126
BibllOtek'l Uniwersytecka wc Wrocławiu 797865

"Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

  • Upload
    tf78

  • View
    103

  • Download
    3

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Reportaż z rewolucji sandinistowskiej w Nikaragui, zakończonej obaleniem 43-letnich rządów dyktatury rodziny Somozów

Citation preview

Page 1: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

BibllOtek'l Uniwersyteckawc Wrocławiu

797865

Page 2: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

797865

jI

Dotrzeć do bunkra SOMOZY

Page 3: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

DotrzećROMAN SAMSEL dobunkraSOMOKsiążka iWiedza

Page 4: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

'1' f •• ,_ 111..1<1\\',,1 Wlc~lsw "'"alkusltlIII I" t OllkOWllitll, R llymaszcwskl, R. Samseł;

I' I, ff I ,ki In' 11 lł'llo;Otl •• h" \' rlfI I.flh~ll7'ka

" ,.1. Al".lro 1t1mIH'Zem. Edenem Pastorą (str. 1112-196),llllll,h. I II f u t'lI.ł I Tom ,sem Borge (sLr 21~-2%5)th'l' 'ol I np:.I(.'ownl _I.'czy ::\lnzu.!"

797865 I

liry

© Copyright by Robolnicza Spółdzielnia Wydawnicza.,Prasa-Książka-Ruch .,\"'·ydswnlctwo ,.Książka i \\'iecza"'Warszawa, 1~30

Obóz wAlajuela

Alajuela leży na przedmieściach San Jose. stolicyKostaryki. a ogrodzonym sialką i deskami boiskusportowym jasnozielone namioty. Przy wejściu uzbro-jeni strażnicy. Między namiotami można poruszać siętylko po prowizorycznych kładkach z desek, bo lerenjest podmokly. Zaraz przy wejściu słyszę, jak klośogłasza przez megafon, że wszystkim dzieciom zostanązrobione zdjęcia do dokumentów

KomendanI obozu przygląda mi się z niechęcią. Peł-no tu dziennikarzy, przychodzą, piszą, nie zawsze praw-dę, a żaden nie pomoże. Ja też nie pomogę, ale napiszę.

- Skąd pan jest? - w jego glosie nulka zacieka-wienia.

- Z Polski.- Nazywam się Alvaro Carvajal Figeroa, jestem

czlonkiem władz kostarykańskiego Czerwonego Krzyżai szefem obozu dla uchodżców z Nikaragui.

- Ile osób znajduje się w obozie?- Około 200. Większość stanowlą dorośli, ale jest

lakże sporo dzieci. Dla młodszych ulworzyliśmyprzedszkole, starsze chodzą do szkoły. Wszyscy śpiąw namiotach. Daliśmy im materace, pledy, naczynia,ubrania. Niektórzy znależli się w Koslaryce tyłko\\' tym, co mieli na sobie. Większość "rzybyla do nas\\' sIanie szoku nerwowego, dużo było chorych, częslood wielu dni nic nie jedli. Robimy wszystko, aby zna-

Page 5: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

tirną Perez Giron, Kobieta :tie prot€s:tuJe, niE obawiasię, ponieważ jest przekonana, że nie wróci do Nika-ragui. Postanowiła zostać w Kostaryce, na złe i dobre,jak 30 tysięcy jej rodaków.

- Jak się nazywasz? - pytam wysckiego chłopcaz widoczną gorączką.

- Nazwiska panu nie powiem, może być imi.ę Erne-sto, Też nieprawdzi.we.

Ile masz la t?Siedemnaście.Sympatyzujesz z sandir.istami?Jasne. Też pytanie. Walczę o wolną ojczyznę

i demokrację w Nikaragui.- Gdybyś mógł, pomógłbyś im?- Jeśli tylko będę mógł, to im pomogę. W każdej

chwili.- Chcesz tutaj zostać, \V tym obozie"l- Tak, tak długo, az odejdzie Somoza. Nikl z nas

nie wróci wcześniej, aż tamten sobie pójdzie.Rozmawiam z jednym z chłopców. ale otaczc.. mnie

cała grupa. Słuchają, co tamlen mówi i o co go pytam.Są ciekawi, skąd przyjechałem. Mćwię, że z Polski.Wiedzą o Polsce, bo papież. Słyszeli, ze jest to pierw-szy papież z Polski w całej historii.

- Ja panu powiem odzywa się kilkunastoletntchlopiec.

- Somoza jest taki, że on chwyta c~owiek. i juznie wypuszcza. Jeśli nie zabije, to trzyma w wi.~zieniu.W dzielnicy Open Tres w Managui gwardziścc złapalitrzech moich kolegów i po dwóch dniach znaleźliśmyich ciała w ścieku. Oni po prostu mordują, a przedtemznęcają się nad człowiekiem. Nie chcą słuchać żadnychwy jaśnień, 10 ich w ogóle nie obd.odzi. Albo na siłęwciągają do Gwardii, a potem wypychają do pierwszejlinii, przed siebie. Mamy osłaniać tych zbirów własny-

inspek:o-przed,ię-

odwiedzają nasa także niektórzy

leźć 1m pracę. Już. terazrzy z ministerstwa pracy,biorcy.

:!\ie ulega wątpliwości, że Aivaro Carvajal Figeroachce przedstawić obóz w najlepszym świetle, ale jakjest naprawdę? Podchodzę do najbliżej stojących ~i-karagua,1czyków. Cofają się. Są milczący. Któryśz nich oświadcza, że :lie jest w stanie mówić o swoichprzeżyciach, po prostu nie może. Kobiety okazują siębardziej zdecydowane.

- Jestem Fatima Perez Glron. Uciekłam z krajUl3 października 1978 roku. Nie chcemy już nigdy cze-goś takiego oglądać. Trudno to sobie wyobrazić. Nicmieliśmy i nie mamy nic wspólnego z polityką. Tak,boimy się represji. Boimy się, że tamto może znowupo\vrócić.

- Zo,tawiła pani swój dom, kto go teraz pilnuje?- Nikt, bo nie ma czego pilnować. Dom spłonął od

rakiety zapalającej, która spadła na nasze podwórko,wystrzelona przez Gwardię.

- Co zostało z pani dzielnicy?- Prawie nic, jest zupełnie zniszczona. Gwardziści

mieli helikoptery i awionetki. Najwięcej zabili lud-ności cywilnej. Wyładowywali się na biednych, któczynic nie mają wspólnego z polityką.

- Czy to prawda, że poszukiwali chłopcó'.....,i mło-dych mężczyzn, aby ich zabijać?

- Dla młodych nie ma życia w ikaragui. Wycią-gają ich z domów i zabijają jakby dla przyjemności,a rzeczywiście z nienawiści. Ci chłopcy nawet nie wal-czyli, a zabijano ich. Nie patrzą na nic, nie respektująniczego. Nawet jeśli ktoś napisał na drzwiach, że w do-mu znajduje się 1nałe driecko, nic nie pomagało. Toich nie ohhodziło i nie obchodzi.

Proszę Enrique 1I,10ra,mojego przyjaciela z tygodni-ka "Libertad" z San Jose, aby mi zrobił zdjęcie z Fa-

6 7

Page 6: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

m, cialam,. Dają karabin z jedną kulą i każą iść do\",lalki.

Jeszcze jeden chlopiec, ostrzyżony na jeża, ze szra-mą !la policzku.

- Jesteś z Managui?- Nie, z I\1Iasayi.- Czy zostala tam twoja rodzina?- Zostali wszyscy. Nie zyją. Gwardia zabiła mi

ojca. matkę i siostrę. Uciekliśmy z bratem. Gwardziś-ci wali:i do drzwi. Ojciec zwlekał z otwarciem, to samiotworzy]j. Myśmy wyskoczyli z bratem przez okno.

Luni już nie podchodzą. Rozglądam się po twarzach.Stoją w pewnej odległości, boją się mówić, boją sięaparatu fotograficznego. To pewnie ci, którzy chcąwrócić do Nikaragui. Są nieufni, nie wiedzą, gdzieopublikuję material. który nagrałem na magnetofonie.Boją SIę, mimo że nie podali swoich prawdziwych na-zwisk. idę jednak do namiotów, w których gnieżdżą siępo dwie, a nawet trzy rodziny. Dzieciaki wyciągająręCe - w pozdrowieniu, czy po jalmużnę? Wolę przy-jąć to pierwsze. Prawdziwe jest drugie. Mała dziew-czynka zbliża się do mnie, przystaje, pokazuje na apa-rat fotograficzny: "Zrób mi zdjęcie".

- Nie boisz się? - pytam.- Pewnie, zanim dorosnę, już SOlTIOZYnie będzie.Wychodzimy z obozu. Na ławce przed wejściem leży

młoda kobieta. Zrywa się, wyciąga rękę po magneto-fon: "Ja mogę mówić, wszystko opowiem". Wybuchaniespodziewanie głośnym śmiechem.

Wtedy podchodzi Alvaro Carvajal Figeroa i delikat-nie odciąga mnie na stronę. ,,2 nią nie można rozma-wiać. Zastrzelili jej czworo małych dzieci".

Żegna mnie słowami: "Proszę nas odwiedzić za dwatygodnie. Wyszykujemy obóz. Posadzimy kwiaty naklombie, no i w ogóle zobaczy pan, będzie zupełnieinaczej" .

8

- Przestaną się ró\....nież bać'?- Za to nie mogę ręczyć - odpowiada.Przy bramie stoi kilku młodych chłopców, nic nie

mówią i ja o nic nie pytam. A miałbym ochotę dowie-dzieć się, dlaczego są tutaj, a nie na froncie. Może tak-że paraliżuje ich strach. Inni jednak walczą.

Page 7: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Przysięgam na prochyAugusto (esara Sandino .. ,

Odsła.."ia się kurtyna zbrodni. Swiat dowiedział sięo masakrze cywilnej ludności \V ~\'lasayi, w dzielnicy;\lonimbo. Tam gdzie wyrabia się najlepsze hamakiw całej Ameryce Srodkowej. Produkują je IndianieMonimbo. Można zapytać, komu przeszkadzają indiań-skie hamaki Monimbo, kiedy nawet zagraniczni turyś-ci, Amerykanie i Włosi, jeśli tylko znaleźli się w Ni-karagui, zaraz wynajmowali samochody i pędzili pozakupy do Masayi.

Ale przecież nie o hamaki idzie. 17 października1977 roku wybuchło tutaj pierwsze masowe powstanieprzeciw dyktaturze Somozy. Powstańcy zaatakowalikoszary Gwardii Narodowej. Zginęli wówczas jakcpierwsi Max Somarina i Francisco Peinado Castillo.Później zginęli inni, setki Indian Monimbo, bojownicySandinowskiego Frontu Wyzwolenia Narodowego(Frente Sandinista de Liberacion Nacional, FSLN),a wśród nich Camilo Ortega, jeden z trzech braci Orte-gów, najbardziej zaangażo\vanych w insurekcję. Po-wstanie tnvało cztery dni, w trzecim - Gwardia rzu-ciła do akcji samoloty i czołgi. Aby upokorzyć po-wstańców, prHorianie Somozy całymi godzinami trzy-mali kobiety i dzieci na rozpalonym asfalcie szosy pro-wadzącej do Managui, a gwardziści deptali po ciałachleżących.

10

Szczególnym okrucieństwem od7Jnaczył się wówczasgenerał Reynałdo Perez Vega, szef służby bezpieczeń-stwa Gwardii Narodowej. Ludowy Trybunał Sandini-stów wydal na niego wyrok śmierci, aby pomścić ma-sakrę Monimbo i udowodnić, że nie jest on bynajmniejmetykalny. Mam przed sobą panamski dziennik "LaRepublica" z dnia 2 kwietnia 1978 roku, a w nim zdję-cie mlodej kobiety w mundurze, z bronią w ręku. Podfotografią podpis: "Nora Josefina Astorga Jenkinsgłówna uczestniczka wykonania wyroku na general~Reynaldo Perez Vega".

Przez dłuższy czas szukano sposobu wykonania wv-roku. Kora Jenkins pisze w swoim oświadczeniu z~-mieszczonym w nikaraguańskiej "La Prensa": "Od wie-lu miesięcy stud:owaliśmy życie, obyczaje i słabości te-go pana. Kiedy już wszystko zostało przygotowane, mójdom został wybrany jako najbardziej odpowiedniemiejsce na wykonanie wyrokulJ

,

Nora Jenkins była radcą prawnym przedsiębiorstwacudowlanego, którego generał był udziałowcem. Znanogo też ze szczególnej słabości do kobiet. 9 marca 1978roku Nora Jenkins, kobieta o nadzwyczajnej urodziezaprosiła go do domu pod pozorem konieczności pod~pIsama pewnych dokumentów. Przypuszczalnie opraw-ca hczył na znacznie więcej niż tylko firmowanie pa-pierów.

Generał przybył sam, zostawiając kierowcę w za-parkowanym na ulicy samochodzie. Po krótkim czasieNora Jenkins wyszła z wiJli i poleciła szoferowi, abypOjechał po alkohol. Ten jednak oświadczył, że generałkazał przywieźć ze sobą sporą ilość alkoholu. Z niezmą-conym spokojem Nora Jenkins dukonała przeglądu bu-telek i stwierdziła, że wśród wytwornych napitków,mestety, nie ma jej ulubionego rumu "Flor de cańa".Poprosiła więc o jego przywiezienie. Kierowca odje-chal. Kiedy \vrócil, drzwi były zamknięte. Nie ośmielił

11

Page 8: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

się niepokoić generała, czekając cierpliwie na jegowy jScie. Stal pod domem przez wiele godzin, z wy-uczoną, zawodO\,vą cierpliwością. Dopiero nad ranempowiadomił o calej sprawie adiutanta Reynaldo Pere-za. Kiedy policja wyważyła drzwi, znalazła tylko zwło-ki generala, przykryte czerwono-czarną flagą FSLN,aby nie było wątpliwości, kto wykonal wyrok.

W kilka dni później Nora Astorga Jenkins przysIałado stolecznej prasy nikaraguańskiej odezwę: "...Przy-sięgam na prochy Augusto Cesara Sandino i ErnestoChe Guevary, na pamięć wszystkich bohaterów i mę-czenników wyzwolenia Nikaragui, Ameryki Łacińskieji calej ludzkości. Przysięgam wobec historii na czer-wono-czarny sztandar, który znaczy .Ojczyzna alboŚmierć', bronić z bronią w ręku godności narodoweji walczyć o wyzwolenie ciemiężonych i eksploatowa-nych w Nikaragui i na świecie. Jeśli spełnię przysięgę,nagrodą niech mi będzie wolność ojczyzny; jeśli zdra-dzę, niech spotka mnie haniebna i sromotna śmierć"

Saga rodu Somozów

20 sierpnia 1927 roku :-Jikaragua po raz pierwszy do-wiedziała się o istnieniu człowieka nazwiskiem Ana-stasio Samoza Garcia. Przewodził on w San Marcosgrupie mlodzieży liberalnej zbuntowanej przeciw rzą-dowi konserwatysty Emiliano Chamorro. Bunt zostalopanowany, a Somoza wygnany z kraju. Uzyskał jed-nak zgodę na powrót w zamian za przyrzeczenie, żenigdy więcej nie przystąpi do ruchu wywrotowego.

Anastasio Somoza Garcia byl wnukiem Barnaby,który trudnił się rozbojem na drogach i został w 1849roku powieszony w Rivas w pobliżu granicy z Kosta-ryką· Ojciec Anastasio Somozy był właścicielem nie-wielkiej plantacji kawy w San Marcos i tam urodził sięprzyszły silny człowiek Nikaragui.

Niedoszły adept kursów handlowych w Filadel-Hi, miłośnik gier hazardowych i lekkiego życia, za-czął swoją karierę od fałszowania bonów rządowych.Po powrocie do Nikaragui ożenił się z Salvadorą De-bayle Sacasa, córką jednej z arystokratycznych rodzinmanaguańskich. Nieco póżniej występował już jakopracownik Fundacji Rockefellera w Managui.

Na początku XX wieku w Nikaragui istnieją dwiepartie polityczne: Partia Liberalna i Partia Konser-watywna. Powstały one. w dwóch ośrodkach polItycz-no-ekonomicznych - w nliastach Leon i Granadzie.Cale poprzednie stulecie to jedno pasmo walk i rywa-

13

Page 9: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

podstępnie za-przed Somozą

Sand ino zostałwładzy stanęła

Sandino ani myślał likwido';.."se s\vojego pa:tyzanckie-go wojska i pozwolić G\vardii Narodowej, aby zas:ą-piła Amerykanów.

Nadeszła godzina próby. Anas!asio Somoza ctrzymałod Amerykanów zadanie likw'dacji Augusto CesaraSandino. Departament Stanu ni.e mógł bo\viem s~okoj-nie przyglądać się poczynaniom nikaraguańskiego par-tyzanta, a no\~··y mini.ster pełnomocny l,TSA w r~'IanaguiArthur Eliss Lane przystąpił do akcji. Mówi się, żemiał on obiecać Somozie: ,,_Jeśli zlikwidujesz Sandino,zapewnimy tobie i twojej rodzinie władzę w Nikaraguiprzez wiele pokoleń".

Był to akt pierwszy narodzin dynastii Somozóv~', jakoprominentów władzy politycznej i ekonomicznej w Ni-karagui pod protekcją USA. Północny sąsiad zmieniłswoją taktykę inwazji praktykowaną przez trzy pierw-sze dekady wieku na mniej ryzykowną - utrzymywa-nia przy władzy całkowicie sobie oddanej rodziny.

Anastasio Somoza zebrał swoich najbliższych ofice-rów, wśród których znajdowali się m. in PoJicarpoGutierrez i Gustavo Abuanza, i powiedział im, że n1i-nister pełnomocny USA zapewnił go, iż rząd USAwspiera i rekomenduje likwidację Augusto Cesara San-dino, bo przeszkadza on w ustanowieniu pokQju w Ni-karagui. Oficerowie podpisali dokument za:ytułowany>lŚmierć Cesarowi", biorąc na siebie \vspóJną odpo-wiedzialność.

21 lutego 1934 rokumordowany. Droga dootwore:n.

Jako szef Gwardii Narodowej wywołał rebelię, któ-ra w 1934 roku obaliła prezydenta JuaLa Bautistę Sa-casę· Miał wówczas Somoza 38 lat. Mówi się, że kiedyprezydent USA Franklin D. Roosevelt dowiedział się,że Somoza zdobył władzę w Nikaragui, zapytał stoją-cego na czele Departamentu Stanu Cordella Hulla:

Jlzacjj między tymi ugrupowaniami. Wreszcie w 1912roku konserwatyści wzywają pomocy Stanów Zjedno-czonych. Na terenie Nikaragui lądują oddziały amery-kańskiej piechoty m{)rskiej, które, co prawda z prze-rwami, przebywały tam prawie 20 lat.

Koniec lat dwudziestych był okresem, gdy o urządprezydencki w Nikaragui ubiegali się konserwatystaEmiliano Chamorro i liberał Jose Maria Moncada;każdy z nich zabiegał o poparcie rządu w Waszyngto-nie.

W tym czasie przyjechał do Nikaragui osobisty wy-słannik amerykańskiego prezydenta, Henry Stimson.Kie znał On języka hiszpańskiego i szukał pomocy ko-goś energicznego i usłużnego, który byłby zarazem tłu-maczem i sekretarzem. Tej roli z największą ochotąpod.jął się Anastasio Somoza Garcia. Od tego momentuSomozowie związaJi całą swoją przyszłosć z Ameryka-nami.

Wybory 1928 roku, odbyte pod kontrolą amerykań-skicb sil okupacyjnych, wygrał Jose M. Moncada, a wi-ceministrem spraw zagranicznych w jego gabinecie zo-stał Anastasio Samoza.

W dalszej karierze pomogła ~omozje alkowa paniHanna, młodej i atrakcyjnej żony amerykańskiegoambasadora. Za prezydentury liberała Juana BautistySacasy został mianowany ministrem wojny i stanął naczele Gwardii Narodowej.

10 stycznia 1933 roku amerykańscy marines opuściliNikaraguę i na placu pozostał Anastasio Somoźa Gar-cia, człowiek Amerykanów. W pełnym szczęściu prze-szkadzało mu tylko istnienie Augusto Cesara Sandino,który doprowadził w siedmioletniej wojnie do wygna-nia Amerykanów z Nikaragui i trwal ciągle w sego-wiańskich górach, wokół niedostępnego wzgórza ElChipote, a jego imię urastało do miana bohatera naro-dowego. :101imo pozorów UgOdovlości z rządem Sacasy

1415

Page 10: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

- Czy to może jest ten, o którym słyszy się, że jestst;.kinsynem?

- Tak - odpowiedział HulI - to on, ale jest na-szym sukinsynem.

Somoza pragnął czegoś więcej niż tylko władzy po-litycznej. Postanowił stworzyć imperium gospodarcze,i to nie tylko w Nikaragui. Marzyła mu się już wów-czas cała Ameryka Środkowa, tym bardziej że krajetego regionu są ściśle ze sobą powiązane. Gdy rozpo-czął karierę, był właścicielem plantacji kawy, podob-nie jak brechtowski Arturo Ui, który miał swój skle-pik z kalafiorami.

Pomiędzy rokiem 1936 a 1940 Somoza skonsolidowałwładzę wykonawczą i podporządkował sobie władzęustawodawczą· Jeden z teoretyków sandinizmu, eko-nomista Jaime Wheełock, pisze, że początki dyktaturysomozistowskiej zbiegają się z międzynarodową ko-niunkturą wywołaną przez II wojnę światową. W tymczasie USA, chcąc umocnić strategiczny rejon wokółKanału Panamskiego i rozszerzyć dostawy kauczuku,drewna i żywności, przeznaczone na zaopatrzenie prze-mysłu wojennego, opierają się na gwarancjach, któreoferuje im nikaraguańska dyktatura wojskowa. Nastę-puje pierwsza faza bogacenia się rodziny Somozów,która narzuca "nieoficjalne" podatk'i na g"y hazardowe,podziemne dostawy alkoholu, domy publiczne itd. Za-czyna uprawiać własną kontrabandę.

Prywatne interesy są wspierane legalną siłą pań-stwa oraz bronią Gwardii Karodowej. Zaczyna się na-bywanie dóbr ziemskich, udziałów w Banku Narodo-wym, mordowanie w)aścicieli majątków, które chcesię przywłaszczyć, zmuszanie urzędników pańshvo-wych, przedsiębiorców i kupców do ciągle nowychi nie kończących się darów na rzecz Somozy. Budujeon sobie luksusową rezydencję w Managui, przejmujekontrolę nad linią kolejową Wybrzeża Pacyfiku. Kie

16

ma już praktycznie dzcedziny, w której "ie posiadalbyon swojego szero::":iego udzialu, jeśli niE pEmego mo-nopolu. W nikaraguańsklm eksporcie duży udział sta-nowi kawa z jego plantacjo. Zagarnia i podporządko-wuje sobie dziennik "Novedades". Jego własnością sta-je się największa przetwórnia mleka La Sal ud, kopalniazłota itd. Wszystko to zdobył do ł942 roku, będąc przywładzy zaledwie 6 lat. Pod koniec wojny, według obli-czeń dziennikarza Carltona Bealsa, fortuna Somozówprzekroczyła wartość 60 milionów ówczesnych dolarów.

W 1939 roku Somoza poczynił starania, aby prze-dłużyć okres swej prezydentury. Zmusił Kongres Na-rodowy do zwołania Zgromadzenia Konstytucyjnego.Delegaci do Zgromadzenia zosIali wybrani w listopa-dzie tego roku pod nieobecność przedstawicieli PartiiKonserwatywnej, tak aby liberałowie i zausznicy So-mozy mogli je zdominować. l już w lutym 1940 rokuNikaragua otrzymała nową konstytucję, która ustana-wia kadencję prezydenta na lat szeŚĆ,ale jeszcze jed-nak bez prawa reelekcji.

SzeŚĆ lat - to zbyt mało. Szybko zmieniono odpo-wiedni artykuł i przedłużono władzę prezydencką Ana-stasia Somozy l do ośmiu lat.

Powiada się, że "Tacha", bo tak nazywano Somozę,lubił się chwalić przyjażnią z prezydentem FranklinemD, Rooseveltem. Dziś tego nikt nie dojdzie. ale istniejąfakty, odnotowane również w prasie z tamtych lat, któ-re świadczą, że o tę przyjaźń zabiegał i chciał z niejuczynić fundament swojej władzy. Po objęciu prezy-dentury został zaproszony do USA i podczas wizytyzdołał uzyskać pewne koncesje, m. in. wysoki oficeramerykański zostal wówczas delegowany na stanowi-sko komendanta Akademii Wojskowej, w której przy-gotowywali się do zawodu oficerowie nikaraguańskiejGwardii Narodowej, Po powrocie z USA Somoza stwo-rzył legendę o S\"ojej przyjaźni z Rooseveltem. Posunął

17

Page 11: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

się tak daleko, że kiedy Roose"e!t ponownie został wv-brany prezydentem USA w 1940 rokll, "Tacho" pr~-klamował dwa dni świąt w -"ikaragui. W dwa lata póż-niej Somoza nazwał główną ulicę stolicy Aleją Roose-velta, a na zboczu ·,J.~zgórza Tisca;>a, w którym mieściłs:ę później osławiony bunkier, postawił pomnik ku czciprezydenta. Obelisk stoi do dzisiaj, tylko płaskorzeżbazostała zniszczona ~dczas trzęsienia ziemi w 1972roku.

Czas biegł nieubłaganie. W 1947 roku Somoza zacząłszukać możliwości pozostania przy władzy. Wydalorr.u się, że najlepszym sposobem będzie dokonać po-nownie zmiany w konstytucji. Należało ją zreformowaćw taki sposób, aby pozwoliła na reelekcję, kiedy wy-gasme mandat prezydencki w 1947 roku. Zwolałw tym celu konwencję narodową Partii Liberalnej.Spotkał się jednak z opozycją dużej grupy delegatówwłasnego stronnictwa, którzy nie chcieli zgodzić się najego ponowny wybór.

Prezydentem został wybrany przy poparciu częściGwardii Narodowej Leonardo ArgueJlo. U\vierzyl onmefortunme we własne szczęście. Od pierwszych go-dZIn urzędowania postanowi I pomriiejszyć wpływy

znaczenIe Samozy, a nawet ośmielił się zaproponov.taćmu wy jazd z kraju na dłuższy urlop.

Cierpliw~ść "Tacho" trwała równe 26 dni. 'Po czymna czele Wiernych sobie oddziałów Gwardii Narodowejdokonał zamachu stanu, zwoJał Zgromadzenie Narodo-we, które, po burzliwych obradach, o trzeciej nad ra-nem uznało Arguello za chorego umysłowo. Somozaustanowił wówczas prezydentem swojego wuja Benja-mma Lacayo Sacasę, który zwoJał ponownie Zgroma-dzeme Narodowe, aby obalić ogloszony przez ArgueJlodemokratyczny kodeks pracy i zdusić wszelką opozy-CJę, przede wszystkIm robotniczą i chłopską. Do akcjiprzystąpIła Gwardia Narodowa, która rozpętała okrut-

18

ne repre:; je. Wymordowano ...·iszystkich p::-zywódcówzwiąZKowych i chłopskich. :-la en:igracji, ·x s:łmej tyl-ko Kostaryce, znalazło się 30 tysięcy C'lkaraguańczy-ków. Tak się odpJacił Somoza niew<lzięczni.<om, któ-rzy chcieli pozbawić go władzy. "Aiy:norcio'),'.al równieżoiicerów Gwardii, którzy wspierali Arguello. Zatrzy-mał dla siebie dowództwo Gwardii Narodowej, zas nakomendanta głównego batalionu wojskowego z siedzibąw :\Ilanagui wyznaczył swojego młodszego syna, Ana-stasio Somozę Debayle, który wlaśnie ukońcEyl Aka-demię Wojskową w West Point. Tak wkroczył na po-lityczną arenę Anastasio Somoza II, "Tachito".

Po rezygnacji Lacayo Sacasy KO!lgres mianowałtymczasowym prezydentem poplecznika Somozy, Vic-tora Ramona y Reyes, umarł on jednak niespodziewa-nie \V kilka miesięcy później, jeszcze przed wyborami.W s,ę.mych wyborach Somoza uczestn~czył już osobiści2jako kandydat liberałów i osiągnął sukces. Objął urządprezydenta w 1950 rdku.

Pod koniec kadencji zgłosił chęć ponownego kandy-dowania na najvv'yższe stanowisko w panstwie. Dzien-nik "Kovedades" wystąpił z artykułem lansującym"linię reelekcji". Kiedy pogłoski o sukcesji dynastycz-nej przekształciły się w rzeczy\vistość, Pedro JoaquinChamorro, dyrektor i właściciel gazety "La Prensa",przywódca Partii Konsenvaty\vnej, zerwał oficjalniez dyktaturą.

We wrześniu 1956 roku Anastasio Somoza Garciapojechał do Leon, aby otrzymać tam nominację z rąkliberałó\'..:. 20 września został oficjalnie mianowanyka!ldydatem.

Wieczorem, 21 \\ł'ześnia 1956 roku, w Domu Robot-nika w Leon zorganizowano bal, aby uczcić \'\'czoraj-sze wydarzenie. Na sali znajdowali się już tylko jegozwolennicy, poowJadni i goryle. Kiedy wszedł, rozleglysię okrzyki "Z tobą .Tacho» po wieczne czasy". Orkie-

19

Page 12: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

I

stra zagrała. NajLepszym tancerzem okazał się młody,nie znany nikomu brunet. Tańczył z energią i ogniem,aż wzbudził zainteresowanie samego Samczy, któryzaczął klaskać, co umożliwiło tancerzO\.vi zbliżenie siędo władcy. Oddał cztery strzały z najbliższej odległoś-ci. Zamachowiec, 34-letni poeta i drukarz, RigobertoLopez Perez, został w oka n1gnieniu rozszarpany przezgoryli z ochrony.

Samcza nie umarł od razu, został przewieziony sa-molotem do amerykańskiego szpitala w strefie KanałuPanamskiego. Lekarze wysłani bezpośrednio przez pre-zydenta Eisenhowera próbowali uratować mu życie...Tacha" umarł jednak w dniu 28 \vrześnia, nie odzy-skując przytomności.

Zaden z dwóch synów nie był obecny przy agoniiśmierci ojca. Obydwaj obawiali się, że nieobecność

w Managui mogą przypłacić utratą władzy.Rozgorzała walka pomiędzy Gwardią Narodową

i Kongresem. Kongres jednak zwyciężył i zadecydo-wał ostatecznie mianować Luisa, który był jego prze-\vodniczącym, sukcesorem tronu, aż do czasu wygaś-nięcia mandatu ojca. "Tachito" pozostał szefem Gwar-dii i dowódcą sił lotniczych.

Luis Somoza wygrał formalnie wybory w 1957 rokui podczas uroczystości objęcia władzy przyrzekł, że niebędzie ubiegać się ponownie o fotel prezydencki.

Za swojej kadencji przeżył 33 nieudane zamachy naswoje życie. Udostępnił terytorium nikaraguańskiekontrrewolucjonistom i najemnikom amerykańskim,którzy dokonali następnie inwazji w Zatoce Świń.

Za rządów Luisa Somozy odrodził się SandinowskiFront Wyzv\'olenia Narodowego, stworzony przez Car-losa Fonseca Amador. Już w 1958 roku weteran walkpartyzanckich Ramon Raudales wystąpił z broniąw ręku przeciw dyktaturze w regionie Jalapa. Robot-nicy poczęli tworzyć z\:viązki zawodowe, studenci orga-

20

nizować manifestacje przeciw rządowi. Największez nich w lipcu 1959 roku zakończyły się masakrą nauniwersytecie w Leon, kiedy do akcji wkroczyła Gwar-dia Narodowa.

Luis Somoza spełnił swoją obietnicę i zaproponowałw 1962 roku na prezydenta liberała Rene Schicka. TopogłębiłD jeszcze złe stosunki między braćmi. Luischciał zmienić obraz reżimu. Dzięki wpływowi na pre-zydenta Schicka osiągnął nawet to, że przed trybuna-łem sądowym stanął jeden z pułkowników GwardiiNarodowej oskarżony o mordowanie chłopów. Interwe-niował również w sprawie przywódcy FSLN, nalegającpodobno, aby deportować go z kraju, zamiast wykoń-

~

ć w więzieniu.sierpnia 1966 roku Partia Liberalna m~anowała

~

oim kandydatem AnastaslO Somozę Debay le, a w! a dni później, 4 sierpnia, Rene Schick umarł nie-odziewanie z "przyczyn naturalnych"_

• Są to już lata, kiedy krystalizuje się antysomozi~to~ska opozycja w łome Partn Konserwatywnej, ktore]

przez cały czas przewodzi Pedro J oaguin Chamorro.Był on nieprzejednanym przeciwnikiem Anastasio So-mozy. Pochodził z bogatej burżuazyjnej rodziny, a je-go przodkowie piastowali wielokrotnie stanowisko pre-zydentów Nikaragui. Przewidując oszustwo wyborczezorganizował manifestację w stolicy. Wezwał miesz-kańców miasta, a także Gwardię Narodową do wystę-powania przeciw Somozie. Było to 22 lutego 1967 roku.Gwardia nie usłuchała wezwania i otworzyła ogien domanifestantów zdążających do Pałacu Narodowego.Zginęło 60 osób, kilkuset rannych pozostało na ulicy.

Managua przystąpiła do wyborów. Rząd ogłosił, żeAnastasio Somoza Debayle wygrał, uzyskując 70 proc.głosów. Jego brat, Luis, umarł nieoczekiwanie w kiłkadni póżniej. Tak skończyła się długa i dramatycznav."alka pomiędzy braćmi. 'Anastasio II nie musiał już

2J

Page 13: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

więcej denerwo\~'ać się "liberalizmem" brata, któryoptov.,'ał za cywil:l.ym i umiar,kowanym rządem. Pozo-stał sam na placu boju i mógł robić, co tylko zapragnął,chroniąc się parawanem rzekomego parlamentaryzmu.Każdą jego decyzję wspierała Gwardia Narodowa.

Wspomniany już Jaime Wheelock tak charakteryzujezmiany następujące \v sytuacji we\vnętrznej Nikara-gui: "Po wybraniu Anastasio Somozy II rezygnuje sięz demagogii reformistycznej i proklamuje oficjalnyterror, jako jedyną drogę klas dominujących, abyuchronić się przed niebezpieczeństwem wybuchusprzeczności społecznych, które mogą przekształcić się\v .każdej chwili w rewolucję".

I znów, podobnie jak ojca, zaprzątala Somozę II jed-na myśl, jak umocnić się i jak najdłużej utrzymać sięprzy władzy. Jak to zrobić, aby po wygaśnięciu manda-tu, w dalszym ciągu rządzić krajem i bogacić się w spo-sób przez nikogo nie kontrolowany. Od samego po-czątku jego rządy charakteryzuje okrucieństwo. DoGwardii Narodowej wprov.radza ludzi o skłonnościachsadystycznych. Tortury w somozistow.5',kich w:ęz~eni3chsą coraz bardziej okrutne i wyrafinowane.

Somozowie pr.zeszli już bardzo długą drogę od małejplantacji kawy "Tacho" w miejscowości San rvrarcas.Rozgrywa się nowy akt dramatu, Artura Ui opanowałrynki Chicago'.

23 grudnia 1972 roku Managuę nawiedziło trzęsie-nie ziemi, największe w jej historii. .l\IIimo że miastoto przeżyło już podobne wstrząsy sejsmiczne w 1885i 1931 roku, rozmiar klęski był ogromny. Managualiczyła w tym czasie około pół miliona mieszkańców,jedną czwartą całej ludności kraju. W ciągu minutyzginęło 12 tysięcy osób, zasypanych w ruinach i podgruzami domów. Zostało zniszczone 75 proc. domó\vi urządzeń komunalnych. Wiele krajów pospieszyłoz pomocą tragicznie dotkniętemu miastu. Rząd Somozy

22

Dyktator Ana::.tasio Somoza

jednak zagarnął w przeważającej mierze międzynaro-dową pomoc, którą przyjmował osobiście najstarszysyn Somozy - Anastasio Somoza Porto carrero, którywłaśnie wrócił z Akademii vv"'ojskowej w "Vest Point.Na nieszczęściu tysięcy Nikaraguańczyków skorzystałdyktator, powiększając własną i swej kamaryli for-tunę.

W 1974 roku Nikaragua otrzymała znów nową kon-stytucję i Somoza zapowiedział odejście z czynnej służ-by \\7 G\vardii Narodowej. Był to manewr taktyczny,pozostawił sobie bowiem tytuł jej szefa i jako cywilprzyjął również tytuł najwyższego dowódcy sił zbroj-nych Nikaragui. Arturo Ui opanował juz wszystklerynki kalafiorowe nie tylko w Chicago, ale .•v całychŚtanach Zjednoczonych. Anastasio Somoza Debayleprzygotował swoją reelekcję w wyborach wrześnio-

23

Page 14: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

.••••ych. ",ie istniała już legalna opozycja, która mogła-by mu zagrozić w ponownym uzyskaniu prezydenckie-go mandatu.

Wprawdzie popadł w konflikt z Kościołem i Episko-pat nikaraguański potępił jego rząd, ale okazało się,że w superkatolickiej Nikaragui mógł mimo to osiąg-nąć zwycięstwo wyborcze.

Niemniej w dwa miesiące póżniej wydarzył się pe-wien znamienny incyde'l1t. Po surowych kłęskach, jakieGwardia Narodowa zadała FSLN w latach sześćdziesią-tych, ruch ten odrodził się na nowo i w grudniu 1974roku sandinowcy dokonali śmiałej akcji powstańczej.

Byl to okres nadzwyczaj pomyślny dla somozistow-skiej elity władzy, wydawało się, że nic już nie zakłócicoraz większego PO\' odzenia krwawego dyktatora, któ-ry zdołał spacyfikować wszystkie ruchy opozycyjne,pozakładać obozy koncentracyjne dla zbuntowanychchłopów, a w podziemiach bunkra, swej ufortyfikowa-nej rezydencji w Managui, umieścić najbardziej nie-bezplecznych przeciwników reżimu.

W końcu grudnia w jednej z łuksusowych williw stolicy odbywał się bankiet na czeŚĆamerykańskiegoambasadora. Turner Shelton reprezentował nie tyłkointeresy USA w C'likaragui, ałe także grupę finansowąpowstałą za czasów Nixona, znaną pod nazwą Sunbelt,która chciała umacniać swoje wpływy w AmeryceŚrodkowej. Na przyjęcie przybyła cała śmietanka so-mozistowskiej elity.

Tuż przed godziną 23 do pomieszczeń recepcyjnychwilli weszli najmniej spodziewani goście, dziesięciumłodych mężczyzn i trzy dziewczyny. Uzbrojeni w gra-naty i amerykańskie karabinki M-I, twarze mieli za-kryte chustami w kolorze czerwono-czarnym. Ktośz nich zawołał: "Akcja polityczna FSLN. Ręce do góryi pod ścianę. Niech żyje Sandino!" W dwadzieścia mi-nut póżniej Gwardia Narodowa otoczyła willę, natych-

24

miast przybył również specjalny batalion "Somoza"w liczbie ponad pół tysiąca żołnierzy. W tycb warun-kach rozpoczęły się negocjace. Somoza, który byłw drodze do Madrytu, natychmlast zawróci! do Ma-nagui. Wydał dekret o stame wyją:kowym i wprowa-dził godzinę policyjną. Mediacji podjął się bisk:.tp Ma-nagui Ovando y Brav{). Sandiniści zażądali uwolnie-nia 14 więźniów politycznych, opublikowania odezwyF'SLN w środkach masowego przekazu, a takżeokupu w wysokości 5 milionów dolarów. Przez dwadni trwały dramatyc~ne rokowania, pod dom podciąg-nięto również czołgi i działa pancerne. Wreszcie So-moza zgodził się na wszystkie warunki. Podstawionopod willę autobus, którym odjechali wśród absolutnejciszy sandiniści ze swoimi zakładnikami. :'la lotniskuLas 1ercedes zgromadził się olbrzymi tłum ludzi, któ-I'y wiwatowaJ na cześć FSLN. Wojskowi przyprowa-dZili uwolnionych więźniów, wśród klórych znajdowałsię późniejszy przywódca rewolucji DanielOrlega. Sa-molot wystartował w kierunku Kuby, klóra udzieliłasandinistom azylu politycznego. Triumf byl pełny.Mieszkańcy całego kraju dowiedzieli się, ze Front ist-nieje i walczy. Akcja ta odbiła się echem w całej pra-sie światowej.

Rozpoczął się ostatni, przeszło czteroletni pojedynekdyktatora i jego klanu z Sandinowskim Frontem Wy-zwolenia Narodowego.

Page 15: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Augusto (esar Sandino

Kim był Augusto Cesar Sandino? "Kimś takim, bezkogo nie można walczyć ani żyć" - to odpowiedź'.szesnastoletniej Esperanzy Blanco Amador, bojownicz-ki FSLN.

Urodził się w 1895 roku w departamencie Masaya,wsród gór i dżungli. Jego ojciec, Gregorio Sandino,bvł drobnvm właścicielem ziemskim, matka, Margari-t~ Calder;n, chłopką. Sandino byl dzieckiem pozamał-żeńskim i dzieciństwo spędzi] z matką, która wynajmo-wała się do pracy jako robotnica dniówkowa.

Pracował w wielu zawodach, był sprzedawcą zboża,pomocnikiem mechanika na hacjendach i plantacjach.W 1920 roku, wmieszany w bójkę, w której ranił jed-nego z sąsiadów, musiał uciekać przed więzieniem do

.Hondurasu . .Ę'racował jako magazynier w amerykań-skiej cukrowni, był robotnikiem United Fruit Company\\/ Gwatemali. Ciekawość świata i młodzieńczy niepo-kój zawiodły go w 1923 roku do Meksyku. Zatrzymałsię w Tampko i pracował w amerykańskich firmachnaftowych. Zaoszczędził około 3 tysięcy pesos i posta-nowił wrócić do Nikaragui, aby uwolnić ją od amery-kańskiej piechoty morskiej, która okupowała jego oj-czyznę pod pretekstem zaprowadzenia porządku w do-bie walk pomiędzy partiami liberałów i konserwaty-stów. Sandino już ,"ówc,as znajdowal się pod wply-wem idei meksykański<'j rewolucji. W 1926 roku

26

powrócił w sv....e rodzinne strony_ Rozpoczął pracęw kopalni w San Albina i tam właśnie z\verbov" ..ałpierw.szych ochotników do walki o niepodległość. Popewnym czasie zdołał skupić v,,"okółsiebie kilkusetoso-bową grupę zwolenników, uzbroił ich w stare karabiny,kupione za oszczędności przywiezione z :Meksyku.W pierwszej potyczce pod El Jicaro poniósł klęskęi schronił się w dżungli.

Należał do liberałów i wspierał zbrojnie generałaMoncadę. W bitwie pod Bejuco pokonał oddziały kon-serwatystó\V oraz uratował życie generałm,vi Monea-dzie, który jeszcze niedawno odmów"ił mu broni. :Nlon-cada nie miał jednak najmniejszego zamiaru "brataćsię" z chłopskim wojs-1<:iem Sandino. 4 maja 1927 rokupodpisał w Espino Negro układ z amerykańskim puł-ko\vnikiem Henrym L. Stimpsonem, wysłannikiemprezydenta Coolidge'a, który Nikaraguańczycy uznaliza haniebny. Zobowiązał się ..·v nim w imieniu libera-łów złożyć broń i uznał za konieczną stałą obecnośćAmerykanów w kraju. Zgodził się też na ut\:vorzeniE'G\:\lardii Narodowt!j pod dowództwem amerykańskichoficeró"v, w zamian za przyobiecane mu stanO\viskoprezydenta, które otrzymał w dwa lata póżniej.

Sandino wycofał się do miasta Jinotega, w którym\:vydał swój pierwszy manifest. Głosił w nim m. in.:"Człowiek, który nie wymaga od swojej ojczyzny wię-cej niż piędzi ziemi na grób, zasługuje, aby go słu-chano, i nie tylko .jłuchano, również, aby mu wie-rzono".

Nieba\vem zaatakował miasto Ocotal, którymznajdował się garniZOn amerykańskiej piechoty mor-skiej, i w ten sposób rozpoczął wojnę ° wyzv./oleniei suwerenność dla swego kraju. '1\7 kilka miesięcy póź-niej na niedostępnym wzgórzu El ClUpote ogłosił utwo--rzenie Wojska Obrony Niezależnosci Narodowej Nika-ragui. Międzynarodowe agencje informacyjne podały,

27

Page 16: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

że w górach i dżunglach powstało partyzanckie wojsko,które walczy o wolność Nikaragui, a Amerykanie corazczęściej zaczęli nazywać Nikaraguę "przeklętym kra-jem", \v którym deszcz, moskity, powodzie i niewidocz-ni "bandyci" zaczęli pobierać haracz krwi.

Sandino zdobywał coraz większe poparcie wśród spo-łeczeństwa, a przede wszystkim jego najbiedniejszychwarstw. Opowiadał mi Juan Ferreti, żyjący do dziśuczestnik tamtych walk, że najlepszym żródłem do-staw broni i mundurów dla partyzanckiego wojskabyły amerykańskie magazyny. Żałowano tylko, żemundury marines są za duże dla nikaraguańskich chło-pów i trzeba je przerabiać.

Pod koniec 1927 roku trzon armii Sand ino liczyłokoło 3 tysięcy ludzi. Oddziałom towarzyszyły jednakdziesiątki tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci, którzywspierali partyzantkę. Pomiędzy nimi znajdowała sięgrupa chłopców w wieku 8-12 lat, sierot wojennychi synów żołnierzy; uczestni.czyli oni w przygotowywa-niu zasadzek i wypadów na wroga. U boku Sandinoznajdowała się również międzynarodowa brygada, zło-żona z ochotników z Gwatemali, Argentyny, Salwado-ru, Kolumbii, Hondurasu i Meksyku.

Wreszcie amerykańskie lotnictwo odkryło El Chi-pote, główną bazę Sand ino. Partyzanci, zdając sobiesprawę z przewagi nieprzyjaciela, \vycofali się, pozo-stawiając w okopach, na barykadach i pod drzewamimanekiny w sombrerach, z kijami imitującymi kara-biny. Przez dwa dni kilkadziesiąt samolotów zacieklebombardowało opuszczoną redutę. Trzeciego dnia ru-szyła piechota. W tym samym czasie Sandino udzielałwywiadu amerykańskiemu korespondentowi w SanRafael, odległym od El Chipote o prawie 100 kilome-trów. Mówił, jak to samoloty i 3 tysiące żołnierzy po-konało 50 słomianych manekinów.

Augusto Cesar Sandino wygrał jeszcze wiele bitew:

28

pod El Bramadero, nad rzeką Cuas i w Illiwas. Rów-nocześnie jednak amerykańskie lotnictwo rozpoczęłobombardowanie nikaraguańskich wiosek w odwet zapomoc, jaką chłopi udzielali sandinowskiemu wojsku.

Zdecydowane protesty w Stanach Zjednoczonychwplynęły na decyzję rządu, aby zastąpić marinesGwardią Narodową. Równocześnie Waszyngton do-dotrzymał słowa danego generałowi Mancadzie i wkontrołowanych przez piechotę morską wyborachw 1928 roku został on prezydentem Nikaragui z ramie-nia Partii Liberalnej. Gdy objął prezydenturę, wcalenie spieszył się z wycofywaniem amerykańskich od-działów z :'likaragu!. Sandino zrozumiał, że wojna bę-dzie trwać nadal. Zniknęły już różnice między liberała-mi i konserwatystami - gdyż obu tym ugrupowaniomZlll~żałojedynie na zagarnięciu władzy dla siebie, wszy-.<tko jedno przy czyim poparciu, a na placu pozostałwróg - oligarchia i interwenci.

W 1930 roku sandiniści zadali okupantom wiele klęsk,szczególnie w bitwie pod Achuapa w dniu 31 grudnia,w której została zniszczona duża kolumna północnoame-rykańska. Ta ostatnia klęska spowodowała, że nowyprezydent USA Herbert Hoover postanowił definityw-nie wycofać piechotę morską z Nikaragui.

Rząd generała Moncady nie miał żadnego prestiżui prawdziwym władcą Nikaragui zostal amerykańskikomendant Gwardii Narodowej Calvin B. Mathew. Napoczątku 1932 roku Sandino kontrolował prawie poło-wę terytorium kraju. A kiedy amerykański generałWoodward został wyznaczony do prowadzenia kontrolinastępnych wyborów, w których na prezydenta Amery-kanie wyznaczyli Iiberala Juana Bautistę Sacasę, San-dino zaprotestował i osiągnął dzięki swoim wpływomabsencję wyborczą sięgającą 30 proc. Kiedy zaś ogło-szono prezydentem-elektem Sacasę, desygnował "tym-czasowym prezydentem" swojego generała, Juana Gre-

29

Page 17: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

gorb Colindre,a. Jego oddziały podeszły pod Mana-guę·

Niestety, to było wszystko, co osiągnął. Nikt nie po-konał go w boju, został zwyciężony \v inny sposób,chytrością i podstępem. Pokonali go zjednoczeni libera-łowie i konserwatyści. W biografii Sandino, napisanejprzez Gregorio SeIsera, czytamy: "Burżuazja narodmvasprzymierzona z imperializmem potrzebowała klimatuporządku, aby móc rozwijać swoje interesy, potrzebnybył jej pokój, który nieustannie zakłócał Sandino. A dotego starzy politycy nigdy mu nie wybaczyli, że stałsię symbolem świadomości narodowej. Zarzucił im zdra-dę, której rzeczywiście się dopuścili, obwiniał o sprze-daż ojczyzny, którą istotnie sprzedali w imię \vłasnychinteresów" .

Sand ino - nie chcąc być posądzony o rozpętaniewojny domowej - podpisał układ o częściowej reduk-cji swego wojska, kiedy amerykańskie oddzialy opuści-ły Nikaraguę. Jego wojsko, inaczej mówiąc chłopi zokolic Rio Coco, zostało rozbrojone w dniu 22 lutego1933 roku w San Rafael dei Norte, praktycznie jed-nak Sandino oddał ty lko najbardziej przestarzałysprzęt i zredukował swoje oddziały. Przestrzegł jedno-cześnie prezydenta Sacasę, że Gwardia Narodowa mo-że stanowić niebezpieczeństwo dla przyszłości Nikara-gui. Sandino wycofał się ze stu żołnierzami do regio-nu Wiwili, zamierzając zorganizować tam chłopskąwspółnotę·

Niewiele czasu minęło, gdy przekonał się, że GwardiaNarodowa spełnia tę samą rolę, jaką do tej pory peł-nili marines. Codziennie rozbrajano dalszych jego żoł-nierzy, którzy wygnali piechotę morską z Nikaragui.W Managui zaczęły się mnożyć zabójstwa dokonywanena jego współpracownikach.

Generał Sandino postano\vił przylecieć do Managuii zbadać na miejscu sytuację, a przede wszystkim spot-

30

kuc się z prezydentem. W dr:iu 16 łutego 1934 roku wy-l'ldowal w stolicy i zamieszkał u swego przyjaciela,6wczesnego ministra rolnictv ..ra i pracy, Sofoniasa Salva-lIerra. Nie robił z tego tajemnicy, że nigdy nie złożybroni "niekonsŁyŁucyjnej" G\"...'ardii Narodowej.

21 lutego 1934 roku prezydent Sacasa zaprosił San-<Iino \vspólnie z jego najbliższymi towarzyszami na ko-lację· Długo opowiadano o partyzanckich walkach. PÓŻ-nym wieczorem Sandino wraz ze s\vymi do\vódcami po-zegnali się z prezydentem i odjechali.

Zostali prawie natychmiast zatrzymani przez ludzikapitana Lisandro Delgadillo. Wszystkim kazano opuś-CIĆ samochód. Warto zacytować sceny z ostatnich('hwil życia generała Sandino, ~-(tóreprzytacza w swej,wydanej w J 967 roku w Chicago, książce "The Sandino,,[[air" Neil Macaulay:

"Dlaczego nas zatrzymuj'l? - zapytał Sandino -jl'śli wszyscy jesteśmy braćmi... Zadzwońcie do gene-rala Somozy. Niech przyjdzie, aby mi powiedzieć, cze-go chce. Sandino, Dełgadillo i Somoza byli masonamil generał przekonał 'kapitana Deigadillo, aby zadzwoniłdo Somozy, który był na występie chilijskiej poetkiZoily Rosy Cardenas w teatrze Gwardii )larodowej.Samoza powiedział kapitano\vi Delgaą.illo) że nie manic do pO\viedzenia i nie widzi potrzeby rozmawianiaz Sandino. Wtedy Delgadillo załadował Sandino i jegołudzi na ciężarówkę i przywiózł pod eskortą na terenłotniska. Tam postawili ich przed karabinem maszy-nowym. Sandino próbował zyskać na czasie i poprosiłpodporucznika Monterrey, aby przyniósł mu kubekwody. Tamten jednak nie zgodził się.

Kapitan Delgadillo wystrzeli! w powietrze ze swegopistoletu. Był to sygnał do morderstwa. Karabin ma-szynowy zaterkotał".

Człowiek ten, którego uznawali wielcy inteiektualiś-

31

Page 18: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

ci epoki, Romain Rolland, Manuel Ugarte, Gabriela~istral, Jose Vasconcelos, a pisarz francuski HenriBarbusse nazwał go "Generałem wolnych ludzi" - byłśmiertelnym przeciwnikiem amerykańskiej dominacjii myślał także o społecznym 'w-yzwoleniu łudu nikara-guańskiego. Był zatem nadzwyczaj niebezpieczny, tymbardziej że popularny.

Na wiele lat nazwisko generała Sandino zniknęlo zoficjalnej prasy i radia. W tym samym czasie wśrćdludu zrodziła się legenda sandinowska, powstały o nimwiersze i pieśni.

W jego spuściźnie pozostało wiele listów, przemyś-leń i wywiadów, a także "Ideario patriotico", zawiera-jący maksymy polityczne generała i jego pierwszy ma-nifest z lipca 1927 roku.

Sandinowska rewolucja opierała się na myśli teore-tycznej generała, który wydał wojnę amerykańskim in-terwentom w latach 1927-1933 i wojnę tę wygra!. By-ła to pierwsza klęska amerykańskiego militaryzmu nakontynencie amerykańskim. Należy zatem odpowie-dzieć na pytanie, jaka była myśl teoretyczna Sandino,która spowodowała tak potężny ruch wyzwoleńczy, żeprzetrwał on najtrudniejsze lata dyktatury, odrodził sięmimo niezliczonych ofiar i odniósł ostateczne zwycięst-wo 'nad tyranią, dając początek rewolucji społecznej,która objęła Nikaraguę.

Posiadam dokument, wydany jeszcze na po\vielaczu,\v konspiracji, przez "Colegio de Asuncion" w l\·Tanagui,a będący podstawą teoretyczną sandinizmu. Z niegowywodzi się program Carlosa Fonseca Amador, twórcyFSLN, i program obecnych przywódców - Humbertoi Daniela Ortegów, Tomasa Borge, Sergio Ramireza iinnych.

"Moją największą dumą jest to, że wyrosłem wśróduciskanych, którzy są duszą i nerwem naszego narodu.

'm:hcdzę z tych, którzy zaVlsze byli pomiJanl l po-lizani, znajdowali się na łasce bezwstydnych i płatnych

IHordercówl sprawców zdrady głównej, tj. nikaraguań-ldch konserwatystów. Ludzie ci śn:iertelnie zranili\olne serce ojczyzny i wściekle nas prześladują, jak-Ilvsmy nie byli synami tej samej ziemi".

Trzeba jeszcze zacytować przynajmniej jedną z mak-)m politycznych Sandino, aby dać przykład Jego obra-

zowego i ekspresyjnego języka, którym posługiwał sięz;lI'ówno W· swoich odezwach, jak i w rozrnowachz przyjaciółmi. "Przyjmuję wezwanie do walki i samJ'l prowokuję. Na wyzwanie tchórzliwego najeźdżcy1 zdrajców ojczyzny odpowiadam mo:m wezwanien1 dowalki. Stworzymy mur, o który rozbiją się legionywrogów Nikaragui. Może umrzeć ostatn: z moich żoł-ntt2fzYl którzy są bojownikami wolności, ale przedteml.~in'1 zastępy jasnych białych najeżdżców, którzy będągryżli ziemię w górskich zaroślach".

Wiele z myśli politycznych generała Sandino przy-brało obecnie kształt haseł politycznych wypisanychna murach nikaraguańskich miast. Czołowe zawołanierewolucji: "Dzieci ojczyzny ani się sprzedamy, ani siępoddamy" pochodzi wprost z "Idearjo patriotico". Pa-tos, który charakteryzuje miejscami jego manifest po-lityczny, właściwy jest zarówno dla epoki, jak też dlaemocjonalnego traktov,lania spraw ojczyzny. Hasło, któ-re porywało masy i wyzwalało uczucia narodowe: "Oj-czyzna wolna, albo śn1ierć", zostało również zaczerpnię-te z myśli Sandino: "Naszym obowiązkiem jest umrzećalbo wyzwolić się spod jarzma, dlatego wznoszę czer-wono-czarny sztandar symbolizujący wolność lubśmierć".

Maksymy sandinowskiego posłania zostały wcielonew czyn podczas osiemnastomiesięcznej \vojny \vyzwo-leńczej. Sandino uważał, że aby zdobyć wolność dla Ni-karagui i wprowadzić system sprawiedliwości społecz-

32 2 - Dotrzeć do bunkra ... 33

Page 19: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

nej, trzeba przelać krew \v walce z wrogiem. Na dro-dze negocjacji niczego się nie osiągnie.

