32

It's All About the People

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Numer wakacyjny Magazynu kulturalno-społecznego '2B' już w dystrybucji. Czy jesteśmy przesądni? – co przynosi pecha i szczęście w Polsce i na wyspach Nieuleczalnie chorzy na radio – rozmowa z twórcami audycji polskiej w radiu NE1 fm Artyści Północy – co inspiruje polskich twórców z północno-wschodniej Anglii Czwarta władza - Powiedz nam, co czytasz, a powiemy Ci, kim jesteś Jestem pół-Polakiem, pół-Anglikiem – jak polskie korzenie wpływają na życie. Wyspa Straceńców - Jak postrzegają emigrantów polskich nasi rodacy, którzy zostali w Polsce? Fotoreportaż czytelników '2B' z powodzi, jaka miesiąc temu miała miejsce w Newcastle upon Tyne Pomysł na wakacyjną wyprawę do pewnej jaskini... Euro, Euro i po Euro. Jak było w Polsce? Więcej... w środku!

Citation preview

Page 1: It's All About the People
Page 2: It's All About the People
Page 3: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] 3Fancy joining us? Write to: [email protected]

W NUMERZE:/IN THIS ISSUE:#584-5

6

7

8-9

10-11

12-13

14-18

19-21

22-25

26-27

28-29

30

30-31

Chodzi o ludziIt’s All About the People

Gdyby ktoś przyszedł do mnie i zapytał, „Czym jest Magazyn ‘2B’?”, bez zastano-wienia odpowiedziałabym: „grupą ludzi, którzy chcą coś zrobić dla polskiej społecz-ności w północno-wschod-niej Anglii”. To właśnie ‘ekipa 2B’ tworzy magazyn i wpływa na jego kształt, po-święca mu swój wolny czas, którego nie zawsze ma dużo. Oczywiście, wszyscy mogą dzięki temu rozwinąć wła-sne zdolności, przyjrzeć się, jak pracuje się w magazynie. Mogą zdobyć doświadczenie, które gdzieś potem będą mo-gli wykorzystać i nawiązać nowe znajomości. Dla wielu praca dla magazynu nadaje sens zwykłej, czasem żmud-nej, codzienności. To praca za „Dziękuję. Dobra robota”, za komentarz czytelnika, za dyskusję o artykule przy ka-wie. Każdej osobie zaangażowa-nej w tworzenie Magazynu ‘2B’ mówię dziś: „Dziękuję. Dobra robota.” Każdej oso-bie, która chciałaby przyłą-czyć się do ekipy ‘2B’, poda-ję adres [email protected]. Napisz do nas, jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej.Miłej lektury!

If anybody came to me and asked, ‘What is ‘2B’ Magazi-ne?’, I would reply without hesitation that it is a group of people who want to do so-mething for the Polish com-munity in the North East. It’s the 2B team who create the magazine and shape it. They devote their valuable free time to it, even if sometimes they have to fit it in around family and work. Of cour-se, all of us can develop our skills and see for ourselves what working for a magazi-ne is like. We can gain expe-rience that might be useful somewhere else and get to know new people. For many the work in the magazine adds sense to everyday life, sometimes quite dull. It’s a work for ‘Thank you. Good work.”; for a note from a re-ader; for a discussion about the article over a cuppa. To every person involved in creating ‘2B’ Magazine, I say “Thank you. Well done.” To every person who would like to join the ‘2B’ team, send us a message at our e-mail address: [email protected]. Write to us if you want to find out more.Enjoy reading!

Polski mix kulturalny – ‘Made in Poland’ powraca!

Newsy 2B

EUROOPOLE 2012

Wyspa Straceńców

Czy jesteśmy przesądni?

Czwarta władza

Artyści Północy

Euro 2012 oczami Australijczyka

Jestem pół-Polakiem, pół-Anglikiem

Nieuleczalnie chorzy na radio

Fotograf na wymarciu

Czterominutowe ciasto

Polish cultural mix – ‘Made in Poland’ is back!

2B NEWS

EURO-Opole 2012

Lost to British Isles

How superstitious are we?

The Fourth Estate

The Artists of the North

Euro 2012 in the eyes of an Australian

I am 50-50 Polish and English

Addicted to Radio

One nearly extinct photographer

The four minute cake

Flash floods on Tyneside

Page 4: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012 2b.nepco.org.uk4

Kierowani poprzedni-mi doświadczeniami i popularnością, jaką

odniosła ta impreza, zde-cydowaliśmy się na konty-nuowanie promowania pol-skiej kultury oraz jedności wielokulturowej. Kolejna edycja festiwalu będzie mia-ła miejsce w październiku. ‘Made in Poland’ to festi-wal polskiej kultury w re-gionie North East. Projekt kulturalny kładzie nacisk na promowanie polskości oraz polskiej sztuki, filmu, muzy-ki, tańca, kuchni, literatury, edukacji oraz sportu. Nie-ustannie od maja 2008 roku przedstawiamy wszystkim zainteresowanym różno-rodny program wydarzeń kulturalnych. Planujemy

stworzyć coś na kształt plat-formy komunikacyjnej, któ-ra dawałaby ludziom okazję do wspólnych spotkań, roz-mów i wymiany spostrzeżeń oraz możliwość poszerzenia grona swoich znajomych w regionie North East. Mamy nadzieję, że w tym roku fe-stiwal przyniesie ze sobą wiele radości. Festiwal ‘Made in Poland’ to również promocja Polski w regionie North East, roz-wijanie świadomości kultu-rowej i szansa dla lokalnej polskiej społeczności, aby się integrować. Chcemy, aby to wydarzenie było dla wszystkich w nim uczestniczących nowym doświadczeniem, ale także, aby wniosło znaczące zmia-

ny w postrzeganie roli emi-granta w czasach, gdy temat emigracji w Zjednoczonym Królestwie jest punktem publicznych debat. Stawia-my sobie za cel wzmacnia-nie wizerunku Polski jako prężnie działającego i kre-atywnego państwa. Będzie-my zachęcać emigrantów do uczestniczenia w lokalnych wydarzeniach kulturalnych i sportowych, co pozwoli na lepszą integrację z lokalną społecznością. W przeszło-ści doceniono nas za udział w promowaniu znanych gwiazd polskiej kultury, ta-kich jak Anna Maria Jopek czy Tomasz Stańko oraz ar-tystów, którzy mają wiele wspólnego z Polską, jak Nigel Kennedy. Jesteśmy dumni z

faktu, że możemy promować mniej zauważalnych, ale uta-lentowanych artystów. W tym roku planujemy koncerty polskich muzyków, pokazy polskich filmów, wy-stawę prac polskich arty-stów z Polski i z North East, spotkanie z poezją i muzyką na żywo, sztukę teatralną i festiwalowe zajęcia dla dzie-ci. Będzie nam bardzo miło, jeśli przyłączycie się do nas i będziecie uczestniczyć w Fe-stiwalu ‘Made in Poland’. Organizatorzy tegorocznej edycji: Danka Kudłacik, Da-niel Krzyszczak, Marcin Przy-lepa, Grażyna Winniczuk, Kasia Bobrzak, Multicultural Organisation Challenger

Polski mix kulturalny – ‘Made in Poland’ powraca!Miło nam jest ogłosić, że w tym roku po raz szósty organizujemy imprezę kultural-ną ‘Made in Poland Festival’.

Page 5: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] 5Fancy joining us? Write to: [email protected]

We were looking back at our expe-riences and deci-

ded that autumn events of our festival in 2010 were very successful, partially thanks to your support - and we think they will be gre-at this year as well. As we have been doing for a few years now, we hope to cre-ate a platform to meet, talk, interact, exchange views and opinions and most of all make new friends and enjoy life in the North East.

As you are aware the festi-val promotes Poland, cultu-ral awareness and commu-nity integration in the North East of England. We organise and promote Polish or Po-lish-inspired art, film, mu-sic, dance, cuisine, literature and education. Since 2008, we bring to our audiences a diverse and exciting pro-gramme of events. This year we also hope to generate lots of fun, provide new expe-riences but also challenge some perceptions in times

when migration matters are debated publicly. Our aim is to strengthen the positive image of Poland as a dyna-mic and creative country. Also through encouraging participation in local activi-ties, we help migrants in the North East to integrate with the local communities. In the past we were honoured to promote the well-reco-gnized Polish icons, such as Anna Maria Jopek or Tomasz Stanko, artists associated with Poland like Nigel Ken-

nedy, but we are also excited to show less known talents. This year the programme combines film screenings, live performances, poetry event, exhibitions. It would be great to see you there! The organisers: Danka Ku-dłacik, Daniel Krzyszcza-k,Marcin Przylepa, Grażyna Winniczuk, Kasia Bobrzak, Multicultural Organisation Challenger

Polish cultural mix – ‘Made in Poland’ is back!We are proud to announce that we are going to organise a 6th edition of the Made in Poland Festival this autumn.

2B Magazine recommends

2B polecaCzy jesteśmy przesądni? – co przynosi pecha i szczęście w Pol-sce i na WyspachNieuleczalnie chorzy na radio – rozmowa z twórcami audycji polskiej w radiu NE1 fmArtyści Północy – co inspiruje polskich twórców z północno--wschodniej AngliiCzwarta władza - Powiedz nam, co czytasz, a powiem Ci, kim jesteś Jestem pół-Polakiem, pół-Anglikiem – jak polskie korzenie wpływają na życie

How superstitious are we? – What brings good or bad luck in Poland and in the UKAddicted to Radio – We talk to the team behind the Polish programme on NE1fm RadioArtists of the North – What inspires Polish artists in the North EastI am 50/50 Polish and English – How Polish roots influence one’s lifeThe Fourth Estate - What you read says a lot about who you are

Zachęcamy do przyłą-czenia się do naszej gru-py ‘2B North East’ na Facebooku, gdzie na bie-żąco można śledzić, co

w polonijnej trawie piszczy. / Want to be always up to date with Polish news? Join our Facebook page: ‘2B North East’.

Page 6: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012 2b.nepco.org.uk6

Wiadomości 2B

2B News

Akcja ‘Zaprzyjaźnianie’ ma na celu zmniejszenie wykluczenia społecznego oraz izolacji w Tyneside poprzez oferowanie oso-

bom starszym i żyjącym w odosobnieniu towarzystwa. Inicjatywa utrzymuje się z dotacji. Wszelka pomoc i pytania: www.actionfo-undation.org.uk. Tel: 0191 231 3113, email: [email protected]

Zapisz dziecko do szkołyPolska Szkoła Sobotnia w

Newcastle upon Tyne ogła-sza nabór na rok szkolny 2012 / 2013. Po raz czwarty zaprasza-my dzieci w wieku od 5 do 18 lat. Nauczanie w naszej Szkole odbywa się na kilku poziomach dostosowanych do potrzeb i umiejętności językowych ucznia. Prowadzimy również przygotowania do egzaminów: GCSE, A-Levels z języka polskie-go jako języka obcego. Ucznio-wie oprócz języka polskiego mają również zajęcia z historii i geografii. Od września rozsze-rzamy naszą ofertę o język an-gielski dla uczniów i rodziców. Przygotowujemy również zaję-cia muzyczne. Wszyscy nasi na-uczyciele posiadają wymagane kwalifikacje nauczycielskie, za-równo polskie jak i angielskie. Nasza szkoła jest wpisana w rejestr Polskich Szkół prowa-dzonych przez Polską Macierz

Szkolną w Londynie oraz w re-jestr Polskich Placówek Polonij-nych prowadzony przez MEN.Opłata za szkołę wynosi 35 £ miesięcznie za 1 dziecko, 30 £ za drugie, 25 £ za trzecie i na-stępne dziecko. Chętnych prosimy o zgłosze-nie za pomocą emaila: [email protected] oraz podanie danych osobowych dziecka z datą urodzenia, adresem, na-zwiskiem rodzica/opiekuna i danymi kontaktowymi. Licz-ba miejsc ograniczona. Osoby zgłaszające dzieci po raz pierw-szy prosimy o uiszczenie opła-ty administracyjnej w kwocie £10 na konto Szkoy: NEPCO CIC Polish Saturday School Project, Unity Trust Bank, sort code: 08-60-01, acc.: 20233792. Opłata administracyjna zostanie roz-liczona w opłacie za Szkołę za miesiąc wrzesień.Serdecznie zapraszamy!

Chcesz nauczyć się czegoś nowego i zdobyć kwalifikacje? Ofe-rujemy darmowe kursy z języka angielskiego, obsługi klienta,

informatyki, grafiki komputerowej, Adobe Photoshop, MS Office i wiele innych! Z pomocą naszego Centrum Edukacji dla Społecz-ności nauczysz się nowych rzeczy i poprawisz swoje CV! Przyjdź na ceremonię otwarcia w sobotę 28/7/2012 do: Arrow Business Centre, 14 Foyle Street, Sunderland, SR1 1LE. Dowiedz się więcej: [email protected]

Kwalifikacje za free

Miło nam ogłosić, że Kay Zwolinsky wygrała konkurs Szkoły Językowej Glossa w Krakowie i tym samym pojedzie na kurs

języka polskiego w Polsce. Pisaliśmy o tym konkursie w poprzed-nich wydaniach Magazynu ‘2B’. Mamy nadzieję, że Kay zrobi duże postępy w nauce języka polskiego i że wygrana zachęci innych do brania udziału w przyszłym roku. Udanych wakacji, Kay!

Kurs polskiego za darmo

Pomóż stworzyć prawdziwy obraz Polaków

Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli zgodzą się Państwo poświę-cić 10 minut i odpowiedzieć na kilka pytań w naszej ankiecie.

Ankieta jest anonimowa i służy badaniu, które ma na celu analizę reakcji społecznych Brytyjczyków wobec Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii. Proszę odpowiedzieć na pytania zawarte w obydwu poniższych linkach (są to dwie części tego samego kwe-stionariusza). Prosimy o rozesłanie tych linków do Państwa zna-jomych, abyśmy mogli zebrać jak najwięcej opinii, bo tylko dzię-ki temu nasz raport będzie rzetelny i odzwierciedli rzeczywistą sytuację Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii. Ankietę można wypełnić w języku polskim lub angielskim. Linki do ankiet: http://www.surveymonkey.com/s/Y76JQVK, http://www.surveymon-key.com/s/Y9MTLR7 (linki znajdują się również na naszej stronie: www.2B.nepco.org.uk). Badanie jest realizowane ze środków Narodowego Centrum Na-uki w Polsce (www.ncn.gov.pl). Ten fragment badań prowadzą Rafał Smoczyński (Polska Akademia Nauk) i Ian Fitzgerald (Nor-thumbria University). Więcej szczegółów dotyczących badania można uzyskać pod adresem e-mail: [email protected]. Serdecznie dziękujemy!

Zaprzyjaźnij się

Wydział Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Northumbria serdecznie zaprasza Polaków do wzięcia udziału w bada-

niach mających na celu porównanie zdolności językowych między obcokrajowcami i native speakerami. Ochotnicy bedą mieli za za-danie uzupełnienie sześciu testów wielokrotnego wyboru. Łączny czas trwania badania to około półtorej godziny. Wszyscy chętni do wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu zostaną nagrodzeni bona-mi na zakupy love2shop o wartości 15£ do wykorzystania w tysią-cach sklepów na terenie Anglii. Wszystkich zainteresowanych pro-simy o kontakt pod numerem telefonu 07733085095 lub adresem email: [email protected].

Zarabiaj na odpowiadaniu na proste pytania

Action Befriending is part of Action Foundation, a charity set up by City Church, Newcastle, to reduce social exclusion and isola-

tion in Tyneside. Action Befriending relies on donations and chari-table giving to sustain our work. A small donation every month will help us to continue to provide quality support and care for older people through providing befrienders to vulnerable and isolated older people. Would you be able to support us financially? Please contact us for more details on how to give. For further details see www.actionfoundation.org.uk. Tel: 0191 231 3113, email: [email protected]

Befriend!

