6
Jola: Tomku, jak zaczęła się Twoja przygoda z „duchowością”? Tomek: Najpierw była fascynacja sztukami walki, inspi- rowana głośnym filmem z Brucem Lee „Wejście Smoka”. Jako młody chłopak zapragnąłem pójść w jego ślady. Zafascynowała mnie postać głównego bohatera, jego perfekcja, jego umiejętność całkowitej kontroli nad swoim ciałem, cała ta harmonia ruchów, to wszystko wydało mi się doskonałe, piękne, fascynujące. Chciałem być taki jak on, chciałem posiąść jego umiejętności... Jola: I co, udało się? Tomek: Cóż, okazało się to dość skomplikowane. Nie wystarczyło posiąść umiejętność sprawności fizycznej, gdyż treningi uświadomiły mi, że kontrola fizyczna swojego ciała opiera się tak naprawdę na umiejętności kontrolowania swojego oddechu, swoich myśli, swoich emocji... Uprawianie sztuk walki łączy więc w sobie dąże- nie do doskonałości na każdym z poziomów: fizycznym, mentalnym, duchowym. Jola: I przyszła w końcu pora na Monroe’a? Tomek: Tak, w pewnym momencie w swych duchowych poszukiwaniach natknąłem się na książki Monroe’a. I znów fascynacja i pragnienie zgłębienia tematu. Napi- sałem list do Instytutu. W liście pytałem o możliwość zakupienia programów opracowanych przez Roberta Monroe’a. Bardzo chciałem ćwiczyć i przeżyć osobiście stany, o których autor pisał w swych książkach. Chodziło o to, by zakupić płyty, czy kasety dostępne do użytku domowego. Jola: Czy ci odpowiedziano? Tomek: Mój list był skierowany do Roberta Monroe, odpowiedź przyszła, ale poinformowano mnie, że Robert Monroe już nie żyje, ale jego prace są dalej kontynuowa- ne, i że istnieje już w Polsce grupa ludzi która ćwiczy na płytach Hemi-Sync. Podano mi kontakt do nich, przysła- no folder z możliwościami zakupu tych programów do użytku domowego. Korzystając z tego kontaktu w Polsce, postanowiłem z grupą przyjaciół złożyć się na zakupienie Pora na Monroe’a Rozmowa z Tomkiem Kowalskim, dwukrotnym uczestnikiem Warsztatów Roberta Monroe’a. 15 www.adremida.pl

Instytut Monro'e- wywiad

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Instytut Monro'e- wywiad

Jola: Tomku, jak zaczęła się Twoja przygoda z „duchowością”?Tomek: Najpierw była fascynacja sztukami walki, inspi-rowana głośnym filmem z Brucem Lee „Wejście Smoka”. Jako młody chłopak zapragnąłem pójść w jego ślady. Zafascynowała mnie postać głównego bohatera, jego perfekcja, jego umiejętność całkowitej kontroli nad swoim ciałem, cała ta harmonia ruchów, to wszystko wydało mi się doskonałe, piękne, fascynujące. Chciałem być taki jak on, chciałem posiąść jego umiejętności...

Jola: I co, udało się?Tomek: Cóż, okazało się to dość skomplikowane. Nie wystarczyło posiąść umiejętność sprawności fizycznej, gdyż treningi uświadomiły mi, że kontrola fizyczna swojego ciała opiera się tak naprawdę na umiejętności kontrolowania swojego oddechu, swoich myśli, swoich emocji... Uprawianie sztuk walki łączy więc w sobie dąże-nie do doskonałości na każdym z poziomów: fizycznym, mentalnym, duchowym.

Jola: I przyszła w końcu pora na Monroe’a?Tomek: Tak, w pewnym momencie w swych duchowych poszukiwaniach natknąłem się na książki Monroe’a. I znów fascynacja i pragnienie zgłębienia tematu. Napi-sałem list do Instytutu. W liście pytałem o możliwość zakupienia programów opracowanych przez Roberta Monroe’a. Bardzo chciałem ćwiczyć i przeżyć osobiście stany, o których autor pisał w swych książkach. Chodziło o to, by zakupić płyty, czy kasety dostępne do użytku domowego.

