1
16 nr 194 - PADZIERNIK 2012 Piêkne jest to wezwanie, najpierw w gor¹czce romantycznej wypowie- dziane, a póŸniej z mniejszym zapa- ³em i zrozumieniem wpisywane do sztambuchów… Lecz có¿ ono zna- czy? Czym jest serce – ten synonim we-wnêtrza, ta istota istoty? Czym jest rozeznawanie w sercu? Co zna- czy s³uchaæ w³asnego serca? Pod¹- ¿aæ za jego g³osem? Patrzeæ w nie? Czy to nie powtarzane truizmy, które ³adnie, górnolotnie brzmi¹, lecz ma³o kto z wypowiadaj¹cych zdaje sobie sprawê z tego, co znacz¹? Czym jest ten konieczny warunek do obaczenia cudu? Postawione wy¿ej pytania kry- j¹ w sobie kolejne, chyba najwa¿niej- sze: o to, kim jest cz³owiek? czego pragnie, do czego têskni, co go po- rywa, czym siê zachwyca, do czego/ kogo/Kogo/dok¹d d¹¿y? Bo przecie¿ „gdzie jest twój skarb, tam te¿ bêdzie twoje serce” (Mt 6,21). Serce jawi siê jako zwierciad³o, w którym przygl¹da siê sobie, wy- patruj¹c swojego powo³ania. Ale kto nas wo³a? I jak to powo³anie odczy- taæ? Jak na nie odpowiedzieæ ? Jak siê odpowiedzialnie i dojrzale rozezna- waæ w ¿yciu? Sk¹d wiedzieæ, co jest czym, jeœli jawi siê to zgo³a inaczej? Jak i czym rozpoznaæ tê rzekomo przyrodzon¹ owoœæ rzeczy? Wistoœæ rzeczy? Czy serce jest tym narz¹dem poznawczym, który u³atwia zbadanie rzeczy w ich pe³ni, w ich istocie, owej wistoœci? Czy u³atwia do-czuæ to, czego oko nie do-strzega? Byæ mo¿e pytania te stawiane w go- r¹czce poszukiwañ i pragnienia zro- zumienia mog¹ jawiæ siê jako try- wialne, mo¿e nawet bezcelowe: bo i po co rozwa¿aæ jasn¹ i oczywist¹ me- taforê, sprowadzaj¹c j¹ do swoistej metody rozeznawania w ¿yciu wa¿- nych poruszeñ… w³aœnie: poruszeñ czego? serca? umys³u? duszy? Serce zmiêk³o z dawnego serd-/ siêrd- , od którego bliskie siêrdziæ siê , rozsiêrdziæ siê . Czy to nie zaskakuj¹ce, ¿e na gruncie jêzyka polskiego serce ³¹czy siê z gniewem? To osobliwe po³¹czenie etymologiczne daje spore pole do rozmyœlañ... A przecie¿ mieæ serce to wspó³czuæ, czuæ pozytyw- nie wobec innych. Serce to centrum (zgodnie z pierwotnym znaczeniem niemieckiego Herz – œrodkowoœæ), zaœ ka¿de centrum jest symbolem wiecznoœci. W Biblii sercu przypisuje siê znaczenie niemal¿e mistyczne. To z niego jak z ksiêgi czyta Bóg, a my z Ksiêgi Jeremiasza czytamy, ¿e „ser- ce jest zdradliwsze ni¿ wszystkie inne