10
rekonstrukcja kontekstu Do zajęcia się znaczeniem kontekstu we współ- czesnych badaniach humanistycznych zosta- łam zachęcona po raz pierwszy przez architek- tów organizujących konferencję poświęconą umieszczaniu/funkcjonowaniu architektury przemysłowej w różnych kontekstach miej- skich. Architekci uznali, że projektowanie architektury przemysłowej należy powiązać ze znajomością kontekstu kulturowego, czyli miejsca, w którym − czy też dla którego – ar- chitektura ta powstaje. Wtedy zadałam sobie pytanie: co nowego, jako kulturoznawca, mogę powiedzieć architektom na temat koncepcji kontekstu kulturowego? Wyszłam z założenia, że zarówno dla architektury, jak i dla huma- nistyki pytanie o kontekst nadal jest otwarte i żywo powiązane z praktyką. Zdałam sobie też sprawę z tego, że gdy mówimy o kontekście, w pierwszej kolejności przychodzą nam zwy- kle na myśl dwie ścieżki. Pierwsza jest ścieżką języka (przede wszystkim codziennego): odwołujemy się tu do kontekstu szczególnie wtedy, kiedy okazuje się, że nasze wypowiedzi zostały przekręcone, zmienione, gdy nasze słowa poddano rewizji, umieszczając je obok (w kontekście) cudzych słów. Mówimy wów- czas: „to zdanie zostało wyrwane z kontek- stu”, czyli „nie to miałem/miałam na myśli” – podając tym samym w wątpliwość fortunność przekazu. Poczynając od potocznej, codziennej komunikacji, a na wypowiedziach naukowych kończąc, kontekst przywołuje się nieodmien- nie po to, by przywrócić pierwotne znaczenie niefortunnemu cytatowi czy też rozwikłać problem komunikacyjny związany nie tylko z przekazywaniem informacji, lecz także z na- ruszeniem spójności i tożsamości wypowia- dającego się podmiotu. Z kolei literackie gry intertekstualne prowadzone przez artystów oraz badaczy ich twórczości można uznać za zaawansowaną formę tego zjawiska. Drugie zdroworozsądkowe zastosowanie pojęcia „kontekst” znajdujemy, przeglądając prace dotyczące współczesnej architektury. Określenia tego używają zarówno architekci, jak i krytycy oraz użytkownicy architektury, przede wszystkim po to, by oceniać trafność określonej ingerencji architektonicznej w za- staną tkankę miasta lub krajobraz kulturowy. Sytuacja architektury wydaje się bardziej skomplikowana niż ta, z którą mamy do czynienia w języku, ponieważ – jak pisał już Walter Benjamin w szkicu Twórca jako wytwórca jej odbiór cechuje nieuwaga, to zaś utrudnia lub całkowicie uniemożliwia wnikliwą ocenę napięcia znaczeniowego, jakie powstaje w wy- niku połączenia dawniejszej architektury z nową. Jeśli w ogóle dochodzi tu do rekon- Ewa Rewers MARGINALIZACJA INTERPRETACYJNEJ MOCY KONTEKSTU autoportret 1 [36] 2012 | 6

Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

rekonstrukcja kontekstu Do zajęcia się znaczeniem kontekstu we współ-czesnych badaniach humanistycznych zosta-łam zachęcona po raz pierwszy przez architek-tów organizujących konferencję poświęconą umieszczaniu/funkcjonowaniu architektury przemysłowej w różnych kontekstach miej-skich. Architekci uznali, że projektowanie architektury przemysłowej należy powiązać ze znajomością kontekstu kulturowego, czyli miejsca, w którym − czy też dla którego – ar-chitektura ta powstaje. Wtedy zadałam sobie pytanie: co nowego, jako kulturoznawca, mogę powiedzieć architektom na temat koncepcji kontekstu kulturowego? Wyszłam z założenia, że zarówno dla architektury, jak i dla huma-nistyki pytanie o kontekst nadal jest otwarte i żywo powiązane z praktyką. Zdałam sobie też sprawę z tego, że gdy mówimy o kontekście, w pierwszej kolejności przychodzą nam zwy-

kle na myśl dwie ścieżki. Pierwsza jest ścieżką języka (przede wszystkim codziennego): odwołujemy się tu do kontekstu szczególnie wtedy, kiedy okazuje się, że nasze wypowiedzi zostały przekręcone, zmienione, gdy nasze słowa poddano rewizji, umieszczając je obok (w kontekście) cudzych słów. Mówimy wów-czas: „to zdanie zostało wyrwane z kontek-stu”, czyli „nie to miałem/miałam na myśli” – podając tym samym w wątpliwość fortunność przekazu. Poczynając od potocznej, codziennej komunikacji, a na wypowiedziach naukowych kończąc, kontekst przywołuje się nieodmien-nie po to, by przywrócić pierwotne znaczenie niefortunnemu cytatowi czy też rozwikłać problem komunikacyjny związany nie tylko z przekazywaniem informacji, lecz także z na-ruszeniem spójności i tożsamości wypowia-dającego się podmiotu. Z kolei literackie gry intertekstualne prowadzone przez artystów

oraz badaczy ich twórczości można uznać za zaawansowaną formę tego zjawiska.

Drugie zdroworozsądkowe zastosowanie pojęcia „kontekst” znajdujemy, przeglądając prace dotyczące współczesnej architektury. Określenia tego używają zarówno architekci, jak i krytycy oraz użytkownicy architektury, przede wszystkim po to, by oceniać trafność określonej ingerencji architektonicznej w za-staną tkankę miasta lub krajobraz kulturowy. Sytuacja architektury wydaje się bardziej skomplikowana niż ta, z którą mamy do czynienia w języku, ponieważ – jak pisał już Walter Benjamin w szkicu Twórca jako wytwórca – jej odbiór cechuje nieuwaga, to zaś utrudnia lub całkowicie uniemożliwia wnikliwą ocenę napięcia znaczeniowego, jakie powstaje w wy-niku połączenia dawniejszej architektury z nową. Jeśli w ogóle dochodzi tu do rekon-

