Upload
others
View
6
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
68 p o l i t y k a nr 5 (2792), 29 stycznia 2011
Kultura
Piotr SarzyńSki
O d prawie 20 lat nasz kraj zale-wa architektoniczna szmira. Jej symbolem w skali mikro są wszechobecne w podmiejskich pejzażach jednorodzinne pseudodwor-ki z tyloma detalami, że od ich oglądania można dostać oczopląsu. A w skali makro – podszyte kiczem postmodernistycz-no-bizantyjskie formy, jak warszawskie centrum handlowe Złote Tarasy, siedziba Telewizji Polskiej czy rozsiane po kraju sklepy Fashion House lub hotele Gołę-biewski. Portal Gazeta.pl wymyślił nawet specjalną sekcję informacyjną, zatytuło-waną „Makabryła”, która na brak coraz to nowych przykładów narzekać nie może. Na tym ogólnopolskim tle architektura
Kopalnia architektówŚląska szkoła architektury to zjawisko, o którym coraz głośniej nie tylko w Polsce,
ale i na świecie. Dlaczego jest tak niezwykła? Mówiąc najkrócej, dlatego, że staje okoniem wobec gustów zdecydowanej większości rodaków.
tektury. Drugim znaczącym i medialnie nagłośnionym wydarzeniem była nagro-da House of the Year, przyznana w 2006 r. przez prestiżowy międzynarodowy portal architektoniczny Robertowi Koniecznemu za tzw. Dom Aatrialny – rozległą willę z za-skakującym odwróceniem tradycyjnych funkcji wejścia i atrium. Dwa lata później Konieczny oraz Tomasz Konior znaleźli się na międzynarodowej liście 40 najlepszych młodych architektów Europy.
Zaczęło przybywać ciekawych inwesty-cji, a obiecujących architektów, zgarnia-jących coraz więcej nagród i wyróżnień, zebrała się spora gromadka. Nic dziw-nego, że z czasem ukuto termin „śląska szkoła architektury” i zaczęto mówić o jej umacniającej się pozycji w kraju. Tworzą ją przede wszystkim architekci urodzeni na przełomie lat 60. i 70.: Robert Koniecz-ny (KWK Promes), Tomasz Konior, Przemo Łukasik (Medusa Group). Nieco starsi są Piotr Kuczia oraz Małgorzata Pilinkiewicz i Tomasz Studniarek (Archistudio). Wśród najmłodszych (ledwie po trzydziestce) wy-różniają się Marcin Jojko i Bartek Nawroc-ki, autorzy m.in. niezwykle ciekawego układu, częściowo schowanych pod zie-mią, jednorodzinnych domów w Rybniku. Niemal wszystkich łączy fakt ukończenia studiów na tym samym Wydziale Archi-tektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach, śląski adres pracowni i to, że większość projektów realizują u siebie, choć rosną-ca sława sprawiła, że stawiają to i owo także w innych regionach kraju (np. Dom Bezpieczny Koniecznego pod Warszawą, Gimnazjum w Białołęce i Sąd Rejonowy w Rzeszowie Koniora czy centrum kultury w Grodzisku Mazowieckim Andrzeja Dudy i Henryka Zubela). – O polskiej architek-turze mówi się na świecie coraz częściej właśnie przez pryzmat osiągnięć śląskich projektantów – przyznaje prezes Zarządu Głównego SARP Jerzy Grochulski.
Bolko-Loft w Bytomiu (Medusa Group, 2003). Pierwszy ze śląskich projektów, który zyskał sobie ogólnopolską popularność. Skromny, ale zaskakujący przykład rewitalizacji na terenach poprzemysłowych.
projektowana na Śląsku jawi się jak jed-na wielka artystyczna prowokacja czy też – jak kto woli – wyrzut sumienia i mani-festacja estetycznej odrębności.
Jej najnowsza kariera zaczęła się na dobre dopiero w mijającym dziesięcioleciu. Pierwsze ciekawe bu-dynki wyrosły w końcu lat 90. (np. siedzi-ba ZUS w Zabrzu w 1997 r.), ale naprawdę głośno zrobiło się dopiero w 2003 r. A to za sprawą Bolko-Loftu, mieszkania, które zaprojektował sobie w dawnej lampiarni kopalni Orzeł Biały w Bytomiu architekt Przemo Łukasik. Fachowców ujęła bez-pretensjonalna, ale i odważna adaptacja dawnego przemysłowego budyneczku, który wkrótce został też okrzyknięty jed-ną z ikon współczesnej rodzimej archi-
© m
iło
sz ja
ksi
k
reklama
drapacz chmur (Kozłowski i Bryła) czy ko-lonię urzędniczą na Ligocie. Zaś po 1945 r. na Śląsku powstały przynajmniej trzy iko-ny polskiej modernistycznej architektury: Spodek, Dworzec Główny w Katowicach oraz Dom Handlowy Skarbek.
