butkiewicza i Tadeusza Dorotkiewicza. To oni zorganizowaliKomitet Założycielski i byli pierwszymi w „Solidarności”.

Podobna sytuacja była w Oddziale PKS, gdzie królował „żelazny dyktator”,bardzo dobrze ukorzeniony na wszystkich szczeblach PZPR, nawet KC. Razemz towarzyszem dyrektorem z „Obuwnika” dostarczali słynnych kożuszków wszyst-kim towarzyszom z wyższych szczebli, a ci dbali o ich wizerunki. Praktycznie tymizakładami zarządzały ich bliskie przyjaciółki, których załogi nie znosiły. Podobniebyło w innych, mniejszych zakładach, w służbie zdrowia i oświacie.

Potężne kolejki po byle co, wraz z „nocnym czuwaniem”, sprzyjały rozprze-strzenianiu się różnych wiadomości i plotek, a także nawiązywaniu kontaktów.

Apogeum kar i zwolnień w zakładach przypadło na przełom roku 1979/1980.Zagrożeni pracownicy szukali ratunku w zwolnieniach lekarskich. Pomoc znajdowaliu lekarzy: Stanisława Maćkowiaka, Henryka Kuczabskiego i Stanisława Wyrzykow-skiego, którzy później stworzyli pierwszą „Solidarność” w ZOZ-ie Siemiatycze.

Karani i zwalniani pracownicy na skargę udawali się do Komitetu PZPR, aletam nic nie wskórali. Było mi ich żal, wiec sama zaczęłam im pomagać, pisaćodwołania i pozwy do Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim. PrzewodniczącymSądu był Marian Zieziula, człowiek bardzo przyzwoity i odważny, bo nie bał sięprzywracać ludziom dobrego imienia.

Po wizycie Papieża Jana Pawła II w Warszawie ludzie przestali się bać, poja-wiły się wiersze Czesława Miłosza. Z Polski zaczęły napływać ważne wiadomości

Page 160: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

160 RAISA SOKOŁOWSKA

o wolnych związkach, o strajkach w Gdańsku, Szczecinie, Lublinie. Przywozili jekierowcy z PKS-u i nasi. W „Horteksie” młody Rysiek Jędrzejuk skupił wokół sie-bie kilku młodych gniewnych, i w ten sposób Mietek Lubowicki z działu głównegomechanika oraz Krzyś Konczerewicz z działu surowcowego otrzymali wsparcie.

Atmosfera tamtych dni była cudowna, chciało się żyć, wszyscy byli mili dlasiebie, czuło się prawdziwą solidarność międzyludzką, nikt nikomu niczego niezazdrościł. Wspieraliśmy się wzajemnie, dzieliliśmy się wszystkim, co mieliśmy,piliśmy wino „Cinzano” i czytaliśmy patriotyczne wiersze. Prowadziliśmy długie,filozoficzne dyskusje i czuliśmy, że świat się zmienia, a my jesteśmy wolni, młodzii szczęśliwi.

Ja osobiście zaczęłam wnikliwiej przyglądać się operacjom finansowym i księ-gowym. Fikcja dobrobytu legła w gruzach. Dyrekcja pompowała pieniądze do „czap-ki”, a czapka była potężna i bardzo dziurawa. Były bardzo duże trudności z wy-płatami pensji i pieniędzy należnych plantatorom za surowiec. Pod zakładem stałykolejki młodych rolników i to sprzyjało nawiązywaniu nowych kontaktów. Budziłasię świadomość, wszyscy mieliśmy tego samego wroga – system totalitarny.

„Przewodnia siła narodu” spędzała mnóstwo czasu w gabinecie dyrektora,a później na wydziałach organizowano kilkunastominutowe spotkania z załogą. „Na-wijano makaron na uszy”, apelowano o rozwagę i spokój, obiecywano poprawę,a nawet – od czasu do czasu – rzucono jakiś ochłap, drobny grosz, czy paczkękakao. Na masówkach tych panowała cisza, a po ich zakończeniu, załoga i takwiedziała swoje.

Mietek Lubowicki i Krzysiek Konczerewicz wzięli urlop i pojechali do Gdań-ska. Po powrocie byli już pewni, że system należy zmienić. Nie bali się, chodzili powydziałach i uświadamiali załogę. O dziwo, jakoś nikt im w tym nie przeszkadzał.

W połowie czerwca 1980 r. rozpoczął się sezon produkcyjny. Do Zakładu przy-jeżdżały ciężarówki z surowcem z różnych zakątków Polski, wraz z nimi napływałyróżne wieści o strajkach, z którymi solidaryzowali się wszyscy. Gienio Olszewski,zastępca kierownika transportu w zakładzie, pięknie udekorował chorągiewkamiw barwach narodowych autobusy dowożące pracowników. Na trasy wyruszały takiesame autobusy z Oddziału PKS w Siemiatyczach. Jakie to było piękne: kierowcypozdrawiali się na trasie, pasażerowie machali rękami, no i dyskusja o tym, żerodzi się coś nowego, pięknego, innego, gdzie znajdzie się miejsce dla każdegoi wszyscy będą sobie potrzebni. Takie wtedy były nadzieje. W tym czasie w Polscebyło dziesięć zakładów przetwórczych, takich jak w Siemiatyczach. Wszystkie miaływspólną „czapkę” na Wareckiej 3 w Warszawie i jednakowe problemy. Pracowni-cy z kadry kierowniczej często spotykali się na różnych naradach i w przerwachwymieniali doświadczenia. Inicjatywa zorganizowania branżowej struktury wolnychzwiązków wyszła z Płud koło Warszawy. Tam też zorganizowano pierwsze spotka-nie jeszcze nieformalnych struktur związkowych, a także porozumiano się, co dowzajemnej współpracy [...]. Wkrótce nadeszła taka potrzeba, ponieważ zastrajko-wał Leżajsk, a wszystkie inne zakłady udzieliły mu wsparcia. Nie pamiętam daty,chociaż na pewno było to w sierpniu. Oflagowano Zakład, zawyły syreny i wszyscypracownicy odeszli od stanowisk pracy na całe dwie godziny [...]. Nikt się nie wy-łamał, pomimo straszenia zwolnieniami i potrąceniami wynagrodzeń i premii orazsetkami innych kar. Kilku gorliwszych kierowników próbowało obsługiwać auto-

Page 161: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

W SIEMIATYCZACH 161

maty, ale mechanicy im na to nie pozwolili. Dyrekcja poczuła siłę załogi. Zelżało,nawet zaprzestano osobistych kontroli na portierni. Ludzie pracowali normalnie,bez poganiania, kar i szykan. Zaczęliśmy zbierać chętnych do nowego związkuw ten sposób, że na każdym wydziale sporządzono listę kandydatów. Początko-wo nie było wielu chętnych, po prostu się bali, ale po podpisaniu „PorozumieńSierpniowych”, coraz więcej osób deklarowało swoją przynależność. Nikt nikogonie pytał o nic. Byli tam branżowcy, członkowie PZPR i ORMO. Pod koniec paź-dziernika zebrano ponad siedemset osób gotowych do działania. Zorganizowanopierwsze zebranie, na które zaproszono wszystkich chętnych. Tylko znienawidzonejdyrekcji nie zaproszono. Zebranie odbyło się w wielkiej sali na łączniku. Zaczęłosię o 14, a zakończyło późnym wieczorem, chyba po 22. Pozwolono wypowie-dzieć się wszystkim, spisano wszystkie postulaty i wybrano Komisję Zakładową.Przewodniczącym został Mieczysław Lubowicki, jego zastępcą Krzysztof Koncze-rewicz, a sekretarzem – ja.

Mieliśmy mnóstwo pracy, pracowaliśmy społecznie. W Siemiatyczach powsta-wały coraz to nowe Komisje Zakładowe NSZZ „Solidarność”, a my – jako pierwsii najwięksi – pomagaliśmy im się organizować i rejestrować. Nie szczędziliśmy siłani własnych pieniędzy na spotkania i wyjazdy do Regionu w Białymstoku. Do mnieprzylgnęła etykietka „Matka Boska Horteksowska”, bo z całego powiatu przycho-dzili różni ludzie z różnymi sprawami, które starałam się im załatwiać. Przeważnieto mi się udawało. Bardzo szybko spostrzegłam, że na ówczesne władze padł strachi to powodowało, że wszystkie sprawy były do załatwienia, a że od urodzenia jestemspołecznikiem, więc chciałam jak najwięcej się udzielać. Stworzyliśmy TerenowąKomisję Koordynacyjną, która skupiała wszystkie komisje zakładowe. Zaczęliśmysię regularnie spotykać i rozwiązywać nasze sprawy. TKK została powołana wiosną1981 r. W tym czasie zauważyliśmy konsolidację władz. Częstsze narady w Ko-mitecie PZPR i na wyższych szczeblach. Do Zakładu zaczęły przyjeżdżać różnekontrole, bardzo często pojawiała się Milicja Obywatelska [...], wzmogła się ak-tywność „gumowych uszu”. Za cichym przyzwoleniem dyrekcji, kierownicy zaczęliobchodzić w Zakładzie suto zakrapiane alkoholem imieniny. Pod wpływem alko-holu wszczynano spory na tle narodowościowym i religijnym. Widać było wyraźnepodziały. Pod płaszczykiem obrony cywilnej i szkolenia bhp, organizowano różneszkolenia i przeprowadzano indywidualne rozmowy z pracownikami. Po takich dzia-łaniach szeregi związku zaczęła opuszczać najpierw kadra kierownicza, potem inni.Kiedy pytaliśmy o powód, słyszeliśmy najczęściej: „A co mi to da?” lub: „Nie takto sobie wyobrażałem”. Charakterystyczne było też to, że pracujące małżeństwa sto-sowały zasadę, jedno w „Solidarności”, a drugie w związku branżowym. Podobniedziało się w innych zakładach. Podgrzewana przez SB atmosfera robiła się ciężkai duszna, nie wiedzieliśmy, co robić. Wiedzieliśmy tylko, że musimy trzymać się ra-zem. Podświadomie wyczuwaliśmy, że zdrajcy są wśród nas, ale nasza naiwność niepozwalała na radykalne działanie. Tymczasem załoga coraz bardziej się zamykała,w zdwojonym wydaniu powrócił strach. Tu i tam szeptem pytano: „Czy i u cie-bie przy drzwiach namalowano krzyżyk?” Chodzono po klatkach i sprawdzano.I rzeczywiście, przy niektórych drzwiach były małe krzyżyki napisane długopisem.Listy proskrypcyjne. Bagatelizowaliśmy problem, ponieważ nie mieściło się to namw głowie. Kiedy przyszła do mnie moja mama i zapytała wprost, czy to prawda,

Page 162: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

162 RAISA SOKOŁOWSKA

że „Solidarność” sporządza listy prawosławnych do zabicia w odpowiednim cza-sie, zdębiałam. Później przeprowadziłam śledztwo, które doprowadziło do źródła– do SB. Byłam już wtedy etatowym sekretarzem TKK. Podzieliłam się tą informa-cją z całą Komisją, bacznie obserwując niektórych. Dotarło do mnie, że nie wszyscysą tacy sami jak ja.

Zaczęłam kojarzyć niektóre zachowania, wypowiedzi i fakty, ogarnęło mnieprzerażenie. Podzieliłam się tymi spostrzeżeniami z [...] tymi, do których miałamzaufanie. I znowu nie było tak. Bardzo wymowne milczenie i powściągliwe wypo-wiedzi. Czyżby i wśród tych? A jednak.

