24
2012 I kwiecień I NEON I

Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Miesięcznik Literacki Neon wydawany przez bydgoską Grupę Literacką NEON

Citation preview

Page 1: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I

Page 2: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2 I NEON I kwiecień I 2012

10 2012

KWIECIEŃ NR

OD REDAKCJI

MARTA FORTOWSKA

Ten NEON to numer jubileuszowy, bo właśnie w kwietniu zeszłego roku wyszliśmy z pierwszym. Wspominałam o nim już w numerze lutowym, nie będę się więc powtarzać, ale nie mogę też odmówić sobie pewnych refleksji.

Z każdym nowym numerem pojawia się u mnie ten sam schemat: wyciągam z pudeł-ka wszystkie poprzednie NEON-y i widzę, że robimy postępy, że zmieniamy się i myślę, że idziemy w dobrą stronę. Przede wszystkim, nie zamykamy się tylko na nas samych, w związ-ku z czym chcielibyśmy zaprosić naszych czytelników do pewnego rodzaju współpracy - dostajemy wiele maili od osób, które same coś tworzą, często z prośbą o ocenę lub publika-cję w naszym miesięczniku. Chcielibyśmy dać Wam możliwość opublikowania waszych prac w NEON-ie, więc na rok naszej działalności organizujemy ogólnopolski konkurs literacki. Po więcej informacji odsyłam do kolejnych neonowych stron i mam nadzieję, że będziemy mieć w czym wybierać!

Nakład: 120 egz..

REDAKCJA Redaktor naczelna: Marta Fortowska Skład: Katarzyna Dobucka Okładka: Dawid Zawadzki, z wykorzystaniem grafiki Natalii Durszewicz Grafiki: Andrzej Bandoch, Anna Robakowska, Natalia Durszewicz Korekta: Tomasz Dziamałek Redaktorzy: Piotr Charchuta, Natalia Durszewicz, Tomasz Dziamałek, Katarzyna Dobucka, Paulina Dzwończak, Hanna Engel, Wojtek Nowak, Kasia Ostaszkiewicz, Karolina Rakowska, Ola Rulewska, Szymon Szeliski, Sonia Jankowska, Joanna Kloska Kontakt e-mail: [email protected] Druk: "RAFGRAF" - usługi biurowe, Rafał Tonder, ul. Chodkiewicza 21, 85 - 093, Bydgoszcz, tel. 514 529 032

www.grupa-neon.blogspot.com

www.facebook.com/grupaneon

www.inkaustus.pl

www. najlepszeksiazki-neon.blogspot.com

NEON MA JUŻ ROK!

Str . 20— i nfo o konkurs ie NEOpoet icoN

Page 3: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 3

NA SZLAK

KAROLINA RAKOWSKA

Dom opuściłam około godziny jedena-stej. Z pustym portfelem i małą lampką w torebce wyruszam na szlak. Nieopodal moje-go osiedla rozciąga się na parę kilometrów pas zieleni, który pokonałam z prawdziwą przyjemnością. Soczyście zielona trawa, biegające ogniste wiewiórki i droga o „lekkich” nierównościach, niczym autostrada na Euro 2012. Młoda dziewoja w czerwonej pelerynce maszerująca ochoczo przez las, pochylająca się od czasu do czasu, by ze-rwać jagódki. Swoją drogą, mam nadzieję, że tym razem nie dojdzie do Babci.

Z Ronanem Keatingiem w myślach i na uszach ruszam coraz szybszym krokiem w kierunku starej piekarni. Obszerne metalo-we drzwi uruchomiły niewielki dzwoneczek, wiszący nad nimi, a stary piekarz z twarzą brudną od mąki powitał mnie lekkim, ale szczerym uśmiechem. Rzuciłam na ladę osiemdziesiąt groszy w zamian za świeżutką bułkę, którą prawie w całości zjadłam, kro-cząc tym razem przez szarą, brudną ulicę. Grupa stoczniowców pozdrowiła mnie spon-tanicznym "Hej, lalunia", a stary pies zaplątał się pod nogami.

Spotkałam tu też młodą kobietę. Ubra-na w białą, koronkową sukienkę przed kola-no, z długimi jasnymi włosami, delikatnie opadającymi na drobne ramiona. Rozglądała się niepokojąco, kręciła w kółko, po czym ostatecznie uderzyła mnie plecami. Zapyta-łam z grzeczności, czy jej czegoś nie potrze-ba chyba jednak nie dość wyraźnie, bo nieo-czekiwanie odpowiedziała: „Jestem Karusia, szukam Jasia" i odsunęła się pospiesznie. Także rozmowa z drobnym chłopcem parę godzin później była niemniej dziwna. Przy-kucnęłam obok niego, zastanawiając się, dlaczego jest smutny. Jego głowa podniosła się na chwilę, by powiedzieć "Dżepetto wy-rzucił mnie z domu". Posłałam mu niepokoją-

ce spojrzenie, kręcąc przecząco głową: „Nie kłam Mały".

Będąc już na obrzeżach miasta, posta-nowiłam złapać bus. Miałam jeszcze ładnych parę kilometrów. Usiadłam na drewnianej ławeczce, zastanawiając się, jak zapełnić parę minut w oczekiwaniu na transport. Za-nim zdążyłam założyć na uszy słuchawki, dosiadła się do mnie sympatyczna, ruda dziewczyna. „Wiem, że się nie znamy, ale ja muszę się komuś wyżalić, wie pani, jest mi tak strasznie, strasznie przykro. Pokłóciłam się z Marylą..." - wybuchnęła płaczem. Moja reakcja była błyskawiczna: „Aniu, wracaj na Zielone Wzgórze, tam już wszyscy na ciebie czekają". Posłuchała mnie i wreszcie mo-głam odpocząć. Grzebiąc rękami w torbie, trafiłam na kawałek bułki, na który połasił się jednak ktoś inny. Maleńki ptaszek stał na-przeciwko mnie, patrząc swoimi wielkimi oczami. „Masz Elemelku, ale podziel się ze Stuartem" - powiedziałam, wskazując pal-cem myszkę skuloną po drugiej stronie ulicy.

Nadjechał wreszcie bus. Wsiadłam do niego odważnie, płacąc kierowcy za prze-jazd koszem jagód od Kapturka. Po dwu-dziestu minutach byłam już na miejscu.

Duża, mosiężna brama otwarta na oścież zapraszała do wejścia na tajemniczy teren. W trzeciej alejce przystanęłam wresz-cie nad imponującym pomnikiem. - Cześć, Tato - zapaliłam lampkę, którą po-stawiłam na betonowej płycie. - Szkoda, że już nigdy nic mi nie przeczytasz.

PROZA

Page 4: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

4 I NEON I kwiecień I 2012

— Czy to prawda?

