24
NIE SAMYM CHLEBEM... www.franciszkanie-bronowice.pl egzemplarz bezpłatny nr 89 Odpust parafialny wrzesień 2016 LIST DO MOICH PARAFIAN (24) Kochani! Na progu jesiennych dni, zwracając się do Was w swoim liście, chcę na chwilę powrócić do minio- nych wakacyjnych tygodni. Dla wielu Polaków były to dni wyjątkowe i być może już nigdy za naszego ziemskiego życia się nie powtórzą, a wszystko to za sprawą Światowych Dni Młodzieży, które w ostat- nim tygodniu lipca odbywały się w naszym kró- lewskim mieście Krakowie. Tyle pojawiało się o nie lęków i obaw, niepewności i domysłów. Tymczasem święto młodości i święto wiary, raz jeszcze udo- wodniło i pokazało całemu światu, pełną duchową siłę i orzeźwiającą rosę Chrystusowego Kościoła, które niosą radość i nadzieję wszędzie tam, gdzie ludzie coraz częściej żyją tak, jakby nie było nad nimi Boga. Przez cały ten czas Światowych Dni Młodzieży, gościliśmy w naszej parafii młodzież z Portugalii, z dalekiej Brazylii i Wysp Zielonego Przylądka. Byli z nami i pośród nas, w rodzin- nych domach, szkole i w kościele. Widzieliśmy ich modlących się, rozśpiewanych i dzielących się wiarą w Chrystusa, który dla każdego człowieka jest i powinien być DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM. Słowa te wielokrotnie padały z ust biskupów, którzy w naszym kościele głosili katechezy w ję- zyku portugalskim, a byli to: odpowiedzialny za młodzież w Episkopacie Brazylii bp Vilson Basso, dwaj biskupi z Angoli: bp José Nambi, ordynariusz diecezji Kuito‑Bié i bp Zeferino Zeca Martins, biskup pomocniczy diecezji Luanda oraz Przewod- niczący Episkopatu Brazylii abp Sérgio da Rocha. Z otwartością i ze zrozumieniem problemów ludzi młodych, dawali oni świadectwo i wskazówki, jak być we współczesnym świecie odważną Weroniką, skruszonym i płaczącym Piotrem oraz zadziwio- nym realną obecnością Mistrza niewiernym Toma- szem. Również sama obecność papieża Franciszka w najważniejszych momentach celebracji, jego postawa i nauka, nie mogą być w sercach obojętne. Kiedyś emocje się przecież skończą, ale wtedy musi pozostać wiara, bez której nieuchronnie, wcześniej czy później, zwiędnie każda ludzka dusza i serce. Ojciec Święty Franciszek w homilii w Brzegach, podczas Mszy św. Posłania na zakończenie ŚDM, skierował do młodych i zarazem do każdego z nas czytelne przesłanie, mówiąc: „Czasy, w których żyjemy nie potrzebują młodych kanapowych, ale młodych ludzi w butach, najlepiej w butach wy- czynowych. Akceptują na boisku jedynie czołowych graczy, nie ma na nim miejsca dla rezerwowych. Dzisiejszy świat chce od was, byście byli aktywnymi bohaterami historii, bo życie jest piękne zawsze wtedy, kiedy chcemy je przeżywać, zawsze wtedy, gdy chcemy pozostawić ślad. Historia wymaga dziś od nas, byśmy bronili naszej godności i nie po- zwalali, aby inni decydowali o naszej przyszłości”. Czyż więc możemy pozostać obojętni na ten apel Ojca? Czy ktoś odważy się zaprzeczyć, że Bóg jest najpewniejszą miłością, dlatego Szatan Go tak nienawidzi, ponieważ nie może dać człowiekowi tego, co daje Bóg: przebaczenia! W kończącym się za kilka tygodni Roku Miłosierdzia, w roku Świa- towych Dni Młodzieży, na początku nowego roku szkolnego, umocnieni wakacyjnym odpoczynkiem, wyruszmy na codzienne ścieżki naszego życia, roz- palając wokół ogień miłosierdzia, jeszcze bardziej oddani i wierni Bogu oraz Jego przykazaniom. Ojciec Proboszcz

NIE SAMYM CHLEBEM - franciszkanie-bronowice.pl samym chlebem 89... · Jak stwierdził Demokryt z Abdery (ok. 460–370 r. p.n.e.), grecki filozof, „Rozumne poznanie dobra pro-wadzi

  • Upload
    hatram

  • View
    217

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

NIE SAMYM CHLEBEM...www.franciszkanie-bronowice.plegzemplarz bezpłatny nr 89 Odpust parafialny wrzesień 2016

LIST DO MOICH PARAFIAN (24)

Kochani!

Na progu jesiennych dni, zwracając się do Was w swoim liście, chcę na chwilę powrócić do minio-nych wakacyjnych tygodni. Dla wielu Polaków były to dni wyjątkowe i być może już nigdy za naszego ziemskiego życia się nie powtórzą, a wszystko to za sprawą Światowych Dni Młodzieży, które w ostat-nim tygodniu lipca odbywały się w naszym kró-lewskim mieście Krakowie. Tyle pojawiało się o nie lęków i obaw, niepewności i domysłów. Tymczasem święto młodości i święto wiary, raz jeszcze udo-wodniło i pokazało całemu światu, pełną duchową siłę i orzeźwiającą rosę Chrystusowego Kościoła, które niosą radość i nadzieję wszędzie tam, gdzie ludzie coraz częściej żyją tak, jakby nie było nad nimi Boga. Przez cały ten czas Światowych Dni Młodzieży, gościliśmy w naszej parafii młodzież z Portugalii, z dalekiej Brazylii i Wysp Zielonego Przylądka. Byli z nami i pośród nas, w rodzin-nych domach, szkole i w kościele. Widzieliśmy ich modlących się, rozśpiewanych i dzielących się wiarą w Chrystusa, który dla każdego człowieka jest i powinien być DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM. Słowa te wielokrotnie padały z ust biskupów, którzy w naszym kościele głosili katechezy w ję-zyku portugalskim, a byli to: odpowiedzialny za młodzież w Episkopacie Brazylii bp Vilson Basso, dwaj biskupi z Angoli: bp José Nambi, ordynariusz diecezji Kuito‑Bié i bp Zeferino Zeca Martins, biskup pomocniczy diecezji Luanda oraz Przewod-niczący Episkopatu Brazylii abp Sérgio da Rocha. Z otwartością i ze zrozumieniem problemów ludzi młodych, dawali oni świadectwo i wskazówki, jak być we współczesnym świecie odważną Weroniką, skruszonym i płaczącym Piotrem oraz zadziwio-

nym realną obecnością Mistrza niewiernym Toma-szem. Również sama obecność papieża Franciszka w najważniejszych momentach celebracji, jego postawa i nauka, nie mogą być w sercach obojętne. Kiedyś emocje się przecież skończą, ale wtedy musi pozostać wiara, bez której nieuchronnie, wcześniej czy później, zwiędnie każda ludzka dusza i serce. Ojciec Święty Franciszek w homilii w Brzegach, podczas Mszy św. Posłania na zakończenie ŚDM, skierował do młodych i zarazem do każdego z nas czytelne przesłanie, mówiąc: „Czasy, w których żyjemy nie potrzebują młodych kanapowych, ale młodych ludzi w butach, najlepiej w butach wy-czynowych. Akceptują na boisku jedynie czołowych graczy, nie ma na nim miejsca dla rezerwowych. Dzisiejszy świat chce od was, byście byli aktywnymi bohaterami historii, bo życie jest piękne zawsze wtedy, kiedy chcemy je przeżywać, zawsze wtedy, gdy chcemy pozostawić ślad. Historia wymaga dziś od nas, byśmy bronili naszej godności i nie po-zwalali, aby inni decydowali o naszej przyszłości”. Czyż więc możemy pozostać obojętni na ten apel Ojca? Czy ktoś odważy się zaprzeczyć, że Bóg jest najpewniejszą miłością, dlatego Szatan Go tak nienawidzi, ponieważ nie może dać człowiekowi tego, co daje Bóg: przebaczenia! W kończącym się za kilka tygodni Roku Miłosierdzia, w roku Świa-towych Dni Młodzieży, na początku nowego roku szkolnego, umocnieni wakacyjnym odpoczynkiem, wyruszmy na codzienne ścieżki naszego życia, roz-palając wokół ogień miłosierdzia, jeszcze bardziej oddani i wierni Bogu oraz Jego przykazaniom.

Ojciec Proboszcz

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

2

W tym roku 2016 jeden z Polaków został ogłoszony świętym, a drugi błogosławionym. Pierwszy to św. Stanisław Papczyński, którego kanonizacji dokonał Papież Franciszek w niedzielę 5 czerwca w Watykanie. Natomiast drugi to bł. Władysław Bukowiński, którego beatyfikacja odbyła się 11 września w Karagandzie w Kazachstanie. Oby‑dwaj byli kapłanami. Papczyński żył w XVII wieku, a Bukowiński w XX wieku.

Św. Stanisław Papczyński urodził się 18 maja 1631 roku w Podegrodziu koło Starego Sącza w wielodziet-nej rodzinie chłopskiej. Nadano mu imię Jan. Nie wy-różniał się niczym szczególnym, kiedy pasał ojcowskie stada na łąkach nieopodal rodzinnego domu. Miał kłopoty z opanowaniem czytania i pisania, lecz dzięki pracowitości i uporowi ukończył później z powodze-niem jezuickie szkoły w  Nowym Sączu, Jarosławiu, Podolińcu, Lwowie i  Rawie Mazowieckiej. W  wieku 23  lat Jan Papczyński był młodym, wykształconym człowiekiem z dużymi perspektywami na przyszłość. Rodzice wyszukali mu piękną, posażną kandydatkę na żonę. On jednak marzył o czymś innym. W lipcu 1654 roku opuścił dom rodzinny. Wstąpił do zakonu pija-rów w Podolińcu (Słowacja) i otrzymał imię Stanisław od Jezusa i Maryi. Następnego roku udał się na stu-dia teologiczne do Warszawy. Tam 22 lipca 1656 roku złożył śluby zakonne. Święcenia kapłańskie otrzymał 12 marca 1661 w Brzozowie koło Krosna. Jako kapłan okazał się wybitnym kaznodzieją, mistrzem życia du-chowego, wykładowcą retoryki i  pisarzem. Do jego penitentów należał też nuncjusz apostolski w  Polsce Antonio Pignatelli, późniejszy papież Innocenty XII. Miał także znaczący wpływ na formację duchową króla Jana III Sobieskiego.

Rok 1670 był rokiem przełomowym w życiu Sta-nisława Papczyńskiego. W  tym czasie opuścił on zakon pijarów, po 16 latach pobytu w nim, i  założył pierwszy polski zakon męski – Zgromadzenie Księży Marianów, które dzisiaj posługuje w Polsce i w wielu innych krajach. O. Papczyński zmarł w opinii święto-ści 17 września 1701 roku w Górze Kalwarii niedaleko Warszawy. Do dziś jego grób znajduje się tam w nie-wielkim kościele pw. Wieczerzy Pańskiej.

Proces beatyfikacyjny o. Papczyńskiego rozpoczął się jeszcze w XVIII wieku, ale został przerwany wsku-tek niekorzystnego splotu wydarzeń historycznych (rozbiory Polski, wojny...). Wznowiono go dopiero po II wojnie światowej w  1953 roku. Uroczysta beatyfi-kacja o. Stanisława Papczyńskiego odbyła się 16 wrze-śnia 2007 roku w sanktuarium Matki Bożej w Liche-niu, prowadzonym przez Księży Marianów. Dokonał jej w  imieniu Ojca Świętego Benedykta XVI kard. Tarcisio Bertone, Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej. A trzy miesiące temu Papież Franciszek ogłosił Pap-czyńskiego świętym.

Św. Stanisław Papczyński to jedna z najwybitniej-szych postaci XVII-wiecznej Polski; wielki czciciel Matki Bożej w tajemnicy Jej Niepokalanego Poczęcia, autor wielu dzieł teologicznych, niestrudzony gło-siciel Ewangelii przede wszystkim ubogim, ludziom

prostym, społecznie pokrzywdzonym i zaniedbanym duchowo, gorący patriota. Był wielkim propagatorem modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące. Jest szczegól-nym patronem matek pragnących i oczekujących na-rodzin dziecka.

Wspomnienie liturgiczne św. Stanisława Papczyń-skiego przypada w dniu 18 maja.

Bł. Władysław Bukowiński: Apostoł KaukazuBył kapłanem archidiecezji krakowskiej. Pochodził

z  Berdyczowa (obecnie na Ukrainie). Urodził się 22 grudnia 1904 roku. Ukończył prawo i teologię na Uni-wersytecie Jagiellońskim. Święcenia kapłańskie przy-jął w 1931 roku z rąk księcia metropolity Adama Ste-fana Sapiehy w Katedrze Wawelskiej. Duszpasterzował w parafiach w Rabce i Suchej Beskidzkiej. Następnie był wykładowcą w Seminarium Duchownym w Łucku

DWAJ POLACY W CHWALE OŁTARZY

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

3

na Wołyniu. Już po 17 września 1939 roku i sowieckiej agresji na Polskę, bp Adolf Szelążek mianował go pro-boszczem katedry łuckiej. Wkrótce został uwięziony, uniknął jednak rozstrzelania i  doczekał wkroczenia Niemców w 1941 roku. Ponownie został aresztowany przez NKWD w styczniu 1945 roku. Dwa lata prze-siedział w  więzieniu w  Łucku i  Kijowie, a  następnie osiem lat przebywał w obozach pracy w Czelabińsku i Dżezkazganie. Potem został przymusowo zesłany do Karagandy. Jako zesłaniec musiał obowiązkowo pra-cować. Zatrudnił się jako stróż nocny na budowach, by jak najwięcej czasu poświęcić duszpasterzowaniu. W 1955 roku dobrowolnie zrezygnował z możliwości wyjazdu do Polski i pozostał w Związku Radzieckim, by służyć ludziom jako kapłan. W  1958 roku został po raz kolejny aresztowany i skazany na trzy lata wię-zienia. Pisał wówczas: „Przemoc ma także swoje gra-nice. Któż może mi zabronić się modlić? Ten najwyżej może się sam ośmieszyć. Modlić się można naprawdę wszędzie. Byle tylko była dobra wola ku temu. Ciało można zamknąć i nawet całymi latami trzymać w po-jedynczej celi więziennej, lecz nie uwięzi się ducha, który i stamtąd znajduje drogę do Boga”.

