13
SØREN KIERKEGAARD NAJNIESZCZĘŚLIWSZY Uduchowione przemówienie do zebranych Symparanekromenoi Peroracja na piątkowym zebraniu Wiadomo, że w pewnym miejscu w Anglii znajduje się grób, wcale nie odznaczający się wspaniałością pomnika czy też malowniczym otoczeniem, tylko krótkim napi- sem — „najnieszczęśliwszemu". Podobno otwierano ten grób, ale nie znaleziono śladów ani trumny, ani zmarłego. Co budzi większy podziw w nas: czy to, że otwarto grób, czy to, że nie znaleziono śmiertelnych szczątków? Prawdę powiedziawszy dziwi nas, że tracono czas na sprawdzenie, czy coś znajduje się w mogile. Kiedy na nagrobnym napi- sie czyta się jakieś nazwisko, mimo woli myśli się o tym, jakie było życie człowieka na tej ziemi, czasem się chce nawet wstąpić do niego do grobu, pogadać z nim o tym. Ale ten napis, jest taki pełen znaczenia! Książka może mieć tytuł zachęcający do przeczytania jej, ale czasami ten ty- tuł może być tak pełen znaczenia, tak przemawiający oso- biście, że nigdy się nie przeczyta tej książki. Prawdziwie, ten napis jest tak znaczący, i zależnie od nastroju, wstrzą- sający albo zachwycający — dla każdego, który w cichości ducha przejął się myślą, że jest najnieszczęśliwszym czło- wiekiem na świecie. Ale mogę sobie wyobrazić człowieka, którego dusza nie zna takich trosk i dla którego było tylko rzeczą ciekawości dowiedzieć się, czy rzeczywiście ktoś leży pod tym kamieniem. I patrzcie, grób był pusty. Może człowiek ten zmartwychwstał, może chciał zaprzeczyć sło- wom poety:

Kierkegaard - Najnieszczęśliwszy

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Kierkegaard - Najnieszczęśliwszy

Citation preview

SØREN KIERKEGAARD

NAJNIESZCZĘŚLIWSZY Uduchowione przemówienie

do zebranych Symparanekromenoi

Peroracja na piątkowym zebraniu

Wiadomo, że w pewnym miejscu w Anglii znajduje się grób, wcale nie odznaczający się wspaniałością pomnika czy też malowniczym otoczeniem, tylko krótkim napi-sem — „najnieszczęśliwszemu". Podobno otwierano ten grób, ale nie znaleziono śladów ani trumny, ani zmarłego. Co budzi większy podziw w nas: czy to, że otwarto grób, czy to, że nie znaleziono śmiertelnych szczątków? Prawdę powiedziawszy dziwi nas, że tracono czas na sprawdzenie, czy coś znajduje się w mogile. Kiedy na nagrobnym napi-sie czyta się jakieś nazwisko, mimo woli myśli się o tym, jakie było życie człowieka na tej ziemi, czasem się chce nawet wstąpić do niego do grobu, pogadać z nim o tym. Ale ten napis, jest taki pełen znaczenia! Książka może mieć tytuł zachęcający do przeczytania jej, ale czasami ten ty-tuł może być tak pełen znaczenia, tak przemawiający oso-biście, że nigdy się nie przeczyta tej książki. Prawdziwie, ten napis jest tak znaczący, i zależnie od nastroju, wstrzą-sający albo zachwycający — dla każdego, który w cichości ducha przejął się myślą, że jest najnieszczęśliwszym czło-wiekiem na świecie. Ale mogę sobie wyobrazić człowieka, którego dusza nie zna takich trosk i dla którego było tylko rzeczą ciekawości dowiedzieć się, czy rzeczywiście ktoś leży pod tym kamieniem. I patrzcie, grób był pusty. Może człowiek ten zmartwychwstał, może chciał zaprzeczyć sło-wom poety:

...pokój jest w grobie niemy mieszkaniec o troskach nie mówi

i nie znalazł spokoju nawet w mogile i może wędruje czy błądzi po świecie, porzucił swój dom, swoje mieszkanie, zo-stawił tylko swój adres. A może jeszcze go wcale nie zna-leziono, tego najnieszczęśliwszego, może go jeszcze gnają Eumenidy, zanim odnajdzie drzwi świątyni i ławkę ubogich grzeszników, których troski trzymają przy życiu, których troski zstąpią za nimi do grobu.

