Upload
sdkn-eprint
View
38
Download
0
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Czasopismo Studencko - Doktoranckiego Koła Naukowego ePRINT działającego przy Instytucie Informacji Naukowej i Bibliologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu
ISSN 2082-7938
MIĘDZY REGAŁAMI egzemplarz bezpłatny
TORUŃ CZERWIEC 2016 NR 1/2016 (23)
2
SPIS TREŚCI
W STĘPNIAK
PAULA OLEJNICZAK MARTA ROMANOWSKA Kolejne zmiany 2
P OPULARNIE I NAUKOW O
IZABELA MACIEJKO Boostagram 3 ŻANETA MASŁOWSKA Kobieca sztuka kamuflażu 5 PAULA OLEJNICZAK Książka plus e-book 7 MAGDALENA OSTROWSKA Konwenty jako sposób promocji literatury 12 JAGODA RYCHARSKA Zasoby informacyjne wybranych organizacji światowych - cz.2 14
B IBLIOTEKA
WERONIKA KORTAS Book and Bed Tokyo 17
R ECENZJE
MARCIN KARWOWSKI Książka: Księga Trendów w Edukacji 2.0 19
MARTA ROMANOWSKA Film: Kruk: zagadka zbrodni 21
WOJCIECH LESZCZYŃSKI WWW: Westeros.pl 22
Kolejne zmiany Prawdopodobnie w najbliższym czasie
każdy numer Między Regałami będzie
powstawał pod znakiem zmian. Tym razem
prowadzenie całego numeru przejęłyśmy
my—studentki pierwszego i drugiego roku.
Marcin Karwowski, oficjalnie już poza
kołem, pozostaje naszym dobrym duchem.
W numerze przeczytacie przede wszystkim
o książce—jako bohaterce fotografii,
przedmiocie płciowej nierówności,
o problemach związanych z jej nowymi
formami i o jej promocji na konwentach
miłośników fantastyki, a także o tym, jak
z zasypiania nad książką zrobić biznes. Nie
obędzie się też bez odrobiny informacji
naukowej w postaci zasobów
informacyjnych światowych organizacji.
Mamy nadzieję, że każdy znajdzie dla siebie
coś ciekawego.
Paula Olejniczak Marta Romanowska
REDAKCJA „MIĘDZY REGAŁAMI”
Studencko - Doktoranckie Koło Naukowe ePRINT ul. Bojarskiego 1, 87-100 Toruń e-mail: [email protected]
www.sdkn.strikingly.com
OPIEKA MERYTORYCZNA dr Małgorzata Kowalska mgr Marcin Karwowski
REDAKCJA
Paula Olejniczak Marta Romanowska
RADA REDAKCYJNA Marcin Karwowski
Wojciech Leszczyński Paula Olejniczak
Marta Romanowska Jagoda Rycharska
KOREKTA Paula Olejniczak
Marta Romanowska
SKŁAD Paula Olejniczak
Marta Romanowska
3
Izabela Maciejko
Pomysły na media społecznościowe
są różne, więc i mole książkowe znalazły
na nie swoją metodę. Okazuje się jednak,
że wbrew pozorom publikowanie zdjęć
oznaczonych hashtagiem #bookstagram
do najłatwiejszych nie należy i warto
stosować się do określonych zasad.
Bookstagramowicze to osoby, które
na swoich profilach w social media takich
jak Instagram, Twitter czy Tumbrl
zamieszczają zdjęcia książek, z książką
i o książkach. W sposób najprostszy
można ich rozgraniczyć na dwie grupy:
niedzielnych, przeważnie dzielących się
tym, co aktualnie czytają oraz
na codziennych, którzy przede wszystkim
się dzielą. Problem samych fotografii
przez nich udostępnianych jest dużo
bardziej złożony, mogą one bowiem
przybierać rozmaite formy. Są to zdjęcia
samych książek, półek z książkami
w miejscach wszelakich, są te w domu,
w plenerze, trzymane, stojące, leżące oraz
otwarte, zamknięte, fotografowane
od strony okładki – od przodu i od tyłu,
z boku i od środka, całe i fragmenty,
a także w kompozycji dopracowanej
w każdym szczególe lub też w odsłonie
naturalnej. Dodatkowo liczą się
odpowiednie filtry, które w zależności
od temperatury koloru, balansu bieli
i poziomu światła mogą wyrażać nawet
najgłębsze stany emocjonalne autora.
Jak podaje jeden z internetowych
poradników dla tych poważnych
bookstagramowiczów, w swoich wpisach
koniecznie zadbać trzeba o trzy
dodatkowe rzeczy. Po pierwsze:
do każdego zdjęcia dodać należy krótki
opis, by zachęcić swoich serduszkujących
czy lajkujących do interakcji, a tym
samym do budowania bliskich,
przyjacielskich relacji. I nie chodzi tu
o żadne wyszukane recenzje – przecież
wcale nie trzeba tych pozycji czytać.
Po drugie zalecane jest używanie
odpowiednich hashtagów, dzięki którym
wszyscy zainteresowani sprawami
książkowymi łatwo dotrą do poszu-
kiwanych treści. Podstawowym
znacznikiem jest #bookstagram, który
na samym Instagramie porządkuje już
4,5 miliona wpisów oraz #book,
przeznaczony raczej dla tych bardziej
amatorskich publikacji, wykorzystany już
ponad 16 milionów razy. Dodatkowo
poleca się korzystać z #bookstagramer,
#booknerd, #bookworm, #bibliophile,
#booklover, #bookporn czy #youngadult,
a także z oznaczeń: CR („Currently
reading”) oraz TBR („to be read”).
Ostania zasada dotyczy tego, żeby
nasze social media były naszym hobby –
nie przymusem. A najlepiej jest przecież,
kiedy dodatkowo nasze hobby jest naszą
pracą, co wbrew pozorom jest możliwe
dzięki stosowaniu się do powyższych
zasad. Nie ma żadnych oficjalnych
Bookstagram
4
statystyk dotyczących tego, ile
bookstagramowych postów jest
sponsorowanych, ale trudno byłoby
uwierzyć, że wydawnictwa nie płacą
właścicielom tych najpopularniejszych
kont, albo sami takich nieoficjalnych
profili nie prowadzą. Wysyłanie książek
do internetowych recenzji to już
przeżytek, a konta sygnowane nazwą
wydawnictwa czy nazwiskiem autora
zawsze będą miały dla czytelników
mniejsze znaczenie niż te, prowadzone
przez internetowych przyjaciół. Wyraźnie
mamy tu więc do czynienia
z marketingiem szeptanym.
Jedną z najbardziej znanych
bookstagramowiczek jest aktorka Reese
Witherspoon, która na swoim koncie
na Instagramie prowadzi klub książki
oznaczony hashtagiem #RWBookClub.
Sprawa jest ciekawa o tyle, że polecane
przez nią pozycje wzbudzają
zainteresowanie nie tylko fanów jej
talentu aktorskiego, ale i reżyserów czy
producentów filmowych, którzy tak jak
w przypadku m.in. „Zaginionej
dziewczyny”, zainspirowani recenzją,
przenoszą potem lektury na duży ekran.
#bookstagram udowadnia więc,
że książki opłaca się nie tylko czytać.
WARTO ZAJRZEĆ
☼ www.instagram.com/explore/tags/
bookstagram/
5
Żaneta Masłowska
W kwietniu zeszłego roku
anglojęzyczna pisarka Catherine Nichols
udowodniła, że rynek książki pozostaje
nadal w „erze przedemancypacyjnej”.
