34

Gdyby burmistrzowie rządzili światem

  • Upload
    muza-sa

  • View
    233

  • Download
    15

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Czy miasta potrafią lepiej od państw rozwiązać najpoważniejsze problemy XXI wieku? Czy cała nadzieja w miejskiej demokracji? Narody świata wydają się sparaliżowane wobec najniebezpieczniejszych wyzwań naszych czasów – zmiany klimatu, terroryzmu, ubóstwa, handlu narkotykami, bronią i ludźmi. Problemy są zbyt poważne, za bardzo powiązane wzajemnie, zbyt sporne, by mogło się z nimi uporać państwo narodowe. Czy państwo, ongiś największa nadzieja demokracji, okazuje się dzisiaj z jej punktu widzenia dysfunkcjonalne? Przestarzałe? Odpowiedź brzmi „tak”, stwierdza Benjamin Barber w tej nadzwyczaj prowokującej i oryginalnej książce. Miasta i kierujący nimi burmistrzowie potrafią lepiej sobie poradzić, i to robią. Barber powołuje się na wyjątkowe cechy wspólne dla miast na całym świecie. Są nimi: pragmatyzm, obywatelskie zaufanie, partycypacja, obojętność na granice i suwerenność, demokratyczne zamiłowanie do tworzenia sieci kontaktów, kreatywności, innowacji i współpracy.

Citation preview

Page 1: Gdyby burmistrzowie rządzili światem
Page 2: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 2Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 2 2014-08-25 14:27:252014-08-25 14:27:25Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 3: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

GDYBYBURMISTRZOWIE

BENJAMIN R. BARBER

HANNA JANKOWSKA

KATARZYNA MAKARUKi

WARSZAWSKIE WYDAWNICTWO LITERACKIE MUZA SA

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 3Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 3 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 4: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

Tytuł oryginału: If Mayors Ruled the WorldProjekt okładki: ................

Redakcja: Beata KaczmarczykRedaktor prowadzący: Ewa Orzeszek-SzmytkoRedakcja techniczna: Karolina Bendykowska

Korekta: Maria Śleszyńska

© 2013 by Yale University.Originally published by Yale University Press. All rights reserved

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2014© for the Polish translation by Hanna Jankowska, Katarzyna Makaruk

ISBN 978-83-7758-787-4

Warszawskie Wydawnictwo LiterackieMUZA SA

Warszawa 2014

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 4Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 4 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 5: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

Naszym kosmopolitycznym burmistrzom, którzy biorą na siebie odpo-wiedzialność za świat w sytuacji, gdy nie mają nad nim pełni władzy, i którzy cofnęli nas znad przepaści dzięki temu, że zamiast debatować nad problemami, upierają się, by je rozwiązywać.

A zwłaszcza obecnym i byłym burmistrzom, których miałem szczęście poznać osobiście – tej reprezentatywnej garstce, której glokalne działania stały się dla mnie inspiracją:

Pawłowi Adamowiczowi, prezydentowi Gdańska

Aileen Adams, wiceburmistrz Los Angeles

Michaelowi Bloombergowi, burmistrzowi Nowego Jorku

Rafałowi Dutkiewiczowi, prezydentowi Wrocławia

Johnowi Hickenlooperowi, burmistrzowi Denver

Jurijowi Łużkowowi, merowi Moskwy

Antanasowi Mockusowi, burmistrzowi Bogoty

Leoluce Orlandowi, burmistrzowi Palermo

Parkowi Won-soonowi, burmistrzowi Seulu

Olafowi Scholzowi, burmistrzowi Hamburga

Wolfgangowi Schustrowi, burmistrzowi Stuttgartu

Tony’emu Tanowi, prezydentowi Singapuru

Walterowi Veltroniemu, burmistrzowi Rzymu

Georgiosowi Kaminisowi, burmistrzowi Aten

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 5Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 5 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 6: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 6Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 6 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 7: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

To, co lokalne, jest jedyną rzeczą uniwersalną i ze wszystkich najbliższą absolutu.

John Dewey, The Public and Its Problems

Wiek XIX był wiekiem imperiów, XX – państw narodowych. Wiek XXI będzie stuleciem miast.

Wellington E. Webb, były burmistrz Denver

Słuchajcie, naprawię wam kanalizację, jeśli skończycie z tymi kazaniami.

Teddy Kollek, burmistrz Jerozolimy

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 7Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 7 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 8: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 8Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 8 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 9: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

PODZIĘKOWANIA

Ta książka korzysta z ogromnego dorobku wielu badaczy, którzy proble-matykę miasta poznali o wiele lepiej, niż mnie uda się kiedykolwiek, i którzy z miasta uczynili przedmiot swoich dociekań, a niekiedy treść życia. To, co robię w tej książce, przypomina trzymanie przed nimi me-gafonu, aby ich wyważone i zarazem uparcie powtarzane twierdzenia o zbawczym potencjale miast stały się powszechnie słyszalne. Tom Ben-der, Manuel Castells, Eric Corijn, Mike Davis, Richard Florida, Edward Glaeser, David Harvey, Peter Marcuse, Saskia Sassen, Richard Sennett i Ronald van Kempen – a przed nimi Lewis Mumford, Max Weber, Jane Jacobs i wielu innych dalej cytowanych autorów – wszyscy oni wznieśli gmach nauki, który miałem szczęście zamieszkiwać i badać. Moje zada-nie polegało na tym, by rezultaty ich pracy wykorzystać w namyśle nad wyzwaniami, które niesie ze sobą konstruktywna współzależność – de-mokratyczne rządy nad światem – gdzie miasta odgrywają rolę cen-tralną.

W pracy nad tym projektem korzystałem, podobnie jak inni autorzy i naukowcy, z pomocy całego zastępu osób. Szczególnie istotny wkład wniosły trzy, które współpracowały ze mną na różnych etapach

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 9Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 9 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 10: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

10

PODZ

IĘKO

WA

NIA

powstawania książki. Patrick Inglis pomógł mi w badaniach i koncepcyj-nym opracowaniu całości w początkowej fazie, gdy odchodząc od kwestii globalnych rządów, zacząłem interesować się problematyką globalnych miast; zwracam tu uwagę na jego samodzielne, niezwykle cenne badania nad Indiami i kwestiami urbanistycznymi; Deirdra Stockman asystowała mi na etapie pisania pierwszej połowy książki – szczególnie pomocne okazały się jej badania nad sieciami i problemem nierówności; o Danielu Londonie piszę nieco dalej. Wielką pomocą podczas całego projektu – mimo że nie brał bezpośredniego udziału w badaniach – był Harry Merritt, mój dawny asystent i koordynator programów CivWorld (który właśnie wrócił na studia podyplomowe z historii, by zająć się własną pracą badawczą) – wiele zawdzięczam jego dociekliwości i uwagom.

Daniel London, który pomagał mi w badaniach w trakcie trwania całego projektu, a także stworzył i nadzorował stronę internetową po-święconą książce, był kimś więcej niż tylko asystentem naukowym. Oka-zał się nieoceniony jako uważny redaktor i współtwórca wielu koncep-cji, a ponadto skrupulatnie zgromadził dane, które posłużyły do przygotowania tabel i wykresów. Sporo czasu poświęcił także na koor-dynowanie badań zespołu CivWorld w Graduate Center City University of New York. Jego rola w tym projekcie była ogromna.

Wiele zawdzięczam także moim byłym studentom, a teraz kolegom. Razem z Sungmoonem Kimem kilka lat temu napisaliśmy esej poświę-cony nowemu paradygmatowi współzależności w ramach globalnych rządów. Stał się on jedną z ważnych platform dla idei rozwijanych w tej książce. Niezwykle wartościowa jest ponadto samodzielna praca badaw-cza Kima w zakresie społeczeństwa obywatelskiego na Wschodzie i Za-chodzie. Niewyczerpanym źródłem inspiracji była dla mnie przyjaźń Stuarta MacNivena i jego badania nad Rousseau oraz problemem miło-ści w teorii politycznej. Wreszcie redakcyjny talent Trevora Norrisa, widoczny podczas pracy nad mającą się niebawem ukazać księgą pamiąt-kową, w znaczący sposób wzbogacił cały projekt.

