36
ISSN 2299-4580 bezpłatny magazyn mieszkańców NR 13 fakty.bialystok.pl Białystok HYPERION budzi respekt

Fakty Białystok 013

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Trzynasty, lipcowo-sierpniowy numer bezpłatnego magazynu mieszkańców Białegostoku.

Citation preview

ISSN 2299-4580

bezpłatny magazyn

mieszkańców

NR 13 fakty.bialystok.plBiałystok

HYPERION budzi respekt

faktyBiałystokNR 13 LIPIEC 2013 ISSN 2299-4580

AdREs REdAkCjI ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80 www.fakty.bialystok.pl

Sekretarz redakCjI Paweł Waliński

FOtO Piotr Narewski, Maciej Słupski

SkŁad SOBO Paweł Sobolewski [email protected]

ONLINe Ewelina Oszmian [email protected]

zeSPÓŁ Iwona i rafał Bortniczukowie (Mr & Mrs Sandman), Grzegorz Chlebowicz, Grzegorz Grzybek, radosław Puśko, karol rutkowski, agnieszka Sienkiewicz (aga’s stuff), krzysztof Szubzda, Paweł Waliński

rekLaMa [email protected] Maria Snarska

MarketING Maciej Słupski

BIUrO Magdalena Różycka [email protected]

drUk: Buniak Drukredakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami redakcji. Copyright © Grupa Optima Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony.

Foto na okładce: Ariel Adrian Lech

reklamy nieoznaczone w numerze na str: 2, 3, 18, 19, 24, 25, 29, 35, 36

WYdAWCA Grupa Optima Sp. z o.o. ul. Ciepła 1 lok. 16 15-472 Białystok

sPIstREśCIHALFWAY 2013 – FOtORELACjA

HYPERION – tYtAN POWRÓCIŁ Z tARCZĄ

dOjLIdY LEPsZE Od FLORYdY

jAk tO dRZEWIEj u BRANICkICH BYWAŁO…

CIsZEj NAd tYm CENtRum…

BARmANI LIttLE HELL POLECAjĄ – OWOCOWY sZOk

ZE stRZYkAWkĄ ku mŁOdOśCI

kILkA PudEŁEk ZAPAŁEk I mNÓstWO INWENCjI

ROZmOWA Z BOGumIŁEm kLImIukIEm

PIękNA NA WAkACjACH

tO PRZEZ NIEGO mAsZ kARtę mIEjskĄ

BIAŁYstOk. kRYZYs mARkI mIAstA.

CZAs OPRÓżNIć sZuFLAdY!

BIAŁOstOCkA FIRmA NAjLEPsZA W POLsCE

LEtNIE sZALEŃstWO NA CZtERECH kOŁACH

27 LIPCA – WAżNA dAtA W HIstORII BIAŁEGOstOku

ŁOsOś NORWEskI Z RusZtu

kuLtuRA I WOLNOść

FELIEtONY

5 6810121314161819202223242628293032

6

20

26

AutoPROmOCjA

r e k L a M a

HALFWAY 2013

F O T O R E L A C J A

rekL

aMa

6 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

tekSt Karol Rutkowski FOtO Ariel Adrian Lech

Jeszcze w czasach greckich bogów filozofowie patrzyli w nocne niebo z nadzieją odkrycia tajemnic skrywanych

pod blaskiem odległych gwiazd. Trwający od ubiegłego wieku podbój kosmosu pokazał, że jest to możliwe. Nikt

jednak nie spodziewał się, że potencjał studentów z ci-chego miasta na Podlasiu może ułatwić odkrywanie se-

kretów strzeżonych przez Czerwoną Planetę.

j uż sam udział w zawodach „Uni-versity Rover Challenge” stanowi spełnienie amerykańskiego snu wielu przyszłych inżynierów z ca-łego świata. Zmagania organizo-

wane przez The Mars Society od samego początku przykuwają uwagę zarówno opi-nii publicznej, jak i ekspertów NASA. Każ-da uczelnia na świecie chciałaby pochwalić się zdolnościami swoich studentów w nie-zwykłej dziedzinie, jaką jest eksploracja po-wierzchni Marsa. Jak pokazały wyniki te-gorocznej edycji, podopieczni Politechniki Białostockiej w tej kwestii wcale nie odstają od swoich kolegów z Oregonu czy Nevady.

Wysoko postawiona poprzeczkaSukces poprzednich robotów skonstru-

owanych w zaciszu kampusu przy ul. Wiej-skiej odbił się szerokim echem w całym kraju. Powtórzenie wyników „Magmy 1” i „Magmy 2” od początku nie było łatwym zadaniem. Znalazła się jednak grupa ludzi, chętnych by podjąć się tej niezwykle trudnej misji.

Pomysł budowy kolejnego łazika mar-sjańskiego zrodził się jeszcze w październi-ku ubiegłego roku. Koordynatorem całego projektu został Piotr Ciura, który w po-przednich latach dwukrotnie uczestniczył w „URC”. Oprócz weterana dobrze znającego

warunki pustyni Utah, do drużyny dołączyli także pozostali śmiałkowie. Koncepcję kon-strukcji stworzył Michał Grześ, napisaniem programu zajął się Robert Bałdyga. Funk-cji mechanika podjął się z kolei Ariel Lech. Natomiast Kubie Maliszewskiemu do spółki z Jackiem Wojdyłą powierzono opracowa-nie elektroniki. Przez cały okres prac opiekę naukową nad inicjatywą sprawował dr inż. Kazimierz Dzierżek.

Mimo jasnego podziału zadań, siła te-amu tkwiła w jego uniwersalności. Każdy z członków załogi nie dość, że doskonale zdawał sobie sprawę z własnych obowiąz-ków, ale dobrze orientował się także w tym, co robią pozostali.

machina ruszyłaPierwsze prace zainicjowano już późną je-

sienią. Dzięki temu po świętach Bożego Na-rodzenia komputer sterujący całym układem był prawie gotowy. Największe trudności sprawiło przygotowanie podwozia pojazdu. Podlaski krajobraz prawie w ogóle nie od-wzorowuje zróżnicowanych terenów stanu Utah, a co za tym idzie – brakowało prze-strzeni, na której można by przetestować za-wieszenie. Tutaj niezwykle przydatne oka-zało się doświadczenie najstarszego stażem członka grupy.

N A U K A i T E C H N i K A

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 7

N A U K A i T E C H N i K A

– Wcześniej dwukrotnie uczestniczyłem w zawodach, więc wiedziałem, czego może-my się spodziewać – wspomina Piotr Ciu-ra. – Miejsca zmagań od lat są te same, więc starałem się zobrazować chłopakom to, co sam widziałem podczas poprzednich wy-praw za Ocean.

Pozostałe rozwiązania młodzi konstruk-torzy oparli na swoich autorskich pomysłach i dotychczasowych eksperymentach. Cały czas jednak problem stanowiły pieniądze na budowę łazika. W tej kwestii nieoceniona okazała się pomoc władz uczelni oraz dofi-nansowanie przyznane przez Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego.

Najgorętszy etap rozpoczął się wraz z na-dejściem wiosny. W pierwszej kolejności za-mówione zostały wszystkie potrzebne ele-menty. Większość z nich, na podstawie przygotowanych przez zespół projektów, zo-

stała wykonana w warsztatach Politechniki Białostockiej. Robot musiał być gotowy do 15 maja, więc studenci spędzali nad swoimi za-daniami niemalże szesnaście godzin na dobę.

W międzyczasie zrodziła się koncepcja na-zwy. Ostatecznie spośród kilku propozycji wybór padł na Hyperiona. To właśnie imię noszą jeden z księżyców Saturna oraz mi-tologiczny tytan podtrzymujący wschodni filar wszechświata.

Wujek sam witaPo wielu tygodniach wzmożonego wysił-

ku przyszedł czas wyprawy do Stanów Zjed-noczonych. Dotarcie do celu podróży zajęło studentom niemal 26 godzin. Konkurencje tradycyjnie odbyły się nieopodal symulo-wanej bazy marsjańskiej „Mars Desert Re-search Station”. Miejsce to, jak żadne inne, świetnie odwzorowuje środowisko Czerwo-nej Planety. W ramach zmagań przewidzia-

nych przez organizatorów „URC” maszyny musiały samodzielnie pokonać wyznaczoną trasę, zbadać próbki gleby, obsłużyć panel słoneczny oraz dostarczyć pakiet medyczny rannemu astronaucie.

Polska konstrukcja wprawiła sędziów w zachwyt. Rozwiązania zastosowane przez naszych studentów doskonale sprawdziły się w ciężkich warunkach. „Hyperion” wykonał wszystkie zadania, zdobywając 493 punkty na 500 możliwych. W historii tej imprezy nikomu jeszcze nie udało się osiągnąć takie-go wyniku.

Mimo że w zawodach brało udział 13 ze-społów z różnych ośrodków akademickich na całym świecie, rywalizacja przebiegała w bardzo koleżeńskiej atmosferze. Wszyscy uczestnicy dyskutowali między sobą o spe-cyfikacji technicznej swoich maszyn.

– Każdy mógł obejrzeć łaziki konkurencji

– wspomina Robert Bałdyga, programista. – My również nie ukrywaliśmy przed ry-walami żadnych rozwiązań. Jeśli podpatrzą coś, co w przyszłości pozwoli im ulepszyć konstrukcję, automatycznie zmotywują tym nas samych do stworzenia czegoś lepszego. Nie chodzi przecież o to, by zbudować ro-bota, który nieustannie będzie wygrywał. Cała zabawa polega na tym, by nieustannie się rozwijać – dodaje.

Powrót w blasku chwałySukcesem „Hyperiona” przez kilka dni

żyła cała Polska. Przed wyjazdem każdy za-stanawiał się, czy drużynie Politechniki Bia-łostockiej uda się powtórzyć sukces „Magmy 2”. Studenci poszli jednak krok dalej, udo-wadniając, że dzięki wspólnej pracy można nie tylko zwyciężyć w tak prestiżowym kon-kursie, jak „University Rover Challenge”, ale też zapisać się na kartach historii.

8 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

tekSt Ewelina Oszmian FOtO Grzegorz Oszmian

Lato. Temperatura za oknem pozwala na smażenie kiełbasek na parapecie, przez okno blokowego mieszkania nie wpada najlżejszy nawet powiew wiatru. Fajnie byłoby zanurzyć się w chłodnej wodzie jeziora, ale przecież człowiek jest uziemiony, urlop zapla- nowany dopiero na wrzesień...

Imprezy na plaży miejskiej w lecie 2013:

Letnia Grand Prix w plażowej piłce nożnej i siatkówce plażowej – od lipca do sierpnia

Mistrzostwa Białegostoku w „kajak polo” – lipiec

Mistrzostwa Białegostoku w siatkówce wodnej – lipiec

„Płyń i skacz po zdrowie”, zawody na wodnym placu zabaw – sierpień

Wyścigi smoczych łodzi – sierpień

Eliminacje Mistrzostw Polski skuterów wodnych – 31 sierpnia

H a! Mamy przecież w Bia-łymstoku plażę! Jak mogli-śmy o tym zapomnieć? Nie myśląc wiele, wskoczyliśmy na rowery i nie zważając na

upał pojechaliśmy na miejską plażę – Dojlidy.

Dojazd rowerem z centrum jest bar-dzo wygodny. Niemal przez całą trasę mieliśmy do dyspozycji ścieżkę rowe-rową. Jechaliśmy jakieś 15 minut.

Weszliśmy na teren ośrodka, kupi-liśmy po bilecie. Ceny bardzo przy-stępne – dwa normalne bilety to koszt ośmiu złotych, ale dorosły z dzieckiem wejdzie już za pięć.

tylko dla zmotoryzowanych?

Po wejściu spotkała nas niemiła nie-spodzianka – nie zamontowano sto-jaków rowerowych. Ponieważ była to niedziela, ludzi zjechało się mnóstwo, a więc pojawiło się mnóstwo rowe-rów. Poprzypinane były wszędzie – do ogrodzenia, słupków, barierek i do sie-bie nawzajem. Nie pozostało nam nic innego, jak przypiąć swoje do znaku drogowego.

W końcu byliśmy na plaży. Przy wejściu od razu zwróciliśmy uwagę na młodych ludzi grających w piłkę na za-dbanych, piaszczystych boiskach. Wi-dok niemal jak z Florydy!

Na plaży tłum opalających się ludzi obojga płci i w każdym wieku. Od razu czuło się wakacyjną atmosferę.

– W ubiegłym roku plażę miejską odwiedziło ponad siedemdziesiąt pięć tysięcy osób – powiedział nam Tomasz Budzyński, kierownik Ośrodka Spor-tów Wodnych „Dojlidy”.– Liczba osób odwiedzających ośrodek jest uzależ-niona głównie od panującej pogody.

Ratownicy czujnym okiem nadzo-

rowali wydzielone kąpielisko, na któ-rym aż roiło się od uradowanych malu-chów. Niedługo też byliśmy świadkiem ich profesjonalizmu. Chłopczyk, który zgubił sięw tłumie, od razu trafił pod opiekę ratowniczek, a one natychmiast odnalazły jego zdenerwowaną mamę. Wszystko szybko, sprawnie i z uśmie-chem.

