20

NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Numer styczniowy

Citation preview

Page 1: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010
Page 2: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

fot. Jakub Knoll

sp

is

r

ze

cz

y

sprostowanie

ws

p

lu

dz

ie

adres redakcji: ul. Kamienna 59, Wrocław, bud. B/F pok. 8/9, tel./fax: (071) 36 80 648 (gdy nas nie ma - zostaw wiadomość!). adres do korespondencji: NGS „B.e.s.t.” Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, ul. Komandorska 118/120, 53-345 Wrocław. internet: [email protected] (już działa!), http://best.ue.wroc.pl

redaktor naczelny: Paweł Maleńczak ([email protected]) | Zastępca Red. NacZ.: Dominika Majcher ([email protected]) | redaktorzy: Jarosław Adam, Michał Brzeźniak, Szymon Gorączka, Aleksandra Greźlikowska, Bartosz Jakubowski, Katarzyna Jeznach, Jakub Knoll, Magdalena Kotowska, Anna Mrózek, Zbigniew Ostrowski, Marta Rewera, Piotr Semeniuk, Grzegorz Święch, Dariusz Wierzbowicz | korekta: Magdalena Pleskacewicz | Foto: Jakub Knoll, Alicja Koryś, Julia Zborowska, Magdalena Ziaja | rysunki: Tomasz Cieszyński, Milena Górska, Zbigniew Ostrowski, Magdalena Pleskacewicz | GraFika: Jakub Knoll | skład dtp: Jakub Knoll, Grzegorz Święch | Okładka: Magdalena Ziaja | współpRaca: Krzysztof Kercz, Aleksandra Kler, Anna Pichurska

Redakcja zastrzega sobie prawo wyboru, dokonywania skrótów i poprawek stylistycznych w dostarczanych materiałach.Opinie zawarte w artykułach i korespondencjach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.

Drodzy Czytelnicy,

oddajemy w Wasze ręce styczniowe wydanie B.e.s.t.’a. Staraliśmy się poruszyć parę istotnych dla studentów UE tematów. Wraz z początkiem roku pracę rozpoczął nowo wybrany Samorząd, ku końcowi zmierzać będzie proces boloński, a także powołana zostanie nowa Rada Polityki Pieniężnej. W ramach promocji aktywnego życia studenckiego zachęca-my do podróżowania na różne sposoby, czemu poświęcony będzie cykl artykułów oraz uczestniczenia w programach wymiany studenckiej – ko-respondencja z Erasmusa w Niemczech. Ponadto stała rubryka językowa, wywiad z Kabaretem Skeczów Męczących, opowiadanie i trochę kultury. Mamy nadzieję, że choć na chwilę pozwolimy się Wam oderwać od zbli-żającej się już wielkimi krokami sesji.

Miłej lektury!Paweł Maleńczak

W grudniowym wydaniu B.E.S.T. w artykule pt. „Było święto… czyli co i kogo łączy z UE” poja-wiła się nieprawdziwa informacja. Laureatem Kryształowego Alumnusa, obok Renaty Mauer-Ró-żańskiej i Leszka Czarneckiego, został prof. dr hab. Ber Haus, a nie Michał Jaros. Za pomyłkę przepraszamy.

Sesja? No problem!................................................................................................................1Czytasz spis treści................................................................................................................2Głosy zUE: Przywitanie nowego przewodniczącego RUSS, Witolda Abramowicza.......................3Głosy zUE: Po wyborach do RUSS | I po Rankingu Najlepsi z Najlepszych 2009............................4Głosy zUE: 4 edycja konkursu Let Your Talents Grow................................................................4Głosy zUE: Artes liberales!..................................................................................................5-6Głosy zUE: Traktat Lizboński....................................................................................................6KsiążKi stUdia EMKa: „Planeta Google”, „Odpowiedzialność biznesu”...........................................7EKonoMia: Czy nowa RPP przybliży Polskę do Euro?.................................................................8Ucz się języKów: Reflexiones familiares / Family reflections.........................................................9trochę KUltUry?! | wywiad: Kabaret Skaczów Męczących.......................................................10-11zapisKi z podróży | niEMcy: “Because the most important in Erasmus is…”.......................................12opowiadaniE: Dzikie serce Averlandu, cz. 7..................................................................................13wolontariat, GłUpczE! Au pair – na równych prawach!..........................................................14-15trochę KUltUry?! | MUzyKa: KaCeZet & Dreadsquad „Stara szkoła”.........................................16trochę KUltUry?! | MUzyKa: PabloPavo & Ludziki „Telehon”.....................................................17trochę KUltUry?! | litEratUra: Nick Stone „Pan Klarnet”.............................................................18trzyMaj pozioM! Przygody Wieni Pietrowycza, wiersz Anny M., Myśl Pozłacana, Zbychowiec mazia......19Teatr Muzyczny Capitol na styczeń.....................................................................................20

Page 3: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

3NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl |

Drogie Koleżanki, drodzy Koledzy,

jest mi niezmiernie miło powitać Was w 2010 roku, jako nowy Przewodniczący RUSS. Wraz z mijającymi latami nastę-pują zmiany. Naturalny bieg czasu jest nie do zatrzymania, ale ważne jest, aby były to zmiany na lepsze. Mój poprzed-nik – Bartek Postek postawił poprzeczkę bardzo wysoko, ale mam ogromna nadzieję, że przy Waszej pomocy uda nam się tę poprzeczkę przeskoczyć.

Pomimo, że przed nami ogrom pracy, wiele projektów do zrealizowania, wiele celów do osiągnięcia, jestem z tego bar-dzo zadowolony, gdyż świadczy to o rozwoju organizacyj-nym naszych studentów i możliwościach, jakie daje nam na-sza Uczelnia. Mam nadzieję, że będziecie chętnie korzystać nie tylko z atrakcji, jakie dla Was przygotujemy, ale również rozwijając swoje umiejętności, weźmiecie udział w ich zor-ganizowaniu. Dajemy Wam taką możliwość poprzez działal-ność w ramach Biura Inicjatyw Studenckich, bądź jednego z Działów, którymi zajmuje się RUSS: Aktywność Studencka, Projekty, Dydaktyka, Promocja i Sponsoring, Administracja, Kontakty Zewnętrzne czy też Finanse. Dzięki Waszym głosom podczas grudniowych wyborów, mam za-szczyt pracować z ludźmi, którzy nie tylko są świetnymi organizatorami, ale przede wszystkim niesamowitymi ludźmi, pracowitymi, otwartymi na nowe projekty, czer-piącymi satysfakcję z tego, co robią, dlatego zapraszam również Was do współpracy i wykorzystania szans rozwoju nie tylko naukowego, ale również organizacyjnego, zarządczego bądź marketingowego w praktyce!

Konkretnymi aspektami, którymi mamy zamiar się zająć, jest wzrost znaczenia naszej Uczelni na arenie ogólnokrajowej, stworzenie w Simplexie studenckiego cen-trum kulturalnego, zacieśnienie współpracy z Władzami Uczelni oraz dydaktykami, rozwój wszystkich projektów skierowanych do studentów naszej Uczelni (BIS, Eko-nomalia, Rajd Ekonomisty, Integrator), wzrost znaczenia głosu studentów – poprzez koordynację działań Senatu i Rad Wydziałów, propagowanie kultury, sportu oraz tu-rystyki, „rozkręcenie” imprez z cyklu UE Party oraz wzmocnienie pozycji Rzecznika Praw Studenta.

Obiecuję Wam, że dołożę wszelkich starań, aby studenci Uniwersytetu Ekono-micznego we Wrocławiu byli dumni ze swojej Uczelni, a po jej ukończeniu byli bar-dzo konkurencyjni na rynku pracy, nie tylko ze względu na wiedzę teoretyczną, jaką posiedli, ale przede wszystkim umiejętności praktyczne, które mogli rozwijać działając w prężnie funkcjonujących organizacjach studenckich.

W nowym roku życzę Wam sukcesów naukowych, ciągłego zapału do zdobywania wiedzy oraz rozwijania wszystkich innych pasji. Sukcesów w sferze prywatnej, osią-gania najbardziej odległych celów, a przede wszystkim, aby rok 2010 był kolejnym rokiem przyczyniającym się do tego, że będziecie coraz bardziej wartościowymi ludźmi.

Zawsze do Waszej dyspozycji,

Witold AbramowiczPrzewodniczący RUSS

Page 4: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

| NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl4

Głosy zUE

W poniedziałek 30 listopada 2009 roku po raz czternasty uhonorowano najlepszych studentów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Wręczenie nagród miało miejsce podczas gali „Ranking – Najlepsi z Najlepszych”, zorganizowanej przez Sto-warzyszenie Studenckie WIGGOR.

W grudniu wybieraliśmy nową Radę Uczelnianą Samorządu Studentów. Nowi członkowie

przez kolejne dwa lata będą reprezentować studentów, walczyć o nasze interesy i rozwiązywać problemy. Nie zachwyciła frekwencja. Jedynie ok. 10% spośród nas oddało ważny głos. Szkoda, że wciąż nie uważamy demokracji za przywilej i nie jesteśmy świadomi, że nasz głos wpływa na to, kto i w jaki sposób będzie nas reprezentował na forum akademickim. Największą aktywnością wykazali się stu-

Uroczystość uświetnił swą obecnością chór Uniwersytetu Eko-nomicznego we Wrocławiu - Ars

Cantandi. Wśród gości znaleźli się przede wszystkim wyróżnieni studenci, przed-stawiciele władz uczelni, jak również rep-rezentanci renomowanych przedsiębiorstw. Swoją obecnością zaszczyciła nas przed-stawicielka Biura Poselskiego Pani Lidii Geringer de Oedenberg, fundatora wyciec-zki do Parlamentu Europejskiego.

Uroczystość rozpoczęło przemówienie JM Rektora Bogusława Fiedora, który podkreślił wagę zdobywanej wiedzy w przyszłości każdego człowieka. Następnie 150 studentów z najwyższymi wynikami w

denci NE, gdyż ok. 50% oddanych głosów należało do nich. Ok. 43% głosujących to studenci ZIF, a tylko ok. 7% IE.

Do RUSS wybrani zostali: Grzegorz Rogoziński, Jacek Fabianowicz, Szy-mon Sanocki, Jaśmina Fiurst (dwuletnia kadencja), Ryszard Mika, Piotr Kiriazow, Paweł Wierzbicki, Karolina Teper, Agata Banyś (dwuletnia kadencja), Aleksandra Dąbek, Klaudia Bąk, Paulina Markowska. Nowym przewodniczącym samorządu został Witold Abramowicz (patrz też st-rona 3).

nauce otrzymało dyplomy z rąk władz uc-zelni, zaś prezes Wiggoru - Maciej Cajbel przekazał nagrody rzeczowe ufundowane przez sponsorów (m.in. kalendarz przy-gotowany specjalnie z okazji Rankingu).

Podczas uroczystości rozstrzygnięto Konkurs Internetowy BCG. Zwycięzcą został Marek Sobolewski, który otrzymał główną nagrodę w postaci iPoda. Na zakończenie mieliśmy okazję obejrzeć prezentację Stowarzyszenia Studenckiego WIGGOR oraz wysłuchać przemówienia Koordynatora Głównego projektu, Marii Kality. Zwieńczeniem gali był wspaniały koncert zespołu BlueBerry Band, który zachwycił zgromadzoną publiczność.

po wyborach do russ

I pO RaNkINgu NajlepsI Z NajlepsZych 2009...

