Upload
kalina
View
258
Download
0
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Â
Nadchodzące wydarzenia
WOLONTARIAT EFC
Stowarzyszenie Alumni EFC
Witamy w nowym roku szkolnym! Jesień zawitała na dobre, wakacje wspominamy
już tylko na zdjęciach, za progiem właściwie już zima, a to oznacza, że najwyższa pora na porządną porcję wieści o naszych wolontariuszach!
Jest wyjątkowo treściwie, kolorowo i na pewno nie skromnie. Jest społeczna moc! J
Zapraszamy do lektury wszystkich, a w szczególności pierwszoklasistów, których serdecznie witamy w EFC!
Dzień wolontariusza
5 GRUDNIA
Mikołajki
6 GRUDNIA
J E S I E Ń 2 0 1 4
NEWSLETTER
Wszystkich, którzy jeszcze tego nie zrobili serdecznie zapraszam do polubienia facebookowego fanpage’a Stowarzyszenia Alumni EFC, które od kwietnia tego roku zrzesza absolwentów programu stypendialnego Marzenie o Nauce. Alumni rozkręcili się na dobre i warto śledzić ich działania: https://www.facebook.com/a
lumniefc?fref=ts
THE LOREM IPSUMS JESIEŃ 2016
2
Z pamiętnika wolontariuszki . . . Akademia Przyszłości to System
Motywatorów Zmiany. Ogólnopolski program, który za pomocą unikalnej metody
pracy przeprowadza dzieci od porażki w szkole do sukcesów w życiu.
1. września 2014, poniedziałek • Zobacz link, który wysłałam ci na Facebook’u. • Co to? • Zobacz, wypełniłam formularz i czekam na rozmowę kwalifikacyjną. Wkrótce mam dostać
odpowiedź kiedy dokładnie ma się odbyć. Justyna mnie zaciekawiła. Kliknęłam-‐ wyświetliła mi się biało-‐niebieska strona. Akademia Przyszłości-‐ praca z dziećmi. „Od kiedy ja lubię dzieci?”. Ciekawość pchnęła mnie dalej. Co to za organizacja, czym się zajmuje, jak działa? Na stronie było niewiele informacji. Zaczęłam wypełniać formularz i pierwsza próba wytrwałości-‐ CHCĄ CV (sic!). Napisałam, odpowiedziałam na wszystkie wyczerpujące pytania. Zajęło mi to 2 godziny. Poszło. I zaraz nasunęły się pytania-‐ ciekawe jakich chcieli odpowiedzi? czy w ogóle mi odpowiedzą? Potwierdziłam swoją tożsamość linkiem wysłanym na pocztę. I czekałam.
1.września 2014, poniedziałek, kilka godzin później Matko! Dostałam e-‐maila. To zaproszenie na rozmowę, wzięli mnie! To już pojutrze! Nie zdążę się przygotować…
3. września 2014, środa Tak myślałam, nie zdążyłam się przygotować. Napięty dzień-‐ o 16:00 spotkanie z Panią Kaliną i resztą Stypendystów, a na 17:00 migiem na Wydział Teologiczny, żeby nie spóźnić się na rozmowę wstępną z Akademii. Pani Kalina wybaczyła mi „zerwanie” się wcześniej. Uff. Nie spóźniłyśmy się! Justyna była razem ze mną. Weszłyśmy do małej studenckiej kawiarenki na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. Siadamy. Jest nas szóstka plus dwie koordynatorki z Akademii. Przedstawiliśmy się i wedle życzenia obu Pań podaliśmy jedno zdanie, które chcieliśmy, żeby wiedziała o nas reszta. „Sami studenci”-‐ pomyślałam. Tylko ja i Justyna byłyśmy licealistkami.
THE LOREM IPSUMS JESIEŃ 2016
3
Próbowaliśmy drugi, trzeci i piąty -‐ też nie wyszło. Koordynatorki przymknęły oko i „zaliczyły” nam je. I się zaczęło. Przeszliśmy od razu do rozmów indywidualnych. Ja i Justyna siedziałyśmy z brzegu, więc poszłyśmy na pierwszy ogień. W studenckiej kawiarence było chłodno, ale oblał mnie pot. Jak zawsze ręce mi się trzęsły, uporczywie starałam się tego nie okazywać i serdecznie uśmiechać. Pewnie wyglądało to troszkę groteskowo. Zadawano mi dużo pytań. Dlaczego chce to robić, czego się boję i czego oczekuję, jak reaguje na stres i porażki, musiałam się wcielić w tutora (czyli wolontariusza -‐ „stanowisko”, na które aplikowałam) i pokazać jak reaguję na agresję dziecka. Po półgodzinnej (może krótszej, ciężko powiedzieć) rozmowie wyszłam. Szczerze mówiąc byłam pełna obaw i niezbyt zadowolona z siebie. Na odpowiedź miałam czekać maksymalnie trzy dni.
