20
1

Lubuszanin nr 02

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Lubuszanin nr 02

Citation preview

Page 1: Lubuszanin nr 02

11111

Page 2: Lubuszanin nr 02

22222

Piotr Fr¹czak

Mówiæ w czyimœ imieniu .............. 3

Marcin Florkowski

Psychologia rzecznictwa .............. 5

Barbara Klimek, Szymon Osowski

Obywatelskie prawo do wiedzy ..... 8

Zespó³ Lubuszanina

Ja, urzêdnik ............................... 10

Daniel Lewandowski

W Holandii nie ma Pani Lusi ...... 13

Sylwia Malcher-Nowak

Przychodzi pacjentdo dziennikarza .......................... 15

S³awomir Grelewicz

Biurwa te¿ cz³owiek .....................16

Artur Matyszczyk

Bo ja ju¿ taka jestem .................. 18

Jakiœ rok lub nawet dwa lata temu Vertewystartowa³o w jednym z ministerialnychkonkursów, w ramach którego – jak to bywazwykle – nie przydzielano œrodków na zre-alizowanie konkretnych zadañ, lecz ocenia-no projekty ju¿ przeprowadzone. Mowa otzw. dobrych praktykach. Przygotowaliœmyopis projektu, materia³ filmowy i fotograficz-ny, zebraliœmy pozytywne opinie jego uczest-ników. Nasze przedsiêwziêcie by³o nowator-skie, dobrze zrealizowane, pierwsze w woje-wództwie i jedno z pierwszych w kraju. Byli-œmy wiêc pewni, ¿e mo¿e miejsca na podiumnie zajmiemy, ale wyró¿nienie to ju¿ na pew-no jest nasze. I co? I nic. – Projekt zosta³bardzo wysoko oceniony przez komisjê. Nie-stety, zawa¿y³a druzgoc¹ca opinia instytucji,która przyzna³a wam œrodki – us³yszeliœmyw ministerstwie po opublikowaniu listy lau-reatów.

Jak to? Dlaczego? - zastanawialiœmy siê.

Oczywiœcie, instytucja ta mia³a prawo doswojej opinii, o ile by³a ona zgodna z prawd¹.Ale czy wtedy nie powinna by³a ona poinfor-mowaæ nas wczeœniej, jeœli mia³a jakiekol-wiek zastrze¿enia? Czy nie w naszym wspól-nym interesie jest, by realizator projektuotrzymywa³ od instytucji nadzoruj¹cej infor-macje zwrotne, gdy ta uwa¿a, ¿e w projekciedzieje siê coœ nie tak? Takie pytania zadawa-liœmy sobie, konstruuj¹c pismo do instytucjiz proœb¹ o udostêpnienie nam sporz¹dzo-nej na potrzeby konkursu opinii. Tym bar-dziej ¿e do tego czasu nie otrzymaliœmy anijednego s³owa, ani jednego pisma, ani nieby³o nawet ¿adnego gestu czy sygna³u, ¿ecoœ mo¿e byæ nie tak. OdpowiedŸ na pismoprzysz³a doœæ szybko. Odmowna. Sporz¹-dziliœmy kolejne, tym razem powo³uj¹c siêju¿ na Ustawê o dostêpie do informacji pu-blicznej. Kolejna odmowa. Dalej nie szliœmy,bo zosta³ jedynie s¹d, a szkoda nam by³oenergii na zdobywanie informacji, która nieby³aby dla nas wiele warta, gdy¿ od samegopocz¹tku tej afery byliœmy przekonani, ¿e

sporna opinia nie by³a obiektywna, a w ca³ejsprawie du¿¹ rolê odegra³y sprawy pozame-rytoryczne, ³¹cznie z emocjami.

Dla nas wniosek z takiego zachowaniaby³ w³aœciwie jeden: instytucja nie chce po-kazaæ tej opinii, bo w niej nak³ama³a, coby³oby ³atwe do podwa¿enia, gdyby opi-nia ta zosta³a nam przekazana. Zosta³aprawdopodobnie sporz¹dzona w jednymcelu, by zaszkodziæ projektowi. Ale by³ idodatkowy skutek: przy okazji zaszkodzo-no równie¿ ca³emu województwu, bo wogólnopolskim konkursie nie wyró¿niono¿adnej inicjatywy z lubuskiego, a naszamia³a du¿e szanse.

O historii tej opowiadam dlatego, ¿eby³o to nasze pierwsze zetkniêcie z Ustaw¹o dostêpie do informacji publicznej. Choænieudane w sumie, bo niczego nie osi¹-gnêliœmy, a interwencjê obieca³y wtedynawet tzw. najwy¿sze czynniki w woje-wództwie, to spowodowa³o, ¿e bli¿ej przyj-rzeliœmy siê sprawom zwi¹zanym z dostê-pem do informacji publicznej, stosowa-niem Ustawy o dostêpie do informacji,jakoœci¹ urzêdniczej pracy, monitorowa-niem poczynañ wszelkiego rodzaju admi-nistracji. Efektem naszego zaanga¿owaniaw tê tematykê jest projekt Lubusza-nin.org.pl i zaplanowane w nim dzia³ania:wydawanie gazety obywatelskiej Lubusza-nin, prowadzenie portalu lubusza-nin.org.pl, organizowanie debat obywatel-skich oraz szkoleñ z zakresu rzecznictwa.

Dziœ oddajemy w Pañstwa rêce druginumer Lubuszanina (pierwszy przygoto-wany by³ wspólnie z Gazet¹ Lubusk¹ – do-stêpny jest w wersji elektronicznej na stro-nie lubuszanin.org.pl). A w nim m.in. pod-stawowe informacje o rzecznictwie i prze-wodnik po Ustawie o dostêpie do infor-macji publicznej, a tak¿e s¹d nad grzecha-mi administracji. Urzêdnicy, poczytajcie osobie! Dla bezpieczeñstwa: kawusia nabok, bo grozi zach³yœniêciem.

T Y T U £ E M W S T Ê P U

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Kawusia na bok!” – Jakub Sakrajda

Kawusiana bok!

Jakub SakrajdaJakub SakrajdaJakub SakrajdaJakub SakrajdaJakub Sakrajda

SPIS TREŒCI

„Lubuszanin”nr 2(2) kwiecieñ 2008

Wydawca:Lubuskie CentrumAktywizacji i Wsparcia „Verte”

Adres wydawnictwa i redakcji:ul. Ciesielska 1,65-059 Zielona Góra,tel.: 068 453 24 77,fax: 068 459 33 36,www.verte.org.pl,www.lubuszanin.org.pl,e-mail:[email protected],[email protected]

Redaktor naczelny:Jakub Sakrajda

Sekretarz redakcji:Paulina Szatarska

Sk³ad:Mamert Janion

Drukarnia:DEM-DRUK,ul. 3 Maja 3, 68-300 Lubsko

Page 3: Lubuszanin nr 02

33333

Mówiæw czyimœ imieniu

Piotr Fr¹czakPiotr Fr¹czakPiotr Fr¹czakPiotr Fr¹czakPiotr Fr¹czak

Mo¿na wiêc byæ rzecznikiem grupy,której siê jest cz³onkiem, ale mo¿na te¿ wy-powiadaæ siê w imieniu innych (np. s³ab-szych, niepe³nosprawnych, niepe³nolet-nich). Rzecznictwo nie musi byæ tylko re-prezentowaniem konkretnych ludzi. Czê-sto jest siê rzecznikiem pewnej sprawy lubwystêpuje siê w imiê pewnych wartoœci.Dzia³alnoœci¹ rzecznicz¹ bêdzie wiêc rów-nie¿ obrona interesów zwierz¹t lub nawetposzczególnych ich gatunków, a tak¿e pro-mowanie pewnych idei. Mo¿na byæ rzecz-nikiem dobrej lub z³ej sprawy. Mo¿na sta-wiaæ w³asny interes nad interesem publicz-nym. Rzecznictwo jest wiêc tylko narzê-dziem, które mo¿e byæ wykorzystane wbardzo ró¿ny sposób.

Dzia³alnoœæ rzecznicza mo¿e byæ bar-dzo szeroka. Od dzia³añ edukacyjnych narzecz zmiany spo³ecznego nastawienia,a¿ po wp³ywanie na w³adzê i zmianê kon-kretnych decyzji. Szczególnie te ostat-nie metody budz¹ pewne kontrowersje.Dlaczego bowiem zorganizowani obywa-tele chc¹ wp³ywaæ na podejmowanie de-cyzji organów, które ze swej istoty po-wo³ane zosta³y do reprezentowania ca-³ej spo³ecznoœci? Jakim prawem grupaobywateli chce wp³ywaæ na decyzje de-mokratycznie wybranych przedstawicie-li? To czysty lobbing - powiedz¹ niektó-rzy ze zgorszeniem. A przecie¿ lobbingsam w sobie nie jest z³y, je¿eli jest pro-wadzony w sposób etyczny; nie tylko, ¿enie musi byæ przeciwnikiem demokracji,a wrêcz znacznie j¹ wspomaga. Wy-obraŸmy sobie idealn¹ sytuacjê - radnimusz¹ zadecydowaæ o lokalizacji lotni-ska w okolicy. Znaj¹ tylko ogólne potrze-by z tym zwi¹zane, maj¹ swoje preferen-cje. A tu nagle ekolodzy przedstawiaj¹im raport na temat konfliktu lotniska ze

szlakami wêdrówek ptaków, lokalniw³aœciciele prezentuj¹ analizê dotycz¹c¹efektów ekonomicznych nowej inwesty-cji dla s¹siadów, a inwestor prezentujepotencjalne zyski dla ca³ej wspólnoty. Totrzy darmowe ekspertyzy, które nie ob-ci¹¿aj¹ bud¿etu miasta, a jednoczeœnie

pozwalaj¹ lepiej zobaczyæ wady i zaletyplanowanego przedsiêwziêcia.

Czy jednak jest to wystarczaj¹cy argu-ment, aby daæ pomiêdzy wyborami lu-dziom prawo do zabierania g³osu, wp³y-wania na decyzje legalnie funkcjonuj¹cychw³adz? To uzurpacja - stwierdz¹ niektórzy.I mieliby racjê, gdyby nie kilka tez, które wcoraz wiêkszym stopniu uznawane s¹ zaaksjomaty w funkcjonowaniu w³adzy pu-blicznej.

Rzecznictwo to jedna z podstawowych, poza œwiadczeniem us³ug spo³ecznych,funkcja dzia³ania organizacji pozarz¹dowych. Jest to w istocie po prostu wy-stêpowanie w imieniu kogoœ lub czegoœ.

M O ¯ N A B Y Æ R Z E C Z N I K I E M D O B R E J L U B Z £ E J S P R A W Y

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Mówiæ w czyimœ imieniu” – Piotr Fr¹czak

Page 4: Lubuszanin nr 02

44444

Po pierwsze, w³adza nie ma mono-polu na racjê. Demokratycznie wybraniprzedstawiciele nie musz¹ znaæ siê nawszystkim. Zostali wybrani raczej z po-wodu swoich zalet osobistych i posiada-nia wizji rozwoju spo³ecznoœci, a nie kom-petencji w ka¿dym mo¿liwym temacie.Ka¿dy nowy problem, który nie by³ przed-miotem debaty w kampanii wyborczej inie by³ elementem programu wyborcze-go, warto by³oby skonsultowaæ ze swo-imi wyborcami. Ale to nie wszystko, to

M O ¯ N A B Y Æ R Z E C Z N I K I E M D O B R E J L U B Z £ E J S P R A W Y

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Mówiæ w czyimœ imieniu” – Piotr Fr¹czak

tylko aksjologicznywymiar demokracji.Ale jest te¿ wymiarutylitarny.

W krajach roz-winiêtej demokracjiju¿ dawno stwier-dzono, ¿e obywate-le maj¹ swoje zda-nie. To nie dzieci wprzedszkolu. Inwe-stycje wbrew ichwoli, dzia³ania nie-zgodne z ich potrze-bami najczêœciejkoñcz¹ siê pora¿k¹,a przynajmniejznacznym zwiêkszeniem kosztów. Ogólniewiadomo, ¿e per saldo op³aca siê przepro-wadziæ kosztowne konsultacje ni¿ nara-ziæ siê na protesty, wstr zymanie czywrêcz zatrzymanie budowy hipermarke-tu (a zdarza³y siê takie sytuacje) i pono-szenie z tego tytu³u kosztów. Nie da siêw demokracji zarz¹dzaæ ludŸmi wbrewich woli.

Je¿eli celemjest dobrom i e s z k a ñ -ców, wartoich spytaæ,co za takiedobro uwa-¿aj¹.

Ale przecie¿ jest ipo trzecie. To nie tyl-ko koszty rz¹dzeniawbrew woli miesz-kañców s¹ tu argu-mentem. Od dawnaju¿ wiadomo, ¿e tonie tylko obiektywnewarunki decyduj¹ ozadowoleniu z ¿ycia.O samopoczuciu de-cyduje, przynaj-mniej czêœciowo su-biektywna, ocena ja-koœci ¿ycia. Niemo¿na zadowoliæmieszkañców nie

pytaj¹c ich, czego by chcieli. Bo mo¿ewol¹ ciszê ni¿ gwa³towny rozwój gospo-darczy, bezpieczeñstwo ni¿ zyski z maso-wej turystyki. Je¿eli celem jest dobromieszkañców, warto ich spytaæ, co za ta-kie dobro uwa¿aj¹.

Nie wiem, czy uda³o mi siê przekonaæ(szczególnie decydentów) do tego, ¿e wewspó³czesnym zarz¹dzaniu konsultacje s¹czymœ naturalnym i niezbêdnym. Oczywi-œcie jedni bêd¹ próbowali nimi trochê ma-nipulowaæ, inni bêd¹ czuæ siê rozczarowanibrakiem wystarczaj¹cego zainteresowaniamieszkañców ich w³asnymi sprawami, alenie zmienia to faktu, ¿e musimy je braæ poduwagê.