Do istotnych elementów uroczystości należały prezentacje współtworzących projekt firm. Laureaci mieli możliwość za-poznania się z organizacją pracy oraz ofertą rekrutacyjną przedsiębiorstw. Wśród gości znaleźli się: The Boston Consulting Group, Ernst & Young, Google oraz Pricewater-houseCoopers.

Zwieńczeniem święta najlepszych studentów był bankiet, na którym za-interesowani mieli okazję spotkać się z przedstawicielami firm i organizatorami Rankingu. Uzdolnieni, młodzi ekonomiści mogli się przekonać, jak niewiele dzieli ich od udanego startu w karierę.

Szum wokół Traktatu Lizbońskiego trwa w mediach od dłuższego czasu. Ze wszyst-kich stron jesteśmy bombardowali informacjami dotyczącymi jego skutków. Traktat wszedł w życie 01.12.2009 r. Czy wiemy, co to dla nas oznacza?

Traktat Lizboński zmieni podejście do Europy, nie będzie ona traktow-ana jako Europa państw, ale jako

Europa jednego europejskiego państwa, co pociąga za sobą szereg skutków. A konkretnie?

Kompetencje państw członkowskich zostaną w znacznej mierze ograniczone. Europa, jako swego rodzaju państwo, będzie posiadała wewnętrzny system prawny. Ponadto traktat Lizboński pozwa-la UE na interwencję w politykę państw członkowskich w takich dziedzinach jak na przykład ochrona i poprawa zdrowia ludzk-

iego, przemysł, kultura, turystyka, edukacja, szkolnictwo wyższe, młodzież, sport, obro-na cywilna. Ingerencja UE dotyczy również stanowienia podatków.

Jeśli chodzi o ściśle ekonomiczne skutki Traktatu Lizbońskiego, to wprowadził on zmiany w zasadach przyjmowania nowych członków do strefy euro. Proces ten został znacznie wydłużony. Wedle traktatu nastąpiło także umocnienie pozycji tzw. Eu-rogrupy, w skład której wchodzą członkowie strefy euro. Ponadto została zwiększona au-tonomia i rola strefy euro w kształtowaniu polityki gospodarczej. Traktat Lizboński

tRaktat lIZbOńskI - cO pOwINIeN O NIm wIedZIeć pRZysZły ekONOmIsta

rozszerzył także katalog obszarów polityki gospodarczej, w których państwa niebędące członkami strefy euro mają zawieszone prawo głosu. Wprowadzona została również zmiana w trybie wyborów do zarządu EBC. Członkowie zarządu mianowani będą nie za wspólnym porozumieniem rządów, lecz przez Radę Europejską większością kwalifikowaną.

Jeśli kogoś zainteresował temat, zapras-zam do odwiedzenia strony internetowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie można znaleźć pełną treść Traktatu.

Page 5: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

5NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl |

Głosy zUE

Nigdy nie zapomnę lekcji historii, w czasie której dyskutowaliśmy na temat problemów badawczych poruszanych przez żaków XV wiecznego Uniwersy-tetu Jagiellońskiego. Wśród trivium i quadrivium królowało jedno z epoko-wych pytań - ile diabłów zmieści się na główce szpilki...?

artes liberales!

Na temat procesu bolońskiego na-pisano już wiele. Przeciwnicy i zwolennicy podnosili rzucane

sobie wzajemnie rękawice, aż w końcu dopadł nas rok 2010 – zapisana w po-rozumieniu ostateczna data utworzenia EuropEan HigHEr Education arEa. Pora więc z perspektywy żaka ocenić, jak wygląda studiowanie a’la bolognese.

Z całą pewnością żaden system nie jest doskonały, a już z pewnością taki, który pozwala na zbyt dużą samo-dzielność nie będąc wcale pewnym, że mamy do czy-nienia z osobnikami „Y” McGregora.

Czasami wydaje się być słuszną teza, że uniwersy-tety to fabryki magistrów, z nowymi, lśniącymi normami europej-skimi. Jaki jest bowiem bilans zmia-ny studiów pięcioletnich na system „3 + 2”? Czy aby nie okazało się, że jakość zostaje spychana na coraz dal-szy margines? Cóż z tego, że po trzech latach można się pochwalić dyplomem uczelni wyższej, jeśli nie posiadamy na-wet zdawkowej wiedzy teoretycznej na temat wybranego zagadnienia? Bądź co bądź, licencjat to tytuł naukowy...

Nurtujące zdaje się być pytanie, ilu licencjatów zdecyduje się na kontynu-owanie wybranego kierunku studiów? Ankiety pokazują, że znakomita więk-szość nie zamierza korzystać z szansy, jaką daje system boloński i podejmie studia II stopnia na obecnym fakultecie. Aby jednak dostosować program stu-

diów do nowej formuły należało ogra-niczyć godziny zajęć do kuriozalnego minimum. Spowodowało to kompresję

wiedzy przekazywanej na wykładzie oraz bardzo utrudniło poznanie i zrozu-mienie zagadnienia.

Kolejnym, niedającym spokoju pro-blemem, jest wymiar języków obcych. Skoro założeniem EHEA jest stworze-nie jednej europejskiej, akademickiej rodziny, która w dodatku ma być mobil-

na i uczestniczyć w wymianach między-narodowych, to w jaki sposób student ma opanować języki obce na wysokim poziomie przy planowanych 120 go-dzinach zajęć? Czy młody ekonomista może sobie pozwolić na nieumiejętność komunikacji w globalnej wiosce? Może byłoby o wiele bardziej wartościowe postawienie na naukę języków niż quasi nowoczesnego „zarządzania pietrusz-ką”. Wszak język obcy to chyba jedna z niewielu praktycznych umiejętności, jakie można wynieść ze studiów...

Wreszcie obiecywano poprawę jakości kształcenia poprzez wzmo-żone kontrole, systemy akredytacji i certyfikacji. Owszem, komisja akre-dytacyjna odwiedziła ostatnio nasz Uniwersytet i wypadliśmy co najmniej

bardzo dobrze. Pytanie, jak się prze-kłada to na rzeczywistość? Z całą pew-nością od czasu zamknięcia stadionu

XX-lecia zwiększyła się liczba chętnych do zdobycia dyplomu uczelni wyższej w sposób legalny, ale jednak więk-szość z nas jest tu po to, aby rozwi-jać swoje zdolności i pasje. Zajęcia z praktykami zarządzania, informaty-ki czy finansów, którzy mają przede wszystkim ogromne doświadczenie

w danej dziedzinie długo pozostanie je-dynie pobożnym życzeniem. Jak bardzo chciałoby się, aby zajęcia były dyna-micznymi case study, a nie tylko teo-retycznym omówieniem zagadnienia, które nie zawsze można odnieść do rez-czywistośc.

Plusy? No tak, przecież są i takie. Zawsze może się okazać po trzech la-tach studiowania, że nasz wybór nie był trafny. Wtedy aplikujemy na kierunek równoległy, bądź całkowicie zmieniamy uczelnię. Należy pamiętać jednak, że uniwersytety często rezerwują miejsca na studiach magisterskich dla absolwen-tów licencjatu, zatem w praktyce tylko Ci najlepsi mają szansę na zmianę kie-runku.

Z kolei „plusem dodatnim” jest zdecydowa-nie większa moż l iwość u c z e s t n i -czenia w wymianach m i ę d z y -n a r o d o -

wych, zarówno dla studentów, jak i wykładowców. Programy typu Erasmus czy Sokrates to strzał

Czasami wydaje się być słuszną teza, że uniwersytety to fabryki magistrów,

z nowymi, lśniącymi normami europejskimi. Cóż z tego, że po trzech latach można się pochwalić dyplomem uczelni wyższej,

jeśli nie posiadamy nawet zdawkowEj wiEdzy praktycznEj na tEmat

wybranEgo zagadniEnia?

pawEł MalEńczaK

studiowanie to z całą pewnością najpiękniejszy okres życia. Każdy dzień to nowe doświadczenia, otwieranie się na nieznane horyzonty, praca nad charakterem i ciągłe samodoskonalenie.

Page 6: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

| NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl6

w dziesiątkę. To nieoceniona moż-liwość poznania kultury studio-wania w innych krajach, zdoby-cia bezcennego doświadczenia i poznania niesamowitych ludzi. Jednocześnie to chyba najlepsza metoda na uratowanie kontaktu z językiem obcym. Należy jednak podkreślić, że Erasmus to program zainicjowany już w roku 1987, kie-dy o procesie bolońskim nikomu się jeszcze nie śniło...

Promocja kształcenia przez całe ży-cie – to ostatni z postulatów procesu. I tu trzeba zgodnie przyznać, że kształcić będziemy się przez całe życie na pew-no. Szkoda tylko, że bardzo pomocne tu programy – jak prowadzone na naszej uczelni MBA – są równie profesjonalne, co kosztowne.

A jak wygląda UE po procesie bo-lońskim? Tu ocena nie jest wcale prosta. Porównując nasz system szkolnictwa wyższego z chociażby amerykańskim

odpowiednikiem, nie ma wątpliwości, że daleko nam do perfekcji. Chciałoby się wierzyć, że w końcu znajdzie się ktoś na tyle odważny, aby wypromować poparcie niezbędnej teorii jeszcze waż-niejszą praktyką. Wielu wykładowców UE już dziś stara się, aby zajęcia przy-brały właśnie taką formę, ale wątpliwe, że doczekamy czasów, kiedy stanie się to powszechnie obowiązującą normą.

Chwała jednak tym, którzy zdają sobie sprawę, jak ważne jest pragmatyczne podejście do zagadnienia i chcą nas tego nauczyć.

Studiowanie to z całą pewnością naj-piękniejszy okres życia. Każdy dzień to nowe doświadczenia, otwieranie się na nieznane horyzonty, praca nad cha-rakterem i ciągłe samodoskonalenie. To niesamowite, jak w ciągu kilku lat my-ślenie człowieka może ulec całkowitej przemianie i pozwolić dostrzec to, czego wcześniej nie byliśmy w stanie. Nie do przecenienia jest tu rola uczelni. Otwie-

ra ona przed nami możli-wość kontaktu z ludźmi o przebogatej wiedzy i do-świadczen iu , ale czy zawsze dostajemy to,

czego byśmy oczekiwali?

Skoro założeniem EHEA jest stworzenie jEdnEj EuropEjskiEj, akadEmickiEj rodziny,

która w dodatku ma być mobilna i uczestniczyć w wy-mianach międzynarodowych, to w jaki sposób student ma opanować języki obce na wysokim poziomie przy

planowanych 120 godzinach zajęć?

Zajęcia z praktykami zarządzania, informatyki czy finansów, którzy mają przede wszystkim ogromne doświadczenie w danej dziedzinie długo pozostanie jedynie pobożnym życzeniem.

Głosy zUE

PricewaterhouseCoopers zaprasza studentów I, II i III roku studiów licencjackich oraz jednolitych studiów magisterskich do udziału w konkursie. Uczestnicy będą mieć możliwość poznania firmy oraz rozwinięcia własnych umiejętności i talentów biznesowych.

Aby zgłosić uczestnictwo w Let Your Talents Grow, zarejestruj się i stwórz indywidualne kon-

to w systemie – będzie to możliwe już 7 stycznia. Będziesz proszony o udzie-lenie odpowiedzi na pytania, które będą cyklicznie publikowane na stronie in-ternetowej www.pwc.com/kariera od 7 do 31 stycznia 2010 roku. Pytania, z którymi się zmierzysz będą dotyczyły m.in. historii PricewaterhouseCoopers, zagadnień finansowych oraz wiedzy ekonomicznej. Wskazówki i informa-cje niezbędne do udzielenia popraw-nych odpowiedzi konkursowych mo-żesz znaleźć w interaktywnej broszurze

www.experiencepwc.pl/broszura/ oraz w materiałach reklamowych dostępnych na Twojej uczelni. Aby wygrać, należy nie tylko bezbłędnie odpowiedzieć na pytania z formularza, ale również wykazać się kreatywnym podejściem do opublikowa-nych przez nas zagadnień.

