Author
piotr-mierzwa
View
234
Download
3
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Radość i rozpad + Dowolność
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
1
Piotr Mierzwa
Termodynamika
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
2
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
3
RADOŚĆ I ROZPAD
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
4
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
5
Od tego trzeba było zacząć: niebo,
okno bez parapetu, bez futryn, bez szyb,
otwór i nic poza nim,
ale otwarty szeroko.
TO NIE TAK MIAŁO BYĆ, ZUPEŁNIE NIE TAK.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
6
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
7
dzięki, błękit!
dla Em.
Płaczę, płaczę; pewnych rzeczy nie zdołam wybaczyć,
a nikt nie umarł, byłoby mi znacznie łatwiej (zapytajcie
mnie znowu po śmierci mamy, taty, po śmierci siostry,
brata, mojej własnej, po kolejnym prywatnym holokauście —
kiedyś wyjaśnię, teraz nie mogę, ta prawda może pozbawić
mnie możliwości pracy – tak naprawdę, wiem to, nic nie
mogę powiedzieć), a tutaj od wczoraj błąka mi się po głowie
pytanie – niebo – dzisiaj lite, szare, tylko nad dachami niskich bloków,
nad Kauflandem, lekko poszarpane chmurami, zastąpiło inspirujący
poranny błękit – było wczoraj pofałdowane, wypiętrzane pasmo
światła w tych granitowych górach bez pamięci wzbudzało
mój uśmiech, chwilowo ustawiczny zachwyt światem widzialnym
z autobusu (bałem się, że prywatny) otrzymał potwierdzenie —
a gdy to zapisywałem, niebo zmienia się tymczasem, te obserwacje, moi
mili, Marku, Bogusławie, Małgosiu, Asiu, moja kochana, Łukaszu, Wojtku,
Mateuszu, Janku, drogi Janku, stają się, są, pozostaną własne i nieaktualne —
zwierciadłem dziecka (chłopiec czy dziewczynka?) na chodniku,
bodaj w czerwonym płaszczyku, w peruwiańskiej czapce, raczej
za tatą, co dwa razy się odwracało, żeby spostrzec nad krzakiem
furgot1 ptaka, gawrona lub kawki — osiedlowe ptaki (nie licząc
tych dwóch gatunków: jerzyki, gołębie, rybitwy zwane mewami,
i sroki, które dla mnie zapowiadają zmianę, i te niewymienione),
napowietrzni Ruczajanie, czerpią radość ze zmagań z przeciwnym
wiatrem? — zadałem je sobie, myśli mi je słowem wyartykułowały,
kiedy, idąc do siebie ze stacji benzynowej tuż pod moim blokiem,
nabywszy piekielnie drogie papierosy (slogan na bieżący rok
rozliczeniowy: „my zmierzamy do Europy, a ona to nie do nas”),
zadarłem głowę, mam tak od pewnego czasu, i był wtedy błękit.
(2011)
1 http://en.wikifur.com/wiki/Furgot
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
8
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
9
GEGRA 4.1: GDZIE BĄDŹ
dla Igora Awdiejewa
Jestem tajemnicą,
tak jak ty nią jesteś,
tu nie ma różnicy,
różnica jest wszędzie,
gdzie żyć niepodobna,
jesteśmy wbrew sobie,
bez siebie i wbrew się,
nadaremnie wzajemnie.
Tym niemniej piosenka
to nie wszystko, to nie
to samo, co nic, są to
puste i osobne słowa.
Tylko od siebie można
rozpocząć od nowa, od
rana, wieczora, północ
równie dobra, co każda
inna pora dnia, wschód
słońca, zachód księżyca
i samo południe, a nocą
tajemnica w gwiazdach,
różnica: nic nie świeci,
a może nawet pozostaje
nieruchome, stary świat
na skorupach dwu żółwi.
Co wtedy? Nic wielkiego,
jednak my tak przyjemnie
przytuleni, miło maleńcy,
ze strachu przed utratą
zmysłów, zadomowieni
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
10
w obawie szaleństwa, od
razu, albo i pomaleńku,
wymoszczone tajemnice.
Po nas przychodzi cisza,
potajemnie, przyziemnie,
i nie masz żadnej różnicy
między tzw. normalnym
człowiekiem i szaleńcem.
Kraków, 25-27 X 2012 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
11
INICJAŁY
dla mojej matki, Małgorzaty Mierzwy
Zostanę Pfeifer Michel, będę Jodie Forster,
tak chciałem być Ci ku pomocy mostem, a
jestem tak Coolio, jak sam Hannibal Lecter.
Oj, co się tu nie stało, tam już tak zostanie!
Mamo, piszę dla Ciebie wiersz, ja nieostatni
i pewnie niepierwszy, to dzięki tobie jestem
nikim, a nie masz ci kasy za złe, skończone,
oj, stało się tu, co tam nie odstanie, i refren
nuży mnie już, a nie wiem, w co jeszcze się
mógłbym zamienić, bym był twoim synem;
ale co to za zdzira, jaka niemalże pozwoliła
zdychającej macicy rozłożyć się w jej łonie?
Matulu moja, pielęgniarko polska, pisać mi
nieswojo o tobie, bo mieszkam tu ci kątem:
naprawdę ciebie nie ma, mój tata jest tylko,
a tak wyhaczyłaś go sobie, żeby go nie było,
na pytanie: kochasz mnie, tato? koszmary
odpowiedzi: my cię kochamy, pusta czaso-
-przestrzeń, gdzie nie mam i taty, i mamy,
sam się stałem wami, dla siostry, dla brata,
a nie dla siebie, siebie sobie odszczekałem
poza granice niepostałych granic. Nic nic
jednak nie znaczy, dlatego się odswoiłem,
swój kościół kości ze sobą oswajam. Gość,
pierwszorzędnie sfrustrowany miłośnik,
zniszczony, zapoznany, muszę tu gdzieś
wjebać swój inicjał, abym nie przeciwnie
istniał. Na zawsze mnie, mamo, straciłaś.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
12
ŻYWI I UMARLI, MOJE 32. URODZINY
Dość poświęceń, miłośniku, święta, święta i
po świętach – i po śniętych snach o niemocy
i potęgach, niezdarnej jak hipopotam próbie
rozpisywania swojego świata,
ze środka spokój wyrasta mi: najdziwniejsze
jest to, co dotychczas nie było mi znane, bo
od początków nieznane i stworzenia świata,
którym jestem, jakim nie byłem i się stałem.
Codzienność, chciałem jej podobno zawsze,
za wszelką cenę ją dla siebie zachować i nie
być, kim istotnie dopiero teraz sam jestem,
m.in. poetą, mężczyzną, gejem, pacjentem,
wreszcie człowiekiem, nie innym niż ty, ale
nie takim samym, i różniącym się od ciebie,
umiłowany inny świecie, zmysłami udziału.
Nie jestem mistykiem, a kasy mi nie styka
na doświadczenia przyjemności, zmysłów
się w pole nie wyprowadza myślą, należy
to robić, pomimo że nikomu się z nas nie
należy noc, jaka przenika każdą/każdego,
to wszystko, co musisz odrzucić i przyjąć!
Choć nie ma na to rady, jest rozwiązanie:
dziękuję, najmilszy, że udało mi dopchać
się do światła, dziękuję wam, mamotato,
że umiałem się wyrwać z okrutniejszego
świata, gdzie plewi się ludzi jak chwasty,
które są nimi, gdy pragnie się, aby trawa
tylko rosła, dziękuję za to bardzo, żeście
to wszystko sfinansowali, i pozwolili mi
partycypować w koszcie, wielkie dzięki!
Jestem równie wdzięczny tak za radość i
cierpienie, jak rozpacz i zachwyt, to była
kwestia czasu, że pożegnam nas, zawsze
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
13
pamiętając, by także tę pogrzebać padlinę, iż
nie było moją winą, że ciężko zachorowałem
psychicznie, i w tym to muszę sobie poczytać
zasługi, że w domu sobie ze sobą poradziłem,
mieście i kraju, które wolałyby, żebym cicho
siedział, pośród ludzi, jacy wolą nie zabierać
głosu, chcą narzekać, pić, biedzić, smucić się.
Chciałbym, by nie tak tu było, wolałbym tu
nie być, ale jestem, a będąc tu, jestem za to
tyleż wdzięczny, co wściekły, bo w obecnej
chwili brak mi środków do życia i nie mam
wyboru, na skutek nietrefionego, trafnego,
intuicyjnie świadomego obierania jawności
w ciemnogrodzie, jasności w ciemnościach,
promieniują pod skórą, ogrzewa od środka.
Kraków, Podgórze, oś. Ruczaj, xi – xii 2012 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
14
2 : 1 MĘSKI, MIEJSKI SMOK
Moja muzyka nie przewidywała dźwięku p
(b było bezwzględnie zakazane): chuj z tym,
jakoby wszystkie wiersze były brata bliźniaka,
którego nigdzie nie ma, nigdy nie będzie, było,
co jest, mam gdzie jeść, spać, płakać i wrzeszczeć,
że nie jestem tym, którym jestem, wszystko się mi
zlewa, zawsze jestem centrum wszechświata, że
funduje mnie niepewność, czy ja to sam rymuję,
czy też nic z tego, to wszystko zharmonizowane
subtelnie oraz niepostrzeżenie zrytmizowane, ja
przewodnikiem będąc, instrument muzyczny
we władzy pani/pana, miłości, państwa, życia
mam się stąd wyrwać w ten tak zwany przestwór:
przyznam się ci, że coś tu mi śmierdzi, kręgosłup
(rytmu), jaki chętnie złamałbym, gdyby mnie nie
trzymał w kupie, tę całą magię, mistyfikację, moc
nieistotnej tajemnicy, nachalne nocowanie, durne
dnienie, te pryskające bańki mydlane jak kontrolę
napięcia, piotrsenki jak bezpieczniki, to udawanie
snubrata, jak tu jestem powściągniętym mordercą,
podgórskim mścicielem, podwórkowym maniakiem,
polowym wilkołakiem i mądrym panem na wydaniu!
Chciałbym, kimkolwiek jesteś, cię rozszarpać, zeżreć
od głów do stóp, począwszy od wnętrzności, stłamsić
wodą, od podeszew po rzęsy, mój ogień tłamsić tobą,
wyrwać wątrobę, wyiskać ci mózg i zostawić na skale,
byś, pierdolony Prometeuszu, zgnił, jak każdy Boguś!
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
15
2
dla mojego ojczulka, Marka a/k/a Bogusława M.
Boguś, czemuś, czemuś, czemuś mnie opuścił!?
Nie wiadomo, naprawdę, nic na to nie poradzę.
.