Skąd takie wnioski? Otóż przeprowadziła
eksperyment. Wysłała do agentów
koncept swojej nowej powieści. Na 50
nadanych listów dostała tylko
2 odpowiedzi. Dlaczego tekst nie
wzbudził zainteresowania? Rzekomo
było w nim zbyt dużo liryzmu, brak
ambicji i nadmiernie przebojowa
bohaterka. Rozesłała powieść drugi raz,
ale tym razem jako George Leyer. Efekt?
Aż 17 odpowiedzi! Kontrowersje
wzbudziła ponadto nagła ewolucja opinii
o książce. Teraz była „błyskotliwa,
ekscytująca i dobrze skonstruowana”.
Czemu kobiety ukrywają się pod
obcymi nazwiskami i tym bardziej
męskimi? Jest ku temu kilka możliwych
powodów. Przede wszystkim jest to chęć
zachowania anonimowości. Przyczyna
prozaiczna. Autorka nie pragnie rozgłosu.
Woli schować się za fałszywą tożsamością
(tu niekoniecznie męską), by móc
spokojnie iść na zakupy czy do pracy
i uniknąć pytań o pisanie czy spotkania
autorskie. Przyziemne jest również to, że
niektórzy po prostu uznali, że ich
nazwisko nie brzmi literacko, jest zbyt
pospolite bądź nawet niegodne literatury.
Nie każdy pseudonim był jednak
w historii dobrowolny. Każdy zdaje sobie
sprawę, że w przeszłości członkowi
możnej rodziny z rodowodem nie
wypadało zajmować się czymś takim jak
pisarstwo. Mężczyźnie uchodziło jeszcze
na sucho, ale kobieta to już inna sprawa.
Polecam w tym momencie film Miss
Potter z 2006 r. Na jego podstawie widać,
z jakimi problemami musiała borykać się
młoda dziewczyna z dobrego domu
na początku XX stulecia, która chciała
rozpocząć „karierę pióra”.
W początkach trendu na fantasy
i science fiction uważano, że są one
przeznaczone dla tzw. young male adults.
Wydawcy, wierząc, że damskie nazwisko
obniży zyski ze sprzedaży, niechętnie
przyjmowali teksty kobiet. Wszakże
mężczyzna sięgnie po książkę napisaną
przez innego mężczyznę aniżeli przez
kobietę. W dodatku płeć piękna preferuje
romanse. Jak więc mogłaby napisać coś
dobrego z gatunku secondary universe?
W obliczu takiego zaściankowego
myślenia fantastki zaczęły przemykać do
świata niemimetycznego poprzez
przybranie męskiej tożsamości.
Stosowano najczęściej trzy rozwiązania:
imię typowo męskie, imię i nazwisko
neutralne bądź stosowanie inicjałów.
W latach 30. XX w. na rynku
pisarskim pojawił się Andre Norton
(później też Allan West i Andrew North)
– bibliotekarka z High Hallack Alice
Mary Norton. Wówczas fantasy i SF były
Kobieca sztuka kamuflażu
6
z d o m i n o w a n e
przez mężczyzn.
Nic więc dziw-
nego, że Norton
postanowiła się
zakamuflować pod
ni epre cy zy jny m
imieniem Andre
(które lata później
przywdziała na sta-
łe w urzędzie).
Może gdyby nie to,
nie znalibyśmy
dzisia j Świata
Czarownic czy
Pożyczalskich!
Dopiero ona
i kolejna wielka fantastka przetarły drogę
dla kobiet w fantasy. Tą druga
rewolucjonistką była Ursula Le Guin. W
przeciwieństwie do swej koleżanki po
fachu nie musiała kryć się za
kamuflażem. Jednak nie było to tak łatwe.
Początkowo wydawca namawiał Ursulę,
by na okładce nie podawać jej pełnego
imienia a jedynie inicjał. „U. Le Guin”
brzmiało bezpłciowo. Autorka jednak
wyforsowała swoje i wygrała.
W 1976 r. nagrodę Nebula
otrzymało opowiadanie Houston, houston,
czy mnie słyszysz? (oryg. Houston, Houston,
Do You Read?). Od razu zostało
okrzyknięte „najbardziej męskim
opowiadaniem roku”. Wszystko się
zgadzało za wyjątkiem tego, że autor
James Tiptree Jr. nie był wcale rodzaju
męskiego. Była to tak naprawdę kobieta,
Alice Bradley Sheldon. Ukrywała się pod
t y m
pseudonimem
niemal 10 lat,
by chronić
swoją karierę
a k a d e m i c k ą .
Prawda wyszła
na jaw niedługo
po przyznaniu
nagrody.
W latach 90.
z kolei Joanne
Kathleen Row-
ling zdecydo-
wała się (?)
p r z y b r a ć
„ p s e u d o n i m
inicjalny”. Spotkałam się z różnymi tego
wytłumaczeniami. Jedni twierdzą, że to
wydawca zmusił do tego Rowling, nie
wierząc w sukces Harrego Pottera. Inni
mówią, że sama autorka chciała w ten
sposób mieć większe szanse na
wypromowanie się na rynku literackim
fantasy.
Aby udowodnić, że takie zjawisko
nie dotyczy wyłącznie jednostkowych
sytuacji, wymienię kilkanaście nazwisk
kobiet w literaturze fantasy i SF,
ukrywających się pod pseudonimem. Na
takiej liście znajdzie się: Jean M. Auel
(w rzeczywistości Jean Marie Auel),
A. S. Byatt (Antonia Susan Byatt), Jayge
Carr (Margery Krueger) Joy Chant (Eileen
Joyce Rutter), C. J. Cherryh (Carolyn
Janice Cherry), C. S. Friedman (Celia
S. Friedman), Robin Hobb (Margaret
Astrid Lindholm Ogden), P. C. Hodgell
7
Paula Olejniczak
Kiedy pojawia się temat książki
tradycyjnej i e-booka, to właściwie
wyłącznie w formie swego rodzaju walki,
konkurencji – którą formę wybrać? Która
lepsza? Jakie zalety ma jedna, a jakie
druga i dlaczego moje zdanie jest
ważniejsze? W artykule chciałabym
zastanowić się nad tematem w inny
sposób, zamieniając rywalizację
na współpracę. Bo właściwie dlaczego
musimy wybierać?
Zanim jednak zajmiemy się
książkami, przyjrzyjmy się grom
komputerowym. Pozornie bez związku,
ale nie do końca. Jeszcze kilkanaście lat
temu gry komputerowe sprzedawane
były wyłącznie w wersji pudełkowej,
na fizycznych nośnikach - płytach CD.
Kiedy jednak w 2003 roku firma Valve
Corporation uruchomiła platformę Steam,
ten stan rzeczy zaczął się zmieniać. Już
nie trzeba było kupować pudełka z grą,
a można było zainwestować w wersję
cyfrową gry, która była dostępna
z poziomu platformy na każdym
komputerze, bez obawy, że w jakiś
sposób może się zniszczyć. Początkowo
przez Steam oferowano produkty
wyłącznie firmy Valve Corporation,
później pojawiły się też tytuły innych
producentów. Na przestrzeni lat pojawiły
się też kolejne platformy tego typu, jak
Origin (dzieło Electronic Arts) czy
Battle.net (oferujący gry wyłącznie firmy,
która go stworzyła, czyli Blizzard
Entertainment). Obecnie zakup gry
w wersji pudełkowej wcale nie wiąże się
z jednoznacznym wyborem, jaką formę
kupuje użytkownik. Wciąż nie wszystkie,
ale jednak większość gier można
zarejestrować przy pomocy klucza
Książka plus e-book
(Patricia Christine Hodgell), J. V. Jones
(Julia Victoria Jones), Vernon Lee (Violet
Paget), R. A. MacAvoy (Roberta Ann
MacAvoy), Robin McKinley (Carolyn
Robin McKinley), Julian May (Judy May
Dikty), O. R. Melling (Geraldine Whelan),
C. L. Moore (Catherine Lucille Moore),
Pat Murphy (Patrice Anne Murphy),
A. Orr (Alice Ingram Orr Sprague)
I Mickey Zucker Reichert (Miriam Susan
Zucker Reichert).