Osoby, które najlepiej wypełnią for-mularze z odpowiedziami otrzymają od nas:

I miejsce – aparat cyfrowy•II i III miejsce – iPod•

Ale to nie wszystko! Autorzy 30 najwyżej ocenionych rozwiązań zostaną objęci programem szkolenio-wym Student’s Spring Academy.

4 edycja konkursu let your talents Grow RusZa już 7 stycZNIa!

Wybrani studenci będą uczestniczyć w cyklu 3 sesji warsztatowych z zakresu umiejętności „miękkich”

i biznesowych, które odbędą się w warszawskim biurze PwC.

poznaj pwc i daj się poznać!Rejestracja uczestników konkursu

rozpocznie się już 7 stycznia. Termin przesyłania formularzy z odpowiedziami: 31 stycznia. Zgłoszenie do konkursu jest równoznaczne z akceptacją regulaminu.

Patroni medialni: Magiel, Manko, studentnews.pl, Universum Polska

Page 7: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

7NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl |

ArtykUł sponsorowAny | książki wydAwnictwA stUdio EMkA

Randall StrossPlaneta Google. Cel: skatalogować wszystkie informacje świata.

Cena 36 zł

Str. 330Oprawa miękka

Format: 150 x 225 Data wyDania: 15 września

ISBN: 978-83-60652-55-8

Kiedy Eric Schmidt w maju 2007 roku odwiedził Londyn, zapytano go, jak Google może wyglą-dać za pięć lat. Schmidt stwierdził, iż całkowita ilość informacji, jaką dysponuje Google, to wciąż „wczesne” stadium. Dzięki poszerzaniu i pogłębianiu swoich zasobów informacji Google będzie

w stanie dostarczać wyników wyszukiwania oraz lepiej dopasowanych do konkretnego użytkownika. Osta-tecznym celem jest dostarczenie oprogramowaniu Google’a takiej ilości danych osobistych na temat każ-dego z odwiedzających, by mógł udzielić dostosowanej do potrzeb użytkownika odpowiedzi na pytania w rodzaju: „Co mam robić jutro?” oraz „Jaki zawód powinienem wybrać?”.

Nie trzeba się specjalnie wysilać, by wyobrazić sobie komputer, który potrafi na takie py-tania odpowiedzieć: to HAL 9000, którego wszechwiedza sprawiła, że stał się najbardziej nie-pokojącym i niezapomnianym bohaterem filmu 2001: Odyseja kosmiczna z 1968 roku, będą-cego adaptacją sagi Arthura C. Clarke’a. Sergey Brin powiedział w 2002 roku prowadzącemu z nim wywiad dziennikarzowi, że HAL, ze swoją zdolnością do scalania wszystkich informacji, jakie się do niego wprowadzi i, jak wyraził się Brin, „do ujmowania ich w kategoriach rozumowych”, „jest tym, do czego w Google’u dążą”. I dodał: „Miejmy nadzieję, że nigdy nie zaatakuje go taki wirus, jaki zaatakował HAL-a, gdy pozabijał wszystkich na statku kosmicznym.”

N. Craig Smith, Gilbert LenssenOdpowiedzialność biznesu. Teoria i praktyka

Odpowiedzialność biznesu nigdy dotąd nie cieszyła się tak dużym zainteresowaniem. Menedżero-wie, którzy już uświadamiają sobie konieczność podejmowania, w ramach strategii i działalności operacyjnej, coraz bardziej złożonych problemów społecznych i ekologicznych, potrzebują no-

wej wiedzy, nowych umiejętności i kompetencji. Odpowiedzialność biznesu. Teoria i praktyka, to jedna z pierwszych książek, które właśnie umożliwiają uczelniom ekonomicznym wyposażanie przyszłych liderów biznesu i menedżerów w wiedzę, umiejętności i kompetencje, dzięki którym sprostają tym wy-zwaniom.

Książka jest zbiorem tekstów i studiów przypadków, które mogą być z powodzeniem wykorzysty-wane w programach nauczania w szkołach biznesu w ramach różnych przedmiotów, w tym: zarządzania strategicznego, rachunkowości, przedsiębiorczości, marketingu, zarządzania operacyjnego i finansów. Może też stać się idealną podstawą do samodzielnego studiowania nauki o odpowiedzialności biznesu lub też głównym podręcznikiem do wykładów z tego zakresu.. Książka jest efektem głównego projektu, doty-czącego rozwoju programów nauczania, który był prowadzony przez INSEAD Social Innovation Centre, Londyn Business School i EABIS, a wiele z publikowanych tu studiów przypadku nigdy wcześniej nie

ukazało się drukiem.Pod adresem www.wIleyeurope.com/college/SmIth znajduje się strona internetowa, na której zamieszczono dodatkowe materiały dla stu-

dentów i wykładowców.

„Jesteśmy dumni z tego, że nasze zainteresowanie rozwijającą się dziedziną odpowiedzialności biznesu doprowadziło do powstania tej książki, która będzie służyć zarówno studentom jak i wykładowcom. Mam nadzieję, że dzięki tej książce odpowiedzialność biznesu stanie się jednym z głównych filarów programów nauczania”.

Robin Buchanan, Dyrektor London Business School

„Dzięki tej książce EABIS dostarcza praktycznych i przystępnych rozwiązań, które pozwolą firmom uczynić ze społecznej odpowiedzialności podstawę codziennej działalności. Obecny kryzys jest dla biznesu w Europie swego rodzaju szansą. To biznes może wyznaczyć kierunek w walce z kryzysem i podjąć rzeczywiste, konkretne działania na rzecz wzmocnienia swojej społecznej odpowiedzialności. Jednak, aby sprostać temu wyzwaniu, potrzebujemy nowych zasobów, które są niezbędne do tego, by rozwinąć nowe umie-jętności i nowy typ przywództwa. Dlatego też książka ta pojawia się w niezwykle istotnym momencie”.

Richard Howitt, europoseł, sprawozdawca Komisji Parlamentu Europejskiego do spraw Społecznej Odpowiedzialności Biznesu.

Za miesiąc do wygrania!

Page 8: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

| NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl8

MB

EkonoMiA

W skład Rady wchodzą Przewodni-czący Rady, który jest Prezesem NBP (Sławomir Skrzypek) oraz

9 członków, powoływanych w równej licz-

bie przez: Prezydenta RP, Sejm i Senat na sześcioletnią kadencję. Przewodniczącego Rady powołuje Sejm na wniosek Prezyden-ta RP. Powyżej zaprezentowany jest skład II kadencji RPP obowiązujący w latach 2004-2010. Należy pamiętać, że do 10.01.2007 r. Prezesem NBP, a zarazem członkiem RPP był Leszek Balcerowicz.

Rada Polityki Pieniężnej jest organem NBP i ustala corocznie założenia polityki pieniężnej, składa Sejmowi sprawozdania, ustala wysokość stóp procentowych NBP, ustala zasady i stopy rezerwy obowiązkowej banków. Ponadto RPP określa górne grani-ce zobowiązań wynikających z zaciągania przez NBP pożyczek i kredytów w zagra-nicznych instytucjach bankowych i finanso-wych, zatwierdza plan finansowy NBP oraz sprawozdanie z działalności NBP, przyjmuje roczne sprawozdanie finansowe NBP, ustala

zasady operacji otwartego rynku.Nowa Rada zakończy urzędowanie

w 2016 r., co oznacza, że wraz z innymi in-stytucjami publicznymi będzie miała bardzo mocny wpływ na sytuację wprowadzenia Euro w Polsce. Dlatego potencjalni kan-dydaci są weryfikowani ze szczególnym

uwzględnieniem osobi-stych poglądów odnośnie wdrożenia nowej waluty. Zgłaszane propozycje osób, badane są również pod kątem przynależności partyjnej, ponieważ taki kąsek, jakim jest wspólna waluta, może posłużyć do budowania kapitału po-litycznego. Zwolennicy wprowadzenia Euro będą mówić, że dzięki niej ob-niży się ryzyko walutowe i będziemy mogli płacić tak, jak nasi sąsiedzi, czyli Niemcy czy Sło-wacy. Przeciwnicy będą

ostrzegać przed tzw. efektem cappuccino (zaokrąglaniem cen jednostkowych podsta-wowych i często kupowanych towarów), a także rezygnacją z możliwości regulowa-nia stóp procentowych. Tylu zwolenników ilu przeciwników. Kwestia terminu wpro-wadzenia Euro, do którego zobowiązaliśmy się wraz z przystąpieniem do UE, zależeć więc będzie również od nastawienia przed-stawicieli Rady.

Na styczniowym posiedzeniu Rady pojawi się już pięciu nowych członków, natomiast na lu-towym zebraniu zjawią się kolej-ne cztery nowe twarze. Dziwi jednak fakt, że nazwiska kan-

dydatów poznajemy w ostatniej chwili. Po-tencjalni członkowie powinni uczestniczyć w debacie dotyczącej przyszłości polskiej waluty, a także poddać się weryfikacji środo-wisku ekonomicznemu, znacznie wcześniej, tak aby wybrać najlepszych specjalistów. Konstytucja RP mówi, że Rada powinna składać się z osób wyróżniających się wie-dzą z zakresu finansów. Członkowie II Ka-dencji to m.in. eksperci z takich dziedzin jak: rynek finansowy, finanse międzynarodowe, makroekonomia czy finanse publiczne. Dla-tego priorytetem w doborze osób powinien być zarówno aspekt naukowy, jak i walor praktyczny.

Odświeżony skład Rady Polityki Pie-niężnej stanie przed wielkimi wyzwaniami. Przeprowadzenie zmiany waluty w kraju, po-przez odpowiednie przejście przez korytarz ERM2, a także utrzymanie na odpowiednim poziomie wskaźników makroekonomicz-nych to zadania, z którymi przyjdzie zmie-rzyć się nowym członkom. Rada również będzie musiała zwrócić szczególną uwagę na ataki spekulacyjne na złotego, które mogą wystąpić tak jak podczas obowiązywania II kadencji. Nowa RPP musi być gotowa na wszelkie ewentualności i kontynuować do-tychczasowe oraz niezależne praktyki swo-ich poprzedników, pamiętając przy tym, że podjęte decyzje mają widoczny efekt dopie-ro po kilku miesiącach.

Pytanie, które w ostatnim czasie spędza sen z powiek wielu ludziom. Począw-szy od polityków, ekonomistów do codziennych zjadaczy chleba, bo w Polsce rozgorzała kampania odnośnie przyszłego składu Rady Polityki Pieniężnej, która będzie zajmować się m.in. wprowadzeniem waluty Euro w Polsce. W najbliższym czasie dojdzie do zmian personalnych w RPP. Kadencja dziewięciu członków upływa na początku 2010 r. Dziesięcioosobowy skład Rady reprezentowany jest przez najwybitniejszych polskich naukowców, którzy legitymują się wykształce-niem ekonomicznym, licznymi publikacjami oraz doświadczeniem bankowym. Na firmamencie sceny politycznej toczą się obecnie rozgrywki dotyczące poten-cjalnych kandydatur.

cZy NOwa Rpp pRZyblIży pOlskę dO euRO?

