Daugherty C.J. - Wybrani.pdf

Embed Size (px)

Citation preview

Daugherty C.J. Wybrani wiat Allie leg w gruzach. Jej ukochany brat zagin, a ona zostaa aresztowana kolejny raz. Rodzice podejmuj desperack decyzj o wysaniu dziewczyny do elitarnej szkoy z internatem. Akademia Cimmeria nie jest jednak zwyczajn szko. Panuj tu dziwne zasady, a uczniowie to w wikszoci bogate dzieci wpywowych rodzicw. Kiedy jedna z uczennic zostaje zamordowana, Allie zaczyna rozumie, e Akademia Cimmeria skrywa mroczny sekret. Czy w jego odkryciu pomoe dziewczynie przystojny Sylvain? A moe outsider Carter? Jak tajemnic kryje historia rodziny dziewczyny? Kim tak naprawd jest Allie? 1 - Pospiesz si! - Wyluzuj. Prawie skoczyam. - Allie zacisna zby i kucajc w ciemnociach rozpraszanych przez wiato latarki Marka, dokoczya malowanie literki A. Ich gosy niosy si echem po pustym korytarzu. Mark parskn miechem, gdy owietli jej dzieo rozchybotanym promieniem. Usyszawszy nagy trzask, oboje podskoczyli. Nadichgowami rozbysyjarzeniwki,ktrezalayszkolnykorytarzolepiajcym blaskiem. W drzwiach stanli dwaj umundurowani policjanci. Allie powoli opucia puszk, wci trzymajc palec na przycisku rozpylajcym farb. Ostatnia litera rozjechaa si po caych drzwiach gabinetu dyrektora, sigajc a do podogi pokrytej brudnym linoleum. -Uciekaj!-zawoaaizaczabiec.Jejgumowepodeszwy skrzypiaynawykadziniepustegokorytarzaszkoywBrixtonHill. Powstrzymaa si przed spojrzeniem do tyu i sprawdzeniem, czy Mark biegnie za ni. Nie miaa pojcia, gdzie si podziewaacaareszta,alejeliHarryporazkolejnydasi zapa, to ojciec bez wtpienia go zabije. W penym pdzie cia zakrt i wbiega do ciemnego korytarza. Naddrzwiamipodrugiejstroniewisiaafosforyzujcatabliczka, wskazujcawyjcieprzeciwpoarowe.Pognaa"kuniej,czujc,jak wypenia j olbrzymia energia. Wiedziaa, e jej si uda. Na pewno si wymknie. Uderzyazrozpduwpodwjnedrzwi,poczymzcaychsi szarpna za zasuw, ktra oddzielaa j od wolnoci. Metal nawet nie drgn.Zniedowierzaniempocignarazjeszcze,aledrzwibyy zamknite. Niech to szlag -pomylaa.-Gdyby nie to,e situ wanie wamaam, mogabym donie do prasy o takim zaniedbaniu". Gorczkoworozejrzaasipokorytarzu.Odgwnychdrzwi odciajpolicja,ajedynewyjcieawaryjneokazaosizamknite. Musiaa znale jakie inne rozwizanie. Wstrzymaa oddech i zacza nasuchiwa. Stukot krokw i gosy byy coraz bliej. Opara donie na kolanach i zwiesia gow. To si nie moe tak skoczy,rodzicejprzeciezabij.Trzeciearesztowaniewcigu roku? Wystarczyo, e przenieli j do tej zacofanej szkoy. Ciekawe, gdzie tym razem by j posali. Zerwaa si i podbiega do najbliszych drzwi. Jeden, dwa, trzy kroki... Nacisna klamk. Zamknite. Podbiegadonastpnych.Jeden,dwa,trzy,czterykroki... Zamknite. Zmierzaawstronpolicjantw,wiedzc,etokompletne szalestwo.Okazaosijednak,etrzeciedrzwibyyotwartei prowadziy do magazynu ze rodkami czystoci. Przemkno jej przez gow, e szkoa, w ktrej zamyka si drzwi do pustych klas,azostawiaotwartepomieszczeniegospodarcze,musiby prowadzona przez idiotw. Wliznasiostroniepomidzyregaywypenione papierowymi rcznikami, plastikowymi wiaderkami i jakim sprztem, ktregoniepotrafiazidentyfikowa.Drzwizamknysizajej plecami,pograjcwszystkowciemnociach.Uspokoiaoddech. Otoczyjtakgbokimrok,eniepotrafiadostrzecwasnejdoni, ktrpomachaasobieprzedtwarz;wiedziaajednak,etamjest. Zdezorientowanasignaprzedsiebie,prbujcutrzyma rwnowag.Westchnagwatownie,czujc,jakjejdotrafiaw wysokistospapierowychrcznikw,ktremomentalniezaczysi osuwa. Cho nadal niczego nie widziaa,jakim cudem udao jejsi powstrzyma katastrof. Zza drzwi dobiegay odgosy cichej rozmowy. Dwiki zdaway si oddala. Wystarczy, e zaczeka par minut, i bdzie po wszystkim. Jeszcze tylko kilka minut. Robio jej si coraz bardziej duszno i gorco. Zachowaj spokj. Skupia si na liczeniu kolejnych cikich oddechw. Dwanacie, trzynacie, czternacie... Znw si zaczynao. Nie potrafia zapa tchu i miaa wraenie, ezamurowanojywcem.Jejsercewaliojakoszalae,awgardle wzbieraa panika. Uspokjsi,Allie.Wytrzymajjeszczepiminutibdziesz bezpieczna. Chopaki nigdy ci nie wsypi. Prbowaasiopanowa,alenieprzyniosotoadnegoefektu. Dusia si, walczc z zawrotami gowy. Musiaa si std wydosta. Po jej twarzy ciekay strugi potu, a podoga zacza wirowa. Signa do klamki. Nie, nie, nie... tylko nie to! Drzwi z tej strony byy zupenie gadkie. Ogarnitapanikzaczamacapocaejpowierzchni, sprawdzajc rwnie poblisk cian. Nic. Tych drzwi nie dao siotworzyodrodka.Pchaajezewszystkichsi,drapic paznokciamiwzdukrawdzi,aleniedrgnynawetomilimetr. Oddychaa z coraz wikszym trudem, przytoczonaciemnoci, ktra zdawaa si narasta. Zacisna donie w pici i zacza wali w gadkie, nieruchome drzwi. - Pomocy! Nie mog oddycha! Otwrzcie! adnej odpowiedzi. - Pomocy! Prosz, pomcie! Nienawidziasizatenbagalnytonwgosie.Wstrzsana paczem przyoya policzek do drzwi i uderzaa w nie otwart doni, z trudem apic oddech. - Prosz... Wreszciedrzwisiotworzyy,aonawpadaprostowramiona stojcegoprzednimipolicjanta.Przytrzymaj,wiecclatarkpo oczachipatrzcprzezchwilnarozczochranewosyorazpoliczki poznaczone ladami ez. Spojrza ponad jej gow i umiechn si do drugiego funkcjonariusza. Tamten odpowiedzia umiechem. Trzyma za rami Marka, ktry gdzie zgubi czapk i sta ze zwieszon gow. 2 Mimo nieustajcegojazgotu,jakipanowawpitkowywieczr naposterunkupolicji,Alliesyszaagosswojegoojcatakdobrze, jakbystatuobokniej.Przestaanerwowobawisiwosamiispojrzaa z niepokojem w stron drzwi. -Naprawdogromniepanudzikuj.Straszniemiprzykro,e sprawilimy tyle kopotw. Doskonale znaa ten ton. Oznacza, e tata czuje si upokorzony. Przezni.Usyszaakolejnymskigos,ktregoniepotrafia rozpozna, a potem znw odezwa si ojciec. -Tak,poczynimyodpowiedniekroki.Dzikujzacennrad. Omwimy to w domu i jutro podejmiemy decyzj. Decyzj? Jak decyzj? Ojciecstanwotwartychdrzwiach,mierzcjspojrzeniem zmczonychniebieskichoczu.Poczuadelikatneukuciewsercu.Z nieogolontwarziwpogniecionymubraniuwygldanastaregoi wyczerpanego. Podszed do siedzcej za biurkiem policjantki i poda jejjakie dokumenty. Kobieta rzucia na nie okiem i odoya na stos papierw,pitrzcysinablacieprzedni.Jednrksignado szuflady i wycigna zniejkopertzrzeczaminalecymidoAllie.Pchnajw stron ojca i nie patrzc na adne z nich, odezwaa si mechanicznym gosem: -Zostajeszoddanapodopiekrodzicw.Moeszodej.Allie podniosa si niezgrabnie z krzesa i ruszya za ojcem wskim,jasnoowietlonymkorytarzemwstronwyjcia.Po wydostaniusizposterunkuwdychaagbokoprzyjemneletnie powietrze,czujculg,chowyraztwarzytatywcibudziwniej niepokj.Wzupenejciszypodeszlidosamochodu.Ojciecnacisn guzik na pilocie i czarny ford powita ich niedorzecznym piskniciem. Odczekaa, a ojciec uruchomi silnik, i spojrzaa na niego, chcc wszystko wyjani. -Tato... -Nierbtego,Alyson.-Siedziazzacinitymizbami,nie odwracajc si w jej stron. - Czego mam nie robi? - Nie odzywaj si. Po prostu sied. Capodrodbyliwmilczeniu.Kiedydotarlidodomu,tato wysiadzsamochodu,wcibezsowa.Alliewygramoliasiz pojazdu, czujc narastajc w odku kul strachu. Najgorsze byo to, ewcaleniewydawasiwcieky,sprawiawraeniekompletnie wypranego z emocji. Pokonaaschody,weszanakorytarziminaopustosza sypialnibrata.Chwilpniejzamknasiwswoimpokojui spojrzaadolustra.Jejpofarbowanehennczerwonewosybyyw rozpaczliwym stanie, a na policzku miaa smug czarnej farby. Caoci dopeniay rozmazany makija pod oczami i unoszcy siwok niej zapach potu, przemieszany z woni lku. - C - westchna, nie odrywajc wzroku od wasnego odbicia - pewnie mogo by gorzej. Kiedyobudziasinastpnegodnia,dochodziopoudnie. Wygrzebaa si spod rozkopanej kodry, po czym nacigna na siebie dinsy i bia koszulk. Ostronie otwara drzwi. Cisza. Napalcachzeszadokuchni,wypenionejotejporzepromieniami soca,odbijajcymisiodwypolerowanych,drewnianychblatw. Czekay na ni chleb oraz maso, ktre zaczo si ju topi z powodu wysokiej temperatury. Obok czajnika sta kubek, do ktrego wrzucono torebk z herbat. Mimo wszystkich ostatnich wydarze poczua, e jest naprawd godna.Odkroiasolidnpajdchlebaiwrzuciajdotostera. Wczya radio, aby rozproszy panujc wok cisz, ale wyczya je pokilkusekundach.Zjadawpopiechu,kartkujcbezmylnie wczorajszgazet.Dopierokiedyskoczya,jejspojrzeniepadona kartk wiszc na kuchennych drzwiach: Wracamy po poudniu. NIE WYCHOD z domu. M.". Instynktownie signa po telefon, eby zadzwoni do Marka, ale aparatzniknzeswojegomiejscaprzylodwce.Oparasioblati zacza stuka palcami o drewnian powierzchni, liczc kolejne ruchy wskazwek zegara wiszcego nad kuchenk. Dziewidziesit sze tikw. A moe to byy taki? W jaki sposb si to rozrnia? - Dobra - rzucia, uderzajc otwart doni o blat. - Wali to. Pobiega do swojego pokoju i szarpna za grn szuflad biurka, sigajc po laptop. Szuflada bya pusta. Alliestaaprzezchwilwmilczeniu,kulcramionaizasta-nawiajc si, co to moe oznacza. Rodzicewrcilidopieropnympopoudniem.Caydzie umieraazniepokoju,zrywajcsidooknapokadymtrzaniciu drzwiami samochodu. Kiedy si jednak wreszcie pojawili, skulia si tylkonawielkimskrzanymfoteluprzedtelewizoremiprzyja obojtnywyraztwarzy,wpatrujcsiwekranzwyczonym dwikiem. Matkajakzwykleodoyatorebknastolikwprzedpokojui ruszyawladzaojcemdokuchni,ebypostawiwodnaherbat. Patrzcprzezuchylonedrzwi,Alliedostrzegajejdowspartna ramieniu taty - tak jakby prbowaa doda mu otuchy. Chwil pniej matka cofna rk i posza do lodwki po mleko. z/e to wyglda. Pokilkuminutachobojeusiedlinaprzeciwniejnagranatowej sofie.Tatomiaporzdnieprzyczesanewosy,alepodjegooczami wida byo gbokie cienie. Matka zacisna usta, wydawaa si jednak zupenie spokojna. -Alyson...-odezwasiojciec,alenatychmiastzamilk, pocierajc podkrone oczy. -Zastanawialimy si, jak moemy ci pomc - podja mama. Oho. -Najwyraniej nie przepadasz za swoj aktualn szko -cigna zupeniespokojnym,rzeczowymtonem.Alliewodziawzrokiemod jednego rodzica do drugiego. - A biorc pod uwag, e wanie si do niej wamaa, podpalia swoje akta i zostawia na drzwiach gabinetu dyrektora napis goszcy, e Ross to kupa", trudno si dziwi, e oni rwnie za tob nie przepadaj. Allie przygryza skrk przy paznokciu maego palca i z trudem powstrzymaa si od wybuchnicia nerwowym chichotem. -Tojudrugaszkoa,ktrauprzejmienaspoprosiaoprzeniesienieciwjakieinnemiejsce.Jestemytrochzmczenit mi korespondencj z placwkami owiaty. Ojciec pochyli si do przodu i po raz pierwszy od chwili, kiedy opucili posterunek, spojrza jej prosto w oczy. -Wiemy,eprbujeszsiwtensposbodegra,Alyson-westchn. - Rozumiemy, e jest to twoja metoda na radzenie sobie ze wszystkim,cosistao,alemamyjutegodosy.Graffiti,wagary, wandalizm... wystarczy. Pokazaa, na co ci sta. Alliejuotwieraausta,ebyzaprotestowa,alematka powstrzymaajostrzegawczymspojrzeniem.Zamiasttegowic dziewczyna podcigna kolana pod brod i obja je ramionami. -Ostatniejnocy-ponownieodezwaasimama-uczynny policjant, ktry, nawiasem mwic, doskonale wiedzia owszystkich twoich wybrykach, zasugerowa nam, eby posa ci do innej szkoy. PozaLondynem.Zdalaodtwoichprzyjaci-ostatniesowo wypowiedziaa z pen goryczy pogard. - Zadzwonilimy dzi rano do kilku osb... - Nagle zamilka i popatrzya z wahaniem na ma, jakby nie wiedzc, czy powinna kontynuowa. - Znalelimy miejsce, ktre specjalizuje si w edukacji nastolatek z podobnymi problemami. Allie poczua dreszcze. -Pojechalimytamdzisiaj.Udaonamsiporozmawiaz dyrektork... - Ktra okazaa si przeurocza - wtrci tato. -Izgodziasi,ebyjeszczewtymtygodniupodjanauk- matka cakowicie zignorowaa jego komentarz. -Moment...Jaktowtymtygodniu?