Czy rzeczywiście świat książki jest
taki mizoginiczny? Zapewne nie cały,
ale przykład pani Nichols udowadnia,
że niektórzy wydawcy nadal kierują się
stereotypami i przypisują kobiecie
wyłącznie rolę „pani od romansów”. Czy
można to jakoś zmienić? Co można
począć? Na to pytanie już sami musicie
sobie odpowiedzieć.
WARTO ZAJRZEĆ
☼ www.feminoteka.pl/muzeum/
pisarki.pdf
8
aktywującego na platformie Steam lub
Origin. To sprawia, że poza
postawieniem pudełka na półce
i korzystaniem z wszelkich zalet formy
fizycznej gry, mamy dostęp również do
wersji cyfrowej – i wszystkich jej zalet.
Nie musimy z niczego rezygnować, nikt
nie wymusza na nas stawania po jednej
ze stron barykady.
A w przypadku książek tak. Dlaczego?
Wszyscy znamy zalety książki
tradycyjnej. Księgozbiór pięknie
prezentuje się na półce, czytaną książkę
m o ż e m y d o t k n ą ć , p o w ą c h a ć ,
przypomnieć sobie dzięki niej szczególne
okoliczności czytania jej po raz pierwszy.
E-booki z kolei są wygodniejsze
do zabrania ich ze sobą. Czytnik nie
zajmuje wiele miejsca, a komfort wyboru
z tysiąca książek podczas podróży jest
nieoceniony. Żeby jednak korzystać
z wszelkich dobrodziejstw, w obecnej
sytuacji trzeba kupić książkę dwa razy,
w dwóch formach. Kupić dwa razy,
a więc zapłacić dwa razy – co jest dużym
obciążeniem dla studenckiej kieszeni,
dużym i całkowicie zbędnym.
Bo dlaczego nie możemy dostać
wszystkiego w pakiecie?
To nie jest całkiem nowy pomysł.
Pierwsze takie rozwiązania wprowadziła
amerykańska firma Barnes & Noble
w 2010 roku. Pakiety książki tradycyjnej
i e-booka nosiły nazwę bundle (co
z angielskiego oznacza pakiet i dotyczy
nie tylko takich zestawów, o jakich mowa
w artykule, ale też zestawów kilku
książek tradycyjnych, kilku e-booków czy
innych przedmiotów) i pozostawały
w sprzedaży kilka miesięcy. Fakt, że już
ich nie ma, może świadczyć o tym, że
pomysł jednak nie okazał się trafiony,
jednak może to po prostu nie był
odpowiedni czas na amerykańskim
rynku.
Nas jednak nie interesuje rynek
amerykański, a polski. Tutaj jednak
trzeba najpierw spojrzeć na jedną rzecz,
która może okazać się przeszkodą –
prawo. Obecnie funkcjonująca ustawa
o prawie autorskim i prawach
pokrewnych uchwalona została 4 lutego
1994r. i choć wprowadzano do niej
zmiany, nie występuje w niej pojęcie
książki elektronicznej. To zresztą jest
powodem, dla którego e-book nie jest
traktowany jako książka, a co za tym
idzie, obarczony jest 23% podatkiem
VAT, zamiast niższego, 5%. Niemniej,
ustawa zawiera artykuł, który odnosi się
do omawianej tu kwestii. Jest to artykuł
45, który brzmi: „Jeżeli umowa nie stanowi
inaczej, twórcy przysługuje odrębne
wynagrodzenie za korzystanie z utworu
na każdym odrębnym polu eksploatacji.”
W praktyce oznacza to tyle, że autor, przy
podpisywaniu umowy licencyjnej
z wydawnictwem, może zażyczyć sobie
wynagrodzenia osobno za książkę
tradycyjną, osobno za e-booka. Może, ale
nie musi, jednak spójrzmy prawdzie
w oczy – pisarze piszą po to, by mieć
z czego żyć, więc mało prawdopodobne,
żeby zrezygnowali z części pieniędzy,
jakie mogą dostać. To generuje koszty
wydawnictwu, a to z kolei sprawia, że
9
i my musimy płacić więcej. Czy jednak
mimo takiego prawa da się kupić
korzystnie książkę tradycyjną i e-book?
Szybkie przejrzenie rodzimych
wydawnictw da raczej spodziewane
efekty – musimy wybierać. Wspomniane
pakiety jednak są w sprzedaży. Przede
wszystkim ma je w swojej ofercie Grupa
Wydawnicza Helion, która, jako
specjalistyczna, może działać nieco
inaczej, niż wydawnictwa popularne,
przede wszystkim pozwalając sobie
na wyższe ceny. Same pakiety nie są
jednak w stałej ofercie, a pojawiają się w
formie kilkudniowych promocji. Jest
to jednak korzystne, ponieważ wtedy
e-book dodawany jest do książki
tradycyjnej za dodatkowe 10% ceny
k s i ą ż k i . B i o r ą c p o d u w a g ę
artykuł 45 ustawy o prawie autorskim,
konieczność dopłacenia jest zrozumiała,
a jednocześnie 10% ceny nie jest kwotą
wygórowaną, czyniąc ofertę atrakcyjną.
Chcąc się przekonać, jak zapatrują
się na kwestię włączenia do oferty
o m a w i a n y c h p a k i e t ó w i n n e
wydawnictwa, rozesłałam wiadomości
e-mail do dwudziestu trzech instytucji,
pytając o plany dotyczące wprowadzenia
pakietów oraz argumenty za czy przeciw,
z ich punktu widzenia. Odpowiedzi
dostałam tylko trzy, jednak taka liczba
wystarczy, by dać ogląd na sprawę.
Zaskoczyła mnie wiadomość od
Wydawnictwa Litrackiego, które
poinformowało mnie, że ma w ofercie
pakiety, o jakie pytam. I rzeczywiście,
po otrzymanej od nich wskazówce, udało
mi się je znaleźć – myląca okazała się być
nazwa, ponieważ nazwano je dubletami.
10
Według znanej mi terminologii
bibliotekarskiej, nie pomyślałabym,
że mogą użyć hasła „dublety”
w odniesieniu do pakietów książki
tradycyjnej i e-booka, Słownik Języka
Polskiego PWN podaje definicję jako
„drugi identyczny egzemplarz jakiegoś
przedmiotu”, niemniej pakiety są,
a nazwa nie jest istotna. Wydawnictwo
Literackie, w przeciwieństwie do Grupy
Helion, oferuje swoje dublety w stałej
ofercie, cena natomiast równa jest cenie
okładkowej książki tradycyjnej.
To oznacza, że zamawiając tytuł
bezpośrednio od wydawcy, a decydując
się na pakiet, musimy dopłacić (zarówno
książki tradycyjne, jak i e-booki,
sprzedawane pojedynczo oferowane są
w cenie niższej, niż okładkowa),
natomiast w porównaniu z ceną księgarni
stacjonarnej, dostajemy wersję cyfrową
za darmo.