A jeżeli jeszcze go nie znaleziono, to trzeba nam, drodzy, jak rycerzom krzyżowym wyruszyć na wyprawę, nie do tego świętego Grobu na szczęśliwym wschodzie, ale do tego żałobnego grobu na nieszczęśliwym zachodzie. Przy tym pustym grobie poszukamy jego, najnieszczęśliwszego, pew-ni, że znajdziemy go, gdyż tak jak tęsknota wiernych gnała ich do świętego grobu, tak ciągną nieszczęśliwi na zachód do tego pustego grobu, a każdy hoduje myśl, że grób ten dla niego jest przeznaczony.

A może taka przewaga nie jest przedmiotem godnym nas, wszak nasza działalność, jeżeli ma iść śladem świę-tego obyczaju naszego towarzystwa, jest próbą przypad-kowej aforystycznej modlitwy, my którzy nie tylko myśli-my i mówimy aforyzmami, ale staramy się żyć aforystycz-nie, my którzy ży jemy αφορεδμενοει i segreigaiti jak afo-ryzmy w życiu, bez wspólnoty z innymi ludźmi, nie bio-rący udziału w ich troskach i ich radościach, my którzy nie jesteśmy współsłuchaczami hałasów bytu, ale jesteśmy sa-motnymi ptakami w nocnej ciszy, raz tylko jedyny zbie-rając się, aby odnowić pojęcia o bezsensie życia, o długości nieznośnej dnia i nieskończonej długości czasu, my, dro-dzy Symparanekromenoi, którzy nie wierzymy w igry ra-dości czy w szczęście szalonych, ale jedynie wierzymy w prawdę nieszczęścia.

Patrzcie, jak się cisną zewsząd niezliczone mnóstwa tych

nieszczęsnych. Ale wielu jest takich, co myślą, że są powo-łani, ale mało wybranych. Musi być otwarta otchłań mię-dzy nimi, jedno słowo i tłum znika; wykluczeni są właśnie nieproszeni goście, wszyscy ci, co myślą, że śmierć jest naj-większym nieszczęściem, co czują się nieszczęśliwi, bowiem lękają się śmierci, gdyż my, czy drodzy Symparanekro-menoi, jak rzymscy żołnierze, nie lękamy się śmierci, bo-wiem. znamy gorsze nieszczęście, a przede wszystkim naj-gorsze ze wszystkich nieszczęść — to że się żyje. Gdyby istniał człowiek, który nie mógłby umrzeć, gdyby było prawdą to, co opowiada się o Żydzie Wiecznym Tułaczu, bez namysłu ogłosilibyśmy go najnieszczęśliwszym. A stąd i jasne by było, dlaczego grób był pusty, aby podkreślić, że najnieszczęśliwszym jest ten, kto nie może umrzeć, któ-ry nie może wśliznąć się do grobu. Sprawa skończona, od-powiedź łatwa: ponieważ najnieszczęśliwszym był ten, kto nie mógł umrzeć, szczęśliwy jest ten, kto umiera; szczęśli-wy, kto umiera w starości, szczęśliwy ten, który umiera w młodości, a jeszcze szczęśliwszy ten, który umarł w chwili urodzenia, a najszczęśliwszy taki, który się wcale nie uro-dził. Ale tak nie jest. Śmierć jest ogólnym szczęściem wszystkich ludzi, a skoro najnieszczęśliwszy nie został zna-leziony, trzeba go szukać wewnątrz tej granicy.

Patrzcie, tłum znikł, ilość ludzi zmniejszyła się. Nie mó-wię teraz, uwaga na mnie, gdy wiem, że już miście ją ofia-rowali; i nie mówię: patrzcie na mnie, bo wiem, że na mnie patrzycie. Wasze oczy płoną. Wstajecie z miejsc. Są to za-wody, warto przy nich asystować, walka zawziętsza niż o śmierć lub życie, gdyż śmierci się nie lękamy. Ale na-groda jest dumniejsza niż każda inna w świecie, i pewniej-sza, gdyż ten, który jest pewien, że jest najnieszczęśliw-szym, nie potrzebuje przecie bać się szczęścia, nie musi karmić się upokorzeniem w ostatniej chwili życia, woła-jąc: O Solonie, Solonie.