-odezwaasiAlliezniedowierzaniem. - Przecie dwa tygodnie temu zaczy si wakacje. -Zamieszkaszwinternacie-poinformowaojciec,puszczajc mimouszujejsprzeciw.Alliewpatrywaasiwniegoz rozdziawionymi ustami. Internat? Sowo odbio si gonym echem we wntrzu jej czaszki. Chyba sobie artuj", pomylaa. -Niestanasnatotaknaprawd,aleuznalimy,ewarto sprbowa, zanim cakowicie zmarnujesz sobie ycie. W oczach prawa jeste jeszcze nieletnia, ale to ju dugo nie potrwa. -Uderzy doni o porcz sofy. Allie obserwowaa go z napiciem. - Masz szesnacie lat, Alyson. To musi si skoczy. Dziewczyna wsuchiwaa si w bicie wasnego serca. Trzynacie, czternacie, pitnacie... Niepotrafiauwierzy,ewszystkopotoczyositak niewiarygodnie le. Miaa wraenie, e wanie pobito przy niej rekord wiata w spitrzaniu fatalnych rozwiza. Pochylia si do przodu. - Posuchajcie - poprosia. - Wiem, e wszystko zepsuam. Jest mi naprawd strasznie, strasznie przykro. Matkawydawaasiniewzruszona,wicdziewczynazwrcia si tym razem do ojca. -Niewydajewamsijednak,etrochprzesadzacie?To przecie jakie wariactwo, tato! Rodzice ponownie popatrzyli sobie w oczy. W spojrzeniu mamy kryosiwyranenaleganie.Tatatylkopotrzsngowizmierzy Allie smutnym wzrokiem. - Ju za pno - stwierdzi. - Decyzja zostaa podjta. Zaczynasz od rody. Do tego czasu masz zakaz korzystania z komputera, telefonu i odtwarzacza muzyki. Nie moesz rwnie wychodzi z domu. Przygldajc si, jak wstaj, miaa wraenie, e obserwuje skad sdziowski opuszczajcy sal sdow. W pustce, ktra pozostaa po ich wyjciu, Allie prbowaa opanowa urywany oddech. Kilka kolejnych dni zlao si w jeden cig chaosu i osamotnienia. Powinnasipakowaiprzygotowywadowyjazdu,alewikszo czasupowicaanakolejneprbyprzekonaniarodzicwdo rezygnacji z tego bezsensownego planu. Bez skutku. Prawie w ogle si do niej nie odzywali. We wtorekmama przekazaa jejwsk kopert w kolorzekoci soniowej,ozdobionczarnym,atramentowymornamentem przedstawiajcym rycerski hem z piropuszem oraz nagwkiem Akademia Cimmeria. Poniej znajdowa si dopisek wykonanyprzepiknym,odrcznympismempenymzakrtasw: Informacje dla nowych uczniw". Wrodkuznalazadwiekartkiwypenionetekstem,ktry prawdopodobnie napisano na maszynie. Nie bya tego do koca pewna - nigdy tak naprawd nie widziaa maszynopisu -ale rwne, kanciaste literkipozostawiywyranewgbienianagrubymkredowym papierze. Na kadej stronie miecio si zaledwie par akapitw. PierwszakartkabyalistemoddyrektorkiszkoyIsabellele Fanult,ktratwierdzia,eniemoesijudoczekaswojego pierwszego spotkania z Allie. Cudownie",pomylaaAlyson,upuszczajclistnapodog. Druga kartka rwnie okazaa si niezbyt przydatna. Informowaa, e wszystkieprzyborydopisaniaorazpapierzostanjejzapewnione przez szko, podobnie jak obowizkowy mundurek. Ubrania, ktre ze sob zabierze,powinny zosta podpisane jejinicjaami, naszytymina materialubwykonanymizapomocwodoodpornegomarkera. Zalecanorwnieprzywiezieniekaloszyorazpaszcza przeciwdeszczowego, poniewa szkolny kampus jest rozlegy i ley w wiejskiej okolicy". Przejrzaareszttekstu,szukajctradycyjniezowieszczej wzmiankinatematszkolnychzasad".Znalazajbezproblemu, zapisan pogrubion czcionk. Peny spis zasad obowizujcych nasze uczennice otrzymasz po przyjedzienamiejsce.Prosimyozapoznaniesiznimii przestrzeganie ich. Zamanie ktrejkolwiek bdzie surowo karane. Tekst pod spodem przynosi jeszcze wicej zych wiadomoci. Poprzyjedzienamiejsceuczniowiemajabsolutnyzakaz opuszczania terenu szkoy bez zgody rodzicw lub dyrektorki. Zgody udziela si jedynie w wyjtkowych wypadkach. Schyliasi,podniosalistzpodogi,poczymzoya-go roztrzsionymirkamiiwsunazpowrotemdokoperty,ktr odoya na biurko. Co to ma by? - pomylaa. - Szkoa czy wizienie?" Zesza na d, do kuchni, gdzie matka krztaa si przy obiedzie. -MuszzadzwonidoMarka-oznajmiaAlliewyzywajco, sigajcposuchawktelefonu,ktryjakimmagicznymsposobem wraca na swoje miejsce, gdy rodzice byli w domu. - Czyby? - zapytaa mama i odoya n na blat. -Skoro wysyacie mnie do wizienia,to chyba mam prawo do jednego telefonu? - w gosie Allie zabrzmiao oburzenie. To wszystko zaszo ju o wiele za daleko. Mamaprzygldaajejsiprzezchwil,wreszciewzruszya ramionamiisignaponowniepon,wracajcdokrojenia pomidorw. - Dzwo, skoro musisz - westchna. Allie zwlekaa przez chwil, prbujc sobie przypomnie numer telefonu przyjaciela. Z reguy nie musiaa go pamita, by zapisany w jej komrce. Mark odebra dopiero po kilku sygnaach. - Hej - jego gos w suchawce brzmia tak zwyczajnie i kojco, e przez chwil mylaa, e si rozpacze. - Hej, to ja, Allie. -Niech to szlag! Gdzie si podziewaa!? - zawoa z tak ogromn ulg, e a sama j poczua. - W areszcie domowym. - Wbia spojrzenie w matczyne plecy. - Zabralimitelefon ikomputer.Zakazaliwychodzizdomu.A co u ciebie? -Wszystkownormie.-Zamiasi.-Starzysiwkurzaj,nauczycielewkurzajsijeszczebardziej,aleniemasiczym przejmowa. - Chc ci wykopa? - Co? Ze szkoy? Nie. A ciebie wykopali? -Rzekomotak.Rodzicewysyajmniedojakiegoobozu koncentracyjnego,aleupierajsi,ebynazywatoszko.Jadna jakie totalne zadupie. -Serio?-Markwydawasipowaniezaniepokojony.-Niezy kana. Ciekawe, czemu a tak im odbio. Przecie nikomu nie staa si adna krzywda. Ross wkrtce o wszystkim zapomni. Odpracuj troch robtspoecznych,powiemprzepraszamiwrcdozwykego szkolnego piekieka. Nie wierz, e twoi starzy s a tak zacofani. -Jatenie.Wyobrasobie,emoiredniowiecznirodzice stwierdzili,epowyjedziedotegowizienianiebdsimogaz tobkontaktowa,alegdybychciamnieznale,toszkoanazywa si Cimmeri... Poczeniezostaonagleprzerwane.Alliespojrzaanamatk, ktra trzymaaw rkuwtyczk wyjt z gniazdka telefonu. Jej twarz nie wyraaa adnych emocji. - Wystarczy - stwierdzia i zabraa jej suchawk. Chwil pniej wrcia do krojenia pomidorw, a Allie wci staa nieruchomo, nie spuszczajc z niej wzroku. W cigu trzydziestu sekund poblada twarz dziewczyny oblaa si rumiecem. Z trudempowstrzymywaazy.Wreszcieodwrciasinapiciei wybiega z kuchni. -Jestecie...kompletnie...obkani!-sowapopynywpierw szeptem, ale zanim dotara do szczytu schodw, zamieniy si w krzyk. Trzasna drzwiami do swojego pokoju i stana nieruchomo porodku, zupenie nie wiedzc, co powinna zrobi. Przestaa si czu w tym miejscu jak w domu. Kiedynadszedsonecznyiupalnyrodowyporanek,Alliez zaskoczeniemodkrya,eodczuwaulg.Przynajmniejtenetapkary miaa ju za sob. Przez ptorej godziny wpatrywaa si w otwart szaf, prbujc wymyli, co na siebie woy. Ostatecznie zdecydowaa si na obcise czarnedinsyidugczarnkoszulknaramiczkach,ozdobion napisemTrouble" wykonanym ze srebrzystychcekinw. Rozczesaa swoje rude wosy i pozwolia im luno opa na plecy. Patrzcnasiebiewlustrze,uznaa,ewygldanapobladi wystraszon. Stwierdzia, e moe si bardziej postara. Signa po kredk do oczu, by zrobi ciemne uki na powiekach, a potem naoya na rzsy grub warstw tuszu. Schylia si pod ko, wyjastamtdsigajcedokolanczerwonemartensyizaoyaje, wpychajcspodniedorodka.Gdyschodzianad,czuasiprzez chwil jak gwiazda rocka. Przybraa zbuntowany wyraz twarzy. Mama spojrzaa na ni z dramatycznymwestchnieniem, ale nie odezwaasi anisowem.niadanie zjedliw lodowatym milczeniu, a pniejAlliewrciadoswojegopokoju,byskoczysipakowa. Rzucia stos ubra na ko i usiada pomidzy nimi, opierajc gow nakolanach.Skupiasinaliczeniukolejnychoddechwiprbach odzyskania spokoju. Kiedywreszcieszadosamochodu,zatrzymaasinachwili spojrzaanaswjdom,prbujczachowagowpamici.Byto zwyczajny, niczym si niewyrniajcy budynek z tarasem, od zawsze traktowaa go jednak jak dom rodzinny, dziki czemu wydawa si jej najpikniejszy na wiecie. Teraz niczym si nie rni od reszty budynkw przy ulicy. 3 Podr samochodem okazaa si prawdziw mczarni. Zwykle Allie cieszyaby moliwo wyjazdu z miasta, zwaszcza w taki ciepy letnidzie,terazjednak,przygldajcsi,jakzatoczonelondyskie uliceprzechodzzwolnawzielonepastwiskapenedrzemicych owiec,zmoonychupaem,poczuasibardzosamotna.Panujcaw samochodzieatmosferarwnieniepoprawiaajejnastroju.Rodzice praktycznie nie zwracali na ni uwagi. Mama wpatrywaa si w map i od czasu do czasu udzielaa tacie wskazwek. Allie skulia si na tylnym siedzeniu i wbia rozalone spojrzenie w czubki ich gw. Czemu nie mog kupi GPS-u, jak wszyscy? Pytaa otojuwielerazy,aletatazawszetwierdzi,eniewierzywnowe technologie i e kady powinien umie czyta mapy. Co za bzdura. Bez dostpu do mapy Allie bya zdana na domysy. Nikt jej nie powiedzia,gdziemiecisiszkoa,widziaajedyniemigajceza oknemtabliczkiznazwamimiejscowoci-Guildford,Camberley, Farnham...Wreszciezjechalizautostradyizaczlikrypomidzy wzgrzami. Wskie drogi, poronite z obu stronwysokimiywopotami,ktreniepozwalaydostrzec,co sizanimikryje,prowadziyichprzezkolejnewioski-Crondall, Dippenhall, Frensham... Wreszcie, po dwch godzinach jazdy, ojciec zwolniiwjechanadrkprzecinajcgstylas,w ktrymbyoo wiele chodniej i ciszej. Po kilku minutach chybotania si na wybojach iomijaniagbokichdziursamochdstanprzedwysok,elazn bram. Cisz zakca jedynie warkot silnika. Przez dusz chwil nic si nie dziao. -Moe powiniene nacisn klakson albo skorzysta z dzwonka? -wyszeptaaAllie,wpatrujcsiwponure,czarneogrodzenie,ktre cigno si w gb lasu. -Nie-odpowiedziaojciec,rwnieciszajcgos.-Majtu jakimonitoring czy cow tymrodzaju.Wiedz,eprzyjechalimy. Ostatnio czekalimy tylko par... Naglewrotazadrayiuchyliysidorodkazmetalicznym pogosem.Zanimirwniecignsilas,aspltanegrubegazie skuteczniezatrzymywaypromieniesoneczne.SpojrzenieAllie powdrowao ku mrocznej gstwinie. Witaj w nowej szkole. Zaczynasz nowe ycie. Czekajc,awrotacakowiciesiotworz,liczyakolejne uderzeniaserca.Bum-bum-bum.Potrzynastymwreszciezobaczya drog. Z niepokojem rozejrzaa si po samochodzie, mylc, e rodzice mogliusyszeoskotjejserca.Obojecierpliwieczekali.Tata postukiwa palcami o kierownic. Podwudziestupiciuuderzeniachwrotazatrzymaysiz hukiem. Tato wrzuci pierwszy bieg. Samochd ruszy z miejsca. Czujc nagy skurcz garda, Allie skupia si na oddychaniu. Nie chciaa przeywa kolejnego ataku paniki, nie potrafia jednak pozby si dojmujcego strachu. Nie wiruj -powtarzaa sobie w duchu. - To tylko jeszcze jedna szkoa. Skup si". Zadziaao. Oddech powoli wrci do normy. Samochdskrcinazadbanwirowandrogwijcsi pomidzypotnymidrzewami.Wporwnaniuztras,ktra doprowadziaichpodbram,podjazdbywidealnymstanie,aauto zdawao si pyn w powietrzu. Alliewciskupiaasinaswoimsercu:przezkolejnesto dwadzieciatrzyuderzeniawidziaajedyniedrzewaicienie.Nagle zabio o wiele mocniej, gdy zobaczya wiato oraz budynek. Przestaa liczy. Byoowielegorzej,nisobiewyobraaa.Gotyckabudowlaz ciemnoczerwonejcegy,stojcaustpskpanegowsoculenego wzgrza,wydawaasikompletnienienamiejscu.Trzypitrowa konstrukcja sprawiaa wraenie, jakby wyrwano j z zupenie innych czaswiokolicirzuconotutaj...gdziekolwiektotutaj"si znajdowao.Spadzistydachpenywieyczekzwieczonoczymw rodzaju ostrzy z kutego elaza, ktre zdaway si przecina niebo. Niech to szlag! - Naprawd niesamowity budynek - stwierdzi ojciec. -Niesamowicieponury-prychnamama.Przeraajcy.Tego sowa szukacie... Przeraajcy. Natletegostraszliwegobudynkuowietlonasonecznym blaskiemdroga,ktrawiasiapodwielkiemahoniowewrota znajdujce si w murze z ciemnej cegy, wygldaa na wyrzebion z kocisoniowej.Ojciecnacisnhamulecizatrzymalisiwcieniu rzucanym przez budowl. W tejsamejsekundziewrotaotwarysinacaszerokoipojawia si w nich szczupa, umiechnita kobieta, ktra pospiesznie zbiega po schodach. Gste ciemnoblond wosy spia luno spink, a ichpodkrconekocwkisprawiaywraeniezadowolonychze swojego miejsca pobytu. Allie stwierdziaz ulg, e kobietawyglda zupenie normalnie: nosiaokularyodsuniteteraznaczubekgowyorazbkitn sukienk, na ktr narzucia kremowy, baweniany sweterek. Rodzice wygramolili si z samochodu i wyszli jej na spotkanie. Niezauwaona Allie trzymaa si z tyu. Otwara z" wahaniem drzwi, opuszczajcbezpieczneiznajomesiedzenieforda.Nawszelki wypadek nie zamykaa ich za sob. Opara si o samochd i spojrzaa uwanie na ca trjk. Czekaa. Dwadziecia siedem uderze serca. Dwadziecia osiem. Dwadziecia dziewi. - Pastwo Sheridan, mio was ponownie zobaczy - gos kobiety okaza si ciepy i melodyjny, a umiech przychodzi jej z atwoci. - Mam nadziej, e podr nie bya zbyt mczca. Czasem na drodze z Londynutrafiajsipotnekorki.Dobrze,eprzynajmniejpogoda wam dopisaa, prawda? Allie zwrcia uwag na jej lekki akcent, nie potrafia go jednak rozpozna.Byownimcoszkockiego,dodajcegodelikatnocijej sowom,ktresprawiaywraeniezdobionychkunsztownymi ornamentami. Wymiana uprzejmoci trwaa jeszcze chwil, wreszcie rozmowa ucicha, a caa trjka odwrcia si w stron Allie. Z twarzy rodzicw natychmiastzniknyuprzejmeumiechy,zastpionewystudiowan obojtnoci, do ktrej zdya si ju niestety przyzwyczai. Kobieta przywitaa j natomiast ciepym umiechem. -TyzapewnejesteAllie?