Page 7: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] joining us? Write to: [email protected] 7

Zawody były bardzo silnie obsadzone, gdyż wzięły w nim udział drużyny z Wę-gier, Niemiec, Rosji, Litwy, Czech, Ukrainy, Anglii i Pol-ski. „Chłopcy byli genialni, a Polska wspaniała. To było niesamowite doświadczenie dla wszystkich, którzy wzię-li w nim udział” – powiedział asystent dyrektora szkoły, Keith Gilbertson. Podkre-ślił, że drużynę reprezentu-jącą Anglię tworzyli jedynie uczniowie Longield School, a w przypadku innych zespo-łów zawodnicy rekrutowani byli z kilku szkół lub klu-bów. Ten fakt szczególnie zasługuje na podkreślenie w perspektywie wyniku, jaki udało się osiągnąć piłkarzom z Anglii. Longfield rozpoczę-ło turniej od zwycięstw 3:1 nad Niemcami oraz 5:1 nad Czechami. W trzecim meczu chłopcy z Darlington prze-grali 2:3 z drużyną z Rosji. Porażka oznaczała koniecz-ność walki w kolejnym meczu z silną drużyną z Opola, która była gospodarzem turnieju. Zespół z Darlington zagrał bardzo dobre spotkanie, zwy-ciężając 3:0. Dzięki temu dru-żyna zajęła pierwsze miejsce w grupie. W półfinale Anglicy zmierzyli się z drużyną Nie-miec. Okazało się jednak, że tego dnia ekipa niemiecka

była silniejsza i zwyciężyła 2:0, mimo że przez większość meczu utrzymywał się wynik remisowy. Niemcy zwyciężyli w całym turnieju, pokonując po serii rzutów karnych Pol-skę. W meczu o trzecie miej-sce Longfield School gład-ko pokonało Litwinów 3:0. Zawodnik Longfield School, Lewis Rees, okazał się naj-lepszym strzelcem turnieju, strzelając 6 bramek w 6 me-czach. Drużyna z Darlington została zaproszona na tur-niej, ponieważ miasto Dar-lington współpracuje na za-sadach „miast bliźniaczych” z niemieckim Mulheim, które jest miastem partnerskim Opola. Więcej informacji na temat współpracy między miastami znaleźć można na stronie: www.darlington-towntwinning.co.uk. Drużynę Longfield School reprezentowali: Connor Pear-ce, Ellis Rochester, Callum Ba-tes, Alex Nelson, Alex Grocott, Andrew McNab, Scott Patti-son, Nathan Stephenson, Da-vid Parker, Caleb Paduraria, Lewis Rees, Craig Edwards, Lewis MacDonald, Jonny La-zenby i Bradley Middleton.

Łukasz Samek

There was strong competition from various countries inclu-ding Hungary, Germany, Russia, Lithuania, Czech Republic, Ukra-ine, England and Poland. Assi-stant teacher, Keith Gilbertson, who travelled with the squad, said, “The kids were fantastic, Poland was fantastic, it was just brilliant experience for every-one involved”. He added that it was an even more remarkable achievement due to fact that the Longfield squad, made up from year nine and ten pupils, was simply a one – school team, whereas their opponents were drawn from a host of schools and clubs. Despite this disadvanta-ge, Longfield began the tourna-ment in great form, defeating one of the German teams 3-1 in

the opening fixture, then thra-shing a Czech Republic side 5-1 later that day. However the heat had started to take its toll by the third game, and Longfield were beaten 3-2 by a Russian team. The defeat left the Darlington students needing a victory in the first game of the second day of tournament in order to go thro-ugh, against a strong Polish side playing on their home soil. Long-field once again came racing out of the blocks, dispatching their opponents 3-0, and therefore matching their Euro 2012 com-patriots by topping their group. Later that afternoon, Longfield took to the pitch once again in the semi – final clash against another German team. Howe-ver, it was one step too far for

EUROOPOLE 2012Chłopcy z Longfield School w Darlington reprezentowali Anglię w turnieju piłkarskim, który odbył się 22–24 czerwca 2012 r. w Opolu.

EURO 2012 dominowało w mediach światowych, ale przede wszystkim w Polsce i na Ukrainie, w krajach będących tegorocznymi go-spodarzami tego wydarzenia. EURO 2012 ma ogromny wpływ na ekonomię, turystykę, dalszy rozwój inwestycji zarówno inżynieryj-nych, jak i sportowych, a przede wszystkim na budowanie, kreowanie i podtrzymywanie polskiej tożsamości wśród młodych Polaków na całym świecie. Nie wszyscy jednak mogą się cieszyć. Na Euro ucierpiały organizacje charytatywne i polonijne, np. Fundacja Młodej Polonii. Jej założyciel Józef Kaczmarek apeluje o pomoc: „... Rok obecny dla organizacji charytatywnych w Polsce jest krytyczny. Po raz pierwszy od wielu lat odmówiono nam dotacji na zadania zlecone, w tym także na Poloniadę, którą obok Parafiady realizujemy już od 20 lat.” Szkoda, że podobne wartości sportowe i olimpijskie, zasady fair play, a także wieloletni dorobek, uznanie i wkład w działalność za-równo wolontariuszy, darczyńców, jak i patronów honorowych są tak różnie postrzegane przez przedstawicieli ministerstw odpowie-dzialnych za wsparcie finansowe Fundacji, która działa na rzecz Polonii na całym świecie.

Katarzyna Bobrzak

Zwycięzcy i przegrani EURO 2012

EURO-OPOLE 2012Longfield School represented England in the football tournament, which took place in Opole between 22 and 24 June 2012.them, as despite being level with just six minutes to go, they con-ceded two late goals that sent them out of the tournament. The German side went on to win the competition, beating the Polish side in a penalty shoot – out. Longfield brushed off the loss of the previous day in the third – place play off, easily beating the Lithuanians 3-0. Longfield’s Lewis Rees ended up as the to-urnament’s top goal scorer, with a phenomenal return of six goals from six games. Longfield were offered the opportunity to com-pete in the tournament due to Darlington’s relationship with its “twin town” in Germany,

Mulheim, who in turn are part-nered with Opole, where the competition took place. To find out more about the Town Twin-ning Association, please visit: www.darlingtontowntwinning.co.uk. The full squad list of tho-se who travelled to Poland and represented Longfield School is: Connor Pearce, Ellis Rochester, Callum Bates, Alex Nelson, Alex Grocott, Andrew McNab, Scott Pattison, Nathan Stephenson, David Parker, Caleb Paduraria, Lewis Rees, Craig Edwards, Le-wis MacDonald, Jonny Lazenby and Bradley Middleton.

Lukasz Samek

Page 8: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 20128 2b.nepco.org.uk

Wyspa StraceńcówŻyjąc od lat w Wielkiej Brytanii nie miałem świadomości, w jak beznadziejnym położeniu się znajduję, do momentu, kiedy usłyszałem wypowiedź profesor Iglickiej, która nas, Polaków żyjących na emigracji, określa jako „stracone dla Polski pokolenie”.

Krystyna Iglicka, rektor prywatnej wyższej uczel-

ni, ekspert pracujący zarów-no dla polskiego rządu, jak i Komisji Europejskiej, od lat zajmuje się kreowaniem ne-gatywnego wizerunku naszej emigracyjnej społeczności. Pani Profesor twierdzi, że wielu młodych emigrantów ma poczucie, że „im się nie udało, bo nie zarobili tyle, ile Zygmunt Solorz”. To wydaje się być bardzo naiwną obser-wacją. Zdecydowana więk-szość tych, którzy w Polsce pozostali, także nie została miliarderami. Inne kontrowersyjne twier-dzenie polskiej badaczki, że emigranci polscy „nie dorobili się, a w Polsce wzrosły ceny. To budzi frustrację” - pasuje bardziej do opisu nastrojów tych, którzy pozostali w kraju. Z logicznego punktu widzenia wzrost cen w Polsce bardziej stresuje mieszkańców Polski niż Wielkiej Brytanii. Wśród Polonii brytyjskiej krąży dowcip, że na pod-stawie (innych niż profesor Iglickiej) badań ustalono, że 99 proc. Polaków żyje w depresji, a 1 proc. w Wiel-kiej Brytanii. To oczywiście tylko żart, który jednak bliż-szy jest prawdzie niż teza o straconym dla Polski pokole-niu młodych w Zjednoczonym Królestwie. Tymczasem na Wyspach istnieje silna i dobrze zorga-nizowana polska emigracja o patriotycznym nastawieniu. Wartość polskiej społeczno-ści doceniają brytyjskie insty-tucje. Wszystkie większe ban-

ki mają już serwis w języku polskim. Informacje w języku polskim można także znaleźć w automatach do biletów, na promach i lotniskach. Takich przykładów z pewnością można by odnaleźć znacznie więcej we wszystkich krajach Unii. W pewnym sensie kolo-nizujemy Europę. Czy więc jesteśmy straceni dla Polski, czy raczej rozszerzamy jej za-sięg do krańców kontynentu i jesteśmy jej awangardą? Poglądy prezentowane przez Panią Profesor wydają się być bardzo powierzchowne i ten-dencyjne. Mimo tego, w ślad za Iglicką, zarówno media jak i politycy w kraju kreują ten-dencyjny wizerunek Polaków za granicą. Obraz ten wydaje się być inny od tego, co my, emigranci, sami o sobie my-ślimy. Odpowiedź na pytanie jak dziś postrzegają nas rodacy mieszkający w Polsce, sta-ram się znaleźć w rozmowie z Renatą Kim – dziennikarką tygodnika Newsweek Polska.

R e -nata Kim: -Współczesne po-kolenie emigracyjne to ludzie, którzy wyjechali na Wyspy, bo uznali, że Polska ma im niewiele do zaoferowania. Przede wszystkim nie ma dla nich pracy, bo stereotypowy imigrant to mieszkaniec nie-wielkiej miejscowości w Pol-sce B, gdzie bezrobocie prze-kracza krajową średnią. Ale nie tylko, bo ostatnio coraz

częściej mówi się, że z kraju wyjeżdżają też młodzi ludzie tuż po studiach, którzy też nie widzą tu dla siebie perspek-tyw. Większość Polaków - to też stereotypowe przekona-nie - pracuje na emigracji fi-zycznie, także ci po studiach. I szanse na to, by kiedykolwiek awansowali do zgodnego z ich wykształceniem pozio-mu, są niewielkie. Co najwy-żej zostaną menedżerami średniego szczebla, to będzie szczyt ich kariery. Do Polski raczej nie wrócą, bo zakosz-towali już wielokulturowego stylu życia i nie odnajdą się w polskiej rzeczywistości. Na dodatek pieniądze, jakie tam zarabiają, są znacznie wyższe niż zarobki, jakich mogliby oczekiwać w Polsce. Jednym słowem, stracone pokolenie.2B: - Skoro tak, to czy poli-tycy próbują jakoś zniwe-lować tę stratę? Czego my, emigranci, możemy oczeki-wać od naszej ojczyzny ? R.K.: - Niczego. Jeszcze kilka lat temu rząd

obiecywał, że przygotuje dla emi-grantów miejsca pracy, by mieli do czego wracać. Nic takiego się nie stało. Owszem, powstał rządowy portal z informacjami dla powracają-cych zza granicy, ale na tym koniec. Ofert w urzędach pra-cy jak nie było, tak nie ma. A zasiłki dla bezrobotnych wie-lokrotnie niższe niż w Wiel-

kiej Brytanii. Wniosek? Wra-cać na stałe nie ma sensu.2B: - Jaki jest więc stosunek Polaków w kraju do ludzi żyjących na emigracji w Wielkiej Brytanii?R.K.: - Z jednej strony żal, że wyjechali i tak na tej obczyź-nie tyrają, a z drugiej jednak zazdrosny podziw, że sobie tam nieźle poradzili. I ocze-kiwanie, że pomogą tym, któ-rzy zostali w kraju i zarabiają w złotówkach, a nie funtach. Jeśli oczywiście w ogóle mają pracę. 2B: - A co my, Polacy z Wysp Brytyjskich, możemy dla ojczy-zny zrobić? Jakie są oczekiwania w kraju?R.K.: - Żeby mimo jej oschłości, nadal ją kochali. Żeby na obczyźnie nie przy-nosili jej wstydu i żeby byli ze swej pol-skości dumni. Krótko mówiąc, ojczyzna-mat-

ka sama daje niewiele, za to oczekiwa-nia ma spore.

Piotr Surmaczyński

Page 9: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] 9Fancy joining us? Write to: [email protected]

Prof. Iglicka, who is the Dean of a private college and a migra-

tion expert working for both Po-lish government and the Europe-an commission, has been working for years to build a negative image of all the Poles living abroad. The professor claims that many young emigrants may feel disap-pointed as “they did not manage to make profits comparable to the one of Zygmunt Solorz” (the second richest person in Poland, a broadcasting and media tycoon).The observation and overall com-parison seems a bit naive, though. A great number of those who deci-ded to stay in Poland did not make

their fortunes either.Another controversial sta-

tement by the professor says that Polish emi-grants “did not make fortunes abroad and at the same time prices in Poland rose. That can be frustrating for all of them”.Logically though, a rise in prices in Po-land mainly affects

those who live there,

rather than the emigrants themselves. A joke circulating in the Polish community in Britain is that 99% of Poland’s citizens live in a state of permanent depression; the 1% who do not, live outside of Poland.

This is, of course a joke but it is closer to the truth than the pro-fessor’s statement about young Polish emigrants in the UK being “Poland’s wasted generation”.Meanwhile, there is a strong and consolidated Polish community in Britain that demonstrates truly patriotic attitude. The importan-ce and value of Polish immigrants as potential customers plays an important role for many British institutions. Major banks employ Polish consultants to provide language service for their compa-triots. Ticket machines, airports and ferry services also display information in Polish. More such examples can be quoted each time we enter any EU country. Fi-guratively speaking, we conquer and colonize the whole of Europe, so who dares call us “Poland’s wa-sted generation” while we expand Poland’s borders and act on its behalf?The views presented by Prof. Iglicka may seem somewhat per-functory and biased. Despite that, media and politicians in Poland follow that pattern and create the

same untrue image of Poles living abroad. The ac-

tual i m a g e that emi-

grants have about themselves is the oppo-

site.Renata Kim, the journalist from Newsweek Poland strives to find the answer to the question on how the emigrants are pictured by those who stayed in Poland.R.K.: The current influx of emi-grants is represented by people

who claimed that their country did not have much to offer them. They left for the UK mainly in search of work, as a typical emi-grant used to be a dweller of a small town, often struck by a high unemployment rate. There are, however, exceptions to the rule as there are alarming voices say-ing that young university gradu-ates are also leaving for abroad. They simply see no opportuni-ties for personal development in Poland. Another stereotype says that most Poles, even those with higher education take up work below their qualifications. Furthermore, future prospects for getting a better position for the educated ones are said to be rather vague. They hope to be promoted and ultimately become a mid-level manager in some pla-ces but nothing more above that. They do not intend to come back to Poland as once they tasted the different style of living, it would be hard for them to switch to old realities. Money is an issue as well. British pay rates certainly cannot be compared to those pre-dominantly attainable in Poland. All of those reasons add up to por-

tray the migrants as

“Poland’s w a s t e d generation”.2B: If this is the case, then what is the response from the politicians? Do they make the effort and try to make it up to all those who left the-ir country? Can emigrants expect anything from them? R.K.: Nothing can be expected, really... A few years ago the go-vernment made certain promises to create new vacancies for those who would be willing to come back. Unfortunately, politicians

have gone back on their words. The government information we-bsite for returning emigrants has only been launched but nothing above that, as a matter of fact. Local job centres offer no new vacancies with jobseekers’ allo-wances being substantially lower than those claimed in the UK. It all leads to one conclusion – it is quite a reckless decision to come back to Poland for good. 2B: What is the attitude of tho-se who decided not to migrate towards the individuals and families living in Great Britain?R.K.: Many feel pity for those who had to leave and stay in the UK, doing a regular, hard job. On the other hand, some people are jealous and full of admiration for those who are doing well abro-ad. There are some expectations along with that. Lots of people hope for some financial support from their relatives living abroad. Getting financial support in ster-ling would be beneficial to their tight, home budgets managed in zloty. 2B: What abo- ut us, the Poles living in the UK? What can we do

for our h o m e

country? What are

the expec-tations at home?