Jola: Czy ci odpowiedziano?Tomek: Mój list był skierowany do Roberta Monroe, odpowiedź przyszła, ale poinformowano mnie, że Robert Monroe już nie żyje, ale jego prace są dalej kontynuowa-ne, i że istnieje już w Polsce grupa ludzi która ćwiczy na płytach Hemi-Sync. Podano mi kontakt do nich, przysła-no folder z możliwościami zakupu tych programów do użytku domowego. Korzystając z tego kontaktu w Polsce, postanowiłem z grupą przyjaciół złożyć się na zakupienie

Pora na Monroe’aRozmowa z Tomkiem Kowalskim, dwukrotnym uczestnikiem Warsztatów Roberta Monroe’a.

15www.adremida.pl

Page 2: Instytut Monro'e- wywiad

Byłem w miejscu, w którym Monroe to wszystko przeżywał, opisywał, żył i działał. Samo to było dla mnie wielkim przeżyciem.

tego programu „Gateway Experience”. Zakupiliśmy więc pierwszy zestaw, jeszcze wtedy na kasetach magnetofo-nowych. Wszyscy byliśmy podekscytowani kiedy paczka przyszła. Okazało się też, że grupa osób w Polsce, która już ćwiczyła na tych kasetach, zrobiła polskie tłumaczenie tych nagrań, co bardzo ułatwiało zrozumienie samego tekstu, jak i idei, która jest przekazywana podczas ćwiczeń. No więc każdy z nas zapoznawał się najpierw z tłumaczeniem, by później nie zajmować już umysłu podczas odsłuchiwania, tylko można było skupić się już na samym ćwiczeniu.

Zaczęliśmy więc wspólnie ćwiczyć na tych kasetach. Wymie-nialiśmy się nimi, aby każdy mógł ćwiczyć u siebie w domo-wym zaciszu, by potem móc dzielić się miedzy sobą swoimi doświadczeniami, uwagami... Po kilku tygodniach takiego praktykowania można było dojść do wniosku, że to działa! Że dźwięki, które są nagrane na kasecie, zmieniają świado-mość ćwiczącego. Zmieniają ją, ale tylko wtedy, gdy sam zainteresowany wyrazi taką wolę. Bo gdy następuje jakiś lęk, albo jakaś obawa, to ćwiczenie nie przyniesie efektu. Zrozu-miałem wtedy, że jest to rzecz bezpieczna, bo nic nie dzieje się poza naszą kontrolą. To, że dźwięk powoduje zmianę fal mózgowych, to jedno, ale jeszcze musimy sami wyrazić własną wolę i chęć, by doświadczać pewnych stanów. Nie następuje więc żadna utrata kontroli nad stanem umysłu ćwiczącego. Natomiast szybko zrozumiałem, że konieczne jest bardzo regularne ćwiczenie – w określonym stanie fizycznym i psychicznym – żeby te efekty mogły być zmak-symalizowane.

Całość idei Hemi-Sync jest zbudowana na tym, że powoduje zmianę częstotliwości fal mózgowych i wkracza się na grani-cę jawy i snu. Jest to taka granica, którą bardzo łatwo prze-kroczyć i po prostu zasnąć. Jeśli ciało jest zmęczone, jeśli psychika jest wyłączona, łatwo jest wpaść po prostu w sen. Kasety miały również świetny efekt regeneracyjny i można z nagrań Hemi-Sync korzystać również w tę stronę, właśnie takiej typowej relaksacji. Zresztą część ćwiczeń jest również nastawionych w kierunku spokojnego i regeneracyjnego snu. Opracowane są szczególnie dla osób, które mają prob-lemy z zasypianiem, czy ze snem w ogóle.