.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
16
* * * [TERAZ OGONEK]
Teraz moja orka wyrywa się z przybrzeżnej zatoki,
spieszy na biegun i zostaje białym niedźwiedziem:
bezpowrotna miłość, oceaniczny ojcze, odrębność
nigdy nie wystarczała mi, dlatego wrzeszczałeś po
cichutku do swojego taty (nadal? nadaremnie), da-
-wałeś sobie forów, folgowałeś i przeistoczyłeś we
foczkę, świnkę, wyssała przez słomkę całe mojito
– od końca zeszłego tysiąclecia limonka jest mym
ulubionym owocem cytrusowym – nie wyrasta mi
Odys,
my home is heartless, I’m blacking paper. Ale lektura,
jako & l.o.v.e., są „przecenione”. – Liczy się muzyka i taniec
ciał i planet.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
17
Zamiast mnie
: (animozja —
[dyskurs]
Michałowi S., sobie i innym pedałom
te wiersze — „Kiedy ja napisałeś? Co to był za konkurs?” — : (spot
the difference, aby dostać zniżkę w naszej szkole językowej, no, na ; p
ewno, świetnie ! śpiewnie zapewne, zamiast ojcu powiedzieć — jesteś cham i
prostak [sic/k!], tak Cię nienawidzę, tak bardzo mnie skrzywdziłeś, tak chciał
em siebie zabić zamiast Ciebie, zmordować s/Ciebie, torturować, stępić,
miast męczyć z rozkoszą gekona i kitę, Gombrowicza, dziada, pawiana i
skrzata, Freda wymarszczyć, marszałka, pingwina, Mariana, zamęczyć
Mojżesza, zamerdać ogonek – więcej wyrażeń znajdziesz pod linkiem –
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/S%C5%82ownik:Masturbacja
(hasło „masturbacja” na stronie nonsensopedii z której korzystałem)
pisząc ten wiersz, zamiast biegać do matki, jej go pokazywać, może by pogłask2
ała, a może pokryłaby się rumieńcem wstydu, i sam już nie wiem, co trzeba by3
powiedzieć matce — jesteś kłamstwem, suko, co zawczasu się zapomniała to nas
pominęłaś ¡pominęła się i zapomniałaś? ochronić siebie mnie mnie siebie i ciebie
nie wiem może to niemożliwe ale na końcu pragnę zdania postawić odwrócony znak
zapytania ¿ wykrzyknik nie na opak! nienawiść mnie dławi, że oni/e wiersze robią
dobrze, w to wątpię, a w każdym razie nienajlepsze, nie te najlepsze): tak twierdzą
na mieście
2 poklask 3 kim trzeba być
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
18
[bezradność]
ojcom i matkom
rozumiesz, gdybym urodził dziecko, byłbym niezbędny’
gdybym zaszedł w ciążę, na dziewięć miesięcy — błogo
sławiony, brzemienny obietnicami — dawania nowego
życia, jakiego musiałbym bronić, samemu będąc
bezbronnym, o płodności będąc fantazją, i o pokalaniu,
ten temat wraca jak bumerang i wiruje wewnątrz każdej
nawet najbardziej odległej wariacji: niewykluczone jest
że nie ma od niego ucieczki (chciałem wcisnąć enter po
„nie ma”, a przed „że” postawić przecinek, ale się poddałem
(pod dał em? pe?) jeśli wiesz co chcę powiedzieć., jeśli wiem)
a może trzecia strofa powie mi ( : jestem zwrotką — kochana
rzecz biorąc dialektycznie teraz to już możemy sobie dziecko
zrobić kiedyś byłyśmy nieme nIegatywne teraz nam wystarczy
sterczący niewolnik synek dzieworódka czek matka zastępcza
bank, inkubator, córka, św. duch pochwali nas, już to widzę, to
jedyne, co widzę,
wyjdziemy na ++ 4
(2010/2012)
4 czytaj: dwa plus
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
19
!patrz, miasto, jestem stumilowym lasem – stanem umysłu
Podgórze, Kraków
kucam w ciszy i ciemności, nowy świat się rodzi, wyobraź sobie —
niebo to sufit, za którym otwiera się niebo, ja, grawitacja, wyobraź
sobie, co dzień pisanie na innych specyfikach, ja, grawitacja gęszczona
odpychaniem zgromadzonej gawiedzi, kucam, paląc w pustej kuchni,
a nade mną sufit, który dla nieznajomych sąsiadów musi być podłogą.
Moim zdaniem najgorsze jest, jak nie masz się z kim bawić.
Jak dzieci nie chcą się bawić ze mną, bo jestem naprawdę
dużym dzieckiem.
kiedy w moim pokoju leżałem plackiem, co trwało miesiącami,
niósł się nade mną co wieczór stukot stópek dzieci młodej pary,
co nie mieszka już nad nami (myśmy się także, w międzyczasie,
nierównomiernie z siebie wyprowadzili) Nie co noc, ale często,
mocz budził mnie w środku nocy, nie mogłem przecisnąć się
przez przechodni pokój, teraz młodszego brata, wówczas Asi,
młodszej siostry, kochała się z Łukaszem, do łazienki, to było
strasznie upokarzające, nie przerywając im, tak było straszne.
Jak dotąd to ja, tak naprawdę, się z nikim nie kochałem, ale
w trakcie ostatnich 2 lat zdarzyło mi się w życiu za dużo mi-
-łości: gwałtownie nierozważnie straceńczej; i skończyło się.
Zgodziłem się na wszystko, zabrałem sobie prawo do zdania.
Oś. Ruczaj, Podgórze, Kraków, 25 listopada 2012 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
20
W raju, dniem i nocą
Gdzie jesteś? Siedziałbym, słuchając,
jak siedzisz i opowiadasz mi
wszystkie swoje historie świata,
gdzie byłeś, kiedy to nic ważnego
się nie wydarzyło, a wszystko
zmieniło się, w tym również ty.
Tu jestem, ciebie nie ma,
nareszcie czuję się szczęśliwy,
że jestem, a ciebie nie ma, tu,
gdzie mnie zawiodłeś, ja ciebie też,
ale ten raj jest bezdomny, bezradny,
bezwzględny, bezwiedny i bezrobotny.
Wiem teraz, jak brzmiała jedna sylaba
przeciwko wszystkiemu, na szczęście
partnerem śmierci jest życie, nie miłość.
poświęcone Fokusowi & Annie Świrszczyńskiej
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
21
Dziwnów, Dziwna, 44. wersja
„Nóż mam w łóżku, nie wierzę w istnienie materii, przesłyszenia
:(nie wierszę w materii istnienia), wiersza nie starczy i nie starczy
życia, żebym wypowiedział siebie, żeby wyrazić tę bezduszność”:
to matka mówi przeze mnie (tak musi czuć się samotna), ja tam
w nic nie wierzę, odkryłem to na ćwiczeniach z epistemologii, że
nic nigdy nie było dla mnie oczywiste, wszystko poddane w wąt-
-pliwość. […]
Ale co robił nóż na kafelkach u kolegi pod umywalką w łazience?
Obydwa noże równie niepozorne, nieduże, z czarnym trzonkiem.
Leżał, nie na mnie czekając, nie czekając, ale nie uczył się pływać
(jak mnie ośmioletniego ojciec w Bałtyku, tylko my dwaj byliśmy
na tamtych wakacjach, nad tytułową rzeką, w tytułowym mieście,
siostra za małą będąc, została z matką, brat wciąż się nie urodził),
równie skutecznie: on pozostaje pozornie nieruchomy, ja całkiem
niezły pływak, już nie rzekę noszę pod żebrami i nie morskie, lecz
smocze sekrety, powszechnie znane tajemnice wszystkich żywioł-
-ów, pierw wiszę, potem opadam na dno, rozpalam dno, by gasnąć
w samym jądrze tej jedynej planety w Układzie Słonecznym, gdzie
stwierdziliśmy oznaki inteligentnego życia, o, byliśmy w błędzie?!
Gdzie ten piąty element? Po przerwie: szrama na zszarzałym licu.
Czarna kawa, razowy chleb, czerwone wino, ich zapach, pikantny
ketchup, rosnący dystans czasowy trzydziestokilkulatka, prawda,
niesprawiedliwość w pieleszach, które zamieniłbym na obecnych
rodziców, za osobiste obecności brata i siostry, nie występowanie
na obiekcie we współzamieszkiwaniu z ich bożyszczem, mrówką,
tj. mną, w ich ekskluzywnej wersji, podczas gdy ja miałem siebie
za nic, za nie wiadomo co, co gorsza, obydwa samopoczucia były
prawdą, a dystans ode mnie do siebie rozrywał mnie w psychozę.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
22
Niby powszechnie nam wiadomo, od czego są noże: od krojenia,
toteż najnowocześniejsze są ostre i niezniszczalne jak japońskie
katany, ale równie na co dzień nie zapomniano, że można zabić,
nożem oskrobać jabłko albo wykastrować, przykręcić śrubkę,
wyskrobać brud z fugi, zeskrobać resztki zaprawy z parapetu
przy okazji mycia okien w ciasnym, nie własnym domu, tylko
kto dał się złapać na własność, nigdy nie będzie swoim, sobą.
Pozostanie częścią rodziny, w której pozostanie tak i inaczej,
pod postacią części rodzinnej, wspólnej, niczyjej maszynerii,
odbierze sobie ludzką godność, jeżeli część jej mu pozostała,
wyłącznie po to, żeby nie cieszyć się wyłącznie sobą samym!
Jestem sobie winny całe życie oddane ludziom, którzy mnie
nie kochali, przestali kochać, czy kochali w sposób dla mnie
niedobry. Czas odpokutować moją pierworodną grzeczność,
jedynie grzeszność jest nam pierworodna, nienadzwyczajne,
człowiek, zwierzę niepogodzone, a teraz niech tak się stanie.
Kraków, Podgórze, oś. Ruczaj, 29 listopada – 2 grudnia 2012 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
23
Wojtek
to have you listen at all, it's necessary
to talk about trees.
Adrienne Rich – “What Kind of Times Are These”
Drzewa, najdoskonalszy powód, żeby nie wierzyć
w podobieństwo; zrozumiałe, że wolność oślepia,
paraliżuje, zatyka, w końcu: onieśmiela. W parku
pracuje nad trawą spocony ogrodnik i dobrze się
na niego patrzy z okien autobusu. Weźmy, liście!
Sięgamy po żywe, albo materię, jaka frywolnie życie
przypomina. Ktoś wypisuje na korze twoje imię, a to
najdoskonalszy dowód na istnienie piątego elementu,
oraz czwartego wymiaru, ale błyska nóż, nie ślady noża,
ich nieodrodny kształt: [m]iędzy nami_ciepłe_blisko nocy.5
(2005/2012)
5 Wojciech Bellon, „Między nami”
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
24
Człowiek, wiersz w 1. os.
Ja jestem ludzki, bywając miłością,
wołaj mnie: Piotrze Mierzwo, mów
do mnie po mojemu: Panie Miłość!
Nazwij mnie Piotr S. Mierzwa, i pisz
do mnie po polsku: Sz. Panie Miłość,
bo ja nie bogiem, ja jestem p. miłość.
Niebo jest moim tatą,
moją mamą – Ziemia,
ja ich centrum jestem,
ja ich dziurkami w głowie,
dzieckiem przyrodzonym
i mistrzem, pierwszakiem.
Rzymem i Atenami, NY, Jerozolimą,
Aleksandrią, Kartaginą, i Bizancjum,
i Oslo, St. Donats i ja, San Francisco.
Nilem, Brahmaputrą, Wisłą,
Jangcy, Nidą, Rio Grande, w
miasta nad rzeką popadłem,
mój, ty, lądzie, mój oceanie!
Podgórze, Kraków, 5. 12. 2012
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
25
Pomiędzy. Wir powietrzny: obyczaje pośmiertne
1. spółka z o.o. Kawki mi wydziobały z widoków gawrony, kruki natomiast objęto okresową ochroną; kolejny baran złożony na ołtarzyk rodziny: Trzeba zadbać o indywidualne zbawienie: Może być i gorzej: już się nic pomiędzy nami wydarzyć nie może, ale ja tu, starając się nie oszaleć, tylko głośno milczę.