Czyli się da.
Dostałam również odpowiedź
od Wydawnictwa Czarnego, obszerną
i dającą nadzieję. Redaktor tegoż
w y d a w n i c t w a z w r ó c i ł u w a g ę
na problemy wynikające ze wspo-
mnianych wcześniej tantiem autorskich,
ale i na trudności związane
z dystrybuowaniem dwóch form
jednocześnie. Istotnie, to może
komplikować proces wprowadzania
pakietów do oferty, ponieważ wymaga
zawarcia umowy między co najmniej
t r z e m a p o d m i o t a m i ( a u t o r ,
wydawnictwo, dystrybutor e-booków).
To jednak, jak widać na przykładzie
chociażby Wydawnictwa Literackiego,
jest możliwe. Cała wiadomość jednak
sprowadza się do bardzo pozytywnej
informacji – Wydawnictwo Czarne
„poważnie bierze pod uwagę”
wprowadzenie pakietów książki
tradycyjnej i e-booka.
Ostatnią otrzymaną odpowiedzią
była wiadomość od Wydawnictwa
Jaguar. Poinformowano mnie w niej,
iż wydawnictwo „robi” równocześnie
książkę tradycyjną i e-booka, jeśli ma
11
doń prawa. Różni dystrybutorzy
uniemożliwiają jednak tworzenie
pakietów, o jakie pytam. „Odbiorca sam
sobie wybiera, co woli” – podsumowała
pani redaktor. Na podstawie przykładów
podanych wyżej wiemy już, że wcale nie
uniemożliwia, ponieważ gdyby tak było,
pakietów w ogóle nie byłoby
w sprzedaży. Ponadto właśnie o to
chodzi, żeby nie trzeba było wybierać.
Wydawnictwo Jaguar jednak przy
konieczności wyboru najwyraźniej,
pozostaje.
Jak widać, trzy wydawnictwa
i jednocześnie trzy inne podejścia.
Z jednej strony widać, że się da, z drugiej,
że się da, ale to trudne, z trzeciej – że
w ogóle się nie da. Wszystko zależy od
chęci i starań włożonych przez
wydawnictwo.
Pozostaje jeszcze kwestia dość istotna,
prawdopodobnie nie do uniknięcia,
różniąca gry komputerowe, od których
zaczęłam, od książek. Jest to problem
nadużyć. Gdy kupujemy grę
i rejestrujemy klucz aktywacyjny
na odpowiedniej platformie, nie jesteśmy
w stanie skorzystać z gry w oderwaniu
od tej platformy. To oznacza, że nie
możemy gry sprzedać, kiedy już ją
ukończymy. Z książkami jest inaczej –
książka tradycyjna funkcjonuje jako
odrębny byt względem e-booka
i odwrotnie. Książkę w postaci fizycznej
po przeczytaniu możemy oddać czy
sprzedać, a jeśli jesteśmy jednocześnie
w posiadaniu e-booka, nie tracimy
możliwości powrotu do treści. To pole
do działania, które nie służy
wydawnictwom, skoro mogą stracić
potencjalnego nabywcę na rzecz byłego
klienta, który skorzystał z oferty
pakietowej. Opisane nadużycie nie jest
moim pomysłem – pojawiło się w treści
jednego z pierwszych komentarzy pod
informacją Grupy Helion o ich promocji
pakietów. To oznacza, że wśród
pierwszych reakcji na pakiet książki
tradycyjnej i e-booka jest kombinowanie,
jak obejść system i jeszcze na tym zarobić.
To niewątpliwie również zniechęca
wydawnictwa do wprowadzania takich
udogodnień.
Całą sytuację na rynku książki
można ocenić jako dającą nadzieję
osobom, które nie chcą wybierać.
Ze strony wydawnictw nie jest to
na pewno łatwe, ale niewątpliwie
możliwe i niewykluczone, że za kilka lat
wybór przestanie być obowiązkowy,
a stanie się opcjonalny. Spory o to, jaka
forma książki jest lepsza, przestaną mieć
znaczenie, a my będziemy mogli
korzystać z wszelkich zalet, jakie mają
oba formaty. Wszystko jednak zależy
od wydawnictw, pewne ułatwienia
pozostają w gestii ustawodawców, a my
na razie jednak najczęściej wciąż musimy
polegać na wyborze.
To jak, książka czy e-book?
WARTO ZAJRZEĆ
☼ www.wydawnictwoliterackie.pl/
kategoria/71/Dublety ☼ helion.pl/kategorie/druk-plus-ebook
12
Konwenty jako sposób promocji literatury
Magdalena Ostrowska W dniach 8-10 kwietnia odbył się
największy polski konwent – Pyrkon.
Teren poznańskich targów odwiedziło
wówczas ponad 40 tysięcy ludzi. Pełen
był różnych atrakcji, tak by każdy znalazł
coś dla siebie. Nie zabrakło również
spotkań z autorami czy prelekcji
dotyczących literatury fantastycznej.
Czy można zatem mówić, że Pyrkon
i konwenty mu podobne biorą udział
w promocji książki?
Zacznijmy od spotkań z pisarzami,
które dla wielu stanowią najatrak-
cyjniejszą część programu. Czym różnią
się od standardowych spotkań autorskich
organizowanych w księgarniach czy
bibliotekach? Przede wszystkim
atmosfera panująca na konwentach jest
dużo „luźniejsza”, a obcowanie z danym
pisarzem - bardziej bezpośrednie. Często
można po ustalonych godzinach prelekcji
(lub przed) porozmawiać jeszcze z daną
osobistością, większość z nich chętnie
integruje się z uczestnikami. Panuje też
powszechny zwyczaj zwracania się
do autora po imieniu, bez dodawania
formuł grzecznościowych typu pan czy
pani. Ponadto konwenty są też sposobem
na obcowanie z wieloma twórcami na raz.
Pod względem liczby zgromadzonych
pisarzy w jednym miejscu tak naprawdę
konkurować mogą jedynie z Targami
Książki czy wybranymi festiwalami
literackimi. Ponadto poza spotkaniami
pisarze często prowadzą także prelekcje
o óżnej tematyce, niekoniecznie związane
z ich twórczością. Niezwykle ciekawe są
także wspólne panele, podczas których
kilku autorów dyskutuje na wybrany
temat. Wielu czytelników, mając okazję
do takiego bezpośredniego spotkania,
jeśli wcześniej nie czytało publikacji danej
osoby – być może z ciekawości po nie
sięgnie, jeśli uzna prelekcję za ciekawą.
Inną ciekawą atrakcją są różnego
rodzaju panele i prelekcje prowadzone
przez miłośników danej tematyki.
Podczas konwentów takich jak Pyrkon,
wiele z nich związanych jest z literaturą.
Jest to doskonała okazja do spotkania
i dyskusji z innymi, którzy podzielają
daną pasję np. do serii książek, czy
autora. Dla przykładu bardzo popularne
są prelekcje dotyczące świata i
postaci serii o Harrym Potterze czy
Władcy Pierścieni. Osoby zainteresowane
mają wówczas okazję poszerzyć swoją
wiedzę o ulubionych tytułach bądź
podyskutować z innymi. Dużą
popularnością cieszą się również
wszelkiego rodzaju konkursy wiedzowe,
podczas których uczestnicy odpowiadają
na nieraz bardzo szczegółowe pytania,
dotyczące konkretnej książki bądź cyklu.