Natomiast jeśli chce się przekroczyć ten stan jawy i snu, i pozostać ze świadomym umysłem, to wtedy zaczyna-ją się dziać ciekawe rzeczy i można doznać faktycznie stanów różnych, odmiennych stanów świadomości. I cały problem polega na tym, by nauczyć się pozo-stawać ze świadomym umysłem, nie zasypiać. I w tym właśnie bardzo pomagają te dźwięki Hemi-Sync, ale nie determinują one tego stanu. Dlatego potrzebna jest praktyka, by umiejętnie pozostawać na tej granicy .

Jola: Czyli ćwiczysz, doświadczasz, stwierdzasz, że „to ma sens”, że to działa.Tomek: Myślę, że każdy, kto przeczytał książki Monroe’a i dowiedział się o istnieniu Instytutu, programów, które oferuje, i jeszcze jeśli dochodzi do tego ta świadomość, że można to ćwiczyć w zaciszu domowym, by te efekty uzyskać niekoniecznie będąc tam, no to każdy najpierw chciałby doświadczyć, spró-bować i przekonać się, jak to działa. Zresztą Monroe miał swoje ulubione powiedzenie, że „trzeba wiarę zamienić w wiedzę”. Tzn. by w końcu WIEDZIEĆ, a nie tylko wierzyć. Czyli, by przekonać się, że to jest możliwe, to trzeba tego samemu doświadczyć i prze-żyć. I to dotyczy każdego doświadczenia człowieka na Ziemi. Tak więc każdy z nas po zakupie tych kaset chciał przeżyć to doświadczenie, każdy gdzieś tam w swojej podświadomości chciałby doświadczyć tego, co autor. Jola: Jakie więc były te wspólne wnioski?Tomek: Okazuje się, że to nie jest takie proste. Tzn. powiem tak: u jednych może to być proste, u innych nie. Natomiast nikomu z nas nie udało się przeżyć żądanego doświadczenia – opuszczenia swojego ciała. Pojawiła się więc u mnie myśl, żeby się udać jednak do Instytutu i spróbować tam na miejscu .

Zestaw ćwiczeń które używaliśmy, czyli „Gateway Experience” („Doświadczenie Otwarcia Wrót”) jest zbudowane na pierwszym z programów dostępnych w Instytucie czyli „Gateway Voyage” – „Podróż Przez Wrota”. I z biegiem lat okazało się, że staje się to dla mnie coraz bardziej dostępne. Postanowiłem w końcu tam pojechać. Uzbierałem potrzebną kwotę i przezna-czyłem te środki na ten cel, na wyjazd do Stanów, do Wirginii, do Instytutu, na pierwszy taki podstawowy program. Bo wszystkie następne programy są dostęp-ne tylko po przejściu tego pierwszego. Trzeba wiec

16 Adremida sierpień 2012

Page 3: Instytut Monro'e- wywiad

przejść „Gateway Voyage”, by móc uczestniczyć w kolejnych. W związku z tym zapisałem się w 2003 roku na taki program, zgłosiłem chęć uczestni-ctwa i... pojechałem!

Jola: Pojechałeś sam, czy z jakąś grupą?Tomek: Pojechałem sam. Było to dla mnie dość trudne, bo jednak językowo była dla mnie pewna bariera. Posługuję się językiem angielskim, ale wiado-mo, że nie jest to język, w którym człowiek myśli, a przecież jednak myśl determinuje wiele tych doświadczeń. W związku z tym była to jakaś bariera. Mój angielski nie jest też perfekcyjny, dlatego też się obawiałem, jak sobie poradzę. Jak się okazało bardzo pomocne były wcześniejsze moje ćwicze-nia, bo już byłem zapoznany z terminologią, która jest używana w samych ćwiczeniach.