Myśl generała obejmowała szeroki wachiarz sprawpolitycznych. Kontynuator wielkich wyzwolicieli Ame-ryki Łacińskiej: Simona Bolivara, Benito Juareza i SanMartina, zdawał sobie sprawę, że Ameryka Łacińskapowinna stanowić jedność, aby skuteczniej oprzeć sięja'kiejkolwiek inwazji. "Wznosimy sztandar wolnościdla Nikaragui i całej hiszpańskiej Ameryki, która win-na zjednoczyć się przeciw najeżdżcy". Stale powtarzał,że muszą zniknąć granice pomiędzy państwami tegoregionu, a wszyscy mieszkańcy kontynentu mają obo-wiązek zajmowania się losem każdego z osobna kraju,bo każdy z nich narażony jest na tę samą agresję zestrony potężnego, północnego sąsiada.

"Nad wolnością narodu nie wolno dyskutować, trze-ba walczyć o nią z bronią w ręku" - mówił AugustoCesar Sandino.

Wielki partyzant był przekonany, że tylko najbar-dziej upośledzone klasy społeczne są zdolne doprowa-dzić do wyzwolenia ojczyzny. "Chwiejni i wahający sięwobec charakteru, jaki przybiera walka, opuszczą nas.Tylko robotnicy i chłopi pójdą do końca, i tyłka zorga-nizowani - osiągną zwycięstwo".

Istnieją dokumenty stwierdzające, że Sandino utoż-samiał swój progil"am z ideami klas nieposiadających.Stały się one żródłem obecnej rewoiucji nikaraguań-skiej. "Nigdy nie będę mieć niczego - mówił Sandi-no. - Nie mam niczego. Uważam, że ziemia powinnanależeć do państwa. W przypadku kolonizacji prowin-cji Coca przekonałem się, że maże być ona również zbio-rową własnością wspólnoty chłopskiej. Nasze wojskoprzygotowuje się, aby zdObyć władzę w kraju, i wów-czas rozpoczniemy organizowanie wielkich wspólnot ro-botniczych i chłopskich. Ci, którzy są twórcami dobro-

34

bytu materialnego naszej ojczyzny, tworzą także jejbogactwo duchowe".

Nie ułega wątpliwości, że człowiek, który w latachtrzydziestych głosił w Nikaragui takie myśli, nie mógldlugo żyć. Umierając, by! w wieku Ernesta Che Gue-vary.

Page 20: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Sandinowcyi szeroki ruch oporu

To nie było tak, jak z naszymi partyzantami z AKczy AL, z naszymi chłopcami z łasu, którzy walczyliz wrogiem j byli otaczani przez swoich miłością: za ży-cia stając się bohaterami.

W Nikaragui przez długie lata nikt nie wiedział, kimsą i do czego dążą. Mówiąc "nikt nie wiedział", myślęo szerokich masach łudzkich, które nie zajmują się naco dzień polityką.

Somozistowska prasa nazywała ich bandytami, wy-rzutkami społeczeństwa lub też agentami Castro i Mos-kwy. Przy każdej okazji radio i telewizja wieściłytriumfy Gwardii Karodowej we wszystkich potycz-kach z "sandino-komunistami", jak nazywano part y-zantó\v.

Sandinizm od samego początku, tzn. od czasu kiedyodrodził się, a za datę tego wydarzenia przyjmuje sięrok 1958, był ruchem politycznym. Sandinowcy kiero-wali się i kierują marksistowską interpretacją rzeczy-wistości. Znajduje to wyraz w wielu oświadczeniachprzywódców Frontu. Sandinizm narodził się z potrzebykontynuacji walki wyzwołeńczej, z potrzeby wyrówna-nia krzywd za wszystkie zbrodnie, jakie dokonał klanSomozów. Można zapytać, czy sandinowscy bojownicykiero\vali ,się uczuciem zemsty. Pewnie również. Niewykluczam potrzeby zemsty na wrogu za krevv, śmierć,

36

upokorzenia. I taką zemstę uważam za sprawiedliwą .. 'nndiniści tę sprawiedliwość wymierzyli.

r,Hmo iż z każdym rokiem mnożyły się represje zetrony reżimu Samozy, liczba bojowników i sympaty-

kow ruchu ciągle wzrastała. Kiedy w 1956 roku młodypoeLa z Leon, Rigoberto Lopez Perez, zabił dyktatora,ludzie mówiłi, że to zapewne był syn Sandino, którypomścił \v ten sposób zdradziecką śmierć ojca. Walkazbrojna rozgorzała już w dwa lata po śmierci starego"Tacho", podjął ją towarzysz Augusto Sandino, sześć-dZlesięcioletni Ramon Raudales, nazywany "patriarchąz białą brodą".

Jak przed trzema dziesiątkami lat, matecznikiem po-wstańców były te same góry Nowej Segowii. RaudalesI jego ludzie zginęli w walce z Gwardią, ale pozostałapamięć i przykład. Rok 1958, kiedy "patriarcha" ruszył\\ góry, uznawany jest właśnie za odrodzenie się sandi-IIIzmu. Następcami Raudalesa byli Carlos FonsecaI\mador, Silvio Mayorga i Tomas Borge. Organizowalioni w latach 1958-1959 pierwsze komórki sandinowskieI przystąpili do akcji zbrojnych. Partyzantka działaław górach nad Rio Coca wzdłuż granicy z Hondurasem," także w górach Matagalpy i Jinotegi. Wtedy ruchnazywał się jeszcze Juventud Patriotica i Frente deLiberacion Nacional (Patriotyczna :rvrJodzież i FrontWyzwolenia Narodowego).

W lipcu 1961 roku powstał w Tegucigalpa, w Hon-durasie, Sandinowski Front Wyz\volenia Narodowego,który założyli: Carlos Fonseca Amador, Silvio Mayorga,Tomas Borge i Noel Guerrcro. Nieco póżniej przyłączyłsię do nich weteran walki partyzanckiej Santos Lopez.FSLK stał się pierwszą organizacją ludową, powołanądo walki z Somozą, posiadającą rewolucy jny program.Tradycyjna opozycja konserwatystów \.....znowiła wpra\"'l-dzie działalność w 1959 roku, próbując wykorzystać dłaswoich celó\v \vzburzenie mas ludowych, ale jej pro-

37

Page 21: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

gram usunięcia Somozy ograniczał się do zabiegania opółnocnoamerykańską pomoc.

FSLN od początku swego istnienia wysunął na pierw-szy plan program walki zbrojnej z dyktaturą i począłorganizować oddziały partyzanckie, zakładać obozyćwiczeń zarówno na terytorium Nikaragui, jak i w są-siednich krajach. Był to już czas zwycięstwa rewolu-cji kubańskiej. Rozpaleni jej sukcesami, z nadziejąna własne zwycięstwo, do walki przystępują studenci.

WspIerają ich robotnicy i cbłopl. Wię:<szość z nich zgi-",,'Ia w latach 1963 i 1964. PLETwszapołowa lat sześć-dziesiątych nie przyniosła widocznych sukcesów zbroj-"yeh, ani też propagandowyó. Byla nawet okresemIdęsk.

W 1967 roku rozpoczyna się nowy etap walki, tzw.'uerilla de Pancasan. Wedle lej taktyki zaczęto łączyć

.lkeje w górach z walkami na wsi i \.....mieście, przy peł-lIl'j koordynacji działań.

Społeczeństwo Nikaragui zaczyna dostrzegać sandi-IlIstów i interesować się ich losem. Sandinowcy wysy-Injq swoich reprezentantów za granLcĘ~aby in(ornlować"pinię publiczną Ameryki Łacińskiej o sytuacji w ich)(I'aju i o ich zbrojnym sprzeciwie.

W tym okresie władze sąsiedmej Kostaryki zachowu-JII się wrogo wobec sanclinistów, często aresztując prze-,·hodzących przez granicę partyzantów. Przez kilkamiesięcy przebywa w więzieniu założycIel Frontu('U1·10sFonseca Amador. Otrzymał wyrok 19 lat wię-'.Icnia. 27 października 1970 roku partyzanci zdobyli:umolot z kilkoma pracownikami amerykańskiej UnitedJ,'ruit Co. i zażądali uwolnienia Amadora i innych. Rząd" San Jose zmuszony był spełnić te warunki.

W latach 1973-1974 trwają nieustanne akcje party-zanckie. Zbrojny opór sandinistów dowiódł, że siły 80-

mozistowskie, mimo eskalacji represji, nie były w sta-nie powstrzymać rozszerzania się buntu. Umacniają sięzbrojne oddziały na wsi, działające pod nazwą Nieusta-jącej Wojny Ludowej (GPP). :\Tnoźą się ataki na ban-ki, a szczególnie przedsiębiorstwa i banki Somozy. San-diniści odbijają osadzonych w więzieniach towarzyszy.W tym czasie powstają w wielu stolicach Ameryki Ła-cińskiej Komitety Solidarności z walką w Nikaragui.Komitet taki powstał również w San Francisco, gdzieistnieje czterdziestotysięczna kolonia nikaraguanska.

W odwet za akcje zbrojne Gwardia Narodowa mści

•Ocalaj

•Youya

Romo•

• El Morrilo

• Juigalpo

HONDURAS /.f'=\. . . ~

~ :"0'0,0~ BOCQ~

~ Puerto• BonOnzo ':abl!lll'l

I\fan.~uil

MAP A NIKARAGUI

0[[",,-

S P()kojllY~

3839

Page 22: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

się na ludności wiejskiej. Giną ta:<że wybitni dowódcysandinowscy: Oscar Turcios i Ricardo Morales. Wieluz nich przeby\\ra w więzieniach.

W grudniu 1974 roku oddział FSLN im. Juana JoseQuezady przeprowadził śmiałą a:~cję l zdobył willę,w której właśnie odbywał s:ę bankiel na cześć ame-rykańskiego ambasadora Turnera Sheltona, bliskiegoprzyjaciela Somozy. Podczas dramatycznych rokowatOpartyzanci zdołali uzyskać wolność dla aresztowanych.m. in. Daniela i Humberto Ortegów.

Począwszy od roku 1972, kiedy to Somoza wraz zeswą kliką przywłaszczył sobie większość międzynarodo-wej pon1ocy dla ofiar trzęi:iienia ziemi, opozycja burżu-azyjna zaczęła myśleć o Sh,voTzeniu \vłasnej organiza-cji do walki z dyktaturą. Ale dopiero w 1974 roku do-chodzi do utworzenia Demokratycznego Związku Wy-zwolenia (UDEL), grupującego członków Partii Kon-serwatywnej, niektóre związki zawodowe i drobną bur-żuazję· Na czele tego ugrupowania stanął Pedro Joa-guin Chamorro. UDEL nie zamierzał występować zbroj-nie przeciwko dyktaturze, jego celem było pozbycie sięSomozy na drodze negocjacji i wsparcia ze strony Sta-nów Zjednoczonych. Burżuazyjna opozycja chciała rów-nież zneutralizować radykalizm rewolucyjnych sił san-dinowskich.

FSLN powstał, jak pamiętamy, po zwycięstwie Fide-la Castro na Kubie, w atmosferze rewolucyjnej euforiina kontynencie. Do partyzantki sandinowskiej wstępo-wało coraz więcej młodzieży z różnych grup i klas spo-łecznych. Duży wzrost szeregów wpłynął na pęknięciew zasadniczej linii wyznaczonej przez Carlosa Amadori doprowadził do podziału na trzy orientacje: Nieusta-jącej Wojny Ludowej (GPP), Tendencję Proletariackąi Tercerystów. Nigdy nie były one wobec siebie wrogie,chociaż działały pod różnymi kierownictwami i każdaz nich prowadziła akcje zbrojne na własną rękę. Roz-

40

hicie to istniało praktycznie do marca 1979 roku, aleItie uprzedzajmy wypadków.

l:w~ża się, że grupa Nieusta:ącej Wojny Ludowej po-wsIała w,;ród spadkobierców n:yśli Ernesto Che Gue-vary. Działała ona przede wszystkinl na wsi, szczegól-nie '" rejonach północno-wschodnich kraju, wśród chło-pów, którzy ',\'spierali partyzantó\v \\i walce z Gwardią.V..;polemice prowadzonej z innymi ugrupowaniami GPPnie wypowiadała się za określeniem daty insurekcji,oświadczając zazwyczaj, że jeszcze nie dojrzały warun-ki do zdecydowanej ofensywy, lub też, jeśli nawet ma-'Y są zdolne podjąć tę ofensywę, nie dojrzały one je-szcze do socjalizmu, który po •......inien zapanować po oba-leniu Samozy. Zwolennicy tej orientacji uważali, żewo:na z dyktaturą będzie procesem długim, w którym(:<.liv naród, łącznie z burżuazją, musi opowiedzieć siępr;eciw Somozie, Dlatego z ostateczr:ą rozprawą z dyk-taturą trzeba poczekać, aż do ludu przylączą się kla-sy średnie. Dopiero \vówczas v..'alka przekształci się wpo\vszechną wojnę narodową.

Tendencja Proletariacka zostala stworzona przez mło-dzież uniwersytecką. Los Proletarios, jak ich nazywa-no, działali \v miastach, organizowali zamachy i akcjesabotażowe. Przez długi ezas uważali, że siły opozycy j-ne nie są dostatecznie silne, aby zmierzyć się z dykta-turą. :'la tym pogłądzie ciążyło przekonanie, że klasarobotnicza, która powinna być silą decydującą w wal-ce, nic była jeszcze w pełni świadoma i przekonana okonieczności zbrojnych działa to.

Trzecią orientacją, która pojawiła się najpóźniej, byliTerceryści, inaczej nazywani Tendencją Insurekcy jną.Znajdowali się wśród nich chrześcijańscy demokraci,opowiadający się za pluralizmem politycznym marksiś-ci, socjaldemokraci, studenci, nauczyciele, liberalna in-teligencja. W \;\,riększości rekrutowali się oni z drobnejburżuazji, byli gorącymi patriotami i nacjonalistami.

41

Page 23: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Znakomicie v....yszkoleni V·.j partyzantce miejski.ej, częstona \vzorach urug~vajsk:ch Tupamaros czy argentyńs~..dchMontoneros, zmienili traciycy jne pole wałki FSLN,przenosząc je ze wsi i zgÓl" do miast. Organizowali od-działy szturmowe przygotowane do błyskawicznych ak-cji. Przenosili się z miejsca na miejsce, celując w traf-ności uderzeń i znakomicie zorganizowanych akcjach.Właśnie Terceryści byli tą grupą, która słusznie okreś-liła, że nadszedł już ciecydujący moment konfrontacjiz reżimem.

Poczynając od roku 1977 akcje politycwe i wojsko-we bardzo umocniły pozycję FSLN w skali narodowej.Ofensywa w miastaet, str,ajki powszechne, spontanicz-ne \\ ystąpienia mas doprowadziły do ogólnego powsta-nia w 1978 roku. Następstwem sandinowskiej ofensywyw tym właśnie roku była konsolidacja Nikaraguań-czvków wokół idei wyzwolenia ,kraju spod dominacjiklanu Somozów i jego Gwardii.

Oprócz FSLN i UDEL istniały jeszcze inne grupyantysomozistowskiej opozycji. W pażdzierniku 1977 ro-ku powstało ugrupowanie polityczne pod nazwą GrupaD\vunastu, składające się z naukowcó\v, prawników,lekarzy, przedsiębiorców i duchownych. Ich celem byłowspieranie walki FSLN o obalenie Somozy. Ugrupowa-nie to uważane było nawet za mózg polityczny sandi-nizmu. W każdym razie Grupa Dwunastu popierałaFSLN zarówno wewnątrz kraju, jak i za granicą. Wcho-dzili do niej m. in. Sergio Ramirez, ks. Miguel D'Escoto,ks. Fernando Cardenal (brat Ernesto Cardenala, poety),Ernesto Castillo, Joaquin Cuadra Chamorro.

Wśród nikaraguańskiego mieszczaństwa głównymprzeciwnikiem Somozy stał się Pedro Joaquin Chamor-ro. Myślał on o wysunięciu swojej kandydatury w wy-borach prezydenckich w 1981 roku. Jednak, przy całejswej przeni.kli\vości i politycznym doś\viadczeniu, nie

42

du\\'ał sobie sprawy, że obalić Somozę będzie móglIvlko uzbrojony lud.

Kiedy \'J1 1977 roku zelżała nieco cenzura, ChamOlTo'Ipublikow.ał \v "La Prensa" obszer!le materiały infor.Illujące o zbrodniach, torturach, korupcji i brudnych in-!I'n:sach :reżimu. Najv ..riększy szok \vywołała \viadomość11 somozistowskim przedsiębiorstwie "Plasmaferesis",I<tóreprowadziło handel krwią. Somoza skupował krew"d biedaków za marne grosze i sprzedawał ją po wy-, ••kich cenach w USA. Chamorro wybrał się do StanówZjednoczonych, aby przedstawić tę haniebną sprawę4łmerykańskim politykom. Po povaocie do Managui zo-,lal zamordowany przez wynajętych zbirów. Był 10,tycznia 1978 roku.

Zbrodnia ta stała się iskrą, która podpaliła ładunekdynamitu. W kilkanaście minui po zabójstwie tysiącelud!'! wyległo na ulice Managui. Następnego dnia ma-Illfestowalo już 30 tysięcy, żądając natychmiastowegoukarania winnych. Podpalono sześć somozistowskichprzedsiębiorstw, n1iędzy innymi "Plasmaferesis". PoI'az pierwszy otwarcie żądano odejścia Somozy. Po razpierwszy na ulicach Managui słychać było tak glośneIlkrzyki wspierające FSLN. Demokratyczny ZwiązekWyzwolenia oglosil strajk generalny. Uczestniczyło wnim 300 tysięcy osób, i co najmniej połowa firm i za-kladów istniejących w Managui byla zamknięta.

Przeciw zbuntowanym mieszkańcom stolicy i innychmiast wyruszyła Gwardia. Somoza ogłosił stan wyjąt-kowy. W Matagalpie, Granadzie, Masayi i Leon sandi-niści \vznieśli barykady i zaatakowali posterunki woj-skowe. Wobec cenzury i prześladowań dziennikarzy po-jawiła się "prasa katakumb".

Jednym z najbardziej dramatycznych powstań zbroj-nych była walka Indian Monimbo w Masay!. Walczyliprzez cztery dni, uzbrojeni w maczety, kamienie i nie-

43

Page 24: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

wielką ilość broni palne: Przeciw nim - czołgi, arty-leria i helikoptery Gwardii.

Mimo wysilków Demokratyczny Związek Wyzwole-nia nie mógł poprowadzić do walki zrewoltowanychmas w 1fanagui i innych miastach. L"DEL miał wpływna drobnych przedsiębiorców, sklepikarzy, niektorychurzędników, właścicieli mniejszych plantacji :<:awycz~'bawełny, jego ideologia uniemożliwiala :nu jednakzwiązanie się z szerokimi masami ludowymi, robotni-kami wschodnich dzielnic Managui, w których od daw-na wpły\v mieli sandiniści.

Do akcji przystąpił FSL:". Trzy jego tendenc~e pro-klamowaly powstanie Ruchu Zjednoczonego Ludu(MPU) i potwierdziły, że obejmują calkowite dowódz-two akcji wojskowych -przeciw dyktaturze oraz że bio-rą na siebie wytyczenie linii politycznej, która będziewyrażać interesy mas ludowych i będzie odmienna odprogramów proponowanych przez inne ugrupowaniaopozycyjne, które w końcu reprezentują tę samą stronęn10nety eksploatatorskiej burżuazji związanej z ame-rykańskim kapitalem. Do MPU weszly 24 organizacjelewicy i stal on się jakby "przedlużeniem" FSLN wśródmas.

Aby przeciwstawić się rosnącemu wpływowi Sandi-nowskiego Frontu Wyzwolenia Narodowego, Somoza ijego kamaryla byli gotowi przyznać koncesje burżua-zyjnym ugrupo\vaniom opozycji, próbując odnowie le-galną opozycję. Jego wysiłki nie przyniosły jednak re-zultatów. Nienawidzili go wszyscy.

Nikaraguański Ruch Demokratyczny (MDN), którypowstał w marcu 1978 roku i przewodził mu AlfonsoRobelo, nie spełnił \'01 najmniejszej nawet mierze na-dziei dyktatora, żądając jedynie jego odejścia. W maju1978 roku zostal powolany do życia Szeroki Front Opo-zycji (FAO), do którego weszły l:DEL, MDK, Grupa

44

h\"U:lastu i niektore związki robo:nicze oraz konserwa-OI..I;oa opozycja.W lipcu 1~78 roku Somoza zgodzil się na powrót z

"lIli~racji Grupy Dwunastu. Tysiące osób witały ich natJt I1J~kuLas Mercedes, demonstrując :ym samym prze-

' ••, dyktaturze. Wielu Nikaraguallczykom wydawało.", ze powrót tej grupy stanie się możliwośeią pokojo-

'u'go rozwiązania problemu 1Jsunięcia od \\;ładzy krwa-'\I'go dyktatora. Dodać należy, ze naz",'iska czlonków'l'gO ugrupowania, przemysłowców, intelektualistów i"siG'y, byly powszechnie znane. Jednak bardzo prędkoIlusieli oni poprosić O azyl polityczny w ambasadzielIH.'ksykańskiej, chroniąc się przed aresztowaniem, ap",niej udali się znów na emigrację. Grupa Dwunastu\ ycofala się także z FAO, widząc, że dąży on do za-howania samozizmu bez Samozy. "Dwunastu" coraz

hll "dziej sklaniało się w stronę FSLN, aby w ostatnim"k",'sie walki utożsamić się z jego programem polity-l'l.nym.

Mimo popularności FSLN większość ludzi znala tyl-ko imiona poległych bohaterów. takich jak Amador,łuesada, Claudia Chamorro, i wiedziała, że setki sie-dzą w więzieniach. Masy nie znały jednak żywychprzywódców. Dopiero akcja na Pałac Narodowy wManagui przybliżyła im wybitne postacie Frontu.

22 sierpnia J 978 roku oddział sandinistów przebra-nych w gwardyjskie mundury zdobył Pałac ::-rarodowy,gdzie właśnie obradował parlament. Zakładnikami zO-:-;tali m.in. minister spraw wewnętrznych, pół setki de-;lUtowanych i Luis Pallais Debayle, cioteczny brat dyk-tatora i dyrektor o[icjalnego dziennika "Novedades'"Po 72 godzinach dramatycznych rokowań Somoza zgo-dził się na warunki, jakie w imieniu FSLj'; podykto-wała Dora :\faria Tellez, jedyna kobieta, która bralaudzial w akc~i.

FSLN zaźadal uwolnienia wszystkich więźniów po-

Page 25: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

litycznych, opublikowania w ś=odkach masowego prze-kazu specjalnego antysomozistowskiego komunikatuoraz 10 milionów dolaró,.\·.

Eden Pastora, dowódca akcj:, stał się bohaterem I:a-rodowym. Oddzial partyza"cld opuścił r,lanaguę na po-kładzie wenezuelskiego samolo:u w towarzystwie 59uwolnionych więźniów ?o~itycznych. pozostałych 35,którzy byli przedstawieni na liście FSLN, Gwardiazdążyla już zamordować.

Akcja na somozistowski parlament odegrała rolę za-płonu. Od tego czasu nie ustawały już bunty studenc-kie, strajki robotnicze, miała IDjejsce rebelia wyższychoficerów Gwardii z pułkownikiem BernaDdino Lario-sem na czele, a także strajki ogłaszane przez FAO. Or-ganizacja ta dokładała wysiłków, aby obalić Somozębez udziału FSLN. Ka to było już jednak za póżno.

Atak na Pałac Narodowy dowiódl również sympatiirządów Wenezueli i Panamy dla sprawy sandinowskiej.Gorącym zwolennikiem FSLN okazał się generał OmarTorrijos, a rząd nowego prezydenta Kostaryki, RodrigoCarazo Odio, sprzyjał im najzupełniej otwarcie. Rów-nież Meksyk, najpotężniejsze państwo latynoamerykań-skie, opowiedział się jednoznacznie za sprawą wyzwo-lenia Nikaragui.

Wobec niezdecydowania Organizacji Państw Amery-kańskich w udzieleniu ewentualnej pomocy przy usu-nięciu Somozy i ciągłych manewrów Szerokiego Fron-tu Opozycji wewnątrz kraju, sandiniści przeszli do dzia-lania. Na początku września 1978 roku uznali, że sytua-cja dojrzała do podjęcia ofensywy na dużą skalę. Za-atakowali równocześnie kilka miast: l\IasayęJ Leon,Chinandegę i Esteli. Masowo przyłączała się do nichmłodzież, czternasto- i "esnastoletni chłopcy, którzyczuli się bezpieczniej w górach niż we własnych do-mach w mieście.

Somoza zastosował taktykę polegającą na okrążaniu

46

H.ast, oomG3::-dowaniu ich przez lotnictwo, przy użyciulapalrr:u i b:ałego fosforu, bomb rozrywających, wnvśl załozeń taktycznych wypróbowanych w Wietna-nk i rekomendowa....,ych przez działającą pod przy-.\·ództwem l:SA Radę Obrony ŚrodkowoamerykańskiejCONDECA). Na początku wojny domowej tylko w sa-l'ym Esteli zginęło ponad tysiąc osób ludności cywilnej.

Raport Komisji Praw Człowieka OPA, która odwie-t1liJa Leon w końcu sierpnia 1978 roku, donosił m. in.I następującym fakcie: "Gwardia przywlekła dwadzieś-cia kil~<a osób, zarówno młodzież jak i dorosłych, napodwórze jednego z domów. Kazano im uklęknąć i je-Icn z gwardzistów otworzył do nich ogień z karabinu

maszynowego z odległości dwóch metrów".Nigdy nie dowiemy się, ile bylo tych orgii śmierci.

Pomordowanych grzebano w zbiorowych mogiłach, bez,,,lalania tożsamości. Wielu z nich zostało zasypanych\'. ruinach własnych domów. Czytelnicy zachodniej pra-";\1 nie chcieli wierzyć w okrucieństwa, o k'tórych pi-sali dziennikarze znajdujący się w l\ikaragui. aż do cza-su, kiedy na własne oczy zobaczyli w telewizji śmierćBilla Stewarta, amerykańskiego reportera.

Walka pomiędzy Sandinowskim Frontem Wyzwole-nia Narodowego a somozislowską machiną wojeńną roz-gorzała na śmierć i życie. Już w lipcu 1978 roku trzynurty sandinowskie powołały do życia Ruch Zjedno-czonego Ludu. W czasie pażdziernikowej ofensywywzięły w niej udział wszystkie trzy tendencje, a w sty-czniu 1979 roku Tomas Borge mówil, że istnieje wspól-na centrala krajowa. która kieruje wszystkimi akcjamisand.inows. imi.

:\'lam w ręku dokument, który nosi nazwę "Sandi-nowska jedność". Opublikowany został 7 marca 1979roku. Mowa w nim o porozumieniu trzech nurtów, am:anowicie Tercerystów, Kieustającej Wojny Ludoweji Tendencji Proletariackiej. Zjednoczenie sił sandinow-

47

Page 26: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

skich stało się niezwykJe ważnym \,'ydarzeniem dlaprzyszłości tego kraju. W biule:ynie FSLN z 20 maja1979 roku zostala opublikowana wspólna deklarac:a,w której czytamy m. m.: "Podobnie jak w 1927 roku,spotykamy się z naszym starym wrogiem. Ani poli:ykaludobójst"va stosowana przez dyktaturę, ani interwe:l-cja zbrojna przy użyciu CO~DECA nie powstrzymająnas przed ostateczną rOZpTaI,Vą z tyranią'~.

Porozumienie zjednoczeniowe podpisali przywódcytrzech orientacji: Daniel Ortega, Victor Tirado, Hum-berto Ortega ze strony Tercerystów, Henry Ruiz, To-mas Borge, Bayardo Arce ze strony Nieustającej Woj-ny Ludowej i Jaime Wheelock, Luis Carrion, CarlosN'unez ze ;trony Tendencji Proletariackiej. Oni teżsh\'orzyli naczelne dowództwo polityczno-\.vojsko\veFSLN.

Od chwili zjednoczenia sandiniści przyjęli jednolityplan operacji wojskowych pod wspólnym dowództwem.Ustalono dwa podstawowe założenia ofensywy:L Wojnę partyzancką w górach i rejonach wiejskich.2. Masowe powstania ludności w miastach.

Jedność sandinowska, która była podstawowym wa-runkiem zwycięstwa, została wypracowana w czasiedługich osiemnastu lat walki z dyktaturą. Ruch sandi-nowski skupił w swoich szeregach ludzi o orientacjimarksistovlskiej, rewolucjonistów i demokratów, a prze-de wszystkim gorących patriotów. Działalność Sandi-nowskiego Frontu "Vyzwolenia NarodO\vego unaoczniłaNikaraguańczykom, że dyktatura nie jest niezwyciężo-na i można ją pokonać. Wobec świata ujawniła zbrod-nie somozis\owskie i ludobójstwo.

Pierwsza rozmowaz Ernesto Cardenalem

Musiałem nawiązać sporo kontaktów, zanim spotka-/t'm się z Ernesto Cardenalem w pewnym prywatnymmieszkaniu w Panamie. Było to wiosną 1978 roku. Tenzllany poeta' i jednocześnie duchowny uważał, że tyl-k" walka zbrojna może wyzwolić jego kraj spod ucis-Iw i krwawej dyktatury_ Rozmawiamy o poezji i Solen-lina me.

Solentiname

Ernesto Cardenal zaczął opowiadać: Przed kilkunastulaty przybylem razem z kolegami do Solentiname, ar-chipelagu wysepek u brzegów Jeziora Nikaragua, abystworzyć tam małą wspólnotę kontemplacyjną. Kon-templacja oznacza polączenie z Bogiem. Prędko zorien-towaliśmy się, że to połączenie z Bogiem prowadzi nas

* Urodzony w 1925 roku, opublikował sporo książek, przedewszystkim poezji. poczynając od antOlogii ~.No\va poezja Nika-l':lgui" (1949), do której napisał wstęp i dokonał wyboru u-twor6\v. Później .,Godzina O" (1960), "Epigramat~·" (1961), "Gct-hsemani Ky" (1964), "Oratorium dla Marylin Mamce i innepoematy'~ (1965), "Wątpliwa cieśnina" (1967), "Mayapan" (1968).Ostatnią książkę, ,,)Ia Kubie", poś\vięcil rewolucji v.. tym kra-j.l; publikacja stała się wydarzeniem literackim :la południo-woamerykańskim kontynencie.

49

Page 27: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

,I

w pierwszym rzędzie do połączenia z chŁopami. bardzobiednymi i opuszczonymi. Kontemplacja za;:>rowadziłanas później do zaangażowania politycznego i do samejrewolucji. Tak musiało być.

Na początku pragnęliśmy rewolucji pokojo" •.ej, niezapominając o nauce Kościoła o wojnie spraw:'ed.liweji prawie do lojalnej obrony jednostek i narodów przedagresją. Ale póżniej zorientowaliśmy się, że w Kikara-gui ",..·alka pokojov.:a nie ma sensu. Sam Ga:l(ihi zgo-dziłby się z nami, gdyby poznał obecne warunki w i-karagui. W rzeczywistości wszyscy prawdziwi rewolu-cjoniści wolą środki poko~o\'Ve d przemocy, ale nie za-wsze mamy możliwość \.\·yboru.

Podczas każdej niedzielnej mszy komentowaliśmy zchłopami Ewangelię i oni z nadzwyczajną prostotą i teo-logiczną głębią zaczynalt rozumieć istotę poslania ,,-niej zawartego: zwiastowanie Królestwa Bożego, któreoznacza ustanowienie na ziemi spra\viedliwości społe-cznej, bez wyzyskiwanych i wyzyskiwaczy. Te komen-tarze zostały zawarte w książce "Ewangelia z Solentina-me" i szeroko rozpowszechnione w ś\viecie. Ewangeliauczyla nas, że słowo Boże nie było przeznaczone tylkodo słuchania, ale również wprowadzenia w życie. Chło-pi z Solentiname nie mogli przestać odczuwać solidar-ności ze swoimi braćmi-chlopami v..' innych częściachkraju, którzy cierpieli prześladowania i terror. Byliaresztowani, torturowani, mordowani, gwałcono ich żony, palono obejścia, zrzucano z helikopterów. Równie:czuli się solidarni z tymi, którzy ofiarowali swe życidla bliźnich. I ta solidarność, aby być rzeczywistąoznaczała, że człowiek winien także zaryzykować swoje bezpieczenstwo i życie. W Solentiname wiedziało sięże nie będziemy zawsze cieszyć się pokojem i spokojemjeśli mamy zastosować slowo Boże w praktyce. Wiedziano, że godzina poś"'ięcenia nadejdzie, i ta godzina nadeszła.

50

1Jcli,my w Solentiname szkolę malarstwa prymit \\_,;' 0: znaną w wielu krajach świata. Obrazy, rzeżb~ w

".\\~,e l ,?ne wyroby sztuki ludowej z SolentinameII7e awal1smy nie tylko w Managui ale ro'wnl'ez'1I'''ym J kW' w.. . or. u,.. aszyngtonie, Paryżu, Caracas, Porto-k.".' Szwajcarn, Niemczech. Na kilka dn' ed ..'. 1 prz znl-

I • Z< ~em. naszej wspólnoty sprzedaliśmy wielkie rzeż-y.z re" na do pewnego kościola w Kanadzie. Chlo iI;olentmame (dorośli a także d·') .. p~ u r ...z· . '. ZleCI zaczęh plsac

\ ~ e, plę~ną poeZję, Ich poematy były publikowane~,karagu.'. l za granicą. Na temat Solentiname dużo

I' ,uno w roznych językach' w kSl·ą·k h. . z ac , wczasopisII "'h : broszurach. Wiele filmów nakręco ~I . . no o naszej;0 n~cle, jeden z nich dla brytyjskiej BBC.

Je~smy w tym oddalonym zakątku bibl10tekę zbw'rc eologiczne wykopane w okolicy. Gromadz:liśm;

.11Icsto Cardenal (w środku)

51

Page 28: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

~o wszystko przez wiele lat. Y1:ieliśmydobrze wyposa-iony dom gościnny. Mieliśmy piece do wypalania ce-ramiki i porcelany, i wielką pracownię wszelkich ro-dzajów sztuk, gdzie rzeźbiliśmy - pracowaliśmy"·skórze, miedzi, brązie. srebrze.

Zawsze mieliśmy gości z :Ekaragui, a jeszcze więcejz zagranicy, z najróż'liejszych krajów świata. Wieluspośród tych, którzy pczyjeżdżali do Nikaragui, omija-ło Managuę, chcieli poznać tylko 50lentiname. Do 50-lentiname nadchodziła bogata korespondencja ze wszy-stkich zakątków świata, a również książki. broszury,gazety i czasopisma.

Byliśmy w przededniu otwarcia wspólnej mleczarnii serowarni; pomagała nam pewna instytucja niemiec-ka. W Wenezueli pisano kiedyś O nas: ,,50lentiname maw sobie coś z Boga i coś z ziemi, jest miejscem, gdziepoezja, sie\~...i zbiory nie dzielą ludzi na poetów, siew-ców i żniwiarzy, bo wszyscy tam tworzą wspólne, so-

lidarne życie".Teraz Solentiname nie istnieje. Gwardia Narodowa

zniszczyła wszystko.Zyłem tam szczęśliwie, ale za'.\·sze byłem gotowy

wszystko to poświęcić. l poświęciliś:ny.Chłopcy i dziewczęta z 50lentiname, niektórzy z mo-

jej wspólnoty, po długim okresie dojrzewania do tej de-cyzji, postanowili chwycić za broń. Dlaczego to zrobi-li? Racja była tylko jedna: ich głęboka miłość Królest-wa Bożego. Ich gorące pragnienie, aby stworzyć spra-wiedliwe społeczeństwo.

Kiedy nadeszła godzina, chłopcy i dziewczęta walczy-li dzielnie, ale także po katolicku. Tego poranka w SanCarlos wielokrotnie próbowali rozmawiać z gwardzi-stami abY uniknąć konfrontacji zbrojnej, aby nie od-dać ;ni j~nego strzalu. Ale gwardziści odpowiedzielina ich argumenty z broni maszynowej. Z ciężkim ser-cem i oni musieli wystrzelić ze swojej broni.

52

(; ratuJuję .sobie, ze ci młodzi chrześcijanie walczyliI'z .me.:J.aw,lscl, przede \vszystkim bez nienawiści dollimerzy, biednych chłopów, takich jak oni sami, takżek ;ploatowanych.. I.'".wnego dnia nie będz~e już więcej wojny w Nika-'I,UJ. a:n zołruerzy-chJopow, zabijających innvch chło-

011\\·. Będą natomiast szkoły, przedszkola, sz;itale dlaw<zy,tk,ch, Jedzenie i mieszkania dla wszystkich, sztu-1~1l l rozr.ywki. dla '.~szystkkh, a co najważniejsze, mi-l,,,6 pomIędzy wszystkimi.

Represje, które przez tyle czasu .••iosowano na półno-v, dotarły do 50lentiname. Niezmierzoną liczbę chło-~O\~.areszt~wano .. Wielu musiało uciekać. Inni znajdu-

1'1 SIę na wygnamu, wspominając swoje piękne, znisz-I one wyspy.

13yliby tam żyli do dzisiaj spokojnie, zajęci swoimi,',.i7.lennymi sprawami, gdyby nie myśleli o innychł1 całym kraju. '

Nie myślę o rekonstrukcji naszej maleńkiej wspól-lloty w S.olen.tiname. Myślę o zadaniu ° wiele ważniej-.zym, kto re Jest naszym wspólnym zadaniem, przebu-

d"WY całego naszego kraju.

Poezja i re"wolucja

:ytam poetę o jego tak znany utwór, "Godzinę 0",I tory doczekał się wielu wznowień i przedruków w pra-l ' całej Ameryki Łacińskiej.

Ernesto Cardenal: - Poemat ten mówi o eksploala-<'Jichlopów w Ameryce Środkowej, opisuje partyzantkę.andinowską i opowiada o okrucieńshvach reżimu 80-Il1~Zów. Nie jest jednak poematem nienawiści, bardziej'pI~em wstydu, jaki stał się udzialem poety, którymysia! o nędzy dyktatury. Potem napisalem wiele in-

53

Page 29: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

nych wierszy i poematów, ale ~użnie ma w nich wr:=::.y-

du ...Roman Samsel: - Dlaczego oędą~ JLJŻdojrzałym

człowiekiem zapragnął pan zostać księdzem, Do~ E:-nesto?

KC.: - W ten sposób mogę łatwiej porozumiewacsię z ludźmi. Kapłaństwo stwarz.a większe mozlh\'ościdziałania na rzecz nowego społeczeństwa: przyspiesze-nia rewolucji i w konsekwencji hUlnanizmu. Jako du-chowny uważam, że chrześcLjantr. może być marksistąI powinien być marksistą W lutym blezącego rokuwspólnie z biskupem SerglO Mendezem Arceo i kata-lońskIm pisarzem AlIanso COffilnem, członkiem Koml-tetu Centralnego Komunistycznej Partii HiszpaniI, na-pisaliśmy dokument pl. .,Refleksja chrześcijańska naKubie';. Proszę sobIe wyobrazić, że dokument ten po-wstal doslownie w gmachu Komitetu Centralnego Ko-munistycznej Partii Kuby. Mówimy w nim o historycz-nej konieczności porozumiema pomiędzy KościołEm asilami rewolucji, bo służą one tym samym celom: stwo-rzeniu nowego spoleczel1stwa, ludzkiego i solidarnego.

RS.: _ W jaki sposób można stworzyć takie społe-czeństwo; tutaj w Ameryce Łacińskiej?

E.C.: _ W samej Nikaragui widzimy tylko jednądrogę: ludową walkę zbrojną pod przewodnictwem re-wolucyjnej awangardy, którą stanowi SandinowsltiFront Wyzwolenia Narodowego.

RS.: - Front jest podzielony, co może utrudnić dzia-łanie.

KC.: - Tak. Są trzy tendencje, które jednak nieszkodzą wspólnej walce. Front sandinistów tylko wte-dy zostalby osłabiony, gdyby któraś z tendencji ata-kowaJa inną, ale tak nie jest, walczą one ze wspólnymwrogiem, jakim jest dyktatura Somozy. Te trzy ten-dencje nie pozostają w opOZYCJiwobec siebie, ani teżnie ma pomiędzy nimi sprzeczności. Ta z nich zwycię-

54

y, która okaże się najbardziej skut~zna w d b .IIIdod walki. o Olz

R S . - Czytałe . t ł',." . . m, ze zos a pan skazany w NikaraguiI l \\ Leloletme WIęZienie.

E.C.: - Tak, na trzydzieści lat więzienia za podbu-zame do buntu i jedenaście innych prZEstępstw poli-

tycznych. Również za "zbrodnie". Przede wszystkimll('zynlOTIO mnie inicjatorem ataku nuocizież'" na kos _r, W San C l k' J zaar os, a ta ze odpowiedzialnym za śmierć",I,egły~h wtedy żołnierzy Gwardii Narodowej. Ale toIIIcprawda, Mlodz, powstańcy, którzy zaatakowali 1<0-

.ary. ?Ie potrzebowali żadnej inspiracji duchowej ab-\\alczyc. Są to bowiem bardzo dzielni chłopcy, o' gł~hok.m P~ZUCIU prawdy i sprawiedliwości. Trzech zII ch zostało schwytanych, dwóch przypuszczalnielllordowano. za-

RS.: - Interesuje mnie sprawa Indian Mo . b\I'" Masa . kt' nIm o. " YI" orzy W lutym 1978 roku stawili naj sil-IlH~JSZY opar sIłom represyjnym Som ozy. Poznałem In-dian w różnych krajach tego kontynentu. Zazwyczajhylt . pasywni, a tymczasem okazuje się, że Indianie\Iommbo wałczyli ze szczególną zacięto~l'ą o. .. d . . ' czym'eS\\la czy choclazby wysoka liczba ofiar, które ponieśli.zym to wytłumaczyć?KC,: - Indianie Monimbo nie mogli już dłuzej znieść

represji i dlatego zbuntowali się, mimo że w istocie saon, bardzo przyjażni. Zresztą podczas podboju AmerykiwlelLJIndjan walczyło z konkwistadorami aż do końcado smlerci. ~

RS.: - Don Ernesto, czy pan ma także krew in-diańską?

E.C.: - W Nikaragui wielu ma krew albo twarzeIndian. Można jednak powiedzieć że w Arn Ł" . '. ' eryce a-emSkIe] wszyscy mamy indiaJ1skie dusze.

RS.: - Opowiadano mi, że żoJnierze Gwardii Naro-

55

Page 30: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

dov.;ej to zazwyczaj zw€rbowanL chłopi, którzy dostająmundury, wyżywienie i niski żołd.

KC.: - Rzeczywiście, żoln lerze są b'ednymi chlapa-mi, którzy chcą jeść i chodzić w butach. Inni >ą lum-pami z przedmieść, złodzie:ami, przestępcami, morder-cami.

R.S.: - Jak określiłby pan ideologię Somozy - jestto faszyzm czy też skorumpowany rezim miEtan:y?

KC.: - Somoza nee posiada ideologii. otacza się gang-sterami \\1" mundurach i złodziejami, niektórzy są ró\v-nież mordercami.

R.S.: - Jak określiłby pan Somozę jako czlowieka,jego charakter?

KC.: - Somoza jest prymitywny i zbrodniczy, po-nadto jest sadystą. Sam osobiście torturował więźniów.Zdarzało się, że wychodził z przyjęcia i udawał się dolochów palacowych, w których trzyma więźniów. Scho-dził po to, aby ich torturować. Potem wracał na przy-jęcie i był nadzwyczaj miły dla gości. Moźna powie-dzieć, że posiada coś w rodzaju podwójnej osobowości.Potrafi być sympatyczny i nadzwyczaj okrutny, jakbestia. Jego syn, Anastasio Somoza Portocarrero, któ-rego mianował majorem, jest taki sam, albo jeszczegorszy. Zostal nawet wyrzucony ze szkoły wojskowejw West Point.

RS.: - Słyozałem O przedsiębiorstwie handlu krwią,które Somoza założył w Nikaragui, jak ono funkcjo-nuje?

KC.: - Zostało spalone wraz z wieloma innymiprzedsiębiorstwami Somozy w dniu 10 stycznia 1978roku, po zamordowaniu Pedro Joaquina Chamorro, wy-bitnego intelektualisty i legalnego opozyc:onisty Somo-zy. Przedsiębiorstwo to istnialo przez wiele lat. Jak pa-nU wiadomo, handel krwią jest zabroniony w całej A,neryce. Krew można oddawać tylko w placówkach Czer-wonego Krzyża. Ale firma skupująca krew istniala n

56

11",ti, gdzie SO::l1ozabył w 19"U k SIllll pom vsl a'" .' ro u. tamtąd przy-. _ z _ozema czegos podob'lego w M ., htr k . ł anagu!.

.', , rWl pacono 5 dolaró·.\' i sprzedawano ją po 50"I", 0.\ w Stanach Zjednoczonych Krew dostarczali112t:d~' ~szyst~~ .be~robotni,żeby r:lóc kupić żywność.It. na zywnos~ plc.mędzy uzyskanych za krew im nie\ tal"czalo. Ciągle byli niedożywie'li i coraz slabsi

., I 'Ą' za.dętym kręgu nędzy i śmierci. Oficjalnie \\'la~H 1!'lem tego przedsiębiorstwa ',~tampiról},,' był Kubań-

, yk z Florydy, Pedro Ramos.I{ S'... - Skąd u Somozy tyle okcucieństwa wobec/I nego narodu - ostatecznie je,t on Nikaraguań-ykl\.:m')

f C.: ~ Ale jakby nim nie był. Koztalcil się w WestI ","t Kledy m' . k .! . ••• • O~l.. onstruuj€ zdania wedle zasad'olmatykl. angIelskIeJ. Nie umie liczyć po hiszpańsku.

\ "tocle Jest on ambasadorem USA N" .I. .. \,\7 lńaragUl.{ S" - Jak liczna Jest Gwardia Narodowa?KC.:. - Liczy okolo 15 tysięcy zolnierzy 'w słuźbie

I -'ynnej plus rezerwiści.H.S.· - ł oni wszyscy torturują?KC.: - Jedni dla przyjemności inni z posluszeń-

,twa. •

~.S.: - Czy był Pan w Europie?b.C.: - Byłem w Republice Federalnej Niemiec i

:)1\zez Je~e~ dZlen \v Berlinie. ZrozumiałelTI, że w RFNwolucJa Jest trudną sprawą. lstnieje tam spoleczeń-

I,two wlelkleJ konsumpcji, robotnik zachodnioniemiec_" bywa reakcyjny, bo bardzo dobrze zarabia. Nie zda-

J". sobie sprawy, że zarabia tak dobrze dlatego, bo nie-IlneckI kap,talIzm eksploatuje biedny<;h w l kJ'lch gd b . WIe u ra-~ ;. y y me ta eksploatacja, my nie bylibyśm

t;lk biedo.', am oni tak bogaci. Sądzę jednak, że prz~~Ięboklm krYZYSieekonomicznym i tam możliwa jestrewolucja. W końcu część Niemiec jest już socJ'ali-.tyczna.

57

Page 31: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

R.S.: - Co pan sądzi o slownku intelektualistówAmeryki Łacińskiej do Kuby? ',' ','

KC.: - Rewolucja kuban ska posIada SWOlchwlel~,chi pewnych przyjaciól, takich chociażby, Jak GabrIelGarcia Marquez czy Julio Corlazar. Są jednak p,sarze,

., d' ' zbyt mocnoktórzy nie chcą jej zrozumlec, g yz samI są . . .przywiązani do pieniędzy i nazbyt P?do~aJą ~lę, ~przywileje, które posiadają w spolecz,enst" ach kaplt~listycznych. Bylem :la Kubie. rozma .•""ałem tam z,ludz-mi i napisałem o niej J.."T)'lycznąkSlązkę: KSlązka ",0-dobala się Fidelowi Castro i, jak mI mOWlOno, reko-

d I· d przecz"lania członkom Komltelu Cen-men owa Ją o ,tralnego. • . ?

KS.: - Co Pan sądzi o przyszloscl kontynenlu,KC.: - ~yślę o jednej rewolucji, z róznyml etapa-

mi w każdym z krajów. Na Kubie jest lo re.woluc]8, f' M s'lę o J'ednvm wspólnvm narodzle Ame-tnum uJąca. Y _ :

ryki Łacińskiej w przyszłości. Gramce na tym .konty=nencie sa sztuczne i dzielą jeden l ten sam naród. ~apitalizm . jest nieustającym ;;ródJe~ l zarzewlem IN0-

jen - kiedy zniknie, zapanuje pokOJ.

Upadek dyktatury

Zbliża się koniec Somozy

Na począlku kwietnia 1979 roku rozpoczęła się osta-kczna ofensywa oddziałów sandinowskich przeciwlyranii Anastasio Somozy. Sam dyktator udał się doS:anów Zjednoczonych, aby spędzić tam zbliżającą sięWielkanoc.

FSLN wydal komunikat, w którym nawołuje dopowszechnej insurekcji i wzywa wszystkie miejskieoddziały i ugrupowania partyzanckie, aby przygoto-wały się do końcowej rozprawy z tyranią. Szczególniezacięte walki toczą się na południu i wschodzie kraju.FSLN przechodzi również do ofensywy na froncie cen-Ira Inym, który obejmuje Managuę. "Radio Sandino"podaje, że w kwielniu natarcie obejmie wszystkieI fronty: zachodni, południowy, centralny i północny.

FSL:'< zastosował nową taktykę walki, polegającąna okrążaniu i niszczeniu poszczególnych jednostekwojskowych, przy równoczesnym onlijaniu większychkoszar i garnizonów. Taktyka la została zastosowanaprzy zdobyciu Esieli, gdzie w 1978 roku Gwardia za-mordowała ponad slo dzieci i młodzieży. Sandiniściminują mosty na ruchliwych szosach, UnielTIOżliwiającruchy wojsk reżimowych. L'mie"czają też napisy in-fOrluujące, że most jest zaminowany, i w ten sposóbdezorganizują lub w ogóle paraliżują przemarsze od-

59

Page 32: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

działów Gwardii. Niszczą też domy publiczne, nocnebary i inne meliny przeznaczone dla pobcji i wojska.

Meksykański stoŁeczny dziennik ,.Uno mas uno"dnia 12 kwietnia poinformował, ze ugrupowanie liczą-ce około 600 oficerów Gwardii Narodowej pragnie, abySomoza opuści! Nikaraguę. Gazeta z wiadomychwzględów nie wymienia nazwisk zbuntowanych ofice-rów ani też nazWIsk informatoraw. Ko:nunikat FSL)<mó~i o wzrastającej z każdym dniem liczbie dezercjiz Gwardii. awet w jej dowództwie znaleźli się bdzie,którzy nie licząc się z konsekwencjami wystąpili prze-ciwko Somozie. Oświadczyli na łamach opozycyjnegodziennika "La Prensa", ukaZlljącego się w Managui, żeGwardia Narodowa nie może być instrumentem za-głady społeczeństwa i służyć prywatnym interesomrodziny Somozów. Byli to pułkownicy Guillermo :Men-dieta Chavez i Bernardino Larios. Następnego dnia poukazaniu się tego oświadczenia obaj oficerowie zostaliaresztowani, potem sądzeni, a naslępnie wyrzuceniz wojska.

Najważniejszą siłą w walce z dyktaturą pozostawałFSLN i jego znakomicie zorganizowane oddziały zbroj-ne. Nawet postronni obserwalorzy, a także łudzie nieprzychylni ruchowi sandinowskiemu, przyznają, żFront dokonał nieprawdopodobnego postępu na drodzdo wewnętrznej jedności i w dziedzinie organizacji siwojskowych. Innym ełementem, który sprzyjał zawsze sandinistolU, była powszechna nienawiść Nikara~guanczyków do dy-:~tatora.

Z reportaży zamieszczonych w meksykańskim "Unmas uno" w czerwcu 1979 roku:

Anna Adeła Palazo, łat 18, w zakrwawionej bluzieopowiada:

"Było nas dwadzieścioro, kładliśmy się spać, kiedwtargnęła Gwardia Narodowa. Zołdacy rzucili się nnas z bagnetami i zaczęli krzyczeć: Wstawać' Wycho

60

cli'';: Jesleście sandinistanu: Ustawili nas pod ścianąI l lworzyli ogień. Poczułam bardzo silny ból w gło-....,~, upadlam. Kiedy poszli, moja szwagierka, kuzyn

J' uClekhsmy stamtąd do innego domu Mój kuzynIIlllarł, Jedyme szwagierka i ja przeżyłyśmy z calejII,"eJ rodz~y. Następnego dnia przyjechała ciężarów-': gwardzlSci wrzucili zwłoki do skrzy,: i wywieżli

l' .

Filadelfo Garcia: "W tym kraju jest obOJętne, czyI ' będzie zyło, czy umrze. Przez 27 lat byłem niewol-

Ili {lem. NIe chcę, aby moi synowie byli również nie-wolniA:ami" .

Filadelfo Garcia wyjął swój stary rewolwer, w któ-'VIJ1 mIał trzy naboje. "Te trzy naboje, które znajdują

H,. w magazynku, mają posłużyć do zatrzymania gwar-d7lstow, ktorzy zechcą wtargnąć do mOJ'ego d('d b . ł omu.• y ym mla inną broń, byłbym razem z chłopcami,

l hro~llbym Ich. w!asnym ciałem w walce, oni są mło-dZI I po\...·mm zye, aby pomóc naszym dzieciolTI być\\'oln ymi". "

W końcu maja na północy Nikaragui na"tąpi! nowylilak SIł sandlnowskich. W rękach partyzantów znalazlo,,~ mIasto Jmotega, odległe o 160 kilometrów od Ma-,~~gUI.Zostało ono zdobyte przez sily zbrojne Frontulolnocnego, ktoqm dowodził jeden z najwybitniej-,zych przywodcow sandinowskich, German Pomares.I'lll:tyzanci odparli atak Gwardii Narodowej i ustano-WlIt punkty oporu w centrum miasta. Zdołali oni rów-"~eż odeprzeć atak sił lotniczych reżimu Somozy, uży-waJ.ąc po raz pIerwszy w historii wojny z dyktaturqI'akletowych pocisków przeciwlotniczych.

"Radio Sandino" przekazuje stale apele do ludności~lkaragUi, aby przystąpiła do insurekcji przeciw ty-'aml. FSLN zwroclł SIę do wszystkich narodów świa-I~ o wsparcie i odrzucił jakikolwiek zamiar USA, abypolnocnoamerykanskie wojsko wkroczyło do Kikaragui

61

Page 33: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

lub łl'l. uby ~lany Zjędnoczone poslużyły się w ce~achlIli1'IWl'llcyjnych oddzialal11l CONDECA. Komum""tI"SI.N podaje, ze prawce cala północ kraju jest JUZwy-zwolona i chłopi masowo ,,"zystępują do partyzantkI.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Meksyku PO:I1-formowało, że v.'nosi sprawę ludobójstwa w Nikar~guina forum OrganizacjI Państw Amerykańskich i przed-stawi ją w Organizacji ]\arodów Zjednoczonych. Rz~dprezydenta Jose Lopez" PortiUo nawołuje wszystkIepaństwa kontynentu do zajęcia zdecydowanej p~sta,,'Yi zastosowania całkowitej izolacji dyplomatycznej l po-litycznej wobec dyktatury nikaraguańskiej. W mek~y-kańskich portach nie przyjmuje się żadnych statko;"przychodzących z -ikaragui. ani też me zał~dowuJetowarów, które mialy zostać wysłane do portow tegokraju.

Ostateczna próba sił

Reportaże filmowe, przedstawione na początkuczerwca w kanale rządowym telewizji meksykansldeJpokazały puste ulice Managui, po których poruszają sitylko wozy pancerne Gwardii Narodowej. Od cza.sudo czasu można bylo zobaczyć kolumny samochodo\Czerwonego Krzyża i cywilów grzebiących na cmentarzach swoich bliskich. "Radio Sandino" , a także rozgłośnia w San Jose - podaly, że Nikaragua została c,alkowicie sparaliżowana przez strajk generaln'y' ktorrozpoczął się na apel FSLN wzywający ludnosc do poparcia zbrojnej walki przeciwko ludobójczej dyktatu-rze. W Managui strajk objąl absolutme wszystk:e dzIe-dziny życia. Ani sklepy, ani komunikacja miejska nifunkcjonują·

W całym kraju trwają intensywne walki partyzantów z Gwardią Narodową. W rękach partyzantów zna

62

lazła się Chinandega, ;;rzeciE co do wielkości miaslow ?>fikaragui, odległe od Managu: o 150 kilometrów.Polożony wo~ól niego rejon uważany jest za spichlerz'olny kraJU. Wybuchło powstame w Leon, drugim codo wielkości mieście Nikaragui. Wedlug informacjiprzekazanych przez Edena Pastorę na południu krajuobszar 100 kilometrów kwadratowych stanowi już wol-Ile terytorium, a trzy fronty - północny, południowyi atlantycki - zbhżają się w kierunku Managui.

W Matagalpie wybuchło powstanie ludności z siląlotychczas nie spotykaną. Zmszezono magistrat i pod-palono komendanturę policji.