W 1965 roku po raz pierwszy udało się mu przy-jechać do Polski. Potem gościł w  niej jeszcze dwu-krotnie. W  Krakowie wiele czasu spędził na rozmo-wie z  ks. biskupem, a  potem kardynałem Karolem Wojtyłą. Za namową Prymasa Polski ks. kard. Stefana Wyszyńskiego podczas pobytów w  Polsce spisał swe przeżycia, wydane następnie w  Paryżu pod tytułem „Wspomnienia z Kazachstanu”.

Kilkanaście  lat spędzonych w sowieckich łagrach, więzieniach i  na zesłaniu nie pozostało bez wpływu na jego zdrowie. Ks. kard. Wojtyła sugerował mu, aby pozostał w Krakowie. Wtedy odpowiedział: „Nie mogę zostawić swych wiernych, muszę wracać, oni czekają”.

Ks. Bukowiński zmarł 3 grudnia 1974 roku. Na cmentarzu w  sowieckiej wtedy Karagandzie odpro-wadzała go garstka wiernych. 25 lat później do stolicy Kazachstanu przybył Następca św. Piotra, Jan Paweł II, i wypowiedział takie słowa: „Znam cierpienia, któ-rym wielu z was zostało poddanych, kiedy poprzedni totalitarny reżim wyrwał was z własnej ojczystej ziemi i  deportował do rozpaczliwych warunków i  strasz-nej nędzy... wiele mówił mi o was niezapomniany ks. Władysław Bukowiński, którego wielokrotnie spoty-kałem i  zawsze podziwiałem za kapłańską wierność i apostolski zapał”.

Ks. Bukowiński ofiarnie pracował, służył udzie-lając sakramentów. Nie oszczędzał siebie, swoich sił, jako pierwszy kapłan na tamtych ziemiach gło-sił Chrystusa. Każdy, kto potrzebował pomocy, kto chciał przystąpić do sakramentów, był dla niego bratem. Dla każdego miał czas. Niósł Chrystusa. Czuł się potrzebny nawet jako chory ksiądz wśród zesłańców.

W  2006 roku w  Krakowie rozpoczął się proces beatyfikacyjny ks. Wł. Bukowińskiego, a 11 września 2016 roku w  Karagandzie odbyła się jego beatyfika-cja; przewodniczył jej legat papieski ks. kard. Angelo Amato, Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Ks. Bukowiński udowodnił swoją postawą, że jest możliwe pokojowe życie chrześcijan z muzułmanami, co ma szczególną wymowę we współczesnych cza-sach. Pokazał to już w  okresie swoich trzynastu  lat przebywania w  sowieckich łagrach. Tak organizował w nich życie, że kiedy były święta katolickie, to muzuł-manie chętnie godzili się iść pracować za katolików. I odwrotnie, w czasie świąt muzułmańskich katolicy dawali możliwość świętowania muzułmanom, podej-mując za nich pracę. Ks. Bukowiński to ważna postać nie tylko dla tych krajów, w których żył, Polski, Ukra-iny, Rosji, Kazachstanu, ale to także postać na miarę wielkich świętych naszych czasów. Swoim życiem po-kazał on, że można być świętym również w ekstremal-nych warunkach.

Wacław Michalczyk OFM

DWAJ POLACY W CHWALE OŁTARZY

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

4

PONADCZASOWOŚĆ DOBRA

„Dobro stoi wyżej niż piękno”Stefan Żeromski

„Dobro to nie jest wiedza, to jest czyn” pisał wy-bitny francuski pisarz, muzykolog i historyk sztuki – Romain Rolland (1866–1944), laureat Nagrody Nobla (1915), uważając, że samo zrozumienie istoty dobra, bez jego czynienia nie jest wystarczające.

Niemniej jednak należy przytoczyć, w celu przypo-mnienia, definicję dobra (zob. Encyklopedia katolicka, 1979, t. 3, s. 1374–1382) pozwalającą na zrozumienie jego ponadczasowości.

Dobro „(...) jest to wszystko, co uważa się za war-tościowe, pomyślne, pożyteczne oraz użyteczne dla wyznaczonego celu”.

Pojęcie dobra wiąże się ściśle z aspektem bytowym (doskonałość bytu), moralnym (oparcie na normach moralności), gospodarczym (obejmującym zaspoka-janie materialnych potrzeb człowieka), społecznym (odnoszącym się do wartości służących społeczeń-stwu).

W aspekcie bytowym dobro jest transcendentalne, jednoczy prawdę, piękno, sacrum.

Pojęciem istoty dobra zajmowali się myśliciele sta-rożytni: Sokrates (469–399 r. p.n.e.), uznający cnotę za najwyższą formę dobra, podobnie Platon (427–347 r. p.n.e.), jego uczeń, wyznający spójność dobra, piękna i prawdy.

Arystoteles (384–322 r. p.n.e.) uczeń Platona, autor klasycznej teorii prawdy (Etyka nikomachejska, I, 1) uważał, że dobro jest celem wszystkich dążeń, a naj-wyższym dobrem jest sam Bóg pojmowany jako myśl samomyśląca.

Św. Augustyn (350–430), teolog i filozof, uznał do-bro za pozytywny i uniwersalny fenomen, interpretu-jąc zło jako brak dobra.

Św. Tomasz z  Akwinu (ok. 1225–1274), włoski teolog i  filozof katolicki, rozgraniczał dobro bytowe, etyczne i przyjemne, dobro uniwersalne i partykular-ne, absolutne i relatywne.

W  aspekcie moralnym  – dobro wynika ze świa-domego i  wolnego działania człowieka, zgodnego z  obiektywną normą moralności. Rozpoznanie jego jest konieczne dla uniknięcia zła.

Dobro moralne znajduje swoje odbicie w osobowej naturze Boga i człowieka oraz w łączącej ich relacji – miłości.

Aspekt gospodarczy preferuje dobro jako podsta-wę bytową człowieka, zaspokajającą jego potrzeby fi-zyczne i duchowe.

Spotykamy się jeszcze z pojęciem dobra wspólne-go, obejmującego doskonałość współżycia i  współ-działania w korzystaniu ze społecznych środków.

Jak stwierdził Demokryt z Abdery (ok. 460–370 r. p.n.e.), grecki filozof, „Rozumne poznanie dobra pro-wadzi człowieka do zadowolenia i  pogody ducha”, i z tym należy się zgodzić. Jednak samo zdefiniowanie dobra nie wystarczy do życia, bez stosowania zrozu-mienia w praktyce, i o tym należy zawsze pamiętać.

Od pojęcia dobra dochodzimy do pojęcia dobroci, tak bardzo nam współcześnie potrzebnej.

„Dobroć serca obejmuje obszar większy aniżeli szero-kie pole sprawiedliwości” pisze J.W. Goethe (1749–1832), uczony i myśliciel, poeta i pisarz niemiecki.

Jeszcze bardziej precyzyjnie określa dobroć Dag Hammarskjöld (1905–1961), szwedzki polityk i  dy-plomata, laureat pokojowej Nagrody Nobla – „Dobroć jest czymś bardzo prostym: być zawsze do dyspozycji drugich, nigdy nie szukać samego siebie”. Wyklucza tym samym egoizm będący w sprzeczności z ideą do-bra.

Dobroć oparta na zrozumieniu pojęcia „dobro” jest wprowadzeniem teorii do praktyki życiowej. Wy-klucza egocentryzm, który jest pejoratywny.

Dobro jest ponadczasowe (widać to szczególnie z  zainteresowania nim poprzez wieki istnienia świa-ta), wychodzi zwycięsko z  walki ze złem, będącym jego zaprzeczeniem.

Przyglądając się naszym czasom i  ludziom, nie-trudno zauważyć jak brak czynienia dobra zamienia się w zło, zabijając piękno i prawdę.

Nierozerwalność dobra, piękna i prawdy nie pod-lega dyskusji, o czym przekonuje nas samo życie.

Zadajmy sobie zatem pytanie w jakim stopniu od-nosimy się do obiektywnych norm moralności regulu-jących funkcjonowanie dobra w aspekcie moralnym, gospodarczym, wspólnym.

Niestety, przyszło nam żyć w trudnych czasach glo-balizacji społecznej, spychającej jednostkę (człowieka) na margines, w imię wyimaginowanej „wioski global-nej”, zabijającej ducha prawdy nadrzędnej. Nie dano nam też czasu na rozważania nad ideą dobra, dobroci i prawdy życiowej. Wszelkie fabrykowane „półpraw-dy”, na użytek samych zarządzających tą „wioską”, są partykularnym ich interesem, a  przymykanie oczu na tę praktykę służy tolerowaniu zła, krzywdzeniu człowieka. Wiele małych błędów otwiera drogę złu, tego nie wolno nam czynić. Bądźmy roztropni, czujni i szczodrzy w ofiarowaniu siebie bliźnim, okazywaniu dobroci płynącej z naszego serca, bo dobro – piękno – sacrum są wieczne.

Oprac. Barbara Mikuszewska‑Kamińska

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

5

Z LITURGII KOŚCIOŁA

BIAŁA SZATA, SZMATKA CZY ŚCIERECZKA?

Wywodząca się z prawa rzymskiego starożytna mak-syma Ignorantia iuris nocet – „nieznajomość prawa szko-dzi”, w niczym nie straciła na swojej aktualności w realiach współczesnego Kościoła. Nasz brak wiedzy religijnej rodzi często wiele niepotrzebnych dyskusji i zgrzytów, które tak naprawdę w niczym nam nie pomagają, a raczej burzą spo-kój i sens codziennej praktyki religijnej. Chcemy więc dziś powrócić do sakramentu chrztu świętego, który nazywany jest „bramą” wszystkich innych sakramentów. Z tym sakra-mentem łączy się wiele różnych koniecznych czynności, począwszy od wyboru daty, rodziców chrzestnych, a także innych skądinąd podstawowych i „drobnych” spraw, które trzeba uwzględnić przy udzieleniu tego podstawowego dla wszystkich chrześcijan sakramentu.

W jednym z obrzędów wyjaśniających przy chrzcie św., szafarz sakramentu nakłada nowo ochrzczonemu białą sza-tę. Znak ten wyraża prawdę, że każdy z nas przez chrzest „stał się nowym stworzeniem i przyoblekł się w Chrystu-sa”. Biel, w swojej symbolice, oznacza przede wszystkim czystość i niewinność, oznaczającą godność dziecka Boże-go, której nic i nikt nie jest w stanie z nas wymazać, na-wet grzech. Już w Starym Testamencie szata wskazywała na konkretną przynależność społeczną. Zmiana szaty była więc równoznaczna ze zmianą życia czy też swojego sta-tusu w społeczeństwie. Często też zaznaczano, że szata oraz ten, kto ją nosi, stanowią jedno, co można rozumieć, że właśnie szata stanowiła pewnego rodzaju nowe „ciało” człowieka.

Warto więc, przy okazji chrztu św. uzmysłowić sobie, co zatem oznacza w wymiarze naszego życia wiary „przyoblec się w Chrystusa”? Biała, czysta i nowa szata chrzcielna oznacza całkowicie nowe rozpoczynające się życie w Bogu. Biel szaty nie tylko wyraża czystość i łagodność, lecz tak-że ma każdemu człowiekowi uświadomić, że „Jesteś przez chrzest całkowicie nowym człowiekiem, żyje w tobie Chry-stus, jesteś Nim naznaczony”. Ponieważ biel pociąga, biała szata chrzcielna niesie ze sobą także zobowiązania, aby od tego momentu, kiedy ją otrzymujesz, przez całe życie iść godnie, sprawiedliwie i zawsze z Bogiem. Wyraża to mo-dlitwa przy nałożeniu szaty, która przypomina rodzicom dziecka, że są zobowiązani, aby własnym słowem i przy-kładem pomagać mu zachować godność dziecka Bożego: „N., stałeś(aś) się nowym stworzeniem i przyoblekłeś(aś) się w Chrystusa, dlatego otrzymujesz białą szatę. Niech twoi bliscy słowem i przykładem pomagają ci zachować godność dziecka Bożego, nieskalaną aż po życie wieczne”. Także w odniesieniu do nas samych, biała szata ma nam uświadamiać i przypominać, że każdy z nas jest dzieckiem Bożym, dlatego ciągle nas wzywa: „Niech twoje życie, wy-bory i czyny świadczą nieustannie o tym, że należysz do Chrystusa”.

Zwyczaj wręczania czy ubierania białej szaty chrzciel-nej istnieje od początku czasów apostolskich. Przyjmujący chrzest nosili tę szatę przez tydzień paschalny (wielkanoc-ny). Używali jej zarówno w domu, jak i podczas liturgicz-nych celebracji w kościele. Ubrani w białe szaty uczest-niczyli codziennie w nabożeństwach, które wspominały przyjęty przez nich chrzest.

Szatę chrzcielną wręczano zaraz po przyjęciu chrztu. Przed przyjęciem tego sakramentu, katechumen zdejmo-wał z siebie „stare” ubranie, wchodził do baptysterium i przyjmował chrzest, zanurzając się całkowicie w Chrystusie i otrzymywał w ten sposób nowe życie. Potwierdzeniem tego było właśnie włożenie na siebie nowej, białej szaty. Te gesty i znaki podkreślały z jednej strony fakt porzucenia, dawnego, starego i grzesznego życia, a z drugiej już sam owoc chrztu, czyli całkowicie nowe życie z Chrystusem i w Chrystusie.