5. września 2014, piątek Dostałam odpowiedź, wzięli mnie. Jednak nie było tak źle jak mi się zdawało. Obie się dostałyśmy! Jeszcze czekało nas szkolenie. Akademia cały czas podkreśla, że nic na siłę. W każdej chwili aż do inauguracji roku mogę zrezygnować. Przed szkoleniem właściwym musiałam zaliczyć szkolenie internetowe -‐ podstawowe informacje o Akademii Przyszłości. 6. września 2014, poniedziałek Kolejny zabiegany dzień. Fartem zdążyłam na szkolenie. Tym razem w akademiku. Znów przyjęły nas dwie panie -‐ tym razem inne. Spotkanie faktycznie trwało sześć i pół godziny (!), ale było bardzo ciepło, miło, domowo i wesoło. Stworzyliśmy niezłą grupę. To był ostatni etap rekrutacji, ostatni szczebel do stania się tutorem Akademii Przyszłości, który ma uczyć wygrywać nie tylko w szkole, ale i w życiu „swojego” dziecka. Zostaliśmy przydzieleni do Kolegiów, czyli szkół podstawowych w Opolu, w których będzie działał program AP, dostaliśmy adresy e-‐mail oraz numery telefonów do Liderów, czyli tutorów, którzy koordynują pracą w danym Kolegium. Mieliśmy się umówić z nimi na podpisanie umowy w najbliższych dniach. Inauguracja miała się odbyć 21 października w Auli Politechniki Opolskiej.
Tutor AKADEMII PRZYSZŁOŚCI to osoba nieprzeciętna. To przyjaciel i mentor. Spotykając się regularnie z dzieckiem, uczy je wygrywać! Pokazuje
jego dobre strony. Podnosi jego samoocenę. Sprawia, że dziecku zaczyna się chcieć. Dołącz to ekipy tutorów AKADEMII PRZYSZŁOŚCI. Przekonaj się, jak wielką radość daje bycie bycie częścią
czyjegoś sukcesu! Odwiedź serwis www.zostantutorem.pl i poznaj szczegóły.
THE LOREM IPSUMS JESIEŃ 2016
4
21. października 2014, sobota Wstałyśmy wcześniej. Przed rozpoczęciem imprezy musiałyśmy odebrać dzieciaczki ze swojego Kolegium. Ku naszemu zdziwieniu nie było wszystkich. Na początku szło sprawnie, ale już na Politechnice dwójka chłopców zaczęła dokazywać. Biegali, krzyczeli, bili się. Ogólnie bardzo żywi chłopcy. Ale to nie był dla nas problem. Żywe dzieci to zdrowe dzieci! Inauguracja była świetnie zorganizowana. Były wszystkie Kolegia.
W tym roku Akademia zebrała komplet -‐ pięćdziesiąt dzieci i pięćdziesięciu tutorów. To duży sukces! Podopieczni otrzymali od Rektora Politechniki Opolskiej swoje pierwsze Indeksy oraz rożki obfitości ze słodkościami. W Indeksie każde z nich będzie miało wpisane sukcesy, który udało się osiągnąć na zajęciach. Po rozdaniu Rektor wygłosił przemówienie, które poprzedzało wykład z pokazem na temat robotyki. Dzieci były zachwycone demonstracją możliwości robotów, które posiada PO. Mówiły, chodziły, tańczyły, można je było prowadzić za rękę, siadały. Wszystko to wykonywały dzięki specjalnemu oprogramowaniu. Każdy chciał choć przez chwilę pochodzić z robotem. Jak to bywa -‐ szybko się jednak znudziły. Pokaz się zakończył, a my pomaszerowaliśmy na poczęstunek i zaczęliśmy się wszyscy wspólnie bawić. Po kilku zabawach musieliśmy się żegnać. Wszystkie dzieci wyszły zadowolone i szczęśliwe. A ja byłam wprost wykończona. Wampiry energetyczne J
29. października 2014, środa Spotkanie informacyjne z dziećmi i rodzicami. Tym razem w szkole. Niestety przybyło niewiele osób, ale świetnie się bawiliśmy. Najbardziej spodobała się zabawa „pif-‐ paf”. To dzisiaj się dowiedzieliśmy czyimi tutorami będziemy. Mnie przydzielono 9-‐letniego Dawida. Jego mama była na spotkaniu. Umówiliśmy się na pierwsze zajęcia już w najbliższy wtorek.
4. listopada 2014, wtorek Od samego rana byłam bardzo zdenerwowana. Trochę się bałam. Nie byłam nigdy wewnątrz szkoły, w której uczył się Dawid. Nie bardzo się orientowałam we wszystkim i właściwie nigdy na serio nie uczyłam żadnych dzieci. Bardzo pomogła mi we wszystkim mama Dawida. Napisała upoważnienie do odbierania chłopca ze świetlicy, gdzie będzie czekał na nie po lekcjach, bardzo zaangażowała się w zajęcia syna. Później szukaliśmy sali -‐ w tym pomogła nam Koordynatorka Szkolna. Gdy już mogliśmy spokojnie usiąść zaczęły się dopiero nerwy. Po pierwsze -‐ byłam przygotowana na to, że w szkole będzie czekać wyprawka-‐ okazało się, że nie dotarła, a ja nie miałam nic przy sobie (mój błąd). Ale łatwo wybrnęliśmy z tej sytuacji. Podarowałam Dawidowi Zeszyt Zwycięzcy Akademii Przyszłości i w nim stworzyliśmy prowizoryczny Kontrakt, który dokończymy na następnych zajęciach. Powiedzieliśmy sobie kilka słów o nas samych. Chłopiec początkowo był bardzo nieśmiały, ale potem się otworzył i rozwinęła się luźna, zabawna i miła rozmowa podczas tworzenia wspólnego Kontraktu naszych zajęć.