Ogólnonarodowy zryw poparł oficjalnie Episkopat.Oś,,~adczenie w tej sprawie złożyli jego przedstawicie-e na konferencji w Managui. "My, biskupi nikara-

guańscy, uważamy za prawowite, moralnie i prawnie,rewolucyjne powstanie przeciw e\videntnej tyranii, któ-ra zdeptala okrutnie wszystkie podstawowe prawa jed-Ilostek ludzkich i doprowadziła kraj do ruiny". List pa-,terski podpisał m.in. przewodniczący Konferencji Epi-,kopatu biskup Manuel Salazar.

10 czerwca kostarykańskie radio poinformowało, żeSomoza nakazał zbombardować robotnicze przed-mieścia Managui, aby opóżnić zapowiedziany atak sil»andinowskich na bunkier, rezydencję dyktatora. We-dług danych nikaraguańskiego Czerwonego Krzyża,przekazanych przez radio w San Jose, w wyniku be-,lialskich nalotów lotniczych na te dziełnice zginęło conajmniej 200 osób.

20 czerwca wieczorem gazety meksykańskie poinfor-mowały o morderslwie dokonanym w Managui naamerykańskim korespondencie. Dzienniki telewizyjnepokazały na pierwszym miejscu wydarzenie sfilmo\va-ne przez innego czlonka amerykańskiej ekipy. Bill Ste-wan, 37-letni operator, wyjecbal rano, 20 czerwca,z hotelu "lntercontinental", aby filmować dZIelnicę El

63

Page 34: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Przesłuchanie mordercy amerykanskiego dziennikc:rza BWaStewarta

Riguero, którą poprzedniej nocy zbombardowało so-mozistowskie lotnictwo. Żołnierze Gwardii Narodowej,do których zwrócił się z pytaniem, czy może zacząćpracę, odpowiedzieli, że nle ma przeszkód.

"Mogłoby się wydawać - pisze meksykański dzien-nikarz Pedro Valtierra w "Uno ma~uno" - że żołnie-rze, którzy zam<lrdowali Billa Stewar\a, dZlałali podwpływem alkoholu czy narkotyków, ale tak nie było.Robili wszystko na zimno, z rozmysłem, jakby wedługplanu. Jeden z gwardzistów kazal S\ewartowi położyćsię twarzą do ziemi i założyć ręce na kark. Kiedy Ste-wart wykonał rozkaz, somozistowski kaprał strzelił muw tył głowy. TŁumacz Stewarta, Juan Espinoza, zostalzastrzelony w pobliżu".

l\1orderstwo dokonane na amerykańskim dziennika-rzu wstrząsnęło całą Ameryką. Korespondent "Unomas uno" informuje, że radio Somozy od dawna groziłozagranicznym dziennikarzom.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego Gwardia NarodowazamoTdowala bez przyczyny Billa Stewarta. jest pro-sta. Nieustające zbrodnie reżimu obróciły się przeciwdyktaturze i zagrar.iczni dziennikarze, którzy od wie-lu tygodn2 obserwują rozwój wydarzeń, bez względuna zapatrywama polityczne, nie mogą napisać niczegona korzyść Somozy. Informacje, które nadają w świat,są oskarżeniem C<ldziennegołudobójstwa. Stąd leż bio-rą się ciągłe pogróżki pod ich adresem. S:ewart byłpierwszą ofiarą.

Rząd Odnowy Narodowej

9 czerwca 1979 roku odbyło się w Ni:<aragui spotka-nie delegatów FSLN i skupionych w )/arodowym Fron-cie Patrio:.ycznym· ugrupowali. i organizacji pol:tycz-nych. Wspólnie postanowiono:l. Stworzyć rząd cywilny o charakterze przejściowym.2. Zwrócić się do wszystkich opozycyjnych sil poli-

tycznych w kraju, aby ich przywódcy zaakcepto-wali jako najpilniejsze zadanie odbudowę demokra-tycznej Nikaragui.

3. Przygotować wybory w wyzwolonym kraju.4. Przyznać gwarancje żołnierzom Gwardii Karodo-

wej, którzy bezwarunkowo poddadzą Stę silomsandinowskim. Rozs\rzelać obcych najemnikówGwardii NaJ·odowej.

5. Ustanowić stosunki dyplomatyczne ze wszystkimikrajami świata, w pierwszym rzędzie z państwamikaraibskimi i Ameryki Środkowej.

, Narodowy Front Patriotyczny (FPN) powstał 2 lu:ego1979 roku. Wc~zli do niego: Grupa Dwune:lstu, Ruch Zjednoczo-nego Ludu. Ticzależna Partia Liberalna, Front Robotniczy,Centrałn Pracujących, Społeczno-Chrześcijańska Partia Ludo-wa i związek pracowników radiowych.

64 J - Dotrzeć do bunkra ... 65

Page 35: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

l' (11'1 W{'it ~rneslo Cal'der.al przedB\:a\\'ił \v stoli2YI " I "yl<t ,klad utworzonego Rządu Odnowy Narodo-,wJ, lucrowanego przez przedstawicieli szeroko pojętejopozycJi. Weszli do niego: Violet:a Chamorro, wdowapo zamordowanym w 1973 roku dyrektorze ,.La Pren-sa" Pedro Joaquinie Chamorro. Sergio Ram.rez - za-łożyciel Grupy Dwunastu, AUon~o Robelo z Szero:<iE-go Frontu Opozycj., Moises Hassan z Rl.chu Zjednc-czonego Ludu i Daniel Ortega z krajowego kierow-nictwa FSLN.

W kilka godzin po ogłoszeniu komunikatu udało misię skontaktować tełefonicznie z Sergio Ramirezem, pi-sarzem i prawnik::em, którego przed rokiem poznałe:11w San Jose. Na pytanie, co uważa za najważniejszew działalności nowego rządu, Sergio Rami~ez odpowie-dział:

- Do pierwszych zadań demokratycznego rządu Ni-karagui będzie należało wywłaszczenie Somozy, roz-wiązanie parlaluentu i rządu, które stanowią krwawąfarsę. Zbrodniarze somozistowEcy będą musieli odpo-wiedzieć przed własnym narodem, który wymierzy imakt sprawiedliwości. Następnie musimy zająć się go-spodarką narodową; w biednym i wyczerpanym wojnąkraju trzeba będzie racjonować żywność i zastosowaćsurowe środki ekonomiczne.

Zapytałem również Rarnireza, czy można po\\'strzy-mać dalszy przelew krwi w Nikaragui. Odpowiedziałnastępująco:

- W tej chwili nie. Rozbrojenie FSLN lub osłabie-nie jego sily bojowej oznaczałoby otwarcie drzwi So-mozie do jeszcze okrutniejszych represji. Tylko FSLNjest w stanie uniemożliwić dyktatorowi wymordowa-nie wszystkich Nikaraguańczyków, wszys:kich. którzysą przeciw nielTIu.

Rząd Odnowy Narodowej skierowal pierwszą swąodezwę polityczną do narodu NikaragUI, do bratnich

66

r_a~odów św,ata, do demokratycznych rządów. Wzywaon~ do pelnej jedności całego SpołEczeństwa, jako niE-odzownej p8dstawy odbudowy.

Rząd Odnowy N~rodowej stwierdził, że skieruje swo-je wysiŁki, aby zorganizować i pobudzić udział społe-czenstwa w rozwi4zaniu wielkich problemó\\o" narodu:głodu. bezrobocia, cborób, analfabetyzmu, braku miesz-kań. Aby rozpocząć realizację tych zadań, RON zna-cjonaliz'-1je wszystkie dobra, które przywłaszczył so-Ole Somoza i jego rodzina oraz ich wspólnicy.

Według pierwszych oświadczeń człon;';ów nowegorządu, Nikaragua przystąpi do ruchu państw nieza-angażowanych, nawiąże stosunki dyplomatyczne z ca-łym światem, równiEż ze Stanami Zjednoczonymi _alE pod warunkiem, że pomiędzy tymi dwoma krajamizapanuj.f! stosunki wzajemnego poszanowania. Vil no-wej Nikaragui będzie istniał system demokracji par-lamentarnej z zachowaniem pluralizmu politycznego.

W aspekcie gospodarczym, jak poinformował mnieCarlos Gutierrez, przedstawiciel RON w Mekoyku, bę-dzie respektowane istnienie własności prywatnej, alEpodstawowe gałęzie gospodarki narodowej, jak prze-mysł energetyczny i górnictwo, a także zasoby leśne,które w większości należą do Somozy, zostaną znacjo-nalizowane.

Dotrzeć do bunkra Somozy

Pod koniec czerwca 15 dzielnic Managui stoi w ogniu.Lotnictwo somozistowskie bombarduje systematycznielniasto, nie oszczędzając szpitali i obozów CzerwonegoKrzyża.

Żołnierzy Gwardii Narodowej ogarnia paniczny lęk,przebierają się w cywilnE ubrania i próbują uciekać.

67

Page 36: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Najczęściej trafiają do "więzie!'> ludu", rozpoznawaneprzez swoje ofiary.

Według oświadczeń nili:araguai:,kiego CzerwonegoKrzyża w Managui w czerwcu zg:nęło okolo 16 tysięcyłudności cywilnej, przede wszystkim wskulek bom-bardowań. Radiostacja "Mon"men:aj" w San Jose po-informowała w dniu 27 czerwca, że we wschodniejczęści slolicy wiele osób zmarło na skutek zatruccawody pitnej przez slepaczy dyktatora. Epidemie chorobukladu pokarmowego i przeraźliwy głód dziesiątkująmieszkańców. Vladlr Dupont, koresponden. brazylij-skiego Iygodnika ,,'leja", k,óry wrócił z Managui, po-\....iedział mi, że ludzie potrafią iść wiele kilometrów,aby zdobyć choćby jednego banana. Paczka naj.a~.-szych papierosów kosztuje 3 dołary. -ieliczni n:eli:sy-kańscy dziennikarze, którzy zostal: w Nikaragui, infor-mują, że chłopi jedzą na surowo bydło i ciągną tysią-cami do stolicy w poszukiwaniu pozywienia, bo na wsijuż nic nie zostało.

5 lipca przez wieJe godzm słuchałem audycji radia"Reloj" , nadającego z Kostarykl. Słychać nieustająceapele Nikaraguańczyków do swoich zaginionych rodzini bliskich. Wygląda to następująco: "Mamo, czy żyjesz?Czy przetrwaliście ostatnie bombardowania w dzielni-cy San Judas? Odezwijcie się. Dajcie znak życia. Roz-mowa telefoniczna opłacona".

Nikaraguański Czerwony Krzyż zwróci! się z pety-cją do Somozy, aby wpuścił konwój 20 ciężarówek,które wiozą z Hondurasu 400 ton żywności. Wedługobliczeń Wilfreda Crossa, wiceprezesa tej organizacji,pomoc ta mogłaby zaspokoić głód 175 tysięcy osóbw przeciągu tygodnia. Byłaby to i tak kropla w morzuwobec co najmniej 600 tysięcy Nikaraguańczykówznajdujących się w stanie zagłodzenia. Dyktator niewyraził jednak zgody na wpuszczenie do Nikaragui ja-kiejkolwiek żywności dla ofiar wojny.

68

W ostatnich dniach czerwca już tylko 5 dzielnic~Ianagui zostato w rękach Somozy. Satrapa jest corazbardz]eJ izołowany wewnątrz Nikaragui, jak i sto-sunkach zagranicznych. Nawet nowo mianowanyambasador amerykan3ki, Lawrence Pezzula, nie chcezłożyć li"ów '.lwierzytelniających, dop6k: Somoza nieodejdzie. W d"iu 2, czerwca Pe,u, jako siódmy krajAmeryki Lacińskiej, zerwało z Nikaraguą stosunki dy-plomatycme. Pod wpływem wydarzeń następuje teżgwaltowna radykalizacja spoleczeństw w innych kra-jach Ameryki Łacińskiej.

Staje Slę coraz bardziej oczywiste, ze wOjna narodo-wa w _ ikaragu' prowadzi nie tyłko do obalenia dykta-tury, ale również do zmiany sys:tel:lU ~połecznegow tym kraju.

Na począlku lipca pojawily się w eterze dwie noweradiostacje partyzanckie, "Jnsurreccion>l i "Vencere-mas'. 13 lipca FSL:'-<poinformował, że kontroluje już30 najważniejszych miast na zachodzie, północy i po-łudniu Nikaragui.

Bunkier S3mozy jeszcze jednak trwał. Izraelscy eks-perci zainstalowali wokól niego ruchome balerie prze-ciwlotnicze, strzegła go kompania czołgów, batalionpiechoty, specjalny batalion Gwardii Narodowej orazoddział goryli, stanowiących ochronę osobistą Somozy.W bunkrze znajdowały się wszystkie centrale sieci ko-munikacji telefonicznej i radiotelefonicznej sił zbroj-nych, centralne biura służb bezpieczeństwa i arsenałnowoczesnej broni. W podziemiach były cele, w któ-rych przebywali więżniowie polityczni, a tuż przy nichumieszczono składy materiałów wybuchowych. Jaki-kolwiek atak na fortecę mógł spowodować śmierćareszlowanych. W ten sposób Somoza zabezpieczył sięprzed natarciem sandinistów.

Sandiniści przygotowali wielką ofensywę, do Mana-

69

Page 37: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

gui miało wkroczyc 20 kO]Ulnn panyz.:lnckich. ze wszy-stkich stron, ze wszYEtkich frontow wojny,

16 lipca 1979 roku radco "Reloj" przekazało nas:ępu-jącą wiadomość: "Duży f'~ch w bunkrze. Opuszczają gourzędnicy z walizaI:'j i klatkami z papugami. Kiedy za-pytano ich, dokąd wysyłają swój dobytek, odpowie-dzieli - do Miami".

16 łipca rozpoczął s:ę exod.ls z bunkra. l:ciekaliz kraju krewni SOInozy, jego minis:rov.rie, doradcy,sekretarze, oficerowie, wspólnicy, przyjacielE i \VSpót-winni.

17 lipca o godzinie -! nad ranem Samoza uciekł zeswojego prywatnego !otm"ka w Montelimar, zabiera-jąc ze sobą najbliższą rodzinę, prochy ojca i brataLuisa. Obalony przez lud, opuszczony przez sojuszni-ków i potępiony przez opinię publiczną świata, :'<a 10,-nisku wyglosił przemówienie, w którym ~karżył się naniewdzięczność rodaków i odgrażał: że jeszcze wróci doNikaragui, aby zaprowadzić prawdZIWY porządek. Udałsię do swojej rezydencji w Sunset lsland, około 70 ki-lometrów od Miami Beach.

Nasuwa się pytanie: kto ostatecznie pokonal Somozę,dyktaturę przez niego stworzoną, i Gwardię, którastrzegła tego gigantycznego prywatnego przedsiębior-stwa, jakim była Nikaragua przez czterdzieści kilka lal.Odpowiedż jest prosta: Lud kierowany przez Sandi-nowski Front Wyzwolenia Narodowego. Rewolucja torównież "wspani.:lła, niepowtarzalna anarchia zbunto-wanych mas" - powiedział mi Tomas Borge i dodał:"To nie my wygraliśmy. To oni. Oni zdobyli prawo,aby sprawować władzę na swój spo,ób, prości i zgodni,w koncu to ich władza i ich z"'''ycięstwo''.

FSLN zawdzięcza zwycięstwo ~wej politycznej umie-jętności zmobilizowania i zorganizowania szerokiegofrontu ludowego, który przygotował grunt do ostatecz-nej lazy powstan miejskich, do wojny powszechnej.

70

Tylko v." ten spo6ób można było nadrobić s:raty, zastę-pować poległych i przekształcać ludność cywl1ną w si-ly rezerwowe i pom<lcdla walczących.

?SLN spl'awowal dowództwo wojskowe i politycznecaJej ofensywy. Okazał się jedyną siłą zdolq do prze-ciwstawienia ,ię dyktaturze. Od samego poCzątk.l walkiochotnikaw bylo zawsze więcej niż broni.

Poczynając od kwietnia 1979 rokcl w głównych mia-stach kraju powoływano podziemne organy oo:ony lu-du, tj. komitety obrony obywatelsklej i komi,ety obro-r.y r botników, grupowały one organizacje związko-we, kobiece, obywatelskie, studenckie i młodzieżyszkolnej. Gromadziły one żywność, dokonywały spi-sów mieszkanców, budowały schrony przeciwlotnicze,zbierały informacje o wrogu. Ludność cywilna przez teorganizacje, które tworzyły podziemne komórkl dzisiej-.3zej władzy ludowej, zapewniała zaopatrzenie w broń,żywność, zakwaterowanie, pienvszą pomoc lekarskączy łączność między walczącymi oddziałami.

FSL)[ od początku starał się jednoczyć i przylączaćinne organizacje opozycyjne niezależnie od ich zabar-wienia politycznego. Taktyka ta pozwoliła zorganizo-wać mu pat.riotyczny front mas i wygrac równocześniedwie batalie: wojskową i polityczną.

Page 38: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Telewizyjna sieć kolumbijska "Ca~acor' przedstawi-ła reportaż z wielkiej manifestacji ludności Managuina Placu Rewolucji w dniu 21 lipca 1979 roku. Zebra:osię tam okolo 200 :ysięcy ludzi, aby powitać PrezydiumRządu Odnowy Karodowejoraz oddziały sandinistów,które ze wszystkich stron ściągają do stolicy. Manile ...stacja nie miała sobie równych \\' histori:i Lego kraju.Tysiące i tysiące ludzi ~.vyrażało radość z po\',;odu zv,ry-cięst\va SandinO\vskLego Frontu \Vyzwolenia )Jarodo-wego. Słychać było nieustające okrzyki: "Ojczyznawolna!" i "Niech żyje sandinowska Nikaragua!"

Rząd Odnowy Km'odowej złożył przysięgę wiernościnarodowi w siedzibie Kongresu Narodowego.

Prezydium Rządu Odnowy Narodowej, czyli inaczejJunta, składało się z pięciu osób i wchodzili do niego:Violetta Chamorro, wdowa po zamordowanym przy-wódcy opozycji, Sergio Ramirez, z zawodu adwokati pisarz, Alfonsa Robelo, przemysłowiec, Moises Has-san z Szerokiego Frontu Opozycji i Daniel Ortega zeZjednoczonego Dowódzlwa FSLN.

Powołano również sam rząd. Ks. Miguel D'Escolo,czlonek Grupy Dwunastu, zastal ministrem spraw za-granicznych; Tomas Borge, ze Zjednoczonego Dowódz-twa FSLN, jedyny żyjący założyciel Fronlu, zostal mi-nistrem spraw wewnętrznych, jego zast~pcą mianowa-no Edena Pastorę; Joaquin Cuadra ChamotTo z Grupy

Nowy rz~d Jego program

Entuzjastyczne powitanie członków Rządu Odnowy Narodowej

72

Page 39: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Dwunastu objął tekę ministra Eoansow; pułkownikBernardino Lario,. były wysoki ohcer Gwardii CIlaro-dowej, który w 1973 roku zorganizował spisek przeci,,·-ko Somozie, został miois:rem obrooy; Ernes:o Cashlloz Grupy Dwunasta otrzymał s:anowisko generalnegoprokuratora republiki; Cesar Amador, cen:rysta, objąłministerstwo zdrowia; Carlos Iunerman, były rektoruniwersytetu w Managui, członek Grupy Dwunastu,został ministrem oswUlty; Ernesto Cardenal, ksiądzi poeta, objął ministerstwo kultury.

W skład rządu wchodziło więc dwóch księży, siedmiureprezentantów FSLN, pięciu członków Grupy Dwu-nastu i jeden były oficer Gwardii )[arodowej.

Została ogłoszona tymczasowa konstytucja, ustana-wiająca doraźne środki zmierzające do normalizacji źy-cia w kraju. Powołano trybunały sprawiedliwości, któ-re zajęły się zb:odniarzami wojennymi, a także prze-mytnikami, spekulantami, lichwiarzami i prostytucją·Poinformował o tym Roberto Agguelo HUl·tado, prezesSądu Najwyższego, dodając, iż: "Mogą zdarzyć sięekscesy, włącznie z egzekucjami, zanim zdążymy wpro-wadzić praworządne trybunały, ale będzie to wyłącz-nie osobista zemsta. Zadna egzekucja nie zostanieusankcjonowana prawem". Nawet za największe prze-stępstwa somozistom grozi tylko więzienie, bowiem ka-ra Śn1ierci została w ~ikaraguj zniesiona ustawowo.

Junta Rządu Odnowy Narodowej postanowiła wy-stąpić do administracji Cartera o ekstradycję byłegodyktatora Anastasio Samozy.

Któregoś dnia Tomas Borge, minister spraw we-wnętrznych, przyjmuje w holu "Intercontinentalu" de-legację Banku Światowego, otaczają go dziennikarze.I\alegają, aby powiedzial, czy rząd USA wyda Somo-zę Nikaragui.

- To będzie zależało od rządu USA - odpowiedziałTomas.

74

- A OJ zrobicie. jeśh go wydadzą?- Skarzemy go na 30 lat więZlenia i będziemy do-

:>rze pJnować, aby nikt mu nie zrooił kr2ywdy. Możezresztą uda się g:> wychować. sprobt.<jemy. Zyć przezrzydziEści lat w więzieniu jest znĆl.czrue :r~dniej. niż

.mrrzeć natychmlas:. Ja siedziałem przez dwa i pół ro-ku, lo '...'iem, co to znaczy.

::YLmoiż Samoza ze swoim najblizszynl sztabemuClekł, wojna w Nikaragui bynajmniej się nie skoń-~zyła. Ciągle jeszcze trwajq wa;kl. Junta wydała nakazr.atychmiastowej likwidacji wyborowych strzelców ,0-J"lozistowskich, którzy nękają mie"kańców w więk-"ych miastach. Są to byli najemnicy zwerbowani przezSomozę oraz zdesperowani żołnierze G\vardii )Iarodo-wej.

Rewolucja nikaraguańska lnusi się bronić. Nie n10żeozwolić, aby ci bOjówkarze nękali ludność cywilną

, mordowali przywódców sandinowskich. Sergio Rami-..'ez oświadczył: "Nie będziemy tolerować oporu somo-ZlstÓW.Do tej pory traktowaliśmy ich bardzo łagod-r.ie, me stosując srodków represyjnych. PozwoliliśmyGwardii Narodowej opuścić kraj, wydając im żelaznelisty. Ale jeśli w dalszym ciągu będą do nas strzelać,przestaniemy być tak bardzo tolerancyjni. Rewolucjamusi się bl'onić. inaczej zostanie pokonana",

Dziedzict wo, jakie FSLN otrzymał w spadku po So-mozie, jest tragiczne: zginęło około 50 tysięcy osób,pozosIało 40 lysi~cy sierol, około 100 tysięcy rannych,w tym 60 tysięcy wymagających stałej opieki. Kilka-Ylascie tysięcy byłych gwardzistów Somozy i około 100ty,ięcy członków byłych służb specjalnych, tzn. agen-tów i szpicli, to kolejny problem polityczny do rozwią-zama. Co z nimi zrobiĆ? W jaki sposób ich reeduko-wać?

Straty materialne ocenia się na 750 milionów dola-rów CSA. Końcowa faza walk przypadła na okres naj-

75

Page 40: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

ważniejszych prac w rolnictwie. 'WSkutEk tego na prze-łomie lat 1979 i 19aO zmniejszyły się zbior)' bawelnyo 80 proc., kukurydzy o 55 proc., fasoh o 24 proc. i ry-żu o 15 proc. Szacuje sie, że war:ość produktu global-nego na koniec 1979 roku spadła o 25 proc., cofającsię do poziomu z roku 1952, powodując wzrost bezro-bocia o 33 proc. W okresie od stycznia 1978 roku doczerwca 1979 roku wielki kapitał wycofał z Nikaragui535 milionów dolarów. Zadłużenie zagraniczne Nlkara-gui wyniosło w 1979 roku ł,5 miliarda dolarów. P1'ZY-padające na 1980 rok spłaty kredytów wraz z odsetka-mi sięgają kwoty 500 milionów dolarów i są równewartości rocznego eksportu w latach pokoju. Wedługpierwszych ocen Rządu Odnowy Narodowej Nikaraguapotrzebuje około lO lat na odbudowę swej gospodarki.

W dniu la czerwca 1979 roku zostal ogłoszony "Pro-gram odbudowy, rozwoju, przeobrażeń politycznych,ekonomicznych, społecznych, moralnych i kultural-nych kraju". Postanowiono w nim m. in.:

Ustanowić ustrój demokracji, sprawiedliwości i po-stępu społecznego. W perspektywie zmierzać się będziedo stworzenia ustroju o cechach \vłaściwych socjaliz-mowi. Ustanowić gospodarcze podstawy politycznejwładzy FSLN, który zagwarantuje dalszy rozwój re-wolucji.

Zburzyć wszY6tkie instytucje somozisiciwskie, przedewszystkim aparat represji. Zagwarantov.;ać wszystkimprawa obywatelskie, polityczne, społeczne i ekonomicz-ne, ze szczególnym rozszerzeniem praw dla nie posia-dających. Chronić interesy i dobra tej części burżuazji,która poparła FSLN w czasie wojny wyzwoleńczej,zneutralizować opór oligal'chii finansowej związanejz ponadnarodowym kapitałem zagranicznym, w tymgłóv{nie amerykańskim.

Przepro\vadzić reformy systemu finansowego (skar-bowość, cła, finanso\ve organizacje prywatne), zape\v-

76

niając pat1~tWU pEŁną kontrolę obrotów z zagranicą.Przej:;ć przez państwo kontrołę nad bandłem zagra-

nicznym.Przejąć na wyŁączną własnoŚĆ państwa strategiczne

gałęzi€ gospodarki narodowej: górnictwo, leśnictwo, ry-bołówslwo. Przeprowadzić reformę rolną oraz wy-właszczyć ziemie rodziny Somozów i burżuazh z niązwiązanej.

W dziedzinie spraw socjalnych program Rządu Od-nowy Narodowej przewiduje wprowadzenie w życienowego kodeksu pracy, który będzie gwarantował pra-wa robotników, chlopów i ogółu pracującycb w Nika-l'agui (np. prawo do strajku, wolne związki zawodowe).

Powstanie odrodzony Nikaraguański Inslytul Ubez-pieczeń Społecznych, wprowadzony też będzie jednoli-ty system ochrony zdrowia. Śmiertelność dzieci w Ni-karagui można porównać jedynie ze śmiertelnościądzieci na Haiti, najwyższą w śVllecie. Dzieci umierajqprzede wszystkim wsk ulek niedożywienia. W 1972 ro-ku było tylko 973 lekarzy na 2,5 miliona mieszkańcówkraju. VV zastraszajqcym tempie szerzy się gruźlical Tozmaite choroby przewodu pokarmowego.

Przeprowadzona będzie szeroka reforma oświaty.Analfabelyzm sięga 70~aO proc. w mieście i 90 proc.na wsi. Okolo 25 proc. dzieci i młodzieży nie uczęszczaw ogóle do jakichkolwiek szkół. Opracowany zostanieNarodowy Plan Pełnego Rozwoju Szkolnictwa orazGłówna Ustawa o Oświacie Państwowej. Szkoły pod-stawowe i średnie będą bezpłatne i obov ..;jązkowe:ceny książek i przyborów szkolnych poddane zostanakontroli pańsIwa (w przyszłości przewiduje się, że bę~dą bezpłatne). Kontroli poddana zostanie działalnośćszkół oraz instytucji prywatnych z\viązanych ze szkol-niclwem (biblioteki, laboratoria, szkoly). Utworzy Sil:też techniczne szkoły zawodowe oraz wiejskie ośrodkiszkolne. Dokonana będzie akcja alfabetyzacji społe-

7,

Page 41: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Dzieci z Leon obj~te zostały c:kcją dożywiania

przewiduje, że największazostanie przeznaczona na

czeńsiwa. Program rząduczęść budżetu państwaoświatę·

Ziemia, tak· bardzo pożądana przez chłopów, rodzącatutaj bawełnę, kawę, sprzyjająca hodowli bydła, upra-wie trzciny cukrowej i ryżu, jest podstawowym bo-gactwem kraju. Do niedawna w większości należała dolatyfundystów, z których największym był AnastasioSomoza. Według statystyk ONZ połowa z 5 milionówhektarów ziemi uprawnej znajdov,"ala się w ręku 1,6proc. właścicieli.

Ze względów gospodarczych i społecznych rolnictwoi przemysł rolno-spożywczy mają znaczenie podstawo-we. Udział tego sektora gospodarki w wytwarzaniuproduktu globałnego brutto wynosił w 1971 roku -35 proc. ::'la wsi mieszka 52 proc. ludności kraju,w tym - 46,9 proc. czynnej zawodowo. Oblicza się,

78

ze ogóŁem ponad 70 proc. ludności bezpośrednio lubpośrednio żyje z rolnictwa.

W "•.ynikl: wywłaszczenia, przejęcia majątkówopuszczonych i ziem łeżących odłogiem, w rękach pań-stwn znajduje się obecnie 55 proc. ziem uprawnych.Reforma rolna sIanowi podstawowy instrument prze-mlan strukturałnych i społecznych, "jest ona osią no-wej polityki ekonomicznej w cełu zaspokojenia i obro-ny globalnych interesów klas pracujących, jest częściąprogramu polityczno-społecznego "'Pisanego w ramypodslawowych kierunków rewolucji sandinowskiej" -stwierdza dokument Narodowego Instytulu ReformyRolnej. -a wywłaszczonych ziemiach powstaną trzyrodzaje uspołecznionych przedsiębiorstw rolnych:1. Państwowe zjednoczenie "AGROINRA·', utworzone

z kombinatów agro-przemysłowych, mających za-sadnicze znaczenie gospodarcze, oparlych na inten-sywnych metodach gospodarowania.

2. Państwowe gospodarstwa rolne.3. Spółdzielnie produkcyjne, zakładane na ziemiach

państwowych dla chłopów bezrolnych lub też dzier-żawiących parcele.

W państwowych przedsiębiorstwach rolnych połą-czy się trzy istotne elementy: płace uzależnione od wy-dajności, świadczenia socjalne (oświata, pomoc zdro-wotna, mieszkania) i udział związków zawodowychw zarządzaniu.

Rząd przystąpił natychmiast do likwidacji martwe-go sezonu na wsi, aby chlopi mogli mieć pracę przezcały rok. Zarówno zbieracze kawy, ścinacze trzcinycukrowej, robotnicy zatrudnieni na plantacjach tyto-niu, bawełny i ci wszyscy, którzy pracują w rolnictwie,będą pobierali stale wynagrodzenie miesięczne.

Narodowy Instytut Reformy Rolnej powolał do ży-cia Korporację Państwowych Przedsiębiorstw Cukrow-niczych, które należały dawniej w całości do rodziny

79

Page 42: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

a terenie wy\\.'łaszczonych majątków Somozy zorganizo\\,anorolnicze wspólnoty produkcyjne

Somozów. Podobnie państwo będzie zarządzać upra-wami ryżu. Upaństwowione zostaly plantacje tytoniui farmy hodowli bydła, w których specjalizował sięSomoza, eksportując większość mięsa do Stanów Zjed-noczonych.

Po II wojn,e światowej zaczął w Nikaragui kiełko-wać przemysł i powstała klasa robotnicza. Chłopi, wy-rzucani z zieJni wskutek jej koncentracji w ręku corazmniejszej ilości właścicieli, emigrowali do mIast. gdziebyli niewykwalifikowanymi robotnikami, tanią i wy-zyskiwaną siłą roboczą, a przede w"ystkim zasilaliszeregi bezrobotnych.

Rząd Odnowy Narodowej postanowił zlikwidowaćbezrobocie. Będzie to długie i trudne przedsięwzięcie,

80

g:Jyż 80 proc. zakładów przemy.;bwych z:lajduje sięw stanie ruiny. Niemniej podjęto juz p:erw~ze robotypubl.czn.e, przy ktorych zatrudniono bEzrobotnyen. ;\li-r,lsterstwo Pracy p~zygotowało juz proje"ly po:Jwyż-~·;ze~i<:naj~iższy:::h u?osażeń.

Robotnicze związki za\vodowe Oi.fzy:"nały zadaniekontrolowania, czy nowe ustawy o pracy są vvykony-wane, czy respek~owany jest oŚ!n:ogodzinny dzień pra-cy v~· fabrykach, warsztatach, szpitalach, transpor-CiEitd.

Ogłoszono przejęcIe przez państwo wozystkich pry-walnych banków w Nikaragui i nałożeniE. e:nbarga naoperacje iinansowc banków zagranicznych. Równocześ-nie PrEzydium Rz<)du oświadczyło, że nie b~c1ziespla-cać długu w wysokości ponad 5 milionów dolarówizraelskiej firmie Israel Aircraft Ltd. Corp., ani też rzą-dowi Argentyny, ponieważ zakupiona za nie broń słu-żyła Somozie do masakrowania narodu.

De ret o nacjonalizacji banków dolyczył 6 bankówprywatnych i wielu innych instytucji finansowych,stowarzyszeń oszczędnościowych l pożyczkowych.Zgodnie z jego postanowieniami banki zagraniczne niemogą już prowadzić bieżących operacji finansowych.Według oświadczenia rządu celem nacjonalizacji jestochrona społeczeństwa przed wyzyskiem w okresiestraszliv.rego zniszczenia, spowodowanego przez dykia-turę, a także obrona reputacji kredytu nikaraguańskie-go za granicą.

V/prowadzono róv.?nież obniżkę czynszu mieszkanio-wego od 40 do 50 proc. Państwo zastosowało też ścisłąkontrolę cen podstawowych produktów zywnościowychi artykułów pierwszej potrzeby.

Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, tymczasowa usta-wa zasadnicza potępia wszelką obcą intenvencję wsprawy Nikaragui i deklaruje chęć i gotowość do na-wiązania stosunków ze wszystkimi państwami świata.

Page 43: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Pierwsze dniw sandinowskiej Nikaragui

Tragiczne odkrycia

Tak wiele okrucieństw przeżyli mieszkar.cy Nikara-gui i tak wiele przelaŁo ,ię tu krwi. Może ktoś zrobiw przyszłości rejestr zbrodni dyktatury rodu Somo-zów. Raporty o zbrodniach nikaraguańskiej tyranii sąw posiadaniu Organizacji Narodów Zjednoczonych. Nie-mniej, aby zrozumieć tragedię, która dokonywała sięniemal na naszych oczach, uważam za konieczne przy-toczyć fakty, aby Czytelnicy mogli uświadomić sobiebarbarzyń:;two, które można porównać tylko z doko-nywanym na naszej ziemi przez hitlerowców w latachokupacji.

Makaron, stare koszary Gwardii Narodowej, usytuo-wane w strategicznym punkcie, na wzgórzu górującymnad Managuą. Można stąd znakomicie obserwowaćmiasto.

Na wzgórze Makaron udałem się'którejś deszczowejniedzieli. Nie mialem przepustki z komendy FSLNi obawiałem się, że mogą mnie nie wpuścić. Wystarczy-ła jednak wydana przez rząd karta akredytacyjna. Nawartowni, która przed kilkoma jeszcze tygodniami by-ła w rękach Gwardii, toczyl się właśnie spór o wartośćzdobycznej broni. Tu nie ma ważniejszego tematu niżbroń.

82

Ziemia odsłania tajemnice, wystarczy zerwać darn.Znajdują się tutaj zbiorowe mogiły m<odzieży Nikara-gui. W jednym z grobów. naznaczonym numerempierwszy m, odnaleziono zwłoki ośmiu młodocianych.Wszyscy mieli zdruzgotane czaszki Ciała były ułożo-ne jedno obok drugiego, twarzą do zlemi, z rękami naczołe. l -iektórzy z poległych byl: bez o:oszul, wszyscyoez butów.

Pamiętam oświadczenie doktora :)'Tiguela AngełaAragona z nikaraguanskiego Czerwonego Krzyża, któ-ry powiedział, że zwłoki znajdowaly Slę w ziemi okołosześciu tygodni. Zidentyfikowano jedynie ciało dzie-więtnastoletniego Tanino Pa dilli , którego rozpoznałamatka. Piełgrzymki rodziców i krewnych w poszuki-waniu clał swoich najbliższych nie daly rezultatów.Nie można było rozpoznać ofiar.

Głębokość grobów nie sięgała nawet półtora metra,oprawcy nie zadali sobie trudu, aby zatrzeć ślady. Li-czyli na bezkarność.

W części wzgórza nieco zakrytej i zasloniętej przezbujną wegetację znajdują Slę cztery mogiły. Odnale-ziono w nich 50 zwłok, róv.onież młodzieży. Na wzgó-rzu Makaron zakopano ciała oioło 500 chłopcówi dziewcząt. Odnałeziono tu zwloki bojownika sandi-nowskiego i eks-gwardzisty Dawida Tejado Peralty,który został zamordowany przez osławionego sadystę,majora Oscara Morałesa.

Następnego dnia udałem się nad Jezioro Managua.Tuż nad samym brzegiem znajduje s:ę niska i gęstaroślinność, a wśród niej spopiełałe miejsca, jakbydzieci rozpałały ogniska do pieczenia zlemniaków. To,co zobaczylem, wstrząsa każdym normalnym człowie-kiem. Zwęglone kości ludzkie, ułamki czaszek. Szcząt-ki ubran i walające się obuwie. W innych miejscach terzekome ogniska zostały zasypane gruzem i cementem,który przykrywa zwęglone zwłoki. Rozkładające się

83

Page 44: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

w tropiKalnym sŁoncu wnę:rzności przyprawiałyo gwałtowny zawrót glawy. Moi nikaraguańscy prze-wodnicy wyjaśnili mi, że gwardziści i policjancl 50-mozy oblewali zwlo",; ofiar benzyną, kladli na nie "po-ny samochodowe i podpalah.

Zapytalem: dlaczEgo akurat opony? Wledy uslysza-łem że z nienawiści. Płonące kola samochodowe, toczą-ce ;ię po spadZistych i stromych ulicach Managui i in-nych miast, byly przez partyzantów używane ja.'" ha-slo do walki.

Trudno mi znaleźć odpowiednie slowa na przekaza-nie pełnego obrazu, klóry zobaczylem nad brzegiemJeziora Y1anagua, Może należaloby ograniczyć się dosymbolu. Winien jedroak jestem rzzczową i realistycz-ną informację. Chcialbym odwalać się do zbiorowejpamięci Czylelników, która przechowuje precyzyjnąnazwę zjawiska, o którYln piszę: zwyczajny faszyzm.

Sylwetki bohaterów

Dziennik "BarricadaP, oficjalny organ Sandinow-

skiego frontu Wyzwolenia' Narodowego, zamieszczacodziennie rubrykę zatytuŁowaną: "Bahaterowle I mę-czennicy". Publikuje również kolumny zdjęć pl.: "Ofia-ry tyranii", zwracając się z apelem do czytelmkow,abypomogli odnaleźć zaginionych. Na fotografiach WidZI-my twarze dziewcząt i chlopców mniej więcej od czter-nastu do dwudziestu kilku lal. Codzienme ukazują SIGbiografie bohaterów. Ich nazwiska nadaje się ulicom,placom i miejscowościom, gdzic walczyli i poleglI. Ży-ciorysy bohaterów są zazwyczaj krótkie, bo zginęlimłodo.

PrzedstawiG postać doktora Orlando Ochoa Pinedyi jego żony, Miryan Benavides de Ochoa. Orlan:loOchoa byl chirurgiem w Esteli. W 1977 roku rozpocząl

8-\

współpracę z FSLN. Opatrywal i leczył rannych san-dinistów w rejonie Esieli, El Sau<.:e i Achuapa. Ryzy-kując życiem udawał się w góry, by nieść pomoc par-tyzantom. Wspólnie z żoną zano3ili im odzież i żyw-ność.

W listopadzie 1978 roku zostali po raz pierwszy aresz-towani przez Gwardię. Zagrożono im wówczas śmier-cią, jeśli natychmiast nie 0PU'lczą miasta. Nie ulęklisię pogróżek. Dokt"r Orlando Ochoa. który stał na cze-le Czerwonego Krzyża w Esteli, powiedział swoim zna-jomym: Nie możemy stąd odejść. bo kiedy przyjdąchłopcy, me będzie komu ich opatrzyć.

Upłynęło kilka miesięcy i pozornie wy:lawało się, żeGwardia przestała interesować się dzialalnością Orlan-do Ochoa. Czasem tylko dźwięczaly w jego domu tele-fony, w których slyszał "dobre" rady nieznanych..przyjaciół", lub też otwarte groźby ludzi, którzy po-dawali się za sąsiadów. 10 czerwca 1979 roku zadzwo-nił do doktora komendant Gwardii Narodowej w Esteli,pułkownik Vicente Zuniga, znany pod pseudonimem"Ciel'''. Powiadomił go, że wysIał do jego domu żol-nierzy, aby go zabili. W tej samej chwili, kiedy lekarzOchoa słuchał przez teleCotl słów pulkownika, pal roIGwardii Narodowej wtargną I do jego mieszkania. Do-wodził nim chilijski najemnik kapitan Casco i oficerGwardii Narodowej Linarcs. Oprócz doktora i jego żo-ny w mieszkaniu znajdowała się również ich znajoma,Victoria Diaz, z córką. Żołnierze zaciągnGli wszystkichdo znajdującego siG w głębi pokoju. Zerwali ubraniez :\Iiryan i przywiązali ją do lóżka. Somozistowskioficer rozkazał gwardzistom udowodnić swoją męskość.Rzucili się na niq otępiali od narkotyków i alkoholu.Inni znęcali się w tym czasie nad jej mężem.

Widzialem ściany pokoju, w którym ich zamęczono,są podziurawione od pocisków i znajdują się na nichślady zakrzepłej krwi. Z całej czwórki uratowała się

85

Page 45: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Victoria Diaz, którą gwardziści uznali za zmarłą, i onajest teraz świadkiem barbaczyństwa. Zołnierze GwardiiNarodowej po zamordowaniu do~<tora Ochoa i jegoblisltich urządzili libację w ;ego mieszkaniu.

Pułkownik Zun:ga me pozwclił pochowac zamordo-wanych i rozkazał s:rzelać do każdego, kto zbEzy s:ędo domu lekarza. Dopiero po tygodniu sanitariuszeCzerwonego Krzyza zdołali wynieść zwłoki i 'palić jena uhcy przed domem. Wówcza, czołg Gwardii prze-jechał po ich prochach.

W dniu 12 slerp"ia :9~9 rok~ odbył się symbol'cz-ny pogrzeb ofiar. Ulica, przy której znajdował się domlekarza. nosi teraz jego :mię.

Rio Blanco. obóz &mierci

Wciąż odnajdywane są zbiorowe mogiły pomordowa-nych. W dniu 12 hstopada 1979 roku "Barricada" po-informowała o znalezieniu ich na terenie byłego obo-zu koncentracyjnego w Rio Blanco, w departamencieMatagalpa. Rio Blanco było największym obozem kon-cent"acyjnym na terenie Nikaragui. Tam też znajdowa-ło się centrum dyspozycyjne operacji antypartyzanc-kich i represyjnych na północy kraju.

Baza Gwardii Narodowej mieściła się na wzgórzudominującym nad miejscowością. W pobliżu fortecyodkryto 15 zbiorowych mogił, w których znajdowalysię zwloki ponad trzech tysięcy chłopów. Morderstwacechowało szczególne okrucieństwo, nawet jak na sto-sunki panujące w Nikaragui za czasów dyktatury. Do-ły wykopane przez buldożery zakryto betonowymipłylami, w których znajdowały się niewielkie otworyz trudem przepuszczające powietrze.

Do tych dołów wrzucano chłopów lub podejrzanycho współpracę z FSLN i trzymano ich tam miesiącami.

86

Większość nigdy się z nich nie wydostała. Okohcznimieszkańcy opowiadałi mi, że jeśli kogoś zabrano doRio Blanco, uznawano go za zmarłego i odprawiano ża-łobną mszę.

Obok dołów wybudowano psiarnię, w której znajdo-wały się specjalnie ćwiczone brytany. Gwardziści wpy-chali chłopów do kłatek z psami. Jeśli ofiara zdołałaprzeżyć wściekły atak psa, dobijano ją po ""yciągnięciuz klatki.

W podziemiach więzienia w Rio Blanco odkrylo izbętortur, w której znajdowały się okaleczone zwłokiłudzkie.

Tamtejsi mieszkańcy opowiadają, że chłopów zrzuca-no również z helikopterów nad szczytem Musun. Pew-nego dnia gwardziści zgoniłi ich na płac i kazali obser-wować laką operację. Miała to być przestroga dla in-nych.

Chłopi z Rio Błanco i okolic będą zawsze pamiętaćnazwiska najbardziej okrutnych spośród somozistow-skich oprawców. Byli nimi Gonzalo Evertsz (pseudonim"Vulcano"), Gustavo Medina ("EI Tigre"), FranclinMontenegro ("Sagilario"). Zamordowali oni setki ko-biel i mężczyzn. Niektórzy z przestępców znajdują sięw więzieniach i czekają na wymiar sprawiedliwości.

lJBarricada" zwraca się codziennie do społeczeństwaz apelem, aby informowało władze sądowe o przestęp-stwach dokonanych przez somozistów za czasów dyk-tatury i w ostatniej Jazie wojny wyzwoleńczej. "LaPrensa" z dnia 14 listopada l 979 roku informuje, żezostal przygotowany projekt statusu trybunałów spe-cjalnych, klóre rozpoczną dzialać opierając się na za-sadzie, że naród nikaraguański znajdował się \V staniewojny od dnia 21 łutego 1934, lj. od chwili śmierci Au-gusto Cesara Sandino, do dnia 19 lipca 1979 roku, prze-ciw rządom narzuconym mu przez obcą dominację.

87

Page 46: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Trybuna1Y specjalne będą Vi pewn)~nl sensie przypo-minać Trybunał Norymbe"ski, ale najwyższym wymia-rem kary może być tylko dożywotnie więzienie.

Wulk~n Santiago

Późnym popo1udnielTI wyjechaliśmy w kierunku ~'Ia-sayi, miasta, w którym Indianie 1\1onimbo zbuntov ..:alisię przed dwoma laty przeciw dyktaturze. Naszym ce-lem był wulkan Santiago, ciągle jeszcze czynny.

W dowództwie rejonu Piedra Quemada dowiedzie-liśmy się, że bez poz\.volenia komendanta nie możemykontynuować ['odróży. On sam niestety jest terazw Masayi. Niedługo zapadnie zmierzch, a o znlierzchuniebezpiecznie poruszać się wśród tych wulkanicznychpagórkó\v i wzniesień. Musimy czekać. Otwarto nambramy i mogliśmy wjechać do środka. Wszyscy sąw pełnej gotowości bojowej. Rozmawiali z nami, alewidać było niepokój i poruszenie. Nie zapytano nasnawet o dokumenty. Coś wisiało w powietrzu.

Argentina ma dwadzieścia trzy lata. Ani na chwilęnie rozstaje się ze swoim galilem. Ramiro, niski, w be-recie z insygniami FSLN. Kiedy robię zdjęcia, wszyscynatychmiast prezentują broń. Jeden z kolegów zauwa-żył, że w ogóle jej nie zabezpieczają.

Następnego dnia Ramiro decyduje się. "Jedziemy bezzgody komendanta. Zawiozę was, jeśli chcecie, na włas-ną odpowiedzialność". Te sło\va słyszałem już wielerazy. Na własną odpowiedzialność przekraczałem gra-nicę pomiędzy Kostaryką i Nikaraguą. Na własną od-powiedzialność każdego wieczoru wychodzę z hotelu"Tntercontinental" w Managui, bo nikt mi nie dajeochrony.

Jedziemy boczną drogą, wśród wulkanicznych skal.Nic tu nie rośnie. W oddali widać wulkan Santiago. Ta

38

zien1~a nazywa się Piedra Quemada. po polskwl - spa-lony kamień. Należała kiedyś do jednego z ~on10zistow-,kich pulkowników, który za ps;e grosze kupil ją odpaństwa. Nieco póżniej powstał projekt zalożenia tu-taj parku narodowego, i pułkownik sprzedał ziemiępańsl wu za duże pieniądze.

- Co się stalo wczoraj? - pytam.- Wczoraj zabili wśród tych skał trzech naszych

kolegów. Szukaliśmy ich przez pół nocy, ale siarka wy-dobywająca ~ię z wulkanu uniemożliwiła odnalezienieciał. Koledzy szukają w dalszym CiągU.

- Sk,]d wiesz, że wasi koledzy zginęli?- Tamci nas powiadomili i zagl'ozili, ż€ jeśli będzie-

my ich szukali, ~robią z nami io samo.Pniemy się w górę przystosowanym do tropiku for-

dem, na którego przedniej szybie widać dwie dziury odkul. Droga zupełnie pusta, przez nikogo nie uczęszcza-na, na poboczu stoi ciężarówka. Zywej duszy.

- To nasza - informuje Argentina - tyłka benzy-ny brakuje.

Jeszcze kilkaset metró\'.... Księżycowy krajobraz:skała, lawa, czarny luiał. I wreszcie sam krater, z któ-rego wybucha ogień, w przyplywach, jakby w wewnę-trznych konwulsjach. Wybucha, przycicha i znowurwie do góry. Stąd, z wysokości 100 metrów, wydajesię, że przy silniejszym wybuchu dopadnie i nas, stoją-cych na krawędzi.

Na brzegu krateru, gdzie pod butami osuwa się miałwulkaniczny, człowiek zastanawia się, jak blisko moż-na podejść do krawędzi przepaści. Stosy rozsypanychłusek z garanda i galila. Puste, wyrzucone magazynkinaokolo.

Ramiro bierze mnie za rękę.- Możesz podejść do samej kcawędzi, będę cię trzy-

mać. Patrz \'ol dół.Na dole widzę wyrażnie trzy ludzkie ciała. Zielone

89

Page 47: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

spodnje obok czerwonej spod nicy kobiety i niebie!::~{:ikonlbinezon. Kombir.ezon jakby wtopiony v.; ll'.iał wu:i.-kaniczny. Milan Jelmek z "Rudeho Prava" robi zdjęciaprzy pomocy teleobiektyw'l.. ~NZTOrl::ietn nie :nozna ogar-nąć, ale jeszcze trudmej rozumoo,.

- To było tLJta)? - moje pytanie nie pOElada sensLJ.- Zabijali ich nad krawędzią i zrzucali w przepaŚĆ.

Dzisiaj jest 10 sierpnia. Oslal"ie akty lej zbrodni-czej działalności rozegrały się luz przed 19 lipca, ileto dni?

Nikt nie wydobędzie ciał, bo nie sposób się tam do-::;tać.

- Niektórych zrzucano wprost do krateru, w tenpulsujący ogień lawy, który wybucha falaml, przyga-sa i znowu w przypŁywie z<llewa cały ohvór. ~je zaw-sze trafiali, kości znajdują ~ię na obrzeżach kl'a:eru.

- Jak ich zrzuca!:? - pytam.- Z helikopterów, z niewielkiej wysokości.Na szosie przed nami pokazuje się samochód. Rami-

1'0 i Argentina podnoszą bro.). Nie wiadomo, przyjacielczy wróg? Są niepewni.

- Może ktoś ze sztabu FSLN? - pytam.- W sztabie nie mają takiego samochodu - odpo-

wiada Argen ti na.- Mogą być nasi, mogą być tamci. Trzeba się przy-

gotować. Lepiej załadować broń i czekać w gotowości.Tamci zbliżają się wreszcie na odległość, z której

można przeczytać napis na karoserii. Przy jechał Eamo-chód lelewizji.

Skąd jesteś? - pyta kierowca.- Z Polski, a ty?- Ze Szwecji.Argentina przynosi mI garść łusek. Milan ciągłe robi

zdjęcia.

90

Byli gwardziści jeńcami wojennymi

Toma, Borge jest dumny ze sposobu. w jaki rozwią-zano problem byłej Gwardii Narodowej, i w ogóle so-mozistó\\'. Są oni lraktowani jako jeńcy wojenni z za-chowaniem wszystkich względów humanitarnych. Za-równo szeregowi gwardziści, jak i wyżsi oficerowiemogą być często odwiedzani przez rodziny. Przed kil-koma dnialni agencja France Presse rozpowszechniłajednak informację, że w tzw. presidio modelo, tj. "wzo-rowym \vięzieniu", rozstrzelano trzy lysiące gwardzi-stów. Wiadomość lę powtórzył kongresmen z ramieniaPartii Demokratycznej John Murphy.

Wieczorem na korytarzu hotelu "Intercontinental"zobaczyłem kilku facetów, którzy zachowywali sięw sposób wyzywający. Bylo to dość dziwne. bo wszyscyprzywódcy rewolucji i członkowie Prezydium Rządu sąskromni i przystępni. Zapytałem kogoś z sandinistów,co to za ludzie. Usłyszałem, że są to przedstawicieleŚwiatowego Banku Rozwoju, którzy chcą poznać praw-dę o rewolucji. Tą prawdą okazał się Tomas Borge, któ-ry zjawił się około godziny dziesiątej w nocy, jak zwy-kle bez papierosów, natomiast z nieustającym pragnie-niem pałenia, usiadł pomiędzy nimi na korytarzu i za-czął objaśniać sposób sprawowania demokratycznejwładzy maz program rządu. Przybyszów interesowałajednak tylko jedna sprawa: Co będzie z więżniami poli-tycznymi, tj. byłymi gwardzistami oraz tymi funkcjo-nariuszami reżimu Somozy, którzy schronili się w ob-cych ambasadach? Usłyszałem, jak Borge odpowiadał:"Niech deputowany Murphy przyjedzie do nas, skie-rujemy go do presidio modelo, aby zobaczył, że wszy-scy gwardziści, o których życie tak bardzo zabiega, sącali i zdrowi, i nawet odżywieni. Odejmujemy od ustjedzenie naszym żołnierzom, aby tamtych nakarmić.Być może tego jedzenia nie starczy na długo, ani dla

91

Page 48: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Hotel "Intercontinental" w Managui

nas, ani dla nich. Wpuściliśmy do więzienia CzerwonyKrzyż, aby się nemi zają!. Przy naszych obecnych trud-nościach gospodarczych spl'awiają nam wiele kłopotu.Jeśli deputowany Murphy tak bardzo się o nich mar-twi, może nam pomóc w ich utrzymaniu, lub też niechich zabierze do USA. Chętnie ich oddamy".

Tomas Borge powiedział równjeż, że wśród 40 tysię-cy sierot wojennych znajduje się sporo dzieci wrogówrewolucji. "Nie robimy żadnej różnicy pomiędzy dzieć-mi byłych gwardzistów i dziećmi bojowników FSLN.

92

Będziemy wychowywać je z taką samą troskliwościąi tkliwością. Dzieci nie ponoszą winy za błędy czyzbrodnie rodziców".

"'alka z donosicielstwem

Od pierwszego dnia zwycięstwa Front WyzwoleniaXarodowego wydaje swój organ, nazywający się "Bar-ricada". Jest to jedyna zapewne w świecie gazeta, któ-ra wychodzi za darmo. Chłopcy roznoszą ją p3 ulicach,przynoszą nam do hotelu. Najwięcej egzemplarzy zo-staje rozprowadzonych w wojsku. "Barricada"' ukazu-je się z jednodniowym opóźnieniem w stosun:<u do da-ty publikacji. Prawie codziennie proszę służbę hotelo-wą, aby zachowano dla mnie egzemplarz, który zazwy-czaj dociera do "lntercontinental" okolo godziny 18.Gazeta jest rozchwytywana. Czasami, kiedy żadne mo-je prośby ani perswazje nie pomagają, udaję się doredakcji, aby wydobyć zaległe egzemplarze.

"Barricada" zwróciła się z wezwaniem do ludności,aby wyzbyła się nawyków narzuconych jej przez so-mozizm, a polegających na donosicie1stwie. Przypo-mniała, że wielu patriotów zostało zamęczonych w 50-

mozistovv'skich katowniach w wyniku donosicielstwa."Wystarczyło - pisze dziennik - oskarżyć kogoś, żejest sandinistą, aby został poddany okrutnym bada-niom i UpOkOl"Zeniom.Teraz jednak każde oskarżenieo kontrrewolucję, 50mozizm, sabotowanie procesu re-wolucyjnego czy też korupcję nie może być pochopneani gołosłowne. Społeczeństwo winno zr-ozumieć, że niewolno składać fałszywych doniesień i oskarżeń, ani teżpróbować posługiwać się ludową policją i mieszać Lu-dowego Wojska Sandinowskiego do rozgrywek osobi-stych.

Tak było właśnie za Somozy. Donosicielstwo jest

93

Page 49: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

godnym pogardy nawykiem 2 tamtych czasów, któregonie zdołaliśmy zwalczyć. Każdy 'likaraguański obywa-tel winien informować D zbroon:arzach wojennych,którzy pozostają na wolności, stanowIą bowiem nie-ustające zagrożenie dla normalizacji żYCia. Musimyoczyścić z nich społeczeństwo. Natomiast niewinni, na-wet gdyby wsIali fałszywie zadenuncjowani, nie ma-ją się czego obawiać. Gwarantujemy im dobre u'akto-wanie, nikt z nich nie będzie torturowany, ani też za-mordowany, jak to czymli somoziści w przypadkacharesztowania osób nawet nie mających nic w1;pólnegoz walką przeciw dyktaturze".

"Barricada" zwraca s:.ę ró\vnież do milicji ludoweji żołn:erzy FSL . p:zestrzegając ich, że nie wolno ni-kogo pochopnie aresztować, lub też pozbawiać mieniaosoby zatrzymanej.