W pracy nad książką dużym wsparciem służyło mi wielu przyjaciół i kolegów (niektórzy także jako donatorzy). Wsparcie to przyczyniło się do znacznego ożywienia działalności CivWorld, organizacji pozarządo-wej, którą stworzyłem i której szefuję, i pozwoliło istotnie rozszerzyć

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 10Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 10 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 11: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

11

PODZIĘKOWA

NIA

zakres prowadzonych przez nią badań. Szczególnie ważna była dla mnie przyjaźń i pomoc Sary McCune, którą poznałem w latach siedemdzie-siątych, gdy redagowałem czasopismo „Political Theory” w jej młodym podówczas wydawnictwie Sage Publications. Wsparcia nie szczędził mi także Blaise Simqu, dyrektor generalny Sage, z którym pracowałem lata temu, kiedy obaj byliśmy młodymi redaktorami. Heinrich Thyssen, wie-loletni przyjaciel, wciąż udowadnia, że liderzy biznesu także mogą mieć krytyczny wkład w myślenie o współzależności. Thyssen i jego Nomis Research Foundation bardzo ułatwili mi prowadzenie badań i współza-leżną pracę. Heine poznał mnie także ze swoim kolegą Jerre’em Stea-dem, który okazał się ogromnie pomocny w kluczowym momencie. Całkiem niedawno przyjaciółką i stronniczką Ruchu Współzależności została Liz Levitt Hirsch (z Levitt Pavilions), za co jestem jej niezmiernie wdzięczny. Przyjaciółmi i zwolennikami Ruchu są także George Elvin, zawsze żywo rozprawiający na temat najważniejszych problemów go-spodarczych i politycznych, oraz jego żona Ginger. Bardzo wiele wynios-łem też z wieloletnich kontaktów z Kettering Foundation, której dzia-łalność obywatelska pomogła mi sformułować własny program. Stałą pomocą służyli mi jej prezes David Mathews oraz wiceprezes i dyrektor programowy John Dedrick. Ta wspólnota celów i hojne wsparcie są dla mnie szczególnie poruszające, John Dedrick był bowiem swego czasu niezwykle utalentowanym doktorantem, z którym pracowałem na Uni-wersytecie Rutgers.

Na polu promowania społeczeństwa obywatelskiego i postępowej polityki uznanym liderem jest George Soros i jego Open Society Insti-tute. W początkowej fazie moich badań nad problemem współzależno-ści, a więc w okresie, kiedy potrzebowałem najwięcej wsparcia, Soros zaproponował gościnę mnie i mojej CivWorld. Często pośredniczył mię-dzy nami jego asystent Michael Vachon, który przez lata nie szczędził swojej przyjaźni i pomocy zarówno mojej organizacji, jak i mnie same-mu. Gdy opuściliśmy OSI, schronienia udzielił nam think tank Demos, gdzie jako Distinguished Senior Fellow mogłem zająć się ideami, które doprowadziły do powstania tej książki. Koncepcją współzależności za-razili się Stephen Heintz, pierwszy przewodniczący Demos i lider w sfe-rze rozwoju społeczeństwa demokratycznego, oraz Miles Rapoport,

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 11Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 11 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 12: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

12

obecny szef organizacji; to oni stworzyli mi warunki do badań. Niedaw-no zaś gościny w Centrum Badań nad Filantropią i Społeczeństwem Obywatelskim w ramach Centrum Studiów Podyplomowych na Uniwer-sytecie Nowojorskim udzieliła mi profesor Kathleen McCarthy.

Atmosferę intelektualną umożliwiającą powstanie tej książki współ-tworzyli moi koledzy i przyjaciele z komisji nadzorującej Ruch Współza-leżności, przede wszystkim Bhikhu Parekh, Adam Michnik, Claus Offe, Guy Gypens, Jakob Köllhofer, Olara Otunnu, Harry Belafonte, Michel Rocard, Luis Ernesto Derbez oraz Jacqueline Davis, która ostatnio zo-stała szefową komitetu wykonawczego CivWorld; na jej opinie i ser-deczną przyjaźń zawsze mogę liczyć. Ucieleśnienie idei współzależności miast stanowią David Baile i Rachel Cooper, którzy również wchodzą w skład komitetu.

Niezwykle istotny wkład w ewolucję mojego myślenia o globalnym rządzeniu i miastach wnieśli koledzy, którzy przez kilka lat brali udział w seminarium poświęconym tej problematyce w Demos. Należą do nich między innymi moja droga przyjaciółka profesor Seyla Benhabib, która wraz ze mną prowadziła seminarium, nieustannie dostarczając bodźców do twórczego myślenia – bez niej seminarium nigdy nie stałoby się tak udanym przedsięwzięciem – oraz Jim Sleeper, Robert Keohane, Nannerl Keohane, Kwame Anthony Appiah, Stephen Bronner, Saskia Sassen, Jo-nathan Schell, Virginia Held i David Callhan. Parag Khanna to przyjaciel i kolega, który pomógł mi zająć się problemem globalizacji. Hans Jo-achim Schellnhuber z Poczdamskiego Instytutu Badania Skutków Zmian Klimatu, wizjoner w walce ze zmianami klimatycznymi, okazał się ogromnie cennym partnerem wymiany myśli. Jim Anderson i Kate Leon-berg z Bloomberg Philanthropies, Wolfgang Schmidt, minister spraw zagranicznych Hamburga, oraz burmistrz Wolfgang Schuster ze Stutt-gartu pomogli mi wytyczyć drogę ku globalnemu parlamentowi burmi-strzów. Peter Schwartz umożliwił mi niezwykle owocną podróż do Sin-gapuru oraz poznał ze Stewartem Brandem, twórcą seminariów Long Now Foundation, gdzie przedstawiłem początkową wersję swoich ba-dań. Od wielu lat moim rozmówcą na wszelkie tematy, od brandingu i konsumpcjonizmu po problem miast i współzależności, pozostaje Keith Reinhard, z którego mądrości nieustannie korzystam.

PODZ

IĘKO

WA

NIA

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 12Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 12 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 13: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

W Yale University Press znakomicie zajęli się mną zarówno redaktor William Frucht, jak i wieloletni przyjaciel oraz agent, a teraz także pra-cownik wydawnictwa Steve Wasserman, który dawno temu redagował moją książkę Dżihad kontra McŚwiat. Yale Press i jego redaktorzy łączą wyczucie tego, co istotne i pilne, kojarzone zwykle z wydawnictwami komercyjnymi, z wysokimi standardami i naukową dokładnością, wią-zanymi tradycyjnie z wydawnictwami akademickimi. Trudno mi sobie wyobrazić bardziej owocne połączenie.

Uznanie za wszelki wkład, jaki ta książka może wnieść w nasze spoj-rzenie na problematykę miast w XXI wieku, należy się całej tej niezwyk-łej grupie przyjaciół i współpracowników. Odpowiedzialność za braki i niedoskonałości spada wyłącznie na mnie.

Leah Kreutzer Barber, tancerka, artystka, aktywistka i działaczka na rzecz ochrony środowiska, a zarazem moja partnerka, żona i matka na-szej utalentowanej córki Nellie, wie, ile znaczy dla tej pracy i w moim życiu. Nie ma w tej książce pomysłu, którego w sobotni poranek nie omówilibyśmy przy kawie i bajglach, nie ma ani kawałka tekstu, który by nie skorzystał na jej redaktorskiej przenikliwości – swoimi uwagami dzieliła się także wtedy, gdy już dawno oboje powinniśmy byli spać głę-bokim snem. Określenia takie jak droga, ukochana i cudowna – choć stosowne – dalece nie oddają tego, co jej zawdzięczam.

A Country Boy Can SurviveSłowa i muzyka Hank Williams Jr.