A więc ogłaszamy walny konkurs, od którego nie wyłą-czony jest żaden stan ani żaden wiek. Wyłączony jest tylko ten szczęśliwy i ten, który się boi śmierci — a witany jest każdy wartościowy członek społeczeństwa nieszczęsnych,

najwyższe miejsce ofiarowane każdemu prawdziwie nie-szczęśliwemu, grób najnieszczęśliwszemu. Mój głos roz-brzmiewa na cały świat, słuchajcie go wszyscy wy, którzy nazywacie się nieszczęśliwymi na tym świecie, ale którzy nie lękacie się śmierci. Mój głos rozlega się cofając się przez minione czasy, gdyż nie będziemy aż takimi sofistami, aby wyłączyć umarłych dlatego tylko, że umarli, bo prze-cież żyli. Zaklinam was, wybaczcie mi, że zamącam wasz spokój, ukażcie się przy tym pustym grobie. Po trzykroć wołam tak ponad światem, słuchajcie mnie, wy nieszczę-śliwi, gdyż nie jest naszym zamiarem załatwić tę rzecz po-między nami tu w zapadłym zakątku świata. Znaleźliśmy miejsce, gdzie to musi się zdecydować dla całego wszech-świata.

Zanim przystąpimy do przesłuchiwania poszczególnych osób, przygotujmy się zasiadając tu jako godni sędziowie i współwalczący. Umocnijmy nasze myśli, uzbrójmy je przeciw zatkaniu uszu, gdyż jaki głos brzmi pochlebniej niż głos nieszczęśliwego, jaki głos brzmi tak upajająco, jak kiedy mówi o własnym nieszczęściu. Bądźmy godni zasiąść tu jako sędziowie współwalczący, nie zatracajmy ogólnego spojrzenia, nie dajmy się uwikłać w szczegóły, gdyż słowa troski są zawsze nieskończenie wymowne i nieskończenie pomysłowe. Podzielimy tych nieszczęsnych na osobne gro-mady i tylko jednego przedstawiciela każdej gromady do-puśćmy do słowa, gdyż nie da się tego ukryć, że żadna po-szczególna indywidualność nie jest najnieszczęśliwsza, jest nią cała klasa; ale nie będziemy się wahać, aby przedstawi-cielowi tej klasy przyznać imię „najnieszczęśliwszy", nie będziemy się wahać, aby przyznać mu ów grób.

W zbiorze systematycznych pism Hegla znajdzie się pe-wien ustęp poświęcony nieszczęśliwemu sumieniu. Z we-wnętrznym niepokojem i z biciem serca przystępujemy za-zwyczaj do czytania tych rozważań, z lękiem, że otrzy-mamy albo za dużą, albo za małą porcję wiedzy. Nieszczę-śliwe sumienie to słowo, które przytoczone nawet przy-padkiem w rozmowie przyprawia o stygnięcie krwi, o

wstrząs nerwów, a teraz tak wyraźnie wypowiedziane, niby te tajemnicze wyrazy z noweli Clemensa Brentano * tertia nux mors est (trzeci orzech to śmierć), przyprawia nas o dreszcz jak grzesznika. Ach, szczęśliwy jest ten, kto zado-woli się w tej sprawie napisaniem jednego paragrafu, a jeszcze szczęśliwszy, kto może napisać, co następuje: nie szczęśliwym jest tylko ten, kto swój ideał, treść swego ży-cia, pełnię świadomości, istotę swego życia ma w ten czy w inny sposób na zewnątrz. Nieszczęśliwy jest zawsze nie-obecny w sobie, nigdy nie przebywający w swym wnętrzu. Ale nieobecnym można być oczywiście albo w czasie prze-szłym albo w czasie przyszłym. Tym samym można uwa-żać za określony cały zakres nieszczęśliwego sumienia. Za to ścisłe ograniczenie winniśmy wdzięczność Heglowi, a po-nieważ jesteśmy nie tylko filozofami obserwującymi z od-ległości to państwo, pragniemy jako przyrodzeni mieszkań-cy obserwować najróżnorodniejsze stadia w nim się znaj-dujące. Nieszczęśliwy jest więc nieobecny. Ale nieobecnym jest się albo w przeszłym, albo w przyszłym czasie. Okreś-lenie to trzeba brać w ścisłym znaczeniu, jasne jest bo-wiem, czego uczy nas także i językoznawstwo, że istnieje tempus, który wyraża obecność w czasie przeszłym i tem-pus, który wyraża obecność w czasie przyszłym, a poza tym uczy nas tu sama wiedza, że istnieje czas zwany plusquam perfectum, w którym nie ma nic z teraźniejszości, i jeszcze futurum exactum tak samo ograniczone. To są w pewnym rozumieniu, o ile są tylko żywiące nadzieję lub tylko ma-jące wspomnienia, indywidualności nieszczęśliwe, a te któ-re odczuwają dzisiejszą obecność, są szczęśliwe. Tymcza-sem nie można nazwać nieszczęśliwym w ścisłym tego sło-wa znaczeniu osobnika, który trwa w nadziei lub we wspo-mnieniu. I trzeba tu specjalnie zaznaczyć, że taki osobnik jest teraźniejszy w swych uczuciach. Z czego możemy wnio-skować, że cios, nawet najcięższy, nie może unieszczęśliwić człowieka. Cios może go właśnie pozbawić nadziei, a przez to uczynić go teraźniejszym we wspomnieniu albo pozbawić

