220
CZĘŚĆ II Piotr

CZĘŚĆ II.doc

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: CZĘŚĆ II.doc

CZĘŚĆ II

Piotr

Page 2: CZĘŚĆ II.doc

Non nobis Domine, non nobis,

sed nomini tuo da gloriam!1

- Zdrada, mości książę, to zdrada - w Sali Rady wrzało jak w ulu.

- Jakże to tak? Sam wżenił się w książęcą rodzinę Tobie chcąc mocą dorównać.

- na szafot z nim, jako zdrajcę oślepić i dopiero wtedy niech się cieszy młodą

małżonką.

- Hańba

Takich obelg Piotr nigdy jeszcze nie znosił, lecz teraz z pokorą klęczał przed księciem

Bolesławem. Opuściwszy głowę nawet nie był w stanie spojrzeć mu prosto w oczy. Tylko

dłoń mocno zaciskała się na rękojeści miecza barwiąc do białości palce.

- Najważniejsze że Marii nic nie grozi - z czułością pomyślał o swojej młodej, świeżo

poślubionej małżonce, którą przywiózł z Kijowa, aby odgonić te wszystkie czarne myśli i

oszczerstwa, które tak bezlitośnie padały. Maria, klęcząc obok swojego ukochanego błagalnie

spoglądała to na Bolesława to na biskupa Maurusa, który zasiadał obok księcia.

Książę Bolesław coraz mocniej zaciskał dłonie na lwich łbach strzegących stolicy.

1 Nie dla nas Panie nie dla nas, lecz na chwałę Twojego imienia - Psalm 115 Biblia 1000-lecia

2

Page 3: CZĘŚĆ II.doc

- Spokój - warknął - Czy ja jestem głową państwa czy kurnika jakiegoś w którym to

koguty do oczu sobie skacząc, próbują znaleźć miejsce na wyższej grzędzie? Jeżeli wy nie

potraficie zadbać o nasze granice to muszę zrobić to sam. Nie czas teraz o ożenku Piotra

prawić a o granicy z Czechami. Książę czeski pustoszy nasz Śląsk a wy tutaj o ożenku Piotra

radzić chcecie? Któż jest tedy większym zdrajcą? Wy którzy zamiast ratować państwo, w

Krakowie siedzicie i rozprawiacie o babach czy on, który swe życie ryzykując, posłował w

imieniu moim do Kijowa? Mości księże biskupie, co sądzicie o zdradzie takowej? - Bolesław

spojrzał na biskupa Maurusa

- Jakom i wiele razy powtarzał, polityka obca mi jest, jam od spraw boskich, a za taką

i miłość uznać trzeba. Już apostoł Paweł w swoich listach pisał o miłości jako dziele Bożym.

A kto przeciwić się tym słowom waży ten od czci i wiary wyklęty być może i jako wróg

kościoła okrzyknięty zostanie. - moc słów biskupa odbiła się głuchym, potężnym echem od

ścian zamku.

Powiało grozą. W sali zapanowała cisza. Maurus spojrzał na księcia a ten delikatnie

skiną głową na przyzwolenie.

- Powstańcie zatem - kontynuował Maurus - ci co wiernie służycie i Bogu i waszemu

księciu, któremu sprawy boskie nie są obce. Ja was tedy błogosławię potwierdzając przyczynę

bożą W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. A jako podziękę za opiekę nad wami do Mari,

twojej imienniczki drogie dziecko , powinniście się udać.

- Dziękuję ci książę, i wam księże biskupie - odezwał się Piotr - Tutaj, przy obecności

tylu świadków, i Boga biorąc na świadka, przysięgam uroczyście wierność Bogu

Wszechmogącemu i wam książę aż do ostatnich dni moich.

Książę wstał z tronu i podszedł do młodej pary. Chwyciwszy Piotra za ramiona

spojrzał mu głęboko w oczy.

- Dziękuję ci Piotrze i twoją przysięgę z wielką radością przyjmuję. Wielką masz siłę

w swoich przyjaciołach, którzy wiernie za tobą stawali, Bogusławie i Borzywoju. Teraz jeżeli

zechcesz, zostań proszę bo o ważnych wojennych sprawach radzić nam trzeba, a dla twojej

małżonki komnaty przygotowane zostały.

- Zostanę książę - powiedział Piotr i kiwną głową na małżonkę i swoich przyjaciół

- Dobrze zatem, straż wskaże im komnaty aby po podróży odpocząć mogli a nam

wracać trzeba do sprawy Śląska. - Bolesław wrócił i usiadł na tronie

- Postanowiliśmy nie płacić Czechom trybutu za Śląsk, który zgodnie z wolą Cesarza

HenrykaI do Polski jako ziemie lenne należy, jeno nam płacenie trybutu nakazał. -

3

Page 4: CZĘŚĆ II.doc

kontynuował Bolesław po wyjściu Mari, Bogusława i Borzywoja - Rocznie 500 grzywienII

srebra i 30 grzywien złota. Jest to opłata nie mała, ale radźcie czy wojsko na Śląsk nam słać

potrzeba czy rozmowy prowadzić. Sobiesław, który nas o pomoc prosił w odzyskaniu

utraconych należnych jemu praw do tronu czeskiego i przywilejów z tym związanych, naciska

na nas aby posłów słać po tym wielkim jak Kłodzko spalone zostało a i wiele grodów i wsi w

Czechach. Jego młodszy brat, Władysław który tron ten zagarnął, po sromotnej klęsce gdzie

życie swoje wraz z wrogiem naszego państwa a moim bratem rodzonym, zbaw Panie duszę

jego, Zbigniewem, w ucieczce ratował, do rozmów będzie skory i pokój zawrzeć chętny

będzie.

- Mości książę, skoro nas o radę pytasz to moim zdaniem miecz najlepiej przemówić

może - Skarbimir2 jako pierwszy zabrał głos. W jego głosie jednak czuć było wściekłość i

zazdrość, jako że Piotr po małżeństwie z Marią stał się szwagrem książęcym i mógł mu

zagrozić w jego pozycji na dworze książęcym - Uderzyć trzeba całą potęgą na Czechy jak to

nie raz bywało. Nie dalej jak kilka miesięcy temu wróciliśmy stamtąd, jednak jak widać,

Władysław lekcji zapomniał.

- Na Czechy, bić psubratów - podniosły się głosy niepomne już sprawy „zdrady”

Piotra.

- Znam ja bohaterstwo twoje mości wojewodo i nieustraszoność w bitwie. Piotrze, a

jaka jest twoja rada? - Wszystkie oczy, jeszcze niedawno wrogo nastawione do Piotra, teraz

wpatrywały się w niego uważnie oczekując odpowiedzi.

- Jeżeli już panie o moją radę pytasz to i odpowiem. Jak wiesz nie boję ja się w polu z

nagim mieczem stanąć. W obronie honoru i czci stawałem nie raz. Na Śląsku są moje dobra,

moi ludzie, którzy wiernie przy tobie stoją i na jedno twoje słowo uderzą w obronie własnych

domów i rodzin. Sam mogę pokaźną armię wystawić. Zanim mości książę, wojsko się tutaj

zbierze i na Śląsk wyruszy dużo wody upłynie. Można by na granicy stanąć i rozmowy

rozpocząć, da to trochę czasu na zebranie wojska i walne uderzenie, ale żadna wojna pokoju

trwałym nie uczyni. Traktaty i pakta dają moc większą niźli miecz bo są na prawach i w Boga

imieniu. A poza wszystkiem czas Narodzin Pana naszego Jezusa Chrystusa się zbliża, wypada

w domu spędzić i radować się a nie smutkiem wypełniać straty dobrych chrześcijan, ojców i

synów. Będzie to dobry czas na rozmowy.

- Dobrze prawi - gdzieniegdzie odezwały się głosy, lecz szybko zanikły pod czujnym i

groźnym spojrzeniem Skarbimira i jego popleczników.

2 Skarbimir z rodu Awdańców (zm. przed 1132) – możnowładca polski, wychowawca, a następnie doradca i palatyn Bolesława III Krzywoustego.

4

Page 5: CZĘŚĆ II.doc

Bolesław jednym ruchem ręki uciszył gwary.

- Dobrze więc, wyprawę na Czechy na dwa tygodnie po dniu Bożego Narodzenia

przygotować należy, natomiast ty Piotrze do czasu tego wzmocnisz naszą granicę ze swoimi

ludźmi. Na dziś skończymy te próżne mielenie ozorami, bo nam działać trzeba a i czasu wiele

nie zostało. Wiele spraw przemyśleć musimy i na twardych podwalinach państwo nasze i

nasze władanie osadzić. Państwo nasze jednością być musi i jako jeden organizm się bronić.

Mądrzy ludzie powiadają że palec obetniesz, a cała ręka boli. Tako i my bronić będziemy

naszych ziem i naszego dziedzictwa. W ten czy w inny sposób.

Bolesław wstał i ruszył w kierunku drzwi, które otworzyły się z rozmachem. Biskup i

Piotr ruszyli za nim.

- Jak się ten pies w łaski księcia wkradł i w książęcą rodzinę się wżenił? Ona mnie

była obiecana i przeznaczona. Ubiję jak psa, a truchło po polu wilkom na pożarcie rozrzucić

karzę - Skarbimir nie mógł się jeszcze uspokoić i rzucał obelgami gdy książę opuścił salę.

- On teraz a nie ty mości wojewodo krakowski najbliższym sercu i doradcą Bolesława

stać się może. Niebezpieczny to przeciwnik i mocny. Radziłbym uważać na słowa bo i zamki

uszy miewają. Jeno z dobrego serca ta rada.

Wszyscy opuścili salę i rozeszli się po zamku dyskutując nad tym co przed chwilą się

wydarzyło.

Piotr szybkim krokiem przemierzał krużganki krakowskiego zamku. Słońce schodzić

zaczęło już z firmamentu niebieskiego i świeciło jasno ogrzewając jego ściany resztkami

ciepła. W powietrzu już wisiała zbliżająca się nieuchronnie zima.

- Panie Piotrze, książę prosi do siebie - głos gońca wyrwał go z zamyślenia.

- Wskaż drogę - Piotr bez słowa zawrócił z obranego kierunku i ruszył za gońcem.

Bolesława zastał siedzącego za wielkim mahoniowym stołem skrobiącego coś na

papierze wielkim gęsim piórem.

- Dobrze że jesteś. Posłałem po ciebie bom jeszcze nie zdążył podziękować ci za

dobrze wypełnione zadanie w Kijowie. Jest znacznie lepiej niż mogłem przypuszczać.

Bolesław zasypał starannie suchym piaskiem literki naniesione inkaustem. Zwinął w

rulon pismo, odłożył na bok i wstał, aby przywitać się z Piotrem. W komnacie byli sami.

- Wiem że naraziłem ciebie na duże niebezpieczeństwo, ale wybrnęliśmy z tego lepiej

niż kiedykolwiek mogłem przypuszczać. Jak widzisz posłowanie i pisma to okrutna broń ale

5

Page 6: CZĘŚĆ II.doc

mniej krwawa niż wojny, chociaż i te być muszą by skarbiec zapełnić. Pan Bóg i kościół też

wielkich wymaga ofiar. Polityka nie jest prostą sprawą, ale konieczną.

- Nie w ojczyźnie a dla ojczyzny, książę.

- Jeszcze nie raz staniesz przed wielkimi wyborami, Ty czy dobro ojczyzny. Będą to

bardzo trudne wybory i nie zawsze zostaną uznane. Ja za swoje czyny musiałem się Bogu,

kościołowi i ludziom okupić. Jeżeli będziesz mi wierny, podobny los może i ciebie spotkać.

Droga do wielkiego państwa nie jest drogą prostą i łatwą. Wielu będzie ci zazdrościć

powodzenia i wielu będzie chciało cię pogrążyć. Wrogów spodziewaj się wszędzie, nawet

wśród przyjaciół.

- Dał Pan nasz Jezus Chrystus wrogów, to da i przyjaciół. Ja, książę wiernie Bogu i

ojczyźnie służę, jako i ty, a więc będę stał u twego boku.

- Sprawiasz mi wielką radość swoimi słowami. Gdybym miał dziesięciu takich

wiernych przyjaciół jak ty i takich wojów, to Polska byłaby od morza do morza, bezpieczna i

wolna od wojen, ale niestety jesteś tylko jeden. A skoro jesteś tylko jeden, większość

obowiązków tamtych dziesięciu musi przypaść tobie. Na razie wracaj do Wrocławia i

odpoczywaj. Naciesz się swoją młodą małżonką. Tak długo jak tylko możesz. Teraz będziesz

mi potrzebny aby zapewnić południowe nasze południowe granice. Wzmocnisz straże w

grodach i narobisz hałasu że zbieramy się do ataku całą naszą mocą, tak aby te wszystkie

informacje doszły do uszu księcia czeskiego. Kiedy zamierzasz wracać?

- Tak też i uczynię. Myślałem aby już jutro ze świtaniem ruszyć, jeżeli oczywiście nie

jestem tobie tu potrzebny.

- Zatem ruszaj jutro. Wszystko będzie przygotowane.

Książę dał znak że rozmowa zakończona. Piotr pochyliwszy z szacunkiem głowę,

odwrócił się i wyszedł.

Dnia następnego, w ten zimowy, śnieżny, aczkolwiek bardzo słoneczny poranek,

orszak opuścił gościnne mury zamku w Krakowie i ruszył w kierunku Wrocławia. Wóz za

wozem zaprzęgniętym w konie ciągnął się na długiej przestrzeni gościńca, niczym wąż. Za

orszakiem i przed jechała konna straż przydzielona przez Księcia, a i było czego strzec. Na

wozach, oprócz Marii, jechała jej matka Olena, po Polsku Barbarą zwana, dworzanie i dworki

do posługi księżniczce kijowskiej i skarby wielkie, dane jej jako wiano.

„Osiemnaście kielichów, sześć złotych, dwanaście pozłacanych.

Dziesięć kandelabrów ze srebra.

6

Page 7: CZĘŚĆ II.doc

Pięć trybularzy srebrnych, jeden pozłacany, jeden brązowy.

Dziesięć pucharów i pięć srebrnych miednic.

Koronę ze złota.

Dwie ciężkie korony ze srebra.

Dwie szkatuły zamykające się wiekiem złotym, trzy z wiekiem srebrnym.

Stół składany złoty, dwa srebrne, cztery mozaikowe.

Trzy krucyfiksy złote, wielkie, ciężkie, bardzo kosztowne, wysadzane szmaragdem i ametystem.

Podstawy pod wizerunki krzyża, dwa złote, dwa miedziane.

Naczynie srebrne dla przechowywania wina, rurkę srebrną do toczenia trunków z kadzi.

Puszkę złotą dla świętych hostii.

Kubki złote i srebrne, sztuk dwanaście z jednego i dwanaście z drogiego kruszcu.

Cztery rogi bawole z pokrywą srebrną.

Cenne łupieże z kun, soboli, wyder i lisów, tkaniny, pawłoki, szuby, hełmy i kołpaki, ozdobione drogimi kamieniami i guzami.

Chorągiew Bogarodzicy — Theotokos, całą wyszywaną haftem. Tuziny kobierców, makat i dywanów.

Beczki i baryłki z monetami ze wszystkich krajów świata: bizantyjskie, arabskie, ruskie, greckie i rzymskie.

Zastawę stołeczną, roztruchany, misy i talerze, patery, tace i kryształy.

Tron wielkoksiążęcy władców Kijowa: karło z cedrowego drzewa o poręczach srebrnych, ze złotym lwem nad oparciem głowy.3”

I to pewnie jeszcze nie wszystko co znajdowało się na wozach. Piotr nie mógł opanować

swojego szczęścia. Siedział obok ukochanej kobiety, która mu cały świat przysłoniła, i wracał

do rodzinnego grodu na Ołbinie, do wiernego dowódcy straży, Dormira, do Ślęży.

3 Kronika Maura - Stanisław Helsztyński - Nasza Księgarnia Warszawa 1975 rok

7

Page 8: CZĘŚĆ II.doc

8

Page 9: CZĘŚĆ II.doc

Omnia ad maiorem Dei gloriam,

ut magnificetur nomen eius!4

W owym czasie Wrocław rozrastał się do wielkiej potęgi na Śląsku i był jego stolicą

gospodarczą i kulturalną. Gród należący do Piotra na OłbinieIII wcale nie ustępował

wielkością i przepychem (oprócz wałów i murów obronnych) grodowi książąt Piastowych.

Oba o rzut kamieniem jeden od drugiego. Na Wyspie Tumskiej nad okolicą górowała

bazylika. Kamienna budowla z trzema nawami i krótkim transeptem. Pod jednonawowym

prezbiterium zamkniętym apsydą wybudowano trójnawową kryptę. Jak podawały przekazy,

budowla ta zastąpiła kościół, który ufundował Piast Bolesław zwany Chrobrym, a zniszczona

została przez pogan Roku Pańskiego 1038. Z Piotrowego dworca na Ołbinie doskonale była

widoczna granatowa góra, od której wszystko się zaczęło. Ślęża. Ślęg był na tej górze to i

Śląsk taką nazwę od niej przejął. Tam też główne włości Piotrowe były. I góra z sześcioma

kamieniołomami granitu i różnego surowca z którego słynne koła młyńskie wyrabiano i w

daleki świat wysyłano, nawet do Haithabu koło Szlezwiku, wioski przyległe takie jak Soboth

(dzisiaj Sobótką zwana), Strzegomiany, Chwałków, Strzelce, Biała, Zebrzydów, Mysłaków,

Górka, Strzeblów, Tupadły, Wino i inne, jak Wiry czy Cieszkowice. To wszystko w rodzinie

Piotra było od dawien dawna. Przechował Piotr w pamięci odwieczną wieść, iż przodkowie

jego, siedzący pierwotnie i władający niezależnie na wyspie, zwanej dziś Tumską, gdzie stoi,

katedra i gród książęcy, byli władykami całej ślężańskiej ziemi. Gdy po upadku państwa

wielkomorawskiego, przed wielkimi królami Piastów, ziemią tą zawładnęli na pewien okres

czasu Czesi, zajęli przemocą gród warowny władyków na rzece Odrze, i zepchnęli do-

tychczasowych władaczy ziemi tej i szczepu z grodu w środku rzeki na jego przedpola, do

Ołbina. Jako byli naczelnicy i ofiarnicy pogańskiego szczepu, władali jednak nadal nad górą

Ślężą i jej okolicą, zajmując do dzisiaj sąsiednie jej osady i opola.

4 Wszystko dla większej chwały Boga, aby sławione było imię jego!

9

Page 10: CZĘŚĆ II.doc

Książę Bolesław wracając z Bergu wraz ze swoją młodą, dopiero co poślubioną

małżonką i całym dworem zatrzymał się w swoich włościach na Wyspie Tumskiej. Kwiecień

tego Roku Pańskiego 1115 był przepiękny i zapowiadał gorące lato.

- Mój książę, powiedz mi proszę czyj to dwór mijaliśmy po drodze? - Salomea,

piętnastoletnia kobieta poślubiona Bolesławowi jako przypieczętowanie pokoju zawartego

nad Nysą Kłodzką, nie mogła opanować się wrażeniu jaki wywarł na niej dwór we wsi Ołbin

- dorównuje wielkością i przepychem a to ty chyba jesteś władcą tej ziemi. Nie mogę tego

zrozumieć, u nas w Bergu coś takiego nie miałoby miejsca

- To jest gród dawnych właścicieli i opiekunów tej ziemi i mojego przyjaciela i

powiernika, Piotra. Nie wiem w jaki sposób Piastowie weszli w posiadanie części tych ziem,

ale najważniejsze że dwa potężne rody żyją w zgodzie koło siebie.

- A nie boisz się że kiedyś będą chcieli odzyskać te ziemie? Że kiedyś, jak

powiedziałeś potężny ród, będzie chciał zawładnąć w całości tą krainą?

- Kto? Piotr? - Bolesław aż się zachłystną pitym właśnie winem, które zostało

specjalnie dla niego sprowadzone ze słonecznej Italii - Wierniejszego woja, doradcy i

przyjaciela nigdy nie miałem i mieć prawdopodobnie nie będę. Będziesz miała jeszcze okazję

żeby go poznać.

10

Page 11: CZĘŚĆ II.doc

- Zastanawia mnie jednak jedna rzecz, oba grody, podobne przepychem i wielkością,

jednak gród na Ołbinie nie jest tak warowny jak ten nasz, czyżby Piastowie bali się napaści

jakowej, która to nie może spotkać Ołbina?

- Piastowie tutaj są od niepamiętnych czasów i nie obawiamy się niczego, ale

bezpieczeństwo władców tego kraju jest bardzo ważne. Tak o to zadbali moi przodkowie i tak

zostanie. Ten gród tutaj dla wojewody wrocławskiego jest przeznaczony. Poczekaj jak

Kraków zobaczysz - Książę uśmiechnął się do swojej młodej żony.

Salomea nie była zadowolona z odpowiedzi. Uczucia te były widoczne na jej młodej twarzy.

Nie potrafiła ich ukryć. Jak to jest możliwe że jakiś tam władyka ma gród dorównujący

wielkością grodowi książęcemu?

Bolesław spojrzał na swoją nową żonę z wyraźnym politowaniem - ech babskie

gadanie - pomyślał.

- Poznacie się już wkrótce - powiedział głośno - zaprosiłem Piotra z jego

nowopoślubioną księżniczką ruską Marią do nas. Czas Zmartwychwstania Pańskiego

przyjdzie nam tutaj spędzić to i czasu będzie sporo żebyście się lepiej poznać mogli.

Słońce już pięknie przygrzewało. Kwiecień zapowiadał gorące lato, które miało wkrótce

nadejść. Drzewa i łąki pokryły się kwieciem a ich zapach wypełniał powietrze tak że

zapierało dech w piersiach.

Trzy dzwony, odlane przez mnichów z ordo monasticus5 i zawieszone w kamiennej

dzwonnicy zbudowanej przed katedrą, pięknie zagrały anielską melodię wzywając na mszę

świętą zwaną Jutrznią. Zagrały ostatni raz przed niedzielą i zostały obwiązane, od teraz tylko

drewniane kołatki będą obwieszczać wieści. Ludność zebrana przed świątynią oczekiwała

przybycia pary książęcej. Nikt nie ośmielił się przekroczyć progu kościoła przed księciem.

Biskup wrocławski, Żyrosław, wraz z kapitułą, wszyscy odziani w odświętne szaty i

przygotowani do Tidiuum Paschalnego, oczekiwał gości z niecierpliwością. Wielki Czwartek

rozpoczynał trzy dni modlitw i uroczystości. Kończył się okres Wielkiego Postu i zaczynał

się czas zabawy i radości ze Zmartwychwstania Pańskiego. Dla książęcej pary, ustawione w

prezbiterium zostały krzesła przykryte baldachimem.

5 Tak w okresie średniowiecza nazywano Zakon Benedyktynów. Słowo „benedyktyn" do polszczyzny literackiej wprowadził ks. Piotr Skarga. W 1579 r. przetłumaczył on „Żywot Św. Woyciecha od jego rówieśnika, mnicha-benedyktyna bardzo uczenie napisany".

11

Page 12: CZĘŚĆ II.doc

Nagle tłum rzemieślników, zamieszkujących podgrodzie zafalował i rozstąpił się dając

wolną drogę kroczącej parze książęcej i dworowi. Za parą książęcą podążał Piotr z Marią a

przy jego boku wierny Dormir. Wierzeje kościoła otwarły się i wszyscy za książęcą parą

przekroczyli próg świątyni. Biskup wraz z diakonami i kapitułą stanął przed ołtarzem i zaczął

się modlić

- Chlubimy się krzyżem naszego Pana Jezusa Chrystusa; w nim jest nasze zbawienie,

życie i zmartwychwstanie, przez niego jesteśmy zbawieni i oswobodzeni.6 Wszechmogący,

wieczny Boże, obchodzimy pamiątkę najświętszej Wieczerzy, † podczas której Twój

Jednorodzony Syn mając się wydać na śmierć pozostawił Kościołowi nową wiekuistą Ofiarę i

Ucztę swojej miłości; spraw, abyśmy z tak wielkiego misterium czerpali pełnię miłości i

życia. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w

jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków.

Biskup zajął miejsce misternie rzeźbionym krześle, które swoim bogactwem

ornamentów mogło dorównywać książęcej stolicy, a jeden z diakonów otworzył wielką

księgę i zaczął czytać:

(1) Pan powiedział do Mojżesza i Aarona w ziemi egipskiej:(2) Miesiąc ten będzie dla was początkiem miesięcy, będzie pierwszym miesiącem roku!(3) Powiedzcie całemu zgromadzeniu Izraela tak: Dziesiątego dnia tego miesiąca niech się każdy postara o baranka dla rodziny, o baranka dla domu.(4) Jeśliby zaś rodzina była za mała do spożycia baranka, to niech się postara o niego razem ze swym sąsiadem, który mieszka najbliżej jego domu, aby była odpowiednia liczba osób. Liczyć je zaś będziecie dla spożycia baranka według tego, co każdy może spożyć.(5) Baranek będzie bez skazy, samiec, jednoroczny; wziąć możecie jagnię albo koźlę.(6) Będziecie go strzec aż do czternastego dnia tego miesiąca, a wtedy zabije go całe zgromadzenie Izraela o zmierzchu.(7) I wezmą krew baranka, i pokropią nią odrzwia i progi domu, w którym będą go spożywać.(8) I tej samej nocy spożyją mięso pieczone w ogniu, spożyją je z chlebem niekwaszonym i gorzkimi ziołami.(11) Tak zaś spożywać go będziecie: Biodra wasze będą przepasane, sandały na waszych nogach i laska w waszym ręku. Spożywać będziecie pośpiesznie, gdyż jest to Pascha na cześć Pana.(12) Tej nocy przejdę przez Egipt, zabiję wszystko pierworodne w ziemi egipskiej od człowieka aż do bydła i odbędę sąd nad wszystkimi bogami Egiptu - Ja, Pan.

6 Por. Ga 6, 14

12

Page 13: CZĘŚĆ II.doc

(13) Krew będzie wam służyła do oznaczenia domów, w których będziecie przebywać. Gdy ujrzę krew, przejdę obok i nie będzie pośród was plagi niszczycielskiej, gdy będę karał ziemię egipską.(14) Dzień ten będzie dla was dniem pamiętnym i obchodzić go będziecie jako święto dla uczczenia Pana. Po wszystkie pokolenia - na zawsze w tym dniu świętować będziecie.7

(1) Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. (2) W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, (3) wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, (4) wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. (5) Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. (6) Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? (7) Jezus mu odpowiedział: Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział. (8) Rzekł do Niego Piotr: Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał. Odpowiedział mu Jezus: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. (9) Rzekł do Niego Szymon Piotr: Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę. (10) Powiedział do niego Jezus: Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy. (11) Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: Nie wszyscy jesteście czyści. (12) A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? (13) Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. (14) Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. (15) Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem.8

Do prezbiterium wniesiono misy i dzbany z wodą. Biskup podszedł do pary książęcej,

obmył im stopy a następnie je osuszył. To samo zrobił Piotrowi i Marii. Książę wstał z

krzesła, to samo uczynili Piotr i Maria i to samo uczynili najbiedniejszym mieszkańcom

podgrodzia, specjalnie na tą okazję wybranych i podprowadzonych. Tradycji stało się zadość.

Po tej ceremonii biskup poświęcił wodę, krzyżmo święte do namaszczania, przykrył

kielich i odstawił go na bok. Ołtarz obmył winem i wodą, podniósł kielich z widocznym

śladem obecności Jezusa i ruszył wraz z kapitułą, z procesją dookoła kościoła. Za nim książę

Bolesław z Salomeą i Piotr z Marią. Kiedy katedra została okrążona trzy razy, kielich został

7 Księga Wyjścia 12 - Biblia 1000-lecia

8 Jan 13:1-15 - Biblia 1000-lecia

13

Page 14: CZĘŚĆ II.doc

złożony w niewielkiej drewnianej kaplicy świętego Idziego postawionej niedaleko katedry i

postawiono tam straże.

Na ten moment właśnie czekały rzesze biedoty zamieszkującej podgrodzia. Z wozów

książęcych i Piotrowych posypały się prezenty. A było tego, oj było. I jajka, pięknie kraszone,

i chleb biały wypiekany na zakwasie, i mięsiwa wszelkiego. Wszystkie te dary w świąteczną

niedzielę zostaną poświęcone i dopiero wtedy spożyte na chwałę Zmartwychwstałego

Chrystusa.

Po niedzielnej mszy Piotr, Maria i nieodłączny Dormir, dołączyli do orszaku księcia i

na piastowski gród ruszyli. Przekroczyli wały ziemne, i bramę twardo osadzoną w ostrokole,

ułożonym na kształt koła. Wewnątrz duży drewniany dwór otwierał swe podwoje dla gości.

Straże stojące na wieżach zamknęły wrota.

Stoły zastawione jak na wielkie święta przystało. Na stole jajek ozdobionych jako

świadectwo nowego życia były pełne misy. Biskup, dla którego nie mogło zabraknąć miejsca

przy książęcym, świątecznym stole zrobił znak krzyża i rozpoczął modlitwę:

Pater noster qui es in caelis,9

sanctificetur nomen tuum;adveniat regnum tuum;fiat voluntas tua sicut in caelo et in terra;Panem nostrum quotidianum da nobis hodie;et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris;Et ne nos inducas in tentationem;sed libera nos a malo.[Quoniam tibi est regnum et potestas et gloria in saecula saeculorum.]Amen.

Amen - jak chór zawtórowały mu głosy z całego dworu, i wszyscy zgodnie z dostojeństwem

zajęli wyznaczone miejsca.

- Widzisz Piotrze, nowe czasy nastały - książę odziany w świąteczne odzienie,

usiadłszy za stołem pociągnąwszy spory łyk przedniego miodu, przerwał ciszę która

zapanowała w izbie - w styczniu pokój z księciem czeskim Władysławem podpisany został, i

umocnił nasze południowe granice. Wprawdzie Kłodzko w czeskich rękach zostało ale

potwierdziliśmy przynależność Śląska do Polski a miejscowością graniczną została Wartha10

9 Ojcze nasz, który jesteś w niebie …

10 Dzisiaj Bardo

14

Page 15: CZĘŚĆ II.doc

która w Górach Bardzkich nad przełomem Nysy Kłodzkiej leży. Biskup z Bambergu do tego

rękę przyłożył i nie dość że nasze granice umocnił to jeszcze trzy rodziny połączył. Bo to

jedna siostra mojej młodej żony Rycheza żoną Władysławową jest a druga Zofia, Ottona. Na

razie w rodzinie pewnie spokój będzie.

- Ach to mości książę, różnie to w rodzinie bywa. Ale faktycznie, to jest czas na

zmiany. I na rozbudowę - Piotr z szacunkiem spojrzał na Bolesława - U nas przeszłość

jeszcze głęboko zakorzeniona. Nie dalej jak trzy niedziele temu ludność marzannę - ducha

zimy, w Odrze topiła. Ciężkie wyzwanie przed tobą. Ludności nam przybywa, grody

przebudować trzeba. Życie przenosi się na Wyspę Piaskową i na lewy brzeg Odry. Kupcy, co

to z bursztynem do Rzymu ciągną miejsca nie mają na spocznienie.

- Ty się grodami zajmujesz, ale ja to się musze całym państwem zająć. Marzy mi się

wielkie i potężne państwo, z dostępem do morza. Siedzisz spokojnie w swoim grodzie,

możesz budować, ja muszę budować większe rzeczy. Teraz, kiedy na południu pokój czas

ruszyć na północ, wzdłuż Wisły. Zdobyć ziemie Prusów a potem Pomorze Gdańskie. Tam

ciągle niepokoje a i nie ma jak towarów morzem słać.

- Szlachetny książę, to i Boską sprawą być musi - wtrącił biskup ocierając ociekające

tłuszczem ale i odziane w pierścienie dłonie - Heretycy z Pomorza zagrażają naszej świętej

wierze i całe to szaleństwo bałwochwalców rozprzestrzenić się może na nasze ziemie. Nie

ugruntowała się wiara w Twoich ziemiach, a światło Pana Naszego Jezusa Chrystusa nieść

trzeba wszystkim ludom po krańce ziemi. Krucjaty dla ratowania Chrześcijaństwa do grobu

Pańskiego ruszyły, Jerozolima pełna jest obrońców wiary, jednak i tutaj jest ważną nasza

misja. Można by ściągnąć rycerstwo tak jak do Jerozolimy i za walkę z pogaństwem mieliby

szansę królestwa niebieskiego dostąpić.

- Sprawy nasze są naszymi i niech takimi pozostaną. Jeżeli nie damy rady własnymi

siłami to wtedy będziemy prosić innych o pomoc. Czasami prosić obcych o pomoc to tak

jakby lisowi otworzyć drzwi do kurnika i jeszcze go prosić żeby wszedł. Ech, gdybym miał

zastep takich wojów jak ty Piotrze to nie martwiłbym się o pomoc.

- Jesteś wielce łaskawy, książę. Ja dla siebie nic więcej nie potrzebuję, ponadto co już

posiadam. Jednak zawsze myślę o przyszłości.

Zaczął się czas zabaw. Piotr szczęśliwy przy boku swojej żony opuścili piastowy gród

i ruszyli w kierunku Ołbina.

- Choć pokażę ci coś - nagle odezwał się Piotr i kroki skierował w innym kierunku niż

powinien. Spokojnym spacerkiem weszli na mostek oddzielający świat kościelny od świata

15

Page 16: CZĘŚĆ II.doc

miejskiego. Księżyc, który w pełni oświetlał ich drogę i srebrną łuską znaczył spokojne wody

Odry, wszedł na niebo i w pełni pokazał swoją twarz. Tuż nad Ślężą, wyglądał tak jakby

otulał ją do snu, tak jakby to tam schował swoją tajemnicę istnienia.

- Spójrz w niebo

- Patrzę i nadziwić się nie mogę nad tym jak to wielki nasz Ojciec sprawił że tyle

gwiazd powiesił na niebie. Wszystkie są tak blisko, a zarazem daleko. Już by się zdawało że

możesz je sięgnąć i ściągnąć z nieba a jednak chociażby człowiek próbował nigdy mu się to

nie uda. Niedoścignione marzenia.

- Marzenia - Piotr przytulił mocno Marię - Marzenia są oczami naszej duszy, a

wszystkie mają swojego strażnika. Ten wielki krzyż na niebie, widzisz go? - Piotr wyciągnął

rękę w kierunku nieba - To jest Łabędź, on jest strażnikiem Ślęży, a ty córko Łabędzia jesteś

moim - Delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy.- od dziś po wsze czasy ten mostek

mostkiem miłości zwać się będzie. Jest jeszcze jedna wielka tajemnica.

Przeszli mostkiem na wyspę zwaną Piasek i zatrzymali się.

Niewielki drewniany kościółek rzucał cień na ziemie w świetle księżyca, otoczony

świętym gajem dawnych ludów.

- Tutaj kiedyś zbuduję kościół na chwałę Naszej Pani, której i ty nosisz imię. Za

trzydzieści osiem zim, tam na niebie Wenus, która jest Przedsionkiem Nieba, spotka się ze

swoim oblubieńcem, Słońcem, i tak będzie ustawiony ten kościół. Twój kościół.

Maria wyszeptała tylko jedno, a jakże gorące słowo - Dziękuję - i wtuliła się w

potężne ramiona Piotra.

- Czas wracać - Powiedział Piotr i odwrócił się chcąc poszukać wzrokiem Dormira.

Ten, jakby czytał w jego myślach już podprowadził podwody. Konie ruszyły w kierunku

Ołbina.

16

Page 17: CZĘŚĆ II.doc

Albowiem tak jak świętych mężów czci się dla ich dobrych dzieł i cudów,tak królowie ziemscy i książęta zawdzięczają sławę zwycięskimwojnom i tryumfom11.

W karczmie u Żyda AnzelmaIV ustawionej przy trakcie prowadzącym do Wrocławia

od zachodniej strony, zrobiło się tłoczno. Stąd już niedaleko było do Piaskowej Wyspy i

kupcy z całej okolicy zatrzymali się tam przed drogą na wrocławski targ, gdzie moc cudów

można było zobaczyć, kupić czy sprzedać. I towary zamorskie i złoty Jantar, który z Gdańska

wędrował. Przy jednaj z ław zebrał się tłumek słuchaczy. Starzec, ze srebrną, długa brodą co

chwilę pociągając z garnca dla zroszenia zaschłego od gadania gardła ciągnął swoją

opowieść.

- Teraz Wrocław to już nie ten sam co kiedyś. Dzisiaj to on już swoimi granicami oba

brzegi Odry objąwszy, trzyma ją jak w kleszczach. Jedne to biskupie, drugie miejskie i każde

chcą dla siebie coś uszczknąć. I myto na mostach płacić trzeba i cła handlowe, tako i Biskup i

książę się bogacą. Drzewiej to lud pod osłoną Pana Piotra stawszy nie bał się o swoje żywota,

ale wróćmy do Księcia Bolesława, którego to Pan Piotr przyjacielem i powiernikiem będąc

wiele razy z opresji ratował. Tego roku kiedy urodziło się pierwsze dziecię księcia, książę

wraz z wielką siłą hufców na Prusów uderzył. Szedł przez ich ziemie gołocąc z bogactw i

paląc do żywego. A strachu w nim nie było żadnego. Ponoć z siłą sześćdziesięciu jeźdźców

tylko, rozbił wielką armię Pomorzan co na niego naskoczyła w czasie polowania. Ponoć trzy

razy przez jej środek się przebił wyżynając wielką jej część.

Jeden z młodzieniaszków wsłuchany w opowieść starca nagle się wzdrygnął

- A po cóż to księciu aż do morza było jeździć? Swojego miał mało? Młoda żonka na

pokuszenie doma zostawiona a ten to się po świecie włóczył.

Cichy śmiech rozszedł się po sali.

- Oj głupiś ty głupi - Anzelm, który właśnie nowe dzbany postawił na ławie z

politowaniem spojrzał na młodzieńca - twój wzrok tylko do twojej kabzy sięga, nigdzie dalej.

Dziad mój opowiadał jak to ojciec Bolesława, Herman Żydów przyjmował i pozwoleństwo na

zapuszczenie korzeni dawał. Jakżeby wam kupcom byłoby z krajami zamorskimi handlować?

11 „Kronika polska” Galla Anonima Część III

17

Page 18: CZĘŚĆ II.doc

Widziałeś ty w swoim życiu Wisłę? Pewnieś tam jeszcze nie dotarł bo tu bywając i dla ciebie

to starcza. Ale nie wszyscy tak myśleli.

- Ano widzisz smyku, taka to i właśnie polityka. Odra, wielka rzeka i do morza

prowadzi, ale Wisła jest większą bo nad nią grody książęce leżą. Kraków i Płock gdzie

Bolesław na ten ziemski padół przybył. Z Krakowa do Odry daleka droga a i Niemce mocno

ją dzierżą u ujścia, tedy jedyna droga to Wisła, którą Prusowie w swoich rękach mieli. Za

nimi i Pomorcy i każdemu opłacić się trzeba było. Pogańskie to ludy i nigdy wiary im dać nie

można, bo i na kupców napadali i spływy palili, grabiwszy ich do gołego. Przeszedł książę

przez ich ziemie z pomocą boską, ale gdy już na Pomorzu pod Gdańskiem był, jego

wojewoda i palatyn, Skarbimir z rodu Adwańców, co wielkim wspomożeniem i dowódcą

wojsk książęcych wcześniej bywał, bunt wywołał i rękę na Bolesława podniósł.

Starzec na chwilę przerwał opowieść sprawdzając wzrokiem wrażenie jakie wywołały

jego słowa. Pociągnął duży łyk miodu i kontynuował swoją opowieść

- Nikt nigdy nie zapisał czemu Skarbimir przeciwko księciu wystąpił, i teraz już się

pewnie nikt nie dowie bo oślepion zapadł w swoich pieleszach, nikogo widzieć nie chce.

Ludzie powiadali że podburzony przez Wołodara, księcia przemyskiego większej władzy

zapragnął bo ta oddaliła się znacznie od niego, kiedy to Bolesławowi drugi sukcesor na świat

przyszedł. Pamiętał książę jak że to on ze swoim Bratem o władzę walczyli i chciał od tego

chronić swoich potomków. Powiedział o swoich planach co pewnikiem i Skarbimir usłyszał.

Ludzie także powiadają że wielką żałość miał do Bolesława za to że ten nic sobie robił z jego

skarg na naszego Piotra, bo to ponoć on chciał się wżenić w rodzinę książąt ruskich tylko do

Pan Piotr ubiegł. Jak to tam naprawdę było jeno sam Pan Bóg, który jest w niebiesiech wie a

nam tego chyba roztrząsać jak łajna na polu, nie trzeba. Zdrajca, który rękę na Państwo

Polskie podniósł oślepion został i tyle. Na jego miejsce honoru palatyna dostąpił Nasz Piotr

jako i szwagrem książęcym był. Książę trzy razy na Pomorze ruszał z całą armią a w tym

czasie Wołodar południowe granice palił i o Kraków chciał się upomnieć, bo to z Przemyśla

do Krakowa droga niedaleka. Na dwa końce trudno było Bolesławowi walki prowadzić bo

siły które na Pomorzu stały musiałby podzielić i osłabiwszy się w ten sposób sprawę, ważną

dla niego i dla całej ojczyzny mógł przegrać. I znów przyszło naszemu Piotrowi ratować

Bolesława, bo to i jego obowiązek i służba taka. Wojewoda w zastępstwie władcy gdy tego

zabrakło, armię do boju prowadził. Ale jakąż armię kiedy wszyscy na północy zostali? No to

bez armii porwał Wołodara i przed Bolesława postawił.

18

Page 19: CZĘŚĆ II.doc

- Bez armii? Samego księcia przemyskiego? - zdziwienie opanowało słuchaczy, i

cichy szept przetoczył się przez salę - Nie może to być. Opowiadjcież jak to było bo się końca

historyi doczekać nie możem

Starzec zamilkł na chwilę, wlepił wzrok w powałę jakby tam natchnienia szukał,

pociągnął spory łyk z kubka i zaczął opowieść. Słowa toczyły się przez ściany, docierając do

zasłuchanej gawiedzi w ogromnej ciszy, która zapanowała w anzelmowej gospodzie.

19

Page 20: CZĘŚĆ II.doc

Po mszy porannej i po przyjęciu komunii świętej Bolesław spotkał się ze swoimi

wojewodami w namiocie rady.

- Mam dla was wieści, i nie są to radosne wieści. - Bolesław spojrzał po twarzach

wojów, którzy niedawno jeszcze dzielnie w boju stawali. - Dotarły one z południa. Książę

przemyski Wołodar pustoszy nasze południe grabiąc i paląc grody, uprowadzając bydło. Całe

nasze siły skupiliśmy tutaj, na pomorskiej ziemi, i tamtych nie ma kto bronić.

- Trudna sytuacja. Można by wysłać oddziały na południe i uciszyć go na zawsze, ale

wtedy Pomorcy odbiorą to cośmy zdobyli. Najpierw tutaj trzeba naszą władzę umocnić.

Południe się obroni. Kraków to mocne mury, które wszystkim atakom dadzą radę.

- Tak, ale straty duże być mogą, i w murach i w podgrodziach i w ludziach

W namiocie zapanował gwar jakiego dawno nie było. Ilu doradców tyleż zdań było,

ale żadnego rozwiązania. Piotr przysłuchiwał się wszystkim uważnie, rozważał wszelkie

ewentualności i szybko podjął decyzję. Wstał, uniósł ręce aby uciszyć towarzystwo i odezwał

się mocnym, zdecydowanym głosem.

- Posłuchajcie mnie, a dokonam czynu, który pozostanie w pamięci z pokolenia na

pokolenie dla dzieci naszego narodu.12 Żeby potwora ubić, głowę odciąć od reszty ciała

należy, tako i trzeba Wołodara uwięzić, aby dalszemu rozlewowi krwi zapobiec.

Włodarze aż zaniemówili z wrażenia, jakie na nich wywarły słowa Piotra.

- A któż tego czynu ma dokonać? Gdzie znajdziesz takiego odważnego i jednocześnie

głupiego, aby samemu się w paszczę potwora pchać?

W namiocie zapanowała cisza. Wszystkie oczy skierowane były na Piotra i czekały

odpowiedzi.

- A choćby i ja - Piotr odpowiadał spokojnie - Z walką jestem obyty, teren znam a co

najważniejsze znam i samego Kniazia Wołodara, i jako żywo na postronku go przywlekę i

postawię przed Twoje oblicze książę, dla osądu za gwałty na naszej ojczyźnie dokonane.

- Czyż to jest możliwe?

- Wierzę w Boga i dzięki wstawiennictwu Matki naszej Marii przenajświętszej to udać

się może. Wezmę ze sobą odział sześćdziesięciu konnych, co o bezpieczeństwo misji dbać

będą, a do zachowania tajemnicy o zamiarach moich wszystkich jako tu jesteśmy do przysięgi

pozywam, aby wieść się nie rozeszła i misja fiaskiem stać się miała.

- Robię to z niechęcią wielką ale w takiej sytuacji pozwolenie na to szaleństwo daję i

twoją ofiarę przyjmuję - Bolesław patrzył z nadzieją prosto w oczy Piotra - Co cię nie zabije

to cię wzmocni, a jeśli polegniesz, staniesz się legendą, a wy wszyscy przysięgać na ten 12 Słowa Judyty ks. Jud 8;32 Biblia 1000-lecia

20

Page 21: CZĘŚĆ II.doc

Święty Krzyż Pański że żadne słowo z naszej rozmowy poza ten namiot nie wyjdzie. Jeśli

jednak znalazłby się taki co przysięgi by nie dochował tego dosięgnie w niedościgłym locie

mój Żuraw - Bolesław podniósł do góry swój nagi miecz, trzymając go za brzytew.

Przed takim dictum wielu z obecnych zadrżało serce. Wszyscy upadli na prawe kolano

i wznosząc prawicę do góry zakrzyknęli chórem, jak jeden mąż - przysięgamy.