2. trakcja Myśli zmrużyć i grać czarną piosenkę. Wisława Szymborska – „Czarna piosenka” topografia: żywioł. No i popatrz: nic niby się nie zmieniło, szkaplerz tupta pod most po schodach na klatce kleryka, Sopot głosuje najchętniej, Sosnowiec w niesławie, Most jak najbardziej Grunwaldzki, Grunwaldzkie też Rondo, zielone są łebki kaczek, Wisła w lód się stula, teraz się uśmiechnij, dobrze wiem, że ty tu jesteś, bo i ja tu jestem 5-7/12/10
3. Roti [przedmioty] Przedmioty, które gromadzę, zrobione są z oddechu oraz z obcego powietrza, zrobione są z czystego powietrza lub z oddechu obcego: z płaczu, potu, uśmiechu – ja jestem muzułmanem, ewidentnie, jestem murzynem-muezinem, co namiętnie wzbrania płytkiego, nieprzytomnego przedstawiania się wielokolorowemu: „Przechodniu, powiedz Sparcie, tu leżym, jej syny. Prawom jej do ostatniej posłuszni godziny.”
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
26
4. tabula rasa Kto was, Polaczki, zapomniał dobrze znienawidzić, czy sami to zrobimy nader niepoważnie, wciąż bardzo nieporadnie, nadal strasznie cierpiąc? Dajno mi białą kartkę, oddam ci ją niezapisaną, pustą, to dopiero będzie ta rozmowa wierszem w umiarkowanym klimacie, na pobliskiej północy, nic, wypuszczone z ust, innych otworów, nie będzie wisiało w powietrzu rzetelnie
5. 2010 n.e. Plac Szczepański
I potem już nie wiedziałam, po co ja idę do ciebie. Anna Świrszczyńska – „Taka sama w środku”
kiedy się spisek staje faktem, poprzez strumyki zmiennego światła fontanny-śpiewograj, co wyrzucone z posadzki, pulsują tęczowo, żul-żebrak brnie na ławkę, ropiejąc, utyka, jego teorie pryskają….
6. ćwiczenie z czułości K. K. patrzące ucho, innym inicjałem, też musi się ruszyć, nadając bieg sobie ciągiem zdarzeń, wprzód się poruszyć do przodu, tuż potem do boku, dobrze by było, gdyby ten obibok, raz razem zarazem, wsuwając się, sobie odpuścił; tym osobliwszy, im bardziej z osobna. tyleż odtrącony, co wsobny. patrzące ucho ślini się ozdobami, na osobności to niesłychane, smutnawe w preludium – radosne w przedmowie – połóż się przy mnie, kiedy będę zdychać 23/24 grudnia 2010 r.
7. wzorowy uczeń, prymus, kujon, orzekł: Łukaszowi Jaroszowi tacy, jacy na zawsze przed wojną, w latach pierwszych na zawsze, trzydziestych, oni są nieśmiertelni, fertig. niech nam pachnie suszonym tymiankiem, szałwią, rozmarynem!
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
27
8. Chronotopia Większość kiedyś zamilknie. Poprawi się resztę. Śnieg pogrzebie przedmieścia, słońce zdławi centrum. Nie utopia, a wizja doskonałej zimy, w niej się można ogrzewać na zewnątrz — bez wstydu.
9. .0regano nie ma już nic nie ma różnic.
10. trasa koncertowa
Nie umiałem się kochać, tym razem przyznaję się bez bicia (piany), wszystko inne było ważne, i każdy, kto zechciałby się mną zaciekawić, zaprzyjaźnić ze mną mnie dostrzec. Żeby nie mówić „zmierzwiony”, by „zmięty” nie rzec, pozmieniany, rzucam wątpliwe dość, odważnie.
11. Lśniące warty Jasne, czyste, niebyłe — wszystkie twoje grzechy: aureola łożyska — i kozacki lament. Sprzęga, nie śni się nic zdrożnego prócz kadry S kobiet, wymieniam i wymieram z otwartym – mój kochany – złamaniem,
12. na Zwierzyńcu No właśnie niedzielną nocą, właściwie to w niedzielę nad ranem, roztopy zajrzały na momencik, Piotrusiu, zelżało, zanim się zmienisz albo nie zmienisz, skoro już, bywamy, Agato, bądźmy jak lew, jak samiec, sami z siebie dumni, nie same, byliśmy kochani/e. 11/12/13 grudnia 2010 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
28
13. muzyka dla Ł. dla M. dla Ń. dla R. dla P. Mamy tu do zrobienia coś całkiem nowego ( stare jak świat zadanie lub my ciągle młodzi mylimy się przebiegle, sam na sam ze sobą ): «co dzien nie od mien nie – a co dnia i n. n. ego»1 : musimy wynaleźć miłość, zrobić miłość nową — 1 Tęsknie zanim.
14. życiowe konieczności na dzień dzisiejszy, somnium: „kto pierwszy, ten lepszy”, kunszt i rzemiosło selekcji: papieros i papieros, kawa, kawa, kawy, jedno, drugie śniadanie: sonāre, kochanie, somniare: poezja, muzyka, taniec: sprzątanie, oddychanie
15. think globally, act locally dla Jurka Franczaka dziś załatwimy się niekulturalnie, ty zadasz pytanie, które zawsze pada w nieodpowiednim czasie, nie na miejscu.
16. Pycha Abrahama Potrzeba dobrego prawa, bo ludzie są pyszni i tchórzliwi. Odważni są i pyszni, i fałszywie skromni. Pokorni i niepokorni.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
29
17. przywodziciel „świat” to nie moja osoba, z jaką sobie szeptamy – pod – nad – wbrew – i – naprzeciwko: „weź mi się nie chowaj.”.
18. rymowanko co jest najbliżej
tego, co nie ma?
Ziemia!
19. I-o! Polski (programisty): intelektualiści osiedlowi! Ochłonąłem, I-o!, chłodny prysznic, i przypomniałem sobie, jak łatwo przychodzi oszukać pożądanie, chcieć tego, czego chcą wszyscy.
Kiedy pytasz, czy tamten pytał: „jak to z tobą jest?”, chcę zacząć od rzeczy bliskich. Zeszłej niedzieli. Grzegorz wyszedł o szóstej.6
Wiesz może, jak trudno nauczyć się chcieć, nauczyć się pragnąć i dowiedzieć się, czego, kogo chciałoby się chcieć. Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli się chcieć. Możliwe, że udałoby nam się stworzyć jakiś pięknie szemrany kosmos z widokami na przyszłość, tę najbardziej oczywistą, następnego pokolenia, potomstwa. Dzieci, które byłyby nasze, zapewniłyby nam dożywotnią miłość, gdybyśmy przestali się chcieć, albo przestałoby się nam chcieć. Pokochawszy siebie, dalej bylibyśmy kochani przez to, co sami stworzyliśmy. Udając, że mamy wybór, moglibyśmy się rozwieść, a nasze stworzenia nadal byłyby zmuszone nas kochać, ucząc się nas nienawidzić za to, że żeśmy – ja, Ty, Ty, ja – je porzucili na swoją, mnie, Ciebie, ich samych pastwę. Albo nie dalibyśmy im szansy poznać odwiecznego związku miłości z nienawiścią i chowalibyśmy je, a potem wypuszczali na światło, na plac zabaw, na rynek, zapewniając swobodę i wsparcie. Bylibyśmy szczęśliwi. Albo bylibyśmy nieszczęśliwi. Ale przez dzieci kochani, które chcąc, nie chcąc, nie mogłyby nas długo nie kochać (tak mi się napisało: długo musiałaby uczyć się nas nie kochać). A znając 6 Co za Grzegorz, po 2. latach, zapomniałem. Święcie przeświadczony, że nie będzie świata.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
30
nas trochę, pewnie do końca naszego - lub ich, to przykra wersja - życia kochałyby nas, bośmy ukochliwi i kochający, i nawet jak nas ranią i ranimy, wydychamy miłość, najczulsze i najokrutniejsze ze zwierząt, które chwyta ją? jego? za kark i przywraca do nory i gniazda, nawet jeśli w tej norze, jak teraz, Ty sama i ja sam jesteś. Ale myślę, że mamy w niej naznoszone mnóstwo ukochanych. Nawet jeśli oni w tej chwili nie mają już z nami nic wspólnego.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
31
Preludia w źródle
Vilja, dla Ciebie
Nie obawiam się dawać, bo jeśli na to nie pozwolę,
nie zostanę niczego pozbawiony, nie powtórzy się
niedziela i sobota, dzień powszedni ani święto nie
wystąpią, nie będzie żadnego żagla, żeber, brzegu.
Rzeczywiście wychodzi na to, że język rozpoczyna
się od pierwszego nie, nie zaś od wymuszonego ta,
lub ma, od wykrzyknienia, nie znaków zapytania?!
Życie zaczyna się od wykluczenia niemożliwości
nieistnienia: lecz z całym szacunkiem, ile to razy
można umierać, spalać się na stosie męża, którego
martwe ciało zbiegło sprzed małżeńskiego ołtarza:
w nieskończoność! Ale nie o to idzie, a o szczęście.
I kochać się nie obawiam, brać tobie, sobie dawać,
wzajemnie, najgłębsza odwaga, moja codzienność.
2
Wielki gwałt tu zadano; ktoś nam zabronił siły i
słabości: skłamał w materii miłości i śmierci, tak
jakby nic innego oprócz nich nie było, na świecie
tylko edypalny trójkąt: rodzina, ślub i pochówek.
Samotne rytuały przejścia wmówiły braki wyjścia,
ochoczo mówisz: wszystkim nam krzywda mamy,
taty, ale to raczej prawda nie, a na pewno nie cała;
i z pewnością nie zgwałconego bądź zbitego ciała!
Dobrze jest być silną, doskonalej – słabym, na tyle,
by móc odpierać ataki przemocy i nadwrażliwości,
albo przynajmniej nie dać się zabić: zaznaczyć swój
ślad buntem zagryzionych zębów, pulsującej pięści.
Zostawić ślad krwi na dłoni, twarzy gwałcicieli: taty,
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
32
mamy, żebyśmy się nim w sobie już nie sprzeciwiali:
strata czasu: marnotrawienie energii na spełnione
zombie, którym żyje się dobrze, bowiem im pozw-
ala
s
z
m
y: mama szumem morza, tata pobliskim martwym
oceanem: za górami, za lasami, uwierz mi, słowom
obcego języka, to nigdy nie było moją, twoja bajką,
to była mimikra, tani trick, aby jakoś ich zdzierżyć,
mi nieufność.
Bez przerwy!
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
33
Dobra robota, skało życia!
Ring opustoszał. Cisza na wydmie – skała życia jest płynna – morzu
nic nie wspominaj, że jestem każdym człowiekiem. Prawdopodobnie
niemowlę wiedziało wszystko od samego początku (od poczęcia
było samotne), co nieodwracalnie prze(ob)raziło jego rodziców.
Naszym celem jest pełna pacyfikacja pacjenta, natychmiast
potwierdzili. Niczym innym jest psychoterapia dynamiczna,
konstrukcją Kanału Panamskiego na Pustyni Błędowskiej M.