Chcemy przy tej okazji zapytać się, jak my rozumiemy i traktujemy dzisiaj ten wymowny gest chrzcielnej białej sza-ty? Zdarza się bowiem, iż traktujemy ją niekiedy, jako rzecz zbędną, dodatkową, nazywając przy okazji szmatką lub ściereczką. Niestety zdarza się, że dzisiaj możemy spotkać podczas chrztu naszego dziecka, coś w rodzaju: „kolorowej serwetki” z wyszytymi inicjałami dziecka, z datą i miejscem chrztu, jakby miała ona być po prostu kolejną pamiątką, o której – jak to często z pamiątkami bywa – z czasem za-pomina się, odkłada głęboko na półkę i w końcu wyrzuca się, jako niepotrzebną, zawadzającą rzecz. Wróćmy więc znów myślą do tego, co oznacza przy chrzcie biała szata i czego jest ona symbolem. Czy rzeczywiście taka kolorowa, wyszywana „serwetka” oznacza nowe życie w Chrystusie? Niestety, często wpadamy w łatwą pułapkę współczesnej komercji, gdzie wcale nie chodzi o wiarę człowieka w Boga, przemianę jego życia, ale o zwykły zarobek, taki „schludny niewielki gadżet” na miłą rodzinną okazję. Producenci ak-cesoriów chrzcielnych prześcigają się pod tym względem wciąż nowymi pomysłami, nowymi i atrakcyjnymi wzorami, aby ostatecznie było łatwo i z zyskiem sprzedać.

Jaka jest więc zatem odpowiedź dla człowieka wierzą-cego? Nie ulegajmy zbytniej fantazji, bo wcale przy chrzcie św. nie oto chodzi. Odrzućmy po prostu te wszystkie po-mysły z „chusteczkami”, „szmatkami” i „ściereczkami”, które najczęściej kojarzą się z kawiarniano‑herbacianym nastrojem przy świecach czy odpustowymi serwetkami. Wybierzmy z rozsądkiem to, co rzeczywiście służyć będzie do wyrażenia naszej wiary i teologicznej głębi chrztu świę-tego. Kupmy po prostu białą szatkę, bluzeczkę lub kaftanik, żeby rzeczywiście można było w tę szatę ubrać nasze dzieci do chrztu i niech one rzeczywiście wyrażą istotny ich sens i znaczenie: przyobleczcie się na nowo w Chrystusa, nasze-go Pana i Zbawiciela

Opr. Red.

POCZTÓWKA Z WAKACJIWakacje spędziłam na Półwyspie Iberyjskim

w Hiszpanii, krainie spalonej słońcem, nieznanego mi dotąd ukształtowania terenu, szarobrązowej spalonej ziemi ciągnącej się aż po horyzont, ceglastordzawych wypiętrzeń gór urywających się nagle w przepaść wy-żynno-pagórkowatą, pokrytą oliwnymi gajami, plan-tacjami kasztanów, sadów pomarańczy i winorośli.

Na wypiętrzeniach gór lub ich stóp, przykleiły się cynobrowo-białe miasteczka, często otoczone murami, opasane rzekami, z dużą różnorodnością form archi-tektury i zdobień, wynikającej z istniejących tu kultur: greckiej, rzymskiej, chrześcijańskiej, islamskiej i  ży-dowskiej. Miasta urzekające swoją urodą, jakby ze snu.

W  dużych metropoliach, takich jak Barcelona, Madryt, od nieznośnego zgiełku i upału, upragniony spokój i chłód znajduję w licznych tu kościołach, kate-drach, muzeach i kawiarniach. Sztuka Hiszpanii bar-dziej niż w  jakiejkolwiek części Europy Zachodniej, była sztuką sakralną. Artyści hiszpańscy stale zabie-gali, by dzieło sztuki stało się przeżyciem religijnym. Dużą zasługę mieli w tym zakonnicy i księża. Pierwszy portret św. Teresy z Avila zawdzięczamy św. Janowi od Krzyża (1542–1591), służebnemu bratu zakonu kar-melitów. Fra Juan Cotan, brat służebny (1560–1627) w zakonie kartuzów, z wielką pokorą malował swoje wyrafinowane martwe natury. Malarz Nicolas Factor (1520–1583) był franciszkaninem. Również Franci-sco Zurbaran, wybitny malarz (1598–1664), którego obraz Madonna Różańcowa, adorowana przez Kar‑

tuzów, możemy podziwiać w  Muzeum Narodowym w Krakowie na wystawie Maria Mater Misericordiae, był tercjarzem św. Franciszka. Inni malarze: jak El Greco (1541–1614), jeden z najwybitniejszych mala-rzy w Hiszpanii, czy Luis Morales (1509–1586) zwani byli „boskimi”, gdyż tworzyli wizje nieziemskich scen z  życia świętych i  zacnych ludzi całkowicie oderwa-nych od ziemi.

Będąc w  niezwykłych muzeach, doznałam wie-lu niezapomnianych przeżyć. Na nowo odkryłam i  zauroczył mnie Bartolome Murillo (1617–1682), malarz popularny z  przedstawień Matki Boskiej, św. Franciszka i  Świętej Rodziny. Artysta na tyle zrozu-miały, że jego obrazy w  późniejszym czasie stały się wzorem licznych „obrazków”. Wklejone w różne kon-teksty, czasami gubiły swojego ducha, stając się jedy-nie słodkimi przedstawieniami świętych. W  jednej z  sal Muzeum Akademii Sztuk, gdzie pracował jako rektor, ukazały się moim oczom obrazy swobodnie, lekko malowane z wiarą i miłością. Malarz ten znany był z propagowania kultu Matki Boskiej Niepokalanej. Madonny o twarzach andaluzyjskich dziewcząt ema-nują eterycznym pięknem i dobrocią: Matka Boża na serwecie, Niepokalane Poczęcie, Wniebowstąpienie. Ujmujące są też jego obrazy przedstawiające św. Fran-ciszka: Franciszek obejmujący Chrystusa na Krzyżu, Sceny z życia św. Franciszka. Wszystko to i nie tylko, bo ok.  500 obrazów namalował człowiek skromny, który po śmierci żony wstąpił do Bractwa Matki Bożej

Różańcowej, a w 1665 r. dołączył do konfraterni Santa Caridad, by pomagać biednym.

Pisząc ten tekst, przywołuję z  pamięci i  uśmie-cham się do ciepłych fal morza, kwitnących olean-drów, ostrych juk i  zwisających ze skał opuncji. Do bajecznych parków i  budowli pana Antoniego Gau-diego (1852 – 1926), architekta, człowieka pobożnego, tercjarza franciszkańskiego, który korzystając z  tych hiszpańskich cudów natury stworzył dzieła niezwy-kłej finezji, w  tym katedrę Sagrada Familia, lekką, strzelistą aż do nieba, ulepioną jakby z gliny, przepysz-ną w  bogactwie form i  treści, będącą również miej-scem jego pochówku. Uśmiecham się do Don Kichota a także mężczyzny, nieznanego już z wojen i często też z walk z bykami, ale żyjącego z turystyki.

Dziękuję Matce Bożej z  licznych wizerunków, przyodzianej w kosztowne szaty, noszonej tu w świą-tecznych procesjach. Przepięknej Madonnie z  Avila ubranej na biało jak panna ślubna. Wzruszającej Pani Matki ludzi opuszczonych z  Walencji. Dziękuję też Matce Bożej „Czarnulce” z  Saint Monserat i  Matce Bożej z Guadalupe, która ukazała się pastuszkowi tu w Hiszpanii, a jej kult został przeniesiony do Meksy-ku. Wdzięczna jestem Matce Bożej Bronowickiej, jak-że podobnej w swoim zamyśle artystycznym do Matek z Dzieciątkiem w Hiszpanii, bo ubranej w pięknie haf-towany strój bronowicki, ukraszony polskimi kwiata-mi. Dziękuję za bezpieczny powrót do domu, do na-szej małej Ojczyzny – Bronowic.

Krystyna Szczekan

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

8

Chrzest Polski i jego znaczenie

Ego te baptizo in nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti.

Rok 2016 jest bez wątpienia szczególnym okresem dla religii chrześcijańskiej w Polsce. Niesamowite wy-darzenie jakim były Światowe Dni Młodzieży w Kra-kowie pokazało, jak wielką siłą i  potęgą jest wiara w Jezusa Chrystusa. Okazja przeżywania wspólnych uroczystości i modlitw z chrześcijanami z całego świa-ta, ale co najważniejsze bliskie spotkanie z Papieżem, możliwość wysłuchania jego słów, jakże prostych, a zarazem dobitnych, prawdziwych i trafionych w isto-tę życia każdego z nas, dowiodły, jak wielka i silna jest nasza religia, jak istotne powinny być dla każdego z nas przekazy Pisma Świętego i nauki głoszone przez znawców Słowa Bożego.

Jednak nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie rok 966 i  przyjęcie przez Mieszka I  chrztu, a  następnie rozwój Kościoła i chrystianizacja państwa Polskiego przez następne lata. I właśnie 1050. rocznica tego wy-darzenia obchodzona była w tym roku. Towarzyszył jej szereg uroczystości podkreślających wagę wydarze-nia sprzed ponad tysiąca lat.

„Mieszko książę Polski został ochrzczony”  – i w tym momencie zaczęła się pisać nowa historia na kartach dziejów naszego Państwa. Brak jest jednak jakichkolwiek źródeł opisujących owe wydarzenie, wspominają o nim dwie kroniki z początku XII w., jed-na niemieckiego biskupa Thietmara oraz druga Galla Anonima. Sama data wzmiankowana została dopiero w XII wieku w Roczniku kapitulnym krakowskim oraz Roczniku dawnym.

Zacznijmy jednak od początku... W roku 965 ksią-żę Mieszko I zawarł z chrześcijańskimi już wówczas

Czechami sojusz przeciwko pogańskim Wieletom. W rezultacie musiał ożenić się z córką księcia czeskie-go Bolesława I Srogiego – Dobrawą. I to właśnie ona według średniowiecznych kronikarzy przyczyniła się w dużej mierze do przyjęcia chrztu przez małżonka. Zmarły w 1018 roku, wspominany wyżej kronikarz Thietmar pisał: „Dlatego przedstawię resztę czynów znakomitego księcia Polan Mieszka, o którym pisałem szeroko w poprzednich księgach. W czeskiej krainie pojął on za żonę szlachetną siostrę władcy Bolesława, która okazała się w rzeczywistości taką, jak brzmiało jej imię. Nazywała się bowiem po słowiańsku Dobra-wa, co w języku niemieckim wykłada się: dobra. Owa wyznawczyni Chrystusa, widząc swego małżonka po-grążonego w wielorakich błędach pogaństwa, zasta-nawiała się usilnie nad tym, w jaki sposób mogłaby go pozyskać dla swojej wiary. Starała się go zjednać na wszelkie sposoby, nie dla zaspokojenia trzech żądz tego zepsutego świata, lecz dla korzyści wynikających z owej chwalebnej i przez wszystkich wiernych pożą-danej nagrody w życiu przyszłym. Umyślnie postępo-wała ona przez jakiś czas zdrożnie, aby później móc długo działać dobrze. Kiedy mianowicie po zawarciu wspomnianego małżeństwa nadszedł okres wielkiego postu i Dobrawa starała się złożyć Bogu dobrowol-ną ofiarę przez wstrzymywanie się od jedzenia mię-sa i umartwianie swego ciała, jej małżonek namawiał ją słodkimi obietnicami do złamania postanowienia. Ona zaś zgodziła się na to w tym celu, by z kolei móc tym łatwiej zyskać u niego posłuch w  innych spra-wach. Jedni twierdzą, iż jadła ona mięso w  okresie jednego wielkiego postu, inni zaś, że w trzech takich okresach. Dowiedziałeś się przed chwilą, czytelniku, o jej przewinie, zważ teraz, jaki owoc wydała jej zboż-na intencja. Pracowała więc nad nawróceniem swego małżonka i wysłuchał jej miłościwy Stwórca. Jego nie-skończona łaska sprawiła, iż ten, który Go tak srogo prześladował, pokajał się i pozbył na ustawiczne na-mowy swej ukochanej małżonki jadu przyrodzonego pogaństwa, chrztem świętym zmywając plamę grze-chu pierworodnego. I  natychmiast w  ślad za głową i  swoim umiłowanym władcą poszły ułomne dotąd członki spośród ludu i w szatę godową przyodziane, w  poczet synów Chrystusowych zostały zaliczone.

P O C Z Ą T K I C H R Z E Ś C I J A Ń S T W A ( 6 )

Zaprowadzenie chrześcijaństwa R.P. 965, olej na desce, Jan Matejko, 1889 r.

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

9

Ich pierwszy biskup Jordan ciężką miał z nimi pra-cę, zanim, niezmordowany w wysiłkach nakłonił ich słowem i  czynem do uprawiania winnicy Pańskiej. I cieszył się wspomniany mąż i szlachetna jego żona z ich legalnego już związku, a wraz z nimi radowali się wszyscy ich poddani, iż z Chrystusem zawarli mał-żeństwo”.

Również Gall Anonim nadmieniał o znaczącej roli księżnej: „Mieszko objąwszy księstwo zaczął dawać dowody zdolności umysłu i sił cielesnych i coraz czę-ściej napastować ludy [sąsiednie] dookoła. Dotychczas jednak w takich pogrążony był błędach pogaństwa, że wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał. W końcu zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześci-janki z Czech, imieniem Duborowka. Lecz ona odmó-wiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i  nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on [na to] przystał, że porzuci ów zwyczaj po-gański i przyjmie sakramenta wiary chrześcijańskiej, pani owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem [do-stojników] świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli a pilnie za-znajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawa-mi kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i prze-szedł na łono matki-Kościoła. Pierwszy więc książę polski Mieszko dostąpił łaski chrztu za sprawą wiernej żony; a dla sławy jego i chwały w zupełności wystarczy [jeśli powiemy], że za jego czasów i przez niego Świa-tłość niebiańska nawiedziła królestwo polskie”.

Następstwem przyjęcia chrztu przez władcę było

rozpoczęcie akcji chrystianizacyjnej społeczeństwa pogańskiego. Istotną rolę odgrywał tutaj Kościół państwowy oraz misjonarze których zadaniami były ewangelizacja, czyli zapoznanie ludności z nową re-ligią i przeprowadzenie obrządku chrztu. Oczywiście proces ten postępował powoli, podobnie jak wszystkie zmiany, które za sobą niósł.