– Przychodzimy tu przez całe lato, jeśli jest ciepło – powiedziała nam spę-dzająca na Dojlidach dzień z rodziną

w y p O C z y N E K

dojlidy lepsze od Florydy

Kasia Małecka. – Mój synek uwielbia chlapać się w wodzie, a „Dojki” mamy przecież o rzut kamieniem od domu.

– Plaża na terenie Ośrodka Sportów Wodnych „Dojlidy” zlokalizowana jest w granicach administracyjnych mia-sta. Posiada bardzo dogodny dojazd komunikacją miejską, samochodami osobowymi oraz rowerami. Systema-tyczne kontrole przeprowadzane przez sanepid i codzienny wizualny nadzór jakości wody potwierdzają jej czystość mikrobiologiczną. Klienci ośrodka mają do dyspozycji punkty gastrono-miczne, bezpłatne toalety i prysznice z ciepłą wodą oraz przebieralnię – wy-licza zalety ośrodka Budzyński.

Gofry, frytki i „karmi”Z punktami gastronomicznymi

szału niestety nie było. Do dyspozycji dwie budki z goframi i bar, w którym można kupić lody i piwo bezalkoho-lowe. A tak chciało nam się pod para-solką napić zimnego jasnego pełnego!

– Zakaz sprzedaży alkoholu w obrę-bie kąpielisk wynika z ustawy – tłuma-czy Budzyński. – Ponadto połączenie alkoholu z wysoką temperaturą oto-czenia i kąpielą w wodzie może się oka-zać tragiczne w skutkach.

Trudno się z taką argumentacją nie zgodzić. Zadowoliliśmy się zimną colą. Tylko zabudowania jakieś takie... re-tro. Budynki zdecydowanie pamiętają poprzedni ustrój. Ale przecież ma tu być remont.

W ramach modernizacji ośrodka planowane są między innymi budowa nowej przystani dla sprzętu pływają-cego oraz nowych przebieralni i toalet

dla klientów ośrodka. Ponadto zapla-nowano stworzenie nowych punktów gastronomicznych na plaży, pola cam-pingowego, ścieżek spacerowo-rowe-rowych i siłowni zewnętrznej.

– Po modernizacji ośrodek będzie czynny cały rok. Od wiosny do jesie-ni oprócz sprzętu pływającego będzie można wypożyczyć także rowery. Na-tomiast w okresie zimowym planowa-ne jest wypożyczanie nart biegowych, na których będzie można biegać wo-kół zalewu i w lesie na terenie ośrodka. Dzięki temu zwiększy się liczba imprez sportowo-rekreacyjnych – zarówno la-tem, jak i w okresie jesienno-wiosen-nym – podkreśla Budzyński.

do wody marsz!Następnym punktem naszego

zwiedzania miejskiej plaży była wy-pożyczalnia sprzętów rekreacyjnych. Wybraliśmy sobie rower wodny. Re-gulamin wypożyczalni wymagał po-zostawienia w zastawie dokumentu tożsamości. Ku naszemu pozytyw-nemu zaskoczeniu wystarczyła karta miejska.

– Wypożyczyć u nas można rowe-ry wodne, kajaki, łodzie wiosłowe, ża-glowe klasy Omega, deski windsurfin-gowe. Można popływać na bananie wodnym – powiedział nam kierow-nik ośrodka.

Po relaksującej godzince na rowerze wodnym poczuliśmy się zupełnie jak na urlopie, a przecież nawet nie wy-jechaliśmy z miasta. Warto czasem spróbować czegoś nowego, nawet jeśli do głowy nam wcześniej nie przyszło, że plażowanie może być takie fajne!.

w y p O C z y N E K

r e k L a M a

10 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

P osłowie, urzędnicy, dygni-tarze. Ludzie pióra, pędzla, palety, architekci, uczeni,

medycy, nadobne damy i po-stawni młodzianie. Znakomici goście zatrzymywali się tu na trasie Paryż, Wiedeń – Grodno, Wilno, Petersburg. Stąd miano „hotelu głów koronowanych”. Każdy choć raz w życiu zobaczyć na własne oczy musiał „Wer-sal Podlaski”, „Wersal Polski”, „Wersal Północy”. Nawet poseł turecki powiedział ponoć kiedyś, że widział dwóch królów i dwa zamki, jeden większy w Warsza-wie, drugi mniejszy w Białym-stoku: „Lecz ten mniejszy ma więcej powagi i znaczenia”. Bo w końcu: „Raj białostocki każ-demu otwarty w zupełnej szczę-śliwości, w doskonałej rozkoszy wszystkich kontentujący, przez Adama stracony, przez Jana przywrócony”. Drodzy Państwo, witamy we włościach Jana Kle-mensa Branickiego.

krok w krok z BranickimNie bez powodu nazywano Bra-nickiego jednym z „najrządniej-szych magnatów”! Gdybyśmy chcieli dotrzymać mu kroku lub choć dyskretnie zaglądać mu przez ramię, budzik musie-libyśmy nastawić wraz z pierw-szym świtaniem. Już od szóstej rano bowiem załatwiał Branic-

ki sprawy i sprawunki. Czytał listy, odbywał narady, przyjmo-wał oficerów i wraz z nimi prze-prowadzał przeglądy wojskowe. Następnie składał wizytę swo-jej uroczej małżonce (zamykają nam się przed nosem ciężkie, bo-gato rzeźbione drzwi, więcej nie powiemy nawet gdybyśmy chcie-li), słuchał mszy w przypałaco-wej kaplicy, po czym podpisywał kolejne dekrety i rozkazy. Połu-dnie to dobry czas na przejażdż-kę. Jednak nie po to, by poczuć wiatr we włosach, a by nadzoro-wać budowy i dokonywać oglądu miasta wyruszał hetman Branic-ki. Popołudniowy obiad w ogro-dzie, filiżanka kawy (w której magnat się rozkoszował), wresz-cie krótka drzemka i przechadz-ka po ogrodach kończyły jakże ciężki dzień pracy. Póki jednak nie nastała zorza dnia następne-go, wesołe towarzystwo oglądało spektakle, oddawało się miłości do muzyki, podziwiało fajerwer-ki. I uczestniczyło w ucztach.

Niech żyje bal!Ach, co to były za uczty, co to były za bale! Uczt, które wypra-wiał Branicki, zazdrościli wszy-scy magnaci po tej stronie Wisły, zazdrościli szlachetnie urodze-ni znad Białki, zazdrościł ponoć nawet sam król. Suto zastawione stoły, egzotycznie napitki, obiady

złożone z czterech dań, z których każde oznaczało dziesiątki po-traw do wyboru – wedle prefe-rencji gości, zaskakujące skład-niki, intrygujące przyprawy, zdumiewające dekoracje. Ekscentryczność, tęsknota za dostępem do morza, czy może chęć wcielenia w życie staropol-skiej zasady „zastaw się, a postaw się” sprawiły, że na imienino-wym stole Branickich pojawiła się nawet kryształowa rynienka wypełniona tokajem, po którym pływała flota 24 malutkich okrę-tów po brzegi wypełnionych ła-kociami z różnych stron świata. Innego razu na salony wniesio-no… karła ukrytego w pasztecie. Gdy zaś znudziły się gościom atrakcje uginających się stołów,

H i S T O R i A

tekSt Iwona i Rafał Bortniczukowie – Mr. & Mrs. Sandman

Wersal Podlaski słynął na całą Polskę. Piękne bale, urocze damy, bogata gama różnorakich na-pitków i egzotycznych potraw, do tego wenecka gondola pływająca kanałami i karzeł wyskakujący z pasztetu. Uczt u Branickiego zazdrościł sam król.

jAk tO dRZEWIEj u BRANICkICH BYWAŁO…

Iwona i Rafał Bortniczukowie – Mr. & Mrs. Sandman

Autorzy prowadzą blog lifesty-lowo-kulinarny pod adresem w w w.mrmr ssandman.blogspot.com Wielbiciele książek, nieznają-cy się na literaturze. Teoretycy biegania, piszący o bieganiu. Praktycy gotowania, nieumie-jący gotować. Miłośnicy kina, wybierający tylko nudne filmy. Połączyła nas nieumiejętność skupienia się na jednym, intelek-tualne ADHD i akceptacja tego, że lepiej nie zjeść lodów wcale, niż zjeść niesmaczne. Piszemy więc, żeby skatalogować, zatrzy-mać to, co nas zainteresowało, zaciekawiło, zainspirowało.

FOtO

jaN

MIe

CzkO

WSk

I / M

UzeU

M N

arOd

OWe W

War

SzaW

Ie, j

OhN

COOk

e, W

OjSy

L, M

aGkr

yS

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 11

wychodzili na przechadzkę po ogrodach. Przygrywała im wte-dy kapela pływająca po kanałach w łodzi z wioślarzami ubranymi na wzór weneckich gondolierów. Tańczyli, raczyli się pięknymi głosami sprowadzanych wprost z Włoch śpiewaczek, oglądali or-ganizowane specjalnie dla nich teatralne spektakle. Walczono na miecze, strzelano na wiwat, a wystrzały szampanów zagłu-szały strzały z muszkietów.

Przy stole z hetmanemCo jedzono na dworze? Hetman preferował kuchnię polską (Iza-bela wolała francuską). W żaden sposób nie oznaczało to jednak na kulinarnej monotonii. Lubo-wano się w musztardzie zwanej paryską, sprowadzano winny

ocet, którym obficie doprawiano potrawy. Używano masła spro-wadzanego z Holandii, koszto-wano serów żółtych, zachwy-cano się czekoladą, próbowano ostryg i małży. A wszystko po-pijano kuflami piwa: świeżo na-warzonego lub importowanego z Anglii w beczkach. Namiętnie pito też kawę! Przy okazji każdej wyprawy do Gdań-ska czy Królewca sprowadza-no ponas sto funtów najlepszej kawy, w której rozkoszował się hetman. Martynicka, turecka, le-wantyńska, holenderska – prze-bierano w gatunkach i rodzajach, choć najczęściej w rozporządze-niach pojawia się ta z Lewantu lub Turcji: „de Mocca”. Herbatę pito zaś raczej rzadko, filiżankę czaju traktując jako lekarstwo

na rozmaite dolegliwości. Panie dworu, na wzór dworów zachod-nich, rozkoszowały się z kolei w gorącej czekoladzie.

Z salonów ParyżaNa okazje spotkań, przyjęć i uczt przysposabiał również Branicki wnętrze swojego pałacu. Sale wykończano pilastrami, sztu-katerią, płaskorzeźbami, ściany ozdabiano adamaszkiem i je-dwabiami. Meble sprowadzano z Francji lub wykonywano na zamówienie na modłę francu-ską. Gdy tylko dowiadywał się Branicki, że któryś z magnatów zakupił modny mebel, sprowa-dzał do niego swoich wysłanni-ków, którzy opisywali wygląd, spisywali wymiary, a nawet od-rysowali sprzęty, zastanawia-

jąc się nad wykonaniem kopii. Wszelkich przeróbek dokony-wano według najdrobniejszych wskazówek hetmana. Niekiedy, w związku z ciągłymi remonta-mi, w pomieszczeniach pałaco-wych brakowało miejsca nie tyl-ko dla dworu, ale i dla głównych zacnych lokatorów. Niemal bez przerwy we włościach Branic-kich stały rusztowania malarzy lub sztukatorów, a ciszę gwał-townie przerywał stukot młotka. Opisywane uczty, ozdoby stołów, flotylle ze słodyczami, rynienki z tokajem i ukrywające się wśród półmisków karły stanowiły, tak jak elementy wyposażenia, ukłon w stronę słynnych dworów Zachodu. Sprawiały jednak, że wieść o Wersalu Podlasia niosła się daleko poza granice kraju.

H i S T O R i A

r e k L a M a

BEZPŁATNE

DOWOZY NA TERENIE

BIAŁEGOSTOKU PRZY

MIN. ZAMÓWIENIU

30 ZŁ...Odrobina sake, nietuzinkowy smak oraz doznania estetyczne towarzyszące degustacji tworzą niepowtarzalną atmosferę...

Pragniesz nowych doznań kulinarnych?W FUTU SUSHI zasmakuj niebagatelnej przyjemności i poznaj piękno smaku tradycyjnej kuchni japońskiej!

Zapraszamy,Zespół FUTU SUSHI

Białystok, ul. Lipowa 12, www.futusushi.pltel. 690 990 212

12 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

M i A S T O

C iepły, letni wiatr owie-wa twarze, wokół śmie-chy, żarty, śpiewy. Już 3.30. Centrum miasta, ogródek piwny. Grup-

ka „młodzieży” w średnim wie-ku kończy właśnie imprezę. Uśmiechnięci, wyluzowani – nie jacyś tam przedstawiciele pół-światka. Beztrosko rozchodzą się do domów, nie zanieczysz-czając po drodze klatek, nie kry-jąc się przed panami o klasycznie gładkich fryzurach poszukują-cych rasowych niedoskonałości, nie uciekając przed strażą miej-ską. Wrocław, Gdańsk? Nie. Bia-łystok. Miły obrazek. Jednak prawda to, czy li tylko literacka fikcja?