Do zwyczajów konwentów należy
oferowanie zwycięzcom tzw. waluty
13
konwentowej, którą później można
w specjalnym sklepiku wymienić
na nagrody, takie jak książki czy gadżety.
Niejednokrotnie uczestnicy takich
konkursów przygotowują się do nich,
czytając po kilka razy tytuły, z których
mogą paść pytania. Jest to doskonała
zabawa, a rywalizację podkręca wizja
nagrody.
Konwenty to także okazja,
by podszkolić własny warsztat pisarski.
Coraz częściej organizowane są w ramach
atrakcji różnego rodzaju warsztaty np.
z projektowania postaci czy pisania
dialogów. Prowadzone są zazwyczaj
przez członków redakcji wydawnictw,
czasem przez samych autorów. Pozwala
to rozwijać się przyszłym twórcom
i zachęca do dzielenia się swoim
pisarstwem, co stanowi alternatywę do
„pisania do szuflady”. Uwagi innych
uczestników takich warsztatów czy ich
prowadzących pozwalają poprawić styl
pisania, bądź sprawić, że dzieło stanie się
ciekawsze.
Ostatnią, ale nie mniej ważną
atrakcją konwentów, która związana jest
z literaturą są… stoiska sprzedawców.
Poza książkami czy czasopismami,
oferują szeroką gamę gadżetów
związanych z daną serią, bądź
konkretnym tytułem, zaczynając od
zakładek, kubków, poprzez biżuterię,
maskotki czy figurki. Jest to często jedyna
okazja, by taki ich wybór obejrzeć na
żywo (większość z nich można często
zakupić wyłącznie na konwentach, bądź
przez Internet), czasem także są to
p r o d u k t y r ę c z n i e w y k o n a n e ,
niepowtarzalne, produkowane specjalnie
do sprzedaży na takie okazje.
Czy można więc mówić
o konwentach, że promują literaturę?
Moim zdaniem zdecydowanie tak, a rola,
jaką odgrywają w tym względzie,
przypomina tą, jaką pełnią Targi Książki.
Są wyjątkowym sposobem na spotkania
z a u t o r a m i , d a ją m o ż l i wo ś ć
do bezpośredniej rozmowy z nimi.
Ponadto gromadzą w jednym miejscu
grupę miłośników literatury ogólnie,
konkretnego gatunku czy też serii. Takie
spotkania pozwalają podtrzymać
zainteresowanie oraz są doskonałą okazją
do zarażenia swoją pasją innych. Duże
konwenty oferują większe możliwości
w wyborze atrakcji, pojawia się na nich
więcej pisarzy, natomiast mniejsze
zachęcają swoją kameralną atmosferą
i kontakt staje się bardziej bezpośredni.
Jednak bez względu na to, jak duża jest
dana impreza, niezaprzeczalnie wpisuje
się ona w nurt promujący czytanie.
WARTO ZAJRZEĆ
☼ pyrkon.pl
☼ polcon.pl
14
Jagoda Rycharska
W drugiej części artykułu znajdą
Państwo informacje o zasobach
informacyjnych WHO, WTO oraz
wydziały statystycznego FAO.
Zasoby informacyjne Światowej
Organizacji Zdrowia (WHO)
J a k k a ż d a p r e z e n t o w a n a
organizac ja , WHO udostępnia
różnorodne zasoby informacyjne
w bazach danych. Główną jej bazą jest
repozytorium statystyk zdrowa WHO,
Data repository WHO (http://
apps.who.int/gho/data/node.resources).
To zbiór danych dotyczących ponad
tysiąca najważniejszych globalnych
zagadnień zdrowotnych. Dostarcza
materiałów m. in. na temat obciążeń
zdrowotnych, umieralności, chorób
zaniedbywanych, warunków sanitar-
nych, epidemii, systemów opieki
zdrowotnej krajów świata. Dane oparte
są na krajowych rejestrach i badaniach,
pozyskanych od państw członkowskich
należących do WHO.
Warunki dostępu do Data
repository WHO nie stanowią żadnych
ograniczeń. Odbiorcami zawartych
danych mogą zostać wszyscy. Informacje
w repozytorium zamieszczone są
w postaci zestawów danych.
Wyszukiwanie danych dostępne jest w
drodze prostego wyszukiwania lub
przeglądania poprzez wybór tematu,
wskaźnika lub kraju. Zapytania
wyszukiwawcze zostają zaprezentowane
zawsze w formie zestawienia
tabelarycznego. Wraz z wynikiem
wy sz u k i wa w cz y m , u ż y t k o w n i k
otrzymuje wgląd do kodu osadzenia,
daty aktualizacji danych oraz
interaktywnego wykresu danych.
Użytkownicy Data repository WHO mają
także możliwość pobrania wyników
wyszukiwawczych w następujących
formatach: CVS (tylko kod), CVS (tylko
tekst), CVS (kod i tekst), CVS (XMart)
CVS (tabela według), Excel (HTML, GHO
XML).
Data repository WHO jest częścią
inicjatywy Global Health Observatory
(GHO) data. Oprócz repozytorium, portal
składa się z segmentu stron
tematycznych, segmentu raportów,
segmentu statystyk krajowych oraz
galerii map. Dane GHO często cytowane
są w pracach Centers for Disease Control
and Prevention/Centrum Kontroli
Chorób i Profilaktyki w Stanach
Zjednoczonych oraz w wielu pracach
naukowych. W ramach regionalnych biur
WHO, istnieją także odrębne portale
Regional Health Observatory (GHO) data.
Zasoby informacyjne wybranych organizacji światowych
część 2
15
Zasoby informacyjne Światowej
Organizacji Handlu (WTO)
Nieodpłatne zasoby informacyjne
Światowa Organizac ja Handlu
udostępnia poprzez bazy danych, bogatą
bibliotekę publikacji oraz wiele narzędzi
interaktywnych. Organizacja ta, trudniąca
się przełamywaniem barier handlowych
i utrzymaniu stabilnego rynku sprzedaży,
zajmuje pierwsze miejsca w wykazach
zasobów danych ekonomiczno -
handlowych. Jej zbiory informacyjne
dotyczą różnorodnych zagadnień
handlowych, a ich ilość dorównuje
zasobom Banku Światowego i Eurostatu.
Bazy danych WTO najczęściej
prezentują dane roczne – statystyczne,
o kodach taryfowych, analizy taryf
celnych, dokumenty wewnętrzne,
założenia zakresu handlu na warunkach
preferencyjnych, założenia umów
handlowych itd. Dane te udostępniane
są najczęściej w formacie PDF i Excel.
Filtry wyszukiwawcze baz danych (np.
zakres lat, krajów) umożliwiają
użytkownikom dogodne i szybkie
zawężanie wyników wyszukiwania.
Dostęp do baz danych WTO umożliwia
poprzez swój serwis internetowy lub
odrębny portal Portal Trade Intelligence
I-TIP (https://www.wto.org/english/
res_e/statis_e/itip_e.htm).
Portal Trade Intelligence I-TIP
Zawiera on ponad 25 tys. informacji
dotyczących polityki handlowej. Poprzez
portal dostępnych jest kilkanaście baz,
przykładami nich są:
I-TIP Services – zawiera informacje
o handlu usługami, statystyki usług oraz
porozumień handlowych,
RTA database – zawiera regionalne
umowy handlowe (RTA)
PTA database – zawiera preferencyjne
uzgodnienia handlowe (PTA),
I-TIP Goods – zawiera informacje
o a p l i k o w a n y c h ś r o d k a c h
pozataryfowych w handlu towarowym,
Tariff Analysis Online Facility and
Tariff Download Facility – zawiera
informacje o imporcie, analizy taryf
celnych i kodów taryfowych,
Accession Commitments Database –
zawiera informacje o zobowiązaniach
akcesyjnych członków WTO,
WTO Dokuments online – zawiera
materiały wewnętrzne organizacji;
dokumenty komitetów, grup roboczych,
Statistics database – zawiera
wszystkie statystki gromadzone przez
WTO; informacje na temat sytuacji
handlowej, sytuacji rynkowych, usług
i n f r a s t r u k t u r a l n y c h i h a n d l u
międzynarodowego.