Przyjęcie chrztu niewątpliwie wpłynęło na rozwój i  organizację państwa i  rodzącego się kościoła, jak również na historię i kulturę Polski. Rok 966 wprowa-dził Polskę do kręgu kultury chrześcijańskiej, do kręgu kultury Europy Zachodniej, przejmując od niej nie-małą cześć dziedzictwa kulturowego, cywilizacyjnego i religijnego.

Zaczęła kształtować się organizacja kościelna. W 968 roku wyświęcony został w Polsce pierwszy bi-skup o  imieniu Jordan, który objął zwierzchnictwo nad diecezją poznańską, a tym samym przypieczęto-wana została niezależność kościoła polskiego. Powsta-wała nieznana dotąd architektura sakralna. Początko-wo budowle kościelne powstawały jedynie w grodach państwowych zarządzanych przez władcę. Wynikiem chrztu było przejęcie pewnych form budownictwa zachodnioeuropejskiego. Na ich wzór budowano ka-mienne kaplice towarzyszące monumentalnym pala-tiom  – budynkom książęcym spełniającym funkcje mieszkalne, rezydencjonalne i manifestacyjne. Jednak te dostępne były jedynie dla władcy i jego najbliższego otoczenia, ograniczając dostęp do liturgii mieszkań-com grodu i pobliskich osad.

Chrzest Prusów, XI kwatera Drzwi Gnieźnieńskich, XII w., Gniezno

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

10

Z  czasem rozpoczęto fundację nie-wielkich kościółków i świątyń oraz więk-

szych kościołów katedralnych loko-wanych w innych częściach grodu lub poza jego murami, które słu-żyły całej lokalnej społeczności przyjmującej nową religię. Zna-

czące dla rozwoju chrześcijaństwa w Polsce, a zarazem nowością architek-toniczną było powstawanie w XI–XIII w.

sieci klasztorów benedyktyńskich, cyster-skich, dominikańskich, franciszkańskich

i norbertańskich. Znamienne było utworze-nie na mocy postanowień ze Zjazdu Gnieźnień-

skiego metropolii w Gnieźnie i biskupstw w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu.

Świadectwem chrystianizacji państwa Polskiego są w dniu dzisiejszym nie tylko pozostałości architek-tury sakralnej, ale również nieliczne ślady wprowa-dzenia nowego obrządku pogrzebowego. Słowiańska forma ciałopalenia ustępowała z czasem miejsca po-chówkom szkieletowym. Pierwsze przykłady nowego rodzaju pochówków pochodzą ze środowiska ksią-żęcego, gdzie recepcja nowej religii postępowała bły-skawicznie. Pozostała część społeczeństwa oddalona od ośrodków władzy państwowej, stosowała tradycyj-ne sposoby grzebania zmarłych, przyjmując z opóź-nieniem prawdy chrześcijańskiej eschatologii.

Wśród znalezisk archeologicznych pochodzących z pierwszych trzech stuleci po przyjęciu chrztu przez Mieszka wyróżnić można przedmioty związane z wia-rą chrześcijańską. Wymienić można krzyżyki noszone na piersi, wytwarzane w pracowniach rodzimych, jak i  poza granicami państwa piastowskiego. Interesu-jącymi przedmiotami były składane krzyże do prze-chowywania relikwii, zwane enkolpionami. Najstar-sze przedmioty religijne odnajdywane są na terenach grodów oraz obszarach zamieszkiwanych ówcześnie przez elity. Wieki XII i XIII przyniosły, wraz z rozwo-jem chrześcijaństwa, upowszechnienie się tego typu przedmiotów, co potwierdzają badania archeologiczne przeprowadzane na terenach osad i cmentarzysk.

Rezultatem chrystianizacji był bez wątpienia roz-wój nauki i  szkolnictwa związanego z kształceniem przyszłych duchownych. Pojawiło się również wiele źródeł pisanych – roczników, kazań, traktatów, ksiąg liturgicznych niezbędnych do prowadzenia obrzę-dów religijnych, ksiąg potrzebnych do kształcenia du-chowieństwa, przepisów prawa kanonicznego, które w dniu dzisiejszym są skarbnicą wiedzy o ówczesnym świecie, o religii, kulturze jak również o umiejętno-ściach samych twórców. Rozwój pisma wiązał się rów-nież z potrzebą prowadzenia korespondencji dyplo-matycznej, zawieraniem traktatów oraz wystawianiem dokumentów. Wraz z rozwojem religii chrześcijańskiej powstawało coraz więcej pieśni religijnych związanych z  obrzędami liturgicznymi, czy też wychwalaniem Boga i świętych.

Równocześnie z chrześcijaństwem w Polsce poja-wili się pierwsi polscy święci – Wojciech i Stanisław, a po nich kolejni. Wraz z nimi zaczął kształtować się kult świętych i relikwii.

30. i  40. lata XI  w., to recesja i  kryzys kościoła chrześcijańskiego w  Polsce. Okres ten nie załamał jednak potęgi religii chrześcijańskiej, a kolejne wieki przyniosły dalszy jej rozwój, a także rozkwit związanej z nią kultury i nauki.

W dniu dzisiejszym, po ponad tysiącu latach moż-na zadawać sobie pytania co by było gdyby Mieszko, kierujący się zapewne pobudkami natury politycznej, chęcią zapewnienia państwu bezpieczeństwa ze stro-ny chrześcijańskich Niemiec, koniecznością rozwo-ju państwa oraz wzmocnienia władzy sprawowanej z  woli Bożej nie wstąpił do wspólnoty chrześcijań-skiej? Jak potoczyła by się historia naszego kraju? Jak wyglądało by życie każdego z nas? Oczywiście na wiele pytań nigdy nie znajdziemy odpowiedzi, ale z pewno-ścią gdyby nie rok 966, nie byłoby w słowniku języ-ka polskiego zwrotów „Szczęść Boże”, „Bóg zapłać”, „z Bogiem”, ale również tych „Jezus Maria”, „O Boże”. Nie było by Papieża Polaka, ani Światowych Dni Mło-dzieży w dawnej stolicy Polski. I nikt z nas nie mógłby w tym momencie trzymać w ręku Biuletynu Parafial-nego „Nie samym chlebem...”.

Dominika Mazur

Enkolpion, odlew brązowy, niello, XIII w.

Św. Stanisław ze Szczepanowa, obraz, XVI w., Kraków

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

11

ŚWIADKOWIE MIŁOSIERDZIABardzo za Nimi tęsknię. Za ich radością, za ciepłem

i wdzięcznością jaką wnosiły za każdym powrotem do domu. Egzotyczne i  ciemnoskóre a  takie bliskie jak dawno nie widziana rodzina. Przyjechały z Afryki – uczestniczki Światowych Dni Młodzieży. Zagościły w  naszym domu i  przyniosły do niego Boży pokój i  błogosławione szczęście, którego doświadczaliśmy nie rozumiejąc co takiego dzieje się w naszych sercach i umysłach. Dlaczego wspólne śniadanie i wieczorna kolacja otwiera serce na strumień dobra? Wyzwala szczerą chęć bycia dla kogoś; zmęczenie nie powoduje zniechęcenia, ale jeszcze bardziej wiąże niewidzialną nicią miłości. I dlaczego płaczemy, kiedy przychodzi czas rozstania? Wszak znaliśmy się tylko kilka dni, kilka godzin – odmierzyliśmy czas kilkoma wspólny-mi posiłkami przy radosnej rozmowie.

Jak opisać emocje, wrażenia i  pozostałe do dziś uczucia, których się nie spodziewaliśmy? Co się stało w naszych sumieniach od dnia, kiedy jako gospoda-rze domu zaprosiliśmy nieznajomych pielgrzymów, a  żegnaliśmy najbliższą sobie rodzinę? To przecież także my, jako krakowianie obawialiśmy się trudno-ści w życiu miasta, paraliżu komunikacji, braku pod-stawowych swobód, gwaru, problemów z  zaopatrze-niem, zamachów terrorystycznych i nieokiełznanego chaosu.

W  lipcowe, gorące lato 2016 roku otrzymaliśmy darmo cud i doświadczenie obecności Boga, którego przywieźli do Krakowa młodzi ludzie. I choć się tego nie spodziewaliśmy spadło na wielu z nas, zgnuśnia-łych i znużonych codziennością – szczęście i Boże sza-leństwo w śpiewie i tańcu tych, co przyjechali z końca świata chwalić Boga także tu w  Polsce, w  Krakowie. I chwalili Boga tańcem, śpiewem, gwarem, modlitwą i  skupieniem. A  my, chcąc nie chcąc, byliśmy tego świadkami. I widzieliśmy Bożych świadków, słyszeli-śmy przesłanie płynące do wszystkich od Ducha Świę-tego, który przemówił ustami Papieża. Czuliśmy Boże miłosierdzie, wspólnotę miłości i bliskość człowieka, który wyznaje tego samego Boga.

Czerpaliśmy siłę i  młodość. Otrzymaliśmy coś, czego nieobecni w tych dniach mieszkańcy miasta nie mieli szansy zakosztować. Siły i młodości ducha. I tej

wiary, co góry przenosi, i miłości co, nie lęka się złego, i nadziei, która pozwala zapomnieć o podziałach na lepszych i  gorszych Polaków, na prawdziwych i  nie-prawdziwych patriotów. Tylko miłość w czystej posta-ci unosiła się nad miastem pomimo zmiennej pogody i letnich burz. I ta miłość powinna pozostać w nas na długo. Na zimowe długie wieczory, na kolejne lata, na trudy życia. Powinna dać nam pewność, że doświad-czyliśmy tego, co nas czeka po tym życiu, że to właśnie czysta miłość z  tego życia przeniesie nas do miłości bezgranicznej w niebie.

Zdarzył się Cud! Na naszych oczach, w  naszym mieście. Widzieliśmy go jako młodych wolontariuszy, zapracowanych, zmęczonych, ale szczęśliwych i z ra-dością pomagających bezinteresownie innym mło-dym.

Widzieliśmy cud w oczach starszych – którzy po-mimo obaw – rozjaśniali swe oblicza na widok gwar-nych, roześmianych młodych; nie protestowali, nie obrażali się „na tę dzisiejszą młodzież”; widziałam wyciągnięte z kieszeni cukierki, którymi starsza Pani w autobusie częstowała ukraińską młodzież ze szczę-ściem na twarzy.

Widzieliśmy cud otwarcia się na drugiego człowie-ka  – gesty pozdrowienia, uśmiechanie się do siebie, bezinteresownej troski i szczerego oddania.

Tyle cudów wydarzyło się w ciągu kilku dni. Każ-dy, kto je przeżył i doświadczył, niech opowie o tym innym, niech będzie to nasza mała ewangelizacja i świadectwo obecności Boga dawane szczerze i dar-mo, jak i my darmo otrzymaliśmy łaskę uczestnictwa w tym święcie młodości i wiary.

Podziel się z  nami, drogi czytelniku swoimi do-świadczeniami i  emocjami, jakie przeżyłeś i  nadal przeżywasz w  związku ze Światowymi Dniami Mło-dzieży. Napisz do naszej redakcji. Może Twoje świa-dectwo jest komuś potrzebne. Łączy nas dobro i mi-łość a nade wszystko wiara w Jezusa; utrzymajmy tę wspólnotę  – może także poprzez spotkanie w  para-fialnej grupie tych, którzy noszą w  sobie pragnienie pozostania Bożym świadkiem miłosierdzia.

Wrzesień 2016 Małgorzata Palimąka

Z pamiêtnika domowe j gospodyni

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

12

Moje przeżycia ze Światowych Dni Młodzieży w Krakowie

Jeszcze nie tak dawno w naszej parafii przeżywaliśmy niecodzienne wy-darzenie, które na długi czas pozostanie w pamięci. Światowe Dni Mło-dzieży poruszyły miliony osób, odbiły namacalną pieczęć w każdym z serc. ŚDM były dla mnie przede wszystkim spotkaniem z Ojcem Świętym. To niezwykły czas, kiedy wspólnie z rodziną i znajomymi mogłam radować się z pobytu papieża w Krakowie. Moment, w którym miałam okazję ujrzeć go na żywo jest niewątpliwie chwilą i uczuciem niedającym się wyrazić nawet najbardziej wysublimowanymi słowami.

Czas ten, to również spotkanie z Bogiem, który przemawiał przez lu-dzi. Ludzi, którzy obdarowali mnie niezwykłą radością i życzliwością, którzy zapalili płomień miłości w królewskim sercu Polski, którzy zarazili innych swoją głęboką wiarą.

Jestem szczęśliwa, że mogłam służyć wiedzą i pomagać w mojej parafii przy organizacji i pobycie tak wyjątkowych i serdecznych pielgrzymów.

Kamila Budabp Zeferino Zeca Martins

bp José Nambi

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

13

abp Sérgio da Rocha

bp Vilson Basso

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

14

FELIKS NOWOWIEJSKI (1877–1946)ŚWIATOWEJ SŁAWY MUZYK

I TERCJARZ FRANCISZKAŃSKIW tym roku minęła 70. rocznica śmierci tego wiel-

kiego kompozytora. Dlatego też Sejm ogłosił rok 2016 jego rokiem: „Sejm ustanawia Feliksa Nowowiejskiego patronem 2016 r. w przekonaniu o szczególnym zna-czeniu dorobku tego wybitnego kompozytora, dy-rygenta, pedagoga, organisty wirtuoza, organiza-tora życia muzycznego... W  niepodległej Polsce brał czynny udział w tworzeniu i organizowaniu życia ar-tystycznego... Jego dorobek wywarł wpływ na kulturę muzyczną całego świata, a szczególnie Polski. Artysta zawsze stał po stronie polskości i polskiej kultury” – ogłosił polski parlament.

„Jakiś wariat! Gra na organach i pierze pięściami i  nogami po klawiszach, jeszcze całe organy rozbu-rzy!”  – z  taką przerażającą wieścią przybiegli do ks. proboszcza górale, kiedy zobaczyli F. Nowowiejskiego grającego w ich kościele na organach.