Zarówno fakty, które przytoczyłem, jak i komentarz"Barricady" świadczą o trudnej sytuacji rewolucji,którą, w myśl słów Tomasa Borge, jej przywódcychcieliby uczynić przykladem wielkoduszności i do-wieść jej najwyżozej godności w biednym i zmaltreto-wanym kraju.

\V bunkrze Somozy

Osławiony bunkier Somozy, O którym światowaprasa pisała co najmniej od dwóch lat, znajduje sięw ~amym centrunl lvlanagui. Góruje nad miastemi nad rozciągającym się u jego stóp Jeziorem Mana-gua. W perspektywie ,,~dać szczyl Wulkanu Momotom-bo. Nazywany jest teraz przez ludność El Chipote, takjak glowna kwatera Augusto Cesara Sandino.

W polowie sierpnia 1979 roku miałem wreszcie oka-zję obejrzenia prywatnych pomieszczel) byłego dykta-tora. Naczelne Dowództwo Ludowego Wojska Sandi-

94

nowokiego zorganizowało tam spotkanie z dZlennika-rzami akredytowanymi przy Rządzie Odnowy Narodo-wej.

Tak zwany bunkier zbudowano na terenie komplek-su wojskowego na wzgórzu Tiscapa. Wydzlelony obszarzajmuje około 3 kilometrów kwadratowych powierz-chni. Większość pOtnleszczełi budowano na tarasach,które tworzono zdejmując warstwy ziemi ze wzgórza,i stawlano na nich budynki administracyjne, koszary,a także wznoszono mury cel więziennych, poczynającod stóp aż po sam wierzchołek. Osła"iona Podstawo-wa Szkoła Cwiczeń Piechoty (EEBl), którą stworzyłsyn dyktatora, Anasiasio Son1oza Portocarrero, zwany..Chigiiinem", znajdowała się niżej niż rezydencja ojca.

Okna hotelu ,,!ntercontinental" po jednej stroniewychodzą na bunkier, odległy nie więcej niż o sto me-trów. Odgradza go jedynie Aleja Franklina D. Roose-velta, obecnie Augusto Cesara Sandino. Przed trzęsie-niem ziemi najbardziej ruchliwa ulica ::>fanagui.

Wejście do bunkra jest mało efektowne. Wchodzi sięprzez portiernię, która niczyn1 by nie różniła się za-pewne od tysięcy portierni na świecie, gdyby nie bar-dzo silna jej ochrona. Stoją przv niej ziełonooliwkowichłopcy z izraelskimi zdobycznymi granatami w ręku,z M-l i M-IB. Większość z nich, jak nieco póżniej od-kryłem, to synowie i córki sławnych przywódców par-tyzanckich.

Przedstawiam moją kartę akredytacyjną, wydaną miprzez biuro prasowe Rządu Odnowy Narodowej, i do-daję, że lIumberto Ortega, tj. naczelny dowódca Lu-dowego Wojska Sandinowskiego wyraził zgodę. abymwszedł. Chwilę muszę poczekać. Wychodzi do mnie ofi-cer FSLN. Mówię oficer, chociaż ':ormalnie w sandi-nowskirn \vojsl{u nie ma oficerów i żołnierzy. 5'1 tylkokomendanci rewolucji. Komendanci, odpowiedzialnii bojownicy.

95

Page 50: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Zolnierze FSLN po opanowaniu bunkra

Nie używają stopni. Mówię jednak, że wychodzi domnie oficer FSL:'<, bo widzę to po jego mundurze. Nieposiada jednak żadnych widocznych dystynkcji, oddajeml kartę akredytacyjną i zaprasza do środka.

- Znajduje się pan w bunkrze - wyjaśnia, kiedywchodzimy do sali pozbawionej okna, w której znaj-duje się tylko biurko i kilka foteli. - To było prywat-ne biuro Somozy. Stąd rządził krajem. Przyjmowałczłonków rządu, bezpieczeństwa, sztabu generalnego,biznesmenów czy też polityków z Partii Liberalnej. Tuzałatwiał swoje i państwowe interesy. W sąsiednim po-koju urzędował jego prywatny sekretarz Adonis Por-ras, który wiele wiedzial o sprawach prezydenta, mor-dersLwach dyktatury, kombinacjach ze sprzedażą grun-tów i oszustwach.

Do tego pokoju przyłega sala posiedzeń, w której

Somoza przyjmował Nadzwyczajny Komitet Narodo-wy w trudnych chwilach dyktatury. Na ścianach za-wieszone byty mapy Nikaragui i Managui.

_ Gdzie znajduje się ••ogród zoologiczny", w któ-"ym Somo za trzymał dzikie zwierzęta w klatkachi swoich więżniów politycznych, jlL1<to szczegółowo opi-suje w swojej książce "Krwawy Ród" Pedro JoaquinChanlOITo?

_ Budynek, w którym się znajdujemy, został zbu-dowany po trzęsieniu ziemi. Opis siedziby Somozyprzedstawiony przez Pedro Joaquina Chamorro i in-nych ówczesnych więżniów politycznych dotyczy daw-nej rezydencji Somozów , która znajdowała się w gór-nej części wzgórza Tiscapa. Był to wielki gmach w sty-l mauretańskim i posiadał ogrody, w których SomozaGarcia trzymał klatki z lwami, panterami i tygrysa-mi. Zwierzęta te były wykorzystywane przez zalożycie-la tyranii, następnie brata Luisa, wreszcie ostatniegoSClnozę - do terroryzowania i mordowania więźniówpolitycznych.

Było to na zboczach wzgórza Tiscapa, gdzie stworzo-no cały system podziemnych cel, które sąsiadowałyz jeziorem. Powierzchnia wody w jeziorze i niektóreprowadzące do cel podziemne korytarze były na jed-nakowym poziomie. Woda często zalewała pomieszcze-nia więżniów. Sam ogród Somozy i jego dawna rezy-dencja uległy zniszczeniu podczas ostatniego trzęsieniaziemi w 1972 roku.

Zaraz po upadku Somozy obiegła świat informacja,ze w podziemiach bunkra są lochy, do których nie moż-na znałeże wejścia, i że przypuszczalnie znajdują siętam jeszcze więżniowie polityczni Somozy. O :1e się niemylę, informację tę podała z Managui agencja ••PrensaLatina". Kiedy weszliśmy do bunkra, spotkaliśmy tudużo rodzin zaginionych więżniów politycznych, po-szukiwali swoich bliskich.

96ł - UOlrzeć do bunkra ... 97

Page 51: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

- Trzeba wYJ8snlc - mów] n10j przewodnik - ze\v ostatnim okresie, tZ1J. gdZleś od osiemnastu miesięcyprzed upadkiem 5orr.ozy, w"ys~y więźniowie politycz-ni aresztowani przez Gwardlę Narodową g:nęli. Ale teźwięźniowie, którzy przebywali tutaj przez dlugi czas,wiedzieli, że sŁużba oezpieczenstwa Gwardii Narodo-wej posiada podziemne cele bezpośrednio sąsiadującez jeziorem Tiscapa. Były O!le znane przez nas, ~tarychwięźniów reżimu Samozy. Sły.szeliśn1Y jeszcze o innychlochach, mówili o "ich sami o:'icerowie Gwardii. Dodzisiaj nie udaŁo się :ch jednak odnaleźć. Sądzimy, żeistnieją, nawet jesteśmy tego pewni.

- Możliwe więc, że zostali w nich żywi więźniowieSomozy, do których ni t nie znalazŁ dojścia ...?

- Niestety, nie można :ego wykluczyć.Znaleźliśmy inny rodzaj podziemi, w których maga-

zynowano bron i materiały wybuchowe, ~a teren~edawnej EEBI. Więżmów w podzlemIach me znale z-liśmy, a bardzo wielu z nich zginęło bez wieści.

- W jakiej celi pan się znajdował?- Bylem więźniem bezpieczeństwa w gmachu znaj-

dUJącym się nieco wyżej nad nami. Istniały dwie sek-cje represyjne. Gwardia Prezydencka, która była w ge-stii dyktatora, i bezpieczeństwa, praktykująca szczegól-nie okrutne tortury. Ludzie wychodzili stamtąd oka-leczeni na całe życie. Tam też wielu zamordowano.

- Mogę prosić pana nazwisko?- Nazywam się Carlos )lunez Tellez, jestem sekre-

tarzem Zjednoczonego Dowództwa SandinowskiegoFrontu Wyzwolenia Narodowego.

- To znaczy, wchodzi pan w skład dziewięcioosobo-wego :'<aczelnego Dowództwa rewolucji?

- Tak, jestem jego członkiem.Carlos Nunez Tellez prowadzI mnie w gląb bunkra,

do gabinetu Somozy. Znajduje się tam duże biurko, fo-tel dyktatora, radiowa stacja nadawczo-odbiorcza, kie-

98

dyś była tu zainstalowana czerwona lima telefonicznado gabinetu ambasadora Stanów Zjednoczonych. Ścia-ny w)'łożone są skórą, podobnie jak w innych pomiesz-czeniach nie ma okna, natomiast silne reflektoryoświetlają jaskrawym bialyrn światłem cale pomiesz-czenie.

Na ścianie dyplom Somozy z Akademii Wojokowejw West Point w USA, której był absolwentem.

"Comandante" Nunez mówi, że Somoza bardzo dużonracował telefon zainstalował nawet w toalecie. Był~wiadom;· s\\1ojej władzy i uważał, że m:J~i ją nie-ustannie umacniać i rozszerzać. Najchętniej zapanował-by nad całą Ameryką Środkową.

Pytam, czy był inteligentny.- Nie, ale praktyczny. Miał dużo doswiadczenia w

życiu. Potrafił wydawać błyskawicznie ro"kazy. W wie-lu wypadkach wykazywał głupotę nawet publicznie, aleposiadał zaskakującą "dolność przewidywania i znaj-dował instynktown;e wyjście z sytuacji zagrożenia, jakzwierzę, które broni się przed niebezpieczenstwem.

- A ci co go otaczali?- Miał wielu dobrze przygotowanych ludzi, zarów-

no wojskowych, jak i cywilów. Otoczył się doradca-mi politycznymi i wojskowymi.

Z gabinetu Somozy jest bezpośrednie przejście do je-go sypialni, sprawiającej wrażenie dużej nory. Podob-nie jak inne pomieszczenia bunkra nie ma w niej okien.Pół pokoju zajmuje łoże z podwójnymi materacami,ściany szare, ponure. Pozdejmowano z nich pewnieobrazy, a może ich w ogóle nie było.

Czyjaś walizka stoi na podłodze. Może Somozy , po-dróżna, której nie zdążył wywieźć?

- Nie, mówi Carlos Nunez, Somoza zdążył zabraćze sobą wszystkie swoje walizki i kufry. Wywiózł rów-nież, jak wiadomo, trumny z prochami ojca i brata.

Oglądamy jeszcze salę posiedzeń dowództwa Gwar-

99

Page 52: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

dii. Na scianie podSwietlona mapa Nikarag'~i, a na niejczenvonymi strzał::-::amizaznaczone kierunki dziaianSandinowskiego Fwn:u Wyzwołenia Narodowego. Py-tam, czy rozeznanie somozistowskiego dowództwa byłotrafne.

- Z tych pi"ciu strzałek, które wskazują kierunki na-szego natarcia, tyłko jedna została wykreslona własci-wie - odpowiada Carlos NUJlez. U naszych stóp przy-siadł wielki szary brytan, pies Somozy, który tutaj zo-stal. Najmłodsi z nowych gospodarzy bunkra chcą godla siebie zjednać, ale pies jest ponury, osowiały i łazibez życia z kąta w kąt. Być może on jeden żałuje i t,,-skni za swoim panem ..

Esleli

Zatrzymalismy się na rynku w Esteli. Budynek byłdokładnie spalony - pozosIały same szkielety scian.Nic wi"cej. Pomyślałem, że to nie mógł być zwykłypożar, ale nienawiść. Ludzie palrzyli na nas oboj"tnie,nikt nie wybiegał, aby nas witać, jak zdarzało się tow innych miastach. Po drugiej slronie znajdowała siękatedra, zbłiżyłem si" do niej i zobaczyłem na ścianachsIady kul, w niektórych miejscach wyrwy. To samowewnatrz. Z dwóch slron rynek jest odsłoni"ty, olomyprzest~ly istnieć. Wyrastają chwasty. Podszedł do mniejaki s człowiek i wyciągnął rękę, w której trzymal na-szyjnik z pocisków. "Prosz" kupić - powiedział -chciałbym dzisiaj coś zjeŚĆ".

Patrole wojskowe krążą po ulicach, żołnierze FSLNpełnią wartę w strategicznych punktach miasta. W by-łym sztabie, zdobytym na trzy dni przed upadkiemdyktatury, znajduje si" tymczasowy areszt zatrzyma-nych somozistów. Idziemy tam również, wśród areszto-wanych widz" młodych. Pytam, kim są. Sandinowscy

100

strażnicy \vyjaśniają mi, że są to "orejas" albo .,sapos",tzn. donosiciele.

To własnie w Esteli Gwardia po raz pierwszy posłu-żyła się zakładnikami, których gnała przed sobą. Mu-sieli wyst"pować \V charakterze żywych tarcz. Chciałemz nimi porozmawiać. W odpowiedzi usłyszałem, że nieżyją· Wszyscy zostali rozstrzelani. Nawet dzieci. Jakoostatnią gwardziści zabili czternastołetnią dziewczyn",już podczas ucieczki.

Chodziłem wsród nie istniejących ulic Esteli. Pełnochwastów i badyli, kruszeje asfalt. w którego "''Yrwachprzebija się ostra trawa. Spokój ruin, spalonych do-mów, jak kiedyś w naszych miastach. Ludzie wychodząnieśmiało na ulice, bez przekonania, bez potrzeby, krą-żą jak cienie, nie ma się do czego śpieszyć.

Wszedłem do kawiarni. Nie spodziewałem się, że cośdostanę. W Managui było to prawie niemożliwe. Bar-manka przyniosła mi jednak kawę do stolika. Zapyta-łem, czy była tu podczas wojny. Odpowiedziała skinie-niem głowy.

- Co było najtrudniejsze?- Wszystko.- Co było najbardziej tragiczne?- Wszystko.Więcej nie pytałem. Nie miała najmniejszej ochoty

do rozmowy.

Sięgam teraz do moich raportów, które wysylałemdo Warszawy w czasie wałk w Esteli. Nie mogłem tu-laj wówczas dotrzeć, pisałem o Esteli z Meksyku, Pa-namy i Kostaryki Raport prasowy z dnia 13 kwietnia1979 roku:

"Na naszych oczach narodziło się nowe miasto-męczennik. Samolot)' Gwardii i artyleria zbombardo-wały wczoraj nad ranem miasto Esteli na północy Ni-karagui, w którym bronią się partyzanci FSLN. Atak

101

Page 53: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Zbombardowany przez somozistowskie lotnictwo kościół

lolniczy miał sIano wić przygotowan:e do wyparcia siłsandinowskich z miasla, które od niedzieli ósmegokwietnia ustanowiły w nim przyczółei niepodległej)likaragui. Wojenne Trybunały Ludowe, stworzoneprzez FSL)I, skazały okolo dwudziestu somozislowskichprzestępców wojennych, na klórych wykonano wyrokiśmierci.

Broniące się w mieście oddziały partyzanckie posia-dają jeden zdobyty na Gwardii Narodowej czołg orazuzbrojenie znacznie lepsze niż podczas ofensywyw ubiegłym roku. Miasto Esteli znajduje się w ruinach.

Wilfred Cross, z nikaraguańskiego Czerwonego Krzy-ża, oświadczył, że onieczna jest natychmiastowa ewa-kuacja ludności cywilnej Esteli. Po raz pierwszy od po-czątku walki, tj. od sześciu dni, Gwardia Narodowa,l<tóra okrążyła miaslo, dopuściła do niego konwójCzerwonego Krzyża na przeciąg trzech godzin.

Te trzy godziny wydały się piekłem, ludność cywil-:la, a szczególnie kobiety i dzieci znajdują się w staniezupełnego wyczerpania nerwowego. W mieście, w kló-rym ani na chwilę nie milkną strzały i wybuchy po-cisków, brakuje wody i żywności. Mimo lo somozislow-skie władze nie zgadzają się na ewakuację cywilnejludności. Gwardia Narodowa nie zważając na znajdują-cą się w mieście ekipę Czerwonego Krzyża prowadziłaogień".

18 kwietnia, z Panamy"Zbrodnie popełnione przez Gwardię na cywilnej

ludności w Esteli zaczęły przenikać dzisiaj do wiadomo-ści publicznej. Według relacji naocznych świadków żoł-nierze somozistowscy, którzy weszE do Esteli, wy-ciągnęli z jednego ze szpilali czlerdziestu rannych i roz-strzelali ich na oczach ludności. Lekarz Alejandro Da-vid Bolanos, który przez 24 godz:ny nie schodził z po-slerunku niosąc pomoc rannym, zoslał wywleczony naplac przed szpitałem i zakłuty bagnetami przez palroi

/ 103

Page 54: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Gwardii. Razem z nim zostali zamordowani w ten samsposób sanitariusze; Eduardo Selva i Edgar Davila.

Oddziały sandini,tow wycolał)' się z Esteli, kiedy domiasta weszło 3 tysiące gwardzistów przy wsparciu lot-nictwa i czołgów. Według informacji powstańczego«Radia Sandino> Gwardia Narodowa używała napalmu.~1imo to kampanię o [steli sandIniści uważają w swo-im biuletynie za pomy,;lną, strącili oni cztery samolotynieprzyjaciela i zniszczyll dwa czołgi.

Praktycznie biorąc miasto Esteli przestalo istnieć,całe kwartaly ulic zostały zniszczone, dziesiątki do-mów zrównano z ziemią. Po ośmiu dniach nieustają-cych walk miasto znalazło s:ę znowu pod kontroląGwardii. Dewastacja jest całkowita, serwis zdjęciowytelewizji i prasy pokazuje ruiny i płonące zwłoki l'ldz-kle na ulicach.

Przed dwoma laty Esteli hczyło około 40 tysięcymleszkallców, obecn;e zostało ich nieco ponad dwa ty-siące, chcą oni wyemigrować w pobliskie góry lubgdziekolwiek, aby móc przeżyć i doczekać zwycięstwaFSLN. W Esteli zostały stoczone dwie największe bit-wy z dyktaturą: we wrześniu 1978 roku i obecnie.

Somoza po powrocie z USA rozpętał kampanię jaski-niowego antykon1unizmu, oskarżając sandinislów, żeoni są winni tragedii Esteli. Gwardia rozpoczęła na-tychmiast aresztowania wśród pozostałej ludności mia-sta. Rewiduje dom po domu pod pretekstem poszuki-wania partyzantów. Całkowite bezprawie, jakiego "i~dopuszcza, wymaga natychmiastowej interwencji ONZmaczej ludności Estell grozi całkowita zagłada.

Gwardia skierowała, podobnie jak w 1978 roku, ca-łą swoją nienawiść przeciw młodzieży. Nieskończonajest lista zaginionych młodocianych. Opozycyjna «LaPrensa' z Managui podaje nazwiska zaginionych, któ-rych ciała znaleziono w rowach, na ulicach lub pobo-czach szos. «Radio Sandino» odtworzyło rozmowę ra-

104

diową, przechwyconą przez sandinistowską ;Iużbę wy-WIadowczą, pomiędzy dwoma patrolami Gwardii. Do-tyczy ona młodych mieszkańców miasta: «Najlepiej ichrozwalić, im mniej tych sukinsynów żywych, tym le-piej dla nas»".

Te raporty prasowe sprzed kilku miesięcy określająatmosferę walk o Esteli. Przy Rynku zachowały sięnieliczne ocalałe budynki, w jednym z nich mieści sięKomitet Obrony Cywilnej. Jego przewodniczący, Ro-dolIo Rodriguez, jest robotnikiem budowlanym. Wy-gląda przy tym na człowieka wykształconego. Mojao~oba wydaje mu się niemal egzotyczna. Dopytuje siękIlkakrotme, czy naprawdę jestem z Polski. Widział tu-taj różnych dziennikarzy, przybyli z USA i Hiszpanii,ale z Polski ... Nie mieści mu się W glowie. Wreszcie za-czyna opowiadać: "Organizacja obrony cywilnej po-wstała w robotniczej dzielnicy Calvario. Pierwszy Ko-mitet składał się z czternastu osób. Było to W czasiekiedy żaden pojedynczy człowiek nie mógł domagać Si~uwolnienia więźniów politycznych, ale robiliśmy toJako organlZacja występująca w obronie praw człowie-ka. No i wtedy, w 1974 roku, zorganizowaliśmy w Esteli"bronę cywilną, dom po domu, kwartał po kwartale,ulicę po ulicy. Przecież nie ma wojny, mówili wówczasniektórzy, a n~wet śmieli się z nas, że jesteśmy tacyp:zezornI. Byhs~y jednak przekonani, że pr~dzej czypoznleJ mUSIdOJsc do rozprawy z Somozą i nasza orga-nIzacJa Jest konJeczna". Rodolfo Rodriguez jest założy-Cielem ple,wszego w Nikaragui Komitetu Obrony Cy-Wilnej, obecnie przyjęły one w całym kraju nazwę Ko-mltetow Obrony Sandinowskiej.

.Esteli była kolebką sandinizmu, w niezbyt odleglyehgorach segowiańskich, w których walczył Augustr C(.sar Sandino, odrodził się ruch wyzwoleńczy. P"drzaswojny wyzwoleitcze~ miasto zostało zniszczone w ':0proc.

105

Page 55: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Pylam, czym obecnie zajJT.uje się KomJtel ObronyCywilnej, kiedy zdaje się. że :tiebezpieczeristwo kontr-rewolucji mija.

"Poszukujemy naszych bhskcch, codziennie odkry-wamy groby i cmentarze wśród ruin, na sladionachsportowych, w pobliżu ~oszar Gwardii Narodowej".

Esteli jest jednym z tych filast Nikaragui, klóre po-wodują u przybysza przygnębienie i smutek. Budzą re-fleksje nad pojęciem zła w naszej współczesności. Pc-zostawiają pytania, czy zło jest zjawiskiem permanc!·,(·nym i musi powtarzać się nLezależnie od kraju, kont y -nentu, szerokości geograficznej. Czy ciągle będą rodzicsię ludzie, klórych nieposkromlOna chęć dominacji nadinnymi i żarłoczność bogacema sję będzie ich prowa-dzić do zbrodni.

Esteli jest symbolem okrucierislwa tak samo jakpodczas wojny domowej w Hiszpanii była nim Guer-nica.

Chrislian

Schodziłem w dół Aleją Sandino dawna Rooseveltaw slronę Banku Narodowego, gdzj~ obecnie mieści si~Prezydium Rządu. Trzeba wyjaśnić, że ulica la za~czyna się od ponlnika Roosevelta na wzgórzu Tiscapa.\"/ samym centrum Managui. Po jej prawej stronieznajdował się bunkier byłego dyktatora, z lewej zaśhotel "Inlercont1l1enlal" I Pole Marsowe. Dawniej.przed 1972 rokiem. ulica Hoosevelta była ludna, kwitlna niej handel i, jak wspon1inaja 111ieszkańcv .Mana-gui, było przyjemnie po niej chodzie. po pros'tu pełnabyła życia.

Trzęsienie ziem. znlszczyło centrum miasta sterczaruiny domów. pozabijane deskami są okna, tr~pikaln~roślinność porasta bujnie rumowiska i gruzy. w któ-

106

rych po dzis dzlen. kryją się tzw. francotiradorzy, so-mozistowscy snajperzy. Wyłazą norami jak hienyi strzelają do ludzi. Czasem strzały wybuchają rÓw-nież w dzieri. Mieszkaricy Managui co najmniej oddwóch lat przywykli chodzić tuż przy ścianach do-mów, przemykać Się szybko ulicami. Ciągle jeszczeginą Iudzie.

Szedłem Aleją Sandino, aby kupić coś do jedzenia.W tym rejonie nie ma ani jednej restauracji, ani jed-nej kawiarni. Poza piekielnie drogą restauracją w ho-telu "lntercontinenlal" i zamkniętą w poniedziałki"Los Antojitos".

Na poboczach asfaltu, przy którym nie ma chodni-ków, kobiety porozkładały stragany i sprzedają sma-żone banany z serem. Przysmak, za klórym przepa-dam. Banany są słodkie, ser natomiast mezwykle sło-ny. Stanąłem przy stoisku z bananami, sprzedawaliiakże rozwodniony melonowy sok.

I wtedy podeszła Christian Silva. Chciała Się napić,..rody i coś zjeść. \Viedziałem, że nie mlala ani centa.Nikt z nich, chłopców i dziewcząt w zielonooliwko-wych mundurach, którzy chodzą i jeżdżą po ulicachManagui z ciężkimi karabinami, nie ma grosza przyduszy.

Zapylałem Christian, ile ma lat.- Piętnaście - odpowiedziała.Następne pylanie, które tulaj slawJa się już zwy-

czajo\vo:Ile lat we FroncJe?Dwa.Ile lat w więzieniu?7 miesięcy.Gdzie?

- Tulaj, w Leon, i .jeszcze w innych miejscach.Tutaj, lo znaczy gdzie?

- Z drugiej strony -, pokazała palcem drucianą

107

Page 56: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

!IIII

siatkę, za którą znajduje się ebecnie wOjskowa aka-deml8.

Z drugiej strony, to zLac,y gdzle'Tam, trzy metry od ogrodzenia, wewnątrz.Co tam jest? - zapytałem.Lochy.lv'Iożesz mnie zaprowadzić?J cśli pozwolą.

Podeszliśmy do bramy, przy której stało kilkuchłopców z gahlami. Pokazałem moją kartę akredy-tacyjną. Prawie wprost z chodniczka biegnącegowzdłuż budynku koszar zeszliśmy schodami w dół, dolochów. Towarzyszyli mi Christian Silva Balidson, latpiętnaście, z galilem, i Femando Vasquez Perez, lat J7,z garandem.

Piwnica, w której Slę znalazłem, nie była \vyższaniż metr osiemdziesiąt, zbudowana z żelazobetonu.Bardzo duszno. Drzwi. które tutaj były, miały grubośćdwudziestu centymetrów, znów beton i żelazo,

Kiedy zamykali, duslliśmy się.Ile osób wpychali' - pytam.Było nas ponad trzydzieścioro.Przez ile dni byłaś tutaj?Osiem dni i dziewięć nocy.

Christian pokazaŁa mi biegnącą przy suficie żelaz-ną belkę. Mniej wi~cej co półtora metra znajdowałysię otwory, w których przedtem tkwily druty połą-czone ze źródłem energii.

- ~.•.1nie nie torturowali prąden1 - powiedziałaChristian - Matka zapłaciła, aby mnie nie męczyli.lnnych wieszali za ręce, moją koleżankę Elvirę wPG-dzili w oblęd. Mnie tylko bili. Tutaj i na górze.

Na górze?To znaczy w hełmle.Co to jest "hełm"?W hełmie było ich "bezpieczeństwo", na samym

103

wzgórzu Tiscapa. Tam mnie bili. Jedna z nich, poli-cjantka, znęcała się nade mna. Bardzo zła kobieta.

Co dawali do jedzenia?Nic.Przez osien1 dni?Nic.?No, śmierdzącą brudną wodę. Trzeba było pić.

3by wytrzymać.- Rozrna\viałaś ze strażnikami?- Im nie było wolno z nami rozmawiać.- Jak cię złapali?- Biegłam z ulotkami Frontu, akurat przed drzwia-

mi Banku of Ameriea złapali mnie.- Walczyłaś?- Tak, walczyłam w Leon i w .Masayi. A pózniej

we wschodnich dzielnicach Managui. Byłam z DorąMarią Tellez. Inaczej nazywają ją "La Dos" - 0:1czasu wzięcia Pałacu Narodowego w 1978 roku.

- Powiedz, Christian, czy spotkałaś później które-goś ze swych oprawców?

- Jeden nam się dostał, nazywali go Bill Negro.ten był naj gorszy ze wszystkich.

Page 57: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Ta mała Olivia

Olivię poznalem przy bunkrze, nazywanym terazEl Chipote. Caly kompleks zabudowan na wzgórzunosi teraz imię Germana Pomaresa, bohatera FSLN.

Olivia przychodziła ze swoją młodszą koleżanką,ośmioletnią Marisol, do hotelu "Intercontinental" i cza-sem ją widziałem na kolacji. Widziałem ją również,jak grała w pilkę tuz przed holelem. Któregoś dmazapytalem, jak się nazywa. - Olivia - odpowiedziała.

- Skąd jesteś, Olivio? - pytałem - patrząc, jaktrzyma przez caly czas zdobycznego galila, nie odkła-dając go nawet podczas jedzenia.

- Z Matagalpl'.- Moglabyś opowiedZleć o ;Vlatagalpie twojemu

koledze w Polsce, który ma tyle samo lat co ty i nig-dy nie słyszal o tym mieście.

Siedzimy w kawiarni hotelu "lntercontinental"i proponuję Olivii, aby coś zamówiła. Prosi o gorącemleko.

- Mam opowiedzieć o Matagalpie?- Tak, proszę.- Matagalpa jest mlastem wśród gór. W Matagal-

pie prawie nie ma burżuazji, wszyscy są wobec siebiebraćmI, z wyjątkiem ...

- Z wyjątkiem'!- Powiem póżniej.

Z jakiej rodziny pochodzisz?

110

Grupa dziewcząt walczących w FSL1\'

- Z rodziny Blanco Amadora.- I nazywasz się Olivia?- Nie, nazywam się inaczej.- W którym roku się urodziłaś?

17 lutego 1963 roku.- Masz dużą rodzinę?- Razem jest nas sześcioro.- Kto z was walczył we Froncie?- Trzech braci i ja. Ivan, który złamai nogę lutaj.

w Managul, niedawno, Omar był w Malagalpie. Isi-doro i ja lakże walczyliśmy w Matagalpie, ale ja wię-cel byłam w San Luis. Tam właśnie obsunęła się namnie ściana, kiedy wybuchła rakieta, ale tylko zra-niła mi rękę. Zobacz, została blizna.

Twoja mama żyje?- Tak, w Matagalpie.- Co powiedziała ci mama, kiedy odeszłaś z domu.

aby pójś" w góry"

111

Page 58: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

- Po cyv,lilnemu, ale zawsze z ..trzydziestką ósem-ką" przy pasie. I kiedy zobaczyli ją na ulicy ... wytłu-maczyłam?

Jaka była twoJa pierwsza broń?Moja pierwsza broń"? Miałam dużo pistoletów,

automatycznych I zwykłych. Często posługIwałam sięteż granatem.

Jaką masz teraz broń?Galila.A jaka była najskuteczniejsza ?Fal, najlepiej mi służyła na początku. To było

jeszcze w górach. kiedy mielismy z nimI potyczki. Bopan WIe, co to są góry. Za długo, żeby opowiadać.

- Opowiedz.- Aby chodzić po górach, trzeba się nauczyć. Ja

mialam wtedy czternascie lat. W tej samej bieliźniechodziliśmy przez cztery miesiące. W tej samej bie-liźnie, rozumie pan? Aż znaleźliśmy v.'odę. Nie kąpa-·lismy się przez cały rok. Nie kłamię. Nie mielismynawet kiedy się wykąpać. [ prawie nie jedlismy. Kie-dys znależlismy w jakims gospodarstwie krowę i wte-dy było trochę mięsa. Było nas trzysta osób, okola30 kobiet i mężczyżni. Szlismy razem. I w końcu ... Jamiałam zegarek w górach, ten zegarek zamieniłamna dwadziescia kawałków chłeba, miał pozłacaną po-krywkę ten zegarek.

- Co mi jeszcze powiesz o górach?- Już wszystko powiedziałam. Cóż, tam jest bar-

dzo smutno. Maszerowa1ismy zwykle od szóstej popołudniu do szóstej rano. W ciągu dnia odpoczywalis-my albo szukalismy pożywlenia, owoców. Czasem pi-1ismy wodę nawet z kałuży i z błota. Żylismy jakzwierzęta. Czasem spaliśmy w charco.

Co to jest charco?Charco to jest błoto.Baliscle się, że was nakrYją gwardziści?Pewnie, że tak. Kiektórzy z nas zginęli. Oni

ciągle przecież nas szukali.- Odpowiedz, jak ich omijaliScie.- Chcdzilismy tylko nocami. W dzień rozbijalis-

my namioty, mielismy ĆWlcle_,ia. odczyty polityczne.

z nami,ją zabIli,

stud io\vałamiała Sle-

koleżanką,Matagalpa,

- Mama mI pomogła. Jes~em we Froncie już oddwóch lat. Kiedy koledzy przyszli po mnie o czwartejrano, aby mnie zabrać w góry, mama zapytała, dokądidę. Odpowiedziałam, ze w góry. Rozpłakała się· Po-wiedziałam wtedy, ze kobIecie nie wolno płakać, jesliumrę, nieważne. Ale chcę zobaczyć wolną Nikaraguę·To było jedyne, co wtedy powiedziałam mamie.

- Chodziłas do szkoły. Oll"io?_ Tak, w Matagalple chodziłam d'o kolegium San-

ta Teresita, do szóstej klasy.- Mówiłas mi o twojej przyjaciółce Angeli. Co się

z nią stało?- Chce pan wiedzieć. jak zabili Angelę? Zwyczaj-

nie. Angela chciała przejsć przez ulicę w Matagalpie,przy magazynie częSci zamiennych Bremera. Jej ko-ledzy przeszli pierWSI, ona zostala trochę w tyle. Wte-dy snajper z Gwardii strzelił do niej. Dostała prostow głowę.

- Kim była Angela?- Była moją companerą,

w Instytucie Liceo Pica do wdemnaście lat.

Kiedy ją zabili?II czerwca 1979 roku.I dlaczego ją zabili?Gwardia nienawidziła nas, walczyła

I myśmy walczyli z gwardzistami. Dlategoczy wytłumaczyłam panu?

- Angela chodziła w mundurze, czy po cywil-nemu?

III

112 113

Page 59: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

II

MówJli nam o różnych sprawach, ale dokładnie ,ciepamiętam.

- Jak wyglądała twoJa pierwsza noc w obozIe par-tyzanckun?

- 'Vyszliśmy w góry, maszerowaliśmy przez miej-scowośc Wasiala w kierunku Pllerto Cabezas. Póżniejjeden z kolegów przyg:>tował nam wykład o Sandino.Wieczorami paliliśmy świece, budowaliśmy szalasyz galęzi.

- Jak wyobrażasz sobie generała Sandin.o?- Wyobrażam sobie. że Sandll10 był surowy, i brll-

talny, ale kiedy zszed, z gór, był inteligentny. San-dino chciał wyzwolic Nikaraguę·

- Widziałaś kiedykolwiek Somozę?_ Tak, widziałam w Managlll. W telewizji I na

żywo. Jechał w czarnym opancerzonym samochodzie.- ChcIeliście go zhkwidowac?_ Nie mogliśmy, bo kIedy zeszliśmy z gór, on jllż

uciekł. I "Chiguma", Jego syna, widzieliśmy w Mata-galpa. jak bombardował z aWIOnetki, dostal kuląw nogę i dlatego uciekł, ale teraz mówi się, że "Chi-guin" cwiczy 3 tysiące osób w Hondurasie, aby wró-cić do Nikaragui. Wie pan. u nas się zaczęło mówić,że jeśli ktokolwiek dotknął raz w życiu pistoletu, bę-dzie go zawsze nosił przeci\v kontrrewolucji, że nigdygo nie będzie mógl zostawic, i że będziemy nosit brońaż do końca naszego życia... Vlczoraj nam mówiło tym jeden znajomy Kubańczyk.

Zapamiętałaś swoje pienvsze spotkame z Gwar-dią?

Moje pierwsze spotkanie? Dobrze, opowiem.Szliśmy w góry. kiedy ich zobaczyliśmy. SiedZIeli napolanie kolo dżipa. Jedli mięso z puszek. l wtedy ichzaatakowaliśmy.

Jak zostałaś strzelcem wyborowym?Kiedy bylam dziewczynką, udawalam chlopca

114

I z IsidOIo, moim bratem, który jest teraz w Managui,robil iśmy proce i wychodziliśmy za miasto, aby 1'010-wat na ptaki. Razem z ojcem łowlliśmy też rybyw górskich strumieniach. Potem trenowałam ze strzel-bą myśli wską, bo ojciec mial dwudziestkę dwójkę.Kauczylam SIę celowac do butelkI w dzień świętejCecylii. Mam dobre oko, wie pan.

- Dobrze strzelasz?- Nie mówili panu, że jestem strzelcem wyboro-

wym.Illl zabiłaś, jak ci się wydaje?Około dziewięcdziesięciu, tak myślę.Znałaś kogoś z nich?Znałam tylko tych, na których wykonaliśmy

wyrok. El Sopilote, Mano de Mono, :'Jlontanita, TurcaPelada. Złapaliśmy ich w ściekach, tam gdzie spływabrudna woda. Zadzwomliśmy do komendantllry i do-wiedzieliśmy się, że povnnni umrzeć, Zaprowadziliś-my ich nad strumień, tam gdZIe mieszkał ChilenoConcho, który zajmował siG handlem świniami. Przedjego dom, od frontu. l wtedy jeden z nich zacząłprzepraszać: "Ach przepraszam - mówił - mam du-żo dziecl".

Z komendantury przyszedł El Gallero, przeczytałlistę osób przez nich zamordcwanych. I już było wia-domo, że nic ich nie może urat('wać, bo oskarżają ichumarli. Wykonaliśmy wyrok i spahliśmy zwłoki.

Zostawiłem Olivię przy stole w kawiarnI "lnter-continentalu" i pojechałem na górę, oby przywieżcnastępną kasetę. Kiedy wrÓCIłem, OliviI już nie było.

)la drugi dzień rano udałem się do El Chipote, dobunkra, aby ją odnależC. Nie spotkałem jej przy wej-ściu ani w głębi dziedzińca. PoszedJem w stronę by-łego kasyna oficerskiego GwardIi Narodowej. Ranow Chipote panuje duży rllch, przyjeżdżają tutaj zewszystkich departamentów bojownicy FSLN. Odby-

115

Page 60: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

- Opowiadal mI o tym kuzyn, Ałfredo Cano Mo-reno, który widzia!' I:lylo to na pocqtku insurekcji,kiedy wzięli Jinotegę, 10 czerwca.

W nocy?Nie, w dzień, w czasie walki.Olivia, znasz zastępcę komendanta Matagalpy?Camilo? Pyta pan o Camilo, El Chini!o, czy tak?

On jest teraz dowódcą w Matagałpie, tak, oczywiście,znam go.

- Powiedział mi, że był obecny przy śmterci Po-n18resa.

Sądzę. że tak.

Gwar-w i\1atagalpa?wałczyiJśmy z

JUZ pOlTIleszczenia byłej Podstawowej Szkoły ĆwiczeńPIechoty. zobaczylem, ze stoi przy bramie. Udalo SięJej zwolnić na pół godziny ze służby.

- KIedy zeszliście z gór, OliVIO?- t czerwca 1979 roku o godzinie dwunastej

w nocy.t powiedziano wam, dokąd idziecie wałczyć?Do Matagalpy.Duży był wasz oddzlaPTrzysta osób.I jaką sytuację wstałlścle

- W Matagalpa? Po prostudla Narodową.

I jak CI tam poszl,,?SpokoJnie. NIC SIę nie stalo. Nic mi się me stalo.Bombardowah wasz oddZIał?Tak, nadleciały dwa hehkoptery I aWIOnetki.

HeiJkopter zrzucił 500-funlową bombę na nasze po-zycje i zniszczyl co najmniej Plęć domów w iym re-Jome, w którym byliśmy.

Strzelałaś do samololó\v?- Nie, inny kolega strzelał, traflł dwa.- Co możesz opowiedzieć o śn1ierci Gennarrn Po-

tuaresa'!

C\lłodz.i żołnierze FSLN

wają siq narady sztabowe. Czasem o ósmej Humb2r-to Ortega, naczelny dowódca Ludowego Wojska San-dinowskiego, zaprasza nas, dziennikarzy akredytowa-nych przy Hządzie Odnowy Narodowej, na konferen-cje prasowe i odpowiada na nasze pytania, a nawetzgadza się odpowladać no nlektóre impertynencje.Któregoś dnia kolega z "Washington Post" chciał ko-nieczn;e dowiedzieć się, jaki jest stan sll zbrojnychNil(aragui 1 ile pienięd.zy potrzeba, aby Ludowe Woj-sko Sandinowskie mogło uzyskać pełne uzbrojenie.

Nigdzie nie mogę znależć Oli\'ii. Przyglądam SIętwarzom dziewC"l! stojących przed wejściem do daw-nego bunkra Somozy. Poznaję Silvię Mayorga, córkęSilvia Mayorga, zamordowanego przywódcy FSLN,Dorę 1arię T<Bez... Comandante Dos'. Obzcnie jestonU komendantem wojskowym miasta Leon.

N,e znalazłem Oli\·i;. DOFlero n'żej, kiedy mmąłem

116 117

Page 61: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

- Mówiłaś mi o górach, o Matagalpie, ale nie po-wiedzlałaś jeszcze o bitwach, w których uczestniczy-laś.

- Dobrze, dobrze, opowiem. Byłam w WasIala,Boaco, Rio Blanco, tam wszędzie walczyłam, w Mati-guas Muy-Muy. To jest wszystko.

- Gdzie było najtrudniej?- W Rio Blanco, ale jeszcze bardziej w Matagalpa.

W Matagalpa 'kopaliśmy doły na ulicach i na podwór-kach, maskowaliśmy je i oni w nie wpadali. Stawia-liśmy na ulicach manekiny, do których oni strzelali.

- Jak to robiliście?- Właśnie mÓWię, stawialiśmy manekiny, kopa-

liśmy doły, maskowaliśmy je. Manekiny zabieraliśm)ze sklepów, wkładaliśmy na nie mundury i stawia-liśmy na ulicy ... Strzelali do nich, sądząc że są to san-din owcy. A my posuwaliśmy się do przodu, do na-stępnego kwartału.

- Powiedz, OliVlO, w jaki sposób likwidowałaśgwardzistów?

- Psów? Kryłam się za ścianami, za lllurami, albokładłam się na podłodze i nieruchom a czekałam nanich.

- Długo czekałaś'- Nie, co jakiś czas któryś z nich pokazywał się,

i wtedy był mój.ł nigdy nie chybiłaś?

- Czasami tak, niektórym się udało. Wie pan ...jeśli chybiłam, było przykro, bo w tym czasie mie-!Jśmy okropnie mało amunicji i każdy pocisk był nawagę złota. Celowałam zwykle w głowę, czasemw piersi. Jeśli się nie udało, starałam się ranić w no-gę, bo wtedy nie mógł już wiać.

- To prawda, że oni nosili kuło odporne kamizelki?Pamiętam, ranlłam jednego i on przyniósł oli

swój garand, wtedy go dotknęłam, nie miał na sobie

118

żadnego pancerza, zupełne kłamstwo. Nie mieli takżehelmów opancerzonych.

- Powiedz, O!Jvio, z jakiej odległości strzełałaś dog\\t'ardzistó\\r?

- Z 20C, 300 metrów.- I w górach?- W górach nie, w górach nie było potyczek, bo

oni bali się tam wspinać.- Jesteś wierząca?- Tak.- Widzę, że masz medalik._ Tak, to jest medalik, który podarowała mi

matka.- Na nim jest Chrystus?- Tak, Jezus Chrystus.- Wierzysz, że cię chroni?- Trochę·- I gwardziści także używali czegoś, co ich chro-

niło? Jakichś świętości, relikwii?- Nie.

Czy to prawda, że się narkotyzowali?- Tak' Bardzo się narkotyzowali, kokainą·

Czy w Gwardii Narodowej były kobiety?- O tak, były kobiety. Policjantki.- Zlikwidowałaś którą?- Nie, do kobiet nie strzelałam, tylko do mężczyzn.- Mogłabyś powiedzieć o twoim życiu osobistym'- O czym pan chce wiedzieć?- Masz narzeczonego lub męża?- Wyszlam 'za chłopca, który nazywa się Cesar Ce-

ledon Alvarado, 2 marca, w tym roku. W górach byliś-mv razem. Slub nam dał kolega, który nazywa sięL~onel. 'Przysięgaliśmy na skrzyżowaną broń. To jestślub cywilny. Leonel, jako odpowiedzialny za nas, od-czytał nam przysięgę wierności i potem skrzyżo\va-liś'my broń. Ja powiedziałam: żona, l Cesar powiedział:

119

Page 62: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

maż. Leonel oglosił, że zostaliśmy małżeństwem. I bę-dzi'emy nim aż do czasu. kiedy obca kula lub wrogarakieta nas rozłączy.

l gdzie jest teraz twój mąż?- W Matagalpa.- l ty jesteś sama'- Nie. Nie. Dlaczego? On przyjeżdża. Wysylają

go w misjach specjalnycb I wledy widzimy się. Staleprzebywa w koszarach w ).ilalagalpie, w kolegiUm SanJose, tam gdzie znajduje się obecnie centralna ko-mendantura, a ja jeslem lutaj, w bunkrze.

- Jak poznałaś Cesara Celedona'- Kiedy byliśmy w górach, on był w naszym plu-

lonie.- I spodobał ci się?- Nie, wcale się nie spodobal, ale ja mu się widocz-

nie podobałam, bo cbodzIł za mną. Aż któregoś dniaprzyszedł do mnie jego kolega i powiedzi~l: "Oliviet~,nie bądź niedobra, ożeń Slę z mm na bron. PowmnlS-my się żenie na broń, ożen się z nim. nie bą~ż niedo-bra". [ niech pan sobie wyobrazi, wtedy mlałam za-ledwie 15 lat.

- I jesteś zadowolona?- Nie, nie jestem zadowolona, bo on jest w Ma-

tagalpa, a ja jestem w l\:Ianagul.- Dlatego ci się nie podoba?- Jasne, że dla lego.- Jak przybyłaś z :Matagalpy do ;'Ianagui?- Przywiózł mnie Augusto Cesar, bratanek Toma-

~a Borge. Przyjechałam razem z Glorią, Claudią.Amandą i Estebanem. Esteban, pewnie pan wie, wcho-dzi w skład eskorty Tomasa Borge. Na początku by-liśmy tutaj, w hotelu. Póżniej posła l i nas do bunkra.

- [ jesteś teraz w El Chipote?- Tak.

l co roblsz?

120

- Ćwic2ymy.- Chcesz w dalszym ciągu zoslać w wojsku sandi-

no"..·skim?- Chclalabym pojechać na kilka dni do domu, bo

Wle pan. Chcę odpocząć, ale nie mogę odejść na dlugo,bo spodziewamy się kontrrewolucji.

- Sadzisz że może nadejść?- T~k, i dla lego nie mogę na dłużej wyjeżdżać, bo

może nadejść w każdej chwili. a ja chcę słuzyć mojej:-likaragui, aby była w pelni wolna, aby żaden agresorme mógł tutaj wtargnąć.

- Czy teraz w Managui jest już nieco spokojniej?- Tak, lrochę.- Tyle że codziennie strzelają i codziennie ktoś

gmie, to znaczy giną sandiniści.- Tak, to strzelają paramilitaryści. Byla Gwardia

Somozy. Chcą nam przeszkadzać. ale tym nie należySIę przejmować.

- Mówilaś mi, że wyjeżdżacie teraz noc,!, dokąd?- Jeżdzimy tutaj blisko, do innych kolegów, kon-

trolujemy posterunki, patrolujemy uli~e i gmachypaństwowe, ochranialny rząd l El Chi pole.

- A jak szukasz eksgwardzistów?- Nie muszę ich szukać. Zbliżają się również do

hotelu, w którym pan mieozka. Pełniłam kiedyś war-tę ,kiedy nadjechali oamochodami, ostrzeliwując hotel.Byli to paramilitaryści, zatrzymali się, strzelając dohotelu. Nie miałam jednak samochodu i zdążyli uciec.Gonimy za nimi, ale zazwyczaj jest to niemożliwe. Mu-slelibyśmy mieć zawsze w pOgotOWlU samochody.

- Dokąd uciekają?- Trudno powiedzieć. Kiedyś miałam wartę przy

hotelu i złapał~m porucznika i jeszcze jednego z daw-nej EEBI, kiedy przechodzili. Powiedziałam do pier-wszego: .,Niech pan podejdzie tutaj. To prawda. zebył pan porucznikiem Gwardii?" 1 do lego druglego:

J21

Page 63: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

.,A pan był w EEBI?" OdpowledZleli, że tak, i ze przy-szli, aby się oddać. WsadzIłam ich do dżipa i za,,>joz-łam do bunkra, tam uslyszałam. że obydwaj do mmenależa. Zaprowadziłam och na miejsca, w których 50-moza mordował ludzI l skąd wrzucał ich do jezioraTiscapa. Jeden ze złapanych był lUZ w dość zaawanso-wanym wieku i przysięgał, ze nie był na wojnie, żerok temu zdezerterował z Gwardii. ZrobIło mi się gożal. "A pan - zapytałam drugiego - a pan? Ile pansłużył w Gwardi;?" Odpowledzlał mi: "Ja nie, ja jes-tem chłopem i od t~zech lat jestem w Gwardii. Uwierzmi - powiedział - zdezerterowałe'lIl jeszcze przed woj-ną .'. Zrobiło mi się ich żal. Dlatego nic im nie zrobilam.

- Zastanawiam się, czy mogę opublikowac twojeprawdziwe imię~ To rnoze być dla ciebie niebezpiecz-ne, lepiej napiszę tylko Olivia. Jeśli to wydrukująw Polsce i przedrukuje tę rozmowę z tobą między-narodowa prasa. obalAriam się. że ktoś może ci grozić,albo ktoś zechce się na tobie mścić.

- Tak.- Mam zatem podać twól pseudonim partyzancki,

Olivio?Dlaczego?

- NIe boisz się zemsty?- Dłaczego miałabym się bać, jeśli urodziłam się,

aby umrzeć. Ja wiem, że nie będę nigdy pomnikiem,któregoś dnia muszę umrzeć na jakąś chorobę, albood kuli.

- A jeśli urodziłas się, aby żyć?- To się zobaczy, z czasem.- Chcesz zatem, żeby podać twoje prawdziwe na-

zwisko?- Tak, nazywam się Esperanza Tngdene Blanco

Amador.

,,(oman dante Dos"

To nie strzały bylych gwardzistów przywitaly mnie". Leon. TraItliśmy na uroczystość ekshumacjI zwłokGermana Pomaresa, wybItnego dowódcy wojskowego,który zglr:ął w dniu 10 czerwca 1979 roku. Na placuprzed katedn] ustawiono trybunę, na której znajdo-wali się rQdzice Germana Pomaresa oraz przywódcysandinistów. Rozpoznałem członków naczęlnego do-wództwa Frontu: Bayardo Arce i Carlosa Nuiieza.

Tuż przy nich stała szczupła dziewczyna w mundu-rze, z insygniami F5LN i pistoletem w kaburze. Niemiałem wątpliWOŚCI, chociaż jej twarz znałcm tylkoz fotografii. Była to Dora Maria Tellez, która w sierp-niu 1978 roku wspólnie z Edenem Pas torą zdobyła Pa_ołac Narodowy w Managui.

Wydaje mi siG niezwykłe, że moglem na niq pa-trzeć z bliska. Dora Maria Tellez, o której pisał wswoim znakomitym reportażu "Operacion Chanchera"("Swiiiska operacja") Gabriel Garcia :'-farquez; czyta-łem o niej przez wiele miesiGcy w gazetach meksykań-skich, kolumbijskich i panamskich. Wywiady z nią spo-tykałem w madryckim "Cambio 16", a także w prasienowojorskiej. Ostatecznie rzadko się zdarza, żeby takwiele papieru zapisano o dwudziestodwuletniej dziew-czynie.

Kiedy pod koniec lipca 1979 roku przyleciałem doManagui, niemal natychmiast zadzwoniłem do komen-

123

Page 64: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

dantury wOjskowej w Leo:l prosząc, aby połączonomnie z Dorą Marią Tellez. Po chwili usłyszałem niskikobIecy głos.

- Będę jutro w lanagul. gdzie mieszkasz? - za-pytała.

Tutaj nalezy się \\"y jaśme:'.ie, zarówno niezwyczajnabezposredniosi: stosunków międzyludzkich, jak rów-nież to natychmiastowe przejścIe na ty, możliwe jestw Ameryce Łacińskiej we wszystkIch pra\vie sferachspołecznych. Wsród sandmistów i ludzi z nimi zaprzy-jOznlOnych jest to naturalny sposób wzajemnego obco-wama. Sandiniści pomiędzy sobą mówią zazwyczaj"hermano", co znaczy: bracie.

Następnego dnia punktualme o trzynastej weszłi wtrójkę: Dora Maria Tellez i dwoch chłopców, jeszczemłodszych od niej. Dora Maria nie odkładała bronitrzymając pistolet w kaburze. Dosć wysoka, bardz~szczupła, lekko kręcone włosy. Mówi krótkimi zda-niami dbając O precyzję. Patrzy przy tym uważme woczy.

- Przed zdobyciem Pałacu Narodowego długo pa-trzylismy sobie w oczy, długo, bez zmrużenia powiek.Chcielismy się przekonać, czy potrafimy tak samo pa-trzeć w oczy wrogowi. Jesli ktoś to potrafi - zwycię-ża. Nie zapominaj, że w Pałacu Narodowym nie wolnobyło strzelać.

Dora Maria Tellez znana jako "Comandante Dos"(komendant drugi) była członkiem trójosobowegodowództwa oddziału, który w 1978 roku zdobył PałacNarodowy, aby w zamian za somozistowskich zakład-ników uwolnić 60 więzniów politycznych.

Pamiętam zdjęcie, które obiegło czołówki prasy la-tynoamerykańskie j: Dora I-Iaria zdobywająca szamecprzeciwnika, i niżej podpis: "Dora )'Iaria Tellez, mka-raguańska partyzantka, która zginęła w walce o Leon".To było w kwietmu 1979 roku. Bardzo dotkliwie prze-

J

124

żyłem wiadomość o śmierci Dory filani. Powiedziałemjej o tym.

- Rzeczywiście, w kwietniu dowiedziałam się o mo-jej śmIerci z zagranicznych gazet, które tutaj dotarły.W pobltżu Leon Gwardia Narodowa zamordowaładwie sandimstkI, jedna z nich była podobna do mnie,ale \,":yższa. r komendant garnizonu, Evertsz. powie-dział, że tą zabitą byłam ja. Powiedział to, mimo żenie zidentyiIko\'vano zwłok. Oni nas usmiercali za ży-cia w swoich komunikatach. Chcieli w ten sposóbstworzyć \vrażenie, że giną przywódcy, aby osłabićduch~ walki.

Pytam o atak na Pałac l\arodowy w Managui. 25~andini~tów przeciwko 3 tysiącom osób. W zamian zazakładników z somozistowskiego parlan)entu, którywtedy właśnie obradował, dyktator uwolnił z więzieńwybitnych partyzantów i dowódców FSLN. Odzyskałwówczas wolność Tomas Borge, obecny minister sprawwewnętrznych i członek naczelnego dowództwa.

Dora Maria Tellez dowodziła atakiem na Leon, dru-gie co do wielkości miasto Nikaragui. W kwietniu 1979roku rozpoczęły się przygotowania do powstania na-rodowego. Ofensywa rozpoczęła siq w końcu maja.W Leon było 165 uzbrojonych partyzantów FSLN.W koszarach Leon stacjonowało ponad 1000 znakomi-cie uzbrojonych gwardzistów, miasto było pełne płat-nych agentów reżimu, równie dobrze uzbrojonych jakwojsko. Leon zdobyto miesiąc przed upadkiem Somo-zy, min10 że w mieście była twierdza, a gwardziścitrzymali się w koszarach. 30 km od miasta znajdowałoSię zgrupowanIe wojsk Somozy.

- Nigdy nIe spaliśmy dwóch nocy w tym samymmiejscu. Stosowaliśmy najdalej idące srodki bezpie-czenslwa.

- Co było dla ciebie najważniejsze podczas długiejwalk. z dyktaturą?

125

Page 65: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

- Połączenie w jednolitą organ,zację polityczno-wojskową trzech orien:acji FSL)[,

- Co było ważniejszym momentem w twoim życiu:zdobycie Pałacu Narodowego czy zwycięstwo nad So-mDzą?

To drugie.- Jak doszlo do zWl'cięstwa w Leon?- Mam dwadzieścia trzy lata Należę do pokolenia

weteranów rewolucj1. WIększość bojowników Frontuma nie więcej jak siedemnaścle-<lwadzieścia lat.Wstąpiłam do FSL~ mając lat osiemnaście, oni zaczy-nali ukonczywszy trzynaścle lub czternaście.

Dora Maria, kiedy rozmawia, pali jednego papierosaza drugim.

- Walczyły również dZIeci jedenasto- i dwuna-stoletnIe. W naszym oddziale mieliśmy Tomcia Palu-cha, tak go nazwaEśmy, który miał dwanaście lat i byłjllŻ w pełni wartościowym żołnierzem. Teraz nieznajdziesz go w ~anagui, wysłaliśmy go do Bułga-rii, aby się uczył. Wydaje się niewłaściwe, aby dziec-ko było w wojsku, ale walczył naprawdę i nie byłjedynym.

Dora Maria studiowała medycynę, choć miała kie-dyś zamiar zostać archeologiem.

Trzydzieści cztery dni ofensywy

165 bojownIków rozpoczęło insurekcję w Leon,wśród nich 60 kobiet. 34 dni krwi i ognia, aby zwy-cIężyć Gwardię. Leon stal się pierwszym miastem Ni-karagui wyzwolonyn1 spod somOZiZlTIU.