— Niewątpliwie.

— Cóż za zamroczenie umysłowe.

— To stało się w dwudziestym pierwszym wieku w samym środku Europy. — Uwie-rzysz?

— Ale koń?

— Tak.

— Został wybrany prezydentem?

— W rzeczy samej. Polakom było wszystko jedno, czy będzie nimi rządził szumowina, typ spod ciemnej gwiazdy, czy zgoła picuś w sutannie, więc jakiś dowcipniś zapropono-wał, by koń został prezydentem. I nikt nie zaprotestował, a ponieważ liczyło się od-wrotnie – czyli, kto nie pójdzie głosować, ten zgadza się, by koń został prezydentem Pol-ski, stało się tak. Zemsta Kaliguli.

PRZEZ LUPĘ

TOMASZ DZIAMAŁEK

CZĘŚĆ DRUGA

Page 5: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 5

— Jak podejmował decyzje?

— Poprzez machanie ogonem.

— Nie rozumiem.

— Koń miał Wielkiego Stajennego, który go karmił, dbał o niego, ale też informował o sprawach państwa. I ten człowiek pytał Konia: Czy wetujesz tę ustawę? A Koń po-przez machanie ogonem udzielał odpowie-dzi. Jeśli machnął w lewo, znaczyło to – tak, a jeśli w prawo – nie.

— Długo to trwało?

— Aż dwie kadencje.

— I ludzi to naprawdę nie obchodziło?

— Zaczęło ich obchodzić, kiedy Koń zgodził się, żeby podwyższyć o sto procent podatki. Dopiero wtedy zaczęły się protesty i lamen-ty, a Koń patrzył na to wszystko z Pałacu Prezydenckiego i tylko rżał radośnie. Raz nawet musiano przerwać obrady Sejmu, bo Koń zesrał się na fotel marszałka.

— Co ty powiesz! Przecież prezydent siedzi na balkonie u góry i nie wolno mu, poza wyjątkowymi sytuacjami zajmować miejsca na dole.

— To racja, ale to był szaleniec. Wyrwał się Wielkiemu Stajennemu i podczas głosowa-nia wbiegł na salę obrad, stanął dęba, i tak kopnął marszałka, że ten wylądował w ostat-nim rzędzie, a sam wdrapał się na krzesło zamachnął ogonem w lewo i w prawo, co oznaczało, że nie jest ani za, ani przeciw, a potem podniósł ogon i... Resztę już znasz.

— A kto obecnie jest prezydentem?

— Nie ma prezydenta.

— Pieprzysz!

— Nie, naprawdę. Rządy sprawują lokalni kacykowie, którzy władzę wywalczyli siłą i bezczelnością. Decydują o wszystkim. Stało się tak, bo w końcu frekwencja w wy-borach wyniosła zero procent, a inteligencja zamiast grzmieć na ignorancję, podkuliła ogon i nie wypowiadała się. Teraz jest tam drugi Afganistan, tym bardziej, że do władzy doszli katoliccy fundamentaliści, którzy karzą za używanie prezerwatyw, za homoseksua-lizm, za pigułki antykoncepcyjne, nie pozwa-lają kobietom na pracę i samorealizację.

— To rzeczywiście drugi Afganistan. Boże!

— To największe śmietnisko Europy. Zwozi się tam śmieci z Portugalii, Hiszpanii, Fran-cji, Niemiec i pozostałych państw. W Pozna-niu na rynku góra śmieci osiągnęła już wyso-kość trzydziestu metrów.

— Ale jak do tego doszło?

— Pamiętasz, jak przyjechałeś do mnie po raz pierwszy i przespacerowałeś się po cen-trum Bydgoszczy?

— Tak. Byłem zdziwiony, że tyle tam śmieci.

— A widzisz. Już wtedy Polacy kochali śmie-ci; i za nic mieli opinie obcokrajowców, nie przejmowali się, co się o nich mówi na Za-chodzie, więcej – byli jeszcze nabzdyczeni, gdy ktoś odważył się wypowiedzieć o tym kraiku jakąś niepochlebną opinię, więc jakiś dowcipniś zaproponował, że skoro Polacy tak kochają śmiecić, to może by sprowadzać śmieci do nich. Nikt nie zaprotestował. I teraz wreszcie mogą się poczuć komfortowo – góra śmieci, czyli żyć, nie umierać. Skoro nikomu to nie przeszkadza, to właściwie dlaczego nie?

Drogi Ludwiku,

Bydgoszcz 27. 11. 2006

dopiero teraz piszę, gdyż wcześniej jakoś nie mogłem się zabrać. Praca, praca, praca. A oprócz tego imprezy ze znajomymi. Pole-cam ci klub DEJA VU – czyli dawny Klan. Muzyka jest tam przednia, a i towarzystwu nie można nic zarzucić. Nad wyraz sympa-tyczni ludzie. Chociaż raz spotkałem tam kurwę. Tak, drogi Ludwiku, nie przesłyszałeś się. Prawdziwą kurwę, która czekała na klientów. Wiesz, ja bym z nią i chciał się kochać, ale przecież nie mogę, sam dobrze wiesz dlaczego. U nas potworna mgła od samego rana. Kiedy wychodziłem na uczel-nię, nie mogłem dojść do przystanku i błądzi-łem piętnaście minut, zanim dotarłem na miejsce. To dziwne i zabawne zarazem. Spóźniłem się trochę, ale pani profesor była łaskawa. Wiesz, ja mam teraz same semina-ria – jestem już na piątym roku. Tak, tak. Ale ten czas leci. Czasem mam wrażenie, że jakiś złośliwy chochlik przestawia zegary, bo

Page 6: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

6 I NEON I kwiecień I 2012

nie chce mi się wierzyć, że to już, teraz, nieomal za chwilę będziesz musiał się do mnie zwracać: „Panie magistrze”. Żartuję oczywiście. Nadal pozostaniemy dobrymi kumplami – mam nadzieję. Poza tym jak to się mówi: „Stara bieda”. Moja siostra wróciła z Niemiec i spędzi z nami święta. Wiesz, to już nie to, co dawniej. Nie umiemy już z sobą rozmawiać. Powiesz, że to smutne i będziesz miał rację. Nie wiem, czy to inna kultura, tak ją zmieniła, inna mentalność, czy jeszcze co innego. A może tylko tak mi się wydaje? Sam już nie wiem. Ostatnio czytam Wittgensteina – cholernie wymagająca lektu-ra. Mam jeszcze parę książek do oddania do biblioteki, ale jakoś nigdy nie mogę zna-leźć czasu, by je zwrócić. To kolejna wy-mówka, bo najzwyczajniej w świecie mi się nie chce; i pewnie będę miał potężne kary do zapłacenia. A propos – wiesz dostałem mandat za przechodzenie przez tory w nie-dozwolonym miejscu. Szliśmy z moją kole-żanką na imprezę i rozglądaliśmy się dooko-ła, ale nigdzie nie widzieliśmy policyjnego wozu. Aż tu nagle, niczym pajac z pudełka, pojawia się przed nami samochód z napisem: „STRAŻ MIEJSKA” i słychać głos: „Niech państwo podejdą”. My zdziwie-ni; o co może chodzić. „Przechodzili państwo przez jezdnię w niedozwolonym miejscu”. Wiesz, tam są kamery, to dlatego zostaliśmy złapani nieomal na gorącym uczynku. Kole-żance się upiekło, a ja dostałem mandat PIĘDZIESIĄT ZŁOTYCH. Tak właśnie napi-sał mi ów policjant na mandacie. Chciało mi się śmiać. Zapłacę go w przyszłym miesiącu, bo na razie mam dwa złote na koncie.