Copyright © 1981 by Bocephus Music, Inc.All Rights Reserved Used by Permission

Reprinted by Permission of Hal Leonard Corporation

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 13Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 13 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 14: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 14Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 14 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 15: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

I. DLACZEGO MIASTA POWINNY RZĄDZIĆ ŚWIATEM

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 15Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 15 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 16: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 16Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 16 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 17: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

Rozdział 1

GDYBY BURMISTRZOWIE RZĄDZILI ŚWIATEMDlaczego powinni i w jaki sposób już to robią

Miasto okrętów!

[…………......…]

Miasto świata! (bo wszystkie rasy są tutaj,

I wszystkie kraje Ziemi wnoszą swój wkład tutaj)

[……………………………...............……………]

Miasto nabrzeży i składów – miasto wysokich fasad z marmuru i żelaza!

Dumne, namiętne miasto – mężne, szalone, lekkomyślne miasto!

Powstań, o miasto!

Walt Whitman, Miasto okrętów1

W rojnym świecie aż nazbyt wielu różnic i niedostatku solidarności de-mokracja znalazła się w głębokim kryzysie. Swarliwe państwa narodo-we, które niegdyś uratowały ją przed problemami skali, dziś udaremnia-ją jej globalizację. Dlatego nadszedł czas, by się poważnie zastanowić, „czy miasta mogą ocalić świat?”2. Jestem przekonany, że mogą. I zamie-rzam pokazać w tej książce, dlaczego powinny i jak już to robią.

Niezwykła historia miasta zatoczyła pełne koło. To w polis, ośrodku o charakterze miejskim, ludzkość rozpoczęła swój marsz ku polityce i cywilizacji. To polis była inkubatorem demokracji. Jednak przez tysiąc-lecia, dźwigając brzemię cywilizacji i ciężar demokracji, polegaliśmy na monarchii, imperiach i wreszcie całkiem niedawnym wynalazku pań-stwa narodowego. Dziś, po długim okresie sukcesów regionalnych, formuła tego typu państwowości zawodzi w skali globalnej. Świetnie sprawdzała się jako recepta na wolność i niepodległość autonomicz-nych ludów i narodów, ponosi natomiast całkowitą klęskę w sytuacji

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 17Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 17 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 18: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

18

I. DL

ACZE

GO M

IAST

A PO

WIN

NY

RZĄ

DZIĆ

ŚW

IATE

M

współzależności. Dlatego obecnie, w globalizującym się świecie, to zno-wu miasto, które zawsze było dla ludzi siedliskiem pierwszego wyboru, staje się największą szansą demokracji.

Bez względu na to, czy miejskość* leży, czy też nie leży w naturze ludzi, jest częścią naszej historii i – zbiegiem okoliczności, lub z wyboru – określa sposób, w jaki żyjemy, pracujemy, bawimy się i tworzymy wspólnoty. Niezależnie od umów, które projektujemy w makroskali, polityka zaczyna się tuż obok – w naszym sąsiedztwie i mieście. Obec-nie ponad połowa ludności świata żyje w miastach – ponad 78 procent w krajach rozwiniętych. Dlatego, tak jak na początku dziejów, miasto wydaje się dziś naszym przeznaczeniem. Tu wyzwala się twórczość, krzepną wspólnoty, tu jest realizowana idea obywatelstwa. Jeśli mamy się uratować, to miasto, a nie państwo narodowe, musi się stać agentem zmiany.

Zważywszy na niechęć państw do współpracy ponad granicami, naj-ważniejszym politycznym wyzwaniem współczesności jest odkrycie lub stworzenie takich nowatorskich instytucji, które będą potrafiły zająć się rozlicznymi problemami, jakie niesie ze sobą świat współzależności, nie rezygnując przy tym z demokracji, której tradycyjnym gwarantem były państwa narodowe. By ustrzec się zarówno anarchicznych postaci glo-balizacji, takich jak wojna i terroryzm, jak i form monopolistycznych, takich jak ponadnarodowe korporacje, potrzebujemy sprawnych insty-tucji demokratycznych na skalę globalną, ciał, które będą w stanie spro-stać wyzwaniom stawianym przez coraz bardziej współzależny świat. Przez stulecia konfliktów kształtujących nasze dzieje – od kongresu wiedeńskiego po klęskę państw Osi i Powszechną Deklarację Praw Człowieka, od traktatu wersalskiego aż po upadek muru berlińskiego i koniec dwubiegunowego podziału świata – państwa narodowe poczy-niły niewielki postęp na drodze ku globalnym rządom. Z natury nazbyt skłonne do rywalizacji i wzajemnego wykluczania wydają się niechętne współpracy i niezdolne do służenia dobru wspólnemu. W dodatku trzy-mają demokrację w kurczowym uścisku i wygląda na to, że dopóki to

* Ang. urbanity oznacza także ogładę, dobre wychowanie (wszystkie przypisy po-chodzą od tłumaczy).

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 18Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 18 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 19: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

19

GDYBY BURMISTRZOW

IE RZĄDZILI ŚW

IATEM

od nich będzie zależał jej rozkwit, mamy marne szanse zarówno na de-mokratyzację globalizacji, jak i na globalizację demokracji. Co więc mo-żemy zrobić?

Rozwiązanie mamy tuż przed oczami, słabo zbadane, lecz oczywiste: pozwólmy miastom, tym najbardziej usieciowionym i najściślej powią-zanym ze wszystkich politycznych stowarzyszeń, które definiują współ-praca i pragmatyzm, kreatywność i wielokulturowość, zrobić to, czego nie potrafią państwa. Pozwólmy burmistrzom rządzić światem. Skoro, jak pisze Edward Glaeser, „zasadniczą prawdą stojącą za sukcesem cy-wilizacji i zarazem głównym powodem istnienia miast jest siła pocho-dząca ze współpracy między ludźmi”, miasta z pewnością mogą i powin-ny rządzić światem3.

W istocie to już się dzieje. Coraz więcej miast dołącza do sieci kultu-ry, handlu i komunikacji, które oplatają cały świat. Owe sieci i zespoły, które je reprezentują, można wykorzystać do sformalizowania tego, co już istnieje w sposób nieformalny: rządów sprawowanych dzięki dobro-wolnej współpracy i wspólnemu konsensusowi. Gdyby to burmistrzowie rządzili światem, przeszło 3,5 miliarda osób (ponad połowa ludności świata), które zamieszkują miasta, i wiele tych, które mieszkają na tere-nach podmiejskich, miałoby szansę na lokalną partycypację i równocześ-nie globalną współpracę – prawdziwy cud „glokalności”, niosący ze sobą obietnicę pragmatyzmu zamiast polityki, innowacje zamiast ideologii i rozwiązania w miejsce suwerenności4.

Wyzwanie stojące przed demokracją we współczesnym świecie doty-czy tego, jak połączyć partycypację, która ma charakter lokalny, z wła-dzą o charakterze centralnym. Swego czasu rozwiązaniem były państwa narodowe, ostatnio jednak rozrosły się one w stopniu, który uniemoż-liwia obywatelom znaczące uczestnictwo, a zarazem pozostały za małe, aby podjąć kwestię scentralizowanej władzy globalnej. Kosmopolityzm odpowiada na ten problem wizją obywateli – z jednej strony zakorze-nionych w najbliższej okolicy, mieście, gdzie partycypacja i wspólnota wciąż są możliwe, z drugiej zaś przekraczających granice, by stawiać czoło władzy centralnej i hamować jej zapędy. Wizją obywateli łączących się ze sobą, by nadzorować i regulować skłonną do anarchizmu glo-balizację i pozbawione prawnej legitymacji siły, które wyzwala.