Ewa Rewers

Marginalizacja interpretacyjnej Mocy kontekstu

autoportret 1 [36] 2012 | 6

Page 2: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

strukcji kontekstu, wiąże się ona bezpośrednio z faktycznym miejscem w przestrzeni i opiera na uznaniu znaczeniotwórczej funkcji relacji przyległości – czyli na dostrzeżeniu fizycznego związku między tym, co w miejscu zastane, i tym, co w nim nowe. Dokonuje się jej przede wszystkim po to, by bronić spójności końcowe-go efektu owej konfrontacji. Zaawansowane badania rozszerzające to zdroworozsądkowe ujęcie1 lokują problem kontekstu w centrum dyskursów architektonicznych – czyli w kręgu elementarnych pytań o autonomię tworzenia z jednej strony i o otwarcie na użytkowników, środowisko, codzienność z drugiej. Kontekst fizyczny nowej architektury zostaje w tych rozważaniach odsunięty na dalszy plan, ustępując miejsca refleksji nad daną kulturą zamieszkiwania, nad jej poznawczą i aksjo-logiczną teksturą, przyjmującą i podejmu-jącą wraz z nową wypowiedzią – obiektem architektonicznym – nowe interpretacyjne wyzwania.

Obie przywołane ścieżki myślenia krzyżują się na gruncie kontekstualnych koncepcji znacze-nia2. Wiąże je w szczególności przekonanie, że każdy ruch w przestrzeni komunikacji językowej lub w fizycznej przestrzeni miasta, naruszając jakiś zastany „tekst”, staje się źró-dłem przyrostu znaczenia, a w konsekwencji – początkiem tekstu nowego. Wytwarzanie no-wych znaczeń odbywa się na drodze negocjacji tożsamości podmiotów mówiących lub/i za-mieszkujących daną przestrzeń, przekonanych

1 Ilustruje je na przykład zbiór tekstów Nowa architektura w kontekście kulturowym miasta, red. A. Niezabitowski, M. Żmudzińska-Nowak, Gliwice 2006.2 W zastosowaniu do architektury szczególnie trafnie opisał ten problem Umberto Eco w Nieobecnej strukturze (Warszawa 1996, s. 197−254).

o konieczności osiągnięcia konsensusu w tej właśnie konkretnej sprawie. O tym, że jest to porozumienie trudne, a czasem wręcz niemoż-liwe, przekonał się Richard Serra po zainstalo-waniu swojego Tilted Arc na Federal Plaza w No-wym Jorku. Historia protestów mieszkańców okolicznych budynków, którym monumental-na praca Serry utrudniała przejście przez plac, zakończyła się rozmontowaniem i usunięciem rzeźby, dając zarazem początek wielu dysku-sjom o znaczeniu pojęcia site specific. Broniąc lokalizacji pracy, Serra użył tego właśnie określenia, w którym potoczne rozumienie fizycznego kontekstu uległo programowej redefinicji. To, o co zabiegali negocjujący, nie było wyłącznie jednostkową i doraźną inter-wencją, chodziło o ochronę spójności różnych kodów przestrzennych, gwarantującą zrozu-mienie wszelkich wypowiedzi – również tych, które sformułowane zostaną kiedyś, w tej czy w innej przestrzeni. Za intertekstualną grą o nowe znaczenie stoi zawsze jakieś „ja” lub „my”, które jest zainteresowane naruszeniem status quo danego miejsca, a jednocześnie dąży do przeniesienia starego znaczenia (i warto-ści) miejsca w obręb nowej realizacji, starając się to uczynić według zrozumiałych dla danej wspólnoty komunikacyjnej zasad.

destabilizacja kontekstu Wychodząc od powyższego stwierdzenia, przyjrzyjmy się bliżej dwóm strategiom czy też scenariuszom tożsamościowym, które wydają się charakterystyczne dla przemian mających miejsce w polskich miastach po 1989 roku. Warto zauważyć, że strategie te nie są specyficzne dla Polski, podobne procesy możemy bowiem dostrzec również w innych miastach europejskich. Efektem wspomnia-nych procesów jest wyłonienie się w obrębie

szeroko rozumianych badań nad tożsamością dwóch kategorii: z jednej strony kategorii konstruowania tożsamości w tranzycie, z drugiej wytwarzania tożsamości w synchro-nicznych kontekstach. Różnicę między tymi dwiema kategoriami wyznacza i dookreśla to, co w obu wypadkach wykracza poza „tekst”, czyli tranzyt oraz synchroniczne konteksty. Obie odnajdujemy w przestrzeni granicznej, tyle że pierwszą możemy sobie wyobrazić jako przestrzeń graniczną budowaną z etapów, kolejnych „teraźniejszości” wyłaniających się z przeszłości i przechodzących w nieznane. Wytwarzając teksty, pokonujemy tu kolejne etapy, lecz ani ich przeszłość, ani przyszłość nie domykają przestrzeni tranzytu, a co zatem idzie, wędrówki znaczenia. Synchronicz-ne konteksty natomiast poszerzają granicę określoną w momencie powstawania tekstu, rozwarstwiając ją, multiplikując „tu i te-raz” powstającej wypowiedzi i „odraczając”, jak powiedziałby Jacques Derrida, moment konstytuowania się znaczenia3. Bywa, że te dwa scenariusze tożsamościowe bardzo trudno od siebie oddzielić; tak dzieje się w przestrze-niach polskich miast.

Chciałabym spojrzeć na nie okiem kultu-roznawcy, który zarówno w pierwszej, jak i w drugiej strategii dostrzega współcześnie postępującą marginalizację interpretacyjnej mocy kontekstu. Wyczulenie na procesy mar-ginalizacji i demarginalizacji jako na efekt pewnych praktyk społecznych uznać trzeba za cechę konstytutywną badań kulturowych. U ich źródeł stoi od początku dążenie do od-krywania i kwestionowania zjawiska margina-

3 Zob. J. Derrida, Różnia, [w:] tegoż, Marginesy filozofii, Warszawa 2002, s. 29−56.

Ludzie, miasto, tekst – autorskie pismo piktogramowe, proj. Lukáš čeman

autoportret 1 [36] 2012 | 6

Page 3: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

lizacji różnego rodzaju aktywności, fenomenów, przekonań oraz do ukazywania owych margi-nalizowanych obszarów jako zasługujących na szczególną uwagę. Początkowo w badaniach praktyk kulturowych koncentowano się przede wszystkim na kulturze popularnej oraz jej roz-szerzającym się zasięgu i wpływach. Brytyjskie studia kulturowe powstały jako żywiołowy ruch demarginalizacji tego, co wykluczone ze studiów akademickich, z kultury wysokiej, elitarnej; później zasięg praktyk demargina-lizacyjnych znacznie się poszerzył i objął cały wachlarz strategii tożsamościowych4. W per-spektywie przyjmowanej przez kulturoznawcę, praktyki i projekty kulturowe, za które uznać trzeba także scenariusze tożsamościowe, wiążą się z koncepcjami interpretacji, koncepcje te zaś łączą się z określonymi modelami kontekstuali-zacji, jakiej poddawane bywają rezultaty tych praktyk.