To tyle. Pozdrawiam i idę myć naczynia.

Patryk

— On jest nie tego. Pisze listy do płynu do naczyń.

— Co takiego? Ja chyba źle słyszę.

— To z powodu drobnej fiksacji.

— Drobnej? Ten przypadek nadaje się do Wariatkowa, jak nic.

Page 7: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 7

— Wiesz, mam znajomego psychiatrę. Może by go umieścić bez kolejki w Świeciu?

— Dobra myśl.

Cóż jeszcze może mnie zadziwić, spowodo-wać szybsze bicie serca? Muzyka? Tak, ona jedyna jeszcze ma jakąś wartość. Ona jedy-na jeszcze jest coś warta w świecie, gdzie wszelkie wartości są ekwiwalentami pienię-dzy, gdzie można kupić i miłość, i szczęście, i pokój, i inne abstrakcje. Jestem towarem czy tego chcę, czy nie. Rzeczą, z którą moż-na zrobić niemal wszystko, nikim ważnym w tym cyrku – a jednak jestem z tego dumny. Jedyna rzecz, która do mnie należy poza mną samym – ale czy należę do siebie sa-mego? – to wolność wyboru. Co prawda jest to wybór ze skończonych możliwości, ale jednak. Wybieram. Dlaczego takie rzeczy, a nie inne? Dlaczego bycie tutaj, zamiast wy-jazdu? I czym się kieruję, wybierając? Czy jest możliwość wybierania niewybierania, czyli wybranie braku możliwości? Nie, bo zawsze, trzeba czemuś stawić czoła, przed czymś ulec. I zawsze są konsekwencje; przed nimi nie ma ucieczki. I to nie jest w porządku.

Lubię siebie. Tak. Nawet kocham. Kocham mój kartoflowy nos, moje krzywe palce u rąk – zwłaszcza wskazujący, przytrzaśnięty przez kogoś w dzieciństwie, moją wrażliwość na piękno i nietolerancję głupoty, seksizmu, szowinizmu i wszelkich innych izmów tak ważnych dla niektórych, że są w stanie od-dać za nie życie. Czy może być coś mniej rozsądnego? Oddawać życie, jakby to mogło coś zmienić. Cokolwiek mówią wszelkiej maści humaniści – w tym i ja sam od czasu do czasu, bo inaczej sobie nie wyobrażam – człowiek zawsze będzie najbardziej godną pogardy i lekceważenia kreaturą, na którą pewnie Bóg – jeśli jest – spluwa z obrzydzeniem, a niektórzy nazywają to deszczem. I ta istota godna pogardy decydu-je o czyimś życiu lub śmierci, ustanawia prawa. Tak, ale i tworzy. I wtedy z łachudry staje się bogiem, kimś, bez kogo to wszystko pogrążyłoby się w jeszcze większym smutku i bezsensie, jest tropicielem gwiazd, poszuki-waczem zaginionych pereł, kimś, kto sprze-ciwia się jałowej egzystencji „byle do jutra”, zapisywaczem snów, kimś, kto nie godzi się na tu i teraz, na rzeczywistość ograniczoną

czasem i przestrzenią, jest buntownikiem, szaleńcem, czegoś szuka i gdy to już ma, przemienia w formę, nadaje mu kształt, oswaja. I jest zachłanny, i wciąż szuka odpo-wiedzi.

Moje splątanie, wyobcowanie – tylko pozor-ne, bo przecież gdzieś należę, do jakiegoś świata, do jakiegoś kraju, mam jakieś obo-wiązki, jakieś prawa, ale nikt i nic nie może mnie zniszczyć. Dobrze to, czy źle? Sam nie wiem. Specyficzna jednostka drażniąca swoim nonkonformizmem innych chcących wpasować mnie w szablon, uczynić jeszcze jedną bezwolną istotą pogodzoną z „tak musi być”, przyjmującą świat jako rzeczywi-stość, od której nie można uciec ani się ode-rwać. A ja chcę się oderwać, polecieć do gwiazd, zażyć metafizycznego narkotyku, zapomnieć się i zatracić, uciec od pustki.

Jutro jest dzień ryby. Ciekawe, kiedy będzie dzień homoseksualizmu? Czy w ogóle bę-dzie? Niedługo dojdzie do tego, że będziemy mieli święto kaktusa; jakby każdy dzień nie był uświęcony moim oddechem. Cóż za megalomania! Patrzcie go! Zwykły kasjer, a uważa się za nie wiadomo kogo. Dajcie spokój. JESTEM, KIM JESTEM. A wy? Kim jesteście? Nawetście się nie przedstawili. Zwykli szaraczkowie – widzę, więc to musi być prawda. Już dawno z tego wyrosłem. Widzę, więc jest to dla mnie kolejny powód do śmiania się, do podania w wątpliwość. Proste odpowiedzi mnie nie zadowolą. Ani proste recepty jak być szczęśliwym. Bo szczęście to coś okropnie skomplikowanego, co zdarza się rzadko. Ach, obracam się wokół abstrakcji. Metafizyczne wymiociny. Piana z ust. Bezsilna wściekłość.

Ciąg dalszy nastąpi

Page 8: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

8 I NEON I kwiecień I 2012

POŁĄCZ W PARY

KAROLINA RAKOWSKA

Karol, lat 17, z wysokim kieszonko-

wym, własnym pokojem i psem rasy

amstaf. Mam szerokie zainteresowa-

nia: od gry w CS do gry w Need for

speed. Średnia ocen 2,2. Szukam

gorącej kobiety, bez zahamowań, o

minimalnej miseczce G.

Halina, lat 67, z ogromnym biustem,

niespożytą ilością energii i fordem

mustangiem bez dachu. Właśnie

kupiłam nowiutką konsolę Playstation

3 i liczę na spotkanie ogiera, z któ-

rym będę mogła ją wypróbować.