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 19Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 19 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 20: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

20

I. DL

ACZE

GO M

IAST

A PO

WIN

NY

RZĄ

DZIĆ

ŚW

IATE

M

Osiemdziesiąt pięć lat temu John Dewey wyruszył na „poszukiwanie wielkiej wspólnoty”, w ramach której ludzie, połączeni wspólnymi dzia-łaniami i zjednoczeni wokół potężnych symboli, stworzyliby wspaniałe społeczeństwo oparte na komunikacji5. Dla Deweya demokracja nie była jedynie kwestią sprawowania władzy w państwie – domagał się, by od-noszono ją do wszelkich form wspólnot i stowarzyszeń obejmujących rodzinę, szkołę, przemysł i religię. Święcie wierzył, że jeśli będzie się ją traktowało „jako istotę wolnej i rozwijającej się wspólnoty”, zdobędzie sobie uznanie – ale tylko wówczas, gdy „swobodne dociekania społecz-ne będą nierozłącznie powiązane ze sztuką pełnej i poruszającej komu-nikacji”6.Świat rządzony przez miasta nadaje demokratyczny kształt Dewe-

yowskiej wizji wielkiej wspólnoty. Nie wymaga żadnego nowego global-nego gmachu władzy, wzniesionego sztucznie ex nihilo, i nie oznacza wcale konieczności uwierzytelniania połączonych w sieć miast przez państwa narodowe, które miasta mają zastąpić. Koncepcja ta, tak samo jak ostatnie rozdziały niniejszej książki, kładzie nacisk raczej na idee oddolnego obywatelstwa, społeczeństwa obywatelskiego i dobrowolnej wspólnoty ponad granicami niż na odgórne recepty i mandaty wyko-nawcze pochodzące od scentralizowanej władzy globalnej. Burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg może sprawiać wrażenie człowieka pysznego, jednak w jego retoryce – z pewnością nie-Deweyowskiej, choć wyrastającej z realistycznej oceny sytuacji – pobrzmiewa zapomniana we współzależnym świecie siła miejskiego lokalizmu: „Mam własną armię, policję nowojorską – mówi Bloomberg – i własny departament stanu, ku irytacji Foggy Bottom”*. W Nowym Jorku mieszkają „ludzie ze wszystkich stron świata i z wszelkiego rodzaju problemami”. A jeśli Wa-szyngtonowi to się nie podoba? „No cóż, nie słucham Waszyngtonu zbyt uważnie” – przyznaje Bloomberg7.

Burmistrz wcale nie wpadł w megalomanię: prawo do tak zdecydo-wanych twierdzeń dają mu zarówno problemy, jak i możliwości stwa-rzane przez miasto. Jak podkreśla Bloomberg, „różnica między moim

* Dzielnica w Waszyngtonie; nazwą tą często określa się amerykański Departament Stanu.

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 20Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 20 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 21: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

21

GDYBY BURMISTRZOW

IE RZĄDZILI ŚW

IATEM

szczeblem władzy a innymi polega na tym, że działania podejmuje się na poziomie miasta”. O ile amerykański rząd obecnie „nie jest w stanie zrobić nic […], o tyle burmistrzowie tego kraju muszą sobie radzić z rze-czywistością”. Prezydenci rozprawiają o pryncypiach, burmistrzowie zajmują się wywózką śmieci. I prowadzą kampanie na rzecz kontroli dostępu do broni palnej – na przykład w ramach powstałej z inspiracji Bloomberga koalicji Mayors Against Illegal Guns (Burmistrzowie Prze-ciwko Nielegalnej Broni Palnej). Albo walczą z globalnym ociepleniem (C40 Cities). Podobną energię i wolę można znaleźć w organizacjach typu ICLEI, Local Governments for Sustainability (Samorządy na rzecz Zrównoważonego Rozwoju). Raport ICLEI dotyczący szczytu klima-tycznego ONZ w Durbanie, który odbył się pod koniec 2011 roku w at-mosferze bezradności, zwraca uwagę, że „to samorządy lokalne znajdu-ją się na linii frontu w zmaganiach z wpływem człowieka na klimat”8. Wspólne stanowisko miast w kwestii zmian klimatycznych wyłoniło się rok wcześniej, gdy 207 ośrodków miejskich z całego świata podpisało w Meksyku pakt w ramach Światowego Szczytu Burmistrzów w sprawie Klimatu. W tym samym czasie państwa były zajęte nicnierobieniem czy raczej składaniem ogólnikowych obietnic realizacji „strategii i działań mających na celu redukcję emisji gazów cieplarnianych”.

Rozwijając i dywersyfikując sieci współpracy, miasta dowodzą, że po-trafią wspólnie realizować cele, których państwa nie są w stanie osiąg-nąć. Czyż zatem parlament burmistrzów, za którym będę orędował w rozdziale 12, nie oznacza jedynie sformalizowania dobrowolnych powiązań, które już istnieją? Światowy kongres metasieci o nazwie United Cities and Local Governments (Zjednoczenie Miast i Samo-rządów Lokalnych), w którym w 2010 roku wzięło udział 3000 delega-tów ze 100 krajów, to przecież połowa drogi! Czym miałaby być przy-szła globalna religia obywatelska, jeśli nie wspólnym wyrazem tego, jak faktycznie żyją ludzie w miastach? Ośrodki miejskie występują wpraw-dzie w najprzeróżniejszych formach, wszystkie jednak są do siebie po-dobne pod względem funkcjonalnym i infrastrukturalnym. Nowa sieć o nazwie City Protocol podsuwa najlepsze praktyki wykorzystania owych cech wspólnych, oferując „postępową platformę roboczą dla miast na całym świecie. Platforma ta pozwala oszacować i poprawić osiągnięcia

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 21Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 21 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 22: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

22

I. DL

ACZE

GO M

IAST

A PO

WIN

NY

RZĄ

DZIĆ

ŚW

IATE

M

w zakresie zrównoważonego ekorozwoju, konkurencyjności gospodar-czej, jakości życia i usług dzięki opracowywaniu i demonstrowaniu no-wych modeli przywództwa, nowych sposobów angażowania społeczeń-stwa i nowych technologii informacyjnych i komunikacyjnych”9.

Na ile sposobów można upchnąć milion osób na ograniczonej prze-strzeni? Już w XVIII wieku Jean-Jacques Rousseau zwracał uwagę, że „wszystkie miasta stołeczne są do siebie podobne […]. Paryż i Londyn, według mojego zdania, to jedno i to samo”10. Czyżby São Paulo, Tokio i Nowy Jork tak bardzo się obecnie od siebie różniły? Społeczeństwo obywatelskie ponad granicami to po prostu globalna sieć ruchów i sto-warzyszeń, które już dziś podzielają te same wartości obywatelskie, wspólnot zorganizowanych wokół walki o powszechne prawa człowie-ka, ekumenicznych zrzeszeń religijnych, międzynarodowych stowarzy-szeń artystów, wreszcie społecznych siatek przyjaciół, zarówno realnych, jak i wirtualnych, rozrastających się, by objąć także nieznajomych. Tego typu sieci nie trzeba tworzyć – ona już po części istnieje i tylko czeka, aż się ją dostrzeże, wykorzysta i sformalizuje. Synapsy łączące węzły miast (zob. rozdział 5) już przecierają nowe ścieżki współzależności.

Nowatorskie mechanizmy współpracy i wspólnego podejmowania decyzji pozwalają miastom razem stawiać czoło problemom związanym z dostępem do broni, handlem, zmianami klimatycznymi, wymianą kul-turalną, przestępczością, narkotykami, transportem, zdrowiem publicz-nym, imigracją i technologiami. Nie zawsze musi to być współpraca formalna. Jak mówi Rey Colón, radny z Chicago, „po raz pierwszy zwróciłem uwagę na to świetnie sprawdzające się innowacyjne rozwią-zanie [rowery miejskie] w Sewilli, podczas podróży do Hiszpanii”11. W rezultacie w ramach kampanii przedwyborczej burmistrz Chicago Rahm Emanuel obiecał, że wybuduje 160 kilometrów ekologicznych ścieżek rowerowych wzdłuż głównych arterii miasta, i właś nie wywią-zuje się z tej obietnicy. Nowy Jork zaczął realizować program wypoży-czalni miejskich rowerów w połowie 2013 roku. Przepływ „zielonych” idei między miastami i współpraca w ramach organizacji takich jak C40 na rzecz spowolnienia zmian klimatycznych za pośrednictwem pro-gramów promujących w miastach rowery czy ciągi piesze to niezupełnie to samo co sprawowanie rządów nad światem, stanowi jednak widomy

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 22Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 22 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 23: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

23

GDYBY BURMISTRZOW

IE RZĄDZILI ŚW

IATEM

znak tego, że miasta znacznie wyprzedzają państwa i lepiej od nich radzą sobie z przytłaczającymi wyzwaniami współzależności, choćby dzięki dobrowolnej i nieformalnej współpracy. Jest też wielce prawdopodobne, że sieci miast, które dziś uzupełniają odważny, lecz zagrożony ekspery-ment europejskiej wspólnoty w zakresie suwerenności łączonej, prze-trwają rozpad strefy euro.