-Tonapewnobyszkockiakcent, chociabardzoniezwykyidelikatny.-NazywamsiIsabellele Fanult,jestemdyrektorkAkademiiCimmeria.Moeszmwido mnie Isabelle. Witaj w naszej szkole, Allie. Allie poczua si nieco zaskoczona, syszc zdrobnienie zamiast swego penego imienia, ktrego zawsze uywali rodzice. Zwracanie si po imieniu do dyrektorki rwnie wydao jej si do dziwne. Ale cakiem fajne. Isabelle wycigna przed siebie szczup, delikatn do. Miaa dziwniepiknezotobrzoweoczyizbliskawydawaasiznacznie modsza. Allie wci nie chciaa mie nic wsplnego z tym miejscem ani z tkobiet,mimowolniejednakrwniewycignado.Poczua zaskakujcomocny,pewnyucisk,akiedyIsabellewypuciajze swojego uchwytu, uznaa, e moe si odrobin odpry. Dyrektorka przezchwilpatrzyajejwoczy,dziewczynazapomylaa,e dostrzegakryjcsiwtymspojrzeniusympati.Wreszciekobieta odwrciasizpowrotemwstronrodzicwiumiechnadonich, wzruszajc delikatnie ramionami. - Obawiam si, e wedug naszych regu rodzice musz poegna si z dziemi wanie tutaj. Przekraczajc prg szkoy, nasi uczniowie zaczynajcakiemnoweycieiwolimy,byrobilitosamodzielnie.- PopatrzyanaAllie.-Przywiozazesobduobagay?Mam nadziej,edamyradwniejewedwie.Wikszonaszych pracownikwjestaktualniezajta,wicsamemusimysobieztym poradzi. - Nie, nie mam zbyt wielu rzeczy - odezwaa si po raz pierwszy Allie. Takabyazresztprawda.Szkoazapewniaawikszo niezbdnegowyposaeniaidopuszczaaposiadanietakniewielu przedmiotwosobistych,eAlliepomieciawszystkowdwch nieduych torbach, wypenionych gwnie ksikami i zeszytami. Tato wyjjewaniezbaganika,aIsabellezzaskakujcatwoci podniosa wiksz z nich. Przez chwil wymieniaa jeszcze poegnalne uprzejmoci z jej rodzicami, w kocu jednak pozostawia ich samym sobie. - Pracujciko inapisz do nas od czasu do czasu - rzucitato.Wci wydawa si zdystansowany, kiedy jednak szybko j przytuli, na jego twarzy pojawi si smutek. MamaodgarnakosmykwoswzczoaAllie,starannie unikajc patrzenia jej w oczy. -Prosz,dajszanstemumiejscu.Idzwo,jelibdziesznas potrzebowaa.-Przytuliajprzezsekund,apotemwypuciainie ogldajc si za siebie, wrcia do samochodu. Allie staa nieruchomo z opuszczonymi rkami i patrzya na auto, ktreponownieskrcionawirowanypodjazd.Gwatownie potrzsnagow,ebyodpdzizynapywajcejejdooczu. Signa po pozosta czarn torb i odwrcia si do czekajcej na ni Isabelle. - Pocztek zawsze jest trudny - odezwaa si agodnie dyrektorka. - Pniej zrobi si troch atwiej. - Ruszya szybkim krokiem w stron schodw, wci mwic do Allie przez rami. - Obawiam si, e czeka nas do dugi spacer. Przekonasz si, e ten budynek wydaje si nie mie koca. Kobietazniknawe wntrzuszkoy,a jejgosstawa si coraz cichszy. Allie wahaa si jeszcze przez chwil, ale wreszcie ruszya za ni. -Oprowadzcitrochprzyokazji-stwierdziaIsabelle, dziewczyna jednak w ogle jej nie suchaa, wpatrujc si w olbrzymi hol wejciowy. Chodnypmrokpanujcywewntrzurozwietlaypromienie soca, filtrowane przez kolorowy witra ponad ich gowami. Potne kamienneukipodtrzymywaysklepieniewiszcenawysokocico najmniej szeciu metrw. W cigu setek lat tysice stp wypoleroway kamienn posadzk do idealnego poysku. We wszystkich naronikach stayptorametrowewieczniki,ananiektrychcianachwisiay starowieckiekilimy,jednakprbujcdotrzymakrokudyrektorce, Allie nie miaa okazji lepiej si im przyjrze. Prostozholuweszywszerokikorytarzzpodogzciemnego drewna. Isabelle skierowaa si na prawo i wesza do pierwszej sali. W rodku znajdowao si kilkanacie stolikw otoczonychkrzesami,ajednzecianzajmowaolbrzymi kominek, w ktrym dyrektorka mogaby si bez problemu zmieci w caoci. - To nasza jadalnia. Tu spoywamy wszystkie posiki - wyjania i daa Allie chwil na rozejrzenie si po sali, nim ponownie ruszyy w gb korytarza. Pokilkukrokachzatrzymaasiprzedkolejnymidrzwiami, zwieczonymistrzelistymukiem.Znajdujcasizanimisalabya prawiepusta,miaalnicdrewnianpodog,ajejsklepienie znajdowaosirwniewysoko,cosufitw gwnym holu.Zwisazniego potny metalowy yrandol, pod cian za znalazo si miejsce dla kolejnego gigantycznego kominka. - To sala gwna. Tutaj odbywaj si spotkania, bale i wszystkie inne wydarzenia. To najstarsza cz budynku. Starsza ni fasada, duo starszanimoesiwydawa.-Isabelleodwrciasinapiciei wrcia na korytarz. Allie pospiesznie ruszya za ni, z coraz wikszym trudem apic oddech. Kobieta bya zaskakujco szybka. Wskazywaa wanie jakie drzwipolewejstronie,tumaczc,etowietlica.Chwilpniej rozpoczywspinaczkposzerokichdrewnianychschodach, ozdobionychimponujcmahoniowporcz.Dyrektorkawci zasypywaajkolejnymiinformacjaminatematbudynku,ajej espadryledelikatnieszuraynaschodach.Alliebyatymwszystkim niecoprzytoczona-niepotrafiasobieprzypomnie,czyklatka schodowapochodzizepokiedwardiaskiejczywiktoriaskiej. Jadalniwybudowanowczasachreformacji...albozapanowania Tudorw.Wikszosallekcyjnychznajdowaasiwewschodnim skrzydle szkoy, ale co miecio si w zachodnim? Pokonawszydwiekondygnacjeschodw,Isabelleskrciaw lewo i ruszya korytarzem w kierunku kolejnych, tym razem wszych stopni, ktre doprowadziy je do dugiego, sabo owietlonegokorytarza.Poobustronachcignysiszeregi drewnianych drzwi, pomalowanych bia farb. -Natympitrzemieszczsiwaszesypialnie.Mieszkaszw pokoju329-wyjaniadyrektorkaizatrzymaasiprzeddrzwiami opatrzonymiwaciwymnumerem.OtwarajeiwpuciaAlliedo rodka. Pokjbymrocznyibardzomay,wyposaonywpozbawione pocieli proste ko, drewnian komod, biurko oraz szaf. Wszystkie meble pomalowano na ten sam odcie bieli. Isabelle przesza na drugi koniecpomieszczeniaiodsunajakzasuwk,ktrejAllienie potrafia dostrzec w ciemnociach. Drewniane okiennice rozsuny si naboki,odsaniajcniewielkie,zwieczoneukiemokno,apokj momentalnie wypeni si zocistym blaskiem popoudniowego soca. - Wystarczy go odrobin przewietrzy - poinformowaa Isabelle, kierujc si w stron drzwi. - W szafie znajdziesz mundurki. Rodzice podalinamtwojewymiary,gdybyjednakconiepasowao,topo prostudajzna.Powinnaznaletamwszystko,cobdzieci potrzebne.Zostawiciteraz,ebysimogarozpakowa.Kolacja jestodziewitnastej,drogdojadalnijucipokazaam.Atakprzy okazji... - Dyrektorka odwrcia si w jej stron. - Wiem, e ostatnimi czasy miaa problemy z lekcjami jzyka angielskiego, wic zapisaam cidoswojejklasy.Tocowrodzajuspecjalnegoseminariumod-bywajcegosiwmniejszychgrupach.Mamnadziej,esitym zainteresujesz. PrzytoczonanadmiaremwraeAlliewmilczeniuskina gow, szybko jednak uwiadomia sobie, e powinna co powiedzie. - Ja... - wystkaa. - Dam sobie rad. Isabelle spojrzaa na ni uwanie i pokiwaa gow. - W kopercie lecej na biurku znajdziesz mnstwo informacji na temat szkoy i planu lekcji - poinformowaa. Allie nie potrafia zrozumie, czemu wczeniej nie zauwaya sporego pakunku, opisanego jej nazwiskiem. - Masz jakie pytania? Dziewczynapokrciagow,naglejednakwbiawzrokw podog, a chwil pniej spojrzaa na Isabelle, skupiajc si na brzegu jej sukienki. - Jeste dyrektork, prawda? - zapytaa wreszcie. Isabelle skina potakujco, ale na jej twarzy odbio si lekkie zaskoczenie. -Todlaczegositymwszystkimzajmujesz?-Alliewykonaa gest obejmujcy cay budynek. - Nie rozumiem - zdziwia si wyranie zbita z tropu dyrektorka. - Czym si zajmuj? -Odbieraszmnieprzydrzwiach,prowadziszdopokoju, pokazujesz szko... - wyjania dziewczyna. Isabellewahaasiprzezchwil,stojczeskrzyowanymi rkami. -Allie-odezwaasiw kocucichymgosem.-Twoirodzice sporo mi o tobie opowiedzieli. Wiem, co si stao, i jest mi strasznie przykro z powodu twojego brata. Wiem, jak to jest, gdy traci si kogo takbliskiego,imamwiadomo,jakatwopogrysiw...tych wszystkichokropnociachiniemcsistamtdwydosta.Alenie moesz pozwoli, by to zniszczyo ci ycie. Masz olbrzymi potencja, a ja musz ci to tylko uwiadomi. Pomc ci si pozbiera. - Podesza do drzwi i opara o nie do. Trzy wdechy, dwa wydechy. - Podel do ciebie przewodniczc klasy, ebycie miay okazj si pozna. Odpowie na wszystkie twoje pytania. Bdzie tutaj o szstej, wicpowinniciezdydokolacji.Godzinyposikwscile przestrzegane, staraj si nie spni. Odwrciasinapicie,adrzwizamknysizajejplecamiz cichym klikniciem. Allie wypucia powietrze z puc. Pozostawiona sama sobie wreszcie miaa czas, by pomyle. Dlaczego rodzice powiedzieli Isabelle o Christopherze? To przecie prywatne sprawy rodziny. I co to w ogle za dziwna szkoa? Dlaczego nie spotkay adnej uczennicy? Budynek wydawa si zupenie pusty. To byo naprawd dziwaczne. Podniosa torb i pooya j na ku. Rozsuna zamek i zacza si rozglda za miejscem na swoje rzeczy. Ksiki powdroway na wsk pk obok biurka. Ubrania do ko-mody, w ktrej szufladach znalaza koszulki, szorty i blezery - i biay oraz ciemnogranatowy, z wyszytym na piersi herbem szkoy Zciekawocizajrzaadoszafy,wktrejodkryaspdniczki, koszuleikurtki,stanowiceczmundurka.Signagbieji natrafia na co zwiewnego i gadkiego w dotyku. Odsuwajc wieszaki, dotara do piknych, rnokolorowych sukienek. Isabelle wspominaa wprawdzie o balach, nie mwia jednak, e szkoa zapewnia formalne stroje. Allie wycigna granatow aksamitn sukni i przyjrzaa jej si dokadnie -bya nieco starowiecka, sigaa za kolano i miaa zdobiony paciorkami konierzyk. Wpatrywaa si w ni z narastajcym zaskoczeniem. Skd si to tutaj wzio? Nigdywyciuniebyanaprawdziwymbalu-jejpoprzednie szkoy nieoferoway tegotypurozrywek.Sam pomyswkadania na siebiedrogiejkieckiiuczestnictwawbalubudziwniejspory niepokj. Co miaaby tam robi? Nie potrafia przecie taczy. Gadzcdelikatnymateria,prbowaawyobrazisobie,jak podjadawytwornetartinkiiprowadziniezobowizujcerozmowy. Parskna penym goryczy miechem. To nie mj wiat. Odwiesia sukni do szafy, zatrzasna drewniane drzwi i usiada zaniewielkimbiurkiemstojcympodoknem.Mogaztegomiejsca dostrzecbkitny fragmentniebai zielone korony drzew.Zrobiosi nieco chodniej, a powietrze pachniao sosn i latem. Otwara kopert i wyjazniejplikpapierw.Isabellenieartowaa,mwic,e informacji jest mnstwo". Pierwszakartkaokazaasimapcaegobudynkuz zaznaczonymisypialniami,salamilekcyjnymi,jadalniamii pomieszczeniamidlanauczycieli.Drugazawieraaplanlekcji: angielski, historia, biologia, algebra, francuski - czyli to, co zawsze. Kolejnekartkiznajdowaysiwczarnymsegregatorze, opisanym jednym sowem: ZASADY". Wrodkuznalazakilkanaciestronwypenionychuroczym, starowieckimcharakterempisma,nimjednakzdyasizabrado lektury, kto zapuka. Chwil pniej drzwi otworzyy si na ca szeroko i stana w nich liczna dziewczyna ubrana w szkolny mundurek Cimmerii - bia koszulzkonierzykiemikrtkimirkawamiorazplisowan, granatowspdniczksigajcdokolan.Jejprawiebiaewosy opadaynaramiona,ananogachmiaarowesanday.Allie zauwayastaranniepomalowanepaznokcieustp,ktrychkolor dobrano do barwy obuwia, i momentalnie poczua si jak zaniedbana chopczyca. Kiedy w ogle ostatni raz malowaam paznokcie? Odniosawraenie,e dziewczynaze wszystkichsi prbuje si na ni nie gapi. - Allie? - usyszaa pytanie, zadane chrapliwym gosem, zupenie niepasujcymdowygldudziewczyny.Skinagowiwstaazza biurka.