Poczucie winy poNa wiosnę się czeka. Na lato, urlopy, czas wolny, nadrabia-nie towarzyskich zaległości. Ogródki piwne – pomysł dobry, wręcz doskonały. Można ubrać spotkanie w miłą scenerię, ko-rzystać z pięknych okoliczności przyrody lub miasta. Bo i rynek ładny, a i ratusz niczego sobie. A to Dni Miasta, a to festiwal, a to koncerty, a to inny zwykły piątek lub wtorek. Tylko dlacze-go wtorkom i piątkom na mie-ście nieustannie musi towarzy-szyć poczucie winy? Bo gdy tylko zapada noc, ze stołów zabierane są szklanki i kufle, zbierane sztućce, krze-sła grzecznie przysuwane do stolików, a kelnerki kładąc deli-katnie wskazujący palec na war-gach przerywają szeptem mroki nocy. Ciii…

Tajemniczy pan Wiesław pi-szący do gazety, pani Halinka skarżąca się w lokalnym radio... Rzesze Wiesławów i Halinek wystawiających głowy z okien podczas koncertów nie śpiewa-ją z wokalistą, wymachując rę-kami, nie dyrygują wyimagino-waną orkiestrą, nie wystukują rytmu. Złorzeczą na wszystko: od prezydenta, organizatorów, Bogu ducha winną gwiazdę, za-rabiających pieniądze (i płacą-cych podatki) restauratorów, po pragnących rozrywki turystów czy mieszkańców. Złorzeczą na hałas w centrum miasta.

Centrum od zarabiania, a nie od spaniaTen sam problem co roku. Ten sam brak pomysłów na jego roz-wiązanie. A to zakłócanie ciszy nocnej, a to szokujące nagłówki typu: tu miała powstać super-hi-per światowej klasy restauracja, ale okoliczny mieszkańcy posta-wili zdecydowane weto. Straż miejska zajmowana jest sprawa-mi błahej materii, restauratorzy skarżą się na miasto, które nie pozwala im zarabiać wprowa-dzając ciszę nocną, pani Halin-ka dzwoni do radia, pan Wiesław wygraża niebu. Miasto narzeka na pustkę w kasie. Mieszkańcy narzekają, że nie ma gdzie wyjść wieczorem. Miasto zasłania się przepisami. Pan Wiesław wy-graża. Wiążących decyzji brak. Niestety, sąsiedzka reguła wza-jemności w tym momencie nie działa („ja dziś robię imieniny, jutro ty, pohałasujmy trochę, dajmy się ponieść”). Dlaczego

Ciszej nad tym centrum… tekSt Iwona i Rafał Bortniczukowie – Mr. & Mrs. Sandman

FOtO Karol Rutkowski

Drodzy Państwo, już późno. Grzecznie odkładamy f iliżanki, szklanki, za suwamy krzesła. Zaczęła się cisza nocna. Mia sto za sypia.

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 13

M i A S T O

nie da się jej wprowadzić w prze-strzeni miejskiej? Czy centrum powinno funkcjonować jako powierzchnia mieszkalna, czy może stać się typowym cen-trum rozrywkowym? Czy po-winniśmy rozmawiać szeptem? W którą stronę wykonać ukłon: restauratorów, turystów czy lu-dzi zamieszkujących okoliczne kamieniczki?Wszyscy mają swoje racje. Za-równo pan prowadzący sklepik z tureckimi wyrobami spożyw-czymi, jak i pani Halinka. Ko-lejną racją jest tętniące życiem centrum będące wizytówką miasta. Ucieleśnieniem lokal-nej kreatywności i zaradności. Nie sypialnią! Sypialnianych dzielnic jest ci u nas dostatek. Miejsc, z których lublinianin, prażanin czy paryżanin wyj-dzie z głośnym „wow!” (mimo iż będzie już grubo po półno-cy) też powinno być choć kil-ka. Centrum, atrakcje, kultu-ralne czy kulinarne wizytówki nie powinny zamykać swoich podwojów o zmroku. Bądźmy miejscem, w którym coś się dzie-je. W którym zawsze, gdy chcę,

mogę wydać pieniądze. Pienią-dze, które i tak trafią do wspól-nej, miejskiej kasy.

sąd sądem, ale…Oddać rzeczy sprawiedliwość należy. To nie jest tylko pro-blem Białegostoku. Jeśli mie-rzyć cywilizacyjną dojrzałość jakością i ilością atrakcji w cen-trum miasta: Katowice są już duże, Gdańsk dorasta. Pojawią się strefy bez ciszy nocnej, do-tacje dla klubokawiarni, miasta przyciągają, rozwijają się, dosto-sowują się do coraz bardziej in-tensywnego trybu życia swoich mieszkańców. Trzeba nam więcej. Trzeba nam nocnego życia! Trzeba nam miejsc niebędących tylko fast foodami. Takich, do których można wpaść na dobrą kola-cję po wieczornym seansie ki-nowym. Niestety dla nas, pani Halinko i panie Wiesławie, na-turalną tendencją jest transfor-macja centrów miast w obszary o charakterze nie mieszkalnym, ale biznesowo-usługowym. Tyl-ko jak długo to potrwa bez de-cyzji na szczeblu centralnym?

tekSt Iwona i Rafał Bortniczukowie – Mr. & Mrs. SandmanFOtO Karol Rutkowski

r e k L a M a

H A R M O N i A S M A K Ó w

GrzeGOrz SŁaByBarman od 10 lat. kocha to co robi i uważa barmaństwo za swoją naj-większą pasję. Niesamowitą satys-fakcję daje mu uśmiech i zadowolenie gości, kiedy piją przyrządzone przez niego drinki.

Mocktaile to koktajle przygotowywane ze sładników bezalkoholowych. „Owocowy Szok” jest takim właśnie soft-drinkiem stworzonym dla tych, którzy z różnych powodów nie mogą, lub nie chcą pić moc-nych drinków. Bogactwo smaku i ostrość zawartego w nim imbiru znajdzie zapewne niejednego amatora.

Trzy plastry świeżego imbiru ugniatamy w szklanicy barmańskiej z dodatkiem syropów. Dolewamy pozostałe składni-ki i wykłócamy. Przelewamy do szklanki z lodem i dekorujemy owocami.

BARmANI LIttLE HELL POLECAjĄOwocowy Szok

• syrop monin truskawkowy 10 ml• syrop monin passion fruit (maracuja) 10 ml

• sok grapefruitowy 80 ml• sok jabłkowy 60 ml• sok z limonki 20 ml

• świeży imbir

Wspaniałe drinki, fantastyczną obsługę, wsparcie merytoryczne i pomoc w realizacji zapewnił

LITTLE HELLPub & Coctail Barul. Lipowa 4, tel. 881 694 441

14 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

tekSt Agnieszka Sienkiewicz

Samantha Jones, moja ulubiona bohaterka serialu „Seks w wielkim mieście”, mawiała: „Małżeństwo

może nie zadziałać, ale botoks działa zawsze!”. Trudno się z tym niezwykle

życiowym stwierdzeniem nie zgodzić.

toksyczna słodyczNapisanie każdego artyku-

łu poprzedzam zdobyciem roze-znania w temacie. Tak było i tym razem. Wstukałam w najpopularniejszej wyszukiwar-ce internetowej hasło „medycyna estetyczna – naj-nowsze zabiegi”. Wyświetliło mi się kilka pozycji dato-wanych na 2011 rok, a pierwsze, co przyszło mi do głowy to myśl, że te informacje muszą dotyczyć jakichś przestarzałych metod. Faktem jest, że metody upiększania zwane zacnie „medycyną este-tyczną” mogłyby konkurować w wyścigu technologicznym z kon-cernem Steve’a Jobsa. Z miesiąca na miesiąc pojawiają się coraz to nowsze zabiegi (choćby laserowe), dzięki którym można sobie odjąć kilka lat, a swym wargom dodać objętości. Mimo to najpopularniej-szą pozostaje klasyczna metoda odmładzania, czyli wstrzykiwanie toksyny botulinowej [jadu kiełbasianego – red.], powszechnie na-

zywanej botoksem. Prepa-rat paraliżuje mięśnie, dzięki

czemu nie marszczy się znajdująca się nad nimi skóra. Innym chętnie wy-

konywanym zabiegiem jest ostrzykiwanie lica kwasem hialuronowym, który nadaje się nie tylko

do wypełniania zmarszczek, ale także do modelowania owalu twarzy. Można dzięki niemu uwydatnić policzki lub

brodę. Dużym powodzeniem cieszy się też mezoterapia, polegająca na nakłuwaniu skóry i wprowadzaniu do niej specjalnych „koktajli” dobieranych do indywidualnych potrzeb pacjentki. Zabiegi trwają zazwyczaj od kilkunastu do kilkudziesięciu minut i nie są zbyt bo-lesne. Efekty utrzymują się średnio pół roku, ale ich trwałość uza-leżniona jest od naturalnych cech organizmu. Wniosek jest prosty i nieco dwuznaczny – jeśli chcemy być piękni i młodzi, musimy zaprzyjaźnić się z igłą.

U R O D A

Ze strzykawką ku młodości

FOt.

IStO

Ck.C

OM

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 15

Botoks dla każdego?Jeszcze kilka lat temu Annie, urzędniczce,

pomysł wstrzyknięcia czegokolwiek w twarz nie przeszedłby nawet przez myśl. Dziś Anna jest po pięciu zabiegach i śmiało stwierdza, że upiększanie uzależnia: – Kiedy spojrzysz w lu-stro i widzisz diametralną różnicę, nie zastana-wiasz się, czy zrobisz kolejny zabieg, tylko kiedy nazbierasz na niego kasę. Zrobisz – mówi. Kie-dy pytam o reakcję koleżanek z pracy, słyszę że

z zazdrości nie pisnęły ani słowa. Zastanawiam się, czy Anna rzeczywiście wzbudziła zawiść, czy może efekt

nie był dostrzegalny. Patrząc na nią nie dowierzam, że ta młoda, zaledwie 35-letnia kobieta, jest weteranką walk o młodość stoczo-nych na lekarskiej kozetce. Tak, tak – lekarskiej, bo Anna poddaje się zabiegom wyłącznie w gabinecie swojego dermatologa i nie wyobraża sobie ostrzykiwania w pierwszym lepszym salonie kosmetycznym. Jad kiełbasiany stał się tak popularny, że można się nim naszpryco-wać niemal u każdej kosmetyczki. Ponoć zdarza się też tak, że kobiety kupują różne specyfiki w internecie i wstrzykują je sobie w twarz w domowym zaciszu. Można się domyślać, że takich zachowań do-puszczają się desperatki, które nie mogą sobie pozwolić na zabieg u profesjonalisty (albo chociaż w tanim zakładzie kosmetycznym). Ceny na przestrzeni lat mocno spadły i dziś, w zależności od tego, na jaką metodę się zdecydujemy, koszt upiększenia całej twarzy to mniej więcej tysiąc-dwa tysiące złotych. Jeżeli decydujemy się na po-jedyncze poprawki, na przykład tylko bruzdy między brwiami czy redukcję poziomych zmarszczek na czole, wydamy kilkaset złotych. Cena często zależy od renomy miejsca, w którym można poddać się zabiegom oraz od jakości użytego materiału.

mickey, donatella i krzysioNiegdyś zabiegi medycyny estetycznej były domeną gwiazd z okła-

dek „Vanity Fair”. Dziś są dostępne bardzo szerokiemu gronu, w tym głównie rodzimym gwiazdom z pierwszych stron „Życia na gorąco”. W polskim show-biznesie królem botoksu okrzyknięto Krzysztofa Ibisza, a jego spektakularna metamorfoza sprowokowała dyskusję na temat stosowania przez mężczyzn zabiegów, pierwotnie zarezer-wowanych dla płci pięknej. Za wielką wodą już od lat najróżniejszym praktykom medycyny estetycznej poddają się także mężczyźni. Nie-kwestionowanym numerem jeden wśród męskiej części zachodnich gwiazd wielbiących wypełniacze jest Mickey Rourke. Serce się kraje na wspomnienie niewiarygodnie przystojnego aktora w filmowym klasyku „Dziewięć i pół tygodnia”. Jeśli nie wiecie jak wygląda dziś, polecam obejrzenie zdjęć w internecie (tylko nie przy dzieciach, bo biedaczyska będą miały trudności z zaśnięciem). Równie nieciekawie prezentuje się dziś Donatella Versace, która obok słabości do operacji plastycznych, pała też niezwykłym sentymentem do wypełniaczy.

Kiedy człowiek już tak „pięknieje” z zabiegu na zabieg, pojawia się pytanie o zdroworozsądkową granicę. Ktoś o liberalnym podejściu do tematu mógłby stwierdzić, że trzeba powiedzieć „stop”, gdy przestaje-my czuć się komfortowo we własnej skórze. Mimo to niejedna osoba pomyśli, że czuć się, a wyglądać dobrze, to dwie różne sprawy. Pyta-nie tylko, czy dobrze się wygląda mając zamiast ust wielkie pontony, albo czy fajnie mieć wymalowane na twarzy wieczne zaskoczenie. Stosowanie wypełniaczy z umiarem może przynieść spektakularne efekty i zapewnić świeży wygląd na długi czas. Delikatnie podkre-ślone wargi czy wygładzone zmarszczki mogą nie tylko odjąć lat, ale i dodać twarzy wyrazu. Z botoksem jak ze wszystkim – co za dużo, to niezdrowo. Jak mawia mój szwagier, niektórym przydałby się „bo-tox for brain”. Ciekawe, czy ktoś kiedyś opatentuje taki specyfik…

r e k L a M a

U R O D A

16 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

S z T U K A

kILkA PudEŁEk ZAPAŁEk I mNÓstWO tWÓRCZEj INWENCjItekSt Krzysztof Romaniuk FOtO Piotr Narewski

Wydawałoby się, że czegojak czego, ale zapałek to

w tym domu nie zabraknienigdy. – Czasami trzeba

coś podpalić, a tu wszystkiemają ścięte łebki – śmieje

się Piotr Kotyński.