I tu wchodz¹ na scenê organizacjerzecznicze.

Bo choæ niektórzy z radnych lub zadministracji mog¹ uwa¿aæ je za wro-gów, za „m¹ciwodów”, to i tak wczeœniejczy póŸniej stwierdz¹, ¿e ze zorganizo-wanymi obywatelami rozmawia siê³atwiej ni¿ z ka¿dym mieszkañcem osob-no. Znane s¹ przyk³ady - choæby likwi-dacji targowisk - gdzie zorganizowanikupcy potrafili doprowadziæ dla satysfak-cjonuj¹cych obie strony rozwi¹zañ. Winnym wypadku stra¿ miejska si³¹ likwi-dowa³a bazar i nikt nie czu³ siê usatys-fakcjonowany.

Nie jest oczywiœcie tak, ¿e rzecznic-two organizacji pozarz¹dowych wobecw³adz i administracji, a w tym wobecw³adz i administracji szczebla lokalnegoto droga us³ana ró¿ami. To ci¹g³y procesuczenia siê, wzajemnego doskonalenia.Kto kogo reprezentuje, kto ma prawo wczyim imieniu wystêpowaæ? Jak godziæsprzeczne interesy, jak rozwi¹zywaæ kon-kretne problemy nie za cenê klêski jednejze stron, a za cenê kompromisów, nawettrudnych? Rzecznictwo jest politycznymprocesem wypracowywania rozwi¹zañ. Aorganizacje rzecznicze to miejsce, gdzieten proces dokonuje siê ³atwiej.

wszystkim mo¿emy kontrolo-waæ podejmowane decyzje, aw sytuacjach, gdy s¹ one nie-zgodne z prawem lub uderzaj¹bezpoœrednio w interes po-szczególnych grup, podejmo-waæ próby ich uniewa¿nienialub zmiany. Mamy te¿ poten-cjalnie ca³y system konsultacji,w których w³adza pyta obywa-teli lub ich reprezentantów(partnerzy spo³eczno-ekono-miczni) o zdanie na temat pla-nowanych zmian. W niektó-rych zaœ przypadkach docho-dzimy do sytuacji, gdy partne-rzy spo³eczno-ekonomiczniw³¹czani s¹ w proces podej-mowania decyzji.

KontrolaNies³ychanie wa¿na jest rolaorganizacji pozarz¹dowychjako tzw. watch dogów, u nasnazywanych organizacjamistra¿niczymi lub kontrolnymi.Ich zadaniem jest pilnowanie,aby œrodki publiczne nie by³ymarnowane, by administracjaprzestrzega³a prawa, a przedewszystkim, by obywatele mielimo¿liwoœæ patrzenia w³adzyna rêce. Bez systematyczne-go monitoringu dzia³añ w³adzyoraz dobrych narzêdzi bada-nia jakoœci dzia³añ administra-cji, trudno jest skuteczniewp³ywaæ na proces podejmo-

Rzecznictwoa dialog obywatelskiCzy obywatele maj¹ prawouczestniczyæ bezpoœrednio wsprawowaniu w³adzy? Corazczêœciej i coraz powszechniejprzyznaje siê, ¿e nie tylko jestto mo¿liwe, ale równie¿ w wie-lu przypadkach konieczne. Niechodzi tylko o fakt, ¿e udzia³obywateli jest sam w sobiewartoœci¹ i jednoczeœnie mo¿ebyæ remedium na coraz bar-dziej widoczne deficyty demo-kracji przedstawicielskiej.Zwraca siê bowiem uwagê, ¿epraktyczne stosowanie zasady“nic o nas bez nas” oznacza wistocie zwiêkszon¹ skutecz-noœæ podejmowanych decyzji,które dziêki uwzglêdnieniu po-trzeb obywateli i ich akceptacjidla rozwi¹zañ, w których pod-jêciu uczestniczyli, mog¹ byæ³atwiej i oszczêdniej wprowa-dzanie w ¿ycie. Wp³yw oby-wateli na podejmowane przezw³adzê decyzje (i to na wszyst-kich szczeblach, od wspólnotylokalnej zaczynaj¹c, a na Ko-misji Europejskiej koñcz¹c) jestrównie zró¿nicowany, jak przypróbach zmiany prawa (którezreszt¹ mo¿na traktowaæ jakospecyficzn¹, systemow¹ meto-dê wp³ywania na sposób po-dejmowania decyzji przez w³a-dzê wykonawcz¹). Przede

wania decyzji. Wydaje siê, ¿emimo pewnych sukcesów, np.przyk³adów monitorowanafunduszy dla organizacji poza-rz¹dowych, czy powstaniusieci organizacji stra¿niczychwiele jest tu jeszcze do zrobie-nia. Wydaje siê ¿e systema-tyczna walka o jakoœæ proce-dur stosowanych w ramachFunduszu Inicjatyw Obywatel-skich jest tego dobitnymprzyk³adem.

Konsultacje

Sektor organizacji pozarz¹do-wych w coraz wiêkszym stop-niu bierze udzia³ nie tylko wkonsultowaniu propozycji ak-tów prawnych, ale tak¿e w wy-pracowywaniu dokumentówstrategicznych (prace nad Na-rodowym Planem Rozwoju, anastêpnie nad NarodowymiStrategicznymi Ramami Od-niesienia). Uczestniczy równie¿w tworzeniu ró¿nego rodzajudokumentów, które znacz¹cowp³ywaæ bêd¹ na sposób dys-trybucji funduszy unijnych.Konsultacje spo³eczne, a co zatym idzie udzia³ organizacji po-zarz¹dowych nie tylko w reali-zacji polityk, ale tak¿e ich wy-pracowaniu, w coraz wiêkszymstopniu bêdzie stawa³ siê stan-dardem sprawowania w³adzy.

PiotrPiotrPiotrPiotrPiotrFr¹czakFr¹czakFr¹czakFr¹czakFr¹czakPracownik FundacjiRozwojuSpo³eczeñstwaObywatelskiego,cz³onek zarz¹duOgólnopolskiejFederacjiOrganizacjiPozarz¹dowych iKomitetuKoordynacyjnego

Narodowe StrategiczneRamy Odniesienia.

Page 5: Lubuszanin nr 02

55555

Rzecznictwo jest pojêciem prawnym- przyjê³o siê u¿ywanie terminu ombud-sman, pochodz¹cego z jêzyka szwedz-kiego (ombudsman - rzecznik). Szwecjajako pierwszy kraj powo³a³a tego typu in-

Psychologiarzecznictwa

Marcin FlorkowskiMarcin FlorkowskiMarcin FlorkowskiMarcin FlorkowskiMarcin Florkowski

Ludzie potrzebuj¹ rzecznika miêdzy innymi dlatego, ¿e wielu z nas boi siê wystê-powaæ na forum publicznym. Uwa¿a, ¿e nie zas³uguje na prawa lub wstydzi siêwalczyæ o swoje. Dlaczego tak siê dzieje?

stytucjê w 1809 r. Dzisiaj w krajach de-mokratycznych instytucja rzecznika jestpowszechnie przyjêta, a najbardziej zna-nym rzecznikiem jest Rzecznik PrawObywatelskich. Istnieje jednak równie¿

Rzecznik Praw Pacjenta Szpitala Psy-chiatrycznego, Rzecznik Praw Dzieckaitp. Ombudsman jako urzêdnik ma s³u-¿yæ obywatelom pomoc¹ prawn¹ i insty-tucjonaln¹.

Oczywistym powodem powo³ania ta-kiej instytucji jest fakt, ¿e obywatele (pa-cjenci, klienci itp.) mog¹ nie znaæ swo-ich praw i nie wiedzieæ, jak nale¿y do-

N I E K A ¯ D Y U M I E S I Ê B R O N I Æ

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Psychologia rzecznictwa” – Marcin Florkowski

Page 6: Lubuszanin nr 02

66666

magaæ siê ich egzekwowania. Mog¹ te¿potrzebowaæ prawnego wsparcia i po-mocy.

Jednak powo³anie do ¿ycia rzecznikama tak¿e swoje uzasadnienie psycholo-giczne, poniewa¿ obywatele nie zawsze po-trafi¹ i nie zawsze chc¹ wystêpowaæ wobronie swoich praw.

Jakie s¹ psychologiczne przeszkody wbronieniu siebie i korzystaniu z praw, któ-re cz³owiekowi przys³uguj¹?

Lêk spo³ecznyLêk spo³ecznyLêk spo³ecznyLêk spo³ecznyLêk spo³ecznyMê¿czyzna czterdziestopiêcioletni:

Jestem skrzypkiem. Gram od wielu latw du¿ych orkiestrach i mam za sob¹ wie-le wystêpów solowych. Mimo lat trenin-gu, wielu sukcesów (mogê nieskromniepowiedzieæ, ¿e w krêgach muzycznychuwa¿a siê mnie za wirtuoza) zawsze, gdywychodzê na scenê, dr¿ê. Dawniej tak¿ewymiotowa³em przed wystêpami, razmia³em bardzo silne uczucie, ¿e zarazstracê przytomnoœæ. Teraz przed wystê-pem boli mnie brzuch i bardzo silnie siêpocê. Prze¿ywam te¿ szalenie przykreuczucia. Wiem, ¿e nie mam powodów siêbaæ. Wielu wybitnych artystów prze¿y-wa tremê przed wystêpem, ale lata tre-ningu sprawiaj¹, ¿e trema znika. Ja prze-¿ywam lêk od ponad dwudziestu lat wy-stêpowania. Wydaje mi siê, ¿e nigdy nienadejdzie dzieñ, w którym stanê na sce-nie przed pe³n¹ sal¹ i bêdê spokojny.

Skrzypek - wirtuoz cierpi na niezbytnasilon¹ fobiê spo³eczn¹ (o charakterzespecyficznym - czyli ujawniaj¹c¹ siê tyl-ko w okreœlonych warunkach, a nie wka¿dej sytuacji spo³ecznej). Prawie 13%ludzi w jakimœ okresie ¿ycia doœwiadczatej fobii i jest ona jednym z najczêœciejdiagnozowanych zaburzeñ psychicznychobok depresji. Fobia spo³eczna objawiasiê nie tyle lêkiem przed ludŸmi, co

obaw¹ przed byciem Ÿle ocenionymprzez innych. Przy bardzo nasilonej fo-bii cz³owiek unika wszelkich sytuacji spo-³ecznych, nawet kontaktów z najbli¿szy-mi.

Wiêkszoœæ ludzi doznaje ³agodnychobjawów tej fobii. Obawa pojawia siê naprzyk³ad wtedy, gdy trzeba zabraæ g³osna wywiadówce swojego dziecka, wyg³o-siæ referat przed publicznoœci¹ lub np.wyst¹piæ przed s¹dem.

Dlaczego tak siê dzieje? I kiedy fo-bia siê nasila? Psychologowie odkryli tubardzo interesuj¹ce zjawiska.

Jednym z powodów prze¿ywanialêku i wstydu w sytuacjach spo³ecznychjest konstrukcja osobowoœci. Ka¿dy cz³o-wiek posiada tak zwane „ja realne” -przekonanie o tym, jakim naprawdê jestcz³owiekiem (np. „jestem zapominal-ski”). Jednoczeœnie ka¿dy posiada rów-nie¿ tak zwane „ja powinnoœciowe” -przekonanie o tym, jaki powinien byæ(np. „powinienem zawsze sp³acaæ swo-je d³ugi”). U niektórych ludzi te dwiestruktury wiedzy („ja powinnoœciowe” i„ja realne”) zawieraj¹ bardzo odmiennetreœci (np. myœlê, ¿e jestem skromny, ales¹dzê, ¿e powinienem umieæ siê chwa-liæ). Im wiêksza jest rozbie¿noœæ miêdzy„ja realnym” a „ja powinnoœciowym”,tym silniejsze uczucia wstydu, wycofa-nia i lêku spo³ecznego.

Psychologowie odkryli w dodatku, ¿ete uczucia nie uaktywniaj¹ siê w ka¿dejsytuacji, ale przede wszystkim wtedy,gdy cz³owiek zdaje sobie sprawê z tego,¿e jest obiektem obserwacji innych lu-dzi (jest to tak zwana sytuacja autokon-centracji uwagi). Wtedy w³aœnie uzmy-s³awiamy sobie, ¿e nie jesteœmy tacy,jacy (w naszym w³asnym mniemaniu)powinniœmy byæ.

Koncentracjê uwagi na w³asnej oso-bie mo¿e wywo³aæ np. kamera (lub apa-rat fotograficzny). Gdy jesteœmy filmo-wani (lub fotografowani), koncentruje-my uwagê na w³asnej osobie, zdajemysobie sprawê, ¿e inni nas „widz¹” i wte-dy ró¿nica miêdzy „ja realnym” i „ja po-winnoœciowym” staje siê bardzo wyra-zista w naszym umyœle. A to skutkujepojawieniem siê uczuæ lêku spo³eczne-go i wstydu. Przy niewielkim nasileniutych uczuæ mamy trudnoœæ w swobod-nym zachowaniu siê przed kamer¹, gdyowe uczucia s¹ silne, powoduj¹, ¿e uni-kamy kamer, albo zachowujemy siêprzed nimi bardzo sztucznie - np. jeste-œmy strasznie sztywni.

Podobn¹ jak kamera moc posiadarównie¿ staniêcie przed audytorium (imwiêksze, tym silniejszy lêk) oraz przed

sêdzi¹ na sali s¹dowej. Dlatego czêœæosób odczuwa nieprzeparty opór przedtakimi sytuacjami. Rzecznik w takiej sy-tuacji staje siê instytucj¹ zbawienn¹.