W humanistyce współczesnej wielokrotnie powracał problem interpretacji zbiorowej, kolektywnej czy funkcjonującej w obrębie okre-ślonej wspólnoty komunikacyjnej5. To właśnie wspólnota komunikacyjna, jej przekonania, dążenia, wartości, cele, sposoby działania, „słowniki” kontekstualizowałyby w pierwszej kolejności każdą nową wypowiedź, zdarzenie komunikacyjne, tekst kulturowy, każdą inter-wencję w przestrzeni, biorąc konstytutywny udział w ustalaniu znaczenia. Przenoszenie wypowiedzi, realizacji architektonicznych czy innych komunikatów z jednej wspólnoty komu-nikacyjnej do drugiej wiązałoby się z procesem

4 Zob. Questions of Cultural Identity, ed. S. Hall, P. du Gay, London 1996.5 Taki sposób ujmowania interpretacji rozpowszechnił się w Polsce głównie za sprawą tekstów Richarda Rorty’ego, Stanleya Fisha oraz ich zwolenników.

dekontekstualizacji, a następnie rekontekstu-alizacji ich znaczenia. Przypominałoby zatem proces translacji, w którym zawsze coś zostaje utracone, lecz w którym miejsce nieobecnego zajmują nowe znaczenia. Ten sposób uprawia-nia interpretacji bardzo pomaga w opisywa-niu tożsamości zbiorowych kształtujących się i realizujących w miastach, w których wymiana elementów kontekstu, a nawet całych fragmen-tów przestrzeni, jest zjawiskiem powszechnie występującym. Z drugiej strony nadal inspi-rująca dla kulturoznawców pozostaje tradycja hermeneutyczna, w której nacisk położono na uważną, rozumiejącą lekturę tekstów. Umiesz-czenie tekstu, zdarzenia, obiektu materialnego w danym kontekście otwiera tu jedynie prze-strzeń interpretacji. W obu tradycjach kontekst okazuje się zatem pojęciem problematycznym, otwartym, niedokończonym, podlegającym teoretycznej destabilizacji, lecz wciąż bardzo ważnym.

Tradycje te próbują łączyć tacy badacze, jak Scott Lash, który pisał:

być może nie potrzebujemy w ogóle hermeneutyki

podejrzeń, aby dotrzeć do jakiegokolwiek rodzaju

grupowej, wspólnotowej, narodowej, należącej do

„my” tożsamości zbiorowej. Być może rolę tę spełni

„hermeneutyka odzyskania”, która w przeciwieństwie

do koncepcji mistrzów […] podejrzeń – nie będzie

bez końca burzyć fundamentów, ale podejmie próbę

odsłonięcia ontologicznych podstaw wspólnotowego

bycia-w-świecie6.

Zadania hermeneutyki odzyskania zarysował Lash bardzo „skromnie”: chodzi w niej o to,

6 S. Lash, Refleksyjność i jej sobowtóry: struktura, estetyka, wspólnota, [w:] U. Beck, A. Giddens, S. Lash, Modernizacja refleksyjna, Warszawa 2009, s. 192−193.

by zajrzeć pod powierzchnię elementu znaczą-cego i „uzyskać dostęp do wspólnych znaczeń warunkujących istnienie […]«my»”7. To tak, jakby zaproponować Serrze i jego zwycięskim oponentom wspólną pracę nad site specific Federal Plaza w poszukiwaniu ukrytych pod artystycznymi przekonaniami i codziennymi praktykami zawiązków zbiorowej tożsamości, której manifestacją może stać się to miejsce. Nawiązując do Bycia i czasu, z kluczowym dla koncepcji Heideggera pojęciem bycia-w-świecie, przekonuje dalej Lash do „troski o ludzi i rzeczy we wspólnym świecie”8, jako do zwornika etycznego wszelkich praktyk kulturowych. Czy nacisk położony przez Lasha na „osa-dzenie w świecie”, na wiedzę wspólnotową ujmowaną jako refleksyjność hermeneutyczna utrwala przywiązanie do kontekstu wpisanego w praktyki danej wspólnoty? Czy wspólnoty refleksyjne to wspólnoty podzielanych znaczeń ustrukturowanych kulturowo, czy też płynne skupienia przygodnych, niestabilnych seman-tycznie praktyk? Do jakiego stopnia sprzecz-ności wpisane w używane dzisiaj aż nazbyt często pojęcie wspólnoty rozdzierają również potoczne znaczenie nadawane kontekstowi, odsłaniając jego słabości? I na koniec: jak łączyć efektywność technologiczną nowoczesnych społeczeństw z troską o przeszłość i przyszłość „ludzi i rzeczy”?

Żeby odpowiedzieć na te pytania, nie tracąc z oczu praktyk tożsamościowych obserwowa-nych w polskich miastach, musimy najpierw zaznaczyć, że komunitarystyczno-hermeneu-tyczne ujęcie Lasha nie rości sobie pretensji do tego, by stać się jedynym właściwym sposobem postrzegania rzeczy. Możemy je odczytywać

7 Tamże, s. 193.8 Tamże, s. 200.

autoportret 1 [36] 2012 | 8 autoportret 1 [36] 2012 | 9

Page 4: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

jako jeden z punktów widzenia, które warto brać pod uwagę, gdy próbujemy zrozumieć codzienne, kierowane zdrowym rozsądkiem praktyki kulturowe użytkowników nowych mediów komunikacji i nowych przestrzeni. Nie-które z tych nowych praktyk znakomicie opisał w swoich powieściach William Gibson, tak na przykład charakteryzując jednego z bohaterów: „Niezdolność do koncentracji, zbyt ulotna, aby zarejestrowały ją niektóre badania, czyniła go urodzonym surferem, przeskakującym z pro-gramu do programu, z bazy danych do bazy, z platformy na platformę – w sposób, powiedz-my… intuicyjny”9. Praktyki te wywierają oczy-wiście presję na postawy badaczy: inspirują je, ukierunkowują, wymuszają nowe rozwiązania. W rezultacie interpretacyjna moc kontekstu nie musi już być przedmiotem ich obsesyjne-go zainteresowania. Jeśli ulega osłabieniu, to przede wszystkim dlatego, że innowacje techno-logiczne i kulturowe umożliwiają intensywne, efektywne życie wolne od nieustannego przy-woływania krępującego wyobraźnię kontekstu: historycznego, językowego, przestrzennego.