THE LOREM IPSUMS JESIEŃ 2016
5
Bycie wolontariuszem
w Akademii Przyszłości daje przede wszystkim ogromną satysfakcję. Pod skrzydła AP trafiają dzieci, które mają trudności w nauce, ale także takie, które po prostu nie chcą chodzić do szkoły lub są nieśmiałe i skryte. Zazwyczaj te cechy się łączą. Tutorzy mają nauczyć jak pokonywać te przeszkody i nabrać pewności siebie. Nie ma rzeczy niemożliwych! Sama jestem tego przykładem -‐ w klasach
wczesnoszkolnych próbowano mnie wrzucić do dysortografików, bo moje „byki”
zadziwiały nawet doświadczonych nauczycieli. Nie było pozytywnych rokowań. Ale ja się zawzięłam, nauczyłam się tej ortografii i wypracowałam pismo. W gimnazjum zajęłam II miejsce w konkursie ortograficznym. Nie wiem czy podchodziłabym do tego typu spraw w taki sposób, gdybym sama ich nie doświadczyła. Czasami wystarczy uwierzyć w dziecko, a ono uwierzy w siebie i osiągnie sukces. Nawet jeśli sukces jest niepozorny może zaprocentować i przeważyć na przyszłości młodego człowieka. Należy wierzyć w dzieciaki, nie skreślać i nie szufladkować!
Agata Petyniak , Opole
THE LOREM IPSUMS JESIEŃ 2016
Nareszcie! Jestem szczęśliwa! Moim szczęściem jest drugi człowiek, a wolontariat daje mi możliwość obcowania z nim. W połowie września zaczęłam działać. Na początku zaangażowałam się w pomoc dzieciom w Ognisku Wychowawczym prowadzonym przez siostry zakonne. To wspaniała inicjatywa, której celem jest pomoc młodszym w nauce, przekazanie mądrości życiowej, wspólna modlitwa. To nie jest dla mnie puste zoobowiązanie. To coś więcej -‐ satysfakcja, radość, poczucie, że jestem dla kogoś ważna. Dzieci z dnia na dzień coraz bardziej się do mnie przywiązują, coraz częściej podczas moich wizyt zniecierpliwione czekają na mnie w drzwiach z iskierkami w oczach. I nagle słyszę: “Ciocia przyszła!”
Dla tych słów warto poświęcić wszystko... nawet obiad, który czeka w internacie. Co prawda w brzuchu burczy, ale serce jest nasycone niwelując fizyczny głód... i to wystarczy.
Kolejna inicjatywa, jaką podjęłam, postawiła przede mną wyższą poprzeczkę: praca z dziećmi niesłyszącymi i słabosłyszącymi. W internacie, w którym mieszkam, znajduje się szkoła dla takich dzieci. Pomyślałam, że i tu zostawię coś od siebie. Cierpliwość w tym przypadku to podstawa... Kolejna bariera to nauka języka migowego, ale i tu nie można się poddawać. Oczywiście zabrałam się do kształcenia. Raz z górki, raz pod górkę, ale zawsze do przodu. Nie powiem,że umiem wszystko perfekcyjnie, ale najważniejsze -‐uczę się, chcę i daze do celu… efekty już są widoczne J
Opieka dziećmi wymaga przede wszystkim poświęcenia czasu. Czas,czas i jeszcze raz czas. To są cudowne istoty, a misja wspaniała, wydawać by się mogło -‐ zwykła pomoc w podstawowych czynnościach takich jak mycie, nauka, zabawa, a niesie ze sobą tyle radości! Szczególnie chciałabym wspomnieć o jednym doświadczeniu. W tej grupie jest pewna dziewczynka, z którą niezwykle trudno było nawiązać kontakt ze względu na jej nieśmiałość. Wobec mojej osoby również odnosiła się niechętnie. Milczenie, wrogie spojrzenia, dystans...Kluczem ponownie okazał się czas.
Nowe miasto – nowe możliwości
Wraz z otrzymaniem stypendium, życie dało mi szansę na kontynuację nauki w większym mieście-‐Kielce. Już w ciągu wakacji w głowie snułam różnorakie plany na temat perspektywy mojego dalszego rozwoju-‐ tym razem w "nowym życiu", które zaczęłam od września – opowiada Weronika Zielińska z Kielc.
Pewnego dnia, podczas zajęć wg metody Weroniki Scherborne, dzieci zgromadziły się w okręgu, chwyciły za dłonie, a ja kątem oka zauważyłam skuloną Paulę. Podeszłam do niej pewnym krokiem i zaczęłam łaskotać (pomyślałam, że muszę zaryzykować). Niestety, moje dobre chęci nie odniosły oczekiwanego rezultatu. Na jej twarzy bowiem pojawiła się wściekłość, która po chwili, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, przerodziła się w śmiech – błogi, dziecięcy śmiech! Moment ten był dla mnie niczym znalezienie skarbu, skarbu jakim była wzajemność. Obecnie Paula z chęcią integruje się ze wszystkimi -‐ czyżbym miała w tym swój udział? To już mniej istotne...ważny jest rezultat. Obie mamy teraz ze sobą bardzo dobry kontakt, pomimo sześcioletniej różnicy wieku. Chwile te dla niektórych być może wydają się być błahe, ale właśnie takie epizody sprawiają, że człowiek zaczyna poznawać wartość siebie i swoich czynów.
Jednak podniosłam poprzeczkę jeszcze wyżej -‐ zaczynam kolejny wolontariat tym razem w Hospicjum w Kielcach. Podczas jednej z lekcji religii, pani katechetka przeczytała ogłoszenie o mających się odbyć warsztatach dla osób wykazujących chęć pomocy osobom ciężko chorym na raka. W chwili kiedy to usłyszałam nie zawahałam się ani chwili -‐ podniosłam wysoko rękę krzycząc: Ja chcę! Ja!