K o r z y s t a j ą c z z a s o b ó w
informacyjnych Światowej Organizacji
Handlu, warto zapoznać się z narzędziem
do wizualizacji danych - International
Trade and Market Access Data – dostępnym
pod adresem sieciowym https://
www.wto.org/english/res_e/statis_e/
statis_e.htm. Dzięki niemu tworzyć
można różnorodne infograf ik i
prezentujące handel, taryfy celne czy np.
trendy w sprzedaży. Infografiki tworzone
poprzez to narzędzie są interaktywne,
16
dynamiczne i estetyczne. Co równie
istotne, można je pobrać na dysk
własnego komputera.
Zasoby informacyjne wydziału
statystycznego Organizacji Narodów
Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i
Rolnictwa FAO
Najbardziej znanym pod względem
zasobów informacyjnych w FAO jest
wydział statystyczny. Jest on
odpowiedzialny za równie znaną bazę
danych FAOSTAT. Jest to baza bezpłatna,
dostępna w języku francuskim,
angielskim i hiszpańskim. Korzystać
z niej można z ponad 245 krajów świata.
FAOSTAT jest bazą w nowych
standardach baz danych – wyposażona
jest w szereg narzędzi pomocniczych np.
do wizualizacji danych, analiz regresji
liniowych czy jednowymiarowych
statystyk.
Zasoby informacyjne w bazie sięgają
do 1961 roku. FOSTAT to baza 40 baz,
ułożonych w 14 kategoriach - produkcja,
ceny, populacja, leśnictwo, inwestycje,
handel, emisje, wskaźniki, zasoby, bilanse
żywnościowe, bezpieczeństwo żywności,
itd. Dane z baz można pobierać poprzez
przygotowane specjalne podstrony
o nazwie Browse Data, Download Data,
Compare Data i Analysis. Odrębnie dla
ułatwienia użytkowania z FAOSTAT,
baza zawiera opis metodologii,
wskaźników i klasyfikację podziału
danych.
Światowe organizacje w ramach
swoich działalności pozyskują,
wytwarzają i udostępniają szeregi
danych. Ich ilość jest ogromna. Powstałe z
nich zasoby informacje są rzetelne i
wiarygodne. Bazy danych organizacji
światowych są najlepszym źródłem
informacyjnym, które warto brać w
pierwszej kolejności pod uwagę, pracując
z danymi. Wedle specyfiki wszystkie
zasoby informacyjne organizacji
światowych są zawsze aktualne. Mają
szerokie zasięgi - od regionalnych po
globalny. Są bogactwem wiedzy o
świecie, ludności i narodach.
Przypominać nie trzeba, że omawiane
zasoby w niniejszych artykułach dostępne
są bezpłatnie, dla ogółu społeczności.
Istnieje wiele różnorodnych
ś w i a t o w y c h o r g a n i z a c j i j a k
np. niewspomniane w artykułach
Światowa Organizacja Turystyki,
Światowa Organizacja Własności
Intelektualnej, Światowa Organizacja
Meteorologiczna, Światowa Organizacja
Morska czy Światowa Organizacja Pracy.
Kluczem do ich zasobów informacyjnych,
szeregu baz danych są obecnie ich
serwisy internetowe. Warto się z nimi
zapoznać.
WARTO ZAJRZEĆ
☼ apps.who.int/gho/data/node.resources
17
Book and Bed Tokyo Weronika Kortas
Na mapie Tokio niedawno pojawiło
się bardzo ciekawe miejsce. Miejsce, które
od samego początku cieszy się ogromną
popularnością. Tak dużą, że mimo starań
nie udało mi się tam przenocować.
Podobnie znajomemu Japończykowi,
który w
P o l s c e
studiuje, a
J a p o n i ę
c z ę s t o
odwiedza. O
czym mo-
wa? O Book
and Bed,
czyli, jak
zdefiniowali
to miejsce
właściciele, „księgarni z noclegiem”. Nie
jest to jednak sklep z książkami, a
biblioteka. Nietypowa, bo pełni również
rolę hostelu.
„Nie znajdziesz tu miejsca
przygotowanego do wygodnego i
dobrego snu. Nie mamy komfortowych
materacy, mięciutkich poduszek czy
leciutkich i ciepłych kołder. To co mamy
do zaoferowania natomiast, to przyjemne
doznania, płynące z czytania książki (lub
komiksu).” Ideą jest stworzenie takiej
atmosfery, aby gość Book and Bed tak
bardzo oddał się przyjemności czytania,
że odpłynie wraz z kolejnymi kartkami
książki w sen i nawet nie zauważy, kiedy
się to stanie. Właściciele są przekonani, że
każdy miłośnik książek musiał tego
kiedyś doświadczyć. „Już jest 2 rano, ale
chcesz poczytać jeszcze troszeczkę… więc
oddajesz się dalej lekturze, podczas gdy
ciężkie po-wieki opa-dają coraz mocniej,
aż w końcu zasypiasz. W naszym hostelu
książki są tematem przewodnim i
chcemy, by
b y ł o t o
m i e j s c e
pomagające
zasypiać w
ten cudowny
sposób.”
K s i ą ż -
kowy hostel
o f e r u j e
30 futonów
(czyli mate-
racy do spania). Łóżka znajdują się w
części zwanej „bookshelf”, czyli „półka z
książkami” oraz „bunk”. Na „półce” jest
12 osobnychposłań typu standard. Tutaj
dla każdego przygotowano światło
do czytania, zasłonkę zapewniającą
trochę prywatności (nie ma drzwi),
wieszak, dostęp do wi-fi i gniazdka.
Druga część, czyli „bunk”, jest tańsza.
Znajdują się tu 2 pokoiki 120 na 200 cm
oraz 16 o wielkości 80 na 200 cm.
W sumie 18 pomieszczeń typu kompakt.
W każdym znajdują się gniazdka
i lampki.
Ponadto do dyspo-zycji gości jest
wspólna toaleta i łazienka, dostępne całą
18
dobę, a w nich szafki i suszarka
do włosów. Siedzieć i czytać można
w wygodnym lobby na wielkiej
niebieskiej kanapie, nad którą wiszą
książki. Jest tu też długi regał z różnymi
„czytadłami” i to właśnie tu ukryte są
mini sypialnie. Właściciele podkreślają,
że miłośnikowi książek niczego więcej
do szczęścia nie potrzeba.
Hostel jest na 7 piętrze, na które
należy wjechać windą. W recepcji pracują
osoby mówiące po angielsku i oczywiście
japońsku.
Jeżeli chodzi o zbiory, to w bibliotece jest
ok. 1700 tytułów (3000 książek), zarówno
w języku japońskim, jak i angielskim (w
tym wiele przewodników po Japonii).
Standardowe łóżko kosztuje 4500
jenów (plus podatek) za noc,
a kompaktowe to 3500 jenów (plus
podatek) za noc (w weekend i święta
drożej). Doba hotelowa trwa od 16:00 do
11:00. Można wynająć sobie też miejsce
do czytania na parę godzin. Wtedy cena
to 1500 jenów (plus podatek). W tej opcji
łazienka i prysznic nie są dostępne.