Kiedy następnego dnia pojechałam do Białegostoku, odniosłam wrażenie, żew Regionie dzieje się podobnie. Mnóstwo różnych ludzi, nerwowa atmosfera i zagu-bienie, na dodatek późna, jesienna pogoda potęgowała ponury nastrój. W zatłoczo-nym autobusie poczułam się strasznie samotna, czułam podświadomie, że wkrótcezdarzy się coś przykrego.

Na drugi dzień do malutkiego lokum naszej Komisji zajrzał naczelnik miastai gminy Dariusz Terlikowski. Popatrzył na mnie jakoś dziwnie i zapytał co słychaći jak się czuję. Musiałam wywrzeć niezbyt dobre wrażenie, bo wychodząc powie-dział: „Po co pani to było? Trudno nam będzie żyć razem w tym małym mieście”.

Wieczorem do moich drzwi zapukał dość przystojny, młody mężczyzna. Przed-stawił się jako Marek Nowacki, znajomy moich przyjaciół z Warszawy. Pachniałtajniakiem, ale zaprosiłam go do domu i poczęstowałam kolacją i kartkowym alko-holem. Rozmowa była sztywna, wyczuwałam inwigilację, więc zgrywałam pierwsząnaiwną i chyba to kupił. Zaczął pić, bo lubił, a kiedy prawie całą butelkę opróżniłsam, spytałam wprost, czy jest z SB. Nie zaprzeczył, zaraz też zaczął wychodzići wtedy powiedział: „Właściwie to nie wiem kim jestem i po czyjej stronie”. Mamnadzieję, że było to szczere. Nigdy więcej go nie spotkałam. Do pracy więcej nieposzłam, ponieważ zmarła moja ciocia i pojechałam na pogrzeb. Kiedy wróciłampóźnym wieczorem 12 grudnia, położyłam się spać. O czwartej nad ranem obudziłomnie dwóch kierowców z PKS: Antek Moczulski i Jurek Szwed. Obaj byli bardzowystraszeni, bo nie wyjechali w trasę, ponieważ rozpoczęła się wojna. Nie działa-ły media, więc wyciągnęłam kartkową butelkę i wypiliśmy „za nieznane”. Szybkosię pożegnali, a ja poszłam do PTTK na egzamin na przewodnika. Egzaminatorz Bielska oczywiście nie dojechał, więc wszyscy rozeszli się do domów.

W poniedziałek pojechałam do swojej starej pracy i – zgodnie z życzeniemGenerała – zameldowałam się dyrektorowi. Nie wiedział, co ze mną zrobić, więcsiedziałam i czekałam trzy dni. Potem przyjechała milicja i zawiozła mnie do miasta,abym czteroosobowej komisji przekazała mienie TKK. W tym samym dniu nastą-piła także zmiana na stanowisku naczelnika miasta i gminy. Darka Terlikowskiegoodesłano na wcześniejszą emeryturę, a jego stołek objął Józek Przesław z Ciecha-nowca, mój pierwszy szef. Jakież było moje zdziwienie, gdy go zobaczyłam. I viceversa. Przeżyłam jeszcze miesiąc, a później zostałam aresztowana.

Siemiatycze, 5 maja 2005 r.

Page 163: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

KAZIMIERZ SKOBODZIŃSKI

MAGICZNE SŁOWO „SOLIDARNOŚĆ”

[...] Nie będzie to żaden dokument, ani nic wiążącego, ot zwykłe, niedokładnewspomnienia przegranego, przeżuwającego gorycz porażki człowieka. Użyłem tusłowa „porażka”, a powinienem je zastąpić słowem „klęska”, bo reasumując towszystko, do czego doszliśmy i to, co się obecnie dzieje w naszym wspólnymdomu, śmiem twierdzić, że nasza pierwsza „Solidarność” poniosła klęskę, a wrazz nią – „Solidarnością”, tak jak wielu tamtych „wojowników”, poniosłem klęskę i ja.„Nie o take Polske walczyliśmy”, ale jest, jaka jest i to jest nasza Polska, jesteśmyz nią i jesteśmy dla niej. [...]

Rok 1980. Pracowałem w tym czasie jako maszynista lokomotyw w białostoc-kiej Lokomotywowni Pozaklasowej PKP. Jakieś dwa, trzy lata wcześniej odebrałemz poznańskich zakładów „H. Cegielski” nowiutką lokomotywę SP45-243, którą póź-niej obsługiwałem pociągi pospieszne i osobowe. Latem 1980 r., na skutek poważnejawarii, zaszła konieczność wymiany w niej silnika spalinowego, a ponieważ naszaLokomotywownia nie miała możliwości wykonywania takich napraw, odesłano jądo Lokomotywowni Warszawa–Odolany. Wraz z lokomotywą oddelegowano obsłu-gę (dwie drużyny, a w każdej maszynista i pomocnik). Naprawę wykonywał serwisz Poznania, myśmy pomagali. I właśnie tam, od tych ludzi z poznańskiego serwi-su, którzy lepiej od nas byli zorientowani w sytuacji, dowiedzieliśmy się, co sięnaprawdę dzieje.

Przez dwa tygodnie, podczas naprawy lokomotywy i po pracy, przy piwie, głów-nym tematem rozmów była Stocznia Gdańska, strajki, postulaty i tworzenie nieza-leżnych, samorządowych związków zawodowych. Zaczęło mnie to wciągać i powolizaraziłem się. Moi koledzy byli bardziej odporni. Rajcowało mnie to, zaczynałemrozumieć sprawę i po powrocie do Białegostoku rozpocząłem „uprawianie” „Soli-darności”.

Nie byłem już wtedy sam. Wraz z równie „zarażonym” Kazimierzem Ka-mińskim, robiliśmy nielegalne zebrania załogi Lokomotywowni. To był już nasz„Sierpień ’80”. Na jedno z takich zebrań zaprosiliśmy przedstawiciela nielegal-nego, ale już działającego niezależnego związku zawodowego na kolei w Gdań-sku pana Badełka. Wiedział on dużo więcej od nas. Wiedział i opowiadał. Były

Page 164: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

164 KAZIMIERZ SKOBODZIŃSKI

trudne pytania, trudne odpowiedzi, były protesty „czerwonych” i obawy, czasemstrach. Górą jednak była odwaga. Zaczęły się zapisy tych najodważniejszych do po-wstającego Zakładowego Komitetu Założycielskiego Niezależnych SamorządnychZwiązków Zawodowych „Solidarność” – kolejowej, białostockiej „Solidarności”.„Solidarność” – słowo to nabrało wielkiej, magicznej niemal mocy i tak wiąza-ło ludzi, że nikt nawet nie przypuszczał, że te więzy mogą kiedyś popękać. Dziświem, że już wtedy, na początku, pełno było ostrozębnych, czerwonej maści szczu-rów, które te więzy, kęs po kęsie, nadgryzały. [...] Do pilnowania i przestrzega-nia tych przykazań, miała komuna całą armię „aniołów”: milicję, SB, działaczyPZPR i niezliczoną ilość mniejszych „piesków” – tajnych współpracowników. Ichstałą obecność w czasie tworzenia i w późniejszej działalności naszego Związku,odczuwaliśmy na każdym kroku. Na białostockiej kolei organizacja partyjna by-ła bardzo silna, miała też kilku nawiedzonych ideologów, którym nowopowstający,niezależny od nich związek zawodowy był solą w oku, drzazgą za paznokciem,czy zadrą w ich kipiącym od czerwoności sercu, w każdym razie – był nie dozaakceptowania.

Nigdy przedtem nie byłem żadnym działaczem, całą ówczesną polską rzeczywi-stość widziałem i oceniałem oczami przeciętnego laika, a słowo „społecznikostwo”miało dla mnie znaczenie raczej pejoratywne. Do dziś nie wiem, co mnie wtedyskłoniło do włączenia się w ten ruch. Czy obmierzła rzeczywistość, czy euforycznamagia nowego, czy wreszcie zwykła ludzka ciekawość – co z tego wyniknie?

Przewodniczącym Zakładowego Komitetu Założycielskiego w naszej Lokomo-tywowni został Kazimierz Kamiński. Był on wówczas majstrem napraw lokomotywi reprezentował warsztatowców, ja reprezentowałem drużyny lokomotywowe i w za-sadzie cały oddział trakcji. NSZZ „Solidarność” była już zarejestrowana i miałaswój statut. Nasz Zakładowy Komitet Założycielski działał już legalnie, a zakładpracy miał obowiązek udostępnienia nam lokalu i maszyny do pisania. Po wieluperturbacjach otrzymaliśmy małą klitkę i zdezelowaną maszynę do pisania. Wywal-czyliśmy nawet dostęp do zakładowego powielacza! Eureka! Niemal każdego dniawywieszaliśmy swoje komunikaty w różnych miejscach, bo prawdziwą, własną ta-blicę ogłoszeń zorganizowaliśmy nieco później. Miała wielką poczytność. Mieliśmyteż dostęp do telefonu, który oczywiście był przez cały czas na podsłuchu, z cze-go doskonale zdawaliśmy sprawę. Ale to nie było ważne, grunt, że mogliśmy jużw miarę normalnie pracować.

Na liście wstępnej do naszego związku mieliśmy już około trzystu osób, nad-szedł czas przeprowadzenia wyborów do Komisji Zakładowej. Jednocześnie mieli-śmy wybrać naszego przedstawiciela do MKZ NSZZ „Solidarność” Regionu Biały-stok. Kandydatów było tylko dwóch: Kamiński i ja. Innych odważnych brakowało.Zrobiliśmy mandaty dla przedstawicieli załogi (ok. 50 osób), udostępniono nam sa-lę w budynku Związku Zawodowego Kolejarzy przy ul. Zwycięstwa. Wybory byłyraczej formalnością. Niemal jednogłośnie na przewodniczącego KZ NSZZ „Soli-darność” wybrano mnie, a do Regionu oddelegowano Kazimierza Kamińskiego.Wybrano też cały skład Komisji Zakładowej [...].

Kierownictwo Lokomotywowni, wraz z ówczesnym naczelnikiem inż. Włodzi-mierzem Sidorukiem i jego zastępcą inż. Pawłem Wolskim, abstrahując od szykan„czerwonej zgrai”, szło nam na rękę, tak się nam przynajmniej wówczas zdawało.

Page 165: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

MAGICZNE SŁOWO „SOLIDARNOŚĆ” 165

Być może cała ich ugodowość była inspirowana przez nas samych, bo – tak jakoni nas – także i my ich „inwigilowaliśmy”. Przykładem tego była nasza częstaobecność na naradach kierownictwa zakładu.

Spraw do załatwienia mieliśmy mnóstwo, codziennie przychodzili do nas ludzieze wszystkich działów ze swoimi bolączkami, a my – co się dało – załatwialiśmy odręki, a co wymagało sprawdzenia i czasu – załatwialiśmy tak, jak to było możliwei przeważnie po myśli interesantów. Choć Rada Zakładowa Związku ZawodowegoKolejarzy dwoiła się i troiła, to ludzie uciekali od nich do nas. Wszyscy członkowieKomisji Zakładowej pracowali zawodowo, lecz cały wolny czas poświęcali naszemuzwiązkowi. Byliśmy wyczerpani, niewyspani, zmęczeni, zaniedbywaliśmy rodziny,ale byliśmy jakoś tam szczęśliwi, bo ludzie nam uwierzyli i zawierzali nam swojetrudne nieraz sprawy, w których często mogliśmy pomóc.