Na marginesie warto dodaæ, ¿e czêœæosób posiada „nawykow¹ autokoncen-tracjê uwagi” (w ich umyœle œwiadomo-œci ró¿nic miêdzy „ja realnym” i „ja po-winnoœciowym” jest ci¹gle nasilona).Taki stan jest przykry i sprawia, ¿e pró-buje siê od niego uciekaæ. Mo¿na to osi¹-gn¹æ np. przez wykonywanie czynnoœcina³ogowych - bardzo d³ugie granie nakomputerze, upijanie siê itp.

Z powodu ró¿nic miêdzy „ja real-nym” a „ja powinnoœciowym” niektórzyludzie odczuwaj¹ silny opór przed bro-nieniem w³asnej osoby, ale nie maj¹ ju¿¿adnych oporów przed tym, by stan¹æw obronie praw innych ludzi. Jeœli „japowinnoœciowe” zawiera treœci, któremówi¹, ¿e „nale¿y broniæ innych” i jed-noczeœnie „nale¿y nadstawiaæ drugi po-liczek”, to bronienie innych jest dopusz-czalne, zaœ samoobrona zakazana i ro-dzi przykre emocje.

MasochizmMasochizmMasochizmMasochizmMasochizmi asertywnoϾi asertywnoϾi asertywnoϾi asertywnoϾi asertywnoϾ

Inn¹ przyczyn¹ oporu przed bronie-niem swoich praw s¹ sk³onnoœci maso-chistyczne i nieumiejêtnoœæ asertywne-go dzia³ania. Wyra¿enia te brzmi¹ bar-dzo klinicznie, ale psychologowie s¹przekonani, ¿e rysy masochizmu (i sa-dyzmu) posiadaj¹ wszyscy ludzie wmniejszym lub wiêkszym stopniu. Jestto zwi¹zane z rozwojem osobowoœcicz³owieka.

W pewnym wieku dziecko odkrywa, ¿eposiada woln¹ wolê i mo¿e robiæ to, na coma ochotê. To „objawienie” ma miejscewtedy, gdy dziecko uczy siê chodziæ i za-czyna samo sterowaæ swoim cia³em, a nie,jak do tej pory, tylko le¿y w ³ó¿eczku i „jestskazane” na wolê innych ludzi. Odkryciewolnej woli wi¹¿e siê z oszo³omieniem ieufori¹. Jednak rodzice mog¹ prze¿ywaæobawy o dziecko, które zaczyna robiæ, cochce i staraj¹ siê pohamowaæ jego aktyw-noœæ. Jeœli presja rodziców jest nadmier-na, spowoduje, ¿e ca³kowicie podporz¹d-kuj¹ oni sobie malucha i z³ami¹ jego woln¹wolê.

Pozbawienie wolnej woli pozostawiniezatarte œlady. Psychologowie nazwalito „rysem masochistycznym” lub „cha-rakterem masochistycznym”, poniewa¿osoby takie nie s¹ zdolne do bronieniasiebie i robienia rzeczy po swojemu.

N I E K A ¯ D Y U M I E S I Ê B R O N I Æ

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Psychologia rzecznictwa” – Marcin Florkowski

MarcinMarcinMarcinMarcinMarcinFlorkowskiFlorkowskiFlorkowskiFlorkowskiFlorkowskiUkoñczy³ studiapsychologiczne naUniwersytecie im.Adama Mickiewiczaw Poznaniu orazpiêcioletni¹ szko³êpsychoterapiipsychodynamicznejw Krakowie. Od2003 r. doktorpsychologii. Pracujejako wyk³adowca naUniwersytecieZielonogórskim orazdiagnosta –

terapeuta w PoradniPsychologiczno-Pedagogicznej. Piszeartyku³y popularno-naukowe z zakresupsychologii.

Page 7: Lubuszanin nr 02

77777

Wydaj¹ s iê nad-miernie uleg³e,bierne i pozwalaj¹,aby inni robili imkrzywdê. Tacy lu-dzie s¹ podporz¹d-kowani i mog¹ lata-mi tkwiæ w sytu-acjach dla siebieniekorzystnych, niezmieniaj¹c ich. Wtym sensie posia-daj¹ sk³onnoœcimasochistyczne.

Jeœli mamy rysmasochis tyczny,bardzo ³atwo jestnas wykorzystaæ,oszukaæ lub zmusiædo robienia rzeczy,których nie chce-my. Po prostu nieumiemy korzystaæz wolnej woli i ro-biæ tego, na comamy ochotê. Niepotrafimy siê bro-niæ, nawet jeœli je-steœmy upokarzani,poni¿ani lub wyzy-skiwani.

Dla takich osóbinstytucja rzecznikamo¿e okazaæ siênieoceniona, ponie-wa¿ cz³owiek o oso-bowoœci masochi-stycznej prawie ni-gdy nie staje wobronie swoichpraw. Gdzieœ w g³ê-bi duszy uwa¿a, ¿e¿ycie mo¿e byæ tylko cierpieniem i trze-ba pokornie znosiæ trudne sytuacje, bo-wiem i tak nie ma z nich wyjœcia.

WyuczonaWyuczonaWyuczonaWyuczonaWyuczonabezradnoϾbezradnoϾbezradnoϾbezradnoϾbezradnoϾ

W pewnym eksperymencie (prze-prowadzonym przez Martina Seligma-na) doros³e psy poddawane by³ywstrz¹som elektrycznym, których niemog³y w ¿aden sposób unikn¹æ. Oka-za³o siê, ¿e zwierzêta te utraci³y zdol-noœæ uczenia siê. Gdy nastêpnie znala-z³y siê w nowej sytuacji, w której z³atwoœci¹ mog³yby unikn¹æ wstrz¹suelektrycznego, to mimo bólu pozosta-wa³y bierne. Zaprzestawa³y prób pora-dzenia sobie z t¹ sytuacj¹ i nie mog³ysiê nauczyæ, ¿e ³atwo mo¿na unikn¹æ

bólu. Sta³y siê pa-sywne. Psycholo-gowie nazwali tozjawisko wyuczon¹bezradnoœci¹.

Doroœli ludzieczêsto przechodz¹tak zwany treningbezradnoœci. Jeœlina czymœ nam bar-dzo zale¿y, czynimywysi³ki, aby to osi¹-gn¹æ, ale spe³zaj¹one na niczym, tona d³u¿sz¹ metêuczymy siê, ¿e „niema sensu próbo-waæ”. Doskona³ymprzyk³adem jest tupalacz, który wielo-krotnie próbowa³rzuciæ palenie, alemu siê to nie uda³o(„Rzucenie pale-nia? Nic prostsze-go, setki razy to ro-bi³em”). Owe nie-udane próby pozo-stawiaj¹ œlad wosobowoœci doro-s³ego cz³owieka -mog¹ zniechêcaædo jakichkolwiekwysi³ków (nie tylkozwi¹zanych z np.rzuceniem palenia).Skutkuje to po-staw¹ „po co pró-bowaæ. To i tak niema sensu. I tak siênie uda”.

Jest to prawdzi-wy, g³êboki pesymizm, trudny do prze-³amania, bowiem wydaje siê, ¿e jest onjedynie odbiciem faktycznych doœwiad-czeñ.

Ludzie, którzy przeszli trening bez-radnoœci, bêd¹ biernie przygl¹daæ siêniesprawiedliwoœci, bêd¹ apatycznieznosiæ niekorzystne sytuacje i nie umiej¹broniæ swoich praw. S¹ trochê jak dzie-ci pozbawione opieki, które potrzebuj¹wsparcia i pomocy.

W ¿yciu spo³ecznym bez rzecznikatakie osoby nie daj¹ sobie rady. Byæmo¿e najbardziej wymowny jest tuprzyk³ad pacjentów szpitali psychia-trycznych, z których znaczna czêœæcierpi na „wyuczon¹ bezradnoœæ”. Bezrzecznika Praw Pacjenta Szpitala Psy-chiatrycznego s¹ oni zupe³nie pozba-wieni zdolnoœci dbania o w³asne przy-wileje.

Rzecznika swoich praw potrzebuj¹grupy spo³eczne, które s¹ najbardziejbezradne. To pacjenci, dzieci, pracowni-cy itp. Bez wsparcia instytucji, która dba-³aby o ich przywileje, te grupy s¹ praw-nie upoœledzone. Ich prawa mog³yby byæzupe³nie bezkarnie pogwa³cone, bo tacyludzie nie potrafi¹ siê broniæ.

Idea³ rzecznikaIdea³ rzecznikaIdea³ rzecznikaIdea³ rzecznikaIdea³ rzecznikaCzy ka¿dy mo¿e zostaæ rzecznikiem?

Idealna osoba na takim stanowisku po-winna mieæ zainteresowania spo³eczne,interesowaæ siê ludŸmi. Bez tego pod-stawowego atrybutu trudno wyobraziæsobie dobrego rzecznika. Ekstrawertykbêdzie siê te¿ lepiej sprawdzaæ w rolirzecznika ni¿ introwertyk, miêdzy inny-mi ze wzglêdu na koniecznoœæ tworze-nia i utrzymywania wielu kontaktów spo-³ecznych, w czym ekstrawertycy s¹ zde-cydowanie bardziej sprawni. Dobryrzecznik powinien byæ tak¿e zrównowa-¿ony i dojrza³y pod wzglêdem emocji,bowiem nara¿ony bêdzie na wiele stre-suj¹cych sytuacji, w których zachowa-nie ch³odnego nastawienia mo¿e byæ klu-czem do obiektywnego spojrzenia naproblem.

Wra¿liwoœæ spo³eczna i zaintereso-wanie sprawami ludzi jest wa¿nym ele-mentem pracy w roli rzecznika. Takiecechy osobowoœci maj¹ jednak swojekoszty. Wra¿liwe osoby, które kontaktuj¹siê z wieloma ludŸmi, prze¿ywaj¹cymistres i silne emocje „zara¿aj¹ siê” tymiafektami. Zaœ d³ugotrwa³e pobudzenieemocjonalne szybko wypala zawodowo.W pracy rzecznika (a tak¿e lekarza, psy-chiatry, psychologa, nauczyciela itp.)polega to na utracie wra¿liwoœci na in-nych ludzi i ich problemy oraz dehuma-nizacji kontaktów z innymi (tak zwan¹znieczulic¹). Pojawia siê tu paradoks –najszybciej zaczynaj¹ dehumanizowaæinnych osoby, które s¹ najbardziej wra¿li-we na ludzk¹ krzywdê. Wypalenie pro-wadzi do utraty wyczucia na ludzkie pro-blemy. Mo¿e siê ono jednak tak¿e obja-wiaæ zbyt œcis³ym, œlepym „trzymaniemsiê prawa” i rzecznikowaniem w imieniuludzi, którzy sobie tego w ogóle nie¿ycz¹, wbrew ich woli.

Wydaje siê wiêc, ¿e idealny rzecz-nik powinien posiadaæ przeciêtn¹ wra¿-liwoœæ, a tak¿e umieæ dobrze radziæ so-bie ze stresem emocjonalnym (np. po-przez relaks i umiejêtnoœæ odpoczywa-nia) oraz mieæ zdolnoœæ dystansowaniasiê od sytuacji, jednak w taki sposób,by nie traciæ wra¿liwoœci na ludzkie pro-blemy.

Ekstrawertykbêdzie siê le-piej sprawdzaæw roli rzeczni-ka ni¿ intrower-tyk, miêdzy in-nymi ze wzglê-du na koniecz-noœæ tworzeniai utrzymywaniawielu kontak-tów spo³ecz-nych, w czymekstrawertycys¹ zdecydo-wanie bardziejsprawni. Do-bry rzecznikpowinien byætak¿e z rów-nowa¿ony idojrza³y podw z g l ê d e memocji.

N I E K A ¯ D Y U M I E S I Ê B R O N I Æ

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Psychologia rzecznictwa” – Marcin Florkowski

Page 8: Lubuszanin nr 02

88888

Po co nam informacja?Po co nam informacja?Po co nam informacja?Po co nam informacja?Po co nam informacja?Jedynie pozornie prawo dostêpu do in-

formacji publicznej jest czymœ abstrakcyjnym,nieprzek³adaj¹cym siê na codzienne ¿ycie.Mo¿na mno¿yæ przyk³ady tego, jak utrudnia-nie realizacji prawa do informacji publicznejwp³ywa na jakoœæ i komfort ¿ycia ka¿dego znas.