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 17

S z T U K A

j ego pasją jest wykonywanie prac z zapałek. W jego pokoju pełno „zapałczanych” obrazów.

– Ostatnio pracowałem nad przeniesieniem na deskę słynnej sceny z filmu „Titanic”. Grany przez Leonardo di Caprio Jack Dawson rysuje swą ukochaną Rose, leżącą nago na łóżku. Zrobiłem szkic, ale kiedy zacząłem przyklejać zapałki, okazało się, że jej twarz jest zbyt okrągła. Będę musiał zacząć wszystko od nowa. Kate Winslet obraziłaby się za taką wizję jej osoby – mówi artysta.

Zapałkami okleja też kuferki, stoliki itd. W domu zrobił sobie nawet „zapałczany” sufit. Najbardziej jednak lubi pracować nad obrazami, które pokazują, co mu w duszy gra.

– Pierwszy powstał trzynaście lat temu. Do dziś mam go na ścianie. Widzimy na nim nietoperza, który leci do dwóch panien. Jedna z nich wisi na drzewie, druga jest przywiązana do pala. Ten nietoperz to ja, a te nieszczęśnice to kobiety, które kiedyś mnie nie chciały – opowiada Kotyński.

Nietoperze, gorsety i meczetJuż w swojej pierwszej pracy, oprócz zapałek, użył też innych

materiałów. Nietoperz ma skrzydła wykonane z szyszkowych łusek. Kolumny to zaś patyczki po lodach. – Najdziwniejszym materiałem,

jakiego kiedykolwiek użyłem, była nitka do wyszywania. Zrobiłem z niej gorset dla baletnicy. Miło tego nie wspominam. Nitka ma to do siebie, że ciężko się ją układa. Często się też rozdwaja. Musiałem mieć sporo cierpliwości, by dokończyć obraz – tłumaczy.

W swoich pracach używa też przeróżnych produktów spożywczych typu kasza manna, kasza gryczana, mak czy makaron. Na przykład obraz meczetu w Kruszynianach zrobił wykorzystując poza zapałkami m.in. kaszę gryczaną (drzewo), kaszę mannę (tło) i – uwaga – wysuszoną miętę z wypitej herbaty (trawa).

Co do tematyki jego prac, dominują w nich motywy biblijne i kobiece. – Czym byłoby nasze życie bez kobiet? Co do inspiracji religijnych, to przychodzą one dość naturalnie. Mieszkamy w takim regionie, że dookoła są świątynie i święte obrazy. Pracuję właśnie nad Matką Boską Karmiącą. W przyszłości zamierzam zająć się kościołem św. Piotra i Pawła w Okrzei. To w tej świątyni został ochrzczony Henryk Sienkiewicz – mówi Kotyński.

Swego czasu sporo jeździł po województwie i okolicach. Fotografował ciekawe miejsca, by później przenosić je na deski. – Zawsze robię też fotografie po zakończeniu określonego etapu prac nad daną rzeczą. W mojej kolekcji można więc znaleźć zdjęcia pokazujące wstępny szkic, nanoszenie poszczególnych elementów i ostatecznie – efekt finalny – wyjaśnia.

trudy tworzeniaWszystko zaczyna się od naszkicowania tego, co ma się znaleźć na

obrazie (który tworzony jest na desce lub płótnie malarskim). Później następuje barwienie zapałek. – Ścinam łebki, po czym wrzucam je do barwnika. Często używam tzw. cebulnika. Zbieram obierki z cebuli, wkładam je do garnka z wodą, a potem gotuję. Zanurzone w wywarze zapałki barwią się na różne odcienie, w zależności od tego, jak długo trzymam je w garnku. Biorę sitko do frytek i sprawdzam, czy barwa jest odpowiednia. Raz potrzebuję jaśniejszych, a raz ciemniejszych materiałów – tłumaczy artysta.

Zabarwione w ten sposób zapałki przyklejane są do deski. Czasami pan Piotr używa też pędzla, by pomalować np. makaron, czy zrobić tło z akwareli.

– Efekt finalny nigdy nie oddaje szkicu. W trakcie pracy często coś zmieniam i dodaję – podkreśla.

Gotowe już obrazy zasilają jego kolekcję lub trafiają do znajomych. Jeżeli są Państwo zainteresowani kupnem bądź obejrzeniem jego prac, artysta zaprasza do siebie. Mieszka w Wasilkowie przy ul. Wojtachowskiej 10.

r e k L a M a

18 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 19

tekSt Małgorzata Bezubik-Ciborowska i Rafał Więcławski

O tajemnicach wakacyjnej fryzury i stylizacji paznokci opowiadają eksperci salonu fryzjerskiego Ralf&Jack Hair Spa Salon – Małgorzata Bezubik-Ciborowska i Rafał Więcławski

L ato i wakacyjny styl kojarzą się z luźnym, potarganym, naturalnym efektem w roc-k’n’rollowym stylu. Tradycyjnie powraca także moda na włosy wyglądające jak po ca-łym dniu na plaży. Otulone pielęgnacyjnymi olejkami, dzięki sprayom zabezpieczone

przed promieniami UV, włosy zyskują połysk, falują, a delikatnie sklejone pasma kręcą się fantazyjnie we wszystkich kierunkach.

W okresie wakacyjnym ważną rolę odgrywa stylizacja, nie tylko samo strzyżenie. Latem włosy i tak zawsze są zbyt długie... Dlatego w tym sezonie zdecydowanie królować będą wszelkie upięcia, sploty i warkocze w pozornie niechlujnym stylu. Ten grunge’owo-rocko-wy styl, jak u Avril Lavigne, znajdzie też odzwierciedlenie w ostrym makijażu i stylizacjach odzieżowych, w których wyraźny akcent będzie stawiany na luźny vintage.

Klientki same przyznają, że „bycie piękną na wakacjach” rządzi się swoimi prawami. To jedyny czas w roku, w którym odrosty na włosach nie przeszkadzają. Wręcz odwrotnie – delikatnie rozjaśnione od słońca czy morskiej wody pasma nadają włosom niezwykły urok.

Taki urlopowy wizerunek styliści często proponują również jako styl codzienny, stosow-ny nawet do pracy. Dlatego naszym klientkom z włosami w bazowo ciemnych kolorach proponujemy bardzo naturalne, delikatne rozjaśnienia w odcieniu neutralnego brązu czy ciemnego blondu. Paniom z jasnym bazowym kolorem włosów polecamy z kolei ekspery-menty z końcówkami w barwie pastelowej mokki, różu, moreli lub ponadczasowy klasycz-ny słomkowy blond.

Jak w świecie fryzur, tak i w stylizacji paznokci rządzi indywidualne poczucie smaku i estetyki. „Piękna na wakacjach” chce czegoś na każdą okazję w jednym... Hitem tegorocz-nego sezonu letniego będzie manicure piaskowy. Niezwykle trwała emalia, po wyschnięciu wyglądająca jak piasek. Jest taka także w dotyku i pozornie matowa, ale w słońcu skrząca się refleksami, co daje fantazyjny efekt. Możliwość dowolnego łączenia kolorów zaspokaja natomiast kobiecą potrzebę letniego szaleństwa.

Nie zapominajmy też o wypielęgnowanych, nawilżonych skórkach okalających paznokcie. To one są wszak wykończeniem pięknego wizerunku stóp i dłoni.

U R O D A

Piękna na wakacjach

rekL

aMa

20 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

tekSt Grzegorz Grzybek

W Ambasadzie Danii spotkałem ostatnio około osiemdziesięcio-letniego, żywotnego, uśmiechnię-tego od ucha do ucha mężczyznę.

Wszyscy mu się kłaniali, a on każdorazowo sympatycznie się odwzajemniał. To był pro-fesor Suchorzewski – uznany, europejski au-torytet w dziedzinie transportu miejskiego. Po kwadransie rozmowy dowiedziałem się, że najlepszy transport miejski to domena Wro-cławia, Gdyni i Białegostoku. Byłem dumny, choć zaskoczony. Przecież u nas wszyscy kry-tykują Białostocką Komunikację Miejską i jej dyrektora - Bogusława Prokopa.

Co Pana ostatnio wkurzyło w autobusie? Zdarza się Panu korzystać z komunikacji miejskiej?B.P.: Jestem stałym pasażerem BKM. Gene-ralnie rzadko coś mnie denerwuje jako pa-sażera, ale oczywiście zdarzają się takie sytu-acje – np. ogrzewanie zimą włączone na 25 stopni, gdy optymalna temperatura to około 15-18 stopni. Nie toleruje również papiero-sów w autobusie.

sporo się zmieniło przez ostatnie 10 lat. Początki były trudne?Gdy tutaj przyszedłem zastałem na biur-ku stos papierów wyglądających jak EKG. Już wtedy moja poprzedniczka pokazała mi pierwsze plany zmian zakładające wprowa-dzenie autobusów wysokiej jakości czy bus pasy. Zasadniczo jestem uciążliwie pragma-tyczny. Nie lubię czegoś nie rozumieć. Aby wprowadzić wszystkie zmiany musieliśmy wszystko policzyć. Pomogły nam kompute-ry. Analiza danych to podstawa.

jak wywalczył Pan wszystkie środki?Wstrząsa mną gdy słyszę słowo „walczyć”. Dzisiaj trzeba wymyślić, zaprojektować, opi-sać, udokumentować. Nauczyć się i doszkolić. Popracować w zespole. Pozyskanie środków to wieloletnia praca wielu osób zatrudnionych w Urzędzie Miejskim. Wszystkie te rzeczy, które w Białymstoku tak gruntownie zmie-niły oblicze mojego miasta wzięły się stąd, że urbaniści 30 lat temu zaplanowali, drogowcy zaprojektowali i wybudowali, na terenie który wykupił departament skarbu. Biuro fundu-szy europejskich opracowało dokumentację aplikacyjną, prawnicy i zamówienia publicz-ne dopilnowały, rachunkowość, a „finanse” to rozliczyły i zapłaciły.

Co udało się zmienić przez ostatnie dziesięć lat?Od wielu lat udaje nam się łączyć atrakcyj-ną cenę biletu ze stosunkowo niewielkim, bo 30% dofinansowaniem z budżetu miasta. Dofinansowanie większości polskich miast jest na poziomie 70%. Przy rocznym budże-cie rzędu 100 mln złotych to istotna sprawa. Obecnie mamy 240 autobusów. 90% auto-busów jest niskopodłogowych. Każdego dnia do naprawy, z powodu mniejszych lub więk-szych usterek zjeżdża do warsztatu 20, a kie-dyś 90 autobusów. Rocznie zużywamy 16 mln litrów paliwa czyli o ponad milion mniej niż w 2002 roku.

R O z M O wA

to przez niego masz kartę miejską

prof. Wojciech suchorzewski ma ponad 50 lat doświadczenia w projektowaniu, studiach, badaniach i nauczaniu inżynierii komunikacyjnej, z koncentracją na planowaniu systemów transportu miejskiego, regionalnego i krajowego oraz inżynierii ruchu drogowego. jego doświadczenie obejmuje udział w projektach unii Europejskiej, OECd, Europejskiej konferencji ministrów transportu (ECmt), Banku światowego, EBOR, uNdP i jICA oraz ponad 5 lat pracy w united Nations Centre for Human settlements (Habitat).

Bogusław Prokop Około 10 lat temu zaczynał w miejskiej komunikacji jako specjalista w dziale programowania rozkładów jazdy. Gdy w 2004 roku wzorowo zaliczył egzaminy z pisania projektów unijnych szybko awansował (48/50 pkt.). studiował na Wydziale mechanicznym. Będąc na stanowisku dyrektora Bkm skończył również podyplomowe studia informatyczne oraz studia menadżerskie.