go wspomnienia i dlatego uczynić go teraźniejszym w na-dziei. Idźmy dalej i zobaczmy, jak można bliżej określić nieszczęśliwego osobnika. Najpierw spójrzmy na osobnika żywiącego nadzieję. Skoro ten człowiek jako żywiący na-dzieję (a więc nieszczęśliwy) nie jest współczesny sobie, to staje się nieszczęśliwym w ściślejszym znaczeniu. Człowiek, który ma nadzieję na życie wieczne, jest właśnie w pewnym znaczeniu nieszczęśliwą indywidualnością, gdyż teraźniej-szość dla niego nie 'istnieje, ale nie jest nieszczęśliwym w ścisłym znaczeniu tego słowa, gdyż odnajduje czas teraź-niejszy w tej nadziei i nie popada w sprzeczność z poszcze-gólnymi momentami skończoności. Jeżeli jednak nie może on odnaleźć teraźniejszości w nadziei, ale nadzieję swą tra-ci, odzyskuje nadzieję i ciągnie tak dalej, staje wtedy się nieobecnym dla siebie, nie tylko w czasie teraźniejszym, ale i w przyszłym, wtedy mamy kształt świadomości nie-szczęśliwego. Jeżeli zwrócimy się do osobnika wspominają-cego, rzecz się ma tak samo. Jeżeli musi stać się obecnym dla siebie samego w przeszłości, to nie jest nieszczęśliwy w ścisłym znaczeniu tego słowa, ale jeżeli tego nie może i je-żeli jest nieobecny dla siebie w przeszłości, to mamy tu formę świadomości nieszczęśliwego.

Wspomnienia są właściwym żywiołem nieszczęśliwego, co jest rzeczą naturalną, gdyż czas miniony posiada tę godną uwagi właściwość, że minął, a czas przyszły że ma nadejść, a można przecież w pewnym sensie powiedzieć, że czas przyszły leży bliżej w stosunku do czasu teraźniejszego, niż to się ma z czasem przeszłym. Aby osobnik mający nadzieję czuł się teraźniejszym w przyszłości musi posiadać tę rze-czywistość, a raczej musi rzeczywistość otrzymać, aby oso-bnik wspominający czuł się teraźniejszym w przeszłości musi ona być dla niego rzeczywista. Ale kiedy osobnik, ma-jący nadzieję, musi bytować w czasie przyszłym, który nie może mieć dla niego żadnej rzeczywistości, to mamy tu do czynienia z osobnikiem prawdziwie nieszczęśliwym. To pierwsze trudno uznać za możliwe i można mniemać, że jest szaleństwem, a jednak tak nie jest, gdyż osobnik ma-jący nadzieję nie ma nadziei na rzecz, która nie ma dla