Mo¿emy przeanalizowaæ chocia¿by przy-k³ad pana Pytalskiego, ¿yj¹cego w niewielkiej,malowniczo po³o¿onej miejscowoœci, któr¹charakteryzuje jednolita zabudowa, typowa dlamiejscowoœci górskich. Jego niepokój wzbu-dza³y budynki powstaj¹ce w strefie œcis³ejochrony konserwatorskiej „A”, znacznie od-biegaj¹ce architektonicznie od pozosta³ychnieruchomoœci. Pan Pytalski, maj¹c pewnoœæ,¿e coœ w tej sytuacji musi byæ niezgodne zprawem, z³o¿y³ wniosek do WojewódzkiegoOddzia³u S³u¿by Ochrony Zabytków, w któ-rym pyta³, czy przedstawiony na do³¹czonymzdjêciu budynek jest zgodny z dokumentacj¹,w której zosta³ zatwierdzony jego ostatecznykszta³t. W odpowiedzi urzêdu pan Pytalski,zgodnie ze swoimi przypuszczeniami, otrzy-ma³ informacjê, ¿e zatwierdzony plan, wed³ugktórego budynek powstawa³, ró¿ni siê od tego,co mo¿na zobaczyæ w rzeczywistoœci. WO-SOZ przekaza³ sprawê do powiatowego In-spektora Nadzoru Budowlanego w celu zba-dania zgodnoœci realizacji inwestycji z wyda-nym pozwoleniem. G³êboko zainteresowanytym, jak to siê dzieje, ¿e w jego otoczeniu bu-dowane s¹ domy, które nie odpowiadaj¹ usta-lonym warunkom, pan Pytalski z³o¿y³ wnio-

Prawo dostêpu do informacji publicznej jest jednym z mniej znanych praw cz³o-wieka. Skuteczna realizacja tego prawa zapewnia sprawne i przejrzyste dzia-³anie struktur demokratycznego pañstwa na ka¿dym poziomie. Sposób, w jaki

jest ono stosowane, ma realny wp³yw na nasze codzienne ¿ycie. Prawo to, okreœlonew artykule 61 Konstytucji RP, jest istotne zarówno z indywidualnego, jak i systemowe-go punktu widzenia. W Polsce kwestie zwi¹zane z dostêpem do informacji publicznejreguluje Ustawa o dostêpie do informacji publicznej z dnia 6 wrzeœnia 2001 roku.

sek o udostêpnienie dokumentacji prowadzo-nego postêpowania wyjaœniaj¹cego. Na to pi-smo pan Pytalski otrzyma³ odpowiedŸ od-mown¹. Bez podania przyczyny, niezgodnie zprzepisami obowi¹zuj¹cej ustawy o dostêpiedo informacji publicznej panu Pytalskiemu od-mówiono dostêpu do ¿¹danej informacji pu-blicznej. W zwi¹zku z tym ponowi³ on swoje¿¹danie w pisemnym wniosku. Historia panaPytalskiego ci¹gnê³a siê jeszcze d³ugo, dotar-³a do Wojewódzkiego Inspektora NadzoruBudowlanego, a w koñcu do ProkuraturyRejonowej. Sprawa s¹dowa wci¹¿ jest w toku,pan Pytalski cierpliwie czeka na jej rozstrzy-gniêcie.

Powy¿sza historia pokazuje sytuacjê, wktórej realny problem spowodowa³ z³o¿eniezapytania o informacjê publiczn¹. Informa-cja na pierwszym etapie zosta³a udzielona,kiedy jednak nasz bohater zechcia³ poznaæfaktyczne przyczyny pojawienia siê proble-mu, kolejna porcja informacji nie zosta³a muju¿ udostêpniona. Brak dostêpu do informacjipublicznej w wielu kwestiach powoduje, ¿enie mo¿emy mieæ wp³ywu na rzeczywistoœæ,która nas otacza, ¿e nie mo¿emy zapobiec³amaniu prawa, z którego zdajemy sobiesprawê. W tym opisanym przypadku wiedzao tym, kto odpowiada za sytuacjê, której wy-nikiem jest trwa³e oszpecenie miejscowoœci,mog³aby powstrzymaæ kontynuowanie tegoprocederu. Mo¿e zdarzyæ siê i tak, ¿e ju¿ samfakt zainteresowania siê przez kogoœ spraw¹spowoduje, ¿e osoby ³ami¹ce prawo prze-stan¹ czuæ siê bezkarne i zmieni¹ swoje po-stêpowanie.

Zbêdna zw³okaZbêdna zw³okaZbêdna zw³okaZbêdna zw³okaZbêdna zw³okaObowi¹zuj¹ca ustawa o dostêpie do in-

formacji publicznej w niektórych punktachnie jest jednoznaczna, co przy nazbyt dos³ow-nym, niekiedy bezrefleksyjnym jej stosowa-niu prowadzi do utrudnieñ w skutecznymrealizowaniu prawa do informacji. Z czegowynika takie podejœcie, trudno jest jedno-znacznie stwierdziæ.

Doskona³ym tego przyk³adem, jest wy-korzystywanie maksymalnego ustawowegoterminu 14 dni, przys³uguj¹cego na udostêp-nienie informacji publicznej w przypadku z³o-¿enia wniosku z takim ¿¹daniem. Ustawa wartykule 13 stanowi, ¿e: Udostêpnianie in-formacji publicznej na wniosek nastêpuje bezzbêdnej zw³oki, nie póŸniej jednak ni¿ w ter-minie 14 dni od dnia z³o¿enia wniosku(...).Samo nasuwa siê tutaj pytanie - co dok³ad-nie oznacza okreœlenie „bez zbêdnej zw³o-ki”? Jak interpretowaæ mo¿na nagminne wy-korzystywanie w pe³ni 14 dni przewidzianychw ustawie? Czy te 14 dni jest rzeczywiœciezawsze niezbêdne? Nawet je¿eli chodzi je-dynie o dokument, który trzeba wyj¹æ z se-gregatora i wykonaæ jego kserokopiê?

Wnioski ustneWnioski ustneWnioski ustneWnioski ustneWnioski ustneRównie¿ artyku³ 10 ustawy, który jedno-

znacznie wskazuje najszybszy sposób udo-stêpniania informacji publicznej, jest regular-nie nieprawid³owo interpretowany. Przepis tendaje mo¿liwoœæ udzielania informacji publicz-nej na wniosek ustny. Z regu³y osoby, którepojawiaj¹ siê w urzêdzie z ustnym zapytaniemdotycz¹cym informacji publicznej, s¹ proszo-ne o dostarczenie pisemnego wniosku w tejsprawie. Takie ¿¹danie jest w œwietle przepi-sów ustawy bezzasadne. Jest w niej jasno na-pisane, ¿e Informacja publiczna, która mo¿ebyæ niezw³ocznie udostêpniona, jest udostêp-niana w formie ustnej lub pisemnej bez pi-semnego wniosku. Udzielanie informacji

P R Z E W O D N I K P O U S T A W I E O D O S T Ê P I E D O I N F O R M A C J I P U B L I C Z N E J

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Obywatelskie prawo do wiedzy” – Barbara Klimek, Szymon Osowski

Obywatelskieprawo do wiedzy

Barbara KlimekBarbara KlimekBarbara KlimekBarbara KlimekBarbara Klimek,,,,, Szymon Osowski Szymon Osowski Szymon Osowski Szymon Osowski Szymon Osowski

Page 9: Lubuszanin nr 02

99999

publicznej jedynie na wniosek pisemny po-woduje wiêksz¹ formalizacjê ca³ego procesu,jak równie¿ go wyd³u¿a - najszybsz¹ i najsku-teczniejsz¹ procedur¹ w wielu przypadkachmog³oby byæ udzielenie ustnej odpowiedzi naustne zapytanie. Ponadto wymaganie napisa-nia wniosku pozwala na zbieranie danych oso-bowych osób sk³adaj¹cych wnioski pisemneo udostêpnienie informacji publicznej. Danete s¹ czêsto przechowywane przez podmiot,do którego kierowane s¹ wnioski pisemne.

W przypadku, gdy po naszym ustnym za-pytaniu zostajemy poproszeni o dostarczeniewniosku na piœmie, zawsze warto sporz¹dziæna ten temat notatkê i nak³oniæ danego urzêd-nika do jej podpisania. Notatkê mo¿na przed-³o¿yæ w kancelarii urzêdu. Spowoduje to, ¿ezostawimy namacalny œlad ³amania przepi-sów, a jeœli bêdzie wiele takich œladów, byæmo¿e w przysz³oœci równie¿ w tej kwestii na-st¹pi zmiana.

BIP - niewykorzystanyBIP - niewykorzystanyBIP - niewykorzystanyBIP - niewykorzystanyBIP - niewykorzystanypotencja³potencja³potencja³potencja³potencja³

Jednym z argumentów podnoszonychprzez niektórych samorz¹dowców jest ten,¿e gdyby ka¿dy mieszkaniec chcia³ przycho-dziæ regularnie z zapytaniami dotycz¹cymi in-formacji publicznej, to praca urzêdu zosta³a-by praktycznie zablokowana. Doskona³ym roz-wi¹zaniem tego problemu jest Biuletyn Infor-macji Publicznej, do prowadzenia któregoobowi¹zane s¹ w³adze publiczne oraz podmio-ty wykonuj¹ce zadania publiczne. Dziêki BI-Pom do informacji publicznej dostêp mo¿emieæ ka¿dy w swoim w³asnym domu, w do-wolnym momencie. Oczywiœcie mo¿na po-wiedzieæ, ¿e nie ka¿dy ma regularny dostêpdo Internetu, ¿e wiele osób mo¿e siê czuæ za-gubionymi u¿ywaj¹c nowoczesnych technikkomunikacji, jednak w³aœnie ten sposób prze-kazywania informacji staje siê coraz bardziejpopularny i powszechny.

Regularne i pe³ne uzupe³nianie interne-towego BIPu le¿y wiêc w interesie zarównomieszkañców, którzy chc¹ pozyskaæ informa-cjê, jak i podmiotu, który informacjê obowi¹-zany jest przedstawiæ. Z niezrozumia³ych po-wodów jednak prowadzenie BIPu jest zanie-dbywane. Po pierwsze, BIPy nie s¹ uzupe³-niane w wystarczaj¹cym stopniu, przez co czê-sto nie zawieraj¹ one nawet podstawowychinformacji o dzia³alnoœci danej instytucji. Pozatym bardzo czêsto nawet jeœli BIP nie „œwiecipustkami”, to brakuje w nim najistotniejszychdanych dotycz¹cych zamieszczonych doku-mentów, na przyk³ad nie okreœla siê osoby,która jest autorem danej informacji, b¹dŸ oso-by, która tê informacjê umieœci³a w Biulety-nie. Kolejnym istotnym elementem, o któryminstytucje publiczne zapominaj¹, jest okreœla-nie czasu wytworzenia danej informacji oraz

czasu jej udostêpnienia na stronie BIP. Te dwieinformacje s¹ szczególnie istotne z punktuwidzenia kontroli przestrzegania procedurprzez pracowników instytucji wytwarzaj¹cejinformacjê.

Op³atyOp³atyOp³atyOp³atyOp³atyKolejnym czêstym nadu¿yciem, o którym

nale¿y tu wspomnieæ, jest wymaganie od osóbwnioskuj¹cych o informacjê op³at, czêsto bar-dzo zawy¿onych. W myœl ustawy (art. 7, ust.2) dostêp do informacji publicznej jest bez-p³atny, chyba ¿e podmiot jej udzielaj¹cy po-nosi, udzielaj¹c informacjê publiczn¹, dodat-kowe koszty. W zwi¹zku z tym op³atê zazwy-czaj t³umaczy siê koniecznoœci¹ wykonaniakserokopii, b¹dŸ te¿ cen¹ noœnika na któryminformacja jest przekazywana (np. p³yta CD).Zdarza siê, ¿e ustalona cena za jedn¹ stronêkserokopii dokumentu jest tak wysoka, ¿ewielu osobom uniemo¿liwia uzyskanie danejinformacji. Tutaj warto powróciæ do kwestiiBiuletynu Informacji Publicznej - prawid³oweprowadzenie BIPów rozwi¹za³oby równocze-œnie problem op³at wymaganych za udziele-nie informacji publicznej, poniewa¿ informa-cja publiczna by³aby ogólnodostêpna.

Co bardzo istotne, korzystanie z prawado informacji publicznej wcale nie musi ozna-czaæ tropienia afer i ³apania z³oczyñców nagor¹cym uczynku. Jest to prawo cz³owieka,nale¿ne ka¿dej jednostce ¿yj¹cej w demo-

P R Z E W O D N I K P O U S T A W I E O D O S T Ê P I E D O I N F O R M A C J I P U B L I C Z N E J

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Obywatelskie prawo do wiedzy” – Barbara Klimek, Szymon Osowski

BarbaraBarbaraBarbaraBarbaraBarbaraKlimekKlimekKlimekKlimekKlimekKoordynatorkaprojektu „Jawnoœæprzeciw korupcji.Rozwój Pozarz¹dowe-go Centrum Dostêpudo InformacjiPublicznej”realizowanego przezStowarzyszenie

SSSSSzymonzymonzymonzymonzymonOsowskiOsowskiOsowskiOsowskiOsowskiKoordynator i prawnikw projekcie „Jawnoœæprzeciw korupcji.Rozwój Pozarz¹dowe-go Centrum Dostêpudo InformacjiPublicznej”.

Liderów Lokalnych GrupObywatelskich.

kratycznym pañstwie. Jego sprawna realiza-cja, z jednej strony wzmacnia pañstwo i de-mokratyczne instytucje, z drugiej realnie pod-nosi jakoœæ ¿ycia i poziom mo¿liwego wp³y-wu ka¿dego cz³owieka na otaczaj¹c¹ go rze-czywistoœæ. Prawo do informacji powinno byætraktowane przez obie strony, zarówno oby-wateli zainteresowanych pozyskaniem informa-cji, jak i urzêdników i urzêdniczki jej udzielaj¹-cych, jako rzecz zwyk³a, codzienna, normalna,a nie novum, które budzi niepokój.

• datê wydania,• oznaczenie strony lub stron,• podanie podstawy prawnej, na

której oparto decyzjê,• rozstrzygniêcie,• uzasadnienie faktyczne i

prawne,• pouczenie, czy i w jakim trybie

s³u¿y od decyzji odwo³anie,• podpis z podaniem imienia i

nazwiska oraz stanowiska s³u¿-bowego osoby upowa¿nionejdo wydania decyzji.

• decyzja, w stosunku do któ-rej mo¿e byæ wniesione po-wództwo do s¹du po-wszechnego lub skarga dos¹du administracyjnego,powinna zawieraæ ponadtopouczenie o dopuszczalno-œci wniesienia powództwalub skargi.

• imiona, nazwiska i funkcjeosób, które zajê³y stanowiskow toku postêpowania o udo-stêpnienie informacji,

• oznaczenie podmiotów, zewzglêdu na których chronio-ne dobra ( np. prywatnoœæosoby fizycznej lub tajemni-cê przedsiêbiorcy), wydanodecyzjê o odmowie udostêp-nienia informacji.