Wieloletni (dziś już były) burmistrz Stuttgartu Wolfgang Schuster to europejski mąż stanu i działacz obywatelski, a przede wszystkim miejski demokrata wyczulony na to, jak bardzo współpraca między miastami zwiększa lokalną demokrację. „Nie jesteśmy wyspą – powtarza uparcie – potrzebujemy silnego lobby na rzecz silnych systemów samorządo-wych. Miasta to nie wyspy; musimy działać w ramach sieci, by nasze potrzeby i żądania stały się zrozumiałe, […] musimy uczyć się od siebie nawzajem”12. Tak ugruntowany praktyczny styl działania jest tym, co z czasem może sprawić, że miasta i ich sprawnie funkcjonujące zrzesze-nia zajmą miejsce pogrążonych w niezgrabnym tańcu europejskich państw, zadłużonych we własnych bankach i podatnych na machinacje G-8 czy G-20. W jaki sposób? Dzięki parlamentowi burmistrzów, który zbierałby się, nie potrzebując zezwolenia państw narodowych, szukałby konsensualnych rozwiązań dla wspólnych problemów i dobrowolnie wdrażał wspólnie opracowaną politykę.

Gdy burmistrzowie tacy jak Michael Bloomberg czynią kroki, by za-kazać palenia w miejscach publicznych lub kontrolować otyłość wśród dzieci przez ograniczenie sprzedaży napojów gazowanych w opakowa-niach o dużej pojemności, Waszyngton może tylko przyglądać się ze zdumieniem. Bez względu na to, czy podobne rozwiązania budzą jego podziw, czy niechęć, jest bezsilny wobec faktu, że burmistrzowie na całym świecie mogą występować z podobnymi inicjatywami. (Oczywi-ście, do sprawy może się wtrącić sąd i znieść regulacje wprowadzone przez burmistrzów, jak to się stało w przypadku Bloomberga). Także koncerny spożywcze i tytoniowe, które dzięki swym aroganckim lobby-stom i kuszącym kontom bankowym cieszą się dużymi wpływami w sfe-rach rządowych, mogą co najwyżej użalać się w kampaniach reklamo-wych, że odbiera się nam prawo do zabijania samych siebie (lub naszych dzieci). Nie oznacza to, że państwa narodowe są bezsilne i utraciły

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 23Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 23 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 24: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

24

I. DL

ACZE

GO M

IAST

A PO

WIN

NY

RZĄ

DZIĆ

ŚW

IATE

M

zdolność kontrolowania czy wręcz hamowania miast, które próbują omijać szczebel centralny. Władze ustawodawcza i budżetowa pozwala-ją państwom na wiele sposobów blokować poczynania wymykających im się miast. Jedynym miastem na świecie, które funkcjonuje bez tarć na linii z państwem, jest Singapur: państwo i miasto stanowiące jedność. Mimo to zdeterminowane miasta wciąż mają do dyspozycji zadziwiająco duże pole do działania i ponadgranicznej współpracy.

Wezwanie, by burmistrzowie stanęli u sterów świata, a ich wyborcy wznieśli się ponad granice i stali się jego obywatelami, wcale nie jest utopijne. To coś więcej niż tęsknota za niemożliwymi rządami globalnej sprawiedliwości. To prośba o to, byśmy dostrzegli świat, który już po-wstaje – bez planów i błogosławieństwa ze strony władz państwowych; byśmy wykorzystali niezwykłe możliwości współpracy i egalitarny po-tencjał miasta. Potencjału tego nie ograniczają ślepe, uparte siły suwe-renności i narodowości, ideologii i nierówności, które historycznie krę-pują i izolują państwa narodowe w twierdzach „niepodległości” i „autonomii”. Burmistrzowie nie muszą też wiązać dążenia do współ-pracy z Organizacją Narodów Zjednoczonych, która wbrew swojej na-zwie nigdy nie będzie jednością, tworzą ją bowiem rywalizujące państwa z istoty swej suwerenne i niezależne.

Jeśli jednak burmistrzowie faktycznie mają rządzić światem, będą mu-sieli oddać premierom i prezydentom, co cesarskie. Bo choć miasta mogą tworzyć sieci współpracy oddziałujące na światową gospodarkę i pozwa-lające obchodzić przepisy i regulacje państwowe, podlegają jurysdykcji i zwierzchności wyższych rangą ciał politycznych. Burmistrz Bloomberg może mieć własną armię, ale niech tylko spróbuje wysłać ją na Kubę, do Waszyngtonu czy Albany – albo nawet za rzekę Hoboken czy do Yon-kers, kilka kilometrów na północ od Manhattanu. Może wytyczać ścież-ki rowerowe, ale niech spróbuje zahaczyć o New York Thruway czy President Eisenhower’s Interstate Highway System (krajowy system autostrad). Sprawowanie rządów oznacza władzę i problemy, kompe-tencje i zadania, toteż kwestia stosunków między miastami a państwami ma znaczenie decydujące. Oto dwa zasadnicze pytania, które należy w tym miejscu postawić: Czy interesy miast i państw, których część stanowią, są zgodne, czy pozostają w konflikcie? I czy miasta mogą robić

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 24Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 24 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 25: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

25

GDYBY BURMISTRZOW

IE RZĄDZILI ŚW

IATEM

to, co robią, w sytuacji, kiedy rządy państwowe mają do ich globalnych dążeń stosunek nie tyle obojętny, ile wręcz wrogi?

Odpowiedź na oba te pytania jest złożona i dotyka problemu prawnej i politycznej jurysdykcji, który stanowi temat rozdziału 6. Od początku jednak wiadomo, że interesy miast i państw, do których przynależą (i słowo „przynależą” jest tutaj jak najbardziej na miejscu!), często muszą pozostawać w konflikcie. Jakkolwiek usieciowione i współzależne mogą być miasta w ramach swych ekonomicznych, technokratycznych i kul-turalnych funkcji, podlegają prawu i jurysdykcji, władzy wykonawczej i fiskalnej państw, które wciąż są bardzo potężne. Państwa nigdzie się nie wybierają. Jeśli, jak zauważa Saskia Sassen, „to, co przyczynia się do wzrostu połączonych siecią globalnych miast, niekoniecznie musi przy-czyniać się do wzrostu państw”13 i jeśli z owym wzrostem będzie się wiązał deficyt władzy państwowej, rządy nie będą siedziały bezczynnie i przyglądały się podkopywaniu ich zwierzchnictwa. W latach siedem-dziesiątych, podczas swej zabawnej i nieskutecznej kampanii wybor-czej na stanowisko burmistrza Nowego Jorku, pisarz Norman Mailer wpadł na szalony pomysł odłączenia miasta od stanu, a może wręcz całego kraju, i wybicia się na niepodległość14. Niektórzy za równie szalony mogą uważać pomysł, że miasta zdobędą niezależność wystar-czającą, by mogły rządzić światem. Bez wątpienia państwa będą walczy-ły o to, by odzyskać kontrolę nad miastami rozważającymi ponadgra-niczne działania, pokazując im przy tym wyraźnie, że wciąż podlegają władzy państwa i stanowią jednostki zależne mimo wszelkich zapędów do współpracy ponad granicami.