I tak się zaczęło! Kilka dni temu skończył się ostatni etap cztero-‐częściowych szkoleń, które trwały na przełomie października i listopada. Dziś z czystym sumieniem, wyedukowana mogę powiedzieć: jestem przygotowana. Każdy z uczestników otrzyma w najbliższym czasie certyfikat, będący tego dowodem. Muszę przyznać, iż pomimo długich godzin spędzonych na każdym ze spotkań, jestem z siebie bardzo, bardzo dumna. Nauczyły mnie one zupełnie innego patrzenia na kwestię śmierci. Zdaję sobie sprawę z tego, że droga ta nie będzie wysłana różami. Nie ma bowiem chyba ludzi, którzy nie boją się tego zagadnienia, a w tym miejscu będę z nim obcować podczas każdej wizyty. Czy podołam? A może strach będzie silniejszy niż miłość do drugiego człowieka? Czy Bóg da mi na tyle siły i wytrwałości? Przyszłość ta jest na ten czas tajemnicą jutra. Pomimo wszystko już nie mogę się doczekać! Od 20 listopada zaczynam...
Powyższy fragment to tylko część myśli, które buzują teraz w mojej głowie, podsycane obrazem przyszłości. Jedno jest pewne wszystkie te działania kontynuuję i zamierzam czynić to dalej, bo najwspanialszym darem jaki otrzymaliśmy od życia jest możliwość bezinteresownej pomocy, bo to uśmiech drugiego człowieka jest największym dziękczynieniem pokrzepiającym duszę i serce istoty.
Światowe Dni Muzyki we Wrocławiu
3-12 października 2014
Jednym z wydarzeń podczas ISCM World Music Days była II Symfonia na 100 motocykli autorstwa wroc ławskiego kompozytora S ławomira Kupczaka -
wyją tkowe wydarzenie, którego premiera odby ła się 11 października. W roli muzyków wystąpi li motocykliści , w roli instrumentów – ich maszyny, od
najprostszych modeli przez ścigacze aż po kultowe motocykle marki Harley-Davidson. A w roli wolontariuszki Ania Kowalska z Wroc ławia – która “ma
nosa” do ciekawych wydarzeń , w które warto się zaangażować.
Poza wsparciem organizacji nietypowego koncertu motocyklistów, Ania pomagała również podczas przygotowań do występu Orkiestry Reprezentacyjnej Sił Powietrznych. “Podczas drugiego wydarzenia pomagałam przy przygotowaniu miejsca koncertu oraz kierowałam ludzi i delegatów festiwalu na miejsce. Podczas symfonii pomagałam przy rejestracji motocyklistów, kierowałam ich na miejsce wydarzenia i służyłam informacją.
Podczas tego wolontariatu poznałam wielu ciekawych ludzi, a to, że brałam w tym udział wraz z przyjaciółmi sprawiło mi podwójną przyjemność. Podczas pierwszego wydarzenia czasem musiałam posługiwać się językiem angielskim, co pozwoliło mi trochę przełamać barierę językową. Dzięki festiwalowi mogłam wziąć udział w tak świetnym wydarzeniu jakim była II symfonia - nowatorskim i pełnym pozytywnej energii” – wspomina Ania.
Z perspektywy mentorki…
Pani Magdaleny Piaseckiej
Pani Magda współpracuje z Fundacją EFC w ramach programu Mentoringu od stycznia 2014 roku jako mentorka, aktualnie już absolwentki, Emilii Pyrz. Jest założycielką i prezeską Fundacji Smakuj Życie, w ramach której odbywają się cykliczne Spotkania z Pasją.
Osobistą pasją Pani Magdy jest latanie szybowcem i salsa oraz niewątpliwie – zarażanie innych optymizmem i odwagą do spełniania swoich marzeń!
Po raz pierwszy w życiu Mentoring spotkałam na drugim końcu świata, na tak zwanej „wyprawie po marzenie”. Jeszcze jako dziecku, zamarzył mi się lot szybowcem nad oceanem (i to ze mną w roli pilota!). Historia całej wyprawy jest zbyt długa, by ją tu opowiadać, ale jako świeżo upieczony pilot szybowcowy, na trzydzieste urodziny wybrałam się do Francji podbijać niebo i ocean w jednym. Kiedy już wylądowałam, zachwycona smakiem spełnionego marzenia, powiedziałam do tamtejszych pilotów, że to chyba niezbyt mądre czekać z marzeniami aż tak długo, że za stara jestem już na prawdziwe podbijanie nieba jako pilot. Zaledwie kilka minut później poznałam uroczego dziadka w wieku 75 lat, który z uśmiechem sięgającym uszu oświadczył mi, że on zaczął, kiedy miał równo 60 lat! To był moment, kiedy moje skrzydła rozłożyły się same i jednocześnie mój pierwszy w życiu mentoring: bez gotowych rad, za to z inspiracją, która niemalże wykipiała mi uszami.
Wróciłam do Polski, wyciągnęłam z szuflady projekt, schowany przed laty ze strachu przed porażką, a potem go zrealizowałam. Tak powstała Fundacja Smakuj Życie, tak powstały „Spotkania z Pasją” i tak zaczęło się życie na miarę marzeń, podpisane pasjami, mistrzostwem i zachwytem nad niecodzienną codziennością.