niego rzeczywistości, ale ma nadzieję na coś, o czym sam wie, że nie da się zrealizować. Gdyż jeżeli osobnik tra-cący nadzieję, zamiast aby stać się osobnikiem wspomina-jącym, trwa przy swojej nadziei, to powstaje tu taka for-macja. Kiedy osobnik tracąc wspomnienia, albo jeżeli nie ma co wspominać, nie staje się osobnikiem mającym na-dzieję, ale pozostaje tylko osobnikiem wspominającym, to mamy tu do czynienia z formacją człowieka nieszczęśli-wego. Jeżeli taki osobnik pogrążył się w czasach starożyt-nych albo w średniowieczu, albo w jakimkolwiek innym czasie, ale tak, że ten czas ma dla niego zdecydowaną rze-czywistość, albo zagubił się we własnym dzieciństwie czy też młodości, tak że mają one dla niego konkretną rzeczy-wistość, to nie jest to osobnik nieszczęśliwy w ścisłym zna-czeniu tego słowa. A jeżeli sobie wyobrażę człowieka, który nie miał nawet żadnego dzieciństwa, gdyż ono przeszło dla niego bez żadnego znaczenia, ale który na przykład zostaw-szy nauczycielem dzieci odkrył to wszystko piękne, co się w dzieciństwie zawiera, i który by teraz wspominał swoje dzieciństwo i wciąż powracał do myśli o nim, to byłby to akurat dobry przykład. Cofając się tedy odkryłby znaczenie

tego, co już dla niego minęło, ale co by we wspomnieniu nabierało istotnego znaczenia. Wyobraziłem sobie człowie-ka, który żył nie zdając sobie sprawy z uroków i smaków życia, i dopiero w chwili śmierci pojął to, pomyślałem, że chyba by nie umarł, co byłoby najszczęśliwszym, ale ożył by na nowo, nie mogąc zejść ze świata; wtedy chyba można byłoby wziąć go pod uwagę określając najnieszczęśliwszego człowieka.

Nieszczęśliwy osobnik nadziei nigdy nie ma w sobie tego elementu boleści, co osobnik wspominań. Osobnik nadziei zachowuje w sobie trochę jaśniejszych złudzeń. Dlatego też Najnieszczęśliwszego należy zawsze szukać pośród nie-szczęśliwych wspominaczy.

Ale idźmy dalej. Pomyślmy o kombinacji owych dwóch nieszczęśliwych formacji, opisanych uprzednio. Nieszczęśli-wy mający nadzieję osobnik nie może nigdy odnaleźć teraź-niejszości w swojej nadziei, tak samo jak nieszczęśliwy

wspominacz. Kombinacja może być tu tylko taka, że wspomnienie nie pozwala mu na poczucie teraźniej-szości w nadziei, a nadzieja mąci to poczucie we wspo-mnieniu. Polega to z jednej strony na tym, że stale pokłada nadzieję w tym, co należałoby wspominać; jego nadzieja prowadzi stale do rozczarowania, ale kiedy następuje to rozczarowanie, odkrywa on, że pochodzi to nie z tego po-wodu, że się jego cel przesunął naprzód, ale z tego, że on ten cel już minął, że cel już jest przeżyty czy też winien był być przeżyty i w ten sposób przechodzi do dziedziny wspomnień. Z drugiej strony wspomina on stale to na co ma mieć nadzieję, gdyż już ogarnął on przyszłość swoją myślą, przeżył wszystko w myśli, i to przeżycie staje się dla niego wspomnieniem, zamiast stać się przedmiotem na-dziei. To, co ogarnia nadzieja, leży poza nim, ale jest po-dwójnie ukierunkowana do przeszłości. Wkrótce zauważy swoje nieszczęścia, chociaż pozostanie dla niego rzeczą nie-uchwytną, na czym ono właściwie polega. Ale kiedy wreszcie znajdzie sposobność odczucia tego nieszczęścia, łączy się z tym uczuciem uczucie nieporozumienia, które w każdej chwili objawi mu się całkiem osobliwie. Potrzeb-ny mu do codziennego bytu jest honor zaliczenia kompletu klepek w głowie, a jednak wie dobrze, że gdyby chciał wy-tłumaczyć chociażby jednemu człowiekowi wszystko, co się w nim dzieje, niechybnie ogłoszono by go za niespełna ro-zumu. Można z tego zwariować, ale on zostaje przy zdro-wych zmysłach i to jest właśnie jego nieszczęście. Jego nie-szczęściem jest, że zbyt wcześnie przyszedł na świat i dla-tego wszędzie przychodzi za późno. Stale jest już u celu i w tej samej chwili daleko od celu i odkrywa że to, co go czyni nieszczęśliwym przez posiadanie (czy dlatego, że tak już jest) jest właśnie tym, co przed kilku laty czyniło go szczęśliwym, a czuł się nieszczęśliwym, że tego nie po-siadał. Jego życie nie miało żadnego znaczenia jak życie Anceusza, o którym zazwyczaj się powiada, że się nic o nim nie wie prócz tego, że dał okazję do powiedzenia: „daleka jest przestrzeń między ustami a brzegiem pu-charu", jakby to jeszcze było mało. Jego życie nie zna po-