-JestemJules,przewodniczcatwojejklasy.Isabelleprosia, ebym si z tob spotkaa. -Dziki.-Allieznwzaczamitosibrzegkoszulki, zastanawiajc si, czy nie powinna bya si przebra. Przezchwilobiemilczay.Juleszmierzyajuwanym spojrzeniem spod uniesionych brwi i zacza ponownie: -Mwiate,emoeszmiejakiepytania.Chtnienanie odpowiem. Allie prbowaa wymyli jakie inteligentne pytanie, ale jej si nie udao. -Musimyprzezcaydzienosimundurki?-wystkaa wreszcie. Jules skina gow. -Jeli przebywamy na terenie szkoy, mundurki s obowizkowe. Wszystko opisano w zasadach, ktre dostaa od Isabelle. -Wanie...sidonichtakjakbyzabieraam.-Musiaajak najprdzej zacz znw panowa nad sowami. Jules zdawaa si taka spokojna. - Cakiem sporo tego... -Faktycznie,pierwszydziemoebytrochprzytaczajcy- zgodzia si dziewczyna. - Te bym si w tym wszystkim pogubia, ale na szczcie miaam tu brata, ktry mi pomg. Sporo dzieciakw ma rodzestwo, ktre tu wczeniej chodzio. Ty te? - Nie. - Allie potrzsna gow. - Dopiero par dni temu po raz pierwszy usyszaam o tym miejscu. - C... - Jules sprawiaa wraenie zaskoczonej. - To chyba lepiej bdzie, jak ci oprowadz, cho szczerze mwic, nie ma tu zbyt wiele do ogldania. Allieruszyawstrondrzwi,gdypoczuanasobieznaczce spojrzenie dziewczyny. -Niechceszsinajpierwprzebrawmundurek?-zapytaa przewodniczca. Allieodruchowoskrzyowaaramionanapiersi,anajej policzkach pojawi si palcy rumieniec. -Zaczekamnaciebienazewntrz-dodaaJulesiwysza,nie czekajc na odpowied. Kiedytylkozamknysizanidrzwi,Allieotwaraszafi wyja z niej bia koszul oraz granatow spdniczk, dokadnie takie same, jakie nosia Jules, po czym rzucia je na ko. Czy dziewczyna nabijaa si z jej ciuchw? Nie bya tego pewna, ale przewodniczca wydawaa si tak... idealna. Oczywicie, e si nabijaa - pomylaa z gorycz. - To ulubione zajcie takich jak ona. Dziewczyn z perfekcyjnym pedikiurem..." Byskawicznie rozwizaa buty i wkopaa je pod ko. Dziewczyn z doskonaymi fryzurami... Rzucia si do komody w poszukiwaniu odpowiedniego obuwia, aleznalazatylkopraktycznepbutynagumowejpodeszwiei konserwatywne biae podkolanwki. Skrzywia si, ale i tak wcigna je na nogi. Gupie idealne dziewczyny... Patrzcnaswojeodbiciewlustrzeumocowanymnadrzwiach szafy,nagleuwiadomiasobie,jakbardzojestumalowana-Jules uywaa jedynie byszczyka. W tej chwili nie miaa jednak szans, by cokolwiek z tym zrobi. Wyszazpokoju,przygadzajcdoniwosy.Przewodniczca opieraa si o cian. - Teraz wygldasz jak jedna z nas - zauwaya z aprobat i obie ruszyy przed siebie wskim korytarzem. Allie nie wiedziaa, co myle o tej uwadze. -Kiedyznajdowaysitutajpomieszczeniadlasuby -wyjaniaapodrodzeJules,niezwracajcuwaginacorazwiksze rozalenieswojejtowarzyszki.-Przezlatabudynekbycigle rozbudowywany, jest teraz znacznie wikszy ni na pocztku. A tu s azienki. - Wskazaa na jedyne drzwi pozbawione numerka. - Wsplne dla wszystkich, wic lepiej korzysta z nich bardzo wczenie albo bardzo pno lub nastawi si na czekanie w kolejkach. Skrciywstronschodw.Korytarzewypeniysi rozemianymi i rozgadanymi uczennicami w mundurkach. - Zakadam,e Isabelle pokazaa ci jadalni? - zapytaa Jules. - Byycie w wietlicy? Allie pokrcia gow. -To najwaniejszepomieszczenie wcaejszkole -oznajmiajej przewodniczka,schodzcnaniszepitro.-Togwnietam przesiadujemy, gdy nie musimy ry. - Ry? - zdziwia si Allie. Jules zmierzya j spojrzeniem, tak jakby nie potrafia uwierzy, e dziewczyna nie zna tego sowa. -Zakuwa - wyjania, otwierajc drzwi znajdujce si u podna schodw. - Odrabia zadania. Znalazysiwprzytulnympomieszczeniuwyposaonymw skrzane sofy. Podog pokryway orientalne dywany, w jednym kcie stafortepian,aregayumieszczonepodcianamidwigaysetki ksiekigier.Blatykilkustojcychtuiwdziestolikwmiay inkrustowaneszachownice.Nieliczcsiedzcegowgbokimfotelu chopaka,ktryoderwasiodczytanejksikiispojrzananie, wietlicabyacakowiciepusta.Ichnowytowarzyszmiaczarne, prostewosy,wyraniezarysowaneustaiolbrzymieciemneoczy, otoczonegstymirzsami.PatrzyprostonaAllie,ktraodniosa dziwaczne wraenie, e chopak wie o niej wszystko. Nie odezwa si ani sowem, nie prbowa si umiecha, po prostu na ni patrzy. Po chwili,ktrazdawaasitrwawnieskoczono,zdoaawreszcie oderwa od niego wzrok i popatrzya na Jules, wiedzc, e powinna co powiedzie. -Nie ma tutaj eee... telewizora? - wydukaa wreszcie. -Ani sprztu grajcego? Do jej uszu dobiego stumione parsknicie, udao jej si jednak powstrzymaodspojrzenianachopaka.NatwarzyJulesporaz kolejnypojawiosiwyranezaskoczenie.Wygldaajakkto,kogo zapytano, czym jest ta ta kula wiszca na niebie. -Nie,zdecydowanienie-odpowiedziaa.-adnejtelewizji, adnychodtwarzaczy,laptopw,telefonw komrkowych...Rodzice powiedzieli ci chyba, e gadety z dwudziestego pierwszego wieku s tutaj niedopuszczalne? Suchajc,jakdziewczynawyliczacalistzabronionych przedmiotw, Allie poczua, e zaraz si zaamie. W odpowiedzi na jej pytanie tylko pokrcia gow. Jules nie ukrywaa zaskoczenia, opanowaa si jednak na tyle, by udzieli jej wyjanie. -Szkoazachcanas,bymyorganizowalisobieczaswolny, korzystajc z tradycyjnych rozrywek, takich jak rozmowy lub czytanie. Zreszt,mamytutajtylenauki,eitaknieznalazabychwilina ogldanie telewizji, uwierz. - Przewodniczca skierowaa si w stron wyjcia. - Dostaa przecie kopert z informacjami, tam to wszystko jest... Znowu ta durna koperta - westchna w duchu Allie. -Strac ca nocnaczytanietychbzdur,tylkopoto,ebysidowiedzie,jaka dziadowska jest ta szkoa". Wyszazewietlicy,cakowicieignorujcsiedzcegowniej chopaka,iruszyakorytarzemwladzaprzewodniczc.Jules delikatnie musna mijane wanie drzwi. - To nasza biblioteka - wyjania. - Spdzisz tutaj sporo czasu. Przecia gwny korytarz i podesza do wielkich, cikich drzwi, prowadzcych do wschodniego skrzyda budynku. Weszy do rodka. -Tutajznajdujsiklasy.Zpocztkubdzieszmusiaasi orientowa po numerach. Dostaa plan lekcji, przy kadych zajciachmaszwypisanynumersali.Mykojarzymyjewedug nauczycieli, ale ty ich jeszcze nie znasz, a na drzwiach nie ma tabliczek z nazwiskami. Na parterze mieszcz si sale od jeden do dwadziecia, napierwszympitrzeklasyodstodostodwadziecia.Wstpna wysze pitra jest cakowicie zakazany. Alliespojrzaananizzaskoczeniem,Julesniedaajejjednak doj do sowa. - Do kolacji zostao jakie dwadziecia minut - poinformowaa. - I naprawd, radz ci przeczyta te wszystkie informacje z koperty. To niezwykleistotnesprawy.W przeciwnymwypadku jutromoeszsi czutrochzagubiona.Wszystkiepodrcznikidostanieszod nauczycielinazajciach,wiczabierzzesobtylkozeszyticodo pisania. Na pewno znajdziesz jakie przybory w swoim biurku. Wspiysiposchodach,kierujcsizpowrotemwstron sypialni. - Gdyby czego potrzebowaa, to jestem w pokoju 335. Jeli si zgubisz,zapytajkogokolwiekodrog,napewnocipomoe.-Jules pomachaa jej na poegnanie i znikna w gbi korytarza. Allie wesza do swojego pokoju. Odoywszynabokdziwaczniewygldajckartkz Zasadami", ktr postanowia zaj si pniej, szybko przegldna pozostaepapierylecenabiurku,prbujcskupisina obowizkachucznia(Uczniowiemuszznajdowasinaswoich miejscach, zanim nauczyciel rozpocznie lekcj..."), ale jej myli wci kryywokchopakaspotkanegowwietlicy.Prbowaasobie przypomnie,czyjukiedygowidziaa,nicjejsijednaknie kojarzyo.Zdecydowaniesprawiawraenie,jakby jrozpoznaalbo przynajmniejwiedzia,kimonajest.Machinalniebawicsi owkiem, przypomniaa sobie uwane spojrzenie jego ciemnych oczu. Odwracajc kolejn kartk, rzucia okiem na zegarek. Niechtoszlag!Zaminutsidma!Gdziesipodziaotych dwadziecia minut? Kolacja wanie si zaczynaa. Wypadajcwpopiechunakorytarz,tylkocudemunikna zderzenia z jak dziewczyn o krtko citych, jasnych wosach, ktra rwnie pdzia w stron jadalni. - Uwaaj! - krzykna tamta, nie zwalniajc tempa. W ostatniej sekundzie Allie zdya si cofn. -Przepraszam-rzucia.-Niezauwayamci.Dziewczyna zignorowaa jej sowa i obie popdziy w d schodw, zatrzymujc si w tej samej sekundzie przed wejciem dojadalni.Wcinieodzywajcsianisowem,zwymuszon swobodweszydorodka,takjakbycadrogspdziyna niezobowizujcejpogawdce.Blondynkapodeszadojednegoze stolikw,przyktrym,sdzcpopowitaniach,zapewnezazwyczaj siedziaa, i mrugna do Allie, nim usiada na swoim krzele. Jadalniawygldaaterazzupenieinaczejniwczasieszybkiej przechadzki z Isabelle. Na stoach pokrytych biaymi obrusami pony wiece, a ich pomienie odbijay si od krysztaw i naczy w barwach szkoystojcychprzedkadymkrzesem.Alliewypatrzyapuste krzeso i szybko zaja miejsce. Nagle wszystkie rozmowy przy stoliku zamary,jakbyktonacisnjakiprzycisk.Poczuanasobie spojrzenie siedmiu par oczu. -Mog...mogtuusi?-wyjkaa,rozgldajcsinerwowo dookoa. Zanim ktokolwiek jej odpowiedzia, otwary si drzwi do kuchni, zktrychwyoniasiubrananaczarnoobsuga,niosctacez jedzeniem. Obok okcia Allie kto postawi karafk z czyst wod. A do tej pory nie zdawaasobie sprawy, jak bardzo chce jej si pi. Ju miaa ugasi pragnienie, gdy rozejrzaa si wok stou i zobaczya, e nikt si nie rusza. -Prosz-usyszaagoszfrancuskimakcentemposwejlewej stronie. -Sucham?-Spojrzaazezdziwieniemnachopakaozocistej skrze, gstych ciemnych wosach i niesamowicie niebieskich oczach, ktry przyglda jej si z wielk uwag. - Usid, prosz - powtrzy. -Dzikuj.-Umiechnasi do niego zwdzicznoci. Kiedy odwzajemnijejumiech,pomylaa,esizachwilroztopi.By olniewajcy. - Prosz. Czy byaby tak uprzejma i podaa mi wod? Przesuna karafk w jego kierunku i z ulg patrzya, jak najpierw napeni jej szklank. Osuszya j do poowy duszkiem, a pniej naoya sobie na talerz misa i ziemniakw z tac krcych wokstou.Popatrzyanaswoichtowarzyszy,wcisiedzcychw cakowitym milczeniu. Delikatnym chrzkniciem oczycia gardo. -JestemAllie-przedstawiasi,patrzcnachopaka.Cojej podpowiadao, e ju to wiedzia. - A ja Sylvain. Witaj w Cimmerii. - Dzikuj - odpara i faktycznie ucieszya si z tego, e jest tutaj w tym momencie. Jedzeniebyoprzepyszne.Niemiaaniczegowustachod ponuregodomowegoniadania,wic z wilczymapetytempochona posiek.Wtykajcdoustostatnikawaekziemniaka,zauwaya,e wszyscysinanigapi.Ziemniak naglewydajejsigigantyczny, dlategoprzeuwajcgoznajwikszymtrudem,signapowodi wtedy zorientowaa si, e szklanka jest pusta. Sylvaindelikatnymruchemchwycinaczynieinapenijedla niej wod. W jego byszczcych oczach kryo si wspczucie. Chciaa mujakoadniepodzikowa,alezanimzdyasiodezwa, usyszaa czyj gos. - Jeste z Londynu. - Okazao si, e gos nalea do rudowosej dziewczyny siedzcej po przeciwnej stronie stou. - Tak. Skd wiedziaa? - Mwili nam, e przyjedzie nowa uczennica. Nazywasz si Allie Sheridan-rudowosamwiatotakimtonem,jakbystreszczaa najwaniejsze wiadomoci dnia. - Tak mwi - odpara ostronie Allie. - A ty jak masz na imi? - Katie. Nikt inny si nie odezwa. Allie sposzya si nieco, przytoczona ich spojrzeniami, drczona potrzeb wypenienia czym niezrcznych chwil ciszy. Pogaduchy nigdy jednak nie byy jej mocn stron. - Tonaprawd dua szkoa -wymamrotaa.- Do przeraajca budowla. -Czyby?-zdziwiasilekkozdegustowanaKatie.