Bałtyckiego, gruba przesada z żyznego czarnoziemu na dom.
A mi się nadal śni Pacyfik, the serenity of a Japanese landscape,
odwrócenie bifurkacji, jeden świat Smoka Drogi Mlecznej, raje!
Jest dobrze, jest mi dobrze, dobrze jest, to dobrze
brzmiąc znaczy, nic ci więcej tu nie przetłumaczę.
Z polskiego na nasze, korekta: na kaszkę mannę,
matnię, mitomanie. Im bliżej, tym dalej, ani-ani!
Pewnych rzeczy nie wystarczy sobie wyobrazić,
ażeby je upewnić, trzeba się wpierw sprawdzić,
z nimi zetrzeć: wystarcza nawet bycie bestiami
cywilizacji, której się wierzy mimochodem zim
i nocy, wcina aż się uszy zatrzęsą, przymierając
głodem ciepła, w brzuchu matki było strasznie!
strasznie_zimno_duszno_gorąco_no_strasznie.
Prawda wyszła im bokiem: dobra robota, panie
Piotrze, norweskie lato, fińska wioska nigdy nie
stanie się tak oziębłe jak matka polka, a prawda
mnie bogiem wyszła: w psychozie, nierozważnie,
raz za razem, żartowałem, że przestałem wierzyć
w Boga, bo sam nim się stałem, bo nim się stałem,
nie wierzyłem, że można inaczej, powtarzając żart,
utwierdzałem się w fantastycznym samopoczuciu,
fanatycznej niewierze, w samego siebie w polskim
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
34
przykładzie na zawiść, żywą do siebie nawzajem
nienawiść pod nazwą miłość, nieskłonność ciału,
które cię nigdy nie zdradzi, nawet zdradzając, że
zostałeś zdradzony, najlepszy polski synu, już na
weselu poślubiony matce przez ojca pedofilskim
sakramentem, oddany ojczyźnie, nią umiłowany,
nic się nie stało, tu jest Polska, tfu, mamy Polskę,
pakt sadomasochistyczny, bliscy biją najmocniej
(serce dorosłego dziecka uduszonego
swoją pępowiną na trotuarze Europy),
kulturalne chamstwo, podaż & popyt.
Kraków, Ruczaj, 14, 12. 2012,
na powrót mojego chłopaka
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
35
Zaza
Nigdy nie jest za późno, żeby być za wcześnie.
Zaraz, tylko po co, kiedy można być tu i teraz.
Kiedy zastawka się zamyka i otwiera, zamyka
i odmyka niczym drzwi do tego świata. Wejdę
przez nie do samczego środka siebie samego:
zatańczę oklaski na koniec kultury ludzi księgi,
dostrzegę, czego zabrakło w zupełnym wyrazie.
Kraków, 15 – 19 grudnia 2012 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
36
Odcienie ciemności (wiersza)
Tu była czysta kartka (ekran – gdy pisałem),
przemoc uzasadnień szukać nigdy nie musi
(a jednak robi to nieustannie): pistolet pytań
bez odpowiedzi, dotkliwe arie armii niemoty,
tu był mój dom. I do wczoraj zamieszkiwanie,
poprzednie słowa wskazały mi drogę naprzód:
teraz mieszkam sobie w gardle, gdzie z rzadka
doskwiera światło (chyba że migdałki badane),
sapiąc jak pies mojego kota, dyszący zdycham
z zębami w jego szyi i karku, za uszami, oko w
oko z ciemnością (w końcu ciepło mi na sercu).
Rozpacz potrafi być tak rozkoszna jak radosne
powitanie (i bez nas będzie wiosna) przyjaciół
po nie tak znowu wielu latach niewidzenia się,
bez potrzeb, przyczyny i skutku, tu samotnieję
od zarania (mówiąc to, potwierdzam i kłamię),
ślepota tak szczęśliwa jak utrata za sprawą ojca,
matki, blisko wszystkich bliskich, brata i siostry,
mrok w ubikacji (światło jest defekacji zbędne)
tak koherentny: łagodna zgodność zakochanej
pary spacerującej wiślanym bulwarem, ostatni
taniec tej studniówki w Hotelu Forum, sto, nie,
tysiąc lat temu, na przełomie dziewiętnastego
roku mojego niedoszłego wówczas bycia tutaj,
po pierwszej kraksie eskapady stąd w inny świat,
w rowie Krakowa, we mgle doliny Józefa Lasoty;
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
37
dwanaście lat temu było tu urzekająco brzydko,
co jednak zawsze lepsze niż piękniej, obojętnie,
cały świat jak twarz oseska zmienił się mi w rok,
tramwaje i starzy dotarli na Ruczaj, by z osiedla
wyjechać nie musimy więc korzystać z tłumnych
narybkiem UJ (ja sam jestem studentem filozofii
tego anachronicznego uniwersytetu) autobusów,
jedynie powrót do domu nocnym grozi ściskiem.
Jeżeli dobrze liczę, w niespełna cztery i pół roku
zmieniłem się nie do poznania, w ziemię święta,
popiół wody, dreszczyk powietrza, zimne ognie
i jasne, że pod skórą płynie ciepło, ciemny dom!
Kraków, Podgórze, oś. Ruczaj, 19 grudnia 2012 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
38
Teraz ja
Mateuszowi Curyło, na przyszłość
jestem czarną panterą, jestem małpą, jestem legendą,
na złość temu, że miałem oszaleć, nie miałem istnieć,
pozostać niesobą, mamotatą: tajną niejasną pomyłką.
Pełnym błędem, szkoda, żeście nie zapomnieli mnie
wyedukować, widzisz, ta szyba jest przezroczysta, ja
widzę przez nią ciebie, ty możesz spojrzeć do środka.
Teraz ja jestem Piotrem, swoim bezdzietnym ojcem,
sierota za mnie taka, jak z koziej dupy rycząca trąba
jerychońska, odniosłem zbrojne zwycięstwo, jestem.
Ciemnością. Teraźniejszością.
Autorem przybłęd. Sobą roku!
Kraków, 20 grudnia 2012 roku
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
39
Po omacku jawa bez pytania
Kiedy się skończył powszechny koszmar, nie zdążyłem zauważyć,
że jeżeli w pierwszym zdaniu nie dostrzeżesz skrótowców: „KKK”,
„SS” zlikwidują mnie i ciebie przez rozstrzelanie ukrzyżowaniem.
O czym nie było rozmowy, również nie miałem zielonego pojęcia.
Po prostu chodziło mi o to, żeby mieć brata, skoro siostra się stąd
ewakuowała. Chciałem nie czuć się samotny pod jednym dachem.
Znów mieć w sobie miłość. Dlaczego nie widziałem, że działałem
na tych samych zasadach co ona i on, miłością bijąc, też nie wiem.
Czemu się na czas nie zorientowałem, jak bardzo bolą moje słowa,
że mój grafik wytrawiając ich kwasem, aż rozdziera, tak akwafortę
targam na strzępy długo przed jej powstaniem. To tak uderzające,
jak wielką rozkosz daje miłość, sprawianie bólu, bycie uderzonym,
że m i b to para minimalna, nie tylko dlatego, że to inicjały mojego
ojca, który mnie bił, mówię dzisiaj, mimo że wtedy nie nazywałem
tak tego procederu wychowawczego za pomocą góralskiego trepka,
kupionego na buskim targowisku, że aż pozapominałem dane razy.
Co mówią, wiecie: been there, done that, got the t-shirt, oczywiste,
że nabyty na promocji za pieniądze mamy markowy podkoszulek
okaże się całkowicie niewystarczający, dostaliśmy jedną okazję się
okazać silniejsi niż nasi ojcowie, moi przyjaciele, no to zróbmy to!
Co znaczy: nieobawianie się swojej siły, nieobwinianie za jej użycie
w samoobronie: czułość, odwagę, wstyd, zwinną winę, zaufanie mi.
Podgórze, Kraków, 21 – 22 grudnia 2012 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
40
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
41
DOWOLNOŚĆ
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
42
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
43
Przemoc
dla mojego brata, Mateusza Mierzwy
Przemoc, jak rozbić ją na sylaby, nosi moje inicjały, tak
stało się, tak naprawdę nie mogło się stać inaczej, z racji
mojego pochodzenia, jak również z mojej winy, czarnego
charakteru najbliższego środowiska, niewoli porozumienia.
I mnóstwa innych czynników, które tak czy siak się przyswoi.
W związku z powyższym nie posiadam się z bólu, nie posiadam
się z bólu, czy tak jest zawsze? Od teraz tak jak ja zawsze jest.
Jestem wreszcie, jesteśmy osobnymi czasoprzestrzeniami
rozdzielonymi porowatą skórą i przydymionym powietrzem.
Kraków, 18 lutego 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
44
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
45
Massakra, relacja!
[z leczenia przymusowego]
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
46
Europa to pogorzelisko
Bardzo dobrze, że życie przeżarł ogień.
Prawie zapomniałem, jak dobrze jest być
sobą. Niezbyt dziwno, skoro mi odmówiono
bycia pełnoprawną osobą, sam sobie? Nie,
tak nie można, potworna zdrożność i niebo
bez aniołów. Jest puste, tak też nam dobrze
[¡Europa to skrawek lądu na
zachodnim skraju mapy świata,
który co dopiero rozpoczyna się
jako całość…].
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
47
Lizusy, lewaki!
Tyle dźwięków znajduję w ciszy, kocham ciszę.
Czy to dlatego zrazu niszczę ją donośną myślą?
Zwierzęta są o wiele lepsze od nas, odczuwają
głębiej i szerzej, bardziej wierzą zmysłom, jednak
są w stanie takiej ciszy nie zniszczyć. Koty mruczą
głośniej, gdy głaskane, nie po to, by usłyszeć
własny oddech.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
48
Poniedziałek, potwierdzeniem otwarcie
Joannie Mierzwie, na pożegnanie
To tak rozkosznie niezobowiązujące, teraz
jestem w stanie zamknąć w sobie nawet zachwyt
porannym motorem piły mechanicznej, błąd
mogo popełnić, poranny słońcem na grubej
warstwie śniegu, jesienią, zimą, wiosną, latem,
nad lasem zapachem palonego ścierwiska, ratun-
-kiem niemowlęcia z przerębli, biegiem
solo do wieczora i poranka, do snu: to tak
przygarnialne jak uścisnąć swoją matkę nie
oczekując odzewu, wreszcie potrafię robić no-
-tatki, nie brak mi dwu lub ośmiu lat, nie mam
nikogo poza sobą, bo ludzie są nie do mania.
Słowa cieszą mnie, się śpiesząc, ale ja to nie one.
I chociaż zdałoby się, że cały jestem sam, ta
półprawda niedaleko nas zawiezie, gdy tu
zasuwki, zastawki, zamki, dupa z ciebie, tak
mi mówią, niezłe, nie wiedząc nic, każdy
człowiek coś wnosi, lecz nie od każdej osoby warto
cokolwiek wynieść, cennego? Co mi zależy? Co nie
znaczy? Na tobie, we mnie stopnieć, ty – le – że
człowiek to tu nies’tety przeciągłe u-podlenie —
jeśli słońce nie jest potwierdzeniem,
to nie znam żadnej innej prawdy:
ten raz, tamten raz, to dzisiaj tu teraz
kocham się ponad swoje życie, błąd?