Osobiście nie miałem już czasu na pracę zawodową i zaraz po wyborach fak-tycznie ją rzuciłem. Ze względu na ilość członków związku, przysługiwało mi, jakoprzewodniczącemu, oddelegowanie do pracy związkowej. Powiadomiłem o tym na-czelnika Lokomotywowni. Przyznał mi rację, ale ze względu na okres świąteczny(Boże Narodzenie 1980 r.) odłożył tę sprawę na później. Ja jednak do pracy zawodo-wej nie przystąpiłem i 2 stycznia 1981 r. napisałem podanie o oddelegowanie mniedo pracy w Komisji Zakładowej. 15 stycznia 1981 r. otrzymałem pismo zwalniającemnie od pracy zawodowej z dniem 24 grudnia 1980 r., na czas trwania kaden-cji przewodniczącego. Zachowałem prawo do świadczeń branżowych z wyjątkiemwynagrodzenia, które miałem jakoby otrzymywać ze środków Komisji Zakładowej.Nasza Komisja takich środków – siłą rzeczy – jeszcze nie posiadała. Przewodni-czący Rady Zakładowej ZZK, związków skupiających już tylko resztki załogi, byłnadal oddelegowany i cały czas miał płacę z zakładu, a ja co? Wypadłem srocespod ogona? Narobiłem rabanu i w końcu uzyskałem to, co mi się należało. Łatwiejposzło z oddelegowaniem do pracy w Komisji mojego zastępcy. Odtąd cały swójczas mogliśmy (przynajmniej ja) poświęcić „Solidarności”.

Jeszcze przed wyborami do Komisji Zakładowej, w listopadzie 1980 r., wrazz Kazimierzem Kamińskim pojechaliśmy do Gdańska. Mieliśmy nawet umówionespotkanie z Lechem Wałęsą. Pod jego gabinetem w Gdańsku–Wrzeszczu czekali-śmy w kolejce prawie godzinę. Miał już nas przyjąć, gdy coś nagłego mu wypadłoi musiał wyjechać. Do spotkania nie doszło. Mieliśmy tam jednak i inne spotka-nia, m.in. z Komisją Zakładową Okręgowej Dyrekcji Kolei Państwowych i osobnez jej przewodniczącym Badełkiem, który wkrótce potem był u nas w Białymstoku.Mieliśmy też spotkanie z „Solidarnością” Lokomotywowni w Gdyni. Przywieźliśmystamtąd mnóstwo materiałów i nowy zasób tak potrzebnej nam wtedy, konspiracyj-nej wiedzy.

Muszę tu jeszcze wspomnieć o pewnej bardzo, moim zdaniem, ważnej cząstcenaszej działalności. Zarówno przed wyborami do Komisji Zakładowej, jak i później,gdy mieliśmy już własne pomieszczenie, często zbieraliśmy się na rozmowy o tym,co się wokół nas dzieje. Często uczestniczył w nich Lechosław Wechowski – lekarzz Obwodu Lecznictwa Kolejowego. Wiedział on dużo i swą (raczej polityczną)wiedzę przekazywał nam. Nie miało to formy odczytów. To były zwyczajne, luźnerozmowy. Ale jakie to było ciekawe! Wielu z nas po raz pierwszy usłyszało prawdęo Katyniu, odkrywane były też inne „białe plamy”, ludziom otwierały się oczy.

Page 166: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

166 KAZIMIERZ SKOBODZIŃSKI

Nasza klitka pękała w szwach, pełno było dymu z papierosów i pełno szczerości.Pewnie za te rozmowy Wechowski był później internowany, wstęp na nie był przecieżwolny, także dla kapusiów.

Nie wszystko i nie zawsze układało się nam cacy. Tak, jak wszędzie międzyludźmi, były porozumienia i były zgrzyty. Nie wszyscy zgadzali się z tym, co robili-śmy, wielu próbowało podstawiać nam nogę. [...] Trzeba było mieć wyczucie, możenie od razu podejrzenia, ale zwyczajne wyczucie. Pamiętam jak napisałem dość ostre„oświadczenie” na temat szykan, jakie nam zadawała zakładowa PZPR oraz inneorgana władzy i dałem je swemu zastępcy, aby przeniósł je na matrycę i odbił napowielaczu. Jednak on to moje oświadczenie tak przerobił, że nie nadawało się już,jako pismo „solidarnościowe”, do kolportażu, bo by mnie dokładnie skompromito-wało w oczach zorientowanych jako tako w sprawie czytelników. Gdy przeczytałemten jego „przerób”, to się po prostu wkurzyłem, tym bardziej, że część tego zdążyłjuż rozprowadzić. Pozostałe arkusze i matryce od razu zniszczyłem. Tłumaczył siępotem, że się pomylił podczas pisania na matrycy, i że nic wielkiego się nie stało. Jajednak byłem już w stosunku do niego ostrożny, a gdy po pewnym czasie powołanogo (rzekomo jako rezerwistę) w szeregi ROMO, nabrałem pewności. Zwołałem ze-branie Komisji Zakładowej i wyłuszczyłem swoje podejrzenia. Mimo, niewielkichzresztą, protestów z jego strony, został z Komisji Zakładowej usunięty, a na jegomiejsce weszła mgr inż. Krystyna Ignatowska.

Jednym z najtrudniejszych okresów naszej działalności były miesiące luty i ma-rzec 1981 r., kiedy to po torach przemieszczały się eszelony ze stacjonującym w Pol-sce radzieckim wojskiem, a nasza wschodnia granica była „obłożona wojskowymi,ruskimi, kufajkami”. Żartowano wówczas, że od tych kufajek zima u nas była wy-jątkowo ciepła. Kraj wrzał od strajków, spacyfikowano Główną Szkołę Pożarnictwa,pobito Jana Rulewskiego. Oni byli bardzo cacy, a my wyjątkowo be. Napięcie sięgałonieba.

W Lokomotywowni ogłosiliśmy ostre pogotowie strajkowe. Na wszelki wy-padek szykowaliśmy opatrunki i leki pierwszej pomocy. Mieliśmy już tego pełnąbiurową szafę, czekaliśmy i wróżyliśmy: wejdą – nie wejdą?

Któregoś z tamtych dni sekretarz Komitetu Zakładowego PZPR Leszek Ka-miński wpadł do naszego lokum i oświadczył, że mogę się już żegnać ze swoimiludźmi i rodziną, bo moje dane zostały przekazane do Moskwy i gdy wejdą ruscy,to pójdę na pierwszy ogień, i że jeśli nie chcę być rozstrzelany lub co najmniejwywieziony na Sybir, to muszę natychmiast rozwiązać zakładową „Solidarność”,a wtedy, to on może nawet przyjąć mnie do partii. To był prawdziwy szok, ale teżi heca.

Muszę tu zaznaczyć, że przedtem też byłem członkiem partii, lecz jeszczew 1980 r., na początku „Solidarności”, wraz z kilkoma kolegami, m.in. IreneuszemAbramowiczem, podarliśmy legitymacje i rzuciliśmy te strzępki na biurko poprzed-niego sekretarza – Jelskiego. Za karę zostaliśmy wydaleni z tej organizacji bezprawa powrotu.

Słowa o rozstrzelaniu i o „białych niedźwiedziach” powinny wzbudzić we mnieco najmniej strach o własną skórę, ale przy mojej ówczesnej determinacji mogłemmu się tylko zaśmiać w oczy. Koledzy, świadkowie tego incydentu, byli bardziejprzestraszeni ode mnie, no, bo co będzie, jeśli wejdą? Powiedziałem wtedy temu

Page 167: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

MAGICZNE SŁOWO „SOLIDARNOŚĆ” 167

sekretarzowi, że on jest bardziej przestraszony niż ja, i że ja zaryzykuję, i poczekamna ruskich.

Podobny incydent z sekretarzem partii wydarzył się jeszcze raz, w październiku1981 r. Znów mi zaproponował rozwiązanie zakładowej „Solidarności”, proponującw zamian członkostwo w PZPR. Wtedy w jego partii był wielki młyn: wszyst-kim swoim członkom postawił ultimatum – albo partia, albo „Solidarność”. A żebiałostocka kolej była mocno upartyjniona i w „Solidarności” mieliśmy niemałoczłonków PZPR – zresztą wielu z nich, to byli uczciwi ludzie – więc jego ultima-tum przyniosło skutek odwrotny od zamierzonego. Wielu członków PZPR rzuciłowówczas legitymacje partyjne. Cała ta sprawa została nawet opisana w „GazecieWspółczesnej” w artykule Jerzego Muszyńskiego pt. „Szalona lokomotywa”.

Kiedy w kwietniu 1981 r. w kraju się nieco uspokoiło, również i w „naszymogródku” mogliśmy w końcu pomyśleć o poprawie warunków pracy. Zażądaliśmyod władz zakładu większego pomieszczenia i nowej maszyny do pisania. Te jednaknie kwapiły się z pomocą. Zwróciliśmy się do Regionu o pomoc w negocjacjach.Współpraca z Regionem układała się nam dość poprawnie, mieliśmy tam przecieżswojego człowieka. Kazimierz Kamiński został nawet sekretarzem Zarządu Regio-nu, pomagała nam też Komisja Interwencyjna Regionu. Władze Lokomotywownizaproponowały nam lokal w budynku Dyrekcji Rejonowej Kolei Państwowych przyul. Kopernika, jednak dla nas to było za daleko od macierzystego zakładu pracyi nie przyjęliśmy tej propozycji. Więc zaczęliśmy się rozglądać u siebie. W naszymbudynku biurowym było odpowiednie pomieszczenie, które zajmowała RejonowaBiblioteka Techniczna, z której sporadycznie korzystali pracownicy biurowi DRKP,Lokomotywowni, „wagonówki” i „samochodówki”, a przeważnie pracownicy nad-zoru technicznego tych działów. Dlatego uznaliśmy, że najlepszym miejscem dlatej biblioteki byłby duży budynek DRKP, gdzie było pełno pomieszczeń. Dwa po-łączone pokoje po tej bibliotece byłyby dla nas w sam raz. Z takimi wnioskamiposzliśmy do władz. Było dużo szumu i wzajemnych animozji, ale w końcu władzaustąpiła. Mniejszy pokoik zająłem ja, a w większym urzędowała Krysia Ignatowskaz nową maszyną do pisania. Władza dała nam nawet meble i zaczęliśmy urządzaćnasze „biuro”. Na ścianach zawiesiliśmy portret „Dziadka” Piłsudskiego oraz ory-ginalnego, odlanego z brązu, orła w koronie (podarunek od zaprzyjaźnionej z namigrupy białostockich Cyganów). Piękne, duże, lekko spatynowane ptaszysko. (Późnąjesienią tego orła wypożyczył od nas przewodniczący Komisji Zakładowej Wago-nowni Jerzy Kowalewski. Miał odbić z niego formę, zrobić odlew i powiesić tęreplikę w pomieszczeniu „ichniej” KZ. Więcej naszego orła już nie zobaczyliśmy.)Następnie zawiesiliśmy słomiane maty – na jednej były przypięte setki plastikowychi metalowych, solidarnościowych znaczków. Panowała na nie moda, mieliśmy nawetdwa własne, na innych wisiały proporce i plakietki. Było tego mnóstwo, bo przyokazji różnych wyjazdów i spotkań wymienialiśmy je, dostawaliśmy lub nawet ku-powaliśmy za własne, prywatne pieniądze. [...] Członkowie związku zrobili pięknykrzyż i zawiesili na głównej ścianie.

Wkrótce po jego zawieszeniu, przyszło do mnie kilku ludzi wyznania prawo-sławnego z pretensją, dlaczego nie ma na ścianie ich krzyża? Zaproponowałem, abypowiesili swój krzyż obok katolickiego, ale na tym sprawa się zakończyła. Krzyżaprawosławnego chyba jednak nie zawiesili.