i niepoprawne – któ¿ je zg³êbi?” (Jr 17, 9). Któ¿ zg³êbi jego porywy? Któ¿ odczyta jego pa³anie, które uchyla siê przecie¿ od sentymentalnych prze¿yæ. Jan Andrzej K³oczowski OP nazywa owo pa³anie serca swoist¹ „intuicj¹ prawdy” 1 , która siê w ten sposób ob- jawia, zachêca, nêci do odkrycia, od- s³oniêcia, prawdy, która chowa siê za powo³uj¹cym, porywaj¹cym Z/ zjawiskiem. Porywem serca jest wiêc kochanie, zachwyt – elektryzuj¹cy im- puls, który pcha cz³owieka w okreœ- lonym kierunku, ku. „B³ogos³awieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl¹daæ bêd¹” Mt 5,8). Znamy wyjœciowy warunek szczêœcia: czystoœæ serca. To z niego Miej serce i patrzaj w serce wyrastaj¹ „korzenie oczu”, jak chce Augustyn, wiêc to, ile dostrzegam, za- le¿y od tego, jakie mam serce. Tyle poznajê, ile i jak widzê/doœwiadczam. A doœwiadczam dziêki bezpoœrednie- mu poznaniu – zmys³owemu oraz in- telektualnemu, czyli sercem, które to poznanie jest uchwyceniem Z/zjawis- ka w jego wistoœci , odkrywaniem jego istoty, prawdy czystej (w sensie kla- sycznym), poznaniem esse Z/zjawiska – czyli takiego, jakie jest, a nie takie- go, jakie siê jawi oczom. Poryw serca, czyli to specyficzne, wewnêtrzne po- ruszenie, zauwa¿enie trzeba oczyœciæ z popêdów, z uczuæ, które przychodz¹ i odchodz¹, zaciemniaj¹c rozeznanie. Uczucia bowiem s¹ zaledwie zapro- szeniem do dzia³ania. Jeœli siê na nich poprzestanie mog¹ zafa³szowaæ rzeczy-wistoœæ . Na szczêœcie z pomo- c¹ przychodzi wola, bowiem to, co jawi siê jako Piêkne, to, co budzi za- chwyt i wyzwala poryw serca – przez swoje podobanie siê – poci¹ga wolê 2 . Chêæ poznania i rozpoznania, zapo- cz¹tkowane porywem serca, zachwy- tem, fascynacj¹ umo¿liwia wyjœcie z siebie, wyjœcie ku. Serce zatem mo¿e byæ k³êbowiskiem uczuæ zaledwie, lecz niebezpiecznie jest pozostaæ na tym etapie. Serce bowiem k³uje do wyjœcia, do zrobienia, do dzia³ania, do przed-siê-wziêcia, albo nawet bez- siê-wziêcia rzeczy w swojej istocie. Przez zak³ócaj¹ce rozeznanie wszel- kiego rodzaju mierne poradniki, w któ- rych blebla siê o wnikaniu w siebie, o pod¹¿aniu za g³osem serca w³aœnie, zostaje ono nara¿one na kicz, staje siê pojêciem-wydmuszk¹, jego znaczenie umyka i wyabstrahowane rozmywa siê. Po takiej kastracji wychodzi krzy- we, kulawe, bezp³odne i