- Insurekcja w Leon zostala zaplanowana bardzodokIadnie, zgodme z ogólnonarodowym planem po-wstania i w śCIśle określonym momencie. Kiedy,. jak

126

mówi poemat Cesara Vallejo, czuliśmy, ze chleb za-czyna się już przypiekać w ogniu.

Walki rozpoczęły się 2 czerwca o dziewiątej wieczo-rem. O piątej po południu został wydany rozkaz, abybardzo dyskretnie zająć jeden z budynków, w którymmial się zainstalować sztab. Ale grupa odpowiedzial-na za akcję ż]e zrozumiala rozkaz. Otworzyli ogieńi postawili wartę na rogach. Mieszkancy zrozumielito jako sygnal do rozpoczęcia ostatecznej walk1. Wie-czorem wyszli na ulice i o dziesiątej rozpoczęto wzno-szenie barykad i kopame rowów.

"Comandante Dos" zmieniła SIę , ...,. "ComandanteClaudię", pseudonim, którego używała, aby UCZCIĆpa-mięć poległej bojowniczki FSLN, Cłaudii Chamorro.

- Insurekcja w Le.on rozpoczęła się jednak znacz-nie wcześniej, od wrześniowych walk w 1978 roku,kiedy biedniejsze dziełnice mIasta dostały się w ręceFSLN. Gwardia Narodowa kontrolowała tylko śród-mieścle. Podobnie bylo w innych miastach Nikaragui.Wojsko Somozy nie zawsze moglo działać bezkarniew zbuntowanych dzielnicach, ograniczało się często doich patrolowania. W Leon Gwardia zabarykadowałasię w komendanturze, obok znajdował się gmach szpi-tala Ubezpieczen Społecznych i więzienie "La 21".\Nięzienie to, "centrum" tortur i morderstw, znanebylo w całej Nikaragui. Ich snajperzy znajdowali siętakże w kościele i w Fortinie, tj. na wzgórzu Acosasco,oraz na lotnisku.

Dora ~aria Tellez mówi o udziale kobiet w walce.Wspomina towarzyszkę Augusto Cesara Sandino, Te-resę VJ1latoro, dowodzącą kolumną w czasie walkprzeciw interwencji amerykańskiej. Reżim Somozy,aby zdeprecjonowac sandimstkl, urabiał opinię, żekobiety, które przystępują do walki politycznej, sąprostytutkami.

- Ludnośc nie miała broni, ale wielu posiadało

127

Page 66: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

strzelby myśliwskie, karablny, lylko że brakowałoamunicji. Można bylo jednak ustawić uzbrojone warlyi walczyć z wrogiem choe przez klika chwil. Pierwszewiększe starcie naslą?lło o północy. Posiłki GwardiiNarodowej przybyły aż z Managui. Nie weszly do mia-sta, ale fakl, że przyslano je ze slolicy, świadczyl, żewróg znał dzień, w którym miała rozpocząć się osta-teczna olensywa w strefie Leon. Nleco po lrzeciej nadranem sandinisci zaczęli. atak za pomocą snajperó\\"rozmieszczonych wokól centralnego placu. Celemoperacji było rozproszyć wroga, aby wykorzystującosłonę nocy, zbliżyć się w bezpośrednie sąsiedztwo ko-mendy miasta.

Huiny Leon

Dora Maria me mówi nigdy osobie, kilkakrotnie jąprosiłem, aby opowiedziala coś ze swojego dzieciń-stwa. Wyznała mi, że jej rodzina była podzielona, anajbardziej patriotyczne okazały Slę kobiety.

_ Obawialiśmy się, że mogą nas zaatakować odtyłu, od sIr ony twierdzy Fortm. :'<Ioglizejść w nocyi zbliżyć się od tyłu do naszych pozycji. Postanowi-liśmy zabezpieczyć się przed ewentualnym atakiemprzy pomocy milicji ludowej. Postawiliśmy barykady,wykopaliśmy transzeje i wystawiliśmy posterunkiz "koktajlami Mołotowa" oraz wyborowymi strzelca-mi, aby uniemożliwić im przejście. Regularne siły san-dinistów nie były w sIanie zabezpieczyć tyłów. Mie-liśmy tylko 165 żołnierzy. Tak. tylko 165 żołnierzy ...,ałe do nich dołączyły setki m.łodzieży z podziemnychkomórek FSLN. Atak nasz był lakim zaskoczeniem,że w pierwszej chwili sparaliżował Gwardię. Mogliśmyzdobyć komendę, ale nawaliła ł~czność pomiędzy na-szymi oddziałami. Nie mogły skoordynować działaniai siła uderzenia osłabła.

Sandiniści atakowali komendę Gwardii, w którejznajdowało się ponad 300 świetnie uzbrojonych ludzi,okopanych i posiadających 10 pojazdów pancernych,pomiędzy nimi 2 czołgi.

W pierwszych trzech dniach walk niszczą pięć po-jazdów. Lotnisko upadło drugiego dnia ofensywy.

Dora Maria opowiada dalej:- Okrążyliśmy dzielnicę, w której znajdowała się

Gwardia. Do akcji weszły trzy nasze oddziały, każdyzłożony z 10-15 bojowników. Posiadaliśmy tylkO trzymiotacze min, broń insurekcji. O piątej rano zamknę-liśmy pierścień wokół komendy, o szóstej było jużwidać masowy udział ludności. Kobiety i dzieci sta-wiały barykady, zbierały żywność, aby nakarmić żol-nierzy. Ludność działała w oparciu o Komitety ObronyCywilnej. Do starcia doszło przy fabryce, którą na-

128 ;) - DotneĆ do bu nlCra ... 129

Page 67: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

zywają La Cartonera. Noc była jasna, świecił księżyc.Weszhśmy i zdobyliśmy czołg. Ten czołg był trochęzniszczony, ale był pierwszym, Jaki zdobyliśmy nawrogu. Nikt z nas me UJmał się z nim obchodzić, aniteż go naprawie. \V:ZlęliŚJnY jeńca i okazało się, że onznał się trochę na czolgach. I ten człowiek, gwardzista.pomógł nam. Udało mu się dwa razy wystrzelić z bar-dzo dobrym rezultatem. Kazaliśmy mu natychmiastinstruować innych kolegów. Naturalnie pilnowaliśmygo z pistoletem z tyłu. CzoŁg posłużył nam w naszejwalce. Nie w}'suwaliśmy go całkowicie, bo wróg mógłgo zniszczyć. NIe wolno nam było ryzykować utratybroni, która pozwohla dokonać ,.skoku technicznego"w insurekcji ... Lotnictwo wroga szukało naszego czoł-gu. Ukryliśmy go przy wylocie ulicy. Wybieraliśmycel, on tylko wysuwal lufę i strzelał: pra, pra, pra ...!Jego "garaże" znajdowały się w wielu punktach mia-sla. Strzelał i natychmiasl chował się do jednej z kry-jówek. W ten sposób myliliśmy wroga. Czołg nazwa-liśmy Araceli. a jnny. również zdobyczny, ochrzciliś-my imieniem Claudia, aby uczcić Claudię Chamorro.

Wszyscy byliśmy bardzo wzruszeni widząc, jak Ara-celi oddaje pierwsze strzały. Musieliśmy zrobić kor-don, aby ludzie nie zbliżali się zanadlo. Kiedy doko-naliśmy pierwszych prób, klaskali z radości. Aracelifunkcjonował z mł·otkiem i gwożdziem, bo nie miałzamka, zrobiliśmy jeden i się zepsul, wówczas wmon-lowaliśmy pokrywę, z którą był problem. Ucięło palcewielu kolegom. Wkladaliśmy pocisk, zamykaliśmy po-krywę, dobijaliśmy ją młot'kiem i przytwierdzaliśmygwożdziem. I wtedy slrzelaliśmy, z ryzykiem, że w każ-dej chwili urwie rękę.

Dora Maria przerwala swoje opowiadanie. ZamYśli-la się, ale po chwili znów podjęła wątek.

- Uważaliśmy, że powinniśmy podpalić komendę,ale nie udalo nam się. Zużyliśmy tylko dużo benzyny.

Byli dobTZe obwarowani, solidnymI fortyfikacjami,I zdobyli korytarz, przez który kontaktowali się z For-tmem, aby otrzymać amunicję i żywność, rannychumieszczalt w szpitalu Ubezpieczeń Społecznych.

Został Im jeszcze park Św. Sebastiana, w którymbyli okopani. Ostrzelaliśmy go z możdzierzy i weszliś-my do niego. Gwardia zaczęła bombardowanie. :\-lusie-liśmy się cofnąć. Ale już byliśmy naprzeciw "La 21",o krok od koszar, oddzieleni zaledwie ścianą wąskichdomów. "La 21" ma bardzo wysokie mury. Nie mie-liśmy granatów ani dynamitu, dlatego tylu naszychzginęlo. Bez granatów trzeba walczyć oddając strzałza strzałem. Za każdym razem, kiedy posuwaliśmy siędo przodu, zajmowaliśmy pozycję, oni obrzucali nasgranatami. Ale weszliśmy jednak do San Sebastian,umieściliśmy tam silny oddział bojowników i zdoła-liśmy wejść od tyłu do "La 21". Była to już na tylewysunięta pozycja, aby wziąć komendę, która znaj-duje się w połowie kwartalu. Zdobyliśmy "La 21" oświcie 17 czerwca. W tym samym dniu Evertsz ucieklz komendantury. Słuchaliśmy go przez radio, kiedymówiI, prawie płacząc, że chowają swoich na podwó-rzu. To bardzo osłabilo ducha Gwardii. Z dokumen-tów, które zdobyliśmy, wynikało, ze Gwardia chciałasię poddać i postawiła Evertsza pod ścianę, ale któryśz oficerów przekonał żołnierzy, aby nie zabijali gene-rala. Wreszcie zadzwonił sam Somoza, obiecując po-moc. GwardZiści zmobilizowali się i czekali na posiłki,które nigdy nie nadeszly. Somoza obiecał ich urato-wać, ale zależało mu tylko na wyciągnięciu Evertsza.Evertsz uciekł z setką żołnierzy, przed sobą gnał ka-rawanę cywilów. Dzieci, kobiety. starcy, krewni gwar-dzistów osłaniali ich przed naszymi strzałamI. Byli toci, którzy schronili się w komendzie podczas powsta-nia. Nikt do nich nie strzelił. Evertsz wyszedł przypu-szczalnie ranny w nogę. W chwili jego ucieczki doszło

130 131

Page 68: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

do rozproszenia GwardIi. To, co rozpętało się pozrueJ,było polowaniem na gwardzistów po całym mieście.Nawet dzieci i starcy szukali ich na ulicach, likwidu-jąc, jeśli stawiali opór. Evertsz przybył do Fortinui następnego dnia wywieźli go helikopterem do szpi-tala wojskowego. Zdobyliśmy list, w którym Somozakaże wysłać Evertsza do szpltala.

- Mieliśmy już "La 21" - ciągnie dalej DoraMaria. - Przypięliśmy się do ściany komendy od tyłu.Któryś z aresztowanych gwardzistów powiedział nam,że pod cialami pochowanych na dziedzińcu komendyznajduje się broń i amunicja. Następnego dnia posta-nowiliśmy wysłać grupę bojowników, aby ją wydobyć.Można było wejść tylko przez otwór w murze, ale wnocy i do tego w absolutnej ciszy, bo na dziedzińcuznajdował się karabin maszynowy. 10 naszych bojow-ników weszło na dziedziniec w tej przeraźliwej ciszynocnej, kiedy każdy kamyk mógł ich zdradzić. Gołymirękami wyciągnęli ciała zabitych znajdujące się w zu-pełnym rozkładzie l wydobyli broń. Odór nie do wy-trzymania, ale broń wzięli. Wszystkich żołnierzy od-stawiliśmy póżniej do łaźni, byli wśród nich ranni,a tężec nie oszczędza nikogo i mógł wywołać epidemię.W domu, w którym umieśclliśmy broń, odór czuło sięaż na czwartej ulicy. Przez trzy dni ją czyściliśmy.Była bardzo pożyteczna. Opowiem ci ostatni epizodwalki. Z naszym Araceli rozpoczęliśmy atak na ko-mendę i przez dwa dni nie posunęliśmy się do przodu.Ciągle na tych samych pozycjach. I wreszcie nadszedł19 czerwca. Próbowaliśmy wedrzeć się do koszar i niemogliśmy, brakowało nam rozpędu i ducha. I wtedyoni zabUi nam Guadalupe Moreno, dowódcę akcji. Jegośmlerć poraziła nas wszystkich, ludzie zaczęli płakać.Ustawiliśmy czołg naprzeciw komendy i strzelaliśmyz odlegIości kilku metrów. Zostało tylko 17 gwardzi-stów. Znaleźliśmy 86 trupów. Po zdobyciu komendy

132

obliczyliśmy nasze sily. Mieliśmy 520 bojowników,wlększość z nich to byli milicjanci, przygotowani dowalki w przeciągu trzech dni, dostali broń i nauczylisię nią posługiwać. Poszli do walki. Właściwie wśródtych milicjantów było najwięcej nastolatków. Do zdo-bycia pozostał Fortin. Dokonaliśmy rozpoznania siłwroga, jego zajęć, godzin snu i jedzenia. Wiedzieliśmyjuż w końcu wszystko, kiedy jedli, spali, pili wodę···Po pięciu dniach byliśmy gotowi do ataku. Przy oblę-żeniu posłuźyliśmy się shermanem i zdobycznymi wo-zami pancernymi, starymi działami, do akcji wszedłteż Araceli. Ogień przeciw twierdzy rozpoczęliśmy nadranem. Nasze kolumny posuwały się z trudnością doprzodu. Trzeba było zdobyć naj zupełniej gołe wzgó-rze. Sherman zostal prędko wyeliminowany, ponieś-liśmy znowu straty w ludziach. Postanowiliśmy zdo-być twierdzę w nocy, ale znów bez rezultatu. Przeska-kiwaliśmy z rowu do rowu i w nich przesiadywaliśmycałe dnie. W ostatnim rozgorzał bój na śmierć i życiepomiędzy ich i naszymi snajperami. Ten, kto pierwszywychylił głowę, ginął. Fortin JUŹ nie mógł otrzymaćposiłków. Nie mieli wody ani jedzenia, tylko dużoamunicji. Byli jednak izolowani i zdecydowali sięwyjść z Fortinu po rozmowie telefonicznej z Somozą,o której dowiedzieliśmy się póżniej z dziennika ofice-ra. Nazwali to "trudną, ale nie niemożliwą decyzją"·Przez cztery dni ładowali ciężarówki. Nie zdaliśmy so-bie sprawy, co znaczyI ten ruch. Któregoś dnia nad ra-nem nasi chłopcy z Managui chcieli nam przekazaćinformację, że przechwycono rozmowę, według którejgwardziści postanowili wyjść z fortu tego samego dniao szóstej rano, i że z Managui wylecą samoloty, abynas zbombardować. Nikt nie usłyszał radia, był to wy-czerpujący dzień i wszyscy ze sztabu zasnęli przy apa-racie. O szóstej rano obudziło nas bombardowanie, wchwili kiedy Gwardia wychodziła z Fortinu i szosą

133

Page 69: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

od Managui nadchodziły posilkl. Wycofaliśmy z miastaoddziały i zmontowaliśmy szerokie okrążenie, podąża-jąc za Ich tylną strażą. Szli ?rzez góry, próbując po-łączyć Slę z tymi, ktorzy byli na szosie. Rozpoczęliśmyz nimi bezpośrednią walkę. PodzieJiJl się na grupy. Ci,którzy zostali w górach, prawie wszyscy zginęli. Ucie-kło może dwudziestu.

rragiczna historia Sophii

Jeżeli u nas, tuż po wojnie, rodziny były podzielone,jeśli jeden brat był w podziemiu, a drugi w milicjl lubw partii, podobna sytuacja istniała i istnieje do tejpory w Nikaragui. Być może w znacznie większym na-sileniu niż u nas. Padło już nazwisko Franclina Mon-tenegro. Zanim zacząłem interesować się tym czło-wiekiem, poznałem jego siostrę. Było to w redakcjidziennika "Barricada". Sophia Montenegro zrobiła namnie wrażenie inteligentnej i zdolnej dziennikarki,wszechstronnie wykształconej i ponadto istoty nad-zwyczaj wrażliwej. Nie znałem jeszcze jej tragedii oso-bistej. Ale któregoś dnia powiedziała mi:

"Mój brat FrancIin Montenegro siedzi w więzieniuw Leon". Potem dodała: "Zwróciliśmy Ernesto Car-denalowi wszystkie książki, które zarekwirował u nie-go Franclin" .

Sophia miała kapitalne poczucie humoru i język iro-nistki, kiedy jednak mówiła o Franclinie, stawała sięniespokojno. \Viedziałem. że woziła do więzienia odzieżi książki. Być może również jedzenie.

Myślę, że za przyjażniliśmy slę, w podświadomościjednak zawsze miałem na uwadze sprawę jej bratai jej własnego rozdarcia. Musiała to odczuć, bo któ-regoś dnia powiedziała: "Mówisz, że jesteś przyjacie-lem, a wypytujesz jak dziennikarz".

KIedy zapytałem o rodzinę, powiedziała mI, że ojciec

135

Page 70: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

I

był oficerem Gwardii Narooowej, a nawet komendan-tem garnizonu w Leon. Ona sama, jej bracia i siostrybyli rewolucjonistami. Je) mieszkanie było "domembezpieczeństwa" Samlinowskiego Frontu WyzwoleniaNarodowego. Zbierali się w nim konspiratorzy, wśródnich przywódcy Frontu. którzy teraz rządzą w Nika-ragui. Tylko Franclin, najstarszy brat, był w Gwardiii dosłużył się w wieku trzydziestu lat stopnia pułkow-nika.

- Nigdy nie mówiłam Franclinowl o mnie, ani o ni-kim z nas. Jego żona uciekła na dzień przed zwycię-stwem rewolucji. MÓJ brat nigdy nie był bogaty.U mnie w domu było lepiej mż u nicb. Tyle że miesz-kali w dzielnicy przeznaczonej dla wyższych oficerów.Nigdy z nim nie rozmawiałam. Może jeden jedynyraz ... Kiedyś nam powiedział - zabiłem wielu ludzi.Mam nadzieję, że zabił icb w walce. Franclin był do-wódcą pierwszego Batalionu Specjalnego i szefem ope-racyjnym do walki z partyzantką. To znaczy do walkiz nami.

Dlaczego z nim nie rozmawiałaś?- Nie wiem, tak się złożyło. ",loże nie chciałam ...- Gdzie walczył twój brat?- Ostatnio w Rivas, to znaczy na najtrudniejszym

froncie.- Wspólnie z majorem "Bravo", zwanym też "Be-

stią", którego póżniej zabito w Hondurasie?- Tak, był razem z nim.Któregoś dnia powiedziała: - Byłam dzisiaj w Leon,

zawiozłam FrancJinowi materac, kawę i książkę. Onigo dobrze traktują, ma prawo spacerować po dziedziń-cu, może usiąść w cieniu na krześle i czytać. Pozwa-lają mu również rozmawiać z kolegatni.

Siedziała przez dłuższą chwilę na kanapie milcząc,sadziłem, że myśli o bracie.

. Najgorsze jest to, że moja mała siostrzenica, któ-

ra jest teraz w Miami, straszliwie nienawidzi. Gdybymmogła ją przekonać, że "papa" Somoza był zupełniekim innym, niż sobie wyobraża, byłby to mój najwięk-szy sukces. Chciałabym, aby ona wrócila tutaj. Kiedypomyślę, że musi być na łasce u obcych, i kiedy wy-obrażam sobie, że może kiedyś w przyszłości ją lubteż mojego siostrzeńca mogą wykorzystać jako na-jemników, jak to się stało w Nikaragui z najemnikamikubańskimi... to wydaje mi się, że tego nie przeżyję·Wiesz, moja matka ciągle płacze, właściwie płacze bezprzerwy z powodu brata. ?1;ówię, że Franclin ma siędobrze, ale nie sposób jej uspokoić. Ciągle powtarza,że Franclin już nigdy nie wróci.

- Czy rozmawiałaś z nim w Leon?- Nie. Akurat tej niedzieli nie było wizyt u wyż-

szych oficerów, ale mają być w przyszłą. Poza tym niezapominaj, że mój brat stanowi przypadek specjalny.Wiesz, chciałabym z nim porozmawiać jak siostraz bratem. Powiedziałam w lIBarricadzie", że nikt niemoże ode mnie wymagać, abym była katem własnegobrata. Jeśli okaże się, że popełnił zbrodnię, nie będę gobronić mimo że ta sama krew, ale oskarżać też nie,mogę, bo jestem jego siostrą. Ty mnie rozumiesz,prawda? Niektórzy z moich kolegów i przyjaciół mó-wią, że są mi bliżsi niż on, bo wspólnie walczyliśmyprzeciw Somozie, ale przecież Franclin jest moim bra-tem, czyż nie?

Od tego czasu zacząłem interesować się FranclinemMontenegro. Akurat w "Barricadzie" ukazał się arty-kuł o ostatnich walkach w Rivas. Znalazłem tam opisucieczki Franclina Montenegro. Dowiedziałem się, żerozkazał strzelać do wszystkich, którzy utrudnilibyjemu i jego gwardzistom odwrót. Zginęło wielu nie-winnych ludzi. Pułkownik Montenegro ucieka łodziąmotorową na północ. Aby dobić do brzegów Salwa-doru, musial pokonać szmat morza, całe nikaraguań-

137

Page 71: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

skie wybrzeże Pacyfiku. Zabrakło mu jednak paliwa.Udałem się do Le()n, aby zobaczyć ruiny "La 21"

i twierdzę Fortin. Oprowadzał mnie oficer FSLK. Po-kazywał cele, w których łeżały jeszcze cuchnace sIen-niki, roiło się od robactwa. To były sienniki,' na któ-rych jeszcze niedawno spah więźniowie reżimu. Za-pytałem go o Franclina Montenegro.

- Już go nie ma \'Ii Leon, zostal przewieziony doManagui.

- Jaki był Franclin Montenegro?ie odpowiedział, ale przyniósł kasetę z nagraniem

z przesłuchania.- Dobrze uv.rażaj, usłyszysz zeznania Franclina

Montenegro.Po chwili taśma odtworzyła szorstki, przywykły do

rozkazywania głos pułkownika. Ktoś go pytał:[Je płaciliŚCie chłopom za donos?

- Jeśli był skuteczny. to nawet 500 cordób.- Ilu chłopów zostało na południu zabitych przez

Gwardię Narodową?- To wy powinniście ustalić, jeśli chcecie nas są-

dzić ...Konczyl się szesnasty dzien zwycięskiej rewolucjI.

"Radlo Sandino" podawało najnowsze haslo: "Nie-przejednani w boju, wspaniałomyślni \V zwycięstwie".Zadzwoniłem do Sophii, ale jej telefon mikzal. Zszed-łem na dół do baru .,La Cita". Miałem nadzieję spot-kać :Moisesa Hassana, członka Prezydium Rządu, z któ-rym byłem umówiony od trzech dni.

Spotkałem Sophię w holu. Powiedziała mi, że "Bar-ricadzie" wyslarczy jeszcze papieru na trzy dni. Ma-szyny stoją, bo daWni właściciele "Novedades", po któ-rych gazeta odziedziczyła drukarnię, zdążyli uszkodZIĆwiele urządzen. Sophla była w towarzystwie Argen-tynczyka "Nacho", który pierwszym samolotem przy-leciał do Managlli po zwycięstwie sandinistów i teraz

138

prowadzit całą stronę techniczną "Barricady". Spie-szyli ~ię na jakieś spotkanie, obiecała jednak, że zakilka dni SIę ]>OjawI.

Któregoś dnia zastukała do mnie do pokoju. Weszłajak zwykle, ,zczJ.lpła, blada, z podkrążonymi oczami,z paczką chesterfieldów w ręku.

- Może masz whisky? - zapytała.Wyciągnąłem butelkę. Nalałem trochę do szklankI

l zapylałem Sophię, czy z lodem.- Bez lodu i bez wody - odrzekła i wypiła dusz-

"jem.

Usiadła na sofIe i poprosiła o ogien, bo gdZieś za-podziała zapalniczkę.

- Muszę coś zrobić, dłużej tak nie wylrwam. Mat-ka' Nic nie mogę poradzić. Dzisiaj od rana chodziłaod więzienia do więzienia, pytać o Franclina. Nigdziego nie znalazła. Boję się wracać do domu, bo już niewytrzymuję napięcia. Matka nie wierzy, że kiedykol-wiek go zobaczy. Bez przerwy powtarza, że on nieba-wem Ulnrze.

- Przecież śmierć mu nie grozi, tylko więzienie,- Ja wiem, ja o tym wiem, nie musisz mi mówić,

ale matka nie wierzy. Matka to jest matka, chyba mnierozumiesz. Nie wiem, co rnanl robić,

Wtedy zadzwonił Roberto z rozgłośni "Voz de Ni-caragua".

- Jeśli chcesz, możesz przyjść do nas zaraz, mamynagrania z przesłuchaJ1 somozistowskich pułkowników,którzy mordowali chlopów w okolicy Rivas.

- Zaraz przyjdę. Czy mogę wziąć ze sobą koleżan-I,ę z "Barricady"'?

Kogo? - zapytał.- Saphię Monlenegro.- Chcesz przyjść z Sophią? Może to być dla niej

przykre.OdŁaż:,,! słuchawkę.

139

Page 72: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

- Zostawiam cię - powiedziałem do Sophii. -Połóż się i odpocznij, jeśli chcesz.

- Dziękuję - odrzekła Sophia - gdzie będziesz?- Idę do "Voz de Nicaragua", mają tam nagrania

z przesłuchań somozistowskich oficerów, którzy mor-dowali chłopów w okolicach Rlvas.

Odsunęła szklane drzwi i wyszła na balkon.Kiedy wróciłem po dwóch godzinach, pokój był pu-

sty. Włożyłem kasetę do magnetofonu i usłyszałemgłos pułkownika Montenegro z przesłuchania w Corin-to, zaraz po aresztowaniu. Kiedy nagranie się skoń-czyło, wykręciłem domowy numer Sophii, ale nikt sięnie odezwał. Zadzwomłem jeszcze raz około pierwszejw nocy. Jej telefon mIlczał.

W dwa tygodnie po wyjeżdzie z Managui przeczy-tałem w meksykańskim dzienniku "Uno mas uno", zepodczas przewożenia dwóch wysokich oficerów somo-zistowskich z jednego więzienia do drugiego zepsuł sięsamochód. Próbowali wykorzystać okazję i zbiec. Zgi-nęli podczas próby ucieczki.

Jednym z nich był FrancIin Montenegro. W grudniu1979 roku byłem ponownie w Managui, udałem się do"Barricady". Poszedłem do boksu, w którym pracujeSophia, rozmawialiśmy o "Barricadzie", postępie re-wolucji i jej podróży do RFN. Nie zamieniliśmy anisłowa o Franclinie Montenegro.

Tomas Borge i jego oprawcy

Około ósmej wieczorem w pokojach dziennikarzymleszkających w "Intercontinentalu" odezwały się te-lefony. Zostaliśmy zaproszeni do holu na godzmę 22.30.Można wziąć ze sobą aparaty fotograficzne i magneto-fony, mówił Fredy Balson, jeden z najbliższych współ-pracowników Tomasa Borge.

Kilka minut po dziesiątej zjechałem na dół. Znaj-dowało się tam już kilkanaście osób, znajomi z "NewYork Timesa", z hiszpańskiej agencji EFE, koledzyz TASS-a, "Rudeho Prava", telewizji NRD. Ciągleprzybywali następni.

Tuż przed jedenastą zjechał z ósmego piętra TomasBorge. Za nim ciągnęła jedenastka ochrony osobistej,wysokie chłopy, przy nim wyglądają jak olbrzymy.Wystarczyło nieznacznie zbliżyć się do Tomasa, abybłyskawicznie ustawiali się w pozycji służącej jaknajlepszej ochronie. Któregoś dnia, kiedy tak stali wholu lntercontinentalu" i osłaniali swego szefa, który

"akurat recytował wiersze dla szwedzkiej telewizji,podszedłem do jednego i zapytałem:

- A co ty robisz w cywilu?_ Jestem asystentem na socjologii UNAN, tj. Au-

tonomicznego Uniwersytetu Narodowego - odparł.Tomas Borge zwykle chodzi w zielonym mundurze

] czapce z długim daszkiem, którą ciągle zdejmuje, niemogąc wytrzymać gorąca. Zagraniczni dziennikarze,szczególme 2 wielkich agencji prasowych, me dawali

141

Page 73: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

mu chwili spokoju: gdzIe sóę tylko pokazał, gnali zanim watahami,

Poproszono nas o zajęci€ miejsc w ustavv'ionychprzed hotelem samochodach. Siadali z nami chlopcyz obstawy, z automatyczną bronią, bez której o tej po-rze nie można było Się po mieścIe poruszać. Po kilkuminutach zorientowaliśmy się. że jedziemy do siedZlby:\1inisterstwa Spraw Wewnętrznych.

W przestronnym holu tej Jnstytucji wisiały portretygenerałów GwardiI Narodowej. Tomas Borge chybadopiero je zauważył, bo własnoręcznie zerwał jeden,przy drugim ktoś z ochrony pośpieszył mu z pomocą.Borge był wyrażl1Ie podniecony. Zdjął czapkę i ocierałpot z czoła. Stanął przed nami. Operatorzy skierowalina niego kamery telewizyjne.

Tomas Borge wyszedł na chwilę i po kilku minutachukazał się w drzwiach, prowadząc trzech ludzi. Do-myśliliśmy się, o co chodzi. Wszystkie reflektory skie-rowały się na wchodzących, kamery telewizyjne za-częły pracować. Zrobił się ścisk i zamieszanie.

Pierwszym był pułkownik lsaias Cuadra, były dy-rektor "presidio modelo", w którym Tomas Borgesiedział półtora roku. drugim major Jose Enrique Mun-gia, zastępca komendanta tegoż więzienia, i wreszciekapitan Ramon Cajina, który przed upadkiem Somozypełnił funkcję szefa urzędu imigracyjnego na lotniskuLas Mercedes.

Tomas Borge rozpoczął konferencję prasową od py-tania skierowanego do pułkownika Isaiasa Cuadry.

- Pułkowniku Cuadra. czy poniżono lub obrażonopana w więzieniu'!

- Nie, senor - odpowiedział pułkownik.- Czy był pan bity lub torturowany przez FSLN?- Nie, senar.- Czy ktoś zastrzelił pana, pułkowniku Cuadra?OdpowiedZią był wybuch śmiechu wśród moich ko-

legów. Gorz.ki humor Tomasa Borge dawał o sobieznać. Konferencja odbywała się - jak to wcześniej pi-salem - bezpośrednia po wystąpieniu deputowanegoJohna Murphy w Kongresie. OSkarzyl on FSLN o za-mordowanie t.rzech tysięcy gwardzistów w .,presidiomodela" kolo Managui. Dlatego tez Borl!€ złożyłoświadczenie, w którym powiedział m. :n.: Jeżeli depu-towany Murphy tak bardzo niepokoi się o los gwar-dzistów, niech przyjedzie do Managui. Pozwolimy :nuwejść do więzienia. Niech da im pracę, albo zabIe-rze do USA. Chętnie mu ich oddamy. Przyrzekłem, zejedyną moją zemstą będzie dać im lepsze warunkI, niżja miałem. Przez siedem miesięcy byłem przyk.l!Ydo kraty. Nikogo z nich nie będziemy przykuwac.Przysięgliśmy wierność naszym pryncypiom i ideałom.Kto skrzywdZI więżnia, wymierzy na własną rękęsprawiedll\ ....ość, b~dzie uważany za VwToga rewolucji.Jesteśmy sandinistami i musimy spełnlć nasze zobo-wlazania i przyrzeczenia. Nie dlatego, aby wydruko-wały to gazety. Musimy postępować zgodnie z. naszązasadą: Nieprzejednani w boju i wspamałomyslm wzwycięstwie. .

Pytania zadawali dzienmkarze z kilkunastu krajów.Byłem pierwszy.

_ Dlaczego pan był somozistą, pułkowniku Cuadra?_ Jestem oficerem, otrzymałem stopień w Nikara-

guańskiej Akademii Wojskowej. Przysięgałem nawierność konstytucji i prezydentowi republiki. Od tegoczasu służyłem wiernie przez 30 lat.

_ Był pan wierny Somozie do samego końca, praw-da?

Nie, przeszedłem w stan spoczynku.Kiedy?16 lipca 1979 roku.A kiedy uciekł Somoza?17 lipca.

143

Page 74: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Znowu wybuch smiechu.- A zatem usiłował pan opuścić okręt w ostatniej

chwili?- Po prostu przeszedłem w stan spoczynku, senor.Pułkownik Cuadra był całkowicie zadowolony ze

swej odpowiedz!.- Przysięgałem na wiernosć konstytucji i prezy-

dentowi republiki. Od tego czasu służyłem wiernieprzez 30 lat w Gwardii Narodowej - powtórzył.

- I w imię konstytucji torturował pan więźniów?- Nie torturowałem nikogo

Ale kazał pan torturować.Nie, nikogo nie kazałem torturować.Pan nie wiedział, że torturoVw~ano więźniów?Człowiek zdawał sobie sprawę z doniesień o tor-

turach, kiedy więźniowie skarźyli się, źe byli torturo-wani albo źle traktowani.

Enrique Mora z kostarykańskiego tygodnika "Li ber-tad" wysunął się do przodu i zapytał:

- Czy pan wiedział, że komendant Borge był przy-kuty do kraty przez 7 mIesięcy?

- Tak, wiedziałem.- A czy to nie jest tortura?- JeSli pan tak uważa.- Nie, ja tylko pytam - podkreslił Mora.- Jak was traktują sand iniści?- Jesteśmy dobrze traktowani. Komendant Borge

okazał się wspaniałomyślny.- Nie traktują was jak kontrrewolucjonistów?- My nie jesteśmy kontrrewolucjonistami, słuźy-

Iiśmy ojczyźnie.- Co pan rozumIe przez pojęcie "ojczyzna"?- Ojczyzna jest miejscem, w którym urodziliśmy

się, gdzIe uczylismy się pierwszych liter alfabetu.gdZIe nauczyliśmy SIę wierzyć w Boga, poznaliśmynaszych bliźnich i zapragnęliśmy im służyć - jak to

robila w większości Gwardia Narodoy:a. ::-<",esądziciechyba, że przez sam fakt bycia gwardzistą człowiekstawał się potworem. Także jesteśmy ludźmi i mieliś-my swoją misję do spełnienia.

- Jaka to była misja?- Bronić naród przed ideologią komunistyczną.

Obronić naszą demokrację. Wierzymy w Boga i niechcemy dopuścić komunizmu do naszego kraju. A san-diniści powiedzieli, że wyznają zasady marksizmu-leni-nizmu. I potwierdzili to w dokumentach.

- Powiedział pan na początku. że złożyliście broń.aby nie przelewać więcej krvli.

- Tak, ponieważ naród opowiedział się przeciwrządowi i przeciw władzy. Dlatego nie trzeba przele-wać więcej krwi wbrew woli narodu. Poddając się,wyrządziliśmy mniejszą krzywdę. Wyznajemy zasadęodpowiedzialności oficera za swój oddział I naród.

Głos zabiera następny dziennikarz.- Pułkowniku Cuadra, powiedzial pan, że wyznaje

zasadę odpowiedzialności oficera za swój oddział i na-ród.

- Tak jest, naturalme.~ To znaczy również za te 50 tysięcy zabitych?- Nie wiem, tego nie wiem.- Co pan myśli oSomozie?- Ja byłem tylko oficerem I moim obowiązkiem

było służyć prezydentowi.- Nie sądzi pan, że Somoza był ludobójcą?- Nie uważam, aby był ludobójcą.- Wymordowal tyle tysięcy ludzi, czy zatem nie

był ludobójcą?- To jest pana opinia.Major Mungia wysunął się nieco przed pulkownika

Cuadrę·- Uważam to za normalne, w każdej wojnie giną

ludzie.

145

Page 75: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Odzywa się też kap,tan Ramon Cajina.- Nie sądzę. aby były komeczne bombardowania,

szczególnie miast. Tylko w wojnie z zewnętrznymwrogiem można l1Żywać lotmct",a, ale w przypadkuwłasnego kraju nie sądzę. me uważam, aby to byłopotrzebne.

_ PułkownIku Cuadra, czy słyszał pan o wojnachsprawiedliwych i mesprawieclJiwych? Jaka to byławojna?

Odpowiada major Mungia, który zrobił się aktywnyi czujny.

_ W końcowej fazie walka sandinistów była spra-wiedliwa.

A w początkowej?- Mówię, że w końcowej faZIe była sprawiedliwa.- Czy uważa pan za mozliwe, żeby jakiś oddzIał

Gwardii Narodowej zataił się. aby zaatakować RządOdnowy Narodowej i wdać się w nową awanturę wo-jenną?

Major Mungia:_ Ci, którzy są wlęzolan11, nie chcą brat broni do

ręki. Nie WIem, co dzieje się na zewnątrz. My tutajnie myślimy o rewanżu. Nie chcemy po raz drugi na-rażać życia. Już raz to zrobiliśmy za rządów Somozy.

_ Czy pan wie o tym, że nie można spokojnie cho-dzić po ul icach iVLanagui;wieczorem "V ogóle nie moż-na wyjść na ulicę, bo strzelają tzw. wolni strzelcy. Czyto nie są byli gwardziścI?

_ To są ci, którzy si~ zorganizowali i czekają, chcązobaczyć, co będzie dalej. My z nimi nie mamy nicwspólnego.

Konferencja prasowa przekształciła się w rodzaj try-bunału, na skutek napIęcia, jakie wytworzyło się po-między dziennikarzami a byłymi wysokimi oficeramireżimu Samozy, którzy stali się więżniami rewolucji.

Pretorianie Somozy

Wszystko, co obserwuję od wielu tygodnI w Nika-ragui, oznacza zniszczenie i śmierć. Zbombardowanemiasta, ludzkie szkielety na brzegu Jeziora Managua.zbiorowe mogiły na wzgórzu Makaron. ślady straszli-wej defraudacji i korupcji na każdym kroku. Skorum-powanie uczuć i wyobrażni ludzi. To wszystko skłomlomme do odwiedzenia kompleksu w Tipitapa, w któ-rym znajduje się ponad 3 tysiące więżniów, którzy słu-żyli dyktaturze i byli jej gorliwymi obrońcami, a wie-lu z nich jest przestępcami wojennymi.

Codziennie odbywają się w Managui I wielu mnychmiastach i osadach kraju ekshumacje zwłok. a "Barri-carla" zamieszczała również <:odziennie całe szpaltyfotografii dziewcząt i chłopców, którzy "zgmęli bezwieści". Prezes nikaraguańskiego Czerwonego KrzyżaIsmael Reyes powiedział mi: "Podczas 18 miesięcywojny zginęło około 50 tysięcy ludności cywilnej". Cho-ciażby dlatego łatwo zrozumieć moją chęć rozmowyz ludźmi, którzy dokonali tego przerazłiwego dziełazn iszczenia.

Do "presidio modelo" w Tipitapa jedzie się z cen-trum Managui okolo pół godziny. Po drodze widzimyludZI kopiących dół. Zatrzymujemy samochód i scho-dzimy na pobocze szosy. Zbliżamy się do l11ch. Kilkuz kolegów-dziennikarzy podnosi aparaty fotograficzne.Denerwuje mnie, że niektórzy bez przerwy fotografu-ją. Może jednak mają rację.

147

Page 76: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

- Co to za dół? - pytam.- Proszę zaczekać, zaraz pan zobaczy.- Nie mamy czasu czekać - mówi któryś z moich

kolegów - jedziemy do T:pltapa.- Niech pan zobaczy - chłopiec pokazuje trzy

trumny. - Chcemy do nIch włożyć ciała tych, którychwykopiemy. Był wśród nich jeden Amerykanin.

- To chyba nieprawda - mówi kolega ze Stanów.- W Managui zgmął Bill Stewart, ale jego ciało zo-

stało przewiezione do USA.- A tutaj leży drugi - upiera się chłopiec. -

Niech pan zaczeka, zaraz pan zobaczy. Dzisiaj wie-czorem w kościele San Judas wystawimy te trumnyi zaciągniemy przy nich warty.

Do Tipitapa nas tego dnia nie wpuszczono. Tipitapa,tzn. "presidio modela", największe więzienie w Nika-ragui, oddalone kilkanaście kilometrów od centrumManagui. Tomas Borge mówi o nim, że ani "presidio",ani "modelo". Znajduje się w nim kilka tysięcy prze-stępców wojennych. Nie mogliśmy do nich wejść, bow więzieniu panuje stan pogotowia, przyjechał EdenPastora, który obecnie jest wiceministrem spraw we-wnętrznych, aby unormować sytuację. Wczoraj wie-czorem więźniowie próbowali opanować budynek. iktnie wie, w jaki sposób przemycili broń i sznury. Usi-łowali zastraszyć sandinowskich strażników, mlodychchłopców nie nawykłych do obcowania z zawodowymikryminalistami i funkcjonariuszami byłego aparaturepresji.

Wlaściwie mogliśmy wejść, bo komendant więzieniaoświadczył, że możemy to zrobić na własną odpowie-dzialność. Niektórzy z nas chcieli iść, bodajże Szwedi Francuz, oraz kolega z Bratyslawy. Nasz przewodniki opiekun Diriangen Rodriguez, który nieustannie nosiprzy sobie pistolet, tym razem zostawił go w portierni.

- Z bronią znacznie gorzej - wyjaśnił. - Wezmą

cię jako zakładnika, zagrożą śmiercią i będą żądać wy-puszczenia najgorszych spośród nich, najbardziej nie-bezp,ecznych, lub też zażądają, żeby ich odesłać naFlorydę.

Umówilismy się na następny dzień. Wracamy przezjedną ze wschodnich dzielnic Managui. Na małym pla-cyku pełno ludzi. WIeSzają na drzewie czyjąś kukłę.Moi koledzy wyskakują z samochodu, żeby ją sfoto-grafować. Wyjmuję notes. Natychmiast otaczają mniesandiniści.

- Skąd jesteś?Przyglądam się kukle, do której przypięty jest spo-

ry karton. Wypisano na nim: Rafael Canales, morder-ca Brendy Cano i Henry Dariena.

Kim byli Brenda Cano i Henry Darien? :Może przy-wódcami politycznymi albo znanymi działaczamizwiązkowymi?

Dowiaduję się, że Brenda Cano miala szesnascie lata Henry Darien byl jej narzeczonym. W dniu 16 czer~wca 1979 roku zostali zastrzeleni przez porucznikaGwardii Rafaela Canalesa w odległości kilkuset me-trów od osiedla, na podmiejskim wzgórzu, serią z auto-matycznego pistoletu.

- Za co?Każdy zadałby to pytanie. Tutaj jednak utraciło

sens. Nie należy go stawiać w ogóle. Ktos ich wydałmówiąc, że są sandino-komunistami. To calkowiciewystarczyło. Wszyscy w osiedlu wiedzą, kto to zrobił.Wszyscy w osiedlu znają nazwisko donosiciela. Na we-randzie jednego z domów stoi samotna kobieta. Jestemjuż w samochodzie, kiedy podbiegają do mnie i nale-gają, abym ją sfotografował.

To matka "sapo", czyli donosiCIela. mówią. Nie wy-chodzę jednak z samochodu. Nie robię żadnego zdjęcia.Oni sami nic jej nie mówią. Nie dotykają jej. Nie zro-bią jej najmniejszej krzywdy. Według praw rewolucji

148 149

'.

Page 77: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

rodzice me odpowiadają za czyny dZIeci, ani leż dziecinie odpowiadają za postępowanle rodziców. Krewni nieodpowIadają za czyny krewnych.

Pytam jeszcze, gdzie znajduje się Rafael Canales,morderca tych dwojga dZleclaków, których ktos naz-wał sandino-komunlstamil

' i dlatego musiell umrzeć.Mów'ią mi, że znajduje się on w "presidio modelo"i całe oSIedle wybiera się na jego proces. Wiem do-brze że nikt nie będzle miał wpływu na wyrok, nawetrodz'ice pomordowanych. Rewolucja musi być sprawie-dliwa. Nie może powodować się namiętnościami. . .

Na drugi dzień jedziemy ponownie do Tipitapa. KtE:~dy dojeżdżamy do wysokiej siatki ogrodzenta, mDJprzewor:łnik móv.ri, aby zamknąc okna w samoc~odzH~1bo rodzmy zatrzymanych nie dadzą nam przejechac.Nic ma jednak takiej potrzeby, nikt nas nie atakuJe,pytają tylko, co będzie z lch bliskimi, i proszą o prze-kawnle hstów i kartek.

Po drugiej stronie drutów znajduje się rozległydwupiętrowy gmach więzienta. Na korytarzach stoHchłopcy i dziewczęta w wojskowych bluzach, z auto-matyczną bronią w ręku. Przybysza z PolskI przYJmu-ją uściskiem dłoni. Rozmowy odbywają SIę w gabme-cie dowódcy więzienia, nagrywam je na magnetofon ..

Dwaj pierwsi, z którymi rozmawiam, l1azywaJi:.1 Slę

Hugo Torrez Yanez i Rene Brod Lopez. .Hugo Torrez Yanez: Nie miałem żadnego stanowIska

za czasów Samozy .Roman Samsel: - Dlaczego zatem znalazł się pan

tutaj?HTY: _ Pracowałem na lotnisku Las Mercedes w

PowIetrznych SIłach Zbrojnych.R. S.: - A pan?Rene Brod Lopez: - Służyłem w oddziale ochrony

Gwardii Narodowej, strzegłem generała Mejia. kiedybył szefem sztabu generalnego.

150

HTY: - Xa lotnisku byłem szefem urzędu kontrolipaszportowej i tam zostałem do końca, do połowy lipca1979 roku. Przyjechała moja rodzina, bo rozeszły siępogłoskl, że trzeba będzie złożyć broń. Pojawił sięCzerwony Krzyż, który zagwarantował nam osobistąnietykalność. Przybywało coraz więcej kobIet i dzieci.Funkcjonariusze Czerwonego Krzyza powiedzieli nam,że powinniśmy udać się do wołnej strefy'. Pojecha-liśmy tam wszyscy; miehśmy wyjechać za granicę. Po-wiedzieli nam, że będziemy mogli wyjechać za granicęjako jeńcy wojenni, potem przywieźli nas lutaj, do Ti-pitapa.

R. S.: - Co sądziliście o sandinistach?RBL: - Jeslem zawodowym oficerem, ukończyłem

akademię w Managui, służyłem rządowi, który byłuznany przez wiele innych rządów świata. a także defacto przez Partię Konserwatywną, która była jedynąpartią opozycyjną. Sądziliśmy, że według konstytucjijesteśmy w porządku, walczyliśmy za ojczyznę.

R. S.: - Broniliście ojczyzny i bombardowaliście ni-karaguańskie miasta?

RBL: - To była sprawa dowódców, którzy wydalitakie rozkazy. Wojsko nie dyskutuje, musi wykonaćrozkaz.

R. S.: - Widziałem zwęglone zwłoki ludzkie nabrzegu Jeziora Managua. Jest to okrutna zbrodnia,której nikt nie wybaczy Gwardii Narodowej.

HTY: - Ja tego me widziałem. Nie uczestniczyłemw wałce. Może pan sprawdzić. Zacząłem pracować 15sierpnm 197&roku w kontroli paszportowej na lotnis-ku Las Mercedes.

• Zadna waba strefa nic istniała w ::-.likaragui. Gwardziscichcieli wymóc na Rządzie Odnowy Na:odowej utworzenie te-rytorium, na którym mogliby się czuć bezkaroie. Uznali onipomieszczenia Czerwonego Krzyża w pobliżu :\1anagui za Z3-lą~ek takiej \\!olnej s:refy.

151

Page 78: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

R. S.: - Czy zna psn historię Gwardii Narodowej,i czy wiedział pan, komu słuzy?

HTY: - Tak.R. S.: - Zna pan histonę Gwaroii?HTY: - Tak, znam Gwardia Narodowa powstała

po wyjściu z Njkaragui smerykańskiej piechoty mor-skiej.

R. 5.: - Nie zdawaliścle sobie sprawy, że właściwiesłużycie jednej rodzinie, rodzJme Somozów?

HTY: - To jest dyskusyjne. Kigdy nie myślałem.że służę jednej rodzinie. Tylko patrzyłem za swoją ro-botą. To był mój zawód, z tego żyłem i z tego żyłamoja rodzina. Jeżeli jest jakieś oskarżenie przeciwmnie, to trudno. Przestępstwo muszą mi udowodnić.

RBL: - Nie wierzę, że służyłem jednej rodzime.R. S.: - Somoza był właścicielem 52 proc. uprawnej

ziemi w Nikaragui, był on zatem posiadat:zem tegokraju, nie uważacie?

RBL: - Tak, rzeczywiście. Ale było wiele sprawukrytych, o których nie wiedzieliśmy. Zrozumieliśmydopiero, kiedy uciekł.

R. S.: - Nie wiedzieliścJe, że naród był przeciw nie-mu, a nie tylko sandiniści ?

HTY: - Tak, być może. Rzeczywiście tak było.R. S.: - Jak pan sądzi, dlaczego przegraliście tę

wojnę?HTY: - Bo ludzie, którzy byli przeciw Gwardii Na-

rodowej, mieli swoje ideały i za nie walczyli, a mytylko za pensję.

R. S.: - Nie mieliście ideałów, ale ktoś z pańskichkolegów powiedział mi, że zaplata też byla marna.

HTY: - W efekcie tak, ale ...R. S.: - Ile pan zarabiał jako oficer bezpieczeństwa

Gwardii Narodowej?HTY: - W ostatnim roku trzy tysiące cordób.R. S.: - Ale mieliście przywileje. Mógł pan na

152

przyidad taniej kupić samochód albo dostać kawałekziemi. Słyszałem, że oficerowie mieli z reguły merce-desy.

HTY: - Niektórzy owszem, ja do tego nie doszed-łem.

R. S.: - Jakie mieliście zatem przywileje?HTY: - Ja nie miałem żadnych. Aby je mieć, trze-

ba było posiadać własną ziemię, samochody itd. Ni-czego takiego nie miałem. Posiadałem dom, ~oja żonapracowała jako lekarz i z tego żyliśmy.

R. S.: - To prawda, że w Gwardii uczyli zabijaćludzi?

RBL: - :'<ie słyszałem. Od dłuższego czasu nie by-łem już dowódcą oddziału. Pracowałem w ochronieważnych osobistości. Nie prowadziłem śledztw, nieuczestniczyłem też w ostatniej wojnie.

R. S.: - Wiedzieliście, kim był Sandino, i znaliścierolę, jaką odegrał w Nikaragui przeciw obcej inter-wencji. Sandiniści są kontynuatorami jego dzieła, dla-czego uważaliście ich za wrogów?

RBL: - Nie powiedziano nam dokładnie, że mamyzabijać ludzi, ale słyszeliśmy, że panowie z FSLN sąkomunistami I to nam powtarzano. Walczyliśmy z ko-munizmem.

R. S.: - Chciałbym wiedzieć, co pan rozumie przezsłowo komunizm? '

RBL: - Nie mam wiele doświadczenia ani nie po-siadam wiedzy na temat tej doktryny, ale wiem, cozdarzyło się na Kubie. Baliśmy się, że to samo możezdarzyć się również tutaj.

R. S.: - Ale to jeszcze nie jest racją, dla której na-leży zabijać ludzi i cywilną ludność.

RBL: - Zgoda. Jeśli o mnie chodzi, ja nie zabija-łem nikogo.

R. S.: - Słyszałem, że Somoza nigdy nie pojawiałsię publicznie bez szklanej kopuły, czy to prawda?

153

Page 79: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

RBL: - Tak było. Gdy spolykał się z większą ilościąludzi, używał k~puły lrOblOnej z pancernego szkła.Miała go chronić przed kulami.

R S.: - A zatem Somoza bał się ludzI, do klórychprzemawiał. A był przecież prezydentem tego kraju.

RBL: - Tak, rzeczyvllście.R. S.: - A dlaczego bal się, jak pan sądzi?RBL: - Był to lęk osobisty. Większość mężów sIanu

zabezpiecza się, bo jest chyba dowiedzione, że żadnaochrona na śWiecie nie może być w sIu procentachpewna.

R. S.: - Czy towarzyszył pan Somozie do Monteli-rnar, kiedy uciekał'

RBL: - Nie.R S.: - W takim razie, kto go odprowadza!? Pan

był przecież w jego najbliższej ochronie.RBL: - To była noc ... Około godziny trzeciej nad

ranem 17 lipca zacząl się ruch. Zapytałem, co się dzie-je, i wledy kloś mi powiedział: "wyjechał człowiek".Wyszedłem na dZledZlnl€C l okazało się, że nIe ma jużżadnego samochodu. Wyobraziłem sobie, że wszyscypojechali na lotnisko, a ponieważ nie miałem samocho-du, zostałem. Samochody wróciły za jakieś 10 minut,zapytałem, czy byli na lotnisku. Odpowiedzieli, że nie.Ktoś powiedział: "byliśmy tutaj, tylko trochę wyżej".Pomyślałem, że oznaczało to górny dziedziniec i żestamtąd wystanował jakiś helikopter albo coś takie-go ..

R. S.: - Somoza was zdradził, nie uważa pan? Uciekłdo Miami, póżniej do Paragwaju, a wy zostaliście tu-taj. Co pan o tym myśli?

RBL: - Myśmy me wiedzieh nic o sytuacji. jakapowstała. Wiedzieliśmy. że on prowadził rozmowyz Amerykanami, ale o czym rozmawiali, nikt nas nieinformował.

154

R. S.: - Obawiał Się pan, że sandiniści was wykoń-czą?

RBL: - Nie powiem. że nie. W końcu była możlI-wość wyjazdu z kraju, ale mówiłem i powtarzałem touonym: zw:yclężymy. Jestem katolikiem. Dlatego pro-Siłem Boga, żeby zwyciężył ten, kto ma rację Jeślinawet myślałem. ze może wygrać przeciwnik, nie mia-łem się czego obawiać. Ostatecznie ... Czego Się bałemnaprawdę, to egzaltacji tłumu. Pan rozumie. Póżniejjuż nie. Wiedziałem, że sandiniści są ludźml przygo-towanymi politycznie i rozumieją naszą sytuację·

R. S.: - Kiedy pomyślał pan pierwszy raz. że san-diniści mogą zwydężyć?

RBL: - Po wyjeździe Somozy.R. S.: - A przedtem nigdy pan o tym nie myślał?RBL: - NIe, przedtem wierzyłem w nasze z\ovycię-

stwo.R. S.: - A pan?HTY: - Mówiło się, że istnieje Ulnowa o wstrzyma-

niu ognia, kiedy odejdzie Somoza, i w to wierzyliśmy.Sądziliśmy, że trwają rozmowy, bo mister Bowdler*był w Kostaryce i mówiło się, że rozmawia z Fron-tem, dlatego sądziliśmy, że kiedy odejdzie Somoza,będziemy mogli powiedzieć, czego chcemy, i porozu-mieć się z FSLN. W Gwardii zmieniono sztab gene-ralny. Od maja 1979 roku składał się on z młodychoficerów, którzy nigdy przedtem nie mieJi wysokichstanowisk i nie byli skompromitowani. Nie posiadalimajątku, nie mieli ziemi. Liczyliśmy na nich. Ja jes-tem liberałem**. Jestem sympatykiem łewlcowej ide-

• W ostatnich dniach somozisto\'.'skiego rei.imu William G.Bowdler był specjalnym wys1annikiem prezydenta Cartera dorozmów z przedstawicielami Rządu Odno'\\."yNarooowe .. Przy-wódcy powstali czy odrzucili jednak wszystkie jego propozycje.

ł'* Liberał ~ w tym przypadku członek Partii Liberalno-Nacjonalistycznej, której przewodniczył Anastasio Somoza.

155

Page 80: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

ologii, która mi się podoba. Nie mam majątku, jestemczłowiekiem pracy.

RS.: - Co pan myśli oSomozie?HTY: - Sądzę, że jesl to człowiek chory ...RS.: - Dlaczego w takim razie sami nie pozbawi-

liście go władzy?HTY: - My jesteśmy liberałami, nie mogliśmy po-

zbawiać władzy liberała. Zbieraliśmy się w wąskimgronie i na własną rękę analizowaliśmy sytuację·Wiedzieliśmy, że od czasu bombardowania Managuijuż nikt go nie aprobował, nawet jego zwolennicy.Był przegrany. Nie po"nmen mordować własnego na-rodu.

Chwila przerwy i następna rozmowa. Tym razemz młodymi olicerami, absolwentami wielokrotnie jużwymienianej, niesławnej EEBI.

RS.: - Byli panowie oficerami EEBl?RodoHo Ampies Quiroz: Mam dwadzieścia osiem

lat. Od maja 1976 roku jestem porucznikiem piechotyGwardii Narodowej.

Oscar Mendieta Navarro: Mam dwadzieścia trzylata.

R.S.: - Dlaczego zdecydowaliście się wstąpić do tejorganizacji?

O.M.N.: - EEBI nie była organizacją, tylko szkołąwojskową. Od dzieciństwa chciałem zostać żołnierzem.Mam wysokie mniemanie o tym zawodzie i zawszebędę je kultywował. Naszym podstawowym zadaniem,zgodnie z regulaminem i funkcją Gwardii, jest służyćpjczyźnie.