koju i nie ma żadnej treści, nie przeżywa teraźniejszości w tym momencie, nie przeżywa teraźniejszości w czasie przy-szłym, gdyż przeżył już przyszłość, ani w czasie przeszłym, gdyż przeszłość dla niego jeszcze nie nadeszła. W ten sposób goni on jak Latona od wiecznych ciemności hiperborejczy-ków do jasnych wysp równikowych i nie może urodzić i sta-le jest w stadium porodu. Samotny i porzucony samemu so-bie stoi on w przestrzeni świata, bez teraźniejszości, do któ-rej mógłby się przywiązać, bez przeszłości, do której mógłby tęsknić, gdyż jego przeszłość jeszcze nie nadeszła, bez przy-szłości, z którą by mógł wiązać nadzieje, gdyż jego przy-szłość już minęła. Samotny ma przed sobą cały świat jako jedno „Ty", z którym jest w konflikcie, gdyż cały świat poza nim jest dla niego jedną osobą i ta osoba, ten jedyny na-rzucający się przyjaciel to jest Nieporozumienie. Nie może się postarzeć, gdyż nigdy nie był młodym; nie może być młodym, gdyż już się postarzał; nie może w pewien sposób umrzeć, bowiem nigdy nie żył; nie może w pewnym sensie żyć, gdyż już dawno umarł; nie może kochać, bo miłość jest związana z teraźniejszością, a on nie ma czasu teraź-niejszego, ani przyszłego, ani przeszłego, ale jest naturą sympatetyczną i nienawidzi tego świata tylko dlatego, że ten świat kocha; nie ma namiętności nie dlatego, że jej nie po-siada, ale dlatego, że w tej samej chwili posiada jej prze-ciwieństwo, nie ma na nic czasu nie dlatego, że czas ma zajęty czym innym, ale dlatego, że w ogóle nie posiada czasu; jest bezsilny nie dlatego, że brak mu sił, ale dla-tego, że jego własna siła czyni go bezsilnym.

Ale oto serce nasze dość się zahartowało, ucho przytłu-mione aczkolwiek nie zamknięte. Słuchaliśmy poważnego głosu rozsądku, posłuchajmy szlachetnej wymowy namięt-ności, słów krótkich, ale mocnych jak zawsze słowa na-miętności.

Oto stoi młoda dziewczyna. Skarży się, że zdradził ją jej kochanek. Ona go kochała jednego w całym świecie, ko-chała go z całej duszy, z całego swego serca, ze wszystkich swych myśli — może więc wspominać i żałować.

Czy to jest żywa istota, czy to jest tylko obraz, czy to jest żywy umierający, czy też umarły żyjący — to przecież

Niobe. Straciła ona wszystko od razu; straciła to, czemu dała życie, straciła to, co jej życie dawało. Spójrzcie na nią, drodzy Symparanekromenoi, stoi nieco ponad świa-tem, na mogile jak pomnik grobowy. Nie ma już żadnej nadziei, żadna przyszłość jej nie świta, nie pociąga je j ża-den widok, żadna nadzieja jej nie niepokoi — skamieniała i pogrążyła się we wspomnieniu; była przez chwilę nie-szczęśliwa, ale w tej samej chwili stała się szczęśliwa i nic nie może odebrać jej szczęścia, świat się zmienia, ale ona zmian nie zna, czas przepływa, ale dla niej nie ma czasu przyszłego.

Patrzcie jakie to piękne towarzystwo. Jedna generacja podaje rękę drugiej. Czy to z błogosławieństwem, czy na podtrzymanie, czy to ręka wyciągnięta do tańca? To jest wyklęty ród Edypa, a przekleństwo sięga od jednego jego członka do drugiego i miażdży ostatnią — Antygonę. Ale o nią zadbano specjalnie a żałoba rodu wystarczy na całe życie ludzkie. Odwróciła się plecami do wszelkiej nadziei, zamieniła jej nietrwałość na mierność wspomnienia. Bądź więc szczęśliwa, droga Antygono. Życzymy ci długich lat życia, pełnego znaczenia jak długie westchnienie. Oby żad-ne wspomnienie nie obrabowało ciebie. Oby codzienna go-rycz żałoby darzyła ci się w obfitości.