I z połączenia obu tych tradycji zaczę-ła się w ostatnich latach rodzić zaska-kująco inspirująca architektura. Przede wszystkim – jak niegdyś modernizm – bezkompromisowa, z pogardą odrzu-cająca to wszystko, czym zachłystuje się w ostatnich dwóch dekadach większość Polaków: wszystkie te tralki, kolumny, wykusze, załamania dachów, balkoni-ki, pastelowe kolory, tandetne materia-ły udające bogactwo. Fakt, że na Śląsku znacznie trudniej niż gdziekolwiek in-dziej znaleźć imponujące nowobogackie rezydencje czy choćby oddzielające się od otoczenia ogrodzeniami enklawy za-możności. Ale nawet te, które powstają, są jakby bardziej stonowane i eleganc-kie, mniej kłują w oczy pałacowo-dwor-kowym etosem.
Śląscy architekci nie oglądają się na mody i trendy, są bardziej odporni na inwestorskie fanaberie. Na tle średniej krajowej wręcz szokuje modernistycz-no-minimalistyczna prostota takich projektów, jak Muzeum Wsi w Opo-lu (DB2 Architekci), Dom w Olsztynie (Medusa Group), Stacja paliw w Sier-czy (Group A Architects) czy Ośrodek Sportów Wodnych w Pszczynie (Piotr Kuczia). Niemal wszystkie zbudowane na planie prostokąta, harmonijne, pro-porcjonalne, ze zdecydowanie dominu-jącymi w bryle kątami prostymi.
Dom Bezpieczny pod Warszawą (KWK Promes, 2009). Najbardziej radykalny z serii niekonwencjonalnych projektów domów jednorodzinnych, zaprojektowanych w ostatniej dekadzie przez Roberta Koniecznego.
Na czym polega fenomen i specy-fika śląskiej architektury? W grun-cie rzeczy na prostym patencie: mądrym i twórczym rozwinięciu tego, co dobrego przydarzyło się w lokalnym budownic-twie już w przeszłości. A przydarzyły się dwie rzeczy. Pierwsza to budownictwo przemysłowe. W XIX w. to nie rezyden-cje fabrykantów, siedziby banków czy mieszczańskie kamienice, ale właśnie obiekty inżynieryjne przecierały nowe szlaki w architekturze. Mosty, szyby ko-palniane, hale fabryczne. Maksymalnie
funkcjonalne, starannie przemyślane, pozbawione wszelkich niepotrzebnych ozdób i dekoracji. A także blisko zwią-zane z nimi budynki mieszkalne, tzw. familoki. Dziś symbolizują biedę i za-późnienie, ale gdy powstawały, były kwintesencją racjonalności i maksy-malnej wygody, osiągniętej minimal-nymi kosztami.
A wzorzec drugi to śląski modernizm. Już przed II wojną światową zaskakują-cy śmiałymi rozwiązaniami i elegancką prostotą, by przypomnieć choćby słynny
© a
lek
san
der
ru
tko
wsk
i/k
wk
pro
mes
(2)
p o l i t y k a nr 5 (2792), 29 stycznia 201170
Domek Ekologiczny w Pszczynie (Piotr Kuczia, 2007). Jeden z ciekawszych przykła-dów niedużej architektury proekologicznej, a równocze-śnie śląskiej oszczędności i racjonalności.
Przemysłowym tradycjom Ślą-ska ta najnowsza architektura za-wdzięcza racjonalność. Nic tu nie jest przypadkowe lub zbędne, a środki mają być adekwatne do celu. – Architekt jest przede wszystkim inżynierem, a nie estetyzującym designerem – przekonuje Andrzej Duda, niegdyś student, a dziś wykładowca na gliwickiej uczelni. I coś w tym jest. Tu wszystko musi być poży-teczne, potrzebne, po coś. Ten dominu-jący funkcjonalizm ma jednak i pewną wadę: nie pozostawia wiele miejsca na odrobinę szaleństwa czy niekonwen-cjonalności. Projekty śląskiej czołówki architektów niemal zawsze zachwycają swą profesjonalną doskonałością i este-tyczną elegancją, ale rzadko zaskakują.
Wyjątkiem jest Robert Konieczny ze swy-mi szalonymi (choć i racjonalnymi) projek-tami Domu Bezpiecznego, Domu Trójkąt-nego, Domu Otwartego, Domu Ukrytego czy Domu Ślimaka. Ale jemu łatwiej – po drugiej stronie stołu zawsze siadają pry-watni inwestorzy, oczekujący czegoś nie-konwencjonalnego, a nie urzędnicy drżący przed zarzutem wydawania publicznych pieniędzy na architektoniczne fanaberie.