CzłonekRPP Początek kadencji

Powołany przez

Terminkońca kadencji

Jan Czekaj 09.01.2004 Sejm RP 09.01.2010Mirosław Pietrewicz 09.01.2004 Sejm RP 09.01.2010Marian Noga 23.01.2004 Sejm RP 23.01.2010Stanisław Owsiak 23.01.2004 Sejm RP 23.01.2010Halina Wasilewska-Trenkner 23.01.2004 Sejm RP 23.01.2010

Stanisław Nieckarz 07.02.2004 Sejm RP 07.02.2010Dariusz Filar 18.02.2004 Prezydent RP 18.02.2010Andrzej Sławiński 18.02.2004 Prezydent RP 18.02.2010Andrzej Wojtyna 18.02.2004 Prezydent RP 18.02.2010Sławomir Skrzypek (Prezes NBP) 10.01.2007 Sejm RP

(Prezydent RP) 10.01.2013

rys. M

ilena

Górs

ka

taBEla. oBowiązUjący sKład ii KadEncji rpp (stan na 17.12.2009 r.)

Źródło: opracowaniE własnE.

Page 9: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

9NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl |

“He decidido cambiar mi manera de

escribir, ya que seguramente una parte

de vosotros puede estar harta de leer

solamente textos en lenguaje demasiado

culto. Además, algunos temas no se de-

ben tratar simplemente como una tarea

escolar, un buen redactor tiene que ser

flexible y creador. Entonces espero que

os guste mi folletín...”

Acabamos de empezar el año nue-

vo, hemos celebrado la Nochevieja

y la Navidad, pero yo sigo sintiendo ese

ambiente excepcional de pasar el tiempo

junto a mi familia y mis amigos. Parece

que no estoy sola en mi convicción de

que, a pesar de haber gente incapaz de

entender el sentido adecuado de las fies-

tas navideñas, todos intentan disfrutar

de esa temporada y de manera diferente

a la que pasan el resto del año. Entonces

queremos, o por lo menos nos sentimos

obligados a prestar un poco más aten-

ción a los miembros de nuestra familia.

Y aquí planteo las preguntas: ¿por qué

nos cuesta tanto estar en algún otro mo-

mento con ellos? ¿De dónde hemos sa-

cado la teoría de que es un aburrimiento

inmenso o una perdida de tiempo cenar

con nuestros abuelos o ayudar en que-

haceres domésticos y en preparar platos

festivos?Claro, la última actividad sí tiene un

objetivo, pues a casi todos les gustan las

especialidades culinarias. El problema

comienza cuando hemos de pasar, o en

opinión de algunos solamente sobrevi-

vir, varias horas hablando de todo y de

nada, de las afecciones de los abuelos,

de la nevera nueva que planean comprar

nuestros padres (en vez de darnos dinero

extra: es obvio que nosotros lo necesita-

mos más) o de los peinados maravillo-

sos de las tías, los que no les añadirían

nada a su belleza extraordinaria aunque

los cambiaran cada día. Sí, esa es la par-

te de las fiestas familiares que mejor co-

nocemos y que más odiamos. Pero, ¿si

alguien se ha dado cuenta de que quizás

esa situación se deriva del hecho de que

exactamente no solemos pasar tiem-

po con nuestra familia? Sea suficiente

comparar las aventuras inolvidables so-

brevividas con nuestros amigos y unos

contados viajes con nuestros padres

que, al final, consistían en encontrarse

alEKsandra KlEr

de vez en cuando, o sea entre una fiesta

con nuevos amigos a otra, en un lugar

fijo para comer. Así que ¿cómo podemos

decir que son menos interesantes si no

tuvieramos la oportunidad de poder co-

nocerles en realidad?

Se dice que la gente mayor, de-

bido a su edad, tiene más experiencia.

No debemos entonces evitar escucharla,

sino saber aprovechar de su sabiduría

y conocimiento. Tal vez nuestro abuelo

sería un guía genial durante una excur-

sión por una ciudad antigua o la abuela

podría enseñarnos a preparar sus paste-

les deliciosos. Además, sin duda alguna

a nuestros padres también les gustaría

descansar después de una semana llena

de trabajo e ir con nosotros a un bar. ¿No

podéis imaginaroslo? Nada más fácil

que probarlo...A lo de “con la familia se sale bien

solamente en las fotos”, proverbio po-

pular polaco, yo diría que mejor se sale

a un paseo largo que termina en un sitio

hogareño e inequívoco llamado nuestra

casa familiar...

reFlexiones Familiares

Ucz się języków, bo nAUczą się ciEbiE

Family reFlections“I’ve decided to change my way of writing, because certainly one part of you can be sick of reading only texts in too refined language. Moreover, there are subjects that we shouldn’t treat like a simple school homework, a good writer must be flexible and creative. I hope then you will enjoy my column...”We’ve already started New Year, we’ve celebrated New Year’s Eve and Christmas but I’m still feeling this ex-ceptional atmosphere of spending time with my family and my friends. It seems that I’m not alone in my conviction, that despite being people incapable of under-stand the appropriate sense of Christmas holidays, everybody tries to enjoy that season in different way they spend the rest of year. That’s why we want or at least we feel obligated, to pay a little more atten-tion to our family members. And there’s a question: why do we find so difficult to enjoy any other moment with them? How did theory of wasted time and boredom

came out? Isn’t it a pity we’d rather not help grandparents in everyday duties or Christmas dishes preparation? Sure, the last activity has an aim, because almost everybody likes culinary delicacies. The problem begins when we have to spend, or just survive, few hours talking about everything and nothing: grandparent’s diseases, new fridge which our parents are going to buy (instead of give us some extra pocket-money - it’s obvious we need more!) or about aunt-ies’ wonderful hairstyles that knock out indeed. Yes, this is the part of family meetings we know and hate the most of all. Well, has anyone realized that this is-sue could be a result of the fact that we don’t spend time with our family at all? Wouldn’t it be enough to compare un-forgettable adventures passed with our friends and only a few journeys we en-joyed with parents? All in all, aren’t our relationships no more then a common

dinner twice a week in pub on the corner? Therefore, how can we claim that they are less interesting if we really didn’t have an opportunity to get to know each other? It is said that elder people, because of their age, have plenty of experience. We shouldn’t then avoid listening to them but we ought to know how to take advantage of their wisdom and knowledge. Maybe our grandpa could be a great guide dur-ing a trip to an old city and our grandma could teach us how to prepare her deli-cious cakes. Moreover, surely our par-ents also wanted to rest awhile after hard-working week and go with us to a pub. Can’t you imagine this? Nothing more simple that try to do it! With regard to polish proverb “There’s nothing you can come out with the family better but photo”, I would rec-ommend you’d better go out for a long walk which ends in cosy and safe place called our family home...

Page 10: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

| NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl10

Trochę kulTury?! | WyWiad

O początkach kabaretu i studiowaniu. Kogo szanują i co mają wspólnego z Pudzianem. O tym wszystkim i nie tylko rozmawiamy z Kabaretem Skeczów Męczących.

Na studIach tRZeba sObIe RadZIć

Ngs b.e.s.t.: Zagraliście w ramach akcji charytatywnej „Wielka Draka dla Dzieciaka”.

Jakjąoceniacie,cosądzicieotegotypuakcjach?

karol: Takie akcje są bardzo po-trzebne. Jak najbardziej pochwalamy tego rodzaju inicjatywy i czasami zdarza nam się je wspierać. Mieliśmy ogrom-ną przyjemność wystąpić w programie „Jaka to melodia”.

jarek: Wygraliśmy pieniążki i zostały one przekazane na szczytny cel.

karol: Takie imprezy są też fajne z racji tego, że popularyzuje się te wy-darzenia. Ludzie przychodzą, fajnie się bawią, ale wie-dzą, że o coś w tym wszyst-kim chodzi.

jarek: My jako Kabaret Skeczów Mę-czących stara-my się pomagać przy takich wy-darzeniach. Jeśli nie występami, to parę razy wy-słaliśmy rekwi-zyty na aukcje.

karol: Ta-kich akcji cha-r y t a t y w n y c h jest bardzo dużo w całym kraju. Bardzo dobrze. Jeśli są one uczciwe i mają faktycznie komuś pomóc, to jak najbar-dziej się na nie piszemy.

Czy były organizowane podobneinicjatywy, kiedy wy byliście studen-tami?

jarek: Szczerze powiem, to było tak dawno, co prawda jakieś dwa lata temu, ale naprawdę nie mogę sobie przypo-mnieć (śmiech). Coś tam było, głównie zbiórki odzieży, ale takie na większą ska-lę, to raczej nie.

karol: A ja chyba nie uważałem. Nie wiem. Nie było chyba takich…

jarek: Pewnie, że były.michał: Było bardzo dużo.karol: Tak. Na mojej uczelni było

bardzo dużo. Pozdrawiam Akademię Świętokrzyską. Obecnie już Uniwersytet, więc spokojnie mogą odciąć się od mojej wypowiedzi (śmiech).

michał: Tyle ich było, że nie jeste-śmy w stanie ich wyliczyć.

Chciałabym pozostać przy studio-waniu,tympięknymczasie…

karol: Jak dla kogo.michał: Mój cały czas trwa. Już

od dziesięciu lat. Z przerwami, obecnie mam 3,5 letnią, ale powiedziałem sobie, że kiedyś wrócę na studia.

jarek: I równie dobrze się bawi, jak na studiach.

Jak wy go wspominacie?karol: Ja powiem szczerze, bar-

dzo dobrze. Co prawda błędem w moim przypadku było studiowanie w mieście, w którym mieszkam. I jak pojeździliśmy trochę po kraju i zobaczyliśmy…

jarek: Jakie warunki może mieć stu-

dent do nauki. (śmiech)karol: Jak student może wyglądać.michał: Jak studentka może wyglą-

dać.karol: Byliśmy zszokowani. Mia-

łem bardzo fajną ekipę. Na trzecim roku zorientowałem, że trzeba się uczyć i od tamtego czasu zacząłem.

jarek: Ja na szczęście nie musiałem. Miałem 34 dziewczyny w grupie, a nas było trzech. Zawsze było łatwiej.

karol: Wiadomo, na studiach trzeba sobie radzić, moi drodzy.

michał: Ja pozdrawiam wszyst-kie moje 28 kierunków, które zacząłem (śmiech).

k a r o l : Zapisujecie się na studia, dzie-sięć kierunków i macie dużo znajomych.

m i c h a ł : Tak, macie kupę znajo-mych, a WKU nigdy w życiu nie domyśli się, o co chodzi (śmiech).

k a r o l : Chyba wszyscy dobrze wspo-minamy nasze studia, przede

wszys tk im, dobrze wspo-minamy fakt, że udało nam

się je ukończyć. Pozdrawiamy Michała, który w tej sytuacji, oczywiście może od-ciąć się od naszej wypowiedzi.

michał: Nie, nie odetnę się. Nie po-wiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Ja jeszcze skończę studia.

Każdy z Was studiował różnekierunki (anglistyka, zarządzanie iinżynieriaprodukcji,naukipolitycz-ne). Czy wiedza zdobyta na uczelniach wyższychprzydaje sięw jakiś sposób

fot.