Bez tego bezwzględnego zakotwiczenia w kon-tekstach również interpretacja, w tradycyjnym sensie, ulega marginalizacji, ustępując miejsca nowym strategiom badawczym (i potocznym), o których demarginalizację zabiegają dzisiaj ba-dacze kultury. Zmiana koncepcji kultury, która obecnie się dokonuje, polega na przejściu od dominującej kultury symbolicznej do kultury rozumianej jako element infrastruktury współ-czesnego życia. To pozwala nam na traktowanie całego miasta jako przestrzeni kulturowej. W tym sensie w przestrzeni miejskiej wszyst-ko jest powiązane z kulturą, z tym zaś wiąże

9 W. Gibson, Idoru, Poznań 1999, s. 25.

się kwestia dla kulturoznawcy bardzo ważna, a mianowicie efekt rozszerzenia pojęcia kon-tekstu kulturowego i jednocześnie osłabienia jego interpretacyjnego zastosowania. Dotyczy on tych elementów, które były/są w przestrze-ni miejskiej pogardzane, a które mogą być/są wykorzystywane, z coraz lepszym skutkiem i w coraz większym zakresie, jako elementy kulturowych tożsamości. Zakłada to taki sposób myślenia, w którym uznajemy, że kultura nie jest obszarem domkniętym, a zatem nie produ-kuje gotowych odpowiedzi i rozstrzygnięć.

tożsamość w tranzycie W dyskursie polityków, architektów czy urbanistów, którzy – jak Krzysztof Nawratek10 – chcą widzieć w mieście przede wszystkim nowe polis, kategoria tożsamości w tranzycie

10 Zob. K. Nawratek, Miasto jako idea polityczna, Kraków 2008.

przybiera najczęściej formę idei politycznej. Jednym z podstawowych zworników tej idei jest przekonanie, że zarówno tożsamości zbiorowe, jak i ich miejskie konteksty wymagają projek-tów modernizacyjnych, których cele i efekty mogą być wielokrotnie przeformułowywane. Modernizację tożsamości miasta (obejmującej praktyki tożsamościowe mieszkańców, lecz nie stanowiącej ich sumy) rozumiem tutaj jako efekt kolektywnego wysiłku twórczego, a ko-lektywizm pojmuję tak, jak to zaproponował Antonio Negri w swoim liście o kolektywnej pracy11. Tożsamość miasta wytwarzana kolek-tywnie ma wiele oblicz historyczno-instytu-cjonalnych, do których nacisk na nieustanną modernizację dopisuje tylko jeden z możliwych, zewnętrznych kontekstów. Ową moderniza-cję można przy tym uporządkować zgodnie

11 Zob. A. Negri, Art & Multitude, Cambridge 2011, s. 33−43.

Zburzenie pomnika Feliksa Dzierżyńskiego na obecnym placu Bankowym w Warszawie, 16 listopada 1989

fot.

: j. m

arcz

ewsk

i/fo

rum

autoportret 1 [36] 2012 | 8 autoportret 1 [36] 2012 | 9

Page 5: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

z logiką procesu historycznego – zaczynając na przykład od schyłku XIX wieku i sięgając aż do początków wieku XXI. Można także przyglądać się jej rezultatom typologicznie, czyli z punktu widzenia jej założeń, formułowanych nierzadko równocześnie.

Pierwszy etap lub poziom nowoczesnej mo-dernizacji wiązał się z „neutralizacją histo-rycznych światów pochodzenia” i pokazywał przeszłość, wraz z jej znakami i śladami, jako kontekst nieproduktywny. Neutralizacja histo-rycznych światów pochodzenia jest określeniem zaczerpniętym z Apologii przypadkowości Odona Marquarda. Jako proces społeczny, posiada ona zdolność do wytwarzania pewnego rodzaju środowiska, w którym rozgrywa się nieustan-nie przyspieszająca modernizacja. Środowisko

to jest przez ową modernizację jednocześnie wytwarzane i wykorzystywane. Zgadzam się z hipotezą, a właściwie pełnym rezygnacji wes-tchnieniem niemieckiego filozofa, który z bó-lem musiał przyznać, że „coraz mniej z tego, co było przeszłością, może stać się przyszłością; historycznym światom pochodzenia zagraża przestarzałość”12. Kontekst komunikacyjny i ma-terialny, który tworzy przeszłość, staje się coraz mniej produktywny, ponieważ w coraz mniej-szym stopniu potrzebują go nasze strategie tożsamościowe, coraz rzadziej do niego nawią-zujemy, projektując przyszłość. Mamy tutaj do czynienia z charakterystycznym dla pierwszej modernizacji „wycofaniem z przeszłości”.

12 O. Marquard, Apologia przypadkowości, Warszawa 1994, s. 107.

Drugi, późniejszy typ modernizacji cechuje „metodyczne odchodzenie od światów pocho-dzenia”, wyrażające się między innymi w de-tradycjonalizacji, ze szczególnym uwzględnie-niem tradycji, na straży których stało państwo narodowe. Modernizacja przeprowadzana w krajach zachodnioeuropejskich, szczegól-nie po II wojnie światowej, i trwająca do lat 70.–90., to proces, w wyniku którego zmniejsza się zakres odpowiedzialności i udział państwa narodowego w konstruowaniu tożsamości zbio-rowych. Między innymi na skutek postępującej demokratyzacji, liberalizacji i globalizacji, na-ród i kultura narodowa ujmowane bywają jako kontekst ograniczający jednostkowe konstruk-cje tożsamościowe. Denacjonalizacja odbywa się przede wszystkim w umysłach mieszkańców wielkich miast. Po 11 września 2011 roku Susan Sontag zakłóciła nacjonalistyczną atmosferę żałoby i odwetu wyznaniem, że jej ojczyzną nie jest Ameryka, lecz Nowy Jork. Uczyniła to w obronie nowoczesnego stylu myślenia, atakując i podważając jednocześnie myślenie odwetowe, którego legitymizacji dostarczała polityczna idea interesu narodowego. Niedaw-no, toutes proportions gardées, Maria Czubaszek powiedziała w jednym z wywiadów, że czuje się nie tyle Polką, ile warszawianką. W Polsce pro-ces ten dopiero się rozpoczyna, lecz narodziny nowoczesnego obywatelstwa miejskiego, bez koniecznego sięgania do jego długiej tradycji, należy uznać za wartą odnotowania konse-kwencję drugiego etapu modernizacji.