Obce, cudze? Tylko które jest które.
Teraz mogę się do siebie uśmiechnąć i nie
zniszczyć tę stronę, przyłapać interpunkcją,
to siebie mogę tu podpisać: p. m.,
P.S.M., bez PMS-ów, bez ciebie,
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
49
stroi, so i got the flow whin me!
niosę je sobą. prędkość, spokój!
jest sobie ciąg. Dalszy. Nastąpi!
pisałem na oddziale 4B Szpitala Psychiatrycznego im. Babińskiego w lutym 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
50
Odpowiedź psychiatrze z Kobierzyna: „Ja to nie moja
rodzina.”
Zimą to nie jest kraj na bokserki.
Natomiast przez cały rok to nie jest
kraj dla silnych ludzi: III Rzeczpospolita
Polska, kraj wyłączonego środka, dobry
to ptak, co swoje gniazdo kala, kiedy
to państwo rodziny słowem silnej jest
trujące, przeciwieństwa się tutaj nie znoszą.
Zamiast podjąć próbę dialogu, potwierdzić
swoje błędy, uznać sukces, nie oglądając
się na żadnego członka rodziny, ona sprawia,
że czuję się nieswojo, powiem więcej: nieludzko.
Ze szpitala psychiatrycznego uciekam z dymem
przez okno, to straszne, że tak trudno tu umrzeć.
Śmierć jest pewnością. Strachem jest nie wiedzieć,
co dalej, jednak wartością jest wyjście w nieznane.
Zwłaszcza gdy nie wiadomo, co swoje, co nasze.
Że też trudno się tutaj dorobić uczciwą pracą.
Żeby przeżyć, trzeba komunikować, ale mnie
nigdy nie kręcił surwiwal, wręcz przeciwnie, chcę
wychwalać każdy dzień uczciwą, twórczą pracą.
Czy to uczciwe, że trudno uczynić z niej zarobek?
To nie jest fair, że żyjąc w zgodzie ze sobą,
napotykam fejków, którzy chcą mną rządzić,
moją rodzinę, personel, czemu mnie nie chcą
wypuścić? Wyszłoby na jaw, że popełnili masę
błędów, z których nie sobie jestem jednym,
przez wiarę którym sobie nie ufałem, siebie
zdradzałem raz po raz, mistrz w zadaniu sobie
bólu, ja, któremu wysiłek sprawia przyjemność.
Zawsze uwielbiam trudniejsze zadania, dawniej
na testach z matematyki to były te z gwiazdką.*
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
51
Nie mogą dłużej być nie swoją jutrzenką, nie
mogę dalej nie być sobą, gdy chcę być blisko,
co nie jest w samym sercu, gdzie wtrącam
się z łatwością, rozbijam od środka, pragnę
iść skóra w skórę z drugim mężczyzną i nie
bać się więcej, że nie będę wiedzieć, kiedy
koniec tej podróży, bo w tej materii będzie
można się od razu porozumieć, umiejąc
zmieniać nastawienie wraz z postępem lat.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
52
Rozstęp też blizna (wiolentynka)
Na te słowa, budzę się bez słowa,
chciałbym być tobą, violentynko.
Że też to nie jest wolność, wiem za dobrze.
Czyli wcale. Bo wiedza jest częściowa,
a wolność się ustanawia, kiedy w związku
z nie moją osobą mogę ją praktykować.
Na przekór próżności, to otoczenie zmienia się
szybciej niż moja niedorzeczna świadomość.
Świat bez przemocy nie jest możliwy, nie ma
się o co zabijać. Różnica leży między
zgwałcić – a zapytać o zgodę, a pogoda
i tak w którejś chwili zepsuje nam plany.
Tym niemniej z jakiś racji miałyby tu
się spełniać moje zachcianki i plany!
Nie chcę cię posiąść. Potrafię jedynie być z tobą
od czasu do czasu, w bliżej oznaczonym miejscu.
Kraków, 14 lutego 2013 r.
Spisałem w Guest Rooms na ul. Św. Anny 4, w Krakowie, dnia 16 lutego 2013 roku.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
53
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
54
Po ptaku
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
55
przenikliwość, miłość
to nie jest tak, jak mnie przenikniesz
tak, jak ja cię mną do cna przenikam.
na dnie znikają jednostkowe różnice,
w końcu znikam, ty znikasz, ja znika.
to, powiadają, jest prawdziwa miłość,
bezwarunkowo bezgraniczna, głupcu!
nie może być, chociaż bywa, inaczej,
gdy jesteś przedmiotem użytku, nie
moich pragnień, podmiotem oczekiwań
jesteś, zamiast być dla mnie najbardziej
wyczekiwanym człowiekiem na świecie,
całym, moje bezdroże, ludzkim świecie,
wybiegu idealnych idoli, jatce podludzi,
ani to zwierząt, ani człowieka w dotyku.
Kraków, 6 stycznia 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
56
drogie królestwo
niekiedy dłońmi dzierżę błękit, moje tętnice broczą lazur,
pomiędzy nami mierzwię przestrzeń, aż się nareszcie bać
przestajesz i jesteś tylko dla mnie, ja znam jak nikt twoje
dobre złe nawyki, używki i uniki, zapach snu, twój chód:
o, dobre sobie, to marzenie, i dobrze sobie marzyć ciebie
na noc, co znowu przespana samotnie, następnym razem
się mi nie oprzesz, nie pozwolę się, ciszo, o mnie oprzeć,
przemówisz do mnie ludzkim głosem, czyli nie swoim, i
wreszcie usłyszę całego siebie w tobie, porozmawiamy się
przestronnie, głośno, cicho mnie porozdzierasz na kawałki
śliny lśniącej w ustach obietnicą stęchłego pocałunku rano,
serio, ktokolwiek pożąda czegokolwiek innego poza drugą,
nagą osobą, do której budzisz się codziennie kiepski, mały,
wyleniały, niewychowany, naprawdę można pragnąć życia
na osobności, samemu życiorys w elektrycznej samotności
uprawiając, szczerze wątpię, być może dlatego jestem sam.
Kraków, 31 grudnia 2012 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
57
XYX
– Dzień dobry – dziękuję – do widzenia: to są sny, to są
marzenia, wschody niepowodzenia, zachód heroizmów
nie do powiedzenia niespełnień połowicznych, chwała!
(Tak to jest z radością, rozkoszą, zaprzeczam sobie sam,
że nie zważa na strukturalne niespójności, nierozsądnie
rozsadza w rzeczywiście równorzędne grządki, rozsady.)
Stąd bierze się żelazo na stal walcowaną, jestem pewien,
że nie wiem, co mam na myśli, pustka nareszcie, wierszu
nie warto poświęcać tyle samo uwagi, co ludziom, jakich
nie ma na co dzień i których niecodziennie permanentny
brak: to znaczy, że mogę sobie zaśpiewać ciebie, bądź też
wyobrazić, ponieważ boisz się do mnie podejść, z miłości
i strachu obierasz nie odwagę porozumień, jedynie obawy,
wybierasz z zestawów niedogodności i zmartwień nie mnie,
tylko siebie, co jest najbezpieczniej niebezpieczne, groźne
jak gnicie już w okresie dojrzewania, kiedy to mam tu nadal
bez mała dekadę życia na to, żeby nie raz z miłości oszaleć!
Chłopcze, skąd w tobie ten złośliwy gniew tworzący terror?
Apostrofy? Pierwszego imienia? Niedostatku potwierdzeń?
Braku aprobat? Pewnie tak, z każdego z nich (odrzucenia),
ze zwracania się do osób pustych z krewko subtelną prośbą
o czułość, czujność i uwagę, gdy potrafią dać jedynie więcej
pustki i odmowy, obmowy i pustki, ograniczając się do słów
pustych zawsze, niesłychanych, niebywale wypatroszonych
z substancji ich osób, innych niż głos w słuchawce materii,
wyzute z dotyku niczym dźwięki śniegu w prawym i lewym
uchu wypełnionym chińskimi pchełkami bez znaków L i R,
mój bogaczu, moja litania, moje dzieło!
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
58
Sonet, Zdziwienie:
Cały ten świat jest mój. To, co nasi przodkowie
nazywali moim Panem jest nami, tym światem,
którego jesteśmy i metaforami, i metonimiami.
To miasto jest moje, chociaż nikt o tym nie wie.
moje pierwsze boże narodzenie
kiedy doszedłem do siebie, lecz ty znowu byłaś
w domu, gdziekolwiek indziej, byle nie w sobie.
co było domem? gdziekolwiek indziej, byle nie
w swoim domu, przed, po, za, wokół albo obok.
i dlaczego nie wiedziałem, że ty mną nie jesteś?
dlatego że mnie nie było, kochałem was za nic,
tak jak kochać należy, i nie miałem pojęcia, że
miłość wbrew pozorom się nikomu nie należy,
jak każdy przypadek przydarza się koniecznie,
ale tylko w oznaczonej sobie czasoprzestrzeni.
Kraków, 22 – 25 grudnia 2012 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
59
Noworodek
Z uwagi, śniegu, ciszy, ciemności, światła, kłamstwa
uroniony jestem, teraz ja jestem piątym elementem,
brakującym w prostokątnej układance, krzywą rzeki,
mój świat kręci się dalej i beze mnie powstaje i tonie.
Na planecie Ziemi nie ze swoją prędkością podróżuje
światło, zostaje przebrane w różnokolorowe odcienie
niemiejsca i bezczasu, inaczej odnajduję się w próżni,
inaczej w pustce niezadowolenia i niedoboru innego:
dostałem list z Alexandrii od ulubionego kolegi poety,
po odstawieniu na taksówkę z mojego łóżka środowej
porażki, miniaturowego Brazylijczyka, czy odroczony
dzień loda można złożyć na karb imienia sex zabawki:
Everton, czy przypadkiem ten list nadano w Rumunii?
Śmiem wątpić, nie mając żadnych dowodów, że może
tak być i inaczej, potrzebuję dużego, silnego, ciepłego
mężczyzny, że mógłbym się weń wtulić, o niego oprzeć,
zasnąć spokojnie w równie szerokich co moje objęciach,
coś jak podróż kosmiczną, w której pozanikają różnice
między tak i nie i nie i tak, gdzie zamilkną słowa, co są
paznokciami do wydrapywania zakrzepów, 0 wyrazów,
tylko ja i ty, bezimienni, w całości sobie oddani, wierni!