FOt.

z arC

h. B

kM /

PIOt

r Nar

eWSk

I

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 21

Wielu mieszkańców ma Panu za złe wpro-wadzenie karty elektronicznej. specjaliści z którymi rozmawiałem zgodnie twierdzą, że dokonał Pan udanej rewolucji w białostockim transporcie miejskim. Wynika z tego, że poziom świadomości na temat dokonań Bkm nie jest wystarczający. Coś jest, więc nie tak z Pana komunikacją. Z pasażerami.Taką kartę, może nie tak zaawansowaną, ma co najmniej 20 miast w Polsce. Karta pozwala obniżyć koszty, a w najbliższej przyszłości ofe-rować będzie pasażerowi wiele praktycznych funkcji. Dla BKM dokłada sporo pracy, ale warto ten wysiłek ponieść. Korzyść odniosą pasażerowie. W Białymstoku sprzedaż bile-tów okresowych wzrosła o 2,5%. Efekt jest po-zytywny i wszyscy w tej sytuacji wygrywamy.

usłyszałem ostatnio, że jest Pan gadżecia-rzem.Zapewne chodzi o elektronikę, która pojawiła się w BKM. Służy ona podniesieniu jakości usług. E-karty dostarczają dane umożliwia-jące optymalizowanie funkcjonowania trans-

portu miejskiego. Wkrótce Miasto wyda 26 mln zł na inteligentny system zarządzania ru-chem miejskim z realizacją priorytetów dla transportu publicznego. Spodziewamy się znaczącej redukcji ulicznych „korków”. Wie-le lat temu samodzielnie zaprogramowałem również oprogramowanie, które do dziś po-zwala mi efektywniej zarządzać BKM.

jak czuje się Pan w roli nowego rzecznika rowerzystów w Białymstoku? Rola chyba nie aż tak szeroka jak Pan to na-zwał. Miasto uruchomi automatyczną wypo-życzalnię rowerów. Zdecydowali o tym radni Rady Miasta Białystok, a Prezydent jest wiel-kim entuzjastą. Warto stworzyć nową jakość. Rowery mają być alternatywnym środkiem transportu. Pasażer będzie mógł w przyszłości być bliżej celu łącząc kilka środków transpor-tu: rower, samochód, autobus, czy przemiesz-czanie piesze. Genialne, jak w Polsce szybko adaptujemy się do dobrych rzeczy.

jakie ma Pan najbliższe plany?O kilku już powiedziałem np. o inteligent-nym, elektronicznym systemie zarzadzania transportem miejskim. BKM chce też zaofe-rować pasażerom nowe funkcjonalności w ich smartphonach. Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się też opłaty za przejazdy krótko-dystansowe np. za jeden przystanek. Chcę również zaproponować w urzędzie dyskusję o przesunięciu zajęć lekcyjnych na godzinę 8:30 dla uczniów szkół gimnazjalnych i po-

nadgimnazjalnych tak aby rozładować nieco autobusy w godzinach porannych. Alternaty-wą są kosztowne brygady dzielone czyli auto-busy dodawane do rozkładu jazdy na kilka go-dzin w okresie szczytu z rana i popołudniu.

R O z M O wA

Patryk Wild, wiceprezes wrocławskiego MPK: Nie znam sytuacji w Białymstoku, ale takie przesunięcie może być dobrym pomysłem – to zależy od tego, o której godzinie rozpoczynają pracę w mieście różne zakłady pracy czy np. uczelnie. takie rozwiązanie na pewno sprawdzi się, jeśli dzięki niemu można rozłożyć w czasie poranny szczyt komunikacyjny.

Olgierd Wyszomirski, Ekonomista, profesor zwyczajny Uniwersytetu Gdańskiego i dyrektor Zarządu Komunikacji Miejskiej w Gdyni: jeśli nie dotyczy to dzieci w wieku szkoły podstawowej to może to być jakieś rozwiązanie. jednak póki wprowadzimy tak ważne zmiany jak zwykle zapytamy o to naszych klientów. Nigdy nie realizuję żadnego pomysłu dlatego że tak mi się akurat podoba. Innowacje trzeba wdrażać tak aby były akceptowane przez mieszkańców.

siedemdziesiąt solarisów z Euro5 emituje tyle spalin co ich poprzednik Ikarus.

Autobus z klimatyzacją spala na 100 kilometrów o 5 litrów więcej.

Grzegorz Grzybek: W krytyce urzędników nie ma niczego złego. dziennikarze powinni zadawać wnikliwe pytania i być na wyrost czepialscy, aby urzędnicy nie zasiedzieli się w wygodnych fotelach. jednak krytykowanie wszystkiego tylko po to by zabłysnąć wśród kolegów redaktorów i lepiej sprzedać swój tekst jest zwyczajnie słabe. Mówmy – drodzy dziennikarze - pozytywnie o tym co na to zasługuje. Nie dla lepszego samopoczucia urzędników, a mieszkańców którzy powinni wiedzieć że wokół nich dzieje się wiele dobrych rzeczy.

22 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

M i A S T O

tekSt Grzegorz Grzybek, www.citybranding.natemat.pl

„R a sowi białostoczanie” z okolic osiedla Leśna Dolina (znak charakterystyczny: biali, nieżydzi, niegeje) doprowadzili do sytuacji, w której warta miliardy złotych marka Białegostoku traci codziennie miliony złotych.

d wa tygodnie temu na Stadionie Narodowym w Warszawie zakończył się Welcome Festival -

najlepsza polska impreza po-święcona markom miejsc. Jako bloger piszący o city brandingu musiałem i bardzo chciałem tam być. Skorzystałem z okazji by za-pytać najlepszych specjalistów o to jak medialna burza wywo-łana przestępstwami na tle rasi-stowskim w Białymstoku wpły-wa na wizerunek miasta oraz co w takiej sytuacji powinni zrobić urzędnicy.

Pan redaktor nawiązuje do teorii, która zakłada że dziś to dostęp do wiedzy i informacji buduje pozycję lidera. Miasto, które chce „przyciągać” pie-niądze musi też przyciągać do swoich uczelni najlepszych stu-dentów, mieszkańców którzy nie tylko zapłacą podatki, ale

będą także wartością dodaną dla potencjalnych inwestorów. Te miasta, które mają wizeru-nek otwartych, tolerancyjnych dla innych religii, kultur, orien-tacji, narodów są atrakcyjniej-sze, ponieważ w globalnych fir-mach pracują ludzie z całego świata. Gdy miasto chce przy-ciągnąć do siebie dużą firmę tworzącą setki miejsc pracy de-cydują nie tylko niskie podatki, infrastruktura czy niskie kosz-ta produkcji. Począwszy od in-westora, idąc przez menadżerów i specjalistów - wszystkim mu-simy zapewnić warunki, w któ-rych poczują się bezpiecznie. Jak w domu. Inność nie gryzie. Dzięki różnorodności możemy się rozwijać, poznawać świat nie odrywając stopy od swoje-go miejsca zamieszkania. Nie dajmy sobie wmawiać dwóch rzeczy. Po pierwsze, że Ci którzy podpalają czyjeś mieszkanie to patrioci. Nie, to są przestępcy. Współczesny patriotyzm budu-je jednoznaczną ideę otwartości i tolerancji dla innych. To uczu-cie, to empatia, świadomość ko-rzyści z kooperacji. Po drugie, na dajmy sobie wmawiać, że Biały-stok jest wyjątkowy pod tym względem na tle Polski. Jeżeli sami nie będziemy chcieli wie-rzyć w to, że jesteśmy i z wła-snego wyboru chcemy być to-lerancyjni innym ciężko będzie uwierzyć, że tak jest. Urząd Miasta jednoznacznie krytycznie odniósł się do zjawisk rasizmu w mieście. Bez wątpie-nia pomogły mu w tym media, premier, a nawet ONZ. Wszyscy zdecydowanie komentowali wy-darzenie. Prezydent wraz z Radą Miasta zdecydowali się zorgani-zować koncert „Białystok dla to-lerancji”. Za to ogromny minus.

Sam pomysł imprezy masowej jest doskonały, ale nie można organizować imprezy masowej proponując muzykę alternatyw-ną i niszowe kapele. Takie wy-darzenie nie tylko nie przyciąga publiczności, ale - co w tej sytu-acji nie jest bez znaczenia - ma nijaki wydźwięk medialny.

tolerancja jest bardzo ważną cechą dla marki miasta. miasto zabiega o trzy rzeczy: inwestorów, turystów i tzw. talenty. Badania potwierdzają, że miasta w których jest np. najwięcej gejów są najbardziej kreatywne. miasta otwarte, nieskrępowane przyciągają talenty. Podstawowa zasada w sytuacji kryzysowej to być uczciwym i mówić prawdę. W marketingu bardzo ważna jest uczciwość. dzięki temu rośnie zaufanie do marki. Również marki miasta. - to opinia Grzegorza kiszluka redaktora naczelnego miesięcznika Brief.

Maria Schicht - zastępca dyrektora biura promocji miasta stołecznego Warszawa

Miasta i marki mają podobną konstrukcje. Miasta podobnie jak marki muszą mieć strategie zarządzania sytuacjami kryzysowymi.Większość kryzysów marki można przecież przewidzieć. Władze nie powinny wstydzić się korzystania z agencji Public Relations. Urzędnicy nie mogą absolutnie robić tego sami.

Łukasz Goździor - dyrektor biura promocji miasta Poznań

Nie należy siedzieć z założonymi rękoma. Impreza masowa to banał. Z kryzysem wizerunkowym trzeba się zmierzyć w sposób zdecydowany. Postawiłbym na niestandardowe akcje społeczne.

BIAŁYstOk. kRYZYs mARkI mIAstA.

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 23

K O N K U R S

CZAs OPRÓżNIć sZuFLAdY!tekSt Konrad Sikora, dyrektor muzyczny Radia Akadera

Radio Akadera ruszyło już z akcją „Bez hologramu/Białystok Muzyczny”, skierowaną do solistów i zespołów. Szansę na pokazanie swojej twórczości dostaną również wszyscy mniej lub bardziej poważnie zajmujący się pisaniem wierszy. W tym roku pojawi się kolejny tom cyklu „Białystok Poetycki”.

P odobnie jak w przypadku inicjatywy skierowanej do muzyków, tak i w przy-padku poetów cała inicjatywa powią-

zana będzie z audycją radiową na antenie Radia Akadera. Wszyscy miłośnicy poezji powinni w każdą niedzielę o 17 nastawić swój radioodbiornik na częstotliwość 87,7 FM. Wtedy właśnie rozpoczyna się program „Między wierszami” prowadzony przez Mi-chała Czarneckiego.

Audycja „Między wierszami” to spotka-nia z piosenką ambitną: – Prezentuję róż-ne oblicza piosenki autorskiej, sięgam po klasykę gatunku, ale także po alternatywę i nowości. Wspólnie docieramy za granicę polskiej sceny i o wiele dalej. Coś dla siebie znajdą tutaj ci, dla których poezja śpiewa-na zaczyna się i kończy na Starym Dobrym Małżeństwie; ci, którzy „lubią coś, co wszy-scy znają”, ale także ci, którzy słowo cenią ponad muzykę i którzy nigdy nie przestaną poszukiwać – mówi Michał.

To właśnie w jego audycji czytane będą nadsyłane wiersze, a ich autorzy będą mogli podzielić się ze słuchaczami swoimi opo-wieściami o przygodzie z poezją.

Podobnie jak w przypadku pierwszej edycji konkursu „Białystok Poetycki”, swoją twórczość (maksymalnie trzy wier-

sze) może nadesłać każdy, kto jest zwią-zany z Białymstokiem. Tematyka wierszy, podobnie jak forma, jest dowolna. Nie ma również ograniczeń wiekowych. Wszystkie informacje na temat metody zgłoszeń moż-na znaleźć już na stronie internetowej Radia Akadera oraz na Facebooku (oficjalny fan-page Białystok Poetycki). Wiersze oceniać będzie specjalne jury. Wybierze do publika-cji 90-100 najciekawszych utworów. Książka ukaże się pod koniec roku i będzie dostępna za darmo.

– Za dużo jest tekstów o niczym, coraz mniej uwagi poświęcamy temu, by utwo-ry były nośnikami treści i przemyśleń. Jeśli można, warto sięgać wyżej niż basowy bit wzbogacony o refren „I love You, baby...” - zauważa Michał Czarnecki.

Michał sam pisze. Jest muzykiem biorą-cym udział w wielu przeglądach piosenki autorskiej. Niewykluczone, że czyjś wiersz kiedyś zamieni w piosenkę. W takim razie czas opróżnić szuflady i podzielić się z in-nymi swoją twórczością.

Partnerem merytorycznym całego przed-sięwzięcia będzie Stowarzyszenie „Fabry-ka Bestsellerów”. Do partnerów medial-nych możemy już także zaliczyć „Fakty Białystok”. FO

t. IS

tOCk

.COM

24 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

b i z N E S

Białostocka firma najlepsza w Polsce

W ręczenie statuetki lidera branży so-larnej odbyło się w gmachu Ope-ry i Filharmo-

nii Podlaskiej w Białymstoku. – Z ogromną radością i satysfak-cją przekazałem firmie OPTI-MA statuetkę dla Najlepszego Partnera Handlowego Działu Schüco Solar w Polsce w 2012 roku – mówi Piotr Panek, dyrek-tor zarządzający firmy Schüco

International Polska. – W ubie-głym roku OPTIMA POLSKA dokonała zakupu i montażu naj-większej ilości systemów solar-nych naszej firmy. Na uznanie zasługuje również fakt wysokie-go poziomu technicznego wyko-nywanych usług i profesjonalnej obsługi klientów. Nasz partner sprawnie współpracuje z regio-nalnymi oddziałami NFOŚiGW w zakresie dofinansowania za-kupu i montażu kolektorów so-

tekSt Iwona i Rafał Bortniczukowie – Mr. & Mrs. Sandman

Piotr Panek (schüco International Polska) i Paweł Wyszyński (OPtImA POLskA)

29 maja 2013 r. firma OPtImA POLskA otrzymała z rąk przedstawicieli firmy schüco International Polska nagrodę będącą potwierdzeniem jej znaczącej pozycji w branży energii odnawialnej w Polsce.