Co robiæ, jeœli spotka nas od-mowa udzielenia informacjipublicznej?

Odmowa dostêpu do informacjipublicznej mo¿e nast¹piæ z kilkupowodów. Wy³¹czenie jawnoœciinformacji publicznej mo¿e wyni-kaæ z przyczyn okreœlonych prze-pisami prawa ochrony danychosobowych czy prawa do prywat-noœci. Ponadto informacja pozo-stanie niejawna ze wzglêdu naochronê tajemnicy pañstwowej,s³u¿bowej, skarbowej, statystycz-nej itp. Nale¿y zwróciæ uwagê, ¿einformacja mo¿e byæ nieujawnio-na zarówno w ca³oœci, jak i tylkow czêœci. Na przyk³ad, je¿eli tylkoczêœæ ¿¹danej przez nas informa-cji powinna zgodnie z przepisa-mi prawa pozostaæ niejawna tonie mo¿na odmówiæ nam dostê-pu do pozosta³ej, jawnej czêœci in-formacji. Odmowa dostêpu do in-formacji publicznej musi byæudzielona w formie decyzji admi-nistracyjnej.

Nale¿y zwróciæ uwagê, ¿e decyzjataka musi zawsze zawieraæ nastê-puj¹ce elementy:

• oznaczenie instytucji, która j¹wyda³a,

Je¿eli w decyzji:

• rozstrzygniêcie nie jest pe³ne(np. pomija czêœæ wniosku),

• brakuje pouczenia o prawie doodwo³ania albo o prawie z³o¿e-nia skargi do WSA lub powódz-twa do s¹du powszechnego,

• powy¿sze pouczenie jest nie-prawid³owe,

wtedy sk³adamy w ci¹gu 14 dni ka-lendarzowych ¿¹danie uzupe³nienia(lub sprostowania) decyzji w tychkwestiach, (art. 111 § 1 Kodeksupostêpowania administracyjnego).

Odwo³anie wnosi siê w terminie14 dni kalendarzowych do orga-nu wy¿szego stopnia (II instan-cji) za poœrednictwem tej insty-tucji, która wyda³a niekorzystn¹dla nas decyzjê. Mo¿e siê zda-rzyæ, ¿e dana instytucja nie po-siada organu wy¿szego stopnia,wtedy zwracamy siê do instytu-cji, która decydowa³a w naszejsprawie o ponowne rozpatrzeniewniosku. W obydwu przypad-kach rozstrzygniêcie nastêpuje wformie decyzji ostatecznej.

Wiêcej informacji:

http://www.informacjapublicz-na.org.pl, www.watchdog.org.pl.

Page 10: Lubuszanin nr 02

1010101010

S I E D E M G R Z E C H Ó W A D M I N I S T R A C J I P U B L I C Z N E J

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Ja, urzêdnik” – Zespó³ Lubuszanina

Tak, ta historia zdarzy³a siê napraw-dê i to w naszym województwie. Wójt,bombardowany telefonami z gminy,przyszed³ wreszcie na spotkanie, ale conajmniej godzinê zagranicznym przed-siêbiorc¹ musieli zaj¹æ siê inni urzêd-nicy. A gmina podobno poszukuje in-westorów, bezrobocie wysokie, bieda...

Wyj¹tkowo traktuje siê przedsiê-biorców w Nowej Soli. Na decyzjê o wy-daniu warunków zabudowy czekaj¹ tyl-ko tydzieñ, a miejski urzêdnik sam za-³atwia za nich wszystkie dokumenty.Biega z teczk¹ pod pach¹ po nowosol-skich instytucjach, bo listowne za³a-twianie pozwoleñ trwa³oby o wiele d³u-¿ej. To brzmi jak opowieœæ nie z pol-skiej bajki.

Efekt? W Nowej Soli powstaje fabry-ka za fabryk¹. A problemem nie jest tuju¿ brak pracy, ale brak pracowników.Wystarczy³o, ¿e urzêdnicy wczuli siê wrolê przedsiêbiorcy.

W wiêkszoœci urzêdów tak szybkosprawy nie da siê za³atwiæ. Bo cech¹pracowników administracji jest:

1. Opiesza³oœæ1. Opiesza³oœæ1. Opiesza³oœæ1. Opiesza³oœæ1. Opiesza³oœæOto przyk³ad. Ci, którzy stawiali

dom, wiedz¹, ile trwa zdobycie wszyst-kich dokumentów na budowê. Podró¿po urzêdach, pukanie od drzwi do drzwito szeœæ miesiêcy do dwóch lat wyciê-tych z ¿yciorysu. W tym czasie moglibyju¿ zamieszkaæ w swoim nowym lokum.Przyk³ad z inwestorami w Nowej Solipokazuje, ¿e jednak mo¿na za³atwiaæ ta-kie sprawy szybciej, ¿e czêsto zale¿y tood dobrej woli urzêdników i sprawnejobs³ugi, nie od przepisów, którymi naj-

Ja, urzêdnikZespó³ LubuszaninaZespó³ LubuszaninaZespó³ LubuszaninaZespó³ LubuszaninaZespó³ Lubuszanina

czêœciej siê zas³aniaj¹. Ka¿dy ma usta-wowe, zwykle 14 do 30 dni na odpo-wiedŸ… Na pierwsze pismo, drugie,trzecie… I tak czas p³ynie, nasze spra-wy tocz¹ siê powoli… Od urzêdniczejkawy do kawy...

– To jak paniusie biurwy, kawusia? - zironi¹ zwyk³a mawiaæ codziennie ranomoja kole¿anka do znajomych z wy-dzia³u, kiedy zaczê³a pracowaæ w urzê-dzie. I choæ wiêkszoœæ z nas w³aœniekaw¹ zaczyna dzieñ w pracy, to powie-dzenie pasuje idealnie do tej grupy za-wodowej.

Do tego ciasteczka, no i plotki… Wurzêdach plotkuje siê bardzo.

2. Plotkarstwo2. Plotkarstwo2. Plotkarstwo2. Plotkarstwo2. Plotkarstwo– od (nazywaj¹c rzecz po imieniu) ob-gadywania nie s¹ wolni nawet niektó-rzy w³odarze miast. ¯ywo interesuj¹ siê(w czasie pracy)¿yciem prywatnymnie tylko pracowni-ków, ale i miesz-kañców. I tu wójtgminy Wilkowyje zpopularnego seria-lu „Ranczo” niejest odosobnionymprzypadkiem.

WyobraŸ sobie,¿e przeprowadzaszsiê do ma³ej miej-scowoœci. Niby niktciê tu nie zna.

– Idziesz do gminyzameldowaæ siê, atam wszyscy o to-bie wiedz¹. Z kim

sypiasz, co wczeœniej robi³eœ, ¿e ¿yjeszjak bezbo¿nik… – opowiada jeden zmieszkañców województwa.

M³oda urzêdniczka, z krótkim sta¿emw urzêdzie, w dodatku spoza gminy, wktórej pracuje, dowiedzia³a siê kiedyœ odradnej:

– Biedna taka jesteœ? Wiemy, wiemy, mó-wili mi w ratuszu, ¿e nie jest ci ³atwo. Samacóreczkê wychowujesz...

Tyle ¿e radna... pomyli³a pracownice.

3. Biurokracja...3. Biurokracja...3. Biurokracja...3. Biurokracja...3. Biurokracja...Tak, urzêdnicy to biurokraci. Formu-

larze, wnioski, podania… Nie jest win¹samorz¹dowców, ¿e musz¹ trzymaæ siêabsurdalnych przepisów, ale ich dobrawola i zaanga¿owanie mog¹ sprawiæcuda.

Pewna znajoma chcia³a za³o¿yæw³asn¹ firmê. Zaczê³a siê droga przezurzêdnicz¹ mêkê… Urz¹d pracy. Chcia³adostaæ dotacjê. Stosy papierów, wielo-krotne bieganie do urzêdu, potem cze-kanie na decyzjê komisji… W sumieprawie trzy miesi¹ce. Zak³adanie firmy:gmina, skarbówka, ZUS, znowu urz¹d

pracy, gmina, sta-rostwo, gmina,ksiêgowa. Dziesi¹t-ki litrów benzyny,niezliczona iloœæ te-lefonów, nerwy,setki formularzy...Brakuje piecz¹tki,podpisu, nie ma za-³¹cznika… B³¹dze-nie w g¹szczu prze-pisów… I papie-r zyska, pap ierzy-ska...

W dodatkuurzêdnicy uzurpuj¹sobie prawo do je-dynej i s³usznej in-terpretacji prawa.

Wizerunek urzêdnika powoli siê zmienia i coraz czêœciej za³atwiamy sprawyw sposób mi³y i z kompetentn¹ osob¹. S¹ ju¿ urzêdy, w których k³adzie siêna to szczególny nacisk. Bycie w Europie zobowi¹zuje, ale do zachodnich

standardów jeszcze nam daleko. Wci¹¿ mo¿na spotkaæ wójta, który po nocnym po-wrocie z delegacji, spóŸni siê - i to sporo - na poranne spotkanie z inwestorem. Bomusi siê wyspaæ…

Zak ³adan iefirmy: gmina,skarbówka,ZUS, urz¹d pra-cy, gmina, sta-rostwo, gmi-na, ksiêgowa.I papierzyska,papierzyska...

Page 11: Lubuszanin nr 02

1111111111

S I E D E M G R Z E C H Ó W A D M I N I S T R A C J I P U B L I C Z N E J

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Ja, urzêdnik” – Zespó³ Lubuszanina

Bo s¹:

4. Nieomylni4. Nieomylni4. Nieomylni4. Nieomylni4. NieomylniTu przyk³ad z zak³adaniem dzia³alnoœci

gospodarczej. Zdarzy³o siê to w po³udnio-wej czêœci województwa. Obecnie w³aœcicielfirmy budowlanej tak wspomina pocz¹tki:

– Chcia³em zaj¹æ siê budowlank¹. Ale rów-nie¿ prowadziæ przy tym dzia³alnoœæ wy-dawnicz¹ – podkreœla.

chcia³ wydawaæ gazetê, to przyjdzie tui doda nowy wpis.

– Zg³upia³em wtedy – opowiada przed-siêbiorca. – Czy to nie moja sprawa, cobêdê wykonywa³? Dziwi³em siê, oczy-wiœcie po cichu. ¯eby sobie nie zaszko-dziæ. Czy urzêdnik mo¿e zabroniæ mirobiæ to, co lubiê? No, ale to on jest pa-nem… Wiêc ja - uszy po sobie i myœlê:przecie¿ dopiero debiutujê i pewnie

5. Nieuprzejmoœæ5. Nieuprzejmoœæ5. Nieuprzejmoœæ5. Nieuprzejmoœæ5. Nieuprzejmoœæi poczucie w³adzyi poczucie w³adzyi poczucie w³adzyi poczucie w³adzyi poczucie w³adzy

– Wiêkszoœci z nich wci¹¿ wydaje siê, ¿e s¹pêpkiem gminy czy powiatu – t³umaczykole¿anka, która pracowa³a w urzêdzie.

Agnieszka opowiada:

– Chcia³am siê zameldowaæ w ZielonejGórze. Posz³am po druczek. Urzêdniczka

Gminna urzêdniczka zajmuj¹ca siê re-jestrem gospodarczym, poda³a ksi¹¿kê. Zniej musia³ wypisaæ numery, które odpo-wiada³yby wykonywanym przez niego wprzysz³oœci zajêciom.

Wypisa³. Urzêdniczka czyta, czyta:

– Co mi pan da³! Malowanie œcian, wyda-wanie czasopism... Spis na dwie kartki.Mo¿e ca³¹ ksi¹¿kê przepisze!? – drwi³aprzy innych wspó³pracownikach. – Wkoñcu czym siê pan bêdzie zajmowa³?

– G³ównie budowlank¹.

– No to pan tak wpisze, te numery, codotycz¹ zajêæ budowlanych. A jak bêdzie

baba ma racjê. Bez sensu, ale zrobi³em,jak kaza³a. I wróci³em do domu. Za-dzwoni³em do kolegi, doœwiadczonegoprywaciarza, ¿eby siê poradziæ. On nato, ¿e co j¹ to obchodzi! ¯e ka¿dy ko-lejny wpis i rozszerzenie dzia³alnoœcibêdzie mnie kosztowa³o 50 z³! Na na-stêpny dzieñ wróciliœmy razem do urzê-du.

Kolega siê wœciek³, kobieta siê obra-zi³a, ale w koñcu zniszczy³a wczeœniejszedokumenty i powiedzia³a:

– Pan se wpisze, co pan chce!

Jej zachowanie jak nic pasuje do ko-lejnych urzêdniczych grzechów. A s¹ to:

nie chcia³a mi go daæ, dopóki nie powiem,przy jakiej ulicy mieszkam.

Inna by³a bezrobotna. Zadzwoni³a dourzêdu pracy:

– A co pani do mnie z tym dzwoni! – us³y-sza³a.

W³adza potrafi te¿ uderzyæ niektórymdo g³owy. Na pocz¹tku s¹ wyrozumiali iuprzejmi, potem pewniejsi siebie, wiedz¹ju¿, na co mog¹ sobie pozwoliæ:

Taki przyk³ad: przyjechali do Ciebie go-œcie z zagranicy. Oprowadzasz ich po okoli-cy, chwalisz siê wszystkim, co dzieje siê wmieœcie (niewielkim i zaniedbanym). Oni s¹

Page 12: Lubuszanin nr 02

1212121212

S I E D E M G R Z E C H Ó W A D M I N I S T R A C J I P U B L I C Z N E J

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Ja, urzêdnik” – Zespó³ Lubuszanina

zachwyceni, chc¹ wiedzieæ jeszcze wiêcej.Sk¹d wzi¹æ materia³y. To proste! Przecie¿ jestwydzia³ promocji, a w nim ulotki, materia³y,informatory…

No to w urzêdzie opowiadasz ca³¹historiê o swoichprzyjacio³ach np. zFrancji, prosisz oulotki (akurat sto-isz przy stercie ma-teria³ów reklamo-wych œwie¿o przy-wiezionych z dru-karni) i s³yszysz:

– W punkcie infor-macji mo¿na kupiæto, co pani¹ intere-suje. My nie rozda-jemy ulotek. Do wi-dzenia.