Adam, lat 41, z własną firmą kompute-

rową, zamiłowaniem do gotowania i

sprzątania. Szukam kobiety, która

zaopiekuje się moją mamą i da jej

wnuki.

Marta, lat 38, z dwójką dzieci w wie-

ku szkolnym i wysokimi alimentami.

Moje małżeństwo rozpadło się po

przeprowadzce do byłej teściowej.

Szukam mężczyzny, którego rodzice

już nie żyją.

Marian, lat 74, z wysoką emeryturą i

własną działką na Mazurach. Miłośnik

„Mody na sukces", zapalony wędkarz,

leszcza wyczuję na kilometr. Szukam

dziewczyny z miłym usposobieniem,

cierpliwej i oczytanej. Niekoniecznie w

moim wieku.

Kasia, lat 16, z bogatą bliblioteką, w

żałobie po śmierci Hanki. Uwielbiam

składać ptaszki z origami i czytać

dziadkowi gazety. Szukam, ojej, nie

wiem, wystarczy, żeby mnie kochał.

Z katalogu biura matrymonialnego „I tak zostaniesz sam":

Page 9: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 9

Czuję się jak w India Shopie. Dźwię-czą mi w głowie te figlarne blaszane grajki, co się poruszają na wietrze. Głuchy jakiś stukot kopyt. Otwieram oczy i jestem tam, gdzie zwykle. W łóżku. Przykuta do łóżka. Miałam tylko zły sen. Sen o tym, że byłam człowiekiem. Sen o czymś naturalnym i o czymś, o czym nigdy nie myślałam. Wszy-scy w łańcuchach. Na swoim miejscu w szeregu. Stój prosto. Patrz przed siebie. Jesteś człowiekiem, słyszysz? Wszystko już wiesz. O wszystkim decydujesz.

Kiedyś byłam kimś ważnym. Tak mi się wydawało. Byłam zawodnikiem. Gwiazd-ką z nieba. Kimś, z kim ktoś się liczył. Byłam dobrym graczem. Silną jednostką. Byłam jednym i tym samym numerem X z koniem. Przeskakiwaliśmy wszystkie przeszkody. Byliśmy pewnikiem. Niekończące się sezo-ny wielkich zwycięstw. Z samą sobą przede wszystkim. Byłam pierwszą na czele pocho-du - tak widzieli to inni. Liczy się instynkt zwycięzcy. Liczy się instynkt zwierzęcy. Kiedy przegrasz, zjedzą cię.

Śniło mi się, że byłam człowiekiem. Śniły mi się łańcuchy pokarmowe. Cała sieć

troficzna, a w niej umiejscowione w odpo-wiedniej kolejności roślinki, robaki, zwierza-ki. Byli też ludzie. Nie krępuj się! Zjedz mnie, zjedz mnie. ZJEDZ MNIE! Moje kubki smakowe wyczuwające krew i świeże flaki. Krew królika, który nie uciekł, bo coś roz-szarpało mu łapkę. Czy ktoś widział królika, który nie uciekał? Jadłam królika bez goto-wania. A później czary. Później już nie by-łam człowiekiem. Później byłam koniem.

Leżę tam, gdzie zwykle, z codzienną myślą o umieraniu. Leżę i się zastanawiam, kto mnie teraz zje. Zjada mnie brak drapież-nika, który by miał na mnie chęć. Zjada brak padlinożercy. Brak roślinożercy też. Prawie jestem jak padlina. Prawie jak roślina. Moją klacz wyprowadzono na inny świat przecią-gle i boleśnie. Pozwoliłam ją zjeść. Teraz zjedzcie mnie! ZJEDZCIE!

Byłam koniem. Patrzyłam na konsu-menta z talerza, błagając o miłosierdzie. Powiedz mi, co jesz, a ja ci powiem, kim jesteś. Nikim szczególnym. Jednostką na stałe uplasowaną w szeregu. Jem, dopóki ktoś mnie nie zje.

SIEĆ TROFICZNA

JOANNA KLOSKA

Page 10: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

10 I NEON I kwiecień I 2012

Dookoła panowała cisza… Ten rodzaj ciszy ma w sobie coś… nostalgicznie inspi-rującego. Szłam ośnieżonym lasem, przy-glądając się wielkim drzewom pokrytym białym puchem.

Czułam smutek. Rozdzierający serce i przełamujący je na pół. Gdzieś we mnie kruszyła się moja nadzieja na zmianę czegokolwiek. Mimo to jak zwykle próbowa-łam to sobie w jakiś sposób wytłumaczyć, przeanalizować, znaleźć pozytywne strony.

Zanurzyłam dłoń w zimnej bieli… Ten zakątek ziemi, ten zwyczajny las jest dla mnie tak wyjątkowy – myślałam, rozglą-dając się wokoło. Całe moje dzieciństwo, okres dojrzewania, studia…

Westchnęłam. Teraz, gdy mieszkam w mieście, nieraz mi tęskno do tej zieleni. Dzisiejsze odwiedziny u rodziców musiałam więc poprzedzić tym spacerem.

Nagle… tak nagle poczułam spływają-ce po moich zimnych policzkach łzy.

- Marta weź się w garść i przestań się nad sobą użalać… To tylko praca. Zwol-nili cię i już - mruknęłam do siebie, szukając w kieszeni chusteczki.

- Tylko praca? - usłyszałam głos.

Serce mi załomotało. Gwałtownie się odwróciłam, omal nie lądując w dużej za-spie. Ktoś patrzył na mnie uważnie. Mój umysł zaczął pracować na pełnych obro-tach… Gdzie by tu uciec, gdy napastnik

PLUTON

SONIA JANKOWSKA

Page 11: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 11

zaatakuje? Którą ręką zacząć samoobronę?

- Tak … - wydusiłam, zaciskając pięści w kieszeni. - Dzień dobry... - dodałam po chwili.

Uśmiechnął się, jednak ten uśmiech był tak flegmatycznie smutny, że zrobiło mi się go żal.

- Witaj Marto - szepnął.

Owiał mnie dziwny chłód. Poczułam to wewnątrz mnie, w sercu. Patrzyliśmy na siebie w ciszy lasu. Nie było słychać nic prócz delikatnego szelestu gałęzi łaskota-nych wiatrem.

- Tylko praca! - powtórzył.

Głośno przełknęłam ślinę, przestępu-jąc z nogi na nogę. Z jakiegoś dziwnego powodu nie potrafiłam nie odpowiedzieć. Może dlatego, że tak bardzo potrzebowałam rozmowy. Nie leśnego monologu, nie modli-twy i samotnych rozważań, tylko zwyczajnej ludzkiej rozmowy.