FOt.

z ar

Ch. F

IrM

y

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 25

b i z N E S

larnych. Mam nadzieję na dal-szy rozwój współpracy z firmą OPTIMA i życzę jej kierownic-twu oraz pracownikom wielu sukcesów – dodaje Piotr Panek.– Ta nagroda to dla mnie pod-sumowanie ważnego etapu, ma-jącego miejsce po osiemnastu latach mojej pracy zawodowej – przyznaje Paweł Wyszyński, właściciel białostockiej firmy OPTIMA POLSKA, będącej członkiem Związku Pracodaw-ców Forum Energetyki Odna-wialnej. – Cieszę się, że przez wszystkie lata, w których pro-wadziłem firmę, udało mi się utrzymać dobre relacje nie tyl-ko z moimi pracownikami czy partnerami handlowymi, ale ogólnie – z ludźmi. Wierzę, że właśnie takie podejście powin-no stanowić dla przedsiębiorcy największą wartość. Od samego początku byłem przekonany, że

możliwość zaoferowania klien-tom produktów o najwyższym na świecie reżimie jakościowo--technologicznym będzie mia-ła bezpośrednie przełożenie na wyniki sprzedaży. Nie myliłem się – na chwilę obecną OPTIMA POLSKA może pochwalić się kil-koma tysiącami zadowolonych z naszych usług klientów.Działalność firmy OPTIMA POLSKA koncentruje się na sprzedaży i montażu takich urządzeń, jak kolektory słonecz-ne, pompy ciepła, ogniwa foto-woltaiczne, turbiny powietrzne, kondensacyjne kotły gazowe, systemy klimatyzacji oraz in-nych produktów, takich jak kurtyny powietrzne, wymien-niki ciepła, pompy czy hydrofo-ry. W ofercie przedsiębiorstwa znajduje się także wyposażenie sanitarne czołowych polskich i światowych producentów.

r e k L a M a

26 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

wA K A C J E

tekSt Karol Rutkowski

Wakacje to czas spontanicznych wypraw, jak i od dawna planowanych wojaży. Wielu z nas, jak co roku, w pogoń za przygodą wybierze się własnym środkiem transportu. Zanim jednak ruszymy w kierunku zachodzącego słońca, powinniśmy sprawdzić, czy nasze auto również jest na tę podróż przygotowane.

Z azwyczaj planując letnie wyprawy, naj-większą wagę przykładamy do miejsca, w którym spędzimy urlop. Nieco póź-niej zaczynamy zastanawiać się nad

tym, co spakować. Bardzo często pomijamy kwestie sprawdzenia stanu naszego pojazdu. A od tego właściwie powinniśmy zacząć. Owocem amerykanizacji na naszych zie-miach są nie tylko fast foody i Halloween, ale też moda na samochodowe tournée w gronie najbliższych. Niestety, polskiej sieci komuni-kacyjnej daleko do szerokich dróg USA, prze-cinających stany Illinois czy Nevada. Dlatego też zanim przekręcimy kluczyk i zapniemy pasy, powinniśmy zadbać o komfort i bez-pieczeństwo podróży.

Zajrzyj pod maskę

Chociaż naukowcy na całym świecie nie-ustannie pracują nad alternatywnymi źró-dłami energii, musimy pogodzić się z fak-tem, że ropa jeszcze przez wiele lat będzie głównym surowcem wykorzystywanym do produkcji paliw. Nic nie wskazuje na to, by w niedalekiej przyszłości popularne jednost-ki benzynowe oraz diesle odeszły do lamusa. Wszystkie tego typu konstrukcje bez względu na użytą technologię wymagają zastosowania odpowiedniego środka smarującego. Warto więc przed wakacyjnymi wojażami upewnić się, czy aby na pewno ilość ciemnej, gęstej cieczy jest wystarczająca. Zanim dokonamy pomiaru, powinniśmy skupić uwagę na kilku istotnych kwestiach.Pamiętajmy, że silnik pojazdu musi być „zim-ny”. W zasadzie należałoby też zadbać o to, by samochód stał na równym podłożu. Kie-dy już spełnimy te dwa warunki, możemy już sprawdzić ilość smarowidła przy pomocy tzw. bagnetu. Aby odczyt pokazał nam faktyczny stan, warto powtórzyć czynność kilkukrotnie, za każdym razem przecierając miarkę czystą chusteczką.Co zrobić, jeśli poziom okaże się niepokoją-co niski? Przede wszystkim nie panikować, ale jak najszybciej uzupełnić go substancją o identycznych parametrach. Ubytki oleju nawet w nowych silnikach są powszechnym zjawiskiem, wynikającym z codziennej eks-ploatacji. Dlatego każdy kierowca powinien co kilka tysięcy kilometrów upewnić się, czy aby na pewno sercu jego auta nic nie brakuje.

jazda na glebie Koncerny samochodowe przy okazji każdej motopremiery zachwalają wysoką jakość swoich wyrobów. Niestety polskie drogi bole-śnie weryfikują wszystkie slogany reklamowe. Dlatego co najmniej raz w roku powinniśmy dokładnie sprawdzić stan poszczególnych segmentów podwozia.Najcięższe testy codziennie przechodzi za-wieszenie – uważa Robert Ziniewicz z firmy

Rob-Car. – Niestety w dalszym ciągu wielu kierowców bagatelizuje zalecenia odnośnie regularnych przeglądów. To bardzo nieodpo-wiedzialne zachowanie, bowiem poprawne działanie każdego z układów stanowi o bez-pieczeństwie jazdy. Poszczególne podzespoły zużywają się wraz z liczbą przejechanych ki-lometrów. Najlepszym przykładem są amor-tyzatory odpowiadające za przyczepność. Ich prawidłowe działanie zapewnia nie tylko wy-soki komfort podróży, ale też znacznie skraca drogę hamowania. Często, pomimo wyczu-walnych zmian oraz niepokojących dźwięków wydawanych przez wahacze, odkładamy wi-zytę w serwisie. Zapominamy przy tym o ry-zyku, jakie niesie za sobą przemieszczanie się nie do końca sprawnym pojazdem.Przed wyprawą warto więc wybrać się na sta-cję diagnostyczną, gdzie fachowcy za pomocą specjalistycznej aparatury dokładnie spraw-dzą, czy wszystko oby na pewno działa tak jak powinno. W pełni sprawne technicznie auto nie tylko zwiększa wygodę letnich wojaży, ale i gwarantuje właściwe zachowanie pojazdu podczas wykonywanych manewrów. W efek-cie mniej będziemy się denerwować podczas jazdy, a przecież codziennych stresów niko-mu nie brakuje.

Nie za gorąco ci? W wielu modelach klimatyzacja nie jest już opcją, ale standardem. Naukowcy od lat spie-rają się nad wpływem systemu chłodzenia na ludzki organizm. Podobno odpowiednio niska temperatura ułatwia kierowcy dłuż-szą koncentrację. Jednak każdy kij ma dwa końce. Jeśli zamienimy wnętrze naszego samocho-du w lodówkę, możemy być pewni, że szyb-ka zmiana temperatury otoczenia skończy się dla nas co najmniej zapaleniem gardła. Szkodliwe działanie „klimy” bardzo często wynika również z niewiedzy użytkowników. Przed każdym sezonem letnim powinniśmy zadbać o odgrzybienie całego układu wenty-lacji pojazdu. Ukryty pod deską rozdzielczą FO

t. IS

tOCk

.COM

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 27

wA K A C J E

parownik stanowi centralny punkt osadzania się bakterii i innych paskudztw. Stamtąd wszelkie mikroorganizmy docierają do wnętrza auta wywołując kichanie, łzawienie, kaszel lub inne reakcje alergiczne.W najgorszym wypadku, oprócz milio-nów niewidzialnych gołym okiem za-razków, podczas podróży będzie nam towarzyszył również nieprzyjem-ny zapach. Warto więc oprócz popularnych myjni samoob-sługowych, odwiedzić także fachowców, którzy skutecz-nie oczyszczą każdy ele-ment klimatyzacji.

Zwolnij! szkoda życiaOkres letniego szaleń-stwa już trwa. Wyruszając na spotkanie z przygodą nie możemy lekceważyć podsta-wowych zasad kultury na dro-dze. Nawet fabrycznie nowe, wy-posażone w inteligentne systemy auta, nie zapewnią nam bezpiecznej podroży, jeśli sami nie zachowamy roz-wagi. Czasem by wygodnie dotrzeć do celu podróży, warto wybrać dłuższą trasę. W końcu często nie odpowiadamy tylko za siebie, ale też za innych, którzy są z nami w sa-mochodzie albo z utęsknieniem na nas czekają.

28 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

H i S T O R i A

GenesisJuż w 1580 r. dobra białostockie Piotra Wie-siołowskiego składały się z 70 osiadłych włók chłopskich, czterech włók pustych, a także dwóch młynów na rzece w Białymstoku. Owe, określane jako puste, cztery włóki 4 grudnia 1581 r. nadał ich właściciel – Pan Wiesiołowski – plebanowi białostockiemu. Na trzech z wyżej wymienionych włók pod koniec XVII wieku powstał Białystok. Na tym można by skończyć opowieść o począt-kach miasta, ale nie da się – wszak nasza historia była burzliwa i naznaczona roz-maitymi zwrotami. Minęło ponad sto lat, zanim budowa jednego z najpiękniejszych miast w Polsce faktycznie ruszyła. Łatwo nie było, bo brakowało prawdziwego gospoda-rza, a wokoło już istniały inne, dość znaczące miejscowości.

Najpierw budo- wały się Tykocin, Suraż i niedaleka Choroszcz, potem stało się, to czego świadkami jesteśmy do dziś. Życie zaczęło przenosić się do Białegostoku. Za czasów panowania Stefana Mikołaja – wo-jewody podlaskiego – w Białymstoku doszło do zamiany gruntów należących do tutej-szego Kościoła za jego grunta dziedziczne. Z tego powodu 27 sierpnia 1691 r. wyznaczo-na została specjalna komisja. Na gruntach otrzymanych od Kościoła wymierzono gra-nice przyszłego Białegostoku. W pierwotnej wersji był to przyległy do dawnych ziem wo-jewody trójkątny rynek targowiska położo-nego przy kościele oraz teren przy Gościńcu Suraskim, który z czasem nazwano Chanaj-kami, ponieważ zamieszkali tam Żydzi. Nie-cały rok później, 27 lipca 1692 roku, Jan III Sobieski nadał prawa miejskie naszemu mia-stu. Z tego okresu zachowała się jedynie no-tatka księdza Michała Głowińskiego: „Rok 1692. Miasto Białystok. Za przywilejami na wolność do lat pewnych danymi rok pierw-szy teraz się buduje”.

Miasto in progresW mieście lokowanym w 1692 r. wytyczono ulice; do głównych z nich – poza rynkiem – należały: Niemiecka (Kilińskiego), która wiodła do rezydencji Branickich, Wasilkow-ska (Sienkiewicza) – jej kontynuacją był Go-ściniec Grodzieński, Suraska oraz Choroska. Przywilej królewski, nadający Białemusto-kowi prawa miejskie, został wpisany do akt jednego z urzędów grodzkich lub – bo pew-ności nie ma– ziemskich.Po śmierci wojewody podlaskiego, Stefana Mikołaja, wszystkie dobra odziedziczył Jan Klemens Branicki. Nie od razu interesował

się tym, co się tu dzieje. Był młody i – jak to z młodymi bywa – co innego zajmowało jego myśli. Szybko jednak zdał sobie sprawę z po-tencjału Białegostoku. Wystarał się u króla Augusta II o pozwolenie na targi i jarmarki. Potem – za namową żony – zaczął z dbało-ścią spozierać na życie kulturalne miasta. Dzięki licznym fundacjom oraz przywilejom życie w Białymstoku toczyło się swoim wła-snym rytmem, choć pozostawało pod kura-telą Branickich. Już wówczas mieszczanie wybierali swój samorząd, a namacalnym śladem jego działalności pozostały trzy za-chowane do dziś księgi miejskie. Branicki nie próżnował, podobnie jak i jego małżonka Izabela. Rozbudowali Białystok także na prawą stronę od rzeki Biała. Dzięki temu 1 lutego 1749 r. August III nadał Bia-łemustokowi magdeburskie prawa miejskie. Dodatkowe nadanie – tym razem szerszych praw miejskich – wyraźnie podwyższyło sta-tus Białegostoku.

Tu i terazLosy wojenne i zawieruchy historii nie zła-mały lokalnej ludności. Dziś Białystok to stolica województwa, w której zamieszku-je blisko trzysta tysięcy osób. Największym potencjałem miasta zawsze byli sami jego mieszkańcy. Z trudem i poświęceniem od-budowywali powojenne centrum oraz po-zostałe dzielnice. Dziś Białystok należy do grona najpiękniejszych miast w kraju. Dzięki zapalonym wizjonerom być może znów sta-nie się Manchesterem Północy i perłą kultu-ralną tej części Europy.Stary Białystok znów ożył. Dzięki specjalnej aplikacji na smartfony można przespacero-wać się ulicami, które zostały zapomniane w swoim pierwotnym wyglądzie. Taki wir-tualny spacer to prawdziwa podróż w czasie. I wiecie co? Białystok zawsze był piękny.

r e k L a M a

27 LIPCA WAżNA dAtA

W HIstORII BIAŁEGOstOku

tekSt agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska

Jan Klemens Branicki to ważna postać w dziejach Białegostoku.

Powszechnie uważany jest za twórcę naszego miasta. Jednak

to nie ród Branickich kładł podwaliny pod stolicę naszego

województwa.