Wreszcie trzeci etap modernizacji, w której jesteśmy w tej chwili zanurzeni i którą traktu-jemy jako rozgrywającą się właściwie nieza-leżnie od nas, jako coś, co − jak powiedziałby Zygmunt Bauman − nam się przydarza, ale na co nie mamy zbyt wielkiego wpływu. To moder-

Andrzej Majcher, projekt zwieńczenia wieży Zamku Cesarskiego w Poznaniu

rys.

: a. m

ajch

er

autoportret 1 [36] 2012 | 10 autoportret 1 [36] 2012 | 11

Page 6: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

nizacja związana z wytwarzaniem „światów rzeczowych”13, która powoduje przyspieszenie przepływu wytworów i znaczeń uniemożliwia-jące ich osadzanie się w historycznych kontek-stach. Pojawiają się ludzie wymienni, zamiast odmiennych; wymiana rzeczy, wymiana danych wypierają ich rekontekstualizację. W nawią-zaniu do kolejnych diagnoz przedstawianych przez polskich socjologów warto przypomnieć, że po 1989 roku nastąpiła w Polsce zmiana wymuszająca przyspieszenie i skondensowa-nie procesu modernizacyjnego. Skutkiem tego jest fakt, że nie przechodzimy modernizacji, jak Europa Zachodnia, w kilku etapach, lecz w bardzo krótkim okresie. Stąd też w konstru-owaniu polskich tożsamości miejskich po 1989 roku można odnaleźć wszystkie trzy rodzaje modernizacji, tworzące zarazem synchroniczne konteksty i rodzaj tranzytu (w opisanym wyżej znaczeniu). Kolektywne konstruowanie tożsa-mości zbiorowych w tak rozumianym tranzycie stanowi przedmiot analiz kulturowych, które rzadko biorą pod uwagę urbaniści i architekci.

modernizacje tożsamości Spróbujmy teraz przywołać kilka przykładów wspomnianych wyżej trzech etapów moderni-zacji tożsamości polskich miast po 1989 roku. Zacznijmy od najbardziej chyba znanego, wielokrotnie ukazywanego jako wydarze-nie symboliczne – zburzenia warszawskiego pomnika Feliksa Dzierżyńskiego. 16 listopada 1989 roku, na placu Bankowym w Warszawie (wtedy jeszcze placu Dzierżyńskiego) zebrali się protestujący, aby zdemontować i usunąć z placu

13 Kategorie podstawowe dla poniższej analizy, takie jak wytwarzanie światów rzeczowych czy metodyczne odcho-dzenie od światów pochodzenia, zawdzięczamy Odonowi Marquardowi. Ich aplikacja do kontekstów związanych z tożsamościami miast jest wyłącznie moim pomysłem.

znienawidzony znak tożsamości narzuconej, w niedalekiej przeszłości, przestrzeni miejskiej oraz jej mieszkańcom. Destrukcja pomnika miała dramatyczny przebieg, przy czym cza-sopisma polskie, które były wówczas bardzo zainteresowane tym wydarzeniem – w szcze-gólności pisma z dziedziny historii sztuki, takie jak „Arte” – pokazywały fotografie dokumen-tujące burzenie pomnika, opatrując je wielkim nagłówkiem: „dekonstrukcja”. Było to oczywiste nieporozumienie. Z jednej strony literalnie rozumiana dekonstrukcja to znacznie mniej niż usuwanie symboli politycznych z przestrzeni publicznej, z drugiej wykorzystanie filozoficz-nego konceptu w humanistycznym czasopi-śmie odbyło się w niewłaściwym kontekście, ponieważ filozoficzna dekonstrukcja, tak jak ją realizował Derrida, to raczej de-re-konstrukcja

Poznański Zamek Przemysła w budowie.

Poniżej: makieta rekonstrukcji

wik

imed

ia c

omm

ons

fot.

: t. k

amiń

ski/

agen

cja

gaze

ta

autoportret 1 [36] 2012 | 10 autoportret 1 [36] 2012 | 11

Page 7: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

niż burzenie. Na warszawskim placu zamiast dekonstrukcji przeszłości dokonano jej ko-lektywnej destrukcji, czyli próby wymazania z miejskiego kontekstu zapisu, który utracił wsparcie wpływowej wspólnoty komunikacyj-nej. W 2001 roku, na tym samym placu pojawił się pomnik Juliusza Słowackiego. Nie stoi on dokładnie w tym samym miejscu co Dzierżyń-ski – został przesunięty o kilkanaście metrów, a miejsce po zdemontowanym pomniku zalano asfaltem (została po nim czarna plama). Sło-wacki stał się nowym zwornikiem kompozy-cyjnym placu. Nastąpiło tym samym przejście od idei politycznej (Dzierżyński był postacią, wobec której trudno zachować neutralność polityczną) do symbolu o charakterze kultu-rowym. Modernizacja tożsamości tego miejsca prowadziła od wszczepienia obcej idei politycz-nej do całkowitego jej zastąpienia przez treści kanonu kultury narodowej. To problematyczny przykład pierwszej modernizacji, w którym jedną przeszłość wymazuje się po to, by zrobić miejsce dla innego kontekstu historycznego; dla przyszłości niewiele z tej wymiany wynika.