Page 168: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

168 KAZIMIERZ SKOBODZIŃSKI

Wspomnę jeszcze o jednej intrygującej „komuchów” sprawie. W jednym z po-koi biurowych znajdowała się stara szafa pancerna. Poprosiłem naczelnika, aby oddałją nam w użytkowanie, i – o dziwo – na swoje późniejsze utrapienie, dał nam ją.W zasadzie nie była nam potrzebna, ale jaką mieliśmy frajdę, gdy te „kolorowepieski” zachodziły w głowę, co też oni, tzn. my, w tej szafie trzymamy?

Już w styczniu 1981 r. nawiązałem rozmowy z przewodniczącymi KomisjiZakładowych DRKP, Służby Ruchu, Wagonowni, Samochodowni, Kolejowych Za-kładów Konstrukcji Stalowych i Urządzeń Dźwigowych w Starosielcach, SłużbyDrogowej i Stolarni. Włączyła się też Stacja Przeładunkowa Gieniusze, Suwałki,Ełk i Hajnówka, a nawet Ostrołęka, która przeszła później „pod skrzydła” War-szawy. Rozmowy dotyczyły utworzenia Międzyzakładowej Komisji Porozumiewaw-czej, która obejmowałaby wszystkie kolejowe służby i zakłady, będące pod zarzą-dem DRKP w Białymstoku. Został powołany Komitet Założycielski i już 23 lutego1981 r. odbyły się wybory do władz Rejonowej Komisji Porozumiewawczej Koleja-rzy NSZZ „Solidarność” DRKP Białystok. Służba Zdrowia, tzn. Obwód LecznictwaKolejowego, należała do naszej Komisji Zakładowej. Szefem „Solidarności” w OLKbył wspomniany już dr Lechosław Wechowski.

W ten sposób powstało nowe, większe ogniwo w łańcuchu kolejowej „Solidar-ności”. Mimo moich protestów, zostałem wybrany na przewodniczącego RKPK.Obowiązków miałem aż nadto w swojej KZ, nie wiedziałem czy poradzę, czyudźwignę taki ciężar odpowiedzialności. Nie miałem jednak wyboru: „Masz do-świadczenie”, „Jesteś twardy”, „Ufamy ci” – mówiono. Cóż miałem zrobić?

Moim zastępcą został Janusz Wyszyński z DRKP. KZKSiUD Starosielce re-prezentował Sławomir Godlewski (wyjechał później do USA), Wagonownię – JerzyKowalewski, Samochodownię – Jan Wiśniewski, Służbę Ruchu – Sergiusz Piotrow-ski, Ełk – Józef Możejewski, Hajnówkę – niejaki Kot. Nazwisk pozostałych repre-zentantów innych jednostek i działów już nie pamiętam, niech mi wybaczą. [...]

Wiedziałem, że od tego momentu będę podwójnie inwigilowany, szpiegowanyi terroryzowany przez moich „czerwonych opiekunów”. Nie bałem się. Nasz wielkiPolak, Papież Jan Paweł II w czasie swej pierwszej wizyty w Ojczyźnie kazałnam wyzbyć się lęku, a Jego słowa o zstąpieniu Ducha Bożego w celu odnowieniaoblicza tej naszej polskiej ziemi, wlały w nas siły do odnawiania tego oblicza, a jeślichoć jeden mały włosek w brwiach tego oblicza został odnowiony przeze mnie, tobędę usatysfakcjonowany. Jednak dziś, kiedy z perspektywy ćwierćwiecza patrzęna to oblicze, widzę tylko gruby makijaż: „komuchy”, którzy nas wtedy gnębili,to dziś arystokracja, złodzieje stali się klasą średnią, a uczciwi zubożeli. Tu jużnie pomoże żaden retusz, oblicze naszej Ojczyzny, właśnie „tej” ziemi, wymagaprawdziwej odnowy.

Siedzibą główną RKPK NSZZ „Solidarność” zostało pomieszczenie naszej KZw Lokomotywowni Białystok. Telefony się urywały, cały rejon miał mnóstwo spraw,więc często musiałem interweniować u dyrektora. Moja wizyta u tego pana wygląda-ła za każdym razem podobnie: zgłaszałem się w sekretariacie, sekretarka powiada-miała dyrektora, kazano mi chwilę poczekać. W tym czasie dyrektor powiadamiało moim przybyciu komórkę SB. W pokoju przylegającym do gabinetu dyrekto-ra i mającym do niego bezpośrednie wejście, zawsze urzędowało wówczas dwóch„smutnych” panów. Gdy jeden z nich zajął już krzesło, stojące dość daleko od dyrek-

Page 169: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

MAGICZNE SŁOWO „SOLIDARNOŚĆ” 169

torskiego fotela, a drugi uruchomił aparaturę podsłuchową i nagrywającą, dopierowtedy mnie wpuszczano. Najczęściej na te rozmowy udawałem się w towarzystwieswego zastępcy lub innego członka RKPK. Tylko czasami, z konieczności, byłemsam. Kiedy wykładałem swoją „kawę na ławę”, dyrektor chyba dostawał ataku he-moroidów, bo się bardzo na swym fotelu kręcił, nie patrzył mi w oczy, ani też napana obok, który prawie nigdy się nie odzywał. Rozmowy te zawsze były trud-ne, jednak wiele spraw załatwiałem po swojej myśli. Mówiono, że miałem „darprzekonywania”, tym bardziej, że ówczesny dyrektor DRKP Marian Woronowicz,choć należał do PZPR, nie był nadmiernie „czerwony”. Za swoje ustępstwa wo-bec nas dostawał pewnie niezłe „pater noster” od swoich nadzorców, ale dało sięz nim żyć. Może dlatego, gdy nastała „moda” na wyrzucanie dyrektorów, to gowybroniłem od utraty stołka. Było to na ogólnym zebraniu w hali maszyn w Loko-motywowni. Stawiła się cała załoga naszego zakładu, byli ludzie z „wagonówki”,z „samochodówki”, z „ruchu” i z innych służb, a także przedstawiciele Zarządu Re-gionu. Wiec był, że hej. [...] W pewnym momencie ktoś zawołał, że trzeba wyrzucićdyrektora. Wybuchła wrzawa, dyskusja była głośna, atmosfera napięta. Wypowia-dano się za i przeciw. Gdy dopuszczono mnie do głosu, zapytałem – komu z tuobecnych kolejarzy dyrektor Woronowicz zrobił krzywdę? Czy komuś, kto się doniego zwracał odmówił pomocy? Niech się taki ktoś zgłosi i wypowie swoje ża-le. Trochę się uspokoiło, w grupach trwały dyskusje. Po chwili ktoś krzyknął, żedyrektorów trzeba wyrzucać, że teraz tak wszyscy robią, że można wybrać innego.Spytałem wówczas, czy nowy będzie lepszy od tego, którego wszyscy znają, któryjest u nas dyrektorem „od x lat” i nikomu specjalnie za skórę nie zalazł? A jeślinowy okaże się draniem, to co? Znów będziemy zmieniać? Trochę jeszcze gadano,ale w końcu rozeszło się po kościach. Doprowadzono tylko do zwolnienia jakiegośmniejszego kacyka.

Wkrótce po powołaniu do życia RKPK, dołączyły do nas ZNTK Łapy i wę-zeł kolejowy Małkinia. Współpracowaliśmy też z kolejarzami z Siedlec, byłemczłonkiem Okręgowej Komisji Porozumiewawczej Kolejarzy w Warszawie, uczest-niczyłem w zakładaniu Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność” w Krzyżui w I Zjeździe KSK we Wrocławiu. Wkrótce Sekcja zaczęła wydawać nielegalnytygodnik „Semafor”, w którym nawet zamieściłem raz swój ostry protest przeciwkonagonce na mnie, zorganizowanej przez białostocką, kolejową „czerwonkę”.

Wrócę jeszcze do dyrektora DRKP Woronowicza, który miał wśród kolejarzyswój pseudonim – „Kniaź”. Po wspomnianym wyżej incydencie z jego wyrzuca-niem, nasza „Solidarność” miała już u niego „chody”. Nie protestował, gdy tuż przybudynku DRKP zorganizowaliśmy polową Mszę Świętą, którą odprawiał kapelannaszej kolejowej „Solidarności” ks. Bułkowski z parafii Św. Rocha, a po 13 grud-nia, kiedy bezpieka koniecznie chciała zarekwirować nasz sztandar, to – wiedząco miejscu jego ukrycia – nie wydał go. Wiem o tym z relacji Janusza Wyszyńskiego,który ten sztandar schował. [...] Poza tym, sprawy związkowe załatwiało się namz „Kniaziem” już o wiele łatwiej.

Wiele białostockich komisji zakładowych miało już swoje sztandary, więc niemogliśmy być gorsi. Zrobiliśmy dobrowolną zbiórkę pieniędzy. Ludzie, choć się imnie przelewało, dawali chętnie. Wkrótce zakonnice z Korsz wyszywały na naszymsztandarze postać Św. Katarzyny. Drzewce zamówiliśmy w Warszawie. Uroczyste

Page 170: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

170 KAZIMIERZ SKOBODZIŃSKI

wyświęcenie odbyło się w kościele Św. Rocha. Sztandar dodał nam splendoru, by-liśmy już „Solidarnością” całą gębą.

Zawsze mieliśmy swoje święto: „Dzień Kolejarza”. Data tego święta, ustano-wiona „za komuny”, z niczym ważnym się nam nie kojarzyła i dlatego na I Zjeź-dzie Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność” we Wrocławiu, w październiku1981 r., ustanowiono nową datę „Dnia Kolejarza”: 25 listopada – dzień św. Kata-rzyny, patronki kolejarzy. O zmianie tej daty była już mowa na zjeździe w Krzyżu,ale tam dominowały negocjacje z władzami PKP i z przedstawicielami rządu, do-tyczące żywotnych interesów pracowników kolei. ZZK uczcił Dzień Kolejarza postaremu, my zaś, związkowcy z „Solidarności”, postanowiliśmy wyjątkowo uroczy-ście zaznaczyć nową datę naszego święta. Najpierw zwróciliśmy się do władz PKPo udostępnienie nam sali w budynku ZZK przy ul. Zwycięstwa, ale „stare” związkistanęły „okoniem”. Salę udostępniło więc nam kino „Forum”. Wtedy napisałem po-danie do władz miasta o zezwolenie na przemarsz kolejarzy ulicami miasta z ul. Ko-pernika do kina „Forum”. O dziwo, dzięki poparciu ZR, zezwolenie otrzymaliśmy.Wprawdzie było obwarowane było różnymi klauzulami, ale to pestka, grunt, żemogliśmy iść.

Cóż to była za frajda! Na czele orkiestra dęta, poczet sztandarowy w odświęt-nych mundurach, postawny chorąży Zbyszek Zatkalik dzierżył drzewce naszegosztandaru, kilkudziesięciometrowy, zajmujący całą szerokość ulicy pochód, wieluw kolejowych mundurach, i śpiew: „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”. Przechodnieaż otwierali usta z wrażenia.

Na sali zasiedli zaproszeni goście z ZR, księża z kurii i z parafii, władzez PKP i z miasta, z innych KZ. Zabrakło przedstawicieli kościoła prawosławnego,choć zaproszenie zaniosłem osobiście i zapewniono mnie, że przyjdą. Trochę mnieto zabolało, ale to nie był mój pierwszy, ani ostatni ból.