Po znajomoœcipewnie by³o by ci³a twie j , tak jakKasi, która studiu-je w GorzowieWlkp.:

– Dwie mamy mo-ich kole¿anek tourzêdniczki. Kseruj¹ nam w pracy ksi¹¿-ki… Na potêgê.

6. Niekompetencja6. Niekompetencja6. Niekompetencja6. Niekompetencja6. NiekompetencjaZ tym spotykamy siê najczêœciej. Co

rusz media donosz¹ o zaniedbaniachurzêdników. Wiêkszoœæ z nich przecie¿wydaje postanowienia zza biurka.

Przyk³ad na czasie. Uczniowie Gim-nazjum nr 2 w Zielonej Górze od wrze-œnia tego roku mieli korzystaæ z nowiu-sieñkiej sali gimnastycznej. Budynek jestju¿ w surowym stanie, a tymczasem oka-za³o siê, ¿e w bud¿ecie miasta brakuje 2milionów na dokoñczenie obiektu…

7. Brak wyobraŸni7. Brak wyobraŸni7. Brak wyobraŸni7. Brak wyobraŸni7. Brak wyobraŸnii dobrej wolii dobrej wolii dobrej wolii dobrej wolii dobrej woli

Absurdy i oderwane od rzeczywisto-œci decyzje urzêdni-ków mo¿na mno¿yæ.Wiêkszoœæ z nichprzecie¿ wydaje po-stanowienia zzabiurka.

¯yj¹cej bezœlubu parze urodzi-³a siê córeczka. Faktnarodzin tr zebaby³o zg³osiæ dourzêdu stanu cywil-nego. I to do 14dni. W nowym mie-œcie mieszkaj¹ nie-d³ugo, nie maj¹ tuani znajomych, anirodziny. No to pój-dz ie tata, mamamusi zostaæ z cho-rym maleñstwem.Dopiero wysz³y zeszpitala, s¹ kompli-kacje. Ojciec wraca,

sprawy nie za³atwi³. Musz¹ siê stawiærazem i to równoczeœnie. Przez telefont³umacz¹, ¿e to niemo¿liwe. Urzêdnicz-ka nie ustêpuje. Niebawem termin zg³o-szenia mija, bêd¹ konsekwencje. Wkoñcu z dzieckiem zostaj¹... panie z fir-my, w której pracuje matka. Przera¿o-ne, niedoœwiadczone. Ale wyjœcia niema. Takie s¹ przepisy. Ale wystarczy³o-by te¿ trochê wyrozumia³oœci i dobrejwoli. I mo¿e wiêcej wyobraŸni. Albo -zdaniem pani z urzêdu - œlub....

Inna opowieœæ: miêdzy kamienicami,na bardzo w¹skiej (bez pobocza, chodni-ka) uliczce w centrum jeŸdzi³y samocho-dy. Mieszkañcy prosili urzêdników: mo¿edojœæ do tragedii, dziecko wybiegnie, mat-

S¹ urzêdnicymili, ¿yczliwi,uœmiechniêci,kompetentni,pomocni, wy-rozumiali. Aleto powinnabyæ norma,wiêc chyba onich nie trzebapisaæ.

ka idzie z wózkiem, a tu szalej¹ m³odzi. Ju¿by³y potr¹cenia. Prosili o blokadê na ulicz-ce. Prosili, chodzili. W koñcu, po publika-cji w prasie, w ich imieniu do urzêdnikówzwróci³ siê Instytut Spraw Obywatelskichz £odzi i Stowarzyszenie Obywatel. Kolej-ne media zrobi³y szum, i wreszcie urzêd-nicy zajêli siê spraw¹.

TTTTTakie przyk³adyakie przyk³adyakie przyk³adyakie przyk³adyakie przyk³adymo¿na mno¿yæmo¿na mno¿yæmo¿na mno¿yæmo¿na mno¿yæmo¿na mno¿yæ

Oczywiœcie nie wolno o pracowni-kach administracji mówiæ tylko Ÿle. Wie-le spraw zosta³o te¿ za³atwionych „odrêki” i szybko. S¹ urzêdnicy mili, ¿ycz-liwi, uœmiechniêci, kompetentni, po-mocni, wyrozumiali. Ale to powinna byænorma, wiêc chyba o nich nie trzeba pi-saæ.

Nie jest te¿ tajemnic¹, ¿e urzêdy cier-pi¹ na brak specjalistów. Takim trzeba za-p³aciæ, a pensje s¹ niskie i jeszcze obo-wi¹zuj¹ szczeble kariery administracyjnej.Jeœli przychodz¹ m³odzi i ambitni, te¿ pra-cuj¹ krótko. Byleby zdobyæ doœwiadcze-nie i ju¿ zmieniaj¹ pracê.

I jeszcze: mamy zbiurokratyzowanepañstwo, a pracownicy administracjimusz¹ trzymaæ siê prawa. To kolejnyproblem, którym zaj¹³ siê pose³ Palikoti jego komisja. Ale bywa ¿e przed pe-tentem urzêdnicy zas³aniaj¹ siê przepi-sami jak tarcz¹. I zapominaj¹ dla kogopracuj¹.

Ale i my, petenci nie jesteœmy bezwiny. Uprzedzeni do urzêdników, zapo-minamy, ¿e to te¿ ludzie. Czêsto wcho-dzimy do instytucji zniecierpliwieni, pe³-ni pretensji i roszczeñ. A kultura obowi¹-zuje obydwie strony.

Powy¿szy artyku³jest prac¹ zbiorow¹ zespo³u Lubuszanina.

Page 13: Lubuszanin nr 02

1313131313

Pocz¹tek zachêcaj¹cy. Chcia³bym do-daæ gdzieœ ³y¿kê dziegciu, ale nijak siê nieda. Okazuje siê, ¿e has³a w stylu „urzêd-nik jest dla petenta” tutaj zachowuje praw-dziwoœæ. Nie spotka³em siê jeszcze z przy-padkiem niechêci, braku czasu, celowe-go utrudniania za³atwienia sprawy czyzwyczajnym chamstwem urzêdnika. Niewiem, czy to sprawa mentalnoœci czy po-dejœcia do obowi¹zków. Na pewno to, cowyró¿nia Holendrów to ich poszanowa-nie dla prawa. Prawo jest jasne i nie dajeurzêdnikowi mo¿liwoœci dowolnej jego in-terpretacji. To urzêdnik s³u¿y obywatelomi ma im pomóc, jak najszybciej za³atwiæ

W Holandiinie ma pani Lusi

Daniel LewandowskiDaniel LewandowskiDaniel LewandowskiDaniel LewandowskiDaniel Lewandowski

Wyjazd na sta³e z Polski mo¿e byæ nie lada prze¿yciem. Szczególnie wyjazddo kraju, w którym jêzykiem urzêdowym jest tak „popularny” jêzyk jak ni-derlandzki. Dotychczas prze¿y³em w Holandii 8 lat i... jakoœ uda³o mi siê w

ka¿dym urzêdzie wszystko za³atwiæ, mimo braku znajomoœci tego jêzyka. To chybaewenement w skali œwiatowej, ¿eby ¿ycie w kraju, dla którego jêzyk angielski jestjêzykiem obcym, by³o tak ³atwe dla ludzi pos³uguj¹cych siê tylko nim. To mo¿e uœwia-domiæ pierwsz¹ niezaprzeczaln¹ zaletê systemu urzêdniczego Królestwa Niderlan-dów (zwanego potocznie Holandi¹) - rzadko mo¿na spotkaæ urzêdnika, który nie po-s³ugiwa³by siê w stopniu zaawansowanym jêzykiem angielskim. Ma³o tego, nie stroifochów, gdy pojawia siê petent niew³adaj¹cy niderlandzkim. P³ynnie przejdzie naangielski, czasami nawet przeprosi, ¿e nie wyczu³, ¿e ma do czynienia z obcokrajow-cem (sic!) i wyt³umaczy sprawy w tym jêzyku. Oczywiœcie pisma urzêdowe nadal s¹pisane w jêzyku holenderskim, ale nie wymagajmy od tego sympatycznego kraju zawiele...

T O N I E C U D . U R Z Ê D N I K M O ¯ E B Y Æ R Ó W N O C Z E Œ N I E I U P R Z E J M Y, I K O M P E T E N T N Y

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„W Holandii nie ma pani Lusi” – Daniel Lewandowski

ich sprawy. Nie ma miejsca na uznaniowestosowanie prawa, jak to czêsto ma miej-sce, niestety, w Polsce. Nie spotka siê te¿nieœmiertelnej „pani Lusi” popijaj¹cej kawêmiedzy pogaduszkami ze wspó³pracowni-cami, podczas gdy za drzwiami czekaj¹ pie-kl¹cy siê petenci. Poprostu nie maj¹ jaktego zrobiæ, ponie-wa¿ urzêdnicy pra-cuj¹ w boksach od-dzielonych od siebiejedynie cienkimiœciankami. Ludzieczekaj¹cy na za³a-twienie sprawywidz¹ ich, jak na d³o-ni z wielkich pocze-kalni. Jest to zapew-ne jeden z przeja-wów mentalnoœciholenderskiej, we-d³ug której okien niezas³ania siê firanami.Ka¿dy ma mo¿liwoœæ„wgl¹du” w ¿ycie in-nych ludzi, co wcalenie oznacza, ze Ho-lendrzy z tej mo¿li-woœci korzystaj¹.

Na spokój petenta w urzêdzie na pew-no ma wp³yw jeszcze jeden banalny wyna-lazek: system numerowanych karteczekprzyznawanych kolejno przychodz¹cym pe-tentom. Nie ma wciskania siê w kolejkê, k³ót-ni o to, ¿e ktoœ sobie zamówi³ miejsce, pro-szenia o trzymanie miejsca „bo on tylko nachwilê wyskoczy na miasto”. Obecnie bezniego nie uœwiadczymy ju¿ tak¿e takichmiejsc jak np. apteki czy przychodnie. Do-datkow¹ zalet¹ tego systemu jest tak¿emo¿liwoœæ dok³adnego rozliczenia urzêdni-ków z wykonanej pracy (obs³u¿onych pe-tentów). Wiêksze upowszechnienie tegowynalazku w Polsce jest pewnie tylko kwe-sti¹ czasu, a petenci Urzêdu Miejskiego wZielonej Gorze ju¿ maj¹ mo¿liwoœæ skorzy-stania z jego dobrodziejstw. Jeszcze tylkot¹ „pani¹ Lusiê” na emeryturê...

Podstawowym wyposa¿eniem ka¿de-go Holendra jest podrêczny kalendarzyk,

bo na ka¿de spotka-nie trzeba byæ umó-wionym. Wszelkiespotkania z np. urzê-dami imigracyjnymis¹ precyzyjnie zapla-nowane. Broñ Bo¿eprzyjœæ na spotkaniebez wymaganychdokumentów do-k³adnie opisanych wliœcie, jaki otrzyma-my przed spotka-niem. Natomiastpomniejsze sprawyw urzêdach miej-skich za³atwiane s¹na bie¿¹co, gdzieop³aty urzêdowemo¿na natychmiastuiœciæ, korzystaj¹c zkarty bankomatowej.Obecnie coraz wiêcejrzeczy mo¿na za³a-

Nie spotka siête¿ nieœmiertel-nej „pani Lusi”popi ja j¹cejkawê miedzypogaduszkamize wspó³pra-cownicami,podczas gdyza drzwiamiczekaj¹ piekl¹-cy siê petenci.

DanielDanielDanielDanielDanielLewandowskiLewandowskiLewandowskiLewandowskiLewandowskiPochodzi zeStarego Kisielinako³o Zielonej Góry.Od 8 lat jestzwi¹zany zUniwersytetemTechnicznym wDelft (Holandia),gdzie otrzyma³ tytu³magistra. Obecniekoñczy doktorat zmatematyki

stosowanej. Pracujejako programista na tejsamej uczelni.

Page 14: Lubuszanin nr 02

1414141414

Proste instrukcje i przejrzyste prawo. W Holandii ani urzêdnik, ani obywatel nie musi zastanawiaæ siênad interpretacj¹ przepisu.

twiæ, nie wychodz¹c w ogóle z domu, dziê-ki dobrodziejstwu Internetu i upowszech-nianiu sie podpisu elektronicznego. Chceszrozliczyæ roczne podatki? Œci¹gnij program(dostêpny dla Windows, Linux i MacOS),wype³nij, od razu poznasz kwotê zwrotulub niedop³aty, i wyœlij z poziomu progra-mu wszystkie dane do urzêdu podatkowe-go. Co jest charakterystyczne dla holeder-skiego systemu podatkowego, to fakt, ¿emo¿esz rozliczaæ siê z podatków z osob¹,z któr¹ nie jest siê zamê¿n¹. Wystarczymieszkaæ pod tym samym adresem przezwiêksz¹ czêœæ roku.