RS.: - Nie widział pan, że naród walczy z Somo-zą, a pan bronił jego reżimu ...

RA.Q.: - Rzeczywiście, być może wyżsi oficerowiesłużyli mu. My wyróżnialiśmy się jedynie lojalnością.Zdawaliśmy sobie sprawę. że nie było w porządku to,

co wykraczało poza lojalność. Istotnie była to wojnapomiędzy Gwardią i Frontem. Widziało się powstanienarodowe, w moim przypadku w Managui. Nie byłemoficerem frontowym, tylko instruktorem, który przy-gotowywał nowe kadry, i administratorem. zajmowa-łem się też organizacją obrony. Współpracowałemz Czerwonym Krzyżem i księżmi. Oni są świadkami.

RS.: - He pan zarabiał?RA.Q.: - Około 3 tysięcy cordób. Oprócz szkoły

WOjskowej w Managui ukończyłem kurs technikii taktyki piechoty w Panamie. W 1976 roku otrzyma-łem honorowe wyróżnienie na kursie spadochroniarzyi dowodzenia w Argentynie. Potem zostałem. wysłanydo USA na przeszkolenie w zakresie orientacji woj-skowej i politycznej. Należę do klasy średrriej.

O.M.N.: Wstąpiłem do Gwardii Narodowejw 1974 roku. Ukończyłem kurs w strefie Kanału Pa-namskiego. Szkolili mnie Amerykanie i Portorykań-czycy.

RS.: - Jakie mieliście ideały?O.M.N.: - Wykonywać zadania wojskowe.RS.: - Czy' słyszał pan o generale Augusto Cesa-

rze Sandino?O.M.N.: - Odpowiem szczerze: nic nie czytałem na

jego temat. Mam pewne pojęcie, ale nie więcej niż zesłyszenia.

RS.: - Mówi pan, że służyliście ojczyżnie, to samomówią sandiniści. Czyja ojczyzna jest prawdziwa?

O.M.N.: - Szczerze mówiąc, nie wiem.RS.: - Czy mieliście dostęp do gazet i czasopism?O.M.N.: - Otrzymywałem czasopismo "lnlante".

Nie miałem czasu czytać innych gazet. Przeglądałemjeszcze "La Prensa" Pedro Joaquina Chamorro.

RS.: - Co pan wie o Związku Radzieckim?O.M.N.: - To jest kraj, w którym rządzą idee soc-

jalistyczne i komunistyczne.

156 157

Page 81: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

R.S.: - Walczyliscte przeclw komunizmowi?O.M.N.: - Oczywiście.R.S.: - Czy robiliścle to ŚWIadOmle?O. 1.N.: - Tak, najzupelniej.R.S.: - Co to jest według pana komunizm?O.lI1.N.: - Komunizm Jest skierowany przeciw

teoril demokracji, sądzę. że komuniści są przedewszystkim matenalislami. Nie posiadają nic ducho-wego, w odniesieniu do religii.

RS.: - Czy słyszał pan, że papież Jan Paweł IIjest Polakiem?

O.M.N.: - Tak, wIem o tym.R.S.: - Co pan wie o sandinistach?O.M.N.: - Powiem otwarcie, uważałem ich za na-

szego głównego wroga.RS.: - Znał pan sandinistow?O.M.N.: - Nie, ale w mOlm przekonaniu sandiniści

byh wrogami ojczyzny.RS.: - Dlaczego?O.M.N.: - CałkOWIcie byłem odizolowany od spo-

łeczenstwa. Zajmowałem SIę tylko moim zawodem.R.S.: - Dlaczego sandiniści zwyciężyli, jak pan

sądzI?O.M.N.: - Bo lud stanął po ich stronie.R.A.Q.: - rvlnie zawsze interesowało zrozumienie

przyczyn zjawisk, które wokół mnie zachodzą. Czyta-łem prasę. Zdałem sobie sprawę, że sandiniści i ludwalczą o słuszną sprawę. Temu nie można bylo za-przeczyć.

R.S.: - Dlaczego nie przeszedł pan w takim raziena stronę sandinistów, jak to zrobili inni oficerowieGwardii?

RA.Q.: - To było bardzo trudne. \V Gwardiii EEBI patrzyli na mnie jak na czlowieka z dziwnymiideami. Dlatego że myślałem w sposób demokratycz-ny. Analizowałem problemy, które przeżywaliśmy

w Nlkaragui. l co się zdarzyło? Pan może mieć namyśli przypadek pułkownika Bernardino Lariosai pulkownika Guillermo Mendietty. Byli to wysocyoficerowie, -tórzy działali ". wyższych sferach. Po-zwohh sobie na bunt, bo nikt nie mógł przypuszczać,ze Się zbuntują. Co innego my, młodsi oficerowie.BylIśmy obserwowani i każda próba rebelii z naszejstrony skończyłaby się przegraną. Nie wchodziłow grę, że pozbawią nas stopni czy wyrzucą z wojska.Zostalibyśmy natychmiast rozstrzelani.

R.S.: - Baliście się "Chigliina"?*O.M.K.: - Naturalnie. Wystarczyło, aby kiwnąl

pałcem, i przestalibyśmy istnieć.RS.: - Sądzę, że codziennie przychodził do EEBI,

jak was traktował?O.:\~.N.: - Tak, przychodził codzienme. Rozmawiał

z nami spokojnie. Zawsze trochę z góry, ze względuna swoje stanowisko. Ale gdyby zdał sobie sprawę, żechcemy się zbuntować, me byłoby żadnego ratunku.

RS.: - Musieliście ślepo wykonywać rozkazy?O.M.N.: ~ Nie zawsze, arbitralne mogliśmy obejść.R.S.: - Gdyby panu przyszło na nowo podjąć de-

cyzję, czy wstąpiłby pan jeszcze raz do Gwardii Na-rodowej?

O.M.N.: - Tak. Wstąpiłbym do wojska, bo posia-dam ideały i określone przekonania. Jest to instytucjagodna mężczyzny. A godności żołnierza nikt nie możesplamić.

- A pan? - zwracam się do drugiego oficera.R.A.Q.: - Także. Byłem jednym z oficerów, kiórzy

uv.:ażali, że trzeba dokonać przewrotu wewnatrz siłzbrojnych. Ponieważ to się nie stało, rewolllcj~ przy-

• "Chigiiin'· przydomek Anastasio Som ozy Portocarreronaj~tarszego syna dyktatora. Był do\\."óócą EEBI. Obecnie prze~bywa w HO:ldurasie, szkoląc konlrrew()lucyjne oddziały.

159

Page 82: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

szła z zewnąlrz i dokona la się poza nami. My byliśmynowymi oficerami, Stanowiliśmy również nową for-mację umysłową Vi Gwardil. 'igdy niczego nie ukrad-łem, nikogo nie torturowałem. nikogo nie uderzyłem.:\'Ioże pan sprawdZić mój życiorys. Walczyliśmyw imię wierności naszej instytucji l miłości ojczyzny.Przegraliśmy, dlatego muszę się podporządkować no-wej sytuacji. Gwarola Narodowa była skorumpowana,nie możemy lego negować. Na przykład pułkowmkdowodził czterdziestoma żołnierzami gdzieś na pro-wincji zamiast porucznika, tylko dlatego, aby mógłkraść.

RS.: - Staral się pan myśleć i wartościować, copan wiedzial o generale Sandino?

RA.Q.: - Historię generała Sandino znali wszyscy.RS.: - Co pan myślał o założycielu Sandinowskie-

go Frontu Wyzwolenia Narodowego, Carlosie Fonse-ca Amador?

RA.Q.: Ten człowiek posiadał przekonaniai umarł broniąc swoich ideałów.

RS.: - Co pan wiedzia] o krajach socjalistycznych?RA.Q.: - Bardziej zajmowaliśmy się konfliktami

światowymi w ogóle, generalizując je jako wojnęideologii. Rozumiem, że świat jest podzielony nawpływy socjalistyczne i imperialistyczne. Imperializmbroni z pozycji siły swojej władzy nad krajami,w których dominuje, nad krajami kapitalistycznymiprzede wszystkim. O socjalizmie niewiele wiem, tylkotrochę z tego, co czytałem. Nie miałem okazji poznaćksiążek rosyjskich czy kubańskich. O krajach socja-listycznych czytałem tylko to, co znalazłem w gaze-tach i czasopismach.

RS.: - Co pan sądzi o rewolucji Fidela Castro naKubie?

RA.Q.: - Cóż mogę powiedzieć? Fidel Castro wal-czył z korupcją i eksploatacją człowieka na Kubie

l zwyclężył. Nic Więcej nie wiem o systemie, jaki tamzaprowadził, ani dokąd zaszedł. l nie wiem, co to jestspołeczeństwo socjalistyczne. :\'Iusiałbyn, tam poje-chać, zobaczyć, porozmawiać ...

RS.: - Gdyby pan mógł, wstąpiłby pan do szere-gow Ludowego Wojska Sandinowskiego?

RA.Q: - Szanuję ideologię sandimstów, jest onaoparta na ideach chrześcijanskich. Ja jestem katolikiem.Szanuję prawa każdego człowieka do obrony SWOIchprzekonań. Każdy ma prawo myśleć i tworzyć włas-ną ideologię. Nie mógłbym wstąpić do wojska sandi-nowskiego. Byłoby to dla mnie niebezpieczne. Terazludzie całe zło, jakie wyrządziła Gwardia. przypisująkażdemu z nas. Trudno jest ich przekonać, że niewszyscy byliśmy skorumpowani i me wszyscy mor-dowaliśnlY·

RS.: - Czy pan WIe, co to był faszyzm?RA.Q.: - Tylko to, co wyniosłem ze szkoły, a po-

lem dowiedziałem się z gazet, już w zyciu doroslym.R.S.: - Co pan wiedział np. o niemieckim faszyz-

mie i o tym, co zrobili Niemcy w moim kraJU pomię-dzy rokiem 1939 a 1945?

R.A.Q.: - Nie wiem, o co panu chodzi.R.S.: - Nie czytał pan historii 11 wojny światowej?RA.Q.: - Czytalem trochę o II wojnie światowej.RS.: - Co pan sądzi o kontrrewolucji, która orga-

nizuje się na granicy z Hondurasem. aby napaść mlo-dą republikę nikaragualiską?

R.A.Q.: - Szczerze panu powiem. Jest to zupełni~ldiotyczny zamiar, który nie powiedzie się. Aby zrobietutaj kontrrewolucję, trzeba przygotować leren, in-doktrynować ludzi. Trzeba mieć przygotowaną całąsieć orgamzacyjną i zabezpieczyć tysiące innychspraw. Z wojskowego punktu widzenia jest to nie-możliwe. Jeśli to zrobią, poniosą klęskę. Niektórzyna pewno do tego dążą, np. Chigilin. Ale gdzie zdobę-

160 fi - Cotrzeć do bU:1kra... 161

Page 83: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

dą ludzi'? Nie sądzę: aby ośmleliJi SIę tutaj wtargnąć.Nikt im nie udzieli pomocy.

R.S.: - Co to byla EEBI, w której slużyliscie?RA.Q.: - EEBI - Escuela de Entrenamiento Ba-

sico de Infanteria, Podstawowa Szkola Ćwiczeń P,e-choty, przekształciła się w osrodek instruktażu wOJ-skowego, z zadaniem przygotowywania nowych kadrdla Gwardii. Gwardia była całkowicie skorumpowanai dlatego szkoła miala za zadanie przygotowac nowychludzi zdolnych do walk,.

R.S.: - Dlaczego Somoza wydal rozkaz bombardo-wania własnych miast?

RA.Q.: - Wyobrazam sobie, że czuł się słabyi przegrany, byc może zrobił to za namową głupichdoradców.

R.S.: - Co pan myśli o przyszłosci Nikaragui?R.A.Q.: - Co ja myślę? J esli sytuacja będzie Slę

rozwija c tak jak teraz, jeśli zapanuje sprawledhwośc,Nikaragua podniesie się prędko z ruin I osiągnie to,czego jej wszyscy życzymy, aby była piękniejsza i że-by zapanował w niej dobrobyt. Myślę, że w końcutak bedzie.

R.S~:- Nie czuJe pan nienawiści do sandmistów?RA.Q.: - Nle mogę czuć nienawiści do FSLN, bo

faworyzuje lud, mój lud. Jesliby rozstrzeliwał, prze-śladował, wtedy tak. Ale do tej pory czyni wiele do-brego i nie mogę się przeciw nim opowiadać.

Kto rz~dzi W Nikaragui?

Pozornie mogłoby się wydawać, że istnieje cośw rodzaju dwuwładzy: Zjednoczone KierownictwoFSLN i Junta, czyli pięcioosobowe Prezydium Rządu.Dwuwładzy jednak me ma. Istmeje wyłącznie wladzaFSLN, zakreslana przez konstytucję i rewolucyjneustawodawstwo, które przestrzegane jest z żelaznąkonsekwencją. Rewolucja musi byc sprawiedliwa wo-bec swoich, obcych l wrogów.

Nie ma dwuwładzy w Nikaragui, bo Rząd OdnowyNarodowej został powołany do życia przez Sandinow-ski Front Wyzwolenia Narodowego. O jego formułęprzez wiele miesięcy toczyły się boje. DepartamentStanu zrobił wszystko, aby uniemożliWIĆ powstanietego rządu. Przez dlugi czas mówJOno, ze Amerykanienigdy nie zgodzą się, aby wszedł do niego Sergio Ra-mirez, bo jest nazbyt na lewo od jakichkolwiek wy-obrażeń Departamentu Stanu o ludZiach, którzy mo-gliby rządzić w Nikaragui czy gdziekolwiek w Ame-ryce Łacińsk!ej. Sergio Ramlrez od WIelu lat byłzwiązany z FSLN i zawsze uważał się za sandinistę.O to przecież chodzilo. Pamiętam, kiedy Tomas Borgeprzedstawiał go na Placu Rewolucji mieszkańcom Ma-nagui tuż po przyjeżdzie Junty do stolicy; powiedziałwówczas: "Sergio Rarnirez, członek Junty, pisarz". Naplacu panowała cisza. Wtedy dodał: "Sergio Ramirez,sandmista". Wybuchła burza oklasków. Jeśh Sergio

163

Page 84: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Ramlrez był na lewo od wyobrażeń Amerykanów, toCóz powiedzIeć o 110isesie Hassame, który nie ukrywaswoich stricte komunistycznych przekonań. Mówi o so-bie, że jest markslstą-leni",slą Albo o Danielu Ortega,który znajduje się wŚTód zupełnej czołówki przywód-ców rewolucji.

Obydwa najwyższe organy wyłonione przez nikara-guańską rewolucję. Zjednoczone Kierownictwo FSLNi Junla, ustaliły podział kompetencjI. Obydwa odno-szą się do siebie z wzaJemnym szacunkiem i zaufa-niem. Rząd pasta WJI przed sobą zadanie odbudowyi budowy demokratycznej Nikaragui, KierownictwoFSLN bierze na siebie pełną odpowiedzialność za ca-lokształt żYCia narodowego, rozwój procesu rewolu-cyjnego, współczesność i przyszłość kraju.

Zaróv.,rno Junta, jak i Zjednoczone KierownIctworządzą kolektywme. Wszystkie ważniejsze decyzje po-dejmowane są zbiorowo, dekrely Junty wydawanepo zaakceptowaniu przez cały jej skład. Demokralycz-ne władze nikaraguańskie bardzo dbają o tę kolektyw-ność. Nie zdarzyło się, aby np. na konferencji praso-wej wysląpiła sama Violetta Chamorro, Alfonso Ro-belo, Moises I-Iassan czy Sergio Ramirez. Pojawialisię oni w kilkoro, zwykle leż towarzyszyli im odpo-wiedni ·kierownicy resortów. Wladze nowej Nikaraguisą zaprzeczeniem caudillizmu, który zwykle kojarzy sięz dyklalurami. Bardzo dbają o to, aby nikl nie mógłich posądzić, ze decyzje o ważnych sprawach państwaznajdują się w ręku jednej osoby. Nikt ich zresztąo lo nie posądza. Każdy z członków najwyższychwładz republiki wnOSI swoje własne doświadczenie ży-ciowe, odmienne od innych.

W pierwszym dniu zwycięslwa najbardziej znanąosobą Prezydium Rządu była bez najmniejszej wąt-pliwości Violetta Chamorro. Śmierć jej męża, PedroJoaquina Chamorro, jak pamiętamy, była kroplą,

która przelała kielJch menawiści l spowodowala strajkgeneralny w Nikaragui. Violetta Chamorro była teżnajstarsza w Prezydium, urodzona w 1929 roku mal-·a czworga dzieci. Nigdy za życia męża rue zaj~owała

SIę specjalnie polityką, ale współdziałała z nim w wal-ce z dyktaturą, wchodziła do Rady Nadzorczej dzien-nika .,La Prensa". \V chwili miano\vania jej człon-kiem Junty w dniu 16 czerwca 1979 roku była wice-przewodniczącą Komilelu Regionalnego na rzecz Wol-ności Prasy w Ameryce Środkowej )"Iiędzyamerykań-skiego Towarzystwa Prasowego.

Sergio Ramlrez wielokrotme wymieniany był jakokandydal na prezydenla Nikaragui lub też przewod-niczącego Junty. W rzeczywistości jednak od chwiliJej powstania był członkiem odpowiedzialnym zasprawy kultury, sztuki l szeroko pojętych spraw spo-łecznych. Urodził się w 1942 roku. Jest absolwentemprawa .\larodowego Uniwersytetu Nikaraguańskiego.Przez dłuższy czas był sekretarzem generalnym Kon-ferencji Uniwersyteckiej Środkowej Ameryki. Jest onmteresującym pisarzem, autorem wielu książek bele-lrystycznych i krytyk literackich. Był współtwórcąGrupy Dwunastu. To właśnie Ramirezo'-"J Pedro Joa-quin Chamorro tuż przed śmiercią wręczył egzemplarzksiążki "El Estripe sangnente: Los Somoza" ("Krwa-wy ród, Somozowie") z dedykacją podpisaną "Trzy-nasty", co zostało zrozumiane jako jego akces do Gru-py D\vunastu i tym samym opowiedzenie się za wal-ką zbrojną.

Ważną rolę w Juncie w początkowym okresie rewo-lucji, szczególnie w jej kontaktach z rządami AmerykiŁacińskiej, a lakże Slanów Zjednoczonych, spełniałAłfonso Robelo Callejas. Legenda glosi, że RobeloJest jednym z najbogatszych ludzi w kraju. Przez wie-le miesięcy spotykałem go w holu hotelu "Intercon-tinental") w którym mieszkał, i często uczestniczył

165

Page 85: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

w konferencjach prasowych dotyczących odbudowygospodarki narodowej l pomocy zagranicznej. Powia-dano, że jego najbliż3' przyjaciele z dawnych czasówprzestali się do niego odzywać, dostawał listy i telefo-ny z pogróżkami za swój udział w rewolucji i działal-ność w rządzie. Alfonso Robelo Callejas był tak samomłody, jak inni człr>n;':owie Junty, bo urodził się w1939 roku. UkOli.czył studia wyzsze w Nowym Jorkui z zawodu jest lIlżynierem cbemlkiem. W latach1972-1975 był przewodniczącym Izby PrzemysłowejNikaragui, następnie prowadził Nlkaraguański Insty-tut IWzwoju, był również dyrektorem UniwersytetuSrodkowoamerykańskiego. Założył NikaraguańskiRuch Demokratyczny l wchodził w skład kierownic-twa Szerokiego Frontu Opozycji.

Brakuje jeszcze dwóch członków Junty, lVloisesalIassana oraz Danieła Ortegi. Pierwszy z nich organi-zował obronę powstanczą w stolicy i przewodził uni-wersyteckim organizacjom rewołucyjnym. Studia in-żynierskie ukończył w Narodowym Uniwersytecie Ni-karaguańskim, a doktorat z nauk matematycznychuzyskał na uniwersytecie stanowym w Północnej Ka-rolinie. Działał w Ruchu Zjednoczonego Ludu i byłczłonkiem Sekretariatu Wykonawczego NarodowegoFrontu Patriotycznego.

Daniel Ortega, brat Humberto Ortegi, ministraobrony narodowej i naczelnego dowódcy LudowegoWojska Sandinowsklego, pełni równoczesme dwiefunkcje, uczestniczy zarówno w Juncie, jak i w dZle-więcioosobowym Zjednoczonym Klerownict\\'ie FSLN.UrodZIł się w Managui w 1945 roku. Już w szkolesredniej był działaczem młodzieżowym. Mając piGt-naSCle lat przystąpił do ruchu sa.1dinowskiego w sto-licy. Bardzo wczesnie aresztowany I wtrącony do lo-chów bunkra. Przebywając przez wide miesięcy w zu-pelnej izolacji, pisał wiersze, aby dać śWiadectwo

",erp,eniu i walce. W 1974 roku został uwolmOl:y dZię-ki śm,ałej akcji partyzanckiej oddzialu im. Juana JoseQuezada na willę somozistoViskiego dygnitarza. pod-czas której sandiniści wzięli wpływowych zakładni-~ów.

Siedzibą Junty jest gmach byłego Banku Narodo-wego, oddalony kilkaset metrów od dawnego bunkraSomozy. Na czwartym piętrze pracują członkowieJunty, znajdują się tam również sale recepcyjne,w których ambasadorzy obcych panstw składają listyuWIerzytelniające. Również na tym piętrze odbywająsię konferencje prasowe. Gmach jest częsciowo zruj-nowany po trzęsieniu ziemi z 1972 roku. NatomiastmInisterstwa są usytuowane \v różnych dZIelnicachmiasta. Najwięcej znajduje się w tzw. Ośrodku Oby-watelskim im. Camilo Ortegi, kilkanaście kilometrówod siedziby Prezydium Rządu. W dawnym somozis-towskim bunkrze miesci się sztab główny FSLN.

Czym jest obecnie FSLN? W przeszłosci był ruchemI zrywem powstanczym. w ciągu osiemnastu lat walkistal SIę awangardą zbrojną narodu. Niemalże od sa-mego początku zorgamzował SIę w partię polityczną,której sekretarzem generalnym był Carlos FonsecaAmador. Po jego śmierci nikt me objął tej funkcji.FSLN był jedyną organizacją polityczno-wojskową,która mogła wydać wojnę dyklaturze i odnieść zwy-cięstwo. Od wielu lal największa siła politycznaw kraju, od chwili zjednoczenia w marcu 1979 roku -niezaprzeczalna potęga. Organizator walki powstan-czej, obecnie zas życia narodowego. Należy przypusz-czać, że w najbliższej przyszlosci wyłoniony zostaniejego komitet wykonawczy czy komitet centralny. W tejchwili działają już sekretarze tej partii w mIastachI dzielnicach. Na zewnątrz nie występują jednak w rolifunkcjonariuszy partyjnych, są znani jako dowódcywojskowi różnych szczebli. Niejednoznaczność w poj-

167

Page 86: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

mowaniu FSLN, traktowanego Jako ruch, wojsko, SI-

la polityczna, pania polityczna, naj trafniej możnawyjaśnić mówiąc, że FSLN łączy w sobie właściwościruchu i partii politycznej ze sprawnie zorganizowanąstrukturą wojskow'j.

Zjednoczone Kierowmctwo FSLN zostało utworzo-ne z dzie\vięciu "Komendantów Rewolucji" i stanowIłodowództwo sil zbrojnych, a także najwyższą władzępolityczną w :'<ikaragui. WeszlI do niego przedstawi-ciele wszystklCh istmejących przed zjednoczeniemtendencji.

Hóżnice w FSLK byly vi zasadzie taktyczne i jużwrześnlowa oIensywa z 1977 roku wykazała, że będziemożna osiągnąć jednoŚĆ ruchu, bo przedstawicieletrzech orientacji uczestmczyli w walce. W ostatecznejrozprawie z Somozą przydala się strategia NieustającejWojny Ludowej (GPP), "akumulacji sil", jak i dążenie"proletariuszy" do zorganizowania partii politycznejz robotntczym trzonem. Tendencja Proletariacka wy-cofala się z oskarżeń pod adresem Tercerystów, żewprowadzają oni anarchizm i awanturnictwo. W zu-pełnym przeciwieństwie do anarchizmu terrorystycz-nego, praktykowanego tak często przez latynoską ul~tralewicę, sandintści stworzyli nową formę relaCjipomiędzy tym, co wojskowe, l tym, co polityczne,stapiając je w dialektyczną jedność. . ..

Na pytanie, czy wśród sandinistów są komunlscl,Jose Fajardo, autor publikacji pt . .,Los Sandinistas",wydanej w lipcu 1979 roku, odpowiada: "Naturalnie,tak samo jak zwolennicy innych orientacji ideowychi politycznych. W FSLN wyraża się tysiąc i jednaorientacja, panuje duże zróżnicowanie. Przyczynia ,sięzapewne do tego lnieszczańskie pochodzenie l~rzyw?d-ców, którzy musieli zwalczyć w sobie burzuazYJnyIiberahzm i wykształcić żelazną dyscyplinę. PodobnIejak założyciel FSLN, większość obecnych przy-

168

wódców F.-ontu pochodzi z zamożnych rodzm: są oniab"olwentami krajowych i zagranicznych uniwersyte-tów. Wielu z nich zostało wykształconych przez jezui-tów, np. obydwaj bracia Orlegowie, a także znany do-wódca partyzancki Eden Pastora".

Podczas ostatecznej ofensywy Nikaraguańska PartiaSocjalistyczna, inaczej mówiąc, komuniści wsparliFSLI\ bezwarunkowo i walczyli nie szczędząc ofiar nawszystkich Irontach wojny wyzwoleńczej.

Czolowych bojowników i przywódców, którzy dowo-dzili powstańczymi operacjami, Nikaraguańczycy po-znalI z doniesien prasy somozistowskiej, np. "Noveda-des", z oficjalnej radiostacji "X", teleWizji. Nieod-miennie nazywano ich "sandino-komunistami", co mia-lo być największą obelgą, przedslawiano jako agentów~'idela Castro l Judzi, którzy chcą dokonać przewrotupolitycznego. W tej ostatniej kwestii oficjalna propa-ganda w istocie rzeczy nie myliła się. Sandiniści pla-nowali nie tylko przewrót, ale również fE\ •••.olucję spo-leczną·

Zjednoczone Kierownictwo składające się z dziewię-ciu osób jest kierowniczym organem FSLN. Każdąz tendencji reprezentuje trzech przedslawicielJ. Wszy-stkich dziewięciu członków posiada tę samą rangę Ko-mendantn Hewolucji. Niektórzy z nich są znani z gło-śnych akcji partyzanckich, inni już z obecnej działal-ności. Propaganda nie wychwala ich bohaterstwa aninie sławi czynów partyzanckich. Zywi mają obowią-zek prowadzić proces rewolucji i bromć jej przed za-grożeniem.

Przywódcami FSLN, należącymi do ZjednoczonegoKierow11lctwa~ czyli do "dziewiątki", są "KomendanciRewolucji": Bayardo Arce, Tomas Borge, Luis Carrion,Carlos Nuiiez, Daniel Ortega, Humberto Ortega, HenryRuiz. Victor Tirado Lopez. Jaime Wheelock.

169

Page 87: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

C7.łonkowie Zjednoc7.onego Kierownictwa FSLN

fmmjoorn~~~I~~~~I~Li~~

Bayardo Arce, bardzo popularny reprezentant daw-nej tendencji NJeustającej Wojny Ludowej, był dzia-łaczem ruchu studenckiego na uniwersytecie w Mana-gui i pracował jako dziennikarz w "La Prensa". Jeston gorącym zwolennikIem nawiązania ścisłych kontak-tów z krajan1i socjalistycznymi, zdecydowanym mark-sistą. Jego artykuły ukazują się często w prasie, aktu-alnie w organie FSLN, "Barricadzie".

Tomas Borge, najstarszy ze wszystkich, przywódcai równocześnie jedyny żyjący współzałożyciel Frontu,stał na czele tendencji 'ieustającej Wojny Ludowej.Z zawodu prawnik i dziennikarz, z emocji poeta, pra-cował w młodości w "La Prensa". Dziennik ten rów-mez dzisiaj darzy go dużą sympatią, a nawet Jeśli od-nOSIsię czasem do Tomasa Borge z pewnym umiarko-wanym krytycyzmem, to zawsze serdecznie. Za czasówmłodzieńczych Tomas należał do Socjalistycznej Partii

170

:Jikaragui (komumstów). Był bardzo bliskim przy ja-clelem Carlosa Amadora, o którym napisał pozmeJk>iążkę· Tomas Borge jest poetą i publikuje swojewiersze w kubańskim czasopiśrm€ "Casa de Las Ame-~lcas" oraz w dodatku literackim "Barricady". Trybunludowy, kiedy przemawia. ludzie wsłuchują SIę uważ-nie w jego słowa. Cechuje go nieco ironiczny sposóbmówienia, szczególnie \....obec przeciwników politycz-r.ych, a także wobec dziennikarzy, przede wszystkimzachodnich. Swiadomy swojej wewnętrznej slly i dy-namiki, a nade wszystko siły ruchu, który reprezentu-je, postanowił być tolerancyjny wobec wrogów i ukułhasło: "Nieprzejednani w boju, wspaniałomyślni wzwycięst wie". Było to pierwsze hasło zwycięskiej re-wolucji sandinowskiej.

Tomas Borge był okrutnie torturowany w somozi-stowskich kazamatach, jego żona została zamordowanaw Chinandedze, w koszarach Gwardii arodowej. Sa-dystyczny żołdak tłukł ją po głowie młotkiem, aż dośmierci. W pażdziermku 1979 roku bylem w Chinan-dedze. Chłopcy z miejscowej komendy wojskowej za-prowadzili nas za miasto, gdzie kilkaset metrów odcmentarza znajduje się wśród tropikalnych zaroślizbiorowa mogiła, którą ktoś przypadkiem odkrył. Z niejwłaśnie wydobyto ciało żony Tomasa Borge. Wieczo-rem, w tym samym dniu, spotkałem Tomas" w holuhotelu "lntercontinentał", jak zwykle szedł ze swojąspektakularną obstawą, ze swoimi "aniołami stróżami",Zaczepili go amerykańscy dziennikarze, ale me chciałudzielać wywiadów. Ktoś z "New York Timesa" zapy-lał głośno: "Komendancie, czy w dalszym ciągu głosipan hasło «Wspaniałomyślm w zwycięstwie»"? Borgeodwrócił się do niego i powiedział: "Taki jest wymógrewolucji",

Luis Carrion, zastępuje Humberto Ortegę na stano-wisku głównodowodzącego FSLN. Wywodzi Slę z Ten-

171

Page 88: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

dencjl Proletariackiej. Rzeczowy i konkretny w oor-mułowaniu opintL Podczas insurekcji przebywał naWybrzeżu Atlantyckim i dowodził jednym znajpózniejstworzonych frontów. Do naczelnego dowództwawszedł po śmiercl wielu wybltnych przywódcówFSLN - takicb jak Jorge Alberło Navarro, San:osLopez, Silvio Mayorga, Casimiro Sotelo, Julio Bui-trage czy German Pomares.

Carlos Nunez. Poznałem go w byłym bunkrze So-mozy, zrobił na mnie 'VI'Tażenie swoją nadzwyczajną.błyskotliwą inteligencją. Szczupły i bardzo młodzień-czy. Były więziel1 Gwardii Karodowej. Pochodzi z Leon,z rodziny o komunistycznych przekonaniach, opowiadasię za pogłębieniem procesu sandinowskiej rewolucji.Obecnie odpowiada za propagandę i łączność z masamI.

Daniel Ortega, Jest członkiem Prezydium Rządui Zjednoczonego Kierownictwa FSLN. Wspólnie z Ser-gio Ramirezem uczestniczył w aktach ustanawianiawładz sandinowsklch w bardzo wielu miejscowościachkraju. Były wi~zleń somozistowskich katowni, siedziałteż w byłym bunkrze Somozy. Jesł autorem programusandinowskiego, napisanego wspólnie z bratem Hum-berto i Victorem Tirado Lopezem. Daniel Ortega jestjakby lącznikiem pomi~dzy Juntą a FSLN, reprezen-tuje również Front za granicą. Brał udział \V uroczy-stościach rocznicy rewolucji na Kubie w 1979 roku,w kilka dni po zwyci~stwie w Nikaragui. Wyjeżdżałrównież z delegacją rządową do Nowego Jorku na sesjęZgromadzenia Ogólnego ONZ. Nie ukrywa swoichzwi'lzków z rewolucją kubańską i jej przywódcami.

Humberto Ortega, bardzo młody, podobnie jak i po-zostali członko\yie najwyższego kierownictwa rewolu-cji (za wyjątkiem Tomasa Borge, który jest od nichstarszy oprawie 20 lat). Pewny siebie i elokwentny.Był dowódcą ofensywy na Managuę. Zapytałem kiedyśllumberto, jakie czynniki wpłynęły na zwycięstwo san-

172

dmlstów. Odpowiedział: "Źrćdłenl naszego zwycięstwanad Somozą była sarna koncepcja walkI. Postawiliśmyna lud, jego najbardziej uCIskane i upośledzone masy.Ałe nie tylko to, objęła ona wszystkich, którzy opo-wiedzieli się przeciwko dyktaturze". O somozizmie po-wiedział kiedyś: "Somozizm czerpał .sporo z faszyzmu,Jeśłi idzie o metody represji. Z politycznego punktuwidzenia nie był faszyzmem, a zacofaną dyktaturą,despotyczną i skorumpowaną. Somoza kupił sobieGwardię Narodową, utrzymywał ją dzięki przekup-stwu, rabunkowej polityce gospodarczej i zbrodni".

Humberto Ortega organizuje "'- byłym bunkrze So-mozy konferencje prasowe dla dziennikarzy akredyto-wanych przy rządzie. Odpowiada wtedy na najbardziejnawet prowokacyjne pytania ze strony niektórychdZlenl1lkarzy amerykańskich. Jest on jednym z dwóchludzi, o których mówi si~, ze mogą wyjść na abso-lutnych przywódców w kraju. Drugim jesł TomasBorge.

Henry HU1Z. Nałeżał do Związku MłodZieży Socjali-stycznej, póżniej był w nurcie Nieustaj'lcej Wojny Lu-dowej. Studiował nauki polityczne w Moskwie. Obec-nie jest szefem Komitetu Wojskowego FSLN.

Victor Tirado Lopez, lVłeksykanin. 16 lat walczyłw partyzantce nikaraguańskiej, do której zaprowadzi-ły go radykalne poglądy polityczne. Związany z lewicąmeksykańską, był przez pewien czas członkiem Komu-nistycznej Partii Meksyku. Z grupą zbuntowanychchłopców ze stolicy Meksyku przeniósł się do dżunglii gór Nikaragui, aby znaleźć w niej drugą ojczyznę.Wspólnie z Danielem l Humberto Ortegami jest auto-rem "Sandinowskiego Programu Wyzwołenia Narodo-wegou

. Zajmuje się teoretycznymi problemami rewo-lucji. Napisał esej POśwl~cony myśli politycznej Car-losa Amador. ~'Iówi w nim: .,Jesteśmy sandinistamil dlatego również jesteśmy internacjonałistami. Źród-

173

Page 89: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

łem naszej rewolucyjnej teorll jest to co narodowe, alemgdy nie zapomnimy doświadczeń Kuby, ZWIązku Ra-dzieckiego, Wietnamu i mnych narodów, które wystą-piły przeciw agresji i eksploatacji. Podzielamy myślSand ino, ale mgdy nie pomijamy myśli Marksa, Le-mna, Che Guevary. Zapaty czy innych rewolucjoni-stów". Victor Tirado Lopez otrzymał obywatelstwo ni-karaguańskie, \\. ZJednoczonym Kierownictwie jest sze-fem Komitetu Państwowego.

Jaime Wheelock, minister reformy rolnej. Studiowałm. in. na uniwersytecie w Chile. Autor publikacji eko-nomicznych i politycznych, analizujących zależność ka-pitalizmu nikaraguańskiego za czasów dyktatury So-mozy od zagranicznych ośrodków dyspozycyjnych. Na-leżał do TendencjI Proletanacklej. Mówi się w Mana-gui, że nie chcial iść w góry. nie wierząc w skutecznośćtej formy walki, stawia! na miejską walkę robotników.Jako mmister reformy rolnej, w kilka dni po wyzwo-leniu nadawał tytuły własności ziemi chłopom zewspólnot produkcyjnych w pobliżu Managui i Leon.Uważany za wybitnego teoretyka gospodarczego, zaj-muje się obecnie organizacją rolnictwa. Jego koncepCJapolega na nacjonalizacji wszystkiej ziemi, którą posia-dal Somoza i ludzie z nim związani, i oddania jejw użytkowanie wspólnotom chłopskim. Uważa, że niemożna dzielić tej ziemi chociażby z tego względu, żew wielu dobrze zorganizowanych i zmechanizowanychgospodarstwach rolnych spowodowałoby to spadekprodukCJi.

Prezydium Rządu nie ma prezydenta. ZjednoczoneKierownictwo FSLN nie posiada szefa. Kompetencjew poszczególnych sprawach zostały rozdzielone wśródwszystkich; cala dziewiątka ma równe prawa. Stano-wią najwyższy komitet partii i ruchu sandinowskiego.FSLN posiada również - o czym była mowa - struk-turę wojskową, dlatego też powołaj komitety sprawu-

174

jące \~!ładzę wykonawczą wewnątrz Frontu i na ze-wnątrz, wobec rządu i mnych i::lstytucji cywilnych.

Funkcje ,ekretariatu pomiędzy pOSIedzeniami "dZIe-wiątki" sprawuje Nieustający Komitet Wykonawczy,który reprezentuje Zjednoczone Kierownictwo FSLN.Rownoprawnymi członkami tego KomItetu są: Bayar-do Arce, Carlos Nuiiez, Henry Ruiz i VIctor TiradoLopez.

Komitet Wojskowy zajmuje się sprawamI LudowegoWojska Sandinowskiego oraz bezp,eczeństwa. Prze-wodnlczy mu Henry Ruiz1 a członkami są HumbertoOrtega i Tomas Borge.

Komltet PansŁwowy zajmuje się procesem roz\vojurewolucji sandinowskIej oraz działalnością FSLNw organach wJadzy państwowej. Przewodniczy VictorTirado Lopez, a wchodzą do niego Daniel Ortega, 1'0-mas Borge i Jaime Wheelock.

Komitety czy też komisje robocze zostały tak po-myślane, aby były w nich reprezentowane wszystkiedawne tendencje, bez krzywdy dla żadnej z nichi z możhwością pełnego zaprezentowania własnej po-stawy w oparciu o doświadczema l przekonania poli-tyczne.

Zostal utworzony również Sekretariat Narodowy,podległy Komitetowi Wykonawczemu. SekretarzemZjednoczonego Kierownictwa zostal Rene Nunez. Jegokolega z walk o :-1anaguę, Julio Lopez, zajmuje sięsprawaml propagandy. Stosunki z zagranicą objęla bo-haterka walki partyzanckiej, długoletnia więżniarkaSomozy, Doris Tijerino.

Sekretarzem do spraw stosunków wewnętrznych zo-stal inżynier Alfredo Cesar.

l\1ożna przypuszczać, że już w tej chwili nie mająwiększego znaczenia dawne podziały, istnieje absolut-na konieczność ścisłej współpracy zarówno wewnątrzsamego kierownictwa, jak też umocnienia Slę przecIw

175

Page 90: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

ciągłemu zagrożeniu ze strony kontrrewolucjI. Pewnleprzywódcy dawnych klerunków czują Slę związani zeswoimi ludżml, ze swoją przesZłOŚCią, FSLli tworzyjednak wielką rodzinę bojowmków. którzy wspóln,eodnieśli zwycięstwo nad Somozą i teraz wspólnie chcątworzyć wolną I\ikaraguę. Przedstawicielstwo FSL~w Juncie zapewnia mu kontrolę nad całokształtem ży-cia politycznego i spoŁecznego kraju. Zresztą FSLKjako partia wyrasta por.ad wszystkie inne nieporów-nywalnie większą liczbą czŁonków i jest niekwestiono-wanym hegemonem życia politycznego kraju.

Monteilmar

Ktoś z !las, najpewniej Anton Vocevar z jugosło-wiańskiej agencji Tanjug, zapytał Edgara, naszegokierowcę, czy tą samą drogą jeźdzll Somoza. Wyznam,że mnie również nasunęlo się to pytame. Edgar, któ-ry wie różne rzeczy, odpowiedział, że tak. Innej dro-gi nie było, ale Somoza mógł również latac helikop-terem lub nawet samolotem, bo w Montellmar posia-da I pas startowy prywatnego lotmska.

W połowie sierpma 1979 roku zostaliśmy zaprosze-111 przez sekretariat prasowy rządu do ::\10ntehmar, nauroczystość wyboru miejscowych wladz. Montelimarto najpiękniejsze plaże Pacyfiku, ale i miejscowość,w której Somoza mial swoją letnią rezydencję.

Oprócz rezydencji dyktatora znajduje się tam wiel-ka cukrownia, setki hektarów plantacj i trzciny cukro-wej, cementownia i prywatne lotnisko Somozy, zbu-dowane na koszt państwa za trzy miliony dolarów.Znajdują się tam jeszcze dawne koszary i więzienieGwardii I\arodowej.

W Montelimar sześć tysięcy robotmków cukrowniotrzymywało półtora dolara dziennIe - ani żyć, aniumrzeć. :vIieszkają oni po dziś dzień w barakach, wktórych gnieździ się w jednej izbie po dwadzieściaosób, a swój ubogi dobytek trzymają z braku miejscana podwórku. Jeden kran służy tutaj na 400 osób, kie-

177

Page 91: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

ciągłemu zagrożenlU ZE s:rony kon rrewolucjL Pewrjeprzywódcy dawnych kierunków czuJą SJę związani zeswoimi ludźmi, ze ~\..-oJą przeszi:oścIą. FSLN tworzyjednak wielką rodzinę bojowni~ów. którzy wspólnieodnieśli zwycięstwo nad Somozą l teraz wspólnie chcątworzyć wolną Nikaraguę. Przedstawicielstwo FSLNw Juncie zapewnia mu kontrolę nad całokształtem ży-cia politycznego i s»ołeczn.ego kraJu. Zresztą FSLNjako partia wyrasta ponad wszystkie inne nieporów-nywalnie większą liczbą cztonkow i jesl niekwestiono-wanym hegemonem życia pclitycznego kraju.

M(Jnteilmar

Ktoś z lias, najpewmej Anton Vocevar z jugosło-wiańsk:eJ agencji Tanjug. zapytał Edgara, naszegon:ierowcę· czy tą samą drogą jeżdził Somoza. Wyznam.że mnie również nasunęlo SIę to pytanie. Edgar, któ-ry wie różne rzeczy, odpowiedz,"!, że tak. Innej dro-gi nie było, aJe Somoza mógł również latać helikop-terem lUD nawet samolotem, bo w Montelimar posia-dał pas slartowy prywatnego lolniska.

W połowJe sierpma 1979 roku zostaliśmy zaprosze-ni przez sekretariat prasowy rządu do Montel:mar, nauroczystość wyboru miejscowych wladz. Montelimarto najpiękniejsze plaże Pacyfiku, ale i miejscowość,w której Somoza miał swoją letnią rezydencję.

Oprócz rezydencji dyktatora znajduje się tam wiel-ka cukrownia, setki hektarów plantacji trzciny cukro-wej, cementownia i prywatne lotnisko Somozy, zbu-dowane na koszt państwa za trzy miliony dolarów.Znajdują się tam jeszcze dawne koszary i więzienieGV.lardii arodov..-ej.

W ~~ontelimar sześć tYSlęCYrobotmków cukrowniotrzymywało póltora dolara dziennie - ani żyć, aniumrzeć. rvlieszkają oni po dziś dzień w barakach, wktórych gnieździ się w jednej izbie po dwadzieściaosób, a swój ubogi dobytek trzymają z braku miejscana podwórku. Jeden kran słuzy tutaj na 400 osób, kie-

177

Page 92: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

dy zaś nadchoclzL pora deszczowa, muszą opuszczać ba-raki, bo zalewa je \,-oda.

Nikt z nich nie wldział w życiu Somozy, mimo żedyktator miał swóJ palac w odległości dwóch kilome-lrów od cukrowr.i. :.'la samą myśl, że mogliby go zo-baczyć z bliska. ludzie kryli Się za ścianami domów,w plwmcach lub r.a strychach. Jego pomnik sta~przed rezydencją i został zniszczony przez robotnikóww pierwszym dniu zwycięstwa.

Na werandzIe budynku, w kto rym znajdowala SIę

dyrekcja cukrowni, pojawiają się Sergio Ramlrezi Damel Ortega. Zr.am obydwu. Bardziej Sergio Ra-rnireza, z którym po raz pierwszy rozmawiałem chybaprzed dwoma laty w San Jose, kiedy był rektoremUniwersytetu Srodkowoamerykańskiego. Wówczasopowiadał mi o sytuacji na froncie i tłumaczył, czymjest w istocie sandinizm.

Sergio Ramirez jest bardziej pisarzem niż mówcąi za każdym razem, kiedy widzę go przemawiającego,obawiam się, że Jego wyst,!pienie będzie nazbyt ka-meralne, jak na potrzeby wiecu. Mylę się jednak za-wsze, gdyż daje on sobie doskonale radę, nawet z naj-większym zgromadzeniem. DanielOrlega, jak zwyklew mundurze, używa argumentów najprosIszych i od-wołuje się do przeszłości.

Było trzech braci Ortegów, Camilo, Humbcrto i Da-niel. Camilo zgin,!ł w Monimbo, Humberto prowadziłofensywę na Managuę i obecnie jest naczelnym do-wódcą Ludowego Wojska Sand inowskiego i ministremobrony narodowej, a Daniel członkiem PrezydiumRZ,!du. Nosi zielony mundur sandinowski i pistoletprzy pasie. Do ludzi zgromadzonych na placu mówiwolno, stara się przekonać, ze ich wlasny los, a takżelos Nikaragui zależy od nich. Tymczasem z nieba lejąsię sLrumienie wody, mokniemy jak kury. Nikomu jed-nak do glowy nie przychodzI odejść z placu, na kLórym

po raz pierwszy v..~h:storii 1i.1ontelimar lna się odbyćwybor wladz przez powszechne głosowanie. SerglO Ra-mJreZ odczytUJe nazv.,riskc., każdy z obecnych ma pra\voza?rotestować 1 zgłosić swojego xandydata.

Punktem hO:loru mkaraguańskiej rewolucji jest de-r:lOkracja. Ludzie klaszczą. Wiadomo, że nie zawsze.Zarówno w lVlasaJ.i jak i Granadzie odrzucih zapro-ponowanych kandydatów l wybrah innych. TuLaj mo-glo być podobnie. Okazało się Jednak, że zestah wy-bram. PrzysIęgają na czerwono-czarny sztandar Au-glIstO Cesara Sandino wypełnić przy jęte na SIebIe obo-"•.iązki, a jeśli zawiodą, zostaną odwolar.i na tym sa-mym placu, na którym ich teraz wybrano obdarzajączaufaniem.

Solista zespołu muzycznego zaintonował hymnFSLN. Wtedy ktoś zawolal: "Kapelusze z główi" Chlo-pi zdjęli sombrera. W Montelimar po raz pierwszy za-brzmiał hymn Sandinowskiego Frontu WyzwolemaKarodowego. i to na placu, który przez dziesięcioleciabył miejscem lIpokorzenia i hańby okolicznych chlo-pów pracujących dla Somozy w niewolniczym kiera-cie zależności.

Dzieci SandinoAni się sprzedadzą, ani się poddadzą.Bojownicy Frontu SandinistówNaprzód, do nas przyszłość należy.Czerwono-czarny sztandar nad nami,Ojczyzna wolna, umrzeć 11Ibzwyciężyć.

Hymn FSLN do slów nieznanych poetów powslań-czych z mlIzyką Carlosa Mejia Godoya był pieśnią re-wolucyjnej mlodzieży nikaraguańskiej i z dnia na dzieńsLawał się hymnem narodowym. PowsLał za czasów dy-ktatury, w podziemiu. Trudno byłoby dociec, kto na-pisał pierwszą zwrotkę, kto dopisał następne. W kaza-matach bunkra, czy też obozie partyzanckim w gó-rach. W Granadzie Gwardia zamordowala studentkę

179

Page 93: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

historii za przecho\\,"yv,,'anie tekstu pieśni. ]nnYln razerr!somozistowsk, 1)atrol otworzył ogień do studentów.którzy odśpiewali jedną zwrotkę hymnu. Hymn FSLNpo raz pierw"y publicznie zostal wykonany przez Sto-warzyszenie Studentów Psychologii AutonomICznegoUniwersytetu Nikaraguańskiego w dniu 15 stycznia1979 roku. Od tego etasu, mimo prześladowań, roz-brzmiewal w kolegiach szkolnych, aulach uniwersy-teckich i w środowiskach robotniczych.

Śpiewaliśmy go na dziedzińcu w Montelimar,Vi strugach deszczu, z przekonaniem, że uczestniczymyw historycznym akcie zwycięstwa i sprawiedliwości.

Prosto z tej uroczystości udaliśmy się do letniej re-zydencji Somozy. Deszcz przestał padać i wyjrzałosłońce, ale już nisko, na horyzoncie. Za chwilę zapad-nie tropikalny prędki zmierzch. Na dziedZińcu pałacupodbiegły do nas dZlewczęta z galiłami w rękach.Okazało się, że nie wolno wchodzić. Nie można takżerobić zdjęć. Zaprosily nas jednak do środka.

Brzydka ta rezydencja. Ani jednego styłowego me-bla, przybrudzone sciany. Drewniane stoly i zniszczo-ne fotele na biegunach. W sali chłopcy i dziewczętaodrabiają lekcje. Pracują nad rysunkiem technicznym.Mieści się tutaj jedna ze szkół wojskowych. W tajem-nicy dodają: artylerii.

Oprowadzają nas po rezydencji, pokazują pomie-szczenia, w których przebywał Somoza, proponują zo-baczyć jego prywatne lotnisko. W zajęciach nie możnauczestniczyć, musielibyśmy mieć upoważnjenie ze szta-bu generalnego.

Wracamy do ;\fanagui. Zapadł zmierzch. Miasto WI-

ra nas małym ruchem, za chwilę wszystko zamilknie,ludzie pochowają się w domach i jak każdego wieczo-ra będzie słychać bliższe i dalsze strzały, serie z broniplaszynowej, byc może pod samymi oknami.

W hotelowym salonie odbywa się konferencja pra-

180

sowa członkow ?rezydi.lm RZ4du i dowództwa FSLN.Dallle] Orlega znowu naprzeciw nas, odc.zytu~e nowedekrely rządu. AmerYrl:,,:ńska dZIenmkarka z "Was-hington Post" chce Stę dowiedzieć, jakie jest stano-'wiskl> :!"ządu wobec kampanil, któro:; rozp4;lano na Za-chcdzie oskarżając go o kODlunistyczne mklinacje,a nawel markslZm i leninizm. Odpowiada Sergio Ra-mirez: "Nikl na ,;wiecle nie doczeka się, aby I:asz rządzłożył kledykolwiek antykomunistyczną deklarację".

Znowu agresywne pytanie:- PrzYjmujecie jed ak pomoc Zachodu, jak to na-

lEży rozumieć?- Przyjmujemy bezinteresowną pomoc ze wszyst-

k,ch krajów świata, ale nie za cenę jakiejkolwiek pre-,.;. Jeśli ktokolwiek będzie stawiał warunki za swoją;Omoc, nie przyjmiemy jej. Wolimy umrzeć z głodu,n!z ulec naciskom jakiegokolwiek rządu.

Page 94: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Lewica prawdziwa,lewica fałszywa

W październiku 1979 roku razem z WojciechemGiełżyńskim spotkaliśmy się z Alvaro RamiJ-ezeln, se-kretarzem generalnym Nikaraguańskiej Partii Socja-listycznej (PSN).

- Deklaracja plenum KC PSN z 9 września 1979roku zawiera propozycję zjednoczenia NikaraguańskiejPartii Socjalistycznej z Sandinowskim Frontem Wy-zwolenia Narodowego. Jakiej oczekujecie odpowiedzi?

- SądZlmy, że FSLN przyjmie propozycję PSN i za-akceptuje ją. Nasza rezolucja popiera politykę jednoś-ci narodowej, którą rozwija FSLN. Proponujemy zjed-noczenie wszystkich siŁ rewolucyjnych w kraju - 1'0-przP7. stworzenie jednej Centrali Pracowników San-dinowskich, jednej Sandinowskicj Organizacji Mło-dzieżowej, jednej Sandinowskiej Organizacji KobietNikaragui. Ta propozycja odpowiada życzeniom i prag-nieniom FSLN, który chce osiągnąć jedność sił rewolu-cyjnych, aby zapewnić jednolitość organizacji maso-wych. Propozycja naszej partii, aby wspólnie z FSLNdllalai: na rzecz utworzenia jednolitej partii rewolu-cyjnej, zbiega się z planami Frontu. Chodzi O to, żebyutworzyć nową partię, odpowiadajqcą Interesom ludo-wym, żeby dalej rozwijai: proces rewolucyjny, któryzapoczątkowany zostal w naszym kraju, żeby demo-kratyczny rząd, ustanowiony w Nikaragui po obaleniu

182

somozistcwskieJ dyktatury, l11ógrwypełnić swoje za-jania antyimper:ahstyczne. antyo:igarchiczne, agrar-ce. zawarte cd ,amEgo pocz'ltku w prograrOle FSLN.Tak więc propozycje PS:\" pok,ywają się z tymi, którewypunktowaŁ sam FSL)!.

_ Pewne sily. które wchodzJly w skład Sz"rokiegoFrontu OpOZYCji,poczują się oyc może zagrożcr.e two-rzeGem jednej partio i przejdą do opozycji?

_ :Kie sądzimy, aby tak Slę stało. Istnieją pewne od-lamy burżuazji nle splamione wspólpracą z somoziz-n:em i rozuml.ejące kor:ieczność doprowadzema proce-su rewolucyjnego do końca Wiedzą też. ze Jest to pro-ces nleunikniony, zgodny z interesem całego narodu;w ~onsekwencji popiera go i Rząd Odnowy Narodo-we'. Sądzimy, że ludzie ci nie odlączą się od rządutylko dlatego, że rewolucyjne sily utworzą jednolitąpartię. My nie proponujemy, aby z narodowej scenypolitycznej wyeliminować inne partie. ChodzI oto, ze-bv rewolucja rotała swoją jednohtą partię. zaś reszta~oże pozostac przy swoich ugrupowaniach.

_ Czy w miarę przedŁużania się i pogłębiania trud-ności gospodarczych ull'zyma się entuzjazm mas i jed-nośĆ sił rewolucyjnych?

_ Nie sądzImy, aby poparcie narodu nikaraguań-skiego dla FSLN zmniejszyło się w przyszłości, nawetjeśli wyłonią się różnego typu trudności. Nasz naródwłasnymi rękami wywalczyŁ najdroższy dar: wołnosc.[ dobrze już poznał. co znacży żyć bez groźby tortur,w,ięzienia, wygnania czy śmierci. Jest to skarb, któryNikaraguańczycy zawsze będą doceniać. A poza tym:lasz lud wicie wycIerpial, jest pracowity, przywykŁdG skromnego życia. Teraz, kiedy znikł monopol Somo-'Y, który wysysał nasze bogactwa i oddawal je kon-sorcjom imperialistycznym, plądrującym kraj, utrzy-mywaŁ obszarniczą strukturę własności ziemi, kiedyustała grabiez naszych bogactw naturalnych - prob-

183

Page 95: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Jemy zaczną SIę rozwląz)'wać. Nie sądzę zatem, abyspołeczeństwo Nikaragui i.yło odtąd gorzej nii. przed-tem, nawet biorąc pod uwagę zniszczenia wojenne.Klopoty odziedziczOl,e po dyktaturze zostaną rozwią-zane, bo Rząd Odnowy Narodowej uruchomi wszyst-kie zasoby kraju na korzyśc ludu.

- Jak z marksistowskiego punktu widzenia możnaby zdelimowac obecny etap rewolucji nikaraguań-skIej l charakter ideowo-polItyczny FSLN?

- Jest to rewolucja demokratyczna. Skonfiskowanomonopol Somoz)'. Jego kompleks finansowy, przemy-slowy. handlowy. agrarny przeszedł w ręce państwa.

Wykład dla członków organizacji młodzieżowejprzy Nikan:.guańskicj Partii Socjalistycznej

184

Z:laczy to, że zlikwidowano ekononuczne korzenie pod-trzymujące dyktaturę. Obalono represyjne ustawo-dav.:stwo i ustanowiono stalut ochrony praw Nikara-guaoczykóv.l, po raz pierwszy w naszej histOrIi gwa-rantujący wolność wypowiedzi politycznej klasie ro-botniczej. Po zlikwidowaniu GwardiI :'<arodowej, któ-ra była aparatem represyjnym dyktatury, obalono da-wną władzę i ustanowiono nową, rewolucyjną. 1'a jejczele stOl FSLN, całkowicie sWladomy koniecznościwypełnIama wszystkich niezbędnych zadań, ahy stwo-rzyc w NikaragUI podstawy przyszłego ustroju, któ-rym hędZle socjahzm. To zawsze hyło w programieFSLN. W momencie przygotowywania powstaniazbrojnego przeciw dyktaturze był to dorazny programdemokratyczny, który dał efekt w postaci zjednoczeniawszystkich klas społecznych przeciwko Somozie i umo-żliwił jego obalenie. Ale przecież w naszym narodziezawsze glęboko tkwiły żądania czegoś więcej niż tył-ko obalenia dyktatUry. Trzeba zlIkwidować zacoranie,n"dzę - a to można uczynic jedynie przez rerormęn,iną, przejęcie z obcych rąk bogactw naturalnych.W obecnej chwili FSLN podporządkował cały programsprawie rewolucji i potrafił wskazac drogę, która pro-wadziła do sukcesu - walkę zbrojną.