To doświadczenie obudziło we mnie chęć uczenia się od Mistrzów, zatem formalny mentoring pojawił się w moim życiu nieco później, z pompą i z fanfarami. W ramach programu Fundacji Vital Voices pod auspicjami Hilary Clinton, dane mi było doświadczyć tej relacji dzięki współpracy z Olgą Kozierowską, którą nieustannie podziwiam. Przez 2 tygodnie przyglądałam się uważnie mojej Mistrzyni. Rozmawiałam z nią o tym, co ważne, nie tylko w pracy i projektach, ale przede wszystkim w życiu. Przyglądałam się uważnie jej wartościom i szukałam swoich.
Fot. Olga Michalec-Chlebik
Te dwa tygodnie postawiły mój świat na głowie, wprowadziły rewolucję, której nie ośmieliłabym się spodziewać i wyposażyły w to, co potrzebne, by wsiąść w rakietę, a wiadomo powszechnie, że tej nie da się zatrzymać.
Kieruję się w życiu zasadą, że jeśli dostajemy wiele, to równie wiele jesteśmy zobowiązani przekazać dalej. Szukałam zatem osoby, dla której moja wiedza i doświadczenie byłyby przydatne. A ponieważ świat ma to do siebie, że jeśli wiemy czego szukamy, to podsuwa nam wskazówki gdzie to znaleźć, to bardzo szybko trafiłam na Fundację EFC i program mentoringowy. Jeden mail, szybka odpowiedź i tak dostałam pod skrzydła przecudnie uśmiechnięte dziewczę imieniem Emilia. To też był moment, w którym poczułam niesamowitą odpowiedzialność za drugą osobę. Dzielą nas setki kilometrów, bo ja w Lublinie, a ona najpierw w Krakowie, a teraz we Wrocławiu, ale jak wiadomo dla chcącego nic trudnego…
Mentoring nie ubiera się w cyferki, ale w wartości, zaufanie i wsparcie. Dzisiaj, po miesiącach wspólnej pracy, rozmów, spotkań mam wrażenie, że ten sam Mentoring, choć dla mnie w zupełnie innej roli, mnie samej dał równie wiele. Mówi się, że uczeń pojawia się, kiedy nauczyciel jest gotowy. Ja dzięki tej relacji ciągle odkrywam siebie i patrzę na te same zagadnienia z perspektywy zupełnie innej niż zazwyczaj, co z kolei mnie daje inspirację i wzbogaca mój świat. Bycie dla kogoś mentorem to zaszczyt. To pozwolenie, by ktoś popatrzył na świat moimi oczami. To odpowiedzialność. Ta funkcja domaga się patrzenia na swoje życie w taki sposób, by ktoś we mnie mógł zobaczyć to, co ja sama chcę dać światu. To wyzwanie najwyższej rangi, ale zdecydowanie warte wysiłku.
Fot. Olga Michalec-Chlebik
Powakacyjne wspomnienia
wolontariuszki
Agnieszki Świderskiej z Poznania
W minione wakacje miałam okazję być na
Obozie Burego Misia w ramach działalności we
Wspólnocie Burego Misia.
Jest to obóz stworzony z myślą o osobach
niepełnosprawnych. W ciągu 16 dni miałam
przyjemność spędzać każda chwilę z Anią - moim
Burym Misiem. Pomimo, iż ten wolontariat wymagał
ode mnie dużej samodyscypliny, odpowiedzialności,
a także dużego wysiłku fizycznego to uważam, że
był najlepszy z dotychczasowych w moim życiu.
Nauczyłam się tam dużo, poznałam wielu
wspaniałych ludzi, a także zmieniałam moje
nastawienie do życia i już tydzień po obozie
wracałam w to samo miejsce, aby tym razem
pomóc osobom na stałe mieszkającym na Osadzie
Burego Misia
A już na początku roku szkolnego
- jak co roku w Poznaniu w drugą sobotę
października odbył się maraton. Był to
już 15 maraton z tego cyklu. Wraz ze
znajomymi z klasy miałam okazję
pomagać przy organizacji tego
wydarzenia – opowiada Agnieszka.
Doświadczenia wolontariackie Gabrysi Kanclerz z Krosna
Dzień Wszystkich Świętych to nie tylko czas na myślenie o tych, którzy odeszli. Dzień ten mobilizuje nas także do zadumy nad naszymi ziemskimi towarzyszami podróży. W tym roku po raz kolejny razem z frysztackim Kołem Caritas kwestowaliśmy przy wejściu na cmentarz parafialny we Frysztaku. Zbiórka ta tradycyjnie była poświęcona na paczki bożonarodzeniowe dla dzieci i młodzieży angażujących się w życie parafialnego Kościoła oraz tych z rodzin ubogich. Myślę, że inicjatywa ta jest jak najbardziej słuszna, bo pięknie jest dawać szczęście tym, którzy dzielą się swoim czasem, by animować lokalną rzeczywistość.
Zaangażowałam się ostatnio w pracę Stowarzyszenia Troski o Dzieci i Młodzież p.n. Oratorium „Twój Dom” w Krośnie przy ulicy Wojska Polskiego 28. Jest to piękna inicjatywa pomocy dzieciom i młodzieży do 18 r. ż., które po szkole mogą przyjść, zjeść obiad, odrobić zadanie z wychowawczyniami oraz pobawić się z innymi dziećmi, i to bezpłatnie. Mam wielką przyjemność udzielać im pomocy z matematyki, która, jak to królowa nauk, ma w zwyczaju sprawiać problemy. Myślę, że inicjatywy takie jak oratorium są potrzebne, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że część tych dzieci pochodzi z rodzin patologicznych.