karykatural- ne. Prorocy wspó³czesnoœci, mierni filozofowi g³osz¹cy truizmy od lat sprzedaj¹ (z sukcesami niestety) ta- nie, proste i szybkie recepty na ¿ycie – ka¿demu to samo, bez znaczenia, bez zrozumienia. Czy w takim zag³u- szaj¹cym wszystko, co wewnêtrzne zewnêtrzu mo¿na jeszcze dojœæ do siebie oraz dobrze i m¹drze odczytaæ porywy serca? By w zag³uszeniu, otu- manieniu ha³asem codziennoœci, ser- wuj¹cej nat³ok informacji, rad i recept wy³uskaæ swoje serce, swoje praw- dziwe, przyrodzone siê , trzeba chyba zwariowaæ: zwariowaæ na œwiat, zwa- riowaæ na galerie handlowe, na do- mek z ogródkiem, na nieœwiêty spo- kój, zwariowaæ na telewizjê i na ludzi z bran¿y, zwariowaæ na sukces, na styl ¿ycia, na powodzenie i pomyœlnoœæ. A nadto byæ nawiedzonym, czyli ob- darzonym ³ask¹ i natchnieniem i na- wiedzaæ innych. Wówczas nawet w tym chaosie, w ciemnej, spowal- niaj¹cej od-ruchy masie, brudnej i lepkiej – serce jednak potrafi zapa³aæ. I to tak silnie, ¿e nie zawsze rozumie- j¹c, idziemy w kierunku jego pulso- wania i zmieniamy ca³e ¿ycie. A jeœli serce jest tylko miêœniem, có¿ po urodzie wszechrzeczy …? 31 J. A. K³oczowski, Sztuka owocnego ¿ycia, W drodze , Poznañ 2004, s. 119. 2 Œw. Tomasz z Akwinu - Pulchra sunt qua visa placent. 3 Maria Pawlikowska-Jasnorzewska AGNIESZKA EDYTA BEDNAREK HUGON LASECKI wiersze i rysunki Nikt nie widzia³, ¿e spada S³oñce. Cz³owiecze, nie p³acz. czas mocny znajdzie drogê prost¹. Przy dŸwiêkach dzwonu czeka chrust na ogieñ radosny tam, gdzie bêdzie CZ£OWIEK Do gminy Puñsk wprowadzi³ siê paj¹k. Noc¹ trzech maluje czerwono-bia³e obrazy. W po³udnie poluje orze³ bia³y, pajêczyna nad ranem. Aleksandrze Gizie Nad ranem, kiedy pluszowy miœ siê budzi, uœmiech unosi sen. W raju jak na Ziemi chodzisz, mijasz rozkosze, stra¿nika, pod³ogê i nastêpny mur. Na pierwsz¹ wieczerzê twarz ryby przed rozstrzelaniem, na pocz¹tek. Dziêcio³ sêdzia wystukuje, ¿e kuku³ka ¿yje za darmo. Zabiera³em siê do „roboty” waniliowy proszek, budyñ kakaowy, œwiece, kalosze mamy, dwa ruskie granaty (zaczepne), ceg³ê dziurawkê (zamiast lornety) do podgl¹dania drogi. Budowa³em tunel, by przetrwaæ i po¿yæ. Rok 1945. Lubiê tam wracaæ, gdzie wystrugany ptak trzyma wartê nad s³onin¹ sikorek; gdzie ma racjê oskar¿ony pies; gdzie wszystko roœnie jak chce.