- Dziękuję wam wszystkim za lojalność i wierność. Lepiej dla was i dla Polski będzie

kiedy wszystkich szczegółów znać nie będziecie, bo to i o napaść nie trudno a na torturach

kłamstwo nawet przez rozcięte gardło przejść nie chce.

Rycerstwo uznało rozmowy za zakończone i opuściło namiot. Pozostał tylko Piotr

wpatrzony gdzieś w dal. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego do czego się zobowiązał.

Dopiero teraz poczuł że w tym co zamierzał zostanie zupełnie sam. W namiocie zapanowała

cisza. Gdzieś tak jakby z oddali dobiegł do niego głos Bolesława.

- Masz jakiś plan? Cóż ty zamierzasz gorąca głowo?

- Mój książę, wiesz że znam Wołodara jeszcze z dawnych czasów, a i jak mniemam,

on mnie pamięta. Po moim wyjeździe rozpuścisz plotkę że w obozie bunt się zaczął, a ty

wykrywszy spisek pojmać mnie kazałeś. Ja jakobym cię zdradził, zwiedziawszy się o twoich

planach samoczwart z obozu uciekłem, poharatawszy straże które mnie zatrzymać chciały.

Oddział mój wcześniej pod dowództwem Mściwoja wyślij z jakimś zadaniem aby z obozu

wyszli bez jakichkolwiek podejrzeń tak żeby nikt się zwiedział z jaką siłą żołnierza się

poruszam. Oni w lesie zapadną i oczekiwać będą na mnie.

- Jezu Przenajświętszy, czy ty wiesz na co się skazujesz? Na wieczne potępienie,

klątwy, i złe języki. Toż twoje dobre imię na które tak ciężko pracowałeś w pył się obróci i

wyklęty od czci i wiary zostaniesz. Nie mogę od ciebie tak wielkiej ofiary żądać.

Przyjacielem tyś mi i bratem. Ciężko mi będzie słuchać jak miano zdrajcy do ciebie przywrze

i jak rzep psiego ogona czepi.

Bolesław chodził nerwowo po namiocie, nie mogąc sobie miejsca spoczynku znaleźć.

- Pro publico bono - Powiedział cicho Piotr - nie ma innego wyjścia aby sprawa się za

wcześnie nie wydała, bo jakby się tak stało to postradam życie wiernych ci ludzi i swoje

własne. Jakby się o tym Wołodar zwiedział to kazałby moją skórę pasami drzeć a głowę na

pal nadziać i przed swoimi wojskami, jako przykład, prowadzić. Ciężka to będzie sprawa i

niewdzięczna, ale ktoś to musi zrobić żeby pokój na wschodzie zapanował. Obiecaj mi jedno

21

Page 22: CZĘŚĆ II.doc

- jeżeli nie wrócę to zaopiekujesz się moją żoną i Beatrycze tak żeby im się żadna krzywda

nie stała.

- Takoż uczynię - Bolesław spojrzał na Piotra i uścisnął go mocno w ramionach - Czas

na nas.

Piotr opuścił namiot rady i udał się prosto do namiotu księdza, który im w wyprawie

towarzyszył i codziennie ranne msze odprawiał.

- Ojcze, jesteś tam? - Piotr cicho rzucił w głąb namiotu, i delikatnie z szacunkiem

wszedł do namiotu. Ujrzał starca pogrążonego w cichej modlitwie.

- Ojcze - Piotr cicho starał się zwrócić na siebie uwagę - proszę abyś mnie

wyspowiadał i dał odpuszczenie moich grzechów.

Postać starca drgnęła. Mnich zakończywszy modlitwę znakiem krzyża, powoli wstał z

klęczek i spojrzał z uwagą na Piotra.

- Wyspowiadać się przyszedłeś? - uważnie wpatrywał się w niebieskie oczy Piotra -

oczy są bramą duszy, a twoja dusza jest czystą. Znam cię nie od dzisiaj mości Piotrze ale twą

spowiedź przyjmę i wysłucham. Podejdź bliżej i uklęknij przed majestatem Boga.

Mnich wiedział, że Piotr nie łamałby zasad gdyby nie miał pilnej potrzeby i nie

zadawał zbędnych pytań.

Spowiedź Piotra wstrząsnęła kapłanem. Czyn, który zamierzał popełnić był czynem

złym, niegodnym chrześcijanina, ale godnym Polaka.

- Niech Dobry Bóg odpuści ci twoje grzechy mój synu. Wiem że to co chcesz zrobić

nie wynika z chęci zysku czy złych zamiarów, a gotowym na śmierć być trzeba. Twoje słowa,

jako tajemnica spowiedzi umrą wraz ze mną. Niech cię Bóg prowadzi I Jezus syn jego a Duch

Święty niech natchnie ciebie światłością. - Mnich wykonał nad Piotrem znak krzyża - Ja z

woli Pana odpuszczam ci grzechy i błogosławię dla dobra ojczyzny naszej. A panienka

Przenajświętsza niech nad tobą czuwa. Odejdź w pokoju.

- Dziękuję ci Ojcze przewielebny - Piotr podniósł się z klęczek, chciał ucałować rękę

zakonnika, lecz ten wyrwawszy ją zdecydowanym ruchem, odwrócił się i złożył ręce do

modlitwy.

- Nie mnie całować należy a rany Chrystusa, który dla naszego zbawienia swoje życie

poświęcił. Idź już proszę a ja modlić się będę za tobą i o wstawiennictwo prosić.

Piotr opuścił namiot mnicha i ruszył w kierunku swojego. Przed jego namiotem stały

straże złożone z wiernych mu żołnierzy. Kazał wołać Mściwoja.

22

Page 23: CZĘŚĆ II.doc

- Szykuj się do drogi. Niedługo książę cię wezwie i wyśle z zadaniem. Teraz już

dobierz oddział składający się z 6 dziesiątek, ale dobieraj uważnie. Dobierz samych takich,

którym możesz zaufać że najcięższych chwilach nie cofną się przed niczym. Zadanie będzie

trudne i wymagające wiele odwagi, sprytu i poświęcenia. Jak książę cię wyśle wyruszysz z

oddziałem z wielkim hukiem, ale po kilku stajaniach totalna cisza i zapadniesz w lasach tak

żeby nikt nawet nie wiedział że tam jesteś.

Mściwoj stał wpatrzony w Piotra nie wiedząc co ma czynić. Skąd nagle takie dziwne

polecenia. Piotr zauważył jego wahania.

- Wierzysz mi? - zapytał - Czy ja tobie mogę ufać? Sprawa jest bardzo niebezpieczna i

musisz mi kompletnie i całkowicie ufać. Nawet wtedy gdy do ciebie dojdą dziwne słuchy.

Masz mi zawsze i bezgranicznie ufać.

- Ufam ci - jednym słowem skwitował Mściwoj i uśmiech zagościł na jego twarzy.

- No to ruszaj gotować się do drogi.

Mściwoj obrócił się i wyszedł.

W namiocie zapanowała cisza. Piotr usiadł wpatrzony w ogień. Tysiące myśli, które

cisnęły mu się do głowy nagle wybuchły wielkim krzykiem. - Kto ci dał prawo zmuszać

innych do postawienia na szalach życia ich honor, rycerskie słowo? Jakim prawem narażasz

ich życie dla osiągnięcia korzyści? - To wszystko huczało mu w głowie wielkim wodospadem

którego nie potrafił zagłuszyć - Przecież nie robie tego dla siebie - odpowiadał sam sobie - To

mnie wyklną z ambony. Szalony ten czyn i niebezpieczny zwłaszcza gdy się nie powiedzie,

dla przyszłości mojej krwi, bo wygnany i odsądzony od czci i wiary będę nikim. Zwycięzców

nikt nie osądza. - Przecież muszę to zrobić - Nawet nie zauważył że krzyczał na cały głos -

Jezu, który siedzisz sobie w niebiesiech i patrzysz na nas z wysoka, dodaj mi sił i wytrwałości

abym dotrzymał mojego słowa, już teraz wiem że nawet jakbym wygrał to przegram. Piotr

skrył twarz w dłoniach i zapadł w cichej modlitwie.

Z letargu wyrwał go harmider panujący w obozie. Szczęk broni na łękach siodeł, tupot

kopyt o ubitą ziemię świadczył wyraźnie że już nie może się wycofać. Czas ruszać w drogę.

Słońce ledwie wstawało, rozpraszając unosząca się mgłę nad obozem gdy krzyki

zerwały wszystkich na nogi.

- Zdrada, zdrada - Te słowa z prędkością błyskawicy roznosiły się po obozie.

- Jezusie nazareński, co się dzieje? Atakują nas? Do broni - Stary rycerz wypadł z

namiotu z zaspaną twarzą, tylko w hajdawerach z wielkim mieczem w ręce

23

Page 24: CZĘŚĆ II.doc

- Nikt nas nie atakuje, ale podobno Piotr zdradził, Chciał porwać księcia Bolesława i

przed oblicze Wołodara zawieść, ale podstęp się nie udał, bo go straż spłoszyła.

- Jak to Bolesława porwać? Kto? Piotr?

- A tak to? Ponoć Wołodar obiecał mu za ten postępek oddać Małopolskę i Śląsk we

władanie, włącznie z Krakowem. Imaginujesz to sobie waćpan? Taki łasy na tytuły,

książęcego Palatyna mu było mało i szwagra chciał porwać, a że zaufanie miał u Księcia to i

sprawa się łatwą zdała. Żeby nie przypadek to może i by mu się udało. Że też ta święta ziemia

takich zdrajców nosi.

Obóz wrzał jak w celtyckim tyglu. Wieść grzmiała pomrukiem zła i wszelakiego

plugastwa rzucanego za Piotrem.

- A gdzież to podział się ten zdrajca? Na pal go nanizać a wcześniej oślepić i język

wyciąć aby złorzeczyć nie mógł i piękności tego świata za swojego żywota nie oglądał,

choćby i tych kilka chwil co mu zostały.

- Powiesim go, powiesim, jak tylko go pojmiem, bo jak sól na ukropie przepadł w

ciemnościach nocy.

Gorąca atmosfera powoli opadała razem z poranną mgłą. Obóz wracał do

codzienności, jednak słowa jak wiatr powoli zaczęły rozchodzić się po ziemi.

Grupa zbrojnych siedziała cicho dookoła małych ognisk, oczekując niewiadomego.

Mściwoj podniósł się i zaczął wsłuchiwać się w nocny tryb życia lasu. Jakieś dźwięki, które

dobiegały jego wyczulonych uszu nie harmonizowały z tętnem życia lasu. Powoli z tej

muzyki zaczął wyławiać tupot kopyt końskich.

- Jadą - cicho rzucił w głąb oddziału. Nastało poruszenie, gdy z ciemności wyłoniło się

pięciu jeźdźców.

- Jesteście gotowi? - Cicho zapytał Piotr nie zsiadając nawet z konia

- Na życie i śmierć - padła odpowiedź

- To w drogę

Piotr ściągnął cugle i ruszył w mrok. Oddział w milczeniu ruszył jego śladem i tylko

niewielkie pozostałości po ogniskach świadczyły o bytności człowieka. Las wrócił do

swojego niczym nie zakłóconego rytmu nocnego życia.

24

Page 25: CZĘŚĆ II.doc

Non oby in Patria

sed aby in Patriam13

Zbrojni poruszali się bocznymi drogami, czasami przemykając lasami tak żeby wieść

za bardzo się nie rozniosła o ich liczbie. Piotr znał się na metodach polowania na zwierzynę, i

teraz jak zwierzyna, która ucieka przed myśliwym zapadając gdzieś na krótko w jarach i

leśnych odstępach, przemykał się na południe. Na popas stawali krótko, tak aby koniom dać

trochę wytchnienia i ruszali dalej. Lato tego roku przypominało najpiękniejsze dni

dzieciństwa Piotra kiedy to biegał po zboczach Ślęży zaglądając do każdej pieczary.

Górzysty, zalesiony teren świadczył o tym że zbliżają się do celu podroży. Do oddziału

dotarły już wieści o zdradzie Piotra co z początku wprowadziło niemały zamęt. Razem z

Piotrem mogli zostać okrzyknięci renegatami. Piotr z usposobienia srogi, lecz znany z

poczucia humoru człowiek, stał się milczącym. Jego szara twarz, bez wyrazu, w którą nie raz

i nie dwa wpatrywały się oczy wojów, nie wyrażała żadnego uczucia. Wieczór już dobrze

ogarnął polanę na której się zatrzymali. Wojowie posiliwszy się upolowana zwierzyną, której

tu było w bród, oczekiwali czegoś co niechybnie musiało nastąpić. Nikt nie znał celu

wyprawy, a spalone osady, czasami jeszcze z dymiącymi resztkami chałup świadczyły o

niespokojnym miejscu i niespokojnych czasach. Mściwoj, Borzywoj, Zbysław i Bogusław

zajęli miejsca blisko Piotra.

- Jesteśmy już niedaleko. Tutaj, w kraju Wiślan i Polan o waleczności Celtów którzy

osiedli na tych terenach dawno temu, będziemy musieli się rozstać. Nie mówiłem wam jak

niebezpieczna jest to wyprawa. Czeka was nie tylko śmierć, która może spotkać rycerza w

każdej chwili, na to jesteśmy przygotowani, ale co gorsza, gdyby się nie udała, czeka was

niesława i wyklęcie z kościoła. Już pewnie wieść do was doszła jakobym chciał porwać

Bolesława i przed oblicze Wołodara postawić - jego cichy głos mieszał się z odgłosami

leciutkiego podmuchu wiatru w bukowych drzewach i mrugał światłem ogniska. Nikt ze

słuchaczy mu nie przerywał oczekując w napięciu tego co będzie dalej. - To zostało

13 Nie w ojczyźnie, lecz dla ojczyzny

25

Page 26: CZĘŚĆ II.doc

specjalnie przygotowane na to co was czeka. Jesteśmy dwa dni drogi od Przemyśla,

wołodarowego grodu, bo tam właśnie jest cel naszego marszu. Nie wiemy gdzie obecnie

Wołodar przebywa, paląc i rabując polskie ziemie. Dzisiejsza noc jest naszą ostatnią nocą

spędzoną wspólnie. Jutro skoro tylko słońce wstanie, rozdzielimy się. Oddział podzielimy na

trzy mniejsze, po dwudziestu ludzi każdy. Każdy z was weźmie jedną dwudziestkę i zapadnie

o jeden dzień drogi od Przemyśla, tak żeby nikt nie podejrzewał obecności oddziału ale i też

tak żeby was można było łatwo znaleźć. Nadstawiajcie ucha i wytrzeszczajcie oczy, na to co

dzieje się dookoła. Każdy ze swoim oddziałem pozostanie w miejscu przez 5 dni, po tym

czasie, nawet jeżeli słuch po mnie zaginie, udacie się do księcia Bolesława. Zbysławie ty

weźmiesz jeden oddział i staniesz niedaleko drogi na Czerwień, ty Mściwoju ze swoimi

ludźmi przy drodze na Sandomierz zapadniesz, a ty Bogusławie przy drodze na Biecz.

Borzywoj, ty udasz się ze mną jako że mowa Rusinów będzie bardzo potrzebna.

- Jezu miłosierny, co ty zamierzasz że każesz mi się pchać w gniazdo szerszeni? -

Borzywoj już domyślał się co Piotr zamierza uczynić - Czyś ty aby o zdrowych zmysłach?

Wprawdzie Wołodar w podeszłym już wieku, na siedemdziesiątkę mu idzie lubo i tą już

przekroczył ale to silny i twardy orzech do zgryzienia. Można na nim zęby połamać.

- Myślisz że o tym nie wiem? - Piotr odezwał się głosem w którym czuć było

desperacje człowieka. Myślisz że bez potrzeby bym waszą i moją cześć narażał gdyby to

można było inaczej załatwić? Wołodar korzystając z okazji nasze ziemie łupi, i jak nasza

wyprawa fiaskiem się obędzie, książę Bolesław Pomorców odstąpić będzie zmuszon i z całą

siłą wrócić na południe, dla ratowania ziem naszych. Mnie, książęcemu Palatynowi prawo

nakazuje w czas wojny księcia zastępować. Cała odpowiedzialność za ten czyn na moich

barkach spocznie. To nie ciebie a mnie, zanim wszystko się dokonało zdrajcą okrzyknięto i

zła sława lotem błyskawicy czarną plamę na moim honorze zostawia. Sprawa nie wydaje się

trudna bo mnie w Przemyślu także wojewodą zwą i mam u nich poważanie. Zawarłem ja

kiedyś z Wołodarem przymierze braterskie i teraz Bogu dane słowo muszę złamać. - Piotr na

chwilę zawiesił głos - Non oby in Patria sed aby in Patriam. - dodał cicho. Siedział zapatrzony

w płomienie ogniska, które delikatnie lizały krewiona. Niezmącona niczym cisza ogarnęła

siedzące przy ognisku postaci. Nagle tę ciszę przeszył głos nawołującego puszczyka.

- Nie wróży to najlepiej - pomyślał Piotr - Czas poczywać - powiedział głośniej. Jutro

ciężkie zadanie i długa droga przed nami. Nikt nie odezwał się ani jednym słowem. Rycerze

położyli się dookoła ognia i zapadli w lekką drzemkę. Aby do świtu.

26

Page 27: CZĘŚĆ II.doc

Mściwoj otworzył oczy, na wschodzie ciemne niebo rozświetlały pierwsze promienie

słońca. Rozejrzał się dookoła ale nic nie zwróciło jego szczególnej uwagi. Już miał wracać w

objęcia Morfeusza, gdy spojrzał w kierunku gdzie powinien spać Piotr. Miejsce było puste.

Borzywoja też już nie było. Ich konie znikły. Mściwoj powstał i ogłosił pobudkę. Straże

doniosły że Piotr z Borzywojem opuścili obozowisko już jakiś czas temu.

- Czas i nam ruszać - pomyślał - Boże uchowaj nas od złego - zrobiwszy znak krzyża

szykował się do drogi.

Słońce już było dobrze na niebie kiedy trzy oddziały ruszyły, każdy w swoją stronę. W

milczeniu, w ciszy, w zadumie.

Wyjechali na połoniny. W oddali ich oczom ukazał się duży warowny gród. Ponad

mury obronne z osadzonymi na rogach wieżami, wznosiła się wieża przysadzistej rotundy i

monasterium ustawionej na wzgórzu, a obok niej dach trzynawowej bazyliki. Budowle te

wykonane były z kamienia  piaskowcowego, drobnoziarnistego , płytowego związanego

zaprawą wapienno-piaskową , pochodzącego z pobliskich kamieniołomów na Kruhelu.

14

14 Przemyśl - Wzgórze Zamkowe 1 - preromańska rotunda z IX wieku, 2 - preromańskie monasterium z IX wieku, 3 - romańska bazylika trzynawowa z X wieku, 4 - Teatr "Fredreum" - pozostałości gotyckiego zamku z XIV wieku, 5 - relikty

27

Page 28: CZĘŚĆ II.doc

XXX

- Zaczynamy nasz teatr, w którym stawką jest nasze życie. Jesteś gotów na śmierć? -

Piotr spojrzał na Borzywoja bez wyrazu, nie oczekując odpowiedzi. Już i tak było za późno

żeby się wycofać. Słowa, które dał dwóm osobom wzajemnie się wykluczały. Wołodar

przeciwko Bolesławowi. Nawet gdyby wygrał to już przegrał. Jeźdźcy mocniej naciągnęli

kaptury opończy na czoła, spięli konie i ruszyli stępa w kierunku bram miasta.

W bramach zostali zatrzymani przez straże.

- Z koni - warknął strażnik i skierował grot rohatyny w kierunku jeźdźców. Słychać

było chrupot zaciskanych na drzewcu palców. Strażnicy otoczyli mężczyzn. Ich twarze nie

wróżyły nic dobrego.

- Kim jesteście? - głos dowódcy straży nie znosił sprzeciwu.

Borzywoj uważnie rozejrzał się dookoła. Na murach pojawiły się ciekawskie oczy

innych strażników, ich głowy okrywały szyszaki a w rękach zaciskali łuki gotowe go strzału.

- Nikim panie, my zwykli pielgrzymi, szukający schronienia na noc - Głos Borzywoja

brzmiał pokornie, tak jakby chciał uspokoić sytuację.

- Pielgrzymi? - Dowódca nieprzekonany uważnie przyglądał się przybyszom - Ty,

Rusin, a od Polaków jedziecie? Z koni i zdejmijcie kaptury - W tym momencie jeden ze

strażników zbliżył się do Piotra chcąc ściągnąć go z konia. Reakcja Piotra była

natychmiastowa. Wyrwał stopę ze strzemienia i odepchnął strażnika. Jego szybka dłoń

sięgnęła ukrytego pod opończą miecza. Brzeszczot świsnął w powietrzu i strażnik cięty przez

ramię aż do połowy korpusu padł martwy barwiąc belki mostu na czerwono krwią.

- Żywcem brać - Zawołał donośnym głosem dowódca. Strzelcy z murów opuścili łuki

i przyglądali się rozwojowi sytuacji na moście. Z bram wybiegło więcej strażników. Piotr

poczuł uderzenie obuszkiem w głowę. Zrobiło mu się gorąco. Świat, pomimo stojącego

wysoko słońca oblekł się ciemnością i wydawało mu się że spada w dół przepaści.

Żołnierze rzucili się na przybyszów z potężną siłą. Ich ciała przydusiły nieznajomych.

Odebrano im broń, zerwano z głowy kaptury, ręce powiązano i powleczono ich w głąb

strażnicy.

kwadratowej wieży - rysunek według J.T.Frazik.

28

Page 29: CZĘŚĆ II.doc

- Obwiesić ich - głosy rozchodzące się po strażnicy nie wróżyły nic dobrego.

Dowódca straży wysłał umyślnego do zamku z wiadomością o dwóch obcych, próbujących

dostać się do miasta.

- Ech, poderżnąłbym ci ja gardło jak psu, gdyby mi pozwolono - jeden ze strażników,

potężny Rusin, chwycił Piotra za włosy i głęboko zajrzał mu w oczy - ale mój czas przyjdzie.

Krew cieknąca stróżkami z rozbitej głowy zalewała Piotrowi oczy, oblepiając dłoń

Rusina. Ten powoli obejrzał swoją dłoń i z niesmakiem wytarł ją o koszulę Piotra.

Wykonując ten ruch nagle wyczuł coś, co było ukryte przed wzrokiem ludzkim. Rozerwał

Piotrową koszulę i na piersi ukazał się medalion. Medalion z Łabędziem. Już miał go zerwać

z szyi Piotra gdy zza jego pleców wydobył się rozkaz przeszywający do szpiku kości

- Stój - Rusin wyprężył się jak struna a głos wyraźnie go sparaliżował.

Dowódca osobistej straży księcia Wołodara odepchnął Rusina stojącego mu na drodze

i zbliżył się do Piotra.

- Łybid - Powiedział trzymając medalion w dłoniach i patrząc w zalane krwią oczy

Piotra. Chwycił go za ramiona i pomógł mu wstać. Jednym ruchem rozciął krępujące go

więzy. - Uwolnić tego drugiego - rzucił w głąb strażnicy - zabieram ich przed oblicze księcia.

- Ale … - dowódca straży próbował coś protestować, jednak wzrok przybysza osadził

go na miejscu bez słowa - Słyszałeś co powiedziałem - głos wysączony przez zęby jak syk

węża zmroził wszystkich obecnych. Rozkaz został bez szemrania wykonany.

Podprowadzono konie. Jeńcy, bo takimi chyba byli na chwilę obecną, choć wolni, z

trudem zajęli miejsca w siodłach i w otoczeniu straży ruszyli w kierunku dworu książęcego.

Ciszy tego korowodu towarzyszył pomruk zebranych oddziałów. Ruch wojska, który

świadczył o przygotowaniach, zamarł i wzrok wszystkich utkwił w dwóch nieznanych

jeźdźcach. Cisza powoli zaczęła przemieniać się w pomruk burzy przechodzącej gdzieś

daleko.

- Łybid, Łybid - pomruk przetoczył się nad trasą przejazdu korowodu.

Wprowadzono ich do drewnianego dworu gdzie już oczekiwał ich Wołodar i jego

młodszy brat Wasylko.

- Witam szanownego mości wojewodę w moich skromnych progach - Wołodar,

starszy mężczyzna siedzący na ozdobnym tronie patrzył na przybyszy z ciekawością. W jego

głosie dała się wyczuć złośliwość. Mężowie poczuli uderzenie w plecy, które powaliło ich na

kolana

- Na kolana psy - cichy warkot strażnika przeszył powietrze

29

Page 30: CZĘŚĆ II.doc

- Cóż cię sprowadza, jacyż to bogowie, dobrzy czy źli poprowadzili cię drogą na Ruś?

Piotr chciał się podnieść z kolan, jednak potężne uderzenie ponownie powaliło go na

kolana.

- Wielmożny książę, niewiele mam do powiedzenia, skoro przybywam do ciebie jako

przyjaciel, a ty mnie na kolana rzucasz, znając mnie mojego rycerskiego honoru nie

szanujesz.

- Jako przyjaciel? Siekając moich ludzi? Czy tak postępuje przyjaciel? Czy rycerz,

który swój honor ceni ponad wszystko ukrywa twarz swoją w czeluściach kaptura i jak szczur

chce się przesmyknąć pomiędzy strażami?

- Miałem ja swoje osobiste powody takiego postępowania, o których tutaj, w tak

szerokim towarzystwie wspominać nie będę. Czyń co ci serce nakazuje.

- Dlatego jeszcze żyjesz że mamy chęć ciebie wysłuchać, dla naszych starych

zażyłości. Mów więc albo oddasz ducha na męczarniach, jako zdrajca.

- Uciekłem od Bolesława i w twoje ręce chciałem się oddać. Na twoją służbę - z dumą

w głosie powiedział Piotr - Ten pies chciał mnie okraść ze wszystkiego co posiadam. Chciał

pozbawić mnie godności wojewody.

W sali zapadła cisza. Nikt nie ważył się odezwać, wszystkie oczy skierowały się na

Wołodara. Jego twarz ogorzała od słońca, okolona brodą i wąsami teraz była bez wyrazu,

tylko jego ciemne oczy wskazywały światło życia.

- I myślisz że my przyjmiemy cię jak swojego?

- Tak panie - pewnie odpowiedział Piotr - Skoro proponowałeś bogactwa i

dostojeństwa Skarbimirowi, to co dopiero mnie, związanemu z tobą krwią mojej żony Marii,

księżniczki kijowskiej, lubo związanemu z tobą braterstwem krwi, które to dokonało się wiele

lat temu?

- Hardy jesteś i pewny siebie, jednak w twoim głosie słychać siłę i pewność tego co

robisz - Wasylko pierwszy raz od czasu przybycia jeńców się odezwał. Jego twarz skierowała

puste oczodoły w kierunku skąd dochodził głos Piotra. - Doszło uszu naszych że chciałeś

porwać Bolesława i przed nasze oblicze przywieść li to prawda jest?

- Prawda, jeno same chęci wystarczyć tu nie mogą. Czyny się liczą.

- A ten co jest z tobą? Któż to jest?

- To Borzywoj, były dowódca straży Kniazia Władymira co na kijowskim dworze

siedzi. Darowany on mi został kiedym to Marię za żonę dostał. Rusin to i wierny sługa, a co

najważniejsze wielki żołnierz.

30

Page 31: CZĘŚĆ II.doc

Wołodar przyglądał się uważnie twarzom Piotra i Borzywoja, szukając jakiegoś

fałszywego znaku. Nic w nich nie znalazł, nawet strachu o własne życie.

- Odprowadzić ich, nakarmić i trzymać w zamknięciu nim podejmiemy decyzję co z

nimi począć - szybko zdecydował i machną ręką na znak zakończenia rozmowy.

Jeńcy wstali, oddali pokłon kniaziom i wyszli poprowadzeni przez straże. Reszta

bojarów15 także opuściła salę.

- Co z nimi chcesz zrobić? - zapytał Wasylko, kiedy zostali sami

- Co ja chcę zrobić? - Wołodar spojrzał na brata - jeszcze nie wiem. Nie czas nam

bawić się w rozmowy jeno na Polaków ruszać, póki Bolesław na północy siedzi.

- No właśnie o tym też i ja mówię, decyzję trzeba podjąć szybko. Piotr to dobry rycerz

i tęgi wojownik. Legendy o jego sile bardowie śpiewają. Dobrze by było go mieć po naszej

stronie.

- Jest to prawdą, a z jego śmierci albo Bolesław cieszyć się będzie, jeśli prawdą li jest

to że porwać go zamierzał, albo się wścieknie i z całą mocą na nas uderzy za śmierć jego

wojewody. A ani jednego, ani drugiego nie chcemy. Nie boję ja się Bolesława, ale chcę ocalić

moje grody przed pożogą i rabunkiem, bo to niechybnie by je czekało.

- Nie łatwa to sprawa, nie łatwa.

Wołodar nerwowo chodził po izbie. - i tak źle, i tak nie dobrze - myśli przelatywały

przez głowę nie pozwalając podjąć żadnej rozsądnej decyzji.

- A jakby śluby na wierność nam złożył? - Wasylko nieśmiało zaproponował bratu -

rozpuścilibyśmy wieść że wojewoda Bolesława nam śluby złożył i jest z nami.

Przeciągnęłoby to na naszą stronę wielu jego zwolenników i łatwiej by nam poszło z

Bolesławem. Może nawet o Kraków byśmy mogli zawalczyć? Wielki to pan i ma u swoich

poważanie na Śląsku szczególnie. Wielkie zamieszanie wywołałaby taka informacja w

szeregach Bolesława i osłabiłaby jego siły.

- A jak nie zechce ślubów złożyć?

- To na cóż on nam wtedy potrzebny? Na pal go nadziejesz jak przestępcę i zdrajcę.

Będzie miał Bolesław uciechę i tyle.

- Ha, tokoż i uczynim, jest to dobre rozwiązanie, bo szkoda postradać taką wielką moc

jaka ma Piotr, ale jak sam nas do tego zmusi nie zawaham się go stracić.

15 Bojarzy (z bułgarskiego boliare, boliarin) – w średniowiecznej Bułgarii (do XIV wieku), Wołoszczyźnie, Mołdawii i później na Rusi - wyższa szlachta feudalna, magnaci, wielcy właściciele ziemscy.

31

Page 32: CZĘŚĆ II.doc

XXX

Piotr obmył swoją twarz z zakrzepłej krwi. Zimna woda ochłodziła rozszalałe zmysły.

Na głowie od obuszka utworzył się już strup krwi, który posklejał mu włosy. Każdy dotyk

sprawiał mu ból.

- Jeszcze żyjemy - powiedział bezgłośnie - to chyba i tak sukces, bo mogli nas

uśmiercić od razu.

- Jezu, jakżeś wyjął miecz i ciął tego strażnika na odlew już wtedy myślałem że

umrzemy, że posiekają nas na drobne kawałki a ścierwa psom dadzą na pożarcie - Borzywoj

starał się doprowadzić do ładu, pocierając bolesne, posiniaczone miejsca którymi ozdobione

było jego ciało. - To wszystko nie takie proste jakby się wydawało

- Wszystko jest prostsze niż nam się wydaje, i jednocześnie tak bardzo

skomplikowane, bardziej niż możesz to sobie wyobrazić - Piotr nabrał powietrza w płuca -

przed nami jeszcze daleka droga, a czasu niewiele. Czy zwróciłeś uwagę na ilość wojska w

grodzie? Pewnie się znów wybierają na jakąś wyprawę, aby złupić południe. I to pewnie

niedługo. Wszystko teraz zależy od rozwoju sytuacji. I tak postawiliśmy na szali nasze życia,

cóż więcej możemy stracić?

- Wiele, ale na razie nie chce mi się o tym nawet myśleć. Ty masz więcej do stracenia

niż ja. Ty masz żonę, rodzinę, majątek. Mogą ci wszystko odebrać. Całą przyszłość twojego

rodu.

- I tak to kiedyś zrobią, ja to wiem już od dawna, ale chcę przeżyć moje życie najlepiej

jak tylko umiem, oddawszy swoją duszę w ręce Boga. Jemu jestem wierny.

Na dworze już dobrze się zmierzchało gdy drzwi izby się otworzyły i strażnik zawołał

- Książę pan was wzywa, przebierzcie się - to powiedziawszy rzucił na ławę nowe

szaty, w które mieli się przebrać. Drzwi za nim się zamknęły.

- Nie jest to wór pokutny, ani też szata przedśmiertna, to może oznaczać że żyć

będziemy - Borzywoj powoli wkładał białą, lnianą koszulę. - Jestem ciekaw co teraz

wymyślą?

Wprowadzono ich do przestrzennej izby w której zgromadzili się wszyscy ruscy

bojarowie podlegli Wołodarowi. Stoły uginały się od zastawy i mięsiwa. Piwo i wino,

32

Page 33: CZĘŚĆ II.doc

sprowadzone z Bizancjum lało się jak woda w strumieniu. Wołodar i Wasylko siedząc na

poczesnym miejscu objadali się pieczonym dzikiem jakby to miał być ich ostatni posiłek. Po

obu ich stronach było wolne miejsce, tak jakby na kogoś czekało. Wołodar oderwał wzrok od

stołu i spojrzał na doprowadzonych mężczyzn. Podniósł dłoń. Gest ten uciszył całe zebrane

towarzystwo.

- Mości wojewodo, tu oto są przygotowane dwa miejsca przy moim stole - Głos

Wołodara niósł się szerokim echem poza dwór - ale czy je zajmiesz wraz ze swoim

towarzyszem zależy tylko od Ciebie. W naszej łaskawości postanowiliśmy przyjąć cię do

naszego towarzystwa pod jednym warunkiem. Złożysz nam ślubowanie i przysięgniesz na

Święty Krzyż i rany Pana naszego Jezusa Chrystusa, wierność i posłuszeństwo.

Piotra zmroziła ta propozycja.

- Jużem raz przysięgał tobie braterstwo i wierność, to mało?

Wołodar wstał z ławy i wyszedł zza stołu. Powoli wyjął miecz i stanął przed

mężczyznami.

- Wybór należy do ciebie brzeszczot czy głownia? Tu i teraz padnij na kolana przed

twoim władcą i poprzysiąż na tę rękojeść w kształcie krzyża wierność i posłuszeństwo, lubo

spotkasz się z drugą stroną rękojeści, brzeszczotem - głos Wołodara nie pozostawiał żadnych

złudzeń. Nie pozostawiał wyboru.

Piotr upadł na prawe kolano i pochylił głowę przed majestatem książęcym. Borzywoj

uczynił to samo.

- Na krzyż święty, tu i teraz, przysięgam ci mój panie wierność i posłuszeństwo moje.

Tak mi dopomóż Bóg i Panienka Najjaśniejsza. - Piotr wyciągnął złożone jak do modlitwy

dłonie w kierunku Wołodara. Ten objął oburącz dłonie Piotra, chwilę popatrzywszy na Piotra

z dumą, odpowiedział - przysięga twoja i poddaństwo przyjęte zostają. Chodź i zajmij miejsce

przy moim stole.

- Przysięgam - Borzywoj i powtórzył bezwiednie czynności Piotra. Dla niego też

znalazło się miejsce przy książęcym stole.

Sala wybuchła salwami radości. Wielu znało Piotra osobiście, a jeszcze więcej

słyszało o jego bohaterskich czynach. Woleli mieć go po swojej stronie niźli za wroga, bo

okrutny wojownik z niego był.

- Dokonałeś słusznego wyboru, mości wojewodo, bo tak tytuł i u mnie dostajesz.

Szkoda by mi było tak dzielnego wojownika i brata, bo nie zapomniałem o dawnych

przyrzeczeniach.

33

Page 34: CZĘŚĆ II.doc

Z Piotra powoli opadały emocje. To co zrobił już się stało i się nie odstanie.

Cokolwiek by teraz nie uczynił będzie złe.

- Mości książę Panem ty mi i bratem. Do kogo miałem że się udać z moja krzywda i

skargą? Kogo o schronienie prosić? Nie łatwa to była decyzja jednak konieczna. Bolesław

chrapki na moje ziemie nabrał, okrutnik jeden i śmiercią mi groził. Cóżem miał czynić?

- Nie było nikogo kto by miał cię bronić, to ja ci miejsca przy moim stole ustąpiłem.

Piotr chwycił kawał mięsa ukrywając swoje uczucia. Skierował swój wzrok na brata

księcia, Wasylka. Z uwagą mu się przyglądał. - nie chciałbym tak jak on, już tyle lat bożego

świata nie widzieć - pomyślał - a to groziłoby mi jako zdrajcy, gdyby się nie udało. Nie

darowaliby mi - Zmienił kierunek myśli bo ciarki przeszły mu przez plecy. Głos Wołodara

wyrwał go z zadumy

- Niedługo będziesz miał okazję udowodnić swoją wierność - rubasznie zawołał

Wołodar. Jego lisi uśmiech nie wróżył nic dobrego - Wkrótce ruszamy na Lachów, tobie jako

głowy Ślężan i pana w śląskim kraju nie sprawi to pewnie żadnego problemu. Piastowie to

nasz wspólny wróg, którego tępić należy.

- Napsuli oni krwi przodkom moim kiedy nową wiarę wprowadzać zaczęli.

Wyrugowali ich z Ostrowa, świątynię budując, starych bogów nie uszanowali. To na naszych

terenach, na Ostrowiu właśnie ich przodek Mieszko dał się ochrzcić czeskim kapłanom. Teraz

znów chcieli mi odebrać to co pozostawili mi przodkowie - w jego głosie słychać było złość i

pretensje

- Jedz i pij mości wojewodo, nie martw się, nie damy ci krzywdy zrobić. Ciesz się

dzisiaj z nami.

Zabawa rozgorzała na całego, wielu chciało się z Piotrem bratać i piwa napić. Wielu z

nich wiedziało że jest to ostatnia taka uczta, że wielu z nich może już takiej nie dostąpić.

XXX

- Piotrze, Piotrze, obudź się. Coś się dzieje na podwórcu - Głosi szarpanie Borzywoja

wyrwało go z głębokiego snu. Odsypiał właśnie wrażenia wczorajszego wieczora kiedy jasne

promienie słońca wiszącego tuż nad widnokręgiem wdarły się bezlitośnie pod jego powieki.

Zerwał się z posłania i spojrzał przez okno. Przez podwórze przewijały się rzesze

uzbrojonych ludzi. Nagle ktoś zakołatał do drzwi i wszedł do izby. Uzbrojony wysłannik

Wołodara pojawił się w drzwiach.

34

Page 35: CZĘŚĆ II.doc

- Mości wojewodo, książę zaprasza do udziału w mszy porannej przed wyprawą.

- Przed wyprawą? - zdziwienie Piotra nie miało granic - Nic mi o tym nie wspominał

podczas wczorajszej uczty. Już idziemy.

Woj zniknął w drzwiach. Mężczyźni szybko ogarnęli się i przebrali w dostojne szaty

dostarczone przez służbę Wołodara. Szaty były godne pozycji wojewody, jakim mianował go

Wołodar. Promienie słoneczne wdzierały się z bólem pod powieki. Piotr przysłonił oczy.

Tłum wojowników gromadził się dookoła bazyliki, pozostałości po benedyktyńskim opactwie

zaadoptowanym na kościół bizantyjski. Towarzystwo rozstąpiło się robiąc miejsce

przybyłym.

W bazylice panował półmrok, rozproszony tylko światłem wpadającym przez

niewielkie okienka w ścianach i trzech apsydach. Rozpoczęło się nabożeństwo, które

skończyło się błogosławieństwem wszystkich idących na wyprawę. Piotr już chciał

wychodzić gdy nagle przy ołtarzu zrobił się jakiś ruch. Na środek wystąpił Wołodar.

- Dzisiaj, gdy w imię Jezusa i Matki naszej Rusi wyruszamy na wyprawę aby dodać jej

chwały - Jego gromki głos odbijał się szerokim echem od ścian świątyni - wiemy już że ta

wyprawa pomyślną być musi i Matka nasza królować będzie po wsze granice. Pan w swojej

łaskawości przysłał do nas wielkiego sprzymierzeńca. Tego oto mości wojewodę, którego

wielu z was widziało a większość z was słyszała o jego wojennych dokonaniach. Ten oto

miecz - Wołodar uniósł w górę … miecz Piotra - darowujemy jemu aby mu przyniósł jeszcze

więcej chwały i wielkie bogactwa. Uklęknij.

Piotr niepewnie rozejrzał się po twarzach zgromadzonych. Już wiedział jak wielki jest

to podstęp i co zaplanował Wołodar. Śluby w obliczu Boga, w Jego Domu. Spuścił głowę i

ukląkł na prawe kolano.

- Czy ślubujesz nam wierność i posłuszeństwo, tutaj w obliczu Boga?

- Ślubuję - bezgłośnie odpowiedział Piotr. W tym miejscu ciężko było mu

wypowiadać te słowa. Cały świat zawirował.

- Przyjmij zatem ten miecz w naszej łaskawości aby służył ci wiernie. - Wołodar

położył miecz na wyciągniętych ramionach Piotra. Ten, wstawszy przypiął go do pasa.

Wiwatom tłumu nie było końca. Podprowadzono konie, Wołodar wskoczył na grzbiet i ruszył

w otoczeniu wojowników. Kiedy armia przekraczała bramy miasta słońce już dobrze stało na

niebie. Kiedy zniknął ostatni żołnierz, straże miasta zawarły wrota. Ich odgłos potoczył się po

wyludnionym grodzie w którym pozostali tylko starcy kobiety i dzieci, bronione przez

niewielki odział straży.

35

Page 36: CZĘŚĆ II.doc

XXX

Bogusław ze swoim odziałem cicho siedział przy drodze na Biecz. W powietrzu coś

wisiało , coś czego nie potrafił wyjaśnić. Po skromnym posiłku zjedzonym w warunkach

leśnych dopadły go wątpliwości. - Jezu Miłosierny, odpuść mi moje winy, te których się

dopuściłem i te o których jeszcze nie wiem. Odpuść też winy Piotrowi, bo dobry to

chrześcijanin, i dobry człowiek. Racz wejrzeć na niego swoim łaskawym okiem - Cicha

modlitwa sama cisnęła się na wargi - Mario, opiekunko łabędzi weź go pod swoje skrzydła.

- Bogusławie, zwiady wróciły - głos wyrwał go z zadumy.

- Dawać ich natychmiast - wstał, nerwowo oczekując wieści. - cóżeście widzieli?

- Zbliżyliśmy się aż do murów grodu i na podgrodziu zasięgnęliśmy języka - Woj O

twarzy poprzecinanej bliznami referował sprawę - Okazuje się że Piotr miał rację, coś się

szykuje. Wielkie ilości zbrojnych zebrane w grodzie świadczą o zbliżającej się wyprawie.

Podobno na Lachów, ale tego nikt nie wie na pewno. Podobno na Biecz idą. O panie Piotrze

tylko tyle że strażników poharatał na bramie i do niewoli wzięty został. Czy żyje nie

wiadomo, ale jakby go usiekli to głośno by było dookoła grodu.

- Czy ktoś został na miejscu aby baczyć dalej?

- Tak, zostawiłem Żmisława, młodzian to jeszcze ale bystry i rozumny. Tego do piekła

po informacje słać można to nie dość że diabła oszuka to jeszcze mu z kotła ucieknie.

- Dobrześ się sprawił. Posil się i poczywaj. Czekać nam trzeba tak jak Piotr nakazał.

Ciężko mu było tak siedzieć i nic nie robić.- Ludzie się rozleniwią - pomyślał - Co

mnie czynić, co czynić? - Bezczynność go paraliżowała.- Ludziom trzeba znaleźć zajęcie, bo

mi gotowi pouciekać.- Decyzja przyszła szybko. Ćwiczenia i wysiłek fizyczny wszystkim

wyszedł na dobre

Noc minęła bez żadnych niespodzianek, gdy tuż po wschodzie słońca do obozu wpadł

jak burza Żmisław.

- Mości Bogusławie - bez pardonu wołał z daleka - Wołodar na Biecz rusza i pana

Piotra ze sobą zabiera.

- Pewnali to informacja? - Bogusław spojrzał niepewnie na zwiadowcę.

36

Page 37: CZĘŚĆ II.doc

- Jak mi Bóg na niebie - Żmisław zaprzysięgał się na wszystko - niedaleko drogi

napotkałem ślepca co to wędruje od miasta do miasta i śpiewaniem na chleb zarabia. Od

niego dużom się dowiedział, ale to nie czas na rozprawianie o błahych sprawach. Przebrałem

się, gębę błotem ubrudziwszy razem z nim do grodum się dostał. Oooo, jakie tam dziwy były,

ilu ludzim widział. Wszyscy na wojnę gotowi, po karczmach pijali.

- Mówże z sensem jakowym bo ni jak pojąć nie mogę o czym ty rozprawiasz. Jakżeś

to do grodu się dostał?

- No przecie prawię że pod przebraniem - Żmisław zniecierpliwiony że Bogusław mu

przerywa, żachnął się - No to jakem się tam już dostał to i posłuchać było czego. Widziałem

pana Piotra, żyw on i cały, jeno łeb mu obuszkiem rozwalili, to i trochę krwi utoczyli. Słuchy

chodziły że to niby pan Piotr śluby wierności Wołodarowi złożył i Bolesława się wyrzekł.

Uwierzyć nie mogłem aż do rana kiedym to Piotra i Borzywoja w nowych strojach nie

zobaczył. Wyraźniem słyszał jak przed Bogiem mu wierność przysięgał. Jakżem to usłyszał

to zarazem uciekł i tę smutna więc tu przyniosłem. Cóże nam teraz czynić wypadnie? - z

nadzieją patrzył w Bogusława jak w wyrocznię.

- Dobrześ się sprawił, nagroda na pewno cie nie minie. Skoroś się tak pilnie sprawił

czeka cię jeszcze jedno zadanie. Pojedziesz do Księcia Bolesława, i wszystko mu przekażesz,

ale musisz jechać co duch wyskoczy nie mieszkając nigdzie. Informacja to ważna i Książę

Pan wiedzieć o tym powinien. Jeno pamiętaj, z nikim innym jak z księciem nie rozprawiaj o

tym cóżeś usłyszał. Zapamiętaj wszystko co ci przekazałem, pamiętaj, z nikim innym jak z

księciem nie rozmawiaj. Ty Sobiesławie co koń wyskoczy, goń z wiadomością do Mścisława.