Przygoda z wolontariatem Gabrysi Jermacz z Bia łegostoku
Moja przygoda z wolontariatem zaczęła się w gimnazjum, gdzie należałam do Szkolnego Klubu Wolontariusza. Działalność ta polegała głownie na tym, że pomagałam młodszym dzieciom z pracami domowymi, tłumaczyłam im zadania i w miarę moich możliwości starałam się rozwiać wszelkie nurtujące je wątpliwości. Czas prawdziwej zmiany i zaangażowania się w coś więcej nastąpił, gdy zaczęłam mieszkać w Białymstoku. To duże miasto dało mi większe możliwości i pozwoliło mi się realizować w taki właśnie sposób o jakim zawsze marzyłam. Od ponad roku jestem wolontariuszem w Fundacji „Mam Marzenie”.
Misją Fundacji Mam Marzenie jest spełnianie marzeń dzieci w wieku 3-18 lat, cierpiących na choroby zagrażające ich życiu. Przez swoją działalność dostarcza chorym dzieciom i ich
rodzinom niezapomnianych wrażeń, które pozwolą choć na chwilę zapomnieć o cierpieniu, wniosą w ich życie radość, siłę do walki
z chorobą i nadzieję na przyszłość.
Na podstawie własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że realizacja misji Fundacji nie jest taka prosta. Pamiętam pierwsze momenty zwątpienia. Przekraczając drzwi oddziału onkologicznego wiele razy zastanawiam się jak to będzie. Czy sobie poradzę? Kogo dzisiaj spotkam? Jednak po każdej wizycie wychodzę bogatsze o nowe doświadczenia. Siła marzeń jest wielka. To właśnie spełnione marzenia sprawiają, że Marzyciele mogą być w pełni szczęśliwi. Kiedy widać uśmiech na twarzy dziecka, błyszczące oczka, wiemy, że to co robimy jako wolontariusze ma sens i daje energię do dalszego działania. Pamiętajmy, że dobro do nas powraca. Nie jutro, za tydzień czy miesiąc, ale kiedyś na pewno. Jeśli my komuś pomożemy, bądźmy pewni, że i nas spotka coś dobrego w przyszłości. Jestem wolontariuszką bo chcę i co najważniejsze lubię pomagać. Bezcenne jest zobaczyć uśmiech osoby trzymającej mnie za rękę i ze łzami w oczach mówiącej „DZIĘKUJĘ”. Wolontariat daje mi niesamowitą radość, którą staram się roztaczać wokół wszystkich ludzi. Wolontariusz- to przecież brzmi tak dumnie!
Wolontariat podczas Europejskiego Forum
Nowych Idei 1-‐3 października 2014
Europejskie Forum Nowych Idei to międzynarodowe spotkanie dyskusyjne środowisk biznesowych na temat przyszłości Europy i jej gospodarki, postrzeganych w szerokim, globalnym kontekście. Jest organizowane od 2011 r. przez Konfederację Lewiatan we
współpracy z BUSINESSEUROPE, Miastem Sopot oraz polskimi i międzynarodowymi firmami i instytucjami. O tegorocznym wolontariacie na EFNI Fundacji
EFC opowiada Igor Brewka – szef Biura Fundacji.
W życiu często jest okazja by pomóc innym ludziom. Czasem korzystamy z takich okazji, czasem nie. Pomoc innym nie zawsze jest w pełni uświadamiana i niejednokrotnie jest uważana za coś naturalnego i wcale nie wyjątkowego.
Inaczej podchodzi się do wolontariatu. Jest to całkowicie świadoma pomoc, ale jednocześnie jest to zobowiązanie.
We wrześniu dowiedziałem się, że Stypendyści naszej Fundacji będą mieli możliwość uczestniczenia w Europejskim Forum Nowych Idei w Sopocie w charakterze wolontariuszy. Pomyślałem, że to fajny pomysł, aby przyłączyć się do nich, udzielić wsparcia koleżankom, które miały być ich opiekunami oraz ponownie poczuć satysfakcję z uczestniczenia w dużym projekcie razem z innymi. Decyzja o tym, aby być wolontariuszem może mieć różne podłoże. Ja chciałem poznać Stypendystów, gdyż na co dzień nie mam z nimi kontaktu, sprawdzić swoje możliwości językowe i odwiedzić Sopot. Na drugim planie była chęć wzięcia w tak dużym przedsięwzięciu jakim jest EFNI.
Procedury rejestracji przebiegły szybko i sprawnie. Organizatorka wyjazdu podzieliła obowiązki, które przydzielili nam organizatorzy EFNI. W wydarzeniu brało udział kilka grup wolontariuszy i każda miała inne zadania. Dziewiętnastu Stypendystom EFC oraz mnie przypadło w udziale spisywanie relacji z poszczególnych wydarzeń, pomoc w rejestracji uczestników, obsługa punktów informacyjnych na lotnisku, wskazywanie drogi na panele, opieka nad kącikami prasowymi, a także bieżące wsparcie. Do moich zadań należało spisywanie relacji i pomoc przy rejestracji.
Do Sopotu dotarłem 1 października pełen sił i nastawiony na wir pracy. Dzięki Koordynatorce Eli wszyscy wolontariusze EFC znaleźli schronienie w przytulnym hoteliku nad morzem. Po zakwaterowaniu się ruszyłem do Centrum Konferencyjnego Sheraton gdzie odbywało się EFNI.