Kraków, 17 stycznia 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
60
za życia i po śmierci
nie, nie ma więcej niż jest, ból, słowo krótkie jak nóż, nie, nie, nie bój się, wiem, że tu
się wierzy w życie wieczne, jednak ja nie podzielam waszego przekonania, dlatego żyję
każdym dniem, pragnę śmierci, aby w końcu to, co utracone – nigdy nie zostanie
uzyskane, co odmawia przyswojenia, czy choćby odpowiedzi – czego nie ma i tych,
których nie było, którzy istnieją tylko w zapewnieniach: przelewach i przestrogach, w
surogatach: w słowie, pieniądzu, sercach i pamięci; przedmiotach codziennej
konieczności i nieużytku, obrazach nieobecności – naprawdę przestało być: czy śmierć
faktycznie zapewnia, że ten, ta, to naprawdę być przestanie?
spróbujmy uszczuplić nieszczere pole niemożliwości, przejść do ludzi od rzeczy,
widzisz, jak się to czyta nam na odwrót, rozhulać się i zająknąć, do momentu
rzeczywistego odejścia nie będę mieć pewności, nie wiem jednak, mojego czy ich,
kimkolwiek by nie byli, kimkolwiek nie byli, są od czasu do czasu, wstępując w
nieustępliwy strumień, mój mroczny nurt; których próby zatrzymania zakończyły się
prawdopodobnie pełnym niepowodzeniem, tyle że to ja powinienem był się zatrzymać.
istnieję i nie istnieję w jednolitych, nierównomiernych proporcjach, naprawdę jestem,
w pierwszej osobie chcę mi się powiedzieć, i wreszcie wydaje się to niegroźnie
wystarczające: kiedy upadnie z drzewa konar po uderzeniu pioruna, dźwięk się
rozlegnie, mimo że ja go nie usłyszę, co jest efektem zaufania do otaczającej mnie
rzeczywistości, nie zaś wynikiem opartej na wierze sobie, nauce, religii – niepewności.
tylko jednego jestem pewien: czuję się totalnie bezwartościowy, mam na to rozliczne
dowody: panie i panowie, meine dame und herren, ladies and gentlemen,
nieprzeliczeni najbliżsi sprawili mi łuski i ości: same duszne, śmierdzące ślady
nieobecności.
Kraków, 3 – 4 stycznia 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
61
Miłości śmierć!
Ptaky zasnęły, rajskie ptaki zatonęły, rybki złote
odespały swój spadzisty głosik, plum i nie żyjesz.
Nie, nie naprawdę i nigdy na zawsze, tylko teraz
możesz mnie zestrzelić, kiedy pełzam po drodze.
Mnie nie potrafiłem zobaczyć, co dopiero ciebie!
Na płasko, na sztorc, jednak płaz w płaszczyźnie,
chłopaczek pańszczyźniany, nieludzki niewolnik.
Pomyśleć sobie, jestem bogiem, było mi za mało:
ogarniasz próżność, chciałem być swoim ojcem, i
matką, dziadkiem, ciotką, siostrą, babką, bratem,
i tylko siebie nie dostrzegałem i swoich dokonań,
perfidnie odrzucałem dłonie, biorąc je za stopy, o,
tak, kołowrotek, o, tak, karuzele, bylebym zakręt
brał za prostą, prostą drogę do rowu, rynsztoków,
byle mi nie powiedzieć, no, nie dałeś dupy, może
to błąd, ale to się okaże, gdy dam, będzie dobrze!
Kraków, 7 – 11 stycznia 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
62
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
63
Obrzeża, na obrzeżach
Byłeś kiedyś ubytkiem w „Od a do z”?
Poboczem byłem, szczerze odparłem.
Ale przed momentem dalej wyjechałem,
co ostatnio zdarzało mi się rzadko, albo
w ogóle. W ogóle nie miałem na to ochoty,
żeby wychodzić przed szereg, w tę historię.
To jest historia wykluczenia w mej ojczyźnie,
tak zostałem FF, freedom fighter, takie F 16
przyziemnie naziemne, no, tak zostałem TT,
think tankiem, kurewsko domorosłym psem.
To jest moja hestoria dorosłego mężczyzny.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
64
Nie wszystko jest wszystkim
Dobrze, że szukałem mądrości, gdzie popadnie,
aż znalazłem swój rozmiar, nie wszystko, co się
mi z czymś skojarzy, od razu się tym staje, bo nie
wszystko jest wszystkim, pomimo tego, że jestem
w stanie zbyć ucieleśnieniem prawie każdą prawdę,
ale tańcząc po swojemu twista zaraz się nie stajesz
profesjonalnym tancerzem, do tego konieczne są
lata ćwiczeń, potu, wyrzeczeń, nie starczą dobre
chęci, nawet przy nadspodziewanej dozie talentu:
dola nie składa się z samych kocich łbów, klepek
parkietu porządnie nie ułoży byle banda, chłystek
może mieć co najwyżej dobre pomysły, potrzeba
lat zaangażowania do ich realizacji, a na koniec
i tak napis w lastryku zrobi ktoś z fachem w ręku.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
65
Wielkie dzięki, barmanie z klubu Cocon!
Wczoraj wreszcie pewien mężczyzna wywrzeszczał moje imię:
ty, świrze, nigdy więcej tu nie przychodź! Wyszła na jaw prawda,
znana powszechnie od nazbyt dawna, że to własne środowisko
jest pierwsze w kolejce do wykluczania, gdy pragniesz kochać,
robić dobrze, a zamiast pozostaje wylanie piwa na barmana,
który nie widzi nic złego w wyrywaniu mi kufla (zauważ dobrze:
kupionego za ostatnie pieniądze), strzepywaniu porozlewanych
w naszej przepychance kropelek z karty dań karaoke, na mnie.
Nie nienawidzę cię, barmanie z klubu Cocon, jestem przekonany,
że gdybyś tylko mógł być sobą, byłbyś miłym, życzliwym facetem,
rozumiem, że jesteś przerażony, zazdrościsz, ja też bardzo ciężko
pracuję, po to przyszedłem na karaoke skorzystać z mikrofonu, a
przy okazji poznać może jakiegoś sympatycznego gościa na jedną,
lub więcej nocy, na co dzień. Jedyna różnica pomiędzy nami leży
w tym, że ty otrzymujesz wynagrodzenie finansowe, ja w materii
samozadowolenia, ale zrozum, proszę, że jeśli ty nie postawisz się
nierozsądnemu rozporządzeniu, jak twierdziłeś, obu twoich szefów,
sam nie zdejmiesz bana, który nałożyłeś mi tylko dlatego, że się u
ciebie sam dobrze bawię, na zawsze zabroniona będzie tu radość.
Samemu dałem ci władzę nad sobą, wiedzę, że jestem, kim jestem,
a tak samo jak ty, jestem człowiekiem. Mogłeś z niej nie skorzystać.
Kraków, 22 lutego 2013 roku
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
66
Bezboże
Żywica jest takim żywiołem, który był mi bogiem.
Teraz nie mam żadnych i kochanie wręcz bogiem
wreszcie nie jest, i nawet moja miłość nim nie jest.
Opadają jak kurtyna ołtarze, każdy jeden ołtarzyk.
Na czele z przerażającym ołtarzem siebie samego,
zanim całkiem przestanę być sobą, byłem bogiem,
zanim po pierwsze znowu stanę ci się człowiekiem,
musiałem tańcami każdą swoją boskość przepalić.
A kiedy tańczę, płonie każda kobieta i mężczyzna,
płonie każdy włos i las, wszystkie miasta, a wioski
kładą fundamenty pod ratusz. Płoną moje zasady,
całuję rozpalone panienki, skoro same pozwalają.
Potrzeba dopełnienia nie ginie, tylko zanikają mi
wtórne potrzeby bycia tym, kim nigdy nie byłem.
Kocham się ponownie z całym ludzkim światem,
z chmurami i ciemnymi falami na dnie oceanów.
Kraków, 23 lutego 2013 roku
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
67
Środa, próba własności
Środa, próba posiadania się. Dzień
ze szczęścia tym razem, a nie tylko,
wyłącznie z samego bólu, jego słów.
Dobry początek nowego miasteczka,
którego dnem rzeki maszeruję sobie
dziarsko, sztubacko, zawadiacko, no.
Jak co dzień, wszystko się dziś wydarzy,
o czym w pośpiechu poczatujemy jutro,
jeżeli dobre zdrowie nam na to pozwoli.
Nic się dziś nie liczy poza moją radością.
Oczywiście nie będzie to jedyne uczucie,
które dzisiaj przyciągnie mnie do ciebie.
Jednak samemu wybieram, co dla mnie
będzie transparentne, a co odczuwalne
w tyglu emocji trzymających nas trawy.
Być może dziś nawet odpłynę na trawie
włosów łonowych życzliwego paniątka,
odlecę na dywanie nieznajomego domu.
Tratwą przetrwania jest czułość i zaufanie.
Nie masz ci złego w pragnieniu posiadania.
Kraków, 6 marca 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
68
Dzień roślin, 88.
dla Vilji
Dobry, sobą pozostanę, zatrzymam dla siebie
dobre rady, mocno się można za dnia zagubić,
kiedy nocą jest się naprawdę i to zmierzchowi
mówisz: dzień dobry! Dopóki każdej, osobnej
nocy nie odeśpisz. Dopiero nad ranem własne
rany odebrawszy owłosionej skórze, to dotrze
jeden za drugim każdy lotny dowód przyjaźni,
sam na sam z list za listem, dzięki ci ożywam!
Warto było się przedzierać przez owe kohorty
dotychczasowych przyjaciół, był sens tej walki
z moją ojczyzną, nie moją rodziną i warto żyć,
kiedy ktoś tak wolny aktywnie na mnie czeka.
Budowałem ten dom od urodzenia, porzucenia
przed wiekami domu rodzinnego, nastoletnich
zaburzeń chronologii, uległość panowała dużo
wcześniej niż przepisowy bunt, i nazbyt długo:
teraz tańczysz na zawsze w domu mojego głosu,
żywa pamięć nomady pozwala nam zawsze być
w nim, wiecznie będziemy tu stać i stroić sobie
miny, skoro swoje twarze znamy lepiej niż my,
bo od samego ich środka, bieżymy z łatwością
do sedna, do światła, z radością praktykujemy
wielkomiejską gościnność w prowincjonalnym
państwie i mieście, i ich publicznej przestrzeni.
To jest muzyka wiecznego początku, orkiestry
wiecznie się strojącej, chmara much, pszczółek
i motyli, poemat żywych i pożartych roślin, via
activa contemplativa, epos obserwatora, utwór
wartości wcielonych we wzajem kochane życia,
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
69
mój i Twój Internet, ja jestem tu i tam jesteś ty,
tylko tak jesteśmy człowiekiem, razem osobno,
zostawiając ostatni wers pełnym na przyszłość.
Gdańsk, Kraków, Tampere, 4–5 marca 2013 roku
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
70
Autoportret na bębenkach
Na wszystko jest miejsce i czas, trzeba je tylko odnaleźć,
straciwszy tzw. wszystko i nie mając już nic do stracenia,
stałem się najsilniejszym człowiekiem, jakiego zaznałem.
Dobrze wiem, kim jestem, kiedy robię dobrze, nie wtedy,
gdy błądzę, a więc nie na tyle, by nie pragnąć siebie ciągle
uczyć, najlepiej na utraconych ludziach, zgubionym liściu
z figowca albo jabłoni, na pysznych przystawkach własnej
roboty na codzienne urodziny i śmierć, na każdą chwytliwą
piosenkę, na każdy cichy dźwięk, na śmiech, krzyk i szepty.
Schizofrenia to w latach 50-tych byłoby drugie imię mojej
twórczości, ale nie wiem, czy zdołam dożyć takiego wieku,
teraz wiem, że to lęk nasz największy, teraz również i mój.
Znacznie większy niż lęk, czyli pragnienie niepoczytalności,
zupełnej utraty kultury i kontroli, ochota na małą katatonię,
jest lęk przed śmiercią, pomimo że przed śmiercią nie ma się
niczego obawiać, albowiem niczego poza sobą się nie ma na
własność i siebie tylko na tyle, na ile siebie sobie przyswoisz.