Muzyka ponosiła go. Uderzała mu w  głowę jak najszlachetniejsze czerwone wino i porwany inwencją twórczą podnosił wysoko dłonie i  tłukł palcami po klawiszach.

Gdy zapytano Artura Marię Świniarskiego, dla-czego malarz Henryk Smuczyński malując siedzibę poznańskiego Klubu Szyderców, pominął postać by-wającego tam F.  Nowowiejskiego, ten odpowiedział: „Henio malował ludzi, a nie anioły. Nowowiejski jest jakby czysty duch, jakby pomnik. Jego można posta-wić co najwyżej na ołtarzu, a nie pomiędzy nami wie-przami”.

Feliks Nowowiejski urodził się 7 lutego 1877 roku w  Wartemborku, dzisiejszym Barczewie (dawne Prusy). Dom Nowowiejskich zachowywał z  dziada pradziada polski charakter. Rodzice kompozytora ko-respondowali w okresie narzeczeństwa w języku pol-skim, w podobnym duchu wychowywali swoje dzieci. Dziadek miał pracownię krawiecką i  sklep tekstylny, szył polskie sztandary w  czasie powstania stycznio-wego. Matka Katarzyna śpiewała jedenaściorgu swoim dzieciom polskie pieśni. Ojciec Franciszek, także z za-wodu krawiec, kochał książki i pracował na rzecz pol-skiego Towarzystwa Czytelni Ludowych.

Mały Feliks chodził przez sześć lat do szkoły mu-zycznej w  Świętej Lipce. W  szkole nie wolno było mówić po polsku. Za to groziło usunięcie z placówki.

Jako 17-latek zaciągnął się do olsztyńskiego pułku grenadierów, by zarobić na utrzymanie rodziców i  rodzeństwa (ojciec zbankrutował na skutek nie-mieckich represji). Pracował więc w  orkiestrze woj-skowej. Dorabiał prywatnymi lekcjami i  koncertami u  miejscowych miłośników muzyki. Miał duże kło-poty z  punktualnością. Były sytuacje, gdy orkiestra rano już czekała na mustrze, gdy zaspany muzyk wy-biegał z domu z  jednym butem na nodze, a drugim w ręku.

Mając 21  lat (rok 1898) dostał od stowarzyszenia The British Musician w  Londynie nagrodę za mło-dzieńczą kompozycję Pod sztandarem pokoju, która jeszcze do dziś jest w repertuarze wielu wojskowych orkiestr na świecie. Dzięki tej nagrodzie mógł pod-jąć studia w  konserwatorium w  Berlinie oraz naukę muzyki kościelnej w Ratyzbonie (śpiew gregoriański), a  także na uniwersytecie w Berlinie, gdzie studiował muzykologię i estetykę.

W 1902 roku otrzymał nagrodę Prix de Rome za oratorium Powrót syna marnotrawnego. Dzięki niej mógł sobie pozwolić na odbycie ekskluzywnej podróży artystycznej po Europie. W 1903 roku w Rzymie stwo-rzył swoje najsłynniejsze dzieło, czyli oratorium Quo vadis, nawiązujące do powieści H. Sienkiewicza. Jego premiera odbyła się w  1907 roku w  Czechach. Dwa lata później oratorium to zrobiło furorę w Amsterda-mie, gdzie królowa Wilhemina założyła Nowowiej-skiemu na głowę pozłacany wieniec Nerona. Odtąd utwór grano w salonach koncertowych na całym świe-cie. W 1912 roku Quo vadis obejrzał prezydent USA i cała artystyczna śmietanka tego kraju. Do roku 1930 było ok. 200 wykonań tego dzieła na obu półkulach. Tylko w Prusach nie pozwolono na jego wykonanie.

W  1909 roku kompozytor przeniósł się do Kra-kowa, gdzie został dyrektorem artystycznym Towa-rzystwa Muzycznego. Pracował tam jako dyrygent, organista i pedagog. W Krakowie poznał swoją przy-szłą żonę Elżbietę, która była jego uczennicą. Ona zre-zygnowała z własnej kariery pianistycznej, by zająć się domem, wychowywaniem piątki dzieci i organizowa-niem pracy dość roztargnionego męża. Szczytem jego roztargnienia było spóźnienie na własny ślub, przez co popłakały się zarówno panna młoda, jak i jej matka.

W  Krakowie Nowowiejski skomponował muzykę do wiersza Marii Konopnickiej Rota. Pieśń ta miała stać się drugim hymnem Polski. Po raz pierwszy wy-konana została w Krakowie w 500. rocznicę bitwy pod Grunwaldem, w  czasie uroczystości odsłonięcia Po-mnika Grunwaldzkiego. Wzięły w nim udział wszyst-kie chóry Krakowa, którymi dyrygował sam kompo-zytor.

Wybuch I wojny światowej zastał Nowowiejskiego w  niemieckim Świnoujściu, gdzie ktoś doniósł na policję,  że jest Rosjaninem. Przesiedział dwie doby w areszcie, zanim ustalono, że jednak jest poddanym króla Prus. Jako takiego skierowano go do komisji po-borowej w  Berlinie. Tam doszło do niecodziennego dialogu kompozytora z lekarzem.

Nazwisko?  – Nowowiejski.  – Imię?  – Feliks. Zawód? – Kompozytor. Nastąpiła pauza. Lekarz przy-glądał się ciekawie. A co takiego pan skomponował? – Oratorium Quo vadis. Ależ panie – lekarz zniżył głos – Ja to śpiewam jako bas w chórze lipskim. Znów przerwał

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

15

przypatrując się muzykowi, którego twarz wyrażała niemą prośbę. – Tak, tak, pan jest poważnie chory. Ja to widzę... Zaczął fachowo obmacywać delikwenta. – Zwolniony na miesiąc z frontu... szeptem: inaczej w tej chwili nie mogłem, potem zrobimy prolongatę.

Po wojnie Nowowiejskiego jako światowej sławy kompozytora chętnie gościły różne kraje świata. Jed-nak on sam uznał, że jego miejsce jest w odrodzonej Polsce. Także żona namawiała go do podjęcia takiej decyzji.

Gdy w  roku 1920 organizowany był plebiscyt na Warmii i Mazurach, Nowowiejski z zaangażowaniem przystąpił do agitacji za polskością tego regionu. No-wowiejski walczył piórem kompozytorskim. Napisał hymn O Warmio moja miła i Marsyliankę Mazurów, Szumi jezior śpiew – Wre mazurska krew. Cóż to jed-nak znaczyło wobec 300 milionów marek, jakie wyło-żyli na ten cel Niemcy.

W  Polsce wybrał na swoje miasto Poznań. Dla uczczenia zwycięstwa powstania wielkopolskiego skomponował muzykę do Marsylianki Wielkopol‑skiej. W  Poznaniu cieszył się wielką popularnością. Poznańscy motorniczowie zatrzymywali tramwaje i gorąco zapraszali idącego piechotą kompozytora do środka. Nowowiejski bowiem z wielkim szacunkiem odnosił do zwykłych ludzi, w tym także muzycznych amatorów. Dyrygował pięciusetosobowym amator-skim chórem. Pisał utwory dla wojska, kolejarzy czy właśnie tramwajarzy. Kiedyś wojsko zapłaciło mu za jeden z utworów ziemniakami, kiedy indziej... wozem gnoju, który potrzebny mu był w ogrodzie.

Kiedy w 1927 roku powstała poznańska rozgłośnia Polskiego Radia, Nowowiejski od razu nawiązał z nią współpracę i miał stały czas antenowy w tygodniowej ramówce tej rozgłośni. W 1929 roku wielkim wydarze-niem w życiu Poznania i kompozytora była PeWuKa, czyli zorganizowana w dziesięciolecie niepodległości Powszechna Wystawa Krajowa. Nowowiejski dyrygo-wał w jej trakcie chórem złożonym z 20 tys. śpiewa-ków na specjalnie zbudowanym na tę okazję stadionie Sokoła. Chór śpiewał psalm Ojczyzna, czyli Jeruzalem; Jeśli cię zapomnę, Jeruzalem, ojczyzno moja, niech przyschnie język do podniebienia mego.

W  1935 roku Nowowiejski otrzymał Państwową Nagrodę Muzyczną Roku. Także w  tym roku papież Pius XI przyznał mu tytuł szambelana papieskiego za kompozycje religijne. Z kolei prezydent Rzeczypospo-litej Ignacy Mościcki odznaczył go orderem Polonia Restituta.

Ze sceny, gdy go oklaskiwano, zwykł mówić: „Nie dziękujcie mnie, tylko Bogu za talent, który od niego otrzymałem”.

Dużo czasu poświęcał dzieciom. „Jak nie umia-łem, mówił: To, to coś kuleje ten utwór, a potem, jak już umiałem, to się cieszył i chwalił mnie: Teraz jesteś fifok, fajny chłopak, bystry” – wspominał syn.

Kiedy Niemcy napadli na Polskę 1 września 1939 roku, Nowowiejscy postanowili nie czekać, aż na-jeźdźcy aresztują autora Roty. Uciekli do Krakowa, gdzie kompozytor posługiwał się fałszywymi papie-rami na nazwisko Warmiński. Mieszkania zmieniali kilka razy. Żyjąc tu z  rodziną w  warunkach skrajnej nędzy i  w  ciągłym strachu przed aresztowaniem,

Nowowiejski starał się koncentrować na twórczości. Te lata odbiły się mocno na jego zdrowiu.

Gdy Nowowiejscy wrócili po wojnie do Poznania, w  swoim domu zastali sowieckich żołnierzy, którzy kompletnie zdewastowali go i  ogołocili. W  salonie urządzili stajnię. Rodzinne pamiątki sprzedali za wódkę. Z  pierwszego piętra pijani skakali w  dół, do ogrodu dla rozrywki. W końcu Rosjanie opuścili dom. Nowowiejski był już bardzo chory, częściowo sparali-żowany. W dniu śmierci kompozytora do domu No-wowiejskich przyszedł pomodlić się za niego Prymas Polski August Hlond. „No tak, życie wypaliło się jak płomień świecy” – powiedział.

Pogrzeb kompozytora był wielką manifestacją. Centrum Poznania wyłączono z  ruchu kołowego. W  20-stopniowym mrozie szły tłumy. Na Starym Rynku, będącym jeszcze w  ruinie, tłum odśpiewał Rotę. Pogrzeb odbył się na cmentarzu przy kościele na Wzgórzu św. Wojciecha, zwanym Poznańską Skałką.

Feliks Nowowiejski był bardzo religijnym człowie-kiem. Wielu uważało, że żył jak święty. Jego krewnym był błogosławiony arcybiskup płocki Julian Nowo-wiejski, męczennik niemieckiego obozu koncentra-cyjnego w  Działdowie w  1941 roku. Pozostawił po sobie blisko 500 kompozycji muzycznych.

Wacław Michalczyk OFM

Oprac. na podstawie: P.  Lisiewicz, Tańczył na pięciolinii swego życia, „Nowe Państwo”, 7/2016, s. 40–45.

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

16

MIŁOSZ W KRAKOWIEAGNIESZKI KOSIŃSKIEJ TREN DLA POETY

W 2015 roku ukazała się Wydawnictwie Znak nie-zwykle cenna książka Agnieszki Kosińskiej pt. Miłosz w Krakowie. Autorka przedstawia w niej osiem lat ży-cia Noblisty, u którego była zatrudniona jako sekretar-ka. W zasadzie Kosińska wprowadza czytelnika także w  okres przed 16  sierpnia 1996  r., kiedy rozpoczęła pracę u Miłosza, a kończy swoiste kalendarium zapi-sem z 31 grudnia 2013 roku, a więc długo po śmierci poety, która nastąpiła 14 sierpnia 2004 roku. We wstę-pie zastanawia się autorka jak można zbliżyć się do człowieka i  jak go przybliżyć innym. Lata spędzone z CM (inicjałami imienia i nazwiska poety zaznacza o kim w danym momencie pisze), pozwalają jej na na-stępującą charakterystykę: „Bywał Miłosz jowialnym raptusem Cześnikiem i  surowym milczkiem Rejen-tem; mędrcem, którym targa święty gniew i chytrym mędrkiem; bywał świętoszkiem i rozpustnikiem, nie-miłosiernym skąpcem i niespodzianie, ku własnemu zdumieniu, szczodrobliwym mecenasem” (s. 9).

Systematyczna praca nad własną twórczością, ak-tywność publicystyczna, pisanie wstępów do książek

innych pisarzy, obecność w  mediach, systematyczna lektura książek i czasopism ukazujących się w Polsce i  za granicą, stanowiły dla CM codzienność, z którą się przyszło zmierzyć Kosińskiej. Uświadomiło to jej także, jak wyjątkowym tytanem pracy jest poeta, któ-ry przez 75  lat codziennie pisze, nie zauważając, że w  międzyczasie stał się starym człowiekiem. „Upra-wiał każdy gatunek literacki (każdy przekraczał), a także publicystykę, krytykę literacką i historię litera-tury. Jest jednym z najczęściej tłumaczonych (...) au-torów polskich. Sam również przekładał, mierząc się z całą tradycją literacką od Biblii i starożytnych poe-tów Dalekiego Wschodu, po Szekspira i współczesną literaturę piękną” (s. 30).

Do codziennych obowiązków sekretarki należało zapanować nad całością zdarzeń w jego życiu, porząd-kować i dokumentować na różnych nośnikach wszyst-ko co dotyczyło poety, jego pracy, kontaktów twór-czych, rodzinnych i towarzyskich, a nie było to zajęcie łatwe, tym bardziej, że czasami Kosińska wykonywała nadzwyczajne polecenia lub załatwiała trudne bieżą-ce sprawy, wymagające opuszczenia domu przy ul. Bogusławskiego 6. Mieszkanie to podarowało poecie miasto Kraków w  1993, przyznając Miłoszowi tytuł Honorowego Obywatela i  wyrażając radość, że wy-brał właśnie Kraków, przypominający mu atmosferą Wilno, na miejsce do życia w Polsce. Wiadomo też, że tak znamienita postać dodawała Krakowowi nie lada splendoru i  sprowadzała do miasta wybitnych ludzi kultury z całego świata.