Imprezę prowadziła pani z KZ przy DRKP, osoba wykształcona i elokwentna.Po pierwszych słowach mikrofon oniemiał – odezwała się straszna trema. Sytuacjastawała się krytyczna, więc po chwili perturbacji i słownych przepychanek, niemalsiłą wypchnięto na scenę mnie. Musiałem bez żadnego przygotowania poprowadzićimprezę, która wkrótce przerodziła się w wiec antyrządowy. Głos zabierało wielumówców, ja też swoje powiedziałem. Potem, w przerwie, uściskał mnie m.in. ks. bi-skup Edward Ozorowski, żartowano, że ksiądz kazania nie wygłosiłby lepiej. Wśródwidowni byli i goście nieproszeni, którzy fotografowali i nagrywali. Wiem o tymz [...] przesłuchań podczas internowania, kiedy wytykano mi, jaki byłem „be”. Po-zostałem dla nich „be” na zawsze.

Naszym dużym sukcesem było wynegocjowanie z DRKP zezwolenia na co-tygodniowe korzystanie z urządzeń telefonii głośnomówiącej, do przeprowadzaniatzw. zdalnych konferencji. Negocjacje były trudne, ale byliśmy uparci. Na wezwaniedyrektora Rejonu przyjechał sam dyrektor Centralnej DOKP z Warszawy, niejakiJagodziński [...]. Poza nim i dyrektorem naszego Rejonu, w rozmowach z ich stronyudział brali też doradcy i „pseudodoradcy”, wiadomo jacy. Z naszej strony byłemja, Janusz Wyszyński i członek RKPK ze Służby Ruchu Sergiusz Piotrowski. Posześciogodzinnej przepychance, uzyskaliśmy godzinny dostęp do tej telefonii razw tygodniu. Ułatwiło nam to bezpośrednie połączenia z kilkoma komisjami zakła-dowymi w rejonie naraz. Chodziło nam zwłaszcza o Ełk i Suwałki. Nasi działacze

Page 171: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

MAGICZNE SŁOWO „SOLIDARNOŚĆ” 171

nie musieli już, często w błahych sprawach, przyjeżdżać za każdym razem aż doBiałegostoku. Wiem, że te nasze telekonferencje były na podsłuchu, ale nam tojuż całkiem spowszedniało. Takiego czegoś nie uzyskała żadna kolejowa KomisjaPorozumiewawcza w kraju. Długo to jednak nie trwało.

Grudzień 1981 r. zbliżał się z pomrukiem grozy. Sytuacja w kraju była napię-ta, a „ruskie” dywizje stały już przy naszej granicy, gotowe do wejścia i krwawejz nami rozprawy. Komisja Krajowa „Solidarności” nie ustępowała. Biuro PolityczneKC PZPR podrygiwało w „tańcu Św. Wita”, a Związek Radziecki coraz mocniej „ki-wał paluszkiem”. Atmosfera pęczniała, coś się musiało wydarzyć, tylko co i kiedy?Parcie „komuchów” na naszą Komisję stawało się nie do zniesienia, groźby sta-wały się realne. Czułem się szczególnie zagrożony, chodziły słuchy, że mają mnie„załatwić”. Wszystko było możliwe, „załatwiono” już tylu działaczy i księży. Niepozwalano mi chodzić samemu, w drodze do pracy i z pracy towarzyszyli mi kole-dzy. Może nam się tylko wydawało, ale wiele razy widzieliśmy, że mamy za sobąogony. Ta „obstawa” szła zawsze kilkanaście metrów za nami. Czasem wydawałosię, że nie unikniemy konfrontacji i – co tu kryć – baliśmy się, choć udawaliśmy„gierojów”.

Sprawy czysto związkowe zeszły na plan dalszy, ludzie rozumieli sytuacjęi swoje bolączki odkładali na spokojniejsze czasy. Teraz toczyła się gra o zbytwysoką pulę, żeby zawracać nam głowę, jakimiś tam warunkami pracy, odebraniemnależnej premii czy praniem ubrań roboczych.

13 grudnia wieczorem, siedząc – jak zwykle – przy stoliku pod lampką nocną,robiłem zapiski w swoim grubym dzienniku. Przerzuciłem kilka gazetek i ok. 23położyłem się. Leżałem, myślałem, układałem robotę na poniedziałek. W pewnymmomencie wyczułem, że coś się dzieje – moja uliczka była zawsze cicha, a tu warkotsamochodów, a potem nagła cisza. Wstałem i wyjrzałem przez okno. Blok otaczalijacyś ludzie w hełmach i w tej chwili usłyszałem łomot do drzwi. Podbiegłem dowizjera – milicja, cywile i zomowcy z pałami.

– Otwierać!– Jest za pięć dwunasta, nikomu nie otwieram.– Otwieraj, bo wyłamiemy drzwi, popatrz!Spojrzałem. Do drzwi podszedł jeden z siekierą, drugi dzierżył potężny łom.

Pomyślałem – I tak wejdą, szkoda drzwi. Otworzyłem. Wdarli się, chwycili mniepod ręce, Byłem w pidżamie.

– Niech się ubierze. – To kapitan w panterce i milicyjnej czapce. Cywil, widocz-nie ważniejszy – kiwnął głową. Zomowcy zabrali łapy. Reszta „sfory” myszkowałapo kątach. Żona z przytulonymi od niej córkami, z przerażeniem w oczach, klęczałyna tapczanie. Były w bieliźnie, drżały, lecz nie z zimna. Milczały.

Przetrząsnęli chatę, zabrali wszystko, co było dla nich podejrzane, wiele pa-pierów, mnóstwo zakazanych gazetek, nawet część moich znaczków „Solidarności”.Najbardziej było mi szkoda mego dziennika, w którym było wszystko, od początkówzakładania „Solidarności” w Lokomotywowni, moje myśli, wynurzenia i plany, mójstosunek do władz, do całej komuny. Tam była moja spowiedź i oni tę spowiedźzabrali. Pewnie przeczytali ją bardzo dokładnie. Rozgrzeszenia nie dostałem. Nawetgo nie chciałem. Łup wynieśli do samochodu.

– Idziemy!

Page 172: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

172 KAZIMIERZ SKOBODZIŃSKI

Żaden sąsiad z klatki nie wyjrzał. Wiem, że nie spali. Bali się, nie zasnęlipewnie do rana. Po moim „wyjściu” odwiedzali żonę, razem przeżywali strach.

Przed klatką schodową stały dwa samochody, jakaś terenówka i polonez, naulicy – ciężarówka z plandeką, dokoła pełno „hełmiastych”.

– Zwijać się!Wpakowano mnie na tylne siedzenie poloneza, pomiędzy oficera i cywila.– Co jest grane? – Próbowałem pytać.– Dowiecie się.Tyle było rozmowy, aż do budynku Komendy Wojewódzkiej MO przy ul. Sien-

kiewicza. Zaprowadzono mnie do jakiegoś pokoju na którymś piętrze. Tu jeszczerewizja osobista i sprowadzono mnie na dół. Iluż tu naszych, prawie cały Region.Działacze z zakładów pracy, wielu nie znajomych, jeden w kalesonach, kilku w pi-dżamach, niektórzy boso – przecież grudzień, jak oni mogli?!

– Nie rozmawiać!Otwarto jakiś pokój, stolik zaraz za drzwiami, jakieś papiery. Wkrótce usły-

szałem swoje nazwisko. Wręczono papier. Jestem zagrożeniem dla bezpieczeństwapublicznego. Internowanie. Decyzja nr 003.

Pamiętam przewóz internowanych z KW MO do aresztu na Kopernika: szpalerymilicji, ZOMO, psy, wiele „psów”. Przepełnione milicyjne „suki”, byliśmy wystra-szeni, czyżby weszli ruscy? Gdzie nas wiozą? Szepty, jakieś przekazywane z uchado ucha instrukcje, niektórzy próbowali żartować, inni modlili się.

O „życiu” w celi niewiele mogę napisać, byłem krótko. Wraz ze mną w celisiedzieli m.in. Jurek Jamiołkowski i Leszek Wechowski. Już z samego rana z wię-ziennej „toczki” puszczono nam tamto słynne orędzie „Ślepowrona” – nastał stanwojenny. A więc wybuchła wojna. Wojna komuny z Narodem. Wydawało się, żeNaród nie ma szans, że pozycja jest stracona, wyłapano przecież i odizolowano całe„dowództwo”. Walkę jednak trzeba było podjąć, choćby partyzancką, tyle przecieżjuż zdobyliśmy, nie można tego stracić. Co powie Naród, gdy odpuścimy? Niewieleda się nawojować siedząc w celi, ale przecież zostało jeszcze na wolności trochę„sztabowców” i jest jeszcze rzesza takich, którzy mogą nas zastąpić. Komuna ła-twego chleba nie zakosztuje. Nie tracimy ducha.

Pamiętam, że drugiego dnia w celi, na okrągłej pokrywce od pudełka marga-ryny, ołówkiem przemyconym przez kogoś z osadzonych, wyryłem krzyż i napis:„Internowani – 13 grudzień 1981 r.” Powiesiliśmy to nad drzwiami wejściowymido celi, w wydłubanej już tam dziurce (być może krzyż tam zawieszali nasi po-przednicy). Ten nasz „emblemat” wisiał przez kilka dni, aż do chwili, gdy któregośdnia wszedł do celi jakiś większy klawisz – „wychowawca” w towarzystwie dwóch„pałkowników”. Klawisz coś nam truł, kiedy jeden z tych z pałką pokazał mu tomoje „dziełko”. Popatrzył tam, potem na nas. Jednemu ze swojej obstawy kazał„to” zdjąć i zmiął pokrywkę w ręku.

– Jeszcze wam mało? – Wykrztusił. – Kto „to” zrobił?– Ja.Popatrzył dziwnie na mnie i kazał jednemu ze swoich otworzyć klapę „barda-

chy”. Chwilę się zastanawiał, potem wymruczał:– Tu jest krzyż.Schował „to” do kieszeni, trochę jeszcze „ponawijał” i wyszedł.

Page 173: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

MAGICZNE SŁOWO „SOLIDARNOŚĆ” 173

Bardzo dokuczał mi brak papierosów, paliłem wówczas jak parowóz, a tu niemiałem ani fajek, ani pieniędzy na wypiskę. Ratował mnie wtedy Leszek Wechow-ski, który miał trochę pieniędzy w więziennym depozycie i „wypisywał” mi fajkiprzez cały tamten czas. Po zwolnieniu nie przyjął pieniędzy, które chciałem muzwrócić. Powiedział, że nie może, bo byliśmy „towarzyszami niedoli”. Piszę o tym,bo choć w ten sposób chcę mu podziękować.

Kilka razy wyciągano mnie z celi na przesłuchania, teraz wiem, że głównymcelem tych „rozmów” było namówienie mnie do podpisania „lojalki”. Podsuwanomi gotowe teksty, sugerowano, żebym napisał sam. Nic im nie podpisałem i byłemzaskoczony, gdy w nocy 23 grudnia zostałem wypuszczony. Nie wiem do dziś, cobyło przyczyną mego uwolnienia, czy mój nienajlepszy stan zdrowia, czy ciężkachoroba psychiczna mojej żony, czy może interwencja dyrektora białostockiej kolei,do którego – o czym dowiedziałem się później – chodzili kolejarze w mojej sprawie,grożąc strajkiem. Dyrektor miał u „wierchuszki” chody, a wobec mnie – „dług”.Poza tym był „mocny”, nie darmo miał przydomek „Kniaź”, mógł „uderzyć” gdzietrzeba. [...]

Wypuszczono mnie 23 grudnia o godzinie 22.10. Razem ze mną wyszedł Le-szek Wechowski i paru lokatorów innych cel. Pokonując pieszo drogę do domu,z Kopernika na Antoniuk, byłem kilkanaście razy zatrzymywany przez uzbrojo-ne patrole. Był przecież stan wojenny i godzina milicyjna, ulice puste, nie liczącgrupek „hełmiastych”. Po okazaniu dowodu i „Świadectwa Zwolnienia Internowa-nego”, puszczano mnie dalej, często przy akompaniamencie drwin i śmiechów. Byłato długa droga, do domu trafiłem grubo po północy. [...]