Jola: I jakie wrażenia tam, na miejscu?Tomek: Było to dla mnie bardzo ciekawe i wręcz niesamowite przeżycie, kiedy uzmysłowiłem sobie, że tam jestem, że tam się znalazłem, że moje marzenia się spełniły. Byłem w miejscu, w którym Monroe to wszystko prze-żywał, opisywał, żył i działał. Samo to było dla mnie wielkim przeżyciem. No i faktycznie – to miejsce jest specyficzne. To o czym też Monroe pisał, że on poświęcił wiele czasu na to by wybrać to miejsce, by ten budynek tak umiejscowić. Niesamowita przyroda jest w Wirginii, i olbrzymie tereny przestrzenne, i całość otoczenia tworzy tą specyficzną atmosferę. Instytut położony jest nieopodal pasma górskiego Blue Ridge. Również sam budy-nek jest świetnie zaprojektowany, wpisuje się w teren, kapitalne są rozwią-zania architektoniczne. Jest on położony, wkomponowany w naturalne ukształtowanie terenu. Np. wchodzi się na parter, a nagle okazuje się, że pod nami są jeszcze niższe kondygnacje. Bo np. są jeszcze 2 piętra w dół, które również mogą okazać się parterami, gdyż z każdego poziomu można wyjść na zewnątrz.

Jola: A ludzie, którzy kontynuują pracę Roberta Monroe’a, jacy oni są?Tomek: No właśnie. Trenerzy, którzy prowadzą program, to są ludzie wybra-ni, wyselekcjonowani, ludzie którzy swoje umiejętności potrafią przekazać innym. Oni również stwarzają odpowiednią atmosferę. Jednym słowem jest to takie miejsce, Dom, dla wielu ludzi, którzy chcą doświadczyć tych odmiennych stanów świadomości.

Jola: Czyli jak rozumiem jest to takie miejsce, gdzie można się odciąć od codziennego życia, od spraw, którymi na co dzień żyjemy. Wcho-dząc tam zostawiamy wszystko za sobą. Czy tak?Tomek: Tak. To jest właśnie ta główna różnica – czyli jestem „w takim” miej-scu, z „takimi” osobami, swój czas poświęcam tylko „tej sprawie”. Jestem odcięty od codziennej rzeczywistości. Nawet instruktorzy zabierają zegarki,

17www.adremida.pl

Page 4: Instytut Monro'e- wywiad

Całość idei Hemi-Sync jest zbudowana na tym, że powoduje zmianę częstotliwości fal mózgowych i wkra-cza się na granicę jawy i snu. Jest to taka granica, którą bardzo łatwo przekroczyć i po prostu zasnąć.

telefony, komputery. Nie ma możliwości kontakto-wania się ze światem zewnętrznym i jest się niejako wtłoczonym w ten system treningowy, który jest tam opracowany. I przez to jest on tak skuteczny.

Jola: Czyli co – jedziesz do Instytutu, odcinasz się od świata, i co się dzieje?Tomek: I co się dzieje? Doświadczam, doznaję Przejścia Przez Wrota. Czyli przechodzę cały ten program. I oczy-wiście poznaję ciekawych ludzi. Bo każdy z uczestni-ków jest odmienną osobowością, i każdy wnosi coś od siebie. Każdy więc program „Gateway Voyage” jest inny, bo każdy składa się z innych ludzi.

Jola: A na czym polega sam program, jak odbywają się ćwiczenia, jak to technicznie wygląda?Tomek: Kurs trwa sześć dni. Wszystko jest bardzo specy-ficzne. Najpierw spotykamy się z trenerami i całą grupą na wspólnym omówieniu danego ćwiczenia, danego żądanego efektu, po czym udajemy się na 30-45 min. do swoich pokoi. Pokoje są dwuosobowe, ja jednak miałem to szczęście, że byłem sam. W pokoju znajduje się CHEC unit (holistyczna komora zapewniająca opty-malne warunki), czyli taka jednostka gdzie człowiek

śpi, jest ona równocześnie przeznaczona do ćwiczeń. Jest to po prostu zabudo-wane łóżko (minimalizuje to odgłosy zewnętrzne), które można zamknąć kotarą nie przepuszczającą światła. Ma się do dyspo-zycji oczywiście bardzo wysokiej klasy słuchawki, są również głośniki. Jeśli wiec komuś przeszkadzają słuchawki, może słuchać ćwiczeń przez głośniki wbudowane w ścianę. Jest też możliwość regulo-

wania światła (nawet jego kolorów) jeśli komuś nie odpowiada ciemność. Pomieszczenia są wentylowane. Każdy oczywiście musi się też w jakimś stopniu przyzwyczaić do tego środowiska, ale jest ono tak przecież skonstruowane żeby pomagało osiągać te odmienne stany świadomości.