- No w zasadzie to… hm …to nie jest tylko praca – odparłam. - Tak mówię, żeby samą siebie pocieszyć – wyjaśniłam, czując, jak znów łzy napływają mi do oczu - zwolnili mnie, ale to moja wina… - dodałam, kopiąc grudę śniegu.

- Dlaczego?

Ruszyliśmy drogą w stronę strumie-nia.

- Bo zaczęłam krzyczeć na szefa… - ucięłam.

Przed oczami stanęła mi ta sytuacja. Dlaczego nie opanowałam emocji? Ja, zaw-sze spokojna, nieśmiała i zdyscyplinowana, nagle wyrzuciłam z siebie całą nagromadzo-ną frustrację. Zbyt długo zapuszczała we mnie korzenie, tak że rozsadziła mą duszę.

- A ty jak masz na imię? – spytałam, chcąc przerwać tę ciszę między nami.

Zsunął kaptur. Oniemiałam. Miał niebieskie włosy.

- Hm… jaki styl! - zaśmiałam się, jednak jego mimika pozostała niezmieniona. - Farba czy szamponetka?

Dotknął gałęzi, przez co nagromadzo-ny na niej śnieg spadł mu na głowę.

- Naturalne – odparł.

Wybuchłam śmiechem. Po chwili jednak spoważniałam. Patrzył na mnie szczerym, smutnym wzrokiem. Dopiero teraz spostrzegłam, jak bardzo jest blady. Usta ledwo się odznaczały od reszty twarzy.

- Jak to?

Wziął głęboki wdech, jakby chciał wypełnić się marcem. Znów wrzucił na sie-bie śnieg.

Czy jego skóra nie reagowała na zim-no?

- Mam na imię Pluton - szepnął.

Przystanęłam. Poczułam, jak mocniej bije mi serce. Usta zaczęły mi drżeć… Nie-znajomy dotknął mojego ramienia. Jego skóra była sina i niemal przezroczysta, tak że wyraźnie mogłam zobaczyć długie rzeki jego żył.

- Tak daleko od słońca

Zanurzony w ciemności

Zimno…

Chłód obojętności

Tak mały, niepozorny

Schowany na granicy

Wciąż słuchasz mych szeptów

Tak chciałbyś bym była tam z Tobą

Jestem… ostatnią planetą

Skończoną drogą… - wyrecytował niemal szeptem mój wiersz.

Poczułam płatki śniegu na twarzy.

- Skąd znasz mój wiersz?!?! - krzyk-nęłam.

- Napisałaś go dla mnie. Przecież powiedziałem ci, kim jestem.

Parsknęłam śmiechem, nerwowo odgarniając włosy. Dłonie mi drżały.

- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś upersonifikowaną planetą??? - nie dowie-rzałam.

- Tak… - szepnął, a po jego bladych policzkach spłynęły niebieskie łzy.

Oparłam się o drzewo, nie mogąc uwierzyć w to, co się działo…

Napisałam mnóstwo wierszy, w któ-rych mówiłam o kosmosie…a Pluton…

Page 12: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

12 I NEON I kwiecień I 2012

- Jesteś…- zaczęłam.

- Smutkiem…- dokończył.

Staliśmy przy rwącym strumyku. Zanu-rzyłam dłoń w lodowatej wodzie.

- Nic z tego nie rozumiem – pisnę-łam.

- To proste. Twoje serce znów ogar-nął smutek, a ty ponownie sobie z nim nie radzisz – wyjaśnił, patrząc mi w oczy.

- To… to - jąkałam się – to była taka przenośnia! – wykrzyknęłam.

- Nie jestem przenośnią, trafiłaś w sedno, Marto. Ja naprawdę jestem smutkiem Wszechświata. Nie widzę światła, tak jak chociażby ty teraz. Wiesz, po co do ciebie przybyłem? - spytał, na co przecząco pokrę-ciłam głową - bo wiem, jak bardzo pragniesz ujrzeć słońce. Bardzo długa droga przed tobą. Wiem, co musisz zrobić, by dotrzeć do światła…

- Co takiego?

Patrzyłam na wodę, topiąc w niej swój płacz. Dopiero teraz poczułam, jak ogromny jest ten ciężar, który wcześniej próbowałam ignorować.

Pluton chwycił mnie za rękę.

- Musisz w końcu uwierzyć w speł-nienie swoich marzeń, musisz iść tą drogą, twoją drogą. Będziesz po drodze mijać wiele planet, gwiazd, komet, ale w końcu odnaj-dziesz siebie w tym chaosie – odparł.

- Dużo osób mówiło mi coś takiego – mruknęłam, wrzucając szyszkę do wody.

- Ale nigdy nie powiedziała ci tego planeta – stwierdził.

Mimo wszystko się zaśmiałam.

- Fakt – przyznałam.

Dotknął mojego ramienia.

- Widzisz, Marto, potrafisz sobie pomóc…

Wtedy, patrząc w zimny błękit jego oczu, to zrozumiałam. Stworzyłam go w swoim wierszu. Wręcz uwierzyłam w to, że ta odległa planeta naprawdę mnie słucha. Jakby podświadomie wiedząc, że wszystko jest możliwe. Teraz on tu przychodzi, by mnie w tym przekonaniu utwierdzić. Skoro potrafiłam odkryć swój smutek, będę też mogła odnaleźć radość i spełnienie. Wszyst-ko może się zdarzyć. Na wszystko w życiu jest czas. Pluton mi uświadomił, czego pra-gnę.

- Nie załamuj się – powiedział. - Poprzez smutek często odkrywamy siebie, bo wyostrza się obraz naszych marzeń, a marzenia warto mieć, bo one uświadamiają nam, kim jesteśmy – mówił, a jego głos roz-nosił się echem po lesie.

Zacisnęłam mocno powieki i wzięłam głęboki wdech. Poczułam moc tych słów i świeżość nadziei wypełniającą całe moje ciało. Gdy otworzyłam oczy, Plutona już nie było.

Skręciłam więc w kolejną ścieżkę. Może właśnie ta poprowadzi mnie do szczę-ścia…?

TRIATHLON

HANNA ENGEL

Oto ja

Na początku

Biegu

Stoję na krawędzi

Otwieram oczy

I widzę…

Tuż po starcie głęboka przepaść, z której wyziera na mnie smolista czerń. Otu-mania mnie ciężkimi oparami. Ryzyko upad-ku - wysokie. Śmierdzi. Nieróbstwem i mar-notrawstwem. Nad wszystkim unosi się wid-mo porażki. NIE WOLNO tam wpaść. Błędne założenie - łatwość przeskoczenia ziejącej

Page 13: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 13

pustki swojego lenistwa.