Już następnego dnia, w Wigilię Bożego Narodzenia, miałem nakaz zgłoszeniasię o godz. 8.30 w KW MO. Tam od razu zapytano, czy już nawiązałem kontaktz „podziemiem”. Z atmosfery panującej w tym przybytku czułem, że chętnie wi-dzieliby mnie w innym podziemiu, na dwóch metrach głębokości [...]. Nie miałemzbytniej ochoty do rozmów z nimi. Oni nawijali, ja milczałem. Wizyty w Komendziemusiałem składać co kilka dni. Zawsze chodziło im o to „podziemie”. Wyglądałojakby się go bali, ciągnęli mnie za język. Gówno wyciągnęli. Po pewnym czasiedali spokój, ale „ogony” za sobą czułem jeszcze długo.

Na początku stycznia 1982 r., na pisemne wezwanie naczelnika Lokomotywow-ni, zgłosiłem się do pracy. Chciałem zostać na nowo zatrudniony w swoim zawodzie,jako maszynista lokomotywy. Niestety.

– Przed ponownym zatrudnieniem musi się pan udać na badania psychotech-niczne.

– Przecież takie badania mam, jeszcze aktualne. Testy mam zdane z bardzodobrym wynikiem.

– Tak, wiem, ale takie jest polecenie.Wiem już, jakie to polecenie, i wiem nawet czyje. Dostałem zalakowaną koper-

tę z papierami i pojechałem do instytutu w Warszawie. Osób zdających egzaminyz podobnych testów było w tym dniu kilkanaście. Z Białegostoku – ja jeden. Poskończonych zajęciach, prowadząca je pani kazała mi zaczekać. Gdy wszyscy wy-szli, powiedziała mi, że otrzymała polecenie, aby mnie nie przepuścić, i pytała, jakona ma mnie nie przepuścić, skoro zdałem testy nie tylko na maszynistę, ale i napilota odrzutowców, bo mi dała te trudniejsze. A do tego stwierdziła, że ona też jest

Page 174: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

174 KAZIMIERZ SKOBODZIŃSKI

„solidarnościówką” i ich polecenia ma głęboko w „de”. Zaśmiałem się i podzięko-wałem. Byłem pewien, że teraz już na pewno znów zacznę ujeżdżać swoją kochanąmaszynę. A guzik.

– Jeździć pan nie może, taki „prikaz” – stwierdził naczelnik.Zdębiałem, ale na „prikazy” nic nie poradzisz.– Trudno, dawaj mnie pan na warsztat.– To nie takie proste. Na warsztacie też nie może pan pracować. Powiem panu,

tylko niech to zostanie między nami: jest polecenie, aby nie zatrudniać pana nastanowiskach, na których miałby pan styczność z ludźmi.

– Co do licha, jestem trędowaty, czy co? Zarażą się?– Nie, nie, niech się pan nie denerwuje. Zgłosi się pan jutro, coś wymyślimy.Nerwy mi wysiadły, skołatane serce odmówiło normalnej pracy, arytmia, sła-

bości. Udałem się do lekarza. Po dwóch tygodniach zwolnienia znów poszedłem„szukać” pracy, rodzina musi z czegoś żyć.

Pracę już miałem przygotowaną, specjalnie dla mnie. W biurze! Zatrudnionomnie na stanowisku „dochodzeniowca”, coś w rodzaju śledczego. Miałem przepro-wadzać dochodzenia w sprawach przewinień maszynistów, takich jak m.in. opóźnie-nia pociągów, przekroczenia dozwolonych prędkości itp. i zgłaszać wnioski o uka-ranie. Wiedziałem, że jest to kolejna represja. Ale nie ze mną takie numery, nie-doczekanie. Przez miesiąc nie zgłosiłem ani jednego takiego wniosku. Wszystkichwybroniłem. Umiałem wyszukiwać luki w kolejowym prawie. Kierownik oddziałutrakcji dziwił się: – Co z ciebie za prokurator?

W pokoju, w którym „urzędowałem”, pracował jeszcze jeden pan typu „biur-wa”. Nie wiem, w jakich papierkach się grzebał, ale podejrzewałem, że był moim„opiekunem”. Nabrałem co do tego pewności, kiedy przyjechał do mnie pewiendziałacz podziemnej „Solidarności” z Warszawy. Przyjąłem go na krótko w biurzei umówiliśmy się na załatwianie naszych spraw po pracy, u mnie w domu. Na tospotkanie już nie dotarł. Miał 48 godzin „przerwy w życiorysie”, który to czasspędził podziemiach któregoś z białostockich komisariatów. Przyjeżdżał do mniejeszcze parę razy, i zawsze był zamykany. Zresztą nie on jeden. Miałem dość. Pokażdej takiej wizycie, miałem rewizje w domu i wypatroszone biurko w pracy.

Myślałem, że jestem silny, miałem przecież dopiero 42 lata, jeszcze niedawnomogłem „zdobywać góry”. Przeceniłem swe siły, organizm wysiadał. Przy wypisy-waniu kolejnego L-4, jeden z lekarzy poradził mi, abym się postarał o skierowaniena komisję lekarską, że mogę dostać grupę inwalidzką. Poszedłem z tym do swegodoktora i dostałem takie skierowanie. Z badań na komisji zapamiętałem tylko jednozdanie – zapytanie jednego z badających mnie lekarzy: – To pan jeszcze żyje?

Z II grupą inwalidzką w kieszeni, przed upływem miesięcznego zwolnienia odpracy, przyszedłem do naczelnika Lokomotywowni z zapytaniem, czy znajdzie dlamnie, jako dla inwalidy, jakieś chronione stanowisko pracy. Zastępca naczelnikaPaweł Wolski (główny był na urlopie) sercem był za „Solidarnością”, ale musiałdbać o swój stołek [...]:

– Ty Kazik – inwalida? W depie (parowozowni) miejsce dla inwalidy? Zgłu-piałeś?

Porozmawialiśmy trochę o „starych Polakach”. W pewnej chwili on coś sobiejakby przypomniał, pogrzebał w jakichś papierach i oznajmił:

Page 175: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

MAGICZNE SŁOWO „SOLIDARNOŚĆ” 175

– Idziesz na emeryturę.– Coś ty, zgłupiał? – Odpaliłem mu tym samym.Przepisy były wyraźne, po sprawdzeniu mego dossier okazało się, że miałem

odpowiedni staż pracy, II grupę, więcej do szczęścia nie było potrzeba. Dał mipapier i długopis:

– Pisz.A gdy jeszcze chciałem coś wyjaśniać, to się prawie zdenerwował:– Pisz, nie gadaj.Napisałem to podanie od ręki, w pośpiechu, w obawie, że za chwilę sen pryśnie.

Postawił dwie pieczątki, podpisał i rzekł:– Moje gratulacje na nowej drodze życia.I w taki to prosty sposób zostałem emerytem, byłym już pracownikiem Polskich

Kolei Państwowych. Emerytem zaledwie 42-letnim.Problematyczne jednak było to moje szczęście. Z jednej strony patrząc, uda-

ło się uciec od groźby dyscyplinarnego zwolnienia (haki na mnie już szykowano).Z drugiej jednak, straciłem znośne skądinąd środki na utrzymanie rodziny, bo od-prawy żadnej nie dostałem, a emeryturka okazała się nadzwyczaj skromna. Kumojej „radości”, przemianowano mnie z maszynisty na rzemieślnika i zakazano,pod groźbą aresztu, wstępu na teren zakładu pracy, jak trędowatemu.

W pierwszych miesiącach emerytury, aby utrzymać rodzinę, musiałem wyprze-dać w antykwariacie prawie całą domową bibliotekę, a w końcu nawet biżuterię żo-ny i jedyny posiadany antyk – dziewiętnastowieczną pozytywkę. Chodziłem jeszczez opornikiem w klapie, paliłem w oknach świeczki, ale były to już tylko podrygikonającego działacza. Kontakty stawały się coraz rzadsze – murzyn zrobił swojei może odejść. Trochę bolało. Po zagraniczne dary, mimo zaproszeń, nie zgłosiłemsię nigdy, niech mają biedniejsi. Nigdy nie miałem drygu do handlu, ale za namowąznajomych, tego też spróbowałem, wyprzedając swój sprzęt wędkarski i inne dro-biazgi. „Handlowałem” bardzo krótko. Pewnego dnia, na bazarze, ktoś znajomy (byłz pewnością również znajomym moich „opiekunów”) dal mi do sprzedania paczkęprawdziwej kawy, towaru wówczas deficytowego. Wkrótce podeszło dwóch panów:

– To pańska kawa?– Tak.– Ile?– Tyle, a tyle.– Pójdzie pan z nami.W komisariacie rewizja osobista, potem przeszukanie pustego już prawie miesz-

kania i 48 godzin na twardym meblu w podziemiach komisariatu na Bema. Nie byłato z pewnością kara za sprzedawanie paczki kawy. Tak zakończyła się moja krótkakariera handlarza.

Grupę inwalidzką przyznano mi na jeden rok. Na ponowną Komisję d/s Inwa-lidztwa nie poszedłem. Zacząłem szukać jakiejś pracy, bo rodzinie żyło się corazskromniej. Pracowałem jako palacz w kotłowniach, potem jako dozorca. Przez 41 latpracy jako maszynista i jako cieć, nie dorobiłem się nawet roweru.

W 1989 r. kolega z Brukseli zaprosił mnie do Belgii. Tam mogłem zarobićtrochę grosza. Z wyrobieniem paszportu nie miałem kłopotu, z wizą było trudniej.W końcu ją otrzymałem – holenderską, ale to nie miało znaczenia. Pożyczyłem

Page 176: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

176 KAZIMIERZ SKOBODZIŃSKI

dolary, wykupiłem bilet lotniczy w obie strony i poleciałem. Tam namawiano mnie,abym starał się o azyl – oni pomogą – da się załatwić. Mogłem zrobić tak, jakwielu naszych, ale nie chciałem. Była wiosna, słuchałem komunikatów z Polski, tamsię coś działo, szło lepsze, ogłoszono wybory, rzekomo wolne. Polacy w Brukselihurtem ruszyli 4 czerwca pod polską ambasadę. Głosujemy! Każdy otrzymał czterykarty wyborcze, a od naszych instrukcję, na kogo mamy głosować. Głosowałemwedług instrukcji, kandydatów przecież nie znałem. O azyl nie wystąpiłem, wracamdo kraju – może jest jeszcze coś do roboty dla mnie? Owszem było – dalej byłemcieciem. Na stołki zaczęli włazić ci, co w najtrudniejszym okresie kryli się zanaszymi plecami. Pokazali swoją odwagę i determinację. Przedtem pierdzieli zestrachu, teraz w stołki.

O tych z pierwszej linii frontu zapomniano, a więc trzeba się przypomnieć.Utworzyliśmy w Białymstoku Klub Więzionych, Internowanych i Represjonowa-nych. Byłem na zebraniu założycielskim, zapowiadało się szumnie. Dziś o WIR-zeniewiele słychać, pomijając współpracę z IPN i organizowanie kombatanckich uro-czystości. Reszta przypomina (to mój punkt widzenia) WIR-owanie w „chocholimtańcu”. „Komuchy” nadal rządzą, nobilitowała ich ta cholerna „gruba krecha”, która– moim zdaniem – nie powinna mieć miejsca, a jeżeli już, to winna być cieniutką,mało widoczną kreseczką.