R.K.: The expectations are that, despite being treated so har-shly by their home country, the migrants do not turn their back on it nor do they bring discredit upon it, and that while away from their country they still be pro-ud of who they are. In short, the mother country seems to have relatively little to offer, while her expectations are mostly high.

Piotr Surmaczyński

Lost to British IslesThe time I have spent in the UK as an immigrant has made me a bit unaware of what my true circumstances are like. The moment I felt truly miserable was when I heard Prof. Iglicka’s state-ment in which she described the Poles living abroad as “Poland’s wasted generation”.

Page 10: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012 2b.nepco.org.uk10

Czy jesteśmy przesądni?Trzymasz kciuki? Chuchasz na pieniądze? Odpowiedziałeś „tak” i „tak”? A przyznasz się otwarcie, że jesteś trochę przesądny? Według statystyk połowa z nas wierzy w co najmniej jeden przesąd. Kościół je potępia, nauka wyśmiewa. „Przecież to irracjonalne!” - mówimy, po czym wypatrujemy czarnego kota.

Czy przesądy w naszych kulturach się różnią? Zarówno w Polsce, jak

i w Wielkiej Brytanii, nie da się uciec przed pechem piąt-ku trzynastego, stłuczonego lustra czy przejścia pod dra-biną. Wszyscy też wrzucamy monetę do portfela, który da-jemy w prezencie; podkowa zawieszona jak U oraz czte-rolistna koniczyna przynoszą międzynarodowe szczęście. Jednak czy po przekroczeniu granicy czyhają na nas pech i klątwy, których nie jesteśmy świadomi?W Wielkiej Brytanii pecha przynosi:Nadepnięcie na linię na chod-niku, Jedna sroka (należy się jej ukłonić, żeby dać znać ukrytemu szatanowi, że go spostrzegliśmy), Położenie nowych bu-tów na stole, Mijanie się na schodach. W Polsce:Gdy upadnie widelec – przyjdzie ktoś głodny, Swędzi nos – będzie picie!Rozsypany cukier – na zgodę, Rano pająk idzie do góry – do-staniesz coś, Czkawka oznacza, że ktoś cię wspomina. Ustąpi, jeśli od-gadniesz w myślach imię tej osoby, Zostaw coś osobistego w miej-scu, do którego chciałbyś wró-cić,Nie należy witać się przez próg.Czy naprawdę „pilnujemy” tych przesądów? Czy może w epoce rozwoju nauki i tech-niki to już wstyd przyznać, że trzyma się łapę królika w domu lub odpukuje w niema-lowane drewno? Oto, co mó-wią czytelnicy 2B:

Agnieszka: Niby nie jestem przesądna, ale jak się tak za-stanowić, to okazuje się, że nie do końca. Uważam, aby nie rozbić lustra, na wypadek gdyby miało mi to przynieść 7 lat nieszczęścia. Wierzę w szczęście, które przynosi czterolistna koniczyna, może dlatego, że znalazłam taką kiedyś. Najbardziej śmieszy mnie przesąd, żeby nie zosta-wiać torebki na podłodze, bo pieniądze uciekną, wiec chy-ba dlatego na p r z e k ó r t a k

r o -b i ę ! Słyszałam, że gdzieś w okolicach Durham zdecydowano się na pomi-nięcie numeru 13 przy nume-racji nowych ulic, bo podob-no ludzie nie chcą mieszkać pod tym numerem. Tak sobie myślę, że też bym chyba nie chciała.

Kasia: Staram się nie ulegać przesądom, choć często mi się to nie udaje. Myślę sobie: „a na wszelki wypadek, nie ma co kusić złego”. Przesądy rzadko

działają na naszą korzyść. Jed-nak obecnie w pełni rozkoszu-ję się korzyściami ze znanego polskiego przesądu, „kobie-cie w ciąży się nie odmawia”! Zdaje się, że to „odważnym” przynosi pecha, choć nie je-stem przekonana, czy w tym przypadku przyczyną pecha byłyby ciemne moce, czy też hormony ciężarnej... Czasami nie wiadomo, co gorsze! Pa-miętam też, że całe lata unika-łam siadania przy rogu stołu,

żeby nie zostać starą pan-

ną. W

s z k o l e wpadałam w

panikę, jeśli upadł mi pod-ręcznik, co miało znaczyć, że to ja będę pytana, i wrzesz-czałam, żeby ktoś go szybko przydepnął i zdjął ze mnie klątwę.

Peter: Nie jestem przesądny, jednak lubię wierzyć, że czar-ny kot przynosi mi szczęście. Może po prostu dlatego, że lubię zwierzęta? Lubię też być przekorny, i chętnie kupię na loterii los numer 13. Mogę was

zapewnić, że ten numer zadzi-wiająco często wygrywa!

Ilona: Pilnuję jednego prze-sądu: „Nie dziękuj, gdy ktoś ci życzy powodzenia”. Boję się zapeszyć! Ale miałam przez to spory problem, kiedy angiel-scy znajomi życzyli mi powo-dzenia przed egzaminem na prawko. Musiałam się gęsto tłumaczyć, żeby nie wyjść na gbura bez manier!

Danka: Dowiedziałam się niedawno, że w Anglii wierzy się, że rozmaryn zasadzony przy drzwiach odpędza cza-rownice. Zupełnie przypadko-wo mam doniczkę na schodach prowadzących do domu... I

wszystko jasne.

Danielle: Kiedy za-mieszkałam u swojego świeżo poślubionego męża, teściowa dumnie pokazywała mi donicz-kę z miętą, którą u niego zasadziła kilka lat wcze-

śniej. Ziółko rosło bujnie i zdrowo. „To oznacza, że

w tym domu rządzi męż-czyzna” - mówiła mi. Jednak

niecały rok później mięta ja-koś sama zwiędła... No cóż, te-ściowa nie była zachwycona. Wydaje się, że dziewczyny mają więcej do powiedzenia na temat przesądów. Czy to o czymś świadczy? A Ty? Na ile przesądny NAPRAWDĘ jesteś, gdy nikt nie patrzy? Dla chwili odprężenia, sprawdźcie w in-ternetowych testach, na ile je-steście przesądni. Chętnie po-czytamy Wasze wypowiedzi na ten temat na stronie inter-netowej magazynu: www.2b.nepco.org.uk.

Kasia Makarewicz, Danka Kudłacik

Page 11: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] 11Fancy joining us? Write to: [email protected]

Are the superstitions different between our cultures? It se-

ems as though in both Po-land and the UK we cannot escape the curse of Friday 13th, a broken mirror or walking under a ladder. Equally, we all put a coin in a purse that is a gift; a horseshoe hung like a cup or a four-leaf clover seem to be charms of good luck common to both countries. However, what curses lurk within national borders, and do not travel interna-tionally? In the UK, it is bad luck to:Step on cracks in paving stones See one magpie (you should say ‘good mor-ning Mr Magpie’, to let the Devil know you have spotted him sneaking around) Put new shoes on the tableGo past each other on a staircaseIn Poland:You should expect a hungry visitor, if you drop your forkExpect alcohol-filled ban-ter, if you have an itchy noseExpect to make up with so-mebody, if you spill sugarExpect a gift, if you see a spider walking up the wall in the morningHiccups means a friend is thinking about you. It will stop, if you guess in your thoughts the name of the personLeave something personal in a place you would like to visit againIt is bad luck to greet some-body over a threshold Do we really care about

those superstitions? Or is it embarrassing to admit, in the age of science and tech-nology, that we still keep a rabbit’s paw in the house, or knock on raw wood? Here is what 2B readers say:

Agnieszka – I did not think I was superstitious, but come to think of it, it is not quite so. I take care not to break a mirror to save myself 7 years of bad luck. I do believe a four-leaf clover brings good luck, perhaps because I have f o u n d

o n e . The Polish superstition I find really funny is, ‘do not place your handbag on the f loor, be-cause your money will leak out’, so of course that’s what I do! As for British supersti-tions, I have heard that so-mewhere in Co. Durham, a number 13 was skipped in a new housing estate. Appa-rently nobody would like to live there. In fairness, I wo-uld not either.

Kasia – I try not to give in to superstitions, although I

often fail at that. I tend to think there is no harm in keeping on the safe side. Superstitions hardly ever work to our advantage, but currently, I am making sure I take a full advantage of the Polish superstition, “ne-ver say ‘no’ to a pregnant woman!” It is supposed to bring bad luck to the brave one who does. I am not sure what, in that case, would be the reason behind the bad luck – the dark powers or the pregnancy hormones...

Wonder which one is worse! I re-

member I s p e n t

ye a r s m a -

k i n g sure I

never sat at the corner

of the table, which was supposed to save me

from spinsterhood. I also used to panic at school when I dropped a textbook. I would never pick it up be-fore somebody stepped on it first to break the curse of me being picked for a quiz on recent material.

Peter – I am not supersti-tious, but I like to think it’s good luck when a black cat crosses my path; perhaps simply because I like ani-mals? I also like to be con-

trary so, offer me a number 13 at a raff le draw, I’ll buy it. You would be surprised to know how often it wins!

Iwona – I follow one Po-lish superstition: never say “thank you” when somebody wishes you good luck, with an exam, for example. I am scared to jinx it! But it got me into trouble in the UK, when my English friends were wishing me good luck for my driving test. I had to do a lot of explaining to make sure I was not seen to be rude!

Danka – I have recently le-arnt that in the UK rosema-ry planted by the doorstep will keep witches away. I just happen to have a pot standing by my front door... and so it is all clear now!

Danielle – when I moved in with my new husband, my mother in law used to proudly point to the pot of mint growing in his garden that she had planted a few years before – the plant was lush and bushy. “That me-ans that the man rules in this house!” she would say smugly. Within a year of me moving in, the mint dwin-dled and died. Well, what can I say? Mum was not too impressed. How telling is it that girls seem to have more to say on the subject? And what about you? How superstitious are you REALLY, when no-one is watching? For a bit of fun, why not search online for quizzes to find out the truth about yourself.

Kasia Makarewicz, Danka Kudlacik

How superstitious are we?Do you cross your fingers? Do you make a wish when you see a falling star? Did you answer ‘yes’ and ‘yes’? And will you openly admit you are a bit superstitious? Statistics say that half of us believe in at least one superstition. Church condemns them, science laughs at them. “It is so irrational!” we say and then... watch out for a black cat.

Page 12: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012 2b.nepco.org.uk12

S p o ł e c z n o - p o l i -tyczna układanka Od początku swojego istnienia brytyjska prasa była ważnym elementem społeczno-politycz-nej układanki Wielkiej Bryta-nii. Pojęcie „czwarta władza”, a

raczej „czwarty stan” pojawiło się prawie 250 lat temu i miało związek z wysokim znaczeniem loży prasowej w parlamencie, a co za tym idzie: istotną pozy-cją dziennikarzy w brytyjskim systemie społecznym. Zarówno w odległej, jak i bardziej współczesnej histo-rii Polski i Wielkiej Brytanii nietrudno znaleźć przykłady manipulowania opinią publicz-ną czy wywierania nacisku na polityków przez prasę. Cele ta-kich działań mogą być różne, od chęci zwiększenia sprzedaży tytułu (a zatem również korzy-ści finansowych), po faktycz-ną misję społeczną publikacji. Wystarczy przywołać takie historie, jak afera podsłucho-wa („phone hacking scandal”) na Wyspach, czy sprawę „małej Madzi” w Polsce, by zoriento-wać się w sile czwartej władzy.

Gazeta codzienna Pismo obrazkowe przemawia do wyobraźni czytelnika szyb-ciej niż tekst. Tym mottem zda-

ją się kierować wydawcy popu-larnych brukowców, których całe strony pokryte są zdjęcia-mi celebrytów czy polityków, przyłapanych w różnych, najle-piej dwuznacznych, sytuacjach oraz drastycznymi historiami wziętymi z życia. Ta strategia

przynosi efekty (czytaj: zyski!). Fakt i Super Express to dwa najpopularniejsze w Polsce

tabloidy, które podzieliły mię-dzy siebie rynek bulwarowy, choć Fakt jest zdecydowanym liderem wśród płatnej prasy codziennej (383,507 wydań Faktu sprzedawanych średnio

w maju 2012). Drugie miejsce w rankingu sprzedaży (229,269 sprzedanych egzemplarzy) zaj-muje Gazeta Wyborcza, której atutem, w porównaniu z lide-rem, jest większa ilość tekstu na centymetr kwadratowy strony oraz dodatki lokalne. Wybor-

cza od początku powstania w 1989 r. trzyma kurs centro--prawicowy, ze wskazaniem na

bardziej liberalny w ostatnich latach. Zdecydowanie bardziej prawicowym dziennikiem jest Rzeczpospolita, która plasuje się na czwartym miejscu w ran-kingu sprzedaży, lecz jej wynik

(77,099) jest aż pięć razy gor-szy od lidera. Od 2009 r., kiedy to zamknięto Trybunę, w Polsce nie ukazuje się żaden znaczą cy dziennik lewicowy. Brytyjska prasa bije polską na głowę w wynikach sprzedaży. Na Wyspach czyta (lub ogląda) się dużo. The Sun, najpopular-niejsza brytyjska bulwarówka, sprzedawała w maju średnio 2,611,838 egzemplarzy dzien-nie! Niewątpliwie wciąż duże zasługi ma tutaj zdjęcie rozne-gliżowanej pani na stronie trze-ciej. The Sun określany jest jako dziennik prawicowy, euroscep-tyczny czy konserwatywny, a w swej formie i treści dorównuje polskiemu Faktowi. Na kolej-nych pozycjach rankingowych plasują się Daily Mail i Daily Mirror z ponad milionem czyta-nych codziennie egzemplarzy. Centroprawicowy The Times

zdecydowanie wygrywa konkurencję z liberalno--lewicowymi dziennika-mi The Guardian i The Independent (odpowied-nio 395,752; 214,703; 93,983 sprzedanych egzemplarzy), lecz na rynku jest jeszcze kilka ogólnokrajowych tytu-łów, z wynikami powy-żej 500,000 sprzedanych egzemplarzy dziennie. W Polsce żyje około 38 milionów ludzi, w Wielkiej Brytanii około 62 miliony. Co więcej, demografie obu krajów są różne. Jednak daje do myślenia fakt, że zbli-żoną liczbę czytelników mają polski Fakt i bry-

tyjski Financial Times – gazety trafiające do zupełnie innych grup docelowych…

Anna Fraszczyk

Czwarta władza - Powiedz mi, co czytasz, a powiem Ci, kim jesteś Subiektywny ranking gazet

codziennych i magazynów.Jakiś czas temu zastanawiałam się, jak to jest, że przy zakupie gazety codziennej w Wielkiej Brytanii (co w moim przypadku nie zdarza się zbyt często, bo preferuję wersję online) wybieram ten, a nie inny tytuł. Czy wybór gazety na Wyspach może powiedzieć coś o moich poglądach społecznych czy politycznych? Otóż może! I całkiem łatwo to sprawdzić, bo okazuje się, że brytyjskie gazety i magazyny często mają swoje odpowiedniki w polskiej prasie.

Tabela 1. Ogólnokrajowa dzienna sprzedaż wybranych płatnych gazet w Polsce w maju 2012.