Dalej pale wbite w ziemię. Chyboczą-ce się. Niestałe. Ocena sytuacji - będę mu-siała szybko skakać. Utrzymać tempo i rytm. Pomiędzy nimi kamienne młoty. Wiszą i poruszają się wahadłowo. Na przemian. Mają twarze ludzi, których spotkam, które przyjdzie mi znieść… Nie skupiać się na szczegółach. Myśleć o celu. Utrzymać rytm i mieć oczy skierowane przed siebie, na wprost, dalej…

Dalej złote głowy bożków. Ustawione po bokach. Równoważnia po środku. Z ust wychodzą im rytmicznie gorejące języki krytyki. Nie uniknę wszystkich. Będzie bola-ło.

Dalej… Nie, nie widzę wyraźnie…

Smoki? Trampolina? Ścianka wspinaczko-wa? Nie wiem. Za daleko. Co mnie tam cze-ka? Brak wiarygodnych danych. Prognozy - Gdzieś. Tam. Na końcu. Pewnie meta… pewnie.

Zamykam oczy

Biorę głęboki wdech

W moim budziku skończył się czas drzemki

Zakładam na plecy codzienny ciężar Atlasa

Robię pierwszy krok.

Page 14: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

14 I NEON I kwiecień I 2012

gdzie ogień wybucha gaśnie cicha róża w płaszczu z uczucia idę zabijać w jego imię we wszystkie imiona właściwie jak czerwony nóż który zwiedza nasze wnętrza patrzę Śmierci prosto w oczy i nie boję się byłem już z nią w łóżku teraz tylko szukam krwi niebieskiej jak oczy żeby się utopić

tartar

SZYMON SZELISKI

POEZJA

zgniotła w dłoni głowę orzecha i włożyła mu do ust mózg pomarszczony od jej myśli cynamon sypał się z jej włosów jak niedzielny popiół gdy nocą jej ręka pra-wa wędrowała do pra-gnień

***

MARTA FORTOWSKA

czarodzieju z wszechbajek ty który nie istniejesz

opuść uniesioną brew i przenieś gdzieś wczorajszy dzień

czarodzieju z kłamstw utkany podobno masz siłę tworzenia

opowiedz normalność nadaj jej kształt i ożyw ją jakoś

czarodzieju w płaszczu z łez

nie zbieraj więcej smutku tylko rozbij świat o kant stołu

a resztki proszę posprzątaj

czarodzieju proszę nie bądź tylko cząstką wyobraźni pustym mikroelementem niebytu

istniej przyjdź i przenieś gdzieś

cały ten smutek

Czarodzieju

OLA RULEWSKA

Page 15: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 15

Egoistka, materialistka Więcej, więcej, więcej

Ciągle mało, mało, mało Niedosycona, nienasycona

Ja tu tylko przyszłam

Po pieniądze, proszę Pani Nie ma Pani?

To ja wychodzę

Na kredyt? No dobrze, sprawdzę

Wolne terminy To będzie kosztowało

Kasa, kasa, kasa

Tak mnie Pani widzi Przez mały otwór w skarbonce

Od dawna Zakurzonej od nieużywania

I Tobie

Tobie też ciągle mało Mojej miłości

M.

KASIA OSTASZKIEWICZ

mogłam mieć domek między jednym a drugim rzędem twoich zębów i wychodzić z niego tylko w uśmiechy szerokie chować się szybko przed innym językiem i kraść w kieszenie resztki jedzenia pływać nago w herbacie albo łaskotać cię w żebra po nocach teraz wiatr świszczy w pustych ustach i inne mięśnie ślizgają się po kościach żebra skruszone już dawno od śmiechu

***

MARTA FORTOWSKA

Page 16: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

16 I NEON I kwiecień I 2012

ważne żeby wszystko miało czas jak bezpospieszny stukupuk kropel

o framugę okna z którego wychyla się już mokra głowa i dwie witki wyciągnięte naprzód nie zaglądać wstecz nie szukać

już nawet nie przeklinać że się kiedyś przymykało oko na wory od niespania

że się zawsze coś tłukło i plątało jakby to nie było wcale prosto wrócić

o umówionej godzinie do domu

i wiedz że trzymanie się wymaga odpowiedniej gimnastyki ale tylko się załóżmy a będę pilnie ćwiczyć

przymierzanie.