-Mniesi wydajeprzeliczna.Caamojarodzinaukoczyatszko.Twoi rodzice te si tutaj uczyli? Allie potrzsna gow. Jedna brew Katie wygia si w idealny uk, a siedzce obok niej dziewczyny zaczy midzy sob szepta. - Dziwne - stwierdzia rudowosa. - Dlaczego? - chciaa wiedzie Allie. - Wikszo z nas kontynuuje rodzinne tradycje: ja, Sylvain, Jo... - Kim jest Jo? -Todziewczyna,zktrwesza-poinformowaazaskoczona Katie. - Panno Sheridan! - donony gos dobiegajcy zza plecw Allie przerwa dalsze wyjanienia. Odwrciwszysiwtamtstron,dziewczynazobaczya ysiejcegomczyzn,ktrymusiabywwiekujejojca.Chocia jego strasznie wysok sylwetk okrywawyranie znoszony garnitur, mczyznatrzymasiprostojakonierz.Allieodruchowo wyprostowaa si na krzele. W jadalni panowaa cakowita cisza. -Czyktopaniwytumaczyreguyobowizujcewnaszej szkolepodczasposikw?-zapyta,mierzcjpogardliwym spojrzeniem. -Tak-potwierdziaAllieroztrzsionymgosem,nienawidzc samej siebie za ten brak pewnoci. -Wszyscyuczniowiepowinniznajdowasiwjadalniprzed rozpoczciemposiku.Dzisiajsipanitrochspnia.Podobniejak pannaArringford.-OdwrcisinapicieiwskazanaJo,ktra zmierzyagopozbawionymlkuspojrzeniem.Mczyznaponownie popatrzynaAllie.-Tosiniemoepowtrzy.Nastpnymrazem bdziesz musiaa zosta po lekcjach, niezalenie od tego, czy jeste tu nowa, czy nie. Kiedyodszedwreszcieodichstolika,wpogronejwca-kowitej ciszy jadalni sycha byo jedynie stukot jego obcasw. Allie wbiawzrokwstojcyprzednitalerz,czujcnasobiespojrzenia wszystkich uczniw. Na jej policzkach pojawiy si gniewne rumiece. Spnia si przecie tylko dwie sekundy. Nie musia z tego powodu upokarza jej przed wszystkimi. Niepotrafiawtouwierzy-ledwiesitutajpojawia,aju wpada w kopoty. Podnoszcwzrok,zauwaya,eJorwnienanipatrzy.Ich spojrzeniaspotkaysinamoment.Blondynkarzuciajejzuchway umiechiponowniemrugna,anastpniezanoszcsimiechem, wrciadorozmw przystoliku,jakgdybynicsiniestao.Alliezauwaya,esiedzcyobokJochopakpogadzijporce. Dziewczynaoparagownajegoramieniuiumiechnasi, suchajc jego sw. Allie poczua si jednoczenie lepiej i gorzej. Nie liczc Sylvaina, ktrywpatrywasiwnizwyranymzainteresowaniem,reszta towarzystwaprzyichstolikupogryasiwrozmowach,nadal ignorujc jej obecno. -Ktotoby?-zapytaaniebieskookiegochopaka,bawicsi jednoczeniechusteczkiprbujcudawa,enicwielkiegosinie stao. -Panelazny-wyjaniSylvain.-Nauczycielhistorii.Jak zauwaya,sztywnotrzymasizasad.Toondbaoprzestrzeganie regulaminu. Chciabym powiedzie, e nie masz si czym martwi, ale faktycznie powinna uwaa, eby nie nadepn mu na odcisk. Moe ci sprawi wiele problemw. Na twoim miejscu przez kilka kolejnych dni pojawiabymsiwjadalniprzedczasem.Napewnobdziecisi przyglda. - Cudownie - westchna z rezygnacj Allie, nie mogc uwierzy w swojego pecha. Uczniowie siedzcy przy ssiednich stolikach powoli opuszczali swoje miejsca i kierowali si do wyjcia, pozostawiajc za sob brudne naczynia. -Niemusimyposobiesprzta?-zdziwiasiAllie. Odpowiedzia jej chichot dziewczyn przy stole. -Oczywicie,enie-wyjaniawyraniezaskoczonaKatie.- Obsuga si tym zajmuje. Allie odwrcia si do Sylvaina, ale jego krzeso byo ju puste. Chopak gdzie znikn. Do jej uszu dobiegy kolejne chichoty i szepty. Uznaa,emajutegodosy,ibezsowapoegnaniadoczyado uczniw wychodzcych z jadalni. Czua si zmczona i pokonana. Marzya tylko o tym, by wrci do swojego pokoju, pooy si ze suchawkami na uszach i opisa w kilkuesemesachdoMarkaiHarryegotychwszystkichdziwakw, ktrychtudzisiajspotkaa.Wnadtym,starowieckimwiecie Cimmerii,penymsnobw,ktrzyniepotrafinawetsprztnpo sobie ze stou, moga jednak tylko o tym pomarzy. Korytarzwypenialiuczniowieprzemieszczajcysiwkilku rnych kierunkach. Cz z nich wybieraa si na zewntrz, innipodaliwstronwietlicylubbiblioteki.Poruszalisiw maych, rozgadanych i rozemianych grupkach. Osamotniona Allie wspia si na schody prowadzce do sypialni dziewczt.Pokonaadwadzieciaczterystopnie,docierajcna pierwszepitro,ikolejnychdwanacie,wdrapujcsinadrugie. Siedemnacie krokw pniej stana przed drzwiami swojego pokoju. Natychmiastpowejciudorodkazauwaya,ewczasiegdy przebywaawjadalni,ktozoyjejwizyt.wiadczyyotym zamknite okno oraz wyprasowane przecierado i biaa puchata kodra lece na ku. Przez jego wezgowie przewieszono starannie zoony granatowykoc.Zniknygdzieubrania,ktrepozostawiana pododze, zastpione par biaych, mikkich pantofli. Na krzele leay dwa biae rczniki oraz kostka myda, a papiery na biurku byy uoone w rwny stosik. Ktotumusimieniezobsesjnapunkcieporzdku", pomylaaAllie,zdejmujcbutyirzucajcsinakozgarci szkolnychulotek.Przebrnazaledwieprzezpoow,gdyznikny resztki dziennego wiata. Ziewajc,zabraasidorealizacjikolejnegopunktuwy-szczeglnionego w planie dnia. Wsuna stopy w pantofle, signa po szczoteczkdozbwipomaszerowaadoazienki.Zpewn niemiaoci chwycia za klamk, na szczcie pomieszczenie okazao sipuste.Szczotkujczby,przygldaasiwasnemuodbiciuw lustrze. Nie potrafia zdecydowa, czyjej twarz postarzaa si przez ten tydzie, ale tak wanie czua. Po powrocie do sypialni zamkna okiennice i znw wskoczya doka.Nacisnawyczniklampkistojcejnabiurkuipokj pogrysiwcakowitychciemnociach.Zrobiosizdecydowanie zbyt ciemno. Pospiesznie ponownie signa do wycznika, strcajc po omacku budzik, i zapalia wiato. Wyskoczyazkairozsunaokiennice.Promienie zachodzcegosocawypeniypokjdelikatnymblaskiem.Poczua si zdecydowanie lepiej. Wyczya lampk i zacza si przyglda pierwszym gwiazdom rozbyskujcymna niebie.Liczyakolejneoddechy,adoszadostu czterdziestu siedmiu i zapada w sen. -Uciekaj,Allie!-usyszaaostrzegawczywrzask,dobiegajcy gdzie z ciemnoci. Nie miaa pojcia, dlaczego kto prbuje j ostrzec. Przecieitakwanieuciekaa,biegnctakszybko,jaktylkomoga. Niedostrzegalnewciemnociachgaziedrzewwczepiaysiw rozwiane od biegu wosy, rozdzieray jej ubranie i smagay po skrze. Pdzc po nierwnym lenym podou, miaa wiadomo, e zaraz si o co potknie. Nie da si biega na olep po lesie. To niewykonalne. Nagleusyszaazaplecamiczyjekroki,azprawejstrony dobieg j delikatny podmuch, jakby co si tam poruszyo... Poczua, jak na jej lewym ramieniu zaciskaj si brutalnie czyje palce, i wyrwaa si z wrzaskiem do przodu, machajc na olep rkami, by odgoni napastnika. Wrzasna, syszc salw pogardliwego miechu, ktra wybucha za jej plecami, jakie niewidzialne rce wcigny j w mrok. Allie usiada nagle na ku i wcisna si w jego najdalszy kt, nie potrafic sobie przez chwil przypomnie, gdzie jest. Obja kolana ramionami i opara si plecami o cian. Wreszcie sobie przypomniaa. Szkoa. Cimmeria. Znw miaa ten sen, ktry towarzyszy jej od kilku tygodni. Za kadym razem budzia si oblana zimnym potem. Wsypialniwcipanowayciemnoci-zegarekwskazywa dopierotrzydzieciminutpopnocy.Allieczuasicakowicie rozbudzona i zaniepokojona, chocia krcio jej si w gowie, a wiat sprawia wraenie nierzeczywistego. Wygramoliasizkaiopierajcobiurko,wyjrzaana zewntrz.wiatoksiycapogryocaokolicwnieziemskim, bkitnymblasku. Wdrapaasina blatiotworzyaokno,cieszcsi chodnympodmuchem.Oparabrodnarkach,wbiawzrokw ciemnociiprzysuchujcsiodgosomptakw,gbokooddychaa wieympowietrzem.Uwielbiaazapachsosnowychigieilenej gleby - dziaa na ni uspokajajco. Nagle usyszaa jakie kroki, ktre zdaway si dochodzi gdzie z gry. Czy to w ogle byo moliwe? Wykrcajc gow, prbowaa spojrze na to, co znajdowao si ponadjejoknem.Mogabyprzysic,ezauwayajakicie przemykajcypodachu.Siedziaanieruchomo,przezchwil przysuchujcsiodgosomprzypominajcymciszonyszmer rozmowy. Zamknaokno,sprawdziadokadniezasuwkiwrciado ka. Zasna w cigu paru minut. 4 Kiedyponownieotwaraoczy,sypialniwypeniaojasne wiato.Lecprzezchwilwpniepoprzedzajcymcakowite przebudzenie,pomylaa,ezbiaymicianamiidelikatn,bia koderk pokj robi wraenie niebiaskiego. Rzucia okiem na zegarek - szsta trzydzieci. Niemiaapojcia,czykiedykolwiekudaojejsiwstatak wczenie. By moe wtedy, gdy par lat temu pojechaa z rodzicami na wycieczkdoFrancji.Aleobudzisiotejporzezwasnejwoli? Chyba nie. Na pewno nie po to, eby i do szkoy. Przecigna si z gonym ziewniciem i wsuchaa w odgosy rozmw dobiegajce z korytarza. Do sypialni wpadao wiee, poranne powietrze. Wyprostowaa si nagle, spojrzawszy na otwarte na ocie okno. Przecie zamykaa je poprzedniej nocy. Pamitaa,e to robia, teraz jednak byo otwarte, tak jakby przesiedziaa przy nim ca noc. Moemisitotylkoprzynio",pomylaaizeszazka,mamrocc do siebie pod nosem: - Ogarnij si, Allie. Narzucia szlafrok, wsuna stopy w pantofle, po czym owina szamponoraz szczoteczk rcznikiemi wyszana korytarz,mylcz niechci o koniecznoci korzystania ze wsplnej azienki. Tym razempomieszczenie pene byo pary i ludzi; naszczcie jednakznalazawolnyprysznic.Cieszcsizfaktu,enatryskiw niczymnieprzypominaylodowatych,betonowychkomrekwe wsplnychaniach,Alliezasunazasobzasonkiweszado osobnej przebieralni, za ktr znajdowaa si przestronna, biaa kabina prysznicowa. Wok byo idealnie czysto. Przyszojejdogowy,ewaciwieniejesttakle.Miaatu sporomiejsca,haczykdopowieszeniaszlafroka,anawetdrewnian aweczk,naktrejmogapooybuty,ebyniezamoky.Gorce strugiwodynatychmiastpobudziyjdoycia.Pokpieliowina mokrewosyrcznikiemiznalazawolnumywalk,przyktrej wyszorowaazby,ignorujcpanujcywokniejrozgardiasz. Wszystkie dziewczyny wyglday tak samo, ubrane w biae szlafroki, nikt nie potrafi rozpozna, e jest tu nowa. Po powrocie do pokoju byskawicznie przebraa si w mundurek, rozczesaawilgotnewosyidelikatniepodkreliarzsytuszem. Zastanawiaasiprzezchwilnaduyciemkredki,alewkocu zostawiajwtorebce.Tutajobowizywainnystylniwjej londyskiej szkole. Zgarna z biurka przybory i zeszyty i wrzucia je do granatowej torby, ktr wygrzebaa z szafy. Przerzucia j przez rami i rwno o sidmejzeszanad,wiedzc,emajeszczepgodzinydo niadania. Po wejciu do jadalni zatrzymaa si na chwil, zdziwiona tym, epomieszczenieznwprzeszoprzemian.Przezbiaealuzje przysaniajceolbrzymieoknaprzesczaosiwiatosoneczne, znikny gdzie wiece i krysztaowe naczynia. Wikszoprzykrytychprostymiobrusamistolikwnadalbya pusta.Naladachpitrzyosijedzenie:dziesirodzajwpatkw niadaniowych,olbrzymiawazapenaparujcejowsianki,chleb przygotowanydorobieniatostw.Napodgrzewanychsrebrnych tacach rozoono jajka, bekon i kiebaski. Zapachjedzeniaspowodowa,eznwpoczuasigodna. Napeniatalerztostami,jajecznicorazsereminalaasobiepen szklank soku jabkowego. Usiada przy wolnym stoliku, stwierdzajc zpewnegorodzajuulg,eniewidziadnejznajomejtwarzy. Posmarowaatostmasem idememz czarnejporzeczkiizabraasi do jedzenia. - Przepraszam, zajte? Nie chcc odpowiadaz penymiustami,Allie odwrcia siizobaczyaSylvaina,ktrystantuobokniej.Skinawmilczeniu gow,prbujcelegancko przekn jedzenie i nie krzywi si,cho czua,jakwielkagrudapokarmuprzemieszczasiwjejprzeyku. Wydawao jej si, e po raz pierwszy dostrzega umiech kryjcy si w niesamowitych oczach chopaka. -Nie... - wyjkaa wreszcie. - To znaczy... tak, siadaj, prosz... Nieokazujcanicieniazakopotania,zajmiejscetuoboki zjad odrobin bekonu ze swojego talerza. -1 jak ci mina pierwsza noc? - zapyta. - Szukaem ci wczoraj w wietlicy, ale si nie pojawia. Czujc, jak wali jej serce, wpatrywaa si w ser na swoim talerzu, by nie pokaza, jak wielk sprawi jej przyjemno. - Musiaam wczoraj sporo przeczyta - wyjania. - Pomylaam, elepiejdowiedziesiwicejotymmiejscuprzeddzisiejszym dniem. Wiesz, pierwszy dzie w szkole i takie tam. Skin gow, odgryzajc kawaek tostu. - Pamitam swj pierwszy dzie. Wyglda to tak, jakby chcieli, eby naraz otrzymaa wszystkie informacje na temat szkoy. Myl, e prbuj w ten sposb przekaza... - zawaha si,szukajcwpamiciangielskichsw,cotylkododaomu uroku-cowicejnioglnyobrazszkoy.Rozumiesz,ocomi chodzi? -Tak-odpowiedziaazumiechem,kompletnieoczarowana.