Niech ruszy ku nam, może być potrzebny. Jeżeli mam rację to Piotr chce porwać Wołodara,

tylko odpowiednie miejsce trzeba znaleźć. Mściwoj potrzebny będzie aby bronić drogi

ucieczki. Wołodar z całą siłą na Biecz rusza, to i pogoń mocna być może. Wszebor - zawołał

starego woja, który pierwszy wiadomości przyniósł - weźmiesz kilku ludzi i przy gościńcu

zasiądziesz a będziesz moimi oczami i uszami. Jak główne siły przejdą ruszymy po cichu za

nimi.

W obozowisku ruch się zrobił, jakby kto kij w mrowisko wetknął. Ogniska szybko

wygaszone zostały, aby ich zapach dymu nie zdradził. Wszyscy ożyli jakby im kto złoto i

bogactwa obiecywał. Lepsze to było od lenistwa.

XXX

37

Page 38: CZĘŚĆ II.doc

Odziały Rusinów szybko podążały naprzód. Tereny pogórza nie ułatwiały marszu

jednak widoki które się rozpościerały, ilość zwierzyny łownej w lasach umilały czas

przemarszu. Po ślubowaniu w świątyni wydawało się że Wołodar całkowicie uwierzył w

wierność Piotra pozostawiając mu swobodę poruszania się, jednak do jego „ochrony”

przydzielił dwóch rosłych Rusinów, którzy nie oddalali się od niego na krok. Więcej swobody

miał Borzywoj, który dzięki swojemu pochodzeniu i znajomości języka, który wyssał z

mlekiem matki, poruszał się swobodnie między oddziałami. Na postojach starał się

niepostrzeżenie przekazywać Piotrowi wszystkie informacje jakie zebrał tu i ówdzie.

Pewnego wieczora przysiadł przy Piotrze wpatrzonym w niewielkie ognisko.

- Bogusław idzie za nami oddalony o pół dnia drogi - odezwał się szeptem

Piotr drgnął - Domyślił się - pomyślał

- Dobrze, to bardzo dobrze. Rozmawiałeś z nimi?

- Nie za wiele bo nie byliśmy sami. Pytali się co zamierzasz i co im czynić trzeba. Już

słyszeli o twoich ślubach ale nadal są ci wierni. Niepewność jednak wdarła się w szeregi.

Ucieczka od Bolesława to jedno, ale śluby złożone Wołodarowi w Domu Bożym to rzecz

święta.

Piotr wyglądał tak jakby nie słuchał tego o czym Borzywoj prawi. Powoli wszystko

układało się w jego głowie. Przestał myśleć o konsekwencjach, które go czekają.

- Wkrótce wjedziemy na ziemie Lechitów, tam dyscyplina oddziałów się rozluźni -

głośno myślał - to będzie dobra okazja. Odziały rozproszą się po całej ziemi w poszukiwaniu

łupów i zdobyczy. Wołodar, chociaż trzyma ich twardą ręką nie będzie mógł tego opanować,

bo chęć zdobycia bogactwa będzie silniejsza. To już czuć w ludziach, a co dopiero jak im się

wodzy popuści. Zaraz jak wiedziemy na ziemie krakowską mają być gotowi. Niech się

trzymają blisko, ale tak żeby ich nikt nie zwęszył. Ty też trzymaj się blisko mnie na nocnych

postojach. To się może wkrótce wydarzyć.

- Zostawię im wiadomość. Myślisz że to już? - Borzywoj nie potrafił usiedzieć na

miejscu. Coś w nim zagrało.

- Wkrótce - odpowiedział Piotr i znów zanurzył się w swoich myślach. Borzywoj

zniknął w pobliskich zaroślach.

Przewidywania Piotra się sprawdziły. Po wkroczeniu na ziemie zamieszkałe przez

plemiona Lachów a będące pod panowaniem księcia Bolesława oddziały Wołodara

rozproszyły się. Każdy z bojarów chciał na własna rękę grabić i palić. Łupy zdobyte cieszyły

38

Page 39: CZĘŚĆ II.doc

ich oczy i rozpalały rządze. Łuny pożarów rozświetlały wieczorne niebo. Na wieczór stanęli

w niewielkim lecz warownym grodzie, który wcześniej został złupiony do cna a mieszkańcy

wybici do ostatniego. Pozostawiono jeno młodych, których na targu sprzedać było można.

Książę wszedł do zabudowań.

- Dobrze sobie tu Lachy żyją, i my też tu odpoczniemy. Pewnie już doniesiono

Bolesławowi o naszej tutaj obecności, ale zanim tu przybędzie my będziemy gotowi. Dzisiaj

tutaj spędzimy noc i rano trzeba będzie ruszać dalej.

- Ludziom trza dać odpocząć, bo paść gotowi, dobrze by było podjazdy wypuścić i

choć dzień tu zabawić - Piotr usiadł za ławą w grodziszczu.

- Zabawimy tu nie jeden dzień a znacznie dłużej, zabawimy tu lata - Wołodar odpiął

swój miecz i położył na ławie. Służba wniosła baraninę upieczoną na ogniu rozpalonym na

środku podwórca. - A to co ? - zapytał Wołodar kiedy zaczęto mu nalewać złocistego płynu

do kubka.

- W piwniczce trochę miodu znaleźlim, i przed resztą uchronić się udało

- Ech te psiejuchy, niech używają, bo niedługo i sam Bolesław się zjawi.

Przeszkodziłem ja mu w wyprawie na Pomorzan, ech przeszkodziłem. Napsuł i on mojej

krwi, Skarbimira oślepił. Jak cię dorwie to i ty stracisz swoje, bo już cię pewnie zdrajcą

okrzyknięto.

- Ano okrzyknięto, ale wierząc w miłosierdzie boskie i w ciebie że mi i mojej rodzinie

krzywdy zrobić nie dasz. Braterskie przymierze zobowiązuje - Piotr nie podnosząc oczu z nad

stołu, próbował uspokoić swoje nerwy. - Wyjdę ja trochę na powietrze, popatrzę na niebo i

straże sprawdzę bo licho nie śpi.

Piotr wyszedł przed zabudowania. Niebo, usłane niezliczoną ilością gwiazd, wisiało

złowróżbnie nad głową. Na horyzoncie rozświetlane łunami pożarów.

- A to sobie harcowniki poczynają - pomyślał - niech się to wszystko już skończy bo

nie zdzierżę. I hańby i wstydu.

Zwrócił swoje kroki w kierunku ogniska. Odział się posilał i popijał z antałków. Na

widok Piotra nastąpiła cisza, lecz po chwili znów nastał gwar. Nagle, nie wiadomo skąd w

świetle ognia pojawił się Borzywoj i dał Piotrowi znak. Piotr powoli wycofał się poza krąg

światła.

- Piotrze, nasi są w pogotowiu, blisko zapadli. Znalazłem małe drzwi w palisadzie w

kierunku wody. Pewnie ich nikt inny nie odkrył bo straży tam nie postawili. To jest dobre

miejsce. Radź Piotrze co robić bo czasu niewiele

39

Page 40: CZĘŚĆ II.doc

Szybka myśl, szybka decyzja.

- Domaradz,ić będziemy to czynów trza. Wyślij Bogusława tam gdzie Stobnica z

Wisłokiem się zbiega. Tam niech z końmi czekają. Tu niech ostawi jeno dwóch i niech łodzie

przyszykują. To ślad pogoni zmyli. Ty dopilnuj aby wszyscy się dobrze popili i zasnęli,

Razem ze strażami.

Borzywoj zniknął w ciemnościach. Piotr wrócił do domostwa.

- Ciemna noc, nawet księżyc nie wychylił swojej twarzy. W tych ciemnościach

wszystko zdarzyć się może.

Twarz Wołodara, pocięta zmarszczkami odwróciła się w jego kierunku. Pierwszy raz

Piotr ujrzał w jego oczach błysk podejrzliwości. Ręka Wołodara bezwiednie podążała w

kierunku miecza gdy jego głowy dosięgną obuszek. Wołodar spadł z ławy bez ducha. Piotr

doskoczył szybko aby w razie potrzeby usta mu zatkać by żaden dźwięk nie wydostał się z

jego gardła. Na dłoni poczuł lepkie ciepło krwi.

- Dycha - pomyślał. Szybko powiązał go jak barana. Sprawdził czy ktoś zwrócił

uwagę na łomot spadającego ciała. W chacie trwała cisza, tylko na zewnątrz słychać było

odgłosy pijaństwa i zabawy. Prym w tym wszystkim wodził Borzywoj.

- Chyba trochę za szybko to się wydarzyło, bo nic nie jest gotowe. Nie daj Boże żeby

kto przyszedł do tego psa, bo krew się poleje - pomyślał. Usiadł ciężko na ławie. Czas mijał

tak wolno że Piotrowi wydawał się wiecznością kiedy odgłosy na zewnątrz zaczęły

przycichać. Wołodar obudził się. Próbował zerwać więzy i wołać pomocy, jednak założony

knebel dławił każdy dźwięk wydobywający się z jego gardła. Z wściekłości tylko mógł

warczeć jak pies, który nie może ugryźć. Ciszę przerwało delikatne pukanie do okna. Piotr

otworzył okno i zobaczył jednego z ludzi Bogusława.

- Jesteśmy gotowi - ten cicho wyszeptał

- Dobra, zabieramy tego wieprza i znikamy

Piotr zbliżył się do kniazia i podniósł go na barki jakby nic nie ważył. Wołodar zaczął

wierzgać jak nieoswojony źrebak. Piotr mocniej go ścisnął i zaczął podawać go przez okno.

- Ucisz go bo ja nie zdzierżę - warknął przez zęby.

Woj niewiele się zastanawiając zdzielił potężnym kułakiem w wystający łeb. Ciało

Wołodara zwiotczało. Piotr sprawnie wyskoczył przez okno za wyciągniętym ciałem.

Podnieśli ciało i cicho zniknęli w ciemnościach.

Poranne promienie słońca rozświetliły mroki nocy. Straż budziła się z ciężkiego snu

po pijanej nocy. Suchość w gardle, ból głowy gdy nagle po grodzie rozszedł się krzyk

40

Page 41: CZĘŚĆ II.doc

- Książę porwany.

- Wołodar zniknął a razem z nim ten polski pies

- Szukać psubratów, nie powinni być daleko

Ludzie szybko wskakiwali na koń i niewielkim oddziałami, z wściekłością na ustach,

rozpoczęli poszukiwania.

XXX

Ciemność otuliła uciekinierów jak matka swoje dziecko podczas snu. Szybko i cicho

poruszali się wśród nadrzecznych chaszczy. Wkrótce dotarli do niewielkiej rzeczki zwanej

Stobnicą. Łódź stała przygotowana do drogi. Wrzucili ciało Wołodara na dno łodzi i już

zamierzali odbić od brzegu gdy zatrzymał ich odgłos biegu.

- Poczekajcie na mnie - Borzywoj wyłonił się z krzaków. Zalegli w łodzi i cicho

odepchnęli się od brzegu. Płynęli spokojnym nurtem aż do miejsca gdzie rzeczka wpadała do

Wisłoka. Tam już czekał Bogusław.

- O Jezusie przenajświętszy, aleś nas wystraszył Piotrze. Dobrze cię widzieć całym i

zdrowym

- I ja też się cieszę że cie widzę, obrzydł mi już ten kniaziowski miód. Szybko, na koń

i ruszamy na Tarnów, a potem do Krakowa. To dwa dni drogi, jeno koniom trzeba dać

wypocząć po drodze. Tam uzyskamy schronienie. Mocny to gród i warowny. Mściwoj jest

tutaj?

- Jest gdzieś za nami o dzień drogi.

- Wyślij posłańca aby, co koń wyskoczy na Tarnów się kierował.

Polecenia Piotra natychmiast zostały wypełnione. Ciało Wołodara przytroczone do

siodła i wszyscy ruszyli galopem w ciemność. Kiedy pierwsze promienie słońca rozświetliły

drogę oddział był już daleko. Niepokój Piotra powoli opadał. Wiatr rozwiewał jego długie

włosy. Dobrze się czuł w siodle i w towarzystwie swoich wiernych druhów. Już czuł się

bezpieczny.

41

Page 42: CZĘŚĆ II.doc

Panie, nie jestem godzien

Twojej kary

lecz jeśli ma być wymierzona

niechaj dosięgnie tylko mnie.

(Ryszard Krynicki)

Starzec zakończył swoją opowieść a karczma, w której z początku cisza zapanowała

zaczęła huczeć jak w barci latem. Opowieść starca o porwaniu Księcia przemyskiego

Wołodara wywoływała wiele emocji, dzieląc biesiadników na zwolenników i przeciwników.

- Palatyn książęcy w samoczwart Wołodara porwał i za łeb na zamek krakowski go

przywiódł, toż to bohater jakich mało ta święta ziemia nosi - mężczyzna z podchmieloną

czupryną i sumiastymi wąsami walił pustym kubkiem w ławę.

- Bohater ? To zdrajca naszej wiary najświętszej i niegodny miana rycerza. Pierwej to

przywłaszczył sobie wybrankę Bolesława, Marię księżniczkę kijowską i sam ją za żonę

pojąwszy majątku wielkiego się dorobił, a teraz złamał wszelkie swoje śluby dane przed

ołtarzem. Dla niego cel uświęca środki, nic dla niego świętym nie jest, nawet rycerski honor

zszargał - zawołał jego oponent siedzący po przeciwnej stronie ławy.

- Bajdy powiadacie mości Michale, jakże to? Księżniczkę ruską siłą wziął? Kniazia

kijowskiego przekupił ? Miałżeli on więcej złota niż nasz książę pan? Nie. Ponoć Bogusław,

który towarzyszył mu w tej wyprawie prawił że byli oni sobie pisani, że przepowiednia tak

mówiła. Wielki żar miłości ich ogarnął a cóże jest większe od miłości?

42

Page 43: CZĘŚĆ II.doc

- Przepowiednia? To gusła i przeciwienie się naszej wiary Jezusa Chrystusa. To stare

bogi, które powinny odejść w zapomnienie. To czary i magia, które odprawiała stara jędza.

Piotr je popiera. Do dzisiaj chodzą słuchy że na Ślęży pomimo zakonników, których to

właśnie Piotr tam ulokował, jakieś pogańskie obrzędy odprawiane bywają. Oddał ziemię że to

niby nie on, a kościół na to zezwala.

Powietrze w karczmie na wspomnienie czarów nagle jakby zamarzło. Strach zajrzał w oczy

słuchaczom, żeby przez przypadek złe moce wywołane nie zostały i bronić się nie przyszły.

- Ech, Michale przestałbyś prawić o takich rzeczach, co by złego nie wywołać. Nam

słuchać o tym nawet nie wolno - Słabe i ciche głosy odezwały się dookoła. Słuchacze ze

strachem, dla obrony przed złymi mocami uczynili znak krzyża

- A co do porwania księcia przemyskiego - swoje wywody kontynuował Michał - to

wielce opłaciło się wojewodzie Piotrowi. Jak zapisał w swoich księgach jego osobisty

dziejopis, benedyktyn, którego Maurem zwą, za ten czyn Piotr otrzymał znaczne majątki bo w

udziale książę Bolesław darował mu wioski położone wokół grodów Skrzynna, bogate opola

na granicy Małopolski i Mazowsza, między dolną Pilicą i Radomką, a i drugi kompleks

włości z ośrodkiem w Książu Wielkim, w okolicach Brzeźnicy i Miechowa. Setki i tysiące

poddanych, rządzonych surowo przez włodarzy, pracuje w pocie czoła w tych włościach,

płacąc dziesięciny, daniny w zbożu, pogłowiu i trzodzie, w miodzie, grzybach, wosku,

skórach zwierzyny, przyczyniając bogactwa swemu panu16. To wszystko razem z bogactwem,

które we wianie otrzymał za Marię, żonę swoją, omalże równym z Bolesławem go czyni.

- Czyż to aby nie zazdrość, która jest równie wielkim grzechem jak łamanie słowa,

przez was przemawia? - Mężczyzna podkręcił wąsa - a ja wam prawię że wielki to człowiek i

dla ojczyzny oddany. Wierny on przyjaciel pana naszego Bolesława. Skoro ten mu wybaczył

podebranie panny to co nam do tego? Zaliż mamy prawo oceniać czyn ten skoro nas on nie

dotyczy? A czyjeż to ziemie, czyich ludzi Wołodar od prawowitej władzy ogniem i mieczem

odciągał? Twoich? Przecie że nie twoich, bo jakby to twoje włoście były, jakby to tobie

pustka do kabzy zajrzała to pewnie inaczej byś teraz śpiewał. Jednym śmiałym czynem

sprawił on że wojska Wołodara do dom wróciły, książę Bolesław mógł wiarę chrześcijańską

na całe Pomorze przynieść a skarby, które jako okup za Wołodara wpłacone zostały, zasiliły

skarbiec książęcy. Pan Piotr zrzekł się tego dobrodziejstwa. Ponoć tego tak wiele było że

omalże nie doprowadzili do upadku całego księstwa przemyskiego. Wołodar pomarł

niedawno, świeć Panie nad jego duszą, a jego brat Wasylko razem z księciem

Wołodymikiem, bratankiem swoim, długo ręki na księcia Bolesława nie podniosą. Jak 16 Kronika Maura - Stanisław Helsztyński (Nasza Księgarnia 1973 rok)

43

Page 44: CZĘŚĆ II.doc

Herakles, przy pomocy Joloaosa, odrąbał nieśmiertelny łeb hydrze i nadzieję mam że te łby

już nigdy odrastać nie będą. Do dziś wszyscy możni tego świata spierają się co z Piotrem

zrobić. Sprawa tak głośna jest że aż o Rzym się oparła i wszyscy czekają na decyzję legata

papieskiego, benedyktyna, Gilles z Tuskulum, z polska Idzim zwanego. Nie naszym zadaniem

jest planów boskich się czepiać.

Takie dysputy jeszcze długo trwały w anzelmowej karczmie i końca ich nikt długo

znaleźć nie umiał. Starzec z siwą brodą, który wzburzył swoją opowieścią to karczemne życie

spokojnie oparł głowę o ścianę. Nikt z dyskutantów nie zwracał już na niego uwagi. Oczy

same się zamykały czy to ze zmęczenia czy starość do drzwi zastukała. Sen powoli ogarnął

jego ciało a dusza wypełniła się anielską muzyką.

XXX

Zimna posadzka kościoła, któremu to patronował święty Wincentego na Ołbinie,

wrażała się tysiącem igieł w obolałe i okrwawione ciało leżącej krzyżem postaci odzianej w

wór pokutny utkany ze zgrzebnego płótna. Mrok, rozświetlany jedynie niewielkimi

strumieniami światła bijącymi od migotliwych płomieni dwóch świec, ustawionych koło

ołtarza dodawał temu widokowi więcej bólu i cierpienia. Więcej niż może zauważyć ludzkie

oko. Pod płótnem na ciele mężczyzny widniały rany od bicza, którym umartwiał swoje ciało.

Każda jedna nitka szorstkiego materiału zadawała ból. W świątyni brzmiała niczym nie

zmącona cisza. Pokutnik rozpalone, zroszone potem czoło przytulił do chłodnej posadzki.

Bezgłośnie poruszał ustami w cichej, pełnej bólu modlitwie.

- Czemuż mnie, wiernego sługę Twego tak ciężko doświadczasz? Nie godzien jestem

aby przebywać w domu Twoim, poprzez czyny moje ale Boże, Panie mój, Ty jedyny znasz

mnie od podszewki. Widzisz czyny moje i słyszysz moje myśli. Obarczyłeś mnie

odpowiedzialnością o lud, który to w ręce moje złożył losy swoje. To już lata mijają jakżem

słowo dane przed Twoim ołtarzem złamał i ciężkie kary ponoszę. Nie maż większej kary jak

głos własnego sumienia, które o wybaczenie woła, lecz nigdzie znaleźć go nie może.

Niegodzien jestem, aby przed Tobą stawać i o zmiłowanie prosić już nie dla mnie a dla

przyjaciół moich, którzy to przeze mnie i za moją sprawą, grzechu ciężkie znamię noszą.

44

Page 45: CZĘŚĆ II.doc

Ojcze nasz któryś jest w niebiesiech przyjmij na ofiarę cierpienie moje i odpuść winy

tych, których złe języki ranią do żywego.

Mario, Ty która ukochałaś Pana naszego Jezusa Chrystusa nad życie swoje, zerknij

proszę na imienniczkę Twoją, a moją żonę i wstaw się za nią, aby czyny moje nie spadły karą

na jej żywot. Ona wierną zawsze była i umiłowała Cię tak bardzo że sobie Ciebie jako wzór

postawiła. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa17.

Pierwsze promienie wstającego słońca zaczęły przedzierać się przez niewielkie

okienko w apsydzie gdy nagle pokutnik usłyszał głos, który się rozniósł wielkim echem.

- Zbudujesz mój Kościół

Mężczyzna z trwogą podniósł głowę znad posadzki i na tyle na ile mógł rozejrzał się.

Jego oczy starały się przebić mroki czy aby nikt z ludzi się tam nie czai, jednak nie ujrzał nic

podejrzanego.

- Zbudujesz mój Kościół - głos zabrzmiał ponownie

- Panie, nie godzien jestem słuchać głosu Twego, ale skoro jest taka Twoja wola

przemawiać do mnie na twarz padam przed Tobą. Nie jeden kościół zbuduję a siedemdziesiąt

siedem na Twoją chwałę i cześć, aby anieli święci wraz z Twoim ludem mogły wychwalać

Twoją wielkość i chwałę.

Ma pokutnika spłynął wielki spokój. Błogość i wielka radość, która go nagle

wypełniła sprawiła że wydawało mu się że jego ciało wznosi się powoli w powietrze i

delikatnie opada. Wszystkie rany na ciele zabliźniły się i jutowy wór nie sprawiał już

cierpienia.

Mężczyzna podniósł się na klęczki, rozłożył ręce i wzniósł je do Boga.

- Panie wielka jest Twoja chwała i potęga na wieki.

Wstał i powolnym krokiem opuścił świątynię.

W palatium już zaczynał się codzienny ruch. Piotr zajrzał do sypialni żony. Już nie

spała. Siedziała wpatrzona gdzieś w dal tak jakby była nieobecna. Jej twarz, teraz oświetlona

porannymi promieniami słońca jaśniała jak gwiazda na niebie. Jeżeli tylko to było możliwe to

wydała się Piotrowi jeszcze piękniejsza niż zazwyczaj. Podszedł do małżonki i mocno

przytulił.

Maria w jego ramionach drgnęła, tak jakby dopiero teraz zauważyła jego obecność.

- Kocham cię - Wyszeptał17 Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina (łac)

45

Page 46: CZĘŚĆ II.doc

- Ja ciebie też bardzo kocham, mój panie mężu. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie

- wtuliła się bardzo mocno w ramiona męża.

Poczuła ciepło bijące z jego ciała i jakaś dziwną siłę. Siła ta wypełniła ją całkowitym

zaufaniem i dawała poczucie bezpieczeństwa.

- Wyglądasz inaczej - przyjrzała się z uwagą jego twarzy. Zobaczyła w niej coś czego

od lat już nie widziała. Zamiast bólu, który przez ostatnie lata pociął jego twarz zmarszczkami

zobaczyła radość.

- Pan do mnie przemówił - Piotr, widząc jej zdziwiony wzrok, starał się wyprzedzić jej

pytania - Nakazał kościół postawić.

- To ja ci też coś powiem. - Tajemniczo zaczęła Maria, tuląc swoją twarz to jego

silnych piersi - W nocy przyśniła mi się Nasza Pani i także nakazała mi kościół postawić.

Tam na tej wyspie Piaskową zwaną, gdzieżeś mi kiedyś łabędzia zawieszonego na niebie

pokazywał. Mówiła że zakonnikom, którychś na Ślęży ostawił, wilgoć i wiatry strasznie

męczą i choroby co rusz to nowe się szerzą.

- Postawimy tyle kościołów aby głos z nich rozchodził się po całej ziemi.

Piotr jeszcze mocniej przytulił żonę i poddał twarz promieniom słonecznym.

Po porannej mszy odprawionej w pobliskim kościele, w sali jadalnej palatium podano

do stołu. Piotr jadł niewiele. Jego myśli były daleko. W pamięci swojej szukał najlepszych

architektów i budowniczych, rzeźbiarzy i kamieniarzy do wykonania wielkiego dzieła,

którego się zobowiązał, gdy otworzyły się drzwi i stanął w nich Roger, postawny dowódca

straży grodowej, który na służbę stawił się przed laty wraz z wiadomością o śmierci starego

Włosta. Wiekiem już podeszłym i głową przyprószoną siwizną jednak jeszcze silnym

mężczyzną, który wywoływał strach u wrogów. Dormirem jego tutaj zwano.

- Panie, posłaniec z Krakowa przybył i pilnie o posłuchanie prosi - zwrócił się do

Piotra z głosem pełnym szacunku

- Zaprowadźcie go do kuchni i nakarmcie bo pewnie zdrożon, niech odpocznie chwilę/

Przyjmę go za chwilę.

Dormir tak jak się po cichu pojawił tak po cichu zniknął zamykając za sobą drzwi.

- Pewnie książę Bolesław mnie do Krakowa wzywa na sąd, który chcą nade mną

odprawić. Ciągnie to się lata całe. Ponoć Salomea, za to żem Władysława u siebie chował i

wielką miłość mam do niego, na Bolesława naciska, aby mnie stanowiska wojewody

46

Page 47: CZĘŚĆ II.doc

pozbawić. Sprawa grzechu mojego ponoć aż do Rzymu dotarła wraz z listami Biskupów i

legat papieski przybywa na ich prośbę aby o czynach rozsądzić.

Maria podniosła głowę znad stołu i z miłością spojrzała ma męża.

- Bóg w swojej łaskawości i wielkim miłosierdziu odpuści ci twoje grzechy i

przewiny. Ludzie zaś, w szczególności kiedy przez nich zazdrość i pycha przemawiają, nigdy.

Nawet tego coś nie przeciw nim a przeciw Bogu uczynił.

W jej głosie słychać było skrzętnie ukrywaną obawę o życie swojego ukochanego

mężczyzny.

Listy od księcia, tak jak Piotr przypuszczał, zawierały prośbę a zarazem polecenie

pilnego stawienia się przed jego obliczem, jeno nie w Krakowie a w Gniezdnie, gdzie legat

papieski Idzi a także biskup Otton z Bambergu, który przybył na zaproszenie księcia

Bolesława, aby misję chrystianizacji Pomorza odprawić, oczekują jego wizyty.

XXX

Gniezdno oblegane było przez rzesze ludzi. Sam Otton z Bambergu, znając

mentalność pogańskich Pomorzan, nie powtórzył błędu swojego poprzednika, Bernarda

Hiszpana, który pieszo przybył na misję w ubogich szatach i boso i z tego powodu został

wyśmiany, a wkrótce i pobity. Otton przyjechał na misję w asyście duchownych niemieckich i

polskiego oddziału zbrojnego dowodzonego przez kasztelana santockiego Pawlika. Była też

liczna służba diakonów i biskupów, towarzysząca legatowi papieskiemu, Idziemu.

Piotr stawił się, zgodnie z pismem księcia, który otrzymał będąc jeszcze w swoim

palatium na Ołbinie. Wśród tłumów chciał stać się osobą anonimową, jedną z wielu

odwiedzających w tym czasie arcybiskupstwo, jednak przez wielu rozpoznawany nie potrafił

sobie znaleźć miejsca. Sława jaką się okrył porywając Wołodara, kroczyła przed nim. W

głowie ciągle huczały mu słowa żony - „Bóg ci wybaczy twoje przewiny, ludzie nigdy”

W zabudowaniach Arcybiskupstwa Piotr poczuł przyjemny chłód, który dawał ulgę

jego rozpalonym zmysłom. Odebrano mu miecz, który miał przypięty do pasa i został

wprowadzony do wielkiej sali gdzie za długą ławą siedzieli już ci to go sądzić mają. Czuł się

bezbronny, nagi przy wszystkich tych dostojnikach ubranych w purpurę, z licznymi

47

Page 48: CZĘŚĆ II.doc

pierścieniami na palcach. Wielkie, złote krzyże, wysadzane drogimi kamieniami, zwisające na

piersiach sprawiały wrażenie jakby ich szyje uginały się pod ich ciężarem.

Piotra poprowadzono na sam środek i pozostawiono samego. Stał z dumnie

wzniesiona głową, wyprostowany lecz z pokorą w oczach.

- Mości wojewodo - odezwał się jeden z biskupów - pewnie wiesz z jakiej to

przyczyny zostałeś postawiony przed nasze oblicze, a co za tym idzie i oblicze Boga. My w

naszej łaskawości postanowiliśmy wysłuchać twojej opowieści, i sprawdzić czyż to nie aby

zły przemawiał poprzez czyny twoje. Wysłannik samego papieża, który zasiada na Piotrowym

tronie i w imieniu Jezusa sprawia władzę nad tym światem, z boska pomocą określi twoje

przewiny i pokutę twoją. Jeśli jednak okaże się, żeś opętam jest przez złego egzorcyzmy

odprawione będą a ty jako narzędzie szatana, zgładzonym zostaniesz. Zostałeś oskarżony o

złamanie boskich przykazań i składanie ślubów przed obliczem Pana, które potem, podstępnie

złamałeś z myślą o korzyściach własnych. Czy przyznajesz się do winy?

Oczy wszystkich skierowały się na Piotra, oczekując jego zaprzeczenia. Jednak ten

bez wahania odpowiedział

- Tak, przyznaję się do złamania przysięgi danej Kniaziowi przemyskiemu, jeno nie

dla własnych korzyści jam to uczynił a dla kraju mojego. - jego odpowiedź wywołała wielkie

poruszenie.

- Zmilcz hardy człowiecze, nie wiesz co prawisz - biskup aż podniósł się z ławy - czy

wiesz czym to grozi? Czy świadom jesteś słów swoich?

Po sali przebiegł szept grzmotem błyskawicy. - Cóż za hardy to człowiek co przed

Bogiem ukorzyć się nie umie? - Szatan go opętał i przemawia przez niego

- Czyż nie prawdą jest że za czyn ten dostałeś wielkie majątki z wziętego okupu od

brata porwanego, Wasylka? - biskup, który widocznie pełnił rolę oskarżyciela, aż

poczerwieniał ze złości

- Nie jest to prawdą - odpowiedział Piotr - świadkiem słów moich może być sam

książę Bolesław, na rzecz którego zrzekłem się wszelkich dóbr i korzyści z okupu. Jeno nie

wiem czy w swojej łaskawości wielkiej potwierdzić raczy.

- Nie wciągamy tutaj ziemskich rzeczy, a o boskich przykazaniach prawimy - biskup

zmienił ton - Pan na Jezus Chrystus powiedział w swojej ewangelii:

Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz

dotrzymasz Panu swej przysięgi..18 Jakże nam rozumieć te słowa w powiązaniu z czynem

twoim? Mości wojewodo, ponad prawo boskie, postawiłeś prawo ziemskie.18 Mt 5:33-37 Biblia 1000-lecia

48

Page 49: CZĘŚĆ II.doc

Piotr spojrzał na swojego oskarżyciela. Chwila ciszy która zapadła wzmocniła jego

słowa, powoli wysączane z ust

- A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na niebo, bo jest tronem Bożym;

ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego

Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym

albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego

pochodzi. Nie mam nic na swoją obronę, jeno …

- Zamilcz - wołał biskup - po trzykroć zamilcz, jeszcze grzech pychy przechodzi przez

usta twoje. Jakże ty, człek świecki, chcesz nas, co przez Boga wybrani zostalim do posługi

Jemu, pouczać o słowach Jego? Szatan przez ciebie przemawia.

- Nie jest moim zamiarem o sprawach boskich na tak szacownym gremium prawić. Ja,

jako zwykły człowiek i wierny poddany księcia Bolesława, ziemskimi sprawami się zajmuję,

boskie zostawiając tak wielkim i światłym osobom, jakimi i wy jesteście.

Biskup z Banbergu pochylił się do ucha legata i cichym tonem powiedział

- Rozmawiałem ja z księciem Bolesławem i on sam potwierdził słowa wojewody.

Okupu zrzekł się on na rzecz książęcego skarbu, jednak, książę w uznaniu zasług jego, sam z

własnych włości jego obdarował. Powiedział też książę że to właśnie za przyczynkiem tego

czynu, niesienie światła naszej wielkiej wiary do pogańskiego kraju pomorskiego, możliwym

stać się mogło. Dlatego też i moja obecność tutaj, aby wiarę tę ugruntować. I takoż i prośba

nasza, którą wysłałem do ojca świętego, aby wyprawę tę równą wyprawom świętym do grobu

pańskiego uznać i uczestnikom odpuszczenie grzechów darować.

Legat skinął głową i podniósł dłoń przerywając tyrady biskupa-oskarżyciela. Ten

natychmiast zamilkł. Oczy zebranych wpatrywały się w legata, oczekując jego wyroku.

- Wysłuchaliśmy tu wielu słów o uczynkach waszych. - Legat wyszedł z za stołu,

wziął w ręce krzyż co na nim stał i stanął tuż przed Piotrem. Podniósł krzyż w górę i zawołał

- Czy wyrzekasz się szatana, który to mógł w chwili dokonywania uczynków twoich

zawładnąć tobą jako słabą istotą ludzką?

- Wyrzekam się - gorliwie zapewnił Piotr

- Czy wierzysz w Boga Ojca, i Jezusa Chrystusa Pana naszego?

Piotr padł na kolana

- Wierzę szczerze

- Czy żałujesz za swe grzechy?

- Żałuję

49

Page 50: CZĘŚĆ II.doc

Legat odwrócił się i odstawił krzyż na stół.

- Z prawa nadanego nam przez samego Boga, uznaję cię winnym popełnienia grzechu

złamania przysięgi.- Słowa te wywołały tak wielkie poruszenie że trudno było zachować ciszę

na sali. Gwar został dopiero uciszony przez wzniesiona dłoń legata. - Jako że czyn ten

niegodnym jest rycerza i wyznawcy naszej świętej wiary nakładamy na ciebie ekskomunikę19,

do czasu pomiarkowania uczynków swoich i zadośćuczynienia. Jako pokutę pielgrzymkę

odbędziesz do świętego Idziego, po którym i ja imię noszę. Sanktuarium to znajduje się w

Saint-Gilles w Prowansji. Święty ten od spraw trudnych jest a w szczególności od trudnych

spowiedzi, jakoż i twoją znajdujemy. Pielgrzymka ta pozwoli wrócić ci do naszego Kościoła a

wszystkie przewiny zostaną wymazane. - gestem ręki wskazał posłuchanie, i decyzja, która

została podjęta jest decyzją ostateczną, Piotr wstał i posłusznie opuścił salę.

- Wracając do tego listu, biskupie - legar zwrócił się do Ottona, Ojciec Święty wie, o

waszych poczynaniach i zamiarach - kontynuował jakby ta właśnie sprawa była ważniejsza

od spraw doczesnych - Sprawa nawrócenia kraju Pomorzan, dla Kościoła naszego jest

sprawą, której na później nie można odłożyć.

Ciepło popołudniowego słońca otuliło jego twarz i docierało głęboko pod skórę.

Ciężkie, drewniane drzwi arcybiskupstwa zatrzasnęły się za nim z łoskotem. Podprowadzono

konia. Piotr delikatnie poklepał go po karku i przeciągnął ręką wzdłuż grzywy.

- Wykluczony, ale żyw - powiedział ni to do siebie ni do konia - tylko ty mnie

rozumiesz wierny przyjacielu, tylko ty.

Wskoczył na grzbiet i ruszył galopem w kierunku siedziby księcia. Wieść o karze a w

szczególności ekskomunice, nałożonej przez legata papieskiego na Piotra, rozeszła się lotem

błyskawicy po wszystkich grodach i siołach. Rozeszła się szybciej niż czarna zaraza, która

zabija. Drzwi wszystkich kościołów, wszystkich, oprócz wyznaczonego w pokucie powinny

zostać przed nim zamknięte.

19 Ekskomunika, Anatema - słowo oznaczające klątwę, wyłączenie ze społeczności. Anatema uważana jest zawsze jako sankcja czasowa, której zadaniem jest przywrócenie błądzącego do jedności ze wspólnotą Kościoła (1 Kor 5,5; 1 Tm 1,20)

50

Page 51: CZĘŚĆ II.doc

Pokora jest zaiste wielką cnotą świętych,

pod warunkiem że jest szczera i dyskretna.20

Krainy przez które przyszło podróżować Piotrowi w jego pielgrzymce do groty

świętego Idziego w Prowansji wrzały. Pielgrzymka wiodła go przez tereny, które już kiedyś

widział. Już raz wędrował tą drogą. Alpy, które przywitały ich ostrą burzą i ciętym śniegiem, i

gdyby nie opat klasztoru Kanoników Regularnych, gdzie regułę świętego Augustyna

stosowano, który nad górą i przełęczą Monte JovisV pobudowany został. Ledwo ich wtedy

zakonnicy odratowali, znalazłszy ich śniegiem zasypanych, do klasztoru przywiedli. Pamiętał

jak dziś, że śnieżyca była tak wielka że bramy klasztornej by nie znaleźli gdyby nie

zakonnicy, choć na wyciągnięcie ręki była. Było to czternaście lat temu, kiedy to zdecydował

się udać do Ziemi Świętej. Ciężkie to były czasy. Były to czasy kiedy nowe mieszało się ze

starym, ale i on młodszym będąc, złakniony cudów świata był.

Wjechawszy już w rejon Doliny Rodanu, jego wierni towarzysze podróży Borzywoj i

Bogusław nie mogli się nadziwić cudom, które stworzyła natura. Łakomi też opowieści Piotra

ciągle zadawali pytania.

Pewnego wieczora niewielki oddziałek rozbił się obozem. Pielgrzymi rozpalili

niewielki ogień, posilili się i Bogusław zaczął męczyć Piotra pytaniami.

- Piotrze, a ta świątynia gdzie jedziemy to … a tak właściwie to kim był święty Idzi że

wszystkich tam odsyłają? Bo to właśnie za jego sprawą, począł się nasz książę Bolesław.

20 Słowa św. Bernarda z Clairvaux zamieszczone w liście do opata Aelreda

51

Page 52: CZĘŚĆ II.doc

Piotr zapatrzył się w ogień.

- Niewiele ja wiem na ten temat, ale tą historie w swoich kronikach zapisał

benedyktyn, u którego ciebie zastałem. To ty wiedzieć powinieneś, boś z nim pracował.

- Ach, już pamiętam - rozpromieniona twarz Bogusława, jaśniejsza była niż księżyc,

który właśnie wzszedł ponad horyzont. - Pisał on tak o tamtych zdarzeniach - Bogusław na

chwilę zapadł we własnych myślach i zaczął recytować:

Z daru Boga narodzony,Modły świętego IdziegoPrzyczyna narodzin jego.W jaki sposób sie to stało,Jeśli Bogu tak sie zdało,Możemy wam opowiedzieć,Skoro chcecie o tym wiedzieć.Doniesiono raz rodzicom,Którym brakło wciąż dziedzica,By ze złota dali odlaćCo najrychlej ludzką postać.Niech ślą posła do świętegoNa intencje szczęścia swego,Śluby Bogu niech składająI nadzieję silną maja.Co prędzej złoto stopionoI posażek sporządzono,Który za syna przyszłegoDo świętego ślą Idziego.Złoto, srebro, płaszcze cenneOraz różne dary inne;Posyłają święte szatyI złoty kielich bogaty.Wnet posłowie sie wybraliPrzez kraje, których nie znali;Kiedy Galie juz przebyli,Do Prowansji wnet trafili.Posłowie dary oddaja,Mnisi dzięki im składają;Cel podróży swej podajaOraz prośby przedstawiają.Wtedy mnisi trzy dni całePościli na Bożą chwalę;A za postu ich przyczynaMatka wnet poczęła syna!Wiec posłom zapowiedzieli,Co w swym kraju zastać mieli.Zostawiwszy mnichów z złotemWysłańcy śpieszą z powrotem.Minąwszy burgundzka ziemieWrócili, gdzie polskie plemię.

52

Page 53: CZĘŚĆ II.doc

Przybyli z twarzą promienna,Księżnę zastając brzemienna!Takie były narodzinyOwego właśnie chłopczyny,Nazwanego Bolesławem,Ojciec zwał sie Władysławem.Matka zaś Judyt imieniemZa dziwnym losu zrządzeniem.Tamta Judyt kraj zbawiła,Gdy Holoferna zabiła -Ta zaś porodziła syna,Który wrogom karki zgina.Spisać dzieje tego księciaTo cel mego przedsięwzięcia21.

Kiedy zakończył nikt nie śmiał przerwać ciszy, która nastąpiła. Pierwszy odezwał się

Borzywoj

- Ludzką postać? Całą ze złota? Toż to majątek cały

- A ileż wart jest potomek? Czyż nie każdą cenę? Na cóż nam wszystkie bogactwa

tego świata kiedy uśmiechu na twarzy dziecka by zabrakło? Na cóż ci majątki, których

przekazać komu nie ma? Do królestwa niebieskiego idziesz tak jakżeś przybył na ten ziemski

padół, nic ze sobą nie zabierając jeno twoje dobre lub złe uczynki. Stając przed panem

Bogiem On nie zapyta się co masz, jeno zapyta się jak żyłeś. - Piotr zamyślił się - może i tym

zrządzeniem losu, kara, nagrodą się stanie i ja wyproszę u świętego Idziego tego, który będzie

krwią z mojej krwi i kością z moich kości. W moim domu jedynie śmiech Władysława,

którego Salomea na bok odsuwała hołubiąc swoje potomstwo, czasami pochmurny dzień

rozświetlał.

- Prawda, to już dziesięć lat jak poślubiłeś Marię, a potomka nie widać. Może i ty

ulejesz posąg ze złota i dasz go świętemu Idziemu?

- Ten posąg co to go książę Herman za Bolesława ofiarował, nie był wielkości

dorosłego człowieka a raczej, jako niemowlę wielkością było. Ponoć palatyn księcia Hermana

Sieciech również tam był i opowiadał po powrocie że widział tą figurkę, dużą czcią otoczoną

w świątyni.

- Kimże on jest że tyle osób do niego pielgrzymuje? - Borzywoj nadziwić się nie mógł

- znam wielu świętych, ale tego nie.

- Kto? Święty Idzi? - Piotr spojrzał na Borzywoja z niedowierzaniem - Myślę że

powinniśmy się spać położyć, ale taka dziwna dzisiaj noc, że spać mi się nie chce. Księżyc

tak jakby srebrną nić tkał, zamieniał ja w ciepłe płótno i rozścielał na drogach i lasach.

21 Kronika Polska rozdz. I - Gall Anonim

53

Page 54: CZĘŚĆ II.doc

Opowiem wam kim był święty Idzi. Dawno, dawno temu - zaczął swoją opowieść - za górami

i morzami, w kraju Grecją zwanym, urodził się w bogatej rodzinie chłopiec. Dorastał jak

każdy normalny chłopiec. Rodzice dbali o to aby dostał dobre wykształcenie. Kiedy zmarli

jego rodzice, Teodor i Pelagia, święty Idzi rozdał cały swój majątek ubogim i powędrował w

świat. Ten hermita został wielkim mędrcem i przywędrował, poprzez Rzym właśnie do

miejsca, do którego my teraz się udajemy. W czasie swojej wędrówki za jego sprawą, wiele

cudów się dokonało. Rodziły się dzieci gdzie wszyscy już nadzieję stracili czy chorzy, którym

medycy śmierć bliską wróżyli, nagle ozdrawiali. Tam, gdzie my zmierzamy, w owym czasie,

jeszcze nic nie było tylko ostępy leśne i jego grota w której mieszkał. Codziennie

przychodziła do niego łania i karmiła go własnym mlekiem. Pewnego dnia, król Wizygotów,

Flawiusz Wampa, urządził polowanie. Psy zaczęły gonić łanię, która uciekła do pustelni św.

Idziego i położyła się u jego stóp. Psy nie mogły podejść bliżej niż na rzut kamieniem. Jakaś

ogromna siła broniła dostępu i od łani i do mędrca. Dla króla cała sprawa wydała się

niezwykła. Obawiał się że to czary jakie bo lasy pełne były różnych złych mocy. Posłał więc

po biskupa, by ten sprawę zbadał. Gdy biskup przybył zaczęto sarny szukać, by jej tropem

dotrzeć do pustelni. Jednakże łania uciekła w zarośla. Jeden z myśliwych by ją wypłoszyć

wystrzelił za nią strzałę, która trafiła świętego Idziego w udo. Gdy Flawiusz z biskupem i

pozostałymi myśliwymi dotarli do niego i dowiedzieli się co się stało, postanowili medyka

sprowadzić by ten wyleczył pustelnika, jeno święty się na to nie zgodził. Modlił się i prosił

Pana Boga by rana zastała do końca jego życia, pomagając mu w przezwyciężaniu swoich

słabości. Prośba św. Idziego została wysłuchana. Król tedy zobaczył, jak święty to człek i po

jego śmierci, w tych odstępach leśnych kazał świątynię wybudować. Potem, dookoła świątyni

gród powstał nazwany jego imieniem, Saint-Gilles. Do dzisiaj ludzie, którzy są w potrzebie

modlą się do niego i o wstawiennictwo proszą. Wzywany jest w razie braku potomstwa i

przeciw chorobom różnym. Jest patronem karmiących matek, rybaków, myśliwych, pasterzy,

handlarzy końmi, rozbitków, epileptyków, chorych, rannych, grzeszników, łuczników,

żebraków, zbłąkanych, czy właśnie takiej sprawie jak moja, trudnej i dobrej spowiedzi.