JOANNA KLOSKA

Ten moment zanim zaciśniesz powiekę…

Garść sekund o świcie… po długiej wiosennej

nocy… Gdy palcem nakreślasz nasze imiona

pomiędzy gwiazdami opadam na Ciebie szeptem

rozsypuję się sennym westchnieniem pomiędzy Twoimi rzęsami

Wnikam w Ciebie powoli… Jeszcze tylko stopą trącę zegar

by na kawałki roztrzaskał się czas Teraz… ten moment…

złączmy się w nieskończoność w poranny blask…

***

SONIA JANKOWSKA

Page 17: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 17

słowo nie wytrzyma presji współczesności i ugnie się złamie bezradnie

lub wyostrzy jeszcze bardziej

ten gatunek najgłupszy bogactwa ma w zasięgu a trwoni niszczy zaśmieca

używa jako broni tnie strzela rani

a przecież to proste nie wymaga wysiłku

piękne

rozjaśnić kogoś słowem

Nadużycie

OLA RULEWSKA

Szukam mojego pustego miejsca czasu serca

lecz czas to mur

zagradza mi drogę śladem naszych stóp

i choć pogrzebałam siebie

już dawno na obrazie malowanym twoimi ustami

ty

wciąż jesteś

Oduczam się

KASIA DOBUCKA

Page 18: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

18 I NEON I kwiecień I 2012

I

Panie kim jesteś

Panie gdzie jesteś

Czy jesteś Bogiem

Czy nim nie jesteś

Jak mam Cię znaleźć

Nie znając sam siebie

Czy jestem Twym dzieckiem

Czy żyjesz we mnie

Tyle jest pytań

Żadnych odpowiedzi

II

Gdzie się ukrywasz

O Boże przedwieczny

Chowasz się ciągle

Boś wewnętrznie sprzeczny

Czy jesteś wszystkim

Dobrem i złem

Odpowiedz proszę

Bo wiedzieć chcę

Ile jest prawdy

W Twoich naukach

Widzisz, że człowiek

Ciągle Cię szuka

Kłamstwem i łgarstwem

Ciągle się pałasz

Zbliżyć naprawdę

Się nie pozwalasz

Modlitewnik ateisty

PIOTR CHARCHUTA

Page 19: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 19

III

tyś Manipulant

tyś Kłamstwo ludzkie

Jak marionetka

Pod sterem księży

Nie bóg lecz pieniądz

Tak cię nazwijmy

tyś tylko częścią

Większej Całości

Na żądzy władzy

Zostałeś zrodzony

tyś nie jest panem

Lecz naiwnym sługą

twym Panem kościół

Sterta kamieni

Chciałeś być święty

Lecz człowiek to zmienił

IV

Głupota ludzka

Chyba nie zna granic

Po co mam wierzyć

Po co mam płacić

Głupcy kretyni

Zabobonny plebsie

Spójrzcie prawdzie w oczy

Nie w wierze odpowiedź

Lecz w nauce właśnie

Zabawki

Idioci

O wy biedne dzieci

V

Wierzyłem

Nie wierzę

I powiem wam szczerze

Dajcie mi linę

A boga powieszę

Zdechł dawno temu

I znowu wam zdechnie

Mam w dupie boga

Mam w dupie wiarę

Jeśli istnieje

Wymierzy mi karę

Póki co jednak

Spokojnie tu żyję

Jeśli bóg przyjdzie

Szczapie go za szyję

Page 20: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

20 I NEON I kwiecień I 2012

W kwietniu 2012 roku przypada rok naszej działalności - ten oficjalny, liczony od wydania pierwszego numeru. Przez ten czas otrzymywaliśmy od Was wiele maili z prośbą o ocenę, albo publikację Wa-szych tekstów. Często nie pozwalało nam jednak na to mocno ograniczone miejsce w mie-sięczniku, który wydajemy własnym nakładem. Teraz może się to zmienić. Z okazji roku naszej działalności postanowiliśmy dać szansę wszystkim tym, którzy chcieliby swoje prace opublikować właśnie u nas. Konkurs skierowany jest do młodzieży powyżej 16 roku życia, jak i dorosłych, którzy do 30 maja 2012 r. prześlą maksymalnie 3 wiersze wraz z kartą zgłoszenia na adres: ul. bpa Michała Kozala 6/2, 85-812 Bydgoszcz z dopiskiem „Konkurs Literacki”, bądź wyślą je na maila: [email protected]. Laureaci otrzymają nagrody książkowe ufundowane przez wydawnictwo Edgard, wydaw-nictwo Oficynka oraz księgarnię Gandalf, a oprócz tego zwycięskie prace zostaną opubli-kowane w naszym Miesięczniku Literackim Neon. Spróbujcie swoich sił. Czekamy na Wasze prace! Regulamin oraz karta zgłoszenia na stronie: grupa-neon.blogspot.com Za zaufanie dziękujemy sponsorom, którzy zechcieli przekazać nam książki, który-mi uhonorujemy laureatów.

"Angielski fiszki 1000 najważniejszych słów i zdań

dla początkujących", czyli coś dla chcących podszkolić

swoje umiejętności językowe, "Astronomia bez tajem-

nic” dla bujających w obłokach oraz "Jak szybko opa-

nować język obcy?", by stać się poliglotą.

Te i inne książki w NAGRODĘ!

Page 21: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 21

Zacznę od tego, że uwielbiam space-rować. W pojedynkę, w parze czy w grupie, zawsze fajnie jest się przejść. Najwięcej jednak da się zauważyć, idąc samemu. Co więc można dostrzec? O co można się po-tknąć? Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to smutne twarze ludzi. Smutne lub złe, niemal wściekłe. Zrezygnowani mieszkańcy idą tam, gdzie muszą, rzadziej tam, gdzie chcą. Wydaje się, że utracili umiejętność cieszenia się życiem zaraz po jego otrzyma-niu, zupełnie jakby to był nietrafiony prezent. Gdy widzą, że ktoś się w jakikolwiek sposób wyróżnia, plują (przez ramię), wyzywają (po cichu i w obcym języku), a po wszystkim czują się trochę lepiej z samymi sobą; jest im lżej o jad wylany na przypadkowego prze-chodnia przez smutne lub wkurwione nie wiadomo o co i dlaczego oczy. Szczerze o nich nie dbam. Trawię takich ludzi gorzej niż muzykę reggae. Kolorowi ludzie apeluję do Was (do rastafarian mimo niechęci do re-ggae również)! Wszystkie lesbijki i wszyscy geje całujący się w miejscach publicznych, cyber goci, artyści, wariaci na serio i na niby, pięcioletnie dzieci, tipsiary jak różowa guma, babcie z fioletowymi włosami, dziewczyny w za krótkich spódniczkach i asymetrycznych makijażach, komicy i uliczni performerzy krzyczę do Was: DOBRA ROBOTA! O wiele lepsza niż stadiony na Euro, o wiele lepsza niż notowania WIG20, o wiele lepsza niż kebab; o wiele lepsza niż ostatni odcinek „M jak Miłość”, o wiele lepsza niż ten tekst, a już na pewno o wiele lepsza niż widok sza-rych twarzy z pretensją na nich, noszoną

ARTYKUŁY

POMARAŃCZOWE

SZNUROWADŁA

SZYMON SZELISKI

Page 22: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

22 I NEON I kwiecień I 2012

niemal z dumą! Gdy widzę kogoś z twarzą wykrzywioną, jakby przed chwilą zjadł bate-rię, rozgryzając ją uprzednio, czuję się spro-wokowany. Mam wtedy ochotę zbudować maszynę do podróży w czasie, cofnąć się o kilkadziesiąt lat, odnaleźć Salvadora Dali, po pijaku ściąć mu pukiel włosów, wrócić do czasów obecnych, wynaleźć maszynę do klonowania i zacząć seryjną produkcję Sa-lvadorów i wysłać ich na ulice miast. Wysy-łać ich na wojny zamiast żołnierzy, żeby i z żądzy zabijania uczynić sztukę. Wysłać ich do sejmu i do umysłu każdego, kto tego potrzebuje. Nie ma potrzeby płakać pod publikę, ale nie ma też potrzeby płakać w samotności. Mentalność ciężko odmienić, ale szczerze wierzę, że jest to możliwe. A jeśli nie, to mam nadzieję, że bateriożercy prędzej czy później wyginą niczym dinozaury i za kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów lat zamienią się w paliwo napędzające ludzi czynu, ludzi pomysłowych i ludzi dobrych. I takich ludzi, którzy są ciekawi świata i innych ludzi. I ludzi, którzy, zamiast podcinać skrzy-dła innym, noszą pomarańczowe sznurowa-

dła, i sami unoszą się trochę nad ścieżką, którą sami sobie wybierają. Będąc w pełni władz umysłowych, publikuję takie oświad-czenie: jeśli kiedyś zmienię swoją postawę, daję każdemu, kto przeczyta ten felieton, moralne prawo do strzelenia mi w pysk.

PS Baterie nie mogą być smaczne.

PS2 „Neon” szuka sponsora, jakbyśmy go mieli, do każdego egzemplarza dodawali-byśmy pomarańczowe sznurowadła lub baterię do wyboru.