Przy rejestracji spotkałem grupę Stypendystów, którzy już zapoznali się z obiektem i chwilowo nie mieli zajęcia. Stypendystki, które pracowały ze mną przy rejestracji także za wiele zadań nie miały. Organizatorzy spodziewali się, że będzie dużo większe zapotrzebowanie na wsparcie przy rejestracji i zabezpieczyli wolontariuszami wszystkie możliwe punkty, gdzie obawiali się trudności. Okazało się jednak, że sporo uczestników przyjechało wcześniej albo miało przyjechać w nocy i w efekcie wolontariusze czuli się momentami niepotrzebni i lekko sfrustrowani. Nie dziwiłem się, gdyż także mój zapał szybko przygasł, gdy okazało się, że nie ma za dużo pracy. Przy współtworzeniu tego rodzaju wydarzeń tak właśnie bywa– z drugiej strony, gdyby nas nie było, a uczestnicy by przyjechali pojawiłby się kłopot organizacyjny. To tak jak z gaśnicą – lepiej ją mieć, ale dobrze, gdy jednak nie trzeba jej używać.
Mniejsza liczba uczestników pozwoliła na udział Stypendystów w Gali Otwarcia. Miła kolacja i zapowiedzi nadchodzących wydarzeń znowu rozpaliły zapał do działania.
Drugi dzień, zgodnie z zapowiedziami, był pełen pracy i nie pozwolił na nudę. Spisywanie relacji z paneli wymagało koncentracji, ale było interesujące. Bycie wolontariuszem pozwalało na udział poszczególnych wydarzeniach i w wolnym czasie miałem okazję wysłuchać ciekawych wystąpień dotyczących gospodarki, polityki i edukacji. Wszędzie było widać naszych Stypendystów.
Nocą miałem okazję wysłuchać wrażeń Stypendystów -‐ przyjeżdżałem zabrać ich samochodem z EFNI do hotelu. Po całym intensywnym dniu żywo komentowali wystąpienia panelistów.
Mimo trudnego początku okazało się, że nasza pomoc była potrzebna. Spisywanie relacji było testem koncentracji, umiejętności wybierania ważnych kwestii, a także języka angielskiego, gdyż wiele wystąpień było właśnie po angielsku. Pomoc na lotnisku, w punktach prasowych oraz w kierowaniu uczestników wymagało zdolności interpersonalnych i także zastosowania języka angielskiego. Okazało się, że świetnie nam wszystkim poszło. Uczestnictwo w samym wydarzeniu było okazją do poznania wielkich tego świata, wysłuchania ciekawych wystąpień, a także poznania młodych ludzi z innych organizacji. No i sama możliwość odwiedzenia Sopotu. Osobiście jestem bardzo zadowolony z tego wydarzenia i z podjętej decyzji o byciu wolontariuszem. Stypendyści z Krakowa, Warszawy, Opola, Lublina, Krosna, Szczecina, Bielska-‐Białej, Olsztyna, Gdyni, Zielonej Góry i Łodzi okazali się wspaniałymi ludźmi, z którymi świetnie komentowało się wystąpienia panelistów EFNI i dyskutowało o przyszłości naszego świata. Bycie wolontariuszem dodało mi pewności siebie, wiary w moje możliwości, a także w ludzi – ludzi, którzy są gotowi pomagać innym. Uczucie satysfakcji z dobrze wykonanej pracy jest ze mną, gdy pomyślę o tych październikowych dniach.
Pozytywne wrażenia z wolontariatu sprawiają, że w obliczu zbliżających się świat
zastanawiam, czy pomóc komuś dzięki pracy wolontariuszy (np. przekazując produkty żywnościowe czy robiąc paczkę), czy też samemu zostać wolontariuszem i pomagać innym ludziom dzielić się radością. To się jeszcze okaże J
Podejrzane w Stowarzyszeniu Absolwentów…
Ten, kto gapa i przeoczył pierwsze wywiady z członkami Stowarzyszenia Alumni, ma niepowtarzalną okazję nadrobić zaległości. Dotarcie do anonimowego źródła informacji na temat Zarządu Stowarzyszenia nie było łatwe, więc doceńcie to
i następnym razem uważnie obserwujcie, co dzieje się na fanpage’u u absolwentów EFC! Kto wie – może już wkrótce będziecie razem współpracować J
Na dobry początek rozmowa z Emilią Pyrz – prezeską
Stowarzyszenia Alumni EFC – dziewczyną, która niewątpliwie,
znalazła się na właściwym miejscu oraz Maćkiem Królem, jej godnym
zastępcą J
v Jak wspominasz swoją przygodę z EFC i czego nauczyło Cię bycie Stypendystą?
Emilia: Zawsze będę podkreślać, że decyzja o aplikacji do EFC była najlepszą w moim życiu. Od października 2011 roku zmieniło się wszystko. Zaczęłam patrzeć na świat znacznie szerzej, uwierzyłam w siebie i zaczęłam działać. Dziś staram się robić jak najwięcej dla siebie i dla innych. Bo nic nie wydarzyłoby się bez ludzi, których poznałam: stypendystów, zespołu oraz tych poznanych dzięki przeróżnym inicjatywom EFC. Dzięki Fundacji mam wspaniałych przyjaciół w całej Polsce, mentorkę, która zawsze jest gotowa zaaplikować mi dawkę niesamowitej energii i udzielić rady, wspomnienia ze współpracy z innymi wielkimi ludźmi oraz wspomnienia miliona niezapomnianych chwil z obozów. Dzięki EFC mogę także realizować coraz to nowsze wyzwania. Jednym z większych w ostatnim czasie było przeprowadzenie wywiadu z Molly Barker po angielsku.