Po przeprowadzonym ćwiczeniu na powrót schodzi się do ogólnej sali, gdzie nasze doświadczenia są omawiane, otrzy-mujemy sugestie trenerów jak i co trzeba poprawić, i w którą stronę prowadzić dalsze swoje doświadczenia. Dla mnie bardzo ciekawym osobistym doświadczeniem było poznanie osoby, która prowadziła program – Karen Malik. Miała ona bezpośredni kontakt z Robertem Monroe (za jego życia) i razem z nim współ-tworzyła te programy. Jest teraz jednym z szefów Instytutu, bo przecież Instytut nadal działa i rozwija się. Ja sam byłem po kilku latach na kolejnym programie „Exploration Essence” czyli „Eksplo-racja Źródła”. Zarówno podczas mojego pierwszego pobytu, jak i drugiego, Instytutem zarządzała Laura Monroe, córka Roberta, a po jej śmierci jednym z szefów jest Karen Malik.

Jola: Tomku, co przeżyłeś podczas tych programów? Co się działo?

18 Adremida sierpień 2012

Page 5: Instytut Monro'e- wywiad

Tomek: Całość była wspa-niale poprowadzona przez trenerów. Osoby te uświado-miły większości z uczestni-ków, że nie ma sensu dążyć na siłę do doświadczenia stanu poza ciałem, że jest to w zasadzie tylko jakiś efekt

uboczny ćwiczeń. Coś czego się powinno doświadczyć, to

stanu otwarcia się własnej świado-mości na inne stany i na wewnętrzną eksplorację, czyli na próbę zrozumienia samego siebie, kim jeste-śmy – w tą stronę jest pokierowane to doświadczenie. Ja osobiście nie doświadczyłem tam OOBE, było jednak wiele innych, ciekawych doświadczeń, które upewniły mnie w tym, że warto dalej praktykować, warto dalej ćwiczyć i w tą stronę ten nasz rozwój musi również iść. Oczywiście nie możemy zapominać o świecie rzeczywi-stym, fizycznym. I trzeba być w nim tu silnie obecnym. Po to jesteśmy tu na Ziemi, by doświadczać właśnie tego co nas spotyka, i nie zapominać o świecie fizycznym. To jest też główny błąd, który popełniają osoby zafascy-nowane duchowym rozwojem, że wpadają zupełnie w taką pułapkę doświadczania czegoś ponadzmysło-wego, ponadfizycznego, i myślą, że to jest tylko ważne i najważniejsze. Przeciwnie. Jesteśmy tu, na Ziemi po to, by doświadczać właśnie emocji, uczuć, wrażeń, i z nimi się zmierzać, i to ma budować nasz rozwój, a jednocześnie wiedzieć, że świat ponadzmysłowy jest dla nas dostępny i może nam pomagać w reali-zacji zamierzonych ziemskich celów.

Program Otwarcia Wrót pozwolił mi osiągnąć taką równowagę. Zrozumiałem, że potrzebne jest normalne, fizyczne życie, byśmy mogli rozwijać się duchowo. Więc połączenie tych dwóch rzeczy, osiągnięcie świadomości fizycznej i niefizycznej dopiero daje pełnię osobowości, pełnię człowieka.