Inny sposób działania charakterystyczny dla pierwszego typu modernizacji w polskich miastach można obserwować na przykładzie historii warszawskiego pałacu im. Józefa Stali-na (Pałacu Kultury). Jego zburzenie pozostało w sferze pomysłów i marzeń, nie doszło też do realizacji stworzonego przez Czesława Bielec-kiego projektu podziemnego Muzeum Pamięci Komunizmu, który miał być połączony z pod-ziemnym labiryntem pałacu. Niezrealizowany projekt stanowi jednak ciekawy przykład modernizacji znaczenia ważnego dla tożsamości miasta znaku przestrzennego. Wskutek stosun-kowo niewielkiej interwencji architektonicznej następuje tu coś, co nazwałabym próbą muzeali-

zacji przeszłości. SocLand bowiem to przeszłość odczytywana i nazywana w kontekście współ-czesnym, który niestety nie może się w pełni zmaterializować. Kolejny sposób radzenia sobie z tymi fragmentami „historycznego świata po-chodzenia” mieszkańców polskich miast znaj-dujemy w bardzo często odwiedzanej, modnej poznańskiej klubokawiarni „Proletaryat”. Zarówno wnętrze, jak i strona internetowa starają się wprowadzić odwiedzających w prze-szłość w sposób typowy dla popkulturowego scenariusza vintage, który wyjmuje dowolne ga-dżety z historycznego kontekstu i czyni z nich przedmiot zabawy. Klub pod tą samą nazwą znajduje się również w Liverpoolu na terenie zrewitalizowanych doków, a podobnych miejsc z powodzeniem można szukać w przestrzeniach miast Wschodniej i Środkowej Europy14.

Na przykładzie jednego wątku z najnowszej historii polskich miast możemy dalej śledzić przechodzenie od działań mających na celu wymazanie przeszłości do działań zmierzających w kierunku jej komercjalizacji; od wymiany kontekstów do ich pastiszowej fragmentacji; od przekonania, że kontekst fizyczny naszego życia w mieście jest niezwykle ważny, do uznania go za przejaw efemerycznej mody młodzieżowej. Pod-stawowy, najczęściej przywoływany przez nauki humanistyczne kontekst, jakim jest przeszłość, traci w tym tranzycie swoją interpretacyjną moc, a jednocześnie wygasa zapotrzebowanie na „przypomnieniowe”15 funkcje samej humanisty-ki. Nic dziwnego, że architekci rzadko oczekują od niej wsparcia, wkraczając ze swoimi pomysła-mi w przestrzeń historyczną miast.

14 Zob. np.: Socialist Spaces. Sites of Everyday Life in the Eastern Bloc, ed. D. Crowley, S. E. Reid, Oxford−New York 2002.15 Określenie zapożyczone od Odona Marquarda.

Druga modernizacja związana jest z postępującą denacjonalizacją tożsamości zbiorowych. Miasta stają się na tym etapie modernizacji aktorami pierwszoplanowymi. Ciekawy punkt odniesie-nia dla obserwacji tego procesu stanowi raport dotyczący listy globalnych miast, przygotowany w 2011 roku dla Foreign Policy. Na liście osiem-dziesięciu kilku globalnych miast świata nie znalazło się ani jedno polskie miasto – mogliby-śmy zatem powiedzieć, że teza, iż żaden naród nie odniesie dzisiaj sukcesu jako naród, która została sformułowana na marginesie raportu, nas nie dotyczy. Tymczasem wydaje się, że choć procesy, o których piszą badacze ustalający listę globalnych miast, w Polsce przebiegają w inny sposób i może w innej skali, zmieniają znacząco nie tylko tożsamość miast, ale również tożsamość całego kraju. Scenariusze, które się tutaj pojawiają, zmuszają nas do postawienia pytania, czy istnieje jakakolwiek szansa global-nej modernizacji miast takiej wielkości, jak te istniejące w Polsce.

Spoglądając na wspomnianą listę, znajdu-jemy na niej Kopenhagę czy Zurych, czyli miasta liczące kilkaset tysięcy mieszkańców, mniejsze od Krakowa. Wśród dwudziestu pięciu kryteriów, które przyjęto w badaniach, większość ma charakter społeczno-kulturowy: przepustką na listę globalnych miast okazuje się nie tylko wielkość populacji, lecz także zespół wyznaczników szczególnie ciekawych dla kulturoznawców. Liczy się na przykład to, ile informacji o zasięgu światowym pojawia się w lokalnej prasie. Aby zatem ustalić, czy Kra-ków ma szansę stać się globalnym miastem, należałoby sprawdzić, ile nagłówków, jaki procent informacji dotyczących globalnych zjawisk zamieszcza na przykład krakowski dodatek do „Gazety Wyborczej”. Inne kryte-

autoportret 1 [36] 2012 | 12

Page 8: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

rium to sposób działania szeroko rozumianej cenzury – nie tylko państwowej, ale także cenzury każdego innego rodzaju. Uwzględnio-no również szereg czynników kulturowych, które dowodzą otwartości miast i wskazują na ich międzynarodowe powiązania, czyniące je globalnymi ośrodkami komunikacji.

Przenosząc problem denacjonalizacji na grunt polski, zauważmy najpierw batalie o rewizję stref wpływów między miastami. W sporze o trasę szybkiej kolei, która ma prowadzić z Warszawy do Wrocławia i Poznania, południo-

wa Wielkopolska opowiedziała się za wariantem niezgodnym z interesem Poznania, zgodnym natomiast z planami Wrocławia. Można zatem powiedzieć, że Wrocław „przyłącza” południową Wielkopolskę do Dolnego Śląska lub że południo-wa Wielkopolska staje się nielojalna w stosunku do Poznania, miasta dominującego w regionie i jego historycznego centrum. Modernizacja komunikacji, nawet w technicznym sensie, wiąże się z negocjacją tożsamości, w której sukces osiąga silniejsza wspólnota komunika-cyjna. Drugiego przykładu dostarczają Poznań i Szczecin, walczące o takie połączenia kolejowe z Berlinem, które byłyby skorelowane z bileta-mi berlińskiej komunikacji miejskiej. Polskie koleje starają się do tego nie dopuścić, nie jest to bowiem zgodne z ich interesem ekonomicz-nym. Jak widać, stawką w tej grze jest nie tylko wewnątrzregionalna polityka miast związana z przekształceniem tożsamości regionów, ale również ponadnarodowa polityka miast, które łączy wspólny interes, oraz tendencja do po-szukiwania nowego centrum odniesienia poza granicami państwa narodowego. To rodzaj „de-nacjonalizacyjnej” polityki prowadzonej przez miasta o zasięgu regionalnym w ramach Unii Europejskiej. Możemy się spodziewać, że nowa koncentracja władzy, w tym władzy symbolicz-nej (Berlin), będzie się wiązać właśnie z tego rodzaju sojuszami miast.