Kraków, 25 lutego 2013 roku
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
71
Północ
nie moim kobietom
1. [Muzyka to moja metafizyka]
Muzyka to moja metafizyka, rytmy najbardziej wewnętrzne
otwierające przestrzeń–czas, w którym chcę siebie znaleźć,
kiedy tańczymy osobno, chociaż razem, i tak jest wspaniale,
nie musimy nigdy więcej do siebie przynależeć i mieć się nie
pragniemy, być razem, choćby osobno, byle bliżej, nie dalej,
tylko tu i teraz, ja i ja mi chwilowo wystarcza niejako zawsze.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
72
2. [Mój dom to rzadkie powietrze]
Mój dom to rzadkie powietrze, czy potrzeba utrzymywać
w sobie cmentarz wciąż jeszcze żywych trupów, zrzucam
go w przepaść, niechaj się roztrzaska i zemrze na zawsze.
Na pocieszenie zachowuję świadomość, że to ja zabiłem
tych wszystkich martwych. Święcie wierzyłem, że się mi
tak uda przywrócić ich do życia. Pomyliłem się, wybaczę.
Na szczęście już w to nie wierzę i cieszę się moim mordem.
Tylko jeszcze kiedy wychodzę na pole, trochę się obawiam,
że spotkam takiego jak ja żywca, a on wybierze nie ze mną
oddychać, nie mi odbierać słowa pocałunkiem, to jest nowa
obawa, nie tak dawno bałem się, że w zaślepieniu zamorduję
każdego człowieka, zanim dam sobie szansę mu sprawdzić
nasze człowieczeństwo. Teraz chcę znów wysłuchiwać nas,
nie przywłaszczać go sobie, nie bać, że odejdzie, pozwalać
sobie na ciszę, głęboki oddech w moim wysokim szalecie –
– tak z francuska, łyk gorącego powietrza z twojego gardła.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
73
3. Brak jest cenny (jak uczy historia)
Once upon a time there were two brothers.
Then there was only one: myself.
John Ashbery – “The History of My Life”
Zdaje się, iż moje nieistnienie pokazało mi wartość,
inne niepopularne postawy, obiecujące przeszłości.
Co z tego, że nie było faktem, jeżeli było samą prawdą.
Co z tego, że nie moją, nieżyciową? Same nieszczęścia.
Nic nie wynika z samej prawdy, choćby to była prawda
próżni, pustki i nicości: te wciąż można przepytywać, a
nawet należy im się, jest to nasza psia powinność, mów:
robisz drobiazgowe różnice, ja ci niezwłocznie opowiem
nie tak znowu schematyczną historię wradzania się mnie
w człowieka, jakim bycie szczęśliwie późno rozpoczynam.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
74
4. Alba
No bo popatrz, jutro znowu będzie trzeba się obudzić, by
zauważyć, że dzisiaj nie wymazał najzgrabniejszy rozczas,
tak w poprzednim, jak w bieżącym wierszu, rozegrane jest
czekanie na lepszą niż pisanie rozrywkę, jaką nie sam bym
uprawiał, jak zwykle mam na myśli rozkosze obcowania
z drugą osobą, w liczbie tak mnogiej, jak i pojedynczej, i
żebym to nie był żaden ja tym razem, a jedynie człowiek,
pierwsza dla mnie litera alfabetu, tęsknota za niedoszłym,
wbrew durnocie nadziei, znacznie łatwiejsza jest, mniemam,
niż tęsknota za rzeczywiście zmarłym, którego nic nie wróci.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
75
5. Filozofia przygody
Chciałbym tu niniejszym podziękować autorskiej postaci,
Teresie Rudowicz, że książką pt.: Podobno jest taka rzeka
dała mi swoje życia i śmierci, obie płci i tę puentę: zmiany
zakończenia: góra, dół, lewo, prawo, zero. Dziękuję, Tereso,
że mi niczego nie obiecałaś, że przypomniałaś, że ja mogę
liczyć tylko na garść ziemi, którą biorę otwartą piąsteczką.
Bo te nasze wygrażania nie muszą być strasznie śmieszne,
starczy, że uczynimy jest [sic] strasznie pięknym, bez błędu
bezbłędności, nieomylności, bez pretensji bycia filozofem,
kiedy to doskonale wiersz uprawia nasze filozofie przyrody,
ale to że się pisze, nie znaczy, że nie zostało napisane przez
ciebie, mnie, sama się taka mądrość nie robi, starsza siostro!
Co to za „przyroda”, ja bądź świat, w zasadzie nie ma znaczenia,
ale tylko to wyjaśnienia wymaga, jak podejmujesz takie wybory,
że zamiast pierwszą postawić siebie, stawia się cudzysłów, mów,
rozkazuję ci, Tereso, nie jestem pierwszym, jestem najpierwsze
z nieludzkich ludzkich stworzeń, gdy potrafię mówić wierszem,
ale sam wiersz mnie zdradza, moje najgłębsze przekonanie, że
kiedy kogoś się kocha, nie grzebie się go na pierwszym miejscu.
Amen mój: wielkie dzięki!
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
76
6. Zazdrość
Magdzie Heydel i wszystkim byłym przyjaciołom
Musisz żyć bardzo bezpiecznie, jeśli odkładasz na jutro napisanie
swojego wiersza, zwłaszcza tego codzienną prozą rozczarowanej
miłości, nie zazdroszczę, jeśli myślisz, że napisanie wiersza takim
jest wstydem, by nie popełnić go ani razu w swoim marnym życiu.
Zazdroszczę takiego przywileju zdrowia psychicznego, życiowego
spokoju i niedoskwierania znudzenia swoją sytuacją i najbliższymi,
że znajdujesz poezję niepotrzebną, gdy to najdoskonalszy sposób
na prośbę o chwilę twojego skupienia, szansa dokładnego w końcu
użycia zwodniczego języka przeciwko jego zdolności dzielenia mnie
na nas, bezwzględnego scalenia, utopijnego poróżnienia się na razie.
Żeby być wielkim wystarcza przyznać się do własnych strat i błędów,
choć wcześniej musisz je sobie, jak Liska Mały Książę, przywłaszczyć.
Każde słowo zapisało sobą swoją historię, odległość od niego do mnie,
którą niweluję, każde z nich ważne do serca biorąc, to jest moja poezja.
Kraków, 24–25 lutego 2013 roku, niedziela, poniedziałek
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
77
Na powrót na pl. Szczepańskim
jedynemu M.M.
Ciepłe światło na murach: znam tylko parę osób,
które jak ja znają się na życiu, od jego tzw. wyżyn
po bycie przydomową Ukrainką, dziś nie dotarła.
Brakuje zapewnień i być może nigdy nie dotrzemy,
bracie, brudu, którym rozpanoszyło się mieszkanie.
Nigdy nie byliśmy, nie żyliśmy razem, nie pożyjemy,
nawet gdybyśmy mieli tutaj spędzić parę wspólnych
lat, wiosen, jesieni, zim, w porządku na powierzchni,
a z buzującą pod skórą wojną, radiów z telewizorem,
ledwo dysząc ze strachu przed sobą nawzajem, dym
wypełnia dom, zastępując, przenika zasłony, ścianki
działowe, dzisiaj, śpiewa wróbelek, zaczyna się mną
na blisko trzydziestu sześciu kwadratowych metrach
zawrotnie bezpowrotnej bliskości dwóch mężczyzn,
nie bój się, nie pożądam cię, zanim tu zamieszkałeś
erotyczny sen wyleczył moje kazirodcze pragnienia
tak ciebie, jak „szwagra”, nie ma już siostry, jestem
twoim bratem, cokolwiek byśmy nie powyprawiali
nawzajem ze sobą, przepraszam, nie chciałem cię
bić, nie umiałem kochać z twoją szaloną potrzebą
porządku, wyobrażasz sobie, jak uporządkowany
był mój nieświat w psychozie, wiem, że potrafisz,
ja tylko tak strasznie się bałem, że mnie możesz
kochać, tak przeraźliwie ciebie kochałem, do tej
chwili nie umiem powiedzieć, czy kochałem cię,
czy dalej kocham, tylko nie możemy razem być,
nikt nas nie nauczył, jak się nie posiadać, wiem,
że jesteś jak ja pozytywnym wariatem, niestety
moja dowolność wypłasza twoją duszę, dobro,
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
78
wiarę w jedynego w trójcy boga, świętą matkę,
widzisz, oduczyłem się używać wielkich liter
na oznaczenie nie moich bóstw, a z dużej to
piszę tylko nazwy własne, inicjały, ty w liście.
Ty rozumiesz za dobrze, co znaczy szacunek,
obaj dostaliśmy go równie niewiele i całkiem
sporo, w różnych miejscach, nie tym samym
czasie, nie potrafię już być twoim bratem, M.
Miłości uczyniły mnie cudownym potworem.
Kraków, Podgórze, 26 lutego 2013 r. (wtorek)
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
79
Same odpowiedzi
Dawajmy sobie same odpowiedzi, o nic nie pytajmy.
Mówmy, ile wlezie i jak leci. Tak samo słuchajmy. Bo
może nie starczyć czasu w podróżnym rozgardiaszu
na szczodrość, cnotę panów, co dobrze wiedzą, że im
nigdy niczego nie zabraknie, gdy wszystko rozdadzą.
Piątym zmysłem jest ciało i piątym żywiołem. Wtorek
się lepiej nadaje na rozpoczynanie zadania, lecz środa
jest do tego najlepsza. Masz wtedy na nie cały weekend.
Czas wolny jest równie dobry, co brak czasu. Genialnie
byłoby gdyby wcale nie istniały zegarki. Zawsze szanse.
Pytania, co przekazał mi Douglas Robinson, jemu znowu
jego student albo studentka, przepraszam, nie pamiętam,
zakreślają już pole odpowiedzi. Chcąc, nie chcąc, trochę
lub nieświadomie znamy treść odpowiedzi. Że wspomnę
o pytaniach, które zawierają odpowiedź, bądź jej nie chcą.
Tylko w ten sposób może się ukonstytuować stale płynna
tożsamość. Kiedy powiem, coś od siebie, by usłyszeć, co ty
masz mi do powiedzenia. O sobie, o ciekawszych i mniej
ciekawych sprawach. W wypowiedzi ludzie zmieniają się
w zdania. Potrzeba mojego i twojego ciała, aby reagować.
Kraków, 2 marca 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
80
nasze niebieskie słońce
znowu w początku przyjaźni, Viljo!
bo nie krążę już, nie jestem rzeką,
jestem teraz niebieskim słońcem!
tu było to, co jest i jest to, co było,
to górą do dołu, to dnem do góry.
odzyskam zaufanie, jak król dziedzinę,
obiecywałem sobie, i stało się faktem!
tak znalazłem się na hotelowym progu,
nie zostawiłem za sobą, pomaleńku je
pomijam, nigdy nie przemijając, będąc
niebieskim słońcem z progu gestrumu,
górną częścią zakrętki wody źródlanej,
czy też zawleczką, zapominam słowa!
złe, agresywne słowa, zarzewia sporu,
dla spokoju przytrzymuję język i usta
wody i ognia, dogasa w wannie, mnie
już nic nie brakuje, ja to blade światło.
Kraków, 20 lutego 2013 roku
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
81
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
82
Będąc bohaterem, spamie!