Z  podziwem i  ze zdumieniem patrzymy na za-angażowanie i  wielką pracę Agnieszki Kosińskiej. Czas pracy miała wypełniony szczelnie obowiązka-mi, pracodawca skromnie opłacał jej pracę, za to był bardzo wymagający i  niekoniecznie wyrozumiały, kiedy sekretarka wspominała, że ma obowiązki do-mowe (w chwili podjęcia obowiązków u Miłosza, jej syn miał osiem lat), Miłosz nie do końca próbował to zrozumieć. Jednak dzięki rzetelności i  taktowi, pani Agnieszka w  książce-trenie o  Miłoszu, jak sama na-zwała tę książkę, nie zatraciła proporcji pokazania tego co najważniejsze, taktownie omijając trudne sprawy, zwłaszcza dotyczące zdrowia i  odchodzenia poety. Trudnym problemem były też relacje z rodziną poety, żoną Carol, synem Antonim, bratem Andrze-jem, chorym na schizofrenię młodszym synem Miło-sza – Peterem. Wiadomo, że choroba i śmierć w 2002 roku żony Carol (młodszej od poety o 33 lata), a tak-że śmierć brata, systematyczne listy od chorego syna, przygnębiały poetę, który miał także świadomość swoich ograniczeń  – pogarszający się wzrok, słuch, trudności w  poruszaniu się i  zbliżającego się kresu swojej drogi. Wszystko to tworzyło gęstą i trudną at-

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

17

CChhoorr OOmmnnii DDiiee ooggłłaasszzaa nnaabbóórr cchhóórrzzyyssttóóww

NNiiee mmaarrttww ssiięę oo nnuuttyy!!

NNaauucczzyymmyy CCiięę wwsszzyyssttkkiieeggoo!!

PPrrzzyyjjddźź ww nnaajjbblliiżżsszzyy wwttoorreekk

PPRRÓÓBBYY:: KKaażżddyy wwttoorreekk –– ggooddzz..2200::3300

SSAALLAA PPRRZZYY KKAANNCCEELLAARRIIII PPAARRAAFFIIAALLNNEEJJ

Tu

może być

Twoja reklama

tel. 12 637 55 96,

tel. kom. 0662 380 402

mosferę, w której także zanurzona była Kosińska. Wy-soką płaciła cenę za bycie blisko genialnego poety, za poznanie jego warsztatu twórczego, całej „artystycznej kuchni”. Można powiedzieć, że w pakiecie otrzymała współudział w  trudnych i  przygnębiających przeży-ciach CM. Pisze o tym tak: „Jestem bardzo zmęczona. Rzeczami wielkimi i małymi. Które są które” (s. 611).

W książce liczącej ponad 760 stron, Kosińska skupia się głównie na pracy poety, który codziennie dyktował jej wiersz lub jego poprawione fragmenty. W przypad-ku wątpliwości, dociekał sedna zagadnienia, poszuku-jąc odpowiedzi w różnych źródłach. Czytał, lub słuchał czytanych przez sekretarkę tekstów, przyjmował za-przyjaźnionych poetów, profesorów literatury, dzien-nikarzy. Sporą część czasu zajmowała korespondencja z osobami, instytucjami, wydawcami, którą prowadzi-ła autorka książki. Osobistą korespondencję zwłaszcza świąteczną, starał się Miłosz osobiście pisać.

Myślę, że Miłosza pod koniec życia zajmowały przynajmniej dwie sprawy  – tożsamość kulturalna i  wiara. Zapytany przez sekretarkę o  komentarz do wstępu do Traktatu teologicznego w sprawie tożsamo-ści, którą niektórzy Polacy widzą jako zbyt litewską, z  oburzeniem powiedział: „piszę po polsku i  moje dzieci mówią polsku” (s. 458). Na święta wielkanocne w 2004 roku napisał do Jana Pawła II, o tym, jak swo-imi drogami dążył do Boga. Otrzymał pokrzepiającą odpowiedź, że w  tych dążeniach, papież go wspiera i też dąży do Boga.

Po śmierci poety 14  sierpnia 2004 roku, rodzinie Miłosza, przy wsparciu krakowskich przyjaciół i nie-ocenionej Agnieszki Kosińskiej, udało się uzgodnić termin i  ceremoniał pochówku z  Kurią Krakow-ską, przeorem na Skałce i  prezydentem Krakowa na 26 sierpnia 2004 r. Zaś już po pogrzebie noblisty au-torka tej niezwykłej książki powie: „Świat po Miłoszu skarlał. Nie ma już z kim i o czym. Z CM byłam wła-ściwie sobą. A on? Kim był on?” (s. 630).

Zofia Rogowska

Maria Marzena Pąchalska

Modlitwa ArchaniołaSylwestrowi

Skąd ten zdradziecki cios gilotyny i krwi strumienie rozlane wokół? Skąd ten krzyk grozy, kikuty rąk sinych, ściętych bez winy i bez wyroku?

Nocą, gdy krawędź szpitalnego łoża była dla niego spadzista granią, gdy bój o jego życie rozgorzał, modlił się nad nim sam Archanioł.

„Panie, Ty możesz wszystko uczynić, ukaż majestat i łaskę Bożą – chciej temu chłopcu przywrócić ręce, które Ci pracą chwały przymnożą”.

Blada lekarka w bitwie o wszystko, zbrojna uśmiechem w drodze do zwycięstw, z siłą nadludzką, nierzeczywistą toczy dziś walkę o jego życie.

Przeżył! – I ciemną otchłań przeskoczył w nocy, gdy odszedł wieczności moment. Gdy śmierć zajrzała wprost w jego oczy, Pan ją zawrócił w przeciwną stronę.

Archanioł śpiewa: „O, dobry Panie, ten, który przeżył, wszystkim dowiedzie, że do Twych uszu ufne wołanie dotrze od ludzi w najcięższej biedzie.

Pozwól mu utkać z okruchów radości sprawnymi palcami krainę marzeń, do której będą biegły jego myśli wolne od echa złych zdarzeń”.

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

18

ŚW. MATKA TERESA Z KALKUTY

Przeżywamy Jubileusz Miłosierdzia, który przypo-mina nam, że wobec człowieka, naznaczonego grze-chem i słabością, Bóg objawia swoje miłosierne obli-cze. Jest zawsze gotowy przebaczyć człowiekowi jego przewiny, jeżeli ten nawraca się do Boga i prosi o wy-baczenie. Bóg pragnie także, aby ten wielki Jego przy-miot charakteryzował również tych wszystkich, któ-rzy wierzą w Jego Syna Jezusa Chrystusa. Na pewno taką uczennicą Chrystusa, godną, aby ją wspomnieć w okresie przeżywanego Roku Miłosierdzia jest św. Matka Teresa z Kalkuty, założycielka Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości. Jej kanonizacja odbyła się 4 września br. i była ważnym wydarzeniem w trwają-cym Roku Miłosierdzia.

Anjezë Gonxha Bojaxhiu (czyt. Agnieszka Ganż Bo-jadżiu) znana jako Matka Teresa z Kalkuty urodziła się 26 sierpnia 1910 r. w Skopje należącym wówczas do Serbii (obecnie stolica Macedonii), jako trzecie, naj-młodsze dziecko Albańczyków Kole (Mikołaj) i Drane Bojaxhiu.

Ojciec – potomek zamożnej rodziny z albańskiego miasta Prizren w Kosowie o tradycjach kupieckich, sam kupiec i przedsiębiorca budowlany, przeniósł się do Skopje. Podróżował w interesach po całej Europie. Zasiadał w radzie miejskiej, wspierał rozwój teatru, sztuk pięknych oraz miejscowy Kościół katolicki, an-gażował się politycznie na rzecz niepodległej Albanii. Był bardzo towarzyski, jego dom był zawsze pełen go-ści z różnych środowisk, od biskupa Skopje począw-szy po miejscowych biedaków. Żywo interesował się wychowaniem i kształceniem swoich dzieci. Niekiedy bywał surowy i miał wobec nich wysokie wymagania. Zmarł w 1919 r. w wieku 45 lat. Agnieszka miała wte-dy 9 lat.

Matka Drane miała bardzo tradycyjne poglądy na rolę kobiety w rodzinie. Szyła, haftowała i sprzeda-wała ubrania nie tylko po to, by zaspokoić material-ne potrzeby swojej rodziny, ale także uboższych od siebie. Bardzo wierząca, uczyła dzieci wiary i czynnej miłości, życia chrześcijańskiego popartego czynami miłosierdzia. Była kobietą o silnym charakterze. Po śmierci męża chociaż sama była w trudnej sytuacji, nadal troszczyła się o ubogich, których często zapra-szała do rodzinnego stołu.

Tak więc podwaliny przyszłego apostolatu Agniesz-ki kształtowały się pod wpływem pobożnej matki i jej przywiązania do wartości duchowych, jak życzliwość,

hojność, współczucie dla ubogich i słabych. Modli-twa stanowiła integralną część ich życia rodzinnego. Codziennie wieczorem zbierali się na wspólną modli-twę, a regularne odwiedzanie miejscowego kościoła było dla nich ogromnym duchowym oparciem.

Agnieszka była lubianym dzieckiem, o ujmują-cym poczuciu humoru. Uczyła się najpierw w szkole przyklasztornej, potem uczęszczała do szkoły pań-stwowej. Umiała grać na mandolinie i była ogólnie muzykalna – śpiewała z siostrą w chórze parafialnym przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Była świetną organizatorką i siłą napędową wszelkich ak-cji. Odkryła też w sobie dar przekazywania wiedzy innym. Kochała poezję i sama też pisała wiersze. My-ślała o karierze literackiej lub muzycznej. Była jednak dość chorowita i miała słabe płuca.

W wieku dwunastu lat pojawiła się u niej myśl poświęcenia się Bogu. W odkrywaniu drogi życiowej pomagał jej o. Jambrekowic – jezuita pracujący w pa-rafii w Skopje. Opowiadał parafianom o działalności misyjnej Towarzystwa Jezusowego wśród biedoty w archidiecezji kalkuckiej. To pomogło Agnieszce sprecyzować swe powołanie – chciała być misjonar-ką. Decyzja ta nie przyszła jej łatwo. Wiedziała, że wstępując do zakonu misyjnego, będzie musiała żyć z dala od rodziny, przyjaciół i ojczyzny.

W 1928 r. złożyła jednak prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia Sióstr Loretanek, którego dom ma-cierzysty znajdował się w Irlandii, a który zajmował się kształceniem personelu dla szkół elementarnych w Indiach.

Dnia 26 września 1928 r. udała się do Rathfarn-ham koło Dublina. Tam nauczyła się m.in. języka an-gielskiego, którym posługiwała się potem przez całe życie.

12 października 1928 r. rozpoczęła postulat, otrzy-mała habit i przybrała imię: Maria Teresa od Dzieciąt-ka Jezus – na cześć św. Teresy z Lisieux.

1 grudnia 1928 r. wsiadła na statek do Indii – wów-czas kolonii brytyjskiej – i 6 stycznia 1929 r. przybyła do Kalkuty. 23 maja 1929 r. rozpoczęła nowicjat, a 24 maja 1931 r. złożyła pierwsze śluby zakonne i zaczę-ła pracować jako nauczycielka geografii oraz historii w przyklasztornej szkole sióstr Loretanek w zamożnej dzielnicy Kalkuty. Uczyła też w szkole z internatem dla dziewcząt z biednych rodzin i sierot – tu zobaczyła wielką nędzę i głód. Dnia 24 maja 1937 r. złożyła śluby

ŚWIADKOWIE ŚWIĘTOŚCI 31

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

19

wieczyste. W czasie wojny została dyrektorką szkoły. W 1943 r. Indie ogarnął głód. Do bombardowanej Kalkuty wciąż napływali uchodźcy. Szkoły, także szko-ła sióstr, były wykorzystywane jako szpitale. Siostry zajmowały się coraz liczniejszymi rannymi i chorymi. W 1946 r. Hindusi walczyli o uwolnienie spod pano-wania brytyjskiego. Na ulicach Kalkuty trwały wal-ki. Siostra Teresa, mimo niebezpieczeństw, często opuszczała mury klasztoru, by zdobyć pożywienie dla uczniów i innych przebywających w szkole. Wkrótce zachorowała na gruźlicę. Nie była w stanie dalej pra-cować w szkole i dlatego została wysłana do miejsco-wości Darjeeling u podnóża Himalajów.

Kiedy 10 września 1946 r. jechała pociągiem do Dar-jeeling przeżyła coś, co nazwała potem powołaniem w powołaniu. Usłyszała wyraźnie wewnętrzny głos, by porzucić wszystko i naśladując Jezusa, zamieszkać na ulicach Kalkuty razem z nędzarzami, by im służyć. Jedy-ne, co mogła zrobić, to odpowiedzieć „tak”. Wiedziała, że jest to wola Boża i że musi ją wypełnić. Nie miała wątpliwości, że to było Jego działanie. W październiku 1946 r. wróciła do sióstr do Kalkuty, ale myśl o opusz-czeniu klasztoru nie dawała jej spokoju. Jednak arcybi-skup Kalkuty odmówił zgody na opuszczenie klasztoru, twierdząc, że jeśli to Boża sprawa, to przetrwa próbę czasu. Przeniesiono ją do Asansol, trzy godziny dro-gi od Kalkuty. Tam uczyła, przygotowywała dzieci do Pierwszej Komunii Świętej, opiekowała się ogrodem. Była tu około pięciu miesięcy, potem arcybiskup po-nownie przeniósł ją do Kalkuty.