Samo doświadczenie opuszczenia ciała przydarzyło mi się w domu. Ćwicząc dalej, w późniejszym czasie, doznałem wyjścia poza ciało. I teraz już WIEM, a nie tylko wierzę, że jest to możliwe. I WIEM, że jesteśmy czymś więcej niż ciałem fizycznym, bo sam tego doświadczyłem. I nie ma innej drogi byśmy mogli się o tym przekonać, nikt nam tego nie opowie. Pewne chińskie powiedzenie mówi, że opis wody nam jej nie zastąpi, trzeba się napić, by ugasić pragnienie. To jest

dokładnie to samo – musimy doświadczyć, żebyśmy mogli WIEDZIEĆ, a nie tylko wierzyć. Ale, co ważne, nie powinniśmy determinować swojego rozwoju duchowego doświadcze-niem OOBE, to jest jakiś efekt faktycznie dodatkowy, który można eksplorować, można doświadczając tego wielokrotnie doskonalić się w tym kontrolowaniu tego pobytu poza ciałem, ale nie jest to konieczne, by rozwijać się duchowo.

Jola: Ale po tym pierwszym programie, który jak twier-dzisz wiele ci dał, postanowiłeś po jakimś czasie odwie-dzić Instytut po raz drugi, tak?Tomek: Po 3 latach wybrałem program „Exploration Essen-ce”. Program ten jest podróżą do własnego Ja. Eksploracja do własnego Ja. Nie jest to więc wyjście gdzieś na zewnątrz, jest to doświadczenie kontaktu z własną Jaźnią. Jest to w dużej mierze bardzo spójne z wieloma metodami stosowanej na całym świecie medytacji czy kontemplacji. Istnieją one w wielu religiach, w wielu klasztorach , w nurtach filozo-ficznych. I program ten wykorzystuje właśnie Hemi-Sync do próby zagłębienia się w siebie i osiągnięcia umiejętności takiej typowej medytacji. Jest to autorski program Karen Malik i Petera Russella, znanego autora książek, człowieka, który zajmuje się medytacją. Oni razem w Instytucie właśnie prowadzą ten program.

Jola: No więc nawiązałeś Tomku kontakt ze swoim Wyższym Ja, uzyskałeś odpowiedzi na swoje pytania? Tomek: Tak. Zresztą to jest dostępne dla każdego z nas, i nie jest to naprawdę tak odległe. To gdzieś jest zaraz pod skórą każdego z nas i myślę, że każdy z nas w ten czy inny sposób doświadcza tego codziennie. Tylko może nie do końca jesteśmy tego świadomi, że coś jeszcze oprócz takiej naszej fizycznej świadomości, zewnętrznej świadomości, determinu-je nasze doświadczenia. Nie zdajemy sobie czasami sprawy z tego, że jesteśmy niejako prowadzeni, nasza Wyższa Jaźń często nam podpowiada, daje wskazówki. I to się dzieje na bieżąco, i myślę, że każdego dnia, każdy z nas tego doświadcza i nie jest to tak bardzo odległe, jak nam się wydaje. Natomiast oczywiście można z tego czerpać bardziej świadomie. I jeśli mamy właśnie tą umiejętność wyłączenia się z takiej kakofonii naszych myśli, które cały czas gdzieś tam biegną, to mamy możliwość wyłączenia się niejako od bodźców zewnętrznych, jesteśmy wtedy w stanie bardziej świadomie „słyszeć” podpowiedzi od naszego prawdziwego Ja. I właściwie zrozumienie tego wystarczyło mi. Ten program mi to uzmysłowił. Nie mam żadnej potrzeby by tam jechać po raz kolejny i doświadczać jakiś innych programów. Później była tylko kwestia praktyki i zastosowania tych doświadczeń w życiu codziennym. I tu jest kolejny błąd, który zdarza się

19www.adremida.pl

Page 6: Instytut Monro'e- wywiad

wielu osobom, które niejako to oddzielają, czyli – tam mam doświadczenia poza ciałem, pozazmysłowe, a tu mam w ciele swoje fizyczne. Nie da się tak naprawdę tego oddzielić. To musi być połączone, to musi współdziałać, współgrać.