TytułŚredni nakład jednorazowy

Sprzedaż wydań drukowanych i e-wydań ogółem

Fakt Gazeta Codzienna 537,609 383,507Gazeta Wyborcza 341,495 229,269Przegląd Sportowy 85,732 44,403Rzeczpospolita 127,358 77,099Super Express 290,803 155,679

Źródło: Związek Kontroli Dystrybucji Prasy, dane z maja 2012.

Tabela 2. Ogólnokrajowa dzienna sprzedaż płatnych gazet w Wielkiej Brytanii w maju 2012.

TytułŚrednia sprzedaż wydań drukowanych

The Sun 2,611,838Daily Mail 1,931,135Daily Mirror 1,080,544The Times 395,752Daily Star 606,641Daily Express 597,885The Daily Telegraph 575,132Financial Times 300,584The Guardian 214,703The Independent 93,983

Źródło: www.pressgazette.co.uk z dnia 14 lipca 2012

Page 13: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] joining us? Write to: [email protected] 13

S o c i o - p o l i t i c a l puzzle The press has always been an important element of the socio-political puzzle of Great

Britain. The term “the fourth estate” was coined nearly 250 years ago and was referring to the highly influential press bench in the Parliament, which in turn gave the press considerable clout within the British social system. In both Polish and Bri-tish history, the old as well as the recent one, it is relatively easy to find examples of public opinion being manipula-ted or politicians being pressured by the press. The reasons behind such actions may be nume-rous – from attempts to increase a title’s selling figures (thus financial gain) to a genuine ‘social mission’ of the publica-tion. In order to fully ap-preciate the influential power of the press, it is enough to mention the British ‘phone hacking scandal’ or the case of ‘Little Magda’ in Poland.

The daily paper Images appeal to the reader faster than a block of text. The visual approach seems to be the golden rule of popular tabloids,

whose pages are densely plaste-red with shots of celebrities or politicians caught in unflatte-ring or preferably ambiguous

situations, as well as filled with dramatic life stories. That stra-

tegy, however, brings results (meaning: fat profits!) Fakt and Super Express are the two dominant titles that have split the tabloid market in Poland between themselves, with Fakt being the leading da-

ily tabloid (383,507 issues sold daily on average in May 2012). Second in sales figures comes Gazeta Wyborcza (229,269 is-sues sold). Its strong points

over the sales chart leader are more text per square cm and lo-

cal inserts. Since its beginning in 1989, Wyborcza has been a central-right wing paper, with clearly more liberal tendencies in recent years. More right-win-ged tendencies are transparent in Rzeczpospolita that comes fourth in the chart, being be-aten five times over in selling numbers by the leader. As far as issue sales are con-cerned, the British press leaves no room for competition from Polish titles. The daily press hits immense sales figures in the UK. In May 2012, The Sun, the leading tabloid title in Bri-tain sold on average 2,611,838 issues a day! Undoubtedly, a lot of that success is down to the page 3 girl phenomenon. The Sun is described as right-wing, EU-skeptical or conservative, and it resembles the Polish Fakt in its contents. Daily Mail and Daily Mirror are The Sun’s run-ners-up when it comes to sel-ling figures, with each of them reaching over a million copies sold daily. Central-right wing The Times certainly wins with liberal-left wing titles of The Guardian and The Independent (respective sales numbers are: 395,752; 214,703; 93,983), ho-wever a few other titles present on the market reach less than 500,000 daily issue sales. Poland has around 38 million inhabitants, Britain – 62 mil-lion. In addition, the demogra-phics of both countries are dra-stically different. Still, it seems striking that the Polish Fakt and British Financial Times re-ach comparable sales figures, targeting significantly different readership...

Anna Fraszczyk Translation from Polish:

Kasia Makarewicz [email protected]

Chart 2. Daily national sales figures of chosen titles

in Great Britain, May 2012

TitleAverage sales of hard

copies

The Sun 2,611,838

Daily Mail 1,931,135

Daily Mirror 1,080,544

The Times 395,752

Daily Star 606,641

Daily Express 597,885

The Daily Telegraph 575,132

Financial Times 300,584

The Guardian 214,703

The Independent 93,983

Source: www.pressgazette.co.uk, 14th July 2012

Chart 1. Daily national sales figures of chosen titles in Poland, May 2012

Title

Average quantities

printed

Joint sale of hard copies

and title’s e-sales

Fakt Gazeta Codzienna 537,609 383,507

Gazeta Wyborcza 341,495 229,269

Przegląd Sportowy 85,732 44,403

Rzeczpospolita 127,358 77,099

Super Express 290,803 155,679

Source: Press Distribution Control Association, May 2012.

The Fourth Estate - Tell me what you read and I will tell you who you are A subjective comparison of Polish

and British press markets

I have been wondering recently what makes me pick up a particular daily newspaper title over another, although in my case, buying a paper copy does not happen that often, as I prefer online versions. Can my choice of a British newspaper say anything about my social or political prefe-rences? Indeed it can! And it is rather simple to establish as well, since, as it turns out, the Bri-tish dailies and periodicals very often have their Polish counterparts.

Page 14: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012 2b.nepco.org.uk14

Artyści PółnocyW drugiej połowie maja 2012 r. odbyła się wystawa prac malarskich i grafiki lo-kalnych artystów przebywających i tworzących w Anglii. Niejednokrotnie młodzi i z niewielkim doświadczeniem artyści zaprezentowali swe najciekawsze prace w polskiej restauracji Gospoda w Newcastle upon Tyne. Celem wernisażu było zainicjowanie oraz pobudzenie do dalszego działania artystów oraz kreowanie i pogłębianie osobistych inspiracji artystycznych. Do wystawy dołączyli również graficy i karykaturzyści z Polski, Armenii, Australii, Rumunii, Bułgarii, Łotwy, Cypru i Rosji, pod przewodnictwem Szczepana Sadurskiego. Oto krótkie rozmowy z niektórymi artystami

Natalia Wysocka

Katarzyna Zaborniak

Jak sobie radzisz ze swoją niedyspozycją podczas malo-wania?Katarzyna Zaborniak: - Jest mi ciężko. Od mojego wylewu i po wieloletniej rehabilitacji udało mi się uruchomić tylko

Jesteś absolwentką Newca-stle College i właśnie otrzy-małaś swój dyplom BTEC National Diploma in Art and Design. Co sądzisz o poziomie nauczania i czego się nauczy-łaś?Natalia Wysocka: Poziom na-uczania jest bardzo wysoki. Wykładowcy to profesjonali-ści pracujący w branży od lat i mający swoje własne firmy. Nauczyłam się różnych trady-cyjnych i niekonwencjonalnych technik tworzenia obrazu, a także eksperymentowania z wieloma mediami. Najcenniej-sza była dla mnie swoboda w kreatywności. Z czym wiążesz ukończenie kursu i jak chciałabyś wyko-rzystać zdobytą wiedzę?Natalia Wysocka: College umożliwił mi przejście do szkolnictwa wyższego i w przy-szłym roku zamierzam studio-wać na Uniwersytecie w Hud-dersfield. Będzie mi brakowało przyjaciół, ale nie mogę docze-kać się następnej przygody.

lewą rękę. Musiałam nauczyć się wykonywać wszystkie co-dzienne czynności od początku, co wymaga czasu i determina-cji. Podczas tego procesu oka-zało się, że potrafię malować i sprawia mi to wielką satys-fakcję. Nadaje mi to sens życia, pozwala zapomnieć o codzien-nych trudnościach. Jest to także świetna forma ćwiczeń rucho-wych.Skąd czerpiesz natchnienie oraz swoje inspiracje?

Katarzyna Zaborniak: - Czę-sto maluję obrazy, w których

pojawia się element światła. Jest to symbol stanu w jakim przebywałam podczas wylewu, i który to właśnie sprowadził

mnie z powrotem do realnego świata. Te promienie świetlne

są również przypomnieniem o moim ukrytym do tej pory ta-lencie malarskim. Często rów-nież wspominam moją mamę.

Page 15: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected]

na swoje wieloletnie doświad-czenie i poczucie humoru - ry-suję to, co uważam za ciekawe w taki sposób, jaki spodoba się mnie, więc zapewne spodoba się też wielu innym osobom, które zobaczą rysunek.Jak sądzisz, ile kosztuje uśmiech i gdzie można go na-być?Szczepan Sadurski: - U jed-nych uśmiech wywołać łatwo, u innych trudniej. Łatwiej, je-śli ktoś jest optymistą, w do-datku nie ma aktualnie zmar-twień i problemów. A poza tym uśmiech jest taki sam u ludzi na całym świecie. To nasze ogól-noświatowe dobro, pozytywny sygnał zrozumiany pod każdą szerokością geograficzną. Każ-dy z nas powinien znajdować uśmiech wszędzie tam, gdzie to możliwe. Szukajmy go sami i nie liczmy na to, że on dopadnie nas niespodziewanie.Czy wirus dobrego humoru zaatakuje Wielką Brytanię? Jakie są Twoje przewidywa-nia oraz prognozy?Szczepan Sadurski: - Jako szef Good Humor Party zapropono-wałem ten temat, pokazałem, jak to może wyglądać i jak mogę w tym pomóc. Teraz czekam na zgłoszenia od tych, którzy chcieliby wspólnie ze mną dać uśmiech innym, na przykład organizując wystawy humoru

w dowol-nym miej-scu Wielkiej B r y t a n i i . Mam na-dzieję, że znajdą się tacy, którzy zechcą mi w tym pomóc. O uśmiech i optymizm należy wal-czyć. Nie liczmy na to, że one przyjdą do nas same. My musimy ich sami po-szukać, dać im szansę!

15Fancy joining us? Write to: [email protected]

Jaki masz cel w życiu i jak do niego dążysz?Katarzyna Zaborniak: - Je-stem młodą i towarzyską osobą. Chciałabym przebywać wśród ludzi i cieszyć się życiem, jed-nak moja choroba nie pozwala mi na to. Dlatego dużo maluję i oddaję się temu całkowicie. C h c i a ł a -bym, aby moje obrazy były oglą-dane, abym mogła je s p r z e d a ć i przekazać p i e n i ą d z e dla orga-nizacji po-magającym takim oso-bom jak ja. Chciałabym zorganizo-wać wysta-wę obra-zów, które p o w i n n y cieszyć oko innych, a nie ukry-wać się w z a k a m a r -

Katarzyna ZaborniakCzym kierujesz się podczas tworzenia grafik satyrycz-nych i jaka jest Twoja techni-ka dotarcia do odbiorcy?Szczepan Sadurski: - Ponieważ ludzie są różni, każdemu podo-ba się coś innego, liczę głównie

kach mojego domu. Dałoby mi to również większą satysfakcję oraz motywację do dalszego tworzenia. Mam nadzieję, że ktoś taki się znajdzie.

Szczepan Sadurski

Page 16: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012 2b.nepco.org.uk16

Marcin Orchowski

Tymoteusz Sułek

The Artists of the North

Studiując na uniwersyte-cie w Sunderland animacje i media, jak chciałbyś wykorzystać je w swej karierze a r t y s t y c z -nej?T y m o t e -usz Sułek: - Studiuję animację, ponieważ zapew nia to najszer-szy ogląd w s p ó ł c z e -snego desi-gnu, jakim jest pisanie skryptów, m o d e l ow a n i e , p r o -

jektowanie postaci, teoria kolorów, rysunek z natury itd. Ten kierunek daje naj-

większą swobodę wy-boru kariery po

studiach. Jak za-czynałem, nie

byłem fanem a n i m a c j i . Najchętniej realizował-bym się jako projektant postaci i w y g l ą d u miejsc w pr z emy śle

gier kompu-t e r o w y c h .

Gdzie wi-dzisz się za 5

lat?

Tymoteusz Sułek: - Trudno po-wiedzieć, optymistycznie w Ja-ponii, jak nie to rozważam USA, UK lub powrót do Polski, by pracować w jakiejś firmie zwią-zanej z grami - jest ich trochę. Jakiej formie sztuki chciałbyś poświęcić się w przyszłości?Tymoteusz Sułek: - „Poświęcić się” wykracza poza zwyczajną karierę zawodową, w wolnym czasie zawsze będę prefero-wać pracę indywidualną, więc myślę, że najprawdopodobniej będzie to komiks, no i dużo obrazów. Pisanie książek też jest bardzo miłe, jedną można tworzyć kilka lat, zupełnie inna sprawa niż machnięcie małej animacji czy ilustracji.Dziękuję za rozmowę uczest-nikom wystawy i życzę powo-dzenia w ich karierach zawo-dowych i osobistych.

Katarzyna Bobrzak

Page 17: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected]

You have graduated from Newcastle College and re-cently received your BTEC National Diploma in Art and Design, what do you think about the education standard at the college and what have you learned?Natalia Wysocka: - I believe the level of my course was re-ally high. We were taught by professionals who had worked wi-thin the in-dust r y

f o r y e a r s a n d many of them run their own

successful businesses. I have le-arned how to experiment with various art media, traditional and modern image-ma-king techniques. For me the most v a l u a b l e

aspect of the cour-

se was the fre-edom of creativity it

offered.What are your plans for the

future and how do you want

to use the know-ledge you gained?

Natalia Wysocka: - Col-lege has helped me progress to higher education, and next year I am going to study at the Uni-versity of Huddersfield. I will miss my friends, however at the same time I am looking forward to the new adventure ahead of me.

17Fancy joining us? Write to: [email protected]

The Artists of the NorthIn May 2012 local artists from Newcastle-upon-Tyne, many of them young and ine-xperienced, presented their work at the Polish restaurant “Gospoda”. They were jo-ined by graphic artists and cartoonists from Poland, Armenia, Australia, Romania, Bulgaria, Latvia, Cyprus and Russia, led by Szczepan Sadur- ski. The exhibition was to inspire and motivate them further in their cre- ativity. 2B had a chance to talk to some of the participants.

How do you cope with your condition while

painting? Katarzyna Zabor-

niak: - It is hard. After years of

rehabilitation that follo-

wed my stroke 7

y e a r s ago, I

on l y

m a -naged to

restore mo-vement in my left

arm. I had to learn from scratch how to do all the ro-

utine everyday things, which takes effort and lots of deter-mination. During that process I noticed that I could paint and get a lot of satisfaction out of it. It helps me forget about my eve-ryday difficulties. For me pain-ting is also a form of exercising.What inspires you the most?Katarzyna Zaborniak: - My paintings often contain the ele-ment of light. For me, light is a symbol of the state I was in du-ring the stroke and afterwards. I believe that light rays brought me back to life. They represent

Page 18: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012

As a cartoonist, how do you decide on your technique and approach to a drawing?Szczepan Sadurski: - People are different and they like diffe-rent things; I rely on my sense of humour and experience. I draw highlighting what I personally

find the most interesting, in a way I like it hoping that what I create will appeal to others.Can you put a price on a smile and where can you buy it?Szczepan Sadurski: - It is easy to make some people smile, but others can be hard work. Ma-king people smile is easier if they do not have many worries and problems. Besides, a smile is the same around the world. It is universal, a positive signal that can be easily understood everywhere. We all should be looking for it wherever we are,

why just wait for it to find us?Is the humour virus going to spread in the UK? What is your prognosis? Szczepan Sadurski: - as the head of Good Humour Party, I have suggested that topic, I have showed how to organise it and I am more than happy to help others do it. I am waiting for people who would like to spread the smile with me, for example by organising an exhi-bition devoted to humour any-where in the UK. I hope I will

find people who would like to get involved. Optimism and a smile are worth fighting for. We cannot keep waiting for them to find us, we must start looking, give them a chance!

2b.nepco.org.uk18

the talent that was hidden in me for many years. Thinking about my mom is another source of in-spiration for me. What are your current goals?Katarzyna Zaborniak: - I am a young and sociable person. I would like to spend more time with people and share my art with them, but my illness does not allow me to. That is why I am painting and I put a lot of effort into it. I want to share my work with wider audience. I would like to organise an exhi-bition and sell my paintings in

order to raise money for the Stoke Association. That would give me huge motivation for further work. I hope someone will help me with this.