Alic

ja K

oryś

od lEwEj: jarosław sadza, Karol GolonKa, Marcin szczUrKiEwicz, Michał tErcz

Page 11: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

11NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl |

Trochę kulTury?! | WyWiad

karol: Ja widziałem kiedyś Pudzia-na. Mieliśmy przyjemność spotkania się z nim podczas prezentacji piosenki „Na-sza klasa”, gdzie jest jego zdjęcie. On oglądał to z perspektywy publiczności. P ó ź n i e j zobaczyliśmy się

w garderobie i widziałem, jak stał koło Jarka. Nie, nie chcemy brać udziału w MMA.

jarek: Naprawdę, jeśli myślicie, że Pudzianowski jest duży, to na żywo robi niesamowite wrażenie. Jest po prostu ogromny.

karol: Genialny profesjonalista. Chciałbym mieć tyle samozaparcia i sil-nej woli. Szacun.

michał: Ja bym chciał mieć tyle haj-su (śmiech).

karol: Chciałbym mieć tyle samo-zaparcia i silnej woli, aby zarobić tyle hajsu (śmiech).

jarek: Nie wywyższa się, a jednym ciosem mógłby zabić.

Jakmyślicie,dlaczegonieściągnąłbutównapojedynek?

karol: Dlatego, że być może nie umył nóg.

j a r e k : Ja tego nie mówiłem, to mówił Ka-rol. Karol na pewno umył nogi, on zawsze myje. Może ma grzybicę stóp.

N i e opłacałomusięna44se-

kundy.karol: Być może. Bo to trzeba sznu-

rować, rozsznurowywać. Chyba, że miał na rzepy, bo nie wiem, czy on może tak zginać ręce.

jarek: On ma ludzi od tego.karol: Szczerze mówiąc, nie zwró-

ciłem na to uwagi. A jakie miał buty? La-kierki takie?

jarek:. Nie. Takie sportowe za kost-ki.

karol: Aha. To po „Tańcu z gwiazdami”. Być może, podobały mu się te buty.

W piosence „To nie to”trochęode-szliście od waszego wizerunku, a po-szliściebardziejwstronę„BigCyca”.Więcejtamprzekazuniżśmiechu.

karol: Poszliśmy też trochę w stronę autoironii. To jest nowy projekt, zupełnie alternatywny od tego, który robimy z ka-baretem na co dzień. Chcieliśmy zrobić coś innego.

marcin: Żeby była oglądalność na YouTube (śmiech).

karol: Fajnie się grało, super próby, wszystko super. Mimo że to wiązało się z pewnymi nakładami finansowymi, po-wiedzieliśmy sobie – mamy możliwości, możemy coś takiego zrealizować, dobra, zróbmy coś takiego. I powstało. Mnie się to podoba.

Wpisując skrót „KSM” w wyszu-kiwarceinternetowejwyskakująm.in.KSM-KieleckaSpółdzielniaMieszka-niowa czy osiedle w Kielcach. Kabaret pochodzi zKielc.Czy te nazwymającośwspólnegoznazwąformacji?

karol: Tak. Jak najbardziej.

RozmawialiAlaKoryś& Isiek

przy tworzeniu nowych skeczy?karol: Ja bym powiedział, że bar-

dziej to, co działo się między zajęciami, bądź też na samych zajęciach w gronie kolegów i koleżanek.

Mieliście w ogóle oka-zjępracowaćw zawodach, których sięw y u c z y l i -ście?

m i c h a ł : Nie, nie zdą-żyliśmy. Ja miałem prak-tyki w szkole przez miesiąc. Od tamtej pory szanuje n a u c z y c i e -li, bo to jest ciężka praca. Zupełnie się tam nie odnajdywałem.

karol: To były praktyki studenckie. Uczyłem historii. To było fenomenalne wydarzenie, bo uczyłem czegoś, o czym nie miałem żadnego pojęcia (śmiech).

Początkikabaretuprzypadająwła-śnienaokresstudiów.Występowaliściedlainnychstudentów?

karol: Tak, występ na Festiwalu Artystycznym Młodzieży Akademickiej w 2003 roku to nasz debiut. Oczywiście, występowaliśmy dla naszych kolegów i nadal dla nich występujemy. Michał ma bardzo dużo znajomych studentów.

michał: Ja też występuję dla moich kolegów.

Odnośnie początków kabaretu –chciałamzapytaćosławnynumer„Ce-line Dion”.

karol: O Jezu! On istnieje. To jest informacja z naszej strony internetowej, gdzie wypraliśmy brudy z początków ist-nienia, jeszcze z czasów licealnych, gdzie to się nazywało kabaretem, ale to była ra-czej forma zabawy scenicznej, mniej lub bardziej udanej. Numer z Celine Dion był mniej udany, dlatego chciałem się odciąć od tego.

michał: Ja powiem enigmatycznie – do tej pory mam sukienkę, w której śpie-wałem tę piosenkę.

A co z Pudzianem?Ostatnio miałdebiutwMMA.Wyteżstartujecie?

fot.

Alic

ja K

oryś

Page 12: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

| NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl12

Moin, Moin!Tutaj, w krainie deszczowców, czas

płynie inaczej. Można by nawet powie-dzieć, że wyjazd na Erasmusa w pewien, magiczny wręcz, sposób zagina (jak to moja koleżanka ujęła) czasoprzestrzeń. Miesiące i dni zlewają się w jeden, trudny do schwycenia i niemożliwy do zapomnienia punkt na osi czasu.

Kiedy pytam któregoś ze studen-tów z wymiany, takich jak ja, dlaczego przyjechali do Emden, żaden nie odpo-wie, że to właśnie tutaj chciał od po-czątku wylądować. I nie ma się co dzi-wić. Większość Niemców nie słyszała o tym małym, ukrytym na północnym krańcu kraju, mieście.

Strzeliste, ekologiczne wiatraki, napędzane silnymi wiatrami znad mo-rza, rozproszone są po zielonych płasz-czyznach regionu. Chwilami można poczuć się tutaj jak w Holandii (która, notabene, leży tuż obok). Pogoda jest tu niezwykle przewidywalna. Wietrzne dni nie są wcale rzadkością, tak samo zresztą jak deszczowe. Już pod koniec września kończy się słoneczna pogoda i ziemia nieprzerwanie domaga się

deszczu. Z tym stanem rzeczy pozosta-je się jedynie pogodzić, zarzucić kaptur na głowę, założyć rękawiczki i wsko-czyć na rower… No właśnie – rower jest tutaj głównym środkiem transpor-tu. Obojętnie, czy jedziesz na poranne zajęcia do Fachhochschule, odwiedzasz znajomych w akademiku albo wybie-rasz się na imprezę do „Sam’s”, nie zapomnij o jednośladzie. No, chyba że wracasz właśnie z klubu i nie czujesz się na siłach…

Co do samych imprez, to zazwy-czaj zaczynają się w moim obecnym miejscu zamieszkania, czyli w akade-miku. Wszyscy dobrze poinformowa-ni studenci i inni zainteresowani znają Steinweg i umieją tam bez problemu trafić. Akademiki z reguły stoją tu na wysokim poziomie i nie są pod ciągłą obserwacją.

Chociaż początkowo miałem opo-ry, żeby w jednym z nich zamieszkać, szybko przekonałem się o wielu zale-tach płynących z takiej lokalizacji. Nie jest to może położenie w okolicy uczel-ni (jakieś 20 minut na piechotę), ale na pewno przyjazna atmosfera i bycie w samym centrum wydarzeń.

I m p r e -za to często s p o t y k a n e z j a w i s k o w murach domu stu-d e n c k i e g o (choć nie tylko tam). Imprezę rozkrę-cają, rzecz jasna, Hiszpanie. Połu-dniowy temperament w zimnym, nie-mieckim miasteczku robi swoje. Po kilkumiesięcznym pobycie w Emden mogę śmiało stwierdzić, że hiszpańska kultura jest mi teraz dużo bliższa niż kiedykolwiek.

Do Emden, poza reprezentacją zza Pirenejów, zjechał się cały świat: od Stanów Zjednoczonych po Jordanię - kulturowy miszmasz. Nasi gospodarze - Niemcy - są nieco bardziej zdystan-

sowani i często trudno się z nimi zinte-grować, ale kiedy się wreszcie zdecy-dują na wspólną zabawę, potrafią być bardzo rozrywkowi. Co mnie zasko-czyło, wielu Niemców, których miałem okazję poznać, ma polskie korzenie i mówi po polsku. To duże ułatwienie, kiedy Twoja znajomość niemieckiego jest, powiedzmy, w fazie rozwojowej.

Wspólne spędzanie czasu nie koń-czy się jednak na spotkaniach w aka-demiku, czy klubie. Podróże to jeden z najważniejszych czynników, jaki po-pchnął wielu z Erasmusów na wyjazd do Niemiec i niepoprawnym byłoby półroczne stypendium przesiedzieć w jednym miejscu. Całe szczęście, że dla studentów FH OOW cała Dolna Saksonia stoi otworem. Z pomocą bi-letu semestralnego sam miałem okazję z grupą znajomych odwiedzić jedne

z najciekawszych miejsc na północy Niemiec. Ale nie ma powodu, by się ograniczać. Kopenhaga, Monachium, Oslo… dla Erasmusa nie ma granic. Można tak podróżować aż wyczerpią się środki oszczędnościowe na koncie i baterie w aparacie. Ale przecież jest coś jeszcze. Szkoła.

Wypadałoby jeszcze wspomnieć o szkole - chyba najmniej istotny aspekt wyjazdu. To oczywiście żart. Bo na uczelni nie zawsze jest łatwo. Mówi się, że na wyjeździe traktowany jesteś z przymrużeniem oka i wszystko uchodzi Ci płazem. Nie do końca jest to prawdą. Wszystko zależy od subiek-tywnego podejścia egzaminatora. Nie-które testy zdaje się bez problemu, ot tak. Inne budzą w Tobie wątpliwości, czy na pewno chcesz do nich podejść. Czasem problemem może być, nie tyle

bariera językowa, co mental-ność drugiego człowieka. Tu nie ma rady, trzeba dać z siebie wszystko. Wiadomo, Erasmus ma swoje obowiązki, ale nauka też jest ważna.

Przede mną jeszcze niecały miesiąc wśród niesamowitych ludzi, w tym przedziwnym miejscu, które nas połączyło. Chociaż nie wiem, jak bym się starał, nie zdołam streścić wszyst-kich punktów wyjazdu w tych kilku akapitach. Z pewnością zapomniałem wspomnieć o wielu. Jedno wiem na pewno - polecam!

zApiski z podróży | ErAsMUs | niEMcy

toMasz ciEszyńsKi

“because the most important in erasmus is…”

emden. Większość Niemców nie słyszała o tym małym,

ukrytym na północnym krańcu kraju, mieście.

Do Emden, poza reprezentacją zza Pirenejów, zjechał się cały świat: od stanów zjednoczonych po jordanię - kulturowy miszmasz.

Emden

państwO: Niemcykraj związkOwy: Dolna SaksoniapowIerzchNIa: 112,33 km2

wysOkOść: 1 m n.p.m.LiCzba LuDnOśCi: 51 692 (w 2006 r.)rOk załOżenia: ok. 800 r.StroNa INterNetowa: www.emden.de

Page 13: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

13NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl |

Pod impetem uderzenia ciało stwora rozpadło się na kawałki, które do-tknąwszy ziemi, natychmiast prze-

mieniły się w pył. Jak na komendę, cięż-kie, okute drzwi stanęły otworem. Nie otworzyły się jednak, po prostu zniknęły. Droga do wieży była wolna. Odbyło się to jednak potwornym kosztem. Krasnolu-dy zebrały się nad ciałem Kendara, a ich twarze były pełne gniewu i nienawiści.

- To była jego pierwsza wyprawa – szepnął ktoś – Był jeszcze młody, niedo-świadczony, ale takiego ataku nie prze-trwałby nawet weteran wojenny.

- Zginął śmiercią wojownika, w wal-ce, powinniśmy mu uczynić godny po-chówek.