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 29

K U C H N i A

Łososia myjemy, porcjujemy na filety, doprawiamy pie-przem cytrynowym i skrapiamy sokiem z cytryny. Por-cje pieczemy na ruszcie, w średniej temperaturze, około dziesięciu minut z każdej strony. Makaron gotujemy al dente w osolonej wodzie. Karczochy krótko grillujemy. Na talerz wylewamy łyżkę musu truskawkowego, na któ-rym układamy upieczony filet. Obok niego niech znajdą się makaron i karczochy. Całość dekorujemy świeżymi truskawkami, cząstką cytryny i gałązką świeżej kolendry. Smacznego!

PRZEPIs NA 4 OsOBY:

Łosoś800 g filetu z łososia norweskiego400 g makaronu pappardelle200 g marynowanych karczochów200 g truskawek pół cytrynypieprz cytrynowysól kolendra Mus truskawkowy200 g świeżych truskawek 100 ml czerwonego wina 50 ml kremu balsamicznego50 ml oleju o smaku rukoli sól pieprz pomarańczowy miód estragon(wszystkie składniki miksujemy blenderem)

Łosoś norweski z rusztu NA musIE tRuskAWkOWYm Z CZERWONYm mAkARONEm PAPPARdELLE I GRILLOWANYmI kARCZOCHAmItekSt Raisa Antoniuk, szef kuchni Hotelu Branicki

Raisa Antoniuk w zawodzie pracuje od trzydziestu lat, od sześciu szefuje kuchni Hotelu Branicki. Pasjonuje się tradycyjną kuchnią polską oraz śródziemnomorską. szczególnie lubi przyrządzać dania z ryb.

FOt.

z ar

Ch. a

UtOr

a

30 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

M U z y K A

tekSt Paweł Waliński FOtO BI-FOTO

już w weekend 19-20 lipca kolejna edycja Festiwalu „BAsowiszcza”, czyli okazja, by – jak to na festiwalu muzycznym – porządnie się wybawić, ale też poznać i wesprzeć kulturę naszego wschodniego sąsiada.

N a początek warto powie-dzieć jedno. Białorusini to nasi sąsiedzi i fakt, że mówiąc eufemistycznie

mają gorzej niż my, nie jest żad-ną ich winą, a raczej zrządze-niem losu, który był dla nich jeszcze mniej pobłażliwy niż dla nas. A że na własnej skórze poznaliśmy to, co teraz ich do-tyka, tym większą empatią po-winniśmy ich darzyć. Odbywa-jący się rokrocznie od 1989 r. festiwal „BASowiszcza” stanowi próbę budowy pomostu między

nimi a nami, między młodzieżą stąd i stamtąd. Misja to bardzo zacna. Szczególnie że nasi są-siedzi z oczywistych przyczyn politycznych nie mogą się nam zrewanżować organizacją u sie-bie imprezy, siostrzanej wobec odbywającego się w położonym nieopodal Białegostoku Gród-ku „BASowiszcza”. Ale nie tyl-ko taki cel ma festiwal.Sama nazwa: „BASowiszcza” (uwaga – to liczba pojedyncza, nie mnoga, więc nie: „te BASo-wiszcza”) pochodzi od akroni-

mu nazwy jednego z organiza-torów, którym jest Bielaruskaje Abjadnannie Studentau (drugim jest Fundacja „Villa Sokrates”), studencka organizacja zrzesza-jąca członków mniejszości bia-łoruskiej w naszym kraju. I stu-dencki, czy raczej juwenaliowy charakter dotąd miał sam festi-wal. Funkcjonował trochę na podobnej zasadzie jak festiwal w Jarocinie. Był miejscem, gdzie ci artyści, którzy niekoniecznie mieli ochotę tańczyć jak zagrają im białoruskie władze, mogli za-prezentować swoją sztukę, wy-

powiedzieć się. Co w ich ojczyź-nie sumiennie im się utrudniało albo nawet uniemożliwiało. „BASowiszcza” z Jarocinem łą-czyła zawsze niekoniecznie po-chlebna łatka mocno niegrzecz-nego festiwalu, a niejedna osoba trwała w przekonaniu, że poza koncertami działy się tam sceny żywcem wyjęte ze stron Dante-go. Nic bardziej mylnego. Festi-wal „BASowiszcza” przeszedł daleką drogę od nieśmiałych partyzanckich początków do fe-stiwalu będącego tak naprawdę imprezą kulturalną. Bo tak, jak

Kultura i wolność

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 31

M U z y K A

zmienia się młodzież, zmienia się bunt. Płaszczyzny jego wy-rażania, jego język. Dziś party-zantki kulturalnej nie uprawia się rzucając kasztanami w czołgi, ale w sieci, poprzez media, hap-peningi artystyczne i polityczne. W tym właśnie kierunku zmie-rza gródecka impreza. Nic dziwnego, że zachęceni tą ewolucją poczuli się jedni z naj-większych polskich artystów. Gościem „BASowiszcza” będzie w tym roku Paweł Althamer, znany nie tylko ze swoich insta-lacji, ale i poważnego zacięcia politycznego. Przypadnie mu rola organizatora Partyzanc-kiego Kongresu Rysowników, czyli 48-godzinnej akcji arty-stycznej, w którą będzie mogła zaangażować się publiczność. Festiwal gościć będzie również Roberta Kuśmirowskiego z jego autorskim projektem „Died Mo-roz Convention +3”, mającym rzucić nowe światło na tak bła-hy pozornie temat, jak spotka-nie człowieka z człowiekiem. Pojawi się też Artur Żmijewski (Żmijewski – artysta; nie my-lić z ojcem Mateuszem), który

poza prezentacją swoich filmów przeprowadzi performatyw-ną rekonstrukcję historyczną „Przystąpienie”. Zorganizowane będzie też plenerowe studio fo-tograficzne oraz coś, co organi-zatorzy enigmatycznie nazwa-li „działaniami kulinarnymi”. Nawet sam plakat festiwalowy wyszedł spod ręki nie byle kogo, bo samego Leona Tarasewicza. Czy wygląda Wam to na „alko-festyn”? Zdecydowanie nie. Tym bardziej, że lista niemuzycznych atrakcji „BASowiszcza” – kiedy to piszę 26 czerwca – nie jest jeszcze zamknięta. Kto wie, ja-kie jeszcze osobistości uda się zobaczyć?W myśleniu o festiwalu ważne jest też coś innego. Organiza-torzy podkreślają, że nie chcą tworzyć wrażenia, że „BA-Sowiszcza” to impreza służą-ca wyłącznie oporowi wobec władz Białorusi. Festiwal ma też inne, nie mniej ważne zada-nie: ma integrować nasz region i żyjące w nim grupy etniczne, a w przyszłości – być wizytówką pogranicza. Stąd na tegoroczną edycję zaproszono choćby gości

z Ukrainy. Ma ona być ponadna-rodową płaszczyzną porozumie-nia i przepływu kapitału inte-lektualnego. Przekonywać, że w naszym regionie granice pań-stwowe są raczej stanem umysłu niż jakimś geograficznym, kul-turowym czy etnicznym faktem. Wymiar wspólnoty polskich i białoruskich doświadczeń hi-storycznych na tegorocznej edy-cji podkreśli choćby organizo-wana w przeddzień festiwalu projekcja niemego (muzykę do filmu zagra Siarhiej Pukst) fil-mu „Kastus” Kalinouski (1927., reż. Uladzimir Hardzin). O Ka-linowskim – bohaterze tak dla Polaków, jak i Białorusinów – warto pamiętać, szczególnie w roku dla powstania stycznio-wego rocznicowym.Trudno się jednak oszukiwać. Skoro festiwal jest imprezą mu-zyczną, to właśnie muzyka musi być najpoważniejszym wabi-kiem. A program trzydniowe-go festiwalu nie obfituje może w gwiazdy, które zobaczymy na szklanym ekranie podczas wy-cierania butami scen przeróż-nych stacji telewizyjnych. Jest za to wyjątkowo zróżnicowany artystycznie. Polską reprezen-tację stanowić będzie Kim No-wak braci Waglewskich, Masala Soundsystem, Orkiestra Kle-zmerska Teatru Sejneńskiego czy Indios Bravos. Pojawią się też artyści białostoccy: Pokrak oraz Ilo&Friends. Naszych sąsiadów z kolei repre-zentować będzie absolutna kon-certowa rewelacja (sprawdzone

na własne uszy podczas tego-rocznych Juwenaliów) w postaci zadomowionych już w naszym mieście rockowych szczyli z The Toobes. Pojawi się też istny guru białoruskiej sceny niezależnej, czyli Aleksander Pomidoroff Zagrają Akute, Vinsent, czy Re-1ikt. Dodatkową atrakcją będzie występ Ukraińców z formacji Perkalaba. Wszystko zamknie się elektronicznym afterem, na który gwiazdy wypożyczył fe-stiwal „Original Source: Up to Date”. Bity fundować będą Ed Cox (UK), Fed (BY) oraz nasi krajanie: Depizgator i Auricom.Cieszy, że w naszym regionie lato to nie tylko pucha z piwem nad jeziornym molo, a dzię-ki dobrej współpracy NGO, władz samorządowych i bez-interesownego wsparcia osób prywatnych udaje się stworzyć imprezę ważną nie tylko dla mniejszości, ale dla całego re-gionu. A ten, niezależnie gdzie faktycznie przebiegają granice, ożywa koncertami i festiwala-mi. Cieszy, że „BASowiszcza” w końcu idzie z duchem czasu. Cieszy, że bawiąc się, możemy jednocześnie wymiernie poma-gać przyjaciołom, których prze-śladuje łysiejący ekonom z mało twarzowym wąsem. Że kolejna festiwalowa marka zaczyna na-dążać za duchem czasu. Wszyst-ko to cieszy. I tak ma być. Lato przecież mamy. Więc czemu się nie cieszyć?

32 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

sZtućCE EkstREmALNE

F E L i E T O N

tekSt Krzysztof Szubzda

j ak każdy mężczyzna po trzydziestce, postanowiłem udowod-nić sobie, że wciąż jestem sprawny, zwarty, dzielny i gotowy na zew niebezpiecznej przygody. Przecież nie po to uciekało się kiedyś od pał w Jarocinie w koszulce „No future”, żeby teraz – kiedy nadeszła wreszcie upragniona przyszłość – gnić przed

pięćdziesięciocalową plazmą. Poszedłem więc do sklepu ze sprzętem ekstremalnym celem nabycia czegokolwiek ekstremalnego. Postanowiłem, że zacznę delikatnie… Od ekstremalnej łyżki.Dotychczas myślałem, że ekstremalnym przeżyciem jest nie mieć łyżki. Zapytałem nawet, czy jest w sprzedaży wydrążony patyk albo kawałek glinianej skorupy. Nic bardziej błędnego! Znawca sztuki przetrwania pokazał mi specjalistyczną, maksymalnie ekstremalną łyżkę z plastiku. Trochę się zdziwiłem, bo dotychczas plastikowe łyżki dostawałem tylko do lodów, albo do kawy, i zawsze pękały. Ale znawca przetrwania, tak zwany „surwiwał” lub jak kto woli „przetrwaniec”, powiedział, że ten plastik to w ogóle inny plastik. Tak silny, że nawet jeśli nieopatrznie przejdzie mi po łyżce kolumna transporterów opancerzonych, to nic się nie odkształci. Do tego, w ramach ekonomizacji przestrzeni ładunkowej plecaka, łyżka jest od góry tak ponacina, że może służyć również jako widelec. Więc właściwie nie jest to łyżka – tylko łyżelec albo widyżka. Dla osób bardziej ekstremalnych, nieużywających widelca, przetrwaniec oferował łynóż albo nyżkę, czyli łyżkę z zaostrzoną rączką do krojenia. Jest też nóż i widelec w jednym, czyli widóż, zwany również nóżelcem. Dotychczas myślałem, że nóżelec to nieżywy nurek. Kulminacją sztućcowej multitytularności jest oczywiście nóżwidyżka, zwana też łynóżelcem lub widłyżnóżem. Kupiłem to ostatnie oraz kub-kotalerzpopielniczkę, a do tego zmyworęcznikaszkę, czyli połączenie zmywaczka, ręcznika i apaszki. Pan przetrwaniec wyjaśnił mi, że naj-pierw zmyworęcznikaszką zwilżonamydla się w wodomydlinie, potem wyciera twarzoczaszkę, rękokorpus, kroczobrzusze i nogostopie, potem tym samym myje się talerzokubki i nóżwidyżki po obiadokoloacji lub śniadokolacji, a następnie zakłada się zmyworęcznikaszkę na karkoszy-ję i to samo schnie, ozdabiając przetrwańca, a jednocześnie schnąc go zdobi, czyli schnobi. W sytuacji naprawdę krańcowej można się nawet w to wysmarkać lub zakneblować agresywnego kojota. Dzięki takiej minimalizacji sprzętu można się ponoć spakować do bocz-nej kieszeni spodni i przetrwać nawet miesiąc w Indiach albo Chinach, a nawet w Indochinach. Chciałem zapytać pana przetrwańca o kilka innych przedmiotów, takich jak niecuchnące skarpety, turystyczny krze-mień ładowany na kabel USB, była tam też ładowarka do ładowarek, ręcznik wielkości karty kredytowej, którym można wytrzeć pułk wojska lub dwa turnusy kolonistów; śpiwór, którego waga jest liczbą ujemną i namiot, które podnosi się do góry, strzepuje i w ciągu sekundy rozkłada się na coś wielkości obozu dla uchodźców. Więcej rzeczy przetrwaniec mi jednak nie zdradził, pokiwał tylko głową i powiedział, że to nie są już produkty dla zwykłych śmiertelników. Bo zwykły śmiertelnik to ktoś, kto spędza całe życie na tyłku w kap-ciuszkach przed telewizorem i popisuje się, że ma największą plazmę, podczas gdy przetrwaniec siedzi na mięśniach pośladkowych wielkich w indochińskim Starbucksie i popisuje się, że ma najmniejszą łyżkę.Udanych wakacji!

j ak żyję w Białymstoku, a żyję tu ponad trzydzieści lat, tak nie widziałem na Rynku Kościuszki takich tłumów, jak podczas wieńczącego w tym roku Dni Miasta koncertu grupy Hey. Występ był znakomity, Kasia Nosowska jak zwykle w świet-nej formie, muzycy podobnie. Przy wschodniej pierzei Rynku

zgromadziło się blisko kilka tysięcy białostoczan, reprezentujących wszystkie grupy społeczne, wiekowe i zawodowe. Od gimnazjalistek, przez licealistów i studentów, po dresiarzy, matki samotnie wycho-wujące dzieci, emerytów i rencistów. Wieczór ciepły, sobota, deszczu brak. Wszystko to sprawiło, że przejście przez okalające scenę chod-niki graniczyło z cudem.