- Doskonale wiem, o co ci chodzi. To przytaczajce. - Wanie tak. Przytaczajce. - Znw si umiechn, a jej serce ponownie wyrwao do przodu. Przesta-ofuknasiw mylach.-Ontylkostarasiby uprzejmy". -Wszyscy zawsze zbieraj si w wietlicy? - zapytaa po chwili milczenia,ktreadnemuznichniewydawaosiprzeszkadza.- Wydaje si, e jest tam cakiem sympatycznie. Natychmiastzamilka,krzyczcnasiebiewduchuzawy-gadywaniebzdur.Sylvainzupenieniezwrcinatouwagiiwci popija z kubka mleko. -Wwietlicyibibliotecespdzamywikszowieczorw. Latem,kiedyrobisiciepo,wychodzimynazewntrz.Wczorajw nocynaprzykadgralimywkrykieta.Towaniedlategoci szukaem, mylaem, e bdziesz chciaa do nas doczy. Widelec Allie utkn w poowie drogi do ust. - Gralicie noc w krykieta? Po ciemku? - Tak jest lepiej. Waciwie duo gier robi zdecydowanie wiksze wraenie, gdy gra si w nie noc. - Wpatrywa si w jej oczy nieco zbyt dugo. Allie momentalnie stracia apetyt. Odwrcia gow i spojrzaa w odlegy rg jadalni. Krzeso, st, dziewczyna z kucykiem, okno, znowu krzeso... Czua, jak na jej policzkach wzbiera rumieniec. Kiedy ponownie spojrzaanaSylvaina,najegoustach,pokrytychokruszkamitostu, ktrego akurat jad, bka si delikatny umieszek. Chopak przyglda si jej. Uznaa, e zdecydowanie z ni flirtuje. -Palant,naprzykad-kontynuowapochwilinamysu.-Pika nona te jest wietna bez wiate, chocia bywa... brutalna. - Bawic sikawakiembekonu,zastanawiasinadkolejnymiprzykadami.- Niesamowityjestteniswbezksiycownoc,gdyuywasi fluorescencyjnychrakiet.Myl,etopokochasz.Obiecuj,eci znajd,kiedytylkotrafisinastpnaokazja,gdziekolwiekbysi ukrywaa. Zahipnotyzowana patrzya, jak odgryza kolejny ks. - Jak mio ciznw zobaczy,Allie.- Katie odsuna krzeso iusiadapoprzeciwnejstroniestolika.Jejtalerzwypeniay kunsztownieuoonekawakiowocw.-Ciebiete,Sylvain.Cza niespodzianka. Jejdugie,krconerudewosydoskonalekontrastowayz mleczn,wrczprzeroczystcer.Wdelikatnymwietlewydawaa siemanowawasnymblaskiem.Otaczaajniewielkagrupka wystylizowanychdziewczyn,ktreprzygldaysiAlliez nieskrywanym rozbawieniem. Sylvain zmierzy Katie lodowatym spojrzeniem. -Waniewychodziem-oznajmi,odwrcisidoAllieispojrzajejprosto w oczy.-Wydajemisi,echodzimy razem naangielski. Jeli chciaaby si przygotowa, to w tym tygodniu czytamy Roberta Browninga. Zobaczymy si w klasie. Wyszed,zanimzdyago zapyta, skdwie,jaki jestjej plan lekcji,odwrcisijednakprzydrzwiachiprzezchwilspogldali sobie prosto w oczy. Allie poczua si tak, jakby kto otuli j ciepym, mikkim kocem. Ukrya malujcy si na jej twarzy umiech, sigajc po szklank z sokiem. -Sylvainjesturoczy,nieprawda?-wyrwajzrozmyla londyskiakcentKatie.Spojrzaa na ni,zauwaajc,e dziewczyna przyglda jej si ze zrozumieniem. - Te rozmarzone oczta i czarujcy akcent.Jegodziewczynatejestprzesympatyczna,prawda?-Katie odwrcia si do koleanek, ktre zachichotay, kiwajc gowami. - Z tego, co pamitam, chyba mieszkawParyu-skoczyarudowosa,zabierajcsido jedzenia grejpfruta. Alie poczua, jak co w niej pka. No tak, dziewczyna. Mona sibyotegospodziewa.Takicios,gdywaniezaczynaasi odrobinangaowaemocjonalnie,motywowananieokrelon nadziej, by po prostu nieunikniony. Szczerze mwic, zawsze tak to wygldao.KiedypoznaaMarka,tesdzia,ecoztegobdzie. Przezpierwszedwatygodniewszystkimsiwydawao,ezacznze sobchodzi.Apewnegodniapojawisiwtowarzystwie drobniutkiej,zadzierajcejnosablondynkioimieniuCharlotte,ktra miaaupodobaniedobardzokrtkichspdniczekirowegolakieru do paznokci. Od tej chwili Mark by dla Allie tylko kumplem. - Dobrze wiedzie... - westchna z rezygnacj, patrzc na Katie. - Musz si chyba zbiera... Wstaa i odesza od stolika, powstrzymujc si w ostatniej chwili przed zabraniem brudnych naczy i odniesieniem ich do kuchni. Gdy dobiegyjmiechy,gwatowniesiwyprostowaairuszyado wyjcia, nie patrzc w stron rozchichotanych koleanek Katie. Doczyadouczniwwdrujcychszerokim,wyoonym dbow boazeri korytarzem, ktry prowadzi do mieszczcych si we wschodnimskrzydlesallekcyjnych.Nacianachwisiay dziewitnastowieczneportrety,zktrychspogldalinaniwyniole jacyoficjalniewystrojeniludzie.Kilkaobrazwprzedstawiao budynekszkoy,widzianyzrnychperspektyw,gwniez pobliskiegowzgrza,przysonityznajdujcymsinapierwszym planie gstym lasem. Na jednym z nich szkoa wydawaa si o wiele mniejsza-musiapowstaprzedrozbudow,oktrejwspominaa Isabelle. Pierwszalekcja,biologia,odbywaasiwsali112,wicAllie wspia si na pitro i znalaza waciw klas na samym pocztkukorytarza.Przy stolikachustawionychwdugierzdy siedzieliparamiuczniowie,ktrzypojawilisiprzedczasem,aprzy biurkujakiwysokimczyznawokularachizszopniesfornych brzowych wosw nieuwanie przeglda papiery. - Dzie dobry, nazywam si Alyson Sheridan. Jestem tu nowa - odezwaa si, podchodzc prosto do biurka. Mczyznaspojrzananiponaddrucianymioprawkami okularw iponowniezaczgrzebawpapierach,po tobywyowi jedn kartk, ktr tryumfalnie pomacha jej przed twarz. -Oczywicie,etoty.Uczennicaprzeniesionazinnejszkoy. Cudownie.Mamtujednaknapisane,enazywaszsiAllie".Ktr wersj wolisz? -Allie-odpowiedziaazzaskoczeniem.Wszkolnychdzien-nikach zapisywano j jako Alyson, w Cimmerii jednak wszyscy mwili do niej Allie, nawet zanim zdya si przedstawi. -Niechtakbdzie-zgodzisi,wracajcdoprzegldania papierw.-JestemJeremiahCole.Uczniowiemwidomnie zazwyczaj Jerry. Usid tutaj, drugie miejsce po prawej stronie, obok Jo. Alliespojrzaawewskazanymkierunkuizobaczyaznajom blondynk, ktra radonie do niej pomachaa. -Straszniesiciesz,etusiedzisz.Mamnadziej,ejeste dobra z biologii - powitaa j natychmiast, gdy tylko Allie podesza do stolika.-Jakdlamniecaatanaukatojakiediabelstwo,martwe zwierztkaipasoyty,niemampojcia,czegoprbujnaswten sposb nauczy. Wczoraj to si niele wpakowaymy, no nie? Czsto ci si przytrafiaj takie rzeczy? Jomiaazaraliwyumiech,odsaniajcyrwnebiaezby, doeczkiwpoliczkachidelikatnezmarszczkiwoknosa.Allie umiechna si do niej, zanim zdya pomyle, e chce to zrobi. -Zawszemisicotakiegoprzytrafia-odpowiedziaa.-Jeli bdziemy trzyma si razem, na pewno znw si w co wpakujemy. - Cudownie! - Twarz Jo promieniowaa radoci. - To bdzie co niesamowitego! Allie signa do torby po zeszyt, a Jo nie przestawaa szepta jej do ucha. -Jerryjestcakiemniezyjaknastaregofaceta,nonie? Kochaam si w nim przez cay pierwszy rok. Alliespojrzaananauczyciela.Wygldajakczyjojciec. Miy ojciec, ale wci ojciec. -Fajnie,emoemymwidonauczycielipoimieniu -stwierdzia bez wikszego przekonania. - W mojej poprzedniej szkole panowaytaksurowereguy,epraktyczniemusielimyprzednimi salutowa. Jozaniosasi miechem, patrzc na ni tak, jakby nie potrafia zdecydowa, czy mwi prawd, czy te robi sobie arty. - Bdziesz mi musiaa o sobie opowiedzie - stwierdzia. -Twoje ycie wydaje si o wiele ciekawsze od mojego. Allieumiechnasidoniej,mylcjednoczenie,e dziewczyna raczej nie ma na co liczy. Jopokazaajejwpodrczniku,czymaktualniezajmujsina lekcjach. -Toobrzydliwe-oznajmiaradonie.-Dzichybabdziemy robi sekcj. Jakby na sygna, w tym samym momencie Jerry poprosi o cisz. -Dzisiajzajmiemysibudowwewntrznpazw,wczym pomoenamtenotokoleka.-Signpodbiurkoiwyjstamtd tack z martw ab, przygotowan do sekcji. - Niech to szlag. - Jo si skrzywia. - Kto moe mi powiedzie, dlaczego bdziemy kroili dzisiaj ab, a nie jakie inne biedne stworzenie? - Nauczyciel powid wzrokiem po klasie, patrzc ponad oprawk okularw. - Czemuzncamysinadbiednymimieszkacamistaww?Moety, Allie? Dziewczynapoczua,jakkrewgwatownieodpywazjej policzkw. - Myl... myl, e... -Poniewabudowaabyjestzblionadobudowyczowieka- gos,ktrydochodzizzajejplecw,miaprzyjemne,gbokie brzmienie. -Mapanracj,panieWest-zgodzisiJerry,patrzcbez sympatii w stron odpowiadajcego. - Jak zwykle zreszt, cho mg panzaczekanaswojkolej.Anatomiaabywpewnymsensie przypomina nasz... Allie odwrcia si na krzele, eby sprawdzi, kto ocali j przed klsk, i momentalnie rozpoznaa chopaka, ktrego widziaa wczoraj wbibliotece.Wpatrywasiwniwielkimi,ciemnymioczami, zdziwiasijednak,gdydostrzegawnichwyranerozalenie. Marszczcbrwi,skupiasiponownienalekcji.Nigdyniebya szczeglnie dobra z biologii, porzucia wic myli o panuWecie" i skoncentrowaasinatym,coJerryopowiadaoabach.Dokoca lekcji nie odwrcia si ani razu. - Zrobia strasznie duo notatek - zauwaya Jo, gdy wychodziy z klasy. - Rewelacja, e tak bardzo jarasz si nauk. Naprawd przyda mi si przyjacika-kujonka. - To nie tak - wyjania zupenie szczerze Allie. - Mam po prostu sporo do nadrobienia. Jestecie bardzo do przodu w porwnaniu z tym, co robilimy w mojej poprzedniej szkole. - Fakt, mamy tu bardzo wysoki poziom - przyznaa Jo. - Ale jest te sporo zabawy. Chocia tych idiotycznych regu i zasad jest troch za duo. -Wanie - zgodzia si Allie i udajc, e poprawia pasek torebki, zadaa pozornie niewinne pytanie: - Kim jest ten kole od ab? Ten, na ktrego Jerry mwi pan West"? -CarterWest-odpowiedziaaJo,mierzcj porozumiewawczym spojrzeniem i ciszajc gos do konspiracyjnego szeptu.-Niezyjest.Przystojniak.Aleprzynosikopoty,wic powinna si trzyma z dala. - Jakie kopoty? - zaintrygowana Allie nie prbowaa ju duej ukrywa zainteresowania. -Ciglemusizostawapolekcjach.Wydajemusi,ezjad wszystkie rozumy, a reszta ludzi nie dorasta mu do pit. Jest irytujcy. Poowa nauczycieli go nie znosi, a reszta traktuje go tak, jakby by ich wasnymdzieckiemspecjalnejtroski.Przyokazjitonotoryczny podrywacz.Zdobywate, ktrechce, iprzestaje si nimiinteresowa. Lepiej ju zajmij si Sylvainem. -Niemamznimnicwsplnego-odparaAllie,czujc,esi rumieni. - Zdaje mi si, e on chciaby mie z tob duo wsplnego. - Jo trcia j porozumiewawczo okciem. - Mwiono mi, e ma jak dziewczyn w Paryu. - Pierwsze sysz - zdziwia si autentycznie zaskoczona Jo. - Kto ci to powiedzia? - Ta ruda. Jak ona si nazywa? Katie? -Ach, Katie - w jej gosie pojawia si pogarda. - Straszna suka. Moesz miao olewa kade jej sowo. Zawsze robi malane oczy do Sylvaina,aonwogleniezwracananiuwagi.Pewniechciaaci dokuczy za to, e tak szybko na ciebie polecia. Allie zachowaa kamienny wyraz twarzy, ale w jej wntrzu znw si zakotowao. Katie kamaa. Allie miaa jeszcze szanse. Wci bya w grze. Pocaymdniupoznawanianowychsallekcyjnych,nowych nauczycieli,nowychuczniwidowiadywaniasi,ilemado nadrobienia,Alliepoczua,ezachwilprzegrzejejejsimzg. Histori miaaz panemelaznym iobawiaasi,e czeka j kolejny koszmar,jednakkujejwielkiejuldzepozaostrymspojrzeniemna powitanie traktowa j przez ca lekcj jak wszystkich pozostaych. Tu po historii rozpoczo si seminarium z jzyka angielskiego, prowadzoneprzezIsabelle.AllieodrazuzauwayaSylvaina,ktry siedzia, opierajc si o biurko i wycigajc przed siebie dugie nogi. Rozmawia z jakim chopakiem, ale kiedy wesza do sali, odwrci si natychmiast w jej stron i patrzy, jak zblia si do Isabelle. - Cze, Allie. - Dyrektorka umiechna si na powitanie. - Jak ci mija pierwszy dzie w szkole? - Jak na razie nie jest le. - Allie skamaa tylko odrobin. -Todobrze.-Kobietapodaajejspislektur.-Dzibdziemy czyta Roberta Browninga. Znasz jego twrczo? WczasieprzerwynalunchAlliezapoznaasizwierszami Browninga zamieszczonymi w podrczniku. - Tak. Czytaam ycie w mioci. -1 co o tym mylisz? - Nieze - odpowiedziaa, wiercc si niespokojnie. -1tocaatwojarecenzja?