Myślę, że też wiele dla mojej świadomości dały mi książki Kena Wilbera, po które też sięgnąłem pchnięty sugestiami osób, które uczestniczyły w tych programach w Instytucie. Jego podejście do duchowości w jakiś sposób odpowiada mojej osobowości, i tłumaczenie świata jego metodami, jego językiem, też w jakiś sposób do mnie dociera. I te dwie drogi niejako wystarczają mi w moim życiu, poma-gają w prowadzeniu nauk sztuk walki, i dają mi tą pełnię, którą tylko teraz pozostaje zastosować i doświadczać. Doświadczać tego życia fizycznego, prowadzonego przez doznania również i niefizyczne, duchowe....

Jola: Pamiętam, że przy okazji jakiejś naszej rozmo-wy, stwierdziłeś, że posiadasz umiejętność wpływa-nia własnym umysłem na przedmioty martwe. Czy mógłbyś jeszcze krótko coś powiedzieć na ten temat?Tomek: W Instytucie są dwa miejsca, w których prowa-dzone są programy. Pierwotny budynek nazwany Nancy Penn Center i drugie miejsce, w którym odbywają się również ćwiczenia, tam gdzie Monroe mieszkał – Robert’s Moutain Retreat. Podczas mojego drugiego pobytu poszliśmy odwiedzić miejsce, w którym mieszkał Monroe. I tam właśnie odbywał się program „MC2” lub „MC Squa-red” – oddziaływanie myślą na świat fizyczny. Jednym z ćwiczeń była próba, by siłą umysłu wygiąć łyżeczkę. Bardzo mnie to zaciekawiło i oczywiście musiałem tego spróbować sam. I to jest możliwe! Myśl determinuje naszą rzeczywistość. Zawsze tak było. I jesteśmy w stanie wpływać myślą na nasze otoczenie. Wielu z nas przecież

to robi, bo jakiekolwiek działanie, które podejmujemy, najpierw powstaje w naszym umyśle i dopiero później jest emanacja na plan fizyczny. A namacalnie można tego dokonać na przykładzie np. wygięcia łyżeczki. To oczywiście wymaga praktyki, by to móc robić w jakiś regularny sposób. Ćwiczenie to jednak poka-zało mi, jak bardzo nasza determinacja może nam przeszkadzać. Jak zbyt wielkie napięcie może nas blokować przed wieloma, wieloma doświadczeniami. Po prostu trzeba pozwolić by to się stało, a nie dążyć do tego za wszelką cenę, pozwolić by to się samo działo. Takie odpuszczenie uwalnia tą możliwość. Tak było właśnie podczas tego ćwiczenia. Ja się skupiałem, skupiałem, tak bardzo, bardzo skupiałem i... nic nie wychodziło. I już właściwie pojawiła mi się myśl – nie mam czasu próbować dłużej, nic to nie da, koniec, odpuszczam – i w tym momencie kiedy ta myśl się pojawiła, ta łyżka mi zwiędła w rękach.

Ja oczywiście próbowałem to zrobić jeszcze raz, tak bardzo byłem podekscytowany tym, że mi się to udało, ale oczywiście następ-ne próby już się nie powiodły. Myślę, że ta umiejętność kontroli napięcia wewnętrznego jest kluczowa do wielu doświadczeń.

Jola: No ale może właśnie wystarczy raz doświadczyć, by wiedzieć, by się przekonać. Następne próby byłyby pewnie tylko powielaniem pewnych wiadomości...

Tomek: Tak, myślę, że to o to chodzi w każdym doświadczeniu.

Jola: Dziękuję Tomku za rozmowę.

Tomek: Dziękuję i życzę wszystkim, by ich duchowe poszukiwa-nia przyniosły zrozumienie i odkrycie tajemnicy naszego prze-znaczenia i istnienia tu, na Ziemi.

[Rozmawiała Jolanta Domagała]

20 Adremida sierpień 2012