16 nr 194 - PA DZIERNIK 2012 HUGON LASECKI wiersze i ...szeniem do dzia³ania. Jeœli siê na nich poprzestanie mog¹ zafa³szowaæ rzeczy-wistoœæ. Na szczêœcie z pomo-c¹ przychodzi

  • Upload
    others

  • View
    0

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: 16 nr 194 - PA DZIERNIK 2012 HUGON LASECKI wiersze i ...szeniem do dzia³ania. Jeœli siê na nich poprzestanie mog¹ zafa³szowaæ rzeczy-wistoœæ. Na szczêœcie z pomo-c¹ przychodzi

16 nr 194 - PA�DZIERNIK 2012

Piêkne jest to wezwanie, najpierw w gor¹czce romantycznej wypowie-dziane, a póŸniej z mniejszym zapa-³em i zrozumieniem wpisywane do sztambuchów… Lecz có¿ ono zna-czy? Czym jest serce – ten synonim we-wnêtrza, ta istota istoty? Czym jest rozeznawanie w sercu? Co zna-czy s³uchaæ w³asnego serca? Pod¹-¿aæ za jego g³osem? Patrzeæ w nie? Czy to nie powtarzane truizmy, które ³adnie, górnolotnie brzmi¹, lecz ma³o kto z wypowiadaj¹cych zdaje sobie sprawê z tego, co znacz¹? Czym jest ten konieczny warunek do obaczenia cudu? Postawione wy¿ej pytania kry-j¹ w sobie kolejne, chyba najwa¿niej-sze: o to, kim jest cz³owiek? czego pragnie, do czego têskni, co go po-rywa, czym siê zachwyca, do czego/kogo/Kogo/dok¹d d¹¿y? Bo przecie¿ „gdzie jest twój skarb, tam te¿ bêdzie twoje serce” (Mt 6,21). Serce jawi siê jako zwierciad³o, w którym przygl¹da siê sobie, wy-patruj¹c swojego powo³ania. Ale kto nas wo³a? I jak to powo³anie odczy-taæ? Jak na nie odpowiedzieæ? Jak siê odpowiedzialnie i dojrzale rozezna-waæ w ¿yciu? Sk¹d wiedzieæ, co jest czym, jeœli jawi siê to zgo³a inaczej? Jak i czym rozpoznaæ tê rzekomo przyrodzon¹ owoœæ rzeczy? Wistoœæ rzeczy? Czy serce jest tym narz¹dem poznawczym, który u³atwia zbadanie rzeczy w ich pe³ni, w ich istocie, owej wistoœci? Czy u³atwia do-czuæ to, czego oko nie do-strzega? Byæ mo¿e pytania te stawiane w go-r¹czce poszukiwañ i pragnienia zro-zumienia mog¹ jawiæ siê jako try-wialne, mo¿e nawet bezcelowe: bo i po co rozwa¿aæ jasn¹ i oczywist¹ me-taforê, sprowadzaj¹c j¹ do swoistejmetody rozeznawania w ¿yciu wa¿-nych poruszeñ… w³aœnie: poruszeñ czego? serca? umys³u? duszy? Serce zmiêk³o z dawnego serd-/siêrd-, od którego bliskie siêrdziæ siê, rozsiêrdziæ siê. Czy to nie zaskakuj¹ce, ¿e na gruncie jêzyka polskiego serce ³¹czy siê z gniewem? To osobliwe po³¹czenie etymologiczne daje spore pole do rozmyœlañ... A przecie¿ mieæ serce to wspó³czuæ, czuæ pozytyw-nie wobec innych. Serce to centrum (zgodnie z pierwotnym znaczeniem niemieckiego Herz – œrodkowoœæ), zaœ ka¿de centrum jest symbolem wiecznoœci. W Biblii sercu przypisujesiê znaczenie niemal¿e mistyczne. To z niego jak z ksiêgi czyta Bóg, a myz Ksiêgi Jeremiasza czytamy, ¿e „ser-ce jest zdradliwsze ni¿ wszystkie innei niepoprawne – któ¿ je zg³êbi?” (Jr 17,9). Któ¿ zg³êbi jego porywy? Któ¿ odczyta jego pa³anie, które uchyla siê przecie¿ od sentymentalnych prze¿yæ. Jan Andrzej K³oczowski OP nazywa owo pa³anie serca swoist¹ „intuicj¹ prawdy”1, która siê w ten sposób ob-jawia, zachêca, nêci do odkrycia, od-s³oniêcia, prawdy, która chowa siê za powo³uj¹cym, porywaj¹cym Z/zjawiskiem. Porywem serca jest wiêc kochanie, zachwyt – elektryzuj¹cy im-puls, który pcha cz³owieka w okreœ-lonym kierunku, ku. „B³ogos³awieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl¹daæ bêd¹”Mt 5,8). Znamy wyjœciowy warunek szczêœcia: czystoœæ serca. To z niego