Potrącany przez przechodniów i oblewany co chwila niesionym w plastikowych kubkach piwem próbowałem oczywiście słuchać mu-zyki, stojąc na palcach starałem się dostrzec artystów na scenie, a jedno-cześnie kontemplowałem atmosferę festynu w wersji wielkomiejskiej. To był przykład darmowej imprezy, wieczór strojących się w cekiny panien i festiwal oblanych tanimi perfumami młodzieńców.

Darmowe koncerty plenerowe, opłacane przez samorządy, od kil-ku lat stały się dla wielu artystów żniwami finansowymi, a dla rzeczo-nych samorządów relatywnie tanim sposobem dostarczenia gawiedzi igrzysk. Dla obywateli z kolei sposobem na mało kosztowne spędzenie wieczoru przy dźwiękach znanych przebojów, muzyce przegryzanej hamburgerami i popijanej piwem z nalewaka. Nie ma to wiele wspól-nego z muzyką.

Znaczącym jest fakt, że druga główna atrakcja wieczoru – setki fa-jerwerków wypuszczonych w białostockie niebo – zaliczyła ewident-ny falstart, zakłócając niedokończony jeszcze koncert. Publiczność była zdezorientowana: z jednej strony Kasia Nosowska śpiewająca, że: „herbata stygnie, zapada mrok”, a z drugiej strony stymulująca zmysły wzroku i słuchu kanonada barwnych światełek na niebie. Całe szczęście, że nikt z tej rozkoszy nie zapadł na zawał serca. Samorządy miałyby pierwszą ofiarę, która zmarła z miłości do rady miasta i prezydenta.

Gdyby tak władze z równą rozrzutnością dotowały wydarzenia, któ-rych odbiór nie wymaga fajerwerków i wielotysięcznej hucpy… Nie trzeba sztucznych ogni i petard, aby obudzić Białystok.

FEstYN, żE HEjtekSt Radek Oryszczyszyn

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 33

r e k L a M a

F E L i E T O N

I dzie sobie Waliński chodnikiem. Do sklepu idzie. Patrzy – młode dziewczyny truskawkami handlują. Fajnie. Lato. Truskawki. Młode. Dziewczyny. Popatrzeć miło. Wraca sobie Waliński ze sklepu. Tym samym chodnikiem. Te same dziewczyny. Te same truskawki...

– Czego się lampisz? – pytanie pada jak katowski topór, z jakimś takim eschatologicznym akcentem. Oto pogrzebany został dobry humor, a i stypy hucznej nie będzie. Waliński oczywiście zdziwiony. Oczywiście również zbity z pantałyku oraz jak pies. Próbuje się zebrać, kupić kilka cennych sekund, by zorientować się w sytuacji, przygotować kontratak albo chociaż rozsądną obronę. Zadaje pytanie, by upewnić się, czy dobrze usłyszał. Choć jest pewny, bo słyszy dobrze. Kupuje czas.

– Ty, bo zaraz, ku*wa, wpie*dol dostaniesz za wygląd! – tu już nie ma czego i za co kupować.

– Ogarnij się, dziewczynko – ucina Waliński. I odchodzi. Może nie w chwale mistrza celnej riposty, ale... Co miał zrobić? Jak zareagować? Kłó-cić się z nieletnią, a ordynarną handlarką truskawek na środku osiedlowej ulicy? W pyskówkę wdać? A może przejść do rękoczynów? No, ale kobie-ty (choć użycie tego słowa w tym kontekście większość płci piękniejszej obraża) nie wypada.... Więcej – to osiedle. Niebezpieczne, co dużo o nim mówią w mediach. Więc istnieje szansa, że w klatce obok czai się zgraja kolegów rzeczonej, którzy też może mają w zwyczaju dyskurs prowadzić w podobny sposób. Poza tym do tego sklepu Waliński chodzi często. Po rękoczynach każda wyprawa mogłaby się wydać podróżą pełną nieocze-kiwanych (oraz nieprzyjemnych) przygód i pułapek. Może w takim razie telefon wyciągnąć, wykręcić 112 i domagać się interwencji z paragrafu któregoś tam, co to jest o publiczne znieważenie? Ale jak, kiedy się nie ma telefonu, bo wyszło się tylko do osiedlowego sklepu? Pozostało zignorować.

Ale i coś innego pozostało... Smutna refleksja, że w młodzieży rośnie frustracja. I plemienna niefajnie uzasadniona pewność siebie. Bo gdyby nie była lokalsem, a powiedzmy przyjezdną z okolicznej wsi dzierlatką handlującą truskawkami, pewnie nie byłaby taka zadziorna. I wątpliwość. Waliński nie wygląda tak, jak większość populacji. I Waliński doskona-

le o tym wie. Ale żeby aż tak od razu “wpie*dol” za wygląd? Nic, tylko Waliński dołączył niniejszym do chlubnego grona ciapatych, pedałów, brudasów i... Nie wiem już sam, czego? Okularników? Piego-watych? Ryżych? Bo tu nie chodzi o konkret – przedwojenny zaczes czy kolczyk w nosie. Ani o ciuchy – tym bardziej że Waliński ubrany był po skle-powo-codziennemu. Cywil-nie był ubrany. Chodzi o to, że w jakimś stopniu odróżniał się od ogółu osiedlowej fauny. Był od niej różny, a zatem „inny”

Inność. To że jedno jest takie, drugie takim nie jest; że sytuacje, ludzie, rzeczy się czymś różnią. To, jeśli nie nadaje życiu sensu, czyni z niego na pewno coś ciekawego, jeśli nie aż przygodę. Nie każda inność musi mi się od razu i naturalnie podobać, jednak wypada zachowywać wobec owych jakąś podstawową poznawczą ciekawość. Bo czyż nie będzie bardziej interesującym spacer po raju hippisów – duńskiej Christianii, niż po ulicy w Pyongyangu, gdzie wszyscy w identycznych mundurkach? Nawet gdyby człowieka swędziało wciąż i tylko w jednym miejscu, dobrze by nie było, bo sobie by do krwi przecież rozdrapał. Róż-norodność i inność jest fajna.

Przed nami (kiedy to piszę) koncerty, mające podnosić świadomość, jakim problemem jest ksenofobia. Przed nami Oktawa Kultur, która też ma oswajać z „innym” i wzbudzać wobec niego ciekawość. Czekają nas wakacyjne podróże tam, gdzie to nie inni są inni, ale my inni jesteśmy. Potem powrót tu. Może z nowymi doświadczeniami. Może ze zrozumie-niem dla czegoś, czego nie rozumieliśmy, albo nawet nie podejrzewaliśmy istnienia. Bo inność to coś interesującego. Bo w naszym kraju już kiedyś próbowano ujednolicać. Bo indywidualizm wymaga odwagi. Bo ci, któ-rzy inności nie lubią, mają tak, bo po prostu jej nie rozumieją i bardzo się jej boją. Są w swoim stosunku do tych różnorodnych i innych... inni.

INNOśćtekSt Paweł Waliński

34 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

T U N A S z N A J D z i E S z

ABC SzkołA Języków oBCyCh KEN 52, lok. 2

AkCENT Rynek Kościuszki 17

ALFA CENTRuM GUNGa CaFe p. 0, lok. 13 eSPreSSO Bar p. 2, lok. 27

TRATToRIA CzARNA owCA Lipowa 24

BIAłoSToCkI TEATR LALEk Kalinowskiego 1

BIERhALLE Rynek Kościuszki 11

Bok Legionowa 5

CENTRuM zdRowIA KEN 50/U4 Mickiewicza 39/U7

ChAMPIoNS SuPLE ShoP Mickiewicza 27

CoLoSSEuM Kopernika 5

CouNTRy AvENuE Malmeda 29

CzARCI PuB&JAdło Skłodowskiej-Curie 3

d3 STudIo Jaroszówka 63

EFEkT PRoFFESSIoNAL Częstochowska 3 Św. Mikołaja 1, lok. 7

EMPIk Sienkiewicza 3 Świętojańska 15 Miłosza 2 Hetmańska 16

ENERGy zoNE Kawaleryjska 22a

ESkuLAP Nowy Świat 11c Malmeda 6 Białówny 9/1

FITNESS PLACE PEJo Leszczynowa 25

FREE – wAy Św. Rocha 14a, lok. 11 Lipowa 37

FukS PIzzERIA Grochowa 3

FuTu SuShI Lipowa 12

GoSPodA PodLASkA Żelazna 9

GRAM oFF oN Malmeda 17

GRAN vIA Lipowa 6

GRodNo Sienkiewicza 28

GRyFAN Lipowa 6

GuSTo ITA LIANo Starobojarska 12, lok. 8u

hIALuRoN Słonimska 2

hoMESChooL Żelazna 9, lok. 12a

hoTEL 3 TRIo Hurtowa 3

hoTEL BRANICkI Zamenhofa 25

hoTEL Pod hERBEM Wiejska 49

hoTEL PodLASIE 27 Lipca 24/1

INSTyTuT uRody Warszawska 57, lok. 4

JuBILECh Słonecznikowa 21

kAMELEoN Białówny 4, lok. 19 Białówny 5, lok. 11 Malmeda 13, lok. 25

kAwELIN Legionowa 10

kLuB RoTuNdA Żelazna 9

kPkM Składowa 11

kSIĄŻNICA PodLASkA Kilińskiego 16

kuLA huLA Jurowiecka 31

LABALBAL Warszawska 21, lok. 3

LATIN STudIo Choroszczańska 33

TChIBo Alfa Centrum, parter, lok. 24

LITTLE hELL Lipowa 4

LoNdoN ACAdEMy Hetmańska 8

MANIAC GyM Warszawska 79a

INSTyTuT zdRowEGo odŻywIANIA Częstochowska 18, lok U1

oPERA I FILhARMoNIA PodLASkA Odeska 1

oPRAwA oBRAzów RAMko Ciepła 1

PIzzA SAvoNA Rynek Kościuszki 8 Pogodna 11F Legionowa 9/1

PoLIkLINIkA ARCISzEwSCy Zamenhofa 19

PRuSzyNkA Grochowa 3 Berlinga 17a

QMEdICA Waszyngtona 30/1U

QuATTRo PIzzERIA Wysoki Stoczek 54

SFERA TAŃCA Jurowiecka 52

SPoNTI Alfa Centrum

STudIo LINE Słonimska 12

SuPERNovA dENTAL CLINIC Warszawska 39, lok. 8

TAkE2Go Atrium Biała

TEATR dRAMATyCzNy Elektryczna 12

TokAJ Malmeda 7

vILLA TRAdyCJA Włókiennicza 5

voC SzkołA dŹwIęków Elektryczna 1

wARSzAwSkA 39 Warszawska 39

wILLA PASTEL Waszyngtona 24a

wINoTEkA SAMI SwoI Alfa Centrum

zdRowA SPIŻARNIA Świętojańska 8

SZKOŁAJĘZYKÓW OBCYCH

SZKOŁAJĘZYKÓW OBCYCH

BTL

BTL

fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 35

PoLIkLINIkA ARCISzEwSCy Zamenhofa 19

PRuSzyNkA Grochowa 3 Berlinga 17a

QMEdICA Waszyngtona 30/1U

QuATTRo PIzzERIA Wysoki Stoczek 54

SFERA TAŃCA Jurowiecka 52

SPoNTI Alfa Centrum

STudIo LINE Słonimska 12

SuPERNovA dENTAL CLINIC Warszawska 39, lok. 8

TAkE2Go Atrium Biała

TEATR dRAMATyCzNy Elektryczna 12

TokAJ Malmeda 7

vILLA TRAdyCJA Włókiennicza 5

voC SzkołA dŹwIęków Elektryczna 1

wARSzAwSkA 39 Warszawska 39

wILLA PASTEL Waszyngtona 24a

wINoTEkA SAMI SwoI Alfa Centrum

zdRowA SPIŻARNIA Świętojańska 8

36 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

O P T Y K

O P T Y K