As a student of Media and Animation at the University of Sunderland, how do you plan to use your skills in your career?Tymoteusz Sułek: - I am stu-dying animation because it ena-

bles me to have the broadest set of skills that include model-ling, character and background design, script writing, colour theory, still life drawing and so on. This course gives the most flexibility when it comes to choosing your career path after

graduation. When I first started it I wasn’t a fan of animation, now I am. I would like to find employment as a concept artist in the games industry.Where do you see yourself in 5 years?Tymoteusz Sułek: - It is hard to say, preferably in Japan. I’m considering the USA, the UK or going back to Poland to work for one of computer game pro-ducers.Which art form would you like to devote your career to in the future?

Ty m o t e u s z Sułek: - I believe that “ d e v o t i n g y o u r s e l f ” goes beyond your typical professional career. In my spare time, I will always opt for wor-king by my-self, perhaps on creating comic bo-oks, and of course lots of paintings. I also find book writing rather ple-asant. You may spend a few years working on one; a whole other story compared to ‘splashing on’ a small illu-stration. Thank you all for the inte-rviews and I wish you all the best in

your careers.

Katarzyna BobrzakTranslation: Kasia Makarewicz:

[email protected]

Page 19: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] 19Fancy joining us? Write to: [email protected]

Pomimo starań, nie udało mi się kupić biletu na jakiekolwiek spotkanie, tym niemniej nie po-rzuciłem decyzji o wyjeździe na mistrzostwa. Podobnie jak pół roku temu podjąłem decy-zję o przeprowadzce z Australii do Anglii, tak teraz trzymałem się raz podjętej decyzji. Pomy-ślałem, że poznam nowy kraj, a na telebimach w strefach kibica będę oglądał mecze i emocjo-nował się wespół z innym ki-bicami. Lubię wyzwania, więc wyjazd do Polski potraktowa-łem jak kolejną przygodę, którą będę mógł wspominać w długie, jesienne, angielskie wieczory. Kilka dni w Polsce miałem spę-dzić u rodziny mojego znajome-go Łukasza. Bardzo cieszyłem się na taką ewentualność, gdyż chciałem zobaczyć prawdziwe życie Polaków, a nie jego obraz widziany z perspektywy hote-lowego pokoju. Jakież było moje zdziwienie i jednoczesna radość, gdy na dzień przed moim wyjaz-dem zadzwonił do mnie Łukasz i poinformował, że ma dla mnie bilet na mecz Rosja - Czechy. Jak tego dokonał - nie wiem i pew-nie się tego nigdy nie dowiem. Ot, Polak! Pokombinował, wy-konał kilka telefonów i załatwił. Teraz już wiem, co oznacza sło-wo „załatwić”. W całym ferworze związanym z wyjazdem nawet dokładnie nie zastanowiłem się nad szcze-gółami mojego wyjścia na mecz. Okazało się bowiem, że wypra-wa jest karkołomna. Łukasz zapewniał mnie, że wszystko jest zorganizowane i żebym się niczym nie przejmował. Jedyne, co miałem zrobić, to odszukać moją taksówkę i niczym innym się nie martwić. Dobre sobie. Wylądowałem na krakowskim lotnisku o 18.25, a o godzinie 20.45 we Wrocławiu rozpoczy-nał się mecz. Wkrótce zoriento-wałem się jaka odległość dzieli te miejsca, więc żeby zdążyć, całą podróż przebyliśmy „pol-skim stylem” jazdy. Prawie 300

km odległości i 2 godz. czasu na dojazd. Z każdą upływającą mi-nutą robiłem się coraz bardziej niespokojny, jechałem gdzieś w nieznane, a ze względu na barie-rę językową kontakt z kierowcą ograniczony był do minimum. Wszystko jednak skończyło się pomyślnie i szczęśliwie dotar-łem na początek meczu Czechy – Rosja. Na stadion wpadłem w momencie, gdy grano hymny.

Cóż to był za mecz! Do tej pory nie rozumiem, jak Rosjanie nie wyszli z grupy po tym, jak za-prezentowali się w spotkaniu z Czechami. Atmosfera była ge-nialna, a Polscy fani przez cały mecz prowadzili kapitalny do-ping. Na koniec mojej ośmiogo-dzinnej podróży bezpiecznie do-tarłem do Krakowa i spotkałem się z rodziną, u której miałem spędzić mój trzydniowy pobyt w Polsce. Krótka noc i byłem gotowy, aby wyruszyć na odkrywanie

tajemnic Euro, które w Małopol-sce były szczególnie widoczne z uwagi na to, iż reprezentacje Anglii i Holandii miały swoje miejsca pobytowe w Krakowie, a Włosi zamieszkali w niedale-kiej Wieliczce. Postanowiłem zobaczyć te miejsca i zawitać na stadiony, na których trenują reprezentacje. Pierwsze kroki skierowałem na obiekt, gdzie do meczów mistrzowskich przygo-

towywała się drużyna Albionu. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się od pilnujących obiektu ochroniarzy i stewar-dów, że właśnie w momencie, gdy pojawiłem się w okolicy stadionu przy Suchych Stawach, prowadzony jest trening. Pomy-ślałem, że szczęście nadal mnie nie opuszcza. Wczoraj karko-łomna wycieczka do Wrocła-wie zakończona fantastycznym meczem, dzisiaj możliwość spotkania angielskich piłkarzy. Trzeba było trochę poczekać

pod stadionem, ale na koniec cierpliwość została nagrodzona. Z niewielkiej odległości mogłem podziwiać udających się do au-tokaru Anglików. Później zawi-taliśmy do restauracji na polski, tradycyjny obiad. Uff, jeszcze kilka takich wypadów i obo-wiązkowo musiałbym zacząć się odchudzać. Tam właśnie miałem przyjemność poznać trenera Marka Dragosza, profesjonal-

nego trenera klasy UEFA, który prowadzi drużynę AMP Futbol Polska (reprezentacja osób po amputacjach kończyn) i jest za-łożycielem szkoły bramkarskiej „KeeperLeo”. Kolejnym etapem wycieczki do Krakowa był stadion Wisły Kra-ków, na którym swoje treningi przeprowadzali Holendrzy, oraz stadion Cracovii, gdzie formę szlifowała reprezentacja Włoch. Kraków jest pięknym miastem i daje mnóstwo energii ludziom odwiedzającym jego zabytki

Euro 2012 oczami AustralijczykaUczestnictwo w wielkiej imprezie piłkarskiej jest marzeniem każdego miłośnika futbolu. Poczuć emocje, być wewnątrz pulsującego dopingiem stadionu - to doznania, które trudno porównać z czymkolwiek. Ja także chciałem zakosztować atmosfery wielkiego sportowego święta, dlatego postanowiłem wybrać się do Polski, żeby choć w odrobinie poczuć atmosferę Euro 2012.

Page 20: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012 2b.nepco.org.uk20

Unfortunately, despite my ef-forts to buy tickets to any Euro 2012 match I was unable to get them. This, however, didn’t de-ter me and so I was still ready to go and see the Championships. Almost six months ago I made a firm decision to move from Australia to England and it was comparable now; I was sticking to the decision I had made. I thought to myself, “I will get to know a new country, watch matches, and get excited toge-ther with other spectators”. I like challenges so I treated going to Poland as another ad-venture which I’ll eventually recall during long, autumn, English nights. I was to spend a few days in Poland with my friend’s family. I was extremely happy at this thought because I really wanted to see the day to day life of Polish people and not just from the perspective of a hotel room. To my surprise and joy, the day before my depar-ture Lukasz called and said he had a ticket for me to the Russia vs Czech Republic game. How he did it, I don’t know and pro-bably never will. Poles! Lukasz wangled, made a few phone calls and got things done. Now I certainly know what “get things done” means.

In the excitement of travelling I didn’t even think about the details of getting to the match; it turned out to be a daredevil expedition. Lukasz assured me that everything was organized and that I didn’t have to wor-ry about anything; all I had to do was find my taxi. I landed at Krakow airport at 6.25 pm and the match was starting at 8.45 in Wroclaw. It wasn’t long before I realized the distance between these two places was substantial and that the only way to turn up for the game was to drive there “Polish style”. Al-most three hundred kilometers

and only 140 minutes! With every passing minute I was becoming more anxious. I was going into the unknown and due to the language barrier I maintained hardly any conver-sation with the driver. Fortuna-tely, everything went well and I arrived just in time. The natio-nal anthems were being played when I entered the stadium. The game itself was incredible! How did Russia not go through

after a performance like this? The atmosphere was brilliant and so was the cheering of Po-lish fans throughout the whole game. At the end of the match I completed my 8 hour journey, arriving safely in Krakow whe-re I met the family with which I

i poznającym jego tajemnice. Dzięki temu, że mogłem prze-bywać w towarzystwie polskiej rodziny, poznałem również Wieliczkę i Niepołomice. Jestem zachwycony urokliwością tych miejsc, które głęboko zapadły mi w pamięci. Kolejne popołudnie i wieczór mojego pobytu w Polsce spędziłem na oglądaniu meczów w krakowskiej strefie kibica. Tu-taj, między tłumem rozemocjo-nowanych kibiców, mogłem do-świadczyć całej magii związanej z Euro 2012. Jestem kibicem piłki nożnej od 6 roku życia, gra-łem na różnych szczeblach roz-grywek, dlatego uczestnictwo w imprezie tej rangi było jednym z moich marzeń. Atmosferę za-bawy zmąciła niespodziewa-na ulewa, która spowodowała, że krakowski fanzon szybko opustoszał. Jednakże wcale nie miałem ochoty wracać do domu. Być w Krakowie i nie zakoszto-wać nocnego życia dawnej stoli-cy Polski - byłoby uchybieniem trudnym do wytłumaczenia. W jednym z lokali licznie rozsia-nych na Starym Mieście wysu-szyliśmy przemoczone ubrania i znowu byliśmy gotowi całymi garściami czerpać z atmosfery mistrzostw. Co tu dużo wyja-śniać. Do domu wróciłem o 5 nad ranem, tak więc komentarz jest zbyteczny. Jednym słowem było rewelacyjnie. W między-czasie szczęście nadal mnie nie opuszczało. Chroniąc się przed deszczem pod jednym z parasoli usytuowanych nieopodal słyn-nej krakowskiej restauracji „U Wierzynka”, spotkałem trenera reprezentacji Holandii Berta Van Maajwika i jego asystenta Philipa Cocu. Dla kogoś, kto od zawsze był zakochany w futbolu, takie spotkanie można określić jako spełnienie najskrytszych marzeń. Porozmawialiśmy chwilę o Euro, zrobiliśmy pa-miątkowe zdjęcia i spoglądali-śmy na siebie niedowierzając w to, co się wydarzyło. Od pierwszych chwil po wylą-dowaniu w Polsce spotykałem się tylko i wyłącznie z przeja-wami sympatii i życzliwości. Taki obraz Polski i Polaków na zawsze pozostanie w mojej pamięci. W Anglii mam kilku przyjaciół, którzy są Polakami, więc przed przyjazdem spodzie-wałem się gościnności, ale to, co mnie spotkało, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Ab-

solutnie uroczy kraj, a do tego jeszcze te wspaniałe dziewczy-ny. Dla mnie, rodowitego Au-stralijczyka, polskie kobiety są uosobieniem naturalnego pięk-na, a niebywałego uroku dodaje im przyjazne usposobienie i nie-słychane poczucie humoru. Na własnej skórze przekonałem się, że reportaż o Polsce przygoto-wany przez BBC był niebywale tendencyjnym i zdramatyzowa-nym materiałem, zrobionym na potrzeby podniesienia słupków oglądalności. Informacje zapre-zentowane w programie pt. Sta-diony Nienawiści są wyolbrzy-mione i nie mogą wpływać na obiektywne opinie o Polsce. Naj-lepszym sposobem, aby przeko-nać się jak jest naprawdę, jest poznanie kraju osobiście i wyro-bienie sobie opinii na podstawie własnych doświadczeń. Moje spostrzeżenia są bardzo dobre, pełne przyjaźni i akceptacji. Sławna polska gościnność nie jest przesadzonym frazesem. Mieszkając pod jednym dachem z typową polską rodziną czu-łem się jak gość specjalny. Mimo bariery językowej, różnic kultu-rowych i światopoglądowych, mogłem niejednokrotnie zapo-mnieć że jestem w innym kraju i stykam się z obcymi ludźmi. Podczas mojej pierwszej wi-zyty w Polsce, kraj i ludzie tutaj mieszkający wywarli na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zwiedziłem wiele miejsc, lecz muszę przyznać, że Kraków bę-dzie od teraz jednym z ulubio-nych punktów na mapie moich podróży. Tutaj można podziwiać naturalne piękno zabytków, które w połączeniu z czystością i stabilnym rozwojem, wpływa-ją na ogólną prezencję miasta. Już nie mogę się doczekać mojej kolejnej wizyty w Polsce i zaczy-nam planować następną eska-padę. Uwielbiam podróżować, lecz muszę przyznać, że powrót do Polski staje się coraz bardziej kuszącą alternatywą. Jedźcie ze mną! Jestem przekonany, że nikt nie będzie zawiedziony.

Wspomnienia Corey’ego Smitha z pobytu w Polsce

spisał Łukasz Samek

Participation in a big football event is a dream of every football enthusiast. To feel emotions and be inside a cheer-pulsating stadium; this is an experience that cannot be compared to anything else, and that is why I had decided to go to Poland.

Page 21: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] 21Fancy joining us? Write to: [email protected]

Euro 2012 in the eyes of an Australianwas to spend 3 days in Poland. A short sleep and I was ready to set out and explore the my-steries of Euro 2012, which in Malopolska (a geographical re-gion of Poland) were particular-ly visible due to the fact that the English and Dutch teams stayed in Krakow, whereas the Italian team were nearby in Wieliczka. I decided to see those places as well as the stadiums where the national teams were to train. Firstly I headed for the sporting facilities where England were preparing themselves for the Championships. To my surprise, as I entered the “Suche Stawy” stadium, training was taking place. I thought to myself that

luck is still with me. Yesterday it was a daredevil trip to Wroc-law where I ended up watching a fantastic match and today an opportunity to meet English players. I had to wait a while outside the stadium but my pa-tience was rewarded, as from

a short distance I could admi-re the English walking slowly to the coach and driving away. After that we went to a restau-rant for a traditional Polish din-ner. Phew! Several more such outings and I’d certainly have to go on a diet. It was there where I had the pleasure of meeting a professional UEFA coach Marek Dragosz, who leads AMP Futbol Polska team (a Polish national team consisting of amputee fo-otballers). He is also a founder of a goalkeeping school called “KeeperLeo”. The next destinations in Kra-kow were the stadium of Wisla Krakow where the Dutch team trained and the stadium of Cra-

covia where the Italian team were also hard at work. Krakow is a beautiful city and it gives a lot of energy to people who visit its monuments and di-scover its mysteries. Thanks to the fact that I was able to spend time with a Polish family I also

got to know Wieliczka and Nie-połomice. I was delighted with the charm of these places which are engraved in my memory. The next day from the after-noon till the night I spent wat-ching the matches in a fan zone in Krakow. There, among en-thusiastic spectators I was able to experience all the magic con-nected with Euro 2012. I have been a football fan since I was 6 and have played at different le-vels, which is why participation in such an important sporting event was one of my dreams. The joyful atmosphere was di-sturbed by a downpour which emptied the fan zone quickly. However, I wasn’t in the mood

to go back home yet. To be in Krakow and not taste the night life of a former capital of Poland would have been a crime. In one of the pubs dotted around the Old Town we dried our clothes and once again we were re-ady to make the most of it and enjoy the Cham-pionships. What can I say? I returned home at 5 am so it’s pointless to give any further expla-nations. It was simply amazing. In the meanti-me, luck was still by my side. When I was shel-tering under one of big umbrellas near a famous Krakow restaurant cal-led “U Wierzynka”, I met Bert Van Maajwik the coach of the Dutch team and his assistant Phillipe Cocu. For someone who has always been in love with football such a meeting was a dream come true. We talked a bit about Euro 2012, took a com-memorative photo and looked at each other in

disbelief. Since the very first moments of my arrival in Poland I met only positive and friendly atti-tudes from Polish people. That is the way I’ll remember Po-land and the Poles. In England I have a few friends who are Po-

lish so before I went to Poland I knew about their hospitality, but what I actually experienced surpassed all expectations. It’s an absolutely adorable country and don’t even get me started on the girls! In my opinion Polish girls are the most naturally beautiful women in the world. I think it is the fact they are so friendly and genuinely nice that adds to their beauty. I’m now of the opinion that the documentary about Poland prepared by the BBC was extremely biased and dramatised. The only purpose it served was to raise ratings. Information presented in “Sta-diums of Hate” was exaggera-ted and shouldn’t influence ob-jective opinions about Poland. The best way to become convin-ced that Poland is not like it was portrayed on English TV is to go to Poland and form one’s own opinion. My observations are very positive; a lot of friendli-ness and acceptance. The famous Polish hospitali-ty is not hyperbole. Sharing an apartment with a typical Polish family made me feel a very spe-cial and welcome guest. Despite a language barrier, cultural and outlook differences I could easi-ly forget that I’m in a different country surrounded by fore-igners. During my first visit in Poland both the country and people made a very positive impres-sion on me. I have visited many places but I have to admit that from now on, Krakow and her monuments will be one of the favourite destinations on my personal journey map. I am looking forward to my next visit to Poland and I have already started to plan the escapade. I love to travel, altho-ugh I have to say that going back to Poland is becoming more and more tempting. Come with me. I am certain that nobody will feel disappointed.