Maciek: Nadal nie mogę uwierzyć, że to się wydarzyło naprawdę. To był bezwzględnie najlepszy okres w moim dotychczasowym życiu. Trzy lata, które pozwoliły mi wznieść się na zdecydowanie wyższy poziom. Duża w tym zasługa EFC. Najlepsze jednak jest to, że ta przygoda z EFC nadal trwa! Bycie stypendystą nauczyło mnie wiele, ale przede wszystkim pokazało mi, że jeśli czegoś bardzo chcesz to znajdą się na świecie ludzie, którzy Ci w tym pomogą. Trzeba mieć tylko odwagę się do nich zwrócić.
v Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
E: Najważniejsi w życiu są ludzie, bo dzięki nim już można wszystko.
M: Ludzie! Jestem świadom, że żaden sukces prywatny czy zawodowy nie zastąpi mi relacji z innymi ludźmi. Od nich się uczę, od nich otrzymuję wsparcie, to dzięki nim mam do kogo się uśmiechać.
v Czym się interesujesz?
E: Przede wszystkim sportem. Kocham nad życie sport i zawsze marzyłam o pracy z nim związanej. Zawsze się uśmiecham kibicując Barcelonie Interesuję się też psychologią, odkrywaniem muzyki, kreowaniem wizerunku, głównie ludzi. M: Sportem, robotyką, rozwojem osobistym, ekonomią i dietetyką.
v Kim chcesz zostać w przyszłości/z jaką dziedziną nauki wiążesz swoją przyszłość?
E: W przyszłości chcę być menedżerem sportowym lub organizatorem wielkich sportowych imprez. M: Najbliższą przyszłość wiążę z branżą fit&healthy lifestyle. Po studiach chcę związać się z branżą nowych technologii (robotyka) i nabrać doświadczenia pracując w dużej firmie, przyglądnąć się jej działalności od wewnątrz. W wieku 30 lat chcę otworzyć własną działalność zajmującą się produkcją specyficznych podzespołów lub systemów automatyki jako podwykonawca dla dużych korporacji. Regularnie inwestując w wieku 45 lat chcę utrzymywać swoją rodzinę tylko z dochodów pasywnych. Co potem? Chętnie pomogę młodym ludziom w planowaniu swojej przyszłości, będę wspierał start up’y i przede wszystkim podróżował.
v Co jest Twoim najważniejszym celem?
M: Szczęśliwa, zdrowa rodzina i wolność finansowa w wieku 45 lat.
v O co, jako prezeska i wiceprezes zarządu stowarzyszenia macie zamiar szczególnie dbać? E: Jednym z moich najważniejszych celów jest rozkręcenie działalności stowarzyszenia. Jako prezes zarządu szczególnie chciałabym zadbać o to, aby jak największa ilość członków zaangażowała się w działalność stowarzyszenia i nie bała się wychodzić z inicjatywami, bo każdy z nas jest zdolny do wielkich rzeczy. M: Bardzo zależy mi na zbudowaniu prężnie działającego Stowarzyszenia, które pozwoli utrzymywać kontakty z innymi Absolwentami i umożliwi wspólne działanie na rzecz innych. Każdy z nas ma niesamowity potencjał i w dalszej perspektywie razem będziemy mogli naprawdę wiele. Dlatego zadbam, aby żaden z członków nie stracił po drodze zapału.
W ramach działalności charytatywnej członkowie Stowarzyszenia Alumni
postanowili w tym roku przygotować paczkę świąteczną dla rodziny wybranej losowo
spośród grona Stypendystów EFC. Trzymamy kciuki za powodzenie akcji!
Słówko od Redakcji…
Drodzy Wolontariusze,
Tak bogatego w treść Newslettera chyba jeszcze nie było J Dziękuję Wam wszystkim za zaangażowanie i chęć podzielenia się swoimi doświadczeniami. To ogromna przyjemność obserwować jak z miesiąca na miesiąc coraz szersze grono Stypendystów podejmuje się działań wolontariackich, jednocześnie czerpiąc z tego satysfakcję i dbając o swój rozwój. Wolontariat to przede wszystkim ogromna moc dzielenia się swoją energią, wiedzą, umiejętnościami i czasem dla dobra innych, ale poza tym jego niezwykłą wartością dodaną dla Was jest możliwość zdobywania doświadczenia, uczenia się, rozwijania własnego potencjału – zachęcam, żebyście śmiało korzystali z tej szansy!
Nieprzypadkowo czwarty numer Newslettera otrzymujecie 5 grudnia – to Międzynarodowy Dzień Wolontariusza – Wasze święto J Z tej okazji życzę Wam niewyczerpanych zasobów energii do działania, inspiracji, odwagi do realizacji własnych pomysłów, gotowości do podejmowania inicjatywy, poczucia bycia docenianym oraz świadomości tego, co daje Wam największą radość i możliwości angażowania się właśnie w takie działania.
Korzystając z faktu, że już jutro Mikołajki, a lada moment święta, życzę Wam również dziecięcej wiary w rzeczy pozornie niemożliwe, ciekawości i otwartości na świat i drugiego człowieka, siły do pokonywania trudności i zawsze życzliwych ludzi wokół. Wszystkiego dobrego!
Do przeczytania w kolejnym numerze! Kalina Żaczek