- Patron karmiących matek? Wszystko inne zrozumieć mogę, ale dlaczego matek

karmiących? Toż on ani żony nie miał, ani potomstwa nie zostawił. Pojąć tego nie mogę -

Bogusław aż zachodził w głowę jakże to stać się mogło

- A bo widzisz, mój drogi Bogusławie, dawno, dawno temu, kiedym to ja jeszcze

pacholęciem był, słuchałem opowieści co mi matula prawili. Ponoć gdzieś tutaj, właśnie w

miejscu do którego zmierzamy, swoje stopy na ziemi postawiła Maria Magdalena.

54

Page 55: CZĘŚĆ II.doc

Brzmienie tego imienia poruszyło słuchaczy tak wielce że od westchnień powstrzymać

się nie mogli.

- Maria Magdalena? Ta od Grobu Pańskiego? Jakże to, opowiadaj, bo to różnie o niej

prawiono.

- Nie, już nie dzisiaj, bo to czas wypocząć przed dalszą drogą. Jutro, skoro świt wstać

nam trzeba i ruszać w dalszą drogę. - Powiedział Piotr i zaczął się układać do snu, dając tym

znak że i prośby i błagania nic tu nie pomogą. Bogusław z Borzywojem niesyci opowieści

I

? W 1041 roku cesarz Henryk III Salicki, jako lenny zwierzchnik księcia czeskiego, zatwierdził zabór

Śląska dokonany przez Brzetysława. Dlatego w 1046 roku, mimo wyświęcenia nowego biskupa

wrocławskiego – Hieronima, Brzetysław, mając oparcie w cesarzu, nie uznał tego wyboru i nie dopuścił

biskupa Hieronima do zarządzania diecezją. Proces ponownego łączenia poszczególnych ziem

polskich trwał długo. Kazimierz, nazwany przez historyków Odnowicielem, zdołał odzyskać prawie cały

Śląsk dopiero około 1050 roku. Taki stan rzeczy musiał jeszcze oficjalnie zatwierdzić władca Cesarstwa.

Ówczesny cesarz Henryk III uczynił to na zjeździe w Kwedlinburgu w 1054 roku. Uznał powrót Śląska

do Polski, ale jednocześnie nakazał Kazimierzowi Odnowicielowi płacenie na rzecz Czechów trybutu z

tej ziemi.

II Grzywna - Średniowieczna jednostka wagowo-pieniężna stosowana od poł. XI w., o ciężarze ok. 210

g. Nazwa "grzywna" wywodzi się od naszyjnika bądź też wiązki skórek pełniących przez XII w. funkcję

środka płatniczego. Początkowo z grzywny bito 240 denarów Kazimierz Wielki reformując monetę

krajową wprowadził podział grzywny na 48 tzw. szerokich groszy. (za: info.kalisz.pl) Grzywna = 16 łutów

wrocławskich = ok. 210 gram (od miary wagi łut pochodzi powiedzenie łut szczęścia)

III Ołbin to obecnie osiedle we Wrocławiu, a jego nazwa wywodzi się z bardzo starego,

praindoeuropejskiego słowa albho, czyli ‘biały’. Z tego źródła powstało prasłowiańskie olb- o tym samym

znaczeniu, a na tej podstawie jeszcze w języku prasłowiańskim uformowało się słowo olbąć / olbądź

‘łabędź’ (wyraz ten występował na obszarze słowiańszczyzny w wielu wariantach). Właśnie od tego

wyrazu wywodzi się nazwa Ołbin. - Jan Grzenia - Poradnia Językowa PWN

IV Najstarsza macewa żydowska (fragment) odnaleziona w roku 1929 pomiędzy domami przy obecnej

ul. Kiełbaśniczej 5 i przy Rynku 6 we Wrocławiu pochodzi z roku 1174, z nagrobka rabbiego Aarona,

syna Abrahama

V Przełęcz Wielka Świętego Bernarda jest to przełęcz w Alpach Zachodnich, na granicy Włoch i

Szwajcarii, pomiędzy masywem Mont Blanc a Alpami Pennińskimi. Wysokość 2469 m n.p.m.

55

Page 56: CZĘŚĆ II.doc

Piotra spać się ułożyli. We śnie przeżywali jeszcze raz przygody i życie świętego, ale

najwięcej trapiło ich to wypowiedziane imię, Maria Magdalena.

Na takich to opowieściach mijała im droga poprzez słoneczne winnice Prowansji.

Pielgrzymi podziwiali różne zwyczaje i jadło którego w ich kraju nie było. Wprawdzie, smak

wina poznali sięgając do zapustnych piwniczek Piotra, lecz tamto wino innym było, inny

smak miało bo i z innych, wschodnich krain pochodziło, jednakowoż tak samo do głowy

szybko uderzało. Czasami tylko Bogusław wspominał dobre zimne piwo, czy miód którym to

raczył się nie raz w długie jesienne wieczory, a którego tutaj nie uświadczysz. Na drogach i

traktach ruch widać było znaczny rycerzy, oddziałów, czy całych wypraw z wozami, co

świadczyło już o zbliżającym się celu i o drogę nie trza było pytać jeno podążać za karawaną,

która też i w tamtym kierunku się udawała. Od klasztoru ojców benedyktynów, który na

grobie świętego Idziego wybudowanym został do Marsylii gdzie na statki konie i ludzie

ładowani byli jeno chwila galopem była. Ostatni to był bastion przed długą, morską podrożą

do ziemi świętej a i pierwszy zarazem, dla tych co z niej powracali.

Ciężko było odnaleźć nocleg w tym wielkim tłumie zbrojnych, ich giermków i służby.

Miasto tętniło życiem, tak mocno że zachwyciło to Bogusława i Borzywoja, którzy we

świecie niebywali niewiele cudów widzieli. W końcu udało się znaleźć nocleg i miejsce dla

koni, które wielce zdrożone wypoczynku potrzebowały. Piotr postanowił nie mieszkając do

klasztoru się udać i świętemu Idziemu się pokłonić.

- Zdałoby się zabrać ze sobą zbroje i hełmy, uciążliwe w długą drogę, w czas upału,

ale tu mogły być przydatne . Jakoż to obcy poznać mają, że rycerze pasowani jadą? -

Bogusław z cichym wstydem spoglądał na wygląd Piotra.

Ten, odziany w lekką zbroję, niecałkowitą, jak u Chrobrowych bywało. Zamiast

pancerza kolczuga z siatki żelaznej, kolan sięgająca, z rękawem okrywającym dłoń aż po

końce palców. Na niej rycerski pas srebrny. Hełm krągły, spiczasty, z lambrami po bokach i

siatką osłaniającą kark i potylicę. Miecz goły, szeroki u pasa. Mizerykordia na piersi, Pod

kolczugą kaftan skórzany. Nogawice z siatki lżejszej nieco niż kolczuga. Nie wyróżniał się

zbytnio z podążających tłumów, a i na jego wygląd nikt nie zważał.

Przechodzą przez nią droga i kolej (tunel) łączące dolinę Rodanu na północy i dolinę Dora Baltea na

południu. Przełęcz znana jest z przemarszu wojsk Napoleona w 1800 oraz z klasztoru Augustianów (z X

w.) powstałego dla ratowania zagubionych podróżnych. Od przełęczy wzięła nazwę rasa psów tzw.

lawinowych - bernardynów. Słynie z tego, że na wiosnę 1780 r. przekracza Napoleon z

czterdziestotysięczną armią Wielką Przełęcz Świętego Bernarda.

56

Page 57: CZĘŚĆ II.doc

- nie na pokaz my tu przyjechali ani na bitwę jaką żeby się pokazywać. Nie zapomnij

że z pielgrzymką do świętego Idziego modlić się o odkupienie moich grzechów tu przybyłem.

To i umiar w odzieniu zachowany być powinien.

Tak dyskutując stanęli przed kościołem braci Benedyktynów. Piotr aż zaniemówił z

wrażenia. Widział już wiele kościołów i dużych i małych, jednak portal, który otaczał bramy

kościoła Saint Gilles wprawił go w zdumienie. Wprawdzie jeszcze nie był skończony, jeszcze

trwały prace kamieniarskie, wszędzie było słychać uderzenia młotka i zgrzyt dłuta które

wywoływało z surowego kamienia twarze świętych i dzieła ich życia.

Na tympanonie niepodzielnie królował Jezus,

siedząc na tronie niebiańskim otoczony przez cztery

zwierzęta Lwa, Orła, Wołu i Człowieka, przez które to

można wejść do domu Bożego, zdawał się wołać:

„Tylko przeze mnie wejdziesz do królestwa ojca

Mego”. Wierzeje otoczone różnymi postaciami

świętych i motywami z ich życia poruszyły Piotra do

żywego. Na froncie stały dwie kolumny, tak jak w

świątyni Salomona.

Na głowicach, które były na szczycie kolumn,

były sploty na wzór sieci lub też misternie wykonane

ogniwa roboty łańcuchowej: sploty na jednej i na

drugiej głowicy. Kolumny te stały przy sieni głównej

budowli. Kolumnie postawionej po prawej stronie nadał imię Jakin, a kolumnie postawionej

po lewej stronie nadał imię Boaz. A na wierzchu tych kolumn był kształt lilii. Tak została

wykończona robota tych kolumn.22

Mrok panujący w świątyni dodawał wrażeń i sprawiał wrażenie innego świata. Piotr

padł na twarz przed ołtarzem i modlił się żarliwie. Trwało to czas jakiś, jednak wystarczająco

długo, aby zwrócić na siebie uwagę krzątającego się mnicha. Jego długi szary habit

przepasany skórzanym paskiem i na to zarzucony szkaplerz z kapturem przykrywał bose

stopy. Jego twarz świadczyła o wielkich przeżyciach w czasach młodości, bo nie był to już

młody człowiek. Krzyż na piersi świadczył o jego pozycji w klasztorze, a był to nie kto inny a

sam opat. Powoli zbliżył się do Borzywoja i Bogusława, pogrążonych w modlitwie w

niewielkim oddaleniu od Piotra, i przysłuchiwał się wypowiadanym słowom. Wyglądał tak

jakby te słowa wywołały w jego głowie zagubione gdzieś wspomnienia. 22 Biblia 1000-lecia I Kronika Królewska rozdz. 7

57

Page 58: CZĘŚĆ II.doc

Bogusław zakończył swoje modlitwy i niespokojnie rozglądał się po przybytku

Bożym. Wyglądał jakby czegoś szukał, jakby coś chciał znaleźć. Nie mogąc zobaczyć tego

czego szukał zwrócił się do zakonnika płynna łacina poznaną na dworze Księcia Bolesława i

jego kronikarza.

- Ojcze przewielebny, wy pewnie znacie historię tego kościoła, szukam figurki złotej

co to o niej pisał jeden benedyktyn kronikarz księcia naszego Bolesława, ale jej najść nie

mogę.

Benedyktyn uśmiechnął się do Bogusława.

- Znam ja historię księcia, znam i pamiętam ojca jego jak to przybywszy do świętego

Idziego z prośbą o potomka, złotą figurkę wielkości niemowlęcia mu darował. Zdaje się z

kraju Wiślan i Polan pochodził i Hermanem go zwano, jeżeli mnie moja starcza pamięć nie

zwodzi

- A jednak to prawda co kronikarz zapisał - aż zaniemówił z wrażenia Bogusław i gęba

mu się zamknąć nie mogła jak już zaczął opowiadać w rozmowie z tak światłym człowiekiem

z kim to on przybył, dlaczego i po co.

- Z Ołbina powiadasz? - benedyktyn spojrzał teraz uważniej na twarz Bogusława -

Łabędź? Wielkież to dziwy prawisz człowieku o tym rycerzu łabędzia, z chęcią poznam go

bliżej. Wobec tego na noc mam nadzieję że moją gościnę przyjmie, a teraz pozwólcie że się

oddalę miejsce dla was przyszykować a mam jeszcze jednego świątobliwego gościa w moich

progach. Opat klasztoru z Clairvaux przybył wczoraj w oczekiwaniu na swojego wuja i

przyjaciela Andrzeja de MontbardVI. Opat zrobiwszy znak krzyża w kierunku Piotra cicho go

pobłogosławił i wyszedł z kościoła.

Już się zmierzchać miało gdy pielgrzymi zapukali do klasztornej furty. Bramę

otworzył im brat odźwierny i wpuścił ich na teren klasztorny poinformowany o ich przybyciu.

Konie do stajni odprowadzone zostały a pielgrzymi do zabudowań, gdzie w refektarzu już na

nich z posiłkiem czekano.

Przy stole oprócz opata klasztoru w którym właśnie przebywali siedział inny

zakonnik, w habicie białym jak śnieg przepasanym skórzanym pasem i na to narzuconym

VI Andrzej de Montbard (mistrz zakonu Templariuszy 1153 - 17 stycznia 1156) - brat matki Bernarda z

Clairvaux - Alety de Montbard. Z Bernardem z Clairvaux oprócz więzów pokrewieństwa łączyła go także

przyjaźń znajdująca odzwierciedlenie w wymienianej przez nich korespondencji. Był jednym z

dziewięciu pierwszych braci i służył w zakonie przez około trzydzieści lat, piastując najwyższe urzędy.

Około 1149 roku został seneszelem zakonu. Zmarł wkrótce po wyborze na wielkiego mistrza.

58

Page 59: CZĘŚĆ II.doc

czarnym szkaplerzem z kapturem. Benedyktyn przedstawił sobie obu mężczyzn, a jako

rówieśnicy szybko znaleźli nić porozumienia, rozprawiając o sprawach doczesnych i Boskich.

Piotr opowiedział dlaczego tu przybył i jakie były jego motywy. Opowiedział także o

tym co słyszał leżąc w kościele świętego Wincentego, na Ołbinie. Bernard popatrzył na niego

i rzekł

- Trzej są, z którymi będziemy musieli pojednać się: ludzie, aniołowie i Bóg; z ludźmi

przez widzialne dzieła, z aniołami przez tajemnicze znaki, z Bogiem przez czystość serca.

Ponieważ o dziełach, które przed ludźmi powinniśmy dokonywać jest napisane: "Tak, niech

świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca

waszego, który jest w niebie"23. O aniołach powiedział Dawid: "Będę śpiewał Ci wobec

aniołów"24. Tajemniczymi znakami są westchnienia, jęki, używanie włosienicy i podobne

wskazówki o pokucie, które podobają się aniołom. Dlatego powiedziane jest: "Radość

powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca"25. Lecz, aby się z

Bogiem pojednać, nie potrzebujemy ani dzieł, ani znaków, ale czystości i prostoty serca. To

mianowicie jest napisane: "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać

będą".26 I podobnie: "Jeżeli twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle"27. (28)

- Nauka to piękna i zapamiętania warta, matka moja, która to ponoć z Flandrii

pochodziła wiele mi opowiadała o mądrości zakorzenionej w tym ludzie. Na górze Ślęży

osadziłem ja zakonników regularnych, którzy to po śmierci ojca mego z wiadomością

przybyli, ale skarżą się oni na ślęg i ciężką pogodę co to tam im dokucza. Jest ich niewielu, a

małżonka moja sen miała jakoby to Maria Magdalena jej się przyśniła i nakazała zadbać o

onych. Ja ich wyposażę, włości nadam, klasztor pobuduję jeno tak naprawdę to nie ma dla

kogo.

- Znam ja takich co to pomocy potrzebują. W latach w których się urodziliśmy

powstało opactwo w Arrovaise. Wspominał mi coś opat Gerwazy że filie chce zakładać, a

miejsce z tego co prawisz Piotrze to dla kanoników niełatwym będzie wyzwaniem. Jeśli tylko

taka twoja wola to przyślę ci od niego zakonników i twojej pieczy powierzę.

23 Biblia 1000-lecia Mat. 5:16

24 Biblia 1000-lecia Ks. Ps. 137:1

25 Biblia 1000-lecia Łk. 15:10

26 Biblia 1000-lecia Mt. 5:8

27 Biblia 1000-lecia Łk. 11:34

28 Sentencja św. Bernarda z Clairvoux

59

Page 60: CZĘŚĆ II.doc

- Piotrze - Borzywoj, który przysłuchiwał się rozmowie skromnie się odezwał -

obiecałeś nam że opowiesz o Mari Magdalenie

Piotr spojrzał na Bernarda, ten kiwnął głową z przyzwoleniem

- Po Wniebowstąpieniu Chrystusa, mianowicie 14 lat po męce Pańskiej,- Piotr

rozpoczął opowieść - gdy Żydzi dawno już zabili Szczepana, a pozostałych uczniów wypędzili

poza granice Judei, ci rozeszli sie po różnych krainach, aby tam siać słowo Boże. W tym

czasie z apostołami był św. Maksyminus, jeden z 72 uczniów Pańskich, którego opiece św.

Piotr polecił Marię Magdalenę. Gdy więc uczniowie Pana rozproszyli się po świecie, św.

Maksyminus, Maria Magdalena, brat jej Łazarz, siostra Marta ze swą służącą Martillą a

także św. Cedoniusz, ślepy od urodzenia, lecz uzdrowiony przez Pana, wszyscy wraz z

wieloma innymi chrześcijanami zostali przez niewiernych załadowani na okręt i zepchnięci na

morze bez żadnego steru, oczywiście w tym celu, aby wszyscy razem potonęli. Moc Boża

jednak doprowadziła ich do Marsylii. Tam nie znaleźli nikogo, kto przyjąłby ich gościnnie,

zostali więc w portyku przylegającym do pewnej świątyni pogańskiej należącej do plemienia

tego kraju. Maria Magdalena zaś ujrzawszy, że lud schodzi do świątyni, aby składać ofiary

bożkom, podniosła się z twarzą łagodna i pogodna i poczęła w przekonywających słowach

odwodzić ich od kultu bożków, a jednocześnie z wielka wytrwałością opowiadała im o

Chrystusie. W końcu wszystkich oczarowała jej postać, zarówno jak wymowa i łagodność jej

słów. Nic też dziwnego, że usta, które pobożnym i słodkim pocałunkiem dotknęły stóp

Zbawiciela, bardziej niż inne tchnęły urokiem słowa Bożego.

Następnie przybył do owej świątyni książę tego kraju wraz z żoną i chciał złożyć ofiarę

bożkom, aby u nich uprosić sobie potomstwo. Jemu też Maria Magdalena opowiedziała o

Chrystusie i odradzała składanie ofiary. A po kilku dniach Magdalena ukazała się w widzeniu

owej niewieście i rzekła: Dlaczego opływając sami w dostatku pozwalacie, aby święci Boży

umierali z głodu i zimna? Zagroziła jej też, że jeśli nie namówi swego męża aby ratował

świętych od nędzy, wówczas ściągnie na siebie gniew Boży. Kobieta jednak lękała się

opowiedzieć mężowi o swoim widzeniu. Następnej więc nocy Magdalena znowu jej sie

ukazała powtarzając to samo, lecz ona nie wyjawiła swojemu mężowi. Po raz trzeci tedy

zjawiła się Magdalena w ciszy głębokiej nocy, drżąca z gniewu, z twarzą tak płonącą, jak

gdyby cały dom sie palił, i rzekła: Ty śpisz, tyranie, nasienie twego ojca szatana, wraz z twą

małżonką żmiją, która nie chciała ci oznajmić moich słów? Odpoczywasz, wrogu krzyża

Chrystusowego, nasyciwszy żarłoczność twego brzucha rozmaitymi przysmakami, a świętym

Bożym pozwalasz ginąć z głodu i pragnienia? Leżysz w pałacu owinięty w jedwabie, widzisz,

60

Page 61: CZĘŚĆ II.doc

że oni tam samotni nie maja gospody, i nie troszczysz sie o to? Ale nie wymkniesz sie,

niegodziwcze, nie ujdzie ci to bezkarnie, że tak długo zwlekałeś z dobrodziejstwami dla nich!.

To rzekłszy Maria Magdalena odeszła. Niewiasta zaś, zbudziwszy się drżała i wzdychała, a

wreszcie rzekła do męża, który też zdradzał objawy niepokoju: Panie mój, czy widziałeś tę

zjawę, która mnie sie ukazała? On zaś odparł: Widziałem i ciągle jeszcze pełen jestem

zdumienia i lęku. Cóż teraz zrobimy? Lepiej będzie - odpowiedziała mu żona - posłuchać jej,

niż narażać sie na gniew Boga, o którym ona naucza. Przyjęli zatem świętych w gościnę i

zaspokoili wszystkie ich potrzeby29.

- Czy to prawda czy legenda jeno? - Bogusław aż uwierzyć nie mógł w to co usłyszał i

kręcił z niedowierzaniem głową.

- Któż to wie, któż to wie - powtórzył Bernard tajemniczo - ale na dziś wystarczy tych

bajań. Jutro też jest dzień i świecić będzie słońce. Teraz pora na spoczynek się udać.

Po chwili było słychać jak zamykają się drzwi jego dormitorium30.

Płomień jeszcze długo po ich wyjściu spokojnie lizał brewiona i wydzielając ciepło

zasłuchał się w opowieść, która odbijała się o ściany refektarza.

Następny dzień przyniósł jeszcze więcej wrażeń. Piotr przechadzając się po

wirydarzu31 widząc wiarę i ciężka pracę jaką wykonywali zakonnicy podjął już decyzję -

Takie właśnie opactwo i ja postawię na Ołbinie. - pomyślał - jeno architekta znaleźć muszę co

to podejmie się tej pracy. Przepiękne ogrody i zielniki rozpościerały wiele przyjemnych

zapachów. Piotr wciągnął głęboko powietrze w płuca. - Tutaj jest coś co sprawia że chce się

żyć - myśli niczym nie rozproszone przebiegały przez głowę wraz z zapachami. U furty

rozległ się dzwonek. Kiedy brama otworzyła się, pojawił się w niej potężny rycerz. Jego

szerokie barki i dumnie wzniesiona głowa świadczyły o dużej sile, jaka niewątpliwie

posiadał. Pomimo swojego wieku jak kot zeskoczył z konia. Jego biały habit, narzucony na

kolczugę, przepasamy pasem do którego przypięty był potężny miecz, opadł prawie do stóp

ukazując tylko stopy obute w buty i przypięte do nich ostrogi. Na piersi zakonnika widniał

naszyty duży czerwony krzyż, i taki też był na jego płaszczu, zarzuconym na ramiona. Jego

sprężysty krok i kocie ruchy wskazywały na duże wyszkolenie bojowe, które niechybnie

29 Legenda na dzień św. Marii Magdaleny - Złota legenda (legenda aurea- Jakub de Voragine) w tłumaczeniu Janiny Pleziowej. Instytut Wydawniczy PAX 1983

30 Dormitorium - klasztorna sypialnia

31 Wirydarz - wewnętrzny dziedziniec klasztorny, z ogrodem

61

Page 62: CZĘŚĆ II.doc

uzyskał. - takiego to lepiej za przyjaciela, niźli za wroga mieć - pomyślał Piotr. Przybysz miał

przez ramię przerzuconą torbę podróżną.

- Ave Maria - zawołał opat Bernard od progu - Chwała niech będzie Naszej Pani za to

że w końcu przyprowadziła cię w moje ramiona Andrzeju.

- Chwała niech będzie Panu, Bernardzie żem cię w dobrym zdrowiu znalazł. Długie to

lata jak mnie tu nie było, ciągle Panu służąc w ziemi świętej.

- Chodź i odpocznij trochę. Mamy wiele spraw do omówienia a i ciebie i mnie czas

goni. I ty też panie Piotrze, chodź z nami, bo i ciebie to dotyczy - dodał do zbliżającego się

Piotra.

Gość spojrzał na opata ze zdziwieniem.

- To jest Piotr, rycerz łabędzia - powiedział Bernard i zniknął w zabudowaniach

klasztornych.

- Strażnik? - Andrzej aż nie potrafił ukryć zdziwienia - Niezbadane są drogi Pańskie i

plany Jego - rzekł po cichu i obydwaj podążyli za Bernardem.

W refektarzu, przesiąkniętym zapachem ziół, które wyrosły na prowansalskiej ziemi w

zielniku benedyktynów Andrzej został nakarmiony. Kiedy skończył, mężczyźni przenieśli się

armarium32

- Ojcze opacie - Bernard zwrócił się do opata bernardynów, który właśnie przeglądał

jakieś zwoje drobno pokryte literkami - dopilnuj proszę aby nam nikt nie przeszkadzał.

Opat podniósł głowę znad zwojów i kiwną głową.

- Zaniosę to do skryptorium33

Kiedy mnich wyszedł Bernard zbliżył się do półek z książkami i zwojami w ścianie i

coś nacisnął. Słychać było uruchomienie się mechanizmu i półka odsunęła się odsłaniając

przejście do dalszych pomieszczeń. Bernard ruszył przodem, Korytarz, którym podążali,

oświetlony był lampkami oliwnymi, schody prowadziły w dół. W końcu dotarli do … końca

korytarza. Piotr rozglądał się z niedowierzaniem. Czyżby to był koniec? Bernard zdjął swój

krzyż i włożył jego dłuższy koniec do niewidocznego otworu w ścianie. Coś zachrobotało,

bernard przekręcił krzyż i nagle ściana się odsunęła ukazując następne pomieszczenie.

Przecisnęli się przez niewielki otwór i bernard zapalił pochodnie aby rozświetlić ciemności,

które tu panowały. Oczom Piotra ukazały się półki ze zwojami pism, pod ścianami stały

poustawiane skrzynie z wszelkim bogactwem.

32 Armarium - pomieszczenie w klasztorze do przechowywania ksiąg. - biblioteka

33 Skryptorium - osobne pomieszczenie przeznaczone dla mnichów, którzy przepisywali teksty.

62

Page 63: CZĘŚĆ II.doc

- Wiedzy starożytnych nie należy niszczyć. Należy ją poznać i zrozumieć - powiedział

Bernard czując na sobie zdziwiony wzrok Piotra - Pewnie się dziwisz, dlaczego powierzamy

ci tajemnicę naszą. - Bernard odwrócił swoją twarz do Piotra - Ale my jej tobie nie

powierzamy, ona jest w tobie. Ta tajemnica to twoja krew. Krew Merowingów. Twoja matka

była spadkobierczynią tego królewskiego rodu i w twoich żyłach płynie ich krew. Jest jeszcze

coś. Łabędzie są strażnikami …

- Srebrnej Tacy - cicho, z pełnym namaszczeniem dokończył Piotr - Części Świętego

Graala. Pamiętam ją z moich młodzieńczych czasów. Zakonnicy na Ślęży jej pilnie strzegą.

- Oto jest kielich Galahada - Powiedział Andrzej i ze swej przewieszonej przez ramię

torby, wyjął niewielki, niepozorny kielich i odstawił na stojaku stojącym w samym centrum

pomieszczenia. - Jak wiesz przebywam w ziemi świętej. Wraz z innymi ośmioma sławnymi

rycerzami postanowiliśmy żyć zgodnie z boskim prawem i strzec pielgrzymów przed

napaściami.

- Wiem jak tam jest, byłem tam ponad dziesięć lat temu.

- To i prawić ci nie muszę. Jako miejsce pobytu dostaliśmy miejsce gdzie wcześniej

przebywali Zakonnicy Regularni i tych też regułę przyjęliśmy, ale czas na naszą, własną,

którą to Bernard pisze. Bo jakże to , zakonnik z mieczem śmierć zadaje?. Nazywamy się Ordo

Supremus Militaris Templi Hierosolymitani34, bo na gruzach świątyni Salomona powstał. A

ten krzyż czerwony, który mam nadzieję, zatwierdzon będzie odróżnia nas od Zakonu

Szpitalników świętego Jana. Oni takowyż mają jeno biały. Oni pomagają w cierpieniu i

chorobie my zaś w drodze, aby pielgrzymi bezpiecznie dotrzeć mogli do Pana Naszego Jezusa

Chrystusa.

- Rycerze Chrystusa, mogą bez trwogi walczyć orężem w obronie Pana, nie lękając się

grzechu, gdy zabiją wroga, ani potępienia, jeśli sami polegną. Czy dotknie ich śmierć, czy

zadadzą ją innym, zawsze będzie to śmierć w imię Chrystusa; nie ma ona w sobie nic

występnego, jest bardzo chwalebna. W jednym wypadku służy Chrystusowi; w drugim

pozwala dotrzeć do samego Chrystusa, ten bowiem pozwala pomścić go zabijając wrogów i

sam z tym większą ochotą niesie rycerzowi otuchę. Tak więc jak mówiłem, rycerz Chrystusa

może zadawać śmierć bez obaw, a umierać z jeszcze większą pewnością, gdyż osobiście

odnosi korzyść z własnej śmierci, a Chrystus ze śmierci, którą on zadaje. […]

Rycerz Chrystusowy to krzyżowiec, który prowadzi podwójną walkę: z ciałem i krwią

oraz mocami piekielnymi [...]. Idzie śmiało naprzód, czujnie spoglądając na prawo i lewo.

Swoją pierś przyoblekł w kolczugę, a duszę okrył pancerzem wiary. Z tą podwójną zbroją nie 34 Najwyższy Zakon Rycerski Świątyni Jerozolimskiej - Templariusze

63

Page 64: CZĘŚĆ II.doc

obawia się już ani człowieka, ani szatana. Idźcie zatem, rycerze, śmiało naprzód, idźcie z

sercem nieustraszonym przepędzić wszystkich wrogów Krzyża Chrystusowego! A tę pewność

miejcie, że ani śmierć, ani życie nie odłączą was od chrystusowej miłości. [...]. Jakże

chwalebny jest powrót rycerza po zwycięskim boju! A jak błogosławiona jego męczeńska

śmierć w walce35. - Bernard rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem dookoła - mam ja dla was

miejsce - zwrócił się do Andrzeja - Miejsce to nazywa się Chartres. Na miejscu studni, gdzie

świętą figurkę Naszej Pani brzemienną będąc, odnaleziono. Stoi tam niewielki, drewniany

kościółek i szkoła pod moją pieczą, ale wy tam wielką katedrę postawicie. Katedrę Naszej

Pani - Notre Dame

Czas w podziemiach klasztoru Saint-Gilles dla Piotra nie istniał, zatrzymał się gdzieś

w niewiadomym punkcie i zawisł w niezmierzonych polach Eteru. Kiedy wyszli na zewnątrz

było już zupełnie ciemno. W Piotra głowie działo się coś czego zrozumieć nie potrafił, a

jednak coś co kiedyś znał i zapomniał. Przed oczami stawił mu się stary druid ze Ślęży. Piotr

spojrzał w niebo. Nad wieżami kościoła błyszczała swoją chwałą Wenus.

XXX

Zima otuliła puchową pierzyną pola okalające Ołbin. W dali słuchać było jak mróz

skuwa silnymi okowami wody Odry. Dormir, dowódca straży grodu nie mógł zasnąć. Noc

ukryła już wszystkie szczegółu horyzontu, cisza panowała dookoła jednak coś było w

powietrzu, coś co nie pozwalało mu zamknąć oczu. Nagle, potężne walenie w bramę wyrwało

go z zadumy.35 Święty Bernard z Claivaux - Pochwała Nowego Rycerstwa - wydana w 1130 roku

64

Page 65: CZĘŚĆ II.doc

- Kogóż tam diabli po nocy niosą - krzyknął w dół do strażników, gdy trzask i chrobot

otwieranej bramy rozciął barwy nocy.

- Wracają, wracają - krzyki niosły się po całym grodzie - Pan wojewoda wraca, zdrów

i cały.

Maria wyskoczyła z łóżka. Oblekła się w cieplejsze szaty i wyszła na dziedziniec. Jak

najszybciej chciała podzielić się ze swoim ukochanym mężem tą najwspanialszą nowiną,

która ich spotkała.

Światła pochodni rozświetliły dziedziniec, na którym ruch i gwałt się dział. Służebni

konie odbierali, światła palili i jadło szykowali.

Piotr zeskoczył z konia i podbiegł do żony oczekującej go w progu. Jego serce chciało

wyskoczyć i opuścić jego ciało na ten piękny widok. Dopadł żony i schował ją w swoich

wielkich ramionach, tuląc tak mocno, jakby tylko w ten sposób mógł zatrzymać swoje serce.

- Tak mocno cię kocham, jak nikt nie potrafi kochać - powiedział Piotr

- Nawet ty sam? - odpowiedziała tajemniczo Maria, kiedy już wydostała się z

potężnego, niedźwiedziego uścisku

- Jak to ja sam, skoro to moja miłość? - Piotr zauważył jakieś zmiany na twarzy Mari -

czy to tęsknota czy rozłąka sprawiła że jeszcze piękniejszą się wydajesz niżem cię zostawił?

- To za sprawą Boga, za wstawiennictwem pewnie Świętego Idziego mnie

pobłogosławił a za twoją sprawą brzemienną jestem. Dam ja ci potomka, krew z krwi, kość z

kości twoich - Maria na powrót ukryła twarz na wielkiej piersi Piotra.

Piotr oniemiał. Szczęście, które go ogarnęło było niedopisania. Jego modlitwy i

prośby zostały wysłuchane. Pan odpuścił mu jego winy i spełnił swoje obietnice, teraz czas na

niego. Delikatnie wziął na ręce białogłowę, która teraz mocno wtulała się w jego ciało tak

jakby byli jednością, i wniósł ją do pomieszczeń. Drzwi grodu zamknęły się, sen, który tak

nagle został przerwany, szybko powrócił i spokojem owinął cały Ołbin. Dwa niedźwiedzie,

kręcące się w kole gwiezdnego zodiaku zerkały na Ślężę, a nad wszystkim czuwał wspaniały

Łabędź.

Ciemność ciała co została

Nożem Wygnańca poczęta

Niewidomego,

nie ślepca stworzyła

65

Page 66: CZĘŚĆ II.doc

Lata mijały Piotrowi i Marii na ciężkiej pracy. Po jego pielgrzymce do Prowansji, za

wstawiennictwem Świętego Idziego, Bóg obdarzył ich potomstwem, które rozświetlało ich

każdy dzień. Ich śmiech ciągle dźwięczał w uszach Piotra, a zwłaszcza córki, którą to on

Beatrycze36, jako przynosząca szczęście po świętej Beatrycze z Sens a Maria Agafią zwała.

Dzieciom postanowili wspólnie imiona nadawać, tradycję zachować. On nadawał imiona

świętych pańskich, ona tradycyjne słowiańskie. W ten sposób w jednej osobie łącząc

teraźniejszość i przeszłość, aby kiedyś w przyszłości, jedne i drugie ważnymi będąc

zaowocowały. Najmłodszy Idzim - Świętosławem był zwany. Maria teraz prawie codziennie

odwiedzała wyspę Piasek, gdzie to za jej wstawiennictwem rosły mury kościoła Najświętszej

Mari Panny i budynki klasztorne dla Augustianów, których to za wstawiennictwem Bernarda

z Clairvaux, sprowadził Piotr z Arrovaise i osadził w swoim palatium w Górce, a i to

przystosowawszy do Bożych posług. To ona wybrała architekta i ściągnęła go z kraju swoich

ojców. Powstawała tam świątynia na wzór bizantyjskich stawiana, pod pilnym okiem

architekta ślężański granit zamieniał się w mury co to każdemu dadzą radę. Ślężański granit

także i w Ołbinie wielkimi górami zalegał, gdzie Piotr zachwycony pracą Benedyktynów,

opactwo dla nich wybudował na wzór tego, które w Saint-Gilles zwiedzał, pod doradztwem

architekta, powiernika i przyjaciela Bernarda, magistra Achardusa37, który swego

doświadczenia i rad budowniczym opactwa udzielał. Wszystko w oczach rosło ciesząc

pańskie oko.

W całej tej radości domowych pieleszy, burza którą toczył Bolesław ciągnęła i za sobą

Piotra. Prawie nie było roku aby na jaką wyprawę się nie szykował, albo i z niej powrócił.

Bolesław, po zhołdowaniu Pomorza, co przy pomocy Ottona z Bambergu owocna była i hołd

złożony przez Księcia Pomorskiego Warcisława przyniosła. Potem Bolesław na ziemie

Węgierskie ruszył. Nie przewidział on że przeciw niemu siły połączone, Węgrów, Czechów,

Niemców i niewielkiej ilości Rusinów idą. W bitwie nad rzeką Sajó, gdzie nie było ani

zwycięzców ani pokonanych, jeno pole trupów zostało, Bolesław powrócić postanowił.

Dopiero podczas powrotu, wielkie straty poniósł, podstępnie atakowany. Zajęty wysyłaniem

posiłków dla swojego duńskiego zięcia Magnusa, nie mógł odeprzeć licznych i niszczących

najazdów Czechów na Śląsk. Nawet Kanonicy, którzy w Sobótce mieszkali do

36 Beatrycze - imię żeńskie pochodzenia łacińskiego. Wywodzi się od słowa beatrix, które oznacza: "przynosząca szczęście". Powstało zapewne na bazie rdzenia beatus - "błogosławiony". Polskie imię to Beata.

37 Achard z Clairvaux SOCist (zm. ok. 1170) – błogosławiony, uczeń i współpracownik Świętego Bernarda z Clairvaux, architekt i budowniczy kilku opactw cysterskich m.in w Himmerod nieopodal Trewiru. Prawdopodobnie odwiedził Polskę w związku z fundacją cystersów w Jędrzejowie.

66

Page 67: CZĘŚĆ II.doc

niewykończonych jeszcze, lecz bezpieczniejszych murów klasztoru Na Piasku, przed

Sobiesławem się schowali pod bezpieczne skrzydła Ołbina. Bolesław który nie tylko o polskie

ziemie ale i polski kościół w Gniezdnie walczył zmuszony do układów został i Ziemie

Pomorskie, niedawno zdobyte w lenno cesarzowi Lotarowi oddał.

Czas nie czekał, a pchał naprzód ten rydwan Boga, zaprzężony w 4 uskrzydlone

zwierzęta. Lwa, Orła, Wołu i Anioła. Życie, choć tak krótkie pełne jest niespodzianek na

które nie zawsze możemy się przygotować. Ta jedna właśnie zmieniła i całkowicie

przewróciła życie Piotra.

Październik tego roku już zapowiadał mroźną zimę. Głuchą noc rozdarły ostre dźwięki

walenia do wrót grodu. Zaspany strażnik wychylił się przez palisadę

- Kto tam? - zagrzmiał z góry. Pod bramą zauważył trzech jeźdźców.

- Z pilną wiadomością od księżnej Salomei do pana wojewody, otwieraj a chyżo -

padła odpowiedź z ciemności.

- Budzić tam dowódcę straży - wrzasną strażnik w ciemność - Już bramę otwieramy.

Dormir wyrwany ze sny szybko przyoblekł swoje szaty i zbiegł na dół po drewnianych

schodach. Otworzył małe okienko w niewielkich drzwiach bramy.

- Sam tu - krzyknął - pokażże się niech twoje oblicze obaczę

Jeden z jeźdźców podjechał bliżej

- Otwieraj mości Dormirze, bo wiadomość pilna, a jeszcze do Krakowa nam trzeba

jechać z wiadomością do Władysława.

- Otwieraj - zawołał Dormir, kiedy rozpoznał jednego z ludzi Bolesława.

Ich przybycie pobudziło cały dwór i stało się tak jasno jak w noc sobótkową. Jeźdźcy

zostali wprowadzeni do pomieszczeń sąsiadujących z sypialnią Piotra, ten zbudzony

wcześniejszym rozgardiaszem już czekał.

Jego twarz zmieniała się w trakcie czytania listu.

- Oddział z dwudziestu ludzi niech będzie gotowy przed jutrznią do wymarszu - słowa

te wróżyły coś złego - A zbudzić mi Maura, niech uda się do opata i mszę zamówi na

intencję… - Piotr na chwilę zawiesił głos - na intencję co nas zmusza do tak pilnej podróży.

Posłowie nakarmieni zostali i choć na chwilę wskazano im miejsce do spoczynku.

W drzwiach pojawił się mnich w habicie benedyktyna, którego Maurem zwano. Był

on osobistym pisarzem komesa.

67

Page 68: CZĘŚĆ II.doc

- Miałem już biegać do mojego opata i budzić go po nocy, ale żeście panie Piotrze nic

nie wspomnieli o intencji na jaką msza ma być odprawiona. Toć mnie opat zbeszta i

przepędzi w noc czarną

- Na intencję zdrowia księcia Bolesława, jeno to tajemnica, którą niech tylko

braciszkowie znają żeby paniki po grodzie i w okolicy nie siać. Pisze mi księżna Salomea, że

zdrowie Bolesława tak bardzo podupadło, że Bolesław chce mnie obaczyć jeszcze przed

śmiercią. I wy też abyście rano do drogi gotowi byli. Może zapisać co przyjdzie to potrzebny

będziesz.

O świcie orszak ruszył na Trzebnicę, potem przez Kalisz, Łęczycę, potem wzdłuż

Bzury do Sochaczewa, gdzie złożony chorobą, leżał w konwencie Benedyktynów pod pilną

opieką medyków. Posłowie księżnej, po przespanej resztce nocy, która im została ruszyli w

stronę Krakowa, aby zawieść tę nieszczęsną wiadomość pierworodnemu synowi Bolesława,

Władysławowi, który tam od lat już przebywał, ożeniwszy się w rok po powrocie Piotra z

pielgrzymki, z Agnieszką Babenberg. Była to bardzo energiczna kobieta, dumna ze swojego

pochodzenia i pokrewieństwa z cesarzem niemieckim Henrykiem IV, który to był bratem

rodzonym jej matki. Młoda i ambitna całkowicie sterowała postępowaniem Władysława,

nawet do tego stopnia że zażyłość jaka go łączyła z Piotrem gasła jak wypalająca się świeca.

Żądza władzy i zazdrość spowodowała że nienawidziła ona Piotra z całych sił.

- Co to będzie, gdy, uchowaj Panie Boże i zachowaj księcia w dobrym zdrowiu -

Dormir zadawał głośno pytanie, które dręczyło wszystkich - nasz Pan zejdzie z tego świata i

zapuka do wrót Piotrowych?

- Uchowaj Boże - powtórzył Piotr - toż to człek młody, sześć lat młodszy ode mnie to i

nic takowego stać się nie może. Ojcze Maurze, módl się za nim, a jak Pan wysłucha próśb

twoich to i wielka nagroda nie ominie twojego konwentu - zwrócił się do Maura, który

pozostawał lekko w tyle

- Mam ja w jukach drakwie i zioła, w które mnie nasz opat zaopatrzył dla księcia

Bolesława i pouczył że jak mało będzie to mam szybko słać wiadomość to więcej przyśle

- Ja nawet myśleć nie chcę co się stanie. Władysław pierworodnym jest, ale nawet do

piet nie dorasta i w boju i w polityce swemu ojcu. Jeno na polowania jeździ i zabawia się,

wszystko w rękach tej Niemry pozostawiając. Toż ona, jak amen w pacierzu pod niemieckie

rządy nas odda.

68

Page 69: CZĘŚĆ II.doc

- Przestań tak prawić bo i słuchać hadko jako to narzekasz na Władysława, który to

jest twym władcą. Darował mu przecie Bolesław władać nad całym Śląskiem, jako książę.

Modlić nam się trzeba i prosić Pana Boga, aby to się nie stało.

Zniecierpliwiony Piotr ponaglił konia, odskoczywszy przed cały oddział, aby skryć

swoje obawy.

Kiedy przekroczyli Wartę i wjechali do Spicymierza, niewielkiego gródka podległego

arcybiskupowi gniezdnieńskiemu, gospodarza nie zastali. Ten, opuściwszy gródek dwa dni

temu udał się do łoża chorego księcia, do Sochaczewa, a wraz z nim wszyscy wielmożowie z

okolicy. Niepokój, który panował w okolicznych grodach udzielił się i ślężanom, którzy

przyspieszywszy kroku chcieli jak najszybciej znaleźć się w Sochaczewie, bo to różnie ludzie

powiadali. Wieść niosła że oto zbliża się kres życia księcia i wszystkie poczty rycerzy,

komesów i opatów kierowane są nad Bzurę, po drugiej stronie rzeki.

Na prawym brzegu rzeki rozkwitł obóz namiotów, który aż roił się od rycerstwa,

orszaków, służebnych i mnichów, jednak zamiast tętnić życiem w obozie panowała śmiertelna

cisza. Na wzgórzu całe szeregi klęczących zakonników, prostoty i zbrojnych odprawiały

modły za zdrowie księcia Bolesława. Kaptury na głowach i gromnice w dłoniach pogłębiały

stan trwogi.

W klasztorze ledwo się dopchali do pomieszczeń zajmowanych przez zległego

chorobą księcia i jego małżonkę Salomeę, jednak zrezygnowali z wejścia. Wszyscy jeszcze

czekali na przybycie pierworodnego Władysława, Księcia Śląskiego, z Krakowa. Dzień i noc

trwały modlitwy i zawodzenia tłumu miotanego niepokojami o losy władcy.

Książę, wraz ze swoją małżonką Agnieszką i trójką ich dzieci, na trzeci dzień tuż

przed jutrznią przybył od strony Łowicza. Razem z nim przybył liczny i strojny poczet

drużynników i panów Ziemi Krakowskiej i Śląskiej. Piotr razem z Dormirem wyruszyli mu

na spotkanie.

- Jakieś pocieszające wieści o moim ojcu? - Władysław, pomijając wszystkie

grzecznościowe formy powitania zapytał Piotra bez ogródek

- Przykro mi - odpowiedział Piotr - dycha jeszcze ale jego chwile są policzone, tak

medycy twierdzą. Sam, bez wezwania nie wchodziłem do komnat jego. Jest przy nim

Salomea, ale wiadomo że czeka na ciebie i ciebie wciąż przyzywa

- A czy teść już testament ogłosił? - Agnieszka wlepiła swój zimny wzrok w Piotra.

Piotr pominął to pytanie milczeniem, tak jakby tego niedosłyszał.

69

Page 70: CZĘŚĆ II.doc

- Jakże tak, teraz w takiej chwili o majątku można myśleć? - pomyślał - zimna ona jest

i wyrachowana. Oj ciężko będzie, ciężko gdy to ona do władzy się dostanie. Chociaż i po

pierwszeństwie Władysławowi się władza należy, ona to a nie Władysław będzie berło

dzierżyć. Tak to już jest w dzisiejszym świecie że mężczyzna majątek po ojcu a kobieta przy

mężu zdobywa.

Cały pochód ruszył do zabudowań klasztornych.