-Isabelleprzechylianabokgow, wygldajc na niezbyt zachwycon t odpowiedzi. Allienienawidziapoezji,aledomylaasi,eniejestto najlepszymoment,ebyotymwspomina.Opierajcsiobiurko, szukaa w gowie waciwych sw. - Szczerze mwic... wydawa mi si odrobin... obsesyjny. Przezchwilmiaawraenie,edyrektorkazaczniesizni sprzecza,Isabellepowstrzymaasijednakiwrczyajejkolejn kartk, tym razem z programem nauczania. - W porzdku - stwierdzia. - Znajd sobie jakie miejsce. W tej sali stoliki rozstawiono w okrg, co sprawiao, e wybranie dobrego miejsca stawao si nieco trudniejsze. Po chwili wahania Allie zajajakieprzypadkowe,wolnekrzeso.Kiedypodniosawzrok, zauwaya,eSylvainnadalsijejprzyglda.Niepewniepomachaa do niego, a on umiechn si i wrci do rozmowy z koleg. Isabelle wesza do rodka okrgu i opara si o puste biurko. -Mamnadziej,ewszyscyprzeczytaliwczorajwiersze Browninga. Jestem ciekawa, co o nich mylicie. Charakteryzowa go wyjtkowystyl,sprzecznyzwielomareguamiobowizujcymiw wczesnejpoezji,co,jaksidomylam,mogodoczcizwas przemwi.WszyscychybajupoznalicieAllie,nasznow uczennic. Nie chciaabym ci od razu wprawia w zakopotanie, Allie, ale czy mogaby przeczyta nam kilka pierwszych linijek? Niechtoszlag",pomylaadziewczyna,podnoszcsizza stolika i kryjc twarz w otwartej ksice. Odchrzkna. Ucieka? Przenigdy Ukochana! Gdy ja to ja, a ty jeste sob Dopki Ziemia oboje nas nosi, Kocha ci bd, milczenie twe znosi Gdy jedno si wymyka, drugie idzie za nim drog. Isabelleskinagow,aAlliezwyranulgzajaswoje miejsce. -CwicprbujenampowiedzieBrowning?-zapytaa nauczycielka.Klasaprzygldaasijejwmilczeniu.Alliemiaa wraenie,eznaodpowied,niebyojednaktakiejsiy,ktra zmusiaby j do odezwania si w tym momencie. - To wiersz o obsesji. Nie zauwayawczeniej Cartera Westa, okazao si jednak,e siedzi kilka stolikw dalej. Isabelle ponownie skina gow. - Zechciaby rozwin? - poprosia. - Dopki oboje yj na tej planecie, on musi by przy jej boku. Jest w niej zakochany, ale chodzi te o co wicej. Ona jest dla niego wszystkim, caym wiatem, nie tylko mioci. Wydaje mu si,e s sobieprzeznaczeni,aleonasiznimniezgadza.Prbujejwic przekona. -Ciekawateoria.-Spojrzenienauczycielkizatrzymaosina twarzy Allie. - Kto chciaby co doda? Allie wcisna si gbiej w krzeso. -Ismay-dyrektorkaodwrciasidoznajomowygldajcej brunetki - zechciaaby przeczyta kolejne wersy? Allieskorzystaazokazji,byspojrzewkierunku,zktrego dobiegjgosWesta.Natychmiastjednakodwrciawzrok,bo chopak patrzy wprost na ni. -Co jestz tymifacetami? -zapytaa,idc u boku Jo w stron biblioteki.Tupolekcjachblondynkadopadajnakorytarzui zaproponowaa, eby poszy razem si pouczy. - W jakim sensie? - Gapi si - wyjania Allie. - Strasznie si gapi. - Bo jeste adna. - Jo si umiechna. - I nowa. Faceci zawsze si gapi na nowe, adne dziewczyny. - Nie przesadzaj, nie jestem a tak adna. W Londynie nikt si na mnie nie gapi. -Moimzdaniemjesteprzeliczna-upieraasijejnowa koleanka. - Moe po prostu chc, eby... zwrcia na nich uwag. Obie zachichotay w tym samym momencie. - Nie moguwierzy,ile mam pracy po tym pierwszym dniu - stwierdzia Allie, uginajc si pod wyimaginowanym ciarem ksiek w torbie. Jo skina gow. -Latemmamyzawszemnstworoboty,poniewawszystkich, ktrzy s tutaj w letnim semestrze, uznaje si za obiecujcy materia. - Obiecujcy materia? - Allie zmarszczya czoo. -Nowiesz...Mamypotencja.-Jowzruszyaramionami. -Niewane. Szkoa jest w pewnym sensie podzielona. Cz z nas uczy si tutaj, bo j po prostu na to sta. Niektrzy id w ten sposb w lady swoich rodzicw. Inni trafiaj tutaj, poniewa s super rozgarnici. Ci ostatni ucz si u nas przez wikszo roku, reszta latem ma wolne. Nie wiem, myl, e przygotowuj nas do rzdzenia wiatem czy co. Allie zastanawiaa si, jak kto moe opowiada takie rzeczy i nie brzmie przy tym pretensjonalnie. - Nie przeszkadza mi w sumie, e spdzam tu lato. - Jo otwara drzwi do biblioteki i ciszya gos do szeptu.- Mamy ca szko dla siebie i wtedy wanie pojawiaj si najfajniejsi ludzie. Jaki gos w gowie Allie stara si jej uporczywie przypomnie, ebynajmniejnietrafiatutajdlatego,ejestsuper-rozgarnita". Wcigna gboko do puc zapach cichej biblioteki, skadajcy si z woniskry,starychksiekicytrynowegopynudopolerowania drewna.Pomieszczeniebyotakdue,eniemogaobjgo wzrokiem,iwypenionegstwinregaw,sigajcychapo znajdujcysijakiepimetrwnadjejgowsufit.Dokadego rzduregawprzymocowanodrabinnakkach,umoliwiajc dostpdowszystkichpek.Podogpokrywaymikkieorientalne dywany, cakowicie tumice odgos ich krokw. Pod sufitem wisiay na acuchach starowieckie yrandole z kutego elaza, ktre musiay kiedy suy do podtrzymywania wiec, a najwysze pki kryy si w ciemnociach. Wok cikich drewnianych stow z zielonymi lampkamirozstawionoskrzanefotele.Wieleznichzajmowali aktualnie uczniowie, otoczeni gigantycznymi stosami ksiek. Przeraonaniecotatmosferpilnoci,Allieprbowaa odepchn drczcy j niepokj. Miaa tak duo do nadrobienia, w jaki sposb moga ich dogoni? Po raz pierwszy od bardzo dugiego czasu zaleao jej na tym, eby nie zosta z tyu. Idc za Jo, dotara do stolika, z ktrego rozciga si doskonay widoknaczytelni,onsamjednak bynieco ukryty przedwzrokiem bibliotekarzy. Pooyy ksiki na blacie i rozsiady si w skrzanych fotelach. Pogrone w nauce historii dopiero po chwili zauwayy dwie muskularnerce,ktreobjyJoodtyu,przyciskajcjdokrzesa. Dziewczynawestchna,apotemzaczachichota,gdynadjej ramieniempojawiasitwarzwysokiego,przystojnegoblondyna, ktry delikatnie pocaowa j w kark. -Przesta,Gabe!JeszczeniepoznaeAllie.Apowiniene, poniewaAlliejestnajprawdziwszbogini.-TwarzJo promieniowaaradoci,aAlliepoczualekkieukuciezazdroci, zastpione natychmiast przez poczucie winy. Gabe przywita j olniewajcym umiechem, a jego orzechowe oczyzamigotaywwietlelamp.WycignzzaplecwJopotn do o kwadratowych, elegancko przycitych paznokciach. - Cze, Allie. Jeszcze nigdy nie spotkaem bogini. Umiechna si w odpowiedzi i ucisna jego do. -Zawszemusibytenpierwszyraz-odpowiedziaa. Pocaowawszy Jo delikatnie w czoo, Gabe zaj miejsce naprzeciw niej i sign po swj zeszyt. -Nad czym pracujecie? A, ju widz, historia. Mio popatrze, jak si tak pilnie uczycie. -Gabejestorokwyej-poinformowaaJo,wywracajc teatralnie oczami. - To sprawia, e czasem wydaje si nadty. Chopakprychnidgnjdelikatniewramikocwk dugopisu. -Nie nadty, tylko dowiadczony - oznajmi. Jo ponownie zachichotaa, a Gabe skupi sw uwag na Allie. -CzylitotyjestetAllieSheridan,oktrejwszyscy rozmawiaj? - zapyta. -Wszyscy?-zdziwiasiAllie.-Pocomielibyomnierozmawia? - Wyluzuj. - Umiechn si do niej. - Gadaj o tobie, bo jeste tu nowa. wiee misko. Ci z nas, ktrzy zaczli nauk na pocztku roku, czulisijutrochodciciodzewntrznegowiata.Nowyuczew letnimsemestrzetodlanasekscytujcewydarzenie.Noijeszcze dochodzi ta caa sprawa z Sylvai-nem... - Zamilk, nie koczc zdania i pozwalajc, by sugestia zawisa w powietrzu. Razem z Jo spojrzeli na ni z umiechem, tak jakby zrobia co cudownego. - Jezu, dajcie spokj. - Allie miaa ju tego zdecydowanie dosy. -Przykromi,jeliwasrozczaruj,aleniemaadnejsprawyzSylvainem. - Allie jest w fazie zaprzeczenia - wyjania Jo, pochylajc si w stron chopaka. - Moim zdaniem oni musz by razem. - Wcale nie jestem w fazie zaprzeczenia! - wybucha Allie. - Niezalenie od tego, wszyscy zdyli ju zauway, e jest tob zainteresowany-Gabebyskawiczniezaagodzisytuacj.-Itonas zaintrygowao. - Dlaczego? GabespojrzanaJo,ktraodpowiedziaalekkimskinieniem gowy. -Sylvainjest...kimspecjalnym.Jegorodzicetowaniludzie. Pochodzi z bardzo starej rodziny. Sam w sobie te jest interesujcy.Wieledziewczynprbowaogopoderwa,ale adnej si tak naprawd nie udao. -Inaglepojawiaszsity,aonsinatychmiastzakochuje -wtrcia Jo. Allieczuasitak,jakbyjdoczegozmuszano.Nienawidzia tego uczucia. -C,niechciaabymwszystkichrozczarowa,alewcalenie wiem, czy jestem nim zainteresowana - owiadczya. - Ona chyba myli o kim innym - zauwaya z rozpacz Jo. Gabe zmierzyjspojrzeniem,ablondynkawyjania,marszczcnos:- Carter. - Tylko nie to. - Chopak pochyli si w stron Allie. - Naprawd. Nie moesz tego zrobi. Tylko nie West. To najgorszy facet, na jakiego tu trafisz. - Dziki, Gabe. Nie wiedziaem, e a tak bardzo ci to obchodzi. Alliemomentalnierozpoznaatengbokigosizamaraw swoim fotelu, prbujc wtopi si w jego skrzane oparcie i znikn. - Daj spokj, Carter - odpar niezraony Gabe. - Sam wiesz, e to prawda.Twojatutejszasawaniewziasiprzeciestd,ejeste godnym zaufania, uczciwym chopakiem. Jozaczazbieraswojeksiki,rzucajcAllieprzepraszajce spojrzenie. -Idnachwildowietlicy,ebyodpoczprzedkolacj. Idziecie ze mn? - zapytaa. Gabe natychmiast podnis si z miejsca, Allie wci jednak bya zbytzawstydzona,ebyzareagowa.Miaarwniewiadomo,e wyjcie w tej chwili zakrawa na tchrzostwo. - Nie - odpowiedziaa w kocu, unoszc lekko gow. -Dzikuj. Poucz si jeszcze troch, nim zrobi sobie przerw. - Przepraszam - wyszeptaa Jo ponad ramieniem Cartera i razem z Gabeem skierowaa si w stron drzwi. Westusiadpodrugiejstroniestolika,podczasgdyAllie prbowaa udawa, e robi jakie notatki w zeszycie do historii. W jej gowie kotoway si dziesitki myli. A co jeli sobie pomyli, e si w nimzakochaa?Trudno.Niechsobiemyli.Skupiasinaliczeniu kolejnych oddechw. - Cze - odezwa si po chwili. Podniosawzrokznadzeszytuizauwaya,echopakpochyla si w jej stron. Jego ciemne oczy wpatryway si w jej twarz. Przysza jej nagle do gowy obkana myl, e ma naprawd dugie rzsy i adnie zarysowane,gstebrwi.Udawaojejsizachowaobojtnywyraz twarzy,alezdawaasobiesprawztego,enajejpoliczkachpon rumiece. -Wydajemisi,eniezostalimysobieprzedstawieni -kontynuowa chopak. - Nazywam si Carter West. - Allie Sheridan - odpowiedziaa, cieszc si, e tym razem gos nieodmwijejposuszestwa.Beztruduwytrzymaaspojrzenie Cartera.Alboprzynajmniejmiaanadziej,etaktowanie wygldao. -Wiem-oznajmi,rozsiadajcsiwygodniejwfotelui przywoujcnatwarzcynicznyumieszek,ktrysprawi,e natychmiast przestaa mu ufa. - Wydaje mi si, e musimy pogada. - Musimy? - w jej gosie pojawi si chd. - A o czym? - O tobie. -Fascynujce.Mjulubionykolortoniebieskiikocham zwierztka. Teraz twoja kolej. - Bardzo zabawne. - Sdzc z jego miny, wcale tak nie uwaa. - Oczywicie - zgodzia si. - Zapomniaam wspomnie, e przy tym wszystkim jestem te niezmiernie zabawna. - To naprawd uyteczne informacje. - Na twarzy Cartera pojawi si wyraz zniecierpliwienia. - Dzikuj. Ale chodzio mi raczej o to, co takwaciwierobiszwCimmerii.Rzadkoktodonasdoczawpoowie letniego semestru. Zniechconadociekliwociwjegogosie,Allieponownie odchylia si na oparcie fotela i skrzyowaa rce na piersiach. Chcia pozna prawd, a ona nie miaa zamiaru dzieli si ni z nieznajomym. -Wygraam konkurs - oznajmia, bawic si dugopisem. - Cudownie. - Wida byo, e wcale go to nie bawi. - Powanie pytam. Nie bj si mwi prawdy. Powiedz szczerze, jak naprawd si tu dostaa. Uznaa,eniedaradysigopozby.Niechmuwicbdzie. -Zostaam aresztowana - wyjania, patrzc mu prosto w oczy. -1 co z tego? - Trzy razy. -Aha... - W cigu jednego roku. Z jego ust wydoby si cichy gwizd. - Niele. Ale Cimmeria to nie poprawczak, nie przyjmujemy tutaj winiw. Dlaczego trafia akurat tutaj? Uraona Allie z trudem powstrzymaa wybuch gniewu. -Szczerzemwic,toniemampojcia-odpara.-Rodzice podjli decyzj i przywieli mnie tutaj par dni pniej. Twierdzili, e to szkoa dla takich ludzi jak ja, ale kompletnie nie wiem, co mieli na myli. -Interesujce.-Carterprzygldasijejzuwagnaukowca studiujcego ciekawy okaz w muzealnej gablocie. -Co w tym interesujcego? - Rzucia mu lodowate spojrzenie. - Szkoa przyjmuje dzieciaki z problemami, ale raczej nie latem. Latem przyjedaj tu najzdolniejsi. WoczachAlliebysnauraza.Zastanawiaasi,czykto przypadkiem nie wytatuowa jejna czole napisuZbyt gupia,by si tutaj uczy". Rozwcieczona zacza zbiera ksiki. - Domylam si, e nie dopuszczasz do siebie myli, e mog by zdolnaijednoczeniemieproblemy-wypluaostatniesowoz nieskrywan nienawici. - To chyba lepiej bdzie, jak zabior si do nauki, prawda? Musz w kocu dotrzyma kroku geniuszom. - Ej no. - Carter sprawia wraenie zaskoczonego. - Nie bd taka przewraliwiona. Po prostu prbuj ci zrozumie. To przepenio czar goryczy. Po Katie, Jules, panu elaznym, jej rodzicachipolicjimiaajutegowszystkiegoserdeczniedosy. Wrzucia ksiki do torby i stana twarz w twarz z Western. -Tonieprbuj,dobra?