Bóg, którego nie ma, podarował biedakom kolory,
żeby było nam weselej, podarował piękne piosenki,
byśmy się z upokorzenia, bólu zrazu nie pozabijali.
Bo kiedy jesteś nie więcej niż wieprzowym mięsem,
bardzo łatwo jest pożerać siebie samego od środka
własnymi ustami, którym krewni powyrywali głosy,
żebym mógł wydrapać sobie swój własny sercomózg,
drobno posiekać, przerobić się na sałatkę jarzynową.
Kraków, 11 marca 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
83
Dam ci o sobie znać
Jestem wściekły, gdy n-ty raz powtarzasz mi, że jestem zerem i
mam na siebie zarobić, świetnie wiesz przecież, że mój smutek
tak nie zna dna, że przestał chcieć nazywać się czarną rozpaczą,
a samozaprzeczenie dogaduje mi „nie”, by mnie tak umniejszać
na co drugim kroku do nieba na ziemi, do ukochanego samego
siebie, przeraża mnie lekko, jak bardzo sam sobie wystarczam!
Teraz bez mrugnięcia okiem jestem w stanie wszystko w sobie
zawrzeć, by para uszła wierszem, w wyśpiewanych piosenkach,
w nieomylnej imprezie tanecznej, wtórowaniu bitom i melodii
DJ-a Eltrona Johna moim wygimnastykowanym ciałem, i nocą
wychodzi się na miasto, żeby zażywać życia jak powietrza, jak
zażywam każdego współczesnego przekupnia, że ten łysy kolo
w pocerowanym, poplamionym ubiorze z drugiej ręki to skarb,
brylant krakowskich parkietów, że to sam płynny mrok, ogień.
Nie mruk, taki jak ty, co podpiera ściany, albo patrzy wilkiem,
kogo by tu dzisiaj zjeść, chłopaku, jak przychodzi co do czego,
tchórzysz, pryskasz, lub odwracasz tułowie, wracasz do siebie,
a szczerze, mam serdecznie dość mojego wychodzenia do was
z niepoprawną inicjatywą, fakt, to mnie zbawia, pomimo tego,
z niewiadomego powodu poprzednią noc zasypiałem samemu,
to również miłe bywa, ale z reguły izolowane ciepło przyjemne
nie jest, gdyż nigdy nie jesteś sobą do końca, jeżeli nie miewasz
okazji z drugą osobą się zetrzeć, złuszczać naskórek i naskórek
słowa nawilżać ludzką śliną, kiedy nie masz kogo rano całować.
Kraków, 10 marca 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
84
Hymn chłodnego popołudnia
Ważne, żeby była różnorodność, dlatego musisz pozwolić
na nieodparty ból i niedopowiedziane pytanie, dlaczego ja,
jedynie przejście przez nie pozwoli mi znowu stać się mną.
Toteż musi być czekanie, co czasem wydaje się nie kończyć.
Warto czekać na tę jedną osobę, z którą rozmowa jest wodą,
co promiennie płynie przez inhibicje: rozwój bez przeszkód.
Doczekasz się chwili, w której możesz wszystko powiedzieć.
Wybaczysz także czasowi i przestrzeni, że nas porozdzielały,
rozmieściły na różnych stronach Europy, dwoje północnych
rozbitków, tak zechcesz raz jeszcze stać się nieśmiertelnym,
z tym że tym razem na własnych podstawach, zasadach, noc
zostanie moją jedyną matką, jednym ojcem dzisiejszy dzień.
Czuje się szczęśliwym sierotą, nie mam pozorowanej rodziny.
Mogę sobie kogokolwiek godnego przysposobić, na momenty,
albo na tak zwane zawsze, czyli na chęć oczekiwania powrotu.
Ponownie pragnę bać się, martwić, co się z tobą dzieje i stanie.
Bo na powrót mi mnie oddałeś, nie zawiodłaś, byłeś w marnym
czasie w upadlającym miejscu, nie swoją stoczyłem tam wojnę.
Znowu pragnę swojego pokoju, pozdzierania frontów, frontonów
szarych kamienic rozświetlonych ciepłem, wilgotnymi światłami,
przyjaźni, bliskości i seksu w sąsiedztwie kolorowych bloków po
termomodernizacji, szaleństwa i zawodów w rynku i na osiedlach,
powtórnie odwiedzać miejskie cmentarze bez osobistego powodu,
wziąć kiedyś ślub z moim facetem i mieć z nim dziedziniec dzieci.
Kraków, 9 marca 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
85
Gościół, spocznij!
Robertowi ZZ, Mateuszowi M i innym nowopoznanym
Baczność, jak ślina rozbija warstwę świeżego śniegu,
chrzęści pod czarnymi, ciężkimi butami w końcówce
zimy, początku marca, gdzie może wiecznie spocząć.
Żadnym grzechem nadmiar i nic złego nie znalazłem
w nadreprezentacji: w obrazie życia, miłości, śmierci.
Albowiem niczym innym jest literatura niż wyzwanie,
wydobyciem prawdy z półprywatnej kopalni, szczerej
wówczas dopiero, kiedy mózgiem roztworzyłeś serce.
Otwarciem najbardziej bolesnego faktu mojego życia,
pary solo: dwie czarne skarpetki, na srogim chodniku.
Nijakim mężczyzną-kobietą w nieoświetlonej wiosce,
świecie bez świateł, wszędzie jest czarno, tu i teraz to
są bzdurne wyrażenia, nie ma żadnego ciebie ze mną,
światło zgasło w całym mieście, śnieg spadł, więc jest
czarno wszędzie, głucho, jasno, prawda to kłamstwo!
Nie ma czego dotknąć, gdy nie ma nikogo poza mną,
ja jestem dla siebie 1 człowiekiem we wszechświecie.
Nie godzi się składać zbudowania mostów szczęścia
na ramiona innej ode mnie osoby, a błąd to nakazać
mniej bezwzględnej niż ja osobie unieść me brzemię.
Dobrze, aby świetnie mówiła po polsku i angielsku,
ażebym nie musiał się mu, tak, tłumaczyć, potrzeba
mi zdecydowanego na ryzyko bycia razem partnera,
mężczyzny, który umie odpowiedzieć przepraszam,
powiedzieć dziękuję i proszę, tak i nie, do widzenia.
Najlepiej, mój drogi, gdybyś nie bał się bać i nie bać,
dawać, ranić, brać, bo miłość to wzajemne otwarcie
w zaufaniu, że dostawszy ode mnie taką możliwość,
wybierasz mnie nie ranić, postanawiasz mnie wziąć
takiego, jakim jestem, poprawić mnie, kiedy błądzę.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
86
Gejem musisz być jawnym, radosnym i smucącym
się, kiedy przychodzi na to pora, masz być ze mną
zawsze wtedy, gdy mi cię brakuje, pierwszą deską
ratunku i ostatnią instancją wywoławczą, bo chcę
na tobie spocząć i pragnąć poza granice psychozy.
W spokoju, na haju, nawet niekoniecznie musimy
razem spać, przecież możesz pożądać babek, dam,
byle fajnych, pewnych siebie kobiet, dziewczynek
ze swoim alkoholem, własnymi zapałkami, z fajką
albo niepalących, mnie wystarczy dobra rozmowa
z facetem, który nie byłby moim ojcem ani synem,
nie białą papą śniegu na spadzistym dachu domku
jednorodzinnego na Przededworzu, nie spuścizną,
w posiadanie której nigdy nie wejdę, sam nie chcę
danin od krewnych, jacy mnie niemal wyzerowali.
Bądź moim gościem, co z greckiego oznacza obcy,
wyleczony z ksenofobii, mizoginii, ale z nałogiem
kochania, byle dobrego, lecz kogo popadnie, poza
obawą śmierci i obłędu, psychofizyczny androgyn
w ciele prawdziwego mężczyzny, osobisty aniele!
Kraków, 13 marca 2013 r.
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
87
Spis treści
RADOŚĆ I ROZPAD
dzięki, błękit! ........................................................................................................................ 7
GEGRA 4.1: GDZIE BĄDŹ .......................................................................................................... 9
INICJAŁY ................................................................................................................................. 11
ŻYWI I UMARLI, MOJE 32. URODZINY ....................................................................................... 12
2 : 1 MĘSKI, MIEJSKI SMOK ....................................................................................................... 14
* * * [TERAZ OGONEK] ............................................................................................................ 16
Zamiast mnie: (animozja — ............................................................................................... 17
Podgórze, Kraków .............................................................................................................. 19
W raju, dniem i nocą .......................................................................................................... 20
Dziwnów, Dziwna, 44. wersja ............................................................................................ 21
Wojtek ................................................................................................................................ 23
Człowiek, wiersz w 1. os. .................................................................................................... 24
Pomiędzy. Wir powietrzny: obyczaje pośmiertne ............................................................ 25
Preludia w źródle ................................................................................................................. 31
Dobra robota, skało życia! ................................................................................................. 33
Zaza ..................................................................................................................................... 35
Odcienie ciemności (wiersza) ............................................................................................ 36
Teraz ja ................................................................................................................................ 38
Po omacku jawa bez pytania .............................................................................................. 39
DOWOLNOŚĆ
Przemoc .............................................................................................................................. 43
Europa to pogorzelisko ..................................................................................................... 46
Lizusy, lewaki! .................................................................................................................... 47
Poniedziałek, potwierdzeniem otwarcie .......................................................................... 48
Odpowiedź psychiatrze z Kobierzyna: „Ja to nie moja rodzina.” .................................... 50
Piotr Mierzwa TERMODYNAMIKA
88
Rozstęp też blizna (wiolentynka) ...................................................................................... 52
przenikliwość, miłość ......................................................................................................... 55
drogie królestwo ................................................................................................................. 56
XYX ..................................................................................................................................... 57
mój bogaczu, moja litania, moje dzieło! ........................................................................... 57
Sonet, Zdziwienie: .............................................................................................................. 58
moje pierwsze boże narodzenie ........................................................................................ 58
Noworodek ......................................................................................................................... 59
za życia i po śmierci .......................................................................................................... 60
Miłości śmierć!.................................................................................................................... 61
Obrzeża, na obrzeżach ....................................................................................................... 63
Nie wszystko jest wszystkim ............................................................................................. 64
Wielkie dzięki, barmanie z klubu Cocon! ......................................................................... 65
Bezboże .............................................................................................................................. 66
Środa, próba własności ....................................................................................................... 67
Dzień roślin, 88. ................................................................................................................ 68
Autoportret na bębenkach ................................................................................................. 70
Północ ................................................................................................................................. 71
1. [Muzyka to moja metafizyka] ..................................................................................... 71
2. [Mój dom to rzadkie powietrze] ................................................................................ 72
3. Brak jest cenny (jak uczy historia) ............................................................................. 73
4. Alba ............................................................................................................................. 74
5. Filozofia przygody ...................................................................................................... 75
6. Zazdrość ......................................................................................................................76
Na powrót na pl. Szczepańskim ........................................................................................ 77
Same odpowiedzi ............................................................................................................... 79
nasze niebieskie słońce ..................................................................................................... 80
Będąc bohaterem, spamie! ................................................................................................. 82
Dam ci o sobie znać ........................................................................................................... 83
Hymn chłodnego popołudnia ........................................................................................... 84
Gościół, spocznij! ................................................................................................................ 85