W izbie panował półmrok, rozświetlony jedynie gromnicami stojącymi przy łóżku

chorego Bolesława. Takiego Bolesława Piotr się nie spodziewał. Z człowieka dużego,

pełnego werwy i sił teraz na łożu zostało tylko pół. Twarz o kolorze wosku pszczelego

wyrażała jeno ból, a z zamglonych oczu już uchodziło życie. Izba była pełna ludzi. Po

prawicy księcia Władysław stanął wraz z żoną i dziećmi, Bolesławem, Mieszkiem i

Konradem a za nimi komesi krakowscy i śląscy, gdzie i Piotr zajął swoje miejsce. Po lewicy

zaś Salomea trzymająca na rękach niemowlę - Kazimierza38 z synami - Bolesławem, o

włosach pokręconych jak baranie runo, który to lat 13 ukończył, o rok młodszy Mieszko,

Henryk, jeszcze dziecko bo liczący lat 6. Ochmistrz ustawiał wszystkich wedle kolejności i

starszeństwa , a małe córeczki księstwa za braćmi ustawiła piastunka. Za całą ta dziatwą

ustawili się wielmożowie Mazowsza, Kujaw, Wielkopolski, Ziemi Sieradzkiej i Łęczyckiej

oraz Sandomierszczyzny. Wszyscy oni patrzeli jakby z góry na dużo mniejszy poczet stojący

po stronie księcia Władysława, który to i oprawą i liczebnością był znacznie mniejszy.

Bolesław otworzył oczy, jakby teraz dopiero zauważył Władysława. Na twarzy

pojawił się słaby uśmiech. Wzrok jego zaczął błądzić po twarzach przybyłych. Nieznacznie

wzniósłszy prawicę i kreśląc znak krzyża pobłogosławił wszystkich przybyłych.

Odszukawszy wzrokiem biskupa Jakuba ze Żnina, tego u którego to zatrzymał się Otton z

Bambergu przed wyprawą na Pomorze w roku 1124 kiedy to Piotr na sąd wezwany został do

Gniezdna, dał znak aby ten zaczął. Biskup Jakub, odebrawszy zwinięty dokument oprawiony

pieczęciami z rąk komesa Henryka z Głogowa głosem donośnym i czystym zaczął czytać:

38 Ostatni, najmłodszy z synów Bolesława Krzywoustego, Kazimierz II Sprawiedliwy prawdopodobnie urodził się tuż przed śmiercią Bolesława lub był już pogrobowcem co jest mniej możliwe.

70

Page 71: CZĘŚĆ II.doc

39

- My Bolesław, książę całej Polski - biskup zawiesił na chwilę głos - czując zbliżający

się kres dni wędrówki naszej na tej ziemi poleciliśmy naszą ostatnią wolę spisać.

Wolą naszą jest następstwo po nas zostawić czterem synom, wyznaczając granice

dzielnic w taki sposób że przy najstarszym ma pozostawać władza w dzielnicy krakowskiej,

ze stolicą Małopolski Krakowem, w której skład wchodzą Małopolska, ziemie sieradzka i

łęczycka, Kujawy z Kruszwicą, ziemie kaliską, gniezdnieńską z Gniezdnem i Pomorze z

Gdańskiem. Ustanawiam również pryncypat, który to przy władcy tych ziem zostaje.

Natomiast gdy ten umrze, zawsze starszeństwo wieku i prawo primogenituryVII ma

rozstrzygać rzecz o następstwo tronu. - Biskup na chwilę przerwał czytanie aby wiadomości

dotarły do słuchających - Prawa te Władysławowi jako najstarszemu przysługują, włączając

w to ziemie śląskie z Wrocławiem i ziemię lubuską, które to otrzymał od nas w darze

ślubnym, i jego też jako Princepsem seniorem ustanawiamy.

Bolesławowi ziemie mazowieckie ze stolicą w Płocku, gdzie kości przodków naszych

spoczywają, wraz z wschodnią częścią Kujaw pod opiekę i rządy dajemy.

Mieszko nasze zachodnie granice wraz z Poznaniem otrzymuje, a najmłodszemu

Henrykowi, nasze wschodnie granice z Sandomierzem aż po Bug ku północy i wschodowi

pozostawiamy.

Jako oprawę wdowią żonie mojej Salomei część ziemi sieradzko-łęczyńskiej

pozostawiamy. - Biskup zakończył czytanie i zwinął rulon. W izbie panowała cisza.

39 „Śmierć Bolesława III” - obraz J. Peszka (1800-1820)

VII Primogenitura – pierworództwo, prawo pierwszeństwa dziedziczenia tronu przysługujące

najstarszemu synowi lub najstarszemu potomkowi w linii prostej; stosowane w feudalizmie przy

następstwie tronu i w dziedziczeniu; sposób dziedziczenia dóbr szlacheckich mający na celu

zachowanie ich niepodzielności (majorat, seniorat).

71

Page 72: CZĘŚĆ II.doc

- Władysławie, zbliż się - słaby głos księcia rozległ się głuchym echem

Władysław przypadł na klęczki przy łóżku chorego i całując jego dłoń rzekł

- Jestem ojcze

- To dobrze, to dobrze - cicho powiedział Bolesław i przykrył drugą dłonią dłoń

Władysława - Do ciebie jako seniora należy pełnia władzy nad wojskiem i sądownictwo w

całym państwie, prawo mianowania komesów grodowych w dzielnicach juniorów,

prawo inwestytury biskupów w całym kraju, a także część danin i wspólna dla całego

kraju moneta. Jedynie ty jako senior będziesz miał prawo wypowiadania wojny i zawierania

układów, ale też i do ciebie jako najstarszego należy opieka nad małoletnimi książętami

naszego rodu.

Tak szczegółowe określenie praw seniora wywołało delikatny uśmiech na twarzy

Władysława, który przebił się przez łzy cisnące się do oczu. Nawet Agnieszka wydawała się

być zadowolona z takiego obrotu sprawy.

Bolesław puścił dłonie Władysława i głowę swoją skierował w kierunku małżonki. Ta

widząc jego ochotę rozmowy z nią zbliżyła się do łoża chorego, obok niej małoletni książęta

upadli na kolana i zbliżyli się z twarzami zalanym łzami, aby ucałować dłonie ojca.

- Nie mógłbym umrzeć w spokoju - cicho powiedział Bolesław, patrząc w oczy

Salomei - gdybym ciebie, moja kochana małżonko, za to żeś mnie potomkami obdarzyła i

szczęściem, bez oprawy wdowiej zostawił. Korzystaj z niej do końca życia mając przy sobie

Henryka i tego tu Kazimierza zanim do swych lat nie dojdą i nie posiądą dziedzictwa po

tobie, swej matce. Wszystkich was tutaj zgromadzonych - zwrócił się do wszystkich

przybyłych do niego wielmożów - na świadków biorę testamentu mego, i abyście tak jak przy

mnie na straży stali, tak i stańcie na straży mego rodu. Zaklinam was, którzy staliście wiernie

u mojego boku, stójcie też i tak przy bokach mych następców. Piotrze, zwłaszcza ty, któryś

mi za życia przyjacielem był i dla mnie jako comes pallatinus w mej pamięci pozostaniesz.

Tobie powierzam opiekę nad moją ostatnią wolą, tak jak wielokrotnie ty składałeś swoje

życie w moje ręce. Nie jest moim zamiarem dzielić ziemie a połączyć je wszystkie pod

jednym panowaniem seniora, po śmierci sukcesorów. Wolą moją jest nie dopuścić do walk i

zatargów pomiędzy braćmi, uniknąć wojny domowej, która po śmierci mojej wybuchnąć by

mogła.

72

Page 73: CZĘŚĆ II.doc

Bolesław opadł wyczerpany na łoże. Po wymęczonej i wychudzonej chorobą twarzy

płynęły łzy. Książę Władysław, a za nim wodzowie, komesi, możnowładcy po kolei

podchodzili do łoża chorego i całowali w bezwładną dłoń władcy i wychodzili. Piotr zbliżył

się do Bolesława, upadł na kolana i chwycił jego dłoń, przyciągając ją z szacunkiem do

swoich ust. Dłoń ta zacisnęła się na jego dłoni a z ust Bolesława wyleciał cichy szept - Żegnaj

mój przyjacielu - Po twarzy Piotra, pierwszy raz od niepamiętnych czasów stoczyła się jedna

łza. Jedna, wielka, gorzka łza, którą przełknął po cichu.

W izbie pozostał tylko biskup Jakub i Salomea z dziećmi, jednak krańcowe

wyczerpanie ceremonią nakazało odesłać dziatwę i wezwano medyków do chorego.

Jeszcze tej samej mroźnej nocy, dwudziestego ósmego dnia października Roku

Pańskiego 1138 Bolesław oddał swojego ducha Bogu. Rano, jeszcze przed jutrznią, wszystkie

dzwony i wywieszona czarna flaga na zamkowej wieży obwieściła zebranemu ludowi o

śmierci władcy.

Księżna Salomea zadecydowała że Bolesław złożon w Płocku zostanie obok swego

ojca Władysława Hermana, jeno bazylika dzięki staraniom i fundacji biskupa Aleksandra z

Malonne rosła dopiero w górę, budowana z równych granitowych ciosów na Wzgórzu

Tumskim. Stara, co to ją Władysław ufundował podupadła znacznie i rozebrana została. Na

miejscu nie byłoby i okazji i miejsca na dokonanie uroczystości żałobnych więc wszystko to

odbyć się miało w opactwie Marii Panny w Łęczycy, gdzie to księżna modrzewiowy dwór

zajmowała. Zwłoki, po usunięciu wszystkich wnętrzności zabalsamowane zostały, natarte

solą i wonnościami, odziane w najlepsze książęce szaty których by i sam cesarz się nie

powstydził na szkarłatach w trumnieVIII złożone na wozie zostały. Korowód żałobników,

orszaki komesów, wojewodów, możnowładców wyruszył następnego dnia rano wśród

milczącej z trwogi gawiedzi i pospólstwa, którym to bite brakteaty z podobizną księcia

Bolesława i świętego Wojciecha rozdawano.

VIII W średniowieczu ciało nieboszczyka w dniu w którym umarł kładziono na marach w domu, owijano

mu głowę całunem z odsłoniętą twarzą. Następnego dnia przychodził kapłan, który odmawiał egzekwie,

a następnie kondukt żałobny wyruszał do kościoła. Towarzyszyli mu zakapturzeni znajomi zmarłego

(bowiem w średniowieczu na znak żałoby czy uroczystości pogrzebowych zakrywano głowę kapturem w

czarnym kolorze) trzymając w rękach świece. W kościele przekładano ciało do trumny, którą zamykano.

Liturgia katolicka bowiem zabraniała odprawiania mszy pogrzebowej przy otwartym wieku trumny, za

wyjątkiem ciała zmarłego papieża.

73

Page 74: CZĘŚĆ II.doc

Piotr ze swoim oddziałem dołączył do orszaku Księcia Władysława. Po dotarciu do

Łęczycy Księżna wdowa zajęła swój dwór, Władysław razem z możnowładcami krakowskimi

i śląskimi gród zajął, jednak Piotr, czuł że był osobą niepożądaną w tym towarzystwie, znalazł

nocleg w podgrodziu zwanym Emaus.

Wcześnie, skoro świt dzwony zadzwoniły na egzekwie. Ciało o twarzy bladej jak

śmierć, w otwartej przepięknie rzeźbionej trumnie umieszczono na katafalku nogami do

przodu w kierunku ołtarza. Arcybiskup spojrzał w te oczy teraz schowane za zamkniętymi

powiekami. Dłonie splecione na piersi zaciśnięte były na jego wiernym Żurawiu, mieczu z

którym wszystkie zwycięstwa i nieliczne klęski ponosił. Blask otaczających go świec

dodawał sprawiał wrażenie jakby Bolesław dopiero co pogrążył się w spokojnym śnie i

niedługo miał wstać, odziany w czarny pokutny habit wedle jego woli.

- Nikt nie zna dnia ani chwili - Biskup Jakub ze Żnina rozłożył ręce - kiedy do Bożej

posługi nie tu lecz na tamtym świecie wezwie go Pan - Biskup na chwilę zawiesił głos,

powiódł wzrokiem po zgromadzonych w świątyni w Łęczycy na uroczystościach

pogrzebowych. Nie dało się ukryć wrażenia że pod jednym dachem Domu Bożego w nawach

znajdują się dwa różne, wrogie sobie obozy. W jednym księżna Salomea przewodziła, w

drugim zaś tym mniejszym prym wiodła Agnieszka, żona Księcia Władysława.

- W sile wieku - kontynuował biskup - nagle i niespodziewanie, tak jak za

wstawiennictwem świętego Idziego Pan powołał go do służby w tym świecie tak i

niespodziewanie powołał go do służby na tamtym. Teraz stoi tutaj, przed obliczem Boga i

zdaje sprawy ze swojego życia. A bo i ma z czego.

Życie jego całe ojczyźnie i Bogu poświęcone było. Jednakowoż zwycięstwa i pokuty

znosił, jako i po oślepieniu brata „widzieliśmy na własne oczy — wołał głośno arcybiskup —

tak znakomitego męża, tak potężnego księcia, tak lubego młodzieńca, jak przez dni

czterdzieści pościł publicznie, leżąc wytrwale na ziemi w popiele i włosiennicy, wśród stru-

mieni łez i łkań, jak wyrzekł się obcowania i rozmowy z ludźmi, mając ziemię za stół, trawę

za ręcznik, czarny chleb za przysmaki, a wodę za nektar.

Prócz tego biskupi, opaci i kapłani wspierali go, każdy wedle sił mszami świętymi i

postami, a przy każdym większym święcie lub przy konsekracji kościołów odpuszczali mu

cokolwiek z pokuty na mocy swej władzy kanonicznej. On sam ponadto starał się o to, by co

dzień odprawiano msze za grzechy i za zmarłych, by śpiewano psałterz, i z wielkim

miłosierdziem niósł pociechę nędzarzom, karmiąc ich i odziewając.

74

Page 75: CZĘŚĆ II.doc

A co najważniejsze ponad to wszystko i co za główną rzecz w pokucie się uważa, to

to, że wedle nakazu Pańskiego uczynił zadość bratu swemu i otrzymawszy przebaczenie

pogodził się z nim.

Jeden jeszcze nader godny zyskał Bolesław owoc swej pokuty, który dla "wszystkich

pokutników może uchodzić za wzór, ile że tu chodziło o tak potężnego księcia. Mianowicie,

mimo że sprawował rządy nie nad [jakimś] księstwem, lecz nad wspaniałym królestwem i że

niepewny był pokoju ze strony różnych wrogich chrześcijańskich i pogańskich ludów, to

jednak powierzył siebie i swe królestwo w obronę potędze Bożej i przy sposobności zjazdu [z

królem węgierskim Kolomanem], wtajemniczywszy w to tylko szczupłe grono osób, z

największą pobożnością odbył pielgrzymkę do św. Idziego i św..Stefana Króla [w

Białogrodzie na Węgrzech].

I przez wszystkie czterdzieści dni owego postu [od 19 lutego do 5 kwietnia Roku

Pańskiego 1113] byłby pościł, poprzestając na posiłku samego tylko chleba i wody, gdyby ze

względu na wielki trud [pielgrzymki], roztropność i miłość biskupów i opatów

odprawiających zań msze święte i modlitwy nie zmuszała go nakazem posłuszeństwa do

łamania owego postu. Co dzień też z miejsca noclegu tak długo szedł pieszo, a niejedno-

krotnie (boso, wraz z biskupami i kapelanami, aż skończył godzinki o Najświętszej Pannie,

godziny kanoniczne tego dnia oraz siedem psalmów pokutnych z litanią, a częstokroć po wi-

giliach za zmarłych dodawał też część psałterza.

A taką pobożność i gorliwość okazywał również w obmywaniu nóg ubogim i dawaniu

jałmużny, że nikt potrzebujący, który prosił o wsparcie, nie odchodził bez tego wsparcia.

A ilekroć północny książę przybywał do jakiejś siedziby biskupiej lub opactwa, czy

też prepozytury, to miejscowy biskup, opat czy prepozyt, a kilkakrotnie sam król węgierski

Koloman, wychodzili mu naprzeciw z procesją. Bolesław zaś wszędzie pewne dary składał

kościołom, ale w owych główniejszych miejscowościach ofiarowywał tylko złote i [cenne]

tkaniny.

I jak przez całe Węgry biskupi, opaci i prepozyci przyjmowali go pobożnie, tak z

okazałością i wielką pilnością przygotowywali dlań posługę świecką, a on ich obdarowywał i

sam od nich otrzymywał dary. [...]

Z taką to pobożnością duchową i świeckimi objawami czci powrócił Bolesław ze swej

pielgrzymki, jednakże [nawet] wróciwszy do swego królestwa nie wyrzekł się od razu

75

Page 76: CZĘŚĆ II.doc

pokutniczego trybu życia i stroju pielgrzyma, lecz wytrwał w tym samym zamiarze

pielgrzymowania aż [do chwili przybycia] do grobu świętego Wojciecha męczennika, gdzie

miał obchodzić uroczystość Wielkiej Nocy.

A im bardziej z dniem każdym zbliżał się do stolicy świętego męczennika [do

Gniezna], tym pobożniej wśród łez i modlitw wędrował boso. Gdy zaś przybył do miasta i

grobu świętego męczennika, jakże wielkie rozdał jałmużny ubogim, ileż to ozdób złożył w

kościele i na ołtarzach! Dowodem tego jest dzieło złotnicze, które Bolesław kazał sporządzić

na relikwie świętego męczennika jako świadectwo swojej pobożności i pokuty. Trumienka

owa bowiem zawiera w sobie 80 grzywien najczystszego złota, nie licząc pereł i

kosztownych kamieni, które zapewne dorównują wartością złotu.

W stosunku zaś do swoich biskupów, książąt, kapelanów i niezliczonych rycerzy

tak okazale i hojnie obchodzono ową świętą i chwalebną Wielkanoc [6 kwietnia R. P. 1113],

że każdy z możniejszych, a niemal że i pomniejszych otrzymywał od księcia kosztowne szaty.

Odnośnie zaś kanoników świętego męczennika, stróżów i sług kościelnych oraz mieszkańców

samego miasta wydał zarządzenia tak szczodre, że wszystkich bez wyjątku uczcił szatami lub

końmi czy innymi darami, stosownie do godności stanowiska każdego.40"

Wzruszył żałobników tą mową arcybiskup. Niejeden cichcem, rękawem wycierał

cieknącą po policzku łzę. Arcybiskup wspominał zasługi Bolesława, które dokonał przez całe

swoje życie łącznie z tym że to dzięki niemu w Gniezdnie arcybiskupstwo pozostało, które

swoimi skrzydłami objęło kościoły i klasztory na ziemiach bolesławowych, które to bulla

protekcyjna z 7 lipca Roku Pańskiego 1136 potwierdziła.

- Jeszcze to trzy roki do tyłu - wspominał arcybiskup - ten dzielny rycerz w

Merseburgu41IX przed cesarzem Lotarem jako władca samodzielnego państwa miecz nosił i z

należytymi honorami został przyjęty jeno lenno musiał złożyć z zachodnich Ziem

Pomorskich a kościoły które tam powstawały do arcybiskupstwa w Dziewinie42 przypisane

zostały za sprawą Ottona z Bambergu. Dziękujmy Bogu za to że zesłał nam tego dzielnego

władcę i opłakujmy naszą stratę, skoro Bóg Ojciec zdecydował powołać go do siebie.

40 Fragment z Kroniki Polskiej Galla Anonima

41 Mowa tutaj o Zjeździe w Merseburgu, który się odbył 15 sierpnia 1135 roku.

42 Polska nazwa Magdeburga

76

Page 77: CZĘŚĆ II.doc

Arcybiskup zawiesił głos. W świątyni zaległa cisza, rozproszona tylko hamowanym

szlochem. Poddani powoli, pojedynczo zbliżali się do trumny zmarłego aby go osobiście

pożegnać w tej ostatniej drodze. Kiedy tłum już się przewinął wieko trumny spadło z hukiem,

który odbił się wielkim echem o ściany kościoła i zostało zabite wielkimi gwoździami.

Powietrze rozdarł niepohamowany płacz. Salomea dopiero teraz wybuchła płaczem wcześniej

mocno tłumionym.

- Ale ta się mocno drze - Piotr stojący za plecami Władysława usłyszał szept

Agnieszki - Dobrze że teść zdążył testament spisać bo ta jędza gotowa była wszystko

IX Zjazd w Merseburgu (niem. Hoftag in Merseburg) – spotkanie Bolesława Krzywoustego z

niemieckim cesarzem Lotarem III w Merseburgu, 15 sierpnia 1135. Bezpośrednią przyczyną zjazdu w

Merseburgu, było wmieszanie się polskiego księcia Bolesława Krzywoustego, w sprawy dynastyczne na

Węgrzech, oraz nieuznawanie pretensji archidiecezji magdeburskiej do zwierzchności kościelnej nad

całą Polską i projektowanymi diecezjami pomorskimi.

Przed rozpoczęciem zjazdu w Merseburgu - Bolesław Krzywousty skłonił Racibora I, księcia

pomorskiego - do konfliktu zbrojnego, skierowanego przeciw Danii. Racibor I, w tym czasie przebywał

na dworze księcia Bolesława. Miała to być swoista demonstracja sił wobec cesarza Lotara III. 650 łodzi

(po 44 wojów i 2 konie) skierowano na bogate, norweskie miasto portowe Konungahelę. Wyprawa

zakończona sukcesem - spowodowała u cesarza, zmianę stosunku politycznego wobec Polski.

Bolesław do Merseburga przybył w przeddzień ustalonego zjazdu, tj. 14 sierpnia 1135. Honory

oddawane polskiemu księciu na rozkaz Lotara III, świadczone jedynie niezależnym władcom, oddały w

pełni charakter pozytywnego stosunku cesarza do Krzywoustego.

W przebiegu zjazdu należy wyróżnić następujące sprawy: spór z Belą II Ślepym, węgierskim dynastą i

Sobiesławem I, księciem czeskim, oraz kwestię stosunku cesarskiego do sprawy pomorskiej[12]. Zjazd i

hołd był przygotowany według ówcześnie obowiązującego prawa. W ceremoniale składania hołdu

musiały być uwzględnione następujące elementy: włożenie dłoni poddającego się rygorom lennym, w

dłonie seniora; złożenie przez seniora pocałunku w usta wasalowi na znak pokoju; klęczenie na wprost

siebie i złożenie obustronnej przysięgi. Tak też mógł wyglądać ceremoniał hołdowniczy w Merseburgu.

Podczas ceremoniału - cesarz uznał lenne prawa Polski, nie tylko do Pomorza, ale także do Rugii.

Bolesław zgodził się na poddanie wasalne z Pomorza Zachodniego, Rugii oraz ziem polskich, ponadto

zapłacić trybut z ziem pomorskich, w wysokości 6 tys. grzywien srebra. Polska strona wyraziła także

zgodę, na zawarcie pokoju z Węgrami (uznanie Beli na Węgrzech). Przypieczętowano to przyszłym

(niedoszłym) mariażem córki Bolesława - Judyty, z synem Beli II - Gejzą II. Inaczej przedstawiała się

sprawa polsko-czeskiego sporu. Polski książę nie godził się na żadne pojednawcze załatwienie

problemu, przez sąd cesarski. Krzywousty doszedł do wniosku, że nie można traktować suwerennego

77

Page 78: CZĘŚĆ II.doc

zagarnąć i twoich synów należnych praw pozbawić. - W głosie Agnieszki słychać było

nieskrywaną nienawiść do księżnej-wdowy. - Zobaczysz że jeszcze przez nią wiele

problemów i waśni będzie.

- Zmilcz kobieto chociaż w tym świętym miejscu - Książę warkną na żonę aby

pohamować jej zapędy.

Ta ze względów na obce uszy jeno zaprzestała jazgotać, gdyż zmiarkowała że słychać

ją dookoła.

Trumna została wyniesiona z kościoła i złożona na wozie. Pochód żałobników ruszył

w kierunku Płocka, rozciągając się na drodze jak wielki wąż. Orszak prowadził oddział stu

konnych stanowiący straż przyboczną księcia, stacjonujący w Łęczycy, za trumną Książę

Śląski i senior, Władysław pierworodny Sym Bolesława jako symbol ciągłości rodu i władzy

książęcej, otoczony rycerzami i możnymi tego kraju, a wśród nich Piotr z Dormirem i

benedyktynem Maurem, który to skrzętnie notował wszystkie zdarzenia.

- Ciężkie to będą czasy, pełne sporów i waśni pomiędzy braćmi, a w szczególności

pomiędzy tymi dwiema silnymi kobietami, które swoich mężczyzn w garści trzymają.

- Jakże to? - Maur zdziwiony spojrzał na Piotra - toż mężczyzna jest głową rodziny i

to on prym ma wodzić. Jak napisane jest w Piśmie:

„… kobiety - w skromnie zdobnym odzieniu, niech się przyozdabiają ze wstydliwością

i umiarem, nie przesadnie zaplatanymi włosami albo złotem czy perłami, albo kosztownym

strojem, lecz przez dobre uczynki, co przystoi kobietom, które się przyznają do pobożności.

władcy, za jakiego się uważał, na równi z lennikiem cesarskim, jakim był Sobiesław I, książę czeski.

Lotar III nie mogąc dojść do porozumienia, zaproponował tymczasowy rozejm i przeniesienie sprawy,

na późniejszy termin.

Zjazd zakończył się majestatycznym przepychem, uroczystościami kościelnymi, podczas których

Krzywousty niósł przed sobą cesarski miecz (był to zaszczyt przyznawany jedynie suwerennym

władcom). Pośrednim sukcesem polskiej dyplomacji było unieważnienie przez papieża Innocentego II

poprzedniego wyroku (bulli z 1133), uznającego metropolitalne prawa Gniezna (synod w Pizie - 1135).

Natomiast 7 lipca 1136, w bulli protekcyjnej (łac.) Ex commisso nobis a Deo. - zawarto potwierdzenie

wyłącznej i później nigdy niekwestionowanej zwierzchności Gniezna nad diecezjami polskimi.

Polska wchodząc do obozu cesarskiego unormowała swoje stosunki z Czechami, na zjeździe książąt w

Kłodzku w 1137 (tzw. pokój kłodzki). Jednak szczegóły zawartego tam porozumienia - nie są znane.

Węzły przyjaźni umocniono w grodzie Niemczy, gdzie podczas uroczystości Władysław II, najstarszy

syn Krzywoustego trzymał do chrztu Wacława, syna Sobiesława I.

78

Page 79: CZĘŚĆ II.doc

Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. Nauczać zaś kobiecie nie

pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. Albowiem Adam

został pierwszy ukształtowany, potem - Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona

kobieta popadła w przestępstwo. Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; [będą

zbawione wszystkie], jeśli wytrwają w wierze i miłości, i uświęceniu - z umiarem.”43

- Ech bracie, tylko w tych swoich świętych księgach siedzisz i o świecie prawdy nie

znasz? Czyż Paweł Apostoł co te słowa do Tymoteusza kreślił pomylić się nie mógł? Czyjaż

krew ważniejszą jest? Mężczyzny czy kobiety? Czyż to nie Bóg stworzył człowieka -

Mężczyznę i Kobietę, a więc przez to stawiając ich na równych prawach? Jeno mężczyzna

wszystko poświęci dla swojej ukochanej, o czym ta wie dobrze i wykorzystać tę naszą słabość

potrafi. Zatem pewnie mądrzejszą jest, gdyż to ona sprawia że mężczyznom się wydawa iż to

oni rządzą, co prawdą jest, jeno rządzą tak jak kobieta pragnie. Ot i cała prawda o rządzeniu.

Na takich rozprawach, wypełnionych wieloma obawami minęła im podróż do Płocka,

gdzie ciało Bolesława zostało złożone obok ciała jego ojca.

XXX

Książę Władysław od wczesnych lat młodzieńczych, jako pierworodny Bolesława, do

sztuki rycerskiej i do sprawowania rządów, które w przyszłości miał objąć po ojcu, był

przygotowywany. Zapoznawany z historią ziemi, którą władał Bolesław jednak niewiele się

kwapił do nauki i rozrywki stawiał ponad wszystko, a już wiele się zmieniło kiedy to

obumarła mu matka, Zbysława, pozostawiwszy ledwo co dziewięcioletnie pacholę w

objęciach macochy, Salomei z Bergu, drugiej żony Bolesława. Tej jednak nie w smak było

pilnować aby Władysław wyrósł na nowego władcę, mając na myśli własne dzieci, które

miały narodzić się z tego małżeństwa. Ciężkie to były czasy dla Władysława. Bolesław zajęty

ciągłymi utarczkami i wyprawami nie poświęcał zbyt wiele uwagi na jego wykształcenie.

Więcej też czasu młody książę spędzał z Piotrem niźli na swoim dworze. On też nauczał go

polowania, rozumienia mowy natury, a Salomea sukcesywnie oddzielała go od spraw

państwowych. Roku Pańskiego 1125 na polecenie Bolesława poślubił Agnieszkę,

czternastoletnią córkę margrabiego Austrii, przyrodnią siostrę cesarza niemieckiego, Konrada

III. Małżeństwo to miało bowiem pozyskać Polsce kontakty z opozycją niemiecką, potrzebne

w okresie konfliktu z cesarzem Lotarem z Supllinburga. W prezencie ślubnym otrzymali we

43 1 List do Tymoteusza 2:9-15, Biblia Tysiąclecia

79

Page 80: CZĘŚĆ II.doc

władanie Śląsk, którego nazwa od góry Ślęży pochodzi.

Pomimo swojego młodego wieku była kobietą niezwykle

energiczną, przepełniona butą, dumą ze swoich więzów krwi i

niezwykle ambitną. Tak ambitną, że polowania stały się dla

Władysława miejscem spokoju i ucieczki od rzeczywistości

coraz bardziej wypełnionej niemieckimi zwyczajami,

niemiecką mową i niemiecką służbą. Już w dwa lata po ślubie

obdarowała Władysława synem, któremu na imię Bolesław,

po jego dziadzie dano jako i pierworodny syn Salomei i

Bolesława, jeno 6 lat starszy od swego bratanka. Jakże się

wielka rywalizacja pomiędzy tymi kobietami o prym

rozwinęła, że i legendy na ten temat krążyć zaczęły. Każda

bowiem o przyszłości własnych dzieci myśląc nie zważała na

drugą, kołki ciosając na głowach mężów, o swoje walczyła, a

nienawiść kobiety równa jest z desperacją lwicy broniącej

swojego gniazda, która uderzy wtedy kiedy nikt się nie

spodziewa.

Po uroczystościach pogrzebowych książę Władysław z

Agnieszką i całym dworem wróciwszy do Krakowa całej

litanii wysłuchać musiał.

- A widziałeś to jak się ONA puszyła, piórka strosząc? - Agnieszka wylewała całą żółć

na męża - Bolesław władzę Tobie ostawił a ona prym wodzić chciała. Zobaczysz że ciebie

mój książę, od tronu odsunie a wraz z Tobą krew z krwi Twojej. Jak kokosza jaka swe

bękarty pod skrzydła chowała, a ty jak półksiążę, któremu nadzieję dano a plecy żelazo chcą

wrazić. Nic jeno zmilczeć chcesz te okropieństwa.

Władysław dla świętego spokoju jeno przytakiwał na takie gadanie ale jak stara

prawda rzecze - kropla wody skały drąży, tak i słowa Agnieszki nie na wiatr rzucane były.

Piotr chciał jak najdalej trzymać się od tych waśni rodzinnych, jednak jako wykonawca

ostatniej woli zmarłego księcia Bolesława, musiał utrzymywać poprawne stosunki z każdą ze

zwaśnionych stron. Swą pobożnością, mądrością i roztropnością, teraz w tych trudnych dla

80

Page 81: CZĘŚĆ II.doc

wszystkich czasach wielkie poważanie wśród możnych zyskał. Stał się ostoją sprawiedliwości

zaszywszy się w swoim Ołbinie.

Piotr nerwowo chodził po gościnnej izbie Palatium w Górce. Rozejrzał się dookoła.

Nie był tutaj od czasów przeprowadzki zakonników do nowych zabudowań na wyspie Piasek.

Teraz palatium stało w ciszy od czasu do czasu wypełnione modlitwą wiernych. Przeor

postanowił zastąpić ten mały kościółek co na miejscu starego chramu stał i właśnie tutaj, w

miejscu gdzie osadził ich Piotr, chwalić Pana.

- Trzeba załatwić wszystko formalnie bo jeszcze gotowi są wszystko odebrać - ni to do siebie

ni to do kogoś kogo tylko on widział wyszeptał Piotr .W głowie kłębiła się nieskończona

liczba myśli. - Gdybyśmy całą swoja energię, którą skierowaliśmy do walki z innymi ludźmi,

zamienili na miłość do bliźniego to bylibyśmy znacznie dalej... bylibyśmy znacznie lepsi... ale

przez tysiące lat jedyne co nam wychodziło to niszczenie słabszych by nadymać własne Ego...

a wszystko co dobre dla człowieka zostało mocno schowane, zakazane, utajnione i

przemilczane.... szkoda ... zmarnowała się ogromna moc.. Wszystko co czynię, czynię nie dla

siebie a dla innych, dla tych co po mnie przyjdą. Ciężkie czasy idą, ciężkie - z jego piersi

wyrwał się ciężki oddech. Napięcie które w nim wzrastało aż do niebotycznych granic nie

dało mu usiedzieć na miejscu. Jakiś nieracjonalny niepokój ogarnął jego ciało i jakaś siła

zmusiła go do biegu. Wybiegł z palatium trzasnąwszy drzwiami, wskoczył na konia i ruszył z

kopyta. Za nim został tylko krzyk przerażonego Dormira, który myślał że jakiś zły Piotra

opętał i wołał o pomoc do nieba.

Nadchodziły ciężkie czasy, które potem i opisać trudno było.

XXX

Rok 1145 nie był łatwym rokiem dla ziem, które pod panowaniem Księcia Bolesława

jedność stanowiły, po jego śmierci natomiast pomiędzy braci podzielone zostały. Po śmierci

Salomei bracia się za łby wzięli i mocować, a wyrywać sobie prawa przez ojca nadane. Latem

tegoż roku po bitwie nad Pilicą rozejm zawarli, jednak prynceps Władysław jego warunków

dotrzymać ani zamiaru nie miał. Przygotowania do nowej wojny poczyniał. Gdy Wsiewołod

81

Page 82: CZĘŚĆ II.doc

Olegowic, zajęty tłumieniem buntu książąt dzielnicowych u siebie, nie mógł zapewnić mu

pomocy, chociaż Władysław wziął czynny udział w wyprawie przeciw wrogowi Wsiewołoda,

Włodzimierzowi Halickiemu, i oblegał go w Żwinogrodzie, umyślił przyzwać posiłki z Prus i

Jaćwieży, które też rychło zaczęły napadać i pustoszyć Ziemię Mazowiecką. Nie

zadowoliwszy się wzięciem w posiadanie Sieradza, Łęczycy i dwóch innych grodów, przez

co wbił klin między posiadłości Bolka Kędzierzawego i Mieszka Starego, posuwał się w głąb

ich księstw i powołując się na testament ojca, że ma prawo mianować dowódców załóg w ich

grodach, oblegał je, zajmował i ustanawiał grododzierżców. A nie czynił tego modlitwą i

pokojem a gwałtami, grabieżą, ogniem i mieczem, nawet kościołów w spokoju nie

ostawiwszy.

- Kościół i pomieszczenia dla Kanoników na Piasku już na ukończeniu i biskup

KonradX, kiedy to konsekruje ołtarz główny w Lubinie, zamierza i ten konsekrować. Księcia

Władysława prosić trza będzie aby na tę uroczystość przybył - Ciepły głos Marii rozwiał się

po komnacie i wypełnił serce Piotra jak balsam, który łagodzi wszelkie rany .

- Nie uśmiecha mi się to wcale z nim rozprawiać. Dosyć się nasłuchałem kiedym to z

Magdeburga wrócił i zamiast dobrego słowa same łajaniam usłyszał. To pewnie za sprawą

X? Konrad (zm. 2 marca 1146 r.) - biskup wrocławski w latach 1142-1146. Biskup Konrad nie jest

wymieniany w żadnym katalogu biskupów wrocławskich. Znany jest z nekrologów klasztorów

benedyktyńskich NMP (św. Wincentego) we Wrocławiu oraz NMP w Lubinie. W tym drugim w 1145 r.

konsekrował ołtarz główny. W źródłach występuje bez podania diecezji. O identyfikacji stolicy biskupiej

przesądzają związki z Wrocławiem, brak możliwości powiązania z inną diecezją i czas występowania,

który wypełnia lukę pomiędzy przeniesionym do Krakowa biskupem Robertem II a Janem II. Bulla

papieża Celestyna III z 9 kwietnia 1193 zatwierdzająca posiadłość opactwa NMP na Piasku stwierdza

że kościół NMP był konsekrowany przez biskupa Piotra:

„Anno domini 1090 fundata est ecclesia beatae Virginis in Arena Wratislaviae a Petro comite Corek et

consecrata a Petro Wratislaviensi episcopo octavo, praesente Vladislao duce Poloniae et uxore eius

Agnete, Henrici quarti imperatoris filia et Maria Wlosconissa Petri comitis uxore et Swentoslao filio eius”

„Roku pańskiego 1090 ufundowany został kościół NMP na Piasku we Wrocławiu przez komesa Piotra

Korka i konsekrowany przez Piotra, ósmego biskupa wrocławskiego, w obecności Władysława, księcia

Polski i żony jego Agnieszki, córki cesarza Henryka IV i Marii Wloskonissy, żony komesa Piotra, i jego

syna Świętosława”. 8 biskupem Wrocławia był Robert II, który został przeniesiony w roku 1142 do

Krakowa przez Księcia Władysława Wygnańca i zmarł 11 kwietnia 1143 roku.

82

Page 83: CZĘŚĆ II.doc

Agnieszki, po tym com jemu na polowaniu powiedział. - W Piotrze jeszcze na samo

wspomnienie krew wrzała jak w tyglu kucharki, a ponoć krew nie woda.

- A bo ty języka w gębie utrzymać nie możesz, i to co w myślach to u ciebie na języku

- Maria uśmiechnęła się do męża najcieplejszym spojrzeniem na jaki tylko strach jej pozwolił.

Czuła tę ciężką sytuację, która nie mogła wróżyć nic dobrego.

- A dlaczego się Ciebie czepia? Jenom mu pięknym za nadobne zapłacił. Niewiele o

tym Dobku wiadomo, mnie się na pewno wydaje Niemcem, choć on i za naszego brata

uchodzić może, i sprzedawać się umie. Za młodu pono dostał się na ziemie nasze, żył i tu,

powracał do Niemiec, chleba kosztował wszelkiego, jest tym, kim mu być potrzeba. U

księżnej Agnieszki on wszechmocnym, marszałkuje u niej, u króla nadwornemu rycerstwu

hetmani, trzyma od skarbca klucze, jest pierwszym doradcą - a reszty możesz się sama

domyślać, bo mi się mówić nie godzi. Nosi się to pańsko i rycersko, strojny aż do zbytku

jakby na dzień świąteczny, choć i jest powszedni, jakby się chciał sobą chwalić i popisywać.

Oblicze ma wesołe, rumiane, oczy jasne, ale jakby szklane, nie mówiące nic. Mężczyzn i

kobiety czasem natura takimi na świat wydaje, jakby ich na szyderstwo tworzyła; da im

wszystko, co potrzeba, by pięknymi byli, tylko w nich duszy nie włoży. I chodzą te istoty,

jakby złote latarnie, w których światła nie zażegnięto. Pamiętam jako to o naszą Beatrycze

chciał się upomnieć w małżeństwo i wiano, aleć tom mu powiedział że prędzej na sośnie

żołędzie rosnąć będą niż on należeć do naszej rodziny. Ślub naszej Agafii nam trzeba na gody

szykować i to też nie mała przeprawa będzie. Dobrzem jej męża wybrał bo z książęcego rodu

- Piotr uśmiechną się do swoich myśli o młodym Jaksie. Pasował mu ten młodzieniec, dumny,

zadziorny i swego pilnował jak nikt, a przy tym i wielki chrześcijanin.

- Oj uważaj Panie na niego, oj uważaj, bo on jak żmija, cicho siedzi w ukryciu a nagle

ukąsić potrafi. Wielkie on ma poważanie u Księżnej Agnieszki i wielkie jej poparcie, a ta

znaczny wpływ na naszego Księcia Władysława.

Piotr na dźwięk tego głosu odwrócił się w kierunku drzwi i spojrzał na mężczyznę

który w nich stał.

- Ooo, Dormir, chodzisz cicho jak kot na polowaniu, że do różnych przypadłości

człowieka możesz doprowadzić. Usiądź z nami na chwilę i dobrego miodu się napij niech ci

ciepło po starych kościach rozleje. Sama mądrość przez ciebie prawi jeno do głowy mi nawet

nie przychodzi aby na majątek nasz czy też życie nasze mógł nastawać. Za mały on aby nos tu

wścibiać.

83

Page 84: CZĘŚĆ II.doc

- Jeno dobrej rady posłuchaj Panie, bardzo o to proszę. Tym żeś zwrócił uwagę

Władysławowi żeby przyjrzał się Dobkowi, który to czas z Księżną Agnieszką miło spędza

kiedy ten na polowaniach bywa jeno zapewne kij w mrowisko wsadziłeś. Książę wprawdzie

uśmiał się z takich przypuszczeń, ale Agnieszka tego ci nie daruje.

- Bo to i żartem powiedziane było, skoro on mi każe Mari pilnować, która swój czas z

biskupem Janikiem spędza. Janik to rodzina i duchowny czym zapewne Dobek nie jest dla

Agnieszki.

- On i pewnie tak pojął, ale spróbuj to kobiecie wytłumaczyć, która to, zwłaszcza

gdyby i to prawdą było, będzie swojej tajemnicy pilnować i honoru. Podjudzić męża może i

ten nastawać na Twoje życie będzie, a to już nie żarty będą. A ja przyszedłem z wiadomością.

Jedzie do nas magister Achardus, który to właśnie zakończył prace w BrzeźnicyXI przy

opactwie cystersów, które zwać będą Mirimondem mniejszym na cześć rodzimego opactwa z

Francji i chce zobaczyć nasze opactwo. Umyślnego przysłał aby nie zjawiać się

niespodzianie.

- Jakże się cieszę że go ponowie obaczę - Piotr aż uśmiechnął się do długich godzin

spędzonych na rozmowach o wszystkich tajemnicach tego świata z wielkim architektem

Bernarda z Clairvaux - Janik tam dobrze prac doglądał i tereny, które od Księcia Bolesława

w podzięce za Wołodara otrzymałem razem z Brzeźnicą i Miechowem na wiano dla

Beatrycze przeznaczyłem, jeno Janik nimi na moje polecenie zadysponował by Cystersom

opactwo sprawić i podarować im osiem przyległych wiosek. Boga Jedynego tylko proszę

żeby się nikt nie zwiedział że to ode mnie i zobowiązałem tajemnicą spowiedzi aby to się nie

wydało. Pewnie i w tym roku opactwo Janik będzie konsekrował. Jakże wiele do zrobienia,

bo i ślub córki naszej na gody uszykować trzeba. Czasu nie ma żeby sobie głowę problemami

innych zaprzątać. Gdyby nie Ty mój stary przyjacielu to nie wiem jakby się to wszystko

XI Brzeźnica, dzisiejszy Jędrzejów, pierwsze opactwo cysterskie na terenie Polski. To prawdopodobnie

moment przekazania kluczy do tego opactwa cystersom przez Piotra Włostowica, w czasie konsekracji

przez Biskupa Janika ukazał Jan Matejko w obrazie z 1888 roku pod tytułem „Piotr Włost sprowadza

cystersów do Polski” Obraz ten znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Jan

Długosz w swoich „Rocznikach czyli Kronikach Sławnego Królestwa Polskiego” w księdze V pod rokiem

1141 pisał że sam Bernard z Clairvaux chciał wizytować klasztor w Jędrzejowie, „jednak w czasie tej

podróży kiedy przybył do Spiry, ciężka choroba udaremniła urzeczywistnienie jego zbożnego zamiaru,

mającego przynieść korzyść zarówno klasztorowi, dla którego uporządkowania wybrał się w drogę, jak i

Polakom” Historycy jednak wizytę św. Bernarda w Spirze datują na rok 1146-47.

84

Page 85: CZĘŚĆ II.doc

skończyło. Wiele ci zawdzięczam i bardziej Ty mi rodzicem niż wiernym sługa jesteś, Ojcem,

którego we wczesnych leciech mi zabrakło.

- Wielceż dla mnie szczobrotliwy jesteś, Panie Piotrze, ale i o to mnie prosił wasz

Ojciec, więc ostatnia wolę zmarłego spełniam. Nie wspominajmy o tym więcej.

Dormir odwrócił się na pięcie i tak cicho jak się pojawił tak cicho zniknął w głębi

dworca by przygotować pomieszczenia na przyjęcie szlachetnego i tajemniczego gościa.

Wieczorne promienie kończyły lizać szczyty Ślęży i Wieżycy barwiąc je kolorem

czerwieni. Czerwieni jakiej dawno nie widziano. Ciepły, delikatny wietrzyk rozwiewał

rozpuszczone włosy jeźdźców przeplatając je przez swoje palce. Śpiewnie szeptał w gałęziach

dąbrowy w którą właśnie wjechali, zjeżdżając z utartego szlaku. Za sobą pozostawili Górkę i

stare palatium, które to pan tych ziem dawno temu podarował Kanonikom na dobrą posługę

ludziom i Bogu, i poruszali się niewidoczną ścieżynką wydeptaną przez leśną zwierzynę. Po

prawej ręce rozpościerały się połacie wrzosu który w promieniach zachodzącego słońca

sprawiał wrażenie pokrytego krwią. Głuchy odgłos końskich kopyt o ślężański grunt roznosił

się po lesie i wracał odbity od porozrzucanych skał.

- Dajmy chwilę wypocząć koniom - Odezwał się jeden z jeźdźców - tutaj, nie daleko

jest potrójne źródełko i tam napoimy konie. Chwilę odpoczniemy. Nie o każdej porze można

się tam dostać.