Mo¿e parê dygresji na temat samychHolendrów i ich filozofii ¿ycia. Ta „moral-nie zdegenerowana” nacja, jak j¹ sobie czê-sto wyobra¿aj¹ Polacy, to ludzie bardzopragmatyczni. Miêkkie narkotyki? Zdrow-sze ni¿ alkohol, a pañstwo przynajmniejœci¹gnie za to podatki. Prostytucja? Istnia-³aby bez przyzwolenia rz¹du, a tak przynaj-mniej kobiety s¹ ubezpieczone i odprowa-dzaj¹ podatki. Dozwolona eutanazja, abor-cja, zwi¹zki homoseksualne s¹ tylko od-zwierciedleniem sposobu myœlenia, mówi¹-cego, ¿e dopóki mi nie szkodzisz, mo¿eszrobiæ, co chcesz. To „mi” odnosi siê jednaknie tylko do osoby, ale tak¿e do wspólnejw³asnoœci czy œrodowiska. Niech uwa¿awiêc ten, który myœli, ¿e Holandia to krajnieskoñczonej wolnoœci. Koñcz¹ siê juzczasy dzielnic „czerwonych latarni”, idzienowe. Nadu¿ywanie wolnoœci wymusi³ozmianê postrzegania pewnych rzeczy i je-œli obywatele nie potrafi¹ siê samokontro-lowaæ, to zrobi to za nich rz¹d. St¹d z Am-sterdamu znikn¹ kobiety „nienajciê¿szych”obyczajów, a z nimi dealerzy ciê¿kich nar-kotyków.

Ten holenderski system dzia³a³byzgrabnie, gdyby dostosowali siê do niegowszyscy obywatele kraju. Niestety, z na-prawdê ogromnego wsparcia socjalnegodla obywateli (zasi³ki na dzieci, praktycz-nie darmowe studia, rozwiniêty systemmieszkalnictwa socjalnego dofinansowy-wanego przez rz¹d), którego nie powsty-dzi³by siê PRL, korzystaj¹ w przewa¿aj¹-cej czêœci imigranci z krajów arabskich iafrykañskich, nie wykazuj¹c przy tym za-interesowania odp³aceniem siê w postacipodatków. Z³e doœwiadczenia w po³¹cze-niu z codziennymi obrazkami z przedmieœæHagi, Rotterdamu czy Amsterdamu powo-duj¹ u Holendrów odruch obronny, gdywidz¹ obecnie zalew swojego kraju przezprzybyszy z Polski. Holandia jednak nie ta-kie rzeczy ju¿ prze¿y³a, swoj¹ mrówcz¹prac¹ wydzieraj¹c codziennie morzu tenkawa³ek Europy. Tysi¹ce pomp w ka¿dejsekundzie przepompowuj¹ wodê przezsystem tam z powrotem do morza, aby wogóle móc istnieæ. WyobraŸmy sobie, co

ten kraj móg³by osi¹gn¹æ, gdyby lwiej czê-œci jego bud¿etu nie poch³ania³y wydatkina samo zapewnienie swojego bytu.

Wracaj¹c do g³ównego w¹tku, oczy-wiœcie biurokracja zawsze chce udowod-niæ, ¿e jej istnienie jest konieczne. St¹dzasypywanie obywateli bzdurnymi ulot-kami, zawiadomieniami, wezwaniami,itp. W tej materii Holandia wypada na po-równywalnym poziomie do Polski. Wjednym wznieœli siê jednak na wy¿yny.Chodzi mianowicie o iloœæ informacji,jakie holenderska biurokracja posiada o

T O N I E C U D . U R Z Ê D N I K M O ¯ E B Y Æ R Ó W N O C Z E Œ N I E I U P R Z E J M Y , I K O M P E T E N T N Y

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„W Holandii nie ma pani Lusi” – Daniel Lewandowski

swoich obywatelach. W dobie informa-tyzacji nie mamy zbytnio wp³ywu na to,jak te informacje s¹ przekazywane miê-dzy instytucjami. St¹d byæ mo¿e, kiedychcia³em telefonicznie uaktywniæ ka-blówkê w swoim mieszkaniu, pani z fir-my telekomunikacyjnej zapyta³a tylko omój adres i po sekundzie spyta³a, czy na-zywam siê Lewandowski. Dane mia³aoczywiœcie z bazy danych urzêdu miej-skiego. To jest jednak temat na osobn¹opowieœæ.

Delft, Holandia

Page 15: Lubuszanin nr 02

1515151515

Po pierwsze - od sposobu, w jakiswoj¹ sprawê przedstawi³ pacjent.

Po drugie - od tego, na ile relacja pa-cjenta by³a zgodna z faktami.

Po trzecie - od uczciwoœci dziennikarza.

I wreszcie po czwarte - od dociekliwo-œci redaktora, a przede wszystkim jego wie-dzy. Bo system opieki zdrowotnej w naszymkraju jest, niestety, doœæ zawi³y. A jeœli do tegododaæ za ma³o pieniêdzy w systemie (czytaj- na leczenie), strajki w s³u¿bie zdrowia, co-raz powszechniejsz¹ znieczulicê w œrodowi-sku medycznym oraz zwyczajowe ju¿ zwa-lanie winy za ca³e z³o w s³u¿bie zdrowia naFundusz i jego pracowników, trudno siê dzi-wiæ, ¿e skarg pacjentów przybywa. Media s¹bowiem dla wielu z nich ostatni¹ desk¹ ra-tunku. Pytanie tylko, czy dziennikarzowi bê-dzie siê chcia³o dochodziæ prawdy, czy poprostu z czystej wygody zwali winê na: nie-kompetentnych, nie¿yczliwych, bezdusznychi bior¹cych pensje za nic, urzêdasów.

Oto kilka przyk³adów. Sprawa jedna,ale jak¿e ró¿ne, dwie relacje w mediach.

Sprawa nr 1: Lekarz za¿¹da³ od matki samot-nie wychowuj¹cej niepe³nosprawne dziecko,utrzymuj¹cej siê z zasi³ków, 50 z³ za zaœwiad-czenie do Zak³adu Ubezpieczeñ Spo³ecznych.Mia³ do tego prawo, o czym urzêdnik Fundu-szu poinformowa³ zajmuj¹cego siê spraw¹dziennikarza. Co jednak wa¿ne, po interwen-cji urzêdnika, lekarz odst¹pi³ od ¿¹dania (roz-mowa wygl¹da³a mniej wiêcej tak: „Panie dok-torze, b¹dŸ pan cz³owiekiem…”)

Dziennikarz nr 1 pisze: Skandal! ZdaniemFunduszu, lekarze mog¹ ¿¹daæ od pacjen-tów haraczu.

Dziennikarz nr 2 pisze: Po interwencji pra-cownika NFZ lekarz odpuœci³…

Sprawa nr 2: Szpital przestaje przyjmowaæpacjentów w jednej z poradni. Pacjenci s¹

M E D I A K O N T R A U R Z ¥ D

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Przychodzi pacjent do dziennikarza…” – Sylwia Malcher-Nowak

Przychodzi pacjentdo dziennikarza…

Sylwia MalcherSylwia MalcherSylwia MalcherSylwia MalcherSylwia Malcher-Nowak-Nowak-Nowak-Nowak-Nowak

…czyli kto winny: lekarz czy urzêdnik Funduszu? Otó¿ odpowiedŸ na to pytanie, araczej treœæ materia³u pope³nionego przez dziennikarza, mo¿e byæ ró¿na, w zale¿no-œci od kilku okolicznoœci i czynników.

za³amani, a od dyrekcji szpitala s³ysz¹, ¿eprowadzenie tej poradni siê nie op³aca, boFundusz o po³owê obci¹³ na ni¹ kontrakt.Jest to ewidentna nieprawda. Jednak…

Dziennikarz nr 1 pisze: Pacjenci bez opie-ki! Fundusz nie chce podpisaæ wy¿szegokontraktu.

Dziennikarz nr 2 (po wys³uchaniu wyja-œnieñ) pisze: Poradnia nieczynna. Okazujesiê, ¿e nie ma kto w niej leczyæ, bo lekarzesiê pozwalniali.

Sprawa nr 3: Do gazety zg³asza siê pacjent iskar¿y siê, ¿e musi czekaæ na sztuczn¹ szczê-kê cztery lata. Taka jest kolejka do protetyka!Protetyk wyjaœnia dziennikarzowi, ¿e to wy-nik limitów narzuconych przez Fundusz. Niedodaje jednak, ¿e nieœwiadomy pacjent mo¿eprotezê zrobiæ tak¿e w ka¿dym gabinecie sto-matologicznym, a nie tylko u protetyka z IIstopniem specjalizacji. I tam nie bêdzie cze-kaæ wcale.

Dziennikarz nr 1 pisze: Pacjenci w Lubu-skiem musz¹ czekaæ cztery lata na sztuczn¹szczêkê. Ich wykonywaniem zajmuje siêtylko 10 gabinetów w województwie.

Dziennikarz nr 2 pisze: Chcesz od razu mieæza darmo protezê? Pamiêtaj, ¿e mo¿esz j¹ zro-biæ w ka¿dym ze 120 gabinetów stomatolo-gicznych, które maj¹ umowê z Funduszem.

Oczywiœcie, mimo tych przyk³adów,trudno nie zgodziæ siê z opini¹, ¿e urzêdy s¹zbiurokratyzowane. Papiery goni¹ papiery, aurzêdnicy jak Zawisza stoj¹ na stra¿y ustaw,zarz¹dzeñ, rozporz¹dzeñ… Stoj¹, bo musz¹.Taka ich rola. Po to te wszystkie przepisy(mniej lub bardziej przemyœlane) spisano, bysiê ich trzymaæ. I to, ¿e kobiety przed piêæ-dziesi¹tk¹ nie mog¹ zrobiæ mammografii bezskierowania, naprawdê nie wynika z „bzdur-nych wymys³ów” urzêdników, tylko œcis³ychwskazañ medycznych najtê¿szych g³ów w tejdziedzinie.

Sêk w tym, ¿e wielu pacjentów gene-ralnie nie interesuje, dlaczego na operacjêzaæmy musz¹ czekaæ ponad rok. Oni „p³a-cili sk³adki przez kilkadziesi¹t lat”, wiêc te-raz czuj¹ siê oszukani. Przychodz¹ wiêc dourzêdnika i te swoje ¿¹dania wyk³adaj¹kawa na ³awê. Nie pomaga t³umaczenie,¿e ma³o jest szpitali, które tê operacjê wy-konuj¹, a chorzy sami sztucznie wyd³u¿aj¹kolejki, zapisuj¹c siê do kilku jednoczeœnie.

Bez wzglêdu jednak na to, jak urzêd-nik bêdzie chcia³ pomóc petentowi, zawszeznajdzie siê taki, który pomagaæ innym niema zamiaru. Znajdzie siê te¿ petent, któryzamiast grzecznie zapytaæ, zacznie od obra-¿ania urzêdnika, czym doprowadzi go doszewskiej pasji. Bo wszyscy jesteœmy ludŸ-mi. Czarne owce znajd¹ siê wszêdzie. Wœródurzêdników tacy, co maj¹ siê za Bogów.Wœród obywateli tacy, co uwa¿aj¹, ¿e mog¹obra¿aæ tych w urzêdach, bo p³ac¹ podatki isk³adki, wiêc daj¹ im pracê.

Ba! Mo¿e zdarzyæ siê i tak, ¿e urzêdnik…wkurzy innego urzêdnika. Przyk³ad? Niedaw-no w jednej z gmin zapyta³am, czy mo¿e donich przyjechaæ mammobus, by kobiety mo-g³y zrobiæ darmowe badania. – Nie widzê takiejpotrzeby – us³ysza³am. – Mammograf jest prze-cie¿ w szpitalu, kilkanaœcie kilometrów st¹d…

Niewa¿ne, ¿e do szpitala trzeba doje-chaæ. ¯e w niejednym domu nie ma nachleb, o bilecie na PKS nie wspomnê.

Powiem szczerze - jestem teraz urzêd-nikiem, ale nawet mnie ta odpowiedŸ zwali³az nóg. A¿ bojê siê pomyœleæ, jak ta pani roz-mawia… ze „zwyk³ymi” petentami.

SylwiaSylwiaSylwiaSylwiaSylwiaMalcherMalcherMalcherMalcherMalcher-Nowak-Nowak-Nowak-Nowak-Nowak

By³a dziennikarka,obecnie rzecznikprasowy lubuskiegoNFZ.

Page 16: Lubuszanin nr 02

1616161616

Urzêdnicy bywaj¹: niekompetentni, opryskliwi, nierzetelni, przeci¹gaj¹ ter-miny, s¹ nieelastyczni, doœæ têpi, zas³aniaj¹ siê przepisami, nie chce imsiê myœleæ, petentów traktuj¹ jak ostatnie z³o, ¿¹daj¹ miliona bzdurnych pa-

pierków itp., itd.

Biurwate¿ cz³owiek

S³awomir GrelewiczS³awomir GrelewiczS³awomir GrelewiczS³awomir GrelewiczS³awomir Grelewicz

G £ U P O T A J E S T M A T K ¥ N I E T Y L K O U R Z Ê D N I K A

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Biurwa te¿ cz³owiek” – S³awomir Grelewicz

Zastanówmy siê, czy aby tylko urzêd-ników charakteryzuj¹ powy¿sze cechy. Napocz¹tek kilka scenek z ¿ycia:

Scenka 1. Sklep meblowy. Zachcia³o siênam (mnie i ma³¿once) zakupiæ stó³ dopokoju. Wybraliœmy du¿y, drewniany wpiêknej ciemnoczerwonej tonacji, aprzede wszystkim taki, do którego mo¿-na dostawiæ krzes³a i w wygodnej, wy-prostowanej pozycji zjeœæ posi³ek. Mi³ypan z obs³ugi zachwala produkt i uczci-wie informuje, i¿ na taki stó³ trzeba po-czekaæ 5-6 tygodni. Có¿ robiæ, tym bar-dziej ¿e skoro nie mieliœmy sto³u przez30 lat, wiêc kilka kolejnych tygodni mo-¿emy poczekaæ. Wp³acamy zaliczkê i zbro-imy siê w cierpliwoœæ. Za ma³o jednak tejamunicji. Stó³ dociera do nas po 13 ty-godniach. Wszelkie terminy diabli wziêli,nas o ma³o tak¿e.