The recollections of Corey Smith’s trip to Poland were

jotted down by Lukasz Samek

Page 22: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 201222

2B: Z jakiego zakątka świata pochodzisz?Henryk Nowicki: Urodzi-łem się w kraju, który teraz zmienił swoją nazwę. Kie-dyś znany był jako Palesty-na. Urodziłem się w Jaffie i mieszkałem w Jeruzalem. Byłem ochrzczony w Betle-jem, które wtedy było pod protektoriatem brytyjskim. Moi polscy rodzice przyby-li tam wraz z armią, któ-ra wraz z armią brytyjską przebywała na tamtych te-renach. Jednak przed przy-byciem do Palestyny, moja matka i jej rodzina zostali wywiezieni na Syberię. Wa-runki były tam ogromnie ciężkie. Panował dur brzusz-ny i tylko ona i jej brat Tomek ocaleli. W drodze powrotnej matka poznała i poślubiła mojego ojca. Na nieszczęście, kiedy byliśmy w Palestynie, mój ojciec postanowił wró-cić do Polski i został zabity w powstaniu. Opuściliśmy Palestynę w 1949 roku i naj-pierw pojechaliśmy do Walii, a potem do Lancashire, gdzie do 16 roku życia uczyłem się w polskim Kolegium Bożego Miłosierdzia w Henley nad Tamizą, prowadzonej przez ojców marianów. Potem po-jechałem do Manchesteru kontynuować naukę. Moją pierwszą posadę podjąłem w Newcastle, tylko z tego względu, iż moja ówczesna dziewczyna tutaj się prze-prowadziła. W Newcastle zostałem na stałe. 2B: Więc jak dokładnie

polskość zaczęła nad Pa-nem dominować? H.N.: Matka mówiła mi, że kiedy byliśmy na Bliskim Wschodzie, trudno było mnie zmusić do mówienia po polsku. Zwykle bawiłem się z arabskimi dziećmi i potra-fiłem mówić po arabsku i he-brajsku. Dopiero kiedy prze-prowadziliśmy się do Walii, gdzie nie miałem z kim roz-mawiać, zacząłem mówić po polsku, co oczywiście konty-nuowałem w szkole.2B: Czy Polska w tym cza-sie była krajem, do które-go strach było jechać? H.N.: Kiedy przybyliśmy do Wielkiej Brytanii, wielu z naszych przyjaciół postano-wiło wrócić do Polski. Nigdy już o nich nie usłyszeliśmy. Dostawaliśmy wiadomości od rodziny, która była w Pol-sce i oni bardzo jasno mówili nam: „nie przyjeżdżajcie, zo-stańcie, gdzie jesteście”. 2B: Pomimo wszystko, zo-stał Pan wykształcony po polsku. Czy miało to na Pana duży wpływ?H.N.: Absolutnie tak. Cała moja edukacja była po pol-sku. Język, historia, litera-tura, nawet nauka angiel-skiego odbywała się po polsku. Wszystkie zawiłości gramatyki i dyskusje były po polsku. Fizyka, biologia i geografia również, więc kie-dy mi przyszło zdawać GCE, musiałem swoją wiedzę tłu-maczyć sobie na angielski w trakcie egzaminu! 2B: Więc w którą stronę

ta mieszanka kulturowa Pana pokierowała?H.N.: Niejaki Pan Gedel uczył nas muzyki. Był bardzo uta-lentowanym człowiekiem, był dyrygentem Chóru Cho-pinowskiego w Londynie i pianistą. To dało nam możli-wość, aby występować poza szkołą, dla polskiej społecz-ności w Londynie. Miałem okazję dyrygować chórem w St Pancras’ Hall, kiedy on nie mógł. Bardzo mnie to sa-tysfakcjonowało. Radio BBC Wolna Europa przyszło do nas, aby nagrać dla nich kon-cert bożonarodzeniowy. To był kierunek, w którym na-prawdę chciałem pójść. Kie-dy byłem w szkole wyższej byłem zachęcany, aby śpie-wać w operetkach Gilbera i Sullivana. Grałem księcia Ta-mino w „Magicznym Flecie” i Manchester Royal College of Music wyraziło zaintereso-wanie moją osobą. Bardzo chciałem to robić, ale na nie-szczęście mój ojczym mi to wyperswadował i namówił, abym został nauczycielem. Kiedy przyjeżdża się do ob-cego kraju, szuka się zawo-du, który zapewni normalny byt. Podobnie zachowuje się większość współczesnej imi-gracji. Ale muzyka to wciąż dla mnie ogromna radość i trwałe zainteresowanie. Mamy czterech synów i oni wszyscy muzykują, jeden z nich robi to profesjonalnie. 2B: Dokąd Cię zawiodła kariera nauczyciela?H.N.: Najpierw uczyłem an-

gielskiego, potem socjologii i psychologii. Głównie uczy-łem w Northumbria College, ale przez 7 lat zajmowałem się również badaniami na-ukowymi na wydziale Szkol-

Jestem pół-Polakiem, pół-AnglikiemKontynuując nasze spotkania z Polakami dawno osiadłymi w North East, ‘2B’ rozmawia z Henrykiem Nowickim. Człowiekiem, który dorastał w Palestynie, uczył się w południowej Anglii (całkowicie po polsku) i który teraz mieszka i pracuje w regionie Northumberland.

Page 23: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] 23

Jestem pół-Polakiem, pół-Anglikiemnictwa Wyższego na uni-wersytecie w Newcastle. Po przejściu na wcześniej-szą emeryturę, zająłem się tworzeniem programów komputerowych. Gdy na zle-cenie szkoły w Newcastle (Gosforth High) stworzyłem pakiet edukacyjny, popro-szono mnie, abym powrócił do nauczania. Potem uczy-łem również w innej szkole (St. Mary’s). Jednak mój stan

zdrowia w tamtym czasie zmusił mnie do wycofania się z części podjętego zo-bowiązania. Powróciłem jednak do nauczania na za-sadzie „zobaczymy jak to będzie” i trwa to już 12 lat! Poza tym przeprowadzam ustne egzaminy AQA z języ-ka polskiego. 2B: Czy sądzi Pan, że pol-skie dzieci dobrze sobie radzą tutaj?

H.N.: Niektó-re tak, inne mniej. Więk-szość z nich woli być tu-taj. Zdaje się tutaj mają więcej dys-cypliny niż w Polsce.2B: Kiedy zaczęto gła-snost, czy w z n i e c i ł o to Pana za-interesowa-nie starym krajem?H.N.: Zawsze byłem nim zaintereso-wany i świa-domy swo-ich korzeni. Pr z ychodzi mi do głowy takie wspo-mnienie. Po-dróżowałem z Henley do Lancashire i podróż była opóź n iona . Dotarłem do domu bar-dzo późno, ale pierwszą reakcją było wysiąść z autobusu i

zgłosić się na posterunek policji. Dokumenty podró-ży, które posiadałem, mia-ły na górze napis „ALIEN” (obcy). Inne wspomnienie: kiedy wróciłem do Anglii z mojej podróży poślubnej, moja żona przechodziła przez jeden tunel, ja przez drugi. Pomyślałem, że to nie w porządku i zacząłem się ubiegać o brytyjskie obywa-telstwo. Zajęło to dwanaście miesięcy, a częścią proce-dury była wizyta domowa policjanta w cywilu. Wizyta była zabawna. Przedstawił się jako Brown i powiedział, że jest z policji w Morpeth. Sprawdził moje papiery i przez przypadek zostawił jakieś swoje dokumenty. Za-dzwoniłem na policję w Mor-peth i zapytałem o sierżanta Browna. Powiedzieli mi, że taki oficer tam nie pracuje, ale kiedy wspomniałem o branży specjalnej, telefon ogłuchł. Zadzwonili do mnie z powrotem i wytłumaczy-łem im, że on zostawił tutaj swoje papiery. Powiedzia-no mi, abym przyniósł do-kumenty z powrotem. Dla kontrastu, w dwudziestą piątą rocznicę naszego ślubu pojechaliśmy do Palestyny. Na granicy obejrzano mój paszport i zwrócono uwagę na to, gdzie się urodziłem i zapytano dlaczego podró-żuję z brytyjskim paszpor-tem. Natychmiast zapytano mnie, czy chcę zostać oby-watelem Izraela. Byli co do tego bardzo entuzjastycznie nastawieni i powiedzieli, że zajmie to tylko 20 minut, ale im odmówiłem (śmiech). Interesuję się wszystkim, co dotyczy polskości. Jeśli są jakieś wieści dotyczące Polski albo polskiego spor-

tu, zawsze jestem po stronie Polski, tak jak na ostatnich mistrzostwach w Wimble-don. Powiedziałbym, że je-stem w połowie Polakiem i w połowie Anglikiem. Na przykład podczas świąt Bo-żego Narodzenia przygoto-wuję tradycyjną polską wi-gilię z pierogami, uszkami i barszczem, natomiast moja żona przygotowuje angiel-ski obiad w pierwszy dzień świąt. Podobnie obchodzimy Wielkanoc.2B: Co sądzi Pan o ostat-nim „wybuchu” polskiej emigracji?H.N.: To wspaniale, że ludzie mogą swobodnie się prze-mieszczać. Znamy ludzi, któ-rzy osiedlili się w Kanadzie, a kiedyś to byłoby nie do po-myślenia. Tak samo my teraz możemy odwiedzać Polskę. Kilka lat temu byłem w Kra-kowie i ktoś zapytał mnie o drogę. Odpowiedziałem, że bardzo przepraszam, ale nie jestem z Krakowa. Zapy-tał mnie natychmiast, skąd jestem i myślał, że żartuję, kiedy odpowiedziałem, że jestem z Northumberland. Na pewnym weselu w Polsce zdarzyła się rzecz podobna. Ludzie pytali mnie, z jakiego rejonu Polski jestem, ponie-waż nie mogli zlokalizować mojego akcentu. Byli bardzo zdziwieni, kiedy powiedzia-łem, że jestem Brytyjczy-kiem. Nie wiem, jaki jest mój akcent, dla mnie to tylko pol-ski. 2B: Dziękujemy za poświę-cony czas i prosimy konty-nuować swój polski!

Chris MorrisonTłumaczenie na polski:

Grażyna WinniczukHenryk Nowickifot. Chris Morrison

Page 24: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 201224

2B: So where in the world do you come from?Henryk Nowicki: I was born in a country which has now changed its name. It used to be known as Palestine at the time. I was born in Jaffa and lived in Jerusalem. I was christened in Bethlehem which was then a British Protectorate. My parents who were Polish had gone over there with the Army, which was there together with the British Army. Be-fore going there my mother and her family had been ta-ken over to Siberia. Condi-tions were extremely harsh. Typhoid in particular was rife and she and her bro-ther, Tomek, were the only two survivors of her family from that experience. On the way back, she met and married my father. Unfortu-nately, while we were in Pa-lestine my father went back to Poland and was killed in the uprisings. We left there in 1949 and firstly went to Wales, and then Lancashire where I spent most of my time before I went to Divine Mercy College in Henley on Thames which was a scho-ol run by the Polish Mary-an Fathers. I was schooled there until I was 16. I then came back to Manchester for the rest of my education. My first teaching post was in Newcastle purely becau-

se my then girlfriend had moved up here and I’ve been here ever since.2B: So where exactly did the Polish influence on you come from?H.N.: In the Middle East my mother said there was gra-ve difficulty getting me to speak Polish. I used to play with the Arab boys and girls and so could speak both He-brew and Arabic. It was not until we came to Wales whe-re I no longer had anybody to speak to that I started to speak Polish, which conti-nued at school.2B: Was Poland a no go area for you at that time?H.N.: When we came to Bri-tain, many of our friends de-cided to go back to Poland. It was the last we ever heard of them. We got messages from family who were in Poland at that point about the idea of coming back and they were clearly, „Don’t come, stay where you are”.2B: So you were never-theless educated in Polish culture. How formative were those years?H.N.: Completely; the edu-cation was all in Polish: Language, History, Litera-ture. Even English classes were taught in Polish. All the grammatical points and discussion were in Polish. Physics, Biology and Geo-graphy were in Polish so

when it came to sitting the GCEs it was also a matter of translating what you knew into English to sit the exam!2B: So how did the cultu-ral admixture of the scho-ol steer you?H.N.: A Mr Gedel took us for music. He was a very talen-ted man, and was the con-ductor of the Chopin Choir in London as well as a con-cert pianist. This gave us opportunities to perform outside school to the Polish communities in London. I had occasion to conduct the choir at St Pancras’ Hall when he was not available. I thoroughly enjoyed it. BBC Radio Free Europe came to record us for a Christmas concert. This was a direc-tion I really wished to go in, and when I was at college I was encouraged to sing in a Gilbert and Sullivan operet-ta. I played Prince Tamino in the Magic Flute and the Manchester Royal College of Music expressed inte-rest. I wanted to do this but unfortunately was preva-iled upon by my stepfather to go into teaching instead. When you come to a coun-try you will look for a career which gives you the neces-sary bread and water to live on and give you the normal aspects of life. The same thing happens with immi-grants these days. Music is

still my abiding interest and joy. We have 4 sons and they all play, one of them profes-sionally.2B: Where did your te-aching career take you?H.N.: I taught English at first and then Sociology and Psy-chology. As well as teaching principally at Northum-berland College, I became a research secretary for the Further Education Research Unit at Newcastle Universi-ty for 7 years. After taking early retirement, I went into software development. As a result of being commissio-ned to develop an educatio-nal package for a school in Newcastle (Gosforth High), I was asked to undertake some teaching at the scho-ol and later also at another school (St. Mary’s). Howe-ver, health problems at the time made me cut back on the volume of work I had undertaken. My „see how it goes” temporary return has been going on now for over 12years! I also did the oral examinations for the Polish AQA qualifications!2B: Do you see Polish kids do well here?H.N.: Some do, some less so. A lot of them prefer it here. They tell me that there is more discipline here than they experienced in Poland.2B: When Glasnost star-ted to happen did this kin-

I am 50-50 Polish and EnglishContinuing our occasional series of reports on the lives of Poles well established in the North East, 2B interviews Henryk Nowicki, a man who grew up in Palestine, was schooled in Southern England, (entirely in Polish) and who now lives and works in Northumberland.