Miej serce i patrzaj w sercewyrastaj¹ „korzenie oczu”, jak chce Augustyn, wiêc to, ile dostrzegam, za-le¿y od tego, jakie mam serce. Tyle poznajê, ile i jak widzê/doœwiadczam. A doœwiadczam dziêki bezpoœrednie-mu poznaniu – zmys³owemu oraz in-telektualnemu, czyli sercem, które to poznanie jest uchwyceniem Z/zjawis-ka w jego wistoœci, odkrywaniem jego istoty, prawdy czystej (w sensie kla-sycznym), poznaniem esse Z/zjawiska – czyli takiego, jakie jest, a nie takie-go, jakie siê jawi oczom. Poryw serca, czyli to specyficzne, wewnêtrzne po-ruszenie, zauwa¿enie trzeba oczyœciæ z popêdów, z uczuæ, które przychodz¹ i odchodz¹, zaciemniaj¹c rozeznanie. Uczucia bowiem s¹ zaledwie zapro-szeniem do dzia³ania. Jeœli siê na nich poprzestanie mog¹ zafa³szowaæ rzeczy-wistoœæ. Na szczêœcie z pomo-c¹ przychodzi wola, bowiem to, co jawi siê jako Piêkne, to, co budzi za-chwyt i wyzwala poryw serca – przez swoje podobanie siê – poci¹ga wolê2. Chêæ poznania i rozpoznania, zapo-cz¹tkowane porywem serca, zachwy-tem, fascynacj¹ umo¿liwia wyjœcie zsiebie, wyjœcie ku. Serce zatem mo¿e byæ k³êbowiskiem uczuæ zaledwie, lecz niebezpiecznie jest pozostaæ na tym etapie. Serce bowiem k³uje do wyjœcia, do zrobienia, do dzia³ania, do przed-siê-wziêcia, albo nawet bez-siê-wziêcia rzeczy w swojej istocie. Przez zak³ócaj¹ce rozeznanie wszel-kiego rodzaju mierne poradniki, w któ-rych blebla siê o wnikaniu w siebie, o pod¹¿aniu za g³osem serca w³aœnie, zostaje ono nara¿one na kicz, staje siê pojêciem-wydmuszk¹, jego znaczenieumyka i wyabstrahowane rozmywa siê. Po takiej kastracji wychodzi krzy-we, kulawe, bezp³odne i karykatural-ne. Prorocy wspó³czesnoœci, mierni filozofowi g³osz¹cy truizmy od latsprzedaj¹ (z sukcesami niestety) ta-nie, proste i szybkie recepty na ¿ycie – ka¿demu to samo, bez znaczenia, bez zrozumienia. Czy w takim zag³u-szaj¹cym wszystko, co wewnêtrzne zewnêtrzu mo¿na jeszcze dojœæ do siebie oraz dobrze i m¹drze odczytaæ porywy serca? By w zag³uszeniu, otu-manieniu ha³asem codziennoœci, ser-wuj¹cej nat³ok informacji, rad i recept wy³uskaæ swoje serce, swoje praw-dziwe, przyrodzone siê, trzeba chyba zwariowaæ: zwariowaæ na œwiat, zwa-riowaæ na galerie handlowe, na do-mek z ogródkiem, na nieœwiêty spo-kój, zwariowaæ na telewizjê i na ludzi z bran¿y, zwariowaæ na sukces, na styl ¿ycia, na powodzenie i pomyœlnoœæ. A nadto byæ nawiedzonym, czyli ob-darzonym ³ask¹ i natchnieniem i na-wiedzaæ innych. Wówczas nawet w tym chaosie, w ciemnej, spowal-niaj¹cej od-ruchy masie, brudnej i lepkiej – serce jednak potrafi zapa³aæ. I to tak silnie, ¿e nie zawsze rozumie-j¹c, idziemy w kierunku jego pulso-wania i zmieniamy ca³e ¿ycie. A jeœli serce jest tylko miêœniem, có¿ po urodzie wszechrzeczy …?31

J. A. K³oczowski, Sztuka owocnego ¿ycia, W drodze, Poznañ 2004, s. 119.2 Œw. Tomasz z Akwinu - Pulchra sunt qua visa placent.3 Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

AGNIESZKA EDYTA BEDNAREK

HUGON LASECKIwiersze i rysunki

Nikt nie widzia³,¿e spada S³oñce.Cz³owiecze, nie p³acz.czas mocny znajdzie drogêprost¹.Przy dŸwiêkach dzwonuczeka chrust na ogieñradosny tam,gdzie bêdzieCZ£OWIEK

Do gminy Puñskwprowadzi³ siê paj¹k.Noc¹ trzech malujeczerwono-bia³e obrazy.W po³udnie polujeorze³ bia³y,pajêczyna nad ranem.

Aleksandrze Gizie

Nad ranem,kiedy pluszowy miœsiê budzi,uœmiech unosi sen.

W raju jak na Ziemichodzisz, mijasz rozkosze,stra¿nika, pod³ogêi nastêpny mur.Na pierwsz¹ wieczerzêtwarz rybyprzed rozstrzelaniem,na pocz¹tek.

Dziêcio³ sêdziawystukuje,¿e kuku³ka¿yje za darmo.

Zabiera³em siê do „roboty”waniliowy proszek,budyñ kakaowy,œwiece,kalosze mamy,dwa ruskie granaty(zaczepne),ceg³ê dziurawkê(zamiast lornety)do podgl¹dania drogi.Budowa³em tunel,by przetrwaæi po¿yæ.Rok 1945.

Lubiê tam wracaæ,gdzie wystrugany ptaktrzyma wartê nad s³onin¹ sikorek;gdzie ma racjêoskar¿ony pies;gdzie wszystko roœniejak chce.