- Zrobimy to po wykonaniu misji – powiedział Jorus – jeżeli teraz się tym zajmiemy, damy czarownikowi kolejną porcję czasu na przygotowania. Jeżeli chcemy go zabić, chodźmy teraz.

- Zwłaszcza, że Kendar będzie pewnie chciał usłyszeć o tym, że go pomściliśmy, gdy już się spotkamy – dodał Gortar.

Krasnoludy przytaknęły mu. Po-zbierali się szybko, zdejmując z pleców wszelkie tobołki, które tylko spowalnia-łyby ich w walce. Pozostawili tylko naj-ważniejsze rzeczy, takie jak broń, zbroje oraz amulety ochronne. Karl zmówił jesz-cze cichą modlitwę za duszę Kendara, po czym razem z krasnoludami wkroczyli do wnętrza wieży.

Gdy weszli, pierwszą i jedyną rzeczą, która przykuła ich uwagę, był delikatny okrąg znajdujący się na środku parteru. Biło z niego niewyraźne światło o karma-zynowym poblasku.

- Wygląda mi to na portal – powie-dział Karl – Widziałem takie wiele razy podczas podróży z ojcem Thadiusem.

- Przeklęty portal magiczny, że też nie mogło być normalnych schodów – zaczął przeklinać Bjorn.

- Niemniej jednak, nie ma innego wejścia – powie-dział głośno Henf – Zakła-dam, że przeniesie nas to od razu na górę, ale nieostrożnie byłoby przenosić się tam po kolei. Musimy wskoczyć razem.

- Nieostrożnie byłoby też zaufać, że

ten portal nie jest pułapką wyglą-dającą jak zwykły portal ma-giczny – dodał ostro Jorus.

- Ale jak chcesz się przeko-nać, czy jest to portal nie prze-chodząc przez niego? – zapytał z zaciekawieniem Karl.

Jorus nie odpowiedział, a tylko wyciągnął z sakwy, którą niósł ze sobą, dwie małe, czarne kule. Były one wielko-ści pomarańczy, a z każdej z nich wysta-wał maleńki kawałek sznurka.

- Zakładam, że ten portal nas prze-niesie do maga, ale on może szykować nam coś, jak już przezeń przejdziemy. Dlatego rzucę najpierw te dwie małe bomby. Cokolwiek będzie czekać na nas, nie przeżyje tego – powiedział Zabójca, po czym wyjął z sakwy krzesiwo i podał je Henfowi, aby ten pomógł mu zapalić lonty. Jorus stanął przy samym portalu tak, aby rzucić czym prędzej bomby, co uczynił, w jedno uderzenie serca po tym, jak sznureczki zajęły się szkarłatnym płomieniem.

- Odsuńcie się – krzyknął, po czym sam oddalił się do samego wyjścia. W samą porę, bo wtedy to wieżą wstrząsnął ogromny wybuch, aż zatrzęsła się ziemia. Sama wieża jednak przetrwała, i gdyby ktoś obserwowałby ją z daleka, nie za-uważyłby żadnej zmiany. Jorus uśmiech-nął się, po czym wziął swój młot i pod-szedł do portalu.

- Za mną – powiedział – wchodzimy na 3. 1…2…3! – jak na rozkaz wszyscy, razem z młodym sigmarytą, wskoczyli w karmazynowe światło.

Całe przejście nie trwało dłużej niż sekundę. Kiedy tylko wyszli, zostali po-witani przez tuman kurzu. Jednakże ni-gdzie nie było widać żadnych zniszczeń,

które powinny powstać po wybu-chu bomb. Pokój był schludny i

zadbany. Ściany pozakrywa-ne były obszernymi regała-mi, na których znajdowały się setki ksiąg. Podłoga nie była jedynie skalnym skle-

pieniem niższego piętra – pokryta była czerwonym jak

krew dywanem. Na środku sali znajdowało się drewniane biurko z zasu-niętym obok krzesłem. Na biurku ważyły

się jakieś eliksiry, widoczna była także otwarta księga. Lokator wieży stał tuż przed nimi. Był to wysoki mężczyzna o dłu-gich, kruczoczarnych włosach związanych w koński ogon.

Miał małe, czarne oczy zwężo-ne w szparki, wąski nos i usta, na

których widniał pogardliwy uśmieszek. Ubrany był w czarną szatę sięgającą mu aż do kostek, poniżej których znajdowały się ciężkie, obkute buty.

- Witajcie. Znów się spotykamy – powiedział spokojnym głosem, ale z ust wciąż nie schodził mu zły uśmiech.

- Myślałeś, że wymkniesz się nam. Tropiliśmy Cię od samego Nuln, byś życiem zapłacił nam za to, co zrobiłeś! – krzyknął głosem przepełnionym gnie-wem Bjorn.

- Jak widzę, nie wszyscy dotarliście – kontynuował mag, nie zważając na wymierzone w niego pogróżki – brakuje wśród Was tego młodego, czyżby podwi-nął ogon i uciekł? – powiedział, po czym zachichotał.

- Jak śmiesz ty… - gdyby nie ciężka ręka Jorusa, wściekły Gortar rzuciłby się na czarodzieja.

- Uspokój się! – skarcił go Zabójca – nie dajcie się sprowokować, bo wykorzy-sta Wasz gniew przeciwko Wam! Tylko zachowując spokój, możemy wygrać!

Po słowach Zabójcy, czarownik prze-stał chichotać, a jego twarz wykrzywił kpiący grymas.

- Wygrać? Jesteście głupsi niż myśla-łem. Niby jak chcecie ze mną walczyć, mając wroga w swoich szeregach? – po-wiedział, po czym jeszcze bardziej zmru-żył oczy, a zarazem pstryknął palcami.

- Wroga? – zdziwił się Jorus, ale po chwili zrozumiał, szybko odwracając się za siebie.

- Uciekajcie! – krzyknął przygotowu-jąc młot do ataku, ale spóźnił się. Nikt prócz niego nie zauważył błysku w oku Karla, kiedy to ramię kapłana, w ciągu chwili przekształciło się w szpon i prze-biło klatkę piersiową, niczego nie spo-dziewającego się Bjorna.

opowiAdAniE

piotr sEMEniUK

ciąg dalszyw następnych numerach

cz. 7

Page 14: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

| NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl14

wolontAriAt, GłUpczE!

Powszechnie wiadomo, że najlepszą metodą nauki języka obcego jest pobyt za gra-nicą i kontakt z ludźmi. Tu pojawiają się jednak problemy z utrzymaniem, a więc znalezieniem pewnej, najlepiej legalnej pracy, taniego lokum i skutecznego kursu językowego… Te potencjalne trudności rozwiązuje program Au pair, a więc między-narodowy system pracy dla młodych ludzi, którzy chcąc pomieszkać za granicą, „zatrudniają się” u mieszkańców wybranego kraju. Zastanawiasz się, jak tanio po-mieszkać np. w Wielkiej Brytanii czy Francji? Au pair to opcja dla Ciebie!

o co w tym cHodzi?Au-Pair oznacza z francuskie-

go do pary, na równych prawach. Jest to osoba, zarówno płci żeńskiej, jak i męskiej (aczkolwiek najczęściej uczest-niczkami programu są dziewczyny), w przedziale wiekowym 18 - 26 lat, która znając podstawy języka danego kraju, wyjeżdża na przynajmniej 2 mie-siące (choć przeważnie jest to rok) do rodziny mieszkającej w owym państwie. Kontakt z rodzinami zainteresowanymi udziałem w programie i goszczeniem u siebie „operki” nawiązuje się najczę-ściej drogą internetową, korzystając ze specjalnych stron czy baz udostępnia-nych przez liczne organizacje zajmujące się koordynacją całej akcji. W zamian za darmowe mieszkanie, wyżywienie, ubez-pieczenie (w zależności od kraju), kie-szonkowe (jego wysokość zależy od do-chodu rodziny), a często także opłacenie kursu językowego, płatny urlop, Au pair zajmuje się dziećmi rodziny goszczącej. Czasem wykonuje również drobne prace domowe, np. sprząta w dziecięcych po-kojach czy pomaga w przygotowaniu po-siłków. Zasadą programu jest integracja z rodziną i wzajemne wspieranie się oraz zdobywanie doświadczeń językowych i kulturowych przez młodych ludzi.

gdziE?Najwięcej ofert dla przyszłych Au

pair pochodzi z państw Europy Zachod-niej – zwłaszcza z Wielkiej Brytanii, Au-strii, Belgii, Francji, Holandii, Irlandii, Niemiec oraz z USA.

wariacjE na tEmatCzym różni się program Au pair od

regularnej pracy za granicą? Przede wszystkim nie jest to wyjazd zarobko-wy, lecz edukacyjny. „Operka” dostaje bowiem jedynie kieszonkowe na drobne wydatki, wynoszące przeważnie ok. 260 euro za miesiąc. Z drugiej strony ma za-pewnione zakwaterowanie i wyżywienie. W praktyce stawki są bardzo różne (się-gają nawet 400 euro), w dodatku rodzina opłaca wiele atrakcji, a nawet podróży, np. do domu na święta.

Najważniejszą kwestią odróżniającą Au pair od pracy są kontakty z rodzi-ną. Na rok zostaje się bowiem jej czę-ścią, dzieląc z nimi wszystkie radości i problemy codzienności. Oczywiście zdarzają się konflikty, najczęściej jed-nak rodziny biorące udział w progra-mie są bardzo otwarte na obcą kulturę i młodego człowieka mieszkającego pod ich dachem. Wiele byłych „ope-rek” do dziś przyjaźni się ze swoimi zagranicznymi rodzinami, odwiedza-

au pair – na równych prawach!

Każdy z nas w głębi serca marzy o wielkich podróżach, o życiu „za jeden uśmiech”; gdy dobytkiem jest jedynie plecak, ale domem cały świat. Gdy każ-dego dnia po przebudzeniu podziwia się nowy widok, a bariery językowe nie są przeszkodą dla życzliwych, nowopoznanych ludzi. W końcu nadejdzie pewnie dzień, gdy gdzieś postanowimy zostać już na stałe, ale pókiśmy młodzi, czuje-my się obywatelami świata i mamy ku temu pełne prawo.

Jak spełniać te marzenia? Jak miesz-kać pod różnymi szerokościami geogra-ficznymi, poznawać żyjących tam ludzi, ich radości i troski, a nawet pomagać im w miarę swoich możliwości? I to wszyst-ko, gdy studencka kieszeń nie wytrzyma

długo ceny obcego chleba? Jest na to kilka sposobów. W nowym cyklu postaram się przybliżyć parę z nich.

A może to Ty zwiedziłeś już dalekie kraje w interesujący sposób i polecasz tę drogę innym? Napisz o swoich doświad-

czeniach na adres redakcji lub bezpośred-nio do autorki. Dane kontaktowe znajdują się w stopce redakcyjnej. Czekamy na Twoją opowieść!

doMiniKa MajchEr

jąc je np. w czasie ferii czy wakacji. Au pair można być (legalnie) tylko raz w życiu, stąd warto przemyśleć swój udział w programie. Nie są wymagane także żadne umiejętności wychowawcze, choć oczywiście pewne doświadczenie w kontaktach z dziećmi bardzo się przy-daje. Dla ambitnych oferowana jest praca z dziećmi niepełnosprawnymi, często le-piej opłacana.