W styczniu 1948 r. arcybiskup pozwolił jej ubiegać się o zgodę na opuszczenie zgromadzenia. W lutym tegoż roku przesłano prośbę do Rzymu, w lipcu dosta-ła pozwolenie na opuszczenie zgromadzenia na rok. Kupiła na bazarze trzy białe sari obrzeżone niebieski-mi paskami, uszyte z najtańszej tkaniny i 16 sierpnia 1948 r. zmieniła swój dotychczasowy habit na sari i cicho opuściła zakon. Udała się do Patny na kurs pie-lęgniarski, do sióstr misji medycznej pracujących przy szpitalu Świętej Rodziny. Po kilku tygodniach wróci-ła do Kalkuty. Pierwszym jej domem był mały pokoik przy domu św. Józefa, prowadzonym przez Małe Sio-stry Ubogie. Stąd wychodziła do slumsów w dzielni-cy Motijhil, w sąsiedztwie szkoły, w której pracowała przez 18 lat. Najpierw założyła tu szkołę dla biedoty, uczyła na podwórku dwudziestu jeden uczniów, pi-sząc patykiem po błocie. Myła te dzieci, odwiedzała chorych. Ludzie zaczęli jej pomagać, jak mogli, ale wciąż była sama. Był to trudny dla niej okres. Wyna-jęła tam dwie rudery – jedną na szkołę, drugą jako schronienie dla chorych i konających nędzarzy.

W marcu 1949 r. dołączyły do niej pierwsze współ-towarzyszki wywodzące się z dawnych uczennic. Mottem rodzącego się nowego zgromadzenia sta-ły się słowa zaczerpnięte z Ewangelii św. Mateusza: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Pierwszą regułę

napisała Matka Teresa w latach 1948–1949, a nowe zgromadzenie nazywane Zgromadzeniem Misjona-rek Miłości, którego celem była posługa ludziom na-juboższym, opuszczonym, chorym i umierającym, za-twierdził papież Pius XII w 1950 roku.

W 1953 r. siostry przeniosły się do nowego domu przy Lower Circular Road 54A, zwanego odtąd domem macierzystym. Również w 1953 r. odbyły się pierwsze śluby sióstr misjonarek w rzymskokatolickiej katedrze w Kalkucie. Również Matka Teresa złożyła wówczas śluby wieczyste jako Misjonarka Miłości.

Przez dziesięć lat siostry działały tylko w diecezji kalkuckiej. Od 1959 r. zaczęły działać w całych Indiach. W 1965 r. papież Paweł VI nadał im prawa papieskie, co umożliwiło działalność na całym świecie. Pierwsza placówka poza Indiami powstała w Wenezueli w lip-cu 1965 r. Siostry opiekowały się biednymi, przygo-towywały do Pierwszej Komunii i bierzmowania. W 1968 r., odpowiadając na prośbę papieża Pawła VI, założyły dom w Rzymie, w biednej dzielnicy imigran-tów z Sycylii i Sardynii. W tym samym roku założyły domy w Afryce (Tanzania) i Australii, a w 1970 r. – w Jerozolimie i Londynie.

W 1981 r. siostry otworzyły 8 nowych placówek w Indiach i 17 na innych kontynentach. W 1983 r.

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

20

Matka Teresa otrzymała z całego świata ponad sto próśb o otwarcie domów. W 1985 r. w Nowym Jorku otworzyła hospicjum „Dar Miłości” dla mężczyzn cho-rych na AIDS – trąd Zachodu. W krajach dobrobytu, w wielkich miastach Europy i Stanów Zjednoczonych odkryła kolejne obszary nędzy – ubóstwo duchowe, samotność, poczucie bycia niechcianym. Szczególne znaczenie miała dla niej służba podejmowana w kra-jach komunistycznych. Marzyła o otwarciu placówki w Chinach, przybyła tam w końcu 1985 r. W latach 1990–1991 powstało pięć nowych domów w ZSRR – dwa w Moskwie, jeden w Armenii, jeden w Gruzji. W 1990 r. założyła domy w Rumunii i Czechosłowa-cji. A w 1991 r. spełniło się jej marzenie – powstał dom w jej ojczystej Albanii, która była niegdyś naj-większym bastionem komunizmu w Europie i jej najbiedniejszym krajem. Również w 1991 r. założyła w Bengalu Zachodnim dom dla kobiet przebywają-cych w więzieniach za prostytucję, do której zostały zmuszone przemocą lub przekupstwem. Na początku zamieszkało tam 40 kobiet.

Wywierała ogromny wpływ na opinię społeczną i mobilizowała ludzi. Apelowała o pomoc do ludzi bogatych, spotykała się z nimi. Coraz więcej osób odwiedzało ją w Kalkucie – m.in. królowa Elżbieta II, książę Karol, księżna Anna, księżna Diana. W domu w Jerozolimie spotkał się z nią Jasir Arafat, który za-prosił misjonarki do Palestyny i oświadczył, że może w Betlejem i w Jerozolimie otworzyć domy dla umie-rających.

Za troskę o najuboższych, opuszczonych i najbar-dziej potrzebujących otrzymała w 1979 r. Pokojo-wą Nagrodę Nobla, a wcześniej Pokojową Nagrodę Jana XXIII.

Zaszczyty przyjmowała z głębokim poczuciem, że nie jest ich godna, podkreślając, że czyni to tylko w imieniu ubogich. Nie przypisywała sobie żadnych zasług, powtarzając: „Ja niczego nie robię. To Bóg czy-ni wszystko. To On posługuje się moim ubóstwem, aby ukazać swoje wielkie bogactwo; moim życiem, aby obdarzać (...) swoim Życiem i swoją wielką Miłością”.

Mówiła zawsze w sposób bardzo prosty, często się powtarzała, ale jej słowa płynęły z serca. Wszystkich, wielkich i małych, traktowała jednakowo, bo dla niej wszyscy byli równi wobec siebie jako dzieci Boga. Niezależnie od pozycji słuchaczy przemawiała zawsze tak samo. Mimo, że otaczał ją powszechny podziw, zdarzały się też kierowane pod jej adresem zdania krytyczne – raziła jej wierność tradycji, autorytetowi i nauczaniu Kościoła katolickiego, jej zdecydowany sprzeciw wobec aborcji. Bogaci krzywili się, gdy wska-zywała na duchowe ubóstwo Zachodu.

Z biegiem lat Matka Teresa była coraz słabsza. Cierpiała na malarię, która dawała się we znaki w okresach szczególnego napięcia. Nieraz przytra-fiały się jej urazy, co odbierała jako wynagradzającą łaskę Bożą i składała swój ból Bogu w ofierze. Na po-czątku lat osiemdziesiątych nastąpiło zwyrodnienie kręgów i stąd jej pochylone plecy. W 1974 r. przeby-ła lekki atak serca, a od 1981 r. funkcjonowała z roz-rusznikiem serca. Kilka razy trafiła do szpitala, ale nie chciała zmienić trybu życia, ograniczyć podróży. W 1991 r. przeszła zapalenie płuc i atak serca. Mówi-ła, że odpocznie w niebie, bo tu jest jeszcze wiele do zrobienia.

Ciągle rosła liczba chętnych do wstąpienia do Zgromadzenia – w 1989 r. zgromadzenie liczyło 3.068 sióstr po ślubach, 454 nowicjuszki i 140 kandydatek. Siostry miały ponad 400 domów w ponad 90 krajach. W 1990 r. z Misjonarkami Miłości współpracowało około 3.000.000 osób.

W 1990 r. Matka Teresa poprosiła, aby siostry zwolniły ją z funkcji przełożonej Misjonarek Miłości. Kapituła zwolniła ją z tej funkcji dopiero w 1997 r. ze względu na jej poważny stan zdrowia.

Zmarła 5 września 1997 r. Jej ciało wystawiono na widok publiczny w macierzystym domu Zgroma-dzenia w Kalkucie. 13 września ciało przewieziono ulicami na armatniej lawecie, którą wieziono ciała Mahatmy Gandhiego i innych bohaterów indyjskich. Oficjalna Msza żałobna odbyła się na krytym stadio-nie Netaji, uczestniczyło w niej wiele osobistości z ca-łego świata.

Matka Teresa pozostawiła po sobie ogromne dziedzictwo – blisko 4.000 sióstr, ponad 600 domów w 127 krajach, niezliczone rzesze współpracowników i wolontariuszy. Siostry wraz ze współpracownikami dokarmiają rocznie pół miliona rodzin, uczą 20.000 dzieci i opiekują się 90.000 trędowatych.

Błogosławioną ogłosił Ją Ojciec Święty Jan Paweł II w dniu 19 października 2003 r., a kanonizował papież Franciszek 4 września 2016 r..

Na podstawie wiadomości internetowych opracował

Stanisław Mazgaj ofm

Z NAUCZANIA OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA

Miłosierdzie w uczynkach

Lekceważenie ludzkiego cierpienia jest lekceważeniem Boga. Nie ma prawdziwej czci Boga, jeśli nie przekłada się ona na służbę bliźniemu. Nigdy nie zapominajmy: w obliczu cierpienia tak wielu ludzi wyczerpanych z gło-du, przemocy i niesprawiedliwości nie możemy pozostać jedynie widzami. W gestach i działaniach dobrego Samarytanina rozpoznajemy miłosierne działanie Boga w całej historii zbawienia. Jesteśmy wezwani, by pójść do dotkniętych cierpieniem i potrzebujących, by leczyć ich zranienia, które od-bierają chęć do życia. Spójrzmy na nasze rodziny, środowisko pracy, para-fie, a usłyszymy jeszcze raz słowa Pana: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

Audiencja ogólna, 27 kwietnia 2016

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

21

DOTYKAJĄC STOPAMI TYCH SAMYCH MIEJSC,

CO CHRYSTUS...(Wywiad z Komisarzem Ziemi Świętej w Polsce

o. Paschalisem Kwoczałą OFM)

Słowo «komisarz» brzmi trochę tajemniczo, chciałbym więc, aby na początku naszej rozmowy wyjaśnił Ojciec Czytelnikom, co ten termin właściwie oznacza, gdy mówimy o Ziemi Świętej?

Słowo „komisariat”, „komisarz” pochodzi od łacińskiego „committo”, które oznacza poru-czam, powierzam, zlecam. W naszym przypadku chodzi o instytucje (Komisariaty) względnie ludzi (Komisarzy), którym powierzono i zlecono troskę o Ziemię Świętą.

Krakowski Komisariat Ziemi Świętej, któ-ry – przypomnijmy – znajduje się przy ul. Reformackiej 4, zajmuje się nie tylko propa-gowaniem wiedzy o miejscach biblijnych i or-ganizacją pielgrzymek do Ojczyzny Chrystu-sa. Czego więc jeszcze możemy dowiedzieć się o Waszej działalności?

Polski Komisariat Ziemi Świętej z siedzibą w Krakowie działa od 14 lutego 1902 roku. Przed II wojną światową polski Komisariat wydawał pi-smo „Głos Ziemi Świętej”. W latach 1907, 1909 i 1914 zorganizował pielgrzymki ogólnonarodo-we do Ziemi Świętej liczące po 500 osób oraz dwie mniejsze w latach 1934 i 1935. Przy Komi-sariacie działało również Stowarzyszenie Armii Krzyża Świętego, które w 1924 roku liczyło 9.924 członków.

Od 1991 roku organizował coraz liczniejsze pielgrzymki do Ziemi Świętej, nawiązując w ten sposób do tradycji wielkich pielgrzymek o cha-rakterze narodowym z początku XX wieku.

W 1992 roku Komisariat oficjalnie zarejestro-wał się jako Fundacja, przez co uzyskał osobo-wość prawną. Powołał do istnienia polski oddział Międzynarodowego Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Świętej. W 1995 zainicjował wydawanie kwartalnika „Ziemia Święta” jako kontynuacji „Głosu Ziemi Świętej”.

Ważną dziedziną, którą zajmuje się Komisariat jest organizowanie w parafiach „Dni Ziemi Świętej”. Kazania, a także rozprowadzane materiały mają za zadanie przybliżyć miejsca święta oraz działalność franciszkańskiej Kustodii Ziemi Świętej.

Komisariat wydaje również książki o tematy-ce ziemskiej Ojczyzny Jezusa oraz dziełach so-cjalnych, edukacyjnych i charytatywnych, które franciszkanie prowadzą w Izraelu, Autonomii Pa-lestyńskiej, Libanie, Syrii, Egipcie, Jordanii, na Cyprze i Rodos.

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

22

Wiele osób marzy, aby osobiście zobaczyć Piątą Ewangelię, jak nazywamy Ziemię Świę-tą, natomiast zwleka z wyjazdem, gdyż oba-wia się o swoje bezpieczeństwo, czy jednak słusznie?

Czy jest bezpiecznie w Ziemi Świętej? To najczęściej zadawane pytanie na spotkaniach przedpielgrzymkowych oraz w biurze Komisa-riatu. Współcześnie nie ma takiego zakątka na ziemi, o którym moglibyśmy powiedzieć że w stu procentach jest bezpieczne. Wiadomo, że na Bli-skim Wschodzie dochodzi do konfliktów pomię-dzy Izraelczykami a Palestyńczykami. Jednakże te w żaden sposób nie dotykają pielgrzymów czy turystów. Obie strony „żyją” dzięki ludziom na-wiedzającym tę ziemię, dlatego każda ze stron konfliktu robi wszystko by nie przydarzyło się nie-szczęście obcokrajowcom. Osobiście kilka razy byłem tego świadkiem. Dlatego jako organizator i uczestnik pielgrzymek (przewodnik) zachęcam do odbycia pielgrzymki życia, czyli nawiedzenia „Piątej Ewangelii”.

W Wielki Piątek, podczas adoracji Krzyża, zbierane w całym Kościele ofiary są przezna-czane, zgodnie z wolą Stolicy Apostolskiej, na utrzymanie miejsc świętych na Bliskim Wschodzie. Co oprócz tego może każdy chrześcijanin uczynić dla Ziemi Świętej?

Przede wszystkim pragnę podziękować za składane ofiary w Wielki Piątek podczas adora-cji krzyża. Między innymi dzięki tym pieniądzom

franciszkanie mogą utrzymywać miejsca święte, a także prowadzić dzieła edukacyjne, charyta-tywne, socjalne na Bliskim Wschodzie.