Był to potężnie zbudowany mężczyzna, z twarzą okoloną brodą na której już czas

pozostawił swoje znaki, spod mysiurki na plecy rozlewał się wodospad włosów. Ciepły lecz

bardzo mocny i zdecydowany głos świadczył o potężnej sile tego człowieka. Zdradzał

stanowczy charakter, a w jego niebieskich oczach, pomimo średniego wieku, lśniła siła

młodości. Do boku przypięty potężny miecz lekko się kołysał w rytm kroków konia.

Wyjechali na niewielką polanę i puścili konie wolno aby mogły wypocząć.

- Dormir, pomóż magistrowi Achardusowi, bo niewprawny w rycerskim rzemiośle,

jeno sługą on kościoła i słowem a piórem wojuje a nie mieczem. - mężczyzna skierował

wzrok na niewielkiego wzrostem cystersa, odzianego w biały habit z narzuconym czarnym

szkaplerzem i przepasanym pasem, który niewprawnie siedział w siodle i widać było że długa

wycieczka z Ołbina zostawiła swoje znaki na jego ciele.

Dormir, pomimo swojego podeszłego wieku, dziarsko zeskoczył ze swojego gniadego

i przytrzymawszy za uzdę konia zakonnika, pomógł mu z niego zejść.

85

Page 86: CZĘŚĆ II.doc

- Skrzesać ognia? - Dormir spojrzał na Piotra pełnymi oddania oczami, czekając tylko

na przyzwolenie.

- Tak - Bezgłośnie odpowiedział Piotr - Dobrze wiesz co robić

Dormir pozbierał chrustu i oczyścił wielki Kamień leżący pośrodku polany, obrośnięty

mchem. W miejscu na kamieniu, które wskazywało na wielokrotne palenie tam ognia ułożył

mały stosik i skrzesał ognia. Z jego ust popłynęła cicha pieśń, która Piotrowi przywróciła

wspomnienia :

małe płomienie wodę goTują

większe komnatę ogrzewAją

pożar pożreć wioski chCe

czas wypełniA życie

gdy się Kocha je

ogień pRawdę powie

ogień praWdę skryje

przed ogniem nIc się nie ukryje

Twoje serce w zamku schowane

Krew Królewska płynie

Łabędzie pisklę odchowane

Ból jej nie ominie

Kiedy łabędź kocha

Kocha aż do śmierci

Ogień w rytm pieśni to wzmagał się to znów opadał by po chwili się uspokoić

- Odpoczniemy tylko chwilę bo niedługo księżyc wzejdzie. Wprawdzie do miejsca

gdzie się udajemy niewiele drogi pozostało ale i czasu za wiele na odpoczynek nie mamy.

Jeno trochę kości rozprostować i zaczerpnąć sił z potrójnego źródełka. Ono daje życiodajną

wodę tylko w określone dni.

Piotr skierował się w kierunku małej grupy skałek, reszta towarzystwa ruszyła za nim.

Oczom ich ukazało się niewielkie źródło które wypływało jakby cudem ze skał i swoje nurty

dzieliło na trzy strony świata. Piotr zatrzymał się i odwrócił w kierunku młodego,

dwudziestopięcioletniego mężczyzny, który podążał za nim jak ślepiec, który wierzy

86

Page 87: CZĘŚĆ II.doc

swojemu przewodnikowi. Cysters i Dormir stanęli obok. Piotr chwycił go za ramiona w

potężnym uścisku i głęboko spojrzał w oczy, które pomimo zapadającego mroku błyszczały

ciekawością.

- Jaksa - Cichy głos przeszył serce młodzieńca jak strzała wypuszczona z łuku

wytrawnego strzelca. Na swojej skórze poczuł dreszcz emocji przeciskający się przez

wszystkie pory od pięt aż do czubka głowy - Od tej chwili wszystko co usłyszysz, zobaczysz i

poczujesz musisz zostawić dla siebie, i w odpowiednim czasie przekazać to następcy. Czy

zobowiązujesz się do tego?

Jaksa, jakby potężną siłą zwalony, padł na kolana. Siła ta zgięła mu kark i kazała

pochylić głowę przed nieznanym a potężnym.

- Na Krew i Rany, Pana Naszego Jezusa, który to przez to że umarł żyje wiecznie -

Jaksa drżącym głosem wyszeptał przysięgę.

Przez gałęzie drzew zaczęło prześwitywać światło wschodzącego właśnie księżyca i

oświetlać twarze zebranych. Każdy z uczestników tego dziwnego widowiska ustawił się na

jednym z brzegów strumienia, tak że wody ich rozdzielały. W środku Piotr z zakonnikiem a

Jaksa i Dormir po bokach. Piotr i cysters rozłożyli ręce tak jakby chcieli górę objąć w

ramionach i zawołali:

- Ojcowie nasi przybywajcie bo czas nastał po temu.

Wiatr tak jakby się wzmógł i odpowiedział głosem liści, poruszył gałęziami starych dębów.

- Ojcowie nasi przybywajcie bo czas nastał po temu - powtórzyli mężowie

Tym razem to już nie był wiatr który się zerwał i poruszał drzewami, to były odgłosy, które

Jaksa znał, albo mu się wydawało że znał, od bitew do płaczu dziecka w komnacie. Obraz

zaczął mu wirować, starał się utrzymać na miękkich kolanach.

- Ojcowie nasi przybywajcie bo czas nastał po temu

Gdy trzeci raz zabrzmiało wezwanie puszcza jakby ożyła, drzewa zaczęły przemawiać,

przemieszczać się z miejsca na miejsce i Jaksa niespodziewanie usłyszał odpowiedź

- Jesteśmy

Wszystko ucichło i uspokoiło się. Jaksa otworzył oczy, które wcześniej zacisnął tak mocno że

w kącikach ukazały się dwie łzy. Zobaczył jak postacie wychodzące z boru krokiem, który

więcej niż krok ludzki przypominały okręt na spokojnym morzu stają w kręgu dookoła

strumienia.

Cysters nabrał wody z każdego ze strumieni i zlał je do jednej czary.

87

Page 88: CZĘŚĆ II.doc

- Pobłogosław Panie w trójnasób W imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego. Matko

naszych przodków - Achardus wziął garść popiołu z dopalającego się ogniska, pochylił się w

kierunku Ślęży i wrzucił do czary - jako i prochu powstaliśmy i prochem do ciebie wrócimy

pozwól nam zobaczyć to co jest ukryte, następnie wsypał szczyptę soli - jak jest napisane To

Wy jesteście solą tej ziemi. - Po tych słowach Cysters dolał do czary wina - Krew z krwi,

kości z kości Twoich, przyjmij ofiarę naszą, jako i my Twoją na barki swoje wziąć

pragniemy. 44

Czara jakby na ogniu postawiona w jego dłoniach zaczęła wrzeć i gotować się

zmieniając kolory. Achardus podał czarę Piotrowi, ten wzniósłszy ją w górę powiedział:

- Racz oczyścić myśli nasze - i pociągnął spory łyk z zawartości. Po Piotrze wszyscy

dokonali tej ceremonii. Gdy Jaksie wydawało się że nic więcej się nie zdarzy, nagle skały

rozstąpiły się i wskazały niewielka ścieżkę wiodącą do starych, niedostępnych

kamieniołomów, których używali ci co to złączyli się z nimi w magicznym kręgu. Korowód

ruszył. Nagle przed dużą skałą się zatrzymał a tajemnicze postaci zginęły gdzieś w skale.

Piotr podszedł, zdjął z piersi medalion z łabędziem, który od dziecka nosił i przyłożył do

niewielkiego wgłębienia w skale. Coś zachrobotało, zazgrzytało i skała odsunęła się ukazując

wędrowcom niewielki korytarz prowadzący w głąb góry, który teraz oświetlony pełnią

księżyca odkrywał swoje tajemnice.

Wędrowcy zniknęli wewnątrz a na polanie nastała cisza i tylko Księżyc przy

wdzięcznym wtórze wiatru śpiewał swoją odwieczną pieśń

Nieboskłon wozem przemierzam

Mały ja Katon pisząc dla Homera.

Jest bowiem Piotra opoka

Nad wierszy miarę wysoka.

Niech wyśpiewuje stuwierszem

Piotrowi wiecznie krąg wieszczów.

Kuleje metrum każde,

Nie zmieści Piotra żadne.

Człowieka poznać chcesz blisko,

Niebieskie przejrzyj kolisko.

44 Woda Gregoriańska - jedna z 4 rodzajów wody święconej w kościele katolickim. pochodzi od papieża Grzegorza IX, który nakazał jej stosowanie podczas konsekracji kościoła.

88

Page 89: CZĘŚĆ II.doc

Spojrzyj na tamtych na ziemi,

On sam bez zdrady się mieni.

Słodkości zdroju pełny,

Słońce niebiańskie wdzięczne,

Gwiazdy jasnością gwiezdny,

Nektaru słodkością słodki.

Niedobrze się oceniasz,

Gdy zewnątrz dobra szukasz.

We wszystko w obfitości

Bogatyś w swojej jaźni.

Ciebie ród wynosi, sławi stan, władza ubogaca,

Zacniej cię cnota twoja umacnia45

Wędrowcy przemieszczali się bez słowa, korytarzem wykutym w litej skale, na tyle

wysokim że mogli się swobodnie poruszać. Ciemności, które ich ogarnęły, rozświetlane tylko

przez pochodnie sprawiały niesamowite wrażenie. Jaksie wydawało się że w cieniach i

zaułkach korytarza ktoś się chowa, idzie za nimi, obserwuje a raczej ich pilnuje. Pomimo tego

że przeżył w swoim życiu wiele, nie raz w boju zaglądał śmierci w oczy, zimny pot wystąpił

mu na czoło a wzdłuż kręgosłupa przebiegł dreszcz. Stęchłe powietrze wypełniało mu płuca

do tego stopnia że trudno mu było oddychać. Piotr, który prowadził ten pochód nagle się

zatrzymał.

- Jaksa, podejdź - zawołał, a głos odbił się echem od mokrych ścian. Dormir i cysters

zrobili przejście i młodzieniec stanął koło Piotra. Chciał jeszcze zrobić jeden krok, gdy ten

nagle go zatrzymał jednym szarpnięciem.

- Spójrz - Piotr pochylił pochodnię w kierunku jednej ze ścian. Z ciemności wyłonił

się szkielet człowieka. Jaksa odruchowo się cofnął.

- Widzisz te dwa znaki? - Piotr wskazał na znaki wyryte w skale - ten oznacza

niebezpieczeństwo, a ten „ idź w lewo”

- Jakże iść w lewo jak korytarz prosto prowadzi? - Jaksa zdziwiony rozejrzał się

dookoła po twarzach zgromadzonych.

- Chodź pokażę ci

45 Wincenty Kadłubek - Kronika

89

Page 90: CZĘŚĆ II.doc

Gdy zbliżyli się do lewej ściany korytarza nagle oczom Jaksy ukazało się niewielkie

przejście, które dotąd było ukryte przed wzrokiem ludzkim. Piotr przecisnął się a za nim

reszta towarzystwa.

- Pamiętaj, oczy mogą mylić, tam skarb Twój gdzie serce Twoje - Piotr uśmiechnął się

do swoich myśli.

Prowadził wszystkich w mrok od czasu do czasu zbliżając się do jednej ze ścian i

wtedy gdzieś w głębi, pod nogami czy też za ścianą słychać było dźwięki jakby dusz

wyjących, jakby chrobot metalu czy przesuwanych bloków skalnych. Droga już nie była taka

łatwa jak była na początku. To schodziła w dół, to pięła się w górę zawijając to w lewo to w

prawo. Czasami się rozdzielała, ale za każdym razem przewodnik stawał i pokazywał

młodzieńcowi znaki, które jak gwiazdy w ciemności wskazywały prawidłową drogę. Nagle

korytarz zaczął się rozszerzać i zamienił się w wielką komorę w kształcie jaja, o ścianach

gładkich jak skóra młodej niewiasty. Z komory wychodził niewielki przedsionek prowadzący

do mniejszej komory. Czuć było powiew świeżego powietrza, a płomienie pochodni lekko

zadrgały. Mężczyźni zatrzymali się, Dormir zapalił pochodnie które wisiały na ścianach

wypełnionych jakimiś dziwnymi znakami. Na środku stał posąg istoty nie przypominającej

nic co żyło na ziemi wykuty z kamienia. Istota przypominała smoka, stała na dwóch mocnych

łapach a pomiędzy skrzydłami umieszczony był jakiś dysk przypominający tacę. Na środku

czoła tej istoty był diadem z wielkim Diamentem. Od tacy odbijało się światło pochodni i

opierało się na naściennych malowidłach. Na piersiach tej istoty wyryty był krzyż a pomiędzy

ramionami umieszczone były cztery kamienie wielkości pięści dziecka - krwisto-czerwony,

ciepły jak ogień Rubin , Zielony jak Ziemia Szmaragd, Niebieski jak woda Szafir i Oliwin

zwany Kamieniem Słońca . Wyglądało tak jakby ktoś już wcześniej w czasach praojców

przygotował tę drogę i pozostawił SŁOWO dla wędrowca znającego tajemnicę. Rysunki

opowiadały tajemniczą drogę słońca po nieboskłonie. Można tam było znaleźć wszystkie

zwierzęta niebiańskiego lasu, człowieka który stał na lądzie i wlewał wodę do oceanu tak

jakby miał zapanować nad obydwoma światami czy wagę, na której ważyły się losy tych

światów.

- To pewnie Słońce - pomyślał Jaksa ale dalej w ciszy przyglądał się tej dziwnej

ceremonii opisanej malunkami na ścianach komory z zapartym tchem.

90

Page 91: CZĘŚĆ II.doc

Piotr zbliżył się do Jaksy, położył mu rękę na ramieniu i głęboko spojrzał w

zdziwione, pełne strachu i ciekawości oczy.

- Pewnie dziwisz się temu wszystkiemu i zadajesz sobie pytanie dlaczego tutaj ciebie

przyprowadziłem. To wszystko nie jest takie proste i takie łatwe jakbyś myślał. Zostałeś

wybrany przez naszych przodków do strzeżenia tajemnicy przekazywanej od najdawniejszych

czasów. Zostałeś strażnikiem tajemnicy krwi Łabędzia, tajemnicy życia. Mój czas nadchodzi,

nie mogę dłużej pełnić obowiązków bo staje się to niebezpieczne i muszę je przekazać

mojemu następcy. Niedługo stracę wszystko to co mi pozostanie. Książęta tego świata

nastawać będą na moje życie, życie mojej rodziny i mój majątek, ty musisz strzec tego co jest

najcenniejsze.

Jaksa na te słowa poruszył się jakby chciał przerwać Piotrowi. Chciał go zapewnić że

życie za niego odda, ale żaden głos nie mógł mu wydostać się z zaciśniętego gardła. Piotr

podniósł dłoń czym przerwał natychmiast starania Jaksy.

- Nie przerywaj tylko słuchaj - głosem nieznoszącym sprzeciwu Piotr uciął wszystkie

myśli kłębiące się w głowie Jaksy - stara bajka mówi: - kontynuował Piotr

Garnek, który zderzy się z kamieniem,

Z pierwszym pęknie uderzeniem,

Głaz zwycięski się nie zlęknie,

Garnek zada cios — i pęknie.

Tak to wojować ze skałą

Skorupie się nie udało46

46 Wincenty Kadłubek - Kronika - Tłumaczenie Zofii Abramowicz. Przypuszczalna trawestacja jedenastej bajki Awiana (Fabulae ad Theodosium) o dwóch garnkach, jednym z metalu i drugim z gliny, gdzie jest jednak zupełnie inny morał, nie zmieniony również w przeróbkach Awiana z końca XII w. (np. Aleksandra Neckama); L.

91

Page 92: CZĘŚĆ II.doc

Nie masz się co o mnie martwić, nie pora na to i nie miejsce. W tym miejscu, którego

nie pamiętają najgłębsze zakątki pamięci ludzi nie godzi się o sprawach ziemskich

rozmawiać. To miejsce jest jak nasze życie, pełne tajemnic i skarbów, które i przeliczyć

trudno, i ogarnąć umysłem niemożliwe. Żeby się tu dostać musiałeś przejść drogą ciemną,

rozświetloną tylko nikłym kagankiem, usianą pułapkami i tylko dzięki znakom osiągnąłeś cel.

Wejdź do tamtej komory i powiedz mi co widzisz - Komes wskazał na szerokie wejście.

Jaksa z przejęciem wszedł do komory którą wskazał Piotr. Ileż tam bogactwa było.

Skrzynie wypełnione kosztownościami, złotem i drogimi kamieniami, artefakty o których

Jaksie nawet się nie śniło w najpiękniejszych snach. Z jego płuc tylko wydarł się okrzyk

oniemienia. To wszystko kusiło, mamiło swoim blaskiem i krzyczało: „Weź mnie, będę ci

służyć aż do końca”. Jaksa ledwie się powstrzymał by nie paść na kolana i nie zanurzyć

swoich dłoni w tym bogactwie. - Apage Satanas - pomyślał w duchu, zrobił znak krzyża,

odwrócił się na pięcie i wyszedł z dziwnym wrażeniem że to nie koniec tajemnic.

- To co tam widziałeś - kontynuował Piotr - to nic przed tym co teraz zobaczysz.

Opowiem ci o Historii Krwi, której od teraz będziesz strzegł, strażniku.

Palatyn podszedł do figury i z namaszczeniem wciskał kamienie nucąc pieśń o ogniu,

ziemi, wodzie i powietrzu, następnie zdjął z szyi medalion i umieścił go w środku krzyża. Z

diamentu na czole figury wypłynął strumień białego światła i uderzył w ścianę. Coś

zazgrzytało i nagle ściana, która wydawała się być całością ustąpiła i jeden blok skalny

odsunął się ukazując niewielkie wejście do ukrytej komnaty.

Wędrowcy przekroczyli próg komnaty. Jakże różniła się od poprzedniej. Wyciosana

ręką ludzką w kształcie kwadratu rozświetlona blaskiem kaganków umieszczonych w dwóch

ścianach po bokach. Na ścianie po prawej ręce Jaksa rozpoznał sceny z życia Jezusa, Matkę

Przenajświętszą i Marię Magdalenę umieszczoną wśród uczniów. Na przeciwległej ścianie

Pysznił się przepiękny biały łabędź ciągnący wielką łódź po tafli wody, obok sceny rycerskie,

i … Król, który zdawał się być Rybakiem. Na ścianie przed nimi widniał krwawy krzyż a pod

nim napisana sentencja:

Rycerz Chrystusowy to krzyżowiec, który prowadzi podwójną walkę: z ciałem i krwią

oraz mocami piekielnymi. Idzie śmiało naprzód, czujnie spoglądając na prawo i lewo. Swoją

pierś przyoblekł w kolczugę, a duszę okrył pancerzem wiary. Z tą podwójną zbroją nie obawia

się już ani człowieka, ani szatana. Idźcie zatem, rycerze, śmiało naprzód, idźcie z sercem

nieustraszonym przepędzić wszystkich wrogów Krzyża Chrystusowego! A tę pewność miejcie,

Hervieux, Les fabulistes latins depuis le siecle d'Auguste jusqu'a la fin du Moyen Age, t. III, Paris 1894, s. 270, 476.

92

Page 93: CZĘŚĆ II.doc

że ani śmierć, ani życie nie odłączą was od chrystusowej miłości. Jakże chwalebny jest powrót

rycerza po zwycięskim boju! A jak błogosławiona jego męczeńska śmierć w walce.

W rogach krwawego krzyża widniały rzeźby, jakby wychodzące ze ściany, Lwa, Orła,

Wołu i Anioła. Pomiędzy rogami Wołu umieszczona była srebrna taca. Biła od niej jakaś

potężna siła, której Jaksa nie rozumiał ale poczuł całym sobą. Dookoła ścian stały wielkie

regały i skrzynie wypełnione księgami i zwojami pism. Czuł jak energia wlewa się w niego i

wypełnia jego serce.

- Wiedza, to jest prawdziwy skarb - powiedział Piotr - zapamiętaj, tam skarb Twój

gdzie serce Twoje. Piotr wzniósł w górę laskę zakończoną ręką trzymającą żelazny pierścień i

wtedy ściany zdawały się wirować.

- Czuwaj Henilu, czuwaj - zawołałXII

"Veni, Creátor Spíritus, - rozpoczął pieśń cysters, a reszta mu zawtórowała -

Mentes tuórum vísita,

Imple supérna grátia

XII Ręka z pierścieniem oznaczała opiekę, laska zaś w ten sposób zakończona symbolizowała w

wierzeniach pogańskich bóstwo sprawujące tę opiekę. Henil był bogiem pogańskim, którego

symbolizowała wspomniana laska. Spierano się w nauce co do charakteru tego boga. Już J.J.

Hannusch, Die Wissenschaft des slavischen Mythus, 1842, s. 369 i nn. uważał go za słowiańskiego

boga pasterzy, występującego u Czechów i Serbów pod nazwą Honidlo, Honilo, Gonidło i

odpowiadającego litewskiemu Goniglis. W święto owego boga pasterze i pasterki obchodzą wszystkie

domy i otrzymują podarki od mieszkańców, po czym urządzają zabawy i tańce na cześć bóstwa.

Podczas tego trzody pasą się wolno, bez żadnego dozoru. Na podobny zwyczaj wskazał A. Kuhn,

Märkische Sagen und Märchen, Berlin 1843, s. 330 w wioskach słowiańskich w Starej Marchii. J.

Grimm, Deutsche Mythologie, 4 wyd. 1878, s. 625, łączył nazwę tego boga z „Hajnal" i polskim „hejnał",

oznaczających: w pierwszym wypadku zorzę poranną, w drugim pieśń budzącą na cześć

wschodzącego słońca. T. Siebs, Beiträge zur deutschen Mythologie, Zeitschr. f. deutsche Philol. 24

(1892), s. 148, uważa nazwę Henil za zdrobnienie nazwy Henno, która oznaczała pierwotnie boga

śmierci, potem boga budzącego się światła i wiosny, równoznacznego z Wotanem. Tę wykładnię

przyjmuje R. Holtzmann wyd. Kroniki, s. 484, uw. 2. Opis Thietmara w jego Kronice nie potwierdza

jednak koncepcji T. Siebsa i przemawia raczej za dawniejszą koncepcją Hannuscha i Grimma.

Obchodzenie domów przez owego pasterza przypomina żywo ich obchodzenie gromadne, o którym

mówi J.J.Hannusch. Ucztowanie w relacji Thietmara jest również echem praktykowanych tam zabaw na

cześć boga. Okrzyk:,.Henilu, czuwaj!" jest rodzajem zaklęcia, które oddaje istotną funkcją bóstwa:

opiekę nad trzodami pasterzy.

93

Page 94: CZĘŚĆ II.doc

Quae tu creásti péctora.

Qui Paráclitus díceris,

Donum Dei altíssimi,

Fons vivus, ignis cáritas,

Et spiritális únctio.

Tu septifórmis múnere,

Déxterae Dei tu Dígitus,

Tu rite promíssum Patris,

Sermóne ditans gúttura.

Accénde lumen sénsibus,

Infúnde amorem córdibus,

Infirma nostris córporis

Virtúte firmans pérpeti.

Hostem repéllas lóngius,

Pacémque dones prótinus,

Ductóre sic te praévio

Vitémus omne nóxium.

Per Te sciámus da Patrem,

Noscámus atque Fílium,

Teque utriúsque Spíritum

Credámus omni témpore.

Deo patri sit glória,

Et Fílio, qui a mórtuis

Surréxit, ac Paráclito,

In saeculórum saécula.

Amen."XIII

Pomimo tego że zebrani zakończyli swój śpiew, pieśń dalej brzmiała w skałach góry

Ślęży. Jaksa padł na kolana i zawołał:

- Weź mnie, będę Ci służył aż do końca - i zapłakał ze szczęścia.

94

Page 95: CZĘŚĆ II.doc

Już dobrze dniało kiedy czterech jeźdźców, gnało od Ślęży w kierunku Wrocławia,

wzniecając kurz na pustych bezdrożach.

XXX

Karczma u starego Anzelma jak zwykle wypełniona tłumem wędrowców huczała.

Wzrok słuchających utkwił w potężnym mężczyźnie z twarzą okoloną siwą brodą spod której

ledwie widoczne były czerwone wypieki ze złości. Ze złości walił pięścią w dębowe ławy tak

że piwo ulewało się z pełnych dzbanów, a ściany karczmy drżały od jego potężnego głosu.

- Ledwie siedem lat minęło od śmierci księcia Bolesława a te niemieckie pomioty

rozgrabiają naszą ojcowiznę i nastawiają braci przeciwko sobie. Jedna w zeszłym roku

opuściła ten ziemski padół ale ta najgorsza została i naszą krew burzy i marnuje. Z naszego

Wrocławia chce drugi Babenberg zrobić i z Niedźwiedziem wespół niszczą wszystko co

nasze. Na największe świętości i świętych ludzi się porywa, więżąc ich i krew ich przelewa.

Ja właśnie z jej łap się wyrwawszy cudem z lochu wyszedłszy o pomstę i ratunek was proszę.

Podstępem naszego Pana Piotra porwała łapami pachołka Dobka, z którym to podobno mile

XIII Veni Cerator, Spiritus - Hymn do Ducha Świętego - "O Stworzycielu, Duchu, przyjdź, Nawiedź dusz

wiernych Tobie krąg. Niebieską łaskę zesłać racz Sercom, co dziełem są Twych rąk. Pocieszycielem

jesteś zwan I najwyższego Boga dar. Tyś namaszczeniem naszych dusz Zdrój żywy, miłość, ognia żar.

Ty darzysz łaską siedmiokroć, Bo moc z prawicy Ojca masz, Przez Ojca obiecany nam, Mową

wzbogacasz język nasz. Światłem rozjaśnij naszą myśl, W serca nam miłość świętą wlej, I wątłą słabość

naszych ciał, Pokrzep stałością mocy swej. Nieprzyjaciela odpędź w dal I twym pokojem obdarz wraz.

Niech w drodze za przewodem Twym, Miniemy zło, co kusi nas Daj nam przez Ciebie Ojca znać, Daj,

by i Syn poznany był, I Ciebie, jedno Tchnienie Dwóch, Niech wyznajemy z wszystkich sił. Niech Bogu

Ojcu chwała brzmi, Synowi, który zmartwychwstał, I Temu, co pociesza nas, Niech hołd wieczystych

płynie chwał. Amen." - Tłumaczenie Adam Mickiewicz

95

Page 96: CZĘŚĆ II.doc

czas spędzała kiedy to Książę Władysław na polowaniach bywał, i śmierć niechybna go czeka

jeżeli nic nie zrobimy.

- Jakże to porwała? - przez karczmę przetoczył się okrzyk przerażenia i zapadła

grobowa cisza. Wszystkie oczy skierowały się na starca z wyczekiwaniem opowieści, która

zmroziła krew w żyłach.

- Ja uczynię wszystko, aby krzywdy nasze odpłacone zostały. Do samego Rzymu się

udam jeżeli taka potrzeba zajdzie. Jakże to tak? Wielki Pan, który tyle kościołów, tyle

dobrego dla chrześcijaństwa zrobił teraz nie po chrześcijańsku więzionym był? Wszyscy go

zostawili, nawet Ci za którymi u Władysława się wstawiał, a teraz samotnie w ciemnicy

siedzi, a Agnieszka na jego życie nastawa. Pamiętacie jak to panowie z Mazowsza, z Płocka

czy Poznania do niego w łaskę przyjeżdżali, kiedy to Władysław swoimi ludźmi grody i

kasztelanie obsadzać zaczął wielki gwałt przy tym czyniąc? Mieczem swoich praw dochodzić

zaczął. Nawet Pan Mikora, co to po sąsiedzku na Ołbinie siedzi i na weselu swego krewnego

Jaksy w domu Pana Piotra był nic nie zrobił. Oj biada, nam biada bracia moi kiedy to

niemieckie rządy ogniem i mieczem w słowiańskim kraju są wprowadzane, a zdrada to i

trucizna głównym narzędziem chrześcijan być zaczynają.

- Powoli, Mości Dormirze, powoli, jakże to tak wielkiego pana można bez kary

porywać i w lochach osadzić, opowiadajże po kolei. …

XXX

Dzień słoneczny wstawał i wielkie koło czerwonego słońca wyłaniać się zaczęło zza

horyzontu. Czerwone słońce z rana nie wróżyło nic dobrego. Straż powoli rozbudzała się ze

snu który niemiłosiernie opuszczał powieki podczas nocnej zmiany. Maćko, co to stał na

wieży u wrót, oczy przecierać zaczął gdy z daleka w promieniach słonecznych zobaczył

wzbijający się kurz ponad drogą.

- Budzić wszystkich - krzyknął - jakiś oddział ku nam gna a i widać bardzo mu się

spieszy.

Zanim skończył Dormir już stał przy nim i przyglądał się kawalkadzie. Powóz

zaprzężony w cztery konie i otoczony niewielkim oddziałem zbrojnych zbliżał się niechybnie

do dworca na Ołbinie. Konie zdrożone jakby całą noc gnały bez wytchnienia.

- Ależ komuś się spieszy, na złamanie karku gnają jakby się paliło - mruknął pod

nosem. Z daleka rozpoznał barwy wielkopolskich oddziałów - Jezu przenajświętszy -

96

Page 97: CZĘŚĆ II.doc

pomyślał - aby nie z taką hiobową wiadomością jak o śmierci Bolesława ostatnio przybyli.

Zrobiwszy znak krzyża zszedł na dół do bramy i wyszedł małym przejściem razem z dwoma

strażnikami w pełnej gotowości aby w razie czego bronić dworca.

Pierwszy podjechał posłaniec i z daleka krzycząc że to Arcybiskup Jakub ze Żnina

jedzie do Pana Piotra zażądał otwarcia bramy. Jeden gest Dormira wystarczył i wielkie wrota

rozchyliły się jak płatki tulipana ukazując wolną drogę do dworca.

Piotr z Marią właśnie szykowali się na jutrznię, którą to odprawiać mieli braciszkowie

w opactwie, gdy dobiegła go wiadomość o nadjeżdżającym gościu. Wyszedł na podwórze aby

osobiście gościa powitać bo i zacniejszego gościa trudno było szukać. Arcybiskup

gniezdnieński sam we własnej osobie dom jego nawiedza a to znaczyło że i wizyta ot taką

zwykłą przyjacielską nie była.

- Ave Maria, jakże się cieszę widząc waszą świątobliwość - powiedział Piotr i klęcząc

całował wedle zwyczaju wielki biskupi pierścień na wyciągniętej bezceremonialnie przez

Jakuba ze Żnina dłoni - Dał Pan nasz Jezus Chrystus jeszcze moje oczy nacieszyć widokiem

waszym i czerpać przyjemność z waszym obcowaniem. Zaraz stoły każę nakrywać a ugościć

was jak na prawdziwego chrześcijanina przystało. Byłem wędrowcem a ugościliście mnie, tak

powiedział nasz Pan Jezus Chrystus a więc zgodnie z tym nakazem postępować nam trzeba.

Jeszcze Piotr nie skończył powitalnej mowy, gdy z powozu wyłoniły się nowe osoby,

w których to rozpoznał komesa Wszebora, który to w dniu śmierci Bolesława był zaproszon

na czytanie ostatniej woli i Aleksandra, biskupa płockiego, który to mszę za Bolesława

sprawował, oddając mu ostatnią posługę i kładąc jego doczesne szczątki obok ojca

Władysława Hermana w płockiej katedrze.

- Wstań Piotrze, bo nie przystoi abyś ty przede mną jako przed człowiekiem klęczał -

Arcybiskup objął Piotra jak brata. - Nie w gościnę i po zaszczyty my przyjechali a po radę i

pomoc w ważnej sprawie ale i obecność nasza w tajemnicy zachowana być powinna. Książę

Władysław ma uszy wszędzie, a nasza obecność tutaj jako zdrada może być traktowana.

- Szanowni goście skoro tak, a wyczuwam w waszym głosie i ból i trwogę, jedno co

mogę zrobić na ten czas to prosić was abyście razem ze mną poszli pokłonić się Panu Bogu

naszemu, Ojcu w Trójcy Przenajświętszej, jako że udawam się do opactwa braci

benedyktynów na jutrznię, a po mszy zapewne i miejsce dla nas braciszkowie znajdą abyśmy

mogli w pokoju i przy pomocy Boskiej Wasze sprawy omówić. Wiem że zdrożeni wielce

jesteście, ale przed ciałem duch stoi, który to dobrej rady nie poskąpi w potrzebie.

Braciszkowie zapewnią nam strawę dla obu części naszego żywota i dla ducha i dla ciała coś

97

Page 98: CZĘŚĆ II.doc

się znajdzie, a mury opactwa dość grube są to i żadne wiadomości wypłynąć stamtąd nie

mogą.

Piotr skinął na osobę duchowną, którą tu Maurem zwano, a która zjawiła się przy

Piotrze jak duch jakowy albo zjawa i szepnął mu coś na ucho. Ten pokłoniwszy się biskupom

zniknął gdzieś za furtą, tak cicho jak się pojawił w kierunku opactwa, a za nim Piotr i

wielebni goście, po cichu prowadząc dysputy. Z wież kościoła wystających ponad mur

okalający opactwo rozległy się dzwony wzywające na poranne nabożeństwo.

XXX

Kraków, który był siedzibą pryncepsa jakby trochę zszarzał i zwolnił w rozkwicie co

za sprawą Władysława Hermana a potem jego syna Bolesława się rozpoczął. Strzeliste wieże

katedry i innych kościołów wybudowanych w tamtych czasach z daleka były widoczne dla

każdego wędrowca zbliżającego się do bram miasta ale samo miasto jakby porzuconym się

wydawało. Władysław, który związany ze Śląskiem był bardziej niż z Krakowem, nie wiele

serca w tym mieście zostawił. Blisko pół wieku przeżywszy, na twarzy jeno wyryte miał

jakby zobojętnienie do życia; spokój i łagodność jej graniczyły z odrętwieniem. Oczyma

rzucał i poglądał tak, jakby go to, co widział, niewiele zajmowało ani radowało, ni smuciło.

Rysy już nieco rozlane nie piękne były ani brzydkie, strój nie objawiał dbałości o

powierzchowność i okazałość. Suknie na nim leżały tak, jak mu je dano i włożono, nie

troszczył się o nie wiele47. Największą jego rozrywką, przypominającą knieje i odstępy

wrocławskich lasów, było polowanie, na które zawsze czas miał, rządy na zamku

pozostawiając pod nadzorem żony swojej, Agnieszki. Ta natomiast pełnym zaufaniem

obarczywszy Dobiesława, bez którego nic tu się nie działo, jedno o zaszczytach, które to

mogłyby ją spotkać na niemieckiej ziemi a ominęły ze względów małżeńskich w tych

zapadłych słowiańskich dziurach. Aby pozbyć się tych złych wrażeń na krakowskim zamku

coraz częściej słychać było ten niemiecki, twardy i chropowaty język zamiast słowiańskiej

śpiewnej mowy. W ubiorach wielka panowała rozmaitość i przepych, tu i ówdzie słychać było

nawoływanie tytułami różnymi, oznajmiającymi o nieznanych jakichś urzędach i urzędnikach

dworu księżnej, jakby na cesarskim mnogich a obco brzmiących, tak że jakby kto obcy stanął

na krużgankach a niemczyzny nie znający to i do ładu by nie doszedł kto kim był, a przed kim

z ważną sprawą stanąć. Jako że imię Marszałka - Dobek, najczęściej rozbrzmiewało w

murach zamkowych, tako i wszyscy najpierw do niego ze wszystkim się zwracali a on albo 47 Opis Władysława przez I. Kraszewskiego - Historia prawdziwa Petrka Własta zwanego Duninem

98

Page 99: CZĘŚĆ II.doc

sam decyzję podejmował a co ważniejsze referował księżnej Agnieszce. Wielkie miał

wpływy na dworze księżnej ten człowiek, który nie wiadomo skąd pochodzi, w jakiej rodzinie

się urodził ani tez gdzie leżą prochy przodków jego. Wielką on nienawiścią pałał do Piotra za

odmowę ręki Piotrowej córki, Beatrycze, która wkrótce za Jaksę wyjść miała. O majątkach

Piotra niejedne legendy chodziły, o skarbach ukrytych, za które to Piotr najwspanialsze na

ówczesne czasy opactwo na Ołbinie postawił, a gród jego dorównywał jak nie przewyższał

książęce grodziszcze na wrocławskim Ostrowiu. Nie dość tego wszystkiego to jeszcze

kościoły po miastach stawiał jakby zaznaczyć chciał swoje miejsca. Dobek już dawno parol

zagiął na te bogactwa, jeno nie wiedział jak się do nich dobrać. Już na samo wspomnienie

imienia Piotr krew wrzała w jego żyłach. Jedynym i najskuteczniejszym sprzymierzeńcem

jakiego mógł znaleźć była księżna, która również nienawidziła Piotra chociaż z zupełnie

innych pobudek. Nią powodowała czysta rządza władzy, zazdrość i prosty strach o przyszłość

jej i jej potomstwa. Wychowana w książęcych salonach chciała czegoś więcej dla swoich

dzieci. Również nienawidziła Marii, chociaż z tą spotykały się od czasu do czasu, podczas

pobytów na Ostrowiu Tumskim ale nawet wtedy w każdym jej słowie słychać było zazdrość.

Obie księżniczki, jednak Agnieszka, pomimo tego że była żoną księcia czuła się upokorzona

pięknością, elegancją, pełnej wytwornej dumy rodowej Marii. Spokój Marii, jej szlachetność i

dobroć, która wybijała w każdym calu wyprowadzała Agnieszkę z równowagi. Jej mąż,

książę Władysław, chociaż siostrzeniec Marii i przez Marię i Piotra wychowany nie miał tego

w sobie, co on mieli. Ta zazdrość doprowadzała ją do szału.

Dzień chylił się ku końcowi, cienie na krużgankach kładły się długim płaszczem

przykrywając kamienną posadzkę a głosy flisaków spławiających towary wzdłuż Wisły

roznosiły się daleko po wodzie. Barki przycumowane do nabrzeża tętniły jeszcze wieczornym

przygotowaniem do snu i gdzie niegdzie tylko było słychać wieczorne śpiewy bardów, które

rzewnymi tonami wspominały o czynach herosów i bohaterów, i niosły się ze spokojnym

nurtem rzeki. Drzewa jesiennym rytuałem gubiły już liście, szykując się do snu zimowego w

ciszy przyglądały się zdarzeniom które miały nastąpić, dając tylko znać nadbrzeżnym

szuwarom że czas nie stoi, że czas nie czeka przynosząc raz radość a raz nieszczęście

człowieka.

Przyportowa tawerna, postawiona dla dobra rzecznych wędrowników tętniła jednak

życiem, skrywając w swoich ścianach mroczne dzieje i opowieści żeglarzy, którzy wrócili lub

wybierali się z towarem do Gdańska przez niebezpieczne wody Prusów, lub bliżej, do Płocka

gdzie legły prochy dwóch budowniczych Krakowa. Słychać było opowieści jak to za

99

Page 100: CZĘŚĆ II.doc

dawnych czasów zamiast do Gdańska zawijało się do osady zwanej TrusoXIV, skąd dalej droga

prowadziła przez Zalew Wiślany do zamorskich krajów, ale teraz po wielu pożarach osada

upadła i Wisła wiodła wprost do Gdańska. Ogień i piwo, które tu litrami zlewane w gardła

spracowanych ludzi rozgrzewało krew, sprzyjało snuciu opowieści o niebezpieczeństwach

tych wypraw. Półcień, który panował w pomieszczeniach pomagał ukryć się przed

niechcianym wzrokiem ludzkich oczu, a harmider i głośnie rozmowy pomagały ukryć słowa

przed niepowołanymi uszami.

W rogu sali, przy dębowym stole, siedział niewielki mężczyzna z twarzą ukrytą w

cieniach błąkających się po ścianach tawerny i powoli sączył piwo po sutym posiłku. Wzrok

wbity gdzieś w przeszłość sprawiał wrażenie jakby był nieobecny jednak to tylko były

pozory. Siedział sam, jednak uważny obserwator mógł się domyśleć że na kogoś czeka.

Karczmarz z uwagą lecz dyskretnie przyglądał się przybyszowi tak jakby czegoś szukał. W

końcu znalazł to czego szukał. Niewielkie znamię na dłoni w kształcie złamanego krzyża.

Nalał dzban piwa i podszedł do nieznajomego.

- Grüß GottXV - cicho się przywitał i postawił dzban na stole - Gość na którego

czekacie panie kazał przekazać że musicie trochę poczekać, niech ten dzban chociaż trochę

umili czas oczekiwania. Dam wam znać - w głosie karczmarza słychać było twardy,

niemiecki akcent jak z resztą u wielu mieszkańców ówczesnego Krakowa, którzy przybyli

tutaj za dworem księżnej Agnieszki. Przybysz tylko lekko skinął głową nie odwracając XIV Truso - nazwa istniejącego od końca VIII do początku XI w. portu bałtyckiego i portowej miejscowości

handlowej w okolicy ujścia Wisły opisanej przez anglosaskiego podróżnika Wulfstana, który dotarł tam z

portu Hedeby (Dania) ok. 890 roku. Opis podróży, portu, obyczajów zamieszkujących w okolicy Aestiów

(Prusów) został umieszczony w "Chorografii" Orozjusza przełożonej na język staroangielski przez króla

Alfreda Wielkiego. Dokładne położenie Truso było przez długi czas nieznane, pomimo że źródła

wskazują dosyć precyzyjnie na okolice ujścia Wisły do Zalewu Wiślanego. Jednak zmiany topograficzne

Żuław Wiślanych utrudniły rekonstrukcję geografii tych ziem w X wieku. W ramach akcji "Archeologiczne

Zdjęcie Polski" archeolog dr Marek Jagodziński rozpoczął w latach 80 badania archeologiczne na

wschodnim brzegu jeziora Druzno, na wysokości wsi Janów, kilka kilometrów na południe od Elbląga.

Odkrycia dra Marka Jagodzińskiego dowiodły, że Truso stanowiło część systemu handlowego na

Bałtyku i wykorzystywało lokalizację pomiędzy plemionami pruskimi i słowiańskimi a morzem. Obraz

archeologiczny osady jawi się jako duży port handlowy, z osadą rzemieślniczą i kupiecką. Rozmiary

Truso były porównywalne do największych ówczesnych nadbałtyckich osad portowych, takich jak

Hedeby, Birka, czy Wolin. Handlowa rola Truso zmalała w X wieku, na co miały wpływ pożary i działania

wojenne, prawdopodobnie na tle zmian politycznych w państwie pierwszych Piastów. Z czasem rolę

Truso przejął założony w drugiej połowie X wieku Gdańsk.

100

Page 101: CZĘŚĆ II.doc

wzroku od miejsca w które się wpatrywał, tak jakby było tam coś takiego czego nie chciałby

utracić.

Przy sąsiednim stole siedziało dwóch gości, mających już dobrze w czubie i

prawiących tak głośno że każde słowo dolatywało do uszu przybysza.

- Widziałem dzisiaj orszak książęcy - chwalił się jeden

- E tam, też mi nowina - wydął wargi drugi - Książę pan często przez miasto ze swoją

sforą i łowczymi przez miasto przejeżdża, bo to pewnie jego jedyna radość w życiu te

polowania, bo mu Agnieszka życie zatruwa. Woli towarzystwo zwierząt i duchów w leśnych

odstępach niż z tą … - Przybysz przestał przysłuchiwać się rozmowie pijanych mężczyzn.

Oni nawet nie zdawali sobie sprawy jak byli bliscy pozbawienia języka.

Nie wiedział jak dugo siedział w takim odrętwieniu, za oknami już pewnie dawno

mrok zszedł na ziemię otulając ciemnicą cały boży świat, gdy z tego stanu wyrwał go głos

karczmarza.

- Już jest, pójdźcie za mną.

Nieznajomy podniósł nieprzytomny wzrok otrząsnął się. - Chyba zasnąłem - pomyślał i

ciężko podniósł się z ławy. Daleka droga którą przebył bez wytchnienia dopiero teraz dawała

znać o sobie.

Na zapleczu, w niewielkim pomieszczeniu, daleko od wzroku ludzkiego przy stole

siedział sam marszałek Dobiesław, co to u dworu książęcego służy.

- Siadaj i mów, cóż to takiego ważnego że mnie po nocy wyrywasz?

- A bo to i ważne i niebezpieczne wieści mości marszałku. Sami wiecie jak wielki to

pan i ilu popleczników ma. Wszędzie uszy i oczy co mu o wszystkim donoszą, a on ze swego

grodu ruszać się nie musi by człowieka dosięgnąć. Strach z nim w oko w oko stanąć, chociaż i

lata ma swoje i siły już nie te.

W Dobka jakby piorun z jasnego nieba strzelił, krew się zagotowała i wypłynęła

czerwieniem na twarzy.

- To po to ja po nocy jeżdżę żeby hymnów pochwalnych na jego cześć wysłuchiwać? -

wrzasnął - jeszcze jedno słowo a do ciemnicy zamknę, skórę pasami drzeć każę a język

obetnę żebyś już nigdy takiego peanów nie wyśpiewywał.

XV Grüß Gott - Chwalcie Boga. Grüß Gott jest formą stosowaną do dzisiaj na powitanie w rejonach

Szwajcarii, Bawarii, Frankonii, Szwabii i Austrii a więc rejonów „podległych” rodzinie Babenberg z której

pochodziła Agnieszka, żona Władysława. Pochodzi od dłuższej formy tego pozdrowienia Grüße dich

Gott i Grüße euch Gott - Niech Bóg cię (ci) błogosławi.

101

Page 102: CZĘŚĆ II.doc

Na przybysza srogi padł strach, bo u marszałka nader często takie słowa w czyn się

przeradzały. Był człowiek i nagle znikał, a słuch o nim ginął gdzieś w zamkowych piwnicach.