-warkna.-Przestaprbowamnie zrozumie.Nie analizujwszystkiego,corobi.Nie obraajmnie te, przy okazji. Wydaje ci si, e usyszae fragment rozmowy, widziae mnienalekcjachijuwieszomniewszystko.Uwierz,niewiesz absolutnie nic. Wybiega z biblioteki i wspia si szybko na gr po schodach. ... trzydzieci dwa, trzydzieci trzy, trzydzieci cztery stopnie... Wpadadopokoju,wiedzc,ejuniezdoasiduej powstrzymywa.Oparasiplecamiodrzwi,wypuciatorbz bezwadnych palcw i powoli zelizna si na podog. Kryjc twarz w doniach, wybucha stumionym paczem. Dlaczego si tu znalaza? Wszyscy traktowali j jak wioskowego gupka, ktry wemkn si do paacu,korzystajcznieuwagistranikw.Czujc,ezaczyna brakowajejtchu,prbowaazwalczyatakpaniki,aleju pociemniao jej w oczach. Wrciadoliczeniaoddechw,potempoliczyaklepkiw drewnianejpododze,ksikinapkachiluksferywoknie, odzyskujc z wolna kontrol i czekajc, a wrci jej ostro widzenia. Kiedy poczua si nieco lepiej,wstaa z podogi.Uchylia drzwi i po sprawdzeniu, czy korytarz jest pusty, pobiega do azienki, by ochlapa twarz zimn wod. Poprawiaa wanie wosy przed lustrem, gdy do rodka wesza Jules. Dziewczyna spojrzaanajejzapakanepoliczkiiprzybraazmartwionywyraz twarzy. - Hej, Allie. Jak ci idzie z aklimatyzacj? Niemiaaochotyudawa,niechciaateotymrozmawia. Marzya tylko o tym, by znale si gdzie indziej. -Jestwspaniale,Jules-jejsowaociekaysarkazmem,alenie moganicnatoporadzi.-Wszyscystacymili.Jestpoprostucudownie. Zanimdziewczynazdyazareagowa,Alliebyskawicznie wybiega z azienki i skierowaa si do swojego pokoju. Jeszcze nigdy nie czua si taka samotna. Obudziasinagleiwyprostowaanadrewnianymkrzele. Bolay j plecy, a na biurku wci palia si lampka. Nie miaa pojcia, ktra moe by godzina. Wci nieprzytomna, odwrcia budzik w swoj stron. Druga w nocy. Musiaa zasn przy biurku. Siedziaaprzyotwartymoknie,anacaymblaciewalaysi papiery.Wieczoremniebyagodna,wiczignorowaakolacji zostaawpokoju,skupiajcsinaczytaniu.Pamitaatylko,e ostatnim tekstem, po ktry signa, byy Zasady. Skoczya odrabia lekcjeiprzypomniaasobie,etakwaciwienigdydonichnie zajrzaa.Wyjazbiurkagrubyplikpapierw.Tekst,utrzymanyw trybierozkazujcym,bytakdziwny,epocztkowoniepotrafia uwierzy w to, co czyta. Witaj Allie, AkademiaCimmeriatowyjtkowaszkoaibardzojestemy radzi,mogcCiunasgoci.Odwielulat dziaamywedugZasad ustalonych przez jej zaoycieli. PrzestrzegajtychZasaduwanie, aopucisz nasz szko pena miych wspomnie. Zam ktr z nich, a Twj pobyt w tym miejscu okae si bardzo krtki. Zasady Akademii Cimmeria: Dzie szkolny rozpoczyna si o 7:00, koczy najpniej o 23:00. Wpozostaychgodzinachuczniowiemuszprzebywawswoich pokojach. Lasyokalajceszkobywajniebezpieczne;zabraniasi uczniom samotnych wycieczek oraz wypraw po zmroku. adenuczeniemoeopuciterenuszkoybezuzyskania zgody. Wizytywskrzydledlanauczycieliszabronione.Niektrzy starsi uczniowie bior udzia w zajciach Nocnej Szkoy. Tylko kilku wybranymosobomoferujesitakszans.Jelinieznajdujeszsi wrdnich,powstrzymajsiodzakcaniaiobserwowaniazaj NocnejSzkoy.Kadyprzyapanynazamaniupowyszejzasady zostanienatychmiastwydalonyzeszkoy.Tosamouczniw przyjtychdoNocnejSzkoypozostajetajna.Wszystkieprby odkrycia ich tosamoci zostan ukarane. WszystkiezajciaNocnejSzkoystajne.Ujawnienie szczegw tych zaj bdzie surowo karane. Nagleznwusyszaatendwik,ktrysprawi,esi przebudzia. Drapanie dochodzce od strony dachu. Wyczya lampk i zgarna papiery, by wspi si na biurko i wyjrze na zewntrz. Z pocztku niczego nie syszaa, ale po chwili do jej uszu dotar odlegykrzyk.Kilkasekundpniejktoponowniewrzasn.Allie pochyliasidoprzodu,prbujcprzeniknwzrokiempanujce wok ciemnoci. Noc bya bezksiycowa, achmuryprzysoniywiatogwiazd.Niepotrafianiczego dostrzec.Usyszaajakihaas,tymrazemowielebliej,cojakby odgos krokw na skrzypicej drewnianej pododze. Nie miaa pojcia, co to mogo by, wyranie jednak syszaa, e dwik dochodzi z dachu. Wydawaojejsi,edostrzegajakiruchponiej,jakbyco pdzio przez traw w stron lasu. Nasuchiwaa uwanie, wstrzymujc oddech. Czy naprawd syszaa... miech? Po kilku minutach do jej uszu dotar tak delikatny szept, e nie bya pewna, czy go sobie nie wyobrazia. - Wszystko w porzdku, Allie. Po si do ka. Rozejrzaa si po sypialni. Bya cakiem sama. Potrzsna gow, prbujc ustali, czy przypadkiem wci nie pi. -Zaczynamwariowa-wymamrotaapodnosem,zamykajc okno i kadc si do ka. Mogaby przysic, e tu przed zaniciem usyszaa, jak ten sam gos zanosi si cichym miechem. 5 Nastpnegorankaosidmejwciekedzwonieniebudzika wyrwao Allie z gbokiego snu. Bya tak zaspana, e musiaa uderzy kilka razy, zanim wreszcie trafia przycisk, ktry go wycza. Usiada naku ileniwiesi przecigna.Kolejny dziwaczny sen. O co chodzio z tym gosem? Wydawa si taki realny. Moe to od czytania tych Zasad? Chyba zaczyna ju wirowa przez t szko. Szybko zjada niadanie i wpada do klasy na kilka minut przed dzwonkiem. Jo siedziaa ju na swoim miejscu, za to Cartera nie byo. Joznwmiaatylepyta,eztrudempotrafiausiedzienakrzele. Zacza je zadawa, jak tylko Allie pojawia si przy ich stoliku. - I co si wczoraj wydarzyo po tym, jak ci zostawilimy? Ale pech,ewszedakuratwtedy,kiedyonimrozmawialimy.Gabe naprawd mia wyrzuty sumienia, e postawi ci w takiej sytuacji. Alliezastanowiasi,jakwielemoejejpowiedzie. Przypomniaa sobie sowa Cartera: Nie bj si mwi prawdy". Tylkoczymonawierzywsowakogo,ktookazasi dupkiem? -Rozmawialimyprzezchwilimiaamwraenie,echciasi tylkodowiedzie,cojawaciwierobiwCimme-rii.-Wzruszya ramionami. - Wkurzyam si i go zostawiam. - Dlaczego si wkurzya? - Jo wygldaa na zaskoczon. - Nie wiem. - Allie nie chciaa wyj na dziecinn i obraalsk. - Wydawao mi si, e prbowa mi zasugerowa, e nie nadaj si do tej szkoy. e nie jestem wystarczajco dobra. -Wiesz, e nie jestem fank Cartera, ale to zupenie do niego nie pasuje.-Jopochyliasiwjejstron,zniajcgosdoszeptu.-Jest ostatnim czowiekiem,ktrego uznaabym za snoba.Jego zdaniem to my wszyscy mamy obsesj na wasnym punkcie. Zawsze o tym mwi. To jeden z powodw, dla ktrego ludzie go nie lubi. Jerryprzywoaklasdoporzdku.Niechtnieodwrciysiw jegostron.Jowycignakartkpapieruizaciekleskrobaaponiej dugopisem.Kiedynauczycielzaczrysowanabiaejtablicy schemat puc, drzwi si otworzyy i do klasy wszed Carter. Jo przesuna kartk po awce w stron przyjaciki. Byo na niej zaledwie pi sw: Musiaa go le zrozumie. Naprawd". Allie podniosa wzrok znad papieru. Przechodzcy obok chopak patrzy wprost na ni. Natychmiast spucia oczy i zakrya wiadomo rk.Zcikimwestchnieniempotrzsnagow,jakbychciaa wyrzuci z niej szalone pomysy. Zacza bawi si dugopisem. Raz, dwa, trzy razy. Potemdopisaanadolekartki:Dobrze.Wierzci"ioddalaj koleance, wyranie zadowolonej z takiej odpowiedzi. Alliesprbowaaskupisinatym,comwinauczyciel.Nie moga sobie pozwoli na to, by myli o Carterze Wecie rozpraszay j na wszystkich zajciach. - Naprawd dziwnie na mnie patrzy - powiedziaa Allie.- Cay czas si gapi. SiedziayzJowjadalni,grzebicwidelcamiwsaatceiroz-mawiajcoCarterze.Poralunchudobiegaakocaisalapowoli pustoszaa. Jo zmarszczya zadarty nos. - Pewnie chciaby po prostu, eby go lubia. Zaley mu na tym, eby wszyscy go lubili. - Jeli faktycznie o to chodzi, to raczej ponis porak - odpara Allie.- Jejku, nie mog uwierzy,ezmarnowaymy tyle energiina gadanieokolesiu,ktregonawetnielubimy.Opowiedzmilepiejo Gabie. Jak dugo jestecie razem? -Niechnosizastanowi.-TwarzJowyraniepojaniaa. -Chodzimy ze sob od ponad roku. Kiedy zaczam nauk w tej szkole, umawiaam si z takim jednym Lucasem, ale potem spotkaam Gabe'a i tobyo...PoprostumusiaamspawiLucasa.Gabetonajlepszy czowiek,jakiegoznam.Najzabawniejszy.Najbardziejseksowny.Po prostu...fantastyczny.-Rozemiaasinamylotym,jakbardzo zawrci jej w gowie. - Nie mog uwierzy,e jestecie zesob tak dugo -zadumaa si Allie. - Nie znam adnej pary, ktra wytrzymaaby cay rok. Jo odoya widelec. -WCimmeriipodtymwzgldembywadziwnie.Jeliludzie zaczynaj tutaj ze sob chodzi, to ju przewanie zostaj razem. To dlatego wszyscy maj tak opini o Carterze. Tak si nie robi. Wiesz, mam na mylijednorazowy seks.Nie wiem czemu. Moe dlatego,e spdzamy tutaj tyle czasu. Niektre dzieciaki waciwie nigdy si std nie ruszaj, wiesz? Poprostu zawsze tu s. Jakby to by ich dom. A my jestemy ich rodzin. - Jakie dzieciaki? - spytaa zaciekawiona Allie. - C, Carter. I Gabe. I, hm, chyba ja te. -Nigdyniewracaszdodomu?-Allienieprbowaaukry zaskoczenia. - Duga historia. - Jo wzruszya ramionami i rozejrzaa si po sali, ktra bya ju prawie pusta. - O, cholera! Ktra godzina? Zapaypospiesznietorbyzksikamiiwybiegynakorytarz. Szybko wdrapay si po schodach, chichocc histerycznie, i dotary w kocu na pierwsze pitro. -Znowusispnimy!-wydusiazsiebieAllie,biegnc korytarzem w stron wyznaczonej klasy. - Co z nasza uczennice?- Jo nadal dusia si ze miechu.Allie zatrzymaa si przed zamknitymi drzwiami pracowni historycznej, usiujc zapa oddech. W kocu ostronie signa doklamki.Wrodkupanowaagrobowacisza.Wszyscypodnieli gowy i patrzyli na ni. -PannoSheridan.-Panelaznywciuparcieuywasta-rowieckiejtablicy,poktrejpisaosikred.Staterazprzedni, piorunujcAlliewzrokiem.-Lekcjazaczasidwieminutytemu. Rozumiem,ejestenowa,alezakadam,ewiesz,coczeka spnialskich. Skina gow bez sowa. -Tak? wietnie. W takim razie widzimy si po lekcji. Ze spuszczon gow powlokasi do swojego stolika. Przeszo jej przez myl, e niczego nie potrafi zrobi porzdnie. Niewane, jak bardzostaraasizmieni.Nicniedziaao.Takjakbybya zaprogramowana na pakowanie si w tarapaty. Po zakoczeniu lekcji Allie odczekaa, a wszyscy wyjd, udajc, e zajmuje si porzdkowaniem podrcznikw, tak dugo, a zostaa w klasieprawiesama.Podeszadobiurkapanaelaznego.Nauczyciel zapisywa co w notesie, cakowicie ignorujc jej obecno. Niemiao odchrzkna.Chwilpniejmczyznazmierzyjlodowatym spojrzeniem. - Bardzo mi przykro, e poruszam temat spnie ju drugi raz w twoimpierwszym tygodniuw tej szkole. To bardzole wry twojej przyszociwAkademiiCimmeria.Inninauczycieleuwaajciza bardzo obiecujc, ale musz przyzna, e zupenie tego nie widz. Alliezaczerwieniasizezoci,alezagryzaustainicnie odpowiedziaa. Nauczyciel wycign w jej stron kartk papieru. - To informacja o tym, e zostaa ukarana - oznajmi. - Jutro o szstejtrzydzieciranospotkaszsizgrupprzedkocioemi pokaesz j nauczycielowi. Allie nie potrafia w to uwierzy. -Szstatrzydziecirano?Przeciejutrojestsobota!Na nauczycielu jej protest nie zrobi adnego wraenia. -Totylkojedendzie,pannoSheridan.Jelispniszsi ponownie, dostaniesz cay tydzie. Allie dotaranalekcj angielskiegotakwcieka,e wygldaa, jakbyotaczaajchmuragradowa.Isabellerzuciajejzaciekawione spojrzenie,aledziewczynatylkospuciawzrok.Kiedydyrektorka zaczalekcj, Allie roztkliwia siw mylach nad swoim losem. Od razupoczuaulg,otulijznajomykokonwspczuciadlasamej siebie. Pi minut pniej do klasy wszed Carter. Isabelle przerwaa wykad. -Carter,zazwyczajtrochsispniaszigotowajestem przymkn nato oko, ale tym razem przesadzie.Co masz na swoje usprawiedliwienie? -Poprostumiaemmaypolizg.-Wzruszyramionami.-Czasem si zdarza. Dyrektorka westchna i n