Scenka 2. Sklep komputerowy. Kupujêkomputer. Niby wszystko proste. Pansprzedawca bardzo sprawnie przyjmujezamówienie, sugeruje, zwraca uwagê, do-radza. Wybór dokonany. Zadowolonyopuszczam sklep z obietnic¹ kontaktu te-lefonicznego w momencie, gdy kompu-ter bêdzie gotowy do odbioru. I rzeczy-wiœcie tak siê dzieje. Sprzêt zostaje do-starczony do mieszkania, kwitujê odbiór,p³acê i ¿egnam ciep³o przedstawicielasklepu. Wiara w uczciwoœæ sprzedaj¹ce-go leg³a w gruzach, gdy okazuje siê, ¿especyfikacja sprzêtu odbiega od tego, cootrzymujê w rzeczywistoœci. - To dro-biazg, który wkrótce zostanie usuniêty, ztym nie ma ¿adnego problemu. Dosta³Pan to samo, tylko inne, mo¿e nawet lep-sze - us³ysza³em póŸniej w sklepie. Dro-biazg, bagatelka. W 40 proc. otrzyma³emnie to, na co siê umawia³em. Gdyby nieprogramy diagnozuj¹ce zawartoœæ wnê-trza maszyny, zapewne do dziœ ¿y³bym wprzekonaniu, ¿e to, co na fakturze, mamrównie¿ w komputerze.

Zakaz wstêpu dla g³upoty i niekompetencji powinien obowi¹zywaæ bez wzglêdu na to, czy mamy doczynienia z urzêdem, czy z prywatn¹ firm¹.

Page 17: Lubuszanin nr 02

1717171717

Scenka 3. Jedna z ogólnopolskich or-ganizacji pozarz¹dowych uruchomi³a in-foliniê z myœl¹ o osobach niepe³no-sprawnych. Dokonujê tzw. zakupu kon-trolowanego. W trakcie rozmowy telefo-nicznej dowiadujê siê, o czym nie wie-dzia³em, ¿e bariery w komunikowaniu siêi komunikacyjne to samo, a turnusy re-habilitacyjne dla osób niepe³nospraw-nych finansowane s¹ przez (o zgrozo!)powiatowe centra urzêdów pracy. A je-¿eli chcia³bym zatrudniæ siê u pracodaw-cy, to najlepiej, gdy za³atwiê sobie gru-pê inwalidzk¹ „noooo tak¹, jak to by-³o....œredni¹, umiarkowan¹ znaczy siê...”Na pytanie, gdzie mo¿na j¹ sobie „za³a-twiæ”, dowiadujê siê, ¿e w ZUS. Pomie-szanie z popl¹taniem.

Scenka 4. Rozmowa z dziennikarzem.Zadaje du¿o pytañ zwi¹zanych z dofinan-sowaniem pracodawców zatrudniaj¹-cych osoby niepe³nosprawne. Rozmowaby³a nagrywana. Chyba za du¿o pytañ,chyba za ma³o czasu na wys³uchaniemateria³u, bo artyku³, który siê póŸniejukaza³ w ma³ej czêœci bazowa³ na fak-tach. Ca³a moc s³ów skierowana zosta³ana wywo³anie emocji. Negatywnych. Boprzecie¿ taki artyku³ znacznie ciekawejsiê czyta. Na postawione pytanie o przy-czyny, otrzymujê doœæ niegrzeczn¹ od-powiedŸ, ¿e to przecie¿ on jest dzienni-karzem i lepiej wie, jak nale¿y pisaæ. Bezkomentarza.

Scenka 5. Gabinet lekarski. Umówionawczeœniej wizyta na godzinê 16:00. Wcho-dzê o 17:15. Na delikatn¹ sugestiê, i¿ podgabinetem jest jeszcze 5 pacjentów, a panidoktor koñczy o 18, uzyskujê jak¿e budu-j¹c¹ odpowiedŸ - sami sobie winni, moglinie wpuszczaæ tych bez numerków. Fakt,

mogli, gdyby wiedzieli, a Pani doktor cze-mu przyjmowa³a?

Scenka 6. Bank. O nie, wybaczcie ju¿ doœætych scenek...

Podobnych sytuacji mo¿na mno¿yæbez liku i spodziewam siê, ¿e ka¿dy z nasma ich w swojej pamiêci niema³o. Oczy-wiœcie zachowania innych w ¿adnej mie-rze nie usprawiedliwiaj¹ nas samych.Nas, pracowników administracji pañ-stwowej i samorz¹dowej, kolokwialnieokreœlanych jako urzêdników. Ktoœ kie-dyœ rzuci³ mi jako argument, ¿e „my,biurwy” utrzymywani jesteœmy z jegopodatków. Zapomnia³ jednak, ¿e kupu-j¹c produkty i us³ugi jego firmy za „moje”pieni¹dze tak¿e czêsto nie otrzymujêtego, za co p³acê, a przynoszê mu prze-cie¿ przychód.

„Urzêdnik” jest reprezentantem in-stytucji, w której zosta³ zatrudniony.Dzia³alnoœæ tych instytucji regulowanajest przez wiele przepisów, ró¿nej rangiustaw, rozporz¹dzeñ, zarz¹dzeñ, regula-minów, uchwa³, okólników, a tak¿e, co-raz czêœciej, przez wdra¿ane systemyzarz¹dzania jakoœci¹. Oznacza to, ¿eczynnoœci podejmowane przez „urzêd-nika” s¹ œciœle okreœlone, a jakiekolwiekodstêpstwo od narzuconych norm spo-tkaæ siê mo¿e z przykrymi dla niego kon-sekwencjami np. dyscyplinarnymi. Zdrugiej strony pojawia siê klient ze swo-imi potrzebami. Niekiedy wykazuje zdzi-wienie, gdy musi zwróciæ siê o coœ pi-semnie. Podanie, wniosek, kwestiona-riusz? A po co? Czasami strachem na-pawa go œwiadomoœæ, i¿ musi skleciæ kil-ka zdañ z ¿¹daniem czy te¿, poprawniejbêdzie brzmia³o, proœb¹ okreœlonego za-chowania siê instytucji w swojej spra-

wie. Czasami nie rozumie, ¿e musi po-czekaæ na za³atwienie swojej sprawy, boprzecie¿ to mo¿na „od rêki”, bo przecie¿on widzi, ¿e „paniusia” w tej chwili niema nic innego do roboty, wiêc mog³aby³askawie wzi¹æ swoje „4 litery w garœæ” iwydaæ mu to, po co przyszed³. I czasa-mi byæ mo¿e ma racjê, ale nie zawsze.Bo to, co wygl¹da na tak oczywiste i³atwe do zrealizowania, w konfrontacji zprzepisami prawa i procedurami zacho-wañ wskazuje niezbicie, i¿ poœpiech jestwskazany jedynie przy ³apaniu pche³.

Oczywiœcie istnieje szereg przypad-ków, gdy przez niekompetencjê, niezrozu-mienie czy te¿ niechêæ osoby zza biurkawywo³ano wiele ¿yciowych tragedii, wielespraw sta³o siê jeszcze bardziej skompli-kowanymi, a inne ci¹gn¹ siê latami, bojakoœ nikt nie potrafi ich rozstrzygn¹æ. Leczzastanówmy siê, ile z tych mro¿¹cych kreww ¿y³ach spraw dotyczy nas samych? Czynie jest jednak tak, ¿e na podstawie poje-dynczych przypadków wyci¹gamy wnio-ski o wszystkich? Czy to, ¿e pewien urzêd-nik by³ wobec nas nieuprzejmy, a jegokwaœna mina wyraŸnie wskazywa³a na nie-chêtny stosunek do wnoszonej przez nassprawy oznacza, ¿e kontakt z ka¿dym in-nym urzêdnikiem bêdzie przebiega³ podob-nie? Myœlê, ¿e nie.

Chcia³bym zwróciæ uwagê, i¿ wymie-nione na wstêpie niniejszego artyku³u„cnoty” nie nale¿y przypisywaæ okreœlonejgrupie zawodowej. To cechy, które przy-nale¿ne s¹ nam ludziom, niezale¿nie od za-wodu, który wykonujemy.

Autor jest pracownikiem LubuskiegoOddzia³u Pañstwowego Funduszu

Rehabilitacji Osób Niepe³nosprawnych.

G £ U P O T A J E S T M A T K ¥ N I E T Y L K O U R Z Ê D N I K A

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Biurwa te¿ cz³owiek” – S³awomir Grelewicz

Page 18: Lubuszanin nr 02

1818181818

Gostchorze, to niewielka wieœpod Krosnem Odrz. To st¹d w³a-œnie rozpoœciera siê jeden z naj-piêkniejszych widoków na dolinêOdry. Ale wioska ostatnio sta³a siês³awna nie tylko ze wzglêdu na wa-lory widokowe i przyrodnicze. Go-stchorze zas³ynê³o dziêki swojejso³tysce.

Bo ja ju¿taka jestem

Artur MatyszczykArtur MatyszczykArtur MatyszczykArtur MatyszczykArtur Matyszczyk

– Wyrzucaj¹ mnie drzwiami, pcham siê oknami. A¿ sprawy dla ludzi nieza³atwiê – mówi so³tyska Gostchorza. Niezwyk³a Polka 2007 roku, laure-atka konkursu Lubuszanin Roku „Gazety Lubuskiej”.

S Y L W E T K A „ L U B U S Z A N I N A ”

„ L u b u s z a n i n . o r g . p l ” – n r 2 ( 2 ) k w i e c i e ñ 2 0 0 8

„Bo ja ju¿ taka jestem” – Artur Matyszczyk

Ze œwieczk¹ w rêku szukaæ wiêkszej spo³eczniczki.Lista jej zas³ug jest wyj¹tkowo d³uga. Zaczê³o siê od tego,¿e Klepczyñska pozby³a siê œmieci, które we wsi zalega-³y przez lata. – Z tego wszystkiego najbardziej siê cie-szê, ¿e m³odzi za mn¹ poszli. Bo ich ciê¿ko do pracyzagoniæ. A mnie siê jednak uda³o – z rumieñcem na twa-rzy opowiada so³tyska, która w Gostchorzu mieszka odpiêciu lat.

Jak ju¿ œmieci siê pozby³a, wraz z mê¿em zabra³asiê za tworzenie... teatru. Uda³o siê. Choæ na pocz¹tkuwielu, s³ysz¹c o pomyœle, puka³o siê w niedowierza-niem w czo³o. A jednak, kobieta wskrzesi³a œrednio-wieczne tradycje. Wraz z gronem mieszkañców, któ-rych zapali³a do dzia³ania, skutecznie zrekonstruowa³agród, który kiedyœ by³ we wsi. Potem zachêci³a ludzido grania w spektaklach. Kilka przedstawieñ podczaslokalnych festynów odbi³o siê szerokim echem w ca³ejokolicy. – Na pierwszym, mimo z³ej pogody, zebra³osiê prawie pó³ tysi¹ca ludzi. Wszyscy byli zachwyceni– raduje siê Klepczyñska. Co ciekawe jednak na teatrzenie poprzesta³a.

A¿ wreszcie go wyci¹gnêliA¿ wreszcie go wyci¹gnêliA¿ wreszcie go wyci¹gnêliA¿ wreszcie go wyci¹gnêliA¿ wreszcie go wyci¹gnêliTo w³aœnie w g³ównej mierze dziêki niej we wsi stan¹³

jedyny w powiecie kroœnieñskim pomnik Jana Paw³a II.I to nie koniec. W tym samym czasie na swoje miejscewróci³y pozosta³oœci pomnika upamiêtniaj¹cego ¿o³nie-rzy niemieckich walcz¹cych w I wojnie œwiatowej. Ca-³oœæ w latach 70. mieszkañcy wrzucili do Odry. A¿ 35 latpiaskowiec przele¿a³ w rzece. – A¿ wreszcie myœmy gowyci¹gnêli. Jak? Zwo³a³am ch³opaków. Za pomoc¹ trak-tora przytaszczyliœmy pami¹tkowy kamieñ na swoje miej-sce – dodaje Niezwyk³a Polka 2007 roku, laureatka kon-kursu Lubuszanin Roku „Gazety Lubuskiej”.

Z Odr¹ wi¹¿e siê jeszcze jedno jej przedsiêwziêcie.So³tyska rekonstruuje Dom Barkarza. Znaj¹c zapa³, z ja-kim Klepczyñska zabiera siê za realizowanie swoich ce-lów, mo¿na byæ pewnym, ¿e stanie on w Gostchorzu. -Bo jak ju¿ coœ robiæ, to do koñca. A mo¿na, nawet w ma-³ej miejscowoœci. Trzeba tylko chcieæ - koñczy z uœmie-chem.

Autor jest dziennikarzem „Gazety Lubuskiej”.

NajpierNajpierNajpierNajpierNajpierw pozby³aw pozby³aw pozby³aw pozby³aw pozby³asiê œmiecisiê œmiecisiê œmiecisiê œmiecisiê œmieci

– Bo ja taka jestem. W urzêdzie ju¿mnie znaj¹. Czasem drzwiami wy-rzucaj¹, to ja siê pcham oknami.A¿ sprawy dla ludzi nie za³atwiê –opowiada Ewa Klepczyñska.

FOT.

ART

UR M

ATYS

ZCZY

K

– Ta wielka kotwica bêdzie jedn¹ z atrakcji Domu Barkarza – mówi Ewa Klepczyñska.

Page 19: Lubuszanin nr 02

1919191919

Page 20: Lubuszanin nr 02

2020202020