- Jaki jest obecnie potencjał waszej partii?- PSN jest raczej małą partią, jeśli brac pod uwa-

gę liczbę członków. Mamy ich około 600, zaś w orga-nizacji Mlodzież Socjalistyczna - okolo 300. Tak więcprawie tysiąc komunistów, Jednakże partia posiada du-że wpływy w ruchu związkowym i studenckim. Jejprogram ma wpływ na kształtowanie się opinii pub-licznej. Znaczy to, że nasza partia jest zdolna do zmo-bilizowania mas; nie mam na myśli jedynie chwili bie-żącej, ale cały okres poprzedzający powstanie ludowe.Od kiedy polączyliśmy nasze siły z FSLN, poprzez or-ganizacje polityczne i masowe, które składały się na

Page 96: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Ruch Zjednoczonego Ludu, i zaczęliśmy powoływać dożycia komitety obrony cywilnej we wszystkich dziel-nicach, osiedlach i blokach, komitety obrony robotni-ków w zakładach przemysłowych oraz związki chłop-skie, efe:..t był tak l, ze wpływ naszej partii dotarł doszerokich rzesz społeczeństwa, Kiedy FSLN dał haslodo strajku generalnego. a było to jednocześnie hasłodo powstania ludowego l ostatecznej rozprawy z dyk-taturą somozistowską, naród nasz wykonał ten nakaz,przerwał pracę i przyłączy t się do walki zbrojnej. Są-dząc WlęC nie po ilości członków l lecz po zdolności od-działywania na masy, PS~ posiada istotny wplyww Nikaragui.

- Jak liczna jest klasa robotnicza w Nikaragui?- Okoto 300000 robotników, Do tego dodać trzeba

także masy wiejskie. Wlększa część ludności Nikara-gui, kraju o gospodarc opartej na rolnictwie, pracujena wsi, Robotników rolnych jest u nas okolo 250000,co w sumie daje liczbę okolo 550000 robotników prze-mysłowych i rolnych. Jest to duża siła,

Jaki jest charakter polityczny takich partii, jakPSN Sancheza, Partii Komunistycznej Eliasa Altami-rano, Frontu Robotniczego, a także innych grup skraj-nej lewicy?

- Partia Sancheza, występująca pod tą samą nazwąco nasza, w rzeczywistości nie jest partią. Po rozła-mie w 1976 roku grupa ta miala coraz mniejsze po-parcie, Posiadała duże. wpływy w Związku Zawodo-wym Budowlanych Managui oraz innych syndykatach,które jednak traciła stopniowo ze względu na charak-ter jej sojuszów i prawicowy oportunizm, Kiedy Orga-nizacja Panstw Amerykanskich podjęla próbę media-cji, sterowaną zresztą przez Departament Stanu, próbęmającą na celu stworzenie rządu złożonego z pewnychodIamów opozycji, Gwardii Narodowej oraz Partii Li-beralnej Somozy, Sanchez poparł Departament Stanu

186

USA W miarę jak rozwIJał tę dZiałalność, skąpe siły,które skupialy się wokół niego, a raczej wokól nich,bo jest dwóch Sanchezów, zaczęły brać z nimi roz-brat, odrzucJly ich. Dowodem :ego jest fa'kt, że nie-dawno zwołano zgromadzenie ZWiązku ZawodowegoBudowlanych lanagui. na którym ani Jeden kandy-dat wystawiony przez Sanchezów nie przeszedł. Jestto probierz wplywów. jakie mogą aktualnie wywieraćw Nikaragui.

- K,m oni są? Ojciec i syn?- Tak. Luis Sanchez Sancho. który jest sekreta-

rzem tej grupy, oraz jego OjClec.Domingo Sanchez Sal-gada, popierający go,

- A jeśli chodzi o mne grupy tzw, lewicy?- Tak zwana Partia Komunistyczna Eh Altamlra-

no jest bardzo małą grupą. Powstała w 1967 roku, wy-łamując się z szeregów PS:-<. ależałoby to nazwać ra-czej "oczyszczeniem" naszych szeregów. Zdarzyło sięwówczas to, co w 1976 roku z grupą Sancheza; istnia-ła po prostu tendencja prawicowo-oportunistyczna,która została zakwestionowana przez większość naszejpartii. Dyskusje w tamtym okresie spowodowały, żewiększość członków PSN opowiedziala się za odejś-ciem od ekonomizmu w ruchu związkowym i przygo-towaniem partii do walki zbrojnej jako jedynej moż-Jjwości obalenia dyktatury. Począwszy od tego rokupojawił się w szeregach naszej partii problem wybo-ru drogi rewołucji. Oportunistyczl11 działacze prawi-cowi tamtych lat występujący przeciwko walce zbroj-nej, np. bracia Lorillo, Manuel Perez Estrada, Eli Alta-mirano - zostali usunięci z kierownictwa partyjnegoi próbowali stworzyć oddzielną partię. którą nazwalinajpierw Robotniczą Partią Demokratyczną. później -Partią Komunistyczną, Liczy ona niewielu czlonków,wśród których znajdują się pewni młodzi związkowcy,aktywni i sympatycy socjalizmu: sądzimy, że uda się

187

Page 97: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

i"h odzyskać dla rewoluej:. Przyznajemy im to. że sąprp,żni \\' walce zv.riqzkowej i sq UCZC1Wi. Sądzimy, żewłączą się do procesu przemian. Kie mamy złudzeń codo ich przywódcow, Jak np. AltamIrano, który przezdługie lata, od kiedy odseparowal się od naszej partii,bardziej zajmował się wrogą dZIałalnością wymierzonąprzec.iwko PSN, aniżeli walką z dyktaturą Somozy,Jego czasopisma n.iemal wyłącznie zajmowały się ob-rzucaniem inwektyvlami naszej partIi. Udział tychgrup w walce zbrojnej z dyktaturą był raczej żaden,a nawet na kilka dni przed rozpoczęciem ofensywyoświadczyły w Sekretariacie Wykonawczym RuchuZjednoczonego Ludu (-"tPU), że nie zgadzają się napowstanie ludowe. Twierdzono, że nie istnieją jeszczeobiektywne i subiektywne warunki i nałeży poczekać,aż dOjrzeje świadomość ludu nikaraguanskiego, którynie podejmie hasła strajku, ani tym bardziej walkizbrojnej. Co do Frontu Robotniczego, o inspiracji ma-oistowskIej, jest to grupa polityczna, która podobniejak PK Altamirano przeCIwstawiła się powstaniu lu-dowemu. Oni również próbowali zmienić kierunek -z walki zbrojnej na pozycje ekonomizmu. Dwa czy trzymiesiące przed rozpoczęciem operacji zbrojnych, którew ostatniej fazie doprowadzIły do obalenia dyktatury,przywódcy Frontu Robotmczego pod pretekstem, żenastąpiła dewaluacja cordoby, twierdzili, że należy zo-gniskować całą walkę na sprawIe podwyżki płac, bonie jest to odpowiednia chWIla na podjęcie walki po-litycznej przeciwko dyktaturze. Pragnęli zmniejszyćwpływy, jakie wywieralIśmy wraz z FSLN na masy.ChcielI stworzyć własne organizacje robotnicze w fa-brykach. Taką zajęli postawę, chociaż pewne Ich siły,małe co prawda, uczestniczyły w powstaniu ludowym.Inny problem to ich maoistowskie inspiracje, któreprowadzą na pozycje wrogie siłom rewolucyjnym. Sąlo anlykomuniści i rozłamo\vcy. Dzisiaj to \vidać.

188

FSL - l nasza partia postulują utworze me jednej Cen-trali Pracowników SandJnowskich w Nikaragui, zaś,ektory określające SIę jako .,lewicowe" zgadzają sięz open:ą attache dypJolJ'.a:ycznego amba,ady USA. Pod-czas wizyly w M:nislerstwie Pracy powiedział on, żeantydemokratyczne byłoby utwoTzeme Jednej jedynejcentrali związkowej, odradzano naJn podJęcle taklchkroków w r\lkaragu:, bo może to przeszkodzić w roz-woju pluralizmu ideologlcznego I demokracji w na-sz .....m kraJu.

~ Jakle siły opowiadają się przeciwko zjednoczo-nemu ruchowi związkowemu?

_ SocjaliŚCI Sancheza, komuniści Altamlrano o in-splracjl maoistowskieJ, centrala związkowa inspirowa-na przez chrześcijańską demokrację· Są to grupyprzeciwne utworzeniu jedynej centrali robotnIcze)

w Kikaragui._ Jak ocenić ofensywę socjaldemokratów w Nika-

ragui, rozgłos, jaki nadaje się za granicą sprawie po-wstania Partii Socjaldemokratycznej, która chciałaprzyjąć nazwę .,sandinowskiej"'?

_ SOCjaldemokracja chciałaby utworzyć partię po-lityczną, która odpowiadałaby jej interesom, tzn. osła-bieniu procesu rewolucyjnego w Nikaragui. Po oba-leniu dyktatury walka klasowa przenosi SIę na innetereny. Burżuazja koncentruje się na tym, aby podko-pywać Rząd Odnowy Narodowej, Ludowe WojskoSandinowskie, wyhamować proces rewolucji. Do tegowłaśme potrzebne Im są organizacje polityczne, dla-tego tworzą partię socjaldemokratyczną, która chciała-bv nazywać się "sandinowska". Panowie, którzy figu-r~ją wśród kierownictwa Partii Socjaldemokratycznej,nigdy nic walczyli zdecydowal1le przeciw dyktaturze -a już najn1niej zbrojnie. Nie mogą oni nazywać sięsandinistami, gdyż nIe wypełnili posłania Augusto Ce-sara Sandino - walki z bronią w ręku przeciwko im-

189

Page 98: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

penaIJzmowi. Teraz, gdy cały naród przyjął idee San-dIno,. wygodnie było·oy lm przyjąc tę nazwę. ChcieIJbyubrac SIę w cudze szaty I pozdrawiać cudzym kapelu-szem. ZrozumIałe są przyczyny, które składają się nar02~ekJamowanle za granicą sprawy utworzenia PartiiSocjaldemokratyczne w Nikaragui. Wywiera sięnacIsk, zeby IstOlał pluralJzm ideologiczny, ale naródmkaraguanskl nie po to oddawał krew, aby teraz pa-n?WIe, ktorzy eksploatowali go na przestrzeni wie-kow, weszli w skład kierownictwa politycznego kra-JU, podtrzymywali swoje przywileje klasowe i eksplo-atowali. dalej brutalme nasz lud. Tak więc reprezen-tUJą om Siły polityczne, które nie będą mialy racji by-tu, me dlatego żeby zosłały dekretem zniesione przezaktualny rzą~, przez F~LN, ale dlatego, że zostały wy-rzucoł1.e ze s\vladomosci nikaraguańskiego ludu. KieodpowIadają jego interesom, są częscią starego porząd-ku, tego. który kończy się,," naszym kraju.

Mój przyjaciel Eden Pastora

Eden Pastora, bohaLer narodowy, stał SIę moimprzyjacielem. Odwiedzałem go w jego biurze oblężo-nym przez interesantów i bywałem w domu, w któ-rym częstował mnie najbardZIej popularnym w Nika-ragui napitkiem, rumem "Flor de cana". W jego do-mu poprzedni własdciel, somozislowski generał, ukryłmagazyn broni, którego nie można odnaleźć.

- Trzeba będzie zerwac wszystkie posadzki i pod-łogi. Mam nadzieję, że nIe śpimy na minach - mówiłmI Eden Pastora, oprowadzając po mieszkamu.

Roman Samsel: - Czy istnieje niebezpIeczeństwokontrrewolucjI w NIkaragui? - pytam Pastorę, obec-nego wlceministra spraw wewnętrznych.

Eden Pastora: - Cały naród jest dzis uzbrojony i doniego należy obrona rewolucji. Nie sądzimy więc, abywróg mógł nam wyrządzić krzywdę. Nie ma takich mo-żliwosci, wróg jest całkowicie rozbity l zdemoralizo-wany, ponadto kontrolujemy go. Ale tak już jest, żekażda rewolucja posiada "swoją'~ konirrewo]ucję, 80-

mozlzm niE zrezygnuje łatwo z korzyści, jakie dawa-la mu wladza. Nle zaprzestały też dzialalnosci najbar-dZIej reakCYjne siły w pólnocnym imperIum. Jestesmyjednak przygotowani do obrony. Jesli zajdzie potrzeba,nasze bojowe hasło "Kteprzejednani w bOJU, wspania-łomyslni \v zwycięstwie" zamienimy na inne, i będzieono brzmiało: "Nieprzejednani w boju, nieubłagani wzwycięstwie".

191

Page 99: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

R.S.: - Czy J,Stnieje możliwość interwencji z ze\v-nątrz?

E.P.: - Tak, w każdej chwili może to nastąpie. Onipróbują się na nowo zorganizowae. Jedno jest pewne,nie znajcl, wsparcIa w Ameryce Łacińskiej. Ale je-steśmy czujni, ostrożnie rozwijamy stosunki z naszy-mi sąsiadami, nie dajemy SIę sprowokowac. Istniejejeszcze mne niebezpIeczeństwo, grożniejsze chyba odinterwencji zbrojnej - blokada gospodarcza. Bojkot

ikaragui byłby grożniejszy niż Kuby, do której możnadotrze" ze wszystkich stron. A potrzebujemy dużejpomocy - nasz przemysł został zniszczony \\" 80 proc.,unieruchomione są fabryki, brakuje nam CZęŚCI za-miennych do maszyn, nie mamy surowców. Jeśli ban-ki międzynarodowe me udzielą nam długoterminowychpożyczek, będzie bardzo clężko.

H.S.: - Czy Stan)' Zjednoczone pomagają Nikara-gui Viodbudowie kraju?

E.P.: - Ich pomoc gospodarczą okres!a się częstomianem jałmużny, dlatego lepiej mówie o sohdarnos-ci.• Otóż solidarnose rzadu USA z Rządem Odno,,"yNarodowej jest bardzo ogramczona, w zasadzie mini-malna. Jak wiadomo, wojna wyrządziła dziesięciokrot-nie więcej szkód niż trzęsienie ziemi w grudniu 1972roku, Sądzimy więc, że Stany Zjednoczone mają mo-ralny obowiązek pomóc nam w odbudowie kraju, bo-wiem to one wlasnie wspieraly Somozę w dziele ni-szczenia Nikaragui. W ogóle, w skali całej AmerykiŁacińskiej, pomoc gospodarcza i solidarnosc okazałysię znikome, za wyjątklem krajów będących przyja-cIółmI naszej rewolucji, chodzi mi o Kubę, Panamęi Kostarykę, które dostarczyły nam tego, na co ich by-ło stae. Dlatego też zwrócimy się o pomoc wszędzietam, gdzle będzle to możliwe, byle tyłko rewolucja mo-gła postępowae do przodu.

R.S,: - Jaką rolę odegrał Francisco Urcuyo, prze-

Viodniczący somozistowskiego Kongresu ~arodowego,w ostatnich dniach dyktatury?

KP.: - Urcuyo oddał nam, niechcący oczywiscie,nieocenioną przysługę. Gdyby Amerykanie zdali sobiesprawę z tego, ile on im wyrządził szkody, lo wyda-liby go nam bez wahania. Otóż, kiedy wiadomo było,że Somoza przegra, gdyż suy sandmowskIe parływ kierunku stolicy ze wszystkich stron, Stany Zjed-noczone cbciały w ostatniej chwili uratowae GwardięKarodową, tzn. somozizm bez Somozy, zastępując gowłasnie przez Francisco Urcuyo. Według ich pomy.łuzarówno Gwardia, jak i FSLN winny złożyć broń, a naich miejsce miały powstać zneutralizowane siły zbroj-ne. Gdyby ten manewr się udał, w koszarach obok sie-bie znalazłyby się sJly rewolucyjne razem z GwardiąNarodową. Pomyśl, co wtedy siałoby się. Zabawne,co? Urcuyo na serio przejął się swoją rolą, myślał, że;"trzyma się przy władzy do 1981 roku. Nie wiedział,że Gwardia Narodowa go nie poprze, bo nie była onawojskiem zawodowym, lecz typu pretoriańskiego. Kie-dy zabrakło wodza, rozpierzchła się zupełnie zdemo-ralizowana. Ponadto powstał z bronią w ręku cały na-ród. Dlatego wystarczyły nam dwadzieścia cztery go-dziny, aby z kraju wymieśe całkowicie somozizm. Dwa-dzieścia cztery godziny, dokładnie tyle czasu Urcuyoutrzymał się przy władzy, l ledwie zdążył uciec.

R.S.: - Jestes znany na swiecie jako "ComandanteCero", głównodowodzący ataku na Pałac Karodowyw sierpniu 1978 roku. Pisał o tym m. in. Gabriel Gar-cia Marquez. Opowiedz o sobie, jaką drogą doszedłes dotamtej akcji.

KP.: - Miałem siedem lat, kiedy Camilo Gonzales,obszarnik i oficer somozistowski, zastrzelił mego ojcatylko dlatego, że jako chłop upominał się o ziemię.Czy widziałeś mój dom rodzinny w miasteczku, w któ-rym się urodziłem?

192 7 - Dotrzeć do bunkra.~ 193

Page 100: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

RS.: - Tak, bardzo stary i skromny domek.E.P.: - A zatem wiesz, że pochodzę z biednej rodzi-

ny. Ale nazwisko Pastora Jest bardzo popularne wśródrodzimej burżuazji. Towarzysze walki często sądzili,że jestem z pochodzenia burżujem. Po zamordowaniuojca, było to w latach czterdziestych, kiedy panowałniebywały terror, matka zabrała nas z miasteczkai umieściła w jezuickim .,Colegio CenŁroamericanoH

Była to wówczas najbardziej liberalna szkola w całejNikaragui. Tam wlaśnie po raz pierwszy usłyszałemo Sand ino. Opowiedział mi o nim panamski ksiądz,który nazywał się Guardia. Ironia losu, człowiek o na-zwisku Guardia nauczył mnie nienawiści do Gwardii.Nie \viem, czy wiesz, ale jezuici zawsze opowiadali sięVi moim kraju przeciwko Somazie. Samoza zresztą na-zywał rewolucjonistów uczniami jezuitów.

Po ukończeniu I,Colegio Centroamericano" pojecha-łem do Meksyku. Studiowalem medycynę, oczywiściebez rezultatów, bo całkiem pochłonęła mnie walkaz dyktaturą. Wróciłem do kraju, walczyłem w górach.Kilkakrotnie wydalano mnie z Nikaragui, w końcu wy-dalono mnie z Ameryki Łacińskiej, żadne państwo niechciało mi dać azylu. Wyjechałem do Europy, podró-żowałem po Francji, Niemczech i Włoszech, wreszciezdobyłem fałszywe dokumenty i wróciłem do Nikara-gui, aby walczyć dalej. Jakoś te lata zleciały.

RS.: - Czy braliście jeńców w górach?KP.: - Tak, przekazywaliśmy ich Międzynarodo-

wemu Czerwonemu Krzyżowi w Kostaryce. Zdarzyłomi się raz, że pomagałem przy transportowaniu ranne-go. Rozpoznał mnie, było to już po ataku na PałacNarodowy, i wzruszył się. Dowiedziałem się wówczas,że propaganda somozistowska rozpowszechniła infor-mację, że ukradłem zdobyte wówczas fundusze i wy-daję je na prostytutki w Argentynie. Nikt z Gwardiinie wierzył, że wróciłem do kraju i znowu walczę.

194

RS.: - Jak długo przygotowywałeś płan ataku naPalac Narodowy?

E.P.: - Plan ten powstał jakieś dziewięć lat wcześ-niej. Było wówczas bardzo krucho z pieniędzmi na za-kup broni. Nawet na papierosy nie mieliśmy. Jednabezsenna noc, dużo kawy, sarn wiesz, że potrzeba jestmatką wynalazków. Były wcześniej okazje do reali-zacji ataku. Kierownictwo czekało jednak, aby go mak-symalnie wykorzystać propagandowo. Miała to byćwielka bomba, chodzilo o zwrócenie oczu świata nanaszą wałkę. Okazja nadarzyła się w sierpniu 1978,trzeba było uwołnić naszych towarzyszy, wśród nichTomasa Borge, którzy oczekiwali na wykonanie wyro-ku śmierci. No, i jak wiesz, spróbowaliśmy.

R.S.: - Czy istniało ryzyko, że Somoza nie zgodzisię na postawione \varunki?

KP.: - :Musiał się zgodzić. ;',lieliśmy w ręku całyparlament. Jedyna instytucja, która maskowała jegodyktatorskie rządy. Bez tej czapy Somoza nie mógłbyuchodzić w oczach świata za legalnego prezydenta Ni-karagui, mimo że wszyscy znali jego wyborcze oszu-stwa. Wśród zakładników byli członkowie jego rodzi-ny. Oczywiście Somoza zwlekał do ostatniej chwili.Nasz oddział zdobył pałac w trudnej sytuacji, od trzechdni nikt z nas nie spal. W samym pałacu przebywa-liśmy dalsze 47 godzin bez spania, nie mając w zasa-dzie nic do jedzenia. Wiedzieliśmy, że ryzykujemy, alenie mogliśmy ustalić innego terminu ataku. Był toostatni dzień obrad, póżniej zgromadzenie miało trzy-miesięczną przerwę. Po dwóch dniach zobaczyłem, żeDora Maria Tellez - "Comandante Dos" - zasypiaw trakcie rozmowy, wypadl jej z rąk karabin. HugoTorres - "Comandante Uno" - miał halucynacje, sły-szał przejeżdżające tramwaje. Chciałem więc zrobićplan ewakuacji i wtedy okazało się, że nie jestemw stanie złokalizować Pałacu Narodowego na planie

195

Page 101: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Managui. Zdałem sobie sprawę, że jesteśmy krańcowowyczerpani. Objąłem dowództwo, w brutalny sposóbprzerwałem negocjacje, walnąłem w stół i powiedzia-łem: Jat rządzę. Somoza ma trzydzieści minut, abysię zdecydować, tak lub nie. Biskup próbował mnieuspokoić. Wtedy chwyciłem granat i krzyknąłem: Cze-kam już 45 lat, albo Somoza godzi się na warunki, al-bn zaczynam rozwalać tych skurwysynów. Dałem bis-kuf.owi trzydzieści minut czasu na skontaktowanie sięz Somozą. Zakładnicy zaczęli się modlić i spowiadać.Po jakichś dwudziestu paru minutach było już powszystkim. Była to konieczność. Dłużej nie mogliśmywytrzymać. Znamienne, że Somoza ustąpił we wszy-stkim, ale nie w sprawie pieniędzy. Ządaliśmy dzie-sięciu milionów, a spuściliśmy do jednego. W końcu,ważniejsze było uwolnić więźniów, zwrócić oczy świa-ta na naszą walkę. ł osiągnęliśmy to.

R.S.: - Osiągnęliście znacznie więcej. Rok późniejSomoza uciekł przed wami z kraju.

Druga rozmowaz Ernesto Cardena!em

We wrześniu 1979 roku spotkałem się znów z Erne-sto Cardenalem, leraz już ministrem kultury w Rzą-dzie Odnowy Narodowej.

Roman Samsel: - Jakie szkody wyrządził somo-zizm nikaraguańskiej kulturze?

Ernesto Cardenal: - Tutaj nigdy nie promowanokultury, była ona prześladowana i niszczona. Nie stwo-rzono nawet ministerstwa kultury. Książki były palo-ne. Przede wszystkim te, które Somoza uważał za wy-wrotowe, tj. książki rewolucyjne, marksistowskie lubteż lewicowe. Wreszcie doszło do tego, że zaczęli bać sięposiadania książek w ogóle.

RS,: - Od czego zaczniecie pracę w dziedzinie kul-tury?

E.C.: - Będziemy promować - zaczęliśmy już torobić - teatr, poezję, muzykę, taniec, sztuki plasty-czne, a także kino. Utworzyliśmy instytut kinematogra-fii narodowej. Powstają już tam pierwsze filmy dlatelewizji. Stworzymy również prawdziwą bibliotekęnarodową, bo ta, która do tej pory istnieje, nie zasłu-guje w ogóle na miano biblioteki. Zbudujemy równieżmuzea, jednym z nich będzie muzeum archeologiczne,Odzyskaliśmy wiele eksponatów o dużej wartości,znażdujących się w rękach somozistów i wysokich ofi-cerów Gwardii. Stworzymy również muzeum Sandino

197

Page 102: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

198

Nauczyciele wyrażają poparcie dla programu now)ch władzn _

199

ki. Zawsze jednak znaleźli się ludzie, którzy je prze-chowywali. Przed trzema łaty spotkałem na ulicy ofi-cera, klóry powiedział mi, że za każdym razem, kiedywyjeżdżał za granicę, kupował moje książki i przywo-ził je do )[ikaragui. Nie wiem, co stało się z Iym gwar-dzistą.

R.S.: - Niedawno czytałem, że w początkach swo-jej twórczości znajdował się pan pod wpływem Valle-ja, Nerudy i Whitmana. Co' pan sądzi dzisiaj o tychpoetach?

E.C.: - Moja poezja wywodzi się od Vallejo. Toprawda. Va!lejo był wielkim poetą, należy do naj wy-bitniejszych na tym kontynencie. Ałe w chwili obecnejnie można już pisać tak, jak to robił Va!lejo. Ta poe-zja ma już 3D, 40 lat i niestety zestarzała się. Podob-~ie Neruda. Współczesna poezja nie może być takas~ma jak poprzednich pokołeń, bo sztuka również pod-lega ewolucji i postępowi. W swoim czasie była to naj-bar'hiej nowoczesna poezja, współczesna musi byćnowocześniejsza. Otrzymaliśmy w spadku sztukę prze-"łości, aby ją rozwijać. Występuje to samo zjawisko,które dotyczy nauki. Musimy dokonać nowych odkryć\\ oparciu o już istniejące i każdy wielki artyst., każdywielki poeta reprezentuje postęp. Vallejo był niewąt-pliwie poetą szczególnym w literaturze łatynoamery-kańskiej, Wielki twórca i wielki rewolucjonista.

R.S.: - Czytałem w wielu recenzjach i opracowa-niach krytycznych, że jest pan zafascynowany poezjąpółnocnoamerykańską.

KC.: - Sporo nauczyłem się z północno.merykań-skiej poezji i tłumaczyłem ją tutaj. Poezja ta wywar-ła na nas duży wpływ, szczególnie Whitman. Przedewszystkim jest lo poezja antyimperialistyczna i demo-kratyczna, mówi o wolności, mocno związana z rzeczy-VJ isŁością.

KS.: - W polskich czasopismach literackich druko-

w mieście Niquinhomo, gdzie się urodził. Utworzymymuzeum rewolucji, a także muzeum poświęcone somo-zizmowi, muzeum hańby, aby przyszłe pokołenia nie za-pomniały o grozie, którą przeżyła Nikaragua, i aby to,co przeżyliśmy, nigdy się już nie powtórzyło. Będzie-my publikować książki \II masowych nakładach, tanieedycje dla całego społeczeństwa, także dla tych, któ-rzy teraz dopiero nauczą się czytać i pisać w kampaniialfabetyzacyjnej. Kiesiety, \II tej chwili brakuje nampapieru. Uważamy, że te pubłikacje są bardzo pilnei że kułtura jest tak samo ważna jak chleb.

R.S.: - W NikaraguI znana jesl szeroko pańska po-ezi~· Ludzie mają ją w domach, przechowywali pota-jemnie pana książki.

E.C.: - Tak, to prawda. Trzymali je w ukryciu, bokiedy przychodziła Gwardia, zabierała wszystkie książ-

j" .},

. , '4łC ""'t ~ ••.UlS "f\t~ROSADEtAtlTE

elli lA IłEVOLUelON SANDI ł T

Page 103: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

wano. już pana wiersze. ~Iyślę, że nadszedł czas, abyopublikować cały ich zbiór.

KC.: - Byłbym b~rdzo szczęśliwy. Zależy mi namOIch ostatnich wierszach, bo jest to poezja najbar-dziej rewolucyjna i radykalna, wyraża najważniejszemomenty naszej historii. Również chciałbym, aby pol-;cy czytelnicy poznaH "Ewangelię z Solentiname", na-pisaną przez chłopów z wyspy Solentiname na wiel-kim Jeziorze Nikaragua, gdzie znajdowała się komunachłopska, której przewodziłem. Wspólnie napisaliśmytam komentarze do Ewangelii, analizując w nich tekstPisma świętego. Sądzę, że wyjaśnienia te wydobywa-ją prawdziwy sens Ewangelii, ktÓra przez całe wiekibyła fałszowana, a w istocie zapowiada rewolucję, któ-ra potem została wyrażona w języku naukowym lubteż w języku swojego czasu. Komentarze gnębionychchłopów z Solentiname do Ewangelii są marksistow-skie. Ci chłopi ze wspólnoty w Solentiname, którą So-moza kazał zbombardować, odkryli prawdziwy sensEwangelii.

RS.: - Co sądzi pan o gwardzistach somozistow-skich, którzy obecnie znajdują się w więzieniach? Jakaodpowiedzialność spada na nich za zbrodnie dyktatury?

E.C.: - Są wśród nich wielcy zbrodniarze. Nie wszy-scy. Niektórzy są bardzo mlodzi i świeżo zwerbowanibyć może nawet nie wiedzieli, dlaczego walczą. Są t~piętnastoletni i szesnastoletni chłopcy, ignorancii analfabeci, najczęściej ze wsi. Zostaną zwolnieni wnajbliższym czasie. Ale większość tych, którzy znaj-dują się w więzieniach, ma na sumieniu wielezbrodni. Znam osobiście przypadek byłego komendan-ta wojskowego w miejscowości San Carlos, sąsiadują-ce~ z naszą komuną chłopską na wyspie Solentiname,ktory zamordował rannego partyzanta. Oblał go ben-zyną i podpalił na rynku miejskim. Zwłoki nie spło-nęły zupełnie, wtedy wypuścił psy, aby je rozszarpa-

200

ly. Aresztowal dwóch chłopów z naszej wspólnotyi zamordował. Kie wiemy nawet, jak umarlI, aniw jaki sposób ich torturowano. Sąsiedzi jednak. wi-dzieli, jak gwardziści prowadzili Ich z kapturamI nagłowach poza miasto. I już nie wrócili. Komendantz San Carlos jest jednym z tych, którzy znajdują SIęw więzieniu. Zasługuje na karę śmierci, ale nasza re-wolucja jest wspaniałomyślna i tej kary wobec niegonie zastosuje.

RS.: - Panie ministrze, w jaki sposób moglibyś-my POD1ÓC waszej rewolucji, proszę powiedzieć, cze~ow tej chwili najbardziej potrzebujecie, co jest naJ-pilniejsze?

E.C.: - Potrzebne jest nam wyposażenie technicznedla kin, radia, telewizji. Brakuje nam materiałówplastycznych i farb, aby uczyć sztuk plastycznychi tworzyć malowidła ścienne w naszych miastach,które teraz leżą w gruzach. Brakuje nam papieru, dru-karni, aby móc publikować masowe edycje upowszech-niające wiedzę i kulturę. ie mamy środków na dzia-łalność kulturalną. Przydałaby się nam pomoc tech-niczna przy tworzeniu muzeów, o których mÓWIłem.Bylibyśmy szczęśliwi mogąc zobaczyć polskie zespolyteatralne, taneczne i muzyczne występujące przed na-szą publicznością.

8 - Dotrzeć do bunkra

Page 104: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Magiczne słowo poezji

Tutaj nie można żyć bez poezji. Słowa wierszy wbi-jają się w pamięc l znaczą drogę. Na całym konty-nencie. A wśród ruin Managui, Esteli, Leon? Dwanazwiska zapisały się w historii literatury kontynentui języka hiszpańskiego - Ruben Dario i Ernesto Car-denal. Ruben Dario, wielki poeta języka hiszpańskie-go epoki modernizmu. Obecnie zaś Ernesto Cardenal,wywodzący się od Whitmana i Vallejo. Jego poezjezoslaly przetłumaczone na siedemnaście językówi opublikow~no ponad pięćdziesiąt wydań zbiorów je-go wIerszy w różnych krajach, a przede wszystkimw Amcryce Łacińskiej. Ascetyczny poeta i fanatycznybojownik.

Rewolucja nikaraguańska stworzyła własną poezję,całkiem unikalną w świecie. Poezja ta, publikowana,recytowana i śpiewana, emocjonuje odbiorców. Dlaautorów jest wyznaniem kIJ wiary, gniewu i bólu.Nade wszystko zaś dokumentem, kto wie, być możenaj wartościowszym, nikaraguańskiej rewołucji. 20ł-nierze sandinowscy pisali wiersze, aby móc przetrwaćw obozach partyzanckich, somozistowskich lochachi na wygnaniu. Teraz piszą wiersze, aby utrwalić w pa-mięci postacie poległych kolegów. Wyśpiewują ból poumarłych, których cienie otaczają ich w każdą tro-pikalną noc.

Jeden z wieczorów spędziłem wśród młodych poe-tów Managul. Wszyscy byli w mundurach, z bronią,

202

kto:ą kładą blisko, przy sobie. Mówili o swoicb wier-szach, a znacznie więcej o przyjaciołach, którzy zgi-nęli.

Wiersze pisal bohater narodowy Rigoberto Lopez Pe-rez, który wykonał wyrok na Anastasio Somozie Iw 1956 roku. Literaturą zajmowal się założycIel FSLNCarlos Fonseca Amador, poezję tworzą przywódcy re-wołucji Tomas Borge i Daniel Ortega. Wybitnympoetą i kompozytorem jest autor muzyki do bymnuFSLN Carlos Mejia Godoy. I wielu. wielu innych.

Nie popełnię błędu, jeśli powiem, że poezja i muzy-ka pomogły zwyciężyć nikaraguańskiej rewolucji. Bo-jownicy Frontu Wyzwolenia Narodowego opowIadaJąmi, że w najtrudniejszycb chwilacb czylah wIer-sze lub śpiewa h partyzanckie pieśni. Wprost trudnoprzecenic magiczną potęgę poezji. Nawet wtedy, gdynic nie mIeli do jedzenia i mkłą nadzieję na przeżycie.Większość partyzanckICh pieśni wykonuje zespół mu-zyczny "Pancasan". Mówią one o Augusto CesarzeSandino, który został podstępnie zamordowany, par-tyzantce w górach i walce z dyktaturą, o zamordowa-nych bojownikach i okrucieństwach somozistowskiejGwardii.

Pamiętam pewien epizod z czasu wojny wyzwoleń-czej w Nikaragui. Sandiniści, z którymi zetknąłem sięw Meksyku, poprosili mnie, abym przy okazji podróżydo Panamy przewiózł ważne dokumenty. Kiedy adre-sat otworzył przy mnie przesyłkę, okazało się, że więk-szość z tych papierów stanowią wiersze.

Pi.śni Carlosa Mej!a Godoy

Szczególnie przejmujące są pieśni w wydanym napowiełaczu zbiorku. który nie posiada tytułu, a zaczy-na się hymnem FSLN. Gdybym był poetą, na tych-

203

Page 105: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

miast bym je wszystkie przetlumaczyl, bo wyznam,ze me potrafIę Ich spckojnie słuchać.

"Jeśli pójdę do przodu, idź za mną, towarzyszu.Jesh zatrzymam się w drodzePomóż mi iść, kolego. 'Jeśli miałbym ulec wrogowi, zabij mnie, przyjacielu".NajWięcej z nich mówi o Sandino, jego najbliższym

otoczemu, generałach Juanie Pablo Umanzorze i Fran-cisco Estradzie, którzy wspólnie z nim zostali zamor-dowani, o pięknej i legendarnej żonie Sandino _telegrafistce z San Rafael, Blance Arauz. Niektórez t~ch piesni są powszechnie śpiewane, słuchane przezradIO w kantynach i żołnierskich izbach, uczą się ichdZIeCI w szkołach, Pieśni te posiadają skojarzenia zprzyrodą, niektóre są balladami, inne ludowym la-mente",;, Jedna z nich opowiada o "konspiracyjnymmotylu, ktory chciał dotrzeć do słońca. Słońcem jestwolnosć.

"Wieśniaczka z Cua" jest pieśnią o bohaterskichgóra1kach i okrucieństwie gwardzisty, który na oczachdyktatora zgwalci! i zamordował dziewczynę z Cua.Przejmują:,ą balladą Carlosa Mejia Godoy jest "Gróbpartyzanta . Słowa mówią o matce, która nie może.odnaleź,ć grobu syna. l dlatego wlaśnie jego grobemJest kazda plędż ziemi nikaraguańskiej, Pieśni Carlo-sa Mejia Godoy tworzą klimat rewolucji, która do-konuje się na naszych oczach. Jedna z nich pl. "Ro-botniCY do władzy" brzmi jak rozkaz wśród ruinManagui,

Poezja rewolucji

W stołecznej księgarni, w której brakuje szyb, a oknazasłonIęt,: są kartonami i dyktą, znalazłem zbiór poe-tycki, ktorego tytuł brzmi: "Rewolucyjna poezja Ni-

204

kara gUl", opublikowany przez wydawnictwo ,.Ojczyznai wolność", nie wiadomo w jakim kraju ani w jakimm,eście Zapytałem sprzedawcy, jak przetrwała taksiążka czas dyktatury, Usłyszałem. że przechowywa-no ją pomiędzy .nnymI książkami, a gwardZIści, jakWIadomo, nie przepadali za czytaniem. Zbiór tenotWIera poemat wielkiego modernisty Rubena Dario:"Do Roosevelta", z którego zacytuję jedną strofę:

.,\Vierzysz, że życie jest pożarem,a postęp galopującą korupcją,Dokąd poślesz swoją kulę,tam tworzyć chcesz przyszłość".We wstępie do antologii, napisanym przez Ernesto

Cardenala, czytamy, że Nikaragua zawsze buntowałasię przeciw dyktaturze i obcej dominacji, Nie byłoy•. jej historii ani jednego roku bez rebelii, konspira-CJi. górskiej partyzantkI. "W naszym krajU cmentarzezapełnIOne są bohaterami. Pierwszym z nich byłAugusto Cesar Sandino, Nowa poezja nikaraguańskajest poezją protestu, Wierzymy, że jest ona najbar-dziej wartościowa na kontynencie. Ponadto zrozumia-la, pisana językiem ludu i dla ludu",

\V antologii znajdują się nazwiska poetów zmarlychi zamordowanych, a tylko dwóch żyjących: AlfonsoCortesa, którego somozizm wpędził w obłęd. oraz Er-nesto Cardenala, Wszyscy inni żyjący poeci zostalizaprezentowani anonimowo, aby nie narazić ich naaresztowama i śmierć. W zbiorze znajduje Się znako-mity poemat Ernesto Cardenala "Godzina O" i jegoepicki dramat "Nikaraguańczyk z Niquinhomo",o Augusto Cesarze Sandino, Niektóre z opublikowa-nych w nim wierszy pełne są ironii i sarkazmu, jakchociażby utwór Fernando Gardiłło:

"MÓj kraj jest tak mały. że dwa tysiące gwardzistówutrzymuje rząd,Mój kraj jest tak mały, że w życiu prywatnym.

205

Page 106: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Musisz być za lub przeciw rządowi.Mój kraj jest tak mały, że pan prezydentOrganizuje nawet bójki uliczne.

Mój kraj jest tak mały,że karabiny gwardZJstów zapewmą władzę każdemu

idiocie".. Najbardziej wstrząsający z całego tomu wydaje sięJednak poemat Edwina Castro pt. "Jutro, mój synu,wszystko będzie maczej".

,.'Więzienie nie zamknie twojej młodości,Jak zamknęło moją.Nie umrzesz na v.rygnaniu,jak umarł twój dziad.Jutro, mój synu, wszys~ko będzie inaczej".Wystarczy tylko zacytować notę biograficzna poety.

Edwin Castro, syn bojownika przeciw tyranii: zostałzamordowany rankiem 18 maja 1960 roku. Zanim tonastąpiło, przez cztery lata cierpiał więzienie i tortu-ry. Miesiącami trzymano go w "celi bezpieczeństwa"Gwardii Narodowej, zwanej "La Caliente", w któreinigdy nie było światła, jej wysokość wynosila 150 cen~tymetrów, temperatura dochodzila do 45 stopni w po-łudnie.

Niekt?re z wierszy są przeraźliwie smutne, jaksmutna l przerażliwa byla ta wojna, którą przeżyłaNIkaragua. Lubią tu mówić o słońcu wolności i byłbyto banal, gdyby nie krew. Krwi tu lało się tak dużoże nikt jej nie zmierzy. Poezja stała się dokumentem'opowiada zdarzenia, życiorysy. przypomina jmion~chłopców i dziewcząt, którzy zginęli, dopiero zaczy-nając żyć. Mówi o okopach i miłościach narodzonychw walce, w udręce partyzantki, w obozach i na wy-gnaniu. Te wiersze opowiadają najnowszą historię kra-ju. którego dotąd nie znaliśmy.

206

Poeta roku 19.9

Nazywa się Felipe Saenz, :oa~tyzancki pseudonim.,Ramirolt

. Mó,vi ściszonym głos.em, prawie szeptem,odkłada przy tym swój zdobyczny garand, którymsię chlubL Przychodzi nie wiadomo skąd i nie wia-domo, dokąd odchodzi.

- GdzIe mieszkasz Felipe? - zapytałem go które-goś dnia.

Odpowiedział tak samo cicho, przywykłym do kon-spiracji głosem:

- Tego nie da się powiedzieć. Nocuję zawsze w in-nym nliejscu.

Póżnym wieczorem zjawia się w wiktoriańskim sa-lonie holelu "Intercontinental". Wszystko tu lśni, kel-nerzy Vi wyszukanej liberii. Zachodzimy tu równieżmy, dziennikarze z \vielu krajów świata, razem z na-mi chłopcy i dziewczęta w zielonooliwkowych mun-durach z garandami i galilaml w ręku. Można spotkaćSergio Ramireza i Moisesa Hassana z Prezydium Rzą-du, a także księdza Ernesto Cardenala.

Za oknami odzywają się pojedyncze strzały, to zno-wu całe serie z broni automatycznej. Przywykliśmydo nich tak samo, jak do wyszukanego luksusu wik-toriańskiego salonu. Te strzały przypominają codzien-nie, że wolność została okupiona ofiarami tysięcy mło-dzieży i że trzeba jej nieustanme bronić.

Kiedy Felipe Saenz jest z nami, wydaje się, żeoprócz poezji nic innego na świecie nie istnieje. Opróczgaranda nosi stale tomik poezji. najCzęŚCIej Kerudylub Kicanora Parry, których darzy sentymentem.

Czyta głośno swoje wiersze i z uwagą siedzi naszereakcje. Któregoś dnia wyznaje, że nigdy Jeszcze niepokazał ICh innemu poeCie, nawet Ernesto Cardena-łowi. NieśmiaJość poetów jest taka sama na całym

207

Page 107: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

swiecle. Poezja jest dla Ulch najważniejsza, dlategojest najbardziej intymną sprawą życia.

Roman Samsel: - )la jakim froncie walczyłeś, Fe-lipe?

Felipe Saenz: Nasz oddZiał wchodził w skład bry-gady znajdującej się w pobliżu granicy z Hondura-sem. na francje połnocnym im. Carlosa Fonseca Ama-dor.

RS.: - Czy odczuwaliscie lęk przed Gwardią Na-rodową?

F.S.: - Pytasz, czy miehśmy stracha? Nie. Wie-rzyliśmy w nasze doś,,:iadczenia partyzanckIe i byliś-my przekonanI, że musimy zwyciężyć. A to znaczyło.że trzeba wyzbyc się lęku przed wrogIem, aby mócuwierzyć we własne siły i nie przeceJ1lać nięprzyja-ciela.

RS.: - OpOWIedzo Froncie Pól nocnym.F.S.: - Bylismy partyzantami. Życie partyzanckie

oznaczało dlugie marsze w dzień i brak snu w nocy,meustanny glód i pragnienie. Ofensywa kwietniowazastała nas w miejscowości Quebracho. Wtedy doszłodo pierwszego starcia z wrogiem, trzech z nas zostałojuż tam na zawsze. MIeliśmy dwoje rannych. Wyco-faliśmy się pod deszczem kul gwardzistów, ze świado-n1ością, że wróg okrąża nas pierścieniem. Wzgórze,na którym znajdowaliśmy się, to były łyse piaski.Ani jednego drzewa, nawet trawa tam nie rosła. Moglinas wszystkich wytłuc. Byłem odpowiedzialny za ak-cJę i zadecydowałem, żeby wszyscy się wycofali i sta-rali przedrzeć przez okrążenie wroga. Zostaliśmy tyl-ko wc dwoje z Marią :\fercedes, maskując opór. Kiedykoledzy odeszli, tamci nas zaatakowali z ziemi i po-wietrza, sądząc, że jest nas co najmmej batalion.Olworzyli do nas ogIeń z moździerzy i zaczęli rZUcaćgranaty. Próbowałem szukać możliwości ratunku. Nazboczu lysego wzgórza znajdował się meco oddalony

208

od mnvch dom. Ewakuowaliśmy jego mIeszkańcówi tam schronilismy się. Gwardia po jakims czasiezbliżyła SIę do nas, jej patrol podszedł pod sam dom,i wtedy myślałem, że to już koniec. :Maria Mercedesbyła ranna i nie mogla wyjść na zewnątrz, dom wydałmi się trumną. Zaryglowalismy drzwi. Wszystkie do-my we wsi zostały otoczone prz~.z wroga, który zacząłje systematycznie przetrząsać. Czekaliśmy, aż zacznąSIę dobIJac. Pięć razy przeszli obok nas i nie zastukali.Pod wieczór otoczyli jednak dom i wtedy sądziłem,że zostały nam już tylko minuty żYCIa. Gwardziścijednak Ole weszli do srodka. Wydawało się to absolut-nie niezrozumiale. Mógłbys pomysleć, że zdarzył sięcud, bo okrążyli dom i stali naprzeciw nas. Brońwymierzyli w okna i drzwi. Myślelismy, że cze-kają n:t jakiś rozkaz. Nie wiem, ile czasu to trwało.Kawet nie mieliśmy zegarka. Dopiero znaczOle późniejdowiedziałem się, że dowódca oddziału, który nasokrążył, był krewnym właściciela domu. MiejscowichIopi powiedzieli mu, iż wewnątrz znajdują się san-diniści, ranna kobieta i mężczyzna. Zdawał sobie spra-wę, że jesli otworzą drzwi, dojdzie do starcia. WtedyGwardia musiałaby aresztować rodzinę dowódcy. By-ło to dla niego ryzykowne, dlatego tylko okrążył domi nie zdecydo\val się nas zaatakować.

RS.: - Jak długo wytrzymaliscie'lF.S.: - Przez dwa dni, bez żadnego lekarstwa,

" Maria miała rozszarpaną rękę i groziła jej gangre-na. Koledzy zdawah sobIe sprawę, że znajdujemy sięw skrajnym niebezpieczeństwie. Podjęli kilkakroIniepróby wyzwolenia nas, ale okazało się lo niemożliwe.Kiedy gwardziści odstąpili od domu, zwróciliśmy si~do chłopów o pomoc. Dali nam konie. PrzewieźliśmyMarię do obozu partyzanckiego, tam zagipsowalismyJej prowizorycznie rękę I została odwieziona do Leon,górskimI iciezkami, które tylko koń mógł pokonać.

209

Page 108: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

W mieSiąc pózmej dowiedz.ałem się, że lekarz, któregosprowadziliśmy do oddziału, został schwytany przezGwardię, i sądzlrem. ze .Maria Mercedes została takzearesztowana. Przeżyła jednak, a nasza służba bezpie-czeństwa umiesclła ją w pewnym mieszkaniu, w któ-rym znajdowało się kilku przywódców FSLN. Gwar-dia, chyba wskutek denuncjacji, okrążyła dom i jegomieszkańców aresztowała. Wszystkich zamordowano,a "Xovedades", oiicJałny dziennik rządowy, poinfor-mował, że zginęli w wałce. Było to oczywiste kłam-stwo. Mana 1ercedes uratowała się i schroniła wklasztorze. Docze -ała tam ostatecznej ofensywy i wów-czas przewieziono ją do klImkl. Sytuacja w 'Leon byłajuż wówczas dla nas pomyslna. Kontrolowalismy ca-le miasto, a szpitale i kliniki znajdowały się w naszychrękach. To pozwoliło moim kolegom umiescić ją wklinice.

KS.: Gdzie byłes podczas ostatecznej ofensywyFrontu?

F.S.: - Uczestniczyłem w ataku na komendanturęGwardii Narodowej w Matagalpa. Musielismy ją pod-palić, bo gwardziści me chcieli się poddać. Póżniej zo-stałem wysłany do wzmocnienia garnizonu w miejsco-wości Sauce z moimi 120 ludżmi, którymi dowodziłem.Przybyliśmy na miejsce następnego dnia, okrążyliśmymiasto, wzięliśmy w krzyżowy ogień komendanturęGwardii. Zażądaliśmy, aby poddali się i w ciągu 24 go-dzin złożyli broń. Wzięliśmy 95 jeńców i zdobyliśmyponad 100 sztuk broni.

KS.: - Co zrobiliście z jeńcami?F.S.: - Niektórzy z mch zostali zidentyfikowam

przez miejscową ludność jako przestępcy wojenni. Ci"przeszli przez broń". Tak to się u nas mówi. Chciał-bym ci wyjaśnić, że w chwili euforii i furii trudnobyło nad ludźmi zapanować, a jeszcze w dodatku ichkontrolować. Mieszikańcy Sauce zmusili nas, abyśmy

210

pozwolili im jla sąd cywilny. :'lie było innego wyjścia,tylko rozstrzelać tych zbrodniarzy. Wobec innych za-stosowaliśmy dochodzenie. Kiektórzy staną przed try-bunałami specjalnymi. Nie będzie kary śmierci. Zaw-sze gwarantowaliśmy życie chłopom, którzy przystą-pili do Gwardii z lęku, ignorancji, analfabetyzmu, lubteż braku kultury polityczne}

KS.: _ Gd~ie zakończyłeś wojnę, Felipe?F.S.: _ Wł(lściwie tam, w Sauce.RS.: _ Do jakiego nurtu w FSLK należałeś?F.S.: _ Do Nieustającej ''lojny Ludowej. Uważa-

liśmy, że wojj1a jest długim procesem i trzeba pocze-kać, aż burżu9zja opowie SIę po naszej stronie, wów-czas przekszt(l!ci się w wojnę powszechną przeciwdyktaturze. Z9wsze kierowaliśmy się tymi założeniamiw naszej strategii i taktyce.

KS.: _ Co oznaczała numeracja w FSLN? Jużpodczas wzięcia Pałacu Narodowego Eden Pastora byłComandante Cero", Hugo TOrTes - "ComandanteUno" Dora l\t1aria Tellez - "Comandante Dos", Czy

od te~o czasu wprowadzono w oddziałach FSL)l nume-rację bojową?

F.S.: _ )lurneracja oddziału podczas wzięcia PałacuNarodowego j1ie miała żadnego związku z naszą· Po-sługiwaliśmy się nią jako prostym sposobem kontak-towania się V' chwili walki. Ja byłem "Czternasty"od samego początku partyzantki, jeszcze kiedy byliś-my w mieście. potem w górach, a także kiedy skiero-wano nas do szkół wojskowych. l tak już zostało.

Broń i poezja

Felipe pnyniósł mi któregoś dma dwa szczuplezbiorki poezji opublikowane w :'vleksyku na powiela-czu oraz kilkI! gazet literackich, wydawanych w kon-

211

Page 109: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

spiracji, które drukowały jego Wlersze. Wtedy nagra-liśmy drugą rozmcwę z Felipe-poetą.

KS.: - Ile masz lat Felipe?F.S.: - Niebawem skończę dwadzieścia trzy.KS.: - Przed wojną byłeś nauczycielem. Mówiłeś

to w którejś z naszycb poprzednich rozmów.F.S.: - Tak, byłem nauczycielem w Matagalpa.KS.: - Od kiedy zacząłeś interesować się poezją?F.S.: - Zawsze chciałem pisać wiersze, wyrażać to,

co myślę, a może bardziej to, co czuję. Odkąd pamię-tam, interesowałem się literaturą, jeszcze w szkolepodstawowej.

KS.: - Pewnego Tazu usłyszałem od Ernesta Car-denala, że minąJ już czas Rubena Dario i Pablo Neru-dy. Czy sądzisz, ze tak jest rzeczywiście?

F.S.: - Musiałbym słyszec, w jakim sensie ErnestoCardenal usytuował Rubena Dario i Pablo Nerudęwśród współczesnej poezji, aby móc zinterpretowaćjego slowa. Uważamy, i tak przecież jest, że RubenDano był w swoJej myśli poetycklej rewolucyjny. Je-go poematy są rewolucyjne. Być może poezję Darionajlepiej rozumiano za jego życia. Wówczas klasę wy-kształconą slanowiJa burżuazja. Ruben Dario identyfi-kował Się jednak z tymi, którzy me zawsze mogli gozrozumiec, bo nie mieli dostatecznego wykształcenia.

KS.: - Pamiętam jeden z wierszy Rubena Dario,który nosi tytul "Lo fatal".

F.S.: - Wiersz ten nie oznacza jednak, że Danotworzył poezję lnisŁyczną, powiedzmy: nadmiernie mi-styczna. Dario byl zawsze jak ktoś zapomniany, osie-rocony przez samego siebie. To paradoksalne, co mó-wię, ale tak było. Jak by ci to najlepiej wyjaśnić ... przezswój nieco ekstrawagancki sposób życia. Jego własneżycie sklaniało go do takiego właśnie sposobu myśle-nia. "Lo fatai" jest poematem mistycznym, prawiemetafizycznym. ale poeta ten ma również inne wier-

212

sze, np. ".- poemacie "Roa Rumbal" wyraża protestupokorzonego przez białego najeżdzcę Nikaraguańczy-ka. Ten nurt poetycki wydaje się nam najważniejszy.

KS.: - Kto jest tobie najbardziej potrzebny z poe-tów? Kto najbardziej odpoWiada twojej własnej wraż-lIWości poetyckiej?

F.S.: - Sadzę, że bardzo głęboka poezja Pablo Ne-rudy. Jest' o~a zrozumiała dla zwykłych czytełników,z którymi poeta się utożsami.ł.

RS.: - Widzę, ze oprócz garanda nosisz zwykle zesobą ksiazkę icanora Parry ...

F.S.: - Tak, Nicanor Parra posiada sporo dobrychwierszy. Kiedy piszesz, zwykle coś z ciebie samegoprzenika do wierszy. Coś z ciebie najbardziej intym-nego. Zwykle wiersz jest odbiciem twojego nastroju,ciebie w danej chwili, która juz nigdy nie powtórzysię w taki sam sposób. Myślę, że poeta winien utoż-samić się ze sobą jako podmiotem lirycznym. Takiwlaśnie jest icanor Parra l dlatego go czytam.

Page 110: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Rozmowa z Humberto Orteg~

Mój rozmówca. Humberto Ortega, jest naczelnymdowódcą Ludowego Wojska Sandinowskiego i mini-strem obrony narodowej.

Roman Samsel: - Czy somozizm był ideologią?Humberto Ortega: - Jeśli już, to ideologią kapita-

listycznej korupcji najwyższego stopnia. Nie był ideo-logią w tradycyjnym sensie tego słowa, nie zostałsformułowany teoretyczme, nie posiadał partii poli-tycznej. Owszem, somozizm sporo czerpał z faszyzmu,jeśli idzie o metody represjl. Ale z politycznego punk-tu widzenia nie był faszyzmem. Był zacofaną dykta-turą, despotyczną i skorumpowaną. Somoza kupił sobieGwardię Narodową - utrzymywał ją dzięki przekup-stwu, rabunkowej polityce gospodarczej, zbrodni. Kie-dy uciekł, machina przestała działać i wszystko upadło.Trochę inaczej sprawy miaŁy się z EEBI, gdzie Ame-rykanie zaszczepili pewne elementy ideologii antyko-munistycznej - np. ślepą nienawiść i strach przedkomunizmem. Ludzie z EEBI nie wiedzieli przecież,co to komunizm, kapitalizm itd. Umieli jedynie kraść,gwałcić, mordować.

RS.: - Kiedy powstanie partia sandinowska?H.O.: - Jesteśmy partią. Zawsze nią bylismy. Po

prostu przechodzllismy różne etapy formowania się.Sandinowski Front Wyzwolenia Narodowego - będącszerokim ruchem patriotycznym, narodowym i ant y-

214

somozistowskim - już w chwili powstania posiadałstrukturę partyjną. Nie wystarczy przecież dekret czyustawa, by powołać partię do życia. Niektóre partieogłaszały swoje powstanie, i co z tego? Ze względu namkłą liczbę członków raczej nie przysługuje im mianopartii. Co do nas, klerowalismy rewolucją niczymprawdziwa partia polityczna i rewolucyjna. Potrzebu-jemy dziś bardziej zorganizowanej struktury. Jest tojednak praca na przyszłość. Teraz musimy zorganizo-wać przemysł, zwiększyć produkcję rolną, wyżywićnaród. Wszystko w swoim czasie; partia powstaniei umocni się w praktyce działania.