W przeciwieństwie do korporacji czy stowarzyszeń państwa z defini-cji mają charakter terytorialny, a miasta zawsze znajdują się na ziemi będącej częścią terytorium jakiegoś kraju. Nowy Jork może nie zwracać uwagi na Waszyngton, ale Waszyngton będzie bacznie obserwował Nowy Jork. Choć obywatelom może się marzyć działalność ponad gra-nicami, tym, co ich definiuje, jest nie miasto ani nie jakaś rodząca się globalnie kosmopolis, lecz flaga narodowa, hymn i określone przez pań-stwo „misje” – są lennikami swego kraju. Dla burmistrza Bloomberga i dumnych nowojorczyków – do których sam się zaliczam – oznacza to konieczność słuchania nie tylko New York, New York, it’s a wonderful

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 25Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 25 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 26: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

26

I. DL

ACZE

GO M

IAST

A PO

WIN

NY

RZĄ

DZIĆ

ŚW

IATE

M

town, lecz także America the Beautiful, i oglądania nie tylko Statuy Wol-ności, ale i pomnika Lincolna. Stanowimy część czegoś większego, kra-ju, który rości sobie pretensje do bycia „latarnią wolności” dla świata. We Francji intelektualistom z Piątej Dzielnicy przypomina to, że la mis-sion civilisatrice to misja francuska, nie paryska, a w Niemczech ostrze-ga, że Deutschland über alles oznacza nie tylko niegdysiejszą imperialną wyniosłość czy faszystowską butę, lecz także zwierzchnictwo państwa nad Frankfurtem i Berlinem. Teksas może sobie niekiedy wyobrażać, że zrywa więzi łączące go ze Stanami, a Austin – że jest niezależną oazą liberalizmu na teksańskiej pustyni, jednak ani Dallas, ani Austin nie za-mierzają ogłaszać niepodległości.

Współzależność miast może osłabiać ich więzy z państwami narodo-wymi i popychać je w stronę wzajemnej współpracy, ale żadne państwo z prawdziwego zdarzenia nie będzie stało z boku i przyglądało się, jak miasta anulują subsydiarność i umykają sile przyciągania statku bazy. Dzieje się tak nawet w przypadku miasta-państwa Singapuru, gdzie paradoksalnie miasto musi współistnieć z pokrywającym się z nim te-rytorialnie państwem, które sprawuje władzę nad sobą zarazem jako państwem i miastem. Ponadto więzi narodowe stanowią istotne wy-znaczniki tożsamości i pomagają tworzyć wspólnoty większe, zakorze-nione we wspólnej historii, wspólnym języku i wspólnej narracji (na przykład religii obywatelskiej), dzięki czemu obywatelstwo mieszkań-ców przekracza granice miasta. Wskazanie na napięcia między tożsamo-ścią miejską a narodową nie oznacza wcale faworyzowania jednej lub drugiej; to po prostu stwierdzenie faktu, który ma istotny wpływ na nasz wywód.

Owo napięcie pokazuje, że aby uczynić z miast zasadniczy budulec rządów, potrzebujemy systematycznej i nieustannej dyskusji, która bę-dzie brała pod uwagę z jednej strony siłę i jurysdykcję państw oraz ich integralność terytorialną, a z drugiej – istotę samych miast. Zadanie to wymaga przyjrzenia się historii i zasadniczej naturze miast; wykazania i omówienia ich pragmatycznego charakteru, nastawionego na rozwią-zywanie problemów; pokazania, że mimo możliwego gwałtownego sprzeciwu ze strony państw narodowych ich rolę jako budulca global-nych rządów mogą wzmocnić jednostki niezależne, liczące się w życiu

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 26Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 26 2014-08-25 14:27:262014-08-25 14:27:26Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 27: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

27

GDYBY BURMISTRZOW

IE RZĄDZILI ŚW

IATEM

obywatelskim i społecznym. Sukces miast musi stanowić uzupełnienie wysiłków państw i równoważyć pewne niedostatki wynikające z suwe-renności, nie wolno jednak udawać, że państwa znikły, ani traktować ich jak czarnych charakterów opowieści o demokratycznej globalizacji. Jak bowiem zobaczymy, fakt, że państwa narodowe nie najlepiej sobie radzą we współpracy na skalę globalną, wynika przynajmniej po części z ich przymiotów – niezależności, suwerenności i zaangażowania, które wy-nosi na piedestał narodową równość i wolność.

Wywód, który tu przedstawiam, wymaga także zbadania, zrozumienia i wykorzystania sukcesów mniej znanych, ale za to solidnych organi-zacji i sieci obywatelskich, takich jak choćby United Cities and Local Govern ments, International Union of Local Authorities (Międzynaro-dowy Związek Samorządów Lokalnych, Metropolis, czyli World Asso-ciation of Major Metropolises (Światowe Stowarzyszenie Największych Metropolii), National League of Cities (Krajowa Liga Miast), ICLEI, C40 Cities (skoncentrowane na problemie zmian klimatu), Nowa Liga Hanzeatycka, Eurocities, U.S. Mayors Climate Protection Agreement (Po-rozumienie Amerykańskich Burmistrzów w sprawie Ochrony Klimatu), Association of (U.S.) Mayors Against Illegal Guns, Megacities Foundation, CityNet i City Protocol. Te struktury o drętwych nazwach, od których – zdawać by się mogło – wieje biurokratyczną nudą, powołują właśnie do życia nową, fascynującą kosmopolis. I ta kosmopolis chce nadawać kształt globalnym procesom i instytucjom, których państwom nie udało się stworzyć. Wiele z tych sieci powstało dzięki staraniom garstki świa-towych liderów, takich jak Wolfgang Schuster ze Stuttgartu, Xavier Trias z Barcelony i nadaktywny Michael Bloomberg z Nowego Jorku.

Bez względu na poparcie ze strony władz centralnych, prawdopodob-nie to właśnie od połączonych w sieci miast i megamiast będzie zależało, czy demokracja – a może wręcz sama cywilizacja – przetrwa w nadcho-dzących dekadach, kiedy to głównym wyzwaniem wciąż będą konflikty wewnątrz- i międzypaństwowe, katastrofalna w skutkach gospodarcza i ekologiczna anarchia, a także nierówność i niesprawiedliwość wynika-jące z braku demokratycznych globalnych rządów. Już dziś osuwamy się w ramiona tej kuszącej, lecz zarazem śmiertelnie groźnej anarchii, któ-ra w imię suwerenności zezwala na pandemie i katastrofy ekologiczne:

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 27Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 27 2014-08-25 14:27:272014-08-25 14:27:27Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 28: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

28

I. DL

ACZE

GO M

IAST

A PO

WIN

NY

RZĄ

DZIĆ

ŚW

IATE

M

„Nie będziecie monitorować jakości powietrza (albo produkcji broni czy metod szczelinowania hydraulicznego) kosztem mojej suwerenności!”. Żyjemy w epoce, która pod sztandarem wolności i rynku – wcale nie wolnego – wzmacnia pozycję globalnych prywatnych monopoli. Tym, czego dziś brakuje, jest globalizacja, która nie będzie prywatna, tylko publiczna, nie hegemoniczna, lecz demokratyczna, i nie monopolistycz-na, ale egalitarna. Współpraca miast ma do odegrania szczególną rolę w walce z globalną anarchią i brutalną siłą promującą zasadę „zwycięz-ca bierze wszystko”. Dzięki dobrowolnemu współdziałaniu na rzecz zrównoważonego rozwoju, sprawiedliwości i demokratycznej równości na skalę lokalną miasta mogą łagodzić rabunkową politykę państw i stu-dzić – a nawet regulować – zapędy globalnych rynków, których państwa nie potrafią lub nie chcą kontrolować. Miasta wplecione w materię nie-formalnej kosmopolis mogą stać się, jak niegdyś polis, nowymi inkuba-torami demokracji – tym razem na skalę globalną.