Page 25: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected] 25

I am 50-50 Polish and Englishdle a curiosity about the Old Country? H.N.: I always was intere-sted in it and very conscio-us of my roots. A memory comes to mind. I had been travelling from Henley to Lancashire and the journey was delayed. I got home very late but the first re-action was to just leave my bags and report to the poli-ce station. Originally, I tra-velled on a British travel document which had ALIEN written right across the top – these were later with-drawn. When I returned to Britain after my honeymo-on my wife went through one channel while I had to go through another. I tho-ught that was not on, so I took British nationality. It took 12 months and inclu-ded a visit by a policeman who didn’t dress like one. The visit was amusing. He gave the name Brown, said he was from Morpeth Poli-ce, checked my papers and by chance left some papers of his own behind when he left. I rang the police station and asked to speak to Sgt Brown. They said they had no such officer, but the in-stant I heard special branch mentioned in the backgro-und the phone went dead! They rang me back and I explained that he had left the papers. They just told me to bring the papers back. By contrast, on our 25th wedding anniversary we went back to Palestine and at the border they looked at my passport, saw where I was born, and asked why I was travelling under a British one. They immedia-tely asked me if I wanted to become an Israeli citizen.

They were very enthusia-stic over it, said it would only take 20 minutes, but I declined the offer (laughs).There is an abiding interest in Polish matters. If there is any news of Poland or Polish Sport I identify with the Po-lish competitor, like in the recent Wimbledon women’s final. I’d say I am 50-50 Po-lish and English. For instan-ce at Christmas I prepare the traditional Polish Chri-stmas Eve dinner with pie-rogi, uszka, barszcz, whilst my wife does the English style of things; likewise at Easter. 2B: What do you make of the recent explosion of immigration?H.N.: It is lovely to know pe-ople now have the freedom to move about. We know people who have settled in Canada which would have been unthinkable before. Li-kewise, we can visit Poland. I was in Krakow a few years ago and some Polish people stopped me to ask for direc-tions. I replied that I was terribly sorry but I wasn’t from Krakow, so they asked me whereabouts in Poland I was from. They thought I was joking when I told them I was from Northumber-land. At a wedding there a similar thing occurred. Pe-ople asked me which part of the country I came from, be-cause they couldn’t recogni-ze my accent, and it came as some surprise when I said I was British... I don’t know what my accent is; to me it is all just Polish.2B: Thank you for your time and please, continue with your Polish!

Chris Morrison

Dariusz Bereski

Millenium Bridge Nie całkiem jeszcze Przebudzone Gateshead Drżące z wilgoci I chłostane wiatrem Kontury miasta W nieśmiałym spojrzeniu Pierwszych promieni Witają pojedynczymi światełkami Zagubionych latarników... Głęboko- jaśminowy oddech Rzeki Tyne Jej kobaltowy uśmiech Widoczny z wysokich mostów W lustrze nieba Ledwie szkic planu Stworzenia Z każdą sekundą Zapisaną w wieczności Zamienia się w wizję malarską Kolejnych godzin trwania... Echo drobnych kółek walizki Zamkniętych w mantrze Brukowych dźwięków Brzmi jak preludium Symfonii okrucieństwa Rozrzucając niezgrabne nuty Na czerwonym asfalcie Płosząc Syreny... W rozdziale natury Wysiłek ludzkiego intelektu Millennium Bridge Łączy Newcastle z Gateshead Jak namiętność kochanków Oddziela Jak dobro od zła... Metafora Przejścia Połączenia Oddzielenia Przekraczam granice Nie oglądam się wstecz...

Kącik poetycki

MILLENIUM BRIDGE by WIESŁAW BOŁTRYK

Page 26: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012

- „Jedna godzina to za mało. Wchodzimy do studia o godzinie 16.00, zrobimy kil-ka wejść pomiędzy muzyką i nagle się okazuje, że musimy już kończyć”- słyszę na samym początku od Marcina. „-Zo-staje niedosyt. Apetyt rośnie w miarę je-dzenia” – „-Godzina to jest bardzo mało, żeby wszystkim dogodzić”. NE1 fm to ra-dio, które poświęca 3 godziny tygodnio-wo na audycje w różnych językach. I tak: we wtorek są Polacy, w środę – Chińczy-cy, a czwartek - Irańczycy. Skąd pomysł na prowadzenie audycji? Mirek zawsze dużo słuchał radia. Marcin tłumaczy: „-Ja się zaraziłem radiem, jak RMF było jeszcze stacją francuską i za 15 pełna godzina były zawsze wiadomości po pol-sku pomiędzy francuskimi przebojami. Trójka była lepsza. Od 10.00 wieczorem do 4.00 rano – rzadko dosypiałem”. I do-daje: „-Moi rodzice też pomogli. Zawsze było Lato z radiem, Polskie Przeboje.”

Dla tych, co mają w nosie Radiowcy z Newcastle stawiają sobie za cel informowanie o lokalnych wyda-rzeniach. Przekonują: „-Musimy mówić o tym, co się dzieje naokoło, żeby wszyscy wiedzieli „o wszystkim”, żeby ludzie nie myśleli tylko o pracy. Jest Polnews, jest ‘2B’, ICOS, który swoją drogą dużo robi, jest zaprzyjaźnione Radio Bigos - nasi przyjaciele, którzy nas wspierają. Chce-my, żeby ludzie wyszli z domu. Chce-my wyciągnąć tych ludzi, którzy mają wszystko w nosie.” Mirek dodaje: „-Poło-wa Polaków w North East nie wie, co w trawie piszczy, bo ich to nie interesuje. Oni idą do pracy, idą do szkoły z dziećmi, do domu, piwa się napić, pooglądać tele-wizję. To prowadzi do depresji. Narzeka-ją, że żyją na obczyźnie, że nie ma nic do roboty, że jest tylko telewizja i internet. Tak nie jest.”

Polacy na falach Temat radia w Newcastle to temat po-ruszany już od wielu lat. Mirek infor-muje: „-Całe radio powstało z inicjaty-wy Ryśka z Polnewsa.” Marcin od razu dodaje: „-Jakieś 5 lat temu była mowa o radiu, poznałem się wtedy z Ryśkiem, potem zadzwonił do mnie przed lutym, że dostał taką możliwość”. Marcin mówi, że radio było zawsze jego marzeniem, a z muzyką zawsze miał dużo wspólnego;

był wodzirejem, DJ-ejem: „Chodziło o to, że zagrać ludziom tak, żeby się dobrze bawili.” Daniel Krzyszczak z ICOS, od którego oboje uczą się społecznikowstwa, za-sugerował Mirka jako drugą osobę do prowadzenia show. Mirek i Marcin za-częli się zastanawiać, jak te audycje kon-struować. Wymyśli, że każda audycja musi mieć jakiś temat, a na początku do studia zapraszani byli goście, np. Michał Chantkowski z ICOS. Tematy przewod-nie, które do tej pory pojawiały się na antenie to: lato, kabarety, filmy, Dżem czy Euro 2012. Przygotowania nie pochłaniają prezen-terom bardzo dużej ilości czasu. „-Tutaj w Anglii, musimy bazować w całości na internecie. Przygotowanie do audycji zajmuje zazwyczaj 2 godziny szperania w internecie”. Wszystko, czego musieli się nauczyć, to obsługa konsoli. Gra-ją analogowo, przygotowując muzykę wcześniej. Jak już zrobią audycje, to w ogóle nie odsłuchują nagrania. „Ponie-waż to jest ‘live’, niczego nie można usu-nąć i nagrać jeszcze raz. Coraz bardziej się przygotowujemy, żeby trzymać cza-sami język za zębami. Już się trochę zna-my z Mirkiem, to sprawia, że nie mamy wielkich potknięć” – mówi Marcin.

Potrzebni ludzie Dużo zależy jednak od zaangażowa-nia innych. Jest ich tylko dwóch. Mirek mówi: -„Na początku mieliśmy wraże-nie, że jesteśmy sami, ale okazuje się, że są DJ-e, którzy chcą zaistnieć w różnych radiach, w Szkocji, na północy Anglii te-raz, kiedy audycja już trochę okrzepła”. Tymczasem audy-cja rośnie w siłę. Informacje o niej trafiają obecnie przez Facebook do 500 osób, strona na facebooku ma 111 fanów. Mirek i Marcin wierzą jednak, że zespół polskiego pro-gramu w NE1 uda się powiększyć: „ -Pot r z ebujemy nowych ludzi, któ-rym pokażemy, że to jest bardzo pro-ste. Nie chcemy ich uczyć, bo nie

jesteśmy absolutnie profesjonalistami.” Tymczasem brak profesjonalizmu, po-tyczki językowe to coś, co przeszkadza niektórym słuchaczom. Jak sobie radzą z krytyką? Mirek uważa, że każdy powi-nien mieć prawo do tej konstruktywnej. „-Czego nie lubię, to ludzi, którzy tylko siedzą na forach internetowych i nic nie robią. To są ludzie niedowartościowani, nigdzie nie doceniani, więc muszą prze-lać swoją gorycz w necie, anonimowo”. To daje kopa! Najnowszy projekt radiowców z New-castle dotyczy zaprzyjaźnionego radia Bigos. „-Oni wymyślili, że będą czytać bajki dzieciom... Rewelacja! Mamy po-mysł, że nagramy pierwszy podcast. Przeczytamy „Czerwonego Kapturka”. Mirek będzie wilkiem” – wybucha śmie-chem Marcin. I dodaje już poważnie: „-Trzeba czytać dzieciom.” „-Chcemy, żeby więcej ludzi uczestni-czyło w takiej przygodzie jak my. Ciągle szukamy nowych osób do współpracy – czy to prowadzenia audycji z nami, czy prowadzenia audycji autorskiej. Można zobaczyć, jak to wygląda. To zaraża. Tro-chę adrenaliny jest” – mówią. „-Pozna-jesz nowych ludzi, zaczynasz się intere-sować rzeczami, którymi się wcześniej nie interesowałeś, w pracy Cię trochę inaczej postrzegają” – zauważa Mirek. Oprócz prowadzenia programu, moż-na zawsze przyjść do studia w czasie nagrywania audycji i zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Mirek dodaje: „-Sami nie zrezygnujemy. Jesteśmy nieuleczal-nie chorzy na radio i nie da się nas z tego wyleczyć”.

Danka Kudłacik

Nie

ulec

zaln

ie c

horz

y na

radi

oJuż od pół roku na antenie radia społecznego NE1 fm w Newcastle we wtorki od 16.00 do 17.00 można słuchać polskiej audycji. Prowadzą ją Marcin Ejsmont i Mirek Warmuz. Na spotkanie ze mną w deszczową środę lipcową przychodzą wyluzowani i pełni entuzjazmu do swojego projektu. Rozmawiamy o samochodach, angielskich szkołach i lokalnym akcencie. Od razu czuję, że z nimi można przegadać sporo godzin. Marcin nawet pozwala mi od czasu do czasu zadać jakieś pytanie...

Add

icte

d to

Rad

ioMarcin Ejsmont Gdzie ich można posłuchać? „Polska Audycja w NE1” - Fan Page na Facebooku, You Tube, wrzuta.plKontakt: [email protected], skype: polska.audycja

26

Page 27: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected]

“One hour is not enough. We come to the studio at 4pm, we say a few words in be-tween the music and all of a sudden it’s al-ready time to finish”, I hear straight away from Marcin. “We are left with a hunger for more. One hour is not enough to please eve-rybody”. Radio NE1fm gives three hours a week to programmes in different langu-ages. On Tuesdays for Poles, Wednesdays for Chinese and on Thursdays for Iranians. Where did the idea of a Polish show come from? Mirek always listened a lot to the ra-dio. He can’t imagine driving without liste-ning to something. Marcin explains, “I be-came hooked on radio when RMF radio was a French station. At that time they were broadcasting news 15 minutes before the full hour, between French hits. But Polish Radio Three was bet-ter, running from 10pm to 4am. I hardly ever slept through the ni-ght.” He adds, “My parents helped me as well. There was always a Polish radio programme on like The Summer with the Radio and Polish Hits”.

For those who couldn’t be botheredRadio presenters aim to provide information about local events. They argue, “We need to talk about what is happening around us, so people don’t think only about work. There is the Polnews website, there is ‚2B’ Magazine, ICOS organisation, which by the way do a lot, there are our friends Radio Bi-gos - our friends who support us. But this is not enough. We want people to come out of the house. We want to draw out those pe-ople who can’t be bothered to do anything.” Mirek adds, “Half of the Poles in the North East do not know what there is to do, becau-se they do not care. They go to work, take their children to school, go home, drink beer, watch some TV. This leads to depres-sion. They complain that they live in exile, that there is nothing to do, that there is only the television and the internet. It is not like that at all.”

Poles on the Airwaves The idea of a Polish radio programme in Newcastle has been discussed for many years. Mirek says, “The show was initiated by Rysiek from Polnews.” Marcin imme-diately adds, “About 5 years ago we were

talking about it, then he called me around February about the opportunity he had re-ceived.” Marcin says that appearing on the radio was always his dream, and music was very important to him when he was a DJ and an entertainer. “The idea was to help people have a good time”. Daniel Krzyszczak of ICOS, from whom they both learned the community appro-ach, suggested Mirek as another person to conduct the show. Mirek and Martin began to wonder how to construct these pro-grams. They decided that every program must have a main topic. At the beginning they were inviting guests too, such as Mi-chał Chantkowski from ICOS. Themes have included the summer, cabaret, films, Polish

blues band Dżem, and Euro 2012. Preparations do not take up too much time. “Here in England, we must rely en-tirely on the internet. It usually takes two hours of browsing the web.” All they had to learn was how to use the console. They play analog music and prepare it beforehand. When the programme is done, they never listen to the recording. „There is nothing we can remove and do again, because it is ‚live’. It teaches us to spend more and more time preparing, you learn how to bite your lip sometimes. Also, we have got to know each other a little better and have not made any major mistakes”, says Marcin.

People needed Much depends on the involvement of others. There are only two of them at the moment. Mirek says, “At the beginning we had the impression that we were alone, but

it turns out that there are DJs who want to appear in various radio stations, in Sco-tland, northern England, now that the pro-gram has solidified a bit.” Meanwhile, the program continues to grow. Information about the show goes to 500 people via face-book, the fan page has over a hundred mem-bers. Mirek and Martin believe, however, that the Polish team in NE1fm will manage to expand eventually, “We need new people, which we will show that it is very simple to be radio presenters. We do not want to te-ach them because we’re not professionals”. Meanwhile, the lack of professionalism and linguistic skirmish is what some listeners criticize. How do they deal with it? Mirek believes that everybody should have the

right to construc-tive criticism, “I do not like people who just sit on forums and do nothing. These people are undervalued and never appreciated, so they pour their bitterness onto the net anonymously. It gives you a kick. Their latest pro-ject comes from their friend radio Bigos. „They came up with the idea of reading Polish stories to children ... Excellent! We have an idea that

we will record the first podcast and read „Little Red Riding Hood.” Mirek will be a wolf”, laughs Martin. And then adds se-riously, “We have to read to our children.” “We want more people to be involved in this adventure. We are constantly looking for new people to work with us - whe-ther to have programs with us, or have a broadcast of their own. You will have a chance to see how it works. It is addicti-ve, and there is a little adrenaline present as well,” they say. “You meet new people, you start to get interested in things which we have never taken an interest in; they see you differently at work”, Mirek notes. In addition, you can always come to the stu-dio during the recording of programs and see how it works. Mirek adds, “We will not give in. We’re addicted to the radio and no--one can cure us of this.”