Ważne, aby rozumieć, że „operki” to nie tylko opiekunki do dziecka czy pomoc domowa. Od tych tradycyjnych różni je pochodzenie, wiek, często wy-kształcenie (przeważnie status studenta), a przede wszystkim fakt, że na rok Au pair staje się członkiem rodziny, uczestnicząc w jej codziennym życiu. Kolejnym mitem jest pogląd, że w programie uczestniczą wyłącznie osoby z Europy Środkowej i Wschodniej. Au pair jest bardzo modne np. w Niemczech. Wielu młodych ludzi z Europy Zachodniej wyjeżdża w ten sposób choćby do USA.

Często na „operkę” w Niemczech mówi się Kindermädchen, powszechnie stosuje się też angielskie babysitter. Na-zwa Au pair oznacza jednak coś więcej niż zwyczajną opiekunkę do dziecka.

zaintErEsowana(y)?Więcej informacji, porad, opinii by-

Page 15: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

15NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl |

wolontAriAt, GłUpczE!łych Au pair oraz kontaktów do rodzin znajdziesz na wielu stronach poświę-conych programowi. Te szczególnie popularne to www.aupaIr-world.Net, www.aupaIr.com.pl czy www.StudeNt-poINt.pl. Program oferowany jest także

dominika majcher: Dlaczego Au pair?To tak:miałaś19 lat, zdałaśma-turę…

ula leszczyńska: Nie, to działo się wcześniej, przed maturą. Trzecia klasa liceum. Byłam nastawiona na to, że po liceum pójdę na studia. Jednak miałam znajome, które po maturze wyjechały na rok jako Au pair, a po powrocie bez problemu dostały się na germanistykę, z czasem znalazły dobrą pracę… Tak więc zastanawiałam się nad tym, jednak nie był to żaden konkretny plan. Aż do dnia, gdy w szkole koleżanka przeglądała przy mnie stronę z ofertami wyjazdów dla Au pair do Wielkiej Brytanii. Moje koleżanki często rozmawiały o programie i możliwości na-uki angielskiego przed studiami, choć osta-tecznie pojechałam tylko ja. Po powrocie do domu skuszona tą perspektywą sama odwiedziłam www.aupaIr-world.Net. Za-łożyłam konto i zaczęłam przeglądać ofer-ty oraz nawiązywać kontakt z pierwszymi rodzinami.

A dlaczego w takim razie Au pair, aniejakiśinnyprogram?

Wydawało mi się to bardziej pewne, gdyż pośredniczyła tu owa agencja. Po-moc przydała się już przy wyborze oferty i podczas całego pobytu. Miałam poczucie, że nie wyjeżdżam całkiem sama, tylko ktoś będzie się mną na miejscu opiekował.

Skądpomysłwyjazduna cały rok?Todosyćdługo…

Długo, owszem. Niektóre dziewczyny wyjeżdżają tylko na pół, inne nawet na wa-kacje. Ale to za mało, żeby dobrze nauczyć się języka. A pół… Wróciłabym potem do Polski bez planów na najbliższe miesiące. Poza tym najwięcej ofert dotyczy właśnie roku. Wolałam zaryzykować, zwłaszcza że zawsze istniała możliwość rezygnacji w trakcie programu. Po prostu wierzyłam, że jakoś to będzie. Po co chaotycznie kończyć coś po kilku miesiącach? Chciałam wrócić już bezpośrednio na studia.

Tylko czyw takdługimokresie nie

przez organizacje zajmujące się wieloma innymi wyjazdami studenckimi, portale pracy, a nawet uczelniane biura karier. Osobiście polecam sprawdzone kontakty, np. rozmowy z byłymi „operkami”, któ-re mogą zapewnić o wiarygodności danej

wkrada się pewnamonotonia, a z cza-sem rozgoryczenie: że mija rok, a ty wkółkorobisztesamerzeczy...?

Na początku na pewno nie, bo wszystko jest nowe, wszystkiego mu-sisz się nauczyć... Z czasem coraz lepiej poznawałam mieszkańców, otoczenie, w końcu inne Au pair. Okazało się, że w mojej miejscowości mieszka ich kilka: Polka, Ukrainka i Rosjanka. Na początku nasze spotkania aranżowały goszczące nas rodziny, z czasem przejęłyśmy inicjatywę. Spotykałyśmy się, imprezowałyśmy, ale w trudnych chwilach mogłyśmy liczyć na wsparcie, wyjechałyśmy nawet razem do Berlina… Było to ważne szczególnie na początku, gdy wielu rzeczy jeszcze nie wie-działam. Poza tym szybko odkryłam liczne możliwości wyjazdów i ciekawych rzeczy do zobaczenia/zrobienia. Np. kurs języko-wy i zdanie certyfikatu, żeby jeszcze lepiej wykorzystać rok życia w Niemczech.

Czy jadąc doNiemiec znałaś kogo-kolwiek?

Nie, gdy przyjechałam, nie znałam ni-kogo. Muszę przyznać, że miałam ogrom-ne szczęście, bo trafiłam akurat do tej, a nie innej rodziny. Miała ona duże doświadcze-nie z programem, gdyż byłam już ich piątą czy szóstą „operką”. Pomogli mi odnaleźć się na początku i nawiązać kontakt z pozo-stałymi dziewczynami i ich rodzinami.

W Polsce istnieje stereotyp pogardli-wegostosunkuNiemcówdogastarbeite-rów,awięctakżePolakówpracującychnp. jako pomoc domowa. Z takiego punktuwidzeniaAupairsiędonichza-licza.Czyodczułaśgokiedykolwieknasobie?

Nie, moja rodzina nie pozwoliła mi nawet tak myśleć! Przedstawiali mnie całej rodzinie i wszystkim znajomym, a nawet trochę podziwiali, że nie bałam się zostawić wszystkiego i wyjechać na rok za granicę, żeby uczyć się języka. Z kolei inni dziwili się, dlaczego mając tyle możliwości wybrałam właśnie ich kraj.

wywIad Z ulą lesZcZyńską, ucZestNIcZką pROgRamu au paIR w NIemcZech

rodziny. Oferty dla Au pair znajdziesz w nawet tak zaskakujących miejscach, jak urzędy miasta, które dostają je od swoich miast partnerskich np. w Niemczech.

Niemcy dobrze znają program Au pair, bo bardzo wielu z nich wyjeżdża do Sta-nów, żeby wziąć w nim udział, a to zmienia ich stosunek do „operek”. Uważają to za świetną możliwość nauki języka i dowód życiowej zaradności. Ważne, żeby Polacy także zaczęli myśleć w ten sposób.

Tylko czy po pewnym czasie nie czu-łaśżalu,żewpewiensposóbmarnujeszrok?Znajomizaczęlijużstudia,zdoby-walinoweumiejętności,atyzajmowałaśsięcudzymidziećmi…

Pamiętam dzień, gdy moja rodzina że-gnała mnie na wrocławskim lotnisku. Po-jawiła się wówczas myśl: co ja właściwie robię? Wyjeżdżam na rok zupełnie sama, nie wiadomo gdzie, do obcej rodziny. Ale wątpliwości szybko się rozwiały, bo wszy-scy pozwolili mi poczuć się tam tak dobrze, że o żadnym żalu nie mogło być mowy.

CzypracaAupairbyłatrudna?Wręcz przeciwnie. Pewnie zależy to od

rodziny, ale ja trafiłam na bardzo fajne dzie-ci. Gdy przed południem były w szkole, miałam czas dla siebie. Po powrocie poma-gałam im przy odrabianiu lekcji, bawiliśmy się razem. W sumie zajęte miałam ok. 4-5 godzin dziennie. Do moich obowiązków należały też prace w stylu przygotowania kolacji czy posprzątania porozrzucanych zabawek.

Co dało ci uczestnictwo w progra-mie?

Na pewno możliwość polepszenia mo-jego niemieckiego, wiele przyjaźni, które trwają do dziś… Ale przede wszystkim pewność siebie. Wcześniej nie wierzyłam, że mogłabym coś takiego w ogóle zrobić. Teraz wiem, że skoro to mi się udało, dam sobie ze wszystkim radę.

Dziękujęzarozmowę.

Page 16: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

| NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl16

trochę kUltUry?!

wielki powrót staRej sZkOły!

KacEzEt & drEadsqUad: staRa sZkOła

zBychowiEc, zBychowcowo.BloGspot.coM

MMF i KaCeZet zabierają słuchacza w muzyczną podróż na Jamajkę lat 80. w starym dobrym... polskim stylu!

Jak sam tytuł wskazuje, krążek utrzymany jest w oldschoolo-wej stylistyce raggamuffin z lat

80. poprzedniego wieku. Nietrudno wychwycić w utworach nawiązania do gwiazd takich jak Yellowman, Eek-A-Mouse oraz do riddimów z tamte-go okresu, np. słynnego Sleng Tenga. Jest też kilka kawałków w bardziej współczesnej formie, wpisujących się w bardziej ogólnie rozumiane reggae, z elementami dubu, a nawet ska. Jak przystało na taką muzykę, rytmy z pły-ty idą w biodra i z pewnością poruszą niejednego (i niejedną) do tańca.

Gdy tylko usłyszałem (a właści-wie przeczytałem) pierwsze sygnały o tym, że KaCeZet nagrywa płytę z Dreadsquadem, wiedziałem, że bę-dzie to bardzo ciekawa pozy-cja. Gdy na My-Space pojawił się przedpremie-rowy odsłuch ca-łej (!) płyty, by-łem już pewien, że jest to jedna z najlepszych płyt tego roku! K o m p o z y c j e Marka „MFFa” B o g d a ń s k i e -go świetnie w s p ó ł g r a j ą z charaktery-stycznym wo-kalem Piotra „ K a C e Z e t a ” Kozieradzkiego. W warstwie mu-zycznej nie bra-kuje smaczków w postaci dźwięków z syntezatora Casio mt-41 (brata legendarnego Ca-sio mt-40, na którym powstała więk-szość znanych riddimów z lat 80.),

taśmowych po-głosów i innych efek-tów. Bez tych wszyst-kich dźwiękowych bajerów płyta z pewnością nie byłaby aż tak klima-tyczna.

Warstwa wokalna nie ustępuje wcale tej instrumentalnej. KaCeZet jest bardzo zdolnym wokalistą, który potrafi nawijać jednocześnie bardzo dynamicznie i melodyjnie, w dodat-ku jest dobrym tekściarzem (teksty są ewidentnym atutem płyty: dowcipne, błyskotliwe, w luźny sposób porusza-jące wiele życiowych kwestii, m.in. związanych ze stosunkami damsko-męskimi). Swoboda, z jaką posługuje się językiem polskim, dość trudnym do nawijania, robi wrażenie (a warto

zauważyć, że wszystkie piosenki są w naszym ojczystym języku, więc dla każdego powinny być zrozumiałe).

Krążek rozpoczyna się od ka-

wałka Kła-niam się nisko, który jest hołdem złożonym starym wykonawcom z Jamajki, prekursorom raggamuf-fin. Wątek ten przewija się jeszcze w kilku piosenkach. KaCeZet nawi-ja w typowym dla okresu świetności tych artystów stylu, nie tracąc przy tym swojego oryginalnego charakte-ru. Drugi numer to piękny lovers Dla dziewczyny. Trzeci utwór nosi tytuł Dla moich ludzi. Jest szybszy, więcej w nim współczesnych efektów na woka-lu. Podobnie kolejny – Gadżet i kicz – w dowcipny sposób komentujący róż-ne akcje promocyjne, które atakują nas ze wszystkich stron. Podobnych tanecznych humorystycznych kawał-ków na płycie jest jeszcze kilka (cho-ciażby promujący album na singlu Czego ona chce czy opowiadający o perypetiach związanych z Wojskową Komendą Uzupełnień WuKaU), jed-nak lepiej po prostu ich posłuchać niż czytać ich opisy w recenzji. Ostatni na krążku jest instrumentalny dubowy utwór, będący wersją znanego jazzo-wego standardu Juana Tizola – Cara-van. To kolejne nawiązanie do tytuło-wej „starej szkoły”.