Brzmi ciekawie, prawda? Zdjęcia
również wyglądają zachęcająco.
Atmosfera w tym miejscu wydaje się
sprzyjać błogiemu oddawaniu się
ciekawej lekturze. Wspólna przestrzeń,
czyli tzw. niebieska kanapa,wydaje się
być również idealnym miejscem
do prowadzenia cichych rozmów na
temat właśnie przeczytanych lub
ulubionych (mniej lub bardziej) książek.
Może to moda, jak uważa mój
znajomy Japończyk, może ludzie się
przyzwyczają i spadnie zainteresowanie
Book and Bed. Ale dla prawdziwych
miłośników książek jest to na pewno
ciekawa propozycja, a mole książkowe
będą się tam czuły jak u siebie w domu.
WARTO ZAJRZEĆ
☼ bookandbedtokyo.com/en/
19
Książka: Księga Trendów w Edukacji 2.0
Marcin Karwowski
Unikalny zbiór metod… pomysłów…
wiedzy… do wykorzystania nie tylko
w edukacji. To zdanie chyba najlepiej
odzwierciedla publikację Księga Trendów
w Edukacji 2.0. Dzieło zostało stworzone
przez 22 autorów - ekspertów z Young
Digital Planet (YDP) i specjalistów,
na co dzień pracujących w obszarze
edukacji. YDP to firma zajmująca się
tworzeniem zindywidualizowanych
rozwiązań edukacyjnych - zasobów
edukacyjnych, platform dostarczania
treści oraz produktów zaspokajających
specjalne potrzeby edukacyjne.
Książka składa się z 7 tematycznych
rozdziałów dotyczących cech
nowoczesnej edukacji. Według tytułów
rozdziałów, nowoczesna edukacja:
jest osobista,
polega na zabawie,
opiera się na współpracy,
jest bliska rzeczywistości,
jest wizualna,
wykorzystuje technologie,
jest otwarta.
W każdym rozdziale odnaleźć
można trendy edukacyjne, studia
przypadku oraz porady i wskazówki. W
sumie publikacja zawiera 51 trendów
edukacyjnych, 22 studia przypadków
i 7 zestawów porad i wskazówek. Nie
sposób opisać całej zawartości, jednak
warto chociaż sygnalizacyjnie wspomnieć
o niektórych tematach poruszanych
w publikacji.
W pierwszym rozdziale autorzy
przytoczyli metody pracy wykorzystujące
personalizację, różnicowanie czy
indywidualizację procesu nauczania:
spersonalizowane środowisko kształ-
cenia, nauczanie zorientowane na proces
czy metauczenie się.
W kolejnej części czytelnicy
przekonywani są, iż nowoczesna nauka
polega na zabawie. Rozdział ten zawiera
opis gier edukacyjnych, edurozrywki,
grywalizacji, edu-LARPów czy dramy
plenerowej. Następny wątek trendów
dotyczy współpracy. Autorzy przytaczają
trendy związane z nauką w gronie
rówieśników, mediami społecz -
nościowymi w edukacji, metodą
projektów oraz nauczaniem interdys-
cyplinarnym. Rozdział czwarty wskazuje,
że nowoczesna edukacja powinna być
bliska rzeczywistości - oparta na
kompetencjach, nauczaniu kon-
tekstowym, idei edukacji przez całe życie
i w powiązaniu z umiejętnościami
życiowymi.
Ważną grupę trendów można
określić mianem multi-modalnych. W tej
części przeczytać można o alfabe-tyźmie
w i z u a l - n y m , r z e c z y w i s - t o ś c i
rozszerzonej, snack learningu i nauce
opartej na gestach. Nowoczesna edukacja
wykorzystuje także technologię.
20
Księga Trendów w Edukacji 2.0, Young Digital Planet, Gdynia 2015.
W publikacji opisano trendy edukacyjne
związane z wykorzystaniem klocków czy
robotów w edukacji, telewizorami nowej
generacji, holografią, drukowaniem
przestrzennym czy siecią semantyczną.
Ostatni roz-
dział oparty jest na
idei otwartości
edukacji. Autorzy
opisują t rend
z w i ą z a n y z
neurodydaktyką
oraz przedstawiają
alternatywne po-
dejścia do edu-
k a c j i : s z k o ł y
Montressori, wal-
dorfskie, demo-
kratyczne czy
nauczanie do-
mowe. Publikacja
jest pod względem
e d y t o r s k i m i
wizualnym bardzo
dobrze opraco-
wana. Szata graficzna zachęca do lektury
i ułatwia intuicyjne poruszanie się
pomiędzy fragmentami podręcznika.
A u t o r z y k a ż d e m u t r e n d o w i
przyporządkowali ikonę, a każdemu
rozdziałowi kolor. Graficzna tożsa-mość
elementów publikacji ułatwia orientację
w tekście oraz umożliwia przedstawienie
całości zawartości merytorycznej
w czytelnych infografikach czy mapach.
Księga Tren-dów w Edukacji 2.0 jest
publikacją w 100% godną polecenia
wszystkim, którzy chcą poznać obecne
trendy w edukacji,
zrozumieć ich
działanie opisane
na odstawie
konkretnych
przykładów,
odkryć korzyści z
ich stosowania,
poznać zagrożenia
z nich wynikające
oraz dowiedzieć
się, jak efektywnie
uczyć innych i jak
kształcić samego
siebie.
Publikacja
została wydana w
polskiej
i angielskiej wersji
językowej. Young
Digital Planet udostępnia wersję
elektroniczną bezpłatnie w zamian za
wyrażenie zgody na otrzymywanie
informacji handlowych od spółki. E-
booka możesz pobrać pod adresem:
http://www.ydp.pl/ksiega-trendow-w-
edukacji-2-0/
21
Film: Kruk: zagadka zbrodni
Marta Romanowska
Co może łączyć pisarza i krwawą
zbrodnię w XIX wiecznej Ameryce? Są
to przecież elementy, które pozornie nie
mają możliwości się spotkać, biorąc pod
uwagę realia tamtych czasów. Wszystko
s i ę z m i e n i a , g d y p i s a r z e m
przedstawionym w filmie, okazuje się nie
kto inny, jak sam Edgar Allan Poe -
postać autentyczna, żyjąca w dobie XIX
wieku, znany jako pisarz, krytyk literacki
oraz poeta. Nazywany również
prekursorem noweli kryminalnej,
stosującym w swoich dziełach wątki
fantastyczne i kryminalne. Co ciekawe,
Poe za życia nie zdobył takiego uznania
wśród czytelników, jak po swojej
tajemniczej śmierci. A co jeśli dodamy
do tego utwory pisarza, które służą
za scenariusz makabrycznych zbrodni?
Dziewiętnastowieczne Baltimore
spowija mrok, gdy policja odnajduje dwie
zamordowane kobiety - matkę i córkę.
Zbrodnia, zaskakująca w swej
pomysłowości, wzbudza podejrzliwość w
detektywie Emmett'cie Fields'ie (w tej roli
Luke Evans). Wrażenie, że już gdzieś to
widział, zakrada się z najdalszych
zakamarków umysłu. Deja vu?
I bezradność niepamięci, powtarzane
wraz z słowami umysłu - "gdzie ja to
widziałem?". Chyba każdy z nas przeżył
coś takiego.