RS.: - Jakie były źródla waszego zwycięstwa nadSomozą?

H.O.: - W samej koncepcji walki Postawilismy nalud, jego najbardziej UCiskane I upośledzone masy. Alenie tylko, objęła ona wszystkich, którzy opowiedzielisię przeciwko dyktaturze. Była to polityka szerokiegofrontu, bez ortodoksji i dogmatów. Nauczyła nas tegouniwersalna kultura, doświadczenie wszystkich naro-dów. nie zaś poszczególnych krajów. Wszyscy popeł-niają przecież błędy i mają swoje zalety. Z każdegoprocesu rewolucyjnego braliśmy to, co najłepsze, sto-sowaliśmy i rozwijalismy jego zdobycze. Nie jesteśmydogmat~y·czni, czujemy się związani z naszą rzeczywis-tością i procesem rewolucyjnym. Jeśli istnieją narodypopierające sprawiedliwosć, niezależność i su\\teren-ność, to z tymi narodami chcemy się związać. Wypra-cowaliśmy prawidłową koncepcję walki, której pod-stawą był naród. To nie my zrobiIismy rewolucję,a sam naród, pod naszym kierownichvem. zgodniez naszą koncepcją walki. Tak już jest, że naród bezprzywódców nie dokona rewolucji. Sami przywódcy,bez narodu, także tego nie zrobią, ani też przywódcyz narodem, lecz bez prawidłowej koncepcji walki. Klu-

215

Page 111: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

czem do zwycięstwa jesl naród, przywódcy oraz pra-widłowa koncepcJa waHa.

R.S.: - Wasza rewołucja jest pierwszą w AmeryceŁacińskiej, która spolkala się z tak wiełką solidarnoś-cią i pomocą·

H.O.: - Tak. W istotny sposób przyczyniło się todo naszego zwycięstwa. Przy okazji ujawnił się wy-rażny podział, z jednej strony - Ameryka Łacińskademokratyczna, pragnąca niezależności i rozwoju, po-tępiająca interwencjonizm, z drugiej zaś strony -Ameryka Łacińska reakcyjna, uzależniona, wyznającapolitykę interwencji. Ta druga Ameryka popiera rów-nież ponadnarodowe koncerny kapitalistyczne. Bardzonam pomogły Kostaryka, Panama, Wenezuela, Kuba,:\leksyk; była to konsekwentna pomoc i jesteśmy imbardzo wdzięczn ł-

RS.: - Jakie wplywy mIały w Nikaragui ponad-narodowe koncerny?

H.O.: - Niewielkie. Nikaragua jedynie z wojskowe-go punktu widzenia posIadała znaczenie. W naszymkraju nie było inwestycji zagranicznych na wielkąskalę·

RS.: - Dowodził pan oddziałami, które pierwszewkroczyly do r"lanagui. Kiedy powstał plan zdobyciastolicy?

H.O.: - Plan taki powstał przynajmniej na miesiącprzed wejściem do miasta. Zakładał on oblężenie sto-licy, odcięcie ewentualnych dostaw broni, amunicjii żywności z pozostałych departamentów. Mieliśmyjuż wówczas ciężki sprzęt, bron maszynową i artyle-rię, zdobyczne oczyv."iście. Gwardia Narodowa zdawałasobie z tego sprawę, WIedziała też, że w samym mieściemamy tysiące sprzymierzeńców. Wróg zostałby osa-czony zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz. Przedostatecznym atakiem zaczęliśmy jednak wywieraćpresję polityczną na dowództwo Gwardii Narodowej.

M:anagu.a - odbudowa zniszczonych ulic

Skontaktowałem się telefOnIcznie z jednym z genera-łów, rozmawiałem z nim przez dwie godziny. Późniejrozmawiałem z innymi i przyniosło to spodziewanyskutek. Dowódcy uciekli, reszta potraciła głowy. Gwar-dia poddała się. Gdyby nie to, walka przeciągnęłabysię o parę dni, może piętnaście, nie więcej. Przelalobysię niepotrzebnie więcej krwi.

RS.: - Proklamujecie hasło wspaniałomyślnościw zwycięstwie. Jaki będzie los wziętych do niewoligwardzistów?

H.O.: - Zdobyliśmy tajne archiwum bezpieczeń-stwa narodowego, w którym systematycznie groma-dzono dane boda jże od 1934 roku. Wymienieni są tamwszyscy, którzy kiedykolwiek współpracowali z So-

216 9 - Dotrzeć do bunk:ra ... 217

Page 112: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

mozą· Jest ono eWldentl)ym dowodem winy, pozwalanam zarówno wymierzać kary, jak i sprawiedliwiezwalniac z WIęZIe" Osta:no zwolniliśmy np. 300 gwar-dzistów. szeregowych żołnierzy. CI, którzy głodowali,nie. mieh pracy, desperacko próbowali przeżyć, wstę-pugc do Gwardii Narodowej. Takich właśnie zwal-niamy. Z druglej strony elementy najbardziej zbrod-nicze i skorumpowane lJ<:dą sądzone przez trybunałyludowe i cywilne. Będziemy żądać dła nich kary 20-30 lat więZIenia. Nie będZiemy rozstrzeliwać, bo znieś-liśmy karę śmierci.

RS.: - Jaką rolę będą pełnić Sandinowskle Komi-tety Obrony CywIlnej?

H.O.: - Pełnią one wieie iunkcji - społeczną, po-lityczną, kulturalną. Po prostu wspomagają rewolucję.Dam przykład. NIedawno uczestniczyłem w otwarciuszkoły w zburzonej części ~anagui. Domy zostały od-budowane, ulice wysprzątane, pomalowane mury,czysto i ładnie. Kto to zrobił? Komitety. Nikt im niepłacił za pracę. Powstały z inicjatywy mieszkańców,aby wspieraŁ' FSLN i dbać o mteresy ludności.

Z Tomasem Borge,.mocnym człowiekiem Nikaragui

W pażdzlernlku 1979 roku miałem wreszcie okazjędo rozmowy z ministrem spraw wewnętrznych. Toma-sem Borge. Tomas jest starszy od swoich kołegówz rządu. dobiega pięćdziesiątki.

Roman Samsel: Mówi się o panu Jako o mocnymczłowieku w Nikaragul. Kto sprawuje władzę w kraju?

Tomas Borge: - Tak. to prawda. Jestem mocnymczłowiekiem Nikaragui. Tak samo mocnym jak po-zostali członkowie kierownictwa FSLN, jak wyzyski-wani w przeszłości robotnicy, jak chłopl bez ziemi,którzy wreszcie zdobyli to, co się im należało. Ktosprawuje władzę? Po raz pierwszy w historii Nikara-gui władzę sprawuje dziś lud oraz jego przedstawi-ciele w Prezydium Rządu Odnowy Narodowej i po-łączonym kierownictwie FSLN.

R.S.: - Jacy pisarze, myśliciele czy politycy wy-warli wpływ na pana osobowość moralną i polityczną?

T.B.: - W młodości duży wpływ wywarl na mniepewien Niemiec, który nazywał się Karol May ... Przed-stawiał w swych powieściach ludzi nadzwyczaj szła-chetnych. Później wpadły mi w ręce pisma Sandino.11:ay znik"ą! z mego pola WIdzenia. Carlos FonsecaAmador VI wielkim stopmu przyczynił się do wyeli-mmowania mOIch innych słabości i wad. Z wielkichmyślicieli czytałem w młodości Victora Hugo, Johna

219

Page 113: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Steinbecka oraz innych. To oni mieli na mnie wpływ.RS.: - A Karol Marks!T.B.: - Nie czytalem go w młodości, później nie-

wiele b)'ło okazji, aby studiować jego pisma, działal-ność rewolucyjna nie pozwalała na to. W każdym ra-zie sądzę, że nie ma rewolucjonisty na świecie, któryoparłby się wpływom j\larksa. Ja i moi towarzyszeczytaliśmy dużo książek Simona Bolivara, Jose Martii Francisco Mirandy, im własnie zawdzięczamy nasząpostawę patriotyczną. Mało czytaliśmy dziel nauko-wych i rewolUCYJnych. Nie twierdzę przez to, że jes-teśmy ignorantami, ale me jesteśmy naukowcami. Nieznamy marksizmu w sposób głęboki. Carlos Fonsecamówił, że staliśmy się rewolucjonistami bardziej zewstydu niż z uświadomienia sobie wiełu rzeczy ... Toważne, aby rewolucjonista czytał biografie wiełkichłudzi, którzy wyróżnili się miłością do swojego ludu,daje mu to bazę poznawczą. Czytamy np. Platona,Rousseau, Marksa, Lenina - jego "Państwo i rewo-lucję". Duży wpływ na ukształtowanie się mojej po-stawy moralnej miaŁa matka.

RS.: - W jaki sposób określiłby pan siebie samego?T.B.: - Jestem sandinistą, a jak powiedział Carlos

Fonseca, jest to najbardziej zaszczytny tytuł, jaki mo-że uzyskać w naszym kraju rewolucjonista.

RS.: - Co pan sqdzi o dyktaturze proletariatu?T.B.: - Uważam, że należy przełamywać pewne

dogmaty. Stworzyliśmy własny styl. Po co mówićo dyktaturze sandinowskiej? Każdy sektor społecznynarzuca w odpowiedniej dla siebie chwili sWÓjwłasnyinteres. Tutaj zostały narzucone interesy szerokichwarstw społecznych. Ale po co mówić od razu o dyk-taturze? Pomówmy lepiej o demokracji. W każdymkraju występują obok siebie zarówno demokracja, jak'i dyktatura. W USA jest demokracja, jest też dykta-tura. W Nikaragui też była i demokracja, i dyktatura.

220

Tomas Borge

Np. demokracja somozistowska faworyzowała trut-niów, określone grono morderców i wyzyskhvaczy.W ramach tej demokracji mieli oni prawo do podró-żowania, studiowania i robienia tego, co chcieli. I byłatakże dyktatura, która uciskała szerokie rzesze naszegonarodu. Dziś także współistnieją w Nikaragui zarównodyktatura, jak i demokracja. Jednakże tortilla się od-wróciła, jak mawiamy w naszym kraju. Ci, którychfaworyzowała wczorajsza demokracja, są uciskaniprzez dzisiejszą dyktaturę. I na odwrót - wielkiemasv robotników chłopów, studentów, sklepikarzy,prz;mysłowców, których uciskała wczorajsza dykta-tura, faworyzuje dzisiejsza demokracja. Posiadają onerealne prawa - prawo do życia, uczenia się, podróżo-wania, jedzenia, posladama ziemi. Nie są to abstrak-cyjne prawa dawnej, somozistowskiej konstytucji. Kie-dyś nie mieliśmy prawa do posiadania ojczyzny. Dziśje odzyska Mmy.

221

Page 114: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

RS.: - Uu byłych gwarozistów znajduje się w wię-zieniach?

T.B.: - reh liczba zmniejszyła się znacznie. Aresz-towalismy około 7 tysięcy somozlstów, w tym równieżgwardzistów. Obecnie licz.ba więźniów nie przekracza3 tysięcy. W~'dane już zosiały pierwsze wyroki: są onewysokie - do 30 lat - ze względu na to, że przedsądem postawilismy wpierw największych zbrodnia-rzy. Będziemy sądzić wrogów naszego narodu z całąsurowością prawa, i zgodnie z prawem. Dużo powie-dzieliśmy już o naszej \\Tspalliałomyślności, może na-wet trochę przesadzilismy z mą. Owszem, trzeba byćwspaniałomyslnym w praktyce, ale dla somozistówbędziemy żądali najbardzlej surowych wyroków.

RS.: - Czy wystąpicie z wnioskiem o ekstradycjęSomozy?

r.B.: - Przesłuchujemy obecme Silvio Penę, jed-nego z morderców Pedro Joaquina Chamorro. Jegozeznania stanowią wyrażny dowód winy Somozy i je-go bliskich współpracowników. Popełnili oni wiełeprzestępstw i morderstw. Zbieramy wszystkie niezbęd-ne dowody, które mogłyby stanowić podstawę wnios-ku O ekstradycję.

RS.: - Jakie są szczególne cechy procesu zacho-dzącego w Nikaragui?

T.B.: - Jest ich dużo, niektóre wyplywają z na-szej postawy wobec pozostalych narodów AmerykiŁacińskiej. Np. moglibysmy skrócić o głowę wszyst-kich somozistów, nie byłoby to - jak sądzę - brze-mienne \v skutki, ale zaszkodziłoby rozwojo\vi ruchówludowych i rewolucyjnych w Ameryce Łacińskiej.Udało się nam poszerzyć bazę naszych sojuszów poli-tycznych bez narażania na szwank władzy rewolucyj-nej. ie chcemy dawać lekcji mnym narodom. Alechcemy, aby zwróciły one uwagę na nasze doswiad-czenia, na to, że możemy posiadać więcej przyjaciół

222

!UŻ niektóre ruchy rewolucyjne naszego kontynentu.Pragniemy jednak. aby nasza rewolucjo stała się przy-kładem dla świata.

KS.: - Na jakie niebezpieczeństw" narażona jestNikaragua w najblizszym czasie?

T .B.: - Przede wszystkim na niebezpleczeństwo nie-zrozumienia procesu zachodzącego w naszym kraju.Nikaragua narażona jest na to, że nasze ograniczeniaoraz nieuniknione błędy mogą wstać wykorzystane dopolitycznej i ekonomicznej blokady kraju. Jesli w naj-bLzszych miesiącach nie będZIemy w stanie rozwiązać\\'szystkich trudnych problemów. może to stać siępretekstem do zaatakowania naszej rewolucji. Czyni-my więc wszystko, aby nie popełniać błędów - dużopracujemy, słuchamy naszego ludu, otaczamy się ludż-mi kompetentnynli. Innym niebezpIeczeństwem możebyć zbrodnicza agresja somozistów i ich ewentualnychsprzymierzeńców. StrategicznIe rzecz biorąc nie boi-my się jej; nie ma takiej siły na swiecie, która mo-głaby nas pokonać. Ale agresja wyrządziłaby wieleszkód w kraju. Zbieramy zatem siły, aby temu zapo-biec. Problemy gospodarcze rozwiążemy naszym włas-nym wysiłkiem oraz przy współpracy I solidarnościmIędzynarodowej. Sądzimy wszak, że głównie naszapraca i wysiłek wszystkich Nikaraguańczyków pozwoliwyeliminować chwilowe ograniczenia. Nasz naród jestwyjątkowo pracowity, zdolny do poswięceń, heroiczny.

RS.: - Jaką rolę odegrały kobiety w waszej re-wolucji?

T.B.: - Wybitną. Piękną. Często one nawet byłylepsze od nas. A w odbudowie kraju odgrywają rolę\vręcz historyczną. Pracowite, heroiczne, z entuzjaz-mem I powagą wZięły na siebie ten trud.

RS.: - Przejęliście już ziemie Somozy, co dalejz reformą rolną?

T.B.: - Na razie mamy wystarczającą ilość ziemi,

223

Page 115: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

tej przejęlej po somozistach Pozwala to nam na zrea-lizowanie szerokiego programu reformy rolnej. Póżniejzobaczymy, jakie będą wymogi dalszego rozwoju, jakukształtują się warLU1'kioraz sytuacja.

RS.: - Kiedy chcecie przeprowadzić wybory?T.B.: - Za wczesme jeszcze mówić o wyborach.

Najpierw trzeba odbudowac kraj, wzniesć go z popio-łow. Przecież w obecnych warunkach nie sposób pójsćdo urn wyborczych. I lak FSLN otrzymałby z pew-noscią 95 proc. głosów.

RS.: - Jaka będzie polityka zagraniczna Nikaraguiwobec Ameryki Łacińskiej?

T.B.: - W miarę możliwości pragniemy utrzymy-wac normalne stosunki z naszymI północnymi sąsia-dami, z Hondurasem, oraz rozwijać przyjacielskiezwiązki z Kostaryką i Panamą. To samo dotyczy Ame-ryki Południowej - przyjacielskie stosunki mamyz Wenezuelą, Kolumbią oraz innymi krajami. Nieprzepadam za Pinochetem i nie sądzę, abysmy rozwi-jali jakies stosunki z jego rządem. Jesli zechce, możeje z nami zerwać.

RS.: - ,,\' jaki sposób chcecie pomóc innym naro-dom walczącej Ameryki ŁacIńskiej, np. Gwatemaliczy Salwadoru?

T.B.: - Możemy im pomóc umacniając jedynie na-szą własną rewolucję· Rewolucje nie są przecież przed-miotem eksportu, one wyłaniają się z konkretnychrealiów danego kraju. Nie jestesmy zwolennikami do-starczania broni rewolucjonistom innych krajów. Są-dz~my, że każdy naród jesl wystarczająco silny, abymoc pohtycznie i militarnie wygrać swoją wojnę. Mo-żemy oczywiscie solidaryzować się z nimi politycznieoraz moralnie. Ale nie leży w interesie naszej rewo-lucji, ani też w interesie ruchów rewolucyjnych in-nych narodów - dostarczać komukolwiek broń.

KS.: - :"ikaragua zajęła zdecydowane stanowisko

224

na Konferencji Państw Niezaangażowanych w Ha-wanie w ]979 roku.

T.B.: - Nasze stanowisko wyraża jakość naszej re-wolucji. Nie pojechahśmy na obrady państw niezaan-gażowanych z postawami pojednawczymi, tak jak toniektórzy przewidywali. Jestesmy dzisiaj panami włas-nego losu, jesteśmy nieustępliwi w obronie interesów",rajów biednych I wyzY3kiwanych, które wyzwoliłysię i walczą z nędzą.

R.S.: - Czy sądZI pan, że kraje socjalistyczne sąwaszym naturalnym sojusznikiem?

T.B.: - Mamy własne kryteria. Najlepszymi sojusz-nikami :'likaragui okazaly się - obiektywnie rzeczbiorąc - kraje Ameryki Łacińskiej, narody latyno-amerykańskie. Owszem, kraje socjalistyczne solidary-zowały się z naszą walką, ale me w takiej mierze,jak właśnie narody i niektóre rzoądy Ameryki Łaciń-skiej. I jest to zrozumiałe, chociażby ze względu naodległość. Kuba, która sohdaryzowała się z nami odpoczątku, czyniła to bardziej dlatego, że jest krajemAmeryki Łacińskiej, niż ze względu na to, że jestkrajem socjalistycznym. Na Kubie kultywuje się in-ternacjonalizm i międzynarodową solidarność. Rozma-wialiśmy kiedyś na ten temat: gdyby wszyscy ochot-nicy kubańscy chcieli walczyć przy naszym boku, tokraj ich szybko by się wyludnił.

RS.: - Jak wyobraża sobie pan Nikaraguę za dwa-dzieścia lat?

T.B.: - O to trzeba by zapytać poetę Cardenala,choć wszyscy rewolucjoniści w Nikaragui są po troszepoetami. Wyobrażam sobie Nikaraguę jako wielkąrzekę mlekiem i miodem płynącą, pełną kwiatówi smiejących się dzieci, ludzi szczęsliwych, spacerują-cych bez trwogi ulicami miasta, kochających się, szla-chetnych i wyzbytych egoizmu. Wyobrażam sobie takiraj na ziemi. Na naszej ziemi.

225

Page 116: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Wyprawa do zagłębia złota

2 listopada 1979 roku rząd znacjonalizował wszyst-kie zasoby naturalne i przemysł wydobywczy. KiJkadni póżniej poznalem Vladimira Pereza, wicedyrek-tora IRENA, tj. Nikaraguanskiego Instytutu ZasobówNaturalnych, który zaproponowal mi wyprawę do"zagłębia złota". Nigdy nie wIdzialem kopalni złota,nawet nie potrafiłem sobie jej wyobrazić - gratkawięc była me lada. Spakowałem rzeczy i o ·szóstej ra-no stawiłem się na lotnisku wojskowym w Managui.WylecielIśmy dopiero trzy godziny póżniej DCA-75,pomalowanym w zielono bure plamy ochronne. Byłonas szesnaście osób, siedzieliśmy pod ścianami, przy-pięci mocno pasami. Podczas lotu pilot wielokrotniesprawdzał tablicę rozdzielczą i instrumenty nawiga-cyjne, a robił to tak dokładnie, jakby dopiero terazstarał się opanować sztukę pilotażu. Pasażerowie po-kładali się ze śmiechu, mektórzy jednak byli trochęniespokojni.

Naszym celem była mała miejscov.lOŚC Siuna, lezącana wybrzeżu Atlantyku, okola 700 km od stolicy, gdZieponadnarodowa korporacja Rosaria :\1inmg Companyposiadała kopalnie złotego kruszcu.

Kiedy szczęśliwie wylądowaliśmy na miniaturowymlotnisku w SIUna. ze wszystkich stron zbiegli sięmieszkancy. Każdy przylot samolotu czy awionetkiz ManagUI staje się wydarzemem. Osada jest odcięta

226

od śWiata, otoczona dziką dżunglą, k:órą nie sposóbprzebyć inaczej. jak wyrąbując sobie ścieżkę wśróddziewiczej dżunglI. Była wprawdzie kiedyś droga pro-wadząca stąd do :\'latagalpy, ale juz dawno zniszczyłyją ulewy i powodzie. Zostaje więc jedynie połączenielotnicze.

Dyrekcja kopalni to kilka drewnianych. stojącychna palach domów. zbudowanych na górującym nadokolicą wzgórzu: "Osiedle" można szybko rozebraćl przenieść w inne miejsce,

Gustavo Altamirano, pełnomocnik IREKA w kopal-ni Siuna, prowadzi mnie do klubu "Canta Gallo",który do niedawna zapełniali zagraniczni pracownicyHosario :\1ining Company. Zwracam uwagę na sporąilość książek gromadzonych na pewno przez całe lata:Faulkner. Hemingway, Caldwell. Kikt tych książekod dawna nie czy tal, bo już przy dotknięciu okładekunosi się tuman kurzu.

Na tablicy ogłoszeń przypięte rozporządzenia dyrek-cjI. Jedno z nich mówl o potędze Rosano Mining Com-pany, która wydobywa złoto i srebro w wielu krajachAmeryki Łacińskiej, a najwięcej w Hondurasie i Do-minikanie.

Klub jest zupełnie pusty, dopiero po godzinie przy-chodzi na obiad kilku chłopców z sandinowskiego plu-tonu chroniącego kopalnię. Dowiaduję SIę, że pomiesz-czenia, w których się znajduję, posiadały statut kaf-kowskiego Zamku. Regulamin Rosario Mining Compa-ny zabraniał wchodzić na wzgórze Nikaraguańczykom.Nawet "aj starsI i najbardziej zasłużeni pracownicykopalni nie wiedzieli, jak wygląda wnętrze klubu. Tyl-lo Amerykanie. c< iemcy czy Kanadyjczycy, pracującydla korporacji, m:eli prawo wypić tu szklankę whisky.Spoglądam przez okno, w dole znajdują się Siunai La Luz, dwa siostrzane osiedla górnicze. Ich miesz-kańcy nie mieli prawa wspinać SIę po kamienistej

227

Page 117: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

drodze, tu,aj, na górę, byli skazani na dół, bo nagórze mieszkali książęta, jak w średniowiecznej baśni.

Po raz pIerwszy w historu Siuny dzieciaki zbliżająSIę nie pewnie do basenu wypełnionego wodą w kolo-rze nieba i pytają: "Czy będzie można się tu kąpać?"Przychodzą z dołu na górę, bo już wszyscy mieszkańcywiedzą, że Rosaria Mining Company ma się stąd wy-nieść.

Tam w dole jest jeszcze większy dół, szyby kopal-niane, którymi zjeżdża SIę na głębokość 600 i 800 met-rów, aby drążyć kamień, z którego wydobywa się złoto.To złoto przez dziesiątki lat wywożono do NowegoJorku. Rozchodziło się po całym świecie, trafiało dosklepów JubIlerskich I mkogo już nie obchodziło, skądsię wzięło ani jak zostało wydobyte.

W górskich rzekach i strumieniach całe chmary lu-dzi od świtu do nocy płuczą wydobywany z dna piasek.Od niepamiętnych czasów sprzedają mizerne "zdoby-cze" pośrednikom. Rachityczni starcy i chore z nie-dożywienia i przemęczema dzieci czekają na swojąwielką szansę.

Obserwuję proces "produkcji" złota. Bryły kwarcuwydobywane są zarówno z podziemia, szybami wydo-bywczymi, jak i urabiane w odkrytym gigantycznymwyrobisku, w którym przy pomocy dynamitu odłupujesię kamień. Wszędzie góry kwarcu, bo w jego towa-rzystwIe występuje cenny kruszec. Tuż przy głównejulicy Siuny leżą zwały gruzu skalnego, który buldo-żery zgarniają i ładują na ciężarówki, aby zawieżć godo gigantycznej zgniatarki, nazywanej przez mieszkań-ców "chiJ1ocha", co znaczy świnia. Swinia, która po-żera ten gruz skalny, inaczej mówiąc, kruszy kamień,i przesyła transporterem do młynów. Póżniej zaczynasię chemia.

Kiedy znalazłem się w Siunie, byłem przekonany, żezłoto wydobywa się z kamienia w poslaci grudek lub

228

też złotego p,asku. W nikaraguańskim "złotym prze-myśle" jest inaczej.

Kopalnie Siuna, Bonanza, Rosita, Los Angeles, Li-berlad usytuowane są w miejscach, w których wystę-pują tzw. złote żyły. Kajpierw prowadzono tam dłu-gotrwałe prace eksploracyjne. W kopalni Siuna z to-n" kamienia można uzyskać od 0,12 do 0,6 uncji złola.(Uncja jubilerska = 31,10 g). Proces mielenia w jegokolejnych fazach daje coś w rodzaju proszkuskalnego, który rozpuszcza się w wodzie, wirującw coraz większych kolejnych kadziach. Sama wodanie jest w stanie oddzielić złota od kwarcu. Dlategododaje się cyjanek, cynk i trochę oło",;u. Cyjanekpowoduje oddzielenie się złota od kamienia, które al:>-sorbuje cynk.

Podążając za złotem, wspinam się na coraz wyższepomosty. Idę od kadzi do kadzi. Ostatnia z kadzi wy-rzuca już tylko metaliczną pianę, którą zbierająw specjalnym zbiorniku łagodnie obracające się skrzy-dełka mechanicznych wachlarzy. Ta pJana zawierazłoto, cynk, cyjanek, ołów, miedż, srebro. Elektrolizapowoduje oddzielenie się metali szlachetnych. Złotyi srebrny surowiec topi się w hutniczych p,ecach. R;<zw miesiącu wytapia się sztaby o wadze 35 kilogramówkażda, zawierające złoto i srebro.

Od 45 lal Rosario :\1ining Company wysyłała je doStanów Zjednoczonych. Założycielem złotego zagłębiaw Siuna był Don~ld Spencer, który otrzymał nieogra-niczone koncesje od klanu SomozÓw. A był czas, kie-dy Nikaragua zajmowała drugie na świecie miejsce wprodukcji tego kruszcu.

Rosario Mining Company nie zdążyła już wysłać doStanów Zjednoczonych ostatniej partii złota. 195 sztabznajduje się w podziemiach Banku Centralnego w Ma-nagui. Ich wartość wg cen złota na rynku świalowymw grudniu 1979 r. wynOSiła ponad 10 milionów dola-

229

Page 118: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

rów USA. Był to rezultat produkcji kopalni atlantyc-kICh w ostatmch trzech miesiacach.

Porównując produkcję juz tylko tych trzech miesię-cy z zadeklarowanym przez Rosario :\lining Companyeksportem złota w czasie dyktatury Somozy, latwo do-strzec, że korporacja fałszowała dane i zwyczajniekradła. Ohcjalnie bowiem zgłosila, że w calym 1977 r.wywozi złoto wartości 3,5 mHiona dolarów. Bioracnawet pod. uwagę różnice w cenach kruszcu na ry~-kach międzynarodowych. komentarz zbyteczny.

Ostalmo dowiedziono, że istniała systematyczna kon-trabanda złota poprzez port Isabella. Tuż przed zwy-cięstwem rewolucji wYWleziono tą drogą 45 sztabo wartości ponad 5 mil ionów dolarów.

Trudno obliczyć, ile złola wyeksploatowała RosarioMining Company z :'!ikaraguI w ciągu 45 lat swojejdziałalności. Obecnie, po nacjonalizacjI, wg wstępnychobltczeń, uważa SIę, że trzy atlantyckie kopałnie Rosi-ta, Bonanza l Siuna posiadają rezerwy na około 10-12lal.

Ponurym dziedzICtwem pozostały lu choroby. Donajczęstszych schorzeń występujących w osiedlachgórniczych należą pylica, tyfus, gruźlica, ane-mia, malaria. Dzieci na skutek niedoźywienia nabyłynieodwracalnych zmian w organizmie.

Związki zawodowe nie mogły chronić pracowników,bo wg somozistowskiej uslawy zostały rozwiązane w1943 roku. Dzienne wynagrodzenie robotnika oscylo-v./ało wokół dv...óeh dolarów. Pracownicy zagranicznizarabiali pięciokroInie więcej, niż mógł osiągnąć naIdentycznym stanowisku techmk nikaraguański. Anal-fabetyzm wśród mieszkańców "zagłębia złota" sięga80 procenI. W kopałniach tych pracuje wielu IndianMisquilos i Zumos, którzy przybywali zarobić, a od-chodzą z gruźltcą, na którą umierają w swoich szała-sach.

230

Ośrodek zdrowia zorganizowany przez FSLN

Ponadto Rosario Mining Company okazała Slę przed-siębiorstwem nadzwyczaj pomysłowym. Jej długoletnipracownik Jose Vlllareyna zginął w lipcu 1979 rokuw wypadku przy pracy. Kiedy rodzina zgłosiła się doadministracji po odszkodowanie, usłyszała, że otrzy-luał on wymo\'.:ienie z powodu śmierci, zgodnie z arty-kułami 115 i 119 kodeksu pracy. Dowiedziałem sięw nowej dyrekcji kopalm, że lakich przypadków zda-rzalo się tu wiele. Było bowiem w zwyczaju Rosario:\,]ining Compa ny wYPowIadać pracę z powodu śmiercI.aby uniknać wyplaty odszkodowań.

Najważnie Jozą sprawCj nowej adminislracji kopalnijest utrzymanie i rozszerzenie produkcji. Równocześ-

231

Page 119: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

nie z nacjonalizacją zosiaty podniesione stawki za go-dziny pracy. Uruchom:ono szpital i szkolę. Z Mana-gui przybyli lekarze i nauczyciele. Przedsiębiorstwo in-teresowalo tylko grab,ezcze wydobycie. Siła roboczastanowiła konieczny dodatek do melalu. W przyszłościzostanie zbudowana szosa, klóra połączy ośrodek gór-niczy z atlantyckim portem Puerto Cabezas i położykres izolacji mieszkaIleów. Trzeba będzie dokonaćogromnej pracy, aby zlikwidować dziedzictwo, którezostawiła ponadnarodowa korporacja, jedna z więk-szych i bardziej agresy"rnych, jakie działają na konty-nencie latynoamerykańskim.

Należy się spodziewać, że w przyszłości Indianie Mis-quitos i Zumos wyzbędą się również lęku i zostawiąw domu maczety, z którymi się teraz nie rozstają. Na-dejdzie czas, kiedy maczety te będą im służyć tylkodo wycinania ścieżek w dżungli i obrony przed wę-żami.

Wracam do Managui awionetką Sandinowskich SiłPowietrznych. Zła pogoda zmusza pilota, aby wznieśćsię na wysokość 4 tysięcy stóp, i kiedy znajdujemy sięnad chmurami, Rafael Picado, pilot, mówi do mnie:Przekroczyliśmy pułap, na którym zwykle latali somo-ziści. Ten samolocik ma wiele zbrodni na sumieniu.Był bojowym aparatem, z którego wyrzucano rakiety,przymocowane po sześć do każdego skrzydła. Na jegopokładZIe znajdował się również karabin maszynowy.

Wyznam, że pierwszy raz zdarzyło mi się łecieć ma-szyną, którą latali przestępcy wojenni mordującycywilną łudność.

Pilot był doskonały. Wylądowaliśmy bez klopotóww Managui i dopIero wtedy dowiedziałem się, że słu-żył w lotnictwie dyktatora, zanim przeszedl na stronęFSLK

Carlos Fonseca Amador

"Padł pierwszy strzał i odpO\nedzlal mu świergotptaków. K,lka sekund wcześniej ciemność rozdarłasmuga ognia. Carlos zatrzymał się i strzelii z pistoletumaszynowego. Rozkazal, aby jego szwadron wycofałsię. Pozostał sam naprzeciw niewIdocznego wroga. Wy-buchł granat. Potem zaległa cisza. Kastępnego dniao świcie niezwykły ruch helikopterów, śmiech i bru-talne żarty. Na miejsce śmierci Carlosa Fonseca Ama-dor przybyli najwyższej rangi oficerowie Gwardii Na-rodowej. Jeden z nich kazał uciąć głowę Carlosa. Za-wieżli ją Somozie, aby mógł przekonać się, że nie ży-je partyzant, którego legenda dotarła do najdalszychzakąt!ków kraju". Tyle Tomas Borge w swej książ-ce "Swit przestał być marzeniem", wydanej w 1979roku.

Carlos Fonseca Amador zginął 7 listopada 1976 roku,w wieku czterdziestu lat. Jest on najwybitniejszą po-stacią nikaraguańskiej rewolucji. Jego myśl politycz-na stanowi kontynuację myśli Sand ino. Fonseca byłpierwszym z młodego pokolenia rewolucjonistów, któ-l'y powiedzial, że trzeba studiować Augusto CesaraSandino, aby zorganizować szeroki front walki z dyk-taturą. Był on sekretarzem generalnym FSLN, zajmu-jąc stanowisko, którego nikt po nim do tej pory nieobjąl. Rewolucja nikaraguańska nie byłaby możliwabez teorii walki zbrojnej. którą stworzył.

233

Page 120: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

Był dZlałaczem Patriotycznej Młodzieży Nikaragu-anskiej, za dZIalalność polityczną w ruchu studenckimzostał wyrzucony z NikaraguI do Gwatemali. Wrócilpotajemme do kraju, aby znowu walczyć. Jego nazwi-sko stało się znane w Nikaragui i Ameryce Srodkowej.Policja somozistowska uniemożliwiła mu dalszy pobytw kraJu. Carlos Fonseca Amador UCIeka na Kubę tużpo zWYCIęstwie Fidela Castro, tam poznaje i przyj aż-ni się z Ernesto Che Guevarą oraz sławną partyzantkąargentyńską niemieckiego pochodzenia Tamarą Bunke,zwaną Tanią.

Ciągle wraca do NikaraguJ. organizuje też zbrojnyruch oporu poza grar.icami kraju. w Kostaryce i Hon-durasie. W 1961 roku zakłada wspólnie z TomasemBorge 1 Silvio Mayorga Front Wyzwolenia Narodowe-go, któremu nadaje miano sandinowski, odwołując siędo tradycJl walkI wyzwołeńczej. W miarę upływu latwyrasta na niekwestionowanego przywódcę FSLN.

W dmu 7 listopada 1979. w trzecią rocznicę śmierciCarlosa, byłem świadkiem manifestacji ludowej naplacu Rewolucji w Managui. Do stolicy kraju przy-wieziono ekshumowane szczątki założyciela i przy-wódcy Frontu. W pewnej chwili żołnierze Ludo-wego Wojska Sandinowskiego podnieśli do góry bron,aby oddać salwę honorową w hołdzie swemu przy-wódcy.

Victor Tirado Lopez, członek dowództwa FSLN, pi-sze w swym eseju pt. "Myśl polityczna Carlosa 100-

nseca Amador": "Ci, którzy zamordowali Sanruno w1934 roku, sądzili, że razem z nim pogrzebią jego ideę.Chcieli bezskutecznie wymazać nazwisko Sandinoz kart historii narodowej. W najgorszych latach ludziepowtarzali szeptem jego imIę i śpiewali o nim pieśni.Sandino i jego chlopskie wojsko wygnali z Nikaraguiinterwentów, nie mogli jednak osiągnąć wyzwolenianarodowego, pełnej niezależnośCI, demokracji ani spra-

234

wiedliwosci społecznej. Miejsce amerykansklch mari-nes zajęła Gwardia Karodowa".

Rewołucyjna młodzież Nikaragui w latach sześćdzio:-siątych nawIązuje do ruchu ,andinowskiego. Studiujemyśl polityczną oraz dośw,adczema zdobyte przezSandino \\' walce zbrojnej i opracowuje je dla aktual-nych potrzeb ruchu wyzwolenczego. NajWIęcej w tejmierze zdziałał Carlos Amador. W jednym ·z artyku-łów napisał. że idee Sandmo są tak samo zywe i aktu-alne jak klasyka 1Jteracka, dziedzictwo humanistycz-ne, myśl rewolucyjna, Powiedział. że myśl Sandino niejest zja"riskielTI efemerycznym, ale stano\',..-i drogę, jestprzewodmkiem w nowej akcji rewolucyjnej.

Pun tern wyjścIa dla Carlosa byl zespół idei naro-dowych. Teoria rewolucyjna FSLN nie zostala przy-nieslOna z zewnątrz, ale powstała w kraju. Aby jąwypracować, FSLN skorzystał również z bogatego do-świadczenia międzynarodowego ruchu robotniczego.Carlos Fonseca Amador, jak opowiadają jego przyja-ciele, studlOwał dokładme problemy międzynarodowe-go ruchu rewolucyjnego. Był przekonany i wyłożyl tow swoich esejach, m. in. "Nikaragua, godzina zero", żewszelkie teorie są bezużyteczne, jeśli nie polączy sięich z myślą i praktyką rewolucyjną narodu.

Ileż to razy mówiono, że Carlos Fonseca Amadori FSLN są "agentami" Fidela Castro, :vJoskwy lub teżmiędzynarodowego komunizmu. J dzisiaj powtarzająto wielkie agencje świata kapitalistycznego i małe an-tykomunistyczne plsemka na calym Zachodzie.

Victor Tirado Lopez stwierdza: "Tak, jesteśmy san-dinistami i dlatego również jesteśmy mternacjonalis-tarni. Źródłem naszej rewolucyjnej teorii jest to, conarodowe, ale nigdy me zapominamy o doświadcze-niach Kuby, Związku Radzieckiego, Wietnamu i in-nych narodów, które wystąpiły przeciw gwałtowI

235

Page 121: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

i eksploatacji. Podzlelamy myśl Sandino, ale nigdy niepomijamy myśli :Ylarksa, Lenina, Che Guevary, Za-paty czy innych rewolucjonistów".

Carlos Fonseca Amador uważał, że tylko walkazbrojna może doprowadzić do zmian rewolucyjnychw Nikaragui. Dążył do skupienia wszystkich sił rewo-lucyjnych w jednej organizacji. Równocześnie wskazy-wał, że żadna akcja partyzancka nie powiedzie się bezpoparcia chłopów i ludności miejskiej. Obecnie wyda-je się to oczywiste, ale podczas pierwszych starćz wrogiem nie brano tego pod uwagę i stąd np. poraż-ka FSLN [lod Bocay przed siedemnastu laty.

Carlos Fonseca Amador postanowił zjednoczyć całąopozycję do walki z dyktaturą i przekształcić ją w na-rodowy sojusz polityczny. Do zjednoczenia tego do-szło jednak dopiero po śmierci twórcy FSLN. Podsta-wą myśli politycznej Carlosa byla teza: "Klasa robot-nicza została predestynowana przez historię, aby prze-wodzić zwycięskiej rewolucji". Nie idealizował jej nig-dy, widząc z całą ostrością deformacje spowodowanew umysłach ludzkich przez dyktaturę. Zwracał uwagę,że ró\vnież klasa robotnicza padła ofiarą zacofaniaspołecznego, politycznego i kulturalnego, a także re-formizmu w jego najróżniejszych odmianach. "Jednośćrobotników i chłopów winna być podstawą sojuszu lu-dowego" - mówił.

Szczególnie zajmował się wzmocnienieln organizacji,promocją nowych kadr, utrzymaniem dyscypliny rewo-lucyjnej, wymagając od siebie i kolegów, aby zawszewypełniali przyjęte na siebie zoboWiązania.

Vidor Tirado Lopez przytacza jedną z myśli Car-losa Fonseca Amador:

"J estem optymistą wobec perspektywy walki rewo-lucyjnej w Nikaragui, co nie znaczy, że nie widzę wiel-kich trudności, wielkich przeszkód, które są przed na-mi. Walka będzie długa, trudna i krwawa. Naszym

236

obowiązkiem jest dzialać, ale bez organizacji działaniejest niemożliwe",

I rzeczywiście, komentuje Tirado Lopez słowa przy-wódcy FSLN: "Walka byla długa, trudna i krwawa.A jednym z glównych architektów naszego zwycięstwabył i za\'Vsze pozostanie nasz brat, Carlos Fonseca Ama-dorH

Page 122: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

znów powraca pytanieo los rewolucji...

CodzIennie przez kilka miesięcy patrzyłem na pano-ramę Managui z okJen mojego pokoju w hotelu ,,1n-tercontmental". Wielokrotnie myślałem o tym, że Ki-karagua jest wspaniałą ziemią, która rodzi niezwykłeowoce, chociażby dlatego nie może być tu spokojnie.Polozeme geograficzne skazalo ją na nieustające wojnyi rządy swoich i wynajętych gangsterów. Żaden chybakraj Ameryki Srodkowej nie wycierpiał tyle od Sta-nów Zjednoczonych, co właśnie Nikaragua. Dlatego, żenajbogatsza, najpiękniejsza i mająca strategiczne poło-żenie.

Ktoś mnie pytał, czy w tym kraju był faszyzm, czytylko korupcja. A czymże innym jest gigantyczna ko-rupcja? Czym jest dyskryminowanie ludzi, przywłasz-czanie sobi'e ich mienia, mordowanie ich z premedyta-cją i masowo, aby tylko utrzymać się przy władzy?Czymże innym jest zakładanie obozów koncentracyj-nych, budowanie klatek dla przeciwników i zakopywa-nie żywcem chłopów w dołach lub też zrzucarue ichz helikopterów?

Jaka będzie przyszłość tego kraju? Czy sandiniścizdołają wprowadzić w życie hasla swej rewolucji? Niemoże być innej odpowiedzi niż twierdząca, bo kJmże sąsandiniści. Zrewoltowaną biedotą miast i WSI, dziećmiupokarzanych okrutnie nauczycieli, intelektualistów,

238

chlopów l urzędnIków. Kim są CI chłopcy i dziewczę-ta, którzy podczas mojego pobytu w Managui strzeglihotelu "Intercontinental", wzgórza Tiscapa i mauzole-um Carlosa Fonseca Amador? Kim są ci chłopcy i dzie-wczęta, którzy miesiącami przebywali 'ol; górach, umie-rali z głodu, pragnierua, albo od kul gwardzistów? Sąoni mlodymi patriotami, którzy pojęli, Jaką treść za-wiera słowo "ojczyzna". Postanowili odzyskać swojąojczyznę i nadać jej godność, na jaką zasługuje. Wy-marzyli sobie tę ojczyznę w snach i na jawie. Wyma-rzyli sobIe tę Nikaraguę, w której wszysc:y mają by~wolni. Wszyscy to znaczy ci, którzy byl; w więzieruach,i ci, którzy byli w obozach, i ci, którzy byli ,paralizo-wani strachem, i ci wreszcie, którzy bali się wracaćz wygnama. Mają być wolm od przemocy, lęku, wy-zysku, nędzy, analFabetyzmu I strachu przed jutrem,a może równi ż od ratnlizlTIu geograficznego.

Na slupie, obok któn'go zgm'lł Pedro Joaquin Cha-morro, wi,i zawszc WIl'nll'C. Przechodzący tędy ludziezwykle przystają Posta" Pcdro Joaquina Chamorroprzechodzi do legendy, staJc ,ię narodowym mitem.Gdyby żyl P€dro JOU'llllll, moze byłoby trochę inaczej,bo nie zmierzał on d" l'I'WOIUCJlspołecznej, lecz tylkodo obalenia dyktatury, ,kg" program polityczny hoł-dowal burżuazyjnej d"II1llI(]'ucj' parlamentarnej, a tak-że można go nazwUl' PI'lI'~f'tlllH'm wyróvinania krzywdwyrządzonych ludz",," plZI'Z reżim, Był gorącym pa-triotą, zagorzałym PI':l.l'l'IWIIJklem tyranii, przemocyi upaństwowiom.'go II'IT'"'" Chamorro nie był jednakzwolennikiem SO(,',111 1/111\1 1 {'l) do tego nie może byćwątpliwości.

Przywódcy rs I,N "lIn,1I ze skorumpowaną dykta-turą, padając ol Hl 1".11.1,1 'HIIII('Ze] brutalności, obserwującjej slużalczość woli,'" WII,zyngtonu, doszli do przekona-nia, że tylko IlIlIil Jl111I1.1 hłroJu społecznego może za-gwarantowaC:' N II łll '111 I zl'l'zywistą niezależność.

239

Page 123: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

W dziele tym potrzebni są Nikaragui sojusznicy, któ-rych upatruje ona wśród postępowych sil TrzeciegoSwiata i za naturalnych sprzymierzeńców uważa kra-je realnego socjalizmu.

W powolanym w grudniu 1979 roku nowym rządziepodstawowe ministerstwa objęli frontowi przywódcyl bOjownicy FSLl'i, ci. którzy wywalczyli wolność. Po-wolano do życia nowe ministerstwa: przemysiu, hand-lu, budownictwa, rybolówstwa, górnictwa. Krajowy In-stytUt Reformy Rolnej został polączony z Minister-stwem Rolnictwa, :\laCZElne Dowództwo LudowegoWojska Sandinowskiego z Ministerstwem Obrony Na-rodowej. Podstawowe resorty objęli "Komendanci Re-wolucji": obronę narodową - Humberto Ortega, spra-wy wewnętrzne - Tomas Borge, planowanie - Hen-ry Ruiz, rolnictwo - Jaime Wheelock.

\V kwietniu 1980 roku została powolana Rada Pań-sIwa, w której sandimści mają zdecydowaną większość.Pozostałymi czlonkami tego organu są przedstawicieleinnych partii politycznych, m. in. )'Iiezałeżnej PartiiLiberalnej, Nikaraguańskiej Partii Socjalistycznej,Społeczno-Chrześcijańskiej Partii Ludowej, Demokra-tycznej Partii Konserwatywnej, organizacji i stowa-rzyszeń pracowniczych i przedsiębiorców. Rada Pań-stwa będzie spełniać funkcje konsultacyjne i ustawo-dawcze, które do tej pory znajdowały się w gestii Pre-zydium Rządu. Powolanie do życia Rady Państwa sta-nowi ważny krok na drodze instytucjonalizacji rewo-lucji, której kUlminacją będą w przyszłości ogólnona-rodowe wybory.

19 kwietnia 1980 roku odeszła z Prezydium Rząduze względu na zly stan zdrowia (przewlekła chorobakręgoslupa uniemożliwiająca praktycznie poruszaniesię) Violetta Chamorro. W Managui podkreśla się jejwkład w pierwszym okresie po zwycięstwie i zdekJa-

240

lrowaną wolę działania na rzecz rozwoju nikaraguań-sklej rewolucji.

Z innych natomIast przyczyn wystąpił z Junty (teżw kwietniu) Alfonsa Robelo, ",ielk, przemysłowiec, za-łozyciel Nikaraguańskiego Ruchu Demokratycznego.Jako pretekst podał, że jego partia nie otrzymala miej-sca w Radzie Pań,twa. Robelo okazał się tylko czaso-wym sojusznikiem rewolucji i obec:lie sprzymierza sięz jej wrogami.

W Nikaragui zachodzi więc proces radykalizacji re-wolucji I polaryzacji sil politycznych. Odchodzą i bę-dą odchodZIĆ ludzie, którzy sprzymlerzyli Slę z wladząprzypadkowo lub też ze względów taktycznych.

Grudniowe i kwietniowe zmiany w Rządzie OdnowyNarodowej oraz utworzenie Rady Państwa są wyrazemkonsekwencji w realizacji programu działania na rzeczprzemian społecznych przeprowadzanych z udziałemczęści burżuazji, a jeśli zajdzie konieczność. wbrew jejwoli i mimo jej oporu. Ekonomiczną siłę burżuazjirównoważy władza polityczna, którą posiada FSLN.Tysiące sandinowskich żolnierzy broni rewolucji. Po-nadto spora część burżuazji opowiedziała się za FSLN.

Na początku marca 1980 roku "Barricada" zamieści-ła informację, że Nikaraguański Ruch Demokratycznywspólnie ze Społeczno-Chrześcijańską Partią Ludową,Nikaraguańską Partią Socjalistyczną i KomunistycznąPartią Nikaragui postanowiły stworzyć blok poparciadla rewolucji na wspólnej drodze z FSLN i uznać nie-zależność narodową za największe osiągnięcie i naj-wyższą świętość ludu nikaraguańskiego. Zarówno "Bar-ricada", jak i obserwatorzy zagraniczni uważali, żezjednoczenie partii nikaraguańskich zredukowało wąt-łą przestrzeń polityczną, na której działaly organizacjewrogie rewolucji.

Zwycięstwo sandinistów w Nikaragui stalo się głów-ną przeszkodą dla amerykańskiej ekspansji w Amery-

241

Page 124: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

ce Srodkowej; Jednocześnie otwiera ono nowy okreshlstoryczny w procesie z.mian w tym rejonie świata.Pr~ed 20 laty Kuba dowiodla, że można było zwycię-zyc w odleglości 90 mJl od granic imperium. Dziś de-monstruje to Nikaragua. Dlatego też ostrze atakówskierowane jest na ten kraj, mimo że nie jest to nazew~ątrz ZlIpełnie widoczne. Chwilowo reakcyjne krę-gi polnocnoamerykańskie nie odważają się atakowaćNikaragui otwarcie, jak to uczyniły w przypadku Ku-by. Sytuacja geograficzna Nikaragui jest inna i czasteż jest inny. Niemniej istnieje coraz bardziej wyraźnapresja ekonomiczna i dyplomatyczna na Rząd OdnowyNarodowej.

Zarówno w oświadczeniach oficjalnych jak i roz-mowach prywatnych przywódcy rewolucji stwierdzają,ze zadna pomoc zagraniczna nie może być limitowanażądaniamI politycznymi, ani też determinowana wy-magamaml typu ustrojowego czy gospodarczego. Nie-mniej pomoc wysoko rozwiniętych krajów kapitalisty-cznych może mieć wpływ na sytuację w Nikaragui, nanastroje społeczne. I z tym trzeba się liczyć. Rząd USAdo dnia 10 października 1979 roku udziełił kredytuI pomocy na sumę 23,5 miliona dolarów. Bank Swia-towy i Międzynarodowy Bank ROZWOjuprzyznaly kre-dyty w wysokoścI 176 milionów dolarów, ponadto tenostatni zapowiedział, że rząd Nikaragui może liczyćw 1980 roku na pożyczkę w wysokości 300 milionówdolarów.

Łaskawość Zachodu, a przede wszystkim StanówZjednoczonych, wobec rewolucyjnej Nikaragui malejez d~ia n~ dzień, w miarę rozwoju wydarzeń \V tymkraJU. Juz w lutym 1980 roku Kongres USA zastopo-wal oferowaną wcześmej pożyczkę dla rządu Nikara-gui na sumę 75 milionów dolarów.

Pojawiają się próby izolacji tego kraju od sąsiadówrozciąga się tzw. kordon sanitarny wzdłuż jej granic:

242

1\ie można \.:vykluczyć rówmeż i zbrojnego ataku, nie-koniecznie muszą to zrobić same Stany Zjednoczone."le to zapaliłoby ogień rebelil w całej strefie i poru-szyło kontynent.

Powraca więc pytanie o los Nikaraguo, kraJU, które-go historię zapewne mało kto u nas zna. O Somozie czySomozach ukazywały się od czasu do czasu w polskiejprasie artykuły, jako o karykaturalnej i nawet zlowie-szczej. ale groteskowej w gruncie rzeczy dy -taturze.Tymczasem coraz bardziej przekonujemy się, że wie-dza o wszystkich ruchach społecznych, rewolucjachi dążemach innych narodów potrzebna jest i nam w na-szym działaniu na co dzień, wzbogaca nas teoretycz-nie, a równocześnie wskazuje na \vielość i szeroki wa-chHirz możliwości i wyboru. Obalenie dyktatury w Ja-kimkolwiek kraju na świecie stwarza dla nas samychwiększe perspektywy, umacnia w nas poczucie słusz-ności naszych działań. Socjalizm mkaraguański, jeśhzostanie stworzony, będzie innym socjalizmem niż naszczy socjalizm kubański. WnieSIe jednak na pewno no-we wartości, nowe rozwiązania. I tak powinno być.

Na początku listopada 1979 roku bylem obecny przyskładaniu listów uWierzytelniających przez ambasado-ra Józefa Klasę. Przyjmowali je członkowie JuntySergio Ramirez i Moises Hassan, uczestniczył w uro-czystości minister spraw zagranicznych MigueJ D'Esco-to. Nie byl to tylko formalny akt, jaki zwykle mamiejsce przy takich okazjach. Po raz pierwszy w his-toriI dwóch odleglych geograficznie krajów - Polskii Nikaragui - nawiązane zostały rzeczywiste braterskiestosunki. Po raz pierwszy w dziejach Nikaragui najednym z gmachów w stolicy zalopotala polska flaganarodowa, a na tabhcy Widnieje napis: "Embajada deLa Republica Popular de Polonia". Uslanov,o'lenie sto-sunków dyplomatycznych z Nikaraguą to nawiązaniewięzi z rewolucyjr.ym r"ldem kraju, którego naród

243

Page 125: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

o własnych silach zdołał wyzwolić się spod krwawejdyktatury. StanowI akt solidarności z młodą rewolu-cją, która służy przykładem dla walczących o swojewyzwolenie narodów Ameryki Łacińskiej.

Po ruz pierwszy na ~amach "Barricady" ukazał sięartykuł o Polsce. Podkreślono słowa ambasadora J.Klasy, że rząd PRL gotów jest współpracować w dzie-le odbudowy Nikaragui.

Minister Miguel D'Escoto w rozmowie ze mnąoświadczył, że przemysł kraju został zniszczony w 80proc. i obecnie uruchomiono zaledwie 20 proc. jegonormalnej mocy produkcyjnej. Polska może współpra-cować z Nikaragu'l w zakresie eksploatacji bogactwnaturalnych, w dziedzinie rybolówstwa, budowy por-tów morskich, a także budowy statków, przede wszy-stkim rybackich. Polscy specjaliści w zakresie organi-zacji przemysłu l gospodarki narodowej byliby tu po-witani z otwartymi rękami.

Nikaraguańczycy z satysfakcją przyjęli w porcieCorinto polski statek "Władysław Broniewski", któryprzywiózł naszą pomoc dla ofiar wojny: lekarstwai niektóre produkty żywnościowe.

Egzotyczny pejzaż wulkanów i jezior Nikaragui z ro-ku na rok będzie stawał się bliższy. W niedalekiejprzyszłości poznamy lepiej historię i kulturę tego kra-ju, nadzwyczajnej urody poezje Rubena Dario i Erne-sto Cardenala. Jakaś cząstka historii i kultury nikara-guańskiej przeniknie do polskiej wyobrażni, wzbogacinas o nowe treści i nowe piękno.

30 kwietnia 1980 roku

Spis treści

Obóz wAlajuela .Przysięgam na prochy Augt;.;::toCesara SandinoSaga rodu Somorow .Augusto Cesar Sandino .Sandinowcy i szeroki ruch oporuPierwsza rozmO'\V3 z Ernesto CardenalemUpadek dyktaturJ'Nowy rząd i jego progr<1m .Pierwsze dni w sandinowskiej ·ikaraguiTa mała Olivia .Comand.mte Dos"

Tragiczna historia Soph.iTomas Borge i jt.'ł!o 0pl'llwcyPretorianie Som 01.YKto rządzi wNika!" J.:w'tMontelimarLewica prawdziwa. h'wicu r,l! ZYWl.l:Mój przyjaciel ło:dl'lI Pll tura .'Druga rozmowa "I. Ertll' to l'dfdL'nalemMagiczne słowo ~o('/.JiRozmowa z HumlH'rtu (htl'~., . -Z Tomasem Bor~p, mot'II"IU Cllnwiekiem Nikaragui\Vyprawa do z.a~łl:bll"lInII'Carlo:::. Fonscca ,ĄIll.\tlulI znów powraca pyl HlI.' n In I"l'wolucji

310132e3~4;)51)

7282

11012313314114:7163li7181191}97~0221421J2262332:$3

Page 126: "Dotrzeć do bunkra Somozy" - Roman Samsel

R~dakl,or teclH1Il/11}' z 1Ił1IQWKorektorzy: II l ('Ii ('11"1101 ••••bllll

l' I :('StuD=icsięć tjJSl(CIJ II •• Ipl;bltk(lcja "Kl~'

Robotnicza sp6ICh:ll'lllllI \\)'d IW II••,Prasa-Książka IWI'h"Wydawnictwo "K~ł IIk,l ł "'h''''arszawa, liplct' 11111(1IWyd. L Nakłnd Ił!lM t II •••

Obj. ark, wyd. !l1,O (."J u I 111111l ru' ,"lPapicr !lustr. kj, 111,1111 Ił Iii III l,

Oddano do skleIłIII ~ V 111"1 IPodpisano do dr'lku w 111'111 llIIDruk ukończrglO w llll('u liliiZakl. Graf, ,,0011 l. WWarszawa, ul. Mil c1tlulll!Zam. nr 3UOK 11I1 (rlll