Płyta jest moim zdaniem strzałem w dziesiątkę! Wypełnia niszę, któ-ra nie była wcześniej prawie w ogóle zagospodarowana w polskiej muzyce reggae, na dodatek w świetnym sty-lu. Serdecznie polecam, a jeśli nie wierzycie, to posłuchajcie na stronie www.myspaCe.COm/kaCezet.

MU

zykA

Page 17: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

17

trochę kUltUry?!

MU

zyk

A

wysOkIe cIśNIeNIe waRsZawskIej kRwI

paBlopavo & lUdziKi: telehon

dariUsz z wiErzBowa

PabloPavo – nawijacz z bardzo dobrze znanej warszawskiej załogi Vavamuffin wydał wraz z Ludzikami swój solowy projekt „Telehon”. Ludziki to m.in. niejaki Emiliano Jones, udzie-lający się również w zespole wspomagającym Lady Marikę, oraz DJ Zero, odpowiedzialni w największym stopniu za muzykę i mixy.

Już okładka płyty – czarno-biała fo-tografia z 1968 r., przedstawiająca młodych ludzi na karuzeli – stanowi,

moim zdaniem, kwintesencję tego, co możemy na tym albumie spotkać. Praw-dziwe historie o ludziach z krwi i kości dziejące się tu i teraz. Ale o tym - za chwilę.

W warstwie muzycznej płyta jest dość zróżnicowana, co, moim zdaniem, stanowi jej atut. Znajdziemy tutaj tro-chę typowych dla Vavamuffin riddimów rodem z raggamuffin, ale całościo-wo album nie jest osadzony dokładnie w tej stylistyce. Na tej płycie sample bardzo dobrze współgrają z żywymi in-strumentami – funkującym basem, jazzu-jącą trąbką, jamajską gitarą, klawiszami, skrzypcami czy akordeonem. Zrozumiałe wpływy reggae łączą się i mieszają z in-nymi stylami. Muzycy świetnie bawią się eksplorując ten bardzo ciekawy obszar, na którym soundsystem łączy się z ener-gią współpracy żywych instrumentów. Wyjątkowy jest utwór „Jurek Mech” na-grany wyłącznie przy akompaniamencie gitary akustycznej i basowej.

Pablo-Pavo przy-glądający się miej-skiej dżun-gli przed-s t a w i a opowieści b ę d ą c e sprawoz-d a n i e m z kondycji ż y w e g o o r g a n i -zmu, jakim jest mia-sto i jego mieszkań-cy – nie to z bil-b o r -d ó w

i nie to z wystaw galerii handlowych, ale to, o które można potknąć się spa-cerując po nierównych chodnikach w centrum, widziane bardzo natu-ralistycznie. To miasto - to historia szemranego cwaniaka Jurka Mecha, który lubił wypić za trzech; to opo-wieść bez happy endu o dziewczy-nie ze sklepu pasmanteryjnego, której życiowy fart polegał na tym, że poznała pewnego jegomościa z dużym Rolexem i wypcha-nym portfelem. To miasto - to wszystkie jego śmieci i odpadki z których po-wstała jeszcze inna opo-wieść, tak jakby PabloPavo chciał powiedzieć: „Pokaż mi swoje śmieci, a powiem ci, kim jesteś”. To również historia pewnej tragicznej miłości, która wydarzyła się i brutalnie skończyła na dworcu Warsza-wa Wschodnia. To wreszcie bar-dzo, moim zda-niem, niebanalne wyznanie miło-

ści ujęte w bujającym utworze „Do stu” (biorę ten dom / i cały Nowy Świat na świadka / jestem ostatnim, który chciał-by nie trzymać / twojej dłoni / a ty pew-nie jesteś taka sama ostatnia). Bardzo urzekł mnie również lekko oniryczny, jakby retrospektywny obrazek z nożem kuchennym w tle, o zakochanym na za-bój 17-latku, w utworze „C.S.I. Stegny”. Ostatni na płycie utwór „Na nowo” to napompowana pozytywną energią bom-ba, która dla miłośników rytmów zna-nych z twórczości Vavamuffin na pewno będzie miłym epilogiem.

Na płycie to miasto – to Warszawa ze swoimi historiami – zasłyszanymi w me-trze, podejrzanymi na ulicy, przeżytymi na własnej skórze. Te opowieści są o tyle warszawskie, o ile Warszawa stanowi tu-

taj tło dla wydarzeń, które mogły za-istnieć w każdym większym mieście. Nieoszlifowane uliczne opowiadania, zlepiając się w wielkomiejski obraz tego, czego nie widać z okien szkla-nych wieżowców i drogich hoteli, nie tracą uroku, bo są prawdziwe

na wskroś. Ta płyta mówi o tym, co dzieje się po ciemku, z boku, w korytarzu, z dala od zgiełku ga-lerii handlowych i biznesowych spotkań. PabloPavo opowia-da o świecie widzianym jego

oczami, jakby z zewnątrz tego wszystkiego, co ściga się w tzw. main-streamie, spoglądając również na historię, która ukształtowała to miasto. Otrzymu-jemy zatem świeże i prawdziwe opowieści niezależnego i wraż-liwego obserwatora. Polecam każdemu.

Page 18: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

| NGS B.e.s.t. | styczeń 2010 | best.ue.wroc.pl18

trochę kUltUry?!

III mIędZyNaROdOwy FestIwal RekRutacjI peRmaNeNtNej

Nie gonimy za sensacją, żyjemy powoli, od ekshibicjonistów raczej stronimy. Gazeta to tylko jedno z naszych zainteresowań, a każdy z nas ma inne. Lubimy więc spotykać się na piwie i pizzy, dzieląc wiedzą, ciekawostkami, przemyśleniami i kawałkami ciasta.Czasem, dla przyjemności i frajdy nakręcimy sobie film, który trafi na youtube.com/user/BesTiVi1Jeśli Ci to odpowiada, zapraszamy do nas. Szukamy dziennikarzy, fotografów, rysowni-ków, grafików, webmasterów, operatorów DTP, marketingowców, a na pewno nie pogar-dzimy i innymi ciekawymi ludźmi.Przyjdź do nas na zebranie we wtorki o 18.30, a powiemy Ci więcej, pozna-my się i zaprezentujemy. Możesz też zajrzeć na naszą stronę best.ue.wroc.pl lub napisać do Naczelnego (to ten bardziej posunięty w ewolucji) na [email protected].

Prawda i kłamstwo mieszają się tak, że już sam czytelnik nie jest w stanie ich odróżnić. Każda na-

stępna strona odkrywa kolejne pokłady informacji, wcale nie wyjaśniając, czy są prawdziwe czy fałszywe. Podobnie dobro i zło, żaden bohater nie jest więc jednowymiarową kukiełką w teatrze ży-

cia, tylko pełnokrwi-stym czło-w i e k i e m , p e ł n y m sprzeczno-ści, emocji i cierpie-nia.

G ł ó w -nym boha-terem po-wieści nie jest wcale d e t e k t y w wynajęty, by odna-leźć za-g i n i o n e

przed laty dziecko. Nie są nimi zle-ceniodawcy, a więc rodzina porwanego, wpływowa i naj-bogatsza w kraju. Nie jest nim nawet baron narkotykowy i po-strach mieszkańców, główny podejrzany. Główny bohater to Haiti. Ze swoją krwa-wą historią, przytłaczającą teraźniejszością najbiedniejszego państwa Ameryki Północnej i kiepski-mi widokami na przyszłość. To dlate-go tak wiele tu opisów dzielnic nędzy, okrucieństwa ludzi, którym już wszyst-ko obojętne, niezrozumiałych dla nas zasad i moralności, czy kultu tutejszej odmiany voodoo – vodou i czarnej ma-gii.

Książka trzyma w napięciu i jako świetny kryminał w stylu noir w klima-cie Harry’ego Angela czy nawet Łow-cy Androidów (choć do s-f tu daleko), ale także – oferując coś więcej – jako socjologiczno-polityczny obraz kraju zapomnianego przez wszystkich. Autor

mówi p r z y

tym języ-kiem pro-

s t y m , c z ę s t o

dosadnym. Widać, że zna się na

rzeczy. Pełno tu siarczystej iro-nii oraz cudny brak politycznej

poprawności. Nie jest to jednak szokowanie na siłę, bo tak naprawdę książka promuje jednak zachowywanie twarzy w trudnych momentach, nie wy-zbywanie się swojego człowieczeństwa wobec okrucieństwa wokoło. Dzięki temu wszystkiemu historię czyta się świetnie. Prawdziwie przerażająca po-dróż w głąb nieznanego kraju niczym z „Jądra ciemności”, budzącego grozę i przytłaczającego jak RPA Coetzeego, do źródeł makabrycznej zbrodni i wy-korzenienia moralności.

A to dopiero pierwsza powieść o de-tektywie Maxie Mingusie...

klarnecista z port-au-prince

„Pan Klarnet” zabierze Cię do samego serca ciemności, gdzie nie będzie Ci wcale do śmiechu z powodu tytułu tej książki.

rys. Tomasz Cieszyński

rys. Tomasz C

ieszyński

litEr

AtUr

A

KUBa Knoll, dziEnniKnaKręcaczy.wordprEss.coM

czy Można pisać innE KsiążKi niż MrocznE sEnsacjE z taKiM wyGlądEM? nicK stonE

nicK stonE: pan klarnet

Page 19: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010

Raz

jak W

ienia Pietrow

ycz w

ybrał się

w

południe do

lasu, to było już po grzybach.

jestem tu Dzisia

j

od

poczy

wa

m po Burzy

ta

k barD

zO zmęCzO

na

jak D

ług

O tO trwa

łO

za D

ług

O

za D

ług

O…

jestem tu Dzisia

j

i była

m tu wCzO

raj

od

poczy

wa

m po Burzy

Cisza jest ze m

Cisza jest w

e mn

ie

już n

iC się nie sta

nie

bO n

ie ChCę

bO n

ie ChCę…

jestem tu Dzisia

j

i była

m tu wCzO

raj

OD m

iesięCy tu jestemo

dpo

czyw

am po Bu

rzy

łzy O

statnie spły

wa

i serCe OD

Dy

Cha

ć zaCzy

na

mim

O że bOLi

jeszCze bOLi

przesta

nie…

cISza po Bu

rzya

NN

a m.

Trzym

aj pozio

m!

Trzymaj poziom!

tr

zyMA

j pozio

M!

Trzymaj poziom!

Trzymaj poziom!Trzy

maj

pozi

om!

Trzymaj pozio

m!tr

zyM

Aj p

ozi

oM

!

Trzymaj poziom!

Trzymaj poziom!

jestem tu Dzisia

j

i była

m tu wCzO

raj

OD m

iesięCy tu jestemo

dpo

czyw

am po Bu

rzy

już n

ie tak

a sam

a

wra

żLiwsza

siLn

iejsza b

O spOk

ój zn

aLa

złam

od

poczy

wa

m po Burzy

Ch

Oć n

ikt jej n

ie DO

strzegł

nie pO

Czuł jej n

awet…

Pamiętaj:

W N

owym

Roku

Jesteś Starszy,A

le tylko fizycznie.

Myśl po

zła

can

a

Zbychow

iec mazia

Page 20: NGS B.e.s.t. Styczeń 2010