Architekt Tomasz Studniarek jest współzałożycielem jednego z najważniej-szych biur projektowych na Śląsku Archi-studio, był także prezesem katowickiego oddziału SARP przez dwie kadencje, gdy o tamtejszych realizacjach zaczęło być głośno. Jego zdaniem, osobliwość ślą-skiej architektury ma jeszcze jedno źród-
ło – ubóstwo. – W czasach, gdy w innych regionach kraju panował boom budowla-ny, na Śląsku niewiele się działo. A i ci nie-liczni inwestorzy, którzy byli, oczekiwali oszczędności. To nas nauczyło używania skromnych środków i materiałów: zamiast drogich marmurów – prostego betonu, za-miast szlachetnych elewacji – drewna. Z te-go samego powodu byliśmy też racjonalni – żadnych ozdóbek, mądre wykorzystanie przestrzeni, optymalna funkcjonalność. I tak to pozostało do dziś.
Gliwiccy absolwenci, otoczeni indu-strialną architekturą, świetnie sobie radzą także z jej adaptacją, czego przykładem są np. wspomniany już Bolko-Loft, Dom Ślą-ski (Archistudio), przerobiony na lofty daw-ny spichlerz w Gliwicach (Medusa Group) czy Muzeum Browarów Tyskich (Tomasz Konior). Częściej niż projektanci z innych regionów kraju stosują także quasi-prze-mysłowe rozwiązania: dużo betonu i czer-wonej cegły, mają słabość do dużych prze-strzeni, a niechęć do klitek, lubią stalowe, ażurowe schody itd.
Co ciekawe, równie chętnie wyko-rzystują w projektach rozwiązania pod hasłem „bliżej natury”, raczej niekojarzącym się z fabrycznym Ślą-skiem. Może na zasadzie odreagowania lub kompensacji? Przełamania ogólno-polskich stereotypów? Z upodobaniem np. stosują duże szklane ściany, otwiera-jące przestrzeń mieszkalną czy biurową na ogród czy las. Domy są maksymalnie wtapiane w otaczający krajobraz, a nie-kiedy wkopane w ziemię (Domy w Ryb-
Centrum Nauki i Edukacji Symfonia w Katowicach (Tomasz Konior, 2007). Rozmach, elegancja, kreatywność, a przede wszystkim wzorcowe i pełne szacunku dla przeszłości wkompono-wanie w tradycyjne otoczenie.
Dom Jednorodzinny w Bytomiu (Archistudio, 1999). Jedna z pionierskich prac, ujawniająca wszystko to, co w śląskiej szkole ar-chitektury najciekawsze: prostotę form, funkcjonalność, wygodę, indu-strialne cytaty, otwarcie na naturę.
© k
on
ior
stu
dio
© t
om
ek p
iku
la
© w
ojc
iech
kry
ńsk
i/arc
his
tud
io
Kultura
p o l i t y k a nr 5 (2792), 29 stycznia 2011 71
o g ł o s z e n i a • n i e r u c h o m o ś c i
niku, Dom Ukryty) lub porośnięte tra-wą (Dom Outrialny). Ich znakiem firmo-wym są też drewniane elewacje, takie np. jak mają Domy w Pyskowicach i Ornon-towicach (Medusa Group), Dom Typo-wy (KWK Promes), Domy w Krajobrazie (Archistudio). Niektóre projekty od razu pomyślane są z proekologicznym nasta-wieniem na alternatywne źródła energii i jej oszczędność (np. Domek Ekologicz-ny w Pszczynie, proj. Piotr Kuczia, czy Dom.e.k Energooszczędny w Mikołowie, proj. Zakład Architektury).
Na ile śląska wizja architektury może się przyjąć w całym kraju i choć trochę
zniwelować brzydotę polskich miast? Jeszcze kilkanaście lat temu nie miała-by żadnych szans. Naród masowo odre-agowywał kilka dziesięcioleci, zazwy-czaj nieudanego, modernizmu i tęsknił nie za skromnością i prostotą, lecz za bogactwem i przeładowaniem. Niestety, środowisko architektów w sporej części uległo owemu terrorowi „estetyki Bar-bie”, projektując kościoły, urzędy, centra handlowe, domy jednorodzinne i osie-dla, w których królował postmoderni-styczny brak umiaru.
Śląsk jako pierwszy w architektonicz-nej ofercie pokazał, że skromne może
być piękne i warto do niego powrócić. – Inwestorzy w Polsce coraz częściej roz-glądają się za dobrymi projektami, choćby takimi jak te powstające na Śląsku. I za-czynają słuchać architektów – mówi Jerzy Grochulski. Jest więc szansa, by Śląsk na dłużej stał się synonimem wyrafinowa-nej estetyki, a śląski wirus prostoty zain-fekował cały kraj.
Piotr SarzyńSki
Więcej projektów i realizacji młodej generacji śląskich architektów na:
WWW. /KULTURAPOLITYKA.PL