Danka Kudłacik

Add

icte

d to

Rad

ioFor the last six months, on Tuesdays from 4 to 5pm people have been listening to Polish broadcasts on Newcastle NE1fm’s community radio station. The presenters, Marcin Ejsmont and Mirek Warmuz, met with me on a very rainy Wednesday in July. They came relaxed and full of enthusiasm for their project. We talked about cars, English schools and local accents. I immediately felt that I could easily chat with them for hours. Marcin even allowed me to ask a question every now and again...

Marcin Ejsmont Gdzie ich można posłuchać? „Polska Audycja w NE1” - Fan Page na Facebooku, You Tube, wrzuta.plKontakt: [email protected], skype: polska.audycja

Mirek Warmuz Where you can listen to them?Polska Audycja w NE1fm “Poland broadcast in NE1fm” - Fan Page on Facebook, You Tube, wrzuta.plContact: [email protected], skype: polska.audycja

27

Page 28: It's All About the People

2b.nepco.org.uk#58 lipiec/sierpień 2012

2B: Marcin, kim Ty w ogóle jesteś? Marcin Reweda: Jestem artystą wizual-nym, który w dużym stopniu interesuje się fotografią dokumentalną.2B: Jak byś siebie określił profesjonal-nie? Co Cię w fotografii interesuje naj-bardziej?M.R.: W fotografii najbardziej interesuje mnie temat, obiekt fotografowany i to, co chcę przez to powiedzieć. Chciałbym, żeby każde zdjęcie miało większe znaczenie, głę-bię oraz dodatkowo jako cały projekt opo-wiadało historię, uczyło, bądź przypomi-nało o jakimś wydarzeniu. Mówiąc krótko - chcę tworzyć eseje fotograficzne.2B: Czy dlatego właśnie fotografujesz?M.R.: Fotografia jest moją pasją i napraw-dę lubię fotografować, ale nie tylko dlate-go robię zdjęcia. Jednym z ważniejszych powodów jest to, że fotografuję dlatego, że chcę pomagać, skupiać uwagę na nie-które zagadnienia z życia codziennego, jak i również chcę zostawić coś po sobie dla przyszłych pokoleń. Chciałbym, aby ktoś otworzył kiedyś moją książkę i dowiedział się czegoś nowego, co może zmieni jego życie, pogląd, bądź przekonanie... Tego bym chciał, ale muszę tu powiedzieć, że nie tworzę ładnych obrazków, nie o to mi chodzi. 2B: Co chciałeś osiągnąć poprzez projekt „Polo-nia”? Jakie były zamierze-nia artystyczne projektu? Skąd wziął się na niego pomysł?M. R.: Projekt „Polonia” sie-dział w mojej głowie już kil-ka lat, tylko nie wiedziałem, z której strony go „ugryźć”. Tak jak i większość moich znajomych przyjechałem na Wyspy do pracy, z czasem jednak poznałem wiele po-dobnych do mnie osób i to środowisko Polaków dało mi ten temat. Dosłownie: temat tworzył się na moich oczach. Zobaczyłem, jak my, emigranci, kreujemy sobie ten nowy świat w zupełnie obcym środowisku. Są tu ludzie, którzy tęsknią za oj-

czyzną, domem rodziną, ale i również są tacy, co nie chcą mieć nic wspólnego z Pol-ską... I właśnie ta różnorodność przyczyni-ła się do powstania „Polonii”.2B: Z czego jesteś po wernisażu zado-wolony? Co poszło dobrze? Co zrobiłbyś inaczej? Wiem, że zaprosiłeś sporo inte-resujących osób, jak na przykład panią Wójcicką, pana Sułka czy też polskie or-ganizacje. M.R.: Jestem zadowolony z komentarzy i z tego, że generalnie się podobało, jak i rów-nież z tego, że zwróciłem uwagę naszych angielskich sąsiadów na nas, Polaków. Po-znałem wiele ciekawych osób, z którymi utrzymuję kontakt. Na pewno chciałbym mieć większą wystawę, tak aby można było zaprezentować wszystkie 26 zdjęć. 2B: Pamiętasz jakieś ciekawe spostrze-żenia? Coś Cię zaskoczyło?M.R.: W mojej głowie pozostanie to, jak mnie nazwał jeden z profesorów z tutej-szego uniwersytetu, który powiedział, że zaliczam się do „fotografów zagrożonych wymarciem” - dodam, że miał tu na myśli

fotografów pracujących na filmie. 2B: Gdzie można się o Tobie i Twoich pracach dowiedzieć więcej?M.R.: Mój projekt można obejrzeć na www.marcinreweda.com, dodatkowo planuję wydać książkę - album fotograficzny „Po-lonia”, zawierający wszystkie fotografie wraz z tekstem. 2B: Jakie masz plany na przyszłość? Gdzie chciałbyś się zobaczyć za 5 lat? M.R.: Chciałbym zacząć już pracę nad no-wym tematem, przy czym projektu „Polo-nia” nie uważam jeszcze za zamkniętego; będę mieć uszy i oczy szeroko otwarte. Ide-alnie będzie, jak za 5-10 lat będę „siedział” w tym jeszcze głębiej, robił to, na czym mi zależy najbardziej; mam plany, które - mam nadzieję - się zrealizują. Na koniec dodam, że wkrótce chcę zorganizować warsztaty fotograficzne, na które bardzo serdecznie zapraszam Polonię z północnej Anglii. Za-interesowanych proszę o kontakt telefo-niczny: 07933690279 lub mailowy: [email protected] i tłumaczenie: Danka Kudłacik

Fotograf na wymarciuJak zapowiadaliśmy w poprzednim numerze „2B”, w ubiegłym miesiącu można było oglądać wystawę dyplomową polskiego fotografa z North East, Marcina Rewedy. Dziś, kiedy emocje już trochę opadły, Marcin opowiada Magazynowi „2B” o „Polonii”, fotografii i planach na przyszłość.

28

Page 29: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected]

2B: Marcin, who are you re-ally?Marcin Reweda: I’m a visual ar-tist who is mostly interested in documentary photography.2B: How would you descri-be yourself professionally? What are you most interested in?M.R.: In photography I’m most interested in the topic, the ob-ject that I photograph and the message behind it. I would like the photograph to have me-aning and depth. I want the whole project to tell a story, teach something or remind us about a particular event. In short, to create photographic essays.

2B: Is that why you are taking photos?M.R.: Photography is my pas-sion and I genuinely like taking photographs. But this is not the only reason why I’m doing it. One of the most important re-asons for me is a desire to help, and to stress particular issues of everyday life. I want to make an impact and leave something

for generations to come. I would like one person to read my book one day and learn something new that might change his/her life or perception. That is what I want. I need to add that I’m not creating ‘pretty pictures’.2B: What did you want to achieve through your project ‘Polonia’? What were the arti-stic objectives of it and where did you start thinking about it?M.R.:This project was in my

head for a while now, but I did-n’t know how to tackle it. Like most of my friends, I came to the UK to work; I met lots of people similar to me and they inspired me to work with them as a topic. It has been created in front of my eyes. I have witnes-sed creating this ‚new world’ in a totally strange surrounding by immigrants. There are pe-ople who miss their homeland,

family and home, but also there are people who don’t have any-thing in common with Poland. This diversity helped me to cre-ate “Polonia”.2B: What are you most proud of after the exhibition? What went well? What would you do differently? I know that you invited a lot of intere-sting people, like Mr Sułek, Mrs Wójcicka, and represen-tatives from Polish organisa-tions. M.R.: I’m happy with the com-

ments and the general good impression. I turned the eyes of our English neighbours onto us Poles. I met a lot of people who I keep in touch with. For sure, I would like to have a bigger exhibition here, so I can present all 26 photographs.2B: Do you remember any particularly interesting com-ments? Were you surprised at

any point?M.R.: One of the professors of the local university called me “a nearly extinct photographer”. I need to add that he was refer-ring to the fact that I work on traditional film, not digital. 2B: Where can we find more about your work?M.R.: The project can be viewed on my website www.marcinre-weda.com In addition, I would like to publish a photography album with all of the photos with text.2B: What are your plans for the future? Where would you like to see yourself in 5 years’ time? M.R.: I would like to start wor-king on a new topic; however I don’t consider the project “Polonia” fully completed just yet. I will have my eyes and ears opened. Ideally, in 5-10 years I would be able to explo-re the subject even more and do things I care the most about. I have many plans that I hope to realize. I’d like to add that I’m planning on organising photo-graphy workshops for Polish people in the North of England. All interested parties please contact me on 07933690279 or via e-mail: [email protected].

Questions and translation: Danka Kudłacik

As we wrote in the previous issue of ‘2B’ Magazine, the degree show exhibition of Polish photographer Marcin Reweda took place recently. Now that the exhibition rush is over, we ask Marcin about the “Polonia”, photography and his plans for the future.

One nearly extinct photographer

29

Page 30: It's All About the People

#57 maj/czerwiec 2012 2b.nepco.org.uk30

On Thursday 28th June, Tyne and Wear Fire and Rescue Service’s Control Room received more than 1,500 be-tween 3.30pm and midnight following flash flooding on Tyneside. Firefighters attended more than 150 inci-dents as a result of the storm, mainly flooding incidents with some people needing rescuing. Some of the inci-dents fire crews attended included: The fire boat was in attendance at Brantwood Avenue in West Monkseaton to assist in the evacuation of people from their homes. Seven people including two infants were rescued from Green Lane Gardens in Felling, Gateshead. An Airtrack system was used to provide a bridge from the front do-ors to garden gates.

My flood story It had started to rain as I left the house to take the boys to The Centre for Life, a good ‚wet weather’ activity I thought. As the sky blackened and the rain started I was just approaching the South Gosforth metro station. My run turned into a sprint as the first bolts of lightning hit. School children were shrieking with excitement and fear just behind me. I then found myself huddled together with 30 strangers under a shaking canopy at Gosforth station, with water flooding at our feet and the overhead strip lighting flickering as water poured in. When the first part of the storm seemed to lift, I rather stupidly nipped on, what turned out to be, the last metro running into town that day before the line was closed. When we arrived at Central Station it was already flo-oded. I pushed the buggy through inches of water in the station, where the boys and I we were stranded temporarily, no way in or out as or entrance and exist had been blocked off with tape. Just as well really, as then the second part of the storm hit and we watched the lightening hit the Tyne Bridge from the relative safety of the station. We then wa-ited for my partner Dave to finish work (next to the station) so he could help me get the boys home. Dave was stopped from coming into the station by police (who were understandably trying to shut off the sta-tion) and our mobile phone signals were too weak to make contact for quarter of an hour. Eventually we found each other, with me existing through the car park as the police let the tape down. We were now back out in the storm. The boys were very cold and hungry by this point but they were still surprisingly happy, and so we walked up to Eldon Square to buy some bread to keep them going for a bit. We tried to get a bus from Haymar-ket, but queues backed up past Eldon Square car park, so there was only one real option- to walk. This brought us to the tunnels under the Central motorway which were waist high in water. We detoured to go through Jesmond, passing the Royal Grammar School which had a river running through it (lots of photos on the BBC of that). The excess of water here was running to the footpath and people were climbing the bank to get by, or, like us, wading through knee high water. We had to lift the buggy to stop the boys getting wet, but had plenty of help from people prepared to get their feet wet in order to keep the chil-dren dry. As we walked up Osbourne road toward Jesmond church the pavements were slightly drier as we were walking uphill, but the traf-fic was stationary in both directions. We cut through Matthew Bank to reach Gosforth, and walked along Ilford Road, again, where it was drier and the sun had already come out. We eventually arrived home at 7.15pm which was brilliant- If we’d taken the bus we would have no doubt still been on it! The only causalities of the storm for us were two pairs of shoes (wet through) and a lot of breadcrumbs to hoover up in the buggy, and children who wouldn’t go to sleep until 10pm as one naughty three year old wanted to talk about the storm! We were very lucky. We could see Gosforth high street from our living room and the traffic was solid, and didn’t start moving there until about 10.30pm. Our elderly neighbour was pacing the streets waiting for her husband to arrive home from Sunderland. Residents were taking it in turns to go outside and chat to her and offer her cups of tea. her husband thank-fully arrived home at 11pm completely unscathed.

Rachel Clements, Photo: Rachel Clements, Aleksandra Wysocka, Andrzej Czas, Pauline Summers, Kasia Bobrzak

It’s the Olympics! For years sportsmen and women from all over the world have prepared for this moment! Who will win? Who will break a world record? Who will be the fastest? Yes, in most events it’s being fastest that counts! And so, ladies and gentleman, in honour of the London 2012 Olympics, I give you the four minute cake!Yes, this one cooks in the mi-crowave in just four minutes! My panel of expert cake tasters give it the thumbs up! It’s a winner! Here’s the recipe! Line a microwaveable dish (about 16cm in diameter) with microwaveable Clingfilm, allo-wing the Clingfilm to hang over the sides. Rub together 175g self raising flour, 2.5ml baking powder and 75g butter. Add 75g light soft brown sugar and 10ml ground cardamom. In a measuring jug, beat one egg and add enough milk to make 150ml. Combine this with the dry ingredients and pour into the prepared dish. For the topping, combine 30ml light soft brown sugar, 5ml gro-und cinnamon and 30ml flaked almonds, then sprinkle this mi-xture over the cake. Cover the cake mixture with Clingfilm, slitting it to allow steam to escape. Microwave on full for four minutes!Allow it to stand for ten mi-nutes and then transfer with Clingfilm to a wire cooling rack. When completely cold, peel the Clingfilm away. Ground cardamom can be bo-ught in ethnic food stores. I found it available in black or green varieties and used green in this recipe. In my experience, microwave cakes are best eaten quickly too! So, on your marks, get set, eat!

Barbara Garrick

Są zawody olimpijskie! Spor-towcy i kobiety przygotowy-wali się do tego momentu przez lata! Kto wygra? Kto pobije światowy rekord? Kto będzie najszybszy? Tak, w większości bycie najszybszym się liczy! A więc, panie i panowie, w ho-norze dla Igrzysk Olimpijskich Londyn 2012, daję wam cztero-minutowe ciasto!

Tak, będzie ono gotowe w mi-krofalówce w ciągu czterech minut! Mój panel ekspertów od zjadania ciast daje kciuk w górę! To jest zwycięzca! To jest przepis!

Wyłóż naczynie nadające się do mikrofalówek (około 16 cm) specjalną folią, która nadaje się do użycia w mikrofali. Pozwól, aby folia zwisała po bokach. Zgnieć razem 175 g samoro-snącej mąki, 2,5 ml proszku do pieczenia i 75 g masła. Dodaj 75 g miękkiego jasnobrązowego cukru i 10 ml zmielonego cyna-monu. Do miarki wbij jajko i do-daj tyle mleka, aby odmierzyć 150 ml. Połącz suche składniki i wlej do przygotowanego na-czynia.

Na wierzch ciasta: połącz 30 ml jasnobrązowego cukru z 5 ml mielonego cynamonu i 30 ml płatów migdałowych i posyp wierzch.

Przykryj ciasto wystającą folią, natnij, aby para mogła ucie-kać. Nastaw mikrofalówkę na full i włącz na cztery minuty! Odstaw na 10 minut i przenieś wraz z folią na kratkę do stu-dzenia ciast. Kiedy ciasto cał-kowicie ostygnie, zdejmij folię. Mielony kardamon jest dostęp-ny w sklepach z etniczną żyw-nością. Ja znalazłam czarny i zielony, a do tego przepisu uży-łam zielonego.

Z mojego doświadczenia wy-nika, że ciasta z mikrofalówki należy jeść szybko! Więc do startu, gotowi, jeść!

Barbara GarrickTłumaczenie:

Grażyna Winniczuk

The four minute cakeCzterominutowe ciasto

Page 31: It's All About the People

#58 july/august 2012Fancy joining us? Write to: [email protected]

Flash floods on Tyneside

Page 32: It's All About the People