Ukazuje się potężna postać, nie jest sam, to znaczy, że ma przyjaciół, skądże ten przyjaciel? To jest patriarcha nieszczęść, sam Hiob — i jego wspólnicy. Stracił wszystko, ale stopniowo, gdyż Pan wziął, i Pan wziął, i Pan wziął. Przyjaciele nauczyli go smakować gorycz strat, gdyż Bóg dał, Bóg dał, i Bóg dał, i jeszcze nic nie rozumiejącą żonę na dodatek. Stracił wszystko, gdyż to, co zachował, nie interesuje nas wcale. Należy mu się szacunek, drodzy Sym-paranekromenoi, dla jego siwych włosów i dla jego nie-szczęść. Stracił wszystko, ale posiadał to przedtem.

Jego włosy są siwe, głowa schylona, twarz jego blada, dusza zatroskana. To jest ojciec syna mornotrawnego. Stra-cił tak jak Hiob, co miał najdroższego na świecie, ale nie Pan mu to odjął, lecz wróg, nie stracił, ale traci; nie odjęte mu to jest, ale zniknęło. Nie siedzi w domu przy ognisku

w worku pokutnym i popiele; porzucił dom swój, opuścił wszystko, aby odnaleźć, co zgubione; sięga po niego, ale ramię jego jest puste, woła do niego, ale głos jego nie do-sięga straconego. Ale przecież nie traci nadziei, choć pła-cze gorzko, i chociaż przez mgłę, ale widzi jego, dogoni go chociażby w śmierci. Nadzieja trzyma go w latach i nic go nie wiąże ze światem prócz tej nadziei, dla której żyje. Nogi zmęczone, oko zmętniało, ciało prosi spoczynku, na-dzieja jego żyje. Włosy siwe, ciało mdłe, noga się zatrzy-muje, serce mu pęka, nadzieja jego żyje. Podnieście go, drodzy Symparakromenoi, był bowiem nieszczęśliwy.

Kto jest ta blada postać bezsilna jak cień umarłego? Jego imię zapomniane, wiele stuleci minęło od jego czasów. Był młodzieńcem, był pełen zapału. Szukał męczeństwa. W wy-obraźni widział siebie przygwożdżonego do krzyża z otwar-tym niebem nad sobą, ale rzeczywistość stała się dla niego zbyt ciężka, marzenia znikły, zaparł się swego Pana i za-parł sam siebie. Chciał podnieść świat, ale się podźwig-nął; dusza jego nie była ani zmiażdżona, ani unicestwiona, była złamana, jego duch skrzywiony, umysł okaleczony. Powinszujcie mu drodzy Symparanekromenoi, był bowiem nieszczęśliwy. A jednak miał szczęście, został tym, czym chciał zostać, został męczennikiem, aczkolwiek jego mę-czeństwo nie było takie, jakie sobie wyznaczył, nie był przybity do krzyża, nie był rzucony na pastwę dzikim zwierzętom, ale spalił się żywcem, powoli pożerał go ła-godny ogień.

A tu siedzi dziewczyna w zamyśleniu. Jeżeli jej kocha-nek ją zdradził — nie tu miejsce do mówienia o tym. „Dziewczyno! sądząc po poważnych twarzach otaczających cię ludzi, słuchali oni o strasznych nieszczęściach, ale ich odważne dusze pragną posłyszeć o jeszcze straszniejszych" „Tak, ale ja kochałam tylko jego jednego, z całej duszy, z całego serca, ze wszystkich myśli moich". — „Ale to już słyszeliśmy przedtem, nie męcz naszej niecierpliwej tęsk-noty, możesz sobie wspominać i żałować, a może on nie był niewierny, może nie był zdrajcą — a jakże możesz nie ża-łować? — Zbliż się, wybrana między dziewicami, wybacz

surowemu cenzorowi, że chciał cię przed chwilą odepchnąć, nie możesz żałować, bo możesz żywić nadzieję". „Nie, nie mogę żywić nadziei, gdyż on był zagadką". „Dobrze, moja dziewczyno, rozumiem cię, stoisz wysoko na drabinie nie-szczęścia; spójrzcie na nią, drodzy Symparanekromenoi, krąży prawie na szczycie nieszczęścia. Tak, ale musisz się podzielić, musisz oddawać się w dzień nadziei, a w nocy ża-łobie, albo w dzień oddawać się żałobie, a w nocy nadziei. Bądź dumna, gdyż nigdy nie należy szczycić się szczęściem, ale nieszczęście przynosi zaszczyt prawdziwy. Nie jesteś najnieszczęśliwszą, ale chyba podzielacie moje mniemanie, drodzy Symparanekromenoi, że możemy jej przyznać dy-plom honorowy. Grobu nie możemy je j przyznać, ale miej-sce tuż przy grobie."