- Wybacz Panie moje słowa, ale wiadomość z którą przybywam, ani chwili zwłoki

czekać nie może, bo i ważna dla dworu i cenną jest, wartą mieszka. - przybysz zawiesił głos

jakby na coś czekał. Miał jeno nadzieję że to nie będzie kat miejski w zamkowych lochach.

- Mów a ja ocenię czyś tego mieszka wart. Zmęczonyś bo z Wrocławia do Krakowa

daleka droga, i te twoje niesprawne gadanie na tego karby położę, ale jak będziesz dłużej

zwlekał to niechybnie spotkasz się z katem. - Dobiesław już trochę się uspokoił i ten nagły

wybuch nerwów zastąpiła ciekawość.

- A bo to widzicie mości marszałku, we Wrocławiu, u Piotra cos niecnego się szykuje,

posłowie przyjeżdżają i wyjeżdżają w różnych kierunkach - przybysz w konfidencji

relacjonował swoje spostrzeżenia, które marszałek jednym ruchem przerwał.

- Rejwach się robi bo i do ślubu się szykują nic w tym dziwnego że i gości spraszają.

Jaksa już był na zamku na wesele prosić - Dobek siedział niewzruszony

- To nie to mój Panie, chyba jakiś przewrót szykują bo jeden ze straży Ołbina mi

doniósł że ważni goście tam się stawiają jak do udzielnego księcia albo i króla nawet. To już

nie zwykłe przygotowania do ślubu.

- Ważni goście? - to już zaciekawiło marszałka, który podniósł głowę, zmarszczył

brwi i spojrzał w oczy posłańca - a któż to taki tam się pojawił?

- A widzicie Panie, gnałem co koń wyskoczy, nie mieszkając, nigdzie nawet na popas

się nie zatrzymawszy, bo wiadomość tak ważna jest. Sam arcybiskup Jakub ze Żnina wespół z

Komesem Wszeborem, którego to jeszcze świętej pamięci księżna Salomea na strażnika

swoich dzieci wybrała i płocki biskup Aleksander przybyli. Myślisz Panie że już na wesele się

zjechali? W tajemnicy wielkiej, z małym tylko oddziałkiem bocznymi drogami się

przedzierali po to by uszanowanie Piotrowemu zięciowi złożyć? Ooo nie mój panie, to nie o

wesele chodzi.

- Co? - Dobiesław aż się złością zachłystnął - a to pies przebiegły, siły zbiera. Wiesz o

czym rozprawiali?

- Nie mój panie, bo za szczelnymi murami opactwa benedyktyńskiego się zamknęli, a

stamtąd żadne wieści nie wypływają.

Dobiesław podniósł się dając znać że rozmowa zakończona. Spod pazuchy okrycia,

które kryło jego faktyczną osobę wyjął sporej wielkości mieszek wypełniony brzęczącymi

monetami i rzucił na stół w kierunku szpiega.

102

Page 103: CZĘŚĆ II.doc

- Naści, zapracowałeś - powiedział i zniknął w ciemnościach opuszczając tawernę

tylnym wyjściem niezauważony.

Ciszę nocy rozcinał tętent końskich kopyt tłumiony tylko przez podmokłe łąki.

Jeździec gnał na złamanie karku w kierunku murów zamkowych, zatrzymał się i nagle

zniknął, jakby mur go wchłonął i wypluł po drugiej stronie. Pokonując zakątki zamku,

omijając nocne straże, niezauważony przebiegł krużgankami i zniknął w alkowie księżnej

Agnieszki.

XXX

- Ważne to są sprawy, o których prawicie, wasza świątobliwość i rozwiązanie ich

czekać nie może. Cóż że mnie czynić, biednemu słudze Pańskiemu? - Piotr zanurzył swoją

głowę w spracowanych, lecz pomimo swojego wieku a 65 wiosen mu było, dalej silnych

dłoniach - Po raz kolejny przyjdzie mi sprawy tak wielkiej wagi, ponad własną prywatę

postawić, bo od tego i losy kraju a i losy jego mieszkańców zależą. Wprawdzie ja i tak solą w

oku Władysława jestem, wrzodem na jego sumieniu wyrosłym, bom przeciw jego żonie

uwagi robił, ale nie raz własne życie poświęcałem stojąc przy boku ojca jego a mojego

wiernego przyjaciela Bolesława za jego pragnienia o wielkim i mocnym państwie,

zjednoczonym w jednym ręku. Tym razem, zamiast mieczem, gałązką oliwną przyjdzie mi

wojować o ostatnią wolę świętej pamięci Bolesława, której to mnie strażnikiem wyznaczył.

Nie łatwe to zadanie, a i odpowiedzialność wielka, którą zarówno książę Bolesław, jak i wy

teraz na moje barki kładziecie, ale skoro krzywda się dzieje synowcom jego i to ręką ich

brata, pryncepsa, to ja zmilczeć nie mogę. Prawo mam i obowiązek o tych sprawach głośno z

księciem Władysławem mówić i napomnieć głosem rodziciela ojca, który w płockiej katedrze

prochy swoje złożył, a doczesne zmartwienia mi przekazał. Przyjdzie mi przeto

przygotowania do ślubu odłożyć i w drogę do Krakowa wraz z wami się udać. Skoro taka jest

wola Pana naszego jedynego Jezusa Chrystusa - z jego piersi wydarło się ciężkie powietrze,

tak ciężkie że wszyscy to odczuli jako własne - każdy z nas musi swoje zadanie na tym

ziemskim padole wykonać aby słowo się wypełniło. Szykujmy się zatem do drogi. Dzień

wyznaczonego spotkania już niedługo, a więc czasu jedynie na podróż zostało. Z poselstwem

młodszych braci Władysława pewnie już pod Krakowem się spotkamy.

103

Page 104: CZĘŚĆ II.doc

Zaraz po Jutrzni z Ołbina wyruszył orszak bez zbrojnej straży w kierunku Krakowa.

Jesień tego roku była zupełnie inna niż zazwyczaj bywało. Brak było ciepła, babiego lata a

jeno mróz i śnieg szybko przyszły razem z wiatrami silnemi i nie wróżyły nic dobrego. Wiatr

szalał po polach tak potężny, że stare drzewa wyrywał z korzeniami i rzucał nimi o ziemię,

grube konary od pni oddzierał i pozostawiał na poniewierkę. Nawet niebiański łabędź, który

do tej pory na niebie rozwijał swoje skrzydła zniknął, robiąc miejsce wojowniczemu

Orionowi. Stara Jarucha odeszła już dawno w kijowskim kraju, Kupicha w ślężańskim borze

też już ducha oddała i nie został już nikt, kto by znaki te przeczytać umiał.

W Krakowie ruch wielki na zamku trwał, przygotowując się do przyjęcia posłów.

Każdy, od zauszników książęcych po koniuszych i służbę czekał w napięciu co też te posły

przyniosą, jakie zmiany uczynią, czy zmiękczą władysławowe serce co kraj podatkami

uciska.

Dobiesław podszedł do drzwi komnaty i straż co przed nimi stała otworzyła je przed

nim.

- Mości Książę, posłowie przybyli i na posłuchanie czekają - rzekł kłaniając się

Władysławowi i nieznacznie zerkając na Agnieszkę - Razem z nimi przybył Piotr z

Wrocławia, bo i widziany był pomiędzy niemi.

- A nie mówiłam? - Agnieszka z wyrzutem spojrzała na męża - A ostrzegałam że ten

władyka sprzymierzy się z twymi wrogami i przeciw Tobie pójdzie. Ty mnie nie chcesz

słuchać. On chciałby na Twoim tronie zasiąść a prawowitych następców, dzieci nasze, w

niwecz obrócić i z kraju ojców wygnać. Ty jemu ślepo wierzysz, a tu masz, wyszło szydło z

worka, kto z kim trzyma. Toż to jawna zdrada, on przeciw Twej władzy występuje.

- Obaczym z czym przychodzą - z ciężkim sercem wzdychnął Książę - nie łatwo mi w

jego zdradę uwierzyć boć on mnie wychował i w moich żyłach krew jego żony a siostry mej

rodzicielki płynie, ale i czasy i ludzie zmienić się mogą.

- Okaż się władcą swojego kraju, a nie łowczym w lasach, który jeno od drzewa do

drzewa hasa a po krzakach się ukrywa. W moim kraju pospólstwo twardą się ręką trzyma aby

głowy znad kolan nie podnosiło. Ty we własnym domu ani władzy ani poszanowania nie

masz a co dopiero w kraju całem. - Agnieszka, jaki lisica podkradała się do męża a widząc

zniecierpliwienie na twarzy Władysława nie przestawała burzyć jego krwi a w głowie

mieszać.

104

Page 105: CZĘŚĆ II.doc

- Dosyć - zawołał Książę - Mości marszałku każ prowadzić do sali audiencyjnej i tam

niech czekają, a nie zapomnij straży przy drzwiach postawić jakby co miało się wydarzyć.

Dobek cicho opuścił komnatę i drzwi się za nim zamknęły. Władysław rozpoczął

nerwowy marsz po komnacie aby trochę ukoić nerwy i nie okazać słabości przed posłami

braci.

Posłowie zostali wprowadzeni do sali audiencyjnej a wierzeje się za nimi zawarły.

Przed drzwiami, jak i za drzwiami stanęły straże co wywołało niemałe poruszenie.

- A cóż to za zwyczaje posłów więzić ? Czyże wolności pozbawieni zostaliśmy? Czyż

na nasz żywot Władysław chce nastawać? - Komes z Mazowsza nie potrafił ukryć wzburzenia

i już za miecz chciał chwytać, gdy go płocki biskup Aleksander uspokajać zaczął

- Pax Panowie Pax, póki nie wiemy co się stać mogło nie ma co gwałtu wszczynać i

rwetesu poczynać. Rola posłów rzecz święta i taką traktowana być musi. Nie poważy się

Władysław na nasze głowy nastawać, a gdyby i poważył się rękę na nas podnieść to zdawać

sprawę będzie przed całym Kościołem Świętym, bo to tak samo jakby i na niego swoją rękę

podniósł.

Nagle drzwierza się rozwarły i wkroczył Książę Władysław w otoczeniu straży

przybocznej. Posłowie rozstąpili się jak wody Morza Czerwonego przed Mojżeszem i

pokłonili głowy przed władcą. Ten, niczym dumny paw przemierzył salę audiencyjną i

wspiąwszy się po stopniach zasiadł na stolicy. Nawet siedząc z góry spoglądał na przybyłych

tak jakby chciał się równać Bogu bo ponad biskupy sięgał.

Za pozwoleniem książęcym i prośbą posłów jako

pierwszy głos zabrał Biskup Aleksander co to w katedrze

płockiej posługi sprawiał i jako pierwszy nad młodym jeszcze

wtedy Władysławem pieczę sprawiał w grodzie jego dziada i

wielkiego władcy Hermana. Toć on jako pierwszy w dziecko

prawa ludzkie i boskie wpajał to i teraz Władysław ze względu

na urząd jego i wspomnienie przodków lepiej go wysłucha i żale

w sprawie jego owczarni przyjmie.

- Mości Ksiażę - w te słowa rozpoczął swą przemowę

biskup - w sześć dni Pan nasz Bóg Jedyny, który jest w niebiesiech świat stworzył i ciężka to

była praca bo w siódmym dniu poczywać musiał, ale wszystko co stworzył dobrym się

wadawać było. Wszystko pięknie ułożył, drzewa rosną w pobliżu siebie mocne i niezdobyte

105

Page 106: CZĘŚĆ II.doc

bory tworząc, ptaki, które granic nie mają, najpierw się pary, potem w większe stada zbierają

by razem przeżyć czas trudny, nawet wilcy w lesie watahą polują gdzie każde z nich ma

swoje zadanie do spełnienia. Szóstego dnia stworzył On człowieka i nakazał ziemię poddaną

sobie czynić. Opowiem Ci panie jedną historię, a było to tak:

Przepiękne jezioro, które rozprzestrzeniało swe wody daleko hen poza horyzont

dawało życie wielu stworzeniom. Wody osiągając barwę błękitu nieba, łuszczyły się lekko od

południowej bryzy. Wiele wysp, które wyrastały z wody jak pieczarki na łące zamieszkane

były przez wiele rodzajów ptaków. Żuraw, który dumnie brodził przy brzegach jeziora,

niepodzielnie panował nad wszystkimi wodami. Nawet nad tymi z północy. Na południowym

krańcu jeziora, swoje gniazdo miał przepiękny biały łabędź, który wielokrotnie wspólnie z

Żurawiem, oblatywał jezioro w poszukiwaniu lepszych miejsc żerowania. Byli jak

przyjaciele, jak bracia, jeden stojący za drugim.. Czasami wody jeziora były mącone przez

wiatry północne, które pustoszyły tamtejsze wyspy, lub wiatr ze wschodu, szarpiący

trzcinowiska i niszczący spokój tych wód, jednak Żuraw i Łabędź potrafili zadbać o wody

przybrzeżne. Łabędź zawsze nadstawiał swoją wielką silną pierś aby osłonić Żurawia. Jednak

przyszedł dzień kiedy Żuraw szykował się w daleką podróż. Pieczę nad jeziorem pozostawił

czterem orłom, podzieliwszy je wcześniej na pięć części a Łabędziowi nakazał opiekę nad

orłami. Orły chociaż pochodziły z jednego gniazda, nie zgadzały się z decyzją Żurawia, bo

najstarszy twierdził że to jemu należy się władza nad całym jeziorem, i rozpętała się wielka

walka na niebie. Orły to wznosząc się to pikujący wyczyniały śmiertelny taniec. Zerwał się

wielki wiatr, który wyrywał drzewa na wyspach, podniósł taka wielka fale że linie brzegowe

zaczynały zanikać, wiele ptaków zginęło. Tę walkę wygrał najstarszy, a młodsze pochowały

się w swoich częściach stawu. A staw zaczął dziczeć i marnieć. Tako i ty czynisz z ojcowizną

twoją. O książęta i wodzowie! Więcej dbacie o łupienie ubogich niż o wasze pożytki; za

krzywdę sobie poczytujecie, jeśli ubogi coś swego posiada; myślicie, że to strata wasza, gdy

coś należy do innego.

Przecież świat został stworzony dla wszystkich, a wy go sobie samym przywłaszczyć

usiłujecie. Jużcić, bo nie tylko ziemską posiadłość, lecz i samo niebo, powietrze, morze i

wszystko, co w nich żyje i porusza się, uważacie za przeznaczone dla was. Czy aniołowie

mają przydzielone sobie przestwory niebieskiego raju, abyście i wy ziemię swoimi granicami

przedzielali? Ptak przyłącza się do ptaka, na koniec niezmierne gromady wzbijają się ponad

chmury; zwierz za zwierzem goni i zbija się w wielką trzodę; ryba nie odstręcza się od ryby,

106

Page 107: CZĘŚĆ II.doc

lecz tworzą ogromną ławicę, co i obronę, i ochotę w nich budzi pospólną. A tylko człowiek

człowiekowi staje się wrogiem.

Władysław zasłuchał się w opowieść biskupa Aleksandra i zaczynał już rozumieć o

czym on prawi. Twarz jego złagodniała i lekki uśmiech na niej zawitał gdy drzwi sali się

rozwarły i jak burza wpadła do niej księżna Agnieszka. Bezceremonialnie zbliżyła się do

podestu na którym ustawiony był tron, wspięła się po schodach i stanęła obok męża, szepcąc

mu gorzkie słowa na ucho. Kiedy skończyła wyprostowała się dumnie i stojąc po prawicy

męża znacznie go przewyższała. Posłowie, żeby w twarz jej zajrzeć mocno musie głowy

zadzierać. We Władysława jakby diabeł wstąpił, twarz znów mu w gniewie stężała, z oczu

posypały się skry niczym w piekielnym ogniu. Z ust jego ściśniętych tak mocno że aż białe

się zrobiły jak śnieg bo cała krew z nich uszła wydobył się jeden jeno warkot

- Niech opuszczą swoje dzielnice synowcy Salomei i precz uchodzą, to może wtedy

im życie daruję.

Słowa te zmroziły wszystkich uczestników posłuchania lecz biskup niezrażony

Władysławową nienawiścią i pozbawiony strachu, a wypełniony bożą odwagą w te słowa

zwrócił się do Księcia

- O przewrotności kobiet! Iluż ludzi ginie, jeno by się niewiast dogodziło

woli! Niewiasta tobie, o książę, narzuca każde swoje zdanie, niewiasta nakazuje, co masz

mówić nam, dostojnym mężom; niewiasta, o książę, wymaga od ciebie takich dostatków, aby

sama w rozległych przechadzała się komnatach, aby sama pijała z kosztownych kielichów,

aby na srebrnym odpoczywała łożu, aby złotem obwieszała ramiona, a szyję klejnotami, aby

ona jedna królowała, a prawdziwi i prawni dziedzice zostali wygnani z państwa. Już lennikom

twoim zaciężnym kazała dobra brać i grabić, pustoszyć i palić, już ich nie za braci, lecz za

zdrajców poczytała. Już wydala wyrok na twe, o książę, panowanie!

Nie czekając na odpowiedź, biskup uderzył trzykrotnie pastorałem w podłogę,

odwrócił się od księcia i wyszedł powolnym krokiem z komnaty, zostawiając w przerażeniu

świeckich wielmożów dzielnicowych i na ich czele komesa Piotra.

Ten widząc czerwone ze wściekłości wypieki na twarzy pryncepsa, sytuacje chcąc

ratować i gniew ten uśmierzyć, stanął na miejscu gdzie przed chwilą biskup Aleksander

przemawiał, zgiął kolano przed księciem i po chwili milczenia zabrał głos.

- Miłościwy Książę - odezwał się poważnym głosem - póki ja będę żyw, nie wyjdzie

mi z pamięci ów dzień i godzina, które i dla Miłości Waszej pewnie pamiętne bardzo być

muszą. Pomnicie, Książę, ów smutny dzień jesieni, gdyśmy to oba razem stali u tego łoża, na

107

Page 108: CZĘŚĆ II.doc

którym król mój, pan mój, ojciec mój, a wasz też rodzic konał otoczony biskupy, wśród

modlitw naszych i języków. Nie wyszła wam z pamięci ta twarz boleściwa wielkiego rycerza,

co życie całe przewojował, a miał więcej blizn niż lat - gdy na tę, którą wdową miał zostawić,

patrzał, na maluchnego swojego Kaźmierza, dla którego ziemi nie stało, na ledwo

dorastających książąt, bracie waszą, Henryka, Bolesława i Mieczysława.

Ja to do dziś dnia jeszcze słyszę, jako modlitwę ledwie odmówiwszy ostatnią, polecać wam

począł sieroty. Będziecież wy z dziećmi i wyrostki wojowali i gnębili je? Nie, nie Miłościwy

Panie! Lepsze błogosławieństwo ojca zza mogiły niż korona! Ja, co pomnę wieczór ten,

posłusznym głosowi pana być muszę. Bo zwrócił się do mnie miłościwy pan i rzekł: "Wy

ojcowie duchowni, pasterze, ty Piotrze, wierny mój sługo, wy wojewodowie, strzeżcie woli

mej, aby się dzieciom krzywda nie działa.

W smutku pogrążeni przychodzimy do ciebie, pryncepsie, prosić o utracony pokój.

Postaraj się zapobiec klęsce. Oto upada już państwo aż nadto zhańbione. Jeśli ty go nie

podeprzesz, wnet postrada całą siłę. Najbardziej w tej chwili, miłościwy książę, potrzeba

zdrowej rady. Poradź tedy, książę, błagam cię o to, aby państwo nie popadło w jeszcze

większe niebezpieczeństwo. Zaklinam cię, odmień swoje zamiary. Wszak nieraz cię

napominałem, abyś raczej przeciwko wrogom Chrystusa, przeciw Prusom i Jaćwieży obrócił

oręż i przygotowania wojenne, przestał prześladować swoich braci, dokuczać im

nielitościwie, abyś krwi chrześcijańskiej nie przelewał, albowiem bracia twoi, których wojną

nękasz, na nic takiego nie zasłużyli, owszem tobie posłuszeństwo okazywali, poważanie,

słowem, wszystką powinna miłość oddawali.

Wybacz mi, wspaniałomyślny książę, bo szczerą prawdę mówię. W przeciwnym razie

słusznie podniosą bracia oręż, aby bronić siebie i swoich praw po ojcu. Z nimi przeciwko

tobie walczyć będzie sama pobożność, sprawiedliwość i szczera wierność. Za tobą

wymienione cnoty bynajmniej nie przemawiają, dlatego na próżno podejmujesz swe wysiłki.

Czy sądzisz, że każdy nie połączy się raczej z nimi niżeli z tobą? Któż siebie samego ochoczo

za nich na śmierć nie narazi? Tobie zaś, książę, może nieszczęśliwie powinąć się noga.

Przypomnij sobie, jak za twego ojca, wielkiego Bolesława, cała Polska kwitnęła, jak

całe królestwo było silne i potężne. Aliści z chwilą, kiedy wcisnęła się niezgoda, wszystko się

rozpada, dawna sława marnieje. Winieneś żałować narodu twego, tak ze wszech stron

zwaśnionego. Rodzic twój napominał cię, abyś praw ściśle przestrzegał i wszystko państwo

utrzymywał w dobrym pokoju. Ty zdajesz się czynić przeciwko rozkazom ojcowskim, nawet

krwi swojej nie ochraniasz, choć powinieneś jej bronić.

108

Page 109: CZĘŚĆ II.doc

Błagam cię, mój książę, błaga cię o to całe grono panów świeckich, dziś tu u ciebie

zgromadzone. Zaniechaj swego gniewu i okaż nam łaskawe oblicze. Koniec wojny jest

zawsze wątpliwy, a trudy jej uczestników niewymowne. Miej przed oczyma Boga, który

sprawiedliwie oddaje każdemu według czynów jego. Karcącej jego dłoni żadna złość nie

ujdzie.

- Co ja chcę, co kto chce, co ojciec żądał, nie znaczy tu wiele. Pomyślcie no, Piotrze,

nie o sierotach, a o ziemi tej sierocej, którą nieboszczyk jak placek dla głodnych pokrajał. I

nie on sam ją dzielił, ale wdowa Salomea uprosiła biskupów, a ci jej pomagali, aby im rządzić

łacniej było samym i panować. Nie my tu już książętami, ani oni, i sprawa to nie króla

nieboszczyka, ale ich. Dawnom, Piotrze, uważał twe słowa za zdradne, lubo* aż dotąd

milcząc to ukrywałem; wszelako nie są mi tajne knowania, jakie w mym państwie wszędzie

uprawiasz, podając przeróżne rady mym wrogom. Ale byś mnie zrozumiał dokładniej,

uważam za pewnik, żeś ty jedyną przeszkodą, by bracia się nam poddali. Bacz przeto by cała

ta siła z którą tutaj przemawiasz przeciwko tobie się nie obróciła.

Gniew Władysława był tak wielki, jakiego nikt jeszcze z obecnych nie widział. Zerwał

się z tronu i zgrzytając zębami jak czort jaki, mieląc w nich słowa przekleństw opuścił

komnatę pozostawiając towarzystwo bez słowa. Agnieszka dumnie podnosząc głowę,

każdemu spojrzawszy w oczy opuściła salę za mężem.

Po wyjeździe posłów Kraków jakby nagle opustoszał. Powietrze, chociaż jeszcze nie

zima, zmrożone szronem, kładło się po polach a nad miastem na złowieszczą wróżbę krążyły

stada kruków i wron.

XXX

- Od czasu powrotu z Krakowa pan Piotr jakby odmieniony chodził - Kontynuował

swoją opowieść Dormir w karczmie u starego Anzelma - Jakkolwiek nigdy nie szczędził

datków na biednych i kościół, tak teraz jakby coś go opętało. Rozdawał majątek na lewo i

prawo. W szczególności na zbożne cele. Kościoły stawiał po wszystkich swoich ziemiach, te

darowując klasztorom i bliskim. Czas przygotowania do ślubu mości Jaksy, księcia co to w

jego żyłach krew Serbów płynęła i swojej ukochanej córeczki Beatrycze, którą czule Agaphią

nazywał powinien być dla niego najweselszym czasem, tak jednak się nie stało. Jakby coś

wiedział, jakby przewidywał, to co się niechybnie stać miało i to co się wydarzyło. Nie

109

Page 110: CZĘŚĆ II.doc

słuchał moich ostrzeżeń aby Władysławowi, a w szczególności tej Niemrze i jej zausznikowi

Dobiesławowi nie ufać, uciekać i schronić się u Juniorów, gdzie przecież i tam miał swoje

włoście, opuścić Ołbin aż to wszystko nie przyschnie jak rana na ciele która z czasem się

zarasta. On jednak za nic miał te moje słowa, i ani słuchać o tym nie chciał. - Nie będę

mieszał się pomiędzy braci, zrobiłem wszystko com mógł, aby Kainowemu grzechowi

zapobiec i nie rozlewać krwi braterskiej, aleć widać to rodzinne przeznaczenie, aby tak się

stało. Ja nie będę uciekał przed moim i na ziemi moich przodków ostanę - mawiał i zmilczeć

mi kazał abym więcej o wyjeździe nie wspominał. Na śluby Władysław nie przybył chociaż

i on miał zaproszenie, ale wysłał Dobiesława.

- Dobiesława? Jakże to tak? I co? Pan Piotr posadził tego zdrajcę przy swoim stole?

Tego który się o rękę Beatrycze starał i szarą polewkę dostał? - ludzie w karczmie nie mogli

wyjść z podziwu nad wielkodusznością komesa.

- Eee, to pewnie nie o Dobka chodziło a o osobę księcia Władysława, którego to on

zastępował, bo do tego, pomimo jego gróźb Pan Piotr wielki czuł szacunek i Dobiesława na

honorowym miejscu posadził, ale nie o tym prawić miałem, bo ten pies, ten zdrajca i lis

wiatrem i zdradą podszyty inne miał zamiary co się tuż po nowym roku okazało. Od godów

aż do nowego roku zabawy trwały, szlachetnych gości było co niemiara, życzeń i pieśni a

nawet pokazów rycerskich było tyle że każdy zapomniał o zimie, o czarnych chmurach, które

gromadzić się zaczęły nad grodem Piotrowym, jeno on chyba nie zapomniał. Tuż po nowym

roku goście się rozjechali dziękując za gościnę i poczęstunek, nawet młodzi, dopiero co

poślubieni sobie małżonkowie wyjechali do Miechowa, i nikt nawet w najśmielszych

przypuszczeniach nie dopuszczał myśli tego co się stać miało - Dormir na chwilę wstrzymał

głos i pociągnął spory łyk z garnca - Już wieczór dobrze osiadł na ziemi kiedy ten zdrajca

dwór opuścił mówiąc że Książę pan zbliża się do swoich włości na Ostrowiu Tumskim i

przyzywa go do siebie. Jakoś to i dziwne mi było bo żaden goniec nie przybył to i skąd ten lis

przebiegły mógł powziąć te wiadomość ale że i szatan różnymi ścieżki chodzi i swoje ma

sposoby, to żem się słowem nie odezwał a i odrzwia dworu przed nim otworzył żeby się go

pozbyć jak najszybciej. Cisza wielka i spokój zapanował w Ołbińskim dworcu i jużem lżej

oddychał i po skończeniu swoich obowiązków spać się położył, gdy jak mi się zdało że głowę

żem złożył jeno chwilę temu gdy straże mnie ze snu wyrwały powiadając że Dobiesław pod

brama stoi i wpuszczenia żąda gdyż Książę Pan chce natychmiast Pana Piotra widzieć.

Ledwiem zdążył drzwi bramy otworzyć, bom rozpoznał psubrata, gdy mnie chmara opadła i

anim zipnął gdy związany jak baran leżałem z gałganem wetkniętym w gębę. Wpadła ta

110

Page 111: CZĘŚĆ II.doc

szarańcza do grodu, wielu moich z bełtów raniąc z góry ich pościągali. Widziałem

Dobiesława jako szatan prowadzący swoich pomocników wpadł do dworu i tylko darł się jak

samo LichoXVI - Żywcem brać, żywcem.

Wyciągnęli Pana Piotra z domowych pieleszy i jak woła na rzeź na postronku

prowadzili, tak jak stał, w samej koszuli jeno. Zaraz za nim najmłodsze jego dziecię

Świętosława, co to przy rodzicach jeszcze był. Wrzucili nas na wóz i w ciemność ku Ostrowiu

powieźli. U komesa nawet wtedy wielkość człowieka było widać, bo ani o wolność nie błagał,

ani nie skomlał jak stłuczony pies o życie, jeno siedział wyprostowany ze związanymi

kończynami, bez słowa, wpatrzony gdzieś w ciemność. Nie mogłem z nim słowa zamienić bo

mi szmata w gębie przeszkadzała głęboko w gardło wetknięta. Szczekał jeno ten pies Dobek,

że to niby Książę Pan zlecił i to na jego polecenie Piotr pojmanym został a jego dobra

XVI Licho, było złośliwym demonem lubującym się w niszczeniu wszelkiego szczęścia oraz dobra.

Niewiele osób widziało Licho na własne oczy, ci zaś którzy tego doświadczyli opowiadali o strasznej,

brzydkiej kobiecie z jednym tylko okiem, które to oko psuło wszystko na co tylko spojrzało. Licho

wędrowało po całym świecie, szukając miejsc w których ludziom się dobrze wiedzie aby sprowadzić na

nich głód, biedę i choroby. Najczęściej zwyczajnie podkładało ogień pod ich dobytek ale zdarza się też,

że zostaje z ludźmi na dłużej, męcząc gospodarzy mniej lub bardziej uciążliwymi psotami. Sprowadzało

wtedy parchy na warzywa a na owoce czarne plamy, otrząsało liście z drzew i obejmując je z całych sił

powodowało usychanie, maltretowało zwierzęta hodowlane strasząc kury, wiążąc kotom ogony a

koniom plotąc grzywy. Niszczyło też ludzki dobytek - naczynia, narzędzia, zapasy na zimę. Nierzadko

nastawało nawet na ludzkie życie i zdrowie, nadłamując szczeble w drabinie, obluzowując ostrza siekier

na toporzysku i tym podobne.

Rzeczą z której Licho było najlepiej znane to kuszenie. Szukało ono ludzi szlachetnych i

prawych aby sprowadzić ich na złą drogę i w ten sposób zniszczyć. Szeptało do nich różne kłamstwa, w

dzień i w nocy, tak że człowiekowi zdawało się, że rozmawia ze swoimi myślami i że rozważa własne

pomysły, podczas gdy w rzeczywistości słuchał jedynie zgubnych podszeptów Licha.

Licho nigdy nie spało, stale węszyło gdzie by tylko więcej szkód wyrządzić. Tym, którzy na

cudzą szkodę działają chętnie pomagało ale zaraz potem ich samych niszczyło, tak że często nie

zdążyli się nawet nacieszyć skutkami własnych postępków.

Na Licho nie było innego sposobu jak tylko cierpliwie znosić psoty i niewzruszenie trwać w

cnocie uczciwości aż w końcu demon widząc, że nic tu nie zdziała sam odejdzie. Czasem trzeba było

na to czekać latami a czasem już po kilku tygodniach Licho wiedziało, że nic nie poradzi wobec

niezachwianej ludzkiej woli trwania przy tym, co dobre i odstępowało, zanim jeszcze narobiło

poważniejszych szkód.

111

Page 112: CZĘŚĆ II.doc

odebrane, za zdradę. W Książęcym grodzie, gdy zatrzasnęły się wierzeje, zrzucono nas z

wozów na środku podwórca jak wory i zawleczono do chlewu gdzie pośród świń nas

zamknięto. Przez drzwi widać już było pierwsze promienie słońca i słychać było ruch wielki.

Ktoś wjeżdżał, ktoś wyjeżdżał, rejwach taki jak na świętym odpuście, ale i nam spokoju nie

dane było zażyć wśród tych świń. Drzwi rozwarły się na oścież całą i pojawiła się zjawa jakaś

i wyła tak głośno że nawet pojąć nie mogłem w czym jest rzecz. Jużem myślał że to sama

śmierć po nas przyszła i napawa się naszym widokiem, odartych ze wszystkiego, z odzienia,

wiary i honoru, utaplanych w świńskim łajnie.

- Nareszcie jesteś we właściwym miejscu - krzyczała Agnieszka, bo to ona w drzwiach

stanęła i ze skrami w oczach patrzyła na pana Piotra - Tyś myślał że ponad ludźmi stoisz? Że

prawić wszystko możesz a kara cię nie spotka? Że wolno ci bezkarnie oszczerstwa przeciw

mnie mojemu mężowi rzucać? - miotała się w drzwiach - Nawet gdyby to prawda była nie

może coś takiego ujść ci płazem. Gdzież teraz twoja buta, malutki człowiecze? Jednym moim

butem mogę cię zgnieść jak robaka. Fortuna na pstrym koniu jeździ mości palatynie od

świńskiego stada, a kara za cię nie ominie. Pan Bóg nierychliwym jest ale za to

sprawiedliwym, oddając cie w moje ręce. - Odwróciła się na pięcie i wyszła na podwórze -

Dobiesław - zawołała. Ten jak duch zaraz pojawił się przy niej. - Jego głowę na tacy chcę

widzieć abym mogła objadać w jego towarzystwie. Taka jeno kara może być sprawiedliwą za

to co mi zrobił.

- O HerodiadaXVII przebrzydła - pomyślałem - nienawiść kobiety od wszystkich złych

mocy gorszą jest i pewnikiem jesteśmy zgubieni. I nam przyjdzie gardła nadstawić -

spojrzałem na Pana Piotra, ale ten niewzruszony siedział, żadnych emocji nie ukazując. On

wyglądał tak jakby wiedział co się stanie i pogodzony teraz z pokorą znosił wszystkie

zniewagi.

- Moja Pani - Dobiesław z głosem zbitego psa piszczał do swojej Herodiady - Książę

Pan zakazał, gardła dam gdy to uczynię a i na tobie jego złość skupić się może. Jego wolą

było żywym go przed jego oblicze ostawić.

W Agnieszce jakby wszystko się zagotowało, pomna na wolę Władysława, z czerwona

od wściekłości twarzą w dworcu się zamknęła.

Dormir na chwilę zakończył swoja opowieść rozglądając się po przerażonych

twarzach słuchaczy. W Karczmie panowała taka cisza że słychać było skrzydła muchy, która

właśnie siadała na stole, a stukot jej nóg o drewno krokami śmierci wydawać się mógł.

112

Page 113: CZĘŚĆ II.doc

- Jezusie Nazareński - Benedyktyn Maur co to był wśród zebranych i z zapartym

tchem opowieści słuchał zrobił znak krzyża jakby od złych duchów chciał się opędzić i miał

obawy że sama opowieść może je przywołać - Żadnej świętości dla tej nieczystej kobiety nie

ma, na tak świętego człowieka się porwała. Widzi Pan Nasz Jezus Chrystus jej uczynki i

sprawiedliwa ją za to kara czeka. Naści zwilżyj jeno trochę swoje gardło i opowiadaj dalej,

jakżeś to mości Dormirze cudem z łap tej wiedźmy się wyrwał?

- Cudem powiadacie mości kanoniku? Może to i prawdą jest, bo jeno cud chyba

sprawił że biskup Janik jeszcze po weselu z Wrocławia nie wyjechał a gościł się u biskupa

wrocławskiego. To jemu i jego poręczeniu zawdzięczam pozorną wolność moją. Szczęściem

moim blask skarbów i mamony zaślepiła dręczycieli. Gdym tak leżał na świńskim łajnie

wywleczono mnie na podwórze, potem obmyć mnie kazali i odziać abym smrodu do dworca

nie wnosił i postawiono mnie przed marszałkiem.

- Dzielnyś rycerzem mości Dormirze - powiada - i sława twoja daleko sięga. Wolą

Pana naszego Księcia Władysława jest abyś nam swoim ramieniem służył i mądrością siwej

głowy dobre rady dawał - Dormir przeciągnął dłonią po swoich włosach, mocnych silnych i

długich, które czas srebrnym szronem pomalował - Jeno jeden jest warunek, abyś się Piotra

wyrzekł i zdradził nam gdzież to on swoje skarby skrywa. Nie poskąpi ci nasz pan nadań,

majątków i zaszczytów które przy nim osiągnąć możesz.

XVII Herodiada (ur. ok. 15 p.n.e., zm. po 39) – wnuczka Heroda Wielkiego. Siostra Heroda Agryppy I.

Była najpierw żoną Heroda III (Heroda Boethosa, Heroda Filipa I), którego później porzuciła, aby

poślubić jego brata Heroda Antypasa, tetrarchę Galilei i Perei. Małżeństwo to, jako niezgodne z

żydowskim prawem, wywołało powszechne oburzenie. Herodiada doprowadziła do stracenia Jana

Chrzciciela, otwarcie potępiającego ten związek. W 39 roku, gdy jej drugi mąż został pozbawiony

tetrarchii, udała się z nim na wygnanie. Z pierwszego małżeństwa miała córkę Salome III. Jak podają

Ewangelia według świętego Mateusza i Ewangelia według świętego Marka małżeństwo Herodiady i

Heroda Antypasa jako niezgodne z prawem krytykował Jan Chrzciciel. Antypas, pod wpływem żony,

kazał uwięzić proroka. Herodiada pragnęła go zgładzić, jednak na to jej mąż nie przystał. Uległ dopiero

w dniu urodzin, kiedy oczarowany tańcem Salome III zgodził się spełnić każde jej życzenie. Salome po

konsultacji z matką zażądała głowy Jana Chrzciciela. Herod Antypas kazał ściąć Jana Chrzciciela.

Według Dawnych dziejów Izraela Józefa Flawiusza tetrarcha Galilei i Perei obawiał się, że Jan

Chrzciciel może pociągnąć lud do buntu. Kazał go uwięzić w twierdzy Macheront na wschodnim

wybrzeżu Morza Martwego i tam stracić.

113

Page 114: CZĘŚĆ II.doc

- Jakże to tak? Mam mego życia się wyrzec? - pomyślałem - Tego komum wiernie tyle

lat służył? Na to jedynie świętego Piotra stać było aby się swego nauczyciela wyprzeć, a że ja

jako i wszyscy wiecie świętym nie jestem tedy rzekłem mu tak

- Pomyślna fortuna związała mnie z komesem Piotrem, tedy i teraz nieszczęście nie

jest w stanie mnie z nim rozdzielić. Cokolwiek się memu panu przytrafi to i ja będę przy nim

wiernie stać i honorem to znosić. Wolę żebrać po chałupach lubo i pod kościołem w worze

pokutnym prosić niźli wasze bogactwa i dostojeństwa nosić z twarzą przyobleczoną w hańbę.

- Skoro nie chcesz wyrzeć się Piotra, swoją wolność pieniędzmi okupić musisz, bo

spotka cię coś znacznie gorszego niźli twego pana - Wrzasnął Dobek i już zacierał ręce na

bogactwa, które z mojej wolności spłynąć na niego mają. Sama ta myśl osłodziła mu porażkę,

ale i dla niego bogactwa, a dla Władysława słowo ważnem było.

- Jeśli już tak ma być koniecznie - powiedziałem - nie chcę aby ze mnie dla pieniędzy

skórę pasami darto. Życie warte każdych pieniędzy, jeno proszę aby mi zwłoka udzielona

była na zebranie potrzebnej sumy i podana wysokość okupu a ja pieniądze zbiorę, ale i tak do

komesa Piotra powrócę.

- Dobrze więc, skoro taka wola. Pięćset grzywien zapłacić musisz, Książę Pan jedynie

oczekuje dziesięciu osób aby za ciebie poświadczyli majątkiem swojem i dostaniesz czas aby

potrzebną fortunę zebrać.

- Ha - pomyślałem - ja i pięciu nie mam a i to com miał odłożone to rozkradzionym

zostało. Dano mi tedy papier, pióro i inkaust abym mógł lista napisać i pierwej tych dziesięciu

poręczycieli zebrać, tedy pierwszą osoba do której skierowałem me słowa był nie kto inny jak

biskup Janik. Ten to zebrał dostojników i za mnie poświadczył przed Władysławem. Kiedy to

już się dokonało zostałem zwolniony, i musiałem opuścić mojego pana w nieszczęściu ale

tylko po to aby dla niego ratunek znaleźć. Kiedy uwolnionym na Ołbin się udał aby się pani

Mari pokłonić i zdać jej relację z tegom co widział, na Ołbinie już pachołki Dobiesława

panoszyły się po wszystkich zakątkach, rozgrabiając to co jeszcze rozgrabionym nie było.

Nagle ktoś przerażonym głosem zawołał

- Pożar, Ołbin płonie

Wszyscy rzucili się do okien aby tę pożogę co to po wieczornym niebie się rozlała krwistą

czerwienią, gdy drzwi karczmy się otwarły i wbiegł przez nie jeden ze strażników z

Piotrowego dworca, który to pod Dormirem wcześniej służył

- Dormirze - zawołał - Dworzec splądrowany i do cna spalony, Pan Piotr do Krakowa

wzięty a miłościwa pani Maria z całym swoim dworem za swoim mężem do córki swojej

114

Page 115: CZĘŚĆ II.doc

wyjechała, do Miechowa, aby bliżej męża się znaleźć w potrzebie - pachołek ledwie

powietrze łapał i nie mógł słowa więcej wypowiedzieć.

Dormir zerwał się z ławy niczym okręt który właśnie potężny wiatr w żagle złapał,

chwycił za wielki miecz co leżał obok niego na ławie i wypadł przed karczmę.

- W drogę mi czas panowie, w drogę, mój pan ratunku czeka

Z wprawą młodzika wskoczył na siodło swojego karego konia i pognał w ciemność.

Łuny dopalającego się grodziszcza jeszcze długo oświetlały mu drogę.

XXX

Ściany ciemnicy były wilgotne i zimne. Wzrok przyzwyczaił się do ciemności i

rozróżniał już różne szczegóły otoczenia. Wiedział że nie jest tutaj sam. Gdzieś w oddali

słyszał ciężkie oddechy i delikatne jęczenie innych, niewidocznych osób ukrytych za

załomem muru. Zgrzebny wór w który go przyodziano boleśnie ranił ciało. Żelazne

bransoletki, którymi przykuty był do ściany obtarły skórę aż do krwi. Piotr siedział skulony

na ziemi wyściełanej słomą, zimno wdzierało się do każdego kawałka jego ciała, sięgając

kości. Labirynt podziemnych korytarzy w których go zamknięto przynosił dźwięki z

najdalszych końców. Słyszał kucie metalu, czuł każde uderzenie młota o kowadło, każdy

wydech miecha tchnięty w płomień paleniska, krzyki więźniów przypalanych żelazem i

łamanych kołem. Tajemnice o których wcześniej nie wiedział, tajemnice krakowskiego

podziemia otwarły przed nim swoją wiedzę. Wiedzę bólu i cierpienia, wiedzę drogi innej niż

dotychczas szedł na spotkanie ze śmiercią.

- Ojcze - modlił się bezgłośnie zziębniętymi wargami - jeśli to możliwe, oddal ode

mnie ten kielich, jednak zważ Panie że nie moja lecz Twoja wola niech się stanie. Wybacz mi

Panie bo zgrzeszyłem przeciw Tobie, jeno spójrz swym łaskawym okiem na dziecię moje

umęczone. On niczemu nie jest winien.

Głowa opadła mu na piersi. Nie czół bólu, czy strachu - śmierć każdemu z nas pisana -

jak mawiał - i prędzej czy później z nią spotkać się każdemu przypadnie. Ileż to dni już tutaj

siedzi? Dwa? Trzy? Czy może tydzień? Nie potrafił tego zliczyć, dopiero teraz czuł się stary,

tak stary jak ziemia. Brakowało mu uśmiechu żony, którą kochał jak tylko może kochać

człowiek. Tylko ona potrafiła dodać mu sił, przezwyciężyć każdą swoją słabość i ta myśl

właśnie dodawała mu sił. Nigdy jeszcze tak bardzo nie czuł się samotny. W tych

ciemnościach wszystkie inne zmysły wyostrzyły się do nieprzeciętnych rozmiarów. Czuł

115

Page 116: CZĘŚĆ II.doc

każdy powiew powietrza, słyszał myszy jak w słomie przemierzają swoje drogi, a gdy

powieki mocniej zacisnął widział słońce na niebiańskich łąkach, słyszał śpiew anieli i szum

ślężańskiego boru.

Jeszcze ciemna noc panowała w komnacie , gdy Agnieszka zerwała się z wielkim

krzykiem z łoża, jakby co się paliło li tylko jakie nieszczęście ją spotkało. Władysław

poderwawszy się, chwycił za niewielki sztylet schowany w zakamarkach łoża, straż która

stała przy drzwiach wtargnęła do komnaty.

- Co się stało? - zapytał, gdy nie potrafił znaleźć niebezpieczeństwa i kiwnął na straż

że nic się nie stało.

- Diabeł mi się przyśnił - Agnieszka cała roztrzęsiona jeszcze nie mogła z siebie słowa

wydobyć - Stał nade mną i się śmiał szyderczo, patrzył mi w twarz bezwstydnie i pływał po

całej komnacie, ja zatykałam uszy żeby tego nie słyszeć, ale ten śmiech wdzierał się wszędzie

- rozdygotana rozglądała się wokół czy zjawa jeszcze jest gdzieś w pobliżu - chciałam uciec

przed tym śmiechem ale nie mogłam, z każdego miejsca naszego domu, w które uciekłam,

dobiegał do mnie ten śmiech i jego twarz, ta okropna twarz, pogubiłam gdzieś buty, te nowe

od Ciebie i dopiero jak uciekłam z domu wszystko się skończyło, obudziłam się zlana potem.

To było straszne.

- Jaki bies się może Tobie śnić? Sen, mara, to tylko zły sen.

- Ale to był on, ja wiem że to był on - Agnieszka nigdy jeszcze nie okazywała tak

wielkiego strachu jak teraz.

- Jaki on? Mów składniej bo i pojąć nie mogę

- To był Dormir, ten sługa Piotra co to żeś go na wolność wypuścił za pięćset grzywien. Ale

przecie on takiej sumy nie ma i mieć nie będzie to i słowa nie dotrzyma. Zabić go trza było,

zabić ich obydwu, głowę na srebrnej tacy niech złożą, to i wtedy sny się skończą i Ty panie i

ja spokoju zaznamy.