Choć prawdą jest, że historycznie rzecz biorąc, większość miast na świecie nie tylko borykała się z problemem nierówności i korupcji, lecz także była podporządkowana imperialnej polityce swych władców, to jednak miasta generalnie wykazywały skłonności antyideologiczne i w praktycznym sensie demokratyczne. Ich polityka ma charakter raczej perswazyjny niż apodyktyczny, rządzą zaś nimi odpowiedzialni sąsiedzi, a nie dalecy władcy posługujący się brutalną siłą. Oblegane w minionym tysiącleciu przez imperialnych maruderów musiały radzić sobie z potrze-bami dnia codziennego. Miasto jest siedliskiem zwykłego życia. To miej-sce, gdzie ludzie uczą się i kochają, pracują i śpią, modlą się i bawią, dorastają, jedzą i wreszcie umierają. Nawet gdy wróg stoi u bram, a na ulicach szaleje czarna śmierć, mieszkańcy zajmują się zwykłymi, a nie-kiedy też wzniosłymi sprawami. Ich cele, będące zarazem celami burmi-strzów, których wybierają, by im służyli, są przyziemne, czasem wręcz drobnomieszczańskie: zamiast zabiegać o głosy i sojuszników, zajmują się wywózką śmieci i gromadzeniem dzieł sztuki; zamiast wymachiwać flagami i zakładać partie polityczne, wznoszą gmachy i prowadzą auto-busy; dbają o przepływ wody, a nie broni; promują edukację i kulturę zamiast obrony narodowej i patriotyzmu. Dokładają wszelkich starań, by wzmacniać współpracę, a nie przekonanie o własnej wyjątkowości,

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 28Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 28 2014-08-25 14:27:272014-08-25 14:27:27Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 29: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

29

GDYBY BURMISTRZOW

IE RZĄDZILI ŚW

IATEM

by wspierać istotne poczucie partycypacji i dumę ze wspólnoty, a nie instytucjonalizację ślepego patriotyzmu.

Miasta mają niewielki wybór: żeby przetrwać i prosperować, muszą sprzyjać pragmatyzmowi i umieć radzić sobie z trudnościami. Muszą też współpracować i wspierać tworzenie sieci, z życzliwością traktować kre-atywność i innowacje. I choćby się waliło i paliło, bez względu na wojnę czy oblężenie, muszą dbać o odśnieżanie ulic, zapewnianie miejsc par-kingowych i – tak, zawsze i wszędzie – pamiętać o wywózce śmieci. W istocie, jak się przekonamy, dla wielu megamiast w krajach rozwija-jących się wywózka śmieci stała się sposobem na uporanie się z proble-mem nierówności (rozdział 8) – kluczem do gospodarki nieformalnej i możliwością zatrudniania biednych. Związki łączące miasto ze śmie-ciami, a także z handlem, biznesem, transportem, komunikacją, techno-logią cyfrową i kulturą – kreatywnością i wyobraźnią – to związki, któ-re je definiują i które zarazem stanowią naturalną cechę ludzkiego skupiska o dużej gęstości. Jak pisał Richard Florida: „Prawdziwy klucz do wyzwolenia naszej kreatywności tkwi w najwspanialszym wynalazku ludzkości – w mieście. Miasta to istne magnetrony kreatywności”15. Kre-atywność i wyobraźnia nie tylko napędzają wynalazczość, handel i kul-turę, lecz także są motorem demokracji.

Rozważania nad przyszłością miasta jako fundamentu demokratycz-nych rządów nad światem oznaczają konieczność spojrzenia w prze-szłość, cofnięcia się do starożytnych początków demokracji. Zrodzona w samorządnej i autonomicznej polis demokracja realizuje swój global-ny teolos w samorządnej i współzależnej kosmopolis. W ten sposób koło się zamyka. Miasto pojawia się pod koniec pierwszej epoki ludzkiej cy-wilizacji. Gdy mężczyźni i kobiety stworzyli język, kulturę i gospodarkę, zaczęli łączyć się we wspólnoty. I tak jak Arystoteles nazwał kiedyś czło-wieka zwierzęciem politycznym (zoon politikon), Edward Glaeser nazy-wa dziś ludzkość „gatunkiem miejskim”, gatunkiem, którego miasta są „z ciała, a nie z betonu”16. Grecy nadali swoim wspólnotom nazwę polis, co w przypadku archetypowych Aten oznaczało upolitycznioną grupę plemion (tak zwanych demów). Tak jak w przypadku innych najstarszych miast ateńska polis była miastem mężczyzn, choć obnosiła się ze swym ciasnym „egalitaryzmem”. Do obywateli zaliczali się jedynie urodzeni

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 29Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 29 2014-08-25 14:27:272014-08-25 14:27:27Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 30: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

30

I. DL

ACZE

GO M

IAST

A PO

WIN

NY

RZĄ

DZIĆ

ŚW

IATE

M

na miejscu biali mężczyźni, natomiast kobiety (oraz niewolnicy i cudzo-ziemcy) pełnili funkcje podrzędne i byli uznawani za gorszych. Ale choć początkowo polis była zaledwie osadą marzącą o wzroście, siedzibą oży-wionej, lecz wielce ograniczonej partycypacji obywatelskiej, wciąż peł-niła funkcję lokalnego inkubatora demokracji – stanowiła pierwszą pró-bę wyzwolenia się od plemiennych wodzów, monarchów i imperatorów i stworzenia podstawowej formy samorządności. Trudno jednak te ma-leńkie społeczności, liczące może 20 tysięcy obywateli, nazywać miasta-mi. Ponadto organizacja plemienna i rządy tyranów wciąż pozostawały regułą w większości osad i małych miasteczek w całym starożytnym świecie.

Mimo to polis był pisany wzrost: wyrosła najpierw na gród, a potem na obwarowany rynek. Z wiejskiego targowiska zamieniła się w ekspan-sywny ośrodek handlowy, coraz częściej wylewając się przy tym poza chroniące przed najeźdźcami mury. Wyrywała się w stronę świata, który w miarę jak zaczynała go łączyć sieć dróg i rzek, szlaki handlowe i że-glowne morza, stawał się coraz mniejszy. Blisko 90 procent ludności świata mieszka w pobliżu oceanów, mórz i rzek, które do nich wpadają. Drogi wodne z jednej strony zachęcają do mobilności i swobody, z dru-giej zaś grożą falami przypływu, sztormami i powodziami. Na Zachodzie już w epoce przedchrześcijańskiej wokół Morza Śródziemnego wyrosła sieć miast i portów, tworząc współzależny rynek regionalny. Podobnie w Chinach z Epoki Trzech Królestw, w Japonii i na subkontynencie in-dyjskim miasta powstawały wzdłuż wielkich rzek i na wybrzeżu. Proces ten trwał nieprzerwanie. Mimo zastojów i spowolnień w ciągu tysiącle-cia ośrodki miejskie wyrastały na stolice i miasta imperialne, dając schro-nienie setkom tysięcy i milionom osób. Kierunek ruchu według Maxa Webera, który pisał o tym jako jeden z pierwszych, przebiegał „od pro-stoty do złożoności, od ogólności do specjalizacji”17. Świat pędził w kie-runku czegoś, co wydawało się nieuchronną miejskością.

Mimo gwałtownego przyspieszenia historii urbanizacji i industriali-zacji jeszcze nie tak dawno, bo w 1958 roku, Edward C. Banfield mógł z przekonaniem twierdzić, że „większość ludzi na świecie żyje i umiera, nie stawszy się członkiem wspólnoty większej niż rodzina czy plemię, i poza Europą i Ameryką wspólne działanie w ramach politycznych

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 30Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 30 2014-08-25 14:27:272014-08-25 14:27:27Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 31: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

31

GDYBY BURMISTRZOW

IE RZĄDZILI ŚW

IATEM

zrzeszeń czy korporacji jest rzeczą rzadką i świeżej daty”18. To się zmieniło. W ciągu pół wieku miasta wykonały kolejny skok naprzód: przy wsparciu megaretoryki stolice przekształciły się w usieciowione megamiasta z dziesiątkami milionów mieszkańców i dziś łączą się z in-nymi miastami, tworząc megalopolis i megaregiony zamieszkiwane przez wciąż rosnącą większość ludności świata. A choć w niektórych kulturach nadal dominuje organizacja plemienna, nawet w Afryce mamy do czynienia z konurbacjami megamiast, terytorialnie rozległymi i zamieszkiwanymi przez populacje liczące dwadzieścia i więcej milio-nów osób. Typowy przykład stanowi region Lagos-Ibadan-Kotonu – przewiduje się, że do 2025 roku liczba mieszkańców samego tylko Lagos sięgnie 25 milionów, a wówczas stanie się on trzecim co do wiel-kości – po Bombaju i Tokio – miastem na świecie. W Nigerii jest jeszcze sześć miast liczących ponad milion mieszkańców i kolejny tuzin, któ-rych populacja waha się od 500 tysięcy do miliona – wszystkie one szybko się rozwijają19.