Gdyż oto stoi on, wysłaniec z kraju wzdychania, wybra-ny ulubieniec cierpienia, apostoł troski, wierny przyjaciel bólu, nieszczęsny kochanek wspomnienia, we wspomnie-niach swoich zmącony w pomieszaniu nadziei, w nadziei swej zawiedziony mgławicami wspomnień. Głowa mu cią-ży, kolana się uginają, ale wspiera się jednak sam na so-bie. Jest zmęczony ale jakże pełny sił, oko jego wygląda tak jak gdyby nie wylało, ale wypiło mnogie łzy, i pali się w tym oku płomień, który mógłby strawić cały świat, ale nie najmniejsze nawet ziarenko troski w jego piersi; jest zajęty, ale jego młodość zapewnia mu długie życie, jego wargi uśmiechają się do świata, który go nie pojmuje. Wstańcie, drodzy Symparanekromenoi, pokłońcie się, świadkowie żalu, w tej uroczystej godzinie. Pozdrawiam cię, wielki Nieznajomy, którego nie znam imienia, pozdra-wiam cię twym honorowym tytułem: najnieszczęśliwszy. Bądź pozdrowiony w domu twym od gminy nieszczęśliw-szych, bądź pozdrowiony u wejścia do skromnego niskiego pomieszkania, które jest dumniejsze nad wszystkie pałace świata. Patrz, kamień odrzucono, cień grobu i jego miły chłód czekają na ciebie. Chociaż może jeszcze nie nastał czas, długa może jeszcze droga, ale obiecujemy ci zbierać się tu częściej, zazdroszcząc ci twojego szczęścia. A więc przyjmij nasze życzenie, dobre życzenie, niech nikt ciebie

nie rozumie, ale niech wszyscy zazdroszczą; niech nie po-maga ci żaden przyjaciel, niech cię nie kocha żadna dziew-czyna, niech żadna ukryta sympatia nie napełni się prze-czuciem twojego cierpienia, aby żadne oko nie zgłębiło twojego głębokiego żalu. Aby żadne ucho nie wyśledziło twego samotnego westchnienia. A jeżeli twoja dumna du-sza gardzi takim współczującym życzeniem, to niech cię ko-chają dziewczęta, niech brzemienne szukają u ciebie opieki w swej trwodze, niech matki mają w tobie nadzieję, niech umierający u ciebie szukają pociechy, niech cię otoczą mło-dzi ludzie, niech dojrzali mężowie polegają na tobie, niech starcy wspierają się na tobie jak na lasce — niech wszyscy wierzą, że możesz ich uszczęśliwić. I wtedy żegnaj ty, naj-nieszczęśliwszy. Ale co mówię najnieszczęśliwszy, powi-nienem powiedzieć najszczęśliwszy, gdyż to jest właśnie dar szczęścia, którego sam nikt wziąć nie potrafi. Patrz, głos mi się łamie, myśli me się mącą, albowiem kto jest najszczęśliwszy, to najnieszczęśliwszy, a kto najnieszczę-śliwszy, to najszczęśliwszy, a czym jest życie jak nie bez-sensem, a wiara szaleństwem, a nadzieja czym innym jak nie odroczeniem wyroku, a miłość octem w ranie.

Zniknął, a my stoimy znów naokoło pustego grobu. Więc życzmy mu pokoju, odpocznienia i ozdrowienia i wszyst-kiego możliwego szczęścia, rychłej śmierci i wiecznego za-pomnienia i żadnego wspomnienia, aby przypomnienie o nim nie unieszczęśliwiło jeszcze kogoś.

Powstańcie, drodzy Symparanekromenoi. Już noc minę-ła, dzień rozpoczyna na nowo swoją nieumęczoną pracę, nigdy zdaje się nie znudzony nią i wiecznie, wiecznie po-wtarzający samego siebie.

Przełożył Jarosław Iwaszkiewicz