- Nie godzi się komesa Piotra żywota pozbawiać bo i czynów bohaterskich dokonał i był ojca

mojego wiernym przyjacielem a i mnie we wczesnych latach opiekunem. Cóż mnie biednemu

teraz czynić? Panowie za nim w drzwi walą garścią całą, biskupi się upominają o niego okup

chcąc płacić. Wrzawa się wielka podniesie jak życie odda, ale i bez kary za jego zdrady też

ostać się nie może, bo gdzież wtedy zajdzie kraj gdy król szanowanym nie jest?

116

Page 117: CZĘŚĆ II.doc

- Na swoje nieszczęście i swoją zgubę żywym go ostawisz. Ten czyn przeciwko Tobie się

odwróci, bo każdy dobry uczynek ukaranym będzie, pamiętaj. On przeciw Tobie z Salomei

synowcami stanie.

- Skoro już tak na jego krew nastawasz - Władysław po chwili milczenia spojrzał na żonę - to

mu oczy metalem każ wypalić i jako zdrajcę na poniewierkę wygnaj, poza nasze ziemie - jak

Piłat wyrok wydał i ręce umywszy, opuścił komnatę.

Ledwie Władysław zniknął za drzwiami, gdy w nich jak zły duch pojawił się Dobiesław.

- Słyszałeś? Jest twój, czyń co powinieneś - z wściekłością wysyczała jak żmija i

gestem nakazała mu odejść.

Usta Piotra wciąż składały się do modlitwy.

- Ojcze nasz Któryś jest w niebiesiech …- szeptał gdy cichy szept rozległ się gdzież

tuż przy nim

- Kniaź - słaby głos szeptał - Ej, kniaź, ty wielki pan i szczodry był, nie boj sa. Niszto

nie mów jeno słuszaj - mężczyzna delikatnie poruszył się szurając słomą - Dobek szuka

kogoto aby ci aczki wyrzezać i nikto nie choczet. Nikto nie choczet ruki na tjebia podniesi, ja

etawo zdiełaju. Mene śmiert i tak żdiot.

- Kim jesteś? - Piotr chciał się odwrócić, ale tylko dotknął dłoni mężczyzny. Była

silna, cała pokryta starymi ranami i świeżymi strupami, szorstka, a jednak ciepła.

- Tisze, Kniaź, tisze - mężczyzna chciał wyrwać dłoń ale silny uścisk dłoni Piotra

trzymał ją jak w kleszczach - Ty prasti mene, kak ty budiesz z Bohom gawarit, skażi jemu sa

mene horosze sława, tolko kriczi, kriczi kak budu eto diełaty, eto dla mene i tebe, kriczi.

Prasti mene kniaź, mnie para, słyszysz? - mężczyzna na chwilę zawiesił głos - idu

- … I odpuść nam nasze winy, jako i my odmyszamy naszym winowajcom - kończył

modlitwę komes, a Rusin, tak cicho jak się pojawił tak cicho zniknął.

W korytarzach podziemia gwar się zrobił. Pachołkowie z pochodniami w rękach

pospiesznie przemierzali labirynt by znaleźć się przy Piotrze. Zza ich pleców wyłoniła się

postać Dobiesława.

- Brać go - warknął

Pachołkowie zdjęli żelaza z jego rąk i rzucili go na ziemię. Znowu założyli sznury na

ręce i powlekli korytarzem na niewielkie podwórze otoczone wysokim murem ścian. Biały

śnieg w promieniach słońca był taj jasny że Piotr musiał zamknąć oczy aby przyzwyczaić się

do światła. Oczy, trzymane w ciemnicy teraz aż bolały. Zimny śnieg łagodził rany na jego

117

Page 118: CZĘŚĆ II.doc

ciele. Oczy zdołał otworzyć dopiero na środku podwórza gdy silne ręce pachołków chwyciły

go tak że ani ręką ani głową ruszyć nie mógł. Podniósł wzrok do góry i w jednym z otwartych

okien zobaczył Agnieszkę z dumą na twarzy przyglądającą się wyrokowi. Piotr zamknął oczy.

- Przebacz im Panie, bo nie wiedzą co czynią - modlił się - Zdrowaś Mario, łaskiś

Pełna, Pan z Tobą … - poczuł ciepło zbliżające się do twarzy i usłyszał szept - Kriczi

W pierwszym momencie nic nie bolało, tylko w powietrzu rozszedł się smród palonej

skóry i włosów. Zacisnął zęby.

- Kriczi Łybit - wołał głos - Kriczi, bo mene ubijut

Potworny ból wraził się w głowę jak gwóźdź wbijany w drewno. Poraził wszystkie

członki, chciał się wyrwać ale potężne ręce pachołków na to nie pozwoliły. Przez ten ból

przebijał się głos - Łybit … Kriczi

Piotr uwolnił powietrze zatrzymywane w piersiach i jego głos bólu wzniósł się ponad

Kraków i rozszedł się po całej ziemi. Stada wron, które z wież zamkowych przyglądały się

egzekucji od tego krzyku poderwały się do lotu i krążyły nad miastem. Agnieszka z

zadowoleniem na twarzy odwróciła się na piecie i zniknęła w głębi komnaty. Pachołkowie

zakładali już opatrunek ze szmaty na poparzone oczy, gdy rozległ się krzyk Dobieslawa.

- Jeszcze język mu wyrwać aby więcej ten pies nie szczekał

Ogromne kleszcze chwyciły za język i wyciągnęły go z drętwych ust. Świst noża i

buchnęła krew, która zalała piersi Piotra. Kat jednak wiedział co robi, nie cały obciął, jeno

tyle żeby krew trysnęła. Piotr osunął się na ręce pachołków bez ducha. Dobiesław

zadowolony z siebie zniknął za swoją Księżną. Pachołkowie wrzucili bezwładne ciało na wóz

i wywieźli poza bramy miasta.

Tego nieszczęsnego Januara Anno Domini 1146 śniegi były wysokie jak nigdy

przedtem a mróz skuwał oddech w kryształki lodu. Sanie zaprzężone w czwórkę koni sunęły

gładko z cichym gwizdem w kierunku strzelistych wież kościołów Krakowa, widzianych już

w oddali. Pasażerowie owinięci szczelnie w skóry aby wiatr nie wywiał resztki ciepła z ich

ciał siedzieli w milczeniu. Niewielki oddział konnych, który poruszał się tuż za saniami niósł

barwy pana na Miechowie, Jaksy. Cały korowód poruszał się w ciężkiej ciszy, nikomu nie

było łatwo. Myśli Marii były bardzo daleko, po raz kolejny będzie musiała stanąć przed

siostrzeńcem, ukorzyć się i prosić o życie męża i syna. Jej myśli były przy nich i tylko myśl

że jeszcze żyją dodawała jej sił. Oczy już dawno wyschły z braku łez.

118

Page 119: CZĘŚĆ II.doc

- Stój - głos przewodnika nagle wszystkich poraził jak grzmot burzy - i wszyscy

stanęli jak wryci. Przed saniami ukazały się dwie bose postacie odziane w zgrzebne wory

powoli idące w ich kierunku. Młodzik prowadził starego ślepca poprzez wysokie śniegi na

gościńcu. Starzec, z oczami przepasanymi brudną szmatą na karku zawieszoną miał pustą

pochwę od miecza mocno trzymał się ramienia przewodnika.

- Jezusie Nazareński, toż to … - jeździec jeszcze nie skończył mówić gdy Maria

zeskoczyła z sań i biegła w kierunku wędrowców.

- Piotrze, o Mario Królowo … To mój mąż i syn - dopadła do wędrowców i mocno się

do nich przytuliła. Starzec wycieńczony osunął się na śnieg.

Następnego dnia z Miechowa wszyscy wyruszyli w kierunku Rusi, zgodnie z wolą

Władysława.

Katharsis

Nie kraty tworzą więzienie

Jeszcze śniegi dobrze nie zeszły z pól gdy Władysław wypowiedział wojnę braciom.

Wczesną wiosną okoliczności wróżyły zwycięstwo raczej seniorowi niż juniorom gdyż temuż

to bez problemów udało się zająć Mazowsze jednak Władysława zawiodły spodziewane

posiłki z Kijowa, gdzie rozgorzały walki o tron między Olegowicami i ich wrogami,

pośpieszył więc do cesarza Konrada. Na Wielkanoc 31 marca 1146 spotkał go w Kayne pod

Altenburgiem w Saksonii i otrzymał przyrzeczenie pomocy za cenę złożenia mu hołdu

lennego. Hordy Prusów i Jadźwingów szerzyły popłoch i grabiły ziemie juniorów od

wschodu. Zaciężne oddziały Władysława, ruszywszy od Krakowa, wyzyskując powodzenie

niespodziewanego natarcia, stoczyły trzy pomyślne potyczki z oddziałami juniorów. Coraz

liczniejsze grody otwierały swe bramy i przyjmowały załogi seniora.

Główne jednak wojska Bolesława Crispusa i Mieszka zamknęły się w grodzie

poznańskim. Oblegając ich, senior pewien był swej przewagi. Chociaż wały, fosy, palisady i

119

Page 120: CZĘŚĆ II.doc

baszty grodu poznańskiego nad Wartą i Cybiną, pamiętające czasy Chrobrego, były szerokie i

wysokie, choć wśród oblężonych mężnie poczynał sobie szczególnie młodszy książę

Mieszko, wyczerpanie się żywności groziło nieuchronnie zdaniem się na łaskę zwycięzcy.

Dwa - a raczej trzy - wydarzenia uratowały juniorów. Pierwsze to klątwa rzucona na

Władysława przez arcybiskupa Jakuba ze Żnina. Nieulękły starzec, prałat świadomy swej

powagi, wjechał na wozie przed oblicze seniora, zgromił go za sprowadzenie zagonów

pogańskich na kraj i wydanie go na ich pastwę. Przypadek czy podstęp woźniców sprawił, iż

odjeżdżający wóz zawadził kołem czy piastą o słup pionowy polowego namiotu, który

obalając się przygniótł księcia nieomal na śmierć, wywołując zabobonne przerażenie w

oczach wojska jako znak i skutek rzuconej klątwy.

Decydujący stał się wreszcie dzień, kiedy oddziały odwodowe wojsk należących do

juniorów, błąkające się po okolicznych lasach wokoło grodu poznańskiego, porozumiały się z

oddziałami Bolka i Mieszka wewnątrz grodu, czyniąc to za pomocą tarczy trzykrotnie

opuszczanej z wieży kościoła. Uzgodniwszy w ten sposób dzień i godzinę natarcia, uderzyły z

tyłu, równocześnie z nagłym .wypadem załogi zza murów.

Wojska pryncepsa, zaskoczone podczas wydawania posiłku, bez broni zostawionej w

namiotach, uległy panice i poszły w rozsypkę. Władysław ratował się sromotną ucieczką. Z

wyżyn nadziei, prawie pewności zwycięstwa, spadł na samo dno klęski.

Nie znalazł w tym żałosnym momencie oparcia we własnej dzielnicy na Śląsku i w

Małopolsce, gdzie teraz działalność buntowniczego Rogera, dowódcy ongi straży dworskiej

na Ołbinie, obecnie jednego z głównych wodzów powstania przeciw seniorowi, wydała

pożądane owoce.

Porozumiawszy się z juniorami, grododzierżca Głogowa, Jerzy, oraz komes z

krakowskiej ziemi Jan, syn Mikołaja, jak i liczne grono panów, wielmożów, komesów,

stronników rodu Łabędziów, zwolenników oślepionego Piotra, otwierali grody wojskom

Bolesława Crispusa i Mieszka, gromadnie przechodząc na ich stronę.

Nawet kronikarze w ościennych krajach, opisujący ostatnią fazę walk juniorów

przeciw seniorowi, podkreślają z naciskiem olbrzymią rolę, jaką w tej walce odegrał

wsławiony męstwem i przebiegłością Roger, zwolennik, uczeń i przyjaciel komesa Piotra.

120

Page 121: CZĘŚĆ II.doc

Księżna Agnieszka mimo dzielnej obrony grodu wawelskiego została zmuszona do

opuszczenia murów i udania się na wygnanie do Altenburga w Saksonii, skąd nigdy do Polski

nie wróciła.

W sierpniu tego R. P. 1146 wyruszył na pomoc siostrze i jej mężowi cesarz Konrad

III. Nie zdołał jednak sforsować zasieków i przeszkód na Odrze. Musiał zadowolić się

układami i przyrzeczeniem przyjazdu juniorów na jego dwór. Wycofał się już w sierpniu z

niefortunnej wyprawy. Seniorem krakowskim został Crispus, przyłączając do swych

obszarów również Śląsk. Książę Władysław i Agnieszka umarli na wygnaniu i pochowani

zostali w klasztorze w Pforcie, księżna w R. P. 1157, książę w 1159.

Dla brata Henryka, liczącego już lat 14, wydzielił Crispus część Ziemi Sandomierskiej

i przeznaczył .mu od R. P. 1146 Wiślicę jako siedzibę. Zamieszkał z nim również Kazimierz,

zwany w przyszłości Sprawiedliwym, który podczas licznych podróży i nieobecności księcia

Henryka wdrażał się w zarządzanie jego grodem i ziemią.

Piotr ze swoją rodziną wrócił jeszcze tego Roku Pańskiego 1146 z wygnania i

zamieszkał w Ołbińskim klasztorze, gdzie braciszkowie za jego całe życie i wszelkie

darowizny którymi ich obdarowywał znaleźli mu godne miejsce. Wszelkie honory i dobra

odebrane mu przez Władysława zostały zwrócone. Legenda o Piotrze mówi jeszcze że kiedy

przyjechał się Najświętszej Panience pokłonić w kościele w Starym Skrzynnie cudem wzrok i

mowę odzyskał. Cztery lata później obumarła mu żona. Piotr poczekał jeszcze trzy lata i

Roku Pańskiego 1153 pożegnał się z tym ziemskim padołem po 73 latach a prochy jego

zostały złożone obok doczesnych szczątków jego ukochanej żony w Ołbińskim klasztorze i

tylko mała czerwona książeczka spisana parę lat później przez Maura opowiadała o losach

tego wielkiego człowieka.

121

Page 122: CZĘŚĆ II.doc

Słowo na zakończenie48

Bóg, jakkolwiek go nie zwać, to jest tym samym Bogiem, do którego od tysiącleci

modli się Ludzkość. To jest ta sama Energia, której szukają w swoich medytacjach ci co nie

wierzą w Jego istnienie. Tak różne formy, które On przyjmuje, sprawiają że wypełnia się Jego

Imię „Jestem Który Jestem”. Lecz jakże często człowiek dla sławy i bogactwa zapomina o

nim schodząc z właściwie obranej drogi przez przodków.

Ślężę poznałem w 2009 roku podczas moich internetowych poszukiwań prawdy.

Takim moim mentorem i przewodnikiem był, i nadal jest Janusz Kuliński. To on pierwszy

zaraził mnie historią tego miejsca, dopóki jej sam nie poznałem.

W roku 1017 kronikarz niemiecki Thietmar, biskup merseburski, przy okazji oblężenia

grodu niemczańskiego pisał:

„Gród ten leży w kraju śląskim (in pago Silensi), który tę nazwę otrzymał niegdyś od pewnej

wielkiej i bardzo wysokiej góry. Owa góra doznawała wielkiej czci u wszystkich mieszkańców

z powodu swego ogromu oraz przeznaczenia, jako że odprawiano na niej przeklęte pogańskie

obrzędy”.

Kronikarz nie pozostawia żadnych złudzeń. Ta góra była ważna w życiu okolicznych

Ślężan i nie tylko bo z wiadomości zawartych w tzw. Dokumencie Praskim z roku 1098

prawdopodobnie dowiadujemy się że Ślężanie tworzyli związek ponadplemienny wraz z

Dziadoszanami, a także z Bobrzanami i Trzebowianami. Ponad sto lat później, po kronikarzu

Thitmarze, za sprawą Piotra Włostowica, na górę, na jej szczyt trafiają zakonnicy. Nikt nie

jest pewny kto był pierwszy., ale jedno co zostało upamiętnione w późniejszych Aktach, na

górze pojawili się Kanonicy Regularni. Z tradycji klasztornych wynika że był to rok 1108

jednak z innych dokumentów wiemy że nie mogli to być Augustianie z Arrovaise. Jak

wykazał Schulte, opactwo macierzyste w Arrovaise powstało dopiero w 1090 r., a swoich

braci do zakładania filii mogło skierować dopiero za rządów opata Gerwazego (1121-1147).

Nie jest zatem możliwa ich działalność misyjna już na przełomie XI i XII wieku. Pierwsza

pochodząca od niego kolonia filialna powstała dopiero w roku 1123, stąd też w zagadnieniu

początków klasztoru kanoników regularnych na górze Ślęży przyjmowano od długiego czasu

ustalony terminus post quem fundacji – ok. 1121 r. Wydaje się za słuszne przyjęcie daty

założenia na lata 1128-1138, jakie były wysuwane przez wielu badaczy, jak np. Silnicki,

Likowski czy Deptuła. Kto więc zamieszkał w zamku Włosta w roku 1108? Piotr Włostowic

48 W słowie końcowym pozwoliłem sobie wykorzystać pracę Ks. Mieczysława Koguta pt. Śląski Klasztor.

122

Page 123: CZĘŚĆ II.doc

- Peter Vlostides, jak podaje mistrz Wincenty Kadłubek a siostrzeniec Palatyna, w swoich

kronikach ) urodził się w roku 1080. O jego pochodzeniu, a w szczególności o jego rodzicach

nie wiemy, a właściwie to ja nie wiem, prawie nic. Jedyne co można wywnioskować to, to że

jego ojciec nazywał się Vlost. Dlaczego? No właśnie od kronikarza Kadłubka. Vlostides

znaczy syn Vlosta. Tak drzewiej bywało, ojciec – głowa rodziny - Jan, jego żona Janowa,

córka Janówna, a syn Janowy albo Jana. Liczył się ojciec. Ojcem Piotra Włostowica był

Włost i to na jego zamek zostali sprowadzeni zakonnicy. Potwierdziła to bulla papieża

Celestyna III z 9 kwietnia 1193 zatwierdzająca posiadłość opactwa NMP na Piasku. Bulla ta

stwierdza, że opactwo otrzymało od Piotra dziesięciny z posiadłości, które prawnie

odziedziczył po ojcu i dziadku. Tak więc co najmniej od dwóch pokoleń przodkowie Piotra

mieli majętności w okolicach Wrocławia, na Ślęży. Ta sama bulla stwierdza:

„Anno domini 1090 fundata est ecclesia beatae Virginis in Arena Wratislaviae a Petro comite

Corek et consecrata a Petro Wratislaviensi episcopo octavo, praesente Vladislao duce

Poloniae et uxore eius Agnete, Henrici quarti imperatoris filia et Maria Wlosconissa Petri

comitis uxore et Swentoslao filio eius”

„Roku pańskiego 1090 ufundowany został kościół NMP na Piasku we Wrocławiu przez

komesa Piotra Korka i konsekrowany przez Piotra, ósmego biskupa wrocławskiego, w

obecności Władysława, księcia Polski i żony jego Agnieszki, córki cesarza Henryka IV i

Marii Wloskonissy, żony komesa Piotra, i jego syna Świętosława”

Informację tę powtórzyła dokładnie Kronika o Piotrze, spisana na początku XVI w. w

klasztorze św. Wincentego na Ołbinie, przy czym wyraźnie zaznaczono pochodzenie

przekazu z archiwaliów opactwa NMP. Falsyfikat klasztoru na Piasku sporządzony w XIV w.

względnie na początku XV, wystawiony rzekomo przez Henryka Brodatego i opatrzony datą

1209 r. łączy wiadomość o konsekracji ze sprawą nadania opactwu posiadłości we

Wrocławiu, która per Petirkonem Wlast [...] et suos fratrem in fundacione ecclesie seu

monasterii [...] fuerat collata [...] et per Petrum pontificem egregium Wratislaviensis ecclesie

octavum in consecratione ecclesie supradicte confirmata. Patrząc na te zapisy mam nieodpartą

chęć powiedzieć że to nie Piotr Włostowic był fundatorem a jego ojciec Petrikonem Wlast,

przecież komes Piotr Włostowic w AD 1090 miał 10 lat. Jednak mogę się mylić. Gdy pisana

była bulla, komes już dawno nie żył bo zmarł Roku Pańskiego 1153.

123

Page 124: CZĘŚĆ II.doc

O wiele obszerniejszą relację przyniosła nam Kronika opatów klasztoru NMP:

„ ut colligitur ex actis et productis in causa Vortret nuncupata pro parte monasterii, anno

domini MXC. (alibi dicitur MCVIII, et verius videtur) currenti [...] dominus Petrus Wlast cum

domina Maria conthorali sua, Swentoslao ac Beatrice filiis suis, nec non cum fratribus suis

[...] ecclesiam et monasterium prope Wratislaviam cum prepositura in Gorka [...] fundavit

[...] Quam ecclesiam cum prepositura [...] dominus Petrus, Wratislaviensis episcopus VIII

[...] in presentia cujusdam L. Ducis Slezie et uxoris sue, filie Henrici quinti imperatoris, et

multorum primatum, et nobilium et [...] Petri Wlast, fundatoris et suorum consecravit [...]

anno domini MC et decimo, IX. die Januarii.”

(„Roku pańskiego 1090 [...] pan Piotr Włast, komes Śląska, z panią Marią – swoją małżonką,

Świętosławem i Beatrycze, swoimi dziećmi [...] ufundował kościół i klasztor koło Wrocławia

z prepozyturą w Górce pod wezwaniem NMP i fundację dotował [...] pan wrocławski biskup

VIII [...] w obecności L [tj. Ladysława czyli Władysława] – księcia Śląska i jego żony, córki

cesarza Henryka IV [...] wspomnianego Pana Piotra Własta fundatora i konsekrował i

uczynioną donację [...] potwierdził w roku pańskim 1110, 9 dnia stycznia”)

Co do obu tekstów, jest wiele wątpliwości a wręcz powiedziałbym nieprawdziwych

informacji w nich zawartych. Jedyne co wydaje się prawdziwe to osoba konsekratora i data

dzienna 9 stycznia. Na zboczach Ślęży, niedaleko Panny z Rybą i ślężańskiego niedźwiedzia,

archeolodzy w latach 1908-1910 odnaleźli szczątki tablicy. Po wielu dyskusjach i

przemyśleniach została złożona.

Na połamanej tablicy odtworzony przez G. Lustiga23 tekst pisany romańską

majuskułą informował: ANNO A

BINCAR

NATIONE

D[omi]NI M·C

„Roku od wcielenia Pańskiego (Boże Narodzenie??) 1100”.

Trudno tu rozstrzygnąć, czy po cyfrze „C” występowały jeszcze dalsze, czy też nie.

Większość badaczy zgodnie przyjmowało, że końcowe liczby rzymskie są jedynie początkiem

daty rocznej i odnosili to do jakiegoś, bliżej nie ustalonego, etapu rozwoju instytucji

kościelnych na Ślęży. Niektórzy, jak Trawkowski uznali ją za pewną datę fundacji

124

Page 125: CZĘŚĆ II.doc

arrowezyjskiej na górze Ślęży. To tłumaczenie tych tekstów do mnie nie przemawia. Bo jeżeli

przyjąć że po dacie M·C następowała data dzienna to dlaczego autor tablicy nie napisał w

jednym słowie AB tylko podzielił je na A – BINCAR - NACIONE? Chyba że ty był błąd

wykonawcy, który umiał rzeźbić w kamieniu, natomiast nie umiał pisać, i tablica została

rozbita kiedy to zleceniodawca sprawdzał wykonanie.

Kanonicy Regularni nie posiedzieli za długo na szczycie Ślęży. Już w roku 1148 (lub po tym

roku) przenieśli się do Wrocławia na Wyspę Piasek ze względu na trudne i specyficzne

warunki atmosferyczne panujące na tej górze. Mikroklimat jest specyficzny.

Tak naprawdę nikt nie wie jakie były motywy sprowadzenia zakonników. Wart

podkreślenia jest fakt, że fundacja kanonii przez przedstawicieli możnowładztwa polskiego w

tym okresie nie jest rzeczą wyjątkową. Wręcz przeciwnie, z całym przekonaniem możemy

stwierdzić, że było to wówczas zjawisko typowe, tyle tylko że dotyczyło kanonii świeckich, a

nie regularnych. Dlatego nie dziwi tego typu inicjatywa, zwłaszcza ze strony tak znaczącego

wielmoży, jakim był Piotr, który uzyskał znaczącą pozycję w ostatnich latach panowania

Bolesława Krzywoustego. W roku 1117 Piotr został książęcym Palotynem. Omawiając

kwestię celu fundacji, należy wziąć także pod uwagę funkcje spełniane przez samych

kanoników regularnych, w tym tych konkretnych z Arrovaise. Przede wszystkim ograniczała

się ona do dwóch podstawowych zadań: sprawowania „officium divinum” - służba boża, boża

powinność i prowadzenia „cura animarum” – opieki duszpasterskiej. Co do pierwszej nie

mam żadnych zastrzeżeń, spełnianie bożej powinności, a więc odprawianie nabożeństw na

Ślęży nie budzi żadnych wątpliwości, jakkolwiek kościółek na szczycie miał charakter

prowizoryczny, natomiast wątpliwości jednak wzbudza wypełnienie drugiego zadania –

opieki duszpasterskiej. Wykonanie tego zadania było znacznie utrudnione ze względu na

odległość. Co jednak mogłoby potwierdzić sprowadzenie jakichś mnichów przez ojca Piotra

lub co również jest bardzo prawdopodobne, za jego nieodzowną zgodą w roku 1108.

Po śmierci Włostowica, wytworzyła się walka na dokumenty fałszowane przez

wszystkich związanych z tym majątkiem.

Sprawa lokalizacji ślężańskiego kościoła budziła najwięcej wątpliwości i w ślad za

tym poświęcono jej najwięcej badań i uwagi. Najstarszą wzmiankę o usytuowaniu kościoła

ślężańskiego zawiera bulla Eugeniusza III z 1148 r., adresowana do Arnulfa, opata ecclesie

sancte Marie de monte Silencii. Dokument biskupa wrocławskiego Waltera z 1149/50 r.,

podobnie określał położenie opactwa, lokując je in monte Silencii lub nazywając kościół

klasztorny górskim, montana ecclesia. Tzw. fragment dokumentu sprzed 1193 r. wyraźnie

125

Page 126: CZĘŚĆ II.doc

mówił o kościele klasztornym z góry Ślęży, na górze Ślęży czy wręcz nazywają go kościołem

górskim ecclesia Montana lub sancte Marie ad montem. Informacje na temat położenia

kościoła ślężańskiego pojawiły się dopiero w XV i na początku XVI w. Kronika opatów

klasztoru NMP na Piasku we Wrocławiu, powołując się na Cronica Polonorum et ducum

Silesie, przekazywała, że komes Piotr wzniósł klasztor kanoników regularnych in ipso monte

Silencii. Jeszcze dokładniej położenie klasztoru opisują Spominki wrocławskie podając, że

najpierw mnisi mieszkali in monte Silencii (...) ubi Petrus comes in vertice ipsius suum

habebat castrum.

Przedstawione powyżej informacje wyraźnie stwierdzają, że kościół usytuowany był

na samym wierzchołku góry Ślęży. Tego kościółka i zamku Włostów poszukiwała fundacja

Światowit razem z „wizjonerką” Lucyną Łobos. Doprowadziła do wykopów w obecnym

kościele na szczycie Ślęży i zamknięcia go na cztery spusty. Pewnie ten stan rzeczy będzie

trwał jeszcze długo, bo fundacja nie ma pieniędzy na posprzątanie gruzu składowanego po

południowej stronie kościoła, prawidłowego zabezpieczenia i doprowadzenie go do stanu

pierwotnego. Najciekawsze jest to że Projekt Cheops twierdził że o zamku i kościele z

tamtych czasów, nikt nie wiedział. Nawet naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego

współpracujący z Projektem. To jedynie może świadczyć o tym że Projekt Cheops nie miał

dostępu do powyższych materiałów, i nawet nie mógł przypuszczać że coś tam jest ukryte pod

posadzką kościoła. Wprawdzie wcześniejsze badania bodajże geo-radarem nie wykazały

żadnych anomalii czy pustych miejsc, ale możliwości były 50/50. Uda się albo nie.

Czytając te materiały miałem jedno wrażenie. Nazwa góry w języku łacińskim jest tak

bliska CISZY. Monte Silencii, Monte Silencio - Góra MILCZENIA. Sancte Marie de monte

Silencio – Święta Maria Na Górze Milczenia.

Z górą tą osobiście spotkałem się dopiero całkiem niedawno49. W czerwcu 2010 roku

zostałem niejako zmuszony do odwiedzenia starego kraju, jakim jest dla mnie Polska i

zadecydowałem że miastem tym będzie Wrocław. Wycieczkę na Ślężę wcześniej planowałem

już czterokrotnie, ale jakoś się nie udawało opuścić mojej wyspy. Oczywiście wszystko

zaplanował i pomógł w realizacji nieoceniony Janusz. W przepiękny słoneczny dzień, w

trakcie przewalającej się przez Polskę, powodzi, powtórki 1997 roku z wielkimi obawami

wylądowałem we Wrocławiu.

Z Januszem umówiliśmy się na starym mieście, gdzie pozałatwiałem wszystko co

musiałem w ciągu pół godziny. Poszwędaliśmy się po Wrocławiu i po jakimś czasie wspólnie 49 Szczegóły tej wycieczki opisałem w książce pt. „Moje spotkanie ze Ślężą”

126

Page 127: CZĘŚĆ II.doc

ze znajomymi Janusza - Marzeną i Zbyszkiem wylądowaliśmy w Sobótce. Niewielkiej

miejscowości położonej u podłuża Ślęży. O pierwszym zapisie nazwy tej miejscowości

dowiadujemy się z nadania księcia Władysława II Wygnańca. Klasztor na Ślęży użytkował w

tym czasie w okolicach Ślęży zaginioną wieś Bezdada oraz tajemniczą Abrinicoy. Tenże

książę wspólnie z ojcem (a więc przed 1138 r.) dokonał wówczas obejścia i wyznaczenia

posiadłości kanonickich. W jej granicach znajdowały się Biała (Biała), Cescouici (czyli część

Mysłakowa), Wiry (Wiri), Zebrzydów (Syuridow), Strzelce (Strelec), której nazwa

pochodziła od mieszkających w niej myśliwych klasztornych, następnie Chwałków z młynem

(villa ad molendinum), targ w Sobótce, (forum in Soboth) oraz Strzegomiany (villa

Stregomane).

Pomimo upływającego czasu, a minęło już prawie jedno millenium, w Sobótce jest

czuć ducha tamtych czasów wymieszanego z latami doświadczeń. Sobótkowy Grzyb, czy

lew, które leżą sobie koło Kościoła świętej Anny, czy następny lew umieszczony w ścianie

kościoła świętego Jakuba doskonale pokazują ciągłość trwania w tym świętym miejscu.

Będąc w tamtym miejscu nie mogłem oprzeć się jakiejś dziwnej historii dwóch braci, która

inkarnowała się w nowych postaciach. Przy kościele świętej Anny „widziałem” dwóch braci

walczących na rusztowaniu. W całej tej szamotaninie zapomnieli o bezpieczeństwie i jeden z

braci spadł. Nim dotknął ziemi … zniknął. Może zamienił się w ptaka?

Po przespaniu nocy u Pani Krystyny Tyszkowskiej (za co jestem jej bardzo

wdzięczny) następnego dnia wyruszyliśmy na spotkanie ze Ślężą. Do przełęczy Tąpadła

podjechaliśmy wysłużonym mercedesem o przepięknym klasycznym klangu silnika diesla,

którego właścicielem i kierowcą był znajomy pani Krysi. Niestety imienia nie pamiętam i

mam nadzieję że On i potomni mi to wybaczą. Powoli pokonywaliśmy tą niewielką dla

pojazdu a jakże długą drogę dla pieszego. Wiele bólu i warstw naszych podeszew nam

zaoszczędzono, za co również byliśmy wdzięczni.

Na parkingu w Tąpadłach nawet w ten pierwszy dzień tygodnia, jeszcze przed końcem

roku szkolnego panował ruch. Cos co mnie zachwyciło, to wycieczka mijających nas dzieci.

Rozmawiali w mieszaninie polsko-niemieckiej i jak widać doskonale się rozumieli. Dlaczego

my, czy nasi ojcowie, czy ojce naszych ojców, nie mogli tego samego? Może Wieki naszych

historii nas czegoś nauczyły, chociaż bardzo w to wątpię. Góra wchłonęła nas całych witając

przyjemnym chłodem i cieniem. Myślę że mnie polubiła, chociaż nie chciała zdradzić

wszystkich swoich tajemnic. Generalnie nie mam problemów z określeniem kierunków świata

jednak to właśnie zdarzyło się na Ślęży. Może się za bardzo sugerowałem za mało otwarłem?

127

Page 128: CZĘŚĆ II.doc

Uważam że przypadków nie ma. Nie znalazłem się właśnie w tamtym miejscu i o tamtym

czasie przez przypadek. Góra nie pozwoliła mi zrobić jednego. Dokumentacji w zapiskach.

Wszystkie moje instrumenty, które zawsze w takich wycieczkach mam przy sobie, tzn.

cyrkiel, kątomierz, ekierka, linijka, ołówek, mapa, notatnik i co najważniejsze wahadełko,

(taki malutki Karnak) zniknęły u Zbyszka i Marzeny. Nikt przed wyprawą nie mógł ich

znaleźć. Znalazły się następnego dnia.

Podchodząc pod szczyt, znowu spotkałem się z historią dwóch braci. Tylko tym razem

ta historia była dużo starsza od tamtej. Siadłem sobie gdzieś w jakiejś formacji skał i oczom

moim ukazały się ich posągi. Jeden, ten usytuowany od południa wyglądał tak jakby był

przewrócony, a ten od północy wbity w ziemię. W miejscu w którym siedziałem widziałem

ognisko i druidów próbujących pogodzić zwaśnionych. Ślęża wyglądała jak po jakiejś

dziwnej bitwie, gdzie ślady pracy ludzkich rąk zostały porozrzucane na setki metrów jak by to

był zamek z klocków lego. Dwie potężne energie zwarły się nad Ślężą, a ta, jak dobra

oblubienica, która nie mogła żadnego wybrać wchłonęła obydwie miłości. Dobrą i złą. Ona

kochała obydwóch. Ponieważ nie mogła wybrać żadnego, nie wypowiedziała ani słowa,

Monte Silencio – zaklęta w głaz. Tylko strażnik, który chodzi po Ślęży, pilnuje aby żadna z

sił nie przeważyła.

Kiedy wydostaliśmy się na szczyt to tutaj naprawdę czuć tę bliskość Boga. Tego Boga

o którym napisałem na początku. Boga opisywanego w kartach Tory, Ewangelii, Koranu, czy

wielu innych książkach. Boga nazywanego energią czy wibracją przez zwolenników Nowej

Ery. Energią Stwórczą i Sprawczą. Pewnie wielu zapyta się a skąd pewność że Bóg istnieje?

To ja się zapytam, a skąd niewidomi od dziecka wiedzą że istnieje świat dookoła nich?

A skąd, zamykając oczy i wystawiając dłoń, wiemy że osoba ukochana jest blisko nas i zaraz

chwyci nas za dłoń? Skąd wiemy że to na pewno ukochana osoba?

A będąc na Ślęży ja to jeszcze widziałem.

Moim marzeniem jest wybudować drewniany dom, ukryty gdzieś w zboczach Świętej

Góry. Dom otwarty dla wszystkich, taką oazę spokoju przed cywilizacją. Miasto Ucieczki,

Sychem, gdzie tylko rządzą prawa Natury, Prawa Boskie i zasady współżycia. Pustelnia na

odludziu, po to żeby uczyć ludzi jak radzić sobie z nadchodzącymi zmianami. Nauczyć jak

przetrwać w tym i odnaleźć się w tamtym świecie. Bez zdobyczy cywilizacji, tylko wiedza i

wiara. Jak rozbudzić w sobie Instynkt, przepływające energie, Jak Poczuć tchnienie Boga.

128

Page 129: CZĘŚĆ II.doc

Czy marzenia się spełniają? Czy jest coś takiego jak przeznaczenie? Dla mnie jest. Ja

odkryłem swoje przeznaczenie.

Piotr Włostowic, fundator 77 kościołów,XVIII zmarł 16 lub 17 kwietnia 1153 roku i

został pochowany obok swojej żony w opactwie benedyktynów na Ołbinie, w kościele

świętego Wincentego . Nekrolog lubiński zwie go tylko komesem wrocławskim; mógł więc

wojewoda krótko przed zgonem zamienić swój urząd, co pozwoliło mu uniknąć uciążliwych

XVIII Oto są zabytki budowli Dunina dotąd w całości lub w części dotrwałe: W Starym Skrzynnie nad

Wieniawką, pierwszej majętności przez Boleslawa Krzywoustego Duninowi nadanej; kościół parafialny,

w którym ma być dotąd zachowany wizerunek Matki Boskiej, a przed Jej ołtarzem podług legendy miał

on wzrok i mowę odzyskać. W Kijach, wsi milę od Chmielnika położonej, podobnyż kościół, który

pomimo przerobienia, dochował w całości kształtną z owej fundacyi dzwonnicę z ciosu. W Rudzie o,

ćwierć mili od Wielunia, kościół farny; w Strzelnie, w Kujawach, kościół i klasztor Panien Norbertanek w

r. 1133 założony, niegdyś wielce zamożny, gdzie tylko ściany z polnych granitów z pierwotnej budowy

zostały. W Czerwińsku, o siedem mil od Warszawy, kościół z klasztorem Kanoników Regularnych na

górze w kształcie zamku wymurowany, a dotąd najwyborniej, bez uszkodzenia zachowany: szacowny

zabytek mocy, trwałości, i gruntownej pracy ówczesnych budowniczych. Jest on cały z ciosu lub, jak go

Bielski nazywa, z kwadratu; długości 66 łokci a szerokości 30 mający: z dwoma czworobocznemi

wieżami na stóp 108 wysokości i piękna facjatą; zewnątrz kwadratowe filary wspierają sklepienie w łuki

wybornej roboty, niegdyś sutemi ozdobami ubrane, a w XVII wieku na nowożytne przerobione; ściany

atoli główne bez żadnej zmiany dotąd w pierwotnym stanie dotrwałe, są z obciosanych w kwadrat

kamieni, bez mieszania cegieł wystawione. Kościół ten, szczyci się nadto pomiędzy Wielą pięknemi

obrazami, starożytnym wizerunkiem fundatora z wyrażeniem 1117 roku jako czasu założenia tej

świątyni. W Mstowie w Powiecie Lelowskim, kościół pod wezwaniem S. Stanisława. W Kłobucku, w

tymże powiecie, kościół parafialny. W Koninie, o siedm mil od Kalisza, kościół farny pt. Ś. Piotra z nader

wspaniałym wnętrzem. W Kawnicy, wsi obok Konina, kościół parafialny; w Wrocławiu, na Szlązku,

Kościół S. Wincentego w całości dochowany, założony w r. 1139 a w r. 1149 ukończony. Tamże

kościoły Ś. Wojciecha, Ś. Aegiusza, Ś. Michała, Ś. Marcina i Naświetszej Panny na piasku, do fundacyi

Dunina doliczają - Na ostatek liczbę tę podług Długosza, Bielskiego i Jaroszewicza (Matka świętych

polskich) dopełniają dziś zanikłe lub przebudowane kościoły w Krakowie: 1) Ś. Jędrzeja 2) Ś. Salwatora

na Zwierzyńcu. 3) Panny Maryi na Piasku. 4) Ś. Marcina. 5) Ś. Michała. 6) Ś. Wawrzyńca na

Kazimierzu. 7) Ś. Ducha; 8) Ś. Jana; 9) w Chełmnie; 10) Łęczycy; 11) w Nowym Skrzynnie; 12)

Żarnowie; 13) Chełmnicy; 14) Pajęcznie (wątpliwy, o nim Bielski); 15) w Starym Świerzu; 16)

Worczycowie; 17) Tyńcu; 18) Kościelcu w Kujawach; 19) Chlewiskach; 20) Włostowie; 21) Opatowie;

22) w Nissie na Szlązku; 23) Kozłowie; 24) Rabinie; 25) Czerwonym Koscielcu; 26) Jeżowie; 27)

129

Page 130: CZĘŚĆ II.doc

podróży. Następnym wojewodą był Jaksa, wymieniany zawsze na pierwszym miejscu wśród

polskich wielmożów w dokumentach. On też kontynuował dzieło rozpoczęte przez Piotra w

strzeżeniu i pogłębianiu tajemnicy. „ Rocznik kapitulny krakowski” (za nim powtarza

„Rocznik miechowski”) zapisuje pod rokiem 1162, i tę datę należy przyjąć za bezsporną,

wyprawę Jaksy do Ziemi Świętej. Zresztą wyprawa ta podkreślała więzi łączące tego księcia

z chrześcijaństwem i miała miejsce w okresie względnego bezpieczeństwa Kopnika. Przez

następne cztery wieki tajemnica była bezpieczna, aż do czasu kiedy to niemieccy protestanci

Rambinie; 28) Krobi; 29) Gieczu; 30) Kotowie; 31) Kaliszu, kościół pod wezwaniem Ś. Wawrzyńca; 32)

Naumburgu na Szląsku; 33) Chełmcu; 34) Wierczycowie; 35) Tulczach; 36) Pkanowie; 37) Lawinie;38)

Lignicy, na Szlązku, kaplica Ś. Benedykta; 39) Kaplica na górze Zobten pod Wrocławiem; 40) w Górce;

41) Chalinie klasztor; 42) Streblen na Szlązku; 43) Kłobniku; 44) w Leżowie. Dodawszy wyżej

wymienionych piętnaście kościołów, ogółem tedy znaleźliśmy pięćdziesiąt dziewięć, których założenie

Duninowi Przypisują; pozostałe zaś szesnaście do zupełnej liczby podania, być może iż także z czasem

wynajdą się; a tym sposobem sprawdzi się szczególne zjawisko średniowiecznej historyi budownictwa

kościelnego w Polsce - Wiadomości Historyczne o sztukach w dawnej Polsce, zebrał i wydał F. M.

Sobieszczański, Warszawa, 1847 s. 66

Bibliografia

1) Stanisław Helsztyński - Kronika Maura - Nasza Księgarnia 1973

2) Józef Ignacy Kraszewski - Historia Prawdziwa o Petrku Właście, palatynie, którego

zwano Duninem - Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1968

3) Gall Anonim - Kronika Polska

130

Page 131: CZĘŚĆ II.doc

zatrzeć chcieli całkowitą pamięć o polskości tych ziemi i polskim Komesie, tak jak zacierali i

dalej zacierają ślady słowiańskości Berlina.

Pod pretekstem najazdu Turków, 14 października 1529 rozpoczęła się pospieszna

rozbiórka opactwa benedyktynów na Ołbinie, w którym został pochowany Piotr Włost.

Obawiano się, że zabudowania klasztorne mogą stać się punktem oparcia dla najeźdźców.

Zakonnikom przekazano klasztor pofranciszkański przy kościele św. Jakuba we Wrocławiu.

Prace wyburzeniowe trwały 4 tygodnie. Materiał uzyskany z rozbiórki posłużył m.in. do

4) Jan Długosz - Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego

5) Wincenty Kadłubek - Kronika Polska

6) Ks. Mieczysław Kogut - Śląski Klasztor

7) F. M. Sobieszczański - Wiadomości Historyczne o sztukach w dawnej Polsce,

Warszawa, 1847

8) www.wikipedia.pl

9) M. Pawliszczew „O progach dnieprowych“ w Bibl. Warsz. 1847

Historia zakończona w Wigilię Anno Domini 2011

131

Page 132: CZĘŚĆ II.doc

wybrukowania Nowego Targu we Wrocławiu i budowy domu Heinricha Rybischa.

Fragmenty rzeźbiarskie w 1529 wmurowano w fasadę szpitala Wszystkich Świętych i wieżę

Bramy Mikołajskiej. W 1546 portal z opactwa umieszczono w południowej elewacji kościoła

św. Marii Magdaleny we Wrocławiu, gdzie znajduje się do dziś. Tylko jego piękno,

wyrazistość przekazu może nam dziś uświadomić wielkość i piękno opactwa. W tym też roku

lub na początku następnego powstał nowy projekt herbu Wrocławia gdzie w centralnym

punkcie została umieszczona taca z głową Jana Chrzciciela.

Pretekstem do rozwiązania zakonu Templariuszy było oskarżenie o heretyzm.

Przyglądając się historii tamtych czasów, ówczesnemu królowi Francji pasowało

wymordować templariuszy, ponieważ skarb państwa był pusty a z zakonem związane były

wielkie majątki ziemskie, tym bardziej, że oskarżenia te wcale nie były tak bezpodstawne -

ponoć templariusze oddawali hołd przeróżnym głowom - wg niektórych te głowy

symbolizowały głowę Jana Chrzciciela.

W posiadaniu wrocławskiego biskupstwa są święte relikwie. W 1997 w katedrze

wystawione zostały relikwie św. Stanisława, który we Wrocławiu czczony jest jako ten

chroniący ludzi przed katastrofami. Wtedy to kardynał Gulbinowicz rozpoczął tradycję

corocznych procesji w tej intencji. Dzisiaj pragnę za to podziękować kardynałowi, ponieważ

dzięki tym modlitwom Wrocław w 2010 obronił się przed wielką wodą - mówił prezydent

Dutkiewicz, ale wypadałoby zadać pytanie:

Czy we Wrocławiu, dzięki Piotrowi Włostowi, później zwanym Duninem, oraz jego

Matki, żony i córki - Rodu Łabędzia - nie została ukryta tajemnica Świętego Graala?

(1) Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo.

(2) Ono było na początku u Boga.

(3) Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.

(4) W Nim było życie, a życie było światłością ludzi,

(5) a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.

132

Page 133: CZĘŚĆ II.doc

133

Page 134: CZĘŚĆ II.doc

PRZYPISY KOŃCOWE

134