Dalej mamy Kinszasę-Brazzaville, dwa miasta rozdzielone przez rzekę w dwóch rywalizujących ze sobą państwach „kongijskich”. Inne mega-miasta wyrosły na Nizinie Hindustańskiej, w delcie Rzeki Perłowej w Chinach, wzdłuż Korytarza Północno-Wschodniego w Stanach Zjed-noczonych, w pasie Taihei-yō w Japonii, w obszarze europejskiego Zło-tego Banana wzdłuż zachodniego wybrzeża Morza Śródziemnego i w metropolitalnym regionie São Paulo w Brazylii. Chińskie miasta rozwijają się tak prędko, że niemal nie sposób za nimi nadążyć. Według szacunków McKinsey Global Institute w ciągu następnych 10–15 lat do 600 miast z największym PKB dołączy 136 nowych, wszystkie z krajów rozwijających się. Do 2025 roku 100 z owych 600 będzie się znajdowa-ło w Chinach20.

Proces koncentracji ludności miejskiej w ramach systemów o coraz większym stopniu złożoności, zarazem bardziej zwartych i ekspansyw-nych, nadal przyspiesza. Przy czym zasięg tych konglomeracji nie ma charakteru wyłącznie terytorialnego. W swoim studium na temat No-wego Jorku, Londynu i Tokio Saskia Sassen twierdzi, że gdy wszystkie trzy miasta stały się centrami nowej światowej gospodarki, „pod wielo-ma względami zaczęły funkcjonować jak jeden transterytorialny rynek”.

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 31Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 31 2014-08-25 14:27:272014-08-25 14:27:27Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 32: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

32

I. DL

ACZE

GO M

IAST

A PO

WIN

NY

RZĄ

DZIĆ

ŚW

IATE

M

Działają nie oddzielnie, jedno po drugim, lecz jako „triada”, reprezen-tując nową postać metropolii, która nie jest ani terytorialna, ani wirtu-alna, stanowi natomiast sieć krzyżujących się i po części pokrywających funkcji, jakie spełnia „globalne miasto”21. Istnieją także nowe korpora-cyjne miasta „błyskawiczne”, takie jak Songdo w Korei Południowej, które ma zostać otwarte w 2015 roku i liczyć 250 tysięcy mieszkańców, czy Lazika, miasto, które ma powstać na podmokłym wybrzeżu Morza Czarnego i z 500 tysiącami mieszkańców stanowić drugi po Tbilisi ośro-dek miejski w Gruzji (choć wybudowano już ratusz, realizacja projektu stanęła pod znakiem zapytania, gdy w wyborach w 2012 roku klęskę poniósł jego orędownik, prezydent Micheil Saakaszwili). Istnieją wresz-cie przypadkowe i anarchiczne kontrapunkty w postaci nieplanowanych miast dla uchodźców, takich jak Dadaab w Kenii, gdzie nawet 290 tysię-cy osób stłoczonych w „tymczasowym obozie” korzysta z sądów polo-wych, objazdowych usług w zakresie pomocy i doradztwa, a niekiedy także centrów edukacji dla młodych.

Istnieją wreszcie uwielbiane przez marzycieli i zarazem entuzjastów internetu światy fantastyczne, dryfujące po oceanie „wodne światy”. Jeden z takich pomysłów, seasteading, zyskał już prawny fundament i według Seasteading Institute (www.seasteading.org) „w ciągu dekady” na Pacyfiku, nieopodal wybrzeża Kalifornii, ma się rozpocząć jego reali-zacja. Podobne „światy podniebne”, zrywające z ziemią (i rozsądkiem?), mają w przyszłości dać schronienie – w postaci miejskiej kolonii – lu-dziom, dla których zabraknie miejsca na kurczących się kontynentach. O tym, że tego typu marzenia są czymś więcej niż tylko fantazją, świad-czą plany awangardowych przedsiębiorców, takich jak Richard Branson, słynny założyciel Virgin Air. Branson ma nadzieję obsługiwać podobne kolonie za pośrednictwem nowatorskich firm w rodzaju Virgin Galactic, która ponoć przygotowuje dla swoich klientów ofertę zbierania punk-tów w systemie space miles. O kolonizacji Księżyca plotą dziś androny w swych kampaniach wyborczych nawet tak staromodni politycy jak Newt Gingrich.

Od jakiegoś czasu idealiści i marzyciele szukający globalnej wioski Marshalla McLuhana – drzazgi w jego proroczym oku – spoglądają jesz-cze dalej, poza miejskie molochy i sieci megamiast. Dziś ta abstrakcja

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 32Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 32 2014-08-25 14:27:272014-08-25 14:27:27Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 33: Gdyby burmistrzowie rządzili światem

33

GDYBY BURMISTRZOW

IE RZĄDZILI ŚW

IATEM

jest realizowana nie tylko w postaci cyfrowej czy wirtualnej, takiej jak chmura, lecz także w formie globalnych rynków i złożonych sieci miej-skich, które stanowią przedmiot naszego zainteresowania. Globalna wioska w rzeczy samej! Filozof miasta Constantinos Doxiadis, rozwija-jąc własną dyscyplinę nauki, którą nazwał ekistyką, przewidział, że w przyszłości powstanie miasto obejmujące całą planetę – ekumenopo-lis22. Koncepcja Doxiadisa przynosi socjologiczną i futurystyczną pod-budowę twórczości autorów science fiction, takich jak Isaac Asimov czy William Gibson, którzy przez dziesiątki lat fantazjowali o aglomeracjach na skalę planetarną23.

Zaraz za globalną wioską wyłaniającą się z fantastycznej ekumenopo-lis można dostrzec obraz Gai, mitycznej organicznej całości, która zgod-nie z hipotezą Jamesa Lovelocka stanowi ewoluujący i samoregulujący się system. System ów obejmuje biosferę, atmosferę, hydrosferę i pedo-sferę, które razem działają na rzecz utrzymania zintegrowanej i zrówno-ważonej ekologicznie całości. To zaś, czy owa całość miałaby mieć cha-rakter miejski, czy też nie, i czy w ogóle obejmuje ludzkość, pozostaje zagadką. Według Lovelocka hipoteza Gai pozwala nam odkryć, że „to my i cała reszta żywych istot możemy być elementami i partnerami znacznie większej istoty, zdolnej do utrzymywania na Ziemi dogodnych i przyjaznych warunków do życia”24. Oto kosmopolityzm w wymiarze międzygwiezdnym, który wskazuje na nowy etap możliwej łączliwości i przywodzi na myśl galaktyczne imperia ze Star Treka czy Gwiezdnych wojen. A przecież na Marsie, ulubionej planecie pisarzy science fiction, już jest sonda Curiosity, która poszukuje śladów życia (z sukcesami!). Jest też zwariowany plan amerykańskiego rządu, by przyznawać granty pry-watnym firmom w nadziei, że uda się przygotować załogową ekspedycję do pobliskich gwiazd w rodzaju Alfa Centauri. Te hiperkosmopolityczne wizje mogą się okazać czystą fantazją – choć „system nauk o Ziemi” jest przez NASA traktowany z całą powagą – i z problematyką miejską wiążą się tylko w bardzo ogólnikowym sensie powszechnej integracji. Nazwę dla swojej hipotezy Lovelock zawdzięcza pisarzowi Williamowi Goldin-gowi, wydaje się jednak, że sama koncepcja obejmuje zarówno tęsknotę za współzależnością miast, jak i nadzieję na jej realizację – równie wszech-ogarniające jak rozgorączkowana ludzka wyobraźnia.

Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 33Gdyby burmistrzowie rzadzili swiatem.indd 33 2014-08-25 14:27:272014-08-25 14:27:27Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 34: Gdyby burmistrzowie rządzili światem