Jednocześnie można zaobserwować proces odwrotny. Przykładem niech będzie odbudowa wieży zamku cesarskiego w Poznaniu. Niemal co roku młodzi architekci obierają sobie ten obiekt jako temat pracy dyplomowej: wieża zamku, pierwotnie zwieńczona dachem na-miotowym, została zburzona w trakcie działań wojennych i do dzisiaj pozostaje przestrzenią martwą, choć jest to przecież obiekt położony

przy placu reprezentacyjnym miasta. Dawny zamek pruski, ostatnia zbudowana i najbardziej wysunięta na wschód siedziba cesarza, został przebudowany w czasie II wojny światowej przez Alberta Speera z przeznaczeniem na sie-dzibę Adolfa Hitlera. Młodzi architekci, podob-nie jak poznaniacy, na ogół ignorują ten kon-tekst historyczny, a zamek uznają za niezbędny element tożsamości miasta. W zamku znajduje się obecnie Centrum Kultury. Pusta wieża była wykorzystywana między innymi w projekcji przygotowanej wraz z bezdomnymi przez Krzysztofa Wodiczkę. W ramach jednego miasta stosunek do przeszłości określają jednak dwie polityki: władze miasta, wbrew woli większości mieszkańców, odbudowują zamek królewski na Górze Przemysła. Choć wokół obiektu ciągle trwa spór, a brak dokumentacji nie pozwala określić, jak rekonstrukcja powinna przebiegać, dzisiejsze władze argumentują, że pozwoli ona włączyć Poznań w obręb piastowskiego dziedzic-twa Polski. W jednym mieście mamy zatem dwa zamki − zamek królewski, którego dyskusyjną rekonstrukcją zajmują się władze miasta, oraz zamek cesarski, który inspiruje młode i prężne pokolenie architektów. Obie strategie łączy marginalizacja historycznego kontekstu. Także w tym wypadku mamy do czynienia z moderni-zacją, w której nacjonalizacja i denacjonalizacja tożsamości miasta odgrywają kluczową rolę.

Kimsooja, Mandala: Chant for Auschwitz, instalacja na Mediations Biennale 2010 w Poznaniu

Roland Schefferski, Budka telefoniczna, Wrocław 1981−1983

fot.

: m. k

aczy

ńsk

i/ck

zam

ek w

poz

nan

iufo

t.: m

. kac

zyń

ski/

ck z

amek

w p

ozn

aniu

fot.

: r. s

chef

fers

ki

autoportret 1 [36] 2012 | 12

Page 9: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

Trzeci etap, lub – jak wolą inni – najnowszy scenariusz modernizacji tożsamości miast wiąże się z wytwarzaniem światów rzeczowych. Światy rzeczowe ograniczają potrzebę posługiwania się kategorią kontekstu lub doskonale sobie bez niej radzą. Choć ich wytwory nadal są nastawione na interpretację, organizuje się je raczej tak, jak gdyby hermeneutyczna tradycja, o której była mowa na początku, nie była im potrzebna. Przypomnijmy najpierw pracę Rolanda Schef-ferskiego Budka telefoniczna (Wrocław 1981–1983). Artysta wypełnił miejską budkę telefoniczną przedmiotami, które znalazł w jej okolicy, a za-tem tym, co porzucone w przestrzeni miejskiej, już niepotrzebne i nieważne. Przedmiotowy kon-tekst punktu służącego komunikacji został w ten sposób przeniesiony do jego wnętrza. Podobny projekt Schefferski zrealizował na terenie łódz-kiego getta (Memory of The Shoah, 2003): ustawił przyczepę campingową i wypełnił ją ubraniami z second handu, nawiązując do ekspozycji doku-mentujących Zagładę, a zarazem nadając im aktualny, oderwany od historycznego kontekstu charakter. Innym przykładem komunikowa-nia za pomocą rzeczy, stanowiącym zarazem przykład hybrydycznej wyobraźni globalnej,

może być praca Koreanki Kimsooji Mandala: Chant for Auschwitz, used clothes from Poland, Tibetan Monk Chant, CD player (Poznań 2009, Beyond Media-tions), prezentowana w poznańskim Centrum Kultury Zamek, złożona również z ubrań z second handu rzuconych na stos w sali przygotowanej dla Hitlera. Ten wątek powraca dzisiaj w sztuce, która wykorzystuje przestrzenie publiczne po to, by stawiając pytania o tożsamość, jednocześnie modernizować stare rozwiązania i odpowiedzi. Zabieg ten trzeba odróżnić od popularnych na całym świecie akcji ubierania rzeźb czy frag-mentów infrastruktury miejskiej w dziergane na drutach kostiumy. Konstruowanie tożsamości przestrzeni miejskich coraz częściej czerpie in-spiracje z archiwum domowego: sięga po rzeczy i działania przynależące źródłowo do prywat-nych biografii, by podważać za ich pośrednic-twem publiczne wizerunki i tradycyjne podziały, pozwalając jednocześnie podtrzymać ciągłość pomiędzy przestrzenią prywatną i przestrzenią publiczną.

O tym, do czego może prowadzić marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu, mówi historia wzięta z życia Poznania. Tu urodził się Jehuda

Löw ben Bekalel, twórca Golema, jeden z naj-słynniejszych rabinów, który później przeniósł się do Pragi. Nawiązując do tego biograficznego kontekstu, znany artysta czeski, David Čer-ný, przygotował dla Poznania rzeźbę Golema. Golem Černego został początkowo ustawiony na środku ścieżki przed Muzeum Narodowym, gdzie zgodnie z ideą jego twórcy miał zanurzyć się w strumieniu przechodniów. Władze miasta nie wyraziły na to zgody, uznając, że metalowa konstrukcja zagraża bezpieczeństwu pieszych. Przeniesiono go zatem na trawnik i ukryto w szpalerze dębów szypułkowych, skąd obser-wował przechodniów – choć nie o to przecież chodziło. Po długich dyskusjach postanowiono przenieść rzeźbę ponownie: ustawiono ją tyłem do zabytkowej fontanny wieńczącej oś widoko-wą starannie zrekonstruowanej alei.