Obok pomocy finansowej ważne jest również wsparcie duchowe w intencji o pokój w Ziemi Świętej, jak również franciszkańskich misjona-rzy, którzy z mandatu Stolicy Apostolskiej strze-gą i opiekują się miejscami ziemskiej Ojczyzny Jezusa.

Świat potrzebuje dziś bardzo czytelnych zna-ków od ludzi wierzących w Chrystusa, aby Kościół nie był tylko kojarzony z jakąś in-stytucją charytatywną, ale przede wszystkim jako miejsce osobistego poznania i spotka-nia żywego Boga. Jaką rolę ewangelizacyjną może spełnić w tej kwestii działalność Komi-sariatu Ziemi Świętej?

Jednym z najważniejszych zadań jakie zleco-no Komisariatom jest przybliżanie miejsc, które uświęcił swoją działalnością Pan Jezus. Najlep-szą formą ich poznania jest pielgrzymowanie do tych miejsc, by tam wsłuchać się w orędzie „nie-mych świadków” sprzed 2000 lat. Polski Komisa-riat organizując pielgrzymki zwraca szczególną uwagę nie na zaliczenie miejsc, ale przeżycie wydarzeń, które działy się podczas ziemskiej pielgrzymki Jezusa, a w których my niejako uczestniczymy będąc w Ziemi Świętej. Tak prze-żyta pielgrzymka sprawi, że często będziemy myślami i sercem powracać do tych miejsc, czyli pielgrzymka będzie wciąż trwała.

Czego życzyłby Ojciec naszym bronowickim parafianom i Czytelnikom „Nie samym chle-bem”?

Wszystkim Czytelnikom życzę, by przynaj-mniej raz w życiu odbyli pielgrzymkę do miejsc uświęconym życiem i działalnością Jezusa, Ma-ryi i Apostołów. To, według mnie, najlepsza „inwe-stycja” jaką osoba wierząca może poczynić. Naj-lepiej gdyby to była pielgrzymka zorganizowana i przeprowadzona przez franciszkanów, czyli opiekunów miejsc świętych na Bliskim Wscho-dzie. Zapraszam więc wszystkich chętnych do naszego Biura Komisariatu Ziemi Świętej.

Serdecznie dziękuję za rozmowę Eligiusz Dymowski OFM

Z NAUCZANIA OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA

Modlitwa wieczorna Papieża Franciszka

Wyznam wam coś osobistego. Wieczorem, zanim udam się do łóżka, odmawiam tę krótką modlitwę: „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić!” (Łk 5,12) i odmawiam pięć razy Ojcze nasz, każde za jedną z ran Jezusa, bo Jezus oczyścił nas swoimi ranami. Ja tak robię. Ale możecie także podob-nie czynić i wy u siebie w domu, i wypowiadać: „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”, myśląc o  ranach Jezusa i  odmawiać Ojcze nasz za każdą z nich. Ewangelia św. Marka podkreśla, że Jezus „zdjęty litością” wyciągnął rękę, dotknął trędowatego i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Gest Jezusa towarzyszy Jego słowom i czyni bardziej wyraźnym Jego nauczanie. Wbrew przepisom Prawa Mojżeszowego, Jezus wyciągnął rękę, a nawet go dotknął. Ileż razy spotykamy biedaka wychodzącego nam na spotkanie! Dajemy mu pieniądze, ale unikamy dotknięcia jego ręki, odrzucamy ją. I  zapominamy, że jest to Ciało Chrystusa! Jezus uczy nas, aby nie bać się dotykania ubogich i wykluczonych, bo On jest w nich obecny.

Audiencja ogólna, 22 czerwca 2016

www.franciszkanie-bronowice.pl Niesamymchlebem... wrzesień2016

23

Enrico Marinelli, Papież i Jego gene-rał. Nieznane ucieczki Jana Pawła II we wspomnieniach Jego „anioła stróża”, Kraków 2007, ss. 253, fot.

Historia potajemnych eskapad Papieża opowiadana przez szefa ko-mórki włoskiej policji przy Watyka-nie, czuwającego nad Jego podróża-mi.

Wiele nieznanych dotąd wyda-rzeń, wzbogaconych licznymi foto-grafiami z archiwum autora książki.

Lektura inspirująca! BMK

Lusia Ogińska, Księżniczki z Montc-lair, Warszawa 2016, ss. 173.

Poetka, malarka, kompozytorka, autorka wierszy dla dzieci, widowisk, audycji. Znana jako autorka Księgi roztoczańskich krasnali.

Książka dedykowana dzieciom osieroconym przez emigrujących za chlebem rodziców.

Autorka pisze: „Jest to bajka dla dorosłych, postacie baśniowe, tylko jeden krasnoludek Cichokichek jest prawdziwy”.

Koniecznie przeczytać – znajdziesz prawdziwe, niezakłamane życie i sytuacje międzyludzkie. BMK

Antoni Kajzerek, Złote myśli. 1345 rad, aforyzmów i drogowskazów dla każdego, t. III, Katowice 2005, s. 175.

Autor antologii pisze, że starał się wybrać krótkie sentencje pisarzy i myślicieli na przestrzeni wieków, czasem sobie przeciwstawne. Układ dziedzin alfabetyczny. Warto prze-czytać i przemyśleć. BMK

Joanna Wieliczka‑Szarkowa, Jaro‑sław Szarek, Jestem święty Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić!, Kraków 2016, ss. 190.

Opowieść o ks. Andrzeju Boboli zamęczonym przez Kozaków.

Andrzej Bobola to patron Polski w trudnych sprawach. Zapowiedział odzyskanie przez Polskę niepodległo-ści, a w 1920 roku miał swój udział w zwycięskiej Bitwie Warszawskiej.

Objawił się w miejscu swego na-rodzenia – Strachocinie, na plebanii przypominając swoje orędownictwo u Boga dla losów Polski. BMK

W A R T O P R Z E C Z Y T A ĆKsiążki zazwyczaj dostępne są w bibliotece przy ul. Ojcowskiej 27 (za sklepem)

Z NAUCZANIA OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA

Boże Miłosierdzie zawsze działa

W  Piśmie Świętym Miłosierdzie Boże jest obecne w  całej historii ludu Izraela. Pan towarzyszy ze swoim miłosierdziem drodze patriarchów, obdarza ich potomstwem – pomimo ich niepłodności, prowadzi ich drogami łaski i pojednania, jak to ukazuje historia Józefa i jego braci... Miłosierdzie nie może być obojętne na cierpienie uciśnionych, na wołanie tych, którzy są narażeni na przemoc, którzy są zniewoleni, skazani na śmierć. To bolesna rzeczywistość, która trapi każdą epokę  – także i  nasze czasy  – i  sprawia, że ludzie czują się często bezsilni, kuszeni, by ich serce było zatwardziałe i aby myśleć o czymś innym. Ale Bóg „nie jest obojętny”, nigdy nie odwraca się od ludzkiego cierpienia. Bóg Miłosierdzia odpowiada i  troszczy się o ubogich, tych, którzy wykrzykują swoją rozpacz. Bóg słu-cha i interweniuje, aby zbawić, pobudzając ludzi zdolnych do usłyszenia jęku cierpienia i działania na rzecz uciśnionych.

Audiencja ogólna, środa, 27 stycznia 2016

nr 89 Niesamymchlebem... Odpustparafialny

24

KALENDARZ DUSZPASTERSKIPAŹDZIERNIK–LISTOPAD 2016

1.10. Wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, dziewicy i doktora Kościoła. O godz. 1730 – rozpoczęcie nabożeństw różańcowych

3.10. Ostatni dzień nowenny przed uroczystością św. Franciszka z Asyżu. Po Mszy św. wieczornej – nabożeństwo „Transi-tus”

4.10. Uroczystość św. Ojca Franciszka, diakona i założyciela trzech zakonów. Odpust zupełny pod zwykłymi warunka-mi. W naszym kościele – śluby wieczyste braci

5.10. Wspomnienie św. Faustyny Kowalskiej, Apostołki Bożego Miłosierdzia i uczczenie Jej relikwii w naszym kościele

7.10. Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Różańcowej. Pierwszy Piątek Miesiąca – odwiedziny chorych w parafii

od godz. 830

13.10. Wspomnienie bł. Honorata Koźmińskiego, kapłana14.10. Dzień Edukacji. Modlitwy w intencji nauczycieli i wycho-

wawców15.10. Wspomnienie św. Teresy od Jezusa, dziewicy i doktora Ko-

ścioła16.10. Dzień Papieski. Okolicznościowa zbiórka na Dzieło Nowe-

go Tysiąclecia – żywy pomnik pontyfikatu Wielkiego Na-szego Rodaka Jana Pawła II

18.10. Święto św. Łukasza Ewangelisty – święto patronalne pra-cowników Służby Zdrowia

19.10. Święto św. Piotra z Alkantary – współpatrona Prowincji Za-konu Braci Mniejszych Matki Bożej Anielskiej w Polsce.

Rocznica męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki20.10. Uroczystość św. Jana Kantego, kapłana, głównego patrona

miasta Krakowa i archidiecezji, patrona uczonych i wykła-dowców

22.10. Wspomnienie św. Jana Pawła II, papieża i uczczenie Jego relikwii w naszym kościele

23.10. XXX niedziela zwykła – rozpoczęcie Tygodnia Misyjnego28.10. Święto św. Apostołów, Szymona i Judy Tadeusza30.10. Uroczystość rocznicy poświęcenia własnego kościoła. Zmiana czasu letniego na zimowy – przesunięcie wskazó-

wek zegara o 1 godzinę do tyłu (z 3 na 2)31.10. Zakończenie nabożeństw różańcowych01.11. Uroczystość Wszystkich Świętych godz. 1400 – procesja na cmentarzu (prosimy o liczny

udział) godz. 1430 – Msza św. za wszystkich zmarłych spoczywają-

cych na naszym cmentarzu Pasternik02.11. Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (Dzień Za-

duszny)

03.11. Wspomnienie Zmarłych Braci, Sióstr, Rodziców, Krewnych i Dobroczyńców Zakonu Serafickiego. Do 8 listopada za nawiedzenie cmentarza można zyskać odpust zupełny za zmarłych

04.11. Wspomnienie św. Karola Boromeusza, biskupa. Pierwszy Piątek Miesiąca – odwiedziny chorych w parafii

od godz. 830

08.11. Wspomnienie bł. Jana Dunsa Szkota, kapłana. Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. W ten

sposób „Pomoc Kościołowi w Potrzebie” chce uwrażliwić nas na problem wolności religijnej, jako jednego z podsta-wowych praw człowieka

09.11. Święto rocznicy poświęcenia Bazyliki Laterańskiej10.11. Wspomnienie św. Leona Wielkiego, papieża i doktora Ko-

ścioła11.11. Wspomnienie św. Marcina z Tours, biskupa. W tym dniu przypada 98. rocznica odzyskania przez Polskę

Niepodległości – Modlitwy za Ojczyznę12.11. Wspomnienie św. Jozafata, biskupa i męczennika13.11. XXXIII niedziela zwykła – Wspomnienie Świętych Benedyk-

ta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna – pierwszych męczen-ników Polski.

Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym17.11. Święto św. Elżbiety Węgierskiej, zakonnicy, patronki Fran-

ciszkańskiego Zakonu Świeckich – odpust zupełny dla członków FZŚ

18.11. Wspomnienie bł. Karoliny Kózkówny, dziewicy i męczenni-cy, patronki Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży

19.11. Wspomnienie bł. Salomei, zakonnicy20.11. Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata. Święto patronalne Akcji Katolickiej oraz Katolickiego Sto-

warzyszenia Młodzieży. Odpust zupełny za ponowienie Aktu Oddania Sercu Bożemu

21.11. Wspomnienie Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny22.11. Wspomnienie św. Cecylii, dziewicy i męczennicy26.11. Wspomnienie św. Leonarda z Porto Maurizio, kapłana. Koniec roku liturgicznego 2015/201627.11. Pierwsza Niedziela Adwentu. Pierwszy Dzień Nowenny przed uroczystością Niepokala-

nego Poczęcia NMP. Godz. 1730 – Godzinki o Niepokala-nym Poczęciu NMP.

We wszystkie dni do Wigilii Bożego Narodzenia, z wyjąt-kiem niedziel i uroczystości, odprawiana jest w naszym ko-ściele o godz. 1800, Msza św. o Matce Bożej, zwana roratnią

29.11. Święto Wszystkich Świętych Zakonu Serafickiego30.11. Święto św. Andrzeja, Apostoła

Z GABLOTY PARAFIALNEJPORZĄDEK NABOŻEŃSTW W KOŚCIELE:

Msze święte w niedziele: 7.00, 9.00 (dla młodzieży), 10.30 (dla dzieci),12.00 (suma), 18.00. Msze święte w dni powszednie: 7.00, 18.00W uroczystości i święta nieobowiązkowe dodatkowa Msza święta o godz. 9.00. Nabożeństwa okresowe: 17.30

Spowiedź podczas każdej Mszy świętej. Odwiedziny chorych – I piątek miesiąca od godz. 8.30Kancelaria parafialna czynna w poniedziałki, środy i piątki w godzinach 18.00–19.30

tel. 12 637 55 96, tel. kom. 0662 380 402, e-mail: [email protected], http: //www.franciszkanie-bronowice.pl/Konto parafii: Krakowski Bank Spółdzielczy, nr 73 8591 0007 1040 0598 1098 0001

Redakcja biuletynu: o. Eligiusz Dymowski (red. nacz.), o. Stanisław Mazgaj, o. Wacław Michalczyk, Barbara Mikuszewska-Kamińska, Małgorzata Palimąka, Agnieszka Konik-Korn, Marcin Konik-Korn, Zofia Rogowska, Marcin Herzog (red. techn.)

Adres do korespondencji: Klasztor OO. Franciszkanów, ul. Ojcowska 1, 31-344 Kraków, tel. 12 637 55 96, 12 626 46 40Wszystkich sympatyków i chętnych do współpracy przy redagowaniu niniejszego biuletynu zachęcamy do nadsyłania propozycji

i ewentualnych materiałów do druku oraz prosimy o kontakt pod adresem mailowym: [email protected]