PS3 Ponadto „Neon” w tym miesiącu kończy rok, z tej okazji życzę wszystkim wszystkiego najlepszego. Czytelnikom nato-miast chcę podziękować za czytanie nas. Macie wspaniały gust literacki! PS4 W szaleństwie jest metoda!

KOLOROWA POEZJA NA BRUKU

http://www.youtube.com/user/GrupaLiterackaNeon

Odwiedź nasz kanał i zobacz kolejny odcinek "Poezji na bruku". W ramach tej akcji wy-

chodzimy na miasto i zachęcamy bydgoszczan, by poświęcili chwilę poezji. Tym razem

na warsztat poszedł wiersz Soni Jankowskiej!

Page 23: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

2012 I kwiecień I NEON I 23

Witam Państwa!

W moim kolejnym artykule chciał-bym poruszyć sprawę zdrobnień, które mogą być ozdobą języka bądź nic nie wartym ba-rachłem, które trzeba wyrzucić na śmietnik. Języki fleksyjne i aglutynacyjne mają tutaj przewagę nad pozycyjnymi. Dysponują bo-wiem odpowiednimi cząstkami, które przyłą-czane do wyrazu zmieniają jego zabarwienie uczuciowe. W języku polskim taką najpopu-larniejszą cząstką jest -ek dla rodzaju mę-skiego i -k dla żeńskiego. Z rodzajem nijakim sprawa jest dosyć skomplikowana, a charak-ter i krótkość tego wywodu nie pozwala na jego analizę.

Kilka przykładów dla zobrazowania tego, com napisał:

chleb – chlebek

dom – domek

dziewczyna – dziewczynka

mina – minka

Oczywiście zdrabniać można jesz-cze bardziej:

chleb – chlebek – chlebuś,

masło – masełko – masełeczko,

mina – minka – mineczka,

dom – domek – domeczek,

dziewczyna – dziewczynka – dziew-czyneczka itd.

Moi rodacy lubują się w zdrobnie-niach. Skąd się to bierze? Co chcą mi tym przekazać?

Nikt nie kupuje masła, a wszyscy kupują masełko, nikt chleba nie nabywa, a

wszyscy proszą o chlebek, pomidorki, ogó-reczki itd. itp. Czasami mam wrażenie, że słucham pięcioletnich brzdąców, a nie doj-rzałych, poważnych ludzi. Starożytni mawia-li, że z niczym nie można przesadzać. Zdrobnienia są piękne, ale w odpowiednich proporcjach.

Na koniec przykładzik:

Przychodzi malusieńki facecik do sklepiczku wcześniutkim rankiem, by kupić sobie ogromniutkie bułeczki na wcześniej zaplanowane śniadanko. Kiedy już włoży te bułeczki do swojego koszyczka i podejdzie do kaski, sięga jeszcze swoją potężniutką łapeczką po gumeczki do żucia, bo akuracik mu się skończyły. Kiedy przychodzi jego kolejeczka, podchodzi do kaseczki, wyciąga z portfelika banknocik stuzłotowy i podaje z milutkim uśmiechem na twarzyczce zmęczo-niutkiej kasjereczce, która nie mając za bar-dzo banknocików, wydaje mu reszteczkę w monetkach pięciozłotowych.

JĘZYKOWE

ZDZIECINNIENIE

TOMASZ DZIAMAŁEK

Język polska nie być trudne

Page 24: Miesicznik Literacki NEON - kwiecień 2012

24 I NEON I kwiecień I 2012

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA

Wyobraź sobie, że bierzesz do ręki pokrzywę i widzisz w niej różę. Pisz o tym. Pisz tak, jakbyś patrzył na różę. Nawet jeśli nie widziałeś jej tak dawno. Nawet jeśli nie pamiętasz jej zapachu. Czujesz, jak uwiera cię i szczypie? Ale pisz… o róży.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska po-trafiła zamienić pokrzywę w najpiękniejszy kwiat. Smutek miłości obrócić i pokazać z takiej strony, że nie widzisz czerni bólu, tylko paletę barw. Ona - bezkonkurencyjna Bogini Poezji - umiała banał oczarować słowami i stworzyć obraz niezwykły, na nowo pokazują-cy magię miłości. Bo przecież pisanie o miło-ści wydaje się takim banałem… trzeba być Mistrzem, by pokazać ją tak niepowtarzalnie, nie popadając w kicz i fruwające amorki.

Ona - trzykrotna mężatka, żyła tak, jakby szukała miłości do utraty tchu. Jej poe-zja ocieka namiętnością. Dotyka nas słowami, całuje każdym wersem. W tych wierszach plącze się smutek, który gdzieś nagle łączy się z afirmacją i nadzieją. Ileż nostalgii jest w tej twórczości! Otwierając tomik poezji, kartki aż drżą od westchnień subtelnej kobiecości…

Urodziła się w Krakowie w 1891. Zmarła w szpitalu po długotrwałej chorobie w 1945 r. Wrażliwość twórczą miała we krwi. Jej ojciec, Wojciech Kossak, był malarzem i ona odzie-dziczyła po nim ten talent. Choć dla nas jest malarką emocji i nieograniczonej gamy od-czuć, które tworzyła w swych wierszach. Pisa-ła też dramaty. Początkowo była to twórczość bulwarowa, jednak w latach 30. coraz wyraź-niej zmierzała ku tragikomediom - antytotali-tarnym groteskom. Napisała też razem z Wit-kiewiczem zaginiony dramat „Koniec świata”. Maria dużo podróżowała, a po nawiązaniu współpracy z prasą emigracyjną, w jej wier-szach pojawiła się nierzadko pesymistyczna refleksja nad historią.

Jej wiersze wyróżniały się lapidarnym językiem, puentą i wnikliwością, z jaką portre-towała kobietę. W zwięzły, subtelny sposób pisała o uczuciach, przemijaniu, samotności, kontakcie z naturą. Ukazywała nam kobiecość w pełnym, zachwycającym wymiarze. Przez niektórych nazywana jest nawet polską Safo-ną, ale czy słusznie? Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskej nie można i nie da się przy-równać do nikogo. Bo jej styl jest i pozostanie zawsze unikatowy, niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Synonim piękna tkwi w tej poezji. Niesamowicie otwartej, szczerej, cza-sem aż prowokującej, ale zarazem tajemni-czej i pewnie nigdy do końca nieodgadnionej. Ona należy do tych artystów, którzy dotykają absolutu twórczości. Pod tym piórem wszyst-ko ma inny wymiar. To jest niepojęta kosmo-gonia poezji. W galaktyce jej słów wciąż widzi-my to słynne zawołanie - Poezjo! pod twoja obronę!

MARIA

PAWLIKOWSKA-

JASNORZEWSKA

(1891-1945)

oprac. SONIA JANKOWSKA

Zdjęcie: http://www.adoculos.pl/autorzy/pa_6.jpg