tożsamość w synchronicznych kontekstach Drugi scenariusz, który daje się dziś obserwo-wać w przestrzeniach polskich miast, umiesz-cza ich tożsamość w kontekstach synchronicz-nych. W tym scenariuszu tożsamość ujmuje się nie jako ideę polityczną, lecz jako projekt kulturowy oparty na kolektywnej interpretacji, która może być ujmowana bardzo szeroko jako reinterpretacja funkcjonująca w danym okresie czasu – czyli, powiedzmy, po 1989 roku. Bywa również projektem konstruowanym na czyjeś zamówienie. Przy okazji przygotowań polskich miast do konkursu na Europejską Stolicę Kultu-ry widać było doskonale, że tożsamość miasta można konstruować, obierając za punkt wyjścia wiele interpretacji, przekształcanych następnie w projekt kulturowy; jego scenariusz przygoto-wują operatorzy czy też odpowiednie zespoły powołane przez władze miast uczestniczących w konkursie. To samo zjawisko obserwujemy

David černy, Golem, rzeźba na skwerze przed gmachem poznańskiego Muzeum Narodowego

wik

imed

ia

autoportret 1 [36] 2012 | 14

Page 10: Ewa Rewers - Marginalizacja interpretacyjnej mocy kontekstu

w małej skali: ostatnio studenci przedstawili mi w ramach grantu, nad którym ze mną pracują, interpretację dwóch szyldów – kina Rialto oraz McDonaldsa, które z sobą sąsiadują – jako przy-kład metafory miejskiej. Rewelacyjna obser-wacja, pokazująca trwanie obok siebie i w tym samym czasie dwóch stylów życia i związanych z nimi scenariuszy tożsamościowych.

„Czy istnieje ścisłe naukowe pojęcie kontek-stu?” To pytanie zadał Jacques Derrida w tek-ście poświęconym sygnaturze i kontekstowi, który zamyka jego Marginesy filozofii16. Kon-tekst jest pojęciem otwartym nie tylko dla-tego, że kultura, która powołuje go do życia, jest kategorią i praktyką otwartą, ani tylko dlatego, że jest on kategorią graniczną – czyli ma sens wtedy, kiedy pojawia się w sytuacji granicznej, by ustalać znaczenie relacji mię-dzy dwiema rzeczywistościami. Kontekst jest kategorią otwartą również z tego względu, że, jak pisał Derrida, „nigdy nie może być pewny, nasycony”17; jest niedomknięty i jego znaczenia czy też zawartość nigdy nie są do końca wypowiedziane. Wszystko to kłóci się z modelem myślenia zdroworozsądkowego, od którego wyszłam, a które stanowiło dla mnie jedną z inspiracji w zajmowaniu się nowo powstającą architekturą przemysłową. W my-śleniu architektonicznym, zgodnie z którym niedomknięty jest projekt, kontekst traktuje się jako gotową, zamkniętą i daną nam rze-czywistość, do której musimy się dostosować. Czy mamy tu jednak rzeczywiście do czynie-nia z dwoma elementami, na których granicy tworzy się coś nowego? Można się zastana-wiać, czy i w jakim stopniu projekty pu-

16 J. Derrida, dz. cyt., s. 279.17 Tamże.

bliczne, które realizuje się w przestrzeniach miejskich, wbudowywane są w struktury tożsamościowe miast z pełnym rozpoznaniem ich specyfiki, czyli kontekstu.

Rozważmy tę kwestię na przykładzie sztuki miejskiej. O palmę postawioną na Alejach Jerozolimskich przez Joannę Rajkowską toczył się na początku spór, potem jednak wszyscy się z nią oswoili. Kiedy Rajkowska zrealizowała swój projekt, wielu wydawało się, że wybra-ła kontekst zbyt odległy – nie wizualny, lecz mentalny. Pierwszy problem związany z relacją między tożsamością a kontekstem w przestrze-niach miejskich pojawia się właśnie wtedy, kie-dy okazuje się, że kontekst wizualny i kontekst mentalny nie zawsze są tym samym. Drugiego przykładu dostarcza zniszczona dzielnica ży-dowska w Lublinie i paląca się tu dzień i noc la-tarnia. Spełnia ona dokładnie tę samą funkcję, co palma ustawiona na Alejach Jerozolimskich – tyle, że latarnia pochodzi sprzed II wojny światowej i nie została importowana w (czy też jako) kontekst, lecz stanowi jego pozostałość. Okazuje się tutejsza, pod każdym względem zespolona z miejscem.

Wszystkie pytania, które wiążą się z tak rozu-mianym kontekstem, mają wymiar społeczny, lecz z mojego punktu widzenia niosą w sobie przede wszystkim treść kulturową i adresowane są do humanistyki. Po co nam potrzebna hu-manistyka, kiedy mówimy o tożsamości miast? Na wydziałach architektury amerykańskich uczelni coraz częściej toczą się dyskusje doty-czące filozofii architektury, architektury jako humanistyki, relacji pomiędzy humanistyką a architekturą. Moje pytanie o miejsce humani-styki nie dotyczy wyłącznie architektury, lecz całej wyżej zarysowanej problematyki. W relacji

pomiędzy tradycją a modernizacją humanisty-ka pełniła bowiem przez długi czas rolę myśli amortyzującej, czyli tłumiącej wszelkiego rodzaju niedogodności i tarcia. Ta humanistycz-na „poduszka powietrzna” długo budowana była z interpretacji i kontekstów. W obrębie nowego rozumienia kultury jako infrastruktury, szcze-gólnie zaś infrastruktury miejskiej, walka toczy się o każdy element, o każdy fragment miasta, w którym tożsamość może się zakorzenić, w którym strategia tożsamościowa może zna-leźć oparcie. Wykorzystanie interpretacyjnej mocy kontekstów nie stanowi już głównej broni w tej batalii.

Powyższy szkic jest rozbudowaną wersją wykładu wygłoszonego przez Ewę Rewers w ramach seminarium „Tożsamość przestrzeni. Polskie miasta po 1989 roku” zor-ganizowanego w 2011 roku przez „Autoportret” i Wydział Humanistyczny AGH.

Wieczna lampa paląca się na terenie dawnej dzielnicy żydowskiej w Lublinie

fot.

: ł. k

owal

ski,

p. s

ztaj

del

/ośr

odek

„br

ama

grod

zka

– te

atr

nn

autoportret 1 [36] 2012 | 14