Przez ostatni tydzień nic nie pisałem. Pogorszenie się stanu zdrowia OjcaŚwiętego, wielkie napięcie oczekiwania na niewiadome, potem to wielkie Odej-ście, nieopisany smutek, łzy. Cała Polska w zniczach, wzruszony świat rusza naRzym, wszystkie kontynenty, kraje się jednoczą, wrogowie podają sobie ręce. Po-wstaje niespotykany dotąd, pozytywny konglomerat ras, narodów i ustrojów, wyznańi poglądów, prawdziwa światowa Solidarność, największy w dziejach świata ZjazdNarodów. Zbladła nawet czerwień naszych rodzimych „komuchów”. Oby na dłużej.

W opisanych wyżej fragmentach mojej „solidarnościowej” działalności, zabra-kło wielu jeszcze znaczących spraw i szczegółów, zatarło się w pamięci wiele rzeczy.Niektóre sprawy przypomniałem już po opisaniu tematu i nie chciałem przepisywaćwszystkiego na nowo. Nie wspomniałem, że do naszej RKPK należały ZNTK Łapyi węzeł kolejowy Małkinia, że współpracowaliśmy z kolejową „Solidarnością” z Sie-dlec, że „moja” Komisja Zakładowa została wyróżniona zaproszeniem do udziałuw Zjeździe Krajowym „Solidarności”. Ja pojechać tam wówczas nie mogłem, więcoddelegowaliśmy członka naszej KZ Jurka Czelejewskiego. Nie opisałem jeszczewielu ciekawych rzeczy dziejących się wtedy na kolei.

O wgląd do tzw. teczek nie zabiegałem. Pewnie takiej swojej teczki w ogólenie mam, bo poza konfrontacjami, innych kontaktów z SB nie miałem, i jeżeli jużmam jakąś tam teczkę, to tylko jako poszkodowany, i nawet takiej teczki nie chcęznać, bo mogą tam być nazwiska ludzi, na których mógłbym potem krzywo patrzeć.

Niech mi wybaczą wszyscy, którym byłem solą w oku, tak jak i ja wybaczamwszystkim, którzy podstawiali mi nogę. A jeśli mają jeszcze sumienie, to niech imteż Pan Bóg Miłosierny wybaczy.

Białystok, 12 kwietnia 2005 r.

Page 177: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

Białystok, 31 sierpnia 2005 r.

List do uczestników sesji naukowej„Początki »Solidarności« w północno-wschodniej Polsce (1980–1981)”

w 25. rocznicę powstania „Solidarności”1

Latem 1980 r. powstała „Solidarność” – ruch społeczny prawie 10 milionówobywateli Polski, dążący do odzyskania suwerenności przez nasz kraj i budowysprawiedliwego ładu społeczno-politycznego. W wyniku II wojny światowej, Pol-ska stała się krajem satelickim Związku Radzieckiego, o ustroju charakteryzującymsię dyktaturą jednej partii i jej aparatu, działających na rzecz obcego mocarstwa.„Solidarność” była ogniwem w ciągu zrywów narodowych okresu PRL: okresuwalki podziemia niepodległościowego lat czterdziestych, 1956 r., 1970 r., 1976 r.,dążących do przywrócenia suwerenności, demokracji i sprawiedliwych stosunkówspołecznych. Niestety, stan wojenny, będący narzędziem obrony interesów nomen-klatury PRL, przerwał i zniweczył te nadzieje. Wiele osób zapłaciło cenę życia,więzienia i emigracji. Aparat bezpieczeństwa PRL rozpracowywał „Solidarność”i dzielił na tzw. „konstruktywną opozycję” i „ekstremę”. Z tą pierwszą zawartoukład w Magdalence i przy „okrągłym stole”, którego celem, jak się okazało, mia-ła być kohabitacja. To ludzie przyznający się do „Solidarności”, pełniący w niejnajwyższe funkcje, doprowadzili do nie rozliczenia aparatu ucisku z okresu PRL,a co gorsza, zapewnili im uprzywilejowane miejsce w III Rzeczpospolitej, zarównopolityczne, jak i gospodarcze. Sami również korzystali z możliwości szybkiego bo-gacenia się, kosztem nas wszystkich. Zaniedbali obowiązki wobec narodu. Osobynie godzące się na politykę grubej kreski i współrządzenia z komunistami były od-suwane. Dziś aparat partyjny i służb specjalnych otrzymuje wysokie emerytury, jestposiadaczem znacznej części majątku państwowego, a ludzie walczący o wolną Pol-skę są często pomiatani, cierpią niedostatek i nędzę. Kraj jest źle zarządzany. Ludziez establishmentu PRL lub ich spadkobiercy z SLD mają czelność powoływać sięna dorobek i etos pierwszej „Solidarności”. Są beneficjentami politycznymi i eko-nomicznymi w III Rzeczpospolitej za sprawą tych, co mają „Solidarność” jedyniena ustach.

Byliśmy wśród tych, którzy podjęli wtedy wysiłek myślenia i działania na rzeczodrodzenia Polski, dlatego mamy prawo oceniania okresu po przełomie w 1989 r.

Polska powstała po 1989 r. ma dług wdzięczności i zobowiązań wobec ofiarzrywów narodowych: okresu lat czterdziestych, roku 1956, 1970, 1976 oraz okresustanu wojennego.

1 List ten został odczytany podczas dyskusji, mającej miejsce w trakcie konferencji „Początki »Soli-darności« w północno-wschodniej Polsce (1980–1981)” i – na prośbę jego sygnatariuszy – zamieszczonyw niniejszym tomie.

Page 178: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

178 LIST DO UCZESTNIKÓW SESJI NAUKOWEJ

W myśl wskazówek naszego wielkiego rodaka Ojca Świętego Jana Pawła IIoraz dążeń wyartykułowanych w 1980 i 1981 r., należy organizować nasze życiespołeczne i gospodarcze. Wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni, a szczególnieprzywódcy i organizatorzy życia publicznego: politycy, samorządowcy, dziennika-rze, związkowcy i przedsiębiorcy. Należy przywrócić wiarę w sens zmian ustro-jowych dokonanych po 1989 roku, zaprowadzić jako normy życia publicznegouczciwość, rzetelność, kompetencję, solidarność i troskę o drugiego człowieka, daćmożliwość nauki, pracy, prawo do uczciwej zapłaty i emerytury, prawo do opiekizdrowotnej.

Jest czas na zmiany, czas na powrót do ideałów i dążeń z sierpnia 1980 r. Czasrozliczyć okres PRL, ukrócić afery, zabrać uprzywilejowaną pozycję postkomuni-stom, przeprowadzić lustrację majątkową, odkryć archiwa bezpieki, napiętnować ka-pusiów, odsunąć od spraw publicznych tych, co sprzeniewierzyli się „Solidarności”.

Podpisali:

Jerzy RybnikAntoni StolarskiJerzy ZacharczukBogusław DębskiTadeusz KorbutJan AmbrosiewiczElżbieta AmbrosiewiczTadeusz WaśniewskiBernard BujwickiStefan ChludzińskiEwa RosłanHalina KrukowskaKazimierz KamińskiLech Feszler

Page 179: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

INDEKS OSÓB

Abramowicz Ireneusz 166Albert Andrzej zob. Roszkowski WojciechAnders Władysław 89, 94Andrzejewicz Konstanty 67Antoniuk Jakub 25Antończyk Anatol 22, 44, 46, 48Aponowicz Teresa 20Badełek 163, 165Bajeński Jan 158Bakun Kazimierz 15, 25, 70Beszta Borowski Jan 15, 51–52, 54–55, 78,

135, 137Białous Wojciech 20, 150Biegalski Lech 77, 80Bielecki Edward 50Bielski Szymon 18Biender Zenon 35, 39, 128, 151Bierut Bolesław 97, 111Bil-Jaruzelski Eugeniusz 121Blumsztajn Seweryn 137Bogdanowicz Ewa 83Boguski Dariusz 30Boreczko Mikołaj 61Borowik Paweł 22, 44, 46, 49Boruch Aneta 12Borys Edward 68Bożyk Jan 20Brański Eugeniusz 25Breżniew Leonid 159Bronikowski 118Bruliński Władysław 60Brzeziński Zbigniew 89Bujnowski Tadeusz 62Bujwicka Stanisława 108

Bujwicki Bernard 19, 20, 22–24, 26, 35, 39,47, 51–52, 56, 76, 93, 110, 144, 151

Bujwicki Józef 111, 154Bułhakow Michaił 90Bułkowski Czesław 112, 169Burek Krzysztof 23, 25, 64–66, 141Burel Edmund 29Butkiewicz Piotr 30, 159Carter Jimi 112Castro Fidel 145Charkiewicz Włodzimierz 16Chmielewski Jerzy 35, 126Chodorowski Antoni 20Choroszucha Ireneusz 64Chrzanowski Wiesław 108, 117Chudzik Sławomir 121Ciastoń Władysław 47Ciniewicz Zdzisław 24, 154Ciosek Jan 22, 44Citko Zenon 18Ciulkin Sławomir 16Cyuńczuk W. 12Cywińska Ewa 24Cywiński Bogdan 63Czaczkowski Marian 35, 39, 151–152Czelejewski Jerzy 176Czerwiński Józef 47Czubiński Lucjan 28Czykwin Mikołaj 36–37Danilecki Tomasz 55, 62, 66–67, 69–72, 76,

77–87Danilewicz Jerzy 37Daniłowicz Marek 78Daszeń Agnieszka 18

Page 180: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

180 INDEKS OSÓB

Dembiński Jan 18Depczyński Marek 35Dobreńko Józef 35Dobroński Adam Czesław 144Dobrzyński Mirosław 30Dobrzyński Piotr 72Dorotkiewicz Tadeusz 159Dudek Antoni 69, 73, 81Dudzińska Stanisława 32Dunaj Kazimierz 31, 38, 67, 69–70, 139,

144Dymko Antoni 18Dyśko Wanda 18Dzierżyński Feliks 148Ejsmont Irena 47Erbel Andrzej 125Falicki Zdzisław 91Flantz Edward 157Florczykowski Krzysztof 148Friszke Andrzej 14Fronc Szczepan 18Gajl Tadeusz 121Gauk Jerzy 125Gawryluk E. 13Giedroyc Jerzy 89Gierek Edward 91, 93–94, 97–99, 111, 149Gierek Stanisława 91Gierek Wiesław 47Gisztarowicz Jerzy 33, 60, 62–63, 67, 69,

108, 112–114Glemp Józef 68Gładczuk Czesław 70Głódź Sławoj Leszek 62, 65–67Gnatowski Michał 10Godlewska Zofia 15Godlewski Sławomir 168Gołębiewski Feliks 23–24, 26, 28–29, 31,

32, 47, 51–54, 56, 62, 119–121, 137,139–143, 146

Gołoński Jerzy 20Gomułka Władysław 90, 94, 96, 111Gordon Zbigniew 35Gościniak Stanisław 18, 24Gotowski Krzysztof 33Grinberg Daniel 25Grochowski Julian 86Grozdew Dymitr 121, 153Grześ Aleksander 47Gulbinowicz Henryk 66Gumowski Z. 30

Guzowicz Stanisław 35Gwiazda Andrzej 33, 108, 144Hahn Edmund 9Hirsz Zbigniew Jerzy 23Hitler Adolf 91, 94Hubryg Teodor 66Ignatowicz Alfred 60Ignatowska Krystyna 166–167Iwanowicz Leszek 22, 46Iwaszczuk Tadeusz 30Jachmann Joanna 11Jadczuk Zofia 126, 134Jagielski Mieczysław 100, 123Jagodziński 170Jamiołkowski Jerzy 18, 20–21, 27, 32, 172Jan Paweł II 65–66, 89, 98, 159, 168Jankowski Tadeusz 20Jarmołowicz Marian 35Jaroszewicz Piotr 13Jaruzelski Wojciech 31, 33, 39, 68, 112, 149Jelski 166Jędruszuk Władysław 63–64, 66Jędrzejuk Ryszard 160„Jur” 96Jurczyk Marian 33, 118Kaczyńska Elżbieta 25Kaczyński Hubert 23Kaczyński Jarosław 23–25, 76Kaden Henryk 29Kalisz Adam 16Kamiński Kazimierz 15, 31, 35, 68, 163,