Dopiero po czasie dociera do niego
wstrząsająca prawda - o tym, że słowo
pisane jednak może zabić. Pozostaje
pytanie - kto jest mordercą? Pisarz?
Fanatyczny naśladowca? Bo słowa
są potęgą, a Edgar Allan Poe (John Cusak)
mistrzowsko posługuje się tą "bronią",
chcąc ratować swoją karierę i autorytet.
Nie przewidział jednak chyba w swoich
najśmielszych snach, że jego mroczne,
fantastyczno-kryminalne utwory, mogą
posłużyć za instrukcję zbrodni doskonałej
i strasznej.
Morderca jednak nie spoczywa
na laurach, ożywiając wersy, nadając im
realny kształt i rozmach. A kolejni,
niewinni mieszkańcy Baltimore stają się
tego ofiarami. Zarówno Fields, jak i Poe,
postanawiając połączyć siły w tym danse
macabre z mordercą, by powstrzymać
szaleńca, który wplątuje w swoją grę
coraz większą ilość osób z otoczenia
pisarza.
A stawka rośnie... z każdą, straconą
chwilą.
Thiller, powstały w 2012 roku,
zaskakuje swoją swobodną interpretacją
życia tego znamienitego, tajemniczego
pisarza, jakim był Edgar Allan Poe. James
McTeigue - reżyser filmu, wypełniając
puste karty historii Poe wedle swojego
uznania, stworzył wokół niego swoistą
otoczkę niezwykłości i tajemniczości.
Jak wiemy, życie tego pisarza było
niezwykle barwne, a śmierć do chwili
obecnej jest przedmiotem spekulacji.
Ciekawość budzą również same
22
zbrodnie, idealnie wzorowane na słowach
zawartych w utworach Edgara Allana
Poe. Słowo dobrze użyte jest potęgą
i władzą, a źle - mieczem, ale i też
śmiercią. Poe kreował w swych utworach
niezwykły nastrój grozy, z wyczuciem
wirtuoza posługując się dualizmem
świata. Święta trójca, opisująca zręcznie
jego twórczość, to surrealizm, symbolizm
i psychologizm. To ostatnie, można
by rzec, iż w twórczości Edgara Allana
Poe, było "prekursorem" dla
psychoanalizy, tak chętnie stosowanej
u sir Arthur'a Conan Doyle'a - twórcy
dobrze nam znanego Sherlocka Holmesa.
Kruk: zagadka zbrodni to gratka nie
tylko dla fanów twórczości tego
amerykańskiego pisarza o bogatym
życiorysie ale również ludzi kochających
dobry thiller i zagadki, których w filmie
nie brakuje.
Wojciech Leszczyński
Czy ktoś wspomniał o Grze o Tron?
Pewnego razu, a było to 5 lat temu,
legendarna grupa tłumaczeniowa Hatak
zdołała uzbierać pokaźną grupkę fanów
ekranizacji, a także oryginału Pieśni Lodu
i Ognia - powróciły smoki.
Społeczność fanów Gry o Tron w
naszym kraju jest ogromna, o czym może
świadczyć duża liczba nielegalnych
pobrań z Internetu kolejnych odcinków
produkowanych przez HBO. Nie
śmiałbym nie wspomnieć o potężnej
grupie fanów książek. Jakkolwiek
przerażające byłyby wyniki badań
Biblioteki Narodowej, czytelnictwo
fantastyki w naszym kraju jest
na naprawdę przyzwoitym poziomie.
Wspomniana wcześniej zorgani-
zowana grupa Hatak postanowiła
WWW: Westeros.pl
Kruk: zagadka zbrodni , reż. James McTeigue, FilmNation Entertainment 2012
23
Źródła grafik (numer strony): (1) - fot. Marta Romanowska. (4, 6, 9) - Flickr.com [on-line]. Dostęp: 26 maja 2016. Dostępny w World Wide Web: http://flickr.com/. (10) - Wikimedia.org [online]. Dostęp 26 maja 2016. Dostępny w World Wide Web: http://commons.wikimedia.org (17, 18) - Book and Bed Tokyo [on-line]. Dostęp: 26 maja 2016. Dostępny w World Wide Web: http://bookandbedtokyo.com (20) - Księga Trendów w Edukacji 2.0[on-line]. Dostęp: 26 maja 2016. Dostępny w World Wide Web: http://www.ydp.pl/ksiega-trendow-w-edukacji-2-0/ (22) - The Raven, Relativity Media (24) - fot. Katarzyna Jarczewska
www.westeros.pl
stworzyć coś reprezentatywnego. W ten
sposób z burzy pomysłów wyłoniła się
strona internetowa Westeros.pl, która
skupia i godnie reprezentuje polski
oddział fanów Gry o Tron.
To tyle na temat wstępu. Przejdźmy
do rzeczy i ugryźmy sprawę od strony
technicznej. Dopracowana wizualnie pod
każdym kątem, strona prezentuje się
bardzo ładnie. Surowe, kontrastujące
ze sobą kolory oraz odcienie brązu
i żółtego idealnie wpasowują się w ton
dzieła R. R. Martina. Strona jest intuicyjna
do bólu. Każdy, bez żadnego problemu,
odnajdzie się tam w kilka chwil. Chcesz
obejrzeć spolszczoną zapowiedź
następnego odcinka Twojego ulubionego
serialu czy podpiłować się z historii
królewskich rodów? Nie ma żadnego
problemu! Cała treść jest posegregowana
i umieszczona w kilku głównych
działach. Każdą dodaną informację
można komentować, oceniać oraz
udostępniać. Jeśli chcesz podyskutować
szerzej na pewne tematy, możesz
skorzystać z forum dyskusyjnego. Strona
aktualizowana jest dość często, co daje
fanom pewność co do świeżości
informacji ze świata serialu, jak i książki.
Witryna dostępna jest dla przeglądarek
komputerów osobistych, tabletów oraz
smartfonów - jedynym minusem jest brak
wersji mobilnej. Na małym ekranie
telefonu często możemy mieć problem
z trafieniem w odpowiedni link. Na
każdym kroku widać, że w tworzenie
oraz prowadzenie strony wkładana jest
ogromna siła. A wszystko to od fanów
dla fanów.
Ekipa strony prężnie prowadzi
działa lność także w mediach
społecznościowych. Możemy ich znaleźć
na Facebooku oraz na YouTubie. Jest to
zdecydowanie pozycja obowiązkowa dla
każdego zainteresowanego losami
Westeros oraz Essos, oddzielonych od
siebie Wąskim Morzem. Noc jest ciemna
i pełna strachów.
24
19 maja odbyła się obrona pracy doktorskiej naszego dotychczasowego
Przewodniczącego i Redaktora Naczelnego. Tym samym Marcin Karwowski opuszcza
szeregi koła, by zasilić grono doktorów—będąc przyszłością polskiej nauki, co do czego
nie mamy najmniejszych wątpliwości.
Jego życiorys, odczytany podczas obrony, robi kolosalne wrażenie, a sama rozprawa
doktorska była nowatorska i godna polecenia—my już oczekujemy wydania jej drukiem!
Bez Marcina będzie, niewątpliwie, trudniej utrzymać dotychczasowy poziom, będziemy
jednak robić co w naszej mocy. Na razie jednak chcielibyśmy podziękować za cały Jego
wkład w tworzenie zarówno Między Regałami, jak i całego SDKN ePRINT. Gratulujemy
wszelkich dotychczasowych sukcesów i życzymy wielu, wielu nowych.
Dziękujemy!
Członkowie SDKN ePRINT
Nowy etap w życiu byłego Przewodniczącego