164–165, 167Kamiński Leszek 166Kania Stanisław 33Karolak Andrzej 92–93Karwowski Adam 18, 20Kassian Wojciech 159Kazanecki Wiesław 121Kiercul Longin 154Kietliński Marek 56, 59–60, 62–67, 69–70,

76–78Kiryluk Jan 37Kisiel Edward 59, 61–67, 69–71Klimaszewski Ryszard 18, 23Kłopotowski Tadeusz 29Kłosowska Halina 18Kociołek Stanisław 99Koczot Henryk 128Kofman Jan 25Kołątaj 132–133

Page 181: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

INDEKS OSÓB 181

Kołodziej Andrzej 108, 111, 119Kołodziejuk Włodzimierz 116Kołtun Jerzy 20Komarzewski Eugeniusz 128Konczerewicz Krzysztof 158, 160–161Konecka Krystyna 155Konwicki Tadeusz 90Kopacz Aleksander 154Kopaczewski Antoni 110Kopciał Janusz 76Kopka Bogusław 60Korecki Bogusław 16, 29, 32Korfel Kazimierz 30Kornyszko Stanisław 16, 24, 47Kosma Jerzy 15–16Kościelniak Zdzisław 117–118, 143Kość Bogusław 125Kot 168Kotyński Sławomir 15Kowalewski Jerzy 167–168Krąpiec Mieczysław 126Kruk Piotr 22, 46Kruszewski Konrad 30Krzywiźniak Bogdan 20Kuczabski Henryk 159Kudelenko Czesław 20Kukliński Ryszard 90, 112, 138, 145Kulesza H. 12Kupidłowski Andrzej 12, 23, 27, 36Kuroń Jacek 62–63, 99, 118, 158Kurzyna Janusz 23Kusiba Marek 126Kwasowski Jan 21, 40Lajdorf Edmund 24, 125, 127Lenin Włodzimierz Ilicz 132Lenio Wiesław 15Lenkiewicz Zbigniew 15Leszczyńska Teresa 25Leszczyński Marek 47Lewicka Pezowicz Zofia (Pezowicz Zofia)

13, 25, 31, 64, 137–138, 141Lewicki Zygmunt 71Lewkowicz Wacław 67, 69Lićwinko Antoni 33, 63Lijewska Alfreda 20Lipiński Edward 151Lis Bogdan 108Litwiejko Kazimierz 82, 154Litwiński Marek 23, 47Loska Krystyna 150

Lubowicki Mieczysław 158, 160–161Lussa Andrzej 125Łabentowicz Mariusz 31Łajewski Jan 32Łanczkowski Romuald 79Łapiński Władysław 23Łochowski Marek 29Łowiec Wojciech 20, 78, 128Łozowska Marzanna 28Łuczycki Edward 30, 35, 39, 128, 136, 151,

152Łukaszewicz Józef 18Łukaszyński J. 12Macharski Franciszek 66Maćkowiak Stanisław 159Madej Krzysztof 73Majakowski Włodzimierz 94Majchrzak Grzegorz 21, 60Makara 131–132Maksimowicz Anatol 45Maksimowicz Bogdan 67Malec Longin 39Malec Piotr 116, 143Maliszewski Marek 29, 128Manicz Kazimierz 18, 20, 47, 50Manikowski Adam 25Mankiewicz 94Marciuk Ryszard 18, 47Marczuk Maria 37Marczuk Stanisław 18, 20, 24, 35–36, 38,

39, 56, 73, 77, 118–120, 144, 151Mastyna Eugeniusz 16Maziewski Piotr 114Mazowiecki Tadeusz 108Mazór Janina 158Mianowicz T. 35Michałkiewicz Jerzy 22, 46, 54, 56Miłosz Czesław 159Miodowski Stanisław 16Mocarski Feliks 47Moczulski Antoni 162Moczulski Leszek 51, 154Mozolewski Józef 30Możejewski Józef 168Muszyński Jerzy 24, 167Nieciuński W. 10Niemotko Kazimierz 32, 56Niewiadomski Walerian 30Nikanor abp 61, 64, 66Nowacki Marek 162

Page 182: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

182 INDEKS OSÓB

Nowak Jeziorański Jan 89Nowak Józef 29, 32, 65Nowakowski Cezary 18, 21, 51Nowakowski Eugeniusz 157Oberc 93Obłocki Czesław 16Olędzki Walenty 144Olszewski Eugeniusz 160Olszewski Jan 108, 117Ołów Ryszard 85Ostrowski Stanisław 45, 53Ozorowski Edward 64, 66–67, 69, 71, 170Paczkowska Teresa 18Paczkowski Andrzej 31Pałka 97Panasewicz Teresa 47Pankiewicz Czesław 158Paszko Józef 49Pawluczuk Andrzej 126Pawluczuk Andrzej Włodzimierz 25Pawluczuk Jan 44, 47–48, 52Pawłowski Antoni 37Pawłowski Waldemar 121Pernal Marek 37Pezowicz Zofia zob. Lewicka Pezowicz ZofiaPianko Jerzy 35Piątkowski Franciszek 126Pietkiewicz Michał 22–24, 29, 31, 35, 38,

39, 47, 76, 103–108, 110, 114–115, 118,119–120, 139, 141, 144, 151–152

Pietkun Witold 33, 63–64, 111–112Piłsudski Józef 114, 167Pińkowski Józef 123Piotrowski Paweł 44–45Piotrowski Sergiusz 168, 170Piotrowski Tomasz Ładysław 126Piszczatowski Mirosław 18Płazak Kazimierz 35Podoski K. 9, 12Podwysocki Piotr 15Popławski Leopold 28Prajzner Jerzy 24, 28, 51, 53, 61, 76, 120,

132, 137–141Prus Bolesław 125Pruszyński Władysław 28, 32Prutis Stanisław 29, 71, 120Przesław Józef 162Przestrzelski Stanisław 20, 24, 52, 64–65,

76, 120Puchalski Zbigniew 24, 32

Pukniel W. 10Pyjas Stanisław 134, 147Radecki Bogdan 22–23, 47, 103–104, 112,

119Radzicki Andrzej 148Radziewicz Władysław 16Rak Mieczysław 28Rakowicz Waldemar 31–32, 64–65Rakowski Mieczysław 149Raube Sławomir 24Reagan Ronald 95, 112, 158Rehorowska Maria 78Rogalewski Sylwester 22, 46, 122Rokossowski Konstanty 97Roszkowski Wojciech (Albert Andrzej) 13Rozpłochowski Andrzej 124Różalski Andrzej 15, 126Rulewski Jan 31, 125, 142, 166Rutkowski Bogdan 16Rutkowski Krzysztof 39, 128, 144Ruzikowski Tadeusz 45–46Rybakiewicz Leopold 131–132Rybnik Aleksander „Dziki”, „Jerzy” 144Rybnik Jerzy 15, 35, 39, 144–146, 154Sadowski Andrzej 10–11, 13Saloni Zygmunt 25Sasinowska Teresa 154Sawa bp 66, 68, 134Sawicki Krzysztof 30, 38Schabieński Jarosław 83Sidorski Dionizy 16Sidoruk Włodzimierz 164Siedlecka Joanna 18Siemieniuk Jan 16Siemiończyk Leon 39, 70Sienkiewicz Henryk 125Sikorski Andrzej 142Sikorski R. 10–11Siła Nowicki Władysław 108, 123Simoniuk Zbigniew 28, 32, 52, 55–56, 147Simonowicz Eugeniusz 20Skaradziński Bohdan 10, 18Skąpski 97Skrzyński Bogdan 35Skórzyński Jan 37Słabiński Jarosław 77, 86Sławiński Leszek Jakub 24–25, 30, 53–54,

61, 125–126, 131–132, 137–141Słowik Andrzej 33Smykał Jacek 25, 60

Page 183: POCZĄTKI „SOLIDARNOŚCI” W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ ... · instytut pamiĘci narodowej oddziaŁ w biaŁymstoku zarzĄd regionu podlaskiego nszz „solidarnoŚĆ” poczĄtki „solidarnoŚci”

INDEKS OSÓB 183

Sobczyk Marian 18Sochoń Zdzisław 144Sokołowska Raisa 30, 72Sokołowski Bogusław 128Sokólski Wiesław 16Sokół Aleksander 16Sokół Edmund 23Sokół Józef 16Spirzewska Danuta 47Stankiewicz Janusz 24Stasiukiewicz Bogusław 47Stawecki Leopold 32, 35, 39Stelmachowski Andrzej 23, 25, 33, 120Suchowolec Stanisław 147Sułtowski Tadeusz 30Sychowicz Krzysztof 83Szczepański Jarosław 31Szczepański Maciej 149Szczepura Stanisław 112Szczerba Henryk 25Szczęsny Ryszard 28, 31Szerszeń Tadeusz 70Szot Adam 85Sztabkowski Marek 77Szutkiewicz Grzegorz 16, 20Szypluk Zenon 20Szwed Ewa 86Szwed Jerzy 162Szwed Wiesław 86Śliwiński Andrzej 159Świerad Stanisław 11Święcicka K. 9Świtoń Kazimierz 119Talma Edward 16Terentiew Nina 150Terlikowski Dariusz 162Tomaszczuk Ryszard 16Tomczak Robert 54, 125, 140Tomczyk 140Toporkiewicz Zbigniew 102Trochimiak Alfons 70Trusiewicz Mirosław 16Tur Krzysztof 121Turschmit Krzysztof 97Tylenda Tadeusz 77Tyzenhaus 96Urban Jerzy 149Vigano Idzi 66

Walczak Gabriela 126Walentynowicz Anna 108, 111Wałęsa Lech 22, 33, 68, 76, 100, 102, 108,

109–111, 117–118, 124, 165Wanicki Jerzy 16Wasiluk Jan 47Waśniewski Tadeusz 22–24, 31, 33, 119Wechowski Lechosław 165–166, 168, 172,

173Weiss Zenon 158Wetnicki Andrzej 67Wilczewski Kazimierz 108Wilk Roman 18, 22, 32, 35Wipszycka Brawo Ewa 25Wiśniewski Jan 168Witkowski Władysław 30Włodyk Zbigniew 40Wolski Jan 47Wolski Paweł 164, 174Wołowski Jan 20, 23–24, 76, 118, 120–122Woronowicz Marian 169Wyrzykowski Stanisław 159Wysocki W. J. 64Wyszkowski Krzysztof 145Wyszyński Janusz 168–170Wyszyński Stefan 31, 64–66, 123Zacharczuk Jerzy 20Zagierska Maryla 29Zagierski Krzysztof 29, 55, 134Zagierski Zdzisław 29Zarembina Anna 25Zarzecki Józef 158Zatkalik Zbigniew 170Zatorski Witold 30Zegarski Jerzy 24–25, 61, 64, 137Zieziula Marian 159Zińczuk Piotr 22, 46Zmysłowski Andrzej 23Zmysłowski Henryk 23Zuch Aleksander 126Zwolski Marcin 69–72, 78–84, 86–87Żebrowski Andrzej 16Żochowski Henryk 23, 30Żukowski Mikołaj 44, 49Żukowski Władysław 22, 46Żurek Jacek 37Żwirko Stanisław 16Żyłka Jacek 47